Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Uzyskano szczegółowe nagranie galaktyki z centralną czarną dziurą
Autor: admin (2021-03-23)
Powyżej znajduje się zdjęcie galaktyki spiralnej z centralną supermasywną czarną dziurą. Zostało ono wykonane 4-metrowym teleskopem Nicholasa W. Mayalla w Krajowym Obserwatorium Kitt Peak na amerykańskiej pustyni Sonora.
To bardzo szczegółowe ujęcie przedstawia świecące ramię spiralne oraz wiązki smug gazu i pyłu w rdzeniu galaktyki. Ponadto na jej zewnętrznej krawędzi widoczne są poruszające się pasma gwiazd.
Wiele osób twierdzi, że Messier 106 jest podobny pod względem wielkości i jasności do galaktyki Andromedy. Jednak tak naprawdę Messier 106 jest około dziesięć razy dalej od Andromedy bo znajduje się ponad 20 milionów lat świetlnych od Ziemi.
Wymiary tej galaktyki to 130 000 lat świetlnych od krawędzi do krawędzi. Mimo ogromnej odległość od Ziemi dzięki nowoczesnym instrumentom udało się uchwycić galaktykę w całości na jednym, bardzo szczegółowym zdjęciu.
W centrum Messiera 106 znajduje się supermasywna czarna dziura. Jest niezwykle energetyczna i około 40 milionów razy masywniejsza niż Słońce. Czarna dziura pochłania ogromne ilości gazu i pyłu z otaczającego ją dysku akrecyjnego z gazu. W procesie tym powstają jaskrawoczerwone smugi gazu wydobywające się z centrum galaktyki - widoczne w środku obrazu.
Źródło: Kitt Peak National Observatory
Obraz pokazuje również parę galaktyk karłowatych, które należą do tej samej grupy galaktycznej co Messier 106.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/uzyskano-szczegolowe-nagranie-galaktyki-z-centralna-czarna-dziura

Uzyskano szczegółowe nagranie galaktyki z centralną czarną dziurą.jpg

Uzyskano szczegółowe nagranie galaktyki z centralną czarną dziurą2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomiczne odkrycie przeczy modelowi powstawania gwiazd
2021-03-23.
Chociaż nasza galaktyka jest skupiskiem złożonym z co najmniej 200 mld gwiazd, szczegóły ich powstawania w dużej mierze pozostają owiane tajemnicą.
Naukowcy wiedzą, że gwiazdy powstają w wyniku zapadania się ogromnych obłoków wodoru, które są ściskane pod wpływem grawitacji do punktu zapoczątkowania fuzji jądrowej. Jednak tylko około 30% początkowej masy obłoku kończy swój żywot jako nowo narodzona gwiazda. Gdzie podziewa się reszta wodoru podczas tak strasznie nieefektywnego procesu?

Założono, że nowo powstająca gwiazda wyrzuca z siebie mnóstwo gorącego gazu poprzez wypływające dżety w kształcie mieczy świetlnych oraz huraganowe wiatry, wystrzeliwane z otaczającego ją dysku przez potężne pola magnetyczne. Te fajerwerki powinny stłumić dalszy wzrost gwiazdy centralnej. Jednak nowy, kompleksowy przegląd Hubble?a pokazuje, że to najbardziej powszechne wyjaśnienie nie działa, pozostawiając astronomów w zakłopotaniu.

Naukowcy wykorzystali dane zebrane wcześniej z teleskopów Hubble?a, Spitzera i Herschela do przeanalizowania 304 tworzących się gwiazd, zwanych protogwiazdami, w Kompleksie Oriona, najbliższym Ziemi głównym obszarze gwiazdotwórczym.

W tym największym jak dotąd przeglądzie rodzących się gwiazd naukowcy odkryli, że gaz usuwany przez wypływ z gwiazdy może nie być tak ważny w określaniu jej ostatecznej masy, jak sugerują konwencjonalne teorie. Celem naukowców było ustalenie, czy wypływy gwiazdowe powstrzymują napływ gazu do gwiazd oraz jej wzrost.

Zamiast tego odkryli, że wnęki w otaczającym obłoku gazu, wyrzeźbione przez wypływ z formującej się gwiazdy, nie powiększają się regularnie w miarę dojrzewania, jak proponują teorie.

Wyniki badań zespołu pojawią się w nadchodzącym numerze czasopisma The Astrophysical Journal.

Gwiazda się rodzi
Podczas stosunkowo krótkiej fazy narodzin gwiazdy, trwającej zaledwie ok. 500 000 lat, gwiazda szybko nabiera masy. W miarę wzrostu wypuszcza wiatr, a także parę wirujących, przypominających zraszacze do trawników strumieni, które wystrzeliwują w przeciwnych kierunkach. Te wpływy zaczynają pochłaniać otaczający obłok, tworząc puste przestrzenie w gazie.

Popularne teorie przewidują, że w miarę rozwoju młodej gwiazdy i kontynuacji wypływów, puste przestrzenie stają się coraz szersze, aż cały obłok gazu wokół gwiazdy zostanie całkowicie wypchnięty. Gdy zbiornik gazu jest pusty, gwiazda przestaje gromadzić masę ? innymi słowy, przestaje rosnąć.

Aby wyszukać wzrost wnęki, badacze najpierw posortowali protogwiazdy według wieku, analizując dane z Herschela i Spitzera dotyczące strumienia światła każdej gwiazdy. Protogwiazdy z obserwacji Hubble?a były również obserwowane w ramach przeglądu prowadzonego przez teleskop Herschela (Herschel Orion Protostar Survey).

Następnie astronomowie obserwowali wnękę w bliskiej podczerwieni za pomocą instrumentu Near-infrared Camera and Multi-object Spectrometer oraz Wide Field Camera 3 (WFC3) na teleskopie Hubble?a. Obserwacje zostały wykonane między 2008 a 2017 rokiem. Chociaż same gwiazdy spowite są pyłem, emitują silne promieniowanie, które uderza w ściany wnęk i rozprasza ziarna pyłu, oświetlając szczeliny gazowymi otoczkami w świetle podczerwonym.

Obrazy z Hubble?a ujawniają szczegóły pustych przestrzeni wytwarzanych przez protogwiazdy na różnych etapach ewolucji. Naukowcy użyli tych obrazów do zmierzenia kształtów struktur i oszacowania objętości gazu usuniętego w celu utworzenia pustych przestrzeni. Na podstawie tej analizy można było oszacować ilość masy, która została usunięta przez wybuchy gwiazd.

Odkryliśmy, że pod koniec fazy protogwiazdowej, gdy większość gazu opadła z otaczającego obłoku na gwiazdę, wiele gwiazd wciąż ma dość wąskie szczeliny. Tak więc, ten wciąż powszechnie panujący obraz tego, co decyduje o masie gwiazdy i co powstrzymuje napływ gazu jest taki, że rosnąca szczelina wypływowa zbiera cały gaz. To było dość fundamentalne dla naszego pomysłu na to, jak przebiega proces formowania się gwiazd, ale wydaje się, że po prostu do danych tutaj ? powiedział członek zespołu Tom Megeath z Uniwersytetu w Toledo.

Przyszłe teleskopy, takie jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, będą badać głębiej proces formowania się protogwiazd. Obserwacje spektroskopowe Webba będą obserwować wewnętrzne rejony dysków otaczających protogwiazdy w świetle podczerwonym, szukając dżetów w najmłodszych źródłach. Webb pomoże również astronomom zmierzyć tempo akrecji materii z dysku na gwiazdę oraz zbadać, jak wewnętrzny dysk oddziałuje z wypływem materii.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NASA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/03/astronomiczne-odkrycie-przeczy-modelowi.html

Astronomiczne odkrycie przeczy modelowi powstawania gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik Curiosity wysłał na Ziemię nowe zdjęcie. Widać na nim niebo, chmury i...
2021-03-23.
Oczy fanów eksploracji obcych światów zwrócone są w stronę Marsa i łazika Perseverance, a tymczasem tę planetę eksploruje też inny łazik o nazwie Curiosity. Właśnie przesłał on nowe, bardzo interesujące zdjęcie.
Kevin M. Gill, specjalista od przetwarzania wszelkiej maści obrazów pochodzących z kosmosu, który współpracuje z NASA, opublikował zdjęcie wykonane przez łazik Curiosity. Powstało ono za pomocą kamery MastCam 19 marca podczas Sol 3063 i prezentuje widok na pasmo Mount Sharp, czyli zewnętrzną część krateru Gale. Ma on 154 kilometry średnicy i jest położony na wschodniej półkuli Marsa.
I nie byłoby w tym obrazie nic nadzwyczajnego, bo wiele już takich mieliśmy okazję zobaczyć dzięki łazikom NASA, gdyby nie fakt, że oprócz wzgórz, uwiecznione zostały chmury i jeden z księżyców Marsa, a mianowicie Fobos. Możecie go zobaczyć po w lewej części zdjęcia, tuż nad wzgórzami.
Fobos jest największym naturalnym satelitą Czerwonej Planety. Jeszcze w tej dekadzie wylądują na niej misje badawcze, dzięki którym będziemy mogli dowiedzieć się więcej nie tylko ich budowie, ale również o samym Marsie. Naukowcy uważają, że mogą tam kryć się wskazówki do rozwiązania zagadki ewolucji planety, a może i nawet ślady życia.
Wracając do zdjęcia. Chociaż od lat jesteśmy zasypywani zdjęciami z Marsa, na których pojawia się pomarańczowe niebo, to jednak w rzeczywistości nie jest ono przez cały dzień jednolitego koloru. Badania prowadzone za pomocą łazików pokazują, że tylko podczas globalnych burz pyłowych, niebo ma intensywnie pomarańczowy kolor. Tymczasem na co dzień niebo ma jasnopomarańczowy kolor, a wieczorami zmienia się w szaroniebieski.
eśli chodzi o chmury, to nie są one tam nadzwyczajnym zjawiskiem, pomimo faktu, że Mars posiada bardzo rzadką atmosferę. Oprócz obłoków pojawiających się nad wulkanami, często tworzą się one wszędzie tam, gdzie panują większe różnice temperatur i dochodzi do efektu parowania. Codziennością są też diabełki pyłowe, czyli łagodniejsze formy trąb powietrznych, które występują na Ziemi i innych planetach.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA/Kevin M. Gill
https://www.geekweek.pl/news/2021-03-23/lazik-curiosity-wyslal-na-ziemie-nowe-zdjecie-widac-na-nim-niebo-chmury-i/

Łazik Curiosity wysłał na Ziemię nowe zdjęcie. Widać na nim niebo, chmury i....jpg

Łazik Curiosity wysłał na Ziemię nowe zdjęcie. Widać na nim niebo, chmury i...2.jpg

Łazik Curiosity wysłał na Ziemię nowe zdjęcie. Widać na nim niebo, chmury i...3.jpg

Łazik Curiosity wysłał na Ziemię nowe zdjęcie. Widać na nim niebo, chmury i...4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jestem w drodze na lotnisko". Wiadomo, kiedy odbędzie się pierwszy lot Ingenuity
2021-03-23.
Pierwszy krok do uruchomienia śmigłowca Ingenuity na Marsie wykonany został już pod koniec ubiegłego tygodnia. Teraz NASA podała, kiedy maszyna odbędzie swój pierwszy testowy lot.
21 marca łazik Perseverance eksplorujący Marsa opuścił osłonę przeciwodłamkową, pod którą schowany był dron-śmigłowiec Ingenuity (ang. "pomysłowość"). Dron zawieszony pod "brzuchem" łazika ma pokazać naukowcom, czy takie urządzenia mogą być efektywnym narzędziem przy eksploracji Marsa (którego atmosfera jest dużo rzadsza niż ziemska - mniej więcej taka jak nad Ziemią na wysokości 35 kilometrów).
Obecnie łazik jest w drodze na lotnisko, z którego wystartuje śmigłowiec. Amerykańska agencja kosmiczna planuje testowy lot najwcześniej na 8 kwietnia.
"Jestem w drodze"
Zanim Ingenuity wzbije się do góry, będzie musiał znaleźć się dokładnie pośrodku swojego lotniska. To obszar o powierzchni 10 na 10 metrów. Na to miejsce wybrano stosunkowo płaski teren z niedużą liczbą skał.
"Jestem w drodze na lotnisko" - czytamy we wpisie na profilu Perseverance na Twiterze, w którym pokazano miejsce startu śmigłowca.
30 sekund
Proces rozmieszczenia śmigłowca zajmie około sześć dni. Po tym, jak zespół sterujący lotem z Ziemi upewni się, że śmigłowiec jest ustawiony stabilnie, Ingenuity zacznie wzbijać się z prędkością jednego metra na sekundę. Nad powierzchnią Czerwonej Planety zawiśnie na wysokości trzech metrów przez maksymalnie 30 sekund.
Kilka godzin po pierwszym locie śmigłowiec prześle do łazika obrazy z kamery. Na podstawie tych informacji naukowcy ustalą, czy pierwszy próbny lot się powiódł. Później określą, kiedy dojdzie do kolejnego.
Zasięg drona wynosi około 50 metrów od miejsca startu i 90 sekund lotu. Zasilany jest on panelem słonecznym i waży 1,8 kilograma. W czasie około 30 dni ma wykonać pięć próbnych lotów rozpoznawczych w niewielkiej odległości od pojazdu macierzystego.
Źródło: NASA, tvnmeteo.pl
Autor: ps/map
https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/nauka,2191/jestem-w-drodze-na-lotnisko-wiadomo-kiedy-odbedzie-sie-pierwszy-lot-ingenuity,336485,1,0.html?p=meteo

Jestem w drodze na lotnisko. Wiadomo, kiedy odbędzie się pierwszy lot Ingenuity.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się stało z wodą na Marsie?
2021-03-23. Natalia Kowalczyk  
Zdjęcie w tle: NASA/JPL-Caltech/USGS
Miliardy lat temu woda przepływała przez Marsa, gromadząc się w jeziorach i głębokich oceanach. Nowe badania NASA pokazują, że znaczna ilość wody ? od 30 do 99% ? jest uwięziona w minerałach w skorupie planety. Podważa to obecną teorię, według której prawie cała woda ulotniła się w kosmos.
Uważa się, że w przeszłości na Marsie znajdowała się wystarczająca ilość wody, aby pokryć całą planetę oceanem o głębokości od 100 do 1500 metrów. Nowe odkrycia opublikowane w najnowszym wydaniu Science wskazują, że tylko część tej wody zniknęła z Marsa i uciekła przez atmosferę.
Zespół badawczy zintegrował dane zebrane w ramach programu eksploracji Marsa i prac laboratoryjnych nad meteorytami. Naukowcy skupili się na informacjach dotyczących zmiany ilość wody na Czerwonej Planecie na przestrzeni lat we wszystkich stanach skupienia oraz składu chemicznego obecnej atmosfery i skorupy Marsa.
Woda składa się z wodoru i tlenu, jednak nie wszystkie atomy wodoru są takie same. Zdecydowana większość atomów wodoru ma tylko jeden proton w jądrze atomowym, ale istnieje także izotop posiadający w jądrze proton i neutron, nazywany Deuter. Lżejszy wodór ucieka w kosmos znacznie łatwiej niż jego cięższy odpowiednik. Dlatego utrata wody w wyniku wyparowania i oddalenia się w przestrzeń pozostawiłaby wyraźny ślad w stosunku deuteru do wodoru w atmosferze planety. Jednak utrata wody wyłącznie przez ucieczkę z atmosfery nie może wyjaśnić obserwowanego sygnału z przemiany deuter-wodór w atmosferze Marsa. Najnowsze badania sugerują, że uwięzienie wody w minerałach w skorupie planety może wyjaśnić zaobserwowany sygnał przemiany deuter-wodór w atmosferze Marsa.
Kiedy woda wchodzi w reakcję ze skałą, chemiczne wietrzenie tworzy gliny i inne uwodnione minerały, które zawierają wodę jako część ich struktury mineralnej. Stara skorupa Czerwonej Planety nieustannie wtapia się w płaszcz, zamykając wodę w nowej warstwie skorupy. Dlatego jeśli woda weszłaby w głąb ziemi, nie mogłaby już jej opuścić.
Niedługo możliwe będzie prowadzenie dalszych badań w tym zakresie dzięki próbkom zebranym przez łazik Mars 2020 Perseverance. Łazik będzie pierwszą misją, która zbierze i dostarczy próbki marsjańskiej skały. Próbki zostaną zwrócone na Ziemię w ramach programu Mars Sample Return. Zrozumienie ewolucji środowiska marsjańskiego jest ważne dla zrozumienia, jak na przestrzeni wieków zmienia się środowisko na planetach skalistych.
Źródła:
New Study Challenges Long-Held Theory of Fate of Mars? Water

