Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

W kosmicznym obiektywie: Gdy stary rok w nowy się zmieni
2021-02-13.
W ubiegłą niedzielę rozpoczął się na Marsie nowy, 36 rok. Z tej okazji Mars Express wykonał dwa zdjęcia Czerwonej Planety. Po lewej zdjęcie wykonane 6 lutego, czyli w ostatnim dniu marsjańskiego roku 35., a po prawej już po równonocy wiosennej na półkuli północnej tej planety, czyli w ?Nowy Rok?.
Co warto wiedzieć o marsjańskim roku?
Rok na Czerwonej Planecie trwa 687 dni ziemskich i zaczyna się podczas równonocy wiosennej na półkuli północnej. Nie można go jednak podzielić na cztery równe części odpowiadające porom roku, gdyż ze względu na większą eliptyczność orbity Marsa w porównaniu do orbity Ziemi, trwają różny okres czasu. Na przykład, najdłuższym sezonem jest właśnie wiosna na półkuli północnej i trwa 194 sole. (Sol to dzień marsjański, trwający 24 godziny i 39 minut, a więc porównywalnie co dzień na Ziemi). Natomiast na tej samej półkuli najkrótsza jest jesień i trwa 142 sole. Rozbieżność wynosi aż 52 sole, czyli prawie dwa miesiące ziemskie. W przypadku naszej planety najdłuższą porą roku również jest wiosna ? trwa 92-93 dni (w zależności kiedy wypada data początku astronomicznej pory roku), ale tyle samo będzie trwać też lato. Z kolei jesień i zima są krótsze o zaledwie 3-4 dni, a więc różnica jest znikoma.
Dlaczego na Marsie jest dopiero rok 36?
Lata na Marsie zaczęto liczyć dopiero 66 lat temu, w 1955 r. Co ciekawe, w drugiej połowie pierwszego roku marsjańskiego zaobserwowano na Czerwonej Planecie bardzo dużą burzę pyłową, którą nazwano ?Wielką burzą pyłową z 1956 r.?
Kiedy będzie można świętować kolejny marsjański nowy rok?
Rok 37. rozpocznie się za 682 dni ziemskie i wypadnie na 26 grudnia 2022 roku. Następne daty to: 12 listopada 2024, 30 września 2026 i 17 sierpnia 2028. Kto wie, może ludzie będą mogli w któryś z tych dni urządzić imprezę sylwestrową i świętować nadejście nowego roku już na powierzchni Czerwonej Planety?
Źródła:
Happy new Mars year, Happy New Year on Mars

Źródło: ESA, CC BY-SA 3.0 IGO

https://news.astronet.pl/index.php/2021/02/14/w-kosmicznym-obiektywie-gdy-stary-rok-w-nowy-sie-zmieni/

W kosmicznym obiektywie Gdy stary rok w nowy się zmieni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie przeloty 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6
2021-02-13. Krzysztof Kanawka
W dniach 12-14 lutego w pobliżu Ziemi znalazły się trzy meteoroidy o oznaczeniach 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6.
Przeloty 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6 to siedemnasty, osiemnasty i dziewiętnasty (wykryty) przelot małego obiektu w 2021 roku.
Meteoroid o oznaczeniu 2021 CC6 zbliżył się do Ziemi 12 lutego na minimalną odległość około 169 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,44 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 12 lutego około 12:00 CET. Średnica 2021 CC6 szacowana jest na około 3 metry.
Meteoroid o oznaczeniu 2021 CA6 zbliżył się do Ziemi 13 lutego na minimalną odległość około 165 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,43 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 13 lutego około 17:00 CET. Średnica 2021 CA6 szacowana jest na około 7 metrów.
Wreszcie, meteoroid o oznaczeniu 2021 CS6 zbliży się do Ziemi 14 lutego na minimalną odległość około 150 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,39 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpi 14 lutego około 13:00 CET. Średnica 2021 CS6 szacowana jest na około 9 metrów.
Jest to piętnasty (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2021 roku.
W ostatnich latach ilość odkryć znacznie wzrosła:
?    w 2020 roku odkryć było 108,
?    w 2019 roku ? 80,
?    w 2018 roku ? 73,
?    w 2017 roku ? 53,
?    w 2016 roku ? 45,
?    w 2015 roku ? 24,
?    w 2014 roku ? 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów ? co jeszcze pięć-sześć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, W)
Orbita 2021 CS6 / Credits ? NASA, JPL

Tabela bliskich przelotów w 2021 roku / Credits ? K. Kanawka, kosmonauta.net

https://kosmonauta.net/2021/02/bliskie-przeloty-2021-cc6-2021-cs6-i-2021-ca6/

Bliskie przeloty 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6.jpg

Bliskie przeloty 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6.2.jpg

Bliskie przeloty 2021 CC6, 2021 CS6 i 2021 CA6.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nasz Księżyc uderzył deszcz meteorów
Autor: admin (13 luty, 2021)
Obserwatorium Astronomiczne w Szardży (ZEA) zaobserwowało ślady po deszczu meteorów, jaki uderzył w nasz Księżyc. Porównując uzyskiwane w ostatnim czasie obrazy powierzchni Srebrnego Globu, przeanalizowano czas uderzeń i ustalono względne pozycje impaktów.
Na podstawie analiz ustalono, że wystąpiła seria uderzeń meteorytów, które spadły na Księżyc 18 stycznia 2021 roku. W wyniku tych uderzeń na powierzchni naszego naturalnego satelity powstały nowe kratery o średnicy od 5 do 10 metrów.
Specjaliści z Sharjah Academy of Astronomy, Space Sciences and Technology (SAASST), twierdzą, że zespół naukowców pracuje obecnie nad ?głębszą analizą? tych księżycowych zderzeń, aby określić źródło i masę głównego obiektu.
Stwierdzono, że to, co odróżnia tę serię uderzeń od wszystkich poprzednich to to, że nastąpiły one w krótkim czasie - zaledwie w ciągu jednej minuty - a eksplozje były jaśniejsze niż zwykle. Zjawiska zostały zaobserwowane za pomocą teleskopu obserwacyjnego SLIO.

Źródło: Sharjah Academy of Astronomy, Space Sciences and Technology
https://vk.com/ufoobserver
https://vk.com/video-181025252_456239854

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/w-nasz-ksiezyc-uderzyl-deszcz-meteorow

W nasz Księżyc uderzył deszcz meteorów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur B. Chmielewski, syn Papcia Chmiela, dla RMF FM o horrorze lądowania na Marsie
2021-02-13. Grzegorz Jasiński
"Ojciec projektował te niesamowite pojazdy, ja miałem szczęście, że mogłem być częścią projektowania też niesamowitych pojazdów, takich jakich jeszcze nie było. Może rzeczywiście coś tam z tych Tytusów przeniosłem do NASA" - mówi RMF FM Artur B. Chmielewski. Syn Papcia Chmiela, autor wydanej właśnie książki "Kosmiczne wyzwania", który uczestniczył w przygotowaniu wielu robotycznych misji kosmicznych, mówi nam o 7 minutach horroru, który podczas przejścia przez atmosferę przy lądowaniu sond na Marsie przeżywają ich twórcy w centrum kontroli lotu. Namawia młodych ludzi, by szli za swoimi marzeniami i włączali się w prace przy podboju kosmosu.
Grzegorz Jasiński RMF FM. Pożegnaliśmy pana ojca Papcia Chmiela, który był wielkim twórcą, kreatorem naszej wyobraźni przez wiele, wiele lat. I tak myślę, że w pana książce widać, że był też wielkim kreatorem pana wyobraźni. Choć zaznacza pan, że ojciec na początku marzył, żeby pan zajął się sztuką, to jednak wyraźnie widać w tym, czym pan się zajął, że jego inspiracje były czytelne. Co mam na myśli? Ano te wszystkie wspaniałe pojazdy, którymi poruszali się jego bohaterowie, mieloloty, wannoloty, prasoloty. Pan też zajął się tworzeniem, tym razem już naprawdę niezwykłych pojazdów...
Artur B. Chmielewski: No tak jakoś to się stało. Ojciec projektował te niesamowite pojazdy, a ja miałem szczęście, że mogłem być częścią projektowania też niesamowitych pojazdów, takich jakich jeszcze nie było. To jest ogromne szczęście mojego życia i może rzeczywiście coś tam z tych Tytusów przeniosłem do NASA.
Tato pisał i rysował komiksy dla młodych ludzi, inspirował młodych ludzi. I ja też się przyznaję do tego, że wiele z tej ciekawości świata, którą odczuwaliśmy, było związane z podróżami bohaterów opisanych przez pana tatę. A to były takie czasy, że podróżować w rzeczywistości było trudno, nawet na ćwierć świata, co dopiero jeszcze dalej, więc te inspiracje oczywiście były istotne. I pana książka to jest książka, która też zamierza być inspiracją. Inspiracją dla młodych ludzi, którzy interesują się techniką, żeby nie wahali się, żeby poszli tą drogą. Pana ojciec trochę patronuje tej książce, miał okazję ją jeszcze wersji elektronicznej widzieć, są tam jego rysunki. Cóż więc za podróż pan swoim młodym czytelnikom proponuje?
Proponuję po prostu, żeby zajęli moje stanowisko i dalej budowali misje kosmiczne, przyczyniali się do tego, że coraz więcej wiemy o nas samych i naszej planecie. NASA chce znaleźć życie gdzie indziej, szuka tego życia poza Ziemią, budujemy misje, które starają się znaleźć miejsca, gdzie życie mogło się rozwinąć i pyta dlaczego się skończyło. Na przykład na Marsie mogło tak być. To też dlatego, że staramy się poprawić życie na Ziemi. I tak pomyślałem, że w pewnym sensie i tato, Papcio Chmiel i NASA robią podobną robotę. Może dzięki tym uśmiechom, może dzięki temu, że ludzie oglądali te komiksy, to poprawiało się życie w Polsce, nie było rzeczywiście takie szare, PRL-owskie. Można było sobie kupić ten komiks. Mnie to poprawiało życie, bo z ojcem wymyślaliśmy te przygody. Ojciec miał zawsze te pomysły na następny pojazd. To było wspaniałe. Życzę tego młodym Polakom i Polkom, bo na pewno NASA bardzo wspiera kobiety w nauce. Chcemy, żeby te kobiety były połową NASA. W tej chwili ich jest 23 proc. Ja bardzo się starałem w tej książce, żeby ona była tak samo dla chłopców jak dla dziewczynek, dlatego że kobiety mają swoje unikalne atrybuty, które wnoszą bardzo dużo do misji kosmicznych. Więc, żeby to uprościć, powiedziałbym: zajmijcie moje stanowisko. A teraz się uczcie, teraz rozwijacie swoją ciekawość. No, trzeba takich ludzi, jak ja wymienić na nowych, lepszych.
Pan przekonuje, że właściwie wszystko jest możliwe i nie należy porzucać odważnych planów, odważnych marzeń, w odniesieniu do swojego życia, swojej kariery, ale także w odniesieniu do planów podboju innych światów. No i te misje, w których przygotowaniu pan uczestniczył, też to potwierdzają.
Tak miałem szczęście być w wielu wspaniałych misjach kosmicznych. Gdy zacząłem pracę w Jet Propulsion Laboratory, centrum lotów bezzałogowych, robotycznych, nie mogłem się dostać do programu kosmicznego, ale dostałem się do programu budowy pierwszego samochodu elektrycznego. I to było ileś tam dekad temu. To był naprawdę szokujący dla wszystkich pomysł zbudować elektryczny samochód. Później przeniosłem się oczywiście do budowania misji kosmicznych, bo to mnie pasjonowało. Miałam okazję brać udział w takich misjach jak Ulisses, który bada Słońce. To była misja wspólnie z ESA, czyli Europejską Agencją Kosmiczną. Była misja Galileo na Jowisza, której częścią też była sonda zbudowana przez ESA. Ta ESA i Europa bardzo często się we wszystkich moich misjach pojawia. Mam nadzieję, że tym zagranicznym partnerem niedługo będzie Polska, o tym marzę. Była też sonda Cassini, która też leciała do Saturna i jej odkrycia sprawiły to, że potem mogłem pracować przy planowaniu następnej misji. To misja na Tytana, dlatego że Cassini odkrył, że są tam jakieś jeziora i może wody podskórne. To jest oczywiście pasjonujące dla nas, bo gdzie jest woda, może być życie. Potem uczestniczyłem jeszcze w misji Rosetta, która wylądowała na komecie. Tych misji, tych statków kosmicznych było sporo, ale najbardziej fascynujące są dla mnie oczywiście te misje, których jeszcze się nie zrealizowało.
Wspomina pan współpracy z polskimi naukowcami, polskimi inżynierami, bo tę myśl inżynierską, bardzo pan ceni. Ja absolutnie zgadzam się z opinią, że wielkie plany naukowców bez tak naprawdę realnie stąpających po Ziemi - albo po innych planetach - inżynierów, by się nie udały. Otóż dwie misje z polskimi urządzeniami, to znaczy lądownik Philae na komecie, o którym pan wspominał, no i teraz Kret na na Marsie, który pracował na rzecz sondy InSight niestety pechowo nie zakończyły się powodzeniem. W pierwszym przypadku lądownik przewrócił się tak, że skonstruowany w Polsce młotek nie miał w co kopać, a w drugim przypadku niestety okazało się, że, choć Kret pracował bardzo pilnie, to środowisko, w którym musiał pracować, było nieco inne, niż można się było spodziewać. I to chyba pokazuje, że można wszystko zrobić poprawnie, można przygotować znakomity sprzęt, który gdzieś tam w odległych miejscach działa, ale okoliczności jednak czasem po prostu nie pozwolą odnieść sukcesu. Były nieudane misje, choćby marsjańskie, ale można odnieść wrażenie, że tych udanych jest jakby coraz więcej, że coraz więcej umiemy, potrafimy. Pan też ma takie wrażenie?
W Stanach Zjednoczonych do tych porażek podchodzi się nieco inaczej. W Polsce czasami coś uznaje się za porażkę, w Stanach od początku wpajano mi, jak zacząłem pracę, że "It's OK to fail, but you have to know why", jest OK, żebyś popełniał błędy, tylko potem musisz wiedzieć, dlaczego te błędy popełniłeś. Rozróżniamy różne błędy czy porażki. Jest taka porażka powierzchowna, no bo powiedzmy, przewrócił się lądownik. Jaki był tego powód? Trzeba wiedzieć. Nie może być tak, że przewrócił się lądownik i nie wiemy kompletnie, dlaczego to się stało. Musimy dostać jakieś dane, musimy go obejrzeć dzięki jakiemuś orbitującemu statkowi. Widzimy, że się przewrócił? Świetnie. Dlaczego się przewrócił? Aha. Nie wypaliły harpuny, którego miały przymocować go do powierzchni komety (w przypadku lądownika Philae). No dobrze. Dlaczego harpuny nie wypaliły? Bo te śruby, które miały je odczepić od lądownika się zapiekły, nie odczepiły się, nie przepaliły się i harpuny nie mogły wyjść. Aha. I tak dalej się idzie. I okazuje się, że gdzieś na końcu, może w kroku 7-mym, 8-mym, czy 9-tym znajduje się tzw. "root cause", czyli ten najgłębszy powód tego błędu, czy porażki. I to może być tak, że ktoś sobie odpuścił jeden test, że ktoś się spieszył w piątek do domu, bo dzieci miały mecz piłki nożnej. I dochodzi się do tego punktu. Ja wiele razy byłem w takich sytuacjach, gdzie np. przepalił się przy testach jakiś opornik i musiałem gdzieś tam jechać, do małej firmy i w końcu rozmawiając z ludźmi, dowiedziałem się, co zawiniło. Bo np. źle przeczytana była instrukcja do tego testu. Z tych wszystkich rzeczy się uczymy i idziemy do przodu, nie możemy się poddać porażce, z porażki się uczymy, jesteśmy lepsi. Jak przyjechałem do NASA, nieraz byłem tym zszokowany. Na Marsie staraliśmy się wylądować 10 razy, 8 razy się powiodło, 2 razy się nie powiodło. To będzie teraz 11. raz, kiedy będziemy lądować, z łazikiem Perseverance i helikopterkiem Ingenuity. Znałem bardzo dobrze menadżera tego projektu, którego misja się na Marsie nie powiodła. Pomyślałem sobie, to potworne, on straci pracę...
Pomylić jednostki miar, to było rzeczywiście spektakularne...
To było tragiczne. 180 kilometrów zamiast 180 mil. I to miało konsekwencje, wszyscy zaczęli pisać w jednostkach zarówno imperialnych, jak i metrycznych. Teraz staramy się przerzucić na metryczne, bo są łatwiejsze, mądrzejsze. Nie wiem, dlaczego Ameryka trzyma się tych cali i stóp. Ale to jest przykład. Porażki to może nie jest dobre słowo, porażki to raczej proces uczenia się.
Tak myślę, by słuchacze nie odnieśli wrażenia, że mówimy o porażkach, w przypadku tych dwóch aparatów polskich, one działały, one wykonywały to, czego od nich oczekiwano tylko, że okoliczności, w jakich się znalazły, uniemożliwiły im osiągnięcie pełnego sukcesu. Ale sądzę, że kolejna aparatura, którą Polacy wyślą na pokładzie kolejnych sond w końcu zanotuje taki pełny sukces. Wspomniał pan o łaziku Perseverance, który za kilka dni ląduje na Marsie. W swojej książce pisze pan o tych 7 minutach horroru, który twórcy tych łazików, czy lądowników przeżywają kiedy one lądują na powierzchni Marsa. Wydawałoby się, że atmosfera Marsa stokrotnie rzadsza, niż ziemska nie powinna być aż taką barierą, a jednak jest i sprawia, że lądowniki przeżywają prawdziwe piekło.
To jest prawda, te 7 minut jest strasznych. To zresztą jest nawet więcej, bo przez 7 minut przechodzimy przez atmosferę, ona jest rzadka, ale mimo wszystko rozgrzewa tę tarczę termiczną do temperatury mniej więcej 2,5 tysiąca stopni. Jedno pęknięcie w tej tarczy, a wszystko mogłoby się stopić. Mieliśmy w jednym teście pęknięcie tarczy, przeraziło nas to potwornie, dlatego że takie pęknięcie, czyli nawet mikroskopijny przeciek tego gorącego powietrza do środka łazika, może sprawić, że ona wyląduje jak stopiona kulka ołowiu. Nieoderwanie się tylnej części, czy nie wyjście spadochronu, nie opuszczenie się linek, na których ten kosmiczny dźwig opuszcza łazika, cokolwiek, co nie zadziała w ciągu tych 7 minut, nawet jeden opornik, no i mamy kupę złomu na Marsie. Kupa złomu, która kosztowała 2 i pół miliarda dolarów. Kupa złomu, nad którą przez 7 lat pracowało mniej więcej 1100 osób. I te ponad tysiąc osób, i my wszyscy w NASA trzymamy kciuki, jesteśmy zdenerwowani. Do tego jeszcze sygnał z Marsa nie dotrze od razu, to nie jest tak, jak na Księżycu, kiedy w ciągu sekundy wiemy, że wylądowaliśmy. Ten sygnał jeszcze leci z Marsa 13 minut. Więc przez te 7 minut przejścia przez atmosferę i te 13 minut zanim łazik potwierdzi, że wylądował, to starzejemy się szybko. Dlatego też, jak widzicie te filmy, jak dostaniemy to pierwsze zdjęcie, które znaczy, że antena działa, że jednak wylądował miękko, że będą te dane, na to wszyscy rzucają się sobie w ramiona, całują się, przybijają piątki, bo to jest niesamowite uczucie po tylu latach pracy.
Proszę powiedzieć, za który element tej misji, pan osobiście czuje się najbardziej odpowiedzialny.
Ja pracowałem przy planowaniu tych misji, ale dosłownie nie przekręciłem przy Perseverance żadnej, nawet najmniejszej śrubki. Nie mogę i nie powinienem się tym chwalić. Natomiast ja pracuję na kolejnymi misjami. To będą małe misje. Natomiast kolejna duża misja to będzie misja przygotowywana przez NASA wspólnie z ESA, zmierzająca do przywiezienia tych próbek z Marsa na Ziemię. To jest potwornie skomplikowane. Mam nadzieję, że Polacy wezmą w tym udział, mają świetne robotyczne technologie, potrzeba wiele części. Dyskutowałem to z małymi polskimi firmami, które mogłyby się tutaj dorzucić. Łazik Perseverance będzie pobierał próbki, wkładał je do specjalnych pojemników, zostawi je na Marsie. I te próbki będą potem w skomplikowany sposób przewożone z powrotem. Na Perseverance będzie też malutki helikopterek. On tam wyleci mniej więcej miesiąc po lądowaniu. Ja teraz pracują nad już kolejną misją helikopterów na Marsa, bo tych łazików było już sporo. Był między innymi taki malutki Sojourner, nad którym pracowałem, pracowałem też nad planowaniem misji łazików Spirit i Opportunity...
To był fenomenalny sukces. Trwanie tych misji dzięki trąbom powietrznym, które oczyszczały powierzchnię baterii powietrznych, musiało państwa zaskoczyć.
To nas absolutnie zaskoczyło, myśleliśmy, że misja będzie trwała mniej więcej 90 dni. I ja to bardzo dobrze znam, mam panele słoneczne na swoim dachu, wychodzę przed dom i widzę, jak one dzień po dniu stają się coraz bardziej szare i szare. A że w Kalifornii nie mamy dużo deszczów, jest tam tylko kilka dni deszczowych w ciągu roku, także one się nie myją, muszę wchodzić na dach i spłukiwać je wodą, żeby działały lepiej. Inaczej to one się pokrywają po prostu kurzem. Na Marsie jest dużo burz piaskowych, one zrzucają ten piasek na panele słoneczne takiego łazika i w końcu on przestaje produkować tyle energii ile potrzeba i zamarza. Wszystko zamarza. Taka jest śmierć łazika na Marsie. Więc spodziewaliśmy, że po 90 dniach mniej więcej na panelach będzie wystarczająco dużo kurzu i pyłu, że one nie będą funkcjonować. Nie wiedzieliśmy, że przychodzi sprzątacz i nam to odkurza. Oczywiście naturalny sprzątacz.
Tym razem łazik Perseverance ma nuklearne zasilanie, ma być niezależny od kurzu, trąb powietrznych i Słońca. Dlaczego taka decyzja?
Z wielu powodów. Po pierwsze ten łazik ma działać bardzo, bardzo długo. I nie możemy obliczyć, kiedy przyjdą te małe trąby powietrzne i nam panele słoneczne przeczyszczą. Jeżeli czegoś nie rozumiemy kompletnie, nie możemy tej "sprzątaczki" raz na tydzień zamówić. Ona przyjdzie, kiedy będzie chciała. Nie możemy na tym polegać, a misja musi być bardzo długa, jeżeli chcemy się dostać do różnych bardzo ciekawych, różnorodnych miejsc, żeby te próbki, które przewieziemy na Ziemię, nie tylko były z jednego miejsca, z jednej skały, z jednego rodzaju pyłu. Chcemy odwiedzić miejsca, gdzie była woda, środek krateru, bok krateru, żeby były może skały, które pochłaniają wodę. Czy one mogą mieć jakieś znaki byłego życia? Tych próbek musi być bardzo dużo, z różnych miejsc, ale trzeba tam się dostać. Ten łazik bardzo, bardzo wolno jeździ. To z animacji wygląda, że on tam jedzie jak wóz rajdowy, ale tak naprawdę to on się posuwa, powiedzmy 100 metrów na dobę. To dlatego, że jest ta różnica czasu, nie można nim zdalnie kierować, trzeba go oprogramować, zrozumieć co jest przed nim, zrozumieć, jakie skały trzeba ominąć, gdzie jest jakiś piach, w którym się można zakopać. Wszystko zabiera czas i on musi być zaprogramowany. Chcielibyśmy bardzo, i nad tym Polacy pracują, żeby była sztuczna inteligencja, która wszystko sprawdzi, zaplanuje tę jego drogę i pomoże unikać pułapek. To miałoby umożliwić to zdalne jeżdżenie. Tego jeszcze nie mamy. Nad tym pracujemy. Poza tym jest jeszcze jeden plus nuklearnych generatorów. One dają dużo ciepła i to ciepło jest wyzwalane cały czas. Te generatory są na standardy ziemskie bardzo kiepskie. One przetwarzają tylko 4 proc. energii cieplnej na elektryczną. Ale resztę dają jako ciepło. A na Marsie jest bardzo zimno. Przeciętna jest około zera, ale nocą temperatura może spaść poniżej -100 stopni. To jest bardzo niska temperatura, przy której elektronika nie będzie działała.
Ciepło się przydaje. Powiedzmy jeszcze kilka słów o tym helikopterku, bo drony na Ziemi stały się niezwykle popularne i pełnią tu mnóstwo funkcji. Natomiast w kosmosie to rzeczywiście jest nowy pomysł. To na razie będą testy plus - jak rozumiem - zdjęcia wykonywane z tego helikopterka. Jak on będzie zasilany?
On ma malutkie baterie słoneczne. Te baterie słoneczne z kolei ładują mały akumulator. Ta energia z akumulatora jest używana do obsługiwania helikopterka. On jest naprawdę malutki, przy czym skrzydła mają prawie chyba 1,5 metra, ale sam jest wielkości pół pudełka do butów. No i ma tylko małą kamerkę, nie ma żadnych instrumentów naukowych. Właśnie my teraz zastanawiamy się, jakie instrumenty naukowe można wstawić na pokład tych następnych helikopterów. I to właśnie zawsze mówię Polakom, dlatego że czasami słyszy się w najwyższych sferach takie stwierdzenia, że po co nam ten kosmos, gdzie my się tam mamy do kosmosu pchać. Jeszcze dróg nie mamy dobrych, jeszcze śniegu nie odgarniamy dobrze, gdzie będziemy tam na jakieś planety lecieć. Ale weźmy pod uwagę taki malutki helikopterek, który będziemy na kolejną misję wysyłać. Potrzebne nam są miniaturowe instrumenty, bo on może przenieść powiedzmy 5 kilogramów. Jak takie instrumenty zbudować? By helikopter przeniósł więcej, musiałby mieć ogromne śmigła. Do tego musiałyby się bardzo szybko obracać. One i tak obracają się już 6,7, 8 razy szybciej, niż w helikopterach na Ziemi. To zaczyna być bardzo trudne. Jak więc zmniejszyć te instrumenty? W tym momencie wychodzi ta inwencja inżynierów i naukowców. Oni są zmuszeni spojrzeć na każdy podzespół. I dlatego ci inżynierowie, pracujący nad helikopterem na Marsie, opracują helikoptery, które będą nosić paczki na Ziemi. I potem amerykańska firma wybuduje najnowsze helikoptery na świecie, które będą nosić paczki dla Amazona, a ja chciałbym, żeby te paczki i te helikoptery były budowane w Polsce. Bo inżynierowie są genialni w Polsce, tylko właśnie trzeba zmusić ich do podejmowania tych wyzwań. Dlatego nazwałem swoją książkę "Kosmiczne wyzwania", żeby Polacy te kosmiczne wyzwania podejmowali. Nie tylko dzieci, ale ludzie na najwyższych stanowiskach. Te wynalazki sprawiają potem, że życie jest lepsze. To nie jest tak, że my tylko wydajemy pieniądze na kosmos, tylko kosmos nam odpłaca, dzięki czemu jesteśmy potem w stanie produkować te wszystkie drony, iPhone'y, tworzyć oprogramowanie, sztuczną inteligencję. To wszystko jest produkowane dla przemysłu kosmicznego.
Zobacz również:
?    Niezwykły ruch wokół Marsa
?    Polska buduje nową stację polarną. "To projekt życia"
?    Ciemne chmury nad... życiem na Wenus

