Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej
2024-09-03 Radek Kosarzycki
Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości co do wyjątkowości trwającego obecnie cyklu słonecznego, to już nie powinien ich mieć. Słońce bije rekord za rekordem i jak na razie nie wiadomo, na jakim poziomie się to wszystko skończy.
Zorze polarne z tego roku, zarówno te z sierpnia, lipca, ale i przede wszystkim z maja zapadną w pamięć miłośników nocnego nieba na długie lata. To zdumiewające, jeżeli zwrócimy uwagę na fakt, iż astronomowie przewidywali jeszcze cztery lata temu, że obecne maksimum słoneczne będzie względnie spokojne i raczej nie będzie charakteryzowało się jakąś szczególną aktywnością. Liczba plam na sierpień 2024 roku prognozowana była na 108.
Rzeczywistość jednak okazała się zupełnie inna. Jak informują astronomowie, średnia liczba plam słonecznych widocznych na tarczy słonecznej w sierpniu była wyższa od jakiejkolwiek miesięcznej liczby plam słonecznych, z jaką mieliśmy do czynienia od września 2001 roku. Tak, tylu plam słonecznych, ile było w zakończonym właśnie miesiącu, nie było od dokładnie 23 lat.
To chyba jedna z najsilniejszych wskazówek potwierdzających fakt, iż prognozowane na połowę 2025 roku maksimum aktywności słonecznej już trwa.
Nieprzewidywalność aktywności słonecznej może zdumiewać. Mimo tego, że astronomowie obserwują Słońce bezustannie, to i tak mają naprawdę duże trudności z przewidzeniem poziomu aktywności. Wystarczy tutaj wspomnieć, że liczba plam słonecznych w sierpniu była ponad dwukrotnie wyższa od prognozowanej.
Skoro mamy tyle plam słonecznych, to nic dziwnego, że mamy do czynienia z wyjątkowo dużą liczbą rozbłysków słonecznych, koronalnych wyrzutów masy i spowodowanych nimi burz magnetycznych i zakłóceń pracy urządzeń odpowiadających za komunikację radiową na powierzchni Ziemi.
Warto tutaj pamiętać, że aktywność słoneczna wkrótce zacznie maleć i liczba plam będzie spadać niemal do zera. Pod koniec 2019 roku, tuż przed rozpoczęciem obecnego, dwudziestego piątego już cyklu aktywności słonecznej, przez całe 40 kolejnych dni na powierzchni Słońca nie było ani jednej plamy słonecznej. Tak samo może być zatem za kolejnych cztery-pięć lat. Potem ponownie zacznie się wspinaczka ku kolejnemu maksimum aktywności.
W zakończonym właśnie sierpniu średnia liczba plan na powierzchni Słońca wyniosła 215,5. Wyższą liczbę zanotowano w środku 23. cyklu słonecznego we wrześniu 2001 roku, kiedy to na powierzchni Słońca przez cały miesiąc były średnio 238,2 plamy.
Warto wspomnieć tutaj także, że mówimy tutaj o średniej miesięcznej liczbie plam. Rekordowa dzienna liczba natomiast przypadła na 8 sierpnia 2024 roku, kiedy to plam było 337. Więcej po raz ostatni było w marcu 2001 roku.
Bez odpowiedzi jedynie pozostaje pytanie o to, czy rekord aktywności w tym cyklu mamy już za sobą, czy jeszcze jest przed nami. Astronomowie zwykle są w stanie ustalić, kiedy aktywność osiągnęła maksimum dopiero kilka miesięcy po jego zakończeniu, gdy liczba plam słonecznych zaczyna wyraźnie spadać. Będziemy musieli zatem jeszcze trochę poczekać.
Źródło: SDO/Şenol Şanlı/Uğur İkizler
https://www.chip.pl/2024/09/samochody-beda-ze-soba-rozmawiac-potencjal-rozwiazan-v2x-jest-bardzo-duzy

Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej.jpg

Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dziwny dźwięk" ze statku kosmicznego. NASA wyjaśnia, skąd się wziął
2024-09-03. Źródło: space.com, arstechnica.com, tvnmeteo.pl

Astronauci, którzy kilka miesięcy temu utknęli na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej po awarii statku kosmicznego Starliner, usłyszeli zastanawiające dźwięki dochodzące z kapsuły. NASA wyjaśniła, skąd pochodzą.
Po wycieku helu i problemach z silnikami statku kosmicznego Starliner należącego do Boeinga, astronauci Suni Williams i Butch Wilmore, którzy na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) mieli przebywać przez osiem dni w czerwcu, wrócą na Ziemię w lutym. Sama kapsuła ma rozpocząć powrót na planetę 6 września, a astronautów sprowadzi statek konkurencyjnej firmy SpaceX należącej do miliardera Elona Muska - poinformowała w sierpniu amerykańska agencja kosmiczna.
Dziwny dźwięk ze Starlinera
W sobotę Butch Wilmore skontaktował się z Centrum Kontroli Misji w Houston. - Mam pytanie o Starlinera. Z głośnika wydobywa się dziwny dźwięk. Nie wiem co go powoduje - słychać na zarejestrowanej rozmowie.
Następnie astronauta przyłożył urzędzenie, przez które rozmawiał do głośników, umożliwiając inżynierom lepsze usłyszenie odgłosów. Opisali oni go jako "pulsujący dźwięk, podobny do sygnału sonara".
Dźwięk zarejestrowany przez Wilmore'a można usłyszeć na nagraniu zamieszczonym na portalu X przesz byłego astronautę Chrisa Hadfielda, który jako pierwszy Kanadyjczyk odbył spacer w przestrzeni kosmicznej. Jak stwierdził, takie odgłosy nie są napawające optymizmem. "Jest kilka dźwięków, których wolałbym nie słyszeć w moim statku kosmicznym, w tym ten, który wydaje Starliner" - skomentował emerytowany pilot wojskowy.
NASA wyjaśnia
W poniedziałek amerykańska agencja kosmiczna poinformowała o wyjaśnieniu źródła tajemniczych dźwięków. "Pulsujący dźwięk z głośnika w statku kosmicznym Starliner firmy Boeing, słyszany przez astronautę NASA Butcha Wilmore'a na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ustał". Jak napisano, odgłosy wynikały ze sprzężenia zwrotnego między ISS a Starlinerem.
Jak zwrócił uwagę branżowy portal Ars Technica, który jako pierwszy poinformował o sprawie, nietypowe dźwięki dochodzące ze statków kosmicznych nie są niczym nowym. Na przykład podczas pierwszego chińskiego załogowego lotu kosmicznego w 2003 r. astronauta Yang Liewi przekazał, że usłyszał coś, co przypominało uderzanie drewnianym narzędziem w żelazne wiadro. Później się okazało, że hałas wynikał z niewielkich odkształceń statku kosmicznego, spowodowanych różnicą ciśnień między pomiędzy jego wewnętrznymi zewnętrznymi ścianami.

Autorka/Autor:ps/dd
Źródło: space.com, arstechnica.com, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Boeing

https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/dziwny-dzwiek-ze-statku-kosmicznego-nasa-wyjasnia-skad-sie-wzial-st8069551

Dziwny dźwięk ze statku kosmicznego. NASA wyjaśnia, skąd się wziął.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązano zagadkę przyspieszania wiatru słonecznego
Autor: admin (2024-09-03)
Naukowcy z NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) dokonali przełomowego odkrycia w dziedzinie heliofizyki, rzucając nowe światło na długotrwałą zagadkę wiatru słonecznego. Wykorzystując dane z sond kosmicznych Parker Solar Probe i Solar Orbiter, badacze zidentyfikowali kluczową rolę fal magnetycznych, znanych jako fale Alfvéna, w procesie przyspieszania i ogrzewania wiatru słonecznego.
Wiatr słoneczny, strumień naładowanych cząstek emitowanych przez Słońce, od dziesięcioleci intrygował naukowców swoim nietypowym zachowaniem. Wbrew przewidywaniom teoretycznym, wiatr słoneczny staje się znacznie gorętszy i szybszy w miarę oddalania się od Słońca. To zjawisko, niezgodne z intuicyjnym założeniem o stopniowym ochładzaniu się plazmy, stanowiło zagadkę od początku ery kosmicznej.
Kluczem do rozwiązania tej tajemnicy okazała się unikalna konfiguracja sond kosmicznych w lutym 2022 roku. Parker Solar Probe NASA zbierała dane zaledwie 9 milionów kilometrów od powierzchni Słońca, podczas gdy Solar Orbiter ESA analizował ten sam strumień wiatru słonecznego dwa dni później, w odległości około 89 milionów kilometrów. Ta rzadka zbieżność umożliwiła naukowcom prześledzenie ewolucji wiatru słonecznego na różnych etapach jego podróży.
Analiza danych wykazała, że plazma nie tylko przyspieszyła, ale również zyskała energię cieplną w stopniu przekraczającym wcześniejsze prognozy. Badacze doszli do wniosku, że za ten fenomen odpowiadają fale Alfvéna - oscylacje w polu magnetycznym Słońca. Te fale plazmy okazały się głównym mechanizmem pompującym energię do wiatru słonecznego, powodując jego przyspieszenie i ogrzewanie.
Odkrycie to ma fundamentalne znaczenie dla naszego rozumienia dynamiki Słońca i jego wpływu na przestrzeń kosmiczną. Wiatr słoneczny odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu pogody kosmicznej, która może mieć poważne konsekwencje dla technologii na Ziemi. Interakcje wiatru słonecznego z magnetosferą ziemską mogą zakłócać działanie satelitów, systemów GPS, a nawet sieci energetycznych.
Zrozumienie mechanizmów stojących za przyspieszaniem i ogrzewaniem wiatru słonecznego otwiera nowe możliwości w dziedzinie prognozowania pogody kosmicznej. Może to prowadzić do udoskonalenia systemów ochrony infrastruktury krytycznej na Ziemi przed potencjalnie szkodliwymi skutkami aktywności słonecznej.
Naukowcy podkreślają, że obserwacje wykazały znaczące ogrzewanie i przyspieszenie plazmy między zewnętrzną krawędzią korony słonecznej a orbitą Wenus. Obliczenia potwierdziły, że tłumienie i praca mechaniczna wykonywana przez fale Alfvéna są wystarczające do zasilenia procesu ogrzewania i przyspieszania szybkiego wiatru słonecznego w wewnętrznej heliosferze.
To przełomowe odkrycie jest rezultatem ścisłej współpracy międzynarodowej i wykorzystania najnowocześniejszych technologii kosmicznych. Pokazuje ono, jak ważne jest połączenie danych z różnych misji kosmicznych dla uzyskania pełnego obrazu złożonych zjawisk zachodzących w naszym układzie słonecznym.
Badania te nie tylko rozwiązują długotrwałą zagadkę w fizyce słonecznej, ale także otwierają nowe ścieżki badawcze. Naukowcy planują dalsze obserwacje i analizy, aby głębiej zrozumieć rolę fal Alfvéna w dynamice wiatru słonecznego i ich potencjalne zastosowania w innych dziedzinach fizyki plazmy.
Odkrycie to podkreśla znaczenie ciągłych inwestycji w badania kosmiczne i misje heliofizyczne. Zrozumienie zachowania Słońca i jego wpływu na przestrzeń międzyplanetarną jest kluczowe nie tylko dla nauki, ale także dla ochrony naszej technologicznie zaawansowanej cywilizacji przed zagrożeniami związanymi z pogodą kosmiczną.
W miarę jak naukowcy kontynuują analizę danych z Parker Solar Probe i Solar Orbiter, możemy spodziewać się kolejnych fascynujących odkryć, które pomogą nam lepiej zrozumieć nasze miejsce w kosmosie i dynamikę gwiazdy, która daje życie naszej planecie.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/rozwiazano-zagadke-przyspieszania-wiatru-slonecznego

 

Rozwiązano zagadkę przyspieszania wiatru słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolorowa mapa Marsa ukazuje powierzchnię w niespotykany sposób
2024-09-03. Dawid Długosz
Mars jest dosyć dobrze zbadaną planetą, ale dzięki chińskiej misji Tianwen-1 możemy zobaczyć szczegóły, które wcześniej nie były znane. Tak powstała kolorowa mapa Czerwonej Planety, która ukazuje jej powierzchnię w niespotykany sposób. Najpierw trzeba było jednak zrobić tysiące zdjęć.

Na orbicie Marsa przebywają różne orbitery, które fotografują powierzchnię Czerwonej Planety z wysokości kilkuset kilometrów. Jednak najbardziej szczegółowa i kolorowa mapa tego świata powstała nie dzięki misjom zrealizowanym przez agencje NASA czy ESA, a chińską CNSA, która ukrywa się za sukcesem przedsięwzięcia o nazwie Tianwen-1.

Marsjański orbiter Tianwen-1 przechwycił mnóstwo danych
Chińska misja Tianwen-1 rozpoczęła się latem 2020 r. i było to pierwsze tego typu przedsięwzięcie Państwa Środka związane z Marsem. W okolice Czerwonej Planety poleciał orbiter, lądownik oraz łazik. Najbardziej szczegółową mapę tego świata zawdzięczamy właśnie dzięki zdjęciom pochodzącym ze statku, który pozostał na orbicie.
Misja Tianwen-1 badająca Marsa potrwała prawie 1300 dni i w jej trakcie przechwycono całe mnóstwo zdjęć powierzchni z kosmosu. Instrument MoRIC podczas 284 orbit wykonanych nad Czerwoną Planetą uchwycił ponad 14,5 tys. obrazów, przy rozdzielczości przestrzennej od 57 do 197 m.
Dzięki danym z Tianwen-1 powstała najlepsza mapa Marsa
W tym czasie dane zbierane także specjalnym spektrometrem. W ten sposób orbiter Tianwen-1 zdołał pozyskać 325 pasków w pasmach widzialnym i bliskiej podczerwieni, przy rozdzielczości przestrzennej wahającej się od 265 do 800 m. Zebrane w ten sposób dane zostały przetworzone przez naukowców. Czuwali nad tym profesor Li Chunlai, profesor Zhang Rongqiao i ich współpracownicy. W ten sposób udało się stworzyć mapę powierzchni Czerwonej Planety w rozdzielczości, której wcześniej nikomu nie udało się uzyskać.
Warto dodać, że prawdziwe kolory powierzchni uzyskano na podstawie danych pochodzących z MMS. W trakcie prac wprowadzono także pewne zmiany związane z kalibracją.

Chińska misja Tianwen-1, choć była pierwszą na Marsa, tak okazała się ogromnym sukcesem tego kraju. Nie dziwi więc, że Państwo Środka myśli na poważnie o wysłaniu na Czerwoną Planetę ludzi. Misja załogowa brana jest pod uwagę na przyszłą lub kolejną dekadę. Najpierw jednak Chińczycy chcą sprowadzić marsjańskie próbki do badań na Ziemię i wierzą, że dokonają tego jako pierwsze państwo w historii.

