Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Bliskie przeloty 2019 SJ (16.09) i 2019 SD1 (21.09)
2019-09-25. Krzysztof Kanawka
W czwartym tygodniu września obok Ziemi przemknęły dwa meteoroidy o oznaczeniach 2019 SJ i 2019 SD1.
Meteoroid o oznaczeniu 2019 SJ przemknął obok Ziemi 16 września, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 20:00 CEST. W tym momencie 2019 SJ znalazł się w odległości około 246 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,64 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SJ ma szacowaną średnicę około 9 metrów.
Następnie, 21 września przemknął meteoroid o oznaczeniu 2019 SD1. Maksymalne zbliżenie nastąpiło około godziny 08:00 CEST. W tym momencie 2019 SD1 znalazł się w odległości około 281 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,73 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SJ ma szacowaną średnicę około 5 metrów.
Jest to 46 i 47 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/09/bliskie-przeloty-2019-sj-16-09-i-2019-sd1-21-09/

Bliskie przeloty 2019 SJ (16.09) i 2019 SD1 (21.09).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 3
2019-09-26. Wojciech Usarzewicz
Narodziny LST
W Woods Hole powołano Komisję do Spraw Budowy Dużego Teleskopu Kosmicznego. Spitzer został przewodniczącym tejże komisji, w której znaleźli się również Arthur Code i Nancy Roman, która w końcu w 1965 roku przytaknęła głową na kwestie finansowe i technologiczne co do budowy dużego teleskopu orbitalnego. Naukowcy w czasie całej konferencji w Woods Hole opracowali raport mający 600 stron, w którym omówili aspekty budowy teleskopu, a także spore pole jego zastosowań w szeroko pojętej nauce. Na bazie tego raportu, w 1966 roku James Webb31, ówczesny dyrektor NASA, powołał swój oficjalny komitet dotyczący LST. Członkami komitetu zostali Martin Schwarzschild i Leo Goldberg. Komitetów i grup roboczych było sporo, ale w ten sposób właśnie pracowano w NASA w tamtych czasach.
Prace posuwały się wolno i bardziej polegały na polityce i bataliach słownych. Pierwsze chwile LST to głównie walka o ?wyciągnięcie? projektu teleskopu poza dział astronomiczny NASA, co sugerował Leo Goldberg, ponieważ wielu naukowców nie zgadzało się z polityką finansową Nancy Roman, a która miała dzięki swojej pozycji wpływ na LST. Pomysł ten nie przeszedł przez administrację NASA i LST pozostał projektem działu astronomicznego.
Leo Goldberg w tym czasie też nawiązał współpracę z Robertem O?Dellem, młodym naukowcem i inżynierem, w którym rodziło się zainteresowanie ideą teleskopu kosmicznego. Zimmerman zwraca uwagę na ważny moment w historii teleskop Hubble?a ? w marcu 1968 roku w Boulder w Colorado O?Dell poznał bowiem Wernhera von Brauna.32 Von Braun był naukowcem pracującym dla Hitlera w czasie II Wojny Światowej. Uciekając na zachód w 1945 roku wraz ze swoimi współpracownikami oddał się w ręce Amerykanów i dla nich też zaczął pracować ? był bowiem głównym inżynierem i naukowcem, właściwie szefem projektu, nazistowskich rakiet V2. Przez kolejne lata von Braun rozwijał technologię tych rakiet prowadząc, jako dyrektor, należące do NASA Centrum Lotów Kosmicznych Marshalla. To właśnie prace von Brauna rozwinęły załogowe programy rakiet dla programów Merkury i Gemini, a także zbudowały rakiety Saturn 5, które w późniejszych latach wyniosły misje Apollo na Księżyc.
W Boulder, von Braun pojawił się głównie po to, by znaleźć nowe oferty dla Centrum Marshalla ? zamówienia na nowe technologie powoli się kończyły i von Braun szukał nowych projektów, którymi mógłby się zająć. Istotnym dla całego projektu LST był zachwyt von Brauna nad energicznym i inteligentnym O?Dellem ? von Braun zaproponował O?Dellowi, już wtedy szanowanemu w środowisku naukowym, pracę w Centrum Marshalla. Przez pierwsze lata było to tylko doradztwo, ale zaczęło O?Della wiązać z Marshallem. W późniejszych latach te powiązania okazały się być niezwykle ważne dla przyszłości LST.
W tym samym czasie pomiędzy 1965 a 1971 rokiem Leo Goldberg oraz NASA organizowali regularne spotkania naukowe. Komitet Spitzera również nie marnował czasu. W 1971 roku NASA w końcu postanowiła na poważnie ruszyć z budową dużego teleskopu kosmicznego. W tym samym roku, pod zarządem Nancy Roman utworzono Grupę Naukową do spraw LST, która miała się w końcu zająć zaprojektowaniem teleskopu. Grupa nie zaczynała pracy od zera, już wcześniej od 1969 roku NASA zlecała swoim dotychczasowym podwykonawcom tworzenie koncepcji dla LST. Wśród tych podwykonawców znalazły się takie firmy jak Boeing, Grumman, Perkin-Elmer, Itek i Martin-Marietta.33 W samym centrum Marshalla też opracowano, na zlecenie NASA, koncepcje LST. Nowo powołane grupy robocze miały za zadanie zebrać te plany i koncepcje, by projekt teleskopu kosmicznego mógł ruszyć pełną parą.
W 1971 roku, kiedy praca ruszała na poważnie, podjęto też jeszcze jedną ważną decyzję konstrukcyjną ? teleskop był projektowany tak, by zmieścić się w ładowni wahadłowca kosmicznego. Takie wahadłowce były już projektowane od kilku lat, a ich ostateczne plany zatwierdzono w 1972 roku. NASA miała prostą ideę, którą już wcześniej przedstawiono w założeniach koncepcyjnych ? do teleskopu będą dolatywać promy w celu napraw i wymiany części LST. Dlatego teleskop musiał również mieć konstrukcję modułową.
Nieco ponad 20 lat później, ta decyzja konstrukcyjna uratuje teleskop Hubble?a przed śmiercią.
Wybieranie podwykonawców
Kiedy plany teleskopu były opracowywane, NASA zaczynała szukać firm, które zbudują teleskop. Istniała spora szansa, by prace zlecono firmom, które już wcześniej współpracowały z NASA.
Von Braun ze swoim Centrum Marshalla bardzo chciał kontraktu na teleskop kosmiczny, zwłaszcza w momencie, kiedy program Apollo dobiegał końca. Część administracji NASA chciała zaś, by teleskop budowało Centrum Goddarda, już wtedy odpowiedzialne za lwią część sprzętu naukowego agencji kosmicznej. Ale John Clark, dyrektor Goddarda w latach 60-tych i 70-tych, tego jednak nie chciał. Jesse Mitchell, który przejął program astronomiczny w NASA po Nancy Roman, postanowił podzielić pracę nad teleskopem. Gdyby bowiem jeden ośrodek dostał całość zlecenia, drugi by upadł ? z politycznego punktu widzenia było to nie do przyjęcia. Zarówno Goddard jak i Marshall były ważnymi ośrodkami NASA.
Ale środowisko astronomów obawiało się problemu ? Marshall już wcześniej udowodnił, że jest biurokratycznym molochem, który potrafi każdy projekt wydłużyć o wiele lat. Naukowcy obawiali się, że bez nadzoru ze strony astronomów, Marshall zepsuje sprawę. Zimmerman w swojej książce zaś często podkreśla ? ówczesne realia polityczne wymagały wsparcia ze strony środowisk naukowych, inaczej LST mógłby nigdy nie powstać.
Środowisko naukowe chciało szanowanego astronoma u sterów w Centrum Marshalla ? ofertę złożono Lymanowi Spitzerowi, ale ten ? wtedy już po pięćdziesiątce ? pracował na Uniwersytecie w Princeton nad swoją kamerą optyczną, którą miał zamiar umieścić w budowanym teleskopie kosmicznym. Spitzer jednak znał kogoś, kogo środowisko naukowe by zaakceptowało ? tym człowiekiem był Robert O?Dell, ten sam, który już wcześniej współpracował z von Braunem w Marshallu.
O?Dell długo się nie zastanawiał ? posadę przyjął i stawił się w centrum Marshalla 1 września 1972 roku, gdzie miał nadzorować projekt LST. Jesse Mitchell zaś oficjalnie podzielił pracę między dwa ośrodki. Marshall miał zbudować główną strukturę teleskopu i nadzorować jego ostateczny montaż, a Goddard miał zbudować wszystkie instrumenty naukowe ? kamery i spektrografy. Wtedy jeszcze wszyscy mieli nadzieję, że teleskop będzie wystrzelony na orbitę nim minie rok 1977.
Finansowanie programu LST
Szybko okazało się, że współpraca między Goddardem a Marshallem nie przebiega pomyślnie, kontrakty były bowiem tak spisane, że prace albo wzajemnie się nakładały albo wykluczały. Pierwsze chwile budowy LST to czas dużego zamieszania. Goddard prawie z zemsty za utratę całego kontraktu skierował do prac nad instrumentami teleskopu ludzi o co najwyżej średnich kwalifikacjach i często naciskał, by teleskop budowany był według ich planów, nie zaś według planów Marshalla. Goddard również naciskał, by kwestie naukowe przechodziły przez szefa projektu w tymże ośrodku, Kena Hallama, a nie przez głównego nadzorcę, czyli O?Della w Centrum Marshalla. W rezultacie, po dłuższych bataliach biurokratyczny, O?Dell doprowadził do utraty stanowiska przez Hallama, który komplikował współpracę i zastąpił go Georgem Levinem, odzyskując w ten sposób sporą część kontroli nad projektem.
Kiedy wszystko było na dobrej drodze do realizacji projektu, nadszedł 21 grudnia 1972 roku. W ten dzień odbyło się spotkanie z kolejnym dyrektorem NASA, Jamesem Fletcherem. Spotkanie zorganizowano, ponieważ problemy na linii Goddard-Marshall trwały mimo wcześniejszych prób ich rozwiązania. Marshall chciał zatrudnić dwóch podwykonawców ? jeden zbudowałby lustra teleskopu i jego główny szkielet, a drugi zbudowałby elektronikę, żyroskopy, systemy celowania i komunikacji. Goddard natomiast chciał zatrudnić jednego podwykonawcę, który znowu zatrudniałby kolejnych podwykonawców, ale sam byłby odpowiedzialny za całość teleskopu, nie licząc instrumentów naukowych dostarczonych przez samo Centrum.
Jednak James Fletcher miał trochę inną wizję i związana ona była z kwestiami budżetu. W 1972 roku zamykały się dopiero plany NASA na budżet na 1974 rok. Zgodnie z polityką na linii NASA-Kongres-Biały Dom, kolejny rok, w tym przypadku 1973, byłby rokiem, kiedy budżetem NASA zająłby się Kongres i Biały Dom w ramach drugiej fazy negocjacji.34 Fletcher musiał więc bardziej patrzeć na kwestie budżetowe, niźli na kwestie podwykonawców. Goddard bowiem wycenił koszt LST na 500 milionów dolarów ? za budowę i pierwszy rok działania na orbicie. Marshall natomiast wycenił ten sam okres na 900 milionów dolarów. W 1972 roku LST nie był jeszcze formalnie projektem NASA i w budżecie stanowił zaledwie mikroskopijny punkt35 ? ale gdy już wszystko byłoby zatwierdzone, LST stałby się najdroższych projektem naukowym NASA w historii.36 I dlatego, po wysłuchaniu wszystkich stron, na spotkaniu 21 grudnia Fletcher, w ciągu ostatnich kilkunastu minut, zażądał od uczestników zebrania, by budżet teleskopu ograniczyć do 300 milionów dolarów, a także przebudować projekt tak, by był tańszy ? konstrukcja musiałaby być uproszczona, a instrumentów naukowych miało być mniej, nie wspominając o ograniczeniu liczy lotów wahadłowcami w celu wykonania misji serwisowych. Decyzja ta w kolejnych latach okazała się głównym powodem opóźnień i problemów, z jakimi spotkał się LST i jego budowniczy.
W pewnym sensie, zgodzono się z tym pomysłem ? inżynierowie w Goddardzie i Marshallu ograniczyli budżet do 300 milionów dolarów za budowę teleskopu i rok pracy orbitalnej, a Marshall podnajął dwóch podwykonawców zgodnie z ustaleniami. Ale nikt nie zmienił samego projektu ? żadne uproszczenia teleskopu nie miały miejsca. W 1972 plany teleskopu były praktycznie gotowe i nikt nie chciał ich zmieniać, w efekcie czego budżet nagle stał się nierealny ? lecz nikt o tym nie wspomniał. Standardową polityką NASA było obcięcie budżetu i potem błagalne proszenie Kongresu o dodatkowe fundusze. Taką samą taktykę obrano w przypadku LST.
Zaprojektowano instrument naukowy o zwierciadle głównym średnicy 304 centymetrów, w budowie modułowej ? były to czasy, kiedy przewidywano, iż nadchodzące promy kosmiczne będą mogły wykonywać do 60 rutynowych lotów rocznie. W stworzonym projekcie lustra teleskopu były zamontowane na stałe, choć posiadały aktuatory i mikrosilniki, dzięki którym można było delikatnie zmieniać kształt lustra głównego i pozycję lustra wtórnego. Za lustrem głównym miały znaleźć się instrumenty naukowe ? montowane w taki sposób, że można by je wymieniać i zastępować innymi w czasie misji serwisowych.
W tym czasie, w okresie 1972-1973, Robert O?Dell podróżował po Stanach Zjednoczonych, a nawet po Europie, promując ideę LST, dzwoniąc również do różnych przedstawicieli środowisk naukowych ? jego zadaniem w tym czasie było określenie, jakie instrumenty naukowe powinny znaleźć się w teleskopie i rozpocząć ich budowę. Naukowcy mieli zaproponować sprzęt, a Centrum Goddarda miało go zbudować. Nim minął kwiecień 1973 roku, O?Dell zorganizował siedem grup technicznych w centrum Goddarda, które miały zbudować sześć instrumentów naukowych. Siódma grupa miała analizować projekt LST z ogólnego punktu widzenia.
W 1973 przestawiono plan budżetu NASA na 1975 rok ? w tym budżecie znalazł się już LST, a budżet na 1975 miał wynieść 6,2 miliona dolarów. Był to, rzecz jasna, budżet na jeden rok, a kolejne lata miały dorzucać dalsze pakiety finansowe. 4 lutego 1974 roku plan budżetu trafił do Kongresu. Był to zupełnie inny czas niż lata, kiedy Spitzer, Roman i inni zaczynali pracę w komitecie dotyczącym budowy teleskopu orbitalnego. Pod koniec lat 60., NASA regularnie wykonywała loty kosmiczne, a w 1969 roku wysłała pierwszych ludzi na Księżyc, wygrywając tym samym wyścig kosmiczny ze Związkiem Radzieckim. Lecz już zaraz po tym nastroje w społeczeństwie zaczęły się zmieniać.