Opracowanie: Joanna Potocka

Artur B. Chmielewski z modelem komety 67P/Churyumov?Gerasimenko do której poleciała sonda Rosetta /NASA/JPL /Materiały prasowe

Artur B. Chmielewski z ojcem i Tytusem w 97. urodziny Papcia Chmiela /Foto. Artur B. Chmielewski/Album rodzinny /

Książka ?Kosmiczne wyzwania? Artura B. Chmielewskiego i Eweliny Zambrzyskiej-Kościelnickiej. Są tam ostatnie ilustracje Papcia Chmiela

Źródło:RMF,
https://www.rmf24.pl/nauka/news-artur-b-chmielewski-syn-papcia-chmiela-dla-rmf-fm-o-horrorze,nId,5047680

Artur B. Chmielewski, syn Papcia Chmiela, dla RMF FM o horrorze lądowania na Marsie.jpg

Artur B. Chmielewski, syn Papcia Chmiela, dla RMF FM o horrorze lądowania na Marsie2.jpg

Artur B. Chmielewski, syn Papcia Chmiela, dla RMF FM o horrorze lądowania na Marsie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelity z drewna?
2021-02-14. Wojciech Leonowicz
Rozpoczęły się prace koncepcyjne nad drewnianą obudową satelity.
Jednostka Badań Naukowych o Przestrzeni Kosmicznej Uniwersytetu Kioto wraz z Leśnictwem Sumitomo rozpoczyna projekt, którego celem jest umieszczenie na orbicie pierwszego na świecie drewnianego sztucznego satelity.
Projekt nazwano LignoStella, przez połączenie dwóch wyrazów: Ligno (łac. drzewo) i Stella (łac. gwiazda).
Głównym celem projektu jest wystrzelenie w 2023 r. drewnianego sztucznego satelity LignoSat, który pozostanie na orbicie przynajmniej do 31 marca 2024 r. Dzięki temu możliwa będzie obserwacja i ocena właściwości fizycznych drewna w środowisku kosmicznym.
Już teraz prowadzone są podstawowe badania dotyczące właściwości mechanicznych drewna w próżni oraz wzrostu drzew w warunkach niskiej grawitacji i niskiego ciśnienia. W planach są prace nad kolejnymi tematami, m.in.:
? Badanie właściwości fizycznych drewna w środowisku kosmicznym;
? Badanie dotyczące wzrostu drzew w środowisku kosmicznym;
? Badanie wpływu drzew na redukcję stresu w trudnych środowiskach, takich jak stacje kosmiczne;
? Studium konstrukcji drewnianych budynków w środowisku kosmicznym;
? Opracowanie sztucznego drewnianego satelity (LignoSat).
Założenia projektowe wskazują na szereg korzyści z zastosowania drewna jako głównego składnika obudowy. Przede wszystkim drewno przepuszcza część spektrum fal elektromagnetycznych co może ograniczyć potencjalne zakłócenia. W ten sposób można uprościć strukturę satelity stosując mniej zaawansowane anteny czy urządzenia do kontroli położenia.
Ponadto, drewniane satelity, które po skończonej misji wejdą do atmosfery ulegną całkowitemu spaleniu. Doprowadzi to do opracowania czystszych i bardziej przyjaznych dla środowiska sztucznych satelitów. Ograniczy to powstawanie drobnych substancji takich jak cząsteczki tlenku glinu.
Dzięki powyższym badaniom zostaną opracowane bardzo odporne na warunki atmosferyczne drewniane materiały budowlane do budynków drewnianych oraz będzie promowane wykorzystanie drewnianych budynków i drewna w globalnym środowisku.Wykorzystując wyniki tych badań, naukowcy przyczynią się do urzeczywistnienia zrównoważonego społeczeństwa.
Krytycy pomysłu zauważyli, że gdy ?drewniany satelita? znajdzie się na orbicie, to stanowi podobne zagrożenie dla innych jak ?tradycyjne satelity?. W przypadku zakończenia misji poziom zagrożenia pozostaje taki sam ? aż do momentu deorbitacji. Wszelkie korzyści mają zatem znacznie większe znaczenie na Ziemi ? podczas produkcji.
( Centrum Badań Naukowych o Przestrzeni Kosmicznej Uniwersytetu Kioto)
https://kosmonauta.net/2021/02/satelity-z-drewna/

Satelity z drewna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemia skończy w atmosferze białego karła. Astronomowie odkryli szczątki innych planet skalistych
2021-02-14. Radek Kosarzycki
To się może w głowie nie mieścić, ale wydaje się, że astronomowie odkryli właśnie w atmosferach czterech białych karłów szczątki planet skalistych, które kiedyś wokół nich krążyły.
Granice możliwości astronomów przesuwają się dosłownie z dnia na dzień. Jak donoszą astronomowie z Uniwersytetu w Warwick w Wielkiej Brytanii w artykule opublikowanym w periodyku Nature Astronomy, analizując skład chemiczny atmosfer białych karłów, udało się znaleźć coś naprawdę niespotykanego. Do niedawna nie mieliśmy jeszcze możliwości prowadzenia takich badań. Ale po kolei.
Czym są białe karły?
Białe karły to pozostałości po gwiazdach takich jak Słońce, które wypaliły już całe dostępne paliwo w swoim jądrze, przeszły w fazę czerwonego olbrzyma, z czasem odrzuciły zewnętrzne warstwy gwiazdy tworząc tym samym mgławice planetarne i pozostawiły po sobie tylko obiekt, który kiedyś był jądrem gwiazdy. Ta właśnie pozostałość to biały karzeł. Rozmiarami przypomina Ziemię, choć masę zazwyczaj ma zbliżoną do połowy masy Słońca.
Teoria ewolucji Układu Słonecznego mówi, że także nasze Słońce, które świeci od niemal 5 miliardów lat z czasem przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma, wyczerpie całe dostępne mu paliwo i stanie się białym karłem, który będzie przez kolejne miliardy lat stopniowo stygł. Do tego jednak jeszcze nam daleko.  
Teraz udało nam się zajrzeć do odległej przyszłości Ziemi. Nie wygląda to dobrze
Mówiąc najprościej, analizując dane zebrane przez teleskop Gaia, astronomowie odkryli w wodorowo-helowych atmosferach czterech białych karłów odległych od nas o mniej niż 130 lat świetlnych także inne pierwiastki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że udało się zarejestrować śladowe ilości litu, sodu i potasu, czyli pierwiastków najobficiej występujących w skorupach planet skalistych. Co więcej, względna ilość tych pierwiastków odpowiadała stosunkowi, w jakim występują one na planetach skalistych. W przypadku jednego obiektu względna obfitość tych pierwiastków była identyczna z tą, jaka występuje w płytach kontynentalnych na Ziemi.  
Badacze zakładają zatem, że każdy z tych białych karłów stanowił kiedyś jako normalna gwiazda centrum jakiegoś układu planetarnego. Z czasem, rozszerzające się zewnętrzne warstwy gwiazdy mogły niszczyć najbliższe planety jeszcze na etapie czerwonego karła. Część planet mogła jednak znajdować się wystarczająco daleko, aby przetrwać tę fazę. To jednak nadal nie był koniec ich zmagań z losem. Pozostały po gwieździe biały karzeł ma zupełnie inną masę od pierwotnej gwiazdy, co z pewnością wpływa na orbity planet. Zmiana orbit może jednak spowodować, że niektóre planety się ze sobą zderzą, inne będą się za bardzo do siebie zbliżać. Jeżeli gazowy olbrzym przejdzie w pobliżu planety skalistej, jego grawitacja może ją całkowicie wyrzucić z układu planetarnego, ale też może zmienić jej orbitę tak, że zbliży się ona za bardzo do białego karła, który korzystając z okazji rozerwie ją na strzępy, których część może opaść na jego powierzchnię, kończąc jako pierwiastki w atmosferze gwiazdy.
Biorąc pod uwagę to, że naukowcy przypuszczają, że Ziemia uniknie zniszczenia we wnętrzu czerwonego olbrzyma dzięki swojej odległości, to całkiem realny staje się ?koniec? Ziemi w atmosferze białego karła, który pozostanie po naszym Słońcu. No cóż.
https://spidersweb.pl/2021/02/szczatki-planet-w-atmosferze-bialego-karla.html

Ziemia skończy w atmosferze białego karła. Astronomowie odkryli szczątki innych planet skalistych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance? Minuta po minucie
2021-02-14.
18 lutego na powierzchni Marsa w Kraterze Jezero wyląduje amerykański łazik Perseverance. Jak będzie przebiegać te kilka krytycznych minut misji i co pojazd będzie robił pierwszego dnia na Czerwonej Planecie? Zapraszamy na zapowiedź lądowania.
Perseverance to kolejny amerykański łazik wysłany na Marsa. To do tej pory najbardziej skomplikowany pojazd robotyczny wysłany poza Ziemię. Jego misją będzie szukanie potencjalnych śladów dawnego życia na Czerwonej Planecie i przetestowanie technologii, które mogą przydać się w przyszłych załogowych misjach. Za pomocą łazika Perseverance zostaną też zebrane próbki marsjańskich skał, które zostaną w przyszłości zabrane na Ziemię przez inny statek.
Łazik Perseverance poleciał w kierunku Marsa podczas zeszłorocznego okna startowego. W kierunku Marsa wyniosła go 30 lipca 2020 r. rakieta Atlas V. Podczas tego samego dogodnego do lotu na Marsa okna startowały też misje: arabska sonda al-Amal oraz chińska Tianwen 1. Oba statki weszły już na orbitę wokół Marsa. 18 lutego dołączy do nich pojazd Perseverance. Nie będzie on jednak wchodził na orbitę, a wleci bezpośrednio w marsjańską atmosferę i za pomocą spadochronów i silników rakietowych miękko wyląduje na powierzchni. Jak ten manewr będzie wyglądał?