https://astronet.pl/index.php/2021/03/23/co-sie-stalo-z-woda-na-marsie/

Co się stało z wodą na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były szef programu UFO w Pentagonie jest pewien, ze Ziemię odwiedzają kosmici
2021-03-24.
W telewizji Fox News pojawił się bardzo ciekawy wywiad z ekspertem od spraw niezidentyfikowanych obiektów latających, który do niedawna stał na czele specjalnego zespołu badawczego w Pentagonie.
Kilka miesięcy temu cały świat lotem błyskawicy obiegła wiadomość o opublikowaniu przez Pentagon pierwszych oficjalnych materiałów wideo, na których pojawiają się niezidentyfikowane obiekty latające. Spotkania z tajemniczymi pojazdami w przestworzach miało kilku pilotów myśliwców patrolujących terytorium Stanów Zjednoczonych.
Materiały wideo były analizowane przez światowej klasy naukowców. Powstała nawet bardzo szczegółowa praca naukowa na ten temat (zobacz tutaj). Wszyscy badacze doszli do wniosku, że na filmach mamy do czynienia z pojazdami, które dysponują niesamowitymi technologiami, daleko wykraczającymi poza dotychczasowe osiągnięcia ludzkości.
Tak samo myśli John Ratcliffe, szef programu UFO w Pentagonie za kadencji Donalda Trumpa. Wraz ze swoim zespołem zajmował się on dokumentacją i analizą wszystkich informacji o niezidentyfikowanych obiektach latających. Ratcliffe w wywiadzie dla Fox News stwierdził z całą stanowczością, że opublikowane przez Pentagon nagrania są one nie tylko ?prawdziwe?, ale otaczające je informacje są ?fascynujące?.
Ratcliffe powiedział, że ze zdobytej przez niego i jego zespół wiedzy na temat UFO wynika, że obiekty te dysponują niesamowitymi zdolnościami, nieosiągalnymi dla ludzkości jeszcze przez wiele dekad, a może i nawet setek lat. Mało tego, wydaje się, że pojazdy te w trakcie lotów łamią prawa fizyki, przynajmniej takie, jakie obecnie znamy.
Ekspert od UFO w Pentagonie powiedział jeszcze coś, co może wielu ludzi zdziwić. Ratcliffe uważa, że przedstawiciele obcych cywilizacji intensywnie działają na Ziemi. Ich pobyt na naszej planecie nie sprowadza się tylko do potyczek w przestworzach z pilotami myśliwców. Kosmici mają mieć wrogie plany wobec ludzkości. Jak wynika ze zdobytej przez niego wiedzy, obcy potrafią manipulować zjawiskami pogodowymi, a nawet mogą wywoływać kataklizmy. Według Ratcliffe, często z tych zdolności korzystają.
John Ratcliffe, podczas wywiadu dla Fox News, ujawnił jeszcze kilka ciekawych faktów na temat UFO. Z jego danych wynika, że niezidentyfikowane pojazdy latające potrafią w mgnieniu oka przyspieszać do niesamowitych prędkości, manewrować w powietrzu z gigantycznymi przeciążeniami i przekraczać w zupełnej ciszy barierę dźwięku, ale jednocześnie można je wykryć za pomocą kamer termowizyjnych i radarów, gdyż w trakcie lotu mocno się nagrzewają i mają metaliczną strukturę.
Tymczasem Luis Elizondo, znany badacz UFO przedstawił trzy potencjalne teorie na temat pochodzenia UFO. Pierwsza ?wysoce nieprawdopodobna? teoria głosi, że UFO to tajna technologia amerykańska, której zdolności wyszły na jaw z powodu braku komunikacji między agencjami rządowymi. Zwyczajnie piloci nie wiedzieli, że np. Strefa 51 będzie testowała jakiś tajny pojazd.
Druga teoria spekuluje, że UFO to technologia ?obcego przeciwnika? np. Rosji czy Chin, ale nie została wykryta przez amerykańskie agencje wywiadowcze. ?To byłaby ogromna porażka wywiadowcza Stanów Zjednoczonych, ponieważ technologicznie nas przeskoczyli? - powiedział Elizondo. Jednocześnie ekspert od UFO uważa, że ta teoria również jest mało prawdopodobna, ponieważ gdyby obce mocarstwa posiadały takie pojazdy, to na pewno zrobiłyby z nich większy użytek, dzięki któremu zaczęłyby władać światem.
Elizondo uważa, że UFO mogą być technologią obcych, omawiając trzecią i ostatnią teorię. ?Jeśli to nie jest nasze i nie jest to technologia z innego kraju, to znaczy, że jest to ktoś lub coś innego?. Ekspert sugeruje, by każdy sam przeanalizował dane i fakty, a później sam zdecydował, czym mogą być te pojazdy.
Niedawno głos w sprawie UFO zabrał również Elon Musk. Według niego przeraża myśl, że nie ma obcych cywilizacji i jesteśmy sami, ale jednocześnie straszniejsza jest świadomość, że oni gdzieś tam są i mogą nas odwiedzać. Szef SpaceX i wielu przeciwników istnienia kosmitów uważa, że od 19 wieku do dziś zdolności kamer niesamowicie wzrosły, a pomimo tego wciąż w sieci pojawiają się tragicznej jakości zdjęcia UFO.
Słuszna uwaga, ale jednak żaden nawet najlepszy smartfon nie jest w stanie zarejestrować szybko poruszających się obiektów daleko w przestworzach, a systemy wizyjne na pokładach myśliwców nie są konstruowane z myślą o wykonywaniu pięknych fotek z perspektywy lotu ptaka. 1 czerwca ma zostać opublikowany oficjalny raport Pentagonu dotyczący manifestacji UFO w ostatnich latach. Podobno ma to być wielka rewolucja, która odmieni sposób patrzenia na tę kwestię. Trzymamy kciuki, by tak było.
Źródło: GeekWeek.pl/FoxNews / Fot. Pentagon/DoD
UFO: Pentagon releases three leaked videos - is the truth finally out there?
https://www.youtube.com/watch?v=9a0xIzp-fbs&feature=emb_imp_woyt

Unidentified object floating outside station? Sort of...
https://www.youtube.com/watch?v=ObKgzmmUMsc&feature=emb_imp_woyt

NASA rebuts UFO speculation
https://www.youtube.com/watch?v=aN9wrkEGSg0&feature=emb_imp_woyt

https://www.geekweek.pl/news/2021-03-24/byly-szef-programu-ufo-w-pentagonie-jest-pewien-ze-ziemie-odwiedzaja-kosmici/

Były szef programu UFO w Pentagonie jest pewien, ze Ziemię odwiedzają kosmici.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne zjawisko na nocnym niebie w Krakowie. Co to było?
Autor: Marcin Kozera (2021-03-24)
Do dziwnego zdarzenia doszło w Krakowie. Dziwny smuga, chmura czy cokolwiek to było, przeraziła okolicznych mieszkańców. Trzeba przyznać, że faktycznie sytuację trudno zaliczyć do łatwo wytłumaczalnych.
Rzadko kiedy tego typu obiekty udaje się zarejestrować w Polsce. Tym razem zupełnym przypadkiem jeden z mieszkańców Krakowa, stojąc na balkonie, zauważył, że na niebie między blokami przemieszcza się w dość szybkim tempie tajemnicza smuga, która na pierwszy rzut oka przypomina chmurę.
Trudno jednak uznać, że faktycznie było to tylko zjawisko atmosferyczne, bo sądząc po reakcji osoby nagrywającej to zdarzenie, raczej nie odebrała ona tego co widzi, jako coś zupełnie naturalnego. Oczywiście nie musi to oznaczać, że mamy pewność obserwacji czegoś paranormalnego, ale zdecydowanie nie jest to zjawisko codzienne, stąd jego natura wymusza pytania o to, z czym faktycznie mamy w tej sytuacji do czynienia.
 Nagranie nie jest w najwyższej jakości, było wykonywane zapewne średniej klasy smartfonem, ale ów obiekt jest łatwo zauważalny i z pewnością każdy zwróci na niego uwagę.
Źródło: Internet
A very strange phenomenon in the night sky in Krakow
https://www.youtube.com/watch?v=aMoEnBoFUqM&feature=emb_imp_woyt
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/dziwne-zjawisko-na-nocnym-niebie-w-krakowie-co-bylo

Dziwne zjawisko na nocnym niebie w Krakowie. Co to było.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowa misja na Ziemi
2021-03-24. Redakcja
Testowali najnowsze skafandry. Prowadzili eksperymenty biologiczne i inżynierskie. Podejmowali trudne wyzwania podczas spacerów kosmicznych. A wszystko to ? na ?Księżycu? znajdującym się na Ziemi. W Polsce. Na dawnym lotnisku wojskowym w Pile. 26 marca, od godz. 18.00 do 20.00 możecie ich poznać osobiście
Stacja Badawcza LunAres to tzw. habitat analogowy ? środowisko symulujące bazę księżycową lub marsjańską. Naukowcy z całego świata prowadzą tu symulacje związane z eksploracją kosmosu. Testują zrównoważone technologie, systemy podtrzymywania życia, prowadzą eksperymenty medyczne. Takie badania pomagają w przygotowaniu procedur i przeanalizowaniu zdarzeń, które mogą wystąpić podczas rzeczywistej misji na Księżycu. Bezpieczniej jest przetestować różne scenariusze jeszcze na Ziemi.
W ramach misji Orfeusz, sześcioro analogowych astronautów z Polski, Kanady, Francji, Meksyku i Egiptu przez dwa tygodnie przebywało w kompletnej izolacji ?na Księżycu?. Wykonali 14 zróżnicowanych zadań i eksperymentów badawczych. Sprawdzali, czy można  rozwijać medycynę w surowym klimacie Księżyca i zastanawiali się, jaką społeczność stworzylibyśmy żyjąc na innej planecie.
Misja była częścią projektu Kampania Izolacji Pandemicznej pod patronatem Ministerstwa Zdrowia. Jej cel to identyfikacja potencjalnych skutków zdrowotnych dwutygodniowej kwarantanny. Badania mogą pomóc nie tylko w eksploracji kosmosu, ale także w zrozumieniu efektów długotrwałej izolacji.
Kto będzie z nami online? Oto załoga misji Orfeusz.
Dr. Benjamin Pothier ? francuski naukowiec. Dzięki udziałowi w różnych wyprawach i szkoleniach analogowych astronautów na całym świecie, ma bogate doświadczenie przebywania w środowisku I.C.E (izolowanym, zamkniętym i ekstremalnym). Jego badania dotyczą życia ludzi w takich warunkach.
Dr. Shawna Pandya ? kanadyjska naukowczyni, lekarka, kandydatka na astronautę. Prowadzi badania związane z medycyną i neurobiologią. Przetestowała komercyjny skafander kosmiczny w warunkach mikro-grawitacji.
Eduardo Salazar Perez ? meksykański inżynier. Jest członkiem zespołu zajmującego się rozwojem technologii stratosferycznej i kosmicznej.
Ola Kozawska ? polska inżynierka. projektantka usług i strategii z doświadczeniem w stosowaniu narzędzi projektowych i metod zorientowanych na człowieka w różnych branżach.
Spotkanie poprowadzą:
Leszek Orzechowski ? architekt związany z Wydziałem Architektury Politechniki Wrocławskiej. Założyciel zespołu badawczego Space is More, zdobywcy wielu międzynarodowych nagród z dziedziny kosmicznej architektury, oraz twórca polskiego habitatu analogowego ? Stacji Badawczej LunAres.
Justyna Średzińska ? astrofizyczka, pracująca w Europejskim Biurze Edukacji Kosmicznej ? ESERO-Polska. Tworzy materiały merytoryczne o tematyce kosmicznej, które stara się wprowadzać do edukacji formalnej. Przez kilka lat prowadziła badania z dziedziny astrofizyki podczas studiów doktoranckich w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN.
26 marca, godz. 18.00 spotkanie online z astronautami i astronautkami analogowej misji Orfeusz.
Transmisja odbędzie się na Facebooku oraz na YouTube: https://youtu.be/i90s4pSQLTU
Śledź wydarzenie na FB: https://www.facebook.com/events/249100683576966
Szczegóły: https://esero.kopernik.org.pl/ksiezycowa-misja-na-ziemi/
(LUNARES, ESERO)
https://kosmonauta.net/2021/03/ksiezycowa-misja-na-ziemi/

Księżycowa misja na Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lego zachęca do poznawania kosmosu. Nowy zestaw to wahadłowiec Discovery z teleskopem Hubble'a
2021-03-24.
Możliwość wejścia na pokład słynnego wahadłowca Discovery miała dosłownie garstka osób, tymczasem jego nowy model może mieć każdy, a wszystko za sprawą nowej propozycji popularnego producenta klocków.
Nie da się ukryć, że ostatnie wiele dzieje się w kosmicznych tematach - NASA dopuściła udział prywatnego sektora w lotach na ISS, dzięki czemu dostarczaniem astronautów do kosmicznego domu zajmuje się SpaceX, poważnie mówi się też o powrocie na Księżyc, a łazik Perseverance od jakiegoś czasu zapewnia nam wyjątkowe nagrania z Marsa. W przeszłości jednym z takich ważnych wydarzeń był start wahadłowca Discovery, który 24 kwietnia 1990 roku wyniósł na orbitę Kosmiczny Teleskop Hubble?a, który pozostaje tam i służy nam po dziś dzień. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w październiku tego roku dołączy do niego jego następca, a mianowicie Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.
Trudno więc wyobrazić sobie lepszy czas na wypuszczenie na rynek zestawu, który jest niejako hołdem dla naszych kosmicznych osiągnięć. A mowa o klockach Lego NASA Space Shuttle Discovery, które zostały oficjalnie ujawnione przez astronautkę Kathy Sullivan, będącą częścią oryginalnej misji umieszczającej Kosmiczny Teleskop Hubble na orbicie sprzed ponad 30 lat. To zestaw składający się z 2354 części, który dedykowany jest dorosłym fanom klocków Lego - jego premiera została zaplanowana na 1 kwietnia, a zainteresowane osoby muszą przygotować się na wydatek blisko 800 PLN.
Za co płacimy aż tyle? Po pierwsze, za markę, bo nie oszukujmy się, klocki Lego nigdy nie należały do tanich, a po drugie za niezwykłą szczegółowość odwzorowania wahadłowca Discovery. Statek ma wszystkie charakterystyczne elementy, a co więcej drzwi jego ładowni można otworzyć, ujawniając wyjątkowy ładunek, czyli wspomniany Kosmiczny Teleskop Hubble?a. Ten może być przechowywany w tym miejscu albo na zewnątrz wahadłowca, z rozłożonymi panelami solarnymi. Złożony model mierzy 21.78 cm  wysokości, 34,6 cm szerokości i 55,46 cm długości. W zestawie znajdziemy też informacje na temat samej misji, więc łączymy przyjemne z pożytecznym. Przypominamy też, że to nie pierwszy raz, kiedy Lego sięga po tematykę kosmiczną, bo na rynku znaleźć można już Lądownik księżycowy Apollo 11, Międzynarodową Stację Kosmiczną i kilka innych wzorów.
Źródło: GeekWeek.pl/Lego
LEGO NASA Space Shuttle Discovery | LEGO Designer Video 10283
https://www.youtube.com/watch?v=ci3ZwLhGNTw&feature=emb_imp_woyt

https://www.geekweek.pl/news/2021-03-24/lego-zacheca-do-poznawania-kosmosu-nowy-zestaw-to-wahadlowiec-discovery-z-teleskopem-hubblea/

Lego zachęca do poznawania kosmosu. Nowy zestaw to wahadłowiec Discovery z teleskopem H.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelity Pléiades Neo przybyły do kosmodromu w Kourou
2021-03-24.
Pierwsze dwa zbudowane przez Airbusa satelity rozpoznania obrazowego Pléiades Neo przybyły dziś na lotnisko Cayenne w Gujanie Francuskiej i znajdują się już w drodze do Europejskiego Centrum Kosmicznego w Kourou.
Pléiades Neo 3 jako pierwszy satelita nowej generacji o bardzo wysokiej rozdzielczości, planowany do wyniesienia na orbitę w kwietniu 2021 r. przy pomocy rakiety Vega, dołączy do działającej już floty zbudowanych przez Airbusa, elektrooptycznych i radarowych satelitów obserwacyjnych, oferujących zwiększone rozdzielczość, częstotliwość rewizyt i zasięgi. Tuż po nim w kosmosie znajdzie się jego bliźniak Pléiades Neo 4, który zostanie wyniesiony na orbitę rakietą Vega kilka tygodni później.
Projekt Pléiades Neo, w całości finansowany, produkowany, obsługiwany przez Airbusa oraz stanowiący własność firmy, zapewni klientom komercyjnym i instytucjonalnym szczegółowe informacje przez najbliższą dekadę. Każdy satelita będzie zdolny zobrazować obszar o powierzchni pół miliona km? dziennie z rozdzielczością 30 cm. Zdjęcia będą łatwo dostępne na platformie cyfrowej Airbusa OneAtlas, pozwalającej klientom uzyskiwać natychmiastowy dostęp zarówno do świeżo pozyskanych, jak i archiwalnych danych, a także do obszernych analiz.
Konstelacja Pléiades Neo, złożona z czterech identycznych satelitów, będzie współpracować z istniejącymi już satelitami Pléiades. Jako bardzo kompaktowy pojazd kosmiczny Pléiades Neo mieści lekki instrument optyczny nowej generacji, wykonany z węglika krzemu. Wyposażenie telekomunikacyjne umożliwia nawiązanie łączności z satelitami geostacjonarnymi SpaceDataHighway (EDRS), co umożliwia przejęcie z Ziemi pilnego zadania w 30-40 minut i pozwala szybko zareagować w najbardziej krytycznych sytuacjach.
?Flota Pléiades Neo dla Airbusa i klientów z branży rozpoznania satelitarnego zmieni zasady gry. Dzięki naszym przełomowym i odważnym inwestycjom będziemy dysponować najnowocześniejszą konstelacją pojazdów kosmicznych dostarczającą zobrazowania o rozdzielczości 30 cm w czasie zbliżonym do rzeczywistego. Tym samym zaoferujemy zupełnie nowy zakres zastosowań, zapewniając klientom więcej informacji, szybciej dostępnych?, powiedział Jean-Marc Nasr, szef działu systemów kosmicznych w firmie Airbus.
Czytaj więcej:
?    Oryginalna informacja prasowa na stronie Airbus
?    Kosmodrom Kourou
 
Źródło: Airbus
Na ilustracji: Satelita Pléiades na orbicie - wizualizacja. Copyright: Airbus

Na zdjęciu: Satelita Pléiades Neo przygotowywany w Tuluzie do transportu do Gujany Francuskiej. Copyright Airbus

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/satelity-pleiades-neo-przybyly-do-kosmodromu-w-kourou

Satelity Pléiades Neo przybyły do kosmodromu w Kourou.jpg

Satelity Pléiades Neo przybyły do kosmodromu w Kourou2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falcon 9 wysyła 60 satelitów Starlink w misji L22
2021-03-24.
Z kosmodromu Cape Canaveral na Florydzie wystartowała rakieta  Falcon 9 z zestawem 60 satelitów telekomunikacyjnych sieci Starlink. Była to już 25. misja poświęcona budowie tego systemu.
Rakieta Falcon 9 wystartowała ze stanowiska SLC-40 na kosmodromie Cape Canaveral na Florydzie 24 marca 2021 r. o 4.28 rano czasu lokalnego. Lot przebiegł pomyślnie i nieco ponad godzinę po starcie 60 statków Starlink zostało wypuszczonych na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Była to 9. misja rakieta Falcon 9 przeprowadzona przez SpaceX w 2021 roku. Przeważająca część, bo 7 z tych misji były poświęcone rozbudowie megakonstelacji telekomunikacyjnej Starlink. SpaceX dysponuje już flotyllą składającą się z ponad 1300 aktywnych satelitów.
W misji wykorzystano dolny stopień rakiety o oznaczeniu B1060. Brał on wcześniej udział w 5 misjach: GPS III SV03, Starlink L11, Starlink L14, TurkSat 5A i Starlink L18. I tym razem powrócił on na Ziemię po wykonanej pracy i wylądował o własnym napędzie na autonomicznej barce OCISLY na Oceanie Atlantyckim.
SpaceX wykonał dzisiejszą misję o oznaczeniu Starlink L22 dokładnie w 15. rocznicę swojej pierwszej próby orbitalnej. 24 marca 2006 r. pierwszą, nieudaną próbę wejścia na orbitę wykonała rakieta Falcon 1. Dzisiejszy lot był już 121. misją przeprowadzoną przez SpaceX i 113. lotem rakiety Falcon 9.

