Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Kula ognia nad Meksykiem. Co to takiego? Sieć zalały filmy i zdjęcia
2025-04-22. Paula Drechsler
Mieszkańcy Meksyku zostali świadkami niezwykłego zjawiska na niebie, które szybko rozpaliło wyobraźnię internautów. Naukowcy zidentyfikowali już obiekt, ale mimo to w sieci roi się od domysłów, teorii, a nawet żartów na temat kuli ognia, której pojawieniu się towarzyszył huk.
Kosmiczne zjawisko wywołało poruszenie. Wiele teorii
Wczesnym rankiem 16 kwietnia br. nad Meksykiem zaobserwowano tajemnicze światło, które przecięło niebo niczym ognista kula. Towarzyszył temu huk. Zjawisko to wywołało poruszenie wśród mieszkańców oraz liczne spekulacje w mediach społecznościowych - wielu zastanawiało się, czy był to meteoryt, kosmiczny śmieć, a może coś zupełnie innego.
Świadkowie opisywali, że kula ognia była bardzo charakterystyczna: niezwykle jasna, przez kilka sekund rozświetliła niebo, pozostawiając po sobie chwilowo jaśniejący smugę. Sieć zalały filmy z wydarzenia, wywołując nie tylko zachwyt, ale i szereg domysłów na temat pochodzenia zjawiska.
Niebo nad Meksykiem rozświetliła kula ognia. To bolid
Naukowcy szybko odnieśli się do zjawiska, tłumacząc, że najpewniej był to tzw. bolid - obiekt taki powstaje, gdy większy fragment ciała niebieskiego wpada w ziemską atmosferę z olbrzymią prędkością. Takie meteory mają jasność większą niż Wenus, w związku z czym zwykle łatwo przyciągają wzrok.
Po wejściu w ziemską atmosferę powierzchnia takiego obiektu nagrzewa się do temperatury kilku tysięcy stopni - bolid zaczyna jasno świecić, czasem dochodzi do tego też charakterystyczny akustyczny efekt i pozostawienie smugi.
Bolidy zwykle towarzyszą dobrze znanym, wysoce aktywny rojom meteorów, ale czasem zdarzają się też zupełnie nieoczekiwanie. Zdaniem eksperta ten konkretny obiekt miał ok. 1,5 m długości i nie stanowił żadnego zagrożenia dla ludzi.

Meteor stał się tematem żartów. Pojawił się ogrom filmów i teorii
Oprócz poważnych analiz i naukowych wyjaśnień, w internecie szybko pojawiła się też fala żartów, manipulacji AI i memów na temat ognistej kuli nad Meksykiem. Internauci z przymrużeniem oka komentowali zjawisko, tworząc humorystyczne teorie o przybyszach z kosmosu, czy niecodziennych znakach. "Zamiast się go bać, zrobili z niego memy", napisał jeden z internautów:
Pojawiło się też nagranie z opisem sugerującym, że "obiekt zmienił swoją trajektorię i uniknął dzięki temu upadku w sercu meksykańskiej stolicy".
Ten podpis uznano za dezinformację. "Bolid rozpadł się w atmosferze. Nie ma dowodów na uderzenie lub zmianę trajektorii", wskazano.

Na niebie pojawiła się kula ognia. Rozgorzała dyskusja nad tym, co to mogło być. Zdj. ilustracyjne. shkyo30123RF/PIKSEL

Mystery Fireball Streaks Over Mexico City, Identified As Bolide | World DNA | WION

https://www.youtube.com/watch?v=qelZ_6Nv0Cs

https://geekweek.interia.pl/kosmos/news-kula-ognia-nad-meksykiem-co-to-takiego-siec-zalaly-filmy-i-z,nId,21396618

Kula ognia nad Meksykiem. Co to takiego Sieć zalały filmy i zdjęcia.jpg

Kula ognia nad Meksykiem. Co to takiego Sieć zalały filmy i zdjęcia2.jpg

Napisano

Astronomowie obserwują planetę skazaną na zagładę. Za kilka milionów lat nie będzie już po niej śladu
2025-04-22. Radek Kosarzycki
Astronomowie odkryli planetę, na której zachodzi jeden z najbardziej ekstremalnych przypadków niszczenia w przestrzeni kosmicznej, jaki kiedykolwiek zaobserwowano. BD+054868Ab — niewielka, skalista planeta — krąży tak blisko swojej gwiazdy, że dosłownie się rozpada na strzępy.
Astronomowie wskazują, że w tym konkretnym przypadku, za planetą widoczny jest gigantyczny ogon materii rozciągający się na imponujące 9 milionów kilometrów, czyli niemal połowę długości orbity planety wokół gwiazdy macierzystej. Ten gigantyczny ogon czyni z BD+054868Ab najbardziej dramatyczny przypadek rozpadającej się planety spośród zaledwie czterech znanych nauce.
Opisywana tutaj planeta okrąża swoją gwiazdę w ciągu zaledwie 30,5 godzin. Ten krótki czas obiegu wynika z tego, że planeta znajduje się w odległości zaledwie 4 proc. średniej odległości Słońce-Merkury. Przy takich odległościach, fakt, że gwiazda macierzysta świeci słabiej niż Słońce, nie jest w stanie uchronić samej planety. Szacuje się, że powierzchnia planety rozgrzewa się tam do temperatury rzędu 1600°C, a więc całkowicie wystarczającej do topienia skał. Efekt tej sytuacji jest taki, że planeta BD+054868Ab traci materiał w zastraszającym tempie – z każdą orbitą ubywa z niej masa równa masie Mount Everestu.
Pod wpływem ekstremalnego gorąca z powierzchni planety odparowują ziarna minerałów, które tworzą przypominający kometę ogon. W przeciwieństwie do klasycznych komet, złożonych z lodu i gazów, ogon BD+054868Ab składa się z trwałych cząstek stałych. Cząsteczki te unoszą się przed i za planetą, poruszane silnym wiatrem gwiazdowym emitowanym przez pobliską gwiazdę.
Sama planeta zatem szybko się kurczy. Już teraz ma ona rozmiary niewiele większe od Księżyca, a masę zbliżoną do masy Merkurego. W tym tempie — a planeta traci materię w tempie 10 mas Ziemi na miliard lat — za kilka milionów lat nie będzie już po niej śladu.
Odkrycia dokonano dzięki danym z teleskopu TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite), który monitoruje spadki jasności gwiazd wywołane przechodzącymi przed nimi planetami, w procesie tzw. tranzytu. W przypadku BD+054868Ab zaobserwowano charakterystyczny spadek jasności gwiazdy, wskazujący na obecność obiektu z rozciągniętą strukturą. Obserwacje jednoznacznie wykazały, że planeta nie tylko przysłania światło gwiazdy, lecz także pozostawia po sobie widoczny ślad.
Naukowcy z MIT podkreślają, że rozmiar ogona BD+054868Ab jest bezprecedensowy — aż 9 milionów kilometrów długości — znacznie przewyższający ogony innych znanych rozpadających się planet. Choć ogon przypomina wyglądem kometę, jego skład wskazuje na zupełnie inny mechanizm powstawania: nie jest to efekt sublimacji lodu, lecz parowanie minerałów z dosłownie wrzącej planety.
Wisienką na torcie w tym przypadku jest fakt, że planeta została odkryta zupełnie przypadkiem, bowiem zespół badawczy odpowiedzialny za jej odkrycie, wcale takich planet nie poszukiwał.
Źródło: arXiv
Źródło: Jose-Luis Olivares, MIT

https://www.pulskosmosu.pl/2025/04/znikajaca-planeta-skazana-na-zaglade/

Astronomowie obserwują planetę skazaną na zagładę. Za kilka milionów lat nie będzie już po niej śladu.jpg

Napisano

Sonda NASA uchwyciła z bliska dziwną asteroidę
2025-04-22. Dawid Długosz
Lucy to sonda NASA, której celem są asteroidy trojańskie w pobliżu Jowisza. Na drodze statek zrobił sobie "przystanek" w pobliżu obiektu o nazwie Donaldjohanson. Jest to bardzo dziwna asteroida i dzięki Lucy mamy okazję zobaczyć ją pierwszy raz z bliska. Przelot sondy NASA odbył się z odległości mniejszej od tysiąca kilometrów.
NASA wystrzeliła w kosmos sondę Lucy jesienią 2021 r. Statek ciągle nie doleciał do celu, którym są planetoidy trojańskie znajdujące się na tej samej orbicie co Jowisz. Tymczasem w miniony weekend statek amerykańskiej agencji wykonał bardzo bliski przelot nad innym obiektem Układu Słonecznego. To asteroida Donaldjohanson.
Sonda Lucy NASA przeleciała nad dziwną asteroidą Donaldjohanson
Donaldjohanson to nietypowa asteroida, która według szacunków naukowców mogła powstać około 150 mln lat temu. Jest więc całkiem młoda. Skała pochodzi z wewnętrznych obszarów pasa asteroid i została odkryta 2 marca 1981 r. przez amerykańskiego astronoma Schelte Busa w australijskim Obserwatorium Siding Spring.
Sonda Lucy przeleciała w pobliżu tego obiektu 20 kwietnia 2025 r., a więc w pierwszy dzień Wielkanocy. Statek w trakcie najbliższego podejścia znajdował się zaledwie 960 kilometrów od powierzchni asteroidy Donaldjohanson. To pozwoliło na sfotografowanie jej w dużych szczegółach.
Opierając się na obserwacjach naziemnych, Donaldjohanson wydaje się osobliwym obiektem. Zrozumienie procesu jego formowania może pomóc wyjaśnić czym on naprawdę jest
powiedziała Simone Marchi z Southwest Research Institute
Obrazy udało się przechwycić z wykorzystaniem instrumentu Lucy Long-Range Reconnaissance Imager (L'LORRI). Przy okazji NASA sprawdziła jego działanie w akcji i jest zadowolona z efektów. Zdjęcia pokazują obiekt w wielu szczegółach. Jego długość to około 8 kilometrów, a najszerszym miejscu ma około 3,5 kilometra średnicy.
Asteroida Donaldjohanson ma uderzająco skomplikowaną geologię. Gdy szczegółowo badamy złożone struktury, ujawniają one ważne informacje o elementach składowych i procesach kolizyjnych, które uformowały planety w naszym Układzie Słonecznym
wyjaśnia Hal Levison, główny badacz Lucy w Southwest Research Institute w Boulder w stanie Kolorado
Sonda Lucy ma dolecieć do pierwszej planetoidy trojańskiej za dwa lata

Lucy przez większość 2025 r. będzie przelatywać przez pas asteroid między Marsem i Jowiszem. NASA wierzy, że sonda osiągnie swój pierwszy cel badawczy w sierpniu 2027 r. Wtedy ma dolecieć do planetoidy trojańskiej Eurybates, która ma księżyc.
Misja sondy Lucy ma pozwolić na dokładniejsze zbadanie wybranych asteroid trojańskich. Podstawowa część przedsięwzięcia została zaplanowana na 12 lat. W 2033 r. statek dotrze do tzw. "obozu trojańskiego" i tam zbada planetoidę podwójną Patroclus-Menoetius.

Sonda Lucy agencji NASA sfotografowała z bliska dziwną asteroidę Donaldjohanson. NASA Goddard Space Flight Center's Scientific Visualization Studiomateriały prasowe

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-sonda-nasa-uchwycila-z-bliska-dziwna-asteroide,nId,21396937

Sonda NASA uchwyciła z bliska dziwną asteroidę.jpg

Napisano

Badania sugerują, że nasza najbliższa sąsiednia galaktyka może ulegać rozdarciu
2025-04-22.
Zespół astronomów odkrył, że Mały Obłok Magellana jest rozrywany przez grawitację Wielkiego Obłoku Magellana, co objawia się nietypowym ruchem masywnych gwiazd i brakiem rotacji galaktyki. Odkrycie to podważa dotychczasowe szacunki dotyczące masy i historii SMC oraz rzuca nowe światło na dynamikę interakcji galaktyk.
Zespół kierowany przez Satoya Nakano i Kengo Tachihara z Uniwersytetu Nagoya w Japonii ujawnił nowe informacje na temat ruchu masywnych gwiazd w Małym Obłoku Magellana (SMC), małej galaktyce sąsiadującej z Drogą Mleczną. Ich odkrycia sugerują, że przyciąganie grawitacyjne Wielkiego Obłoku Magellana (LMC), większego towarzysza SMC, może rozrywać mniejszą galaktykę. Odkrycie to ujawnia nowy wzorzec w ruchu tych gwiazd, który może zmienić nasze rozumienie ewolucji i interakcji galaktyk. Wyniki zostały opublikowane w The Astrophysical Journal Supplement Series.

Kiedy po raz pierwszy otrzymaliśmy ten wynik, podejrzewaliśmy, że może to być błąd w naszej metodzie analizy – powiedział Tachihara. Jednak po dokładniejszym zbadaniu okazało się, że wyniki są niepodważalne i byliśmy zaskoczeni.

SMC pozostaje jedną z galaktyk położonych najbliżej Drogi Mlecznej. Ta bliskość pozwoliła zespołowi badawczemu zidentyfikować i śledzić około 7000 masywnych gwiazd w galaktyce. Gwiazdy te, których masa jest ponad ośmiokrotnie większa od masy naszego Słońca, zazwyczaj przeżywają zaledwie kilka milionów lat, zanim eksplodują jako supernowe. Ich obecność wskazuje na regiony bogate w gaz wodorowy, kluczowy składnik formowania się gwiazd.

Gwiazdy w SMC poruszały się w przeciwnych kierunkach po obu stronach galaktyki, tak jakby były od siebie odpychane – powiedział Tachihara. Niektóre z tych gwiazd zbliżają się do LMC, podczas gdy inne oddalają się od niej, co sugeruje wpływ grawitacyjny większej galaktyki. Ten nieoczekiwany ruch potwierdza hipotezę, że SMC jest rozrywany przez LMC, co prowadzi do jego stopniowego zniszczenia.

Kolejnym zaskakującym odkryciem był brak ruchu obrotowego wśród masywnych gwiazd. W przeciwieństwie do naszej Drogi Mlecznej, gdzie gaz międzygwiazdowy wiruje razem z gwiazdami, badania ujawniły wyraźny wzorzec. Zazwyczaj młode masywne gwiazdy poruszają się wraz z gazem międzygwiazdowym, z którego się narodziły, ponieważ nie zdążyły jeszcze oddzielić się od jego ruchu. Jednak masywne gwiazdy w SMC nie podążają za wzorcem rotacji, co wskazuje, że sam gaz międzygwiazdowy również się nie obraca.