Jak będzie przebiegać lądowanie?
Faza misji nazywana Entry, Descent and Landing (z ang.: Wejście, Zniżanie i Lądowanie) zaczyna się gdy kapsuła z łazikiem wchodzi w atmosferę Marsa z prędkością około 5,4 km/s. Kończy się zaledwie 7 minut później, kiedy pojazd będzie stał na swoich kołach na powierzchni.
Te 7 minut zostało nazwane przy okazji poprzedniej misji łazika Curiosity ? 7 minutami grozy (7 minutes of terror). Oba manewry możemy porównać ? łazik Perseverance korzysta z tej samej techniki miękkiego lądowania co jego poprzednik w 2012 r., chociaż wprowadzono drobne usprawnienia.
Perseverance wyląduje w najtrudniejszym kiedykolwiek wybranym do misji powierzchniowej rejonie Marsa. Jest to szeroki na 45 km krater uderzeniowy Jezero, który wypełniało kiedyś jezioro ciekłej wody i do którego wpływała kiedyś rzeka rozległym systemem delty.
Krater usiany jest stromymi klifami, polami z dużymi ostańcami skalnymi, wydmami piaskowymi i mniejszymi kraterami. Aby lądowanie w takim miejscu mogło się powieść konieczne było wprowadzenie usprawnień w stosunku do systemu lądowania łazika Curiosity.
Ściśle zaplanowana sekwencja akcji związanych z lądowaniem zacznie się około 10 minut przed wejściem w marsjańską atmosferę. Od kapsuły, w której zamknięty jest łazik odłączy się o 21:38 czasu polskiego stopień podróżny (cruise stage), który zapewniał pojazdowi zasilanie i wykonywał manewry korekty trajektorii podczas lotu międzyplanetarnego.
O 21:48 statek powinien wejść w atmosferę Marsa. Tutaj do działania przystąpią silniczki manewrowe znajdujące się w kapsule. Za ich pomocą kapsuła będzie kontrolowała autonomicznie swoje wychylenie i sterowała nośnością ? po to by jak najdokładniej ustawić miejsce lądowania i zrekompensować naturalne nierówności lokalne w gęstości atmosfery.
Już 75 sekund po wejściu w atmosferę na kapsułę powinny działać maksymalne temperatury. Osłona termiczna zamontowana z przodu powinna osiągnąć temperaturę 1300 stopni Celsjusza.
3 minuty później, około 21:52 nastąpi otwarcie spadochronów kapsuły. Dlaczego nie znamy dokładnej godziny? Tu swoje zadanie będzie wykonywał system Range Trigger (nowość w stosunku do poprzedniego łazika). Komputer pokładowy będzie podczas zniżania mierzył na bieżąco odległość do celu i na tej podstawie sam autonomicznie zdecyduje kiedy spadochron powinien zostać otworzony, by znaleźć się jak najbliżej planowanego punktu dotknięcia powierzchni.
Technika ta umożliwi wylądować nawet 10 razy bardziej precyzyjnie od łazika Curiosity, który już stanowił rewolucję ? jego elipsa lądowania była 300 razy mniejsza niż ta pierwszego amerykańskiego łazika Sojourner w 1997 r.
Gdy kapsuła wypuści spadochrony powinna znajdować się na wysokości około 11 km nad powierzchnią, a atmosfera powinna wyhamować ją do prędkości poniżej 450 m/s. 20 sekund po otworzeniu spadochronu spód kapsuły zostanie odrzucony, a radar i kamery na łaziku będą mogły już spoglądać w powierzchnię Marsa.
Tutaj dojdzie do głosu kolejna nowa technologia ? Terrain-Relative Navigation. Łazik Curiosity polegał na radarze i informacji o swojej prędkości. Łazik Perseverance będzie jeszcze miał coś na wzór autopilota, który oceni gdzie dokładnie się znajduje, porówna to z zapisanymi mapami terenu i ustali najbliższe miejsce, gdzie można bezpiecznie przyziemić.
Analizowanie odległości przez radar zacznie się na wysokości 7-8 km, kamery zaczną rejestrować zdjęcia powierzchni i wysyłać je do analizy, gdy łazik znajdzie się 2,2?4,2 km nad powierzchnią. Technologia Terrain-Relative Navigation może zmienić miejsce lądowania nawet o 600 m.
Pod sam koniec pobytu łazika pod wiekiem kapsuły zostanie przeprowadzona ostatnia kalkulacja lokalizacji przez specjalny komputer przeznaczony do analizy obrazów. Dane te zostaną wysłane do komputera łazika i ten podejmie decyzję do jakiego bezpiecznego miejsca należy skierować się w ostatniej fazie lądowania.
Wtedy na wysokości 2,1 km plecak rakietowy z przymocowanym łazikiem odczepi się od górnej połowy kapsuły wiszącej na spadochronie i zacznie się ostatni etap zniżania. Po wyhamowaniu na spadochronie pojazd z plecakiem będzie opadał już z prędkością tylko 300 km/h.
8 silników plecaka rakietowego odpali, aby wyhamować pojazd do niemal całkowitego zatrzymania w powietrzu (do prędkości pionowej 3 km/h). Gdy łazik obliczy, że znajduje się około 20 m nad wybranym wcześniej miejscem lądowania zacznie się manewr podniebnego dźwigu (sky crane maneuver). Plecak rakietowy wypuści pojazd na linach około 8 metrów pod sobą, obniży się nieco i jak tylko wykryje, że łazik dotknął powierzchni, odpali materiały pirotechniczne do odcięcia lin i odleci na bezpieczną odległości.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to o 21:55 Perseverance powinien stać bezpiecznie na własnych kołach na powierzchni Marsa.
Jak będzie wyglądać komunikacja z łazikiem podczas lądowania?
W komunikację z łazikiem będzie zaangażowana cała flotylla statków wokół Marsa i wiele anten na Ziemi. Oczywiście podczas wykonywania operacji będzie to komunikacja jednokierunkowa - jedynie odbiór informacji wysyłanych przez pojazd.
Główną sondą przygotowaną do przekazywania tych informacji jest amerykański orbiter MRO, który będzie przelatywał nad miejscem lądowania w odpowiednim czasie. Statek dostanie telemetrię podczas wszystkich faz lądowania i dane te będzie od razu przekazywał do anten systemu Deep Space Network. Wiodącą rolę będzie w tym przypadku spełniała antena w Madrycie.
Dodatkowo łazik będzie wysyłał bezpośrednio na Ziemię sygnał radiowy pasma X i UHF. W paśmie X będą to specjalne tony, które po odebraniu przez anteny DSN powiedzą czy pojazd wykonał kluczowe manewry. Sygnał UHF będzie da jedynie informacje czy łazik nadal działa. Nadawanie UHF odbiorą anteny Green Bank Observatory w Wirginii i Effelsberg Observatory w Niemczech. Bezpośrednia transmisja sygnału na Ziemię skończy się tuż po odrzuceniu spodu kapsuły, około minutę przed wylądowaniem. W momencie lądowania Krater Jezero nie będzie już widoczny z Ziemi. Nadal jednak komunikacja będzie następować przez sondę MRO.
Telemetrię będzie też zbierała inna amerykańska sonda MAVEN oraz europejska sonda Trace Gas Orbiter. Dane zebrane przez te statki będą wysłane na Ziemię jednak dopiero kilka godzin po wylądowaniu.
Co po wylądowaniu?
W miejscu lądowania łazika będzie wczesne popołudnie, gdy Perseverance dotknie kołami ziemi. Od razu po lądowaniu komputer pokładowy przejdzie z programu przygotowanego na operację zniżania i lądowania do trybu działania na powierzchni.
Jedną z pierwszych czynności będzie wykonanie zdjęć powierzchni przez inżynieryjne kamery omijania przeszkód Hazcam. Jeszcze tego dnia powinniśmy dostać skompresowane zdjęcia w niskiej rozdzielczości, które dadzą pierwsze wskazówki o położeniu pojazdu.
W późniejszym czasie, jeszcze tego samego dnia wysłane zostaną zdjęcia w trochę większej rozdzielczości z tych kamer oraz pierwsze zdjęcia po odsłonięciu osłon przeciwpyłowych z tych kamer.
Następnego poranka powinniśmy dostać pierwsze zdjęcia w wysokiej rozdzielczości kół i zdjęcie zrobione łazikowi przez stopień zniżania podczas operacji lądowania. Kolejne dni przyniosą kolejne zdjęcia miejsca lądowania i stanu łazika, zrobione za pomocą kamer nawigacyjnych Navcam i Mastcam-Z na maszcie.
Przez pierwszych 90 dni marsjańskich misji (1 dzień marsjański ? 24 godziny i 39 minut) zespół misji będzie przeprowadzał testy wszystkich podsystemów łazika i upewni się, że zarówno pojazd jak i kontrolujący go zespół jest gotowy do działania.
Rozkładany będzie sprzęt naukowy, kalibrowane instrumenty, sprawdzany system jezdny, a komputer pokładowy na łaziku dostanie aktualizacje oprogramowania.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w przeciągu pierwszych kilku tygodni łazik powinien mieć rozłożony maszt, dużą antenę komunikacyjną, sprawdzone działanie wszystkich instrumentów, rozłożone ramię robotyczne i ramię do zbierania próbek. Pojazd powinien też mieć za sobą pierwszą testową jazdę na odległość około 5 m.
Następnie łazik powinien pojechać do najbliższego płaskiego miejsca, gdzie wypuszczony zostanie dron do wykonania pierwszego kontrolowanego lotu w atmosferze innej niż ziemska.
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: NASA
 
Więcej informacji:
?    Oficjalna strona misji
 
Na zdjęciu: Ilustracja przedstawiająca ostatnią fazę lądowania łazika Perseverance. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
 NASA's Mars 2020 Perseverance Rover Landing Animations
Animacja lądowania łazika Perseverance. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
https://www.youtube.com/watch?v=rzmd7RouGrM&feature=emb_logo
Elipsa obszaru lądowania łazika Perseverance. Źródło: ESA/DLR/FU-Berlin/NASA/JPL-Caltech
Kapsuła z łazikiem podczas lotu w atmosferze Marsa. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
Wizja artystyczna łazika Perseverance na powierzchni Marsa. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-bedzie-wygladalo-ladowanie-lazika-perseverance-minuta-po-minucie

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie.jpg

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie2.jpg

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie3.jpg

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie4.jpg

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie5.jpg

Jak będzie wyglądało lądowanie łazika Perseverance Minuta po minucie6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkryli rzadki układ podwójny typu ?czerwone grzbiety? z milisekundowym pulsarem
2021-02-14.
Astronomowie odkryli, że obracający się 377 razy na sekundę pulsar PSR J2039-5617 ma towarzysza ? gwiazdę o masie 0.15 M?. Jest to wynik analizy obserwacji satelitarnego teleskopu rentgenowskiego Fermiego w ramach naukowego wolontariatu Einstein@Home, w którym każdy może udostępnić swój komputer do obliczeń. PSR J2039-5617 jest zaliczany do rzadkiej klasy układów podwójnych zwanych popularnie ?czerwonymi grzbietami/odwłokami? (ang. ?redbacks?), które zachowują się podobnie jak pająki-kanibale.
Pulsary milisekundowe są wiekowymi gwiazdami neutronowymi w układach podwójnych, których towarzyszami są gwiazdy. Ogromna prędkość rotacji tych pulsarów (> 100 obrotów na sekundę) została nadana w wyniku akrecji materii z orbitującego towarzysza.
Astronomowie często wymiennie używają określeń pulsar milisekundowy i pulsar z odzysku/recyklingu, ponieważ obecnie uważa się, że milisekundowe pulsary powstały w wyniku recykling wiekowych i ?martwych? już gwiazd neutronowych poprzez akrecję materii. Akrecja materii na pulsara sprawia, że pulsar coraz szybciej rotuje oraz słabnie jego pole magnetyczne. W przeciwieństwo do ?normalnych? pulsarów, z których tylko ~1% jest w układach podwójnych, pulsary milisekundowe w większości obserwuje się w układach podwójnych (>50%). Jest to zgodne z hipotezą przyspieszenia ruchu obrotowego pulsara.
Najbardziej przekonującym dowodem na rzecz takiego scenariusza z recyklingiem jest odkrycie trzech pulsarów milisekundowych w fazie przejściowej, w  której zaobserwowano ?przełączenie? pomiędzy stanem pulsara milisekundowego zasilanego przez rotację i małomasywnym układem rentgenowskim zasilanym przez akrecję. W pierwszej fazie istnieje szansa zaobserwowania pulsara radiowego.
W stanie zasilania przez rotację te wszystkie układy należą do klasy milisekundowych pulsarów w ciasnych układach podwójnych zwanych popularnie układami typu ?czerwone grzbiety/odwłoki? (ang. ?redbacks?/redback pulsars), które składają się z milisekundowego pulsara i małomasywnej gwiazdy.
Układy typu ?czerwone grzbiety? i powiązane z nimi ?czarne wdowy? otrzymały w literaturze astronomicznej określenie gatunków pająków, w których ma miejsce kanibalizm ? po godach cięższe, żeńskie osobniki konsumują swoich mniejszych, męskich towarzyszy. Jest to analogia do tego, że towarzysz gwiazdowy o mniejszej masie jest niszczony przez cząstki wiatru pulsara lub/i silny strumień wysokoenergetycznego promieniowania.
Powyższy podział na dwie następujące dobrze rozdzielone typy wynikł z analizy zaćmieniowych układów podwójnych z milisekundowymi pulsarami (okresy orbitalne 0.1 < P < 1 dzień):
    ? czarne wdowy (ang. black widows); towarzysz gwiazdy neutronowej (donor) ? zdegenerowany obiekt o masie M2 < 0.05 M?; np. PSR B1957+20;
    ? czerwone grzbiety/odwłoki (ang. redbacks / redback pulsars); towarzysz gwiazdy neutronowej (donor) ? normalna gwiazda typu widmowego F-M o masie 0.1 < M2 < 0.7 M?; orbity układu podwójnego ? prawie kołowe;
Dodatkowo gwiazdy tracące masę (donory) w układach typu czerwone grzbiety są jaśniejsze niż samotne gwiazdy ciągu głównego o tej samej temperatury efektywnej. Dlatego gwiazda-donor w tych układach podwójnych posiada większy promień niż samotna gwiazda tego samego typu widmowego. Z tego powodu mówi się, że gwiazdy-donory w układach typu czerwone grzbiety są powiększone.
Do niedawna odkryto tylko niewielką grupę tych ?pajęczych? układów podczas przeglądów obserwacyjnych Drogi Mlecznej. Najprawdopodobniej jest to związane ze zjawiskiem ablacji ? wyparowania mniej masywnego towarzysza, któremu zawdzięczają pseudonim układy typu czerwone odwłoki i czarne wdowy. Plazma z małomasywnego towarzysza może przesłonić lub rozproszyć puls radiowy pulsara przez większą część orbity. Dlatego tak trudno jest wykryć te sygnały podczas poszukiwań pulsarów w zakresie radiowym.
PSR J2039-5617 jest znany od 2014 roku jako pulsaropodobne źródło promieniowania gamma 3FGL J2039.6-5618. Wszystkie dowody wskazywały, że jest to układ podwójny z szybko obracającą się gwiazdą neutronową i gwiazdą małomasywną. Ale brakowało przekonującego dowodu.
Ten dowód dostarczyły obserwacje w zakresie optycznym, ponieważ jasność układu zmienia się z okresem orbitalnym w zależności o tego, z której strony towarzysz gwiazdy neutronowej jest widoczny z Ziemi.
W układzie PSR J2039-5617 występują dwa główne procesy ? powiedział główny autor publikacji dr Colin Clark (Jodrell Bank Centre for Astrophysics) ? Pulsar rozgrzewa jedną stronę lżejszego towarzysza, która wydaje się jaśniejsza i bardziej niebieska. Dodatkowo jest on zniekształcony przez pole grawitacyjne pulsara co powoduje, że obserwowany rozmiar gwiazdy zmienia się z fazą orbitalną. Te obserwacje pozwoliły uzyskać naszemu zespołowi naukowców najdokładniejszy możliwy do uzyskania okres orbitalny 5.5 godziny, jak również inne parametry tego układu.

