Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

 

Falcon 9 wynosi satelitę GPS F-03
2020-07-01. Krzysztof Kanawka
Trzydziestego czerwca rakieta Falcon 9 wyniosła satelitę amerykańskiej konstelacji pozycjonowania GPS.
Do startu rakiety Falcon 9 doszło 30 czerwca o godzinie 22:10 CEST. Start odbył się z wyrzutni LC-40 na Florydzie. W tym locie ładunkiem był satelita GPS F-03, wchodzący w skład amerykańskiej konstelacji pozycjonowania satelitarnego (o nazwie GPS). Lot przebiegł prawidłowo i satelita GPS F-03 znalazł się na prawidłowej orbicie (w tym przypadku ? średniej orbicie okołoziemskiej, MEO). Uwolnienie nastąpiło w 89 minucie po starcie.
Po wykonanej pracy pierwszy stopień Falcona 9 wylądował na platformie morskiej. W tym starcie użyto stopnia o oznaczeniu 1060 po raz pierwszy (czyli numeracja 1060.1).
Satelita GPS F-03 ma masę startową blisko 3900 kg. Satelity tej serii konstelacji GPS zostały zbudowane na bazie platformy A2100 firmy Lockheed Martin. Satelity tej serii mają funkcjonować na orbicie MEO przez przynajmniej 15 lat.
Był to 88 start rakiety Falcon 9 od 2010 roku i zarazem 11 w 2020 roku. Następny planowany start tej rakiety ma się odbyć 8 lipca. Wówczas wyniesiona na orbitę zostanie kolejna paczka satelitów konstelacji Starlink oraz dwa satelity obserwacyjne.
Ten start rakiety Falcon 9 jest komentowany w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
Pierwszy stopień Falcona 9 po wykonanej pracy ? 30.06.2020 / Credits ? SpaceX


Moment uwolnienia satelity GPS F-03 / Credits- SpaceX
(PFA)

https://kosmonauta.net/2020/07/falcon-9-wynosi-satelite-gps/

 

 

Falcon 9 wynosi satelitę GPS F-03.jpg

Falcon 9 wynosi satelitę GPS F-03.2.jpg

Falcon 9 wynosi satelitę GPS F-03.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Unia Europejska przyspiesza swoje plany lotów w kosmos

2020-07-01.
Wyścig kosmiczny naszych lat staje się coraz bardziej dynamiczny. W dobie sukcesów takich firm jak SpaceX, czy niedawnych sukcesów chińskiego programu, Unia Europejska musi zdecydowanie przyspieszyć tempa, by dotrzymać kroku.

 Niedawno szef Europejskiej Agencji Kosmicznej, zdradził agencji Reutera, że UE przyspiesza swoje plany eksploracji i wykorzystania przestrzeni kosmicznej.

 Organizacja planuje przyspieszyć plan rozlokowania swoich satelit nawigacyjnych o trzy lata, a także skupić się nad rozwojem rakiet wielokrotnego użytku. Agencja postanowiła także zawrzeć umowę z Arianespace - międzynarodową spółka astronautyczną, w celu rozwoju innowacji i pobudzenia gospodarki kosmicznej. W tym przeznaczono 1 mld EUR w ramach Europejskiego Funduszu Kosmicznego na konkursy i wspieranie projektów startupowych.

 Unia Europejska już od pewnego czasu dąży do uniezależnienia się od systemów kosmicznych innych krajów. Przyspieszenie tempa rozwoju programu kosmicznego, wydaje się w tym wypadku sensownym rozwiązaniem.

 
UE chce dogonić Elona Muska /123RF/PICSEL
Źródło: INTERIA


https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-unia-europejska-przyspiesza-swoje-plany-lotow-w-kosmos,nId,4584097

 

Unia Europejska przyspiesza swoje plany lotów w kosmos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Oficjalnie: To asteroida spowodowała wymarcie dinozaurów

2020-07-01.

66 milionów lat temu, wyginęło aż 75 procent wszystkich organizmów na Ziemi - w tym dinozaury. Potwierdzono, że bezpośrednią przyczyną tego wydarzenia była asteroida, która uderzyła w region u wybrzeży obecnego Meksyku.

Wielu naukowców twierdziło, że wpływ na wymieranie kredowe (66 mln lat temu) miał również intensywny wulkanizm. Najnowsze badania potwierdzają, że za głównego winowajcę należy uważać asteroidę. W wyniku jej uderzenia w naszą planetę doszło do takich zmian środowiskowych, że klimat stał się niegościnny dla dinozaurów i innych gatunków.

 
Wyniki opublikowane w "Proceedings of the National Academy of Sciences" dotyczą skutków uderzenia asteroidy Chicxulub na półwysep Jukatan i erupcji pokryw lawowych, tworzących płaskowyż Dekan w Indiach. Oba zjawiska uwalniały gazy i materiał do atmosfery - jedno natychmiastowo (asteroida), a drugie w ciągu kilkudziesięciu tysiącleci (trapy Dekanu). Zdarzenia te miały wpływ na klimat, ale naukowcy nie byli pewni jak bardzo.

Uczeni wykorzystali zarówno modele matematyczne, jak i geologiczne markery klimatyczne. Połączono je z czynnikami środowiskowymi, takimi jak opady i temperatura. Okazało się, że samo uderzenie asteroidy uwolniło cząsteczki, które zablokowały Słońce, pogrążając planetę w zimie trwającej dziesiątki lat.

Nasze badania pokazują, że asteroida spowodowała zimę uderzeniową trwającą dziesiątki lat, a te efekty środowiskowe zdziesiątkowały odpowiednie środowiska dla dinozaurów. Natomiast skutki intensywnych erupcji wulkanicznych nie były wystarczająco silne, aby znacząco zakłócić globalne ekosystemy. Nasze badania potwierdzają, po raz pierwszy ilościowo, że jedynym prawdopodobnym wytłumaczeniem wymierania kredowego była zima uderzeniowa, która wyeliminowała siedliska dinozaurów na całym świecie  - powiedział dr Alessandro Chiarenza, główny autor badań.

Nowe badania całkowicie obalają scenariusz trap Dekanu jako jedną z przyczyn wymierania kredowego. Naukowcy sugerują natomiast, że intensywny wulkanizm pomógł niektórym gatunkom przezwyciężyć zniszczenia spowodowane przez zimę uderzeniową.

 
To asteroida zabiła dinozaury - nie żadne inne zjawiska /123RF/PICSEL


/123RF/PIKSEL

Źródło: INTERIA
https://nt.interia.pl/technauka/news-oficjalnie-to-asteroida-spowodowala-wymarcie-dinozaurow,nId,4584342

 

Oficjalnie To asteroida spowodowała wymarcie dinozaurów.jpg

Oficjalnie To asteroida spowodowała wymarcie dinozaurów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Plamy na Betelgezie powodem spadków jasności gwiazdy

2020-07-01.

Począwszy od października ubiegłego roku, aż do niedawna, Betelgeza doświadczała bezprecedensowych spadków jasności. Były one tak poważne, że przez chwilę doprowadziły do wyrzucenia Betelgezy z klubu 20 najjaśniejszych gwiazd na nocnym niebie. Naukowcy przez długi czas zastanawiali się nad powodami spadków jasności, a najnowsze badania sugerują, że przyczyną były inne gwiazdy.

Betelgeza to czerwony nadolbrzym w gwiazdozbiorze Oriona, dziewiąta pod względem jasności gwiazda na nocnym niebie. Jest odległa od Słońca o ok. 640 lat świetlnych, ale jej odległość wyznaczono z dużą niepewnością.

Betelgeza jest gwiazdą zmienną, a jej jasność rośnie i maleje w cyklach setek dni. Nigdy wcześniej nie pociemniała tak bardzo, stając się aż 2,5 mniej jasna niż zwykle. Jednym z możliwych wyjaśnień jest sugestia, że gwiazda uwolniła chmurę pyłu, która przez pewien czas blokowała jej światło. Ale astronomowie byli sceptyczni, co do tej teorii.

Jeśli coś filtruje światło, powinno wpływać na pewne długości fal bardziej niż na inne, ale tak nie było w tym przypadku. Pociemnienie występowało zarówno w świetle widzialnym, jak i w obserwacjach fal milimetrowych. Z tego powodu naukowcy uważają, że spadki jasności były spowodowane dużymi plamami gwiazdowymi - przebarwieniami na powierzchni gwiazdy, zaburzającymi regularny cykl jasności.

 
Pod koniec życia gwiazdy stają się czerwonymi gigantami. W miarę wyczerpywania się paliwa zmieniają się procesy, w wyniku których gwiazdy uwalniają energię. W rezultacie stają się niestabilne i pulsują okresami setek, a nawet tysięcy dni, co postrzegamy jako fluktuację jasności - powiedział dr Thavisha Dharmawardena z Max Planck Institute for Astronomy, główny autor badań.

Ale plamy nie były rozsiane po całej powierzchni Betelgezy - naukowcy sugerują, że obejmowały one 50-70 proc. gwiazdy.

Plamy na Słońcu pojawiają się i znikają regularnie, nasilając się podczas maksimum słonecznego, fazy intensywnej aktywności, która ma miejsce co 11 lat. Nie wiadomo, w jaki sposób plamy pojawiają się na na innych gwiazdach. Ostatnio jednak plamy gwiezdne zostały użyte do wyjaśnienia osobliwych cech innych starych gwiazd.

Poprzedni cykl jasności Betelgezy charakteryzował się również zwiększonym przyciemnieniem. Cykl podstawowy trwa około 420 do 430 dni, a badacze są zaciekawieni, jak będzie wyglądało kolejne minimum.


Tak mogą wyglądać plamy na powierzchni Betelgezy /materiały prasowe


https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-plamy-na-betelgezie-powodem-spadkow-jasnosci-gwiazdy,nId,4582279

 

Plamy na Betelgezie powodem spadków jasności gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Niebo w pierwszym tygodniu lipca 2020 roku
2020-07-01. Ariel Majcher
Zaczęła się druga połowa roku, przez której większość dzień się skraca, a noc wydłuża. Na razie jednak ten proces jeszcze nie jest szybki, nabierze tempa dopiero w trzeciej dekadzie lipca, gdy Słońce przeniesie się poniżej równoleżnika 20° deklinacji. Słońce nadal wędruje wysoko na niebie i trwa sezon na zjawisko
Głównym aktorem nocnego nieba w najbliższych dniach stanie się Księżyc, który zaczął tydzień w gwiazdozbiorze Panny 8° od Spiki, najjaśniejszej gwiazdy konstelacji, prezentując tarczę w fazie 68%. W kolejnych dniach faza i jasność naturalnego satelity Ziemi jeszcze się zwiększy, aż do pełni w niedzielę 5 lipca.
Kolejne dwie noce Srebrny Glob ma zarezerwowane na odwiedziny gwiazdozbioru Wagi. W nocy z wtorku 30 czerwca na środę 1 lipca jego tarcza miała fazę 78% i wędrowała przez zachodnią część Wagi, 3° od gwiazdy Zuben Elgenubi, drugiej co do jasności, ale oznaczanej na mapach nieba grecką literą ? gwiazdą tej konstelacji. Następnej nocy faza księżycowej tarczy urośnie do 87%, a sama tarcza przemieści się do wschodniej części konstelacji, niecałe 7° na zachód od charakterystycznego łuku gwiazd w północno-zachodniej części Skorpiona, z gwiazdami Graffias i Dschubba. Zwłaszcza pierwsza z nich jest warta uwagi, gdyż jest to układ podwójny o separacji składników 14?, a zatem rozdzielany już przez naprawdę niewielki sprzęt optyczny. Dwa razy dalej w tym samym kierunku znajdzie się gwiazda Antares, najjaśniejsza gwiazda Skorpiona.
W nocy z czwartku 2 lipca na piątek 3 lipca Księżyc dotrze do gwiazdozbioru Wężownika, zwiększając przy tym fazę do 93%. Tej nocy Srebrny Glob przejdzie niewiele ponad 5° na północ od Antaresa. Natomiast w nocy z piątku na sobotę jego tarcza w fazie 98% dotrze na pogranicze gwiazdozbiorów Wężownika i Strzelca. 13° prawie dokładnie pod nią znajdzie się tzw. żądło Skorpiona, czyli gwiazdy Shaula i Lesath, które u nas niestety są widoczne tylko w południowej części kraju, bardzo nisko nad linią horyzontu.
Dwie ostatnie noce tego tygodnia Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Strzelca. W nocy z soboty 4 lipca na niedzielę 5 lipca, już w pełni, zobaczymy go około 3° od gwiazdy Nunki. Tej nocy Księżycowi zabraknie 14° do planety Jowisz. Brakujący dystans Srebrny Glob prawie pokona do następnej nocy, w międzyczasie przechodząc przez półcień Ziemi i w nocy z niedzieli 5 lipca na poniedziałek 6 lipca, już w fazie delikatnie zmniejszonej do 99%, przejdzie niecałe 3° na południe od Jowisza. Oczywiście Jowiszowi w odległości 6° towarzyszy planeta Saturn.
Obie planety są już bliskie opozycji. Do opozycji Jowisza zostały dwa tygodnie, zaś do opozycji Saturna ? trzy. Dlatego obie planety mają już praktycznie maksymalne jasności i średnice kątowe w tym sezonie obserwacyjnym. Jasność Jowisza przekracza -2,7 wielkości gwiazdowej, przy średnicy tarczy ponad 47?. Natomiast Saturn świeci blaskiem większym od +0,2 magnitudo, przy tarczy o średnicy 18?. W sobotę 4 lipca Saturn przetnie granicę między Koziorożcem a Strzelcem i od tej pory obie planety będą wędrować przez gwiazdozbiór Strzelca. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem wschodnia, przypada w sobotę 4 lipca.
Natomiast w układzie księżyców galileuszowych planety w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    30 czerwca, godz. 1:40 ? minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 10?, 77? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    1 lipca, godz. 1:36 ? Kallisto chowa się w cień Jowisza 30? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    1 lipca, godz. 2:54 ? Io chowa się w cień Jowisza 7? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    2 lipca, godz. 0:12 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    2 lipca, godz. 0:30 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    2 lipca, godz. 2:28 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    2 lipca, godz. 2:46 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    2 lipca, godz. 23:36 ? wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,
?    2 lipca, godz. 23:56 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    3 lipca, godz. 0:01 ? minięcie się Europy (N) i Io w odległości 8?, 1? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    3 lipca, godz. 0:08 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    3 lipca, godz. 2:09 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Io w odległości 11?, 44? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    3 lipca, godz. 2:22 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    3 lipca, godz. 2:56 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    4 lipca, godz. 1:27 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Europy w odległości 9?, 196? na zachód od brzegu tarczy Jowisza.
Planeta Mars wędruje przez pogranicze gwiazdozbiorów Ryb i Wieloryba, znajdując się na razie w pierwszym z wymienionych gwiazdozbiorów. Czerwona Planeta przebywa obecnie niedaleko charakterystycznego prostokąta gwiazd 4. i 5. wielkości 27, 29, 30 i 33 Psc, wschodząc około godziny 0:30. Planeta również szykuje się do opozycji, jednak przejdzie przez nią dopiero w październiku. Mars dość szybko jaśnieje i zwiększa średnicę kątową. Obecnie jego tarcza ma średnicę przekraczającą 12? oraz jasność -0,6 wielkości gwiazdowej. Wciąż mała jest faza marsjańskiej tarczy, gdyż wynosi 85%. Ze względu na dużą już średnicę kątową faza powinna być łatwo widoczna w teleskopach.
W zeszłym tygodniu nisko nad północno-wschodnim widnokręgiem zaczęła pojawiać się planeta Wenus, która w tym tygodniu na godzinę przed wschodem Słońca zdąży się wznieść na mniej więcej 7°, a zatem jeśli tylko ktoś dysponuje odpowiedni odsłoniętym widnokręgiem, to nie powinien mieć kłopotu z jej dostrzeżeniem. Zwłaszcza, że jasność planety wynosi -4,5 wielkości gwiazdowej. Niestety tarcza Wenus nie jest już największa. Do końca tygodnia jej średnica spadnie do 40?, a więc poniżej średnicy tarczy Jowisza. Szybko rośnie też faza jej tarczy. Do niedzieli 5 lipca zwiększy się do 22%.
Wenus już od kilku miesięcy znajduje się na tle gwiazdozbioru Byka, jednak po przejściu na niebo poranne nie wędruje blisko gwiazdy El Nath, lecz niedaleko Hiad i Aldebarana. Planeta przetnie tę gromadę gwiazd w przyszłym tygodniu, a na razie do niedzieli 5 lipca zbliży się do trójki gwiazd ?1, ?2 i ?3 Tauri na mniej niż 0,5 stopnia. Jednocześnie Wenus zmniejszy dystans do Aldebarana do około 3°.
Mapka pokazuje położenie Księżyca oraz planety Jowisz i Saturn w pierwszym tygodniu lipca 2020 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). StarryNight

Animacja pokazuje położenie planet Mars i Wenus w pierwszym tygodniu lipca 2020 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). StarryNight

https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/01/niebo-w-pierwszym-tygodniu-lipca-2020-roku/

 