Kolorowa mapa Marsa ukazuje powierzchnię w niespotykany sposób. /CNSA /materiały prasowe

Najbardziej szczegółowa i kolorowa mapa Marsa w historii. /Science China Press /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-kolorowa-mapa-marsa-ukazuje-powierzchnie-w-niespotykany-spos,nId,7771676

Kolorowa mapa Marsa ukazuje powierzchnię w niespotykany sposób.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Relativity Space redefiniuje produkcję rakiet
2024-09-03. Milena Nowak  


Relativity Space jest firmą należącą do sektora kosmicznego założoną w 2015 roku przez CEO Tima Ellisa oraz CTO Jordana Noone’a, dawnych pracowników SpaceX i Blue Origin. Siedziba firmy mieści się w Los Angeles, a testy silników i starty rakiet należących do przedsiębiorstwa odbywają się w Kosmicznym Centrum Stennis oraz Cape Canaveral. Celem firmy jest unowocześnienie eksploracji kosmosu, optymalizując procesy produkcyjne z wykorzystaniem technologii druku 3D. Po dziewięciu latach istnienia to nietuzinkowe podejście do astronautyki zostało docenione – w tym roku firma pojawiła się w corocznym rankingu CNBC Disruptor 50, na którym figurują innowacyjne przedsiębiorstwa łamiące status quo.
Jak mówi jeden z artykułów na oficjalnej stronie firmy, koncept założenia Relativity Space powstał na tylnej stronie paragonu z kawiarni. To wielkie marzenie o tanich rakietach wielokrotnego użytku oraz ciężka praca doprowadziły założycieli Tima i Jordana aż do dnia dzisiejszego, kiedy w ich startupie pracuje ponad 1000 osób, a jego wartość obecnie szacuje się na 3,6 miliardów dolarów.
Firma opatentowała największą drukarkę 3D do metalu – system Stargate. Pozwala on na precyzyjne tworzenie struktur, tym samym redukując zbędne łączenia i części. Większość obecnie budowanych rakiet składa się z ponad 100 000 komponentów, podczas gdy pierwsza rakieta RS ma ich mniej więcej 1000. Są one drukowane z szybkością około 25 cm/s. Te uproszczenia mają pomóc Relativity Space w osiągnięciu celu, jakim jest budowanie nowej rakiety co 60 dni. Póki co firma idzie w dobrym kierunku, jako że wydrukowała 85% masy rakiety Terran 1 – debiutanckiej rakiety RS. Ta dwustopniowa rakieta na metan miała okazję wystartować tylko jeden raz, 23 marca 2023 roku. Misję nazwano „Powodzenia, baw się dobrze” i jej celem było zbadanie wytrzymałości struktury, co się powiodło – Terran 1 pokonał punkt max Q, czyli punkt maksymalnego ciśnienia aerodynamicznego. Do niepowodzenia doszło po oddzieleniu się pierwszego stopnia, gdy silniki drugiego stopnia nie zapaliły się.
Choć Ellis i Noone aspirowali, by Terran 1 stał się pierwszą rakietą na orbicie zasilaną mieszanką paliwową metan+tlen, i do tego taką drukowaną 3D, pierwszy lot tej rakiety był zarazem jej ostatnim. Wcześniej planowano jeszcze wykonanie kilku misji w ramach kontraktów, jednak zrezygnowano z dalszego rozwoju Terrana 1 na rzecz pracy nad projektem Terran R. Ma ona być znacznie większą rakietą, mającą w stanie zanieść 23 500 kg na LEO w trybie ponownego użytku, bądź też 33 000 kg bez zainstalowanego boostera pozwalającego na powrót kapsuły. Dla porównania, Terran 1 mógł zmieścić tylko 1250 kg ładunku.
Silniki Aeon, zaprojektowane, wyprodukowane i używane przez Relativity Space, są równie innowacyjne jak konstrukcja rakiety. Terran R ma mieć ich aż trzynaście w pierwszym stopniu, a jeden w drugim. I w przypadku silników na skuteczny proces tworzenia pozwala technologia druku 3D. Na przykład, wtryskiwacz, czyli część silnika mieszająca ciekły tlen z metanem, w przypadku silnika Aeon jest tylko jedną częścią, natomiast w starszych silnikach składa się on z 1000 części. Do tego taki silnik produkuje się 18 razy szybciej i jest 10 razy tańszy niż te wyprodukowane przy używaniu przestarzałych, tradycjonalnych technologii.
Kolejną wadą niekorzystania z technologii druku 3D w trakcie budowy silników rakietowych jest mnogość zewnętrznych rurek ochładzających silnik. Podczas pracy silnika rakietowego w komorze spalania robi się bardzo gorąco – temperatura dochodzi do 3500 kelwinów. W tak wysokiej temperaturze stopiłby się niemal każdy metal. Dlatego potrzeba dodatkowej konstrukcji służącej do ochładzania. Zazwyczaj rolę substancji ochładzającej pełni kriogeniczny utleniacz, który przepływa przez zewnętrznie umiejscowione rurki. Taka konstrukcja jest niesamowicie skomplikowana, a jej wykonanie pochłania wiele zasobów. Relativity Space w sprytny sposób uniknęło tego problemu, drukując kanały bezpośrednio w dyszy używając specjalistycznych laserów. Dzięki temu konstrukcja i proces wykonania zyskuje na prostocie.
Na szybki rozwój firmy pozwala wprowadzona przez założycieli idea iteracyjnego procesu produkcji. Oznacza to szybką produkcję i szybkie zmiany. Gdy inżynierowie wpadną na pomysł, który mógłby potencjalnie polepszyć konstrukcję silnika, to szybko i niskim kosztem można sprawdzić dane rozwiązanie empirycznie, korzystając z technologii drukowania 3D.
Iteracyjne zmiany, drukowanie 3D i zatrudnianie zdolnych inżynierów to czynniki które sprawiają, że Relativity Space jest obecnie jedną z najbardziej obiecujących firm sektora aerospace. Najhuczniejszym wydarzeniem dla przedsiębiorstwa w najbliższych latach zapewne będzie start Terrana R, przewidziany na 2026 rok.
Źródła:
•    en.wikipedia.org: Relativity Space
30 sierpnia 2024

•    en.wikipedia.org: Terran 1
30 sierpnia 2024

•    Relativity Space
30 sierpnia 2024

•    forbes.com; Jennifer Johnson: Rocket Plan: How 3-D Printing Is Unlocking A New Space Race
30 sierpnia 2024

•    youtube.com; Veritasium: The Genius of 3D Printed Rockets
1 września 2024
 Zdjęcie w tle: Relativity Space
Start rakiety Terran 1, 23 marca 2023. Źródło: Trevor Mahlmann
Kompleks testowy E, gdzie Relativity Space przeprowadza testy silnika Aeon. Źródło NASA Stennis Space Center via Wikimedia Commmons
https://astronet.pl/loty-kosmiczne/kosmiczne-biznesy/jak-relativity-space-redefiniuje-produkcje-rakiet/

Jak Relativity Space redefiniuje produkcję rakiet.jpg

Jak Relativity Space redefiniuje produkcję rakiet2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ICEYE i Scanway zbudują satelitarne systemy optyczne o wysokiej rozdzielczości
2024-09-03/
Porozumienie o Współpracy podpisane dziś na MSPO ma na celu osiągnięcie synergii pomiędzy polskimi spółkami dla zwiększenia potencjału ich rozwoju z korzyścią dla bezpieczeństwa kraju.
3 września br. ICEYE Polska, krajowy oddział firmy ICEYE, światowego lidera w dziedzinie stałego monitorowania Ziemi za pomocą satelitów radarowych SAR, oraz wrocławska spółka Scanway, specjalizująca się w najnowocześniejszych technologiach optycznych i wizyjnych dla sektora kosmicznego, podpisały Porozumienie o Współpracy (Memorandum of Understanding, MoU) w zakresie projektowania satelitów optycznych o wysokiej rozdzielczości dla polskich użytkowników, a w przyszłości potencjalnie także dla klientów globalnych.
Dokument podpisany został podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach przez prezesa i współzałożyciela ICEYE, Rafała Modrzewskiego oraz prezesa i założyciela Scanway S.A., Jędrzeja Kowalewskiego.
Nowe satelity mają służyć do celów obronnych i osiągać rozdzielczość optyczną rzędu 50 cm, niezbędną do prawidłowego wykrywania i identyfikacji celów. Dołączą one do istniejących systemów SAR firmy ICEYE, dzięki czemu polscy klienci będą mieli dostęp do kompleksowych danych z obserwacji Ziemi łączących zalety systemów optycznych i radarowych.
Firma ICEYE wybrała Scanway jako doświadczonego producenta systemów teleskopów optycznych, który dostarcza swoje produkty do międzynarodowych klientów na potrzeby wielu misji o zróżnicowanym przeznaczeniu. Scanway zaufało ICEYE jako międzynarodowej firmie z doświadczeniem w rozwoju systemów satelitarnych o masie 150-200 kg. Obie firmy przewidują, że z czasem do konsorcjum mogą dołączyć kolejni partnerzy.
”Obecnie wojsko potrzebuje systemów optycznych o rozdzielczości co najmniej 50 cm. Takie systemy mogą być montowane na satelitach klasy 150-200 kg, czyli takich, jakie produkuje i obsługuje ICEYE. My mamy unikalne doświadczenie w budowie, wynoszeniu i obsłudze satelitów tej wielkości, bo umieściliśmy ich na orbicie już 38. Bardzo się cieszę z porozumienia z krajową firmą Scanway, bo nasza współpraca przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa Polski” - Rafał Modrzewski, współtwórca i CEO ICEYE.
”Dostarczanie klientom coraz większych i bardziej zaawansowanych instrumentów optycznych zdolnych do zobrazowań z rozdzielczością poniżej 1 metra to strategiczny kierunek rozwoju Scanway, a możliwość jego realizacji z takim partnerem jak ICEYE to dla nas ogromne wyróżnienie oraz przestrzeń do osiągnięcia naturalnych synergii, jakie wynikają z połączenia zalet systemów optycznych i radarowych” - Jędrzej Kowalewski, twórca i CEO Scanway S.A.
”Dołączenie Scanway do istniejącej i regularnie rozbudowywanej konstelacji ICEYE jest również weryfikacją naszych kompetencji i potwierdzeniem istotnej pozycji, jaką zajmujemy na globalnym rynku podmiotów zapewniających zobrazowania satelitarne. Jestem przekonany, że ogłoszona współpraca pozwoli stworzyć zaawansowane konstrukcje, których Polska i Europa tak pilnie potrzebują” - dodał CEO Scanway S.A.
ICEYE jest właścicielem i operatorem największej na świecie konstelacji satelitów wyposażonych w radary z syntetyczną aperturą (SAR) i zaufanym partnerem instytucji rządowych oraz biznesu. Liczne satelity SAR firmy ICEYE, których umieszczono na orbicie już 38, mogą nawet kilkadziesiąt razy dziennie odwiedzać to samo miejsce nad Ziemią i wykonywać zobrazowania radarowe w dzień i w nocy, niezależnie od warunków pogodowych. Wzmocnienie potencjału satelitów SAR o satelity rozpoznania obrazowego zwiększy ich operacyjny potencjał o możliwość dostarczania optycznych zdjęć o bardzo wysokiej rozdzielczości.
Doświadczenie Scanway w dostarczaniu zaawansowanych rozwiązań optycznych oraz systemów wizyjnych dla przemysłu jest szeroko wykorzystywane na świecie. W ciągu ostatnich kilku lat spółka zrealizowała wiele ważnych misji kosmicznych, w tym projekt wystrzelenia satelity STAR VIBE, który zapewnił Scanway flight heritage i nieprzerwanie dostarcza wysokiej jakości obrazy Ziemi.
W 2024 roku Scanway podpisał umowy na dostarczenie swoich systemów optycznych do projektów budowanych z myślą o konstelacji, odpowiednio dla Nara Space z Korei Płd. i z Marble Imaging z Niemiec przy dodatkowym finansowaniu z ESA. Ponadto Spółka kontynuuje projekt PIAST, realizowany dla Ministerstwa Obrony Narodowej. 9 lipca br. Scanway dostarczył dwukamerowy zestaw optyczny wykorzystany z sukcesem podczas inauguracyjnego lotu największej europejskiej rakiety nośnej Ariane 6.
Źródło: Space Agency
Autor. M. Mitkow/Space24.pl

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/iceye-i-scanway-zbuduja-satelitarne-systemy-optyczne-o-wysokiej-rozdzielczosci

ICEYE i Scanway zbudują satelitarne systemy optyczne o wysokiej rozdzielczości.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapraszamy na Międzynarodową Konferencję Space Trends 2024 w Warszawie
2024-09-03.
Już w grudniu w Warszawie odbędzie się XIII Międzynarodowa Konferencja „Trendy Rozwojowe w Systemach Napędów Kosmicznych”. To prestiżowe wydarzenie przyciągnie uwagę ekspertów, naukowców, liderów przemysłu oraz decydentów z całego świata. Konferencja stanowi wyjątkową platformę do wymiany doświadczeń i nawiązywania współpracy pomiędzy różnymi sektorami związanymi z eksploracją kosmosu.
Tegoroczna edycja konferencji skupi się na jednym z najbardziej palących tematów współczesnej astronautyki – zrównoważonym rozwoju i wdrażaniu ekologicznych napędów kosmicznych. W czasach, gdy ochrona środowiska i innowacje technologiczne stają się priorytetem, konferencja oferuje unikalne spojrzenie na przyszłość systemów napędowych, które nie tylko przyspieszą eksplorację kosmosu, ale również zminimalizują negatywny wpływ na naszą planetę.
Wśród zaproszonych prelegentów znaleźli się zarówno wybitni naukowcy, jak i liderzy przemysłu kosmicznego, przedstawiciele największych agencji kosmicznych, takich jak, Europejska Agencja Kosmiczna oraz prywatnych firm, które odgrywają coraz większą rolę w komercjalizacji przestrzeni kosmicznej.
Wydarzenie odbędzie się w nowoczesnym centrum konferencyjnym Sieci Badawczej Łukasiewicz - Instytutu Lotnictwa w Warszawie.
Rejestracja na konferencję jest już otwarta. Zarówno osoby prywatne, jak i przedstawiciele firm i instytucji mogą zgłaszać swój udział poprzez oficjalną stronę Space Trends. Organizatorzy zachęcają do wcześniejszego rejestrowania się, gdyż liczba miejsc jest ograniczona.
Na konferencję zapraszają Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa oraz Politechnika Warszawska, które po raz kolejny łączą siły, aby stworzyć platformę wymiany wiedzy i doświadczeń dla ekspertów, naukowców oraz przedstawicieli przemysłu z całego świata. Patronują im w tym roku Polska Agencja Kosmiczna, Polska Akademia Nauk, Stowarzyszenie Profesjonalistów Branży Kosmicznej oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Źródło: Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa
Autor. Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/zapraszamy-na-miedzynarodowa-konferencje-space-trends-2024-w-warszawie

