Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Pełnia księżyca utrudnia sen

Księżyc w pełni zakłóca nasz sen. I to nawet wtedy, kiedy księżyca nie widzimy i nie mamy pojęcia, w jakiej fazie się znajduje.

Szwajcarscy naukowcy z uniwersyteckiego szpitala psychiatrycznego w Bale, obserwowali 33 pacjentów - ochotników. Poddano ich badaniom na poziomy hormonów i na ruchy gałek ocznych oraz zastosowano elektroencefalogram (EEG). Okazało się, że faktycznie w nocy, kiedy była pełnia, ochotnicy spali 20 minut mniej. Potrzebowali także średnio 5 min więcej, aby zasnąć, a faza snu głębokiego została zredukowana aż do 30 procent.

Testy hormonalne pokazały, iż poziom melatoniny, czyli hormonu snu, również spadał u uczestników, kiedy księżyc był w pełni.

- Jest to pierwsze wiarygodne badanie, które potwierdza, że fazy księżyca wpływają na ludzki sen - mówił mediom dr Christian Cajochen, autor badania.

Rytm księżycowy może być pamiątką po czasach starożytnych, kiedy księżyc wpływał na zachowania u ludzi, takie jak reprodukcja. Rytm ten oparty jest na 28-dniowych cyklach i obserwujemy go nadal u wielu zwierząt, np. morskich. W 2011, pewne badanie udowodniło, iż istnieją geny kontrolujące rytm księżycowy u larw komara Clunio marinus. Szwajcarscy badacze, planują kontynuowanie badań nad wpływem księżyca na ludzkie zachowania. Na podstawie www.sci-news.com/(gabi/mtr), kobieta.wp.pl

http://kobieta.wp.pl/kat,26377,title,Pelnia-ksiezyca-utrudnia-sen,wid,16812727,wiadomosc.html

 

post-31-0-93475300-1407921592_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom radzi, jak sfotografować "spadającą gwiazdę"

W drugiej połowie nocy z wtorku na środę nadarza się okazja do sfotografowania meteoru. Perseidy będą pojawiać się z częstością około jednego zjawiska na minutę. Najjaśniejsze z nich, o blasku większym niż najjaśniejsze gwiazdy na niebie, można uwiecznić na zdjęciach.

Jak radzi dr Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie, do wykonania zdjęcia meteoru będzie potrzebna lustrzanka lub bezlusterkowiec cyfrowy z szerokokątnym obiektywem. Nadają się tutaj nawet proste modele z obiektywami kitowymi, których ogniskowa rozpoczyna się od 18 mm.

Zanim wyjdziemy robić zdjęcia, musimy się zastanowić nad miejscem. Kiepskim pomysłem jest liczenie na obfite łowy w centrum rzęsiście oświetlonego miasta. Zasada jest więc taka, że im ciemniej, tym lepiej - opisuje astronom. Dodatkowym warunkiem jest niezasłonięte niczym niebo. W środku gęstej puszczy jest bowiem bardzo ciemno, ale drzewa zasłonią dużą część nieba i uniemożliwią skuteczne obserwacje.

Gdy mamy już miejscówkę, pogodne i ciemne niebo nad głową, możemy zacząć obserwacje. Wycelujmy aparat w niebo, a ostrość na obiektywie ustawmy manualnie. Łatwo to zrobić szczególnie lustrzanką z trybem Live View, która pozwala ustawiać ostrość na powiększonym fragmencie kadru - dodaje dr Olech. Zauważa przy tym, że nie wystarczy proste ustawienie obiektywu na nieskończoność. W większości obiektywów jest zapas na skali ostrości, związany z pracą w różnych warunkach temperaturowych i pracą w różnych długościach fali. - Z tego powodu przesunięcie skali odległości na maksymalną wartość przeważnie powoduje uzyskanie nieostrych obrazów, a właściwa ostrość na nieskończoność znajduje się tuż przed końcem skali - tłumaczy.

Astronom radzi, by w aparacie ustawić czułość na poziomie ISO 800-1600, tryb pracy na pełny manual, a w obiektywie wybrać najkrótszą ogniskową. W ciemniejszych obiektywach przysłonę ustawić zaś na maksymalny otwór względny.

- Bardzo jasne "szkła" można lekko przymknąć (np. o około 0.3-0.7 EV), aby pozbyć się wad takich jak koma, winietowanie czy astygmatyzm. Przymykanie nie jest konieczne, gdy używamy pełnoklatkowych szkieł na matrycy APS-C/DX. Czas ekspozycji ustawmy na 15-30 sekund. Aparat ustawmy dodatkowo w tryb seryjny. Teraz wystarczy uruchomić ekspozycję wężykiem spustowym, blokując go na stałe i aparat będzie ciągle wykonywać 15-30 sekundowe ekspozycje. Oczywiście do momentu, w którym wyczerpie się bateria lub zapełni się karta pamięci - opisuje naukowiec.

Jego zdaniem aparat z obiektywem najlepiej umieścić na statywie i wycelować w najciemniejszy rejon widocznego w danym miejscu nieba. Jeśli ktoś nie ma statywu, może położyć aparat np. na dachu samochodu i wycelować go w zenit.

- Ustawmy też aktualny czas, tak aby do EXIF-a zapisywana była informacja o właściwym czasie wykonania zdjęcia i złapania meteoru - dodaje. Zauważa, że zdjęcia mogą być wykorzystane do badań naukowych. - Udanych łowów! - życzy amatorom fotografii dr Olech.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Astronom-radzi-jak-sfotografowac-spadajaca-gwiazde,wid,16812670,wiadomosc.html

 

post-31-0-47513300-1407996082.jpeg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Galaktyka w Trójkącie na zdjęciu z VST

 

VLT Survey Telescope (VST) w Obserwatorium ESO Paranal w Chile sfotografował na pięknym, szczegółowym zdjęciu galaktykę Messier 33. Ta galaktyka spiralna jest drugą pod względem odległości dużą galaktyką w pobliżu Drogi Mlecznej. Zawiera wiele jasnych gromad gwiazd oraz obłoków gazu i pyłu. Nowe zdjęcie to jeden z najbardziej szczegółowych szerokokątnych widoków opisywanego obiektu, wyraźnie ukazujący wiele świecących na czerwono obłoków gazu w ramionach spiralnych.

 

Messier 33, znana także jako NGC 598, znajduje się w odległości około trzech milionów lat świetlnych i widać ją w małym gwiazdozbiorze nieba północnego ? Trójkącie. Bywa nazywana też Galaktyką w Trójkącie. Obiekt ten obserwował w sierpniu 1764 r. łowca komet Charles Messier, który ujął go jako numer 33 w swoim słynnym katalogu jasnych mgławic i gromad gwiazd. Nie był jednak pierwszym, który udokumentował istnienie tej galaktyki spiralnej, najprawdopodobniej wyprzedził go o około 100 lat sycylijski astronom Giovanni Battista Hodierna.

Mimo, że Galaktyka w Trójkącie znajduje się na niebie północnym, jest widoczna z Obserwatorium Paranal w Chile, chociaż nie wznosi się zbyt wysoko na niebie. Zdjęcie wykonano za pomocą VLT Survey Telescope (VST), najnowocześniejszego 2,6-metrowego teleskopu do przeglądów nieba o polu widzenia dwukrotnie większym niż tarcza Księżyca w pełni. Zdjęcie zostało złożone z wielu pojedynczych ekspozycji, w tym wykonanych przez filtr przepuszczający jedynie światło świecącego wodoru, które czyni czerwone obłoki gazu w ramionach spiralnych galaktyk szczególnie widocznymi.

Pośród wielu obszarów powstawania gwiazd w ramionach spiralnych M33 znajduje się olbrzymia mgławica NGC 604. Ma średnicę prawie 1500 lat świetlnych i jest jedną z największych znanych mgławic emisyjnych. Rozciąga się na przestrzeni 40 razy większej niż widoczna część znacznie słynniejszej i bliższej Mgławicy w Orionie.

Galaktyka w Trójkącie jest trzecią pod względem wielkości członkinią Grupy Lokalnej Galaktyk, obejmującej Drogę Mleczną, Galaktykę w Andromedzie oraz około 50 mniejszych galaktyk. Na bardzo przejrzystym niebie, w ciemną noc, galaktykę tę widać gołym okiem. Jest uważana za najdalszy obiekt niebieski widoczny bez pomocy przyrządów optycznych. Dla osób bardzo cierpliwych, w długiej perspektywie warunki do obserwacji galaktyki powinny się poprawić, gdyż zbliża się do naszej z prędkością około 100 tysięcy kilometrów na godzinę.

 

Widok galaktyki na nowym, pięknym zdjęciu pozwala nie tylko na bardzo dokładne zbadanie ramion spiralnych, ale także ukazuje niezmiernie bogatą scenerię wielu odległych galaktyk rozproszonych za miriadami gwiazd i świecących obłoków M33.

http://news.astronet.pl/7465

To piękne i szczegółowe zdjęcie galaktyki M33, zwanej także Galaktyką w Trójkącie, zostało wykonane za pomocą VLT Survey Telescope (VST) w Obserwatorium ESO Paranal w Chile.

 

post-31-0-39341300-1407996304.jpg

post-31-0-74983400-1407996320_thumb.jpg

post-31-0-13075600-1407996336_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekły azot + niskie ciśnienie = jądro komety

Przebieg niektórych reakcji chemicznych potrafi zadziwić. Za chwilę będziecie mogli zobaczyć jedną z nich. Nie jest żadną tajemnicą, że gdy odpowiednio obniżymy ciśnienie wody, zagotuje się ona w temperaturze pokojowej. A co się stanie, gdy w podobny sposób obniżymy ciśnienie ciekłego azotu?

Przejdzie w stan stały i będzie wyglądał jak jądro komety, z którego gejzerów wydobywają się spektakularne pióropusze gazów. Na powyższym filmie, możecie zobaczyć to niesamowite doświadczenie i jego kosmiczny efekt.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20082/ciekly-azot--niskie-cisnienie--jadro-komety

post-31-0-94436700-1407996472.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obóz, namioty, deszcz, Załęcze Wielkie!

10 sierpnia rozpoczął się dwutygodniowy obóz astronomiczny dla tegorocznych absolwentów gimnazjum. Po raz kolejny spotkanie ma miejsce w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym "Nadwarciański Gród" w Załęczu Wielkim. Na tegoroczny obóz przyjechało 57 uczestników z różnych regionów Polski.

W trakcie obozu uczestnicy biorą udział w zajęciach merytorycznych oraz rekreacyjno-sportowych. W ciągu minionych dni zostały przeprowadzone zajęcia z astronomii z takich zagadnień jak Ziemia i Księżyc, Słońce, magnetohydrodynamika oraz Układ Słoneczny. Pozostałe zajęcia naukowe obejmowały miedzy innymi trygonometrię, wektory, logarytmy oraz fizykę.

Wieczorami, przy dobrej pogodzie, organizowane są ogniska oraz śpiewanki. Niestety, jak dotąd pogoda nie sprzyjała wielu obserwacjom astronomicznym. Na szczęście dzięki niedawno powstałemu na terenie ośrodka planetarium, uczestnicy maja możliwość zapoznania się z wyglądem nocnego nieba i gwiazdozbiorami nawet pomimo deszczu. Planetarium zostało przygotowane oraz zamontowane na terenie ośrodka przez członków Klubu Astronomicznego ALMUKANTARAT. Głównym pomysłodawca oraz wykonawcą jest Mateusz Krakowczyk.

Kadra dba nie tylko o rozwój naukowy uczestników, ale również kulturalny - organizowane są pokazy filmowe oraz panele dyskusyjne na różne tematy. Na obozie nie brakuje również zajęciach sportowych - porannej gimnastyki oraz siatkówki i badmintona.

http://news.astronet.pl/7466

Zdjęcia: Małgorzata Kaczmarczyk.

 

post-31-0-19902000-1408014842_thumb.jpg

post-31-0-94689200-1408014857_thumb.jpg

post-31-0-23050500-1408014873_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosjanie i Chińczycy lecą na Srebrny Glob

Rosjanie, Chińczycy i Japończycy mają chrapkę na Srebrny Glob, przynajmniej takie plany ujawniły ich rządy. W obliczu konfliktu na Ukrainie i sankcjach nałożonych na Rosję, zdecydowała się ona wycofać ze wspólnych przedsięwzięć, które podejmowała ze Stanami Zjednoczonymi, chodzi tu m.in. o Międzynarodową Stację Kosmiczną i rakiety.