O sieci Starlink
Firma SpaceX bardzo szybko rozbudowuje sieć satelitów telekomunikacyjnych Starlink, które świadczą usługę dostępu do sieci Internet w miejscach, gdzie naziemne usługi nie są dostępne lub są bardzo drogie i niestabilne.
W tej chwili sieć składa się z ponad 1300 działających satelitów, z czego większość okupuje powłokę o wysokości 550 km i inklinacji 53 stopni. Docelowo ma się tam znaleźć 1584 ładunków. Firma SpaceX chce tego dokonać jeszcze do końca tego roku, by poszerzyć swoje zasięgi. Na orbicie polarnej, gdzie ma zostać umieszczonych ponad 300 satelitów, wysłano na razie 10 satelitów.
Każdy z wysłanych satelitów Starlink pierwszej generacji (V1) ma masę około 260 kg i jest wyposażony w anteny obsługujące pasma radiowe Ka i Ku. Statki mają zamontowane specjalne osłony zmniejszające odbijanie promieni słonecznych od anten. Po wypuszczeniu na orbicie rozkładają swoje pojedyncze panele słoneczne i po testach działania każde z urządzeń odpala silniki jonowe Halla, by trafić na docelową orbitę kołową.

Starlink zawitał do Europy
W ramach testowej usługi beta z dostępu do Internetu przez satelity Starlink korzysta już ponad 10 000 użytkowników ze Stanów Zjednoczonych. Testerzy raportują dostęp do sieci z osiąganą przepustowością do 100-120 Mb/s i opóźnieniami 40 ms. W lutym firma SpaceX uruchomiła przedsprzedaż regularnej usługi, którą spodziewa się otworzyć w drugiej połowie 2021 r.
Obecni testerzy usługi korzystają z sieci w szerokościach geograficznych 37-54 N. Stopniowo poszerzana jest liczba miejsc, gdzie można testować sieć. Pojawiły się pierwsze raporty od użytkowników w Wielkiej Brytanii (Anglii). SpaceX poinformował, że jeszcze w tym miesiącu swoje zestawy dostaną testerzy z Niemiec, Nowej Zelandii i innych regionów Wielkiej Brytanii (Walii, Szkocji czy Irlandii Północnej).
Szybki rozrost sieci można przypisywać kilku czynnikom: bardzo wysokiej częstotliwości startów rakiet Falcon 9, którą firma SpaceX osiąga między innymi za sprawą wielokrotnego wykorzystania dolnego stopnia rakiety i owiewek aerodynamicznych oraz tempie produkcji satelitów pierwszej generacji. Obecnie fabryka w Seatlle jest w stanie wytworzyć 6 satelitów Starlink dziennie.
 
Podsumowanie
Szybkie tempo startów rakiet Falcon 9 z satelitami Starlink powinno zostać podtrzymane. Już na początku kwietnia planowana jest kolejna misja L23. Oprócz tego firma SpaceX przygotowuje się do kolejnego lotu załogowego. Na 22 kwietnia planowana jest misja Crew-2 do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Opisywany start Falcona 9 był 24. udanym startem rakiety orbitalnej w 2021 roku na świecie.
 
 
Na podstawie: NSF/SpaceX/SoaceNews
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    Oficjalna strona sieci Starlink
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Falcon 9 startująca z zestawem satelitów Starlink L21 14 marca 2021 r.. Źródło: SpaceX.

Starlink Mission
https://www.youtube.com/watch?t=1030&v=a15czI9B91c&feature=emb_imp_woyt

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/falcon-9-wysyla-60-satelitow-starlink-w-misji-l22

Falcon 9 wysyła 60 satelitów Starlink w misji L22.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzyskano obraz pól magnetycznych na obrzeżu czarnej dziury
2021-03-24. Anna Wizerkaniuk
Dzisiaj zaprezentowano nowy widok obiektu w centrum galaktyki Messier 87. Dwa lata temu, w ramach projektu Teleskopu Horyzontu Zdarzeń (EHT ? Event Horizon Telescope), uzyskano pierwszy w historii obraz czarnej dziury, teraz można zobaczyć, jak prezentuje się w świetle spolaryzowanym. Pomiar polaryzacji, która jest sygnaturą pól magnetycznych, jest kluczowy do wyjaśnienia, dlaczego galaktyka M87 może wystrzeliwać dżety ze swojego jądra.
Obraz czarnej dziury ? M87*, z 2019 roku przedstawiał strukturę, podobną do pierścienia z ciemnym obszarem, cieniem czarnej dziury, w centrum. Po dalszej analizie wykorzystanych danych, zebranych w 2017 roku, okazało się, że część światła wokół M87* jest spolaryzowana.
Światło ulega polaryzacji w momencie przejścia przez specjalne filtry polaryzacyjne (na przykład w okularach przeciwsłonecznych), lub gdy jest emitowane w gorących obszarach, gdzie występują pola magnetyczne. Patrząc na światło spolaryzowane, astronomowie mogą wyostrzyć obraz czarnej dziury oraz zmapować linie pola magnetycznego na obrzeżach obiektu.
?Te badania to duży krok naprzód: polaryzacja światła niesie informacje, które pozwalają nam na lepsze zrozumienie fizyki stojącej za zdjęciem, które zobaczyliśmy w kwietniu 2019 roku, co nie było możliwe wcześniej? wyjaśnia Iván Martí-Vidal, który również koordynuje Polarymetryczną Grupą Roboczą EHT. Dodaje także, że ?uzyskanie tego nowego obrazu w świetle spolaryzowanym wymagało lat pracy z powodu złożoności technik wykorzystywanych w uzyskiwaniu i analizie danych?.
?Nowo opublikowane spolaryzowane obrazy są kluczowe dla zrozumienia, jak pole magnetyczne pozwala czarnej dziury ?pożerać? materię i wystrzeliwać potężne dżety? mówi Andrew Chael biorący udział we współpracy EHT.
Rozciągające się na co najmniej 5 tysięcy lat świetlnych dżety, wychodzące z galaktyki M87, są jedną z zagadkowych cech galaktyki. Cząstki, które je tworzą, nie opadły na czarną dziurę, ale udało im się uciec i zostały wyrzucone w przestrzeń. Istnieje wiele modeli opisujących zachowanie materii w bliskim sąsiedztwie czarnej dziury, które pomagają zrozumieć, co się tam dzieje, jednakże nadal nie wiadomo jak dokładnie działa mechanizm powstawania dżetów, większych od całej galaktyki.
Dzięki nowemu zdjęciu, naukowcom udało się zajrzeć w obszar tuż obok czarnej dziury, gdzie dochodzi do wzajemnego oddziaływania między materią spadającą na czarną dziurę a tą wyrzucaną w postaci dżetu. Dodatkowo odkryto, że tylko modele teoretyczne, uwzględniające gaz, będący pod wpływem pól magnetycznych, opisują to, co dzieje się na horyzoncie zdarzeń.
?Obserwacje sugerują, że pola magnetyczne na obrzeżach czarnej dziury jest wystarczająco silne do odepchnięcia gorącego gazu i wspomożenia go w opieraniu się przyciąganiu grawitacyjnemu. Jedynie gaz, który przepływa przez pole może po spirali kierować się do wnętrza horyzontu zdarzeń? wyjaśnia Jason Dexter z University of Colorado Boulder (USA), koordynator Teoretycznej Grupy Roboczej EHT.
Obserwacje M87* były możliwe dzięki wykorzystaniu ośmiu teleskopów, w celu stworzenia wirtualnego teleskopu EHT. Uzyskana rozdzielczość pozwoliłaby na zmierzenie długości karty kredytowej, umieszczonej na powierzchni Księżyca. W skład Teleskopu Horyzontu Zdarzeń obecnie wchodzą: ALMA oraz dwa teleskopy APEX w Chile, LMT w Meksyku, SMT w Arizonie oraz SMA i JCMT na Hawajach, 30-metrowy teleskop IRAM w Hiszpanii oraz SPT na Antarktydzie. Planowane jest też dołączenie do projektu trzech innych teleskopów, w tym jednego zlokalizowanego na Grenlandii.
Źródła:
Event Horizon Telescope, Astronomowie uzyskali obraz pól magnetycznych na obrzeżu czarnej dziury w M87

Obraz czarnej dziury wewnątrz galaktyki M87 w świetle spolaryzowanym. Źródło: EHT Collaboration

Zdjęcie dżeru M87 w świetle spolaryzowanym, wykonane przez teleskop ALMA. Źródło: ALMA (ESO/NAOJ/NRAO), Goddi et al.

Grafika przedstawia zestawienie trzech różnych widoków na M87 w świetle spolaryzowanym oraz jednego w świetle widzialnym, wykonanego przez Kosmiczny Teleskop Hubble?a.. Źródło: EHT Collaboration; ALMA (ESO/NAOJ/NRAO), Goddi et al.; NASA, ESA and the Hubble Heritage Team (STScI/AURA); VLBA (NRAO), Kravchenko et al.; J. C. Algaba, I. Martí-Vidal

https://astronet.pl/index.php/2021/03/24/uzyskano-obraz-pol-magnetycznych-na-obrzezu-czarnej-dziury/

Uzyskano obraz pól magnetycznych na obrzeżu czarnej dziury.jpg

Uzyskano obraz pól magnetycznych na obrzeżu czarnej dziury2.jpg

Uzyskano obraz pól magnetycznych na obrzeżu czarnej dziury3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Księżycu powstaną panele słoneczne. Stała baza coraz bliżej
2021-03-24. KO. MNIE.
To ważny krok w kierunku budowy stałej bazy na Księżycu. NASA ogłosiła plan wybudowania dziewięciometrowych paneli słonecznych. To pozwoli na stałą obecność człowieka na jedynym satelicie Ziemi.
Zostało już wybrane pięć firm, które mają przygotwać inwestycje. To niezwykle skomplikowany i nowatorski proces. Jest on elementem programu Artemis, którego celem jest zbudowanie stałej bazy na Srebrnym Globie.
Astronauci mają ponownie pojawić się na Księżycu w 2024 r. To dopiero pierwszy krok, bo kolejnym etapem będzie ciągły pobyt człowieka. Potrzebny do tego jest dostęp do stałego źródła energii. Będzie to konieczne do obsługi całej bazy, a także niezbędnego sprzętu do badań. Dostęp do prądu zapewnią panele słoneczne.
Klucz do poznania Księżyca

? Posiadanie niezawodnych źródeł energii na Księżycu jest kluczem do prawie wszystkiego, co chcemy robić na jego powierzchni. Współpracując z pięcioma różnymi firmami przy projektowaniu tych prototypowych systemów, skutecznie zmniejszamy ryzyko nieodłącznie związane z opracowywaniem tak przełomowych technologii ? powiedział Niki Werkheiser z Space Technology Mission Directorate (STMD).
NASA przeznaczyła na projekt ponad 700 mln dolarów. Panele słoneczne muszą być dużo bardziej wytrzymałe od tych, które zna każdy z nas. A także sporo lżejsze. Ułatwi to ich transport poza Ziemię.

Według wstępnych założeń instalacja ma być gotowa pod koniec lat 20. XXI wieku.
źródło: nasa

W ciągu najbliższych lat na Księżycu powstanie stała baza (fot. NASA)
https://www.tvp.info/52945340/na-ksiezycu-powstanapanele-sloneczne-stala-baza-coraz-blizej

Na Księżycu powstaną panele słoneczne. Stała baza coraz bliżej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiosna 2021
2021-03-24.
W tym roku wiosna astronomiczna rozpoczęła się 20 marca o godzinie 10:37 czasu środkowo- europejskiego, czyli dzień wcześniej niż wiosna kalendarzowa. Spowodował to dodatkowy dzień 29 lutego w 2020 roku, który jest dodawany (tradycja historyczna z czasów rzymskich nakazywała to robić w lutym) w lata przestępne - w zasadzie co cztery lata. Natomiast lata, które nie dzielą sie przez 400, nie są latami przestępnymi (np. 1700, 1800, 1900, 2100), tak więc w ciągu 400 lat mamy 97 lat przestępnych. Rodzi się zatem pytanie, dlaczego? Otóż aby być w zgodzie z naturą, człowiek musiał lub chciał z różnych przyczyn udoskonalić rachubę dni, czyli kalendarz.
W Polsce stosujemy kalendarz gregoriański, wprowadzony przez Papieża Grzegorza XIII. Obowiązujący on w/g wyżej wymienionych reguł od października 1592 roku (ponad cztery wieki temu!). Nic więc dziwnego, że ten kalendarz najwcześniej został przyjęty przez kraje katolickie (choć nie bez oporów). A znacznie później przez kraje protestanckie, natomiast np. rosyjskie prawosławie do dzisiaj używa kalendarza juliańskiego.
Kalendarz juliański z kolei wprowadził cesarz Juliusz Cezar w 45 roku przed narodzinami Chrystusa - po zapoznaniu się z kalendarzem egipskim - aby pozbyć sie chaosu w ówczesnym kalendarzu rzymskim (głównie ze względu na terminy płatności podatków!). Dlaczego jednak przeprowadzano dalsze reformy kalendarza? Otóż podstawowymi okresami astronomicznymi, które znajdują zastosowanie przy konstruowaniu kalendarza to: doba (średnia słoneczna - 24 godziny), miesiąc synodyczny (powtarzanie się faz Księżyca co 29,5306 dni) i rok zwrotnikowy (średni okres powtarzania się pór roku), który trwa 365,2422 dni (i nie jest niestety stały, lecz maleje około pół sekundy na stulecie). Z tych liczb widać, że są one niewspółmierne i stąd też biorą się kłopoty przy tworzeniu kalendarza. Cały problem w tym, aby reguły rachuby czasu były jak najprostsze, ale i w miarę najlepiej oddawały rzeczywistość.
Historia ludzkości zna w zasadzie trzy główne typy kalendarza (wszystkich może jest kilkadziesiąt!): księżycowy, księżycowo-słoneczny i słoneczny, w zależności od tego z jakim okresem ruchu ciał niebieskich (Słońcem czy Księżycem) wiązano dane reguły kalendarzowe.
W kalendarzu juliańskim co czwarty rok miał liczyć 366 dni, a pozostałe 365. Taka reguła, oparta na czteroletnim cyklu kalendarzowym dawała jako średnią długość roku, liczbę 365,25. Okres ten jest więc troszeczkę za długi w stosunku do roku zwrotnikowego i daje różnicę jednego dnia już po 128 latach. Objawiało się to przesunięciem daty równonocy wiosennej, która w czasie reformy Cezara wypadała 24 marca, a już podczas Soboru nicejskiego (325r.), który przyjął kalendarz juliański jako oficjalny kalendarz Kościoła, równonoc przypadała na 21 marca!
Stosowanie kalendarza juliańskiego powodowało wzrastającą rozbieżność między upływem lat naturalnych i kalendarzowych. Już w XIII wieku tygodniowe przyspieszenie daty równonocy wiosennej (14 marca) było przyczyną powstawania wątpliwości na temat ustalania właściwej daty Wielkanocy, a tym samym innych świąt ruchomych. Dojrzewała zatem potrzeba przeprowadzenia reformy kalendarza. Po konsultacjach z astronomami , wśród których był również Mikołaj Kopernik, dopiero Papież Grzegorz XIII zdecydował się na zmianę reguł kalendarza - w 1582 r., kiedy to równonoc wiosenna przypadła na dzień 11 marca. Przede wszystkim należało przesunąć datę równonocy na dzień 21 marca (nawiązują w ten sposób do Soboru Nicejskiego), czyli po prostu należało skrócić ten rok aż o 10 dni.
Po 4 października 1592 roku nastąpił zatem bezpośrednio 15 października. Jakie to wywołało sprzeciwy i rozruchy wśród ludności ówczesnej Europy - aż trudno sobie dziś wyobrazić. Dzisiaj ta różnica w datach równonocy w/w kalendarzach wynosi już 13 dni. Zresztą za parę dni przeżyjemy przesunięcie czasu tylko o jedną godzinę, a jakie to u niektórych ludzi wzbudza emocje!
Już z doświadczeń stosowania kalendarza juliańskiego wiedziano, że na każde 400 lat data równonocy cofa się o 3 doby. Wystarczyło więc pozostawić nie 100 lat przestępnych w czterech stuleciach, lecz o trzy mniej. Stąd wyżej wymieniona reguła, o której pisałem na początku. Przeciętna długość gregoriańskiego roku kalendarzowego wynosi 365,2425 dnia. Różnica jednego dnia powstaje dopiero po przeszło 3300 latach. Należałoby więc pomijać jeden rok przestępny, zastępując go zwykłym, w takim odstępie czasu.
Widzimy zatem, że nasz kalendarz europejski jest dziedzictwem słonecznego kalendarza staroegipskiego, przyjętym przez chrześcijaństwo za pośrednictwem Starożytnego Rzymu. Jedynym reliktem kalendarza księżycowo-słonecznego są w naszym kalendarzu tzw. święta ruchome - odliczane od Wielkanocy, która została określona jako pierwsza niedziela następująca po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. W tym roku równonoc wiosenna ma miejsce, jak już wspomniano, 20 marca; pierwsza wiosenna pełnia Księżyca będzie w niedzielę 28 III o godz. 20:48, z czego wynika, że Wielkanoc wypadnie 4 IV 2021 roku. W tym stuleciu najwcześniejsza Wielkanoc będzie miała miejsce 25 III 2035 r. i 2045 r., a najpóźniejsza - 25 IV 2038 r.
W taki oto prozaiczny sposób, dzięki astronomii, możemy wykorzystywać harmonię sfer niebieskich w życiu codziennym na Ziemi. Oczywiście w historii były próby udoskonalenia lub zmiany kalendarza gregoriańskiego (np. w czasie Rewolucji Francuskiej), ale projekty reform kalendarza dotyczyły jedynie wewnętrznego, bardziej równomiernego podziału roku na miesiące i kwartały lub stabilizacji daty Wielkiej nocy i innych świąt ruchomych. Uściślanie natomiast liczby dni, ich części w roku, jest sprawą raczej zamkniętą. Zatem jest więc wielce prawdopodobnym, że przynajmniej reformy kalendarzowe w tym tysiącleciu, nam już nie grożą w odróżnieniu - jak Państwo wiecie - od reform ekonomicznych.
 