Zapraszamy na Międzynarodową Konferencję Space Trends 2024 w Warszawie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia mogła przyczynić się do powstania supermasywnych czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie
2024-09-03.
Promieniowanie z ciemnej materii mogło utrzymywać wodór wystarczająco gorący, by mógł się skroplić i utworzyć czarne dziury.
Formowanie się supermasywnych czarnych dziur, takich jak ta w centrum naszej Galaktyki, zajmuje dużo czasu. Zazwyczaj narodziny czarnej dziury wymagają wypalenia się olbrzymiej gwiazdy o masie co najmniej 50 mas Słońca – proces ten może trwać miliard lat – i zapadnięcia się jej jądra.
Choć taka czarna dziura ma masę zaledwie około 10 mas Słońca, to wciąż jest ona znacznie mniejsza od czarnej dziury Sagittarius A*, znajdującej się w naszej Galaktyce, która ma masę 4 milionów mas Słońca. Jeszcze większe są supermasywne czarne dziury, znajdujące się w innych galaktykach, których masa może sięgać miliarda mas Słońca. Takie gigantyczne obiekty powstają z mniejszych czarnych dziur poprzez akrecję gazu i gwiazd oraz poprzez łączenie się z innymi czarnymi dziurami. Proces ten trwa miliardy lat.
Dlaczego zatem Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) odkrywa supermasywne czarne dziury w pobliżu początku czasu, eony przed tym, zanim powinny się one uformować? Astrofizycy z UCLA mają odpowiedź równie tajemniczą jak same czarne dziury: ciemna materia powstrzymywała wodór przed chłodzeniem na tyle długo, aby grawitacja skondensowała go w chmury wystarczająco duże i gęste, aby przekształcić się w czarne dziury zamiast w gwiazdy. Odkrycie zostało opublikowane w czasopiśmie Physical Review Letters.
Jakże zaskakujące było znalezienie supermasywnej czarnej dziury o masie miliarda mas Słońca, gdy sam Wszechświat miał zaledwie pół miliarda lat – powiedział starszy autor Alexander Kusenko, profesor fizyki i astronomii na UCLA. To tak, jakby znaleźć nowoczesny samochód wśród kości dinozaurów i zastanawiać się, kto zbudował ten samochód w czasach prehistorycznych.
Niektórzy astrofizycy twierdzą, że duża chmura gazu może zapaść się, tworząc bezpośrednio supermasywną czarną dziurę, omijając długą historię spalania gwiazd, akrecji i fuzji. Jest jednak pewien haczyk: grawitacja rzeczywiście przyciągnie do siebie dużą chmurę gazu, ale nie w jedną dużą chmurę. Zamiast tego gromadzi fragmenty gazu w małe halo, które unoszą się blisko siebie, ale nie tworzą czarnej dziury.
Powodem jest zbyt szybkie ochładzanie się chmury gazu. Dopóki gaz jest gorący, jego ciśnienie może przeciwdziałać grawitacji. Jeżeli jednak gaz się ochłodzi, ciśnienie spada, a grawitacja może dominować w wielu małych regionach, które zapadają się w gęste obiekty, zanim grawitacja będzie miała szansę wciągnąć całą chmurę do pojedynczej czarnej dziury.
To, jak szybko gaz się ochładza, ma wiele wspólnego z ilością wodoru molekularnego – powiedział pierwszy autor i doktorant Yifan Lu. Atomy wodoru związane ze sobą w cząsteczce rozpraszają energię, gdy napotykają luźny atom wodoru. Cząsteczki wodoru stają się czynnikami chłodzącymi, ponieważ pochłaniają energię cieplną i wypromieniowują ją. Chmury wodoru we wczesnym Wszechświecie miały zbyt dużo wodoru molekularnego, a gaz szybko się ochładzał i tworzył małe halo zamiast dużych chmur.
Lu i Zachary Picer napisali kod do obliczenia wszystkich możliwych procesów tego scenariusza i odkryli, że dodatkowe promieniowanie może podgrzać gaz i rozdzielić cząsteczki wodoru, zmieniając sposób chłodzenia gazu.
Jeżeli dodasz promieniowanie w pewnym zakresie energii, zniszczy ono wodór cząsteczkowy i stworzy warunki, które zapobiegają fragmentacji dużych chmur – powiedział Lu.
Ale skąd pochodzi promieniowanie?
Tylko bardzo niewielka część materii we Wszechświecie to ten rodzaj, który tworzy nasze ciała, naszą planetę, gwiazdy i wszystko inne, co możemy zaobserwować. Zdecydowana większość materii, wykrywana przez jej wpływ grawitacyjny na obiekty gwiazdowe i przez zakrzywianie promieni światła z odległych źródeł, składa się z nowych cząstek, których naukowcy jeszcze nie zidentyfikowali.
Formy i właściwości ciemnej materii są zatem tajemnicą, która pozostaje do rozwiązania. Chociaż nie wiemy, czym jest ciemna materia, teoretycy cząstek od dawna spekulują, że może ona zawierać niestabilne cząsteczki, które mogą rozpadać się na fotony, cząsteczki światła. Uwzględnienie takiej ciemnej materii w symulacjach zapewniło promieniowanie potrzebne do tego, aby gaz pozostał w dużej chmurze podczas zapadania się w czarną dziurę.
Ciemna materia może składać się z cząsteczek ulegających powolnemu rozpadowi, lub być mieszaniną różnych rodzajów cząstek: niektórych stabilnych, a innych rozpadających się wcześnie. W obu przypadkach produktem rozpadu może być promieniowanie w postaci fotonów. Te fotony rozbijają wodór cząsteczkowy, zapobiegając zbyt szybkiemu ochładzaniu się obłoków wodoru. Nawet bardzo łagodny rozpad ciemnej materii wytwarza wystarczająco dużo promieniowania, by zapobiec ochładzaniu, prowadząc do tworzenia się dużych chmur, a w konsekwencji supermasywnych czarnych dziur.
To może być rozwiązanie, dlaczego supermasywne czarne dziury są znajdowane bardzo wcześnie – powiedział Picker. Jeżeli jesteś optymistą, możesz to również odczytać jako pozytywny dowód na istnienie jednego z rodzajów ciemnej materii. Jeżeli te supermasywne czarne dziury powstały w wyniku zapadnięcia się obłoku gazu, być może wymagane dodatkowe promieniowanie musiałoby pochodzić z nieznanej fizyki ciemnego sektora.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Dark matter could have helped make supermassive black holes in the early universe
•    Direct Collapse Supermassive Black Holes from Relic Particle Decay
Źródło: UCLA
Na ilustracji: Widok supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej, Sagittarius A*, w świetle spolaryzowanym. Źródło: ESO/Wikimedia Commons
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ciemna-materia-mogla-przyczynic-sie-do-powstania-supermasywnych-czarnych-dziur-we

Ciemna materia mogła przyczynić się do powstania supermasywnych czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki Wybuch to mit? Naukowcy nie mają złudzeń
2024-09-04.
Czy Wielki Wybuch rzeczywiście dał początek istnieniu Wszechświata? Ta fundamentalna teoria fizyki może wkrótce zostać zakwestionowana. W świetle najnowszych odkryć coraz więcej naukowców uważa, że Wielki Wybuch nie był początkiem, lecz jednym z wielu etapów w ewolucji naszego kosmosu.
Od kurczenia się do ekspansji
Od lat astrofizycy napotykają problemy, których wyjaśnienie wymaga specjalistycznego sprzętu, obserwacji, ale przede wszystkim czasu. Jednym z wyzwań, jaki napotykają to wiek np. galaktyk. Niektóre z nich, wyglądają na starsze niż można przypuszczać. Czy było zatem coś przed Wielkim Wybuchem? Okazuje się, że jest to bardzo prawdopodobne.
Wielkie Odbicie, a więc teoretyczny model wskazuje na to, że wszechświat może kurczyć się, aby następnie wystąpiła ekspansja. W tym modelu Wielki Wybuch staje się częścią oscylacyjnego cyklu. W czasopiśmie Journal of Cosmology and Astroparticle Physics została przedstawiona teza, według której aż 80 procent materii we wszechświecie może składać się z czarnych dziur, powstałych przed fazą ekspansji.
Zrozumieć ewolucję wszechświata na nowo
Przed badaczami stoi ogromne wyzwanie. Nowe fakty, wynikające z możliwości stosowania innowacyjnych narzędzi oraz rozwoju badań kosmosu, zmuszają do weryfikacji modeli, które wydawały się oparte na solidnych podstawach. Kosmos jednak wciąż zaskakuje, a rosnące możliwości eksploracji pozwalają na tworzenie nowych modeli oraz rodzą pytania, na które będą musiały odpowiedzieć kolejne pokolenia.
Zmieniając się model wszechświata
Obecnie nauka dysponuje dobrze funkcjonującym modelem Wszechświata. Jednakże warto pamiętać, że jest to tylko pewna koncepcja. Wciąż pojawiają się nowe narzędzia badawcze i możliwości, a wielu naukowców uważa, że dopiero wkraczamy w erę efektywnego rozwoju astronomii. Może to prowadzić do obalenia wielu, nawet fundamentalnych teorii oraz konieczności opracowania nowych ram teoretycznych. Właśnie tak może się stać w tym przypadku. Przyzwyczajeni do teorii Wielkiego Wybuchu jako początku, być może będziemy musieli zrewidować nasze przekonania. Jak twierdzi Patrick Peter z Narodowego Centrum Badań Naukowych, ta przełomowa teoria mogłaby również znacząco przyczynić się do zrozumienia ciemnej materii, która jest jedną z najbardziej intrygujących zagadek współczesnej nauki.
Czy potwierdzenie tej teorii jest możliwe?
Wiele wskazuje na to, że tak. Chociaż oczywiście nie stanie się to od razu. Przed naukowcami jeszcze wiele lat badań, obserwacji i eksperymentów, które mogą przyczynić się do obalenia jednej z najważniejszych i najbardziej znanych teorii. Jednak już teraz można powiedzieć, teoria wskazująca na to, że nasz wszechświat wciąż kurczy się, aby później, wykorzystując Wielkie Odbicie, dojść do momentu ekspansji, jest bardzo prawdopodobna.
Źródło: cambridge.org / naukawpolsce.pl.
Fot. Pixabay.com
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-09-04/wielki-wybuch-to-mit-naukowcy-nie-maja-zludzen/

Wielki Wybuch to mit Naukowcy nie mają złudzeń.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryzyko uderzenia Apophis w Ziemię wzrosło. Najwyższy w historii NASA stopień zagrożenia
2024-09-04. Aleksander Kowal
Apofis był w egipskiej mitologii postacią, która z pewnością nie kojarzyła się dobrze. Chodziło o wężowego demona mroku i chaosu. Nieprzypadkowo tym samym imieniem nazwano pewną planetoidę.
Ta została odkryta w 2004 roku, a na przestrzeni lat pojawiały się katastroficzne wizje dotyczące potencjalnego zagrożenia wynikającego z istnienia tego obiektu. I choć ani razu naukowcy nie uzyskali wyników wskazujących na pewne uderzenie w Ziemię, to z biegiem czasu ryzyko kolizji rosło. Nie inaczej wygląda to w przypadku ostatnich przewidywań.
W celu określenia, jaka jest szansa na dojście do kosmicznej kolizji, astronomowie korzystają z tzw. skali Torino. Za jej pośrednictwem wyznacza się ryzyko takiego obrotu spraw punktując od 0 do 10, przy czym im wyższy wynik, tym bardziej realny staje się scenariusz, w którym dojdzie do katastrofy.
Punktacja 0 i 1 to coś, czym z pewnością nie powinniśmy się przejmować. Od 2 do 4 punktów skali Torino oznacza stopień żółty. I właśnie do tej kategorii zaliczają się ostatnie przewidywania. Jak wyjaśniają autorzy publikacji zamieszczonej na łamach The Planetary Science Journal, wyniki ostatnich obliczeń wskazują na 1-procentowe bądź wyższe prawdopodobieństwo kolizji potencjalnie wywołującej poważne zniszczenia na określonym obszarze.
Ryzyko kolizji między Ziemią a planetoidą Apophis wzrosło ze względu na potencjalne zderzenia, które mogłyby przekierować ten obiekt w stronę naszej planety
Oczywiście takie ryzyko mogłoby zostać uznane za znikome, jednak w sytuacji, gdy potencjalne uderzenie prowadzi do śmierci milionów osób zdecydowanie lepiej jest dmuchać na zimne. Najbliższy przelot Apophis, który mógłby zagrozić Ziemi, ma mieć miejsce w kwietniu 2029 roku. Kolejny nastąpi natomiast siedem lat później.
Dość powiedzieć, że w historii badań nad tzw. potencjalnie niebezpiecznymi obiektami, czyli NEO, nigdy wcześniej nie odnotowano stopnia zagrożenia wyższego niż 4. Za ostatnimi ustaleniami poświęconymi Apophis stoi Paul Wiegert. Celem prowadzonych przez niego analiz były potencjalne kolizje tej planetoidy za małymi obiektami znajdującymi się w przestrzeni kosmicznej. Takie zderzenie mogłoby przekierować Apophis, umieszczając ją na ścieżce kolidującej z orbitą naszej planety.
Wiegert i jego współpracownicy próbowali określić, jak dużej wielkości musiałby być taki hipotetyczny obiekt, aby zmienić trajektorię Apophis do tego stopnia, by uderzyła w Ziemię w 2029 roku. Wyniki symulacji okazały się dość zatrważające, ponieważ okazuje się, iż wystarczy skała o średnicy wynoszącej zaledwie 60 centymetrów, aby w długofalowej perspektywie planetoida nam zagroziła. Z kolei w przypadku przelotu z 2029 roku do realizacji tego scenariusza potrzebny byłby obiekt mający niecałe 3,5 metra średnicy.
Oczywiście przestrzeń kosmiczna jest na tyle pusta – szczególnie w odniesieniu do ciał mających co najmniej kilka metrów średnicy – że prawdopodobieństwo realizacji przytoczonego scenariusza jest wciąż relatywnie niskie. Szczególnie w kontekście przelotu z 2029 roku. Te, do których dojdzie w kolejnych dekadach, wydają się zdecydowanie bardziej podatne na wszelkiego rodzaju przekierowania.
https://www.chip.pl/2024/09/samochody-beda-ze-soba-rozmawiac-potencjal-rozwiazan-v2x-jest-bardzo-duzy

Ryzyko uderzenia Apophis w Ziemię wzrosło. Najwyższy w historii NASA stopień zagrożenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczne uderzenie w Ganimedesa. To ono odpowiada za jego zachowanie
2024-09-04. Radek Kosarzycki
Największy księżyc Jowisza i największy księżyc w całym Układzie Słonecznym to krążący wokół Jowisza Ganimedes. Na początku kolejnej dekady za jego badanie weźmie się sonda JUICE, która od ubiegłego roku zmierza w kierunku największej planety Układu Słonecznego. Już teraz jednak naukowcy z Uniwersytetu Kobe wskazują na jego fascynującą przeszłość. Okazuje się bowiem, że Ganimedes był ofiarą potężnej kolizji kosmicznej, do której doszło około 4 miliardów lat temu.
O tym, że Ganimedes nie jest jak inne księżyce, doskonale świadczy fakt, że jest to glob rozmiarami przewyższający najmniejszą planetę naszego układu planetarnego, tj. Merkurego. Tak samo, jak i nasz Księżyc, jest on stale zwrócony do Jowisza jedną stroną. Od lat naukowcy wskazują także na to, że pod jego lodową powierzchnią najprawdopodobniej znajduje się globalny ocean wody. Co jednak najbardziej intrygujące, szczegółowa analiza bruzd znajdujących się na powierzchni przeprowadzona cztery dekady temu pozwoliła naukowcom ustalić, że tworzą one koncentryczne okręgi wokół jednego określonego miejsca. Siłą rzeczy ustalono, że Ganimedes musiał się zderzyć z czymś potężnym. Badacze z Uniwersytetu Kobe postanowili sprawdzić, jak duże to było uderzenie.
Na razie mamy do dyspozycji ograniczone dane na temat Ganimedesa. Dopiero sonda JUICE zbierze ich znacznie więcej, najpierw krążąc wokół Jowisza, a następnie wokół samego Ganimedesa. Korzystając jednak z tego co mamy naukowcy z Japonii ustalili, że do potencjalnego uderzenia doszło w miejscu znajdującym się na południku najbardziej oddalonym od Jowisza. Porównując to do danych o Plutonie zebranych za pomocą sondy New Horizons, naukowcy doszli do wniosku, że wskutek uderzenia planetoidy mogło w przypadku Ganimedesa dojść do reorientacji osi obrotu całego globu.
W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Scientific Reports badacze wskazują, że potencjalny impaktor mógł być planetoidą o średnicy 300 kilometrów, czyli 20 razy większą od tej, która uderzyła w Ziemię 65 milionów lat temu, kończąc erę panowania dinozaurów na naszej planecie. W wyniku zderzenia mogło dojść do powstania krateru o średnicy 1400-1600 kilometrów.
Symulacje wskazują, że tylko takie uderzenie mogło spowodować na tyle dużą zmianę rozkładu masy księżyca, aby przesunąć oś jego obrotu do tej, którą obserwujemy obecnie.
Badacze przyznają, że te wstępne wyniki trzeba będzie jeszcze potwierdzić na podstawie danych z sondy JUICE. To ona będzie mogła nam powiedzieć, jak to hipotetyczne zderzenie wpłynęło na budowę i wnętrze całego Ganimedesa. Tak czy inaczej, największy księżyc w Układzie Słonecznym stał się właśnie jeszcze bardziej intrygujący, niż był dotychczas.
Źródło: HIRATA Naoyuki/Kobe University
NASA's Stunning Discoveries on Jupiter's Largest Moon | Our Solar System's Moons: Ganymede
https://www.youtube.com/watch?v=gkuRM04Ck8Y
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/ganimedes-gigantyczne-zderzenie-z-planetoida/

