Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Polska technika jest już obecna w kosmosie

Opracowane w Polsce technologie są obecne w kosmosie od dawna. W przestrzeń pozaziemską poleciały do tej pory dwa rodzime satelity -PW-Sat i Lem ? oraz ponad 70 różnych urządzeń wykonanych przez Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN), które jest polskim liderem w tej dziedzinie.

Utworzenie Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA od: Polish Space Agency), które zostało dziś uchwalone przez Sejm,  nie oznacza wysłania polskich astronautów w kosmos (jak niektórzy chcą sądzić), tylko rozwój ważnego dla naszej gospodarki i niezwykle opłacalnego sektora, którego zalążki już w Polsce istnieją ? powstawały w naszych ośrodkach badawczych, w tym głównie w CBK PAN, przez kilka ostatnich dekad. Dlaczego Polska powinna inwestować we własny przemysł kosmiczny? Piszemy o tym tutaj

Szykująca się do lądowania na komecie sonda Rosetta niesie kluczowe dla tej misji polskie urządzenie do pobierania i analizowania próbek z komety. Próbnik Huygens, który wraz z sondą poleciał w stronę Saturna, wyposażony został polskie czujniki do pomiaru temperatury i przewodnictwa cieplnego. Sondy Mars Express i Venus Express wykonały pomiary promieniowania podczerwonego za pomocą polskich planetarnych spektrometrów Fourierowskich. To tylko kilka przykładów, bo w kosmos od lat 70. XX wieku poleciało ponad 70 różnych instrumentów pomiarowych wykonanych tylko przez CBK PAN.

Dzięki temu, przez kilkadziesiąt lat współpracy z różnymi agencjami kosmicznymi, Polacy wypracowali swoje unikalne specjalizacje.

- W kilku dziedzinach przemysłu kosmicznego nasze technologie wyprzedzają to, czym dysponują inne kraje. W tych właśnie niszach czujemy się dobrze i to właśnie one powinny być naturalnym kierunkiem rozwoju dla polskiej branży kosmicznej ? powiedział Crazy Nauce 7 grudnia 2013 roku podczas audycji w TOK FM prof. Marek Banaszkiewicz, dyrektor CBK PAN.

Polskimi specjalnościami są zatem instrumenty służące do badania Słońca w promieniowaniu rentgenowskim oraz pomiary fal plazmowych, czyli analiza wpływu plazmy na ziemskie pole magnetyczne. Ma to znaczenie m.in. przy analizie rozbłysków słonecznych, mogących zagrozić astronautom stacjonującym na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy ziemskim sieciom energetycznym. Zbudowane przez Polaków urządzenia służące do tych właśnie celów wejdą w skład dwóch nowych misji kosmicznych, których celem będą obserwacje Słońca: europejskiego Solar Orbitera i rosyjskiego InterHelio-Zond.

Oprócz tego Polacy wysłali w kosmos dwa satelity: PW-Sat i Lema, a trzeci ? Heweliusz ? ma zostać wystrzelony w sierpniu 2014 roku. Piszemy o tym tutaj

Polecamy też:

Dlaczego Polska powinna inwestować w przemysł kosmiczny?

Startuje polski satelita naukowy Lem

http://www.crazynauka.pl/polska-technika-juz-obecna-kosmosie/

 

post-31-0-00920900-1406448337_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo na przełomie lipca i sierpnia 2014 roku

Lipiec powoli się kończy, a wraz z początkiem sierpnia na teren całej Polski powracają noce astronomiczne i przez coraz większą część nocy panują całkowite ciemności. Na takim ciemnym niebie można już wypatrywać meteorów ze słynnego roju Perseidów. Wcześniej, na wieczornym niebie ponownie można obserwować Księżyc, który będzie zbliżał się do I kwadry i pod koniec tygodnia dogoni Planety Mars i Saturn. Natomiast niewiele przed świtem dość dobrze widoczna jest Wenus, a na początku tygodnia można jeszcze próbować zbliżającego się do Słońca Merkurego.

W minioną niedzielę Księżyc przeszedł przez nów i w tym tygodniu zacznie ponownie pojawiać się na niebie wieczornym. Jednak już w sierpniu nachylenie ekliptyki do wieczornego horyzontu jest niekorzystne, a w następnych miesiącach będzie jeszcze gorsze. Dlatego Srebrny Glob tuż po nowiu będzie zachodził niewiele później niż Słońce, będąc widocznym krótko i na jasnym tle zorzy wieczornej. W godzinach popołudniowych można będzie próbować dostrzec Księżyc na dziennym niebie, zwłaszcza w drugiej części tygodnia, gdy nieco urośnie jego faza.

Słabe nachylenie ekliptyki do wieczornego widnokręgu sprawi, że dopiero w połowie tygodnia naturalny satelita Ziemi zacznie być widoczny na nieco ciemniejszym niebie. Ostatniego dnia lipca wieczorem Księżyc będzie miał fazę już 20% i o godzinie podanej na mapce będzie zajmował pozycję około 8° nad zachodnim widnokręgiem. Z tego względu jego dostrzeżenie nie będzie łatwe, trzeba dysponować odpowiednio odsłoniętym horyzontem. Niestety w bezpośredniej bliskości Księżyca nie będzie jasnych gwiazd, w jego poszukiwaniach można się posiłkować jasnym Arkturem z Wolarza, który będzie znajdował się około 40° nad Księżycem.

Przez pierwsze trzy dni sierpnia Księżyc będzie dalej wędrował przez gwiazdozbiór Panny, zbliżając się stopniowo do Spiki, czyli najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji oraz Marsa. W piątek 1 sierpnia faza Księżyca urośnie do 28%, a jego tarcza zbliży się do Spiki na odległość 10°. Najatrakcyjniejszy jednak widok związany ze Srebrnym Globem w tym tygodniu czeka nas w sobotę 2 sierpnia. Tego wieczoru jego faza urośnie już do 38% i przejdzie już na drugą stronę Spiki. O godzinie podanej na mapce, Księżyc będzie się znajdował około 2,5 stopnia na północny wschód od najjaśniejszej gwiazdy Panny. Jednocześnie 8° na wschód od Księżyc znajdował się będzie Mars.

Ostatniego wieczora tego tygodnia Księżyc będzie miał już sporą fazę 48% (I kwadra przypada już w poniedziałek 4 sierpnia o godzinie 2:50). Naturalny satelita Ziemi na swojej drodze po niebie wyprzedzi już Czerwoną Planetę i zbliży się do kolejnej planety Układu Słonecznego, którą jest Saturn. O godzinie podanej na mapce Księżyc będzie oddalony od Marsa o 4°, zaś od Saturna - ponad 2 razy dalej.

Obie planety w niedzielę 3 sierpnia będą oddalone od siebie o nieco ponad 12° i świecą podobnie do siebie: jasność Marsa, to obecnie +0,4 wielkości gwiazdowej, natomiast Saturn świeci o 0,1 wielkości gwiazdowej słabiej. Dość mocno za to różnią się one od siebie barwą: Mars jest wyraźnie rdzawopomarańczowy, zaś Saturn - białożółty. Przez teleskopy da się dostrzec różnicę w wielkości tarcz obu planet: średnica kątowa Marsa to już zaledwie 8", natomiast tarcza Saturna jest ponad 2 razy większa i ma średnicę 17". Przez większe lornetki i przez teleskopy z powiększeniem około 50x można już próbować dostrzec pierścienie szóstej planety Układu Słonecznego.

Czerwona Planeta porusza się już bardzo szybko ruchem prostym, oddalając się od Spiki i zbliżając do Saturna. W ciągu tygodnia Mars pokonuje ponad 3°, czyli 6 średnic kątowych Księżyca. Saturn też zmienił już swój ruch z wstecznego na prosty i powoli oddala się od gwiazdy Zuben Elgenubi. Obecnie odległość między tymi ciałami niebiańskimi wynosi 2,5 stopnia. Saturn przesuwa się dużo wolniej od Marsa, w ciągu tygodnia przemierza on dystans 3 minuty kątowe, ale w następnych tygodniach Saturn wyraźnie przyspieszy i wzrost odległości między nim, a Zuben Elgenubi stanie się wyraźnie widoczny.

Planetoidy (1) Ceres i (4) Westa wciąż znajdują się kilka stopni na północ od Marsa, ale ze względu na jasne tło nieba i niskie położenie nad widnokręgiem stają się one coraz trudniejsze do odnalezienia, dlatego od tego tygodnia przestaję o nich pisać.

Po drugiej stronie nieba tuż przed świtem można jeszcze obserwować dwie pierwsze planety od Słońca. Wenus jest widoczna łatwo i z jej identyfikacją nie powinno być kłopotu, ponieważ pod nieobecność Księżyca jest najjaśniejszym obiektem w tym rejonie nieba, natomiast Merkury będzie dostępny obserwacjom tylko na początku tygodnia, a potem zbliży się on za bardzo do Słońca i przestanie być widoczny. Obie planety przemierzają gwiazdozbiór Bliźniąt. W drugiej części tygodnia Merkury przejdzie do sąsiedniego gwiazdozbioru Raka, zaś Wenus zbliży się do gwiazdy Wasat, którą w zeszłym sezonie obserwacyjnym 3-krotnie odwiedził Jowisz. W niedzielę 3 sierpnia odległość między tymi ciałami niebiańskimi zmniejszy się do nieco ponad 100".

Wenus wciąż prawie stoi w miejscu, jeśli chodzi o jej położenie względem widnokręgu o tej samej porze doby. Godzinę przed wschodem Słońca znajduje się ona na wysokości trochę ponad 7°, gdzie świeci z jasnością -3,9 wielkości gwiazdowej. Jej tarcza jest mało atrakcyjna dla posiadaczy teleskopów, ponieważ jej średnica to zaledwie 11", przy fazie 93%. Na początku tygodnia Merkury będzie się znajdował około 11° na wschód od Wenus i o tej samej porze będzie się znajdował na wysokości mniejszej niż 1° nad horyzontem, dlatego jego odnalezienie będzie trudną sztuką, mimo dość sporej jasności -1,2 wielkości gwiazdowej. Tarcza Merkurego jest jeszcze 2 razy mniejsza od wenusjańskiej i ma średnicę 5", przy dość podobnej fazie 85%, która z każdym kolejnym dniem będzie rosła.

Przez gwiazdozbiór Woźnicy wędruje kometa Jacquesa (C/2014 E2). Świeci ona blaskiem około +6 wielkości gwiazdowej, czyli jest dostępna dla posiadaczy lornetek. W najbliższych dniach komety należy szukać kilka - kilkanaście stopni na północny zachód od gwiazd El Nath. Kometa pnie się w górę na naszym nieboskłonie, dlatego każdej kolejnej nocy będzie ona widoczna coraz lepiej, ale w drugiej połowie sierpnia w jej obserwacjach będzie przeszkadzał bardzo jasny blask Księżyca. Tutaj jest do pobrania dokładna mapka z trajektorią komety. Mapkę wykonał Janusz Wiland w programie swojego autorstwa Nocny Obserwator.

Już można obserwować meteory z roju Perseidów. Radiant roju znajduje się nad horyzontem przez całą dobę, dlatego Perseidy można obserwować przez całą noc. Oczywiście, jak co roku maksimum aktywności przypada w okolicach 12 sierpnia, ale w tym roku pechowo w tym czasie Księżyc będzie bliski pełni (która przypada dokładnie 10 sierpnia) i będzie przeszkadzał w obserwacjach, dlatego warto na obserwacje tych meteorów wybrać się w najbliższych dniach, kiedy naturalny satelita Ziemi będzie w innym rejonie nieba. Już teraz można spodziewać się kilkunastu Perseidów na godzinę.

http://news.astronet.pl/7455

post-31-0-35592300-1406570272.gif

post-31-0-51798100-1406570287.png

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja odzyskała łączność z satelitą z jaszczurkami

Jeśli kiedyś powstanie rasa reptilian, będziemy mogli winić Rosjan. To, oczywiście, żart. Ale to, że Rosja wystrzeliła satelitę z gekonami na pokładzie, żeby obserwować ich życie seksualne, a potem straciła nad swoją maszyną kontrolę, jest informacją jak najbardziej prawdziwą.

 

Sześciotonowy satelita, na którego pokładzie znajdowały się jaszczurki, muszki owocówki oraz grzyby, został wystrzelony 19 lipca. Niestety, kilka dni po starcie silnik satelity Foton-M4 przestał odpowiadać na polecenia z Ziemi.

 

Jak podawała rosyjska agencja Roskosmos, satelita przez dłuższy czas może sobie poradzić sam bez sterowania. Ekspert cytowany przez agencję Interfaks szacuje ten czas na cztery miesiące. Agencja informacyjna ITAR-TASS informowała z kolei, że "specjaliści pracują nad przywróceniem komunikacji z satelitą Foton i realizacją programu stacji orbitalnej zgodnie z planem".

 

Jak można się dowiedzieć ze strony projektu "Biosputnik", celem mającego trwać dwa miesiące eksperymentu z jaszczurkami w kosmosie jest zbadanie stanu mikrograwitacji na ciała zwierząt, w tym ich życie seksualne oraz rozwój embrionalny. Planowane są też eksperymenty na nasionach roślin oraz muszkach owocówkach. Na pokładzie satelity znajduje się także piec próżniowy, w którym planuje się badania topienia i krzepnięcia stopów metali w stanie nieważkości.

 

Jak podaje Russia Today plan przywrócenia łączności z satelitą się powiódł i w sobotę centrum sterowania odzyskało kontrolę nad jednostką. Szef agencji Roskosmos Oleg Ostapenko stwierdził, że prawdopodobnie uda się wykonać 90 proc. z zaplanowanych na pokładzie stacji eksperymentów.

 

Pięć gekonów (oraz, przypuszczalnie, ich potomstwo), muszki owocówki oraz grzyby powrócą na Ziemię we wrześniu.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16392039,Rosja_odzyskala_lacznosc_z_satelita_z_jaszczurkami.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka w Gromadzie w Perseuszu

Astronomowie skierowali ostatnio pracujący z zakresie fal rentgenowskich Teleskop Kosmiczny Chandra (CXO) na Gromadę w Perseuszu - potężną gromadę galaktyk znajdującą się około 230 milionów lat świetlnych od Ziemi. I dostrzeżono tam linię widmową, która zdaje się nie pochodzić z żadnej znanej nam materii.

Teleskop Kosmiczny Chandra wykrył w ostatnich danych z Gromady w Perseuszu (Abell 246) linię widmową o energii 3.56 keV (kiloeletronowolta) - której wyemitować nie mogła żadna znana nam materia.

Badacze obsługujący teleskop sami nie mogli za bardzo uwierzyć w swoje odkrycie, lecz po dokładnej analizie okazało się ono prawdziwe - dane z pozostałych detektorów w innych obserwatoriach je potwierdzały, a później udało odnaleźć się jeszcze podobne linie widmowe w danych pochodzących z 73 innych gromad galaktyk.

Gromada w Perseuszu z ponad tysiącem galaktyk upchniętych na przestrzeni o boku długości 768 tysięcy lat świetlnych jest jednym z najbardziej masywnych obiektów w znanym nam wszechświecie. Same galaktyki otacza w nim obłok gazu rozgrzanego do niewyobrażalnych temperatur.