Źródło: Adam Michalec
MOA w Niepołomicach
Publikacja: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Niebo nad Krakowem w 1 dniu wiosny 2021 roku. Źródło: Stellarium.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wiosna-2021

Wiosna 2021.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzy bliskie przeloty
2021-03-24. Krzysztof Kanawka
W dniach 20-23 marca w pobliżu Ziemi przemknęły trzy nieznane wcześniej meteoroidy o oznaczeniach 2021 FM2, 2021 FF2 i 2021 FP2.
Przeloty 2021 FM2, 2021 FF2 i 2021 FP2 to trzydziesty trzeci, trzydziesty czwarty i trzydziesty piąty (wykryty) przelot małego obiektu w 2021 roku.
Meteoroid o oznaczeniu 2021 FM2 zbliżył się do Ziemi 20 marca na minimalną odległość około 85 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,22 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 20 marca około 23:00 CET. Średnica 2021 FM2 szacowana jest na około 3 metry.
Meteoroid o oznaczeniu 2021 FF2 zbliżył się do Ziemi 21 marca na minimalną odległość około 319 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,83 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 21 marca około 13:00 CET. Średnica 2021 FF2 szacowana jest na około 8 metrów.
Wreszcie, meteoroid o oznaczeniu 2021 FP2 zbliżył się do Ziemi 23 marca na minimalną odległość około 323 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,84 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 23 marca około 23:30 CET. Średnica 2021 FP2 szacowana jest na około 3 metry.
Jest to trzydziesty trzeci, trzydziesty czwarty i trzydziesty piąty (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2021 roku.
W ostatnich latach ilość odkryć wyraźnie wzrosła:
?    w 2020 roku odkryć było 108,
?    w 2019 roku ? 80,
?    w 2018 roku ? 73,
?    w 2017 roku ? 53,
?    w 2016 roku ? 45,
?    w 2015 roku ? 24,
?    w 2014 roku ? 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów ? co jeszcze pięć-sześć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, W)
Tabela bliskich przelotów w 2021 roku / Credits ? K. Kanawka, kosmonauta.net

https://kosmonauta.net/2021/03/trzy-bliskie-przeloty-2/

Trzy bliskie przeloty.jpg

Trzy bliskie przeloty2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekcja z historii: ze zmianami klimatu można sobie poradzić, ale wymaga to działań
2021-03-25. Ludwika Tomala
Ludzie potrafili być odporni na niedogodności związane z historycznymi wahaniami klimatu - pokazują badania w "Nature" z udziałem Polaków. Badania te dają nam też lekcję na przyszłość - ze zmianami klimatu można sobie poradzić, ale wymaga to działań - komentują autorzy.
W artykule opublikowanym w czasopiśmie ?Nature? (https://dx.doi.org/10.1038/s41586-021-03190-2), międzynarodowy zespół naukowców - archeologów, geografów, historyków i paleoklimatologów - zestawił przykłady, jak społeczeństwa przystosowały się do wahań klimatu: ochłodzenia w czasie późnoantycznej małej epoki lodowcowej z VI wieku oraz Małej Epoki Lodowcowej, która trwała od XIII do XIX wieku.
DOSTOSOWAĆ SIĘ
"Przez dekady dominowało podejście deterministyczne, w którym klimat i jego zmiany prezentowano często jako decydujący, destrukcyjny czynnik niszczący społeczeństwa, państwa czy gospodarki. W uproszczonych modelach wskazywano na bezbronność dawnych społeczeństw" - komentuje dla PAP jeden z autorów pracy historyk dr hab. Piotr Guzowski z Uniwersytetu w Białymstoku. I dodaje, że publikacja w "Nature" zwracając uwagę na dwa okresy uznawane za kryzysowe pokazuje jednak, że ludzie potrafili być odporni na niedogodności i mogli się do zmienionych warunków dostosować. "Wytworzyli oni mechanizmy gospodarcze, społeczne, instytucjonalne, które nawet w teoretycznie niesprzyjających warunkach pozwalały na rozwój np. rolnictwa czy handlu" - podsumowuje dr Guzowski.
WNIOSKI NA PRZYSZŁOŚĆ
Historyk dr hab. Adam Izdebski z Uniwersytetu Jagiellońskiego zaznacza, że zmiany klimatyczne, które nas czekają w XXI w., są znacznie większe i gwałtowniejsze niż wahania klimatu w czasach historycznych. A poza tym dzisiejsze społeczeństwa, skala zglobalizowania świata i możliwości technologiczne, zrozumienie tego, co się dzieje, jest inne niż w czasach poprzednich zmian w klimacie.
"Na podstawie badań historycznych raczej nie jesteśmy więc w stanie zaproponować rozwiązań na przyszłość, ale jesteśmy w stanie na poziomie strategicznym zauważyć, które społeczeństwa sobie radziły, a które nie" - dodaje dr Izdebski. I tłumaczy, że bardziej odporne były te społeczeństwa, które potrafiły sprawnie się zreorganizować. A to zwykle wiązało się z kosztami.
"Ze zmianami klimatu możemy sobie poradzić, ale wymagają one działań. Jest dużo historycznych przykładów sukcesu, ale one nigdy nie zakładają, że społeczeństwa trwały niezmienione" - ocenia Izdebski.
Jego zdaniem w budowaniu odporności społeczeństw na niekorzystne zmiany ważna jest identyfikacja zasobów, które pomogą przystosować się do zmian i budowanie na tych zasobach.
KORZYSTANIE Z NOWYCH MOŻLIWOŚCI
Naukowcy wymieniają w publikacji pięć sfer, w których społeczeństwa dostosowywały się do nowych warunków klimatycznych.
Pierwszą z nich jest wykorzystywanie nowych możliwości, które pojawiły się w związku z wahaniami klimatu. I tak np. kiedy stało się bardziej wilgotno - w niektórych miejscach tak dostosowano infrastrukturę, aby umożliwić rozprzestrzenienie się rolnictwa i osadnictwa na terenach, które były dotąd zbyt suche.
ENERGIA
Druga rzecz to poleganie na odpornych zasobach energetycznych. To akurat było o tyle istotne w badanych okresach, że klimat stał się chłodniejszy, więc choćby ogrzewanie domostw stało się istotniejsze. Dr Izdebski podaje przykład Krakowa na przełomie XVIII i XIX w. Kiedy w czasie wojen napoleońskich drogi dostaw węgla drzewnego do miasta zostały odcięte, przerzucono się na węgiel kamienny, który zaczęto przywozić - tymi samymi wozami - z drugiej strony miasta.
Innym sposobem zapewnienia sobie stałego dostępu do energii w czasie Małej Epoki Lodowcowej było zrównoważone wykorzystanie lasów. "Lasów nie wycinano w całości, ale pozwalano im odrastać i w stabilny sposób dostarczać energii" - opisuje dr Izdebski.
HANDEL
Kolejnym elementem zmian w społeczeństwach w związku z wahaniami klimatu było czerpanie z możliwości zapewnianych przez handel. Jeśli jakaś społeczność utraciła możliwość wytwarzania jakiegoś produktu, to za pomocą istniejącej infrastruktury handlowej mogła zacząć go sprowadzać z innych terenów. I tak np. w starożytnej Grecji skupiono się na hodowli oliwek, ale już zboże sprowadzano z Sycylii czy z rejonów Morza Czarnego. Dr Izdebski komentuje, że w sytuacjach ekstremalnych poleganie jedynie na własnych zasobach może nie wystarczyć. A niezależność można uzyskać - paradoksalnie - poprzez korzystanie z zasobów innych regionów.
ELASTYCZNE INSTYTUCJE
Następnym opisanym w publikacji elementem, który pomagał przystosować się do zmian, była adaptacja instytucjonalna. I tak np. kiedy Cesarstwo Wschodniorzymskie doświadczyło wahań klimatu i inwazji pod koniec starożytności, zaczęło się pojawiać wiele zmian prawnych wprowadzanych ad hoc. Historyk z UJ tłumaczy, że zamiast wprowadzać nowe obszerne kodeksy, przygotowywano bryki, kompendia przepisów dotyczących nowej sfery życia, żeby ją szybko zreorganizować. I tak powstawały wyciągi przepisów dotyczące wsi, spraw wojskowych, handlu na morzu.
"Teraz - jeśli chodzi o działania związane z COVID-19 - takie działania ad hoc widać w Polsce i wielu krajach europejskich. A z historii widać, że takie podejście ma sens. Systemy, które są elastyczne i które są w stanie wprowadzać zmiany szybko, są w stanie przetrwać" - podsumowuje dr Izdebski.
MIGRACJE
Kolejną sferą dostosowań są migracje i transformacje. "W Europie i Azji przykładów, kiedy pogarszający się klimat wypychał ludność z danego terenu nie ma dużo" - mówi dr Izdebski. Zaznacza jednak, że na innych kontynentach jak Afryka czy Ameryka takich migracji opisywano więcej. I komentuje, że możliwości adaptacji w złożonych społeczeństwach są dość duże.
"W kontekście obecnych zmian klimatu widzimy więc, że jest pewna zdolność społeczeństw do przyjmowania szoków i znajdowania rozwiązań. Ale do pewnego stopnia. Jeśli zmiany klimatyczne będą znacznie większe - w niektórych obszarach może już nie być przestrzeni do dostosowywana się. I będzie dochodziło do migracji" - ocenia historyk.
JEST NADZIEJA
Dr Piotr Guzowski podsumowuje: "W sumie to bardzo optymistyczny artykuł, bo zwraca uwagę w jakimś sensie na geniusz ludzki dawnych pokoleń adaptujących się do zmian, daje lepsze podstawy do badania wpływu klimatu na dawne społeczeństwa i pozwala nieco optymistyczniej popatrzeć na zmiany klimatu, które zachodzą obecnie (nawet jeśli mają one inny charakter i intensywność niż kiedyś)".
A dr Izdebski dodaje: "Te badania są dla nas źródłem nadziei - zdolność dostosowywania się do sytuacji jest wpisana w ludzką kulturę, działanie cywilizacji. Jesteśmy w tym nieźli. Ale to wymaga dostosowywania się. Jeśli nic się nie zrobi, napór ze strony warunków przyrodniczych może być tak duży, że system się załamuje" - podsumowuje dr Izdebski. I dodaje: "chcemy nadać pozytywny sygnał. Może nie taki, że cokolwiek się stanie, to sobie poradzimy, ale raczej taki, że jest dużo możliwości poradzenia sobie. To jednak wymaga wysiłku, zmian, działania".
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ ekr/
Źródło: Fotolia
https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C87061%2Clekcja-z-historii-ze-zmianami-klimatu-mozna-sobie-poradzic-ale-wymaga

Lekcja z historii ze zmianami klimatu można sobie poradzić, ale wymaga to działań.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwadzieścia lat od deorbitacji stacji Mir
2021-03-25. Krzysztof Kanawka
Stacja Mir, funkcjonująca w latach 1986 ? 2001, była pierwszą większą stacją orbitalną.
Minęło właśnie 20 lat od deorbitacji stacji Mir. Ten kompleks orbitalny był ważny dla rozwoju astronautyki, a efekty prac na Mirze są używane do dziś, m.in. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Stacja Mir była jednym z ostatnich osiągnięć radzieckiej astronautyki. Jej pierwszy moduł (o nazwie Mir) znalazł się na orbicie 19 lutego 1986 roku. Ostatni (Priroda) dołączył do tego kompleksu orbitalnego pod koniec kwietnia 1996 roku ? już po upadku ZSRR.
Przez piętnaście lat orbitalnego istnienia stację Mir odwiedziło 104 astronautów i kosmonautów z 12 różnych krajów. Ponadto w latach 90. XX wieku realizowano program Shuttle-Mir, który pozwolił amerykańskim astronautom na długotrwałe misje na pokładzie stacji. Był to pierwszy ?eksperymentalny? etap ku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), której budowa zaczęła się w listopadzie 1998 roku.
Stacja Mir była także związana z nieoczekiwanymi wydarzeniami, które wyraźnie pokazują, że loty załogowe wciąż nie są ?rutynowe? i ?całkowicie bezpieczne?. Pojazd Sojuz TM-17 zderzył się z modułem Kristall w styczniu 1994 roku. Trzy lata później, 23 lutego 1997 roku, doszło do poważnego pożaru na pokładzie stacji. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1997 roku, bezzałogowy pojazd Progress M-34 uderzył w moduł Spektr podczas próby dokowania. Te wszystkie wydarzenia miały bezpośredni wpływ na ludzi przebywających na stacji Mir.
Koniec istnienia stacji Mir był dość nieoczekiwany: najpierw Rosjanie zapowiadali, że stacja zostanie zdeorbitowana rok po zakończeniu programu Shuttle-Mir. Wtedy to zakładano, że rolę stacji Mir szybko przejmie nowo budowana ISS, jednak wskutek opóźnień w dostarczeniu nowego modułu do ISS (Zwiezda) zadecydowano o przedłużeniu obecności stacji Mir na orbicie. Co ciekawe, w tym momencie pojawiła się prywatna firma o nazwie MirCorp, która chciała kupić stację Mir. Firma ta wykorzystała zebrane fundusze do przeprowadzenia misji załogowej Sojuz TM-30, której celem było przygotowanie stacji Mir do dalszego działania na orbicie. Niestety, z wielu względów ostatecznie nie udało się utrzymać stacji Mir na orbicie ? deorbitacja nastąpiła 23 marca 2001 roku.
Dziesięć lat po deorbitacji pierwszej dużej orbitalnej stacji kosmicznej widać wyraźnie, że dorobek Mira pozwolił na budowę i działania na pokładzie jeszcze większej ISS ? która jeszcze przez wiele lat będzie krążyć dookoła Ziemi.
W 2021 roku budowę swojej stacji orbitalnej rozpoczną Chiny. Ta stacja bazuje także na zdobyczach programu stacji Mir.
Program stacji Mir jest komentowany w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
MIR / Shuttle Interior Fly-through - Stabilized (1995/11)
https://www.youtube.com/watch?v=--qXxZeZq_I&feature=emb_imp_woyt
?Zwiedzanie? stacji Mir ? obrazy z 1995 roku (misja STS-74 promu kosmicznego) / Credits ? NASA, Retro Space HD

