Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Satelita dla Polski. Minister Gawkowski zabrał głos
2024-10-28.
Będziemy pracowali na wystrzeleniem polskiego satelity telekomunikacyjnego - zapowiedział podczas poniedziałkowej konferencji wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Szef MC, przedstawiając w kancelarii premiera założenia Strategii Cyfryzacji Polski do 2035 roku, zwrócił uwagę na znaczenie łączności satelitarnej.
”Nie da się funkcjonować w nowoczesnym państwie bez własnego satelity. Dlatego będziemy pracowali nad wystrzeleniem na orbitę polskiego satelity telekomunikacyjnego” - powiedział minister cyfryzacji. Zaznaczył, że jest to ważne w kontekście zapewnienia bezpieczeństwa państwa.
Gawkowski dodał, że Strategia Cyfrowa Polski ma objąć też m.in. „nowy środek identyfikacji” dla firm, zwiększenie prędkości internetu do szkół, a także stworzenie ogólnopolskiej sieci medycznej obejmującej szpitale i placówki zdrowia. Przekonywał, że dzięki sztucznej inteligencji możliwe będzie szybsze diagnozowanie chorób.
Więcej informacji na temat założeń Strategii Cyfryzacji Polski można znaleźć TUTAJ.
Źródło PAP

SPACE24
https://space24.pl/satelity/komunikacja/satelita-dla-polski-minister-gawkowski-zabral-glos

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starship testowany przed szóstym lotem. Ekspresowe tempo SpaceX
2024-10-28. Wojciech Kaczanowski
Po sukcesie piątego lotu testowego najpotężniejszej rakiety na świecie Starship/Super Heavy, SpaceX szykuje się do kolejnej próby.
Piąty lot testowy rakiety Starship/Super Heavy był wyjątkowy. SpaceX zakładało lądowanie boostera Super Heavy przy pomocy mechanicznych ramion Mechazilli, natomiast górny segment miał przetrwać ponowne wejście w atmosferę Ziemi i wylądować w Oceanie Indyjskim. Zadania zostały wykonane!
SpaceX nie traci czasu i podjęło przygotowania do kolejnego lotu testowego. Według relacji zamieszczonych w mediach społecznościowych, Booster 13 został wyprowadzony na platformę startową w celu przeprowadzenia testu statycznego 33 silników Raptor.
Firma Elona Muska ma w zwyczaju publikować nagrania z prowadzonych testów segmentów najpoteżniejszej rakiety na świecie, natomiast tym razem żadne materiały nie zostały opublikowane na oficjalnych kanałach. Autorzy załączonego nagrania sugerują jednak, że test odbył się bez problemów.
Starship zaliczył kluczowe testy
Jeśli sugestie analityków okażą się trafne, wówczas oba segmenty rakiety będą miały zaliczone testy statyczne. W przypadku górnego stopnia - Ship 31 - miało to miejsce jeszcze przed piątym lotem Starshipa. Próba trwała wówczas około 7 sekund.
Krótko po próbie statycznej przeprowadzono krótki test platformy startowej Pad A. Booster 13 został złapany przez mechaniczne ramiona, aby następnie zostać podniesionym do góry. Po tych działaniach segment opuścił Pad A. Całe nagranie dostępne jest poniżej.
Misje na Księżyc i Marsa
Obecnie nie wiemy, kiedy odbędzie się szósty lot testowy Starship/Super Heavy. Elon Musk ma jednak ambitne plany rozwoju projektu, co zasugerował w jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi. Już za około 2 lata SpaceX planuje wysłać pierwszą rakietę Starship na Marsa. Plan ten był wielokrotnie powtarzany również w innych wypowiedziach Muska.
Nadzieje z projektem rakiety Starship/Super Heavy wiąże również NASA. Amerykańska agencja kosmiczna planuje wykorzystać system nośny do wysłania astronautów na Księżyc w ramach misji Artemis 3, zaplanowanej na (najwcześniej) drugą połowę 2026 r. Warto nadmienić, że w locie weźmie wówczas udział wersja Starship HLS (Human Landing System), która przetransportuje astronautów z kapsuły Orion na powierzchnię Srebrnego Globu.

Booster 13 weźmie udział w 6 locie orbitalnym rakiety Starship/Super Heavy
Autor. SpaceX via X

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/starship-testowany-przed-szostym-lotem-ekspresowe-tempo-spacex

Starship testowany przed szóstym lotem. Ekspresowe tempo SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponowna analiza danych z obserwacji supermasywnej czarnej dziury w Drodze Mlecznej
2024-10-28.
Zespół naukowców dokonał niezależnej ponownej analizy danych obserwacyjnych supermasywnej czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej.
Zespół badawczy kierowany przez adiunkta Makoto Miyoshi z Narodowego Obserwatorium Astronomicznego Japonii (NAOJ) niezależnie przeanalizował dane obserwacyjne supermasywnej czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej, uzyskane i opublikowane przez międzynarodowy wspólny projekt obserwacyjny Teleskopu Horyzontu Zdarzeń (EHT). Odkryli oni, że struktura ta jest nieznacznie wydłużona w kierunku wschód-zachód. Badania te stanowią nowe spojrzenie na publicznie dostępne dane EHT i pokazują proces naukowy, w którym pewność odpowiedzi wzrasta, gdy różni naukowcy kontynuują badanie i omawianie teorii.
Galaktyka Drogi Mlecznej, w której żyjemy, zawiera 100 miliardów gwiazd podobnych do Słońca. We Wszechświecie istnieje niezliczona ilość tak dużych galaktyk, z których większość posiada w swoich jądrach supermasywne czarne dziury o masie miliony do miliardów razy większe niż masa Słońca. Galaktyka Drogi Mlecznej również posiada supermasywną czarną dziurę w swoim centrum, zwaną Sagittarius A* (Sgr A*). Czarna dziura pochłania wszystko, łącznie ze światłem, uniemożliwiając zobaczenie samej supermasywnej czarnej dziury, ale analiza ruchu gwiazd krążących wokół niej z dużą prędkością wskazuje, że Sagittarius A* ma masę około 4 milionów razy większą niż Słońce. Uważnie obserwując jej otoczenie, możemy uzyskać wskazówki dotyczące natury niewidzialnej czarnej dziury.
EHT obserwował Sgr A* w 2017 roku za pomocą sieci ośmiu naziemnych radioteleskopów przy użyciu techniki znanej jako interferometria radiowa w celu połączenia wyników z różnych teleskopów. Wyniki tych obserwacji zostały opublikowane w 2022 roku, w tym obraz jasnej struktury pierścieniowej otaczającej centralny ciemny obszar, wskazujący na obecność czarnej dziury.
W przeciwieństwie do typowej fotografii, dane z obserwacji łączących kilka znacznie oddalonych od siebie radioteleskopów zawierają wiele luk w kompletności, dlatego do skonstruowania obrazu z danych wykorzystywane są specjalne algorytmy. W tych badaniach zespół wykorzystał powszechnie stosowane metody do danych EHT, w przeciwieństwie do własnej oryginalnej metody analizy EHT. Miyoshi wyjaśnił: Nasz obraz jest nieco wydłużony w kierunku wschód-zachód, a wschodnia połowa jest jaśniejsza niż zachodnia. Uważamy, że taki wygląd oznacza, że dysk akrecyjny otaczający czarną dziurę rotuje.
Dane obserwacyjne i metody analizy EHT są swobodnie dostępne, a wielu badaczy zweryfikowało wyniki analizy EHT. Badania te są również częścią tych regularnych działań weryfikacyjnych. Interferometria radiowa łącząca teleskopy na całym świecie jest rozwijającą się technologią, a badania nad analizą danych i przetwarzaniem obrazu trwają, wykorzystując wiedzę ze statystyki i innych pokrewnych dyscyplin. Struktury przedstawione w tych badaniach różnią się od wyników zespołu EHT, ale obie są prawdopodobnie strukturami uzyskanymi z danych przy użyciu odpowiednich metod. EHT odgrywa ważną rolę w badaniach nad czarnymi dziurami, zabiegając o niezależną weryfikację i dostarczając otwarte dane do weryfikacji. Mamy nadzieję, że bardziej wiarygodny obraz Sagittarius A* wyłoni się z aktywnej dyskusji naukowców w oparciu o ulepszone metody analizy i dane z obserwacji uzupełniających przeprowadzonych od 2018 roku.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Re-analysis of Data from Milky Way Central Supermassive Black Hole Observations
•    An independent hybrid imaging of Sgr A* from the data in EHT 2017 observations
Źródło: NAOJ
Na ilustracji: Obraz Sgr A*, supermasywnej czarnej dziury w centrum naszej Galaktyki, który został uzyskany przez Teleskop Horyzontu Zdarzeń (Event Horizon Telescope, EHT) – sieć łączącą razem osiem istniejących obserwatoriów radiowych na całej planecie. Źródło: EHT Collaboration
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ponowna-analiza-danych-z-obserwacji-supermasywnej-czarnej-dziury-w-drodze-mlecznej

Ponowna analiza danych z obserwacji supermasywnej czarnej dziury w Drodze Mlecznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicza supernowa sprzed 800 lat. Naukowcy rozwiązali zagadkę

2024-10-28. Paula Drechsler
Mgławica Pa 30 jest pozostałością po supernowej SN 1181, którą zaobserwowano w 1181 roku. Nowoczesne technologie pozwoliły naukowcom na stworzenie trójwymiarowej mapy tego niezwykłego obiektu. Eksperci wskazują przy tym na unikalne atrybuty Pa 30 i SN 1181.

Niezwykła mgławica Pa 30
Wyjątkowa supernowa udokumentowana przez chińskich i japońskich astronomów w 1181 roku "zaginęła" na wieki i aż do niedawna nie dało się zaobserwować po niej śladu. To zmieniło się w 2013 r., kiedy astronom-amator Dana Patchick odkrył pozostałą po niej niezwykłą mgławicę - Pa 30.
Mgławica przypomina mniszek lekarski lub fajerwerk - ze względu na jej ukształtowanie i historię określono ją mianem "kosmicznego mniszka" lub "kwitnącej gwiazdy zombie". Potrzebne było jednak ponad 800 lat od momentu eksplozji supernowej (SN 1181), która doprowadziła do tego spektakularnego widoku, aby powstały urządzenia, które pozwoliłyby naukowcom dokładnie przyjrzeć się temu zjawisku.

Choć włókna Pa 30 wyglądają podobnie do tych wytworzonych przez gwiazdę nową (na przykład GK Per), czy mgławicę planetarną (na przykład NGC 6751), niektórzy astronomowie proponują obecnie, że powstały w wyniku rzadkiego rodzaju supernowej: termonuklearnego typu Iax - podaje apod.pl (Astronomy Picture Of the Day Polska).

SN 1181 i mgławica Pa 30
Naukowcy stworzyli trójwymiarową mapę i animację mgławicy. Udało im się to po przyjrzeniu się obiektowi za pomocą niezwykle czułego spektrografu KCWI (Keck Cosmic Web Imager) zainstalowanego w Obserwatorium Kecka na Hawajach.
- Standardowy obraz pozostałości supernowej byłby jak statyczne zdjęcie pokazu fajerwerków - powiedział biorący udział w nowych badaniach Christopher Martin, profesor fizyki w Caltech. - KCWI daje nam coś w rodzaju filmu, ponieważ możemy zmierzyć ruch żaru eksplozji, który rozchodzi się na zewnątrz od centralnej eksplozji.

Jedyny przypadek supernowej typu lax
Poruszające się w charakterystycznych włóknach odłamki po wybuchu "uciekają od miejsca eksplozji z prędkością 1000 km na sekundę", stwierdzili eksperci. Wiele wskazuje na to, że nie zmieniły one swojej prędkości od czasu eksplozji - wyrzucony materiał nie został spowolniony ani przyspieszony. Badacze dodają, że choć "istnieje 20 lub 30 kandydatów na supernowe typu Iax", to wspomniany przypadek jest jedynym, o którym wiemy, jeśli chodzi o naszą galaktykę.

Nasza pierwsza szczegółowa charakterystyka 3D prędkości i struktury przestrzennej pozostałości po supernowej wiele mówi nam o szczególnym wydarzeniu, które wieki temu obserwowali nasi przodkowie - powiedziała przytaczana przez space.com Ilaria Caiazzo, współautorka badania z austriackiego Instytutu Nauki i Technologii (ISTA).

Więcej szczegółów można znaleźć w komunikacie austriackiego Instytutu Nauki i Technologii (ISTA). Wyniki badań zostały opublikowane na łamach "The Astrophysical Journal Letters".
***
Niezwykła mgławica przypomina mniszek lekarski. Naukowcom udało się dowiedzieć więcej na jej temat. /W.M. Keck Observatory/Adam Makarenko /materiał zewnętrzny

3-D Look at Unusual Remains of a Historical Supernova
https://www.youtube.com/watch?v=XP9UCehzhnQ

https://geekweek.interia.pl/kosmos/news-tajemnicza-supernowa-sprzed-800-lat-naukowcy-rozwiazali-zaga,nId,7844882

Tajemnicza supernowa sprzed 800 lat. Naukowcy rozwiązali zagadkę.jpg

Tajemnicza supernowa sprzed 800 lat. Naukowcy rozwiązali zagadkę2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe odkrycie rzadkiego, superjasnego rozbłysku w sąsiedniej galaktyce
2024-10-28. Admin.
Amerykańscy astronomowie z Pennsylvania State University dokonali niezwykłego odkrycia w Małym Obłoku Magellana - karłowatej galaktyce satelitarnej Drogi Mlecznej. Zarejestrowany przez nich rzadki i wyjątkowo jasny rozbłysk promieni rentgenowskich w układzie podwójnym CXOU J005245.0–722844 rzuca nowe światło na procesy zachodzące w odległych zakątkach Wszechświata.
Układ CXOU J005245.0–722844 składa się z białego karła - tlącego się jądra gwiazdowego w końcowej fazie swojego cyklu życia oraz gorącej, młodej gwiazdy otoczonej dyskiem pyłu i gazu. Naukowcy wykryli, że dochodzi w nim do niezwykle jasnego rozbłysku promieni rentgenowskich, który różni się od podobnych zjawisk nie tylko ekstremalną jasnością, ale także krótkim czasem trwania. Jak twierdzą eksperci, jest to efekt nowej - procesu, podczas którego materia z aktywnej gwiazdy opada na powierzchnię białego karła, powodując szybką reakcję termojądrową i potężną eksplozję.
Do tej pory naukowcy znali zaledwie siedem takich układów podwójnych w całym Wszechświecie, dlatego odkrycie CXOU J005245.0–722844 stanowi niezwykle cenne źródło informacji. Badacze mają nadzieję, że dokładna analiza tego rzadkiego zjawiska pozwoli im lepiej zrozumieć procesy zachodzące w tego typu systemach gwiezdnych oraz mechanizmy rządzące gwałtownymi wybuchami na powierzchni białych karłów.
Odkrycie to jest również dowodem na to, jak wiele tajemnic kryją w sobie odległe galaktyki, a każde nowe obserwacje mogą przynieść zaskakujące rezultaty. Dzięki zaawansowanym technologiom astronomicznym naukowcy zyskują coraz lepszy wgląd w procesy zachodzące w najodleglejszych zakątkach Kosmosu, poszerzając tym samym granice naszej wiedzy o Wszechświecie.

