Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Rakietowa końcówka października 2021
2021-10-30.
Ostatnie miesiące roku to jak zwykle intensywny czas pod względem startów rakiet orbitalnych. W niniejszym podsumowaniu opisujemy misje rakietowe końcówki października, które nie były omawiane szerzej w innych artykułach na portalu.

Shijian 21
24 października 2021 r. miał miejsce niespodziewany start rakiety Długi Marsz 3B z kosmodromu Xichang. Na orbitę transferową do geostacjonarnej (GTO) wysłano testowego satelitę Shijian 21. Z oficjalnych informacji wiadomo, że statek ten będzie testował technologie pozbywania się śmieci kosmicznych.

QZS 1R
26 października Japonia przeprowadziła pierwszy w tym roku start rakiety orbitalnej H-IIA. Rakieta wystartowała z kosmodromu Tanegashima i wysłała na orbitę satelitę nawigacyjnego QZS 1R systemu QZSS, który poprawia sygnał pozycjonowania z systemu GPS dla użytkowników gęsto zaludnionych obszarów Japonii. Satelita QZS 1R zastąpi pierwszego satelitę tej sieci QZS 1 wysłanego w 2010 r. Do tej pory wysłano 4 satelity QZS.

Jilin-1 Gaofen 02F
27 października z kosmodromu Jiuquan w Chinach wystartowała lekka rakieta nośna Kuaizhou 1A. W udanej misji wyniosła na orbitę komercyjnego satelitę obserwacji Ziemi Jilin-1 Gaofen 02F. Jilin-1 Gaofen to seria satelitów obserwacyjnych wysokiej rozdzielczości. Grupa Gaofen 02 tych satelitów umożliwia obrazowanie powierzchni naszej planety z rozdzielczością 0,75 m/px. Na orbicie są już 4 satelity serii 02 oraz 13 mniejszych statków 03 o mniejszej zdolności rozdzielczej.

Podsumowanie
Do tej pory na świecie (stan na 30 października) przeprowadzono 98 udanych lotów rakiet orbitalnych. Na czele klasyfikacji znajdują się Chiny, które przeprowadziły 41 misji (jedyne dwa nieudane loty dotyczyły komercyjnej rakiety Hyperbola 1). Drugie miejsce zajmują Stany Zjednoczone, które mają na swoim koncie 35 misji (również w tym 2 nieudane starty). Ostatnie miejsce zajmuje Rosja z 18 lotami (wszystkimi udanymi).
W listopadzie i grudniu czeka nas jeszcze wiele misji orbitalnych. W szczególności Chiny są znane z dużej częstotliwości prowadzonych kampanii rakietowych pod koniec roku.
 
 
Na podstawie: NSF/Xinhua
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacja prasowa agencji Xinhua o misji Jilin-1 Gaofen 02F
?    informacja prasowa agencji Xinhua o misji Shijian 21
 
Na zdjęciu: Rakieta Kuaizhou 1A startująca z kosmodromu Jiuquan z satelitą Jilin-1 Gaofen 02F. Źródło: Wang Jiangbo/Xinhua.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakietowa-koncowka-pazdziernika-2021

Rakietowa końcówka października 2021.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w listopadowe niebo 2021
2021-10-30.
Często jesienne zachmurzenia i szarugi uniemożliwiają podziwianie nocnego nieba pełnego gwiazd. Za dnia interesować nas będzie przede wszystkim Słońce (o ile będzie widoczne). Jego deklinacja systematycznie maleje, a w związku z tym długość dnia na półkuli północnej stale się obecnie skraca, zaś na południowej wydłuża, bowiem tam jest teraz upragniona wiosnę. W listopadzie, w Małopolsce ubędzie dnia ?tylko? o 81 minut; z 9 godzin 47 minut w pierwszym dniu do 8 godzin 26 minut ostatniego dnia miesiąca.
Słońce
W dniu Wszystkich Świętych Słońce wschodzi o godz. 6:30 a zachodzi o godz. 16:17. Natomiast ostatniego listopada wschód naszej Gwiazdy nastąpi już o godz. 7:16, zaś zachód o 15:42. W praktyce, a wiemy to na podstawie wieloletnich obserwacji, najczęściej Słońce wynurza się z listopadowych mgieł dopiero południową porą. Natomiast z całą pewnością w poniedziałek 22 listopada o godz. 10:42 przejdzie ono ze znaku Skorpiona w znak Strzelca. Przez cały miesiąc aktywność magnetyczna Słońca będzie na średnim poziomie, co manifestować się będzie między innymi niewielką liczbą plam na jego powierzchni, podczas gdy obserwatorzy i heliofizycy z pewnym niepokojem czekają na jego zdecydowane przebudzenie w 25 cyklu aktywności.
Księżyc
Ciemne bezksiężycowe noce, dogodne do obserwacji astronomicznych, wystąpią w pierwszym i ostatnim tygodniu miesiąca, bowiem kolejność faz Księżyca będzie następująca: nów ? 4 listopada o godz. 22:15, pierwsza kwadra ? 11 listopada o godz. 13:46, pełnia ? 19 listopada o godz. 09:57 i ostatnia kwadra ? 27 listopada o godz. 13:28. W perygeum (najbliżej Ziemi) znajdzie się Księżyc 5 listopada o godz. 23, a w  apogeum (najdalej od Ziemi) będzie 21 listopada o godz. 3.  Warto tu zaznaczyć, że 19 listopada wystąpi częściowe zaćmienie Księżyca, u nas niewidoczne.
Planety
Jeśli chodzi o planety, to Merkury widoczny będzie o świcie przez pierwsze 5 dni miesiąca, nisko na porannym niebie, potem skryje się w promieniach wschodzącego Słońca, by pojawić się dopiero na wieczornym niebie w ostatnim tygodniu grudnia. Nad ranem w dniu 1 listopada planeta zbliży się do Spiki, najjaśniejszej gwiazdy w konstelacji Panny, na odległość 4 stopni. Ponadto Księżyc w swej wędrówce po nieboskłonie zakryje Merkurego 3 listopada wieczorem, ale to zjawisko nie będzie u nas obserwowane. Wenus jako gwiazdę Wieczorną dostrzeżemy na zachodnim niebie, przez cały miesiąc. Nad ranem 8 listopada dojdzie do zakrycia tej planety przez Księżyc będący cztery dni po nowiu, ale i to zjawisko nie będzie u nas widoczne. Natomiast czerwonawego Marsa możemy obserwować nisko nad horyzontem w gwiazdozbiorze Wagi, nad ranem, ale dopiero w ostatniej dekadzie miesiąca.
Gazowego olbrzyma Jowisza z gromadką czterech galileuszowych księżyców można będzie obserwować od wieczora na zachodnim niebie, w gwiazdozbiorze Koziorożca. Również Saturna z jego pięknymi pierścieniami dostrzeżemy wieczorem w gwiazdozbiorze Koziorożca, lecz nieco niżej niż Jowisza. Do obu planet na odległość 4 stopni zbliży się Księżyc podążający do pierwszej kwadry. Najpierw do Saturna w dniu 10 listopada , a dzień później do Jowisza. Warto chociaż spojrzeć okiem na te estetyczne koniunkcje. Planeta Uran, który gości w Baranie, będzie w opozycji 5 listopada, a zatem dostępny jest do obserwacji teleskopowych od wczesnych godzin wieczornych, przez całą noc. Do planety nocą 18 listopada zbliży się Księżyc dzień przed pełnią, na odległość 1,5 stopnia. Zaś Neptuna w Wodniku możemy obserwować przez lunetkę w drugiej połowie nocy, na południowo-zachodniej części nieba.
Inne zjawiska
W listopadzie promieniują dwa silne roje meteorów: Taurydy i Leonidy. Taurydy mają podwójny radiant (południowy - S i północny - N) w gwiazdozbiorze Byka. Maksimum ich aktywności przypada na 6 listopada (S) i 12 listopada (N). Ten rój meteorów to pozostałość po warkoczu krótkookresowej komety Enckego, która swego czasu rozpadła się na dwie części. Obserwuje się w nim przeciętnie od 10 do 15 ?spadających gwiazd? na godzinę. Stosunkowo często występują też jasne bolidy, wybiegające z obszaru nieba w pobliżu gromad gwiazd: Plejad i Hiad. W tym roku obserwacjom wieczornym obu rojów  będzie przeszkadzał Księżyc będący tuż przed i po pierwszej kwadrze. Leonidy zaś promieniują z konstelacji Lwa, od 10 do 23 listopada (mają do 20 przelotów na godzinę), z maksimum 17 i 18 listopada nad ranem. Rój ten związany jest z pozostałością po warkoczu komety Tempel-Tuttle. Warunki obserwacyjne maksimum roju też nie będą dobre, bowiem Księżyc będzie w pełni. Dysponując zaś wolną chwilą, spójrzmy w niebo, najczęściej spowite listopadowymi mgłami i chmurami, o czym dobitnie świadczy staropolskie przysłowie: Przyszła piękna Jesień, ręce w pełną kieszeń?
Zatem u progu grudnia i zbliżającej się ? jak to się mówi ? milowymi krokami zimy, pogodnego nieba wszystkim Państwu gorąco życzę.
 
Adam Michalec
MOA w Niepołomicach,  24 września 2021
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
 
Na zdjęciu: Listopadowe (15 listopada 2021 r.) południowe niebo nad Krakowem. Źródło: Stellarium
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/spojrzenie-w-listopadowe-niebo-2021

Spojrzenie w listopadowe niebo 2021.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida wielkości pralki o włos minęła Ziemię. Naukowcy jej nie zauważyli
2021-10-30ŁZ.KOAL
Asteroida wielkości pralki przeleciała w odległości 3000 km od Ziemi. Choć była trzecią pod względem wielkości, jaka ostatnio zbliżyła się do naszej planety, naukowcy jej nie wykryli.
W minioną niedzielę asteroida 2021 UA1 o średnicy dwóch metrów przeleciała nad Antarktydą. Zagrożenia nie stanowiła, gdyby weszła w atmosferę ziemską, najpewniej by w niej spłonęła.
Astronom Tony Dunn przyznał, że przelot obiektu obok Ziemi zaskoczył naukowców, bo w ciągu dnia znajdowała się ona za Słońcem i jej zbliżenie się do Ziemi było nie do wykrycia.
?Komputer Świat? zwraca uwagę, że oprócz 2021 UA1 tylko dwa inne takie obiekty zbliżyły się tak blisko Ziemi, oba w 2020 roku. Asteroidy te były na tyle małe, że nie stanowiły zagrożenia dla planety, jednak astronomowie oceniają, że w pobliżu Ziemi może pojawić się większy i bardziej niebezpieczny obiekt.
NASA od lat próbuje przewidzieć taką sytuację. Ostatecznie eksperci uznali, że i tak nie posiadamy technologii, która mogłaby temu zapobiec.

Chińscy naukowcy oszacowali podczas symulacji, że 23 rakiety Długi Marsz 5, które ważą 900 ton, uderzając jednocześnie, mogłyby odwrócić asteroidę od jej pierwotnej ścieżki o prawie 9 tys. km.
źródło: ?Komputer Świat?, CNET
Asteroidy regularnie pojawiają się w okolicach Ziemi (graf. NASA)

https://www.tvp.info/56665767/kosmos-asteroida-2021-ua1-ledwo-minela-ziemie-naukowcy-jej-nie-zauwazyli

Asteroida wielkości pralki o włos minęła Ziemię. Naukowcy jej nie zauważyli.jpg

Asteroida wielkości pralki o włos minęła Ziemię. Naukowcy jej nie zauważyli2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorza polarna dała fantastyczny spektakl. Zobacz jaka była piękna w północnej Polsce [ZDJĘCIA]
2021-10-31.
Zorza polarna spłatała nam figla i tym razem nie była widoczna nad Polską gołym okiem, jednak udało się uwiecznić na północnych krańcach kraju tą, która dała fantastyczny spektakl setki kilometrów od nas, na dalekiej północy. Zobacz zdjęcia.
W samym środku nocy z soboty na niedzielę (30/31.10) do ziemskich biegunów magnetycznych dotarł bardzo rozproszony wiatr słoneczny pochodzący z drugiego najsilniejszego w tym cyklu, koronalnego wyrzutu masy na powierzchni Słońca.
Silna burza geomagnetyczna panowała bardzo krótko i tylko lokalnie, dochodząc do klasy G3 (Kp=7). Przez tę chwilę zorzę można było dostrzec nisko nad północnym horyzontem, na północnych krańcach naszego kraju.
Czerwono-zieloną, a nawet różowo-żółto-zieloną zorzę udało się sfotografować z obszaru Polski, a dokładniej z wybrzeża i Suwalszczyzny. Na powyższych zdjęciach widać, że nawet przy dłuższym naświetlaniu zorza była bardzo nikła, jej kolory były blade. To wstęga, która wisiała nad południową Skandynawią, uwieczniona z odległości setek kilometrów.
Zarówno w Szwecji, jak i w Norwegii, Finlandii, Rosji, na Islandii, Grenlandii i innych wyspach Arktyki zorza pokazała swoje prawdziwe piękno, dając wspaniały spektakl. Tańczyła nad głowami mieszkańców, przybierając najdziwniejsze kształty.
Na zdjęciach możemy zobaczyć wielobarwną zorzę sfotografowaną w rejonie Moskwy, gdzie pojawia się rzadko. W części Skandynawii niebo było zachmurzone i padał deszcz, dlatego nie wszędzie można było zobaczyć barwną wstęgę.
Skąd się wzięła zorza polarna?
Mimo, że Słońce dopiero nabiera aktywności po okresie jednego z najgłębszych minimów od setek lat, to jednak na jego powierzchni zaczynają pojawiać się liczne ciemne obszary, które nazywane są plamami. Jeden z nich, oznaczony numerem 2887, rozrastał się w ostatnich dniach stając się największym obszarem aktywnym od wielu miesięcy.
W czwartek (28.10), gdy znalazł się w centralnej części słonecznej tarczy wyprodukował liczne rozbłyski promieniowania rentgenowskiego klasy M i jeden klasy X, drugi najpotężniejszy w bieżącym cyklu słonecznym.
Były one skierowane bezpośrednio w stronę Ziemi, dlatego ku nam, z zawrotną prędkością ponad 800 kilometrów na sekundę, przez 48 godzin pędził pełen naładowanych cząstek wiatr słoneczny. Jednak po pokonaniu blisko 150 milionów kilometrów rozproszył się, dlatego nie ujrzeliśmy zorzy.
Niebezpieczne oblicze burzy słonecznej
Bardzo silne burze magnetyczne szalejące w górnych warstwach atmosfery ziemskiej powodują zakłócenia w łączności satelitarnej i radiowej, a emitowane podczas ich trwania promieniowanie rentgenowskie może być groźne dla astronautów, pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich szerokościach geograficznych.
W skrajnych przypadkach możliwe są uszkodzenia sieci energetycznej na dużą skalę oraz utrata łączności satelitarnej i radiowej, z brakiem internetu włącznie. Naukowcy od lat ostrzegają przed perfekcyjną burzą słoneczną, na którą ludzkość nie jest przygotowana i zapewne długo jeszcze nie będzie. Może nas ona cofnąć w rozwoju do początku ubiegłego stulecia, pogrążając w totalnym chaosie.
Czym jest zorza polarna?
Zorze polarne to przepiękne różnokolorowe wstęgi, zasłony lub smugi, falujące lub pulsujące na niebie, w szczególności w okolicach koła podbiegunowego, a niekiedy można je także podziwiać na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli m.in. w całej Europie i w Polsce.
To zjawisko świetlne występujące w górnych warstwach atmosfery czyli w jonosferze lub egzosferze na wysokości od 65 do 400 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Najczęściej w odległości 20-25 stopni od bieguna geomagnetycznego Ziemi, północnego lub południowego. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru słonecznego z cząsteczkami powietrza.
Gdy smugi mają kolor czerwony to wówczas cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z azotem, jeśli zielone to z tlenem, inne są mieszaniną. Na północnej półkuli, aby zobaczyć zorzę trzeba patrzeć w kierunku północnym. Najlepsze warunki do obserwacji zorzy mają miejsce około północy, gdy ta część Ziemi, na której się znajdujemy, jest zwrócona przeciwnie do Słońca.
Powstawanie zorzy polarnej ma bezpośredni związek z wybuchami plam słonecznych i ogólnie aktywnością Słońca. Gdy Słońce znajduje się w fazie szczytu aktywności, na jego powierzchni tworzy się duża ilość plam.
Szczyt aktywności Słońca następuje regularnie co 11 lat. Wielkie plamy tworzą się jednak także poza szczytem, jak miało to miejsce jesienią 2003 roku, kiedy to trio gigantycznych plam obfitowało w potężne wybuchy i rozbłyski zapisujące się w historii badań naszej dziennej gwiazdy.
Każdej nowo uformowanej plamie (grupie plam) nadawany jest kolejno numer, który ma na celu jej identyfikację. W skład plamy o danym numerze może wchodzić od kilku do kilkudziesięciu plam różnej wielkości. Plamy to nic innego jak miejsca, gdzie temperatura jest o wiele niższa niż w pozostałych regionach powierzchni Słońca.
Dzieje się tak na skutek otaczających plamę pól magnetycznych, a czym są one silniejsze, tym plama staje się większa i chłodniejsza, zaś reakcje w niej zachodzące bardziej gwałtowne. W plamach co jakiś czas dochodzi do eksplozji, czyli do wyrzutów materii i rozbłysków promieniowania rentgenowskiego o różnej sile, a czym potężniejszy jest wybuch, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy polarnej na Ziemi.
Najlepsze warunki do powstania zorzy na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli między innymi w Europie, w tym także w Polsce, następują wówczas, gdy wybuchowi plamy towarzyszy koronalny wyrzut masy (tzw. CME), a ona sama znajduje się w bezpośrednim polu rażenia Ziemi, czyli w okolicach środka widocznej z Ziemi tarczy Słońca.
Wówczas z plamy wyrzucana jest chmura silnie naładowanych cząstek, elektronów i protonów, tzw. wiatr słoneczny, który od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po wybuchu, w zależności od siły wybuchu, dociera do naszej planety, uderzając w ziemskie bieguny magnetyczne, powoduje powstanie burzy magnetycznej, której efektem jest pojawienie się przepięknych zórz polarnych.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Zorza polarna widoczna na dalekiej północy. Fot. Pixabay.

