Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Rosji i Indii planują wspólną eksplorację Marsa
2023-03-06. Wojciech Kaczanowski
Naukowcy z Moskiewskiego Instytutu Lotnictwa (MAI) oraz Indyjskiego Instytutu Technologii w Kharagpur opracowują projekt nowego, bezzałogowego statku powietrznego o nazwie Marsoplane służącego do badania atmosfery i powierzchni Marsa. Zgodnie z dostępnymi informacjami prace nad bezzałogowcem rozpoczęły się w kwietniu 2022 r., natomiast do końca 2024 r. mają zostać przeprowadzone jego wszystkie niezbędne testy.
Naukowcy z Indii oraz Rosji po raz kolejny podjęli się wspólnej misji eksploracji kosmosu. Zgodnie z informacjami podanymi przez agencję TASS, specjaliści z Moskiewskiego Instytutu Lotnictwa (MAI) oraz Indyjskiego Instytutu Technologii w Kharagpur współpracują nad bezzałogowym statkiem powietrznym Marsoplane, którego zadaniem będzie zbadanie atmosfery oraz powierzchni Czerwonej Planety. Według Jeleny Karpowicz, młodszej badaczki z MAI odpowiedzialnej za UAV (Unmanned Aerial Vehicle) demonstrator technologii ma być przetestowany do końca 2024 r.
Inspiracją do złożenia wniosku o grant naukowy był pierwszy lot drona Ingenuity, który do dzisiaj eksploruje Czerwoną Planetę. Praca nad Marsoplane natomiast, została zainicjowana w kwietniu 2022 r., po tym, jak Rosyjski Fundusz Nauki zatwierdził wniosek o dofinansowanie. W wywiadzie dla agencji TASS, Jelena Karpowicz, która jest bezpośrednio zaangażowana w projekt, stwierdziła, że naukowcy opracują koncepcję stałopłata, czyli urządzenia, które do utrzymywania się nad powierzchnią wykorzystuje nieruchome płaty. Przykładem tego typu technologii jest szybowiec, natomiast przeciwieństwem są wiropłaty. Naukowcy mają nadzieję, że wspólnie skonstruowany Marsoplane wypełni niszę w eksploracji Marsa obok innych sond badawczych działających na Czerwonej Planecie.
Badaczka z MAI wymieniła również kilka problemów, z którymi projektanci UAV będą musieli się zmierzyć, a można do nich zaliczyć, np. przygotowanie Marsoplane do radzenia sobie z wyjątkową atmosferą i burzami pyłowymi Marsa. Ponadto konieczne jest znalezienie metody umieszczenia UAV w stożku nosowym rakiety nośnej. Obecnie natomiast specjaliści konsultują się z przedsiębiorstwami z sektora kosmicznego oraz instytutami naukowymi. W tym kontekście Karpowicz wymieniła Instytut Badań Kosmicznych Rosyjskiej Akademii Nauk.
Obecnie, wraz ze specjalistami Instytutu Badań Kosmicznych, kontynuujemy omawianie zadań badawczych dla UAV, odpowiednich urządzeń i profilu lotu, a także obszarów na Marsie, które są interesujące dla badań. Misja naukowa może obejmować badania klimatyczne, mineralogiczne i termofizyczne, a także badanie marsjańskiego pola magnetycznego.
Yelena Karpovich, młodsza badaczka w Moskiewskim Instytucie Lotnictwa
W kwestii kooperacji pomiędzy państwami warto również zauważyć, że Rosja oraz Indie organizują wspólne przedsięwzięcia już od lat 70. XX wieku. Przykładem jest wyniesienie satelity Aryabhata na pokładzie radzieckiej rakiety Kosmos-3M w kwietniu 1975 roku. Ponadto strony współpracowały w ramach pierwszej indyjskiej misji na Wenus o nazwie Shukrayaan. W projekt ten zaangażowane również były Niemcy, Francja oraz Szwecja, natomiast w wyniku agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, Francja wycofała swój udział.
Interesujący wydaje się również indyjski projekt Gaganyaan, który zakłada demonstrację zdolności do lotów kosmicznych poprzez wystrzelenie trzyosobowej załogi w przestrzeń okołoziemską na trzydniową misję, a następnie bezpieczne sprowadzenie jej z powrotem na Ziemię. Rosja zapewniła w tej kwestii kluczowe przygotowanie, a w 2020 r. indyjscy astronauci przeszli szkolenie w Centrum Wyszkolenia Kosmonautów im. J. Gagarina pod Moskwą. Prace projektowe zostały wstrzymane jakiś czas temu, natomiast na początku lutego br. Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) wznowiła serię testów niezbędnych do udoskonalenia procedur i sprzętu dla lotów kosmicznych programu Gaganyaan.
Kadr z nagrania wideo przesłanego z łazika Perseverance, ukazujący trzeci testowy przelot drona Ingenuity na Marsie w niedzielę 25 kwietnia 2021 roku. Fot. NASA/JPL-Caltech [nasa.gov]
Grafika przedstawiająca Ingenuity krótko po wyczepieniu z systemu łazika Perseverance. Ilustracja: NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/naukowcy-z-rosji-i-indii-planuja-wspolna-eksploracje-marsa