Na razie fizycy dochodzą do jednego wniosku - jeśli nie jest to żadna materia jaką znamy, prawdopodobnie jest to jakiś typ ciemnej materii. A jaki dokładnie? Tu już nie ma konsensusu - teoretycy podają około 60 możliwych (teoretycznie) cząstek mogących emitować właśnie takie promieniowanie - od aksjonów przez neutrino sterylne aż po ciemną materię, która ma powstawać gdy zaginają się dodatkowe wymiary w teorii strun.

Aby rozwiązać zagadkę tego sygnału trzeba go będzie przeanalizować dużo dokładniej. Być może wtedy uda się ustalić jednego "winnego" całego zamieszania.

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19887/zagadka-w-gromadzie-w-perseuszu

 

post-31-0-74929900-1406570541_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Gaia bombardowana kosmicznymi drobinkami

 

Naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej pracujący przy sondzie Gaia odkryli, że statek kosmiczny bombardowany jest znacznie większą liczbą mikrometeoroidów, czyli malutkimi okruchami kosmicznego pyłu, niż zakładano to przy projektowaniu satelity. Uderzenia nie powinny zagrozić Gai, ale badacze muszą przyjrzeć się temu dokładnie, ponieważ sonda zaczyna właśnie swoje pierwsze naukowe obserwacje. Najnowsze odkrycie koniecznie należy również wziąć pod uwagę przy planowaniu następnych misji, które mają pracować również w tej samej pozycji orbitalnej.

 

Gaia, wyposażona w detektory czułe w  zakresie światła widzialnego, została wystrzelona w grudniu 2013 roku. Jej zadaniem jest wykonanie bardzo dokładnej mapy miliarda gwiazd naszej Galaktyki. Dzięki temu naukowcy lepiej poznają strukturę i ewolucję Drogi Mlecznej. Gaia w trackie swojej podróży nabawiła się kłopotów, m. in. za dużo lodu zgromadziło się na jej zwierciadłach i okazało się, że jej osłony przepuszczają za dużo światła. Operatorzy satelity, aby zaradzić problemom technicznym, opóźnili naukowe obserwacje o dziewięć miesięcy. Rozwiązywanie problemów Gai to nie lada wyczyn, ponieważ sonda znajduje się w odległości 1,5 mln kilometrów od Ziemi, w tzw. punkcie Lagrange?a L2. To tzw. punkt libracyjny, gdzie przyciągnie grawitacyjne Ziemi i Słońca się równoważy i umieszczone tam ciało, o relatywnie małej masie, może pozostać w spoczynku. Dodatkowo punkt L2 znajduje się zawsze po nocnej stronie naszej planety.

 

Wcześniejsze misje, które również odbyły swoją podróż do punktu L2, nie zarejestrowały zwiększonej ilości mikrometeoroidów. Przy planowaniu misji Gaia, naukowcy wzięli pod uwagę ich obecność i stworzyli model środowiska w oparciu o dane na temat kosmicznego pyłu wokół Ziemi.  Wyliczyli, że w Gaię będzie uderzać niewielka ilość mikrometeoroidów, od jednego do dziesięciu w ciągu doby. Znajomość tych danych jest konieczna, ponieważ sonda wykonując swoje pomiary musi znać bardzo dokładnie kierunek, w który jest zwrócona i jest ona bardzo czuła na wszelkie zmiany swojej osi rotacji. To właśnie w wyniku małych zmian osi rotacji, naukowcy doszli do wniosku, że sonda jest bombardowana znacznie większą ilością mikrometeoroidów niż przypuszczano. Obserwacje wskazują, że liczba uderzeń w ciągu doby wynosi co najmniej 500!

 

Naukowcy nie znają  dokładnego pochodzenia mikrometeoroidów, ale podejrzewają, że są one pozostałością po formowaniu się planet i księżyców. Pojawiła się również hipoteza, że wokół planet takich jak Ziemia czy Wenus powstały pierścienie pyłowe, które mniej więcej sięgają punktów Langrange?a.

 

Mikrometeoroidy są szczególnie interesujące dla naukowców i inżynierów pracujących przy budowie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST). Jego docelowym miejscem jest również punkt L2, do którego ma dotrzeć w 2018 roku. Ze względu konstrukcję całego teleskopu, jego zwierciadła są bardzo narażone na działanie mikrometeoroidów, które w wyniku uderzeń mogą powodować degradację warstwy odbijającej. Dlatego też zespół pracujący nad JWST nawiązał kontakt z naukowcami opiekującymi się Gaią, aby porównać najnowsze obserwacje z modelem środowiska punktu L2 wykonanym przez zespół JWST.

http://orion.pta.edu.pl/sonda-gaia-bombardowana-kosmicznymi-drobinkami

 

post-31-0-65637700-1406570634.jpg

post-31-0-17711900-1406570654.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryzyko potężnej burzy magnetycznej. Co grozi Ziemi?

 

Jakie jest ryzyko uderzenia potężnej burzy magnetycznej w Ziemię? Wyliczenia sugerują, że to aż 12-procentowe prawdopodobieństwo w najbliższych 10 latach. Czy grozi nam wobec tego kosmiczne niebezpieczeństwo?

 

Ponad 150 lat temu, na początku września 1859 roku, na Słońcu nastąpiło wyjątkowe zjawisko, które zaobserwował angielski astronom amator Richard Carrington ? rozbłysk na jednej z bardzo rozbudowanych plam słonecznych. Rozbłysk wybił chmurę plazmy w przestrzeń międzyplanetarną. Obecnie podobne zjawiska nazywa się koronalnym wyrzutem masy (CME).

Jeśli weźmiemy pod uwagę dostępny wówczas sprzęt oraz obserwacje w zakresie widzialnym, zrozumiemy, jak silny musiał być ówczesny rozbłysk. To wydarzenie, znane jako ?flara Carringtona?, jest klasyfikowane jako rozbłysk przynajmniej klasy X10, choć z pewnością było to znacznie więcej. Wiercenia lodu grenlandzkiego sugerują, że był to najsilniejszy rozbłysk (w sensie efektów geomagnetycznych) w ostatnich 400 latach.

Zaledwie 18 godzin po "flarze Carringtona" wybita plazma dotarła w okolice Ziemi. Tak rozpoczęła się prawdopodobnie najsilniejsza zanotowana burza magnetyczna w historii współczesnych obserwacji astronomicznych.

Zorza polarna, którą zaobserwowano wtedy nawet w rejonach Karaibów, momentami była tak silna, że w jej świetle możliwe było czytanie gazet. Ponadto wystąpiła seria awarii sieci telegraficznych w Europie i Ameryce Północnej, która uniemożliwiła wymianę informacji na dłuższe dystanse.

23 lipca 2012 roku nastąpiła kolejna (zarejestrowana) tak potężna burza magnetyczna. Na szczęście ominęła Ziemię o około 90 stopni względem ruchu orbitalnego naszej planety dookoła Słońca. Tego dnia nastąpił silny rozbłysk po niewidocznej z Ziemi stronie Słońca i wywołał bardzo szybkie oraz rozbudowane CME.

Zaledwie 19 godzin później to CME dotarło do sondy STEREO Ahead, która krąży po orbicie nieco mniejszej od ziemskiej (około 0,95 jednostki astronomicznej, z czasem 346 dni) i znajduje się przed naszą planetą w ruchu orbitalnym.

Gdyby podobna burza uderzyła w Ziemię, skutki mogłyby być katastrofalne. Z pewnością doszłoby do uszkodzenia wielu satelitów oraz do poważnych utrudnień w telekomunikacji, obserwacji Ziemi oraz nawigacji. Astronauci na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej mogliby dostać potężne dawki promieniowania, potencjalnie śmiertelne.

Jest również możliwe, że ucierpiałoby wiele systemów energetycznych oraz sprzętu podłączonego do tych sieci w państwach położonych stosunkowo blisko obszarów polarnych, czyli np. w Europie, Japonii oraz w Ameryce Północnej. Prawdopodobnie doszłoby także do poważnych zakłóceń w transporcie lotniczym i morskim.

Szkody mogłyby być poważne, a ich naprawa trwałaby bardzo długo - szczególnie, że wiele elementów, takich jak transformatory sieci, nie jest magazynowanych w dużych ilościach. Wartość ekonomiczna takich potencjalnych szkód szacowana bywa nawet na dwa tysiące miliardów dolarów!

Czy dojdzie do katastrofy?

Jakie jest ryzyko uderzenia podobnej burzy magnetycznej w Ziemię? Fizyk Pete Riley postanowił je oszacować na podstawie historycznych danych. Uzyskana wartość to aż 12 proc. dla najbliższych 10 lat.

Jego obliczenia zostały opublikowane w pracy naukowej na łamach czasopisma "Space Weather". Publikacja powstała jeszcze przed wydarzeniami z lipca 2012 roku.

 

Riley opiera swoje wyliczenia na parametrze Dst, liczonym w nanoteslach (nT), z silniejszych rozbłysków ostatnich pięciu dekad. Dst pozwala na określenie siły uderzenia CME w ziemską magnetosferę i jej dalsze ?drgania?. Wartości ujemne Dst wywołują efekty geomagnetyczne.

Typowe wartości Dst dla ?mniejszych? burz magnetycznych, które generują zorze polarne, to takie od ok. minus 50 nT. Największa z zanotowanych dotychczas burz magnetycznych, z 1989 roku, która dokonała pewnych zniszczeń w kanadyjskiej sieci energetycznej, to około  minus 640 nT. Natomiast szacunki ?flary Carringtona? to od -800 do aż -1750 nT.

Wartość 12 proc. została wyliczona dla Dst równego -850 nT i więcej. Z kolei dla Dst wynoszącego -1700 nT i więcej ryzyko zostało oszacowane na 1,5 proc.

Powyższy zakres wartości można porównać z publikacją heliofizyka Daniela Bakera z University of Colorado, który postanowił oszacować Dst dla CME z lipca 2012 roku. Baker wyliczył wartość Dst na około -1200 nT.

Co więcej, dane sugerują, że tak duża siła wspomnianego CME pochodzi od kilku wcześniejszych, które kilka dni wcześniej ?oczyściły drogę? w przestrzeni międzyplanetarnej dla silnego CME.

Co ciekawe, najnowsza publikacja Janet Luhmann i Ying Liu sugeruje, że były to dwa CME, oddzielone od siebie czasem zaledwie 10-15 minut. Nie zostały spowolnione w przestrzeni międzyplanetarnej i dlatego miały prędkość rzędu 2000 km/s.

Dwa lata temu ludzkość mogła nie być przygotowana na tak silną burzę magnetyczną. Obecnie, m.in. dzięki wyżej wymienionym publikacjom naukowym, jest szansa na publikację ostrzeżenia po rozbłysku z szybkim CME. Wciąż jednak bardzo mało wiemy o mechanizmach tworzących i przyspieszających CME, choć mogą one mieć bezpośredni wpływ na urządzenia używane przez ludzi każdego dnia.

Dzięki sondom STEREO-Ahead i STEREO-Behind nasza wiedza na temat Słońca i jego wpływu na Układ Słoneczny doznała wyraźnego poszerzenia. Niestety, już niebawem obie sondy przestaną dostarczać informacji. Przerwa w transmisji danych wyniesie ponad rok. Przełoży się to na mniejszą ilość aktualnych informacji o ?pogodzie kosmicznej?.

http://nt.interia.pl/news-ryzyko-poteznej-burzy-magnetycznej-co-grozi-ziemi,nId,1475680#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=15547&iwa_block=worthSee

 

post-31-0-37501900-1406626418_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak znaleźć najlepsze miejsce do obserwacji gwiazd? Radzi Karol Wójcicki z Nieba Kopernika

 

Znalezienie takiej miejscówki często jest dużo trudniejsze od samej obserwacji. Ale może też dostarczyć nie mniej wrażeń niż całe obserwacje. Pamiętając o kilku zasadach, bez trudu jednak sobie poradzicie.

 

Oczywiście - im ciemniej, tym lepiej. Tylko gdzie to jest? Mówi się, że gwiazdy najlepiej obserwować kilkanaście do kilkudziesięciu kilometrów poza granicami miasta. Problem w tym, że tak jest tylko w sytuacji idealnej, gdy wokół miasta jest pustynia. W polskiej rzeczywistości miasto otaczają mniejsze miasta, a dalej miasteczka i wsie. Wszędzie jasne latarnie. (w pogoni za utraconą ciemnością miłośnicy nieba uciekają aż w Bieszczady). Warto skorzystać z dostępnych w sieci map zaświetlenia nieba (www.lightpollutionmap.info ). Dzięki kolorom nałożonym na mapę można się zorientować, jakie gwiazdy dostrzeżemy w danym miejscu gołym okiem. Kolor czerwony oznacza, że widać tylko najjaśniejsze. Ciemnoniebieski lub czarny - że bez trudu zobaczymy Drogę Mleczną.

 

Gdy już znajdziemy najciemniejszy teren w naszej okolicy, trzeba wybrać właściwą miejscówkę. Z oczywistych powodów nie staniecie z teleskopem lub aparatem przy ruchliwej drodze krajowej. Poszukajcie na mapie małych dróg lokalnych - widok satelitarny pomoże znaleźć nawet drogi gruntowe. Im gorsze, tym lepsze. A najlepiej takie, które biegną między lasami! Będą z pewnością daleko od zabudowań, z których może docierać światło. Zdjęcia satelitarne pomogą znaleźć otwarte przestrzenie przy drogach. Lepiej, by nie były to pola uprawne - auto ugrzęźnie w ziemi, a właściciel terenu będzie zły. Przy odrobinie szczęścia znajdziecie przy drodze trawiastą polankę. Upewnijcie się, że między drogą a polaną nie ma rowu! Bywa, że w ciemnościach nie widać go na pierwszy rzut oka.

 

Gdy już znajdziecie wymarzone miejsce z ciemnym niebem nad głową, można zacząć rozstawiać się ze sprzętem lub leżakiem. Pamiętajcie o bezpieczeństwie! Nigdy nie rozstawiajcie się na samej drodze - nawet jeśli się spodziewacie, że przejeżdża nią jeden ciągnik w roku (z doświadczenia wiem, że przejedzie akurat w tę noc). Pozostańcie też niewidzialni - nie palcie dużo świateł, nie hałasujcie. Właściciel terenu może pomyśleć, że robicie coś złego, i wpaść z widłami. Grzeczne wytłumaczenie, co kombinujecie, i zaproszenie do wspólnego patrzenia często rozwiązuje problem.

 

Zupełne ciemności w odosobnieniu, no cóż, mogą być trochę straszne. Wyobraźnia płata figle, skradająca się w ciemnościach sarna czy zając mogą wystraszyć. Pewnej nocy w ciemności słyszałem nieregularne głuche dudnienia, które nie dawały mi spokoju! I dopiero nad ranem się zorientowałem, że kilkadziesiąt metrów dalej był sad, a z drzew spadały jabłka - demony ciemności. Ot, uroki dobrej miejscówki!

 

Astronomiczne menu na najbliższy tydzień:

Przed nami najlepsze noce od kilku tygodni! Po pierwsze, wróciły noce astronomiczne. W centralnej Polsce Słońce nocą chowa się poniżej 18 stopni pod horyzont i robi się porządnie ciemno. Poza tym, jest świeżo po nowiu Księżyca. Do najbliższego poniedziałku (pierwsza kwadra) będzie on zachodził bardzo wcześnie i przez cały czas zobaczycie go nisko nad zachodnim horyzontem. Jeśli znajdziecie już odpowiednią miejscówkę, to koniecznie wykorzystajcie ją w tym tygodniu! To świetny czas na śledzenie rosnącej aktywności rojów meteorów. Wciąż aktywne są pomniejsze roje, ale prawdziwy spektakl dopiero przed nami, bo są już pierwsze Perseidy. Ich maksimum przypada na noc z 12 na 13 sierpnia.

