Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Polski astronom amator łowcą supernowych

Polski miłośnik astronomii odkrył swoje kolejne supernowe. Grzegorz Duszanowicz zaobserwował niedawno jako pierwszy dwie supernowe, co zwiększyło łączną liczbę jego odkryć do 10 takich obiektów.

Najnowsze upolowane przez Polaka eksplozje supernowych wydarzyły się we wrześniu b.r. Oba wybuchy miały miejsce w galaktykach innych niż nasza. Do jednej z nich znana jest odległość - galaktyka UGC 4543 znajduje się około 26 megaparseków od Ziemi, czyli około 85 milionów lat świetlnych.

"Szukanie gwiazd supernowych stało się moją pasją. Dlaczego ich szukam? Przyjemny, ciekawy, a zarazem pożyteczny dla nauki, amatorski wkład w poznawanie Wszechświata, dodatkowo dostarczający nadmiaru wrażeń, czyni to bezprecedensowe zajęcie fascynującym.", tak Duszanowicz wyjaśnia powody swojego polowania na supernowe.

Do obserwacji Duszanowicz używa teleskopu o średnicy 32 cm z zamontowaną kamerą CCD. Swoje obserwacje prowadzi w miejscowości Akersberga koło Sztokholmu, mieszka bowiem od 22 lat w Szwecji. W 2003 r. wybudował własne niewielkie obserwatorium astronomiczne, a rok później rozpoczął projekt poszukiwania supernowych.

Pierwszą swoją supernową Duszanowicz odkrył 5 października 2006 r. Obiekt znajdował się na zdjęciach wykonanych 22 września i 5 października. Potem przyszły kolejne odkrycia i właściwie co roku polski łowca supernowych upolował jakąś gwiezdną eksplozję. Jedynie rok 2009 był wyjątkiem, gdyż nastąpiły problemy techniczne ze sprzętem z powodu uderzenia pioruna.

Lista odkryć Polaka obejmuje następujące obiekty: SN 2006iv w galaktyce UGC 6774 (5.10.2006 r.), SN 2006lv w galaktyce UGC 6517 (28.10.2006 r.), SN 2006su w galaktyce IC 3772 (18.12.2006 r.), SN 2007ar w galaktyce MCG +10-19-62 (12.03.2007 r.), SN 2007sv w galaktyce UGC 5979 (20.12.2007 r.), SN 2008bl w galaktyce UGC 9317 (25.03.2008 r.), SN 2008gf w galaktyce UGC 5201 (9.10.2008 r.), SN 2008gj w galaktyce NGC 7321 (19.10.2008 r., niezależne odkrył ją projekt LOSS - Lick Observatory Supernowa Search), SN 2010 bq w galaktyce UGC 10547 (14.04.2010 r., niezależnie odkryli ją Briggs, Newton i Puckett), SN 2010hr w galaktyce MCG +07-13-6 (8.09.2010 r.) oraz SN 2010io w galaktyce UGC 4543 (30.09.2010 r.).

Duszanowicz wypatrzył też jeszcze jeden obiekt, o którym początkowo sądzono, że to supernowa. Okazało się jednak, że SN 2007sv to nie wybuch supernowej, a rozbłysk gwiazdy jasnej niebieskiej zmiennej LBV (luminous blue variable). Łącznie Polak ma na swoim koncie odkrycie dwóch zmiennych LBV, a także nowej karłowatej.

Łowca supernowych ujawnił plany budowy kolejnego obserwatorium: "Mam nadzieję, że niebawem wybuduję i wyposażę swoje następne obserwatorium w okolicach Krakowa, skąd będę kontynuował projekt poszukiwań supernowych. Najwyższy czas, by odkrycia supernowych dokonywane były także z ziemi polskiej (niekoniecznie przeze mnie!)".

Poprzednim polskim odkrywcą supernowych był zawodowy astronom Kondrad Rudnicki, który w latach 60-tych odkrył ich osiem. Z kolei cztery odkrycia z 2004 r. przypisane są polskiemu projektowi OGLE, prowadzonemu przez Uniwersytet Warszawski.

Więcej informacji:

Pełna lista supernowych wraz z nazwiskami odkrywców

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2623

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przyjemność być świadkiem odkrywania przez Grzegorza jego 10-tej supernowej... w zasadzie to supernowa była zarejestrowana przez niego kilka dni wcześniej i na stronach CBAT figurowała jako "possible sn in ugc4543", więc chodziło tylko o potwierdzenie jej istnienia, ale emocje były dla mnie niesamowite. Mogę sobie jedynie wyobrazić co czuje odkrywca  ;)

Pozdr

KK

Biuletyn PROXIMA 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie tchnienie umierającej gwiazdy

Teleskop Hubble'a zarejestrował zdjęcie, na którym widać końcowy etap życia gwiazdy NGC 6210: mgławicy planetarnej leżącej o 6500 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Herkulesa ? podaje portal space.com.

NGC 6210 jest gwiazdą nieco mniej masywną niż Słońce. Obraz zarejestrowany przez teleskop Hubble?a z niezwykłą dokładnością pokazuje wewnętrzny region mgławicy.

Mgławice planetarne są pełne gazu i pyłu wyrzuconego przez gwiazdy pod koniec swojego życia. Mgławice nie są związane z planetami, jak sugeruje ich nazwa. Zyskały taki przydomek, gdyż przypominają gigantyczne planety obserwowane przez pierwsze teleskopy.Szacuje się, że życie gwiazdy podobnej do Słońca trwa około 10 miliardów lat. Gdy gwiazda zbliża się do kresu swojego życia, staje się niestabilna i zrzuca zewnętrzne warstwy, tworząc mgławicę planetarną. To, co zostaje, to niewielki, ale bardzo gorący fragment gwiazdy zwany białym karłem.

Według teorii ewolucji gwiazd Słońce czeka podobny los w ciągu 5 miliardów lat.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/ostatnie-tchnienie-umierajacej-gwiazdy,1,3738230,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmierzono odległość do końca Wszechświata

Naukowcy zmierzyli dystans do najstarszego i najbardziej odległego obiektu we Wszechświecie ? galaktyki położonej ponad 13 miliardów lat świetlnych od Ziemi, która powstała, gdy Wszechświat miał zaledwie 600 milionów lat. Są to pierwsze potwierdzone obserwacje galaktyki, której światło przedarło się przez wczesne "ciemne wieki" Wszechświata.

- Dokonanie pomiaru najbardziej odległej galaktyki jest ekscytujące samo w sobie, ale astrofizyczne konsekwencje tego odkrycia są ważniejsze ? mówi dr Nicole Nesvadba z Instytutu Astrofizyki w Paryżu. - Po raz pierwszy wiemy na pewno, że obserwujemy jedną z galaktyk, która jako pierwsza tworzyła wszechświat ? dodaje.

Więcej o kosmosie w Strefie Tajemnic

W 2009 r. badacze korzystający z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a zaobserwowali kilka bardzo słabych obiektów, które mogą być galaktykami z bardzo wczesnego etapu ewolucji Wszechświata, z ery rejonizacji. Aby jednak potwierdzić hipotezę, że to odległe galaktyki, a nie na przykład słabe, chłodne gwiazdy z Drogi Mlecznej, trzeba było zastosować odpowiednio wiarygodną metodę wyznaczenia odległości. Potrzebny był duży teleskop z czułym spektrografem.

Wyznaczenia odległości podjął się zespół naukowców kierowany przez Matta Lenherta z Obserwatorium Paryskiego we Francji, który uzyskał specjalny czas obserwacyjny na Bardzo Dużym Teleskopie VLT należącym do Europejskiego Obserwatorium Południowego ESO.

Europejski zespół obserwował galaktykę UDFy -38135539 przez 16 godzin i 2 miesiące analizował rezultaty. Wyniki badań opublikowano w pismie "Nature".

- Potwierdziliśmy, że galaktyka dostrzeżona wcześniej za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a jest najdalszym obiektem zidentyfikowanym jak dotąd we Wszechświecie - mówi dr Matt Lenhert.

Odkrywcy uważają, że galaktyka UDFy-38135539 ma zbyt małą jasność, aby mogła samodzielnie wyczyścić mgłę wodorową. Wokół niej muszą być inne, mniejsze galaktyki, które wspomogły ten proces.

Wszechświat powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu około 13,7 miliarda lat temu. Gwiazdy i galaktyki zaczęły powstawać około 300 milionów lat później. Nasze Słońce narodziło się około pięć miliardów lat temu, podczas gdy życie po raz pierwszy pojawiło się na Ziemi około 3,7 miliarda lat temu.

(MK)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/zmierzono-odleglosc-do-konca-wszechswiata,1,3739569,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lem patronem pierwszego polskiego satelity

Słynny pisarz science-fiction, Stanisław Lem, będzie patronem pierwszego polskiego satelity. Drugi z satelitów otrzyma imię Heweliusza, astronoma z Gdańska. Nazwy dla satelitów zostały wybrane na podstawie głosowania internautów.

Łącznie oddano ponad 30 tysięcy głosów. Lem zwyciężył bezapelacyjnie, natomiast w przypadku drugiego miejsca były kontrowersje. Głosy zostały poddane wnikliwej analizie, aby usunąć sztuczne próby nabicia wyników. Pod koniec głosowania na drugim miejscu był Ary Sternfeld (radziecki pionier kosmonautyki polskiego pochodzenia), ale ostateczne zweryfikowane wyniki to: Lem - 20922 głosy, Heweliusz - 5509 głosów, Ary Sternfeld - 3440 głosów, Pan Twardowski - 1965 głosów.

Satelity zostaną wybudowane w ramach programu Brite.pl i będą częścią międzynarodowego projektu BRIght Target Explorer Constellation (BRITE). Dwa polskie satelity będą elementem formacji sześciu satelitów umieszczonej na orbicie na wysokosci 800 km. Będą prowadzić dokładne pomiary fotometryczne 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie.

Na wybudowanie satelitów MInisterstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło 14,2 miliona złotych. Satelity powstaną w Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznym im. M. Kopernika PAN we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto oraz Uniwersytetem w Montrealu. Satelita Lem zostanie wystrzelony w kosmos w 2011 r., a Heweliusz w 2013 r.

Książki napisane przez Stanisława Lema zostały wydane w łącznym nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy, a przetłumaczono je na 41 języków.

Więcej informacji:

* Lem patronem pierwszego polskiego satelity

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2625

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za tydzień startuje wielkie liczenie gwiazd na niebie

29 października wystartuje ogólnoświatowy projekt badania zanieczyszczenia nieba sztucznym światłem. Udział w nim może wziąć każdy chętny. Projekt jest szczególnie polecany dla szkół.

Great World Wide Star Count, czyli Wielkie Ogólnoświatowe Liczenie Gwiazd, jest organizowane co roku jesienią. Pierwszy raz wystartowało w 2007 r. Jest przeznaczone dla uczniów, ich rodzin i dla wszystkich innych chętnych. W ubiegłym roku nadesłano ponad 1900 obserwacji z 47 krajów.

