Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Mikrosatelity kosmicznego internetu Starlink niszczą zdjęcia komety NEOWISE
2020-07-24.
Elon Musk znowu znalazł się w ogniu krytyki entuzjastów astronomii. Tym razem jego konstelacja kosmicznego internetu niszczy piękne ujęcia niesamowitego zjawiska astronomicznego, jakim jest kometa NEOWISE.
Obecnie na ziemskiej orbicie znajduje się już ponad 500 mikrosatelitów Starlink, a w ciągu następnych kilku lat ma być ich ponad 20 tysięcy. W ostatnich dniach w globalnej sieci pojawia się mnóstwo komentarzy sfrustrowanych fanów obserwacji nocnego nieba, którzy nie mogą wykonać pięknych ujęć komety C/2020 F3 NEOWISE.
Problem tkwi w jasności mikrosatelitów. Przemieszczając się po orbicie, odbijają światło słoneczne, więc na zdjęciach wykonanych z długim czasem ekspozycji pojawiają się smugi, które po prostu niszczą cały efekt. Tak naprawdę nic z tym nie można zrobić. Urządzeń z kolejnymi latami będzie przybywać, i to nie tylko od samego SpaceX, ale również od wielu innych firm.
?Jeśli na niebie jest mnóstwo jasnych, poruszających się obiektów, ogromnie komplikuje to naszą pracę ... Potencjalnie zagraża to badaniom astronomicznym? - powiedział w wywiadzie dla The New York Times, James Lowenthal, astronom z Smith College.
Elon Musk zapewniał, że nowe mikrosatelity będą wyposażone w specjalne parasolki o nazwie VisorSat, których zadaniem będzie rozpraszanie światła i niwelowanie odblasków. Niestety, na razie tylko 57 satelitów posiada taką technologię, a następna paczka 60 dopiero trafi na orbitę za kilka dni.
W przypadku blisko 500 już działających urządzeń, odblaski będą się pojawiały, i nic z tym fantem nie da się już zrobić, o czym możecie się przekonać na powyższym zdjęciu wykonanym przez Juliena Girarda. SpaceX zapewnia, że po wystrzeleniu nowych urządzeń z czasem będą one ciemnieć, wspinając się coraz wyżej na swoich orbitach. Pomimo tego, w tym czasie jednak będą utrudniały obserwacje astronomiczne, i to właśnie jest ogromnym problemem dla astronomów.
Źródło: GeekWeek.pl/Twitter/Daniel Lopez/Julien Girard / Fot. Daniel Lopez
https://www.geekweek.pl/news/2020-07-24/mikrosatelity-kosmicznego-internetu-starlink-niszcza-zdjecia-komety-neowise/

Mikrosatelity kosmicznego internetu Starlink niszczą zdjęcia komety NEOWISE.jpg

Mikrosatelity kosmicznego internetu Starlink niszczą zdjęcia komety NEOWISE2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Airbus podpisał umowę z brytyjskim Ministerstwem Obrony na satelitę Skynet 6A
2020-07-24. Redakcja
Stevenage, 19 lipca 2020 r. ? Airbus Defence and Space podpisał kontrakt z brytyjskim Ministerstwem Obrony na zwiększenie i ulepszenie floty satelitów Skynet.
Kontrakt przewiduje opracowanie, wyprodukowanie, cyberochronę, testowanie i uruchomienie na orbicie wojskowego satelity telekomunikacyjnego Skynet 6A, planowanego do wyniesienia w 2025 r. Kontrakt obejmuje też programy rozwoju technologii, nowe bezpieczne systemy telemetryczne, systemy śledzenia i kierowania, wyniesienie w kosmos i aktualizację segmentu naziemnego do standardu Skynet 5. Wartość umowy przekracza 500 mln funtów.
Richard Franklin, dyrektor zarządzający Airbus Defence and Space UK, powiedział: ?Jesteśmy dumni ze zdobycia ważnego brytyjskiego kontraktu zbrojeniowego. Pozwala nam on pozostać tradycyjnym krajowym dostawcą kompleksowych usług milsatcom. Produkcja satelitów, połączona z usługami pomocniczymi, jest kluczowym elementem rządowej i przemysłowej strategii kosmicznej Zjednoczonego Królestwa, a niniejszy kontrakt pozwoli utrzymać wiodącą pozycję brytyjskiego MON i przemysłu w tym sektorze. Budowa nowego satelity wojskowego, podobnie jak Skynet 5, zaowocuje znaczącymi możliwościami eksportowymi, pozwoli zwiększyć zatrudnienie o charakterze produkcyjnym o wysokiej wartości i wesprze zróżnicowany łańcuch dostaw w coraz ważniejszym sektorze gospodarki.
Program Skynet 5, zarządzany przez Airbusa, zapewnia od 2003 r. brytyjskiemu Ministerstwu Obrony zestaw bardzo solidnych, niezawodnych i bezpiecznych wojskowych usług telekomunikacyjnych, wspierających operacje globalne. Airbus uczestniczy we wszystkich etapach Skynet od 1974 r. Trwająca obecnie faza opiera się na silnym poparciu władz Wielkiej Brytanii dla krajowej produkcji urządzeń kosmicznych. Skynet 5 zaczął się od wykorzystania starszych satelitów Skynet 4, a wyniesienie na orbitę satelitów Skynet 5A, 5B, 5C i 5D (w latach 2007-2012) poprzedziła pełna modernizacja infrastruktury naziemnej.
Program Skynet 5 zmniejszył lub usunął wiele zagrożeń technicznych i usługowych, zapewniając jednocześnie brytyjskiemu resortowi obrony innowacyjne możliwości i bezpieczne łącza satelitarne. Podczas świadczenia wyjątkowo niezawodnych usług zespołom Airbusa udało się znacznie wydłużyć żywotność satelitów Skynet ? o wiele lat ponad ich żywotność projektowaną, co pozwoliło zaoferować brytyjskiemu klientowi wojskowemu znaczny dodatkowy stosunek wartości do ceny i możliwości.
Satelita Skynet 6A będzie bazował na telekomunikacyjnej platformie satelitarnej Eurostar Neo firmy Airbus. Ma wykorzystywać więcej widma częstotliwości radiowych dostępnego dla komunikacji satelitarnej i najnowsze standardy przetwarzania sygnałów cyfrowych, by zapewnić zarówno większą pojemność transmisji, jak i większą wszechstronność niż satelity Skynet 5. Satelita będzie wyposażony w elektryczny napęd potrzebny do zmiany orbity, a także elektryczne systemy podtrzymywania funkcjonowania, co pozwoli zmaksymalizować opłacalność jego eksploatacji. Pełna integracja satelity odbędzie się w obiektach Airbusa w Wielkiej Brytanii, a następnie zostaną wykonane testy przy użyciu obiektów testowych RAL Space w Harwell w Oxfordshire. Pozwoli to wesprzeć inicjatywę Brytyjskiej Agencji Kosmicznej na rzecz suwerenności produkcji i wsparcia.
Satelita ma zostać wystrzelony w 2025 r. Jego minimalny projektowany okres eksploatacji wyniesie 15 lat. Jego pozycja na orbicie zostanie ogłoszona bliżej daty wyniesienia.
Informacje prasowe Airbus
https://kosmonauta.net/2020/07/airbus-podpisal-umowe-z-brytyjskim-ministerstwem-obrony-na-satelite-skynet-6a/

Airbus podpisał umowę z brytyjskim Ministerstwem Obrony na satelitę Skynet 6A.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasny spiralny obiekt zaobserwowany w Mongolii
Autor: admin (2020-07-24)
Jasny spiralny obiekt zaobserwowano w co najmniej trzech prowincjach Mongoli. Na nocnym niebie wyglądało to zupełnie niesamowicie. Mongolskie sieci społecznościowe zapełniły się nagraniami i zdjęciami tego fenomenu.
Tego typu spirale są obserwowane od czasu do czasu w różnych miejscach świata. Zawsze wywolują liczne komentarze ze względu na wyjątkowo niezwykły kształt. Niektórzy sugerują, że to zjawiska paranormalne, ale wytłumaczenie tej anomalii może być zupełnie przyziemne.
Okazuje się, że spirale na niebie to najczęściej rezultaty wystrzelenia rakiet kosmicznych. Po prostu kręcą się tak odrzucone stopnie rakiety. Gdy wystrzelenie odbywa się wieczorem pewny jest taki spektakl. W przeszłości takie spirale widywano już w Izraelu czy w Bułgarii ale również w wielu innych krajach świata.
UFO sightseeing in Mongolia
https://www.youtube.com/watch?v=OM2hLzsxfT8&feature=emb_logo
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/jasny-spiralny-obiekt-zaobserwowany-w-mongolii

Jasny spiralny obiekt zaobserwowany w Mongolii.jpg

Jasny spiralny obiekt zaobserwowany w Mongolii2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tak wygląda budowa DART, czyli pojazdu, który zderzy się z planetoidą [FILM]
2020-07-24.
Misja DART budzi mnóstwo kontrowersji, a to ze względu na jej cel. NASA i ESA zamierzają w jej trakcie spróbować zmienić orbitę planetoidy, która potencjalnie zagraża Ziemi. Wielu uważa, że agencje coś przed nami ukrywają.
NASA opublikowała materiał filmowy, na którym możemy zobaczyć budowę pojazdu o nazwie Double Asteroid Redirection Test (DART). Za jego pomocą Amerykańska i Europejska Agencja Kosmiczna chcą sprawdzić, czy dostępne obecnie technologie będą w stanie skutecznie zneutralizować zagrożenie pochodzące z głębi kosmosu. W wielu filmach sci-fi mogliśmy zobaczyć przerażającą wizję zniszczenia naszej cywilizacji przez kosmiczną skałę. W przeszłości olbrzymie planetoidy doprowadzały do globalnych kataklizmów, które kończyły się zdziesiątkowaniem wielu gatunków stworzeń żyjących na naszej planecie.
Gdyby teraz doszło do takiego wydarzenia, skutki byłoby opłakane. Dorobek ludzkości mógłby przepaść bezpowrotnie w mgnieniu oka, a technologicznie cofnęlibyśmy się do Średniowiecza. NASA i ESA mają jednak plan niedopuszczenia do takiej sytuacji. Jest on realizowany od kilku lat, chociaż nie jest to temat, o którym dowiemy się z pierwszych stron gazet i serwisów internetowych.
Naukowcy z całego świata wspólnie przygotowują misję o nazwie Asteroid Impact and Deflectiona Assessment (AIDA). W jej ramach powstaje specjalna sonda o nazwie Asteroid Impact Mission (AIM/HERA) oraz pojazd Double Asteroid Redirection Test (DART), których celem będzie lot na planetoidę Didymos (65803). Niedawno doszły do nas wieści, że ESA oprócz dużej sondy HERA, planuje wysłać w pobliże planetoid jeszcze dwa mikrosatelity CubeSat. Zadaniem tych małych, ale potężnych technologicznie urządzeń będzie wstępne, ale szczegółowe zbadanie obiektów, natomiast samej sondy obserwacja uderzenia pojazdu NASA w planetoidę i późniejszy rekonesans całego zdarzenia.
Didymos to tak naprawdę dwa obiekty. Główna planetoida ma 780 metrów średnicy, a także posiada satelitę o średnicy 160 metrów. Tymczasem NASA chce dokonać uderzenia w planetoidę z pomocą urządzenia o nazwie Double Asteroid Redirection Test (DART). Planetoida Didymos w październiku 2022 roku znajdzie się ok. 11 milionów kilometrów od Ziemi. Misja ma rozpocząć się jednak rok wcześniej. Zadaniem urządzenia będzie uderzenie w planetoidę i zmiana jej trajektorii lotu, by nie uderzyła ona w naszą planetę.
Według planu, sonda o wadze 300 kilogramów uderzy w mniejszą planetoidę z prędkością 6 km/s (22 tysiące km/h). Będzie to pierwsza w historii ludzkości misja testująca tzw. technologię uderzenia kinetycznego w kosmiczną skałę. Didymos należy do grupy Apollo, czyli obiektów zagrażających naszej planecie, dlatego jest dla astronomów tak świetnym obiektem do badań nad tworzeniem systemu ochrony Ziemi. Uderzenie ma zmienić orbitę planetoidy o kilka milimetrów. Wydaje się to mało, ale w zupełności wystarczy, by na dystansie milionów kilometrów jej lotu, trajektoria zmieniła się tak bardzo, że obiekt ominie Ziemię.
The Planetary Science Journal informuje, że w trakcie uderzenia sondy w powierzchnię planetoidy, w przestrzeń kosmiczną zostanie wyrzucony materiał skalny, którego strumień skieruje się w stronę naszej planety. Meteoroidy wpadające w atmosferę mogą stworzyć zapierający dech w piersi spektakl spadających gwiazd. Miejmy tylko nadzieję, żeby na Ziemię nie spadły duże skały, bo jeśli to nastąpi nad metropoliami, to mogą doprowadzić do kataklizmu.
NASA poinformowała, że w jedną z najbardziej karkołomnych misji w historii ludzkości, wartą 69 milionów dolarów, włączy się firma SpaceX. Rola ludzi Elona Muska będzie polegała na pomyślnym wystrzeleniu pojazdu w kosmos za pomocą rakiety Falcon-9. Start ma nastąpić w czerwcu 2021 roku z Bazy Sił Powietrznych Vandenberg w Kalifornii. Trzymajmy kciuki, by misja AIDA powiodła się, a naukowcom udało się osiągnąć zakładane cele. Od tego bowiem będzie zależała spokojna przyszłość naszej egzystencji na Błękitnej Planecie.
DART Spacecraft Structure Ramps Up Integration and Testing at APL
https://www.youtube.com/watch?v=8P4oBguK5hU&feature=emb_logo
teroid Impact Mission (Spanish)
https://www.youtube.com/watch?time_continue=76&v=KpmuzduOjhE&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-07-24/tak-wyglada-budowa-dart-czyli-pojazdu-ktory-zderzy-sie-z-planetoida-film/