Standing on the aurora watch tower watching epic northern lights!
https://www.youtube.com/watch?v=mi4HVH0988w&t=24s

Powerful solar x-flare blasts coronal mass ejection toward Earth
https://www.youtube.com/watch?v=jHGCVVyq8zw

AURORA - northern lights 4K timelapse compilation & relaxation
https://www.youtube.com/watch?v=zWlePUUnm1o&t=9s

HD Northern Lights timelapse, Eureka, Alaska March 2013
https://www.youtube.com/watch?v=hsMW7zbzsUs&t=14s

Brilliant Time-Lapse of Alaska?s Northern Lights | Short Film Showcase
https://www.youtube.com/watch?v=Vdb9IndsSXk&t=9s

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2021-10-29/szalony-czy-genialny-pomysl-chca-zbombardowac-wulkan-cumbre-vieja-aby-uratowac-la-palme/

 

Zorza polarna dała fantastyczny spektakl. Zobacz jaka była piękna w północnej Polsce [ZDJĘCIA].jpg

Zorza polarna dała fantastyczny spektakl. Zobacz jaka była piękna w północnej Polsce [ZDJĘCIA]2.jpg

Zorza polarna dała fantastyczny spektakl. Zobacz jaka była piękna w północnej Polsce [ZDJĘCIA]3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy w misji Artemis. "Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości"
2021-10-31. Autor: anw/dd. Źródło: PAP


Polska Agencja Kosmiczna i NASA podpisały porozumienie w sprawie współpracy w programie eksploracji Księżyca i Marsa. Polscy naukowcy będą mogli pracować przy nadchodzącej misji Artemis. - Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości - przekazał profesor Grzegorz Wrochna.
Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) podpisała we wtorek 26 października deklarację Artemis Accords, która określa ramy współpracy w programie eksploracji Księżyca i Marsa koordynowanym przez Narodową Agencją Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej Stanów Zjednoczonych (NASA). Trwają już prace projektowe, między innymi nad stacją kosmiczną Gateway, która ma orbitować wokół Księżyca.
Według prezesa POLSA profesora Grzegorza Wrochny, program Artemis "to ogromny wachlarz możliwości dla rozwoju nauki i technologii w wielu dziedzinach". - Chcemy, aby polskie podmioty zyskały szansę na udział w tym niezwykłym przedsięwzięciu - podkreślił.
Podbój kosmosu. Wkład Polaków w eksploracje
Wrochna widzi duży potencjał polskiego sektora kosmicznego w obszarze eksploracji.

Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN) ma znaczące osiągnięcia: od lądowania na Tytanie (misja Cassini-Huygens), poprzez instrument STIX w misji Solar Orbiter, aż po koncepcję nabieraka koparki księżycowej - wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że Astronika ma natomiast doświadczenie w mechanizmach wiertniczych (np. Kret w misji NASA Insight) oraz siłownikach liniowych, które mogłyby znaleźć zastosowanie w Gateway. Przypomniał, że Creotech wspólnie z CBK PAN opracował komponenty elektroniczne komputera pokładowego w misji ExoMars 2016 dla Gas Trace Orbiter, a PIAP Space rozwija technologię ramion robotycznych m.in. dla misji Mars Sample Return.
- Rozmawiamy z NASA na temat konkretnych planów na przyszłość. Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości, dzięki współpracy z NASA. Będziemy aktywnie włączać w ten proces nasz sektor kosmiczny - podkreślił.
Program Artemis zakłada powrót ludzi na Księżyc, ale, jak zaznaczył szef CBK PAN, nie po to, żeby tam tylko ponownie wylądować - celem programu jest stała obecność na srebrnym globie i przygotowanie do wysłania ludzi na Marsa. - Załogowa misja na Marsa to ogromnie złożone przedsięwzięcie - podkreślił. Podróż na Księżyc, jak porównał, zajmuje dwa dni, podczas gdy podróż na Marsa to w najlepszym razie 7-9 miesięcy w jedną stronę.
Wrochna wyjaśnił, że do takiej podróży potrzeba będzie znacznie większego statku kosmicznego, niż CSM (Command Service Module) oraz bardziej złożonego lądownika, niż LM (Landing Module) z programu Apollo. - W praktyce będziemy musieli zbudować coś w rodzaju "turbo ISS", czyli bardzo zmodyfikowanej wersji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) - wyjaśnił. Dodał, że prace już trwają pod roboczą nazwą Gateway (Brama). Stacja ma powstawać na orbicie Księżyca, być może z wykorzystaniem jego zasobów, "przede wszystkim wody i księżycowego regolitu, z którego może uda się wydrukować w 3D elementy Gateway, żeby wszystkiego nie wozić z Ziemi".
Wrochna zastrzegł, że na razie trwają głównie prace nad dopracowaniem koncepcji Gateway. - Szanse dla naszych firm pojawią się na bardziej dojrzałych etapach. Jednakże, już teraz polskie firmy budują kompetencje, które mogą być wykorzystane w budowie Gateway - powiedział.
Porozumienie Artemis Accords
Prezes POLSA zwrócił uwagę, że Artemis Accords jest porozumieniem określającym zasady udziału w obecnie trwającym amerykańskim programie eksploracji kosmosu o nazwie Artemis (po polsku Artemida). Przyznał, że do realizacji zleceń bezpośrednio dla NASA, oprócz Artemis Accords potrzebne są umowy merytoryczne, obejmujące konkretne obszary technicznej współpracy.
- Takie umowy będą umowami międzynarodowymi, a proces ich zatwierdzania po obu stronach jest długi. Dlatego, już dziś zaczynamy dyskutować z NASA na temat konkretnych działań. Chcemy, aby polskie podmioty aktywnie uczestniczyły w tym procesie - wskazał.

Autor:anw/dd
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock
KsiężycPAP/Adam Ziemienowicz

https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/ksiezyc-mars-polska-agencja-kosmiczna-polacy-w-misji-artemis-zamierzamy-wyslac-na-ksiezyc-polska-aparature-juz-w-niedalekiej-przyszlosci-5472836

Polacy w misji Artemis. Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości.jpg

Polacy w misji Artemis. Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości2.jpg

Polacy w misji Artemis. Zamierzamy wysłać na Księżyc polską aparaturę już w niedalekiej przyszłości3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z egzoplanet może mieć oceany jak na Ziemi. I jest bardzo blisko nas
2021-10-31.

Radek Kosarzycki
 Czym innym jest poszukiwanie planet pozasłonecznych, a czym innym poszukiwanie planet pozasłonecznych podobnych do Ziemi i sprzyjających powstaniu życia takiego, jakie znamy. To drugie zadanie jest z natury rzeczy znacznie trudniejsze. Jak się jednak okazuje, całkiem możliwe, że w najbliższym nam układzie gwiazd właśnie taka planeta istnieje.
Czego potrzeba, aby egzoplaneta sprzyjała życiu takiemu, jakie istnieje na Ziemi? Musiałaby to być planeta skalista okrążająca swoją gwiazdę w jej tzw. ekosferze, tj. w takiej odległości, w jakiej temperatura na powierzchni planety umożliwiałaby istnienie wody w stanie ciekłym na powierzchni. Dobrze by było, aby sama gwiazda też przypominała Słońce. Małe gwiazdy, tzw. czerwone karły są zbyt aktywne i na ich powierzchni dochodzi do niezwykle silnych wybuchów, które w dłuższym okresie czasu niszczyłyby jakiekolwiek życie, które mogłoby powstać na powierzchni planety krążącej wokół takiej gwiazdy.
Najbliższe gwiazdy
Spójrzmy zatem w nasze bezpośrednie otoczenie międzygwiezdne. Najbliższym układem gwiazd w naszym otoczeniu jest układ Alfa Centauri składający się z trzech gwiazd.
Proxima Centauri
Aktualnie najbliżej nas znajduje się czerwony karzeł Proxima Centauri oddalony od nas o 4,22 roku świetlnego. Gwiazda ta okrąża ciasny układ podwójny składający się z gwiazd bardzo podobnych do Słońca krążących wokół wspólnego środka masy. Obie te gwiazdy wykonują pełne okrążenie po swojej orbicie w ciągu 80 lat, zbliżając się do siebie na odległość porównywalną z odległością Saturna od Słońca i oddalając na odległość porównywalną z odległością Plutona od Słońca.
W 2016 r. astronomowie odkryli planetę skalistą krążącą wokół Proximy Centauri. Mimo tego, że najprawdopodobniej planeta okrąża gwiazdę w jej ekosferze, to narażona jest na potężne eksplozje swojej gwiazdy. W efekcie szansa na istnienie życia na jej powierzchni jest znikoma.
Alfa Centauri A
Gdyby jednak udało się znaleźć planetę krążącą wokół jednej z gwiazd Alfa Centauri, w odpowiedniej odległości, to analizy opierające się na składzie chemicznych obu gwiazd wskazują, że planety powinny mieć nieco większe jądro żelazne niż Ziemia oraz mniej więcej tyle samo wody, co nasza planeta. Jednocześnie jednak atmosfery powinny przypominać ziemską atmosferę sprzed trzech miliardów lat (niewiele tlenu).
Ale przecież taka planeta prawdopodobnie istnieje
W lutym 2021 r. astronomowie odkryli właśnie taką planetę krążącą wokół jednej z tych gwiazd, prawdopodobnie wokół Alfy Centauri A. Powyższe analizy zatem wskazują, że w odległości 4,37 roku świetlnego od Ziemi znajduje się planeta bardzo podobna do Ziemi, aczkolwiek być może jeszcze niezdatna do zamieszkania.
Jak na razie naukowcy chcą jeszcze sprawdzić, w jaki sposób nieco wyższa metaliczność (zawartość metali w składzie chemicznym) gwiazdy może wpłynąć na procesy zachodzące w atmosferach krążących wokół nich planet.
Sam jednak fakt istnienia planety zarówno wokół najbliższej nam Proximy Centauri, jak i równie bliskiej Alfa Centauri A wskazuje wyraźnie, że planety powszechnie występują we wszechświecie i może być ich nawet znacznie więcej niż samych gwiazd. W tym momencie wystarczy sobie uświadomić, że gwiazd tylko w naszej galaktyce jest od 200 do 400 miliardów, a takich galaktyk jak nasza może być także około 400 miliardów, aby uświadomić sobie, jak dużo miejsca na życie istniało, istnieje i będzie istnieć w bezkresie przestrzeni kosmicznej. My też jesteśmy przedstawicielami jednej z kosmicznych cywilizacji i zarazem najlepszym dowodem na to, że życie w kosmosie może powstać i przetrwać całe miliardy lat. Skoro zatem udało się w otoczeniu Słońca, być może udało się także w otoczeniu Alfy Centauri A.
https://spidersweb.pl/2021/10/egzoplanety-oceany.html

Jedna z egzoplanet może mieć oceany jak na Ziemi. I jest bardzo blisko nas.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Voorwerp Hanny
2021-10-31. Anna Wizerkaniuk
Voorwerp Hanny, czyli po prostu z holenderskiego Obiekt Hanny, to typ obiektów, które po raz pierwszy zostały zaobserwowane przez Duńską nauczycielkę Hanny van Arkel w ramach projektu Galaxy Zoo. Była to tajemnicza struktura (kolor zielony) w pobliżu galaktyki IC 2497.
Voorwerp to struktura składająca się wyłącznie z gazu podgrzanego przez promieniowanie do temperatury ponad 10 tysięcy stopni Celsjusza. Według hipotezy tłumaczącej powstanie Obiektów Hanny, kwazar, który miałby wzbudzić gaz w Voorwerpie do świecenia, już dawno przestał promieniować, co by tłumaczyło jego nieobecność na zdjęciach. Jednak ze względu na dużą odległość ? kilkadziesiąt tysięcy lat świetlnych pomiędzy kwazarem a Voorwerpem, nadal moglibyśmy obserwować skutki promieniowania kwazaru, jego świetlne echo.
Inną hipotezą, niewymagającą obecności obiektu aktywnego setki tysięcy lat temu, jest ta, która jako źródło światła wzbudzającego Obiekt Hanny podaje supermasywną czarną dziurę wraz z dżetami, znajdującą się w pobliskiej galaktyce IC 2497.
Źródła:
Krzysztof Suberlak, Czym jest Voorwerp Hanny?, ESA. Hubble snaps image of space oddity

Źródło: NASA, ESA, William Keel (University of Alabama, Tuscaloosa), i zespół Galaxy Zoo

https://astronet.pl/wszechswiat/w-kosmicznym-obiektywie-voorwerp-hanny/

W kosmicznym obiektywie Voorwerp Hanny.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Domena kosmiczna w pracach MON. "Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług" [WYWIAD]
2021-10-31. Marcin Kamassa.
"Poziom ambicji, które powinniśmy mieć [w segmencie kosmicznym i satelitarnym], to jak największa autonomia ? co nie oznacza, że całość infrastruktury i rozwiązań systemowych musi być w naszym posiadaniu [...] Nawet najbogatsze państwa nie realizują wszystkiego samodzielnie, powszechny jest outsourcing i współpraca międzynarodowa" - podkreślił, w wywiadzie udzielonym Space24.pl, Dyrektor Departamentu Innowacji Ministerstwa Obrony Narodowej (także w roli Pełnomocnika MON ds. przestrzeni kosmicznej), płk Marcin Górka. Nawiązując do kwestii narodowych potrzeb i uznawania przestrzeni pozaziemskiej w ramach NATO za piątą domenę operacyjną, przedstawiciel MON odniósł się m.in. do pytań o projekt resortowej strategii kosmicznej, wymogi pozyskiwania krajowych zdolności technicznych oraz wyzwania w budowaniu trwałego zaplecza badawczo-rozwojowego i przemysłowego. "Niezbędne pozostaje określenie takiego dokumentu, który w perspektywie minimum 15-letniej pokaże, jakie są resortowe ambicje w obszarach usług satelitarnych" - wskazał płk Górka w kontekście powstającej Strategii kosmicznej MON.
Marcin Kamassa: Panie Pułkowniku, w przestrzeni międzynarodowej obserwujemy kolejne przykłady wyodrębniania struktur dowodzenia odpowiedzialnych za prowadzenie operacji kosmicznych. Na gruncie europejskim doszło niedawno do powołania dowództw kosmicznych Francji i Wielkiej Brytanii, wcześniej natomiast szerokim echem rozeszły się decyzje amerykańskie i w obrębie NATO (o uznawaniu przestrzeni kosmicznej za kolejny wymiar działań militarnych). Czy rzeczywiście jest to obraz fundamentalnej zmiany w podejściu sił zbrojnych do kosmosu, jaką zdaje się sugerować część komentatorów?
Płk Marcin Górka: Formalne uznanie przestrzeni kosmicznej za piątą domenę operacyjną to tak naprawdę tylko pewne usankcjonowanie sytuacji już dawno zaistniałej. Trudno mówić tutaj o nagłym odkryciu tego, jakie znaczenie operacyjne ma przestrzeń kosmiczna, podczas gdy praktycznie cała aktywność sił zbrojnych stała się uzależniona od usług oferowanych w oparciu o infrastrukturę tam rozmieszczoną. Tutaj oczywiście mówię o satelitarnej telekomunikacji, nawigacji czy zakresie obserwacji Ziemi (szeroko pojęte rozpoznanie i wczesne ostrzeganie, głównie przed rakietami balistycznymi).
Wykorzystywanie infrastruktury satelitarnej od dekad nakładało taki obowiązek na państwa - żeby przestrzeń kosmiczną obserwować, żeby identyfikować tam zagrożenia i prognozować ryzyko ich występowania. To dotyczy także przygotowywania planów działania na wypadek braku dostępu do usług - awarii czy innych zdarzeń, które mogą mieć miejsce w przestrzeni kosmicznej, jak również przygotowywania takich zdolności, które pozwolą przeciwdziałać tego typu zdarzeniom.
Znaczy to zatem, że choć z formalnego punktu widzenia jest to punkt zwrotny, nie jest też tak, że nagle wszyscy sobie uświadomili istnienie przestrzeni kosmicznej. Ta świadomość była i stanowiła podstawę działań w obrębie bardziej rozproszonych struktur.
Sojusz Północnoatlantycki zaczął nad tym intensywniej pracować już jakiś czas temu. Pamiętam zresztą, kiedy to się stało - około roku 2007-2008 roku w ACT [Allied Command Transformation - Sojusznicze Dowództwo ds. Transformacji] w Norfolk (USA) powstała grupa robocza, która rozpoczęła analizy nad tym obszarem. Inicjatywy, które ta grupa podjęła, skutkowały przyjęciem dwóch odrębnych polityk NATO dotyczących przestrzeni kosmicznej - pierwsza to tak zwana nadrzędna polityka kosmiczna NATO, podczas gdy druga dotyczy wsparcia operacji Sojuszu z przestrzeni kosmicznej. Obydwa te dokumenty były tworzone właśnie z inicjatywy tej grupy roboczej.
Następnym krokiem po przyjęciu tych polityk było uznanie przestrzeni kosmicznej za piątą domenę operacyjną. W naszym przypadku znaczy to tylko tyle i aż tyle, że musimy w działalności planistycznej, operacyjnej traktować piątą domenę operacyjną, czyli przestrzeń kosmiczną, jako potencjalny element wpływający na prowadzone przez nas działania. Oznacza to zatem, że musimy być w stanie prowadzić tam rozpoznanie, identyfikować zagrożenia i prognozować ryzyko, a następnie planować wszelkiego rodzaju działania, które pozwolą nam przeciwdziałać tym zagrożeniom i zapewnić pewnego rodzaju swobodę operacyjną oraz niezakłócony dostęp do witalnych dla nas usług satelitarnych.
Jako państwo polskie i konkretnie MON zadeklarowaliśmy, że my także będziemy rozwijać własną militarną strategię kosmiczną. Niedawno minął rok od momentu przedstawienia takiego zamysłu, w połączeniu z objęciem przez Pana funkcji pełnomocnika MON do spraw przestrzeni kosmicznej?
Tak, ta strategia z mojego punktu widzenia to bardzo ważny kierunkowy dokument dla całej naszej działalności w resorcie obrony narodowej ? wskazujący na to, jaki poziom ambicji sobie stawiamy i co chcemy zrobić w przestrzeni kosmicznej z punktu widzenia zdolności sił zbrojnych.
Przez ostatnie miesiące wypracowane zostały założenia tej strategii i główne kierunki, które postanowiliśmy w tym dokumencie zawrzeć. Zakładamy, że dokument powstanie do końca br. i zostanie przekazany do opiniowania w ramach resortu obrony narodowej.
Podstawą jest to, że już od kilku lat (od 2017 roku) mamy Polską Strategię Kosmiczną, która podaje cel szczegółowy numer 3. odnoszący się właśnie do zdolności związanych z bezpieczeństwem i obronnością. Kolejnym filarem są wymagania operacyjne i potrzeby, które są identyfikowane w ramach procesów planistycznych sił zbrojnych, a dotyczą zdolności satelitarnych.

