Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Spektakularna erupcja słoneczna uchwycona przez satelitę. Ziemia pozostaje bezpieczna
2025-05-08. Radek Kosarzycki
7 maja na powierzchni Słońca doszło do naprawdę widowiskowej erupcji. Przy wschodniej krawędzi Słońca wybuchł gigantyczny filament plazmy. Całe wydarzenie zarejestrował satelita GOES-19. Z uwagi na to, że do rozbłysku doszło przy krawędzi Słońca, mieliśmy możliwość obserwowania fenomenalnego zjawiska niejako z boku, dzięki czemu całe wydarzenie nie wpłynęło negatywnie na Ziemię.
Filamenty słoneczne to gęste i stosunkowo chłodne struktury plazmy, utrzymujące się nad powierzchnią Słońca dzięki polom magnetycznym. Kiedy ulegają destabilizacji, mogą gwałtownie eksplodować, uwalniając ogromne ilości materii i energii w formie koronalnych wyrzutów masy. Takie zjawiska bywają źródłem burz geomagnetycznych, które potrafią zakłócać działanie satelitów oraz sieci energetycznych na Ziemi. W tym przypadku jednak wyrzut nie był skierowany w stronę Ziemi.
Erupcję zarejestrował instrument SUVI (Solar Ultraviolet Imager) zainstalowany na pokładzie satelity GOES-19. Teleskop zarejestrował zdarzenie w wysokiej rozdzielczości, ukazując w niezwykłych szczegółach, jak filament rozszerzał się i skręcał w słonecznej atmosferze. Obserwacje te stanowią fascynujący dowód na to, jak dynamicznym i zmiennym obiektem jest Słońce.
Mimo że sama erupcja nie miała bezpośredniego wpływu na naszą planetę, eksperci od pogody kosmicznej nadal monitorują sytuację. Według brytyjskiego Biura Meteorologicznego Ziemia może wciąż doświadczać efektów geomagnetycznych w najbliższych dniach.
Choć majowa erupcja nie przyniosła zakłóceń na Ziemi, przypomina o wysokiej aktywności Słońca, która wynika z tego, że jesteśmy tuż po maksimum aktywności w 11-letnim cyklu słonecznym. Warto także pamiętać, że w najbliższych dniach możliwe są kolejne erupcje i towarzyszące im burze geomagnetyczne.
Źródło: NOAA Space Weather Prediction Center

https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/spektakularna-erupcja-slonce-filaments/

Spektakularna erupcja słoneczna uchwycona przez satelitę. Ziemia pozostaje bezpieczna.jpg

Spektakularna erupcja słoneczna uchwycona przez satelitę. Ziemia pozostaje bezpieczna2.jpg

Napisano

Układy podwójne planet swobodnych nie mają lekko. Większość z nich rozpada się w gęstym otoczeniu gwiazd
2025-05-08. Radek Kosarzycki
Astronomowie korzystający z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST) dokonali znaczącego postępu w badaniach planet swobodnych — ciał niebieskich, które nie są związane grawitacyjnie z żadną gwiazdą. Jednym z najnowszych odkryć JWST było wykrycie 42 takich obiektów w Mgławicy Oriona (ONC) — jednym z najgęściej upakowanych rejonów formowania się gwiazd w pobliżu Ziemi. Te niezwykłe obiekty – JuMBO – składają się z dwóch planetarnych ciał krążących wokół siebie bez udziału gwiazdy macierzystej.
Co do zasady, JuMBO mają masę od 0,7 do 13 razy większą od masy Jowisza i są oddalone od siebie o 28 do 384 jednostek astronomicznych (AU). To znacząco odróżnia je od innych układów tego typu, które zazwyczaj cechują się znacznie mniejszymi odległościami między składnikami — poniżej 10 AU. Problem w tym, że tak duże odległości pomiędzy składnikami JuMBO stanowią poważne wyzwanie dla obecnych modeli formowania się planet i gwiazd.
Aby sprawdzić, czy tak rozległe układy planet podwójnych mogą przetrwać w dynamicznych i chaotycznych warunkach regionów gwiazdotwórczych, naukowcy postanowili odtworzyć te układy w symulacjach. W artykule naukowym opublikowanym w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society badacze przyjrzeli się połączeniom grawitacyjnym układów JuMBO w gromadzie oddalonej o 500 parseków od Słońca.
Głównym problemem dla takich układów są bliskie przeloty innych gwiazd, które w takim środowisku mogą z łatwością zaburzyć nie tylko układy podwójne gwiazd, ale także słabiej związane układy planetarne — zwłaszcza te o dużych rozdzieleniach, właśnie takie jak JuMBO. Aby ocenić ich trwałość, badacze przeprowadzili zaawansowane symulacje N-ciał, modelując ewolucję układów planeta–planeta w zależności od zagęszczenia gwiazd w ich bezpośrednim otoczeniu.
Badania wyraźnie wykazały, że układy JuMBO są wyjątkowo podatne na zakłócenia w gęstych środowiskach gwiazdotwórczych. Ich duże odległości i niska energia wiązania sprawiają, że większość takich układów nie jest w stanie przetrwać typowych oddziaływań grawitacyjnych w ONC. Im większa odległość pomiędzy składnikami układu, tym większe prawdopodobieństwo rozpadu takiego układu — niezależnie od gęstości otoczenia.
To sugeruje, że 42 JuMBO wykryte przez JWST mogą być jedynie ocalałymi z dużo większej pierwotnej populacji obiektów, z których większość już uległa rozerwaniu. Symulacje pokazują, że w środowiskach o niższej gęstości tylko około połowa układów przetrwała nienaruszona. Oznacza to, że do zaobserwowania 42 istniejących JuMBO musiała powstać znacznie większa ich liczba, co z kolei rodzi pytania o mechanizmy, które mogły doprowadzić do ich uformowania.

Istnieje kilka teorii próbujących wyjaśnić powstanie JuMBO — od fragmentacji dysków protoplanetarnych, przez turbulentne procesy w obłokach molekularnych (podobne do formowania gwiazd), po nieudaną akrecję, przechwytywanie grawitacyjne oraz wyrzucanie z układów gwiazdowych. Jednak żadna z tych hipotez nie wyjaśnia w pełni zarówno samego powstania, jak i niezwykle dużych separacji obserwowanych w tych układach.
Wychodzi zatem na to, że jak na razie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Nie zmienia to faktu, że procesy prowadzące do powstania JuMBO w ONC musiały być wyjątkowo wydajne. Skoro znaczna część układów została zniszczona, a mimo to wykryto ich aż 42, to musiały one powstawać naprawdę intensywnie. I tego jak na razie żadna teoria nie jest w stanie wyjaśnić.
Źródło: 1
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/uklady-jumbo-w-onc/

Układy podwójne planet swobodnych nie mają lekko. Większość z nich rozpada się w gęstym otoczeniu gwiazd.jpg

Napisano

Skąd się biorą miniksiężyce Ziemi? Zaskakujące odkrycie
2025-05-07. Radek Kosarzycki
Wenus i Merkury nie mają żadnych księżyców, Ziemia posiada jeden duży Księżyc, Mars posiada dwa małe, a gazowe olbrzymy mają ich dziesiątki — takich informacji uczymy się jeszcze w szkole podstawowej. Od czasu do czasu w mediach pojawiają się informacje o tym, że w otoczeniu Ziemi znaleziono nowy obiekt, który krąży wokół Ziemi. Zwykle jest to mały obiekt skalny, który przyleciał do nas z przestrzeni międzyplanetarnej, zatrzymał się na chwilę, i po jakimś czasie powróci do tułaczki po Układzie Słonecznym. Okazuje się jednak, że obiekty te wcale nie pochodzą z miejsca, które astronomowie od dawna podejrzewali. Skąd zatem biorą się te tymczasowe miniksiężyce Ziemi? Najnowsze badania wyraźnie wskazują na jedno miejsce.
Miniksiężyce to stosunkowo nowa klasa obiektów kosmicznych, która objawiła się nam dopiero wtedy, gdy w niebo zaczęło spoglądać wystarczająco dużo wystarczająco precyzyjnych obserwatoriów, zdolnych dostrzec w odległości setek tysięcy kilometrów obiekty wielkości niewielkich meteoroidów, planetoid czy komet. Badania takich obiektów pozwoliły astronomom odkrywać obiekty, które zostały chwilowo przechwycone przez ziemską grawitację i przynajmniej czasowo krążące wokół Ziemi lub przynajmniej parkujące na chwilę w otoczeniu naszej planety.
Pierwotnie naukowcy podejrzewali, że obiekty te pochodzą z Pasa Planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza. Teraz jednak wszystko wskazuje, że nie są to obiekty pochodzące z aż tak dużych odległości.
W sierpniu 2024 roku astronomowie zaobserwowali nowy miniksiężyc — 2024 PT5 — który tymczasowo wszedł na orbitę wokół Ziemi. Choć takie obiekty pojawiają się rzadko, ich obserwacja stanowi unikalną okazję do lepszego zrozumienia dynamiki Układu Słonecznego. Szczególne zainteresowanie wzbudził skład chemiczny 2024 PT5. Wstępne analizy spektroskopowe były co prawda niejednoznaczne z powodu braku danych w bliskiej podczerwieni, ale wykazały, że widmo powierzchniowe obiektu pokrywa się ze spektrum planetoid typu Sv. Co bardziej zaskakujące, przypominało ono również brekcję, która mogłaby pochodzić z Księżyca.
Odkrycie to skłoniło naukowców do rozważenia możliwości, że 2024 PT5 może być fragmentem naszego Księżyca, wyrzuconym w przestrzeń podczas uderzenia meteorytu. Gdyby ta hipoteza się potwierdziła, oznaczałoby to istotną zmianę w rozumieniu pochodzenia tych efemerycznych towarzyszy naszej planety.
Aby to sprawdzić, badacze przeprowadzili symulacje trajektorii odłamków wyrzucanych z Księżyca po zderzeniach z innymi ciałami niebieskimi. Wyniki pokazały, że nawet 20 procent takich fragmentów mogłoby zostać przechwyconych przez ziemską grawitację i na pewien czas wejść na orbitę wokół naszej planety jako miniksiężyce.
W analizie uwzględniono również wpływ prędkości wyrzutu na dalszy los takich fragmentów. Okazało się, że cząstki wystrzelone z prędkością nieznacznie przekraczającą prędkość ucieczki z Księżyca mają największe szanse na czasowe związanie z Ziemią. Co ciekawe, to właśnie takie szybkie wyrzuty, które opuszczają pole grawitacyjne Księżyca, mogą zostać przechwycone przez Ziemię — czasem od razu, a czasem dopiero w wyniku zaburzeń grawitacyjnych ze strony innych ciał niebieskich.
Jednym z kluczowych przykładów wspierających tę teorię jest obiekt (469219) Kamo‘oalewa — planetoida o średnicy około 50 metrów. Jej widmo odpowiada zwietrzałemu bazaltowi księżycowemu, a naukowcy podejrzewają, że może być ona odłamkiem wyrzuconym podczas powstania krateru Giordano Bruno na Księżycu, który według szacunków powstał od 1 do 10 milionów lat temu. Orbita i skład tego obiektu czynią go silnym kandydatem na księżycowe pochodzenie.
Powyższe odkrycia wskazują, że w przyszłości Ziemia będzie miała jeszcze wiele takich miniksiężyców pochodzących z maksi… z Księżyca.
Naukowcy podkreślają jednak, że potrzebne są dalsze obserwacje, aby dokładniej określić, jak duży odsetek tych obiektów rzeczywiście pochodzi z Księżyca, a nie z Pasa Planetoid. Zrozumienie ich pochodzenia może dostarczyć cennych informacji o częstości zderzeń z powierzchnią Księżyca, procesie powstawania kraterów i wymianie materii między Ziemią a jej naturalnym satelitą na przestrzeni eonów.
Earth to temporarily capture a 'mini-moon' - See an orbit animation
https://www.youtube.com/watch?v=jikzv9wtZnA

https://www.focus.pl/artykul/miniksiezyce-ziemi-pochodzenie

Skąd się biorą miniksiężyce Ziemi Zaskakujące odkrycie.jpg

Napisano

Odłamki z uderzeń w Księżyc spadają na Ziemię zaskakująco często. Dowodów jest mnóstwo
2025-05-07. Radek Kosarzycki
Nie ma na nocnym niebie bardziej usianego kraterami obiektu niż Księżyc. Kratery na jego powierzchni nie wzięły się znikąd. Każdy z nich jest śladem po uderzeniu mniejszej lub większej kosmicznej skały. W wielu takich uderzeniach z powierzchni Srebrnego Globu z potężną prędkością wybijane są różnego rozmiaru odłamki skalne. Naukowcy od dawna zastanawiali się nad tym, ile z nich po wyrwaniu z powierzchni Księżyca, może trafić na Ziemię. W końcu uzyskaliśmy odpowiedź i jest ona zaskakująca.
Niezależnie z jakiej odległości spojrzymy na Księżyc, zobaczymy na nim kratery, od najmniejszych powstałych w zderzeniach z ziarnami pyłu międzyplanetarnego, po największe, które są pozostałościami po zderzeniach z gigantycznymi planetoidami. Warto tutaj podkreślić, że większość kraterów na Księżycu powstała około czterech miliardów lat temu w fazie intensywnego bombardowania planet Układu Słonecznego przez liczne planetoidy i komety.
Choć Ziemia także była bombardowana licznymi obiektami, siły geologiczne, pogoda i erozja skutecznie usunęły ślady zderzeń sprzed kilku miliardów lat. Księżyc jest jednak inny: nie ma tam atmosfery, która spowalniałaby zmierzające ku powierzchni obiekty, a na dodatek nie ma tam żadnej aktywności tektonicznej, która mogłaby usuwać ślady dawnych zderzeń. Efekt? Księżyc stanowi prawdziwą bibliotekę informacji o burzliwych początkach Układu Słonecznego.
Gdy na Księżycu dochodzi do uderzenia o dużej energii, część wyrzucanych przez niego szczątków może przemieszczać się wystarczająco szybko, aby przezwyciężyć grawitację Księżyca i już nie powrócić na jego powierzchnię. O ile część takiej materii może pozostać w układzie Ziemia-Księżyc, czasami nawet doprowadzić do powstania miniksiężyca Ziemi, o tyle część może wybrać się w podróż z Księżyca na Ziemię. Ile takich podróżników z Księżyca trafiło na Ziemię? Tym zagadnieniem zajęli się ostatnio naukowcy pracujący pod kierownictwem Jose Daniela Castro-Cisnerosa. Wyniki ich prac okazały się zaskakujące.
Badacze wykorzystali w swojej pracy zaawansowane symulacje komputerowe, aby zbadać trajektorie lotu obiektów wybitych z powierzchni Księżyca.
Wcześniej już naukowcy zajmowali się tymi badaniami, ale nowe symulacje przeprowadzone za pomocą oprogramowania REBOUND dały znacznie dokładniejsze wyniki uwzględniające także interakcje między Ziemią a Księżycem w dłuższych okresach sięgających 100 000 lat. Jakby tego było mało, po raz pierwszy naukowcy uwzględnili w swoich badaniach bardziej realistyczny rozkład prędkości wyrzucanych odłamków, który lepiej odzwierciedla chaotyczną naturę uderzeń w powierzchnię Księżyca.
Symulacje śledziły niezliczone wirtualne cząstki odłamków od momentu, w którym opuściły powierzchnię Księżyca. Naukowcy sprawdzali następnie dane co pięć lat i odnotowywali każdy przypadek, w którym cząstka znalazła się w odległości 100 kilometrów od powierzchni Ziemi, oznaczając takie zdarzenie jako zderzenie.
Wyniki były zaskakujące. Okazało się bowiem, że około 22,6 proc. wszystkich skał wyrzuconych z powierzchni Księżyca ostatecznie kończyło na Ziemi. Połowa tych zderzeń miała miejsce w ciągu 10 000 lat od wybicia z powierzchni Księżyca.
Wystarczy spojrzeć na Księżyc i zobaczyć, ile mamy tam kraterów. Kiedy uświadomimy sobie, jak wiele skał zostało wyrwanych z powierzchni Srebrnego Globu przez ostatnie cztery miliardy lat i połączymy to z faktem, że ponad 22 proc. tej materii trafiło ostatecznie na Ziemię, dojdziemy do wniosku, że skał księżycowych na powierzchni naszej planety jest więcej, niż nam się zdawało. Kto wie, być może o jedną z nich zdarzyło wam się nieświadomie potknąć w czasie swojego życia.
Jedno jest pewne: do uderzeń w Księżyc dochodzi także i teraz, a to oznacza, że księżycowi turyści będą spadać na powierzchnię Ziemi jeszcze bardzo długo.
https://www.focus.pl/artykul/odlamki-ksiezyca-spadaja-na-ziemie