Niebo w pierwszym tygodniu lipca 2020 roku.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu lipca 2020 roku2.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu lipca 2020 roku3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kolejna detekcja fal grawitacyjnych ? GW190814
2020-07-01. Redakcja AstroNETu
Artykuł napisała Eliza Płotnikowa.
Fale grawitacyjne możemy zaobserwować za pomocą lasera, kilku luster i kilkukilometrowych ramion wypełnionych próżnią. Metoda ta zwana jest interferometrią. Zaraz po pierwszej detekcji z 2015 roku, zalała nas fala nowych odkryć. 23 czerwca tego roku potwierdzono obserwację kolejnego połączenia czarnej dziury z? no właśnie. Z czym?
GW190814 to fala grawitacyjna zaobserwowana, jak możemy odczytać ze skrótu, 14 sierpnia 2019 roku. Docierając na ziemię, spowodowała ona zniekształcenie czasoprzestrzeni, przez co lustra w obserwatoriach LIGO/Virgo zadrżały. Było to odchylenie rzędu jednej stumilionowej atomu. Załóżmy, że atom jest wielkości stadionu piłkarskiego. Piłka, umieszczona na środku boiska, jest w tej skali więc jądrem atomowym. Natomiast atom w tej piłce jest właśnie jedną stumilionową atomu. To bardzo niewiele.
Zacznijmy jednak od początku. Interferometr Michelsona jest zbudowany z dwóch prostopadłych, długich ramion. Są to cztero- lub trzykilometrowe rury, w których panuje próżnia. Jedno z nich, na początku ma laser, który emituje wiązkę światła. Docierając do przecięcia ramion, wiązka ta rozdziela się na pół na płytce półprzepuszczalnej. Następnie odbija się na końcu każdego z ramion przy pomocy lustra, wraca na płytkę i tam obie wiązki równolegle lecą już do detektora, gdzie dochodzi do interferencji. Długość ramion jest dopasowana w ten sposób, że gdy lustra się nie ruszają, to wiązki interferują ze sobą w sposób destruktywny ? detektor nie wykrywa żadnego światła. Inaczej, gdy dochodzi do zniekształcenia przestrzeni pomiędzy lustrami, wtedy jedno z ramion staje się dłuższe, a drugie krótsze. W tym wypadku, mamy do czynienia z interferencją konstruktywną. Właśnie tak, w wielkim skrócie, obserwujemy fale grawitacyjne.
Pierwszym zaobserwowanym sygnałem, który dotarł do nas, był ten z koalescencji dwóch czarnych dziur, gdzieś 1.3 miliarda lat świetlnych stąd. Następnie dokonano detekcji jeszcze kilku podobnych zdarzeń. Kolejnym przełomowym odkryciem był sygnał GW170817 z towarzyszącym mu rozbłyskiem gamma, pochodzącym z połączenia dwóch gwiazd neutronowych. Umiemy więc zaobserwować połączenie zarówno dwóch czarnych dziur, jak i dwóch gwiazd neutronowych. A co, jeśli masywna czarna dziura połączy się z gwiazdą neutronową?
Sygnał GW190814 zaobserwowano na skutek połączenia dwóch składników układu podwójnego oddalonego o ok. 800 milionów lat świetlnych. Jeden z nich, to z pewnością czarna dziura o masie 23 mas Słońca, natomiast drugi z nich ma masę 2.6 mas Słońca. No i tutaj nie wiemy, co to mogło być. Sama masa mówi nam niewiele ? może to być zarówno lekka czarna dziura, jak i dość masywna gwiazda neutronowa. W odkryciu brały udział zarówno oba detektory LIGO ? Hanford i Livingston, jak i włoski Virgo. Nie zaobserwowano natomiast żadnych zmian w promieniowaniu elektromagnetycznym.
Gdy umiera masywna gwiazda, może ona skończyć albo jako czarna dziura, albo jako gwiazda neutronowa. Masa najlżejszej takiej czarnej dziury wynosi 5 mas Słońca, a najcięższej gwiazdy neutronowej tylko 2.5 masy Słońca. Jednak co znajduje się pomiędzy? Obiekt zaobserwowany w GW190814, o masie 2.6 mas Słońca, jest czymś zupełnie nowym. Pokazuje, że coś musi się znajdować pomiędzy, w tak zwanej ?przerwie masowej? (mass gap). Może to być zarówno najcięższa znana dotąd gwiazda neutronowa, jak i najlżejsza zaobserwowana czarna dziura.
Kolejnym ważnym aspektem jest duża różnica mas obu składników. Ich stosunek wynosi aż 1 do 9! Dla porównania, pierwsza zaobserwowana fala grawitacyjna pochodziła z koalescencji obiektów o masach 29 i 36 mas Słońca, a składniki z GW190412, uważane dotąd za najbardziej asymetryczne pod względem masywności miały 8 i 30 mas Słońca, czyli ich stosunek wynosił 1:4. Tak naprawdę, jeszcze żaden model teoretyczny nie przewidywał połączenia dwóch obiektów o tak rozbieżnych masach, gdzie jeden z nich znajdowałby się w ?przerwie masowej?. Co to dla nas znaczy i czy będzie to coś przełomowego? Z pewnością, a o tym dowiemy się prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości.
Źródła:
LIGO, Journals APS, MIT, Ligo News, Jean-Pierre Lasota, Nathalie Deruelle (2019); Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki; przeł. Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak; Warszawa; Prószyński i S-ka
Wizja artystyczna ? czarna dziura i gwiazda neutronowa. LIGO

Masy znanych czarnych dziur i gwiazd neutronowych w masach Słońca. LIGO

https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/01/kolejna-detekcja-fal-grawitacyjnych-gw190814/

 

Kolejna detekcja fal grawitacyjnych ? GW190814.jpg

Kolejna detekcja fal grawitacyjnych ? GW190814.2.jpg

Kolejna detekcja fal grawitacyjnych ? GW190814.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Głodna czarna dziura wśród najbardziej masywnych we Wszechświecie
2020-07-01.
Dzięki nowym badaniom wiemy już, jak ogromna jest najszybciej rozwijająca się we Wszechświecie czarna dziura, a także ile je.
Wg dr. Christophera Onkena i jego współpracowników, jest 34 mld razy masywniejsza od naszego Słońca i pochłania prawie równowartość jednego Słońca każdego dnia. Jest też 8000 razy masywniejsza od czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej.

?Gdyby czarna dziura w naszej galaktyce chciała urosnąć tak gruba, musiałaby pochłonąć dwie trzecie wszystkich gwiazd Drogi Mlecznej? ? powiedział dr Onken.

Ta olbrzymia czarna dziura ? znana jako J2157 ? została odkryta przez ten sam zespół badaczy w 2018 roku. Widzimy ją w czasie, kiedy Wszechświat miał zaledwie 1,2 mld lat, czyli mniej niż 10% obecnego wieku. Jest to także największa czarna dziura we wczesnym okresie Wszechświata, którą ?zważono?. Pisaliśmy o niej tutaj.

To, w jaki sposób czarne dziury we wczesnym etapie życia Wszechświata urosły aż tak bardzo, nadal pozostaje tajemnicą, ale zespół szuka czarnych dziur w nadziei, że mogą one dostarczyć wskazówek.

Naukowcy użyli Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) w Chile, aby dokładnie zmierzyć masę tej czarnej dziury.

?Przy tak ogromnej czarnej dziurze cieszymy się, że zobaczymy także, czego możemy się dowiedzieć o galaktyce, w której ona rośnie? ? powiedział dr Onken.

Czy ta galaktyka jest jednym z olbrzymów wczesnego Wszechświata, czy też czarna dziura po prostu pochłonęła niezwykłe ilości swojego otoczenia, pozostaje kwestią dalszych badań zespołu.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ANU

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/07/godna-czarna-dziura-wsrod-najbardziej.html

 

Głodna czarna dziura wśród najbardziej masywnych we Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Centaurus A: Polacy badają wysokoenergetyczne promieniowania gamma z dżetu galaktyki aktywnej
2020-07-01.
W dniu 17 czerwca w czasopiśmie Nature ukazała się praca badaczy z międzynarodowego obserwatorium H.E.S.S., prezentująca odkrycie wysokoenergetycznej emisji gamma z relatywistycznej strugi, "dżetu" bliskiej aktywnej galaktyki Centaurus A (Cen A). To ważne dla astronomii odkrycie zostało dokonane z udziałem polskich naukowców, w tym m.in. zespołu z Obserwatorium Astronomicznego UJ.
Europejskie obserwatorium H.E.S.S. znajduje się w Namibii, na południu Afryki, w miejscu o znakomitych warunkach pogodowych, dającym prz tym możliwość badania widocznych stamtąd centralnych obszarów naszej Galaktyki. Zasadniczym elementem obserwatorium są specjalistyczne teleskopy optyczne. Obserwacje Wszechświata w zakresie wysokich energii gamma to stosunkowo nowa, dynamicznie rozwijająca się dziedzina badań astronomicznych, przynosząca zaskakujące często odkrycia i dostarczająca nowych, niekiedy przełomowych wyników naukowych. Eksperyment H.E.S.S. jest niekwestionowanym liderem światowym w tej dziedzinie badań Kosmosu. Wśród jego licznych osiągnięć można wymienić m.in. odkrycia promieniowania gamma pochodzącego z aktywnych jąder galaktyk zawierających supermasywne czarne dziury, z pozostałości po wybuchach supernowych, z relatywistycznych wiatrów w mgławicach otaczających pulsary, z centrum naszej Galaktyki czy z niektórych gromad gwiazd. Uzyskane dotąd wyniki naukowe stały się podstawą przyznania zespołowi eksperymentu H.E.S.S. prestiżowej Nagrody Kartezjusza.
Wykorzystując w sumie 202 godziny obserwacji (co odpowiada około 1/6 całego czasu obserwacyjnego dostępnego w ciągu roku na H.E.S.S!) stwierdzono niedawno, że znana już wcześniej emisja wysokoenergetycznego promieniowania gamma z galaktyki aktywnej Cen A pochodzi nie tylko z okolicy znajdującej się w jej centrum supermasywnej czarnej dziury, ale rozciąga się również wzdłuż dżetu, na tysiące lat świetlnych w głąb badanej radiogalaktyki.
Emisja promieniowania gamma, generowane w kosmosie promieniowanie elektromagnetyczne o wielkich energiach, powstaje głównie w wyniku oddziaływania przyspieszonych i naładowanych elektrycznie cząstek z otaczającym je gazem lub polem promieniowania. Zatem w dżecie Cen A, daleko od centrum produkującej go galaktyki macierzystej, muszą działać potężne procesy przyśpieszania cząstek ? do energii większych niż te, jakie mają protony rozpędzane przez fizyków w najpotężniejszych ziemskich akceleratorach.
Dżety, wystrzeliwane z prędkością bliską prędkości światła z sąsiedztwa supermasywnych czarnych dziur aktywnych jąder galaktyk, są potężnymi emiterami promieniowania w całym widmie elektromagnetycznym, od fal radiowych do zakresu promieniowania gamma. O ile jednak obserwacje radiowe, optyczne czy rentgenowskie pozwalają na badanie struktury dżetu dzięki dużej czułości i zdolności rozdzielczej obecnych pomiarów, to jak dotąd w zakresie promieniowania gamma obserwowano jedynie nierozdzieloną emisję, która mogłaby w całości pochodzić z aktywnego centrum galaktyki.
Przełom w tym zakresie, zaprezentowany we wspomnianej na początku pracy, okazał się możliwy dzięki zastosowaniu techniki pomiaru wykorzystującej optyczne "teleskopy Czerenkowa" obserwatorium H.E.S.S. Wysokoenergetyczne promienie gamma z kosmosu rejestruje się w tym obserwatorium dzięki wytwarzanym przez nie w górnych warstwach atmosfery kaskadom cząstek wtórnych ? olbrzymich pęków lecących z prędkościami bliskimi prędkości światła elektronów i pozytonów (anty-elektronów). Z tego powodu promieniowanie gamma jest dla nas na powierzchni Ziemi bezpośrednio niewidoczne. Jednak dzięki temu, że lecące przez powietrze szybciej niż wynosi prędkość światła w atmosferze (!) cząstki kaskady generują tzw. "promieniowanie Czerenkowa", czyli słabe światło widzialne w zakresie optycznym, można takie kaskady zaobserwować oraz wyznaczyć energię i kierunek początkowej fali promieniowania gamma.
Teleskopy H.E.S.S., pozwalające na dużą precyzję pomiarów tych poświat optycznych, mogą zatem badać także odpowiadające za ich powstanie promieniowanie gamma pochodzące ze źródeł kosmicznych, i to ze zdolnością rozdzielczą znacznie przewyższającą możliwości obserwatoriów satelitarnych badających kosmiczne promieniowanie gamma sponad atmosfery ? takich jak Obserwatorium Fermiego. Dzięki temu stało się możliwe obecne odkrycie, przy czym dla galaktyki Cen A potrzeba było niezwykle długich obserwacji jej słabej emisji gamma oraz bardzo precyzyjnej i trudnej analizy zebranych danych obserwacyjnych.
Międzynarodowe obserwatorium H.E.S.S. (skrót od angielskiej nazwy High Energy Stereoscopic System) prowadzi pomiary na południu Afryki, w Namibii. Obserwatorium Astronomiczne UJ i inne wiodące polskie uczelnie biorą udział w pasjonujących pracach badawczych tego projektu już od kilkunastu lat, ze wsparciem finansowym w postaci grantów Narodowego Centrum Nauki i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Omówienie prowadzonych przez Polaków badań zaprezentowano w roku 2017 na wykładzie w Instytucie Fizyki UJ, dostępnym na YouTube.
Międzynarodowe obserwatorium H.E.S.S., na które składa się pięć teleskopów zlokalizowanych w Namibii, obejmuje także naukowe instytuty i laboratoria z aż trzynastu krajów (w tym Francji, Niemiec, Namibii, Afryki Południowej, Irlandii, Armenii, Polski, Australii, Austrii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Holandii i Japonii). W pracach obserwatorium i międzynarodowego konsorcjum H.E.S.S. realizowanych w Polsce bierze udział grupa badaczy z Obserwatorium Astronomicznego UW: Tomasz Bulik i Małgorzata Curyło, z CAMK PAN: Jarosław Dyks, Włodzimierz Kluźniak, Rafał Moderski, Bronisław Rudak i Andrzej A. Zdziarski, z Obserwatorium Astronomicznego UJ: Michał Ostrowski, Marek Jamrozy i Łukasz Stawarz oraz doktorantka Angel Priama Noel, z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN: Sabrina Casanova, Jacek Niemiec i Alicja Wierzcholska, oraz badacz z Centrum Astronomii UMK - Krzysztof Katarzyński.

Czytaj więcej:
?    Oryginalna publikacja: The H.E.S.S. Collaboration, Resolving acceleration to very high energies along the jet of Centaurus A, Nature, VI 2020.
?    Projekt H.E.S.S.
?    H.E.S.S. instrument
?    Teleskopy H.E.S.S. na FaceBooku
?    Pierwsze odkrycie poświaty błysku promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii
?    Więcej informacji o badaniach astronomicznych w OA UJ
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska, Michał Ostrowski (OA UJ)
Źródło: OA UJ/H.E.S.S.
Na zdjęciu powyżej: Galaktyka Cen A w promieniowaniu rentgenowskim z satelity Chandra. Widać silną emisję z otoczenia czarnej dziury w jej centrum oraz dżet rentgenowski skierowany w górę i na lewo. Źródło: Chandra.harvard.edu.
Ilustracja 1. Optyczne teleskopy Czerenkowa w obserwatorium H.E.S.S. w Namibii (fot. M. Ostrowski).

Ilustracja 2. Galaktyka Cen A w zakresie optycznym, obserwowana przez H.E.S.S. emisja gamma pochodzi z jej centralnego obszaru, gdzie od czarnej dziury w samym centrum rozciąga się niewidoczny tu dżet. Źródło: APOD.

Ilustracja 3: Incydent związany z wysokoenergetycznym promieniowaniem gamma w wysokich warstwach atmosfery generuje tzw. kaskadę cząstek wtórnych. Źródło: www.mpi-hd.mpg.de.