Wyścig kosmiczny został wygrany, ekscytacja związana z lotami kosmicznymi zaczęła spadać, misja Apollo 1337 z 1970 roku obniżyła zaufanie do bezpieczeństwa lotów, a koniec wojny w Wietnamie i powrót weteranów poważnie zmienił nastroje społeczne. Kongres USA przestał być przychylny dużym projektom w NASA, które ? w oczach wielu kongresmenów ? nie były tak ważne, jak zapewnienie dobrego bytu powracającym żołnierzom z Wietnamu. Eksploracja kosmosu zawsze była przedmiotem walk finansowych ? a w latach 70. także i walk politycznych. Żaden kongresmen nie mógł zgodzić się na gigantyczny budżet teleskopu kosmicznego w momencie, gdy wyborcy z jego stanu widzieli na ulicy kalekich weteranów bez środków do życia. Dodatkowo, NASA wydawała już duże pieniądze na bezzałogowe sondy badawcze i projekt floty wahadłowców kosmicznych. Z tymi realiami budżetowymi musieli zmierzyć się ludzie pracujący nad teleskopem kosmicznym.
Budżet NASA został przedstawiony komisjom Kongresu na początku 1974 roku ? i należy pamiętać, że wiele agencji rządowych liczyło wtedy na duże pieniądze. Komisje szukały więc wszelkich możliwych cieć. Budżet NASA analizowany był przez trzy dni, w czasie których przed komisją Kongresu wystąpili James Fletcher i John Naugle, również z NASA. Na pytanie o realny koszt teleskopu, Naugle odpowiedział komisji: pomiędzy 400 a 500 milionami dolarów. Fletcher szybko ratował sytuacje wspominając, iż jest to przewidywany koszt na przestrzeni 15 lat działania teleskopu. Zaraz potem jeden z kongresmenów zauważył, że to kolejny projekt teleskopu, podczas gdy jakiś czas wcześniej Narodowa Rada Nauki dostała pieniądze na budowę sieci radioteleskopów VLA w Nowym Meksyku. Inni kongresmeni obawiali się stopniowego zwiększania kosztów w kolejnych latach.38 Projektowi LST nie pomagało nawet wsparcie środowisk naukowych, które, w raporcie Greensteina z 1972 roku39, umieściły LST na dziewiątym miejscu listy priorytetów, podczas gdy ten sam budżet NASA umieścił jeszcze jeden teleskop, tym razem naziemny na Mauna Kea, na trzecim miejscu tego samego raportu. W rezultacie, Kongres od komisji dostał raport 21 czerwca 1974 roku, w którym rekomendowano obcięcie budżetu teleskopu kosmicznego do zera.
Lobbowanie dla LST
Projekt LST znalazł się na skraju śmierci. Robert O?Dell nie chciał do tego dopuścić ? gdy tylko dowiedział się o obcięciu budżetu do zera, zaczął kontaktować się z każdym znanym sobie naukowcem i inżynierem sugerując, by ci lobbowali na rzecz przywrócenia LST do budżetu NASA. Sam, jako pracownik rządowy, nie mógł nic poradzić, ale mógł sugerować innym, by ratowali projekt. Przez pięć dni O?Dell intensywnie pracował, a nawet skontaktował się z Jessem Greensteinem. 26 czerwca 1974 na głosowaniu w sprawie budżetu kongresmen James Symington, popierający LST, zacytował samego Greensteina, który kilka godzin wcześniej wytłumaczył Symingtonowi, że sam jest zwolennikiem realizacji projektu teleskopu kosmicznego. Greenstein również oficjalnie napisał list, który miał być przedstawiony Kongresowi.
W tym samym czasie co O?Dell, Spitzer wraz z Johnem Bahcallem, astroteoretykiem, który dołączył do prac nad teleskopem, również intensywnie lobbowali na rzecz ratowania LST. Po kilku wzajemnych rozmowach, naukowcy zdecydowali, że Spitzer zajmie się Kongresem, Bahcall naukowcami, a O?Dell będzie kontaktował się z inżynierami i wykonawcami ? i tak toczyła się kampania lobbująca w Kongresie. Naukowcy zebrali też wszystkich członków komisji Greensteina, którzy podpisali się na liście, popierającym budowę LST ? dzięki temu, raport Greensteina w pewnym sensie stracił wartość karty przetargowej dla kongresmenów, którzy użyli go do uśmiercenia projektu teleskopu kosmicznego. 2 lipca 1974 roku Symington odczytał list do Izby Reprezentantów napisany przez Greensteina.
Lobbowanie przyniosło efekty ? 1 sierpnia tego samego roku kolejna komisja budżetowa zwróciła fundusze dla LST. Batalie trwały jednak dalej ? jak to bywa w przypadku budżetu, kolejne spotkania i negocjacje między Izbą Reprezentantów a Izbą Wyższą wciąż stawiały projekt LST pod znakiem zapytania. James Fletcher miał pomysł na obniżenie kosztów teleskopu poprzez zmniejszenie jego zwierciadła głównego ze 120 cali (304 centymetrów) do innej, mniejszej liczby. Spitzer wraz z O?Dellem postanowili przeanalizować koncepcję mniejszego zwierciadła głównego, głównie po to, by pokazać zarówno Fletcherowi, jak i przedstawicielom Kongresu swoją gotowość na cięcie kosztów w zamian za wspieranie projektu teleskopu kosmicznego. Ostatecznie, naukowcy w liście do Fletchera stwierdzili, że LST może wciąż być ważnym instrumentem naukowym przy zmniejszeniu zwierciadła głównego do średnicy pomiędzy 2 a 2,5 metra.
16 sierpnia 1974 roku kolejne komisje obcięły budżet teleskopu kosmicznego z 6,2 milionów do zaledwie 3 milionów dolarów. To uniemożliwiłoby wprowadzenie LST do oficjalnego budżetu jako nowy projekt w 1975 i teleskop znów zostałby przesunięty w czasie. Wszelkie cięcia kosztów przez zespół projektu LST byłyby wtedy mile widziane w oczach zarówno administracji NASA, jak i w Kongresie. Kiedy negocjacje trwały, O?Dell zaczął kolejną falę lobbowania ? tym razem przekonywał naukowców i inżynierów do przychylnego patrzenia na zmianę średnicy zwierciadła głównego LST ? O?Dell postawił konkretną liczbę ? 2,4 metra średnicy dla zwierciadła głównego. Wiedział bowiem, dzięki swoim uprawnieniom i przepustkom do tajnych projektów, że program wojskowy w USA już budował satelity szpiegowskie o zwierciadłach z tą średnicą. Zastosowanie dokładnie takiego samego zwierciadła w LST obniżyłoby koszta, bowiem nie trzeba by budować nowego urządzenia do polerowania lustra o innej średnicy ? technologia była już obecna.
Przekonywanie przez O?Della powiodło się, a społeczność naukowa zgodziła się na średnicę 2,4 metra zwierciadła głównego ? wszystko oficjalnie potwierdzono na spotkaniu w Centrum Marshalla 13 grudnia 1974 roku. Dzięki temu osiągnięto redukcję kosztów i ryzyka ? mniejszy teleskop byłby łatwiejszy do wyniesienia na orbitę, a jego budowa byłaby znacznie prostsza. Jednocześnie, zwierciadło wciąż było na tyle duże, by LST był wartościowym instrumentem naukowym. NASA miała nadzieję, że teleskop trafi oficjalnie do budżetu na rok 1977. Ale już sierpień 1974 roku zmienił sytuację polityczną. Wtedy Richard Nixon zrezygnował z prezydentury po aferze Watergate, a nowe wybory miały miejsce w listopadzie 1974 roku. Nowy Kongres, niestety, również nie był przychylny do finansowania projektów NASA.
Kiedy więc nadszedł czas kolejnego projektowania budżetu, zaczęły się problemy. Następca Nixona, Gerald Ford, postanowił poważnie obciąć budżet federalny, a wyniku czego na rok 1977 budżet NASA obcięty byłby o całe 305 milionów.40 NASA chciała wtedy wprowadzić do budżetu dwa nowe oficjalne projekty ? badania aktywności słonecznej na lata 1979-1980 i właśnie teleskop LST. Ponieważ sytuacja budżetowa zaczęła być gorąca, Fletcher nakazał Noelowi Hinnersowi, który zastąpił Johna Naugle?a, wstrzymanie się z teleskopem kosmicznym.
Noel Hinners, który odpowiadał za budżet NASA na 1977 rok, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Zamiast zmniejszyć budżet LST do kilku milionów dolarów, by prace mimo wszystko posuwały się do przodu, choć wolno, Hinners w swoim planie budżetu obciął budżet teleskop kosmicznego do zera, w praktyce uśmiercając projekt. Jak wspominał wiele lat później, doskonale wiedział co robi ? gdyby ograniczył budżet do kilku milionów, środowisko naukowe by się zmartwiło, ale na tym by się skończyło. Tymczasem gdyby projekt został uśmiercony, naukowcy by się oburzyli i zaczęli akcję ratowania LST ? dokładnie o to chodziło Hinnersowi. Do drugiej połowy stycznia 1976 roku plany budżetowe miały być tajne, do momentu ogłoszenia ich przez Biały Dom. Ale już w grudniu 1975 O?Dell, jako pracownik rządowy, przekazał Bahcallowi informację, że w nowym budżecie LST został skasowany. Bahcall miał więc czas, by rozpocząć kolejną akcję ratowania teleskopu. I tak zaczęło się kolejne pisanie listów i dzwonienie do Fletchera oraz do Kongresu, a Bahcall i O?Dell znowu, zamiast zająć się nauką, zajmowali się lobbowaniem urzędników.
O?Dell oficjalnie nie mógł nic robić, ale pomagał w dostarczaniu informacji i strategii Bahcallowi i Spitzerowi, którzy na bieżąco spotykali się z senatorami i udostępniali informacje dalej środowisku naukowemu, które prowadziło swój własny lobbing ? i tak rozpoczynał się 1976 rok. Ryzyko było spore ? jeśli budżet teleskopu nie zostałby przywrócony, istniała możliwość, iż LST zostanie uśmiercony na dobre.41 Lobbystom udało się przekonać Kongres do precedensu i wypuszczenia RFP, ang. request-for-proposals, dokumentu określającego specyfikacje projektu, który umożliwia firmom składanie ofert do przetargów. Taki dokument można wydać dopiero po oficjalnym zatwierdzeniu projektu w budżecie. Kongres jednak przychylił się przekonaniom naukowców i pozwolił NASA na wydanie RFP dla teleskopu kosmicznego wcześniej, oczekując, że projekt zostanie oficjalnie zatwierdzony na rok 1978.
W lutym 1977 roku NASA opublikowała plan budżetu na 1978, a Bahcall zeznawał przez Kongresem sprawie projektu LST, który już w ten budżet został włączony ? przypomnę, iż zgodnie z polityką budżetową USA, po złożeniu projektu przez NASA rozpoczynały się negocjacje z Kongresem i Białym Domem. Dla LST była to kolejna okazja do oficjalnego startu. Bahcall, z uwagi na wezwanie na świadka przed komisję Kongresu w sprawie budżetu, trafił do Waszyngtonu i wykorzystał ten czas, by znowu wystawić na próbę cierpliwość senatorów i kongresmenów, przekonując ich do LST. W lobbowaniu cały czas przez latach 1976-1977 pomagał Lyman Spitzer oraz Robert O?Dell zza kulis.
Jednak już 11 maja 1977 roku senator William Proxmire przedstawił na konferencji prasowej oszacowany koszt teleskopu kosmicznego, wykonany przez General Accounting Office, aktualnie Government Accountability Office, odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli. Według tego raportu, LST miał kosztować nie 300 milionów przez okres 15 lat, ale 1,4 miliarda dolarów ? dla opozycji projektu miała to być karta przetargowa w odrzuceniu planu budżetowego NASA. Opozycja jednak poległa, a budżet NASA przeszedł. Ironią jest fakt, iż raport Proxmire?a był dość trafny, a koszt teleskopu kosmicznego od momentu rozpoczęcia prac do jego wyniesienia na orbitę faktycznie wyniósł ponad 1,4 miliarda dolarów, choć biorąc pod uwagę dodatkowe koszta utrzymania i misji serwisowych, projekt kosztował 2,5 miliarda dolarów.42 Jednak w latach 70-tych wszyscy powtarzali liczbę 300 milionów jako pewną.
Pod koniec lipca 1977 NASA, na bazie RFP, miała wybranych już podwykonawców. O ile już wcześniej wiadomo było, że budową teleskopu zajmie się Marshall, a budową instrumentów Goddard, teraz wiadomo było, kto będzie podwykonawcami, którzy dostarczą wszystkie elementy do Marshalla. Szkielet teleskopu, zwierciadło i systemy namierzające (celujące) miał zbudować Perkin-Elmer. Systemy zasilania, obudowę czy żyroskopy ? ogólnie zestaw systemów dodatkowych ? miał zbudować Lockheed Missiles and Space Company. Koszta oszacowano na 152 miliony dolarów ? znacznie poniżej przyznanego przed Kongres finansowania wynoszącego 475 milionów.43
Po latach lobbowania i walk budżetowych, z przewidywaną ówcześnie nadwyżką gotówki, w końcu można było rozpocząć budowę teleskopu kosmicznego. I kiedy wielu uważało, iż problemy teleskopu się skończyły, a jego start w kolejnych latach był pewny, kwestia jego budowy stała się kolejnym polem bitwy.
Przypisy
31 To właśnie imieniem Jamesa Webba nazwano nowy teleskop kosmiczny, którego wystrzelenie planuje się na 2018 rok ? Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba. James Webb miał duży wkład w prowadzeniu i rozwoju programu Apollo (Aktualizacja 14.09.2019: postanowiłem pozostawić przypis w oryginale. Ładnie dzięki temu widać, jak wszystko lubi się przesuwać. Na dziś wystrzelenie Webba planuje się na rok 2021.)
32 Zimmerman, s. 40.
33 Perkin-Elmer istnieje do dziś, choć nie zajmuje się już optyką. Martin-Marietta w 1995 dokonał fuzji z firmą Lokheed Corporation, tworząc znaną dziś firmę Lockheed Martin. Grumman od 1994 znany jest, po fuzji, jako Northrop Grumman i buduje sprzęt kosmiczny.
34 NASA w ten sposób określa budżet roczny ? przez rok opracowuje swój plan, a w kolejnym roku plan jest negocjowany z Kongresem i Białym Domem. W końcu, pod koniec drugiego roku prezydent USA podpisuje budżet agencji na właściwy, czyli kolejny rok.
35 NASA finansowała więc projekt z budżetu dodatkowego ? kiedy projekt ma oficjalnie ?ruszyć?, zostaje on umieszczony jako osobna pozycja w dokumentacji budżetu. Póki jest to projekt w fazie narodzin, finansowany jest z budżetu wspólnego dla planów rozwojowych.
36 Zimmerman, s. 50-52.
37 Słynna misja Apollo 13 nazywana jest ?udaną porażką? ? w wyniku wybuchu w module serwisowym, astronauci ledwo uszli z życiem. Nie wylądowali na Księżycu, jak planowano, ale załogę udało się bezpiecznie sprowadzić na Ziemię.
38 Zimmerman, s. 54-55.
39 Raport ten spisywał sugestie naukowców dotyczące projektów naukowych w kolejnej dekadzie. Od początków istnienia NASA, takie raporty na całe dziesięciolecia są regularnie tworzone, określając cele, zagadnienia i projekty warte większych inwestycji czasowych i finansowych. Jesse Greenstein, jako przewodniczacy komisji tworżącej ?Raport Greensteina?, zasugerował członkom umieszczenie LST dopiero na dziewiątym miejscu, jako iż NASA sugerowała wolniejsze tempo rozwoju LST jako projektu bezpośrednio powiązanego z wahadłowcami kosmicznymi, które nie miały polecieć w kosmos jeszcze przez kilka lat. Wg. Komisji Greensteina, projektowi LST się nie śpieszyło, bowiem skończyłby w magazynie, czekając na start. Co i tak ? mimo wolniejszego tempa prac ? się stało.
33 Zimmerman, s. 69.
41 Zimmerman, s. 73.
42 Chen, s. 3.
43 Zimmerman, s. 76.
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/historia-teleskopu-kosmicznego-hubblea-czesc-3/