W tym kontekście niezbędne pozostaje określenie takiego resortowego dokumentu, który w perspektywie minimum 15-letniej pokaże, jakie są ambicje resortu obrony narodowej w poszczególnych obszarach zainteresowania ? usługach satelitarnych, o których wcześniej wspominałem: telekomunikacji, nawigacji, obserwacji Ziemi, jak również monitorowaniu sytuacji w przestrzeni kosmicznej. Chodzi także o określenie warunków bezpieczeństwa dostaw w tym obszarze, z punktu widzenia resortu obrony narodowej (jakie zdolności naukowe i przemysłowe powinniśmy mieć, żeby takie kluczowe elementy dla nas zabezpieczyć).
Osobny aspekt realizacji naszych narodowych potrzeb związanych z wykorzystaniem przestrzeni kosmicznej to odpowiednie kierunki i skala współpracy międzynarodowej (pod względem pozyskiwania zdolności). Sektor kosmiczny to jest tego rodzaju obszar działalności, w którym pojedyncze państwo, nawet z tak dużym potencjałem jak Polska, nie jest w stanie uzyskać samodzielności. Nawet największe, najbogatsze państwa na świecie również nie realizują wszystkiego samodzielnie, powszechną praktyką jest outsourcing i współpraca międzynarodowa. Nie inaczej będzie w osiąganiu przez Polskę tych zdolności - tak w wymiarze cywilnym, jak i operacyjnym.
W których obszarach chcemy zatem być najbardziej niezależni?
Próbujemy pozyskać zdolności na potrzeby sił zbrojnych, co oznacza dostęp do usług i danych pozwalających na budowanie świadomości sytuacyjnej, prognozowanie kolejnych zdarzeń. Największy poziom powinniśmy uzyskiwać w zakresie zdolności związanych z obserwacją Ziemi, związanych z rozpoznaniem - tutaj autonomiczny dostęp i możliwość samodzielnego dysponowania tego rodzaju zasobami jest, z punktu widzenia operacyjnego, kluczowy.
W mojej ocenie ten poziom ambicji, który powinniśmy mieć, zakłada jak największą autonomię ? co nie znaczy wcale, że całość infrastruktury i rozwiązań systemowych musi być w naszym posiadaniu. Współpraca międzynarodowa również w tym kontekście ma bardzo duże znaczenie - udział w międzynarodowych programach powoduje, że ten zakres dostępnych zdolności się rozszerza. Przy tym możliwość wykazania się w nich konkretnymi narodowymi atrybutami daje dużo lepsze warunki współpracy. Częścią tego jest umożliwienie zaangażowania polskiego przemysłu.
To dotyczy nie tylko zdolności obserwacji Ziemi, ale też pozostałych: nawigacji, telekomunikacji satelitarnej, monitorowania przestrzeni kosmicznej i innych. Dalej są pochodne od tego usługi. W mojej ocenie te wszystkie elementy powinny być rozwijane najpierw jako nasz udział w dużych, międzynarodowych lub bilateralnych przedsięwzięciach, gdzie jesteśmy częścią większego globalnego systemu. Dzięki temu mamy dostęp do najistotniejszych informacji i usług w skali świata. Pamiętajmy też, że usługi komercyjne to również źródło danych oraz sposób na uzupełnienie innych zasobów oraz zapewnienie redundancji wybranych zdolności.
Jakie dotąd dobre praktyki wypracowano w toku trwającej już współpracy technicznej w segmencie kosmicznym? Korzystamy na przykład z potencjału obserwacyjnego włoskiej konstelacji COSMO-SkyMed, pojawiają się też jednostkowe zamówienia na konkretne pakiety zobrazowań satelitarnych (jak niedawne zlecenia dla Airbus Poland i Astri Polska) pod określone potrzeby.
Tak, w ramach działalności operacyjnej jednostek pojawiają się czasem potrzeby podpisania umów zakładających korzystanie ze zobrazowań komercyjnych. Tutaj bardzo ważne jest, aby dysponować wieloma źródłami danych i usług, posiadając do nich bezpieczny dostęp. W tym kontekście każda działalność operacyjna, szczególnie ta związana z rozpoznaniem, opiera się na wielości zasobów. Jeżeli chodzi o rozpoznanie obrazowe, potrzebny jest dostęp zarówno do swoich systemów i do systemów międzynarodowych.
W ramach współpracy bilateralnej możemy wymieniać się na przykład tylko zobrazowaniami, nie zdolnościami ? ważny jest też bieżący dostęp do zobrazowań komercyjnych ? mają tę zaletę, że są jawne. W oparciu o licencję można dystrybuować zobrazowania na użytek wszystkich współpracujących podmiotów. Dzięki temu, dużo łatwiej jest współpracować bardzo szeroko, wojskowo i cywilnie. Nie ma wówczas ograniczeń związanych z udostępnieniem tego rodzaju komercyjnych zobrazowań innym podmiotom ? to jest bardzo istotne, szczególnie w sytuacjach związanych z zarządzaniem kryzysowym.
Natomiast zobrazowania z systemów wojskowych ? one nie dosyć, że mają odpowiednią klauzulę, to jeszcze ich dystrybucja jest ograniczona. Jest to czysto operacyjny wymóg.
Osobną rzeczą jest to, że prawie każdy system daje inne parametry obrazowania satelitarnego i te parametry determinują, do czego dany zobrazowanie jest najlepsze, jak może być najlepiej spożytkowane i jaki produkt można przygotować na ich bazie dla danego odbiorcy.
Dotychczas korzystaliśmy zarówno z komercyjnych zobrazowań amerykańskich, komercyjnych zobrazowań europejskich, jak i tych pochodzących ze współpracy bilateralnej.
W kwestii angażowania dostawców komercyjnych, nowe uwarunkowania tworzy ekspansja rozwiązań New Space ? przykładowo, lekkich satelitów SAR [Syntetic Aperture Radar ? radar o syntetycznej aperturze]. Tego typu formuła rozwija się na świecie, również z udziałem dostawców działających w Polsce. Czy zakłada się zwiększone wykorzystanie operacyjne zdolności takich podmiotów?
Myślę, że cały czas będzie wzrastała rola komercyjnych dostawców, szczególnie tych działających pod szyldem New Space czy Space 4.0. Po pierwsze, konstelacje niewielkich systemów satelitarnych będą coraz większe. W związku z tym, będą oferowały korzystny czas rewizyt; poprawia się też rozdzielczość przestrzenna i jest coraz bliższa tych pełnowymiarowych platform.
Będziemy zatem coraz bardziej przechodzić ? już teraz można powiedzieć, że przechodzimy ? do takiego etapu, w którym kombinacja tych dwóch zdolności będzie optimum, jeżeli chodzi o jakość zobrazowań, rozdzielczość przestrzenną, rozdzielczość czasową. W mojej ocenie jednak jeszcze przez jakiś czas będą wykorzystywane te duże, ciężkie satelity z masywnymi sensorami, gwarantującymi obraz o najwyższej jakości do zastosowań związanych z obronnością i bezpieczeństwem.
Pomimo niedoskonałych zdolności obserwacyjnych, nadrabiające czasem rewizyt (czyli ponownego obrazowania tego samego obszaru) miniaturowe obiekty mogą wypełniać nawet do 90 procent zadań. Przyszłością jest na pewno kombinacja zdolności ? lekkie systemy jako uzupełnienie pojedynczych ciężkich platform o tych najwyższych parametrach. Są dużo tańsze zarówno w produkcji, jak i późniejszej eksploatacji.
Dzisiaj już wiemy na przykład, że systemy obrazowania radarowego, które są już dostępne komercyjnie na świecie - nawet te niewielkie, coraz bardziej zaskakują jakością zobrazowań. Jako resort obrony narodowej nie chcemy zamykać się na te rozwiązania. Do działalności operacyjnej wprawdzie są potrzebne zobrazowania bardzo wysokiej jakości, natomiast wiele rzeczy można zrealizować przy pomocy tych mniejszych satelitów.
Na naszym wewnętrznym rynku pojawiają się nowe porozumienia dotyczące wspólnego rozwijania komercyjnych zdolności mikrosatelitarnych oraz pomysły zakładające tworzenie klastrów kosmicznych. Jest kilka takich wątków, gdzie powtarzającym się terminem zaistnienia pierwszych efektów na orbicie są lata 2023-2024. Przy tym, 2023 to rok dla nas na swój sposób symboliczny ? okrągła, 550. rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. Czy zdaniem Pana Pułkownika, można spodziewać się tutaj przełomu?
Mam nadzieję, że tak ? te projekty, które obecnie są uruchamiane, one mają nadać impuls rozwojowy w obrębie polskiego sektora, który będzie budował kompetencje. Zarówno te stricte technologiczne, inżynieryjne, jak i te związane z integracją systemów satelitarnych, nawet na poziomie misji ? czyli ten najwyższy stopień wtajemniczenia w przemyśle kosmicznym. Wpisuje się w to projekt konstelacji PIAST, który jest realizowany w ramach ścieżki w programie Szafir obszaru Bezpieczeństwo i obronność Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Jest to odpowiedź na obszar tematyczny zgłoszony przez wojsko, który dotyczył prowadzenia rozpoznania obrazowego z wykorzystaniem platform klasy nano-, czyli powiedzmy w granicach 10 kg masy.
Dalej, jest format klasy mikro-, czyli tych klasyfikowanych książkowo od 10 do 100 kg, natomiast my klasyfikujemy je nawet do 150 kg. Jest bardzo wiele zdolności i planowanych misji, które są realizowane w tym przedziale.
Można powiedzieć, że to już obszar, w którym potencjał dorównuje możliwościom oferowanym przez dużo większe platformy. Ten trend jest jasny ? miniaturyzacja, i myślę, że dzisiaj dokonuje się zmiana na poziomie głównie mikro-. Próbujemy też patrzeć, co tak naprawdę można osiągnąć na jeszcze mniejszych platformach ? czy i jakie usługi mogą być świadczone z tych platform, z jaką dokładnością, na jakich parametrach? tak, żeby w przyszłości móc podjąć decyzję o tym, czy próbować implementować zdolności wojskowe na platformach nano-.
Projekt PIAST to taka inwestycja w przyszłość. Potencjalnie to praca z zamiarem wykorzystania na potrzeby sił zbrojnych. Na pewno nie będą to jednak zobrazowania, które zabezpieczą potrzeby precyzyjnego rozpoznania. Natomiast spokojnie mogą być wykorzystane do innych celów.
Mając na uwadze to, że pojedyncze lekkie satelity są zasobem zbyt skromnym, aby mówić o uzyskaniu minimum zdatnych operacyjnie zdolności w zakresie rozpoznania, zapewnienie tego poziomu nie będzie wydatkiem rzędu tylko kilku milionów złotych. Dalej, liczne zagranicznej przykłady strategicznych zamówień satelitarnych wskazują, że odpowiednie parametry obrazowania i samowystarczalności to nadal poważna inwestycja idąca w setki milionów euro...
Tutaj zasadniczy dylemat tkwi jeszcze w czym innym. Największym problemem na całym świecie pod względem autonomii w kwestii zapewniania zdolności kosmicznych jest to, że budując sektor pod potrzeby rządowe (narodowe), rozwijając kompetencje w przemyśle, zaspokoi się te pierwsze potrzeby, ale później okazuje się, że po spadku intensywności finansowania segmentu budowanego na własnym rynku pojawia się kłopot z utrzymaniem tych kompetencji - w przemyśle, w nauce. To wyzwanie spotykane na całym świecie ? konieczne jest podtrzymywanie zapotrzebowania. Wszelka intensywna działalność podmiotów zarówno z Unii Europejskiej, jak i ze Stanów Zjednoczonych, czy Izraela, wymaga poszukiwania potencjalnych klientów na całym świecie. Przy tym, jeżeli się chce utrzymać te kompetencje, to inżynierowie, infrastruktura muszą pracować. Podobnie w sektorze lotniczym, tam też po prostu musi być ?ruch w interesie?.
Tutaj zatem bardziej chodzi o pytanie nie o skalę kosztów, które jako kraj jesteśmy gotowi ponieść, ale o sposób budowania i utrzymania kompetencji, jakie chcemy u siebie rozwinąć. Czy chcemy być pełnoprawnym uczestnikiem sektora kosmicznego na świecie i w związku z tym decydujemy się inwestować długofalowo.
W tej chwili wiemy, że potrzebujemy część operacyjną dla bezpieczeństwa i obronności oraz administracji publicznej, ale też (a może przede wszystkim) dla wsparcia bieżącego funkcjonowania naszych obywateli. Tutaj jesteśmy w stanie ich zasilać różnymi usługami opartymi na technologiach satelitarnych i chcemy tworzyć te usługi, a nie być tylko konsumentem względem światowych liderów. Mamy zatem ambicje, żeby być częścią światowego łańcucha dostaw, żeby mieć kompetencje, ale też wpisać się w system i konkurować, będąc liczącym się graczem w sektorze kosmicznym światowym.
W związku z tym potrzebny jest ten długofalowy program. Często mówimy ?wsparcie?, ale myślę, że nie tyle powinniśmy mówić o wsparciu, ale inwestycji. Gdy popatrzymy na światowe doświadczenia poszczególnych państw, które zbudowały swoje kompetencje ? Korei Południowej, Hiszpanii, Turcji czy Izraela ? to widzimy, że tam była jasna decyzja, program narodowy. Rozwinął się narodowy integrator, który umożliwił rozwój sektora, poprzez budowę kompetencji w firmach wspierających, działających wokół niego. Dzięki temu też służby związane z bezpieczeństwem i obronnością mają możliwość zamawiania sprzętu wojskowego czy użytkowego w rodzimym przemyśle.
Polska Strategia Kosmiczna już nas zobowiązuje do takiego długoterminowego budowania tego przemysłu, tak aby on odgrywał długofalowo szerszą rolę. Aby nie był tylko czymś, co dostarczy nam pewne kompetencje na własny użytek.
Zależy nam zatem na możliwym do podtrzymania zaangażowaniu polskiego sektora w międzynarodowy łańcuch dostaw - oferowaniu usług i produktów konkurencyjnych na rynku międzynarodowym w dłuższej perspektywie budowania kompetencji przemysłowych.
Tak, to jest konieczność. Sektor kosmiczny to swego rodzaju ekosystem - są duzi gracze, którzy pełnią rolę integratorów, natomiast oni przekazują cząstkowe zlecenia do kompetentnych, mniejszych podmiotów. I tutaj, patrząc na drogę, którą powinniśmy przechodzić, dzisiaj już tam jesteśmy ? jako dostawcy konkretnych rozwiązań i podsystemów.
Realizując nasze ambicje kosmiczne, te przemysłowo-naukowe, powinniśmy dążyć do tego, żeby w tym łańcuchu dostaw sukcesywnie podnosić naszą pozycję ? tak, żeby stawać się dostawcami coraz bardziej złożonych podsystemów, stając się wkrótce integratorami całych systemów, a docelowo może i nawet całych misji.
O podobnym zamyśle wspominano na początku tego roku w kontekście zawiązywania Polskiego Klastra Kosmicznego. Czy skorzystanie przez MON z takiej ścieżki zapewnienia krajowej produkcji satelitarnej na potrzeby obronne będzie wymagało specjalnej formuły organizacji i nadzoru, zawiązywania szerszego partnerstwa publiczno-prywatnego?
Wszystkie inicjatywy, które mają na celu konsolidację sektora kosmicznego są mile widziane, bo przyczyniają się do budowy ekosystemu kosmicznego ze zdolnością integracji na poziomie misji. Zagadnienie nadzoru nad systemem satelitarnym będzie możliwe do rozstrzygnięcia po wyborze wykonawcy. Szczegóły dotyczące budowy systemu są dość precyzyjnie określone w dokumentach normatywnych ? jakie kamienie milowe, jakie dokumenty i jakie elementy są do osiągnięcia.
Konieczna jest współpraca Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Polskiej Agencji Kosmicznej - tak, aby uzyskać merytoryczne wsparcie na poszczególnych etapach. Fazy budowy systemu satelitarnego z definicji obejmują więc studium wykonalności, fazę projektowania i wykonawstwa, a dalej wyniesienie na orbitę oraz uruchomienie.
Ten nadzór musi być oparty o specjalistów, których w kraju jednak jest niewielu ? dlatego będzie warto skorzystać z doświadczenia Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jako państwo członkowskie o takie wsparcie moglibyśmy poprosić. Tym bardziej, że ten system w mikrokonstelacji będzie podwójnego zastosowania ? cywilnego i wojskowego. Można też szukać wsparcia we współpracy bilateralnej, jak i korzystać ze wsparcia eksperckiego na poziomie UE.
Wspomniał Pan Pułkownik o współpracy z Polską Agencją Kosmiczną ? jak obecnie kształtuje się relacja MON z POLSA, po nowelizacji ustawy regulującej działalność tej agencji (z czerwca 2019 roku)? I druga kwestia ? jak taka dalsza kooperacja rysuje się na tle nowej unijnej polityki kosmicznej, zwłaszcza w kontekście niedawnego utworzenia zintegrowanej agencji programów kosmicznych UE, EUSPA?
Jeżeli chodzi o Polską Agencję Kosmiczną, trwają prace nad nowym statutem ? definiowane jest nowe umiejscowienie elementów związanych z bezpieczeństwem i obronnością. Dotychczas było tak, że w agencji był pion wojskowy i pion naukowy.
W tej drugiej kwestii ? Komisja Europejska bardzo jasno przedstawiła ambicje dotyczące wykorzystania przestrzeni kosmicznej: mamy już teraz operacyjny system Galileo, który jest prawdopodobnie na dziś najnowocześniejszym systemem nawigacji satelitarnej. Mamy również operacyjny system Copernicus z całym dobrodziejstwem związanym z satelitami obserwacji Ziemi. Rozpoczął się również program EUSST, czyli europejski program śledzenia obiektów w przestrzeni kosmicznej, który nabiera też tempa. Trwają przygotowania w programie związanym z bezpieczną łącznością satelitarną GovSatCom. Z tym wiąże się wysoka intensywność inwestycji, rozwój usług satelitarnych Komisji Europejskiej.
Techniczne aspekty budowy i rozwoju tych usług przekazywano natomiast do Europejskiej Agencji Kosmicznej ? można powiedzieć, stającej się swego rodzaju agencją wykonawczą UE. O ile jednak Europejska Agencja Kosmiczna jest świetnym miejscem do tego, żeby budować tego rodzaju systemy, później konieczna jest jeszcze obsługa cyklu ich życia, którym trzeba na bieżąco zarządzać, udzielać dostępu. W tym celu powołana została ta nowa agencja, która integruje potencjał kontroli działania, m.in. w systemie Galileo. Przy tym, obszar nawigacji jest tylko częścią ? dotyczy to także pozostałych programów.
Dodatkowym ważnym faktem jest to, że obszar bezpieczeństwa i obronność staje się coraz istotniejszym elementem programów kosmicznych ? tymczasem, Europejska Agencja Kosmiczna w konwencji ma jasno wskazane, że programy militarne nie są jej domeną, zajmuje się tylko cywilną częścią zdolności kosmicznych.
Całą tę sytuację z uwagą obserwujemy ? jako resort obrony narodowej oraz we współpracy z Ministerstwem Rozwoju i Technologii. W naszym polu widzenia jest to, aby skupiać się na usługach, które jako wojsko moglibyśmy wykorzystać - dane satelitarne w ramach kolejnych generacji są coraz dokładniejsze.
Niedawno miały miejsce pierwsze w Europie ćwiczenia wojskowe w domenie kosmicznej ? AsterX 2021, z inicjatywy Francji przy udziale państw sojuszniczych. Francuskie ministerstwo sił zbrojnych postanowiło zresztą, że narodowe satelity będą dysponować systemami aktywnej samoobrony. Czy na tym tle, przy pozyskiwaniu zdolności satelitarnych dla Polski określimy sobie konkretne kryteria niwelowania szerokiej palety ewentualnych zagrożeń?
Zdefiniowano cały szereg zagrożeń dla infrastruktury kosmicznej, więc naturalną konsekwencją tego będzie podejmowanie kroków na rzecz przeciwdziałania. W aspekcie działania systemów satelitarnych ważna jest ochrona nie tylko obiektów, ale przede wszystkim transmisji sygnału ? wymiana informacji pomiędzy segmentem orbitalnym a naziemnym odbywa się w przestrzeni elektromagnetycznej. W związku z tym ochrona tych danych jest bardzo istotnym elementem bezpieczeństwa systemów satelitarnych. Na to nakładają się elementy związane z ochroną kinetyczną, tworząc całokształt obszarów zapewniania przetrwania tej infrastruktury.
Tu współpraca międzynarodowa, w mojej ocenie, jest kluczowym elementem. Powinniśmy wykorzystywać szanse na taką współpracę, maksymalizować udział w programach, które są związane z budową takich zdolności.
W toku rozwoju takiego potencjału w Polsce i budowy konkretnych zdolności operacyjnych dla sił zbrojnych prowadzonych jest obecnie szereg rozmów z partnerami europejskimi, jak i pozaeuropejskimi na temat możliwości współpracy, realizacji wspólnych przedsięwzięć ? zarówno w domenie badawczo-rozwojowej, jak i w innych. W tym mieszczą się naturalnie również wątki związane z bezpieczeństwem segmentu satelitarnego, jak i segmentu naziemnego.
Skoro o badaniach i rozwoju mowa ? komplementarną częścią tego systemu są uczelnie wojskowe oraz system kształcenia i szkolenia. Wojskowa Akademia Techniczna jest zaangażowana np. w przytoczony wcześniej projekt PIAST jako lider konsorcjum. Na wolnym rynku z kolei nadal brakuje fachowców z zakresu inżynierii satelitarnej. Na ile system wyższej edukacji wojskowej może się przyczynić do poprawy sytuacji?
Twarde kompetencje inżynierskie w sektorze kosmicznym są chyba najistotniejsze. W tym kontekście Wojskowa Akademia Techniczna jest elementem przygotowania kompetencyjnego polskich kadr, nie tylko tych wojskowych.
Natomiast myślę, że również w tym aspekcie bardzo ważna jest współpraca międzynarodowa, na poziomie uczelni - żeby pozyskiwać wiedzę o sposobie kształcenia i przekazywania kompetencji inżynierskich dotyczących działalności kosmicznej.
Jako państwo wiele lat już dostarczamy instrumenty kosmiczne, działamy w misjach międzynarodowych, ale tak naprawdę nie realizowaliśmy dotąd dużego narodowego programu. Toteż trudno oczekiwać, że na uczelniach mamy zaplecze, który może nam w całości przygotować personel na najwyższym światowym poziomie. Współpraca międzyuczelniana, inwestycje w system edukacji, staże międzynarodowe, udział w programach międzynarodowych - to są te elementy, które powinny u nas zwiększać te kompetencje.
W części wojskowej, Wojskowa Akademia Techniczna zapewnia nie tylko przygotowanie w segmencie downstream, czyli przetwarzania zobrazowań, ale również możliwości budowania ładunków użytecznych ? w tym, tych optoelektronicznych oraz systemów łączności czy cyberbezpieczeństwa.
Interesujący pod tym względem jest też obszar techniki rakietowej. Pojawiło się kilka polskich projektów, które są rozwijane ? z myślą nie tylko o komercjalizacji, ale także użytku rządowym, także tym mającym znaczenie obronne.
Rozwój polskiego sektora kosmicznego i naszej obecności w przestrzeni kosmicznej wymaga bezpośredniego dostępu do niej. Obecnie jedynym sposobem, żeby tam się dostać, są technologie rakietowe i oparte na nich środki wynoszenia.
W tym kontekście pozyskanie własnego potencjału i autonomii w technice rakietowej jest bardzo istotne. Resort obrony narodowej wspiera rozwój tych rozwiązań napędowych związanych z wynoszeniem ładunków - przede wszystkim poprzez udostępnianie obiektów poligonowych na potrzeby prowadzenia testów i próbnych odpaleń, zarówno samych silników, jak i startów rakiet. Aby to umożliwić, zmieniono nawet sposób wykorzystania przestrzeni nad poligonem w Ustce tak, że istnieje tam już zdolność wykonywania prób do poziomu unlimited.
Przestrzeń kosmiczna, definiowana jako wszystko, co znajduje się ponad Linią Kármána [100 km nad Ziemią], to pierwsza ambicja tych wszystkich projektów. W tym momencie mówimy o lotach suborbitalnych - mamy taką możliwość, że możemy testować pewne technologie własnymi siłami, na ?własnym podwórku?. Po sprawdzeniu zachowania sprzętu w warunkach mikrograwitacji szybciej będzie można rozwijać wszelkie technologie związane z segmentem kosmicznym. Tutaj też pojawiają się polskie silniki, które wspierają poruszanie się samych platform satelitarnych na orbitach - myślę, że z dość dobrym skutkiem
Z punktu widzenia resortu obrony narodowej myślę, że nie ma tu przeciwwskazań, żeby to wspierać, umożliwiać realizację tych prac badawczych i rozwojowych ? nie tylko w oparciu o nasze obiekty poligonowe; mamy również wojskowe i cywilne podmioty naukowe i przemysłowe, które uczestniczą w projektach związanych z rozwojem technologii rakietowych.
Oby z jak najlepszym skutkiem. Panie Pułkowniku, serdecznie dziękuję za rozmowę.
Płk Marcin Górka - Dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Obrony Narodowej RP, od maja 2020 roku pełniący także funkcję Pełnomocnika MON ds. przestrzeni kosmicznej. Uprzednio płk Górka pracował w Polskiej Agencji Kosmicznej jako szef Pionu Wojskowego - od 18 grudnia 2018 roku, występował jako p.o. Wiceprezesa ds. Obronnych, a następnie Wiceprezes ds. Obronnych PAK (po wyznaczeniu przez premiera Mateusza Morawieckiego w dniu 13 maja 2019 roku). Wcześniej płk Górka pozostawał dowódcą Ośrodka Rozpoznania Obrazowego MON w Białobrzegach (ORO MON) - począwszy od 2013 roku, jako pierwszy szef tej jednostki.