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/centaurus-polacy-badaja-wysokoenergetyczne-promieniowania-gamma-z-dzetu-galaktyki

 

Centaurus A Polacy badają wysokoenergetyczne promieniowania gamma z dżetu galaktyki aktywnej.jpg

Centaurus A Polacy badają wysokoenergetyczne promieniowania gamma z dżetu galaktyki aktywnej2.jpg

Centaurus A Polacy badają wysokoenergetyczne promieniowania gamma z dżetu galaktyki aktywnej3.jpg

Centaurus A Polacy badają wysokoenergetyczne promieniowania gamma z dżetu galaktyki aktywnej4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto najszybciej powiększająca się znana nam czarna dziura. ?To prawdziwy gigant?
2020-07-01.
Ludzkość dopiero zaczyna badać czarne dziury, najbardziej tajemnicze obiekty we Wszechświecie. Niedawno mogliśmy ujrzeć pierwszy obraz cienia horyzontu zdarzeń, ale najlepsze odkrycia znajdują się dopiero przed nami.
Najlepszym przykładem tego, jak niepojęte są dla nas czarne dziury, może być J2157, czyli największa i najszybciej rosnąca odkryta przez ludzkość do tej pory. Ten potwór jest 34 miliardy razy większy od naszego Słońca i ma masę aż 8000 razy większą od Sagittarius A*, supermasywnej czarnej dziury, znajdującej się w centrum naszej galaktyki, czyli Drogi Mlecznej.
J2157 pochłania gwiazdę wielkości Słońca co dwa dni. Czarna dziura pożarła już dużą część gwiazd i materii w swojej galaktyce, ale wciąż jest głodna. Ten proces będzie trwał tak długo, aż wokół obiektu nie będzie już żadnej materii. Co ciekawe, J2157 znajduje się aż 1,2 miliarda lat świetlnych od nas. Oznacza to, że widzimy ją taką, jaką była przed 1,2 miliardem lat. Teraz może być kilka razy masywniejsza lub pochłonęła już całą dostępną materię i przestała rosnąć.
Warto tutaj podkreślić, że niedawno astronomowie odkryli najbliższą Ziemi znaną nam czarną dziurę. Znajduje się ona w układzie HR 6819. Oddalona jest od naszej planety o zaledwie 1000 lat świetlnych. Może to wydawać się daleko, ale musimy mieć na uwadze fakt, że dotychczas takie obiekty w większości obserwowaliśmy w odległości milionów lat świetlnych.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/Phys.org / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-07-01/oto-najszybciej-powiekszajaca-sie-znana-nam-czarna-dziura-to-prawdziwy-gigant/

Oto najszybciej powiększająca się znana nam czarna dziura.To prawdziwy gigant.jpg

Oto najszybciej powiększająca się znana nam czarna dziura.To prawdziwy gigant2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Byli pracownicy SpaceX założyli swoją firmę, a teraz budują i testują własną rakietę [FILM]
2020-07-01.
Firmę Firefly stworzono z myślą o wykorzystaniu niszy, która powstała na skutek szybkiego rozwoju SpaceX. Były pracownik SpaceX chce wykorzystać możliwości, które firma porzuciła z myślą o potężnych rakietach.
Szefa SpaceX nikomu przedstawiać nie trzeba. Dzięki jego pomysłom, determinacji w osiąganiu wyznaczanych celów i świetnemu zespołowi ludzi, udało mu się nie do poznania odmienić na lepsze przemysł kosmiczny. Pomimo serii sukcesów, które ostatecznie zaowocowały stworzeniem technologii lądowania rakiet i ich ponownego wykorzystania, co drastycznie obniżyło koszty wynoszenia ładunków na ziemską orbitę, firma popełniła kilka poważnych błędów w planie swojego rozwoju. Przynajmniej tak uważa Tom Markusic, współzałożyciel firmy Firefly.
Markusic i Polyakov dostrzegli potencjał w możliwości wynoszenia małych ładunków w kosmos. Obecnie to właśnie one cieszą się i będą cieszyły w najbliższych latach największym zainteresowaniem firm. Ma to miejsce ze względu na to, że postęp miniaturyzacji urządzeń pozwala już na budowę mikrosatelitów o kompaktowych rozmiarach, ale jednocześnie dysponujących bardzo zaawansowanymi technologiami obserwacyjnymi i badawczymi.
Firefly chce wypełnić pustkę po rezygnacji Elona Muska z rakiety Falcon-1, która oferowała wynoszenie ładunków o masie ok. 1 tony na niską orbitę okołoziemską. Markusic i Polyakov zaprojektowali i zbudowali swojego odpowiednika Falcona, którego ochrzcili nazwą Alpha. Co ciekawe, ma ona pozwolić na misje z ładunkami aż 4 razy cięższymi od popularnej firmy RocketLab. Trzeba tu podkreślić, że zainteresowanie jej usługami jest ogromne.
Podobnie ma być również w przypadku Firefly. Dziewiczy lot rakiety Alpha ma nastąpić jeszcze w tym roku. Inżynierowie pochodzenia ukraińskiego, mają już w planach budowę większych rakiet o nazwie Beta i Gamma. Firma zainteresowała swoimi technologiami prezydenta Ukrainy, który zapowiedział, że kraj może skorzystać z ich oferty na tanie wynoszenie ładunków w kosmos.
Firefly opracowało silnik rakietowy o nazwie Reaper. Jest to bardzo ciekawa konstrukcja. Napęd pracuje w trybie cyklu ?tap-off?. Oznacza to, że cześć gazów z komory spalania używana jest również do napędzania turbosprężarki. Taka technologia pozwala zwiększyć efektywność silnika, w porównaniu z konkurencją, ale jednocześnie jest nieco bardziej skomplikowana, więc i bardziej podatna na awarie.
Firma przeprowadziła właśnie kolejny pomyślny test silnika. Odbył się on z okazji 43. urodzin Polyakova. Co ciekawe, na stanowisku testowym ustawiono tort ze świeczkami, które odpalić miał silnik rakietowy. Oczywiście, efekt był przewidywalny. Płomienie zapaliły świeczkę, a później wysoka temperatura zniszczyła cały tort. Ale i tak efekt był bardzo ciekawy.
Tymczasem większa rakieta o nazwie Beta, ma bazować na silniku AR-1 od Aerojet Rocketdyne. Markusic i Polyakov na razie nie ujawnili żadnych planów związanych z technologiami lądowania swoimi pojazdami, jak czyni to SpaceX, i ponownego ich wykorzystania. Najprawdopodobniej będą oni chcieli najpierw sprawdzić, która z opcji bardziej będzie się opłacała i wówczas podejmą decyzję. Trzymamy kciuki za Firefly i już nie możemy doczekać się dziewiczego lotu Alphy.
Źródło: GeekWeek.pl/Firefly / Fot. Firefly
Happy Birthday Max!
https://www.youtube.com/watch?time_continue=85&v=Rv5WPBTr1Z4&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-07-01/byli-pracownicy-spacex-zalozyli-swoja-firme-a-teraz-buduja-i-testuja-wlasna-rakiete-film/

 

Byli pracownicy SpaceX założyli swoją firmę, a teraz budują i testują własną rakietę [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Półmetek misji SpX-DM2
2020-07-01. Krzysztof Kanawka

Mija właśnie połowa misji SpX-DM2 ? pierwszej załogowej wyprawy pojazdu Dragon 2.
Trzydziestego maja 2020 roku o godzinie 21:22 CEST rozpoczęła się pierwsza załogowa misja pojazdu Dragon 2 (Crew Dragon lub Dragon Crew). Oznaczenie tej misji to SpX-DM2. W misji biorą udział astronauci NASA Robert Behnken oraz Douglas Hurley. Dziewiętnaście godzin po starcie Dragon 2 dotarł do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
Przed startem misji NASA przedstawiała długość tej wyprawy w zakresie od kilkunastu dni aż do około 115 dni. Ponieważ jest to misja testowa, w którym testowany jest także sprzęt kapsuły, jej oprogramowanie oraz procedury, poszczególne elementy całego lotu są bacznie monitorowane. Niemniej jednak już przed 10 czerwca NASA ustaliła, że misja SpX-DM2 zakończy się prawdopodobnie w sierpniu. Wcześniejsze zakończenie misji może nastąpić jedynie w przypadku ryzyka awarii ważnych elementów kapsuły Dragon 2 lub też prognozy złej pogody dla wodowania pojazdu.
Aktualnie przewiduje się, że misja SpX-DM2 zakończy się w pierwszych dniach sierpnia. Pozwoli to na około 6 tygodni oceny wyników misji SpX-DM2 i ewentualne wprowadzenie poprawek (bardziej software i proceduralnych) przed pierwszą regularną wyprawą astronautów na ISS. Ta misja, o oznaczeniu USCV-1, planowana jest obecnie na połowę września 2020 ? w czerwcu opóźniono ją o około 2 tygodnie względem wcześniejszych planów.
Koniec misji będzie dość podobny do tego, który wykonywany jest przez kapsuły Sojuz: po odłączeniu od ISS nastąpiłby manewr deorbitacyjny, a następnie przejście przez atmosferę i lądowanie na spadochronach. W tym przypadku ?lądowanie? jest ?wodowaniem? ? zaplanowano je na Atlantyku, niedaleko Florydy ? co przyśpieszy podjęcie załogi oraz sprowadzenie kapsuły do ośrodka Kennedy Space Center (KSC).
Jak na razie kapsuła Dragon 2 spisuje się bez zarzutu. Aktualnie jest ona zasilana ze Stacji, jednak na jej pokładzie wciąż włączone są różne sensory, które stale zbierają dane (analizowane ?na bieżąco?).
Pierwszego lipca 2020 odbędzie się także drugi spacer kosmiczny, w którym weźmie udział Robert Behnken. Spacer EVA-66, podobnie jak wcześniejszy EVA-65 (26.06.2020), ma na celu wymianę akumulatorów na elemencie S6 kratownicy Stacji.
Prace na pokładzie ISS są komentowane w wątku na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także porównanie pojazdów Dragon 2 i promu kosmicznego.
(PFA)
Crew Demo 2 (Approach and Docking)
Podejście i cumowanie Dragona 2 do ISS ? misja SpX-DM2 / Credits ? SpaceX
https://www.youtube.com/watch?v=AIyonw6LEOs&feature=emb_logo

Expedition 63 InFlight with Late Late Show and NPR
Wywiad z załogą misji SpX-DM2 ? 24 czerwca 2020 / Credits ? NASA Video
https://www.youtube.com/watch?v=pes4NlWtPwM&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/07/polmetek-misji-spx-dm2/

 

Półmetek misji SpX-DM2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

System DART do zestrzeliwania asteroidów może wywołać na Ziemi sztuczny deszcz meteorów
Autor: M@tis (1 Lipiec, 2020)
Planowana misja NASA, której celem jest przetestowanie zdolności do obrony Ziemi przed nadlatującą asteroidą, może spowodować pierwszy w historii sztuczny deszcz meteorów.
Misja statku kosmicznego Double Asteroid Redirection Test (DART) polega na uderzeniu w mniejszą z dwóch planetoid Didymos, gdy będą przelatywały około 10,94 miliona kilometrów od Ziemi, co planowo nastąpi jesienią 2022 roku.
NASA oficjalnie twierdzi, że misja samozniszczenia wartego 68 mln dolarów pojazdu jest pierwszą próbą przetestowania zdolności ludzkości do zmiany orbity asteroidy poprzez rozbicie się o nią celowo za pomocą statku kosmicznego poruszającego się z dużą prędkością.
Wynikające z tego uderzenia siły spowodowałoby wyrzut materiału z powierzchni asteroidy, na dystansie wystarczająco bliskim Ziemi, aby ostatecznie przyciągnąć te fragmenty kolizji na orbitę naszej planety. Jak wykazały badania, niewielka część całego wyrzuconego materiału, znanego jako ejecta, przedostawałoby się przez atmosferę, a cały proces trwałby tysiące lat.
Symulacje wskazują, że wiele z tych kosmicznych skał pozostanie jednak w ramach przyciągania grawitacyjnego Didymosa. Według niektórych naukowców, jak dr Paul Wiegert, profesor astronomii i fizyki na University of Western Ontario, część z tych materiałów może stanowić zagrożenie kolizji dla przyszłych pojazdów kosmicznych.
Ale pierwsza część wyrzutu poimpaktowego, zawierająca fragmenty poruszające się najszybciej po uderzeniu DART, może stosunkowo szybko dotrzeć do Ziemi i dać pokaz w postaci deszczu meteorów. Będzie to też okazja dla naukowcom aby poznaćsskład asteroidy. Gdy jej cząstki wypalają się do atmosfery, płoną w określonych kolorach i dzięki temu naukowcy są w stanie określić, jakie pierwiastki są w niej obecne.
Badanie skupiło się na cząstkach o średnicy około 1 centymetra lub mniejszych, chociaż istnieje możliwość, że cząstki mogą być większe. Oczekuje się również, że będzie o wiele więcej bardzo małych cząstek, które będą prawie niewykrywalne.
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/system-dart-do-zestrzeliwania-asteroidow-moze?
Źródło: youtube
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/system-dart-do-zestrzeliwania-asteroidow-moze-wywolac-na-ziemi-sztuczny-deszcz-meteorow

System DART do zestrzeliwania asteroidów może wywołać na Ziemi sztuczny deszcz meteorów.jpg

System DART do zestrzeliwania asteroidów może wywołać na Ziemi sztuczny deszcz meteorów2.jpg

System DART do zestrzeliwania asteroidów może wywołać na Ziemi sztuczny deszcz meteorów3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mgła na Jowiszu zaskoczyła naukowców
Autor: M@tis (1 Lipiec, 2020)
Amerykańska agencja kosmiczna NASA opublikowała nowe zdjęcia wykonane przez sondę kosmiczną Juno, który znajduje się na orbicie Jowisza od lata 2016 roku. Oba obrazy pokazują masywne pasy chmur na tej planecie.
Pierwsze zdjęcie zostało zrobione 17 lutego 2020 roku, kiedy statek kosmiczny znajdował się w odległości 25 120 kilometrów od planety. Zdjęcie pokazuje pasma zamglenia nad głównymi chmurami w atmosferze Jowisza (pionowo w środku obrazu). Mgła na największej planecie Układu Słonecznego pozostaje tajemnicą, naukowcy nie są w stanie ustalić jej przyczyny ani składu.
NASA udostępniła także inne zdjęcie wykonane 10 kwietnia i w znacznie bliższej odległości - 8650 kilometrów. Na tym zdjęciu widoczne są małe chmury, które naukowcy nazwali ?pop-upami?, ponieważ wyraźnie wyróżniają się na granicy wirów atmosferycznych.
Warta miliard dolarów sonda Juno została wyniesiona 5 sierpnia 2011 roku, a w lipcu 2016 dotarła do Jowisza. Od początku zajmuje się obserwacją jowiszowych chmur i przesłała na Ziemię wiele fascynujących zdjęć. NASA chce wykonać kompletną mapę Jowisza. Jest to jedno z głównych założeń tej misji kosmicznej. W tym celu, sonda Juno wykonuje regularne przeloty w pobliżu planety.
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/mgla-na-jowiszu-zaskoczyla-naukowcow
Źródło: NASA/Sonda Juno
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/mgla-na-jowiszu-zaskoczyla-naukowcow

Mgła na Jowiszu zaskoczyła naukowców.jpg

Mgła na Jowiszu zaskoczyła naukowców2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

"Magiczne chmury świecące w ciemnościach".
Obłoki srebrzyste nad Warszawą

2020-07-01.
Ostatniej nocy w Warszawie można było zobaczyć na niebie obłoki srebrzyste. Na Kontakt 24 wysłaliście materiały z obserwacji tego zjawiska.
Obłoki srebrzyste, po angielsku zwane noctilucent clouds (NLC), są chmurami mezosferycznymi. Nie należą do częstych widoków, zazwyczaj możemy je zaobserwować w półzmroku przy zmierzchu lub świcie, kiedy słońce znajduje się od 6 do 16 stopni poniżej horyzontu. Zalicza się je do najwyższych chmur obserwowanych z Ziemi. Znajdują się w mezosferze około 75?85 kilometrów ponad powierzchnią Ziemi.
Kiedy spojrzeć w niebo?
Obłoków srebrzystych można wypatrywać najczęściej późną wiosną i latem. Na półkuli północnej najlepszy okres do ich obserwacji zaczyna się w połowie maja i trwa do końca sierpnia.
Niestety, często w gęsto zaludnionych miastach obserwacja tych majestatycznych chmur może być utrudniona przez tak zwane zanieczyszczenie świetlne, spowodowane latarniami ulicznymi, oświetleniem budynków czy podświetlanymi billboardami. W związku z tym lepszym miejscem do ich wypatrywania są regiony mniej zaludnione, gdzie oświetlenia jest jak najmniej.
JEŻELI ZOBACZYSZ COŚ CIEKAWEGO, PODZIEL SIĘ SWOJĄ RELACJĄ NA KONTAKT 24
Wasze relacje
Nad Polską obłoki srebrzyste można było zaobserwować w nocy z wtorku na środę. Na Kontakt 24 od Reportera 24 o nicku Escapeservice otrzymaliśmy zdjęcia pokazujące, jak chmury te rozświetlały niebo w Warszawie.
"Po burzy wychodzi słońce, potem zapada zmierzch, a gdy warunki podczas letniego przesilenia sprzyjają, pojawiają się właśnie one - obłoki srebrzyste, rozświetlające wieczorne niebo. Magiczne chmury świecące w ciemnościach do późnych godzin wieczornych pojawiają się w najwyższych warstwach atmosfery i są niespotykanie rzadkim zjawiskiem. Dziś wieczorem na obrzeżach Warszawy udało się uchwycić te przepiękne obłoki, które dzięki warunkom atmosferycznym widoczne były w godzinach 22-1" - napisał Reporter 24.
Źródło: Kontakt 24, tvnmeteo.pl
Autor: anw/dd

https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/magiczne-chmury-swiecace-w-ciemnosciach-obloki-srebrzyste-nad-warszawa,323352,1,0.html

 