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna
2019-09-26. Radek Kosarzycki
Sonda Cassini przeleciała w pobliżu Tytana ponad stukrotnie, wykonując przy tym mapy jego powierzchni dla przyszłych sond kosmicznych. Cassini odkryła w ten sposób świat zaskakująco podobny do Ziemi, aczkolwiek różniący się od niej na kilka zasadniczych sposobów: zimne rzeki, jeziora i deszcz na Tytanie składają się z ciekłego metanu i etanu (które na Ziemi są gazami). Mglista atmosfera księżyca może także skrywać jaskinie, a nawet lodowe wulkany, z których wypływa amoniak i woda zamiast lawy.
?Posiadamy bardzo ograniczone informacje o składzie chemicznym powierzchni. Skaliste tereny, jeziora metanu, kriowulkany ? prawdopodobnie wszystko to tam występuje, aczkolwiek nie jesteśmy tego w 100% pewni? mówi Agha. ?Zastanawialiśmy się zatem nad stworzeniem systemu o szerokich możliwościach, zdolnych radzić sobie z różnego rodzaju terenami, a jednocześnie wystarczająco kompaktowym, aby można było go wynieść w przestrzeń kosmiczną za pomocą rakiety?.
Mini roboty, które potrafią się toczyć, latać, unosić na powierzchni jezior i pływać, a następnie łączyć w jedną większą maszynę? Razem tworzą Shapeshifter, rozwojowy pojazd koncepcyjny do badania nieznanych, odległych światów.
Zespół zajmujący się Shapeshifterem w JPL w Pasadenie testuje wydrukowany w 3D prototyp tego nietypowego pojazdu. Urządzenie przypominające dron zamknięty w wydłużonej kuli do biegania dla chomika toczy się po placu, a następnie dzieli się na dwie części. Każda z nich unosi się na niewielkim śmigle, stając się latającym dronem do prowadzenia badań z powietrza. Te wydrukowane w 3D elementy to dopiero początek. Badacze myślą o serii nawet 12 robotów, które mogłyby łączyć się w sondę pływającą lub razem badać jaskinie.
Ta latająca amfibia stanowi element programu badawczego NASA Innovative Advanced Concepts (NIAC), w ramach którego finansowane są pomysły koncepcyjne, które zamieniają science fiction w science fact. Ali Agha, główny badacz projektu Shapeshifter z JPL uważa, że robot ten mógłby być wykorzystany do badania Tytana, jedynego obiektu w układzie słonecznym poza Ziemią, na którego powierzchni mamy zbiorniki cieczy: jeziora, rzeki i morza metanu.
Agha wraz z pozostałymi członkami projektu Shapeshifter wpadł na pomysł samobudującego się robota składającego się z mniejszych robotów zwanych kobotami. Koboty, z których każdy posiada małe śmigło, byłyby w stanie poruszać się niezależnie od siebie i latać nad interesującymi naukowców klifami. Mogłyby także badać jaskinie łącząc się ze sobą w łańcuchy, które utrzymują kontakt z powierzchnią. Koboty potencjalnie łączyłyby się w sferę, która mogłaby toczyć się po płaskich powierzchniach zachowując przy tym energię.
Jak na razie Shapeshifter jest półautonomiczny, ale w jego przyszłych wersjach koboty będą autonomicznie się ze sobą łączyły bez oczekiwania na polecenia z Ziemi.
W ostatecznej wizji Aghy pojawia się lądownik przypominający sondę Huygens, która wylądowała na Tytanie po odłączeniu się od sondy Cassini. Tego rodzaju ?statek-matka? służyłby jako źródło energii dla kobotów oraz zawierałby instrumenty do wykonywania analizy pobranych przez koboty próbek. Jednak zamiast być stacjonarnym ? jak to mają w zwyczaju lądowniki ? ten lądownik mógłby być przenośny. Lot na Tytanie jest stosunkowo łatwy, bowiem atmosfera jest gęsta, a grawitacja niska. Agha wyliczył, że 10 kobotów z łatwością mogłoby unieść lądownik rozmiarów Huygensa (3 metry średnicy) i przenosić go w nowe miejsca.
?Unikalna uniwersalność Shapeshiftera może umożliwić nam dostęp do wszystkich naukowo interesujących miejsc?.
Zespół opracowujący urządzenie złoży propozycję swojej koncepcji do II fazy procesu selekcji NIAC w 2020 roku. Nawet jeżeli zostałby wybrany, to może upłynąć jeszcze wiele lat zanim Shapeshifter odwiedzi Tytana. Najbliższą planowaną misją do Tytana będzie Dragonfly, który wystartuje w 2026 roku.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/nasa-projektuje-nowe-roboty-do-badania-ksiezycow-saturna/

NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna.jpg

NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna2.jpg

NASA projektuje nowe roboty do badania księżyców Saturna3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w październikowe niebo 2019
2019-09-26.
"Gdy październik ciepło chadza, w lutym mrozy naprowadza"
Przysłowie to prognozuje nam pogodną Złotą Polską Jesień, której piękno wszyscy doceniamy, a z zimą będziemy musieli sobie jakoś poradzić. Oczywiście cieszymy się z faktu, że Słońce nie próżnuje, chociaż niestety jego deklinacja z dnia na dzień maleje, a w związku z tym długość dnia na półkuli północnej stale się skraca. W Małopolsce ubędzie dnia aż 109 minut - z 11 godz. 40 minut na początku października do 9 godz. 51 minut na końcu miesiąca. Słońce, we wtorek 1 października, wschodzi o godzinie 6:39 a zachodzi o 18:19; natomiast w ostatnim dniu miesiąca wzejdzie o 6:28, a schowa się pod horyzontem już o godzinie 16:19. Ten dzień będzie jeszcze dłuższy od najkrótszego dnia roku o 107 minut!  Ponadto Słońce w dniu 24 października o godzinie 01:51 przejdzie ze znaku Wagi w znak Skorpiona (Niedźwiadka).
W tym miesiącu nadal spodziewamy się małej aktywności magnetycznej Słońca (plamy, rozbłyski, protuberancje), związanej z nielicznymi centrami aktywności w jego fotosferze. Nasza gwiazda, jest w minimum aktywności, lecz mimo tego często szykuje jakieś niespodzianki, którymi może nas zadziwić lub nawet zaskoczyć, dlatego też warto prowadzić bezpieczne obserwacje Słońca.   
Uwaga! W nocy z 26/27 października  (z soboty na niedzielę) śpimy rano o godzinę dłużej, przechodzimy bowiem na czas zimowy (środkowo-europejski), czyli cofamy dotychczasowe wskazania zegarów o godzinę. Oficjalnie należy to uczynić w nocy o godzinie 3, w niedzielę 27 X (dotyczy to w szczególności kolejnictwa i lotnictwa). Praktycznie zaś najlepiej cofnąć wskazania zegarów o godzinę jeszcze przed ułożeniem się do snu.
Ciemne bezksiężycowe noce, dogodne do obserwacji astronomicznych, będą w pierwszym i ostatnim tygodniu miesiąca, bowiem kolejność faz Księżyca jest następująca: pierwsza kwadra - 5 X o godz. 18:47, pełnia - 13 X o godz. 23:08, ostatnia kwadra - 21 X o godz. 14:39  i nów - 28 X o godz. 04:38.  W apogeum (najdalej od  Ziemi) znajdzie się Księżyc 10 X o godzinie 20, a w perygeum (najbliżej Ziemi) będzie 26 X o godzinie 13.
Ponadto Księżyc, "spacerując" po październikowym niebie, przewędruje w pobliżu wszystkich planet: Jowisza (3 X), Saturna (5 X),  Plutona (6 X), Neptuna (10 X), Urana (15 X), Marsa (26 X), Merkurego (29 X), Wenus (29 X) i ponownie Jowisza (31 X). Księżyc 5 X i 6 X w kolejności zakryje Saturna i Plutona, lecz te zakrycia będą w Polsce widoczne tylko jako zbliżenia tych ciał na niebie.
Na naszym jesiennym niebie, z wieczora, dostrzeżemy w kolejności gwiazdozbiory: Pegaza,  Andromedy, Perseusza, Byka, a po północy pojawią się nam konstelacje Bliźniąt i Oriona.                    
Merkurego można będzie szukać nisko na zachodnim niebie, przez cały miesiąc. Również nisko na zachodnim niebie znajdziemy Wenus, a do bliskiego spotkania obu tych planet dojdzie 30 X. Natomiast na porannym niebie, nisko nad horyzontem, od drugiej połowy miesiąca, możemy obserwować Marsa, goszczącego w gwiazdozbiorze Panny. Jowisza można będzie jeszcze obserwować z wieczora, nisko na zachodnim niebie. Podobnie, ale nieco wyżej, dostrzeżemy Saturna, który przebywa w gwiazdozbiorze Strzelca. Uran gości w gwiazdozbiorze Ryb, a ponieważ 28 X będzie w opozycji do Słońca, możemy go obserwować przez całą noc. Natomiast Neptun po opozycji (10 IX) przebywa w gwiazdozbiorze Wodnika i widoczny jest przez teleskop od wieczora, przez większą część nocy.
Od 2 października, aż  do 7 listopada promieniują szybkie meteory z roju Orionidów, które wchodzą w górne warstwy atmosfery ziemskiej z prędkościami nieco ponad 60 km/sek. Maksimum roju przypada na 21 X, możemy wtedy oczekiwać 25 "spadających gwiazd" na godzinę. Radiant meteorów leży na granicy gwiazdozbiorów Oriona i Bliźniąt (południowo-wschodnia część nieba). Warunki obserwacji ich maksimum, będą z wieczora łatwe w tym roku, ponieważ Księżyc będzie w ostatniej kwadrze. Natomiast od 6 do 10 października (maksimum 8/9 X), promieniują powolne meteory z roju Drakonidów - ich radiant leży w gwiazdozbiorze Smoka. Warunki do ich wieczornych obserwacji nie będą dobre, bo Księżyc będzie wówczas dni po pierwszej kwadrze.
Dla wzbudzenia nie tylko obserwacyjnych refleksji, po tegorocznej suszy, odwołam się tu do sprawdzonego po wielokroć w praktyce przysłowia: "Jesień bezdeszczowa, to zima wiatrowa"
 
Opracowanie: Adam Michalec
MOA w Niepołomicach, 4 września 2019
Na zdjęciu: Orionidy ponad Mongolią, październik 2018. Źródło: APOD.pl
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/spojrzenie-w-pazdziernikowe-niebo-2019

Spojrzenie w październikowe niebo 2019.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładniejsze zdjęcia tajemniczej substancji na Księżycu

2019-09-26.

Niedawno łazik Yutu-2 działający w ramach misji Chang'e-4 znalazł na Księżycu coś niezwykłego - żelopodobną substancję o zabarwieniu nieco innym niż otaczająca gleba. Teraz naukowcy wiedzą o niej już więcej.

Do odkrycia doszło 28 lipca, ale ogłoszono je dopiero pod koniec ubiegłego miesiąca. Oficjalnie nie podano żadnych wyjaśnień dotyczących tajemniczej substancji. Teraz udostępniono nowe zdjęcia i spostrzeżenia na temat odkrycia.

Na podstawie nowych zdjęć, niewiele można wywnioskować, ale już samo zebranie dodatkowych danych jest wyzwaniem dla Yutu-2. Krater, w którym znaleziono substancję został uznany za zbyt głęboki, aby łazik mógł się z niego wydostać. Aby użyć spektrometru VNIS musiał jechać do samej jego krawędzi.

Prowadzone badania nie należały do łatwych, ale dokonano "satysfakcjonującego wykrycia", mimo że wciąż nie opublikowano oficjalnego raportu. Naukowcy wciąż analizują zebrane dane, choć nie planują już angażować łazik Yutu-2 do zbierania kolejnych.

Uczeni spekulują, że tajemnicza substancja mogła powstać podczas uderzenia meteorytu i może mieć związek ze szkłem powstającym w wysokich temperaturach. Substancja jest poza zasięgiem łazika, więc nie można jej fizycznie zbadać. Nie są planowane kolejne działania do zbadania tego fenomenu.

 Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-dokladniejsze-zdjecia-tajemniczej-substancji-na-ksiezycu,nId,3222754

Dokładniejsze zdjęcia tajemniczej substancji na Księżycu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontrowersyjna teoria - kosmici nas obserwują?

2019-09-26.
Czy asteroidy krążące wokół Ziemi są tak naprawdę sondami zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich? Taką szokującą teorię wyznaje dr James Benford, amerykański astronom, analizujący nietypowe trajektorie tego typu obiektów.

 Prowokująca do myślenia, choć przez wielu ekspertów już okrzyknięta mianem "niemożliwej", teoria mówi, że planetoidy towarzyszące Ziemi mogą zawierać żywe lub robotyczne sondy wysłane przez odległe cywilizacje do obserwacji Ziemi. Mimo iż brzmi to jak szaleństwo, teoria ta ma mocne podstawy naukowe.

Wokół Słońca krążą tysiące asteroid, a niektóre z nich zbliżają się do Ziemi na odległość mniejszą niż Księżyc. To czyni z nich idealne obiekty obserwacyjne Ziemi. Nie wszystkie sondy kosmiczne musiałyby być ukryte - niektóre mogłyby być umieszczone na powierzchni i być zasilane energią słoneczną. Mogłyby w takiej formie przetrwać tysiące, jeżeli nie setki tysięcy lat.

Właśnie te obiekty dr James Benford określa mianem lurkerów. W terminologii internetowej, lurkerem określa się osobę śledzącą forum dyskusyjne, nie udzielając się w nim aktywnie i nie pisząc postów. Ponad 90 proc. użytkowników różnych grup internetowych to lurkerzy. W odniesieniu do asteroid i planetoid można by określić ich mianem "cichych obserwatorów" mających za zadanie badanie Ziemi.

- Mogą reagować na celowy sygnał lub nie - w zależności od motywacji obcych cywilizacji. Lurkerzy podobnie byliby zrobotyzowani, podobnie jak nasze własne sondy Voyager czy New Horizons - powiedział dr Benford.

Istnieje limit czasu, jaki jest w stanie wytrzymać dowolna sonda kosmiczna wysłana w celu zbadania dowolnego ciała niebieskiego, w tym konkretnym przypadku: Ziemi.

 
Być może sondy nasłuchują i czekają, aż je znajdziemy. Mogą milczeć i po prostu raportować postępy obserwacji do tych, którzy im to zlecili - dodał dr Benford.

Pomysł lurkerów został luźno zainspirowany koncepcją sondy Bracewella. Chodzi o urządzenie zdolne do podróży międzygwiezdnych zaopatrzone w zaawansowaną sztuczną inteligencję, pozwalającą na kontakt z napotkaną cywilizacją pozaziemską. Pozwoliłoby to sondzie przeprowadzać pełną interakcję z obcymi na miejscu, niezależnie od tego, jak daleko byłoby to od miejsca powstania.

Czy ta teoria faktycznie jest szalona? Na pierwszy rzut oka tak, ale poszukiwanie statków kosmicznych na naszym podwórku ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia możliwości ekspansji galaktyki. Benford twierdzi, że jeżeli nie znajdziemy pozaziemskich sond na obiektach orbitujących wokół Ziemi, szanse na pojawienie się bardziej zaawansowanych cywilizacji w dowolnym miejscu naszej galaktyki, staną się znacznie odleglejsze.