 

Tak wygląda budowa DART, czyli pojazdu, który zderzy się z planetoidą [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowity widok, obecnie aż 5 statków jest podłączonych do kosmicznego domu
2020-07-24.
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna zmieniła się w orbitalne centrum logistyczne. Obecnie aż 5 kapsuł i statków podłączonych jest do jej różnych modułów. Kiedyś, gdy zmieni się w kosmiczny hotel, to będzie normalny widok.
Największy obiekt zbudowany ludzką ręką, który porusza się po ziemskiej orbicie, od ponad 24 godzin jest wizualnie minimalnie jaśniejszy z powierzchni naszej planety, niż zwykle. Jest to zasługą podłączonego do niego aż 5 różnych pojazdów. NASA informuje, że wczoraj z misją zaopatrzeniową przybył tam Progress 76. Na swoim pokładzie dostarczył 3 tony żywności, wody i paliwa dla załogi kosmicznego domu.
Od jakiegoś czasu do Stacji podłączone są też 4 inne statki/kapsuły. Wśród nich znajduje się należąca do SpaceX załogowa kapsuła Dragon-2. To właśnie na jej pokładzie dwóch astronautów: Bob Behnken i Doug Hurley, po dwóch miesiącach pobytu na orbicie, wrócą na Ziemię w pierwszych dniach sierpnia. Jeśli misja przebiegnie pomyślnie, za co mocno trzymamy kciuki, SpaceX i NASA odniosą historyczny sukces. W końcu USA znowu będą mogły wysyłać astronautów w kosmos ze swojego terytorium.
Ale to nie wszystkie pojazdy godne uwagi. Do ISS podłączona jest też rosyjska kapsuła Sojuz MS-16 i statek towarowy Progress 75 oraz japoński HTV-9. Załogowa kapsuła Dragon-2 odłączy się na początku sierpnia, Progress 75 odłączy się w ciągu miesiąca, później przyjdzie czas na załogowy Sojuz, którym inni astronauci wrócą na Ziemię i towarowy HTV-9. Tymczasem Progress 76 spłonie w atmosferze dopiero w grudniu.
Za kilka lat, gdy ISS zacznie zmieniać się w kosmiczny hotel dla turystów, widok różnych pojazdów podpiętych do obiektu będzie czymś naturalnym. Przypomnijmy, że plany budowy kosmicznych hoteli ma kilka firm.  Można śmiało rzec, że lata 20. XXI wieku zapowiadają się rewolucyjnie w kwestii podróży kosmicznych. Ludzkość nie tylko powróci na Księżyc i może zdobyć Marsa, ale również zacznie budować pierwsze kolonie na ziemskiej orbicie.
Jeśli chcecie zobaczyć Międzynarodową Stację Kosmiczną na polskim niebie, to będziecie mieli taką okazję jeszcze dzisiaj. O godzinie 21:59 spójrzcie w niebo w okolice zenitu i wypatrujecie bardzo jasnego punktu (tak naprawdę obiektu świecącego jak gwiazda) poruszającego się po nieboskłonie z zachodu na wschód. Udanych obserwacji!
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-07-24/niesamowity-widok-obecnie-az-5-statkow-jest-podlaczonych-do-kosmicznego-domu/

Niesamowity widok, obecnie aż 5 statków jest podłączonych do kosmicznego domu.jpg

Niesamowity widok, obecnie aż 5 statków jest podłączonych do kosmicznego domu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Astrofizycy opisali 11 miliardów lat historii ekspansji Wszechświata
2020-07-24.
W ramach przeglądu nieba Sloan Digital Sky Survey (SDSS) opublikowano kompleksową analizę największej trójwymiarowej mapy Wszechświata, jaką kiedykolwiek stworzono, wypełniając tym samym najważniejsze luki w eksploracji jego historii.
 
Nowe wyniki zawdzięczamy projektowi SDSS eBOSS (extended Baryon Oscillation Spectroscopic Survey), czyli przeglądowi tzw. oscylacji barionowych realizowanemu w ramach międzynarodowej współpracy ponad 100 astrofizyków. Podstawą dla tych przełomowych wyników są szczegółowe pomiary ponad dwóch milionów galaktyk i kwazarów, łącznie obejmujące 11 miliardów lat czasu kosmicznego. Były one możliwe dzięki dwudziestu latom systematycznych obserwacji, do których przyczynili się m. in. pracownicy  Instytutu Kosmologii i Grawitacji Uniwersytetu Portsmouth (ICG).
- Dzięki tym mapom moi koledzy i ja mogliśmy obserwować i badać, jak szybko Wszechświat się rozszerzał i jak szybko tworzyły się jego różne struktury - mówi Dr Julian Bautista, pracowniki naukowy w ICG i główny badacz eBOSS, odpowiedzialny za przetwarzanie obserwacji z teleskopu na czyste trójwymiarowe mapy Wszechświata do wykorzystania w ramach pracy zespołu. Bautista jest także głównym autorem jednej z publikacji opisujących najnowocześniejszy pomiar tempa ekspansji Wszechświata i szybkości wzrostu jego struktur w oparciu o próbkę tzw. czerwonych galaktyk.
Naukowcy wiedzą, jak wyglądał Wszechświat w swym okresie niemowlęcym - m. in. dzięki tysiącom ekspertów z całego świata, którzy zmierzyli względne ilości pierwiastków powstałych wkrótce po Wielkim Wybuchu, jak i tym, którzy badają kosmiczne tło mikrofalowe. Znają również jego niedawną historię z map galaktyk i pomiarów odległości, w tym tych pochodzących z poprzednich faz przeglądu SDSS. Jednak wciąż istnieje kłopotliwa luka w okolicy 11 miliardów lat. Jej wypełnienie może okazać się jednym z najbardziej znaczących postępów w kosmologii w ostatniej dekadzie.
Ostateczna mapa ma puste przestrzenie oraz włókna materii, definiujące strukturę Wszechświata mniej więcej od czasu, gdy miał on zaledwie około 300 000 lat. Na takiej mapie naukowcy mierzą teraz wzorce rozkładu galaktyk, uzyskując dzięki temu szereg kluczowych parametrów kosmologicznych Wszechświata z dokładnością do jednego procenta. Sygnały tych wzorców są pokazane we wstawkach na powyższej ilustracji. Kosmiczna historia ujawniona dzięki mapie mówi nam też o tym, że około sześć miliardów lat temu ekspansja Wszechświata zaczęła przyspieszać i od tamtej pory postępuje coraz szybciej.
- Uważamy, że to przyspieszenie jest spowodowane niewidzialnym składnikiem Wszechświata, który nazywamy ciemną energią, ale nie rozumiemy dobrze, jak ona się właściwie zachowuje. Mogłaby to być po prostu stała kosmologiczna, jak sugerował Einstein, ale jest to niezwykle trudne do pogodzenia ze współczesnymi teoriami fizyki cząstek elementarnych - opowiada Dr Bautista. - Przed erą eBOSS wyglądało to tak, jakbyśmy mieli dość wybrakowany film o Wszechświecie. Mieliśmy kilka obrazów jego początków i mogliśmy zobaczyć, jak kończy się ta historia, ale teraz, dzięki danym z eBOSS, możemy wreszcie zobaczyć większość samej opowieści o Kosmosie, wraz z ciemną energią, która jest tu jednym z głównych aktorów.
Połączenie obserwacji przeglądu eBOSS z badaniami Wszechświata w jego początkach ujawnia pewne rysy na znanym już obrazie Wszechświata. W szczególności wynik pomiaru obecnego tempa rozszerzania się Wszechświata (Stała Hubble'a) dokonany przez zespół eBOSS jest o około 10% niższy niż wartość uzyskana z odległości do pobliskich galaktyk. Wysoka precyzja danych eBOSS wskazuje na to, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby ta niezgodność była dziełem przypadku. Nie ma też jak na razie powszechnie akceptowanego wyjaśnienia tej rozbieżności, ale jedną z ekscytujących możliwości jest to, że jakaś nieznana wcześniej forma materii lub energii z wczesnego Wszechświata mogła pozostawić pewien ślad w jego kosmicznej historii.
Zespół eBOSS opublikował łącznie wyniki w formie ponad 20 artykułów naukowych. Prace te na ponad 500 stronach opisują analizy zespołu dotyczące najnowszych danych. W ramach współpracy poszczególne grupy z różnych uczelni na całym świecie skupiały się na różnych aspektach analizy. Aby stworzyć część mapy sprzed sześciu miliardów lat, zespół wykorzystał duże, czerwone galaktyki. Następnie oparto się na znacznie młodszych, niebieskich galaktykach. Wreszcie, aby zmapować Wszechświat sprzed 11 i więcej miliardów lat, wykorzystano kwazary. Każda z tych próbek danych wymaga wcześniej dokładnej analizy w celu usunięcia artefaktów obserwacyjnych i instrumentalnych oraz ujawnienia rzeczywistych wzorców Wszechświata.
Przeglądy eBOSS i bardziej ogólnie cały SDSS pozostawiają nam nierozwiązaną zagadkę ciemnej energii i niezgodności tempa ekspansji lokalnego i wczesnego Wszechświata - jako dziedzictwo dla przyszłych naukowców i projektów.
Na ilustracji: Wpływ, jaki mapy eBOSS i SDSS wywarły na nasze zrozumienie obecnego tempa ekspansji i krzywizny Wszechświata w ciągu ostatnich 20 lat prac zespołu. Szary region przedstawia naszą wiedzę sprzed 10 lat. Niebieski obszar przedstawia najlepsze z nowych pomiarów, który łączą w sobie SDSS, eBOSS i inne programy obserwacyjne. Źródło: Eva-Maria Mueller (Uniwersytet Oksfordzki) / SDSS

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Strona eBOSS
 
Źródło: University of Portsmouth
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu powyżej: Mapa przeglądu SDSS ukazująca obserwowalny obszar Kosmosu, w tym badane teraz obiekty "barwne". Źródło: Anand Raichoor (EPFL), Ashley Ross (Ohio State University) i SDSS

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astrofizycy-opisali-11-miliardow-lat-historii-ekspansji-wszechswiata

 

Astrofizycy opisali 11 miliardów lat historii ekspansji Wszechświata.jpg

Astrofizycy opisali 11 miliardów lat historii ekspansji Wszechświata2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Odkryto supermasywną czarną dziurę o wyjątkowo niskiej masie
2020-07-24.
Czarne dziury, które obserwujemy we Wszechświecie, zazwyczaj dzielą się na dwie kategorie: małe czarne dziury wielkości gwiazdy (pod względem masy) i olbrzymie czarne dziury czające się w centrach galaktyk. Odkrycie teraz nowej czarnej dziury w niewielkiej galaktyce IC 750 rzuca trochę światła na obszar między tymi skrajnościami.
Czarne dziury o masach gwiazdowych wynoszących do 100 mas Słońca znajdują się w ilości milionów w galaktykach. Uważa się także, że większość galaktyk zawiera tylko jedną supermasywną czarną dziurę, taką o masie od milionów do dziesiątek miliardów mas Słońca, która znajduje się w galaktycznym centrum.

Co ciekawe, masa tych centralnych czarnych dziur wydaje się być nieodłącznie związana z masą galaktyki macierzystej. Zależność empiryczna, znana jako M-?, pokazuje korelację między masą centralnej czarnej dziury, a rozpiętością prędkości gwiazd w zgrubieniu centralnym galaktyki macierzystej, służącą do szacowania masy zgrubienia. Relacja M-? i inne podobne relacje pokazują, że czarne dziury wydają się rosnąć w tandemie ze swoimi galaktykami macierzystymi w całym Wszechświecie.

Jeżeli relacja M-? zachodzi w szerokim zakresie mas, spodziewalibyśmy się znaleźć mniejsze masywne czarne dziury w sercach szczególnie małomasywnych galaktyk. Jak dotąd dowody na istnienie tych centralnych czarnych dziur o niskiej masie były nieliczne. Jednak nowe badanie przeprowadzone przez Ingyin Zaw (New York University Abu Dhabi, ZEA) wykazało teraz obecność supermasywnej czarnej dziury o nietypowo małej jak na te obiekty masie w jednej z galaktyk.

Zan i jej współpracownicy wykorzystali Very Long Baseline Array (VLBA) do uzyskania obserwacji radiowych małomasywnej galaktyki IC 750.

W jądrze galaktyki astronomowie odkryli emisję z maserów wody, skupisk cząsteczek wody, które naturalnie emitują promieniowanie w zakresie radiowym w procesie podobnym do emisji laserowej. Promieniowanie z maserów pokazuje, że krążą one w dysku wokół zwartej centralnej masy ? masywnej czarnej dziury ? a Zan i współpracownicy wykorzystali ich ruch do pomiaru masy zamkniętej wewnątrz ich orbity, wyznaczając górną granicę masy tej czarnej dziury.

Następnie autorzy zredukowali i przeanalizowali publicznie dostępne dane na wielu długościach fali, aby zrozumieć położenie czarnej dziury i zmierzyć właściwości jej galaktyki macierzystej.

Wynik? Centralna masywna czarna dziura w IC 750 jest zdecydowanie lekka, z górną granicą masy wynoszącą 140 000 mas Słońca (w rzeczywistości stanowić mniej niż ? tej masy). Jest to nie tylko niezwykle mała masa jak na centralną czarną dziurę, ale także jest ona niezwykle lekka, nawet w stosunku do masy galaktyki macierzystej: czarna dziura w IC 750 leży dwa rzędy wielkości poniżej miejsca, w którym powinna się znajdować w relacji M-?!

Co się dzieje z tym niezwykłym obiektem? Istnieją dwa możliwe wyjaśnienia: albo jest większy rozrzut wartości na małomasywnym końcu relacji M-?, albo zależność skalowania jest po prostu inna dla galaktyk o małej masie. Ta druga opcja jest wspierana przez niektóre symulacje sugerujące, że czarne dziury nie rosną wydajnie w małomasywnych galaktykach.