Magiczne chmury świecące w ciemnościach.jpg

Magiczne chmury świecące w ciemnościach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 112 latach nadal nie wiadomo czym była słynna Katastrofa Tunguska
Autor: admin (2020-07-01)
Wczoraj minęła 112 rocznica niezwykłego zjawiska. 30 czerwca 1908 roku w Tajdze doszło do wielkiej eksplozji. Opisy świadków przedstawiają historię zdającą się odpowiadać opisowi wybuchu jądrowego. Do dzisiaj nie ustalono co stało się na Syberii o 7:17 rano tego czerwcowego dnia. Wiadomo jednak, że doszło tam do eksplozji, która powaliła dużą część drzew w okolicy rzeki Podkamienna Tunguska. Wstępnie przyjęta hipoteza, której większość naukowców trzyma się do dzisiaj zakłada, że na Ziemię spadł wtedy meteor lub fragment komety.
Wstrząs był tak silny, że wszystkie sejsmografy na planecie zarejestrowały go a w wielu miejscach w tym w Europie obserwowano zjawisko białej nocy. Domniemane miejsce upadku zbadano dopiero 19 lat potem, nie znaleziono wtedy ani krateru ani śladów po czymś, co mogłoby spowodować tak daleko idące zniszczenia. Pierwszym naukowcem, który tam dotarł był Leonid A. Kulik, który zjawił się na miejscu w 1921 roku. Jego celem było potwierdzenie wersji, że kataklizm było spowodowane przez zderzenia Ziemi z meteorytem.
To, co ujrzał Leonid Kulika z Sowieckiej Akademii Nauk, badający miejsce upadku w 1927 roku zdaje się wskazywać, że krateru nie było, bo do wybuchu doszło nad ziemią. Wskazywał na to charakterystyczny układ powalonych drzew podobny do tego, jaki potem świat zobaczył w japońskiej Hiroszimie. Poza tym rosnące tam rośliny posiadają do dziś znamiona mutacji genetycznych, które są możliwe po wybuchu jądrowym lub po prostu ekspozycji na duże źródło promieniowania.
Istnieje hipoteza, że wybuch spowodował meteor, dlatego często mówi się o tym zdarzeniu, jako meteor tunguski. Według tej teorii miałby to być obiekt o wielkości dużego budynku, który przetrwał wejście w atmosferę i eksplodował na pewnej wysokości w wyniku nagromadzonego pod nim powietrza. Zwolennicy tej teorii mają na jej poparcie stosowne symulacje komputerowe. Podobnie zachował się też meteor czelabiński, który spadł na Rosję w lutym 2013 roku. Jednym z dowodów za ta hipotezą jest obecność na miejscu upadku tzw. tektytów, czyli małych szklanych kuleczek odnalezionych podczas ekspedycji Kulika.
Nie odnaleziono jednak wtedy żadnego krateru i ten stan trwa do dzisiaj. Następna próba zbadania tego obszaru została podjęta również przez Kulika, ale dopiero po kolejnych 6 latach. Dopiero podczas jej trwania, lokalny przewodnik zaprowadził ich w końcu na wzgórze, z którego zobaczyli miejsce, gdzie widać było hektary ściętych i spalonych drzew. To zaskakujące zwłaszcza, że znaleźli się tam aż 25 lat po incydencie!
To niezwykłe i nieco wstydliwe, że zdarzenie z początku XX wieku nadal pozostaje tajemnicą w XXI wieku. Daje to pojęcie o ułomności możliwości poznawczych dzisiejszej nauki, która jest bezradna w wielu przypadkach.
Źródło: Kadr z Youtube
ANIMACJA TUNGUSKA dla Planetarium Śląskiego GRAFIKA SWSIM
https://www.youtube.com/watch?v=XIGMvpcaTVY&feature=emb_logo
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/po-112-latach-nadal-nie-wiadomo-czym-byla-slynna-katastrofa-tunguska

Po 112 latach nadal nie wiadomo czym była słynna Katastrofa Tunguska.jpg

Po 112 latach nadal nie wiadomo czym była słynna Katastrofa Tunguska2.jpg

Po 112 latach nadal nie wiadomo czym była słynna Katastrofa Tunguska3.jpg

Po 112 latach nadal nie wiadomo czym była słynna Katastrofa Tunguska4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spłaszczona gwiazda, planeta z zimą trwającą 9 godzin. Witaj na KELT-9 b
2020-07-01. Radek Kosarzycki
Pomiary wykonane za pomocą teleskopu kosmicznego TESS pozwoliły astronomom znacząco poprawić naszą wiedzę o warunkach panujących na powierzchni KELT-9 b, jednej z najgorętszych znanych planet.
KELT-9 b ? planeta rozpalona do białości
KELT-9 b jest naprawdę dziwna. To gigantyczna planeta krążąca po bardzo bliskiej, niemal biegunowej orbicie wokół szybko rotującej gwiazdy. Wszystkie te cechy znacząco utrudniają nam poznanie natury gwiazdy i jej wpływu na planetę
? mówi John Ahlers, astronom z Universities Space Research Association w Columbii w stanie Maryland.
KELT-9 b to planeta odkryta w 2017 r., gdy przechodziła na tle tarczy gwiazdy znajdującej się w gwiazdozbiorze Łabędzia, oddalonej od nas o 670 lat świetlnych. Ów tranzyt został zaobserwowany w ramach przeglądu nieba KELT prowadzonego za pomocą dwóch robotycznych teleskopów znajdujących się w Arizonie i w RPA.
Między 18 lipca i 11 września 2019 r. kosmiczny teleskop TESS zarejestrował 27 tranzytów KELT-9 b, podczas których wykonywał pomiary co dwie minuty. Dopiero te obserwacje pozwoliły badaczom opracować model nietypowej gwiazdy i jej wpływu na planetę.
KELT-9 b to gazowy olbrzym o średnicy o 80 proc. większej od średnicy Jowisza i trzy razy od niego masywniejszy. Oddziaływania pływowe sprawiły, że planeta obraca się w takim tempie, że zawsze zwrócona jest do gwiazdy tą samą stroną. Okrążenie gwiazdy macierzystej zajmuje jej zaledwie 36 godzin, w trakcie których planeta przelatuje niemal bezpośrednio nad biegunami gwiazdy.
Ten nietypowy gazowy olbrzym otrzymuje ze swojej gwiazdy 44 000 razy więcej energii niż Ziemia od Słońca. Nic więc zatem dziwnego, że temperatura po ?dziennej? stronie gwiazdy wynosi 4300 stopni Celsjusza, czyli więcej niż temperatura powierzchni niektórych gwiazd. Tak intensywne promieniowanie sprawia, że atmosfera planety stopniowo ulatuje w przestrzeń kosmiczną.
Gwiazda KELT-9 równie ciekawa co planeta.
Gwiazda KELT-9 jest dwa razy większa od Słońca i o około 56 proc. od niego gorętsza. Co ciekawe, gwiazda rotuje wokół własnej osi 38 razy szybciej niż Słońce, dzięki czemu pełen obrót zajmuje jej zaledwie 16 godzin. Tak wysokie tempo rotacji sprawia, że gwiazda jest spłaszczona na biegunach i rozszerzona na równiku. Z tego też powodu bieguny gwiazdy są gorętsze, a równikowe chłodniejsze i ciemniejsze ? to tak zwane pociemnienie grawitacyjne. Różnica między tymi dwoma obszarami na powierzchni gwiazdy wynosi nawet 800 stopni Celsjusza.
Przy każdym okrążeniu gwiazdy planeta doświadcza pełnej palety temperatur, przez co na jej powierzchni niejako zmieniają się pory roku. Lato trwałoby podczas przelotu nad gorącymi biegunami, a zima w płaszczyźnie równikowej. Zatem podczas każdej orbity na powierzchni KELT-9 b pojawiałyby się dwie zimy i dwa lata, z czego każda pora roku trwałaby około 9 godzin.
Obserwowana z Ziemi biegunowa orbita planety KELT-9 b wokół jej gwiazdy sprawia, że widoczne z Ziemi tranzyty zaczynają się w pobliżu jasnych biegunów gwiazdy, a następnie planeta blokuje coraz mniej światła, przelatując nad ciemniejszymi regionami równikowymi gwiazdy. To właśnie ta asymetria pozwoliła naukowcom ustalić zmiany temperatury i jasności powierzchni gwiazdy, a tym samym pozwoliły odtworzyć jej spłaszczony kształt, orientację w przestrzeni oraz zakres temperatur na powierzchni.
NASA?s TESS Delivers New Insights Into an Ultrahot
https://www.youtube.com/watch?v=bLMIo9Q5mDA&feature=emb_logo
https://spidersweb.pl/2020/07/kelt-9-b-rozpalona-egzoplaneta.html

Spłaszczona gwiazda, planeta z zimą trwającą 9 godzin. Witaj na KELT-9 b.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdjęcie z Polski może stanowić ostateczny dowód na istnienie UFO
Autor: M@tis (śr., 2020-07-01)
Niezwykła fotografia UFO, która została wykonana na terenie Polski, zainteresowała licznych ufologów. Widać na nim bardzo wyraźnie niezidentyfikowany obiekt unoszący się nad lasem. Wielu badaczy uważa że jest to jedna z najlepszych obserwacji UFO zarejestrowanych w ostatnich latach. Jest ona tak wyraźna, że niektórzy twierdzą, że jest aż za dobra.
Autor zdjęcia, który pozostaje anonimowy, twierdzi że wykonał je w wiosce Jastrowo oddalonej około 300 kilometrów od Warszawy. Zdaniem świadka w pewnym momencie gdy jechał on rowerem przez las jego uwagę przykuł dziwny odgłos dobiegający z pobliskiej polany. Według świadka nieznany obiekt uderzył o czubek drzewa i wkrótce potem zniknął. Na szczęście jednak mężczyzna zdołał go uwiecznić.
Świadek domagał się anonimowości aby uniknąć szykan ze strony otoczenia. Podzielił się jednak szczegółami swojej obserwacji UFO znanej w Polsce Fundacji Nautilius. Mężczyzna twierdzi też, że doświadczył zjawiska dylatacji czasu. Mowa tu o sytuacji, w której świadkowie obserwacji UFO często zdają się znikać na długie godziny, które dla nich są zaledwie minutami. Często bywa to wiązane z porwaniami przez obcych co może sugerować, iż świadek nie pamięta części zajścia.
Zdjęcie UFO trafiło też do zagranicznych ufologów , na przykład do Philipa Mantle związanego z British UFO Research Association. Przez wiele lat prowadził on śledztwa w sprawie UFO i był zafascynowany zdjęciem z Polski. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości wysłał on je do analizy byłemu oficerowi RAF, Jasonowi Gleave. Łącznie wysłano do niego 5 klatek nagrania, na których widać było UFO. Zdaniem mężczyzny fotografie nie zostały poddane żadnej obróbce, a to co się na nich znajduje, to faktyczny niezidentyfikowany obiekt latający.
Szczegółowa analiza oświetlenia, perspektywy i różnic w 5 fotografiach umożliwiła wykluczenie fałszerstwa. Zdaniem Philipa Mantle jest to najlepszy dowód na istnienie UFO jaki kiedykolwiek istnia, ponieważ fotografia jest unikalnie dobra pod względem jakości. Zwykle trzeba się domyślać co widać na takich zdjęciach a w tym przypadku jest ono tak ostre, że aż stanowi to dla sceptyków powód do podważania jego prawdziwości.
Źródło: internet
https://innemedium.pl/wiadomosc/zdjecie-z-polski-moze-stanowic-ostateczny-dowod-na-istnienie-ufo

Zdjęcie z Polski może stanowić ostateczny dowód na istnienie UFO.jpg

Zdjęcie z Polski może stanowić ostateczny dowód na istnienie UFO2.jpg

Zdjęcie z Polski może stanowić ostateczny dowód na istnienie UFO3.jpg

Zdjęcie z Polski może stanowić ostateczny dowód na istnienie UFO4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

25 lat temu ? misja STS-71
2020-07-02. Krzysztof Kanawka
Mija właśnie 25 lat od pierwszej misji promu kosmicznego do rosyjskiej stacji Mir.
Zakończenie Zimnej Wojny i rozpad Związku Radzieckiego zmienił sytuację geopolityczną na świecie. Państwa tzw. bloku wschodniego, po dekadach ograniczonych kontaktów i nieufności względem państw zachodnich, rozpoczęły niezależne działania w sferach ekonomicznych, wojskowych i naukowych. Także w sferze misji kosmicznych nastąpiło zbliżenie.
W czerwcu 1992 roku prezydenci USA i Rosji zgodzili się na wspólne wysiłki w sferze eksploracji kosmosu. W 1993 roku pomiędzy USA a Rosją ogłoszono współpracę, której pierwszą fazą miały być misje Amerykanów oraz amerykańskich promów kosmicznych do rosyjskiej stacji Mir (program Shuttle-Mir). W lutym 1994 roku na pokładzie promu kosmicznego po raz pierwszy znalazł się Rosjanin (Siergiej Krikalow) ? była to misja STS-60 promu Discovery. Rok później, w lutym 1995 roku odbyła się misja STS-63 promu Discovery. Podczas tej misji doszło do zbliżenia wahadłowca do stacji Mir na minimalną odległość około 11 metrów. W tej misji wziął udział inny rosyjski kosmonauta ? Władymir Titow.
Kolejnym krokiem była pierwsza wizyta Amerykanina na Mirze. Stało się to w marcu 1995. Na pokładzie Sojuza TM-21 ? oprócz dwóch Rosjan (Władymir Dieżurow i Giennadij Striekałow) znalazł się Amerykanin (Norman Thagard). Był to pierwszy lot Amerykanina na pokładzie rosyjskiego statku załogowego.
Następnie, 27 czerwca 1995 z przylądka Canaveral wystartował prom Atlantis do misji STS-71. W jego siedmioosobowej (startującej) załodze znalazło się dwóch Rosjan: Anatolij Sołowjow oraz Nikołaj Budarin. Dwa dni po starcie, 29 czerwca, Atlantis przycumował do stacji Mir, do modułu Kristał. Było to pierwsze od czasów misji Apollo-Sojuz połączenie tego typu na orbicie.
Prom Atlantis pozostał na Mirze do 4 lipca. Trzy dni później nastąpiło lądowanie na pasie na Florydzie. W załodze powracającej z orbity byli Rosjanie Władimir Dieżurow i Giennadij Striekałow oraz Amerykanin Norman Thagard ? startująca załoga pojazdu Sojuz TM-21.
Dzięki programowi Shuttle-Mir NASA uzyskała możliwość wykonywania długoterminowych misji na pokładzie stacji orbitalnej ? wcześniej ?jedynie? tego typu misje realizowała w ramach programu Skylab w latach 1973 ? 1974. W latach 1995 ? 1998 zrealizowano kilka misji tego typu. Ostatnia misja promu kosmicznego do stacji Mir została zrealizowana w czerwcu 1998 roku (STS-91, prom Discovery). Wówczas już kończyły się przygotowania do budowy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) ? drugiej fazy współpracy pomiędzy USA a Rosją (oraz innymi partnerami międzynarodowymi). Pierwszy moduł ISS ? Zarja ? znalazł się na orbicie w listopadzie 1998 roku. W grudniu 1998 Amerykanie za pomocą promu Endeavour (misja STS-88) umieścili na orbicie moduł Unity, który po połączeniu z Zarją stał się zalążkiem ISS.
Od czasu zakończenia programu wahadłowców (lipiec 2011 ? STS-135) Amerykanie na pokład ISS docierali jedynie za pomocą rosyjskich kapsuł Sojuz. Sytuacja zmienia się właśnie w tej chwili ? aktualnie na pokładzie ISS przebywa dwóch amerykańskich astronautów, którzy dostali się do tego kompleksu orbitalnego dzięki pojazdowi Dragon 2 (Crew Dragon) w ramach testowej misji SpX-DM2. Jeśli ta misja zakończy się powodzeniem, na przełomie sierpnia i września dojdzie do pierwszej regularnej misji załogowej.
STS-71 Mission Highlights Resource Tape
Podsumowanie misji STS-71 / Credits ? NASA STI Program
https://www.youtube.com/watch?v=VX92zyct574&feature=emb_logo

Prom Atlantis (STS-71) i stacja Mir / Credits ? NASA.
NASA
https://kosmonauta.net/2020/07/25-lat-temu-misja-sts-71/

 

25 lat temu ? misja STS-71.jpg

25 lat temu ? misja STS-71.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Śladami Messiera: M44 ? Gromada Żłóbek
2020-07-02. Matylda Kolomyjec
O obiekcie:
M44 to gromada otwarta, która ze względu na charakterystyczny kształt jest znana pod nazwą Żłóbek lub gromada Ul. Znajduje się 577 lat świetlnych od Ziemi, co czyni ją jedną z najbliższych nam gromad. Jest to również jeden z najjaśniejszych obiektów katalogu Messiera. Zawiera co najmniej 1000 gwiazd, wśród których znaleziono 5 czerwonych gigantów i 11 białych karłów. Jak wiele innych gromad, M44 również skupia w centrum najcięższe i najjaśniejsze gwiazdy, a pozostałe otaczają je bladym pierścieniem.
W 2012 roku naukowcy odkryli dwie planety orbitujące dookoła dwóch różnych gwiazd we wnętrzu M44. Były to pierwsze planety okrążające gwiazdy podobne do Słońca, które udało nam się odnaleźć. Obydwie są gorącymi jowiszami, gazowymi olbrzymami krążącymi bardzo blisko macierzystych gwiazd.
Choć Charles Messier dodał ją do katalogu w marcu 1769 roku, historia gromady Żłóbek sięga o wiele dalej w przeszłość. 260 lat przed naszą erą została wspomniana w poemacie o tematyce astronomicznej pióra greckiego filozofa Aratusa. Poemat ten nosił tytuł ?Fenomena? i zawierał instrukcję, jak znaleźć gromadę na nocnym niebie oraz prognozy pogody, uzależnione od jej widoczności. Zarówno Grecy jak i Rzymianie opisywali M44 jako żłób, z którego jedzą dwa osły. Zwierzętami były gwiazdy Asellus Borealis (? Cnc) i Asellus Australis (? Cnc), których łacińskie nazwy oznaczają dosłownie północnego i południowego osła. Są to osły szczególne, bo zgodnie z mitologią właśnie one towarzyszyły Dionizosowi w bitwie z Tytanami i swoim rykiem wzbudziły strach w szeregach wroga, umożliwiając bogom zwycięstwo. Zostały za to w nagrodę umieszczone na niebie wraz ze żłobem, z którego mogą jeść.
W 1609 roku Galileo Galilei, obserwując M44 za pomocą teleskopu, wyodrębnił z niej około 40 gwiazd. Sto sześćdziesiąt lat później Messier opisał ją w swoim katalogu, a w 1831 William Henry Smith uzupełnił jego opis informacjami uzyskanymi dzięki użyciu lepszego teleskopu.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: Gromada otwarta
?    Numer w katalogu NGC: NGC 2632
?    Jasność: 3,7
?    Gwiazdozbiór: Rak
?    Rektascensja: 8h 14,4min
?    Deklinacja: 19o59?
?    Rozmiar kątowy: 95?
Jak i kiedy obserwować:
Najłatwiej znaleźć M44 w połowie linii między gwiazdami Polluks (? Gem) i Regulus (? Leo), bądź między parą gwiazd reprezentujących osły: Asellus Australis (? Cnc) i Asellus Borealis (? Cnc). Można ją zobaczyć gołym okiem, ale jedynie jako bladą mgiełkę. M44 najlepiej obserwować za pomocą lornetek i małych teleskopów; ze względu na swój rozmiar nie zmieści się cała w polu widzenia tych większych. Właściwy czas na obserwacje to okres od lutego do maja, kiedy gwiazdozbiór Raka jest dobrze widoczny z północnej półkuli.
Two New Planets Found in Beehive Star Cluster | NASA Science Exoplanet Extrasolar Sun HD Video

https://www.youtube.com/watch?v=-FwppWSCWeU&feature=emb_logo

Gromada otwarta ?Żłóbek?. W górnej i dolnej części zdjęcia gwiazdy Asellus Borealis i Asellus Australis ? Północny i Połuniowy Osioł. SkyMap