Źródło: tylkoastronomia
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/niezwykle-odkrycie-rzadkiego-superjasnego-rozblysku-w-sasiedniej-galaktyce

Niezwykłe odkrycie rzadkiego, superjasnego rozbłysku w sąsiedniej galaktyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieoczekiwane odkrycie w Drodze Mlecznej - potrójny układ gwiazd z czarną dziurą
2024-10-28. Admin.
W najnowszych badaniach prowadzonych w Drodze Mlecznej, astronomowie dokonali zaskakującego odkrycia. Dobrze znany układ podwójny gwiazd V404 w konstelacji Łabędzia okazał się w rzeczywistości być układem potrójnym, zawierającym jedną niewidzialną czarną dziurę oraz dwie gwiazdy krążące wokół niej w różnych odległościach.
Wcześniej układ V404 był uważany za typowy mikrokwazar - gwiazdę podwójną, w której czarna dziura nieustannie "przyciąga" materię z towarzyszącej jej gwiazdy, pochłaniając część i wyrzucając resztę w postaci wiązek plazmy. Jednak niedawne obserwacje przeprowadzone przy użyciu naziemnego teleskopu VLT oraz analiza archiwalnych zdjęć ujawniły, że w niewielkiej odległości od tego układu znajduje się jeszcze jedna gwiazda, poruszająca się z tą samą prędkością.
Szczegółowe badania wykazały, że ta trzecia gwiazda jest częścią układu V404, znajdując się w odległości około 3,5 tys. jednostek astronomicznych (średnia odległość Ziemi od Słońca) od czarnej dziury i drugiej gwiazdy. Co więcej, okazała się ona być porównywalna pod względem masy, wieku i rozmiarów do Słońca.
Odkrycie to było dużym zaskoczeniem dla naukowców, ponieważ wskazuje na nieoczekiwanie długi wiek czarnej dziury - około 4 miliardów lat. Według hipotezy badaczy, czarna dziura w układzie V404 powstała we wczesnych stadiach formowania się tego układu gwiazd, w wyniku bezpośredniego i całkowitego zapadnięcia się grawitacyjnego jednej z gwiazd, bez towarzyszącej temu supernowej eksplozji.
Obliczenia teoretyczne sugerują, że w ciągu kolejnych miliardów lat czarna dziura wchłonęła prawie połowę masy sąsiedniej gwiazdy, stając się o połowę mniejsza od tej trzeciej, nowo odkrytej gwiazdy. To oznacza, że czarne dziury mogą współistnieć obok gwiazd przez bardzo długi czas, nawet w obrębie mikrokwazarów.
Odkrycie to rzuca nowe światło na nasze rozumienie ewolucji układów gwiezdnych i powstawania czarnych dziur. Wskazuje, że te tajemnicze obiekty mogą trwać znacznie dłużej, niż dotychczas sądzono, a ich interakcje z otaczającymi gwiazdami mogą być bardziej złożone, niż wcześniej przypuszczano.
 Źródło: tylkoastronomia
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nieoczekiwane-odkrycie-w-drodze-mlecznej-potrojny-uklad-gwiazd-z-czarna-dziura

Nieoczekiwane odkrycie w Drodze Mlecznej - potrójny układ gwiazd z czarną dziurą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosjanie odebrali wyjątkowy sygnał. Mają teorię co do jego pochodzenia
2024-10-28. Aleksander Kowal
Rosyjscy astronomowie korzystający z radioteleskopu LPA (Large Phased Array) zarejestrowali pewien bardzo intrygujący sygnał. Teraz twierdzą, że może chodzić o tzw. szybki błysk radiowy.
Odebrany jasny impuls o częstotliwości 111 MHz został objęty badaniami. Wyciągnięte z nich wnioski zostały natomiast zamieszczone w artykule mającym obecnie formę preprintu, dostępnym w serwisie arXiv. Dokonane postępy miały miejsce w ramach projektu PUMPS (Pushchino Multibeams Pulsar Search), a jeśli dotychczasowe doniesienia się potwierdzą, to będzie to pierwszy pozagalaktyczny błysk radiowy zidentyfikowany za sprawą tego przedsięwzięcia.
Takie sygnały, nazywane również FRB (ang. fast radio burst) są znane nauce od 2007 roku. Na przestrzeni lat udało się je namierzyć zarówno w Drodze Mlecznej, jak i poza granicami naszej galaktyki. I choć początkowo pojawiały się teorie, w myśl których miałyby to być próby nawiązania komunikacji ze strony przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji, to teraz wiemy, że przynajmniej część FRB ma zupełnie naturalne pochodzenie.
Dzięki rozwojowi technologicznemu i poszerzeniu arsenału naukowego, jakim dysponują astronomowie, zdecydowanie poprawiły się możliwości wykrywania tych błysków. Radioteleskop LPA jest w tym względzie wyjątkowy, ponieważ jego wysoka czułość umożliwia identyfikację nawet najsłabszych sygnałów. Ten, który przykuł uwagę Rosjan, został uznany za szybki błysk radiowy nazwany FRB 20190203.
Zdaniem rosyjskich astronomów odebrany sygnał, nazwany FRB 20190203, jest jednym z tzw. szybkich błysków radiowych. Miałby pochodzić z odległości około 2,3 mld lat świetlnych
Odebrany impuls trwał 211 milisekund, a jego miara dyspersji wyniosła około 134,4 pc na centymetr sześcienny. Z kolei natężenie strumienia radiowego określono na poziomie 20 Jy. Biorąc pod uwagę miarę dyspersji impulsu członkowie zespołu badawczego uznali, że mają do czynienia z sygnałem, którego źródło znajduje się poza granicami Drogi Mlecznej. Jego pochodzenie miałoby sięgać dystansu nawet 2,3 miliarda lat świetlnych.
Wstępne ustalenia sugerują, jakoby FRB 20190203 był naprawdę silnym sygnałem. Co ciekawe, jak na razie nie udało się odebrać powtórnych emisji z tego miejsca. Brakuje też detekcji promieniowania gamma. Rosyjscy naukowcy są zdania, że sprawcą całego zamieszania może być promieniowanie synchrotronowe pochodzące z młodych magnetarów. Tego typu obiekty mogą znajdować się w tym, co pozostaje po eksplozjach supernowych.
https://www.chip.pl/2024/10/polska-politycy-rosnaca-liczba-cyberprzestepstw

Rosjanie odebrali wyjątkowy sygnał. Mają teorię co do jego pochodzenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Ziemi pędzi błysk z głębi kosmosu. Może zniszczyć wszelkie życie
2024-10-29.
Ziemię w każdej chwili może przeszyć olbrzymi błysk gamma z odległej umierającej gwiazdy. Tego typu zdarzenia są niezwykle niebezpieczne, ponieważ mogą w jednej chwili unicestwić wszelkie życie.

Doszło do bezprecedensowego wydarzenia. Do Ziemi dotarł błysk gamma aż 18 razy potężniejszy od dotychczas uznawanego za rekordowy. Eksplozja, która go wyzwoliła była odległa od nas o prawie 2 miliardy lat świetlnych.
Rozbłysk pochodził z gwiazdozbioru Strzały i utrzymywał się aż przez 10 godzin, co czyni go najdłuższym w dziejach obserwacji tych zdarzeń. Naukowcy są zdania, że na kolejny podobny błysk gamma przyjdzie nam poczekać nawet dziesięciolecia, tak rzadki jest to fenomen.
Błysk gamma może zniszczyć życie na Ziemi
Błyski gamma generowane są przez umierające gwiazdy, które przeobrażają się w supernowe. Silny wiatr gwiazdowy uderza w wolniejsze warstwy zewnętrzne, za sprawą szybkiej utraty materii, wywołując potężne wybuchy.
Jeśli dochodzi do rozerwania układu, to może występować emisja błysków gamma, a te w najmniej korzystnej sytuacji, skierowane bezpośrednio w stronę Ziemi, mogą zniszczyć wszelkie życie.
Rozbłyski gamma odpowiadają najpotężniejszym wybuchom we Wszechświecie, podczas których w bardzo krótkim czasie i na małym obszarze dochodzi do emisji takiej ilości energii, że jednoczesny wybuch całego ziemskiego arsenału jądrowego przy nich jest drobnostką.
Niebezpieczne błyski gamma z Eta Carinae
Jedną z takich niebezpiecznych gwiazd jest Eta Carinae, jedna z największych, najmasywniejszych i najjaśniejszych gwiazd w Drodze Mlecznej, naszej rodzimej galaktyce. Na tle lat dochodziło w niej do wybuchów, które objawiały się znaczącym pojaśnieniem gwiazdy na nocnym niebie.
W kwietniu 1843 roku nieoczekiwanie stała się drugą, zaraz po Syriuszu, najjaśniejszą gwiazdą ziemskiego nieba. Była tak jasna, że żeglarze opierali na niej swą nawigację. Od pierwszej dekady dwudziestego wieku jasność gwiazdy spadła na tyle, że przestała być ona widoczna gołym okiem.
Kolejne błyski gamma z Eta Carinae oraz innych podobnych jej gwiazd mogą już zmierzać w naszą stronę. Tego nie wiemy, a dowiemy się w ostatniej chwili, w momencie, gdy gwałtowny wzrost promieniowania pochodzącego z odmętów kosmosu odnotują znajdujące się na ziemskiej orbicie sondy, w tym kosmiczne obserwatorium Fermi, a także naziemne teleskopy.
Polacy badają rozbłyski gamma
Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) wraz z Narodowym Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) nawiązała ścisłą współpracę z Chińską Narodową Agencją Kosmiczną. Polscy uczeni uczestniczą w badaniach, które przyczynią się do bliższego poznania natury rozbłysków gamma.
Błyski promieniowania gamma, choć odkryte na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, wciąż stanowią dużą zagadkę dla naukowców. Pierwszych obserwacji dokonały amerykańskie satelity szpiegowskie w okresie zimnej wojny.
Szukając dowodów na prowadzenie prób jądrowych (promieniowanie gamma powstaje m.in. podczas wybuchu bomby atomowej), zaobserwowały takie sygnały pochodzące spoza Ziemi. Do dziś dowiedzieliśmy o nich więcej, ale jak się okazuje, nadal nas zaskakują.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
Artystyczna wizja wybuchu supernowej i błysku gamma. Fot. ESO / L. Calçada.

Artystyczna wizja rozbłysku gamma. Fot. NASA.

Porównanie wielkości Słońca i gwiazdy Eta Carinae. Fot. X.com

Artystyczna wizja dotarcia rozbłysku gamma do Ziemi. Fot. NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-10-29/do-ziemi-pedzi-blysk-z-glebi-kosmosu-moze-zniszczyc-wszelkie-zycie/

Do Ziemi pędzi błysk z głębi kosmosu. Może zniszczyć wszelkie życie.jpg

Do Ziemi pędzi błysk z głębi kosmosu. Może zniszczyć wszelkie życie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zderzenie Ziemi z asteroidą większą od Everestu kluczem do początków życia na Ziemi?
2024-10-28. Admin.
Badania przeprowadzone przez geologów z Uniwersytetu Harvarda wskazują, że kolosalna asteroida, nazwana S2, która uderzyła w Ziemię około 3,26 miliarda lat temu, mogła nie tylko spowodować globalną katastrofę, ale też pomóc w rozwoju wczesnych form życia.
Szacuje się, że obiekt S2 był czterokrotnie większy od Mount Everestu i około 200 razy większy niż asteroida, która później zniszczyła dinozaury. Uderzenie tej wielkości miało druzgocące skutki dla ówczesnego środowiska Ziemi – wywołało potężne tsunami, spowodowało wrzenie oceanów, a gęsta chmura pyłu na lata ograniczyła dostęp światła słonecznego.
Jednak, jak pokazuje badanie prowadzone przez profesor Nadię Drabon z Harvardu, te ekstremalne warunki mogły sprzyjać rozwojowi mikroorganizmów. W wyniku zderzenia do oceanów trafiły duże ilości żelaza, a meteor sam dostarczył fosfor, oba pierwiastki niezbędne dla życia. Pojawienie się tych składników w warstwie powierzchniowej oceanu umożliwiło rozwój bakterii, które szybko dostosowały się do nowych warunków. W rezultacie populacje organizmów jednokomórkowych, takich jak bakterie żelazowe, gwałtownie wzrosły.
Naukowcy podkreślają, że uderzenia meteorytów zwykle kojarzą się z katastrofalnymi skutkami, jednak w tym przypadku okazały się katalizatorem życia. Zderzenie to umożliwiło intensywną chemiczną wymianę pomiędzy oceanami a atmosferą, co wpłynęło na ewolucję pierwotnych ekosystemów. Badania Drabon są częścią projektu dotyczącego geologii Ziemi i jej wczesnych zmian środowiskowych, które mogą pomóc zrozumieć mechanizmy powstawania życia także na innych planetach.
Zespół badawczy zamierza kontynuować analizę kolejnych warstw skalnych w pasie Barberton Greenstone w Afryce Południowej, gdzie znajdują się osady z czasów uderzenia S2. Wnikliwe badania tego miejsca mogą ujawnić dalsze dowody na to, jak takie katastroficzne wydarzenia mogą ostatecznie przyczynić się do rozwoju życia.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/zderzenie-ziemi-z-asteroida-wieksza-od-everestu-kluczem-do-poczatkow-zycia-na-ziemi

Zderzenie Ziemi z asteroidą większą od Everestu kluczem do początków życia na Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AROBS Polska i AROBS Engineering – precyzyjne operacje orbitalne
2024-10-29 Redakcja
Ciekawy projekt w ESA przy udziale AROBS Polska.
AROBS Polska wraz z rumuńskim AROBS Engineering, opracują dla Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), jednostkę kontrolną do zarządzania precyzyjnymi operacjami na orbicie. Jej zadaniem będzie, wspieranie misji usuwania kosmicznych śmieci czy serwisowania satelitów. Projekt realizowany jest w ramach inicjatywy COSMIC w programie Bezpieczeństwa Kosmicznego ESA.
Inicjatywa ma na celu opracowanie elastycznej i skalowalnej jednostki kontrolnej do obsługi precyzyjnych operacji na niskiej orbicie okołoziemskiej. Ma ona umożliwić bardziej efektywne przeprowadzanie operacji, takich jak rendezvous, przechwytywanie czy serwisowanie satelitów. Do realizacji projektu Europejska Agencja Kosmiczna wybrała dwa podmioty Grupy AROBS: AROBS Polska oraz AROBS Engineering z Rumunii.
W projekcie CRIMSON (Close Proximity Operations Control Unit Development and Qualification), firmy będą miały za zadanie przygotować rozwiązania dla przyszłych misji dotyczących Aktywnego Usuwania Odpadów Kosmicznych (ADR) oraz Serwisowania na Orbicie (IOS). W tym celu zostanie opracowana jednostka sterująca, która będzie współpracować z czujnikami i kamerami oraz posiadać wystarczającą moc obliczeniową i zasób pamięci, aby realizować różnorodne kluczowe funkcje przetwarzania danych o wysokiej przepustowości. Wśród nich znajdą się: przetwarzanie obrazów, nawigacja oraz sterowanie elementami robotycznymi, jak również wsparcie takich funkcji, jak np. kompresja obrazów.
„Jestem dumny, że nasze rumuńskie i polskie zespoły inżynieryjne otrzymały możliwość uczestnictwa w projekcie CRIMSON, finansowanym przez Europejską Agencję Kosmiczną. Projekt ten idealnie wpisuje się w naszą wizję w Grupie AROBS – pionierskie osiągnięcia, które przyczyniają się do czystszego i bezpieczniejszego środowiska kosmicznego. Z niecierpliwością czekam, aż nasze zespoły będą wprowadzać innowacje i odnosić sukcesy w tym przedsięwzięciu” – mówi Voicu Oprean, CEO of AROBS Group.
CRIMSON będzie nowoczesną i elastyczną jednostką kontrolną, która będzie odpowiadać za zarządzanie precyzyjnymi operacjami w bliskiej odległości od satelitów i innych obiektów kosmicznych na niskiej orbicie okołoziemskiej. Przewiduje się, że kontroler będzie podstawową jednostką zapewniającą niezbędne funkcje monitorowania i sterowania podczas precyzyjnych manewrów zbliżania i przechwytywania. Rozwój jednostki zakłada także zapewnienie skalowalności oraz modularności, co pozwoli na jej łatwą adaptację do różnych przyszłych misji bez konieczności ponoszenia dodatkowych kosztów inżynieryjnych i kwalifikacyjnych.
 „Wybór naszej grupy jest rezultatem długoterminowej strategii rozwoju wysoce niezawodnych i innowacyjnych rozwiązań. Zgodnie z naszą wizją, bierzemy udział w projektach wspierających zrównoważony rozwój biznesu kosmicznego, a czysta przestrzeń kosmiczna jest właśnie jednym z tych elementów. Projekt CRIMSON pozwoli nam wspierać projekty mające na celu aktywne usuwanie śmieci kosmicznych, czy serwisowanie satelitów na orbicie. Dzięki doskonałej współpracy w Grupie AROBS będziemy mogli tworzyć samodzielne produkty i zapewniać interoperacyjność pomiędzy różnymi technologiami”  – zaznacza Michał Szwajewski, Prezes AROBS Polska.
Grupa AROBS, dzięki swojemu biuru inżynieryjnemu w Rumunii, posiada ponad 12-letnie doświadczenie w tworzeniu oprogramowania aplikacyjnego i platformowego dla różnych systemów i ładunków dla sektora kosmicznego. W ramach tego projektu zespół wykorzysta swoje doświadczenie w przetwarzaniu obrazów i nawigacji opartej na obrazach, implementując i testując zestaw demonstracyjnych algorytmów przetwarzania obrazów, które będą pobierać i przetwarzać obrazy w czasie rzeczywistym z emulowanych źródeł WAC (Wide Angle Camera – szerokokątna kamera) i NAC (Narrow Angle Camera – wąskokątna kamera). Algorytmy te będą generować wyniki matematyczne i dostarczać dane do demonstracyjnego modułu oprogramowania GNC (Guidance, Navigation and Control) dedykowanego naprowadzaniu, nawigacji i kontroli.
„Projekt ten stanowi znaczący krok naprzód w naszych możliwościach w sektorze aerospace, ponieważ jest to nasze pierwsze rozwiązanie HW&SW dla autonomicznych systemów nawigacji wielosensorowej opartej na obrazach dla nowych rodzin satelitów. Skupiamy się na stworzeniu produktu, który spełnia zmieniające się potrzeby przemysłu kosmicznego, zapewniając jednocześnie wysoką wydajność i niezawodność. Nasze doświadczenie w zakresie oprogramowania oraz technologii kosmicznej pozwoli nam osiągnąć sukces w tym niezwykle ważnym projekcie” – dodaje Cosmin Stanciu, Business Group Manager w AROBS Engineering.
Misje dedykowane Usuwaniu Śmieci Kosmicznych (ADR – Active Debris Removal) oraz serwisowanie satelitów na orbicie (IOS In-Orbit Servicing) wymagają wysokiej autonomii pokładowej i zaawansowanej inteligencji, aby przeprowadzać operacje, które wymagają złożonych funkcji przetwarzania, takich jak nawigacja względna, przetwarzanie obrazów oraz kontrola robotycznego systemu przechwytywania. Do tej pory funkcje te były realizowane przez dedykowane jednostki kontrolne, projektowane specjalnie dla każdej misji, co wymagało znacznych nakładów na proces inżynieryjny oraz ekspertyzy. Wynika to z różnic w architekturze awioniki oraz różnorodności czujników używanych w danej misji. Takie dedykowane rozwiązania są bardzo kosztowne i zwiększają ryzyko, które wymaga zarządzania w każdej z misji. Dzięki rozwojowi CRIMSON jako jednostki uniwersalnej, koszty budowy takich rozwiązań dla przyszłych misji zostaną znacząco zredukowane.
Projekt CRIMSON rozpoczął się we wrześniu 2024 i finansowany jest w ramach działań podstawowych ESA na rzecz Czystego Kosmosu, w inicjatywie COSMIC, w ramach programu Bezpieczeństwa Kosmicznego Agencji, okres 2.
(AROBS)
https://kosmonauta.net/2024/10/arobs-polska-i-arobs-engineering-precyzyjne-operacje-orbitalne/