Aby wziąć udział w projekcie wystarczy w okresie od 29 października do 12 listopada wyjść w wybrany, pogodny wieczór na dwór, znaleźć najciemniejsze miejsce w okolicy i policzyć ile gwiazd widać w gwiazdozbiorze Łabędzia. Organizatorzy przygotowali materiały instruktażowe i mapki ułatwiające to zadanie. Ustaloną na ich podstawie "graniczną wielkość gwiazdową" należy następnie wysłać poprzez specjalną witrynę internetową. Spływające wyniki będą widoczne na mapie świata. Zebrane dane zostaną przeanalizowane przez naukowców, którzy opublikują potem końcowy raport.

Projekt ma na celu zwrócenie uwagi na problem zanieczyszczenia nocnego nieba sztucznym światłem. Uczy także orientacji na niebie, odnajdywania gwiazdozbioru Łabędzia i może być przydatny na lekcjach omawiających wpływ człowieka na środowisko naturalne.

Instrukcja została przetłumaczona na język polski przez portal Astronomia.pl. Można ją pobrać z witryny internetowej projektu.

Więcej informacji:

* Great World Wide Star Count

* Polska instrukcja

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2627

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Królestwo gwiazd w warszawskim CAMK PAN

25 października, w poniedziałek, w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie odbędzie się prezentacja "Królestwo gwiazd" prof. Joanny Mikołajewskiej. Będzie to kolejna odsłona jesiennego cyklu "Spotkania z astronomią".

"Spotkania..." rozpoczęły się 4 października wykładem dr hab. Leszka Zdunika zatytułowanym "O obrotach gwiazd". Tydzień później o polskim programie związanym z budową i wystrzeleniem rakiety Meteor2 mówił Wiktor Kobyliński, a 18 października miejsce astronomii w kulturze przedstawił dr hab. Jarosław Włodarczyk.

W mającej potrwać do końca stycznia przyszłego roku serii seminariów i prezentacji naukowcy z warszawskich instytucji astronomicznych oraz zaproszeni goście będą mówili jeszcze o ekspansji Wszechświata (Aleksander Sądowski, 8 listopada), tysiącach planet pozasłonecznych (Michał Różyczka, 15 listopada), (g)astronomicznym nazewnictwie (Michał Bejger, 22 listopada), nowościach z Marsa (Alosza Pamiatnych, 29 listopada), sposobach na zobaczenie tego, czego nie widać (Janusz Kałużny, 8 grudnia), pierwszym polskim satelicie BRITE (Aleksander Schwarzenberg-Czerny, 13 grudnia), fizyce iluzji optycznych (Stanisław Bajtlik, 20 grudnia), czarnych dziurach (Janusz Ziółkowski, 10 stycznia), kwazarach (Marek Sikora, 17 stycznia) i odległościach w Drodze Mlecznej (Paweł Pietrukowicz, 24 stycznia).

Wykłady cyklu "Spotkania z astronomią" odbywają się w poniedziałki, o godzinie 17:00, w Sali Seminaryjnej CAMK. Współorganizatorem spotkań jest warszawski oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. W pogodne dni po wykładach organizowane są pokazy nieba.

Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN znajduje się na ul. Bartyckiej 18. Do CAMK dojechać można autobusem 108 z Pl. Trzech Krzyży lub 167 z Ochoty, Mokotowa i Woli. Należy wysiąść na przystanku "Figowa".

[ Astronomia.pl - Jan Pomierny ]

Źródło: CAMK PAN

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2614

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopernik" już przyjmuje zgłoszenia grup szkolnych

wczoraj, 15:56 POg / PAP

Internetowa Platforma Edukacyjna i cykliczne spotkania dla nauczycieli to narzędzia, które mają ułatwić grupom szkolnym i ich opiekunom eksperymentowanie w Centrum Nauki Kopernik. W piątek 22 października rozpoczęła się telefoniczna rezerwacja biletów dla zorganizowanych grup.

"Kopernik" zainauguruje działalność 5 listopada spektaklem "Wielki Wybuch" w reżyserii Petera Greenewaya. W piątek w siedzibie Centrum zaprezentowano ofertę dla nauczycieli i uczniów.

- Centrum Nauki Kopernik to instytucja w znacznej mierze przeznaczona dla uczniów i nauczycieli. Szacujemy, że połowa naszych zwiedzających to będą grupy szkolne. Nie należy jednak od nas oczekiwać, że zastąpimy szkołę. Naszą podstawową misją jest inspirowanie, zaciekawianie i budowanie pozytywnego wizerunku nauki - powiedział w piątek dyrektor CNK Robert Firmhofer.

Rezerwacja miejsc dla całych grup, które chcą wspólnie zwiedzać Centrum rozpoczęła się w piątek. - Od godziny 8 do 12 zarezerwowano już ponad 4 tysiące miejsc. Zainteresowanie jest duże, ale miejsc do końca roku jest jeszcze dużo więcej - zapewnił Firmhofer.

Jak zaznaczył dyrektor CNK, "Kopernik" to nowy typ instytucji, którą zwiedza się samodzielnie. "Może to oznaczać pewne wyzwanie dla zwiedzających, a w szczególności dla nauczycieli, którzy prawdopodobnie są przyzwyczajeni do typowego zwiedzania w grupach, takiego jak we wszystkich muzeach" - powiedział dyrektor CNK.

- Zależy nam na tym by każdy z nauczycieli mógł przygotować tutaj swoje własne niepowtarzalne zajęcia (...). Nauczyciele będą mogli stworzyć swoją własną wizję korzystania z Centrum. Dwa przeciwstawne bieguny w tych wizjach to rozrywka i realizacja bardzo konkretnych celów. Proporcje między czasem zabawy, a czasem nauki pozostaną w gestii nauczyciela - zapewniła Anna Dziama z Działu Edukacji i Komunikacji Naukowej.

- Mamy jednak pewne pomysły, dzięki którym możemy pomóc nauczycielom - zapewnił dyrektor CNK. Podstawową pomocą zarówno dla nauczycieli, jak i wszystkich zwiedzających "Kopernika" ma być internetowa "Platforma Edukacyjna", dostępna na stronie www.kopernik.org.pl.

- Będzie ona źródłem wiedzy o eksponatach i zjawiskach pokazywanych na naszych wystawach. W dniu otwarcia znajdzie się na niej objaśnień około 300 eksponatów - tłumaczył Lech Nowicki z Działu Edukacji i Komunikacji Naukowej.

Pod koniec roku Platforma zostanie rozbudowana przede wszystkim o źródła wiedzy. Znajdą się na niej informacje o książkach, krótkie artykuły naukowe, odnośniki do internetowych stron edukacyjnych czy Wikipedii. Na Platformie będą się również toczyły dyskusje na tematy inspirowane eksponatami prezentowanymi w "Koperniku".

- Żeby przygotować nauczycieli do wizyty w Centrum chcemy ich również zapraszać na cykliczne czwartkowe spotkania. Nauczyciele, po wcześniejszej rejestracji, będą mogli wejść do Centrum, swobodnie się po nim poruszać i zaplanować swoje zajęcia. Potem podzielą się z nami swoimi wrażeniami, pomysłami, potrzebami. Będą mogli również zwrócić nam uwagę co im przeszkadza w realizacji danych zajęć - powiedziała Dziama.

Pierwsze takie spotkanie odbędzie się 18 listopada. W tym roku organizatorzy planują przeprowadzenie pięć takich spotkań, w każdym z nich udział weźmie do 30 nauczycieli.

Jak powiedział Firmhofer, od pierwszej połowy 2011 roku w "Koperniku" będzie można skorzystać ze specjalnych laboratoriów. "Będą to trzy laboratoria: biologiczne, chemiczne i fizyczne oraz pracownia robotyczna. Przygotowujemy teraz scenariusze zajęć dla grup 14-16 osobowych. Zajęcia będą trwały od półtorej do dwóch godzin. W tygodniu laboratoria będą dostępne wyłącznie dla grup szkolnych, ale w weekendy będą czekały na indywidualnych zwiedzających" - zapewnił dyrektor CNK.

Już od listopada goście Centrum będą mogli przeprowadzać eksperymenty na pięciu wystawach stałych: "Korzenie cywilizacji", "Strefa światła", "Człowiek w ruchu", "Człowiek i środowisko" i specjalną galerię dla dzieci "Bzzz!".

W kolejnych miesiącach zostaną otwarte również galerie: Re:generacja, Teatr Robotyczny oraz umieszczony wokół Kopernika i na jego dachu Park Odkrywców. W maju 2011 roku ruszy multimedialne planetarium.

Koszt budowy Centrum wyniósł 365 mln zł, z czego 207 mln zł to środki z Unii Europejskiej. CNK jest wspólną inicjatywą miasta st. Warszawa, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Autor: POg Źródła: PAP

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/kopernik-juz-przyjmuje-zgloszenia-grup-szkolnych,1,3741484,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwierzena geniusza - S.Hawking

? Nie umiałem czytać do 8 roku życia, (..) Byłem leniwym studentem? ? to słowa największego mózgu XX wieku ? brytyjskiego astrofizyka Stephena Hawkinga.

Podczas publicznego wykładu w Royal Albert Hall, znamienitej sali kongresowej w Londynie, profesor Hawking (ur. 8 stycznia 1942 r.) przytoczył wiele nieznanych faktów ze swojego życia. Ku zdumieniu zgromadzonych słuchaczy, okazało się, że Hawking wiódł bardzo ?zwyczajne? życie i przez długi czas nie przejawiał wybitnych zdolności.

?Nie byłem bystrzakiem. Moja młodsza siostra Philippa czytała już wieku 4 lat. Ja dopiero w wieku lat ośmiu. Moje zeszyty były zawsze niechlujne, a charakter pisma doprowadzał do rozpaczy nauczycieli.? Hawking podkreśla, że w szkole podstawowej wcale nie był prymusem.

Stephen Hawking był synem biologa, doktora Franka Hawkinga, specjalizującego się w medycynie tropikalnej. Ojciec pragnął, by Stephen został lekarzem. Pod presją ojca podjął studia przyrodnicze na Uniwersytecie Oxfordzkim, ale jego zamiłowanie do matematyki wygrało i poświęcił się zgłębianiu tajników fizyki.

Był typowym, aktywnym fizycznie i społecznie, leniwym studentem. Jak sam mówi, nie przejmował się specjalnie nauką, nie robił notatek, nie studiował podręczników. Jednak jego ówcześni koledzy nazywali go Einsteinem. ?Widocznie widzieli we mnie coś więcej, niż ja sam.? Śmiał się Hawking.

W późniejszym czasie obliczył ile czasu poświęcał w trakcie studiów na rzeczywista naukę - wyszło mu nie więcej niż godzina dziennie. ? Nie jestem z tego dumny, po prostu takie miałem wówczas podejście, dzieliłem je zresztą z innymi studentami.?.