Odłamki z uderzeń w Księżyc spadają na Ziemię zaskakująco często. Dowodów jest mnóstwo.jpg

Napisano

Orbita Księżyca zdobyta przez japoński lądownik
2025-05-08. Wojciech Kaczanowski

Japońska firma ispace poinformowała o wejściu komercyjnego lądownika Resilience na orbitę Księżyca. Sukces następuje po kwietniowym zakończeniu serii manewrów orbitalnych, sprawdzających systemy lądownika.
Informacja o osiągnięciu kolejnego kamienia milowego podczas misji lądownika Resilience została opublikowana przez firmę ispace 7 maja 2025 r. Wejście na orbitę Księżyca wymagało zdalnego uruchomienia głównego silnika przez Centrum Kontroli Misji w Nihonbashi w Tokio. Silnik pracował przez około 9 minut, co stanowi dotychczasowy rekord trwającej misji.
Sukces goni sukces
W kwietniu br. na łamach naszego portalu informowaliśmy o osiągnięciu kolejnego kamienia milowego przez lądownik Resilience. Mowa o zakończonej serii manewrów orbitalnych, które były ostatnim sprawdzianem przed wejściem na orbitę naturalnego satelity Ziemi. Interesującym faktem może być najdłuższa odległość sondy od Ziemi - 1,1 miliona kilometrów.
Kontrolerzy misji przygotowują się obecnie do przeprowadzenia kolejnej serii przed lądowaniem w pobliżu Mare Frigoris, zaplanowanym na 5 czerwca. „Do tej pory pomyślnie ukończyliśmy manewry, wykorzystując doświadczenie operacyjne zdobyte w Misji 1, i jestem bardzo dumny z załogi, która pomyślnie ukończyła najważniejszy manewr i weszła na orbitę księżycową. Będziemy kontynuować ostrożne operacje i dokładne przygotowania, aby zapewnić sukces lądowania na Księżycu”. - skomentował Takeshi Hakamada, założyciel i dyrektor generalny ispace.
Historia lądownika Resilience
Resilience został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w połowie stycznia 2025 r. przy pomocy rakiety Falcon 9 od SpaceX. W owiewce rakiety znalazł się ponadto lądownik Blue Ghost od amerykańskiej Firefly Aerospace. Ten jednak zaliczył lądowanie na Księżycu znacznie wcześniej - 2 marca 2025 r.
Resilience to lądownik typu Hakuto-R, który wykonał już misję na Srebrny Glob w 2023 r., natomiast rozbił się w końcowej fazie misji. Przyczyną był błąd w oprogramowaniu, na podstawie którego komputer zignorował informację o wysokości 5 km od powierzchni Księżyca. Lądownik z prędkością około 100 m/s uderzył o powierzchnię.
Tym razem ispace wprowadziło zmiany w ulepszenia w elementach konstrukcyjnych i oprogramowaniu. Zdecydowano również o innej trajektorii, dzięki czemu Japończycy przeprowadzą więcej testów przed kolejnymi misjami komercyjnymi.
Wizualizacja lądownika Hakuto-R na orbicie Księżyca.
Autor. Ispace

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/orbita-ksiezyca-zdobyta-przez-japonski-ladownik

Orbita Księżyca zdobyta przez japoński lądownik.jpg

Napisano

Ciemna mgławica kryjąca gniazdo nowo powstałych gwiazd
2025-05-08.
Dark Energy Camera dostrzega kałużę kosmicznego atramentu plamiącą rozgwieżdżone niebo.
Niebiański cień znany jako obłok molekularny Zachodni Cyrkiel skrada się na tym zdjęciu wykonanym z Chile za pomocą 570-megapikselowej kamery Dark Energy Camera. W obrębie nieprzezroczystych granic tego gwiezdnego żłobka, młode gwiazdy zapalają się w zimnym, gęstym gazie i pyle, podczas gdy wypływy wyrzucają resztki materii w przestrzeń kosmiczną.
Ta kręta, mroczna forma, podkreślona przez gęsto upakowane gwiezdne tło, to obłok molekularny Zachodniego Cyrkla – region bogaty w gaz i pył, znany z tego, że jest gospodarzem nowo powstałych gwiazd. Obłoki molekularne, kolebki gwiazdotwórcze, to obłoki międzygwiazdowe, które są tak gęste i zimne, że znajdujące się w nich atomy łączą się ze sobą, tworząc cząsteczki. Niektóre z nich, takie jak Zachodni Cyrkiel, są tak gęste, że światło nie może przez nie przenikać, co nadaje im ciemny, cętkowany wygląd i sprawia, że nazywane są ciemnymi mgławicami. Rozkwitająca populacja młodych gwiazd w tym obłoku dała astronomom możliwość wglądu w procesy napędzające formowanie się gwiazd i ewolucję obłoków molekularnych.
Powyższe zdjęcie zostało zarejestrowane za pomocą DECam. Przedstawia zachodnią część większego obłoku molekularnego Cyrkla, imponującego obiektu niebieskiego znajdującego się około 2500 lat świetlnych od Ziemi w konstelacji Cyrkla. Rozciąga się on na 180 lat świetlnych i ma masę 250 000 razy większą od Słońca.
Zachodni Cyrkiel znany jest z tego, że zawiera dziesiątki młodych obiektów gwiazdowych – gwiazd, które znajdują się we wczesnych stadiach rozwoju. Pomimo tego, że są one spowite gęstym gazem i pyłem, te młode gwiazdy dają o sobie znać. Przy powiększeniu można dostrzec w wężowatych wąsach Zachodniego Cyrkla różne wskazówki dotyczące ich obecności.
Jedną z oznak nowo powstałych gwiazd są rozproszone kieszenie światła widoczne przez mętne chmury. Światło to pochodzi od aktywnie formujących się gwiazd, a wnęki wokół nich zostały wyrzeźbione przez wypływy molekularne – potężne strumienie wyrzucane z protogwiazd jako sposób na uwolnienie gazu i pędu nagromadzonego podczas formowania. Te energetyczne wypływy są znacznie łatwiejsze do odnalezienia przez astronomów niż same gwiazdy i stanowią potężne narzędzie do badania gwiezdnych żłobków.
Wiele jasnych punktów widocznych w ciemnych obłokach wskazuje na pozycje młodych gwiazd, które wyrzuciły otaczającą je materię. Wiele źródeł wypływu można dostrzec w centralnym czarnym pióropuszu Zachodniego Cyrkla, obszarze znanym jako region Cir-MMS, który luźno przypomina wyciągniętą w dół dłoń z długimi, mrocznymi palcami. W pobliżu środka tego obszaru promieniowanie nowonarodzonej gwiazdy wyrzeźbiło wnękę wewnątrz nieprzezroczystego obłoku. W skrajnym lewym dolnym rogu centralnego obłoku kolejna gwiazda ogłasza swoje narodziny eksplozją światła.
Inną oznaką formowania się gwiazd, których nie brakuje w Zachodnim Cyrklu, jest obecność obiektów Herbiga-Haro (HH). Obiekty HH to świecące na czerwono plamy mgławic, powszechnie występujące w pobliżu nowo narodzonych gwiazd. Tworzą się one, gdy szybko poruszający się gaz wyrzucany przez gwiazdy rozbija się o wolniej poruszający się gaz w otaczającym obłoku molekularnym lub ośrodku międzygwiazdowym. Wizualne skanowanie Zachodniego Cyrkla ujawni niezliczone obiekty HH. Na lewo od Cir-MMS można dostrzec trzy niedawno odkryte obiekty HH, przemykające po powierzchni ciemnych obłoków.
Badanie wypływów w Zachodnim Cyrklu może dostarczyć cennych wskazówek na temat procesu formowania się gwiazd, a także ujawnić, w jaki sposób młode gwiazdy wpływają na swoje otoczenie. Dzięki tak dużej różnorodności wypływów stanowi ona naturalne laboratorium do badania nie tylko cykli życia gwiazd, ale także dynamiki obłoków molekularnych i mechanizmów rządzących ewolucją galaktyk. Występujące tam masywne wypływy mogą nawet przypominać warunki, w których uformował się nasz Układ Słoneczny, dając nam wgląd w procesy, które doprowadziły do naszego pojawienia się we Wszechświecie.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Circinus West: A Dark Nebula Harboring a Nest of Newly Formed Stars
Źródło: NOIRLab
Na ilustracji: Obłok molekularny Zachodniego Cyrkla. Źródło: CTIO/NOIRLab/DOE/NSF/AURA. Obróbka zdjęcia: T.A. Rector (University of Alaska Anchorage/NSF NOIRLab), D. de Martin & M. Kosari (NSF NOIRLab)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ciemna-mglawica-kryjaca-gniazdo-nowo-powstalych-gwiazd

Ciemna mgławica kryjąca gniazdo nowo powstałych gwiazd.jpg

Napisano

NASA rozwiązała zagadkę czarnych dziur. Jak powstaje promieniowanie X?
2025-05-08. Krzysztof Sulikowski
Astronomowie z NASA w końcu rozwikłali kosmiczną zagadkę - jak powstają promienie rentgenowskie w strugach energetycznych supermasywnych czarnych dziur takich jak w blazarze BL Lacertae? To ogromny obiekt otoczony jasnym dyskiem i strumieniami dżetów, skierowanymi prosto w stronę Ziemi. W jaki sposób w tak ekstremalnym środowisku generowane jest promieniowanie X?
Skąd się biorą promienie rentgenowskie w czarnych dziurach?
Zespół naukowców z NASA wykorzystał obserwatorium kosmiczne IXPE (Imaging X-ray Polarimetry Explorer) wraz z naziemnymi radioteleskopami oraz teleskopami optycznymi. Badali oni blazar BL Lacertae, galaktykę z supermasywną czarną dziurą, i opisali swoje odkrycie w "Astrophysical Journal Letters". Chodziło przede wszystkim o rozwikłanie zagadki, nad którą naukowcy głowili się od dziesięcioleci - skąd pochodzi promieniowanie rentgenowskie?
Dotychczas naukowcy debatowali nad dwoma możliwymi wyjaśnieniami, które wskazywały na protony albo elektrony. W każdym przypadku obserwowano by inną sygnaturę polaryzacji światła rentgenowskiego - właściwości światła, która opisuje średni kierunek fal elektromagnetycznych, które je tworzą.
Jeśli promienie X pochodzące z dżetów czarnych dziur byłyby mocno spolaryzowane, wskazywałoby to na ich generowanie przez protony. Mniejszy stopień polaryzacji sugerowałby interakcje elektronów z fotonami. Jak dotąd jedynym satelitą, który mógł zmierzyć tę polaryzację, jest IXPE. I zrobił to!
Tak się robi naukę. Co odkrył IXPE od NASA?
Badanie wykazało, że to elektrony odpowiadają za promieniowanie rentgenowskie i generują je w procesie znanym jako zjawisko Comptona (rozpraszanie komptonowskie). Ten efekt zachodzi, gdy foton traci lub zyskuje energię po interakcji z inną naładowaną cząstką, taką jak elektron. W strumieniach supermasywnych czarnych dziur elektrony poruszają się blisko prędkości światła. W przypadku dżetów blazarów elektrony mają wystarczająco dużo energii, by rozpraszać fotony światła podczerwonego do długości fal rentgenowskich.
BL Lacertae to jeden z pierwszych odkrytych blazarów. Początkowo zakładano, że to gwiazda zmienna w Gwiazdozbiorze Jaszczurki. IXPE obserwował BL Lac pod koniec listopada 2023, równolegle z innymi teleskopami naziemnymi. Obserwacje trwały 7 dni i obejmowały polaryzacje promieniowania X oraz optyczną. Polaryzacja optyczna BL Lac okazała się dość wysoka i sięgała 47,5%. To najbardziej spolaryzowany blazar zaobserwowany do tej pory.
Z kolei polaryzacja promieni rentgenowskich była nie większa niż 7,6%. To stało się dowodem, że ich źródłem muszą być elektrony wchodzące w interakcje z fotonami poprzez efekt Comptona. "Fakt, że polaryzacja optyczna była tak dużo większa niż w promieniach X, można wyjaśnić jedynie rozpraszaniem komptonowskim" - stwierdził Steven Ehlert, naukowiec z projektu IXPE (SMEX-14).
Tym sposobem IXPE rozwiązał kolejną zagadkę na temat czarnych dziur. Jak mówi jeden z pomysłodawców eksperymentu, astrofizyk Enrico Costa, IXPE już wcześniej znalazł odpowiedzi na pytania, które od wielu lat zadawali astronomowie. Niektóre z nich podważyły dotychczasowe rozumowanie i ujawniły istnienie kolejnych zagadek. "Ale tak właśnie działa nauka i z pewnością IXPE robi bardzo dobrą naukę" - kwituje astrofizyk.
Źródło: I. Agudo, I. Liodakis, J. Otero-Santos, et al. (2025). High optical to X-ray polarization ratio reveals Compton scattering in BL Lacertae's jet. e-Print: 2505.01832 [astro-ph.HE]. DOI: 10.3847/2041-8213/adc572.