Gigantyczne uderzenie w Ganimedesa. To ono odpowiada za jego zachowanie.jpg

Gigantyczne uderzenie w Ganimedesa. To ono odpowiada za jego zachowanie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsi astronauci na Księżycu w XXI wieku. Będą korzystać z sieci 4G
2024-09-04. Radek Kosarzycki
Przenieśmy się kilka lat w przyszłość. Oto po wielu przebojach i opóźnieniach na powierzchni Księżyca ląduje lśniący Starship. W pięćdziesięciometrowej wysokości kolosie otwiera się właz, rozkłada się winda i pierwsi od niemal 60 lat astronauci opuszczają się na powierzchnię Srebrnego Globu. W ramach misji astronauci będą zwiedzać bezpośrednie otoczenie miejsca lądowania. Wszystko wskazuje na to, że choć będą znajdowali się na Księżycu, będą w stanie korzystać z przynależnej do XXI wieku technologii sieci komórkowej. I to nawet w miejscu, gdzie żadnej infrastruktury telekomunikacyjnej nie ma.
Jak informuje obecnie Axiom Space, stworzone przez nią dla astronautów skafandry kosmiczne będą wyposażone w łączność 4G, dokładnie taką samą, z jaką mamy do czynienia na powierzchni Ziemi. Mowa tutaj oczywiście o skafandrach AxEMU, które będą wykorzystywały sieć 4G zaprojektowaną przez specjalistów z Nokii. Co ważne, dzięki temu rozwiązaniu naukowcy będą w stanie na bieżąco przekazywać ze swoich kamer nagrania wysokiej rozdzielczości.
Skoro jednak na powierzchni Księżyca nie ma żadnych stacji bazowych, system będzie działał nieco inaczej. Jakby nie patrzeć, na Księżycu nie ma milionów użytkowników sieci, dzięki czemu Nokia była w stanie spakować cały niezbędny sprzęt stacji bazowej do niewielkiego instrumentu, który zostanie umieszczony na lądowniku księżycowym. Dzięki temu jednemu instrumentowi, astronauci bedą w stanie utrzymywać kontakt z lądownikiem, nawet do odległości 2 kilometrów od niego.
Jeżeli jednak komuś wydaje się, że astronauci będą mieli przy sobie tablety czy smartfony, to jest w błędzie. Sam skafander kosmiczny będzie łączył się ze stacją bazową na pokładzie lądownika i w ramach tego połączenia będzie przesyłał do niego sygnał wideo w wysokiej rozdzielczości. Dopiero lądownik będzie przesyłał te dane na powierzchnię Ziemi.
To znacząca zmiana w komunikacji na powierzchni Księżyca. Astronauci realizujący misje Apollo wykorzystywali komunikację radiową na pasmie UHF. Nie zmienia to faktu, że 4G oferuje nieporównanie wyższą przepustowość i większą prędkość przesyłu danych.
Zanim jednak astronauci trafią faktycznie na Księżyc, technologia zostanie sprawdzona przez bezzałogowy lądownik IM-2 firmy Intuitive Machines, który pod koniec 2024 roku wyląduje w okolicach południowego bieguna Księżyca. Na jego pokładzie znajdzie się miniaturowa stacja bazowa, a łazik MAPP i dron Micro-Nova będą wyposażone w łączące się z nią nadajniki 4G. Zawsze to lepiej, gdy łazik straci kontakt z bazą, niż astronauta.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/axiom-space-artemis-3-siec-4g-ksiezyc/

Pierwsi astronauci na Księżycu w XXI wieku. Będą korzystać z sieci 4G.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA rozważa wykorzystanie sond kosmicznych, których misja kiedyś została anulowana
2024-09-04. Radek Kosarzycki

W piątek trzynastego kwietnia 2029 roku oczy mieszkańców Ziemi będą zwrócone w kierunku… cóż, nie oszukujmy się, telewizorów i telefonów. Istnieje jednak duża szansa, że większość mediów — w tym Puls Kosmosu — będzie opisywała przelatującą w pobliżu Ziemi planetoidę Apophis. Jakby nie patrzeć, takie przeloty zdarzają się raz na 5-10 tysięcy lat. NASA jednak wciąż zastanawia się, czy moglibyśmy się przyjrzeć temu kosmicznemu gościowi z bliska.
Mowa tutaj oczywiście o planetoidzie skatalogowanej pod numerem 99942, która w 2004 roku trochę nastraszyła astronomów. Wtedy to analiza trajektorii jej lotu wykazała, że Apophis może uderzyć w powierzchnię Ziemi 25 lat później. Zważając na to, że mówimy tu o naprawdę sporych rozmiarów obiekcie, informacja była co najmniej niepokojąca. Badania wskazują wszak, że planetoida Apophis ma nawet 340 metrów średnicy. Jej nazwa odnosząca się do egipskiego boga chaosu i zniszczenia nie nastrajała także optymistycznie. Podówczas ryzyko zderzenia z Ziemią wynosiło około 3 proc., czyli najwięcej odkąd NASA zaczęła badać zbliżające się do Ziemi planetoidy.
Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad udało się ustalić, że planetoida, choć w Ziemię nie uderzy, to przeleci w odległości zaledwie 30 000 km od niej, a to oznacza, że znajdzie się bliżej Ziemi niż sondy znajdujące się na orbicie geostacjonarnej. Powiedzieć, że to blisko, to jakby nic nie mówić.
Już teraz wiadomo, że w momencie przelotu w pobliżu Ziemi, w otoczeniu planetoidy będzie znajdować się amerykańska sonda OSIRIS-APEX, która będzie badała ten obiekt z bliska. OSIRIS-APEX to w rzeczywistości sonda OSIRIS-REx, która zakończyła już swoją podstawową misję w otoczeniu planetoidy Bennu, przywiozła na Ziemię jej próbki, jednak zamiast spłonąć w atmosferze ziemskiej, zmieniła kierunek lotu i wyruszyła na spotkanie planetoidy Apophis. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju misja z recyklingu, ale za to z bardzo udanego recyklingu.
Teraz okazuje się jednak, że NASA wciąż chce więcej informacji o planetoidzie Apophis. W ogłoszeniu opublikowanym na stronie kontraktów rządu federalnego SAM.gov agencja kosmiczna poprosiła o informacje na temat tego, jak opracować „misję rozpoznawczą” do Apophis, nieprowadzoną przez NASA, przy użyciu magazynowanej od pewnego czasu sondy Janus.
Janus to w rzeczywistości dwie sondy pierwotnie zaprojektowane do startu z sondą Psyche, która wystartowała na szczycie rakiety Falcon Heavy 13 października 2023 r.
Opóźnienie w realizacji misji Psyche sprawiły, że mające z nią startować sondy Janus nie były w stanie już dotrzeć do pary podwójnych planetoid bliskich Ziemi. W efekcie w lipcu 2023 roku NASA zdecydowała się anulować tę część misji, a sondy trafiły do magazynu. Okazuje się jednak, że teraz teoretycznie sondy można by było wykorzystać do zbadania planetoidy Apophis.
NASA wystosowała zatem do przedstawicieli sektora kosmicznego i badawczego zapytania o ofertę przygotowania sondy do zbadania planetoidy Apophis jeszcze przed jej przelotem w pobliżu Ziemi.
W szczególności NASA czeka na propozycje zademonstrowania i przetestowania możliwości przelotu i scharakteryzowania niebezpiecznego obiektu bliskiego Ziemi przy użyciu niedrogiej, szybkiej w realizacji misji.
Warto zwrócić tutaj uwagę na jeszcze jeden fakt. NASA z pewnością chciałaby zbadać Apophis za pomocą jak największej liczby instrumentów, ale niestety agencja jako całość zmaga się z poważnymi problemami budżetowymi. W tym kontekście wykorzystanie sondy, która jest już zbudowana i zasadniczo czeka na zapakowanie do zasobnika rakiety i wysłanie w kierunku planetoidy jest bardzo szybką i bardzo tanią opcją.
Źródło: Sam.gov
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/apophis-sonda-janus-nowa-misja/

 

NASA rozważa wykorzystanie sond kosmicznych, których misja kiedyś została anulowana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualizacja: Misja Polaris Dawn wystartuje w piątek
2024-09-04. Radek Kosarzycki
Nieudane lądowanie pierwszego członu rakiety Falcon 9, a następnie niekorzystne warunki pogodowe sprawiły, że o tydzień opóźnił się start prywatnej misji kosmicznej Polaris Dawn. Wszystko wskazuje jednak na to, że Jared Isaacman nie będzie musiał za długo czekać na swój spacer kosmiczny.
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) pozwoliła już SpaceX wysyłać kolejne Falcony 9 w przestrzeń kosmiczną. W ostatnich dniach firma Elona Muska nie marnowała zatem czasu i wysłała już kilka pakietów satelitów Starlink na orbitę okołoziemską.
Teraz przyszedł czas na wysłanie w przestrzeń kosmiczną statku Crew Dragon Resilience z załogą misji Polaris Dawn. Aktualne informacje mówią o tym, że już w piątek o godzinie 9:33 polskiego czasu otworzy się trwające cztery godziny okno startowe. Jeżeli do tego czasu nie pojawią się żadne okoliczności, Falcon 9 wyniesie statek Resilience z Centrum Kosmicznego im. Kennedy’ego w podróż na orbitę. Gdyby pojawiły się jakieś trudności, alternatywne daty startu zaplanowane są także na sobotę i niedzielę.
W ramach misji Polaris Dawn Jared Isaacman wraz z trójką innych turystów oddali się od Ziemi na odległość 1400 kilometrów. Warto wspomnieć, że cała załoga tym samym oddali się bardziej od Ziemi niż ktokolwiek inny od czasów programu załogowych misji księżycowych Apollo.
To jednak będzie dopiero początek tej fenomenalnej misji. W ciągu trzech pierwszych dni dwie osoby z załogi statku wykonają pierwszy w historii cywilny spacer kosmiczny na zewnątrz statku kosmicznego. Turystów kosmicznych dotąd było już całkiem sporo, ale spacery kosmiczne do teraz zarezerwowane były tylko dla zawodowych astronomów.
Zważając na to, że jest to misja komercyjna, z pewnością będziemy mieli okazję obejrzeć fenomenalne nagrania i zdjęcia wykonane podczas spaceru kosmicznego.
Jared Isaacman ewidentnie odczuwa nieodparte przyciąganie ze strony przestrzeni kosmicznej. Polaris Dawn jest bowiem już drugą po Inspiration4 misją kosmiczną w całości sfinansowaną przez niego z prywatnych środków. Co więcej, nie jest to ostatnia misja tego typu. Finansowany przez Isaacmana program Polaris ma się składać co najmniej z trzech misji, przy czym ostatnia misja będzie pierwszą misją załogową realizowaną na pokładzie Starshipa.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/polaris-dawn-nowa-data-startu/

 

Aktualizacja Misja Polaris Dawn wystartuje w piątek.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Creotech: misja EagleEye nie jest stracona
2024-09-04.
Z wysokim prawdopodobieństwem rozwiązano problem związany z pozycjonowaniem satelity EagleEye - podała firma Creotech w komunikacie. Misja jest „w trudnej sytuacji”, ale nie jest utracona - uznała firma.
Największy jak dotąd i najbardziej zaawansowany polski satelita EagleEye został wyniesiony na orbitę 16 sierpnia br. Z kolei 25 sierpnia stwierdzono „istotne problemy” z łącznością. W najnowszym komunikacie firma stwierdziła, że misja jest w trudnej sytuacji, ale że nie uznaje jej za utraconą.
Przedsiębiorstwo podało, że „z wysokim prawdopodobieństwem rozwiązano problem związany z pozycjonowaniem satelity”. ”Dzięki prowadzonym obliczeniom wykorzystującym dane z telemetrii przesłanej przez EagleEye (przed utratą łączności) udało się precyzyjnie wyznaczyć spodziewaną orbitę obiektu. Orbita ta następnie została zweryfikowana poprzez obserwacje teleskopem naziemnym” - czytamy w komunikacie.
Druga prawdopodobna przyczyna zakłóceń to wadliwa praca zasilania. Tę kwestię także dogłębnie zbadano, m.in. odtwarzając problem ten problem w laboratorium, w trakcie testów bliźniaka funkcjonalnego satelity (tzw. FlatSat).
„Z przeprowadzonych testów wynika, że problem nie jest związany z samym systemem dystrybucji energii (który pozytywnie zweryfikowano przed utratą łączności), ale z wprowadzonych dodatkowych zabezpieczeń zapobiegających zbyt wysokiemu napięciu podawanemu do satelity z paneli słonecznych. Okazały się one nie działać tak, jak pierwotnie zakładano w pewnych specyficznych warunkach występujących w przestrzeni kosmicznej i spowodowały zmniejszenie efektywnego napięcia na podsystemach satelity. Prawdopodobną konsekwencją są aktualnie trwające problemy z łącznością” – podał Creotech.
Według ekspertów firmy w przypadku korzystnego ustawienia satelity względem Słońca możliwe będzie uruchomienie kanału komunikacji z Ziemią.
Na znajdującym się na Ziemi satelicie-bliźniaku EagleEye przetestowano już procedurę minimalizującą problem z systemem zabezpieczeń. Ma zostać uruchomiona, gdy tylko pojawi się okno komunikacyjne. W tym celu cyklicznie podejmowane są próby nawiązania komunikacji z satelitą, z wykorzystaniem stacji naziemnych.
Ponieważ jednak nie jest znane ustawienie urządzenia względem Słońca, nie można stwierdzić, kiedy takie okno się pojawi. Firma stwierdza więc, że misja jest „w trudnej sytuacji”, ale „nie uznaje jej na tym etapie za trwale utraconą”.
Planowane są dalsze, bieżące aktualizacje odnośnie stanu satelity. Jednocześnie wprowadzane są modyfikacje do platformy HyperSat, na której oparta jest budowa EagleEye. Modyfikacje obejmują także trzy satelity konstelacji PIAST, które wyniesione mają zostać na orbitę w 2025 roku.
EagleEye zbudowało konsorcjum trzech podmiotów – Creotech Instruments S.A., Scanway S.A. oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN. Dzięki zamontowanemu na pokładzie teleskopowi ma z wysoką rozdzielczością obserwować Ziemię. Instrument ma mieć liczne zastosowania, w tym związane z bezpieczeństwem kraju.