Płk Marcin Górka. Fot. Centrum Operacyjne Ministerstwa Obrony Narodowej

Fot. Fot. U.S. Air Force / Samuel King Jr. [army.mil]

Ilustracja: HawkEye 360 [he360.com]

Fot. UK Army/MOD [defenceimagery.mod.uk]

Fot. U.S. Army / Dan Lafontaine [army.mil]

SPACE24

https://www.space24.pl/domena-kosmiczna-w-pracach-mon-wazny-jest-dostep-do-wielu-satelitarnych-zrodel-danych-i-uslug-wywiad

Domena kosmiczna w pracach MON. Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług WYWIAD].jpg

Domena kosmiczna w pracach MON. Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług WYWIAD]2.jpg

Domena kosmiczna w pracach MON. Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług WYWIAD]3.jpg

Domena kosmiczna w pracach MON. Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług WYWIAD]4.jpg

Domena kosmiczna w pracach MON. Ważny jest dostęp do wielu satelitarnych źródeł danych i usług WYWIAD]5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budowanie planet z dysków protoplanetarnych
2021-10-31.
Planety i ich gwiazdy macierzyste powstają z tego samego rezerwuaru materii mgławicowej i dlatego ich skład chemiczny powinien być skorelowany, ale obserwowane składy planet nie pokrywają się całkowicie ze składem ich gwiazd centralnych. Na przykład w naszym Układzie Słonecznym, wszystkie planety skaliste i planetozymale mają zbliżone do słonecznych proporcje pierwiastków ogniotrwałych (pierwiastki takie jak aluminium, które kondensują się z gazu, gdy temperatura spada poniżej ok. 1500 K), ale są pozbawione pierwiastków lotnych (takich, które łatwo wyparowują, jak azot). Astronomowie uważają, że jest to wynik formowania się planet poprzez koalescencję już skondensowanego pyłu mineralnego.
Gdy początkowe, zimne jądro obłoku molekularnego zapada się i tworzy się dysk, ciepło pochodzące od nowej gwiazdy (plus lepkość dysku) może spowodować odparowanie części pierwotnej skondensowanej materii ? zmuszając sekwencję kondensacji do rozpoczęcia od nowa, ale teraz w warunkach wyższej temperatury i ciśnienia, które ewoluują stosunkowo szybko. Astronomowie analizują również różnego rodzaju meteoryty, aby określić ich skład chemiczny. W zależności od wartości początkowego jądra obłoku molekularnego i dysku, temperatury wytworzone podczas formowania się planety mogły nie być wystarczające do odparowania najbardziej ogniotrwałej z istniejącej wcześniej materii. Ponieważ różne minerały w planetozymalach kondensują się w różnych warunkach, czasie i miejscach, ogólna sytuacja jest złożona, co utrudnia zrozumienie obserwowanej chemii planet.

Geolog a CfA, Michail Petaev i jego koledzy symulowali zapadanie się jądra obłoku molekularnego i formowanie się gwiazdy, dysku i planet, a następnie analizowali ewolucyjny rozkład temperatur w całym dysku, aby wywnioskować sekwencję kondensacji minerałów. Odkryli, że właściwości początkowego jądra obłoku znacząco wpływają na maksymalne temperatury osiągane w dysku oraz na skład planet i asteroid; maksymalna temperatura występuje pod koniec fazy zapadania się, po kilkuset tysiącach lat. Odkryli oni również, że podczas gdy skład gwiazdy jest podobny do składu jądra obłoku molekularnego, gwiazda może być nieco zubożona w niektóre z najbardziej ogniotrwałych pierwiastków ? a zatem skład gwiazdy może nie być dobrym przybliżeniem początkowego składu jądra. Tylko rdzenie obłoków o wysokiej temperaturze początkowej (lub niskiej rotacji dysku) wytworzą planety bogate w pierwiastki ogniotrwałe. Co istotne, autorzy pracy dochodzą do wniosku, że aby odtworzyć skład obserwowany w meteorytach Układu Słonecznego i planetach skalistych, albo jądro początkowe miało rzadkie właściwości, takie jak temperatury bliskie 2000 K (znacznie powyżej oczekiwanej średniej 1250 K), albo jakieś inne źródło ogrzewania musiało podnieść temperaturę dysku protoplanetarnego.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
CfA

Urania
Wizja artystyczna wczesnych mgławic słonecznych, ilustrująca materię w dysku podczas chłodzenia i koalescencji, który ostatecznie ewoluuje w planety skaliste. Źródło: USRA/LPI

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/10/budowanie-planet-z-dyskow.html

Budowanie planet z dysków protoplanetarnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziura ozonowa nad Antarktyką znowu zwiększyła swoją powierzchnię
2021-11-01Natalia Kowalczyk  
Dziura ozonowa nad Antarktyką 7 października osiągnęła swoją tegoroczną maksymalną powierzchnię. Jest to 13 miejsce pod względem wielkości dziury, klasyfikując od 1979 roku. W zeszłym roku, w szczytowym momencie dziura miała porównywalną powierzchnię. Jednak chłodniejsza niż zwykle zima na półkuli południowej przyczyniła się do pogłębienia i powiększenia dziury. Taki rozmiar będzie się utrzymywał do końca listopada lub początku grudnia. Naukowcy z NASA nie ukrywają, że gdyby nie Protokół Montrealski dziura ta byłaby jeszcze większa.
Dziurą ozonową nazywamy przerzedzenie warstwy ozonowej w stratosferze. Rozpoczyna ona swój rozrost każdego roku we wrześniu nad Antarktyką. Rozwarstwianie się ozonu jest skutkiem przemian chemicznych form chloru i bromu, pochodzących ze związków wytwarzanych przez człowieka. Niższe niż przeciętne temperatury i silne wiatry w stratosferze krążącej wokół Antarktydy także przyczyniły się do jej powiększania.
Naukowcy z NASA i NOAA (Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna) co roku mierzą rozrost dziury ozonowej i rozpad warstwy ozonowej. W tym roku dzięki obserwacjom satelitarnym ustalono, że dziura osiągnęła powierzchnię 24,8 miliona kilometrów kwadratowych.
Naukowcy NOAA ze Stacji Bieguna Południowego do badania warstwy ozonowej stosują ozonosondy oraz Spektrofotometr Dobsona. Ozonosondy znajdują się w balonach pogodowych, które są uwalniane do stratosfery, zaś Spektrofotometr Dobsona, to instrument optyczny, który rejestruje całkowitą ilość ozonu.
Dzięki Protokołowi Montrealskiemu i kolejnym regulacją zakazującym uwalniania szkodliwych chemikaliów warstwa ozonowa powoli się odbudowuje. Chociaż dziura ozonowa nad Antarktyką w 2021 roku jest większa niż jej średnia powierzchnia w poprzednich latach, jest ona znacznie mniejsza niż była pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku. Gdyby poziom chloru w atmosferze z freonów był dziś tak wysoki, jak na początku XXI wieku, tegoroczna dziura ozonowa byłaby o około cztery miliony kilometrów kwadratowych większa, przy tych samych warunkach pogodowych.
Zdjęcie w tle: NOAA Global Monitoring Laboratory

Przeczytaj o niespodziewanym wzroście emisji freonów we wschodnich Chinach.
Źródła:
NASA; Sofie Bates: 2021 Antarctic Ozone Hole 13th-Largest, Will Persist into November (dostęp 30.10.2021 r.)
Schemat przedstawiający wielkość dziury ozonowej w 2021 roku.. Źródło: NASA Ozone Watch
Fotografia przedstawia naukowca wystrzeliwującego balon pogodowy z ozonosondą z amerykańskiej stacji naukowo-badawczej w Antarktydzie Wschodniej w marcu 2021 r. Źródło: NOAA Global Monitoring Laboratory

Wykres powierzchni dziur ozonowych w latach 90. i na początku XXI wieku, mierzonych od 7 września do 13 października. Na niebiesko zostały oznaczone lata, w których zaczęto wprowadzać regulacja z Protokołu Montrealskiego. Źródło: NASA?s Earth Observatory/Joshua Stevens

https://astronet.pl/uklad-sloneczny/dziura-ozonowa-nad-antarktyka-znowu-zwiekszyla-swoja-powierzchnie/

Dziura ozonowa nad Antarktyką znowu zwiększyła swoją powierzchnię.jpg

Dziura ozonowa nad Antarktyką znowu zwiększyła swoją powierzchnię2.jpg

Dziura ozonowa nad Antarktyką znowu zwiększyła swoją powierzchnię3.jpg

Dziura ozonowa nad Antarktyką znowu zwiększyła swoją powierzchnię4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Google Maps dowodzi, że Ziemia ma wciąż wiele tajemnic. Oto dziura w środku oceanu
2021-11-01. Radek Kosarzycki
Jeżeli czasami z nudów przeglądasz sobie losowe zdjęcia satelitarne na Google Maps, to uważaj. Od czasu do czasu możesz trafić na obiekt, którego nie da się tak szybko wyjaśnić.
Google Maps to usługa wykorzystywana każdego dnia przez setki milionów użytkowników. Planujesz trasę wakacyjnego wyjazdu? Wejdziesz na Google Maps. Sprawdzasz, gdzie znajduje się najbliższy złom? Najszybciej sprawdzisz na Google Maps. Chcesz dojechać najszybszą trasą z pracy do domu, omijając korki? Zapewne także skorzystasz z Google Maps. Istnieje jeszcze jedno zastosowanie dla tej usługi. Dzięki zdjęciom satelitarnym oraz zdjęciom z powierzchni (Google Street View) tysiące ludzi po prostu zwiedzają sobie na ekranie komputera losowe miejsca na powierzchni planety. Przyznam, że i mnie się zdarza poszukać czegoś na drugim końcu świata i przepaść na kilkadziesiąt minut, w trakcie których ?łażę? ulicami Tokio oglądając budynki, ludzi i samochody. Podczas takiego skanowania losowych miejsc na Ziemi można trafić na naprawdę fascynujące obiekty.
Dziura w oceanie?
Kilka dni temu kokoblocks, jeden z użytkowników portalu Reddit opublikował swoje najnowsze znalezisko, którego nie był w stanie w żaden sposób wyjaśnić. Sami się mu zresztą przyjrzyjcie.
Na zdjęciu widoczny jest trójkątny obiekt otoczony przez wodę. Na pierwszy rzut oka wygląda to na niewielką wyspę, jednak zaskoczenie użytkowników Reddita wynika z całkowicie czarnej plamy przykrywającej całą wyspę.
W dyskusji pod tym postem pojawiły się przeróżne, mniej lub bardziej poważne propozycje. Część użytkowników przekonywała, że być może jest to obiekt ściśle tajny, przez co Google mogło zamaskować obiekty znajdujące się na wyspie. Ktoś inny zasugerował, że być może jest to krater wulkanu, co by mogło tłumaczyć jego zabarwienie. Oczywiście musiało się pojawić oczywiste w kręgach związanych z teoriami spiskowymi wyjaśnienie mówiące, że jest to wejście do wnętrza Ziemi, gdzie istnieje osobny świat, do którego przejść jest tylko kilka, m.in. w Himalajach.
Brzytwa Ockhama triumfuje ponownie
Odwieczna zasada mówiąca, że najprostsze wyjaśnienie jest zazwyczaj tym właściwym, odniosła sukces i w tym przypadku. Okazało się, że zdjęcie przedstawia Wyspę Wostok należącą do Republiki Kiribati i znajdującą się na północ od Nowej Zelandii. Wyjaśnieniem zagadki podzielił się z redditowiczami użytkownik SatisfactionAny20.
Dlaczego zatem wyspa została zaciemniona? Otóż - jak można się domyślić - w ogóle nie została zaciemniona. W rzeczywistości to gęsty, ciemnozielony las pokrywający całą powierzchnię wyspy.
https://spidersweb.pl/2021/11/google-maps-dziura-w-oceanie.html

Google Maps dowodzi, że Ziemia ma wciąż wiele tajemnic. Oto dziura w środku oceanu.jpg

Google Maps dowodzi, że Ziemia ma wciąż wiele tajemnic. Oto dziura w środku oceanu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowy chiński demonstrator na orbicie. Celem "neutralizacja śmieci kosmicznych"
2021-11-01.Kacper Bakuła.
Jedna z wystrzelonych niedawno chińskich rakiet Chang Zheng (tłum. Długi Marsz) zabrała ze sobą w przestrzeń kosmiczną niecodzienny ładunek. Wiadomo o nim tyle, że jego zadaniem ma być przetestowanie technologii mającej na celu skuteczne "redukowanie nagromadzenia śmieci kosmicznych". Komentatorzy zagraniczni zauważają, że owiana tajemnicą misja może mieć kontekst zarówno cywilny, jak i militarny.
Start systemu nośnego Chang Zheng 3B miał miejsce 24 października br., o godzinie 21:27 (15:27 czasu polskiego) z ośrodka lotów kosmicznych Xichang w prowincji Syczuan, w południowej części kraju. Wspomniana rakieta charakteryzuje się udźwigiem wynoszącym ponad 11 ton na niską orbitę okołoziemską (na GEO takowy udźwig wynosi z kolei 5 ton). Jej bieżącym ładunkiem był satelita o nieznanych bliżej parametrach: Shijian-21.
Szczegóły lotu pozostały otoczone całunem tajemnicy - społeczność międzynarodowa dowiedziała się o locie ze zdawkowego oficjalnego komunikatu, ogłoszonego przez agencję rządową CASC (China Aerospace Science and Technology). Poinformowano w nim, że w trakcie 393. startu systemu nośnego rodziny Długi Marsz na orbitę zostanie dostarczony demonstrator technologii mającej się przyczynić do złagodzenia zagrożeń wynikających ze znajdujących się na orbicie śmieci kosmicznych. Przez takie należy rozumieć nieaktywne satelity, ich fragmenty, wyższe stopnie systemów nośnych oraz wiele innych nieużywanych wytworów ludzkiej cywilizacji.

