Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Ziemia pozostanie nadająca się do zamieszkania przez kolejne 2 miliardy lat
Autor: admin (2024-09-29 )
Naukowcy z Uniwersytetu w Chicago odkryli, że Ziemia będzie nadawać się do zamieszkania przez kolejne około 2 miliardy lat. Ich ustalenia opublikowane na portalu arXiv wskazują, że wcześniejsze prognozy dotyczące końca świata były zbyt pesymistyczne.
Kluczową rolę w tym odkryciu odegrało Słońce. Poprzednie badania wykazały, że w ciągu następnego miliarda lat jasność naszej gwiazdy będzie stopniowo wzrastać, co może mieć znaczący wpływ na Ziemię. Dzieje się tak, ponieważ w miarę jak rdzeń Słońca zagęszcza się podczas przemiany wodoru w hel, jego jasność rośnie.
Wzrost jasności Słońca może zakłócić kluczowe cykle ekologiczne na Ziemi, takie jak cykle węgla, azotu i fosforu, które utrzymują naszą biosferę. Szczególnie ważny jest cykl węglanowo-krzemianowy, który ogranicza gromadzenie się dwutlenku węgla w atmosferze. Oczekiwano, że w ciągu następnego miliarda lat Słońce zakłóci ten cykl, powodując spadek poziomu dwutlenku węgla, co doprowadziłoby do zaniku złożonego życia lądowego.
Jednak nowe modelowanie komputerowe wykazało, że poziom węgla w atmosferze ziemskiej pozostanie odpowiedni dla roślin przez następne 1,6 miliarda do 1,86 miliarda lat. Oznacza to, że warunki do życia na Ziemi będą utrzymywać się znacznie dłużej, niż wcześniej sądzono.
Co prawda, po tym czasie planeta powinna przejść do wilgotnego i gorącego klimatu szklarniowego z powodu ocieplenia, a w końcu nieodwracalnie utracić zasoby wody w wyniku ucieczki wodoru w przestrzeń kosmiczną. Jednak naukowcy zauważają, że ich odkrycie wskazuje na dłuższy okres istnienia biosfery, co oznacza, że we Wszechświecie powinno być więcej egzoplanet nadających się do zamieszkania, niż oczekiwano.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/ziemia-pozostanie-nadajaca-sie-do-zamieszkania-przez-kolejne-2-miliardy-lat

Ziemia pozostanie nadająca się do zamieszkania przez kolejne 2 miliardy lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmos w Szkole – bezpłatna konferencja dla nauczycieli i edukatorów (25-26.10)
2024-09-29. Redakcja
CNK zaprasza na konferencję dla nauczycieli i edukatorów.
Zajmujesz się edukacją? Interesuje Cię tematyka kosmiczna, ale nie wiesz, jak włączyć ją do szkolnych lub pozalekcyjnych zajęć? Weź udział w konferencji Kosmos w Szkole! Przez dwa dni doświadczysz, jak wprowadzać zagadnienia kosmiczne do zajęć z dziećmi i młodzieżą. 25 i 26 października do Warszawy zaprasza ESERO-Polska Centrum Nauki Kopernik. Wyślij zgłoszenie do 17 października.
Udział w dwudniowych warsztatach jest bezpłatny. Organizator zapewnia nocleg, wyżywienie i zwrot kosztów podróży.Żeby wziąć udział w konferencji, nie trzeba mieć doświadczenia w zakresie edukacji kosmicznej ani szerokiej wiedzy o kosmosie. Zarówno początkujący edukatorzy i osoby stawiające pierwsze kroki w tej tematyce, jak i nauczyciele z wieloletnim doświadczeniem oraz pasjonaci kosmosu – znajdą coś dla siebie.
Hasło tegorocznej konferencji brzmi: „Loty kosmiczne – przyszłość, która nadeszła”. Program nawiązuje do misji Sławosza Uznańskiego, polskiego astronauty, który w przyszłym roku poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną, by przeprowadzić kilka eksperymentów. Proponowane aktywności są oparte na projektach edukacyjnych Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i doświadczeniu Centrum Nauki Kopernik w przybliżaniu osiągnięć naukowo-technologicznych. Wszystko w możliwie najbardziej praktyczny sposób.
Harmonogram wydarzenia
Piątek 25 października
•    11:00–12:00     Recepcja
•    12:00–13:00     Wykład: Co o naszych ciałach może powiedzieć nieważkość?
•    13:00–16:00     Warsztaty: (Nie-)ograniczona swoboda odkrywania?
•    16:00-16:20      Przerwa kawowa
•    16:20–18:00     Poznajmy się: format sieciujący
•    18:00-19:00      Obiad
•    19:00-20:00      Obserwacje nieba z dachu CNK (zależnie od warunków pogodowych)
Sobota 26 października
•    9:00–9.30          Poranna kawa
•    9:30-11:30        Karuzela warsztatowa: część 1
•    11:30-12:30      Obiad
•    12:30-14:30      Karuzela warsztatowa: część 2
•    14:30-15:00      Zakończenie wydarzenia
Zasady uczestnictwa
•    Zapisy realizowane są do 17 października włącznie.
•    Zgłoszenia na wydarzenie przyjmujemy od wszystkich osób zajmujących się edukacją: nauczycieli wszystkich przedmiotów i poziomów nauczania oraz edukatorów edukacji pozaformalnej.
•    Przyjęcie uczestników odbywa się na podstawie pierwszeństwa zgłoszeń.
•    Uczestnicy otrzymują informację o udziale w wydarzeniu w odrębnym mailu.
Najważniejsze linki:
•    Formularz rejestracyjny
•    Regulamin wydarzenia
Korzyści z uczestnictwa
•    dwa dni wypełnione aktywnościami;
•    spotkania z ekspertami i ekspertkami;
•    szkolenie o łącznym wymiarze ponad 9 godzin zegarowych;
•    inspiracje i interesujące tematy, praktyczna wiedza oraz materiały, które Twoi uczniowie i uczennice docenią na zajęciach;
•    certyfikat z listą umiejętności zdobytych podczas zajęć;
•    bezpłatne wyżywienie i napoje
•    bezpłatny nocleg (noc 25/26 października) oraz zwrot kosztów przejazdu, jeżeli jesteś spoza Warszawy (zgodnie z Regulaminem wydarzenia).
Opisy warsztatów i więcej informacji: https://esero.kopernik.org.pl/kosmos-w-szkole-2024/
(ESERO)
https://kosmonauta.net/2024/09/kosmos-w-szkole-bezplatna-konferencja-dla-nauczycieli-i-edukatorow-25-26-10/

Kosmos w Szkole – bezpłatna konferencja dla nauczycieli i edukatorów (25-26.10).jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Genialny wynik badań poświęconych galaktykom. Wiemy, gdzie znajduje się ponad milion z nich
2024-09-29. Aleksander Kowal
Lokalizacje ponad miliona galaktyk zostały zidentyfikowane dzięki współpracy czternastu różnych instytucji. W ramach projektu PAUS (Physics of the Accelerating Universe Survey) jego uczestnicy śledzili obszar nieba porównywalny do 250 pełni księżyca.
Zakrojone na szeroką skalę przedsięwzięcie przełożyło się na poznanie szczegółów dotyczących licznych galaktyk. Kulisy tych działań zostały opisane w artykule, który trafiła już na łamy Monthly Notices of the Royal Astronomical Society. Cechą wyróżniającą tych badań jest uzyskana precyzja – bardzo wysoka za sprawą specjalistycznej kamery PAUCam zamontowanej na Teleskopie Williama Herschela.
Niektóre galaktyki objęte obserwacjami znajdowały się ponad 10 miliardów lat świetlnych od Ziemi! Przełomowe w zastosowanych metodach okazało się zintegrowanie techniki fotometrycznych oraz spektroskopowych. Te pierwsze skupiają się na obrazowaniu obiektów astronomicznych o odpowiednio wysokiej jasności, podczas gdy drugie są skoncentrowane na źródłach światła i analizowaniu ich widm.
Nowy katalog galaktyk obejmuje nawet obiekty oddalone o ponad 10 miliardów lat świetlnych. Do ich obrazowania posłużył Teleskop Williama Herschela
Połączenie obu tych sposobów zapewniło astronomom wielkie możliwości i przyniosło świetne skutki. To istotne, ponieważ zebrane informacje mają bardzo istotny wpływ na zrozumienie słabo poznanych aspektów dotyczących funkcjonowania galaktyk. Wśród kwestii, które zamierzają zgłębić członkowie zespołu badawczego wymienia się to, jak galaktyki łączą się ze swoim otoczeniem. Poza tym naukowcy chcieliby się przekonać, w jakich odległościach są zlokalizowane galaktyki o konkretnej jasności i zaliczane do określonego rodzaju.
Wielką zagadkę w astronomicznym świecie stanowi ciemna materia. Bo choć naukowcy przypuszczają, jakoby odpowiadała ona za znaczną część masy wszechświata, to brakuje bezpośrednich dowodów, które potwierdzałyby jej istnienie. To ze względu na fakt, iż nie da się jej zaobserwować, a astronomowie muszą ograniczać się do wyników interakcji grawitacyjnych tej formy materii z jej widzialnymi odpowiednikami.
Wysoki poziom precyzji ostatnich pomiarów ma stanowić brakujące dotychczas ogniwo w badaniach poświęconych galaktykom – szczególnie tym oddalonym o miliardy lat świetlnych. Nowy katalog jest tak liczny i dokładny, że powinien mieć przełożenie na poważne postępy w badaniach nad obiektami wchodzącymi w skład wszechświata. Czy czeka nas rewolucja w świecie astronomii?
https://www.chip.pl/2024/09/czy-pompa-c ... bry-pomysl