Opracowanie: Ryszard Biernikowicz

Więcej informacji:
Einstein@Home discovery of the gamma-ray millisecond pulsar PSR J2039?5617 confirms its predicted redback nature
Astronomers Discover Rare ?Redback? Millisecond Pulsar

Źródło: Sci-news.com
Na ilustracji: wizja artystyczna pulsara milisekundowego PSR J2039-5617 i jego towarzysza. U góry po prawej stronie: jadowity pająk Latrodectus hasselti popularnie zwany w j.ang. redback spider (pająk o czerwonym grzbiecie/odwłoku), który ma wspólną cechę z PSR J2039-5617 - kanibalizm, w którym cięższy towarzysz niszczy (pożera) lżejszego. Źródło: B. Knispel / C.J. Clark / Max Planck Institute for Gravitational Physics / NASA?s Goddard Space Flight Center + obraz jadowitego pająka o czerwonym grzbiecie  z Wikipedii
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-odkryli-rzadki-uklad-podwojny-typu-czerwone-odwloki-z-milisekundowym

Astronomowie odkryli rzadki układ podwójny typu czerwone grzbiety z milisekundowym pulsarem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy właśnie widzieliśmy dwie łączące się czarne dziury?
2021-02-14/
Kiedy zderzają się dwa zwarte obiekty, takie jak czarne dziury lub gwiazdy neutronowe, emitują fale grawitacyjne. Szczególnie w przypadku gwiazd neutronowych falom grawitacyjnym może towarzyszyć promieniowanie pochodzące z materii wyrzuconej podczas połączenia. Z drugiej strony, ponieważ ani światło, ani materia nie mogą uciec z czarnej dziury, nie spodziewamy się, że łączące się czarne dziury będą emitować promieniowanie. Jednak wspominany artykuł donosi, że jeżeli warunki są sprzyjające, łączące się czarne dziury również mogą emitować światło.
Ale w jaki sposób czarne dziury mogą emitować światło?
Światło nie pochodzi od czarnych dziur, ale z otaczającej je materii. Kiedy łączą się dwie czarne dziury o różnych masach, powstałe fale grawitacyjne przenoszą pęd z układu. Aby zachować pęd liniowy, nowo utworzona czarna dziura doświadcza ?kopnięcia? odrzutu, przyspieszającego ją do dużych prędkości (ok. 200 km/s). Jeżeli czarna dziura jest otoczona dużymi ilościami gazu, ogrzewa ten gaz, gdy w nim przyspiesza. Ten gorący gaz może następnie emitować światło przez okres do trzech miesięcy po przejściu przez niego czarnej dziury.

Gdzie możemy znaleźć ?świecące? połączenia czarnych dziur?
Aktywne galaktyki to specjalne galaktyki, które w swoich centrach kryją supermasywne czarne dziury. Centra te nazywane są aktywnymi jądrami galaktyk (AGN) i są idealnymi miejscami do takich połączeń. Supermasywne czarne dziury w AGN zbierają na sobie ogromne ilości otaczającej materii. To tworzy duży, gęsty dysk akrecyjny wokół supermasywnej czarnej dziury. Promień tego dysku wynosi około 0,01 parseka (około tysiąckrotna odległość Ziemia ? Słońce). Dysk ten zawiera dużą ilość gazu i pyłu, a także gwiazd, a nawet czarnych dziur. Jeżeli dwie czarne dziury połączą się w takim dysku, spodziewamy się ujrzeć światło z połączenia w procesie opisanym powyżej. Okazuje się, że emisja rozpocznie się kilka tygodni po połączeniu i potrwa około trzech miesięcy.

Śledzenie światła łączących się czarnych dziur
Autorzy artykułu postanowili polować na taką emisję z AGN. Skoncentrowali się na wszystkich połączeniach czarnych dziur, które zostały wykryte przez LIGO podczas O3a ? biegu obserwacyjnego między kwietniem a wrześniem 2019 roku. Dla każdego połączenia zidentyfikowali galaktyki z katalogu AGN zgodne z pozycją połączenia, którą raportowało LIGO. Następnie wykorzystali dane z Zwicky Transient Facility (ZTF) ? teleskopu optycznego, który każdej nocy monitoruje całe niebo północne ? aby sprawdzić, czy jasność któregokolwiek z tych AGN znacznie wzrosła w tym czasie. I znaleźli taki AGN, J124942.3+344929, który pojaśniał zaledwie 34 dni po tym, jak LIGO wykrył połączenie się czarnych dziur S190521g. Ten rozbłysk jasności trwał przez 80 dni, po czym obiekt powrócił do swojej początkowej jasności ? jest to zachowanie oczekiwane w przypadku rozbłysków łączących się z czarnymi dziurami.

Czy jesteśmy pewni, że rozbłysk jest spowodowany łączącymi się czarnymi dziurami?
Nie bardzo. Wiadomo, że AGN wykazują wewnętrzne losowe fluktuacje w ich jasności, np. kiedy centralna czarna dziura połyka otaczającą materię. Autorzy pracy przeprowadzili analizę statystyczną, aby wykazać, że prawdopodobieństwo zaobserwowanej flary będącej wynikiem losowej zmiany AGN jest mniejsza niż 5 na milion. Jest również możliwe, że rozbłysk ten może być wywołany czymś w rodzaju eksplozji supernowej w dysku AGN. Jednak eksplozje takie stają się z czasem zimniejsze, powodując, że ich obserwowany kolor robi się bardziej czerwony. Ale obserwowany obiekt pozostawał mniej więcej w tym samym kolorze, co sugeruje, że temperatura pozostała stała, a to wyklucza możliwe pochodzenie od supernowej. Tak więc, chociaż prawdziwa natura tego rozbłysku nadal pozostaje tajemnicą, jest prawdopodobne, że została wywołana zderzeniem się dwóch czarnych dziur.

Autorzy zauważają, że wczesne obserwacje spektroskopowe tego zdarzenia mogłyby dostarczyć dodatkowych dowodów na temat prawdziwej natury tego rozbłysku. Przewidują również, że jeżeli hipoteza łączenia się czarnych dziur jest prawdziwa, kopnięta czarna dziura ponownie zderzy się z dyskiem AGN za ~1,6 roku, powodując podobny rozbłysk w AGN. Będą mieli oczy (i teleskopy) szeroko otwarte, aby zobaczyć, czy ich przewidywania się spełnią. Jeżeli ich hipoteza jest poprawna, astronomowie będą mieli nowe narzędzie do badania fizyki czarnych dziur i dysków AGN. Co ważniejsze, dostarczy nam to niezwykłego doświadczenia ? ?zobaczenia? kilku ?przytulających się? czarnych dziur!

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Astrobites

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/02/czy-wasnie-widzielismy-dwie-aczace-sie.html

Czy właśnie widzieliśmy dwie łączące się czarne dziury.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Epicki Mars w obiektywie Al-Amal. Sonda już na orbicie kosmicznego sąsiada
2021-02-14.ADOM.SC.
Sonda kosmiczna Al-Amal (arab. Nadzieja), wystrzelona kilka dni temu przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, wysłała swoje pierwsze zdjęcie Marsa ? poinformowała w niedzielę krajowa agencja kosmiczna.
Zdjęcie zostało zrobione w środę, dzień po tym, jak Emiraty z powodzeniem umieściły sondę na orbicie Marsa, stając się pierwszym krajem arabskim, który tego dokonał.
?Misja na Marsa uchwyciła obraz największego wulkanu Układu Słonecznego, Olympus Mons, wyłaniającego się w porannym świetle słonecznym? ? podała agencja w oświadczeniu.
Sonda ma za zadanie zapewnić pełny obraz meteorologicznej dynamiki ziemskiego satelity. Jak pisze agencja AFP, przede wszystkim jest to jednak krok w kierunku znacznie bardziej ambitnego celu: stworzenia ludzkiej kolonii na Marsie w ciągu 100 lat.
W przeciwieństwie do chińskich misji Tianwen-1 i amerykańskich Mars 2020, Al-Amal nie wyląduje na Czerwonej Planecie. Planowane jest natomiast wykorzystanie trzech instrumentów naukowych do monitorowania marsjańskiej atmosfery i oczekuje się, że we wrześniu rozpocznie się przesyłanie informacji, do których będą mieli dostęp naukowcy z całego świata.
ZEA są piątym krajem, który dotarł na Marsa, co ma uhonorować 50. rocznicę uzyskania niepodległości i zjednoczenia pierwszych sześciu emiratów.
Misja ZEA kosztowała około 200 mln dolarów, a sonda została wystrzelona w lipcu 2020 roku z centrum kosmicznego na wyspie Tanegashima na południu Japonii.
ZEA ? liczące 9,4 mln mieszkańców, z których większość stanowią pracownicy zagraniczni - nie mają naukowej i technicznej bazy krajów realizujących programy kosmiczne. Mimo to kraj ten wystrzelił już dziewięć działających satelitów i planuje wystrzelenie ośmiu kolejnych w nadchodzących latach.
źródło: PAP
Zdjęcie zostało zrobione w środę (fot. tt/@MohamedBinZayed)
https://www.tvp.info/52290906/epicki-mars-w-obiektywie-alamal-sonda-juz-na-orbicie-kosmicznego-sasiada

Epicki Mars w obiektywie Al-Amal. Sonda już na orbicie kosmicznego sąsiada.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drobne fragmenty bolidu z 7 listopada 2020 odnalezione
2021-02-15Krzysztof Kanawka
Poszukiwacze odnaleźli drobne meteoryty pochodzące z bolidu, który 7 listopada rozświetlił niebo nad środkową Szwecją.
Siódmego listopada 2020, około 22:30 CET, nad środkową Szwecją zaobserwowano jasny bolid. Obiekt wtargnął pod dużym kątem w atmosferę Ziemi w prędkością około 17 km/s. Przez kolejne tygodnie poszukiwacze przeszukiwali rejon prawdopodobnego upadku meteorytów. Cierpliwość przyniosła efekty.
Na początku lutego 2021 pojawiła się informacja o odnalezieniu drobnych fragmentów pochodzących od tego bolidu. Wykryte kawałki mają skorupę, świadczącą o przedarciu się przez atmosferę naszej planety. Kawałki o masach rzędu kilku gramów zostały zebrane i opisane, a niektóre z nich przesłane do analizy chemicznej. Wstępna analiza wskazuje, że bolid z 7 listopada 2020 był obiektem metalicznym.
W regionie upadku prawdopodobnie znajduje się jeszcze dużo meteorytów. Największe, wciąż czekające na odkrycie, mogą mieć rozmiary do wielkości pięści i masę do kilkuset gramów. Rejon, w którym spadły te fragmenty bolidu z 7 listopada jest gęsto zalesiony, stąd poszukiwania nie będą proste.
Z dostępnych informacji wynika, że jest to pierwszy szwedzki meteoryt od 66 lat i pierwszy zaobserwowany upadek meteorytu żelaznego w tym państwie.
(Al-S)
Drobny fragment meteorytu pochodzącego od bolidu z 7 listopada o długości około 3 milimetrów / Credits ? Naturhistoriska riksmuseet
https://kosmonauta.net/2021/02/drobne-fragmenty-bolidu-z-7-listopada-2020-odnalezione/

Drobne fragmenty bolidu z 7 listopada 2020 odnalezione.jpg

Drobne fragmenty bolidu z 7 listopada 2020 odnalezione2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sumeryjska tabliczka może opisywać zniszczenie Sodomy i Gomory za pomocą asteroidy
Autor: M@tis (ndz., 2021-02-14)
Tabliczka z pismem klinowym, która intryguje naukowców od 150 lat, może stanowić opisem naocznego świadka, który widział upadek starożytnej asteroidy, która zniszczyła miasta Sodoma i Gomora, zabijając tysiące ludzi. Ta niepotwierdzona teoria, pozostaje poza nauką głównego nurtu już blisko 13 lat. Czy kryje się za nią coś więcej?
Historia Sodomy i Gomory ze Starego Testamentu, opowiada o tym, że bluźniercze zachowanie mieszkańców obydwu miast doprowadziło do ich unicestwienia na życzenie Boga. Jedynie Lot i jego rodzina, zostali uratowani przed zniszczeniem miast. Zgodnie z przypowieścią, żona Lota która mimo ostrzeżeń aniołów odwróciła się po raz ostatni w stronę miast, została zmieniona w słup soli. Naukowcy uważają, że przemiana w sól może być trafnym opisem tego, co spotkać osobę znajdującą się zbyt blisko wybuchu jądrowego. Naukowcy odpowiedzialni za nowe badanie, łączą przypowieść o Sodomie i Gomorze z tak zwanym "zdarzeniem Köfelsa".
Wspomniane wcześniej badanie przeprowadzone przez, Alana Bonda i Marka Hempsella, dotyczyło tabliczki odkrytej przez wiktoriańskiego archeologa Henry'ego Layarda w ruinach pałacu królewskiego w Niniwie. Analiza zawartych na nim danych, wykazała że jest to opis wydarzeń z 29 czerwca 3123 p.n.e. Po odtworzeniu nocnego nieba sprzed tysięcy lat temu Bond i Hempsell stwierdzili, że sumeryjska tabliczka jest kopią znacznie starszej tabliczki stworzonej przez kogoś w okolicach 700 roku p.n.e. Zdaniem badaczy, połowa tabliczki przedstawia położenie planet, a druga połowa opisuje ruch obiektu, który wygląda jak ?kamienna misa? poruszająca się po niebie. Zgodnie z teorią Bonda i Hempsella, może ona symbolizować eksplozję asteroidy w dolinie, w której znajdowały się miasta opisane w historii biblijnej.
Bond i Hempsell uważają, że eksplozja opisana na tabliczce przypomina tak zwane zdarzenie Köfelsa. Warto jednak nadmienić, że powszechny konsensus, zakłada iż zdarzenie Kefelsa miało miejsce około dziewięć tysięcy lat temu. Jest to więc znacznie odleglejsza data niż 3123 p.n.e wskazany w sumeryjskich zapisach. Badacze bronią uważają jednak, że błąd datowania wydarzenia Kefelsa, został spowodowany zanieczyszczonymi próbkami używanymi we wcześniejszych analizach. Dyskusja na temat tego badania wciąż trwa, a liczni geolodzy i archeolodzy, zakwestionowali jego ustalenia, a nawet zdolność Sumerów do precyzyjnego zapisania czasu.
Dyskusje na temat Sodomy i Gomory trwają już długie lata. Do tej pory, największe kontrowersje wzbudzały teorie łączące wydarzenia z 19 Rozdziału Księgi Rodzaju z wybuchem bomby atomowej. Wynika to z odmiennej interpretacji jednej wersji tej przypowieści. Wedle niektórych tłumaczeń, kiedy aniołowie niszczyli miasto żona Lota spojrzała na wybuch i nie tyle zmieniła się w słup soli, co zupełnie wyparowała, co idealnie pasuje do teorii o wybuchu jądrowym, ale i eksplozji meteorytu.
Istnieje zresztą mocno paranaukowa hipoteza, która sugeruje, że gdy ludzkość schodziła na złe tory, nadzorująca ją rasa powodowała celowe kataklizmy, takie jak potop, czy wojny jądrowe zwane po prostu "gniewem bożym". Na nasze nieszczęście, liczba źródeł historycznych z dawnych epok jest ograniczona. Można jedynie próbować budować jakiś obraz sytuacji na podstawie analiz świętych ksiąg bądź też innych źródeł pisanych takich jak wspomniana wcześniej tabliczka gliniana. Jest to mozolna praca a jej rezultaty, są zwykle mocno kwestionowane.
Źródło: sportscards (zdjęcie repliki)
https://innemedium.pl/wiadomosc/sumeryjska-tabliczka-moze-opisywac-zniszczenie-sodomy-i-gomory-za-pomoca-asteroidy

Sumeryjska tabliczka może opisywać zniszczenie Sodomy i Gomory za pomocą asteroidy.jpg

Sumeryjska tabliczka może opisywać zniszczenie Sodomy i Gomory za pomocą asteroidy2.jpg

Sumeryjska tabliczka może opisywać zniszczenie Sodomy i Gomory za pomocą asteroidy3.jpg