Naukowcy z Rosji i Indii planują wspólną eksplorację Marsa.jpg

Naukowcy z Rosji i Indii planują wspólną eksplorację Marsa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Chandra odkrywa zderzające się czarne dziury
2023-03-07. Ania Hansdorfer
Nowe badania przy użyciu teleskopu rentgenowskiego Chandra umożliwiły obserwacje dwóch par supermasywnych czarnych dziur w galaktykach karłowatych na kursach kolizyjnych. Jest to pierwszy dowód na istnienie niedługo mających się zdarzyć spotkań tego typu, pozwalający na uzyskanie informacji o powstawaniu czarnych dziur we wczesnym wszechświecie.
Z definicji galaktyki karłowate składają się z gwiazd o masie całkowitej nieprzekraczającej trzech miliardów mas Słońca. Astronomowie długo przypuszczali, że takie galaktyki łączą się, w szczególności w relatywnie młodym Wszechświecie, aby utworzyć większe, obserwowalne w dzisiejszych czasach. Technologia, jaką dysponujemy, nie jest w stanie zaobserwować tych zjawisk, ponieważ są wyjątkowo słabe oraz występują w dużych odległościach. Próba bliższych badań również do teraz się nie powiodła. Naukowcy przezwyciężyli te problemy dzięki prowadzeniu systematycznych analiz danych z rentgenowskiego teleskopu Chandra i porównywaniu ich z danymi w podczerwieni z teleskopu WISE (Wide Infrared Survey Explorer) oraz optycznymi z teleskopu Canada-France-Hawaii.
Chandra była w szczególności cenna dla powodzenia badań, gdyż materiał wokół czarnych dziur może nagrzewać się do milionów stopni, produkując wielkie ilości promieni rentgenowskich. Drużyna astronomów szukała par jasnych źródeł promieniowania X w zderzających się galaktykach karłowatych jako dowodu na istnienie w nich dwóch czarnych dziur i odkryła dwa takie przypadki.
Jedna para znajduje się w gromadzie galaktyk Abell 133,760 milionów lat świetlnych od Ziemi. Wydaje się ona być w zaawansowanym stadium łączenia się, gdyż widoczny jest długi „ogon” spowodowany efektem pływowym kolizji. Autorzy badań nadali jej nazwę Mirabilis po zagrożonym gatunku kolibrów, znanym z wyjątkowo długich ogonów. Zostało wybrane tylko jedno imię, ponieważ łączenie się tych galaktyk jest praktycznie zakończone. Druga para natomiast została odkryta w gromadzie Abell 1758S, około 3,2 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Galaktyki zostały nazwane Elstir oraz Vinteuil po fikcyjnych artystach z powieści Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”. Badacze uważają, że znajdują się one we wczesnym stadium łączenia się, powodując, że „most” gwiazd i gazu łączy dwie zderzające się galaktyki w wyniku ich oddziaływania grawitacyjnego.
Detale o tym, jak łączą się czarne dziury i galaktyki karłowate mogą zapewnić wgląd w przeszłość naszej Drogi Mlecznej. Naukowcy myślą, że prawie wszystkie galaktyki rozpoczynały swój żywot jako karłowate lub inny typ małych galaktyk, a potem rosły, łącząc się z innymi, przez miliardy lat. Dalsze obserwacje tych dwóch systemów umożliwią astronomom badania nad procesami niezbędnymi do zrozumienia funkcjonowania galaktyk i ich czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    nasa.gov: Lee Mohon; NASA's Chandra Discovers Giant Black Holes on Collision Course
7 marca 2023
Galaktyki Mirabilis (po lewej) oraz Elstir (dolne ciało po prawej) i Vinteuil (górne ciało po prawej). Dane rentgenowskie z teleskopu Chandra zaznaczone są kolorem różowym, a optyczne z CFHT – niebieskim. Źródło: X-ray: NASA/CXC/Univ. of Alabama/M. Micic et al.; Optical: International Gemini Observatory/NOIRLab/NSF/AURA
https://astronet.pl/wszechswiat/teleskop-chandra-odkrywa-zderzajace-sie-czarne-dziury/