Nudę studiowania Hawking przerywał sportem, jeździł konno, należał do prestiżowej oksfordzkiej czwórki wioślarskiej. Nic nie zapowiadało przyszłej, dramatycznej choroby. Do czasu, gdy zaczął odczuwać zaburzenia równowagi.

W wieku 21 lat jego świat mógł runąć - przekazano mu wiadomość o nieuleczalnej chorobie ? stwardnieniu zanikowym bocznym (Amyotrophic lateral sclerosis = ALS), która przykuła go do wózka, a w przyszłości miała odebrać także mowę. ?Świadomość, że mogę umrzeć w młodym wieku sprawiła, że zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo warto żyć i jak wiele rzeczy chcę zrobić?.- opowiada Hawking.

Postępująca choroba była przełomem w jego karierze, całkowicie poświecił się fizyce i kosmologii. Jego profesorowie są jednak zgodni co do tego, że osiągnąłby sukces bez względu na nią. Choć początkowo Hawking był bardzo sceptyczny co do istnienia czarnych dziur, ich tajemnica całkowicie pochłonęła jego pracę. Jednym z pierwszych spektakularnych osiągnięć Hawkinga było opracowanie teorii o powstawaniu czarnych dziur. Jego zdaniem narodziły się one podczas wielkiego wybuchu. Ponadto stwierdził, że zapadające się gwiazdy emitują ciepło, nazwane później promieniowaniem Hawkinga.

Od 1974 roku, w wieku zaledwie 32 lat nie był w stanie samodzielnie wstać z łóżka, a jego mowa stała się trudna do zrozumienia nawet dla najbliższych. Niedługo później stał się całkowicie sparaliżowany. Jednak nie załamał się, porusza się na elektrycznym wózku, a do porozumiewania się stosuje specjalnie dla niego przygotowany syntezator mowy.

Na zdjęciu: 12 sierpnia 2009 roku prezydent USA Barack Obama nadał prof. Hawkingowi najwyższe odznaczenie - Medal Wolności

Wciąż pracuje, pojawia się na publicznych wystąpieniach, a nawet pisze książki przy pomocy swoich przyjaciół i sekretarzy. Jest to bardzo żmudny proces, ale dzięki temu wybitny umysł profesora Hawkinga pozostaje sprawny, a on sam może przekazywać nam swoją wiedzę i przemyślenia dotyczące przyszłości.

Hawking uwielbia eksperymenty, jego ulubionym był, przygotowany w 2007 roku przez NASA, lot zmodyfikowanym samolotem Boeing 727, pozbawionym grawitacji na pokładzie. Hawking choć na chwilę mógł uwolnić się od wózka i doświadczyć stanu nieważkości. (na zdjęciu)

Pomimo choroby Hawking był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną Jane, poślubioną w 1965 roku ma nawet troje dzieci. Po 30 latach ze względu na ciężar sławy i wiele poróżnień rozwiedli się. Drugą żoną Hawkinga była opiekująca się nim pielęgniarka o imieniu Elaine, której poprzedni mąż stworzył dla Hawkinga syntezator mowy? w 2006 roku para również się rozwiodła.

Do dziś dnia profesor Hawking nie przestaje zadziwiać. Wciąż publikuje prace naukowe dotyczące czarnych dziur, grawitacji kwantowej i kosmologii. Od 2008 roku zajmuje się również istnieniem życia w kosmosie, podróży w czasie i natury Boga. Jego poglądy bywają często kontrowersyjne. Otwarcie sprzeciwia się zakazom badan nad komórkami macierzystymi, głęboko wierząc, że ich wyniki mogą w przyszłości wspomóc leczenie takich chorób jak ALS.

W ostatniej głośnej książce z 2010 roku ? The grand design? dowodzi, że powstanie świata nie wymagało istnienia żadnej wyższej siły sprawczej. Jego zdaniem współczesna wiedza z zakresu fizyki i astronomii potrafi precyzyjnie to wytłumaczyć.

Na zdjęciu: 31 października 2008 prof. Hawking brał udział w seminarium Papieskiej Akademii Nauk, dotyczącego naukowych podstaw ewolucji wszechświata i życia

http://odkrywcy.pl/gid,12790634,title,Zwierzenia-geniusza,galeriazdjecie.html?smg4sticaid=6b210

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana czasu na zimowy w Polsce następuje zawsze w ostatnią niedzielę października (w tym roku jest to 31 października). 31 października 2010r. przestawiamy zegary z godziny 3:00 na 2:00 i śpimy godzinę dłużej :-)

Zmiany czasu mają spowodować efektywniejsze wykorzystanie światła dziennego (nie marnować światła słonecznego). Główną zaletą zmiany czasu jest oszczędność energii zużywanej na oświetlenie. Czas letni "sprawia", że Słońce wstaje godzinę później. Oszczędności te pomniejszają się podczas 4 najciemniejszych miesięcy w roku: listopada, grudnia, stycznia i lutego; później się włącza światło wieczorem, ale za to wcześniej rano. Dlatego zimą wraca się do czasu podstawowego - w Polsce czasu środkowoeuropejskiego (zmiana czasu na zimowy).

Kiedy przestawiamy zegary?

W całej Unii Europejskiej (dyrektywa UE 2000/84/EC [1]) o 1:00 czasu uniwersalnego (w zależności od strefy czasowej o 22:00 / 00:00 / 01:00 / 02:00 / 03:00 czasu lokalnego) w ostatnią niedzielę marca zegary przestawia się godzinę do przodu, a (w zależności od strefy czasowej o 23:00 / 01:00 / 02:00 / 03:00 / 04:00 czasu lokalnego) w ostatnią niedzielę października, o godzinę do tyłu.

W Polsce czas letni wprowadzany i odwoływany jest zgodnie z rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z 15 marca 2004 roku w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2004-2008.

Zgodnie z rozporządzeniem zmiana czasu polega na zmianie wskazań zegarów z godziny 2 minut 00 na godzinę 3 minut 00, która będzie godziną początkową czasu letniego środkowoeuropejskiego.

Do 1995 czas letni w Polsce był odwoływany w ostatnią niedzielę września (a wprowadzany w ostatnią niedzielę marca tak jak teraz). Wcześniej daty zmiany czasu były ogłaszane w Monitorze Polskim i tak np. w 1964 zmiana czasu na letni nastąpiła dopiero 31 maja, a na zimowy 27 września.

Jako pierwszy o potrzebie stosowania czasu letniego pisał Benjamin Franklin. Jednakże humorystyczna wymowa tego artykułu sprawiła, że nie zaczęto się do niej stosować (Franklin postulował, by ludzie wstawali i kładli się spać wcześniej).

Poważnie temat zmiany czasu opisał Brytyjczyk William Willett w broszurce "Waste of Daylight", wydanej w 1907 r. Jednak pomimo znacznego lobby w rządzie brytyjskim, nie udało mu się przeforsować tego pomysłu.

Pionierami we wdrożeniu czasu letniego byli Niemcy. Podczas I wojny światowej, 30 kwietnia 1916 przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 o godzinę w tył. Wkrótce potem i Anglicy zaadaptowali to w swoim kraju. 19 marca 1918 Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949, 1957-1964 i nieprzerwanie od 1977 roku.

Czas letni w Polsce zostanie wprowadzony ponownie dnia 27 marca 2011r.

Źródło Wikipedia

Opracowanie: Marcin Sienko

http://www.astrohobby.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=994

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszył przełomowy projekt podboju kosmosu

Amerykańska agencja kosmiczna NASA podjęła pierwsze kroki w celu uruchomienia przełomowego projektu ws. kolonizacji nowych planet. "Hundred Years Starship" to pomysł zbudowania statku kosmicznego, który przewiezie kolonizatorów na inną planetę, na której pozostaną na zawsze ? informuje serwis dailymail.co.uk.

Pete Worden z NASA poinformował, że dostał 1 mln dolarów na powołanie do życia zespołu, który będzie pracował nad projektem. ? Mamy nadzieję, że uda się namówić kilku miliarderów do utworzenia funduszu Hundred Year Starship ? powiedział Worden, dodając, że jeszcze 20 lat temu w sprawie takich planów należało zachowywać dyskrecję. Worden poinformował, że w sprawie podróży w jedną stronę w kierunku Marsa rozmawiał z założycielem Google, Larrym Page. Ocenili oni, że taka podróż jest możliwa i może kosztować 10 miliardów dolarów.

Według Wordena pierwsi osadnicy na Marsa mogą dotrzeć w 2030 roku.

Ewentualne misje kolonizatorów generują nie tylko problemy techniczne. Naukowcy Dirk Schulze-Makuch i Paul Davies na łamach pisma "Journal of Cosmology" zwracają uwagę na problem etyczny ws. ewentualnego wysłania kolonizatorów na inne planety. "Żeby to osiągnąć wymagana jest nie tylko współpraca międzynarodowa na ogromna skalę. Jest potrzeba powrotu do ducha poszukiwań i podejmowania ryzyka, jak za czasów wielkiej eksploracji naszej planety. Pojawią się problemy etyczne z oceną udziału ludzi w takim przedsięwzięciu, czy znajdą się w roli bohaterów lub ofiar" ? napisali naukowcy na łamach gazety ? czytamy w serwisie.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/ruszyl-przelomowy-projekt-podboju-kosmosu,1,3753926,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szykują się na "bliskie spotkanie" w kosmosie

NASA przygotowuje się do bliskiego spotkania, w sensie dosłownym, z kolejną kometą. Amerykańska sonda kosmiczna Deep Impact, która już krąży w kosmosie, 4 listopada zbliży się na odległość 435 mil (700 kilometrów) do komety Hartley 2. Jak zapowiadają eksperci, będzie to wydarzenie historyczne.

NASA ujawniła właśnie szczegóły swojej misji badawczej. Jak powiedział Tim Larson, kierownik projektu EPOXI z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii, amerykańska agencja kosmiczna liczy na to, że poprzez badanie komet zdobędzie więcej informacji na temat tworzenia Układu Słonecznego.

EPOXI to luźny skrót dwóch naukowych misji, w których bierze udział sonda Deep Impact: Extrasolar Planet Observation and Characterization (program obserwacji i charakteryzacji planet pozasłonecznych) oraz Deep Impact Extended Investigation (rozszerzone badania Deep Impact).

- Uważa się, że komety mają najbardziej pierwotne pozostałości materiału, który istniał podczas formowania się systemu słonecznego. Tak więc, kiedy nasze planety formowały się i zbliżały się do siebie, to właśnie ten materiał krążył wówczas w Układzie Słonecznym. Uważamy, że został on zachowany właśnie w komecie ? wyjaśnił Larson.