 
Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/obce-formy-zycia/news-kontrowersyjna-teoria-kosmici-nas-obserwuja,nId,3224502

Kontrowersyjna teoria - kosmici nas obserwują.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym
2019-09-26. Radek Kosarzycki
Gregory Laughlin oraz Malena Rice nie byli szczególnie zaskoczeni kilka tygodni temu gdy dowiedzieli się, że drugi międzygwiezdny obiekt zabłąkał się do Układu Słonecznego.
Astronomowie z Uniwersytetu Yale zakończyli właśnie pracę nad nowym artykułem, w którym sugerowali, że takie osobliwe, lodowe obiekty z innych planet będą bezustannie pojawiały się w naszej okolicy. Naukowcy mogą spodziewać się kilku dużych obiektów tego typu w ciągu roku; mniejsze obiekty wlatują do Układu Słonecznego w setkach rocznie.
Artykuł został zaakceptowany do publikacji w periodyku The Astrophysical Journal Letters.
?Takich obiektów w naszym otoczeniu powinno być całkiem sporo? mówi Rice, doktorant na Yale i główny autor opracowania. ?Niedługo będziemy zbierali znacznie więcej danych dzięki nowym teleskopom, które wchodzą do użytku. Dzięki temu nie będziemy musieli ograniczać się do spekulacji?.
Pierwszym międzygwiezdnym obiektem w Układzie Słonecznym był ?Oumuamua, po raz pierwszy zauważony w październiku 2017 roku. Jego pojawienie się spowodowało gorące debaty co do jego pochodzenia i klasyfikacji. Laughlin, profesor astronomii na Yale, przyczyniła się w znacznym stopniu do odkrycia, że ?Oumuamua ma właściwości podobne do komety, pomimo braku komy.
Kolejny obiekt, dopiero co nazwany 2I/Borisov, pojawił się kilka miesięcy temu. Gienadij Borisov, amator astronomii po raz pierwszy dostrzegł 2I/Borisov w sierpniu, dzięku czemu naukowcy będą mieli około roku na obserwacje tego obiektu za pomocą teleskopów ? czyli znacznie dłużej niż zaledwie kilka tygodni, jakie mogli poświęcić na obserwacje ?Oumuamua. Nowy obiekt jest także znacznie większy od ?Oumuamua i ciągnie za sobą wyraźny warkocz.
Oczywiście dla naukowców jednym z najważniejszych pytań związanych z tymi obiektami jest ?Skąd one się wzięły?? Najprościej można powiedzieć, że są one planetazymalami wyrzuconymi z innych układów planetarnych. Jednak na pierwszy rzut oka, jest jeden problem z tą teorią: szybkie spojrzenie na około 4000 potwierdzonych planet pozasłonecznych wskazuje, że większość z nich krąży za blisko swoich gwiazd macierzystych, aby wyrzucać jakiekolwiek planetazymale. Planetazymale zaburzone przez większość z obecnie znanych egzoplanet, pozostałyby na orbitach wokół swoich gwiazd macierzystych.
Zatem skąd się biorą te obiekty międzygwiezdne?
W swoim artykule Rice and Laughlin twierdzą, że obiekty międzyplanetarne mogą być materią wyrzuconą z dużych, nowopowstałych planet, krążących dalej od swoich gwiazd macierzystych, a które wycięły znaczące przerwy w swoich macierzystych dyskach protoplanetarnych.
Gdy gwiazda dopiero co powstała, jest otoczona przez cienki, rotujący dysk protoplanetarny składający się z gazu i pyłu. Dysk jest chaotycznym środowiskiem, w którym gaz i pył podgrzewane są przez młodą gwiazdę oraz jej energię grawitacyjną, co powoduje ruch, zderzenia i z czasem powstawanie planet.
Choć większość znanych planet powstaje blisko swojej gwiazdy, to jednak niektóre powstają znacznie dalej i wycinają spore przerwy w dysku protoplanetarnym. Według Rice and Laughlin, właśnie te odległe planety są w stanie wyrzucać materię i mniejsze obiekty tak, że opuszczają one swój pierwotny układ planetarny. Jednocześnie są to planety znacznie trudniejsze do obserwacji niż planety krążące blisko gwiazdy, przez co odkryto ich znacznie mniej.
Aby przetestować swoją teorię, badacze przyjrzeli się trzem dyskom protoplanetarnym z Disk Substructures at High Angular Resolution Project (DSHARP), przeglądu przeprowadzonego przez duże konsorcjum astronomów. DSHARP skupiał się na 20 pobliskich, jasnych i dużych dyskach protoplanetarnych sfotografowanych za pomocą teleskopu ALMA w Chile.
?Przyglądaliśmy się dyskom, w których wyraźnie było widać, że jest w nich planeta? mówi Rice. ?Jeżeli w dysku jest wyraźna luka, a tak jest w przypadku kilku dysków z DSHARP, można na jej podstawie wywnioskować jaka planeta ją wycięła. Następnie możemy stworzyć symulację układu, aby sprawdzić jak dużo materii może on wyrzucać?.
?Taka teoria dobrze tłumaczy dużą liczbę takich obiektów w przestrzeni kosmicznej i wskazuje, że do końca przyszłego roku możemy obserwować setki takich obiektów w kolejnych przeglądach?.
W przeciwieństwie do wielu innych odkryć astronomicznych, w których dane zbieramy i interpretujemy z potężnych odległości, obiekty międzygwiezdne przelatujące przez układ słoneczny to spojrzenie z bliska na inną część naszej galaktyki, podsumowują badacze.
Źródło: Yale University
https://www.pulskosmosu.pl/2019/09/26/bedzie-wiecej-obiektow-miedzygwiezdnych-w-ukladzie-slonecznym/

Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym.jpg

Będzie więcej obiektów międzygwiezdnych w Układzie Słonecznym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie przeloty 2019 SS2 i 2019 SU2 (21.09)
2019-09-26. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego pierwszego września w pobliżu Ziemi przemknęły dwa małe meteoroidy o oznaczeniach 2019 SS2 i 2019 SU2.
Meteoroid o oznaczeniu 2019 SU2 zbliżył się do naszej planety w dniu 21 września, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 04:00 CEST. Minimalny dystans wyniósł ok. 42 tysiące kilometrów, co odpowiada ok. 0,11 średniej odległości do Księżyca. Meteoroid 2019 SU2 ma szacowaną średnicę około 4 metrów.
Następnie, meteoroid o oznaczeniu 2019 SS2 przemknął obok Ziemi tego samego dnia około godziny 09:10 CEST. W tym momencie 2019QR8 znalazł się w odległości około 115 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,30 średniego dystansu do Księżyca. 2019 SS2 ma szacowaną średnicę zaledwie 2 metrów.
Jest to 48 i 49 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/09/bliskie-przeloty-2019-ss2-i-2019-su2-21-09/

Bliskie przeloty 2019 SS2 i 2019 SU2 (21.09).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy planetoidy ?przeszkadzają? HST
2019-09-27. Krzysztof Kanawka
Kosmiczny teleskop Hubble często obserwuje obiekty głębokiego nieba. Na długoczasowych obrazach pojawiają się także ?nieproszeni? goście z naszego Układu Słonecznego ? planetoidy.
Ponad 10 lat temu nastąpiła ostatnia misja serwisowa do kosmicznego teleskopu Hubble (HST). Dzięki misji STS-125 teleskop HST do dziś funkcjonuje w dobrym stanie technicznym, dostarczając wielu obrazów Wszechświata oraz naszego Układu Słonecznego.
Czasem różnego typu obiekty nieco ?przeszkadzają? w obserwacjach HST. Dość często HST rejestruje ślady planetoid ? w szczególności podczas długoczasowych obserwacji ?głębokiego nieba?, w tym dalekich galaktyk. Na uzyskanych obrazach planetoidy mogą uzyskać wygląd śladu, który jest związany z ruchem teleskopu oraz planetoidy w czasie obserwacji. Większość w ten sposób obserwowanych planetoid pochodzi z Pasa Planetoid, znajdującego się pomiędzy Marsem a Jowiszem.
Co ciekawe, czasem zdarza się, że zaobserwowany ślad pochodzi od nieznanej wcześniej planetoidy. W zaprezentowanym w tym artykule obrazie ?głębokiego nieba? pięć śladów pochodziło od nieznanych wcześniej planetoid.
Misja STS-125 zakończyła się lądowaniem promu Atlantis w bazie Edwards w Kalifornii w dniu 24 maja 2009. Dzięki STS-125 kosmiczny teleskop Hubble funkcjonuje prawidłowo do dziś ? dopiero w październiku 2018 roku zanotowano pierwsze poważniejsze problemy z żyroskopami tego orbitalnego obserwatorium. HST nadal wykonuje ważne obserwacje Wszechświata i przewiduje się, że przez kolejne lata nie powinno być większych problemów, które by uniemożliwiły kontynuację badań. Świetny stan techniczny HST jest zasługą udanej misji STS-125 ? bez niej teleskop prawdopodobnie przestałby funkcjonować na początku tej dekady.
Aktualnie nie planuje się już żadnej misji serwisowej w kierunku HST. Niebawem (w kwietniu 2020 roku) to obserwatorium będzie obchodzić trzydzieści lat prac na orbicie.
(NASA)
https://kosmonauta.net/2019/09/gdy-planetoidy-przeszkadzaja-hst/

Gdy planetoidy przeszkadzają HST.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu
Autor: admin (2019-09-27)
Nowy model fizyki rozbłysków gamma sugeruje, że w momencie wybuchu inicjującego sam rozbłysk, porusza się on z prędkością większą niż prędkość światła oznacza to, że w części jego otoczenia czas płynie do tyłu.
Twórcy nowego modelu, astrofizycy Jon Hakkila z College of Charleston i Robert Nemiroff z Uniwersytetu Michigan, zastrzegają,  że ich odkrycie nie narusza teorii względności Einsteina.  Według ekspertów paradoks czasowy można wyjaśnić zakładając, że szybciej od światła poruszają się dżety, strumienie rozbłysku zorientowane w dwóch kierunkach na jednej osi.
Nowy model rozbłysków gamma zakłada, że tylko te dżety poruszają się szybciej niż światło w obrębie swojego strumienia, a nie w próżni. Hakkila i Nemiroff twierdzą, że dzięki temu ich model nie jest sprzeczny z teorią Einsteina. Zdaniem obu astrofizyków, nowy model, opublikowany w tym tygodniu w czasopiśmie Astrophysical Journal, może pomoc w analizie rozmaitych niewyjaśnionych dotychczas interpretacji zapisów rozbłysków gamma.
To, że podczas tego zjawiska czas porusza się w przód i w tył, wywiera też wpływ na analizy tak zwanych krzywych światłości rozbłysków gamma. Nowy model jest pierwszym, który ma na w celu uwzględnienie tego zjawiska. Standardowe modele rozbłysków gamma nie brały pod uwagę możliwości odwrócenia czasu w krzywych, a to znaczy, że stare modele były tylko częściowo zgodne z obserwacjami astronomicznymi i często wprowadzały w błąd.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/astrofizycy-odkryli-ze-podczas-rozblysku-gamma-czas-plynie-do-tylu

Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu.jpg

Astrofizycy odkryli, że podczas rozbłysku gamma czas płynie do tyłu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie
2019-09-27.BJS.TM
Teleskop kosmiczny NASA po raz pierwszy zaobserwował cały proces rozrywania gwiazdy przez czarną dziurę. Zjawisko to, zwane również zdarzeniem zakłócenia pływów, oznacza ?śmierć? gwiazdy, czyli jej eksplozję i rozszarpanie z powodu zbyt bliskiego zbliżenia się do czarnej dziury.
Teleskop Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS) agencji kosmicznej NASA zarejestrował moment rozrywania gwiazdy przez czarną dziurę. Po raz pierwszy zaobserwowano pełny czas trwania zdarzenia.
Rozerwanie nastąpiło w strefie ciągłego podglądu TESS, czyli w obszarze, w którym jedna z czterech kamer teleskopu jest zawsze włączona. Pozwoliło to astronomom na obejrzenie wybuchu od początku do końca.
Wybuch o nazwie ASASSN-19bt zauważyła ogólnoświatowa sieć 20 automatycznych teleskopów All-Sky Automated Survey for Supernovae (ASAS-SN). Do eksplozji doszło 19 stycznia. Naukowcy wyniki badań przekazali we wrześniu.
Kolejne obserwacje i badania przeprowadzili krótko po odkryciu. A wykorzystali do tego m.in. satelitę z obserwatorium Swift, satelitę XMM-Newton Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz naziemne teleskopy 1-metrowe globalnej sieci Obserwatorium Las Cumbres.
Nagranie NASA pokazuje ujęcia wybuchu ASASSN-19bt. Agencja kosmiczna opublikowała także animację ilustrującą rozrywanie gwiazdy.
źródło: ZZEBU - NEWS SOCIAL, NASA?s Goddard Space Flight Center
https://www.tvp.info/44582873/czarna-dziura-rozerwala-gwiazde-nasa-opublikowala-nagranie

Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie.jpg

Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie2.jpg

Czarna dziura rozerwała gwiazdę. NASA opublikowała nagranie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzy czarne dziury na kursie kolizyjnym
2019-09-27. Autor. Vega
Astronomowie odkryli trzy olbrzymie czarne dziury w tytanicznym zderzeniu trzech galaktyk. Kilka obserwatoriów, w tym Obserwatorium Rentgenowskie Chandra i inne teleskopy kosmiczne, uchwyciło niezwykły układ.
?W tym czasie szukaliśmy tylko par czarnych dziur, a jednak dzięki naszej technice selekcji natknęliśmy się na ten niesamowity układ. To najsilniejszy jak dotąd dowód na istnienie takiego potrójnego układu aktywnego karmienia czarnych dziur? ? powiedział Ryan Pfeifle z George Mason University w Fairfax w stanie Wirginia, pierwszy autor artykułu.

Układ jest znany jako SDSS J084905.51+111447.2 (w skrócie SDSS J0849+1114) i znajduje się miliard lat świetlnych od Ziemi.

Aby odkryć ten rzadki układ potrójny czarnych dziur, badacze musieli połączyć zarówno dane z teleskopów naziemnych jak i kosmicznych. Najpierw teleskop Sloan Digital Sky Survey (SDSS), który skanuje duże obszary nieba w świetle optycznym z Nowego Meksyku, zobrazował SDSS J0849+1114. Z pomocą naukowców społecznych uczestniczących w projekcie o nazwie Galaxy Zoo zostało on następnie oznaczony jako układ zderzających się galaktyk.

Następnie dane z misji WISE ujawniły, że układ intensywnie świecił w świetle podczerwonym podczas fazy łączenia się galaktyk, gdy oczekiwano, że więcej niż jedna z czarnych dziur będzie szybko karmiona. Aby podążać za tymi wskazówkami, astronomowie skorzystali z teleskopu Chandra i Large Binocular Telescope (LBT) w Arizonie.

Dane z Chandra ukazały źródła promieniowania rentgenowskiego ? charakterystyczny znak konsumpcji materii przez czarną dziurę ? w jasnych jądrach każdej galaktyki podczas zderzenia, dokładnie tam, gdzie naukowcy spodziewali się istnienia supermasywnych czarnych dziur. Satelity Chandra i NuSTAR również znalazły dowody na duże ilości gazu i pyłu wokół jednej z czarnych dziur, typowy dla łączącego się układu tych obiektów.