Dżet z okolicy supermasywnej czarnej dziury to strumień plazmowej materi  NASAmateriały prasowe

https://geekweek.interia.pl/kosmos/news-nasa-rozwiazala-zagadke-czarnych-dziur-jak-powstaje-promieni,nId,21399919

NASA rozwiązała zagadkę czarnych dziur. Jak powstaje promieniowanie X.jpg

Napisano

Ani to galaktyka, ani gromada gwiazd. Naukowcy nie mogą się zdecydować
2025-05-08. Radek Kosarzycki
W przestrzeni kosmicznej można znaleźć całą paletę obiektów. Za każdym razem jednak kiedy słyszymy o odkryciu jakiejś mniejszej lub większej struktury, warto jednak pamiętać, że to ludzie tworzą klasyfikację, która ułatwia im katalogowanie obiektów kosmicznych. Prawda jest jednak taka, że rzeczywistość żadnej klasyfikacji nie przestrzega i od czasu do czasu pojawiają się obiekty, które stoją okrakiem między dwoma kategoriami obiektów. Tak jest chociażby w przypadku obiektu skatalogowanego pod nazwą UMa3/U1.
Jedno jest pewne: niezależnie od tego, do jakiej kategorii obiekt ten zostanie przypisany, w każdej z nich będzie unikalny. O czym jednak mówimy.
UMa3/U1 to grupa zaledwie 60 gwiazd, o której naukowcy nie są w stanie powiedzieć, czy jest to nietypowa gromada gwiazd, czy też jest to najmniejsza odkryta galaktyka.
Zazwyczaj galaktyki są ogromnymi systemami składającymi się z milionów, a nawet miliardów gwiazd utrzymywanych przez grawitację i ogromne ilości ciemnej materii. Gromady gwiazd są znacznie mniejsze i zawierają zwykle tylko kilka tysięcy gwiazd i mało lub wcale nie zawierają ciemnej materii. Stąd, co do zasady łatwo jest nam ustalić, że Droga Mleczna, czy Galaktyka Andromedy to galaktyki, a np. Plejady czy Hiady to gromada gwiazd.
Problem jednak stanowią ultra-ciemne galaktyki karłowate (UFD), które znajdują się blisko krawędzi obu kategorii. Mogą one zawierać nawet tysiąc razy więcej ciemnej materii niż widocznej materii, co sprawia, że są szczególnie ciemne. Te obiekty są szczególnie interesujące dla astronomów, ponieważ często znajdują się w nich najstarsze znane gwiazdy we wszechświecie.
To dlatego UMa3/U1 wzbudziło tak wielkie zainteresowanie. Sama nazwa tego obiektu wskazuje na to, że naukowcy nie wiedzą, z czym mają do czynienia. Jeśli jest to galaktyka karłowata, jego pełna nazwa brzmi Ursa Major III (UMa3), ponieważ wydaje się być galaktyką satelitarną w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy (Ursa Major). Ale jeśli jest to po prostu gromada gwiazd, jej oznaczenie powinno brzmieć UNIONS 1 (U1), nazwane na cześć badania Ultraviolet Near Infrared Optical Northern Survey (UNIONS), które po raz pierwszy ją zauważyło.
To, co wyróżnia UMa3/U1, to jego ekstremalna zwartość i niska masa. Grupa gwiazd rozciąga się na zaledwie 20 lat świetlnych, zawiera 60 gwiazd i ma masę zaledwie 16 mas Słońca. Nawet Plejady mają około 1000 gwiazd i masę 800 mas Słońca. Teoretycznie powinno się zatem zbadać ilość ciemnej materii w tym nietypowym obiekcie.
W ramach najnowszego badania naukowcy przeanalizowany ruchy gwiazd należących do tej struktury. Symulacje sugerują, że układ może pozostać związany grawitacyjnie przez kolejne 2 do 3 miliardów lat. Biorąc pod uwagę szacowany wiek 11 miliardów lat oznacza to, że jest to długotrwała i stabilna struktura, co potwierdza hipotezę mówiącą o gromadzie gwiazd.
Inną użytą metodą była funkcja masy — analiza sposobu rozłożenia masy w układzie. W gromadzie gwiazd masa powinna być rozłożona bardziej równomiernie, podczas gdy galaktyka prawdopodobnie miałaby centralne skupisko gwiazd, szczególnie słabych pozostałości, takich jak białe karły i gwiazdy neutronowe. Obserwowany rozkład w UMa3/U1 całkiem dobrze pasuje do modelu gromady, chociaż obecne instrumenty nie są w stanie wykryć słabych pozostałości gwiazd, które potwierdzałyby scenariusz galaktyki.
Na razie zatem dowody wskazują, że UMa3/U1 jest wyjątkowo starą gromadą gwiazd, a nie zdominowaną przez ciemną materię galaktyką karłowatą. Nie zmienia to faktu, że pewności jeszcze nie ma. Na ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii trzeba poczekać na Obserwatorium Very C. Rubin, które może odkryć więcej takich nietypowych ciemnych galaktyk karłowatych.
Źródło: CFHT / S. Gwyn / S. Smith

https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/definicja-uma3-u1/

Ani to galaktyka, ani gromada gwiazd. Naukowcy nie mogą się zdecydować.jpg

Napisano

NASA wycofuje się z planu prywatnego startu łazika księżycowego VIPER
2025-05-09. Radek Kosarzycki
Ambitna misja NASA o nazwie VIPER, której celem jest poszukiwanie lodu wodnego w okolicach południowego bieguna Księżyca, znalazła się na rozdrożu. 7 maja agencja ogłosiła zakończenie poszukiwań prywatnego przedsiębiorstwa, które miałoby dostarczyć łazik na powierzchnię Księżyca. Przyszłość misji po raz kolejny stanęła pod znakiem zapytania.
Volatiles Investigating Polar Explorer Rover (VIPER) ma już za sobą burzliwy okres. Latem 2024 roku NASA ogłosiła anulowanie misji z powodu rosnących kosztów. Mimo to agencja próbowała uratować projekt bez dodatkowego wsparcia finansowego z budżetu państwa, zwracając się w stronę sektora prywatnego. W ramach inicjatywy Lunar Volatiles Science Partnership zaproszono prywatne firmy do składania propozycji dotyczących transportu VIPER-a na Księżyc. Ostatecznie jednak żadna ze złożonych ofert nie została przyjęta.
VIPER pierwotnie miał zostać wyniesiony w kosmos w ramach programu NASA Commercial Lunar Payload Services (CLPS), na pokładzie lądownika Griffin opracowanego przez firmę Astrobotic z Pittsburgha. Mimo że start lądownika nadal planowany jest na ten rok, jego ładunek uległ zmianie — zamiast VIPER-a, na Księżyc poleci łazik FLIP, stworzony przez firmę Astrolab.
Decyzja o wycofaniu się z pierwotnych planów podyktowana była przede wszystkim kosztami. Do tej pory VIPER pochłonął już 250 milionów dolarów, a szacowano, że potrzebne będzie kolejne ćwierć miliarda. W momencie anulowania misji NASA liczyła na oszczędności rzędu 84 milionów dolarów. Partnerstwo z sektorem prywatnym miało pozwolić na realizację naukowych celów misji bez dalszego zwiększania wydatków — ten plan jednak się nie powiódł.
Sytuację dodatkowo komplikuje zaproponowana przez administrację Trumpa 24-procentowa redukcja ogólnego budżetu NASA. Ponad połowa cięć miałaby objąć Dyrekcję Misji Naukowych, co zagroziłoby nie tylko VIPER-owi, ale także innym projektom badawczym.
Mimo tych przeszkód NASA podkreśla, że nie rezygnuje z VIPER-a. Agencja deklaruje, że łazik nadal odgrywa ważną rolę w długoterminowej strategii eksploracji Księżyca i Marsa — zwłaszcza w badaniach substancji lotnych, takich jak lód wodny, które mogą umożliwić stałą obecność człowieka na Srebrnym Globie.
Obecnie VIPER jest w pełni zmontowany i technicznie gotowy do startu. Jednak bez przypisanego lądownika i rakiety nie wiadomo, czy kiedykolwiek rozpocznie swoją podróż na Księżyc. NASA zapowiada opracowanie nowego planu realizacji misji, ale nie podaje na razie żadnych szczegółów ani harmonogramu.
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/viper-nie-poleci-na-komercyjnym-ladowniku/

 

NASA wycofuje się z planu prywatnego startu łazika księżycowego VIPER.jpg

Napisano

Astronomowie usłyszeli muzykę pobliskiej gwiazdy. Dostarczyła im przełomowych informacji
2025-05-09. Aleksander Kowal
Badania gwiazd, które wcale nie opierają się na tym, co widać, lecz tym, co słychać? Naukowcy korzystają z takich metod, o czym możemy się przekonać w związku z działaniami poświęconymi HD 219134.
Ten pomarańczowy karzeł znajduje się około 21 lat świetlnych od naszej planety i stał się obiektem badań prowadzonych z wykorzystaniem W. M. Keck Observatory zlokalizowanego na Hawajach. O tym, czego dowiedzieli się astronomowie, piszą teraz w artykule zamieszczonym na łamach The Astrophysical Journal.
Jak podkreślają, kluczową rolę w realizacji zastosowanej strategii odegrało wykorzystanie instrumentu KPF (Keck Planet Finder. Dzięki niemu członkowie zespołu badawczego byli w stanie wykrywać oscylacje przechodzące przez gwiazdę. Sygnały, które wcześniej były niemożliwe do identyfikacji, teraz znalazły się w zasięgu ręki.
Naukowcy stojący za nowymi ustaleniami postawili na założenia dziedziny zwanej asterosejsmologią. W jej ramach wibracje powiązane z gwiazdami mogą być stosowane do poznawania tajemnic ich wnętrz. Na podobnej zasadzie wygląda to w przypadku trzęsień ziemi, ponieważ powstające za ich sprawą drgania dostarczają informacji na temat tego, co skrywa wnętrze Ziemi.
Obserwacje gwiazdy HD 219134 miały na celu dostarczenie informacji na temat jej składu czy wieku. Astronomowie wykorzystali w tym celu nowatorskie podejście
Co ciekawe, do tej pory jeśli już wykorzystywano “muzykę gwiazd” to chodziło o obiekty gorętsze od Słońca. Były one śledzone z wykorzystaniem teleskopów pokroju TESS czy Keplera. HD 219134 stanowiła zdecydowanie większe wyzwanie, ponieważ mówimy o znacznie chłodniejszym ciele, którego oscylacje są słabsze i wymagają bardziej zaawansowanych narzędzi.
Na szczęście zaangażowanie KPF przyniosło oczekiwane rezultaty. Łącznie naukowcy ze Stanów Zjednoczonych przeprowadzili ponad 2000 ultraprecyzyjnych pomiarów prędkości gwiazdy, dzięki czemu wykryli cenne sygnały. Przy okazji potwierdzili, iż nowy instrument na wyposażeniu W. M. Keck Observatory faktycznie sprawdza się w swojej roli.
W oparciu o zgromadzone dane naukowcy doszli do wniosku, że wiek badanej gwiazdy wynosi około 10,2 miliarda lat. Mówimy więc o starym obiekcie, zdecydowanie starszym od Słońca. Zwykle w celu szacowania wieku gwiazd stosuje się analizy tempa ich obrotu, przy czym młodsze obracają się szybciej, a starsze – wyraźnie wolniej. Ciała pokroju HD 219134 zapewniają nowe spojrzenie na tę kwestię, ponieważ wydaje się, że zmiany tempa rotacji przebiegają inaczej. Wyciągnięte wnioski powinny odegrać istotną rolę w dalszych badaniach na ten temat.
Mówiąc krótko: astronomowie zyskali nowe dane o potencjalne kalibracyjnym, dzięki czemu mogą teraz precyzyjniej mierzyć wiek gwiazd – również w oparciu o to, jak się obracają. Przy okazji naukowcy doszli do wniosku, że alternatywne metody poświęcone rozmiarom HD 219134 nie doszacowały jej wielkości. Wokół niej krąży co najmniej pięć planet, a przynajmniej dwie z nich są skaliste. W zależności od panujących tam warunków temperaturowych, być może okaże się, iż są to obiekty sprzyjające rozwojowi życia.
https://www.chip.pl/2025/05/usa-tajny-test-bron-hipersoniczna-cps

Astronomowie usłyszeli muzykę pobliskiej gwiazdy. Dostarczyła im przełomowych informacji.jpg

Napisano

Kosmologiczne czarne dziury i ich wpływ na strukturę Wszechświata
2025-05-09.Admin.
W świecie astronomii i kosmologii czarne dziury od dawna fascynują naukowców i entuzjastów. Powszechnie znane są czarne dziury o masie gwiazdowej oraz supermasywne czarne dziury, które znajdują się w centrach galaktyk, w tym w centrum naszej Drogi Mlecznej. Jednak istnieje jeszcze jedna, znacznie mniej znana i badana kategoria tych tajemniczych obiektów - kosmologiczne czarne dziury (CBH, Cosmological Black Holes), które według badań mogą mieć fundamentalne znaczenie dla struktury Wszechświata, jakiej doświadczamy.
W 2004 roku włoski astrofizyk A. Del Popolo opublikował w prestiżowym czasopiśmie "Astronomy & Astrophysics" przełomowy artykuł zatytułowany "Cosmological black holes as seeds of voids in the galaxy distribution" (Kosmologiczne czarne dziury jako zarodki pustych przestrzeni w rozkładzie galaktyk). W tej pracy Del Popolo przedstawił model, w którym kosmologiczne czarne dziury, powstałe z pierwotnych fluktuacji gęstości krótko po Wielkim Wybuchu, stały się zaczątkami ogromnych pustych przestrzeni, które obserwujemy dziś w strukturze Wszechświata.
Według teorii Del Popolo, kosmologiczne czarne dziury stanowią całkowicie oddzielną kategorię od supermasywnych czarnych dziur znajdujących się w centrach galaktyk. Różnica polega nie tylko na czasie powstania (kosmologiczne czarne dziury formowały się na wczesnych etapach ekspansji Wszechświata), ale przede wszystkim na ich masie, która może przewyższać masę supermasywnych czarnych dziur setki, a nawet tysiące razy.
W przeciwieństwie do zwykłych czarnych dziur, które tworzą się w wyniku zapadania grawitacyjnego masywnych gwiazd, lub supermasywnych czarnych dziur, które rosły stopniowo przez akrecję materii w centrach galaktyk, kosmologiczne czarne dziury powstały znacznie wcześniej. Według modelu Del Popolo, narastające fluktuacje w pierwotnym Wszechświecie doprowadziły do powstania tych ogromnych obiektów wkrótce po rozpoczęciu kosmicznej ekspansji.
Ich rozwój przebiegał w szczególny sposób - pochłaniały one ogromne ilości materii z otoczenia, zanim mogły się uformować struktury takie jak galaktyki. W rezultacie kosmologiczne czarne dziury osiągnęły rozmiary znacznie przewyższające te, które charakteryzują czarne dziury powstałe później w centrach galaktyk.
Jednym z najbardziej intrygujących aspektów teorii Del Popolo jest wyjaśnienie pochodzenia ogromnych pustych przestrzeni we Wszechświecie, tak zwanych kosmicznych pustek (cosmic voids). Te rozległe obszary o niskiej gęstości materii, często o średnicy kilkudziesięciu milionów lat świetlnych, stanowią jedną z najbardziej charakterystycznych cech struktury wielkoskalowej Wszechświata.
Del Popolo zaproponował, że kosmologiczne czarne dziury mogą być bezpośrednio odpowiedzialne za powstanie tych pustek. Według jego modelu, ogromne czarne dziury powstałe we wczesnym Wszechświecie pochłonęły materię z rozległych regionów przestrzeni, tworząc wokół siebie obszary o wyjątkowo niskiej gęstości. Z czasem, gdy Wszechświat się rozszerzał, te obszary rozwinęły się w kosmiczne pustki, które obserwujemy dzisiaj.
W swojej pracy Del Popolo analizuje dynamikę i akrecję materii przez kosmologiczne czarne dziury, dowodząc, że pustka o średnicy rzędu megaparseka (około 3,26 miliona lat świetlnych) i pod-gęstości -0,9 dobrze odpowiada obserwacjom, nie naruszając przy tym jednorodności i izotropii kosmicznego promieniowania tła.
 Mówiąc o rozmiarach, Del Popolo i inni badacze zauważają, że kosmologiczne czarne dziury mogą być ponad 1000 razy masywniejsze niż Phoenix A, która sama jest jedną z największych znanych supermasywnych czarnych dziur. Dla porównania, Phoenix A ma masę około 100 miliardów mas Słońca. Oznacza to, że kosmologiczne czarne dziury mogą osiągać masy rzędu 100 bilionów mas Słońca, czyniąc je absolutnymi gigantami wśród obiektów we Wszechświecie.
Podczas gdy supermasywne czarne dziury znajdują się w centrach galaktyk, a hipermasywne czarne dziury w centrach masywnych gromad galaktyk, kosmologiczne czarne dziury nie mają takiego oczywistego "środka". Zamiast tego, kosmologiczne czarne dziury według modelu Del Popolo mogą być bardziej rozproszone w przestrzeni, tworząc wokół siebie rozległe pustki przez pochłanianie materii.
Jednakże, Del Popolo argumentuje, że sam fakt istnienia rozległych kosmicznych pustek, których pochodzenia nie można w pełni wyjaśnić innymi modelami, stanowi pośredni dowód na istnienie kosmologicznych czarnych dziur. Ponadto, niedawne postępy w obserwacjach fal grawitacyjnych otwierają nowe możliwości wykrywania i badania tych ekstremalnie masywnych obiektów.
Jeśli teoria Del Popolo jest poprawna, ma ona daleko idące implikacje dla naszego rozumienia ewolucji i struktury Wszechświata. Kosmologiczne czarne dziury mogłyby być jednym z kluczowych czynników kształtujących wielkoskalową strukturę kosmosu, wpływając na rozkład galaktyk i formowanie się pustych przestrzeni.
Ponadto, istnienie tych gigantycznych czarnych dziur mogłoby dostarczyć nowych wskazówek dotyczących natury ciemnej materii i ciemnej energii, dwóch tajemniczych składników, które według współczesnej kosmologii stanowią ponad 95% zawartości Wszechświata.
W miarę jak technologia obserwacyjna się rozwija, a nowe metody detekcji fal grawitacyjnych stają się dostępne, możemy oczekiwać dalszych badań nad kosmologicznymi czarnymi dziurami. Przyszłe misje, takie jak Kosmiczny Interferometr Fal Grawitacyjnych LISA (Laser Interferometer Space Antenna), mogą dostarczyć bezpośrednich dowodów na istnienie tych gigantycznych obiektów.
Niezależnie od tego, czy teoria Del Popolo zostanie ostatecznie potwierdzona, czy też zmodyfikowana w świetle nowych obserwacji, jedno jest pewne: kosmologiczne czarne dziury stanowią fascynujący obszar badań, który ma potencjał rewolucjonizowania naszego rozumienia Wszechświata i jego ewolucji.
W świecie, gdzie nasza wiedza o kosmosie nieustannie się rozszerza, koncepcja kosmologicznych czarnych dziur przypomina nam, jak wiele jeszcze pozostaje do odkrycia i zrozumienia. Te gigantyczne obiekty, potencjalnie tysiące razy masywniejsze od największych znanych supermasywnych czarnych dziur, mogą być kluczem do rozwiązania jednej z największych zagadek kosmologii - pochodzenia wielkoskalowej struktury Wszechświata.