Jeśli SMC rzeczywiście się nie obraca, poprzednie szacunki jego masy i historii interakcji z Droga Mleczną i LMC mogą wymagać rewizji – wyjaśnił Nakano, współpracownik w badaniach, który również stworzył wideo wyjaśniające odkrycia. Może to potencjalnie zmienić nasze rozumienie historii oddziaływania trzech ciał pomiędzy obydwoma Obłokami Magellana i Drogą Mleczną.

Badania te mają szersze implikacje dla zrozumienia dynamiki interakcji między sąsiednimi galaktykami, szczególnie we wczesnym Wszechświecie. Astronomowie uważają SMC za idealny model do badania początków Wszechświata, ponieważ dzieli on wiele warunków z pierwotnymi galaktykami, takich jak niska metaliczność i słaby potencjał grawitacyjny. Dlatego odkrycia naukowców dotyczące interakcji SMC i LMC mogą przypominać procesy, które kształtowały galaktyki miliardy lat temu, zapewniając cenny wgląd w ich ewolucję w czasie kosmicznym. Odkrycia grupy mogą przyczynić się do nowego zrozumienia tych procesów.

Nie jesteśmy w stanie uzyskać »widoku z lotu ptaka« galaktyki, w której żyjemy – zauważył Tachihara. W rezultacie SMC i LMC są jedynymi galaktykami, w których możemy obserwować szczegóły ruchu gwiazd. Badania te są ważne, ponieważ pozwalają nam badać proces powstawania gwiazd w powiązaniu z ruchem gwiazd w całej galaktyce.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Uniwersytet Nagoya
•    Urania
Prędkości kandydatów na masywne gwiazdy w SMC pokazane jako wektory. Kolory strzałek oznaczają kierunek ruchu. W odniesieniu do LMC, znajdującego się w lewym dolnym rogu obrazu, większość czerwonych strzałek pokazuje ruch w kierunku LMC, podczas gdy większość jasnoniebieskich strzałek pokazuje ruch od LMC, co sugeruje, że są one rozrywane. Źródło: Satoya Nakano
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2025/04/badania-sugeruja-ze-nasza-najblizsza.html

Badania sugerują, że nasza najbliższa sąsiednia galaktyka może ulegać rozdarciu.jpg

Napisano

Eksperyment na orbicie. Na ISS poleciało laboratorium produkcji żywności
2025-04-22.MSIES.
Steki, puree ziemniaczane i desery dla astronautów mogą wkrótce zostać wyhodowane z pojedynczych komórek w kosmosie, o ile przeprowadzany już eksperyment na orbicie zakończy się sukcesem. ESA finansuje doświadczenie mające na celu zbadanie nowych sposobów obniżenia kosztów żywienia astronautów, które mogą kosztować nawet 20 000 funtów dziennie.
W ramach projektu realizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) oceniana jest opłacalność uprawy tzw. żywności hodowanej w laboratorium w warunkach niskiej grawitacji i wyższego promieniowania na orbicie i na innych planetach.
Eksperyment jest pierwszym krokiem do stworzenia w ciągu dwóch lat małego pilotażowego zakładu produkcji żywności na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Żywność hodowana w laboratoriach będzie niezbędna, jeśli cel NASA, jakim jest uczynienie ludzkości gatunkiem wieloplanetarnym, ma zostać zrealizowany – twierdzi dr Aqeel Shamsul, dyrektor generalny i założyciel firmy Frontier Space z siedzibą w Bedford, która rozwija tę koncepcję wraz z naukowcami z Imperial College w Londynie.
Naszym marzeniem jest mieć fabryki na orbicie i na Księżycu – powiedział BBC News. – Musimy budować zakłady produkcyjne poza światem, jeśli mamy zapewnić infrastrukturę, która umożliwi ludziom życie i pracę w kosmosie – dodał.
Żywność z drukarki 3D… To nie fantastyka
Żywność uprawiana w laboratorium polega na uprawie składników żywności, takich jak białko, tłuszcz i węglowodany, w probówkach i kadziach, a następnie przetwarzaniu ich, aby wyglądały i smakowały jak normalne jedzenie.
NASA, inne agencje kosmiczne i firmy z sektora prywatnego planują długoterminową obecność na Księżycu, na orbitalnych stacjach kosmicznych, a pewnego dnia być może na Marsie. Będzie to oznaczało wysłanie żywności dla dziesiątek, a ostatecznie setek astronautów żyjących i pracujących w kosmosie – coś, co byłoby zbyt drogie, gdyby zostało wysłane przez rakiety.
Dr Shamsul sugeruje, że uprawa żywności w kosmosie miałaby o wiele więcej sensu. – Moglibyśmy zacząć po prostu od puree ziemniaczanego o wzbogaconym białku, przechodząc do bardziej złożonych produktów spożywczych, które moglibyśmy połączyć w kosmosie – mówi mi.
Ale w dłuższej perspektywie moglibyśmy umieścić wyhodowane w laboratorium składniki w drukarce 3D i wydrukować wszystko, co chcesz na stacji kosmicznej, na przykład stek. Brzmi to jak replikatory ze Star Treka, które są w stanie produkować jedzenie i picie z czystej energii. Ale to już nie jest fantastyka naukowa – powiedział dr Shamsul.
Eksperyment trwa. Biorektor w kosmosie
Możemy wytwarzać wszystkie elementy potrzebne do produkcji żywności – mówi dr Ledesma-Amaro, dyrektor Imperial College's Bezos Centre for Sustainable Proteins w zachodnim Londynie.     – Możemy wytwarzać białka, tłuszcze, węglowodany, błonnik i można je łączyć, aby przygotować różne potrawy – podkreślił.
Żywność zostaje poddana procesowi fermentacji precyzyjnej w biorektorze. Jest ona podobna, do fermentacji używanej do produkcji piwa, ale różni ją „precyzja”, to słowo oznaczające modyfikację genetyczną.
Znacznie mniejsza, prostsza wersja biorektora została wysłana w przestrzeń kosmiczną na rakiecie Falcon 9 firmy SpaceX w ramach misji ESA. Istnieje wiele dowodów na to, że żywność może być z powodzeniem hodowana z komórek na Ziemi, ale czy proces ten może się powtórzyć w stanie nieważkości i wyższym promieniowaniu kosmosu?
Doktorzy Ledesma-Amaro i Shamsul wysłali niewielkie ilości drożdżowej mikstury na orbitę okołoziemską w małym satelicie o kształcie sześcianu na pokładzie pierwszego komercyjnego europejskiego statku kosmicznego Phoenix. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie krążył wokół Ziemi przez około trzy godziny, zanim spadnie z powrotem na Ziemię u wybrzeży Portugalii. Eksperyment zostanie pobrany przez statek ratunkowy i wysłany z powrotem do laboratorium w Londynie w celu zbadania.
Zebrane dane posłużą do budowy większego, lepszego bioreaktora, który naukowcy wyślą w kosmos w przyszłym roku.
Przekształcenie chemii w kuchnię
Problem polega jednak na tym, że maź w kolorze ceglastym, która jest suszona na proszek, wygląda wyraźnie nieapetycznie – nawet mniej apetycznie niż liofilizowana potrawa, z którą astronauci muszą się obecnie znosić.
W tym miejscu pojawia się mistrz kuchni Imperial College. Jakub Radzikowski to projektant edukacji kulinarnej, którego zadaniem jest przekształcenie chemii w kuchnię.
Na razie, zamiast składników wyhodowanych w laboratorium, używa skrobi i białek z naturalnie występujących grzybów do opracowywania swoich receptur. Mówi mi, że możliwe będzie przyrządzanie wszelkiego rodzaju potraw, gdy tylko uzyska zgodę na używanie składników wyhodowanych w laboratorium.
Chcemy stworzyć jedzenie, które jest znane astronautom, którzy pochodzą z różnych części świata, aby mogło zapewnić komfort – podkreślił. – Możemy stworzyć wszystko, od francuskiego, chińskiego, indyjskiego. W kosmosie możliwe będzie odtworzenie każdego rodzaju kuchni – dodał.
Ważniejsza obserwacja dr Sharmana dotyczyła nauki. Żywność hodowana w laboratoriach może być potencjalnie lepsza dla astronautów, a także obniżyć koszty do poziomu wymaganego do tego, aby długoterminowe zamieszkiwanie poza Ziemią było opłacalne.
Nie jedzą dużo. Czy to się zmieni?
Badania na ISS wykazały, że biochemia ciał astronautów zmienia się podczas długotrwałych misji kosmicznych: zmienia się ich równowaga hormonalna i poziom żelaza, a także tracą wapń z kości. Astronauci przyjmują suplementy, aby to zrekompensować, ale żywność wyhodowana w laboratorium może być w zasadzie dostosowana za pomocą dodatkowych składników, które są już wbudowane – wyjaśnił dr Sharman.
Astronauci mają tendencję do utraty wagi, ponieważ nie jedzą tak dużo, ponieważ nie mają różnorodności i zainteresowania swoją dietą – powiedział. – Tak więc astronauci mogą być bardziej otwarci na coś, co zostało ugotowane od podstaw i poczucie, że naprawdę jedzą zdrowe jedzenie – wskazał.
Eksperyment jest pierwszym krokiem do stworzenia w ciągu dwóch lat małego pilotażowego zakładu produkcji żywności na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (fot. NASA)
źródło: BBC
https://www.tvp.info/86299078/laboratorium-uprawy-zywnosci-w-kosmosie-na-iss-powstanie-zaklad-produkcji-zywnosci-co-i-jak-jedza-astronauci

Eksperyment na orbicie. Na ISS poleciało laboratorium produkcji żywności.jpg

Napisano

Niemiecka kapsuła kosmiczna wystrzelona przez SpaceX
2025-04-22. Mateusz Mitkow
Niemiecka firma Atmos rozpoczęła pierwszą misję swojej kapsuły kosmicznej Phoenix. Została ona wyniesiona na pokładzie rakiety Falcon 9 w ramach misji Bandwagon-3 organizowanej przez firmę SpaceX.
Pochodząca z Niemiec firma Atmos otrzymała niedawno zgodę od Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA) na przeprowadzenie testowej misji kapsuły kosmicznej o nazwie Phoenix. Wyniesienie zostało przeprowadzone 21 kwietnia br. za pomocą rakiety Falcon 9. Platforma od firmy Atmos była jednym z urządzeń, które znalazły się na pokładzie tego systemu nośnego w ramach misji Bandwagon-3.
Pierwsza demonstracja
Phoenix jest określana przez Atmos jako platforma, która posłuży do produkcji różnych produktów o wysokiej wartości na orbicie. Kapsuła demonstracyjna, przeznaczona do pierwszej misji, jest w stanie przenosić ładunki o masie do 100 kilogramów. Przyszłe wersje mają być w stanie udźwignąć nawet kilka ton i pozostawać na orbicie przez okres do trzech miesięcy.
Rozwiązanie jest przystosowane do ponownego wejścia w atmosferę. Celem pierwszej misji jest zebranie danych na temat kapsuły, natomiast kluczowym elementem pozostaje przetestowanie nadmuchiwanej osłony termicznej, która ma umożliwić bezpieczny powrót na Ziemię. Na pokładzie Phoenixa znajdują się cztery ładunki pochodzące z Niemiec, Japonii oraz Wielkiej Brytanii.
Jednak plany misji nie przewidują odzyskania kapsuły. Oczekuje się, że test zakończy się zniszczeniem prototypu podczas powrotu do atmosfery. „Myślę, że zajmie nam to kilka lotów, aby zrobić to dobrze, więc podczas pierwszej misji chodzi tak naprawdę tylko o uzyskanie kluczowych danych lotu” - podkreślił Sebastian Klaus, dyrektor generalny i współzałożyciel Atmos.
Atmos dostrzega popyt na taki system m.in. w zastosowaniach biotechnologicznych, szczególnie pod kątem biomedycyny. Zainteresowanie taką technologią wyrażało także wojsko USA, której zależy na rozwijaniu zdolności w zakresie produkcji w kosmosie oraz szybkiej dostawy ładunków z i do przestrzeni kosmicznej.
Kolejne misje
Firma pracuje też nad kolejną kapsułą z serii Phoenix (Phoenix 2). Będzie ona większa niż demonstracyjna technologia, a także będzie mogła spędzić kilka tygodni lub nawet miesięcy na orbicie przed ponownym wejściem w atmosferę. Start tej misji planowany jest na przyszły rok. W międzyczasie udało się pozyskać dodatkowe fundusze na ten cel.
Pierwsze z nich, w wysokości 13,1 mln EUR, firma Atmos otrzymała z programu akceleracyjnego EIC Komisji Europejskiej. Później udało się pozyskać również dodatkowy 1 mln EUR od stuttgarckiej firmy venture capital Mätch VC. Środki te zostaną przeznaczone do rozszerzenia możliwości inżynieryjnych i testowych oraz przyspieszenia rozwoju kapsuły Phoenix 2.
Warto zauważyć, że Atmos nie jest jedyną firmą opracowującą sprzęt do transportu towarów z orbity na Ziemię. Jedną z nich jest amerykańska Varda Space, która przetestowała swoją kapsułę do produkcji w warunkach mikrograwitacji w ramach misji W-1 w lutym 2024 r. Jednak niemiecki Atmos twierdzi, że ich platforma „zapewni niespotykaną wydajność, dostarczając więcej ładunku na jednostkę masy kapsuły niż jego konkurenci”.
Autor. Atmos
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/niemiecka-kapsula-kosmiczna-wystrzelona-przez-spacex

Niemiecka kapsuła kosmiczna wystrzelona przez SpaceX.jpg

Niemiecka kapsuła kosmiczna wystrzelona przez SpaceX2.jpg

Napisano

Polska misja IGNIS. Próbki dotarły na Międzynarodową Stację Kosmiczną
2025-04-22. Opracowanie:
Karolina Wasyl

