Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Byli pracownicy SpaceX wystrzelili rakietę. Zobacz, jak pięknie eksplodowała [WIDEO]
2021-09-03.
Firmę Firefly stworzono z myślą o wykorzystaniu niszy, która powstała na skutek szybkiego rozwoju SpaceX. Byli pracownicy Muska zeszłej nocy wystrzelili rakietę o nazwie Alpha. Niestety, eksplodowała ona kilka minut po starcie.
Szefa SpaceX nikomu przedstawiać nie trzeba. Dzięki jego pomysłom, determinacji w osiąganiu wyznaczanych celów i świetnemu zespołowi ludzi, udało mu się nie do poznania odmienić na lepsze przemysł kosmiczny. Pomimo serii sukcesów, które ostatecznie zaowocowały stworzeniem technologii lądowania rakiet i ich ponownego wykorzystania, co drastycznie obniżyło koszty wynoszenia ładunków na ziemską orbitę, firma popełniła kilka poważnych błędów w planie swojego rozwoju. Przynajmniej tak uważa Tom Markusic, współzałożyciel firmy Firefly.
Markusic i Polyakov dostrzegli potencjał w możliwości wynoszenia małych ładunków w kosmos. Obecnie to właśnie one cieszą się i będą cieszyły w najbliższych latach największym zainteresowaniem firm. Ma to miejsce ze względu na to, że postęp miniaturyzacji urządzeń pozwala już na budowę mikrosatelitów o kompaktowych rozmiarach, ale jednocześnie dysponujących bardzo zaawansowanymi technologiami obserwacyjnymi i badawczymi.
Firefly chce wypełnić pustkę po rezygnacji Elona Muska z rakiety Falcon-1, która oferowała wynoszenie ładunków o masie ok. 1 tony na niską orbitę okołoziemską. Markusic i Polyakov zaprojektowali i zbudowali swojego odpowiednika Falcona, którego ochrzcili nazwą Alpha. Co ciekawe, ma ona pozwolić na misje z ładunkami aż 4 razy cięższymi od popularnej firmy RocketLab. Trzeba tu podkreślić, że zainteresowanie jej usługami jest ogromne.
Podobnie ma być również w przypadku Firefly. Dziewiczy lot rakiety Alpha mamy już za sobą. Odbył się zeszłej nocy. Niestety, nie przeszedł on po myśli twórców, co możecie zobaczyć na filmie opublikowanym przez firmę. Rakieta wystartowała z opóźnieniem, a gdy już zaczęła zmierzać na orbitę, w pewnym momencie nie była w stanie przekroczyć bariery dźwięku, a chwilę później eksplodowała.
Inżynierowie pochodzenia ukraińskiego, mają już w planach budowę większych rakiet o nazwie Beta i Gamma. Firma zainteresowała swoimi technologiami prezydenta Ukrainy, który zapowiedział, że kraj może skorzystać z ich oferty na tanie wynoszenie ładunków w kosmos.
Firefly opracowało silnik rakietowy o nazwie Reaver. Jest to bardzo ciekawa konstrukcja. Napęd pracuje w trybie cyklu ?tap-off?. Oznacza to, że cześć gazów z komory spalania używana jest również do napędzania turbosprężarki. Taka technologia pozwala zwiększyć efektywność silnika, w porównaniu z konkurencją, ale jednocześnie jest nieco bardziej skomplikowana, więc i bardziej podatna na awarie.
Tymczasem większa rakieta o nazwie Beta, ma bazować na silniku AR-1 od Aerojet Rocketdyne. Markusic i Polyakov na razie nie ujawnili żadnych planów związanych z technologiami lądowania swoimi pojazdami, jak czyni to SpaceX, i ponownego ich wykorzystania. Najprawdopodobniej będą oni chcieli najpierw sprawdzić, która z opcji bardziej będzie się opłacała i wówczas podejmą decyzję. Trzymamy kciuki za Firefly i już nie możemy doczekać się udanego lotu Alphy.
Źródło: GeekWeek.pl/Firefly / Fot. Firefly
Firefly Alpha launch + explosion Sept 2, 2021
https://www.youtube.com/watch?v=wDkSDF4vQ-o&t=146s

Watch Firefly launch their FIRST EVER orbital rocket, Alpha!
https://www.youtube.com/watch?v=-HfHAazNM3Q&t=7098s

https://www.geekweek.pl/news/2021-09-03/byli-pracownicy-spacex-wystrzelili-rakiete-zobacz-jak-pieknie-eksplodowala-wideo/

Byli pracownicy SpaceX wystrzelili rakietę. Zobacz, jak pięknie eksplodowała [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda New Horizons jest tak daleko, że gwiazdy wyglądają z niej zupełnie inaczej
2021-09-03.
Urządzenie wysłane przez NASA pokazało nam Plutona, a teraz odkrywa zagadki tajemniczej przestrzeni Pasa Kuipera. Z jego aktualnego położenia obiekty w naszej galaktyce zaczynają wyglądać zupełnie inaczej, niż z Ziemi.
Sonda New Horizons, w czasie swojej podróży po rubieżach Układu Słonecznego, przyjrzała się dwóm fascynującym obiektom, a mianowicie planecie karłowatej Pluton oraz planetoidzie (486958) Arrokoth. Dzięki niej mogliśmy uzyskać wgląd w głąb historii formowania się Układu Słonecznego. Teraz urządzenie przemierza bezkresne przestrzenie Pasa Kuipera w poszukiwaniu kolejnego obiektu do badań.
Naukowcy wykorzystali ostatnio wciąż świetnie funkcjonujące instrumenty pokładowe sondy do wykonania obrazów dwóch gwiazd. Celem eksperymentu było potwierdzenie odległości pomiędzy naszą planetą a gwiazdą Proxima Centauri i Wolf 359. Pierwsza z nich znajduje się 4 lata świetlne od nas, a druga blisko 8 lat świetlnych.
Co niezwykłe, wykonane przez urządzenie obrazy obu gwiazd bardzo różnią się od tych uzyskanych przez teleskopy znajdujące się na powierzchni Ziemi, co możecie zobaczyć na załączonym obrazie. Sonda obecnie znajduje się aż 46 razy dalej, niż odległość dzieląca Słońce od Ziemi. Niby to nic w skali Wszechświata, ale już wystarczy, by najbliższe nam gwiazdy miały inne pozycje na tle bardziej oddalonych gwiazd.
To właśnie ten fakt astronomowie postanowili wykorzystać do zmierzenia odległości pomiędzy gwiazdami a Ziemią. W badaniach bardzo pomogła technika paralaksy. Okazuje się, że uzyskane dane pokrywają się z naszymi wcześniejszymi obliczeniami. Możemy zatem uznać, że pomiędzy naszą planetą a tą częścią przestrzeni kosmicznej nie występują jakieś potężnie grawitacyjnie obiekty, które mają wpływ na nasze błędne postrzeganie odległości do tych gwiazd.
Umiejętność określenia odległości między pobliskimi gwiazdami a Ziemią jest ważna z wielu powodów. Najważniejszym z nich jest stworzenie nowego rodzaju nawigacji kosmicznej. Dzięki niej będziemy mogli sprawnie podróżować po przestrzeni kosmicznej. Chociaż obecnie brzmi to jeszcze jak sci-fi, to jednak jeśli zamierzamy stać się cywilizacją międzyplanetarną i będziemy chcieli podróżować po odległych układach planetarnych, już teraz musimy nauczyć się precyzyjnie nawigować statki kosmiczne.
Przy okazji poruszania tematu Proxima Centauri, warto wspomnieć, że jest to najbliższa nam gwiazda (oprócz Słońca). Od kilku lat spędza sen z powiek astronomów z całego świata, a to za sprawą istnienia blisko niej planet, na których mogą egzystować znane nam lub obce formy życia.
Wracając do sondy New Horizons, to NASA ma już zabezpieczone środki na kontynuowanie misji, zarówno w latach 20., jak i 30. XXI wieku. Naukowcy obliczyli, że w 2038 roku sonda oddali się od Słońca na 100 AU, i jeśli wciąż będzie działać, to zacznie odkrywać dla nas tajemnice przestrzeni międzygwiezdnej wraz z sondami Voyager.
Źródło: GeekWeek.pl/Nature/NASA / Fot. NASA
https://thumbs.gfycat.com/CautiousDistantJellyfish-mobile.mp4

https://www.geekweek.pl/news/2021-09-03/sonda-new-horizons-jest-tak-daleko-ze-gwiazdy-wygladaja-z-niej-zupelnie-inaczej/

Sonda New Horizons jest tak daleko, że gwiazdy wyglądają z niej zupełnie inaczej.jpg

Sonda New Horizons jest tak daleko, że gwiazdy wyglądają z niej zupełnie inaczej2.jpg

Sonda New Horizons jest tak daleko, że gwiazdy wyglądają z niej zupełnie inaczej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywiad wojskowy USA i problem trzech ciał. Jak śledzić obiekty bliżej Księżyca? [ANALIZA]
2021-09-04.Marcin Kamassa.
Jak sugerują najnowsze pogłoski o nadchodzącej aktualizacji amerykańskiego rządowego raportu pt. Challenges to Security in Space, agencja wywiadu wojskowego DIA (Defense Intelligence Agency) uznała pilną potrzebę wydatnego zwiększenia zasięgu rozpoznania i namierzania w kosmosie. Mowa jest o dystansach znacznie dalszych niż skrajne orbity geostacjonarne - aż po zasięg wytyczany trajektorią, po której wokół Ziemi krąży... sam Księżyc.

Rozległa domena (hipotetycznych) operacji kosmicznych
Zapowiedzi ukazania się kolejnej wersji tematycznego raportu DIA (Defense Intelligence Agency), wydanego pierwotnie w lutym 2019 roku pod tytułem Challenges to Security in Space, pojawiły się przy okazji tegorocznej konferencji Space Symposium, organizowanej 23-26 sierpnia w Colorado Springs. Doniesienia tej treści przekazał m.in. serwis Space News. Zgodnie z nimi, służba wywiadu podlegająca Departamentowi Obrony Stanów Zjednoczonych podkreśliła potrzebę fundamentalnego poszerzenia zdolności zapewniających świadomość sytuacyjną w kosmosie. Te natomiast dotyczyć mają nie tyle pasa orbit zajmowanych przez satelity użytkowe, co przestrzeni znajdującej się daleko poza nimi - domyślnie aż do granicy sfery, w której porusza się Księżyc (obejmując również punkty libracyjne wspólnego układu grawitacyjnego z Ziemią - nazywane punktami Lagrange'a).
Raport DIA w swoim pierwszym wydaniu podkreślał przede wszystkim rosnące wyzwania związane z konfrontacyjną postawą i doskonaleniem zdolności kosmicznych Chin i Rosji. Wskazano również na coraz większe możliwości tych państw w kwestii zdobywania informacji o działaniach amerykańskich w kosmosie i ich śledzenia.
Obecnie do zakresu tego dodawane są - jak wynika z dostępnych informacji - przewidywane konsekwencje wzmożonej eksploracji przestrzeni wokółksiężycowej, stawiającej nowe wyzwania w kontekście utrzymywania bezpieczeństwa transportu kosmicznego. Niejako w powiązaniu wspomina się także o ryzyku zawłaszczania newralgicznych obszarów oddziaływania w tej przestrzeni przez rywali międzynarodowych.
DIA idzie w tej kwestii śladami innych amerykańskich ośrodków rządowych, które w podobnym tonie postulują konieczność wypracowania nowych zdolności monitorowania ruchu sztucznych obiektów i ich aktywności w głębokiej przestrzeni okołoziemskiej. Chodzi tutaj m.in. o opracowanie opublikowane w maju br. przez Air Force Research Laboratory (AFRL), pod tytułem A Primer on Cislunar Space. Oprócz bliższego zdefiniowania samego wymiaru (przestrzeń rozciągająca się od najdalszej granicy użytkowych orbit satelitarnych aż po sferę bezpośredniego oddziaływania Księżyca), w raporcie podkreślono jego rosnące znaczenie, zarówno w sensie użytkowym, jak i strategicznym.
Martwe pole kosmicznego zwiadu
Ogólne przesłanie raportu pozostaje skierowane jednak przede wszystkim do US Space Force, wzywanego do wypracowania rozwiązań pozwalających Stanom Zjednoczonym oraz społeczności prywatnych operatorów na bezpieczne i niezakłócone prowadzenie operacji w głębokiej przestrzeni okołoziemskiej. Był to kolejny już zamierzony ruch AFRL w tym kierunku, po zaproponowaniu rok wcześniej realizacji eksperymentalnego projektu Cislunar Highway Patrol System (CHPS). Wspomniana inicjatywa zakłada sfinansowanie badań i testów rozwiązań inżynieryjnych w obszarze dalekodystansowego monitorowania przestrzeni kosmicznej oraz aktywności sztucznych obiektów - zarówno na poziomie sensorów, jak i algorytmów śledzenia. Jak się wskazuje, to zadanie obarczone poważnymi wyzwaniami technicznymi.
Wzrost aktywności będzie wymagał większej świadomości domeny - chcemy tam być, zapewniając bezpieczeństwo lotów, gdy Stany Zjednoczone ponownie postawią nogę na Księżycu.
Kpt. David Buehler, koordynator programów w Air Force Research Laboratory  
CHPS ma tutaj otworzyć drogę do zapełnienia poważnej luki, jaka występuje w wymiarze zdolności wykrywania i śledzenia przedmiotów między skrajem orbity geostacjonarnej (gdzie znajdować się ma obecnie większość satelitów Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych) a Księżycem. Odnosi się to jedynie częściowo do konieczności wypracowania wyższych parametrów urządzeń obserwacyjnych (większego zasięgu podglądu) - podstawowe utrudnienie stanowią tutaj znaczące komplikacje związane z algorytmami określania charakterystyk ruchu obiektów oraz analizą dynamiki orbitalnej na większych dystansach od Ziemi i pod wpływem Księżyca. Chodzi o zachodzące odstępstwa od przyjętych sposobów matematyczno-fizycznego określania parametrów orbitalnych (elementów orbity), kojarzonych z ruchem keplerowskim - w układzie odniesienia obejmującym dwa ciała (Ziemię i sztucznego satelitę o pomijalnej masie). Przypadek ruchu w przestrzeni współdzielonej z Księżycem jest już materią wykluczającą stosowanie zasad ruchu keplerowskiego i klasycznego pojmowania orbit jako różnych wariacji uporządkowanego ruchu okrężnego. To moment, w którym wkraczamy na grunt zjawiska popularnie nazywanego problemem trzech (i więcej) ciał.
Głównie z tego powodu precyzyjne monitorowanie i śledzenie ruchu obiektów w dowolnym miejscu pomiędzy Ziemią a Księżycem nastręczać ma poważnych trudności. Aby z tym sobie poradzić, na użytek systemów Space Domain Awareness (SDA), Air Force Research Lab przyjmuje uproszczony schemat izolowanego układu trzech ciał (Ziemia-Księżyc-statek kosmiczny), o idealnie kołowych torach ruchu i wspólnej, stałej płaszczyźnie (Circular Restricted 3-Body Problem  - CR3BP). Choć układ ten nie odzwierciedla rzeczywistości, ma już umożliwiać uzyskiwanie matematycznych przybliżeń niezbędnych do określania geometrycznych modeli ruchu obiektów. "Ze względu na różnice między [układami dwu- a trójskładnikowymi], podczas typowania trajektorii, najlepszą praktyką jest wskazywanie chwilowych wektorów położenia i prędkości w uproszczonym układzie inercjalnym, w pewnym znanym momencie, rezygnując ze stosowania parametrów orbitalnych" - wskazano w opracowaniu A Primer on Cislunar Space.
Jednocześnie podkreślono w tym kontekście zapotrzebowanie na całą gamę nowego rodzaju sensorów kosmicznych oraz urządzeń zapewniających punkt odniesienia dla obserwacji. "Nie ma jednej lokalizacji czujnika, która mogłaby zapewnić podgląd całej przestrzeni cislunarnej" - wskazano w raporcie AFRL. Odpowiedzi na tego rodzaju kwestie mają dostarczyć m.in. wyniki eksperymentów we wspomnianym projekcie Cislunar Highway Patrol System. Co jednak dodatkowo ciekawe, AFRL pokłada również nadzieje w startującej jeszcze w tym roku misji NASA CAPSTONE, która ma sprawdzić zdolności umieszczania i stabilizacji lekkich satelitów na orbicie okołoksiężycowej.
Poszukiwanie punktów zakotwiczenia
W kontekście najbardziej dogodnej lokalizacji czujników wskazuje się co najmniej kilka takich - naziemnych, w przestrzeni okołoziemskiej, jak również na orbicie okołoksiężycowej i w otoczeniu naturalnego satelity Ziemi. Wszystkie one mają być częścią jednolitego, wieloskładnikowego systemu. Jako szczególnie użyteczne do takich celów określa się jednakże - jak można się spodziewać - punkty libracyjne w układzie Ziemia-Księżyc. AFRL porównuje ich rolę wręcz do tej, jaką względem Ziemi odgrywa orbita geostacjonarna - dając specyficzne zdolności stabilizacji obiektów kosmicznych w tej przestrzeni.
Co do ogółu, ośrodki analityczne w USA nawołujące do zaradzenia niedoborowi świadomości sytuacyjnej ponad orbitą geostacjonarną podkreślają jednocześnie, jak trudne będzie to zadanie. Wymieniany jest cały katalog przeszkód - przede wszystkim znajdujące się tam obiekty zwyczajnie trudniej jest dostrzec (większe odległości wymagają bardziej zaawansowanych zdolności teledetekcji). Ponadto przedmioty w ruchu naturalnym po orbicie zwalniają w miarę wzrostu odległości od Ziemi (to ma oznaczać dłuższe interwały czasowe niezbędnej analizy zmierzającej do określenia parametrów ruchu). Co więcej, systemy optyczne mają trudności z obserwacjami w pobliżu Księżyca ze względu na jego wysoki współczynnik albedo (zdolność odbijania światła). Wreszcie też, pozorny ruch Słońca względem układu Ziemia-Księżyc powoduje, że występują cykliczne trudności w obserwowaniu części przestrzeni okołoksiężycowej.
Osobną sprawą jest utrudnione śledzenie już znanych obiektów. Przede wszystkim Ziemia obraca się znacznie szybciej w relacji do bardziej oddalonych płaszczyzn orbitalnych (pojedyncze obserwatorium naziemne może podążać za obiektem w radykalnie krótszym czasie). Z kolei dysponując nawet siecią sprzężonych czujników, nie do uniknięcia ma być opracowanie strategii asynchronicznego gromadzenia danych, komplikując planowanie zadań i ich realizację.
Przestrzeń Ziemia-Księżyc ma 10 razy większy zasięg niż GEO, [na takim dystansie] obiekty będą 100 razy słabiej widoczne. Dodatkowo, to 1000 razy większa objętość przestrzeni do monitorowania.
Doug Hendrix, dyrektor generalny ExoAnalytic Solutions - firmy obsługującej sieć teleskopów optycznych do śledzenia obiektów na orbicie