Zapraszam Was na wspólne obserwacje. W każdą sobotę sierpnia od godz. 21 w Parku Odkrywców przy Centrum Nauki "Kopernik" w Warszawie. Wpadnijcie popatrzeć ze mną w gwiazdy!

http://wyborcza.pl/1,75476,16392946,Jak_znalezc_najlepsze_miejsce_do_obserwacji_gwiazd_.html

Nieważne, jak piękny obiekt lub zjawisko niebieskie wybierzecie do oglądania. Możecie też dysponować najlepszym teleskopem, ale to wszystko na nic bez odpowiednio ciemnego miejsca, skąd można obserwować niebo.

Obserwacja nieba (Fot. Petar Petrov AP)

 

post-31-0-50256800-1406626483.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co mnie może zabić? - zastanawia się astronauta Chris Hadfield

 

Życie na Ziemi przypomina przebywanie na stacji kosmicznej. Tam w górze uświadamiasz sobie, że na naszej planecie nie jesteśmy pojedynczymi pasażerami, lecz załogą - opowiada Chris Hadfield, jeden z najpopularniejszych astronautów w historii lotów w kosmos.

 

CHRIS HADFIELD*: - Na to wygląda. Ale chcę jasno powiedzieć, że nie ma żadnego konfliktu między agencją kosmiczną NASA a rosyjskim Roskosmosem. Żadna z nich tego nie zaczęła. Niedawne ograniczenie współpracy między tymi agencjami to efekt sankcji, które USA nakładają na Rosję z powodu tego, co się dzieje na Ukrainie.

 

Czy to może prowadzić do powtórki wyścigu zbrojeń, który znamy z historii?

 

- Obecna sytuacja nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla wyścigu zbrojeń. Jeśli pozostaniemy przy milczeniu, nienawiści, podejrzliwości, stracimy szansę na wymianę osiągnięć naukowych, doświadczeń oraz idei, co w efekcie spowolni nasz rozwój. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (MSK) jest pierwszym międzynarodowym przyczółkiem ludzkości w kosmosie. Pierwszym krokiem, który może umożliwić kolonizację kosmosu. W całości jest produktem współpracy pomiędzy różnymi krajami, która była możliwa nawet w trudnych czasach, kiedy niektóre kraje przechodziły kryzys gospodarczy. Gdy w 2011 r. amerykańskie loty w kosmos zostały na wiele lat uziemione, wsparła nas Rosja. Dalsza współpraca jest absolutnie niezbędna, żebyśmy mogli kontynuować budowę tego przyczółka.

 

Na Ziemi łatwo myśleć: jesteśmy wyjątkowi, we Wszechświecie istniejemy tylko my. Czy to się zmienia, kiedy lata się w kosmos?

 

- Jeszcze kilkaset lat temu myśleliśmy, że cały Wszechświat jest tylko tym, co bezpośrednio otacza Ziemię. Kiedy tylko udało się odrobinę rozwinąć technologię, dowiedzieliśmy się, że przestrzeń jest dużo, dużo większa. Dokładnie to samo dotyczy pytania, czy w kosmosie jesteśmy sami. W ostatnich latach dzięki nowym technologiom odkryliśmy tysiące nowych planet. Możemy już statystycznie oszacować, ile jest galaktyk, a w nich planet, o których jeszcze nie mamy pojęcia. Te rachunki wskazują, że tylko w naszej galaktyce są miliony planet podobnych do Ziemi. Myślenie, że jesteśmy jedynymi żywymi istotami we Wszechświecie, to dziś wyraz ignorancji i arogancji.

 

Za każdym razem w kosmosie byłeś otoczony przez totalną, czarną pustkę. Jak się z tym czułeś?

 

- Ale przecież Ziemia jest otoczona przez niekończącą się pustkę! Jest malutką planetą zawieszoną w czerni. Życie na niej przypomina przebywanie na stacji kosmicznej. Jedyne, co naprawdę różni te dwa miejsca, to perspektywa. Ta na stacji kosmicznej jest bardzo zdrowa: tam w górze uświadamiasz sobie, w jak kruchym, cennym i niezwykłym miejscu się znajdujemy. Wszyscy razem. Nie jesteśmy pojedynczymi pasażerami, jesteśmy załogą. Ta perspektywa to prawdopodobnie jedna z najważniejszych korzyści z lotów w kosmos. Gdyby ludzie to sobie uświadomili, wtedy może daliby się przekonać do rozumniejszych działań.

 

Z tej perspektywy wydajemy się krusi czy potężni?

 

- To zależy od tego, co masz na myśli, mówiąc "my". Bo na przykład Ziemia jest niesamowicie wytrzymała i przeżyła o wiele gorsze zmory niż ludzkość. Także istnienie jest ekstremalnie wytrzymałe, niesamowicie elastyczne i żywotne - niektóre organizmy potrafią przetrwać całe lata w próżni, bez dostępu do tlenu albo w wysokich temperaturach. Ludzie też są wytrzymali, istniejemy zaledwie kilka milionów lat, a zdążyliśmy stworzyć sobie wysoki standard życia. To przecież niezwykłe, że większość z nas może dziś spędzić całe życie bez potrzeby walczenia o nie.

 

To chyba nie dotyczy zawodu astronauty.

 

- Oblatywacz - bo na początku kariery nim byłem - i astronauta ekstremalnie ryzykują. Mógłbym to porównać do prowadzenia zwykłego samochodu z prędkością bolidu F1. Tam wysoko rozpraszają cię rzeczy, które tak naprawdę dla lotu nie mają znaczenia. Musisz więc o nich zapomnieć. Jednym ze sposobów na to, żeby stale pozostawać skupionym, jest ciągłe zadawanie sobie pytania: jaka jest następna rzecz, która może mnie zabić?

 

A co może zabić bohatera przestworzy?

 

- Kiedyś z moim kolegą Denisem ćwiczyłem walkę jeden na jednego. Pilotowałem myśliwiec CF-18 Hornet. Niechcący łokciem odłączyłem od maszyny specjalny kombinezon, który pozwala przetrwać duże przeciążenia. Na nagraniu, które później oglądałem, widać było, że zemdlałem. Byłem nieprzytomny przez 16 sekund. To wieczność przy tych prędkościach. Kiedy się obudziłem, pomyślałem: wow, niezła drzemka. Dopiero po chwili usłyszałem głos Denisa w radiu i zdałem sobie sprawę z tego, że pilotuję samolot. I natychmiast odruchowo pomyślałem: co może mnie zabić? Przetrwanie 16 sekund było łutem szczęścia, ale to, że nie zginąłem po przebudzeniu, zawdzięczam temu pytaniu. Nie roztrząsałem incydentu, nie sprawdzałem sprzętu, skupiłem się na tym, żeby jak najszybciej posadzić maszynę.

 

Ile pieniędzy Kanada wydaje na loty w kosmos?

 

- Chcesz spytać, czy nie za dużo? Na każdy wydany tysiąc dolarów - 240 to wydatki zdrowotne i socjalne, a tylko około 3 centów idzie na działania Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej. Dla mnie to całkiem niezła proporcja. Jeśli zrezygnowalibyśmy z udziału w lotach w kosmos, to nikt by nawet nie zauważył, że rząd właśnie zaoszczędził trzy centy.

 

Ale co nam, zwykłym ludziom, daje ten program?

 

- A skąd bierze się postęp? Dlaczego rośnie poziom życia i wskaźniki takie jak produkt krajowy brutto? Bez kosmicznych badań nie byłoby bogactwa i dobrobytu, w którym żyjemy.

 

Przykłady?

 

- System nawigacyjny GPS wygenerował już biliony dolarów przychodu dla prywatnych firm, które nie mają nic wspólnego z programem lotów kosmicznych. Tysiące istnień ludzkich zostały ocalone tylko dlatego, że udało się je zlokalizować. A satelity meteorologiczne? Też przynoszą wielkie zyski, też ocalają życie, ostrzegając w porę przed huraganami. Wysoki poziom życia zawdzięczamy właśnie badaniom, nie tylko kosmicznym. I nie powinniśmy z nich rezygnować tylko dlatego, że nie widzimy od razu bezpośrednich korzyści, które przynoszą.

 

Jest jeszcze coś. Jeśli chcesz zainspirować następne pokolenie, musisz mu stworzyć możliwości, które przekraczają to, czym dysponowali rodzice i dziadkowie. Przesunąć granicę tego, co dziś jest możliwe.

 

*Chris Hadfield - ur. w 1959 r. Wojskowy pilot oblatywacz i astronauta. W kosmos leciał trzykrotnie: w 1995, 2001 i 2012 r. Podczas ostatniego, 145-dniowego pobytu na stacji orbitalnej zasłynął dzięki zdjęciom i wideo, które publikował na Twitterze i Facebooku. W 2013 r. wydał autobiografię "An Astronaut's Guide to Life on Earth".

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16392892,Co_mnie_moze_zabic____zastanawia_sie_astronauta_Chris.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozległe halo galaktyki Centaurus A

 

Galaktyka to coś więcej niż dysk gwiazd, który możemy zaobserwować gołym okiem (lub przy pomocy lornetki/teleskopu). Poza jasny dysk rozciąga się zwykle coś, co wykracza daleko poza jej ramiona spiralne lub typową strukturę eliptyczną ? dużo mniej jasne, ale rozciągające się daleko halo złożone z rzadziej upakowanych gwiazd. Jednak to halo jest dosyć ważnym składnikiem galaktyk. W naszej Galaktyce wciąż ma ono w sobie pewne ślady mówiące naukowcom wiele o jej powstaniu i ewolucji. Niewiele jednak wiemy o obiektach halo w przypadku innych galaktyk. Trudno jest je badać, ponieważ są ciemne i silnie rozmyte. W rzeczywistości wykryto ich dotychczas niewiele.

Jednak niedawno, dzięki czułej aparaturze zainstalowanej na pokładzie Kosmicznego Teleskopu Hubble'a (ang. Camera for Surveys i Wide Field Camera 3), astronomowie mogli bardzo dokładnie zbadać halo otaczające jasną, gigantyczna galaktykę eliptyczną Centaurus A (NGC 5128). Okazało się, że rozciąga się ono poza samą widzialną galaktykę, w Kosmos, znacznie dalej, niż kiedykolwiek przypuszczano. Może dać nam to wiele nowych informacji na temat ewolucji i składu chemicznego tej odległej galaktyki.

Znaleziono między innymi nadwyżkę gwiazd patrząc w jednym kierunku, niż w innych. Oznacza to, że halo NGC 5128 ma kształt pętli. Nie przewidywano takiego wyniku. Gwiazdy te mają też dość ciekawe własności. Podczas gdy gwiazdy halo Drogi Mlecznej są dosyć ubogie w pierwiastki ciężkie, metaliczność tych z zaobserwowanego halo odległej galaktyki jest całkiem duża. Może to oznaczać, że omawiane tu halo to wcale jeszcze nie ?koniec? tej galaktyki ? coś rozciąga się poza nim i nie zaobserwowano jeszcze najstarszej populacji gwiazd, na samym skraju halo.

 

Halo galaktyki Centaurus A rozciąga się na około 295 000 lat świetlnych. To 16 razy dalej, niż tzw. ?efektywny promień? jej bezpośrednio obserwowanej struktury. I zarazem ogromna odległość. Główna, widoczna część Drogi Mlecznej liczy sobie zaledwie jakieś 120 000 lat świetlnych. Co ciekawe, średnica halo Centaurus A jest tak duża, że na naszym ziemskim niebie rozciągałaby się na około 4° ? to tyle, co aż osiem obserwowanych średnic Księżyca w pełni.

Niewielka ilość pierwiastków ciężkich w gwiazdowych halo galaktyk spiralnych (takich jak m.in. Droga Mleczna) wynika ze sposobu, w jaki galaktyki te ewoluują i powstają. Naukowcy sądzą, że duża galaktyka w grupie powoli pochłania mniejsze galaktyk satelitarne, przejmując tez ich poszczególne gwiazdy. Gwiazdy o wysokiej metaliczności odkryte w galaktyce Centaurus A, położone w tak dużych odległościach od jej centrum, wskazują być może na to, że galaktyka ta przeszła przez etap połączenia się z drugą, duża galaktyka spiralną, lub tzw. mergera. Taki proces mógł doprowadzić do wyrzucenia części gwiazd z dysku galaktyki, a gwiazdy te obserwujemy obecnie jako asymetryczną część jej zewnętrznego halo.

Cały artykuł: Rejkuba, W. E. Harris, L. Greggio, G. L. H. Harris, H. Jerjen, O. A. Gonzalez, Tracing the outer halo in a giant elliptical to 25 Reff

http://orion.pta.edu.pl/rozlegle-halo-galaktyki-centaurus

Fotografia pięknej galaktyki eliptycznej Centaurus A. Astronomowie zaobserwowali ją przy użyciu Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, dzięki czemu możliwe było dokładniejsze niż dotąd zbadanie otaczającego ją, nieco przyćmionego halo. Źródło: ESA/Hubble/NASA/Digitized Sky Survey/MPG/ESO

 

post-31-0-28580600-1406626597.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego Księżyc "ma kształt cytryny"?

Zdaniem amerykańskich naukowców, wiadomo już, dlaczego Księżyc nie jest kulą, tylko jest spłaszczony. Przyczyn nieregularnego kształtu naszego naturalnego satelity upatrują w odległej przeszłości.

Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego podają przykład balonu wypełnionego wodą. Gdy zacznie się go kręcić, to boki się uwypuklą, a czubek i spód nieco się spłaszczą. Tak też było prawdopodobnie z Księżycem cztery miliardy lat temu. Srebrny glob wirował znacznie szybciej niż dziś, jego gorące wnętrze było ciekłe, a ponieważ znajdował się bliżej Ziemi, oddziaływanie grawitacyjne było silniejsze.

Dziś Księżyc kręci się bardzo wolno i jest daleko, więc teraz powstanie takiego zniekształcenia nie byłoby możliwe - mówi BBC główny autor badań Ian Garrick-Bethell, który porównuje kształt Księżyca do cytryny.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Dlaczego-Ksiezyc-ma-ksztalt-cytryny,wid,16789084,wiadomosc.html

post-31-0-57377500-1406788336.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni lot statku transportowego na ISS

Z Kourou w Gujanie Francuskiej wystartował statek Ariane 5, należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pojazd leci z misją na Międzynarodową Stację Kosmiczną, w ramach której dostarczy urządzenia i zaopatrzenie.

Zgodnie z planem, 12 sierpnia ATV ma automatycznie przycumować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W ładowniach statku znajduje się ponad 6 ton zaopatrzenia dla załogi ISS, m.in. świeża żywność, woda, ubrania, materiały i sprzęt do eksperymentów, paliwo.

W sumie, razem z ładunkiem ATV waży ponad 20 ton i jest najcięższym tego rodzaju statkiem kosmicznym, który poleciał na ISS.

Sześcioosobową załogę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej stanowią obecnie trzej Rosjanie, dwaj Amerykanie i Niemiec.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/ostatni-lot-statku-transportowego-na-iss/6j02w

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marsjański łazik Opportunity oficjalnie pobił pozaziemski rekord rosyjskiego Łunochoda

 

Przejechał poza Ziemią więcej niż jakikolwiek inny pojazd wcześniej. Jeszcze tylko niecałe 2 km brakuje mu do pokonania dystansu maratonu. To byłby pierwszy pozaziemski maraton!