 

Teleskop Chandra odkrywa zderzające się czarne dziury.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie narzekają na satelity
Autor: admin (2023-03-07)
Międzynarodowy zespół naukowców stwierdził, że orbitujące satelity zakłócają obserwacje kosmosu. Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie Nature Astronomy.
Naukowcy zauważyli, że w tej chwili mogą stosunkowo spokojnie prowadzić obserwacje, ale satelity czasami przeszkadzają w badaniach. Zdaniem ekspertów satelity przechodzące przez pole widzenia teleskopów mogą tworzyć na obrazach jasne pasma, przez co zdjęcia satelitarne są bezużyteczne z naukowego punktu widzenia.
Liczba satelitów i śmieci kosmicznych będzie tylko rosła w przyszłości. Satelity zakłócają również pracę radioteleskopów, ponieważ powodują zakłócenia niewidoczne dla oka, ale czułe na precyzyjny sprzęt. Zdaniem astronomów problem można rozwiązać tworząc specjalne strefy, w których ograniczona zostanie aktywność satelitów.
Zdaniem autorów badania, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na łączność nowej generacji, liczba satelitów takich jak Starlink będzie rosła. Naukowcy zauważyli, że do 2030 roku liczba satelitów i innych podobnych obiektów na orbicie Ziemi będzie wynosić od 60 do 100 tysięcy jednostek.
Na początku lutego holenderscy meteorolodzy stwierdzili, że sprzęt Starlink zakłóca ich prognozy pogody. Według naukowców problem nie leży w samych satelitach, ale w sprzęcie naziemnym, który powoduje zakłócenia.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/astronomowie-narzekaja-na-satelity

Astronomowie narzekają na satelity.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uczniowie szkoły podstawowej zawstydzili NASA. Trudno uwierzyć, że agencja tego nie wiedziała

2023-03-07. Karolina Majchrzak
Potrzeba było grupy uczniów szkoły podstawowej, żeby wyjaśnić amerykańskiej agencji kosmicznej, dlaczego stosowanie w kosmosie autostrzykawek z adrenaliną niesie ze sobą śmiertelne zagrożenie, a przynajmniej w ich obecnej formie.

NASA tego nie wiedziała, uświadomili ją uczniowie z podstawówki
Uczniowie szkoły podstawowej St. Brother André School w Ottawie przy pomocy swoich nauczycieli udowodnili coś, z czego NASA nie zdawała sobie sprawy - autostrzykawki z adrenaliną, znane lepiej jako EpiPen, stosowane w celu domięśniowego podania roztworu epinefryny w przypadku wstrząsu anafilaktycznego, mogą stać się silnie toksyczne podczas podróży w kosmos.
W ramach Programu dla Uzdolnionych Uczniów (PGL) w wieku 9-12 lat zaprojektowali eksperyment, który zakładał umieszczenie próbek epinefryny w małych kostkach i wysłanie ich na skraj kosmosu za pomocą balonu lub rakiety na dużej wysokości.

Pomysł spotkał się z uznaniem NASA i jako część programu Cubes in Space faktycznie został zrealizowany - nikt nie spodziewał się jednak, że płynące z niego wnioski będą tak daleko idące. Bo wygląda na to, że promieniowanie kosmiczne nie pozostaje bez wpływu nie tylko na zdrowie astronautów i innych żywych istot, ale i substancji chemicznych.

Próbki "po" wykazywały oznaki, że adrenalina przereagowała i rozłożyła się. W rzeczywistości nie znaleziono epinefryny w próbkach roztworu EpiPen "po". Wynik ten rodzi pytania o skuteczność EpiPen w zastosowaniach kosmicznych, a te pytania zaczynają być teraz rozwiązywane przez dzieci w programie PGL
prof. Paul Mayer, Uniwersytet Ottawski.