Genialny wynik badań poświęconych galaktykom. Wiemy, gdzie znajduje się ponad milion z nich.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CERN kończy dziś 70 lat. Wkrótce wybierze nowego szefa
2024-09-29.
"Badania naukowe na najwyższym poziomie wymagają poważnych inwestycji, ale nie dają gwarancji wyniku. To, że nie wiemy, co odkryjemy jest istotą badań" - mówi RMF FM prof. Mark Thomson. Fizyk cząstek z Uniwersytetu Cambridge został oficjalnie zgłoszony przez Wielką Brytanię jako kandydat na nowego Dyrektora Generalnego CERN. W siedzibie Wielkiego Zderzacza Hadronów, gdzie odkryto słynną cząstkę Higgsa, prawdopodobnie wkrótce rozpocznie się budowa jeszcze potężniejszego urządzenia. Prof. Thomson w rozmowie z Grzegorzem Jasińskim z RMF FM przypomina, że badania w dziedzinie cząstek elementarnych przydają się także innym dziedzinom nauki, na przykład biologii. Pozwoliły m.in. innymi na przełom w badaniach i rozumieniu funkcji białek, co ma kluczowe znaczenie dla pracy nad nowymi lekami.
Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN obchodzi dziś swoje 70-lecie. Równocześnie trwa proces wyboru nowego Dyrektora Generalnego CERN, który zastąpi na tym stanowisku kończącą drugą kadencję Włoszkę, dr Fabiolę Gianotti. Procedura wyboru przez kraje członkowskie CERN, w tym Polskę, zakończy się jesienią. Do tego czasu nie ujawnia się pełnej listy kandydatów. Prof. Mark Thomson jest jedyną osobą, której kandydaturę zgłoszono oficjalnie. W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim przedstawia zasadnicze elementy swoich planów dotyczących CERN, przekonuje, że budowa nowego zderzacza, określanego jako Future Circular Collider (FCC) to inwestycja na następnych ponad 50 lat.
Grzegorz Jasiński: Ubiega się pan o stanowisko Dyrektora Generalnego CERN. To ogromna odpowiedzialność. Więc prawdopodobnie ma pan plan i zaczyna kampanię, aby zostać dyrektorem generalnym. Proszę więc pozwolić, że zacznę od pytania o wizję rozwoju CERN, jaką zamierza pan przedstawić.
Prof. Mark Thomson: CERN jest dla mnie niezwykle ważny. Tak naprawdę na świecie jest tylko jedna organizacja taka jak CERN. To miejsce, gdzie świat spotyka się, aby badać wszechświat. Dalszy sukces CERN jest dla nauki niezbędny i z oczywistych względów bardzo mi na tym zależy. Naukowo obecnie CERN ma trzy główne priorytety.
Pierwszy - prowadzimy poważną modernizację Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC). Określamy to jako Wielki Zderzacz Hadronów o wysokiej świetlności HL-LHC). To będzie urządzenie, które będzie działać w latach 30. XXI wieku, umożliwiając odkrycia na szczytowym poziomie współczesnej nauki. To naprawdę ekscytujące. Kiedy budujesz nowy projekt, absolutnym priorytetem jest jego ukończenie na czas, zgodnie z harmonogramem, uruchomienie go i wprowadzenie tego naprawdę ekscytującego programu naukowego do działania.
Drugi priorytet wiąże się z obserwacją, że wszystkie duże projekty w fizyce cząstek wymagają dużo planowania, 20 lat planowania, zanim faktycznie masz szansę nacisnąć odpowiedni przycisk, aby go włączyć. A teraz jest czas, kiedy zbliżamy się do potrzeby podjęcia decyzji, co się stanie po Wielkim Zderzaczu Hadronów. I opcja, która jest obecnie na stole, która jest preferowaną opcją, to coś, co nazywa się Future Circular Collider (FCC - Przyszły Zderzacz Kołowy). Wrócę do tego za chwilę. Ale powinienem też powiedzieć o kolejnym priorytecie, który jest naprawdę ważny dla CERN. CERN to nie tylko wielkie narzędzie badawcze, jakim jest LHC. Przez 70 lat CERN zbudował cały kompleks akceleratorów, które wzajemnie się zasilają. I z pomocą tych urządzeń wykonujemy naprawdę interesujące badania naukowe. To niekoniecznie fizyka cząstek lub fizyka zderzaczy, to choćby bardzo ważny projekt badawczy z zakresu fizyki jądrowej, zwany ISOLDE. Jedną z rzeczy, którymi musimy się zajmować równolegle z myśleniem o dużych projektach zderzaczy, jest opracowanie długoterminowej wizji tego, jak te programy niezwiązane ze zderzaczami mają wyglądać. Musimy o tym pamiętać niezależnie od wizji Future Circular Collider i tego co dalej.
Plan budowy urządzenia Future Circular Collider jest niezwykle ważny, ponieważ to dużo pieniędzy do wydania. Pan opowiada się za realizacją tego projektu. Jaka jest pańska wizja tego konkretnego planu w CERN?
pańska wizja tego konkretnego planu w CERN?
Powód, dla którego Future Circular Collider ma tak duże znaczenie i jest tak ekscytujący, jest taki, że w 2012 roku odkryliśmy tę nową cząstkę, bozon Higgsa. To było naprawdę niezwykłe odkrycie. I czasami myślę, że zapominamy, jak ważne to było. To nie jest tylko kolejna cząstka. To zupełnie inny rodzaj materii. Rodzaj materii, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy. I jest bardzo szczególny, ponieważ bez bozonu Higgsa nic wokół nas we wszechświecie nie wyglądałoby tak, jak wygląda dzisiaj. Na przykład wszystkie cząstki nie miałyby masy. To byłoby bardzo złe dla ludzi. Wszystko z czego się składamy rozleciałoby się z prędkością światła. I to nie byłoby też bardzo dobre dla Wszechświata. Więc to naprawdę jest bardzo dziwne i bardzo ważne.
I jest, powiedziałbym, konsensus w fizyce cząstek, że odkryliśmy coś zupełnie nowego, unikatowego. Teraz musimy to zbadać, naprawdę zacząć odkrywać, rozumieć, co to jest. I to tak naprawdę jest celem następnego projektu. Future Circular Collider, a dokładnie jego pierwsze wcielenie, będzie w zasadzie taką fabryką bozonów Higgsa. Tworzysz wiele, wiele tych bozonów Higgsa w bardzo sterylnym środowisku eksperymentalnym i dokonujesz pomiarów.
Dlaczego to ma być właśnie ten Future Circular Collider? To jest projekt bardzo ambitny, kosztowny, ale jest najlepszym urządzeniem z pomocą którego można prowadzić takie badania naukowe. I myślę, że musimy być ambitni w CERN, by stworzyć najlepszą maszynę do uprawiania najlepszej nauki. Dlatego myślę, że musimy wykorzystać wszelkie szanse i znaleźć sposoby finansowania, by faktycznie zrealizować ten wspaniały projekt, który naprawdę umożliwi prowadzenie wspaniałych badań naukowych przez następnych 50 lat. To taka skala czasowa. Dokonujemy inwestycji na następnych ponad 50 lat.
Oczywiście, odkrycie bozonu Higgsa było bardzo popularne w opinii publicznej. To był wielki projekt, miał wielką reklamę. Ale zdaniem niektórych od tego czasu niewiele się w CERN wydarzyło. I oczywiście wiem, że przeprowadzono wiele badań, ale nie były one tak głośne dla opinii publicznej. Więc jaki jest pański sposób na przekonanie opinii publicznej, że te pieniądze - na poziomie 15 miliardów franków szwajcarskich - warto na ten nowy projekt wydać?
Myślę, że to dość złożona sprawa. Od odkrycia bozonu Higgsa w CERN wykonano ogromną ilość badań naukowych. Ale oczywiście takie odkrycie zupełnie nowego rodzaju materii to jest doświadczenie raz na pokolenie lub może raz na całe życie. To nie jest coś, co zdarza się bardzo często. I nauka w większości przypadków postępuje sekwencyjnie. Odkrywasz coś, uczysz się, rozumiesz to coraz lepiej, a potem badasz dalej, eksplorujesz. I to jest to, co robimy teraz z Wielkim Zderzaczem Hadronów. Naprawdę eksplorujemy wszechświat i możemy coś odkryć. Nie wiemy tego na pewno, ale możemy coś odkryć. I to jest cały sens eksploracji. Naprawdę nie wiemy, jaki będzie rezultat. Myślę, że jest ogromna szansa w CERN na znalezienie czegoś z pomocą Wielkiego Zderzacza Hadronów. W rzeczywistości jesteśmy wciąż na samym początku tej historii, jeśli chodzi o ilość danych zebranych w Wielkim Zderzaczu Hadronów, prawdopodobnie zebraliśmy mniej niż 10 procent. Więc to naprawdę ekscytujące.
A jeśli chodzi o kwestię wizerunku w opinii publicznej, po pierwsze musimy powtarzać, jak ekscytujące było odkrycie bozonu Higgsa. I czasami myślę, że to jest zapominane, ponieważ to było dawno temu. Druga sprawa to zainteresowanie, ekscytacja samą nauką. Zrozumienie, jak działa wszechświat, jest czymś, co było ważne dla ludzkości przez tysiąclecia. I to jest to, co robimy. Kontynuujemy tę podróż, aby spróbować zrozumieć, jak działa wszechświat. Inną rzeczą, którą musimy może bardziej wyraźnie komunikować, jest to, jak w sumie dziwnym miejscem jest wszechświat. Ma naprawdę bardzo dziwne właściwości. Cząstki nie mają rozmiaru. W pewnym sensie nie mają masy. Ale bozon Higgsa jakoś to koryguje. Więc to jest naprawdę ekscytujące. Niektóre aspekty nauki są dość skomplikowane i myślę, że to sprawia, że jest to trudne. Pewne aspekty są bardziej namacalne i jest nieco łatwiej. Na przykład wiemy, że istnieje gdzieś ciemna materia, materia, która nie oddziałuje w sposób, w jaki inne masy to robią. Więc myślę, że potrzebne jest poczucie, że to, co robimy, to kontynuacja poszukiwań, które ludzkość prowadziła, by zrozumieć wszechświat. To jest bardzo istotne podejście, które musimy bardziej wykorzystywać.
Kolejna sprawa, co do której musimy być w pełni szczerzy to fakt, że jeśli chcemy prowadzić badania naukowe na absolutnie szczytowym poziomie, pracujemy blisko tego, co "niemożliwe". Zadajemy sobie bardzo trudne pytania i prawdopodobnie potrzebujemy nowej technologii, by na nie odpowiedzieć. Tej technologii nie mamy i musimy ją zbudować. Jeśli chcemy pracować blisko tej granicy niemożliwego, musimy ruszyć naprzód z tą technologią. I to ta technologia potem zmienia nasze życie. Możemy tego nie widzieć od razu, nie widzieć w ciągu 10-20 lat, ale to w końcu się dzieje. Jest wiele przykładów. Na przykład ogólna teoria względności, opracowana przez Alberta Einsteina ponad 100 lat temu, bardzo techniczna, bardzo skomplikowana, w tamtych czasach kompletnie pozbawiona praktycznych aplikacji. Ale dziś wasze smartfony, urządzenia GPS całkowicie opierają swoje działanie na zrozumieniu tej teorii. To była po prostu podróż trwająca 100 lat.
A teraz z kolei, jeśli odnosimy się do tego co robimy w dziedzinie fizyki cząstek elementarnych, zarówno od strony akceleratorów, jak i detektorów, to to poważnie zmienia nasz sposób prowadzenia badań biologicznych. Zwracam uwagę na wykorzystanie nowych dużych synchrotronów, dobrym przykładem jest Solaris w Krakowie, a także rozwój technologii kriomikrospkopii elektronowej. To osiągnięcia wywodzące się z fizyki cząstek elementarnych, które teraz pozwalają nam obrazować białka i lepiej rozumieć, jak one działają. To z kolei ma kluczowe znaczenie dla tworzenia nowych leków. W ten sposób narzędzia do badań biologicznych wywodzą się z fizyki cząstek. I mają istotny wpływ na zmiany w życiu ludzi. Nie zawsze da się takie bezpośrednie połączenie znaleźć, ale gdybyśmy nie prowadzili badań w fizyce cząstek, nie mielibyśmy tych synchrotronów, gdybyśmy nie rozwijali konkretnego rodzaju czujników, nie mielibyśmy kriomikroskopii elektronowej. Czasami to jest długa podróż. Ale zmiany, które napędzamy, rozwijając technologię w eksperymentach fizyki cząstek, mają potem ogromny wpływ.
Najlepsza nauka rodzi się we współpracy między różnymi laboratoriami, a CERN jest jednym z największych, jakie mamy. Ale mamy inne, jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna czy LIGO do badania fal grawitacyjnych. Ale czasami, i widzieliśmy to podczas lądowania na Księżycu, konkurencja bywa jeszcze ważniejsza. Co pan myśli o współpracy z różnymi laboratoriami i konkurencji z nimi? I oczywiście z powodu wojny na Ukrainie przerwaliście współpracę z Rosją. To jest jasne i zrozumiałe. A co z współpracą ze Stanami Zjednoczonymi i może konkurencją z Chinami, które mówią o możliwym nowym zderzaczu tam? Nowym, bardziej potężnym...
Tak. To bardzo, bardzo interesujące pytanie. Zacznę od części dotyczącej współpracy, która moim zdaniem jest niesamowicie ważna. Jak już wspominaliśmy, następny projekt w fizyce cząstek nie jest tanim projektem. Jest dość kosztowny. Moim zdaniem, w kontekście globalnym, fakt, że obecnie istnieje tylko jedna organizacja taka jak CERN, jest naprawdę ważny. Więc świat przychodzi i inwestuje zasoby w jedno miejsce, gdzie można to zrobić. Więc to naprawdę dobry przykład współpracy i koordynacji. I tak to było przez ostatnie dziesięć lat, szczególnie między USA, Japonią i CERN. Decyzje zostały podjęte jakiś czas temu, że na przykład CERN nie będzie się zajmować się fizyką neutrin, ale skoncentruje się na fizyce zderzaczy. Powstał globalny program optymalizacji zasobów. Więc to się dzieje. I myślę, że musimy to robić, właśnie ze względu na koszty tych bardzo, bardzo dużych projektów.
Teraz sprawa konkurencji. To naprawdę interesujące pytanie. Wracając do wyścigu na Księżyc, napędzały go nie względy naukowe, ale geopolityczne. I to może nie być najbardziej właściwy sposób rozwijania nauki na najwyższym poziomie w obecnych warunkach. Kwestia Chin jest oczywiście bardzo złożona. I ostatecznie myślę, że to pytanie polityczne, a nie naukowe. I to jest wyzwanie, z którym zawsze się spotykamy. Nie jest dla mnie jasne, czy w tych bardzo dużych projektach zderzaczy - nawet jeśli chcielibyśmy mieć 2 lub 3 z nich - jest to słuszne na poziomie globalnym, biorąc pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną. Nie sądzę, by było to dla nauki konieczne. Natomiast współpraca jest konieczna dla tego, by móc prowadzić badania naukowe na najwyższym poziomie.
Chciałbym zapytać teraz o bardzo popularny temat w tej chwili, o sztuczną inteligencję. Jakie jest pana zdanie na temat tego, czy pomoże ona nauce, fizyce cząstek? Czy pomoże przygotować się do nowych odkryć? A może pomoże dokonać nowych odkryć? Wiemy, że CERN produkuje ogromną ilość danych, może analiza tych danych to dobry sposób na wykorzystanie sztucznej inteligencji?
Tak naprawdę to dzieje się od lat 90. Nie nazywaliśmy tego wtedy sztuczną inteligencją. Nazywaliśmy to uczeniem maszynowym. Powiedziałbym, że eksperymentalni fizycy cząstek byli jednymi z pierwszych, którzy przyjęli techniki uczenia maszynowego w latach 90. Kiedy byłem stypendystą badawczym w CERN, zaczęliśmy używać tych nowych technik, ponieważ wiedzieliśmy, że są lepsze niż tradycyjne techniki. A fizycy zawsze chcą najlepszych narzędzi, najlepszego zestawu narzędzi do robienia najlepszej nauki. Więc to dzieje się od lat 90.
Teraz oczywiście sztuczna inteligencja to krok naprzód. To zupełnie inny poziom. I zawsze jestem zdumiony, kiedy rozmawiam z młodymi badaczami w CERN, i pytam ich o to, nad czym pracują. Powiedziałbym, że co najmniej w 50 procent przypadków mówią mi, że pracują nad wykorzystaniem sztucznej inteligencji, aby robić lepiej to lub tamto. Niektóre z postępów, które są dokonywane przy użyciu sztucznej inteligencji to identyfikowanie określonych typów cech w danych, co jest bardzo obiecujące, czy to używanie sztucznej inteligencji do robienia czegoś, co jest bardzo trudne do zrobienia ręcznie, wzięcie bardzo dużego zestawu danych i następnie spojrzenie na te dane, zadanie sobie pytania, czy jest tam coś, czego się nie spodziewamy, coś dziwnego. To sposób prowadzenia prawdziwych poszukiwań nowej fizyki, której się nie spodziewamy. Nasi badacze aktywnie nad tym pracują, szczególnie młodzi ludzie stawiają na to duży nacisk. I to przynosi naprawdę poważny postęp w technikach analizy danych.
Byłem niedawno na dużej międzynarodowej konferencji, konferencji fizyki cząstek w Pradze. Postępy, jakie badacze poczynili w poprawie sposobu identyfikacji kwarków, które są cięższe od innych kwarków wewnątrz Wielkiego Zderzacza Hadronów, są niesamowicie imponujące. To jest naprawdę niemal niewiarygodnie dobre. Więc tak, to jest bardzo potężne narzędzie. I ma pan rację, zwracając uwagę na to, że ilość danych, które uzyskujemy w Wielkim Zderzaczu Hadronów jest ogromna, a z kolei sztuczna inteligencja bez danych jest niczym. Ona naprawdę opiera się na tych dużych zbiorach danych. Więc fizyka cząstek jest naprawdę idealnym zastosowaniem, czy też idealnym obszarem, gdzie można sztuczną inteligencję wykorzystać. Mamy bardzo, bardzo dużo danych. Są one również bardzo bezpieczne. To nie tak, jak w przypadku danych medycznych, czy biologicznych. Z natury rzeczy, zastosowanie sztucznej inteligencji do naszych danych nie niesie ze sobą żadnego innego ryzyka. Więc absolutnie to się dzieje i jest to bardzo, bardzo ekscytujące.
Myśli pan o używaniu tylko technologii sztucznej inteligencji, stworzonej przez innych, czy jak to było z internetem, czy z siecią Grid, CERN powinien włączyć się w prace nad sztuczną inteligencją?
To się do pewnego stopnia dzieje. Nie sądzę, by CERN miał konkurować z takimi dużymi firmami, które rozwijają nowe techniki AI. Również pod względem zasobów, zarówno ludzkich, jak i komputerowych, byłoby to bardzo, bardzo duże wyzwanie.  Naukowcy, fizycy, nie tylko w CERN, ale i gdzie indziej, są bardzo dobrzy w przejmowaniu technik sztucznej inteligencji i stosowaniu ich w różny sposób, w bardzo specyficzny sposób. Więc chodzi o to, aby wyciągnąć to, co najlepsze z dostępnego zestawu narzędzi. I na przykład modele głębokiego uczenia, to są tylko zestawy narzędzi i nadal potrzebują dodatkowego przebłysku wyobraźni, aby wymyślić, jak użyć tego zestawu narzędzi w najlepszym celu. I tu myślę, że fizycy są naprawdę dobrzy.
A mówiąc o wyobraźni, chciałbym zapytać, czy rozważa pan jakieś nowe możliwości oddziaływania na młodych ludzi, nawet dzieci, ich inspiracji? Opowieści o małych cząstkach mogą być bardzo interesujące dla młodych ludzi. Może CERN mógłby uczestniczyć w tworzeniu jakiejś gry online, która dotarłaby do każdego miejsca na świecie i inspirowała młodych ludzi do myślenia o nauce. Co pan o tym myśli?
Widzimy to we wszystkich krajach, nie tylko w Europie, ale na całym świecie, że zainteresowanie młodych ludzi, uczniów nauką od wczesnego wieku jest naprawdę bardzo ważne. CERN ma fantastyczny program publicznego zaangażowania, kontaktu z publicznością. W zeszłym roku otworzyliśmy Science Gateway. To jednak budynek w samym CERN, co utrudnia ludziom odwiedzanie, bo trzeba tam trafić osobiście. Ale o wiele więcej młodych ludzi może teraz odwiedzić CERN, więc myślę, że to świetna inicjatywa.
Pytanie dotyczące ekscytującej obecności online, czy to w postaci gier online tematycznie związanych z fizyką cząstek, to naprawdę dobre pytanie. To może być wyzwanie, ale warto o tym pomyśleć. Wyzwanie oczywiście, polega na tym, czy gra komputerowa na temat cząstek może być tak ekscytująca jak Assassin's Creed, Grand Theft Auto, czy FIFA, która była moją ulubioną grą. To byłoby trudne, ale to interesujący pomysł, ponieważ dodatkową wartością aktywności online jest to, że można dotrzeć do znacznie większej liczby osób. To potencjał, by dotrzeć do wielu, wielu ludzi. Nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie, ale myślę, że to interesująca koncepcja.
Proszę pozwolić na ostatnie już, bardziej prywatne pytanie do pana jako jako naukowca i autora bardzo popularnego podręcznika o fizyce cząstek ("Współczesna fizyka cząstek"). Co w tych planach naukowych CERN jest dla pana osobiście najbardziej interesujące jako naukowca, czego sam chciałby się pan dowiedzieć, odkryć?
Tak wiele rzeczy. Ostatnio prowadziłem wykłady na temat Modelu Standardowego. Mamy ten wspaniały model fizyki cząstek elementarnych. On świetnie się sprawdza. Ale z drugiej strony mamy świadomość, że bardzo wielu rzeczy jeszcze nie wiemy, nie rozumiemy. Co dla mnie osobiście byłoby najważniejsze? Pytania o ciemną materię. Wiemy, że ona istnieje, ale nie jest elementem naszego obecnego obrazu fizyki cząstek. Ale wiemy, że istnieje. To mogą być bardzo masywne cząstki, albo kompletnie nowy rodzaj lekkich cząstek. Wiele eksperymentów próbuje to wyjaśnić. W CERN, w Wielkim Zderzaczu Hadronów poszukujemy ciemnej materii w zderzeniach, ale na świecie prowadzone są też inne eksperymenty. Więc myślę, że naprawdę zrozumienie natury ciemnej materii, byłoby dla mnie numerem jeden. To byłoby prawdopodobne najważniejsze odkrycie w nadchodzącej dekadzie.
Dla mnie osobiście sprawą, którą naprawdę chciałbym zrozumieć lepiej, są wzorce mas cząstek. Mamy 12 fundamentalnych cząstek. Wszystkie mają bardzo różne masy, od bardzo, bardzo małych po elektron i aż po bardzo, bardzo ciężkie cząstki. Nie mamy pojęcia, dlaczego mają różne masy. Absolutnie nic nie wiemy. Więc jest tu coś, czego naprawdę nie rozumiemy. I uzyskanie wglądu w to, co determinuje te masy, byłoby niesamowitym przełomem. Nie jestem pewien, czy dokonamy tego odkrycia w ciągu najbliższych 25 lat, ale nigdy nie wiadomo. I dlatego prowadzisz eksperymenty, ponieważ mogą pomóc zobaczyć coś, co zaczyna wyjaśniać naprawdę trudne zagadki, takie jak ta.
Więc bardzo dziękuję i życzę, by znalazł pan odpowiedzi na te pytania, może jako Dyrektor Generalny CERN. To mogłoby pomóc. Bardzo dziękuję i powodzenia.
Prof. Mark Thomson /CERN
W tunelu Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) /Fot. Grzegorz Jasiński /RMF FM

Centrum Komputerowe CERN. System zapisu na taśmach magnetycznych /Fot. Grzegorz Jasiński /RMF FM

Globe of Science and Innovation (CERN) /Fot. Grzegorz Jasiński /RMF FM

Źródło: RMF FM

https://www.rmf24.pl/nauka/news-cern-konczy-dzis-70-lat-wkrotce-wybierze-nowego-szefa,nId,7824501#crp_state=1

CERN kończy dziś 70 lat. Wkrótce wybierze nowego szefa.jpg

CERN kończy dziś 70 lat. Wkrótce wybierze nowego szefa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakujące opóźnienie otwarcia dziury ozonowej nad Antarktydą - odkrycie naukowców NASA
Autor: admin (2024-09-29)

Naukowcy z amerykańskiej Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) dokonali zaskakującego odkrycia, które rzuca nowe światło na proces powstawania i zamykania się dziury ozonowej nad Antarktydą. Badania opublikowane na oficjalnej stronie internetowej agencji kosmicznej wskazują, że anomalia atmosferyczna w 2024 roku znacząco opóźniła otwarcie się tej groźnej luki w warstwie ochronnej Ziemi.
Dziura ozonowa nad Antarktydą to zjawisko, które od dziesięcioleci niepokoi naukowców i ekologów na całym świecie. Zwykle proces jej powstawania rozpoczyna się na początku sierpnia i trwa aż do grudnia, kiedy to stopniowy wzrost temperatury na półkuli południowej doprowadza do jej zamknięcia. Kluczową rolę w tym cyklicznym procesie odgrywa wir polarny - charakteryzujący się silnymi wiatrami kołowymi i wyjątkowo niskimi temperaturami.
To właśnie w pasie wokół krawędzi tego wiru zaczyna się zubożenie warstwy ozonowej, a następnie postępuje ono w kierunku środka, tworząc charakterystyczną dziurę.Jednak w 2024 roku wszystko potoczyło się inaczej. Naukowcy z NASA odkryli, że polarny wir atmosferyczny nad Antarktydą okazał się wyjątkowo wydłużony, a nie okrągły, jak to zwykle bywa. To z kolei opóźniło rozpoczęcie procesu zubożenia warstwy ozonowej, mimo że światło słoneczne powróciło na biegun południowy po nocy polarnej w sierpniu.
Zdaniem ekspertów, kluczową rolę w tym zaskakującym przebiegu wydarzeń odegrały dwa epizody ocieplenia, które zniekształciły wir polarny. W lipcu i sierpniu 2024 r. temperatury w stratosferze nad Antarktydą tymczasowo wzrosły odpowiednio o 15°C i 17°C. Naukowcy podkreślają, że tego typu zjawiska ocieplenia są niezwykle rzadkie na biegunie południowym.
Opóźnienie w otwarciu się dziury ozonowej nad Antarktydą w 2024 roku może mieć poważne konsekwencje dla ekosystemów tego regionu. Warstwa ozonowa pełni bowiem kluczową rolę w ochronie Ziemi przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym, które może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych u ludzi, a także negatywnie wpływać na rośliny i zwierzęta.
Naukowcy z NASA zapowiadają, że będą uważnie monitorować sytuację nad Antarktydą w kolejnych latach, aby lepiej zrozumieć mechanizmy stojące za powstawaniem i zamykaniem się dziury ozonowej. Liczy się każda informacja, która może pomóc w opracowaniu skutecznych strategii ochrony naszej planety.