Nowe, wielkie plany dotyczą budowy bazy na Księżycu, a także produkcję specjalnych maszyn, które będą tam wykorzystywane. Projekt opiewać ma na prawie miliard złotych, a rosyjscy kosmonauci, według założeń, mają postawić swoje stopy na Srebrnym Globie do roku 2030.

Plany Chińczyków mają nieco większy rozmach. Chcą oni kontynuować misje w ramach Chang'e-5, co ma zaowocować wystrzeleniem orbitera i próbnika, który wyląduje na Księżycu, pobierze próbki gruntu i, przy pomocy orbitera, wróci z nimi na Ziemię.

Państwo Środka chce również wybudować stację orbitalną, bazy na Księżycu oraz wysłać kolonizatorów na Marsa. Jeśli chodzi o naszego naturalnego satelitę, to interesuje ich izotop helu-3, który zastosowany w reaktorze atomowym, może stać się źródłem ogromnej i taniej energii.

Bynajmniej nie porywają się z motyką na słońce, gdyż rozwój technologii kosmicznych, który właśnie dokonuje się w tym państwie, jest wprost niesłychany. Tak więc możemy być pewni, iż wyznaczone przez Chińczyków cele, bez problemu zostaną osiągnięte.

Natomiast Japonia, podobnie jak Chiny i Rosja, chce postawić na automatyczne kopalnie. Ostatnio rząd Kraju Kwitnącej Wiśni poinformował także o utworzeniu Japońskich Sił Samoobrony Kosmicznej. Czym miałby się zajmować owa agencja? Po wielkich planach swoich sąsiadów, chyba nie trudno się domyślić.

Tymczasem w Polsce, w wielkich bólach, powstaje POLSA, czyli Polska Agencja Kosmiczna. W tej chwili trwają boje z poprawkami do ustawy w Senacie. Trzymajmy więc za nią kciuki, bo to bardzo się jej przyda.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20068/rosjanie-i-chinczycy-leca-na-srebrny-glob

 

post-31-0-09543900-1408015047.jpg

post-31-0-36540600-1408015066.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolos z Rodos wyśledzony na Księżycu? A może to jakiś "obcy"? Kolejna zagadka w internecie

Tę tajemnicę odkrył niejaki Jasenko, jeden z nieustraszonych tropicieli wszelkich paranormalnych zjawisk i pozaziemskich anomalii, przeglądając tysiące zdjęć księżycowej panoramy, które są udostępnione w ramach programu Google Moon.

Inny z łowców sensacji - o pseudonimie Wowfroreeel - opublikował w serwisie YouTube zgrabne wideo na ten temat, które przyciągnęło już uwagę milionów widzów:

Robi wrażenie, prawda? Podobnie jak różne teorie, jakie zaczęli w związku z tym snuć tropiciele tajemnic. Najciekawsza jest ta, że postać na Księżycu to... słynny posąg Heliosa, boga słońca, zwany Kolosem z Rodos, który w świecie antycznym był zaliczany do siedmiu cudów świata (razem z posągiem Zeusa w Olimpii, wiszącymi ogrodami Babilonu, murami tego miasta, piramidami w Gizie, mauzoleum w Halikarnasie oraz świątynią Artemidy w Efezie). Tak go sobie wyobrażano:

Kolos nie przetrwał do dziś, według przekazów runął podczas jednego z trzęsień ziemi. Teraz zaś miałby się odnaleźć 400 tys. km stąd, na powierzchni Srebrnego Globu? Wolne żarty, można wierzyć Jasence, ale ja bardziej ufam historykom, zdaniem których resztki powalonego Kolosa, wykonanego z brązu, Arabowie sprzedali i wywieźli na złom w VII wieku naszej ery.

Doskonale zresztą wiadomo, czym jest ta szara postać i jej cień na zdjęciu z Księżyca. To jeden z przykładów pareidolii. Tą zbiorową nazwą określa się złudzenia, jakimi karmi nas nasz mózg. Chodzi o dostrzeganie znajomych kształtów, twarzy, sylwetek w przypadkowych szczegółach, cieniach, zarysach chmur. Każdemu to się zdarza.

Dlaczego nasz mózg z takim upodobaniem widzi znajome kształty w zbiorze przypadkowych plam? I dlaczego pomimo naukowych dementi chce wierzyć, że jest sens w tym, co - jak sądzi - widział? Stoją za tym dość stare ewolucyjnie mechanizmy neurobiologiczne, które przez miliony lat zapewniały nam przetrwanie, a którym dzisiaj zawdzięczamy umiejętność kojarzenia kształtów, rozpoznawania swoich bliskich, doznawania objawień. Wyjaśnialiśmy, skąd się biorą pareidolie przy okazji głośnego odkrycia... szczura na jednym ze zdjęć z Marsa.

Mars jest zresztą kopalnią tego typu "odkryć". Na fotografiach z Czerwonej Planety dopatrywano się już nie tylko szczura, ale i twarzy Chrystusa, hełmu czy też klamki do tajnej komory, która prowadzi Bóg wie dokąd.

Obejrzyjcie naszą galerię najdziwniejszych zdjęć z Marsa, które nadesłał łazik Curiosity. Na sezon ogórkowy jak znalazł. :)

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16476785,Kolos_z_Rodos_wysledzony_na_Ksiezycu__A_moze_to_jakis.html

 

post-31-0-61258700-1408033281.jpg

post-31-0-15643200-1408033296_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagraża nam kosmiczna kupa gruzu

 

Według najnowszych badań asteroida 1950 DA, która stanowi potencjalne zagrożenie dla naszej planety, to wcale nie zwarta kosmiczna skała, lecz... kupa gruzu. Składają się na nią odłamki skalne pokryte regolitem, między którymi dochodzi do niezwykłych oddziaływań.

Spodziewałem się znaleźć metaliczną asteroidę o dużej gęstości - informuje główny autor badań, astronom z Uniwersytetu Tennessee w Knoxville Ben Roz?tis. - Okazało się, że jest to jednak zespół kosmicznego gruzu - dodał.

Zbiór skał

Badania pokazały, że zbliżający się do Ziemi obiekt to zespół skał, który dzięki niezwykłym oddziaływaniom nie rozprasza się w kosmosie.

Grupa naukowców pod kierunkiem Bena Roz?tisa chciała dowiedzieć się, co utrzymuje te rozerwane kosmiczne odłamki.

Zjawisko kohezji

1950 DA jest zespołem skał pokrytych piaszczystymi cząstkami, tzw. regolitem (czyli warstwą zwietrzałej skały, która uległa wielu procesom chemicznym i fizycznym). Odłamki obracają się bardzo szybko, jeden pełen obrót pokonują w ponad 2 godziny.

Naukowcy odkryli, że na asteroidzie 1950 DA dochodzi do kohezji (siły spójności).

Dzięki temu stos gruzu przemieszcza się spójnie w przestrzeni kosmicznej.

 

Już wcześniej podejrzewano, że na małych planetoidach występują siły kohezji, jednak do tej pory nie było to potwierdzone. Wnioski wyciągnięto na podstawie obserwacji obrazów termicznych i ruchu.

 

- Znaleźliśmy niskiej gęstości stos gruzu, który teoretycznie nie powinien być w stanie trzymać się razem, chyba że dochodziłoby tam do zjawiska kohezji - powiedział Roz?tis. - To ekscytujące, ponieważ to pierwszy dowód na ich istnienie na małych planetoidach - dodał.

Zderzy się z Ziemią?

Asteroida 1950 DA stanowi jedno z największych zagrożeń dla Ziemi. Szansa na zderzenie z naszą planetą wynosi 1 do 4000. Badacze szacują, że do ewentualnego starcia doszłoby w 2880 roku.

 

- Po wydarzeniach z lutego 2013 roku, kiedy w Czelabińsku rozbłysł meteor, naukowcy ponownie zastanawiają się, jak radzić sobie z zagrożeniem. Zrozumienie tego, co jakie cechy ma asteroida, może dać wiele informacji przydatnych dla ochrony przed ewentualnymi skutkami.

Badania opublikowano na łamach magazynu "Nature"

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/zagraza-nam-kosmiczna-kupa-gruzu,130176,1,0.html

 

post-31-0-52739700-1408033484_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosetta uchwyciła pierwsze ziarna pyłu kometarnego!

Instrument Grain Impact Analyser and Dust Accumulator (GIADA ? analizator uderzeń ziaren i akumulacji pyłu) na europejskiej sondzie Rosetta przechwycił pierwsze ziarna pyłu z komety 67P/Czuriumow-Gierasiemienko. Po raz pierwszy pył kometarny został przechwycony z tak bliskiej odległości od komety i w tak dużej odległości od Słońca.

Pierwszych rejestracji GIADA dokonała 1 sierpnia. Czujnik uderzeniowy zanotował uderzenie 4 ziaren. Rosetta znajdowała się wtedy 814 km od jądra komety 67P (ok. 543 mln. km od Słońca). Kolejne trzy ziarna zostały od notowane 2, 4 i 5 sierpnia, odpowiednio w odległości 603, 286 i 179 km od komety.

Zebrane dane są jeszcze skąpe, ale już pozwalają na pierwsze oceny otoczenia jądra komety.

Pierwsze ziarno uderzyło w detektor z pędem wynoszącym 9,8?10-10 kg?m/s (?1?10-10 kg?m/s), czyli tuż ponad progiem detekcji instrumentu. W detekcji pomogła więc większa prędkość Rosetty przy zbliżaniu się do komety, która wynosiła wtedy ok. 3,5 m/s. Teraz sonda porusza się względem komety wolniej, bo z prędkością ok. 1 m/s. Rozmiar ziarna szacuje się na 10-350 mikrometrów.

Te kilka pomiarów pozwala też zgrubnie ocenić gęstość pyłu wokół jądra. Jest ona zgodna, jeśli nie wyższa, z wynikami symulacji przeprowadzonych na potrzeby opracowywania GIADA. Wraz ze zbliżaniem się komety do Słońca, ilość rejestrowanych cząstek pyłu będzie rosła. Instrument pozwoli na zbadanie zmian aktywności pyłowej komety wraz ze zbliżaniem się jej do peryhelium ? punktu orbity położonego najbliżej Słońca.

Uważa się, że ziarna pyłu kometarnego stanowią przede wszystkim mieszaninę krzemianów i związków organicznych. Ziarna te są uwięzione w lodzie tworzącym jądra komet, i uwalniane są w przestrzeń kosmiczny, gdy lód sublimuje pod wpływem promieniowania słonecznego. Formuje się on potem w komę otaczającą jądro, a potem w charakterystyczny dla komet ogon.

GIADA jest jednym z trzech instrumentów naukowych na pokładzie Rosetty, obok przyrządów COSIMA i MIDAS, przeznaczonych do badania pyłu. GIADA rejestruje ilość, masę, pęd i prędkość pyły w otoczeniu komety. Dane z instrumentu wspomogą także lądowanie Philae i ocenę stanu technicznego sondy Rosetta, np. dostarczając informacji o ilości pyłu odkładającego się instrumentach optycznych czy panelach ogniw słonecznych.

http://www.kosmonauta.net/2014/08/rosetta-uchwycila-pierwsze-ziarna-pylu-kometarnego/

Wizualizacja procesu przechwytywania pyłu przez GIADA / Credit: ESA/Rosetta/GIADA/Univ Parthenope NA/INAF-OAC/IAA/INAF-IAPS

post-31-0-56844200-1408040870_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Impreza publiczna w ramach Toruńskiego Zlotu Miłośników Astronomii

W dniach 14?17 sierpnia 2014 r. (czwartek ? niedziela) odbędzie się Czwarty Toruński Zlot Miłośników Astronomii. Organizatorem zlotu jest Internetowy Portal Astronomiczny AstroVisioN.pl, natomiast AstroNET objął patronat medialny nad imprezą. Organizatorzy przygotowali tradycyjnie niespodziankę dla mieszkańców Torunia ? Piknik Astronomiczny z licznymi atrakcjami. Impreza odbędzie się 16 sierpnia 2014 roku, w godzinach 19:00 ? 23:00 na toruńskiej Barbarce z dala od licznych źródeł światła miasta.