AROBS Polska i AROBS Engineering – precyzyjne operacje orbitalne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AROBS Polska i AROBS Engineering – precyzyjne operacje orbitalne
2024-10-29. Redakcja
Ciekawy projekt w ESA przy udziale AROBS Polska.
AROBS Polska wraz z rumuńskim AROBS Engineering, opracują dla Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), jednostkę kontrolną do zarządzania precyzyjnymi operacjami na orbicie. Jej zadaniem będzie, wspieranie misji usuwania kosmicznych śmieci czy serwisowania satelitów. Projekt realizowany jest w ramach inicjatywy COSMIC w programie Bezpieczeństwa Kosmicznego ESA.
Inicjatywa ma na celu opracowanie elastycznej i skalowalnej jednostki kontrolnej do obsługi precyzyjnych operacji na niskiej orbicie okołoziemskiej. Ma ona umożliwić bardziej efektywne przeprowadzanie operacji, takich jak rendezvous, przechwytywanie czy serwisowanie satelitów. Do realizacji projektu Europejska Agencja Kosmiczna wybrała dwa podmioty Grupy AROBS: AROBS Polska oraz AROBS Engineering z Rumunii.
W projekcie CRIMSON (Close Proximity Operations Control Unit Development and Qualification), firmy będą miały za zadanie przygotować rozwiązania dla przyszłych misji dotyczących Aktywnego Usuwania Odpadów Kosmicznych (ADR) oraz Serwisowania na Orbicie (IOS). W tym celu zostanie opracowana jednostka sterująca, która będzie współpracować z czujnikami i kamerami oraz posiadać wystarczającą moc obliczeniową i zasób pamięci, aby realizować różnorodne kluczowe funkcje przetwarzania danych o wysokiej przepustowości. Wśród nich znajdą się: przetwarzanie obrazów, nawigacja oraz sterowanie elementami robotycznymi, jak również wsparcie takich funkcji, jak np. kompresja obrazów.
„Jestem dumny, że nasze rumuńskie i polskie zespoły inżynieryjne otrzymały możliwość uczestnictwa w projekcie CRIMSON, finansowanym przez Europejską Agencję Kosmiczną. Projekt ten idealnie wpisuje się w naszą wizję w Grupie AROBS – pionierskie osiągnięcia, które przyczyniają się do czystszego i bezpieczniejszego środowiska kosmicznego. Z niecierpliwością czekam, aż nasze zespoły będą wprowadzać innowacje i odnosić sukcesy w tym przedsięwzięciu” – mówi Voicu Oprean, CEO of AROBS Group.
CRIMSON będzie nowoczesną i elastyczną jednostką kontrolną, która będzie odpowiadać za zarządzanie precyzyjnymi operacjami w bliskiej odległości od satelitów i innych obiektów kosmicznych na niskiej orbicie okołoziemskiej. Przewiduje się, że kontroler będzie podstawową jednostką zapewniającą niezbędne funkcje monitorowania i sterowania podczas precyzyjnych manewrów zbliżania i przechwytywania. Rozwój jednostki zakłada także zapewnienie skalowalności oraz modularności, co pozwoli na jej łatwą adaptację do różnych przyszłych misji bez konieczności ponoszenia dodatkowych kosztów inżynieryjnych i kwalifikacyjnych.
 „Wybór naszej grupy jest rezultatem długoterminowej strategii rozwoju wysoce niezawodnych i innowacyjnych rozwiązań. Zgodnie z naszą wizją, bierzemy udział w projektach wspierających zrównoważony rozwój biznesu kosmicznego, a czysta przestrzeń kosmiczna jest właśnie jednym z tych elementów. Projekt CRIMSON pozwoli nam wspierać projekty mające na celu aktywne usuwanie śmieci kosmicznych, czy serwisowanie satelitów na orbicie. Dzięki doskonałej współpracy w Grupie AROBS będziemy mogli tworzyć samodzielne produkty i zapewniać interoperacyjność pomiędzy różnymi technologiami”  – zaznacza Michał Szwajewski, Prezes AROBS Polska.
Grupa AROBS, dzięki swojemu biuru inżynieryjnemu w Rumunii, posiada ponad 12-letnie doświadczenie w tworzeniu oprogramowania aplikacyjnego i platformowego dla różnych systemów i ładunków dla sektora kosmicznego. W ramach tego projektu zespół wykorzysta swoje doświadczenie w przetwarzaniu obrazów i nawigacji opartej na obrazach, implementując i testując zestaw demonstracyjnych algorytmów przetwarzania obrazów, które będą pobierać i przetwarzać obrazy w czasie rzeczywistym z emulowanych źródeł WAC (Wide Angle Camera – szerokokątna kamera) i NAC (Narrow Angle Camera – wąskokątna kamera). Algorytmy te będą generować wyniki matematyczne i dostarczać dane do demonstracyjnego modułu oprogramowania GNC (Guidance, Navigation and Control) dedykowanego naprowadzaniu, nawigacji i kontroli.
„Projekt ten stanowi znaczący krok naprzód w naszych możliwościach w sektorze aerospace, ponieważ jest to nasze pierwsze rozwiązanie HW&SW dla autonomicznych systemów nawigacji wielosensorowej opartej na obrazach dla nowych rodzin satelitów. Skupiamy się na stworzeniu produktu, który spełnia zmieniające się potrzeby przemysłu kosmicznego, zapewniając jednocześnie wysoką wydajność i niezawodność. Nasze doświadczenie w zakresie oprogramowania oraz technologii kosmicznej pozwoli nam osiągnąć sukces w tym niezwykle ważnym projekcie” – dodaje Cosmin Stanciu, Business Group Manager w AROBS Engineering.
Misje dedykowane Usuwaniu Śmieci Kosmicznych (ADR – Active Debris Removal) oraz serwisowanie satelitów na orbicie (IOS In-Orbit Servicing) wymagają wysokiej autonomii pokładowej i zaawansowanej inteligencji, aby przeprowadzać operacje, które wymagają złożonych funkcji przetwarzania, takich jak nawigacja względna, przetwarzanie obrazów oraz kontrola robotycznego systemu przechwytywania. Do tej pory funkcje te były realizowane przez dedykowane jednostki kontrolne, projektowane specjalnie dla każdej misji, co wymagało znacznych nakładów na proces inżynieryjny oraz ekspertyzy. Wynika to z różnic w architekturze awioniki oraz różnorodności czujników używanych w danej misji. Takie dedykowane rozwiązania są bardzo kosztowne i zwiększają ryzyko, które wymaga zarządzania w każdej z misji. Dzięki rozwojowi CRIMSON jako jednostki uniwersalnej, koszty budowy takich rozwiązań dla przyszłych misji zostaną znacząco zredukowane.
Projekt CRIMSON rozpoczął się we wrześniu 2024 i finansowany jest w ramach działań podstawowych ESA na rzecz Czystego Kosmosu, w inicjatywie COSMIC, w ramach programu Bezpieczeństwa Kosmicznego Agencji, okres 2.
(AROBS)
https://kosmonauta.net/2024/10/arobs-polska-i-arobs-engineering-precyzyjne-operacje-orbitalne/

AROBS Polska i AROBS Engineering – precyzyjne operacje orbitalne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boeing ze sprzedażową ofertą nie do odrzucenia?
2024-10-29. Wojciech Kaczanowski
Z uwagi na duże straty finansowe Boeing rozważa sprzedanie swoich kosmicznych projektów do innych firm - podaje The Wall Street Journal, powołując się na niejawne źrodła zaznajomione ze sprawą.
Boeing działa na amerykańskim rynku kosmicznym już od dziesięcioleci. Do najważniejszych projektów można zaliczyć udział w programach: Apollo poprzez rozwój rakiety Saturn V, wahadłowców kosmicznych lub Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Koncern sprawuje ważną rolę również dzisiaj, chociaż ostatnie działania związane są ze szczególną krytyką.
W 2024 r. Boeing zmaga się z dużymi problemami finansowymi, które zostały spowodowane m. in. podejściem do rozwoju kluczowych projektów dla NASA. Sytuacja wymusiła na amerykańskim koncernie zmianę strategii biznesowej, która ma na celu ograniczenie strat. Pomocna może okazać się sprzedaż niektórych aktywów, w tym programu załogowej kapsuły Starliner oraz zobowiązań do obsługi ISS.
Informacja została przekazana w ostatnich dniach przez The Wall Street Journal. Powołując się na osoby zaznajomione ze sprawą podano, że wszelkie działania wciąż są na wczesnym etapie. Strategia ograniczenia strat i poprawy sytuacji finansowej Boeinga to jeden z kluczowych zadań nowego CEO Kelly’ego Ortberga, który objął stanowisko w sierpniu 2024 r.
Program kapsuły Starliner
Chociaż podkreślono wczesny etap pomysłu, sprzedany może zostać program załogowego statku kosmicznego Starliner. Kapsuła dotarła do ISS 6 czerwca 2024 r. Podczas lotu doszło do wycieku helu, a awarii uległo pięć z 28 silników. Tuż przed dokowaniem astronautom udało się uruchomić dwa z nich. Amerykanie mieli przebywać na stacji tylko przez siedem dni.
Ostatecznie Starliner wrócił na Ziemię bez dwuosobowej załogi. Z powodów technicznych eksperci uznali to za zbyt niebezpieczne. Astronauci Barry „Butch” Wilmore i Sunita „Suni” Williams powrócą na Ziemię przy pomocy statku Crew Dragon od SpaceX dopiero w lutym 2025 r. W tym czasie w kosmicznym laboratorium na ISS przeprowadzą różne eksperymenty.
Boeing solidnie oberwał do zagranicznych mediów oraz konkurencji. Amerykański koncern zmaga się obecnie z karami finansowymi wynikłymi z porażki Starliner’a.
Powrót na Księżyc z Boeingiem czy bez?
W debacie publicznej istnieje jeszcze jedna kwestia sporna - program rakiety SLS. Historia dokumentów z oskarżeniami w stronę Boeinga zasługuje na osobną kartotekę. Dla przykładu warto przywołać opisywany na łamach naszego portalu raport Biura Inspektora Generalnego (OIG) NASA.
Amerykański koncern jest odpowiedzialny m. in. za rozwój górnego stopnia Exploration Upper Stage (EUS), którego koszty rozwoju oraz opóźnienia przekraczają granice zdrowego rozsądku.
„(…) według naszych szacunków wzrośnie z początkowego kosztu wynoszącego 962 mln dolarów w 2017 r. do prawie 2,8 miliarda dolarów do 2028 r. Dostawa EUS do NASA przez Boeinga również została opóźniona z lutego 2021 r. na kwiecień 2027 r. (…)” - czytamy w raporcie.
W przypadku omawianego segmentu rakiety oprócz rosnących kosztów oraz opóźnień warto również zwrócić uwagę na niepokojące doniesienia na temat kontroli jakości w stosunku do prac Boeinga przy głównym i górnym stopniu rakiety SLS. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.
Z artykułu The Wall Street Journal wynika, że Boeing nie rozważa jednak sprzedaży zoobowiązań w projekcie rakiety SLS. Udany lot systemu nośnego w nadchodzącej misji Artemis II (2025 r.) oraz Artemis III (2026 r.), której celem jest lądowanie astronautów na powierzchni Księżyca, z pewnością spowoduje wzrost akcji i odbicie się od finansowego i PR-owego dna. Otwartą kwestią pozostaje liczba wpadek, które mogą się przytrafić do tego czasu.
United Launch Alliance na rynku od miesięcy
Informacje dotyczące sprzedaży rakietowej spółki United Launch Alliance (ULA) - joint venture amerykańskich koncernów Boeing oraz Lockheed Martin - pojawiały się już wielokrotnie. Przykładowo w grudniu 2023 r. na łamach naszego portalu informowaliśmy o potencjalnym zakupie przez firmy Blue Origin lub Cerberus. Strony nie udzieliły komentarza, a sprawa ucichła.
Według Reuters, Boeing oraz Lockheed Martin wciąż mogą być zainteresowane sprzedażą United Launch Alliance. Przykładowo w sierpniu br. informowaliśmy, że potencjalnym kupcem może być firma Sierra Space, której flagowymi projektami są samolot kosmiczny Dream Chaser oraz Orbital Reef, czyli prywatna stacja kosmiczna, budowana we współpracy z Blue Origin. Oferta wciąż jednak pozostaje otwarta.
Remedium czy chwilowe rozwiązanie?
Czy Kelly Ortberg stanał przed lustrem i powiedział „Mam dla Ciebie propozycję nie od odrzucenia”? Ruch biznesowy może okazać się tylko „lekiem przeciwbólowym”, który nie rozwiąże głębszych problemów amerykańskiego koncernu. Wiele z nich sprowadza się do kwestii jakościowych, na których remedium potrzeba bardziej złożonych działań. Boeing zmierzy się z szeregiem wyzwań, ale jak to mówią… „space is hard”.
Autor. Boeing

Wizualizacja segmentu Exploration Upper Stage
Autor. NASA


SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/boeing-ze-sprzedazowa-oferta-nie-do-odrzucenia

Boeing ze sprzedażową ofertą nie do odrzucenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pół roku w kosmosie. Wystartował chiński statek kosmiczny Shenzhou-19
2024-10-29.AN.
Z kosmodromu Jiuquan na skraju pustyni Gobi wystartował chiński statek kosmiczny Shenzhou-19. Rakieta Long March 2F wyruszyła w środę o godz. 4:27 czasu lokalnego, czyli we wtorek o godz. 21:27 czasu polskiego. „Boski Statek” zabrał w kosmos trzyosobową załogę.
Członkowie misji pozostaną na chińskiej stacji kosmicznej Tiangong przez sześć miesięcy. Przeprowadzą 86 eksperymentów w dziedzinie kosmicznych nauk przyrodniczych, fizyki mikrograwitacji, technologii materiałów, medycyny oraz nowych technologii – zapowiedział Lin Xiqiang, zastępca dyrektora chińskiej agencji, która zajmuje się programem załogowych lotów kosmicznych (CMSA).