Prom Atlantis (STS-71) i stacja Mir / Credits ? NASA


23 marca 2001 roku ? wejście stacji Mir w atmosferę Ziemi

https://kosmonauta.net/2021/03/dwadziescia-lat-od-deorbitacji-stacji-mir/

Dwadzieścia lat od deorbitacji stacji Mir.jpg

Dwadzieścia lat od deorbitacji stacji Mir2.jpg

Dwadzieścia lat od deorbitacji stacji Mir3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA: dwa kontrakty w programie rozwoju przeciwrakiety do zwalczania ICBM
2021-03-25.
Koncerny Lockheed Martin oraz Northrop Grumman otrzymały dwa osobne, duże kontrakty w fazie projektowo-rozwojowej przetargu na nowe amerykańskie przeciwrakiety do zwalczania pocisków balistycznych średniego i dalekiego zasięgu (w szczytowej fazie ich lotu - ponad ziemską atmosferą). Efektory programu NGI (Next-Generation Interceptor) mają zastąpić w tej roli obecnie stosowane pociski przechwytujące GBI (Ground Based Interceptor), stanowiące składnik strategicznego antybalistycznego systemu bazowania lądowego, GMD (Ground-Based Midcourse Defense).
Rozstrzygnięcie dotyczy przetargu ogłoszonego w kwietniu 2020 r. przez federalną Agencję Obrony Antybalistycznej (Missile Defense Agency, MDA) ws. rozwoju nowych efektorów do likwidowania zagrożeń w wysokim perymetrze amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej BMD (Ballistic Missile Defense). Przeciwrakiety NGI (Next-Generation Interceptor) mają zastąpić wykorzystywane dotąd efektory GBI (Ground Based Interceptor), rozmieszczone w naziemnych instalacjach na Alasce (baza Fort Greely) oraz w Kalifornii (baza Vandenberg). Stanowiąc część systemu GMD (Ground-Based Midcourse Defense), ciężkie przeciwrakiety mają chronić Stany Zjednoczone przed atakiem balistycznym m.in. z wykorzystaniem międzykontynentalnych pocisków z głowicami nuklearnymi.
Pentagon ogłosił zamysł uruchomienia programu NGI w sierpniu 2019 r., wraz z odstąpieniem od realizacji programu modernizowania GBI w oparciu o nową głowicę przechwytującą RKV (Redesigned Kill Vehicle). RKV borykała się z trudnymi do przezwyciężenia problemami technicznymi, które skutkowały opóźnieniami w harmonogramach i wzrostem kosztów. Pracami zajmował się koncern Boeing w kooperacji z firmą Raytheon.
Mniej więcej osiem miesięcy później MDA opublikowała ogłoszenie o naborze ofert dotyczących NGI, mając na celu wybranie dwóch firm, które następnie będą konkurować o prawo do budowy użytkowej wersji przeciwrakiety. W tym układzie, spółki Northrop Grumman i Raytheon ogłosiły zamiar wspólnego przystąpienia do przetargu w maju 2020 r. Lockheed Martin z kolei połączył siły z Aerojet Rocketdyne, po czym ogłosił dążenie do wchłonięcia AR w grudniu tego samego roku.
Trzecim uczestnikiem była firma Boeing, która w sierpniu 2020 r. ogłosiła przystąpienie do rywalizacji o jeden z dwóch kontraktów. "Nasza propozycja modernizacji obecnego naziemnego systemu obrony GMD bazowała na ponad 60-letnim doświadczeniu firmy w zakresie systemów rakietowych i uzbrojenia? - podkreślili przedstawiciele Boeinga już po marcowym ogłoszeniu niekorzystnego dla siebie wyniku tego zamówienia. Boeing zakładał w ramach oferty zaangażowanie konsorcjum firm z udziałem General Atomics Electromagnetic Systems oraz spółki Aerojet Rocketdyne. Firma odwoływała się tutaj do swojej długiej historii wspierania naziemnego systemu obrony przeciwbalistycznej, obejmującej lata zaopatrywania baz Fort Greely na Alasce i Vandenberg Air Force Base w Kalifornii.
Do rozpatrzenia w przedmiotowym zamówieniu złożono zatem trzy osobne oferty przemysłowe. Zgodnie z finalnym komunikatem Pentagonu o wyborze ofert (z 23 marca br.), kontakty przyznano koncernom Lockheed Martin oraz Northrop Grumman (ten ostatni, docelowo w konsorcjum z firmą Raytheon). Wartość umowy dotyczącej projektu spółki Lockheed Martin określono na blisko 3,69 mld USD, natomiast w przypadku Northrop Grumman całość wyceniono na 3,93 mld USD. Jednocześnie, w skali roku fiskalnego 2022 do rozdysponowania względem obu ofert przekazano maksymalną zbiorczą kwotę 1,6 mld USD środków budżetowych.
Dwa rozdzielne kontrakty dotyczą fazy przygotowawczej i doskonalenia technologii (Technology Maturation and Risk Reduction, TMRR) nowego autorskiego systemu przechwytującego. Po ich wykonaniu zostanie wyłoniony jeden konkretny dostawca, który otrzyma finalny kontrakt na przeprowadzenie fazy produkcyjno-inżynieryjnej (Engineering & Manufacturing Development, EMD). MDA ma nadzieję na rozpoczęcie rozmieszczania pocisków przechwytujących nowej generacji w 2027 lub 2028 roku.
Jak już wspomniano, pocisk przechwytujący NGI ma zastąpić w służbie dotychczas stosowane trzystopniowe pociski na stały materiał pędny typu GBI (Ground Based Interceptor) - 44 takie efektory pozostawały rozmieszone do 2020 roku w ramach systemu przechwytującego GMD (Ground-Based Midcourse Defense). GMD zabezpiecza najmocniej wysunięty perymetr amerykańskiego systemu wielowarstwowej obrony antybalistycznej BMD (Ballistic Missile Defense), zwalczając nadlatujące pociski w szczytowej fazie ich lotu (w przestrzeni kosmicznej).
Oprócz samych przeciwrakiet, system przechwytujący obejmuje również rozległą sieć naziemnych instalacji radarowych oraz monitoringu lotniczego i satelitarnego, z wykorzystaniem dostępnych systemów wczesnego ostrzegania (również będących przedmiotem rozwoju w ramach trwających programów zamówieniowych).
W przypadku firmy Boeing, niepowodzenie w rywalizacji o rozpatrywane zamówienie jest już kolejnym na polu dostaw bojowych systemów rakietowych. Wcześniej - jeszcze w 2019 roku - spółka ta nie była w stanie sprostać konkurencji w zamówieniu dotyczącym nowej generacji systemów uderzenia balistycznego - międzykontynentalnych rakiet bazowania lądowego, mających zastąpić wiekowe efektory Minuteman III. Tamto zamówienie wygrała firma Northrop Grumman, która bezpośrednio w związku z przygotowaniami do procedury sfinalizowała w 2018 roku przejęcie spółki Orbital ATK - głównego producenta amerykańskich silników rakietowych na stały materiał pędny (oraz systemów elektroniki i napędu kosmicznego). Scenariusz niejako powtórzył się w zamówieniu NGI, gdzie z kolei Lockheed Martin dokonał akwizycji Aerojet Rocketdyne - innego producenta rakietowych segmentów na stały materiał pędny (lżejszych).
Źródło: Space24
Przeciwrakieta GBI. Fot. US Army [army.mil]
https://www.space24.pl/usa-przetarg-na-efektory-do-zwalczania-icbm-dwie-umowy-jedna-oferta-za-burta

USA dwa kontrakty w programie rozwoju przeciwrakiety do zwalczania ICBM.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IGiK zaprasza na dwudniową konferencję o wykorzystaniu danych satelitarnych
2021-03-25.
Centrum Teledetekcji Instytutu Geodezji i Kartografii zaprasza wszystkich zainteresowanych na specjalną, organizowaną online konferencję pt. Wykorzystanie danych satelitarnych i danych programu Copernicus w administracji i sektorze prywatnym. Dwudniowe wydarzenie odbędzie się w terminie 31.03-01.04.2021.
Na przełomie marca i kwietnia br. Centrum Teledetekcji Instytutu Geodezji i Kartografii organizuje konferencję poświęconą tematyce wykorzystywania danych satelitarnych w administracji publicznej i sektorze prywatnym - ze szczególnym uwzględnieniem zasobów europejskiego programu obserwacji Ziemi, Copernicus. W wydarzeniu można uczestniczyć zdalnie, dokonując wcześniej rejestracji za pośrednictwem internetowego formularza - dostępnego tutaj.
Samo dwudniowe wydarzenie będzie podzielone na pięć głównych sesji tematycznych - dotyczących głównie obszaru zastosowań w: analizie obrazowej, rolnictwie i monitorowaniu upraw, informacji geoprzestrzennej i urbanistyce, monitorowaniu obszarów leśnych i stanu akwenów, rejestrowaniu zmian w pokrywie śnieżnej i lodowej oraz wielu innych. Trzy spośród sesji tematycznych będą odbywać się 31 marca, natomiast dwie pozostałe - 1 kwietnia 2020 roku. Po każdej pełnej sesji będzie czas na zadawanie pytań oraz dyskusję nad poruszanymi wątkami.
W trakcie kolejnych części wydarzenia będą następować po sobie wystąpienia specjalistów z różnych dziedzin działalności administracyjnej, biznesowej oraz inżynieryjnej - tematykę dobrano tak, by na przykładach przedstawić przypadki realnego wykorzystania danych satelitarnych w instytucjach, przedsiębiorstwach i ośrodkach badawczych.
W imieniu Instytutu Geodezji i Kartografii, serdecznie zachęcamy do skorzystania z okazji do aktywnego uczestnictwa. Poniżej załączamy do wglądu pełną agendę spotkania (z dokładną chronologią zdarzeń i wystąpień).
Źródło: Space24.
Fot. Copernicus Sentinel/ESA (CC BY-SA 3.0) [copernicus.eu]
https://www.space24.pl/igik-zaprasza-na-dwudniowa-konferencje-o-wykorzystaniu-danych-satelitarnych

IGiK zaprasza na dwudniową konferencję o wykorzystaniu danych satelitarnych.jpg

IGiK zaprasza na dwudniową konferencję o wykorzystaniu danych satelitarnych2.jpg

IGiK zaprasza na dwudniową konferencję o wykorzystaniu danych satelitarnych3.jpg

IGiK zaprasza na dwudniową konferencję o wykorzystaniu danych satelitarnych4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa Leonard będzie najbardziej spektakularnym wydarzeniem astronomicznym 2021 roku
Autor: M@tis (2021-03-25)
Jeszcze w styczniu 2021 roku, astronomowie odkryli nową niesamowicie jasną kometę, o nazwie C/2021 A1 (Leonard). Zgodnie z szacunkami badaczy z Obserwatorium Mount Lemmon w Arizonie w USA będzie można zaobserwować ją gołym okiem, już w grudniu tego roku. Jest to dosłownie niepowtarzalna okazja ponieważ kometa Leonardo ma orbitę hiperboliczną. Oznacza to, że gdy tylko minie Słońce, zostanie wyrzucona z Układu Słonecznego i już nigdy jej nie zobaczymy.
Pojawienie się dużej i jasnej komety na nocnym niebie, jest stosunkowo rzadkim wydarzeniem, które występuje nie więcej niż 6-7 razy w wieku. Obecnie C / 2021 A1 (Leonard) leży pomiędzy orbitami Jowisza i Marsa. Jak zauważają astronomowie z NASA, pierwsze podejście komety Leonardo do Ziemi nastąpi 12 grudnia 2021 roku. Naukowcy uważają, że kometa dotrze do swojego peryhelium (najbliższego punktu na orbicie względem Słońca) około 3 stycznia 2022 roku.
Orbita komety sugeruje również, że minie ona Wenus w okolicach 18 grudnia 2021 roku. Według aktualnych szacunków, Leonardo będzie można obserwować przez kilka dni, zanim zbliży się do Ziemi na początku grudnia 2021 roku. Obserwacje, będzie można prowadzić nawet przy użyciu lornetki. Orbita komety pokazuje, że C/2021 A1 nie jest ?nową? kometą pochodzącą bezpośrednio z chmury Oorta. Najprawdopodobniej, znajduje się ona na zamkniętej orbicie i przynajmniej raz w przeszłości odwiedziła okolice Słońca, w okolicach 70 000 lat temu.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/kometa-leonard-bedzie-najbardziej-spektakularnym-wydarzeniem-astronomicznym-2021-roku

Kometa Leonard będzie najbardziej spektakularnym wydarzeniem astronomicznym 2021 roku.jpg

Kometa Leonard będzie najbardziej spektakularnym wydarzeniem astronomicznym 2021 roku2.jpg

Kometa Leonard będzie najbardziej spektakularnym wydarzeniem astronomicznym 2021 roku3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe odkrycia Wielkiego Zderzacza Hadronów

2021-03-25.

Nowe wyniki uzyskane z Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) w CERN mogą wskazywać na naruszenie Modelu Standardowego fizyki cząstek elementarnych.

LHCb (Large Hadron Collider beauty) to jeden z siedmiu eksperymentów używających detektorów cząstek elementarnych do gromadzenia danych w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) w CERN. LHCb jest wyspecjalizowanym eksperymentem fizyki mezonów B, zaprojektowanym głównie do pomiaru parametrów łamania kombinowanej symetrii parzystości oraz symetrii ładunku w oddziaływaniach hadronów b (ciężkich cząstek zawierających kwark denny). Celem LHCb jest odkrycie tajemnic Wielkiego Wybuchu i tego, co wydarzyło się we Wszechświecie zaraz po nim.

 "Każdy z subdetektorów LHCb specjalizuje się w pomiarze innej charakterystyki cząstek powstających w wyniku zderzenia protonów. Wspólnie, komponenty detektora zbierają informacje o tożsamości, trajektorii, pędzie i energii każdej wytworzonej cząstki i mogą wyodrębnić pojedyncze cząstki z miliardów, które rozpryskują się z punktu zderzenia" - czytamy w raporcie CERN.

Zgodnie z Modelem Standardowym fizyki cząstek, rozpady z udziałem dwóch rodzajów tzw. kwarków pięknych - znanych jako "smaki" - powinny zachodzić z takim samym prawdopodobieństwem. Jednak odkrycia LHCb wskazują na coś, co określa się jako "potencjalne naruszenie uniwersalności leptonowych smaków", ponieważ stosunek rozpadów jest różny.

"Nowy wynik wskazuje na odchylenie od jedynki. Istotność statystyczna wyniku wynosi 3,1 odchylenia standardowego, co implikuje prawdopodobieństwo około 0,1 proc., że dane są zgodne z przewidywaniami Modelu Standardowego" - czytamy w komunikacie CERN.

LHCb i inne eksperymenty przeprowadzone w ciągu ostatniej dekady zaobserwowały podobne anomalie. Dopiero najnowsza partia wyników LHCb - w której skupiono się z większą precyzją na pomiarach rozpadów - pozwoliła po raz pierwszy określić dokładny stosunek.

"Jeśli naruszenie uniwersalności smaku leptonów zostałoby potwierdzone, wymagałoby to nowego procesu fizycznego, takiego jak istnienie nowych cząstek fundamentalnych lub oddziaływań. Trwają dalsze badania nad powiązanymi procesami z wykorzystaniem istniejących danych LHCb. Będziemy podekscytowani, aby zobaczyć, czy wzmocnią one intrygujące wskazówki w obecnych wynikach - powiedział prof. Chris Parkes z Uniwersytetu w Manchesterze i CERN, a także rzecznik LHCb.

 Wkrótce CERN opublikuje więcej informacji na temat nowych odkryć.