W ramach polskiej misji kosmicznej IGNIS, próbki i urządzenie niezbędne do przeprowadzenia dwóch kluczowych eksperymentów pomyślnie dotarły na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Eksperymenty przeprowadzi polski astronauta dr Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Eksperymenty, które już wkrótce rozpoczną się na pokładzie ISS, to "Stability of Drugs" i "LeopardISS". Potrzebne przedmioty zostały wysłane na Stację wraz z obsługiwaną przez SpaceX komercyjną misją zaopatrzeniową. We wtorek, z sukcesem zakończyło się dokowanie, co oznacza, że wszystko jest gotowe na przybycie załogi.
Agnieszka Gapys, rzeczniczka Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA), wyjaśniła, że przesłanie próbek wcześniejszym lotem było konieczne z powodu ograniczeń masowych i gabarytowych kapsuły Crew Dragon, która będzie transportować załogę misji Axiom-4.
Eksperymenty, które zostaną przeprowadzone na ISS
Eksperyment "Stability of Drugs" ma na celu zbadanie wpływu warunków kosmicznych na trwałość polimerowych, biodegradowalnych systemów do przechowywania i uwalniania leków. Przesłane na ISS próbki zawierają leki w postaci pastylek, matryce polimerowe oraz matryce z lekami. W sumie na Stacji znajdzie się 8 zestawów próbek.
Drugi eksperyment, "LeopardISS", to test polskiego komputera, który na orbicie będzie sprawdzał algorytmy uczenia maszynowego i przetwarzanie danych. Urządzenie ma kompaktowe wymiary 10x10x10 cm i zostało zaprojektowane przez Dawida Lazaja z firmy KP Labs.
Oba eksperymenty są częścią większego projektu - polskiej misji technologiczno-naukowej IGNIS, która obejmuje łącznie 13 eksperymentów. Za ich realizację odpowiada dr Sławosz Uznański-Wiśniewski, polski astronauta projektowy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
Misja Ax-4
Misja Ax-4, realizowana przez Axiom Space, to komercyjna wyprawa załogowa, w której udział Polaka jest wynikiem umowy między Ministerstwem Rozwoju i Technologii a ESA. W przygotowaniach uczestniczy również POLSA.
Załogę Ax-4 tworzą: Peggy Whitson (USA) - dowódczyni; Sławosz Uznański-Wiśniewski (Polska/ESA) - specjalista; Shubhanshu Shukla (Indie) - pilot oraz Tibor Kapu (Węgry) - specjalista.
Start oficjalnie jest zaplanowany na nie wcześniej niż w maju - nieoficjalnie będzie to najprawdopodobniej przełom maja i czerwca. Astronauci polecą na ISS rakietą Falcon 9 firmy SpaceX, która wyniesie na orbitę kapsułę załogową Dragon z należącego do NASA Kennedy Space Center na Florydzie. Astronauci spędzą na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej 14 dni.

Próbki do dwóch polskich eksperymentów dotarły już na Międzynarodową Stację Kosmiczną (zdj. podglądowe) /Shutterstock

Źródło: RMF24/PAP

https://www.rmf24.pl/nauka/news-polska-misja-ignis-probki-dotarly-na-miedzynarodowa-stacje-k,nId,7953091

 

Polska misja IGNIS. Próbki dotarły na Międzynarodową Stację Kosmiczną.jpg

Napisano

Obróbka zdjęć głębokiego nieba – Liniowość zdjęć i defekty Pixinsight
2025-04-22. Michał Markowicz  
eby zrozumieć, czym jest liniowość zdjęcia, należy najpierw wyjaśnić, czym jest głębia bitowa zdjęcia. Każdy sensor w kamerze bądź aparacie ma określoną głębię bitową – najczęściej od 8 do 16 bitów. Głębia ta informuje nas, ile „poziomów światła” (czyli poziomów jasności) sensor jest w stanie zarejestrować. Dla przykładu, w przypadku kamery 16-bitowej poziom 0 oznacza brak światła – całkowitą czerń, natomiast poziom 65 535 odpowiada pełnej bieli (łącznie jest więc 2^16 poziomów). Cała skala to nic innego jak skala odcieni szarości, a im większa głębia bitowa, tym więcej szczegółów tonalnych jesteśmy w stanie uchwycić.
Na przykładzie zdjęcia liniowego (czyli surowego, prosto po stackowaniu), które widzimy po lewej stronie, można zauważyć, że histogram tego zdjęcia jest mocno przesunięty w lewo – w stronę poziomu 0. Oznacza to, że zdjęcie jest bardzo ciemne, choć w rzeczywistości zawiera mnóstwo informacji. Po rozciągnięciu histogramu powstaje zdjęcie nieliniowe (ang. stretched), takie jak to po prawej stronie – rozjaśnione, z lepiej widoczną strukturą. Do takiego rozciągnięcia najczęściej używa się w PixInsight funkcji AutoSTF, którą znadziecie w prawym rogu paska narzędzi.
Jednym z częściej popełnianych błędów podczas obróbki zdjęć jest zbyt wczesne rozciąganie histogramu. Wiele procesów w PixInsight – jak odszumianie, wyostrzanie czy kalibracja tła – działa najlepiej na zdjęciach liniowych. Użycie ich na obrazie już rozciągniętym nie uszkodzi zdjęcia, ale z pewnością nie przyniesie tak dobrych rezultatów, jak gdyby zostały wykonane wcześniej. Z drugiej strony, niektóre operacje – jak HDRMultiscale
Do łatwego rozciągania zdjęć w PixInsight służy właśnie AutoSTF. Ikonka tego narzędzia (żółto-czarny piktogram) znajduje się w prawym górnym rogu programu, a także w procesie ScreenTransferFunction (Processes -> All Processes -> ScreenTransferFunction) . Warto jednak pamiętać, że samo kliknięcie AutoSTF nie powoduje realnego rozciągnięcia zdjęcia – jest to jedynie podgląd. Program jedynie symuluje rozjaśnienie, nakładając wizualny efekt na obraz liniowy.
Aby rzeczywiście rozciągnąć zdjęcie, należy wykorzystać AutoSTF w połączeniu z procesem HistogramTransformation (Processes -> All Processes -> HistogramTransformation). Najpierw klikamy obraz, który chcemy rozciągnąć, potem w ScreenTransferFunction używamy AutoSTF (znajduje się po lewej stronie procesu), a następnie przeciągamy mały trójkąt z lewego dolnego rogu tego okna do dolnego paska procesu HistogramTransformation. Na tym etapie pojawi się transformacja histogramu wygenerowana przez AutoSTF. Po jej zastosowaniu uzyskujemy rzeczywiście rozciągnięte zdjęcie. Na końcu warto jeszcze wyłączyć podgląd AutoSTF, klikając odpowiednią ikonkę w prawym górnym rogu.
Tak po krótce wygląda cały proces stretchowania zdjęcia. Oczywiście możliwe jest także ręczne rozciąganie za pomocą samego HistogramTransformation. Każde jego użycie (albo jakiegokolwiek innego narzędzia, które w podobny sposób modyfikuje histogram) sprawia, że zdjęcie przestaje być liniowe. Należy pamiętać, że po przejściu w tryb nieliniowy nie ma możliwości powrotu do stanu liniowego – dlatego moment rozciągnięcia powinien być przemyślany. AutoSTF z reguły służy tylko do tego jednego celu – wstępnego przygotowania zdjęcia do rozciągnięcia.
Następnie przejdźmy do często spotykanych artefaktów na zdjęciach po stackowaniu. Na niektórych klatkach można zobaczyć dziwne czarne plamy. Najczęściej są one skutkiem kurzu na optyce. Da się je zredukować przy pomocy flatów, odpowiedniego maskowania, procesu CloneStamp lub po prostu przeczyszczenia sprzętu i powtórzenia sesji.
Na innym przykładzie widać resztki tzw. amp glow – efektu świecenia elektroniki matrycy. Taki artefakt może oznaczać użycie niepasujących darków lub ich zbyt małej liczby.
Jeśli na zdjęciu zobaczymy, że gwiazdy przy krawędziach są przesunięte w stronę środka kadru, a w centrum pozostają ostre – możemy mieć do czynienia z nieprawidłową kolimacją teleskopu lub z komą. Eliminacja komy może być trudna bez użycia odpowiednich korektorów.
Mniejsze artefakty można bez większego problemu usunąć np. przy pomocy masek lub CloneStampa. Jeżeli wokół jasnych gwiazd pojawia się wyraźny pierścień – mamy do czynienia z efektem halo. Usunięcie halo bywa czasochłonne, a skuteczność zależy od rodzaju i intensywności zjawiska. Nie zawsze da się go całkowicie wyeliminować, ale często da się go mocno zredukować.
O tym jak usunąć te artefakty oraz jak poprawić tło na zdjęciach dowiecie się w następnym artykule.
Korekta – Zofia Lamęcka
Zdjęcie w tle: Michał Markowicz
Porównanie zdjęcia liniowego (po lewej) z nieliniowym (rozciągniętym) zdjęciem po prawej, wraz z odpowiadającymi im histogramami jasności. Rozciągnięcie histogramu ujawnia detale ukryte w ciemnych partiach zdjęcia. Michał Mankowicz
Funkcje powiązane z rozciąganiem, AutoSTF jest drugą ikoną od prawej. Michał Markowicz
Efekt przeprowadzenia procesu HDRMultiscaleTransform na zdjęciu nieliniowym (po lewej stronie) vs na zdjęciu liniowym z późniejszym rozciągnięciem (po prawej stronie). Michał Markowicz
Okno procesu STF. Michał Mankowicz
Okno procesu HistogramTransformation. Michał Mankowicz
Przykładowa plamka kurzu. Michał Mankowicz
Widoczne resztki tzw. “amp glow” po prawej stronie. Michał Markowicz
Przykładowy efekt komy, kształt gwiazdek jest rozciągnięty w stronę środka kadru. Michał Markowicz
Widoczne halo wokół jasnej gwiazdy, najczęściej przybiera formę jasnego pierścienia wokół gwiazdy. Michał Mankowicz

https://astronet.pl/obserwacje/poradnik-astrofotografii/obrobka-zdjec-glebokiego-nieba-liniowosc-zdjec-i-defekty-pixinsight-cz-ii/

Obróbka zdjęć głębokiego nieba – Liniowość zdjęć i defekty Pixinsight cz. II.jpg

Obróbka zdjęć głębokiego nieba – Liniowość zdjęć i defekty Pixinsight cz. II.2.jpg

Obróbka zdjęć głębokiego nieba – Liniowość zdjęć i defekty Pixinsight cz. II.3.jpg

Napisano

Dwa polskie eksperymenty już na ISS. Przeprowadzi je Sławosz Uznański-Wiśniewski
2025-04-23. Dawid Długosz
Sławosz Uznański-Wiśniewski leci na ISS za kilka tygodni. Jego misja Ignis potrwa kilkanaście dni. Tymczasem na Międzynarodową Stację Kosmiczną dotarły już dwa eksperymenty, które przeprowadzi polski astronauta. Wysłano je wcześniej, gdyż w kapsule załogowej Dragon jest ograniczona ilość miejsca.
Pierwszy polski astronauta poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną już za kilka tygodni. Jego misja Ignis jest częścią wyprawy na ISS o nazwie Ax-4, którą organizuje SpaceX z Axiom Space. Wiemy, że Sławosz Uznański-Wiśniewski w trakcie własnego pobytu na orbicie okołoziemskiej przeprowadzi kilkanaście eksperymentów. Dwa z nich już tam na niego czekają.
Dwa eksperymenty czekają na polskiego astronautę na stacji ISS
SpaceX przeprowadziło dla NASA w tym tygodniu misję zaopatrzeniową na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Było to przedsięwzięcie o nazwie CRS-32, którego start odbył się z przylądka Canaveral na Florydzie w poniedziałek. We wtorek w godzinach popołudniowych kapsuła towarowa zadokowała do ISS.
Kapsuła towarowa Dragon dostarczyła na Międzynarodową Stację Kosmiczną ładunek o łącznej masie 3040 kilogramów. Poza zaopatrzeniem dla astronautów na ISS wysłano także kolejne eksperymenty. Wśród nich są dwa będące częścią polskiej misji Ignis, w której udział bierze Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Te dwa eksperymenty to Stability of Drugs i LeopardISS. Pierwszy z nich ma pozwolić na ocenę trwałości polimerowych, biodegradowalnych systemów przechowywania i uwalniania leków. W ramach projektu zostanie sprawdzonych osiem próbek. Drugi jest specjalną jednostką do przetwarzania danych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji oraz uczenia maszynowego i został stworzony przez firmę KP Labs. Komputer jest niewielki, bo ma rozmiary 10 × 10 × 10 cm.
Sławosz Uznański poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną później
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego wspomniane eksperymenty wysłano kilka tygodni przed lotem polskiego astronauty na ISS? To wyjaśnia Agnieszka Gapys, rzeczniczka Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA).
Rzeczniczka POLSA przekazała, że wysłanie eksperymentów Stability of Drugs i LeopardISS na Międzynarodową Stację Kosmiczną we wcześniejszym terminie było koniecznością. Kapsuła załogowa Crew Dragon, którą w maju poleci Sławosz Uznański-Wiśniewski, ma ograniczone miejsce na ładunek. To z powodu tych ograniczeń polski astronauta nie może zabrać ze sobą wszystkich eksperymentów i dostarczono je szybciej.
Sławosz Uznański-Wiśniewski to pierwszy polski astronauta, który poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Rodak przeprowadzi na pokładzie ISS łącznie 13 eksperymentów. Jego misja Ignis ma potrwać dwa tygodnie. Start ma odbyć się najwcześniej pod koniec maja.
W skład załogi misji Ax-4 wchodzą również Shubhanshu Shukla z Indii (pilot), Tibor Kapu z Węgier (specjalista misji) oraz amerykanka Peggy Whitson (dowódczyni), która jest byłą astronautką NASA i obecnie pełni rolę dyrektora ds. lotów kosmicznych załogowych w Axiom Space.