Wszystko to w ramach misji, której celem jest lot na Księżyc i ewentualna budowa tam w 2030 roku bazy kosmicznej.

Dowódcą Shenzhou-19 jest 48-letni Cai Xuzhe, który brał już udział w misji Shenzhou-14 w 2022 roku. Jego towarzysze: pilot sił powietrznych Song Lingdong i naukowczyni Wang Haoze to nowicjusze, oboje urodzeni w latach 90. 34-letnia Wang jest trzecią Chinką, która bierze udział w locie załogowym i pierwszą kobieta-inżynierem lotów kosmicznych.

Wraz z załogą na chińską stację kosmiczną dotrą instrumenty potrzebne do zdalnego sterowania statkiem i wspomagające przeprowadzenie spacerów w przestrzeni kosmicznej. Chińczycy mają przy okazji zainstalować nowy sprzęt chroniący stację orbitalną Tiangong przed kosmicznymi śmieciami. Stacja orbituje na wysokości około 400 kilometrów nad Ziemią.
Start chińskiego statku kosmicznego Shenzhou-19 (fot. PAP/EPA/JESSICA LEE)

źródło: PAP

https://www.tvp.info/83219034/wystartowal-statek-kosmiczny-shenzhou-19-z-trzyosobowa-zaloga-na-pokladzie

Pół roku w kosmosie. Wystartował chiński statek kosmiczny Shenzhou-19.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa technika obrazowania pomaga zrozumieć Wszechświat
2024-10-29.
Obrazy 3D mogą zmienić zrozumienie kosmicznych struktur wokół galaktyk i ich centralnych czarnych dziur.
Naukowcy z Wydziału Nauk Ścisłych i Inżynierii Twin Cities na Uniwersytecie Minnesoty opracowali nową technikę, która przekształca dwuwymiarowe (2D) obrazy radiowe – wizualne reprezentacje utworzone z fal radiowych – w trójwymiarowe (3D) „pseudo sześciany”, aby pomóc lepiej zrozumieć obiekty we Wszechświecie.

Ta pierwsza w swoim rodzaju technika, która jest przydatna w przypadku obrazów radiowych, została opublikowana w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.

Tradycyjnie, gdy obrazy radiowe są rejestrowane w formacie 2D, mogą one nie pozwalać naukowcom na wnioskowanie o wyglądzie obiektu w 3D. Przekształcenie tych obrazów w przestrzeń 3D może pomóc lepiej zrozumieć fizykę galaktyk, masywnych czarnych dziur, struktur dżetowych i ostatecznie tego, jak działa Wszechświat.

Naukowcy przyjrzeli się spolaryzowanemu (radiowemu) światłu, które drga w określonym kierunku. Doświadczamy światła spolaryzowanego, gdy patrzymy na odblask światła słonecznego z autostrady – drga ono poziomo. Następnie używamy spolaryzowanych okularów przeciwsłonecznych, które przepuszczają tylko pionowo drgające światło, a odblaski znikają.

Zespół badawczy wykorzystał efekt zwany rotacją Faradaya, który obraca kierunek spolaryzowanych fal radiowych w zależności od ilości materii, przez którą przeszły. Dzięki temu mogli oszacować, jak daleką drogę przebył każdy fragment obrazu radiowego, a tym samym stworzyć model 3D tych zjawisk zachodzących miliony lat świetlnych od nas.

Odkryliśmy, że kształty obiektów bardzo różniły się od wrażenia, jakie odnosiliśmy patrząc na nie w przestrzeni 2D – powiedział Lawrence Rudnick, emerytowany profesor Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Minnesoty.

Dzięki tej nowej technice naukowcy byli również w stanie określić kierunek materii wyrzucanej z masywnych czarnych dziur, przyjrzeć się interakcji materii z wiatrami kosmicznymi lub inną pogodą kosmiczną oraz przeanalizować struktury pól magnetycznych w kosmosie.

Nasza technika radykalnie zmieniła nasze rozumienie tych egzotycznych obiektów. Być może będziemy musieli ponownie rozważyć poprzednie modele dotyczące fizyki działania tych rzeczy – dodał Rudnick. Nie ma wątpliwości, że w przyszłości czeka nas wiele niespodzianek, a niektóre obiekty nie będą wyglądać tak, jak myśleliśmy w 2D.

Wcześniejsze zdjęcia będą musiały zostać ponownie przeanalizowane przy użyciu tej nowej techniki, aby potwierdzić wcześniejsze przemyślenia lub przynieść nowe spostrzeżenia. Rudnick ma nadzieję, że technika ta zostanie zastosowana do zdjęć wykonywanych przez nowe teleskopy na całym świecie.

Dane do tego projektu pochodzą z radioteleskopu MeerKAT, należącego do Południowoafrykańskiego Obserwatorium Radiowego.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Uniwersytet Minnesoty
•    Urania
Naukowcy wykorzystali nową technikę, aby przekształcić dwuwymiarowe obrazy radiowe w trójwymiarowy model, by lepiej zrozumieć zjawiska zachodzące we Wszechświecie. Źródło: Lawrence Rudnick/MeerKAT Radio Telescope
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/10/nowa-technika-obrazowania-pomaga.html

Nowa technika obrazowania pomaga zrozumieć Wszechświat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szokujące nagranie pokazuje, jak Ziemia traci swoją tarczę magnetyczną!
2024-10-29.Admin.
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) opublikowała fascynujące nagranie pokazujące, jak pole magnetyczne Ziemi uległo dramatycznemu osłabieniu i odwróceniu podczas ostatniego wydarzenia odwrócenia biegunów magnetycznych, które miało miejsce około 41 000 lat temu. To przełomowe odkrycie rzuca nowe światło na jedno z najbardziej tajemniczych zjawisk w historii naszej planety.
Magnetosfera ziemska, która powstała nawet 3,7 miliarda lat temu, jest generowana przez wirujący metaliczny ocean znajdujący się w zewnętrznym jądrze naszej planety. Ta niewidzialna tarcza magnetyczna pełni kluczową rolę w ochronie życia na Ziemi przed promieniowaniem słonecznym i wysokoenergetycznymi promieniami kosmicznymi. Jednak co jakiś czas wewnętrzne dynamo Ziemi słabnie, umożliwiając zamianę miejscami biegunów magnetycznych.
Ostatnie takie wydarzenie, znane jako zdarzenie Laschamp, doprowadziło do dramatycznego osłabienia magnetosfery, która zmniejszyła się do zaledwie 5% swojej obecnej siły. Dowody tego geofizycznego wydarzenia można odnaleźć w starożytnych potokach lawy, które zawierają niezwykle wysokie proporcje określonych izotopów, powstałych w wyniku zwiększonego poziomu promieniowania kosmicznego. Badania skamieniałych pierścieni drzew potwierdziły, że osłabienie pola magnetycznego było tak znaczące, że zorze polarne były widoczne nawet na równiku.
Nowe nagranie zostało stworzone przy użyciu danych z misji Swarm ESA - trzech satelitów, które monitorują magnetosferę od 2013 roku. Animacja obejmuje okres około 3000 lat i pokazuje, jak linie pola magnetycznego ulegały deformacji i osłabieniu podczas zdarzenia Laschamp. Naukowcy dodatkowo wzbogacili wizualizację o specjalnie skomponowany pejzaż dźwiękowy, który podkreśla ogromne napięcia działające na magnetosferę podczas tego wydarzenia.
Dźwięki towarzyszące animacji zostały stworzone przy użyciu nagrań naturalnych odgłosów, takich jak trzeszczące drewno czy spadające skały, które zostały przetworzone na podstawie danych naukowych. Efekt końcowy przypomina niepokojące, obce dźwięki, które oddają dramatyzm zachodzących zmian w polu magnetycznym Ziemi. Ten sam zespół badawczy wcześniej wykorzystał podobne techniki do stworzenia ścieżki dźwiękowej przedstawiającej zmiany w magnetosferze na przestrzeni ostatnich 100 000 lat.
Niedawne wahania w położeniu ziemskich biegunów magnetycznych, wraz z badaniami ujawniającymi, że magnetosfera jest bardziej podatna na zmiany niż wcześniej sądzono, wywołały spekulacje o możliwości kolejnego wydarzenia odwrócenia biegunów. Jednak naukowcy z NASA uspokajają, że takie wydarzenia występują średnio co 300 000 lat, a obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia odwróceniem biegunów magnetycznych.
Znaczenie tego odkrycia wykracza poza zwykłą ciekawostkę naukową. Zrozumienie mechanizmów stojących za zmianami pola magnetycznego Ziemi jest kluczowe dla przewidywania i przygotowania się na przyszłe zmiany w magnetosferze. Badania te pokazują również, jak zaawansowana technologia satelitarna pozwala nam lepiej zrozumieć fundamentalne procesy zachodzące w naszej planecie.
Wizualizacja stworzona przez ESA nie tylko dostarcza cennych informacji naukowych, ale również pomaga szerszej publiczności zrozumieć złożone zjawiska geofizyczne. Połączenie wizualnych i dźwiękowych elementów tworzy unikalny sposób prezentacji danych naukowych, który może inspirować przyszłe pokolenia badaczy do zgłębiania tajemnic naszej planety.
Źródło: zmianynaziemi

Sound of Earth’s magnetic flip 41 000 years ago
https://www.youtube.com/watch?v=6Tc7XI0iUYU

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/szokujace-nagranie-pokazuje-jak-ziemia-traci-swoja-tarcze-magnetyczna

Szokujące nagranie pokazuje, jak Ziemia traci swoją tarczę magnetyczną!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogromna struktura zaburza to, jak rozumiemy wszechświat. Jej rozmiary trudno sobie wyobrazić
2024-10-29. Aleksander Kowal
Nie jest tajemnicą, że wielkości, o jakich możemy mówić we wszechświecie, są trudne do objęcia ludzką wyobraźnią. Są jednak struktury, o jakich nie myśleli nawet najwięksi specjaliści w dziedzinie kosmologii. Do tego grona bez wątpienia można zaliczyć obiekt określany mianem Wielkiego Pierścienia.
Jego szacowana średnica wynosi 1,3 miliarda lat świetlnych. Biorąc pod uwagę jego wielkość naukowcy nie mają pojęcia, w jakich okolicznościach mógł powstać. Skłaniają się zarazem ku stwierdzeniu, iż obecnie stosowane modele dotyczące powstania i ewolucji wszechświata mogą wymagać gruntownych modyfikacji.
W 2021 roku zespół badawczy, na czele którego stanęła Alexia Lopez z University of Central Lancashire zidentyfikował Wielki Łuk. Struktura ta również zwróciła uwagę kosmologów ze względu na swoją wielkość, a kolejne odkrycie – opisane w tym roku i odnoszące się do Wielkiego Pierścienia – jeszcze bardziej skomplikowało całą sprawę.
Zagadka jest szczególnie intrygująca ze względu na fakt, iż zarówno Wielki Pierścień, jak i Wielki Łuk znajdują się w tej samej części nieba. Wydają się też oddalone o podobny dystans od naszej planety. Ich wzajemna bliskość oraz ogromne rozmiary sprawiają, iż badacze mają trudności z wyjaśnieniem, jak mogło dojść do ich powstania.
Struktura obserwowana przez naukowców nie pasuje do uznawanych modeli. Zarówno Wielki Pierścień, jak i Wielki Łuk mają większą średnicę od tej przewidywanej przez znane teorie
Szukając odpowiedzi na pojawiające się pytania autorzy badań wzięli pod uwagę coś, co określają mianem BAO (barionowe oscylacje akustyczne). Termin ten odnosi się do okrągłych układów galaktyk o sporych rozmiarach. Mają one postać wahań w gęstości widocznych cząstek barionów powstających za sprawą akustycznych fal gęstości w pierwotnej plazmie wczesnego wszechświata.
O ile jednak większość BAO ma około 1 miliarda lat świetlnych średnicy, tak w przypadku Wielkiego Pierścienia i Wielkiego Łuku mówimy o większych rozmiarach. Nie do końca zgodny jest przy tym kształt, szczególnie w przypadku Wielkiego Pierścienia. Dodajmy do tego kolejny zagadkowy aspekt: w teorii materia powinna być równomiernie rozłożona w przestrzeni, ale rzeczywistość pokazuje coś zgoła odmiennego.
Krótko mówiąc: istnieją nieregularności, których obecnie naukowcy nie są w stanie wyjaśnić. Co więcej, teoretyczny limit wielkości struktur kosmicznych to 1,2 miliarda lat świetlnych. Zarówno Wielki Pierścień, jak i Wielki Łuk przekraczają tę granicę. Oczywiście nie można wykluczyć błędu w obserwacjach bądź jakiegoś rodzaju iluzji wywołanej nakładaniem na siebie różnych obrazów. Gdyby jednak dotychczasowe rewelacje się potwierdziły, moglibyśmy mówić o wywróceniu świata kosmologów do góry nogami. Ważnym aspektem dalszych badań będzie poszukiwanie kolejnych tego typu struktur. Wtedy badacze mogliby zidentyfikować ich charakterystyczne cechy, co być może pozwoliłoby na zrozumienie, jak powstają owe obiekty.
https://www.chip.pl/2024/10/zus-sztuczna-inteligencja-algorytm-kontrole-skutecznosc

Ogromna struktura zaburza to, jak rozumiemy wszechświat. Jej rozmiary trudno sobie wyobrazić.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce właśnie unicestwiło kometę, która mogła być jesienną atrakcją nocnego nieba
2024-10-29.Admin.
W poniedziałek 28 października doszło do dramatycznego końca komety, która jeszcze niedawno budziła nadzieję astronomów na spektakularne widowisko na nocnym niebie. Kometa C/2024 S1 (ATLAS) uległa całkowitemu wyparowaniu podczas swojego zbliżenia do peryhelium - punktu orbity najbliższego Słońcu. Jej ostatnie chwile zostały zarejestrowane przez Solar and Heliospheric Observatory (SOHO), wspólny projekt NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Astronomowie wiązali z kometą ATLAS spore nadzieje, licząc na to, że stanie się ona "halloweenowym prezentem" widocznym gołym okiem. Niestety, już na początku października zaobserwowano pierwsze oznaki rozpadu tego kosmicznego śnieżnego koma. 23 października kometa minęła Ziemię w najbliższym punkcie swojej orbity, osiągając jasność zaledwie 8,7 magnitudo, co czyniło ją zbyt słabą do obserwacji bez specjalistycznego sprzętu
Kometa ATLAS została odkryta stosunkowo niedawno - 27 września tego roku - przez projekt Asteroid Terrestrial-impact Last Alert System (ATLAS) na Hawajach. Należała do rodziny komet znanych jako Kreutz sungrazer - grupy obiektów podążających podobnymi orbitami, które zbliżają się ekstremalnie blisko do Słońca co 500-800 lat, w zależności od indywidualnej trajektorii.
Naukowcy uważają, że komety typu Kreutz sungrazer są fragmentami jednej większej komety, która rozpadła się w odległej przeszłości. Według Europejskiej Agencji Kosmicznej, najwcześniejsza obserwacja komety z tej rodziny może sięgać nawet 317 roku p.n.e. Podobnie jak wszystkie komety, C/2024 S1 (ATLAS) była w istocie "brudną śnieżką" - zamrożonym ciałem składającym się z gazów, skał i pyłu pochodzących z najwcześniejszych dni naszego Układu Słonecznego, sprzed około 4,6 miliarda lat.
Warto zauważyć, że okres orbitalny komet może być niezwykle zróżnicowany. Podczas gdy niektóre potrzebują setek tysięcy lub nawet milionów lat na okrążenie Słońca, inne robią to znacznie szybciej. Przykładowo, słynna kometa Halleya pojawia się w pobliżu Ziemi co około 75 lat, a kometa Enckego ma jeszcze krótszy okres orbitalny - zaledwie 3,3 roku.
W przeciwieństwie do komety ATLAS, inna niedawno obserwowana kometa - C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS) - przetrwała swoje najbliższe zbliżenie do Słońca 27 września i przez większą część października zapewniała spektakularne widowisko obserwatorom na całym świecie, będąc widoczną nawet gołym okiem.
Zniszczenie komety ATLAS przypomina nam o dynamicznej naturze obiektów w naszym Układzie Słonecznym i potężnych siłach, jakie działają w kosmicznej przestrzeni. Jednocześnie pokazuje, jak istotne są nowoczesne instrumenty obserwacyjne, takie jak SOHO, które pozwalają nam śledzić i badać te fascynujące zjawiska, nawet gdy obiekty znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie Słońca, gdzie tradycyjne teleskopy nie mogą prowadzić obserwacji.

Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/slonce-wlasnie-unicestwilo-komete-ktora-mogla-byc-jesienna-atrakcja-nocnego-nieba

Słońce właśnie unicestwiło kometę, która mogła być jesienną atrakcją nocnego nieba.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy wulkan Układu Słonecznego wybuchnie? Pod nim jest morze magmy

2024-10-29. Oprac.: Radosław Nawrot
Liczące ponad 1500 km pole magmowe prawdopodobnie znajduje się pod ogromnym wulkanem Olympus Mons, największym wulkanem, jaki istnieje w Układzie Słonecznym. Zaczął on być coraz bardziej aktywny, co wskazuje na ruchy magmy w jego wnętrzu. A ostatnia erupcja tego olbrzyma miała miejsce 25 milionów lat temu, nie do końca znamy jej skutki.

Pierwsze zaskakujące wiadomości, które dotarły do nas  pod koniec października 2022 r. Wtedy naukowcy przedstawili dowody na to, że Mars jest nadal aktywny wulkanicznie pod swoją powierzchnią. Aktywny jest także ogromny wulkan Olympus Mons wznoszący się na wielkiej wyżynie Tharsis. Wnioski, że jest aktywny pochodziły z analizy odgłosów z wnętrza Czerwonej Planety zebranych przez lądownik InSight.
Ten bezzałogowy lądownik został wysłany na Marsa w ramach programu Discovery. Sonda InSight badała zwłaszcza sejsmologiczne właściwości Marsa, zresztą nazwa lądownika jest akronimem, pochodzi od Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport ("Eksploracja wnętrza przy użyciu badań sejsmicznych, geodezji i transportu ciepła"). Lądownik osiadł na powierzchni Marsa 26 listopada 2018, a cztery lata później informacje na temat aktywności sejsmicznej planety zostały podane do wiadomości.

Rzecz jasna, zbadanie ich bliżej jest trudne. Na Marsie są jedynie lądowniki, które mają ograniczone możliwości przeprowadzenia testów na tej planecie. To, co udało się ustalić, budzi jednak zaintrygowanie, by nie rzec zaniepokojenie. Wiemy bowiem, że poprzednia erupcja wulkanu Olympus Mons miała miejsce - bagatela - 25 milionów lat temu. Zarazem jednak krążąca wokół Marsa sonda Mars Express pozwoliła ustalić przypuszczalny wiek zastygłej już lawy na zboczach wulkanu na od 115 do zaledwie 2 mln lat. Niezależnie od tego, kiedy doszło do ostatniego wybuchu, było to dawne.

Olympus Mons - największa znana nam góra
A Olympus Mons to gigant. To największy wulkan Marsa, ale w ogóle Układu Słoncznego i zarazem najwyższy szczyt tego układu. Ma ponad 21 tysięcy metrów wysokości, czyli przeszło dwukrotnie więcej niż ziemski Mt. Everest, wznoszący się na 8849 m. n.p.m. (według innych danych, o metr więcej). Mamy zatem do czynienia z monstrualną górą z 624 km u podstawy i kraterem 85 km na 60 km, głębokim na 3 km. To otchłań nieporównywalna z żadnym ziemskim wulkanem.
Pytanie zatem, co stałoby się gdyby Olympus Mons wybuchł? Nie tylko na Marsie, ale w całym Układzie Słonecznym.
Lądownik InSight wykrył na Marsie aż 1300 trzęsień ziemi. Te, które miały miejsce w rejonie szczelin Cerberus Fossae, mają swoje źródła w istniejącej pod powierzchnią magmie. To odkrycie opisywane jest jako dowód na to, że Mars nie jest do końca martwa planetą. Tutejsza magma jest w ruchu i chociaż marsjańskie wulkany mogą nigdy już nie wybuchnąć, to jednak takie pokłady płynnej skały nie dają gwarancji, że tak będzie.

Zwłaszcza, że obserwacja ogromnej wyżyny Tharsis wskazuje na to, że Olympus Mons ożywił się i wydobywa się z niego pióropusz pyłu. Nie jest to łatwe do stwierdzenia, bowiem rozmiary góry są tak imponujące, że jej czubek wystaje przez atmosferę planety, złożoną głównie z dwutlenku węgla (w 95 procentach). Ta atmosfera jest cieńsza niż w przypadku Ziemi. W każdym razie Olympus Mons dymi, a jakby tego było mało, dołączyły do niego trzy inne duże wulkany w regionie Tharsis: Ascraeus Mons, Arsia Mons i Pavonis Mons. Informuje o tym space.com. Były uśpione być może przez miliony lat, a teraz się ożywiły.
Ascraeus Mons to drugi szczyt Marsa, także znacznie wyższy niż himalajskie ośmiotysięczniki. Mierzy 18 tysięcy metrów. Pavonis Mons, czyli Góra Pawia ma 14 tysięcy metrów, a Arsia Mons - 16 tysięcy. Sama wyżyna Tharsis wznosi się 7 tysięcy metrów ponad otoczenie, więc nazywanie jej "wyżyną" jest dość kontrowersyjne. Wszystkie te wielkie góry znajdują się dość blisko siebie. Ich aktywność z pewnością jest połączona ze sobą.
Co znajduje się pod powierzchnią Marsa?


Mars Express, Mars Reconnaissance Orbiter i ExoMars Trace Gas Orbiter - sondy krążące wokół Czerwonej Planety - wraz z lądownikiem InSight zebrały materiał pozwalający opisać strukturę wnętrza Marsa. Nie ma ona takich warstw jak Ziemia, wnętrze jest grudkowate, z różnymi anomaliami gęstości. Ogromny i liczący ponad 1500 km obszar na wyżynie Tharsis o mniejszej grawitacji jest interpretowany jako gigantyczne pola magmowe, znajdujące się pod wielkimi wulkanami marsjańskimi. Magmy wciąż aktywnej, która może wykipieć. trudno to ocenić, bo nie widać ich na powierzchni, więc możemy jedynie spekulować, co to takiego.
Jeżeli to rzeczywiście ogromny basem magmy, a cztery wielkie wulkany marsjańskie zaczęły dymić, wówczas nie można wykluczyć wielkiej erupcji z ogromnym wpływem na całą planetę.
Wulkan Olympus Mons na Marsie /Eraxion /123RF/PICSEL

Mars /AlexAntropov86 /Pixabay.com

Badanie wnętrza Marsa nie jest łatwą sprawą /VICTOR HABBICK VISIONS /East News

https://geekweek.interia.pl/autor/radoslaw-nawrot/news-najwiekszy-wulkan-ukladu-slonecznego-wybuchnie-pod-nim-jest-,nId,7842594

Największy wulkan Układu Słonecznego wybuchnie Pod nim jest morze magmy.jpg

Największy wulkan Układu Słonecznego wybuchnie Pod nim jest morze magmy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski satelita telekomunikacyjny. Thorium Space z gotową ofertą [WIDEO]
2024-10-31. Mateusz Mitkow
Nad projektem polskiego satelity telekomunikacyjnego pracujemy od paru lat. Powinniśmy go skończyć do 2027-2028 r. […] Krytycznym jest, aby Polska posiadała swojego satelitę, który zapewni stabilną i przede wszystkim bezpieczną łączność ” - podkreślił w wywiadzie dla redakcji Defence24 Paweł Rymaszewski, prezes polskiej spółki kosmicznej Thorium Space.
Od lat jasnym jest, że Polska potrzebuje własnego satelity telekomunikacyjnego. W ostatnich dniach minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski przedstawiając w kancelarii premiera założenia Strategii Cyfryzacji Polski do 2035 roku, zwrócił uwagę na znaczenie łączności satelitarnej. „Nie da się funkcjonować w nowoczesnym państwie bez własnego satelity. Dlatego będziemy pracowali nad wystrzeleniem na orbitę polskiego satelity telekomunikacyjnego” - zaznaczył.
W tym temacie postanowiliśmy porozmawiać z Pawłem Rymaszewski, prezesem polskiej spółki kosmicznej Thorium Space, która pracuje obecnie nad stworzeniem pierwszego polskiego satelity telekomunikacyjnego na GEO (orbita geostacjonarna). Zapytaliśmy go o przebieg prac w projekcie, znaczeniu posiadania takiej jednostki przez Polskę, a także obecną sytuacje na europejskim rynku łączności satelitarnej.
Serdecznie zapraszamy zatem do zapoznania się w przygotowanym przez nas wywiadem.
Więcej informacji o firmie Thorium Space.
Materiał sponsorowany
SPACE24
https://defence24.pl/przemysl/polski-satelita-telekomunikacyjny-thorium-space-z-gotowa-oferta-wideo?_gl=1%2a14avku4%2a_ga%2aODQxNjU0Njk2LjE3MjgyNzc2MzE.%2a_ga_V9HJHCHWER%2aMTczMDQ1Mzc4Ni4yNS4xLjE3MzA0NTQxNjcuNDYuMC4w%2a_ga_DM735YY4CS%2aMTczMDQ1Mzc4Ny4yNS4xLjE3MzA0NTQxNjcuNDcuMC4w

Polski satelita telekomunikacyjny. Thorium Space z gotową ofertą [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Voyager 1 dzwoni do domu za pomocą nadajnika, który nie był używany od 1981 r.
2024-10-31.

Po niedawnych problemach z komunikacją statek kosmiczny Voyager 1 NASA uciekł się do użycia zapasowego nadajnika radiowego, który był nieaktywny od 1981 r.
Niedawno ten międzygwiezdny odkrywca doświadczył krótkiej przerwy w komunikacji po przejściu w stan ochronny w celu oszczędzania energii. Zostało to wywołane poleceniem wysłanym 16 października z Deep Space Network (DSN) NASA — globalnej sieci gigantycznych anten radiowych — nakazującym statkowi kosmicznemu włączenie jednego z grzejników.
Zespół misji po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że Voyager 1 ma problem 18 października, gdy statek kosmiczny nie odpowiedział na to polecenie. Później zespół odkrył, że statek kosmiczny wyłączył swój główny nadajnik radiowy pasma X i zamiast tego przełączył się na pomocniczy nadajnik radiowy pasma S, który zużywa mniej energii.
„Wyłączenie nadajnika wydaje się być spowodowane przez system ochrony przed awariami statku kosmicznego, który autonomicznie reaguje na problemy na pokładzie” — powiedzieli pracownicy NASA w oświadczeniu. „Zespół pracuje obecnie nad zebraniem informacji, które pomogą im ustalić, co się stało i przywrócić Voyagera 1 do normalnej pracy”.
System ochrony przed awariami Voyagera 1 może zostać uruchomiony z wielu powodów, na przykład, gdy statek kosmiczny przekroczy limit zasilania. Jeśli tak się stanie, statek kosmiczny wyłączy wszystkie mniej ważne układy, aby oszczędzać energię i kontynuować misję.
Po wysłaniu instrukcji do Voyagera 1 w dniu 16 października zespół spodziewał się otrzymać dane z powrotem ze statku kosmicznego w ciągu kilku dni; zwykle potrzeba około 23 godzin, aby polecenie pokonało ponad 24 miliardy kilometrów, aby dotrzeć do statku kosmicznego w przestrzeni międzygwiezdnej, a następnie kolejne 23 godziny, aby zespół na Ziemi odebrał sygnał zwrotny.
Jednak 18 października zespół nie był w stanie wykryć sygnału Voyagera 1 na częstotliwości pasma X, na której nasłuchiwały anteny DSN. Stało się tak, ponieważ, aby zużywać mniej energii, system ochrony przed awariami statku kosmicznego obniżył szybkość, z jaką nadajnik radiowy wysyłał dane. Zespół był w stanie zlokalizować sygnał później tego samego dnia. Następnie jednak, 19 października, komunikacja z Voyagerem 1 została całkowicie przerwana, gdy nadajnik pasma X został wyłączony.
Uważa się, że system ochrony przed awariami statku kosmicznego został automatycznie uruchomiony jeszcze dwa razy, co ostatecznie spowodowało przełączenie na nadajnik radiowy pasma S, który nie był używany od 1981 roku. Biorąc pod uwagę, że statek kosmiczny znajduje się obecnie znacznie dalej w przestrzeni międzygwiazdowej niż 43 lata temu, zespół nie był pewien, czy sygnał na częstotliwości pasma S może zostać wykryty – zwłaszcza że nadaje on znacznie słabszy sygnał, zużywając mniej energii.
Zespół nie chciał jednak ryzykować wysłania kolejnego sygnału do nadajnika pasma X i ponownego uruchomienia systemu ochrony przed awariami. Zamiast tego wysłano polecenie do nadajnika pasma S w dniu 22 października. Dwa dni później, 24 października, zespołowi udało się w końcu ponownie połączyć z sondą Voyager 1.
Teraz zespół zbada, co mogło spowodować uruchomienie systemu ochrony przed awariami sondy, biorąc pod uwagę, że sonda Voyager 1 powinna mieć wystarczającą moc do uruchomienia grzejnika. Jednak operatorzy mogą potrzebować tygodni, aby zidentyfikować problem.
Sonda Voyager 1, która została wystrzelona w 1977 roku, wkroczyła w przestrzeń międzygwiezdną w 2012 roku, stając się pierwszym statkiem kosmicznym, który przekroczył granicę naszego Układu Słonecznego. Jej czas spędzony w głębokiej przestrzeni odbił się na jej instrumentach i spowodował coraz więcej problemów technicznych. Na początku tego roku zespół musiał naprawić osobną usterkę komunikacyjną, która powodowała, że sonda transmitowała niezrozumiały ciąg informacji.
Choć wiek statku kosmicznego i jego odległość od Ziemi mogą utrudniać konserwację, Voyager 1 nadal przesyła istotne dane spoza Układu Słonecznego.
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Wizja artystyczna Voagera 1 w przestrzeni kosmicznej. Źródło: Wikimedia Commons
Voyager 1
https://www.youtube.com/watch?v=qYNIsgDrIRE
Wizualizacja śledzi trajektorię statku kosmicznego Voyager 1 przez Układ Słoneczny. Wystrzelony 5 września 1977 r., był jednym z dwóch statków kosmicznych wysłanych w celu odwiedzenia gigantycznych planet zewnętrznego Układu Słonecznego. Voyager 1 przeleciał obok Jowisza i Saturna, zanim został skierowany poza Układ Słoneczny. Aby zmieścić 40-letnią historię misji w krótkiej wizualizacji, tempo upływu czasu przyspiesza przez większość filmu, zaczynając od około 5 dni na sekundę na początku i przyspieszając do około 11 miesięcy na sekundę po minięciu przelotów obok planety. Szok końcowy i heliopauza to „granice” tworzone, gdy plazma między gwiazdami oddziałuje z plazmą wypływającą ze Słońca. Są one przedstawione za pomocą prostych modeli siatki i zorientowane tak, aby ich „nos” był skierowany w kierunku (rektascensja = 17h 24m, deklinacja = 17 stopni na południe) reprezentowanym przez nowsze pomiary z innych misji. https://svs.gsfc.nasa.gov/4139 Źródło: NASA's Scientific Visualization Studio
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/voyager-1-dzwoni-do-domu-za-pomoca-nadajnika-ktory-nie-byl-uzywany-od-1981-r