Położenie M44 na niebie. IAU and Sky & Telescope magazine

Źródła:
Messier Objects, UniverseToday

https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/01/sladami-messiera-m44-gromada-zlobek/

 

Śladami Messiera M44 ? Gromada Żłóbek.jpg

Śladami Messiera M44 ? Gromada Żłóbek2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać
2020-07-02. Radek Kosarzycki
Dawno nie było tutaj Elona Muska, SpaceX i całej tej futurystycznej bandy. Dzisiaj też nie będzie, ale będzie w miarę blisko, bowiem naukowcy obliczyli, ile osób potrzeba do założenia pierwszej kolonii na Marsie. Zaciekawieni?
Tym razem chodzi o artykuł pt. ?Minimum Number of Settlers for Survival on Another Planet? autorstwa Jean-Marca Salottiego, profesora na Bordeaux Institut National Polytechnique, który został opublikowany w periodyku Nature: Scientific Reports.
Do założenia kolonii potrzeba minimum 110 osób.
Oczywiście nie jest to jakaś magiczna liczba, bo o stałej obecności na innej planecie, niesprzyjającej ludziom, będzie decydowało wiele czynników: sposób organizacji społeczności, ilość sprzętu dostarczonego z Ziemi, trudności i sposoby wykorzystywania zasobów naturalnych na miejscu czy umiejętności poszczególnych członków załogi.
Udało mi się wykazać, że można wykorzystać model matematyczny do określenia minimalnej liczby osób oraz sposobu życia, które pozwolą przetrwać na innej planecie. Mars był tutaj dobrym przykładem.
Jean-Marca Salotti
Kolonizacja Marsa ? łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
O kolonizacji Czerwonej Planety mówi się od dawna. SpaceX zapewnia, że rakieta Starship docelowo będzie w stanie zabrać nawet 100 osób w podróż na Marsa. Elon Musk oczywiście mówi o budowie całej floty Starshipów, które pozwoliłyby zapewnić stały przepływ ładunków między Ziemią a Marsem. Pytanie jednak czy jest to realistyczne.
SpaceX bardzo optymistycznie podchodzi do możliwości Starshipa, do możliwości jego wielokrotnego wykorzystania itd. Sama certyfikacja statku do lądowania na Marsie i do ponownego startu w podróż międzyplanetarną z powierzchni Marsa będą stanowiły olbrzymie wyzwanie, którego realizacja może potrwać kilkadziesiąt lat
? pisze prof. Salotti.
Załóżmy jednak, że mamy to z głowy. Kolejny problemem jest wykorzystanie zasobów naturalnych zastanych na miejscu. Być może odpowiednie gazy będzie można pozyskiwać z atmosfery, być może minerały będzie można pozyskiwać z regolitu. Nawet jeżeli tak, to udoskonalenie technologii pozyskiwania ich i następnego wykorzystania będzie niewiarygodnie trudne na powierzchni obcej planety. Z tego też powodu ilość materiałów, które przez pierwsze lata będzie trzeba dostarczać z Ziemi na Marsa, będzie ogromna.
Już tu widać, że utrzymanie pierwszej kolonii będzie niewyobrażalnie trudne.
Prof. Salotti opracował model matematyczny, który może stanowić dobry początek do opracowywania koncepcji samowystarczalnej kolonii. Punkt startowy kolonii jest krytyczny dla powodzenia całej misji. Jakie zasoby będą dostępne dla pierwszych osadników? Czy na początku ilość zasobów i narzędzi będzie wystarczająca. To wszystko wpływa na całą resztę obliczeń.
W pewnych kwestiach punkt początkowy nie jest aż tak istotny z dwóch powodów.
Złożoność, koszty i wykonalność załogowych misji międzyplanetarnych to jedno, a czas życia sprzętu, z którego będą korzystać pierwsi osadnicy, to drugie. Wszak każde urządzenie, każde narzędzie, posiada jakiś czas życia. Dla uproszczenia jednak Salotti przyjmuje, że początkowa ilość zasobów i narzędzi wysłanych z Ziemi będzie nieograniczona, a więc nie będzie miała wpływu na przetrwanie. Zakłądając zatem, że początkowe przeżycie kolonii mamy zagwarantowane, Salotti skupia się na dwóch zmiennych, które będą miały ogromny wpływ na przetrwanie kolonistów.
Pierwszym z nich jest dostępność zasobów naturalnych na miejscu ? chodzi oczywiście o wodę, tlen i inne pierwiastki chemiczne. Takie zasoby powinny być łatwo dostępne. Drugim są zdolności produkcyjne. Najprościej mówiąc, trzeba stworzyć listę przedmiotów do wyprodukowania, takich jak narzędzia i sprawdzić czy odpowiednią ich liczbę da się wyprodukować w odpowiednim czasie.
To właśnie tutaj Salotti opracował swego rodzaju równanie, w którym dostępność zasobów oraz zdolności produkcyjne są zmiennymi.
Jedna osoba na Marsie sobie nie poradzi
Wyobraźmy sobie, że na Marsie ląduje jedna osoba. Wszystkie powyższe zadania spadłyby na jej barki: pozyskiwanie wody pitnej, tlenu, generowanie prądu. Jedna osoba nie miałaby na to wszystko czasu. W większej kolonii, technologie wykorzystywane przez jednych do np. pozyskiwania wody, wykorzystywane są przez więcej niż jedną osobę, dzięki czemu nakłady pracy rozkładają się na więcej osób, które jednocześnie realizują inne zadania.
10 osób na Marsie to wciąż za mało
Im więcej osób w kolonii, tym więcej miejsca na specjalizację. Wyobraźmy sobie kolonię składającą się z zaledwie 10 osób. Ile z tych osób musiałoby być w stanie naprawić system pozyskiwania wody pitnej lub tlenu? Takie systemy nie mogą ulec awarii, a więc większość załogi musiałaby znać się na ich utrzymaniu i naprawie.
Zupełnie inaczej sytuacja wyglądałaby gdyby na Marsie wylądowało sto osób. Nie każdy musiałby znać się na wszystkich systemach. Dzięki temu część załogi mogłaby specjalizować się w czymś innym. To z kolei pozwoliłoby na znacznie wydajniejsze wykorzystanie narzędzi służących do innych zadań niezbędnych do przetrwania i rozwoju kolonii.
Według Salottiego taki czynnik podziału obowiązków (sharing factor) można obliczyć i oszacować za pomocą różnych funkcji matematycznych (więcej w artykule).
Powyższy wykres wskazuje, że liczba godzin jaką kolonista jest w stanie rocznie poświęcić na pracę staje się większa od wymaganej liczby godzin pracy niezbędnej do utrzymania kolonii, jeżeli w pierwszej turze na Marsie znajdzie się więcej niż 110 osób. Źródło: Salotti 2020.
Oczywiście wszystko zależy od potrzeb, wykorzystywanych procesów, zasobów, warunków środowiskowych, które będą się różniły od siebie w zależności od wybranej planety
? dodaje Salotti.
W ten sposób Salotti dochodzi do opisu pięciu ?domen przetrwania?, które należy uwzględnić w obliczeniach. Są to: zarządzenie ekosystemem, produkcja energii elektrycznej, przemysł, budownictwo, czynniki ludzkie/aktywność społeczna, przy czym ostatnia uwzględnia działalność taką jak wychowywanie i edukacja dzieci, kultura, sport czy sztuka.
Skupmy się na Marsie
W przypadku Marsa nie musimy zaczynać od samych podstaw. Wykorzystanie zasobów dostępnych na Marsie do produkcji elektryczności, do podtrzymania życia, do potrzeb rolnictwa czy przemysłu analizowane jest od wielu lat i wiele wstępnych projektów już opracowano.
W swoich rozważaniach prof. Salotti przyjmuje, że z jakiegoś powodu przerwany został łańcuch dostaw z Ziemi na Marsa i kolonia musi się sama utrzymać. W tym punkcie wylicza ile godzin pracy potrzeba na zapewnienie przetrwania kolonii i porównuje go z liczbą godzin, którą koloniści są w stanie wypracować. Z tych obliczeń wychodzi, że na Marsie powinno od początku znajdować się co najmniej 110 osób. To właśnie taka liczba osób jest w stanie pracować tyle, aby wykonać wszystkie zadania niezbędne do przetrwania na powierzchni obcej planety.
Autor opracowania zaznacza jednak, że przedstawione przez niego obliczenia stanowią tylko ogólne szacunki, które uwzględniają liczne założenia i niepewności. Niemniej jednak, obliczenia tego typu mogą stanowić punkt wyjściowy do analizy wykonalności załogowej misji marsjańskiej.
Jeżeli kiedykolwiek w przyszłości ma powstać kolonia na Marsie, w pewnym momencie trzeba będzie opracować modele, które będą wspierały przygotowania i planowanie takiej misji. Póki co, w przestrzeni medialnej pojawia się dużo futurystycznych zapewnień, fantastycznych animacji i optymistycznych zapewnień ze strony takich osobowości jak chociażby Elon Musk, ale nie mają one nic wspólnego z nauką. Jakby nie patrzeć, opisywany tutaj artykuł stanowi pierwszą próbę naukowego oszacowania minimalnej liczby osób, która będzie w stanie zapewnić przetrwanie kolonii na Marsie.
Miejmy nadzieję, że artykuł Salottiego rozpocznie poważną debatę środowiska naukowego, która być może kiedyś zaprowadzi nas bezpiecznie na Marsa.
SpaceX Interplanetary Transport System
https://www.youtube.com/watch?v=0qo78R_yYFA&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/07/mars-kolonia-ile-osob.html

 

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać.jpg

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać2.jpg

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać3.jpg

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać4.jpg

110. Tyle osób potrzeba, aby kolonia na Marsie była w stanie sama się utrzymać5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie cieszą się jak dzieci. Mogą podziwiać jądro planety wielkości Neptuna
2020-07-02. Radek Kosarzycki
Astronomowie z Uniwersytetu w Warwick odkryli na orbicie wokół odległej gwiazdy jądro gazowego olbrzyma pozbawione całej gazowej otoczki. To wyjątkowa okazja do tego, aby zajrzeć do wnętrza takiej planety.
Jądro planety, którego rozmiary porównywalne są z rozmiarami Neptuna, najprawdopodobniej jest gazowym olbrzymem, z którego odarta została cała jego gazowa atmosfera albo jest po prostu nieudanym gazowym olbrzymem, któremu nie udało się wyewoluować na początku swojego życia.
Badacze z Wydziału Fizyki na Uniwersytecie w Warwick opisał kilka dni temu swoje odkrycie w periodyku Nature. Wiele wskazuje na to, że zaobserwowany przez nich obiekt jest pierwszym odsłoniętym jądrem planetarnym. Jako taki stanowi ono unikalną okazję do zajrzenia do głębokiego wnętrza gazowego olbrzyma.
Nietypowy obiekt skatalogowano pod nazwą TOI 849 b
TOI 849 b krąży wokół gwiazdy podobnej do Słońca i oddalonej od nas o 730 lat świetlnych. Znajduje się on na tyle blisko swojej gwiazdy, że okrąża ją w ciągu zaledwie 18 godzin, a temperatura na jego powierzchni sięga 1800K.
Jądro planetarne zostało odkryte w ramach przeglądu nieba wykonywanego za pomocą kosmicznego teleskopu TESS. Naukowcy ze zdumieniem stwierdzili, że obiekt znajduje się na tak zwanej pustyni neptunowej, czyli na obszarze wokół gwiazdy, w którym nigdy nie znajduje się planet o masie większej od masy Neptuna.
Po odkryciu, astronomowie zbadali planetę za pomocą instrumentu HARPS zainstalowanego w Obserwatorium La Silla w Chile. Za jego pomocą, na podstawie przesunięć dopplerowskich, udało się zmierzyć masę planety. Badacze ustalili, że masa obiektu jest 2-3 razy większa od masy Neptuna, a sam obiekt jest niezwykle gęsty ? wszak 3 masy Neptuna ściśnięte są w obiekt o rozmiarach jednego Neptuna.
Choć jest to nietypowo masywna planeta, to daleko jej do najmasywniejszych jakie znamy. Niemniej jednak jest to najmasywniejsza planeta o takich rozmiarach. Jakby tego było mała, jest ona ekstremalnie gęsta jak na obiekt o rozmiarach Neptuna, co mówi nam, że ma ona za sobą bardzo nietypową historię. Jej orbita także mówi nam bardzo dużo ? zazwyczaj nie odkrywamy planet o tej masie na tak ciasnej orbicie
- mówi dr David Armstrong z Wydziału Fizyki na Uniwersytecie w Warwick.
Czym tak naprawdę jest TOI 849 b?
TOI 849 b jest najmasywniejszą planetą skalistą ? o gęstości porównywalnej z Ziemią ? jaką znamy. Spodziewalibyśmy się, że tak masywna planeta przyciągnie do siebie duże ilości wodoru i helu w trakcie powstawania, przez co z czasem stałaby się Jowiszem. Fakt, że tych gazów wokół niej nie ma, mówi nam, że jest to odsłonięte jądro planety. To pierwszy raz kiedy udało się nam odkryć coś takiego.
To pierwszy przypadek odkrycia nienaruszonego odsłoniętego jądra gazowego olbrzyma na orbicie wokół innej gwiazdy.
Istnieją dwie teorie tłumaczące dlaczego obserwujemy jądro planety, a nie typowego gazowego olbrzyma.
Pierwsza teoria mówi, że kiedyś była to planeta podobna do Jowisza, która jednak straciła niemal całą swoją gazową otoczkę wskutek oddziaływań pływowych ze swoją gwiazdą lub w zderzeniu z inna planetą. Intensywne foto-parowanie atmosfery także mogło mieć tu swój udział, aczkolwiek nie jest w stanie odpowiadać za cały utracony gaz.
Druga teoria mówi, że być może jest to nieudany gazowy olbrzym. Po tym jak uformowało się jądro gazowego olbrzyma coś poszło nie tak i nigdy nie było ono w stanie zebrać z otoczenia odpowiedniej atmosfery. Mogło tak być, jeżeli w dysku pyłowym otaczającym planetę była przerwa, lub jeżeli planeta powstała na późniejszym etapie ewolucji, i w otoczeniu było już za mało gazu i pyłu, z którego mogłaby powstać atmosfera.
Tak czy inaczej, albo TOI 849 b był gazowym olbrzymem, albo jest nieudanym gazowym olbrzymem. I jedna i druga opcja bardzo dużo nam mówi. Mamy teraz wyjątkową okazję zajrzeć do wnętrza gazowego olbrzyma ? coś czego nie możemy zrobić w Układzie Słonecznym. Tymczasem naukowcy wciąż mają wiele pytań o wnętrze Jowisza, na które dotąd nie było jak odpowiedzieć.
Choć nie mamy jeszcze żadnych informacji o jego składzie chemicznym, będziemy starali się go ustalić za pomocą innych teleskopów. Dzięki temu, że TOI 849 b jest tak blisko swojej gwiazdy, jakakolwiek istniejąca atmosfera wokół tej planety musi być uzupełniana materią z jądra planety. Jeżeli zatem będziemy w stanie wykryć jakąkolwiek atmosferę, to będziemy w stanie ustalić skład chemiczny samego jądra dawnej planety
- podsumowuje dr Armstrong.
https://spidersweb.pl/2020/07/toi-849-b-odsloniete-jadro-planety.html