Happening astronomiczny rozpocznie się plenerową prelekcją poświęconą budowie teleskopów. Pan Marcin Gładkowski z portalu AstroVisioN.pl omówi jak powstaje obraz w okularze teleskopu i jak można zmieniać powiększenie uzyskiwanego obrazu. Nie zabraknie porad dotyczących wyboru pierwszego instrumentu obserwacyjnego, czy też pod obserwacje konkretnej klasy obiektów.

Pani Anna Wojtowicz z Uniwersytetu Jagielońskiego opowie o historii narodzin astronomii pozagalaktycznej i omówi jej podstawowe zagadnienia.

Kolejna prelekcja zostanie poświęcona naszemu kosmicznemu sąsiadowi ? Księżycowi. Pan Marcin Gładkowski przybliży uczestnikom pikniku historię powstania, budowę oraz podstawowe zjawiska związane ze Srebrnym Globem takie jak zmiany rozmiarów tarczy, fazy czy zaćmienia.

Gdy zrobi się już wystarczająco ciemno zacznie się pokaz nieba przez teleskopy uczestników zlotu. Miłośnicy podzielą się swoimi doświadczeniami w podziwianiu skarbów nieba. Barbarka to świetne miejsce do obserwacji astronomicznych, więc uczestnicy imprezy zobaczą przez teleskopy garść słabych, ale bardzo pięknych obiektów nieba letniego takich jak mgławice planetarne, gromady otwarte i kuliste gwiazd oraz galaktyki. Najpierw jednak adepci astronomii poznają sylwetki gwiazdozbiorów nieba letniego wraz z ich najjaśniejszymi gwiazdami i najciekawszymi obiektami. Podniebny spektakl poprowadzą: Marcin Gładkowski, Jakub Bandrowski oraz Jarosław Suchocki z Grupy "Pokazy Nieba w Toruniu" (www.pokazy-nieba.pl), zainicjowanej przez portal astronomiczny AstroVisioN.pl. Podczas części obserwacyjnej odbędą się konkursy z upominkami.

W sobotę kursują na Barbarkę autobusy MZK linii nr 27. Powrót do Torunia umożliwi podstawiony autobus MZK o godz. 22:00 (przedłużony kurs linii nr 27 z Barbarki do przystanku "Plac Teatralny" ? biletowany), o którego przybyciu poinformują prowadzący Piknik.

Poczuj magię toruńskiej astronomii!

 

Program Imprezy Publicznej Toruńskiego Zlotu Miłośników Astronomii

 

sobota, 16 sierpnia 2014 r. ? Główna polana na Barbarce

? 19:00 ? 19:30 - powitanie gości, przedstawienie programu imprezy. Plenerowa prelekcja dotycząca sprzętu astronomicznego, którą poprowadzi Marcin Gładkowski z portalu astronomicznego AstroVisioN.pl.

? 19:30 ? 20:30 - prelekcja pt. ?Astronomia pozagalaktyczna?, którą poprowadzi Anna Wojtowicz z Uniwersytetu Jagielońskiego.

? 20:30 ? 21:30 ? wykład pt. ?Księżyc ? nasz kosmiczny sąsiad?, który przygotował Marcin Gładkowski z portalu astronomicznego AstroVisioN.pl.

? 21:30 ? 23:00 - publiczny pokaz nieba dla mieszkańców Torunia przez teleskopy uczestników zlotu. Rozmowy z mieszkańcami Torunia. Przedstawienie gwiazdozbiorów i najciekawszych obiektów nieba letniego. Konkursy z upominkami. Podniebny spektakl poprowadzą: Marcin Gładkowski, Jakub Bandrowski i Jarosław Suchocki z Grupy ?Pokazy Nieba w Toruniu? (www.pokazy-nieba.pl), zainicjowanej przez Internetowy Portal Astronomiczny AstroVisioN.pl. Teleskopy będą dostępne podczas całej imprezy publicznej.

Wstęp wolny. Zapraszamy serdecznie!

http://news.astronet.pl/7467

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć Robina Williamsa skłoniła astronautę Buzza Aldrina do wyznania o depresji

 

Astronauta zaapelował o więcej współczucia dla cierpiących na tę chorobę i lepszy dostęp do leków i leczenia.

 

Buzz Aldrin był drugim człowiekiem, który stanął na Księżycu. Śmierć Robina Williamsa, który popełnił samobójstwo w poniedziałek, skłoniła astronautę do bardzo osobistego wyznania. W krótkiej notce na facebooku, pisze o tym, jaki wpływ miała depresja jego i jego najbliższych na jego własne życie.

Uważałem Robina Williamsa za przyjaciela i towarzysza w chorobie. Jego odejście jest wielką stratą. Udręka depresji i uzależnień, które jej towarzyszą, dotykają milionów, w tym mnie i członków mojej rodziny - mój dziadek popełnił samobójstwo przed moim narodzeniem, a moja mama w roku, w którym poleciałem na Księżyc - każdego roku taki sam los spotyka setki zaprawionych w bojach ludzi. Każdy z nas i wszyscy jako naród powinniśmy mieć więcej współczucia i okazywać więcej wsparcia wszystkim, którzy cierpią i zapewnić im pomoc, która pozwoli im stawić czoła życiu. Spoczywaj w pokoju, Robinie Williamsie."

 

Robin Williams miał swój udział w jednej z misji NASA. Po katastrofie promu Challenger, Robin Williams w 1988 roku obudził załogę pierwszego promu, który wrócił na orbitę po katastrofie - Discovery - wcielając się w radiowego DJa z filmu "Good Morning, Wietnam"

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16480605,Smierc_Robina_Williamsa_sklonila_astronaute_Buzza.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwiedzili nas goście spoza Układu Słonecznego. To mikroskopijne ziarna pyłu

 

Naukowcy po raz pierwszy złapali pył spoza Układu Słonecznego. A właściwie złapała go należąca do NASA sonda Stardust, a uczeni zidentyfikowali. Jeśli ich analiza zostanie potwierdzona, będziemy mieli na Ziemi pierwsze siedem ziarenek kurzu pochodzących z przestrzeni międzygwiezdnej.

 

Pracę na ten temat opublikował w najnowszym "Science" międzynarodowy zespół naukowców pod wodzą Andrew J. Westphala z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Od startu sondy Stardust (z ang. - gwiezdny pył) minęło aż 15 lat. Kosztująca przeszło 300 mln dol. misja to przykład, jak za niewielkie pieniądze można robić porządną naukę - m.in. angażując do pomocy dziesiątki tysięcy ochotników z całego świata. Porządną tym bardziej, że złapanie międzygwiezdnego kurzu było tylko jednym z zadań misji Stardust.

Misja: zdobyć gwiezdny pył

Głównym celem sondy bowiem było przywiezienie próbek pyłu z komety. W 2004 r. Stardust dogoniła krążącą wokół Słońca Wild 2 (kilka dni temu emocjonowaliśmy się wyczynem europejskiej sondy Rosetta, która weszła na orbitę wokół komety Czuriumow-Gierasimienko, ale to Stardust jako pierwszy ziemski pojazd rzuciła się w pogoń za kometą). Wpadła w warkocz różnego rodzaju drobin, który ciągnęła za sobą rozgrzana promieniowaniem słonecznym kometa, i wystawiła specjalne sitko. Specjalne, bo wypełnione taśmą aluminiową i aerożelem. Ta ostatnia substancja to krzemowa pianka składająca się w 99,8 proc. z powietrza. Dzięki temu złapane przez nią okruszki miały łagodnie wyhamować i nie ulec zniszczeniu.

Stardust wystawiła jednak swoje sitko już wcześniej, jeszcze w drodze do komety. W sumie przez blisko 200 ziemskich dni polowała na pył pochodzący z przestrzeni międzygwiezdnej.

W 2006 r. sonda wróciła w okolice Ziemi i zrzuciła na jej powierzchnię 50-kilogramowy lądownik z ładunkiem kosmicznych okruchów (a w 2011 r. NASA wysłała sondę z wizytą do kolejnej komety - Tempel 1). Przez ostatnie lata został on dość dokładnie zbadany. W kurzu z komety Wild 2 naukowcy znaleźli m.in. glicynę - najprostszy aminokwas, który na naszej planecie jest jedną z cegiełek budujących życie.

Pospolite ruszenie

Do poszukiwania okruchów pyłu międzygwiezdnego uczeni postanowili zaprząc badaczy amatorów z całego świata. Udostępnili im w internecie mikroskopowe zdjęcia aerożelu zbombardowanego w kosmosie.

To dlatego publikacja w "Science" jest sygnowana nie tylko przez 65 zawodowych naukowców, lecz także przez 30 tys. 714 ochotników (ich nazwiska znajdują się tutaj).

Zawodowi uczeni przebadali 71 śladów po uderzeniach znalezionych w aerożelu przez amatorów. Okazało się, że zdecydowana większość z tych śladów - oprócz trzech - została zostawiona przez drobiny, które oderwały się od powierzchni sondy.

Z kolei w aluminiowej folii ekipa Westphala znalazła 25 mikroskopowych kraterów. Cztery z nich zostały zostawione przez okruchy niepochodzące ze statku.

Badacze znaleźli więc w sumie siedem drobin, o których sądzą, że pochodzą spoza Układu Słonecznego. Każda z nich jest trochę inna - ma specyficzny skład (jedne zawierają trochę magnezu, inne żelaza), budowę (niektóre strukturą przypominają płatek śniegu) albo rozmiar (ok. 2 mikrometrów średnicy).

Uczeni uważają, że cała siódemka narodziła się miliony lat temu w wybuchu supernowej - gwiazdy, która była tak masywna, że kiedy umarła, zapadła się pod własnym ciężarem i eksplodowała - w naszej Galaktyce. Co zresztą nie powinno nas aż tak poruszać, bo przecież organizm każdego z nas jest zbudowany z pierwiastków wyprodukowanych miliardy lat temu przez pierwsze gwiazdy i rozsianych po Wszechświecie właśnie przez supernowe.

Więcej odkryć przed nami

Uczeni pracujący pod kierunkiem Andrew J. Westphala mają jeszcze sporo pracy. Muszą przeanalizować kolejne 100 śladów znalezionych przez ochotników w sitkach sondy Stardust. Co więcej, na razie prześwietlono i sfotografowano tylko 77 ze 132 tych sitek. Naukowcy - i zawodowcy, i amatorzy - liczą więc na kolejne odkrycia. Westphal uważa jednak, że znajdą jeszcze może 12 okruchów międzygwiezdnego pyłu (tych z warkocza komety było kilkanaście milionów).

Jedno jest pewne - bez pomocy ochotników szukanie mikroskopowych igieł w stogu aerożelu i aluminium zajęłoby naukowcom nie kilka, ale kilkadziesiąt lat.

http://wyborcza.pl/1,75476,16482522,Odwiedzili_nas_goscie_spoza_Ukladu_Slonecznego__To.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odzyskano zapomniany model wszechświata Einsteina

W 1931 roku Albert Einstein odwiedził Stany Zjednoczone gdzie między innymi spotkał się ze słynnym astronomem Edwinem Hubblem co zainspirowało go do stworzenia po powrocie nowego modelu wszechświata. Model ten przeleżał w zapomnieniu przez prawie 100 lat, a ostatnio odnaleźli go historycy, którzy przetłumaczyli go po raz pierwszy na język angielski.

W czasach gdy Einstein zaprezentował kilkanaście lat wcześniej swoją ogólną tęorię względności sądzono, że wszechświat jest statyczny - nie rozszerza się on ani nie kurczy (dlatego też Einstein wprowadził do ogólnej teorii względności stałą kosmologiczną, która miała zapewniać statyczność wszechświata).

Jednak parę lat później Aleksander Friedman i Georges Lemaitre wysnuli teorię, że wszechświat się rozszerza co niedługo później potwierdziły obserwacje amerykańskiego astronoma Edwina Hubble'a który dostrzegł zaobserwował, że inne galaktyki zdają się od nas oddalać w błyskawicznym tempie (co objawia się jako ich przesunięcie ku czerwieni).

Fizykom szybko ten pomysł się spodobał, a w 1932 roku Einstein wspólnie z holenderskim matematykiem Willemem de Sitterem stworzyli model wszechświata, w którym porzucili stałą kosmologiczną pozwalając mu się rozszerzać.