Stosowanie EpiPen w kosmosie może być niebezpieczne
Naukowcy z John L. Holmes Mass Spectrometry Facility przeanalizowali próbki po ich powrocie na Ziemię i odkryli, że tylko 87 proc. z nich zawierało czystą epinefrynę, podczas gdy pozostałe 13 proc. zostało "przekształconych w niezwykle trujące pochodne kwasu benzoesowego".

Kwas ten występuje naturalnie w niektórych roślinach, w tym w żurawinie, śliwkach i cynamonie, i jest często stosowany jako środek konserwujący żywność, ale jednocześnie  ten bezbarwny związek klasyfikuje się jako "zagrożenie dla zdrowia", gdy jest spożywany w dużych dawkach.
Dlatego uczniowie kontynuują swój program i projektują teraz kapsułkę chroniącą EpiPens przed szkodliwym działaniem promieniowania kosmicznego, a w czerwcu udadzą się do Langley Research Center w Hampton, aby przedstawić NASA swoje odkrycia.

Promieniowanie kosmiczne zmienia epinefrynę w toksyczną substancję /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-uczniowie-szkoly-podstawowej-zawstydzili-nasa-trudno-uwierzy,nId,6640138

Uczniowie szkoły podstawowej zawstydzili NASA. Trudno uwierzyć, że agencja tego nie wiedziała.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy tak wygląda piekło? Księżyc Jowisza Io na zdjęciach sondy Juno

2023-03-07. Daniel Górecki
Tak dokładnych i spektakularnych zdjęć trzeciego co do wielkości księżyca Jowisza, który słynie ze swojej aktywności wulkanicznej, jeszcze nie widzieliśmy. A to dopiero początek, bo w przyszłym roku Juno zbliży się do niego na imponującą odległość 1500 kilometrów!

Sonda Juno została wystrzelona 5 sierpnia 2011 roku przez rakietę nośną Atlas V z nadzieją, że lepsze zrozumienie pochodzenia i ewolucji Jowisza poprawi naszą wiedzę na temat fundamentalnych procesów formowania i wczesnej ewolucji Układu Słonecznego. Po prawie pięciu długich latach lotu zdołała wejść na orbitę polarną wokół Jowisza i od tego czasu dostarcza nam kolejnych ciekawych informacji - na tyle ciekawych, że NASA zdecydowała się przedłużyć misję, która miała zostać zakończona w 2021 roku, o kolejne 4 lata.
Jeszcze nie byliśmy tak blisko Io. Zdjęcia robią wrażenie
I całe szczęście, bo 1 marca tego roku przeleciała obok Io - najbardziej wewnętrznego i trzeciego co do wielkości z czterech księżyców galileuszowych Jowisza (planeta ma łącznie co najmniej 92 księżyce!), zbliżając się do niego na odległość 51 500 km. W efekcie powstały zdjęcia prezentujące najlepszy i najbliższy widok tego najbardziej wulkanicznego księżyca w naszym Układzie Słonecznym od czasu przelotu misji New Horizons w 2006 roku (w drodze do Plutona).
Zmiany na powierzchni są dość subtelne, ale są co najmniej dwie. Pierwsza to niewielki przepływ ze wschodniego krańca East Girru. To wulkaniczne gorące miejsce po raz pierwszy zaobserwowane przez New Horizons w trakcie miniwybuchu (...) Drugi to zaczerwienienie Chors Patera. Czerwonawa materia na Io wskazuje na obecność S3-S4, krótkołańcuchowej siarki, która musi być regularnie odświeżana w wyniku aktywnego wulkanizmu w wysokiej temperaturze
komentuje Jason Perry, ekspert współpracujący z zespołami Cassini, Galileo i HiRISE.