Planowane na przyszły tydzień spotkanie będzie piątą okazją, kiedy ludzie będą mogli oglądać z bliska jedno ze zlodowaciałych ciał niebieskich, a w przypadku sondy Deep Impact będzie to już drugie spotkanie tego typu. Jak ujawnił Larson w rozmowie z CNN Radio, sonda wykorzysta dwa teleskopy z cyfrowymi kamerami kolorowymi i zacznie przesyłanie obrazów na Ziemię w ciągu około 30 minut od spotkania.

W lipcu 2005 roku próbnik wystrzelony z Deep Impact zderzył się z kometą Tempel, po raz pierwszy ujawniając materiał znajdujący się we wnętrzu komety.

Kometa Hartleya 2 nie jest duża, jeśli porówna się ją do innych. Ma tylko pół mili szerokości, czyli około 0,8 km. Larson mówi jednak, że nie ma to znaczenia, ponieważ im więcej wiemy o kometach, tym więcej wiemy na temat Układu Słonecznego i sposobu, w jaki formowała się Ziemia.

Rozpoczęta właśnie kampania obserwacyjna potrwa łącznie 79 dni, z jedną sześciodniową przerwą na kalibrację instrumentów i manewry korygujące trajektorię lotu. Poza zdjęciami sonda uzyska też widma i dane z innych instrumentów.

- Mamy nadzieję dowiedzieć się, jakie cechy komet są pierwotne, z czego po raz pierwszy się uformowały, a także jakie cechy odróżniają komety, zależnie od tego ile czasu spędziły w Układzie Słonecznym, jak często zbliżały się do Słońca i jak bardzo zostały zmodyfikowane przez interakcję ze Słońcem ? wyjaśnia Larson. ? Zrozumienie niektórych z tych kluczowych, fundamentalnych cech komet jest tym, na co liczymy w związku z naszą misją.

Tłumaczenie: Onet.pl

http://wiadomosci.onet.pl/cnn/szykuja-sie-na-bliskie-spotkanie-w-kosmosie,1,3752676,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbadano masywną gwiazdę neutronową

Amerykańskie obserwatorium radioastronomiczne NRAO poinformowało o zmierzeniu masy gwiazdy neutronowej znajdującej się w układzie podwójnym z białym karłem. Uzyskany wynik to dwie masy Słońca.

Grupa astronomów kierowana przez Paula Demoresta z National Radio Astronomy Observatory (NRAO) obserwowała pulsara PSR J1614-2230 odległego o około 3000 lat świetlnych. Jest to szybko rotująca gwiazda neutronowa emitująca regularne sygnały radiowe na zasadzie podobnej do latarni morskiej. PSR J1614-2230 obraca się 317 razy w ciągu sekundy.

Pulsar ten znajduje się w układzie podwójnym, co pozwoliło na wyznaczenie jego masy. Jego towarzyszem jest biały karzeł, który dokonuje jednego obiegu wokół pulsara w ciągu dziewięciu dni. Co więcej, orbita białego karła jest tak ułożona względem obserwatora na Ziemi, że regularnie przesuwa się przed pulsarem, co powoduje zaburzenia w sygnale radiowym od pulsara. Przyczyną tych zaburzeń jest silne pole grawitacyjne białego karła. Efekt ten nazywany jest opóźnieniem Shapiro i to właśnie dzięki niemu naukowcy ustalili masy gwiazd.

W 1930 roku indyjski astrofizyk Subrahmanyan Chandrasekhar wykazał, że graniczna masa białego karła to 1,44 masy Słońca. Limit ten pozwala odróżnić białego karła od gwiazdy neutronowej. Gorzej jest z ustaleniem górnej granicy gwiazdy neutronowej, według różnych modeli szacowana jest ona na około 2, a nawet 3 masy Słońca. Ten górny limit zwany jest granicą Tolmana-Oppenheimera-Volkoffa (albo granicą TOV) i oznacza maksymalną możliwą masę stabilnej, nierotującej gwiazdy neutronowej.

Poza "normalnymi" gwiazdami neutronowymi, złożonymi głównie ze zdegenerowanych neutronów, niektórzy naukowcy sugerują, że istnieją obiekty o jeszcze bardziej zwartej formie zdegenerowanej materii. Byłyby nimi bardziej masywne gwiazdy neutronowe. Istnienie takich "gwiazd kwarkowych" jest jednak na razie jedynie hipotezą.

Grupa Demoresta uzyskała dla pulsara PSR J1614-2230 wynik około dwóch mas Słońca (a dokładniej: 1,97 +/- 0,04 masy Słońca). Artykuł przedstawiający ten rezultat ukazał się w najnowszym wydaniu czasopisma "Nature" (numer z 28 października).

Wynik ten jest zgodny z najnowszymi obliczeniami teoretycznymi innego zespołu naukowców. W artykule opublikowanym w tym roku w "The Astrophysical Jorunal" zespół kierowany przez Andrew Steinera sugeruje, że maksymalna możliwa masa gwiazdy neutronowej to od 1,9 do 2,2 mas Słońca.

Więcej informacji:

* Astronomers Discover Most Massive Neutron Star Yet Known

* A two-solar-mass neutron star measured using Shapiro delay

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: National Radio Astronomy Observatory (NRAO) / Nature

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2630

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszcz meteorów w Chinach

Data: 21 lutego 1490

Niektórzy czytelnicy znają z pewnością anegdotę o tym, jak to uczeni z francuskiej Akademii Nauk, którym francuscy chłopi donieśli o widzianym przez nich spadku kamieni z nieba, kategorycznie stwierdzili, że nie będą się zajmować się tak bzdurną sprawą, ponieważ doskonale wiadomo, że w niebie żadnych kamieni nie ma.

Dziś jednak z całą pewnością wiadomo o tym, że w niebie kamieni jest całkiem sporo ? i że niektóre z nich mają naprawdę pokaźne rozmiary. Wiadomo też doskonale, że kamienie takie niekiedy z nieba spadają ? i mogą wyrządzić naprawdę dużo szkody.

Co tu dużo mówić ? wizje katastrofy spowodowanej uderzeniem w Ziemię ciała z Kosmosu są w masowej kulturze tak powszechne, że trudno przypuszczać, by czytelnicy tego artykułu nigdy się z nimi nie zetknęli. I co więcej ? takie katastrofy zdarzały się naprawdę.

Gwałtowny koniec mezozoiku

Najsłynniejsza z takich katastrof miała miejsce ok. 65 milionów lat temu. W obecny półwysep Jukatan w Meksyku uderzyła wówczas lecąca z prędkością co najmniej kilkunastu kilometrów na sekundę asteroida o średnicy ok. 10 kilometrów. Skały w miejscu uderzenia i sam obiekt zamieniły się w plazmę o temperaturze być może nawet 100 000 stopni Celsjusza. Eksplozja o sile 10 000 razy większej od tej, jaką wywołałby jednoczesny wybuch wszystkich bomb atomowych i wodorowych zgromadzonych w arsenałach nuklearnych USA i ZSRR w szczytowym okresie tzw. zimnej wojny w ciągu kilku sekund wyrwała w Ziemi krater o średnicy 100 km i głębokości (przejściowo) 40 km. W powietrze wyrzuconych zostało co najmniej 90 000 kilometrów sześciennych materii ? stukrotnie więcej, niż wynosiła masa samej asteroidy. Zmiatająca wszystko na swojej drodze fala uderzeniowa rozeszła się na wszystkie strony z początkową prędkością kilku kilometrów na sekundę, a sięgająca w kosmos kula ognista wydzielała tak olbrzymią ilość ciepła, że drzewa i cała roślinność w promieniu co najmniej 1200 kilometrów od miejsca uderzenia asteroidy natychmiast stanęły w płomieniach. Wyrzucone z krateru masy skalne spadły w odległości setek i tysięcy kilometrów, tworząc blisko krateru warstwę nawet kilkusetmetrowej grubości. Znaczna część odłamków wyleciała poza atmosferę, niektóre z nich ? rozpędzone do prędkości powyżej 11,19 km/s (II prędkości kosmicznej) na zawsze opuściły pole grawitacyjne Ziemi.

Skutki katastrofy były straszliwe. 75% żyjących wówczas gatunków wyginęło kompletnie. Najsłynniejszymi ofiarami kataklizmu były oczywiście dinozaury, z których (nie licząc bardzo szczególnej grupy małych dinozaurów, jakimi w istocie są ptaki) nie przetrwał ani jeden.

Ciemno, zimno

Według zaproponowanej w 1978 r. przez Louisa i Waltera Alvarezów teorii o wielkim impakcie pod koniec okresu kredowego zasadniczą przyczyną wymierania organizmów miało być odcięcie dopływu promieni słonecznych przez gigantyczną ilość pyłu, jaka została wyrzucona do atmosfery wskutek uderzenia i eksplozji asteroidy. Według tej teorii ?poimpaktowa noc? spowodowała zahamowanie procesu fotosyntezy i wyginięcie najpierw roślin, później żywiących się nimi dinozaurów roślinożernych, a w końcu żywiących się tymi pierwszymi dinozaurów drapieżnych.

(Prawie) wszystko się spaliło

Nowsze badania wskazują jednak na to, że dinozaury mogły wyginąć znacznie szybciej, niż wydawało się to Alvarezom. Zdaniem Douga Robertsona, geologa z Uniwersytetu Stanu Colorado, powracające na Ziemię z przestrzeni kosmicznej masy wyrzuconych przez impakt odłamków wytworzyły w atmosferze taką ilość ciepła, że niebo dosłownie stało się czerwone, a wszystkie zwierzęta spaliły się w ciągu dwóch godzin ? chyba, że były schowane odpowiednio głęboko pod wodą lub ukryte w głębokich norach lub jaskiniach. Dinozaury były stanowczo zbyt duże, by zmieścić się w byle dziurach ? i dlatego zginęły. Małe wówczas ssaki, a także ptaki mogły to zrobić ? i dlatego, generalnie rzecz biorąc, przetrwały.

Późniejsze katastrofy

Potężne - choć nie tak wielkie, jak ta pod koniec okresu kredowego - katastrofy wywołane spadkiem obiektów z kosmosu miały miejsce także po zagładzie dinozaurów. Jedna z nich wydarzyła się całkiem niedaleko Polski. Ok. 14 i pół miliona lat temu w miejsce, gdzie obecnie znajduje się bawarskie miasteczko Nördlingen, uderzyła asteroida o średnicy ok. 1,5 kilometra. Eksplozja o sile równej wybuchowi 1,8 miliona bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę wyrwała krater o średnicy ok. 25 kilometrów ? znany dziś jako Nördlinger Ries.