Chińskie satelity serii Shijian są zwykle obiektami wskazywanymi jako obiekty eksperymentalne, wystrzeliwanymi w celach czysto demonstracyjnych (mających na celu przetestowanie nowych urządzeń oraz technologii mogących mieć zastosowanie zarówno w "cywilu", jak i przede wszystkim - operacjach sił zbrojnych). Pierwszy satelita Shijijan został wystrzelony na początku lat siedemdziesiątych XX w., w rok po debiucie pierwszego chińskiego "sputnika" Dong Fang Hong I.
Podobnie może być z najnowszym demonstratorem, który ma w zamyśle "łagodzić skutki nagromadzenia śmieci kosmicznych". Zagraniczni komentatorzy podkreślają, że to zadanie może oznaczać równie dobrze oczyszczanie orbity z zalegających nieczynnych satelitów bądź ich fragmentów, jak i zastosowanie ofensywne - do likwidowania czynnych satelitów wroga. Z tego właśnie powodu, oraz stopnia utajnienia misji, najnowszy Shijian wzbudził szczególne zainteresowanie.
Sam problem wzrastającej ilości śmieci kosmicznych to przedmiot zmagań całego sektora kosmicznego w skali globalnej. Próbuje się temu zaradzić nie tylko post factum - najnowsze z produkowanych satelitów zwykle posiadają już systemy ułatwiające deorbitację (pasywnie bądź aktywnie) u schyłku ich cyklu życiowego - stosując wyhamowanie silnikowe lub różnego rodzaju żagle deorbitacyjne, które w odpowiednim momencie są rozwijane z satelity (jak to miało miejsce choćby w przypadku projektu PW-Sat z rodzimej Politechniki Warszawskiej). Warto dodać, że kontrolowana deorbitacja dużych obiektów winna się kończyć w tzw. Punkcie Nemo, czyli nad odległym obszarem Oceanu Spokojnego, z dala od wysp i osiedli ludzkich.
Z kolei na orbicie geostacjonarnej większość satelitów - o ile do końca pełnienia swej misji zachowały paliwo i są w dalszym ciągu kontrolowane - można przenieść na orbitę cmentarną tj. na taką, która znajduje się kilkaset kilometrów ponad orbitą geostacjonarną. Tam mogą one pozostać na tysiące lat, jednakże w dalszym stopniu muszą być monitorowane pod kątem ich dalszej fragmentacji, która może zagrażać obiektom znajdującym się na innych trajektoriach.
Osobnym zakresem zainteresowania są zdolności przechwytywania satelitów. Tutaj chodzi przede wszystkim o pojazdy serwisowe, które mają dysponować zdolnością pochwycenia innego obiektu i odtworzenia jego funkcji lub sprowadzenia go w wyznaczone miejsce. Oprócz tego rozważa się też stosowanie pojemnych stacji orbitalnych zbierających "martwe" obiekty lub systemy wyposażone w sieci umożliwiające "łowienie" pobliskich obiektów. Wykorzystanie takich sieci do "łapania" satelitów dawniej było planowane w misji Europejskiej Agencji Kosmicznej - e.Deorbit, która miała zadebiutować w roku 2025. Niemniej w 2018 roku doszło do wstrzymania finansowania owej misji.
Cztery lata temu agencja CMSE (China Manned Space Agency) odpowiedzialna za załogowe loty kosmiczne Państwa Środka obwieściła, że nieistniejąca już stacja Tiangong-2 zatankowała paliwo na niskiej orbicie okołoziemskiej z autonomicznego statku zaopatrzeniowego Tianzhou-1. Wtedy ta procedura trwała pięć dni - zakończyła się sukcesem, bez przekazania szerszych informacji ze strony chińskich władz.
Fot. CASC [spacechina.com]

SPACE24
https://www.space24.pl/nowy-chinski-demonstrator-na-orbicie-celem-neutralizacja-smieci-kosmicznych

Nowy chiński demonstrator na orbicie. Celem neutralizacja śmieci kosmicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Creotech Instruments rozszerza swoje portfolio o nanosatelity
2021-11-01. Astronomia24
28 października 2021 roku, podczas największego Międzynarodowego Kongresu Astronomicznego w Dubaju, polska spółka Creotech Instruments S.A. podpisała porozumienie z bułgarską firmą EnduroSat AD. Umowa inicjuje rozpoczęcie współpracy między podmiotami. Creotech Instruments specjalizuje się w projektowaniu, produkcji i integracji mikrosatelitów w przedziale masowym od 10 do 60 kg i opartych na standardzie SpaceVPX.
Zgodnie z treścią porozumienia obie firmy rozszerzą swoje portfolio w zakresie wymienionych produktów.

- Obecnie aktywnie poszukujemy na rynku partnerów, którzy są w stanie powiększyć portfolio produktów opracowywanych przez Creotech Instruments. Od roku 2017 wysiłki naszych inżynierów są skupione na przygotowaniu rodziny satelitów HyperSat, które oparte są na amerykańskim standardzie SpaceVPX. Satelity te pokrywają obszar misji kosmicznych, których masy wynoszą 10-60 kg. Podpisane porozumienie da nam większe możliwości na rynku, umożliwiając realizację zleceń w zakresie mniejszych satelitów, tzw. nanosatelitów, o masie od 1kg do kilkunastu. Ponadto wierzymy, że wprowadzenie platformy satelitarnej HyperSat ? na zasadzie synergii ? do oferty EnduroSat, pozwoli nam dotrzeć do większej ilości nowych klientów ? mówi dr hab. Grzegorz Brona, prezes Creotech Instruments S.A.

Firma EnduroSat projektuje, buduje i obsługuje mniejsze nanosatelity na potrzeby misji komercyjnych, naukowych i eksploracyjnych. Biorąc pod uwagę różne standardy i inny zakres masowy satelitów, wzajemna współpraca pozwoli obu podmiotom oferować dodatkowe usługi i produkty kosmiczne na rynku UE. Zwiększy to istotnie potencjał obu firm.

- Cieszymy się, że możemy rozpocząć współpracę na poziomie europejskim. Mam nadzieję, że otworzy ona nowe możliwości rynkowe dla obu firm. W zakresie zawartego porozumienia będziemy badać także możliwości wspólnej realizacji nowych projektów w ramach programów Europejskiej Agencji Kosmicznej i Komisji Europejskiej ? dodaje Raycho Raychev, prezes firmy EnduroSat.

Podpisanie porozumienia nastąpiło na stanowisku Polskiej Agencji Kosmicznej, przy obecności Prezesa POLSA prof. dr hab. Grzegorza Wrochny.
Źródło: innervalue.pl

Creotech Instruments rozszerza swoje portfolio o nanosatelity

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1130

Creotech Instruments rozszerza swoje portfolio o nanosatelity.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w listopadzie 2021. Astronomiczne wydarzenia
2021-11-01. Autor: anw/dd. Źródło: AccuWeather

W listopadzie będziemy mogli podziwiać na nocnym niebie trzy roje meteorów. Jednak najciekawsze wydarzenie astronomiczne tego miesiąca - częściowe zaćmienie Księżyca - wystąpi pod jego koniec.
Listopadowe roje meteorów sprawią, że będziemy mieli więcej okazji, aby dostrzec na niebie spadające gwiazdy, a nawet jasne kule ognia. Przez cały miesiąc zbiór gwiazd znany jako gromada Plejady, znajdująca się w gwiazdozbiorze Byka, będzie widoczna na wschodnim niebie krótko po zapadnięciu zmroku. Inne jej nazwy to: Baby, Kurczęta, Kokoszki czy Siedem Sióstr.
Rój Taurydów
W pierwszym tygodniu listopada będziemy mogli podziwiać na niebie rój meteorów o nazwie Południowe Taurydy. Tydzień później swojej maksimum będzie miał kolejny rój - Północne Taurydy.

Kiedy oba te roje są aktywne jednocześnie, pod koniec października i na początku listopada, można zaobserwować znaczny wzrost aktywności bolidów - wyjaśniło Amerykańskie Towarzystwo Meteorowe (AMS)
Jak w przypadku wielu rojów, niektóre z nich zaczynają się pojawiać tuż po zapadnięciu zmroku, ale najlepszy czas na oglądanie Taurydów będzie po północy. Obserwatorzy nie muszą patrzeć w konkretnym kierunku, gdyż meteory i bolidy mogą rozbłysnąć w dowolnym miejscu na niebie.
Leonidy, najszybszy znany rój meteorów
Między 17 a 18 listopada pojawi się trzeci rój meteorów - Leonidy. Swój szczyt osiągną w nocy ze środy na czwartek (17/18.11). Jest to najszybszy znany rój meteorów, bowiem prędkość meteoroidów w ziemskiej atmosferze dochodzi do 72 kilometrów na sekundę.
- Najbardziej znane roje Leonidów wystąpiły w latach 1833, 1866, 1966, 1999 i 2001 - wspominali eksperci z AMS. - Podczas takich zjawisk pojawiało się od tysiąca do nawet 100 tysięcy meteorów na godzinę, tworząc jedne z najbardziej hipnotyzujących pokazów w historii - dodali. Niestety, taka "eksplozja" nie jest przewidywana w tym roku, pojawi się od 10 do 15 meteorów na godzinę.
Częściowe zaćmienie Księżyca
Trzeci tydzień listopada zakończy się jednym z najważniejszych wydarzeń astronomicznych w 2021 roku. W piątek 19 listopada czeka nas częściowe zaćmienie Księżyca. Podczas nadchodzącego zjawiska tylko trzy procent tarczy Srebrnego Globu znajdzie się poza obszarem stożka cienia całkowitego, ale jednocześnie na obszarze stożka półcienia. To sprawi, że będzie ono imponujące.
Zjawisko będzie można zobaczyć m.in. w Ameryce Północnej, Ameryce Południowej czy Australii. W Polsce nie będzie jednak całkowicie widoczne. Na obszarze zachodniej i środowej części naszego kraju zobaczyć będzie można jedynie początek zaćmienia półcieniowego.
Listopadowe, częściowe zaćmienie Księżyca będzie zapowiedzią tego, co ma nastąpić w 2022 roku - mowa o całkowitym zaćmieniu Księżyca.

Nietypowe zaćmienie Księżyca PAP
Autor:anw/dd
Źródło: AccuWeather
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/astronomiczne-wydarzenia-listopad-2021-na-niebie-roj-taurydow-roj-leonidow-czesciowe-zacmienie-ksiezyca-5473006

 

Niebo w listopadzie 2021. Astronomiczne wydarzenia.jpg

Niebo w listopadzie 2021. Astronomiczne wydarzenia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Teleskop Hubble'a świętuje Halloween?
2021-10-31.
Kosmiczny Teleskop Hubble'a świętuje Halloween obserwacją gwiazdy węglowej CW Leonis, która przypomina złowrogie pomarańczowe oko wyglądające zza zasłony dymu.
Każdego roku Teleskop Hubble'a świętuje Halloween z innym obiektem. Hubble zgromadził całą galerię halloweenowych obrazów: od upiornych twarzy i kosmicznych nietoperzy po rzeźbioną dynię uformowaną z podwójnych gwiazd. Tegoroczny obraz przypomina złowrogie oko o kosmicznych proporcjach, wyzierające z obłoku dymu. Tym okiem jest CW Leonis, która spogląda na nas spod grubego całunu pyłu.
CW Leonis znajduje się około 400 lat świetlnych od Ziemi w konstelacji Lwa. Jest gwiazdą węglową, czyli typem czerwonego olbrzyma, którego atmosfera jest bogata w węgiel. Gęste obłoki sadzy i pyłu pochłaniające tę umierającą gwiazdę powstały gdy jej zewnętrzne warstwy zostały wyrzucone w pustkę kosmosu.
Na filmie powyżej można zobaczyć, jak zmieniał się wygląd CW Leo na przestrzeni lat. CW Leonis jest najjaśniejsza w czerwonych filtrach, R i I, a zatem mieniący się pomarańczowy kolor dobrze odzwierciedla rzeczywistą barwę gwiazdy. Szczegółowe obserwacje CW Leonis wykonane Teleskopem Hubble'a w ciągu ostatnich dwóch dekad pokazują ekspansję pierścieni materii, które można porównać do złuszczonych zewnętrznych warstw gwiazdy. Źródło: ESA/Hubble & NASA, J. Trauger, P. Seitzer, T. Ueta, H. Kim, M. Zamani
Gwiazdy ewoluują w różny sposób w zależności od swojej masy. Te o masach od około 0,3 do 8 mas Słońca w pewnym momencie staną się czerwonymi olbrzymami. Gwiazdy mniej masywne nigdy nie osiągną tego stadium, a te bardziej masywne przekształcą się w niezmiernie jasne nadolbrzymy. Gdy w jądrach gwiazd o małej i średniej masie kończy się paliwo wodorowe, znika równowaga między skierowanym na zewnątrz ciśnieniem promieniowania a miażdżącą siłą grawitacji, która ściąga zewnętrzne warstwy gwiazdy do środka. W rezultacie gwiazda zaczyna się zapadać. W pewnym momencie plazma otaczająca jądro gwiazdy staje się wystarczająco gorąca, aby zaczęło dochodzić w niej do fuzji wodoru do helu. Te proces wytwarza wystarczająco dużo ciepła, aby rozszerzyć zewnętrzne warstwy gwiazdy i przekształcić ją w rozdętego czerwonego olbrzyma. Gwiazdy w tej fazie życia wyrzucają w kosmos ogromne ilości gazu i pyłu. W przypadku gwiazdy węglowej CW Leonis, opisany proces otoczył gwiazdę gęstym całunem sadzy.
Teleskop Hubble'a obserwował CW Leonis w celu dania astronomom szansy zrozumienia interakcji między gwiazdą i jej otoczką. CW Leo jest najbliższą Ziemi gwiazdą węglową. Jej otoczka jest dość turbulentna i posiada złożoną strukturę wewnętrzną, która, jak się uważa, mogła zostać  wyrzeźbiona przez bliską gwiazdę towarzyszącą CW Leo.
Jasne wiązki światła wychodzące na zewnątrz z CW Leonis są jedną z najbardziej intrygujących części tego zdjęcia, ponieważ zmieniły swoją jasność w ciągu 15 lat, niezmiernie krótkiego okresu czasu w kategoriach astronomicznych. Astronomowie sądzą, że luki w całunie pyłu otaczającego CW Leonis mogą umożliwić tym wiązkom światła przebijanie się i oświetlanie pyłu dalej od gwiazdy. Niemniej, dokładna przyczyna dramatycznych zmian w ich jasności nie została jeszcze podana.


Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz

Na ilustracji: CW Leonis. Źródło: ESA/Hubble i NASA, T. Ueta, H. Kim
Time-lapse of CW Leonis
https://www.youtube.com/watch?v=dvKYYl8OENA

Zoom Into CW Leonis
https://www.youtube.com/watch?v=BtmhQIz0pqY
Aby zobaczyć CW Leo, trzeba dobrze wpatrzyć się w obserwacje Hubble'a. Powyższy film pokazuje zbliżenie na gwiazdę CW Leonis. Źródło: ESA/Hubble, NASA, Dark Energy Survey/DOE/FNAL/NOIRLab/NSF/AURA, Digitized Sky Survey 2,  E. Slawik, N. Risinger, M. Zamani

Pan of CW Leonis
https://www.youtube.com/watch?v=2aIghGlsw8E
Na powyższym filmie można stanąć oko w oko z CW Leo. Źródło: ESA/Hubble & NASA, T. Ueta, H. Kim

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-teleskop-hubblea-swietuje-halloween

Jak Teleskop Hubble'a świętuje Halloween.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urania nr 5/2021 o pogodzie na planetach
2021-11-01.
Urania nr 5/2021 poświęcona jest tematyce planetarnej. Przeczytacie o deszczach na innych planetach, prognozowaniu pogody, zmianach klimatu i jak powstał Układ Słoneczny.
Wysyłkę Uranii nr 5/2021 do prenumeratorów zaczęliśmy 25 października, a od 2 listopada numer będzie dostępny w sieciach sprzedaży (EMPiK, Relay, Inmedio, Ruch). Egzemplarze można także zamawiać w naszym sklepie internetowym. Przy okazji przypominamy o odnowieniu prenumeraty na 2022 rok.
Główne artykuły tego numeru skupiają się na tematyce planet. Zaczynamy od nowej teorii powstawania Układu Słonecznego ? artykuł tegorocznej laureatki Nagrody Młodych PTA za wybitne osiągnięcia naukowe ? Joanny Drążkowskiej. Następny jest równie ciekawy tekst o deszczach na innych planetach. W jaki sposób występują opady na Wenus, Marsie czy Neptunie, a także na różnych egzoplanetach. Uzupełnia je artykuł o modelowaniu atmosfer innych światów. Polecamy także fajną wystawę edukacyjną o planetach właśnie.
Zastanawiamy się także nad podróżami na Marsa. Czy to będzie bilet w jedną stronę? Przypominamy historię hipotezy marsjańskich kanałów i polecamy interesujące zasoby internetowe na temat Czerwonej Planety.
Jest też raport z podróży Uranii w przestworza. Jeden z naszych numerów znalazł się aż 28 kilometrów nad Ziemią! Wszystko to w ramach jednego z eksperymentów stratosferycznych.
Warto przeczytać opowiadanie science-fiction pt. Wyprawa na Lensję. To jedna z prac nadesłanych na konkurs ?Nowe Dzienniki Gwiazdowe?, który prowadzimy z okazji Roku Lema 2021. Zachęcamy do udziału!
Jak zwykle w numerze są stałe działy takie jak nowinki z badań kosmosu, Astropodróże, Proxima o gwiazdach zmiennych, Komeciarz, Obserwator Słońca, Młodzi badacze i inne. Oczywiście, oraz obszerny kalendarz zjawisk na niebie na kolejne dwa miesiące ? listopad i grudzień.
 