Garść spostrzeżeń
Wszystko to prowadzi do wniosków o konieczności osadzenia głównych zasobów takiego systemu (dalekosiężnego rozpoznania sytuacyjnego) w samej przestrzeni kosmicznej. Jako szczególnie atrakcyjne wymienia się ponownie punkty Lagrange'a - w roli stabilnych węzłów zakotwiczenia instrumentów podglądu przestrzeni Ziemia-Księżyc (zdaniem AFRL, "mogą zapewnić wyjątkową perspektywę wykrywania"), a w przyszłości być może nawet wokółksiężycowego systemu pozycjonowania i nawigacji. Inną wskazywaną grupą potencjalnie użytecznych czujników są systemy elektrooptyczne na orbitach umożliwiających skojarzenie ich ruchu z okresem synodycznym obiegu Księżyca wokół Ziemi (przy czym nie są to łatwo dostępne orbity).
Co do klasyfikacji technicznej takich zdolności, AFRL podkreśla potencjalnie najwyższą użyteczność - obok klasycznych instrumentów optycznych i elektrooptycznych (teleskopy i kamery) - także radiowych systemów nadawczo-odbiorczych (z wyłączeniem radarów, uznawanych za niezdatne w tej roli z powodu wysokiego zapotrzebowania na energię oraz skutecznych tylko na krótkim dystansie).
Finalnie, raport AFRL formułuje też kilka ciekawych wniosków z punktu widzenia mechaniki orbitalnej dalekodystansowych operacji kosmicznych. Jak podkreślono w pierwszej kolejności, utrzymanie się na odległej orbicie lub trajektorii okołoziemskiej wymaga często powtarzanych delikatnych manewrów. Dodatkowo - te niewielkie manewry w warunkach słabszego ziemskiego oddziaływania grawitacyjnego i wpływu księżycowego mogą powodować nieproporcjonalnie duże zmiany trajektorii ruchu.
Przy tym, niezbędne przemieszczenie w rozpatrywanej przestrzeni odbywa się w sposób odmienny w porównaniu z LEO czy GEO. Wprawdzie część takich manewrów wykonywano już w praktyce przy okazji różnych misji księżycowych (bezpośredni transfer orbitalny), w odróżnieniu jednak od tych sposobów transportu (z dużym wydatkiem energetycznym), dla działań operacyjnych w przestrzeni Ziemia-Księżyc rozważane są głównie opcje transferów o niskim zaangażowaniu napędu lecz wydłużonym okresie ich wykonywania i powtarzalności manewrów składowych.
Koniec końców, dotychczasowe przemyślenia DIA oraz AFRL odnoszą się przede wszystkim do zadań, jakie spodziewane są do realizacji w ramach misji i operacji US Space Force. O ile USSF sygnalizowało niejednokrotnie uznawanie przestrzeni Ziemia-Księżyc jako swojej domeny operacyjnej (w dotychczasowych dokumentach doktrynalnych), nie zostało to dotąd przekute w ściśle określony plan i harmonogram realizacji działań monitorujących. Te natomiast mają być kluczowe w kontekście chociażby spodziewanych pierwszych efektów programu księżycowego NASA Artemis, jako ważnego operacyjnego segmentu zabezpieczenia powrotu Amerykanów na Księżyc już w najbliższych latach.
Ilustracja: U.S. Air Force Capt. David Buehler/AFRL [afrl.af.mil]

Ilustracja: NASA/ Jason Crusan-Wikimedia Commons (domena publiczna)

Ilustracja: NASA [nasa.gov]

Projekt CAPSTONE. Ilustracja: NASA/Rocket Lab/Advanced Space/Tyvak Nano-Satellite Systems [nasa.gov]

Zródło:SPACE24
https://www.space24.pl/wywiad-wojskowy-usa-i-problem-trzech-cial-jak-sledzic-obiekty-blizej-ksiezyca-analiza

 

Wywiad wojskowy USA i problem trzech ciał. Jak śledzić obiekty bliżej Księżyca [ANALIZA].jpg

Wywiad wojskowy USA i problem trzech ciał. Jak śledzić obiekty bliżej Księżyca [ANALIZA]2.jpg

Wywiad wojskowy USA i problem trzech ciał. Jak śledzić obiekty bliżej Księżyca [ANALIZA]3.jpg

Wywiad wojskowy USA i problem trzech ciał. Jak śledzić obiekty bliżej Księżyca [ANALIZA]4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta kamera pozwala zobaczyć reakcje chemiczne. Samej kamery praktycznie nie widać
2021-09-04. Radek Kosarzycki
Ach, gdyby tak dało się zobaczyć jak zachodzi reakcja łączenia poszczególnych atomów w cząsteczki, lub wielu cząsteczek ze sobą. Do tego jednak potrzebna by była równie mała kamera. ?Urządzenie? tego typu opracowali właśnie naukowcy z Cambridge.
Jak wygląda ta wyjątkowo mała kamera? Cóż, urządzenie składa się z nanocząstek złota i nanokryształów zwanych kropkami kwantowymi. Do tego wszystkie te elementy połączone są ze sobą swoistym klejem cząsteczkowym, którym w tym wypadku jest cucurbituril.
Jeżeli jesteście jednak przekonani, że stworzenie z tych składników specjalistycznej kamery musi być niezwykle trudnym zadaniem z pogranicza chemii i fizyki kwantowej, to w sumie po części się mylicie. Jak przekonują naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge, wystarczy wszystkie te składniki, wraz z obserwowanymi substratami umieścić w wodzie o temperaturze pokojowej i w ciągu kilku sekund natura zrobi resztę. Przy pomocy tak zbudowanej kamery będzie można obserwować reakcje chemiczne zachodzące w jej otoczeniu.
W procesie przypominającym fotosyntezę owa ?kamera? jest w stanie w czasie rzeczywistym pokazywać naukowcom wszelkie oddziaływania zachodzące między łączącymi się związkami chemicznymi.
Choć sam proces umożliwiający stworzenie kamery teraz wydaje się stosunkowo prosty, zanim naukowcy go dopracowali musieli się trochę pomęczyć. Gdy próbowano wykonać ją z samych nanocząsteczek złota i kleju, to łączyły się one w sposób niekontrolowany osiągając zbyt duże rozmiary. Okazało się jednak, że dodanie zupełnie innego składnika, tj. kropek kwantowych pozwoliło zahamować rozrost struktury zbudowanej z nanocząsteczek złota.
Zaraz, zaraz, a po co nam to?
Naukowcy przekonują, że opracowane przez nich urządzenie ma zastosowania praktyczne. Dokładne badania z zakresu fotokatalizy czy fotowoltaiki już teraz przyczyniają się do udoskonalania chociażby ogniw słonecznych, które w dzisiejszym świecie coraz częściej wykorzystywane są zarówno w przemyśle, jak i w zastosowaniach domowych.
Co więcej, dzięki dokładności owej kamery chemikom z Cambridge już teraz udało się zaobserwować łączenie się związków chemicznych w struktury, o których istnieniu dotąd jedynie teoretyzowano. Teraz można było je po prostu dostrzec.
https://spidersweb.pl/2021/09/kamera-do-obserwowania-reakcji-chemicznych.html

Ta kamera pozwala zobaczyć reakcje chemiczne. Samej kamery praktycznie nie widać.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niespodziewana anomalia przyczyną niepowodzenia pierwszego lotu rakiety Alpha
2021-09-04. Anna Wizerkaniuk
Niepowodzeniem zakończył się pierwszy test nowej rakiety Alpha, rozwijanej przez prywatną firmę Firefly Aerospace. Do efektownej eksplozji doszło 2 minuty i 29 sekund po starcie rakiety, choć już wcześniej pojawiły się niepokojące oznaki sygnalizujące, że lot nie przebiega prawidłowo.
Test rakiety Alpha odbył się w piątek 3 września (czasu polskiego) i niestety zakończył się zdalnym przerwaniem misji. Rakieta wystartowała z terenu Bazy Sił Kosmicznych Vandenberg w Kalifornii. Po upływie minuty i 47 sekund okazało się, że rakieta nie osiągnęła prędkości naddźwiękowej. Nastąpiło to dopiero 2 minuty 18 sekund po starcie, a więc ponad minutę po planowanym czasie. 11 sekund potem utracono kontrolę nad rakietą. Na nagraniu ze startu widać, jak Alpha zaczęła się obracać, po czym doszło do wybuchu. Eksplozja była skutkiem zdalnego przerwania misji, co potwierdził komunikat Space Launch Delta 30 (oddział Sił Kosmicznych US).
W oświadczeniu opublikowanym po nieudanym starcie firma Firefly przekazała, że jest zbyt wcześnie, by wskazać przyczynę wystąpienia anomalii podczas lotu i zbyt powolnego osiągnięcia prędkości naddźwiękowej przez pojazd. Obecnie zespół ma skupić się na analizie danych telemetrycznych, które udało się zebrać, zanim doszło do eksplozji rakiety. Jednocześnie podkreślają, że kilka celów misji zostało osiągniętych. Bez przeszkód odbył się zapłon silników pierwszego stopnia oraz start rakiety z padu startowego.
Podczas lotu w przestrzeni kosmicznej miał zostać umieszczony payload DREAM (skrót od Dedicated Research and Education Accelerator Mission ? dedykowana misja akceleratora badań i edukacji). Zawierał on kilka niewielkich satelitów, a także różne przedmioty ? pamiątki dostarczone przez szkoły i inne instytucje edukacyjne. DREAM miało trafić na orbitę na wysokości 300 km, jednak payload prawdopodobnie odpadł od rakiety, gdy ta wpadła w niekontrolowany ruch.
Rakieta Alpha została zaprojektowana z myślą o wynoszeniu małych satelitów w przestrzeń kosmiczną. Jej planowany udźwig to 1000 kg na niską orbitę okołoziemską oraz 630 kg na orbitę heliosynchroniczną (SSO) na wysokości 500 km. Jest to rakieta dwu stopniowa o całkowitej długości 29 m i średnicy 1,8 m. Pierwszy stopień jest wyposażony w cztery silniki Reaver 1, natomiast napęd drugiego stopnia rakiety stanowi pojedynczy silnik Lightning 1. W obu stopniach jako paliwo wykorzystywane jest RP-1 (z ang. rocket propellant-1) ? odmiana wysoko oczyszczonej nafty, a jako utleniacz stosuje się ciekły tlen.
Według firmy Firefly projekt będzie stanowił konkurencję dla choćby Elektronu produkowanego przez Rocket Lab. Koszt wyniesienia za kilogram payloadu za pomocą rakiety Alpha ma być najniższy w tej klasie pojazdów. Cena pojedynczej misji przy zajęciu całej przestrzeni ładunkowej ma wynieść 15 milionów dolarów.
Źródła:
Firefly?s Alpha rocket explodes on inaugural test launch. SpaceFlight Now (dostęp 04.09.2021), Mike Wall: Firefly Aerospace's first Alpha rocket explodes during launch debut after major anomaly. Space.com (dostęp 04.09.2021), Firefly?s First Test Flight Lasts More Than Two Minutes, With Successful Liftoff and Progression to Supersonic Speed. Firefly Aerospace (dostęp 04.09.2021), Firefly Aplha Terminated Mid-Flight. Vandenerg Space Force Base (dostęp 04.09.2021)

https://astronet.pl/loty-kosmiczne/niespodziewana-anomalia-przyczyna-niepowodzenia-pierwszego-lotu-rakiety-alpha/

Niespodziewana anomalia przyczyną niepowodzenia pierwszego lotu rakiety Alpha.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Guidebook for startups ? premiera!
2021-09-05. Redakcja
Już w najbliższy poniedziałek (6 września) ukaże się publikacja przygotowana przez software house Da Vinci Studio.
Działająca w branży IT firma Da Vinci Studio Sp. z o.o. na co dzień współpracuje z licznymi podmiotami ze środowiska startupów, co pozwala jej bliżej poznać problemy, z jakimi mierzą się tego typu przedsiębiorstwa.
Jak przyznają, większość founderów boryka się z podobnymi problemami, dlatego postanowili stworzyć autorski poradnik dla osób zarówno na początku drogi, ale także dla takich, które chcą rozwijać prosperujący już biznes.
W przewodniku poruszane są kwestie takie jak:
? Brak szczegółowej specyfiki projektu
? Jak dobrać dobrego partnera technologicznego?
? Co w przypadku niewystarczającego budżetu?
? Zbyt szybkie skalowanie
? Jak elastycznie zarządzać projektami?
? Brak doświadczenia biznesowego
W publikacji zebrano również wypowiedzi i wskazówki ekspertów ze środowiska startupów i biznesu, co może pomóc wielu przedsiębiorcom ? nie tylko tym działającym w branży nowych technologii.
Zachęcamy do lektury i wyciągania wniosków. Więcej informacji pod linkiem!
(DV)
https://kosmonauta.net/2021/09/guidebook-for-startups-premiera/

Guidebook for startups ? premiera.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne pieniądze za pomysły nie z tej ziemi
2021-09-04. Grzegorz Jasińsk
Masz "kosmiczny pomysł", projekt produktu "nie z tej ziemi"? Europejska Agencja ds. Programów Kosmicznych (EUSPA) zaprasza do udziału w konkursie #myEUspace, na nowe technologie kosmiczne z Europy. "Od 1 września przyjmujemy aplikacje od firm czy zespołów, które mają dopiero tylko pomysł i zastanawiają się, jak ten pomysł zrealizować oraz przedsiębiorców, którzy mają np. prototyp, albo dużo bardziej zaawansowany pomysł, są blisko wejścia na rynek, ale jeszcze brakuje im ekspertyzy, albo funduszy. W ramach tego konkursu można wygrać od 10 do 15 tysięcy euro na zespół, czy na pomysł? - mówi RMF FM Justyna Redełkiewicz z EUSPA. Więcej na temat tego konkursu będzie można się dowiedzieć m.in. podczas 7. edycji zawodów łazików marsjańskich European Rover Challenge w Kielcach 10-12 września.
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Agencja EUSPA powstała w tym roku. Czym się zajmuje?
Justyna Redełkiewicz: Europejska Agencja ds. Programów Kosmicznych (EUSPA) to tak naprawdę nowa agencja, ale przekształcona z innego organu. Od 2009 roku istniała już na rynku europejskim Europejska Agencja Nawigacji Satelitarnej. Od 10 lat w tej agencji pomagaliśmy wprowadzać na rynek technologie kosmiczne właśnie z wykorzystaniem tej nawigacji satelitarnej. Ponieważ w tym obszarze udało nam się osiągnąć dość znaczny postęp, Unia Europejska, głównie Komisja Europejska, zdecydowała, że nasza agencja jest gotowa na podjęcie nowych wyzwań. Od stycznia tego roku zakres obowiązków naszej agencji poszerzył się również o drugi europejski program kosmiczny tzw. Copernicus i w związku z tym nazwa naszej agencji również zmieniła się na Europejską Agencję do spraw Programów Kosmicznych.
Jeśli chodzi o programy lokalizacyjne, z pewnością wszyscy wiemy o programie satelitarnym Galileo, ale zapewne nie wszyscy wiedzą, że ten program działa i wielu z nas go wykorzystuje, nawet nie mając świadomości, że tak jest. Proszę nieco więcej opowiedzieć o tym, jak Galileo w tej chwili funkcjonuje i jak bardzo pomaga nam w życiu codziennym.
Tak jak mówimy często na buty sportowe, że są to adidasy, tak mówimy na nawigację satelitarną, że to jest GPS, natomiast bardzo niewielki procent Polaków czy Europejczyków wie, że w naszych telefonach od kilku lat działa już Galileo. Od 2016 roku, w którym Galileo ogłosił swoje pierwsze usługi i pojawił się na rynku pierwszy telefon z Galileo, nastąpił już bardzo duży postęp. Dziś już ponad 500 modeli smartfonów korzysta z sygnałów płynących właśnie do nas satelitów Galileo. Można sobie sprawdzić, czy mój telefon ma Galileo. Jest taka strona usegalileo.eu, gdzie wypisujemy właśnie wszystkie modele i każdy może sobie sprawdzić, czy ten model telefonu czy nawet samochód we własnej nawigacji korzysta już z Galileo. Ten system działa już od około 4 lat. My na co dzień tego nie widzimy, dlatego że dokładność lokalizacji, która jest potrzebna w codziennym życiu, czyli np., żeby dojść do jakiej restauracji albo dojechać do jakiegoś punktu docelowego, wystarczy nam tak naprawdę kilkadziesiąt metrów. Te dodatkowe usługi, które świadczy Galileo, dodatkowa dokładność lokalizacji, nie jest nam potrzebna w takim codziennym życiu, prostym użyciu telefonu czy samochodu. Galileo przynosi ogromne korzyści np. przy wykorzystaniu w dronach. Do nawigacji dronów potrzebujemy dokładności nawet 10 cm i to nie tylko w obszarze poziomym, ale też bardzo ważne jest obliczenie wysokości. Jeśli pomyślimy, że w przyszłości drony będą np. dostarczać przesyłki do domu, będą same się poruszać w mieście, gdzie też jest niebezpieczeństwo że dron może w coś uderzyć, tam jest bardzo ważna właśnie ta dokładność sygnału i tutaj Galileo będzie już pełnić kluczową rolę.
Czy my w tej chwili musimy wybierać w swoim smartfonie, czy chcemy korzystać z GPS, czy Galileo? Czy możemy wybrać? Czy ten sprzęt działa, wykorzystując różne systemy?
W dzisiejszych telefonach mamy tak naprawdę 4, a czasem nawet 5 konstelacji, czyli nie tylko amerykański GPS, europejski Galileo, ale mamy też chiński BeiDou, rosyjski Glonass, a często i hinduski Gagan, i japoński QZSS, jeśli jesteśmy w rejonie Azji. Nie ma takiej potrzeby, żeby wybierać jeden system nawigacji, dlatego że im więcej satelitów mamy dostępnych, tym lepsza jest dokładność naszej lokalizacji. Optymalizacja jest dokonywane na poziomie chipsetów. Czasami też pomaga system operacyjny, taki jak Android czy iOS, dodając jakieś dodatkowe dane korygujące. Wybierając tylko jeden system, najprawdopodobniej obniżylibyśmy sobie jakość naszego sygnału.
Jak rozumiem, te systemy przydadzą się też w przypadku samochodów autonomicznych.
Tak - w przypadku samochodów autonomicznych szacujemy, że będzie potrzebna dokładność około 20 cm. Oczywiście taka dokładność, i to w środowisku miejskim, nie może być nigdy zagwarantowana przy użyciu tylko amerykańskiego GPS, nawet w połączeniu z Galileo, Glonassem i BeiDou - potrzebne są jeszcze dodatkowe dane korekcyjne. Taką usługę uruchamia właśnie program Galileo. Ta usługa będzie nazywana usługą w wysokiej precyzji. Staramy się sprostać tym nowym wyzwaniom, które się pojawiają na rynku.
Wspomniała pani, że teraz EUSPA zajmuje się też drugim programem, o znajomej nam nazwie Copernicus. To program obserwacji Ziemi.
Tak, to program obserwacji Ziemi, program bardzo ciekawy, dlatego że poszczególne satelity Copernicusa mają zupełnie różne czujniki. Copernicus non stop mierzy na różne wartości pochodzące z Ziemi. Są tam czujniki, które ustalają kompozycję atmosfery, ile jest np. dwutlenku węgla, czy jakichś innych cząstek. Są takie czujniki, które określają np. prędkość wiatru albo wysokość fal na oceanie, ale też są oczywiście urządzenia, które robią zdjęcia Ziemi. Otwiera to naprawdę ogromną masę możliwości. Porównując nawet zdjęcie tego samego obszaru z różnych okresów, możemy zauważyć zmiany. Możemy zobaczyć, jak topnieją lodowce albo zobaczyć, jak się zmieniało zagospodarowanie przestrzenne danego obszaru i wykorzystać to np. do poprawy tego zagospodarowania. Możemy zobaczyć np. skalę zniszczeń po jakiejś katastrofy naturalnej, takiej jak powodzie czy trzęsienia ziemi. Wykorzystanie danych z Copernicusa naprawdę jeszcze nie jest zbyt duże. Nie wykorzystujemy nawet 10 proc. tego, co możemy zrobić za pomocą tych danych.
O jak licznych sieciach satelitów mówimy w przypadku Galileo i w przypadku Copernicusa?
W przypadku Galileo pełna konstelacja ma około 30 satelitów. W tym momencie mamy 24 satelity i jeszcze w tym roku planowane jest wystrzelenie pozostałych. Konstelacja praktycznie jest już skończona i gotowa do użytku. Jeśli chodzi o Copernicusa, to ponieważ każdy satelita ma trochę inną misję do spełnienia, tam nie ma tej masy krytycznej, jak w nawigacji, że trzeba pokryć całą kulę ziemską. W tym momencie mamy 6 satelitów Copernicusa. Przygotowywane są nowe misje, które będą miały na pokładzie jeszcze inne czujniki i będą dostarczały nam nowych, ciekawych informacji na temat kuli ziemskiej. Satelity Copernicus krążą wokół Ziemi, robią zdjęcia ciągle nowych obszarów i co jakiś czas wracają nad ten sam punkt. Wtedy możemy sobie porównać zdjęcia z różnych okresów historycznych, np. 10 lat temu i teraz, jakie nastąpiły zmiany. Każdy satelita ma trochę inny czas, my na to mówimy revisiting time, np. co 36 godzin obserwowany jest ten sam obszar Ziemi, albo co tydzień mamy nowe dane z Copernicusa dotyczące danego obszaru.
W przypadku sieci Galileo, jak pani powiedziała, my praktycznie nieświadomie już jej używamy. W przypadku sieci Copernicus państwo pomagacie w dostępie do danych, które ten system oferuje. Co trzeba zrobić, żeby zdobyć te dane za państwa pośrednictwem?
Jeśli chodzi o Galileo, to oczywiście dzisiaj jest już bardzo szeroko używane, natomiast kosztowało nas to też dużo pracy, ponieważ Galileo samo z siebie nie zadziałałoby w naszych telefonach i samochodach. Pracowaliśmy przez kilka lat z producentami chipsetów, bo sygnał Galileo trzeba było zaimplementować w krzemie. Dzisiaj dostęp do tych osób jest bardzo prosty, choć w takich sektorach gospodarki jak transport kolejowy czy w lotnictwie, nowe technologie jeszcze ciągle są wdrażane, bo to dłużej trwa, wymaga odpowiednich certyfikacji i standardów. Jeśli chodzi o Copernicusa, nie mamy tego wymogu implementacji w krzemie, są to dane, które można po prostu pobrać i te dane wykorzystywać. Pomagamy firmom w oszacowaniu, w jaki sposób te dane mogłyby pomóc w ich konkretnych biznesach, usługach, produktach. To ciągle nie jest do końca poznane, potencjał zastosowania danych Copernicusa jest bardzo duży, a nie został jeszcze odkryty. Dlatego naszym celem jest współpraca z firmami, dotarcie do różnych sektorów gospodarki, które dzisiaj nie wykorzystują Copernicusa, przedstawienie, w jaki sposób one mogą to zrobić. Podam państwu taki przykład. Na całym świecie wdrażana jest technologia 5G. Te technologie wymagają postawienia nowych masztów telekomunikacyjnych i np. dane z Copernicusa potrafią pomóc w optymalizacji rozmieszczenia takich masztów telekomunikacyjnych, ponieważ wiemy już np., ile dni w roku w tym miejscu występuje np. temperatura poniżej zera, czy trzeba założyć ogrzewanie na takim maszcie telekomunikacyjnym. Tak, że bardzo dużo danych jest dostępnych i te dane są dostępne za darmo. Komisja Europejska umożliwia ten dostęp przez specjalne organizacje, które nazywają DIAS, w Polsce taka organizacja nazywa się CREODIAS. Najczęściej te dane trzeba też połączyć z jakimiś innymi, bardziej dokładnymi danymi. Na przykład Copernicus daje nam pogląd na całe miasto i ktoś jeszcze mógłby sobie dokupić albo ściągnąć dane bardziej precyzyjne od komercyjnych dostawców o konkretnych dzielnicach lub ulicach, jeśli jest potrzeba np. analizy zagospodarowania przestrzennego. Jest to temat naprawdę bardzo obszerny, ale myślę, że trudno byłoby znaleźć jakiś sektor gospodarki, w którym te dane nie miałyby potencjału. Naprawdę chciałabym zachęcić wszystkie firmy do tego, żeby popatrzeć, jakiego rodzaju dane Copernicus oferuje i zastanowić się, czy można byłoby je wykorzystać w ich produktach i usługach.
Państwo macie też propozycje dla nowych firm, dla start-upów, chcecie zachęcić do innowacyjności do zaangażowania się w przemysł kosmiczny, organizujecie konkursy, które mają stymulować to zainteresowanie. Jeden z nich się właśnie rozpoczyna...
Tak, dokładnie, od jakiegoś czasu kładziemy szczególny nacisk na współpracę ze start-upami, a w ramach Agencji mamy różne programy, tak naprawdę dla firm każdego rozmiaru, od bardzo dawna już otwieramy konkursy w ramach programu Horyzont 2020 teraz Horyzont Europa. Tam właśnie finansujemy takie większe projekty badawcze o wartości od miliona do 3 milionów euro. Natomiast to, czego nam brakowało do tej pory, to takich możliwości specjalnie dla start-upów, dla grup nawet studentów czy jakichś młodych przedsiębiorców, którzy chcieliby coś zrobić z wykorzystaniem np. danych lokalizacji albo danych pochodzących z Copernicusa, ale brakowałoby im np. albo funduszy albo jakiejś wiedzy technicznej, albo nawet takiego zacięcia biznesowego i dobrego oszacowania potencjalnego rynku. I od dwóch-trzech lat otwieramy różnego rodzaju konkursy, które pomagają w tym obszarze. W tym roku 1 września otwieramy konkurs, który będzie nazywał #myEUspace, czyli moje technologie kosmiczne z Europy. W ramach tego konkursu będziemy przyjmować aplikacje na dwóch poziomach. Pierwszy to jest dla firm czy zespołów, które mają dopiero tylko pomysł i zastanawiają się, jak ten pomysł zrealizować. Drugi poziom jest dla takich przedsiębiorców, którzy mają np. prototyp, albo dużo bardziej zaawansowany pomysł, są blisko wejścia na rynek, ale jeszcze brakuje im właśnie ekspertyzy, albo funduszy. W ramach tego konkursu można wygrać od 10 do 15 tysięcy euro na zespół, czy na pomysł i później jeszcze są bardzo atrakcyjne nagrody dla głównych zwycięzców po kilku miesiącach właśnie tego programu akceleracyjnego.
Zbliża się kolejna edycja European Rover Challenge, w Kielcach. Państwo też się w to angażujecie.
Tak. Ja osobiście będę w Kielcach w weekend 10-12 września. Będziemy mieć tam stoisko jako Agencja. Będziemy prezentować w ramach tej konferencji nasz konkurs otwarty dla start-upów, ale też inne możliwości wsparcia dla firm i możliwości finansowania większych projektów naukowo-badawczych.
Jak pani sądzi, na tym etapie, na którym się znajdujemy, jaka jest przyszłość europejskich badań kosmicznych? Co przed nami stoi, jeśli chodzi o program kosmiczny w Europie?
Na pewno jest bardzo dużo ciekawych ruchów w ramach europejskich programów kosmicznych. Po pierwsze, Galileo i EGNOS ciągle jeszcze nie są wykorzystywane w pełni. Galileo już dobrze, ale jeśli chodzi o Copernicusa to jest tam niesamowity potencjał. Copernicus produkuje mniej więcej tyle danych dziennie, ile Google. To ogromny potencjał i naprawdę zachęcam do zgłębienia tego tematu. Natomiast Komisja Europejska planuje jeszcze inne programy kosmiczne np. tzw. GovSatcom. To jest program bezpiecznej satelitarnej komunikacji dla krajów Unii Europejskiej. Jest też program Space Surveillance & Tracking (SST). To jest jak zarządzanie ruchem kosmicznym, ponieważ mamy coraz więcej satelitów, też takich wysyłanych w kosmos przez prywatne przedsiębiorstwa i należy też tym ruchem zarządzać, tak samo jak dziś zarządzamy ruchem lotniczym. Dużo rzeczy się dzieje, my zajmujemy się wykorzystaniem tych danych satelitarnych, technologii satelitarnych tutaj na Ziemi, ale również w eksploracji kosmosu. Myślę, że bardzo ciekawe rzeczy nas czekają.
EUSPA to też jest pomysł na zatrudnienie. Państwo wciąż przyjmujecie zgłoszenia od chętnych do pracy związanej z programami kosmicznymi...
Tak, zapraszam wszystkich chętnych do dołączenia do naszego zespołu. Do końca roku będziemy zatrudniać kilkadziesiąt osób. W tym momencie mamy bardzo mało osób z Polski, pracujących w ramach Agencji. Tak, że zachęcam bardzo serdecznie. Wszystkie wakaty są dostępne na naszej stronie internetowej.
 