Źródła:
1.    Del Popolo, A. (2004). Cosmological black holes as seeds of voids in the galaxy distribution. Astronomy & Astrophysics. https://www.aanda.org/articles/aa/abs/2004/24/aa0205/aa0205.html
2.    Roupas, Z. (2022). The Cosmological Black Hole. arXiv:2209.04813. https://arxiv.org/abs/2209.04813
3.    Cosmic voids: a novel probe to shed light on our Universe. (2019). ResearchGate. https://www.researchgate.net/publication/336146390_Cosmic_voids_a_novel_probe_to_shed_light_on_our_Universe
Źródło: tylkoastronomia

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kosmologiczne-czarne-dziury-i-ich-wplyw-na-strukture-wszechswiata

Kosmologiczne czarne dziury i ich wpływ na strukturę Wszechświata.jpg

Napisano

Od 100 lat planetaria szerzą wiedzę o Wszechświecie
2025-05-09.
Ludzkość od początku swojego istnienia patrzy w gwiazdy, często próbując sprowadzić je na Ziemię. Od malowideł jaskiniowych i ustnych opowieści po zegary astronomiczne i astrolabium – przez tysiące lat na wiele sposobów próbowaliśmy uchwycić i zrozumieć Wszechświat. Sto lat temu, 7 maja 1925 r., jeden wynalazek całkowicie zrewolucjonizował sposób, w jaki dzielimy się naszą wiedzą astronomiczną.
Tego dnia w Deutsches Museum w Monachium otwarto pierwsze planetarium na świecie, dając publiczności zupełnie nową możliwość zaangażowania się w astronomię w przystępny i wciągający sposób.
Ich oryginalny model projektora, który po raz pierwszy zaprezentowano około 18 miesięcy wcześniej w niemieckim mieście Jena, zilustrował ruch 4500 gwiazd wraz ze Słońcem, Księżycem i planetami. W tamtym czasie nie było zbyt wielu treści, w które można by się zagłębić poza tymi obiektami - astronomowie nie odkryli jeszcze żadnej planety poza Układem Słonecznym i dopiero zaczynali zdawać sobie sprawę, że nasza Galaktyka jest tylko jedną z wielu! Od tego czasu dokonano wielu innych odkryć i wiele się zmieniło w ponad 4000 planetariach działających obecnie na całym świecie.
Co takiego jest w planetarium, że sto lat później wciąż tu wracamy i jak mogą wyglądać za kolejne 100 lat?
Według Tanii Johnston, dyrektorki ESO Supernova Planetarium and Visitor Centre, ludzie uwielbiają planetaria, ponieważ nie mogą znaleźć takiego doświadczenia nigdzie indziej. To jest czynnik wow — mówi. To okazja, aby przyciągnąć uwagę ludzi, po prostu dlatego, że to niesamowite móc zobaczyć Wszechświat wokół siebie.
Ze względu na cyfrową naturę większości nowoczesnych planetariów, takich jak ESO Supernova czy Planetarium CNK (lub kopuł LED, takich jak Las Vegas Sphere), nie ma już ograniczeń co do treści, które mogą one pokazywać. Istnieje też wiele darmowych programów i dostępnych pokazów typu full-dome, od tematów dotyczących zanieczyszczenia światłem, aż po życie dinozaurów.
Ulubione programy Tanii to te, które są dostępne bezpłatnie i produkowane przez ESO, i które często obejmują przybliżanie odległych galaktyk: No wiecie, całkiem fajnie jest latać po Wszechświecie.
W miejscach na całym świecie, gdzie trudno jest zobaczyć nocne niebo, planetaria okazały się bardzo skutecznym narzędziem. Jak mówi Sofía Otero, ESO Outreach Officer w Chile, tutaj w Santiago nie widać już żadnych gwiazd... niebo jest tak zanieczyszczone światłem, że rzadko można zobaczyć więcej niż pięć obiektów. To przygnębiające, biorąc pod uwagę, że Chile jest jednym z najciemniejszych miejsc na świecie. Opowiada, jak jej 19-letnia córka była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że zanieczyszczenie światłem kryje więcej gwiazd. My [społeczność naukowa] bierzemy tę wiedzę za pewnik... Można zrozumieć, że inni nie zdają sobie sprawy, że można zobaczyć gwiazdy, jeśli po prostu zgasi się światło — mówi Sofía.
W ramach swojej pracy Sofía miała okazję wspierać planetaria w Santiago i okolicach, prezentując pokazy, które zawierają informacje o ESO i o ich lokalnym niebie. Na planetariach spoczywa obowiązek promowania ciemnego nieba – mówi, opisując jedną z projekcji, która pokazuje, jak by wyglądało niebo nad miastem Santiago, gdyby nie było zanieczyszczeń światłem.
Dla Tanii i ESO Supernova przyszłość planetariów staje się coraz bardziej inkluzywna. Naprawdę chcę w dalszym ciągu poprawiać dostępność naszego planetarium – mówi, wspominając o innych planetariach, które wprowadziły takie rozwiązania, jak tłumacze języka migowego lub technologie haptyczne symulujące wrażenia dotykowe. Aby stworzyć bardziej dostępne planetarium, dba o utrzymanie kontaktu z szerszą społecznością i ludźmi pracującymi w planetariach na całym świecie. Praca w planetarium jest naprawdę fajna, a społeczność jest cudowna. Oni [planetarianie] są po prostu pasjonatami tego, co robią.
Możemy też zauważyć, że rola planetariów się zmienia. Jako przestrzenie, które nadal inspirują ludzi, posiadają więcej możliwości ich wykorzystania w sposób, którego nie można było się spodziewać w 1925 r. Dorastałam z myślą, że planetaria są tylko dla gwiazd — mówi Sofia — a teraz są to gwiazdy i coś więcej. To muzyka, kultura, miejsce spotkań”.
Gorąco zachęcamy do odwiedzenia planetariów w Polsce i zagranicą, aby spojrzeć w niebo z nowej perspektywy, przeżyć niezwykłą podróż przez Układ Słoneczny, zobaczyć narodziny gwiazd, odkryć tajemnice czarnych dziur i wiele, wiele więcej!

Więcej informacji:
•    Ogólnoświatowa baza planetariów
•    Baza filmów ESO na kopułę planetarium
•    Oficjalna strona 100-lecia planetarium


Opracowanie: Magda Maszewska
Źródło: 100 years of planetaria - Sharing knowledge about the Universe
Na ilustracji: Zwiedzający podróżujący przez kosmos na pokazie w planetarium ESO Supernova. Źródło: ESO/P. Horálek
Pierwszy model projektora do planetarium firmy Zeiss w Jenie w Niemczech. Źródło: Deutsches Museum (CC-BY-SA 4.0)

Widok ciemnego nieba nad teleskopem VLT (Very Large Telescope) w północnym Chile, z Drogą Mleczną przebiegającą dokładnie nad głową. Źródło: ESO/Y. Beletsky

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/od-100-lat-planetaria-szerza-wiedze-o-wszechswiecie

Od 100 lat planetaria szerzą wiedzę o Wszechświecie.jpg

Od 100 lat planetaria szerzą wiedzę o Wszechświecie2.jpg

Napisano

"Ponieważ Ziemia zostanie spalona". Elon Musk o kolonizacji Marsa
2025-05-09. Wojciech Kaczanowski
„Dlaczego lecimy na Marsa?” - zapytał Jesse Watters, dziennikarz Fox News. Odpowiedzi na to pytanie udzielił Elon Musk.
6 maja telewizja Fox News opublikowała na swoim kanale YouTube krótką rozmowę z Elonem Muskiem – właścicielem firmy SpaceX, lidera globalnej branży kosmicznej. Musk opowiedział o swojej wizji kolonizacji Marsa, która miałaby uczynić ludzkość gatunkiem międzyplanetarnym. Według miliardera planeta może stać się schronieniem dla ludzkości z Ziemi, której w przyszłości zagrozi rozszerzające się Słońce.
Miasto na Marsie
W tej krótkiej rozmowie Musk wielokrotnie zaznaczył, że jego wizja nie obejmuje pojedynczej ekspedycji na Marsa oraz wbicie tam amerykańskiej flagi. Chodzi o wielokrotne loty załogowe oraz cargo, dzięki którym możliwe będzie zbudowanie samowystarczalnego miasta na Czerwonej Planecie.
To wszystko ma na celu zbudowanie nowego miejsca dla rozwoju naszej cywilizacji, która jak twierdzi Elon Musk, jest zagrożona przez rozszerzające się Słońce.
Więc ostatecznie całe życie na Ziemi zostanie zniszczone przez słońce. Słońce stopniowo się rozszerza, więc w pewnym momencie musimy stać się cywilizacją międzyplanetarną, ponieważ Ziemia zostanie spalona. Elon Musk
W tym celu zostanie wykorzystany system Starship, który jest również ważną części międzynarodowego programu kolonizacji Księżyca - Artemis. Rakieta odbyła do tej pory osiem lotów testowych, z czego dwa miały miejsce w 2025 r. Zarówno lot 7, jak i lot 8 - które wystartowały odpowiednio 16 stycznia i 6 marca - były częściowo udane. Problemy dotyczyły właśnie górnych stopni, które w obydwu przypadkach zostały utracone w wyniku eksplozji niecałe 10 minut po starcie.
Osiągnięcie pełnej zdolności do misji na Księżyc i Marsa wymaga dużo czasu. Właściciel SpaceX stwierdził jednak, że zagrożenia Słońca to perspektywa kilkuset milionów lat, co jest wystarczające do dopracowania systemu Starship.
Donald Trump za Elonem Muskiem
O załogowych misjach na Marsa nie mówi tylko Elon Musk, ale też prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. ”Będziemy realizować swoje przeznaczenie wśród gwiazd, wysyłając astronautów, aby zatknęli flagę USA na Marsie” - stwierdził podczas inauguracyjnej przemowy w styczniu 2025 r.
Mars zaczyna odgrywać coraz większą rolę w administracji Trumpa. Pod koniec maja powinien zostać opublikowany dokument z propozycją budżetu dla NASA, przygotowaną przez Biały Dom. Obecnie otrzymaliśmy szczątkowe informacje na temat kierunków agencji w raporcie Biura Zarządzania i Budżetu (ang. Office of Management and Budget) Białego Domu.
„Przeznaczając ponad 7 miliardów dolarów na eksplorację Księżyca i wprowadzając 1 miliard dolarów nowych inwestycji w programy skoncentrowane na Marsie, budżet zapewnia, że amerykańskie wysiłki w zakresie eksploracji kosmosu przez człowieka pozostaną bezkonkurencyjne, innowacyjne i wydajne.” - czytamy. Więcej informacji dostępnych jest [TUTAJ](article:1050637).
Elon Musk uważa, że Mars to schronienie dla ludzkości z Ziemi, której w przyszłości zagrozi Słońce.
Autor. Marco Verch/ccnull.de/CC-BY 2.0

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/poniewaz-ziemia-zostanie-spalona-elon-musk-o-kolonizacji-marsa

Ponieważ Ziemia zostanie spalona. Elon Musk o kolonizacji Marsa.jpg

Napisano

Starship może latać częściej. SpaceX otrzymało oficjalną zgodę
2025-05-09. Mateusz Mitkow
Firma SpaceX otrzymała od Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA) oficjalną zgodę do częstszego przeprowadzania lotów testowych rakiety Starship/Super Heavy. Poprzedni limit wynosił 5 prób w ciągu roku.
Kosmiczna firma Elona Muska przygotowuje się do dziewiątego lotu testowego obecnie największej rakiety nośnej na świecie - Starship/Super Heavy. W międzyczasie udało się osiągnąć ważny sukces, który wspomoże jej rozwój. 6 maja br. Federalna Agencja Lotnictwa Stanów Zjednoczonych opublikowała ostateczną ocenę oddziaływania projektu na środowisko. Wynika z niego, że SpaceX może zwiększyć częstotliwość przeprowadzanych startów Starshipa.
Dzięki tej ocenie SpaceX ma możliwość przeprowadzenia ze Starbase do 25 startów Starship/Super Heavy rocznie. Poprzedni limit wynosił w tym przypadku 5 startów, więc jest to znacząca zmiana dla przyszłości projektu. Zgoda obejmuje również taką samą liczbę lądowań obu segmentów rakiety: Shipa, czyli górnego członu oraz dolnego o nazwie Super Heavy.
„Planowane zwiększenie częstotliwości startów i lądowań nie spowoduje znaczących szkód dla środowiska zgodnie ze standardami określonymi w przepisach NEPA (National Environmental Policy Act).” - czytamy w 53-stronicowym dokumencie. Zatwierdzenie obejmuje też obszerną listę warunków, które muszą zostać spełnione przez SpaceX. Niektóre z nich są kontynuacją poprzednich zatwierdzeń środowiskowych, a inne nowymi wymaganiami.
Problemy przed kolejnym lotem?
Obecnie trwają przygotowania do dziewiątego lotu testowego systemu nośnego Starship/Super Heavy. W ostatnich dniach SpaceX przeprowadziło test statyczny górnego stopnia rakiety, lecz w wyniku anomalii jednego z silników Raptor, segment ten musiał zostać zabrany do hali produkcyjnej Mega Bay w celu dokonania szczegółowego przeglądu.
Przed pojawieniem się problemów informowano, że kolejny lot może zostać przeprowadzony jeszcze pod koniec maja lub na początku czerwca br. W tym momencie dokładna data będzie zależała od tego, co dokładnie stało się z testowanym segmentem. Na ten moment SpaceX nie przekazało szczegółów ostatnich wydarzeń, a także spodziewanego terminu
nadchodzącego startu.
Postępy w rozwoju
Starship odbył do tej pory osiem lotów testowych, z czego dwa miały miejsce w 2025 r. Zarówno lot 7, jak i lot 8 - które wystartowały odpowiednio 16 stycznia i 6 marca — były częściowo udane. W każdym z tych przypadków dolny stopień rakiety o nazwie Super Heavy wykonał swoje zadanie i powrócił do Starbase, gdzie został złapany przechwycony przez mechaniczne ramiona wieży startowej o nazwie „Mechazilla”.
Co ciekawe, SpaceX poinformowało, że w przypadku najbliższego lotu zostanie wykorzystany stopień Super Heavy, który brał udział w locie nr 7. W ubiegłym miesiącu przeprowadzono nawet jego test, który wykazał, że jest on gotowy do ponownego użycia w najbliższym locie testowym.
Przypomnijmy, że Starship po pełnym zintegrowaniu mierzy ponad 120 metrów. Pierwszy stopień to booster Super Heavy, a drugi Ship, będący statkiem kosmicznym. W założeniu ma nie tylko wynosić największe ładunki na orbitę i znacząco zmniejszyć koszty takiego transportu, ale także mieć kluczowy udział w kolonizacji Księżyca, a później - Marsa.
Autor. SpaceX
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/starship-moze-latac-czesciej-spacex-otrzymalo-oficjalna-zgode