Okazuje się jednak, że Einstein już rok wcześniej samodzielnie próbował stworzyć model wszechświata, który odnaleziony został właśnie przez naukowców z irlandzkiego Waterford Institute of Technology. W modelu tym próbował on po raz pierwszy porzucić stałą kosmologiczną, a wynik jaki udało mu się osiągnąć wygląda tak, że wszechświat się najpierw rozszerza z punktu osobliwego (w wyniku czegoś co dziś znamy już jako Wielki Wybuch), a  potem zaczyna się kurczyć (również do osiągnięcia stanu osobliwości) - co dziś fizycy nazywają Wielkim Kolapsem.

Einstein model ten stworzył w zaledwie cztery dni przez co nazwisko Hubble'a jest wielokrotnie zapisywanie błędnie, a także pojawiają się proste błędy w samych obliczeniach. Jednak i tak model ten należy uznać za bardzo ważny - Einstein bawiąc się nim był w stanie dojść do późniejszego modelu stworzonego wspólnie z de Sitterem, który wspólnie z pracami m. in. Friedmana, Lemaitre'a, Robertsona i Walkera dało podstawy do stworzenia współczesnej wizji wszechświata.

Źródło: arXiv

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20096/odzyskano-zapomniany-model-wszechswiata-einsteina

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrójna czarna dziura ? szansa na wykrycie fal grawitacyjnych

Odkrycie trzech, orbitujących blisko siebie, supermasywnych czarnych dziur w galaktyce oddalonej o ponad cztery miliardy lat świetlnych od nas może pomóc astronomom w badaniach nad falami grawitacyjnymi ? przepowiedzianymi przez Einsteina ?zmarszczkami? czasoprzestrzeni.

Artykuł napisała Jagienka Naglik.

Międzynarodowy zespół, składający się z naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, kierowany przez doktora Rogera Deane?a z Uniwersytetu Kapsztadzkiego zbadał sześć układów mogących zawierać dwie supermasywne czarne dziury. Zespół odkrył, że jeden z nich zawiera aż trzy takie dziury. Dwie z nich krążą wokół siebie, tak jak gwiazdy podwójne. Jest to jak dotąd najściślejsze znane trio czarnych dziur, a jego składniki krążą wokół siebie z prędkością 300 razy większą niż prędkość dźwięku na Ziemi. Odkrycie to może to sugerować, że tak blisko usytuowane supermasywne czarne dziury są o wiele częstszym zjawiskiem niż dotąd przypuszczano.

Ogólna Teoria Względności przewiduje, że łączące się czarne dziury są źródłem fal grawitacyjnych. W przeprowadzonych badaniach udało się dostrzec trzy czarne dziury ?upakowane? prawie tak ciasno, jak tylko mogłyby być zanim zacznie się ich wzajemne skręcanie i scalanie. Myśl, że możemy być w stanie znaleźć więcej potencjalnych źródeł fal grawitacyjnych, jest bardzo pokrzepiająca. Wiedza skąd takie sygnały powinny pochodzić pomoże w dalszych próbach wykrycia ?zmarszczek? czasoprzestrzeni kształtujących Wszechświat.

Do odkrycia dwóch wewnętrznych czarnych dziur z omawianego układu potrójnego zespół badawczy wykorzystał technikę VLBI (Very Long Baseline Interferometry). Polega ona na łączeniu mocy sygnałów z wielkich anten radiowych oddalonych od siebie o ponad 10 tys. kilometrów. Pozwala to na dostrzeżenie szczegółów z dokładnością 50 razy lepszą niż za pomocą Teleskopu Hubble?a. Obserwacji dokonano dzięki Europejskiej sieci VLBI, składającej się z anten znajdujących się w Europie, Chinach, Rosji, Afryce Południowej jak i również z 305-metrowego radioteleskopu Obserwatorium w Arecibo w Puerto Rico. Radioteleskopy przyszłości, takie jak SKA (Square Kilometre Array), będą w stanie mierzyć zarówno fale grawitacyjne pochodzące z takich układów jak i zacieśnianie ich orbity.

Obecnie bardzo mało wiemy na temat układów czarnych dziur znajdujących się tak blisko siebie, dlatego też trudno stwierdzić, czy faktycznie emitują one wykrywalne fale grawitacyjne. Odkrycie to nie tylko sugeruje, że takie układy czarnych dziur wysyłających sygnały radiowe jest powszechniejsze niż przypuszczano, ale pozwala przewidywać, że radioteleskopy takie jak MeerKAT i African VLBI Network bezpośrednio pomogą w wykryciu i zrozumieniu sygnałów fal grawitacyjnych. Z kolei SKA w przyszłości pomoże nam w znajdowaniu i badaniu układów czarnych dziur w najdrobniejszych szczegółach i pozwoli na lepsze zrozumienie jak czarne dziury kształtowały galaktyki w historii Wszechświata.

Chociaż technika VLBI była niezbędna do odkrycia dwóch wewnętrznych czarnych dziur, badania przeprowadzone przez zespół wykazały również, że obecność podwójnej czarnej dziury może zostać uwidoczniona przez o wiele szerszą skalę cech. Ruch czarnej dziury po orbicie jest naznaczony w ich ?dżetach? (ang. jets) skręcających się w kształt helisy lub korkociągu. Pomimo tego, że czarne dziury mogą znajdować się w tak małej odległości od siebie, że nasze teleskopy nie będą miały wystarczającej zdolności rozdzielczej do ich odróżnienia, poskręcane ?strugi? mogą posłużyć jako ich znaczniki. Czułym teleskopom przyszłości takim jak MeerKAT i SKA pomoże to zwiększyć wydajność w wykrywaniu podwójnych czarnych dziur.

 

Raport z tych badań został opublikowany w czasopiśmie ?Nature?.

http://news.astronet.pl/7468

Skręcone dżety (niebieski) pochodząc z jednej czarnej dziury, których kształt jest wynikiem oddziaływania towarzysza. Trzecia czarna dziura jest także częścią tego układu, ale znajduje się dalej, tak więc jej dżety (czerwony) mają liniowy kształt.

 

post-31-0-11204300-1408206483.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 1950 DA nie rozpada się, choć obraca się z ogromną prędkością

Istnieje 0,3% szansy na to, że ogromna asteroida uderzy w Ziemię 16 marca 2880 roku. Jednak nie z tego powodu to ciało niebieskie jest obiektem zainteresowania naukowców. Asteroida obraca się z bardzo dużą prędkością, a mimo to, nie rozpada się.

Obiekt o którym mowa posiada średnicę ok. 1 kilometra i według naukowców, może uderzyć w naszą planetę za 867 lat, choć ryzyko jest raczej niewielkie. Badania przeprowadzone przez uczonych z Uniwersytetu w Tennessee wykazały, że asteroida ta wykonuje pełny obrót w ciągu dwóch godzin i sześciu minut. Jest to bardzo szybko jak na obiekt o takich rozmiarach.

Naukowcy zastanawiają się, dlaczego asteroida jeszcze się nie rozpadła i nawet nie posiada oznak rozpadania się pod wpływem prędkości obrotowej. Obliczono temperaturę i gęstość tego ciała niebieskiego i stwierdzono, że limit prędkości obrotowej został przekroczony. Podejrzewa się, że asteroida wciąż jest w jednym kawałku przez siły kohezji, choć pewności co do tego nie ma.

Źródło: Dailymail.co.uk

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/asteroida-1950-da-nie-rozpada-sie-choc-obraca-sie-ogromna-predkoscia

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-60714000-1408259698.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak słabe galaktyki rozświetliły wczesny Kosmos?

Symulacje zdają się dowodzić, że galaktyki karłowate były niegdyś tak obfite, że wniosły bardzo duży wkład w promieniowanie ultrafioletowe biorące udział w procesie rejonizacji. Astronomowie badający Wszechświat z epoki tuż po Wielkim Wybuchu dokonali zaskakującego odkrycia: to najmniejsze z galaktyk zdeterminowały właściwości wczesnego Kosmosu.

Wkrótce po Wielkim Wybuchu Wszechświat był zjonizowany: zwykła materia składała się z wodoru z dodatnio naładowanymi protonami, ale bez ujemnie naładowanych elektronów. Po pewnym czasie Wszechświat ochłodził się wystarczająco, by wolne elektrony mogły się połączyć z tymi protonami, dając znany nam dziś neutralny wodór. Ten chłodny gaz później zaczął budować pierwsze gwiazdy we Wszechświecie, ale wcześniej, przez miliony lat, nie było żadnych gwiazd. Astronomowie nie mogą więc zobaczyć, jak wyglądał Kosmos podczas tej epoki "Ciemnych Wieków" ? przynajmniej nie przy pomocy konwencjonalnych teleskopów. Światło pojawiło się znów dopiero wówczas, gdy gwiazdy i galaktyki same zaczęły promieniować w epoce rejonizacji.

Astronomowie zgadzają się co do tego, że Wszechświat został całkowicie zjonizowany około miliarda lat po Wielkim Wybuchu. Mniej więcej 200 milionów lat po jego narodzinach promieniowanie ultrafioletowe gwiazd zaczęło znów dzielić neutralny wodór na elektrony i protony. Minęło kolejne 800 milionów lat, nim ten proces zakończył się wszędzie. Epoka rejonizacji wyraźnie definiuje też ostatnią ważną zmianę w materii gazowej Wszechświata, która pozostaje zjonizowana do dziś - ponad 12 miliardów lat później.

Jednak astronomowie nie są już tak zgodni co do tego, który typ galaktyk odegrał najważniejszą rolę w tym procesie. Większość z nich skupiała się dotychczas na dużych galaktykach. Nowe badania przeprowadzone przez naukowców z Georgia Institute of Technology i Supercomputer Center w San Diego sugerują, że naukowcy powinni również jednak zainteresować się tymi najmniejszymi.

Badacze użyli symulacji komputerowych, by wykazać, że te najmniejsze galaktyki były we wczesnym Wszechświecie niezbędne. Karłowate galaktyki, średnio 1000 razy mniej masywne i o średnicy 30 razy mniejszej od naszej Drogi Mlecznej, przyczyniły się do emisji prawie 30 procent promieniowania ultrafioletowego podczas tego procesu. Inne badania często ignorują te małe galaktyki, ponieważ nie uważano ich za potencjalnie gwiazdotwórcze ? jako że światło UV pobliskich większych galaktyk było zbyt silne i mogło tłumić swych malutkich sąsiadów. Okazuje się jednak, że te karłowate galaktyki formowały gwiazdy, zazwyczaj w jednej ?serii?, która mogła mieć miejsce około 500 milionów lat po Wielkim Wybuchu. I choć małe, były tak obfite, że przyczyniły się znacznie do emisji promieniowania ultrafioletowego.

W symulacjach modelowano przepływ gwiezdnego promieniowania ultrafioletowego przez gaz w formujących się galaktykach. Okazało się, że odsetek fotonów jonizujących, jakie mogły uciekać w przestrzeń międzygalaktyczną, wynosił około 50 procent dla małych galaktyk. Wynosił jednocześnie tylko 5 procent w większych galaktykach. Ta podwyższona frakcja w połączeniu z dużą liczebnością galaktyk karłowatych jest powodem, dla którego najsłabsze z galaktyk odegrały tak ważną rolę podczas rejonizacji.

Światłu ultrafioletowemu bardzo trudno jest uciec z galaktyki z powodu gęstego gazu, który ją wypełnia. Jednak w najmniejszych galaktykach znajduje się dużo mniej gazu pomiędzy gwiazdami, co znacznie ułatwia ucieczkę promieniowaniu UV, ponieważ nie jest ono tam szybko pochłaniane przez materię. Co więcej, wybuchy supernowych mogą otworzyć dla tego światła dodatkowe ?kanały ucieczki? - dużo efektywniej w przypadku malutkich galaktyk.

"To, że małe galaktyki mogły przyczynić się tak znacznie do rejonizacji, jest prawdziwą niespodzianką" ? twierdzi Michael Norman z University of California w San Diego. "Po raz kolejny superkomputer uczy nas czegoś nowego i nieoczekiwanego, czegoś, co będzie musiało zostać uwzględnione w przyszłych badaniach epoki rejonizacji." Zespół badawczy zamierza dowiedzieć się o wiele więcej na temat tych słabych galaktyk, gdy uruchomiona zostanie już następna generacja teleskopów. Prawdopodobnie będzie je już mógł dostrzec Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (NASA), którego otwarcie jest planowane na rok 2018.