Opracowanie:
Maciej Nycz,
Magdalena Partyła

Źródło>RMF

Centrum kontroli Galileo w Oberpfaffhofen w Niemczech /EUSPA /Materiały prasowe

Justyna Redełkiewicz - EUSPA /EUSPA /Materiały prasowe
https://www.rmf24.pl/nauka/news-kosmiczne-pieniadze-za-pomysly-nie-z-tej-ziemi,nId,5460774#crp_state=1

Kosmiczne pieniądze za pomysły nie z tej ziemi.jpg

Kosmiczne pieniądze za pomysły nie z tej ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Teoretycy przewidywali, że może się tak zdarzyć". Niezwykły "taniec śmierci" doprowadził do wybuchu supernowej
2021-09-05. Autor: kw

Przez lata naukowcy zastanawiali się, czy obiekty takie jak czarne dziury i gwiazdy neutronowe mogą ingerować w struktury towarzyszących im gwiazd. Dzięki najnowszym badaniom amerykańskiego Narodowego Obserwatorium Radioastronomicznego wiadomo, że jest to możliwe. Co więcej, okazuje się, że po zderzeniu obiektów może dojść do wybuchu supernowej.
Astronomowie z Narodowego Obserwatorium Radioastronomicznego (National Radio Astronomy Observatory) znaleźli dowody na to, że czarne dziury lub gwiazdy neutronowe mogą przedostawać się jąder towarzyszących im gwiazd. W ten sposób może dojść do wybuchu supernowej. Takie wnioski wysnuli po analizie danych pochodzących z Very Large Array Sky Survey (VLASS) - wieloletniego projektu obserwatorium radioastronomiczego Very Large Array (VLA). Wyniki analiz opublikowano w czasopiśmie "Science".
- Teoretycy przewidywali, że może się tak zdarzyć, ale to pierwszy raz, kiedy faktycznie mogliśmy dostrzec to zdarzenie - powiedział Dillon Dong, główny autor pracy.
Lata badań
Poszukiwanie dowodów rozpoczęto w 2017 roku. Pierwsza wskazówka pojawiła się, gdy naukowcy zbadali obrazy z VLASS i znaleźli obiekt emitujący fale radiowe, który nie pojawił się we wcześniejszych obserwacjach VLA. Obiekt oznaczono jako VT 1210+4956. Następnie przy użyciu VLA i Teleskopów Kecka na Hawajach naukowcy wykonali kolejne obserwacje. Jak ustalili, emisja radiowa pochodzi z obrzeży galaktyki karłowatej oddalonej o około 480 milionów lat świetlnych od Ziemi. Później skojarzyli, że instrument na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wykrył wybuch promieniowania rentgenowskiego pochodzącego z tego miejsca w 2014 roku.
Specyficzny "taniec śmierci"
Dane z tych wszystkich obserwacji pozwoliły astronomom poskładać w całość historię dwóch umierających masywnych gwiazd. Badacze sądzą, że mogły powstać jednocześnie i ściśle orbitować wokół siebie. Jedna z nich była bardziej masywna od drugiej i szybciej umarła, po czym eksplodowała jako supernowa. Jej pozostałością miała być czarna dziura lub bardzo gęsta gwiazda neutronowa.
Nowo powstały obiekt zbliżał się do towarzyszki, a potem wszedł w jej atmosferę, rozpoczynając specyficzny "taniec śmierci". W tym momencie towarzysząca gwiazda zaczęła emitować gaz w przestrzeń kosmiczną. Wyrzucony gaz, rozchodząc się spiralnie na zewnątrz, utworzył wokół pary rozszerzający się pierścień zwany torusem.
W końcu obiekt przedostał się do wnętrza jądra gwiazdy towarzyszącej, co zakłóciło wytwarzanie się energii w jądrze. Gdy tylko zaczęło się ono zapadać, na krótko utworzyło dysk z materii, która orbitowała wokół nowego obiektu. Ponadto strumień materii został wypchnięty na zewnątrz dysku z prędkością zbliżoną do prędkości światła.
- Strumień ten wyprodukował promienie X, które zostały dostrzeżone przez instrument MAXI na ISS w 2014 roku - powiedział Dong.

Zapadnięcie się jądra gwiazdy spowodowało, że wybuchła ona jako supernowa.
- Ta gwiazda i tak w końcu by eksplodowała, jednak fuzja przyspieszyła ten proces - powiedział Dong.
Materia wyrzucona przez wybuch supernowej zaobserwowany w 2014 roku poruszała się znacznie szybciej niż materia wyrzucona wcześniej z gwiazdy towarzyszącej. Zanim na Ziemi udało się dostrzec ten obiekt, wybuch supernowej zderzył się z szybko poruszającą się materią, powodując potężne wstrząsy, które wytworzyły emisję radiową widzianą przez VLA.
- Wszystkie elementy układanki pasują do siebie i opowiadają niesamowitą historię - powiedział Gregg Hallinan z Kalifornijskiego Instytutu Technologii (potocznie Caltech) - Pozostałość po gwieździe, która eksplodowała dawno temu, wpadła w swojego towarzysza, i spowodowała jego eksplozję - dodał.
Zaskoczenie
Hallinan dodał, że nie spodziewał się podobnych odkryć. Jednym z celów VLASS miało być odkrywanie wybuchów supernowych, które emitują jasne światło na falach radiowych. Ta supernowa - spowodowana przez fuzję gwiazd - była jednak niespodzianką.
- To była jedna z rzeczy, których nie spodziewaliśmy się odkryć za pomocą VLASS - stwierdził Hallinan.
Autor:kw
Źródło: sciencedaily.com, public.nrao.edu
Źródło zdjęcia głównego: Bill Saxton/NRAO/AUI/NSF
Ze zderzenia gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury z masywną gwiazdą może dojść do wybuchu supernowejBill Saxton/NRAO/AUI/NSF

https://tvn24.pl/tvnmeteo/najnowsze/czarne-dziury-i-gwiazdy-neutronowe-moga-wnikac-do-jader-sasiednich-gwiazd-5401356

Teoretycy przewidywali, że może się tak zdarzyć. Niezwykły taniec śmierci doprowadził do wybuchu supernowej.jpg

Teoretycy przewidywali, że może się tak zdarzyć. Niezwykły taniec śmierci doprowadził do wybuchu supernowej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwacje dziwnego brązowego karła przyniosły coś wyjątkowego

2021-09-05.

Najnowsze badania NASA wskazują, że we Wszechświecie może być więcej brązowych karłów, niż do tej pory sądzono. Jak to możliwe? Gdzie się one wszystkie ukrywają?

Karły to jedne z ciekawszych obiektów astronomicznych. Plasują się one między gazowymi olbrzymami a gwiazdami. NASA przeprowadziła badania, które sugerują, że w galaktyce może być więcej takich obiektów niż wcześniej sądzono. Badanie dotyczyło obiektu o nazwie WISEA J153429.75-104303.3, który otrzymał przydomek "Wypadek" (ang. The Accident.). Naukowcy chcą wiedzieć, jak powstał ten brązowy karzeł.
Brązowe karły to ciekawe obiekty, którym brakuje masy do inicjacji fuzji jądrowej. Jak sama nazwa wskazuje, obiekt nazwany Wypadek został odkryty przez przypadek, po tym jak normalne metody poszukiwania przeoczyły go. Nie przypomina on innych 2000 brązowych karłów, które odkryto do tej pory.

NASA twierdzi, że brązowe karły starzeją się, stygną, a ich jasność zmienia się w różnych długościach fal światła. Wypadek został odkryty przez sondę kosmiczną WISE, którą uruchomiono w 2009 roku. Większość energii emitowanej przez brązowego karła pochodzi z fal podczerwonych, które nie są widoczne dla ludzkiego oka. Naukowcy chcieli dowiedzieć się, dlaczego ten obiekt ma właściwości, które wydają się sobie przeczyć - wycelowali więc w niego naziemne teleskopy na Hawajach.
Naukowcy próbowali ustalić, dlaczego Wypadek był tak niewyraźny i czy to dlatego, że znajdował się dalej od Ziemi niż się spodziewano. Pomiary odległości pozwoliły ustalić, że znajduje się ona około 50 lat świetlnych od nas i porusza się bardzo szybko, z prędkością ok. 800 tys. km/h. Jest to znacznie większa prędkość niż w przypadku innych brązowych karłów, o których wiadomo, że znajdują się w podobnej odległości od Ziemi. To odkrycie sugeruje, że jest on bardzo stary i prawdopodobnie został przyspieszony grawitacyjnie podczas spotkania z masywnymi obiektami, np. czarnymi dziurami.

Ostatecznie naukowcy NASA ustalili, że właściwości Wypadku są prawdopodobnie spowodowane jego wiekiem. Obecnie uważają, że dziwny profil świetlny obiektu pasuje do bardzo starych brązowych karłów, które uformowały się, gdy galaktyka była uboga w węgiel, co oznacza, że obecnie w jej atmosferze znajduje się niewiele metanu.

 
Brązowe karły to niezwykłe obiekty astronomiczne /NASA

Źródło: INTERIA.Tech
 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-obserwacje-dziwnego-brazowego-karla-przyniosly-cos-wyjatkowe,nId,5458253

Obserwacje dziwnego brązowego karła przyniosły coś wyjątkowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Percy zbiera pierwszą próbkę
2021-09-05. Anna Wizerkaniuk
Z punktu widzenia astrobiologii i poszukiwania śladów mikrobów, nawet tych antycznych, bardzo ważne jest przebadanie eksplorowanych obiektów kosmicznych pod kątem geologii i możliwego klimatu. Dlatego też większość misji robotycznych, wysyłanych do obcych światów, może pobierać próbki skał. Nie powinno więc dziwić, że również łazik marsjański Perseverance, najbardziej zaawansowany pod względem technologicznym ze wszystkich dotychczasowych robotów jezdnych, również posiada taką możliwość.
Zaledwie cztery dni temu, 1 września, podczas 190 sola (dzień marsjański) misji, została pobrana pierwsza próbka za pomocą odwiertu. Na Ziemię dotarły zdjęcia, przedstawiające próbkę umieszczoną w tubie. Zewnętrzny brązowy pierścień jest częścią wiertarki. Natomiast wewnętrzny, jaśniejszy pierścień to właśnie tuba, w której przechowywane są próbki skały o średnicy nieco większej niż ołówek. Każda pobrana próbka jest fotografowana, by potwierdzić, czy skała na pewno została umieszczona w pojemniku. W przypadku odwiertu wykonanego w środę zdjęcia zostaną jeszcze powtórzone, ponieważ pierwsze zostały wykonane przy zbyt słabym oświetleniu.
Źródła:
Mars Perseverance Rover Gathers Rock Sample. NASA (dostęp 05.09.2021)

Źródło: NASA/JPL-Caltech/ASU/MSSS

https://astronet.pl/uklad-sloneczny/w-kosmicznym-obiektywie-percy-zbiera-pierwsza-probke/

W kosmicznym obiektywie Percy zbiera pierwszą próbkę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowa misja EIRENE w habitacie LunAres
2021-09-05.
3 września 2021 r. rozpoczęła się dwutygodniowa analogowa misja księżycowa EIRENE w habitacie LunAres w Pile. Biorą w niej udział: Agnieszka Elwertowska z Polski, Karina Kijak z Polski, Diego Pérez Reyes z Meksyku, Felipe Ignacio Suazo González z Chile, Marcos Eduardo Rojas Ramirez z Meksyku, Eleonora Kaiser z Cypru. Członków misji będzie można obejrzeć na żywo podczas transmisji w trakcie European Rover Challenge 2021 w dniach 11-12 września br.
Księżycowa misja EIRENE w habitacie LunAres na byłym wojskowym lotnisku w Pile odbywa się w dniach 3-16 września 2021 r. Biorą w niej udział: Agnieszka Elwertowska z Polski, Karina Kijak z Polski, Diego Pérez Reyes z Meksyku, Felipe Ignacio Suazo González z Chile, Marcos Eduardo Rojas Ramirez z Meksyku, Eleonora Kaiser z Cypru.
Głównymi inicjatorami misji są Agnieszka Elwertowska oraz dr hab Marcin Dornowski (AWFiS Gdańsk), który wpadł na pomysł jak redukować stres u astronautów w trakcie izolacji i chciał go przetestować w warunkach izolacji. Wcześniej były przeprowadzane testy, dotyczące redukcji stresu, ale odbywały się w warunkach laboratoryjnych, a nie w trakcie misji analogowej, gdzie jej uczestnicy są poddani izolacji do otoczenia. Organizatorzy liczą, że zaplanowany eksperyment w trakcie trwania analogowej misji księżycowej EIRENE zakończy się sukcesem oraz publikacją naukową.
Misja jest organizowana we współpracy z AWFiS Gdańsk, Space is More oraz  z European Space Foundation, która co roku organizuje międzynarodowe zawody European Rover Challenge. W tym roku w trakcie European Rover Challenge 2021 została zaplanowana transmisja na żywo (live stream) z misji EIRENE, w czasie której będzie można  m.in. zobaczyć spacer kosmiczny na powierzchni Księżyca oraz wziąć udział w wirtualnej wycieczce po habitacie LunAres.
Więcej nt. misji napiszemy po jej zakończeniu.
Źródło: Agnieszka Elwertowska
Oprac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ksiezycowa-misja-eirene-w-habitacie-lunares