Tymczasem dane optyczne z SDSS i LBT wykazały charakterystyczne widmowe ślady materii konsumowanej przez trzy supermasywne czarne dziury.

Jednym z powodów, dla których trudno jest znaleźć triplet supermasywnych czarnych dziur, jest to, że prawdopodobnie są one otoczone gazem i pyłem blokującymi większość światła. Obrazy w podczerwieni z WISE, widma w podczerwieni z LBT  i zdjęcia rentgenowskie z Chandra omijają ten problem, ponieważ promieniowanie podczerwone i rentgenowskie przechodzą przez obłoki gazu znacznie łatwiej, niż światło widzialne.

?Dzięki wykorzystaniu dużych obserwatoriów zidentyfikowaliśmy nowy sposób rozpoznawania potrójnych supermasywnych czarnych dziur. Każdy teleskop daje nam inną wskazówkę dotyczącą tego, co dzieje się w tych układach. Mamy nadzieję rozszerzyć naszą pracę, aby znaleźć więcej tripletów przy użyciu tej samej techniki? ? powiedział Pfeifle.

?Podwójne i potrójne czarne dziury są niezwykle rzadkie, ale układy takie są w rzeczywistości naturalną konsekwencją zderzenia galaktyk, a naszym zdaniem to sposób, w jaki galaktyki rosną i ewoluują? ? powiedziała współautorka, Shobita Satyapal, także z George Mason University.

Trzy łączące się supermasywne czarne dziury zachowują się inaczej, niż dwie. Kiedy trzy czarne dziury oddziałują, para powinna połączyć się w większą czarną dziurę znacznie szybciej, niż gdyby dwie były same. Może to być rozwiązanie teoretycznej zagadki zwanej ?final parsec problem?, w którym dwie supermasywne czarne dziury mogą zbliżyć się na dystans kilku lat świetlnych do siebie, ale potrzebowały by dodatkowego przyciągania do wewnątrz, aby się połączyć, ze względu na nadmiar energii, jaką niosą na orbitach. Wpływ trzeciej czarnej dziury, jak w przypadku SDSS J0849+1114, może w końcu je połączyć.

Symulacje komputerowe wykazały, że 16% par supermasywnych czarnych dziur w zderzających się galaktykach będzie oddziaływać z trzecią supermasywną czarną dziurą przed ich połączeniem. Takie połączenia wywołają fale grawitacyjne, które będą miały niższą częstotliwość, niż są w stanie wykryć detektory LIGO i Virgo. Można je jednak wykryć za pomocą obserwacji radiowych pulsarów, a także przyszłych obserwatoriów kosmicznych, takich jak Laser Interferometer Space Antenna (LISA), które będzie wykrywać czarne dziury o masie do miliona mas Słońca.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Chandra

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/09/trzy-czarne-dziury-na-kursie-kolizyjnym.html

Trzy czarne dziury na kursie kolizyjnym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VPLanet: wirtualny symulator ewolucji egzoplanet
2019-09-27.
Profesor Rory Barnes, astrobiolog i astronom, jest autorem pierwszej wersji pakietu oprogramowania o nazwie VPLanet, czyli symulatora wirtualnej planety. Wraz ze współautorami opisał je w artykule zaakceptowanym już do publikacji przez Astronomical Society of the Pacific.
Program łączy ze sobą różne procesy fizyczne w spójny sposób, dzięki czemu efekty lub zjawiska występujące w pewnej części układu planetarnego są śledzone w całym takim układzie. Daje też szanse na ustalenie, czy dana planeta jest w stanie podtrzymać rozwijające się na niej (hipotetycznie) życie. Oprogramowanie jest już w stanie:
?    symulować nowo odkryte egzoplanety celem oceny ich potencjału w zakresie występowania płynnej wody powierzchniowej, która jest kluczowa dla istnienia życia znanego nam z Ziemi i wskazuje, że dany świat jest realnym celem w poszukiwaniach życia poza Ziemią,
?    modelować bardzo różnorodne układy planetarne, niezależnie od ich zamieszkiwalności, aby można było lepiej poznać ich właściwości i historię,
?    pomagać w dalszych poszukiwaniach życia we Wszechświecie.
 
Pierwsza wersja zawiera m. in. moduły uwzględniające wewnętrzną i magnetyczną ewolucję planet skalistych, ich klimatu, ucieczki atmosfery, występujących sił pływowych, ewolucji orbitalnej, efektów rotacji, ewolucji gwiazd macierzystych, a także planet krążących wokół gwiazd w układach podwójnych oraz zaburzeń grawitacyjnych zachodzących na skutek przechodzących w pobliżu, innych gwiazd.
- Program zaprojektowaliśmy tak, aby mógł on z czasem rosnąć. Inni badacze mogą pisać nowe moduły fizyczne, podłączać je, i od razu rozpoczynać własne symulacje - mówi Barnes. VPLanet może być również wykorzystywany jako uzupełnienie bardziej wyrafinowanych narzędzi, takich jak algorytmy uczenia maszynowego.
Ważną częścią procesu modelowania jest tu walidacja - porównywanie modeli fizycznych z rzeczywistymi, wcześniej wykonanymi obserwacjami lub wcześniej już znanymi wynikami, aby potwierdzić, że wszystko działa poprawnie w miarę rozwoju systemu służącego do symulacji zjawisk fizycznych.
Chociaż poszukiwanie planet potencjalnie nadających się do zamieszkania ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia przetrwania ludzkości, VPLanet może być też wykorzystywany do analizowania bardziej ogólnych kwestii dotyczących układów planetarnych. Obserwowane dziś planety mają miliardy lat. To nowe narzędzie pozwala nam teraz zapytać o to, w jaki dokładnie sposób różne właściwości układu planetarnego ewoluują w czasie.
- Zidentyfikowaliśmy cały szereg procesów fizycznych, które mogą wpłynąć na zdolność planety do utrzymania życia i wody - mówi Barnes. Wcześniej już zaprezentował VPLanet i przedstawił samouczek na temat jego zastosowania podczas światowej konferencji astrobiologicznej AbSciCon19, która odbyła się w Seattle.
Swe badania naukowcy przeprowadzili także za pośrednictwem Virtual Planetary Laboratory, a kod źródłowy jest VPlanet jest dostępny online. Badania zostały sfinansowane z grantu Virtual Planetary Laboratory z NASA z Programu Astrobiologicznego, w ramach sieci koordynacyjnej badań Nexus for Exoplanet System Science lub NExSS.

 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    VPLanet: The Virtual Planet Simulator
?    Oryginalna publikacja naukowa, Rory Barnes et al. (Solar and Stellar Astrophysics 2019).
 
Źródło: University of Washington
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Astrobiolog Rory Barnes i jego koledzy stworzyli VPLanet, pakiet oprogramowania do  symulowania różnych aspektów ewolucji planet, z naciskiem na globy potencjalnie nadające się do zamieszkania. Źródło: PHL@UPR Arecibo/ESA/Hubble, NASA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/vplanet-wirtualny-symulator-ewolucji-egzoplanet

VPLanet wirtualny symulator ewolucji egzoplanet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkurs Polskiej Agencji Kosmicznej na najlepszą pracę dyplomową dot. inżynierii kosmicznej
2019-09-27.
Do 30 października można zgłaszać kandydatury do konkursu o Nagrodę Naukową Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej na najlepszą pracę dyplomowaną z zakresu inżynierii kosmicznej. Przewidziano nagrody rzeczowe o wartości od 3 do 5 tys. zł.
To już druga edycja konkursu o Nagrodę Naukową Prezesa PAK. Po raz pierwszy laury przyznano w 2018 r. za prace dyplomowe napisane w roku akademickim 2017/2018.
Konkurs skierowany jest do osób, które w roku przyznania nagrody ukończyły studia I lub II stopnia w polskich uczelniach wyższych. Zgłaszane prace dyplomowe powinny dotyczyć zagadnień z zakresu szeroko rozumianej inżynierii kosmicznej w aspekcie teoretycznym oraz rozwiązań praktycznych - informuje na swojej stronie internetowej Agencja.
PAK chce w ten sposób szczególnie wyróżnić studentów, którzy zdecydowali się wykorzystać pozyskaną w trakcie studiów wiedzę do zgłębiania problematyki związanej z technologiami kosmicznymi. Jak informują organizatorzy, kapituła konkursu ocenia zgłoszone prace w kontekście ich wartości naukowej, możliwości zastosowania wyników pracy w praktyce oraz innowacyjności zaproponowanych rozwiązań.
"Technologie kosmiczne, badania związane z inżynierią kosmiczną - to trudne zagadnienia. Poprzez ten konkurs Polska Agencja Kosmiczna chce docenić tych, którzy nie przestraszyli się złożoności tematyki. Podjęli wyzwanie, włożyli sporo wysiłku, którego efektem była praca dyplomowa. Mamy nadzieję, że studenci oraz młodzi absolwenci, którzy w swoich projektach podjęli wyzwanie badania kosmicznych zagadnień, nie poprzestaną na tym i zdecydują się na pracę w polskim sektorze kosmicznym" ? mówi cytowany w komunikacie PAK p.o. prezesa Agencji Michał Szaniawski.
Nagrody Naukowe Prezesa PAK zostaną przyznane trzem najlepszym pracom dyplomowym w każdej z dwóch kategorii ? prac inżynierskich (licencjackich) i prac magisterskich. Ich autorzy otrzymają nagrody rzeczowe o wartości od 3 do 5 tys. złotych. Kapituła konkursu będzie oceniała zgłoszone prace w kontekście ich wartości naukowej, możliwości zastosowania wyników pracy w praktyce oraz innowacyjności zaproponowanych rozwiązań.
Konkurs jest jednym z działań podjętych przez Polską Agencję Kosmiczną w ramach realizacji zadań ustawowych - informują organizatorzy. Jego celem jest promowanie indywidualnych i zespołowych osiągnięć studentów polskich uczelni wyższych z zakresu inżynierii kosmicznej oraz prowadzenie działalności edukacyjnej i promocyjnej dotyczącej badania i użytkowania przestrzeni kosmicznej.
Do konkursu można zgłosić indywidualne lub zbiorowe prace dyplomowe, które uzyskały pozytywną ocenę rodzimej uczelni i spełniają kryteria określone w regulaminie konkursu. Zgłoszeń mogą dokonywać autorzy prac lub ich uczelnie do 30 października 2019 roku.
Szczegółowe informacje dot. współzawodnictwa dostępne są na stronie PAK.
PAP - Nauka w Polsce
szz/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C78753%2Ckonkurs-polskiej-agencji-kosmicznej-na-najlepsza-prace-dyplomowa-dot

Konkurs Polskiej Agencji Kosmicznej na najlepszą pracę dyplomową dot. inżynierii kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na niebie ukazał się tajemniczy obiekt spoza Układu Słonecznego
2019-09-27.FA.MNIE
Specjaliści potwierdzili, że nietypowa, dostrzeżona niedawno kometa Borisov przyleciała do naszego układu planetarnego z międzygwiezdnej przestrzeni. To drugi tego typu obiekt po odkrytej dwa lata temu Oumuamua.
30 sierpnia astronom-amator Giennadij Borysow odkrył zagadkowy, przypominający kometę obiekt. Podejrzewano, że pochodzi on spoza Układu Słonecznego, lecz aby to potwierdzić, konieczne były dokładniejsze, dłuższe obserwacje.
Teraz Międzynarodowa Unia Astronomiczna (ang. International Astronomical Union ? IAU) zdołała precyzyjniej określić orbitę obiektu. Na tej podstawie zrzeszająca zawodowych astronomów agencja stwierdziła, że przybył on z przestrzeni międzygwiezdnej.
Jest to drugi, znany obiekt, którzy przyleciał spoza naszego układu. Pierwszym była kometa Oumuamua, zauważona przed dwoma laty.
Jako drugi międzygwiezdny obiekt oznaczono go numerem 2l i tradycyjnie nazwiskiem odkrywcy. Pełne oznaczenie to zatem 2I/Borisov.
Spośród tysięcy znanych komet żadna nie ma orbity tak zbliżonej kształtem do hiperboli ? podkreślają specjaliści. Wnioski IAU potwierdza także NASA.
Przybycie komety Borisov zaledwie w dwa lata po wizycie Oumuamua sugeruje, że obiektów takich może być wystarczająco dużo, aby posłużyły do badań procesów zachodzących w innych systemach planetarnych.
Tymczasem 2I/Borisov mknie w kierunku Słońca. Najkrótszy dystans do gwiazdy osiągnie 7 grudnia, zbliżając się na dwie jednostki astronomiczne (AU). Podobna odległość będzie dzieliła go wtedy od Ziemi. W grudniu i styczniu ma szanse być najjaśniejszym obiektem południowego nieba. Potem rozpocznie ucieczkę z Układu Słonecznego.
Kometę będzie można obserwować w sumie przez wiele miesięcy. Astronomowie liczą na to, że zbadają ją lepiej niż wcześniejszego międzygwiezdnego gościa.
Część ważnych informacji już zdobyli. Choć ocena wielkości komet jest trudna, badacze szacują, że ma średnicę kilku kilometrów. Z pomocą Wielkiego Teleskopu Kanaryjskiego udało się też zbadać spektrum emitowanego światła. Na tej podstawie eksperci ustalili, że obiekt składem przypomina inne komety.
Kolejna już wizyta takiej komety skłania do zadania ważnych pytań: dlaczego wcześniej takie ciała nie były wykrywane? Jak często pojawiają się w Układzie Słonecznym? Jak bardzo przypominają obiekty tego typu z naszego systemu?
Zdaniem naukowców, odpowiedzi na takie pytania można uzyskać dzięki regularnym badaniom rozległych obszarów nieba, prowadzonym z pomocą dużych teleskopów.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/44578716/na-niebie-ukazal-sie-nieznany-obiekt-spoza-ukladu-slonecznego

Na niebie ukazał się tajemniczy obiekt spoza Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA chce umieścić na orbicie urządzenie, które uratuje nas przed zagładą
2019-09-27.
Agencja planuje jedną z najważniejszych misji w historii ludzkości. Dzięki niej odpowiednio wcześniej dowiemy się o nadchodzącej katastrofie i będziemy mieli czas na podjęcie odpowiednich kroków na jej uniknięcie.
Chodzi o nowy, potężny teleskop. Zostanie on wyniesiony w kosmos i bezpośrednio stamtąd będzie prowadził obserwacje najgroźniejszych dla Ziemi kosmicznych skał. W tej chwili ludzkość jest całkowicie bezbronna wobec tego typu zagrożeń, dlatego NASA wraz z The Planetary Society, chcą to raz na zawsze zmienić.
Koszt całego przedsięwzięcia wyniesie ok. 600 milionów dolarów. W tym znajdzie się budowa samego teleskopu oraz koszty wyniesienia go na orbitę. Kwota ta jednak wydaje się mała, gdy w grę wchodzi zabezpieczenie ludzkości przed katastrofą. W tej chwili program NEO, w ramach którego wyszukuje się i obserwuje potencjalnie niebezpieczne dla Ziemi kosmiczne skały, nie jest w stanie monitorować tak dużej ilości obiektów.
Nowe urządzenie o nazwie NEOCam pozwoli zwiększyć skuteczność do nawet 90 procent, jeśli chodzi planetoidy o średnicy większej niż 140 metrów. Teleskop ma dać nam nawet 10 lat cennego czasu na przygotowanie się na najgorsze. NASA podkreśla tutaj, że w tej grupie planetoid zaledwie 1/3 z nich jest skatalogowana i nie stanowi dla nas potencjalnego zagrożenia. Reszta ma być poznana, dzięki tej misji, która ma rozpocząć się w 2024 roku.
?To może okazać się najważniejszą inwestycją kiedykolwiek dokonaną przez NASA. Wczesne wykrycie i zmiana orbity planetoidy znajdującej się na kursie kolizyjnym z Ziemią może uratować wiele istnień ludzkich. Kosmiczny teleskop do polowania na kosmiczne skały lepiej zmotywuje świat do przygotowania się na wszelkie potencjalne zagrożenia? - powiedział Bill Nye, szef The Planetary Society.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/The Planetary Society / Fot. The Planetary Society
https://www.geekweek.pl/news/2019-09-27/nasa-chce-umiescic-na-orbicie-urzadzenie-ktore-uratuje-nas-przed-zaglada/