Źródło: INTERIA

 LHC /materiały prasowe

https://nt.interia.pl/technauka/news-nowe-odkrycia-wielkiego-zderzacza-hadronow,nId,5128991

Nowe odkrycia Wielkiego Zderzacza Hadronów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto najnowszy obraz Saturna. Wykonał go Kosmiczny Teleskop Hubble'a [FILM]
2021-03-25.
Astronomowie kolejny raz skierowali obiektyw Kosmicznego Teleskopu Hubble'a w kierunku Saturna, by wykonać najnowsze obrazy Władcy Pierścieni. Efekt po prostu zapiera dech. Możemy na nich zobaczyć pierścienie i słynny heksagon.
Saturn został uwieczniony za pomocą kamery Wide Field Camera 3, która zainstalowana jest na pokładzie słynnego teleskopu. Obraz powstał z odległości 1,36 miliarda kilometrów. Warto tutaj podkreślić, że wówczas planeta znajdowała się najbliżej Ziemi, a na obserwowanej części globu panowały ostatnie dni lata. Na obrazach gazowego giganta możemy zobaczyć kolorowe, gęste pasy atmosfery i słynny heksagon, znajdujący się na północnym biegunie planety. Zachwycające są też pierścienie.
Trzeba przyznać, że obraz prawie nie różni się od tych wykonanych przez sondę Cassini, a przecież teleskop Hubble'a znajduje się bardzo blisko naszej planety. Na najnowszym zdjęciu pojawia się też Dione, Enceladus, Tetyda, Janus, Epimeteusz i Mimas, czyli księżyce Saturna.
Naukowcy informują, że ostatnie coroczne obserwacje pokazują zmiany jasności w pasie równikowym planety. Według wyliczeń, w ciągu 3 lat jasność zwiększyła się o 5 do 10 procent, a prędkość wiatrów wiejących na tym obszarze waha się na przestrzeni lat pomiędzy 1300 km/h a 1600 km/h.
?Te drobne zmiany z roku na rok w pasmach kolorów Saturna są fascynujące? - powiedziała Amy Simon, planetolog z Centrum Lotów Kosmicznych NASA Goddard w Greenbelt w stanie Maryland. ?W miarę jak Saturn zbliża się do końca lata na półkuli północnej, widzimy duże zmiany regionów polarnych i równikowych, ale widzimy również, że atmosfera zmienia się w znacznie krótszych skalach czasowych? - dodała Simon.
Co ciekawe, słynny heksagon okalający północy biegun planety, ostatnimi czasy zaczął zmieniać kolor z niebieskiego na złoty. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak się dzieje, ale najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi, że ma to związek z letnim przesileniem. Badania tego gazowego olbrzyma są bardzo cenne dla świata astronomii, ponieważ dzięki nim możemy dowiedzieć się wiele o funkcjonowania planet nieposiadających skalistej powierzchni. Dane mogą nam pomóc odróżniać takie egzoplanety od tych, które najbardziej nas interesują, czyli takich, na których może istnieć biologiczne życie.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
https://thumbs.gfycat.com/NewGlassGartersnake-mobile.mp4

https://www.geekweek.pl/news/2021-03-25/oto-najnowszy-obraz-saturna-wykonal-go-kosmiczny-teleskop-hubblea-film/

Oto najnowszy obraz Saturna. Wykonał go Kosmiczny Teleskop Hubble'a [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Sojuz wynosi piąty zestaw satelitów sieci OneWeb
2021-03-25.
Rakieta Sojuz 2.1b wyniosła na niską orbitę okołoziemską zestaw 36 satelitów telekomunikacyjnych dla brytyjskiej firmy OneWeb. Sieć OneWeb liczy już 146 aktywnych statków.
25 marca 2021 r. z kosmodromu Wostocznyj na dalekim wschodzie Rosji wystartowała rakieta Sojuz 2.1b z piątym zestawem satelitów telekomunikacyjnych OneWeb. Rosyjski system nośny wzniósł się w powietrze o 11.47 czasu lokalnego.
Wszystkie fazy lotu przebiegły pomyślnie. Po zakończonej pracy napędowej bocznych rakiet, drugiego stopnia, trzeci stopień rakiety Sojuz 2.1b pracował do ponad 9 minut po starcie. Wtedy od rakiety odłączył się górny stopień Fregat-M z załadowanymi na nim satelitami.
Fregat w pierwszym uruchomieniu ustawił się z ładunkiem na wstępnej niskiej orbicie. Około godzinę później stopień odpalił drugi raz, wchodząc na docelową orbitę. Pierwsze cztery satelity zostały wypuszczone godzinę i 18 minut po starcie. Potem stopniowo co kilkanaście minut zostały wypuszczane kolejne czwórki statków. Ostatnie satelity odłączyły się od członu Fregat 3 godziny i 51 minut od startu misji.
Był to drugi w pełni komercyjny start rakiety nośnej z nowego rosyjskiego kosmodromu Wostocznyj. Pierwszy miał miejsce w grudniu 2020 r., również przy okazji misji z satelitami OneWeb.

Satelity OneWeb
OneWeb to brytyjska sieć satelitów telekomunikacyjnych na niskiej orbicie okołoziemskiej, która ma dostarczać usługi szybkiego, szerokopasmowego dostępu do Internetu z niskimi opóźnieniami dla rządów, firm i użytkowników cywilnych.
Każdy z satelitów OneWeb pierwszej generacji waży niecałe 150 kg i jest wyposażony w anteny pasma Ku i Ka (po dwie w każdym paśmie). Mimo że trafiają one na wstępną orbitę o wysokości około 480 km, po testach mają trafić na docelową pozycję o wysokości 1200 km.
Satelity są stabilizowane trójosiowo. Zasilanie dostarcza para paneli słonecznych. Napęd jest zapewniony przez ksenonowy silnik jonowy. Platformę satelitarną dla satelitów OneWeb buduje firma Airbus Defence and Space.

Trudny 2020 rok dla OneWeb, obiecujący 2021
Firma OneWeb zaczęła budowę swojej sieci od trzech startów. W marcu 2020 r. wyszły na jaw jej problemy finansowe, kiedy dowiedzieliśmy się o zgłoszeniu wniosku upadłościowego. 3 lipca 2020 r. na ratunek sieci wyszedł brytyjski rząd, który wraz z indyjskim funduszem Bharti Global wykupił spółkę za miliard dolarów.
W początkowej fazie OneWeb planuje zbudować sieć 648 satelitów. Do połowy 2021 r. mają zostać wykonane jeszcze trzy misje, co pozwoli osiągnąć zasięg flotylli we wszystkich regionach na północ od równoleżnika 50 N. Dzięki temu klienci z Wielkiej Brytanii, Alaski, Kanady, północnej Europy, Grenlandii, Islandii oraz Arktyki będą mogli zacząć korzystać z usług sieci do końca 2021 r. Globalny zasięg ma zostać osiągnięty już w 2022 r.
OneWeb pracuje nad pozyskiwaniem globalnie klientów. Demonstracje swoich usług wykonywał dla amerykańskiego rządu i dla biznesowych klientów w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
Firma 15 stycznia 2021 r. zebrała dodatkowe 400 mld dolarów, zwiększając swój kapitał do kwoty 1,4 mld dolarów. Południowokoreańskie przedsiębiorstwo Intelian pracuje nad dostarczaniem dla OneWeb w maju podwójnych dużych anten parabolicznych dla biznesowych użytkowników. W rozwoju są też bardziej kompaktowe terminale. 19 marca dowiedzieliśmy się też, że izraelska firma SatixFy zbuduje terminal mobilny, który będzie można montować w samolotach.
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: Roskosmos/SpaceNews/OneWeb/NSF/RussianSpaceWeb
 
Więcej informacji:
?    oficjalna strona sieci
 
Na zdjęciu: Rakieta Sojuz 2.1b startująca z misją OneWeb 5. Źródło: Roskosmos.
Arianespace Flight ST30 - OneWeb (EN)
https://www.youtube.com/watch?v=67JFcTyn_aY&feature=emb_imp_woyt

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-sojuz-wynosi-5-zestaw-satelitow-sieci-oneweb

Rakieta Sojuz wynosi piąty zestaw satelitów sieci OneWeb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Electron wynosi 7 satelitów w tym własną platformę satelitarną do testów dla NASA
2021-03-25.
Z kosmodromu na półwyspie Mahia w Nowej Zelandii wystartowała rakieta Electron firmy Rocket Lab. W udanym locie na orbitę wyniosła 7 satelitów, w tym własny prototypowy statek Photon, który ma zostać jeszcze w tym roku wykorzystany w księżycowej misji dla NASA.
Start nazwany "They Go Up So Fast" został przeprowadzony 23 marca 2021 r. ze stanowiska LC-1A na prywatnym kosmodromie Mahia w Nowej Zelandii. Rakieta wzniosła się w powietrze o 11:30 rano czasu lokalnego.
Wszystkie fazy lotu przebiegły pomyślnie. Po zakończonej pracy obu stopni rakiety, 49 minut po starcie odpalony został silnik w kosmicznym holu Curie (dodatkowym stopniu rakietowym). To pozwoliło ustawić się na orbicie o wysokości 550 km i inklinacji 45 stopni, gdzie wypuszczono 5 z 7 ładunków.
Następnie Curie wykonał kolejny manewr obniżający orbitę do wysokości 450 km. Tam wypuścił kolejnego satelitę. Następnie stopień wszedł w tryb przedłużonego działania i zaczął funkcjonować jako niezależny satelita Photon - ta platforma będzie wykorzystana teraz do testów przygotowujących ją pod przyszłą misję księżycową dla NASA.

O ładunkach
Największym satelitą tej misji był BlackSky Global 9 amerykańskiej firmy BlackSky. To już 7. satelita budowanej przez nią sieci obserwacji Ziemi. Statki BlackSky są w stanie obrazować naszą planetę z rozdzielczością do 0,9 m/px. Każdy z satelitów tej sieci ma masę 56 kg i ma planowany czas działania wynoszący 3 lata.
Na orbitę trafiła para satelitów standardu CubeSat do łączności w ramach usług Internetu Rzeczy. Centauri 3 będzie działał dla amerykańskiego operatora Fleet Space Technologies, a Myriota 7 dla australijskiej firmy Myriota. Oba ładunki zbudowała kalifornijska firma Tyvak Nano-Satellite Systems.
Dla Sił Powietrznych Australii poleciał w tym locie satelita RAAF M2, będący demonstratorem rozmaitych technologii: od obserwacji Ziemi, zwiadu, przez wykonywanie obliczeń, aż do testów ładunku telekomunikacyjnego. Nanosatelita RAAF M2 podzieli się na orbicie na dwa niezależne statki.
Laboratorium Los Alamos zbudowało dla tej misji satelitę Gunsmoke-J 3U dla Dowództwa Kosmicznego i Obrony Przeciwrakietowej Amerykańskiej Armii (United States Army?s Space and Missile Defense Command). Statek ma testować technologie związane z przechowywaniem informacji na potrzeby operacji bitewnych.
Firma Care Weather Technologies wysłała w tej misji statek Hatchling, który przeprowadzi testy technologii satelitarnych: systemu zasilania, kontroli orientacji, obliczeń, komunikacji i manewrowania niewielkim silniczkiem jonowym.

Próba generalna misji dla NASA
Siódmym satelitą misji był Photon - własny satelita operatora rakiety, firmy Rocket Lab. Dodatkowy stopień Kick Stage został wyposażony we wbudowaną sekcję awioniczną, która przekształciła go po wypuszczeniu innych ładunków w niezależnego satelitę. Był to już drugi satelita Photon, wysłany przez firmę.
Ten Photon wykonuje misję Pathstone, która jest próbą generalną przed zrealizowaniem dla NASA lotu, w którym rakieta Electron ma wysłać w kierunku Księżyca nanosatelitę CAPSTONE. Zadaniem statku CAPSTONE będzie testowanie oprogramowania i sprzętu umożliwiającego autonomiczne określanie pozycji na orbicie przy użyciu komunikacji z działającym wokół Księżyca satelitą LRO.
CAPSTONE znajdzie się na orbicie NRHO (near rectilinear halo orbit), na której w najbliższych latach będzie budowana załogowa stacja wokółksiężycowa Gateway.
Misja Pathstone przetestuje platformę Photon na której CAPSTONE będzie podróżował w kierunku Księżyca. Zostanie sprawdzony jej system zasilania, kontrola termiczna, kontrola orientacji i systemy komunikacji z Ziemią.

Nowa większa rakieta od Rocket Lab
Firma Rocket Lab zapowiedziała niedawno, że wchodzi na rynek większych rakiet. Po wysłaniu z powodzeniem już 100 satelitów za pomocą ich rakiety Electron i rozpoczęciu prac nad odzyskiwaniem dolnych stopni tej rakiety, teraz ambicją jest budowa cięższego systemu o nazwie Neutron.
Firma planuje debiut rakiety Neutron w 2024 roku. Ma ona umożliwić wysyłanie do 8 t na niską orbitę okołoziemską, a jej głównym przeznaczeniem mają być klienci budujący duże konstelacje satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Rakieta Neutron będzie konstrukcją dwustopniową, zasilaną podobnie jak Electron mieszanką kerozyny RP-1 i ciekłego tlenu. Dolny stopień ma być wykorzystywany wielokrotnie i po wykonanej misji wracać na Ziemię i lądować na platformie morskiej, podobnie do rakiety Falcon 9 firmy SpaceX.
Firma Rocket Lab nie wyklucza, że w przyszłości Neutron będzie wykorzystywany do wykonywania misji zaopatrzeniowych do stacji na niskiej orbicie okołoziemskiej, a być może kiedyś nawet do lotów załogowych.
 
 
Na podstawie: Rocket Lab/NSF/SpaceNews
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacje nt. misji They Go Up So Fast
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Electron startująca z kosmodromu Mahia z misją They Go Up So Fast. Źródło: Rocket Lab.
Rocket Lab - They Go Up So Fast Launch 03/22/2021
https://www.youtube.com/watch?t=1138&v=u5wmrGriVX0&feature=emb_imp_woyt

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-electron-wynosi-7-satelitow-w-tym-wlasna-platforme-satelitarna-do-testow-dla

 

Rakieta Electron wynosi 7 satelitów w tym własną platformę satelitarną do testów dla NASA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy najbliższa Słońcu gromada gwiazd ulega zniszczeniu?
2021-03-25.
Dane z satelity Gaia ujawniły intrygujące dowody na to, że najbliższa Słońcu gromada gwiazd jest zaburzona przez grawitacyjne oddziaływanie masywnej, lecz niewidocznej struktury w naszej galaktyce.

Jeżeli jest to prawda, może dostarczyć dowodów na istnienie podejrzanej populacji ?podhalo ciemnej materii?. Uważa się, że te niewidoczne obłoki cząstek to pozostałość po uformowaniu się Drogi Mlecznej i są obecnie rozsiane po całej galaktyce, tworząc niewidzialną podstrukturę, która wywiera zauważalny wpływ grawitacyjny na wszystko, co znajdzie się zbyt blisko niej.

Pracownik naukowy ESA Tereza Jerabkova i jej współpracownicy z ESA i ESO dokonali tego odkrycia podczas badania sposobu, w jaki pobliska gromada gwiazd wtapia się w ogólne tło gwiazd w naszej galaktyce. Odkrycie to zostało dokonane na podstawie trzeciej publikacji danych z Gaia (EDR3 ? Gaia?s Early third Data Release) oraz danych z drugiej publikacji.

Zespół wybrał gromadę Hiady jako swój cel, ponieważ jest to najbliższa Słońcu gromada gwiazd. Znajduje się ona w odległości nieco ponad 153 lat świetlnych i jest dobrze widoczna dla obserwatorów nieba zarówno na półkuli północnej, jak i południowej, jako rzucający się w oczy kształt litery ?V? złożony z jasnych gwiazd, który wyznacza głowę Byka w konstelacji o tej samej nazwie. Poza łatwo widocznymi jasnymi gwiazdami, teleskopy pokazują sto lub więcej słabszych, które znajdują się w sferycznym obszarze przestrzeni, o średnicy około 60 lat świetlnych.

Gromada gwiazd w naturalny sposób traci gwiazdy, ponieważ poruszając się w obrębie gromady, przyciągają się one do siebie pod wpływem grawitacji. Ta ciągła szarpanina nieznacznie zmienia prędkości gwiazd, przesuwając niektóre z nich na krawędzie gromady. Stamtąd gwiazdy mogą zostać wymiecione przez grawitacyjne przyciąganie galaktyki, tworząc dwa długie ogony.

Jeden ogon podąża za gromadą gwiazd, drugi wysuwa się przed nią. Są one znane jako ogony pływowe i były szeroko badane w zderzających się galaktykach, ale do teraz nikt nie obserwował takich pochodzących z pobliskiej gromady gwiazd.

Kluczem do wykrycia ogonów jest zauważenie, które gwiazdy na niebie poruszają się w podobny sposób jak gromada gwiazd. Gaia ułatwiła to zadanie, ponieważ precyzyjnie mierzy odległość i ruch ponad miliarda gwiazd w naszej galaktyce. A są to dwie najważniejsze wielkości, których potrzebujemy do poszukiwania ogonów pływowych z gromad w Drodze Mlecznej.

Poprzednie próby innych zespołów zakończyły się jedynie ograniczonym sukcesem, ponieważ badacze szukali jedynie gwiazd, które ściśle odpowiadały ruchowi gromady. Wykluczyło to członków, którzy opuścili gromadę wcześniej w jej 600-700 milionowej historii i dlatego podróżują teraz po innych orbitach.

Aby zrozumieć, jakiego okresu orbit należy szukać, Tereza skonstruowała model komputerowy, który symulował różne perturbacje, jakie uciekające gwiazdy w gromadach mogą odczuwać podczas setek milionów lat spędzonych w przestrzeni kosmicznej. Dopiero po uruchomieniu tego kodu, a następnie porównaniu symulacji z rzeczywistymi danymi, ujawniono prawdziwy zasięg ogonów pływowych Hiad. Tereza i jej współpracownicy znaleźli tysiące byłych członków wśród danych z Gaia. Gwiazdy te rozciągają się teraz na tysiące lat świetlnych w poprzek galaktyki i dwóch ogonach pływowych.

Jednak prawdziwą niespodzianką był fakt, że w ogonie pływowym zdawało się brakować gwiazd. Wskazuje to, że dzieje się coś bardziej brutalnego niż delikatne ?rozpuszczanie się? gromady gwiazd.

Przeprowadzając ponowne symulacje, Tereza wykazała, że dane mogłyby zostać odtworzone, gdyby ogon zderzył się z obłokiem materii zawierającym około 10 mln mas Słońca. Musiało dojść do bliskiej interakcji z tym naprawdę masywnym obłokiem, a Hiady zostały po prostu rozbite ? mówi.

Ale co to za obłok może być? Nie ma żadnych obserwacji tak masywnego obłoku gazu lub gromady gwiazd w pobliżu. Jeżeli nawet podczas przyszłych poszukiwań nie zostanie wykryta żadna widoczna struktura, Tereza sugeruje, że obiekt ten może być podhalo ciemnej materii. Są to naturalnie występujące skupiska ciemnej materii, które, jak się uważa, pomagają w kształtowaniu galaktyk podczas ich procesu formowania się. Nowa praca pokazuje, jak Gaia pomaga astronomom w tworzeniu map tej niewidocznej struktury ciemnej materii w Galaktyce.