Polski satelita EagleEye.
Autor. Creotech Instruments S.A

Źródło: PAP

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/creotech-misja-eagleeye-nie-jest-stracona

Creotech misja EagleEye nie jest stracona.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PGZ, WZŁ-1 oraz ICEYE demonstrują Mobilną Platformę Rozpoznania Satelitarnego ISR
2024-09-04.
Mobilna Platforma Rozpoznania Satelitarnego ISR to jedno z najnowocześniejszych na świecie rozwiązań, pozwalających siłom zbrojnym na szybkie podejmowanie decyzji w oparciu o przekazywane na bieżąco dane satelitarne.
4 września br. Wojskowe Zakłady Łączności Nr 1 S.A., ICEYE Polska, krajowy oddział światowego lidera w dziedzinie stałego monitorowania Ziemi za pomocą satelitów radarowych, oraz Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. zademonstrowały wspólnie opracowaną Mobilną Platformę Rozpoznania Satelitarnego ISR (MPRS ISR), przystosowaną do pracy z satelitami wyposażonymi w radary z syntetyczną aperturą (SAR) i satelitami wyposażonymi w sensory optyczne.
Rozwiązanie łączy systemy komunikacji i transmisji danych, bezpieczeństwa użytkowania, zasilania oraz specjalnie zaprojektowany system antenowy, zapewniający szybką transmisję danych i ich bezpośrednią dystrybucję do właściwych odbiorców na dowolnym szczeblu dowodzenia. Wszystkie elementy zostały zintegrowane w odpowiednio wyposażonym kontenerze, który będzie przewożony na podwoziu Jelcz.
Cały system został opracowany wspólnie przez zespoły inżynieryjne ICEYE, WZŁ-1 S.A. i PGZ S.A. MPRS ISR zapewnia zdolność prowadzenia stałych operacji wykorzystujących potencjał konstelacji satelitarnej ICEYE, pobierania danych niemal w czasie rzeczywistym i ich bieżącego analizowania. System jest przeznaczony do współdziałania na poziomie operacyjnym, wspierając dowódców w podejmowaniu decyzji.
Dzięki MPRS ISR użytkownicy będą mogli sprawniej i szybciej niż dotąd uzyskiwać świadomość sytuacyjną na polu walki, co znacząco podniesie poziom bezpieczeństwa wykonywanych zadań. Należy podkreślić mobilność i kompatybilność MPRS ISR ze wszystkimi elementami Polowego Systemu Łączności, dzięki czemu zapewnia ona możliwość natychmiastowej reakcji na szybko zmieniające się warunki współczesnego pola walki, a także dystrybucji efektów pracy systemu rozpoznania ISR.
ICEYE jest właścicielem i operatorem największej na świecie konstelacji satelitów wyposażonych w radary z syntetyczną aperturą (SAR), a także zaufanym partnerem instytucji rządowych i biznesu. Liczne satelity ICEYE mogą nawet kilkadziesiąt razy dziennie odwiedzać to samo miejsce nad Ziemią, wykonując zobrazowania radarowe w dzień i w nocy, niezależnie od warunków pogodowych. Dane SAR z konstelacji ICEYE mogą obejmować zarówno rozległe obszary geograficzne, jak i dostarczać obrazy o wysokiej rozdzielczości dla mniejszych obszarów.
„Jesteśmy dumni, że razem z naszymi partnerami z PGZ i WZŁ-1 możemy zaprezentować nowatorskie i kompleksowe rozwiązanie do obsługi satelitów SAR i satelitów optycznych. Ten nowy system, z wielkim potencjałem eksportowym, umożliwia optymalne wykorzystanie technologii satelitarnych ICEYE dzięki bezpośredniemu dostępowi do danych i informacji wywiadowczych z obserwacji Ziemi, dostarczanych w niemal rzeczywistym czasie” - powiedział Rafał Modrzewski, CEO i współzałożyciel ICEYE.
”To pionierskie rozwiązanie zostało opracowane wspólnie przez zespoły najwyższej klasy inżynierów w Polsce i Finlandii. Premiera MPRS ISR w Kielcach jest konsekwencją doskonałej, strategicznej współpracy, której celem jest wykorzystanie pełnego potencjału konstelacji ICEYE z korzyścią dla naszych klientów w Polsce i w krajach sojuszniczych” - dodał Modrzewski.
„Systemy rozpoznania i łączności satelitarnej odgrywają ważną rolę w funkcjonowaniu sił zbrojnych. Pozyskiwanie i przetwarzanie danych obrazowania satelitarnego w czasie rzeczywistym może dać przewagę na współczesnym polu walki. Są to wnioski, jakie płyną m.in. z trwającego konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Polska Grupa Zbrojeniowa pracuje nad tym rozwiązaniem już od pewnego czasu. Wykorzystuje przy tym zarówno zasoby własne, zgromadzone w ramach Grupy Kapitałowej, jak też potencjał podmiotów zewnętrznych” - skomentował Krzysztof Trofiniak, Prezes Zarządu PGZ S.A.
To właśnie stało u podstaw umowy o współpracy, jaką w czasie 31. edycji MSPO podpisały ze sobą PGZ S.A., WZŁ-1 i firma ICEYE. Efektem tej współpracy jest prezentowana Mobilna Platforma Rozpoznania Satelitarnego ISR, rozwiązanie potrzebne, nowoczesne i zgodne z eksploatowanymi przez SZ RP systemami. Jest dowodem, że współpraca skupiająca rozproszone kompetencje może zaowocować ofertą kompleksowego produktu dla SZ RP na miarę wyzwań narzuconych przez obecną sytuację geopolityczną i umożliwić w przyszłości jego rozbudowę o kolejne moduły, w miarę uzyskiwania dojrzałości przez nowe technologie, na tym dynamicznie rozwijającym się rynku” - dodał Prezes Zarządu PGZ S.A.
„WZŁ-1 S.A. jako firma z blisko 70-letnią historią wspiera bezpieczeństwo narodowe i stale podejmuje działania, aby sprostać wyzwaniom, które stoją przez nami w dziedzinie komunikacji satelitarnej. Wnioski płynące z konfliktu za naszą wschodnią granicą pokazują, że łączność satelitarna i rozpoznanie radarowe są kluczowe na polu walki. Długoletnie doświadczenie spółki pozwoliło nam na udział w przygotowaniu koncepcji Mobilnej Platformy Rozpoznania Satelitarnego ISR. To nowoczesne rozwiązanie oparte o zabudowę kontenerową z dedykowanym systemem antenowym zapewniającym szybką transmisję danych z segmentu satelitarnego, a następnie ich dystrybucję na potrzeby Sił Zbrojnych RP” - dodał p.o. Prezesa Zarządu WZŁ-1 S.A. – Maciej Mieczysław Więckowski
”Koncepcja Mobilnej Platformy Rozpoznania Satelitarnego ISR obejmuje przede wszystkim rozwiązania spełniające wymagania współczesnego pola walki w zakresie teleinformatyki, bezpieczeństwa użytkowania, transmisji danych czy też zasilania. Warto podkreślić, że platforma jest w pełni kompatybilna z obecnie użytkowanymi w polskiej armii systemami łączności. Mobilne rozwiązanie może być wykorzystane zarówno na poziomie operacyjnym jak i taktycznym” – dodał p.o. Prezesa Zarządu WZŁ-1 S.A.” – zaznaczył Więckowski.
Źródło: Komunikat prasowy firmy ICEYE
Autor. ICEYE

Autor. M. Mitkow/Defence24.pl

Autor. M. Mitkow/Defence24.pl

Autor. M. Mitkow\Defence24.pl

Autor. M. Mitkow/Defence24.pl

https://defence24.pl/technologie/pgz-wzl-1-oraz-iceye-demonstruja-mobilna-platforme-rozpoznania-satelitarnego-isr?_gl=1*l1t6zu*_ga*NDQ1ODEzMDgzLjE3MjMzNjQyNDQ.*_ga_V9HJHCHWER*MTcyNTUxNzExNS4yNy4xLjE3MjU1MTc4NjUuMzYuMC4w*_ga_DM735YY4CS*MTcyNTUxNzExNi4yNy4xLjE3MjU1MTc4NjMuMzguMC4w

PGZ, WZŁ-1 oraz ICEYE demonstrują Mobilną Platformę Rozpoznania Satelitarnego ISR.jpg

PGZ, WZŁ-1 oraz ICEYE demonstrują Mobilną Platformę Rozpoznania Satelitarnego ISR2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MSPO 2024: Polska rakieta suborbitalna i mobilna wyrzutnia
2024-09-04. Mateusz Mitkow
Podczas tegorocznych targów Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach jest obecnych wiele podmiotów, oferujących rozwiązania z zakresu technologii kosmicznych. Jednym z nich jest Sieć Badawcza Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa, która prezentuje m.in. polską rakietę suborbitalną ILR-33 Bursztyn 2K oraz mobilną wyrzutnię WR-2.
Targi MSPO w Kielcach to okazja dla wielu podmiotów do zaprezentowania swoich produktów. Jak opisał organizator, wydarzenie każdego roku wpisuje się w globalną sytuację geopolityczną. Coraz to większe znaczenie mają na świecie technologie kosmiczne, dlatego też w Kielcach pojawiły się podmioty, oferujące produkty również z tego zakresu.
Jednym z nich jest Sieć Badawcza Łukasiewicz, która w tym roku może pochwalić się m.in. polską rakietą ILR-33 Bursztyn 2K, która w lipcu br. przekroczyła granicę kosmosu. Przypomnijmy, że system, wystrzelony z Andøya Space Sub-Orbital w Norwegii, osiągnął pułap 101 km. To pierwsza na świecie rakieta, w której jako utleniacz zastosowany został nadtlenek wodoru o stężeniu 98%.
Jest wyposażona w innowacyjny, hybrydowy silnik rakietowy oraz silniki na stały materiał pędny, jak również szereg nowoczesnych technologii, które mogą być zastosowane w innych systemach rakietowych. Na tegorocznych targach na wystawie wewnętrznej został zaprezentowany stopień rakiety, który wziął udział w historycznej próbie. Dzięki niej potwierdzono, że system jest gotowy do realizacji podobnych misji.
Przypomnijmy, że rakieta może być dostosowana do różnorodnych misji i potrzeb wynoszonego ładunku oraz ma szereg zastosowań cywilnych i i wojskowych. Jest ona również istotna ze względów naukowych, gdyż służy opracowaniu nowych technologii oraz ich testowania. Na wystawie zewnętrznej Instytut Lotnictwa zaprezentował również model inżynieryjny polskiej rakiety suborbitalnej ILR-33 wraz z mobilną wyrzutnię WR-2.
Jest ona przeznaczona do obsługi rakiet suborbitalnych jedno i wielostopniowych o stopniach równoległych i szeregowych. Wyrzutnia znajdzie zastosowanie na terenach, na których budowa stałej infrastruktury startowej nie jest możliwa. Z dostępnych informacji wynika, że WR-2 może być wykorzystywana jako wyrzutnia dodatkowa, na przykład w przypadku jednoczesnego startu kilku rakiet.
Warto zaznaczyć, że wyrzutnia daje możliwość precyzyjnego ustawiania kątów strzału, w zależności od panujących warunków wietrznych przy ziemi tuż przed wystrzeleniem. Może ona działać w pełni niezależnie bez wsparcia infrastruktury zewnętrznej, ponieważ posiada wbudowane własne źródła zasilania i systemy kontroli.
Instytut Lotnictwa zaprezentował również silnik z wirującą detonacją RDE (Rotating Detonation Engine). Wykorzystuje on falę detonacyjną, która przemieszcza się w pierścieniowej komorze spalania. W przeciwieństwie do tradycyjnych silników, które używają spalania deflagracyjnego, RDE osiąga wyższą sprawność energetyczną dzięki wykorzystaniu energii generowanej przez falę detonacyjną.
Z informacji przekazanych przez Instytut Lotnictwa wynika, że ta technologia pozwala na zmniejszenie zużycia paliwa oraz redukcję emisji spalin, przy jednoczesnej miniaturyzacji układu napędowego. Warto zaznaczyć, że w 2021 r., jako pierwszy silnik na świecie, rakietowy silnik RDE z Instytutu został przetestowany w locie jako napęd pierwszego stopnia małej rakiety badawczej. Obecnie trwa rozbudowa hamowni silników RDE.
Na tegorocznych targach MSPO w Kielcach możemy zobaczyć wiele ciekawych technologii kosmicznych, również od zagranicznych podmiotów, dlatego zachęcamy do śledzenia naszych relacji z tego wydarzenia na naszym portalu oraz social mediach.
Źródło: ILOT/Space24.pl
Autor. M. Mitkow/Space24.pl

Autor. M.Mitkow/Space24.pl

Autor. M. Mitkow/Space24.pl

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/mspo-2024-polska-rakieta-suborbitalna-i-mobilna-wyrzutnia