Dwa polskie eksperymenty już na ISS. Przeprowadzi je Sławosz Uznański. NASAmateriały prasowe

 Komputer Leopard, który jest częścią projektu LeopardISS. KP LABSmateriały prasowe

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-dwa-polskie-eksperymenty-juz-na-iss-przeprowadzi-je-slawosz,nId,21397149

Dwa polskie eksperymenty już na ISS. Przeprowadzi je Sławosz Uznański-Wiśniewski.jpg

Dwa polskie eksperymenty już na ISS. Przeprowadzi je Sławosz Uznański-Wiśniewski2.jpg

Napisano

Polacy pomogą stworzyć europejską rakietę wielokrotnego użytku
2025-04-23. Mateusz Mitkow
Firma MaiaSpace ogłosiła zawarcie wielostronnej umowy z Instytutem Lotnictwa Sieci Badawczej Łukasiewicz (ILOT) oraz Thaliana Space. Celem kooperacji jest opracowanie i dostarczenie innowacyjnych silników na ciekłe materiały pędne dla członu manewrowego rakiety nośnej wielokrotnego użytku, która jest opracowywana przez francuską spółkę.
„Silniki, o ciągu 420 N każdy, wykorzystujące 98% nadtlenek wodoru jako utleniacz, bazują na osiągnięciach projektów GRACE 1 i GRACE 2 finansowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), zarządzanych przez Łukasiewicz – ILOT, jak również inwestycjach własnych.” - czytamy w oficjalnym komunikacie z 23 kwietnia br. Jednostki napędowe będą zasilać górny człon o nazwie Colibri (kick stage) rakiety opracowywanej przez MaiaSpace.
Kluczowa rola polskich inżynierów
Warto zauważyć, że dzięki temu Polska będzie miała swój wkład w projekcie, który może okazać się historycznym sukcesem dla Europy. Francuska firma MaiaSpace pracuje bowiem nad pierwszym w Europie systemem nośnym, którego dolny stopień będzie odzyskiwany po pionowym lądowaniu na barce morskiej. Współpraca z ILOT-em ma zapewnić zwiększenie osiągów oraz precyzyjne umieszczanie ładunków na docelowych orbitach, a tym samym zagwarantować najwyższy poziom obsługi klienta.
ILOT opisał, że w ramach porozumienia odpowiada za dopracowanie wersji lotnej silnika oraz przeprowadzenie testów gorących tak, aby spełniał rygorystyczne wymagania bezpieczeństwa, osiągów i ochrony środowiska stawiane przez sektor kosmiczny. Prace w tym zakresie będą prowadzone w oparciu o doświadczenia z programu GRACE. Więcej informacji na temat tego programu znajdą Państwo TUTAJ.
„Rozwój i komercjalizacja ekologicznych systemów napędowych leżą u podstaw naszej misji wspierania technologii kosmicznych. Jesteśmy przekonany, że opracowany silnik spełni wymagania i stanie się filarem zrównoważonego transportu w przestrzeni kosmicznej. Ta współpraca opiera się na doskonałym modelu biznesowym, który tworzy solidne fundamenty sukcesu dwóch obiecujących europejskich start upów – MaiaSpace i Thaliana Space.” - podkreślił Dr inż. Sylwester Wyka, p.o. Dyrektora Łukasiewicz – ILOT.
Ważną rolę odegra również Thaliana Space, czyli start up będący w procesie tworzenia spin off przez  Łukasiewicz – ILOT. W kontekście opisywanego porozumienia Thaliana Space będzie pełnić strategiczną rolę w obszarze produkcji oraz dostarczeniu silników. „To porozumienie to ważny krok naprzód dla Thaliana Space w miarę naszego dalszego rozwoju na rynku technologii kosmicznych.” - skomentował Błażej Marciniak, prezes Thaliana Space.
O firmie MaiaSpace
MaiaSpace, która została założona w 2022 r. przez ArianeGroup, pracuje obecnie nad pierwszym w Europie małym systemem nośnym wielokrotnego użytku. System będzie napędzany ciekłym tlenem i bio metanem. Z dostępnych informacji wynika, że rakieta może wynieść do 4000 kg na niską orbitę okołoziemską (LEO), w zależności od wariantu (jednorazowy lub wielokrotnego użytku) i zastosowania członu Colibri.
W projekcie zostaną zastosowane również inne europejskie rozwiązania, takie jak jednostka napędowa Prometheus, która jest zasilana ciekłym tlenem i metanem jako paliwo. Silnik jest opracowywany przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) w ramach programu, mającego na celu stworzenie prototypu pierwszego stopnia rakiety wielokrotnego użytku o nazwie Themis. Pierwsze komercyjne loty rakiety od MaiaSpace zaplanowano od 2026 r.
Źródła: ILOT, Space24.pl
Autor. MaiaSpace

Autor. ILOT

Wizualizacja lądowania dolnego członu rakiety od MaiaSpace
Autor. MaiaSpace

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polacy-pomoga-stworzyc-europejska-rakiete-wielokrotnego-uzytku

Polacy pomogą stworzyć europejską rakietę wielokrotnego użytku.jpg

Polacy pomogą stworzyć europejską rakietę wielokrotnego użytku2.jpg

Napisano

Pomysł z kosmosu! Chiny i Rosja chcą reaktora atomowego na Księżycu
2025-04-23.AK.
Wstępna koncepcja Międzynarodowej Stacji Badawczej na Księżycu, realizowanej wspólnie przez agencje kosmiczne Chin i Rosji, przewiduje zainstalowanie na powierzchni Srebrnego Globu reaktora jądrowego.
Przedstawiony w 2024 r. plan Międzynarodowej Stacji Badawczej na Księżycu (ILRS) zakłada zbudowanie do 2035 r. „podstawowego modelu” stacji na południowym biegunie Księżyca.
Zgodnie z założeniami ogłoszonymi przez chińską agencję kosmiczną CNSA i rosyjski Roskosmos Międzynarodowa Stacja Badawcza ma dawać możliwość prowadzenia długoterminowych badań z wielu dziedzin, a w dalszej perspektywie także stanowić bazę dla misji załogowych.
Misja Chang’e 8, która zaplanowana jest na 2028 r., ma przygotować grunt pod budowę stałej, załogowej bazy księżycowej.
 
Źródłem energii dla bazy mogą być także wielkopowierzchniowe panele słoneczne, które zostaną rozmieszczone na powierzchni Srebrnego Globu – wynika z czwartkowej prezentacji Pei Zhaoyu, głównego inżyniera chińskiej misji Chang'e 8.
Ambitne plany Chin
 
Chiny, które dysponują własną stacją kosmiczną, chcą do 2030 r. wysłać tajkonautów na Księżyc.
 
Program Artemis amerykańskiej agencji NASA zakłada powrót astronautów wcześniej, bo już w grudniu 2025 r.
Inżynier misji Chang’e 8: Wraz z Rosjanami rozważamy umieszczenie reaktora jądrowego na Księżycu (fot.Tian Yuhao/China News Service/VCG via Getty Images)
źródło: PAP
https://www.tvp.info/86317443/kosmos-reaktor-atomowy-na-ksiezycu-chiny-i-rosja-miedzynarodowa-stacja-badawcza-na-ksiezycu-ilrs

Pomysł z kosmosu! Chiny i Rosja chcą reaktora atomowego na Księżycu.jpg

Napisano

Kolizja sprzed miliardów lat wstrząsnęła gromadą Perseusza
2025-04-23.Admin.
Międzynarodowy zespół astronomów z Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych dokonał przełomowego odkrycia w badaniach Gromady w Perseuszu, jednej z najmasywniejszych struktur we Wszechświecie.
Dzięki wykorzystaniu techniki soczewkowania grawitacyjnego oraz zaawansowanemu modelowaniu komputerowemu, naukowcy zidentyfikowali brakujący element w historii tej gromady – ślady potężnej kolizji sprzed około 5 miliardów lat.
Gromada w Perseuszu, oddalona o około 240 milionów lat świetlnych od Ziemi, zawiera setki galaktyk i osiąga masę około 600 bilionów mas Słońca. Przez długi czas uważano ją za strukturę stabilną i dojrzałą. Jednak nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą teleskopu Subaru i jego kamery Hyper Suprime-Cam ujawniły obecność masywnego obłoku ciemnej materii o masie około 200 bilionów mas Słońca, zlokalizowanego około 1,4 miliona lat świetlnych na zachód od centralnej galaktyki NGC 1275. Obiekt ten jest połączony z główną częścią gromady subtelnym, lecz znaczącym „mostem” ciemnej materii, co stanowi bezpośredni dowód na dawną kolizję.
Galaktyczne pocztówki
Analiza danych oraz symulacje numeryczne sugerują, że ten masywny obłok ciemnej materii zderzył się z Gromadą w Perseuszu około 5 miliardów lat temu. Pozostałości tej kolizji nadal wpływają na strukturę gromady, co tłumaczy obserwowane anomalie, takie jak asymetryczne rozkłady gazu i nietypowe kształty galaktyk.
Odkrycie to nie tylko rzuca nowe światło na historię Gromady w Perseuszu, ale także dostarcza cennych informacji na temat roli ciemnej materii w kształtowaniu struktur kosmicznych. Badania te zostały opublikowane w czasopiśmie Nature Astronomy i stanowią istotny krok w zrozumieniu dynamiki gromad galaktyk oraz procesów formowania się wielkoskalowych struktur we Wszechświecie.

Źródło: tylkoastronomia

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kolizja-sprzed-miliardow-lat-wstrzasnela-gromada-perseusza

Kolizja sprzed miliardów lat wstrząsnęła gromadą Perseusza.jpg

Napisano

To jedna z najgorętszych eksplozji w historii! Skąd się wzięła ta nietypowa nowa?
2025-04-23. Radek Kosarzycki
Kiedy naukowcy po raz pierwszy przyglądają się rzadkiemu zdarzeniu w zupełnie nowym świetle, zawsze pojawi się jakieś zaskoczenie. Tak też było w przypadku obserwacji eksplozji nowej, której badacze przyjrzeli się w zakresie bliskiej podczerwieni. Rzeczona eksplozja miała miejsce w sąsiadującej z nami galaktyce satelitarnej, w Wielkim Obłoku Magellana. Jedne obserwacje pozwoliły ustalić, że jeszcze tak gorącej eksplozji tego typu nigdy nie obserwowaliśmy.
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society możemy przeczytać wyniki obserwacji nietypowej eksplozji skatalogowanej pod numerem LMCN 1968-12a. Choć sam obiekt odkryto już w 1968 roku i od tego czasu regularnie obserwowano jego kolejne eksplozje, to dopiero teraz udało się ustalić więcej informacji na jego temat.
Warto tutaj przypomnieć, że do eksplozji nowych dochodzi w układach podwójnych, w których biały karzeł, czyli gęsta pozostałość po gwieździe podobnej do Słońca zasysa gaz z towarzyszącej mu gwiazdy. Taki gaz opadając w kierunku białego karła, tworzy swoisty dysk akrecyjny wokół karła. Materia z tego dysku stopniowo opada na powierzchnię gęstego obiektu, zwiększając ciśnienie i temperaturę na jego powierzchni. Po przekroczeniu punktu krytycznego dochodzi tam do niekontrolowanej reakcji termojądrowej, wodór łączy się w cięższe pierwiastki i dochodzi do gigantycznej eksplozji. Ostatecznie jednak biały karzeł nie ulega zniszczeniu, dzięki czemu cały cykl regularnie się powtarza, a my na Ziemi obserwujemy go jako eksplozję nową powtarzalną.
Tak też jest i w tym przypadku. LMCN 1968-12a składa się z białego karła i czerwonego podolbrzyma. Układ ten eksploduje mniej więcej co cztery lata, a ostatni z nich miał miejsce w sierpniu 2024 roku. Astronomowie byli jednak na to wydarzenie przygotowani i przyjrzeli się samej eksplozji za pomocą teleskopu Gemini South oraz teleskopu Magellan Baade. Oba teleskopy przyjrzały się eksplozji w bliskiej podczerwieni najpierw 9, a potem 22 dni po eksplozji.
Nowa naprawdę zaskoczyła! Dane z teleskopu Magellana wykazały gwałtowny wzrost emisji zjonizowanego krzemu, przewyższający całkowitą moc światła naszego Słońca o współczynnik 95 na wszystkich długościach fal. Gemini South zarejestrował podobny, choć słabszy, sygnał związany z krzemem.
I tu pojawiło się zaskoczenie. Naukowcy spodziewali się bowiem zobaczyć linie widmowe siarki, fosforu, wapnia czy glinu. Tych jednak nie było, a zamiast nich był krzem. To właśnie ten nietypowy skład widmowy wskazał badaczom, że temperatura tej eksplozji nie należała do normalnych dla tego typu zdarzeń.
Dane obserwacyjne wprowadzone do modeli potwierdziły przypuszczenia: w momencie eksplozji temperatura wzrosła do zawrotnych 3 milionów stopni Celsjusza. To jednak z najgorętszych nowych, jakie kiedykolwiek zaobserwowano i zdecydowanie najgorętsza poza naszą galaktyką.
Wszystko wskazuje na to, że temperatura i skład chemiczny eksplozji związane są bezpośrednio z chemicznym otoczeniem wewnątrz Wielkiego Obłoku Magellana. Naukowcy wskazują bowiem, że w galaktyce satelitarnej gwiazdy charakteryzują się niższą zawartością metali niż gwiazdy w Drodze Mlecznej. Mniejsza ilość ciężkich pierwiastków oznacza, że przed eksplozją na białym karle może zgromadzić się więcej materii gazowej, a przez to gdy już do eksplozji dochodzi, jest ona silniejsza. Mało tego, silniejsza eksplozja powoduje powstanie silniejszych fal uderzeniowych, które z całym impetem uderzają w drugą gwiazdę układu podwójnego, podnosząc temperaturę jeszcze bardziej.
Powyższe obserwacje zgadzają się zatem ze wszystkimi wcześniejszymi przewidywaniami teoretycznymi, które wskazywały, że niska metaliczność może prowadzić do bardziej energetycznych eksplozji nowych.
https://www.focus.pl/artykul/nowa-lmcn-1968-12a

To jedna z najgorętszych eksplozji w historii! Skąd się wzięła ta nietypowa nowa.jpg