Sumeryjska tabliczka może opisywać zniszczenie Sodomy i Gomory za pomocą asteroidy4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosjanie przestraszyli się internetu od Elona Muska. Zabronią obywatelom korzystania z niego
2021-02-15. Tomasz Domański
Komentarze: 3
Rosja to dziwny kraj. Z jednej strony, tamtejsza władza współpracuje z firmą OneWeb, udostępniając swoje rakiety Sojuz, aby wynieść satelity komunikacyjne OneWeb na orbitę. Z drugiej: ma już gotowy projekt ustawy zakazujący rosyjskim obywatelom korzystania z kosmicznego, nieocenzurowanego internetu.
Ustawa ta sprowadza się do wprowadzenia zakazu łączenia się z siecią za pośrednictwem jakichkolwiek, nieautoryzowanych przez państwo sposobów. Mowa tu m.in. o łączeniu się z siecią za pośrednictwem satelitów Starlink, czy też infrastruktury należącej do OneWeb. Nie wolno i już.
Zakaz korzystania ze Starlink w Rosji
Powód tej decyzji nie jest zbyt skomplikowany. Rosyjskie władze nie chcą po prostu, aby tamtejsi obywatele byli w stanie łączyć się bezpośrednio z nieocenzurowaną wersją internetu. Zamiast tego, mają łączyć się za pośrednictwem państwowej sieci RuNet, która na co dzień umożliwia dostęp do otwartej sieci, ale jeśli rosyjskie władze chciałyby ten stan rzeczy zmienić, mogą to zrobić błyskawicznie.
Pojawienie się takich technologii, jak Starlink, czy OneWeb zagraża temu rozwiązaniu, stąd też błyskawicznie stworzony projekt ustawy, który przewiduje, że obywatele łączący się bezpośrednio z kosmicznym internetem muszą liczyć się z grzywną w wysokości od 500 do 1600 zł. Firmy, które popełnią to samo wykroczenie zapłacą oczywiście więcej - od 25 tys. zł do 50 tys. zł.
Jeśli grzywny nie poskutkują, recydywistom grozi również kara pozbawienia wolności. W skrócie: za korzystanie z nieocenzurowanej wersji internetu w Rosji można pójść do więzienia. Wszystko w imię kontroli przepływu informacji w sieci i możliwości blokowania wybranych stron, czyli kwestie które dla rosyjskich władz wydają się być celem nadrzędnym. Przypominam, że mówimy o tym samym kraju, który zgodził się zapewnić azyl polityczny Edwardowi Snowdenowi, dzięki któremu Amerykanie dowiedzieli się o tym, że są szpiegowani przez swoje własne tajne służby. Założę się jednak, że rosyjscy politycy nie widzą w swoich działaniach żadnych sprzeczności. W Rosji musi być porządek i kontrola.
https://spidersweb.pl/2021/02/zakaz-korzystania-ze-starlink-w-rosji.html

Rosjanie przestraszyli się internetu od Elona Muska. Zabronią obywatelom korzystania z niego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szykuj się na bum. Elon Musk mówi, że prawdopodobieństwo udanego lądowania Starshipa to 60 proc.
2021-02-15. Radek Kosarzycki
SpaceX naprawdę nie potrafi - śladem konkurencji - zwolnić, zastanowić się, pomyśleć, przepalić trochę pieniędzy na dodatkowe badania i dopiero wtedy podjąć kolejne próby startu. Wiele wskazuje na to, że kolejny start, kolejnego prototypu Starshipa odbędzie się jeszcze w tym tygodniu.
Wszyscy doskonale wiedzą, w jaki sposób firma Elona Muska rozwija projekt swojej największej rakiety. Zamiast długotrwałych badań, powolnego procesu produkcyjnego, SpaceX niemalże seryjnie buduje kolejne prototypy, testuje je, wprowadza poprawki, testuje, wprowadza kolejne poprawki i ponownie testuje. Z jednej strony to sposób na to, aby szybko wprowadzać modyfikacje i sprawdzać ich prawidłowość, a z drugiej jest to niesamowicie efektowny proces zapewniający mnóstwo frajdy wszystkim miłośnikom firmy, którzy na bieżąco mogą obserwować efekty prac.
Wystarczy spojrzeć jak budowana jest rakieta Space Launch System. Prace projektowe nad rakietą rozpoczęły się w 2011 r. Dziesięć lat później wciąż nie powstał ani jeden egzemplarz rakiety, nie mówiąc już o jakimkolwiek locie. Tymczasem w ciągu ostatnich 12 miesięcy powstało dziewięć prototypów Starshipa, część uległa zniszczeniu już na etapie tankowania paliwa, inne podskoczyły na 150 metrów i bezpiecznie wylądowały na stanowisku startowym. Jeden wzbił się na 12,5 km, aby eksplodować dopiero przy samym lądowaniu. Ostatni (SN9) wzbił się na 10 km... i także eksplodował podczas lądowania.
Podczas startu, lotu i ?lądowania? SN9, kolejny prototyp SN10 stał na stanowisku obok.
Nic więc dziwnego, że Elon Musk nie zamierza dłużej czekać z kolejnym startem. W sieci pojawiają się informacje wskazujące na to, że lotu SN10 możemy spodziewać się w ciągu najbliższych kilku dni. Jeden z użytkowników Twittera, youtuber Marcus House zapytał o opinie dot. szansy udanego lądowania SN10. Elon Musk odpisał,  że sam szacuje prawdopodobieństwo sukcesu na 60 procent.
Podczas lądowania poprzedniego Starshipa, pojawił się problem z zapłonem drugiego silnika niezbędnego do ustabilizowania rakiety w pozycji pionowej. Od tego czasu Elon Musk przyznał na Twitterze, że włączenie tylko dwóch z trzech silników było po prostu ?głupie?.
Można zatem spodziewać się, że podczas kolejnego lotu procedura będzie zmodyfikowana i włączone zostaną trzy silniki, po czym jeden z nich natychmiast zostanie wyłączony. W ten sposób szanse na prawidłowe włączenie dwóch silników wzrosną.
Pozostaje zatem czekać na kolejny lot i kolejne fajerwerki udane lądowanie. Doskonale przecież wszyscy wiemy, że prędzej czy później się uda. Tak samo przecież było z Falconami 9, prawda?
https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=bvim4rsNHkQ&feature=emb_logo
How Not to Land an Orbital Rocket Booster
https://spidersweb.pl/2021/02/elon-musk-mowi-ladowanie-starship-sn10.html

Szykuj się na bum. Elon Musk mówi, że prawdopodobieństwo udanego lądowania Starshipa to 60 proc..jpg

Szykuj się na bum. Elon Musk mówi, że prawdopodobieństwo udanego lądowania Starshipa to 60 proc.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykła skała na Księżycu. Skąd się tam wzięła?

2021-02-15.

Chiński łazik Yutu 2 odkrył dziwną skałę na Księżycu. Naukowcy mówią, że może być to kamień milowy w badaniach Srebrnego Globu.

Yutu 2 to pierwszy łazik, który bada niewidoczną z Ziemi stronę Księżyca. Łazik wznowił swoją pracę 6 lutego po tym, jak był zmuszony do hibernacji podczas wyjątkowo zimnej księżycowej nocy. Od razu dokonał ciekawego odkrycia, które może mieć ważne implikacje dla całej ludzkości.

 Zespół kierujący łazikiem odkrył podłużną skałę, która jest warta bliższego zbadania. Naukowcy planują wykonać zbliżenie i analizę skały za pomocą instrumentu Visible and Near-infrared Imaging Spectrometer na pokładzie Yutu 2. Instrument ten wykrywa światło rozproszone i odbite od materiałów, aby dowiedzieć się szczegółów na temat ich budowy.

Tego samego tego instrumentu użyto wcześniej do zbadania innych skał i próbek regolitu wzdłuż drogi łazika przez krater Von Karman. Jak dotąd, badania ujawniły interesujące okazy stopionego szkła oraz materiał, który potencjalnie pochodzi z płaszcza księżycowego. Ciekawa spiralna skała, którą odkrył łazik, wydaje się mieć kształt przypominający łupek i wystaje z gleby.

 
Ponieważ skała ma kształt przypominający łupek i posiada wyraźny grzbiet w pobliżu krawędzi, naukowcy uważają, że jest młoda geologicznie. Naprężenia powstałe w wyniku uderzeń i cykli termicznych, wraz z innymi formami erozji na powierzchni Księżyca doprowadziłyby do rozpadu skał na mniej więcej kuliste kształty. Naukowcy mają pewne przypuszczenia co do tego, jak uformowała się skała.

Najbardziej prawdopodobną teorią jest to, że powstała ona w wyniku uderzenia odłamków z pobliskiego krateru. Naukowcy uważają również, że skała o takim kształcie mogła powstać w procesie znanym jako spallacja, czyli szybkim, prawie natychmiastowym rozbiciu materiału na wiele swobodnych fragmentów. Aby to potwierdzić, konieczne są dalsze badania niezwykłego znaleziska.

 Takiej skały naukowcy na Księżycu jeszcze nie widzieli /materiały prasowe

Źródło: INTERIA
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-niezwykla-skala-na-ksiezycu-skad-sie-tam-wziela,nId,5051139

Niezwykła skała na Księżycu. Skąd się tam wzięła.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Sojuz wysyła statek towarowy Progress MS-16 w kierunku ISS
2021-02-15.
15 lutego z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie wystartowała rakieta Sojuz 2.1a. W udanym locie wysłała w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zaopatrzeniowy statek Progress MS-16.
Rakieta wystartowała 15 lutego o 5:45 rano czasu polskiego ze stanowiska 31/6 na kosmodromie Bajkonur. Lot przebiegł pomyślnie i niecałe 9 minut od startu trzeci stopień rakiety wypuścił statek Progress MS-16 na wstępnej orbicie.
O misji Progress MS-16
W statku Progress MS-16 umieszczono 2460 kg ładunku. Znalazło się w nim 600 kg paliwa dla systemów napędowych stacji, 40,5 kg skompresowanego gazu, 420 kg wody pitnej i 1400 kg zaopatrzenia dla załogi, w tym jedzenia i rzeczy osobistych oraz sprzętu naukowego i konserwacyjnego.
W Progressie przyleci do stacji specjalny zestaw naprawczy, za pomocą którego mają zostać załatane wycieki powietrza znalezione w rosyjskim module Zwiezda.
Poza tym statek będzie miał jedno dodatkowe zadanie. Za jego pomocą odłączona od stacji zostanie śluza Pirs, przymocowana obecnie do dolnego (skierowanego w Ziemię) portu Zwiezdy. Zwolnienie portu jest potrzebne, gdyż to tam ma zostać dołączony nowy rosyjski moduł MLM Nauka.
MLM Nauka ma przylecieć do stacji 15 lipca 2021 r. Manewr usunięcia śluzy Pirs zostanie wykonany podczas oddokowania statku Progress MS-16 kilka dni wcześniej. Tego samego dnia Progress z przytwierdzonym modułem zejdzie z orbity i spłonie w atmosferze.
Moduł Pirs nie będzie mógł pozostać na stacji, gdyż jego port dokowania nie przyjąłby mającego 20 t masy modułu MLM Nauka. Nie pozwalałaby na to zbyt cienka struktura jego ścian.

Podsumowanie
Wysłany w dzisiejszym locie statek Progress MS-16 zadokuje do ISS 17 lutego po wykonaniu 32 orbit wokół Ziemi.
Inżynierowie mają nadzieję, że tym razem obędzie się bez drobnych problemów, które wystąpiły podczas dokowania do stacji poprzednika. Statek Progress MS-15 miał problem z ustawieniem się względem portu dokowania podczas automatycznej procedury zbliżania.
Rosyjscy kosmonauci nie zdecydowali się wtedy przejąć awaryjnie kontroli nad statkiem i ten zadokował sam do portu w module Pirs. Nieoficjalnie źródła podają, że przyczyną problemu było uszkodzenie elementów ochronnych systemu radionawigacyjnego Kurs podczas odrzucenia owiewki rakiety przy starcie ze statkiem.
Start Sojuza był 11. udanym startem rakiety orbitalnej w 2021 roku i drugim lotem rakiety Sojuz 2.
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: Roskosmos/RussianSpaceWeb
 
Więcej informacji:
?    informacja prasowa Roskosmos o udanym locie
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Sojuz 2 startująca ze statkiem Progress MS-16. Źródło: Roskosmos.
??????? ????????? ??-16? ?? ???? ? ???
https://www.youtube.com/watch?v=lCzUT5UuHhI&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-sojuz-wysyla-statek-towarowy-progress-ms-16-w-kierunku-iss

Rakieta Sojuz wysyła statek towarowy Progress MS-16 w kierunku ISS.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skupisko małych czarnych dziur w gromadzie kulistej NGC 6397
2021-02-15.
Astronomowie znaleźli w sercu gromady kulistej NGC 6397 coś, czego się nie spodziewali: skupisko czających się tam mniejszych czarnych dziur zamiast jednej masywnej czarnej dziury.
Gromady kuliste to niezwykle gęste układy gwiezdne, w których znajdują się blisko siebie upakowane gwiazdy. Układy te zazwyczaj są także bardzo stare ? gromada kulista będąca przedmiotem tych badań, NGC 6397, jest prawie tak stara, jak sam Wszechświat i znajduje się w odległości 7800 lat świetlnych, co czyni ją jedną z najbliższych Ziemi gromad kulistych.

Początkowo astronomowie myśleli, że w tej gromadzie znajduje się czarna dziura o masie pośredniej (IMBH). Takie czarne dziury są od lat poszukiwanym ?brakującym ogniwem? między supermasywnymi czarnymi dziurami (wiele milionów mas Słońca), które znajdują się w jądrach galaktyk, a czarnymi dziurami o masie gwiazdowej (kilka razy większej od masy Słońca), które powstają po zapadnięciu się pojedynczej masywnej gwiazdy. Samo ich istnienie jest przedmiotem gorącej debaty. Do tej pory zidentyfikowano zaledwie kilka kandydatów na IMBH.

?Znaleźliśmy bardzo mocne dowody na niewidzialną masę w gęstym jądrze gromady kulistej, ale byliśmy zaskoczeni, gdy okazało się, że ta dodatkowa masa nie jest ?punktowa? (czego można by się spodziewać w przypadku pojedynczej masywnej czarnej dziury), ale jest rozszerzona do kilku procent rozmiaru gromady? ? powiedział Eduardo Vitral z Paris Institute of Astrophysics (IAP) w Paryżu we Francji.

Aby wykryć tę nieuchwytną ukrytą masę, Vitral i Gary Mamon, również z IAP, wykorzystali prędkość gwiazd w gromadzie, aby określić rozkład jej masy całkowitej, czyli zarówno masy w widocznych gwiazdach, jak i w gwiazdach słabych i czarnych dziurach. Im więcej masy w jakimś miejscu, tym szybciej wokół niego poruszają się gwiazdy.

Naukowcy wykorzystali wcześniejsze oszacowania niewielkich ruchów własnych gwiazd (ich pozorny ruch na niebie), które pozwalają określić ich rzeczywiste prędkości w gromadzie. Te precyzyjne pomiary gwiazd w jądrze gromady można było wykonać jedynie za pomocą teleskopu Hubble?a w ciągu kilku lat obserwacji. Dane z Hubble?a zostały dodane do dobrze skalibrowanych prawidłowych pomiarów ruchu własnego dostarczonych przez obserwatorium kosmiczne Gaia, które są jednak mniej dokładne niż obserwacje Hubble?a w jądrze gromady.

?Nasza analiza wykazała, że orbity gwiazd zbliżone są do przypadkowych w całej gromadzie kulistej, a nie systematycznie koliste lub bardzo wydłużone? ? wyjaśnia Mamon. Te kształty orbit o umiarkowanym wydłużeniu ograniczają to, jaka musi być masa wewnętrzna.

Naukowcy doszli do wniosku, że niewidoczny składnik może być zbudowany tylko z pozostałości masywnych gwiazd (białych karłów, gwiazd neutronowych i czarnych dziur), biorąc pod uwagę jego masę, rozmiar i położenie. Te gwiezdne pozostałości, po oddziaływaniu grawitacyjnym z pobliskimi, mniej masywnymi gwiazdami, stopniowo opadały do środka gromady. Zjawisko to nazywane jest ?tarciem dynamicznym?, gdzie poprzez wymianę pędu cięższe gwiazdy są segregowane w jądrze gromady, a gwiazdy o niższej masie migrują na obrzeża gromady.

?Wykorzystaliśmy teorię ewolucji gwiazd, aby dojść do wniosku, że większość dodatkowej masy, którą znaleźliśmy, miała postać czarnych dziur? ? powiedział Mamon. Dwa inne badania również sugerowały, że pozostałości gwiazd, w szczególności czarne dziury o masach gwiazdowych, mogą zasiedlać wewnętrzne obszary gromad kulistych. ?Nasze badanie jest pierwszym, które dostarcza zarówno masy jak i rozmiaru czegoś, co wydaje się być zbiorem głównie czarnych dziur w centrum gromady kulistej z zapadniętym jądrem? ? dodał Vitral.