NASA chce umieścić na orbicie urządzenie, które uratuje nas przed zagładą.jpg

NASA chce umieścić na orbicie urządzenie, które uratuje nas przed zagładą2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już wiemy, skąd dotarł do nas kolejny tajemniczy międzygwiezdny przybysz
2019-09-28.
Astronomowie z całego świata wzięli pod lupę kolejną kosmiczną skałę, która przybyła do naszego Układu Słonecznego. Owocem ich ciężkiej pracy są wyliczenia wskazujące, skąd mógł do nas przybyć ten fascynujący obiekt.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się 30 sierpnia, gdy Gienadin Borisov, astronom z obserwatorium astronomicznego na Krymie, dostrzegł na niebie dziwny obiekt, który ma nietypową orbitę. Ciało niebieskie zostało oznaczone jako 2I/Borisov. Najnowsze obserwacje ujawniły, że obiekt porusza się z ogromną prędkością i ma hiperboliczną orbitę. Oznacza to jedno, pochodzi z obcego układu, o którym nie mamy kompletnie żadnych informacji.
Nieco więcej światła na ten fascynujący obiekt rzuciło obserwatorium kosmiczne Gemini, leżące na Hawajach. Astronomowie za pomocą dwóch potężnych 8,1-metrowych teleskopów optycznych wykonali pierwsze kolorowe obrazy kosmicznej skały. Chociaż niewiele jej szczegółów możemy na nich dostrzec, niebawem się to zmieni, gdyż obiekt w kolejnych tygodniach będzie zbliżał się do naszej planety, a także do Słońca.
2I/Borisov 8 grudnia przeleci w odległości nieco większej od 2 jednostek astronomicznych od Słońca, a 28 grudnia zbliży się do naszej planety na odległość ok. 1,9 jednostki astronomicznej. Wówczas powinniśmy poczynić najdokładniejsze obserwacje tego obiektu.
Co ciekawe, w badaniach nad 2I/Borisov przodują Polacy z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). Według nich, orbita obiektu wskazuje, że pochodzi z układu Kruger 60 (DO Cephei). Jest to układ dwóch czerwonych karłów, które krążą wokół sobie z czasem ok. 45 lat. Znajdują się one ok. 13 lat świetlnych od Ziemi i mogą tam występować planety. Obiekt potrzebował ok. miliona lat, by dotrzeć stamtąd do Układu Słonecznego.
Astronomowie podkreślają, że pewność odnośnie pochodzenia obiektu pojawi się do końca roku. Wówczas przeleci ona przez najważniejszą część Układu Słonecznego, w tym obok Słońca i Ziemi, więc to będzie najlepszy czas do zebrania jak największej ilości informacji. 2I/Borisov jest już drugim obiektem w historii badań kosmosu, o którym wiemy, że nie pochodzi z Układu Słonecznego. Pierwszym była słynna planetoida o nazwie Oumuamua. Została ona odkryta jesienią 2017 roku i aktualnie oddala się od Słońca.
Astronomom takie obiekty rozpalają wyobraźnię. Marzy im się bowiem wykorzystanie ich jako darmowego środka transportu/napędu dla sond i baza wypadowa do najróżniejszych misji badawczych. Dzięki nim będziemy mogli poznać tajemnice obiektów nie tylko znajdujących się np. w Pasie Kuipera, ale również Obłoku Oorta, a kiedyś nawet obce układy planetarne.
Źródło: GeekWeek.pl/Arxiv / Fot. NASA/Gemini Observatory
https://www.geekweek.pl/news/2019-09-28/juz-wiemy-skad-dotarl-do-nas-kolejny-tajemniczy-miedzygwiezdny-przybysz/

Już wiemy, skąd dotarł do nas kolejny tajemniczy międzygwiezdny przybysz.jpg

Już wiemy, skąd dotarł do nas kolejny tajemniczy międzygwiezdny przybysz2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry stan sondy Juno
2019-09-28. Krzysztof Kanawka
Misja sondy Juno może zostać przedłużona nawet o kilka lat. Decyzja zapadnie w 2020 roku.
Misja Juno (JUpiter Near-polar Orbiter) jest drugą sondą w historii, która weszła na orbitę największej planety naszego Układu Słonecznego. Start z Ziemi nastąpił w 2011 roku, a po trwającym pięć lat locie, w 2016 Juno weszła na orbitę Jowisza. Juno krąży po eliptycznej orbicie polarnej wokół Jowisza, zbliżając się raz na 53 dni do szczytów chmur tego gazowego giganta. Podczas każdego z przelotów minimalna wysokość nad chmurami wynosi zaledwie kilka tysięcy kilometrów.
Początkowo NASA planowała zakończenie misji Juno jeszcze w 2018 roku. Miało to związek z dużą dawką promieniowania, jaką orbiter miał otrzymać krążąc wokół Jowisza po 14 dniowej orbicie. Ta orbita nie została jednak osiągnięta i Juno krąży po bardziej eliptycznej orbicie o czasie obiegu wynoszącym 53 dni. Taka orbita znacznie zmniejsza dawkę promieniowania, przez co stan techniczny orbitera jest lepszy, niż to wcześniej zakładano.
Siódmego czerwca 2018 roku NASA poinformowała, że będzie kontynuować misję Juno. Aktualnie koniec badań zaplanowany jest na lipiec 2021 roku.
Ponad rok później sonda Juno jest nadal w bardzo dobrym stanie. Nadal działają komponenty, co do których spodziewano się, że zawiodą wcześniej. Jest to m.in. kamera pokładowa, która nadal wysyła niesamowite obrazy Jowisza.
Jest możliwe, że misja będzie trwać przez kilka kolejnych lat. W 2020 roku NASA ustali stan sondy i zadecyduje o ewentualnym przedłużeniu misji. Oprócz aspektów technicznych, NASA będzie miała wziąć pod uwagę także aspekty ekonomiczne, czyli koszt prowadzenia misji. Mowa tutaj m.in. o utrzymaniu zespołu misji oraz dostępie do stacji naziemnych do komunikacji z sondą Juno.
Wiadomo jednak jaki będzie koniec misji Juno. Podobnie jak w przypadku misji Galileo (krążącej wokół Jowisza w latach 1995 ? 2003) i Cassini (krążącej wokół Saturna w latach 2004 ? 2017), Juno na koniec swojej misji zostanie skierowana w atmosferę planety. Dzięki temu księżyc Europa zostanie uchroniony od przypadkowej i niekontrolowanej kolizji z nieczynnym Juno.
(PFA, NASA)
https://kosmonauta.net/2019/09/dobry-stan-sondy-juno/

 

Dobry stan sondy Juno.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia może być starsza niż Wielki Wybuch
Autor: admin (2019-09-28)
Ciemna materia, choć zdaniem naukowców stanowi aż 80% masy Wszechświata, pozostaje dla nas wielką zagadką. Dotychczas nie udało się jej odkryć, a jej istnienie mogłoby wyjaśnić anomalie w rotacji i ruchu galaktyk w gromadach. Tymczasem jak wynika z najnowszych badań, ciemna materia mogła istnieć jeszcze przed Wielkim Wybuchem.
O ciemnej materii wiemy bardzo niewiele i nie jesteśmy w stanie jej zaobserwować, lecz wiemy o jej obecności, gdyż oddziałuje grawitacyjnie z widzialną materią oraz wpływa na jej poruszanie się i rozkład w przestrzeni kosmicznej.
Naukowcy od dawna przypuszczali, że ciemna materia musi być pozostałością po Wielkim Wybuchu. Jednak dotychczas nie udało się opracować obliczeń, które potwierdziłyby te pomysły. Zespół badawczy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa przygotował prostą ramę matematyczną, z pomocą której wykazał, że ciemna materia mogła powstać przed Wielkim Wybuchem w erze kosmicznej inflacji, gdy przestrzeń bardzo szybko się rozszerzała. Szybka ekspansja mogła spowodować obfitą produkcję niektórych rodzajów cząstek, zwanych skalarami. Jak dotąd udało się odkryć tylko jedną cząstkę skalarną ? bozon Higgsa.
Jeśli ciemna materia ma jakikolwiek związek z cząstkami skalarnymi, może być starsza niż Wielki Wybuch. Nowe badanie wskazuje również na metodę testowania pochodzenia ciemnej materii, która polega na obserwacji sygnatur, którą ciemna materia pozostawia w rozkładzie materii we Wszechświecie.
Choć ciemna materia jest zbyt ulotna, aby można było ją dostrzec w eksperymentach z cząstkami, może ujawnić swoją obecność w obserwacjach astronomicznych. Więcej szczegółów na temat ciemnej materii poznamy wkrótce, gdy satelita Euclid zostanie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną, co powinno nastąpić w 2022 roku.
Źródło:
https://tylkonauka.pl/wiadomosc/badania-wskazuja-ze-ciemna-materia-moze-byc-star...
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/ciemna-materia-moze-byc-starsza-niz-wielki-wybuch

Ciemna materia może być starsza niż Wielki Wybuch.jpg

Ciemna materia może być starsza niż Wielki Wybuch2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planeta, która nie powinna istnieć
2019-09-28.Autor. Vega
Astronomowie wykryli olbrzymią planetę krążącą wokół małej gwiazdy. Planeta ma znacznie większą masę, niż przewidują modele teoretyczne. Podczas, gdy tego zaskakującego odkrycia dokonał zespół hiszpańsko-niemiecki, badacze z University of Bern zbadali, jak ta tajemnicza egzoplaneta mogła powstać.

GJ 3512 to czerwony karzeł znajdujący się 30 lat świetlnych od nas. Chociaż gwiazda ma zaledwie 1/10 masy Słońca, posiada olbrzymią planetę. ?Wokół takich gwiazd powinny krążyć tylko planety wielkości Ziemi lub nieco bardziej masywne super-Ziemie. GJ 3512b jest jednak olbrzymią planetą o masie połowy Jowisza, a zatem co najmniej jeden rząd wielkości masywniejsza, niż planety przewidywane przez modele teoretyczne dla tak małych gwiazd? ? powiedział Christoph Mordasini, profesor na Uniwersytecie w Bernie i członek Narodowego Centrum Kompetencji w Badaniach (NCCR) PlanetS.

Tajemnicza planeta została wykryta przez hiszpańsko-niemieckie konsorcjum badawcze CARMENES, które postawiło sobie za cel odkrywanie planet krążących wokół mniejszych gwiazd. W tym celu konsorcjum zbudowało nowy instrument, który został zainstalowany w Obserwatorium Calar Alto na wysokości 2100 m n.p.m. w południowej Hiszpanii. Obserwacje w podczerwieni za pomocą tego spektrografu wykazały, że mała gwiazda regularnie zbliżała się do nas i oddalała ? zjawisko wywołane przez towarzysza, który w tym przypadku musiał być szczególnie masywny. Ponieważ odkrycie to było tak nieoczekiwane, konsorcjum skontaktowało się m.in. z grupą badawczą Mordasiniego, jednego z wiodących światowych ekspertów w teorii formowania planet, w celu omówienia prawdopodobnych scenariuszy uformowania się tej olbrzymiej egzoplanety.

?Nasz berneński model dotyczący powstawania i ewolucji planet przewiduje, że wokół małych gwiazd powstanie duża liczba małych planet?, podsumowuje Mordasini, odwołując się do innego znanego układu planetarnego, jako przykładu: TRAPPIST-1. Ta gwiazda, porównywalna z GJ 3512 ma siedem planet o masach w przybliżeniu równych a nawet mniejszych, niż Ziemia. W tym przypadku obliczenia modelu berneńskiego dobrze zgadzają się z obserwacjami. Nie w przypadku GJ 3512. ?Nasz model przewiduje, że wokół takich gwiazd nie powinno być planet olbrzymów? ? mówi Mordasini. Jednym z możliwych wyjaśnień niepowodzenia obecnej teorii może być mechanizm leżący u podstaw modelu, znany jako akrecja rdzeniowa. Planety powstają w wyniku stopniowego wzrostu małych ciał w coraz większe masy. Naukowcy nazywają to ?procesem oddolnym?.

Być może olbrzymia planeta GJ 3512b została utworzona przez zasadniczo inny mechanizm, tak zwane zapadanie grawitacyjne. ?Część gazowego dysku, w którym powstają planety, zapada się bezpośrednio pod wpływem własnej grawitacji?, wyjaśnia Mordasini. ?Proces odgórny?. Ale nawet to wyjaśnienie sprawia problemy. ?Dlaczego w tym przypadku planeta nie rośnie i nie migruje bliżej gwiazdy? Można by się spodziewać obydwu, gdyby dysk gazowy miał wystarczającą masę, aby stać się niestabilny pod wpływem grawitacji. Planeta GJ 3512b jest zatem ważnym odkryciem, które powinno poprawić nasze zrozumienie, w jaki sposób planety formują się wokół takich gwiazd? ? mówi ekspert.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NCCR
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/09/planeta-ktora-nie-powinna-istniec.html

Planeta, która nie powinna istnieć.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie przeloty 2019 SS3 (23.09) i 2019 SP3 (03.10)
2019-09-28. Krzysztof Kanawka
Odkryto dwa kolejne obiekty, które zbliżą się do Ziemi. Planetoidy otrzymały oznaczenia 2019 SS3 i 2019 SP3.
Planetoida o oznaczeniu 2019 SS3 zbliżyła się do naszej planety w dniu 23 września, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 00:40 CEST. Minimalny dystans wyniósł ok. 281 tysiące kilometrów, co odpowiada ok. 0,73 średniej odległości do Księżyca. Planetoida 2019 SS3 ma szacowaną średnicę około 20 metrów.
Na początku października w pobliżu Ziemi znajdzie się kolejna planetoida. Obiekt o oznaczeniu 2019 SP3 przemknie obok naszej planety w dniu 3 października, ze maksymalnym zbliżeniem około 08:30 CEST. W momencie tego zbliżenia minimalny dystans wyniesie około 373 tysiące kilometrów, co odpowiada ok 0,97 średniej odległości do Księżyca. Średnicę 2019 SP3 wyznaczono na około 15 metrów.
Jest to 50 i 51 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/09/bliskie-przeloty-2019-ss3-23-09-i-2019-sp3-03-10/