Starship może latać częściej. SpaceX otrzymało oficjalną zgodę.jpg

Napisano

Kiedy zobaczymy ISS nad Polską? Dokładne daty przelotów w maju
2025-05-09. Krzysztof Sulikowski
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna orbituje wokół Ziemi na wysokości 400 km nad naszymi głowami. Z tego względu dość łatwo zobaczyć ją na niebie. ISS leci z prędkością 7,66 km/s (27.600 km/h), a pełne okrążenie zajmuje jej około 91 minut. To oznacza, że wykonuje blisko 16 okrążeń na dobę - tyle też wschodów i zachodów słońca widzi załoga. A kiedy ISS pojawi się nad Polską? Znamy dokładne daty, kiedy będzie dobrze widoczna.
Jak widać ISS z Ziemi?
ISS krąży wokół Ziemi pod kątem 51,6° względem równika, co oznacza, że może ją dostrzec na niebie blisko 90% światowej populacji. Mieszkańcy obszarów znajdujących się w szerokości geograficznej powyżej 51,6 stopnia na północ lub południe od równika nie zobaczą satelity bezpośrednio nad sobą. Polacy mogą jednak ją obserwować podczas przelotów.
Jak wygląda Międzynarodowa Stacja Kosmiczna na niebie? Przypomina ona szybko przesuwający się, jasny punkt. Jest widoczna dzięki temu, że odbija światło słoneczne. Nie jest jednak na tyle jasna, by można było ją zobaczyć w ciągu dnia, dlatego najlepsze warunki do obserwacji występują o świcie i o zmierzchu. ISS nie zostawia smug, co pozwala odróżnić ją od samolotów.
ISS jest najlepiej widoczna, gdy występuje czyste niebo i niskie zanieczyszczenie świetlne. Mimo że w miastach jest dość sporo sztucznego światła w nocy, to również z nich da się zobaczyć przelatującą stację gołym okiem. Jak długo jest widoczna Międzynarodowa Stacja Kosmiczna? Obserwacja trwa maksymalnie kilka minut. Stacja leci z prędkością 7,66 km/s, więc dość szybko wyłania się i znika za horyzontem albo wchodzi w cień Ziemi.
Kiedy ISS będzie nad Polską w maju?
ISS będzie przelatywać nad Polską wielokrotnie w ciągu najbliższych miesięcy. Dokładny wykaz dat, czasu widoczności, maksymalnej wysokości, kąta pojawienia się na niebie i zniknięcia można śledzić na stronie internetowej NASA (Sighting Opportunity). Dostępne są dane dla wybranych polskich miast.
W przypadku Warszawy najbliższe szanse obserwacji ISS w maju prezentują się następująco:
Kiedy będą dobrze widoczne przeloty ISS nad Polską? Według danych ISS Tracker PL w przypadku Warszawy w najbliższych dniach spodziewana jest szczególnie wysoka jasność stacji w następujących terminach:
•  2025-05-10 03:05:36. Jasność: -2.2 mag
•  •  2025-05-10 21:27:07. Jasność: -2.2 mag
•  •  2025-05-10 23:02:51. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-11 22:15:01. Jasność: -3.2 mag
•  •  2025-05-11 23:51:42. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-12 21:27:13. Jasność: -2.9 mag
•  •  2025-05-12 23:03:48. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-13 22:15:53. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-13 23:52:38. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-14 21:27:59. Jasność: -3.3 mag
•  •  2025-05-14 23:04:42. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-15 22:16:45. Jasność: -3.4 mag
•  •  2025-05-16 21:28:47. Jasność: -3.3 mag
•  •  2025-05-17 22:17:32. Jasność: -3.3 mag
•  2025-05-18 21:29:32. Jasność: -3.3 mag
Kiedy ISS nad Polską w maju? Znamy najlepsze terminy obserwacji 123RF/PIKSEL


ISS flight over Poland (video+audio).
https://www.youtube.com/watch?v=fczct9vAZWs

Przeloty ISS nad Polską w maju 2025NASANASA

https://geekweek.interia.pl/kosmos/news-kiedy-zobaczymy-iss-nad-polska-dokladne-daty-przelotow-w-maj,nId,21400142

Kiedy zobaczymy ISS nad Polską Dokładne daty przelotów w maju.jpg

Kiedy zobaczymy ISS nad Polską Dokładne daty przelotów w maju2.jpg

Napisano

NASA wycofuje się z planu prywatnego startu łazika księżycowego VIPER
2025-05-09. Radek Kosarzycki
Ambitna misja NASA o nazwie VIPER, której celem jest poszukiwanie lodu wodnego w okolicach południowego bieguna Księżyca, znalazła się na rozdrożu. 7 maja agencja ogłosiła zakończenie poszukiwań prywatnego przedsiębiorstwa, które miałoby dostarczyć łazik na powierzchnię Księżyca. Przyszłość misji po raz kolejny stanęła pod znakiem zapytania.
Volatiles Investigating Polar Explorer Rover (VIPER) ma już za sobą burzliwy okres. Latem 2024 roku NASA ogłosiła anulowanie misji z powodu rosnących kosztów. Mimo to agencja próbowała uratować projekt bez dodatkowego wsparcia finansowego z budżetu państwa, zwracając się w stronę sektora prywatnego. W ramach inicjatywy Lunar Volatiles Science Partnership zaproszono prywatne firmy do składania propozycji dotyczących transportu VIPER-a na Księżyc. Ostatecznie jednak żadna ze złożonych ofert nie została przyjęta.
VIPER pierwotnie miał zostać wyniesiony w kosmos w ramach programu NASA Commercial Lunar Payload Services (CLPS), na pokładzie lądownika Griffin opracowanego przez firmę Astrobotic z Pittsburgha. Mimo że start lądownika nadal planowany jest na ten rok, jego ładunek uległ zmianie — zamiast VIPER-a, na Księżyc poleci łazik FLIP, stworzony przez firmę Astrolab.
Decyzja o wycofaniu się z pierwotnych planów podyktowana była przede wszystkim kosztami. Do tej pory VIPER pochłonął już 250 milionów dolarów, a szacowano, że potrzebne będzie kolejne ćwierć miliarda. W momencie anulowania misji NASA liczyła na oszczędności rzędu 84 milionów dolarów. Partnerstwo z sektorem prywatnym miało pozwolić na realizację naukowych celów misji bez dalszego zwiększania wydatków — ten plan jednak się nie powiódł.
Sytuację dodatkowo komplikuje zaproponowana przez administrację Trumpa 24-procentowa redukcja ogólnego budżetu NASA. Ponad połowa cięć miałaby objąć Dyrekcję Misji Naukowych, co zagroziłoby nie tylko VIPER-owi, ale także innym projektom badawczym.
Mimo tych przeszkód NASA podkreśla, że nie rezygnuje z VIPER-a. Agencja deklaruje, że łazik nadal odgrywa ważną rolę w długoterminowej strategii eksploracji Księżyca i Marsa — zwłaszcza w badaniach substancji lotnych, takich jak lód wodny, które mogą umożliwić stałą obecność człowieka na Srebrnym Globie.
Obecnie VIPER jest w pełni zmontowany i technicznie gotowy do startu. Jednak bez przypisanego lądownika i rakiety nie wiadomo, czy kiedykolwiek rozpocznie swoją podróż na Księżyc. NASA zapowiada opracowanie nowego planu realizacji misji, ale nie podaje na razie żadnych szczegółów ani harmonogramu.
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/viper-nie-poleci-na-komercyjnym-ladowniku/

NASA wycofuje się z planu prywatnego startu łazika księżycowego VIPER.jpg

Napisano

Opóźnienie misji AX-4?
2025-05-09. Krzysztof Kanawka
Ciekawa informacja z indyjskich źródeł.
Według indyjskich źródeł doszło do małego opóźnienia startu misji AX-4.
W dniu 29 kwietnia 2025 firma Axiom Space poinformowała o wyznaczeniu daty startu misji Axiom-4 (AX-4), w skład której wchodzi Sławosz Uznański-Wiśniewski. Start wyznaczono na 29 maja na godzinę 19:03 CEST.
Kilka dni później, szóstego maja 2025, na indyjskiej konferencji dotyczącej planów dla sektora kosmicznego tego państwa, pojawiła się nowa informacja o dacie startu. Co ciekawe, na start misji AX-4 wyznaczono nie 29 maja, a “pierwszy tydzień czerwca” z dopiskiem “wstępnie” (ang. tentatively). Informacja o tej dacie została przekazana na konferencji z udziałem dr Jitendra Singh, który pełni rolę Ministra w Ministerstwie Nauki i Technologii Indii.
Warto tu przypomnieć, że skład misji AX-4 jest następujący:
1.    Peggy Whitson (USA) – dowódczyni misji,
2.    Sławosz Uznański-Wiśniewski (Polska/ESA) – specjalista misji,
3.    Shubhanshu Shukla (Indie) – pilot misji,
4.    Tibor Kapu (Węgry) – specjalista misji.
Dla Indii lot AX-4 jest ważny, gdyż Shubhanshu Shukla uczestniczy w programie statku załogowego Gaganyaan. Docelowo Indie zamierzają umieścić swoją stację załogową na orbicie (do 2035 roku) a nawet planują wykonać załogową misję księżycową (około 2040 roku).
Oczywiście, istnieje dalsze ryzyko opóźnienia spowodowanego kwestiami logistycznymi, opóźnieniami innych misji oraz pracami na pokładzie ISS. Warto tu dodać, że pierwotnie misja AX-4 miała nastąpić jesienią 2024 roku.
Misja AX-4 jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(ISRO)
Indyjskie ambicje w sektorze kosmicznym – cumowanie, misja “sample return”, stacja orbitalna, załogowa misja księżycowa / Credits – ISRO
https://kosmonauta.net/2025/05/opoznienie-misji-ax-4/

Opóźnienie misji AX-4.jpg

Opóźnienie misji AX-4.2.jpg

Napisano

Radziecka sonda kosmiczna KOSMOS 482 może spaść na Lubelszczyznę
2025-05-09.Admin..
Po ponad 50 latach od wystrzelenia w przestrzeń kosmiczną, radziecka sonda KOSMOS 482 może ponownie dotrzeć do powierzchni naszej planety. Przelot obiektu nad terytorium Polski nie jest wykluczony, a najnowsze obliczenia wskazują nawet na możliwy upadek w województwie lubelskim.
Według aktualnych prognoz moment wejścia sondy w atmosferę ziemską przypada na noc z 9 na 10 maja 2025 roku. Obecne szacunki Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) wskazują na 10 maja około godziny 07:16 CEST, jednak z niepewnością wynoszącą +/- 7,5 godziny. Tak szerokie okno niepewności wynika z różnorodności stosowanych modeli obliczeniowych oraz zmienności danych wykorzystywanych do prognozowania trajektorii obiektu.
POLSA przekazała, że 10 maja przewidywane są dwa przeloty sondy nad terytorium Polski: pierwszy w godzinach 06:38-06:39 CEST w pasie Jelenia Góra – Biała Podlaska, drugi w godzinach 08:09-08:10 CEST, w pasie Zielona Góra – Lublin. Co istotne, obiekt prawdopodobnie nie ulegnie całkowitemu zniszczeniu przy ponownym wejściu w atmosferę, a jego szczątki mogą dotrzeć do powierzchni Ziemi właśnie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Historia sondy KOSMOS 482 sięga marca 1972 roku, kiedy została wystrzelona przez ZSRR jako część radzieckiego programu badań Wenus. Miała być bliźniaczym obiektem dla Wenery 8, która z powodzeniem wylądowała na powierzchni Wenus w lipcu tego samego roku. Jednak z powodu awarii – przedwczesnego wyłączenia górnego stopnia rakiety – sonda nie zdołała opuścić orbity okołoziemskiej i rozpocząć podróży do docelowej planety. Zgodnie z radziecką praktyką, misję przemianowano na ogólną nazwę "Kosmos".
Najbardziej niepokojący jest fakt, że KOSMOS 482 nie jest zwyczajnym kosmicznym śmieciem. Waży około 495 kilogramów i posiada specyficzną konstrukcję – hermetyczną, kulistą kapsuła z grubą warstwą osłony termicznej, przygotowana na ekstremalne warunki atmosferyczne Wenus, gdzie ciśnienie wynosi 90 atmosfer, a temperatura sięga 470 stopni Celsjusza. Ta wyjątkowa budowa sprawia, że ziemska atmosfera może nie zniszczyć obiektu całkowicie.
Polska Agencja Kosmiczna monitoruje obiekt intensywnie od dwóch tygodni i na bieżąco aktualizuje dane dotyczące jego orbity oraz możliwego czasu i miejsca wejścia w atmosferę. Eksperci podkreślają, że orbita sondy zmienia się w sposób dynamiczny, co wymaga ciągłego nadzoru oraz uwzględniania nowych danych w modelach predykcyjnych.
Specjaliści uspokajają jednak, że ryzyko, iż obiekt kosmiczny spadnie na zaludniony obszar jest wyjątkowo niewielkie. Ponad 70 procent powierzchni Ziemi stanowi woda, więc bardzo prawdopodobne, że KOSMOS 482 wyląduje w oceanie. Niemniej jednak służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo pozostają w gotowości.
POLSA, wspólnie z agencjami UE i USA, pracuje nad najbardziej aktualną i precyzyjną informacją o przewidywanym wejściu sondy w atmosferę Ziemi i na bieżąco o tym informuje. Oficjalne komunikaty dostępne są wyłącznie za pośrednictwem oficjalnych kanałów informacji rządowej.
Zgodnie z prawem międzynarodowym, Rosja, jako prawny następca Związku Radzieckiego, pozostaje właścicielem i stroną odpowiedzialną za sondę KOSMOS 482, która przez ponad pół wieku krążyła po wydłużonej orbicie wokół naszej planety.