Dzięki Gaia sposób, w jaki postrzegamy Drogę Mleczną całkowicie się zmienił. Dzięki tym odkryciom będziemy w stanie mapować podstruktury Drogi Mlecznej znacznie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej ? mówi Tereza. Po sprawdzeniu tej techniki na Hiadach, Tereza i jej współpracownicy rozszerzają teraz swoją pracę, szukając ogonów pływowych w innych, bardziej odległych gromadach gwiazd.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ESA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/03/czy-najblizsza-soncu-gromada-gwiazd.html

Czy najbliższa Słońcu gromada gwiazd ulega zniszczeniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studenci AGH chcą rozwiązać problem kosmicznych śmieci
2021-03-26. Redakcja
Studenci AGH w Krakowie przeprowadzą serię eksperymentów w ramach wygranego przez nich konkursu ?Drop Your Thesis!? organizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną. Projekt Black Spheres, związany z ograniczeniem kosmicznych śmieci, ma pomóc w wyłapywaniu ich z orbity okołoziemskiej. Doświadczenie będzie polegać na opracowaniu algorytmu analizującego ruch i sposób przemieszczania się tego typu obiektów. Eksperyment zostanie wykonany na wieży zrzutowej Uniwersytetu w Bremie.
Problem śmieci kosmicznych staje się coraz poważniejszy ze względu na wzrastającą liczbę wysyłanych na orbitę okołoziemską obiektów, które mogą zderzyć się z działającymi satelitami. W wyniku takiej kolizji powstaje chmura tysięcy nowych śmieci kosmicznych i szansa na kolejne zderzenia staje się o wiele większa.
Michał Błażejczyk, Kamil Switek, Kacper Synowiec oraz Kamil Maraj, studenci Automatyki i Robotyki na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej AGH postanowili przyjrzeć się bliżej metodom wyłapywania śmieci kosmicznych. Stanowi to duże wyzwanie ze względu na niewielkie rozmiary obiektów, wysokie prędkości i duże rozproszenie. Potencjalnie najskuteczniejszym sposobem jest złapanie obiektu za pomocą ramienia robotycznego. Pozwala ono na przechwycenie uszkodzonego satelity bez wyrządzenia szkód i przeprowadzania operacji naprawczych, a co za tym idzie ? odzyskanie kosztownych elementów.
W eksperymencie, który w marcu przeprowadzą studenci, rolę uszkodzonego satelity spełni wydrukowana na drukarce 3D kula o średnicy 88 milimetrów i wadze 250 gram, wykonana ze specjalnej żywicy oraz zawierająca w sobie mechanizm z odważnikiem, lub w innej konfiguracji masę na sprężynie. W każdej z pięciu serii doświadczenia zostaną wypuszczone dwie kule, a ich ruch będzie obserwowany za pomocą sześciu kamer rozmieszczonych wewnątrz kapsuły. Wieża zrzutowa w Bremie pozwala na osiągnięcie warunków mikrograwitacji na około 9 sekund. Kapsuła, w której będą znajdować się kule, zostaje wystrzelona na 130 m i od momentu wystrzału przyspieszenie wewnątrz kapsuły będzie zerowe, ponieważ jej ruch kompensuje grawitację.
Projekt studentów AGH skupia się na obserwacji uszkodzonego satelity i automatycznym przewidywaniu jego pozycji i orientacji. Celem jest m.in. przetestowanie metody przewidywania ruchu w mikrograwitacji. Eksperymenty pozwolą na zebranie danych dotyczących ruchu obiektów ze zmiennym rozkładem masy. Dodatkowym elementem projektu jest również popularyzacja problemu zaśmiecenia orbity okołoziemskiej.
Opiekun projektu Black Spheres, dr inż. Paweł Zagórski podkreśla: ? Sukces studentów w wieloetapowym procesie konkursowym przetarł ścieżkę dla naszych kolejnych podopiecznych w podobnych inicjatywach Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dzięki projektowi udało się nawiązać cenne kontakty z ekspertami ESA. Tematyka badań rozszerza prowadzone dotąd w Katedrze Automatyki i Robotyki prace w dziedzinie pomiaru orientacji satelitów. Mamy nadzieję, że uzyskane podczas eksperymentów wyniki pomogą w rozwiązaniu pilnego i narastającego problemu, jakim są kosmiczne śmieci. To kolejna ciekawa inicjatywa z obszaru przemysłu kosmicznego, w którym chcielibyśmy się zaangażować, szczególnie jako Europejski Uniwersytety Kosmiczny, którym AGH jest od zeszłego roku.  
Konkurs dla studentów ?Drop Your Thesis? jest organizowany corocznie przez Europejską Agencję Kosmiczną. W ramach konkursu zwycięskie zespoły realizują swoje projekty w profesjonalnych obiektach, których na co dzień używają naukowcy ESA. Inicjatywa ta daje także możliwość studentom do napisania pracy magisterskiej lub doktorskiej na podstawie przeprowadzonych eksperymentów.
Informacje prasowe AGH
Zespół studentów
https://kosmonauta.net/2021/03/studenci-agh-chca-rozwiazac-problem-kosmicznych-smieci/

 

Studenci AGH chcą rozwiązać problem kosmicznych śmieci.jpg

Studenci AGH chcą rozwiązać problem kosmicznych śmieci2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA stworzy autonomicznego robota - zbada on Księżyc

2021-03-26.

ESA stworzy autonomicznego robota, który będzie w stanie lepiej eksplorować środowisko Księżyca. Naukowcy będą szukali bezpiecznego miejsca dla misji załogowych.

ESA poinformowała, iż w najbliższym czasie będzie chciała się skupić na rozwoju autonomicznego robota, który docelowo będzie lądował na Księżycu. Naukowcy twierdzą, iż najbezpieczniejsze miejsca dla ludzi mogą znajdować się pod powierzchnią Księżyca. Nowy robot ma pozwolić na dostarczenie nowych informacji na temat warunków panujących w księżycowych jaskiniach.  Kamery zainstalowane bezpośrednio na robocie miałyby też pomóc mapować wnętrze jaskini, badać środowisko i szukać złóż lodu.

 Projekt kieruje się wymogiem obserwacji otoczenia w pełnych, 360-stopniach oraz koniecznością ochrony wnętrza przed surowym, księżycowym środowiskiem. Cała konstrukcja jest opracowywana przez zespół z Uniwersytetu w Wurzburgu.

 
Ostatecznie ESA chce znaleźć i wskazać miejsca, które mogłyby pomóc ludziom założyć osadę na Księżycu. Czy tak się stanie? Tego nie wiadomo. Agencja nie podała żadnego harmonogramu swojej nowej misji.

Źródło: INTERIA

ESA zbuduje autonomicznego robota /materiały prasowe

https://nt.interia.pl/news-esa-stworzy-autonomicznego-robota-zbada-on-ksiezyc,nId,5128931

ESA stworzy autonomicznego robota - zbada on Księżyc.jpg

ESA stworzy autonomicznego robota - zbada on Księżyc2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]
2021-03-26.
Tematyka kosmiczna niezmiennie inspiruje - nie tylko pod względem aktywności naukowej, przemysłowej czy instytucjonalnej, ale też na gruncie fantastyki i powiązanej twórczości filmowej, pisarskiej czy gamingowej. Coraz bujniej rozwijającym się obszarem zainteresowań na tym polu jest zwłaszcza ten ostatni z wymienionych ? czego aktualnym przejawem jest kampania wydawnicza polskiej gry planszowej Beyond Humanity: Astrominers... czyli swojskich Astrogórników. O ogólnym zamyśle rozwijania podobnych projektów, dla których natchnieniem jest kosmiczna nauka i fantastyka, opowiedział nam szerzej prezes studia Three Headed Monster, odpowiedzialnego za stworzenie Astrogórników ? Max Salamonowicz.
Marcin Kamassa: Nawet jeśli bywają oparte na ściśle naukowych wątkach i inspiracjach, gry planszowe ? jak każde inne ? mają nade wszystko bawić. Nierzadko jednak eksponuje się przy tym aspekt edukacyjno-popularyzacyjny roz(g)rywki. Jak wiele mają do zaoferowania twórcy gier w kwestii rozwijania ludzkiej świadomości znaczenia kosmosu? Jakie możliwości daje tutaj takie medium jak gry planszowe?
Max Salamonowicz: Gry planszowe są zasadniczo niewiele różniącym się ?tworzywem? od filmu, gier wideo, literatury. Są tylko narzędziem w rękach twórcy. Istotnym jest jednak fakt, iż towarzyszą nam od bardzo dawna, a na przestrzeni przeszło dekady widać wyraźny trend popularyzacji tak zwanych nowoczesnych gier planszowych. Na pierwszy rzut oka charakteryzują się lepszym wyglądem, swego rodzaju wizualną atrakcyjnością produktu. Opatrzone pieczołowicie przygotowanymi ilustracjami, często wyposażone w dodatki takie jak figurki, zawierające ogrom elementów składowych.
To wszystko jednak tylko powierzchowność, ponieważ zmiany są znacznie dalej sięgające - w kwestii mechanik, sposobów prezentacji świata, interakcji użytkownika z opowiadaną historią i elementami składowymi gry na stole. To wynik naturalnego procesu. Klienci stają się coraz bardziej wymagający, konkurencja jest duża.
W efekcie otrzymujemy dużo bardziej dopracowane produkcje, niekiedy kosztujące ponad kilkaset dolarów, reprezentujące całkowicie nowy kierunek rozwoju tego hobby. Mając takie narzędzia wielu twórców ulega pokusie opowiadania bardziej złożonych historii, stara się tworzyć bardziej emocjonujące sposoby interakcji z elementami na stole oraz z innymi graczami.
W nurcie fantastyki naukowej - kosmosu i ostatnio bardzo popularnego cyberpunku - tych produkcji jest niezliczona ilość. Są wśród nich perły, które podchodzą do tematu w bardzo odpowiedzialny sposób. Poza rozrywką starają się zainteresować gracza zagadnieniami podróży kosmicznych, wyzwań stojących przed ludzkością na obcych planetach, a także zaznajamiają z historią podboju kosmosu. Za przykład mogą posłużyć takie gry jak Rocketmen autorstwa Martina Wallace?a - rozwijamy technologie w wyścigu w stronę kosmosu, starając się prześcignąć innych graczy w rozwoju przedsiębiorstw budujących nowe modele rakiet, napędów i towarzyszących im technologii.
My - jako grupa twórców w Three Headed Monster - od zawsze byliśmy zapatrzeni w ?dorosłą? fantastykę naukową, zwaną zazwyczaj hard sci-fi. Realistyczne podejście do przyszłości opieramy na konsultacjach ze środowiskiem naukowym (są życzliwi!) oraz uważnym czytaniu artykułów na temat technologii i potencjalnych scenariuszy dalszego podboju kosmosu. Z naszego punktu widzenia wiedza i realizm ukryte między znacznikami na stole nie stanowią dla naszych odbiorców wartości samej w sobie. Stają się jednak nieodłącznym elementem rozrywki bardziej wymagającej, tworzącej iluzję realizmu i głębi tła przedstawionego. Czyli poniekąd uczymy, bawiąc. (śmiech)
MK: Podobno tak jest najlepiej. Jak zatem na tym tle wyglądają Wasze dotychczasowe produkcje i doświadczenia? Czym się kierowaliście podejmując się stworzenia systemu opartego na ściśle eksploracyjnej tematyce?
MS: To pytanie należałoby skierować osobno, w zasadzie, do wszystkich z naszego zespołu. Każdy z nas zapewne z innego powodu sięga po tematykę dotyczącą eksploracji kosmosu. Dla Artura [Kurasińskiego ? przyp. red.] to okazja opowiedzenia dobrej i angażującej historii, która trafi na pewno w gust fana hard sci-fi. Dla Pawła [Suskiego ? przyp. red.], autora Astrogórników, to po prostu atrakcyjny wizualnie obszar, w którym mechaniki gry planszowej mogą służyć do ciekawego budowania interakcji.
Jednakże, przy realizacji projektów pod szyldem Three Headed Monster, przysłowiowe pierwsze skrzypce dotyczące kreacji świata grają dwie osoby: autor tejże wypowiedzi i Casey McBeath. To w naszych głowach świat Beyond Humanity, przesiąknięty popkulturową "papką", przyjmuje nieco niegrzeczną formę rozliczania się z ludzkością w ramach gwałtownych przemian. Zadajemy sobie nieustannie to samo pytanie - czym jest człowieczeństwo?
Patrząc przez pryzmat ostatnich dwóch wieków i ogromnej rewolucji przemysłowej i technologicznej można powiedzieć, że ludzkie życie zmieniło się nie do poznania. A co będzie za kolejne dwa stulecia? Na te pytania staramy się szukać odpowiedzi. Co istotne, staramy się dawać naszym graczom poczucie, że to oni kreują ten świat.
W naszej poprzedniej grze, Beyond Humanity: Colonies, w ręce graczy oddaliśmy zarządzanie pozaziemską kolonią. Jest to bardzo złożona gra, do symulowania zachowań mieszkańców używamy elektroniki na stole, wyposażonej w prostą sieć neuronową. Gracze obejmują pozycje menedżerów kolonii, starając się dbać o ekonomię, nastroje społeczne, tworząc nowe prawa, starają się także odnaleźć w skonfliktowanym uniwersum pełnym sprzeczności. Tygiel społeczności, odległość od Ziemi, konieczność rozwiązywania problemów na miejscu. Jak wiele są w stanie poświęcić dla dobrobytu? Czy społeczność składająca się z dziesiątek tysięcy ludzi jest w stanie stać się samowystarczalną? Jak bardzo zmieni się nasze życie na obcych planetach? Gracze grając w Colonies szukają aktywnie odpowiedzi na te pytania, my tylko dajemy im narzędzie na stół do symulowania tego wszystkiego.
W przypadku Astrogórników sprawa jest prostsza - mówimy o grze za mniej niż 200 zł, do której może zasiąść cała rodzina. Ekonomia stanowi trzon rozgrywki, należy możliwie najbardziej zoptymalizować wyprawy zespołów górników na asteroidy po określone surowce. Jako że mogliśmy, to oczywiście dzięki tej grze opowiadamy, jakich surowców potencjalnie będziemy tam szukać, jak się nazywają i czym się charakteryzują poszczególne rodzaje asteroid, lecz nie zapominając o tym, dlaczego ludzie usiedli do stołu. Oni chcą po prostu miło spędzić czas i się bawić, my mamy dostarczyć rozrywki.
Jeżeli przy okazji ktoś się zainteresuje tematem silników jonowych albo co to jest ten punkt libracyjny i zajrzy na nasze strony lub do Wikipedii? cóż, to chyba wygraliśmy wszystko!
MK: Eksploracja międzyplanetarna i technologie kosmiczne to jednak swego rodzaju chleb powszedni w konwencji science-fiction ? także w obszarze gier i pochodnych form twórczości. Czy w przypadku Waszych produkcji ważniejsze są sprawdzone schematy czy raczej przecieranie szlaków?
MS: Pomijając kwestie dotyczące podróży między systemami gwiezdnymi staramy się trzymać jak najbardziej przetartych szlaków. Co mam na myśli - aby móc opowiedzieć historię o zakładaniu kolonii na egzoplanecie w innym układzie, należy na chwilę odłożyć niewiarę na bok. Na dzień dzisiejszy mamy ogromny problem dotrzeć na tak nieodległego Marsa, a Księżyc, który widzimy nieuzbrojonym wzrokiem, jest jakby dalej niż w 1969 roku?
Zakładając zatem, że powstanie technologia umożliwiająca nam podróż do innych systemów, wszystkie pozostałe technologie trzymamy w ryzach. Nie tworzymy groźnych, silnych sztucznych inteligencji, broni ostatecznych, nie ma obcych (poza występującymi w naszym uniwersum prostymi organizmami wielokomórkowymi na jednej z egzoplanet), twardo trzymamy się obranego kierunku i nie zamierzamy go zmieniać. Ludzie są wystarczająco interesujący w tak nietypowym środowisku, więc na brak tematów na następną dekadę raczej nie będziemy narzekać. (śmiech)
W naszym uniwersum zatem rewolucja kosmiczna zaczęła się od adaptacji silników jonowych, które umożliwiły swobodną eksplorację naszego układu słonecznego, a także radykalnego obniżenia kosztów podróży gwiezdnych. Ziemia poddała się efektowi cieplarnianemu, przeludnienie i rozwarstwienie społeczeństwa wystawia całe narody na bezprecedensową próbę, technologia zaczyna dla większości mieszkańców być niczym magia. W całym tym tyglu obietnica życia poza Ziemią zdaje się być nie tyle obietnicą, co koniecznością. Jest to swego rodzaju dystopia, aczkolwiek z nadzieją na lepsze jutro.
MK: Rzeczywiście ? to wątki, które u miłośnika sci-fi wzbudzają skojarzenia z konkretnymi filmowymi i literackimi tytułami. Jednakże kinematografia i literatura to sfery ściśle narracyjne, nastawione na przedstawianie fabuł. To formuła, którą dodatkowo na nowy, nomen omen, poziom wyniosły gry wideo i VR ? zapewniając poszerzone doświadczanie zawiłych historii i innych światów. Czy na tym tle, gry planszowe mogą jeszcze konkurować pod względem imersji i przyciągania na dłużej?
MS: Posłużę się pewnym przykładem, który powinien lepiej zilustrować, gdzie na linii czasu są teraz gry planszowe. Gdy w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zeszłego wieku gry komputerowe i wideo powoli ?wychodziły z jaskiń? - czasem niemal dosłownie, biorąc pod uwagę, jak wyglądały salony gier - rozwój komputerów osobistych był wręcz szalony. Wtedy jeszcze do stworzenia ?superprodukcji? wystarczyła jedna osoba lub zespół zapaleńców. Nie przypominało to dzisiejszych czasów - pełnych korporacji zatrudniających setki pracowników, tworzących ogromne tytuły. Jakość tychże produkcji rozwijała się w nieprawdopodobnym tempie, tak jak i rynek. Proste gry polegające na wykorzystaniu refleksu, z bardzo umowną grafiką i praktycznie poszlakową historią zdobywały serca graczy na całym świecie.
Ta sytuacja uległa jednak bardzo szybkiej zmianie i wiele tytułów, wykorzystując ambicje koderów, rosnącą moc obliczeniową komputerów i ogromny apetyt klientów na coś nowego - zaczynało rzeczywiście mierzyć wyżej. Tak więc efektem naturalnych zmian były produkcje dużo bardziej ambitne i oferujące graczom nie tylko szybką akcję, lecz także wartościową historię i głębię rozgrywki. Naturalnym też było sięgnięcie po światy zawierające bardziej skomplikowane elementy fantastyki naukowej.
Te same kroki, które literatura i film stawiały wcześniej, a które następnie były kontynuowane w świecie gier wideo ? postępują teraz w świecie gier planszowych. Ich popularność gwałtownie rośnie, a produkty które są sprzedawane na rynku, są już tylko dalekimi kuzynami Monopoly czy też Chińczyka.
Mając do dyspozycji wymagającego klienta, wachlarz nowoczesnych mechanik, fabryki przygotowane do produkcji dóbr na wysokim poziomie - twórcy skoncentrowali się na opowiadaniu historii. Angażujących, pozostawiających przemyślenia na zadany temat, nie pozostawiając graczy obojętnymi.
Świetnym przykładem jest adaptacja gry komputerowej ?This War Of Mine? [do wersji planszowej ? przyp. red.] autorstwa Michała Oracza i Jakuba Wiśniewskiego. Obraz miasta w kraju ogarniętym wojną i ciągły klimat zaszczucia. To nie jest gra dla dzieci, to jest doświadczenie dla dorosłych. Co ciekawe, gra nie polega na ?byciu komandosem?, w tej produkcji naszym celem jest utrzymać przy życiu grupę cywili starających się po prostu przetrwać. Wielu osobom ta produkcja otwiera oczy na los imigrantów, zmusza do zastanowienia nad bezsensem wojny i zadumy nad kondycją człowieczeństwa.
MK: Przykłady przemawiają najmocniej - ten pokazuje, że twórcy systemów planszowych nie stronią od głębszej, refleksyjnej narracji. Jak natomiast wygląda sama kreacja, w sensie rozplanowania i przygotowania takiego dzieła? Z jak rozległym przedsięwzięciem mamy do czynienia w Waszym przypadku?
MS: Prace nad uniwersum Beyond Humanity rozpocząłem w 2014 roku. Oczywiście, to nie było tak że usiadłem i po prostu powstało. Wtedy udało się określić zakres czasu, główną tematykę, przełomowe technologie (a nawet bardziej istotne które technologie nie powstaną albo nie zostaną spopularyzowane) oraz przede wszystkim, czego głównie chcemy dotykać jako problematykę. Wybór padł na społeczeństwo w obliczu zmian technologicznych rewolucjonizujących codzienność na przestrzeni dekad. Nieco jak my teraz, ale wybiegamy myślami dalej.
Gdy konstrukt podstaw był gotowy, do zespołu dołączył Casey i razem było już dużo łatwiej. Jego punkt widzenia, mieszkańca metropolii w USA, wraz z całkowicie innym doświadczeniem życiowym niż moje? połączenie niczym ogień i woda, ale świetnie się sprawdzało i sprawdza. Co ciekawe, ja jestem robotykiem; programowałem, od zawsze byłem blisko technologii. Casey sam siebie określa ?storyteller?, jest filmowcem w Los Angeles. Potrafi w przejmujący sposób budzić emocje wśród naszych klientów.
Uniwersum powstaje od blisko siedmiu lat. Od prawie roku w jego tworzeniu uczestniczy jednak ponad pół tysiąca osób. Tak, nie żartuję.
MK: Odruchowo uniosłem brwi. (śmiech) Czym się przejawia to zaangażowanie? I dalej, w jakim stopniu odnosicie się do ?twardej? wiedzy technicznej i kosmologicznej?
MS: Blisko rok temu uruchomiliśmy dla naszych klientów Exogen. Miała być to interaktywna mapa w przeglądarce, służąca wirtualnemu wysyłaniu sond bezzałogowych, a później i statków z pionierami na obce egzoplanety. Narzędzie miało służyć rozrywce w oczekiwaniu na dostarczenie przez nas Colonies.
Tymczasem spotkało nas tutaj niemałe zaskoczenie? w praktyce dziś, w tej grze czasu rzeczywistego (choć czas płynie 60 razy szybciej niż w rzeczywistości) gracze snują swoje sny o podbojach, wysyłając setki statków gwiezdnych dziennie. Wszystko w odwzorowanej galaktyce Drogi Mlecznej w skali 1:1. To, czego nie mamy na ?mapach? dostępnych online, dopełniliśmy za pomocą generatora źródłowego.
Gracze zatem ?polują? swoimi sondami na gwiazdy typu Wolf Rayet, wysyłają statki badawcze na roztrzaskane planety po kolizjach gwiezdnych, wydobywają surowce na pasach asteroid, a także budują pierwsze poważne instalacje na księżycach w celu optymalizacji kosztów startów kolejnych rakiet.
Gdy odpowiadam na Twoje pytanie, właśnie mamy u nas 2114 rok i blisko 597 prywatnych korporacji podobnych do SpaceX, z czego ponad połowa przeprowadziła swoje centrale na Marsa (ze względu na specjalną strefę ekonomiczną i mniejsze opory powietrza i grawitację). Cóż, dzięki nam setki osób dowiedziały się, czym się różni gwiazda klasy F od G, że egzoplaneta praktycznie nigdy nie oznacza świata z atmosferą zdatną do życia i wodą do picia; że kosmos jest trudny i niedostępny, a nasze powolne postępy w tej materii nie wynikają z niechęci rządów czy lenistwa przedsiębiorców.
MK: Podsumowując ? jak wiele z tego, co aktualnie dzieje się w przemyśle kosmicznym znajduje odzwierciedlenie we współczesnych produkcjach rozrywkowych tego typu? Czy w świetle bieżących trendów światowych - to, co kiedyś było fikcją, a dziś jest rzeczywistością w temacie technologii wielokrotnego użytku, prywatyzacji działalności kosmicznej ? zmienia podejście do materii, czyniąc ją bardziej atrakcyjną dla pospolitego odbiorcy?
MS: Szczerze mówiąc, to raczej niewiele. Nadal większość gier planszowych stawia przeważnie na prostą rozrywkę opierającą się na silnych komandosach, hurtowo eksterminujących nieprzyjaznych obcych. (śmiech)
To ulega jednak gwałtownej zmianie. Coraz więcej autorów sięga po historie opowiedziane chociażby na małym ekranie, na przykład The Expanse. Apetyt na ciekawe uniwersum z tłem, które jest realistyczne i pozwala odnieść się do otaczającej nas rzeczywistości, przejawia coraz większa liczba graczy. Na szczęście mają nas, a my jesteśmy gotowi dostarczyć im tego rodzaju rozrywki.
Powodzenia zatem w realizacji tego zamysłu ? serdeczne podziękowania za rozmowę.
Materiał powstał we współpracy ze studiem Three Headed Monster.