Bliskie przeloty 2019 SS3 (23.09) i 2019 SP3 (03.10).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship
2019-09-29.
Elon Musk, założyciel firmy SpaceX, przedstawił aktualizację postępów w budowie nowej superciężkiej rakiety nośnej Super Heavy - Starship (BFR). Prezentacja wygłoszona 28 września w Boca Chica, na terenie budowy jednego z prototypów górnego stopnia rakiety podsumowała ostatni rok i zapowiedziała przyszłe ruchy firmy.
BFR ma być superciężkim systemem nośnym, składającym się z dwóch stopni: dolnego stopnia Super Heavy wielokrotnego użytku oraz górnego stopnia i jednocześnie statku kosmicznego Starship, który ma być także wielokrotnie używany i może pełnić rolę zarówno statku załogowego, transportowego czy tankowca. BFR ma docelowo umożliwić załogową wyprawę na Marsa.
Z kompozytu węglowego do stali nierdzewnej
Ostatnie lata upływały pod znakiem regularnych dużych zmian w projekcie rakiety. O planach rakiety nowej generacji dowiedzieliśmy się podczas prezentacji Elona Muska, wygłoszonej podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego IAC w 2016 roku. Dolny stopień miał liczyć wtedy 12 m średnicy i 42 rozwijanych już wtedy silników Raptor na ciekły metan.
W aktualizacji przedstawionej również na IAC w 2017 roku skala rakiety została zmniejszona. Wtedy też pojawiły się pierwsze deklaracje zwiększenia finansowania rozwoju rakiety, tak by mogła ona kiedyś zastąpić wykorzystywane obecnie przez firmę rakiety Falcon 9 i Falcon Heavy.
Kolejna aktualizacja programu nastąpiła we wrześniu 2018 roku, kiedy SpaceX ogłosił swojego pierwszego turystę kosmicznego. Miliarder Yusaku Maezawa wsparł finansowo firmę, w zamian za co dostał bilet lotu w nowej rakiecie w 2023 roku, podczas około 6-dniowej misji wokół Księżyca. Na misję Yusaku ma zaprosić kilku artystów.
Od tego czasu nastąpił znaczny wzrost aktywności w rozwoju i budowie prototypów systemu. Zaczęła się rozbudowa stanowiska testowego firmy w Boca Chica w Teksasie. Tam powstał też pierwszy prototyp Starshipa - tzw. Starhopper. Można było na żywo obserwować rozwój pierwszej platformy testowej rakiety, gdyż integracja głównych elementów była przeprowadzana na zewnątrz, poza zamkniętymi hangarami.
W kwietniu 2019 roku nastąpiły pierwsze odpalenia pełnoskalowego silnika Raptor na Starhopperze. W lipcu po raz pierwszy Starhopper wzniósł się w powietrze bez zabezpieczających lin, osiągając kilkanaście metrów wysokości. Ta sama rakieta wykonała w sierpniu lot na wysokość 150 m.
Tłem dla sobotniej prezentacji był już jednak pełnoskalowy prototyp Starshipa zwany Starship Mk.I. Inżynierowie firmy gorączkowo kończyli zestawianie dwóch części rakiety, aby zdążyć przed prezentacją. To ta rakieta powinna w najbliższych miesiącach wykonać lot na już znacznie większą wysokość, co najmniej 20 km. Kolejny egzemplarz prototypu powstaje też w pobliżu kosmodromu w Cape Canaveral na Florydzie. Pod start suborbitalny niemal identycznego statku Starship Mk.II przygotowywane już jest stanowisko 39A, które dzierżawi firma SpaceX. Oba budowane Starshipy są już znacznie bardziej skomplikowanymi maszynami, wyposażonymi w trzy silniki Raptor, powierzchnie sterujące i znacznie większe zbiorniki na ciekły tlen i metan.
Od Falcona 1 i skraju bankructwa do dominatora amerykańskiego rynku rakietowego
Elon Musk wystąpił na tle prototypu Starship Mk.I oraz pierwszego stopnia rakiety Falcon 1. Dokładnie 11 lat temu, 28 września firmie po raz pierwszy udał się start orbitalny tej rakiety. Założyciel SpaceX kolejny raz podkreślił, że kluczem do tanich lotów kosmicznych jest możliwość wielokrotnego użycia rakiety orbitalnej. Podkreślił, że aby to osiągnąć potrzeba silników o bardzo wysokim impulsie właściwym (metryka wydajności stosowana w inżynierii rakietowej), strukturę o jak najmniejszej masie i możliwość lądowania przy stanowisku startowym, celem szybkiego ponownego zatankowania.
Musk przypomniał historię firmy: pierwsze próby z rakietą Falcon 1 i testy odzysku dolnego stopnia za pomocą spadochronu, testy Grasshoppera - prototypu dolnego stopnia rakiety Falcon 9 testującego skoki i lądowanie i wreszcie serię prób lądowania dolnego stopnia orbitalnej rakiety. Powiedział, że teraz podobny skok testowy na wysokość 20 km wykona w ciągu najbliższych 1-2 miesięcy prototyp Starshipa.
Starship - nowe szczegóły
Następnie Musk przeszedł w prezentacji do głównego tematu spotkania czyli statku Starship. Jego parametry fizyczne to 50 m długości, 9 m średnicy, masa bez paliwa około 120 t (prototyp ma masę 200 t). Cała rakieta z dolnym stopniem ma być w stanie wynieść ponad 100 t na niską orbitę okołoziemską, a docelowo kolejne wersje mają mieć udźwig do 150 t. To wszystko z pełnym ponownym wykorzystaniem. Musk podkreślił, że przy pełnej reużywalności głównym kosztem rakiety staje się paliwo, które w przypadku Starshipa będzie głównie ciekłym tlenem (proporcje wykorzystania mieszanki to 3,5 t ciekłego tlenu na 1 t metanu).
Na prezentacji została pokazana symulacja lądowania Starshipa. Rakieta ta ma lądować w inny sposób niż Falcon 9. Ma wchodzić w atmosferę pod pewnym kątem natarcia, a następnie generować opór aerodynamiczny spadając praktycznie poziomo, kontrolując lot za pomocą powierzchni aerodynamicznych. Dopiero w ostatniej fazie lotu rakieta odwróci się silnikami do dołu, aby wykonać ostatnie hamowanie i przyziemienie.
 Prototyp Starship Mk.I jest wyposażony w trzy silniki Raptor przeznaczone do lotu na niskich wysokościach o impulsie właściwym 330 s. Starship, jako że będzie drugim stopniem rakiety BFR, będzie wykorzystywał 6 silników Raptor: trzy będą zoptymalizowane do pracy w próżni, o impulsie właściwym 380 s, a trzy takie jak załączone w pierwszym prototypie. Silniki zamontowane do Starshipa Mk.I mogą wychylać się do około 15 stopni, kontrolując w ten sposób lot. Silniki zewnętrzne zoptymalizowane do pracy w próżni, nie będą się wychylały.
Statek Starship jest zbudowany ze stali nierdzewnej o gatunku AISI 301. Ma ona dobrze znosić wysokie temperatury powrotu atmosferycznego. W miejscach rakiety, które osiągną największe temperatury struktura zostanie wyłożona płytkami ceramicznymi. Elon podkreślił, że w przypadku tego rodzaju stali jej wytrzymałość zwiększa się w kosmicznych warunkach niskich temperatur i wygrywa z aluminium czy kompozytami węglowymi. Dzięki temu rakieta ma nie potrzebować osłony termicznej od strony niezwróconej do Ziemi podczas powrotu oraz ma wymagać znacznie cieńszej osłony od strony najbardziej narażonej na wysokie temperatury powrotu. Innymi zaletami tego podejścia jest 50 razy mniejsza cena materiału i łatwość konstrukcji czego dowodem jest zbudowanie prototypu poza hangarem. Potencjalnie łatwiej z taką rakietą będzie też pracować na Marsie.
Super Heavy - dolny stopień kolosa
Następnie Musk przeszedł do omówienia dolnego stopnia rakiety, zwanego Super Heavy. Super Heavy ma mieć długość 68 m i taką samą jak Starship średnicę 9 m. Nie wiadomo jeszcze z ilu silników będzie się składał. Na grafice w prezentacji zaprezentowano układ z 37 silnikami, ale Musk zaznaczył, że może ich być mniej, minimum 24. Rolę nóg do lądowania będzie pełniło 6 lotek o kształcie zbliżonym do diamentu. Dolny stopień ma mieć taki ciąg, by zapewnić stosunek ciągu do ciężaru powyżej 1,5.
Musk pochwalił się udanym odpaleniem silnika Raptor na hamowni w McGregor i pierwszym lotem prototypu Starhopper. Platformy o znacznie mniejszych rozmiarach, wyposażonej w pojedynczy silnik Raptor, ale o tej samej średnicy 9 m co Starship.
Na prezentacji przedstawiono też pierwsze animacje lotu rakiety BFR, po znaczących zmianach w jej designie. Na filmie mogliśmy zobaczyć zmienioną znacząco koncepcję tankowania Starshipa na orbicie. Statki mają cumować będąc zwróconymi silnikami do siebie. Zdaniem Muska tankowanie na orbicie jest prostsze od dokowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a to SpaceX już potrafi robić.
Pojawiły się też nowe grafiki prezentujące potencjalne wykorzystanie systemu Super Heavy-Starship w lotach na Księżyc, na Marsa czy do Saturna.
Na orbitę za pół roku?
Po prezentacji Elon Musk odpowiedział na serię pytań. Podał ważne szczegóły dotyczące najbliższych planów testowych. W ciągu 1-2 miesięcy Starship Mk.I ma wykonać skok do 20 km wysokości. Kolejny lot ma już wykorzystać Starshipa Mk.III, którego budowa w Boca Chica zacznie się za miesiąc. To w tym locie ma zostać osiągnięta orbita i po raz pierwszy ma być zbudowany dolny stopień Super Heavy. Budowa Starshipa Mk.II ma zakończyć się w ciągu kilku miesięcy (jest budowany przy Cape Canaveral). Kolejne usprawnione pod względem produkcji wersje Mk.III i Mk.IV powstaną w następnych miesiącach. Generalnie celem jest osiągnięcie orbity za pomocą prototypów tej technologii w przeciągu najbliższych 6 miesięcy.
Wąskim gardłem mogą okazać się silniki. Do lotów Starshipów Mk.III i Mk.IV potrzebne będą dwa stopnie Super Heavy - łącznie około 100 silników dla obu stopni. Obecnie możliwości produkcyjne to jeden silnik Raptor na 8-10 dni. Do pierwszego kwartału 2020 r. tempo produkcji ma wzrosnąć do jednego silnika dziennie.
Elon Musk nie wykluczył, że pierwsze loty załogowe systemu BFR mogą być przeprowadzone z Boca Chica. Założyciel SpaceX został też zapytany o wypowiedź na Twittterze administratora NASA Jima Bridenstine?a, który w niejednoznaczny sposób wypowiedział się na temat zapowiedzi prezentacji.
Musk odpowiedział, że SpaceX znaczącą większość środków poświęca nadal na program Falcona 9 i statku Dragon.
Starship po zmianie designu ma nadal mieć możłiwość zabrania ze sobą 100 osób i 1000 metrów sześciennych przestrzeni w staku.
Podsumowanie
To pierwsza tak szczegółowa aktualizacja planów dotyczących superciężkiego systemu nośnego Super Heavy - Starship od roku. Wiele podanych przez Elona Muska dat należy przyjmować jednak jako przybliżone. Zdecydowanie jest to jednak pierwsza prezentacja wykonana już po znaczących testach sprzętu do nowej rakiety i przy niemal gotowym prototypie. SpaceX oprócz nowej rakiety, prowadzi cały czas intensywny harmonogram startów rakiety Falcon 9 i pracuje nad przeprowadzeniem pierwszej załogowej misji do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej za pomocą statku Crew Dragon.
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: SpaceX

Wszystkie zdjęcia: SpaceX

Na zdjęciu tytułowym: Prototyp statku Starship (Mk.I) w Boca Chica w Teksasie. Źródło: SpaceX.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/elon-musk-prezentuje-postepy-w-budowie-superciezkiej-rakiety-super-heavy-starship

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship2.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship3.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship4.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship5.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship6.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship7.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship8.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship9.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship10.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship11.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship12.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship13.jpg

Elon Musk prezentuje postępy w budowie superciężkiej rakiety Super Heavy - Starship14.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy namierzyli wiele nowych przygasających gwiazd
Autor: John Moll (29 Wrzesień, 2019)
Wszystko wskazuje na to, że słynna Tabby Star (KIC 8462852) nie jest jedyną przygasającą gwiazdą. Dotychczas udało się odkryć kilka gwiazd, które z nieznanych nam przyczyn migają. Jednak teraz naukowcy powiadomili o odkryciu aż 21 takich obiektów i wciąż nie potrafimy wyjaśnić ich dziwnego zachowania.
Gwiazda KIC 8462852 została odkryta w 2015 roku. Jest nieco większa i gorętsza od Słońca, znajduje się około 1 480 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Łabędzia. Analiza danych z Kosmicznego Teleskopu Keplera wykazała, że gwiazda w różnych odstępach czasu traci na jasności nawet o 22%. Zachowanie tej migającej gwiazdy jest nieprzewidywalne i nie można go wytłumaczyć w żaden rozsądny sposób, dlatego niektórzy uważają, że wokół KIC 8462852 może znajdować się tzw. sfera Dysona ? megastruktura należąca do obcej cywilizacji.
W ciągu kilku lat, astronomowie odkryli kilka migających gwiazd, które swoim zachowaniem przypominają słynną Tabby Star. Wciąż nie potrafimy wyjaśnić, co powoduje miganie. Uważa się, że jeśli odkryjemy odpowiednio dużą ilość tego typu obiektów to będziemy mogli je porównać i ewentualnie zrozumieć, co powoduje nieregularne i czasem gwałtowne spadki jasności.
Być może jesteśmy coraz bliżej wyjaśnienia tego fenomenu. Edward Schmidt, astrofizyk z Uniwersytetu Nebraski-Lincoln powiadomił o odkryciu aż 21 nowych migających gwiazd. Naukowiec dokonał tego z pomocą oprogramowania, które szukało podobnych migotań wśród około 14 milionów obiektów o różnej jasności z bazy danych Northern Sky Variable Survey (NSVS) między kwietniem 1999 a marcem 2000 roku. Potencjalnie przygasające gwiazdy zostały dokładniej sprawdzone dzięki danym z All-Sky Automated Survey for Supernovae.
W ten sposób zidentyfikowano 21 gwiazd, których migotania nie można wyjaśnić w sposób konwencjonalny. Co więcej, Edward Schmidt podzielił je na dwie kategorie. 15 odkrytych gwiazd powoli traciło na jasności, podobnie jak KIC 8462852, natomiast pozostałe 6 gwiazd traciło jasność w sposób jeszcze bardziej gwałtowny.
Tylko dalsze obserwacje mogą pomóc rozwiązać tę zagadkę. Naukowcy zamierzają szukać kolejnych migających gwiazd, aby odnaleźć wspólne dla nich cechy i porównać ze sobą spadki jasności. Być może pozwoli to wyjaśnić tajemnicze zachowanie tych gwiazd.
Źródło:
https://www.space.com/alien-megastructure-mysteriously-dimming-stars.html
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/naukowcy-namierzyli-wiele-nowych-przygasajacych-gwiazd