Cały artykuł: John Wise et al., The birth of a galaxy - III. Propelling reionization with the faintest galaxies

 

 

Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

http://orion.pta.edu.pl/jak-slabe-galaktyki-rozswietlily-wczesny-kosmos

rójwymiarowa przestrzeń symulacji, ukazująca wielkoskalową strukturę gazu oraz jego rozkładu w formie zagęszczeń i filamentów. Czerwone obszary są rozświetlone i rozgrzane przez promieniowanie UV pochodzące z jasnych, tutaj: białych galaktyk. Galaktyki te są ponad tysiąc razy mniej masywne niż Droga Mleczna i dały niemal jedną trzecią ogólnego wkładu w promieniowanie ultrafioletowe podczas epoki rejonizacji. Rozmiar tego pola to 400 000 lat świetlnych. Wszechświat liczył sobie wówczas jedynie 700 milionów lat.

Źródło: John Wise

 

post-31-0-17467400-1408259791.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

post-476-0-82229100-1408461273_thumb.jpg

Dzisiaj, czyli -

,,19 sierpnia 2014 roku, planowo o godz. 3:15:00 czasu UTC czyli o 5:15:00 czasu polskiego (środkowoeuropejskiego CET) chińska rakieta Long March-4B wyniosła na orbitę okołoziemską drugiego satelitę naukowego BRITE-PL "Heweliusz". Rakieta Long March-4B została wystrzelona z kosmodromu Taiyuan Satellite Launch Center, 600 km na południowy zachód od stolicy Chin. Za start rakiety odpowiadał główny organizator chińskiego programu kosmicznego China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC). Polski satelita BRITE-PL "Heweliusz" został wystrzelony na podstawie kontraktu zawartego przez Polskie Konsorcjum Projektu BRITE i chińską firmę China Great Wall Industry Corporation (CGWIC)"

 

Więcej o imienniku wielkiego astronoma przebywającym na naszej orbicie możemy przeczytać między innymi tu i tu

  • Like 1

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom: przed nami rzadkie spotkanie na sferze niebieskiej

Rankiem 18 sierpnia dojdzie do bardzo rzadkiego spotkania na sferze niebieskiej, w którym wezmą udział Wenus, Jowisz i jasna gromada otwarta - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Jak wyjaśnił astronom, z koniunkcją mamy do czynienia, gdy na sferze niebieskiej spotykają się dwa ciała. Zjawisko jest tym bardziej efektowne, z im jaśniejszymi ciałami mamy do czynienia. Jego zdaniem koniunkcja, do której dojdzie w poniedziałkowy ranek, zasługuje na miano superkoniunkcji.

 

"Przede wszystkim spotkają się dwie najjaśniejsze obecnie planety na niebie, czyli Wenus i Jowisz. Po drugie, minimalny dystans je dzielący będzie wynosił tylko 12 minut łuku. Jakby tego było mało, do spotkania dojdzie praktycznie na tle gwiazd należących do jednej z najjaśniejszych gromad naszego nieba, czyli Praesepe (Żłóbek) znajdującej się w konstelacji Raka" - opisał dr Olech.

 

Wenus i Jowisz znajdą się najbliżej siebie 18 sierpnia o godz. 7.21 naszego czasu. "O tej porze panuje już dzień, dlatego na obserwacje najlepiej wyjść około godziny przed wschodem Słońca, czyli około godziny 4.30 naszego czasu - radził naukowiec. - Obie planety i gromadę Żłóbek znajdziemy wtedy niespełna 10 stopni nad wschodnim horyzontem".

 

Zapewnił, że Wenus i Jowisza dojrzymy bez problemów gołym okiem, bo będą to najjaśniejsze planety na niebie, których blask będzie ustępował tylko Księżycowi znajdującemu się wtedy w ostatniej kwadrze. Aby dojrzeć gwiazdy z gromady Praesepe, będziemy musieli użyć lornetki lub teleskopu. Wówczas będzie można dostrzec także galileuszowe (czyli cztery największe) księżyce Jowisza.

 

Astronom zachęca do obserwacji, bo tak efektowna koniunkcja zdarza się niezmiernie rzadko. "Jeśli pogoda nie dopisze 18 sierpnia, warto spróbować także 17 lub 19 sierpnia. Spotkanie nie będzie już tak bliskie, ale widok Wenus i Jowisza świecących około jednego stopnia od siebie też robi wrażenie" - dodał dr Olech.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401528,astronom-przed-nami-rzadkie-spotkanie-na-sferze-niebieskiej.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronauci na ponad sześć godzin opuścili ISS. Wypuścili satelitę i "posadzili" rośliny

Dwóch rosyjskich astronautów opuściło w poniedziałek pokład ISS i odbyło swój drugi spacer kosmiczny. Prócz konserwacji statku, naukowcy musieli wypuścić przestrzeń kosmiczną peruwiańskiego nanosatelitę.

W poniedziałek o godz. 16.02 naszego czasu rozpoczął się 181. spacer kosmiczny. Pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na ponad sześć godzin opuściło dwóch rosyjskich astronautów - Aleksandr Skworcow i Oleg Artemiew.

Naukowcy mieli na sobie specjalne kombinezony z kolorowymi pasami, by łatwiej było ich zidentyfikować. Skworcow założył skafander z czerwonym pasem, natomiast Artemiew z niebieskim.

W Kosmosie nie mogli się nudzić

Prócz rutynowej konserwacji ISS, astronauci mieli jeszcze inne zadania. Zainstalowali skrzynkę, w której znajdują się nasiona roślin, grzyby i paprocie, by sprawdzić ich podatność na warunki panujące w Kosmosie, a także wypuścili w przestrzeń kosmiczną niewielkiego peruwiańskiego satelitę - Chasqui-1.

Obiekt został stworzony przy współpracy Państwowego Uniwersytetu Inżynierii w Peru i Rosyjskiej Agencji Kosmicznej. Waży zaledwie 1 kg i zasilany jest energią słoneczną. Posiada dwie kamery - wizyjną i termowizyjną, transmiter radiowy i system kontroli wysokości.

 

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/astronauci-na-ponad-szesc-godzin-opuscili-iss-wypuscili-satelite-i-posadzili-rosliny,139585,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno uwierzyć, że Mars mógł kiedyś tak wyglądać

Jedno wiemy już na pewno ? na Marsie istniała woda. Dowiodły tego wyniki badań prowadzonych m.in. przez łazik Curiosity. Dlaczego jednak już jej nie ma i jak wyglądał Mars gdy jeszcze po nim płynęła?

Dziś ciekła woda nie pojawia się na powierzchni planety z powodu braku atmosfery. Przy tak niskim ciśnieniu i niskiej temperaturze istnieje albo w postaci pary wodnej, albo lodu. Co prawda NASA podejrzewa, że w niektórych miejscach mogą się pojawiać ślady ciekłej wody, która nie zamarza ze względu na zawarte w niej domieszki, ale to wyjątek.

Prowadzone dziś badania, zwłaszcza te najnowsze, które stały się możliwe dzięki Curiosity, pokazują, że przed miliardami lat na Marsie była zarówno gęsta atmosfera, jak i mnóstwo wody. Wskazuje na to ukształtowanie terenu ? choćby zachowane do dziś ślady wodnej erozji. Również skład chemiczny powierzchni pokazuje, że Czerwona Planeta miała swoje jeziora, rzeki i oceany.

Jednak Mars przeszedł inną drogę, niż Ziemia. Ponieważ jest od niej mniejszy, to jego wnętrze szybciej wystygło. Przez to ustał ruch jądra i zniknęło pole magnetyczne. Atmosfera przestała być chroniona przed cząstkami wiatru słonecznego i z czasem została po prostu zdmuchnięta. Temperatura na planecie spadła, większość wody uleciała w kosmos, a pozostały niewielkie jej ilości uwięzione w glebie lub zamarznięte na powierzchni w okolicach biegunów.

Przygotowana przez NASA?s Conceptual Image Lab animacja pokazuje, jak Mars wyglądał w czasach, gdy był przyjazny życiu i jak z czasem zmieniał się w czerwoną pustynię, jaką jest dziś.

Warto zobaczyć też niezwykły film pokazujący przelot nad powierzchnią Marsa widziany z pozycji sondy kosmicznej Mars Express.

I jeszcze ? dla bardziej dociekliwych i wytrwałych - kawałek historii badań nad marsjańską wodą. Od pewnego pana, któremu się wydawało, że coś widzi (choć nie widział) po słynny obrazek z batonikiem i szklanką.

http://www.crazynauka.pl/trudno-uwierzyc-ze-mars-mogl-kiedys-tak-wygladac/

 

post-31-0-64897600-1408466017_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu sierpnia 2014 roku

Kilkanaście najbliższych nocy również będzie atrakcyjne głównie dla tych, którzy nie śpią krótko przed wschodem Słońca: o tej porze doby można obserwować dwie najjaśniejsze planety Układu Słonecznego, czyli Wenus z Jowiszem, a pod koniec tygodnia dołączy do nich zbliżający się do nowiu Księżyc. Każdego kolejnego dnia tarcza Srebrnego Globu będzie miała fazę coraz węższego sierpa i będzie coraz mniej przeszkadzać w obserwacjach innych obiektów na nieboskłonie. Wieczorem słabo widoczne są planety Mars i Saturn, natomiast przez większą część nocy można obserwować dwie ostatnie planety krążące wokół Słońca, czyli Urana z Neptunem. Druga z planet za 10 dni znajdzie się w opozycji do Słońca, natomiast opozycja Urana przypada na początku października.

Najatrakcyjniejszym zjawiskiem tego tygodnia było zbliżenie Wenus z Jowiszem na odległość mniejszą, niż połowa średnicy kątowej tarczy Słońca lub Księżyca, które miało miejsce w nocy z niedzieli 17 na poniedziałek 18 sierpnia. Kto wstał wcześnie rano, mógł obserwować piękną parę planet na tle zorzy porannej. Niestety w Polsce pogoda dopisała w zasadzie tylko na krańcach wschodnich i południowych. Poza tym pogodnie było tradycyjnie o tej porze roku w basenie Morza Śródziemnego oraz na wschód od granic naszego kraju.

W następnych dniach Wenus będzie się stopniowo oddalać od Jowisza, zbliżając się do widnokręgu i jednocześnie oddalając się od Ziemi. Zatem każdego kolejnego poranka druga planeta od Słońca będzie widoczna coraz gorzej. Natomiast Jowisz będzie piął się w górę, czyli będzie się przesuwał w dokładnie przeciwnym kierunku, niż Wenus i każdej kolejnej doby jego widoczność będzie się poprawiać, ponieważ Jowisz będzie nie tylko wyżej nad widnokręgiem, ale też bliżej naszej planety. Dlatego dystans między oboma planetami będzie się szybko powiększał. W poniedziałek 18 sierpnia 45 minut przed świtem (na tę porę wykonane są mapki animacji) Wenus z Jowiszem znajdowały się na wysokości ponad 7,5 stopnia nad horyzontem ENE. Do niedzieli 24 sierpnia o tej samej porze Jowisz wzniesie się na wysokość ponad 11°, natomiast Wenus będzie o prawie 1° bliżej horyzontu, niż w poniedziałek. Dlatego ostatniego poranka tego tygodnia Wenus będzie oddalona od Jowisza już o 6°.

Bardzo blisko obu planet znajduje się znana gromada otwarta gwiazd M44. W poniedziałek rano zarówno Wenus, jak i Jowisz znajdowały się niewiele ponad 1° od niej, co udało się sfotografować z okolic miasta Bari w południowych Włoszech. W następnych dniach obie planety będą się oddalać od gromady M44, ale Wenus będzie to robiła dużo szybciej od Jowisza. W niedzielę 24 sierpnia druga planeta od Słońca będzie oddalona od M44 o prawie 7°, natomiast Jowisz wciąż będzie oddalony o niewiele ponad 1° (w środku tygodnia oba ciała niebiańskie będzie dzielił dystans mniejszy od 1°). Pod koniec tygodnia Jowisz zbliży się na pół stopnia do południowo-wschodniej i jednocześnie najjaśniejszej gwiazdy trapezu gwiazd otaczającego M44, czyli Asellus Australis (? Cnc), która świeci z jasnością obserwowana +3,9 magnitudo.