Źródło: zmianynaziemi

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/radziecka-sonda-kosmiczna-kosmos-482-moze-spasc-na-lubelszczyzne

Radziecka sonda kosmiczna KOSMOS 482 może spaść na Lubelszczyznę.jpg

Napisano

Ziemskie oceany nieoczekiwanie są młodsze od Księżyca
2025-05-09.Admin.
Skąd na Ziemi wzięła się woda? To pytanie od lat fascynuje naukowców, a najnowsze badania meteorytów rzucają nowe światło na tę fundamentalną zagadkę. Okazuje się, że nasze oceany mogły powstać znacznie później niż sądziliśmy, już po utworzeniu się Księżyca, co podważa dotychczasowe teorie na temat pochodzenia ziemskiej hydrosfery.
Przez lata dominowały dwie główne hipotezy wyjaśniające pochodzenie wody na naszej planecie. Pierwsza z nich zakładała, że woda pojawiła się na Ziemi już w okresie jej formowania, jako nieodłączny element tworzącego się globu. Druga teoria sugerowała, że życiodajny płyn został dostarczony przez komety bombardujące młodą planetę. Jednak różnice w składzie izotopowym wody ziemskiej i kometarnej skłoniły naukowców do poszukiwania alternatywnych wyjaśnień.
Przełomowe badania opublikowane w prestiżowym czasopiśmie "Geochimica et Cosmochimica Acta" wskazują na zaskakującą możliwość – woda na Ziemi mogła pojawić się dopiero po uformowaniu się Księżyca. Zespół badaczy pod kierownictwem profesor Katherine Bermingham z Rutgers University przeprowadził szczegółową analizę izotopów molibdenu w skałach ziemskich oraz w meteorytach. Wyniki badań wykazały, że molibden w skałach naszej planety jest bardziej podobny do tego pierwiastka w meteorytach pochodzących z wewnętrznej części Układu Słonecznego.
To odkrycie ma kluczowe znaczenie dla weryfikacji teorii dotyczącej hipotetycznej planety Theia, której zderzenie z proto-Ziemią około 4,5 miliarda lat temu miało doprowadzić do powstania Księżyca. Wcześniej sądzono, że Theia mogła być "wodną" planetą i w wyniku kolizji dostarczyła znaczne ilości wody na Ziemię. Jednak nowe dane sugerują coś zupełnie przeciwnego – Theia najprawdopodobniej uformowała się w suchszej, wewnętrznej części Układu Słonecznego, co oznacza, że nie mogła być źródłem ziemskich oceanów.
Naukowcy proponują alternatywny scenariusz. Według nowej hipotezy, woda mogła być pierwotnie uwięziona głęboko we wnętrzu Ziemi, w minerałach powstałych w początkowym okresie formowania się planety. Dopiero znacznie później, w wyniku procesów geologicznych zachodzących wewnątrz naszego globu, cząsteczki te zostały uwolnione i stopniowo tworzyły ziemską hydrosferę. To tłumaczyłoby, dlaczego skład izotopowy wody na Ziemi jest tak charakterystyczny i odmienny od wody kometarnej.
Jeśli uda nam się znaleźć odpowiedź na pytanie, kiedy dokładnie woda pojawiła się na Ziemi, będziemy mogli lepiej określić, kiedy i w jaki sposób rozwinęło się życie. To fascynujące odkrycie może zmienić nasze rozumienie ewolucji planety i początków życia.
Badacze sugerują, że akrecja i późniejsze bombardowanie przez asteroidy mogły odgrywać większą rolę w stopniowym zwiększaniu zasobów wodnych planety, niż wcześniej sądzono. Zamiast jednej, gwałtownej dostawy wody, mogło dojść do wielu mniejszych zdarzeń rozłożonych w czasie.
Zespół naukowców planuje dalsze badania meteorytów i innych ciał niebieskich, aby zweryfikować nową hipotezę. Przyszłe misje kosmiczne, takie jak program Artemis czy misje eksploracyjne Marsa, mogą dostarczyć dodatkowych dowodów na to, w jaki sposób woda pojawia się na planetach i jakie czynniki wpływają na jej obecność.
Odkrycie to ma ogromne znaczenie nie tylko dla naszego rozumienia historii Ziemi, ale również dla poszukiwań potencjalnych siedlisk życia w Układzie Słonecznym i poza nim. Jeśli woda może przetrwać dramatyczne wydarzenia kosmiczne lub formować się w wyniku procesów geologicznych, możliwość istnienia planet zdolnych do podtrzymania życia może być znacznie większa, niż dotychczas przypuszczano.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/ziemskie-oceany-nieoczekiwanie-sa-mlodsze-od-ksiezyca

Ziemskie oceany nieoczekiwanie są młodsze od Księżyca.jpg

Napisano

ESA dokonała przełomu w kosmicznych lotach w formacji. Co za precyzja!
2025-05-09. Radek Kosarzycki
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) jako pierwsza na świecie zademonstrowała autonomiczny lot w formacji na orbicie okołoziemskiej z precyzją rzędu milimetra. Dwa komponenty misji Proba-3 — nazwane Coronagraph i Occulter — przez kilka godzin leciały w odległości 150 metrów od siebie, utrzymując idealne ustawienie bez jakiejkolwiek ingerencji z centrum kontroli misji na powierzchni Ziemi.
Ten przełom technologiczny kończy kluczową fazę misji Proba-3 — ambitnego przedsięwzięcia, które symuluje jedną ogromną sondę kosmiczną za pomocą dwóch niezależnie unoszących się w przestrzeni elementów. Na pokładzie Occultera znajduje się 1,4-metrowy dysk zaprojektowany do blokowania bezpośredniego światła słonecznego. Rzuca on precyzyjny, 5-centymetrowy cień na układ optyczny Coronagraphu, który w tym czasie wykonuje obserwacje zewnętrznych warstw atmosfery Słońca — tzw. korony słonecznej.
Misja została wyniesiona na orbitę 5 grudnia 2024 roku na szczycie rakiety PSLV-XL z indyjskiego Centrum Kosmicznego Satish Dhawan. Od tego czasu zespół ESA pracuje nad kolejnymi etapami testów i kalibracji. Pierwsze kontrolowane manewry przeprowadzono w Europejskim Centrum Bezpieczeństwa Kosmicznego i Edukacji (ESEC) ESA w Redu w Belgii. Kolejne testy i postępująca optymalizacja systemów pozycjonowania sprawiły, że sonda Proba-3 stała się pierwszą misją kosmiczną, która osiągnęła autonomiczny lot w formacji z precyzją do jednego milimetra.
Tę niezwykłą precyzję umożliwia zestaw nowoczesnych technologii opracowanych w ramach programu General Support Technology Programme (GSTP) Europejskiej Agencji Kosmicznej. Satelity operują na wysokości ponad 50 000 km, gdzie oddziaływanie grawitacyjne Ziemi jest na tyle słabe, że nie ma potrzeby stałego korygowania pozycji obu komponentów za pomocą napędów.
Każdy cykl orbitalny rozpoczyna się od poleceń wysłanych z Ziemi. Następnie system pokładowy przejmuje kontrolę nad ruchem satelitów, utrzymując formację aż do kolejnego manewru. Kluczową rolę odgrywa tu układ czujników i algorytmów nawigacyjnych. System wizyjny wykorzystuje szerokokątną kamerę umieszczoną na Occulterze, która śledzi światła LED na Coronagraphie. W miarę zbliżania się satelitów, kontrolę przejmuje kamera o wąskim polu widzenia, zwiększająca dokładność śledzenia.
Zamontowany na Occulterze laser wysyła wiązkę w kierunku retroreflektora na Coronagraphie. Odbite światło pozwala precyzyjnie określić względne położenie obu satelitów.
Innym kluczowym elementem systemu jest czujnik cienia, zapewniający, że Coronagraph stale pozostaje w cieniu rzucanym przez Occultera. Algorytm pokładowy analizuje natężenie światła wokół otworu optycznego, dostosowując pozycję satelity w czasie rzeczywistym.
Wszystkie dane zbierane przez czujniki są przetwarzane przez zaawansowane oprogramowanie pokładowe, które zarządza nawigacją, prowadzeniem i kontrolą lotu. Efektem jest niezwykle stabilna i precyzyjna formacja, zdolna do autonomicznego działania bez udziału kontrolerów naziemnych.
Obecnie zespół misji kończy ostatnie etapy kalibracji i z niecierpliwością oczekuje na pierwsze zdjęcia korony słonecznej — wykonane z niespotykaną dotąd rozdzielczością i precyzją.
Eclipse-making double-satellite | Proba-3
https://www.youtube.com/watch?v=B0yaUqRFP5I

https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/proba-3-lot-w-formacji/

ESA dokonała przełomu w kosmicznych lotach w formacji. Co za precyzja!.jpg

Napisano

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów
2025-05-09. Dawid Długosz
2002 JX8 to wielka asteroida, które leci obecnie w kierunku Ziemi. Obiekt jest ogromny, bo jego wielkość szacuje się na blisko 300 metrów. Kosmiczna skała została sklasyfikowana przez NASA jako PHA, czyli potencjalnie niebezpieczna asteroida. 2002 JX8 zbliży się do naszej planety w piątek po południu.
Ziemię co jakiś czas mijają różne asteroidy. Niektóre z nich to kosmiczne skały o dużych gabarytach. Tak jest z pewnością w przypadku obiektu sklasyfikowanego pod nazwą (612356) 2002 JX8, który mknie w kierunku naszej planety i w momencie uderzenia mógłby dokonać ogromnych zniszczeń.
Asteroida 2002 JX8 leci w kierunku Ziemi
Wielka asteroida o nazwie (612356) 2002 JX8 ma szacowaną wielkość na około 290 metrów. To naprawdę dużo i taki obiekt mógłby zniszczyć niejedno miasto. Dla porównania meteoryt, który doprowadził do katastrofy tunguskiej, miał szacowaną średnicę od 50 do 80 metrów. Niektóre źródła podają nawet do 200 metrów, ale to nadal mniej.
Ogromny obiekt został sklasyfikowany przez NASA jako PHA, czyli potencjalnie niebezpieczna asteroida. Co to oznacza? Agencja wymienia tu kosmiczne skały, które w trakcie przelotów w sąsiedztwie Ziemi zbliżają się na odległość mniejszą niż 7,5 mln kilometra (0,05 jednostki astronomicznej, która określa odległość Ziemi od Słońca).
NASA twierdzi, że istnieje około 4,7 tys. asteroid typu PHA, co udało się ustalić w trakcie misji Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE). Co nie zmienia faktu, że do kolizji dochodzi niezwykle rzadko. Według agencji kosmiczne skały o średnicy co najmniej 140 metrów wpadają w atmosferę Ziemi co około 20 tys. lat. Natomiast w przypadku obiektów o wielkości 1 kilometra i więcej raz na około 700 tys. lat.
NASA uspokaja i asteroida nie spadnie na Ziemię
Amerykańska agencja twierdzi, że asteroida (612356) 2002 JX8 nie zagraża Ziemi. W trakcie najbliższego podejścia do naszej planety, które nastąpi w piątek w okolicy godziny 13:00 czasu w Polsce. Wtedy obiekt przeleci w odległości około 4,2 mln kilometra od nas. To około 11 razy dalej niż Księżyc.
Przelot obiektu i obserwacje zapowiedziano na kanale The Virtual Telescope Project. W trakcie transmisji można było zobaczyć coś jeszcze.
To Westa, która jest jednym z największych obiektów pasa planetoid. 2 maja doszło do opozycji i asteroida nadal jest bardzo jasnym punktem na niebie. Do tego stopnia, że można ją dostrzec gołym okiem.
Co z innymi niebezpiecznymi asteroidami? Naukowcy z Centrum Badań Obiektów Bliskich Ziemi, odpowiedzialni za śledzenie długoterminowych potencjalnych orbit obiektów bliskich planecie, stwierdzili, że jest mało prawdopodobne, aby duża skała kosmiczna, która mogłaby wyrządzić duże zniszczenia na Ziemi, uderzy w nasz świat w ciągu najbliższych 100 lat.

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów. marcelo6366 Pixabay.com

Potentially Hazardous Asteroid 2002 JX8 close encounter and (4) Vesta: online observation – 8 May 25
https://www.youtube.com/watch?v=coKf8P8-Vs8

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-w-strone-ziemi-leci-ogromna-asteroida-ma-blisko-300-metrow,nId,21400174

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów.jpg

Napisano (edytowane)

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów
2025-05-09. Dawid Długosz
2002 JX8 to wielka asteroida, które leci obecnie w kierunku Ziemi. Obiekt jest ogromny, bo jego wielkość szacuje się na blisko 300 metrów. Kosmiczna skała została sklasyfikowana przez NASA jako PHA, czyli potencjalnie niebezpieczna asteroida. 2002 JX8 zbliży się do naszej planety w piątek po południu.
Ziemię co jakiś czas mijają różne asteroidy. Niektóre z nich to kosmiczne skały o dużych gabarytach. Tak jest z pewnością w przypadku obiektu sklasyfikowanego pod nazwą (612356) 2002 JX8, który mknie w kierunku naszej planety i w momencie uderzenia mógłby dokonać ogromnych zniszczeń.
Asteroida 2002 JX8 leci w kierunku Ziemi
Wielka asteroida o nazwie (612356) 2002 JX8 ma szacowaną wielkość na około 290 metrów. To naprawdę dużo i taki obiekt mógłby zniszczyć niejedno miasto. Dla porównania meteoryt, który doprowadził do katastrofy tunguskiej, miał szacowaną średnicę od 50 do 80 metrów. Niektóre źródła podają nawet do 200 metrów, ale to nadal mniej.
Ogromny obiekt został sklasyfikowany przez NASA jako PHA, czyli potencjalnie niebezpieczna asteroida. Co to oznacza? Agencja wymienia tu kosmiczne skały, które w trakcie przelotów w sąsiedztwie Ziemi zbliżają się na odległość mniejszą niż 7,5 mln kilometra (0,05 jednostki astronomicznej, która określa odległość Ziemi od Słońca).
NASA twierdzi, że istnieje około 4,7 tys. asteroid typu PHA, co udało się ustalić w trakcie misji Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE). Co nie zmienia faktu, że do kolizji dochodzi niezwykle rzadko. Według agencji kosmiczne skały o średnicy co najmniej 140 metrów wpadają w atmosferę Ziemi co około 20 tys. lat. Natomiast w przypadku obiektów o wielkości 1 kilometra i więcej raz na około 700 tys. lat.
NASA uspokaja i asteroida nie spadnie na Ziemię
Amerykańska agencja twierdzi, że asteroida (612356) 2002 JX8 nie zagraża Ziemi. W trakcie najbliższego podejścia do naszej planety, które nastąpi w piątek w okolicy godziny 13:00 czasu w Polsce. Wtedy obiekt przeleci w odległości około 4,2 mln kilometra od nas. To około 11 razy dalej niż Księżyc.
Przelot obiektu i obserwacje zapowiedziano na kanale The Virtual Telescope Project. W trakcie transmisji można było zobaczyć coś jeszcze.
To Westa, która jest jednym z największych obiektów pasa planetoid. 2 maja doszło do opozycji i asteroida nadal jest bardzo jasnym punktem na niebie. Do tego stopnia, że można ją dostrzec gołym okiem.
Co z innymi niebezpiecznymi asteroidami? Naukowcy z Centrum Badań Obiektów Bliskich Ziemi, odpowiedzialni za śledzenie długoterminowych potencjalnych orbit obiektów bliskich planecie, stwierdzili, że jest mało prawdopodobne, aby duża skała kosmiczna, która mogłaby wyrządzić duże zniszczenia na Ziemi, uderzy w nasz świat w ciągu najbliższych 100 lat.