Napisano

Dziury koronalne na Słońcu strzelają wiatrem słonecznym na oślep. Naukowcy planują fenomenalną misję
2025-04-23. Radek Kosarzycki
Kiedy w atmosferze Słońca tworzy się luka, wiatr słoneczny od razu korzysta z okazji i wystrzeliwuje przez nią w przestrzeń międzyplanetarną z ogromną prędkością. Zespół badaczy z Instytutu Nauki i Technologii Skolkovo, Uniwersytetu w Grazu, Obserwatorium Kanzelhöhe i Uniwersytetu Columbia w swojej najnowszej pracy przyjrzał się dokładnie mechanizmom, jakie prowadzą do tego, że wiatr słoneczny emitowany z dziury koronalnej osiąga tak potężne prędkości. Wyniki tych praco opublikowano właśnie w periodyku naukowym Scientific Reports. Autorzy pracy wyjaśniają tam mechanizmy stojące za emisją tych imponujących strumieni naładowanych cząstek.
Dziury koronalne to rozległe, ciemne obszary w zewnętrznej atmosferze Słońca, w których linie pola magnetycznego otwierają się na zewnątrz, umożliwiając ucieczkę w przestrzeń kosmiczną szybkich strumieni wiatru słonecznego. Taki wiatr słoneczny składa się z elektronów, protonów i jąder helu miotanych w przestrzeń kosmiczną z prędkościami rzędu kilkuset kilometrów na sekundę. Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że wiatr słoneczny emitowany z dziury koronalnej po oddaleniu się od Słońca uderza w wolniej poruszający się wiatr słoneczny emitowany z innych obszarów Słońca. W wyniku ich interakcji powstają spiralne struktury w przestrzeni międzyplanetarnej.
W ramach swojej pracy naukowcy przyjrzeli się także niezwykle intrygującej kwestii. Otóż pomiary prędkości wiatru słonecznego wykonywane przez sondy znajdujące się w różnych punktach Układu Słonecznego różnią się między sobą.
Wykorzystując obserwacje z punktu libracyjnego L5 — położonego 60 stopni za Ziemią na jej orbicie wokół Słońca — badacze odkryli, że różnice w pomiarach wynikają z trzech głównych czynników: rozmiaru dziur koronalnych, ich dokładnego położenia na powierzchni Słońca oraz położenia sondy kosmicznej wykonującej pomiary.
Odkrycia te pozwalają lepiej zrozumieć zjawisko, w którym satelity ustawione bezpośrednio naprzeciw strumienia wiatru słonecznego rejestrują intensywniejsze odczyty niż te ustawione pod kątem. Efekt ten jest najbardziej zauważalny w przypadku mniejszych dziur koronalnych zlokalizowanych na wyższych szerokościach geograficznych i staje się bardziej wyraźny, gdy obserwacje prowadzą satelity znajdujące się pod dużym kątem względem kierunku emitowanego wiatru słonecznego.
Możliwość lepszego śledzenia i prognozowania wiatru słonecznego emitowanego przez dziury koronalne np. przez przyszłe europejskie sondy Vigil umieszczone w punktach libracyjnych L4 i L5 dadzą nam możliwość generowania ostrzeżeń o burzach geomagnetycznych nie tylko na kilka godzin, ale nawet na kilka dni przed ich faktycznym wystąpieniem. Dla operatorów satelitów, systemów komunikacji oraz sieci energetycznych oznacza to znacznie więcej czasu na przygotowanie infrastruktury na oddziaływanie burz słonecznych. Dzięki ulepszonym możliwościom wczesnego ostrzegania Vigil ma szansę stać się kluczowym graczem w ochronie infrastruktury technologicznej na powierzchni Ziemi.
Z jednej zatem strony najnowsze informacje mają wymiar praktyczny, który umożliwi nam skuteczniejszą ochronę przed wszelkimi zaburzeniami geomagnetycznymi, czy koronalnymi wyrzutami masy, a z drugiej strony rozszerzają one naszą wiedzę ogólną o heliosferze, czyli o obszarze przestrzeni kosmicznej zdominowanym przez Słońce, a obejmującym wszystkie planety wokół niego krążące, w tym także Ziemię.
Introducing: ESA Vigil
https://www.youtube.com/watch?v=byFsmqC2UHE

https://www.focus.pl/artykul/lotnictwo-usa-ulepszenie-mysliwcow-f-22-raptor-irds

Dziury koronalne na Słońcu strzelają wiatrem słonecznym na oślep. Naukowcy planują fenomenalną misję.jpg

Napisano

A niech to! Kometa nie wytrzymała przelotu w pobliżu Słońca i się rozpadła
2025-04-23. Radek Kosarzycki
Po raz kolejny nadzieje na spektakularne widowisko na nocnym niebie zostały rozwiane przez los. Nowo odkryta kometa, znana jako kometa SWAN lub C/2025 F2, najprawdopodobniej rozpadła się podczas przelotu w pobliżu Słońca, rozczarowując zarówno astronomów, jak i obserwatorów nieba, którzy mieli cichą nadzieję na to, że w najbliższych dniach będziemy mogli cieszyć się możliwością oglądania lodowego gościa z zewnętrznych rejonów Układu Słonecznego gołym okiem. Kometa, charakteryzująca się zielonym odcieniem, powstała w odległym Obłoku Oorta – lodowym regionie przestrzeni kosmicznej daleko za Plutonem, w którym prawdopodobnie znajdują się miliardy pozostałości wczesnego Układu Słonecznego.
W ciągu ostatnich kilku tygodni kometę SWAN można było obserwować przez teleskopy i lornetki, ukazując charakterystyczny ogon. Wszystko jednak wskazuje na to, że kiedy obiekt zbliżył się do Słońca, zrobiło się na tyle nieprzyjemnie, że ciepło i oddziaływanie grawitacyjne prawdopodobnie spowodowały rozpad jego jądra. Według astronomów to, co pozostało z komety, to nic więcej niż luźno związany ze sobą strumień pyłu i szczątków.
Komety takie jak SWAN to obiekty składające się z zamrożonych gazów i pyłu pamiętających początki istnienia Układu Słonecznego. Nic zatem dziwnego, że ich badania oferują naukowcom niezwykle rzadki wgląd w pierwsze dni istnienia Słońca, Ziemi i innych planet oraz w ich pochodzenie.
Kometę SWAN po raz pierwszy wykryli amatorzy analizujący obrazy wykonane przez sondę kosmiczną SOHO. Podstawowym zadaniem tejże sondy są obserwacje Słońca, jednak od czasu do czasu także i jej, a właściwie jej szerokokątnym kamerom udaje się zarejestrować także inne obiekty w przestrzeni kosmicznej.
W przeciwieństwie do ostatnich komet, które odwiedziły okolice Słońca — takich jak Tsuchinshan-Atlas w 2024 r., Neowise w 2020 r. oraz pamiętne komety Hale’a-Boppa i Hyakutake z lat 90. XX weku — kometa SWAN nigdy nie miała zbliżyć się do Ziemi. Naukowcy od dawna informowali, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, kometa będzie widoczna nisko nad horyzontem i to tuż nad miejscem, w którym zachodziło Słońce. Naukowcy wskazywali, że nawet gdyby kometa przetrwała przelot przez peryhelium swojej orbity, byłaby dosyć trudna w obserwacji.
Astronomowie wskazują, że zachowanie komety w otoczeniu Słońca sugeruje, że była to pierwsza wizyta tej konkretnej komety wewnątrz Układu Słonecznego. Wskazuje na to sam rozpad jądra komety, bowiem obiekty, które nigdy wcześniej nie zostały wystawione na działanie intensywnego ciepła słonecznego, są szczególnie delikatne, ponieważ zawierają substancje lotne, które mogą szybko wyparować.
Pozostałości komety SWAN najprawdopodobniej znikną z naszego pola widzenia i rozpoczną podróż do zewnętrznych rejonów Układu Słonecznego, skąd do nas dotarły. Możliwe, że jest to ostatni raz, kiedy ludzkość widzi szczątki tej konkretnej komety. Cóż, taki los. Musimy czekać zatem na kolejną kometę, która wpadnie z niezapowiedzianą wizytą. Kto wie, być może następna kometa będzie wyczekiwaną kometą stulecia.
https://www.focus.pl/artykul/lotnictwo-usa-ulepszenie-mysliwcow-f-22-raptor-irds

A niech to! Kometa nie wytrzymała przelotu w pobliżu Słońca i się rozpadła.jpg

Napisano

Czaszka znaleziona na Marsie odebrała naukowcom mowę. Czas dostarczyć ją na Ziemię
2025-04-23/Aleksander Kowal
Łazik Perseverance eksploruje obecnie obszar krateru Jezero, który w przeszłości najprawdopodobniej stanowił wypełniony wodą zbiornik. W czasie realizacji swojej misji sześciokołowy pojazd, którego misją zarządza NASA, dotarł do wyróżniającej się na tle otoczenia “czaszki”.
Ciemny obiekt od razu zwrócił uwagę inżynierów misji. Ta jest przecież zorientowana na poszukiwanie dowodów na istnienie życia na Czerwonej Planecie. Być może nie jest to prawdą obecnie, lecz nietrudno sobie wyobrazić, że przynajmniej mikroskopijne formy życia mogły zamieszkiwać Marsa przed miliardami lat, gdy tamtejszy klimat był zdecydowanie cieplejszy i nie brakowało dostępu do ciekłej wody.
Eksploracja krateru Jezero doprowadziła 11 kwietnia do odnalezienia pewnej wyjątkowo intrygującej skały.  Ta zainteresowała naukowców między innymi ze względu na ciemny kolor, kanciasty kształt i nietypową jak na Marsa powierzchnię. W myśl jednej z teorii tego typu obiekty powstały zupełnie gdzie indziej, lecz były transportowane wraz z płynącą wodą. Ta z czasem zniknęła, osadzając różnego rodzaju kamienie w jałowej obecnie glebie.
Co ciekawe, początkowo zakładano, jakoby niedawno odnaleziona Czaszka oraz kilka innych tego rodzaju obiektów, pochodziła spoza Marsa i spadła na jego powierzchnię w formie meteorytu. Analizy chemiczne wykazały jednak, iż skład nie pasuje do typowych meteorytów, dlatego taki wariant wydaje się teraz mało prawdopodobny. Jeśli zaś chodzi o charakterystyczne zagłębienia, to te mogły powstać na skutek erozji bądź oddziaływań w obecności wiatru i pyłu.
Jednym z celów misji łazika Perseverance jest dostarczenie odpowiedzi na pytanie o to, czy na Marsie kiedykolwiek istniało życie
Naukowcy biorą teraz pod uwagę jeszcze inny scenariusz dotyczący pochodzenia tej zagadkowej skały. Miałoby ono być wulkaniczne, co pokrywałoby się z obserwacjami dokonywanymi na Ziemi, gdzie minerały pokroju oliwinu i piroksenu mogą nadawać skałom ciemny kolor. Do udzielenia ostatecznej odpowiedzi może wystarczyć analiza przeprowadzona na miejscu. Jeśli nie, pozostanie nam czekać na dostarczenie próbek na Ziemię, gdzie będą mogły zostać poddane szczegółowym ekspertyzom.
Niestety, o ile do niedawna założenia misji Mars Sample Return wydawały się potwierdzone, tak obecnie jej losy stanęły pod znakiem zapytania. Gdyby nie udało się zrealizować tego przedsięwzięcia, to wiele zgromadzonych próbek pozostanie na Czerwonej Planecie i naukowcy nie będą w stanie poznać odpowiedzi na pytanie o to, czy mogła ona być w przeszłości zamieszkała.
https://www.chip.pl/2025/04/japonia-okret-dzialo-elektromagnetyczne-railgun

Czaszka znaleziona na Marsie odebrała naukowcom mowę. Czas dostarczyć ją na Ziemię.jpg

Napisano

Wyjątkowo ciężka antycząstka zabrała naukowców w podróż do początków wszechświata
2025-04-24. Aleksander Kowal
Pytanie o to, dlaczego istnieje wszechświat i wszystko, co go tworzy (włącznie z nami) brzmi wyjątkowo filozoficznie, lecz jest stawiane przez fizyków zajmujących się asymetrią między materią i antymaterią. Dzięki dokonanemu odkryciu dotyczącemu pewnej antycząstki naukowcy zapoczątkowali niedawno nowy rozdział w tego typu badaniach.
Rzeczona asymetria prowadzi do kluczowego pytania: dlaczego materia istnieje? Wbrew pozorom to zadziwiająca kwestia i nieco przecząca obecnemu stanowi naukowej wiedzy. Założenia modelu standardowego wskazują bowiem na scenariusz, w którym wkrótce po Wielkim Wybuchu powstały równe ilości materii i antymaterii. Te się wzajemnie unicestwiają, dlatego teoretycznie po chwili nie powinno istnieć nic poza energią.
Mimo to wszechświat jest wręcz wypełniony materią (i to nie tylko widzialną, ponieważ naukowcy wciąż są na tropie tzw. ciemnej materii, której nie da się dostrzec gołym okiem). Co doprowadziło do takiego scenariusza? Możliwości jest wiele, a niedawno fizykom udało się dowiedzieć czegoś nowego na ten temat. Wszystko za sprawą eksperymentu ALICE prowadzonego z wykorzystaniem Wielkiego Zderzacza Hadronów.
Słynny instrument umożliwia prowadzenie kontrolowanych kolizji z udziałem cząstek rozpędzonych do ogromnych prędkości. Może się okazać, iż będzie on kluczem do wyjaśnienia, w jakich okolicznościach materia zyskała przewagę nad antymaterią. Dzięki temu nie doszło do wzajemnej anihilacji i pojawiła się możliwość utworzenia struktur takich jak galaktyki, gwiazdy, planety czy my sami.
Wielki Zderzacz Hadronów został wykorzystany na potrzeby projektu ALICE. W jego ramach fizycy stworzyli rekordowo ciężką antycząstkę
Eksperymenty pokroju ALICE mają na celu naśladowanie realiów istniejących wkrótce po Wielkim Wybuchu. W tym przypadku celem była fizyka ciężkich jonów, a poczynione wysiłki przyniosły genialny skutek. Uczestnikom projektu udało się zidentyfikować rekordowo ciężką jak na Wielki Zderzacz Hadronów cząstkę antymaterii, która została nazwana antyhiperhelem-4. O kulisach zorganizowanego eksperymentu jego autorzy piszą w artykule mającym obecnie formę preprintu.
Hiperhel zawiera protony, neutrony i cząstki określane mianem hiperonów. Kiedy dochodzi do zderzeń ciężkich jonów, powstają hiperjądra i antyhiperjądra, choć ich rozpad jest tak błyskawiczny, że trudno go zarejestrować. W przypadku antyhiperhelu-4 w mgnieniu oka dochodzi do przekształcenia w antyhel-3, antyproton i naładowany pion.
Fizycy są zgodnie co do tego, że tworzenie antymaterii w kontrolowanych warunkach, a następnie badanie jej właściwości, to dobry sposób na rozwikłanie zagadki odnoszącej się do nierównowagi między materią i antymaterią we wszechświecie. Poza tym naukowcy będą chcieli jak najlepiej zrozumieć interakcje hiperjąder i antyhiperjąder z neutronami i protonami, dzięki czemu zyskają wgląd w mechanizmy występujące wewnątrz gwiazd neutronowych.
https://www.chip.pl/2025/04/japonia-okret-dzialo-elektromagnetyczne-railgun