Wenus cały czas oddala się od Ziemi, dążąc do październikowej koniunkcji górnej ze Słońcem, czyli z perspektywy naszej planety przejściem za Słońcem. Dlatego jej tarcza jest bardzo mała, ma średnicę 10", czyli ponad 6 razy mniej, niż podczas koniunkcji dolnej w styczniu br. Wenus ma też bardzo dużą fazę, 96% i do października będzie ona wciąż rosnąć, choć bardzo powoli. Na stałym za to poziomie będzie blask tej planety, który zatrzymał się już od dłuższego czasu na wartości -3,9 wielkości gwiazdowej. Inaczej jest w przypadku Jowisza, który stopniowo będzie jaśniał, a jego tarcza będzie rosnąć. Obecnie największa planeta Układu Słonecznego ma jasność -1,8 wielkości gwiazdowej, a jej tarcza ma średnicę 32".

Przez cały tydzień obu planetom będzie towarzyszył Księżyc, który w poniedziałkowy poranek miał fazę 44%, świecąc rano wysoko na niebie, na wysokości prawie 50°, około 8° na południe od Plejad i jednocześnie w prawie takiej samej odległości od Aldebarana, choć tylko 4° od znajdującej się w czubie litery ?V?, w którą układają się Hiady, gwiazdy ? Tauri.

Dobę później Księżyc przesunie się kilkanaście stopni na wschód i w fazie 34% będzie świecił mniej więcej 5° na wschód od Aldebarana oraz prawie 13° na południowy zachód od gwiazdy El Nath. W środę 20 sierpnia faza Księżyca zmniejszy się już do 25%, a będzie można go dostrzec ponad 11° na południe od El Nath (czyli północnego rogu Byka) oraz 4° na południe od gwiazdy ? Tauri, czyli rogu południowego.

W czwartek 21 sierpnia naturalny satelita Ziemi zbliży się na odległość zaledwie niewiele ponad 1° do Alheny, czyli trzeciej co do jasności gwiazdy Bliźniąt. Gwiazda ta świeci niewiele słabiej do El Nath (+1,9 magnitudo w stosunku do +1,6, a księżycowa tarcza będzie miała fazę tylko 17%, stąd na pewno oba ciała niebiańskie będą tworzyły piękną parę na jaśniejącym już niebie.

Weekend Księżyc zarezerwował sobie na spotkanie z Jowiszem i Wenus. Jak już pisałem obie planety będą już dość daleko od siebie, ale obecność cienkiego sierpa Srebrnego Globu doda im uroku i na pewno warto uwiecznić tę koniunkcję na zdjęciu. W niedzielę 23 sierpnia na 45 minut przed świtem Księżyc będzie się znajdował na wysokości prawie 11°, a jego tarcza będzie miała fazę zaledwie 5%. W tym momencie Księżyc będzie się znajdował prawie 8° na prawo od największej planety Układu Słonecznego i jednocześnie 12° na prawo i w górę od Wenus. Dobę później faza Księżyca zmniejszy się do jedynie 2%, ale bez lornetki może być on trudny do dostrzeżenia, ponieważ o tej samej porze będzie on zajmował pozycję na wysokości niewiele ponad 2° nad północno-wschodnim widnokręgiem. Tego poranka Jowisz będzie się znajdował 9° prawie dokładnie nad Księżycem, natomiast Wenus będzie świeciła 6° na lewo i w górę od niego.

Kilkanaście godzin później (względnie kilka godzin wcześniej) po drugiej stronie nieba, można obserwować kolejne dwie dobrze widoczne gołym okiem planety, czyli Marsa i Saturna. Obie planety przebywają na tle gwiazdozbioru Wagi, niedaleko drugiej co do jasności gwiazdy tej konstelacji, choć na mapach nieba oznaczanej grecką literą ?, czyli Zuben Elgenubi. Obie planety najlepszy okres widoczności mają już dawno za sobą i poruszają się ruchem prostym, czyli z zachodu na wschód. Mars robi to dużo szybciej od Saturna i w przyszłym tygodniu wyprzedzi go na niebie. Również w przyszłym tygodniu obie planety wraz z gwiazdą Zuben Elgenubi będą tworzyć trójkąt prawie równoramienny o boku około 3°.

 

Mars dogoni Saturna nie tylko pod względem pozycji na niebie, ale również pod względem jasności. Pod koniec tygodnia obie planety będą miały prawie identyczną jasność +0,6 wielkości gwiazdowej. Aby nie pomylić planet ze sobą trzeba pamiętać, że Mars wędruje na południe od Saturna oraz że Czerwona Planeta świeci wyraźnie rdzawopomarańczową barwą, zaś Saturn jest białożółty. Różna będzie także wielkość tarcz obu planet: tarcza Marsa ma obecnie średnicę 7", natomiast Saturn - o 9" większą, ale ze względu na niskie położenie obu planet trudno to będzie dostrzec przez teleskopy z północnych szerokości geograficznych. Tytan, największy księżyc Saturna swoją największą elongację (tym razem wschodnią) osiągnie w sobotę 23 sierpnia, ale z tych samych powodów trudno go będzie dostrzec na niebie.

Przez większą część nocy można obserwować dwie ostatnie planety Układu Słonecznego, czyli Urana z Neptunem i to na ciemnym niebie! Obie planety dzieli na nieboskłonie około 40° i znajdują się w sąsiednich, lecz rozległych gwiazdozbiorach Wodnika (Neptun) i Ryb (Uran). Opozycja Neptuna przypada w tym roku 29 sierpnia, zatem znajduje się on nad horyzontem praktycznie przez całą noc, górując około godziny 1 w nocy, czyli około północny prawdziwej na wysokości około 28°. Natomiast Uran będzie w opozycji dopiero na początku października i wschodzi około godziny 21:00, górując mniej więcej o godzinie 3:30 na wysokości 44°.

W związku z bliskością opozycji Neptun ma obecnie maksymalną jasność w trakcie całego sezonu obserwacyjnego +7,8 wielkości gwiazdowej, ale jego tarcza ma średnicę mniejszą, niż 2,5 sekundy kątowej, dlatego przez teleskopy o średnicy mniejszej niż przynajmniej 20-kilka cm (i to raczej bliżej 30.) nie należy się spodziewać jej dostrzeżenia i Neptun będzie zdradzał swoją obecność jedynie powolnym ruchem na tle gwiazd. Szukanie Neptuna warto zacząć od odnalezienia dużo jaśniejszej od niego gwiazdy ? Aquarii, której jasność obserwowana to +4,8 magnitudo. Niecałe 20' na południowy wschód od niej znajduje się świecąca blaskiem +6,4 wielkości gwiazdowej 58 Aquarii. Obecnie Neptun znajduje się w odległości 49 minut kątowych na północny wschód od ? Aqr, a w następnych tygodniach będzie się do niej zbliżał. W jego poszukiwaniach na pewno warto posiłkować się mapką nieba, np. taką, przygotowaną w programie Nocny Obserwator (http://astrojawil.pl/blog/moje-programy/nocny-obserwator/).

Znajdujący się w Rybach Uran jest znacznie jaśniejszy od Neptuna, świeci blaskiem +5,7 wielkości gwiazdowej, a więc na ciemnym niebie może być dostrzeżony gołym okiem. Jednak patrząc na niego przez niezbyt duży teleskop również nie należy spodziewać się zobaczyć czegoś więcej, niż gwiazdki. Jego odnalezienie jest łatwiejsze także z tego względu, że świeci w pobliżu dość jasnych gwiazd ? i ? Ryb, których jasność obserwowana to około +4,3 magnitudo. Obecnie siódma planeta Układu Słonecznego znajduje się nieco mniej niż 2,5 stopnia prawie dokładnie na południe od gwiazdy ? Psc i jednocześnie mniej więcej półtora stopnia na wschód od trójkąta gwiazd 73, 77 i 80 Psc (we wstawce widać je blisko lewej dolnej krawędzi wstawki). W następnych tygodniach Uran będzie przesuwał się na zachód i pod koniec listopada będzie można go odnaleźć na południe od gwiazdy ? Psc. W jego poszukiwaniach również warto posiłkować się mapką nieba, np. taką, przygotowaną w programie Nocny Obserwator (http://astrojawil.pl/blog/moje-programy/nocny-obserwator/).

http://news.astronet.pl/7471

 

post-31-0-95059700-1408513406_thumb.gif

post-31-0-85407200-1408513420.png

post-31-0-37924400-1408513510_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile obcych cywilizacji kryje się wśród gwiazd? Dlaczego ich nie widzimy?

 

O życiu pozaziemskim spekulowano już ponad sto lat temu. Nie była to domena jedynie pisarzy. Percival Lowell u schyłku XIX wieku dopatrzył się kanałów na powierzchni Marsa i stwierdził, że muszą one być wytworem obcej cywilizacji. Choć był w błędzie, nadzieje o "braciach w rozumie" żyjących poza Ziemią nie wygasły. W latach 20. minionego wieku nasłuchiwano transmisji radiowych od potencjalnych Marsjan. W latach 60. naukowcy analizowali fale radiowe pochodzące z bliskich gwiazd.

Od tamtej pory poszukiwania pozaziemskiej inteligencji trwają z różnym natężeniem do dzisiaj. W 1961 roku Frank Drake podszedł do problemu bardziej analitycznie. Zadał sobie pytanie: ile cywilizacji, z którymi można by nawiązać kontakt, istnieje na Drodze Mlecznej? By udzielić odpowiedzi, napisał równanie, które do dziś działa na wyobraźnię ludzi na całym świecie. Jak wyglądają rozważania na temat powszechności życia i inteligencji wśród gwiazd po ponad pół wieku?

Równanie Drake'a - fakty

Gdy radioastronomowie zaczęli na poważnie nasłuchiwać sygnałów radiowych pochodzących z kosmosu, Frank Drake postanowił obliczyć, jak trudno będzie wykryć życie pozaziemskie nie tyle pod względem czułości aparatury, ile pod względem statystycznego prawdopodobieństwa. Zgromadził czynniki, które jego zdaniem powinny wystarczyć, by ocenić, jak wiele obcych ras może wysyłać w kosmos swoje sygnały tak jak my. Otrzymał następującą równość:

N = R* * fp * ne * fl * fi * fc * L

Pierwsze dwie liczby określają intensywność powstawania gwiazd w naszej Galaktyce (R*) oraz ułamek gwiazd, wokół których powstają planety (fp).

W latach 60. nie było żadnej pewności, czy istnieją planety poza Układem Słonecznym. Niedoszacowana również była liczba gwiazd na Drodze Mlecznej - sądzono, że jest ich około stu miliardów. W 1961 r. Drake i jego współpracownicy zgadywali w ciemno, że co roku na Drodze Mlecznej powstaje jedna gwiazda i wokół co piątej powstają planety.

Jak się okazuje, w naszej Galaktyce jest ponad trzysta miliardów gwiazd i z mocnym przekonaniem możemy powiedzieć, że niemal każda ma planety. Jeszcze w 2012 roku konserwatywnie oceniano, że planet jest jakieś pięćdziesiąt miliardów, teraz jednak szacuje się, że może ich być nawet więcej, niż jest gwiazd. Trudno sobie wyobrazić takie liczby. Dobrą analogią może być wywrotka wypełniona piachem, gdzie każde ziarenko to planeta. Na ilu z nich mogło rozwinąć się inteligentne życie?

Pierwszym krokiem, by na to odpowiedzieć, jest kolejny czynnik równania (ne). Ma on oceniać, jaka średnia liczba planet, na których może powstać życie, przypada na układ planetarny.

Rozważania nad wartością ne są potencjalnie najciekawszym obszarem badań i analiz w kontekście poszukiwania życia poza Układem Słonecznym. Co jest konieczne, a co przekreśla szanse dla życia? Obecnie często dla uproszczenia zakłada się, że potrzebne są planety "podobne do Ziemi", których wielkość jest do niej podobna i które znajdują się w odpowiedniej odległości od gwiazdy (w tzw. ekosferze), by mogła na ich powierzchni istnieć woda w stanie ciekłym.

Zaletą skupienia się na "siostrach bliźniaczkach Ziemi" jest to, że potrafimy w przybliżeniu określić, ile jest takich planet. Jeśli brać pod uwagę jedynie gwiazdy podobne do Słońca, to na samej Drodze Mlecznej znajdziemy dwa miliardy planet, które mogą być przyjazne życiu. Jeśli weźmiemy pod uwagę również czerwone karły, to nasza Galaktyka może mieć nawet 8,8 miliarda planet, na których może istnieć życie.