Więcej informacji:
?    Urania nr 5/2021 w sklepie internetowym
 
Autor: Krzysztof Czart
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/urania-nr-5-2021-o-pogodzie-na-planetach

Urania nr 5.2021 o pogodzie na planetach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pozbyć się kosmicznych śmieci?
2021-11-01.
Może to być sprzeczne z intuicją, ale projektowanie satelitów w taki sposób, aby lepiej się rozpadały, jest jedną z kluczowych strategii zwalczania kosmicznych śmieci. Opracowane przez ESA Clean Space podejście nosi nazwę ?Design for Demise? i polega na upewnieniu się, że satelity, które zakończyły swoją pracę w kosmosie, rozpadną się i całkowicie spłoną, gdy ponownie wejdą w atmosferę Ziemi.
Elementy sztucznych satelitów powinny całkowicie spalić się w trakcie przechodzenia przez atmosferę w procesie deorbitacji. W praktyce, pewne części mogą dotrzeć aż na Ziemię, przy czym niektóre z nich są wystarczająco duże, aby wyrządzić poważne szkody. Na przykład w 1997 roku Teksańczycy Steve i Verona Gutowski zostali obudzeni przez coś, co wyglądało jak ?martwy nosorożec? zaledwie 50 m od ich domu. Okazało się, że jest to 250-kilogramowy zbiornik na paliwo rakietowe.
Współczesne przepisy dotyczące śmieci kosmicznych wymagają, aby takie incydenty nie miały miejsca. Deorbitacje satelitów powinny mieć mniej niż 1 na 10 000 szans na zranienie kogoś na powierzchni Ziemi.
W ramach większego działania zwanego ?cleansat? , ESA opracowuje technologie i techniki, aby zapewnić, że przyszłe satelity o niskiej orbicie będą projektowane zgodnie z koncepcją ?D4D?, czyli ?Design for Demise? lub, w wolnym tłumaczeniu, ?Projekt na wypadek śmierci.?
Niektóre cięższe elementy sztucznych satelitów mają większą szansę na przetrwanie procesu ponownego wejścia w atmosferę Ziemi. Należą do nich, m.in., instrumenty optyczne, zbiorniki paliwowe, mechanizmy obsługujące panele słoneczne lub koła reakcyjne, czyli żyroskopy używane do zmiany orientacji satelity. Jednym z elementów badań D4D jest topienie takich masywnych przedmiotów w plazmowych tunelach aerodynamicznych zdolnych do odtworzenia warunków, w których znajdują satelity wchodzące w atmosferę Ziemi. Innym pomysłem jest zapewnienie, że duże i ciężkie elementy będą rozbijane na części odpowiednio wcześnie, aby zdążyć spłonąć w atmosferze.
Podczas powrotu na Ziemię, interakcja z atmosferą zwykle powoduje rozpad satelity na wysokości około 75 km. Wewnętrzne elementy satelity zaczynają być wystawione na działanie warunków zewnętrznych dopiero potem. Dlatego skonstruowanie satelity, który ulegnie rozpadowi na większej wysokości, pozwoliłoby znacznie przyspieszyć proces dezintegracji jego składowych. Możliwe sposoby na to obejmują bardziej topliwe złącza łączące panele satelitarne lub stosowanie stopów z pamięcią kształtu, które zmieniają kształt wraz z temperaturą.
W swoich badaniach Clean Space korzysta z oprogramowania DRAMA (Debris Risk Assessment and Mitigation Analysis), które służy do obliczania zgodności projektu satelity ze standardami ograniczania zanieczyszczeń kosmicznych oraz do zapewnienia, że zaproponowane rozwiązania są obarczone jak najmniejszym ryzykiem obrażeń.
Więcej informacji:
?    strona internetowa projektu Clean Space
?    strona internetowa Space Debris User Portal
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Satelita rozpadający się na części podczas wejścia w atmosferę. Źródło: ESA/ Sacha Berna
Na ilustracji: Główny zbiornik paliwowy drugiego stopnia rakiety Delta 2, który spadł w pobliżu Georgetown w Teksasie w USA 22 stycznia 1997 r. Ten ważący około 250 kg pojemnik zbudowany ze stali nierdzewnej przetrwał powrót w nienaruszonym stanie. Źródło: NASA

Na ilustracji: Test oddziaływania atmosfery z satelitą przeprowadzony w plazmowym tunelu aerodynamicznym w ramach projektu ESA Clean Space w Niemieckim Centrum Lotniczym DLR w Kolonii. Źródło: ESA

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-pozbyc-sie-kosmicznych-smieci

Jak pozbyć się kosmicznych śmieci.jpg

Jak pozbyć się kosmicznych śmieci2.jpg

Jak pozbyć się kosmicznych śmieci3.jpg

Jak pozbyć się kosmicznych śmieci4.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida prawie otarła się o Ziemię. To było jedno z największych zbliżeń w historii obserwacji
2021-11-02.
Astronomowie odkryli planetoidę zaledwie kilka godzin przed tym, gdy prawie otarła się o naszą planetę. Bliżej kosmiczne skały przelatywały tylko dwukrotnie. Jak mogłoby się skończyć jej uderzenie w Ziemię?
Planetoida 2021 UA1 została odkryta 25 października zaledwie kilka godzin przed tym, jak przeleciała ekstremalnie blisko powierzchni naszej planety. Od uderzenia dzielił ją dystans zaledwie 3 tysięcy kilometrów, czyli jak z Warszawy do Londynu i z powrotem.
Wcześniej w całej historii monitorowania niebezpiecznych planetoid udało się odkryć tylko dwa obiekty, które przemknęły bliżej, co ciekawe, w obu przypadkach miało to miejsce w ubiegłym roku, najpierw 16 sierpnia, a następnie 13 listopada. Ten drugi zbliżył się na zaledwie 370 kilometrów. Dla porównania Międzynarodowa Stacja Kosmiczna obiega Ziemię na wysokości około 400 kilometrów.
Kosmiczna skała, która o włos minęła Ziemię na szczęście nie była bardzo duża. Jej średnicę określono między 1,2 a 2,6 metra. Gdyby weszła w ziemską atmosferę, mogłaby nie spalić się w całości, a jej fragmenty mogłyby spaść na ziemię i spowodować szkody materialne, a nawet kogoś zabić.
Mógłby się powtórzyć przypadek sprzed miesiąca, gdy meteoryt wpadł do domu przebijając dach i lądując na poduszce, tuż obok śpiącej kobiety. Miało to miejsce w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska. Mieszkańcy wcześniej widzieli jasny meteor pędzący w ich stronę.
Od początku tego roku systemy monitoringu obiektów zagrażających Ziemi wykryły już 110 planetoid, które przeleciały w odległości mniejszej niż znajduje się Księżyc. Największe z nich miały ponad 20 metrów, czyli podobne rozmiary, co słynny meteor czelabiński.
Planetoida 2021 UA1 nie była duża. Zaszczytne miano tej największej należy się obiektowi 1981 ET3, który przemknął obok Ziemi 1 września 2017 roku i ponownie zbliży się do nas 2 września 2057 roku. Planetoida jest przeolbrzymia, ponieważ jej średnicę szacuje się nawet na prawie 9 kilometrów.
Większa od niej była planetoida, która zakończyła erę dinozaurów około 65 milionów lat temu. Miała ona kilkanaście kilometrów średnicy i wyzwoliła energię porównywalną z detonacją 100 tysięcy najpotężniejszych stworzonych przez człowieka bomb jądrowych. Naukowcy odkryli, że upadek kosmicznej skały wyzwolił tsunami wysokie na 1,5 kilometra.
Na szczęście teraz raczej możemy spać spokojnie, ale tylko tym razem, ponieważ NASA skatalogowała już przeszło tysiąc planetoid o średnicy co najmniej 1 kilometra, które przecinają ziemską orbitę i mogą nam w przyszłości zagrozić.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
Fot. Pixabay.

ASTEROIDS Size Comparison 2 ?
https://www.youtube.com/watch?v=Y4iGdyni_8g&t=6s

Fot. Pixabay.

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2021-11-02/planetoida-prawie-otarla-sie-o-ziemie-to-bylo-jedno-z-najwiekszych-zblizen-w-historii-obserwacji/

Planetoida prawie otarła się o Ziemię. To było jedno z największych zbliżeń w historii obserwacji.jpg

Planetoida prawie otarła się o Ziemię. To było jedno z największych zbliżeń w historii obserwacji2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIEBO W LISTOPADZIE 2021 - Ceres w oku Byka
2021-11-02.
Jesienne niebo pełne jest czarów i dziwacznych stworzeń. Jednym z nich jest gorgona Meduza mrugająca do nas tajemniczym okiem o nazwie Algol. W Starożytności jej spojrzenie zamieniało wszystko w kamień, ale my możemy dziś patrzeć bezpiecznie ; ) Patrzmy śmiało, bo jest też rzadka okazja na złapanie m.in. planety karłowatej - Ceres. A jeśli uda nam się wypatrzeć Urana oraz Międzynarodową Stację Kosmiczną, to zbierzemy kosmiczną... kumulację! Jak to zrobić? Szczegółową instrukcję podaje nasz filmowy kalendarz astronomiczny - z konkursem i nagrodami od "Uranii". Zapraszamy!
Dawno, dawno temu w Etiopii panowali: król Cefeusz i królowa Kasjopeja. Kasjopeja była próżna ? do tego stopnia, że uznawała się za najpiękniejszą kobietę na świecie. Gdy dowiedziały się o tym nimfy morskie, poprosiły swego ojca, boga mórz i oceanów - Posejdona, by ukarał Kasjopeję. Ten zesłał na krainę Cefeusza morskiego potwora Ketosa ? dziś symbolizowanego przez gwiazdozbiór Wieloryba. Cefeusz postanowił przebłagać bogów, a wyrocznia podpowiedziała, że król musi poświęcić potworowi swą córkę ? Andromedę. Andromeda została przykuta do skały, lecz w ostatniej chwili uratował ją Perseusz jadący na skrzydlatym koniu ? Pegazie. Taka oto historia rozgrywa się na jesiennym firmamencie...
Perseusz nie uratował Andromedy siłą, lecz sposobem. Otóż miał przy sobie głowę gorgony Meduzy - kobiecego potwora uzbrojonego w kły i węże zamiast włosów. Spojrzenie Meduzy zamieniało wszystko w kamień. Gdy Perseusz pokazał Ketosowi jej głowę, ten zamienił się w jedną z wysp u wybrzeży Etiopii. A wszystko za sprawą... Algola.
Jest to druga co do jasności gwiazda w konstelacji Perseusza. W Starożytności symbolizowała oko Meduzy, a te skojarzenia zawdzięczała zmianom swego blasku. Starożytni Egipcjanie nie dość, że z uwagą śledzili zmienną jasność Algola, to z dużą precyzją wyznaczyli ten okres na 2,85 dnia. W czasach nowożytnych jako pierwszy fenomen ten opisał Geminiano Montanari około 1667 roku. Ponad sto lat później (ok. 1782 roku) angielski astronom John Goodricke poprawnie wytłumaczył przyczynę tej zmienności. Okazało się, że Algol jest układem zaćmieniowym dwóch gwiazd, w którym jaśniejszy składnik jest regularnie przesłaniany przez słabszy. W efekcie co 2 dni 20 godzin i 49 minut wizualny blask Algola spada do 30% wartości (z 2,1 mag. do 3,4 mag.), aby po 10 godzinach wrócić do normy.
Szukając gwiazd zmiennych postarajmy się przy okazji odnaleźć Ceres. W listopadzie A.D. 2021 nadarza się rzadka okazja do polowania na najbliższą nam planetę karłowatą (i zarazem największy obiekt w pasie głównym planetoid). Zwykle Ceres jest obiektem teleskopowym w postaci słabego punktu zmieniającego swe położenie na tle gwiazd. Obecnie jej pozycja na firmamencie jest wyjątkowo korzystna, a jasność na tyle duża, że ujrzymy ją już przez niewielką lornetkę - najlepiej spoza miejskich świateł. Świeci ona przez całą noc, wznosząc się wysoko na niebie w jakże charakterystycznej konstelacji Byka. Nocą z 05 na 06 listopada Ceres wręcz muska Aldebarana, zwanego czasem "czerwonym okiem Byka", mija go w odległości niecałych 3 minut kątowych; jest to granica zdolności rozdzielczej nieuzbrojonego ludzkiego oka. Wystarczy użyć lornetki, a bez najmniejszego trudu odnajdziemy punkcik tuż nad Aldebaranem - to właśnie Ceres! Popatrzmy następnej nocy, a zauważymy jak nasz cel przesunął się w kierunku Hiad, do których dołączy po 10 listopada, by po następnych kilkunastu dniach opuścić łatwo rozpoznawalne V tworzące głowę Byka i znaleźć się w opozycji. Nocą z 26 na 27 listopada Ceres osiąga maksimum jasności na poziomie ciut poniżej 7 mag. Śpieszmy się z obserwacjami, bo łatwiej nie będzie przez najbliższych kilka lat!
Zwróćmy uwagę, że blask Ceres w opozycji wyraźnie przewyższa Neptuna i tylko nieznacznie ustępuje Uranowi, o których była mowa w październikowym kalendarzu. Przy okazji przypominam o listopadowej opozycji Urana. 04 listopada planeta osiąga 5,65 mag., co czyni ją dostrzegalną gołym okiem (z ciemnego miejsca i na przejrzystym niebie), a nów Księżyca w tym czasie sprawia, że o powodzenie obserwacji nie musimy się martwić.
Co do Księżyca zaś - ten przemyka od Merkurego rankiem 03 listopada, przez Wenus wieczorem 07 i 08-go, Saturna 10-go i Jowisza - 11 listopada; jeśli pogoda dopisze, będzie to całkiem malownicze zwieńczenie naszego Święta Niepodległości. 17 listopada Księżyc dogoni Urana, ale silny blask pełni mocno utrudni obserwacje. 19-go o poranku dojdzie do zaćmienia - niestety nie u nas : ( Zanim Srebrny Glob pogrąży się w cieniu Ziemi, jego tarcza zdąży zniknąć za horyzontem. Za to od 19 listopada zaczynają się przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) na wieczornym niebie, które potrwają aż do 09 grudnia, kiedy na firmament wkroczy niecodzienny gość! O nim opowiemy w następnym odcinku. Powodzenia na łowach!
Piotr Majewski
NIEBO W LISTOPADZIE 2021 | Ceres w oku Byka
https://www.youtube.com/watch?v=nn8AuNlVkJ8

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-listopadzie-2021-ceres-w-oku-byka

NIEBO W LISTOPADZIE 2021 - Ceres w oku Byka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jądro Ziemi kryje w sobie coś, o czym nie mieliśmy pojęcia

2021-11-02. Filip Mielczarek

 Naukowcy są zaskoczeni wynikami najnowszych badań jądra Ziemi. Te nowe informacje mogą sprawić, że trzeba będzie od nowa napisać podręczniki szkolne. Odkrycie jest niezwykle ważne z punktu widzenia pola magnetycznego naszej planety i ochrony naszej cywilizacji przed promieniowaniem kosmicznym.
Nasza planeta skrywa w sobie wiele tajemnic, o których nawet nam się nie śniło. Najnowsze odkrycie jest tego najlepszym dowodem. Naukowcom udało się poznać kolejną część struktury jądra Ziemi. To bardzo ważne odkrycie z punktu widzenia poznania mechanizmów formowania się planet i ich pól magnetycznych.
Przez ponad pół wieku naukowcy uważali, że jądro wewnętrze naszej planety jest zbitą kulą żelaza, otoczoną przez płynne jądro zewnętrzne. Tymczasem okazuje się, że badania opublikowane na łamach Physics of the Earth and Planetary Interiors wskazują na coś zupełnie innego.
Jądro wewnętrze nie ma stałej struktury, nie jest to nudna bryła żelaza, stopień twardości zmienia się. Kluczowe informacje zostały pozyskane w trakcie badań sejsmiki naszej planety. Dr Rhett Butler, geofizyk z Hawai Institute of Geophysics and Planetology przyznał, że w trakcie silnych trzęsień ziemi fale sejsmiczne, gdy przechodzą przez zbitą kulę żelaza, nie powinny się odchylać.

Tymczasem w rzeczywistości jest odwrotnie. Fale sejsmiczne, przemieszczając się między przeciwległymi krańcami planety, znacząco się odchylają. Naukowiec podkreśla jednak, że nie zawsze tak jest. Oznacza to, że jądro nie tylko nie ma jednolitej stałej struktury, ani też płynnej, tylko zmienną powierzchnię w różnych regionach, od twardej, przez roztopioną, aż do miękkiego żelaza.
Szersza wiedza na temat struktury jądra i historii jego powstania może nam pomóc zrozumieć fazy formowania się naszej planety i innych obcych nam światów. Nie bez znaczenia jest też fakt zależności pól magnetycznych od jądra. To dzięki nim życie biologiczne może spokojnie rozkwitać na Ziemi.
Nie zawsze tak było i w przyszłości pola magnetyczne mogą zacząć zanikać, jak np. miało to miejsce na Marsie. To może oznaczać koniec życia jakie znamy. Naukowcy chcą dowiedzieć się, co konkretnie ma na to wpływ (czy Słońce?) oraz kiedy takie groźne wydarzenia mogą przytrafić się Ziemi i naszej cywilizacji.

 Jądro Ziemi skrywa ogromne tajemnice. Powoli je poznajemy /123RF/PICSEL

 Wreszcie uda się zrozumieć budowę wnętrza Ziemi /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/przyroda/news-jadro-ziemi-kryje-w-sobie-cos-o-czym-nie-mielismy-pojecia,nId,5620587

Jądro Ziemi kryje w sobie coś, o czym nie mieliśmy pojęcia.jpg

Jądro Ziemi kryje w sobie coś, o czym nie mieliśmy pojęcia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 listopada Uran znajdzie się w opozycji. Najbliższe noce sprzyjają obserwacji planety.
2021-11-02.  Andrzej
Przez najbliższe dni będziemy mieli dobrą okazję do obserwacji Urana. Już 5 listopada gazowy olbrzym znajdzie się w opozycji do Słońca stwarzając nam najlepsze warunki do jego obserwacji w tym roku. Opozycja w astronomii ma miejsce, gdy dwa ciała niebieskie oglądane z Ziemi znajdują się naprzeciwko siebie na niebie - Oznacza to, że Uran i Słońce znajdują się po przeciwnych stronach Ziemi.
Obserwacje planety nie należą do najłatwiejszych bowiem Uran dostrzegalny jest gołym okiem tylko podczas opozycji i w bardzo sprzyjających warunkach. Wielkość gwiazdowa Urana wahała się między +5,6mag a +5,9mag, czyli na granicy widoczności dla ludzkiego oka (+6,5mag). Podczas piątkowej opozycji wielkość gwiazdowa Urana wyniesie około +5,6mag. Warto więc podczas obserwacji posiadać przy sobie małą lornetkę lub teleskop.

Wybierając miejsce do obserwacji musimy pamiętać aby było oddalone od oświetlenia miejskiego, to znacząco ułatwi lokalizacje obiektu oraz prowadzenie obserwacji. Poniżej publikujemy mapkę przedstawiającą położenie planety 5 listopada o godzinie 21:00. Zachęcamy Was do obserwacji i życzymy bezchmurnego nieba.
Źródło: astronomia24.com
Uran - siódma w kolejności od Słońca planeta Układu Słonecznego.