Wyjątkowo ciężka antycząstka zabrała naukowców w podróż do początków wszechświata.jpg

Napisano

Coś zepchnęło satelity Elona Muska w atmosferę ziemską. Naukowcy mówią, że to terminator
2025-04-24. Radek Kosarzycki
Na początku lutego 2022 roku firma SpaceX zaliczyła prawdziwą katastrofę. Rozbudowując swoją megakonstelację satelitów Starlink firma rutynowo wysłała na orbitę 49 nowych satelitów. W ciągu kilku kolejnych dni większość z nich weszła ponownie w ziemską atmosferę i spłonęła. Takiego zdarzenia nikt nie przewidział. Wstępna analiza wskazywała, że za takie zachowanie odpowiada burza geomagnetyczna, która akurat rozgrywała się w otoczeniu Ziemi. Okazuje się jednak, że były to pochopne wnioski i główna przyczyna niepowodzenia tego lotu kosmicznego leży gdzie indziej.
Jedno jest pewne: bezpośrednią przyczyną katastrofy było rozszerzenie górnych warstw atmosfery, które zwiększyło opór aerodynamiczny działający na nowo wystrzelone satelity. Mówiąc inaczej, na orbicie, na której znalazły się starlinki, ciśnienie atmosferyczne, choć ekstremalnie niskie, było wyższe niż zwykle. To z kolei oznaczało, że satelity muszą mierzyć się z większym oporem aerodynamicznym, który je skuteczniej niż zwykle wyhamowywał. Zmniejszenie prędkości na orbicie oznacza obniżenie wysokości, na jakiej krążą satelity. Niższa wysokość oznacza wyższą gęstość atmosfery i wyższy opór aerodynamiczny i jeszcze skuteczniejsze hamowania satelitów. Koniec takiego sprzężenia zwrotnego mogło być tylko jedna.
Skąd jednak bierze się rozszerzanie górnych warstw atmosfery? Burze geomagnetyczne dostarczają do Ziemi więcej energii ze Słońca, a owa energia nagrzewa atmosferę, powodując jej rozszerzenie, a tym samym wzrost jej gęstości na dużych wysokościach.
Cały problem jednak w tym, że w tym konkretnym przypadku wpływ burz geomagnetycznych nie pokrywał się czasowo z zaobserwowanymi zmianami atmosferycznymi. Źródło problemów musiało być zatem inne.
Tutaj pojawia się kwestia mniej znanego zjawiska zwanego terminatorem, a które dotyczy zmian zachodzących głęboko w strukturze magnetycznej Słońca.
Kiedy mówimy o aktywności słonecznej, zwykle ograniczamy się do jedenastoletniego cyklu aktywności, w którym Słońce porusza się między minimum a maksimum aktywności. Warto jednak pamiętać, że równolegle do niego trwa jeszcze jeden, 22-letni cykl magnetyczny, tzw. cykl Hale’a, który obejmuje dwie zmiany biegunów magnetycznych Słońca.
Kluczowym elementem tego właśnie cyklu jest wydarzenie, w którym magnetyczne pierścienie powstające na szerokości 55 stopni i przemieszczające się ku równikowi Słońca, zderzają się ze sobą, wzajemnie się znosząc.
Do takiego zdarzenia doszło w grudniu 2021 roku i to właśnie to zdarzenie mogło spowodować wzrost ilości energii emitowanej przez Słońce m.in. w kierunku Ziemi, a tym samym mogło spowodować ogólne rozszerzenie atmosfery ziemskiej.
Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że cykl Hale’a jest skuteczny w przewidywaniu aktywności w otoczeniu Ziemi. Badacze prognozujący aktywność w trakcie 25. cyklu słonecznego słusznie bowiem przewidzieli, że do maksimum dojdzie w 2025 roku i że będzie to względnie silne maksimum, z maksymalną liczbą plam słonecznych w okolicach 210. Teraz wiemy, że w okolicach maksimum liczba ta wzrosła do 216. Dla porównania prognozy bazujące na 11-letnim cyklu wskazywały mylnie na słabe maksimum w 2024 roku.
Wszystko zatem wskazuje na to, że burze geomagnetyczne na początku 2022 roku tylko częściowo przyczyniły się do utraty Starlinków wyniesionych w lutym 2022 roku, a głównym winowajcom był terminator, do którego doszło w magnetycznym otoczeniu Słońca.
https://www.chip.pl/2025/04/japonia-okret-dzialo-elektromagnetyczne-railgun

Coś zepchnęło satelity Elona Muska w atmosferę ziemską. Naukowcy mówią, że to terminator.jpg

Napisano

Gigantyczny pączek Phoenix wszedł właśnie w ziemską atmosferę. Prawie wszystko poszło zgodnie z planem
2025-04-24. Radek Kosarzycki
Pierwsza misja statku kosmicznego Phoenix zbudowanego przez niemiecki startup Atmos Space Cargo zakończyła się prawie całkowitym sukcesem. O ile sam statek kształtem przypominający pączka z dziurką najprawdopodobniej spełnił postawione przed nim zadanie, o tyle wprowadzona w ostatniej chwili zmiana trajektorii lotu rakiety wynoszącej statek na orbitę przysporzyła firmie Atmos wiele problemów.
Phoenix został wyniesiony na orbitę okołoziemską na szczycie rakiety Falcon 9 w ramach misji Bandwagon-3, która zrealizowana została 21 kwietnia.
Niemiecki startup przygotowywał się do misji już od ponad sześciu miesięcy. Według pierwotnych planów kilkadziesiąt minut po starcie z powierzchni Ziemi Phoenix miał wejść w atmosferę ziemską nad Oceanem Indyjskim, na wschód od Madagaskaru. Firma wynajęła specjalne statki oraz samoloty obserwacyjne, których zadaniem miało być śledzenie całego procesu wejścia w atmosferę i wodowania, a następnie wyłowienie statku do dalszych testów. I tutaj właśnie w ostatniej chwili pojawił się problem.
Na pięć tygodni przed startem doszło do nieoczekiwanej zmiany. SpaceX poinformował przedstawicieli Atmos Space Cargo o zmianie trajektorii misji, wynikającej z konieczności dostarczenia południowokoreańskiego satelity rozpoznawczego – głównego ładunku misji na odpowiednią orbitę. Efekt tej zmiany był taki, że Phoenix nie miał już szansy na wejście w atmosferę we wcześniej zaplanowanym miejscu, a na dodatek zmuszony był do wejścia w atmosferę pod znacznie ostrzejszym kątem. Oznaczało to jedno: tam, gdzie statek wejdzie w atmosferę ziemską, nie będzie ani statków, ani samolotów, które mogłyby go obserwować i podjąć po lądowaniu.
Według opublikowanych właśnie informacji Phoenix oddzielił się od górnego stopnia rakiety Falcon 9 około 90 minut po starcie, a pół godziny później rozpoczął proces wchodzenia w atmosferę ziemską nad południowym Atlantykiem. Do lądowania po locie doszło około 2000 kilometrów od wybrzeży Brazylii, w zupełnie innej części świata niż pierwotnie planowano.
Jak jednak podkreślają przedstawiciele Atmos, misję statku można uznać za całkowity sukces. Podstawowymi zadaniami misji było zebranie danych podczas lotu, przetestowanie instrumentów oraz przetestowanie nadmuchiwanej osłony termicznej podczas wejścia w atmosferę.
Już teraz wiadomo, że wszystkie instrumenty zostały prawidłowo uruchomione i przesłały na Ziemię niezwykle cenne dane pomiarowe. Co więcej, trajektoria lotu statku przez atmosferę została precyzyjnie zaobserwowana przez nowo utworzone w tym celu stacje naziemne rozmieszczone w Ameryce Południowej. Nie udało się tak naprawdę zaobserwować lotu statku przez atmosferę oraz odzyskać samego Phoenixa.
Z jednej zatem strony twórcy Phoenixa uzyskali ogrom danych, które mogą wykorzystać podczas przygotowań do kolejnej misji zaplanowanej na przyszły rok. Z drugiej jednak strony, pewien niedosyt pozostaje. W wyniku nietypowego profilu misji i zmiany wprowadzonej w ostatniej chwili nie wiadomo do końca, jak sprawdziła się nadmuchiwana osłona termiczna. Wiadomo, że zadziałała ona przynajmniej częściowo, brakuje jednak informacji z końcowej fazy wejścia w atmosferę Ziemi.
Tak czy inaczej, niezwykle krótka misja statku Phoenix to duży krok na drodze do stworzenia nowego statku wielokrotnego użytku, który będzie wykorzystywany do transportowania ładunków w przestrzeń kosmiczną i na powierzchnię Ziemi.
Our Technology Explained | Part 01: Phoenix Return Capsule for Life Sciences by ATMOS Space Cargo
https://www.youtube.com/watch?v=1wN9Su_aQdo

https://www.focus.pl/artykul/nowa-bron-armii-usa-strategic-strike

Gigantyczny pączek Phoenix wszedł właśnie w ziemską atmosferę. Prawie wszystko poszło zgodnie z planem.jpg

Napisano

35 lat Teleskopu Hubble'a. Wspaniała przeszłość i niepewna przyszłość
2025-04-24. Wojciech Kaczanowski
Kosmiczny Teleskop Hubble’a obchodzi swoje 35-lecie. Przez ten czas sonda wykonała ponad 1,6 miliona obserwacji, dostarczając odpowiedzi na pytania naukowców oraz prowokując kolejne. Prawdziwy skarb nauki stoi jednak w obliczu niepewnej przyszłości.
„3, 2, 1 and lift-off of the Space Shuttle Discovery with the Hubble Space Telescope, our window on the universe!” - krzyknął komentator podczas startu misji STS-31 24 kwietnia 1990 r. Wahadłowiec kosmiczny wzniósł się z Kennedy Space Center na Florydzie, aby niedługo później umieścić ładunek na niskiej orbicie okołoziemskiej. To szczególna chwila dla nauki, która trwa już 35 lat.
"Nasze okno na wszechświat"
Kilka dni po wypuszczeniu ładunku z ładowni orbitera wykonano pierwsze zdjęcia przedstawiające teleskop z rozłożonymi panelami słonecznymi oraz antenami. Dzięki zdolności do obserwacji w ultrafiolecie, świetle widzialnym i bliskiej podczerwieni, Kosmiczny Teleskop Hubble’a wykonał już ponad 1,6 miliona obserwacji, które wzbogaciły wiedzę o wszechświecie oraz nas samych.
Sonda to owoc współpracy między NASA, Europejską Agencją Kosmiczną oraz innymi ośrodkami naukowymi. Podczas swojej pracy doznał kilku awarii, które zostały rozwiązane, pozwalając na kontynuacje badań naukowych.
Przykładem jest sytuacja z kwietnia 2024 r., Kosmiczny Teleskop Hubble’a wszedł w tryb bezpieczny, gdyż wykryto usterkę żyroskopu. Agencja zapewnia, że instrumenty naukowe działają stabilnie, podobnie jak cała reszta teleskopu. służą do mierzenia tempa obrotu teleskopu i pomagają w ustaleniu, w jakim kierunku jest skierowany. Kilka dni później NASA poinformowała o zażegnaniu awarii.
Niepokojące znaki
Kwestia dalszego finansowania programu Kosmicznego Teleskopu Hubble’a jest głęboko dyskutowana w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze w 2024 r. na łamach naszego portalu informowaliśmy o doniesieniach zza oceanu o rozważaniach na temat kształtu budżetu na 2025 r. i kolejne lata.
W styczniu 2025 r. portal branżowy Spacenews.com poinformował o spotkaniu NASA z Space Telescope Science Institute (STScI), który zajmuje się operacjami naukowymi sondy. Amerykańska agencja kosmiczna miała rzekomo polecić przedstawicielom instytutu opracowanie planu działania teleskopu na lata fiskalne 2026–2028 w oparciu o budżet wynoszący od 83 do 87,8 mln USD rocznie - cięcie o około 20%.
W kwietniu 2025 r. natomiast opisywaliśmy o niepokojących planach Białego Domu na finansowanie niektórych gałęzi nauki. Przypomnijmy, że NASA dysponuje około 25 mld USD na 2025 r. Z dostępnych informacji wynika, że Biały Dom proponuje obniżenie ogólnych wydatków NASA o około 20%, z czego większość może dotknąć programy naukowe, których wydatki mogą zostać zredukowane o circa 50%. Obecnie Dyrekcja Misji Naukowych NASA dysponuje kwotą 7,5 mld USD. W kolejnym roku na ten cel Biały Dom planuje przeznaczyć zaledwie 3,9 mld USD.