To świetna okazja, by lepiej przyjrzeć się kolorowej powierzchni, z setkami otworów wentylacyjnych i kalder na powierzchni, będącej dziełem aktywności wulkanicznej. Wulkaniczne pióropusze i strumienie lawy na powierzchni występują tu w wielu różnych kolorach, tj. czerwieni,  żółci, pomarańczu i czerni, a niektóre "rzeki" rozciągają się na setki kilometrów.
Co warto podkreślić, Juno okrążyła Jowisza już 49 razy i jest na dobrej drodze do zbadania wszystkich jego księżyców. Ten ostatni przelot był trzecim z dziewięciu obok wulkanicznego księżyca, a w przyszłości należy się spodziewać jeszcze lepszych zdjęć, bo podczas tego zaplanowanego na 16 maja tego roku Juno zbliży się do Io na odległość 35 tys. kilometrów, a pod koniec lutego przyszłego roku zaledwie 1500 km.
Czy piekło wygląda jak księżyc Jowisza. Juno dostarcza nowe zdjęcia Io /SwRI / MSSS / Jason Perry /NASA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-czy-tak-wyglada-pieklo-ksiezyc-jowisza-io-na-zdjeciach-sondy,nId,6637934

Czy tak wygląda piekło Księżyc Jowisza Io na zdjęciach sondy Juno.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki Wybuch może nie być jedynym w początkach Wszechświata

2023-03-07. Sandra Bielecka
Większość kosmosu – ok. 68% – wypełnia ciemna materia. Wiemy, że powstaniu Wszechświata towarzyszył Wielki Wybuch, a co, jeśli był też... Wielki Wybuch, który zalał całą przestrzeń wszechobecną ciemną materią?

Wielki Wybuch mógł nie być jedynym, który miał miejsce w początkach powstania Wszechświata, bardzo możliwe, że zaistniał też... drugi Wielki Wybuch. Być może najdonośniejszym wydarzeniem była inflacja, która spowodowała niezwykle szybki okres ekspansji. Pozostałości tego wydarzenia do dziś pozostają w przestrzeni w postaci cząstek i promieniowania.  
Wielki Wybuch
20 minut po powstaniu Wszechświata, cząstki te zaczęły składać się w pierwsze protony i neutrony, podczas tego, co nazywamy nukleosyntezą Wielkiego Wybuchu. Mimo że posiadamy dokładne obliczenia mające odzwierciedlać wczesne stadia powstawania Wszechświata, nadal nie jesteśmy pewni, co do pochodzenia ciemnej materii składającej się na większość masy kosmosu. Standardowym założeniem w modelach Wielkiego Wybuchu jest to, że proces generujący cząstki i promieniowanie stworzył również ciemną materię.  

Ciemny Wielki Wybuch
Jednak część naukowców zaproponowała nową teorię dotyczącą pochodzenia ciemnej materii. Skłaniają się do stwierdzenia, że przyczyną mógł być drugi Wielki Wybuch nazwany Ciemnym Wielkim Wybuchem. Teoria ta opiera się na stwierdzeniu, że ciemna materia ewoluowała na odrębnej ścieżce. Gdy inflacja dobiegła końca, nadal zalewała Wszechświat cząstkami i promieniowaniem, ale nie była źródłem ciemnej materii. Zamiast tego pozostało pole kwantowe, które, gdy Wszechświat się rozszerzał i ochładzał, przekształciło się, tworząc ciemną materię.
Dzięki takiemu podejściu, naukowcy mogą odrębnie traktować sprawy Wielkiego Wybuchu i powstania ciemnej materii. Biegną one różnymi torami, dzięki czemu nukleosynteza Wielkiego wybuchu może mieć taki przebieg, jaki obecnie przyjęliśmy. Natomiast ciemna materia ewoluuje osobnym torem, co pozwala na łatwiejsze jej śledzenie w obliczeniach. Oczywiście, wciąż jest to tylko jedna z teorii. Naukowcy nadal nie mają pewności, czy rzeczywiście doszło do Ciemnego Wielkiego Wybuchu.

Ciemna materia może pochodzić z Ciemnego Wielkiego Wybuchu /123RF/PICSEL

Wielki Wybuch może nie być jedynym wybuchem /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-wielki-wybuch-moze-nie-byc-jedynym-w-poczatkach-wszechswiata,nId,6637828