MSPO 2024 Polska rakieta suborbitalna i mobilna wyrzutnia.jpg

MSPO 2024 Polska rakieta suborbitalna i mobilna wyrzutnia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida 20 razy większa od kosmicznego „zabójcy dinozaurów” zmieniła orientację największego księżyca Układu Słonecznego
2024-09-04.
Potężne uderzenie planetoidy w księżyc Jowisza, Ganimedesa, do którego doszło 4 miliardy lat temu, nie tylko zmieniło jego fizyczny krajobraz, ale mogło również zmienić oś jego rotacji, co przywodzi na myśl kosmiczne kataklizmy, które wydarzyły się na Ziemi i Plutonie.
Około 4 miliardy lat temu planetoida uderzyła w Ganimedesa. Teraz planetolog Naoyuki Hirata z Uniwersytetu Kobe odkrył, że oś rotacji największego księżyca Układu Słonecznego przesunęła się w wyniku tego uderzenia. Potwierdziło to, że planetoida była około 20 razy większa od tej, która zakończyła erę dinozaurów na Ziemi i spowodowała jedno z największych uderzeń z wyraźnymi śladami w Układzie Słonecznym.
Zagadkowe bruzdy Ganimedesa
Ganimedes jest największym księżycem w Układzie Słonecznym, większym nawet od planety Merkury, a także interesującym ze względu na oceany ciekłej wody pod jego lodową powierzchnią. Podobnie jak księżyc Ziemi, jest on zablokowany pływowo, co oznacza, że zawsze pokazuje tę samą stronę do planety, wokół której krąży, a zatem ma również niewidoczną stronę. Na dużej części powierzchni księżyc ten jest pokryty bruzdami, które tworzą koncentryczne okręgi wokół jednego określonego punktu, co doprowadziło badaczy w latach 80. do wniosku, że są one wynikiem dużego zderzenia.
Dane z tego odległego obiektu są skąpe, co bardzo utrudnia badania. Planetolog z Uniwersytetu Kobe, Naoyuki Hirata, jako pierwszy zdał sobie sprawę, że domniemane miejsce zderzenia znajduje się niemal dokładnie na południku najbardziej oddalonym od Jowisza. Opierając się na podobieństwach do zderzenia z Plutonem, które spowodowało przesunięcie osi obrotu tej planety karłowatej, o czym dowiedzieliśmy się dzięki sondzie kosmicznej New Horizons, Hirata doszedło do wniosku, że Ganimedes przeszedł podobną reorientację.
Ponieważ Hirata jest specjalistą w symulowaniu uderzeń na księżycach i planetoidach, ta refleksja pozwoliła mu obliczyć, jaki rodzaj uderzenia mógł spowodować tę reorientację.
Szczegóły starożytnej kosmicznej katastrofy
Planetoida, która uderzyła w Ganimedesa, prawdopodobnie miała średnicę około 300 kilometrów, około 20 razy większą od tej, która uderzyła w Ziemię 65 milionów lat temu i zakończyła erę dinozaurów, i utworzyła przejściowy krater o średnicy od 1400 do 1600 kilometrów. (Przejściowe kratery, szeroko stosowane w symulacjach laboratoryjnych i obliczeniowych, to jamy powstałe bezpośrednio po wykopaniu krateru i zanim materiał osiadł w kraterze i wokół niego).
Według przeprowadzonej symulacji, tylko uderzenie obiektu tej wielkości mogłoby sprawić, że zmiana w rozkładzie masy mogłaby spowodować przesunięcie osi obrotu księżyca do jego obecnej pozycji. Wynik ten jest prawdziwy niezależnie od tego, gdzie na powierzchni nastąpiło uderzenie.
Naukowcy chcą zrozumieć pochodzenie i ewolucję Ganimedesa i innych księżyców Jowisza. To olbrzymie uderzenie musiało mieć znaczący wpływ na wczesną ewolucję Ganimedesa, ale termiczne i strukturalne skutki uderzenia na wnętrze tego księżyca nie zostały jeszcze w ogóle zbadane.
Rozkład bruzd i położenie środka systemu bruzd pokazane na półkuli, która zawsze jest zwrócona w stronę przeciwną do Jowisza (góra) i na cylindrycznej mapie rzutowej Ganimedesa (dół). Szare obszary przedstawiają geologicznie młody teren bez bruzd. Bruzdy (zielone linie) występują tylko na geologicznie starych terenach (czarne obszary). Źródło: Naoyuki Hirata
Ganimedes, interesujący ze względu na swoje podpowierzchniowe oceany, jest ostatecznym celem sondy kosmicznej JUICE ESA. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, statek kosmiczny wejdzie na orbitę wokół księżyca w 2034 roku i będzie prowadził obserwacje przez sześć miesięcy, wysyłając mnóstwo danych, które pomogą odpowiedzieć na pytania związane z jego przeszłością.
Więcej informacji: publikacja „Giant impact on early Ganimedes and its subsequently reorientation” autorstwa Naoyuki Hirata, 3 września 2024 r., Scientific Reports.
DOI: 10.1038/s41598-024-69914-2
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Mozaika zdjęć księżyca Jowisza, Ganimedesa, złożona z najlepszych dostępnych obrazów z sond kosmicznych NASA Voyager 1 i 2 oraz Galileo NASA. Na zdjęciu Ganimedes znajduje się w centrum na 200 długości geograficznej zachodniej. Źródło obrazu: USGS Astrogeology Science Center/Wheaton/NASA/JPL-Caltech
Zderzenie planetoidy z księżycem Jowisza, Ganimedesem. Źródło: Naoyuki Hirata

Na dużej części powierzchni księżyca Jowisza, Ganimedesa, znajdują się bruzdy (po prawej), które tworzą koncentryczne okręgi wokół jednego konkretnego miejsca (po lewej, czerwony krzyż), co doprowadziło badaczy w latach 80. do wniosku, że są one wynikiem dużego uderzenia. Źródło: Naoyuki Hirata

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/planetoida-20-razy-wieksza-od-kosmicznego-zabojcy-dinozaurow-zmienila-ksztalt

Planetoida 20 razy większa od kosmicznego „zabójcy dinozaurów” zmieniła orientację największego księżyca Układu Słonecznego.jpg

Planetoida 20 razy większa od kosmicznego zabójcy dinozaurów zmieniła orientację największego księżyca Układu Słonecznego2.jpg

Planetoida 20 razy większa od kosmicznego zabójcy dinozaurów zmieniła orientację największego księżyca Układu Słonecznego3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WIelka asteroida Apophis zbliża się do Ziemi! Czy zdążymy się przygotować na ewentualną kolizję?
Autor: admin (2024-09-04)
W świecie astronomii niewiele wydarzeń budzi tyle emocji, co zbliżanie się do Ziemi potencjalnie niebezpiecznych obiektów kosmicznych. Jednym z najbardziej fascynujących i jednocześnie niepokojących przypadków jest planetoida 99942 Apophis, która już 13 kwietnia 2029 roku przejdzie niezwykle blisko naszej planety. To wydarzenie, które naukowcy określają jako jedno z najbardziej spektakularnych w naszym kosmicznym sąsiedztwie w ciągu życia obecnego pokolenia.
Apophis, nazwana na cześć egipskiego boga chaosu, została odkryta w 2004 roku. Początkowe obliczenia jej trajektorii wywołały prawdziwe poruszenie w środowisku naukowym. Wstępne analizy wskazywały na realne ryzyko kolizji z Ziemią w 2029 lub 2036 roku. Biorąc pod uwagę, że mowa o obiekcie o średnicy około 300 metrów, potencjalne skutki takiego zderzenia byłyby katastrofalne.
Dla porównania, planetoida, która eksplodowała nad Czelabińskiem w 2013 roku, mierzyła zaledwie 19 metrów średnicy, a i tak spowodowała znaczne zniszczenia i chaos. Nic dziwnego, że Apophis szybko zyskała przydomek "Planetoidy Zagłady" i stała się obiektem intensywnych badań i obserwacji.
W skali Torino, używanej do oceny ryzyka zderzenia obiektów kosmicznych z Ziemią, Apophis początkowo została sklasyfikowana na poziomie 4. To najwyższy poziom, jaki kiedykolwiek przyznano jakiejkolwiek planetoidzie. Skala ta rozciąga się od 0 (brak ryzyka) do 10 (pewne zderzenie o globalnych konsekwencjach). Tak wysoka ocena Apophisa zmobilizowała astronomów do intensyfikacji badań nad tym obiektem.
Na szczęście, lata obserwacji i udoskonalonych obliczeń przyniosły uspokajające wieści. Obecnie naukowcy są pewni, że Apophis nie uderzy w Ziemię przynajmniej przez najbliższe sto lat. Niemniej jednak, jej zbliżenie w 2029 roku będzie niezwykle bliskie w skali kosmicznej. Planetoida przeleci w odległości zaledwie około 31,000 kilometrów od powierzchni Ziemi, co jest bliżej niż orbity niektórych satelitów geostacjonarnych.
To bezprecedensowe zbliżenie stwarza unikalne możliwości badawcze. Naukowcy planują wykorzystać tę okazję do dokładnego zbadania struktury i składu Apophisa. Będzie to pierwsza w historii szansa na tak dokładne przyjrzenie się obiektowi tej wielkości z tak bliskiej odległości. Obserwacje te mogą dostarczyć bezcennych informacji na temat formowania się i ewolucji planetoid, a także pomóc w opracowaniu skuteczniejszych metod obrony planetarnej.
Mimo że bezpośrednie zagrożenie zderzeniem zostało wykluczone, przejście Apophisa w 2029 roku może mieć wpływ na jej przyszłą orbitę. Siły grawitacyjne Ziemi mogą zmienić trajektorię planetoidy, co z kolei może wpłynąć na prawdopodobieństwo przyszłych zbliżeń. Dlatego naukowcy będą uważnie monitorować Apophisa przed, w trakcie i po jego przelocie w 2029 roku.
Zbliżenie Apophisa do Ziemi stwarza również unikalną okazję do testowania i udoskonalania systemów wczesnego ostrzegania przed obiektami bliskimi Ziemi (NEO - Near Earth Objects). Choć w tym przypadku wiemy, że nie dojdzie do kolizji, samo śledzenie obiektu tej wielkości z tak bliskiej odległości pozwoli na walidację i udoskonalenie istniejących modeli i systemów obserwacyjnych.
Warto podkreślić, że choć Apophis nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, jej zbliżenie przypomina nam o potencjalnych niebezpieczeństwach czyhających w kosmosie. Istnieją tysiące innych planetoid i komet, które mogą stanowić zagrożenie dla Ziemi. Dlatego też społeczność naukowa nieustannie pracuje nad metodami wykrywania, śledzenia i potencjalnego odchylania trajektorii niebezpiecznych obiektów kosmicznych.
Przejście Apophisa w 2029 roku będzie również niezwykłym spektaklem dla obserwatorów nieba. W momencie największego zbliżenia planetoida będzie widoczna gołym okiem jako jasny punkt przemieszczający się po niebie. Będzie to rzadka okazja dla zwykłych ludzi do zobaczenia na własne oczy obiektu, który przez lata budził tyle emocji i zainteresowania.
Przypadek Apophisa pokazuje, jak ważna jest ciągła obserwacja i badanie obiektów bliskich Ziemi. Historia tej planetoidy, od początkowego alarmu po stopniowe wykluczenie bezpośredniego zagrożenia, ilustruje postęp, jaki dokonał się w dziedzinie astronomii i mechaniki nieba w ciągu ostatnich dwóch dekad.
Nadchodzące zbliżenie Apophisa w 2029 roku jest nie tylko fascynującym wydarzeniem astronomicznym, ale także testem dla naszej gotowości do radzenia sobie z potencjalnymi zagrożeniami kosmicznymi. To przypomnienie, że mimo ogromnych postępów w nauce i technologii, kosmos wciąż kryje wiele niespodzianek i wyzwań.
W miarę zbliżania się daty przelotu Apophisa, możemy spodziewać się intensyfikacji badań i przygotowań. Będzie to czas wzmożonej aktywności nie tylko dla astronomów i fizyków, ale także dla inżynierów pracujących nad systemami obrony planetarnej. Niezależnie od tego, czy jesteśmy naukowcami, czy zwykłymi obserwatorami nieba, przejście Apophisa będzie momentem, który na długo pozostanie w naszej pamięci - przypomnieniem o naszym miejscu w kosmosie i wyzwaniach, jakie przed nami stoją w eksploracji i ochronie naszej planety.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wielka-asteroida-apophis-zbliza-sie-do-ziemi-czy-zdazymy-sie-przygotowac-na-ewentualna

WIelka asteroida Apophis zbliża się do Ziemi! Czy zdążymy się przygotować na ewentualną kolizję.jpg

WIelka asteroida Apophis zbliża się do Ziemi! Czy zdążymy się przygotować na ewentualną kolizję2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała planetoida uderzy dzisiaj w Ziemię. Została odkryta dopiero dzisiaj rano
2024-09-04. Radek Kosarzycki
Naukowcy bezustannie monitorują trajektorie lotu ponad miliona planetoid w Układzie Słonecznym. Część z nich to skały, których rozmiary mierzone są w dziesiątkach i setkach kilometrów, a część osiąga rozmiary zaledwie kilkudziesięciu czy nawet kilku metrów. Powszechnie przyjmuje się, że żadna z nich nie zagraża nam bezpośrednio i szansa na ich zderzenie z Ziemią jest zasadniczo równa zeru. Jest jednak kilka wyjątków.
Kiedy spoglądamy w ciemne nocne niebo, łatwo możemy dostrzec za pomocą teleskopów planetoidy znajdujące się dalej w Układzie Słonecznym. Wszak, gdy w miejscu obserwacji jest noc, to znaczy, że Słońce mamy za plecami. To Słońce jednak oświetla obiekty znajdujące się dalej od Słońca niż Ziemia. W efekcie na nocnym niebie widzimy oświetloną przez Słońce „dzienną stronę” planetoidy.
Problem w tym, że wiele planetoid znajduje się także między Ziemią a Słońcem, a więc widoczne są na naszym niebie w ciągu dnia. Takie obiekty znacznie trudniej jest dostrzec w blasku dnia, tym bardziej że są one do nas zwrócone swoją nieoświetloną przez Słońce stroną. Nic dziwnego, że bardzo często takie obiekty biorą naukowców z zaskoczenia. Taką planetoidą wszak była chociażby ta, która wpadła w atmosferę ziemską nad Czelabińskiem. Do samego momentu wejścia jej w atmosferę Ziemi, astronomowie nie wiedzieli o jej istnieniu.
Jest jednak jeszcze jeden problem z wykrywaniem planetoid. Chodzi tutaj o obiekty niewielkich rozmiarów, meteoroidy o rozmiarach kilku metrów i mniejsze. Nie sposób dostrzec takich obiektów z odległości milionów kilometrów od Ziemi. Z tego też powodu pozostają one niewidoczne do momentu, gdy odpowiednio zbliżą się do naszej planety.
Jak się okazuje, z takim zdarzeniem mamy do czynienia dzisiaj. Dzisiaj wieczorem w atmosferę naszej planety wejdzie niewielka planetoida, którą astronomowie odkryli zaledwie kilkanaście godzin temu.
Od razu należy tutaj zaznaczyć, że obiekt ten nie zagrozi absolutnie nikomu na powierzchni Ziemi, bowiem najprawdopodobniej spłonie jeszcze w trakcie lotu przez atmosferę i żadne jego szczątki nie dotrą nawet na powierzchnię naszej planety.
Źródło: Catalina Sky Survey
https://www.chip.pl/2024/09/mala-planetoida-uderzy-dzisiaj-w-ziemie

Mała planetoida uderzy dzisiaj w Ziemię. Została odkryta dopiero dzisiaj rano.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida weszła w atmosferę Ziemi nad Filipinami
2024-09-04. Źródło: International Meteor Organization, PAGASA, space.com

Niedawno odkryta asteroida weszła dziś w atmosferę Ziemi nad Filipinami. Kosmiczna skała o nazwie CAQTDL2, zwana też 2024 RW1, pozostawiła po sobie wyraźny, jasny ślad, który rozświetlił niebo.
W środę Międzynarodowa Organizacja ds. Meteoroidów (IMO) podała, że asteroida CAQTDL2, zwana też 2024 RW1, znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Niedawno odkryte ciało niebieskie było stosunkowo niewielkie - jego średnica była szacowana na zaledwie około metr i miało nie zagrażać naszemu bezpieczeństwu.
Powolny, jasny bolid
Obiekt wszedł w ziemską atmosferę około godziny 18.46 czasu środkowoeuropejskiego letniego, gdzie spłonął. Był widoczny w rejonie filipińskiej wyspy Luzon. Na niebie pojawił się jasny, stosunkowo powoli poruszający się bolid. Zdjęcia i nagrania tego zjawiska pojawiły się w mediach społecznościowych.
Biuro Koordynacji Obrony Planetarnej (PDCO) NASA poinformowało, że zderzenie zostało wykryte przez wiele czujników.
Autorka/Autor:as,dd
Źródło: International Meteor Organization, PAGASA, space.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/asteroida-weszla-w-atmosfere-ziemi-nad-filipinami-st8071245