Scena z grafiki okładkowej do gry Beyond Humanity: Astrominers. Ilustracja: Three Headed Monster/Maciej Rębisz [bhcolonies.com]

Zespół głównych autorów uniwersum Beyond Humanity - od prawej: Max Salamonowicz, Paweł Suski, Casey McBeath. Fot. Three Headed Monster via Facebook [bhcolonies.com]

Grafika okładkowa do gry Beyond Humanity: Astrominers. Ilustracja: Three Headed Monster/Maciej Rębisz [bhcolonies.com]

Ilustracja: Three Headed Monster [bhcolonies.com]

Elementy gry Beyond Humanity: Astrominers. Fot. Three Headed Monster [bhcolonies.com]

Kampania wydawnicza gry Astrogórnicy obejmuje społecznościową zbiórkę środków na platformie wspieram.to. Ilustracja: Three Headed Monster [bhcolonies.com]

https://www.space24.pl/zapatrzeni-w-fantastyke-naukowa-salamonowicz-o-planszowych-astrogornikach-wywiad

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD].jpg

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]2.jpg

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]3.jpg

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]4.jpg

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]5.jpg

Zapatrzeni w fantastykę naukową. Salamonowicz o planszowych Astrogórnikach [WYWIAD]6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się dzieje wewnątrz Enceladusa? Badacze wskazują na prądy oceaniczne
2021-03-26. Radek Kosarzycki
Enceladus to jedno z najciekawszych miejsc w Układzie Słonecznym. Ten niewielki lodowy księżyc o średnicy ok. 500 km jeszcze 30 lat temu był tylko jednym z wielu księżyców Saturna.
Gdy jednak w 2014 r. sonda Cassini, przelatując obok niego, odkryła, że najprawdopodobniej pod jego lodową powierzchnią znajduje się ocean ciekłej wody, wszystko się zmieniło. Co więcej, przelatując kilkadziesiąt kilometrów nad powierzchnią księżyca, sonda przeleciała przez gejzery wody tryskającej ze szczelin znajdujących się na południowym biegunie Enceladusa. Automatycznie obecność wody w stanie ciekłym sprawiła, że naukowcy zaczęli się zastanawiać, jak wygląda ów ocean i czy może on stanowić przykład miejsca, który poza klasycznie zdefiniowaną ekosferą Słońca może stanowić miejsce sprzyjające powstaniu życia.
Ocean na Ziemi i na Enceladusie - tak różne, a tak podobne.
Dokładniejsze badania wskazują jednak, że bardziej od ziemskiego oceanu, ocean na Enceladusie nie może się różnić. Przede wszystkim na Ziemi ocean znajduje się na powierzchni planety i choć pokrywa ponad 70 proc. powierzchni, to jest stosunkowo płytki (śr. 3,6 km). Dzięki temu, że znajduje się na powierzchni i jest wystawiony na działanie promieni słonecznych, na powierzchni jest cieplejszy niż w głębinach, a masy wody są w nim przesuwane przez prądy oceaniczne, które są kształtowane m.in. przez wiatry atmosferyczne.
Na Enceladusie jednak nie ma atmosfery ani nie ma powierzchni oceanu. Woda jest całkowicie skryta pod lodową skorupą. Co ciekawe, mimo tego, że sam księżyc jest niewielki, to wody ma mnóstwo, bowiem jego ocean podpowierzchniowy ma aż 30 km głębokości. Górna warstwa oceanu styka się z dolną częścią skorupy lodowej, przez co jest chłodniejsza od głębszych regionów. Na dnie natomiast ocean jest ogrzewany ciepłem emitowanym przez skaliste jądro księżyca.
Na Enceladusie też są prądy oceaniczne
Pomiary wykonane przez sondę Cassini wskazują, że ocean wewnątrz Enceladusa może nie być taki statyczny, jak się wydawało. Dotychczas naukowcy podejrzewali, że w jego wnętrzu odbywa się jedynie pionowy ruch mas wody wywoływany przez ogrzewanie mas wody znajdujących się na dnie przez jądro księżyca. Za powstawanie prądów oceanicznych może odpowiadać fakt, że woda wewnątrz oceanu jest słona. Różnice w zasoleniu różnych obszarów oceanu mogą napędzać cyrkulację i powstawanie prądów - dokładnie tak jak na Ziemi.
Pomiary grawitacyjne wykonane za pomocą instrumentów zainstalowanych na pokładzie sondy Cassini wskazują, że skorupa lodowa na Enceladusie jest bardzo cienka na biegunach, a znacznie grubsza w rejonie równikowym. Może to sugerować, że we wnętrzu księżyca prądy płyną od biegunów, gdzie ciepła woda topi skorupę lodową i wchłania z niej sole, ku równikowi, gdzie już ochłodzona, uwalnia sole, i opada na dno.
Jak na razie jest to bardzo uproszczony opis procesów zachodzących wewnątrz Enceladusa, ale z pewnością kuszący. Smuci jedynie fakt, że po spektakularnej misji sondy Cassini do układu Saturna, jak na razie nawet w planach nie ma kolejnej sondy, która mogłaby ponownie przyjrzeć się temu niewielkiemu księżycowi. Jak zawsze w astronomii, należy się uzbroić w cierpliwość. I to całe wiadra cierpliwości.
Sonda Cassini przelatująca przez pióropusze wody tryskające z powierzchni Enceladusa
Sonda Cassini

https://spidersweb.pl/2021/03/enceladus-prady-oceaniczne.html

Co się dzieje wewnątrz Enceladusa Badacze wskazują na prądy oceaniczne2.jpg

Co się dzieje wewnątrz Enceladusa Badacze wskazują na prądy oceaniczne.jpg

Co się dzieje wewnątrz Enceladusa Badacze wskazują na prądy oceaniczne3.jpg

Co się dzieje wewnątrz Enceladusa Badacze wskazują na prądy oceaniczne4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomysł jest prosty: wyślemy w kosmos pociski i będziemy nimi uderzać w lecące do Ziemi planetoidy
2021-03-26. Radek Kosarzycki
Problem obrony przed masywnymi planetoidami, które moglibyśmy odkryć na kursie kolizyjnym z naszą planetą, spędza naukowcom sen z powiek nie od dzisiaj. Astrofizyk z Włoch przekonuje, że aby spać spokojnie powinniśmy mieć zapas pocisków w przestrzeni kosmicznej.
13 kwietnia 2029 r. w odległości zaledwie 30 000 km od Ziemi przeleci planetoida Apophis odkryta przez astronomów w grudniu 2004 r. Pierwsze obliczenia jej trajektorii lotu sprawiły, że astronomom włosy stanęły dęba. Dostępne (choć wciąż wstępne i niedokładne) dane wskazywały, że owa skała o średnicy kilkuset metrów z prawdopodobieństwem 1 do 37 uderzy w Ziemię w 2029 r. Momentalnie do pracy zaprzęgnięto innych astronomów, a nawet powstał zespół intensywnie analizujący możliwe sposoby uniknięcia zderzenia z tym obiektem.
Ale po co taka panika?
Planetoida o rozmiarach 300 m to poważny problem. Obiekt o takich rozmiarach uderzając w Ziemię, mógłby doprowadzić do śmierci nawet kilkuset tysięcy ludzi. Owszem, nie doprowadziłby do zagłady całej ludzkości, ale i tak doprowadziłby do niespotykanych szkód. Warto pamiętać, że obiekt, który 66 mln lat temu sprzątnął dinozaury z powierzchni Ziemi miał ok. 10 km średnicy.
Strach był tym razem krótkotrwały. Naukowcy wkrótce ustalili, że obiekt jednak w Ziemię nie uderzy ani w 2029 ani w 2036 r., a prawdopodobieństwo uderzenia w ciągu najbliższych 100 lat wynosi 0,0000089.
Pytanie jednak pozostało: co zrobić gdy jednak znajdziemy obiekt lecący prosto w stronę Ziemi?
Włoski astronom i matematyk Claudio Maccone od lat przekonuje, że na taką okoliczność powinniśmy mieć w przestrzeni kosmicznej zapas głowic, które mogłyby zmienić trajektorię lotu planetoidy. Jego najnowsze obliczenia wskazują, że takie głowice powinny znajdować się w punktach Lagrange?a L1 oraz L3. To punkty w przestrzeni kosmicznej, w których przyciąganie grawitacyjne Ziemi i Księżyca wzajemnie się znoszą i umożliwiają utrzymywanie stabilnego położenia w przestrzeni.
Astronom przekonuje, że w przypadku wykrycia zagrożenia, z obu punktów powinna wystartować duża liczba pocisków, które uderzając w powierzchnię planetoidy, albo zmieniłyby jej trajektorię na tyle, aby minęła Ziemię, albo całkowicie ją zniszczyły. Maccone złożył jednocześnie wniosek o objęcie patentem oprogramowania, które pozwala mu modelować odchylanie trajektorii lotu planetoid za pomocą pocisków wystrzeliwanych z punktów Lagrange?a, przy czym sam przyznaje, że wiele szczegółów jeszcze musi dopracować.
Póki co pozostaje mieć nadzieję, że ni stąd, ni zowąd nie przyleci nam tu nic zrobić dużego resetu, kiedy jesteśmy tak blisko stworzenia skutecznego systemu obrony planetarnej. Jakby nie patrzeć unikamy tego losu przez ostatnie 65 mln lat.
https://spidersweb.pl/2021/03/jak-sie-bronic-przed-planetoidami.html

Pomysł jest prosty wyślemy w kosmos pociski i będziemy nimi uderzać w lecące do Ziemi planetoidy.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)