Chociaż nie wiemy jeszcze, które wyjaśnienie jest bardziej prawdopodobne, więcej obserwacji, takich jak te przedstawione tutaj, ostatecznie wypełni nasz obraz tych masywnych potworów o niewielkiej masie.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/07/odkryto-supermasywna-czarna-dziure-o.html

 

Odkryto supermasywną czarną dziurę o wyjątkowo niskiej masie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Sonda Juno po raz pierwszy sfotografowała biegun północny Ganimedesa
2020-07-24. Anna Wizerkaniuk
Dwudziesty czwarty przelot sondy Juno obok Jowisza okazał się idealną okazją, by sfotografować biegun północny Ganimedesa ? największego z księżyców galileuszowych, który swymi rozmiarami przewyższa nawet Merkurego, najmniejszą planetę w Układzie Słonecznym. Dzięki temu po raz pierwszy zmapowano w podczerwieni północe regiony Ganimedesa.
Naukowcy, wiedząc, że księżyc znajdzie się 26 grudnia 2019 r. w polu widzenia sondy, przeprogramowali Juno w celu zmiany jej orientacji tak, by instrumenty naukowe były skierowane w stronę Ganimedesa. Zdjęcia w podczerwieni zostały wykonane przez kamerę JIRAM. Jest to instrument, który został zaprojektowany z myślą o rejestrowaniu promieniowania podczerwonego pochodzącego z głębi atmosfery Jowisza, do 50-70 kilometrów pod górną warstwą chmur. Nie przeszkadza to w wykorzystaniu JIRAM do badania księżyców galileuszowych. W czasie, kiedy sonda Juno przechodziła przez peryjowium, punkt na orbicie położony najbliżej gazowego olbrzyma, kamera wykonała 300 zdjęć powierzchni Ganimedesa z rozdzielczością 23 kilometrów na piksel. Znajdowała się wtedy w odległości 100 tysięcy kilometrów od księżyca.
Obserwacje Ganimedesa są ważne z perspektywy zrozumienia ewolucji wszystkich księżyców Jowisza od czasu ich powstania aż do teraz, ponieważ księżyc ten składa się głównie z lodu. Jest także jedynym satelitą w Układzie Słonecznym, który posiada własne pole magnetyczne. Brak atmosfery powoduje, że nie zobaczymy tam zórz polarnych, a co ważniejsze, nie chroni powierzchni księżyca przed plazmą z magnetosfery Jowisza. Plazma, kierowana przez pole magnetyczne księżyca na bieguny, bombarduje powierzchnię skutą lodem, co powoduje modyfikację lodu. Naukowcy mogli zaobserwować to zjawisko po raz pierwszy, ponieważ sonda Juno dostarczyła zdjęcia całego bieguna północnego Ganimedesa.
Lód na biegunach największego księżyca Jowisza jest amorficzny, czyli bezpostaciowy. Zamiast osiągnąć strukturę krystaliczną, ułożyć się w sposób uporządkowany, cząsteczki tworzące lód są rozmieszczone chaotycznie, bardziej przypominając układ cząsteczek w stanie ciekłym niż stałym. To właśnie plazma docierająca na powierzchnię Ganimedesa na biegunach zapobiegła uporządkowaniu się cząsteczek lodu i osiągnięciu przez niego struktury krystalicznej, jak to było w przypadku lodu pokrywającego obszary równikowe. Obie postaci: ciało amorficzne i ciało krystaliczne lodu można było rozróżnić na podstawie zdjęć wykonanych kamerą JIRAM, ponieważ mają one różne sygnatury w podczerwieni. Pozwoliło to także na określenie, na jakich obszarach przeważał lód w danej postaci.
Nowe informacje o Ganimedesie, zdobyte dzięki sondzie Juno, przydadzą się podczas nowej misji JUICE (JUpiter ICy moons Explorer) organizowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną, które celem będzie badanie nie tylko lodowych księżyców galileuszowych: Ganimedesa, Callisto i Europy, ale także magnetosfery i atmosfery Jowisza. Początek misji jest planowany na 2030 r.
Zdjęcie w tle: NASA/JPL-Caltech/SwRI/ASI/INAF/JIRAM
NASA/JPL-Caltech/SwRI/ASI/INAF/JIRAM
Zdjęcie przedstawia północny biegun Ganimedesa ? największego księżyca Jowisza. Na nałożonej siatce geograficznej pogrubioną linią zaznaczono długość geograficzną 0°.

NASA/JPL-Caltech/SwRI/ASI/INAF/JIRAM
Zdjęcia, które wykonała sonda Juno 26 grudnia 2019 r., to pierwszy w historii obraz bieguna północnego Ganimedesa w podczerwieni.
https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/24/sonda-juno-po-raz-pierwszy-sfotografowala-biegun-polnocny-ganimedesa/
https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/24/sonda-juno-po-raz-pierwszy-sfotografowala-biegun-polnocny-ganimedesa/

 

Sonda Juno po raz pierwszy sfotografowała biegun północny Ganimedesa.jpg

Sonda Juno po raz pierwszy sfotografowała biegun północny Ganimedesa2.jpg

Sonda Juno po raz pierwszy sfotografowała biegun północny Ganimedesa3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze zdjęcie systemu wieloplanetarnego wokół gwiazdy podobnej do Słońca
2020-07-24. Jan Nowosielski
Należący do ESO Very Large Telescope wykonał pierwsze zdjęcie młodej, przypominającej Słońce gwiazdy okrążanej przez dwie gigantyczne egzoplanety. Zdjęcia takich systemów wieloplanetarnych są niezwykle rzadkie i dotychczas nie zdołano zaobserwować więcej niż jednego obiektu orbitującego wokół gwiazdy tego typu.
System TYC 8998-760-1 odległy od Ziemi o 300 lat świetlnych składa się z młodej gwiazdy oraz dwóch gazowych gigantów orbitujących kolejno w odległości 160 i 320 jednostek astronomicznych od niej. Nie tylko egzoplanety te znajdują się znacznie dalej od ich odpowiedników z Układu Słonecznego, Saturna i Jowisza, ale są również od nich o wiele masywniejsze ? bliższa ma masę 14 mas Jowisza, a dalsza 6.
Dalsze obserwacje tego systemu, również przy pomocy powstającego ELT, pomogą odpowiedzieć na pytanie, czy planety te uformowały się tak daleko od gwiazdy, czy też przemieściły się tam z innego miejsca. Rozwiązanie tego problemu przyczyni się najprawdopodobniej do lepszego zrozumienia procesów formowania się układów planetarnych.
 Źródła:
ESO
https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/24/pierwsze-zdjecie-systemu-wieloplanetarnego-wokol-gwiazdy-podobnej-do-slonca/

Pierwsze zdjęcie systemu wieloplanetarnego wokół gwiazdy podobnej do Słońca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Śladami Messiera: M54
2020-07-24. Matylda Kolomyjec
O obiekcie:
M54 to gromada kulista, znajdująca się prawie 90 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Na początku uważano, że odległość ta jest znacznie mniejsza i nic gromady nie wyróżnia między wieloma innymi, należącymi do Drogi Mlecznej. Dopiero w 1994 roku stwierdzono, że najprawdopodobniej znajduje się w jednej z galaktyk w Strzelcu (SagDEG). Po ponad dwustu latach od kiedy została zaobserwowana, M54 została uznana za pierwszą odkrytą pozagalaktyczną gromadę kulistą. Jej wiek określa się na 13 miliardów lat. Oddala się od nas z prędkością 142 km na sekundę. Zawiera ponad milion gwiazd, z czego co najmniej 82 są zmienne.
Gromada znajduje się w centrum swojej galaktyki, co prowadzi do spekulacji, iż może nie tyle się w nim znajduje, ile raczej jest owym centrum. Inni twierdzą, że M54 jednak była gromadą, ale rozpadła się i grawitacja ściągnęła ją do środka galaktyki.
Charles Messier odkrył tę gromadę dokładnie 242 lata temu ? 24 lipca 1778 roku. Opisał ją jako niezbyt jasną mgławicę. 24 czerwca 1784 Williamowi Herschelowi udało się zobaczyć we wnętrzu M54 kilkanaście gwiazd, ale on również przyznał jej nazwę mgławicy i dopiero w następnym stuleciu John Herschel opisał gromadę poprawnie.
W 2009 roku astronomowie odkryli we wnętrzu M54 czarną dziurę. Był to pierwszy obiekt tego typu znaleziony w gromadzie kulistej. Masę czarnej dziury szacuje się na 9400 mas Słońca.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: Gromada kulista
?    Numer w katalogu NGC: NGC 6715
?    Jasność: 8,37
?    Gwiazdozbiór: Strzelec
?    Rektascensja: 18h 55min 3,3s
?    Deklinacja: -30? 28? 47,5??
?    Rozmiar kątowy: 12?
Jak i kiedy obserwować:
M54 znajduje się 1,5 stopnia na zachód i 0,5 stopnia na południe od gwiazdy Ascella (? Sgr), która stanowi część asteryzmu Imbryk. Obserwowana za pomocą lornetki będzie wyglądała jak blada gwiazda, teleskop pozwoli zauważyć lekkie rozmycie krawędzi, które w wypadku gwiazdy nie miałoby miejsca, ale za jego pomocą nie da się zobaczyć poszczególnych gwiazd. Najlepszym czasem na obserwacje są miesiące letnie, chociaż gromada nigdy nie będzie widoczna wysoko nad horyzontem.
Zdjęcie zostało wykonane teleskopem VLT w Paranal Observatory w Chile. ESO
Położenie gromady kulistej M54 na niebie. IAU and Sky & Telescope magazine (Roger Sinnott & Rick Fienberg)


https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/24/sladami-messiera-m54/

 

Śladami Messiera  M54.jpg

Śladami Messiera  M54.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi
2020-07-24.
Śpieszmy się z obserwacjami komety C/2020 F3 NEOWISE. Od wczoraj (23 lipca) oddala się ona już od Ziemi, a jej blask odtąd aż do końca miesiąca będzie słabł. W sierpniu może być już bardzo trudna do znalezienia nawet z pomocą lornetki, a nawet niewidoczna.
Kometa NEOWISE przetrwała wprawdzie dzielnie bliskie spotkanie ze Słońcem, które minęła 3 lipca tego roku w odległości "zaledwie" 43 milionów kilometrów. Choć wydaje się to wiele, dla wielu komet to wystarczająco blisko, by pod wpływem słonecznego ciepła zacząć parować, a nawet rozpaść się na części. Mimo to już niedługo jej tu nie będzie.
Ostatnie tygodnie były dla wielu miłośników astronomii czasem intensywnych polowań na C/2020 F3 NEOWISE. Wykonano setki jej zdjęć - część z nich publikowaliśmy w Portalu "Uranii", inne publikował serwis APOD - Astronomiczne Zdjęcie Dnia (tu także w języku polskim). Wczoraj kometa w swej podróży po wewnętrznych rejonach Układu Słonecznego znalazła się najbliżej Ziemi. Mimo to nie jest już tak jasna jak jeszcze tydzień temu - im dalej bowiem od Słońca, tym bardziej jej blask spada. Jeśli nie udało się nam jej dotychczas odnaleźć na niebie lub sfotografować, warto zrobić to właśnie teraz. To być może naprawdę ostatnie dni!
Na pocieszenie warto dodać, że kometę można dość łatwo znaleźć po zachodzie Słońca, znajduje się ona bowiem niemal dokładnie pod nogami znanego i dobrze widocznego gwiazdozbioru nieba północnego - Wielkiej Niedźwiedzicy, ponad północno-wschodnim horyzontem.
Poniżej prezentujemy także nową galerię zdjęć komety autorstwa p. Pawła Wójcika. Wykonano je w nocy  z 14/15 lipca, w Proszowicach k. Krakowa.
Na ilustracji: Mapka widoczności komety NEOWISE w dniu 24 VII około godziny 21:40. Źródło: https://theskylive.com
Czytaj więcej:
?    Planetarium Online
?    Niebo w lipcu 2020 (odc. 02) - Kometa jak na dłoni!
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Zdjęcia: Paweł Wójcik
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kometa-neowise-coraz-dalej-od-ziemi

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi.jpg

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi2.jpg

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi3.jpg

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi4.jpg

Kometa NEOWISE już coraz dalej od Ziemi5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trwa nabór do Copernicus Accelerator
2020-07-25. Redakcja
Do 20 września trwa nabór do programu Copernicus Accelerator związanego z wykorzystaniem danych z europejskiego systemu Copernicus.
Aplikacje do Copernicus Accelerator 2021 są już otwarte. Zgłoszenia przyjmowane będą od 1 czerwca do 20 września 2020 r. Program skierowany jest do innowatorów i startupów na wczesnym etapie rozwoju w zakresie Obserwacji Ziemi. Łącznie do akceleracji zostanie zaproszonych 50 podmiotów. Okres akceleracji będzie trwać 12 miesięcy. W tym czasie każda z wybranych spółek otrzyma m.in. indywidualne wsparcie od ekspertów z branży, weźmie udział w bootcampach podczas których nauczy się promować i wzmacniać swoją sieć kontaktów, oraz będzie uczestniczyć w comiesięcznych sesjach szkoleniowych i treningowych.
Proces składania aplikacji do programu jest bardzo prosty. Wystarczy zarejestrować się na stronie internetowej, przesłać prezentację i czekać na powiadomienie, które przyjdzie w październiku. Aby kwalifikować się do programu, kandydaci muszą spełniać oba poniższe warunki:
? Mieszkać lub mieć firmę zarejestrowaną w kraju uczestniczącym w programie Copernicus.
? Obecnie używać lub mieć zamiar wykorzystywać dane z programu Copernicus.
Strona internetowa programu: https://accelerator.copernicus.eu/start-ups/
https://kosmonauta.net/2020/07/trwa-nabor-do-copernicus-accelerator/

Trwa nabór do Copernicus Accelerator.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

800 mln lat temu Ziemia i Księżyc zostały zbombardowane

2020-07-25.