Astronomowie zauważają również, że odkrycie to stwarza możliwość, że połączenia tych ciasno upakowanych czarnych dziur w gromady kuliste mogą być ważnym źródłem fal grawitacyjnych, zmarszczek w czasoprzestrzeni. Takie zjawiska można było wykryć w eksperymencie LIGO.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Hubblesite
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/02/skupisko-maych-czarnych-dziur-w.html

Skupisko małych czarnych dziur w gromadzie kulistej NGC 6397.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego NASA boi się najbardziej. 7 minut, od których zależy los Perseverance na Marsie [WIDEO]
2021-02-15.MK. KF.
Po miesiącach lotu należący do NASA łazik Perseverance jest już od krok od swojego celu: lądowania na Marsie. Przed nim dotarły tam już sondy Chińska (Tianwen-1) i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Hope). Amerykański łazik ma wylądować dzięki największemu w historii spadochronowi użytemu na Marsie. Kluczowe będzie siedem minut ? od momentu wejścia w atmosferę. NASA udostępniła animację, która pokazuje, jak ma wyglądać ten kluczowy etap misji.
W ramach misji o nazwie Mars 2020 łazik Perseverance dotrze do celu 18 lutego.
Następca łazika Curiosity, który nadal jeździ po Marsie, będzie badał krater Jezero. Jest to duży krater uderzeniowy o średnicy 49 km. Naukowcy sądzą, że dawno temu znajdowało się w tym miejscu jezioro ciekłej wody.
Budowa i cele nowego łazika NASA
Wymiary Perseverance wynoszą 2,7 na 2 na 2,2 metra, a jego masa startowa to 1025 kg. Będzie zasilany generatorem radioizotopowym o mocy 110 watów.
Jako naukowe cele misji wskazano badania zamieszkiwalności Marsa (identyfikacja dawnych środowisk zdolnych do podtrzymywania życia mikrobiologicznego), poszukiwanie biosygnatur (oznak potencjalnego dawnego życia mikrobiologicznego), badania próbek gruntu, analizy dla przyszłej misji załogowej (test produkcji tlenu ze składników marsjańskiej atmosfery).
Perseverance ma też przetestować drona ? sprawdzić czy można efektywnie latać tymi urządzeniami w rzadkiej atmosferze planety. Łącznie w ramach misji Mars 2020 na Marsie znajdzie się aż 25 kamer. 19 z nich będzie pracować na łaziku, 3 na osłonie podczas lądowania, 1 na module lądowania, a kolejne 2 na dronie.
Lądowanie Perseverance na Marsie
Misja jest niezwykle trudna i skomplikowana. NASA ma jednak największe doświadczenie spośród wszystkich uczestników marsjańskiego wyścigu. Kluczowym momentem będzie lądowanie łazika. Ten karkołomny proces inżynierowie NASA zobrazowali za pomocą wyjątkowej animacji. Pokazuje ona siedem najbardziej niepewnych minut ? od momentu wejścia Perseverance w atmosferę Marsa, do momentu lądowania.
Autonomia w kosmosie za 2,4 mld dolarów
Samo lądowanie łazik wykona autonomicznie ? wszystko z uwagi na zbyt dużą odległość od Ziemi i występujące opóźnienia w łączności. Komunikację z naszą planetą będą wspomagały w czasie misji sondy orbitalne MAVEN i Mars Reconnaissance Orbiter (MRO).
Projekt Mars 2020 kosztował 2,4 miliarda dolarów, a dalsze koszty jego prowadzenia szacowane są na 300 milionów dolarów. Podstawowy czas misji to jeden rok marsjański ? 687 dni ziemskich.
7 Minutes to Mars: NASA's Perseverance Rover Attempts Most Dangerous Landing Yet
https://www.youtube.com/watch?v=M4tdMR5HLtg&feature=emb_logo

Źródło: NASA/JPL-Caltech/Handout via REUTERS

źródło: JPL NASA, PAP
https://www.tvp.info/52302885/mars-ladowanie-lazika-perseverance-nasa-pokazala-nagranie-animacja-pokazuje-jak-bedzie-to-wygladac-wideo-infografika

Tego NASA boi się najbardziej. 7 minut, od których zależy los Perseverance na Marsie [WIDEO].jpg

Tego NASA boi się najbardziej. 7 minut, od których zależy los Perseverance na Marsie [WIDEO]2.jpg

Tego NASA boi się najbardziej. 7 minut, od których zależy los Perseverance na Marsie [WIDEO]3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedpremierowa recenzja dokumentu "Łazik Perseverance: z misją na Marsa"
2021-02-15.
Czy oglądanie człowieka wiercącego dziurę w metalu, podczas gdy trzech innych się temu przygląda może być ciekawe? Jak najbardziej! Szczególnie gdy chodzi o wiercenie w strukturze korpusu łazika za 2 miliardy dolarów, który za chwilę wyląduje na Marsie.
National Geographic przygotowało dokument ?Łazik Perseverance: z misją na Marsa?, w którym pokazuje od kulis jak wyglądała praca przy ręcznym składaniu najbardziej skomplikowanej maszyny wysłanej przez ludzkość poza Ziemię. Mieliśmy okazję obejrzeć produkcję przed premierą i zachęcamy do zapoznania się z naszą zapowiedzią!
Jak zbudować łazik marsjański?
Gdy myślimy o łazikach marsjańskich takich jak działający w tej chwili na Marsie Curiosity czy lecący właśnie do niego Perseverance, najczęściej skupiamy się na tym co dzięki temu pojazdowi uda się odkryć, gdzie pojedzie, w jaki sposób będzie kontrolowany z Ziemi? Nie często myślimy jednak o procesie, który do realizacji tej misji doprowadził.
Już na samym początku dokumentu Adam Steltzner - główny inżynier misji Perseverance - pokazuje jak wielkie znaczenie ma praca techników, którzy mieli za zadanie zmontować pojazd. Perseverance to zaawansowana technologia, wielkie idee, ale na końcu to od ich pracy i bezbłędności zależy czy łazik zadziała na powierzchni Marsa.
W dokumencie poznajemy ludzi, których ręce dotykały sprzętu wysłanego na Czerwoną Planetę. I jak na razie jest tylko jedno miejsce na Ziemi, które z powodzeniem wysłało tam roboty. To ośrodek badawczy NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie niedaleko Los Angeles.
Swoje historie opowiadają technicy z JPL, których zadaniem było złożenie łazika. Poznajemy Michaela, który uzmysławia nam jaką wytrwałością i samodyscypliną muszą wykazywać się osoby pracujące przy łaziku. Podaje przykład dnia, w którym wkręcił tylko 6 śrubek, a mimo to wrócił wyczerpany.

Co znajdziemy w dokumencie?
Większość akcji dokumentu rozgrywa się w hali High Bay 1 w JPL. To tzw. clean room (czyli czyste pomieszczenie), w którym elementy łazika były składane w jedną całość.
Możemy dowiedzieć się jak wygląda proces montażu wartych wiele milionów dolarów elementów pojazdu i w jaki sposób łazik jest testowany na Ziemi. Szczegółowe obrazy z wiercenia w korpusie łazika czy montowania silników sterujących i napędzających jego system jezdny są przeplatane z opowieścią co Perseverance będzie na Marsie robił.
Poznajemy m.in. sposób działania mechanizmu zbierającego próbki skalne. Misja łazika Perseverance oprócz bardziej doczesnych celów naukowych jest też pierwszym etapem przywiezienia próbek z Marsa na Ziemię. Nic nie zastąpi bowiem badań wykonywanych w ziemskich laboratoriach. Taka rewolucja wydarzyła się w przypadku misji Apollo, które przywiozły próbki z Księżyca. Pewnie w ten sam sposób próbki z Marsa byłyby badane przez dziesiątki lat.
Dlatego Perseverance został wyposażony w specjalny system, który pozwoli pobrać fragmenty skał i umieścić je w specjalnych kontenerach do zebrania przez przyszłą misję. W filmie inżynierowie, którzy wymyślili jak działa ten mechanizm opowiadają o nim i możemy się przekonać jak ciężko zapewnić takim pojemnikom odpowiednią sterylność przed ziemskimi mikrobami i związkami organicznymi.
Dźwięki dokręcanych elementów, widok silników elektrycznych idealnie wpasowujących się w elementy systemu jezdnego to uczta dla zmysłów każdego fana inżynierii. Ci z was, których interesuje naukowy aspekt przedsięwzięcia również się nie zawiodą. Jak często można w telewizji w takich szczegółach oglądać instrumenty naukowe, które przyczynią się do odkryć na innej planecie?
Podsumowanie
Chcielibyśmy się do czegoś doczepić, aby recenzja nie była peanem pochwalnym. Jednak naprawdę o to ciężko. W dokumencie nie ma tego co często trapi średnie produkcje dokumentalne o eksploracji kosmicznej, czyli nadmierna pompatyczność i lanie wody. W jednej godzinie materiału możemy dowiedzieć się dużo technicznych faktów o łaziku i zrozumieć emocje jakie mogą towarzyszyć tym, którzy dosłownie przykładali ręce do tej misji.
Z czystym sumieniem polecamy film ?Łazik Perseverance: z misją na Marsa?. Jego premiera odbędzie się wyłącznie na kanale National Geographic 21 lutego o 21:00. Powtórka zostanie wyemitowana 23 lutego o 23:00.
A my czekamy już na lądowanie łazika, które nastąpi 18 lutego, a którego transmisja będzie dostępna online. O szczegółach napiszemy wkrótce.
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacja o premierze filmu na stronie National Geographic
 Ośrodek Jet Propulsion Laboratory. Źródło: National Geographic.
Łazik podczas testów systemu jezdnego w High Bay 1. Źródło: National Geographic.

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/przedpremierowa-recenzja-dokumentu-lazik-perseverance-z-misja-na-marsa

Przedpremierowa recenzja dokumentu Łazik Perseverance z misją na Marsa.jpg

Przedpremierowa recenzja dokumentu Łazik Perseverance z misją na Marsa2.jpg

Przedpremierowa recenzja dokumentu Łazik Perseverance z misją na Marsa3.jpg

Przedpremierowa recenzja dokumentu Łazik Perseverance z misją na Marsa4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku na orbicie powstanie pierwsza szklarnia. Może rozwiązać problem głodu
2021-02-15.
NASA marzą się orbitalne szklarnie, w których będzie można hodować żywność nie tylko dla astronautów, ale również dzięki nim rozwiązać problem głodu na naszej planecie. W jaki sposób? Bardzo prozaiczny!
Amerykańska firma Nanoracks zamierza jeszcze w tym roku zbudować na ziemskiej orbicie pierwszą szklarnię. Naukowcy mają w niej zacząć hodować najróżniejsze eksperymentalne warzywa. Celem nie jest produkcja żywności dla Ziemian, ale stworzenie, na drodze modyfikacji genetycznych, nowych odmian warzyw, które będą potrafiły przetrwać na Ziemi w najbardziej ekstremalnych warunkach środowiskowych. Mają to być rośliny, jakich nigdy nie będzie można stworzyć na Ziemi.
Jeśli takie warzywa poradzą sobie w warunkach kosmicznych, a mianowicie mikrograwitacji i małych zasobów, bez problemu będzie można je wykorzystać w uprawach również w krajach, gdzie panuje nieurodzaj, a przez to bieda i głód. Naukowcy nie oczekują, że nowe gatunki warzyw całkowicie zlikwidują problem głodu i niedożywienia, ale na pewno pozwolą ograniczyć koszty produkcji żywności i przez to sprawią, że rozwinie się rolnictwo na tych terenach, w których obecnie występuje jałowa ziemia.
?COVID i problem zmian klimatycznych naprawdę otworzyły nam oczy na kruchość bezpieczeństwa żywnościowego zarówno w krajach rozwijających się, jak i rozwiniętych? - powiedział Jeffrey Manber, dyrektor generalny Nanoracks. ?Uważamy, że istnieje ścieżka badawcza, w której przestrzeń kosmiczna może być jednym z rozwiązań przyczyniających się do przezwyciężenia zmian klimatycznych i rosnących zagrożeń związanych ze zmianą klimatu na Ziemi i nadchodzącym widmem głodu? - dodał Manber w wywiadzie dla Space.com.
Pierwsza kosmiczna szklarnia będzie nosiła nazwę StarLab i ma powstać do końca bieżącego roku. Docelowo firma Nanoracks zamierza zbudować na orbicie o wiele większe obiekty szklarniowe. Może śmiało rzec, że w przyszłości będą to takie hipermarkety ze świeżą żywnością dla kosmicznych podróżników, którzy będą mogli zatrzymać się i zjeść coś zdrowego czy pożywnego w swojej podróży np. na Księżyc czy Marsa.
Źródło: GeekWeek.pl/Nanoracks/NASA/Space.com / Fot. Nanoracks
https://www.geekweek.pl/news/2021-02-15/w-tym-roku-na-orbicie-powstanie-pierwsza-szklarnia-moze-rozwiazac-problem-glodu/

W tym roku na orbicie powstanie pierwsza szklarnia. Może rozwiązać problem głodu.jpg

W tym roku na orbicie powstanie pierwsza szklarnia. Może rozwiązać problem głodu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według NASA może być znacznie mniej galaktyk, niż sądziliśmy
Autor: admin (15 luty, 2021)
Naukowcy przeanalizowali dane dostarczone przez misję New Horizons, która miała zbadać obszary dookoła Plutona i Pasu Kuipera. Rezultaty były zaskakujące. We Wszechświecie jest znacznie mniej galaktyk, niż dotychczas szacowano.
Dotychczasowe wyliczenia i spekulacje wskazywały na to, że we Wszechświecie istnieją około 2 biliony galaktyk. Jednakże, najnowsze badania sugerują, iż jest ich ?ledwie? kilkaset miliardów. Nadal mówimy o wielkiej liczbie, jednak znacznie mniejszej, niż poprzednio.
Obserwacji galaktyk i szacowania ich ilości dokonuje się na podstawie światła, które emitują i, które do nas dociera. Jak dotąd spekulacje dotyczące istnienia 2 bilionów galaktyk były opierane na danych zbieranych przez teleskop Hubble?a, jednak większość galaktyk było zbyt daleko i emitowały zbyt słabe światło. Użyto modelu matematycznego, który zakładał, że 90% galaktyk jest zbyt daleko, aby teleskop je zarejestrował. Jego możliwości zostały również ograniczone przez zanieczyszczenia świetlne, takie jak komety, asteroidy, czy cząsteczki pyłu.
Dzięki temu, że sonda kosmiczna New Horizons jest wystarczająco daleko od wszelkich rzeczy, które przeszkadzają w dokładnej obserwacji kosmosu, możliwe jest dokładniejsze spojrzenie na niego. Sonda ?widzi? Wszechświat dziesięciokrotnie ciemniejszy, niż teleskop Hubble?a. Po odfiltrowaniu światła, które generują znane nam galaktyki, oraz światła gwiazd z Drogi Mlecznej, nadal zostały jasne punkty. Mogą to być galaktyki karłowate, gwiazdy międzygalaktyczne, rozproszone aureole gwiazd z innych galaktyk lub po prostu nieodkryte galaktyki.
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wedlug-nasa-moze-byc-znacznie-mniej-galaktyk-?
Źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wedlug-nasa-moze-byc-znacznie-mniej-galaktyk-niz-sadzilismy

Według NASA może być znacznie mniej galaktyk, niż sądziliśmy.jpg

Według NASA może być znacznie mniej galaktyk, niż sądziliśmy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagłada dinozaurów przyszła z daleka

2021-02-15. Grzegorz Jasiński

Dwóch badaczy z Center for Astrophysics | Harvard & Smithsonian (CfA) sugeruje, że katastrofa, która 66 milionów lat temu doprowadziła do wyginięcia mniej więcej trzech czwartych roślin i zwierząt na Ziemi, w tym dinozaurów, przyszła raczej z daleka, niż bliska. Ich zdaniem kometa, która uderzyła wtedy w Ziemię pochodziła prawdopodobnie z odległego Obłoku Oorta, a nie ze znacznie bliższego nam pasa planetoid między orbitami Marsa i Jowisza. W swej pracy, opublikowanej na łamach czasopisma "Scientific Reports" badacze twierdzą, że kosmiczny obiekt zmienił tor lotu pod wpływem siły grawitacji Jowisza i rozpadł się bliżej Słońca na mniejsze fragmenty.

Miejsce upadku owego obiektu na Ziemię jest dobrze znane, to krater Chicxulub u wybrzeży meksykańskiego półwyspu Jukatan, o średnicy 150 kilometrów. Do tej pory nie ma jednak jednoznacznej opinii na temat pochodzenia prawdopodobnej komety, która do tej katastrofy doprowadziła. Z pomocą analizy statystycznej i symulacji grawitacyjnych astronom z Harvard University Avi Loeb i student astrofizyki Amir Siraj sformułowali nową teorię, która miałaby tłumaczyć zarówno jej pochodzenie, jak i trajektorię jej lotu. Ich zdaniem, znaczna część pochodzących z Obłoku Oorta długookresowych komet może być wytrącana ze swego oryginalnego toru przez największą planetę Układu Słonecznego

Układ Słoneczny działa trochę jak automat do gry we flipera, Jowisz wytrąca komety długookresowe z ich oryginalnego toru i wrzuca je na orbity bliższe Słońcu - tłumaczy Siraj, który prócz studiów astrofizycznych studiuje też pianistykę w New England Conservatory of Music. Podczas lotu w pobliżu Słońca komety odczuwają potężne siły pływowe, które mogą rozerwać je na kawałki. Część komety bliższa Słońcu odczuwa większą siłę grawitacji, niż ta dalsza, co może ją rozerwać na drobniejsze części. To zwiększa ryzyko, że podczas powrotu w rejon Obłoku Oorta jeden z tych kawałków może uderzyć w Ziemię. 

Nowe obliczenia wskazują, że około 20 proc. komet długookresowych wchodzi na orbity bliskie Słońca, a prawdopodobieństwo uderzenia w Ziemię ich fragmentów trzeba zwiększyć nawet 10-krotnie. Jeśli przyjąć takie założenie, zarówno wiek krateru Chicxulub, jak i innych zaczyna być z tą teorią spójny. Nasza publikacja daje podstawy do tłumaczenia częstości takich zdarzeń. Uważamy, że jeśli założyć, że obiekty zbliżające się do Słońca mogą ulec rozpadowi, prawdopodobieństwo zderzenia, jak to, które zabiło dinozaury, odpowiednio rośnie - dodaje Loeb, który niedawno zasłynął sugestią, że tajemniczy, wydłużony obiekt Oumuamua, który w 2017 roku przeleciał przez Układ Słoneczny, mógł być statkiem obcej cywilizacji. 

Nowa teoria pozwala wyjaśnić także inną wątpliwość. Badania krateru Chicxulub wskazują, że do katastrofy doszło za sprawą chondrytu węglistego. Tego typu materiał jest jednak wśród obiektów z pasa planetoid bardzo rzadki. Znacznie częściej obserwuje się go wśród komet długookresowych. Jeśli kometa pochodziła z Obłoku Oorta, jej niezwykły skład byłby łatwiejszy do wyjaśnienia. Dane dotyczące podobnych kraterów, jak choćby Vredefort w Republice Południowej Afryki i Zhamanshin w Kazachstanie, wskazują na podobną ich genezę. 