Księżycowa misja EIRENE w habitacie LunAres.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosyjscy kosmonauci podłączają moduł Nauka do systemu zasilania ISS
2021-09-05.
Rosyjscy kosmonauci Oleg Nowicki i Piotr Dubrow wyszli po raz pierwszy na zewnątrz nowego modułu MLM-U Nauka, aby dokonać pierwszych prac integracyjnych z resztą kompleksu. W spacerze trwającym ponad 7 godzin udało się podłączyć do nowego elementu linie zasilania.
Rosyjski spacer kosmiczny o oznaczeniu VKD-49 został przeprowadzony 3 września 2021 r. To drugie z jedenastu planowanych wyjść potrzebnych, by całkowicie połączyć nowy moduł z resztą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Moduł MLM-U Nauka po wielu latach opóźnień został w końcu wysłany na orbitę w lipcu 2021 r. Zadokował do stacji w porcie w module Zwiezda. Przed jego przybyciem ta sama para kosmonautów wykonała już jeden spacer kosmiczny, podczas którego przygotowano stację do odłączenia modułu Pirs, który zrobił miejsce właśnie Nauce.
Spacer VKD-49 rozpoczął się oficjalnie wyjściem ze śluzy w module Poisk o 16:41 czasu polskiego. Głównym zadaniem spaceru było podłączenie dwóch linii zasilania i danych Ethernet do modułu MLM-U Nauka z amerykańskiej części. Dwa zestawy kabli były już przygotowane na to przy module Poisk i czekały na Naukę od 2013 roku.
Kosmonauci zabrali ze sobą potrzebne okablowanie z modułu Poisk i przemieścili się w dół (w kierunku nadirowym) do modułu MLM-U Nauka. Przy module Zwiezda zainstalowane zostały nowe zaciski kablowe. Dalej zainstalowano też zaciski przy samym module Nauka. Gdy ta praca była skończona kosmonauci mogli przeprowadzić kable przez nowozainstalowane elementy.
Około 2,5 godziny po rozpoczęciu spaceru udało się podłączyć wszystkie 8 wtyczek do dwóch paneli w module. Następnie kosmonauci musieli przenieść się do okolic modułu Zaria, gdzie trzeba było dokończyć podłączenie kabli z drugiej strony. W międzyczasie załoga naziemna sprawdzała czy wykonane połączenia działają.
Główne zadanie tego spaceru zajęło kosmonautom więcej czasu niż się spodziewano. Dlatego odłożono na następne wyjścia mniej priorytetowe zadania takie jak montaż zewnętrznego zestawu eksperymentalnego Biorisk, dokończenie połączenia Ethernet czy umieszczenie nowych rączek na module Nauka na potrzeby przyszłych spacerów.
Kosmonauci próbowali pod koniec wykonać instalację jednej z rączek oraz wyrzucić niepotrzebną już rolkę do kabli Ethernet z modułu Poisk. Na dokończenie tych zadań zabrakło jednak też czasu i kontrola naziemna poleciła załodze wrócić do środka.
Kosmonauci zamknęli właz do modułu Poisk o 0:35 czasu polskiego, oficjalnie kończąc spacer. Wyjście trwało łącznie 7 godzin i 54 minuty. Był to 12. spacer kosmiczny przeprowadzony na świecie w 2021 r. (10 zostało przeprowadzonych na ISS, 2 na Chińskiej Stacji Kosmicznej). Zarówno Nowicki i Dubrow wychodzili w skafandrach spacerowych drugi raz w swojej karierze.
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: Russianspaceweb/Roskosmos/NASA
 
Więcej informacji:
?    informacja prasowa agencji Roskosmos o przeprowadzonym spacerze (w jęz. rosyjskim)
 
 
Na zdjęciu: Kosmonauci Dubrow i Nowicki podczas spaceru VKD-49. Źródło: Roskosmos.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rosyjscy-kosmonauci-podlaczaja-modul-nauka-do-systemu-zasilania-iss

Rosyjscy kosmonauci podłączają moduł Nauka do systemu zasilania ISS.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prywatne zdalne obserwatorium powstaje na Pomorzu Gdańskim
2021-09-05.
W kaszubskiej miejscowości Tyłowo, niedaleko jeziora Żarnowieckiego na Pomorzu Gdańskim, członek grupy AstroPomorze Wojciech Nawrocki, który na co dzień zajmuje się amatorsko astrofotografią, buduje zdalne obserwatorium do obserwacji nieba.
Wojciech Nawrocki, Pomorzanin z krwi i kości, fascynował się astrofotografią i astronomią niemal od zawsze. Od dziecka interesował go Kosmos i wszystko co wiąże się z obserwacjami nieba. Ale tak na poważnie astrofotografią i obserwacjami nieba zainteresował się po obejrzany jednego z wielu dokumentów na kanale Discovery dotyczącego teleskopu Hubla i teleskopów amatorskich. To był impuls, po którym ruszyła ?lawina?. No i zakochał się w astrofotografii.
Wojciech Nawrocki ma swoją stronę internetową AstroWoj.pl, na której prowadzi m.in. blog o astronomii, umieszcza wykonane przez siebie zdjęcia galaktyk, gwiazd, Słońca czy planet Układu Słonecznego oraz wstawia nagrane przez siebie filmy. Do tej pory na obserwacjach nocnego nieba spędził 160 nocy, co przekłada się na 1200 godzin obserwacji, 2000 wykonanych zdjęć i 12 nagranych filmów.
Oprócz strony w sieci, posiada również profil na Facebooku AstroWoj oraz prowadzi grupę AstroWoj Astronomia Astrofoto i Wszechświat na wyciągnięcie ręki, która liczy sobie  ponad 320 członków miłośników astrofotografii i astronomii. Jest także członkiem grupy AstroPomorze (911 członków), zrzeszającej miłośników astronomii i astrofotografii z Pomorza, w której można znaleźć m.in. Przemysława Rudzia (POLSA) czy Sebastiana  Soberskiego (PTMA, Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne Grudziądz, Urania ? Postępy Astronomii). A ponadto udziela się na dwóch grupach związanych z astrofotografią, czyli Astrofotografia amatorska (508 osób) oraz Astrofotografia polska (13 tys. osób).
Wojciech Nawrocki prowadzi popularyzację astrofotografii i astronomii w ścisłym gronie swoim znajomych, ale w planach ma współpracę z lokalnymi mediami, szkołami i organizowanie astrofestiwali czy obserwacji astronomicznych. W tym celu samodzielnie buduje zdalne obserwatorium do obserwacji nieba. A z czasem, po wyposażeniu go w odpowiedni sprzęt, planuje także radioobserwacje gwiazd zmiennych.
Wieś Tyłowo oddalona jest o około 20 km na północny zachód od miasta Wejherowa. Jest to niewielka wioska leżąca niedaleko jeziora Żarnowieckiego otoczona lasami i łąkami, z dala od głównych dróg.  Nie ma tu problemu zanieczyszczenia nieba światłem. Droga mleczna widoczna jest każdej nocy nieuzbrojonym okiem.
W tej chwili dla Wojciecha Nawrockiego priorytetem jest postawienie pomieszczenia teleskopu i całkowite jego zautomatyzowanie. O efektach tych prac będziemy Was informowali.
Źródło: Wojciech Nawrocki/AstroPomorze
Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/prywatne-zdalne-obserwatorium-powstaje-na-pomorzu-gdanskim

Prywatne zdalne obserwatorium powstaje na Pomorzu Gdańskim.jpg

Prywatne zdalne obserwatorium powstaje na Pomorzu Gdańskim2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnia wiadomość z pochłoniętych planet
2021-09-05.
Skomplikowany związek
Gwiazdy i planety mają ważną, choć czasami gwałtowną relację. Planety, o ile wiadomo, powstają w protoplanetarnych dyskach gazu i pyłu wokół młodych gwiazd. Kiedy już urosną, żyją związane grawitacją swoich gwiezdnych gospodarzy, pławiąc się w ich świetle i energii. A jednak większość planet jest zabijana przez gwiazdy, które je utrzymują.
Prawdopodobnie każdy słyszał o gwiazdach pochłaniających otaczające je planety, wciągających je pod swoją powierzchnię, gdy rozszerzają się pod koniec swojego życia. Stanie się tak ze Słońcem oraz Merkurym i Wenus, a być może także z Ziemią za około 5 mld lat, gdy nasza dzienna gwiazda będzie przechodzić do fazy czerwonego olbrzyma.

Istnieją jednak istotne dowody na to, że gwiazdy dość często pożerają swoje planety, jeszcze zanim ich własne życie dobiegnie końca.

Zrozumienie pochodzenia
Autorzy niedawnej pracy znaleźli ślady pechowo przetrawionych ofiar planetarnych układów podwójnych, poszukując różnic w składzie pomiędzy dwiema gwiazdami w każdej parze.

Astrofizycy wiedzą na pewno, że gwiazdy w układach podwójnych muszą mieć to samo miejsce i czas powstania, a co za tym idzie nie powinny się znacznie różnić składem chemicznym.

Autorzy pokazują jednak, że w ich próbce 107 układów ? wszystkie składające się z dwóch gwiazd podobnych do Słońca o podobnej temperaturze efektywnej i grawitacji powierzchniowej ? w 33 parach znaleziono różnice w obfitości na poziomie dwóch sigma.

Autorzy proponują dwa możliwe wytłumaczenia tego zjawiska: nieznane wcześniej chemiczne niejednorodności w obłokach protogwiazdowych lub zdarzenia pochłaniania planet, które miały miejsce po uformowaniu się gwiazd.

Pierwsza z tych możliwości wstrząsnęła by znaczną częścią astrofizyki, podważając założenie, że obecny skład chemiczny gwiazd zależy od środowiska, w którym powstały gwiazdy ? na tym opiera się dziedzina badań galaktyk. Druga natomiast mogłaby rzucić nieco światła na możliwe ścieżki ewolucji układów planetarnych, zwłaszcza tych, które nie są tak spokojne lub tak dobrze zachowane jak kołowe orbity w naszym Układzie Słonecznym.

Ślady zaginionych planet
Wiadomo, że planety w układach wielokrotnych doświadczają znacznie bardziej chaotycznego i dynamicznego życia niż te mające tylko jedną gwiazdę-gospodarza. Planety te mają bardzo zróżnicowane historie dynamiczne, które mogą nawet obejmować destabilizację orbit planetarnych i pożeranie skalistych planet przez gwiazdę.

Kiedy zdestabilizowana planeta wpada do gwiazdy, planeta rozpada się, a materia, taka jak żelazo, jest asymilowana do zewnętrznych warstw gwiazdy. Ilość żelaza w ucztującej gwieździe powinna być zatem wyższa niż w jej rodzeństwie w tym samym układzie.

Rozdzielając podwójne pary według tego, czy obie gwiazdy są podobne czy różne pod względem chemicznym, i wykreślając te dwie populacje w zależności od ich temperatury, staje się oczywiste, że gwiazdy o wyższych temperaturach efektywnych częściej różnią się pod względem składu chemicznego. Autorzy zwracają uwagę, że można się tego spodziewać, ponieważ chłodniejsze gwiazdy mają grubsze strefy, które są w stanie rozrzedzić zasymilowaną ilość skał skuteczniej niż cieńsze strefy konwekcyjne gorętszych gwiazd. Dlatego gorętsze gwiazdy dają lepiej wykrywalne dowody na istnienie zasymilowanych planet.

Na podstawie zbioru danych 107 układów podwójnych gwiazd autorzy opracowali za pomocą pewnego algorytmu (MCMC) model prawdopodobieństwa znalezienia w takich układach gwiazd chemicznie rozbieżnych w zależności od ich temperatury. Dla najgorętszych gwiazd (T=6500 K) model ten daje średnie prawdopodobieństwo znalezienia niedopasowanych par PAnom = 47% +/- 11%. (PAnom ? anomalna para).

Autorzy zakładają, że warstwy konwekcyjne tych gorących gwiazd są cienkie, tak że każdy spadek materii planetarnej byłby wykrywalny, a para gwiazd stałaby się niedopasowana pod względem składu chemicznego, gdyby przynajmniej jedna z gwiazd połknęła planetę.

Wiek to nie tylko liczba
Oprócz żelaza, lit również może wskazywać na to, że planeta została pożarta przez swoją gwiazdę. Wszystkie gwiazdy powstały z taką samą ilością litu, ale gwiazdy tej samej wielkości i w tym samym wieku co nasze Słońce wypaliły go w całości. Jeżeli planeta zostanie włączona do zewnętrznej warstwy gwiezdnej po tym, jak gwiazda będzie wystarczająco dorosła, by wyczerpać większość swojego litu, pierwiastek ten zostanie w znacznym stopniu uzupełniony przez zdarzenie pochłaniania.

Cisza i spokój
Badania prowadzone przez autorów są bardzo istotne dla badań nad egzoplanetami, ponieważ ich ogromną zaletą jest to, że polegają jedynie na poprawnym pomiarze własności chemicznych gwiazd, a nie na metodach wykrywania egzoplanet, które często są silnie ukierunkowane na pewne typy planet.

Może to również pomóc w zawężeniu obszarów, w których astrofizycy powinni szukać planet podobnych do Ziemi. Słońce, w porównaniu z innymi podobnymi gwiazdami, wydaje się mieć mniejszą obfitość zarówno ciężkich pierwiastków, takich jak żelazo, jak i litu, co wskazuje na to, że prawdopodobnie nigdy nie pochłonęło żadnej planety. Gwiazdy o podobnym składzie chemicznym mogą wskazywać na ?spokojną? architekturę układu planetarnego, gdzie planeta może oferować warunki zdatne do zamieszkania, w przeciwieństwie do chaotycznych i bardzo dynamicznych układów, w których planety są często miotane lub nawet pochłaniane przez swoje gwiazdy.

Jeżeli uda nam się znaleźć planetę bliźniaczą do Ziemi, najprawdopodobniej znajdziemy ją w niepozornym i spokojnym układzie, w którym nie ma dowodów na niedawne dramatyczne wydarzenia.
Jednak faktem pozostaje, że podczas gdy poszukiwanie planet nadających się do zamieszkania jest ekscytującym przedsięwzięciem, obserwowanie układów, w których miały miejsce gwałtowne i poważne wydarzenia jest prawdopodobnie równie interesujące.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Astrobites

Urania
Wizja artystyczna przedstawiająca gazowego olbrzyma pochłanianego przez gwiazdę macierzystą. Źródło: NASA/ESA/G. Bacon

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/09/ostatnia-wiadomosc-z-pochonietych-planet.html