Badając wiek powstania kraterów księżycowych, naukowcy z Uniwersytetu w Osace ustalili, że 800 mln lat temu system Ziemia-Księżyc ucierpiał w wyniku potężnego uderzenia.

Do 50 kwadrylionów (czyli 50 000 000 000 000 000) kg meteoroidów (małych odłamków skalnych) uderzyło w dwa obiekty - Ziemię i Księżyc. To ok. 60 razy więcej niż w przypadku krateru Chicxulub, czyli asteroidy, która 66 mln lat temu przypieczętowała los dinozaurów.

 Przewiduje się, że asteroidy o wielkości Chicxulub uderzają w Ziemię co ok. 100 mln lat. Kratery po serii bombardowań, do których doszło ponad 600 mln lat temu, zostaną wymazane z planety z powodu erozji, wulkanizmu i innych procesów geologicznych. Dlatego też, aby zbadać zdarzenia z tego okresu, astronomowie kierują swój wzrok ku naszemu satelicie, czyli Księżycowi.

Na podstawie zdjęć wykonanych przez sondę Kaguya, naukowcy zbadali 59 kraterów księżycowych o średnicy ponad 20 km. Gęstość otaczających je mniejszych kraterów mogła być wykorzystana do określenia ich przybliżonego wieku. Spośród 59 badanych kraterów, osiem powstało jednocześnie. To pierwsza taka obserwacja w historii.

 
Sprawcą uderzeń jest gigantyczna, 100-kilometrowa asteroida. Jej fragmenty spadły na Ziemię i Księżyc jako mniejsze meteoroidy. Doszło do potężnego bombardowania.

Asteroida, która rozpadła się na mniejsze kawałki, zawierała węgiel i nie była zwykłą asteroidą skalistą. Należała do rodziny asteroid Eulalia. Częścią tej samej rodziny prawdopodobnie jest asteroida Ryugu, której próbki są w drodze powrotnej na Ziemię.

Źródło:INTERIA

W przeszłości Ziemia i Księżyc były regularnie bombardowane /123RF/PICSEL


https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-800-mln-lat-temu-ziemia-i-ksiezyc-zostaly-zbombardowane,nId,4627523

 

800 mln lat temu Ziemia i Księżyc zostały zbombardowane.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja przeprowadziła test broni antysatelitarnej w kosmosie
Autor: John Moll (2020-07-25)
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania oskarżają Rosję o testowanie broni antysatelitarnej na orbicie okołoziemskiej. W zeszłym tygodniu, rosyjski satelita umieścił na orbicie mniejszy obiekt, który przemieszczał się z wyjątkowo dużą prędkością. Gdyby uderzył w innego satelitę, mógłby wyrządzić poważne szkody.
Test odbył się 15 lipca na pokładzie rosyjskiego satelity Cosmos 2543. Chociaż Ministerstwo Obrony Rosji twierdzi, że używa nowej technologii do testowania rosyjskiego sprzętu kosmicznego, wystrzelony obiekt poruszał się z tak dużą prędkością, że z powodzeniem mógłby spełniać rolę pocisku. To sugeruje, że Rosja przeprowadziła test broni antysatelitarnej.
W przypadku orbity okołoziemskiej trudno jest tak naprawdę określić, czy dana technologia może mieć charakter naukowy, czy militarny. Ponad 100 krajów na świecie podpisało traktat o przestrzeni kosmicznej, który nie tylko zakazuje rozmieszczania broni nuklearnej bądź innej broni masowego rażenia na orbicie, ale też zakazuje przeprowadzania testów broni, budowania instalacji wojskowych i organizowania manewrów wojskowych w kosmosie. Zarówno orbita, jak i Księżyc i inne ciała niebieskie, mogą służyć wyłącznie do celów pokojowych.
Jednak w przestrzeni kosmicznej rządzą zupełnie inne prawa i technologie, które mogą służyć nauce lub zwiększeniu bezpieczeństwa, mogą mieć także charakter wojskowy. Przykładowo urządzenia przeznaczone do usuwania śmieci kosmicznych równie dobrze mogą zostać wykorzystane do uszkadzania lub niszczenia innych satelitów.
Również w tym przypadku, testowana przez Rosję nowa nieznana nam technologia może mieć więcej niż jedno zastosowanie. Stany Zjednoczone zauważyły, że ten sam rosyjski satelita wykonywał w przeszłości nietypowe manewry w pobliżu amerykańskiego satelity.
W ostatnich latach coraz więcej mówi się o bezpieczeństwie na orbicie okołoziemskiej. Nie chodzi tu tylko o śmieci kosmiczne - Chiny i Rosja ewidentnie rozwijają broń antysatelitarną, a to oznacza, że inne państwa również będą musiały zacząć tworzyć systemy obronne dla swoich własnych satelitów. Nieuchronnie prowadzi to do kosmicznego wyścigu zbrojeń.
Źródło: Wikimedia Commons
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/rosja-przeprowadzila-test-broni-antysatelitarnej-w-kosmosie

Rosja przeprowadziła test broni antysatelitarnej w kosmosie.jpg

Rosja przeprowadziła test broni antysatelitarnej w kosmosie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Astronarium nr 101 o misji Gaia
2020-07-25.
Jutro premiera Astronarium nr 101. Odcinek będzie poświęcony misji Gaia - jednemu z największych sukcesów naukowych Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
19 grudnia 2013 r. w kosmos wyniesiono kosmiczne obserwatorium Gaia. Celem misji jest opracowanie w ciągu kilku lat trójwymiarowej mapy Drogi Mlecznej. Gaia ma zmierzyć odległości do miliarda gwiazd. Ale to nie jedyna korzyść naukowa z tego projektu - ma on wiele innych zastosowań.
O sposobie działania obserwatorium Gaia i jego wynikach naukowych opowiedzą polscy astronomowie biorący udział w tym projekcie.
Premiera odcinka w niedzielę 26 lipca o godz. 6:30 w TVP, a kilka godzin później także na YouTube.
Astronarium to popularnonaukowa seria programów telewizyjnych produkowana przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) we współpracy z Telewizją Polską (TVP). W programie poznajemy zagadki Wszechświata i naukowców, którzy je zgłębiają. Program jest finansowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Można go oglądać także na YouTube.
Więcej informacji:
?    Witryna internetowa ?Astronarium?
?    ?Astronarium? na Facebooku
?    "Astronarium" na Instagramie
?    ?Astronarium? na Twitterze
?    Odcinki ?Astronarium? na YouTube
?    Kosmiczne parasole Uranii i Astronarium
?    Oficjalny gadżet z logo programu: czapka z latarką
?    Ściereczka z mikrofibry z logo Astronarium
?    Podkładka pod mysz z logo Astronarium
Astronarium #101 - zwiastun
https://www.youtube.com/watch?v=gO9Wqb4-9k8&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-101-o-misji-gaia

 

Astronarium nr 101 o misji Gaia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W kosmicznym obiektywie: Odbicie stacji kosmicznej
2020-07-26. Anna Wizerkaniuk  
Nie tak łatwo jest zrobić zdjęcie całej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Luce Parmitano udało się to w dość nietypowy sposób, bo sfotografował odbicie stacji w swoim hełmie skafandra EMU.
Zdjęcie zostało wykonane w listopadzie 2019 roku, podczas pierwszego z kilku spacerów kosmicznych w celu naprawy detektora promieniowania kosmicznego AMS-02. Podczas spaceru Luce Parmitano towarzyszył Amerykanin Andrew Morgan.
ESA/NASA-L.Parmitano

Źródła:
ESA: Real life mission patch
https://news.astronet.pl/index.php/2020/07/26/w-kosmicznym-obiektywie-odbicie-stacji-kosmicznej/

 

W kosmicznym obiektywie Odbicie stacji kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Eksploracja kosmosu: Mars
2020-07-26. Redakcja
30 lipca br. z Przylądka Canaveral na Florydzie, za pomocą rakiety Atlas V-541 zostanie wyniesiona misja MARS 2020, będąca kolejną misją międzyplanetarną NASA. Na jej pokładzie znajdzie się łazik Perserverance (czyli Wytrwałość).
Łazik dołączy do zasłużonej dla nauki floty marsjańskich pojazdów ? Curiosity, Spirit, Opportunity, a wcześniej Sojouner. Perserverance ma rozmiary samochodu (3.0×2.7×2.2m) i waży nieco ponad tonę. Poza zestawem czujników mobilnego laboratorium fizyko-chemicznego, z pokładu łazika będzie startował specjalny latający dron Ingenuity, przypominający mały helikopter. Zasilany będzie on światłem słonecznym, a w czasie trwania misji wykonać ma minimum kilka kilkuminutowych lotów rozpoznawczych w niewielkiej odległości od pojazdu macierzystego. To pierwszy tego typu pojazd w historii astronautyki.
Misja MARS 2020 wylądować ma w marsjańskim kraterze Jezero, w którym w odległej przeszłości geologicznej planety znajdował się zbiornik wodny. Poszukiwać będzie śladów organicznego życia, wykonywać pomiary składu chemicznego i mineralnego powierzchni, a także temperatury, prędkości i kierunku wiatru, ciśnienia, wilgotności względnej i właściwości unoszącego się w atmosferze pyłu.
Ciekawym eksperymentem będzie też próba wyprodukowania tlenu z marsjańskiego dwutlenku węgla, który stanowi 96 proc. składu atmosfery planety. Ma to znaczenie w kontekście potencjalnej terraformacji Marsa, co w kolejnych stuleciach miałoby zmienić tę planetę w glob przyjazny ludziom. Uzupełnieniem aparatury badawczej będzie zestaw kamer i mikrofonów do rejestrowania obrazów w wysokiej rozdzielczości
i marsjańskich dźwięków, a także specjalny radar do skanowania planety na głębokość do około 10 metrów w poszukiwaniu regularnych warstw skalnych, zagrzebanych meteorytów i wody zmagazynowanej pod powierzchnią.
Link do strony misji: https://mars.nasa.gov/mars2020/
Warto wspomnieć, że w badaniach Marsa istotny udział mają Polacy. Pierwsze instrumenty badające Czerwoną Planetę były produkowane jeszcze w czasach ścisłej kooperacji ze Związkiem Radzieckim. W ten sposób polscy uczeni i inżynierowie wzięli udział w misjach Fobos 1 i Fobos 2, wystrzelonych w 1988 roku. Na ich pokładzie znalazły się analizatory plazmowe niskiej częstotliwości wykonane w Instytucie Lotnictwa, przy udziale specjalistów z Centrum Badań Kosmicznych PAN. W 1996 roku rosyjska już misja Mars96 zabrała ze sobą trzy instrumenty, których podsystemy zaprojektowali nasi rodacy: ELISMA ? czujnik pomiaru pola elektrycznego w zakresie częstotliwości 2-200 kHz oraz pola magnetycznego, ASPERA-C (ang. Energy-mass Ion Spectrograph and Neutral-particle Imager) ? spektrograf masowo-energetyczny służący do detekcji strumieni jonów i atomów w pobliżu Marsa, a także PFS (Planetary Fourier Spectrometer) ? spektrometr fourierowski do badania składu atmosfery planety. Podobny instrument znalazł się również na pokładzie europejskiej misji Mars Express (2003). W 2001 roku Rosyjska misja Fobos-Grunt została wyposażona w penetrator geologiczny Chomik produkcji CBK PAN. Przeznaczony był on do zbierania próbek z powierzchni i badań geologicznych w warunkach mikrograwitacji. Na potrzeby misji ExoMars (2016/2020) w CBK PAN zaprojektowano i zbudowano zasilacz do kamery CaSSIS (Colour and Stereo Surface Imaging System), który firma Creotech Instruments S.A. zintegrowała z pozostałymi elementami systemu kamery. Na pokładzie lądownika Schiaparelli zaistalowane zostały detektory podczerwieni wykonane przez firmę Vigo System S.A. Detektory z Ożarowa znajdują się na pokładzie marsjańskiego łazika Curiosity (2011).
Firma Astronika sp. z o.o. odpowiedzialna jest za jeden z trzech głównych instrumentów, które zabrała ze sobą amerykańska sonda InSight (2018). Jest to tzw. Kret HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package), czyli samozagłębiający się próbnik w postaci cylindra służący do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety.
A już w 2022 r. wystartuje ExoMars 2022, organizowana przez Europejską Agencję Kosmiczną. Wówczas w przestrzeń kosmiczną wysłany zostanie łazik Rosalind Franklin. Nad tą misją również pracują polscy inżynierowie.
Serdecznie zapraszamy 28 lipca br. o godz. 17:00 na wykład na żywo (w języku angielskim) Johna F. Halla, eksperta Polskiej Agencji Kosmicznej, byłego wieloletniego dyrektora ds. kontroli eksportu i współpracy międzyagencyjnej w NASA. Opowie on szerzej o misji MARS 2020, a także odpowie na zadane pytania. Wykład będzie dostępny na kanale Polskiej Agencji Kosmicznej.
Informacje prasowe POLSA
Credits: NASA

Credits: Canta

https://kosmonauta.net/2020/07/eksploracja-kosmosu-mars/

 

 