Czerwone karły, najliczniejszy typ gwiazd, są znacznie mniejsze i chłodniejsze od Słońca. Ekosfera niektórych z nich znajduje się bliżej niż orbita Merkurego w naszym układzie. Niektórzy naukowcy mają wątpliwości, czy planety znajdujące się tak blisko tych gwiazd są w stanie utrzymać atmosfery. Szczególnie że niektóre z nich mogą być zwrócone zawsze jedną stroną w kierunku gwiazdy, co z kolei może pozbawić te planety ochronnego pola magnetycznego. Teleskopy, które powstaną w ciągu najbliższej dekady, powinny rozwiać te wątpliwości.

Kiedy wiemy już, na ilu planetach może pojawić się życie, powstaje pytanie, na jakiej ich części rzeczywiście ono powstaje (określa to kolejny czynnik w równaniu - fl).

Na razie mamy tylko jedną próbkę - Ziemię. Mamy całkiem niezłe pojęcie o ewolucji życia, ale jego powstanie jeszcze w latach 60. było zagadką. Jeśli życie nie przybyło na naszą planetę z kosmosu (co nie jest niemożliwe, jedynie bardzo mało prawdopodobne), to musiało powstać bardzo szybko. Najstarsze ślady życia, jakie odkryto (co nie wyklucza, że powstało ono wcześniej), datuje się na zaledwie sto milionów lat po Wielkim Bombardowaniu. Oznacza to, że gdy tylko Ziemia przestała być rozpaloną kulą lawy, pojawiło się życie. To sugeruje, że powstanie życia nie jest kwestią kosmicznego zbiegu okoliczności, ale raczej naturalną tendencją.

Przemawia za tym również wiele innych argumentów. W 2013 r. Rogier Braakman i Eric Smith z Instytutu Santa Fe opublikowali interdyscyplinarną pracę sięgającą do zdobyczy geologii, biochemii, ewolucji i ekologii, by stworzyć mapę prowadzącą od kamieni i minerałów aż po złożoną chemię organiczną. "Strukturalna i ewolucyjna architektura metabolizmu" pokazuje, jak przejście z bardzo stabilnej cząsteczki dwutlenku węgla do złożonej chemii organicznej następuje w wielu krokach. Młoda Ziemia stwarzała dobre warunki dla wszystkich tych reakcji chemicznych.

Wnioski z tej niezwykłej publikacji są następujące: przy odpowiednich warunkach powstanie życia wydaje się nie tylko prawdopodobne, ale wręcz nieuniknione. Na przykład jeszcze niedawno uważano, że podstawowe procesy metaboliczne zachodzą tylko w komórkach, tylko przy udziale kwasu RNA. Tymczasem w tym roku Markus Ralser z Cambridge pokazał, że byliśmy w błędzie. Procesy kluczowe dla życia, które komórki wykorzystują do tworzenia DNA, RNA, białek i tłuszczów, zachodziły również w wodach młodej Ziemi. Jednocześnie od dawna wiadomo, że lipidy, czyli podstawowy budulec błon komórkowych, znajdują się nawet w meteorytach, które trafiały i trafiają na Ziemię.

Można przypuszczać zatem, że młode planety obfitują w składniki życia. Dlatego wartość fl uznaje się za bliską jedynce.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,16495217,Ile_obcych_cywilizacji_kryje_sie_wsrod_gwiazd__Dlaczego.html#ixzz3AuAYQl97

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej egzotyczny materiał na Ziemi

W 1999 roku NASA wysłała sondę Stardust aby ta zebrała materiał z ogona komety 81P/Wild (znanej też jako Wild 2) i przy okazji próbkę pyłu międzygwiezdnego. Siedem cząsteczek tego drugiego, które udało się sondzie przywieźć z powrotem na Ziemię w 2006 roku, jest dziś uważane za najbardziej egzotyczny materiał na naszej planecie - pochodzi on bowiem spoza Układu Słonecznego.

Znajdujący się na pokładzie sondy instrument Stardust Interstellar Dust Collector (SIDC) działał niczym lep na muchy - miał on zbierać cały pył jaki wpadnie na sondę podczas jej lotu, a był on skierowany w kierunku gwiazdozbioru Wężownika. Zebranego pyłu było jednak bardzo niewiele (na początku nie wiedziano czy był jakikolwiek), dlatego po powrocie na Ziemię wykonano ponad milion zdjęć SIDC pod mikroskopem i rozesłano do naukowców, a także do zwykłych ludzi w programie Stardust@Home.

Ponad 30 tysięcy osób przeczesywało ręcznie te fotografie co zakończyło się odnalezieniem siedmiu cząsteczek pyłu (kilkadziesiąt innych okazało się drobinami kosmicznych śmieci) - największe z nich miały średnicę tysięcznych części milimetra i ważyły po kilka pikogramów.

Pył międzygwiezdny mogliśmy już wcześniej analizować - docierał on do nas na przykład na meteorytach, lecz nie nadawał się wtedy zbytnio do badań nad samą naturą międzygwiezdnego pyłu, bo był dość mocno zmodyfikowany - stał się częścią składową tych kosmicznych kamieni.

Teraz mamy w swoich rękach pył ten w oryginalnym, nienaruszonym stanie dzięki czemu będziemy mogli mu się przyjrzeć dla odmiany nie z pomocą teleskopów lecz mikroskopów i być może dowiemy się jak dokładnie wygląda ośrodek międzygwiazdowy - a tym samym lepiej poznamy swoją własną przeszłość, w końcu z tego materiału 4.5 miliarda lat temu uformował się Układ Słoneczny.

Źródło: Planetary Society

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20133/najbardziej-egzotyczny-material-na-ziemi

 

post-31-0-77275400-1408514762.jpg

post-31-0-02615100-1408514773.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Balonowa misja kosmiczna polskich gimnazjalistów

16-letni Mateusz Zaremba i 15-letni Adam Kita planują wyniesienie na wysokość 35 km balonu stratosferycznego. Chcą jako pierwsi w Polsce zrobić amatorskie zdjęcia i film ukazujące Ziemię i kosmos w jakości HD, w technice 3D. Crazy Nauka jest patronem medialnym tego wydarzenia!

- Uważamy, że nasze badania pomogą w eksploracji innych planet ? twierdzą przebojowi gimnazjaliści, którzy regularnie współpracują z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk.

To plany ambitne jak na gimnazjalistów, ale Mateusz i Adam to nie są chłopaki znikąd. Mateusza Zarembę, 16-letniego gimnazjalistę z Legionowa, spotkałam po raz pierwszy w Centrum Nauki Kopernik podczas imprezy ?Polska w ESA? (skrót od Europejska Agencja Kosmiczna). Prezentował tam na stanowisku należącym do Centrum Badań Kosmicznych PAN wykonany przez siebie i Adama Kitę model 1:1 polskiego satelity naukowego Lem.

- Po prostu poszedłem do CBK i zapytałem, czy nie mieliby dla mnie jakiejś roboty związanej z budową urządzeń kosmicznych. Jakiejkolwiek. Zlecili mi wykonanie modelu satelity Lem. O, widać go tutaj, na stole ? powiedział Mateusz Zaremba, wskazując cudeńko, którym CBK chwali się przed uczestnikami konferencji (obecnie makieta Lema znajduje się w Wiedniu w budynku ONZ).

- Utrapienie z tym chłopakiem: nic, tylko mówi o kosmosie i bez przerwy majsterkuje, kombinuje ? śmieje się mama Mateusza.

Planowana przez Mateusza i Adama misja balonu stratosferycznego nosi nazwę ?Fokus One ? Kosmos w 3D? i ma wystartować we wrześniu 2014 roku. Wtedy to w Instytucie Meteorologicznym w Legionowie Mateusz i Adam planują wznieść na wysokość 35 km* wypełniony helem balon meteorologiczny z kilkoma kamerami, w tym model GoPro nagrywający w 3D. Dzięki niemu zrobią pierwsze w Polsce amatorskie zdjęcia i film ukazujące Ziemię i kosmos w jakości HD, w technice 3D. Zbiorą też informacje o zmianach temperatury, ciśnienia i wilgotności wraz ze zmianą wysokości. Lot potrwa dwie-trzy godziny. Z pułapu, jaki balon ma osiągnąć, widać krzywiznę Ziemi i stratosferę w postaci niebieskiej otoczki nad planetą.

Chłopaki wyliczyli odpowiednie wielkości spadochronu i balonu, dzięki którym kapsuła wzniesie się i opadnie z optymalną prędkością 3 m/s. Zbudowali sześcienną kapsułę na sprzęt oraz zaprojektowali i wyprodukowali spadochron o odpowiednich właściwościach, który pomoże kapsule bezpiecznie powrócić na Ziemię.

?Mamy zamiar także wypróbować nowy eksperymentalny system zaprojektowany przez nas - poduszkę powietrzną otwierającą się tuż przed lądowaniem, która sprawi, że lądowanie będzie bardziej miękkie, czyli także bezpieczniejsze dla sprzętu, ludzi, zwierząt i otoczenia, oraz umożliwi pływanie na wodzie? ? napisali Mateusz i Adam na stronie wspieram.to, gdzie prowadzą zbiórkę pieniędzy na zakup potrzebnego sprzętu. Każdy może dołożyć swoją cegiełkę, pomagając chłopakom w zorganizowaniu tej niemal-kosmicznej misji. Gorąco Was do tego zachęcamy!

*dla porównania: Felix Baumgartner wykonał swój skok stratosferyczny z wysokości 38,9 km

Na tym filmie Adam i Mateusz wyjaśniają, jak będzie wyglądać ich misja balonowa ? zapowiada się naprawdę dobrze!

http://www.crazynauka.pl/balonowa-misja-kosmiczna-polskich-gimnazjalistow/

Zaprojektowany przez Adama i Mateusza spadochron i model kapsuły, w której zostanie wyniesiony sprzęt. Źródło: Fokus One ? Kosmos w 3D

 

post-31-0-34478100-1408514912_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdjęcia polskiego astrofotografa w popularnym serwisie NASA

Zdjęcia koniunkcji Wenus z Jowiszem wykonane przez polskiego astrofotografa Marka Nikodema zostały zamieszczone na witrynach NASA - poinformował PAP Jan Duda z Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.

Zdjęcie Marka Nikodema ozdobiło we wtorek witrynę http://spaceweather.com/

 

Wykonał je w piątek (19 sierpnia) o świcie, w Szubinie, z dala od intensywnych miejskich świateł.

 

Rankiem 18 sierpnia doszło do bardzo rzadkiego spotkania na sferze niebieskiej, w którym wzięły udział Wenus, Jowisz i jasna gromada otwarta. Z koniunkcją mamy do czynienia, gdy na sferze niebieskiej spotykają się dwa ciała. Zjawisko jest tym bardziej efektowne, z im jaśniejszymi ciałami mamy do czynienia.

 

Według astronomów poniedziałkowa koniunkcja zasługuje na miano superkoniunkcji, gdyż spotkały się wówczas dwie najjaśniejsze obecnie planety na niebie - Wenus i Jowisz. Po drugie, minimalny dystans je dzielący wynosił tylko 12 minut łuku. Do spotkania doszło praktycznie na tle gwiazd należących do jednej z najjaśniejszych gromad naszego nieba, czyli Praesepe (Żłóbek) znajdującej się w konstelacji Raka.

 

Strona spaceweather.com jest poświęcona pogodzie kosmicznej. Codziennie odwiedzają ją miliony internautów.

 

Natomiast wcześniej, w niedzielę, zdjęcie tego samego autora złączenia Wenus i Jowisza zostało wybrane (już po raz drugi) przez specjalistów z NASA Astronomicznym Zdjęciem Dnia na Świecie (APOD). Można je zobaczyć na stronie http://apod.nasa.gov/apod/ap140817.html

 

NASA co dnia zamieszcza tam inną fotografię "naszego fascynującego wszechświata", opatrzoną krótkim komentarzem zawodowego astronoma. Pierwszą, uwiecznioną przez Polaka koniunkcję, do której doszło w 2012 r., można było obserwować niemal z całej kuli ziemskiej. Marek Nikodem wykonał swoje zdjęcie również w Szubinie. Na fotografii - oprócz zbliżenia jasnych planet, uwiecznił też swoją córkę.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401556,zdjecia-polskiego-astrofotografa-w-popularnym-serwisie-nasa.html

Zdjęcie zamieszczone w witrynie NASA 19 sierpnia br. Autor: Marek Nikodem.