Źródło: NOAA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/zaskakujace-opoznienie-otwarcia-dziury-ozonowej-nad-antarktyda-odkrycie-naukowcow-nasa

 

Zaskakujące opóźnienie otwarcia dziury ozonowej nad Antarktydą - odkrycie naukowców NASA.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiany klimatu mogły unicestwić kosmitów? Zaskakujące wyniki badań

2024-09-29. Wiktor Piech
Naukowcy rozważają, jak wzrost temperatury związany z aktywnością technologiczną wpływa na zdolność do przetrwania cywilizacji. Nowe badania oparte na prawach termodynamiki wskazują, że ciepło odpadowe może mieć drastyczne konsekwencje dla życia na Ziemi i egzoplanetach, co może wyjaśniać m.in. brak kontaktu z obcymi cywilizacjami.

Jak podaje amerykańska Narodowa Agencja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) nasza planeta ogrzewa się w tempie 0,06 stopni Celsjusza na dekadę od 1850 roku. Do tej pory średnia globalna temperatura wzrosła o około 1,11 stopnia. Z kolei od 1982 roku średni roczny wzrost wzrósł do 0,2 stopnia. Idąc tym tempem, to do połowy tego stulecia średnia globalna temperatura wzrośnie o 1,5-2 stopnie Celsjusza.
Naukowcy zauważyli, że z podobnymi kwestiami, tj. spalanie paliw kopalnych, zanieczyszczanie środowiska itp., mogły/mogą zmagać się hipotetycznie istniejące obce cywilizacje. Specjaliści uważają, że rosnące temperatury na danej planecie mogą być nieuniknionym skutkiem wzrostu zużycia energii. Te rozważania mogą mieć poważne implikacje dla poszukiwań inteligentnych form życia w kosmosie i dla astrobiologii jako takiej.

Obce cywilizacje również mogły zmagać się ze zmianami klimatu
W 1969 roku powstała praca autorstwa radzieckiego naukowca Michaiła Budyki, gdzie stwierdził: "Cała energia używana przez człowieka jest przekształcana w ciepło, przy czym główna część tej energii jest dodatkowym źródłem ciepła w porównaniu z obecnym zyskiem promieniowania. Proste obliczenia pokazują, że przy obecnym tempie wzrostu zużycia energii ciepło wytwarzane przez człowieka w ciągu mniej niż dwustu lat będzie porównywalne z energią pochodzącą ze Słońca".
Nowe badania wychodzą z powyższego punktu założenia. Jak mówi dla Universe Today dr Manasvi Lingam Florida Insitute of Technology: - Obecny wkład tzw. ciepła odpadowego we wzrost globalnej temperatury jest minimalny. Jednakże, jeśli produkcja tego ciepła będzie przebiegać wykładniczo przez następne stulecie, to dalszy wzrost temperatury o 1 stopień Celsjusza może wyniknąć z powodu spalania paliw kopalnych niezależnie od nasilenia efektu cieplarnianego.

Dodaje: - Jeśli generacja ciepła odpadowego utrzyma swój wykładniczy wzrost przez stulecia, to może to ostatecznie doprowadzić do całkowitej utraty możliwości zamieszkania i zagłady wszelkiego życia na Ziemi.

Badacze stwierdzają, że ogrzewanie, które jest przedmiotem analizy, jest nieuniknioną konsekwencją praw termodynamiki. Wzrost ogrzewania w pewnym momencie może wpływać na zdatność danej planety do zamieszkania.
Idąc dalej, specjaliści określili, ile czasu może zająć zaawansowanym cywilizacjom osiągnięcie punktu, w którym doprowadzą swoją planetę do stanu, gdzie nie będzie zdatna do życia. W tym celu stworzyli modele teoretyczne oparte na wspomnianej drugiej zasadzie termodynamiki.
Swoje rozważania zastosowali do ekosfery planetarnej, biorąc pod uwagę ekosferę okołosłoneczną (CHZ). Jak powiedział profesor Amedeo Balbi z Universita di Roma Tor Vergata: - Dostosowaliśmy obliczenia do strefy nadającej się do zamieszkania, czyli standardowego elementu w badaniach egzoplanetarnych. Zasadniczo uwzględniliśmy dodatkowe źródło ogrzewania — pochodzące z aktywności technologicznej — obok promieniowania gwiazdowego.
Wykorzystując ludzką cywilizację jako "szablon", stworzono globalne wskaźniki zużycia energii, które w około 1800 roku wynosiły 5653 terawatogodzin i wzrosły do 183 230 terawatogodzin w 2023 roku. Zauważono dodatkowo, że trend wzrostu przyspieszał w czasie wraz ze wzrostem populacji. Biorąc wszystkie powyższe elementy, obliczono, że maksymalny czas życia zaawansowanej cywilizacji wynosi około 1000 lat.
Co czeka zaawansowane cywilizacje?

Nasze wyniki wskazują, że wpływ ciepła odpadowego może stać się znaczący nie tylko w przyszłości Ziemi, ale także w rozwoju hipotetycznych gatunków technologicznych zamieszkujących planety wokół innych gwiazd - mówi prof. Balbi.

Dodaje: - W związku z tym rozważenie tego ograniczenia może wpłynąć na sposób, w jaki podchodzimy do poszukiwań zaawansowanego technologicznie życia we wszechświecie i jak interpretujemy wyniki takich poszukiwań. Na przykład może to stanowić częściowe wyjaśnienie paradoksu Fermiego [które zadaje m.in. pytanie, dlaczego jeszcze nie nawiązaliśmy kontaktu z obcą cywilizacją? - red.].
Prof. Balbi stwierdza również: - Chociaż nasza praca skupia się na fizyce, a nie na rozwiązaniach wyzwań społecznych, przewidujemy kilka scenariuszy, które mogłyby pomóc gatunkowi technologicznemu złagodzić ograniczenia związane z ogrzewaniem odpadowym i opóźnić jego wystąpienie. Wystarczająco zaawansowana cywilizacja mogłaby wykorzystać technologię do przeciwdziałania ogrzewaniu, np. stosując osłony gwiezdne.

Mówi: - Alternatywnie mogliby przenieść znaczną część swojej infrastruktury technologicznej poza Ziemię, przenosząc się w przestrzeń kosmiczną. Takie megaprojekty inżynieryjne [np. Strefy Dysona - red.] miałyby znaczące implikacje dla naszych poszukiwań technosygnatur. Mniej ambitnym, ale być może bardziej wykonalnym podejściem byłoby zmniejszenie zużycia energii poprzez spowolnienie wzrostu. Oczywiście nie możemy przewidzieć, która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna.
Wyniki badań zostały opublikowane na platformie naukowej arXiv.
Obce cywilizacje mogą zmagać się z takimi samymi problemami jak my /r3m0z /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-zmiany-klimatu-mogly-unicestwic-kosmitow-zaskakujace-wyniki-,nId,7821221

Zmiany klimatu mogły unicestwić kosmitów Zaskakujące wyniki badań.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Crew-9 wystartowała. Zabierze na Ziemię astronautów, którzy utknęli w kosmosie
2024-09-29.TM.
Z przylądka Canaveral w USA wystartował na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) statek kosmiczny SpaceX Crew-9. W lutym statkiem tym wróci na Ziemię dwoje innych astronautów, którzy utknęli na ISS kilka miesięcy temu.
Start doszedł do skutku w sobotę, po kilkukrotnym przekładaniu terminu (ostatnio z powodu huraganu Helene) z platformy Space Launch Complex-40.
SpaceX na ratunek po wpadce Boeinga

To pierwsza załogowa misja kosmiczna wystrzelona z tego miejsca – z astronautą NASA Nickiem Hague'iem i kosmonautą Roskosmosu Aleksandrem Gorbunowem na pokładzie. Przewidywany czas dokowania Crew-9 na ISS to niedziela, godz. 23:30 czasu polskiego.
Po dotarciu na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) Hague i Gorbunow będą prowadzić pięciomiesięczną misję naukową. Po zakończeniu misji wrócą na Ziemię wraz z parą amerykańskich astronautów Barrym Wilmore'em i Sunitą Williams, którzy przebyli na ISS w czerwcu statkiem Starliner firmy Boeing.
Wilmore i Williams mieli wrócić na Ziemię po siedmiu dniach, ale ze względu na problemy techniczne z kapsułą NASA podjęła decyzję, że pozostaną oni w kosmosie do lutego 2025 r.
W związku z tą sytuacją NASA ograniczyła skład załogi – pierwotnie wyznaczone do misji naukowe Zena Cardman i Stephanie Wilson zostały z niej wykluczone. Mają one zostać wyznaczone do kolejnego lotu na ISS.

Na ISS miało lecieć czworo astronautów, ale potrzebne było miejsce na drogę powrotną (fot. Miguel J.Rodriguez Carrillo/Getty Images)

https://www.tvp.info/82570185/spacex-crew-9-wyruszyl-na-iss-zabierze-astronautow-ktorzy-utkneli-na-stacji

Rakieta Crew-9 wystartowała. Zabierze na Ziemię astronautów, którzy utknęli w kosmosie.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na niebie rozbłyśnie nowa gwiazda. To może stać się w dowolnej chwili

2024-09-29. Dawid Długosz
Nowa gwiazda na nocnym niebie. Astronomowie przygotowują się do zjawiska, które zdarza się raz w ciągu życia. Oczy naukowców są zwrócone w kierunku gwiazdozbioru Corona Borealis, gdzie w zasadzie w dowolnej chwili może rozbłysnąć nowa gwiazda, co nastąpi w wyniku potężnej eksplozji.

Wpatrując się w nocne niebo widzimy ciągle te same gwiazdy, które po prostu zmieniają położenie. Jednak już wkrótce będziemy świadkami rozbłyśnięcia nowego obiektu tego typu i będzie go można dostrzec gołym okiem. W zasadzie może do tego dojść w dowolnej chwili.
Nowa gwiazda na niebie w wyniku potężnej eksplozji
Obecnie astronomowie kierują swoje oczy i przyrządy w stronę gwiazdozbioru Corona Borealis, który jest oddalony od Ziemi o około 3 tys. lat świetlnych. Dojdzie tam do rzadkiego zjawiska, które wiele osób będzie mogło zaobserwować tylko raz w życiu. Wynika to z faktu, że dochodzi do niego co około 80 lat.
Nową gwiazdą na ziemskim niebie będzie T Coronae Borealis, choć tak naprawdę jest to istniejący od dawna obiekt, który po prostu zazwyczaj nie jest widoczny gołym okiem z naszej planety. Jednak co wspomniane około 80 lat dochodzi tam do potężnej eksplozji typu nowa i to sprawia, że biały karzeł znacząco jaśnieje. Do tego stopnia, że pod tym względem jest jej blisko do Gwiazdy Polarnej.
T Coronae Borealis to biały karzeł, a więc w zasadzie pozostałość po martwej gwieździe. Żywi się on materią z towarzysza w postaci pobliskiego czerwonego olbrzyma. Obecnie notuje się znaczny spadek jasności na pierwszej z gwiazd. Podobny zauważono przed ostatnią eksplozją w 1946

Wiemy, że wybuchnie — to zupełnie oczywiste.
powiedział Space.com Edward Sion, profesor astronomii i astrofizyki na Uniwersytecie Villanova w Pensylwanii

Astronomowie gotowi na "nową gwiazdę"
Jest to niebywała okazja dla wszystkich miłośników astronomii, bo tego typu zjawiska są niezwykle rzadkie. Szykują się do tego także towarzystwa astronomiczne, które będą chciały przeprowadzić obserwacje z wykorzystaniem różnych teleskopów. Wśród nich jest Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba czy obserwatorium VLA.
Już teraz T Coronae Borealis obserwowane jest przez teleskop promieni gamma Fermi należący do NASA. Każdego dnia poświęca się nawet kilka godzin pracy tego obserwatorium na badania. W momencie, gdy dojdzie do eksplozji, to następstwem zjawiska będzie znaczący wzrost promieniowania.
Naukowcy chcą sprawdzić, jak szybko biały karzeł traci materię po wybuchu. Uczeni wierzą również, że pozwoli to lepiej zbadać fale uderzeniowe będące następstwem zjawiska.
Naukowcy twierdzą, że T Coronae Borealis znajduje się już w zasadzie u szczytu co około 80-letniego cyklu i do potężnej eksplozji może dojść w każdej chwili. Dlatego towarzystwa naukowe są przygotowane do przeprowadzenia badań oraz obserwacji, które ponownie nadarzą się dopiero na początku przyszłego wieku.
Na niebie rozbłyśnie nowa gwiazda. To może stać się w dowolnej chwili. /maximusnd /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-na-niebie-rozblysnie-nowa-gwiazda-to-moze-stac-sie-w-dowolne,nId,7825476

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Zdumiewająca galaktyka we wczesnym wszechświecie. Coś w niej świeci
2024-09-29. Radek Kosarzycki
Dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Jamesa Webba naukowcy mogą w końcu zaglądać w najdalsze rejony obserwowalnego wszechświata. W ten sposób jesteśmy w stanie na własne oczy zobaczyć, jak wyglądał wszechświat tuż po Wielkim Wybuchu, od którego wszystko się zaczęło. Astronomowie od dawna spodziewali się, że wczesny wszechświat będzie skrywał wiele nietypowych tajemnic. Teraz naukowcy opisali jedną z nich.
Wczesny wszechświat musiał znacząco różnic się od tego, który obserwujemy obecnie w swoim otoczeniu. Jakby nie patrzeć, tuż po Wielkim Wybuchu istniał tylko wodór, hel i nieznaczne ilości litu. Z tych pierwiastków powstały pierwsze gwiazdy, w których wnętrzach dopiero powstawały inne, cięższe pierwiastki. Pod koniec życia tych gwiazd dochodziło do eksplozji, w których owe cięższe pierwiastki rozsiewane były po wszechświecie. Kolejne pokolenia gwiazd powstawały zatem z materii już wzbogaconej o cięższe pierwiastki. Siłą rzeczy, w obecnym wszechświecie nie jesteśmy w stanie już odkryć gwiazd zbudowanych z czystej, pierwotnej materii. Takie gwiazdy jesteśmy w stanie znaleźć jedynie na granicach obserwowalnego wszechświata, bowiem docierające do nas stamtąd światło, zostało wyemitowane niemal 13 miliardów lat temu, gdy wszechświat faktycznie był młody.
Naukowcy mają wciąż bardzo wiele pytań o to, w jaki sposób powstawały pierwsze gwiazdy i jak tworzyły one pierwsze galaktyki. Dopiero od niedawna możemy szukać odpowiedzi na te pytania za pomocą najnowocześniejszych teleskopów.
Jak możemy przeczytać w najnowszym wydaniu periodyku naukowego Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, naukowcy odkryli w odległym wszechświecie bardzo nietypową galaktykę. Obiekt skatalogowany pod numerem GS-NDG-9422 widzimy takim, jakim był zaledwie miliard lat po Wielkim Wybuchu.
Okazuje się, że owa galaktyka pod jednym względem różni się od wszystkiego, co dotychczas widzieliśmy w przestrzeni kosmicznej. Otóż wypełniający galaktykę gaz świeci jaśniej niż tworzące ją gwiazdy.
Takiego czegoś nigdy jeszcze nie obserwowano. Naukowcy podejrzewają, że obiekt ten może stanowić brakujące ogniwo w łańcuchu ewolucji galaktyk z pierwszych gwiazd do galaktyk obserwowanych obecnie.
Co jednak ciekawsze, naukowcy analizujący dane z Webba opracowali modele komputerowe, w których obłoki gazu ogrzewane są przez ekstremalnie gorące, masywne gwiazdy do takiego punktu, w którym świecą one jaśniej od tychże gwiazd. Dokładnie tak samo wyglądają dane obserwacyjne z Webba.
Modele te wskazują, że mamy do czynienia z gwiazdami znacznie gorętszymi i znacznie masywniejszymi od obecnie obserwowanych. O ile w obecnym wszechświecie gwiazdy mają temperatury rzędu 40-50 tysięcy stopni Celsjusza, o tyle gwiazdy tworzące galaktykę 9422 osiągają ponad 80 000 stopni Celsjusza.
Astronomowie wskazują, że to co obserwujemy to galaktyka, w której zachodzą intensywne procesy gwiazdotwórcze wewnątrz gęstego obłoku gazu. Powstają tam ogromne ilości masywnych, gorących gwiazd, które z każdej strony intensywnie ogrzewają otaczający je gaz do punktu, w którym emituje on olbrzymie ilości promieniowania.
Warto tutaj wspomnieć o jeszcze jednym stopniu komplikacji. Nasza wiedza wskazuje, że takie warunki mogły panować w pierwszych galaktykach we wszechświecie, które powstały z gwiazd III populacji (najwcześniejszych gwiazd we wszechświecie). Problem w tym, że pod względem chemicznym galaktyka ta jest dużo bardziej zaawansowana od pierwszych galaktyk. Możliwe zatem, że mamy tutaj do czynienia z nieco późniejszym etapem ewolucji, w którym w galaktyce istnieją już gwiazdy powstałe z materii wyrzuconej w eksplozjach, do których dochodziło pod koniec życia pierwszych, masywnych gwiazd.
Odkrycie 9422 odpowiedziało naukowcom na kilka pytań, ale postawiło znacznie więcej nowych pytań. Jako, że jak na razie mamy do czynienia z tylko jedną galaktyką tego typu, naukowcy nie są w stanie ustalić, czy jest ona typowa dla tego okresu i czy wszystkie wczesne galaktyki przechodziły przez ten etap ewolucji. Pozostaje zatem dalej wpatrywać się w najdalsze rejony wszechświata i poszukiwać podobnych obiektów. Im więcej uda się ich odkryć, tym więcej pytań znajdzie swoje odpowiedzi.

Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Alex Cameron (Oxford)

https://www.focus.pl/artykul/zdumiewajaca-galaktyka-9422?fbclid=IwY2xjawFnY2dleHRuA2FlbQIxMQABHRuiqs9l_vP-VFTsTHlrzlk9ipD2LUPwg1V_P44elpwM8MESoBPrLrnZDA_aem_TTiLDOsDbemns7fw9QWY6A

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobliwe odkrycie. Skorupa ziemska nie jest taka sztywna, jak się wydawało
2024-09-30. Radek Kosarzycki
Już w szkole podstawowej dowiadujemy się, że Ziemia zbudowana jest z ciekłego i stałego jądra, półpłynnego płaszcza i sztywnej skorupy, po której wszyscy na co dzień chodzimy. Teraz okazuje się jednak, że ta ostatnia informacja jest niepełna. Skorupa ziemska jest owszem sztywna, ale od drugiej, wewnętrznej strony dosłownie kapie do wnętrza planety.
Dowody na ten niespodziewany i zupełnie nowy dla naukowców proces geologiczny dostrzeżono w rejonie Płaskowyżu Anatolijskiego w Turcji. Badaczy przyciągnęły tam szczególnie charakterystyczne zmarszczki i wgłębienia na powierzchni planety.
Najnowsze informacje wskazują na to, że pod zagłębieniem, na którym znajduje się tzw. Równina Konijska skorupa ziemska powoli tworzy charakterystyczne krople, które stopniowo zapadają się do wnętrza płaszcza ziemskiego. Proces ten bynajmniej nie pozostaje obojętny dla tego, co się dzieje na powierzchni planety.
Jak na razie naukowcy nazywają ten ciekawy proces skapywaniem litosferycznym, choć to stosunkowo nowa nazwa dla stosunkowo niedawno odkrytego procesu geologicznego. Być może nadal byśmy o nim nie wiedzieli, gdyby nie dane satelitarne, w których naukowcy zauważyli charakterystyczne koliste kształty zapadającej się do wnętrza planety skorupy ziemskiej. To dopiero po dostrzeżeniu tego osobliwego zachowania w danych satelitarnych naukowcy zaczęli się zastanawiać, co się dzieje pod skorupą.
Wszystko wskazuje na to, że kiedy dolna część skorupy ziemskiej zostanie podgrzana do pewnej granicznej temperatury, zaczyna robić się lepka niczym miód. Taka półpłynna gorąca warstwa skorupy zaczyna zagłębiać się w płaszcz Ziemi. Siłą rzeczy, gdy taka kropla zanurza się do płaszcza, zaczyna ciągnąć wyżej znajdujące się warstwy za sobą. To jednak nie koniec historii, gdy bowiem kropla ostatecznie się oderwie, tak naprężone wyższe warstwy skorupy odbijają się i unoszą z powrotem ku powierzchni. Pierwotnie proces ten odkryto w Kotlinie Arizaro pod Andami, teraz jednak badacze podobny przykład znaleźli w Turcji.
Dane geologiczne wskazują, że Płaskowyż Anatolijski podniósł się o kilometr na przestrzeni ostatnich 10 milionów lat. Wszystko wskazuje na to, że jest to efekt oderwania się kropli półpłynnej skorupy i odbicia pozostałej części skorupy z powrotem w kierunku powierzchni planety.
Mało tego, znajdująca się na Płaskowyżu Anatolijskim Kotlina Konijska opada o 20 milimetrów rocznie ku wnętrzu planety. Mamy tutaj zatem do czynienia z opadającym obszarem położonym na obszarze, który się unosi. Możliwe zatem, że mamy do czynienia z formowaniem się pod kotliną kolejnej kropli, która już teraz zaczyna ciągnąć ten obszar w dół.
Zespół naukowców postanowił zasymulować ten fascynujący proces w warunkach laboratoryjnych. W tym celu wypełniono pojemnik z pleksiglasu wysoce lepkim polimerem silikonowym, który miał symulować lepki dolny płaszcz Ziemi. Mieszanka tego samego polimeru i gliny modelarskiej została użyta do odtworzenia górnego płaszcza, podczas gdy mieszanka ceramicznych kulek i piasku krzemionkowego posłużyła jako skorupa.
Kiedy w „górnym płaszczu” umieszczono gęsty płyn, który miał symulować kroplę stopionej skorupy, w ciągu 10 godzin zaobserwowano jej opadanie. Zanim zdążyła ona dotrzeć na dno pojemnika, po 50 godzinach od rozpoczęcia eksperymentu, zaczęła się formować kolejna kropla. Powstałe na powierzchni odkształcenia przypominały powstawanie Kotliny Konijskiej na Płaskowyżu Anatolijskim.
Wyniki te sugerują, że kapanie litosferyczne jest procesem wieloetapowym i zgrabnie wyjaśniają dziwne, jednoczesne wypiętrzanie i opadanie skorupy ziemskiej obserwowane na terenie Turcji.
https://www.chip.pl/2024/10/rosja-drony-naziemne-courier-wojsko

Osobliwe odkrycie. Skorupa ziemska nie jest taka sztywna, jak się wydawało.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny prezentują nowe skafandry. Będą używane na Księżycu
2024-09-30.
Mateusz Mitkow
Chiny zaprezentowały nowe skafandry kosmiczne, które będą wykorzystywane przez tajkonautów podczas misji na Srebrnym Globie. W prezentacji wzięli udział Zhai Zhigang oraz Wang Yaping, która ma szansę zostać pierwszą kobietą na Księżycu.
28 września br. China Manned Space Agency (CMSA), czyli chińska agencja, zajmująca się programem załogowych lotów kosmicznych zaprezentowała nowe skafandry, które będą nosić chińscy astronauci (tajkonauci) podczas misji lądowania na Księżycu. W ramach wydarzenia opublikowano również film promocyjny, który pokazał zarówno wygląd zewnętrzny, jak i kluczowe możliwości skafandra.
Modelami podczas prezentacji byli tajkonauci - Zhai Zhigang oraz Wang Yaping, czyli kapitan Sił Powietrznych Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, która w 2013 r. stała się drugą kobietą w Chinach, której udało się polecieć w kosmos (misja Shenzhou 10). Teraz Wang Yaping ma szansę zostać pierwszą kobietą w historii na Srebrnym Globie.
Wszystko zależy od dokładnego terminu wykonania pierwszej załogowej misji Państwa Środka, która zakłada lądowanie na naturalnym satelicie Ziemi. Zaprezentowane skafandry to element przygotowań do tego historycznego momentu. Obecne plany przewidują, że misja powinna zostać zrealizowana do 2030 r., a więc są to najbliższe lata.
Z przekazanych informacji wynika, że powyższe skafandry dla tajkonautów zostały wykonane tak, aby wytrzymać ekstremalne temperatury panujące na Księżycu, promieniowanie oraz mają chronić przed pyłem księżycowym. Agencja CMSA podkreśliła, że strój zapewni fizyczną elastyczność potrzebną do wykonywania zadań na powierzchni Księżyca.
Zawiera on także m.in. panoramiczny hełm z wbudowaną kamerą krótkiego i dalekiego zasięgu oraz wielofunkcyjną zintegrowaną konsolę sterowania na klatce piersiowej. Skafandry posiadają też elementy kultury Państwa Środka. CMSA dodała, że ogólny projekt kombinezonu księżycowego miał nawiązywać do stylu tradycyjnej chińskiej zbroi.
Elon Musk komentuje
Prezentacja opisywanych skafandrów obiegła światowe media i tym samym przykuła międzynarodową uwagę. Swój komentarz w tej sprawie dodał m.in. Elon Musk. ”Tymczasem w Ameryce Federalna Administracja Lotnictwa dusi krajowy program kosmiczny papierkową robotą!” - skomentował właściciel firmy SpaceX na platformie X. Ciężko się z tym nie zgodzić, biorąc pod uwagę realizację programu kosmicznego przez Państwo Środka w porównaniu do USA.
W ramach pierwszej księżycowej misji załogowej Chiny planują wysłać na Srebrny Glob dwójkę tajkonautów, którzy spędzą na jego powierzchni do sześciu godzin. W 2026 i 2028 r. zostaną wykonane bezzałogowe misje Chang’e 7 oraz Chang’e 8, które zakładają lądowanie specjalnych sond na biegunie południowym Księżyca. Ich celem będzie badanie zasobów i testy ich wykorzystania do budowy stałej bazy, która zostanie zbudowana we współpracy z Rosją (projekt ILRS).
Amerykańska odpowiedź
W tym samym czasie Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami prowadzą program Artemis, który ma na celu przywrócić obecność człowieka na Srebrnym Globie, w tym również wybudowania samowystarczalnej bazy. Zgodnie z założeniami amerykańskiego programu astronauci mają wylądować na naturalnym satelicie Ziemi najwcześniej pod koniec 2026 r. Wszystko jednak wskazuje na to, że program Artemis doświadczy jeszcze znacznych opóźnień.
Biorąc pod uwagę powyższe informacje, można stwierdzić, że wyścig kosmiczny światowych mocarstw ponownie nabiera tempa. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Chiny celują w księżycowy biegun południowy, czyli region uważany za bogaty w zasoby naturalne, przede wszystkim wody w postaci lodu. Postępy Chin w ostatnim czasie niepokoją nie tylko NASA, ale również Pentagon, który uważnie śledzi ich działania.
”To fakt: bierzemy udział w wyścigu kosmicznym i prawdą jest, że lepiej uważajmy, aby nie dotarli do miejsca na Księżycu pod pozorem badań naukowych. Nie jest też wykluczone, że powiedzą: Nie zbliżaj się, jesteśmy tutaj, to nasze terytorium” - mówił jeszcze w 2023 r. Bill Nelson w wywiadzie dla Politico..
Źródło: Space News, CNN
Autor. China Manned Space Agency

Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/chiny-prezentuja-nowe-skafandry-beda-uzywane-na-ksiezycu

Chiny prezentują nowe skafandry. Będą używane na Księżycu.jpg

Chiny prezentują nowe skafandry. Będą używane na Księżycu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta z druku 3D. Nadchodzi konkurencja dla Falcona 9?
2024-09-30. Wojciech Kaczanowski
Relativity Space zasłynęło z wystrzelenia rakiety Terran 1, która została w większości skonstruowana przy pomocy druku 3D. Od startu minął ponad rok, a firma pracuje nad znacznie większym systemem nośnym, z którym od kilku tygodni związane są kontrowersje. Co właściwie dzieje się z rakietą Terran R?
Aby dokładnie zrozumieć postępowanie Relativity Space cofnijmy się do marca 2023 r., kiedy udało się wystrzelić rakietę Terran 1, której części zostały wyprodukowane przy pomocy druku 3D. Misja nie powiodła się całkowicie. Po separacji stopni i uruchomieniu silnika Aeon Vacuum kontrolerzy lotu odnotowali spowolnienie w locie Terran 1, po czym ogłosili awarię w górnym segmencie rakiety.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Relativity Space pochwaliło się, że podczas próby osiągnięto kilka kamieni milowych, tj. separacja stopni lub przejście przez punkt Max-Q, w którym na rakietę działa maksymalne ciśnienie dynamiczne. Niedługo później firma ogłosiła porzucenie projektu i skupienie uwagi oraz środków na projekcie cięższej rakiety - Terran R.
Misja: Pokonać Falcona 9
Terran R została ogłoszona w 2021 r., natomiast od pierwotnego projektu dużo się zmieniło. Przede wszystkim początkowo firma planowała zdolność ponownego użytku nie tylko dolnego stopnia (około 20 razy), ale i górnego. Pomysł z drugim stopniem ostatecznie porzucono.
Kolejną zmianą od pierwotnego pomysłu jest zwiększenie nośności. Pierwotnie rakieta miała być zdolna do wyniesienia na niską orbitę okołoziemską (LEO) do 20 t ładunku. Obecne plany zakładają 23,5 t na LEO z pierwszym stopniem zdolnym do pionowego wylądowania i ponownego użycia oraz do 33,5 t na LEO w wersji jednorazowej.
Wraz ze zwiększeniem nośności, zmianie uległy również rozmiar oraz liczba silników Aeon R w dolnym segmencie rakiety. Według informacji podanych przez producenta, Terran R ma mieć długość około 82 m oraz średnicę blisko 5,5 m. W pierwszym stopniu znajdzie się natomiast 13 jednostek napędowych zamiast 7, jak pierwotnie zakładano.
W momencie ogłoszenia projektu rakiety Terran R firma Relativity Space stwierdziła, że konstrukcja będzie oparta w głównej mierze na druku 3D. W 2021 r. zapowiedziano nawet, że będzie to ”entirely 3D-printed launch vehicle” (pol. całkowicie drukowana w 3D rakieta nośna - red.). W tej kwestii również dużo się zmieniło.
Tim Ellis, właściciel Relativity Space, w jednym z wywiadów dla portalu ArsTechnica stwierdził, że firma natknęła się na duże problemy w produkcji jakościowych i trwałych elementów przy pomocy druku 3D. Ellis dodał ponadto, że nie jest już w stanie potwierdzić z pełnym przekonaniem, że rakieta zostanie w 90% wykonana daną metodą.
Amerykańska produkcja czy europejski dostawca?
W ostatnich tygodniach Relativity Space oraz rakieta Terran R zostały owiane kontrowersjami w wyniku opublikowanego zdjęcia na platformie X, na którym ukazano owiewkę do przyszłego systemu nośnego.
Na platformie X zrobiło się zamieszanie. Komentujący zauważyli, że przedstawiona owiewka nie jest produkcji amerykańskiej a europejskiej. Samo zdjęcie natomiast zostało wykonane nie w Stanach Zjednoczonych, tylko w Europie - prawdopodobnie w Emmen, w fabryce szwajcarskiej firmy Beyond Gravity.
Beyond Gravity produkuje owiewki dla m. in. europejskiej rakiety Ariane 6 i na podstawie podobieństwa wskazywanego przez komentujących, wydaje się bardzo prawdopodobne, że zdjęcie przedstawia elementy właśnie do tego systemu nośnego, a nie do Terran R.
Eric Berger na łamach ArsTechnica zwrócił ponadto uwagę, że ”u podstawy osłony znajduje się duża, biała tablica zasłaniająca znak, który najwyraźniej ujawnia, że ten sprzęt został zbudowany dla europejskiej rakiety Ariane 6”. Na podobieństwo wskazuje również ta sama średnica rakiet Ariane 6 i Terran R. Owiewka mogła zostać zbudowana nawet kilka miesięcy temu.
Pierwszy start i finalna koncepcja
Jeśli informacje zostaną w przyszłości oficjalnie potwierdzone, korzystanie z usług obcego dostawcy znacznie zwiększy koszty projektu oraz być może czas oczekiwania. Z drugiej strony Relativity Space odniosło znaczące postępy, tj. duża liczba testów silnika lub postępująca budowa platformy do prób statycznych.
Pomimo zmiany w projekcie na papierze Terran R wciąż wygląda na dobry system nośny, który może stanowić konkurencję dla Falcona 9. Oczywiście rakieta od SpaceX to sprawdzony sprzęt, ale popyt na rakiety tej klasy jest duży. Z czasem Relativity Space będzie musiało konkurować z rakietami Neutron od Rocket Lab, New Glenn od Blue Origin lub ogłoszoną niedawno przez Indie NGLV (Next Generation Launch Vehicle).
Rzeczywistość zweryfikowała ambitne plany Relativity Space, natomiast przyszłość wciąż może być optymistyczna. Z informacji podanych na stronie internetowej wynika, że pierwszy start powinien odbyć się w 2026 r. (początkowo planowano 2024 r.). Próba pokaże, na ile konkurencyjna będzie rakieta Terran R.
Wizualizacja startu rakiety Terran R.
Autor. Relativity Space

Silnik Aeon R
Autor. Relativity Space

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/rakieta-z-druku-3d-nadchodzi-konkurencja-dla-falcona-9