Voyager 1 dzwoni do domu za pomocą nadajnika, który nie był używany od 1981 r..jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fizycy odkrywają pierwszą potrójną czarną dziurę
2024-10-31
Układ zaobserwowany w odległości 8000 lat świetlnych może być pierwszym bezpośrednim dowodem „łagodnego” formowania się czarnych dziur.
Wiele wykrytych do tej pory czarnych dziur wydaje się być częścią pary. Te układy podwójne składają się z czarnej dziury i obiektu wtórnego – takiego jak gwiazda, znacznie gęstsza gwiazda neutronowa lub inna czarna dziura – które wirują wokół siebie, przyciągane przez grawitację czarnej dziury, tworząc ciasną orbitalną parę.
Zaskakujące odkrycie poszerza obraz czarnych dziur, obiektów, które mogą w sobie zawierać, i sposobu, w jaki powstają.
W badaniach, których wyniki opublikowano w czasopiśmie Nature 23 października 2024 roku, fizycy z MIT i Caltech donoszą, że po raz pierwszy zaobserwowali „potrójną czarną dziurę”. Nowy układ składa się z centralnej czarnej dziury pochłaniającej małą gwiazdę, która krąży po spirali bardzo blisko czarnej dziury, co 6,5 dnia – konfiguracja podobna do większości układów podwójnych. Zaskakujące jest jednak to, że druga gwiazda również okrąża czarną dziurę, choć w znacznie większej odległości. Fizycy szacują, że ten odległy towarzysz okrąża czarną dziurę co 70 000 lat.
Fakt, że czarna dziura wydaje się mieć grawitacyjny wpływ na tak odległy obiekt, rodzi pytania o pochodzenie samej czarnej dziury. Uważa się, że czarne dziury powstają w wyniku gwałtownej eksplozji umierającej gwiazdy – procesu znanego jako supernowa, w którym gwiazda uwalnia ogromną ilość energii i światła w końcowym wybuchu, zanim zapadnie się w niewidzialną czarną dziurę.
Odkrycie zespołu sugeruje jednak, że gdyby nowo zaobserwowana czarna dziura powstała w wyniku typowej supernowej, energia, którą uwolniłaby przed zapadnięciem się, odrzuciłaby wszelkie luźno związane obiekty na jej obrzeżach. Druga, zewnętrzna gwiazda nie powinna więc nadal się tam znajdować.
Zamiast tego zespół podejrzewa, że czarna dziura powstała w wyniku łagodniejszego procesu „bezpośredniego zapadnięcia”, w którym gwiazda po prostu zapada się w sobie, tworząc czarną dziurę bez ostatniego dramatycznego błysku. Takie łagodne pochodzenie raczej nie zakłóciłoby żadnych luźno związanych, odległych obiektów.
Ponieważ nowy układ potrójny zawiera bardzo odległą gwiazdę, sugeruje to, że czarna dziura tego układu powstała w wyniku łagodniejszego, bezpośredniego zapadania się. Podczas gdy astronomowie od wieków obserwują bardziej gwałtowne supernowe, zespół twierdzi, że nowy układ potrójny może być pierwszym dowodem na istnienie czarnej dziury, która powstała w wyniku tego łagodniejszego procesu.
Uważamy, że większość czarnych dziur powstaje w wyniku gwałtownych eksplozji gwiazd, ale to odkrycie pomaga to zakwestionować – powiedział autor badania Kevin Burdge, stypendysta Pappalardo na Wydziale Fizyki MIT. Ten układ jest bardzo ekscytujący dla ewolucji czarnych dziur, a także rodzi pytania, czy istnieje więcej potrójnych czarnych dziur.
Ruch tandemowy
Odkrycie potrójnej czarnej dziury nastąpiło niemal przypadkowo. Fizycy znaleźli ją, przeglądając Aladin Lite, repozytorium obserwacji astronomicznych, zebranych z teleskopów w kosmosie i na całym świecie. Astronomowie mogą korzystać z narzędzia online do wyszukiwania obrazów tej samej części nieba, wykonanych przez różne teleskopy, które są dostrojone do różnych długości fal energii i światła.
Zespół szukał w galaktyce Drogi Mlecznej oznak nowych czarnych dziur. Z ciekawości Burdge przejrzał obraz V404 Cygni – czarnej dziury znajdującej się około 8000 lat świetlnych od Ziemi, która była jednym z pierwszych obiektów potwierdzonych jako czarna dziura w 1992 roku. Od tego czasu V404 Cygni stała się jedną z najlepiej zbadanych czarnych dziur i została udokumentowana w ponad 1300 pracach naukowych. Jednak żadne z tych badań nie donosiło o tym, co zaobserwował Burdge i jego koledzy.
Przyglądając się obrazom optycznym V404 Cygni, Burdge dostrzegł coś, co wyglądało jak dwie plamy światła, zaskakująco blisko siebie. Pierwsza plama była tym, co inni określają jako czarną dziurę i wewnętrzną, blisko rotującą gwiazdę. Gwiazda znajduje się tak blisko, że zrzuca część swojej materii na czarną dziurę i emituje światło, które widział Burdge. Druga plama światła była jednak czymś, czego naukowcy nie zbadali dokładnie, aż do teraz. Burdge ustalił, że to drugie światło najprawdopodobniej pochodzi z bardzo odległej gwiazdy.
Fakt, że możemy zobaczyć dwie oddzielne gwiazdy na tak dużej odległości oznacza, że gwiazdy muszą być naprawdę bardzo daleko od siebie – powiedział Burdge, który obliczył, że zewnętrzna gwiazda znajduje się 3500 jednostek astronomicznych (j.a.) od czarnej dziury. Innymi słowy, zewnętrzna gwiazda znajduje się 3500 razy dalej od czarnej dziury niż Ziemia od Słońca. Jest to również 100 razy więcej niż odległość między Plutonem a Słońcem.
Pojawiło się pytanie, czy zewnętrzna gwiazda jest powiązana z czarną dziurą i jej wewnętrzną gwiazdą. Aby odpowiedzieć na to pytanie, naukowcy zwrócili się do satelity Gaia, który od 2014 roku precyzyjnie śledzi ruchy wszystkich gwiazd w Galaktyce. Zespół przeanalizował ruchy wewnętrznej i zewnętrznej gwiazdy w ciągu ostatnich 10 lat i odkrył, że gwiazdy poruszały się dokładnie w tandemie, w porównaniu do innych sąsiednich gwiazd. Obliczono, że prawdopodobieństwo wystąpienia tego rodzaju ruchu tandemowego wynosi około 1 na 10 milionów.
To prawie na pewno nie jest zbieg okoliczności ani przypadek – powiedział Burdge. Widzimy dwie gwiazdy, które podążają za sobą, ponieważ są połączone słabym łańcuchem grawitacyjnym. Więc to musi być układ potrójny.
Pociąganie za sznurki
Jak zatem mógł powstać ten układ? Gdyby czarna dziura powstała z typowej supernowej, gwałtowna eksplozja już dawno odrzuciłaby zewnętrzną gwiazdę.
Aby przetestować ten pomysł, Burdge przeprowadził symulacje, aby zobaczyć, jak taki potrójny układ mógł ewoluować i zachować zewnętrzną gwiazdę.
Na początku każdej symulacji wprowadził trzy gwiazdy. Następnie przeprowadził dziesiątki tysięcy symulacji, z których każda zawierała nieco inny scenariusz tego, w jaki sposób trzecia gwiazda mogła stać się czarną dziurą, a następnie wpłynąć na ruchy pozostałych dwóch gwiazd. Na przykład symulował supernową, zmieniając ilość i kierunek emitowanej przez nią energii. Symulował również scenariusze bezpośredniego zapadania się, w których trzecia gwiazda po prostu zapadała się, tworząc czarną dziurę, bez emitowania energii.
Zdecydowana większość symulacji pokazuje, że najłatwiejszym sposobem na osiągnięcie tego potrójnego efektu jest bezpośredni kolaps – powiedział Burdge.
Oprócz dostarczenia wskazówek dotyczących pochodzenia czarnej dziury, zewnętrzna gwiazda ujawniła również wiek układu. Fizycy zaobserwowali, że zewnętrzna gwiazda jest w trakcie przekształcania się w czerwonego olbrzyma – fazę, która występuje pod koniec życia gwiazdy. Na podstawie tej gwiezdnej przemiany zespół ustalił, że zewnętrzna gwiazda ma około 4 miliardy lat. Biorąc pod uwagę, że sąsiednie gwiazdy rodzą się mniej więcej w tym samym czasie, zespół doszedł do wniosku, że potrójna czarna dziura ma również 4 miliardy lat.
Nigdy wcześniej nie udało nam się tego zrobić w przypadku starej czarnej dziury – powiedział Burdge. Dzięki temu odkryciu wiemy, że V404 Cygni jest częścią układu potrójnego, mogła powstać w wyniku zapadnięcia się i uformowała się około 4 miliardy lat temu.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Physicists discover first “black hole triple”
•    The black hole low-mass X-ray binary V404 Cygni is part of a wide triple
Źródło: MIT
Na ilustracji: Na tej wizualizacji artystycznej widoczna jest centralna czarna dziura, V404 Cygni (czarna kropka), pochłaniająca pobliską gwiazdę (pomarańczowe ciało po lewej), podczas gdy druga gwiazda (górny biały błysk) krąży w znacznie dalszej odległości. Źródło: Jorge Lugo
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/fizycy-odkrywaja-pierwsza-potrojna-czarna-dziure

Fizycy odkrywają pierwszą potrójną czarną dziurę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny: pojazdy na Księżyc i nowe statki kosmiczne
2024-11-31. Wojciech Kaczanowski
Chiny przedstawiły koncepcje księżycowych pojazdów dla tajkonautów oraz statków kosmicznych do transportu cargo do państwowej stacji kosmicznej Tiangong.
W nocy z 29 na 30 października br. mieszkańcy Chin zwrócili oczy w stronę nieba podczas startu misji Shenzhou-19, w ramach której trzyosobowa załoga dotarła do państwowej stacji kosmicznej Tiangong. W tym samym czasie odbyły się również dwa inne wydarzenia dotyczące chińskiego programu kosmicznego.
Księżycowe pojazdy tajkonautów
Pojazdy dla astronautów to nieodłączny element programów księżycowych. W pamięci pasjonatów z pewnością zapadły rovery z misji Apollo. Również dzisiaj Stany Zjednoczone pracują nad tego typu platformami, a głównymi wykonawcami pozostają firmy Lunar Outpost, Intuitive Machines oraz Astrolab Venturi. Chiny nie pozostają jednak w tyle.
Jak poinformowało China Manned Space Engineering Office (CMSEO), do opracowania prototypów księżycowych pojazdów zostały wybrane China Academy of Space Technology (CAST) oraz Shanghai Academy of Spaceflight Technology (SAST). Podmioty są podległe państwowemu China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC).
Jak zauważa portal Spacenews.com, powołujący się na chińskie źrodła, księżycowy pojazd dla tajkonautów będzie posiadał masę 200 kg i zasięg na 10 km.
Masa chińskiej platformy będzie dość zbliżona do tych, które zostały wykorzystane w misjach Apollo 15, 16 i 17, natomiast amerykańskim wersjom udało się przejechać znacznie większe odległości - od około 26 km do 35 km. Niewykluczone, że pojazdy dla tajkonautów w praktyce przekroczą założenia inżynierów.
Warto również odnieść się do współczesnych projektów. Przykładowo Astrolab Venturi pracuje nad testową platformą FLIP o masie 0,5 t, która zostanie dostarczona na Księżyc już w przyszłym roku. FLIP przetestuje technologię do jeszcze większego pojazdu FLEX dla astronautów na Srebrnym Globie. To znacznie więcej niż przewidują Chiny.
Nowe statki kosmiczne
Nie tylko pojazdy księżycowe, ale i nowe statki kosmiczne. Tego samego dnia ogłoszone zostały dwa podmioty, które opracują platformy do transportu cargo do stacji kosmicznej Tiangong. Państwowe Innovation Academy for Microsatellites, będące częścią Chinese Academy of Sciences skupi się na projekcie statku Qingzhou. Chengdu Aircraft Design Institute, działające w ramach Aviation Industry Corporation, opracuje natomiast wahadłowiec Haolong.
Również w tym przypadku dostaliśmy garstkę wymagań dla nowych statków kosmicznych. Jak podaje Spacenews.com, frachtowce będą musiały posiadać zdolność dostarczenia minimum 1,8 t cargo przy maksymalnej cenie 17,2 mln USD za 1 t ładunku. Frachtowce będę posiadały zdolnośc kontrolowanego wejścia w atmosferę Ziemi.
Przypomnijmy, że obecnie cargo do stacji kosmicznej Tiangong jest dostarczane przy pomocy statku Tianzhou.
Źródło: Spacenews.pl / Space24.pl
Chiński projekt Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych. Wizja do 2045 r.
Autor. CNSA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/chiny-pojazdy-na-ksiezyc-i-nowe-statki-kosmiczne

Chiny pojazdy na Księżyc i nowe statki kosmiczne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite zdjęcie kosmicznej mgławicy
2024-10-31.KI.
Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) zaprezentowało fotografię ciemnej mgławicy, której kształt przypomina sylwetkę wilka, a może nawet wilkołaka. Zdjęcie uzyskano teleskopem VST w Obserwatorium Paranal w Chile.
Mgławica Ciemnego Wilka widoczna jest na niebie w konstelacji Skorpiona, niedaleko centrum Drogi Mlecznej. Fizycznie znajduje się około 5300 lat świetlnych od nas i stanowi część większej mgławicy Gum 55. Na zdjęciu pokazano obszar na niebie obejmujący cztery tarcze Księżyca w pełni.
Wilk czy wilkołak?
Fotografia została zaprezentowana przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) z okazji okresu Halloween. W komunikacie wskazano, że jeśli przyjrzeć się szczegółom, to wilk może nawet przypominać wilkołaka – chcącego uchwycić łapami niczego niespodziewające się ofiary.
„Jeśli ktoś sądził, że ciemność równa się pustce, powinien to przemyśleć jeszcze raz” – napisano w komunikacie.
Naukowcy wytłumaczyli, że ciemne mgławice w kosmosie są zimnymi obłokami pyłu, tak gęstymi, iż zasłaniają światło gwiazd położonych dalej za nimi. Inaczej niż inne rodzaje mgławic, te obiekty nie emitują światła widzialnego, bowiem ziarna pyłu absorbują ten rodzaj promieniowania. Natomiast przenikać przez nie może promieniowanie w zakresie podczerwieni.
ESO wskazało także, iż niektóre ciemne mgławice można zobaczyć gołym okiem. Przykładem jest Mgławica Worek Węgla. Mapucze, czyli ludność mieszkająca w południowo-centralnym Chile, nazywają Mgławicę Worek Węgla słowem „pozoko”, które oznacza studnię na wodę. Z kolei Inkowie nazywali ten obiekt „yutu”, co odnosi się do ptaka podobnego do kuropatwy.
Jak pozyskano zdjęcie?