Niewykluczone jest również, że podobne katastrofy miały miejsce w czasach znacznie nam bliższych. Ostatnio (w sierpniu 2007 r.) naukowcy w Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara wysunęli tezę, że prawie 13 000 lat temu nad Ameryką Północną eksplodowała kometa o średnicy co najmniej 4 kilometrów. Skutkiem tego zdarzenia ? które zapewne przypominało nieco upadek słynnego Meteoru Tunguskiego ? tyle, że w nieporównywalnie większej skali ? były olbrzymie pożary lasów, wyginięcie wielkich zwierząt ? w tym mamutów i wywołane wyrzuceniem do atmosfery olbrzymich ilości pyłu tysiącletnie gwałtowne ochłodzenie klimatu, który dopiero co zaczął się ocieplać po długim okresie zlodowacenia.

Nikt nie zginął od uderzenia meteoru?

Te wszystkie kataklizmy zdarzyły się jednak w czasach nader odległych ? tak w każdym razie odległych, że nie obejmuje ich ludzka pamięć. Dlatego też zagrożenie zagładą z Kosmosu dla większości ludzi wydaje się czymś kompletnie abstrakcyjnym. I choć wielu ludzi wie o tym, że dinozaury wyginęły na skutek uderzenia w Ziemię asteroidy, to jednocześnie czymś bardzo powszechnym jest przekonanie, że nie jest znany ani jeden przypadek, by ktokolwiek został zabity przez meteor.

Odkrycie chińskiego astronoma

Czy rzeczywiście jednak nikt nie poniósł śmierci wskutek uderzenia ciała z kosmosu? Pracujący w obserwatorium w Pekinie chiński astronom Jin Zhu przeglądając stare chińskie kroniki dokonał zdumiewającego odkrycia. Okazało się bowiem, że w aż dziesięciu różnych książkach opisana została katastrofa, jaka w 1490 r. (według naszej rachuby czasu) nawiedziła miasto Qingyang (lub, jak kto woli, Ch?ing Yang) w prowincji Shaanxi. Jakkolwiek dokładna data owej katastrofy podawana bywała różnie, to jej miejsce i rok, w którym się one wydarzyła ustalone były wyjątkowo zgodnie. Opisy nie pozostawiały też żadnej wątpliwości co do tego, ofiarą jakiego zjawiska padli mieszkańcy Ch?ing Yang i jego okolic.

Dziesiątki tysięcy zabitych

Na miasto runął olbrzymi deszcz meteorów. Według odnalezionych przez Jina Zhu opisów?kamienie spadały z nieba, jak deszcz?. Większe z tych kamieni ważyły od dwóch do dwóch i pół kilograma, masa mniejszych mieściła się w przedziale od jednego, do półtora kilograma. Liczba ofiar tego niezwykłego kataklizmu nie jest podawana zbyt precyzyjnie, ale pewne jest, że zginęło przeszło 10 000 ludzi.

Inne wypadki spowodowane przez meteory

Czy można uznać, że opisy tego zdarzenia są jakimś wymysłem? Cokolwiek by o tym nie sądzić, opisane w chińskich kronikach zjawisko nie jest czymś nieprawdopodobnym. W dawnych kronikach ? bynajmniej nie tylko chińskich ? odnotowanych zostało znacznie więcej podobnych zdarzeń:

*

14 września 1511 we Włoszech roku meteor zabił jednego mnicha i jedno zwierzę.

*

W 1639 r. ?wielki kamień? spadł na rynek w chińskim mieście, niszcząc tysiące domów i zabijając tysiące ludzi.

*

24 lipca 1790 r. we Francji meteor zabił rolnika i krowę.

*

5 września 1907 r. meteor zabił całą rodzinę w mieście Hsin-p'ai w prowincji Weng-li w Chinach.

*

W 1929 r. meteor zabił gościa weselnego przed ślubem w Zvezvan w ówczesnej Jugosławii.

Istnieją też przypuszczenia, że spadki ciał z Kosmosu odpowiedzialne są za znacznie większe ? choć bardzo tajemnicze i mało wyjaśnione ? katastrofy.

*

Zniszczenie etruskiego miasta Volsinii ok. 520 roku p.n.e.

*

Zniszczenie klasztoru w Colingiham w roku 679.

*

Uderzenie w Bałtyk i lokalne tsunami w około roku 800 n.e.

Przypuszcza się też, że słynny pożar Chicago w 1871 r. został wywołany spadkiem meteorów powstałych po wcześniejszym rozpadzie komety Bieli.

Teza do kosza

Te wszystkie wydarzenia wymagają ? w miarę możności ? stosownych badań i wyjaśnień. Niemniej jednak, jedna rzecz wydaje się pewna: teza, iż przypadki śmierci wskutek uderzenia meteoru po prostu nie miały miejsca nadaje się do kosza. Powtarzane w wielu publikacjach zdanie:?nie jest znany przypadek, by ktoś został zabity przez meteor? należałoby zastąpić zdaniem: ?nie jest znany przypadek, by ktoś został zabity przez meteor w obecności specjalisty od meteorów i lekarza?. Tylko ci bowiem fachowcy mogliby z całkowitą pewnością stwierdzić, że dany człowiek poniósł śmierć na skutek uderzenia ciałem z Kosmosu.

Bartłomiej Kozłowski

http://kalendarium.polska.pl/wydarzenia/article.htm?id=289628

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przewidziano ruchy gwiazd na 10 tysięcy lat naprzód

Astronomowie często patrzą miliony lat wstecz, badając odległe galaktyki. Tym razem naukowcy korzystający z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a pokusili się o analizę przyszłości - policzyli jakie będę ruchy gwiazd w jednej z gromad kulistych w Drodze Mlecznej.

Obiektem zainteresowania stała się gromada kulista Omega Centauri, widoczna na niebie gołym okiem. Wiedział o niej już 2 tysiące lat temu starożytny astronom Ptolemeusz. Traktował ją jednak jako pojedynczą gwiazdę, nie przypuszczając, że skrywa prawie 10 milionów gwiazd. Jako gromadę kulistą obiekt ten zidentyfikowano w 1867 r., a obecnie znamy prawie 150 tego typu gromad w Drodze Mlecznej.

Naukowcy użyli Kosmicznego Teleskopu Hubble'a do dokładnego zbadania gromady, udało im się nawet zmierzyć ruchy części gwiazd. Analizie zostały poddane archiwalne zdjęcia z okresu czterech lat (z lat 2002 i 2006), a astronomowie za pomocą wyrafinowanych technik analizy danych zmierzyli ruchy ponad 100 tysięcy gwiazd z gromady Omega Centauri.

"Potrzeba było szybkich, skomplikowanych programów komputerowych, aby zmierzyć niewielkie przesunięcia pozycji gwiazd w ciągu czterech lat", powiedział Jay Anderson ze Space Telescope Science Institute w Baltimore, Md. (Stany Zjednoczone), który przeprowadził badania.

"Dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Hubble'a wystarczy poczekać trzy do czterech lat, aby wykryć ruchy gwiazd dokładniej niż za pomocą teleskopu naziemnego w ciągu 50 lat" dodaje Roeland van der Marel, współpracujący z Andersonem.

Na swojej witrynie internetowej NASA zamieściła film prezentujący gromadę Omega Centauri oraz przewidywane ruchy jej gwiazd w ciągu najbliższych 10 tysięcy lat. Można go obejrzeć tutaj.

Więcej informacji:

* Hubble Data Used to Look 10,000 Years into the Future

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: NASA / STScI

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2631

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czwarty tegoroczny start rakiety Ariane 5

Europejska Agencja Kosmiczna ESA poinformowała o udanym starcie rakiety Ariane 5, który odbył się ostatniej nocy. Rakieta wyniosła w kosmos dwa satelity telekomunikacyjne.

Start był czwartym w tym roku, a 53 z kolei startem rakiety nośnej Ariane 5. Nastąpił 28 października z kosmodromu w Gujanie Francuskiej o godzinie 23:51 polskiego czasu. Rakieta wyniosła dwa satelity na orbitę transferową o perygeum 250 km, apogeum 35913 km i nachyleniu 2 stopni. Łączna masa wyniesionych satelitów to 7460 kg.

Pierwszym z satelitów jest W3B, który przesunie się następnie na orbitę geostacjonarną nad równikiem na pozycję 30,5 stopnia długości geograficznej wschodniej. W3B będzie transmitował kanały telewizyjne na obszar Europy, Środkowego Wschodu, Azji Centralnej, Afryki i wysp na Oceanie Indyjskim.

Drugi satelita, BSAT-3b, również będzie poruszał się po orbicie geostacjonarnej, na pozycji 110 stopni długości geograficznej wschodniej i będzie obsługiwał Japonię.

Do końca bieżącego roku planowane są jeszcze dwa starty rakiet Ariane 5.

Więcej informacji:

* Ariane 5's fourth launch of 2010

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: Europejska Agencja Kosmiczna ESA

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2632

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejska Agencja Kosmiczna ESA zmieniła orbitę satelity Envisat

Europejski satelita Envisat przesunął się na nową, niższą orbitę, aby zaoszczędzić paliwo. Satelita prowadzi obserwacje Ziemi.

Satelita Envisat został wystrzelony w 2002 r. Ma na swoim pokładzie 10 instrumentów naukowych do badania ziemskiej atmosfery, lądów, mórz i lądolodów. Początkowo planowano, że będzie krążył dookoła Ziemi przez pięć lat. Okazało się jednak, że jego stan jest na tyle dobry, że może dalej służyć jako dobre źródło danych naukowych, więc Europejska Agencja Kosmiczna ESA zdecydowała o przedłużeniu misji. Misja Envisat będzie finansowana do 2013 roku.

Jednak aby satelita mógł operować przez kolejne trzy lata, trzeba było opracować sposób na zmniejszenie zużycia paliwa. Satelita został przesunięty na niższą orbitę, tak aby nie musiał korygować zmian nachylenia orbity. Zmiana nie jest duża, bo wynosi 17 kilometrów.

Operacja przesuwania satelity z orbity o wysokości 800 km na niższą 783 km rozpoczęła się 22 października. W pierwszej fazie obniżono orbitę o 10 km za pomocą dwóch manewrów trwających po 28 minut. Druga faza nastąpiła 26 października, podczas której kolejne dwa manewry obniżyły orbitę o dodatkowe 7 km. 27 października rozpoczęto ponowne włączanie instrumentów naukowych satelity. W listopadzie i grudniu różne zespoły naukowców sprawdzą jakość danych satelity z jego nowej orbity.

Więcej informacji:

* Envisat in its new home

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: Europejska Agencja Kosmiczna ESA

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2633

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radarowe obserwacje komety Hartleya 2

4 listopada koło komety 103P/Hartley 2 przeleci amerykańska sonda kosmiczna Deep Impact (w ramach misji EPOXI). Wcześniej jednak udało się uzyskać obrazy komety za pomocą naziemnego radaru.