Eksploracja kosmosu Mars.jpg

Eksploracja kosmosu Mars2.jpg

Eksploracja kosmosu Mars3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

NASA potwierdza, że Chiny nie kłamią i rzeczywiście wysłały misję na Marsa [FILM]
2020-07-26.
Państwo Środka nie próżnuje. Pomimo pandemii, w tym roku realizuje i zamierza zrealizować jeszcze kilka przełomowych misji, które utorują temu krajowi drogę do podboju kosmosu i rozpoczęcia rywalizacji z USA.
Start misji orbitera i łazika miał miejsce kilka dni temu na pokładzie rakiety Długi Marsz 5 z kosmodromu Wenchang Satellite Launch Center na wyspie Hainan. CNSA i rząd poinformowały, że początek misji przebiegł pomyślnie, a rakieta osiągnęła orbitę. Według planu, urządzenia mają dotrzeć na Marsa w lutym 2021 roku. Wszystko to w ramach misji Tianwen-1 (zobacz tutaj).
W globalnej sieci natychmiast wybuchły spekulacje, że Chiny nie wysłały żadnej misji na Czerwoną Planetę, a materiały filmowe ze startem rakiety u budową urządzeń zostały sfałszowane. Naukowcy z NASA obalili jednak te teorie spiskowe. Zespół astronomów z Hawajów, którzy odpowiedzialni są za ochronę planetarną, czyli obserwacje kosmicznych skał i ich identyfikację, dostrzegli na ziemskiej orbicie rakietę Długi Marsz 5.
Obserwacji dokonano za pomocą teleskopu ATLAS, który znajduje się na wyspie Maui i należy do NASA oraz University of Hawaii. Jest to tandem dwóch urządzeń oddalonych od siebie o 100 kilometrów. System bez przerwy skanuje przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu kosmicznych skał, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla naszej planety.
Przypomnijmy, że chiński łazik HX-1 ma rozejrzeć się po marsjańskiej okolicy, przeanalizować geologicznie powierzchnię na głębokość do 100 metrów i wybrać odpowiednie miejsca do pobrania próbek z pustynnych obszarów Utopia Planitia. Co ciekawe, w 1979 roku w tej kranie, rozpościerającej się na półkuli północnej Marsa, wylądowała amerykańska sonda Viking-2.
Gdy łazik znajdzie odpowiednie miejsca, jeszcze potężniejsza rakieta, a mianowicie Długi Marsz 9, wyśle tam kolejny lądownik i łazik. Robot pobierze próbki, dostarczy na rakietę, polecą one na orbitę, opuszczą Marsa i wrócą na Ziemię. Wszystko to ma odbyć się do roku 2030. Chińska Agencja Kosmiczna, dzięki tym zakrojonym na szeroką skalę misjom, chce poczynić historyczny krok w planach eksploracji tej planety. Do tej pory żadnemu krajowi nie udało się przeprowadzić takiego karkołomnego zadania.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-07-26/nasa-potwierdza-ze-chiny-nie-klamia-i-rzeczywiscie-wyslaly-misje-na-marsa/

 

 

NASA potwierdza, że Chiny nie kłamią i rzeczywiście wysłały misję na Marsa [FILM].jpg

NASA potwierdza, że Chiny nie kłamią i rzeczywiście wysłały misję na Marsa [FILM]2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pentagon ma części statków kosmicznych, które nie pochodzą z naszej planety?
2020-07-26.
W kwietniu tego roku świat lotem błyskawicy obiegła sensacyjna wiadomość od Pentagonu, która potwierdziła autentyczność trzech nagrań z UFO w roli głównej. Teraz pojawiły się nowe, intrygujące informacje.
Wszystko wskazuje na to, że teorie spiskowe, krążące od dekad wśród entuzjastów obcych cywilizacji, a teraz również w odmętach globalnej sieci, są prawdą. Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział, armia ukrywa tylko małe tajemnice, wielkie dobrze ukrywane są przez społeczną ignorancję. Tak działo się przez lata, ale teraz prawda powoli wychodzi na jaw. Okazuje się, że armia Stanów Zjednoczonych może być w posiadaniu części statków latających pochodzących od obcych cywilizacji, które rozbiły się na Ziemi. Jest coraz więcej na to dowodów, o czym informuje New York Times.
Podejście do tematu UFO wśród amerykańskich naukowców, polityków i oficerów zaczęło diametralnie zmieniać się tuż po publikacji przez Pentagon trzech nagrań, które zostały zarejestrowane w trakcie lotów patrolowych myśliwców, a na jakich widać niezidentyfikowane obiekty latające, poruszające się z ogromną prędkością i wykonujące manewry wykraczające poza możliwości zbudowanych przez ludzkość statków powietrznych (zobacz tutaj). Wielu uważa, że rząd USA powoli chce zaprzyjaźnić społeczeństwo z rzeczywistością istnienia innych cywilizacji.
Harry Reid, były senator Nevady, który odegrał kluczową rolę w finansowaniu rządowego programu dotyczącego UFO, jest pewien, że armia dysponuje technologiami pozaziemskimi i próbuje je wykorzystać przy budowie swoich pojazdów latających. Reid jak nikt inny zna się na rzeczy, gdyż to właśnie w jego stanie znajduje się najbardziej tajny i chroniony ośrodek badawczy na świecie, czyli słynna Strefa 51, gdzie buduje się i testuje najbardziej futurystyczne samoloty.
Warto tutaj podkreślić, że sami przedstawiciele Pentagonu nie obawiają się zagrożenia ze strony obcej cywilizacji, tylko właśnie od Rosji czy Chin. Eric Davis, astrofizyk, który był zaangażowany w program badań nad UFO prowadzony przez armię USA, przyznał, że miał do czynienia z materiałami, które nie powstały przy użyciu ludzkiej ręki i nie pochodzą z Ziemi.
Podobnego zdania jest słynny konstruktor z USA, Bob Lazar. Jest to kultowa postać znana wszystkim entuzjastom UFO. Naukowiec twierdzi, że pracował przez pewien czas w Strefie 51 w Nevadzie. W ostatnim swoim wywiadzie kolejny raz powiedział, że w trakcie swoich prac nad jeziorem Groom miał do czynienia z materiałami o tak niesamowitych właściwościach, że nie śniły się one największym filozofom. Jego misja polegała na próbie zrozumienia istoty ich budowy i funkcjonowania, a później wykorzystania tego potencjału przy budowie nowych pojazdów latających.
Niedawno kanadyjski poszukiwacz UFO opublikował tysiące dokumentów dotyczących relacji naocznych świadków z kontaktu z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. Możemy dowiedzieć się z nich o jednym z bardzo ciekawych spotkań trzeciego stopnia. Zdarzenie miało miejsce 20 maja 1967 roku, niedaleko jeziora Falcon w Manitobie.
W nocy, na niebie pojawiły się dwa świetliste obiekty. Ich obecność przestraszyła ptaki. Jak relacjonował Stefan Michalak, jeden z nich odleciał, a drugi wylądował nieopodal niego. Wówczas doszło do przerażającego zwrotu wydarzeń. Mężczyzna napisał, że obiekt był bardzo gorący, metaliczny i pachniał siarką. Z wewnątrz dobiegały dziwne odgłosy. Niestety Michalakowi nie udało się wejść do środka, ale powiedział, że pojazd nie posiadał wejścia, gdyż cały był otoczony migającymi lampami.
Co niezwykłe, gdy pojazd rozpoczął manewr odlotu, ognisty podmuch odrzucił mężczyznę i wywołał na jego skórze poparzenia pierwszego stopnia. Po kilku tygodniach trafił on do szpitala z silnymi bólami głowy i biegunką. Badania wykazały lekką chorobę popromienną. Michalak, wraz z poszukiwaczami UFO, później udali się w miejsce kontaktu. Znaleźli oni tam kawałem metalu, najprawdopodobniej poszycia pojazdu. Badania wykazały, że metal był wysoce radioaktywny.
Eksperci uważają, że Polak mógł mieć do czynienia z prototypem wojskowego pojazdu, który był napędzany reaktorem jądrowym. Rosjanie w czasach zimnej wojny prowadzili eksperymenty z takim napędem na potrzeby swoich rakiet balistycznych. Jednak ostatecznie projekt porzucono ze względu na zbyt duże zagrożenie dla ludności. Teraz takie wynalazki znowu powracają do łask.
Źródło: GeekWeek.pl/New York Times / Fot. Piqsels/Chris Rutkowski
"Gimbal" video.
https://www.youtube.com/watch?v=Wwaah-AuBk0&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-07-26/pentagon-ma-czesci-statkow-kosmicznych-ktore-nie-pochodza-z-naszej-planety/

 

Pentagon ma części statków kosmicznych, które nie pochodzą z naszej planety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak będzie wyglądało niebo, gdy na orbicie pojawi się 12 tysięcy mikrosatelitów Starlink [FILM]
2020-07-26.
Elon Musk zaszedł za skórę fanom obserwacji nocnego nieba, astrofotografom i profesjonalnym astronomom, budową swojej konstelacji kosmicznego internetu. Jego urządzenia odmienią niebo nie do poznania.
Amatorzy astronomii przygotowali bardzo ciekawą animację, dzięki której możemy w bardzo obrazowy sposób dowiedzieć się, jak będzie wyglądało nocne niebo, gdy na orbicie pojawi się 12 tysięcy mikrosatelitów Starlink od SpaceX. Firma Elona Muska do tej pory wysłała w kosmos ponad 500 urządzeń, ale w sumie może ich być nawet 30 tysięcy. Inne firmy również planują budowę swoich konstelacji. Zatem możemy oczekiwać, że w ciągu najbliższych 15 lat na orbicie pojawi się nawet 100 tysięcy takich urządzeń.
Inżynierowie opracowali technologię, która ma ograniczyć odblaski powstające w Starlinkach, dzięki czemu urządzenia teoretycznie mają nie zakłócać obserwacji obiektów w kosmosie prowadzonych przez naziemne teleskopy. Eksperci uważają jednak, że to może nie wystarczyć. Europejska Agencja Kosmiczna opublikowała nawet swój raport w tej kwestii (zobacz tutaj).
Chociaż nowe mikrosatelity będą już posiadały system antyodblaskowy VisorSat, to jednak 500 już istniejących go nie posiada, a tysiące nowych urządzeń i tak dużym zagęszczeniem może skutecznie zasłaniać obserwowane obiekty. Elon Musk powiedział, że ludzkość musi się rozwijać, a kosmiczny internet to jedna z takich dróg. Pozwoli on skomunikować wszystkich mieszkańców Ziemi i zapewnić im dostęp do wielkiej skarbnicy wiedzy.
Naukowcy z NASA uważają, że rozwiązaniem tego może być plan budowy potężnych teleskopów na ziemskiej orbicie, w otchłani kosmosu lub na Księżycu i Marsie. Takie obiekty mają w przyszłości powstawać jak grzyby po deszczu za pomocą np. robotów. Co ciekawe, NASA niedawno zaprezentowała projekt budowy radioteleskopu na niewidocznej z Ziemi części Księżyca (zobacz tutaj). Urządzenie ma powstać jeszcze w latach 20. XXI wieku i zbudują je roboty, które przybędą tam wraz z misjami załogowymi po 2024 roku.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/SpaceX / Fot. YouTube/Michael Vlasov
Starlink satellites simulation when all 12k are up
https://www.youtube.com/watch?v=LGBuk2BTvJE&feature=emb_logo
https://www.geekweek.pl/news/2020-07-26/tak-bedzie-wygladalo-niebo-gdy-na-orbicie-pojawi-sie-12-tysiecy-mikrosatelitow-starlink-film/