Rakieta z druku 3D. Nadchodzi konkurencja dla Falcona 9.jpg

Rakieta z druku 3D. Nadchodzi konkurencja dla Falcona 9.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polscy studenci pracują nad nową rakietą - Twardowsky 2
2024-09-30.
W rok po udanym starcie rakiety Twardowsky polscy studenci prezentują prace nad jeszcze lepszą wersją hybrydowo napędzanej rakiety, do której paliwo można wydrukować na drukarce 3D. Przy jej pomocy można wynieść satelitę na wysokość ponad 9 kilometrów.
„Twardowsky 2 projektowany jest pod wymagające międzynarodowe konkursy, jak Spaceport America Cup czy podobny konkurs organizowany w Portugalii. Start rakiety planujemy na 2025 rok” – powiedział PAP Radosław Kamiński ze Studenckiego Koła Astronautycznego przy Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej.
Konkursy obejmują dwie podstawowe kategorie rakiet – takie, które nie przekraczają wysokości 10 tysięcy i te, które wznoszą się nawet na 30 tysięcy stóp, czyli ponad 9 kilometrów. Twardowsky 2 należy do tej drugiej kategorii. Rakieta jest na etapie konstruowania.
Studenci skupiają się na doskonaleniu napędu hybrydowego, który wykorzystuje stałe paliwo oraz ciekły utleniacz. Wysoką stabilność i efektywność spalania zapewnić ma zastosowany wtryskiwacz typu swirl. Dzięki temu nowa konstrukcja o kalibrze 200 mm, mierząca 4 m, pozwoli osiągać jeszcze większe wysokości i prędkości.
„Rakieta ma silnik hybrydowy i wykorzystuje stałe paliwo. Jest to blok z materiału ABS, który planujemy wydrukować na drukarce 3D. Następnie, przy pomocy płynnego utleniacza, powstaje mieszanka i dopiero wtedy mamy do czynienia z pełnoprawnym materiałem pędnym” – wyjaśnia Radosław Kamiński.
Poprzedni Twardowsky został wystrzelony 17 września 2023 roku z poligonu w Lipie. Druga wersja, tzw. iteracja projektu, Twardowsky 2 jest dopiero na etapie testów silnika; większość komponentów znajduje się jeszcze w fazie projektowej. Czerpiąc z doświadczeń zdobytych przy poprzednim projekcie, zespół szczegółowo analizuje każdy element, moduł i system, aby zapewnić bezpieczne i skuteczne testy lotne. Lot rakiety planowany jest – zgodnie z harmonogramami konkursów – na 2025 rok.
Rakieta powstaje w projekcie, na który studenci poświęcają swój wolny czas. Jak podkreśla Kamiński, istotne jest wsparcie pracowników oraz zaplecza technicznego uczelni, w szczególności opiekuna koła naukowego, prof. Jana Kindrackiego.
Ponad 200 członków Studenckiego Koła Astronautycznego działa w trzech sekcjach: robotycznej, rakietowej i balonowej. Równolegle do działalności w sekcjach tworzone są projekty satelitów (PW-Sat, PW-Sat 2 i aktualnie PW-Sat3), a także eksperymenty w ramach współpracy z polskimi i międzynarodowymi organizacjami, takimi jak Centrum Badań Kosmicznych PAN, Europejska Agencja Kosmiczna czy Swiss Space Center. Twardowsky 2 powstaje we współpracy z uczelnią oraz Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Podczas prac nad rakietą Twardowsky 2 studenci doskonalą także System Wyzwalania CubeSatów (miniaturowe sztuczne satelity), który otworzy nowe możliwości eksperymentalne i badawcze podczas kolejnych misji.
„Nasza rakieta jest wyposażona w system wynoszenia ładunków na pewną wysokość. Poprzedni Twardowsky wyrzucił w ten sposób satelitę zbudowanego przez zaprzyjaźnione z nami koło naukowe z Krakowa” – mówił Kamiński.
Poza rakietą Twardowsky 2, studenci rozwijają obecnie projekty rakiet FOK i Grot. Sterowana rakieta FOK wyposażona jest w system nawigacji wizyjnej. Grot to rakieta typu „boosted-dart”, która w 2019 roku pobiła rekord wysokości lotu polskich rakiet amatorskich.
Członek koła, Bartosz Rylski, student MEiL jako jedyny reprezentant polskiej uczelni zakwalifikował się do prestiżowego programu ESA - European Space Agency i wziął udział w kampanii startowej rakiety studenckiej. Niezbędne doświadczenie zdobył w kole naukowym. „Fly a Rocket!” to przedsięwzięcie, w ramach którego studenci z całej Europy budują, testują i wystrzeliwują rakietę. Program jest prowadzony przez ESA we współpracy z Andoya Space Education i Norweską Agencją Kosmiczną.
Start rakiety Twardowsky. Wrzesień 2023 r.
Autor. Studenckie Koło Astronautyczne/Politechnika Warszawska

Źródło PAP

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/polscy-studenci-pracuja-nad-nowa-rakieta-twardowsky-2

Polscy studenci pracują nad nową rakietą - Twardowsky 2.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się dzieje w galaktyce M87? Gwiazdy wybuchają częściej niż powinny

2024-09-30. Filip Koziarek
W jednej z galaktyk znajdującej się w odległości 53 milionów lat świetlnych od Ziemi naukowcy zaobserwowali nietypowe zjawisko — gwiazdy znajdujące się w jednej z części tej galaktyki wybuchają dużo częściej niż pozostałe. Dlaczego te eksplozje są tak częste i co je powoduje?

Galaktyka M87, jedna z największych w naszej lokalnej części Wszechświata, skrywa w swoim centrum supermasywną czarną dziurę. Dżety, które emituje, to gigantyczne strumienie wysokoenergetycznych cząstek, wyrzucane z biegunów czarnej dziury z prędkością bliską prędkości światła. Ostatnie odkrycie pokazuje, że oddziaływanie tych dżetów na okoliczną materię może być znacznie bardziej złożone, niż wcześniej przypuszczano.

W pobliżu jednego z tych dżetów występuje niezwykle wysoka częstotliwość wybuchów tzw. klasycznych nowych, czyli gwałtownych eksplozji binarnych systemów gwiazd.

Nowe powstają w układach podwójnych, gdzie biały karzeł, będący jednym z elementów układu, przyciąga materię od swojej gwiezdnej towarzyszki. Gdy zgromadzona materia osiąga masę krytyczną, dochodzi do wybuchu, proces ten powtarza się regularnie.
Jak często gwiazdy wybuchają w pobliżu dżetu czarnej dziury w M87?
Aby lepiej zrozumieć to zjawisko, naukowcy postanowili ponownie przyjrzeć się galaktyce M87 za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. Przez prawie cały rok, co pięć dni, teleskop był skierowany na centrum galaktyki, rejestrując wybuchy nowych, zanim te znikną z pola widzenia. W efekcie zaobserwowano aż 94 nowe, co w połączeniu z wcześniejszymi danymi dało sumę 135 wybuchów.
Najbardziej zdumiewające było to, że w segmencie galaktyki obejmującym dżet czarnej dziury zaobserwowano aż 25 nowych, podczas gdy w pozostałych segmentach, które nie obejmowały dżetu, średnia wynosiła tylko 12, a części najbliżej dżetu charakteryzowały się wyższą liczbą wybuchów. Szansa, że taki rozkład eksplozji nowych jest przypadkowy, wynosi zaledwie 0,076 proc.

Jakie może być wyjaśnienie tego zjawiska?
Badacze przeprowadzili dodatkowe analizy, próbując ustalić, czy nowe w pobliżu dżetu mają jakieś wyjątkowe cechy. Sprawdzano m.in. ich jasność, rozkład długości fal światła oraz czas występowania różnych etapów wybuchów. Badania nie przyniosły jednak żadnych istotnych wyników, co sugeruje, że dżet nie wpływa bezpośrednio na fizykę nowych.
Jednym z potencjalnych wyjaśnień mogłoby być zwiększenie przepływu materii do białego karła, co przyspieszałoby proces. Jednak dżety są zbyt rozproszone, aby w tak znaczny sposób wpływać na gwiazdy i powodować wzmożony transfer materii. Co więcej, takie oddziaływanie powinno występować również w przypadku dżetu po drugiej stronie galaktyki, a tego efektu tam nie zaobserwowano.
Obecnie badacze nie mają jednoznacznego wyjaśnienia, dlaczego wybuchy nowych w pobliżu dżetu czarnej dziury w galaktyce M87 są tak częste, zjawisko to jednak z pewnością nie jest przypadkowe. Przyszłe badania mogą pomóc ustalić, czy podobne zjawisko występuje w innych galaktykach posiadających dżety. Dopiero wtedy naukowcy będą mogli zacząć formułować bardziej precyzyjne hipotezy na temat jego przyczyn.
Jeden z dżetów w galaktyce M87 w nietypowy sposób wpływa na okoliczne gwiazdy /domena publiczna

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-co-sie-dzieje-w-galaktyce-m87-gwiazdy-wybuchaja-czesciej-niz,nId,7825967

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe dowody sugerują, że Księżyc ma częściowo stopioną warstwę pod swoją powierzchnią
2024-10-01. Radek Kosarzycki

Niedawne badania dostarczyły nowych wskazówek na temat głębokiego wnętrza Księżyca. Chociaż już wiemy, że Księżyc ma skalistą skorupę, płaszcz bogaty w oliwiny i metaliczne jądro, naukowcy od dawna podejrzewali, że może istnieć częściowo stopiona warstwa między stałym płaszczem a jądrem. Jednak dowody na to są niejednoznaczne.
Zespół kierowany przez Sandera Goossensa znalazł teraz silniejsze poparcie dla tej teorii. Ich odkrycia, opublikowane w periodyku AGU Advances, sugerują, że stopiona warstwa u podstawy płaszcza może rzeczywiście istnieć. To odkrycie może pomóc nam lepiej zrozumieć strukturę Księżyca i jej powstanie i ewolucję.
Dowody pochodzą z badania, w jaki sposób Księżyc reaguje na siły grawitacyjne. Podobnie jak grawitacja Księżyca powoduje pływy na Ziemi, Ziemia i Słońce wywierają siły, które nieznacznie odkształcają kształt i grawitację Księżyca. Analizując dane z misji NASA GRAIL i Lunar Reconnaissance Orbiter, naukowcy badali, jak te pływy wpływają na grawitację Księżyca, nie tylko na przestrzeni miesiąca, ale także i całego roku.
Tworząc model wnętrza Księżyca i uwzględniając zaobserwowane zmiany grawitacji, naukowcy odkryli, że dane mają sens tylko wtedy, gdy głęboko w jego wnętrzu znajduje się miękka, częściowo stopiona warstwa. Bez niej model nie byłby w stanie dopasować odczytów grawitacji.
Zespół uważa, że ta warstwa może być zbudowana z bogatego w tytan minerału zwanego ilmenitem, ale potrzeba więcej badań, aby to potwierdzić i zrozumieć, w jaki sposób warstwa ta pozostaje stopiona przez miliardy lat. To ekscytujące odkrycie stanowi nowy element skomplikowanej układanki geologicznej historii Księżyca.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/10/stopiona-warstwa-wewnatrz-ksiezyca/

Nowe dowody sugerują, że Księżyc ma częściowo stopioną warstwę pod swoją powierzchnią.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaćmienia Słońca już nie będą rzadkością? Naukowcy znaleźli sposób na ich kontrolowanie
2024-10-01. Radek Kosarzycki
Całkowite zaćmienie Słońca to zdarzenie niezwykle rzadkie. Wystarczy tutaj wskazać, że na najbliższe całkowite zaćmienie widoczne z terytorium Polski będziemy musieli czekać do 7 października 2135 roku. Mało tego, nawet jeżeli założymy, że możemy pojechać w dowolne miejsce na Ziemi, to też nie będzie tych zaćmień dużo więcej. Owszem, możemy polować na takie zdarzenie w 2026, 2027 i 2034 roku, ale już kolejne będzie dopiero w 2097 roku.
A szkoda! Bowiem podczas całkowitego zaćmienia Słońca tarcza naszej gwiazdy dziennej jest zasłonięta przez Księżyc, dzięki czemu możemy przyglądać się znacznie ciemniejszej i na co dzień niewidocznej atmosferze Słońca.
Nie powinno zatem dziwić, że skoro naturalne całkowite zaćmienia Słońca zdarzają się tak rzadko, naukowcy postanowili stworzyć sobie własne, dzięki którym będą w stanie badać atmosferę Słońca wielokrotnie częściej.
Efektem tych starań jest proponowana misja MESOM, która tworząc zaćmienia całkowite, umożliwi naukowcom badanie warunków prowadzących do burz słonecznych. Wyniki takich badań mogą przyczynić się do znacznego udoskonalenia prognoz pogody kosmicznej w otoczeniu Ziemi.
Według planów sonda kosmiczna MESOM będzie poruszała się po osobliwej trajektorii, która pozwoli jej wykorzystanie cienia Księżyca do obserwowania zaćmienia Słońca co miesiąc przez 50 minut za każdym razem. Zważając na to, że do końca obecnego stulecia mamy tylko cztery całkowite zaćmienia naturalne, to będzie to istotny wzrost okazji do obserwowania korony słonecznej.
Dodatkową zaletą proponowanej sondy kosmicznej jest to, że naturalne zaćmienia widoczne są na powierzchni Ziemi przez maksymalnie 7,5 minuty. Tutaj będziemy mieli okazję obserwowania tego zjawiska przez niemal godzinę. To z kolei pozwoli wykonać więcej zdjęć, nagrań i pomiarów aktywności w koronie słonecznej. Badacze przyznają, że misja ta ma okazję umożliwić nam wypełnienie luk w naszej wiedzy o tym, jakie procesy zachodzą na co dzień w atmosferze naszej gwiazdy centralnej.
O tym, jak ważne jest zrozumienie tych procesów w tym roku, przekonaliśmy się wielokrotnie. Aktualnie Słońce przechodzi przez maksimum swojej aktywności, co przekłada się na liczne rozbłyski i koronalne wyrzuty masy, które z kolei powodują liczne burze magnetyczne w otoczeniu Ziemi. Wystarczy tutaj przypomnieć noc z 10 na 11 maja, kiedy to do Ziemi dotarł nie jeden a aż siedem obłoków zjonizowanej plazmy wyrzuconej z powierzchni Słońca kilka dni wcześniej. Zdarzenie to doprowadziło do bardzo silnej burzy geomagnetycznej oraz niespotykanych od dekad zórz polarnych widocznych na większej części naszej planety.
O ile zorze polarne wyglądają fenomenalne, to już same burze magnetyczne mogą powodować poważne zakłócenia pracy satelitów, sond kosmicznych, ale także sieci komunikacyjnych i energetycznych na powierzchni Ziemi. W najbardziej pesymistycznych scenariuszach silna burza geomagnetyczna mogłaby nawet cofnąć nas o kilkadziesiąt lat w rozwoju, gdyby doprowadziła do zniszczenia sieci energetycznej na obszarze jakiegoś kontynentu.
https://www.chip.pl/2024/10/brytyjskie-wojsko-tajny-projekt-brakestop-dron

Zaćmienia Słońca już nie będą rzadkością Naukowcy znaleźli sposób na ich kontrolowanie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd w końcu wziął się Księżyc?
2024-10-01. Autor:
Grzegorz Jasiński
Pochodzenie Księżyca może być inne, niż wskazuje na to najbardziej rozpowszechniona hipoteza o kosmicznej kolizji. Naukowcy z Pennsylvania State University piszą na łamach czasopisma "The Planetary Science Journal", że Srebrny Glob mógł być kiedyś elementem układu podwójnego, który został przechwycony grawitacyjnie, gdy przelatywał w pobliżu młodej Ziemi. Ta hipoteza pozwala łatwiej wyjaśnić orbitę Księżyca, która nie znajduje się nad równikiem, jak powinna, gdyby utworzył się z materii wybitej z Ziemi po zderzeniu z innym planetarnym obiektem.
Podczas sześciu misji księżycowych programu Apollo z lat 1969-72 amerykańscy astronauci zabrali na Ziemię niespełna 400 kilogramów księżycowych skał i pyłu. Analizy pokazały, że ich skład chemiczny i izotopowy przypomina skały i pył obecny na Ziemi, z dominującym udziałem bazaltowych skał wulkanicznych i dużą zawartością wapnia. Datowanie tych skał sugerowało przy tym, że pojawiły się w podobnym okresie, około 60 milionów lat po powstaniu Układu Słonecznego. Na podstawie tych danych naukowcy zgromadzeni w 1984 roku na konferencji w Kona na Hawajach uznali, że Księżyc powstał z materiału wybitego z młodej Ziemi po kosmicznej kolizji.
Autorzy najnowszej publikacji, prof. Darren Williams z Penn State Behrend i Michael Zugger z Applied Research Lab at Penn State, przekonują, że tę hipotezę warto teraz ponownie przemyśleć.
Konferencja z Kona narzuciła narrację w tej sprawie na 40 lat. Wątpliwości jednak pozostały. Jeśli księżyc formuje się z planety po kolizji, stopniowo zbijając się w całość z materiału krążącego w formie pierścienia, jego orbita powinna znajdować się nad równikiem. Nasz Księżyc krąży po innej orbicie, bardziej związanej ze Słońcem, niż równikiem Ziemi - przekonuje Williams.
Zdaniem autorów pracy, alternatywna hipoteza może zakładać, że grawitacja Ziemi przechwyciła Księżyc, który był wcześniej elementem układu podwójnego. To sprawiło, że jego orbita jest taka, jaką obserwujemy. W Układzie Słonecznym mamy już takie przykłady, choćby Tryton, największy z księżyców Neptuna, który został ściągnięty z obszaru Pasa Kuipera, gdzie nawet co 10 z kosmicznych skał pozostaje w układach podwójnych. Tryton obiega Neptuna po orbicie wstecznej, czyli jego ruch odbywa się w kierunku przeciwnym do ruchu obrotowego samej planety. Dodatkowo jeszcze płaszczyzna jego orbity nachylona jest do płaszczyzny równika Neptuna pod kątem 67 stopni.
Obliczenia wskazują na to, że Ziemia mogłaby przechwycić obiekty nawet znacznie większe od Księżyca, jak Merkury, czy nawet Mars, jednak ostateczna orbita mogłaby nie być w takich przypadkach stabilna. Problem w tym, że początkowa orbita takiego przechwyconego ciała niebieskiego musi być silnie wydłużoną elipsą, która dopiero z czasem, w związku z działaniem sił pływowych staje się bliższa okręgu. W przypadku Księżyca takie zmiany orbity trwały prawdopodobnie przez tysiące lat, w tym czasie też okres wirowania Srebrnego Globu zsynchronizował się z okresem obiegu wokół Ziemi.
W tej chwili Księżyc odsuwa się od Ziemi przeciętnie o 3 centymetry na rok. Przy przeciętnej odległości 384 tysięcy kilometrów Srebrny Glob odczuwa też zauważalny wpływ grawitacji Słońca.
Księżyc jest na tyle daleko od nas, że Ziemia i Słońce porównywalnie zwracają jego uwagę, każde ciągnie w swoją stronę - tłumaczy Williams. Jak podkreśla, matematyczne obliczenia wskazują, że hipoteza przechwycenia kosmicznego obiektu pozwala dość dobrze wyjaśnić obecne zachowanie Księżyca. Nikt z nas nie wie, jak Księżyc się uformował. Przez cztery dekady mieliśmy na ten temat jedną teorię. Teraz mamy dwie. To daje nam prawdziwe bogactwo nowych pytań i nowych okazji do dalszych badan - dodaje.