 

Zbudowany przez NASA robot, który wylądował na Marsie w 2004 roku, okazał się jednak dużo dzielniejszy, niż zakładali jego twórcy. Minęło właśnie 10 lat i 6 miesięcy jego obecności na Czerwonej Planecie. A on ani myśli o zatrzymaniu się. Do niedzieli 27 lipca Opportunity przejechał łącznie 40 km i 250 m. Jeszcze tylko niecałe 2 km brakuje mu do dystansu maratonu. To całkiem niezłe osiągnięcie, biorąc po uwagę to, że łazik miał działać 90 dni i przejechać ledwie kilkaset metrów.

 

Przez długi czas w rankingu przewodził Łunochod 2:

 

Pierwotnie Rosjanie twierdzili, że ich księżycowy łazik przejechał 37 km. Jednak zmienili zdanie po analizie dokładnych zdjęć śladów swojego łazika, dostarczonych ostatnio przez amerykańską sondę Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO). Przebyty dystans zwiększyli wtedy do 42 km. NASA również przyjrzała się śladom i doszła do wniosku, że rosyjscy koledzy przypisali Łunochodowi o 3 km za dużo.

 

Tak wyglądają ślady Łunochoda 2, sfotografowane przez sondę LRO:

 

A Opportunity nie zrażony tymi dyskusjami jechał do przodu i wyznacza nowe rekordy. Kiedy miał na liczniku liczbę kilometrów, jaką według Amerykanów przemierzył Łunochod, mijał właśnie pewien niewielki bezimienny krater. Na pamiątkę tego wydarzenia Opiekunowie łazika nadali temu kraterowi nazwę "Łunochod 2". Piękny gest albo pstryczek w nos konkurencji - jak kto woli.

 

Rekordu z pewnością nie pobije już jego brat bliźniak "Spirit", który wylądował na Marsie 21 dni wcześniej. On zamilkł i przestał działać 22 marca 2010 roku - przejechał do tego momentu "tylko" 7,73 km.

 

Kolejne miejsca w tym długodystansowym - jak na warunki pozaziemskie - biegu zajmują pojazdy załogowe (czterokołowe łaziki), którymi poruszali się po Księżycu astronauci misji Apollo. Poniżej zdjęcie łazika z ostatniej misji Apollo 17:

 

Czy ktoś jest w stanie pobić rekord Opportunity?

Z działających poza Ziemią łazików jest jeszcze oczywiście Curiosity - również na Marsie. Jest to pojazd większy, szybszy, sprawniejszy, ale szans na rekord raczej nie ma. Dlaczego? Bo jak w każdym sporcie liczy się nie tylko świetne przygotowanie, ale też odrobina szczęścia.

Kluczem do sukcesu Opportunity były jego panele słoneczne. Naukowcy dawali mu jedynie 90 dni "życia", bo spodziewali się, że po takim czasie panele zostaną zasypane przez marsjański pył i ich wydajność spadnie do zera. Dla łazika zbawienne okazały się jednak podmuchy wiatru i tzw. "diabły pustynne" - niewielkie, lokalne trąby powietrzne, które od czasu do czasu czyściły panele z brudów.

Po takim czyszczeniu robot działał jak nówka. Naukowcy na Ziemi nie kryli zaskoczenia i radości.

Z Curiosity jest niestety inaczej. Jest zbyt duży i panele słoneczne nie byłyby w stanie zapewnić mu wystarczającej ilości energii elektrycznej. Zastosowano w nim więc reaktor termoelektryczny. Zapewnia on energię również w nocy, ale jego możliwości są ograniczone czasowo. Curiosity będzie więc jeździł na Marsie do czasu wyczerpania baterii. Do dziś (dwa lata od lądowania) przejechał 8,6 km.

http://wyborcza.pl/1,75476,16403216,Marsjanski_lazik_Opportunity_oficjalnie_pobil_pozaziemski.html

 

post-31-0-33332600-1406788494_thumb.jpg

post-31-0-02920900-1406788525.jpg

post-31-0-66946800-1406788546.jpg

post-31-0-63662300-1406788574_thumb.jpg

post-31-0-83302300-1406788595_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA odkryła gwiazdę podwójną z dziwnymi dyskami, w których powstają planety

 

Astronomowie korzystający z Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) odkryli dziwnie ułożone dyski gazowe, w których powstają planety. Dyski znajdują się wokół dwóch młodych gwiazd w układzie podwójnym HK Kauri. Najnowsze obserwacje z ALMA dostarczyły najlepszego jak dotąd obrazu dysków protoplanetarnych w układzie podwójnym gwiazd. Uzyskane wyniki pomogą także w wyjaśnieniu dlaczego tak wiele egzoplanet ? w przeciwieństwie do planet Układu Słonecznego ? ma orbity o bardzo dużym mimośrodzie lub nachyleniu. Wyniki ukażę się 31 lipca 2014 r. w czasopiśmie ?Nature?

W przeciwieństwie do naszego osamotnionego Słońca, większość gwiazd tworzy układy podwójne ? dwie gwiazdy, które krążą nawzajem dookoła siebie. Układy podwójne są bardzo powszechne, ale nastręczają wiele pytań, w tym o to w jaki sposób oraz gdzie w tak skomplikowanym otoczeniu tworzą się planety.

?ALMA dała nam najlepszy jak dotąd wgląd w układ podwójny gwiazd z dyskami protoplanetarnymi i okazało się, że dyski są nachylone względem siebie.? powiedział Eric Jensen, astronom ze Swarthmore College w Pensylwanii w USA.

Dwie gwiazdy w systemie HK Tauri, który znajduje się około 450 lat świetlnych od Ziemi i widoczny jest w konstelacji Byka, mają po mniej niż pięć milionów lat oraz są od siebie oddzielone o 58 miliardów kilometrów ? czyli 13 razy dalej niż Neptun od Słońca.

Słabsza z gwiazd, HK Tauri B, jest otoczona przez ustawiony bokiem dysk protoplanetarny, który blokuje jej światło. Ponieważ światło gwiazdy jest tłumione, astronomowie mogą łatwo uzyskać dobry obraz dysku obserwując go w zakresie światła widzialnego albo w bliskiej podczerwieni.

Jej towarzyszka, HK Tauri A, także posiada dysk, ale w jej przypadku dysk nie blokuje światła gwiazdy. W efekcie nie można go zobaczyć w świetle widzialnym, ponieważ świeci zbyt słabo w porównaniu do jasnej gwiazdy. Ale dysk świeci jasno w zakresie fal milimetrowych, który jest w stanie wykryć ALMA.

Za pomocą ALMA zespół był wstanie nie tylko dostrzec dysk wokół HK Tauri A, ale także po raz pierwszy zmierzyć jego rotację. Nowe dane pozwoliły astronomom obliczyć, że oba dyski nie są położone względem siebie pod kątem co najmniej 60 stopni. Tak więc zamiast być w tej samej płaszczyźnie, co orbity gwiazd, co najmniej jeden z dysków jest znacznie nachylony.

?To wyraźne nachylenie względem siebie dało nam niespotykany wgląd w układ podwójny? powiedziała Rachel Akeson z NASA Exoplanet Science Institute w  California Institute of Technology w USA. ?Były już wcześniejsze obserwacje sugerujące, że systemy tego rodzaju istnieją, ale najnowsze obserwacje HK Tauri  za pomocą ALMA pokazują znacznie lepiej co tak naprawdę dzieje się w tych systemach.?

Gwiazdy i planety tworza się z olbrzymich obłoków gazu i pyłu. Materia w obłokach zapada się pod wpływem grawitacji, zaczyna się obracać, aż większość gazu i pyłu trafi do spłaszczonego dysku protoplanetarnego wirującego wokół powstającej centralnie protogwiazdy.

W układzie podwójnym takim jak HK Tauri sprawy są jednam znacznie bardziej skomplikowane. Gdy orbity gwiazd i dysków protoplanetarnych nie znajdują się mniej więcej w tej samej płaszczyźnie, to jeśli powstaną jakieś planety, będą mieć orbity o bardzo dużym mimośrodzie i nachyleniu [1].

?Nasze wyniki pokazują, że istnieją warunki potrzebne do modyfikowania orbit planet i że te warunki występują w czasie, gdy powstają planety, najwyraźniej w efekcie procesów tworzenia się układu podwójnego gwiazd? zauważył Jansen. ?Nie można wykluczyć innych teorii, ale z pewnością możemy wskazać, że główną pracę wykonuje druga gwiazda.?

Ponieważ ALMA może dostrzec niewidoczny w inny sposób pył i gaz z dysków protoplanetarnych, pozwala na niedostępne wcześniej badania młodych układów podwójnych. ?Oglądały wczesne stadia powstawania, z nadal istniejącymi dyskami protoplanetarnymi, możemy lepiej zorientować się w jaki sposób są nachylone? wyjaśnił Akeson.

W przyszłości badacze będą chcieli ustalić czy ten rodzaj systemu gwiazdowego jest typowy, czy też nie. Na razie mamy do czynienia z wyjątkowym indywidualnym przypadkiem, a kolejne przeglądy pozwolą ustalić czy takie ustawienie obiektów jest powszechne w naszej rodzimej galaktyce Drodze Mlecznej.

Jensen podsumowuje: ?Mimo że zrozumienie tego mechanizmu jest dużym krokiem naprzód, nie jesteśmy w stanie wyjaśnić dziwnych orbit planet pozasłonecznych ? nie ma odpowiedniej liczby towarzyszy w układach podwójnych, aby całkowicie odpowiedzieć na pytanie. Ciągle mamy interesującą zagadkę do rozwiązania!?

Uwagi

[1] Jeżeli dwie gwiazdy oraz ich dyski nie leżą w tej samej płaszczyźnie, grawitacyjne oddziaływanie od jednej z gwiazd będzie zaburzać dysk drugiej, powodując jego precesję ? i podobnie w drugą stronę. Tworzenie planet w jednym z dysków także będzie zaburzane przed sąsiadującą gwiazdę, która będzie nachylać i deformować jej orbitę.

Więcej informacji

Międzynarodowy kompleks astronomiczny ALMA działa w ramach partnerstwa pomiędzy Europą, Ameryką Północną i Azją Wschodnią, we współpracy z Chile. ALMA jest finansowana w Europie przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), w Ameryce Północnej przez U.S. National Science Foundation (NSF), we współpracy z National Research Council of Canada (NRC) oraz National Science Council of Tajwan (NSC), a w Azji Wschodniej przez National Institutes of Natural Sciences (NINS) of Japan, we współpracy z Academia Sinica (AS) in Taiwan. Konstrukcja i użytkowanie ALMA w imieniu Europy jest kierowane przez ESO, w imieniu Ameryki Północnej przez National Radio Astronomy Observatory (NRAO), zarządzane przez Associated Universities, Inc. (AUI), a w imieniu Azji Wschodniej przez National Astronomical Observatory of Japan (NAOJ). Joint ALMA Observatory (JAO) umożliwia wspólne kierowanie i zarządzanie konstrukcją, testowaniem i użytkowaniem ALMA.

Wyniki badań zaprezentowano w artykule pt. ?Misaligned Protoplanetary Disks in a Young Binary Star System?, Eric Jensen I Rachel Akeson, który ukase się 31 lipca 2014 r. w Nature.

Skład zespołu badawczego: Eric L. N. Jensen (Dept. of Physics & Astronomy, Swarthmore College, USA) oraz Rachel Akeson (NASA Exoplanet Science Institute, IPAC/Caltech, Pasadena, USA).

Źródło: ESO | Tłumaczenie: Krzysztof Czart

 

http://orion.pta.edu.pl/alma-odkryla-gwiazde-podwojna-z-dziwnymi-dyskami-w-ktorych-powstaja-planety

post-31-0-04069100-1406788919_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

101 gejzerów na Enceladusie to dowód na istnienie podziemnego morza

Naukowcy nanieśli na mapę 101 gejzerów, które wybuchały na Enceladusie, lodowym księżycu Saturna. Z analiz wynika, że może się na nim znajdować podziemne morze z wodą, która tryska ponad powierzchnię. Badacze wykorzystali dane z sondy Cassini, która miała za zdanie zbadać atmosferę Saturna oraz jego księżyce.

Przez siedem lat naukowcy nanosili na mapy każdą erupcję gejzerów. Te analizy zostały przedstawione w dwóch artykułach w "Astronomical Journal".

Tygrysie pasy

Na południowej półkuli księżyca zlokalizowane są nieregularne pasy, utworzone przez wąwozy o głębokości do 0,5 km i 100 km długości. Są to najprawdopodobniej długie kriowulkany (wyrzucające lód zamiast lawy). W wyniku tych erupcji południowy biegun księżyca ma urozmaiconą rzeźbę, a pozostałe obszary są idealnie gładkie. Jest to również największe zbiorowisko gejzerów.

Mapa 101 gejzerów

Efekt pracy badaczy to mapa ze 101 gejzerami; wszystkie znajdują się w którymś ze wspomnianych pasów. Odkryto, że pozycje gejzerów pokrywają się z małymi punktami gorąca, widocznymi w podczerwieni.

Po pierwszych obserwacjach przeprowadzonych w 2005 roku naukowcy przypuszczali, że na księżyc i gejzery ma wpływ grawitacja Saturna. Inna hipoteza mówiła o generującym ciepło tarciu przeciwległych ścian wąwozu, co miałoby zmieniać lód w parę wodną i ciecz.

Według jeszcze innej teorii, otwieranie i zamykanie się szczelin i tryskanie wody z parą następowało na skutek prężenia i rozprężania wywoływanego przez pływy powodowane przez grawitację Saturna

Punkty ciepła a gejzery

Początkowo badacze nie mieli pewności czy nadmiar ciepła emitowanego przez Enceladusa we wszystkich przypadkach miał związek z aktywnością gejzerów. Naukowcy chcieli zbadać powiązanie między lokalizacją gejzerów a ciepłymi punktami za pomocą metody triangulacji, używanej do określania kształtów i wymiarów geologicznych Ziemi.

Kiedy nałożyli mapę gejzerów na mapę emisji cieplnej, okazało się, że promieniowanie cieplne zbiegało się z aktywnością gejzerów. Jednak ta grafika nie była najlepszej jakości. Po 2010 roku została stworzona mapa o wysokiej rozdzielczości, która stworzona została za pomocą nowoczesnych narzędzi wykrywania ciepła. Następnie porównane zostały obie analizy.

Stwierdzono, że punkty ciepła mają stosunkowo małe, kilkudziesięciometrowe rozmiary i pokrywają się dokładnie z miejscami, w których dochodziło do erupcji gejzerów. Naukowcy odkryli też, że para wodna kondensuje się w wąwozie, właściwie niemal przy samej powierzchni, ogrzewa powierzchnię i wtedy dochodzi do erupcji gejzerów.