Astronomowie cieszą się jak dzieci. Mogą podziwiać jądro planety wielkości Neptuna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Co znajduje się w samym środku Układu Słonecznego? Astronomowie twierdzą, że nic
2020-07-02. Radek Kosarzycki
Każde dziecko wie, że w samym środku Układu Słonecznego znajduje się Słońce, wokół którego krążą planety, planetoidy i komety. Astronomowie postanowili zatem sprawdzić, gdzie dokładnie znajduje się ten środek. I tu zaczęły się schody.
Problem polega na tym, że choć Słońce jest najmasywniejszym obiektem Układu Słonecznego, przez co pozostałe obiekty krążą wokół niego, to każdy z tych pozostałych obiektów także grawitacyjnie oddziałuje na Słońce i trochę, choć nieznacznie, je do siebie przyciąga.
Z tego też powodu precyzyjny grawitacyjny środek (barycentrum) Układu Słonecznego nie znajduje się dokładnie w środku Słońca, a blisko jego powierzchni, tuż nad powierzchnią Słońca. Niemniej jednak, ze względu na niezliczoną ilość obiektów wpływających na Słońce trudno było ustalić, gdzie ten punkt się znajduje.
Wykorzystując specjalne oprogramowanie, międzynarodowy zespół astronomów zlokalizował barycentrum Układu Słonecznego z dokładnością do 100 metrów. Taki pomiar pozwoli nam znacząco poprawić dokładność pomiarów fal grawitacyjnych.
Podziękujmy pulsarom
Te martwe pozostałości po gwiazdach potrafią obracać się wokół własnej osi w tempie kilkuset obrotów na sekundę, emitując przy tym promieniowanie elektromagnetyczne ze swoich biegunów. Jeżeli są one odpowiednio zorientowane w przestrzeni, te błyski omiatają Ziemię niczym bardzo szybkie latarnie morskie, powodując obserwacje niezwykle regularnych impulsów. Takie regularne impulsy można wykorzystać na wiele sposobów, od badań ośrodka międzygwiezdnego po potencjalne systemy nawigacji.
W ciągu ostatnich kilku lat obserwatoria takie jak NANOGrav zaczęły korzystać z pulsarów do poszukiwania fal grawitacyjnych o niskiej częstotliwości, ponieważ fale grawitacyjjne powinny powodować bardzo delikatną nieregularność pojawiania się impulsów emitowanych przez różne pulsary na całym niebie.
Korzystając z pulsarów obserwowanych w Drodze Mlecznej, staramy się siedzieć nieruchomo niczym pająk (dzień dobry!) na środku utkanej przez siebie sieci
- tłumaczy astronom Stephen Taylor z Uniwersytetu Vandebilt.
Im dokładniej jesteśmy w stanie wskazać barycentrum Układu Słonecznego, tym lepiej będziemy w stanie wyczuć jakiekolwiek drganie sieci.
Dzieje się tak, ponieważ błędy w obliczeniach położenia Ziemi względem barycentrum Układu Słonecznego wpływają na dokładność naszych pomiarów regularności sygnałów docierających do nas z pulsarów, a tym samym pogarszają nasze możliwości poszukiwania fal grawitacyjnych niskiej częstotliwości.
Największym problemem jest tu Jowisz. Jako najmasywniejsza planeta ma on najsilniejszy wpływ grawitacyjny na Słońce. W porównaniu do niego wpływ pozostałych planet układu jest naprawdę niewielki. Choć wiemy, że na jedno okrążenie Słońca Jowisz potrzebuje 12 lat, to jednak wciąż nie mamy pełnej wiedzy o jego orbicie.
Wcześniej szacunki dotyczące położenia barycentrum układu opierały się na śledzeniu dopplerowskim, które pozwalało nam obliczać orbity i masy planet. Jednak jakiekolwiek błędy w pomiarach mas wprowadzały do obliczeń błędy, które mogły potem przypominać fale grawitacyjne.
Software górą
Tutaj na scenę wchodzi oprogramowanie BayesEphem, które zostało zaprojektowane do modelowania i korygowania takich niepewności dotyczących orbit Układu Słonecznego, które mają największy wpływ na poszukiwanie fal grawitacyjnych za pomocą pulsarów.
Gdy badacze zastosowali BayesEphem do analizy danych zebranych przez NANOGrav, udało im się nałożyć górne ograniczenie na statystykę tła i detekcję fal grawitacyjnych. Oprócz tego astronomom udało się obliczyć nowe, bardziej precyzyjne położenie barycentrum Układu Słonecznego, które z czasem pozwoli nam dokładniej wykrywać fale grawitacyjne niskich częstotliwości.
Nasze precyzyjne obserwacje pulsarów rozsianych po całej Drodze Mlecznej pozwoliło nam dokładniej opisać nasz własny układ planetarny.
podsumowuje Taylor.
Wyniki badań opublikowano w periodyku The Astrophysical Journal.
NASA | What is a Pulsar?
https://www.youtube.com/watch?v=gjLk_72V9Bw&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/07/centrum-ukladu-slonecznego-barycentrum.html

 

Co znajduje się w samym środku Układu Słonecznego Astronomowie twierdzą, że nic.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Odkryto problematyczny kwazar na krańcach Wszechświata

2020-07-02.
 
Międzynarodowy zespół naukowców odkrył drugi najbardziej oddalony kwazar w widzialnym Wszechświecie. Światło, które odbieramy dzisiaj, zostało wyemitowane zaledwie 700 mln lat po Wielkim Wybuchu.

Nowy kwazar został nazwany P?niu??ena, co w języku hawajskim oznacza "niewidzialne wirujące źródło stworzenia otoczone blaskiem". Jest to obiekt rekordowy nie tylko ze względu na odległość, ale i wielkość czarnej dziury, którą szacuje się na 1,5 mld mas Słońca. Odkrycie zostało opublikowane w "Astrophysical Journal Letters".

Kwazar ma częściowo aktywną supermasywną czarną dziurę w jądrze galaktyki. Gaz z galaktyki pędzi w kierunku czarnej dziury, co wytwarza ogromne ilości energii, pozwalając kwazarowi przyćmić jasnością całą galaktykę.

- P?niu??ena jest najodleglejszym obiektem znanym we Wszechświecie, w którym znajduje się czarna dziura przekraczająca masę 1 mld mas Słońca - powiedział dr Jinyi Yang z Obserwatorium Stewarda z Uniwersytetu Arizona.

Ten rozmiar jest nie tylko trudny do wyobrażenia w ogóle, ale także trudny do zaakceptowania przez nasze modele Wszechświata. Aby mieć tak dużą czarną dziurę w tym punkcie wczesnego Wszechświata, muszą istnieć pewne bardzo szczegółowe wymagania. Czarna dziura, która zasila P?niu?enę, powinna była zacząć jako czarna dziura, 10 000 razy większa niż masa Słońca, 100 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Problem polega na tym, że wzrost czarnych dziur zaczął się znacznie później.

 Jak Wszechświat może stworzyć tak ogromną czarną dziurę tak wcześnie w swojej historii? To odkrycie stanowi największe jak dotąd wyzwanie dla teorii powstawania i wzrostu czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie - powiedział prof. Xiaohui Fan z Uniwersytetu Arizony.

Kolejne są dalsze obserwacje, m.in. z użyciem Ekstremalnie Wielkiego Teleskopu i Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

 
Kwarazy to niezwykłe obiekty - astronomowie wciąż nie są w stanie odkryć ich tajemnic /123RF/PICSEL

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-problematyczny-kwazar-na-krancach-wszechswiata,nId,4582255

 

Odkryto problematyczny kwazar na krańcach Wszechświata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwantowe pierścienie w ryzach laserowego światła
2020-07-02. Redakcja
Ultrazimne atomy, uwięzione w odpowiednio przygotowanych pułapkach optycznych, mogą się układać w zaskakująco złożone, dotychczas nieobserwowane struktury, twierdzą naukowcy z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie. Zgodnie z ich najnowszymi przewidywaniami, materia w sieciach optycznych powinna w kontrolowany sposób formować rozciągłe i niejednorodne kwantowe pierścienie.
Sieć optyczna to struktura zbudowana ze światła, czyli z fal elektromagnetycznych. Kluczową rolę przy budowie takich sieci odgrywają lasery. Każdy laser generuje bowiem falę elektromagnetyczną o ściśle określonych, stałych parametrach, które mogą być praktycznie dowolnie zmieniane. Przy odpowiednim dopasowaniu paru wiązek lasera można tworzyć sieci o dobrze przewidzianych cechach. Poprzez nakładanie się fal, uzyskuje się minima potencjału, których ułożenie umożliwia symulowanie
układów i modeli dobrze znanych z fizyki ciała stałego. Zaletą tak przygotowanych układów jest możliwość dowolnego kształtowania m.in. położeń tych minimów, co w praktyce oznacza możliwość budowy różnych rodzajów sieci.
?Jeśli w tak przygotowany obszar przestrzeni wprowadzimy odpowiednio dobrane atomy, ulokują się one tam, gdzie są minima potencjału. Jest jednak istotny warunek: atomy muszą być schłodzone do ultraniskich temperatur. Tylko wtedy ich energia będzie dostatecznie mała, by nie wyrwały się z subtelnie przygotowanej pułapki?, wyjaśnia dr hab. Andrzej Ptok z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk (IFJ PAN) w Krakowie.
Struktury formowane przez atomy (lub ich grupy) uwięzione w węzłach sieci optycznej przypominają sieci krystaliczne. W zależności od konfiguracji wiązek laserowych, mogą być one jedno-, dwu- lub trójwymiarowe. W przeciwieństwie do kryształów, są przy tym pozbawione defektów. Co więcej, o ile w kryształach możliwości modyfikowania struktury sieci są znikome, o tyle sieci optyczne można dość łatwo konfigurować. Wystarczy w tym celu odpowiednio zmienić własności światła
laserowego lub kąty przecięcia wiązek. Cechy te powodują, że sieci optyczne są chętnie używane w charakterze symulatorów kwantowych. Można za ich pomocą odtwarzać różne konfiguracje przestrzenne atomów lub ich grup, w tym nawet takie, które nie istnieją w przyrodzie.
W swoich badaniach naukowcy z IFJ PAN zajmowali się pułapkowanymi atomami w sieci optycznej. W węzłach takiej sieci umieszczano grupy fermionów, czyli atomów o spinach o wartościach połówkowych (spin jest cechą kwantową opisującą obroty cząstek). W każdym węźle pewna liczba atomów miała spin zorientowany w jednym kierunku (?w górę?), a pozostała ? w przeciwnym (?w dół?). Modyfikowanie oddziaływania między atomami tak, aby było przyciągające, umożliwia utworzenie par atomów będących odpowiednikami par Coopera w nadprzewodnikach ? par cząstek o przeciwnych spinach w tym samym węźle.
?Za pomocą parametrów sieci optycznej można wpływać na oddziaływanie między atomami o różnych spinach, uwięzionymi w poszczególnych węzłach. Dodatkowo można w sposób efektywny wyprodukować stan, który odpowiada umieszczeniu układu w zewnętrznym polu magnetycznym. Uzyskuje się to poprzez ?dosypanie? do układu więcej lub mniej atomów o takiej a nie innej orientacji spinu. W ten sposób kontrolujemy proporcje między liczbami atomów o różnych spinach?, mówi dr Konrad J. Kapcia z IFJ PAN i zauważa, że tak przygotowane układy mogą odtwarzać efekty działania silnych pól magnetycznych ? i to bez konieczności używania tych pól.
?Jest to możliwe, ponieważ wiemy, jak dane pole magnetyczne wpłynęłoby na różnicę liczby atomów z przeciwnymi spinami?, wyjaśniają naukowcy. Zgodnie z przewidywaniami krakowskich fizyków, w tak spreparowanych układach powinno dojść do ciekawej separacji faz. W jej efekcie samoczynnie utworzy się rdzeń z par atomów jednej fazy, otoczony pierścieniem par atomów drugiej fazy.
?Całą sytuację można przedstawić za pomocą smakowitego przykładu. Wyobraźmy sobie talerz z ryżem i gęstym sosem. Poprzez odpowiedni dobór talerza, możemy wpływać na ułożenie ryżu względem sosu. Dla przykładu możemy przygotować układ tak, aby ryż ulokował się w środku, a sos utworzył pierścień wokół niego. Z tych samych składników umiemy też skonstruować układ odwrotny: w środku talerza będzie sos otoczony pierścieniem ryżu. Ba, jest też możliwa jeszcze bardziej wyrafinowana
konstrukcja: ryż w środku, pierścień sosu, całość otoczona kolejnymi pierścieniami z ryżu. W naszym przypadku talerzem jest pułapka ograniczająca atomy oraz ich pary, a ryż i sos to wspomniane dwie fazy, grupujące różne typy par atomów?, opisuje dr hab. A. Ptok.
Prace fizyków z IFJ PAN, opublikowane w czasopismach ?Scientific Reports? oraz ?Journal of Physics Communications?, mają charakter teoretyczny. Z uwagi na swą prostotę opisane układy ultrazimnych atomów w pułapkach optycznych mogą jednak zostać szybko zweryfikowane w eksperymentach laboratoryjnych.
Instytut Fizyki Jądrowej im. Henryka Niewodniczańskiego Polskiej Akademii Nauk (IFJ PAN) w Krakowie zajmuje się strukturą materii i własnościami oddziaływań fundamentalnych od skali kosmicznej po wnętrza cząstek elementarnych. Wyniki badań ? obejmujących fizykę i astrofizykę cząstek, fizykę jądrową i oddziaływań silnych, fazy skondensowanej materii, fizykę medyczną, inżynierię nanomateriałów, geofizykę, biologię radiacyjną i środowiskową, radiochemię, dozymetrię oraz fizykę i ochronę
środowiska ? są każdego roku przedstawiane w ponad 600 artykułach publikowanych w recenzowanych wysoko punktowanych czasopismach naukowych. Częścią Instytutu jest nowoczesne Centrum Cyklotronowe Bronowice, unikalny w skali europejskiej ośrodek obok badań naukowych zajmujący się terapią protonową nowotworów. IFJ PAN jest członkiem Krakowskiego Konsorcjum Naukowego ?Materia-Energia-Przyszłość? o statusie Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW) na lata 2012-2017.
Instytut zatrudnia ponad pół tysiąca pracowników. W 2017 roku Komisja Europejska przyznała IFJ PAN prestiżowe wyróżnienie ?HR Excellence in Research? jako instytucji stosującej zasady ?Europejskiej Karty Naukowca? i ?Kodeksu Postępowania przy rekrutacji pracowników naukowych?. W kategoryzacji MNiSW Instytut został zaliczony do kategorii naukowej A+ w grupie nauk ścisłych i inżynierskich.
PUBLIKACJE NAUKOWE:
?Superfluidity of fermionic pairs in a harmonic trap. Comparative studies: Local Density Aprroximation and Bogoliubov-de  Gennes solutions? A. Cichy, A. Ptok Journal of Physics Communications 4, 055006 (2020); DOI: 10.1088/2399-6528/ab8f02  https://doi.org/10.1088/2399-6528/ab8f02
?Phase separations induced by a trapping potential in one-dimensional fermionic systems as a source of core-shell structures? A. Cichy, K. J. Kapcia, A. Ptok
Scientific Reports 9, 6719 (2019); DOI: 10.1038/s41598-019-42044-w  https://doi.org/10.1038/s41598-019-42044-w
POWIĄZANE STRONY WWW:
http://www.ifj.edu.pl/ Strona Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk.
http://press.ifj.edu.pl/ Serwis prasowy Instytutu Fizyki Jądrowej PAN.
https://kosmonauta.net/2020/07/kwantowe-pierscienie-w-ryzach-laserowego-swiatla/

Kwantowe pierścienie w ryzach laserowego światła.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

ICEYE dostarczy dane satelitarne do zobrazowania skutków katastrof i klęsk żywiołowych na całym świecie
2020-07-02. Astronomia24
Firma ICEYE będzie dostarczać dane satelitarne dla Międzynarodowej Karty monitorującej katastrofy i klęski żywiołowe, zrzeszającej państwa i organizacje przeciwdziałające występowaniu i skutkom katastrof oraz klęsk żywiołowych. Pierwsze zdjęcia zrobione przez ICEYE zostały udostępnione w związku z niedawną powodzią w Somalii.
ICEYE to polsko-fińska firma działająca w sektorze New Space, która na co dzień dostarcza firmom i instytucjom z całego świata dane radarowe pochodzące z komercyjnej konstelacji satelitów SAR (radar z syntetyczną aperturą, pozwalający na obrazowanie Ziemi niezależnie od pory dnia i warunków atmosferycznych). W ramach współpracy z członkami Międzynarodowej Karty Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów, firma będzie bezpłatnie udostępniać zobrazowania satelitarne prezentujące obrazujące przebieg i skutki katastrofy. Aktualne i dostępne na bieżąco zobrazowania posłużą do lepszego zarządzania kryzysowego.

Międzynarodowa Karta Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów dostarcza dane z obserwacji Ziemi. Do jej priorytetowych zadań należy usprawnienie procesów zarządzania kryzysowego w dowolnym miejscu na świecie. Zobrazowania są obecnie pozyskiwane z satelitów należących do siedemnastu krajów członkowskich, partnerów zaangażowanych w projekt Karty oraz od innych podmiotów dostarczających dane. Firma ICEYE dołączyła do grona zatwierdzonych dostawców danych dla Międzynarodowej Karty Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów w ramach procedury koordynowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną, której ICEYE jest członkiem.

Konstelacja satelitów SAR firmy ICEYE pozwala na mapowanie, monitorowanie i analizę wykrywanych na powierzchni Ziemi zmian po katastrofach. Technologię tę wykorzystuje się między innymi do: analizy infrastruktury przed i po kataklizmach, oceny szkód majątkowych i rolnych, skutków powodzi, wybuchów wulkanów i osunięć ziemi oraz do pomiaru zasięgu wycieków ropy naftowej.