Darren Williams, profesor astronomii i astrofizyki na Penn State Behrend /Penn State Behrend /Materiały prasowe

https://www.rmf24.pl/nauka/news-skad-w-koncu-wzial-sie-ksiezyc,nId,7826774#crp_state=1

Skąd w końcu wziął się Księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowo odkryta egzoplaneta jedynie 6 lat świetlnych od Ziemi
2024-10-01. Alex Rymarski
Sąsiedztwo Układu Słonecznego po raz kolejny się powiększa – tym razem o egzoplanetę wokół Gwiazdy Barnarda. Jako czwarta najbliższa gwiazda do Ziemi, już od lat 60. ubiegłego wieku była jednym z głównych obiektów zainteresowań pod względem planet pozasłonecznych. Przez lata pojawiało się wiele kandydatów na takowe obiekty na orbicie tej planety. Były to mianowicie: gazowe giganty, proponowane przez Petera van Kampa i superziemia, której istnienie dopiero niedawno zostało obalone. W sierpniu tego roku wszystko się jednak zmieniło, bowiem potwierdzone zostało odkrycie najbliższej egzoplanety, krążącej wokół gwiazdy pojedynczej – Barnarda b.
Barnard b należy do jednego z najrzadziej spotykanych rodzajów planet pozasłonecznych. Masa tego obiektu nie jest jeszcze dokładnie określona, lecz wiadome jest, że ma co najmniej połowę masy Wenus. Oprócz tego okres orbity tego ciała to jedynie 3,15 dnia na Ziemi. Takie egzoplanety nazywane są zwyczajnie skalistymi i należą do mniejszości, jeżeli chodzi o znane ludzkości egzoplanety. Powód tego jest bardzo prosty: są one często zbyt małe, żeby mogło wykrywać je większość przyrządów, korzystających z popularnych metod tranzytu i efektu Dopplera. Trzeba jednak zaznaczyć, że chodzi o większość – ale nie wszystkie – istnieje bowiem pewien przyrząd, który jest w stanie to zrobić i to właśnie on dokonał tego odkrycia – chodzi o ESPRESSO.
Echelle Spectrograph for Rocky Exoplanet- and Stable Spectroscopic Observations to spektrograf, zamontowany na Very Large Telescope, który używa metody efektu Dopplera do znajdywania planet pozasłonecznych. Metoda ta polega na tym, że egzoplanety powodują ruch gwiazdy, co umożliwia wykrycie zmiany jej prędkości radialnej, obserwując przesunięcie linii spektralnych w widmie gwiazdy. Jeżeli wykryje się więc takie zmiany, to jest to argument za istnieniem tam egzoplanety. Prędkość obiegu gwiazdy wokół centrum masy jest jednak znacznie mniejsza niż w przypadku planet. Przesunięcie linii widmowych trzeba więc mierzyć z bardzo dużą dokładnością, co jest w stanie zrobić jedynie garstka spektroskopów, między innymi właśnie ESPRESSO.
Przyrząd ten działa już od 2017 roku i jako następca spektrometru HARPS, miał wysoko postawioną poprzeczkę, jednak tym odkryciem zdecydowanie przebił jakiekolwiek oczekiwania. Tu jednak odkrycia się nie kończą – spektroskop ESPRESSO znalazł bowiem dowody na istnienie 3 innych egzoplanet obiegających Gwiazdę Barnarda. Te czekają jednak na potwierdzenie przez społeczność międzynardową.
Na koniec pozostaje więc najważniejsze pytanie – czy egzoplaneta ta posiada warunki zdatne do życia? Odpowiedź niestety brzmi nie – temperatura na jej powierzchni to około 125 stopni Celsjusza i ciało to nie znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy. Zatem mimo małego rozmiaru gwiazdy macierzystej, Barnard b jest po prostu zbyt blisko.
Źródła:
•    eso.org: Scientists discover planet orbiting closest single star to our Sun
1 października 2024
 Infografika przedstawiająca gwiezdne sąsiedztwo Układu Słonecznego. Źródło:ESO

Wygląd spektroskopu ESPRESSO pod nieco niekorzystnym kątem. Źródło:ESO
https://astronet.pl/wszechswiat/nowo-odkryta-egzoplaneta-jedynie-6-lat-swietlnych-od-ziemi/

Nowo odkryta egzoplaneta jedynie 6 lat świetlnych od Ziemi.jpg

Nowo odkryta egzoplaneta jedynie 6 lat świetlnych od Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrycie najbliższej potencjalnej egzoplanety krążącej wokół białego karła
2024-10-01.
Co się stanie z Ziemią gdy Słońce umrze? Znalezienie egzoplanet wokół białych karłów może pomóc odpowiedzieć na to pytanie, a naukowcy odkryli potencjalną olbrzymią planetę wokół pobliskiego białego karła.
Na końcu Układu Słonecznego
Gdy Słońce wyczerpie swoje zapasy wodoru w jądrze, jego wnętrze przejdzie serię przemian, które przekształcą rodzimą gwiazdę w chłodnego i pulchnego czerwonego olbrzyma. Ostatecznie Słońce zrzuci swoje zewnętrzne warstwy i pozostawi po sobie palącą, skrystalizowaną pozostałość wielkości Ziemi, zwaną białym karłem. Jak planety w naszym Układzie Słonecznym zniosą te zmiany, pozostaje kwestią otwartą (choć eksperci są zgodni co do tego, że Merkury i Wenus zostaną pochłonięte przez rozszerzającą się gwiazdę).
Jednym ze sposobów na znalezienie odpowiedzi na to pytanie jest badanie układów planetarnych krążących wokół białych karłów. Może to ujawnić odległości, w których planety znajdują bezpieczne schronienie od czerwonego olbrzyma, a także to, czy jakiekolwiek planety zmieniają się lub przechodzą migrację w wyniku ewolucji ich gwiazdy macierzystej. W przeszłości wykrywanie egzoplanet wokół białych karłów było wyzwaniem – ale na szczęście Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba znacznie ułatwia to zadanie.
Odkrywanie egzoplanet za pomocą MEOW
Przegląd MIRI Exoplanets Orbiting White dwarfs (MEOW) jest jednym z kilku badań wykorzystujących czułe instrumenty podczerwone JWST do poszukiwania planet wokół białych karłów. W niedawno opublikowanym artykule zespół kierowany przez Mary Anne Limbach (University of Michigan) przedstawił wczesne wyniki badań MEOW, koncentrując się na kandydatce na planetę wokół pobliskiego białego karła WD 0310-688.
Przegląd ma na celu odkrycie egzoplanet białego karła poprzez obrazowanie bezpośrednie lub wykrycie nadmiaru podczerwieni: nieoczekiwanie dużego strumienia w podczerwieni, który wskazuje na obecność obiektu chłodniejszego niż biały karzeł, takiego jak planeta. Limbach i współautorzy wykryli nadmiar promieniowania podczerwonego wokół WD 0310-688, który najłatwiej wyjaśnić zimną (248 K) planetą towarzyszącą o masie około 3 mas Jowisza. Co ciekawe, obserwacje umieszczają tę potencjalną planetę w odległości od 0,1 do 2 jednostek astronomicznych od białego karła – mimo że uważa się, że planety znajdujące się w odległości do 2 j.a. ulegają zniszczeniu, gdy ich gwiazdy stają się czerwonymi olbrzymami. Może to sugerować, że planeta migrowała do swojej obecnej lokalizacji po przejściu gwiazdy macierzystej w fazę czerwonego olbrzyma.
Rozważania nad kandydatami
Naukowcy odkryli już kilka egzoplanet wokół białych karłów – co sprawia, że to odkrycie jest wyjątkowe? WD 0310-688 znajduje się zaledwie 34 lata świetlne od nas, co czyni go najbliższym białym karłem z kandydatką na planetę, a żadna planeta nigdy nie została odkryta w odległości 0,1-2 j.a. od białego karła. Co więcej, jest to pierwsza planeta wokół jakiegokolwiek typu gwiazdy, która została odkryta metodą podczerwieni.
Autorzy zastrzegli jednak, że planeta nie jest jedyną możliwością obserwowanego nadmiaru podczerwieni; może być nią również mały, zimny dysk szczątków. Jeżeli obiekt jest dyskiem, byłby to jeden z najzimniejszych dysków, jakie kiedykolwiek znaleziono wokół białego karła, co czyni tę możliwość intrygującą samą w sobie.
Aby rozróżnić hipotezę olbrzymiej planety od hipotezy zimnego dysku, potrzebne są dalsze badania spektroskopowe. Cechy widmowe powszechnie spotykane w atmosferach egzoplanet wspierałyby hipotezę olbrzymiej planety, podczas gdy cechy krzemianowe wskazywałyby na dysk szczątków. Przyszłe prace powinny naświetlić naturę tej kandydatki na planetę, a także przynieść nam nowe wyniki z przeglądu MEOW!
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Discovery of Nearest Candidate Exoplanet Orbiting a White Dwarf
•    The MIRI Exoplanets Orbiting White dwarfs (MEOW) Survey: Mid-infrared Excess Reveals a Giant Planet Candidate around a Nearby White Dwarf
Źródło: AAS
Na ilustracji: Biały karzeł WD 0310-688, pokazany na zdjęciu z JWST, jest najbliższym białym karłem z kandydatką na egzoplanetę. Źródło: Limbach i inni, 2024
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/odkrycie-najblizszej-potencjalnej-egzoplanety-krazacej-wokol-bialego-karla

Odkrycie najbliższej potencjalnej egzoplanety krążącej wokół białego karła.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziane z orbity: izraelski atak na Liban
2024-10-01.
W ostatnich dniach Izrael przeprowadził nalot na południowe dzielnice Bejrutu, w wyniku którego zginął przywódca Hezbollahu - Hassan Nasrallah. Zdjęcia satelitarne firmy Planet ukazały skalę zniszczeń zaatakowanego terenu. W ostatnich godzinach Izrael rozpoczął również operację lądową w Libanie.
27 września br. izraelska armia przeprowadziła atak na kwaterę główną Hezbollahu w Bejrucie, stolicy Libanu. Dzień później rzecznik armii izraelskiej Awiczaj Adraee przekazał światu informacje, że w wyniku nalotów Hasan Nasrallah, szef libańskiej szyickiej organizacji terrorystycznej, został zabity. izraelskie wojsko użyło bomb penetrujących bunkry, celując w podziemne centrum dowodzenia Hezbollahu.
Zniszczenia obszaru zostały zaprezentowane na zdjęciach satelitarnych firmy Planet. Widzimy na nich, że najbardziej uszkodzone zostały cztery budynki w południowej dzielnicy Dahieh. W mieście słyszano również odgłosy wybuchów. Według mediów zniszczony został cały kwartał zabudowy i był to największy nalot na libańską stolicę podczas trwającej od roku eskalacji konfliktu Hezbollahu z Izraelem.
Warto zauważyć, że palestyńska organizacja terrorystyczna Hamas ogłosiła, że zabicie przez Izrael przywódcy libańskiego Hezbollahu Hasana Nasrallaha tylko wzmocni walkę przeciwko temu państwu. „Zbrodnie i zabójstwa okupanta tylko wzmocnią determinację (…) ruchu oporu w Palestynie i Libanie (…), by podążać tą drogą aż do zwycięstwa i obalenia okupacji” - napisano w oświadczeniu Hamasu.
Śmierć Nasrallaha, który przez ponad trzy dekady kierował Hezbollahem, jest jednak znaczącym ciosem dla organizacji. Nasrallah urodził się w 1960 roku w Bejrucie. Wstąpił do Hezbollahu w latach 80. XX wieku, a w 1992 roku został wybrany na lidera organizacji po śmierci poprzedniego sekretarza generalnego organizacji w izraelskim zamachu.
Hamas i inne palestyńskie grupy terrorystyczne 7 października 2023 r. najechały na Izrael, zabijając blisko 1200 osób i porywając 251. Rozpoczęło to trwającą do dziś wojnę w Strefie Gazy, w której według kontrolowanych przez Hamas lokalnych władz zginęło ponad 41,5 tys. Palestyńczyków.
Od wybuchu wojny kontrolujący południe Libanu Hezbollah ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z silnymi kontratakami. Grupa deklaruje, że okazuje w ten sposób solidarność z Hamasem i zaprzestanie ostrzałów, jeżeli zostanie zawarty rozejm w Strefie Gazy.
W nocy z poniedziałku na wtorek (z 30 września na 1 października) izraelska armia rozpoczęła ograniczone i ukierunkowane” działania lądowe przeciwko celom terrorystycznego Hezbollahu na południu Libanu. Jak przekazano cele są zlokalizowane w przygranicznych wsiach i stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla miejscowości na północy Izraela. Dodano, że działania wojsk lądowych są wspierane przez lotnictwo i artylerię, a żołnierze przygotowywali się do tej operacji przez ostatnie miesiące.
Opisywane wydarzenia to ponownie dobry przykład pokazujący, jak istotną rolę odgrywają satelity, w tym przypadku obrazujące. Fotografie wykonywane przez jednostki na orbicie to obecnie nieodłączny element prowadzanie działań operacyjnych, co potwierdza wojna na Ukrainie oraz konflikt na Bliskim Wschodzie.
Informacje pozyskiwane w ten sposób pomagają m.in. widzieć, gdzie znajduje się cenny sprzęt przeciwnika, jak jest przemieszczany, a także oceniać skutki przeprowadzonego uderzenia. Wkrótce powinniśmy zobaczyć również zdjęcia satelitarnej z rozpoczętej operacji lądowej Izraela w Libanie.
Źródło: PAP/Space24.pl
Autor. Israeli Air Force/Facebook

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/widziane-z-orbity-izraelski-atak-na-liban

Widziane z orbity izraelski atak na Liban.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska firma tworzy dla ESA algorytmy AI do obserwacji Ziemi
2024-10-01.
KP Labs uczestniczy w międzynarodowym projekcie FAST-EO (Foundation Models for Earth Observation), finansowanym przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA). W ramach tej współpracy, realizowanej wspólnie z Niemieckim Centrum Aeronautyki i Astronautyki (DLR), Forschungszentrum Jülich oraz IBM Research, firma wykorzysta potencjał sztucznej inteligencji (AI) do integracji z danymi satelitarnymi, by skuteczniej reagować na wyzwania środowiskowe i zrównoważony rozwój.
Celem projektu jest opracowanie nowoczesnych modeli AI, które mogą przetwarzać ogromne ilości danych satelitarnych, umożliwiając lepsze zrozumienie naszej planety. Dzięki modelom bazowym, które uczą się na podstawie ogromnych zbiorów danych, FAST-EO tworzy narzędzia do monitorowania zmian klimatycznych i zarządzania zasobami naturalnymi.
Udział gliwickiej spółki koncentruje się na dwóch aspektach: wykrywaniu wycieków metanu oraz analizie właściwości gleby.  KP Labs odpowiada za opracowanie algorytmu AI do detekcji wycieków metanu na podstawie danych satelitarnych, co jest niezwykle ważne z uwagi na potencjał tego gazu do zatrzymywania ciepła w atmosferze, który jest aż 84 razy większy niż w przypadku dwutlenku węgla.
Szybkie wykrywanie i monitorowanie wycieków metanu może zredukować jego wpływ na globalne ocieplenie, umożliwiając bardziej precyzyjne modelowanie klimatu oraz lepszą reakcję polityczną i przemysłową.
Drugim elementem projektu realizowanym przez polską firmę, jest ocena właściwości gleby z wykorzystaniem obrazów hiperspektralnych. Wykorzystanie algorytmów sztucznej inteligencji, w tym wypadku może zrewolucjonizować zarządzanie rolnictwem i użytkowaniem gruntów, dostarczając władzom lokalnym i rolnikom precyzyjnych danych na temat planowania upraw, zdrowia gleby oraz zrównoważonego użytkowania gruntów.
Wszystkie narzędzia realizowane w ramach FAST-EO narzędzia będą mogły wesprzeć lokalne samorządy w planowaniu polityk publicznych związanych z rolnictwem i leśnictwem, a także dostarczając informacji, które pomagają wprowadzać zrównoważone praktyki gospodarowania zasobami.
”Udział w projekcie FAST-EO to dla nas doskonała okazja do zaprezentowania naszego doświadczenia w dziedzinie sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego, a także do przesunięcia granic możliwości analizy danych satelitarnych. W KP Labs koncentrujemy się na dogłębnym badaniu podstawowych zasad modeli bazowych w kontekście obserwacji Ziemi” - mówi Jakub Nalepa, reprezentujący KP Labs w Konsorcjum FAST-EO.
”Nasze podejście jest precyzyjnie opracowane, aby zrównoważyć rygorystyczne badania z praktycznymi zastosowaniami, z zamiarem rozwikłania skomplikowanego związku między mocą obliczeniową a normami etycznymi. Zobowiązujemy się do stworzenia szczegółowego i praktycznego przewodnika, który ułatwi płynne wdrażanie tych modeli w dziedzinie EO, tak aby sprostały dynamicznie zmieniającym się potrzebom społeczności już dziś i w przyszłości” - dodał Jakub Nalepa.
Projekt FAST-EO opiera się na zasadach otwartości i współpracy, planując udostępnienie modeli, konfiguracji oraz zbiorów danych na zasadach open-source, co gwarantuje ich powszechność i możliwość reprodukcji. Transparentność wyników prac ma przyspieszyć innowacje i wesprzeć rozwój bardziej zaawansowanych i dostępnych technologii w dziedzinie obserwacji Ziemi.
„Integracja sztucznej inteligencji z danymi obserwacji Ziemi doprowadzi do powstania bardziej zaawansowanych i przystępnych technologii, z których skorzystają nie tylko badacze, ale także organizacje i decydenci na całym świecie. Tworzymy rozwiązania, które są zrównoważone, przystępne cenowo i skalowalne w wielu zastosowaniach EO” – zaznaczył Jakub Nalepa.
Więcej informacji o projekcie FAST-EO można znaleźć na stronie internetowej KP Labs.
Źródło: Space Agency
Autor. KP Labs/X

https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polska-firma-tworzy-dla-esa-algorytmy-ai-do-obserwacji-ziemi