Zdjęcie kosmicznego ciemnego wilka zostało uzyskane dzięki VLT Survey Telescope (VST), teleskopowi do przeglądów nieba pracującemu w Obserwatorium Paranal w Chile. Teleskop należy do Narodowego Instytutu Astrofizycznego we Włoszech (INAF). Posiada kamerę specjalne przystosowaną do wykonywania map nieba w zakresie widzialnym.
Pokazany obraz ma 283 miliony pikseli i stanowi złożenie fotografii wykonanych w różnym czasie i z różnymi filtrami, w ramach projektu o nazwie VST Photometric Hα Survey of the Southern Galactic Plane and Bulge (VPHAS+), który zbadał około 500 milionów obiektów w Drodze Mlecznej.
Mgławica w kształcie wilka (fot. eso.org)
źródło: PAP, ESO
https://www.tvp.info/83255003/mglawica-ciemnego-wilka-niesamowite-zdjecie-mglawicy-na-haloween

Niesamowite zdjęcie kosmicznej mgławicy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Droga Mleczna zjadła swojego mniejszego sąsiada?
2024-11-01. Anna Kalek  
Grupa astronomów przeanalizowała dane 20 gwiazd i doszła do wniosku, że mogą one pochodzić z innej galaktyki, która złączyła się z Drogą Mleczną ponad 10 miliardów lat temu.
Gwiazdy w naszej galaktyce różnią się wielkością, wiekiem oraz budową. Te, które powstawały z tej samej chmury gazowej, zazwyczaj są bardziej podobne do siebie niż do innych gwiazd. Te podobieństwa jednak po pewnym czasie zanikają, gdy gwiazdy zaczynają życie na swoich orbitach. Żeby móc określić, które gwiazdy powstały blisko siebie, naukowcy biorą pod uwagę małe różnice w ich budowie. Znaleziono w ten sposób grupę gwiazd, które prawdopodobnie nie pochodzą z naszej galaktyki. Droga Mleczna powstawała między innymi poprzez pochłanianie pobliskich mniejszych galaktyk, a ta grupa gwiazd może być pozostałością takich zdarzeń.
Grupa ta znajduje się relatywnie blisko nas (około 2 kpc). Zawiera również stosunkowo mało metali w porównaniu do innych gwiazd. Ciężkie pierwiastki powstają między innymi we wnętrzach gwiazd i zostają uwolnione podczas supernowych. Oznacza to, że późniejsze pokolenia gwiazd mają więcej metali niż te wcześniejsze. Dlatego gwiazdy z małą ilością metali są starsze. Wszystkie gwiazdy z tej grupy mają taką samą ilość metali, co sugeruje, że powstały w tym samym momencie. Są one również dużo starsze od innych gwiazd w naszej galaktyce, co może świadczyć, że z niej nie pochodzą. Prawdopodobnie wywodzą się z mniejszej galaktyki, pochłoniętej przez Drogę Mleczną. Hipotetyczną galaktykę astronomowie nazwali Loki po nordyckim bogu oszustw i ognia.
Ta konkretna mieszanka metali powstała najprawdopodobniej z wybuchów supernowych i łączenia się gwiazd neutronowych, a nie z wybuchów białych karłów. Oznacza to, że Loki miała bardzo chaotyczne, ale krótkie życie. Pełne wybuchów i narodzin gwiazd, jednak nie na tyle długie, aby białe karły dotarły do końca swojego życia. Cechą wyróżniającą tę grupę gwiazd jest kierunek ich orbit – połowa gwiazd orbituje w jedną stronę, a druga połowa przemieszcza się w drugą. Na podstawie tych informacji astronomowie stwierdzili, że Loki musiała się zderzyć z Drogą Mleczną w bardzo wczesnym etapie jej rozwoju. Czyli przed uformowaniem przez nią stabilnego dysku galaktycznego około 10-11 mld lat temu, co może być jedną z najwcześniejszych kolizji.
Korekta – Zofia Lamęcka
Źródła:
•    Astronomy.com: A baby Milky Way may have swallowed a dwarf galaxy named Loki
17 października 2024
 Zdjęcie w tle: ESO/S. Brunier
Zdjęcie Drogi Mlecznej. Źródło: Martin Bernardi

https://astronet.pl/wszechswiat/czy-droga-mleczna-zjadla-swojego-mniejszego-sasiada/

Czy Droga Mleczna zjadła swojego mniejszego sąsiada.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny ujawniają nowoczesny skafander księżycowy – krok bliżej załogowej misji na Księżyc
2024-11-01.Admin.
W ramach przygotowań do pierwszej załogowej misji księżycowej planowanej na 2030 rok, Chińska Agencja Kosmiczna (CMSA) zaprezentowała nowy skafander przeznaczony do eksploracji powierzchni Księżyca. Wydarzenie miało miejsce 28 września 2024 roku na specjalnym forum w Chongqing, gdzie po raz pierwszy pokazano ten innowacyjny projekt. Nowy skafander, znany ze swojego biało-czerwonego wyglądu, łączy nowoczesną technologię z chińską symboliką kulturową i jest przeznaczony do pracy w ekstremalnych warunkach panujących na Księżycu.
Projekt skafandra zawiera wiele zaawansowanych technologicznie rozwiązań, aby zapewnić bezpieczeństwo i komfort astronautom w trakcie ich misji. Wyposażony w panoramiczny wizjer chroniący przed odblaskami oraz zintegrowane kamery o różnych ogniskowych, umożliwia dokumentowanie eksploracji.
Na klatce piersiowej znajduje się wielofunkcyjny panel sterowania, pozwalający astronautom na wykonywanie zadań bez konieczności zdejmowania rękawic. Skafander jest także dostosowany do wygodnych ruchów, takich jak zginanie się czy kucanie, co jest kluczowe przy poruszaniu się w warunkach niskiej grawitacji.
Inspiracją dla wyglądu skafandra były tradycyjne chińskie motywy, takie jak „latające apsary” ze sztuki Dunhuangu, co podkreśla kulturową symbolikę misji. Wzory i kolory mają również nawiązywać do narodowego charakteru przedsięwzięcia, co wpisuje się w ambicje Chin związane z ekspansją w przestrzeni kosmicznej.
Nowy skafander księżycowy to tylko część szerokiej strategii eksploracyjnej Chin, które planują wysyłać misje bezzałogowe na południowy biegun Księżyca już w 2026 i 2028 roku. Te misje mają na celu badanie zasobów oraz testowanie technologii niezbędnych do przyszłej budowy bazy księżycowej, która może być gotowa do krótkich pobytów ludzi już w latach 30. XXI wieku
Chiny realizują swój program równolegle z amerykańskim programem Artemis, który zakłada pierwsze lądowanie astronautów na Księżycu w 2026 roku, choć w ostatnich latach program ten zmagał się z opóźnieniami  .
Źródło: Xinhua
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/chiny-ujawniaja-nowoczesny-skafander-ksiezycowy-krok-blizej-zalogowej-misji-na-ksiezyc

Chiny ujawniają nowoczesny skafander księżycowy – krok bliżej załogowej misji na Księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy NEO w 2024 roku
2024-11-01. Krzysztof Kanawka
Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2024 roku.
Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2024 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć.
Uwaga – długi artykuł – ładowanie animacji może trochę potrwać!
Bliskie przeloty w 2024 roku
Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji.
Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2024 roku (stan na 1 listopada 2024). Jak na razie, w 2024 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi, jest planetoida o oznaczeniu 2024 MK, o szacowanej średnicy około 150 metrów.
W ciągu dekady ilość odkryć obiektów przelatujących w pobliżu Ziemi wyraźnie wzrosła:
•    w 2023 roku odkryć było 113,
•    w 2022 roku – 135,
•    w 2021 roku – 149,
•    w 2020 roku – 108,
•    w 2019 roku – 80,
•    w 2018 roku – 73,
•    w 2017 roku – 53,
•    w 2016 roku – 45,
•    w 2015 roku – 24,
•    w 2014 roku – 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2024 roku
2024 AA, 2024 AB i 2024 AC – trzy pierwsze planetoidy odkryte w 2024 roku to obiekty NEO.
2024 BX1: mały meteoroid o średnicy około jednego metra, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę Ziemi. Odkrycie nastąpiło w dniu 20 stycznia za pomocą węgierskiego Konkoly Observatory przez Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami. Poniższa animacja prezentuje trajektorię podejścia 2024 BX1 do Ziemi.
Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami)
2024 GJ2: mały obiekt odkryty na 2 dni przed przelotem. Pole grawitacyjne Ziemi mocno zmieniło trajektorię tego meteoroidu.
2024 JV8: przez chwilę uważany za “drugi księżyc Ziemi”, ale szybko okazało się, że jest to górny stopień rakiety Falcon 9 po misji IM-1.
2024 MK: największa od ponad dekady planetoida, która zbliżyła się na dystans mniejszy niż średnia odległość do Księżyca (przelot 29 czerwca 2024). Po przelocie NASA opublikowała obrazy radarowe tej planetoidy.
CAQTDL2 / 2024 RW1– obiekt wykryty 4 września 2024 na kilka godzin przed wejściem w atmosferę w pobliżu Filipin. Dopiero dziewiąte takie odkrycie! Średnica to maksimum jeden metr. 2024 PT5 – “drugi księżyc Ziemi“, który pomiędzy 29 września a 25 listopada 2024 wykonał okrążenie wokół naszej planety.
2024 UQ (A11dc6D) – metrowy meteoroid, który 22 października spłonął w atmosferze ponad Pacyfikiem, kilka godzin po odkryciu. Jest to dopiero dziesiąte takie odkrycie od 2008 roku i już trzecie od 2024 roku!
Spadek meteorytu w Polsce – 25 października w okolicach Mławy spadł mały meteoryt. Masa szacowana jest na około kilkadziesiąt gramów.
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(PFA)
Bliskie przeloty w 2024 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net
Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska).
Obrazy radarowe 2024 MK / Credits – NASA
Meteorite fall near Mława in Poland / 25-10-2024, 4:19:02 CEST
https://www.youtube.com/watch?v=Hq6uboU12GQ
https://kosmonauta.net/2024/11/planetoidy-neo-w-2024-roku/

Planetoidy NEO w 2024 roku.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku2.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku3.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy pod marsjańskim lodem może istnieć życie?
2024-11-01. Kinga Wisniewska  


Od lat ludzkość poszukuje oznak istnienia życia poza naszą planetą. Mimo że nigdy nie udowodniono obecności mikroorganizmów na Marsie, to najnowsze badania NASA sugerują, że mogą one potencjalnie żyć pod powierzchnią zamarzniętej wody.
Sposób powstawania mikroorganizmów
Badacze zajmujący się tym problemem wykazali dzięki symulacjom komputerowym, że ilość światła słonecznego, która może prześwitywać przez lód, jest wystarczająca do zachodzenia fotosyntezy w płytkich basenach wody roztopowej pod powierzchnią lodu. Na Ziemi podobne miejsca są pełne życia, znajdują się tam np. niektóre rodzaje grzybów i glonów, które czerpią energię z fotosyntezy, dlatego na Marsie również byłoby to idealne miejsce do powstawania takich organizmów.
Badania lodu wodnego
Na Marsie są dwa rodzaje lodu: zamarznięta woda i zamarznięty dwutlenek węgla. Aditya Khuller wraz ze swoim zespołem z NASA Jet Propulsion Laboratory przyjrzeli się zamarzniętej wodzie powstałej ze śniegu i pyłu, który spadł na powierzchnię Marsa podczas serii marsjańskich epok lodowcowych. Przez ostatnie milion lat cały ten materiał uformował lód z warstewką pyłu.
Można się zastanawiać, czy ten pył nie będzie ograniczał dostępu światła do basenów wodnych. Prawdopodobnie tak, ale może on być kluczowy w topnieniu lodu i powstawaniu „kałuż” pod jego powierzchnią. Jako że jest ciemny, będzie pochłaniał więcej światła i bardziej nagrzewał głębsze warstwy lodu, które zaczną się topić.
Naukowcy są podzieleni co do tego, czy lód może się stopić na powierzchni Marsa. Istnieje podejrzenie, że w cienkiej i suchej atmosferze planety lód sublimuje i zmienia się bezpośrednio w gaz, jednak te warunki atmosferyczne nie miałyby wpływu na to, co dzieje się pod grubą powierzchnią zapylonej pokrywy lodowej.
Pył wewnątrz lodu
Na Ziemi taki pył w lodzie może tworzyć tak zwane kriokonity, czyli małe wgłębienia w lodzie. Kriokonity powstają, gdy wiatr nawiewa cząsteczki pyłu na powierzchnię lodu, gdzie pochłaniają one światło słoneczne, rozgrzewają się i topią coraz głębiej w lodzie. Po pewnym czasie cząsteczki przestają opadać, ale nadal generują wystarczającą ilość ciepła, aby utworzyć wokół siebie przestrzeń wypełnioną wodą roztopową, w której mogą się rozwijać proste formy życia.
Badania
Phil Christensen od dziesięcioleci bada lód na Marsie i kieruje pracami nad czułą na ciepło kamerą THEMIS (ang. Thermal Emission Imaging System) na pokładzie orbitera NASA Mars Odyssey. W poprzednich badaniach Christensen i Gary Clow wykorzystując modelowanie zaprezentowali, w jaki sposób na Marsie może powstawać woda. Ich praca była podstawą do nowych badań na temat fotosyntezy na Czerwonej Planecie. Jeden z artykułów, którego współautorami byli Christensen i Khuller, sugeruje, że pył przepuszcza wystarczająco światła, aby fotosynteza zachodziła na głębokości 3 m pod powierzchnią lodu. Według tej teorii górne warstwy lodu muszą ochraniać zbiorniki przed parowaniem i promieniowaniem, ponieważ Mars nie ma ochronnego pola magnetycznego, które pełniłoby tę rolę.
Uważa się, że woda pod lodem najprawdopodobniej będzie się znajdować między 30 a 60 stopniem szerokości geograficznej,
Khuller ma nadzieję, że uda mu się odtworzyć pył lodowy znajdujący się na Marsie w warunkach laboratoryjnych, aby móc go lepiej zbadać z bliska. W międzyczasie, razem z innymi naukowcami, zaczną też mapować najbardziej prawdopodobne miejsca występowania wody roztopowej – będą ewentualnym celem dla przyszłych misji.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    nasa.gov: Could Life Exist Below Mars Ice? NASA Study Proposes Possibilities
17 października 2024
 Zdjęcie w tle: NASA/JPL-Caltech/University of Arizona

Pantofelek (Paramecium caudatum). Źródło: Doktor Josef Reischig via Wikimedia Commons

Kriokonity na lodowcu Longyearbreen. Źródło: Kertu Liis Krigul via Wikimedia Commons
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/planety/czy-pod-marsjanskim-lodem-moze-istniec-zycie/

Czy pod marsjańskim lodem może istnieć życie.jpg

Czy pod marsjańskim lodem może istnieć życie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakująco gładki dysk wokół Wegi
2024-11-01.
W filmie „Kontakt” z 1997 r., będącym adaptacją powieści Carla Sagana z 1985 r., główna badaczka Ellie Arroway (w tej roli Jodie Foster) odbywa podróż tunelem czasoprzestrzennym zbudowanym przez kosmitów do gwiazdy Wega. Wyłania się ze środka burzy śnieżnej gruzu otaczającego gwiazdę, ale nie widać tam żadnych wyraźnych planet. Wygląda na to, że w tej kwestii filmowcy mieli rację.
Zespół astronomów z Uniwersytetu w Arizonie w Tucson wykorzystał teleskopy kosmiczne Hubble'a i Webba do niespotykanie dotąd dogłębnego spojrzenia na dysk o średnicy ponad 160 miliardów kilometrów otaczający Wegę. Dzięki teleskopom Hubble'a i Webba można zobaczyć bardzo wyraźny obraz Wegi. To tajemniczy system, ponieważ różni się od innych dysków okołogwiazdowych, którym się przyglądaliśmy – powiedział Andras Gáspár, członek zespołu badawczego. Dysk Wegi jest gładki, absurdalnie gładki. Brak oczywistych dowodów na to, że jedna lub więcej dużych planet przedziera się przez dysk zwrócony "face-on" do Ziemi jest dla zespołu wielkim zaskoczeniem. To zmusza nas do ponownego przemyślenia zasięgu i różnorodności układów egzoplanet — powiedziała Kate Su, główna autorka artykułu prezentującego wyniki Webba.
Webb widzi podczerwone świecenie dysku cząstek wielkości piasku, wirującego wokół skwierczącej niebiesko-białej gwiazdy, która jest 40 razy jaśniejsza od naszego Słońca. Hubble uchwycił zewnętrzne halo tego dysku, z cząsteczkami nie większymi niż konsystencja dymu, które odbijają światło gwiazd.
Rozmieszczenie pyłu w dysku szczątków Wegi jest warstwowe, ponieważ ciśnienie światła gwiazdy wypycha mniejsze ziarna szybciej niż większe. Różna fizyka będzie lokalizować cząstki o różnych rozmiarach w różnych miejscach — powiedziała Schuyler Wolff, główna autorka artykułu prezentującego odkrycia Hubble’a. Fakt, że widzimy uporządkowane rozmiary cząstek pyłu, może pomóc nam zrozumieć podstawową dynamikę w dyskach okołogwiazdowych.
Dysk Wegi ma subtelną przerwę w odległości około 60 jednostek astronomicznych od gwiazdy (dwukrotnie większa odległość niż Neptuna od Słońca), ale poza tym jest bardzo gładki aż do momentu, gdy ginie w blasku gwiazdy. W związku z tym badacze twierdzą, że nie ma tam planet o masie co najmniej Neptuna, krążących po dużych orbitach, jak w naszym Układzie Słonecznym.
Widzimy szczegółowo, jak wiele różnorodności występuje wśród dysków okołogwiazdowych i jak ta różnorodność jest powiązana z leżącymi u ich podstaw układami planetarnymi. Dowiadujemy się wiele o systemach planetarnych — nawet gdy nie możemy zobaczyć tego, co może być ukrytymi planetami — dodała Su. W procesie powstawania planet wciąż pozostaje wiele niewiadomych i myślę, że te nowe obserwacje Wegi pomogą w udoskonaleniu modeli powstawania planet.