Ostatnia wiadomość z pochłoniętych planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku
2021-09-06. Ariel Majcher
Jeśli ktoś ma możliwość podróżowania obecnie między Polską a strefą tropikalną lub bardziej na południe, łatwo można się przekonać, co oznacza nachylenie ekliptyki do widnokręgu. 14 września planeta Merkury osiągnie swoją maksymalną elongację wschodnią, oddając się od Słońca na prawie 27°. Planeta Wenus również zbliża się do swojej maksymalnej elongacji wschodniej, którą osiągnie 30 października. Oddali się wtedy od Słońca na 47°, ale już teraz znajduje się ponad 40° od niego. Mimo to, ze względu na niekorzystne nachylenie ekliptyki na półkuli północnej na naszych szerokościach geograficznych Merkury zachodzi niecałe pół godziny po Słońcu, a Wenus czyni to niewiele ponad pół godziny później. Wskutek tego pierwsza z wymienionych planet ginie u nas w zorzy wieczornej, a druga widoczna jest bardzo nisko nad widnokręgiem i przez bardzo krótki czas.
Zupełnie inaczej jest bliżej równika i na półkuli południowej. Np. w chilijskim mieście Punta Arenas, które jest położone na analogicznej szerokości geograficznej, co północna Polska, tylko na południe od równika obecnie ekliptyka tworzy duży kąt z wieczornym widnokręgiem i tam Merkury w dniu maksymalnej elongacji zajdzie 2,5 godziny po Słońcu, a Wenus zniknie z widnokręgu jeszcze kolejne 1,5 godziny później. Na początku zmierzchu cywilnego Merkury wzniesie się tego dnia na wysokość 18°, a Wenus ? na wysokość 30°, a zatem obie planety są znakomicie widoczne i to na ciemnym niebie. Dodatkowo w najbliższych dniach obie planety minie cienki sierp Księżyca powracającego na niebo wieczorne po nowiu, przez który przejdzie we wtorek 7 września rano naszego czasu. W drugiej części tygodnia Srebrny Glob zacznie pojawiać się na niebie wieczornym. Lecz u nas godzinę po zachodzie Słońca nie wzniesie się wyżej niż małe kilkanaście stopni ponad widnokrąg. Oczywiście na półkuli południowej szybko nabierze wysokości.
Na obu półkulach można obserwować planety Saturn i Jowisz oraz nową powrotną RS Oph (na południe od równika znacznie wyżej niż u nas). W drugiej połowie nocy widoczne są także dwie ostatnie planety Układu Słonecznego oraz Mira Ceti. Z tym że warunki obserwacyjne przebywających blisko równika niebieskiego Neptuna i Miry są podobne na obu półkulach, Uran za to wyraźnie wyżej wznosi się u nas. Na południe od równika słabo widoczna jest wysoko wędrująca u nas gwiazda nowa V1405 Cas. W Punta Arenas jest ona stale pod horyzontem.
Jak napisałem we wstępie, mimo dużej elongacji (wyraźnie większej, niż podczas dobrej widoczności wieczorem na wiosnę, czy rano jesienią) planeta Merkury ginie w zorzy wieczornej i jest niewidoczna. Musimy zadowolić się planetą Wenus, która nie ustaje w wędrówce w lewo wzdłuż widnokręgu, cały czas 45 minut po zachodzie Słońca zajmując pozycję na wysokości 2-3 stopni ponad widnokręgiem. Wenus powoli zbliża się do Ziemi i jej średnica kątowa równie powoli rośnie. Obecnie osiąga ona 16?. Także powoli spada faza wenusjańskiej tarczy. Do końca tygodnia jej wybrzuszenie zmniejszy się do 69%. Planeta świeci z jasnością -4 wielkości gwiazdowe, dzięki czemu jest dobrze widoczna na tle zorzy wieczornej. Znajdujące się w jej okolicy gwiazdy są znacznie słabsze, stąd świeci ona, jako samotna latarnia nisko nad zachodnią częścią nieboskłonu o zmierzchu.
W tym tygodniu planetę Wenus odwiedzi Księżyc w fazie wąskiego sierpa. Srebrny Glob spotka się ze Słońcem we wtorek 7 września przed godziną 3 naszego czasu. Znajdzie się wtedy wysoko nad ekliptyką i nie zdoła zasłonić tarczy słonecznej. Potem przeniesie się na niebo wieczorne, ale ze względu na niekorzystne nachylenie ekliptyki nie można liczyć na dobre warunki obserwacyjne Księżyca. Co prawda szansa na jego dostrzeżenie pokaże się już 8 września, gdyż wieczorem od nowiu upłynie już prawie 30 godzin i jego faza urośnie do 4%. Jednak 45 minut po zachodzie Słońca Księżyc właśnie zacznie znikać za linią widnokręgu, a wcześniej niebo może okazać się zbyt jasne na jego dostrzeżenie. A udać się to może tylko przy doskonale przejrzystym powietrzu. Dlatego na próby odszukania Księżyca warto tego wieczora zabrać ze sobą lornetkę.
Dobę później sierp naturalnego satelity Ziemi zgrubieje do 9% i o tej samej porze jego tarcza zajmie pozycję na wysokości podobnej do planety Wenus, tylko 7° na prawo od niej. W piątek 10 września Księżyc przeniesie się na wschód od Wenus, zwiększając fazę do 17%. 45 minut po zachodzie Słońca Księżyc zbliży się do horyzontu na 6° i również pokaże się 7° od Wenus. W obu tych dniach, jeśli tylko zdarzy się wolne od chmur niebo, przy braku przeszkód terenowych oba ciała niebieskie da się dostrzec bez kłopotu.
W sobotę 11 września Srebrny Glob dotrze do środka gwiazdozbioru Wagi, a jego sierp zwiększy fazę do 27%. O zmierzchu 6° na prawo od niego zaświeci Zuben Elgenubi, druga co do jasności gwiazda tej konstelacji, choć oznaczana grecką literą ?. W odległości 8° na godzinie 1 względem księżycowej tarczy natomiast da się dostrzec Zuben Eschamali, najjaśniejszą gwiazdę Wagi, ale oznaczaną na mapach nieba grecką literą ?.
Niedziela 12 września zastanie Księżyc na tle gwiazdozbioru Skorpiona tuż obok charakterystycznego łuku gwiazd z północno-zachodniej części konstelacji. O zmierzchu faza jego tarczy zwiększy się do 37% i zajmie pozycję na wysokości około 10° nad południowo-zachodnią częścią nieboskłonu. Wspomniane jasne gwiazdy pokażą się niecałe 3° na prawo od Księżyca. Nieco ponad 6° na południowy wschód od niego towarzystwa dotrzyma mu Antares, najjaśniejsza gwiazda Skorpiona.
Na początku września noc astronomiczna zapada po godzinie 21. Wtedy nowa powrotna RS Oph wznosi się na wysokości przekraczającej 25° i jest całkiem dobrze widoczna z terenu Polski. W tym tygodniu blask Księżyca jeszcze nie przeszkodzi zbytnio w jej obserwacjach. Coraz większym utrudnieniem w jej obserwacjach jest za to malejący blask nowej. Obecnie zbliża się on do +9 magnitudo, co oznacza, że mniejsze lornetki mogą już nie wystarczyć do jej dostrzeżenia. Do odszukania nowej i oceniania jej jasności warto wspomóc się mapką, wygenerowaną na stronie Amerykańskiego Towarzystwa Obserwatorów Gwiazd Zmiennych (AAVSO).
Bardziej po południowej stronie nieba i trochę bliżej widnokręgu znajdują się dobrze widoczne gołym okiem planety Saturn i Jowisz. One powoli też słabną, ponieważ od ich opozycji mija coraz więcej czasu i obie planety oddalają się od nas. Saturn jest dalej od Słońca, stąd zmiana odległości od Ziemi jest mniejszą częścią jego średniej odległości od Słońca, dlatego ma ona mniejszy wpływ na jego średnicę kątową i jasność. Jednak nadal obie planety są bliskie swoich maksymalnych tegorocznych jasności i średnic kątowych. Saturn świeci z jasnością +0,3 wielkości gwiazdowej, przy średnicy tarczy 18?. Jowisz natomiast świeci blaskiem -2,7 magnitudo, mając tarczę o średnicy ponad 30? większej. Obie planety nadal poruszają się z północnego wschodu na południowy zachód i Saturn przemieścił się już na zachodni kraniec głównej figury Koziorożca, Jowisz zaś zbliżył się do pary gwiazd Deneb Algiedi i Nashira z północno-wschodniego krańca figury. W przyszłym tygodniu Jowisz przejdzie mniej niż 1,5 stopnia na północ od pierwszej z wymienionych gwiazd.
Tytan, najjaśniejszy księżyc Saturna swoją maksymalną elongację osiągnie we wtorek 7 września. Tym razem będzie to elongacja wschodnia. W układzie księżyców galileuszowych Jowisza natomiast w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    6 września, godz. 0:12 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    6 września, godz. 1:02 ? wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,
?    6 września, godz. 1:42 ? wyjście Io z cienia Jowisza 4? na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    6 września, godz. 1:54 ? minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 5?, 14? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    6 września, godz. 3:02 ? zejście Europy z tarczy Jowisza i jednoczesne wejście Ganimedesa na tarczę Jowisza,
?    6 września, godz. 3:54 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    6 września, godz. 20:12 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    6 września, godz. 20:40 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    6 września, godz. 22:30 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    6 września, godz. 22:58 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    6 września, godz. 23:18 ? minięcie się Europy (N) i Ganimedesa w odległości 2?, 203? na zachód od brzegu tarczy Jowisza,
?    7 września, godz. 20:10 ? wyjście Io z cienia Jowisza 10? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    7 września, godz. 22:44 ? wyjście Europy z cienia Jowisza 13? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    7 września, godz. 23:58 ? minięcie się Kalisto (N) i Ganimedesa w odległości 9? 337? na zachód od brzegu tarczy Jowisza,
?    9 września, godz. 0:30 ? minięcie się Kalisto (N) i Io w odległości 9? 112? na zachód od brzegu tarczy Jowisza,
?    9 września, godz. 21:24 ? wyjście Kalisto z cienia Jowisza 48? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    9 września, godz. 22:20 ? wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza 28? na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    10 września, godz. 2:51 ? minięcie się Kalisto (N) i Io w odległości 8? 102? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    10 września, godz. 3:34 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Io w odległości 4? 94? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    10 września, godz. 21:58 ? minięcie się Kalisto (N) i Ganimedesa w odległości 4? 281? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    12 września, godz. 3:30 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    13 września, godz. 0:42 ? Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    13 września, godz. 2:26 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    13 września, godz. 3:36 ? wyjście Io z cienia Jowisza 13? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    13 września, godz. 3:38 ? wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,
?    13 września, godz. 21:58 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    13 września, godz. 22:34 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    14 września, godz. 0:16 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    14 września, godz. 0:54 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza.
Już od wieczora wysoko na niebie wznosi się gwiazda nowa V1405 Cas, znajdująca się niedaleko gromady otwartej gwiazd M52 na pograniczu Kasjopei i Cefeusza. O godzinie podanej na mapce nowa wznosi się na wysokość prawie 60° i dalej się wznosi, osiągając wysokość 80° około godziny 1. V1405 Cas nadal utrzymuje jasność około +8 magnitudo, czyli wyraźnie więcej od RS Oph. Można ją zatem dostrzec przez troszkę mniejszy sprzęt optyczny. Przy sprzyjającej pogodzie warto wykorzystać najbliższe noce na jej obserwacje, gdyż pod koniec tego tygodnia i przez kolejny tydzień w jej obserwacjach przeszkodzi silny blask Księżyca.
W drugiej części nocy dobrze widoczne są planety Neptun i Uran oraz gwiazda zmienna Mira Ceti. Planeta Neptun jest już bardzo bliska opozycji, stąd najwyżej nad widnokręgiem wznosi się około północy prawdziwej. O tej porze roku jest to godzina między 0:30 a 1:00. Planeta osiąga wtedy wysokość mniej więcej 35°. W związku z bliskością opozycji planeta także porusza się ruchem wstecznym i zbliża się obecnie do gwiazdy stanowiącej zachodni róg równoległoboku gwiazd o jasności podobnej do Neptuna. Jasność samej planety wynosi +7,8 wielkości gwiazdowej.
Planeta Uran przebywa na tle gwiazdozbioru Barana i najwyżej nad horyzontem znajduje się około godziny 4:30. Uran przecina południk lokalny na wysokości prawie 55°, a jej jasność osiągnęła wartość +5,7 wielkości gwiazdowej. Identyfikację planety ułatwi para gwiazd o jasności niewiele różniącej się od jasności Urana, czyli gwiazdy o i ? Arietis. Uran także porusza się ruchem wstecznym i zbliża się do pierwszej z wymienionych gwiazd. Do końca tygodnia zmniejszy odległość do niej do poniżej 1°.
Tylko kilkadziesiąt minut wcześniej od Urana najwyższe położenie na niebie osiąga długookresowa gwiazda zmienna Mira Ceti. Gwiazda ta góruje u nas na wysokości około 35°, czyli prawie takiej samej, jak kilka godzin czyni to Neptun. Jasność Miry już niestety systematycznie spada i obecnie jej jasność ocenia się na jakieś +3,2 wielkości gwiazdowej. Nadal jest zatem ona trzecim co do jasności obiektem w Wielorybie i łatwo widać ją gołym okiem. Szczególnie że jeszcze w jej obserwacjach nie przeszkadza blask Księżyca.
Animacja pokazuje położenie Księżyca i Wenus w drugim tygodniu września 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie nowej powrotnej RS Oph oraz planet Saturn i Jowisz w drugim tygodniu września 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight
 Mapka pokazuje położenie nowej V1405 Cas w drugim tygodniu września 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight
Mapka pokazuje położenie planet Neptun i Uran oraz Miry w drugim tygodniu września 2021 r. (kliknij miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

https://astronet.pl/na-niebie/niebo-w-drugim-tygodniu-wrzesnia-2021-roku/

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku.jpg

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku2.jpg

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku3.jpg

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku4.jpg

Niebo w drugim tygodniu września 2021 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto najciemniejsze państwo świata, gdzie zakazuje się w nocy włączania światła. Zobacz je okiem satelitów
2021-09-06.
Podczas, gdy sąsiednie państwa toną w blasku miejskich świateł, kraj ten pozostaje na ponad pół doby pogrążony w całkowitych ciemnościach. Poznaj najciemniejsze państwo na świecie, które ujawnione zostało przez krążące po orbicie satelity.
Fatalny stan infrastruktury energetycznej, masowe przerwy w dostawach prądu trwające nie godzinę, lecz wiele dni, a do tego brak ogrzewania i całkowite ciemności nocami, tak wygląda życie w Korei Północnej, najciemniejszym państwie świata.
Jeden z najbardziej ubogich krajów, licząc według dochodu na głowę mieszkańca, boryka się z wieloma problemami. Jednym z nich każdego roku jest zima, ponieważ to właśnie wtedy pobór energii wzrasta tak szybko, że konieczne są długotrwałe, nieprzewidziane przerwy w jej dostawach.
Dla milionów mieszkańców oznacza to nie tylko całodobowe ciemności, lecz przede wszystkim brak ogrzewania, a przecież temperatura potrafi spadać grubo poniżej zera. Egipskie ciemności panujące w Korei Północnej można zobaczyć na zdjęciach satelitarnych. Kontrastuje to z licznie oświetlonymi miastami w sąsiedniej Korei Południowej i Chinach.
Jedyną świetlną wyspą jest stolica Pjongjang, zamieszkiwana przez ponad 3 miliony ludzi. Jeśli porówna się ją do Seulu, stolicy sąsiedniej Korei Południowej, to różnica w oświetleniu jest uderzająca. Na zdjęciu satelitarnym świetnie widoczna jest najbardziej oświetlona granica na świecie, która nazywana jest Koreańską Strefą Zdemilitaryzowaną, choć tak naprawdę jest najbardziej zmilitaryzowaną granicą na naszej planecie.
Po wojnie koreańskiej dochód na mieszkańca w Korei Południowej wzrósł 17-krotnie w porównaniu z dochodem mieszkańca Korei Północnej. Południowa część półwyspu zajęła 12. miejsce w produkcji energii elektrycznej i 10. miejsce w jej zużyciu.
Tymczasem Korea Północna zajmuje dopiero 71. miejsce w produkcji energii i 73. miejsce w jej zużyciu. Przepaść widoczna jest więc nie tylko na zdjęciach satelitarnych, lecz również w statystyce. To prawdziwa ?czarna dziura? na mapie wschodniej Azji.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Brak świateł miejskich w nocy w Korei Północnej na zdjęciu z satelity. Fot. NASA.

Brak świateł miejskich w nocy w Korei Północnej na zdjęciu z satelity. Fot. NASA.

Porównanie nocnego oświetlenia Pjongjangu (stolicy Korei Północnej) i Seulu (stolicy Korei Południowej) na zdjęciu z satelity. Fot. NASA.

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-01-31/czy-nasa-opublikowala-falszywe-zdjecie-satelitarne-antarktydy-gdzie-sie-podziala-noc/

Oto najciemniejsze państwo świata, gdzie zakazuje się w nocy włączania światła. Zobacz je okiem satelitów.jpg

Oto najciemniejsze państwo świata, gdzie zakazuje się w nocy włączania światła. Zobacz je okiem satelitów2.jpg

Oto najciemniejsze państwo świata, gdzie zakazuje się w nocy włączania światła. Zobacz je okiem satelitów3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sektor kosmiczny ? wrzesień 2021
2021-09-06. Krzysztof Kanawka
Zapraszamy do relacji z branży kosmicznej we wrześniu 2021.
(Poczekaj na załadowanie relacji. Jeśli ?nie działa? ? odśwież stronę). Jeśli masz ?news? ? wyślij email na kontakt (at) kosmonauta.net.
Szósty września 2021
Witamy 6 września 2021 - oto najważniejsze informacje:
?    Od początku września obserwujemy cenzurę dotyczacą planowanych lotów kosmicznych z Chin. Wszystkie informacje będą albo niepełne, albo będą mniej dostępne (w szczególności informacje o startach wojskowych)
?    Z uwagi na tę cenzurę dość niewiele wiadomo o planach na koniec misji załogowej Shenzhou-12.
?    Aktualnie w pobliżu Ziemi nie ma (wykrytych) planetoid i meteoroidów
?    Na Słońcu obecnie obserwujemy aż sześć aktywnych regionów - kilka z nich szybko rośnie. Nie zaobserwowano jeszcze silniejszych rozbłysków.
?    Wciąż dużo kontrowersji wywołują problemy podczas ostatniego lotu rakietoplanu SpaceShipTwo (z Richardem Bransonem na pokładzie). Różne źródła sugerują, że przerwa w lotach tego pojazdu może trwać kilka miesięcy.
Planetoida 2021 RF
Aktualnie w pobliżu Ziemi nie ma żadnych wykrytych planetoid czy meteoroidów. Najbliżej znajduje się planetoida 2021 RF o średnicy około 11 metrów. Jej przelot, w odległości około 1,28 średniego dystansu do Księżyca, nastąpił nad ranem (czasu europejskiego) w dniu 4 września 2021.
Najnowszy obraz huraganu Larry
Huragan Larry - szalejący pomiędzy Karaibami a Afryką jest obecnie kategorii 3. Oto zdjęcie z 5 września 2021 z godziny 20:10 CEST z satelity GOES-16.
Będą utrudnienia w informacji o chińskich startach
Od początku września obserwujemy cenzurę dotyczacą planowanych lotów kosmicznych z Chin. Wszystkie informacje będą albo niepełne, albo będą mniej dostępne (w szczególności informacje o startach wojskowych).
Zaczynamy relację!
Witamy w naszej relacji z września 2021 roku dla branży kosmicznej. Poprzednia wakacyjna relacja okazała się być na tyle interesująca, że postanowiliśmy prowadzić nasz "eksperyment".
Relacja z wakacji 2021 jest dostępna pod tym linkiem.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2021/09/sektor-kosmiczny-wrzesien-2021/

Sektor kosmiczny ? wrzesień 2021.jpg

Sektor kosmiczny ? wrzesień 2021.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co czwarta gwiazda mogła pochłonąć przynajmniej jedną planetę

2021-09-06.

Według nowych badań, co najmniej 1/4 wszystkich gwiazd podobnych do Słońca w pewnym momencie swojego życia pochłonęła jedną z własnych planet. To pokazuje, jak wiele układów planetarnych jest niestabilnych, co wskazuje na wyjątkowość Układu Słonecznego.

Słońce jest ewenementem w Drodze Mlecznej. Większość gwiazd w naszej galaktyce (ok. 75 proc.) to gwiazdy typu widmowego M, czyli czerwone karły - małe, chłodne i długowieczne. Słońce jest gwiazdą typu widmowego G, czyli tzw. żółtym karłem - tylko 7 proc. gwiazd w Drodze Mlecznej należy do tej grupy.
Co więcej, Słońce to typowy samotnik. Większość gwiazd rodzi się w układach złożonych. Obserwacje wskazują, że większość gwiazd Drogi Mlecznej ma przynajmniej jednego towarzysza.

Zespół astronomów pod kierownictwem Lorenzo Spiny z Obserwatorium Astronomicznego w Padwie i Uniwersytetu Monasha postanowił przyjrzeć się bliżej układom podwójnym. Zidentyfikowali 107 par gwiazd o podobnej temperaturze i masie powierzchniowej, a następnie zbadali ich właściwości chemiczne.

Odkryto, że dużo układów podwójnych ma niedopasowaną chemię. Jest mało prawdopodobne, aby było to wynikiem niejednorodności wewnątrz obłoku protogwiazdowego; zamiast tego wynika z opadania materiału planetarnego na gwiazdę i zanieczyszczania strefy konwekcyjnej - warstwy, w której materiał jest transportowany przez przepływy ciepła.

Kiedy materiał planetarny opada na gwiazdę i zanieczyszcza jej strefę konwekcyjną, skład atmosfery gwiezdnej zmienia się w sposób, który odzwierciedla skład obserwowany w obiektach skalistych, a mianowicie, elementy ogniotrwałe (metale i krzemiany) są obfitsze. Dlatego gwiazdy, które pochłonęły materiał planetarny powinny mieć stosunek obfitości pierwiastków ogniotrwałych do lotnych, który jest wyższy niż typowy stosunek spotykany w gwiazdach o podobnym wieku i metaliczności - powiedział Lorenzo Spina.

Odkrycie to ma bardzo ważne implikacje dla badania innych układów planetarnych. Do tej pory potwierdzono istnienie ponad 4500 egzoplanet i wydaje się, że istnieje dość duża różnorodność w architekturze tych układów. Sugeruje to, że układy planetarne są bardzo wrażliwe na warunki początkowe, we wczesnym etapie ich formowania.

Badania te przedstawiają dodatkowe dowody na to, że znaczny procent systemów orbitujących wokół gwiazd podobnych do Słońca miał bardzo burzliwy początek życia. Być może ma to również wpływ na zrozumienie, jak i dlaczego życie pojawiło się na Ziemi, ponieważ wszystkie gwiazdy w badaniu były układami podwójnymi. Odkrycia te mogą sugerować, że układy podwójne są zbyt niechlujne dla stabilnych warunków, które mogą być potrzebne do powstania życia.

 Może to również pomóc nam zawęzić obszar poszukiwań egzoplanet podobnych do Ziemi. Chociaż gwiazdy podobne do Słońca są stosunkowo rzadkie w Drodze Mlecznej, wciąż istnieją miliony takich obiektów, które znajdują się wystarczająco blisko, abyśmy mogli je obserwować. Badanie ich atmosfer na obecność pierwiastków ogniotrwałych może pomóc zawęzić krąg poszukiwaczy planet.

 Układy podwójne są niezwykle powszechne we Wszechświecie /materiały prasowe

Źródło:INTERIA.Tech

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-co-czwarta-gwiazda-mogla-pochlonac-przynajmniej-jedna-planet,nId,5456012

Co czwarta gwiazda mogła pochłonąć przynajmniej jedną planetę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA: Mamy już gotowy reaktor jądrowy, który pojawi się na Księżycu
2021-09-05.
NASA nie próżnuje. Naukowcy w ostatnich latach skupili się na najważniejszym aspekcie kolonizacji obcych światów, czyli skutecznym źródle energii. Amerykanie stawiają tutaj na sprawdzone reaktory nuklearne.
To potężne źródło energii elektrycznej nazywa się Kilopower i zapewni normalne egzystowanie ludzi w tamtejszym ekstremalnym środowisku. Agencja zakończyła już prace nad projektem Space Technology Mission Directorate (STMD), w ramach którego powstał kompaktowy reaktor jądrowy. Na początku roku projekt otrzymał też nagrodę Gears of Government President's Award Winners, czyli jedną z najważniejszych przyznawanych przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Rolą Kilopower będzie zapewnienie energii elektrycznej do zasilania księżycowych lub marsjańskich baz, ich ogrzewania i dostarczenia energii na potrzeby funkcjonowania sprzętu i urządzeń. Kosmiczny, mobilny reaktor jądrowy testowany był z powodzeniem przez ostatnie miesiące przez inżynierów z NASA Glenn Research Center i Los Alamos National Laboratory.
Reaktor jest bezobsługowy, dysponuje mocą od 10 do 40 kilowatów, i bez żadnych zabiegów serwisowych jest w stanie dostarczyć energii elektrycznej do dwóch domów przez 10 lat. W rdzeniu reaktora znajduje się uran-235. Otoczony jest powłoką tlenku berylu, która wychwytuje neutrony i odbija je z powrotem do rdzenia, poprawiając skuteczność samoregulującej reakcji rozszczepienia. Kontrola pracy reaktora odbywa się z pomocą pojedynczego pręta z węglikiem boru.
Ciepło z reaktora zbiera się i przenosi za pomocą pasywnych przewodów cieplnych wypełnionych sodem. Dostarczają one ciepło do zestawu wysokowydajnych silników Stirlinga. Są to silniki z zamkniętą pętlą i pracują na różnicach temperatur, które powodują ruch tłoka w przód i w tył, podobnie jak tłok w silniku spalinowym, choć z użyciem ściśliwego medium gazowego, zamiast wybuchającej mieszaniny benzyny i powietrza. Jednocześnie schładza on reaktor za pomocą radiatora (wyglądającego jak parasol), a także napędza prądnicę w celu wytworzenia energii elektrycznej.
Konstrukcja reaktorów jest modułowa. Pozwala to połączyć kilka z nich w sieć i wytworzyć o wiele więcej potrzebnej energii elektrycznej dla dużej bazy. Tak więc pierwsi kolonizatorzy Księżyca i Marsa będą mieli do dyspozycji tyle energii, ile tylko będą potrzebowali.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2021-09-05/nasa-mamy-juz-gotowy-reaktor-jadrowy-ktory-pojawi-sie-na-ksiezycu/