Tak będzie wyglądało niebo, gdy na orbicie pojawi się 12 tysięcy mikrosatelitów Starlink [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiezdne wojny już możliwe, ale nikomu by się nie opłaciły
2020-07-26.TM.KOAL
Prowadzenie wojny w kosmosie już dziś jest możliwe, ale nikomu by się taki konflikt nie opłacił ? uważa astrofizyk dr Marcin Gawroński. Według niego gwiezdne wojny rozgrywałyby się tylko na naszej orbicie; polegałyby na strącaniu satelitów przez pociski wystrzelone z Ziemi lub z samolotów.
Gwiezdne wojny w postaci pojedynków statków ścigających się w kosmicznych przestrzeniach to nadal bardzo odległa przyszłość. Jednak wizja pojazdów prezentowanych w wielu hollywoodzkich produkcjach science-fiction raczej się w dosłowny sposób nie spełni, bo twórcy filmowi przenoszą w kosmos prawa fizyki obowiązujące na Ziemi i w jej atmosferze ? mówi astrofizyk dr Marcin Gawroński z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Prawdą jest jednak, że mocarstwa nie są biernie, jeśli chodzi o rozwój swoich kompetencji w zakresie dominacji militarnej nawet w przestrzeni kosmicznej. W grudniu 2019 r. prezydent USA Donald Trump oficjalnie poinformował o utworzeniu amerykańskich sił kosmicznych, które są finansowane w ramach podpisanej wówczas przez niego ustawy o budżecie Pentagonu. Siły kosmiczne mają koncentrować się na działaniach wojennych w przestrzeni kosmicznej. Nowa formacja ? pierwsza od ponad 70 lat ? podlega siłom powietrznym USA.
Dr Gawroński studzi emocje. Tak naprawdę ?wojny gwiezdne? na razie ograniczyłyby się do strącania lub unieszkodliwiania w inny sposób satelitów. Ludzie sporadycznie zapuszczają się poza orbity wokołoziemskie ? po raz pierwszy i ostatni kilkadziesiąt lat temu w drodze na Księżyc. Na wysokości zaledwie ok. 400 km znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna z załogantami z 10 krajów, w tym głównie USA i Rosji. Jak wskazywał w grudniu 2019 r. serwis BBC News, amerykańskie siły kosmiczne nie mają na celu wprowadzania wojsk na orbitę; ich zadaniem jest ochrona setek satelitów wykorzystywanych do komunikacji, nawigacji i śledzenia.
Zestrzelenie satelitów jest możliwe przy obecnych możliwościach technologicznych z pomocą rakiet z powierzchni Ziemi lub z samolotów. Określane są jako ASAT (Anti-satellite weapon, czyli broń antysatelitarna). Udane testy tego typu broni przeprowadziły m.in. USA, Chiny i Indie. ? W zasadzie wszystkie kraje, które posiadają dostęp do technologii rakiet międzykontynentalnych, są w stanie w łatwy sposób osiągnąć możliwość zestrzelenie satelitów znajdujących się kilkaset kilometrów ponad powierzchnią Ziemi ? wskazuje dr Gawroński.
Obosieczna broń
Czy zatem powinniśmy spodziewać się w kolejnych latach takich wrogich działań skierowanych w różnego rodzaju satelity? Dr Gawroński uważa, że taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. ? Powód jest prosty. Gdyby pociski uderzyły nawet w kilka satelitów, doszłoby do tzw. efektu Kesslera. Co to oznacza? Nawet niewielki satelita zniszczony w taki sposób rozbija się na dziesiątki tysięcy fragmentów, które w nieskoordynowany sposób są wprawiane w ruch orbitalny wokół Ziemi. Mogą po pewnym czasie zderzyć się z kolejnymi satelitami, a szczątki tych kolejnych zaczęłyby niszczyć następne. W konsekwencji na orbicie zniszczeniu uległoby większość satelitów ? wyjaśnia naukowiec.
Dlatego jest przekonany, że nikt nie zamierza wykorzystywać tego typu możliwości, gdyż na zniszczenie narażone byłyby satelity nie tylko wrogie, ale i własne. Tego typu sytuacje porównuje do patu związanego z użyciem broni jądrowej ? nikt nie zamierza po nią sięgać, bo gdyby tak się stało, nie byłoby zwycięzców. Naukowiec podaje przykład z ostatnich lat. Chiny w 2007 r. dokonały testowego zniszczenia swojego satelity. Jego liczne odłamki zaczęły krążyć po orbicie. Dopiero po kilku latach ? w 2013 r. ? jeden z nich poważnie uszkodził rosyjskiego satelitę.
Rosyjskie próby
Zdaniem dr. Gawrońskiego bardziej realnym scenariuszem wojen gwiezdnych są różnego rodzaju działania, których celem jest zagłuszenie sygnałów satelitów (możliwe jest np. zagłuszanie GPS już na powierzchni Ziemi) lub inna elektroniczna ingerencja w obiekty na orbicie, tak aby zmniejszyć możliwości operacyjne przeciwnika.
Tymczasem w czwartkowym komunikacie Dowództwo Kosmiczne USA stwierdziło, że ma dowody na to, iż Rosja przeprowadziła niedestrukcyjną próbę broni antysatelitarnej umieszczonej w przestrzeni kosmicznej. Do testu miało dojść 15 lipca, kiedy z rosyjskiego satelity nr 45915 miał zostać wystrzelony na orbitę ?nowy obiekt?. Oznaczać to może zatem, że Rosja wykonała próbę pocisku działającego z poziomu orbity ziemskiej.
W 2023 r. Amerykanie mają powrócić na Księżyc. Chińczycy również snują plany o załogowym lądowaniu na Srebrnym Globie. Czy zatem ?gwiezdne wojny? będą rozgrywać się dalej od Ziemi i będą konsekwencją walki o zasoby mineralne? ? Księżyc i kosmos są na tyle duże, że każdy znajdzie dla siebie miejsce. A otwarty konflikt dla żadnej ze stron nie jest w tym momencie opłacalny. Dlatego jestem optymistą. Do wojny w kosmosie szybko nie dojdzie ? podsumowuje naukowiec.
źródło: PAP
Według eksperta do ewentualnego starcia mogłoby dojść tylko na naszej orbicie (fot. nasa.gov)
https://www.tvp.info/49137875/gwiezdne-wojny-juz-mozliwe-ale-nikomu-by-sie-nie-oplacily-wieszwiecej

Gwiezdne wojny już możliwe, ale nikomu by się nie opłaciły.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nowoczesne badania kosmosu balonu stratosferycznym
2020-07-27.
Unoszony przez balon wielkości stadionu piłkarskiego teleskop NASA ASTHROS będzie obserwował długości fal światła niewidoczne z Ziemi.
Rozpoczęto właśnie prace nad nową, ambitną misją, w ramach której do stratosfery poleci nowoczesny, 2,5 metrowy teleskop podczerwony.
Wstępnie początek działania i start instrumentu ASTHROS (Astrophysics Stratospheric Telescope for High Spectral Resolution Observations at Submillimeter-wavelengths) planuje się na grudzień 2023 roku z obszaru Antarktydy. Instrument ma tam spędzić około trzech tygodni, dryfując po prądach powietrznych ponad lodowatym południowym kontynentem.
Kierowana przez NASA JPL misja ASTHROS polega na obserwacji Kosmosu w dalekiej podczerwieni. To światło o długości fali znacznie dłuższej niż to, jakie jest widoczne dla ludzkiego oka. Aby móc je zobaczyć, teleskop ASTHROS będzie musiał osiągnąć wysokość około 40 kilometrów ponad Ziemią. To cztery razy wyżej niż pułap lotu komercyjnych samolotów. Choć to wciąż znacznie poniżej granicy kosmosu (zaczynającego się ok. 100 kilometrów nad powierzchnią Ziemi), dla teleskopu będzie już wystarczająco wysoko, by mógł zaobserwować długości fal elektromagnetycznych blokowane przez ziemską atmosferę.
Zespół misji ostatnimi czasy dopracował projekt przenośnego obserwatorium, który obejmuje teleskop (wychwytujący światło), dodatkowe instrumenty naukowe, oraz podsystemy takie jak układ chłodzenia i elektroniki. Na początku sierpnia tego roku inżynierowie z JPL rozpoczną integrację i testowanie tych podsystemów, aby sprawdzić, czy działają one zgodnie z oczekiwaniami.
Czemu akurat balon? Chociaż balony mogą wydawać się dość przestarzałą technologią, oferują dużą przewagę nad misjami naziemnymi lub kosmicznymi. Naukowy program balonowy NASA działa od 30 lat w Wallops Flight Facility w Wirginii. Każdego roku inicjuje się tam od 10 do 15 misji z różnych lokalizacji na całym świecie, wspierając eksperymenty we wszystkich dyscyplinach naukowych realizowanych w NASA, a także projekty i cele związanych z rozwojem technologii i edukacją. Misje balonowe nie tylko generują niższe koszty w porównaniu z misjami kosmicznymi, ale także charakteryzuje je krótszy czas pomiędzy wczesnym planowaniem a ostatecznym wdrożeniem, co oznacza, że można w ich ramach zaakceptować wyższe ryzyko związane z użyciem najnowocześniejszych technologii, których nie było jeszcze dotąd w kosmosie. Ryzyko to może przybrać postać nieznanych dotąd wyzwań technicznych lub operacyjnych, które mogą wpłynąć także na wyniki naukowe misji. Pracujące aktywnie nad tymi wyzwaniami misje balonowe mogą przygotować grunt pod przyszłe misje kosmiczne, tak aby w jak najwyższym stopniu czerpać korzyści z tych nowych technologii.
- Misje balonowe takie jak ASTHROS są ogółem narażone na większe ryzyko niż misje kosmiczne, ale dają też wysokie zwroty przy niewielkich kosztach - podsumowuje inżynier JPL Jose Siles, kierownik projektu w ASTHROS. - Dzięki ASTHROS zamierzamy prowadzić obserwacje astrofizyczne, których nigdy jeszcze dotąd nie podjęto. Misja ta utoruje drogę przyszłym misjom kosmicznym, testując nowe technologie i zapewniając szkolenia dla kolejnego pokolenia inżynierów i naukowców.
Pod względem naukowym ASTHROS będzie wyposażony w przyrząd do pomiaru ruchów i prędkości gazu wokół nowo powstałych gwiazd. Podczas lotu balonem zbadane będą jej cztery główne cele, w tym dwa obszary gwiazdotwórcze w Drodze Mlecznej. Po raz pierwszy wykryje się w nich i zmapuje obecność dwóch specyficznych typów jonów azotu (atomów, które utraciły część elektronów). Jony te mogą ujawnić miejsca, w których wiatry gwiazdowe masywnych gwiazd i wybuchy supernowych przekształciły znacznie obłoki gazu w tych obszarach formowania się gwiazd. W procesie znanym jako gwiezdne sprzężenie zwrotne takie gwałtowne wybuchy mogą przez miliony lat rozproszyć otaczającą je materię i utrudnić formowanie się nowych gwiazd lub całkowicie je zatrzymać. Ale gwiezdne sprzężenie zwrotne może również powodować zlepianie się materii, przyspieszając formowanie się gwiazd. Bez tego procesu cały dostępny gaz i pył w galaktykach takich jak nasza już dawno przekształciłby się w gwiazdy.
ASTHROS ma umożliwić stworzenie pierwszych szczegółowych trójwymiarowych map gęstości, prędkości i ruchu gazu w tych regionach. Dzięki nim naukowcy zobaczą, jak nowo narodzone gwiazdowe olbrzymy wpływają na otaczający je materiał. Zespół chce tym sposobem uzyskać wgląd w działanie gwiezdnego sprzężenia zwrotnego i dostarczyć nauce nowych danych do udoskonalenia komputerowych symulacji ewolucji galaktyk.
Trzecim celem ASTHROS będzie galaktyka Messier 83. Zaobserwowanie tam oznak gwiezdnego sprzężenia zwrotnego umożliwi zespołowi uzyskanie głębszego wglądu w jego wpływ na różne typy galaktyk. Możliwe jest, że gwiazdowe sprzężenie zwrotne jest głównym regulatorem tworzenia się gwiazd od samego początku historii Wszechświata. Komputerowe symulacje ewolucji galaktyk wciąż jednak nie mogą w pełni odtworzyć tego, co widzimy w Kosmosie. Mapowanie azotu, które umożliwi ASTHROS, nigdy wcześniej nie zostało jeszcze przeprowadzone. Jak jego wynik wpłynie na modele astrofizyczne galaktyk?
Jako swój czwarty cel ASTHROS zaobserwuje TW Hydrae, młodą gwiazdę otoczoną rozległym dyskiem pyłu i gazu, w którym mogą się formować planety. Dzięki swoim unikalnym możliwościom ASTHROS zmierzy całkowitą masę tego dysku protoplanetarnego i pokaże, jak ta masa jest w nim rozłożona. Te obserwacje mogą ujawnić miejsca, w których pył gromadzi się i zlepia, tworząc planety. Nowe informacje na temat dysków protoplanetarnych być może pomogą astronomom lepiej zrozumieć, jak różne typy planet powstają w młodych układach ?słonecznych?.
Aby to wszystko umożliwić, misja potrzebuje naprawdę sporego balonu stratosferycznego. Po napełnieniu helem będzie miał on około 150 metrów szerokości, czyli mniej więcej tyle, co stadion piłkarski. Gondola pod balonem przenosić będzie sam instrument i lekki teleskop, który składa się z 2,5-metrowej anteny satelitarnej oraz szeregu zwierciadeł, soczewek i detektorów zaprojektowanych i zoptymalizowanych do przechwytywania promieniowania w dalekiej podczerwieni. Podczas lotu balonem naukowcy będą mogli precyzyjnie kontrolować kierunek na niebie oglądany przez teleskop i pobierać dane w czasie rzeczywistym za pomocą łącza satelitarnego, realizowanego właśnie dzięki antenie.
Z uwagi na to, że wszelkie naukowe instrumenty obserwujące dalekiej podczerwieni muszą być bardzo zimne, w wielu tego rodzaju misjach wykorzystuje się ciekły hel do ich chłodzenia. Zamiast tego ASTHROS będzie polegał na chłodnicy kriogenicznej, która wykorzystuje energię elektryczną (dostarczaną przez panele słoneczne ASTHROS) niezbędną do utrzymania detektorów nadprzewodzących w temperaturze rzędu minus 268,5 stopni Celsjusza, czyli nieco tylko powyżej zera bezwzględnego (najzimniejszej temperatury, jaką może osiągnąć materia we Wszechświecie). Chłodnica kriogeniczna waży znacznie mniej niż duży pojemnik z ciekłym helem, którego ASTHROS potrzebowałby do utrzymywania urządzenia w takim zimnie przez cały czas trwania misji. Oznacza to, że sumaryczny ładunek jest znacznie lżejszy, a czas trwania misji nie będzie dzięki temu ograniczony ilością ciekłego helu na pokładzie.
Zespół spodziewa się, że balon wykona dwie lub trzy pętle wokół bieguna południowego w ciągu około 21 do 28 dni, niesiony ponad nim przez dominujące wiatry stratosferyczne. Po zakończeniu misji operatorzy wyślą polecenie zakończenia lotu, które oddzielą gondolę połączoną ze spadochronem od balonu. Spadochron opuści następnie gondolę na ziemię, aby teleskop można było z niej wyjąć, po czym przygotować do kolejnego lotu.
 Na ilustracji: Film poklatkowy pokazujący start misji NASA Stratospheric Terahertz Observatory II (STO-2) z Antarktydy w 2016 r. Misje balonowe dają nam możliwość obserwacji nieba w długościach fal światła blokowanych przez ziemską atmosferę.
Źródło: NASA / JPL-Caltech
 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
 
 
Źródło: NASA
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu powyżej: Balon stratosferyczny wzlatujący w wysokie partie atmosfery. Źródło: NASA's Goddard Space Flight Center Conceptual Image Lab/Michael Lentz
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowoczesne-badania-kosmosu-balonu-stratosferycznym

 

 