Lokalizacja Urana 05.11.2021 godz 21:00

Lokalizacja Urana 05.11.2021 godz 21:00

Lokalizacja Urana 05.11.2021 godz 21:00

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1131

5 listopada Uran znajdzie się w opozycji. Najbliższe noce sprzyjają obserwacji planety..jpg

5 listopada Uran znajdzie się w opozycji. Najbliższe noce sprzyjają obserwacji planety.2.jpg

5 listopada Uran znajdzie się w opozycji. Najbliższe noce sprzyjają obserwacji planety.3.jpg

5 listopada Uran znajdzie się w opozycji. Najbliższe noce sprzyjają obserwacji planety.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny blisko uruchomienia stacji kosmicznej; niepokój wzbudza możliwość rozwoju technologii wojskowych
2021-11-02.
Chiny wysłały na orbitę drugi zespół taikonautów budujących stację kosmiczną Tiangong (?niebiański pałac?). Zgodnie z planem stacja zacznie działać w 2022 roku. Ma się tam odbyć ponad 1000 eksperymentów z różnych dziedzin nauki, w tym projekt współtworzony przez badaczy z Polski.
Chińskie władze deklarują skłonność do współpracy z zagranicznymi naukowcami, ale pojawiają się obawy, że napięcia geopolityczne mogą tę współpracę utrudnić. Według ekspertów Pekin chce pokazać światu, że badanie kosmosu nie musi się opierać na Stanach Zjednoczonych. Część komentatorów na Zachodzie wyraża niepokój w związku z szerszym rozwojem chińskiej potęgi kosmicznej, w tym kosmicznych technologii wojskowych.
Jako pierwszy w kwietniu 2021 roku na orbicie znalazł się kluczowy element stacji, moduł mieszkalny Tianhe (?harmonia niebios?). Jest nieco większy od miejskiego autobusu i może w nim przez długi czas mieszkać troje taikonautów lub nawet sześciu w czasie rotacji załogi. Przebywa tam obecnie trzyosobowa załoga, która ma tam pozostać łącznie przez sześć miesięcy, testując rozwiązania techniczne przed uruchomieniem stacji.
Moduł Tianhe wyposażony jest w stacje dokujące dla statków kosmicznych: towarowych i załogowych, które będą regularnie odwiedzać Tiangonga. Zautomatyzowane pojazdy typu Tianzhou (?niebiański statek?) dostarczają do stacji zapasy towarów i paliwa. Taikonauci przybywają na stację na pokładzie statków z serii Shenzhou (?boski statek?).
W 2022 roku do Tianhe mają zostać dołączone dwa moduły badawcze: Wentian (?pytanie do niebios?) i Mengtian (?marzenie o niebiosach?). Mają się w nich odbywać eksperymenty w dziedzinie biotechnologii, medycyny, promieniowania gamma, mikrograwitacji czy materiałów kosmicznych. Fizyk z Uniwersytetu Griffith w Brisbane Paolo de Souza określił te moduły jako ?pokoje zabaw dla naukowców?.
Z powodu restrykcji wprowadzonych przez USA Chiny były praktycznie odcięte od badań prowadzonych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Oczekuje się, że ISS zakończy działalność w ciągu kilku lat, a wówczas Tiangong może się stać jedynym czynnym laboratorium na orbicie Ziemi - podkreśla agencja Reutera.
Chińscy naukowcy powiedzieli magazynowi ?Nature?, że wstępnie zatwierdzono ponad 1000 eksperymentów, które mają się odbyć na stacji Tiangong. Będą je wykonywali głównie badacze z Chin, ale władze w Pekinie deklarują otwartość na współpracę z zagranicą, w tym z USA. W czerwcu 2019 roku Chińska Agencja Załogowych Lotów Kosmicznych (CMSA) i Biuro ONZ do spraw Przestrzeni Kosmicznej (UNOOSA) ogłosiły wstępny wybór dziewięciu projektów międzynarodowych, przy których pracują łącznie 23 instytucje z 17 krajów.
Jednym z tych planowanych eksperymentów jest POLAR-2, badanie polaryzacji rozbłysków gamma, których nie można obserwować na Ziemi. Eksperyment przygotowany został przez konsorcjum z udziałem polskiego Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) i będzie kontynuacją projektu POLAR, przeprowadzonego w 2016 roku w chińskim laboratorium kosmicznym Tiangong-2, które nie jest już na orbicie. Naukowcy spodziewają się, że nowa aparatura zacznie zbierać dane w 2024 roku ? informował NCBJ.
Pojawiają się jednak obawy, że narastające napięcia geopolityczne pomiędzy Chinami a Zachodem mogą utrudnić współpracę naukową ? powiedziała badaczka z Uniwersytetu w Oslo Tricia Larose, która współtworzy zatwierdzony wstępnie do zrealizowania na stacji Tiangong projekt badania wpływu panujących w kosmosie warunków na wzrost komórek nowotworowych w nadziei na opracowanie nowych terapii raka.
Larose dodała, że Norwegia nie podpisała jeszcze z Chinami dwustronnej umowy, od której zależy zielone światło dla jej projektu. Z kolei pracujący przy eksperymencie POLAR-2 astrofizyk Merlin Kole z Uniwersytetu Genewskiego poskarżył się na utrudnienia biurokratyczne związane z wysyłaniem sprzętu elektronicznego do Chin.
Dyrektorka UNOOSA Simonetta di Pippo oświadczyła jednak, że napięcia polityczne nie miały jak dotąd wpływu na postępy projektów wybranych przez jej biuro. Zaznaczyła, że trwają rozmowy z CMSA na temat dodania do listy kolejnych międzynarodowych eksperymentów.
W Chinach postępy programu kosmicznego przedstawiane są jako osiągnięcia rządów Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Dla wielu Chińczyków stanowią potwierdzenie mocarstwowej pozycji ich kraju. Po wystrzeleniu w 1957 roku przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity, Sputnika 1, ówczesny przywódca ChRL Mao Zedong ubolewał, że Chiny ?nie są w stanie wysłać w kosmos nawet ziemniaka?. Obecny przywódca Xi Jinping zapowiedział, że do połowy XXI wieku Chiny staną się kosmicznym mocarstwem.
?Potęga kosmiczna Chin odgrywa ważną rolę w wysiłkach Xi, by rozwinąć, utrzymać i poprawiać prestiżowy wizerunek i miękką siłę w relacjach międzynarodowych oraz kreować obraz Chin jako technologicznego rywala Stanów Zjednoczonych, wyprzedzającego być może nawet Rosję. Chińska stacja kosmiczna jest tylko częścią tego aspektu, choć stosunkowo łagodną i niemilitarną, w porównaniu z silną obecnie infrastrukturą satelitów wojskowych i broni uderzeniowej chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej? ? ocenił wykładowca stosunków międzynarodowych z Uniwersytetu w Leicester Bleddyn Bowen, cytowany przez portal SpaceNews.
Dziennik ?Financial Times? informował niedawno, że Chiny przeprowadziły próbę nowego typy broni hipersonicznej, poruszającej się po orbicie, by ominąć systemy przeciwrakietowe. Najwyższy rangą amerykański wojskowy gen. Mark Milley ocenił test jako ?bardzo niepokojący? i porównał go do wystrzelenia przez ZSRR Sputnika 1, które wywołało szok w USA. Chińskie MSZ zaprzeczyło doniesieniom o próbie broni hipersonicznej i oświadczyło, że testowano pojazd kosmiczny.
Z Taiyuanu Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ jar/
Fot. Fotolia
https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C90023%2Cchiny-blisko-uruchomienia-stacji-kosmicznej-niepokoj-wzbudza-mozliwosc

Chiny blisko uruchomienia stacji kosmicznej niepokój wzbudza możliwość rozwoju technologii wojskowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japoński satelita nawigacyjny QZS-1R pomyślnie wystrzelony
2021-11-02. Mateusz Mitkow.
Japonia może pochwalić się kolejnym udanym startem kosmicznym - to przeprowadzone u schyłku października br. wystrzelenie z użyciem rakiety nośnej H-2A. Pozwoliło ono wynieść w przestrzeń kosmiczną nowego satelitę konstelacji nawigacyjnej QZS (Quasi-Zenith Satellite System), rozwijanej od blisko dekady jako rozwiązanie przede wszystkim dopełniające możliwości amerykańskiego systemu GPS w rejonie wysp japońskich. Wspomniany obiekt to Michibiki 1R (QZS-1R), który zastąpi wycofywanego pierwszego satelitę serii - Michibiki 1 (QZS-1), kończącego swój żywot po blisko 10 latach dotychczasowej służby.
Japońska rakieta kosmiczna H-IIA, której operatorami są koncern przemysłowy Mitsubishi Heavy Industries oraz Japońska Agencja Eksploracji Aerokosmicznej (JAXA), jest zaliczana do najbardziej niezawodnych systemów nośnych na świecie. W ostatnim czasie, kolejny raz zdołała potwierdzić swoją niezawodność wynosząc w przestrzeń pozaziemską nowego satelitę nawigacyjnego QZS-1R. Obiekt ten ma wkrótce zastąpić wystrzelonego we wrześniu 2010 roku satelitę Michibiki 1 (QZS-1).
Start odbył się 26 października o godz. 11:19 czasu lokalnego, z Centrum Lotów Kosmicznych Tanegashima w południowo-zachodniej Japonii. Został on opóźniony o 24 godziny ze względu na niezbyt korzystne warunki atmosferyczne. Około 28 minut po starcie, firma Mitsubishi Heavy Industries poinformowała, że satelita QZS-1R został pomyślnie odłączony od górnego stopnia rakiety, kierując się na wyznaczoną orbitę znajdującą się ponad 30 tysięcy km nad Ziemią.
Jest to kolejny krok w kierunku stworzenia planowanej sieci satelitarnej składającej się finalnie z siedmiu satelitów nawigacyjnych, zapewniających niezakłócone i precyzyjne pozycjonowanie na terytorium Japonii (przede wszystkim w strefach górzystych i silnie zurbanizowanych, gdzie szczyty i budynki umożliwiają niezakłóconą transmisję sygnału jedynie w pionie). Obecnie w skład konstelacji QZSS wchodzą cztery satelity (QZS-1, QZS-2, QZS-3, QZS-4): jeden na orbicie geostacjonarnej (GEO) oraz trzy na eliptycznych orbitach zbliżonych do geosynchronicznych (quasi-zenitalnych - QZO). Komplet satelitów systemu QZSS umożliwić ma dokładniejsze ustalanie pozycji naziemnej w regionie Azji i Oceanii.
Pierwszy satelita QZSS wyniesiony w przestrzeń kosmiczną - Michibiki 1, został wystrzelony 11 września 2010 roku, także z pomocą rakiety H-2A. W późniejszym czasie, a dokładniej w 2017 roku, zostały wyniesione trzy kolejne satelity, poszerzając konstelację do czterech obiektów.

Nowy wystrzelony QZS-1R będzie współpracować z resztą satelitów znajdujących się w konstelacji, dopełniając działania amerykańskiej sieci satelitarnej GPS. System zapewni bardziej precyzyjne usługi pozycjonowania i pomiaru czasu w regionie Azji i Pacyfiku, np. dla autonomicznych samochodów i dronów.
Michibiki 1R został zaprojektowany na 15 lat działania i razem z pozostałymi satelitami konstelacji będzie krążyć na orbitach nad Japonią. Satelita zajmie orbitę operacyjną o nachyleniu 40-45 stopni względem równika. QZS-1R będzie pozostawał aktywny na pozycji zenitalnej względem Wysp Japońskich, przez około osiem godzin każdego dnia.
Japonia opracowuje trzy kolejne satelity nawigacyjne wchodzące w skład QZSS, które mają zostać wyniesione na orbitę do końca 2023 roku. Rozbudowana flota siedmiu statków kosmicznych ma zapewnić Japonii pełne pokrycie nawigacyjne nad jej terytorium.
Start systemu nośnego H-IIA z satelitą QZS-1R na pokładzie był już 38. wystrzeleniem owej rakiety od czasu debiutu w 2001 roku. Od 2003 roku firma Mitsubishi Industries wystrzeliła ładunki tak istotne, jak sondy badawcze Wenus (Akatsuki) oraz Marsa (Emirates Mars Mission). Następna rakieta H-IIA ma wystartować w grudniu br. z komercyjnym instrumentem komunikacyjnym dla Inmarsat, czyli globalnego dostawcy platform i usług transmisji danych i telekomunikacji, m.in. na potrzeby łączności statków morskich czy samolotów.
Wizualizacja poruszania się japońskich satelitów QZSS na orbicie. Ilustracja: JAXA [jaxa.jp]
H-IIA????44?????????? / Live streaming for the launch of H-IIA Launch Vehicle No.44
https://www.youtube.com/watch?v=HUj8VUfd3Cc
SPACE24

https://www.space24.pl/japonski-satelita-nawigacyjny-qzs-1r-pomyslnie-wystrzelony

Japoński satelita nawigacyjny QZS-1R pomyślnie wystrzelony.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy satelita Pléiades Neo w gotowości użytkowej
2021-11-02.
Koncern Airbus powiadomił o rozpoczęciu komercyjnego świadczenia usług z wykorzystaniem niedawno wystrzelonego satelity obserwacji Ziemi - Pléiades Neo 3. System zaliczany jest do rozwiązań nowej generacji, zapewniających komercyjnym odbiorcom szersze możliwości wysoko rozdzielczego obrazowania satelitarnego.
Obiekt Pléiades Neo 3 jest pierwszym z czterech planowanych składników tworzonej nowej konstelacji obserwacji Ziemi. Instrument został wyniesiony na orbitę pod koniec kwietnia 2021 roku.
Swoje pierwszych zobrazowania wysokiej jakości Pléiades Neo 3 wykonał zaledwie kilka dni po wystrzeleniu z kosmodromu w Kuorou w Gujanie Francuskiej. Zwracano uwagę na ich szczegółowość, uzyskaną jeszcze przed jakąkolwiek kalibracją i obróbką techniczną.
Faza przygotowania do użytkowego działania, która postępowała w kolejnych tygodniach i miesiącach, pozwoliła zapewnić satelicie docelowy, jeszcze wyższy poziom jakości uzyskiwanych zobrazowań. Wraz z ogłoszonym na początku listopada oddaniem do użytku, klienci spółki Airbus mogą korzystać z usług opartych na Pléiades Neo 3 za pośrednictwem platformy OneAtlas, uzyskując w ten sposób dostęp do zdjęć w oryginalnej rozdzielczości 30 cm.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że na orbicie znajduje się już także drugi satelita tej konstelacji, Pléiades Neo 4 - wystrzelony w kosmos latem tego roku. System przechodzi obecnie podobny proces kalibracji, co bliźniaczy poprzednik, a uzyskiwane przezeń możliwości obrazowania Airbus planuje udostępnić klientom w najbliższych kilku tygodniach.
Składająca się docelowo z czterech identycznych satelitów konstelacja Pléiades Neo powstaje w całości jako własność i zasób spółki Airbus, oferującej dostęp do niej na zasadach komercyjnych. Zdolności systemu pozwalają na pozyskiwanie szczegółowych zobrazowań powierzchni Ziemi w rozdzielczości przestrzennej do nawet 30 cm, w zakresie obejmującym 14-kilometrowe pasy terenu (wskazywane jako najszersze w swojej kategorii).
Zdolności te mają iść w parze z wysoką responsywnością systemu, zapewnianą przez efektywny system kontroli naziemnej i wydawania poleceń. Dzięki temu konstelacja ma być w stanie szczegółowo mapować całą powierzchnię Ziemi pięć razy w roku.
Nowe satelity będą współpracować z wcześniejszą generacją europejskich satelitów obserwacji Ziemi - satelitami Pléiades i resztą floty satelitów obserwacyjnych Airbusa, składającej się aktualnie z kilkunastu obiektów.
Źródło: Airbus Defence & Space

Teren Pima Air & Space Museum w Tucson (stan Arizona, USA) - ujęcie wykonane z pokładu jednego z satelitów Pléiades Neo. Fot. Airbus Defence & Space
SPACE24

https://www.space24.pl/pierwszy-satelita-pliades-neo-w-gotowosci-uzytkowej

Pierwszy satelita Pléiades Neo w gotowości użytkowej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starlink będzie miał w końcu konkurencję. Bezos chce wysłać na orbitę 3236 satelitów
2021-11-02. Radek Kosarzycki
Wysyłając w maju 2019 r. na orbitę pierwsze własne satelity, Elon Musk rozpoczął budowę pierwszej prawdziwej megakonstelacji satelitów, których głównych zadaniem ma być dostarczanie szybkiego internetu w każdym miejscu na powierzchni Ziemi. Konkurencja dopiero teraz zabiera się do pracy.
Aktualnie na niskiej orbicie okołoziemskiej znajduje się już ponad 1500 z planowanych 42 000 satelitów konstelacji Starlink. Elon Musk jest zatem daleko przed konkurencją. Jedyną firmą, która w ogóle podjęła walkę o część tego tortu jest OneWeb - brytyjska firma budująca znacznie mniejszą konstelację składającą się z 648 satelitów.
Teraz do gry wchodzi jeden z najbogatszych ludzi na świecie, arcywróg Elona Muska - Jeff Bezos.
Bezos chce mieć własne Starlinki

Od kiedy Elon Musk rozpoczął budowę konstelacji Starlink, Jeff Bezos deklaruje, że jego firma Blue Origin także planuje stworzyć swoją konstelację o nazwie Kuiper. Jak dotąd jednak na deklaracjach się kończyło. Z pewnością po części opóźnienie spowodowane jest przedłużającą się budową pierwszej rakiety orbitalnej Jeffa Bezosa. O ile rakieta suborbitalna lata już w kosmos i wozi już klientów (na pierwszym locie poleciał m.in. sam Bezos, a na drugim odtwórca roli kpt. Jamesa T. Kirka z serialu Star Trek), o tyle nowa rakieta orbitalna New Glenn wciąż nie pokazała się szerokiej publiczności.
Ewidentnie jednak Projekt Kuiper nie może już dłużej czekać. W czwartym kwartale 2022 roku na orbitę polecą zatem dwa prototypy Kuiperów. Taka informacja pojawiła się we wniosku o zgodę na eksperymentalny start złożonej w Federalnej Komisji Łączności (FCC).
Co ciekawe, satelity nie zostaną wyniesione na orbitę przez Blue Origin, a przez startup ABL Space System, który tworzy właśnie eksperymentalną nową rakietę RS1. To akurat dość zdumiewający wybór, chociażby ze względu na fakt, że jeszcze pół roku temu Amazon informował o zakupie dziewięciu rakiet Atlas V produkowanych przez United Launch Alliance, które miałyby wynosić satelity konstelacji na orbitę. Fakt wysłania pierwszych satelitów za pomocą innej rakiety, która jeszcze nie istnieje, wydaje się zatem zdumiewający. Przedstawiciele Amazona jednak przekonują, że mniejsza od Atlasa rakieta RS1 bardziej nadaje się do wyniesienia dwóch satelitów, a zakupione Atlasy posłużą już do wynoszenia większej liczby satelitów.
Docelowo Jeff Bezos chciałby, aby na orbitę do 2030 roku trafiło 3236 satelitów konstelacji Kuiper. Jak na razie jednak KuiperSat-1 oraz KuiperSat-2 trafią na orbitę 590 km, gdzie docelowo ma się znaleźć cała konstelacja. Po wyniesieniu na orbitę firma zamierza przetestować technologię przekazywania sygnału i komunikacji z terminalami znajdującymi się na Ziemi.
https://spidersweb.pl/2021/11/amazon-kuiper-pierwsze-satelity.html

Starlink będzie miał w końcu konkurencję. Bezos chce wysłać na orbitę 3236 satelitów.jpg

Starlink będzie miał w końcu konkurencję. Bezos chce wysłać na orbitę 3236 satelitów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mity wśród gwiazd: Gwiazdozbiór Psów Gończych
2021-11-02Natalia Kowalczyk  204 odsłon
Gwiazdozbiór Psów Gończych leży na półkuli północnej. Jest to 38. co do wielkości gwiazdozbiór nieba północnego. Został utworzony przez Jana Heweliusza w 1687 roku z rozproszonych, słabych gwiazd pod ogonem Wielkiej Niedźwiedzicy.
Psy reprezentują parę chartów trzymanych na smyczy przez mitologicznego Wolarza. Chociaż Wolarza można znaleźć już u Babilończyków, to pomysł dodania mu gończych psów jest dużo młodszy, datuje się go na XVII wiek. Heweliusz nazwał psa północnego Asterion, a psa południowego ? Chara. Psy depczą po piętach Wielkiej Niedźwiedzicy, na którą polują.
W Polsce gwiazdozbiór widoczny jest na wiosnę. Sąsiaduje z Wolarzem, Warkoczem Bereniki i Wielką Niedźwiedzicą. Psy gończe należą do rodziny gwiazdozbiorów Wielkiej Niedźwiedzicy wraz z Wolarzem, Żyrafą, Warkoczem Bereniki, Koroną Północną, Małym Lwem, Smokiem, Rysiem i Małą Niedźwiedzicą.
Dwie najjaśniejsze gwiazdy konstelacji, Alfa i Beta Canum Venaticorum, należą do południowego psa imieniem Chara. Najjaśniejsza gwiazda Cor Caroli ?serce Karola? (Alfa Canum Venaticorum), według wielu źródeł została nazwana na cześć króla Anglii i Szkocji Karola I, lub jego syna Karola II. Cor Caroli jest gwiazdą podwójną.
Psy gończe zawierają pięć obiektów Messiera: M3 (NGC 5272), Galaktykę Wir (M51, NGC 5194), Galaktykę Słonecznika (M63, NGC 5055), Galaktykę Kocie Oko (M94, NGC 4736) i M106 (NGC 4258).
Zdjęcie w tle: ESA/Hubble & NASA