NASA Mamy już gotowy reaktor jądrowy, który pojawi się na Księżycu.jpg

NASA Mamy już gotowy reaktor jądrowy, który pojawi się na Księżycu2.jpg

NASAMamy już gotowy reaktor jądrowy, który pojawi się na Księżycu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkurs #myEUspace
2021-09-06. Krzysztof Kanawka
Ciekawy konkurs związany z branżą kosmiczną w Europie.
Agencja EUSPA rozpoczyna ciekawy konkurs dotyczący technik i technologii kosmicznych. Termin zgłoszeń upływa 15 listopada 2021.
W konkursie zorganizowano dwie ścieżki:
?    Track 1 ? From Idea to Prototype/customer validation
?    Track 2 ? From Prototype to Product /Market entry
W następujących obszarach tematycznych:
?    Move Me Smart
?    Space Up My Life
?    Our Green Planet
?    Map My World
?    Farming by Satellite
?    Dive in Quantum
Konkurs #myEUspace / Credits ? EUSPA
Więcej na stronie EUSPA.
(EUSPA)
#myEUspace competition is here?
https://www.youtube.com/watch?v=SPAb_bEcoxA

https://kosmonauta.net/2021/09/konkurs-myeuspace/

Konkurs myEUspace.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PCINN.SPACE Challenge w Rzeszowie rozstrzygnięty
2021-09-06.
30 sierpnia br. ogłoszono wyniki akcji promocyjnej PCINN.SPACE Challenge zorganizowanej w ramach kosmicznego projektu PCI Space Exploration. Spośród wszystkich nadesłanych odpowiedzi wyłonione zostały trzy poprawne i ich autorzy otrzymali kosmiczne upominki.
Akcja promocyjna PCINN. SPACE Challenge wystartowała 5 sierpnia br. Do 25 sierpnia należało przesyłać odpowiedzi. Organizatorzy akcji ? Podkarpackie Centrum Innowacji sp. z o.o. z siedzibą w Rzeszowie ? ogłosiło wyniki na swojej stronie 30 sierpnia br.  
W konkursie należało podać, jaka ulica w Rzeszowie skrywa w swojej nazwie rodzaj załogowego statku kosmicznego NASA. Odpowiedzią było ulica Podpromie. Łączy ona ulice Teofila Lenartowicza i Wojciecha Kilara. Znajduje się przy niej m.in. hala sportowo-widowiskowa Hala Podpromie. A sama ulica jest niedaleko rzeki Wisłok.
Wśród wszystkich nadesłanych odpowiedzi tylko trzy były poprawne. Ich autorami są:
?    Hubert Gross
?    Kamil Ziółkowski
?    Kamil Misiurek

Do tych osób trafi książka pt. "Kosmiczne wyzwania. Jak budować statki kosmiczne, dogonić kometę i rozwiązywać galaktyczne problemy? autorstwa Artura B. Chmielewskiego i Eweliny Zambrzyckiej-Kościelnickiej oraz komplet upominków Podkarpackiego Centrum Innowacji.
Organizatorzy akcji promocyjnej serdecznie gratulują wszystkim, którzy podjęli ich kosmiczne wyzwanie. I jednocześnie zapraszają do udziału w kosmicznym projekcie PCI, który jest okazją do poznania interesujących zagadnień praktycznych związanych z eksploracją kosmosu, ale także ?kosmiczną przepustką? do stworzenia m.in. polskiej konstelacji nanosatelitarnej na Podkarpaciu.
Więcej informacji na temat projektu PCI Space Exploration można znaleźć na stronie PCI.   
Źródło: PCI
Oprac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pcinnspace-challenge-w-rzeszowie-rozstrzygniety

PCINN.SPACE Challenge w Rzeszowie rozstrzygnięty.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Krakowie łączą światy nauki i fantastyki. Kongres Futurologiczny 2021
2021-09-06.MK.KF.
Pomost pomiędzy światami nauki i fantastyki, spotkania z ekspertami polskiego sektora kosmicznego, specjalistami zajmującymi się sztuczną inteligencją i znanymi pisarzami fantastyki ? to tylko niektóre atrakcje Kongresu Futurologicznego 2021. Trzydniowa konferencja kulturalno-naukowa odbędzie się już w dniach 12-14 września w zabytkowych wnętrzach Pałacu Potockich na Rynku Głównym w Krakowie. Wydarzenie stanowi część oficjalnych obchodów jubileuszu stulecia urodzin Stanisława Lema.
Podczas trzech wypełnionych spotkaniami dni uczestnicy audytorium będę mieli okazję wysłuchać wystąpień i dyskusji z udziałem reprezentantów polskiego sektora kosmicznego, specjalistów zajmujących się sztuczną inteligencją i rzeczywistością wirtualną, jak również pisarzy fantastyki, krytyków, a także twórców oraz producentów gier.
Łączą fantastykę i naukę
Wśród zaproszonych gości znajdą się między innymi: Mirosław Hermaszewski ? pierwszy i jedyny polski kosmonauta, Wiktor Niedzicki ? twórca i prowadzący legendarnego programu telewizyjnego ?Laboratorium?, oraz Jacek Rodek ? autor scenariusza kultowego polskiego komiksu ?Funky Koval?.

Szczególne miejsce podczas konferencji zajmie upamiętnienie sylwetki i twórczości Stanisława Lema.
Wydarzenie promować ma rodzimą twórczość fantastycznonaukową, inspirować młodych autorów, a także integrować naukowców, artystów oraz przedstawicieli branży technologicznej ? w swej unikalnej formie łączącej zagadnienia futurologiczne z wizjami przyszłości obecnymi w kulturze popularnej; konferencja ma stanowić pomost pomiędzy światem nauki i fantastyki.
Kongres Futurologiczny 2021

W trakcie konferencji premierę będzie miał też wyjątkowy zbiór ?Ku gwiazdom: Antologia polskiej fantastyki naukowej 2021?, stanowiący pokłosie pierwszego konkursu literackiego i współpracy Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej z krakowskim Wydawnictwem IX.

Konferencja odbędzie się w dniach 12-14 września w kameralnej i unikatowej atmosferze Pałacu Potockich w Krakowie. Organizatorem jest Polska Fundacja Fantastyki Naukowej we współpracy z krakowską miejską instytucją KBF ? operatorem programu Kraków Miasto Literatury UNESCO.
Więcej informacji oraz szczegółowy program wydarzenia na stronie internetowej Kongresu Futurologicznego 2021.

Spotkanie odbędzie się nie tylko w formie stacjonarnej z wolnym wstępem dla każdego zainteresowanego; będzie też retransmitowane w mediach społecznościowych.

źródło: portal tvp.info
Kongres Futurologiczny odbędzie się w dniach 12-14 września w Krakowie (fot. Shutterstock)

https://www.tvp.info/55723156/kongres-futurologiczny-2021-krakow-startuje-12-wrzesnia-wsrod-gosci-hermaszewski-niedzicki-i-rodek-jubileusz-stulecia-urodzin-stanislawa-lema

W Krakowie łączą światy nauki i fantastyki. Kongres Futurologiczny 2021.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekordowo ciepłe lato. ?Kamień milowy w trendzie globalnego ocieplenia?
2021-09-07.łZ.KF.
Według naukowców z unijnego programu obserwacji Ziemi Copernicus, tegoroczne lato w Europie było rekordowo ciepłe. Pobito, choć nieznacznie, rekordy temperatur z 2010 i 2018 roku.
Badacze przekazali, że średnia temperatura powietrza pomiędzy czerwcem a sierpniem była o 1 stopień Celsjusza wyższa niż w średnia w latach 1991-2020. Ponadto o 0,1 stopnia pobito rekordy temperatury z 2010 i 2018 roku.

Rejestr temperatur programu Copernicus sięga 1950 roku, ale jest porównywalny z danymi gromadzonymi od połowy XIX wieku. Sierpień 2021 roku na równi z sierpniem 2017 roku był trzecim najcieplejszym w historii.
Kontrast temperatur
rednia temperatur z sierpnia obecnego roku była zbliżona do tej z lat 1991-2020, ale warunki na całym kontynencie kontrastowały ze sobą. W krajach śródziemnomorskich temperatury były rekordowo wysokie, na wschodzie wyższe od średniej, zaś na północy poniżej średniej.

Lato w tym roku stało się kolejnym kamieniem milowym w długoterminowym trendzie globalnego ocieplenia, w ramach którego emisje gazów cieplarnianych zmieniają klimat planety.
We wtorek grupy aktywistów ? wskazała agencja Reutera ? wezwały, by zaplanowana na listopad konferencja ONZ w sprawie klimatu COP26 w Glasgow została przełożona. Sieć skupiająca ekologiczne organizacje Climate Action Network uzasadniła, że w rozmowach powinni wziąć udział delegaci z ponad 190 krajów, co jest niemożliwe z powodu pandemii COVID-19.

Źródło: PAP
Globalne ocieplenie postępuje (fot. Pixabay)
https://www.tvp.info/55746467/copernicus-badanie-klimatu-rekordowo-cieple-lato-globalne-ocieplenie-postepuje

Rekordowo ciepłe lato. Kamień milowy w trendzie globalnego ocieplenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy komercyjny lot na orbitę ? Inspiration4
2021-09-07. Małgorzata Jędruszek  216 odsłon
Czterech cywilnych astronautów poleci jako załoga pierwszego w pełni komercyjnego lotu na orbitę już 15 września.
Inspiration4 to pierwszy całkowicie komercyjny lot załogowy na orbitę, w którym nie weźmie udziału żaden astronauta wyszkolony przez agencje rządowe. Misja jest częścią projektu charytatywnego, który ma na celu zebranie 200 milionów dolarów na St. Jude Children?s Research Hospital ? instytucję zajmującą się leczeniem dzieci cierpiących na raka i inne ciężkie choroby. Celem projektu jest także przeprowadzenie szeregu testów przed, w trakcie i po trzydniowym locie.
Misji przewodzić będzie 38-letni miliarder Jared Isaacman, który zapłacił za przelot aż 50 milionów dolarów. Oprócz tego polecą 51-letnia Sian Proctor, pilotka i naukowczyni specjalizująca się w geografii, oraz Chris Sembroski, 42-letni programista. Częścią załogi będzie także Hayley Arceneaux, 29-letnia pracownica fundacji St. Jude, która jako dziecko pokonała raka.
Przyszli astronauci przeszli szkolenia w formie treningu na symulatorach, lotów myśliwcami oraz samolotami zero-G. Na początku września załoga, w ubranych wcześniej kombinezonach, szkoliła się w kapsule, w której poleci już niedługo.
Statek Crew Dragon Resilience, który zostanie wykorzystany w misji Inspiration4, ma za sobą już jeden start. W maju ta sama kapsuła wróciła z ISS z czterema astronautami na pokładzie. Od tego czasu trwały przygotowania do następnego lotu.
Tym razem statek nie będzie dokował na ISS, dlatego zamiast modułu dokującego zamontowano szklaną kopułę, przez którą astronauci będą mogli podziwiać Ziemię z orbity.
Misja Inspiration4 będzie przełomowa dla turystyki kosmicznej. Jest pierwszym krokiem na drodze do zmienienia wakacji na orbicie z science-fiction w rzeczywistość.
Źródła:
Stephen Clark: Crew completes spaceship fit check ahead of all-private mission to orbit. Spaceflight.com(dostęp dnia 4 września 2021), Strona główna Inspiration4
Zdjęcie w tle: Załoga Inspiration4 w trakcie wizyty w Space Camp w Huntsville, Alabama
Załoga w trakcie ćwiczeń w stanie nieważkości. Od lewej: Chris Sembroski, Hayley Arceneaux, Jared Isaacman i Sian Proctor. Źródło: Inspiration4/John Kraus
https://astronet.pl/loty-kosmiczne/pierwszy-komercyjny-lot-na-orbite-inspiration4/

Pierwszy komercyjny lot na orbitę ? Inspiration4.jpg

Pierwszy komercyjny lot na orbitę ? Inspiration4.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mity wśród gwiazd: Gwiazdozbiór Barana
2021-09-07. Weronika Księżakowska
Gwiazdozbiór Barana nie jest największy na jesiennym niebie, jednak jego historia i znaczenie sprawiają, że warto go odnaleźć w chłodne wieczory. Jako jeden z gwiazdozbiorów zodiakalnych pełni także dodatkową funkcję. Dwa tysiące lat temu był punktem przecięcia się równika niebieskiego z ekliptyką. Do tej pory mówimy o występującym w tym miejscu punkcie Barana. Gdy Słońce się w nim znajduje, mówimy o równonocy wiosennej. Konstelację można znaleźć po charakterystycznym kształcie łuku, przypominającym pistolet skierowany w gwiazdozbiór Perseusza lub rogi zwierzęcia, którego nazwę otrzymała.
To drugie wyobrażenie przyjęli Sumerowie. Już wtedy ta część nieba była rozpoznawana w obecnym kształcie, a także odgrywała niemałą rolę kulturze. Podczas równonocy wiosennej Asyryjczycy składali ofiarę właśnie z barana. W starożytnej Grecji konstelacja również miała duże znaczenie. Helleni nazywali gwiazdozbiór ?księciem wszystkich znaków?. Był on utożsamiany ze skrzydlatym, złotym baranem ? Chrysomallosem. Hermes wysłał go, by uratować dzieci króla Atamasa ? bliźnięta Fryksos i Hellę ? od złej macochy Ino. Zwierzę poniosło ich aż do króla Kolichidy, która znajdowała się w okolicach Kaukazu. Władca imieniem Ajetes przyjął rodzeństwo i dał chłopcu swoją córkę za żonę. Baran został złożony w ofierze, a jego runo zamieniło się w złoto. Wisząc na drzewie, było pilnowanie przez nigdy nie zasypiającego smoka. Inna wersja mitu mówi, że Hella podczas podróży spadła do morza w miejscu cieśniny, którą Grecy nazywali Hellespontem, obecnie nazywaną Dardanele. Magiczne runo zostało podarowane w podzięce Zeusowi, który umieścił je wśród gwiazd. Wzbudzało ono niemałe emocje, ponieważ właśnie go szukali Argonauci w swojej wyprawie.
Głównymi gwiazdami w Baranie są Hamal (po arabsku ?owca?), Sheratan (po arab. ?dwa znaki?) i Mesarthim (z hebrajskiego ?kapłan?). Tworzą one charakterystyczny łuk w konstelacji. Wokół pierwszej z wymienionych gwiazd krąży egzoplaneta wielkości Jowisza odkryta w 2011 roku. Najjaśniejsza gwiazda Barana była też używana w astronawigacji, jako że punkt równonocy leży niecałe 9 stopni od niej. Mesarthim nazywano kiedyś ?pierwszą gwiazdą Barana?, gdyż leżała jeszcze bliżej punktu Barana niż obecnie Hamal, jednak etymologia nazwy oznaczającej kapłana jest nieznana. Ciekawym obiektem jest też gwiazda podwójna Gamma Arietis. Można ją ujrzeć już przez 10-centrymetrowy teleskop. Atrakcją konstelacji jest także NGC 772. Jest to duża galaktyka spiralna, w której w 2003 roku zaobserwowano aż dwie supernowe. Pomimo swojego małego rozmiaru gwiazdozbiór Barana kryje różne ciekawostki i niesamowitą historię. Warto spojrzeć na niego w bezchmurną noc.
Źródło: Wikimedia. Gwiazdozbiór Barana. Mapa została stworzona przy pomocy programu PP3 autorstwa Torstena Brongera. Wersję wektorową stworzył Szczureq według wzoru z wersji rastrowej, której autorem jest BlueShade.
Powyższy obrazek przedstawia wyobrażenie Barana na tle gwiazd tworzących jego konstelację. Pochodzi z dzieła Heweliusza pod tytułem ?Uranographia.? Źródło: Wikimedia Commons
Galaktyka spiralna NGC 772 Źródło: Sid Leach, Adam Block, Mount Lemmon SkyCenter, University of Arizona
https://astronet.pl/autorskie/mity-wsrod-gwiazd/mity-wsrod-gwiazd-gwiazdozbior-barana/