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów. marcelo6366 Pixabay.com

Potentially Hazardous Asteroid 2002 JX8 close encounter and (4) Vesta: online observation – 8 May 25
https://www.youtube.com/watch?v=coKf8P8-Vs8

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-w-strone-ziemi-leci-ogromna-asteroida-ma-blisko-300-metrow,nId,21400174

W stronę Ziemi leci ogromna asteroida. Ma blisko 300 metrów.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Napisano

Asteroida 2024 YR4 raczej ominie Ziemię, ale może się zderzyć z Księżycem
2025-05-09. Admin.
Międzynarodowa społeczność astronomiczna przez kilka tygodni z niepokojem obserwowała asteroidę 2024 YR4, która według wstępnych obliczeń miała szansę uderzyć w Ziemię w 2032 roku. Najnowsze obserwacje przynoszą jednak uspokajające wieści – skalna bryła najprawdopodobniej bezpiecznie ominie naszą planetę, choć istnieje zwiększone ryzyko jej kolizji z Księżycem.
Odkryta pod koniec grudnia 2024 roku asteroida od początku wzbudzała szczególne zainteresowanie naukowców. Początkowo prawdopodobieństwo jej zderzenia z Ziemią szacowano na około 1,2 procent, jednak z upływem czasu i nowymi obliczeniami wskaźnik ten wzrósł nawet do 3,1 procent według NASA. Była to najwyższa wartość ryzyka kolizji odnotowana dla jakiegokolwiek obiektu bliskiego Ziemi w nowożytnej historii obserwacji astronomicznych.
Przekroczenie prawdopodobieństwa 2,8 proc. to historyczne wydarzenie. To bardzo, bardzo rzadkie zdarzenie – mówił w lutym Richard Moissl, szef biura obrony planetarnej Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), cytowany przez agencję AFP.
Na początku 2025 roku sytuacja wyglądała poważnie. Asteroida 2024 YR4, której rozmiary oszacowano na 40-90 metrów średnicy, została sklasyfikowana na poziomie 3 w 10-stopniowej skali Torino, która mierzy potencjalne zagrożenia ze strony obiektów bliskich Ziemi. Według naukowców, ewentualne uderzenie obiektu tej wielkości mogłoby spowodować zniszczenia porównywalne z eksplozją 8 megaton trotylu, czyli ponad 500 razy potężniejszą niż bomba zrzucona na Hiroszimę.
Jednak najnowsze obserwacje przyniosły dobrą wiadomość. Dzięki danym zebranym przez Bardzo Duży Teleskop (VLT) należący do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) oraz inne urządzenia na całym świecie, naukowcy byli w stanie dokładniej określić trajektorię lotu asteroidy. Zgodnie z aktualnymi obliczeniami, szanse na zderzenie z Ziemią spadły niemal do zera – ESA obniżyła ryzyko do zaledwie 0,001 procent, a NASA do 0,0027 procent.
Ciekawostką jest fakt, że mimo zmniejszenia ryzyka dla Ziemi, wzrosło prawdopodobieństwo kolizji asteroidy z Księżycem. Według najnowszych danych wynosi ono obecnie 3,8 procent, co oznacza zauważalny wzrost w porównaniu z wcześniejszymi szacunkami wynoszącymi 1,7 procent. Na szczęście, potencjalne uderzenie w Księżyc nie stanowiłoby żadnego zagrożenia dla życia na Ziemi.
Choć w tym przypadku niebezpieczeństwo zostało oddalone, to problem potencjalnie niebezpiecznych obiektów bliskich Ziemi pozostaje aktualny. Istnieje wiele potencjalnie niebezpiecznych planetoid bliskich Ziemi, które mają średnicę od kilku metrów do kilku kilometrów. Każda z nich, w wyniku oddziaływania różnych czynników, może zmienić swoją orbitę i spaść na Ziemię.
 Przypadek 2024 YR4 pokazuje jednocześnie, jak ważne są systemy wczesnego ostrzegania przed obiektami zbliżającymi się do Ziemi. Gdyby asteroida rzeczywiście stanowiła realne zagrożenie, ośmioletni okres od jej odkrycia do potencjalnego uderzenia dałby naukowcom czas na opracowanie strategii zapobiegawczych. NASA już udowodniła, że może aktywnie wpływać na trajektorie ciał niebieskich – w 2022 roku przeprowadziła udany test, w którym sonda misji DART zmieniła orbitę asteroidy Dimorphos.
Choć 2024 YR4 nie stanowi już prawdopodobnie bezpośredniego zagrożenia dla Ziemi, naukowcy będą nadal monitorować jej ruch. Asteroida zniknie wkrótce z pola widzenia większości teleskopów naziemnych, gdy znajdzie się za Słońcem, ale pojawi się ponownie w 2028 roku, co da astronomom kolejną szansę na weryfikację jej trajektorii przed kluczowym zbliżeniem w 2032 roku.
 Przypadek tej asteroidy pokazuje, jak dynamicznie może się zmieniać ocena ryzyka w astronomii planetarnej – od początkowo niewielkiego zagrożenia, przez alarmujący wzrost prawdopodobieństwa kolizji, aż po ostateczne wykluczenie niebezpieczeństwa. Jest to także dowód na skuteczność międzynarodowej współpracy w dziedzinie obserwacji i analizy potencjalnych zagrożeń z kosmosu.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/asteroida-2024-yr4-raczej-ominie-ziemie-ale-moze-sie-zderzyc-z-ksiezycem

Asteroida 2024 YR4 raczej ominie Ziemię, ale może się zderzyć z Księżycem.jpg

Napisano

Jak powstał Księżyc?
2025-05-09. Autor:
Bogdan Frymorgen
Próbki skał księżycowych, sprowadzone na Ziemię przez chińską misję kosmiczną, trafiły do Wielkiej Brytanii, gdzie zostaną poddane badaniom. Naukowcy mają nadzieję, że analiza tych materiałów pozwoli odpowiedzieć na fundamentalne pytania dotyczące genezy Księżyca.
Wewnątrz mikroskopijnych ziaren pyłu mogą kryć się dowody potwierdzające teorię, według której nasz naturalny satelita powstał w wyniku zderzenia Ziemi z planetą wielkości Marsa około 4,5 miliarda lat temu.
Niewielki pojemnik z tym cennym pyłem został wypożyczony brytyjskim naukowcom do przeprowadzenia zaawansowanych analiz. Profesor Mahesh Anand, jedyny badacz w Wielkiej Brytanii, który otrzymał ten niezwykle rzadki materiał, opisuje go jako "cenniejszy niż złoto".
Po zmieleniu i naświetleniu laserami zespół profesora Ananda zamierza zgłębić tajemnice formowania się Księżyca oraz wczesnych lat naszej planety.
Otrzymane przez niego próbki zostały pobrane podczas chińskiej misji kosmicznej Chang'e 5 w 2020 roku. Ramię księżycowego robota wwierciło się w powierzchnię Księżyca, pobierając 2 kilogramy materiału, który następnie powrócił na Ziemię. Było to pierwsze udane pobranie próbek z Księżyca od czasu radzieckiej misji w 1976 roku, co znacząco umocniło pozycję Chin w trwającym obecnie wyścigu kosmicznym.
Profesor Mahesh Anand osobiście udał się do Pekinu, a następnie przywiózł cenny pojemnik do Wielkiej Brytanii w swoim bagażu podręcznym. Obecnie próbki znajdują się w bezpiecznym sejfie. W laboratorium zostaną one podgrzane do temperatury 1400 stopni Celsjusza, co umożliwi wydobycie z nich węgla, azotu i gazów szlachetnych.
Profesor Anand, który wcześniej pracował już z próbkami z misji Apollo, podkreśla, że te chińskie otwierają nowe perspektywy w odkryciach naukowych. Jego zespół ma rok na zakończenie badań, które prawdopodobnie doprowadzą do zużycia analizowanych próbek.
Księżyc /Shutterstock
https://www.rmf24.pl/nauka/news-jak-powstal-ksiezyc,nId,7962555

Jak powstał Księżyc.jpg

Napisano

Sonda zaczęła wysyłać dziwne sygnały na Ziemię. Co się dzieje?
2025-05-10.
Sonda Voyager 1, będąca najdalej wysłanym przez człowieka obiektem kosmicznym, zaczęła nadawać nietypowe sygnały, które zaniepokoiły naukowców. Zamiast czytelnych danych naukowych i inżynieryjnych, sonda przesyłała powtarzający się ciąg zer i jedynek, określany jako "cyfrowy bełkot". Co się stało?
Problemy z sondą Voyager 1 zaczęły się w listopadzie 2023 roku. Zostały one powiązane z systemem danych lotu (FDS), a dokładniej z uszkodzonym modułem pamięci w jednym z trzech komputerów pokładowych. Usterka ta uniemożliwiła prawidłowe przesyłanie informacji, co stanowiło poważne wyzwanie dla zespołu misji, zważywszy na ogromną odległość sondy od Ziemi.
W marcu 2024 roku inżynierowie NASA podjęli próbę rozwiązania problemu, wysyłając do Voyagera 1 polecenie typu "poke", które miało aktywować różne sekwencje oprogramowania w celu zdiagnozowania usterki. W odpowiedzi sonda przesłała sygnał różniący się od wcześniejszych, co dało nadzieję na przełom.
NASA naprawiła sondę Voyager 1
Dzięki analizie danych przez sieć Deep Space Network (DSN) udało się ustalić, że problem leży w uszkodzonym module pamięci FDS. To odkrycie pozwoliło zespołowi zaplanować dalsze kroki w celu przywrócenia funkcjonalności sondy.
20 kwietnia 2024 roku NASA ogłosiła sukces, po raz pierwszy od pięciu miesięcy Voyager 1 przesłał czytelne dane o stanie swoich systemów. Inżynierowie zidentyfikowali uszkodzony fragment pamięci i rozpoczęli przenoszenie kluczowych części kodu FDS do innych obszarów pamięci sondy.
Proces ten był niezwykle skomplikowany, ponieważ każda komenda i odpowiedź zajmowały około 45 godzin z powodu odległości 24 miliardów kilometrów dzielącej sondę od Ziemi. Mimo tych trudności, starania przyniosły efekty, przywracając częściową komunikację.
Do czerwca 2024 roku NASA poinformowała, że Voyager 1 w pełni wznowił przesyłanie danych naukowych ze wszystkich czterech działających instrumentów, w tym magnetometru, czujnika cząstek naładowanych, miernika promieniowania kosmicznego i detektora plazmy.
Niezwykłe osiągnięcie w dziejach ludzkości
Osiągnięcie to było niezwykłe, biorąc pod uwagę wiek sondy, która ma niemal 47 lat, a także fakt, że jej sprzęt i oprogramowanie pochodzą z lat 70. ubiegłego wieku. Sukces ten podkreśla nie tylko trwałość Voyagera, ale także determinację zespołu, który musiał zmierzyć się z brakiem dokumentacji i odejściem wielu oryginalnych inżynierów misji.
Naprawa była wyzwaniem także z powodu malejącej mocy generatorów radioizotopowych (RTG), które zasilają sondę, tracąc około 4 watów rocznie. To ograniczenie energetyczne zmusza inżynierów do precyzyjnego zarządzania systemami Voyagera.
Ponadto odległość sondy sprawia, że komunikacja jest powolna, a każda decyzja wymaga ogromnej cierpliwości. Mimo tych przeszkód, Voyager 1, który opuścił heliosferę w 2012 roku i znajduje się w przestrzeni międzygwiezdnej, nadal dostarcza unikalnych danych o kosmosie, znacznie przekraczając oczekiwania swojej pierwotnej misji badania Jowisza i Saturna.
Przewiduje się, że Voyager 1 będzie w stanie przesyłać dane jeszcze przez kilka, aż zasilanie RTG stanie się niewystarczające. Po tym czasie sonda stanie się milczącym posłańcem ludzkości, dryfującym w kosmosie z złotą płytą zawierającą informacje o Ziemi.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA
Artystyczna wizja sondy Voyager 1. Fot. NASA.
Ed Stone, jeden z projektantów sondy Voyager 1, na tle swojego dzieła. Fot. NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2025-05-10/sonda-zaczela-wysylac-dziwne-sygnaly-na-ziemie-co-sie-dzieje/

Sonda zaczęła wysyłać dziwne sygnały na Ziemię. Co się dzieje.jpg

Napisano

Deorbitacja Kosmos 482
2025-05-10. Krzysztof Kanawka
Koniec wielu dekad krążenia wokół Ziemi.
Nieudana radziecka misja na Wenus zakończyła się w dniu 10 maja deorbitacją w atmosferze Ziemi.
Start misji Kosmos 482 nastąpił 31 marca 1972 roku. Celem tej misji była planeta Wenus – pojazd miał lądownik ze spadochronem. Jednakże, pojazdowi nie udało się wejść na trajektorię transferową od Ziemi do Wenus – pojazd pozostał na eliptycznej orbicie wokół naszej planety. Łącznie wykryto cztery obiekty, z których dwa zeszły z orbity 1972 i 1978 roku.
Jednym z obiektów, który przez kolejne dekady pozostał na orbicie wokół Ziemi był lądownik wenusjański. Z uwagi na konstrukcję tego lądownika było niemal pewne, że obiekt bez problemu przejdzie przez atmosferę naszej planety. Lądownik miał masę prawie 500 kg. Potencjalny niekontrolowany impakt tego lądownika mógłby wyrządzić szkody w miejscy uderzenia.
Kilka ostatnich orbit Kosmosa 482 przechodziło nad Polską. W dniu 8 maja 2025 z danych europejskiego konsorcjum EU-SST przewidywano deorbitację na 10 maja, około godziny 04:02 CEST, z niepewnością rzędu plus minus 13 godzin. W tym czasie Kosmos 482 dwa razy przelatywał nad Polską – po raz pierwszy pomiędzy 06:40 a 06:42 CEST, a po raz drugi pomiędzy 08:11 a 08:13 CEST. Z kolei inny model, opracowany przez niderlandzki TU Delft, sugerował deorbitację 10 maja około 09:34 CEST, z niepewnością rzędu 10 i pół godziny.
Ostatecznie doszło do deorbitacji z dala od dużych miast, w dniu 10 maja, pomiędzy godziną 08:04 CEST a 09:32 CEST. Europejska Agencja Kosmiczna na podstawie własnych wyliczeń wskazuje, że deorbitacja nastąpiła o godzinie 08:16 CEST (plus minus 22 minuty). Z kolei rosyjska agencja Roskosmos wskazywała na godzinę 08:24 CEST, zaś jedna z komercyjnych firm wskazała na godzinę 08:29 CEST. Te godziny sugerują deorbitację nad Oceanem Indyjskim.
Prawdopodobnie w najbliższych dniach dojdzie do doprecyzowania momentu deorbitacji. Być może Kosmos 482 został uchwycony na satelitach obserwacji Ziemi podczas wchodzenia w atmosferę.
Dyskusja o deorbitacji Kosmosa 482 na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2025/05/deorbitacja-kosmos-482/

Deorbitacja Kosmos 482.jpg

Napisano

Japoński pojazd do misji na Księżycu. Ujawniono założenia projektu
2025-05-10. Wojciech Kaczanowski
Japończycy zaprezentowali nowe założenia pojazdu księżycowego Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują państwowa agencja kosmiczna JAXA oraz koncern Toyota. Platforma powinna trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
W grudniu 2024 r. JAXA opublikowała dokument prezentujący wstępne założenia misji pojazdu oraz jego spodziewane zdolności. Pressurized Rover, jak nazywa go agencja kosmiczna (Lunar Cruiser według nomenklatury firmy Toyota), umożliwi astronautom przemierzanie powierzchni Księżyca bez założonego, hełmu dzięki kabinie ciśnieniowej dla pasażerów. Prace nad pojazdem trwają od 2019 r., a pierwszy egzemplarza ma trafić na Srebrny Glob w 2031 r.
Japoński pojazd w służbie nauki
JAXA przedstawiła spodziewane zdolności pojazdu w grudniu 2024 r., zaznaczając jednocześnie, że dane i koncepcja mogą ulec zmianie wraz z rozwojem projektu. Żywotność Pressurized Rover oszacowano na 10 lat, a za obszar poruszania uznano południowy biegun Księżyca.
Środek transportu może być wykorzystywany bezzałogowo oraz z dwoma astronautami w kabinie ciśnieniowej. W drugim przypadku wskazuje się na możliwość przeprowadzenia 1 misji rocznie, trwającej do 31 dni ziemskich.
Astronauci będą mogli osiągnąć łączny dystans 26 km dziennie, poruszając się z prędkością 15 km/h. W sytuacji oddalenia się pojazdem od lądownika (safe haven) na więcej niż 10 km niezbędne będzie dołączenie do misji awaryjnego pojazdu LTV (Lunar Terrain Vehicle), który wymaga od astronautów skafandra wraz hełmem.
Pomimo braku informacji na temat rozmiarów pojazdu, dysponujemy danymi ujawnionymi jeszcze w 2019 r. - 6 metrów długości, 5,2 metra szerokości i 3,8 metra wysokości. Pressurized Rover będzie wyposażony w baterię litowo-jonową do przemierzania i magazynowania energii, której czas ładowania szacuje się na 16 godzin.
JAXA opublikowała zarys przykładowej misji załogowej. Z ziemskiej doby 8 godzin zostanie przeznaczone na przejazd lub działania poza pojazdem (3 razy/tydzień), natomiast 16 godzin na ładowanie baterii przy pomocy rozłożenia paneli słonecznych. Podczas pobytu poza pojazdem kabina pozostanie w warunkach próżni kosmicznej.
Misje załogowe będą trwały do 31 dni. Po około 14 dniach nadejdzie noc księżycowa, a wraz z nią ekstremalnie niska temperatura. JAXA zakłada, aby przez 36 godzin nocy astronauci wykonywali badanie próbek, a następnie przemieszczali się w miejsca, na które padają promienie Słońca. Podczas nocy Pressurized Rover będzie korzystał z wodorowych ogniw paliwowych do wytwarzania energii. Po zakończeniu misji załoga zajmie się wymianą ładunków cargo, dostarczonych przez lądownik.
Założenia na misje bezzałogowe są nieco inne. Po jednej dobie składającej się z 8 godzin eksploracji i 16 godzin ładowania baterii, kolejny dzień będzie poświęcony w całości na pozyskiwanie energii. Po 14 dniach nastąpi noc księżycowa, podczas której przez pierwsze dni Pressurized Rover będzie zmieniał lokalizację, natomiast maksymalnie 8 dni pozostanie w trybie standby, do zakończenia nocy. Minimalny okres trwania misji bezzałogowej to 333 dni.
Pojazd od JAXA i Toyota będzie w stanie przewozić instrumenty naukowe i eksperymenty zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Dodatkowo przewiduje się segment na przechowanie próbek badawczych. Nie wyklucza się wyposażenia w mechaniczne ramię.
Udział Japonii w programie Artemis
Pressurized Rover/Lunar Cruiser to część japońskiego wkładu w międzynarodowy program Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Księżycu i zbudowanie tam stałej placówki badawczej. Ponadto Japonia i Stany Zjednoczone zawarły w kwietniu 2024 r. kluczowe porozumienie, które gwarantuje dwóm japońskim astronautom lądowanie na Księżycu.
Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser, nad którym wspólnie pracują japońska agencja kosmiczna JAXA oraz Toyota.
Autor. JAXA/TOYOTA

Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover/Lunar Cruiser z rozłożonymi panelami słonecznymi do pozyskania energii i ładowania baterii.
Autor. JAXA/Toyota

Wizualizacja pojazdu Pressurized Rover.
Autor. JAXA/Toyota

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/japonski-pojazd-do-misji-na-ksiezycu-ujawniono-zalozenia-projektu

 

Japoński pojazd do misji na Księżycu. Ujawniono założenia projektu.jpg

Japoński pojazd do misji na Księżycu. Ujawniono założenia projektu2.jpg

Napisano

Mgławica planetarna NGC 1514 w obiektywie teleskopu Jamesa Webba
2025-05-10. Zuzanna Karasek  
Mgławica planetarna NGC 1514, położona około 1500 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Byka, jest badana przez astronomów od końca XVIII wieku. Pierwszym z nich był jej odkrywca, William Herschel. Jego próby rozdzielenia na pojedyncze gwiazdy w obrębie jednej gromady tego, co zobaczył, się nie powiodły – był to pierwszy obiekt na niebie wyglądający na naprawdę zachmurzony. Badacz zapisał to w 1790 roku.
Obecnie obraz mgławicy jest znacznie wyraźniejszy. Przyczyniły się do tego dane w podczerwieni pochodzące z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, za pomocą którego zostało wykonane zdjęcie obiektu (widoczne poniżej). Okazało się, że jego pierścienie, możliwe do zobaczenia jedynie w świetle podczerwonym, przypominają ułożone w splątane wzory „rozmyte” skupiska. Natomiast sieć bardziej wyraźnych otworów znajdująca się w pobliżu centralnych gwiazd, ukazuje miejsce przebicia się szybszej materii.
Mike Ressler, naukowiec i badacz pracujący nad MIRI (Mid-Infrared Instrument) Webba w położonym w południowej Kalifornii Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA, przyznał, że przed pojawieniem się teleskopu Webba niemożliwe było nie tylko zaobserwowanie wspomnianej materii w sposób tak wyraźny, ale przede wszystkim dostrzeżenie jej większej części. To właśnie Ressler odkrył w 2010 roku pierścienie wokół NGC 1514 poprzez zbadanie obrazu z WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer).
„Dzięki danym z MIRI możemy teraz dokładnie analizować burzliwą naturę tej mgławicy”, stwierdził.
W centrum mgławicy znajdują się dwie gwiazdy, które w obserwacji Webba postrzegane są jako jedna, podkreślone lśniącymi pikami dyfrakcyjnymi i zakryte pomarańczowym łukiem pyłu. Podążają one po wydłużonej, wąskiej dziewięcioletniej orbicie.
W 2017 roku David Jones, naukowiec w Instytucie Astrofizyki na Wyspach Kanaryjskich, udowodnił, że w środku mgławicy znajduje się podwójny układ gwiazd. Jedna z nich niegdyś była kilka razy bardziej masywna od Słońca i to właśnie ona w największym stopniu przyczyniła się do stworzenia tego widoku. Według astronoma gwiazda zwiększała swoją objętość podczas ewolucji, odrzucając jednocześnie warstwy pyłu i gazu w postaci gęstego i bardzo powolnego wiatru gwiazdowego. Po wydaleniu swoich zewnętrznych warstw zostawiła po sobie jedynie gorące, zwarte jądro. Jest teraz białym karłem, dlatego jej wiatry gwiazdowe przyspieszyły i osłabły. Mogło to spowodować zgromadzenie materiału w formie cienkich powłok.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba należący do NASA wykonał najdokładniejszy do tej pory obraz mgławicy planetarnej NGC 1514 dzięki swoim unikalnym obserwacjom w średniej podczerwieni. Webb ukazuje jej pierścienie jako misterne skupiska pyłu. Łatwiej jest również zobaczyć otwory wycięte w centralnym jasnoróżowym obszarze.
Według obserwacji Webba mgławica jest nachylona pod kątem 60 stopni, co sprawia, że wygląda jak puszka, z której wylewa się płyn. Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że kształt NGC 1514 ma wygląd klepsydry z odciętymi końcami. Śladów zwężonej „talii” można się doszukiwać w pobliżu prawego dolnego i lewego górnego rogu – tam pył tworzy płytkie smugi w kształcie litery „V” i jest koloru pomarańczowego.
Jones wyjaśnia, co mogło się przyczynić do uformowania takich konturów:
„Podczas gdy gwiazda była w szczytowym momencie utraty materii, jej towarzysz mógł się do niej bardzo mocno zbliżyć”.
Dodał również, że skutkiem takiego spotkania może być powstawanie niespodziewanych kształtów i utworzenie pierścieni zamiast sfery.
Najlepiej zauważalne są kontury NGC 1514, jednak warto też wspomnieć o części trójwymiarowego kształtu klepsydry, jaką są jej „boki”. Mowa tu o półprzezroczystych, przyćmionych pomarańczowych chmurach między jej pierścieniami. Stanowią one ciało mgławicy.
Dwa obrazy NGC 1514 w podczerwieni. Po lewej obserwacja z Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE) od NASA. Po prawej bardziej dopracowany obraz z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba NASA.
Dwa wspomniane wcześniej pierścienie wydają się bardziej rozproszone u góry po prawej i u dołu po lewej ze względu na to, że w obserwacjach Webba oświetlone są nierównomiernie. Wyglądają też na nierówne lub rozmyte. Według Resslera w ich skład wchodzą głównie bardzo małe ziarna pyłu.
„Kiedy te ziarna uderza światło ultrafioletowe pochodzące z białego karła, nagrzewają się bardzo nieznacznie, co naszym zdaniem sprawia, że są wystarczająco ciepłe, aby zostać wykryte przez Webba w średniej podczerwieni”, mówi.
Co ciekawe, oprócz pyłu teleskop wykrył w różowym, grudkowatym środku obecność tlenu, głównie na krawędziach otworów bądź pęcherzyków.
Ponadto w innych mgławicach planetarnych powszechnie występują związki takie jak przypominające dym policykliczne węglowodory aromatyczne, węgiel oraz jego bardziej złożone wersje. W NGC 1514 jednak żadnego z nich nie wykryto. Wydzielona materia wymieszała się w orbicie dwóch centralnych gwiazd, co mogło sprawić, że rozbudowane cząsteczki nie miały czasu na uformowanie się. Zaś ze względu na uproszczoną strukturę światło z obu gwiazd dociera do bardziej oddalonych miejsc. Dlatego właśnie możemy zauważyć te podobne do chmur słabe pierścienie.
Widowisko widoczne na zdjęciach będzie się zmieniać jeszcze przez wiele tysiącleci, a formuje się już od co najmniej 4000 lat.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    science.nasa.gov: With NASA’S Webb, Dying Star’s Energetic Display Comes Into Full Focus
10 maja 2025
 Zdjęcie w tle: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)

Źródło: NASA, ESA, CSA, STScI, Michael Ressler (NASA-JPL), Dave Jones (IAC)
https://astronet.pl/badania/mglawica-planetarna-ngc-1514-w-obiektywie-teleskopu-jamesa-webba/

Mgławica planetarna NGC 1514 w obiektywie teleskopu Jamesa Webba.jpg

Mgławica planetarna NGC 1514 w obiektywie teleskopu Jamesa Webba2.jpg

Napisano (edytowane)

Wystarczy jedno potężne zderzenie, a planeta będzie dźwięczeć przez miliony lat
2025-05-10. Radek Kosarzycki
Chaotyczną naturę wczesnego Układu Słonecznego najłatwiej można zobaczyć, przyglądając się usianej kraterami powierzchni Księżyca. Na wczesnym etapie formowania się naszego układu planetarnego w wewnętrznej części układu bezustannie dochodziło do zderzeń między planetami a mniejszymi i większymi meteoroidami, planetoidami, kometami i planetezymalami. Wszystko wskazuje na to, że taką fazę przechodzi każdy formujący się układ planetarny. W najnowszym badaniu naukowcy postanowili sprawdzić za pomocą symulacji, co się dzieje, gdy zderzają się dwie masywne planety oraz czy ślady takiego zdarzenia da się odkryć miliony lat później.
Naukowcy skupili się na zrozumieniu dwóch podstawowych pytań: Czy masywne uderzenia planet generują silne i długotrwałe fale sejsmiczne wewnątrz planety oraz, czy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) byłby w stanie je wykryć. Owszem, warto tutaj przypomnieć, że teleskop Webba nie jest w stanie bezpośrednio wykrywać fal sejsmicznych. Naukowcy jednak są przekonani, że takie fale można byłoby wykryć w delikatnych zmianach jasności planety, którą już JWST jest w stanie obserwować z niespotykaną precyzją.
Aby to zbadać, naukowcy badali w symulacjach scenariusz, w którym młoda planeta gazowa o masie Neptuna zderza się ze starszą i znacznie masywniejszą planetą gazową. Model ten opierał się na planecie Beta Pictoris b, czyli na młodej i niezwykle masywnej planecie. Według dostępnych informacji, Beta Pictoris b to planeta o masie 13 razy większej od Jowisza. Jej wiek natomiast szacuje się na zaledwie 12 do 20 milionów lat. Dotychczasowe badania wykazały, że planeta ta jest bogata w ciężkie pierwiastki, co może wskazywać na to, że na etapie formowania pochłaniała wiele mniejszych, bogatych w metale ciał planetarnych.
W symulacji planeta o masie 17 Ziemi uderza w Beta Pictoris b, dodając znaczną masę i pęd. To uderzenie wywołuje szeroką paletę oscylacji sejsmicznych — wibracji na skalę planetarną, które, według badań, mogą trwać przez miliony lat. Owe fale sejsmiczne powodują zmiany w ogólnej jasności planety, które JWST mógłby wykryć, gdyby uderzenie miało miejsce w ciągu ostatnich 9 do 18 milionów lat.
Badania sugerują, że te długotrwałe wibracje oferują nowy sposób badania wnętrz odległych planet. Fale sejsmiczne niosą cenne informacje o wewnętrznej strukturze planety, a pomiar ich częstotliwości może ujawnić dane o ogólnej gęstości planety. To podejście zapewnia pośrednią, ale skuteczną metodę badania planet, które w przeciwnym razie są zbyt daleko, aby można je było bezpośrednio zmierzyć.
Co więcej, oscylacje sejsmiczne mogą potencjalnie pomóc w identyfikacji warstw wnętrza egzoplanet. Podczas gdy metody oparte na grawitacji są ograniczone do planet w naszym własnym układzie słonecznym, ta technika oparta na falach sejsmicznych może rozszerzyć takie badania na planety krążące wokół innych gwiazd.
Naukowcy wskazują również, że uderzenia nie są jedynym źródłem wibracji planetarnych. Niektóre masywne egzoplanety, szczególnie te na wysoce eliptycznych orbitach, znane jako „gorące” lub „ciepłe” Jowisze, mogą doświadczać sił pływowych ze strony swoich gwiazd macierzystych, wystarczająco silnych, aby wzbudzić podobną aktywność sejsmiczną. Te oddziaływania pływowe mogą wzmacniać podstawowe tryby oscylacji, prowadząc do wykrywalnych fluktuacji w świetle podczerwonym.
Naukowcy wskazują zatem, że aktywność sejsmiczna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana kolizjami, czy oddziaływaniami grawitacyjnymi, może być kluczowym narzędziem w powstającej dziedzinie sejsmologii egzoplanetarnej — oferując unikalny wgląd we wnętrza i historię odległych globów.
Źródło: arXiv
https://www.pulskosmosu.pl/2025/05/wibracje-masywnych-egzoplanet/

Wystarczy jedno potężne zderzenie, a planeta będzie dźwięczeć przez miliony lat.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Napisano

Mini-księżyce Ziemi mogą być kawałkami Księżyca
2025-05-11. Krzysztof Kanawka
Nie planetoidy a Księżyc!
Nasz Księżyc może być głównym źródłem mini-księżyców.
Choć wydaje się to być zaskakujące, Ziemia dość często przechwytuje małe obiekty, które przez chwilę stają się “drugimi księżycami”. Pierwszy taki przypadek to obiekt o oznaczeniu 1991 VG, po czym odkryto obiekt 2006 RH120 (który krążył wokół naszej planety od lipca 2006 do lipca 2007), a następnie odkryto mini-księżyc 2020 CD3, a w 2022 roku odkryto obiekt o oznaczeniu 2022 NX1, który prawdopodobnie w 2051 roku przez chwilę zostanie przechwycony przez pole grawitacyjne Ziemi. Pod koniec 2024 roku wokół Ziemi przez prawie dwa miesiące krążył obiekt o oznaczeniu 2024 PT5.
Jak na razie nie jest lepiej znana populacja takich “mini księżyców”, choć wydaje się, że takie meteoroidy lub małe planetoidy dość często są przechwytywane przez naszą planetę. Publikacja z 2012 roku sugeruje, że w każdej chwili wokół Ziemi może krążyć przechwycony mały “drugi księżyc” o średnicy większej od 1 metra. Przeciętnie czasowo przechwycony satelita wykonuje 2,88 (±0,82) obiegu wokół Ziemi w czasie 286 (±18) dni.
Skąd pochodzą mini-księżyce Ziemi?
W styczniu 2025 zespół naukowców pod przewodnictwem Theodore Kareta z Lowell Observatory zaprezentował wyniki obserwacji spektroskopowych planetoidy 2024 PT5. Obserwacje wykonano w sierpniu 2024 za pomocą dwóch obserwatoriów na zakresie wizualnym i w bliskiej podczerwieni.
Uzyskane spektra nie przypominają typowych grup planetoid z Pasa Planetoid, a jest zbliżone do wielu próbek skał księżycowych. Podstawową różnicą jest obecność piroksenów (minerały skałotwórcze powszechne na Księżycu), podczas gdy bardziej spodziewano by się detekcji minerałów z grupy oliwinów.
Wyniki sugerują, że 2024 PT5 jest odłamkiem naszego Księżyca, który znalazł się w przestrzeni kosmicznej w wyniku impaktu innego obiektu.
Nie jest to pierwszy taki przypadek. Planetoida 2016 HO3 jest także z dużym prawdopodobieństwem małym odłamkiem naszego Księżyca. Te dwa przypadki – których spektra są wynikiem dalszych dokładnych obserwacji – wyraźnie wskazują, że wiele obiektów krążących po orbitach zbliżonych do Ziemi to fragmenty naszego Srebrnego Globu.
(AJL)
https://kosmonauta.net/2025/05/mini-ksiezyce-ziemi-moga-byc-kawalkami-ksiezyca/

Mini-księżyce Ziemi mogą być kawałkami Księżyca.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.