Różnorodność dysków
Nowo powstające gwiazdy akumulują materię z dysku pyłu i gazu, będącego spłaszczoną pozostałością obłoku, z którego się formują. W połowie lat 90. Hubble odkrył dyski wokół wielu nowo powstających gwiazd. Dyski te są prawdopodobnymi miejscami powstawania planet, migracji, a czasem ich zniszczenia. W pełni dojrzałe gwiazdy, takie jak Wega, mają dyski pyłowe wzbogacone przez trwające zderzenia między krążącymi asteroidami i szczątkami z parujących komet. Są to ciała pierwotne, które mogą przetrwać aż do obecnego wieku Wegi, wynoszącego 450 milionów lat (nasze Słońce jest około dziesięć razy starsze). Pył w naszym Układzie Słonecznym (widziany jako światło zodiakalne) również jest uzupełniany przez mniejsze ciała wyrzucające pył z szybkością około 10 ton na sekundę. Ten pył jest rozrzucany przez planety. Zapewnia to strategię wykrywania planet wokół innych gwiazd bez ich bezpośredniego widzenia – po prostu poprzez obserwowanie wpływu, jaki wywierają na pył.
Wega nadal jest niezwykła – powiedziała Wolff. Architektura jej układu znacznie różni się od naszego Układu Słonecznego, gdzie olbrzymie planety, takie jak Jowisz i Saturn, zapobiegają rozprzestrzenianiu się pyłu w taki sposób, w jaki dzieje się to w przypadku Wegi.
Dla porównania, w pobliżu znajduje się gwiazda Fomalhaut, która jest mniej więcej w tej samej odległości, wieku i temperaturze co Wega. Jednak architektura okołogwiazdowa Fomalhaut znacznie różni się od Wegi. Fomalhaut ma trzy pierścienie materiału. Sugeruje się, że planety to ciała wokół Fomalhaut, które grawitacyjnie zwężają pył w pierścienie, chociaż żadna planeta nie została tam jeszcze jednoznacznie zidentyfikowana. Biorąc pod uwagę fizyczne podobieństwo między gwiazdami Wega i Fomalhaut, dlaczego Fomalhaut wydaje się być w stanie tworzyć planety, a Wega nie? — powiedział członek zespołu George Rieke. Jaka jest różnica? Czy otoczenie okołogwiazdowe, czy sama gwiazda stworzyła tę różnicę? Zagadkowe jest to, że w obu przypadkach działa ta sama fizyka — dodała Wolff.

Pierwsza wskazówka dotycząca możliwych placów budowy planet
Znajdująca się w letniej konstelacji Lutni, Wega jest jedną z najjaśniejszych gwiazd na północnym niebie. Jest legendarna, ponieważ dostarczyła pierwszych dowodów na istnienie materiału krążącego wokół gwiazdy — prawdopodobnie materiału do tworzenia planet — jako potencjalnych siedlisk życia. Hipotezę tę po raz pierwszy postawił Immanuel Kant w 1775 r. Jednak minęło ponad 200 lat, zanim w 1984 r. zebrano pierwsze dowody obserwacyjne. Zagadkowy nadmiar światła podczerwonego z ciepłego pyłu został wykryty przez satelitę IRAS (Infrared Astronomy Satellite). Zinterpretowano go jako powłokę lub dysk pyłu rozciągający się od gwiazdy na odległość dwukrotnie większą od promienia orbity Plutona.
W 2005 roku należący do NASA Kosmiczny Teleskop Spitzera działający w podczerwieni sporządził mapę pierścienia pyłu wokół Wegi. Zostało to dodatkowo potwierdzone obserwacjami za pomocą teleskopów submilimetrowych, w tym CSO na Mauna Kea na Hawajach, a także ALMA w Chile i Kosmicznego Teleskopu Herschela należącego Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale żaden z tych teleskopów nie mógł zobaczyć wielu szczegółów. Obserwacje Hubble'a i Webba dostarczają o wiele więcej szczegółów, które mówią nam coś zupełnie nowego na temat układu Wegi, czego nikt wcześniej nie wiedział – powiedział Rieke.
Wyniki badań zespołu z Arizony ukażą się w dwóch artykułach w The Astrophysical Journal.
 
Więcej:
•    Wolff et al., Deep Search for a scattered light dust halo around Vega with the Hubble Space Telescope
•    Su et. al., Imaging of the Vega Debris System using JWST/MIRI
•    NASA’s Hubble, Webb Probe Surprisingly Smooth Disk Around Vega

Opracowanie: Magda Maszewska. Źródło: NASA Hubble Mission Team
Na ilustracji: Wega okiem Hubble'a (po lewej) i Webba (po prawej). Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, S. Wolff, K. Su, A. Gáspár (University of Arizona)
Niektóre spośród wielu dysków protoplanetarnych odkrytych przez Hubble'a w dużej, majestatycznej Mgławicy Oriona. Źródło: NASA, ESA, and L. Ricci (ESO)

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zaskakujaco-gladki-dysk-wokol-wegi

Zaskakująco gładki dysk wokół Wegi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkrywają najbardziej niebezpieczne miejsca dla planet w pobliskiej gromadzie gwiazd
2024-11-01.
Większość gwiazd powstaje w grupach, zwanych gromadami lub asocjacjami, które zawierają bardzo masywne gwiazdy wysyłające duże ilości promieniowania o wysokiej energii. Może ono rozbić stosunkowo delikatne dyski pyłu i gazu, które w trakcie łączenia się, formują nowe planety. Zespół astronomów wykorzystał należące do NASA Obserwatorium Rentgenowskie Chandra w połączeniu z danymi w zakresie ultrafioletu, światła optycznego i podczerwieni, aby pokazać, gdzie mogą znajdować się najbardziej zdradliwe miejsca w gromadzie gwiazd, gdzie szanse na powstanie planet są zmniejszone.
Celem obserwacji była Cygnus OB2, która jest najbliższą naszemu Słońcu dużą gromadą gwiazd — w odległości około 4600 lat świetlnych. Gromada zawiera setki masywnych gwiazd, a także tysiące gwiazd o mniejszej masie. Zespół wykorzystał długie obserwacje Chandry, wskazując na różne obszary Cygnus OB2, a uzyskany zestaw zdjęć połączono w jeden duży obraz.
Głębokie obserwacje Chandry pozwoliły na sporządzenie mapy rozproszonego promieniowania rentgenowskiego pomiędzy gwiazdami, a także dostarczyły listę młodych gwiazd w gromadzie. Inwentaryzacja ta została połączona z innymi, wykorzystującymi dane optyczne i podczerwone, aby stworzyć najlepszy spis młodych gwiazd w gromadzie.
Na tym nowym złożonym obrazie dane Chandry (fioletowe) pokazują rozproszoną emisję promieniowania rentgenowskiego i młode gwiazdy w Cygnus OB2, a dane podczerwone z obecnie wycofanego Kosmicznego Teleskopu Spitzera (czerwony, zielony, niebieski i cyjanowy) ujawniają młode gwiazdy oraz chłodniejszy pył i gaz w całym regionie.
W tych zatłoczonych środowiskach gwiezdnych obecne są ogromne ilości wysokoenergetycznego promieniowania wytwarzanego przez gwiazdy i planety. Promieniowanie rentgenowskie i intensywne światło ultrafioletowe mogą mieć łącznie niszczycielski wpływ na dyski i układy planetarne w trakcie formowania.
Dyski tworzące planety wokół gwiazd naturalnie zanikają z czasem. Część dysku spada na gwiazdę, a część jest podgrzewana przez promieniowanie rentgenowskie i ultrafioletowe gwiazdy i wyparowuje. Ten ostatni proces, znany jako „fotoparowanie”, trwa zwykle od 5 do 10 milionów lat w przypadku gwiazd średniej wielkości, zanim dysk zniknie. Jeśli w pobliżu znajdują się masywne gwiazdy, które wytwarzają więcej promieniowania rentgenowskiego i ultrafioletowego, proces ten może zostać przyspieszony.
Naukowcy znaleźli wyraźne dowody na to, że dyski tworzące planety wokół gwiazd rzeczywiście znikają znacznie szybciej, gdy znajdują się blisko masywnych gwiazd, które wytwarzają dużo promieniowania o wysokiej energii. Dyski znikają również szybciej w regionach, w których gwiazdy są ściślej upakowane.
W regionach Cygnus OB2 z mniejszym promieniowaniem wysokoenergetycznym i mniejszą liczbą gwiazd odsetek młodych gwiazd z dyskami wynosi około 40%. W regionach z większym promieniowaniem wysokoenergetycznym i większą liczbą gwiazd odsetek ten wynosi około 18%. Najsilniejszy efekt — czyli najgorsze miejsce dla potencjalnego układu planetarnego — występuje w odległości około 1,6 roku świetlnego od najmasywniejszych gwiazd w gromadzie.
W odrębnym badaniu przeprowadzonym przez ten sam zespół zbadano właściwości rozproszonej emisji promieniowania rentgenowskiego w gromadzie. Odkryto, że rozproszona emisja o wyższej energii pochodzi z obszarów, w których wiatry gazu wiejące z masywnych gwiazd zderzają się ze sobą. Wskutek tego gaz staje się gorętszy i wytwarza promieniowanie rentgenowskie. Mniej energetyczna emisja pochodzi prawdopodobnie z gazu w gromadzie zderzającego się z gazem ją otaczającym.
Wyniki zostały opublikowane w dwóch oddzielnych artykułach w Astrophysical Journal Supplement Series z listopada 2023 r.

Więcej:
•    Artykuły opisujące dane Chandry dotyczące Cygnus OB2: o strefach zagrożenia planetarnego i o emisji rozproszonej w gromadzie.
•    Planets Beware: NASA Unburies Danger Zones of Star Cluster
 
Opracowanie: Magda Maszewska. Źródło: Chandra X-ray Center

Na ilustracji: Złożony obraz gromady Cygnus OB2. Fioletowa mgiełka reprezentuje rozproszone emisje rentgenowskie i młode gwiazdy, wykryte przez obserwatorium rentgenowskie Chandra (NASA/CXC/SAO/J. Drake et al), a pomarańczowe i szare obłoki to stosunkowo chłodny pył i gaz obserwowany przez Kosmiczny Teleskop Spitzera (NASA/JPL-Caltech/Spitzer). Chociaż przeplatające się obłoki pokrywają większą część zdjęcia, prześwitują przez nie tysiące gwiazd w gromadzie.
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/naukowcy-odkrywaja-najbardziej-niebezpieczne-miejsca-dla-planet-w-pobliskiej-gromadzie

Naukowcy odkrywają najbardziej niebezpieczne miejsca dla planet w pobliskiej gromadzie gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były astronauta NASA poparł Donalda Trumpa
2024-11-01. Wojciech Kaczanowski
Edwin E. „Buzz” Aldrin, były astronauta NASA oraz człowiek, który jako drugi postawił stopę na Księżycu poparł Donalda Trumpa jako kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Donald Trump pozyskał kolejnego sojusznika z amerykańskiego sektora kosmicznego. Serwis PR Newswire opublikował długą wypowiedź byłego astronauty NASA Edwina „Buzza” Aldrina, który stanowczo poparł kandydaturę Donalda Trumpa na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wybory już 5 listopada br.
Aldrin skupił się w głównej mierze na amerykańskich osiągnięciach w kosmosie. Wypowiedź rozpoczął od przypomnienia historycznej misji Apollo 11 z 1969 r., podczas której ludzie po raz pierwszy w historii postawili stopę na Księżycu. Według astronauty, w kolejnych latach sektor rozwijał się, choć niektóre decyzje były dla Aldrina rozczarowujące.
Były astronauta NASA wymienia sukcesy Donalda Trumpa
„Ale za pierwszej administracji Trumpa byłem pod wrażeniem, widząc, jak eksploracja kosmosu przez człowieka została podniesiona, ponownie stała się polityką o dużym znaczeniu.” - skomentował. Były astronauta wymienił programy, które w jego opinii udowadniają skuteczne działanie Trumpa w kontekście polityki kosmicznej.
Na pierwszym miejscu, choć nie wymieniony wprost, znalazł się program Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Księżycu i ustanowienie tam stałej placówki badawczej. W dłuższej perspektywie stacja będzie bazą wypadową do misji eksploracyjnych na Marsa.
Bull Aldrin wspomniał również o przywróceniu przez Trumpa Narodowej Rady ds. Przestrzeni Kosmicznej (ang. National Space Council), której obecnie przewodniczy wiceprezydent Kamala Harris. „Jednocześnie byłem entuzjastycznie nastawiony i podekscytowany wielkimi postępami w gospodarce kosmicznej sektora prywatnego, kierowanymi przez wizjonerów takich jak Elon Musk.” - dodał Aldrin.
Siły Kosmiczne USA
Nie zabrakło również nawiązania do spraw wojskowych. Były astronauta NASA stwierdził, że Trump wzmocnił obronność kraju poprzez utworzenie Sił Kosmicznych USA (ang. US Space Force), co jest odpowiedzią i koniecznością w czasach postępującej militaryzacji kosmosu.
„Szerzej rzecz biorąc, stoimy w obliczu poważnych i trudnych realiów w globalnym krajobrazie bezpieczeństwa. W kraju stoimy w obliczu poważnych wyzwań gospodarczych, stabilności w naszych społecznościach i obaw o praworządność. Z tych i innych powodów potrzebujemy sprawdzonego, poważnego, przetestowanego lidera na prezydenta.” - stwierdził Aldrin.
Wsparcie Buzza Aldrina trwa od lat
To nie pierwszy raz, kiedy astronauta poparł Donalda Trumpa. Przypomnijmy, że w grudniu 2017 r. ówczesny prezydent USA podpisał dokument Space Policy Directive 1, który określał priorytety programu kosmicznego realizowanego przez NASA. Wówczas w ceremonii wzieli udział weterani misji księżycowych, Edwin „Buzz” Aldrin i Harrison Schmitt. Wśród zebranych znalazła się również astronautka Peggy Whitson.
Astronauta Edwin E. “Buzz” Aldrin
Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/byly-astronauta-nasa-poparl-donalda-trumpa

Były astronauta NASA poparł Donalda Trumpa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024