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Barana.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Barana2.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Barana3.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Barana4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietuzinkowe kobiety nauki w serii wykładów dla młodych dziewczyn. Projekt edukacyjny STEMinist Sisterhood
2021-09-07. Redakcja AstroNETu
STEMinist Sisterhood to projekt społeczny prowadzony przez grupę uczennic z Liceum Ogólnokształcącego nr V we Wrocławiu. Ich działalność obejmuje kampanię edukacyjną na profilu Instagram oraz organizację serii wykładów online, które prowadzić będą kobiety zajmujące się różnymi dziedzinami nauk ścisłych, przyrodniczych i technologii. Inicjatywa została zrodzona z chęci przekazania młodszym dziewczynkom pasji do nauki i pokazania możliwości kariery w środowiskach naukowych, a także zachęcenia ich do rozwijania swoich laboratoryjnych i technologicznych zainteresowań. Projekt jest objęty patronatem ze strony Fundacji Kobiety Nauki i Polskiego Stowarzyszenia Astrobiologów, jednak inicjatywa cieszy się zainteresowaniem i prowadzone są obecnie rozmowy z wieloma organizacjami, między innymi z dużym szwajcarskim bankiem.
Autor notatki: Martyna Rychter (STEMinist Sisterhood)
Szkolny świat nauki kontra dziewczynki
Z historycznego punktu widzenia, dziedziny STEM (od Science, Technology, Engineering, Mathematics, czyli akronim oznaczający naukę, technologię, inżynierię i matematykę) były zdominowane przez mężczyzn, co stworzyło tabu dla kobiet-naukowców i technologów. Kobiety w tych dziedzinach mogą być traktowane stereotypowo, być szufladkowane i deprecjonowane, a to może spowodować, że nie będą chciały zdobywać tych stopni lub zawodów.
Na poziomie szkoły podstawowej co najmniej tyle samo dziewcząt, co chłopców osiąga minimalne poziomy biegłości w dziedzinach ścisłych. Dotyczy to również szkół średnich, gdzie w większości krajów odsetek dziewcząt wykazujących biegłość jest równy lub wyższy niż chłopców. Jednak globalnie, mniej dziewcząt niż chłopców osiąga najwyższy poziom biegłości, nawet w sytuacji, w których nie ma różnicy między płciami w średniej wyników. Również w edukacji stopnia wyższego średniego mniej dziewcząt wybiera kierunki STEM. Na świecie 18% dziewcząt na studiach wyższych wybiera ścieżkę nauk ścisłych ? w porównaniu do 35% chłopców.
Istotne jest, że dziewczynki wykazują mniejszą pewność siebie w przedmiotach ścisłych oraz mniejsze poczucie własnej skuteczności, również gdy wynikami wyprzedzają chłopców. Lecz nawet bycie zdolnym lub pewnym siebie w tych dziedzinach nie oznacza, że dziewczyny chcą kontynuować karierę w kierunkach STEM. W prawie wszystkich krajach więcej chłopców niż dziewcząt aspiruje do kariery naukowej, inżynieryjnej lub technicznej.
Wszystko to jest kształtowane przez normy płciowe, uprzedzenia, stereotypy i brak znanych wzorów do naśladowania, co potwierdzają fakty ? 70% osób w 34 krajach kojarzy naukę częściej z mężczyznami niż z kobietami. W Wielkiej Brytanii co czwarta dziewczynka twierdzi, że zrezygnowała z kariery w branży technologicznej, ponieważ jest ona zbyt zdominowana przez mężczyzn, a tylko 22% może wymienić znaną kobietę pracującą w branży technologicznej.
Dziewczyny dziewczynom
Siedem uczennic liceum razem zebrało się i stwierdziło, że potrzebne jest, by zainspirować swoje młodsze koleżanki w dążeniu do naukowej przyszłości. One same wiedzą, z czym mogą się spotkać potencjalne praktykantki kierunków STEM, gdyż każdą z nich łączy coś z tymi tematami. Wiele z nich planuje karierę w nauce, a każda interesuje się sferą STEMową, co rozwija poprzez wybrane w szkole rozszerzenia oraz samodzielną pracę. Własne doświadczenia oraz znane im statystyki przekonały je, że potrzebny jest ktoś, kto doda otuchy zagubionym w swoich planach i aspiracjach siódmo- i ósmoklasistkom.
Znalezienie autorytetu, to coś, czego większość osób potrzebuje w młodszych latach. Pozytywne wzory do naśladowania wpływają na nasze działania i motywują nas do dążenia do odkrycia naszego prawdziwego potencjału i przezwyciężenia naszych słabości. Poznanie ścieżki życiowej kogoś, kto osiągnął swoje cele, jeśli masz podobny cel do osiągnięcia, pokazuje, że wygodniej będzie podążać ich śladami i pokazuje możliwy sposób drogi do sukcesu.
W przypadku ścieżek naukowych, znalezienie figury do naśladowania może przysporzyć dziewczynom kłopotów. Na lekcjach historii, fizyki czy chemii nieczęsto zdarza się, że poznają jakąś zasłużoną, słynną postać kobiecą, która zmieniła bieg wydarzeń. Oczywiście niewykluczone jest, że mogą podziwiać męskich geniuszy i chcieć brać z nich przykład i aspirować do ich rangi, jednak ze względu na tę z pozoru niewielką różnicę, jaką jest płeć, może być ciężej utożsamić się z naukowcami niż z naukowczyniami. One w swoich życiorysach przeżywały okresy trudności ze względu to, kim są, spotykały się z dyskryminacją, były niedoceniane, a ich osiągnięcia były bagatelizowane. Wiedza o tym, że udało się to mimo wszystko przezwyciężyć, może być bardzo podnosząca na duchu dla dziewczynek.
Na koncie instagramowym STEMinist Sisterhood (instagram.com/steminist_sisterhood) co kilka dni wrzucane są posty mające na celu zapoznanie oglądających z zapomnianymi i pominiętymi przez historię postaciami naukowczyń, inżynierek, wynalazczyń, doktorek i innych ważnych dla przebiegu historii nauki kobiet. Ich sylwetki zostają przybliżone w opisach oraz na przygotowanych grafikach. Działalność na instagramie wkrótce zostanie rozszerzona w miarę rozwijania się konta i cały czas trwają intensywne prace, aby utrzymać zainteresowanie obserwujących tematem i zapewnić wzbudzające ciekawość materiały.
Jednak głównym punktem programu tego przedsięwzięcia są wykłady, na których gośćmi są niezwykłe kobiety, które poświęciły swoją karierę nauce i osiągają sukcesy w życiu zawodowym.
Kobiety zasłużone w STEM spotkają się z młodymi
Od 13 września do 17 października jest planowana seria spotkań online, gdzie kobiety nauki połączą się z grupą chętnych dziewczynek i przedstawią swoje kariery, osiągnięcia, zdradzą, jakie pokonały przeciwności losu i odpowiedzą na pytania. Będzie to okazja do poznania bliżej tego, jak wygląda praca w STEM, dowiedzenia się ciekawostek dotyczących wymarzonej kariery, wyklarowania, które przedmioty w liceum będą odpowiednie i rozwiania wszelkich wątpliwości odnośnie tego, że panie są równie kompetentne i zdolne do sukcesów, co panowie. Wśród prelegentek znajdują się zarówno osoby, które ukończyły studia za granicą, jak i w Polsce, różnią się też miejsca, w których pracują i działają. Zgromadzona grupa wykładowczyń udowadnia, że można przyczyniać się do rozwoju nauki nie tylko na świecie i na zachodzie, ale także w naszej ojczyźnie.
Okres odbywania się wykładów będzie podzielony na tematyczne tygodnie, wśród których znajdzie się tydzień fizyki i astronomii, tydzień biologiczno-chemiczny, matematyczny, informatyczny oraz inżynieryjny. Każda dziewczynka zainteresowana konkretnym tematem będzie miała możliwość uczestnictwa w spotkaniu, po wcześniejszym zapoznaniu się, kim jest dana mówczyni i czym się zajmuje. Zawody STEM przestaną być tajemnicą, a przed uczestniczkami otworzy się świat naukowych możliwości. Prelegentki pochwalą się projektami, które prowadziły na przestrzeni lat, pokażą swoją ścieżkę edukacji i opowiedzą o narzędziach i umiejętnościach, które wykorzystują w pracy. Będzie też okazja zadania pytań, które nurtują młode dziewczyny: jak podążać do celu i się nie poddać? Jak wyjść naprzeciw wyzwaniom, które niesie za sobą bycie kobietą w świecie nauki? Gdzie otrzymać pomoc i wsparcie? Odpowiedzi naukowczyń zaspokoją ciekawość i niepewność.
Wśród grupy prowadzących znajdą się przykładowo: Klaudia Krawiecka, prezeska Oxford Women in Computer Science Society, zajmująca się m.in. informatyką śledczą i cyberbezpieczeństwem, Justyna Pelc, liderka grupy Innspace, projektująca bazy marsjańskie i samoloty suborbitalne, Beata Brzozowska, doktorka fizyki medycznej, która m.in. prowadzi analizy badające reakcje komórek na uszkodzenie DNA, oraz Anna Mleczko, doktorka nauk ścisłych i przyrodniczych, która zajmuje się biodrukiem 3D ludzkich narządów. Pełną, aktualizowaną listę prelegentek można zobaczyć na stronie steminist-sisterhood.pl, gdzie udostępniony jest krótki opis działań i doświadczenia każdej z nich. Niezależnie od tego, czy uczennice zajmuje bardziej matematyka, czy biologia, każda znajdzie temat dla siebie. Wystarczy zapisać się uprzednio poprzez formularz udostępniony na stronie internetowej.
Podaj dalej!
Być może twoja córka marzy o zostaniu naukowcem, a być może nie jest pewna czy na pewno się do tego nadaje. A może wręcz przeciwnie ? nie widzi nic pasjonującego w przedmiotach ścisłych i uczestnicząc w lekcji, czeka tylko na dzwonek, myśląc, że ta wiedza nigdy już jej się nie przyda. Niewykluczone, że ty jesteś nauczycielem i nie wiesz jak wzniecić ogień w swoich podopiecznych. Lecz nawet jeśli to zupełnie inny scenariusz, zapraszamy do wsparcia popularyzacji nauki wśród dziewczynek i podzielenia się informacją o inicjatywie. Zachęcamy do zaobserwowania social mediów projektu: @steminist_sisterhood na Instagramie i STEMinist Sisterhood na Facebooku, oraz do odwiedzenia strony internetowej steminist-sisterhood.pl, gdzie znajdują się niezbędne informacje i udostępniony zostanie formularz.
W nauce siła!
Źródło danych: UNICEF https://www.unicef.org/globalinsight/stories/mapping-gender-equality-stem-school-work
STEMinist Sisterhood
https://astronet.pl/wydarzenia/nietuzinkowe-kobiety-nauki-w-serii-wykladow-dla-mlodych-dziewczyn-projekt-edukacyjny-steminist-sisterhood/

Nietuzinkowe kobiety nauki w serii wykładów dla młodych dziewczyn. Projekt edukacyjny STEMinist Sisterhood.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy
2021-09-07.
Radosław Kosarzycki
 Te planety nie krążą wokół żadnej gwiazdy. Niezauważone, nieoświetlone, w ciszy przemierzają pustkę przestrzeni międzygwiezdnej. Teraz jednak zespół naukowców dostrzegł cztery nowe tzw. planety swobodne. Choć dostrzegł to za łagodne określenie. Wyłuskał ich ślady w miliardach pomiarów.
Poszukiwanie planet pozasłonecznych to jedna z najnowszych dziedzin astronomii. Przez setki lat naukowcy zastanawiali się, czy wokół innych gwiazd widocznych na nocnym niebie także krążą inne planety, czy jednak tylko Słońce ma to szczęście, że w jego otoczeniu pojawiły się takie globy jak chociażby Ziemia. Dopiero trzy dekady temu rozwój nauki w końcu pozwolił nam dostrzec pierwszą planetę nienależącą do Układu Słonecznego i krążącą wokół innej gwiazdy.
To był absolutny przełom. Okazało się bowiem, że Układ Słoneczny nie jest wyjątkowy, a planet we wszechświecie musi być mnóstwo. Obecne szacunki wskazują, że tylko w naszej galaktyce może być nawet 600 miliardów różnych planet. Co nam to daje? Skoro na Ziemi powstało życie, to pewnie mogło też powstać na innych planetach. Jeżeli natomiast liczbę planet szacujemy na setki miliardów w naszej galaktyce (a takich galaktyk są? setki miliardów), to wciąż możemy mieć setki zamieszkanych planet w każdej galaktyce, nawet jeśli życie rozwija się na jednej planecie na miliard. Odkrycie takiego życia natomiast zmieniłoby na Ziemi wszystko. Wiedzielibyśmy, że ONI tam są i zapewne nie wiedzą o nas, tak samo jak my obecnie nich.
Kosmiczny teleskop Keplera od samego początku, czyli przeszło 12 lat, służył do poszukiwania planet pozasłonecznych. Jego zwierciadło obserwując gwiazdy, poszukiwało krótkich spadków jasności poszczególnych gwiazd. Jeżeli takie spadki pojawiały się regularnie, wskazywało to, że na tle tarczy gwiazdy przechodzi krążąca wokół niej planeta, która raz na jedno okrążenie zasłania kawałek gwiazdy. A to już był sygnał, że badanie jest na dobrym tropie.
Takich planet Kepler odkrył całe tysiące, rewolucjonizując naszą wiedzę o tym, jak dużo planet znajduje się w naszej galaktyce.
W 2016 roku teleskop Keplera obserwował okolice centrum naszej galaktyki, czyli obszar, w którym gwiazd jest wprost niewiarygodnie dużo. Teleskop wykonywał zdjęcie tego obszaru co 30 minut. Naukowcy z Wielkiej Brytanii postanowili sprawdzić, czy w danych tych nie udało się zarejestrować przypadkowych, pojedynczych wzrostów jasności gwiazd. Taki wzrost jasności mógłby być spowodowany przez występujące wyjątkowo rzadko zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego.
Co to takiego? W wielkim skrócie ? choć i on nie jest prosty do zrozumienia ? takie zjawisko mogłoby być wywołane przez przejście masywnego obiektu na tle dużo bardziej odległego obiektu. Szczegółowa analiza danych pozwoliła na zidentyfikowanie 27 takich pojaśnień spowodowanych przez obiekty o różnej masie. Największą uwagę jednak przykuły cztery z nich, które według obliczeń spowodowane są przez planety o masie Ziemi przemieszczające się w przestrzeni kosmicznej bez żadnej gwiazdy.
O tym, czym jest mikrosoczewkowanie grawitacyjne, jakie dzięki niemu odkryto planety i czym właściwie są planety swobodne, opowiedział w rozmowie ze Spider?s Web+ dr Radosław Poleski z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, który jest członkiem zespołu naukowców odpowiedzialnych za to odkrycie. Aby ułatwić zrozumienie tego, o czym mówi, na końcu zamieszczamy krótki słownik najważniejszych pojęć, do których będą odsyłać gwiazdki ? takie jak ta *.
Misja teleskopu Keplera zakończyła się pod koniec 2018 roku, a mimo to wciąż dostarcza on nam nowych odkryć i nowych zdziwień. Skąd pomysł na poszukiwanie zjawisk soczewkowania grawitacyjnego za pomocą teleskopu z założenia przeznaczonego do czegoś innego?
dr Radosław Poleski: W ramach swojej podstawowej misji teleskop Keplera* poszukiwał planet metodą tranzytów. Jeżeli planeta przechodziła na tle gwiazdy, zasłaniała jej niewielki wycinek, co Kepler widział jako niewielki spadek jasności gwiazdy. W tym teleskop sprawdził się rewelacyjnie. Satelita Kepler wyposażony był w cztery tzw. koła reakcyjne, które pozwalały na kontrolowanie orientacji teleskopu w przestrzeni i wpatrywanie się w jeden konkretny wycinek nieba. W ciągu wielu lat pracy dwa z nich uległy awarii. Kiedy pozostały tylko dwa koła reakcyjne, nie dało się już stabilnie sterować teleskopem. Genialni inżynierowie z NASA wpadli na pomysł, że do stabilizacji teleskopu można wykorzystać dodatkową siłę, której źródłem jest ciśnienie promieniowania słonecznego. Można powiedzieć, że ustawienie teleskopu kontrolowane było przez światło słoneczne. Dzięki niemu teleskop można było skierować prawie stabilnie w kilka wybranych obszarów nieba. Oczywiście wiązało się to z wieloma różnymi ograniczeniami, jednak teleskop nadal nadawał się do badań astronomicznych.
Po ponownym uruchomieniu satelity Kepler jego misję przemianowano na K2 i podzielono na kampanie, w ramach których obserwuje się kolejne pola na niebie. Jedno z tych pól wypadło blisko centrum galaktyki ? czy też jak to się mówi poprawnie, zgrubienia centralnego naszej galaktyki. To właśnie tam obserwujemy zjawiska mikrosoczewkowania*. Stąd pomysł, aby wykorzystać Keplera do próby zaobserwowania tego zjawiska.
To teraz bardzo trudne zadanie: jak w najprostszych słowach wyjaśnić, czym jest zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego?
W zjawisku mikrosoczewkowania grawitacyjnego biorą udział trzy obiekty. Jeden z nich świeci ? to jest źródło. Drugi obiekt nie musi świecić, choć z reguły świeci, ale co ważne ma określoną masę ? ten obiekt to soczewka. Trzecim obiektem jest obserwator, czyli my albo w tym przypadku teleskop Keplera.
Kiedy te wszystkie trzy obiekty znajdą się w jednej linii, światło wyemitowane przez źródło ? może być to gwiazda ? jest lekko uginane, kiedy przebiega w pobliżu soczewki, czyli tego obiektu, który znajduje się na drodze pomiędzy źródłem a obserwatorem. To ugięcie jest spowodowane przez pole grawitacyjne soczewki. Im bardziej masywna będzie soczewka, tym ugięcie tych promieni będzie większe. W efekcie tego ugięcia do obserwatora znajdującego się na końcu dociera więcej światła, niż gdy soczewki nie ma.
Tak właśnie działa soczewkowanie grawitacyjne. Co do zasady obserwujemy dwa typy takich zjawisk. Jednym z nich jest sytuacja, kiedy soczewką jest galaktyka, czyli potężny, masywny obiekt. Jeżeli za nią znajduje się inna galaktyka, to jej obraz zdeformowany może do nas dotrzeć właśnie dzięki tej soczewce.
Drugim typem soczewkowania grawitacyjnego jest ten, w którym źródłem jest gwiazda, a soczewką jest inna gwiazda, brązowy karzeł, czarna dziura lub właśnie planeta. W takim przypadku, gdy źródłem jest gwiazda znajdująca się w naszej galaktyce, to nie będziemy w stanie dostrzec obiektu, który jest soczewką ? jeżeli na przykład będzie to planeta. Jedyne, co zobaczymy, to krótkotrwały wzrost jasności gwiazdy, gdy między nią a nami przechodzi planeta.
Patrząc w kierunku zgrubienia centralnego, spoglądamy w kierunku istnego roju składającego się z milionów, miliardów gwiazd. Szczególnie w pobliżu centrum galaktyki tłem jest niemalże kobierzec utkany z upchanych blisko siebie gwiazd. W takim miejscu zasadniczo bezustannie jakieś obiekty przelatują przed innymi, a to oznacza, że wyłowienie jakiegokolwiek sygnału, który mógłby być spowodowany przez przelot planety na tle jednej z tych gwiazd, musi być wprost niewiarygodnie trudne.
Tak, to był zdecydowanie ogromny problem, o którym wszyscy wiedzieliśmy. Korzystając z metody mikrosoczewkowania*, to, co chcemy zmierzyć na Ziemi, to zmiana jasności gwiazdy. Chcieliśmy mierzyć jasności gwiazd w tym konkretnym polu. Problem polega jednak na tym, że z góry nie jesteśmy w stanie określić, na której gwieździe zajdzie zjawisko mikrosoczewkowania. Dlatego też chcieliśmy obserwować obszar, w którym znajduje się bardzo dużo gwiazd ? stąd wybór okolic centrum galaktyki. Jednak gdy projektowano teleskop Keplera, zaprojektowano w nim stosunkowo duże piksele. Dzięki nim w początkowej fazie misji teleskopu, kiedy został on wyniesiony w kosmos, można było obserwować stosunkowo dużo gwiazd na wyznaczonym wycinku nieba.
Kiedy jednak skierowano ten sam teleskop w stronę okolic centrum Galaktyki, okazało się, że tych gwiazd jest tam stanowczo za dużo. Według przeprowadzonych przeze mnie oszacowań, w najgęstszych rejonach pola obserwowanego w kierunku centrum galaktyki każdy piksel przedstawiał nawet trzy gwiazdy tego typu, które zazwyczaj obserwuje się jako źródło zjawiska mikrosoczewkowania. Jakby tego było mało, światło od jednej gwiazdy rozkłada się na kilka pikseli, więc w tych danych tak naprawdę nie widać żadnej pojedynczej gwiazdy ? one niemalże się ze sobą zlewają. My natomiast w tym ogromnym zestawie niewyraźnych danych postanowiliśmy poszukać bardzo małych i delikatnych sygnałów. To było ? mówiąc najprościej ? szukanie igły w stogu siana.
Co było tutaj zatem igłą, a co stogiem siana?
W polu, które badaliśmy, znajdowało się około trzy miliony obiektów. Dla każdego z nich wykonano około trzy tysiące pomiarów jasności. Czyli mamy tu niemal dziesięć miliardów pomiarów jasności. I na te 10 miliardów pomiarów znaleźliśmy cztery sygnały, które wydały nam się interesujące.
Czyli na 10 miliardów pomiarów udało się znaleźć cztery ciekawe?
Blisko. Każde zjawisko mikrosoczewkowania trwało jakiś czas, który przeciętnie załapał się na 10 kolejnych pomiarów. Czyli na 10 miliardów pomiarów mieliśmy 40 interesujących, które przedstawiały cztery zjawiska mikrosoczewkowania.
W całym tym projekcie ja odpowiadałem tak naprawdę za opracowanie metody analizy tych danych. Sam pomysł miałem dużo wcześniej. Metodę pomiarów opracowywałem już od 2017 roku, a w 2019 roku ukazała się publikacja opisująca możliwość poszukiwania w takich danych zjawisk mikrosoczewkowania wcześniej nieobserwowanych z Ziemi. Tak prawdę mówiąc, właściwie nie chciałem kontynuować tych badań, bo wiedziałem, że szukanie tych igieł w stogu siana jest zajęciem wręcz katorżniczym i bardzo czasochłonnym.
Okazało się jednak, że ktoś inny przeczytał moją publikację, wziął opracowany przeze mnie publicznie kod i zaczął go używać. Był to Iain McDonald, astronom, którego jakiś czas później spotkałem na konferencji, gdzie powiedział mi, że już od jakiegoś czasu intensywnie używa opracowanego przeze mnie kodu. Było to dla mnie duże zaskoczenie, bowiem ten kod podówczas nie był jakoś szczegółowo opisany. Mimo to go wziął, przeanalizował, zrozumiał, uruchomił i zaczął wykorzystywać w swoich badaniach.
No dobrze, ale jeżeli w jednym pikselu znajdowały się nawet trzy gwiazdy, to czy po zarejestrowaniu interesującego sygnału dało się ustalić w ogóle, która konkretna gwiazda jest jego źródłem? Wszak piksela na mniejsze części już nie da się podzielić.
W danych z Keplera zdecydowanie nie widać, która gwiazda konkretnie pojaśniała. W zgrubieniu centralnym jest zdecydowanie za dużo gwiazd. Nawet jeżeli weźmiemy zdjęcia tych rejonów wykonane z Ziemi, gdzie już naprawdę bardzo dużo widać, to na podstawie danych z Keplera nie jesteśmy w stanie zidentyfikować gwiazdy, która wyemitowała dany sygnał.
Dla tych czterech odkrytych przez nas zjawisk nie mamy żadnych danych z Ziemi. W tym samym czasie, kiedy Kepler obserwował ten fragment nieba, obserwowało go kilka innych obserwatoriów na Ziemi. Niestety w tych konkretnych momentach, w których Kepler obserwował te zjawiska mikrosoczewkowania, w obserwatoriach na Ziemi był dzień albo nie było pogody i w efekcie mamy z nich jedynie pojedyncze pomiary, z których nic nie da się sensownego powiedzieć.
Co więcej, w przypadku tych czterech planet, tych czterech sygnałów sygnały obserwowane przez obserwatoria znajdujące się na Ziemi różniłyby się od sygnałów obserwowanych z tego miejsca w przestrzeni kosmicznej, w którym znajduje się Kepler. Jak duża byłaby to różnica, ciężko jest powiedzieć, ale możliwe jest, że nawet gdyby na Ziemi były idealne warunki, to część z sygnałów widziałby Kepler, a obserwatoria na Ziemi nie, z tego względu, że jesteśmy w innych miejscach w Układzie Słonecznym i patrząc w centrum galaktyki, widzimy z nich różne rzeczy.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Powiedział pan, że może być tak, że Kepler obserwuje właśnie takie przejście planety na tle innej gwiazdy, a teleskop stojący na Ziemi może tego zjawiska już nie zobaczyć, bo owa planeta znajduje się między źródłem a Keplerem, ale już nie znajduje się między źródłem a teleskopem na Ziemi. To zaskakujące, że takie zjawisko jest obserwowane z tak potężnej odległości ? wszak mówimy o tysiącach lat świetlnych ? a mimo to w Układzie Słonecznym jest widoczne tylko w tak małym rejonie, że może zobaczyć je Kepler, ale już nie obserwatorium na Ziemi.
Fakt, obserwowane przez nas gwiazdy, które mogłyby być źródłami, znajdują się w odległości ok. 25 tysięcy lat świetlnych od nas. Soczewki, czyli te masywne obiekty znajdujące się między źródłami a nami ? w tym przypadku prawdopodobnie planety ? znajdują się nieco bliżej, w odległości około 15 tys. lat świetlnych od Ziemi.
Gdybyśmy mieli do czynienia z soczewkowaniem grawitacyjnym, w którym soczewką jest galaktyka, to z pewnością i z Keplera, i z Ziemi widzielibyśmy ten sam efekt, ale im mniejsza masa soczewki, tym delikatniejszy efekt, który jest widoczny z mniejszego obszaru w przestrzeni. Kiedy soczewką jest gwiazda ? a takich odkryć jest około 2000 rocznie ? to mniej więcej to samo widzi każde obserwatorium na Ziemi. Kiedy soczewką jest planeta, to różnice mogą być już większe.
Porozmawiajmy o tym, co się państwu udało odkryć. Czym są planety swobodne? Myśląc o planetach pozasłonecznych, myślimy o planetach, które nie krążą w Układzie Słonecznym wokół Słońca, a krążą wokół innych gwiazd widocznych na niebie. Planety swobodne jednak nie mają swoich gwiazd. Jak to możliwe?
Planety swobodne to są obiekty o masach zbliżonych do planet, które z naszej perspektywy wyglądają na samotne, pojedyncze. Wokół nich nie ma niczego innego. Bardzo ciężko odkryć takie obiekty, stąd znamy ich bardzo mało.
Skąd się biorą? Są dwa zasadnicze mechanizmy ich powstawania. Można sobie wyobrazić, że taki obiekt powstaje z obłoku pyłowo-gazowego tak samo jak gwiazda, ale nie uzyskuje wystarczającej masy, aby w jego wnętrzu rozpoczęły się procesy fuzji jądrowej, a więc pozostaje planetą, a nie gwiazdą. Tego typu obiektów powinno być bardzo mało i powinny mieć masy porównywalne z masą Jowisza lub większe. I to jest pierwszy mechanizm powstawania takich obiektów.
Drugi mechanizm jest dużo bardziej zwyczajny. Obiekty tego typu mogą tworzyć się w innych układach planetarnych, w których krążą wokół jakiejś gwiazdy i w wyniku czegoś, co się dzieje w takim układzie, są wystrzeliwane grawitacyjnie na zewnątrz układu. Do takich zdarzeń najczęściej dochodzi w bardzo młodych układach planetarnych, gdy jeszcze się one formują, gdy orbity planet nie są jeszcze stabilne i bardzo szybko się zmieniają. Skutkiem tego mechanizmu musi z kolei być powstawanie planet samotnych* o bardzo małych masach, zbliżonych bardziej do masy Ziemi, a nie Jowisza. Bowiem dużej planecie łatwo jest wyrzucić z układu mniejszą niż odwrotnie. Gdyby zmienić orbitę Jowisza, np. przesunąć ją bliżej Słońca, to mógłby on z czasem wyrzucić Ziemię czy Marsa z Układu Słonecznego, a gdyby przesunąć w ten sposób orbity Jowisza i Saturna, to w ogóle byłoby to łatwe zadanie.
Mówię o tym z jednego powodu: wiele wskazuje na to, że do takiej przepychanki mogło kiedyś dojść w Układzie Słonecznym i jedna z planet, której dzisiaj nie znamy, mogła zostać wyrzucona z naszego układu planetarnego. Aktualne orbity oraz skład chemiczny gazowych olbrzymów ? Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna ? według najlepszych modeli mogły powstać wskutek wyrzucenia jeszcze jednego obiektu planetarnego z naszego bezpośredniego otoczenia. Możliwe zatem, że w Drodze Mlecznej jest jakaś planeta swobodna, która kiedyś krążyła wokół naszego Słońca.
Analogicznie, dwie ostatnie planety Układu Słonecznego, Uran i Neptun także w przeszłości były najprawdopodobniej poddawane oddziaływaniom grawitacyjnym ze strony Jowisza i Saturna. Najlepsze modele powstawania planet wskazują, że mają one za dużą masę jak na to, gdzie aktualnie się znajdują. W tak dużej odległości od Słońca nigdy by tak duże nie urosły. Możliwe zatem, że powstały one znacznie bliżej, ale z czasem Jowisz i Saturn wypchnęły je na odleglejsze orbity. Gdyby planety dostały większego kopa, to być może całkowicie opuściłyby Układ Słoneczny.
Wracając zatem do odkrytych przez państwa planet, czy da się jeszcze kiedykolwiek je zaobserwować? Przeszły na tle gwiazdy, poleciały dalej i znowu są niewidoczne. Czy istnieje możliwość, że za jakiś czas któraś z nich przejdzie na tle innej gwiazdy i czy będziemy mogli w jakiś sposób poznać, że to ta sama planeta?
Najprawdopodobniej o tych konkretnych planetach swobodnych nigdy więcej już nic nie powiemy. Jedyna nadzieja na ich dostrzeżenie byłaby, gdyby okazało się, że jednak nie są to planety swobodne, a znajdują się na bardzo szerokich orbitach wokół jakichś gwiazd, których nie wzięliśmy pod uwagę. Możemy np. wykonać podobne obserwacje tego samego obszaru za powiedzmy 20 lat i sprawdzić, czy czasem nie pojawi nam się tam soczewka podwójna. Oznaczałoby to, że to, co teraz wzięliśmy za planetę, było w rzeczywistości gwiazdą i planetą, które ustawiły się tak, że widzieliśmy jedynie sygnał od planety.
Słownik najważniejszych pojęć
?    Samotna planeta ? planeta powstała w otoczeniu młodej gwiazdy, a następnie wyrzucona w przestrzeń międzygwiezdną wskutek interakcji grawitacyjnych z innymi planetami. Taka planeta nie krąży już wokół innej gwiazdy, a swobodnie przemierza przestrzeń między gwiazdami.
?    Teleskop Keplera ? teleskop kosmiczny wysłany w przestrzeń kosmiczną w 2009 r. przez amerykańską agencję kosmiczną. Jego głównym zadaniem przez dziewięć lat było poszukiwanie planet pozasłonecznych krążących wokół innych gwiazd. W trakcie jego misji udało się odkryć blisko 3 tys. planet. Naukowcy wciąż znajdują nowe planety w danych archiwalnych zebranych przez niedziałający już teleskop.
?    Mikrosoczewkowanie ? zjawisko, w którym masywny obiekt znajdujący się między obserwatorem a odległym źródłem światła (gwiazdą, galaktyką) zakrzywia grawitacyjnie promienie światła biegnące od odległego obiektu, skupiając je na obserwatorze, dzięki czemu obserwator jest w stanie dostrzec obiekt lepiej niż gdyby soczewki między nim a źródłem światła nie było.