Siraj i Loeb są przekonani, że ich hipotezę uda się zweryfikować w drodze kolejnych badań kraterów na Ziemi i Księżycu, a także analizy materiału przynoszonego z jąder komet przez kolejne ziemskie sondy. Oczekują też, że nowe instrumenty, jak Vera Rubin Observatory w Chile pozwolą w przyszłości zobaczyć proces rozpadu kolejnej komety. Ich zdaniem, ma to kluczowe znaczenie nie tylko dla rozwiązania zagadek z przeszłości Ziemi, ale i zrozumienia mechanizmów, które mogą jej zagrozić w przyszłości. 

Domena publiczna /Materiały prasowe

Źródło: RMF

https://www.rmf24.pl/nauka/news-zaglada-dinozaurow-przyszla-z-daleka,nId,5051699

Zagłada dinozaurów przyszła z daleka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteor rozświetlił niebo nad Australią
2021-02-15.
Jasna kula rozświetliła nocne niebo nad australijskim Melbourne. Przelot obiektu zarejestrowały między innymi kamery samochodowe.
Obiekt pojawił się na niebie w niedzielę o godzinie 22.41 czasu lokalnego.
Jak powiedziała w rozmowie z Agencją Reutera Leesa Vaughan, przejeżdżająca wtedy przez jedną z dróg w Melbourne, była "w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze". Kamera zainstalowana w jej aucie nagrała przelot świetlistej kuli.
Meteor sporadyczny
Działająca w australijskim stanie Wiktoria organizacja astronomiczna Astronomical Society of Victoria wyjaśniła w mediach społecznościowych, że był to meteor sporadyczny, czyli taki, który nie jest przyporządkowany do żadnego roju meteorów i należy do przypadkowych okruchów materii kosmicznej. Spalają się one po wejściu w ziemską atmosferę.
Meteor o jasności większej niż Wenus, czyli planety dobrze widocznej na niebie, nazywany jest bolidem. Tę jasność obiekt zawdzięcza temu, że jego wielkość dochodzi nawet do kilkunastu centymetrów.
Źródło: Reuters, Astronomical Society of Victoria, spaceweather.com, tvnmeteo.pl
Autor: ps
Meteor przeleciał nad Melbourne w Australii
https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/swiat,27/meteor-rozswietlil-niebo-nad-australia,334628,1,0.html?p=meteo

Meteor rozświetlił niebo nad Australią.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anomalna cisza na Słońcu w trakcie rzekomego maksimum aktywności
Autor: Anakin23 (2021-02-15)
Mimo oczekiwanego wzmożenia, aktywność słoneczna wciąż od blisko miesiąca pozostaje na bardzo niskim poziomie. Na naszej dziennej gwieździe nie dzieje się nic nie licząc słabych rozbłysków klasy B oraz kilku dziur koronalnych emitujacych wiatr słoneczny.
Mimo iż nowy cykl się zaczął to po dość znacznym wzroście aktywności słonecznej na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku, przyszedł znowu czas praktycznie ciszy na Słońcu. Astrofizycy sądzą, że może się to zmienić w każdej chwili gdyż formalnie nie jesteśmy już w okresie minimum i takie dłuższe przerwy od aktywnych rejonów oraz rozbłysków nie powinny się często zdarzać.
Jak widać tarcza słoneczna jest po prostu pusta i stąd bardzo niski poziom aktywności słonecznej. Ostatnio pojawiła się dziura koronalna, która jednak nie przyczyniła się do powstania burzy geomagnetycznej na naszej planecie.
Źródło: NOAA/SDO
Źródło: https://zmianysolarne.pl/wiadomosc/aktualizacja-sytuacji-na-sloncu-1
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/anomalna-cisza-na-sloncu-w-trakcie-rzekomego-maksimum-aktywnosci

Anomalna cisza na Słońcu w trakcie rzekomego maksimum aktywności.jpg

Anomalna cisza na Słońcu w trakcie rzekomego maksimum aktywności2.jpg

Anomalna cisza na Słońcu w trakcie rzekomego maksimum aktywności3.jpg

Anomalna cisza na Słońcu w trakcie rzekomego maksimum aktywności4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyniki konkursu literackiego Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej 2020
2021-02-16. Redakcja
Na początku lutego zostały ogłoszone wyniki pierwszej edycji konkurs Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej. Celem przedsięwzięcia było wyłonienie najlepszych tekstów utrzymanych w konwencji fantastyki naukowej, napisanych przez debiutantów.
Na konkurs nadesłano 168 opowiadań, wpisujących się w nurt science fiction, zaś ich tematyka poruszała kwestię sztucznej inteligencji i robotyki, rzeczywistości wirtualnej, możliwych scenariuszy zagłady świata czy klasyczną problematykę lotów kosmicznych oraz potencjalnych kontaktów z pozaziemskimi cywilizacjami. Znaczącym zróżnicowaniem odznaczał się zarówno warsztat pisarski, jak i warstwa merytoryczna przesłanych prac.
Z nadesłanych tekstów recenzenci odrzucili 105 opowiadań, które nie spełniły warunków formalnych konkursu lub nie reprezentowały oczekiwanego poziomu literackiego. Pozostałe 63 prace przekazane zostały do oceny Jurorów, w gronie których znaleźli się:
?    dr Michał Cholewa: Informatyk, pisarz specjalizujący się w militarnej science fiction oraz działacz polskiego fandomu. Laureat nagród literackich im. Janusza A. Zajdla oraz im. Jerzego Żuławskiego;
?    dr Sebastian Szymański: Filozof i etyk zajmujący się zagadnieniami relacji ze sztuczną inteligencją, kierownik Centrum Badania Ryzyka Systemowego UW;
?    dr Weronika Śliwa: Astronom, popularyzatorka astronomii oraz astrofizyki, kierownik planetarium Centrum Nauki Kopernik w Warszawie;
?    Michał Cetnarowski: Krytyk literacki i redaktor działu prozy polskiej w miesięczniku ?Nowa Fantastyka?. Laureat nagrody literackiej im. Janusza A. Zajdla;
?    Kamil Muzyka: Popularyzator nauki, badacz stanu techniki, specjalista prawa kosmicznego oraz konsultant ds. surowców kosmicznych.

Najwyższą liczbę punktów nadanych łącznie przez Jurorów otrzymały następujące opowiadania:
1.    Miejsce Pierwsze: ?Mistrz Marionetek?, 44 pkt.
2.    Miejsce Drugie: ?Kulisy lotu ptaka w kosmos?, 40 pkt.
3.    Miejsce Trzecie:?Góra Mroku?, 39 pkt.
Wyróżnienia:
?    ?Emmanuel?, 38 pkt.
?    ?Pamięć Arki?, 38 pkt.
Kompletną punktację wszystkich prac, które zakwalifikowały się do drugiego etapu selekcji, wraz z nazwiskami autorów, można znaleźć na stronie https://pffn.org.pl/konkurs/konkurs-2020/. W przypadku tekstów o takiej samej ocenie końcowej, celem kwalifikacji prac pod uwagę dodatkowo wzięte zostały oceny cząstkowe, usystematyzowane od najwyższej do najniższej.
Nagrody książkowe dla zwycięzców ufundowane zostały przez Wydawnictwo IX, Powergraph oraz Dom Wydawniczy REBIS. Dodatkowo do pięciu najwyżej punktowanych tekstów znajdzie się w wydanej drukiem Antologii Polskiej Fantastyki Naukowej 2021.
https://kosmonauta.net/2021/02/wyniki-konkursu-literackiego-polskiej-fundacji-fantastyki-naukowej-2020/

Wyniki konkursu literackiego Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej 2020.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Zagłębie smogowe? Azji. Problem 400 milionów mieszkańców widziany z orbity
2021-02-16.
Na bardzo rozległym obszarze Azji powracającym często problemem pozostaje nagromadzenie gęstego smogu - znacząco obniżającego jakość powietrza, którym oddychają setki milionów tamtejszych mieszkańców. Sytuację dokładnie obserwują i rejestrują naukowcy z Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS), mający do dyspozycji potencjał rozległej europejskiej sieci satelitów obserwacji Ziemi.
Naukowcy i specjaliści z Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS), monitorujący zamglenie i zanieczyszczenie m.in. w Azji Południowej, informują o trudnościach, jakie dotyczą aktualnie już setek milionów ludzi w tamtym rejonie. Wdrażany przez Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych w imieniu Komisji Europejskiej system pokazuje, że utrudnieniami dotknięte są w szczególności północne Indie.
Rejon ten doświadcza już od października 2020 roku znaczącego pogorszenia jakości powietrza. Najbardziej doświadczają tego obszary położone wzdłuż rzeki Indus i Niziny Hindustańskiej - z wysokim poziomem drobnego pyłu zawieszonego, znanego jako PM2,5, wpływającym na miasta takie jak New Delhi w Indiach, Lahore w Pakistanie, Dhaka w Bangladeszu oraz Katmandu w Nepalu. Jakość powietrza w stolicy Indii - New Delhi, od początku stycznia wciąż określana jest jako ?słaba?, przy czym pogarsza się pod wpływem niskich temperatur.
Niska jakość powietrza dotyka ponad 400 milionów mieszkańców tego regionu. Kłopot stanowi też to, że sytuacja nie rokuje szans na szybką poprawę - smog może zniknąć dopiero w marcu, gdy temperatura powietrza wzrośnie.
?Pogorszona jakość powietrza jest powszechna w północnych Indiach zimą, zwłaszcza na całej Nizinie Hindustańskiej, częściowo z powodu emisji z działalności antropogenicznej, takiej jak ruch uliczny, ogrzewanie i wypalanie ścierniska, które może gromadzić się w regionie ze względu na topografię i stagnację w niskich temperaturach" - wyjaśnia Mark Parrington, starszy naukowiec w Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS). "Z naszych obserwacji wynika, że jest to szczególnie długotrwały i powszechny incydent, który ma wpływ na zdrowie setek milionów ludzi? - podkreśla dalej i dodaje, że zimowa mgła może trwać aż do wiosny, kiedy podwyższona temperatura i zmiany pogody pomogą rozproszyć zanieczyszczenia.
CAMS dostarcza informacje o zanieczyszczeniu powietrza, takie jak informacje o drobnym pyle zawieszonym (PM2,5), dwutlenku azotu, dwutlenku siarki, tlenku węgla i ozonu oraz innych zanieczyszczeniach. Łącząc informacje uzyskane z obserwacji satelitarnych i naziemnych ze szczegółowymi modelami komputerowymi atmosfery, naukowcy z CAMS mogą dostarczyć prognozy jakości powietrza na całym świecie do pięciu dni naprzód.
Rozległe zamglenie zostało wyraźnie zaobserwowane na widocznych obrazach satelitarnych, a globalne prognozy CAMS dotyczące głębokości optycznej aerozolu (AOD) pokazują, że główny udział w zamgleniu mają siarczany i materia organiczna. Analizy pokazują, że koncentracja utrzymuje się przez dłuższy czas na wysokim poziomie, osiągając szczyt 16 stycznia i 1 lutego.
Badanie wykazało, że chroniczne narażenie na szkodliwe gazy i małe cząstki, takie jak PM2,5, może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie, skracając średnią długość życia o ponad osiem miesięcy i o dwa lata w najbardziej zanieczyszczonych miastach i regionach.
Codzienne analizy i prognozy CAMS dotyczące przenoszenia zanieczyszczeń atmosferycznych na duże odległości na całym świecie, a także jakości powietrza w tle dla domeny europejskiej mają wiele zastosowań. Monitorując, prognozując i raportując na temat jakości powietrza, CAMS dociera do milionów użytkowników za pośrednictwem usług i aplikacji pogodowych, takich jak Windy.com.
O ECMWF i programie Copernicus
Copernicus pozostaje flagowym programem Unii Europejskiej w zakresie obserwacji Ziemi - obejmuje sześć usług tematycznych: Atmosfera, Morskie, Lądowe, Zmiany Klimatu, Bezpieczeństwo i Stan wyjątkowy. Dostarcza swobodnie dostępne dane operacyjne i usługi, zapewniając użytkownikom wiarygodne i aktualne informacje dotyczące naszej planety i jej środowiska. Program jest koordynowany i zarządzany przez Komisję Europejską i wdrażany we współpracy z państwami członkowskimi, Europejską Agencją Kosmiczną (ESA), Europejską Organizacją Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych (EUMETSAT), Europejskim Centrum Prognoz Średniego Zasięgu (ECMWF), jak również poszczególnymi agencjami UE i partnerami zewnętrznymi.
ECMWF obsługuje dwie usługi w ramach unijnego programu obserwacji Ziemi Copernicus: Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS) i Copernicus Climate Change Service (C3S). Wnoszony jest również wkład w Copernicus Emergency Management Service (CEMS).
Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) jest niezależną organizacją międzyrządową wspieraną przez 34 państwa. Jest to zarówno instytut badawczy, jak i działająca 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu służba, zajmująca się opracowywaniem i rozpowszechnianiem liczbowych prognoz pogody w państwach członkowskich. Dane te są w pełni dostępne dla krajowych służb meteorologicznych w państwach członkowskich. Superkomputer (i związane z nim archiwum danych) w ECMWF jest jednym z największych tego typu w Europie, a państwa członkowskie mogą wykorzystać 25% jego pojemności do własnych celów.
ECMWF rozszerza swoją lokalizację w państwach członkowskich w ramach niektórych działań. Oprócz siedziby w Wielkiej Brytanii i Centrum Informatycznego we Włoszech, od lata 2021 r. w Niemczech (Bonn) będą znajdować się nowe biura ukierunkowane na działania prowadzone we współpracy z UE.
Serwis Copernicus Atmosphere Monitoring Service znajduje się pod adresem http://atmosphere.copernicus.eu/
Witrynę Copernicus Climate Change Service można znaleźć natomiast tutaj: https://climate.copernicus.eu/
ŹródłoL Space24.

Fot. Copernicus [atmosphere.copernicus.eu]

Stopień nagromadzenia aerozoli w powietrzu nad rozległym obszarem Azji. Ilustracja: usługa monitorowania atmosfery Copernicus/ECMWF

Porównania z danymi z pomiarów naziemnych pokazują, że poziomy PM2,5 utrzymują się na wysokim poziomie przez cały styczeń, z pewnymi wahaniami. Źródło: usługa monitorowania atmosfery Copernicus/ECMWF
https://www.space24.pl/zaglebie-smogowe-azji-problem-400-milionow-mieszkancow-widziany-z-orbity

Zagłębie smogowe Azji. Problem 400 milionów mieszkańców widziany z orbity.jpg

Zagłębie smogowe Azji. Problem 400 milionów mieszkańców widziany z orbity2.jpg

Zagłębie smogowe Azji. Problem 400 milionów mieszkańców widziany z orbity3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowo-akademicki front na rzecz rozwoju badań kwantowych w Polsce
2021-02-16.
Przedstawiciele sześciu polskich uczelni oraz dwóch instytutów Polskiej Akademii Nauk, realizujących główne polskie projekty naukowo-akademickie w dziedzinie technologii kwantowych, podpisali list intencyjny w sprawie współpracy i rozwoju skojarzonych badań.
Zadeklarowanym celem współpracy zaangażowanych ośrodków naukowych jest powołanie w Polsce struktury organizacyjnej na rzecz badań i rozwoju technologii kwantowych. Sygnatariusze listu dostrzegają także potrzebę systemowego i finansowego wsparcia organów państwa dla prowadzonych w Polsce światowej klasy badań w tej dziedzinie.
Wśród jednostek naukowych, które podjęły się zawiązania porozumienia są: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Politechnika Wrocławska, a także Instytut Fizyki PAN oraz Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. Ponadto wspólne działania ośrodków naukowych mają pozostawać otwarte dla innych podmiotów krajowych, prowadzących prace badawczo-rozwojowe w obszarze technologii kwantowych. Chodzi w szczególności o ośrodki stowarzyszone w Krajowym Centrum Informatyki Kwantowej przy UG oraz Krajowym Laboratorium Fizyki Atomowej, Molekularnej i Optycznej przy UMK. Koordynacją działań na rzecz realizacji powziętych postanowień mają zajmować się przedstawiciele wszystkich jednostek.
Jak wskazują przedstawiciele uniwersytecko-instytutowej grupy, początek całej inicjatywie dały starania liderów trzech obecnie największych projektów badawczych w rozpatrywanej dziedzinie: prof. dr hab. Konrada Banaszka z UW, prof. dr hab. Marka Żukowskiego z UG oraz prof. dr hab. Marka Kusia z CFT PAN. "Współpraca zapowiada się bardzo obiecująco" - zapewnia prof. Kuś z CFT PAN, kierujący projektem TEAM NET.
Co do ogółu uważa się, że zastosowanie technologii kwantowych może przynieść rewolucyjne zmiany w wielu dziedzinach życia - zwłaszcza: metrologii, robotyce, medycynie, telekomunikacji i cyberbezpieczeństwie, bankowości, a także symulacjach układów złożonych. Na całym świecie trwają zakrojone na szeroką skalę działania nad rozwojem i poszukiwaniem zastosowań wspomnianej technologii. Amerykańskie ośrodki naukowe i korporacje technologiczne koncentrują się m.in. na budowie komputera kwantowego, natomiast w Europie zaawansowane są badania dotyczące sensorów kwantowych i łączności kwantowej.
W listopadzie 2018 r. Unia Europejska zainicjowała swój dziesięcioletni program Quantum Technologies Flagship, z ponad miliardowym budżetem dla zapewnienia Europie roli lidera w technologiach kwantowych. "Fizyka kwantowa, możliwość inżynierii pojedynczych układów fizycznych, otwiera nowe perspektywy technologiczne, z czego zdają sobie sprawę wszystkie mocarstwa naukowe na świecie. Stawką tego wyścigu jest zdobycie przewagi i odniesienie jak największych korzyści społeczno-ekonomicznych" ? mówi prof. Kuś.
Polscy badacze mają wybitne osiągnięcia, jeśli chodzi o teoretyczne podstawy wspomnianych rozważań. Fundamentalne prace na temat splątania kwantowego powstały już w latach 90. XX wieku na Uniwersytecie Gdańskim. Przedstawiciele UG podkreślają też, że od trzynastu już lat działa tam Krajowe Centrum Informatyki Kwantowej, założone przez prof. dr hab. Ryszarda Horodeckiego. Jego obecnym zadaniem jest integracja polskiego środowiska informacji kwantowej, a także organizacja konferencji i warsztatów oraz długoterminowych międzynarodowych programów naukowych.
Ośrodki warszawski i krakowski mają z kolei długie tradycje w zakresie optyki kwantowej, z której wyrasta większość obecnych badań dotyczących nowych sposobów komunikacji, detekcji, metrologii i obrazowania. Naukowcy z UMK w Toruniu pracują z kolei nad bardzo precyzyjnymi zegarami atomowymi, które mogą być wykorzystywane w nawigacji w przestrzeni kosmicznej.
"W Polsce bezpośrednie badania kwantowego splątania i ewentualnych zastosowań paradoksów kwantowych w praktycznych rozwiązaniach zapoczątkowano w Gdańsku" ? podkreśla prof. dr hab. Marek Żukowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Jego zdaniem, podpisanie porozumienia jednostek badawczych jest szansą na stworzenie silnej organizacji w skali krajowej, która będzie mogła odegrać dużą rolę w fizyce kwantowej w skali Europy. "Koncepcja budowy konsorcjum jest z naszej strony próbą utrzymania wyjątkowej pozycji Polski w tej dziedzinie" - wyjaśnia.
W poszukiwaniu przemysłowych zastosowań technologii kwantowych naukowcy z Torunia i Gdańska współpracują m.in. z firmą Syderal Polska, dostarczając rozwiązania z zakresu elektroniki i oprogramowania dla przemysłu kosmicznego. Badacze z Warszawy współpracują tymczasem z firmą EXATEL, operatorem telekomunikacyjnym z sektora publicznego. Jak podkreśla ta część polskich specjalistów, zabezpieczenie sieci przed atakiem z użyciem technologii kwantowych może stać się w niedalekiej przyszłości poważnym wyzwaniem, istotnym z perspektywy zagwarantowania suwerenności technologicznej. "Optyka kwantowa poszerza zakres technologii dostępny dla różnych zastosowań telekomunikacji i cyberbezpieczeństwa, jak choćby kryptografii kwantowej" - mówi dr hab. Teodor Buchner, wykładowca z Politechniki Warszawskiej, który w EXATEL zajmuje się projektami badawczo-rozwojowymi.
Polska grupa na rzecz badań kwantowych ma być szczególnie pomocna w działaniach na arenie krajowej, także w kontaktach z ośrodkami centralnymi i kołami biznesowymi, coraz bardziej świadomymi korzyści z potencjału technologii kwantowych. "Nasze środowisko powinno mówić jednym głosem w dialogu z instytucjami państwowymi" - podkreśla profesor Żukowski.
Źródło: UMK/UG