Jako ICEYE, cieszymy się, że możemy przyczynić się do wsparcia działań Międzynarodowej Karty Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów. Widzimy ogromny potencjał wykorzystania danych SAR do zobrazowania katastrof i ich skutków. Jesteśmy dumni, że możemy wspomóc działania Karty ? powiedział Rafał Modrzewski, CEO i współzałożyciel ICEYE.

Członkowie Karty z radością witają firmę ICEYE, której konstelacja satelitów SAR cały czas rośnie, jako zatwierdzonego partnera Karty. Krótki cykl powtarzalności przelotów komercyjnej konstelacji satelitów należących do firmy, w ogromnym stopniu przyczynia się do realizacji celu Karty, jakim jest potrzeba aktualnych i dokładnych zobrazowań obszarów dotkniętych katastrofą - powiedział rzecznik prasowy CNSA (Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej), obecnie wiodącego członka organizacji.

Zdjęcia satelitarne SAR mogą być pozyskiwane niezależnie od warunków pogodowych, zarówno w dzień jak i w nocy. Dane pozyskiwane przez ICEYE mogą być wykorzystane do analizy sytuacji zarówno na lądzie, jak i na morzu. Satelity SAR wykonują zdjęcia niezależnie od pogody, nawet podczas opadów deszczu, przebijając się przez pokrywę chmur, a w przypadku katastrof np. poprzez dym. Dzięki temu SAR jest cennym źródłem informacji dla realizacji działań w zakresie zarządzania kryzysowego prowadzonych przez Międzynarodową Kartę Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów. Wcześniej firma ICEYE wielokrotnie dostarczała swoje zobrazowania członkom sztabów kryzysowych zajmujących się katastrofami naturalnymi. Jednym z takich wydarzeń było zejście lawiny błotnej w Brazylii ? ze względu na bardzo rozległy obszar katastrofy, oszacowanie prawdziwego zasięgu katastrofy i ulokowanie grup ratunkowych było bardzo trudne. Zobrazowania ICEYE pomogły w identyfikacji pełnego obrazu katastrofy i w dostosowaniu dalszych działań.  
ICEYE to światowy lider w branży New Space. Po wejściu na rynek w 2015 roku firma dokonała przełomu w obserwacji Ziemi z kosmosu, budując pierwszego na świecie satelitę SAR (radar z syntetyczną aperturą) o wadze nieprzekraczającej 100 kg. ICEYE umożliwia instytucjom państwowym oraz firmom prywatnym podejmowanie lepszych decyzji strategicznych i biznesowych na postawie dostępu do aktualnych, wiarygodnych i dokładnych zdjęć satelitarnych. Dostarcza dane dla kliento?w m.in. z sektora obronnego, morskiego, rolnictwa, zasobów naturalnych, zarządzania kryzysowego, ubezpieczeń?, finansów. Mikrosatelity ICEYE wykonują zdjęcia powierzchni Ziemi przy uz?yciu radaru SAR, z niespotykaną do tej pory częstotliwością, zaro?wno w dzien?, jak i w nocy, niezależnie od warunków pogodowych.

Więcej: iceye.com


Źródło: r4s.pl

Kolorowy podgląd obrazu wykonanego przez satelitę ICEYE.

Kolorowy podgląd obrazu wykonanego przez satelitę ICEYE.
Beletweyne, Somalia, wykonany 16 maja 2020 roku. Był to pierwszy obraz udostępniony w ramach Karty, wykonany w ramach wykrywania obszarów zalanych w następstwie powodzi w kwietniu 2020 r.

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=999

 

ICEYE dostarczy dane satelitarne do zobrazowania skutków katastrof i klęsk żywiołowych na całym świecie.jpg

ICEYE dostarczy dane satelitarne do zobrazowania skutków katastrof i klęsk żywiołowych na całym świecie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Medycyna kosmiczna
2020-07-02. Redakcja AstroNETu
Jakie zagrożenia dla organizmu człowieka niesie za sobą długotrwałe przebywanie w kosmosie? To główny, lecz nie jedyny problem, jakim zajmują się specjaliści w dziedzinie medycyny kosmicznej. Jak można to zbadać w warunkach laboratoryjnych, a także, w jakim celu użyto do tego bliźniaków?
Na astronautów w przestrzeni kosmicznej czeka wiele zagrożeń. Na zewnątrz są oni narażeni na promieniowanie jonizujące, a w środku czekają na nich niekorzystne warunki środowiska gazowego. Także podróż statkiem kosmicznym może być niemałym wyzwaniem ? nieważkość, niedoważkość i przeciążenie, to stany, które niekorzystnie wpływają na organizm człowieka. Zaradzić temu próbuje dziedzina zwana medycyną kosmiczną.
Większość zmian jest tymczasowa. Organizm ludzki bardzo łatwo przystosowuje się do nowych warunków, więc adaptuje się do długotrwałego przebywania w warunkach mikrograwitacji. Jednak jak ciało astronauty na to wszystko reaguje? Dochodzi do atrofii mięśni i słabnięcia kości. Oba te skutki są możliwe do pokonania dzięki codziennym ćwiczeniom. Przez nieważkość zmniejsza się objętość krwi krążącej w organizmie. Prowadzi to do anemii, a także do zawrotów głowy i zasłabnięć po powrocie do stanu ziemskiego przyciągania. Zmienia się także propriocepcja, czyli czucie głębokie. Wolniej goją się rany, a odporność jest osłabiona. Co ciekawe, przez zwiększone ciśnienie płynów ustrojowych w czaszce, astronauci inaczej odczuwają smak i zapach.
Jeśli chodzi o zmiany psychiczne, na początku ludzie na ISS odczuwają euforię i radość związaną z pobytem w przestrzeni kosmicznej. Po czasie zmienia się to jednak w rutynę, co zaczyna męczyć astronautów. Zaczynają oni odczuwać izolację. Jednak nie spotkałam się z badaniami mówiącymi o negatywnym i długotrwałym wpływie przebywania w kosmosie na psychikę astronauty, a szczególnie po powrocie na Ziemię. Według niektórych astronauci ukrywają swoje prawdziwe uczucia i emocje, co może być to spowodowane chęcią powrotu kosmonautów do przestrzeni kosmicznej.
1 marca 2016 roku amerykański astronauta Scott Kelly wrócił na Ziemię po spędzeniu łącznie 340 dni na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Scott dla nauki jest o tyle ciekawym przypadkiem, że jako astronauta ma on brata bliźniaka ? Marka. Są genetycznie identyczni. Mark pozostał na Ziemi, a po powrocie brata obaj zostali poddani szczegółowym testom medycznym. Okazuje się, że ?kosmiczny? bliźniak uległ zmianom także na poziomie genetycznym. W trakcie lotu telomery Scotta uległy wydłużeniu. Z biologicznego punktu widzenia, odmłodniał. Wg naukowców miało to związek ze ścisłą dietą, długimi sesjami treningowymi na ISS, a także niedotlenieniem i hiperkapnią. Także mózg Scotta zwiększył się, co było spowodowane zwiększoną ilością płynów ustrojowych w mózgu. Na zdjęciach możemy zobaczyć różnicę między nimi, na twarzy Marka widać dużo więcej zmarszczek i oznak starzenia się.
Ekspresja genów u obu braci zmieniła się, ale nie tak samo. Zmiany w ekspresji u Marka wynikały z naturalnego procesu starzenia, natomiast u Scotta ? prawdopodobnie były wynikiem promieniowania kosmicznego. Większość tych zmian (91.3%) wróciła do normy praktycznie od razu po powrocie na Ziemię. Pozostałe zmiany cofnęły się po mniej więcej sześciu miesiącach.  
Bracia podczas pobytu Scotta w kosmosie, przyjęli szczepionkę przeciwko grypie (dokładniej drugą z trzech corocznych dawek ? jedną przyjęli rok wcześniej, a ostatnią już na Ziemi, po powrocie). Co ciekawe, zareagowali tak samo. Jest to bardzo dobra wiadomość dla naukowców i dla NASA ? system immunologiczny astronautów podczas misji kosmicznych działa podobnie jak na Ziemi. Dzięki tej informacji, NASA może postawić na szczepionki podczas misji kosmicznych, co pozwoli na zapobieganie występowaniu wielu chorób, np. grypy.
Także ich zdolności poznawcze nie uległy znaczącym zmianom  podczas pobytu Scotta na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Po powrocie na Ziemię Scott wolniej reagował na bodźce przez około pół roku. Według naukowców jest to związane z tym, że organizm astronauty na nowo musiał przyzwyczaić się do grawitacji, a także z napiętym grafikiem bliźniaka.
Nim dotrzemy na Czerwoną Planetę, czeka nas długa podróż. Do przebycia jest 560 milionów kilometrów. Czy stanowi ona zagrożenie dla człowieka? Z danych wynika, że i tak, i nie. Dzienna dawka w trakcie przelotu nie jest wysoka, wynosi ok. 1,8 mSv. Nie jest to dużo. Według obecnego stanu wiedzy dawki w okolicach 100 mSv mogą stanowić pewne zagrożenie, a dopiero dawka 1 Sv jest groźna dla zdrowia człowieka. Jednak podczas takiego lotu, organizm przyjąłby dawkę 0.66 Sv, co jest już wartością sześciokrotnie większą niż dawka promieniowania przyjęta podczas pobytu na ISS. Należy pamiętać o tym, że ludzki organizm posiada pewne zdolności regeneracyjne i adaptacyjne. Dzienna ekspozycja na niewielkie promieniowania może się nie sumować w całości. Stąd potrzeba dalszych badań mechanizmów obronnych i naprawczych organizmu w wyniku ekspozycji na jego chroniczną, niewielką dawkę.
Nie wszystkie testy przeprowadzone mogą być jednak na pokładzie statków kosmicznych, dlatego naukowcy robią to w warunkach laboratoryjnych. Jednym z ciekawszych badań, jakie przeprowadza Europejska Agencja Kosmiczna, jest Bedrest study. Ochotnicy mają leżeć od 5 do nawet 60 dni w łóżkach, z uniesionymi nogami pod kątem sześciu stopni. Organizm wolontariusza adaptuje się bardzo podobnie jak ciało astronauty na warunki mikrograwitacji. Płyny ustrojowe spływają do mózgu, uciskając nerwy wzrokowe, gęstość kości się zmniejsza, a mięśnie słabną. Tak samo, jeśli chodzi o psychikę ? najpierw odczuwana jest euforia, a później izolacja. Regularnie są oni poddawani testom psychologicznym, aby uniknąć zaburzeń poznawczych, dlatego nie jest to konkretny okres, tylko przedział.
W Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie powstała wirówka przeciążeniowa. Jest to symulator lotu, który oddaje rzeczywiste warunki panujące w kokpicie, siły oddziałujące na maszynę i organizm człowieka. Piloci i astronauci to osoby pracujące w niezwykle trudnych warunkach, w dodatku w znacznej odległości od lądu przez długi czas. Działają na nich siły często kilkukrotnie przekraczające siłę grawitacji. Powoduje to utrudnienia zarówno fizyczne, jak i psychiczne, ogromny stres, a także niepoprawne działanie organizmu, uwydatniające się takimi efektami jak zawężone pole widzenia aż do całkowitej chwilowej utraty możliwości odbierania obrazu czy nawet utratę przytomności. Aby zwiększyć odporność organizmu, trzeba go na takie działania przygotować poprzez samo zaznajomienie ze zjawiskami zachodzącymi podczas treningu w wirówce, która umożliwia uzyskanie przeciążeń od -3G do nawet 16G w osi ?Z?. Dzięki temu można nauczyć pilotów odpowiednio reagować na zmieniające się warunki przeciążenia tak, aby w trakcie prawdziwego lotu organizm lepiej radził sobie z pojawiającymi się utrudnieniami. Umożliwia ona też symulację startu lotu i czynności przedstartowych, wyprowadzenie maszyny z niekorzystnych, ale też nietypowych położeń, sytuacji awaryjnych (pożar silnika, uszkodzenie systemu sterowania i wielu innych), dezorientacji przestrzennej ? piloci mogą doświadczyć nawet 11 iluzji!
Medycyna kosmiczna jest dziedziną bardzo złożoną i skomplikowaną. Niestety, pracuje ona na bardzo małej grupie badawczej ? aktualnie jest to 559 osób, które kiedykolwiek przebywały w kosmosie. Natomiast jeśli chodzi o misje powyżej 300 dni ? było ich tylko 8. Jednakże potrzebujemy nowych danych i badań na ten temat. Dlatego ten dział medycyny rozwija się dynamicznie, a być może odkrycia i nowe środki pozwolą nam, jako ludziom, wyruszyć w daleką podróż w przestrzeni kosmicznej. Na razie pomagają nam one przewidzieć skutki, jakich doświadczy organizm ludzki podczas podróży na Marsa, na jednej z głównych misji planowanych obecnie przez NASA.
Artykuł napisała Eliza Płotnikowa.
Logo projektu The Twins Study. NASA
Scott i Mark Kelly. NBC
Scott przyjmujący szczepionkę przeciwko grypie na ISS. NASA
Uczestniczka badania Bedrest Study. Martin Specht
Wirówka przeciążeniowa w WIML. ESA

https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/02/medycyna-kosmiczna/

 

Medycyna kosmiczna.jpg

Medycyna kosmiczna2.jpg

Medycyna kosmiczna3.jpg

Medycyna kosmiczna4.jpg

Medycyna kosmiczna5.jpg

Medycyna kosmiczna6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RECENZJA: Nieuporządkowane życie planet ? Paul Murdin
2020-07-02. Radek Kosarzycki
Kilka dni temu na polskim rynku księgarskim pojawiła się książka popularno-naukowa, której głównym tematem są wszystkie obiekty Układu Słonecznego. Jeżeli to właśnie nasze najbliższe otoczenie kosmiczne interesuje was najbardziej, to zdecydowanie jest to pozycja warta sprawdzenia. Poniżej postaram się Was do tego przekonać.
Autem książki jest Paul Murdin, emerytowany profesor Uniwersytetu w Cambridge, który był jednym z odkrywców pierwszej czarnej dziury w naszej galaktyce, Cygnus X-1. Murdin od wielu lat popularyzuje różne działy astronomii w swoich książkach popularno-naukowych i jego doświadczenie w tej materii aż bije z najnowszej książki.
Nieuporządkowane życie planet jest napisane bardzo swobodnym, gawędziarskim wręcz, językiem. Dzięki temu książka nie przytłacza Czytelników swoim encyklopedyzmem. Choć czytając otrzymujemy wprost POTĘŻNĄ dawkę wiedzy, to dzieje się to niejako z boku, a czytelnik przede wszystkim rozkoszuje się swobodną opowieścią o kolejnych ciałach naszego układu planetarnego.
Dla kogo jest ta książka?
Nie wiem. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach stwierdziłem, że raczej jest to książka dla każdego. Nawet osoba zupełnie niezainteresowana astronomią będzie w stanie ją zrozumieć i pochłonąć w jeden czy dwa wieczory.
Nie oznacza to jednak, że osoby bezustannie śledzące aktualności ze świata astronomii nie powinny za nią złapać. Przyznaję się bez bicia, że w całej książce znalazłem całe mnóstwo faktów, o których nie miałem zielonego pojęcia, a które ? teraz jak na to patrzę z perspektywy ? powinienem znać.
Co więcej, dzięki temu, że materiał jest bardzo logicznie poukładany, lektura tej książki może stanowić fantastyczne przypomnienie i utrwalenie wiadomości. Jeżeli ? tak jak ja ? codziennie zaczytujecie się w nowych informacjach astronomicznych, czytacie o nowych egzoplanetach, o największych czarnych dziurach, o zderzeniach gwiazd neutronowych, o sygnałach z początku wszechświata, bardzo dużo waszej podstawowej wiedzy o takich obiektach jak Uran, Neptun czy Wenus gdzieś ulatuje.
Z niemałym zaskoczeniem wiele informacji zawartych w książce odkrywałem na nowo. Niby wiedziałem, że to wszystko już kiedyś wiedziałem, ale była to wiedza już mocno zwietrzała (mam nadzieję, że to nie wiek). Odświeżenie jej było bardzo przyjemnym doświadczeniem.
O czym jest tak książka?
O, i to też jest bardzo duża zaleta tej książki. Autor nie ogranicza się jedynie do planet Układu Słonecznego. Oczywiście, stanowią one trzon materiału i faktycznie idąc strona za stroną coraz bardziej oddalamy się od Słońca i zmierzamy ku zewnętrznym rejonom Układu Słonecznego.
Ale jak na XXI wiek przystało, Autor nie pomija tak istotnych obiektów jak Ceres, o której jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie pisało się praktycznie nic (wszak była jedynie największym obiektem Pasa Planetoid) czy Pluton, który razem z nią należy od 2006 roku do rodziny tzw. planet karłowatych. Więcej, cały rozdział poświęcono także księżycom galileuszowym, czterem największym księżycom Jowisza. Kiedyś być może były to tylko księżyce, teraz są to jedne z najbardziej interesujących obiektów naszego układu planetarnego, także dla poszukiwaczy życia pozaziemskiego (!).
Mało? Dwa osobne rozdziały o Tytanie i Enceladusie ? coś wspaniałego! To dwa najbardziej fascynujące obiekty w otoczeniu Saturna. Tytan ze swoją gęstą atmosferą, z jeziorami ciekłego metanu, Enceladus ze swoim podpowierzchniowym oceanem, z którego tryskają gejzery kryształków wodnych. Mógłbym jedynie dopowiedzieć: dobrze, że te rozdziały tutaj są, ale mogłyby być jeszcze obszerniejsze.
W ogóle ogromną zaletą książki jest jej aktualność. Autor jest bardzo na bieżąco z rozwojem nauki, dzięki czemu przeczytamy w książce o najnowszych sondach kosmicznych, które dopiero co wystartowały w kierunku innych planet czy planetoid. Analogicznie przeczytamy u Murdina o najnowszych obiektach odkrytych w Układzie Słonecznym, także tych, które są tutaj przelotem: Oumuamua czy 2I/Borisov.
Podsumowanie
Lektura książki potrafi całkowicie pochłonąć. Usiadłem pewnego wieczoru, aby zacząć lekturę, a kilka godzin później ją skońzyłem. Dawno już nie zdarzyło mi się usiąść i przeczytać całej książki na raz, za jednym zamachem. Dlatego też, szczerze mogę polecić Wam tę książkę na jeden czy dwa wieczory.
Ale żeby nie było, że niczego nie skrytykowałem: nie podoba mi się okładka. I? i tyle.
 