Polska firma tworzy dla ESA algorytmy AI do obserwacji Ziemi.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowity test silnika do rakiety Starship [WIDEO]
2024-10-01.
SpaceX przeprowadziło najdłuższy do tej pory test silnika Raptor dla najpotężniejszego systemu nośnego na świecie - Starship/Super Heavy. Próba trwała blisko 15 minut!
W ostatnim czasie na platformie X zostało opublikowane nagranie z testu statycznego silnika Raptor 2, który został przeprowadzony w ośrodku testowym McGregor w Teksasie. Próba trwała łącznie 897 sekund, co jest oszałamiającym wynikiem dla silnika rakietowego.
Silnik Raptor 2
Prace nad jednostką napędową zostały rozpoczęte na przełomie 2021 i 2022 r. Raptor 2 (R2) waży około 1630 kg, generując przy tym ciąg o sile 2,26 mln N oraz posiadając impuls właściwy 347 s. Silniki są wykorzystywane w najpotężniejszym systemie nośnym na świecie - Starship/Super Heavy.
Super Heavy to pierwszy segment rakiety, który jest zasilany 33 jednostkami. W Starshipie natomiast zostało zamontowanych łącznie 6 Raptorów, z których 3 są przystowane do działania w próżni kosmicznej. Pierwszy lot testowy miał miejsce w kwietniu 2023 r. Już w pierwszych chwilach można było zauważyć, że nie wszystko idzie zgodnie z planem, gdyż co kilka sekund wyłączał się kolejny silnik.
Finalnie wyłączyło się sześć Raptorów i jeszcze przed separacją stopni Starship/Super Heavy zaczął tracić prędkość. Rakieta zaczęła opadać w niekontrolowany sposób, a po ok. 4 minutach lotu doszło do wybuchu spowodowanego wysłaniem sygnału do autodestrukcji nad wodami Zatoki Meksykańskiej (35 km nad Ziemią). Kolejne próby poszły zdecydowanie lepiej, co było widoczne m. in. po pracy Raptorów.
Raptor 3 - większy i mocniejszy
Raptor 2 zostanie docelowo zastąpiony nowszą generacją, która została zaprezentowana przez firmę Elona Muska latem tego roku. Już na pierwszy rzut oka widać, że trzecia wersja silnika Raptor jest znacznie mniejsza od 1 oraz 2. SpaceX poinformowało, że masa pojedynczej jednostki wynosi 1525 kg w porównaniu do kolejno 2080 kg oraz 1630 kg. Elon Musk zauważył również, że wciąż istnieje dużo możliwości, aby masa Raptora została zredukowana.
Jeśli chodzi o generowany ciąg, Raptor v3 prezentuje się bardzo dobrze z potencjałem na kolejne ulepszenia. Blisko 2,75 mln N, w porówaniu do 2,26 mln N (Raptor 2) oraz 1,76 mln N (Raptor 1), może zostać rozwinięte do 2,95 mln N. Taki wynik przy dodaniu kolejnych dwóch jednostek do 33 silników, znajdujących się obecnie w dolnym stopniu rakiety Starship/Super Heavy (planowane jest umieszczenie 35 raptorów w nowej wersji - V3) spowoduje wygenerowanie około 103 mln N ciągu.
Wraz z początkiem 2024 r. Elon Musk ogłosił, że Starship - V3 będzie mierzyć 140-150 metrów, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę w kwestii skonstruowania wyższego systemu nośnego przez inne podmioty. Na ten moment w pełni zintegrowana rakieta, którą dobrze znamy ma 120 metrów wysokości.

Test statyczny Super Heavy 31. Zdjęcie podglądowe
Autor. SpaceX via Flickr

Autor. SpaceX via X

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/niesamowity-test-silnika-do-rakiety-starship-wideo

Niesamowity test silnika do rakiety Starship [WIDEO].jpg

Niesamowity test silnika do rakiety Starship [WIDEO]2.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miniaturowa rewolucja w kosmosie! Jak maleńkie satelity zmieniają przyszłość eksploracji wszechświata
Autor: admin (2024-10-01)
W erze, gdy technologia nieustannie się rozwija, a innowacje zaskakują nas niemal codziennie, dochodzi do prawdziwej rewolucji w dziedzinie eksploracji kosmosu. Tradycyjne, ogromne i niezwykle drogie satelity ustępują miejsca ich miniaturowym odpowiednikom - CubeSatom. Te maleńkie cuda techniki, często nie większe od piłki do kręgli, a czasem nawet mieszczące się w dłoni, otwierają zupełnie nowe możliwości w badaniu wszechświata.
CubeSaty, bo tak nazywają się te miniaturowe satelity, to prawdziwe technologiczne perełki. Ważąc zazwyczaj mniej niż 2 kilogramy, a w niektórych przypadkach nawet poniżej pół kilograma, stanowią ogromny przełom w dziedzinie badań kosmicznych. Ich niewielki rozmiar nie oznacza jednak ograniczonych możliwości - wręcz przeciwnie, to właśnie ta cecha sprawia, że są one tak rewolucyjne.
Jedną z największych zalet CubeSatów jest ich przystępność cenowa. W przeciwieństwie do tradycyjnych satelitów, których koszt może sięgać setek milionów, a nawet miliardów dolarów, CubeSaty można zbudować i wystrzelić w kosmos za ułamek tej kwoty. To otwiera drzwi do eksploracji kosmosu nie tylko dla dużych agencji kosmicznych, ale także dla mniejszych firm, startupów, a nawet laboratoriów uniwersyteckich.
Przykładem może być projekt studentów z Brown University, którzy zbudowali CubeSata w mniej niż 18 miesięcy, wydając na to mniej niż 10 000 dolarów. Ten mały satelita, wielkości bochenka chleba, został wysłany w kosmos w maju 2022 roku na pokładzie rakiety SpaceX, by badać rosnący problem kosmicznych śmieci.
CubeSaty mają jeszcze jedną istotną zaletę - są zazwyczaj skupione na jednym, konkretnym celu badawczym. Zamiast pełnić wiele funkcji, jak tradycyjne satelity, koncentrują się na przykład na odkrywaniu egzoplanet czy mierzeniu wielkości asteroid. Ta specjalizacja pozwala na bardziej efektywne i precyzyjne badania.
Proces wysyłania CubeSatów w kosmos również różni się od tradycyjnych metod. Nie podróżują one samodzielnie, ale są dołączane jako dodatkowy ładunek do większych statków kosmicznych. Po dotarciu na orbitę są wystrzeliwane za pomocą specjalnego mechanizmu sprężynowego. To znacznie obniża koszty misji i umożliwia wysyłanie większej liczby satelitów jednocześnie.
Warto zauważyć, że CubeSaty już teraz odgrywają kluczową rolę w badaniach kosmicznych. W listopadzie 2022 roku, jako część misji Artemis I, NASA wysłała 10 CubeSatów, których zadaniem jest wykrywanie i mapowanie wody na Księżycu. Te dane są niezwykle istotne dla przyszłych misji księżycowych i planów ustanowienia stałej obecności człowieka na naszym naturalnym satelicie. Co więcej, koszt tych 10 CubeSatów wyniósł jedynie 13 milionów dolarów - to kropla w morzu w porównaniu z kosztami tradycyjnych misji kosmicznych.
CubeSaty sprawdzają się również w badaniach innych planet. W 2018 roku dwa CubeSaty o nazwie MarCO towarzyszyły lądownikowi NASA InSight w jego podróży na Marsa. Pełniły one rolę przekaźnika komunikacyjnego w czasie rzeczywistym podczas lądowania InSight na powierzchni Czerwonej Planety. Dodatkowo, udało im się wykonać zdjęcia Marsa za pomocą szerokokątnych kamer. Koszt tej misji wyniósł około 20 milionów dolarów - to wciąż ogromna suma, ale znacznie mniejsza niż w przypadku tradycyjnych misji marsjańskich.
Możliwości CubeSatów sięgają jednak znacznie dalej niż nasz Układ Słoneczny. W 2017 roku NASA wysłała CubeSata o nazwie ASTERIA, który obserwował egzoplanetę 55 Cancri e, znaną również jako Janssen. Ta planeta, osiem razy większa od Ziemi, krąży wokół gwiazdy oddalonej od nas o 41 lat świetlnych. ASTERIA stała się najmniejszym instrumentem kosmicznym, który kiedykolwiek wykrył egzoplanetę, co pokazuje ogromny potencjał tych małych satelitów w badaniach odległych światów.
Przyszłość CubeSatów wygląda równie obiecująco. W październiku 2024 roku planowane jest wystrzelenie misji HERA, która będzie pierwszą misją Europejskiej Agencji Kosmicznej wykorzystującą CubeSaty w głębokim kosmosie. Ich celem będzie badanie systemu asteroid Didymos, który krąży między Marsem a Jowiszem w pasie asteroid.
Kolejna fascynująca misja to M-Argo, planowana na 2025 rok. Ten CubeSat, wielkości walizki, będzie badał kształt, masę i minerały powierzchniowe wybranej asteroidy. Co więcej, M-Argo ma być najmniejszym CubeSatem, który przeprowadzi niezależną misję w przestrzeni międzyplanetarnej.
Szybki postęp i znaczące inwestycje w technologię CubeSatów mogą przyczynić się do realizacji marzenia o uczynieniu ludzkości gatunkiem multiplanetarnym. Choć droga do tego celu jest jeszcze długa, to właśnie te małe satelity mogą odegrać kluczową rolę w jego osiągnięciu.
CubeSaty mają jeszcze jedną istotną zaletę - zmniejszają ryzyko związane z misjami kosmicznymi. W przypadku tradycyjnych, dużych satelitów, awaria oznacza utratę lat pracy i setek milionów dolarów. CubeSaty, dzięki swojej prostocie i niskim kosztom, pozwalają na podejmowanie większego ryzyka i przeprowadzanie bardziej innowacyjnych eksperymentów.
Warto również wspomnieć o potencjale edukacyjnym CubeSatów. Dzięki nim, studenci i młodzi naukowcy mogą zdobywać praktyczne doświadczenie w projektowaniu i budowie satelitów, co przyczynia się do kształcenia nowego pokolenia inżynierów i badaczy kosmicznych.
Oczywiście, CubeSaty mają też swoje ograniczenia. Ich mały rozmiar oznacza, że nie mogą przenosić tak wielu instrumentów jak duże satelity. Ponadto, ze względu na ograniczoną moc, mogą mieć trudności z komunikacją na bardzo dużych odległościach. Jednak naukowcy i inżynierowie nieustannie pracują nad rozwiązaniem tych problemów, a postęp w miniaturyzacji technologii stale poszerza możliwości tych małych satelitów.

Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/miniaturowa-rewolucja-w-kosmosie-jak-malenkie-satelity-zmieniaja-przyszlosc-eksploracji

Miniaturowa rewolucja w kosmosie! Jak maleńkie satelity zmieniają przyszłość eksploracji wszechświata.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemniczy obiekt uchwycony na niebie w Polsce. Co to takiego?
2024-10-01. Dawid Długosz
Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS jest już widoczna na niebie w Polsce. Jej zdjęcie udało się zrobić w weekend. Obiekt nie jest jeszcze szczególnie wyraźny i najlepsze warunki do obserwacji dopiero nadejdą. W okolicy połowy października kometę będzie można dostrzec na niebie w czasie wieczorów.

Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS osiągnęła peryhelium (27 września), a więc na własnej orbicie zbliżyła się maksymalnie do Słońca. Najbliższe jej podejście do Ziemi ciągle przed nami, ale już teraz obiekt staje się widoczny na polskim niebie. Udało się go uchwycić o poranku w weekend autorom strony nocneniebo.pl.

Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS na polskim niebie
Zdjęcie zostało zrobione w niedzielę w okolicy godziny 6:00 rano w Poznaniu, zanim wstało Słońce. Na razie kometa C/2023 A3 nie jest jakoś dobrze widoczna na polskim niebie. W zasadzie to uchwycone obrazy wymagają edycji, co pozwala uwypuklić obiekt.
Na poniższym zdjęciu można jednak dostrzec, że kometa Tsuchinshan-ATLAS ma postać jasnego punktu, a wprawne oko zobaczy także (mizerny, ale jednak) ogon ciągnący się za obiektem.
Znacznie lepsze warunki do obserwacji komety Tsuchinshan-ATLAS panują obecnie w okolicy równika Ziemi. Niedawno mogliśmy zobaczyć C/2023 A3 na zdjęciu, które zrobiono z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kometę uchwycił astronauta NASA Matthew Dominick, który specjalizuje się w robieniu świetnych obrazów z orbity okołoziemskiej. Warunki do obserwacji w Polsce wkrótce będą lepsze.
Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS będzie widoczna z Polski wieczorem
Obecnie kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS zbliża się do Ziemi. Najbliżej nas znajdzie się 12 października, gdy będzie oddalona od planety o około 70,7 mln kilometrów. To sporo, bo blisko dwa razy tyle, co odległość Ziemi od Słońca. Mimo to zapewni to odpowiednie warunki do obserwacji. Będą one na tyle dobre, że obiekt będzie można dostrzec gołym okiem.

Od około 10 października kometę warto wypatrywać w okolicy zachodu Słońca w czasie zmierzchu. Wtedy własne oczy warto skierować w stronę zachodnią, nad którą będzie można dostrzec obiekt. Będzie on znajdować się na wysokości kilku stopni nad horyzontem.
Wiemy, że kometa ma być jednym z 50 najjaśniejszych punktów na nocnym niebie w Polsce i pod tym względem może przewyższać Jowisza. Warto przyszykować się do obserwacji, bo taka okazja prędko się nie powtórzy. Spodziewajmy się, że wkrótce rodzimy internet zostanie wręcz zalany zdjęciami, na których uda się uchwycić Tsuchinshan-ATLAS.
Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS uchwycona na niebie w Polsce. /nocneniebo.pl /materiał zewnętrzny

Kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS uchwycona na polskim niebie. /nocneniebo.pl /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-tajemniczy-obiekt-uchwycony-na-niebie-w-polsce-co-to-takiego,nId,7826735

Tajemniczy obiekt uchwycony na niebie w Polsce. Co to takiego.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteory i komety. Niebo w październiku pełne kosmicznych zjawisk

2024-10-01. Paula Drechsler

W 2024 roku październik ponownie obfituje w kosmiczne zjawiska, idealne dla miłośników obserwacji nieba. Będzie widać najpewniej nie jedną, a dwie komety. Wiele wskazuje na to, że oprócz nazwanej „kometą stulecia” C/2023 A3, da się zobaczyć też odkrytą niedawno kometę A11bP7I. Poza tym czekają nas deszcze meteorów: Drakonidów oraz Orionidów, oraz szczególnie efektowny superksiężyc. Kiedy należy spodziewać się poszczególnych zjawisk?

·  Październik 2024 zapowiada się jako wyjątkowo interesujący miesiąc dla miłośników obserwacji nocnego nieba. 

·  Szykuje się wiele fascynujących zjawisk, które będzie można obserwować zarówno gołym okiem, jak i z pomocą teleskopów. 

Niebo w październiku. Przelot komety C/2023 A3

Różne spektakle będą widoczne z rozmaitych punktów na Ziemi, także z Polski. To idealny czas, aby spędzić kilka wieczorów pod gwiazdami i podziwiać kosmiczne widowiska, takie jak deszcze meteorów czy przeloty prawdopodobnie nie jednej, a dwóch komet! 


W październiku oglądać można określoną „kometą stulecia” C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS). Już od kilku dni miłośnicy obserwacji nocnego nieba starają się „upolować” to ciało niebieskie, jednak oficjalnie najlepiej widoczna będzie ona z Polski po 12 października.

Na kometę najlepiej będzie zapolować kilka dni po jej przejściu przez perygeum 12 października. W tygodniu 12-19 października kometa będzie widoczna po zachodzie Słońca nisko nad zachodnim horyzontem. Z każdym kolejnym dniem o 18:30 będzie widoczna coraz wyżej nad linią widnokręgu - relacjonuje na Facebooku „Z głową w gwiazdach”.

Kometa A11bP7I może zapewnić nam efektowne widoki

To jednak nie wszystko. Istnieje bowiem możliwość, że pod koniec października na nocnym niebie zalśni „kometa tak jasna, jakiej świat nie widział od kilkudziesięciu lat”.

Trzy dni temu odkryto nową kometę. Odkrycie jest tak świeże, że ta nie dostała nawet jeszcze sensownej nazwy i skrywa się pod kodem A11bP7I. Odkrycia dokonało obserwatorium Haleakala na Hawajach, prowadzone w ramach projektu ATLAS (tego samego, który brał udział w odkryciu nadciągającej komety C/2023 A3) - wyjaśnia „Z głową w gwiazdach”.

Kometa A11bP7I najpewniej pochodzi z grupy Kreutza. Zdaniem Michała Kusiaka z portalu Komeciarz.pl „gdy zacznie się rozpadać w odpowiednim momencie, duża ilość pyłu może potężnie podkręcić jasność komety i jej warkocza, co przełoży się na bardzo efektowny widok z naszych szerokości geograficznych”.