Asteroida weszła w atmosferę Ziemi nad Filipinami.jpg

Asteroida weszła w atmosferę Ziemi nad Filipinami2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2024 RW1 wchodzi w atmosferę Ziemi
2024-09-05. Krzysztof Kanawka
Dziewiąte odkrycie przed wejściem w atmosferę naszej planety!
Czwartego września u wybrzeży Filipin w atmosferę wszedł mały meteoroid o oznaczeniu 2024 RW1. Obiekt wykryto kilka godzin wcześniej. To dopiero dziewiąte takie odkrycie!
Do odkrycia obiektu, który wstępnie otrzymał oznaczenie CAQTDL2 doszło 4 września 2024 za pomocą amerykańskiego programu poszukiwawczego Catalina Sky Survey. Po wyznaczeniu orbity obiekt otrzymał oznaczenie 2024 RW1. Trajektoria wyraźnie wskazała, że ten meteoroid wejdzie w atmosferę Ziemi. Nieco ponad osiem godzin nastąpiło wejście w atmosferę nad Filipinami.
Pomimo niesprzyjającej pogody (duży ośrodek burzowy w okolicy wejścia w atmosferę) udało się zarejestrować jasny bolid od 2024 RW1.
2024 RW1 miała średnicę około 1 metra. Jest zatem możliwe, że część materii przetrwała przejście przez atmosferę, ale niestety prawdopodobnie meteoryty wpadły do oceanu.
Jest to dopiero dziewiąte takie odkrycie obiektu przed wejściem w atmosferę naszej planety. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami, odzyskano meteoryty)
•    2024 RW1 (nad Filipinami)
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(IMO)
AMS event #4885-2024 caught from Tuguegarao City PH

https://www.youtube.com/watch?v=vrIgBZx3wHI

https://kosmonauta.net/2024/09/2024-rw1-wchodzi-w-atmosfere-ziemi/

2024 RW1 wchodzi w atmosferę Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksplozja w Mikroskopie. Kompaktowy satelita BurstCube odkrył swój pierwszy rozbłysk gamma
2024-09-05. Radek Kosarzycki
Miniaturowy satelita BurstCube znajdujący się na orbicie okołoziemskiej zaobserwował swój pierwszy rozbłysk promieniowania gamma, czyli jeden z najsilniejszych rodzajów eksplozji, do jakich dochodzi we wszechświecie.
To imponujące osiągniecie dla wszystkich młodych konstruktorów i inżynierów tego satelity wielkości pudełka na buty, który został wypuszczony na orbitę 18 kwietnia z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie z kolei został dostarczony 21 marca 2024 r.
Zarejestrowany rozbłysk został skatalogowany pod numerem GRB 240629A i jak sama nazwa wskazuje został znaleziony w danych obserwacyjnych zebranych przez BurstCube 29 czerwca br. Źródło eksplozji znajdowało się w kierunku gwiazdozbioru Mikroskopu. Analiza danych obserwacyjnych z satelity została opublikowana w periodyku GCN pod koniec sierpnia.
Misja została zaprojektowana w celu wykrywania, lokalizowania i badania krótkich rozbłysków gamma, w których dochodzi do emisji niezwykle krótkich błysków promieniowania elektromagnetycznego o wysokiej energii. Źródłem takich rozbłysków są zderzenia kompaktowych obiektów, takich jak na przykłas gwiazdy neutronowe. To właśnie w takich zderzeniach powstają takie pierwiastki jak złoto czy jod.
BurstCube jest pierwszym CubeSatem, który wykorzystuje system NASA TDRS (Tracking and Data Relay Satellite), konstelację wyspecjalizowanych satelitów komunikacyjnych. Dane przekazywane przez TDRS pomagają koordynować realizację szybkich pomiarów następczych za pomocą innych obserwatoriów znajdujących się w przestrzeni kosmicznej i na Ziemi.
BurstCube regularnie przesyła również dane z powrotem na Ziemię za pomocą systemu Direct to Earth — zarówno on, jak i TDRS stanowią komponenty sieci Near Space Network.
Po uwolnieniu BurstCube ze stacji kosmicznej zespół odkrył, że jeden z dwóch paneli słonecznych satelity nie rozłożył się całkowicie. W efekcie przesłania on widok na gwiazdy, co utrudnia zorientowanie satelity w sposób minimalizujący opór. Zespół pierwotnie miał nadzieję obsługiwać BurstCube przez 12–18 miesięcy, ale teraz szacuje, że zwiększony opór spowoduje, że satelita ponownie wejdzie w atmosferę już we wrześniu.
Nie zmienia to faktu, że inżynierowie dostosowali się do sytuacji i stara się maksymalnie wykorzystać satelitę w czasie, jaki pozostał mu na orbicie. Odkrycie rozbłysku gamma w trakcie tak bardzo skróconej misji stanowi ukoronowanie tych wysiłków i niejako wypełnienie podstawowego celu misji.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/burstcube-rozblysk-gamma-grb-240629a/

Eksplozja w Mikroskopie. Kompaktowy satelita BurstCube odkrył swój pierwszy rozbłysk gamma.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieguny Marsa wcale nie są do siebie podobne. Czym północny różni się od południowego?
2024-09-05. Radek Kosarzycki
Wystarczy niewielki teleskop, aby dostrzec na tarczy Marsa jasne plamy istniejących tam czap polarnych. Od stuleci astronomowie spoglądają na te charakterystyczne plamy i rejestrują ich zmienność na przestrzeni marsjańskiego roku. Dopiero w ostatnich dekadach naukowcy sobie uświadomili, że owe czapy, które tak przypominają bieguny Ziemi, w dużej mierze składają się z zamrożonego dwutlenku węgla. Co więcej, czapa na północnym biegunie żyje i zachowuje się inaczej, niż ta na południowym biegunie.
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Icarus badaczka Candice Hansen analizuje dziesięciolecia danych dotyczących zmienności czap polarnych na Marsie z danym zebranymi za pomocą kamery HiRISE zainstalowanej na pokładzie satelity Mars Reconnaissance Orbiter, starając się ustalić przyczyny tej odmienności.
Mogłoby się wydawać, że Mars pod naprawdę wieloma względami przypomina Ziemię. Jakby nie patrzeć, krąży wokół Słońca w odległości zaledwie 50 proc. większej niż Słońce-Ziemia, a nawet jego oś obrotu jest nachylona względem ekliptyki pod kątem około 25 stopni, a więc tak samo jak na Ziemi, znajdziemy tam pory roku.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że orbita Marsa jest nieco bardziej wydłużona/eliptyczna niż orbita Ziemi. To sprawia, że pory roku nie mają tej samej długości. Tak by było, gdyby orbita była okręgiem. Rzeczywistość jest nieco inna. Jak mówi drugie prawo Keplera:
W równych odstępach czasu promień wodzący planety, poprowadzony od Słońca, zakreśla równe pola
To z kolei oznacza, że w peryhelium orbity planeta porusza się najszybciej, a w aphelium najwolniej. Inaczej mówiąc Mars najwolniej porusza się gdy na półkuli południowej trwa jesień i zima, a na północnej wiosna i lato. I to te pory roku trwają najdłużej w trakcie marsjańskiego roku. Warto tutaj także uwzględnić fakt, że średnia wysokość terenu na biegunie południowym jest wyższa niż na północy.
Powyższy fakt ma istotne konsekwencje dla atmosfery marsjańskiej. Skoro na południu jesień i zima są długie, to i tam mamy do czynienia z największymi mrozami. Co więcej, dłuższy czas sprawia, że więcej dwutlenku węgla z atmosfery osadza się w formie lodu na czapie polarnej. Siłą rzeczy prowadzi to do znaczącego spadku ciśnienia atmosferycznego — po prostu duża część atmosfery zestala się na czapie polarnej.
Na północy sytuacja wygląda inaczej. Zima jest tam znacznie krótsza i na dodatek pokrywa się z sezonem burz pyłowych. To istotne, bowiem burze pyłowe nawiewają ogromne ilości pyłu na formującą się czapę polarną. To z kolei oznacza, że w samej czapie jest więcej pyłu, przez co lód jest tam znacznie mniej wytrzymały.
Wróćmy jednak na południe. Warstwa zestalonego dwutlenku węgla zaczyna się tam formować już jesienią. Zimą sam lód gęstnieje i staje się przezroczysty. To także ma swoje konsekwencje wiosną, bowiem coraz silniej świecące słońce przenika lód i ogrzewa warstwę ziemi znajdującą się pod nim. Ogrzana powierzchnia bieguna pod lodem zamienia leżący na niej zestalony dwutlenek węgla w gaz w procesie sublimacji. Gaz ten jednak przykryty od góry czapą polarną nie ma gdzie uciec. Ciśnienie gazu rośnie i szuka on dowolnego słabego punktu w lodzie, aby wydostać się na zewnątrz. Ostatecznie w jednym czy w drugim miejscu lód pęka, gaz wdziera się we wszelkie szczeliny, tworząc swoiste pęknięcia i żleby, które z orbity wyglądają jak sieci pajęcze. Gdy w końcu któraś szczelina dotrze do powierzchni, gaz zgromadzony pod lodem gwałtownie wydostaje się na zewnątrz, niosąc ze sobą z dna ciemny pył. Pył rozsiewany jest po okolicy przez wiatry wiejące na powierzchni czapy polarnej, tworząc charakterystyczne wachlarzowate osady.
Na północy wygląda to nieco inaczej. Owszem, gdy przychodzi wiosna, zachodzą podobne procesy, tj. lód zaczyna sublimować u podstawy, pojawiają się słabe punkty w lodzie, zarówno na powierzchni, jak i u podstawy, a następnie powstają względnie proste pęknięcia, którymi gaz wydostaje się do atmosfery. Co ciekawe jednak, na północy nie wykryto dotychczas sieci pęknięć przypominających sieć pajęczą. Powstają tam jedynie płytkie bruzdy.
Można zatem powiedzieć, że gdyby na Marsie rozwinęła się jakaś cywilizacja, albo gdy już ludzie stworzą własną cywilizację, turystyka marsjańska powinna się rozwinąć bardzo szybko, wszak na Czerwonej Planecie można by było doświadczyć dwóch różnych rodzajów zimy i lata. Czego chcieć więcej?

Mars

Kanały pełne jasnego zamrożonego dwutlenku węgla na biegunie marsjańskim. Latem po tym lodzie pozostaną jedynie puste kanały wyrzeźbione w marsjańskiej powierzchni. Dwutlenek węgla ulegnie sublimacji i wróci do atmosfery powodując wzrost ciśnienia atmosferycznego. Źródło: NASA/JPL/University of Arizona

https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/bieguny-marsa-roznice/?fbclid=IwY2xjawFGUFxleHRuA2FlbQIxMAABHbZdaOD1j-B6RBWMnetvqEJPa5QNEAzhx8Bvzn0tqAFv0Ft9Rcsy_crggg_aem_h-5Oc5aFRN92X8R3XbgKRA

Bieguny Marsa wcale nie są do siebie podobne. Czym północny różni się od południowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To będzie misja aż do siedmiu planetoid. ZEA planuje start na 2028 rok
2024-09-05. Radek Kosarzycki
Pas Planetoid już wkrótce może spodziewać się gościa. Agencja Kosmiczna Zjednoczonych Emiratów Arabskich intensywnie pracuje nad sondą, która w ciągu sześcioletniej misji ma zamiar odwiedzić aż siedem różnych planetoid. Tego nam było trzeba.
Misja EMA (skrót od Emirates Mission to Asteroid Belt, czyli po prostu Emiracka Misja do Pasa Planetoid) miałaby rozpocząć się startem z Ziemi w 2028 roku. W trakcie misji sonda miałaby przelecieć koło sześciu różnych planetoid, po czym wejść na orbitę wokół siódmej, a na koniec w 2034 roku dostarczyć na jej powierzchnię niewielki lądownik. Tą ostatnią i najbardziej zbadaną w ramach misji planetoidą miałaby być 269 Justitia, która jak wiele wskazuje powstała w rejonie gazowych olbrzymów lub nawet dalej, a dopiero później migrowała w nieco cieplejsze rejony Pasa Planetoid.
Zanim jednak EMA dotrze do Justitii, odwiedzi pięć planetoid węglistych, z których kilka może być bogatych w krzemiany warstwowe, które stanowią niezwykle istotny składnik ciał, z których 4,5 miliarda lat temu formował się Układ Słoneczny.
Warto tutaj przypomnieć, że nie będzie to bynajmniej pierwsza emiracka misja kosmiczna. Jakby nie patrzeć, wokół Marsa wciąż krąży sonda kosmiczna Hope, która wystartowała w połowie 2020 roku. Do dzisiaj sonda regularnie przesyła na Ziemię informację o warunkach pogodowych panujących na powierzchni Czerwonej Planety.
Tak samo jak w przypadku misji Hope, tak i teraz specjaliści z agencji kosmicznej ZEA współpracują przy budowie EMA ze specjalistami z Uniwersytetu Kolorado w Boulder. Prace nad sondą rozpoczęły się już w 2022 roku, a więc budowa i przygotowanie całej sondy potrwają sześć lat. Efekty tej pracy będziemy następnie zbierać przez niemal siedem lat misji właściwej.
Sonda EMA będzie wyposażona w cztery instrumenty: wąskokątną kamerę widzialną, spektrometr podczerwieni średniofalowej, spektrometr podczerwieni termicznej i kamerę podczerwieni termicznej. Posłużą one do zbadania następujących planetoid: 10253 Westerwald, 623 Chimera, 13294 Rockox, 88055 (2000 VA28), 23871 (1998 RC76), 59980 (1999 SG6) i 269 Justitia.
Naukowcy przygotowujący misję od strony dynamicznej będą mieli przed sobą niezwykle trudne zadanie. Dotarcie do Marsa i wejście na orbitę jest bowiem znacznie prostsze od zaprojektowania trajektorii lotu, w ramach którego sonda musi przelecieć w pobliżu sześciu planetoid i wejść na orbitę wokół siódmej, szczególnie gdy mamy do czynienia z sondą z napędem elektrycznym zasilanym energią słoneczną. Sonda EMA będzie wyposażona w dwa systemy napędowe: silniki chemiczne hydrazynowe i silniki ksenonowe z efektem Halla zasilane energią słoneczną. Będzie ona wykorzystywała ksenon jako główny napęd ze względu na jego wysoki impuls właściwy, co przekłada się na wydajne wykorzystanie paliwa podczas długotrwałych podróży międzyplanetarnych.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/ema-misja-do-pasa-planetoid-justitia/?fbclid=IwY2xjawFGXBxleHRuA2FlbQIxMAABHVqflzaGp2bPk6VdKZOx3KBFPeWSX3P0prsjTIOUjHDCkj8-_wfHaWGIQg_aem_DEKLbcwKUC0JrrG0wHVZgQ

To będzie misja aż do siedmiu planetoid. ZEA planuje start na 2028 rok.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem w jakim dziale wiec wrzucam tutaj Prelekcje i wyklady o kosmosie AGH Kraków  tez online

https://roverchallenge.eu/pl/program/?fbclid=IwY2xjawFG9NVleHRuA2FlbQEwAAEd5xuKYT3JrWbZHjKu0asZKjRJAWYn2Duf224jPIiEyv8Jsr9FVVr3vPnA_aem_M0bldUv9HAPh_8dT8ww2gg