Podziemne morze

- Gdy doszliśmy do tych wniosków, wiedzieliśmy już, że to nie ciepło przyczynia się do wyrzucania pary wodnej z wnętrza Encladusa, a odwrotnie - powiedział Carylon Porco, kierujący badaniem mapowania księżyca podczas misji Cassini.- Oznacza to, że gejzery nie powstają przy powierzchni, a znacznie głębiej. Dzięki ostatnim analizom danych grawitacyjnych możemy stwierdzić, że materiał tworzący gejzery ma źródło w podziemnym morzu - dodał.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/101-gejzerow-na-enceladusie-to-dowod-na-istnienie-podziemnego-morza,129112,1,0.html

 

post-31-0-34587300-1406788833_thumb.jpg

post-31-0-98505900-1406788860.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OZMA 2014, ostatnie przygotowania

W Obserwatorium Astronomicznym w Niedźwiadach k. Szubina trwają ostatnie przygotowania do zbliżającego się XVIII Ogólnopolskiego Zlotu Miłośników Astronomii OZMA 2014, który odbędzie się w dniach 14-17 sierpnia. OZMA to najpopularniejszy zlot wśród miłośników astronomii, w ubiegłym roku wzięło w nim udział ponad 150 uczestników.

Za informację dziękujemy panu Markowi Nikodemowi.

Organizatorzy przyjmują jeszcze zgłoszenia, które należy kierować na adres poczty elektronicznej [email protected] lub telefonicznie: 691-468-800 (Roman Kral). Całkowity koszt udziału wynosi tylko 130 zł, dla dzieci obowiązuje zniżka 90 zł.

Organizatorzy zapraszają do udziału w OZMA nie tylko zaawansowanych miłośników astronomii, ale także tych początkujących oraz wszystkich, którzy chcą poczuć magię nocnych obserwacji, poznać ciekawych ludzi, odpocząć z dala od miejskiego zgiełku wśród czystych lasów oraz wziąć udział w ciekawych wykładach czy zajęciach. Mile widziane całe rodziny.

 

Dla najmłodszych oprócz znanej z ubiegłego zlotu zabawy "Zabójca światów" przygotowano również zajęcia z robotyki. Wszyscy uczestnicy będą mieli nieskrępowany dostęp do sprzętu znajdującego się na wyposażeniu obserwatorium:

-Teleskop Słoneczny H-Alfa Coronado Solar Max II 90 Double Stack

-Teleskop Newton 400/2000mm

-Teleskop Schmidt-Newton 250/1000 mm

-Teleskop Maksutowa Zeiss 150/2250 mm

-Refraktor ED 100/900 mm

Niewątpliwie największą atrakcją będą obserwacje zjawisk na powierzchni Słońca przez największy teleskop słoneczny w Polsce.

Oto wstępny program OZMA XVIII Niedźwiady 2014. Niewielkie zmiany możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Niektóre punkty programu uzależnione są od warunków atmosferycznych:

 

13 sierpnia (środa)

-od rana: przyjazd pierwszych uczestników

13.00-18.00: obserwacje Słońca przez teleskop słoneczny Coronado Solar Max II 90 Double Stack oraz Zeiss 150/2250

-wieczorem: nieoficjalne otwarcie zlotu

-od zmierzchu do rana: obserwacje

 

14 sierpnia (czwartek)

10.00-18.00: rejestracja w biurze zlotu

10.00-18.00: obserwacje Słońca przez Coronado SolarMax 90

14.00: Fotografowanie i filmowanie zjawisk na Słońcu w paśmie H-alfa. Warsztaty

18.00: oficjalne otwarcie zlotu

19.00: prezentacje własne uczestników

20.30: integracja przy ognisku: kilka słów o sobie, czyli zapoznanie się uczestników

22.00: na dużym ekranie filmy o tematyce astronomicznej (w razie złej pogody)

22.30: Super Obserwator ? turniej z nagrodami. Poszukiwanie na czas zadanych obiektów zabytkowym teleskopem (nagrody!). Prowadzi Karol Wenerski i Bartek Pilarski

-od zmierzchu do rana: obserwacje (Perseidy!)

15 sierpnia (piątek)

10.00-18.00: obserwacje Słońca przez Coronado i warsztaty z fotografowania Słońca

11.00: Astrowyprawa cz.1 - "Teneryfa - okiem kamery" - prezentacja zdjęć o tematyce astronomicznej wykonanych na jednej z Wysp Kanaryjskich - Michał Witkowski

12.00-13.30: "Zajrzeć do wnętrza gwiazd" dr Krzysztof Kamiński

14.00: obiad

15.00-17.00: Roboakademia, zajęcia z robotyki dla najmłodszych

17.00: wykład - "100-lecie odkrycia meteorytu Morasko"

18.00: Astrowyprawa cz.2 - "Teneryfa - wyspa nieznana" - co warto zobaczyć na Wyspach Kanaryjskich oprócz plaż i kurortów. Informacje praktyczne

19.00: prezentacje własne uczestników

-od zmierzchu do rana: obserwacje

22.30: astrofotografia, warsztaty. "Sprint Messiera" - czyli co się da zarejestrować na niebie (i zobaczyć) w 60 sekund za pomocą małego teleskopu, prowadzi Michał Witkowski

22.00: na dużym ekranie filmy o tematyce astronomicznej (w razie złej pogody)

 

16 sierpnia (sobota)

10.00-17.00: obserwacje Słońca przez Coronado

10.30: wykład

12.00: wykład - "Nova Delphi" dr Marek Muciek

14.00: obiad

15.30: zdjęcie grupowe

17.00: konkurs wiedzy astronomicznej (cenne nagrody!)

20.30: rozdanie nagród, oficjalne zakończenie zlotu

21.00: kolacja (ognisko) i integracja uczestników

21.30: slajdowisko

-od zmierzchu do rana: obserwacje

 

17 sierpnia (niedziela)

-rano: dla nienasyconych obserwacje Słońca

-nieoficjalne zakończenie zlotu, pożegnania, wyjazd uczestników

http://news.astronet.pl/7456

Fragment tarczy Słońca sfotografowany 15 czerwca 2014 przez teleskop słoneczny Coronado będący na wyposażeniu Obserwatorium w Niedźwiadach. Fot. Karol Wenerski, PPSAE.

 

post-31-0-67870000-1406826958_thumb.jpg

post-31-0-34856100-1406826969_thumb.jpg

post-31-0-94130700-1406826998_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet 30 meteorów na godzinę nad Brazylią

Deszcz meteorów nad Brazylią. "Spadające gwiazdy" z roju alfa Kaprikornidów i delta Akwarydów zapewniły wspaniałe widoki entuzjastom astronomii.

W środę o świcie niebo nad częścią Brazylii rozświetliły "spadające gwiazdy". To za sprawą meteorów z roju alfa Kaprikornidów i delta Akwarydów. Obserwatorom trudno było odróżnić meteory, bo ich radianty (punkt, z którego meteory zdają się "wybiegać") są położone blisko siebie, odpowiednio w konstelacji Koziorożca i Wodnika.

Podniebny spektakl zrekompensował niewygody tym, co wstali w środku nocy, by go obejrzeć. Aktywność roju alfa Kaprikornidów wynosiła 5 meteorów na godzinę, a obfitość roju delta Akwarydów sięgała nawet 15-30 meteorów na godzinę.

Księżyc utrudni obserwacje

Astronomowie od kilku dni zachęcali, by skierować wzrok w niebo. - Żeby zobaczyć deszcz meteorytów wystarczą oczy, leżak i motywacja - mówili eksperci. Radzili przy tym, by wybrać się w spokojne miejsce, z dala od dużych miast, by światła i zanieczyszczenia nie utrudniały obserwacji.

Za dwa tygodnie, pojawi się kolejny deszcz meteorów - tym razem z roju Perseidów. Niestety obserwacje może utrudnić Księżyc, który będzie w pełni.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/nawet-30-meteorow-na-godzine-nad-brazylia,129175,1,0.html

 

post-31-0-55085600-1406827667_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA potwierdza działanie "niemożliwego" silnika

Na początku bieżącego tysiąclecia brytyjski inżynier Roger Shawyer stworzył silnik EmDrive, który miał łamać jedno z podstawowych praw fizyki - prawo zachowania pędu - wobec czego Shawyer nie mógł się ze swoim wynalazkiem przebić, mimo że prezentował działający prototyp. Jego działanie potwierdzili w zeszłym roku Chińczycy, a teraz dokonała tego sama NASA.

Silnik taki byłby ogromną rewolucją, bo obecnie wszelkie pojazdy kosmiczne - nawet mające dostęp do nieograniczonego źródła energii słonecznej - potrzebują do działania gazu pędnego, który wyrzucany jest z silnika i powoduje odrzut statku w kierunku przeciwnym.

EmDrive - dzieło Shawyera, który nie jest człowiekiem z ulicy - to jeden z najlepszych speców od aeronautyki w Europie - ma dość skomplikowane zasady działania. To zamknięty, stożkowy pojemnik, który po wypełnieniu rezonującymi mikrofalami generuje ciąg ku szerszemu końcowi stożka zwiększając pęd układu. Z kolei zasada zachowania pędu mówi, że jeśli na układ ciał nie działają siły zewnętrzne - układ ten ma stały pęd.

Silnik ten opierać ma swoje działanie o zjawisko ciśnienia promieniowania. Promieniowanie elektromagnetyczne, po zaabsorbowaniu, odbiciu lub rozproszeniu wytwarza po prostu ciśnienie odpowiadające gęstości energii strumienia pola podzielonej przez prędkość światła - a tym samym generuje pewną, bardzo niewielką siłę. Tak zwana prędkość grupowa fali elektromagnetycznej i tym samym generowana przez nią siła, może zależeć od geometrii falowodu, w którym się ona rozchodzi (co zostało udowodnione już w latach 50 XX wieku).

Shawyer wykoncypował, że jeśli falowód będzie taki, że na jednym jego końcu prędkość fali będzie znacznie różniła się od prędkości fali na drugim końcu (a taką możliwość daje stożek) to odbijając tę falę pomiędzy dwoma końcami uzyska się różnicę w ciśnieniu promieniowania, a więc siłę wystarczającą do wygenerowania ciągu.

System taki jest zamknięty, a więc na pierwszy rzut oka łamie on prawo zachowania pędu, jednak w grę wchodzi einstenowska względność, bowiem według Shawyera sam silnik znajduje się w innym układzie odniesienia, a falę w jego wnętrzu - w innym.

Mimo prezentowania przez wynalazcę działających (choć bardzo małych, generujących zaledwie 16 mN siły ciągu) modeli został on, mimo swego dużego doświadczenia i zasług (był on przez wiele lat jednym z szefów europejskiej spółce kosmicznej EADS Astrium), wyśmiany przez kolegów po fachu, którzy określali jego urządzenie "kolejnym perpetum mobile".

Wynalazca jednak pracował dalej, szykował kolejne modele i cały czas je badał czy przypadkiem osiągnięta siła ciągu nie jest wynikiem tarcia, efektów elektromagnetycznych czy nawet zwykłego ruchu powietrza - jednak nie mógł znaleźć błędu.

Jego praca nie poszła jednak na marne - wpadła ona w oko profesor Yang Juan z Politechniki Północno-zachodniej w Xi'an, która posiada ogromne doświadczenie w pracy z silnikami do statków kosmicznych. Jej zespół najpierw bardzo dokładnie przejrzał teoretyczne podstawy działania EmDrive, a dopiero po ich potwierdzeniu zabrał się za eksperymenty. I te, których wyniki opublikowano w zeszłym roku przyniosły jednoznaczny wynik - z kilku kilowatów mocy udało się wygenerować 720 mN siły ciągu.

To bardzo mało, jednak silniki jonowe XIPS produkcji Boeinga, które stosowane są w satelitach do delikatnego korygowania ich pozycji, generują mniej niż 1/4 tej siły zużywając dwukrotnie więcej energii, a do tego wymagają do działania gazu pędnego, którego rolę pełni tu szlachetny ksenon.

Problem jest jednak taki, że chińskim naukowcom ich koledzy z szeroko pojętego zachodu nie chcieli uwierzyć. Teraz jednak wygląda na to, że mogą oni nie mieć wyjścia, bo zbliżone rezultaty udało się osiągnąć amerykańskiemu badaczowi Guido Fettcie, który nie tylko stworzył swoją własną wersję silnika mikrofalowego, a do tego przekonał NASA aby go przetestowała.

NASA zaprezentowała wyniki tych testów parę dni temu podczas Joint Propulsion Conference w Cleveland i były one pozytywne. Pięciu naukowców z z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona B. Johnsona przez parę dni badała dokładnie silnik osiągając ciąg 30-50 mikroniutonów - bardzo niewiele, jednak nie zmienia to faktu, że silnik działa - łamiąc pozornie zasadę zachowania pędu.

Pozornie, bo zdaniem speców z NASA w grę wchodzić mogą efekty kwantowe, a dokładniej rzecz biorąc oddziaływanie z pojawiającymi się i po chwili wzajemnie anihilujacymi się cząstkami materii i antymaterii w kwantowej próżni (ale jak sami napisali oni w swoim artykule - ich celem nie było poznanie tu dokładnej zasady działania silnika lecz sprawdzenie czy w ogóle on działa).

Sam Shawyer uważa, że silnik Fetty działa bardzo podobnie do jego EmDrive, ale dla brytyjskiego wynalazcy najważniejsze jest to, że teraz już chyba nikt nie odważy się nie uwierzyć w to, że on naprawdę działa.

A fakt, że silnik ten działa to nie tylko ważne wieści dla Shawyera lecz dla nas wszystkich - może dojść bowiem do sporej rewolucji w astronautyce. Można będzie dużo niższym kosztem wysyłać satelity na orbitę (gaz pędny może stanowić obecnie nawet połowę wagi satelity, zatem koszty zmalałyby również o połowę), a zainstalowanie EmDrive na ISS pozwoliłoby utrzymać stację w miejscu bez konieczności tankowania.

Shawyer ma też gotowy pomysł jak zwiększyć moc silnika. Podstawą jego wydajności jest Q - dobroć - czyli wielkość charakteryzująca ilościowo układ rezonansowy. Według wynalazcy wykorzystując nadprzewodniki uda się zwiększyć Q - a zatem siłę generowanego przez silnik ciągu - kilka tysięcy razy. A to dałoby możliwość napędzania z jego pomocą statków kosmicznych, a wtedy podbój kosmosu przez człowieka mógłby wkroczyć w zupełnie nową fazę.

Źródła: NASA, AIAA, Wired

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19926/nasa-potwierdza-dzialanie-niemozliwego-silnika

 

post-31-0-09483700-1406877844.jpg

post-31-0-59651200-1406877859.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwy upał to jest na Wenus. Temperatura dochodzi do 500 st.

Upalna pogoda w Polsce, która mamy i nadal mieć będziemy, robi wrażenie, ale są przecież miejsca ? na naszym świecie i poza nim ? dużo gorętsze. Może nawet tak gorące jak piekło!

Mam na myśli inne planetu naszego Układu Słonecznego. I co ciekawe najgoręcej nie jest na Merkurym, który krąży najbliżej słońca, ale na bardziej oddalonej od naszej gwiazdy Wenus.

Wynika to z tego, że Merkury prawie nie ma atmosfery, czyli gazowej powłoki wokół siebie, a Wenus atmosferę posiada i to gęstszą niż Ziemia. I to właśnie z tego powodu na Wenus bywa prawie 500 stopni Celsjusza, podczas gdy na Merkurym "tylko" nieco ponad 400.

Nasz, ziemski rekordowy upał to 57 stopni w kalifornijskiej Dolinie Śmierci w USA. Jeszcze chłodniejszy od naszej planety jest Mars ze swoją cienką atmosferą, na którym nie bywa więcej niż 30 stopni i to rzadko kiedy.