Naukowcy z Obserwatorium Arecibo w Puerto Rico w dniu 24 października rozpoczęli radarowe obserwacje komety, które potrwały do piątku 29 października. Na podstawie obserwacji ustalono, że jądro komety jest bardzo wydłużone i ma około 2,2 kilometra długości oraz obraca się w ciągu 18 godzin. Wyniki te są zbliżone do rezultatów otrzymanych przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a, które wskazują że jądro ma średnicę około 1,5 kilometra. Dodatkowo dzięki obserwacjom radarowym poznano kierunek i prędkość cząsteczek wyrzucanych przez kometę. Dane te przekazano zespołowi misji EPOXI.

"Obserwacje komety Hartleya 2 za pomocą naziemnego radaru można porównać do uzyskiwania obrazów wirującego ogórka z odległości 1345 kilometrów.", tłumaczy Jon Giorgini z JPL, członek zespołu wykonującego radarowe obrazy komety.

W Arecibo działa system radarowy o mocy 1 megawata, służący do badania ciał Układu Słonecznego. Wykorzystuje on czaszę największego na świecie pojedynczego radioteleskopu o średnicy 305 metrów.

4 listopada koło komety Hartleya 2 przeleci amerykańska sonda Deep Impact. Odległość między kometą , a sondą wyniesie 700 kilometrów. Będzie to już drugie spotkanie sondy z kometą, gdyż w 2005 roku minęła kometę 9P/Tempel-1.

Więcej informacji:

* Space Radar Provides a Taste of Comet Hartley 2

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: JPL / NASA

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2634

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atrakcje listopadowego nieba

Atrakcją listopadowych nocy jest aktywność aż trzech ciekawych rojów meteorów oraz dobre warunki do obserwacji Jowisza, Saturna i Wenus - informują astronomowie.

W listopadzie dni skracają się coraz bardziej. W Warszawie w dniu Wszystkich Świętych Słońce wzejdzie o godz. 6.31, a zajdzie o godz. 16.07. 30 listopada wschód naszej dziennej gwiazdy będzie można obserwować o godz. 5.21, a zachód o godz. 15.28.

Kolejność faz Księżyca jest w listopadzie następująca: nów - 6 XI o godz. 5.51, pierwsza kwadra - 13 XI o godz. 17.59, pełnia - 21 XI o godz. 18.27 i ostatnia kwadra - 28 XI o godz. 21.36. Najbliżej naszej planety Srebrny Glob znajdzie się 3 listopada o godz. 18.23 i 30 listopada o godz. 20.10, a najdalej - 15 listopada o godz. 12.48.

Merkury, Mars oraz Pluton znajdują się na niebie na tyle blisko Słońca, że ich obserwacje w listopadzie są albo bardzo trudne, albo niemożliwe.

Zaczyna się natomiast sezon na obserwacje Wenus. Planeta pojawia się nad ranem, nisko nad południowo-wschodnim horyzontem. Z czasem warunki do jej obserwacji szybko się poprawiają, dzięki temu pod koniec miesiąca, godzinę przed wschodem Słońca, świeci już 20 stopni nad horyzontem. Przy jej dużym blasku, nie będzie problemów z jej odnalezieniem.

W pierwszej połowie nocy można obserwować wciąż jasnego, ale oddalającego się od opozycji Jowisza. Planeta znajduje się na granicy konstelacji Wodnika i Ryb. Świeci z dużym blaskiem -2.7 wielkości gwiazdowych, co pozwala na bardzo łatwą identyfikację. Dysponując lunetą lub teleskopem można poobserwować Jowisza. Już przy powiększeniu kilkudziesięciu razy widać wyraźnie galileuszowe księżyce planety, a także jej tarczę z zarysem szczegółów na powierzchni.

Nad ranem, w konstelacji Panny, świeci Saturn. Warunki do jego obserwacji z czasem się poprawiają. Pod koniec miesiąca, godzinę przed wschodem Słońca, widać go na wysokości 30 stopni nad horyzontem.

Dla odmiany wieczorem można obserwować Urana i Neptuna. Ten pierwszy, w dobrych warunkach jest widoczny gołym okiem i świeci w gwiazdozbiorze Ryb. Neptuna można odnaleźć w konstelacji Koziorożca.

W listopadzie w pobliżu opozycji znajduje się planetoida (6) Hebe. Ma ona jasność około 8.5 wielkości gwiazdowych, a więc jest dostrzegalna nawet przez niewielką lornetkę. Można ją odnaleźć w gwiazdozbiorze Wieloryba.

Listopad to ciekawy miesiąc także ze względu na roje meteorów. Najbardziej znanym i aktywnym listopadowym rojem są Leonidy, które mają już za sobą okres świetności związany z powrotem ich komety macierzystej 55P/Tempel-Tuttle w 1998 roku. Nadal znajdują się one jednak w okresie przejściowym, w którym bardzo trudno szacować ich aktywność. Przez to w maksimum można równie dobrze zobaczyć 20, jak i 50 meteorów w ciągu godziny. Astronomowie spodziewają się owego maksimum 17 listopada o godz. 22.15, a więc w czasie mało korzystnym dla obserwatorów w Polsce.

Poza tym, można się spodziewać wtórnych maksimów, z których jedno prognozowane jest na godz. 16 naszego czasu, także 17 listopada.

W listopadzie można też obejrzeć Alfa Monocerotydy. Jest to rój aktywny od 15 do 25 listopada, z maksimum w okolicach nocy 21 listopada, w którym obserwuje się 2-3 meteory na godzinę. Astronomowie zwracają uwagę, że ten rój lubi jednak popisywać się wybuchami aktywności, w których widać nawet kilkaset meteorów na godzinę.

Przez cały miesiąc można też obserwować meteory z rozległego kompleksu Taurydów Północnych i Południowych związanych z kometą 2P/Encke. Część południowa roju osiąga maksimum 5 listopada, a część północna - 12 listopada. W obu maksimach można się spodziewać około pięciu meteorów na godzinę.

Taurydy to wolne i często bardzo jasne meteory, które na przykład dwa lata temu dawały nawet kilka bardzo jasnych bolidów na noc. W tym roku do ich obserwacji zachęca korzystny układ faz Księżyca.

http://fakty.interia.pl/nauka/news/atrakcje-listopadowego-nieba,1551684,14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowe wody

Na Srebrnym Globie jest woda. W dodatku w większej ilości niż na Saharze. Teraz można myśleć nawet o budowie bazy na księżycowym terenie.

Ilość wody, którą w zeszłym roku znaleziono na Księżycu, może wystarczyć, by założyć tam kosmiczną stację paliw. Naukowcy przekonali się o tym po wystrzeleniu rakiety w kierunku krateru położonego nieopodal południowego bieguna jedynego satelity Ziemi. Badacze z NASA uderzyli w krater pociskiem o nazwie Cabeus. Jak informuje najnowszy numer miesięcznika "Science", w wyniku eksplozji w przestrzeń wzleciało około dwóch ton materii zawierającej 5,6 proc. wody. Pod względem masy to więcej wody niż na Saharze, gdzie jej udział wynosi 2-3 proc.

Anthony Colaprete, naukowiec planetarny z laboratorium Ames Research Laboratory w NASA i autor serii artykułów opublikowanych w "Science", twierdzi, że na Księżycu może znajdować się dość wody, by rozszczepić ją na wodór i tlen, w celu wykorzystania wodoru jako paliwa rakietowego. Wtedy z Księżyca mogłyby startować rakiety kosmiczne zmierzając w różne strony Układu Słonecznego, m.in. do księżyców Saturna lub Jupitera. ? Okazuje się, że tak naprawdę wcale nie znaliśmy Księżyca ? mówi Peter Schultz, geolog planetarny z Brown University i autor dwóch innych artykułów. ? Teraz dowiedzieliśmy się, że istnieje inna twarz Księżyca, która może być prawdziwym skarbem.

Na Księżycu wytropiono także tlenek węgla, dwutlenek węgla, amoniak, srebro i rtęć. Zdaniem Colaprete, Księżyc jest idealnym przystanią dla statków kosmicznych z powodu małej grawitacji wynoszącej zaledwie jedną szóstą przyciągania ziemskiego. Aby wprowadzić statek na niską orbitę okołoziemską, potrzeba niemal miliona litrów paliwa. ? Pojazdy opuszczają orbitę ziemską ze znacznie uszczuplonymi zapasami paliwa ? mówi Colaprete. ? Jeżeli znajdziemy bogactwa naturalne na Księżycu lub w jakimkolwiek innym miejscu, możemy ich użyć do produkcji paliwa w przestrzeni kosmicznej i zbudować tam infrastrukturę, dzięki której ludzie będą się mogli zapuszczać w inne rewiry kosmosu.

Colaprete dodaje, że gdyby udział lodu w materii tej części Księżyca sięgał jedynie pół procent, to i tak opłaciłoby się przetwarzać go na wodę i rozbijać ją na podstawowe komponenty. Poza tym wytrącanie wodoru z wody jest procesem znacznie bardziej energooszczędnym niż wytrącanie go ze skał.

Schultz nie kryje, że naukowcy byli zaskoczeni także innymi pierwiastkami na Księżycu. Najbardziej oczywistym wyjaśnieniem ich obecności może być założenie, że stanowią one pozostałość po uderzeniach meteorytów lub komet. Trzeba jednak pamiętać, że na Księżycu istniały niegdyś aktywne wulkany, które też mogły się przyczynić do ich wytworzenia.

Zebrane informacje pochodzą z sondy kosmicznej Lunar Crater Observation and Sensing Satellite (LCROSS). To właśnie ona wystrzeliła rakietę w krater, w którym wykryto wodór. Uderzenie wzbiło materiał księżycowy na wysokość ponad 800 metrów. To wystarczająca wysokość, aby oglądać to zjawisko z Ziemi. Przez około cztery minuty sonda badała chmurę pyłu za pomocą instrumentów dostępnych na jej pokładzie. Według raportów, waga wyniesionego w przestrzeń pyłu wynosiła niemal dwie tony.

Znajdujący się nieopodal południowego bieguna Księżyca krater Cabeus jest stale pogrążony w cieniu. Colaprete mówi, że w odróżnieniu od pozostałych części Księżyca (przez 14 dni wystawionych na światło słoneczne, by przez kolejne 14 dni kryć się w cieniu), bieguny są poddane działaniu światła słonecznego przez około 80-90 proc. czasu. Z tego powodu powstały tam lepsze warunki do prowadzenia badań, a także do zatrzymywania się tam statków kosmicznych.

? Na Księżycu można wybudować bazę w rejonie nasłonecznionym, z którego można się przenosić na nieopodal się znajdujące, zacienione połacie ? twierdzi Colaprete. ? Panują tam wybitnie ekstremalne warunki i dlatego w bardzo krótkim czasie można zmienić adres: z miejsca, które otrzymuje 70-80 proc. światła słonecznego, w miejsce, w którym zupełnie go nie ma.

Poza tym naukowcy chcą się dowiedzieć, gdzie ewentualnie jeszcze na Księżycu leży lód, a także, jakie warunki panują w okolicy tego punktu, w który uderzyła rakieta.