TYTUŁ: Nieuporządkowane życie planet
AUTOR: Paul Murdin
Wydawnictwo: Muza
Stron: 350
Link: https://www.empik.com/nieuporzadkowane-zycie-planet-murdin-paul,p1240994416,ksiazka-p
Share this
https://www.pulskosmosu.pl/2020/07/02/recenzja-nieuporzadkowane-zycie-planet-paul-murdin/

RECENZJA Nieuporządkowane życie planet ? Paul Murdin.jpg

RECENZJA Nieuporządkowane życie planet ? Paul Murdin2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w wakacyjne niebo 2020
2020-07-02.
Tego lata, w okresie urlopów i niezwykle długo trwających przymusowych wakacji spowodowanych pandemią, będziemy się starać korzystać w pełni z dobrodziejstw słonecznego nieba. To okres długich dni, a krótkich nocy, które niezbyt sprzyjają obserwacjom astronomicznym. Tym nie mniej wiele ciekawych zjawisk będziemy mogli zaobserwować na niebie w okresie tegorocznych wakacji, z których niewątpliwie na wyróżnienie zasługują w drugiej dekadzie sierpnia słynne Perseidy.
Postarajmy się wykorzystać wolny czas, a być może pogoda wreszcie dostosuje się do naszych oczekiwań. Zatem, z głową  podniesioną do góry, spójrzmy, co na naszej sferycznej scenie szykuje  pogodne niebo.
W miesiącach wakacyjnych na południowo-wschodnim niebie (gdy już dobrze się ściemni, a w lipcu to dopiero około godziny 23!) króluje tzw. Trójkąt letni. Tworzą go trzy gwiazdy pierwszej wielkości:  Deneb, Wega i Altair. Należą one, w odpowiedniej kolejności, do gwiazdozbiorów Łabędzia, Liry i Orła. W trójkącie tym, najwyżej nad horyzontem, mieści się prawie w całości Łabędź (jego jasne gwiazdy tworzą krzyż), na prawo, nieco poniżej - Lira i u dołu - Orzeł. Przez wszystkie te trzy gwiazdozbiory, w ich tle,  przebiega Droga Mleczna, czyli nasza Galaktyka. Aby ją na niebie dostrzec, wystarczy tylko sprawne oko i poświęcenie paru chwil w bardzo późny pogodny wieczór, ale z dala od miejskich świateł. W drugim tygodniu wakacji, w dniu 4 lipca po południu, Ziemia na orbicie okołosłonecznej znajdzie się najdalej od Słońca (w aphelium), w odległości ponad 152 mln km od niego. Natomiast Słońce w swej wędrówce po Ekliptyce podąża powoli ku równikowi niebieskiemu, przez co jego deklinacja będzie systematycznie maleć, a w związku z tym noce staną się nieznacznie, ale coraz to dłuższe, a dni coraz krótsze.
Słońce
W Krakowie w dniu 1 lipca Słońce wschodzi o godzinie 4:35, a zachodzi o 20:52, czyli dzień będzie trwał 16 godzin i 17 minut. Będzie już krótszy od najdłuższego dnia w roku o 6 minut, natomiast 31 sierpnia Słońce wschodzi o 5:54, a zachodzi o 19:25, więc będzie nam świecić przez 13 godzin i 31 minut: zatem przez wakacje ubędzie nam dnia o 2 godziny i 46 minut. W międzyczasie zaś Słońce w swej wędrówce wśród znaków Zodiaku przejdzie 22 lipca ze znaku Raka w znak Lwa, a w miesiąc później, wstąpi w znak Panny. Jeśli chodzi o aktywność magnetyczną Słońca, to utrzymuje się ona nadal na  niskim poziomie. Nieco zwiększona, w jego 25 cyklu aktywności, może wystąpić pod koniec sierpnia, czego widomą oznaką będzie niewielki wzrost ilości plam i rozbłysków w fotosferze Słońca. Natomiast zawsze należy się liczyć z niespodziankami z jego strony, np. rozbłyskiem i wyrzutem plazmy w przestrzeń międzyplanetarną, co może, ale nie musi, zaowocować możliwością zaobserwowania nawet w Małopolsce zorzy polarnej.
Księżyc
Księżyc natomiast rozpocznie i zakończy wakacje podążając do pełni. Kolejność jego faz w lipcu będzie następująca: pełnia - 5 VII o godz. 06:44, ostatnia kwadra ? 13 VII o godz. 01:29, nów ? 20 VII o godz. 19:33 i pierwsza kwadra ? 27 VII o godz. 14:33. W sierpniu zaś: pełnia ? 3 VIII o godz. 17:59, ostatnia kwadra ? 11 VIII o godz. 18:45, nów ? 19 VIII o godz. 04:42, i pierwsza kwadra ? 25 VIII o godz. 19:58. W perygeum (najbliżej Ziemi) Księżyc znajdzie się 25 VII o godz. 07 oraz 21 VIII o godz. 13. W apogeum (najdalej od Ziemi) będzie 12 VII o godz. 21 i 9 VIII o godz.16. Ponadto w dniu 5 lipca wystąpi półcieniowe zaćmienie Księżyca, u nas niewidoczne. Warto też pamiętać, że 20 lipca minie już 51 lat, od kiedy statek Apollo 11 wylądował na Księżycu, a dzień później stopy człowieka (Neil Armstrong i Buzz Aldrin) po raz pierwszy dotknęły powierzchni Srebrnego Globu. Wypada zatem spojrzeć bardziej sentymentalnie na naszego naturalnego satelitę, będącego aktualnie rezerwatem ścisłym; gdzie, jak głosi legenda, wciąż na nowych śmiałków (dotychczas było ich tylko 12) czeka nasz Mistrz Twardowski. Ponadto Księżyc będzie w wakacje (9 VIII) zakrywał Marsa oraz dwukrotnie (2 VIII i 29 VIII) planetę karłowatą Pluton. Te zjawiska nie będą jednak widoczne z terytorium Polski i Europy.
Widoczność planet
Merkurego będzie można obserwować na porannym niebie, nisko nad wschodnim horyzontem, od 10 lipca do 9 sierpnia. Potem skryje się w promieniach Słońca, a pojawi się na wieczornym niebie po 27 sierpnia, aby po sześciu tygodniach, w październiku, znów zniknąć w jego promieniach.
Wenus przez całe wakacje będzie widoczna na porannym niebie, pełniąc rolę Jutrzenki aż do stycznia przyszłego roku. W lipcu poprzedzać będzie wschód Słońca o dwie, a w sierpniu nawet o trzy godziny. Maksimum jasności osiągnie 10 lipca, a 13 sierpnia będzie najdalej na niebie od naszej gwiazdy, aż o 46 stopni w elongacji zachodniej. 12 lipca planeta zbliży się na odległość 1 stopnia do Aldebarana, najjaśniejszej gwiazdy w gwiazdozbiorze Byka.
Mars, przebywający w gwiazdozbiorze Wieloryba, będzie tam widoczny na późnym wieczornym niebie aż do końca lipca. Potem przemieści się do gwiazdozbioru Ryb, w którym pozostanie do końca roku. W opozycji do Słońca znajdzie się 13 października i wtedy będzie go można obserwować przez całą noc. Do Marsa zbliży się Księżyc - w dniu 11 lipca o godz. 22.
W gwiazdozbiorze Strzelca możemy przez całe wakacyjne noce obserwować Jowisza z jego gromadką galileuszowych księżyców, który już 14 lipca będzie w opozycji do Słońca. Po połowie października będzie widoczny już tylko na wieczornym niebie. Do Jowisza Księżyc zbliży się nocą (to dla nas dobra wiadomość) 5 lipca o godz. 23.30, 3 sierpnia o godz. 2 i 29 sierpnia o godz. 4. Warto  poświęcić chociaż parę chwil na obserwacje tych pięknych koniunkcji.
Saturn, przystrojony w pierścienie, które możemy podziwiać już przez niewielką lunetę, gości w gwiazdozbiorze Koziorożca, a z początkiem lipca przejdzie do konstelacji Strzelca. Będzie on w opozycji do Słońca w dniu 20 lipca, zatem możemy go praktycznie obserwować na nocnym niebie przez cały okres wakacji. Do Saturna też zbliży się Księżyc: 6 lipca oraz 2 i 29 sierpnia, ale ich maksymalne zbliżenia wypadają wtedy u nas niestety za dnia.
Natomiast Uran i Neptun widoczne będą w drugiej połowie nocy, odpowiednio w gwiazdozbiorach Barana i Wodnika. Końcówka wakacji będzie szczególnie dobrym okresem do obserwacji  tych planet w związku z ich przebywaniem bliżej opozycji: Neptun ? 11 IX, a Uran ? 31 X. Aby te planety dostrzec, musimy się jednak posłużyć chociażby lornetką, a jeszcze lepiej lunetą.
Inne zjawiska
Jeśli zaś chodzi o naturalne fajerwerki, to w drugiej połowie lipca, z maksimum 28 VII, można obserwować powolne meteory z roju Akwarydów, których radiant leży w gwiazdozbiorze Wodnika; w obserwacjach wieczornych będzie nam trochę przeszkadzał Księżyc po pierwszej kwadrze. Natomiast od 17 lipca do 24 sierpnia promieniują ? znane ludziom od stuleci ? Perseidy, zwane też łzami św. Wawrzyńca. Główne, rozciągłe ich maksimum wystąpi w dzień 12 i nocą 12/13 sierpnia.  Obserwacjom wieczornym nie będzie przeszkadzał Księżyc po ostatniej kwadrze, który wschodzi dopiero o północy. Zapraszam do  obserwacji  tego słynnego roju meteorów - warto bowiem zarwać trochę nocy ze środy na czwartek, aby zobaczyć te liczne ?spadające gwiazdy?. Pamiętajmy też o staropolskiej prognozie pogody:
?Czego lipiec i sierpień nie dowarzy, tego wrzesień nie usmaży?
Adam Michalec  MOA w Niepołomicach, 31 maja 2020  
 
Czytaj więcej:
?    W letniej ramówce RMF Classic codzienna audycja o astronomii, prowadzi dr Adam Michalec
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Perseidy ponad Słowacją, 2018 rok. Pokazana tu kompozycja została zarejestrowana podczas "deszczu" Perseidów w Parku Ciemnego Nieba Połoniny na Słowacji. Niezwykły budynek widoczny na pierwszym planie to planetarium znajdujące się na terenach Obserwatorium Kolonica. Źródło obrazu i prawa autorskie: Petr Horálek/APOD
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/spojrzenie-w-wakacyjne-niebo-2020

Spojrzenie w wakacyjne niebo 2020.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Kolejne akumulatory Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wymienione podczas spaceru kosmicznego EVA-66
2020-07-02.
Astronauci Chris Cassidy i Bob Behnken wykonali drugi z czterech planowanych spacerów kosmicznych, poświęconych wymianie zewnętrznych akumulatorów systemu zasilania w sekcji S6 na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Po udanym pierwszym spacerze, wykonanym 26 czerwca, dwójka astronautów wyszła ponownie na zewnątrz stacji 1 lipca. Astronauci przełączyli się na zasilanie wewnętrzne skafandrów o 13:13 czasu polskiego, oficjalnie zaczynając spacer EVA-66.
Po zebraniu narzędzi astronauci od razu przeszli do miejsca pracy w sekcji S6 przy prawych skrajnych panelach fotowoltaicznych stacji. Tam najpierw zamontowali jeden nowy akumulator litowo-jonowy i jeden adapter, kończąc tym samym prace przy linii zasilania 1B.
Później astronauci przeszli do kontenera zawierającego baterie linii 3B. Tam dwójka poluzowała połączenia, aby ułatwić proces wymiany, który będzie wykonywany podczas kolejnych dwóch spacerów.
Przed zakończeniem udało się też wykonać dodatkowe zadanie podłączenia zasilania i przewodów transferu danych do nowego systemu komunikacji bezprzewodowej zainstalowanego na zewnątrz stacji.
Zasilanie elektryczne do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej dostarcza zestaw dużych paneli fotowoltaicznych. Stacja złożona jest z czterech segmentów Truss, do których zamontowane są panele. Każdy z tych segmentów zasila parę linii. Łącznie na system stacji składa się 8 niezależnych linii zasilania.
Proces wymiany 48 akumulatorów niklowo-wodorowych na nowocześniejsze i wydajniejsze 24 baterie litowo-jonowe trwa od 2016 roku. Do usunięcia pozostało już tylko 6 baterii w linii 3B. Zadanie to zostanie wykonane podczas dwóch kolejnych spacerów jeszcze w lipcu.
Dla obu astronautów był to już 8. spacer kosmiczny w karierze.
 
Na podstawie: NASA/SN
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacja NASA o zakończonym spacerze EVA-66
?    blog NASA dot. działania ISS
 

Na zdjęciu: Bob Behnken podczas spaceru kosmicznego EVA-66 w sekcji S6 stacji. Źródło: NASA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kolejne-akumulatory-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej-wymienione-podczas-spaceru

 

Kolejne akumulatory Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wymienione podczas spaceru kosmicznego EVA-66.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska Agencja Kosmiczna uruchomiła platformę do nauki wykorzystania danych satelitarnych
2020-07-02.
Ogólnodostępną platformę e-learningową do nauki wykorzystania danych satelitarnych uruchomiła Polska Agencja Kosmiczna - poinformowało w czwartek biuro prasowe PAKK. Szkolenia dotyczą m.in. wykorzystania danych w ochronie środowiska, planowaniu przestrzennym czy rozwoju urbanizacji.
Platforma oraz materiały szkoleniowe opracowano w ramach partnerstwa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) w projekcie Sat4Envi.
Jak wyjaśniają twórcy kursu, jego uczestnicy będą mogli zapoznać się z możliwościami, jakie daje przetwarzanie obrazów powierzchni Ziemi i wykorzystanie ich w pracy w biznesie, administracji oraz dla własnych potrzeb. W zależności od możliwości użytkowników przygotowane przez POLSA szkolenia mają kilka wariantów: stacjonarne, zdalne oraz e-learningowe - wskazano. Szkolenia dotyczą m.in. ochrony środowiska, planowania przestrzennego, rozwoju urbanizacji i sieci transportowych, ochrony zabytków i dziedzictwa kulturowego.
Szkolenia e-learningowe przygotowano w oparciu o platformę Moodle. Platforma umożliwia użytkownikowi stworzenie konta i zapisanie się do wybranego kursu. Każdy kurs został podzielony na bloki tematyczne, obejmujące materiały szkoleniowe, dostępne również offline, w tym m.in. dokumenty prezentujące zadania do wykonania, dane niezbędne do wykonania zadań, filmy instruktażowe prezentujące procedurę postępowania przy realizacji zadań.
Platforma umożliwia przetestowanie zdobytej wiedzy i automatycznie generuje certyfikat ukończenia szkolenia.
W ramach kursów uczestnicy dowiedzą się m.in., w jaki sposób można wykorzystać dane powstałe m.in. w ramach programu Copernicus realizowanego przez KE. Program Obserwacji Ziemi Copernicus to inicjatywa realizowana przez Unię Europejską we współpracy z m.in. Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) i Europejską Agencją Środowiska (EEA). Jej głównym celem jest wypracowanie metod zdalnego monitorowania stanu środowiska.
Projekt ?System operacyjnego gromadzenia udostępniania i promocji cyfrowej informacji satelitarnej o środowisku ? Sat4Envi? w ramach którego powstało szkolenie, jest realizowany przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowy Instytut Badawczy (IMGW) we współpracy z POLSA, Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN) oraz Akademickim Centrum Komputerowym Cyfronet Akademii Górniczo-Hutniczej (ACK Cyfronet AGH). Jest związany z implementacją Polskiej Strategii Kosmicznej. Środki na jego realizację pochodzą z przeważającej części z budżetu UE.
Szkolenia są dostępne na stronie: https://sat4envi.imgw.pl/elearning/.
PAP - Nauka w Polsce
szz/ agt/
Fot. Adobe Stock
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C82916%2Cpolska-agencja-kosmiczna-uruchomila-platforme-do-nauki-wykorzystania-danych

Polska Agencja Kosmiczna uruchomiła platformę do nauki wykorzystania danych satelitarnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)