Nowoczesne badania kosmosu balonu stratosferycznym.jpg

Nowoczesne badania kosmosu balonu stratosferycznym.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje kosmiczne wakacje ? konkurs POLSA
2020-07-27. Redakcja
Do 2 października br. można nadsyłać prace w konkursie, organizowanym przez Polską Agencję Kosmiczną, pod hasłem ?Moje kosmiczne wakacje?. Konkurs przeznaczony jest dla uczniów szkół podstawowych z całej Polski, zainteresowanych tematyką związaną
z przestrzenią kosmiczną.
Konkurs skierowany jest do uczniów szkół podstawowych (osobno oceniane 2 podgrupy: klasy I-IV oraz od V do tegorocznych absolwentów). Przygotowane prace powinny dotyczyć wspomnień z wakacji ? tych prawdziwych lub tych wymarzonych, w powiązaniu z szeroko rozumianą tematyką poznawania Wszechświata, eksploracji przestrzeni kosmicznej, korzystania z technologii kosmicznych w życiu codziennym. Technika prac ? dowolna (m.in. formy literackie, plastyczne, techniczne, muzyczne, prezentacje, pliki audio, video, itp.).
Prace  można wykonywać indywidualnie lub zespołowo (zespół od 2 do 4 dzieci). Kryteria oceny: walory artystyczne, zgodność z tematyką konkursową, oryginalność podejścia do tematu, wykorzystanie technologii (starsza grupa). Wszelkie informacje dotyczące konkursu, w tym regulamin, dostępne są na stronie Polskiej Agencji Kosmicznej.  
Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi do 30 października br.
Wszyscy uczestnicy konkursu otrzymają pamiątkowe dyplomy i kosmiczne gadżety. Najlepsze prace zostaną nagrodzone m.in. książkami o tematyce kosmicznej, mapami nieba oraz voucherami wstępu do najbardziej popularnych w Polsce obiektów zajmujących się tematyką kosmiczną.
Partnerzy konkursu: Centrum Nauki Kopernik ? ESERO POLSKA, Hevelianum w Gdańsku.
https://kosmonauta.net/2020/07/moje-kosmiczne-wakacje-konkurs-polsa/

Moje kosmiczne wakacje ? konkurs POLSA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonałe zdjęcie zaręczynowe. Następna szansa na takie za 6800 lat!
2020-07-27. MARCIN WATEMBORSKI
Zaręczyny to bardzo ważne wydarzenie w życiu każdej pary. Często oświadczający się myślą o tym, jak sprawić, by ich ukochana osoba poczuła się wyjątkowo, a samo wydarzenie na zawsze zapadło jej w pamięć. Niesamowitą pomysłowością wykazał się John Nicotera. Tego zdjęcia zaręczynowego i okazji nie da się podrobić ? przynajmniej nie przez najbliższe 6800 lat!
Słyszałem już o wielu ciekawych pomysłach na zaręczyny ? koncert ulubionego wykonawcy, skok na spadochronie, nurkowanie głębinowe, piękne lokalizacje etc. Jednak nie zawsze trzeba ekstremalnie się głowić, ponieważ piękne okazje same przychodzą.
Dla Johna Nicotery oraz jego (już) narzeczonej Eriki Pendrak, ważna chwila pokryła się z przelotem komety NEOWISE, którą kolejny raz będzie można zobaczyć za 6800 lat. To jedyna taka szansa w życiu.
jak się okazuje, oświadczyny na tle przelatującej komety NEOWISE nie były pierwotnym pomysłem na zadanie jednego z najważniejszych pytań w życiu Johna. Początkowo chciał zrobić to podczas wyprawy z Eriką do Oregonu ? w parku narodowym Crater Lake. Ten pomysł był w jego głowie przez ponad pół roku, jednak tak wyjątkowej okazji jak przelot komety nie można było zaprzepaścić.
John postanowił zapytać ukochaną o to, czy zostanie jego żoną, między 15 a 23 lipca 2020 roku, gdy kometa NEOWISE będzie widoczna nad północną półkulą Ziemi. Jej odległość od naszej planety wynosiła 160 milionów mil, czyli ok. 257,5 miliona kilometrów. Taka okazja ponownie wydarzy się za 6800 lat, bo tyle mniej więcej trwa przelot po pełnej orbicie tego ciała niebieskiego.
Mężczyzna poprosił kobietę o rękę 18 lipca 2020 roku, a na pamiątkę tego wydarzenia, zrobił krótką sesję fotograficzną ze statywu. Na zdjęciach widać Johna, Erikę oraz przelatująca między nimi kometę. Zdjęcia wyglądają co najmniej jak wyjęte z romantycznego filmu science-fiction. Na pewno to wydarzenie zostanie w ich sercach do końca życia.
https://fotoblogia.pl/15647,doskonale-zdjecie-zareczynowe-nastepna-szansa-na-takie-za-6800-lat

Doskonałe zdjęcie zaręczynowe. Następna szansa na takie za 6800 lat.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie tchnienie najbliższej gromady gwiazd. Za 30 milionów lat Hiady będą już historią
2020-07-27. Radek Kosarzycki
Najnowsze pomiary prędkości poszczególnych gwiazd uciekających i należących do gromady Hiad wskazują, że rozpad gromady jest już przesądzony.
Przewidujemy, że gromada całkowicie rozpadnie się w ciągu około 30 milionów lat. Zważając na wiek gromady, trafiliśmy na sam koniec jej życia ? mówi Samyeong Oh, astronom na Uniwersytecie w Cambridge.
Hiady, gromada gwiazd w gwiazdozbiorze Byka, znajduje się zaledwie 150 lat świetlnych stąd. Powstały około 680 mln lat temu z ogromnego obłoku gazowo-pyłowego w dysku Drogi Mlecznej.
Czym są gromady otwarte?
Gromady otwarte takie jak m.in. Hiady to zgrupowania setek lub tysięcy gwiazd powstałych w tym samym czasie i utrzymywanych razem przez własną grawitację. W każdej takiej gromadzie występuje jednak wiele sił, które próbują ją rozerwać. Eksplozje najmasywniejszych gwiazd wyrzucają w przestrzeń kosmiczną materię, która dotychczas utrzymywała gromadę w całości. Jakby tego było mało, przelatujące w pobliżu gromady rozległe obłoki gazu także wyrywają jej pojedyncze gwiazdy. Warto tutaj wspomnieć, że także oddziaływania grawitacyjne między samymi gwiazdami tworzącymi gromadę, często prowadzą do wyrzucania z niej - niczym z procy - tych gwiazd, które charakteryzują się najmniejszą masą. Wszystkie te oddziaływania sprawiają, że mało która gromada otwarta jest w stanie dotrwać do swoich miliardowych urodzin.
Hiady nie są już takie młode
Hiady i tak już istnieją dużo dłużej niż wiele ich rówieśników. Pierwsze problemy z utrzymaniem gromady astronomowie dostrzegli w 2018 r., kiedy dane z obserwatorium kosmicznego Gaia uświadomiły im, że wiele gwiazd z niej ucieka. Tworzą one dwa długie ogony po obu stronach Hiad ? to pierwsze tego typu strumienie gwiazd dostrzeżone w pobliżu gromady otwartej. Każdy z nich rozciąga się na kilkaset lat świetlnych od gromady, która sama ma zaledwie średnicę rzędu 65 lat świetlnych.
Rozpad gromady gwiazd trwa
W swoim najnowszym artykule Oh przeanalizował zmiany masy gromady na przestrzeni jej życia. Obliczenia wskazują, że 680 mln lat temu gromada miała masę około 1200 mas Słońca. Teraz jej jest zaledwie 300 razy większa od masy Słońca. Jakby tego było mało, oba uciekające z niej strumienie mają łącznie więcej gwiazd niż sama gromada. A im więcej gwiazd ucieknie z gromady, tym mniej zostanie, aby grawitacyjnie utrzymywać samą gromadę. To z kolei prowadzi do ucieczki kolejnych gwiazd, co tylko przyspiesza nieuchronny jej koniec.
Według astronoma głównym winowajcą odpowiedzialnym za niszczenie gromady jest sama Droga Mleczna. Jak Księżyc, który odpowiada za przypływy występujące zarówno po stronie zwróconej ku niemu jak i skierowanej dokładnie w przeciwną stronę, tak i centrum Drogi Mlecznej wyrywa pojedyncze gwiazdy z tej strony gromady, która zwrócona jest do centrum galaktyki, i z przeciwnej.
Co będzie dalej?
Zasadniczo nic. Nawet po rozpadzie gromady, gwiazdy jeszcze długo będą przemierzały przestrzeń mniej więcej w tym samym kierunku i ze zbliżonymi prędkościami. Oh jest przekonany, że nadal będzie można je dostrzec jako charakterystyczną grupę gwiazd na wykresie położenia i prędkości, niemniej jednak gwiazdy będą już na tyle od siebie oddalone, że nie będą już gromadą gwiazd.
Gromada otwarta Hiady (czerwony) i dwa strumienie uciekających z niej gwiazd. Na żółto zaznaczono przewidywane trajektorie lotu uciekających gwiazd.
https://spidersweb.pl/2020/07/gromada-gwiazd-hiady-wlasnie-sie-rozpada.html

Ostatnie tchnienie najbliższej gromady gwiazd. Za 30 milionów lat Hiady będą już historią.jpg

Ostatnie tchnienie najbliższej gromady gwiazd. Za 30 milionów lat Hiady będą już historią2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to właśnie Ganimedes. Tak widziała go sonda Juno
2020-07-27. Radek Kosarzycki
Zbliżając się po raz kolejny do Jowisza w grudniu 2019 r. sonda Juno przeleciała nad północnym biegunem Ganimedesa, największego księżyca w całym Układzie Słonecznym. Zdjęcia w podczerwieni wykonane za pomocą instrumentu JIRAM pozwoliły badaczom stworzyć mapę północnych obszarów tego masywnego księżyca.
Ganimedes to istny władca księżyców
Ganimedesa nie da się w żaden sposób pomylić z Księżycem krążącym wokół Ziemi. Paradoksalnie można powiedzieć, że jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to powinien to być Ganimedes, bo ziemski Księżyc przy nim to tylko księżyc. Ale dobrze, mu tu nie o języku, a Ganimedes to największy księżyc w Układzie Słonecznym.
Przy swoich rozmiarach (średnica 5268 km) jest obiektem większym od Merkurego, najmniejszej planety w naszym układzie planetarnym. Jakby tego było mało, Ganimedes jest jedynym księżycem, który posiada własne pole magnetyczne. Na Ziemi wzdłuż linii pola magnetycznego strumienie wiatru słonecznego wchodząc w ziemską atmosferę tworzą spektakularne zorze polarne. Ze względu na to jednak, że Ganimedes nie ma żadnej atmosfery, która stanęłaby na drodze strumieniowi naładowanych cząstek, jego bieguny są bezustannie bombardowane plazmą z gigantycznej magnetosfery Jowisza.
Największy księżyc Jowisza i nie tylko składa się w większości z lodu wodnego. Wspomniane wyżej pole magnetyczne i związane z nim bombardowanie biegunów sprawia, że lód na północnym biegunie został zmodyfikowany przez plazmę i jest amorficzny.
Dzieje się tak dlatego, że naładowane cząstki podążając wzdłuż linii pola magnetycznego, uderzają bezpośrednio w lód niszcząc jego strukturę i uniemożliwiając tworzenie struktury krystalicznej. Cząsteczki wody na obu biegunach nie układają się w żaden konkretny sposób, w przeciwieństwie do krystalicznego lodu na równiku Ganimedesa.
Sonda Juno bada lód na biegunach Ganimedesa
Instrument JIRAM (Jovian Infrared Auroral Mapper) opracowano tak, aby obserwował promieniowanie podczerwone wychodzące z głębszych warstw Jowisza, znajdujących się 50 do 70 km poniżej najwyższych chmur w atmosferze planety. Mimo to instrument przydaje się on także do badania księżyców Io, Europy, Ganimedesa i Kallisto czyli czterech tzw. galileuszowych księżyców Jowisza (wszystkie cztery zostały odkryte przez Galileusza na początku 1610 r.).
Dzięki temu, że naukowcy wiedzieli, że sonda Juno znajdzie się 26 grudnia w polu widzenia sondy Juno, inżynierowie zaprogramowali przelot tak, aby instrumenty były skierowane na powierzchnię Ganimedesa. W momencie największego zbliżenia sondy do księżyca, na odległość około 100 000 km ? JIRAM wykonał 300 zdjęć powierzchni w skali 23 km/piksel.
To dopiero początek przygody z Ganimedesem
Zebrane przez Juno informacje będą bardzo przydatne podczas kolejnej misji do Jowisza. Europejska sonda JUICE (Jupiter ICy moons Explorer) począwszy od 2030 r. przez 3,5 roku będzie badała gigantyczną magnetosferę i burzliwą atmosferę Jowisza, ale także  Ganimedesa, Kallisto i Europę. Według planów we wrześniu 2032 r. sonda poruszająca się po orbicie wokół Jowisza, wejdzie na orbitę wokół Ganimedesa. W ten sposób JUICE stanie się pierwszą w historii sondą kosmiczną krążącą wokół księżyca innej planety niż Ziemia.
Początkowo sonda znajdzie się na orbicie na wysokości 5000 km nad powierzchnią Ganimedesa, aby w 2033 r. obniżyć się na wysokość 500 km. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem sonda wykona rewelacyjne mapy Ganimedesa, dzięki którym ten stosunkowo nieznany księżyc może spektakularnie wejść do powszechnej świadomości opinii publicznej. Na to nam jednak przyjdzie poczekać jeszcze kilkanaście lat.
Porównanie rozmiarów Ziemi, Ganimedesa i Księżyca.
https://spidersweb.pl/2020/07/juno-bada-bieguny-ganimedesa.html

Jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to właśnie Ganimedes. Tak widziała go sonda Juno.jpg

Jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to właśnie Ganimedes. Tak widziała go sonda Juno2.jpg

Jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to właśnie Ganimedes. Tak widziała go sonda Juno3.jpg