Autor: Elizabeth Lopatto Źródła: The Washington Post

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/nauka/ksiezycowe-wody,1,3761515,kiosk-wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida o średnicy 0,5 km może zaszkodzić Ziemi

Uderzenie w Ziemię planetoidy o średnicy 500 metrów mogłoby już bardzo poważnie uszkodzić warstwę ozonową i narazić nas na szkodliwy wpływ promieniowania ultrafioletowego - informuje serwis Astronomy Now.

Dotychczas naukowcy uważali, że groźne w skali całego globu są zderzenia Ziemi z planetoidami o średnicy kilku kilometrów. Szacuje się, że obiekt o rozmiarze około 10 km był odpowiedzialny za zagładę dinozaurów sprzed prawie 70 milionów lat.

Tymczasem z badań przeprowadzonych przez Elisabettę Pierazzo z Planetary Science Institute (USA) wynika, że groźne dla życia na całej Ziemi może być już zderzenie z ciałem o średnicy od 500 metrów do jednego kilometra.

Pierazzo przeprowadziła komputerowe symulacje uderzenia takiego obiektu w ocean i jego wpływu na ziemską atmosferę. Okazało się, efektem mogłoby być znaczne uszkodzenie warstwy ozonowej, która chroni nas przez szkodliwym wpływem słonecznego promieniowania ultrafioletowego. Miarą intensywności tego promieniowania jest Indeks UV (ang. Ultraviolet Index - UVI). Jego typowe wartości nie przekraczają 10.

Z symulacji Pierazzo wynika, że zderzenie z planetoidą o średnicy 0,5 km spowodowałoby takie zubożenie atmosfery w ozon, że Indeks UV przekroczyłby poziom 20 na kilka miesięcy i to w dużym zakresie szerokości geograficznych na północ i na południe od równika.

Zderzenie z planetoidą o średnicy 1 km byłoby jeszcze groźniejsze. W zakresie szerokości geograficznych od -50 do +50 stopni, UVI przez ponad dwa lata mógłby przekraczać poziom 50, docierając nawet do 56.

Tak duże napromieniowanie fotonami UV mogłoby mieć bardzo złe skutki dla wielu organizmów na Ziemi. Zakłóciłoby to wzrost niektórych roślin, a w przypadku ludzi miało ogromny wpływ na wzrost liczby zachorowań na raka skóry, mogłoby uszkadzać wzrok i powodować zmiany w strukturze DNA. Nie jest wykluczone, że w takim przypadku ludzkość byłaby zmuszona do funkcjonowania tylko w nocy, kiedy Słońce znajduje się pod horyzontem i nie bombarduje bezpośrednio swoimi promieniami UV.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Planetoida-o-srednicy-05-km-moze-zaszkodzic-Ziemi,wid,12810201,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odliczanie dni do spotkania z kometą

W czwartek 4 listopada amerykańska sonda kosmiczna Deep Impact minie w bliskiej odległości kometę Hartleya 2. Będzie to piąte w historii zbliżenie do komety, a po raz pierwszy jedna sonda odwiedzi dwie komety.

Sonda obecnie zbliża się do komety z prędkością 12,5 km/s. Ostateczna faza zbliżania rozpocznie się 3 listopada, na 18 godzin przed minięciem jądra komety. Zostanie wtedy wyłączona transmisja danych na Ziemię, a sonda zmieni swoją orientację tak, aby instrumenty naukowe miały jak najlepszy widok na jądro komety. W tym czasie wszystkie zarejestrowane zdjęcia będą zapisywane na dwóch komputerach sondy. Deep Impact minie kometę w dniu 4 listopada o godzinie 15:01 polskiego czasu w odległości zaledwie około 700 kilometrów. Po tym manewrze sonda będzie mogła ponownie skierować swoją antenę do transmisji danych w kierunku Ziemi, nie tracąc jednocześnie komety z pola widzenia swoich głównych instrumentów naukowych.

Kampania obserwacyjna komety zaczęła się już na dwa miesiące przed zbliżeniem do obiektu. 5 września sonda wykonała zdjęcia 103P/Hartley 2, będąc wtedy w odległości 60 milionów kilometrów od komety. Misję wspierają teleskopy naziemne i krążące na orbicie okołoziemskiej. Na podstawie obserwacji wykonanych przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a naukowcy szacują rozmiar jądra kometarnego na około 1,5 km. Z kolei radarowe obrazy z radioteleskopu w Arecibo wskazują, że jądro ma wydłużony kształt i mierzy 2,2 km długości.

Projekt EPOXI to rozszerzona faza misji Deep Impact, której pierwotnym celem była kometa 9P/Tempel-1. Po dokonaniu przelotu w pobliżu jądra komety sonda nadal była w na tyle dobrym stanie, że NASA rozpisała konkurs na jej powtórne użycie do badań obiektów w przestrzeni kosmicznej. Konkurs wygrał projekt EPOXI złożony z dwóch elementów - zbadania kolejnej komety oraz poszukiwań planet pozasłonecznych. Mimo zmiany nazwy misji na EPOXI, sama sonda pozostała przy starej nazwie Deep Impact.

Dzięki powtórnemu użyciu sondy już znajdującej się w kosmosie zaoszczędzono 90 proc. środków, które pochłonęłoby przygotowanie, przetestowanie i wystrzelenie z Ziemi nowej sondy mającej takie samo zadanie do wykonania.

Więcej informacji:

* Countdown to Comet Flyby Down to Nine Days

* Witryna misji EPOXI

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: NASA

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2637

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indie planują misję na Marsa

Indie podejmą badania Marsa - zapowiedział dr K. Radhakrishnan, dyrektor indyjskiej agencji kosmicznej ISRO (Indian Space Research Organisation). Do tej pory Indiom udało się wysłać sondę księżycową, a teraz przygotowują się do misji planetarnych.

Z kilku powodów misja na Marsa jest dla nas priorytetem. Postaramy się zrealizować ten pomysł tak szybko, jak to możliwe. Misje w daleką przestrzeń kosmiczną niosą ze sobą wyzwania - siły grawitacyjne od planet, rentgenowskie promieniowanie od Słońca i inne niebezpieczne czynniki muszą być uważnie przeanalizowane przed startem misji - powiedział dyrektor indyjskiej agencji kosmicznej ISRO (Indian Space Research Organisation).

Zapowiedzi te padły z okazji uroczystych obchodów 25-lecia Narodowego Otwartego Uniwersytetu Gandhiego (IGNOU - Gandhi National Open University). Indyjska agencja kosmiczna ISRO ukończyła do tej pory 31 misji kosmicznych, zbudowała 55 indyjskich satelitów oraz dwa satelity dla innych krajów.

Indie planują wystrzelenie satelity ASTROSAT, który ma być satelitą do badań astronomicznych w wielu zakresach długości fali, a także sondy Chandrayaan 2, będącej następcą misji księżycowej Chandrayaan 1. Pierwsza misja do badań Srebrnego Globu obejmowała jedynie sztucznego satelitę Księżyca, w ramach drugiej ma zostać wysłany lądownik. Indie zapowiadają też wystrzelenie w kosmos astronauty.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

http://fakty.interia.pl/nauka/news/indie-planuja-misje-na-marsa,1551917,14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start Discovery odroczony

Planowany na środę start wahadłowca Discovery do lotu na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) został odroczony ze względu na problem z zapasowym komputerem kontrolującym pracę głównych silników - poinformowała we wtorek agencja NASA.

Nowego terminu startu jeszcze nie wyznaczono. Być może nastąpi on w czwartek, ale prognozy meteorologiczne na ten dzień nie są dobre.

Szanse na pomyślny start są o wiele lepsze w piątek. Mówi się też o niedzieli lub najdalej poniedziałku. W przeciwnym razie misję trzeba będzie odroczyć do grudnia.

Wahadłowiec ma dostarczyć na stację m. in. części zamienne i prototyp przypominającego człowieka robota, nazwanego Robonaut 2, który ma pomagać załodze w pracach przy obsłudze i konserwacji urządzeń stacji.

Będzie to 39 i ostatnia misja Discovery. Pozostałe dwa wahadłowce wykonają jeszcze jeden lub dwa loty przed ostatecznym wycofaniem całej floty z eksploatacji, co ma nastąpić w roku 2011.

Agencja NASA ma przyspieszyć prace nad pojazdem kosmicznym, który będzie mógł odbywać loty załogowe w dalsze rejony przestrzeni kosmicznej.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Start-Discovery-odroczony,wid,12815197,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odliczanie dni do spotkania z kometą

dzisiaj, 06:00

W czwartek 4 listopada amerykańska sonda kosmiczna Deep Impact minie w bliskiej odległości kometę Hartleya 2. Będzie to piąte w historii zbliżenie do komety, a po raz pierwszy jedna sonda odwiedzi dwie komety.

Sonda obecnie zbliża się do komety z prędkością 12,5 km/s. Ostateczna faza zbliżania rozpocznie się 3 listopada, na 18 godzin przed minięciem jądra komety. Zostanie wtedy wyłączona transmisja danych na Ziemię, a sonda zmieni swoją orientację tak, aby instrumenty naukowe miały jak najlepszy widok na jądro komety. W tym czasie wszystkie zarejestrowane zdjęcia będą zapisywane na dwóch komputerach sondy.

Deep Impact minie kometę o godzinie 15.01 polskiego czasu w odległości zaledwie około 700 kilometrów. Po tym manewrze sonda będzie mogła ponownie skierować swoją antenę do transmisji danych w kierunku Ziemi, nie tracąc jednocześnie komety z pola widzenia swoich głównych instrumentów naukowych.

Kampania obserwacyjna komety zaczęła się już na dwa miesiące przed zbliżeniem do obiektu. 5 września sonda wykonała zdjęcia 103P/Hartley 2, będąc wtedy w odległości 60 milionów kilometrów od komety. Misję wspierają teleskopy naziemne i krążące na orbicie okołoziemskiej. Na podstawie obserwacji wykonanych przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a naukowcy szacują rozmiar jądra kometarnego na około 1,5 km. Z kolei radarowe obrazy z radioteleskopu w Arecibo wskazują, że jądro ma wydłużony kształt i mierzy 2,2 km długości.

Projekt EPOXI to rozszerzona faza misji Deep Impact, której pierwotnym celem była kometa 9P/Tempel-1. Po dokonaniu przelotu w pobliżu jądra komety sonda nadal była w na tyle dobrym stanie, że NASA rozpisała konkurs na jej powtórne użycie do badań obiektów w przestrzeni kosmicznej. Konkurs wygrał projekt EPOXI złożony z dwóch elementów - zbadania kolejnej komety oraz poszukiwań planet pozasłonecznych. Mimo zmiany nazwy misji na EPOXI, sama sonda pozostała przy starej nazwie Deep Impact.