Na następnej planecie w kolejności, Jowiszu, który jest gazowy gigantem i nie ma powierzchni takiej jak na przykład ma Ziemia, nie mamy czego szukać ? tam jest średnio około minus 120 stopni i tylko w wyjątkowych przypadkach może być plus 20. Jeszcze zimniej ? może to pomoże na upał ? jest na Saturnie, Uranie i Neptunie gdzie minus 200 stopni to właściwie norma?

Udanego, (nie)ziemsko gorącego weekendu!

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/prognoza,45/prawdziwy-upal-to-jest-na-wenus-temperatura-dochodzi-do-500-st,129232,1,0.html

 

post-31-0-50076300-1406877924_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fotosyntetyzujący liść ożywi Marsa

Celem ludzkości jest w tej chwili Mars, który jest przez nas najlepiej zbadaną (pomijając Ziemię) planetą w całym Układzie Słonecznym. Świat naukowy ma już gotowe plany kolonizacji, jednak by była ona w ogóle możliwa, potrzebne będzie zastosowanie nowoczesnych technologii, które sprawią, że Czerwona Planeta stanie się dla astronautów bardziej gościnnym miejscem.

Jednym z rewolucyjnych wynalazków, które pojawiły się w ostatnim czasie, jest fotosyntetyzujący jedwabny liść przygotowany przez Juliana Melchiorri, absolwenta Królewskiego College'u Sztuki (RCA), w ramach kursu innowacyjnego projektowania inżynieryjnego.

Sztuczny liść powstał w ramach projektu "Silk Leaf Project", a zbudowany jest z wyekstrahowanych z komórek roślinnych chloroplastów, które zawieszone zostały w macierzy białek jedwabiu. To sprawia, że ten pierwszy na świecie biologiczny liść potrafi przeprowadzić fotosyntezę, pochłaniając dwutlenek węgla oraz wodę i uwalniając tlen.

Dokonał on więc niezwykłego wyczynu, który znacząco odmieni życie ludzi nie tylko na naszej planecie, ale także tych przebywających poza nią np. na Księżycu czy Marsie, dostarczając im liście produkujące życiodajny tlen, czyli pierwiastek niezbędny do normalnego funkcjonowania ludzkiego organizmu.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19931/fotosyntetyzujacy-lisc-ozywi-marsa

 

post-31-0-57193300-1406902150.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najdalsza kosmiczna "lupa"

Astronomom udało się przy użyciu Kosmicznego Teleskopu Hubble'a odnaleźć najdalszą galaktykę, która jest taj masywna, że jej grawitacja zakrzywia i powiększa światło z obiektów znajdujących się bezpośrednio za nią działając jak kosmiczne szkło powiększające.

Galaktyka ta liczy sobie 9.6 miliarda lat i tym samym pobiła poprzedni rekord o około 200 milionów lat. Ma ona masę około 180 miliardów Słońc i jest najjaśniejszym elementem gromady IRC 0218. Za nią znajduje się dość niewielka galaktyka spiralna, w której dochodzi właśnie (z naszej perspektywy oczywiście - światło z niej leciało bowiem przez 10.7 miliarda lat) do gwałtownego procesu formowania gwiazd dzięki czemu możemy się dokładnie przyjrzeć jak powstawały młode galaktyki.

Zjawisko wykorzystywane przez astronomów w tym przypadku nazywa się soczewkowaniem grawitacyjnym. Polega ono z grubsza na tym, że wystarczająco silna grawitacja obecna wokół bardzo masywnych galaktyk lub częściej ich gromad może zakrzywiać samą czasoprzestrzeń, przez którą podróżuje docierające do Ziemi światło.

W niektórych przypadkach efekt ten działa niczym wielkie szkło powiększające - skupiając światło, a jednocześnie pozwalając nam dostrzec w dużych detalach (oczywiście jak na skalę kosmiczną) co znajduje się za taką galaktyką lub gromadą galaktyk.

Działa to zatem jak szkło powiększające o trudnej do wyobrażenia skali - w tym przypadku jest tak jakbyśmy trzymali je wyciągnięte 9.6 miliarda lat świetlnych przed siebie i dzięki temu mogli zobaczyć dokładnie coś położonego 10.7 miliarda lat świetlnych od nas.

Jest to ważne z tego względu, że dzięki takim odkryciom będziemy mogli zbliżyć się do rozwiązania zagadki dysproporcji ciemnej materii i materii hadronowej - wiadomo bowiem, że do pewnego momentu ewolucji galaktyk jest ich niemal tyle samo, a później równowaga ta ulega zaburzeniu.

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19932/najdalsza-kosmiczna-lupa

 

post-31-0-43141200-1406958906.jpg

post-31-0-43719600-1406958931.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego Amerykanie chcieli zbombardować Księżyc?

Stany Zjednoczone, które w w trakcie zimnej wojny chciały zademonstrować swoją potęgę militarną, planowały nie tylko utworzyć na Księżycu bazę rakiet jądrowych. W swoich planach posunęły się o krok dalej: brano pod uwagę zbombardowanie Księżyca - czytamy w "Dzienniku Polskim".

Podbój kosmosu dokonywany przez ZSRR, a przede wszystkim wystrzelenie przez Rosjan pierwszego załogowego statku kosmicznego, "wstrząsnęły" USA.

Siły powietrzne USA (USAF) chciały wówczas stworzyć "system bombardowania Ziemi z bazy na Księżycu". Takie działania miały być w trakcie zimnowojennej histerii z początku lat 60. XX wieku silnym dowodem na militarne możliwości USA.

W 1959 roku opracowano kolejny projekt, który zakładał zajęcie Księżyca przez Stany Zjednoczone, a następnie założenia tam bazy, która byłaby doskonałym miejscem do prowadzenia badań naukowych - czytamy w "Dzienniku Polskim".

Kolejnym planem - o wiele bardziej radykalnym - było zdetonowanie na Księżycu ładunku jądrowego. W ten sposób USA chciały zademonstrować swoją "siłę uderzeniową".

Autorem pomysłu był Carl Sagan - jeden z najbardziej popularnych naukowców i humanistów.

Sagan wyobrażał sobie, że rozbłysk po zdetonowaniu głowicy jądrowej będzie widzialny z Ziemi, a chmura pyłu rozpierzchnie się we wszystkich kierunkach. Jak czytamy w "DP", miało to być spektakularne zjawisko świadczące o potędze USA.

Ostatecznie zrezygnowano z tych planów, ponieważ istniało ryzyko, że odłamki skalne uderzą w Ziemię.

Więcej w weekendowym wydaniu "Dziennika Polskiego" (dodatek Times).

http://fakty.interia.pl/tylko-u-nas/news-dlaczego-amerykanie-chcieli-zbombardowac-ksiezyc,nId,1479066

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA: następny marsjański łazik będzie produkował tlen

Agencja NASA dopracowuje już szczególy misji kolejnego łazika na Marsie, który ma wylądować na Czerwonej Planecie w 2021 r. Będzie on miał m.in. aparaturę do wytwarzania tlenu z dwutlenku węgla znajdującego się w atmosferze tej planety.

Naukowcy spodziewają się, że będzie można w ten sposób stworzyć na Marsie warunki do pobytu tam ludzi a także produkować paliwo niezbędne do powrotnego lotu na Ziemię.

 

Łazik, o wadze ok. 1 tony, będzie też miał dwie kamery o wysokiej rozdzielczości, które będą zdolne do rejestrowania filmów i obrazów w technologii 3D. - Wrażenie, że jest się na powierzchni Marsa będzie zupełne - powiedział Bill Gerstenmaier z dyrekcji NASA.

Ponadto łazik będzie wyposażony w małą stację meteorologiczną do obserwacji pogody oraz radar do badania geologii Marsa. Dwa czułe urządzenia do badania składu chemicznego i struktury gleby znajdą się na końcu zdalnie sterowanych manipulatorów.

Pojazd będzie wzorowany na znajdującym się już na Marsie łaziku Curiosity, który wylądował w kraterze Gale w sierpniu 2012 r. Start nowej misji przewidziany jest na lipiec, lub sierpień 2020 r. Lot na Czerwoną Planetę ma potrwać ok. 9 miesięcy.

Łączna waga aparatury naukowej będzie wynosić 40 kg i będzie nieco mniejsza od tej, która znajduje się na pokładzie Curiosity. Uzyskana w ten sposób dodatkowa przestrzeń będzie przeznaczona na składowanie próbek skał marsjańskich pobranych przez manipulatory i wiertła łazika z powierzchni Marsa i warstw bezpośrednio znajdujących się pod nią.

Naukowcy z NASA mają nadzieję, że próbki te przywiozą na Ziemię przyszłe misje, być może załogowe. Misje takie może ułatwić wytwarzanie tlenu na miejscu, bowiem transportowanie go z Ziemi jest kłopotliwe i kosztowne.

Produkowanie tlenu poprzez rozkład atmosferycznego dwutlenku węgla wypróbuje po raz pierwszy w warunkach marsjańskich nowa aparatura MOXIE.

Prof. Tom Pike z londyńskiego Imperial College ocenia, że nowa misja marsjańska będzie miała charakter bardziej eksploracyjny, niż ściśle naukowy.

- W Systemie Słonecznym, poza Księżycem, nie ma wielu miejsc, do których ludzie mogliby się udać. Praktycznie tylko Mars wchodzi w grę - powiedział Pike.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/usa-nastepny-marsjanski-lazik-bedzie-produkowal-tlen/vjb56

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zniknęła ?druga Ziemia?

 

Jedna z najbardziej znanych planet uważanych za podobne do naszej Ziemi i zdolne do utrzymania życia, okazała się tylko złudnym sygnałem. Jej istnienie było już wcześniej kwestionowane, jednak na łamach prestiżowego magazynu Science ostateczne dowody przedstawił Paul Robertson.

 

Poszukiwanie planet nadających się do zamieszkania przez inteligentne formy życia stało się jednym z najgorętszych tematów współczesnej nauki. Astronomowie przeglądając dane z satelity Kepler oraz analizując światło gwiazd za pomocą zaawansowanych urządzeń naziemnych, prześcigają się w odnajdywaniu obiektów coraz bliższych ideałowi ?bliźniaka? - planety o identycznych rozmiarach, masie i temperaturze jak nasza Ziemia. Powstało nawet Laboratorium Mieszkalności Planet (ang. Planetary Habitability Laboratory) na Uniwersytecie Puerto Rico w Arecibo, które na swojej stronie internetowej udostępnia kolorowy katalog takich właśnie obiektów. Jednak od niedawna w miejscu gdzie była tam planeta o nazwie Gliese 581 d, jest już tylko czerwony krzyżyk.

 

Gliese 581 to czerwona gwiazda trzy razy mniejsza od Słońca, świecąca sto razy słabiej. Jest stosunkowo blisko, w odległości zaledwie 20 lat świetlnych od nas. Analizując jej światło, różni astronomowie wnioskowali, że obiega ją być może nawet sześć planet. Jedna z nich, oznaczona literą d, miałaby krążyć w obrębie optymalnej strefy wokół gwiazdy, gdzie można się spodziewać, że temperatura będzie odpowiednia dla organizmów żywych.

 

Paul Robertson przypuszczał jednak, że jeśli na samej gwieździe dzieje się coś nietypowego, na przykład są tam duże plamy albo zmiany pola magnetycznego, to takie zjawiska mogłyby sprawiać wrażenie sygnału od krążącej planety. W końcu żadnej z tych planet nie mogliśmy zobaczyć bezpośrednio a jedynie przypuszczamy, że istnieją, analizując przesunięcia ?kresek? na wykresie światła gwiazdy czyli tzw. linii widmowych. I rzeczywiście, najbardziej obiecująca planeta Gliese 581 d, okazała się tylko mirażem. Podobnie o wiele mniej atrakcyjna dla życia planeta Gliese 581 g. Została tylko planeta oznaczona literą e, którą miejscowa gwiazda zbyt mocno przygrzewa oraz b i c, które są zbyt masywne żeby pretendować do miana ?drugiej Ziemi?.

 

Astronom wnioskuje, że nasze metody poszukiwania planet są mniej niezawodne, niż nam się wydawało i spodziewa się odwołania kolejnych odkryć, zwłaszcza planet krążących blisko swoich gwiazd. Jak widać daleki kosmos może nas jeszcze nie raz zaskoczyć a niektóre obiekty, pomimo zastosowania naukowych metod, czasem okazują się niewiele bardziej realne niż zmyślone planety w filmach i książkach science fiction, np. planeta Vorash w serialu Stargate albo Giganda z powieści braci Strugackich.

 

http://news.astronet.pl/7457

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z miarką na planetę

Odnajdywanie planet poza Układem Słonecznym lepiej nazywać ?wykrywaniem? niż odkrywaniem. Odnajdujemy je tylko pośrednio i bardzo rzadko zdarza się, żebyśmy byli w stanie powiedzieć o nich coś więcej niż tylko sama obecność. Tym bardziej cieszy sukces ? najdokładniejszy pomiar rozmiarów planety pozasłonecznej. Udało się tego dokonać dzięki połączeniu obserwacji z Keplera i z teleskopu Spitzera.

Przedmiotem pomiaru była planeta Kepler 93b. Wynik: 1,481 promienia Ziemi. Wartość promienia zmierzono z dokładnością 120 km (dla porównania odległość w linii prostej między Wrocławiem a Poznaniem wynosi 157 km). Jednak masa obiektu jest obarczona dużo większą niepewnością, bo jest to zakres aż od 2,3 do 5,3 mas Ziemi a więc możliwa średnia gęstość zawiera się między 3,7 a 8,9 gram na centymetr sześcienny i jest z grubsza zbliżona do gęstości Ziemi (5,5) czyli planeta najprawdopodobniej jest skalista.

Kepler 93 to gwiazda o promieniu 0,919 promienia Słońca, masie 0,911 i temperaturze 5669 stopni Kelvina (Słońce 5778 K), znajduje się 315 lat świetlnych od Ziemi. Planeta krąży wokół tej gwiazdy w odległości 0,05 jednostki astronomicznej a na powierzchni panuje temperatura 1039 K. Ponieważ gwiazda jest znacząco starsza od Słońca i ma około 6 miliardów lat, było już wystarczająco dużo czasu aby woda mogła odparować i prawdopodobny skład to 12 procent żelaza i 87 procent krzemianu magnezu. Istnienie wokół niej rozciągłej atmosfery jest mało prawdopodobne.

Aby uzyskać wyjątkową dokładność, zarówno Spitzer jak i Kepler obserwowały przejście planety na tarczy gwiazdy. W celu dwukrotnego zwiększenia dokładności Spitzera i dorównania Keplerowi, kontrolowano dokładnie na które piksele padnie światło gwiazdy. Ponieważ przejście wyglądało tak samo w obu obserwacjach, świadczy to, że Kepler 93b nie jest jakimś złudzeniem ale realnym obiektem. Dodatkowo Kepler dokładnie śledził pociemnienia gwiazdy macierzystej spowodowane przez fale sejsmiczne w jej wnętrzu, uzyskując w ten sposób promień gwiazdy, który pośrednio przekładał się na wynik obliczeń wielkości samej planety.