Zdjęcie tytułowe: IgorZh/shutterstock.com
Fot. Artsiom P / Shutterstock.com
Fot. DODOMO / Shutterstock.com
Fot. Sdecoret / Shutterstock.com
Fot. Vadim Sadovski / Shutterstock.com
Fot. True Touch Lifestyle / Shutterstock.com
https://spidersweb.pl/plus/2021/09/planety-pozasloneczne-swobodne-teleskop-keplera

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy.jpg

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy2.jpg

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy3.jpg

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy4.jpg

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy5.jpg

Polscy poszukiwacze planet pozasłonecznych. Oto kulisy ich pracy6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sieć Deep Space Network przejdzie długo wyczekiwaną modernizację. Będziemy w stanie odbierać sygnały spoza Układu Słonecznego
2021-09-07.

Radek Kosarzycki
 Interesujecie się podbojem przestrzeni kosmicznej? Z zainteresowaniem słuchacie o tym, co się dzieje z sondami kosmicznymi wysyłanymi do innych planet i księżyców? Czy wiecie, czym jest Deep Space Network?
Deep Space Network to sieć radioteleskopów rozmieszczonych na powierzchni Ziemi, których głównym zadaniem jest odbieranie danych docierających do nas z przestrzeni kosmicznej, zarówno od sond znajdujących się na orbicie, jak i od łazików marsjańskich po naszych wysłanników do innych gwiazd, niezwykle odległych sond Voyager 1 i 2, czy New Horizons.
Gdyby nie DSN wszystkie te sondy natychmiast by zamilkły i nic byśmy już nie usłyszeli o ich poczynaniach. Sieć radioteleskopów działa już od 1963 r. i od tego czasu służyła za pośrednika między naukowcami a 39 różnymi sondami kosmicznymi. Dwanaście anten systemu rozmieszczonych jest w trzech lokalizacjach: w Kalifornii, w Hiszpanii i w Australii. Dzięki temu zawsze jakaś antena skierowana jest w stronę każdej sondy kosmicznej.
Pora na aktualizację sieci Deep Space Network
Od kilku lat inżynierowie obsługujący radioteleskopy przygotowują się do modernizacji całego systemu tak, aby mógł on spełniać swoją rolę przez kolejne dekady.
Na początku 2021 r. do systemu Deep Space Network dołączyła dodatkowa 13. antena (Madryt, Hiszpania). DSS-56 to pierwsza antena systemu, której odbiorniki są w stanie wykorzystać pełny zakres częstotliwości, a tym samym są w stanie komunikować się ze wszystkimi sondami kosmicznymi obsługiwanymi przez DSN.
Na półkuli południowej natomiast w ciągu ostatniego roku udało się zmodyfikować antenę DSS-43. Teraz naukowcy chcą zabrać się za dwie kolejne 70-metrowej średnicy anteny w Kalifornii i w Madrycie, tak aby i one były w stanie komunikować się z sondą Voyager 2, najodleglejszym obiektem kiedykolwiek wysłanym w przestrzeń kosmiczną przez człowieka. Sonda ta od momentu startu w 1977 r. dotarła już na odległość 127 razy większą niż średnia odległość Ziemi od Słońca. Co jeszcze bardziej zdumiewające, po 44 latach od startu wciąż się komunikuje z Ziemią.
W międzyczasie do sieci Deep Space Network dołączy jeszcze jedna antena, dzięki czemu łącznie będzie ich 14.
Jeżeli zastanawiacie się kiedy na Ziemię docierają dane z sond kosmicznych, możecie to sami zobaczyć na stronie DSN now, gdzie fantastycznie przedstawiona jest praca radioteleskopów. W każdej chwili można sprawdzić jaka sonda rozmawia aktualnie, z którą anteną Deep Space Network.
Built in 90 Seconds: The DSN Welcomes a New Antenna
https://www.youtube.com/watch?v=mTE4redzJAk
Explore NASA?s 70-Meter Deep Space Communicati
https://www.youtube.com/watch?v=bzkWEWLrq8I
https://spidersweb.pl/2021/09/deep-space-network-siec-modernizacja.html

Sieć Deep Space Network przejdzie długo wyczekiwaną modernizację. Będziemy w stanie odbierać sygnały spoza Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Białe karły to zwłoki po gwiazdach podobnych do Słońca. Część takich trupów wciąż żyje
2021-09-07.

Radek Kosarzycki
 Gwiazdy o masie zbliżonej do Słońca nie eksplodują pod koniec swojego życia. Zamiast tego najpierw powiększają swoje rozmiary przechodząc w stadium czerwonego olbrzyma, następnie odrzucają całą swoją rozdętą otoczkę gazową, która na chwile staje się tzw. mgławicą planetarną, a następnie po gwieździe zostaje tylko niewielkie truchło: gorący biały karzeł, który na przestrzeni kolejnych miliardów lat stopniowo się ochładza.
Teraz jednak naukowcy odkryli, że ten gwiezdny trup nie musi wcale być taki nieżywy jak sądzono.
Białe karły niczym zombie
Co do zasady przyjmuje się, że białe karły to jedynie gorące globy o masie ok. 0,5-0,7 masy Słońca i rozmiarach Ziemi. Nie zachodzą już w nich żadne procesy termojądrowe, przez co białe karły nie produkują energii, a jedynie wypromieniowują zgromadzone w nich ciepło. Z czasem ochładzające się białe karły przygasają i przechodzą w stadium czarnego karła. Warto jednak zauważyć, że dojście do tego stadium zajmuje znacznie więcej czasu niż dotychczas upłynęło od początku wszechświata, a więc póki co żadnego czarnego karła we wszechświecie nie ma.
Najnowsze obserwacje przeprowadzone za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a wskazują jednak, że białe karły wcale nie muszą być takie martwe i nudne jak dotychczas uważano. Okazuje się bowiem, że w białych karłach, tak jak w gwiazdach, wciąż może dochodzić do stabilnej fuzji wodoru w hel, przez co gwiazdy te wyglądają młodziej niż się wydaje.
Co się dzieje w gromadzie gwiazd M13?
Za pomocą Hubble?a naukowcy z Bolonii badali dwie populacje białych karłów w gromadach kulistych M3 oraz M13. Dzięki wysokiej rozdzielczości danych z Hubble?a udało się w nich zidentyfikować blisko 700 białych karłów. W zebranych danych naukowcy odkryli, że w gromadzie M3 wszystkie białe karły zachowują się tak jak powinny, są po prostu ochładzającymi się stopniowo pozostałościami po gwiazdach.
W gromadzie M13 natomiast udało się zidentyfikować dwie różne populacje białych karłów. Jedna z nich to takie same stygnące pozostałości po jądrze gwiazdy, natomiast druga to białe karły wciąż posiadające wodorową otoczkę, przez co na ich powierzchni wciąż (tak jak we wnętrzu gwiazdy) dochodzi do spalania wodoru. W efekcie te białe karły stygną znacznie wolniej. W efekcie naukowcy, którzy po temperaturze białego karła starają się ustalić jego wiek, zakładają, że są one młodsze niż są w rzeczywistości.
Dokładniejsza analiza populacji białych karłów w gromadzie M13 wykazała, że aż 70 proc. z nich wciąż spala wodór na swojej powierzchni.
I znowu coś robiliśmy nie tak
Dotychczas naukowcy zakładali, że wszystkie białe karły stygną mniej więcej w ten sam sposób. Dzięki temu możliwe było szacowanie wieku gromady na podstawie temperatury znajdujących się w niej białych karłów. Jeżeli jednak część z nich wciąż spalała wodór, przez co nie stygła tak szybko jak się wydawało, to naukowcy nieprawidłowo szacowali ich wiek, a tym samym wiek całej gromady. Można zatem wrócić do początku i zacząć od nowa. Aktualnie trwa poszukiwanie innych gromad takich jak M13.
Pan of M13
https://www.youtube.com/watch?v=eJS9U2RIWzw
Zoom Into M13
https://www.youtube.com/watch?v=z206WNUuk60
Pan of M3
https://www.youtube.com/watch?v=Mioa1EEeJcY
https://spidersweb.pl/2021/09/biale-karly-gwiazdy-niczym-zombie-astronomia.html

Białe karły to zwłoki po gwiazdach podobnych do Słońca. Część takich trupów wciąż żyje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik NASA zebrał pierwszą zabezpieczoną próbkę skały z Marsa
2021-09-07.
W poniedziałek 6 września br. NASA potwierdziła, że sukcesem zakończyła się skomplikowana operacja pobierania skalnej próbki z odwiertu wykonanego na powierzchni Marsa przez łazik Perseverance. To pierwszy taki wyczyn, po nieudanej próbie z początku sierpnia. Zapieczętowana próbówka z cenną materią będzie mogła w niedalekiej przyszłości trafić na Ziemię, po uruchomieniu misji Mars Sample Return.
W ciągu ostatnich kilku dni łazik marsjański Perseverance przeprowadził odwiert w skalnej frakcji "Rochette" odnalezionej na powierzchni Czerwonej Planety oraz ocenionej pod kątem geologicznym i możliwości posiadania interesujących śladów materii organicznej. Ostatecznie, ze skały udało się pobrać cylindryczny rdzeń o średnicy nieco większej od pospolitego ołówka i zabezpieczyć go w hermetyzowanej tytanowej próbówce. Będą to pierwsze fragmenty pochodzące bezpośrednio z Marsa, które mają być niebawem dostępne dla naukowców w laboratoriach na Ziemi (poza wcześniej badanymi meteorytami marsjańskimi).
Na potwierdzenie wyniku udanego podejścia, amerykańska agencja kosmiczna NASA pokazała robocze zdjęcia z kamery podglądu ukazujące "urobek" w pojemniku. Upublicznione fotografie obrazują też stanowisko, na którym przeprowadzono prace - wraz z wykonanym otworem w skale.
Rejon ten położony jest na grzbiecie górującym nad dnem krateru Jezero. Krater ma pochodzenie uderzeniowe i średnicę niecałych 50 km. Według hipotez w kraterze tym znajdował się dawniej zbiornik wodny o głębokości nawet 250 m.
Była to druga próba wiercenia wykonana przez Perseverance. Pierwsza nastąpiła na początku sierpnia 2021 r. i zakończyła się niepowodzeniem.
Do wykonania odwiertu łazik stosuje odpowiednią ruchomą nasadę penetracyjną, umieszczonego na końcu dwumetrowego robotycznego ramienia. Po pobraniu materiału wykonywane jest zdjęcie, a następnie wiertło, i pojemnik poddawane jest wibracjom trwającym przez jedną sekundę, co jest powtarzane pięciokrotnie. Celem jest oczyszczenie brzegu pojemnika z resztek materiału. Po tym etapie pojemnik jest fotografowany ponownie.
W planach misji są kolejne wiercenia. Łazik ma w ciągu roku zebrać około 40 próbek o łącznej wadze około jednego kilograma, po które następnie wysłana zostanie z Ziemi kolejna misja (Mars Sample Return - z nowym łazikiem), aby zabrać je z powierzchni Marsa i dostarczyć na Ziemię.
Misja łazika Perseverance to efekt programu początkowo kojarzonego z nazwą Mars 2020. Jej start z Ziemi nastąpił 30 lipca 2020 r. - na Marsa ładunek dotarł 18 lutego 2021 r.
Misja NASA obfituje w przełomowe eksperymenty i testy sprzętu. Dotychczas z powodzeniem sprawdzono działanie pierwszego drona latającego w marsjańskich warunkach (Ingenuity), wytrącania tlenu z dwutlenku węgla obecnego w tamtejszej atmosferze oraz badania geologiczne i meteorologiczne. W dalszej perspektywie misja ma przynieść ważne nowe ustalenia w kwestii poszukiwania potencjalnych oznak dawnego życia na Czerwonej Planecie.
Podstawowy etap wyprawy naukowej łazika obejmuje setki dni marsjańskich, a zakończy się, gdy Perseverance powróci na miejsce swojego lądowania. Na tym finalnym etapie Perseverance będzie miał przebytą odległość od 2,5 do 5 kilometrów - w tym czasie powinien zdołać napełnić aż osiem z 43 probówek.
Następnie Perseverance ma wyruszyć jeszcze na północ, a potem na zachód, w kierunku miejsca swojej drugiej kampanii naukowej: regionu delty Krateru Jezero. Delta to pozostałości w kształcie wachlarza po miejscu, w którym prehistoryczna rzeka wpływała do jeziora, którym stał się krater. Naukowcy spodziewają się, że region będzie szczególnie bogaty w minerały ilaste. Na Ziemi takie minerały sprzyjają zachowaniu skamieniałych śladów prehistorycznego mikroskopijnego życia i są często związane z procesami biologicznymi.
Źródło: NASA/PAP
Ramię robotyczne łazika Perseverance w trakcie działania. Fot. NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]
Fotografia zawartości pojemnika na próbki łazika Perseverance. Fot. NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]

Fot. NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]
Źródło:SPACE24
https://www.space24.pl/lazik-nasa-zebral-pierwsza-zabezpieczona-probke-skaly-z-marsa

Łazik NASA zebrał pierwszą zabezpieczoną próbkę skały z Marsa.jpg

Łazik NASA zebrał pierwszą zabezpieczoną próbkę skały z Marsa2.jpg

Łazik NASA zebrał pierwszą zabezpieczoną próbkę skały z Marsa3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)