Zdjęcie zamieszczone w sewisie NASA 17 sierpnia br. i wybrane Astronomicznym Zdjęciem Dnia. Autor: Marek Nikodem.

post-31-0-99050600-1408601783.jpg

post-31-0-80633100-1408601795_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5000 zdjęć Polaków poleciało z Heweliuszem w kosmos

Razem z polskim satelitą naukowym Heweliuszem na orbitę poleciała we wtorek karta pamięci ze zdjęciami ok. 5 tys. Polaków. To finał akcji "Wyślij zdjęcie w Kosmos" organizowanej przez Spółdzielnię "Fajna Sztuka".

We wtorek rano satelita Heweliusz został wyniesiony na orbitę okołoziemską przez rakietę wystrzeloną w Chinach. W pierwszym dniu pracy "Heweliusza" na orbicie, stacja naziemna w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN nawiązała z nim łączność za każdym razem, gdy był w jej zasięgu: podczas 3 przelotów w sesji porannej i 3 przelotów wieczornych. Poinformowano p tym na polskiej stronie projektu Brite, w ramach którego powstawał satelita.

 

We wnętrzu polskiego satelity została zamontowana karta pamięci zawierająca zdjęcia oraz filmiki udostępnione przez Polaków. Potwierdził tę informację w rozmowie z PAP Paweł Grochowalski z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

 

W ubiegłym roku w styczniu i lutym każdy chętny mógł w ramach akcji "Wyślij zdjęcie w Kosmos" przesłać zdjęcia i filmy, aby poleciały one na orbitę. "Zainteresowanie tą akcją przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Otrzymaliśmy ponad 5000 zdjęć i 19 filmów, które dzięki nam i współpracy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk zostały umieszczone na karcie pamięci polskiego satelity Heweliusz" - informują w przesłanym PAP komunikacie przedstawiciele Spółdzielni "Fajna Sztuka".

 

Uczestnicy akcji otrzymali certyfikaty potwierdzające wysłanie ich zdjęcia na orbitę. Cała akcja, którą zorganizowaliśmy miała na celu popularyzację programu BRITE-PL ? misji naukowej dwóch pierwszych polskich satelitów.

 

Heweliusz jest jednym z sześciu satelitów, które zostały zbudowane w ramach austriacko-kanadyjsko-polskiego projektu Brite. Pięć urządzeń, w tym polskiego Lema, umieszczono w kosmosie już wcześniej: niestety jeden z satelitów zaginął ? jego los jest nieznany. Wszystkie urządzenia mają bardzo podobną konstrukcję - ważą niecałe 7 kg i mają kształt kostki o boku wynoszącym ok. 20 cm. Wszystkie mają prowadzić precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd.

 

Satelity typu Brite powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Nad polskim Heweliuszem i Lemem pracowali specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł.

 

Szczegółowe informacje o akcji wysyłania zdjęć na orbitę dostępne są na stronie http://www.zdjeciewkosmos.fajnasztuka.org

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401564,5000-zdjec-polakow-polecialo-z-heweliuszem-w-kosmos.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Superksiężyc będzie świecił 9 września

W nocy z 9 na 10 września popatrzcie w niebo ? jeśli tylko nie będzie zachmurzone, nietrudno będzie zauważyć na nim SUPERKSIĘŻYC. Oznacza to, że nasz naturalny satelita jest obecnie w najbliższym nas punkcie podczas swojej wędrówki wokół Ziemi.

Tak jak orbita Ziemi wokół Słońca nie jest idealnym okręgiem, tak i Księżyc krąży wokół naszej planety po lekko wydłużonej, eliptycznej orbicie. Oznacza to, że raz na 29,53 dnia znajduje się w najdalszym (apogeum), a raz w najbliższym nas punkcie (perygeum).

W nocy z 9 na 10 września 2014 roku znajdzie się właśnie w perygeum (około 357 tys. km od Ziemi), co zbiegnie się ze zjawiskiem pełni.

Ponieważ według obliczeń NASA nasz satelita może być wówczas postrzegany przez nas jako o 30 proc. jaśniejszy i 14 proc. większy niż w apogeum, nadano temu zjawisku nazwę SUPERKSIĘŻYCA.

To już ostatnia okazja w 2014 roku, by obejrzeć Superksiężyc. Poprzednie miały miejsce 12 lipca i 10 sierpnia.

Nie oczekujcie jednak fajerwerków ? Superksiężyc nie różni się aż tak diametralnie od zwykłej pełni. Jeśli jednak wisi nisko nad horyzontem, potęguje wrażenie, jakby był większy niż zazwyczaj.

Warto więc zadrzeć głowę w górę i przez chwilę popodziwiać naszego pięknego satelitę. Czy wiecie, że bez niego nie istniałoby życie na Ziemi?

Zobaczcie fazy Księżyca pokazane na ciasteczkach Oreo

http://www.crazynauka.pl/superksiezyc-bedzie-swiecil-9-wrzesnia/

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak duża jest kometa, którą dogoniła sonda Rosetta?

Powyższa fotografia to wykonany przez osobę logującą się na Twitterze jako Michel @quark1972 zgrabny fotomontaż ukazujący kometę sfotografowaną przez Rosettę nad centrum Los Angeles. Prawda, że wygląda imponująco?

Kometa Czuriumow-Gierasimienko (67P) ma rozmiar 3 x 5 km - jak podaje Europejska Agencja Kosmiczna. W listopadzie 2014 roku osiądzie na niej lądownik Philae europejskiej sondy Rosetta.

Czy to dużo? Kiedy spojrzymy na zdjęcia wykonane przez Rosettę, kometa wydaje się jedynie kawałem kosmicznej skały. W istocie, z naszego ziemskiego punktu widzenia, Czuriumow-Gierasimienko to obiekt potężny. Według jednej z teorii naukowych kometa mająca 5 km średnicy mogła zderzyć się z Ziemią 65 mln lat temu, wybijając 180-km średnicy krater Chicxulub w Meksyku i powodując zagładę dinozaurów.

6 sierpnia 2014 roku, po trwającej 10 lat podróży, Rosetta dogoniła kometę Czuriumow-Gierasimienko. Obecnie sonda okrąża kometę po trójkątnej trajektorii o boku 100 km, stopniowo zmniejszając dystans, bo w końcu dać się pochwycić słabej kometarnej grawitacji. W listopadzie 2014 roku Rosetta ma posadzić na komecie lądownik Philae i pobrać próbki kometarnego gruntu. Na lądowniku znajduje się polskie urządzenie MUPUS, które ma zbadać właściwości mechaniczne i termiczne powierzchni komety.

http://www.crazynauka.pl/duza-kometa-ktora-dogonila-sonda-rosetta/

Wizja komety Czuriumow-Gierasimienko nad centrum Los Angeles. Autor: Michel @quark1972, Twitter

 

post-31-0-07937700-1408637461.jpg

post-31-0-01331600-1408637473_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteoryt z Kalifornii zbadany. Pochodzi z czasów formowania się Księżyca

Meteoryt, który w październiku 2012 roku spadł na Kalifornię, może pochodzić z czasu Wielkiego Zderzenia, czyli z okresu, gdy formował się Księżyc - donoszą najnowsze badania. - Fragmenty skalne pochodzące z Wielkiego Zderzenia mogą krążyć po całym Układzie Słonecznym - informują naukowcy.

Naukowcy z NASA zdobyli zdjęcia meteoru wykonane z perspektywy Kosmosu. Dzięki temu zauważyli, że meteor ten spadł najprawdopodobniej w mieście Novato, na północ od San Francisco. Zdarzenie zostało potwierdzone przez mieszkańców tej ponad 50-tysięcznej miejscowości - Lisę Webber i Glenn Rivera. Ich zdaniem 17 października w okolicy ich garażu rozległ się potężny hałas. Później odnaleziono tam specyficzną czarną skałę.

Bliski krewny Księżyca

Zdaniem ekspertów ta właśnie skała jest najprawdopodobniej związana z wydarzeniem, do którego doszło około 64-126 mln lat po uformowaniu się Układu Słonecznego. Chodzi o Wielkie Zderzenie, kiedy to planeta wielkości Marsa uderzyła w Ziemię, wyrzucając w przestrzeń kosmiczną ogromne ilości materiału. Później materiał ten połączył się i uformował Księżyc.

Novato nie musi być wyjątkowe

- Nasze badanie ujawniło długą historię, której początki sięgają czasu, gdy formował się Księżyc - przyznał Peter Jenniskens, jeden z astronomów NASA, który specjalizuje się w tematyce meteorów. - Obecnie podejrzewamy, że fragmenty skalne pochodzące z Wielkiego Zderzenia mogą krążyć po całym Układzie Słonecznym, a także mogą uderzać w inne miejsca - dodał Qing-zhu Yin z Uniwersytetu w Kalifornii, który również zajmował się badaniami.

Meteoryt z rodziny Gefionów

Specjaliści zauważyli również, że tzw. ciało macierzyste badanego meteoru uległo jeszcze jednej kolizji, około 470 mln lat temu, wyzwalając przez to nagromadzenie kosmicznych śmieci w pasie planetoid pomiędzy Marsem a Jowiszem. Dzięki analizie wieku meteorytu z Novato oraz dzięki znajomości jego trajektorii eksperci ustalili, że meteoryt pochodzi z rodziny planetoid Gefion. Skała macierzysta meteorytu została wyrzucona z z pasa asteroid około dziewięciu milionów lat temu.

80-kilogramowa kosmiczna skała

Jak informują naukowcy, fragment, który dotarł do atmosfery naszej planety, miał około 35 cm i ważył około 80 kg. Pomimo dość gwałtownej drogi, którą pokonał do powierzchni Ziemi, niektóre z jego związków organicznych (w tym związki węglowodorowe) przetrwały. Naukowcy odkryli również, że w skład meteorytu wchodzą niebiałkowe aminokwasy, które są bardzo rzadkie na naszej planecie.

 

Badania opublikowano w ostatnim wydaniu czasopisma "Meteoritics and planetary Science".

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/meteoryt-z-kalifornii-zbadany-pochodzi-z-czasow-formowania-sie-ksiezyca,139748,1,0.html

17 października 2012 roku meteoryt spadł nad Novato, jedno z kalifornijskich miast Robert P. Moreno Jr, Jim Albers, Peter Jenniskens

 

post-31-0-52339300-1408637615.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rusza akcja "Dotknij Marsa"

Ruszyła akcja ?Dotknij Marsa?, w której internauci pomagają spełnić marzenie niewidomej Julki. Dzięki ich udziałowi w grze na stronie www.dotknijmarsa.pl oraz aktywności w portalach społecznościowych, będzie mogła razem z białostockim łazikiem Hyperion2 dotknąć i ?zobaczyć? czerwoną planetę podczas Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich w Polsce.

Projekt trwa od 21 sierpnia do 5 września. Składa się z dwóch etapów, w których może wziąć udział każdy internauta. Pierwszy to gra ? symulator jazdy łazikiem po powierzchni Marsa. Zadaniem gracza jest odnalezienie kopert z współrzędnymi wskazującymi miejsce lądowania łazika na Ziemi.

 

Drugi etap to ziemskie przygody łazika po Polsce napędzane przez aktywność internautów. Z każdym nowym polubieniem i udostępnieniem w portalach społecznościowych strony, Hyperion2 przybliża się do Gdańska, by ?osobiście? wręczyć dwunastoletniej Julce zaproszenie na Europejskie Zawody Łazików Marsjańskich (roverchallenge.eu). Odbędą się one w dniach 5-7 września w Podzamczu k./Chęcin.

 

Finał akcji odbędzie się podczas ERC, gdzie Julia będzie mogła dotknąć powierzchni Marsa, a także poznać znanych badaczy kosmosu.

 

Projekt ?Dotknij Marsa? przypomina, jak istotną rolę w naszym życiu odgrywa rozwój nauki oraz technologii. Dzięki odkryciom inżynierów i naukowców codzienność wielu ludzi staje się prostsza, a to co do tej pory wydawało się niemożliwym, staje się rzeczywistością. Choćby nawet dotknięcie Marsa przez zafascynowaną kosmosem Julkę.

 

Więcej informacji: www.dotknijmarsa.pl

Informacje o ERC: www.roverchallenge.eu

http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=431

 

post-31-0-30166500-1408689501.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)