Wielki Wybuch może nie być jedynym w początkach Wszechświata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amerykanie kupują satelity przeciwrakietowe
2023-03-07. Mateusz Mitkow
Firma Raytheon Technologies poinformowała o otrzymaniu kontraktu wartego ponad 250 mln USD na budowę siedmiu satelitów, które będą częścią konstelacji wojskowej, odpowiedzialnej za śledzenie pocisków balistycznych, a także wsparcia działań lądowych z niskiej orbity okołoziemskiej (LEO). Rozwijany projekt ma na celu zwiększenie możliwości świadomości sytuacyjnej USA.
Wraz z początkiem marca br. firma Raytheon Technologies oznajmiła, że amerykańska Agencja Rozwoju Przestrzeni Kosmicznej (Space Development Agency) przyznała spółce kontrakt o wartości ponad ćwierć miliarda dolarów na budowę i dostarczenie siedmiu jednostek satelitarnych przeznaczonych do wsparcia przyszłej superkonstelacji kilkuset niewielkich satelitów wczesnego ostrzegania i przesyłu danych, która będzie niezwykle ważnym elementem zdolności obronnych Stanów Zjednoczonych.
Oprócz zdolności do wykrywania i śledzenia nadlatujących rakiet hipersonicznych oraz pocisków balistycznych z poziomu niskiej orbity okołoziemskiej dzięki nowym urządzeniom, kontrakt zawiera także zobowiązanie do wsparcia kampanii startowej oraz operacji naziemnych. Po umieszczeniu na LEO konstelacja stanie się płaszczyzną satelitów zapewniających system wczesnego ostrzegania dla amerykańskiego Departamentu Obrony. Należy przy tym podkreślić, że program jest kluczowym elementem architektury kosmicznej pod nazwą Proliferated Warfighter Space Architecture (PWSA).
Siedem satelitów od Raytheon Technologies stanie się elementami pierwszej operacyjnej warstwy o nazwie Tracking Layer Tranche 1, która oprócz urządzeń Raytheona, będzie zawierać 14 satelitów wykonanych przez Northrop Grumman i 14 wykonanych przez L3Harris. SDA pierwotnie planowała mieć tylko 28 satelitów w Transzy 1, ale była w stanie dodać siedem kolejnych po tym, jak Kongres zwiększył budżet agencji na obecny rok o 250 mln USD, aby opłacić opisywany kontrakt. Według obecnych planów wynoszenie pierwszych jednostek od Raytheon rozpocznie się w kwietniu 2025 r.
Raytheon poinformował w swoim komunikacie prasowym, że firma wykorzysta istniejące projekty, dostępne produkty i komponenty, aby zmniejszyć ryzyko techniczne i przyspieszyć proces dostaw. W siedmioelementowej konstelacji satelitów znajdzie się czujnik podczerwieni Wide Field of View o szerokim polu widzenia właśnie od firmy Raytheon, mikrosatelita klasy Saturn firmy Blue Canyon Technologies oraz rozwiązania elektroniczne firmy SEAKR Engineering.
Satelity najbliższej, zerowej transzy, mają zostać wyniesione na orbitę jeszcze w tym miesiącu, najpewniej przy pomocy systemu Falcon 9 firmy SpaceX, z bazy sił USSF Vandenberg. Jest to małe opóźnienie względem wcześniejszych planów, natomiast związane z potrzebą dokonania dokładnych analiz przed tym przedsięwzięciem.
Z dostępnych danych wynika, że transza 0 ma zawierać w sumie 28 satelitów - 20 w warstwie transportowej, odpowiedzialnej za komunikację i transmisję danych, oraz 8 w warstwie śledzącej, przeznaczonej do ostrzegania przed rakietami. Założeniem przyświecającym projektowi jest stworzenie rozległej sieci tanich, szybko zastępowalnych satelitów korzystających z technologii dostępnych na otwartym rynku.
Fot. Raytheon Technologies
SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/amerykanie-kupuja-satelity-przeciwrakietowe