Naukowcy namierzyli wiele nowych przygasających gwiazd.jpg

Naukowcy namierzyli wiele nowych przygasających gwiazd2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne dźwięki są ponownie słyszane na całym świecie
Autor: admin (2019-09-29)
Myli się ten kto uważa, że na świecie nie słyszy się już dziwnych niezidentyfikowanych dźwięków które są słyszane masowo od 2011 roku. Fenomen ten nieco z powszechną, ale nadal pozostaje niewyjaśniony. Poza tym obserwujemy różne formy dziwnych dźwięków. Oto przegląd najciekawszych obserwacji tego typu.
Dziwne dźwięki, zwane również trąbami jerychońskimi, albo trąbami apokalipsy, to przede wszystkim harmoniczne metaliczne odgłosy dobiegające z nieba. Coś podobne słyszeli mieszkańcy Chicago. Miało do tego dojść 1 sierpnia bieżącego roku.
Również w okolicach Chicago słyszano inne nietypowe źródło hałasu dobiegającego z nieba. Miało to miejsce 11 lutego 2019 roku. Świadkowie określili to jako dziwny trwający przewlekle nietypowy hałas. Jednak biorąc pod uwagę zachmurzenie na nagraniu, można uznać, że to co wydaje się dziwne mieszkańcom Chicago, to po prostu przelatujące nisko samoloty podchodzące do lądowania.
Oto kolejne nagranie, tym razem to przypadek dziwnych dźwięków rejestrowanych przez kilka tygodni na terenie Teksasu. Przypominają one niezidentyfikowane odgłosy harmoniczne notowane od kilku lat na całym świecie.
Niektóre przypadki dziwnych dźwięków przypominają strzały na poligonie, słyszane z oddali. Oto przykład z okolicy miejscowości Sanger w stanie Kalifornia. Warto nadmienić, że takie same niezwykłe efekty dźwiękowe są słyszane w okolicach Nowego Jorku, na jeziorze Seneca. Jest to niewyjaśniony fenomen słyszany tam od końca XIX wieku.
Ostatnia kategoria dziwnych dźwięków z jaką zmagają się przede wszystkim mieszkańcy Ameryki Północnej to bardzo głośne wybuchy nieznanego pochodzenia słyszane o różnych porach dnia i nocy. Są tak silne, że niekiedy drżą szyby w oknach.
Najłatwiej jest wytłumaczyć te zjawiska jako gromy dźwiękowe wywoływane przez samoloty wojskowe. Tak się jednak składa, że gdy tylko dziennikarze zaczynają pytać o to okoliczne jednostki amerykańskich sił powietrznych, to prawie zawsze wykluczają oni jakiekolwiek operację lotnicze przeprowadzane w okolicach gdzie akurat słyszano to dziwne wybuchy. Zapewne zróżnicowane pod względem typów dziwnych dźwięków jest wywoływane przez różne zjawiska je powodujące, ale cechą wspólną tych fenomenów jest to, że często brakuje dla nich racjonalnych wytłumaczeń, a te które są proponowane nie zawsze przekonują świadków.

Źródło:
https://innemedium.pl/wiadomosc/dziwne-dzwieki-sa-ponownie-slyszane-na-calym-swi...

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/dziwne-dzwieki-sa-ponownie-slyszane-na-calym-swiecie

 

 

Dziwne dźwięki są ponownie słyszane na całym świecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto, że Wenus nadawała się do zamieszkania
Autor: admin (2019-09-29)
Coraz więcej wskazuje na to, że Wenus mogła kiedyś w dużym stopniu przypominać współczesną Ziemię. Modele komputerowe sugerują, że planeta Wenus jeszcze 700 milionów lat temu mogła nadawać się do zamieszkania, a sprzyjające warunki mogły na niej panować nawet przez 3 miliardy lat.
Dzisiejsza Wenus jest synonimem piekła. Jej atmosfera w 96,5% składa się z dwutlenku węgla, a średnia temperatura powierzchni wynosi ponad 460 stopni Celsjusza. Na tej planecie panują bardzo niekorzystne warunki dla rozwoju i przetrwania życia, lecz w dawnej przeszłości mogło być zupełnie inaczej.
Szczegółowe mapy radarowe, wykonane przez sondy kosmiczne na przestrzeni ostatnich 40 lat wskazują, że Wenus mogła mieć płytki ocean. To z kolei sugeruje, że na planecie panowały zupełnie inne warunki, a temperatura była znacznie niższa, niż obecnie.
Michael Way i Anthony Del Genio z Goddard Institute for Space Science agencji NASA wykonali kilka symulacji komputerowych z pomocą trójwymiarowego obiegu ogólnego, w których uwzględniano różne poziomy pokrycia wody na Wenus, zmieniającą się atmosferę oraz wzrost promieniowania słonecznego w czasie.
Okazało się, że w każdym scenariuszu, Wenus pozostawała w stabilnym zakresie temperatur od 20 do 50 stopni Celsjusza, czyli była wystarczająco chłodna dla istnienia wody w stanie ciekłym. Z przeprowadzonego badania wynika, że planeta mogła utrzymać swoje temperatury przez 3 miliardy lat i choć otrzymuje dwukrotnie więcej promieniowania słonecznego niż Ziemia, wciąż znajduje się w strefie nadającej się do zamieszkania.
Jednak 700-715 milionów lat temu nastąpiło nagłe odgazowanie dwutlenku węgla, co mogło być spowodowane aktywnością wulkaniczną. Uważa się, że zjawisko to mogło wywołać efekt cieplarniany ? atmosfera stała się gęstsza, a temperatury urosły do obecnego poziomu. W ten sposób Wenus zmieniła się nie do poznania i obecnie nie nadaje się do zamieszkania.

Źródło:
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/symulacje-komputerowe-wskazuja-ze-wenus-mog...

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/odkryto-ze-wenus-nadawala-sie-do-zamieszkania

Odkryto, że Wenus nadawała się do zamieszkania.jpg

Odkryto, że Wenus nadawała się do zamieszkania2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć startów w pięć dni
2019-09-29. Krzysztof Kanawka
Pomiędzy 22 a 26 września doszło do pięciu startów rakiet orbitalnych: dwóch chińskich, dwóch rosyjskich i jednej japońskiej.
Rakiety, które wystartowały pomiędzy 22 a 26 września pochodziły z trzech państw. W tym czasie nie nastąpił żaden start rakiety amerykańskiej, indyjskiej czy europejskiej.
Dwa nowe satelity BeiDou
CZ-3B z dwoma satelitami nawigacyjnymi chińskiej konstelacji BeiDou. Ten start nastąpił 22 września o godzinie 23:10 CEST z kosmodromu Xichang. Lot przebiegł prawidłowo i dwa satelity BeiDou znalazły się na prawidłowych średnich orbitach okołoziemskich (MEO).
H-2B wynosi HTV-8
Bezzałogowy pojazd HTV-8 wystartował 24 września o godzinie 18:05 CEST za pomocą rakiety H-2B. Start nastąpił z kosmodromu Tanegashima. Lot przebiegł prawidłowo i pojazd HTV-8 znalazł się na prawidłowej orbicie wstępnej, skąd przez kolejne dni ?doganiał? Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). HTV-8 został przechwycony przez ramię robotyczne Stacji 28 września o godzinie 13:12 CEST.
CZ-2D wynosi ?wielozadaniowego? satelitę
Dwudziestego piątego września rakieta CZ-2D wyniosła satelitę Yunhai-1 02. Start nastąpił o godzinie 02:54 CEST z kosmodromu Jiuquan. Wyniesiony satelita ma służyć do obserwacji Ziemi oraz atmosfery naszej planety dla potrzeb cywilnych. Satelita został umieszczony na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO) o wysokości około 760 km.
Wojskowy start z Plesiecka
Dwudziestego szóstego września nastąpił start rakiety Sojuz-2 z kosmodromu Plesieck. Start nastąpił o godzinie 09:46 CEST. Na pokładzie rakiety Sojuz-2 znalazł się satelita wczesnego uprzedzania o nazwie Tundra. Ten satelita został umieszczony na eliptycznej orbicie o nachyleniu 68,8 stopnia, perygeum o wysokości ok. 1700 km i apogeum sięgającego 38500 km.
Co ciekawe, wrzesień 2019 jest pierwszym miesiącem od sierpnia 2015 roku, w którym nie nastąpił żaden start amerykańskiej rakiety orbitalnej.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2019/09/piec-startow-w-piec-dni/


Start CZ-3B z dwoma satelitami BeiDou / Credits ? CCTV

Przechwycenie HTV-8 ? 28.09.2019 / Credits ? NASA TV

Start CZ-2D z Yunhai-1 02 / Credits ? CCTV

Start i cumowanie Sojuza MS-15 / Credits ? NASA TV

Start Sojuza-2 z Plesiecka ? 26.09.2019 / Credits ? Roskosmos

 

Pięć startów w pięć dni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Program Sonda ? 30 lat temu
2019-09-29. Redakcja
Mija właśnie 30 lat od tragicznej śmierci dwóch prezenterów niesamowitego programu Sonda.
Program ?Sonda? był nadawany w Telewizji Polskiej od 1977 roku. Był to program, który przybliżał osiągnięcia nauki i techniki XX wieku ? w tym także urządzeń i rozwiązań, które wówczas były nieosiągalne w ówczesnej Polsce. W programie prezentowano technologie takie jak szybkie pociągi, komputery, płyty kompaktowe, nowe napędy samochodów czy wysokiej rozdzielczości telewizja. Oczywiście, misje kosmiczne były także często opisywane w Sondzie.
Program był prowadzony przez Zdzisława Kamińskiego i Andrzeja Kurka. Ich podejście do programu pozwalało na lepsze zrozumienie nawet trudnych tematów ? m.in. stosowano dyskusje ?entuzjasty? ze ?sceptykiem?. Ważną częścią tego programu były animacje oraz podkład muzyczny.
Jaka była Sonda? Poniższe nagranie świetnie prezentuje ogólny zarys tego programu.
29 września 1989 roku w wypadku samochodowym zginęli tragicznie prezenterzy programu Sonda. Pamięć po Nich pozostaje do dziś ? zawiązało się kilka grup, które nadal są aktywne.
W ramach programu Sonda wystąpiły też osoby, które do dziś są związane z polską branżą kosmiczną. W odcinku ?Nowe Paliwa? (z 1978 roku) wystąpił profesor Piotr Wolański, związany z Politechniką Warszawską, wspierający studentów przy budowie satelitów PW-Sat i PW-Sat 2.
(X, R)
https://kosmonauta.net/2019/09/program-sonda-30-lat-temu/

 

Program Sonda ? 30 lat po zakończeniu emisji / Credits ? RetroGralnia

 

Program Sonda ? 30 lat temu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

World Space Week 2019
2019-09-29. Laura Meissner
W dniach 5-6 października 2019 roku odbędzie się już trzecia edycja największego niekomercyjnego wydarzenia w Polsce poświęconego technologii kosmicznej oraz astronomii. Gospodarzami imprezy są pasjonaci nauki ze stowarzyszenia WroSpace, którzy zadbali o to, aby i w tym roku w programie World Space Week znalazło się coś dla każdego. Plan obejmuje zarówno całodniowe warsztaty dla dzieci oraz młodzieży, transmisję na żywo misji balonu stratosferycznego, jak i minitargi firm, instytucji i organizacji z sektora kosmicznego i astronomicznego.
Główną atrakcją będzie jednak konferencja popularnonaukowa odbywająca się we Wrocławskim Centrum Kongresowym, na której poruszone zostaną tematy technologii kosmicznych stosowanych w życiu codziennym, eksploracji kosmosu oraz astrofizyki. Wśród zaproszonych gości specjalnych znajdują się między innymi Artur B. Chmielewski ? inżynier, menadżer wielu misji kosmicznych w NASA Jet Propulsion Laboratory, dr Grzegorz Brona ? były prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, Wiktor Niedzicki ? twórca legendarnego programu ?Laboratorium? czy dr Andrzej Dragan ? fizyk i doceniany na świecie fotograf. Podczas tegorocznego World Space Week nie zabraknie również sesji pytań i odpowiedzi z prelegentami.
Szczególy wydarzenia wraz z dokładnym harmonogramem oraz formularzem rejestracyjnym znajdują się na stronie worldspaceweek.pl.
World Space Week WROCŁAW
https://news.astronet.pl/index.php/2019/09/29/world-space-week-2019/

World Space Week 2019.jpg

World Space Week 2019.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Obraz końca
2019-09-29. Alicja Pietrzak
Masywne gwiazdy naszej Drogi Mlecznej spektakularnie przeżywają swój czas. Zapadają się z rozległych kosmicznych chmur, rozpoczynając tworzenie ciężkich pierwiastków w swoich rdzeniach. Po upływie kilku milionów lat zawartość ich wnętrz wzbogacona o produkty przemian jądrowych zostaje z powrotem wyrzucona w przestrzeń kosmiczną, gdzie formacja gwiazd może rozpocząć się na nowo.
Rozszerzająca się chmura znana jako Cassiopeia A jest przykładem ostatniej fazy gwiazdowego cyklu życia. Światło z eksplozji, która stworzyła tę pozostałość po supernowej, zostałoby zauważone z Ziemi około 350 lat temu, po 11 000 latach podróży.
Powyższe podkolorowane zdjęcie stanowi złożenie danych z zakresu promieniowania X i widzialnego, badanych przez teleskopy Chandra i Hubble. Ukazuje wciąż gorące włókna i zagęszczenia w obłoku, rozciągającym się na ponad 20 lat świetlnych. Wysokoenergetyczna emisja promieni X pochodząca od określonych pierwiastków została oddana za pomocą barw ? krzemu w czerwonej, siarki w żółtej, wapnia w zielonej oraz żelaza w kolorze fioletowym. Przyjęty system pomaga astronomom odkrywać, jak zachodzi recykling galaktycznej materii gwiazdowej. Wciąż zwiększająca rozmiary zewnętrzna otoczka ukazana została w odcieniach niebieskiego.
Jasna plamka w okolicach środka okazuje się gwiazdą neutronową, niezwykle gęstym, zapadniętym jądrem masywnej gwiazdy.
Source : NASA

https://news.astronet.pl/index.php/2019/09/29/w-kosmicznym-obiektywie-obraz-konca/

W kosmicznym obiektywie Obraz końca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były bokser twierdzi, że Ziemia jest płaska

2019-09-30/
 
Były bokser, Carl Froch, twierdzi, że Ziemia jest płaska, a NASA fałszuje zdjęcia naszej planety podsyłane z kosmosu.

Carl Froch to angielski bokser, były mistrz świata federacji IBF oraz były zawodowy mistrz świata organizacji WBC w kategorii superśredniej. Jego dziadkowie urodzili się w Polsce, a sam Froch wielokrotnie przyznawał się do swoich genów. Mężczyzna z w latach 2002-2014 zebrał mnóstwo ciosów w głowę, a teraz głosi niezwykłe teorie.

- Ziemia jest płaska, na sto procent. Nie ma dowodów na krzywiznę, a ta fałszywa agencja kosmiczna NASA korzysta z CGI i wszystko tuszuje. Patrzę na nich i myślę: to jakieś bajki - powiedział Froch.

Bokser, który teraz jest komentatorem, przekonuje, że jedynym dowodem, który zaakceptuje, jest lot w kosmos i spojrzenie na naszą planetę z góry. Tylko to go przekona.

- Kiedy ktoś taki jak Richard Branson zacznie loty turystyczne w kosmos i każdy będzie mógł spojrzeć na własną plenetę, wtedy uwierzę - dodał Froch.

Carl Froch nie jest jedyną brytyjską gwiazdą sportu, która w ostatnich latach kwestionuje krzywiznę Ziemi. Podobnego zdania jest m.in. były krykiecista Frieddie Flintoff.

 
Źródło: INTERIA
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-byly-bokser-twierdzi-ze-ziemia-jest-plaska,nId,3224638

Były bokser twierdzi, że Ziemia jest płaska.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)