Roje meteorów i superksiężyc w październiku

Co jeszcze będzie można zobaczyć na niebie w październiku? Obserwować można roje meteorów. Drakonidy w 2024 roku również aktywne będą między 6 a 10 października, ze szczytem aktywności przypadającym na 8 października. Od 2 października do aż 7 listopada obecne na naszym niebie będą natomiast Orionidy. Maksimum tego roju przypada na 21 października.


Ponadto 17 października na nocnym niebie zalśni tzw. superksiężyc. Określa się tak pełnię Księżyca, w trakcie której znajduje się on najbliżej Ziemi, przez co wygląda wyjątkowo okazale i spektakularnie.

Warto spojrzeć w niebo w październiku. W nocy pojawi się na nim wiele ciekawych zjawisk. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-meteory-i-komety-niebo-w-pazdzierniku-pelne-kosmicznych-zjaw,nId,7826943

Meteory i komety. Niebo w październiku pełne kosmicznych zjawisk.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w październiku 2024 - Wielka Kometa Tsuchinshan-ATLAS

2024-10-02.

 

Pod koniec września zrobiła furorę wśród obserwatorów na południowej półkuli, a nawet na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej! Rozwijając jasny, długi warkocz stała się wdzięcznym celem dla astrofotografów. Oto absolutny tegoroczny hit na niebie gwiaździstym: kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS)! 12 października dociera najbliżej Ziemi. Właśnie wtedy obiekt wkracza na wieczorne niebo nad Polską. Uczeni przewidują blask komety na poziomie najjaśniejszych gwiazd, a powinien towarzyszyć jej okazały warkocz. Patrzmy i podziwiajmy! Z pomocą przychodzi nasz filmowy poradnik obserwatora. To trzeba zobaczyć!

Kometa została odkryta 09 stycznia 2023 roku niezależnie przez pracujący w RPA teleskop Asteroid Terrestial-Impact Last Alert System (w skrócie: ATLAS) oraz ulokowaną w Chinach kamerę Schmidta w obserwatorium na Purpurowej Górze, która po chińsku nazywa się Tsuchinshan. Już po odkryciu okazało się, że jeszcze wcześniej (22 grudnia 2022 roku) zarejestrował ją amerykański teleskop ZTF. Od razu wzbudziła nadzieję na spektakularny show, bowiem wykryto ją w znacznej odległości od Słońca (ponad 7 j.a.), a na zdjęciach zdradzała już obecność niepozornego warkocza i skondensowanej komy. Te przejawy aktywności obiektu w tak znacznym oddaleniu od naszej gwiazdy sugerowały, że mamy do czynienia z dużym ciałem o wielkim kometarnym potencjale.

Niewiele brakowało, aby ów potencjał w ogóle się nie ujawnił. Wiosną br. astronomowie zaalarmowali, że kometa się rozpada. Świadectwem tego miało być zahamowanie wzrostu jasności obiektu oraz fragmentacja jego warkocza. Na szczęście w czerwcu C/2023 A3 ponownie zaczęła jaśnieć, a obserwacje wskazywały, że jej jądro przetrwało w jednym kawałku. W lipcu nasza bohaterka zniknęła w blasku Słońca, by wyłonić się zeń w drugiej dekadzie września. Zgodnie z przewidywaniami, obiekt ukazał się na porannym niebie, krótko przed nastaniem dnia. Po 20 września kometa stała się widoczna gołym okiem, a 27-go osiągnęła punkt przysłoneczny i... znów utonęła w blasku słonecznej zorzy. Najlepsze jednak dopiero przed nami...

12 października kometa Tsuchinshan-ATLAS dociera najbliżej Ziemi. Katastrofa nam nie grozi, bo dzieląca nas odległość wynosi 70,5 mln km. Właśnie wtedy kometa wraca na niebo - tym razem wieczorne. Efemerydy przewidują blask obiektu na poziomie najjaśniejszych gwiazd, a powinien towarzyszyć mu okazały warkocz. Efekt wzmocni zapewne zjawisko zwane z angielska forward scattering. Kiedy kometa lokuje się między Słońcem a Ziemią, słoneczny blask podświetla jej komę i warkocz, dzięki czemu jest ona jeszcze lepiej widoczna za sprawą obecności tam kryształków lodu, świetnie odbijających i rozpraszających światło. Podobny efekt wystąpił przy okazji komety C/2020 F3 (NEOWISE) w lipcu 2020 roku, widocznej w towarzystwie obłoków srebrzystych, podlegających dokładnie temu samemu mechanizmowi podświetlania. Niewykluczone, że w przypadku komety C/2023 A3 skala zjawiska forward scattering będzie tak duża, iż obiekt stanie się dostrzegalny nawet w ciągu dnia! W ten sposób Tsuchinshan-ATLAS dorównałaby jasnością komecie C/2006 P1 (McNaught), której blask przebił Wenus na ziemskim niebie w styczniu 2007 roku.

W połowie października nasza bohaterka stopniowo wznosi się na wieczornym firmamencie stając się doskonale widoczną nad zachodnim horyzontem o zmroku. Ze wzrostem wysokości spadać będzie jednak jej jasność, a blask Księżyca zmierzającego do pełni niewątpliwie utrudni obserwacje. Tak czy inaczej - patrzmy i podziwiajmy, bo to jedyna taka okazja. Obliczenia orbity wskazują, że kometa Tsuchinshan-ATLAS leciała do nas z obłoku Oorta przez miliony lat, a po przejściu peryhelium siłą grawitacji Słońca najpewniej zostanie wystrzelona z Układu Słonecznego na zawsze.

O Księżyc nie musimy się martwić - nadal będzie nam świecił niezawodnie ; ) 14 października wieczorem Srebrny Glob (89%) oglądamy w bliskim złączeniu (0.5°) z Saturnem (0.7ᵐ). 19-go mamy zakrycie Plejad przez Księżyc (92%) ok. 21:30. Niestety, nasz satelita - po kolejnej w tym roku Superpełni - będzie oślepiająco jasny, ale można spróbować szczęścia. Nocą 20/21 października Księżyc (82%) świeci w towarzystwie pięknie błyszczącego Jowisza (-2.6ᵐ) ok. 04:00. 24-go Srebrny Glob w ostatniej kwadrze (53%) dołącza do Marsa (0.2ᵐ) oraz Bliźniąt ok. 02:00. Kolejnej nocy (25.10.) szukajmy go w koniunkcji (3.5°) z gromadą otwartą M44, czyli gwiezdnym Żłóbkiem ok. 02:00.

Na koniec przypominam o zmianie czasu na zimowy. Zegary o godzinę cofniemy nocą 26/27 października. Będzie więcej czasu na podziwianie nieba ; ) Owocnych łowów!

Piotr Majewski

NIEBO W PAŹDZIERNIKU 2024 | Wielka Kometa Tsuchinshan-ATLAS

https://www.youtube.com/watch?v=CpwbKow_WOo

 

URANIA

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-pazdzierniku-2024-wielka-kometa-tsuchinshan-atlas

 

 

Niebo w październiku 2024 - Wielka Kometa Tsuchinshan-ATLAS.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koło Naukowe OFF-ROAD – podsumowanie osiągnięć
2024-10-02. Redakcja
Podsumowanie sukcesów Koła Naukowego Pojazdów
Niekonwencjonalnych OFF-ROAD podczas serii Rover Challenge.
Autorem artykułu jest Pani Amelia Krysa – serdecznie dziękujemy!
Koło Naukowe Pojazdów Niekonwencjonalnych OFF-ROAD działające na Politechnice Wrocławskiej kończy sezon międzynarodowych zawodów z serii Rover Challenge z wieloma nagrodami konkursów towarzyszących, w tym: 6 złotymi medalami, 1 srebrnym, 1 brązowym oraz 1 wyróżnieniem. Tak wysokie wyniki z pojedynczych konkurencji przyczyniły się do dwukrotnego uzyskania tytułu zwycięzców w klasyfikacji generalnej. Był to okres wprowadzenia wielu twórczych rozwiązań technologicznych, na których nie spoczęli. Rok 2024 rozpoczęli razem z najnowszą, ósmą już konstrukcją Projektu łazika marsjańskiego Scorpio – Scorpio Infinity, która miała swoją premierę w listopadzie ubiegłego roku.
Scorpio Infinity został dostosowany do terenów panujących na Marsie oraz na Księżycu, tak aby z łatwością mógł pokonywać różnorodne tereny – od kraterów, przez kamieniste zbocza, po piaszczysty regolit. Dzięki temu łazik znakomicie poradził sobie mierząc się z różnorakimi misjami. Załoga projektu jest niesamowicie dumna z osiągnięć, jakie zdobyli i postępu, jaki udało im się wykonać.
W tym roku członkowie Koła pojechali na każde zawody, na jakie się zgłosili. Zmierzyli się również z nowymi wyzwaniami, które w zależności od kraju, w którym odbywały się zawody nieco różniły się między sobą. Sezon rozpoczęli od Australian Rover Challenge odbywających się w Adelajdzie na południu Australii, a następnie polecieli na drugą stronę globu do Stanów Zjednoczonych, gdzie w stanie Utah odbywało się University Rover Challenge. Nieco ponad miesiąc po zakończeniu zawodów w Ameryce, pojawili się w Ankarze w Turcji na Anatolian Rover Challenge i zakończyli sezon wracając po pięciu latach ze wzmocnioną siłą na European Rover Challenge w Krakowie. Siedem miesięcy prac w sezonie zawodów, uczyniło cały rok najbardziej intensywnym, jaki kiedykolwiek doświadczyli.
Już na pierwszych zawodach wraz z odpowiednim przygotowaniem, zajęli I. miejsce podczas każdej z czterech misji. Zadania wymagały przede wszystkim pracy zespołowej, ale również wiązały się z umiejętnościami zręcznego posługiwania się ramieniem robotycznym łazika, jazdą autonomiczną, czy przeniesienia kamieni ważących do 10 kilogramów. Dodatkowo, drużyny miały za zadanie odzyskać wodę z zamrożonej próbki piasku, co Projekt Scorpio wykonał  jako pierwsza drużyna w historii zawodów i uzyskał jej najwięcej! To wszystko zagwarantowało im tytuł zwycięzców całych zawodów Australian Rover Challenge 2024!
Pod koniec maja, na najbardziej marsjańskiej powierzchni  na ziemi – na terenie Mars Desert Research Station, Koło Naukowe OFF-ROAD konkurowało z wieloma najlepszymi, międzynarodowymi drużynami podczas University Rover Challenge. Dzięki wyciągniętym wnioskom z poprzednich lat, udało im się poprawić ubiegłoroczny wynik i uzyskać  wyższe miejsce w rankingu. W tym roku zajęli aż XIII. miejsce spośród 38 finalnych drużyn. Wynik nie byłby tak wysoki, gdyby nie doświadczenie członków Koła na temat komunikacji z łazikiem na duże odległości. Są to jedyne takie zawody, podczas których mogą testować łączność na odcinkach powyżej 100 metrów. Przyczyniła się do tego również nawiązana współpraca z innym kołem naukowym działającym na Politechnice Wrocławskiej – Akademickim Klubem Lotniczym. Dzięki nim byli jedną z niewielu drużyn posiadającą drona. Zawody w Stanach wymagały zlokalizowania niedostępnego dla łazika sprzętu, użycia Spektrometru Ramanowskiego do wykrycia śladów życia oraz umożliwienia startu rakiecie. Przełomowym momentem w historii ich Koła była konkurencja autonomiczna, podczas której uzyskali najwyższy wynik jak do tej pory!
Trzy lata po rozpoczęciu pierwszego Anatolian Rover Challenge w Turcji, Projekt Scorpio nadal podtrzymuje tytuł zwycięzców! W tym roku oprócz zdobycia czterech medali w konkursie towarzyszącym “Challenge to Shine”, zostali również wyróżnieni za świetną prezentację na temat konstrukcji i poszczególnych technologii na łaziku. Tak wysokie wyniki zawdzięczają całemu zespołowi, a w szczególności nowym operatorom. Każda z misji została wykonana z ogromną precyzją i nieszablonowym myśleniem. A wszystko po to, by zmierzyć się z wyzwaniami, z którymi nie spotkali się na poprzednich zawodach. Należały do nich między innymi przeciągnięcie wózka oraz podczas konkurencji nocnej, włączenie zasilania i wykonanie zdjęć wyznaczonych przedmiotów.
Zamknięciem sezonu był dla nich European Rover Challenge odbywający się w Krakowie. Zawody wymagały od nich, aby popracować nad spójną i dość wymagającą dokumentacją, a na miejscu zmagać się z konkurencjami na Mars Yardzie – przygotowanym terenie na wzór Marsa. Tu również pracowali nad zręcznością i skutecznością wykonywanych zadań, takich jak zebranie trzech sond z gleby w jak najkrótszym czasie. Dodatkowo zespół przedstawił prezentację na temat całego projektu i ich rozwiązań technologicznych. Pomimo wielu przeciwności losu, udało im się ukończyć te zawody będąc na V. miejscu spośród 25 finalistów.
Koło Pojazdów Niekonwencjonalnych OFF-ROAD dowodzi, że ciężka i wytrwała praca przynosi efekty, a na laurach się nie osiada, tylko marzy się dalej. Już po powrocie rozpoczęli prace nad konstrukcją nowego manipulatora oraz modeli naukowych, które sprawdzą się podczas zawodów w sezonie 2025.
(OFF-ROAD)
Udział w Anatolian Rover Challenge / Credits – Koło Naukowe Pojazdów Niekonwencjonalnych OFF-ROAD, Politechnika Wrocławska

Udział w ERC 2024 / Credits – Koło Naukowe Pojazdów Niekonwencjonalnych OFF-ROAD, Politechnika Wrocławska
https://kosmonauta.net/2024/10/kolo-naukowe-off-road-podsumowanie-osiagniec/

Koło Naukowe OFF-ROAD – podsumowanie osiągnięć.jpg

Koło Naukowe OFF-ROAD – podsumowanie osiągnięć2.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Przedziwne zjawisko". Tak wygląda detonacja bomby atomowej w kosmosie

2024-10-02. Filip Mielczarek
Od jakiegoś czasu Kreml straszy NATO użyciem broni jądrowej. Rosyjscy propagandyści zachęcają władze, by detonacja takiej broni odbyła się wysoko w atmosferze lub nawet w przestrzeni kosmicznej. Ma to wyglądać niesamowicie efektownie i doprowadzić do wybuchu paniki na całej planecie.

Analitycy wojskowi nie mają wątpliwości, że jeśli Władimir Putin chciałby zastraszyć władze krajów NATO, by dalej nie wspierały Ukrainy, oraz wywrzeć presję na mieszkańcach krajów UE, to mógłby w tym celu użyć bomb jądrowych, ponieważ jest to najpotężniejsza broń, jaką stworzyła ludzkość w całej swojej historii.
Jej detonacja nie miałaby jednak miejsca nad miastami, tylko wysoko w atmosferze lub nawet w bliskiej przestrzeni kosmicznej. Po pierwsze, będzie to wyglądało bardzo efektownie, a po drugie, doprowadzi do wybuchu paniki na całej planecie. Analitycy tłumaczą, że Putin szybko odniósłby zakładany cel. Ludność naciskałaby na swoje władze, by dalej nie uczestniczyły w pomocy, ponieważ ten konflikt zacznie poważnie i namacalnie wpływać na ich życie.


Potężne eksplozje jądrowe w kosmosie
Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła we wczesnych latach 60. ubiegłego wieku serię potężnych eksplozji jądrowych w przestrzeni kosmicznej. Na opublikowanych materiałach filmowych możemy zobaczyć, jak dziwnie one wyglądały. Taki właśnie efekt mógłby chcieć uzyskać Putin. Gdyby do wybuchów doszło nocą i na dużej wysokości ponad Arktyką, to mieszkańcy dużej części północnej półkuli mogliby zobaczyć oślepiający błysk.
Jednak trzeba tutaj mocno podkreślić, że nie trzeba będzie obawiać się promieniowania na powierzchni Ziemi. Zatem efekt byłby tylko wizualny, ale ludność odebrałaby to zupełnie inaczej. W 1962 roku, w ramach Operation Fishbowl, ponad Oceanem Spokojnym odbyło się 11 testów broni jądrowej. Najpotężniejsza detonacja miała moc 1.4 megatony. Testy te bardzo różniły się od większości, jakie wcześniej i później wykonała armia USA na tym akwenie czy kontynencie.
Dziwny efekt eksplozji jądrowych w przestrzeni kosmicznej
Broń jądrowa została bowiem zainstalowana na pokładach rakiet balistycznych i wystrzelona w przestrzeń kosmiczną, gdzie nastąpiła ich detonacja na wysokości nawet 1000 kilometrów ponad powierzchnią naszej planety. To ponad dwukrotnie większa wysokość od orbity Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy Kosmicznego Teleskopu Hubble'a.
Efekty bardzo zdziwiły naukowców. W warunkach mikrograwitacji i próżni nie można było zaobserwować ognia, a gazy tworzące falę uderzeniową przybrały kształt sferyczny. Kula zaczęła się rozszerzać, a później kurczyć. Jak wszyscy wiemy, na powierzchni Ziemi tworzy się grzyb w ruchu przypominający płynącą meduzę. W przestrzeni kosmicznej jest to jednak kula, wewnątrz której przepływają gazy.

Broń jądrowa do niszczenia satelitów
Armia USA przeprowadziła testy, ponieważ chciała sprawdzić, jak bardzo różnią się orbitalne eksplozje jądrowe od tych na Ziemi. Celem było nie tylko opracowanie skutecznej broni do niszczenia satelitów ZSRR, ale również kwestie czysto naukowe. Po pierwszych eksplozjach okazało się bowiem, że determinują one pojawianie się zorzy polarnej nawet na przeciwnej stronie półkuli Ziemi.
Tak wygląda detonacja bomby atomowej w kosmosie /USAF /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/militaria/news-przedziwne-zjawisko-tak-wyglada-detonacja-bomby-atomowej-w-k,nId,7828123

Przedziwne zjawisko. Tak wygląda detonacja bomby atomowej w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024