Jeżeli jakiś księżyc powinien być pisany wielką literą, to właśnie Ganimedes. Tak widziała go sonda Juno4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie wykryli superrozbłysk z pobliskiej gwiazdy
Autor: John Moll (2020-07-27)
Japońscy astronomowie zarejestrowali kilkanaście rozbłysków, pochodzących z pobliskiej gwiazdy. Wśród nich był także tzw. superrozbłysk, który był wielokrotnie potężniejszy od tych emitowanych przez nasze Słońce.
Gwiazda AD Leonis znajduje się zaledwie 16 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze lwa. To właśnie ona wygenerowała 12 rozbłysków, wśród których był wyjątkowo potężny superrozbłysk. Wszystkie te zjawiska zostały zarejestrowane z pomocą nowego japońskiego teleskopu Seimei, który został zainstalowany na Uniwersytecie Kyoto.
Na drodze dalszych analiz, japońscy badacze ustalili, że superrozbłysk wyrzucony przez czerwonego karła AD Leonis był około 20 razy potężniejszy od tych emitowanych przez Słońce i zawierał o jeden rząd wielkości więcej wysokoenergetycznych elektronów. Zjawisko tego typu zostało zaobserwowane po raz pierwszy.
Japońscy naukowcy zamierzają szukać podobnych ekstremalnych zjawisk w kosmosie, aby lepiej przewidywać rozbłyski i superrozbłysk. Gwałtowne zdarzenia na Słońcu mogą w istotny sposób zaszkodzić ludzkości. Dzięki przyszłym obserwacjom być może będziemy w stanie nie tylko przewidywać rozbłyski słoneczne, ale też łagodzić szkody spowodowane burzami magnetycznymi na Ziemi.
Źródło: NAOJ
Teleskop Seimei ? źródło: Okayama Observatory/Kyoto University
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/astronomowie-wykryli-superrozblysk-z-pobliskiej-gwiazdy

Astronomowie wykryli superrozbłysk z pobliskiej gwiazdy.jpg

Astronomowie wykryli superrozbłysk z pobliskiej gwiazdy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

SpaceX przeprojektowało mikrosatelity Starlink, bo mogły spadać ludziom na głowy
2020-07-27.
Okazuje się, że SpaceX ma same problemy z konstelacją kosmicznego internetu. Nie dość, że są solą w oku astronomów, bo zakłócają obserwacje kosmosu, to jeszcze stanowią duże niebezpieczeństwo dla ludności.
Cała konstelacja ma powstać docelowo z nawet 30 tysięcy urządzeń. Starlink ma oferować prędkość Internetu na poziomie do 1 Gb/s, przy pingu nie przekraczającym 100 ms. FCC ujawniło, że kosmiczny Internet miał początkowo powstać nieco wcześniej, ale inżynierowie SpaceX natrafili na bardzo poważny problem, z którym musieli sobie poradzić. Ostatecznie podjęli decyzję o przeprojektowaniu mikrosatelitów. W grę wchodziły nie tylko względy ekologiczne, czyli zadbanie o ograniczenie problemu kosmicznych śmieci, ale również bezpieczeństwo mieszkańców naszej planety.
Obliczenia dokonane przez SpaceX pokazały bowiem, że istnieje 45-procentowe prawdopodobieństwo, że co 6 lat jeden z mikrosatelitów może spaść komuś na głowę lub dokonać poważnych zniszczeń na powierzchni Ziemi. Dlatego postanowiono zaprojektować je od nowa i ograniczyć prawdopodobieństwo do zaledwie kilku procent. Wcześniejsza wersja mikrosatelitów miała kółko reakcyjne, odbłyśniki laserowe i fragmenty silników manewrowych, wykonane z takich materiałów, że przy wejściu w atmosferę, mogły się w niej w całości nie spalić i stanowić zagrożenie dla ludności.
Chociaż problem ten już nie dotyczy nowych urządzeń wynoszonych na orbitę, zagrożenie wciąż istnieje w przypadku 75 mikrosatelitów, które były zbudowane w starej technologii. Chociaż stanowią one potencjalne zagrożenie, to i tak o wiele mniejsze, niż gdyby wszystkie kilkadziesiąt tysięcy było wykonane z takich materiałów. Możemy więc spodziewać się, że za kilka lat usłyszymy o spadających mikrosatelitach Starlink oraz o kosmicznych cenach znalezionych i wystawionych na aukcjach ich szczątkach. Oby tylko nikomu nic nie spadło na głowę, bo SpaceX będzie miało poważne problemy.
Obecnie na orbicie znajduje się już ponad 500 urządzeń. Firma Elona Muska właśnie rozpoczęła pierwsze testy systemu w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie (zobacz tutaj). Do końca roku lub na początku 2021 roku Starlink może mieć nawet 1 milion użytkowników. Kosmiczny internet to przyszłość, ponieważ pozwoli skomunikować ze sobą najdalsze i najbardziej dzikie zakątki naszej planety, a później obejmie swoim zasięgiem również bazy na Księżycu i pierwsze kolonie na Marsie.
Źródło: GeekWeek.pl/IEE Spectrum / Fot. Piqsels

https://www.geekweek.pl/news/2020-07-27/spacex-przeprojektowalo-mikrosatelity-starlink-bo-mogly-spadac-ludziom-na-glowy/

 

SpaceX przeprojektowało mikrosatelity Starlink, bo mogły spadać ludziom na głowy.jpg

SpaceX przeprojektowało mikrosatelity Starlink, bo mogły spadać ludziom na głowy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Megazmarszczki, czyli ruchome piaski Marsa z HiRISE
2020-07-27.
Te gigantyczne marsjańskie wydmy mogą kojarzyć się nam z literaturą i kinem science fiction. Ale są prawdziwe i z bliska zapewne tak fantastyczne, jak się wydają. Nowe odkrycia na ich temat opublikowano po ponad 10 latach obserwacji (!)
Megazmarszczki to piaszczyste formy lądowe lub denne, które wznoszą się na 1 do 2 metrów ponad powierzchnię globu. Zostały zauważone na całej powierzchni Czerwonej Planety, począwszy od cętkowanych den kraterów aż po faliste równiny. Nie są one wprawdzie aż tak duże jak wydmy, ale też nie tak małe jak to, co naukowcy zazwyczaj nazywają dużymi zmarszczkami - jest to zatem pewna forma pośrednia tych tworów. Jednak są na tyle duże i jasne, że można je łatwo dostrzec z pomocą krążących wokół Marsa satelitów.
Ogółem większość marsjańskich wydm składa się z ziaren o dużej różnorodności, podczas gdy duże zmarszczki składają się tylko z małych, drobniejszych ziaren ?piasku?. Z drugiej strony megazmarszczki wydają się być zbudowane z drobnoziarnistego piasku na dole i gruboziarnistego piasku na górze, co sprawia, że są mniej mobilne ze względu na cienką, mało dynamiczną  atmosferę Marsa. To skłoniło naukowców do przypuszczeń, że są to w rzeczywistości pozostałości dawnego środowiska Marsa - z czasów, gdy wiały na nim dużo, dużo silniejsze wiatry. Ale teraz, po dziesięciu latach obserwacji, planetolodzy wykorzystali dodatkowo obrazy z sondy High Resolution Imaging Science Experiment (HiRISE), aby pokazać, że megazmarszczki także są w ciągłym ruchu.
- To wprawdzie nie tak, jak w przypadku Marka Watneya, zdmuchniętego daleko od innych astronautów w filmie ?Mars? - wyjaśnia Matt Chojnacki, współautor nowej pracy i współpracownik projektu z University of Arizona?s Lunar and Planetary Laboratory w Tucson. - W rzeczywistości nie zobaczylibyśmy tam zbyt wielu przypadków diabła pyłowego ani unoszących się wokół strumieni pyłu. To więc raczej tak, że megazmarszczki, obecne w regionach, które badali naukowcy, a więc w pobliżu kraterów Nili Fossae i McLaughlin, migrują w prawie niezauważalnym tempie, poruszając się tylko o około 1 metr na aż dziewięć ziemskich lat. Niemniej jednak ta ich aktywność była miłym zaskoczeniem dla planetarnej społeczności naukowej.
- Po wielu latach w końcu udało się uzyskać wysokorozdzielcze obrazy w wystarczająco długiej skali czasowej, umożliwiając wykrycie ruchu tych tworów - dodaje Jim Zimbelman, geolog planetarny z National Air and Space Museum w Smithsonian. Zimbelman ma nadzieję, że nowa praca zainspiruje innych uczonych do poszukiwania dalszych zmian na powierzchni na Marsie - teraz, gdy osiągnięto odpowiednio długi okres czasu dla tych obserwacji. Naukowcy w szczególności planują dodatkowo zbadać sezonowość ruchów megazmarszczki oraz ich związek z migrującymi wydmami na Marsie.
Co jednak ciekawe, megazmarszczki pojawiają się również na Ziemi. Pierwszy kontakt naukowców z nimi miał miejsce podczas ich wycieczki do Maroka. Podobieństwo krajobrazu tego kraju do powierzchni Marsa czyni go zresztą idealnym poligonem doświadczalnym dla łazika Rosalind Franklin (wcześniej znanego jako łazik ExoMars). I chociaż ziemskie megazmarszczki są dużo mniejsze i rzadsze niż te na Marsie, wysnuto już hipotezę, że powstają one w podobny sposób.
- Mars jest na tyle podobny do Ziemi, że można zastosować dla niego te same modele geologii, ale tylko w pewnych granicach - mówi Serina Diniega, planetolog z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii. Dodaje też, że szczególnie w dziedzinie planetologii porównawczej Mars może służyć jako niezwykle przydatne narzędzie do badania innych ciał w różnych warunkach środowiskowych poza Ziemią. W miarę napływania coraz większej ilości danych to narzędzie staje się coraz bardziej i bardziej dopracowane. Mars dodatkowo wciąż zaskakuje nas tym, że jest planetą nadal aktywną geologicznie.
Pierwszym naukowcom, którzy badali marokańskie megazmarszczki już półtora wieku temu, trudno byłoby pojąć, że ich praca może mieć znaczenie dla dużo późniejszych, przyszłych badań innej planety. Jednak w miarę jak sonda HiRISE kontynuuje obrazowanie powierzchni Marsa, staje się coraz bardziej oczywiste, że Czerwona Planeta może nas jeszcze wiele nauczyć o rzadkich wydarzeniach rozgrywających się także w naszym kosmicznym domu.
 
Czytaj więcej:
?    Oryginalny artykuł prasowy
?    Błękitna kropka na Marsie
?    HiRISE: interaktywne mapa Marsa
 
 
Źródło: NASA/JPL/University of Arizona
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Wydmy w kraterze McLaughlin na Marsie.
Źródło: NASA/JPL/University of Arizona
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/megazmarszczki-czyli-ruchome-piaski-marsa-z-hirise

Megazmarszczki, czyli ruchome piaski Marsa z HiRISE.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Profesjonalne warsztaty rakietowe dla amatorów oraz mini-sympozjum rakietowe
2020-07-27.
Analog Astronaut Training Center we współpracy z Polskim Towarzystwem Rakietowym oraz Obserwatorium Astronomicznym Królowej Jadwigi zaprasza na profesjonalne warsztaty rakietowe, które odbędą się w dniach 3-7 sierpnia 2020 w Rzepienniku Biskupim w Beskidzie Niskim. Natomiast w dniu 8 sierpnia przewidziano mini-sympozjum rakietowe.  
Profesjonalne warsztaty rakietowe dla amatorów zorganizowane przez Analog Astronaut Training Center we współpracy z Polskim Towarzystwem Rakietowym oraz Obserwatorium Astronomicznym Królowej Jadwigi mogą stać się przepustką dla osób, które chciałyby wystrzelić własną rakietę w czasie Festiwalu Meteor 2020, który odbędzie się w dniach 5-6 września br. na Pustyni Błędowskiej. Tegoroczna edycja Festiwalu jest wyjątkowa, ponieważ wiąże się z obchodami 10-lecia Polskiego Towarzystwa Rakietowego.
Organizatorzy obiecują, że każdy uczestnik warsztatów nauczy się podstaw konstrukcji rakiet oraz samodzielnie wykona model wielorazowego użytku osiągający pułap pond 300 m.  Uczestnicy warsztatów otrzymają wszelkie niezbędne materiały potrzebne do zbudowania rakiet oraz przeżycia warsztatów, czyli elektronikę i silniki oraz obiady.
Celem warsztatów jest:
?    zapoznanie się z podstawami aerodynamiki,
?    nauką modelowania rakiet w programie OpenRocket,
?    samodzielne wykonanie modelu latającego wielokrotnego użytku,
?    samodzielne wykonanie spadochronu,
?    zapoznanie się z technikami tworzenia materiałów kompozytowych,
?    zapoznanie się z modelami dostępnych na rynku silników rakiet amatorskich,
?    poznanie historii polskich rakiet,
?    zachęcenie do rozwijania się w stronę przedmiotów ścisłych,
?    przygotowanie do Festiwalu Meteora, który odbędzie się na początku września 2020 r. na Pustyni Błędowskiej.
Na koniec warsztatów odbędą się loty rakiet i po udanym locie uczestnicy otrzymają licencję startową pierwszego stopnia.
Chętni do udziału w warsztatach muszą zabrać ze sobą laptopy, namioty, karimaty i śpiwory. Będzie też możliwość darmowego przenocowania w drewnianym domku z bieżącą wodą i toaletą.
Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc w warsztatach może wziąć udział max. 15 osób. Decyduje kolejność zgłoszeń drogą mailową na adres: [email protected]
Warsztaty są płatne. Ich koszt wynosi 1000 zł.
Po zakończonych warsztatach planowane jest w dniu 8 sierpnia br. mini-sympozjum rakietowe.  Prelegenci proszeni są o zgłaszanie referatów w formacie slajdów (ppt, pdf) o długości max. 30 min. Po zakończonym spotkaniu prelegenci będą proszeni o przesłanie wersji papierowej prezentacji do publikacji w Annales Astronomiae Novae 2021. Udział w konferencji jest bezpłatny. Organizatorzy zapewniają ciastka, herbatę i kawę. Zgłoszenia należy kierować drogą elektroniczną na e-mail: [email protected]
Dodatkowe informacje nt. warsztatów można uzyskać na stronie rakiety.org.pl.
 
Paweł Z. Grochowalski
Źródło: Analog Astronaut Training Center
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/profesjonalne-warsztaty-rakietowe-dla-amatorow-oraz-mini-sympozjum-rakietowe

Profesjonalne warsztaty rakietowe dla amatorów oraz mini-sympozjum rakietowe.jpg

Profesjonalne warsztaty rakietowe dla amatorów oraz mini-sympozjum rakietowe2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)