Amerykanie kupują satelity przeciwrakietowe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA: ukraiński element zaważył o niepowodzeniu Vegi C
2023-03-07. Mateusz Mitkow
Pod koniec ubiegłego roku byliśmy świadkami nieudanego startu europejskiego systemu nośnego Vega-C. Po kilku miesiącach szczegółowych badań i analiz dotyczących przyczyny niepowodzenia, Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) poinformowała o wynikach niezależnego dochodzenia wyznaczonej do tego komisji, która stwierdziła, że przyczyną był wadliwy element pochodzący z Ukrainy. Rząd naszych wschodnich sąsiadów nie zgadza się z wynikami śledztwa.
20 lipca ubiegłego roku zostało przeprowadzone wystrzelenie nowej rakiety nośnej Vega-C, należącej do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Start odbył się o godz. 02:47 czasu polskiego z gujańskiego kosmodromu Kourou. Miał on na celu umieszczenie na orbicie dwóch kolejnych satelitów obserwacji Ziemi serii Pléiades Neo. Niestety misja nie mogła zostać zaliczona do udanych, gdyż opisywany system nie zdołał umieścić ładunku na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO) o wysokości 643 km. Dane wskazały, że rakieta uległa zniszczeniu poprzez deorbitację nad Oceanem Atlantyckim. Poinformowano wtedy, że pierwszy stopień rakiety, znany jako P120C, wykonał swoje zadanie, z kolei drugi stopień, w którym znajdował się silnik o nazwie Zefiro 40 nie zapewnił wymaganej prędkości. Następnie została powołana specjalna komisja, której zdaniem było wskazanie dokładnych przyczyn porażki.
Minęło kilka miesięcy i na początku marca br. Europejska Agencja Kosmiczna postanowiła poinformować świat o wynikach szczegółowego dochodzenia. Zdaniem komisji podczas startu doszło do niespodziewanej erozji termomechanicznej dyszy, która była wykonana z materiału węglowego, zaprojektowanego tak, aby wytrzymywać wysokie temperatury. Wadliwy element spowodował spadek ciągu rakiety, a dodatkowe badania doprowadziły do wniosku, że było to prawdopodobnie efektem wady jednorodności materiału. Co ciekawe, dysza została zakupiona od ukraińskiej firmy Yuzhnoye. Rząd Ukrainy twierdzi, że europejscy śledczy "przedwcześnie" doszli do wniosku, że winę za nieudany start Vegi C ponosi komponent pochodzący z ich kraju.
Komisja stwierdziła, że wada nie była bezpośrednio związana z zakłóceniami spowodowanymi inwazją Rosji na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego 2022 r. Władze zapewniły, że elementy zamówione od ukraińskiej firmy zostały wyprodukowane jeszcze przed wojną, więc niedociągnięcie jakościowe mogło być związane z utrudnieniami powstałymi w skutek utrudnień wywołanych w związku z epidemią koronawirusa COVID-19. Ta kwestia będzie jednak dość ciężka do jednoznacznej oceny. Państwowa Agencja Kosmiczna Ukrainy orzekła, że ukraińskie części były całkowicie zgodne z nałożonymi wymaganiami i sugeruje dokonanie dodatkowych badań.
Komisja powołana przez ESA stwierdziła jednak, że materiał ukraińskiej firmy nie może być więcej wykorzystany w silniku Zefiro-40. W zastępstwie zostanie zastosowana karbonowo-węglowa dysza od ArianeGroup. ESA poinformowała również, że w najbliższych miesiącach planowane są dodatkowe analizy i testy silnika Zefiro-40, które mają pozwolić na powrót do lotów Vegi-C. Kolejną próbę startu zaplanowano wstępnie na koniec obecnego roku. Ładunkiem użytecznym w tej misji będzie satelita obrazowania radarowego Sentinel-1C.
Sentinel-1C to trzeci z serii satelitów radarowych (SAR) europejskiej konstelacji obserwacji Ziemi. Ma zostać umieszczony na orbicie o wysokości 690 km nad Ziemią. Posłuży do zapewnia ciągłości zbierania danych dla wielu usług oferowanych w unijnym programie Copernicus, finansowanym przez Unię Europejską i Europejską Agencję Kosmiczną. Wyposażony w sensory SAR (pasmo C) dostarczać będzie zobrazowania radarowe całej powierzchni Ziemi.
Wracając do samej rakiety, pomimo że głównym wykonawcą systemu nośnego Vega-C była włoska firma Avio, w powstanie konstrukcji zaangażowanych było kilkanaście firm z czternastu europejskich państw. Według zapewnień producentów Vega-C cechuje się znacznie lepszymi zdolnościami niż bazowy system. Jest w stanie wynieść do 2,3 t ładunku na orbitę polarną (do pułapu 700 km), co jest postępem względem poprzedniczki, która mogła wynieść maksymalnie do 1,5 t.
Fot. Europejska Agencja Kosmiczna
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/esa-ukrainski-element-zawazyl-o-niepowodzeniu-vegi-c

ESA ukraiński element zaważył o niepowodzeniu Vegi C.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybuch gwiazdy neutronowej ujawnia naturę zjawisk obserwowanych tylko w czarnych dziurach
2023-03-07.
Międzynarodowy zespół znalazł gwiazdę neutronową, która przechwytuje materię z gwiazdy towarzyszącej za pomocą gwałtownego i niestabilnego procesu.