Powyższa ilustracja pochodzi z dzieła Jana Heweliusza pod tytułem ?Uranographia? i przedstawia rysunek psów gończych na tle tworzących je gwiazd. Źródło: Wikimedia Commons; Johannes Hevelius
Powyższy fragment mapy nieba przedstawia gwiazdozbiór Psów Gończych w towarzystwie otaczających je konstelacji. Białymi okręgami oznaczone są obiekty katalogu Messiera.
Źródło Wikimedia Commons
Zdjęcie Galaktyki Słonecznika M63 wykonane przez kosmiczny teleskop Hubble?a.  Źródło: ESA/Hubble & NASA
Zdjęcie Galaktyki Słonecznika M63 wykonane przez kosmiczny teleskop Hubble?a.
Źródło: ESA/Hubble & NASA
https://astronet.pl/autorskie/mity-wsrod-gwiazd/mity-wsrod-gwiazd-gwiazdozbior-psow-gonczych/

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Psów Gończych.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Psów Gończych2.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Psów Gończych3.jpg

Mity wśród gwiazd Gwiazdozbiór Psów Gończych4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[b]Jak dużą część kosmosu widzimy?[/b]
2021-11-02.
Jaka jest różnica między obserwowalnym dla nas Wszechświatem a całym kosmosem? Takie pytanie przesłał do redakcji portalu Astronomy.com czytelnik. Zagadnienie próbuje nieco rozjaśnić redaktor Caitlyn Buongiorno.
Według współczesnych szacunków około 13,8 miliarda lat temu Wielki Wybuch rozpoczął znany nam Wszechświat, wypełniając go materią oraz ciemną materią i energią. Kosmos zaczął się wówczas rozszerzać. Od tego czasu ekspandował do obserwowanej obecnie postaci ? ale także i do tej części Wszechświata, której dziś (jeszcze) nie widzimy.
Warto dodać, że światło, najszybsza znana nam rzecz poruszająca się we Wszechświecie (z tych istniejących w jego "wnętrzu"), nie porusza się z prędkością nieskończoną. Jego prędkość to w przybliżeniu 300 000 km/s. Oznacza to, że z naszego punktu widzenia możemy zobaczyć tylko takie światło wyemitowane przez najdalsze i często zarazem najstarsze obiekty kosmiczne, jakie było w stanie (lub mówiąc prościej miało czas) przybyć do nas od momentu Wielkiego Wybuchu. Część kosmosu, a raczej część emitowanego przez niego światła, jeszcze nie zdążyła dotrzeć do naszych instrumentów obserwacyjnych.
Można zatem w uproszczeniu myśleć o obserwowalnym Wszechświecie jak o kuli otaczającej dowolny punkt kosmosu ? lub w naszym przypadku szerzej rozumiane miejsce, z którego dokonujemy obserwacji astronomicznych, czyli Ziemię. Promień tej kuli wynosi wówczas około 46 miliardów lat świetlnych.
Myślenie o części kosmosu istniejącej gdzieś poza obserwowalnym Wszechświatem może wydawać się dziwne i sprzeczne z intuicją. Jednak, jak zauważa Buongiorno, światło ma skończoną prędkość. Natomiast tempo ekspansji samego Wszechświata nie jest już wcale ograniczone prędkością światła. Nasza wiedza o Wszechświecie w pewien sposób ogranicza się więc tylko do jego obserwowalnej części, podczas gdy on sam wciąż rośnie, nic sobie z tego nie robiąc.
Dokładna wielkość całego Wszechświata nie jest przy tym znana, ale współczesne szacunki mówią tu o średnicy 23 bilionów lat świetlnych. Niektórzy kosmologowie twierdzą też, że cały Wszechświat może być po prostu nieskończony.
Co ciekawe, pytanie o nieskończoność Wszechświata w 2002 roku ciekawy czytelnik zadał za pośrednictwem portalu Orion polskim astronomom. Odpowiedzi udzielił wówczas dr hab. Leszek Sokołowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Poniżej przytaczamy jedynie jej fragment (warto pamiętać, że było to blisko 20 lat temu, więc przytaczane liczby i oszacowania naukowe mogły się do dziś nieco zmienić).
(...) Nieskończoność Wszechświata można rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze, Wszechświat może być skończony lub nie przestrzennie. Oznacza to, ze trójwymiarowa fizyczna przestrzeń jest albo nieskończona, tak jak nieskończona jest zwykła przestrzeń euklidesowa (tzn. istnieją w niej punkty, których wzajemna odległość jest równa dowolnej zadanej liczbie), albo też jest skończona, czyli ze istnieje w niej maksymalna odległość dwu punktów - tak jak skończona jest np. sfera, na której nie ma punktów bardziej od siebie oddalonych niż bieguny. Skończoność fizycznej przestrzeni nie oznacza wcale, ze poruszając się w niej natknęlibyśmy się na jakąś nieprzekraczalna granice. Przecież na powierzchni Ziemi - która jest skończona - możemy się poruszać swobodnie i żadna fizyczna granica nas nie zatrzyma.
Obecnie nie wiemy z pewnością, czy Wszechświat jest przestrzennie skończony czy nie. Najprostsza interpretacja obserwacji astronomicznych wskazuje na nieskończoność przestrzeni, lecz można dopuścić bardziej skomplikowaną (więc mniej prawdopodobną) ich interpretację, według której przestrzeń jest skończona (matematycy mówią wtedy, że jest "zamknięta") i trochę przypomina obwarzanek. Istnieje tu wiele teorii fizycznych, a ilość obserwacji astronomicznych jest ograniczona, wiec kwestia ta niestety nie zostanie szybko rozstrzygnięta. Przypuszczalnie jeszcze szereg pokoleń fizyków i astronomów będzie pracować nad tym zagadnieniem, które jest problemem sensownym i poznawczo doniosłym.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Naukowcy dokładnie zmierzyli całkowitą ilość materii Wszechświata
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: W ramach przeglądu NASA Hubble Deep Field uchwycono w ultrafiolecie dużą część obserwowalnego Wszechświata. Źródło: NASA/HST.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-duza-czesc-kosmosu-widzimy

Jak dużą część kosmosu widzimy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bomby atomowe mogą ocalić Ziemię przed kosmiczną katastrofą
2021-11-02.
Planując obronę przed planetoidą będącą na kursie kolizyjnym z Ziemią, naukowcy zazwyczaj chcą doprowadzić do zmiany orbity tego niewielkiego ciała tak, by minęło ono naszą planetę, pozostając zarazem w jednym kawałku. Jeśli jednak czas do zderzenia jest zbyt krótki aby przeprowadzić operację odchylania, pozostaje opcja rozbicia planetoidy na wiele dobrze rozproszonych fragmentów.
Kosmiczne eksplozje są tym, co często mają na myśli ludzie, gdy wyobrażają sobie obronę planetarną. I choć naukowcy woleliby mieć więcej czasu na działanie, muszą być przygotowani na każdy możliwy scenariusz, ponieważ wiele planetoid znajdujących się w pobliżu Ziemi pozostaje nieodkrytych.
Modyfikacja orbit planetoid znajdujących się na kursie kolizyjnym z Ziemią może być niemożliwa bez ryzyka rozbicia planetoidy na fragmenty. Sęk w tym, że takie rozbicie jest znacznie trudniejszym scenariuszem obrony planetarnej w porównaniu z tym, w którym planetoida jest odchylana od swojej pierwotnej orbity. Wymaga ono uwzględnienia reakcji planetoidy na wstrząsy oraz zmierzenia się ze znacznie bardziej skomplikowaną dynamiką grawitacyjną jej odłamków.
Obliczenia hydrodynamiczne pozwalają badać, jak różne orbity planetoid i różne rozkłady prędkości fragmentów rozbitej planetoidy wpływają na ich trajektorie. Niedawno przeprowadzone symulacje dotyczyły eksplozji ładunku nuklearnego o mocy 1 megatony, umieszczonego w odległości kilku metrów nad powierzchnią planetoidy w kształcie Bennu i średnicy 100 metrów (1/5 skali Bennu, asteroidy bliskiej Ziemi odkrytej w 1999 roku).
Wyniki tych badań są uspokajające, potwierdzając, że eksplozje nuklearne są skuteczne w walce z planetoidami. Dla wszystkich pięciu rozważanych orbit, rozbicie planetoidy na fragmenty zaledwie dwa miesiące przed datą uderzenia w Ziemię było w stanie zmniejszyć ułamek masy uderzenia o współczynnik 1000 lub więcej (czyli 99,9% masy planetoidy ominęłoby Ziemię).
W przypadku większej asteroidy, rozbicie byłoby mniej skuteczne, ale nawet wtedy 99% jej masy minęłoby Ziemię, o ile doszłoby do niego co najmniej sześć miesięcy przed datą uderzenia.
To bardzo ważny wynik, zwłaszcza w kontekście ?późnych? rozbić, w których planetoida jest rozrywana na krótko przed uderzeniem w Ziemię.
Co innego, gdy mamy dużo czasu na reakcję. Jeśli rozpatrujemy dziesięcioletnie skale czasowe, na ogół preferowanym rozwiązaniem jest używanie impaktorów kinetycznych do odchylania toru lotu uderzającego ciała.
Impaktor kinetyczny to duża sonda kosmiczna, której celem jest uderzenie w planetoidę z ogromną prędkością względną, wystarczającą do zmiany orbity obiektu o średnicy nieprzekraczającej jednego kilometra. Impaktory kinetyczne mają wiele zalet. Po pierwsze, technika ta jest dobrze znana i testowana w rzeczywistych misjach, takich jak misja DART. Jest ona skuteczna w radzeniu sobie z szerokim zakresem możliwych zagrożeń, jeśli mamy do dyspozycji wystarczająco dużo czasu. Ma jednak pewne ograniczenia, dlatego ważne jest, aby w przypadku rzeczywistej sytuacji awaryjnej dostępnych było wiele opcji, w tym kilka sposobów, które mogą zadziałać w krótkim czasie.
W sytuacji, w której zauważylibyśmy niebezpieczny obiekt mający uderzyć w Ziemię w zbyt bliskiej przyszłości, aby bezpiecznie zmienić tor jego lotu, najlepszą opcją byłoby rozbicie go tak dokładnie, że powstałe fragmenty w dużej mierze ominęłyby Ziemię. Jednak modelowanie orbit wytworzonych w ten sposób odłamków jest skomplikowane. Jeśli rozbije się planetoidę na kawałki, powstała chmura fragmentów będzie podążać własną ścieżką wokół Słońca, oddziałując grawitacyjnie ze sobą i planetami. Ta chmura będzie miała tendencję do rozciągania się w zakrzywiony strumień wzdłuż pierwotnej ścieżki, na której znajdowała się planetoida. Jak szybko te kawałki się rozprzestrzenią (w połączeniu z tym, kiedy chmura przetnie tor Ziemi) mówi nam, ile z nich uderzy w Ziemię.
Do badania tego zagadnienia służy oprogramowanie o nazwie Spheral, które zostało użyte do modelowania rozerwania planetoidy skalistej przy użyciu ładunku jądrowego oraz do modelowania trajektorii powstałych fragmentów. Spheral jest w stanie śledzić wzajemne oddziaływanie grawitacyjne chmury fragmentów, a także wpływ grawitacyjny Słońca i planet. Poniższy film przedstawia symulację hydrostatyczną wykonaną za pomocą tego programu, która pokazuje rezultat eksplozji ładunku nuklearnego o mocy 1 megatony umieszczonego w odległości kilku metrów nad powierzchnią planetoidy w kształcie Bennu i średnicy 100 metrów.
Więcej informacji:
 
?    Publikacja ?Late-time small body disruptions for planetary defense?, King i in., Acta Astronautica, DOI: 10.1016/j.actaastro.2021.07.034
?    strona internetowa narzędzia Spheral, które służy do modelowania numerycznego, ze szczególnym uwzględnieniem hydrodynamiki, wytrzymałości i modelowania uszkodzeń
?    strona internetowa misji DART
 
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz

Na ilustracji: Symulacja hydrostatyczna pokazujaca skutek detonacji bomby atomowej o mocy 1 megatony w odległości kilku metrów od asteroidy o średnicy 100 metrów (w kształcie Bennu). Kolory oznaczają prędkości w jednostkach odpowiadających 10 km/s. Źródło: Lawrence Livermore National Laboratory LLNL
 
Late-time small body disruptions for planetary defense
https://www.youtube.com/watch?v=GEvQIO4BTZ8&t=2s

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/bomby-atomowe-moga-ocalic-ziemie-przed-kosmiczna-katastrofa

Bomby atomowe mogą ocalić Ziemię przed kosmiczną katastrofą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Potworny? region gwiazdotwórczy dostrzeżony przez sondę Spitzer
2021-11-02.
Podobnie jak chmury na Ziemi, obłoki gazu i pyłu w kosmosie mogą przypominać znajome obiekty, a nawet popularne filmowe stwory.
Czy widzisz na tym zdjęciu potwora? Czy jasne plamy w górnej części obrazu wyglądają jak przeszywające oczy i wydłużony pysk Godzilli?

W rzeczywistości ten kolorowy obraz przedstawia mgławicę ? obłok gazu i pyłu w przestrzeni kosmicznej ? uchwyconą przez Kosmiczny Teleskop Spitzera. W ciągu miliardów lat w znajdującej się tam materii uformowały się niezliczone gwiazdy. W czasie ich życia, promieniowanie, które wydzielają, rzeźbi gaz i pył, zmieniając kształt obłoku. Duże zmiany zachodzą również, gdy masywne gwiazdy umierają i wybuchają, stając się supernowymi. W świetle widzialnym, czyli takim, które mogą wykryć ludzkie oczy, region ten jest prawie całkowicie przesłonięty przez obłoki pyłu. Jednak światło podczerwone (fale o długości większej niż ta, którą może dostrzec nasz wzrok) może przeniknąć przez chmury, odsłaniając ukryte regiony, takie jak ten.

Cztery kolory (niebieski, cyjan, zielony i czerwony) są wykorzystywane do reprezentowania różnych długości fal światła podczerwonego; żółty i biały są kombinacjami tych długości fal. Niebieski i cyjan odpowiadają długościom fal emitowanym głównie przez gwiazdy; pył i cząsteczki organiczne zwane węglowodorami widnieją na zielono; a ciepły pył, który został podgrzany przez gwiazdy lub supernowe, pojawia się na czerwono.

Obraz ten został przetworzony przez astronoma z Caltech Roberta Hurta, który jest odpowiedzialny za większość publicznych obrazów stworzonych z danych Spitzera od czasu uruchomienia obserwatorium w 2003 roku. Hurt jest również tym, który dostrzegł Godzillę na zdjęciu.

Hurt nie jest osamotniony w swojej tendencji do dostrzegania ziemskich obiektów w obrazach kosmosu. Pareidolia to naukowe określenie ludzkiej tendencji do postrzegania specyficznego, często znaczącego obrazu w przypadkowym lub niejednoznacznym wzorcu wizualnym. Inni naukowcy dostrzegli na obrazach Spitzera między innymi pająka ? czarną wdowę, lampion Jack-o-Lantern, węża, odsłonięty ludzki mózg oraz statek kosmiczny Enterprise.

Sonda Spitzer została wycofana z użytku w styczniu 2020 roku, ale naukowcy nadal badają ten olbrzymi zbiór danych w poszukiwaniu nowych informacji o Wszechświecie.

Mgławica przypominająca Godzillę znajduje się w konstelacji Strzelca, wzdłuż płaszczyzny Drogi Mlecznej, co było częścią przeglądu GLIMPSE (Galactic Legacy Infrared Mid-Plane Survey Extraordinaire). Gwiazdy w prawym górnym rogu (gdzie znajdowałyby się oczy i pysk tej kosmicznej Godzilli) znajdują się w nieznanej odległości od Ziemi, ale w obrębie naszej Galaktyki. Znajdujący się tam około 7800 lat świetlnych od Ziemi, jasny region w lewym dolnym rogu znany jest jako W33. Jest to masywny region gwiazdotwórczy.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Spitzer
Obłok gazu i pyłu. Kolory reprezentują różne długości fali światła podczerwonego i mogą ujawnić takie cechy jak miejsca, w których promieniowanie gwiazd podgrzało otaczającą materię. Źródło: NASA/JPL-Caltech

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/11/potworny-region-gwiazdotworczy.html

?Potworny region gwiazdotwórczy dostrzeżony przez sondę Spitzer.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejna usterka Teleskopu Hubble?a. Obserwacje zawieszone
2021-11-02.
Instrumenty naukowe Kosmicznego Teleskopu Hubble?a przełączyły się w tryb serwisowy. Naukowcy pracują nad rozwiązaniem usterki.
Problem z synchronizacją urządzeń Kosmicznego Teleskopu Hubble?a roku spowodował powstanie błędu 23 października 2021. Zespół naukowców zrestartował systemy przywracając działania naukowe tego samego dnia. Problem jednak powrócił.
Dwa dni później instrumenty naukowe ponownie wysłały komunikat o błędzie. Doszło do wielokrotnej utraty sygnału synchronizującego pracę urządzeń. Członkowie zespołu teleskopu Hubble?a oceniają stan techniczny i dane diagnostyczne przelane przez instrument. Inżynierowie opracowują procedury testowe, które pozwolą zebrać więcej danych o źródle usterki. Oprócz błędów wysyłanych przez pojedyncze obwody, reszta urządzeń działa zgodnie z oczekiwaniami.
Kosmiczny Teleskop Hubble?a pracuje na orbicie od blisko 30 lat. Już nie raz sprawiał problemy. Tuż po uruchomieniu okazało się, że posiada poważną wadę lustra. Wszystkie obrazy generowane przez instrument były nieostre. Pierwsza misja serwisowa miała miejsce 3 lata po starcie. Zespół astronautów zainstalował nowe urządzenia badawcze oraz rozwiązał problem zniekształconego lustra.
W 1997 podczas drugiej misji serwisowej rozszerzono możliwości teleskopu. Nowy moduł umożliwił obserwacje w bliskiej podczerwieni, co pozwoliło obserwować jeszcze bardziej odległe obiekty. Wymieniono również kilka uszkodzonych komponentów. Kolejna misja serwisowa została podzielona na dwie części. Pod koniec 1999 roku wymieniono wadliwe żyroskopy, a w 2002 roku Hubble otrzymał nowe panele słoneczne i kamerę. Ostatnia naprawa i modernizacja został przeprowadzona w 2009 roku. Oprócz zapasowego komputera, zainstalowano też spektrograf Cosmic Origins Spectrograph i kamerę Wide Field Camera. Teleskop Hubble?a wyposażono też w nowe baterie i żyroskopy. Do podstawy teleskopu zainstalowano moduł, który ułatwi deorbitację teleskopu, kiedy zostanie wycofany ze służby.
NASA przewiduje, że Kosmiczny Teleskop Hubble?a przetrwa jeszcze wiele lat. Będzie kontynuował swoje przełomowe obserwacje współpracując z innymi obserwatoriami, takimi jak Kosmiczny Teleskop James?a Webb?a, którego start planowany jest pod koniec 2021 roku.
źródło: NASA
fot. NASA
https://nauka.tvp.pl/56710259/kolejna-usterka-teleskopu-hubblea-obserwacje-zawieszone

Kolejna usterka Teleskopu Hubble?a. Obserwacje zawieszone.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)