Na podstawie obserwacji spektrometrem HIRES zamontowanym na teleskopie Kecka, w układzie wykryto jeszcze jedną planetę, Kepler 93c. Autorzy nawołują do jej dalszych obserwacji metodą prędkości radialnych. Do tej pory ustalono tylko, że okres obiegu drugiej planety jest dłuższy niż 6 lat a masa większa niż 3 masy Jowisza. System Keplera 93 jest bardzo obiecujący dla dalszych poszukiwań planet bo pozwala na jednoczesne badania struktury samej gwiazdy, promienia planet przechodzących na tle tarczy oraz ich mas. Być może gdy uda się ustalić dokładniejszą masę i stopień eliptyczności dalszego Keplera 93c, będzie można się dowiedzieć jak i dlaczego nastąpiła migracja tak dokładnie zmierzonego Keplera 93 b, co prawda masywnego i bardzo gorącego ale nie różniącego się przecież aż tak bardzo składem chemicznym od naszej Ziemi.

http://news.astronet.pl/7458

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile kosztuje życie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej?

Jeśli zastanawiacie się, ile kosztuje życie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, to za chwilę poznacie odpowiedź na to i inne frapujące pytania, właśnie na temat tej niezwykłej instalacji, która znajduje się 400 kilometrów ponad naszymi głowami.

Pamiętajmy, że na pokładzie ISS od ponad 14 lat przebywają astronauci, którzy wykonują masę fascynujących doświadczeń. Dokonują ich między innymi przy pomocy laptopów (ThinkPadów) Lenovo, z którego bloga pochodzi poniższa grafika.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19945/ile-kosztuje-zycie-na-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej

post-31-0-13857600-1407134096_thumb.jpg

post-31-0-79417100-1407134152_thumb.jpg

post-31-0-03583900-1407134166.jpg

post-31-0-65411200-1407134181_thumb.jpg

post-31-0-87252700-1407134200_thumb.jpg

post-31-0-61062600-1407134225_thumb.jpg

post-31-0-76791700-1407134245.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnica Gromady w Perseuszu

Wszechświat kryje w sobie wiele zagadek i tajemnic. Astronomowie wykorzystując Kosmiczne Obserwatorium Chandra natrafili właśnie na kolejną z nich. Esra Bulbul z Harvard Center for Astrophysics wraz ze współpracownikami przy pomocy satelity badali, oddaloną o 250 milionów lat świetlnych, gromadę galaktyk w Perseuszu. To jeden z najbardziej masywnych obiektów we Wszechświecie!

Gromada galaktyk jest zanurzona w niezwykłej atmosferze, gorącej plazmie i to właśnie tam dokonano tajemniczego odkrycia. Atmosfera gromady składa się głównie z jonów: żelaza (Fe XXV), krzemu (Si XIV) i siarki (S XV). Każdy z tych jonów produkuje charakterystyczny sygnał, tzw. linię, w widmie rentgenowskim. Są to powszechnie znane linie i teleskop Chandra ma możliwość ich detekcji. W 2012 roku Bulbul analizując dane z teleskopu natrafiła na nową, nietypową linię. Sygnał pojawił się w okolicy energii 3,56 keV (co odpowiada długości fali ok 0,35 nm). Żadne ze znanych przejść atomowych, odpowiedzialnych za produkcję linii spektralnych, nie może powodować emisji fotonów o tej energii! Początkowo badaczka podejrzewała, że popełniła jakiś błąd w analizie danych lub było to zakłócenie powstałe w detektorze. Wykonała więc ponownie redukcję danych, sprawdzając kolejno każdy z uzyskanych wyników pośrednich. Sprawdziła też obserwacje wykonane przez 4 inne detektory zamontowane na pokładzie dwóch innych obserwatoriów. Linia wciąż tam była i wydawała się być rzeczywistą emisją ze źródła.

Ostatecznym potwierdzeniem były obserwacje wykonane teleskopem XMM-Newton i zredukowane przez współpracowników Bulbul, które pokazały, że w 73-ech innych gromadach galaktyk ta linia emisyjna jest również obecna. Ponadto inna niezależna grupa naukowców, kierowana przez Alexey?a Boyarsky?ego z Uniwersytetu Leiden w Holandii, odkryła przy pomocy teleskopu XMM-Newton emisję na tej linii w Galaktyce Andromedy. Potwierdzili również jej obecność na rubieżach Gromady w Perseuszu.

Odkryta linia spektralna wydaje się nie pochodzić ze zwykłej materii, więc podejrzenia skierowano na ciemną materię. Po opublikowaniu artykułu o odkryciu nowej linii pojawiło się ponad 60 propozycji rodzajów ciemnej materii, które mogły by prowadzić do powstania takiej właśnie linii. Wśród nich proponowane były aksjony oraz neutrina sterylne, ale pojawiły się również koncepcje nowych cząstek, żartobliwie nazwanych bulbulonami.

W rozwiązaniu problemu zagadkowej emisji z gromad galaktyk może pomóc nowe obserwatorium, które Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) planuje wystrzelić w 2015 roku. Będzie to nowoczesny teleskop rentgenowski Astro-H. Zostanie on wyposażony w nowego rodzaju detektor promieniowania X skonstruowany wspólnie z naukowcami z NASA oraz Uniwersytetu Wisconsin. Możliwe, że to dzięki niemu uda się wyjaśnić pochodzenie tajemniczej linii emisyjnej lub przynajmniej dowiemy się czegoś więcej na jej temat.

Poniżej zamieszczamy link do krótkiego filmu wideo przedstawiającego odkrycie tajemniczego sygnału z serca Gromady w Perseuszu. Komentarz w j. angielskim. Źródło: Science@NASA

Artystyczna wizja satelity Chandra. Źródło: NASA/CXC/NAST.

http://orion.pta.edu.pl/tajemnica-gromady-w-perseuszu

 

post-31-0-49401900-1407134345.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wilczyński: łaziki marsjańskie pierwszy raz powalczą poza USA

Polacy wielokrotnie wygrywali zawody marsjańskich łazików w USA. We wrześniu Polska organizuje ich pierwszą europejską edycję. M.in. o tym, jak przekonywano Amerykanów do tej idei mówi PAP Łukasz Wilczyński z organizującego imprezę Mars Society Polska.

W rozmowie z PAP Wilczyński wyjaśnia też, dlaczego właśnie Polska została gospodarzem European Rover Challenge (ERC), czym będą się różnić zmagania łazików w Polsce od tych w USA i do czego przydają się przygotowywane na konkurs łaziki.

 

PAP: Polacy niemal regularnie wygrywają amerykańską edycję zawodów łazików marsjańskich - University Rover Challenge (URC). Jak dużo wspólnego mają ze sobą te dwa konkursy?

 

Łukasz Wilczyński: Zawody European Rover Challenge to jest siostrzana impreza prestiżowych zawodów amerykańskich University Rover Challenge. Zadania są praktycznie identyczne. Są to cztery konkurencje terenowe, w których łazik musi np. pokonać wzniesienia terenu, przynieść pomoc rannemu astronaucie, dokonać napraw, w oddalonym o kilkaset lat zepsutym urządzeniu. Uczestnicy muszą też sami zaprezentować, jak powstała sama konstrukcja.

 

PAP: Kto zgłosił się do udziału w konkursie, jak dużo zespołów wystartuje w Polsce?

 

Ł.W.: Zgłosili się zawodnicy z całego świata. Mamy drużyny z Kolumbii, Egiptu, Stanów Zjednoczonych, Indii i Bangladeszu, a także z Polski. Łącznie potwierdzono 17 ekip. To są przede wszystkim zespoły studenckie, które reprezentują ojczyste uniwersytety, jak np. Uniwersytet Kairski, na którym jest cały wydział kosmiczny. Zgłoszono dziewięć zespołów z Polski, w których oprócz studentów znaleźli się doktoranci i opiekunowie z tytułami naukowymi.

 

PAP: Jak bardzo profesjonalne są konstrukcje, które biorą udział w zawodach? Do czego mogą być wykorzystywane i czy rzeczywiście mają szansę polecieć na Marsa?

 

Ł.W.: To nie są łaziki, które polecą na Marsa. Natomiast mogą służyć jako platformy testowe urządzeń, skonstruowanych w różnych miejscach na świecie, które lecą na Marsa. Dziś już nie tylko NASA i Europejska Agencja Kosmiczna chcą brać udział w misjach kosmicznych. Do "wyścigu na Marsa" dołączają też inne kraje. Polski łazik Magma White wykonany przez ekipę białostocko-toruńską posłużył m.in. do testów georadaru Wisdom, który poleci na Marsa wraz z misją Exomars.

 

Zawody pozwalają też przetestować siły samych zespołów. Ci studenci - to jest też przykład Polaków, którzy wygrywali URC - odnajdują się potem doskonale w przemyśle kosmicznym i w branżach pokrewnych. Konkurs pomaga przetestować ich umiejętności konstrukcyjno-inżynierskie, jak również umiejętności zarządzania projektem. To też jest bardzo ważna część zawodów. Nie tylko trzeba w nich zbudować łazik, ale studenci muszą sami poprowadzić cały projekt od zebrania funduszy, po rozliczenie się ze sponsorami. Wielu liderów tych konkursowych zadań potem świetnie odnajduje się jako menedżerowie projektów kosmicznych.

 

PAP: Dlaczego akurat Polska została gospodarzem pierwszych europejskich zawodów? Kandydatów było pewnie bardzo wielu?

 

Ł.W.: Właściwie wszystkie kraje europejskie chciały organizować taką imprezę. Choć Amerykanie powiedzieli kiedyś, że URC jest jedno, to my ich przekonaliśmy jedną rzeczą: Polacy zaczęli być właściwie weteranami tych zawodów, wygrywając kolejny raz z rzędu.

 

Po drugie, była jedna zasadnicza bariera, która uniemożliwiała rozwój tego konkursu. Wyjazd do USA z różnych części świata jest kosztowny - czasami sama ekspedycja do Stanów kosztowała drugie tyle, co łazik - a zdobycie wizy amerykańskiej dla wielu regionów bardzo trudne. W naszych zawodach biorą udział zespoły, które już startowały w URC, ale też drużyny nowe, których nie było stać na wyjazd do USA. Zorganizowanie konkursu w tym miejscu Europy pozwoliło zmniejszyć budżety niektórych projektów nawet o 20 proc.

 

Po trzecie: odległości. Konkurs amerykański organizowany jest na pustyni Utah. Dlatego już samo dojechanie do tego miejsca jest olbrzymim wyzwaniem, które powodowało, że czasem łaziki ginęły w drodze na konkurs. Postanowiliśmy, że zrobimy siostrzaną imprezę, tak aby zwiększyć zasięg konkursu.

 

PAP: Dlaczego na miejsce zawodów wybrano akurat województwo świętokrzyskie?

 

Ł.W.: Wybraliśmy to miejsce ze względu na geologię. Świętokrzyskie jest jednym z najbogatszych geologicznie terenów. Jeżeli naukowcy z PAN znaleźli tutaj pierwsze ślady życia wychodzącego na ląd - czyli tetrapoda - to pytanie, co znajdzie łazik, który też będzie musiał tutaj kopać w ziemi. Chcemy testować możliwości łazików właśnie w kontekście poszukiwania śladów życia, bo autentycznie można je tam znaleźć. Nie oddamy jednak tutaj krajobrazu marsjańskiego, choć teren będziemy modelować tak, by ziemia była koloru marsjańskiego.

 

Jest jeszcze jedna - najważniejsza - różnica pomiędzy zawodami naszymi, a amerykańskimi. Tamte są imprezą zamkniętą, tylko dla zawodników i jury. Poza nimi nie ma tam nikogo, nawet mediów. My oprócz tego, że mamy zawody łazików, mamy też równolegle konferencję kosmiczną, na którą zjeżdżają specjaliści z całego świata. Uruchamiamy jeszcze piknik naukowo-technologiczny. Te trzy imprezy są otwarte dla publiczności. Każdy będzie mógł na własne oczy zobaczyć, jak łaziki ze sobą konkurują.

 

PAP: Czy konkurs będzie organizowany co roku w innym kraju, czy na stałe zagości w Polsce?

 

Ł.W.: Już podjęliśmy decyzję i ustaliliśmy ją z Mars Society, że konkurs zostaje w Polsce. Następna edycja także odbędzie się w województwie świętokrzyskim. Trafiliśmy tam na bardzo dobry klimat, jeżeli chodzi o ludzi, ze strony urzędu, władz regionu, Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego. To też ważne, aby mieć świetnych partnerów na miejscu, którzy nam pomagają w każdej kwestii. Dlatego zdecydowaliśmy, że impreza tam zostaje i będzie naszą polską specjalnością.

 

PAP: W ostatnich latach łaziki marsjańskie powoli stały się polską domeną...

 

Ł.W.: Nie tylko łaziki. Polską specjalizacją w przemyśle kosmicznym są dwie rzeczy: teledetekcja satelitarna i robotyka, czyli właściwie cały subsektor kosmiczny. Łaziki studenckie są bardzo medialne, ale popatrzmy, co się dzieje w sektorze komercyjnym, w tych robotach, które służą wojsku, policji, straży granicznej i pożarnej. Tam jest bardzo dużo świetnych, polskich konstrukcji. Porozmawiajmy o dronach bezzałogowych, gdzie tych świetnych konstrukcji jest także bardzo dużo.

 

Pierwsze misje marsjańskie będą potrzebowały tego typu technologii. Kiedy będzie gotowa misja załogowa na Marsa, a ze strony NASA i ESA takie misje są planowane w najbliższych kilkunastu latach, będzie też potrzebne dla niej wsparcie robotyczne. Taki najnowszej generacji robot marsjański będzie towarzyszył marsonautom, wykonując pewne zadania zdalnie, będzie przedłużeniem ręki marsonauty. Właśnie tego typu roboty testujemy podczas zawodów.

 

PAP: Czyli łaziki marsjańskie pomogą nam jednak w eksploracji Marsa?

 

Ł.W.: Przy planowaniu misji marsjańskich bardzo ważne jest wsparcie opinii publicznej. Jest planowanych kilka misji prywatnych, np. inicjatywa Denisa Tito - Inspiration Mars, czy bardzo kontrowersyjny projekt Mars One, który zakłada wysłanie astronautów w jedną stronę. Mimo wszystko sektor prywatny nie ma jeszcze wystarczających pieniędzy, dlatego to wciąż będą publiczne pieniądze podatników różnych krajów. Ważne jest więc pokazanie podatnikom, jak istotna jest eksploracja nowej planety. Tego typu konkursy tylko przybliżają, jak istotne są to zagadnienia. Mamy zdolnych ludzi, tworzących niesamowite projekty, a oni są tylko studentami. Proszę pomyśleć, co będą robić za 10 lat, skoro już teraz potrafią budować takie konstrukcje.

 

******

 

European Rover Challenge (ERC), czyli międzynarodowe zawody łazików marsjańskich, odbędą się w dniach 5-7 września w województwie świętokrzyskim w Podzamczu koło Chęcin na terenie nowo powstałego Centrum Nauki Leonardo da Vinci. Organizatorem zawodów jest stowarzyszenie Mars Society Polska.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczńska

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401388,wilczynski-laziki-marsjanskie-pierwszy-raz-powalcza-poza-usa.html

University Rover Challenge. Źródło: marssociety.org

 

post-31-0-20939800-1407134416.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w końcu pierwszej dekady sierpnia 2014 roku

Jak zawsze o tej porze roku promieniują meteory ze słynnego roju Perseidów, które swoje maksimum aktywności mają około 12 sierpnia. Jednak w tym roku obserwacje meteorów w tym czasie będą znacznie utrudnione przez bardzo jasny blask Księżyca. Srebrny Glob będzie co prawda daleko od radiantu Perseidów, ale w niedzielę 10 sierpnia przejdzie on przez pełnię, co oznacza, że słabsze meteory będą ginąć w jego blasku. W zeszłym tygodniu Księżyc minął Spikę i Marsa, zaś na początku tego tygodnia minie Saturna. Nad ranem wciąż dobrze widoczna jest Wenus, ale jej warunku widoczności zaczną się dość szybko pogarszać. Pod koniec tygodnia, po prawie dwumiesięcznej przerwie, na porannym niebie zacznie być widoczny Jowisz.