Space24.

Fot. Centrum Optyki Kwantowej UMK/Andrzej Romański
https://www.space24.pl/naukowo-akademicki-front-na-rzecz-rozwoju-badan-kwantowych-w-polsce

Naukowo-akademicki front na rzecz rozwoju badań kwantowych w Polsce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest normalny układ planetarny. Słońce w nim kręci się w niewłaściwą stronę
2021-02-16. Radek Kosarzycki
Astronomowie z Uniwersytetu w Aarhus w Danii odkryli specyficzny układ planetarny. Na pierwszy rzut oka coś mocno w nim się nie zgadza.
Aktualnie obowiązująca wiedza o powstawaniu i ewolucji układów planetarnych mówi, że gwiazdy powstają w zimnych obłokach gazowo-pyłowych, w których lokalne zagęszczenia ulegają kolapsowi pod wpływem grawitacji. Wokół nowo powstałej, rotującej gwiazdy tworzy się dysk gazowo-pyłowy (tzw. dysk protoplanetarny), który rotując w tę samą stronę co gwiazda stanowi miejsce powstawania wszystkich typowych obiektów układu planetarnego: planet, księżyców, planetoid i komet. Z czasem pozostałości dysku rozwiewają się w przestrzeni międzyplanetarnej i pozostaje zwykły układ planetarny taki jak, chociażby nasz Układ Słoneczny.
W Układzie Słonecznym planety krążą wokół Słońca w jednej płaszczyźnie. Słońce jest nieznacznie nachylone do tej płaszczyzny (ok. 5 stopni), ale wszystkie planety krążą wokół Słońca w tym samym kierunku, w którym wokół własnej osi kręci się samo Słońce.
I tu na scenę wchodzi układ K2-290
K2-290 to układ składający się z trzech gwiazd, przy czym główna gwiazda układu K2-290 A ma dwie własne planety. To właśnie ten układ w zupełności nie przypomina Układu Słonecznego.
Oś rotacji gwiazdy K2-290A jest nachylona o 124 stopnie względem płaszczyzny, po której wokół gwiazdy poruszają się jej planety.  
Jak to sobie wyobrazić? Proste.
Wyobraź sobie układ Słoneczny, Słońce obraca się w prawo, a za nim w tym samym kierunku podążają po swoich orbitach planety. Teraz obróćmy Słońce o 90 stopni, tak aby oś rotacji Słońca leżała w płaszczyźnie rotacji planet. Już? To teraz obróćmy to słońce o dodatkowe 34 stopnie. O właśnie: coś, co było biegunem północnym gwiazdy, teraz znajduje się już pod płaszczyzną całego układu planetarnego. Efekt? Gwiazda obraca się w przeciwnym kierunku do tego, w którym wokół niej poruszają się planety.
Co ciekawe, obie planety krążące wokół gwiazdy poruszają się w tej samej płaszczyźnie, a więc do obecnej sytuacji raczej nie doprowadziło jakieś gwałtowne zdarzenie, bowiem ono spowodowałoby raczej ułożenie poszczególnych orbit w różnych płaszczyznach.
Naukowcy podejrzewają, że za tę niezwykle nietypową sytuacje odpowiedzialne są pozostałe dwie gwiazdy układu. Dokładna analiza wskazuje, że regularne oddziaływanie grawitacyjne gwiazdy K2-290 B mogło stopniowo zmieniać orientację układu protoplanetarnego, z którego powstały później gwiazdy. Cóż, wszechświat jest duży, jest tam zatem miejsce i dla takich nietypowych przypadków.
https://spidersweb.pl/2021/02/k2-290-rotacja-ukladu-planetarnego.html

To nie jest normalny układ planetarny. Słońce w nim kręci się w niewłaściwą stronę.jpg

To nie jest normalny układ planetarny. Słońce w nim kręci się w niewłaściwą stronę2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TESS odkrywa nowe światy w strumieniu młodych gwiazd
2021-02-16.
Korzystając z obserwacji wykonanych przy pomocy satelity TESS, międzynarodowy zespół astronomów odkrył trio gorących światów większych niż Ziemia, krążących wokół znacznie młodszej wersji naszego Słońca nazwanej TOI 451. Układ znajduje się w niedawno odkrytym strumieniu Ryby-Erydan, zbiorze gwiazd mniej więcej w wieku 3% Układu Słonecznego, który rozciąga się na ? nieba.
Planety zostały odkryte na zdjęciach TESS wykonanych między październikiem a grudniem 2018 roku. Dalsze badania TOI 451 i jej planet obejmowały obserwacje wykonane w 2019 i 2020 roku przy użyciu Kosmicznego Teleskopu Spitzera, a także wielu obiektów naziemnych. Archiwalne dane w podczerwieni pochodzące z satelity NEOWISE ? zebrane w latach 2009-2011 pod jego poprzednią nazwą WISE ? sugerują, że układ zachowuje chłodny dysk pyłu i skalistego gruzu. Inne obserwacje pokazują, że TOI 451 ma prawdopodobnie dwóch odległych gwiezdnych towarzyszy krążących daleko poza orbitami planet.

Układ ten ma zaledwie 120 mln lat i znajduje się tylko 400 lat świetlnych stąd, co pozwala na jego szczegółowe obserwacje. A ponieważ ma trzy planety wielkości od dwóch do czterech Ziem, stanowią one szczególnie obiecujące cele do testowania teorii ewolucji atmosfer planet.

Strumienie gwiazd powstają, gdy grawitacja naszej galaktyki rozrywa gromady gwiazd lub galaktyki karłowate. Poszczególne gwiazdy poruszają się po pierwotnej orbicie gromady, tworząc wydłużoną grupę, która stopniowo się rozprasza.

W 2019 roku zespół kierowany przez Stefana Meingasta z Uniwersytetu Wiedeńskiego wykorzystał dane z Gai, aby odkryć strumień Ryby-Erydan, nazwany tak od konstelacji zawierających największe skupiska gwiazd. Strumień rozciągający się przez 14 konstelacji ma długość blisko 1300 lat świetlnych.

Później, w 2019 roku naukowcy pod kierownictwem Jasona Curtisa z Columbia University w Nowym Jorku przeanalizowali dane z TESS dla kilkudziesięciu członków strumienia. Młodsze gwiazdy wirują szybciej niż ich starsze odpowiedniki, a także mają zwykle wyraźne plamy gwiazdowe ? ciemniejsze, chłodniejsze obszary, takie jak plamy słoneczne. Gdy te plamy obracają się, mogą powodować niewielkie zmiany jasności gwiazdy, które może mierzyć TESS.

Pomiary TESS ukazały przytłaczające dowody na plamy gwiazdowe i szybkie rotacje wśród gwiazd strumienia. Na podstawie tego wyniku Curtis i jego koledzy odkryli, że strumień miał zaledwie 120 mln lat ? podobnie, jak słynna gromada gwiazd Plejady i jest osiem razy młodszy niż poprzednio szacowano. Masa, młodość i bliskość strumienia Ryby-Erydan sprawiają, że jest to ekscytujące istotne laboratorium do badania formowania się i ewolucji gwiazd i planet.

Młoda gwiazda TOI 451, lepiej znana astronomom jako CD-38 1467, znajduje się około 400 lat świetlnych od nas w gwiazdozbiorze Erydanu. Ma masę 95% masy Słońca, ale jest 12% od niego mniejsza, nieco chłodniejsza i emituje 35% mniej energii. TOI 451 obraca się co 5,1 dnia, czyli ponad 5 razy szybciej niż Słońce.

TESS dostrzega nowe światy, szukając tranzytów, delikatnych, regularnych pociemnień, które występują, gdy planeta przechodzi między gwiazdą a obserwatorem. Tranzyty wszystkich trzech planet są widoczne w danych TESS. Zespół Elisabeth Newton, profesor nadzwyczajnej fizyki i astronomii w Dartmouth College w Hanowerze, New Hampshire, która kierowała badaniami, uzyskał pomiary z teleskopu Spitzera potwierdzające ustalenia TESS, co pomogło wykluczyć możliwe alternatywne wyjaśnienia. Dodatkowe uzupełniające obserwacje pochodziły z Obserwatorium Las Cumbres ? globalnej sieci teleskopów z siedzibą w Goleta w Kalifornii ? oraz z Perth Exoplanet Survey Telescope w Australii.

Nawet najodleglejsza planeta w układzie TOI 451 krąży bliżej niej niż Merkury wokół Słońca, więc wszystkie te światy są dość gorące i niegościnne dla życia, jakie znamy. Szacowane temperatury ich powierzchni wahają się od 1200 oC dla najbardziej wewnętrznej planety do około 450 oC dla najbardziej zewnętrznej.

TOI 451 b okrąża swoją gwiazdę macierzystą w ciągu 1,9 dnia, ma rozmiar około 1,9 Ziemi, a jej szacunkowa masa waha się od 2 do 12 mas Ziemi. Następna planeta, TOI 451 c, okrąża gwiazdę w czasie 9,2 dnia, jest około 3 raz większa od Ziemi i ma masę od 3 do 16 Ziem. Najdalszy i największy świat, TOI 451 d, okrąża gwiazdę w czasie 16 dni, jest czterokrotnie większy od naszej planety i waży od 4 do 19 Ziem.

Astronomowie spodziewają się, że tak duże planety zachowają większość swojej atmosfery pomimo intensywnego ciepła od ich pobliskiej gwiazdy. Różne teorie dotyczące ewolucji atmosfery do czasu, gdy układ osiągnie wiek TOI 451, przewidują szeroki zakres właściwości. Obserwacja światła gwiazd przechodzącego przez atmosfery tych planet daje możliwość zbadania tej fazy rozwoju i może pomóc w ograniczeniu obecnych modeli.

Obserwacje z WISE pokazują, że układ ten jest niezwykle jasny w niewidocznym dla ludzkich oczu świetle podczerwonym o długości fal 12 i 24 mikrometrów. To sugeruje obecność dysku gruzów, gdzie zdarzają się skaliste ciała podobne do planetoid, które ścierają się w pył. Chociaż Newton i jej zespół nie są w stanie określić rozmiaru dysku, wyobrażają go sobie jako rozproszony pierścień skał i pyłu, skupiony mniej więcej w takiej odległości od gwiazdy, jak Jowisz od naszego Słońca.

Naukowcy zbadali również słabą sąsiednią gwiazdę, która pojawiła się w odległości około 2 pikseli od TOI 451 na obrazach TESS. Na podstawie danych z Gai zespół Newton ustalił, że gwiazda ta jest związanym grawitacyjnie towarzyszem, znajdującym się tak daleko od TOI 451, że światło potrzebuje 27 dni aby się do niej dostać. W rzeczywistości naukowcy uważają, że towarzyszem jest prawdopodobnie układ podwójny dwóch karłów typu M, z których każdy ma około 45% mas Słońca i emituje tylko 2% jego energii.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NASA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/

TESS odkrywa nowe światy w strumieniu młodych gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest praca w Kosmosie. Kobiety na orbitę
2021-02-16. Michał Zieliński
Chcesz polecieć w Kosmos? Masz na to szansę! Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłasza warunki naboru na astronautów. Zgłaszać się mogą również Polacy. Jakie trzeba spełnić warunki?
To nie jest praca dla każdego. Trzeba znać dobrze angielski i mieć wykształcenie wyższe, najlepiej matematyczne, informatyczne lub inżynierskie plus kilka lat doświadczenia zawodowego. Ale też nie więcej niż 37 lat. Będą też wymagania dotyczące stanu zdrowia oraz wzrostu: minimum 153 cm, maksimum 190 cm.
Niemili w Kosmos nie polecą
Ruediger Seine odpowiedzialny za szkolenia z ESA podkreśla, że bardzo ważna jest zdolność koncentracji w stresujących warunkach. Poza tym oczywiście potrzebujemy astronautów z doskonałymi zdolnościami komunikacyjnymi, ludzi którzy potrafią wyrażać się jasno i zwięźle, a jednocześnie w sposób przyjazny - mówi Ruediger Seine.
ESA w ogóle podkreśla, że sympatia do ludzi, obok ciekawości świata, jest kluczową cechą, która czyni człowieka materiałem na dobrego astronautę. O znaczeniu umiejętności interpersonalnych mówi niemiecki astronauta Alexander Gerst. Kiedy się jest na stacji kosmicznej, to - co zauważyłem na obu moich misjach - wcale nie jest aż tak ważne, żeby potrafić coś doskonale robić, żeby być jakąś gwiazdą. Raczej trzeba dobrze czuć się z innymi ludźmi, bo przecież spędza się z nimi pół roku do nawet roku w ciasnej stacji kosmicznej. Niemiecki astronauta dodaje, że kardynalne znaczenie w zespole ma umiejętność dostosowania się do odmienności kulturowej członków załogi.
Kobiety na orbitę
Władze ESA podkreślają, że w ramach naboru, pierwszego od 11 lat, zamierzają zadbać o różnorodność kandydatów. Chodzi głównie o płeć. Do ponad dwudziestoosobowej docelowej grupy ma trafić możliwie dużo kobiet.
Obecna astronautka Samantha Cristoforetti z Włoch nie ukrywa, że uzyskanie tej pracy graniczy z cudem. Prawdopodobieństwo porażki podczas procesu rekrutacyjnego jest bardzo bardzo duże. Spodziewamy się tysięcy podań - mówi Włoszka, która chlubi się rekordem najdłuższego pobytu w kosmosie wśród kobiet i najdłuższego pojedynczego lotu wśród euroastronautów i dodaje: Sama rekrutacja jest wspaniałą okazją do sprawdzenia i doskonalenia się i przekonania jakie się ma mocne i słabe strony.
Nabór jest otwarty dla obywateli wszystkich krajów Unii, w tym Polski. Jeśli jednak spełniasz te warunki i marzysz o pracy astronauty; jeszcze się nie ciesz. Kiedy podobny nabór prowadziła NASA - przyjęto dwanaście tysięcy ludzi, a ostatecznie wybrano kilka osób. Nabór rusza ostatniego dnia marca. Pełny proces rekrutacji potrwać ma półtora roku.
Zarobki niekosmiczne
Astronauta nie może liczyć na kosmiczne uposażenie, ale nie powinien narzekać na pensję. Początkujący będzie zaszeregowany w grupie płacowej A2, a to oznacza, że miesięcznie zarobi około 5 tysięcy euro. Po kompletnym szkoleniu uzyska w Agencji stopień Doświadczonego Profesjonalisty i wskoczy na poziom A3, gdzie może liczyć na prawie 7 tysięcy euro. Po pierwszym locie awansuje na poziom Eksperta z uposażeniem sięgającym 8 tysięcy euro, czyli 35 tysięcy złotych.
Opracowanie:
Malwina Zaborowska

Zdjęcie ilustractyjne /Pixabay

Źródło:RMF.
https://www.rmf24.pl/nauka/news-jest-praca-w-kosmosie-kobiety-na-orbite,nId,5053832

Jest praca w Kosmosie. Kobiety na orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)