Moment wypuszczenia Kosmicznego Teleskopu Hubble'a z ładowni orbitera Discovery 25 kwietnia 1990 roku.
Autor. NASA/Smithsonian Institution/Lockheed

Start misji STS-31, której głównym celem było wyniesienia Kosmicznego Teleskopu Hubble'a.
Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/35-lat-teleskopu-hubblea-wspaniala-przeszlosc-i-niepewna-przyszlosc

35 lat Teleskopu Hubble'a. Wspaniała przeszłość i niepewna przyszłość.jpg

Napisano

Największa struktura we wszechświecie przeczy podstawowym modelom. Wielka pomyłka naukowców
2025-04-24. Aleksander Kowal
Okazuje się, że astronomowie popełnili nieco pomyłek w odniesieniu do pewnej wyjątkowo rozległej struktury. O ile dotychczasowe badania wskazywały na imponujące rozmiary tego obiektu, tak najnowsze doniesienia są nawet bardziej niesamowite.
Mówiąc krótko: zdaniem naukowców chodzi o większe niż do tej pory sądzili rozmiary, a także mniejszą odległość dzielącą nas od tej Wielkiej Ściany. Do takich wniosków doszli badacze prowadzący analizy rozbłysków gamma, o czym piszą teraz w artykule mającym jak na razie formę preprintu.
Nazwa tytułowego obiektu to Wielka Ściana Herkulesa-Korony Północnej. Wcześniej podobnym mianem (tj. rekordowym) określano Wielką Ścianę, a następnie Wielką Ścianę Sloan. Z czasem rekordy zostały jednak wyśrubowane, a największym wyzwaniem pozostawało modelowanie tych gigantycznych struktur.
Nazwa tytułowego obiektu to Wielka Ściana Herkulesa-Korony Północnej. Wcześniej podobnym mianem (tj. rekordowym) określano Wielką Ścianę, a następnie Wielką Ścianę Sloan. Z czasem rekordy zostały jednak wyśrubowane, a największym wyzwaniem pozostawało modelowanie tych gigantycznych struktur.
Wielka Ściana Herkulesa-Korony Północnej to największa znana nauce struktura we wszechświecie
Co więcej, określenie, gdzie znajdują się najbardziej odległe fragmenty tej supergromady nie należy do łatwych zadań. Nieco łatwiej sprawy mają się w przypadku wyjątkowo bliskich części, ale jak pokazują nowe fakty: nawet tutaj było nietrudno o pomyłkę. Do przełomu nie doszłoby bez rozbłysków gamma, które najpierw okazały się kluczowe dla odkrycia Wielkiej Ściany Herkulesa-Korony Północnej, a w ostatnim czasie posłużyły do zaktualizowania poświęconych jej modeli.
Dwa szczególne jasne typy takich sygnałów powstają w czasie narodzin czarnych dziur o masie gwiazdowej. Mogą się pojawić na przykład w toku zapadania jąder masywnych gwiazd, co prowadzi do eksplozji w formie supernowej. Alternatywnie, w grę wchodzi też łączenie wyjątkowo gęstych rdzeni pozostałych po dawnych gwiazdach, co ma miejsce w układach podwójnych.
I choć zasada kosmologiczna sugerowałaby, że wszechświat powinien być dość jednorodny w dużych skalach, to im więcej naukowcy dowiadują się na jego temat, tym bardziej przytoczona teoria okazuje się mylna. Przykład? Skupiska rozbłysków gamma są zdecydowanie częściej spotykane na północnym niebie aniżeli na południowym. Poza tym, w myśl przytoczonej zasady nie powinna zdążyć uformować się ani jedna struktura kosmiczna o długości większej niż 1,2 miliarda lat świetlnych. Tutaj mówimy natomiast o supergromadzie galaktyk rozciągającej się na odległości 10 miliardów lat świetlnych.
https://www.chip.pl/2025/04/wielka-sciana-herkulesa-najwieksza-struktura-wszechswiat

Największa struktura we wszechświecie przeczy podstawowym modelom. Wielka pomyłka naukowców.jpg

Napisano

Kosmiczny kręgiel - sonda Lucy odkrywa niezwykły kształt asteroidy Donaldjohanson
2025-04-24.Admin.
Sonda kosmiczna NASA Lucy z powodzeniem przeleciała w pobliżu asteroidy Donaldjohanson 20 kwietnia 2025 roku, ujawniając jej zaskakujący, dwuczęściowy kształt przypominający dwa stożki lodowe złączone wąskim mostkiem. To fascynujące odkrycie stanowi ważny krok w długoterminowej misji badania początków Układu Słonecznego.
Podczas przelotu, który odbył się o godzinie 13:51 czasu EDT (19:51 czasu środkowoeuropejskiego), sonda zbliżyła się na odległość zaledwie 960 kilometrów od powierzchni asteroidy, poruszając się z zawrotną prędkością 30 000 mil na godzinę (13,4 kilometra na sekundę). Ten krótki, ale intensywny moment pozwolił na zebranie bezcennych danych, których przesyłanie na Ziemię może potrwać nawet tydzień.
Asteroida Donaldjohanson okazała się być większa niż wcześniej sądzono – ma około 8 kilometrów długości i 3,5 kilometra szerokości w najszerszym punkcie. Jednak to nie rozmiar, a nietypowy kształt obiektu wzbudził największe zainteresowanie naukowców. Struktura asteroidy przypomina dwa wafelki z lodami lub dwa stożki lodowe połączone wąskim przesmykiem, co specjaliści określają jako binarny układ stykowy.
"Struktura geologiczna Donaldjohansona jest uderzająco złożona" – przyznają naukowcy analizujący pierwsze obrazy. Badania wskazują, że asteroida najprawdopodobniej powstała około 150 milionów lat temu w wyniku zderzenia dwóch mniejszych obiektów. To relatywnie młody wiek jak na obiekt kosmiczny, co czyni go szczególnie wartościowym dla zrozumienia procesów formowania się planet.
Nazwa asteroidy nie jest przypadkowa – upamiętnia ona antropologa Donalda Johansona, który odkrył słynne skamieniałości australopiteka Lucy w Etiopii. Od tej samej skamieniałości zaczerpnięto nazwę dla całej misji kosmicznej. Ta symboliczna więź między odległą przeszłością naszej planety a tajemnicami kosmosu podkreśla główny cel misji – zrozumienie początków Układu Słonecznego.
Choć spotkanie z asteroidą Donaldjohanson jest ważnym osiągnięciem, stanowi ono jedynie etap w ambitniejszym planie. Głównym zadaniem sondy Lucy jest eksploracja tzw. trojańskich asteroid Jowisza – grupy prymitywnych obiektów krążących po tej samej orbicie co gigantyczna planeta, ale nie w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Będzie to pierwsza w historii misja badająca te odległe ciała niebieskie.
Wcześniej, w listopadzie 2023 roku, Lucy przeleciała już obok asteroidy Dinkinesh, odkrywając przy okazji jej niewielki księżyc Selam. Oba te spotkania z asteroidami w głównym pasie między Marsem a Jowiszem stanowią swego rodzaju "próbę generalną" przed główną częścią misji.
Pierwsze spotkanie z trojańską asteroidą o nazwie Eurybates zaplanowano na sierpień 2027 roku. W kolejnych latach, do 2033 roku, Lucy ma odwiedzić jeszcze cztery inne trojańskie obiekty. Naukowcy liczą, że badania tych prymitywnych ciał niebieskich pozwolą lepiej zrozumieć procesy, które doprowadziły do powstania planet, w tym naszej Ziemi.
Misja Lucy, wystrzelona w kosmos w 2021 roku, jest długoterminowym projektem, którego owoce będziemy zbierać przez następną dekadę. Obecny przelot obok asteroidy Donaldjohanson z jej intrygującym kształtem dwóch złączonych stożków stanowi ważny krok na drodze do odkrywania tajemnic początków naszego Układu Słonecznego i potencjalnie rzuca nowe światło na procesy, które umożliwiły powstanie życia.

Źródło: NASA/Lucy
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kosmiczny-kregiel-sonda-lucy-odkrywa-niezwykly-ksztalt-asteroidy-donaldjohanson

Kosmiczny kręgiel - sonda Lucy odkrywa niezwykły kształt asteroidy Donaldjohanson.jpg

Kosmiczny kręgiel - sonda Lucy odkrywa niezwykły kształt asteroidy Donaldjohanson2.jpg

Napisano

Początek misji Shenzhou-20
2025-04-25. Krzysztof Kanawka
Start kolejnej wielomiesięcznej chińskiej misji załogowej.
Dwudziestego czwartego kwietnia w kierunku stacji Tiangong wystartowała misja Shenzhou-20.
Do startu misji Shenzhou-20 doszło 24 kwietnia o godzinie 11:17 CEST z kosmodromu Jiuquan za pomocą rakiety CZ-2F. Załogę tej misji stanowią:
•    Chen Dong, trzecia misja
•    Chen Zhongrui, pierwsza misja
•    Wang Jie, pierwsza misja
Cumowanie do stacji nastąpiło sześć i pół godziny po starcie. Misja Shenzhou-20 będzie przebywać około sześciu miesięcy na pokładzie stacji Tiangong. Na pokładzie tej chińskiej stacji od kilku miesięcy pracuje załoga Shenzhou-19, która po kilku dniach wspólnych prac z załogą Shenzhou-20 wróci na Ziemię.
(PFA)
Live: Special coverage of China's Shenzhou-20 crewed spacecraft launch
https://www.youtube.com/watch?v=zEA7XP__Jho
Start misji Shenzhou-20 / Credits – CGTN
https://kosmonauta.net/2025/04/poczatek-misji-shenzhou-20/

Początek misji Shenzhou-20.jpg

Napisano

Witam , nie wiem gdzie mogłem wstawić tu swoje zapytanie, nawet nie wiem jak wstawić zdjęcie wiec daje linka : https://photos.app.goo.gl/U1UU8KRZRvoHEfAt5

Co to za zjawisko czy może to fotomontaż?  Znajomy umieścił te zdjęcie na FB i daje taki tekst 

"No i co wy na to heliocentryczni sekciarze?"

Oczywiście jest wyznawcą płaskiej ziemi. Szukałem odnośnika tego zdjęcia w necie ale nic szczególnego nie ma o tym zdjęciu...

 

Napisano

"Przed nami najlepszy weekend w roku"
2025-04-25. Źródło: Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl
Miłośnicy astronomii będą mieli okazję w czasie najbliższych nocy zobaczyć na niebie Drogę Mleczną. Jak przekazał Karol Wójcicki, autor profilu "Z głową w gwiazdach", warunki będą naprawdę sprzyjające.

Warto w trakcie najbliższych nocy spojrzeć w niebo. "Przed nami najlepszy weekend w roku do obserwacji Drogi Mlecznej!" - napisał Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, autor profilu "Z głową w gwiazdach".

" Droga Mleczna
Dlaczego warunki do obserwacji Drogi Mlecznej na niebie będą takie dobre? Jak tłumaczył popularyzator astronomii, przed nami ostatni wiosenny nów bez białych nocy astronomicznych (takich, podczas których Słońce znajduje się od 12 do 18 stopni nad horyzontem). Kolejny wypadnie 27 maja, ale już wtedy w sporej części Polski albo będą występowały białe noce astronomiczne, albo bardzo krótkie noce astronomiczne.
"Dziś i jutro mamy więc kulminację najbardziej sprzyjających warunków: wciąż umiarkowanie długich nocy astronomicznych, nowiu Księżyca i dużego kąta, pod jakim ustawiona jest Droga Mleczna o świcie astronomicznym (około 3)" - napisał Karol Wójcicki.

Autorka/Autor:anw
Źródło: "Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: 71008474
https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/warunki-do-ogladania-drogi-mlecznej-beda-znakomite-przed-nami-najlepszy-weekend-w-roku-st8430934

Przed nami najlepszy weekend w roku.jpg

Napisano

Ta gwiazda wyrwałaby atomy z twojego ciała. Nikt nie wie, skąd się tu wzięła
2025-04-25. Radek Kosarzycki
Nasza galaktyka składa się z około 400 miliardów gwiazd, które wspólnie krążą wokół supermasywnej czarnej dziury Sgr A* znajdującej się jakieś 27 000 lat świetlnych od nas. Z uwagi na to, że Droga Mleczna jest galaktyką spiralną i względnie uporządkowaną, gwiazdy krążą wokół jej centrum z prędkościami zbliżonymi do swojego gwiezdnego otoczenia. Na tle tych gwiazd czasami jednak naukowcy odkrywają obiekty, które poruszają się ekstremalnie szybko.
Takim obiektem jest magnetar SGR O501+4516, który mknie przez galaktykę na złamanie karku z prędkością blisko 180 000 km/h. Już sama prędkość tego obiektu wskazuje na to, że nie powstał on w sposób typowy dla tego rodzaju obiektów.
Co do zasady, magnetar to gwiazda neutronowa charakteryzująca się ekstremalnie silnym polem magnetycznym. Mówimy tutaj o polu magnetycznym nawet 100 bilionów razy silniejszym od pola magnetycznego Ziemi. Zwykle gwiazdy neutronowe powstają w eksplozji supernowej pod koniec życia masywnej gwiazdy. Obiekty takie mogą mieć średnicę rzędu 20 kilometrów i masę zbliżoną do masy Słońca, przez co są jednymi z najgęstszych znanych obiektów we wszechświecie.
Co ciekawe, magnetary należą do rzadkości. W Drodze Mlecznej odkryto ich zaledwie około trzydziestu. Ten konkretny został odkryty 15 000 lat świetlnych od nas już w 2008 roku. Dopiero jednak nowe obserwacje zwróciły uwagę astronomów, bowiem okazało się, że obiekt ten przemieszcza się w przestrzeni międzygwiezdnej z zaskakującą prędkością.
Naukowcy z NASA wskazują, że pole magnetyczne SGR 0501+4516 jest na tyle silne, że gdyby taki obiekt przeleciał w połowie odległości dzielącej Księżyc od Ziemi, to rozmagnesowałby wszystkie karty płatnicze (zwolennicy gotówki byliby zadowoleni), a gdyby zbliżył się do nas na odległość 1000 kilometrów, rozerwałby nas na pojedyncze atomy. Na szczęście mówimy tu o sytuacji hipotetycznej, bowiem do takiego spotkania z Układem Słonecznym nie dojdzie.
Pierwotnie naukowcy odpowiedzialni za odkrycie tego obiektu założyli, że jest on pozostałością po eksplozji masywnej gwiazdy, która pozostawiła po sobie pozostałość po supernowej skatalogowaną pod numerem HB9. Obiekt ten znajdował się wszak względnie blisko na niebie i mógł być źródłem uciekającego magnetara. Nowe obserwacje jednak potwierdziły, że obydwa obiekty nie mają ze sobą nic wspólnego. Po pierwsze, magnetar porusza się zbyt szybko, a kierunek, z którego leci, nie pokrywa się z położeniem pozostałości po supernowej. Mało tego, analiza wsteczna ruchu magnetara na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat nie wykazała na jego trasie żadnej pozostałości po supernowej.
Nie wiadomo zatem, w jaki sposób tak ów obiekt powstał. Najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi o tym, że obiekt ten powstał w procesie kolapsu grawitacyjnego białego karła, czyli pozostałości po gwieździe podobnej do Słońca. Jest to dość nietypowy proces, bowiem zwykle eksplodujące w supernowej białe karły rozrywane są na strzępy. Istnieją jednak sytuacje, w których w określonych warunkach biały karzeł może zapaść się w gwiazdę neutronową.
Naukowcy zwracają uwagę na jeszcze jeden niezwykle interesujący fakt. Możliwe bowiem, że takie rzadkie zdarzenia mogą odpowiadać za emisję niektórych szybkich błysków radiowych (FRB), które obserwowane są już od lat, a których źródło wciąż wymyka się próbom detekcji.
https://www.focus.pl/artykul/gwatemala-poklosie-trzesienia-ziemi-1976-rok