W pierwszej części tygodnia Księżyc odwiedzi gwiazdozbiory Wagi, Skorpiona, Wężownika i Strzelca, zwiększając stopniowo fazę od 58% w poniedziałek 4 sierpnia do 87% w czwartek 7 sierpnia. W poniedziałkowy wieczór miało miejsce ostatnie spotkanie z jasną planetą Układu Słonecznego w ciągu najbliższych prawie trzech tygodni. Była to planeta Saturn, a tą następną planetą, a właściwie dwoma planetami, będą Jowisz i Wenus, z którymi Srebrny Glob spotka się 23 sierpnia. Wracając jednak do minionego niedawno poniedziałku 4 sierpnia, tego wieczoru o godzinie podanej na mapce szósta planeta krążąca wokół Słońca znajdowała się 5° na zachód od naturalnego satelity Ziemi. Ponad 3 razy dalej od Księżyca w tym samym kierunku świecił Mars, zaś kolejne 10° dalej - Spika, czyli najjaśniejsza gwiazda Panny.

Saturn już zaczął wyraźnie oddalać się od linii łączącej dwie najjaśniejsze gwiazdy konstelacji Wagi, czyli Zuben Eschamali oraz Zuben Elgenubi (choć na mapach nieba nieco słabsza Zuben Elgenubi jest oznaczana grecką literą ?, zaś Zuben Eschamali - ?). W niedzielę 10 sierpnia oddali się od niej na 40 minut kątowych. Jednocześnie do tej samej linii będzie zbliżał się Mars, ale jej nie przetnie, w trzeciej dekadzie sierpnia przejdzie na południe od niej. Jednak na razie będzie się do niej zbliżał i jednocześnie będzie zbliżał się do Saturna. W tę samą niedzielę odległość między tymi planetami zmniejszy się do 9°.

Zmniejsza się odległość między Marsem a Saturnem, zmniejsza się również różnica jasności między tymi planetami. Pod koniec tygodnia Mars będzie miał jasność 0,5 magnitudo, natomiast Saturn - 0,6. Ale w dalszym ciągu obie planety wyraźnie będą różniły się barwą (Saturn jest białożółty, natomiast Mars - rdzawopomarańczowy), dzięki czemu nie powinno być kłopotu z rozróżnieniem obu planet. Rosnąć będzie za to różnica w wielkości tarcz obu planet: tarcza Saturna ma obecnie średnicę 17", zaś tarcza Marsa - nieco ponad 7". Dlatego do dostrzeżenia pierścieni Saturna wystarczy nawet niewielki teleskop o powiększeniu kilkadziesiąt razy, natomiast szczegóły na marsjańskiej tarczy są coraz trudniej dostrzegalne nawet przez spore teleskopy. Maksymalna elongacja Tytana, największego i najjaśniejszego księżyca Saturna przypada w tym tygodniu w piątek 8 sierpnia. Tym razem będzie to elongacja wschodnia. Jednak jego dostrzeżenie również nie będzie proste, ponieważ świeci on z jasnością +8,7 wielkości gwiazdowej, a Saturn świeci niezbyt wysoko nad widnokręgiem.

Po minięciu Saturna Księżyc skieruje się ku gwiazdozbiorowi Skorpiona i Wężownika. We wtorek 5 sierpnia faza Srebrnego Globu urośnie do 69%, a o godzinie podanej na mapce będzie się on znajdował niewiele ponad 2° na północny wschód od gwiazdy Graffias, czyli ? Sco. Jednocześnie Księżyc będzie zajmował pozycję około 9° na północny zachód od gwiazdy Antares, czyli najjaśniejszej reprezentantki gwiazdozbioru Skorpiona. Dobę później faza Księżyca jeszcze się zwiększy (do 79%) i będzie on przechodził niecałe 4° na południe od gwiazdy Sabik, czyli najbardziej na południe wysuniętej dość jasnej gwiazdy konstelacji Wężownika. Na mapach nieba jest ona oznaczana grecką literą ?, a jej jasność obserwowana to 2,4 magnitudo.

W drugiej części tygodnia Księżyc będzie już bardzo bliski pełni i odwiedzi gwiazdozbiory Strzelca, Koziorożca i Wodnika. Zakryje też dwie dość jasne gwiazdy (?1 Sagittarii, o jasności +3,9 magnitudo oraz ? Capricorni, o jasności +3,1 magnitudo), z których pierwsze będzie można obserwować z terenu Polski. Jednak oba zakrycia będą trudne do obserwacji, ze względu na bardzo silny już blask Srebrnego Globu, przez co gwiazdy będą ginąć w jego blasku i z tego względu do obserwacji obu zjawisk będzie potrzebny teleskop o dość dużym powiększeniu i najlepiej o małej światłosile.

 

Przed weekendem naturalny satelita Ziemi przejdzie przez gwiazdozbiór Strzelca. W czwartek 7 sierpnia jego faza urośnie już do 88%, a o godzinie podanej na mapce będzie się on znajdował ponad 11° na północny zachód od gwiazdy Nunki. Prawie 5° bliżej świecić będzie gwiazda Kaus Borealis (nie jest ona podpisana na mapce, ale jest to najbliższa jasna gwiazda, znajdująca się na południowy zachód od gromady kulistej gwiazd M22).

 

Dobę później Księżyc przesunie się kolejne kilkanaście stopni na wschód i będzie świecił już 10° od gwiazdy Nunki, ale na północny wschód. W tym rejonie nieba znajduje się gwiazda ?1 Sagittarii, która zostanie zakryta przez Księżyc. Zakrycie gwiazdy (przy ciemnym, ale niezbyt odległym od terminatora brzegu) zajdzie około godziny 23:20, zaś odkrycie (przy brzegu jasnym) będzie miało miejsce troszkę ponad godzinę później. Jednak wobec fazy Księżyca, wynoszącej w tym momencie 95%, będzie to zjawisko trudne do obserwacji. Zjawisko będzie widoczne w prawie całej Europie, północnej Afryce, Bliskim Wschodzie oraz zachodniej Rosji i leżących na południe od niej byłych republikach ZSRR. W Polsce zakrycie będzie miało miejsce od mniej więcej 23:19 w okolicach Szczecina do 23:28 w Bieszczadach. Natomiast odkrycie - od godziny 0:24 już 9 sierpnia w Szczecinie, do 0:38 w Bieszczadach.

 

W sobotę 9 sierpnia Księżyc będzie można odnaleźć na tle gwiazdozbioru Koziorożca, a jego faza urośnie już do 99%. Z perspektywy europejskiej Księżyc przejdzie na południe od dwóch jasnych gwiazd tej konstelacji, czyli Algiedi (? Cap) i Dabih (? Cap). Przed godziną 23:00 Księżyc minie gwiazdę Dabih w odległości około pół stopnia - środek, brzeg księżycowej tarczy będzie odległy od niej o 19' - zaś ? Capricorni będzie się znajdowała w odległości mniej więcej 3°. Mieszkańcy południowo-zachodniej Azji oraz centralnej Afryki będą mogli obserwować zakrycie tej pierwszej gwiazdy przez naturalnego satelitę Ziemi, ale zarówno zakrycie, jak i odkrycie zajdą praktycznie przy jasnym brzegu.

 

W niedzielę 10 sierpnia o godzinie 20:49 czasu obowiązującego w Polsce Księżyc przejdzie przez pełnię. Tej nocy będzie on świecił na tle gwiazdozbioru Wodnika, jednak jego silny blask będzie powodował, że w najbliższym sąsiedztwie Srebrnego Globu trudno będzie dostrzec jakiekolwiek gwiazdy. Pomóc w tym będzie mogło zasłanianie Księżyca np. ręką, czy jakąś przeszkodą terenową.

Przez całą noc można obserwować meteory z roju Perseidów. Gdyby nie silny blask Księżyca, to pod koniec tygodnia byłoby widać nawet kilkadziesiąt zjawisk na godzinę. Jednak obecność jasno świecącej tarczy Srebrnego Globu spowoduje, że będą widoczne tylko najjaśniejsze zjawiska. Radiant tego roju znajduje się w północnej części gwiazdozbioru Perseusza, a więc w całej Europie jest on widoczny przez całą dobę. W Polsce o godzinie 2 w nocy radiant znajduje się na wysokości ponad 50° i jeszcze się wznosi. O wschodzie Słońca (około godziny 5:15) znajduje się on blisko zenitu, na wysokości prawie 80°. Dlatego już od momentu gdy się ściemni i zajdzie Księżyc można zająć się obserwacjami meteorów z tego roju. A warto to zrobić mimo świecącego Księżyca, ponieważ często po tych meteorach pozostają smugi, czasami widoczne przez kilkadziesiąt sekund.

Tuż przed wschodem Słońca wciąż można obserwować Wenus, jednak warunki widoczności drugiej planety od Słońca zaczną się już wyraźnie pogarszać. Każdej kolejnej doby o tej samej porze przed wschodem Słońca (mapki pokazują wygląd wschodniego widnokręgu na godzinę przed świtem) Wenus będzie znajdowała się wyraźnie niżej, niż poprzedniego poranka. W poniedziałek 4 sierpnia o godzinie podanej na mapce Wenus znajdowała się na wysokości 7° nad północno-zachodnim horyzontem, natomiast w niedzielę 10 sierpnia będzie to już 6,5 stopnia i w drugiej dekadzie września planeta przestanie być widoczna.

 

Jednak wcześnie, bo w przyszłym tygodniu Wenus minie Jowisza, który powraca na poranne niebo, po dwóch miesiącach niewidoczności ze względu na koniunkcję ze Słońcem. Spotkanie obu planet będzie tym bardziej atrakcyjne, że będzie miało miejsce na tle gwiazdozbioru Raka, w niedalekiej odległości od słynnej gromady gwiazd M44. Wszystkie 3 ciała niebiańskie będą w polu widzenia nawet dość dużej lornetki. Ale więcej o tym napiszę w dwóch następnych odcinkach.

 

Obecnie Wenus świeci z jasnością -3,9 wielkości gwiazdowej, zaś jej tarcza ma średnicę 11" i fazę 94%. Natomiast Jowisz świeci o ponad 2 magnitudo słabiej, ale za to jego tarcza ma dużo większą średnicę kątową 31". W niedzielę 10 sierpnia o godzinie podanej na mapce Jowisz będzie się znajdował na wysokości zaledwie pół stopnia nad horyzontem (15 minut później na wysokości 2,5 stopnia), ale w kolejnych dniach będzie się szybko wznosił i pod koniec sierpnia będzie już świecił na wysokości prawie 15° nad horyzontem na godzinę przed świtem. Jednak póki to nastąpi, w jego poszukiwaniach warto wspomagać się lornetką i na razie nie można liczyć na wiele więcej, niż stwierdzenie jego obecności.

 

Kometa Jacquesa (C/2014 E2) kontynuuje podróż przez gwiazdozbiór Woźnicy, ale w drugiej części tygodnia przejdzie ona do sąsiedniego gwiazdozbioru Perseusza. Świeci ona blaskiem około +6 wielkości gwiazdowej, czyli jest dostępna dla posiadaczy lornetek. W najbliższych dniach komety należy szukać około 7° na południowy zachód od Capelli, czyli najjaśniejszej gwiazdy Woźnicy. Na początku tygodnia w obserwacjach komety Księżyc nie będzie przeszkadzał, ale im bliżej pełni, tym bardziej będzie się on dawał we znaki. Tutaj jest do pobrania dokładna mapka z trajektorią komety. Mapkę wykonał Janusz Wiland w programie swojego autorstwa Nocny Obserwator

http://news.astronet.pl/7459

Mapka pokazuje położenie Księżyca w końcu pierwszej dekady sierpnia 2014 roku

Mapka pokazuje położenie radiantu Perseidów w drugim tygodniu sierpnia 2013 roku.

Animacja pokazuje położenie Wenus i Jowisza w końcu pierwszej dekady sierpnia 2014 roku

 

post-31-0-04887700-1407221547.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mgławica Irys na nowym zdjęciu z Hubble

Oto najnowsze zdjęcie mgławicy refleksyjnej NGC 7023 zwanej też na skutek podobieństwa do kwiatka, Mgławicą Irys. Jest to obiekt znajdujący się w konstelacji Cefeusza, który został odkryty w 1974 roku przez Williama Herschela.

Mgławica Irys znajduje się 1400 lat świetlnych od Ziemi i należy do tak zwanych mgławic refleksyjnych. Są to twory, które świecą jedynie światłem odbitym znajdujących się w jej okolicy gwiazd. W tym wypadku najjaśniejsza z nich to SAO 19158.

Jednak jej promieniowanie jest niewystarczająco silne, aby doszło do jonizacji gazu i powstania mgławicy emisyjnej, dlatego obiekty takie mają to samo widmo światła jak okoliczne gwiazdy.

Najnowsze zdjęcie NGC 7023 pokazuje nam w niezwykłej szczegółowości tą "kwietną" formację kosmiczną. Obrazy pozyskany za pomocą teleskopu Hubble'a pozwala nam też zobaczyć niesamowite kolory emitowane przez tę mgławicę, z dominującym niebieskim.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/mglawica-irys-nowym-zdjeciu-hubble

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-41070900-1407222143_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejska sonda kosmiczna Rosetta dostarczyła zdjęcia jądra komety

Europejscy naukowcy mają zamiar zbadać dokładnie kometę. Aby tego dokonać ESA wysłała sondę kosmiczną Rosetta, która w sierpniu 2014 podejmie próbę lądowania na komecie okresowej 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Właśnie pojawiły się najnowsze zdjęcia tego ciała niebieskiego wykonane z niewielkiej odległości.

Pierwotnie misja Rosetta zakładała lądowanie na komecie 46P/Wirtanen, ale konieczna była zmiana planów wymuszona awarią rakiety nośnej Ariane 5 w grudniu 2012 roku. Z tego powodu ustalono, że sonda zbada inny obiekt, kometę okresową 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Dotarcie do niej zajęło europejskiemu statkowi kosmicznemu aż 10 lat.

Teraz, dzięki Rosettcie, udało się w końcu zobaczyć kometarne jądro. Za pomocą konwencjonalnych teleskopów nie jest to łatwe ze względu na to, że jest ono otoczone mgiełką pary wodnej i pyłu, które skutecznie ograniczają widoczność. Jednak sonda należąca do ESA zbliżyła się już na mniej niż 1000 km od komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko i dlatego uzyskano dużo wyraźniejszy obraz.

Widać, że jądro tej komety bardzo przypomina asteroidę. Znajdują się na jego powierzchni kratery, zupełnie takie jak te znane nam z pobliskich planetoid. Badanie jednak dopiero się rozpoczyna. Rosetta już 6 sierpnia znajdzie się na orbicie komety komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Pogłębione analizy tego ciała niebieskiego potrwają przynajmniej do grudnia 2015.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/europejska-sonda-kosmiczna-rosetta-dostarczyla-zdjecia-jadra-komety

Dodaj ten artykuł do społeczności

Kometa 67P/Czuriumow-Gierasimienko z odległosci 500 km - źródło: ESA

 

post-31-0-11446100-1407222406_thumb.jpg

post-31-0-47733500-1407222418.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)