Edytowane przez martinezx
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 2024 RW1 zderzyła się z Ziemią nad Filipinami
Autor: admin (2024-09-05)
W środę, 4 września 2024 roku, astronomowie z całego świata z zapartym tchem śledzili wejście asteroidy 2024 RW1 w ziemską atmosferę nad Filipinami. To niezwykłe wydarzenie zapisało się w historii jako dziewiąty przypadek, gdy uderzenie asteroidy w naszą planetę zostało przewidziane przed faktycznym zdarzeniem.
Asteroida 2024 RW1 została odkryta przez obserwatorium Mt. Lemmon w Arizonie zaledwie kilka godzin przed kolizją z atmosferą ziemską. Obiekt, należący do grupy Aten, wszedł w atmosferę o godzinie 16:39 UTC nad wyspą Luzon w północnej części Filipin, tworząc spektakularny bolid widoczny na nocnym niebie.
Szacowana średnica asteroidy wynosiła około 1 metra, co klasyfikowało ją jako stosunkowo mały obiekt kosmiczny. Zgodnie z przewidywaniami, większość masy asteroidy spłonęła w atmosferze ze względu na ogromną prędkość wejścia, wynoszącą 23,7 km/s (około 85 320 km/h). Mimo to, istnieje możliwość, że niewielkie fragmenty przetrwały i dotarły do powierzchni Ziemi w postaci meteorytów.
To fascynujące wydarzenie przypomina nam o innych, podobnych przypadkach w historii astronomii. Warto przyjrzeć się bliżej poprzednim ośmiu asteroidom, których uderzenie w ziemską atmosferę zostało przewidziane:
1. 2008 TC3 - pierwsza w historii przewidziana asteroida, która uderzyła w atmosferę nad pustynią nubijską w Sudanie 7 października 2008 roku. Obiekt o średnicy około 4 metrów został odkryty zaledwie dzień przed zderzeniem.
2. 2014 AA - druga przewidziana asteroida, która weszła w atmosferę nad Atlantykiem 2 stycznia 2014 roku. Miała około 3 metrów średnicy i została odkryta kilka godzin przed uderzeniem.
3. 2018 LA - trzecia przewidziana asteroida, która rozpadła się nad granicą Botswany i Republiki Południowej Afryki 2 czerwca 2018 roku. Obiekt o średnicy około 3 metrów został odkryty w dniu uderzenia.
4. 2019 MO - czwarta przewidziana asteroida, która weszła w atmosferę nad Morzem Karaibskim, na południe od Puerto Rico, 22 czerwca 2019 roku. Miała około 5 metrów średnicy.
5. 2022 EB5 - piąta przewidziana asteroida, która uderzyła w atmosferę na południowy zachód od wyspy Jan Mayen w Oceanie Arktycznym 11 marca 2022 roku. Obiekt o średnicy około 3 metrów został odkryty około dwie godziny przed zderzeniem.
6. 2022 WJ1 - szósta przewidziana asteroida, która weszła w atmosferę nad wodospadem Niagara 19 listopada 2022 roku. Miała średnicę między 0,5 a 1,2 metra i została odkryta kilka godzin przed uderzeniem.
7. 2023 CX1 - siódma przewidziana asteroida, która uderzyła w atmosferę nad kanałem La Manche 13 lutego 2023 roku. Obiekt o średnicy między 0,8 a 1,8 metra został odkryty około trzy godziny przed zderzeniem.
8. 2024 BX1 - ósma przewidziana asteroida, która weszła w atmosferę nad Berlinem 21 stycznia 2024 roku. Miała średnicę między 0,7 a 1,6 metra i została odkryta około trzy godziny przed uderzeniem.
Asteroida 2024 RW1, jako dziewiąty taki przypadek, wpisuje się w serię tych fascynujących wydarzeń, dostarczając naukowcom kolejnych cennych danych o małych ciałach niebieskich w naszym układzie słonecznym.
 
Każde z tych zdarzeń przyczyniło się do poprawy naszego zrozumienia dynamiki małych ciał niebieskich i ich interakcji z atmosferą ziemską. Warto zauważyć, że zdolność do wykrywania i przewidywania takich zdarzeń znacząco wzrosła w ciągu ostatnich lat, co świadczy o postępie w dziedzinie astronomii i technologii obserwacyjnych.
 
Dla naukowców każde takie zdarzenie jest okazją do lepszego zrozumienia składu i struktury małych ciał niebieskich. Analiza danych z wejścia asteroidy w atmosferę może dostarczyć cennych informacji na temat jej pochodzenia, wieku i historii w układzie słonecznym. Ponadto, obserwacje te pomagają w udoskonalaniu modeli atmosferycznych i lepszym zrozumieniu procesów zachodzących podczas wejścia obiektów kosmicznych w atmosferę ziemską.
 
Warto podkreślić, że mimo iż asteroida 2024 RW1 i jej poprzedniczki nie stanowiły bezpośredniego zagrożenia dla życia na Ziemi ze względu na swoje niewielkie rozmiary, ich odkrycie i śledzenie jest niezwykle istotne z naukowego punktu widzenia. Każde takie wydarzenie dostarcza cennych danych na temat małych ciał niebieskich w naszym układzie słonecznym oraz pozwala na doskonalenie systemów wykrywania i prognozowania trajektorii potencjalnie niebezpiecznych obiektów.
Programy takie jak NASA's Near-Earth Object Observations Program czy ESA's Space Situational Awareness Programme odgrywają kluczową rolę w identyfikacji i śledzeniu potencjalnie niebezpiecznych obiektów. Wydarzenia takie jak wejście asteroidy 2024 RW1 w atmosferę ziemską przypominają nam o potrzebie ciągłego inwestowania w badania kosmiczne i systemy obrony planetarnej.
Źródło: Kadr z X
https://x.com/chaekkungs/status/1831395406112227586?ref_src=twsrc^tfw|twcamp^tweetembed|twterm^1831395406112227586|twgr^0a5a6a56166f22a679a0f1c527442bc3fc16bb52|twcon^s1_&ref_url=https%3A%2F%2Fzmianynaziemi.pl%2Fwiadomosc%2Fasteroida-2024-rw1-zderzyla-sie-z-ziemia-nad-filipinami
https://x.com/T_Investor_/status/1831409226302025737?ref_src=twsrc^tfw|twcamp^tweetembed|twterm^1831409226302025737|twgr^0a5a6a56166f22a679a0f1c527442bc3fc16bb52|twcon^s1_&ref_url=https%3A%2F%2Fzmianynaziemi.pl%2Fwiadomosc%2Fasteroida-2024-rw1-zderzyla-sie-z-ziemia-nad-filipinami
https://x.com/SquigglyVolcano/status/1831383862435578335?ref_src=twsrc^tfw|twcamp^tweetembed|twterm^1831383862435578335|twgr^0a5a6a56166f22a679a0f1c527442bc3fc16bb52|twcon^s1_&ref_url=https%3A%2F%2Fzmianynaziemi.pl%2Fwiadomosc%2Fasteroida-2024-rw1-zderzyla-sie-z-ziemia-nad-filipinami
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/asteroida-2024-rw1-zderzyla-sie-z-ziemia-nad-filipinami

Asteroida 2024 RW1 zderzyła się z Ziemią nad Filipinami.jpg

Asteroida 2024 RW1 zderzyła się z Ziemią nad Filipinami2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny wyniosły nową partię satelitów teledetekcyjnych
2024-09-05.
Chiny wystrzeliły rakietę nośną Długi Marsz-4B, która umieściła na orbicie okołoziemskiej nową grupę satelitów teledetekcyjnych Yaogan – podała chińska agencja prasowa Xinhua. Eksperci twierdzą, że satelity te mogą być wykorzystywane do celów wojskowych.
Rakieta Długi Marsz 4B została wystrzelona we wtorek (tj. 3 września br.) o godz. 9:22 czasu pekińskiego (3:22 czasu polskiego) z kosmodromu Xichang w prowincji Syczuan. Chińskie media potwierdziły, że grupa satelitów weszła na wyznaczoną orbitę.
”Będą one wykorzystywane głównie do testowania nowych technologii dla systemu konstelacji (satelitów komunikacyjnych - PAP) na niskiej orbicie” - czytamy na stronie XinhuaNet. Do tej pory nie ujawniono liczby satelitów.
Satelity Yaogan to urządzenia oparte na technologii radaru z syntetyczną aperturą, która obecnie są niezwykle przydatne dla sił zbrojnych państw. SAR wyróżnia się bowiem zdolnością prowadzenie obserwacji w warunkach nikłej widoczności – nawet w sytuacji pełnego zachmurzenia, zadymienia oraz w nocy.
Jak informuje portal SpaceNews, satelity Yaogan mogą być przeznaczone m.in. do celów wojskowych. Strona chińska nie ujawnia szczegółów dotyczących ich zastosowania. Przez ekspertów opisywane są jako urządzenia, które mogą wykonywać pomiary gruntów, szacować plony, badać zmiany pogodowe, a także wykrywać środowiska elektromagnetyczne.
Warto również przypomnieć, że Chiny planują również budowę megakonstelacji komunikacyjnej o nazwie Guowang, co oznacza „sieć narodowa”, która będzie składać się z 13 tys. satelitów. Ma być to chińska odpowiedź na system Starlink amerykańskiej firmy SpaceX.

Autor. China Aerospace Science and Technology Corporation

SPACE24

https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/chiny-wyniosly-nowa-partie-satelitow-teledetekcyjnych

Chiny wyniosły nową partię satelitów teledetekcyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lądownik Nova-C rekordzistą. Czwarta misja na Księżyc
2024-09-05. Wojciech Kaczanowski
Amerykańska firma Intuitive Machines poinformowała o pozyskaniu kontraktu na kolejną misję dostarczenia eksperymentów na powierzchnię Księżyca w ramach skierowanego do firm programu NASA Commercial Lunar Payload Services. Wartość zlecenia to ponad 116 mln USD.
Informacja o przyznanym kontrakcie pojawiła się w mediach w czwartek, 29 sierpnia br. W ramach programu NASA Commercial Lunar Payload Services (CLPS) firma Intuitive Machines wyśle na powierzchnię Srebrnego Globu lądownik Nova-C z 6 instrumentami naukowymi na pokładzie.
Kontrakt o wartości 116,9 mln USD zakłada dostarczenie w 2027 r. na południowy biegun Księżyca ładunku o łącznej masie 79 kg. Wśród interesujących technologii znajduje się PROSPECT (ang. Package for Resource Observation and In-Situ Prospecting for Exploration, Characterization, and Testing) opracowany przez Europejską Agencję Kosmiczną, którego celem będzie pobieranie próbek spod powierzchni Księżyca w celu identyfikacji ewentualnych substancji, tj. woda, lód lub gaz.
Warto zauważyć, że to już 4 tego typu kontrakt pozyskany przez Intuitive Machines, co czyni firmę największym beneficjentem programu CLPS. W lutym br. lądownik Nova-C (lub inaczej Odyseusz) trafił na Srebrny Glob w ramach misji IM-1, będąc tym samym pierwszym od 1972 r. lądownikiem amerykańskim, któremu udało się przyziemienie.
Nie obyło się jednak bez komplikacji. Podczas jednej z konferencji potwierdzono, że lądownik uległ wypadkowi w wyniku złamania jednej z nóg, co było spowodowane zbyt dużą prędkością opadania i wywarciem większego nacisku. Po wylądowaniu na Księżycu i wyłączeniu silnika, Odyseusz po prostu przechylił się na bok, lecz mimo to Tim Crain, dyrektor misji IM-1 potwierdził, że „Odyseusz znalazł swój nowy dom”.
Jeśli chodzi o obecny harmonogram komercyjnych lotów na Księżyc w ramach programu CLPS przedstawia się on następująco:
Nova-C jest pierwszym prywatnym lądownikiem, który osiadł na naturalnym satelicie Ziemi, ale w przeszłości podejmowano już tego typu inicjatywy. Przykładowo w 2023 r. japońska firma ispace wysłała lądownik , który jednak rozbił się o powierzchnię Srebrnego Globu. Pod koniec ubiegłego roku z kolei, podobną próbę podjęła firma Astrobotic z USA, jednak jej sonda doznała wycieku paliwa, a następnie spłonęła w atmosferze Ziemi. W 2019 r. o powierzchnię Księżyca rozbił się izraelski lądownik Beresheet, należący do organizacji non-profit SpaceIL.

Wizualizacja lądownika Nova-C na Księżycu
Autor. Intuitive Machines via Flickr

Tabela opracowana na podstawie informacji podanych przez NASA
Autor. W. Kaczanowski / Space24.pl

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/ladownik-nova-c-rekordzista-czwarta-misja-na-ksiezyc

Lądownik Nova-C rekordzistą. Czwarta misja na Księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We Fromborku odnaleziono cyrkiel Kopernika?
2024-09-05.
Na początku sierpnia 2024 r. we Fromborku znaleziony został szesnastowieczny cyrkiel kroczek, który służył m.in. do pomiarów astronomicznych i kartograficznych. Odkrywcy wiążą go z osobą Mikołaja Kopernika. Cyrkiel trafił do zbiorów Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku.
Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku poinformowało na swoim profilu facebookowym, że na terenie fromborskich ogrodów kanonickich prowadzone były poszukiwania podziemnych reliktów architektury przy pomocy georadaru. Poszukiwania prowadziła Warmińska Grupa Eksploracyjna, kierowana przez Norberta Ogińskiego we współpracy z MISJA SKARB.
Cyrkiel typu kroczek, który służył m.in. do pomiarów astronomicznych i kartograficznych, został odkryty 4 sierpnia br. przy wykopie sondażowym przylegającym do narożnika niezachowanej kanonii św. Józefa, po południowej stronie Wzgórza Katedralnego, przez pana Michała Antczaka. Odkrywcy uważają, że cyrkiel mógł należeć do polskiego astronoma Mikołaja Kopernika.
Szesnastowieczny cyrkiel kroczek jest bardzo podobny do tego, który Muzeum Mikołaja Kopernika posiada już w swoich zbiorach. Można go zobaczyć pod linkiem.
Podczas poszukiwań odkopano także narożnik nieistniejącej już kanonii (trwają jeszcze spory o to, której dokładnie) oraz wejście do jej częściowo zawalonych piwnic. O cyrklu w dniu jego odkrycia wypowiedziała się adiunkta muzeum Zorjana.
W dniu 7 sierpnia 2024 r., na mocy ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz decyzji Warmińsko-Mazurski WUOZ w Olsztynie - Delegatura w Elblągu, nastąpiło oficjalne przekazanie do Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku szesnastowiecznego cyrkla typu kroczek. Zabytek będzie na trwałe przechowywany w muzeum fromborskim, zostanie poddany odpowiednim pracom konserwatorskim oraz będzie udostępniany w celach naukowych.
W wydarzeniu uczestniczyli: Maciej Stromski, archeolog z firmy Detekt Usługi archeologiczne, który zgłosił odkrycie do WUOZ i oficjalnie przekazał cyrkiel do Muzeum, Monika Maksymiuk, główny specjalista ds. archeologii z Delegatury WUOZ w Elblągu, oraz Jagoda Semków, kustosz i kierownik Działu Dokumentacji Muzeum Mikołaja Kopernika, która przyjmowała.
Odkryty we Fromborku cyrkiel kroczek jest prawdopodobnie trzecim lub czwartym XVI-wiecznym instrumentem tego typu w Polsce. Pierwszy znajduje się w Muzeum Uniwersytetu Jaiellońskiego (został odkryty w 2005 r. w północnym dziedzińcu Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie), drugi i trzeci jest w Muzeum Mikołaja Kopernika we Frombroku, a czwarty egzemplarz prawdopodobnie znajduje się w Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej w Kamieniu Pomorskim.
Źródło: Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku
Paweł Z. Grochowalski
Przekazanie cyrkla Muzeum we Fromborku

Cyrkiel Kopernika we Fromborku

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/we-fromborku-odnaleziono-cyrkiel-kopernika

 

We Fromborku odnaleziono cyrkiel Kopernika.jpg

We Fromborku odnaleziono cyrkiel Kopernika2.jpg

We Fromborku odnaleziono cyrkiel Kopernika3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024