Ta gwiazda wyrwałaby atomy z twojego ciała. Nikt nie wie, skąd się tu wzięła.jpg

Napisano

Tak na Słońce jeszcze nigdy nie patrzeliśmy. Pierwsze zdjęcie z przełomowego instrumentu
2025-04-25. Radek Kosarzycki
W 2022 roku na Hawajach uruchomiono największy w historii teleskop słoneczny. Już pierwsze zdjęcia wykonane za jego pomocą wskazały, że stanowi on ogromny skok w naszych możliwościach obserwowania aktywności na powierzchni naszej Gwiazdy Dziennej. Tak naprawdę jednak nie był to jeszcze pełen teleskop. Czymże bowiem jest optyka bez odpowiednich instrumentów zbierających padające na nią promieniowanie. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Na teleskopie został bowiem zainteresowany najbardziej zaawansowany instrument w historii. Visible Tunable Filter (VTF) — bo taką nosi nazwę — pozwoli nam przyjrzeć się Słońcu w sposób, o jakim dotychczas mogliśmy tylko marzyć.
Naukowcy z zespołu Teleskopu Słonecznego Inouye opublikowali właśnie pierwsze zdjęcie plamy słonecznej w wysokiej rozdzielczości wykonane przy użyciu instrumentu VTF. Można śmiało powiedzieć, że zapoczątkowuje ono nową erę w naszym rozumieniu dynamiki Słońca i pogody kosmicznej.
Teleskop Słoneczny Inouye, umieszczony na szczycie Haleakalā na Hawajach to bezapelacyjnie największy teleskop słoneczny na świecie. Jego czterometrowe lustro główne i najnowocześniejsze systemy stabilizacji obrazu oferują naukowcom niezrównane spojrzenie na powierzchnię Słońca.
Od samego początku teleskop miał docelowo być wyposażony w pięć różnych instrumentów specjalistycznych. To one miały być odpowiedzialne za analizę zbieranego promieniowania słonecznego, izolowanie określonych długości fal i badanie ich polaryzacji. Cztery z tych instrumentów już od jakiegoś czasu pracują na teleskopie. Teraz jednak sytuacja się zmienia i do zestawu dołączył ostatni, a zarazem najbardziej zaawansowany instrument obserwacyjny, tj. VTF.
Jak podkreślają jego konstruktorzy, VTF to największy spektropolarymetr, jaki kiedykolwiek zbudowano. Jego możliwości są tym samym niezrównane. Pierwsze, jeszcze „techniczne” zdjęcie wykonane za jego pomocą, przedstawiające plamę na powierzchni Słońca, daje przedsmak tego, czego będzie można dokonać za pomocą tego teleskopu.
Podstawowym zadaniem VTF będzie uważne przyglądanie się powierzchni Słońca, tzw. fotosferze, oraz bezpośrednio do niej przylegającej chromosferze, najniższej warstwie atmosfery słonecznej. To właśnie na styku tych dwóch warstw powstają erupcje słoneczne.
Przyglądając się przepływom plazmy i pola magnetycznego w tym miejscu, wraz z ich wzajemnymi interakcjami, VTF będzie w stanie odkryć procesy fizyczne odpowiedzialne za rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy, które odczuwamy dość często na powierzchni Ziemi.
Warto tutaj podkreślić, że budowa instrumentu, która realizowana była w Instytucie Fizyki Słonecznej we Fryburgu w Niemczech, trwała aż 15 lat, czyli niemal dokładnie tyle samo ile budowa samego teleskopu słonecznego. Mamy tutaj do czynienia z ważącym niemal sześć ton instrumentem, który pieczołowicie instalowany był na teleskopie przez ostatnich kilka miesięcy.
Sercem instrumentu są dwa wyjątkowo precyzyjne interferometry Fabry’ego-Pérota zdolne do izolowania bardzo wąskich pasm światła widzialnego, a tym samym do analizy widmowej z dokładnością do zaledwie kilku pikometrów. Skoro jednak jest to spektropolarymetr, to jest on w stanie rejestrować różne stany polaryzacji światła, które mogą nam wiele powiedzieć o temperaturze, ciśnieniu, prędkości i sile pola magnetycznego na różnych wysokościach nad powierzchnią Słońca.
Zdjęcia generowane przez CTF cechują się rozdzielczością około 10 kilometrów na piksel. Mało tego, instrument jest w stanie wykonać kilkaset takich zdjęć na sekundę, dzięki czemu daje nam niespotykany dotąd wgląd w ciągle zmieniającą się powierzchnię naszej gwiazdy.
Co zatem widzimy na pierwszym zdjęciu wykonanym za pomocą VTF? Otóż jest to plama słoneczna widoczna na długości fali 588,9 nanometrów. Zdjęcie przedstawia obszar powierzchni Słońca o wymiarach 25 000 na 25 000 kilometrów. Zdjęcie wykonano z dokładnością 10 km na piksel. To dopiero tylko pierwsze zdjęcie. Trzeba przygotować się na sporo nowej wiedzy o jedynej gwieździe, którą możemy jako ludzie obserwować z bliska.
https://www.focus.pl/artykul/kreda-drapieznik-deinozuch-krokodyl-dinozaury

Tak na Słońce jeszcze nigdy nie patrzeliśmy. Pierwsze zdjęcie z przełomowego instrumentu.jpg

Napisano

Wszechświat jednak się obraca? Nowe badania mogą wyjaśnić jedną z największych zagadek astronomii
2025-04-25. Admin.
Naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego w Mānoa przedstawili zaskakującą hipotezę - nasz wszechświat może się obracać, choć niezwykle powoli. To odkrycie, opublikowane w prestiżowym czasopiśmie "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society", może pomóc rozwiązać jeden z najbardziej intrygujących problemów współczesnej astronomii.
István Szapudi, jeden z głównych badaczy prowadzących te przełomowe badania, nawiązał do greckiego filozofa Heraklita z Efezu, parafrazując jego słynne powiedzenie Panta Rhei (wszystko płynie) na Panta Kykloutai (wszystko się obraca), co odzwierciedla istotę ich nowej hipotezy.
Obecne modele kosmologiczne zakładają, że wszechświat rozszerza się równomiernie we wszystkich kierunkach, bez wyraźnych oznak rotacji. Ta koncepcja pasuje do większości obserwacji astronomicznych. Jednak nie wyjaśnia ona tzw. "napięcia Hubble'a" - długotrwałej rozbieżności między dwiema metodami pomiaru tempa ekspansji wszechświata.
Pierwsza metoda wykorzystuje obserwacje odległych wybuchających gwiazd (supernowych) do pomiaru odległości do galaktyk i określa tempo ekspansji wszechświata w ciągu ostatnich kilku miliardów lat. Druga metoda opiera się na analizie promieniowania reliktowego z Wielkiego Wybuchu i dostarcza informacji o tempie ekspansji bardzo wczesnego wszechświata, sprzed około 13 miliardów lat. Co ciekawe, każda z tych metod daje inną wartość tempa ekspansji.
Zespół Szapudiego opracował matematyczny model wszechświata. Najpierw postępowali zgodnie ze standardowymi regułami. Następnie dodali niewielką ilość rotacji. Ta drobna zmiana przyniosła znaczącą różnicę.
Badacze byli zaskoczeni wynikami, które pokazały, że model z rotacją rozwiązuje paradoks bez zaprzeczania aktualnym pomiarom astronomicznym. Co więcej, jest on kompatybilny z innymi modelami zakładającymi rotację. Rezultaty te sugerują, że koncepcja obracającego się wszechświata może być kluczem do rozwiązania kosmologicznej zagadki.
Ich model sugeruje, że wszechświat mógłby wykonywać jeden pełny obrót co około 500 miliardów lat - zbyt wolno, aby łatwo to wykryć, ale wystarczająco, by wpłynąć na sposób rozszerzania się przestrzeni w czasie.
Ta koncepcja nie łamie żadnych znanych praw fizyki. Co więcej, mogłaby wyjaśnić, dlaczego pomiary wzrostu wszechświata nie są całkowicie zgodne.
Kolejnym krokiem jest przekształcenie tej teorii w pełny model komputerowy oraz znalezienie sposobów na dostrzeżenie oznak tego powolnego kosmicznego obrotu.
Badanie to otwiera fascynujące możliwości dla naszego rozumienia kosmosu i może stanowić przełom w rozwiązaniu jednej z największych zagadek współczesnej astronomii, jednocześnie przypominając nam, że nawet najbardziej fundamentalne założenia dotyczące natury wszechświata mogą wymagać rewizji.
Źródło: NASA

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wszechswiat-jednak-sie-obraca-nowe-badania-moga-wyjasnic-jedna-z-najwiekszych-zagadek

Wszechświat jednak się obraca Nowe badania mogą wyjaśnić jedną z największych zagadek astronomii.jpg

Napisano

Webb w pełni ukazuje pełen energii występ umierającej gwiazdy
2025-04-25.
Dzięki danym z Teleskopu Webba ujawniono złożoną strukturę mgławicy planetarnej NGC 1514, tworzoną od tysięcy lat przez układ podwójny gwiazd. Obserwacje w średniej podczerwieni pokazały pierścienie złożone z drobnego pyłu, dynamiczne wzory i ślady gwałtownych interakcji między gwiazdami, które ukształtowały tę niezwykłą kosmiczną scenę.

Gaz i pył wyrzucone przez umierającą gwiazdę w sercu NGC 1514 stały się bardziej wyraźne dzięki danym uzyskanym w średniej podczerwieni z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Jego pierścienie, które są wykrywane tylko w świetle podczerwonym, wyglądają teraz jak rozmyte skupiska ułożone w splątane wzory, a sieć wyraźniejszych dziur w pobliżu gwiazdy centralnej pokazuje, gdzie przebiła się szybsza materia.

Przed Webbem nie byliśmy w stanie wykryć większości tej materii, nie mówiąc już o obserwowaniu jej tak wyraźnie – powiedział Mike Ressler, badacz i naukowiec projektu Webba MIRI (Mid-Infrared Instrument) w Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA w południowej Kalifornii. Odkrył on pierścienie wokół NGC 1514 w 2010 roku, gdy zbadał obraz z Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE). Dzięki danym z MIRI możemy teraz kompleksowo zbadać burzliwą naturę tej mgławicy – powiedział.

Scena ta tworzy się od co najmniej 4000 lat – i będzie się zmieniać jeszcze przez wiele tysiącleci. W centrum znajdują się dwie gwiazdy, które na obrazach Webba wyglądają jak jedna i są wyróżnione błyszczącymi pikami dyfrakcyjnymi. Gwiazdy poruszają się po ciasnej, wydłużonej dziewięcioletniej orbicie i są otoczone łukiem pyłu przedstawionym na pomarańczowo.

Jedna z tych gwiazd, która była kilkakrotnie masywniejsza od naszego Słońca, odegrała główną rolę w tworzeniu tej sceny. Gdy ewoluowała, nadymała się, wyrzucając warstwy gazu i pyłu w bardzo powolnym, gęstym wietrze gwiazdowym – powiedział David Jones, starszy naukowiec z Instytutu Astrofizyki na Wyspach Kanaryjskich, który w 2017 roku udowodnił, że w centrum znajduje się układ podwójny gwiazd.

Gdy zewnętrzne warstwy gwiazdy zostały wyrzucone, pozostało tylko jej gorące, zwarte jądro. Jako biały karzeł, jej wiatry zarówno przyspieszyły, jak i osłabły, co mogło spowodować zmiecenie materii w cienkie powłoki.

Jej kształt klepsydry
Obserwacje Webba pokazują, że mgławica jest nachylona pod kątem 60 stopni, co sprawia, że wygląda jak puszka, z której się wylewa, ale znacznie bardziej prawdopodobne jest, że NGC 1514 przybiera kształt klepsydry z odciętymi końcami.

Co może wyjaśnić te kontury? Kiedy ta gwiazda była w szczytowym momencie utraty materii, towarzysz mógł się do niej bardzo, bardzo zbliżyć – powiedział Jones. Ta interakcja może prowadzić do kształtów, których byśmy się nie spodziewali. Zamiast tworzyć sfery, ta interakcja mogła uformować pierścienie.

Sieć rozproszonych struktur
Dwa pierścienie mgławicy są nierównomiernie oświetlone w obserwacjach Webba, wydając się bardziej rozproszone w lewym dolnym i prawym górnym rogu. Wyglądają również na rozmyte lub teksturowane. Uważamy, że pierścienie składają się głównie z bardzo małych ziaren pyłu – powiedział Ressler. Kiedy ziarna te są uderzane przez promieniowanie UV z białego karła, nagrzewają się nieznacznie, co naszym zdaniem czyni je wystarczająco ciepłymi, aby mogły zostać wykryte przez Webba w średniej podczerwieni.

Oprócz pyłu, teleskop ujawnił również tlen w jej zbitym, różowym środku, szczególnie na krawędziach bąbli.

NGC 1514 jest również godna uwagi ze względu na to, czego w niej nie ma. Węgiel i jego bardziej złożone wersje, podobne do dymu materiały znane jako wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, są powszechne w mgławicach planetarnych (rozszerzających się powłokach świecącego gazu wyrzucanego przez gwiazdy w późnym okresie ich życia). Żaden z nich nie został wykryty w NGC 1514. Bardziej złożone cząsteczki mogły nie zdążyć się uformować ze względu na orbitę dwóch gwiazd centralnych, które wymieszały wyrzuconą materię. Prostszy skład oznacza również, że światło obu gwiazd dociera znacznie dalej, dlatego widzimy słabe, podobne do chmur pierścienie.

A co z jasnoniebieską gwiazdą w lewym dolnym rogu, z nieco mniejszymi kolcami dyfrakcyjnymi niż gwiazdy centralne? Nie jest ona częścią tej mgławicy. W rzeczywistości gwiazda ta znajduje się bliżej nas.

Ta mgławica planetarna była badana przez astronomów od końca XVII wieku. Astronom William Herschel zauważył w 1790 roku, że NGC 1514 była pierwszym obiektem na głębokim niebie, który wydawał się naprawdę zamglony – nie mógł rozdzielić tego, co widział, na pojedyncze gwiazdy w gromadzie, tak jak w przypadku innych obiektów, które skatalogował. Dzięki Webbowi nasz widok jest znacznie wyraźniejszy.

NGC 1514 znajduje się w kierunku konstelacji Byka, około 1500 lat świetlnych od Ziemi.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    NASA
•    Urania
Dwa podczerwone obrazy NGC 1514. Po lewej obserwacja z WISE. Po prawej bardziej dopracowany obraz z JWST. Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, NASA-JPL, Caltech, UCLA, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2025/04/webb-w-peni-ukazuje-peen-energii-wystep.html

Webb w pełni ukazuje pełen energii występ umierającej gwiazdy.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.