Dzięki powtórnemu użyciu sondy już znajdującej się w kosmosie zaoszczędzono 90 proc. środków, które pochłonęłoby przygotowanie, przetestowanie i wystrzelenie z Ziemi nowej sondy mającej takie samo zadanie do wykonania.

Autor: tb Źródła: PAP

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/odliczanie-dni-do-spotkania-z-kometa,1,3764917,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sześć okazów galaktyk spiralnych

Europejskie Obserwatorium Południowe ESO zaprezentowało zdjęcia sześciu spektakularnych galaktyk spiralnych. Jest to prezentacja możliwości najnowszej podczerwonej kamery HAWK-I pracującej na teleskopie VLT.

Zdjęcia galaktyk zostały uzyskane w ramach projektu badania sposobów w jaki formują się spiralne struktury w galaktykach prowadzonego przez Prebena Grosbola z ESO. Wykonano je w podczerwieni, gdyż w tym zakresie długości fali elektromagnetycznej można "przebić się" przez pył zgromadzony w ramionach spiralnych, jest on zdecydowanie bardziej przezroczysty dla światła podczerwonego niż widzialnego.

Pierwsze zdjęcie ukazuje galaktykę NGC 5247, w której widać dwa olbrzymie ramiona spiralne. Jest ona odległa od Ziemi o 60-70 milionów lat świetlnych i widać ją w konstelacji Panny. Drugim obiektem jest galaktyka M 100 (inne oznaczenie: NGC 4321), położona 55 milionów lat świetlnych od Ziemi. Na niebie widać ją w gwiazdozbiorze Warkocza Bereniki, a została odkryta w XVIII wieku.

Trzecie zdjęcie prezentuje galaktykę NGC 1300, w której oprócz ramion spiralnych widać w centrum tzw. poprzeczkę. Dystans do tej galaktyki z gwiazdozbioru Erydanu to 65 milionów lat świetlnych. Czwarta fotografia to obraz leżącej 75 milionów lat świetlnych od nas galaktyki NGC 4030 (gwiazdozbiór Panny). W 2007 r. japoński astronauta Takao Doi odkrył w niej supernową.

Piąty obiekt to NGC 2997, galaktyka spiralna odległa o 30 milionów lat świetlnych, widoczna w gwiazdozbiorze Pompy. Ostatnia z galaktyk nosi oznaczenie NGC 1232 i świeci na niebie w konstelacji Erydanu. Światło tej galaktyki potrzebuje 65 milionów lat na dotarcie do Ziemi.

Więcej informacji:

* Galaktyki spiralne obnażone

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: Europejskie Obserwatorium Południowe ESO

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2635

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja marsjańska zaczęła stosować chmury obliczeniowe

Amerykańska misja marsjańska obejmująca łaziki Spirit i Opportunity została pierwszym projektem kosmicznym NASA, który stosuje chmury obliczeniowe do codziennych operacji w ramach misji.

Termin "chmury obliczeniowe", albo "przetwarzanie w chmurze", to polskie określenie dla angielskiego terminu informatycznego "cloud computing". Oznacza przetwarzanie danych przez zewnętrzne organizacje. U zewnętrznego dostawcy zamawia się moc obliczeniową w momencie gdy jest ona potrzebna i płaci się jedynie za wykorzystaną usługę. Oznacza to oszczędności na instalacji nowych serwerów i w zużyciu prądu elektrycznego potrzebnego do ich funkcjonowania, nie potrzeba też zatrudniać dużej liczby techników i administratorów.

"To zmiana myślenia o mocach obliczeniowych komputerów i wielkościach przestrzeni dyskowej, podobna do myślenia o elektryczności, a nawet o pieniędzach na koncie bankowym. Nie trzyma się wszystkich pieniędzy w portfelu, gdy potrzeba gotówki, idzie się do najbliższego bankomatu." porównuje John Callas z NASA JPL, kierujący projektem marsjańskich łazików.

"Z danymi można postępować w podobny sposób. Nie musimy mieć ich wszystkich przez cały czas. Mogą być bezpiecznie przechowywane gdzie indziej, a my uzyskamy do nich dostęp poprzez Internet w momencie gdy będą potrzebne." kontynuuje Callas.

Khawaja Shams, inżynier oprogramowania z JPL, uważa, że projekt marsjańskich łazików bardzo dobrze pasuje do modelu chmury obliczeniowej. "Ma szeroką społeczność użytkowników działających wspólnie. Chmura pozwala nam dostarczyć dane do każdego z użytkowników z pobliskich lokalizacji, aby zwiększyć czas reakcji", mówi Shams.

Jedną z przyczyn poszukiwania przez NASA nowych metod przetwarzania danych jest długość trwania misji Mars Exploration Rover. Roboty Spirit i Opportunity wylądowały na Marsie w 2004 roku i miały działać przez trzy miesiące. Funkcjonują do tej pory, czyli misja trwa już ponad sześć lat. Ilość zgromadzonych danych przekroczyła możliwości ich obsługi przez system informatyczny oryginalnie zaprojektowany dla misji.

Poza tworzeniem własnej chmury obliczeniowej, od roku 2007 roku JPL podejmowało współpracę z podobnymi zespołami innych firm. Z Amazon.com współpracowano w celu przygotowania projektu do stosowania tej metody przetwarzania danych. Dzięki tym doświadczeniom w JPL opracowano specjalne oprogramowanie do planowania aktywności łazików (nazwano je Maestro).

W 2009 r. zrealizowano wspólny projekt z firmą Microsoft, aby uruchomić witrynę internetową "Zostań Marsjaninem" ("Be a Martian" - beamartian.jpl.nasa.gov), która pozwala na włączenie się internautów w ulepszanie map Marsa i badania naukowe planety. Inną wielką firmą, z którą NASA współpracowała w zakresie przetwarzania w chmurze, była Google. Kontaktowano się również z innymi dostawcami chmur obliczeniowych.

Jedną z przyczyn poszukiwania przez NASA nowych metod przetwarzania danych jest długość trwania misji Mars Exploration Rover. Roboty Spirit i Opportunity wylądowały na Marsie w 2004 roku i miały działać przez trzy miesiące. Funkcjonują dużo dłużej i nawet jeśli Spirit już nie wznowi działania po okresie zimowej hibernacji, to misja ma już ponad sześć lat. Ilość zgromadzonych danych przekroczyła możliwości ich obsługi przez system informatyczny oryginalnie zaprojektowany dla misji.

Więcej informacji:

* Mars Rovers Mission Using Cloud Computing

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: NASA / JPL

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2642

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sukces NASA, sonda przeleciała koło komety

Amerykańska sonda kosmiczna Deep Impact przeleciała w pobliżu komety 103P/Hartley 2, w odległości zaledwie 700 kilometrów od jądra. NASA poinformowała o sukcesie tej operacji i zaprezentowała pierwsze zdjęcia.

Sonda kosmiczna minęła kometę w czwartek o godzinie 15.01 polskiego czasu. Najmniejsza odległość między sondą, a jądrem komety wyniosła około 700 kilometrów. Obiekty minęły się z prędkością 12,5 km/s. Naukowcy szacują, że w trakcie przelotu instrumenty sondy zarejestrowały 1,5 gigabajta danych. Aktualnie trwa ich przesyłanie na Ziemię.

W trakcie przelotu sonda planowo wstrzymała przekazywanie danych na Ziemię, gdyż musiała się odwrócić tak, aby jej instrumenty pomiarowe miały jak najlepsze pole widzenia na kometę, a to kolidowało z utrzymywaniem głównej anteny nadawczej, skierowanej w stronę Ziemi.

O godz. 15.10 centrum kontroli lotów wznowiło komunikację z sondą poprzez jej główną antenę. Podczas mijania, sondę śledziły stacje naziemne, dzięki sygnałom nadawanym przez antenę pomocniczą.

Kometa Hartleya 2 jest piątą w historii, w pobliżu, której przeleciała sonda kosmiczna. Pozostałe to komety: Tempela 1, Wilda 2, Borrelly'ego oraz najbardziej znana kometa Halley'a.

Sonda Deep Impact przeleciała w 2005 roku w pobliżu jądra komety Tempela 1. Po wykonaniu tego zdania była ona w na tyle dobrym stanie, że NASA rozpisała konkurs na jej powtórne użycie do badań obiektów w przestrzeni kosmicznej. Konkurs wygrał projekt EPOXI złożony z dwóch elementów - zbadania kolejnej komety oraz poszukiwań planet pozasłonecznych. Mimo zmiany nazwy misji na EPOXI, sama sonda pozostała przy starej - Deep Impact.

103P/Hartley to niewielka kometa okresowa, która obiega Słońce po eliptycznej orbicie o okresie 6.46 roku. Została ona odkryta w 1986 roku przez Macolma Hartley'a w Siding Spring w Australii. W październiku kometa przeszła najbliżej Słońca i Ziemi, stając się efektownym obiektem dostępnym do obserwacji przez lornetkę.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/sukces-nasa-sonda-przeleciala-kolo-komety,1,3772148,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA naprawiła swój radioteleskop do komunikacji z sondami kosmicznymi

Zakończył się remont 70-metrowego radioteleskopu należącego do sieci Deep Space Network, której NASA używa do kontaktu z sondami kosmicznymi. Dzięki niemu antena będzie służyć badaniom kosmicznym przez kolejne dziesięciolecie.

Prace przy antenie w Goldstone trwały przez siedem miesięcy. Pierwsze testy komunikacji z sondą kosmiczną przeprowadzono 28 września, kiedy to antena skomunikowała się z sondą Deep Impact, która w czwartek 4 listopada przeleci koło komety Hartleya 2. Potem przez cały październik dokonywano kolejnych dokładnych testów anteny.

W trakcie remontu antena ważąca 3,2 miliona kilogramów została podniesiona na wysokość 5 milimetrów nad swoją podstawę. Pozwoliło to na wymianę elementów służących do ruchu anteny. NASA zapowiada, że po remoncie radioteleskop będzie pracować co najmniej do 2025 roku.

W ramach sieci Deep Space Network amerykańska agencja kosmiczna NASA posiada trzy ośrodki rozmieszczone co około 120 stopni długości geograficznej. Poza ośrodkiem w Goldstone w USA, są to okolice Madrytu w Hiszpanii oraz Canberry w Australii. Każde z takich centrów komunikacyjnych posiada 70-metrowy radioteleskop.

Radioteleskop w Goldstone znany jest jako Deep Space Station 14, ale w 1966 roku uzyskał też przezwisko "antena marsjańska", gdyż otrzymał pierwsze sygnały od marsjańskiej sondy Mariner 4. Aktualnie antena używana jest do komunikacji z sondami w ramach misji Cassini (badania Saturna), łazików Spirit i Opportunity (badania Marsa), czy sond Voyager 1 i Voyager 2 (na krańcach Układu Słonecznego).

Więcej informacji:

* Major Surgery Complete for Deep Space Network Antenna

[ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ]

Źródło: NASA / JPL

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2643

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)