Mechanizm ten, wcześniej obserwowany tylko w bardzo jasnych czarnych dziurach, pokazuje, że tak zwana „niestabilność akrecyjna” jest w rzeczywistości fundamentalnym procesem fizycznym. Co więcej, odkrycie to otwiera nowy ogólny scenariusz, który wyjaśnia ekstremalną akrecję materii na zwarte obiekty. Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie Nature.

Rentgenowskie układy podwójne to układy utworzone przez zwarty obiekt, gwiazdę neutronową lub czarną dziurę oraz gwiazdę o rozmiarach podobnych do Słońca. Zwarty obiekt pochłania materię z gwiazdy towarzyszącej przez dysk, który emituje duże ilości światła, zwłaszcza w zakresie rentgenowskim. Ten proces, w którym zwarty obiekt przyciąga materię, znany jako akrecja, zwykle występuje w postaci gwałtownych erupcji, podczas których układ staje się nawet tysiąc razy jaśniejszy. Ponadto część usuniętej materii, która opada spiralnie w kierunku zwartego obiektu w dysku, jest wyrzucana z powrotem w przestrzeń kosmiczną przez wiatry lub w postaci strumieni materii.

Rentgenowski układ podwójny znany jako Swift J1858.6-0814 został odkryty w 2018 roku podczas jednego z tych spektakularnych epizodów erupcji, wprawiając w zakłopotanie społeczność astronomiczną od najwcześniejszych obserwacji. Układ wykazywał niesamowite rozbłyski przez rok, emitując na wszystkich długościach fal, od radiowych po promieniowanie rentgenowskie. Pochodzenie tych „kosmicznych fajerwerków” było nieznane, ale były one tak jasne, że społeczność naukowa uznała, że zwarty obiekt musi być czarną dziurą. Jednak odkrycie eksplozji termojądrowych w 2020 roku wykazało obecność stałej powierzchni na zwartym obiekcie, potwierdzający tym samym, że Swift J1858.6-0814 zawiera gwiazdę neutronową.

Dzięki międzynarodowej kampanii obserwacyjnej z użyciem wielu teleskopów, zespół odkrył, że Swift J1858.6-0814 wykazuje te same egzotyczne niestabilności akrecyjne, co GRS 1915+105, czarna dziura, która służyła jako kamień z Rosetty do rozszyfrowania złożonego zachowania tej gwiazdy neutronowej. Te niestabilności występują przy bardzo dużych jasnościach, dając początek oscylacjom o dużej amplitudzie w dysku akrecyjnym i silnym wyrzutom materii – wyjaśnia Federico Vincentelli, badacz IAC i pierwszy autor artykułu. Ten dramatyczny proces pozostaje słabo poznany i do tej pory był szczegółowo obserwowany tylko w układzie, w którym zwartym obiektem jest czarna dziura – dodaje.

Porównując oba układy, zespół naukowy był w stanie zweryfikować aspekty nigdy wcześniej nie obserwowane. Zdaliśmy sobie sprawę, że możemy wyjaśnić złożoną fenomenologię obu obiektów za pomocą trzech składników: niestabilnego dysku akrecyjnego, który wytwarza niezwykle zmienną emisję promieniowania rentgenowskiego, gdy wewnętrzne części dysku cyklicznie opróżniają się i wypełniają; powtarzających się wyrzutów materii (powstałych po opróżnieniu dysku), które można zaobserwować na falach radiowych i podczerwonych; oraz jasnych ech tych wewnętrznych zmian w najbardziej zewnętrznych obszarach dysku, które można obserwować od podczerwieni do ultrafioletu – powiedział Vincentelli.

Badanie to pokazuje, że taka „niestabilność” jest fundamentalnym procesem fizycznym i niezależnym od natury zwartego obiektu. Praca ta przedstawia nowy scenariusz, który pozwala nam wyjaśnić, co dzieje się w pobliżu tych egzotycznych obiektów (gwiazd neutronowych i czarnych dziur), gdy akreują one materię z bardzo dużą prędkością – wskazuje Montserrat Armas Padilla, badaczka IAC i współautorka artykułu.

Wynik ten uzyskano dzięki intensywnej i jednoczesnej kampanii obserwacyjnej na wielu długościach fali i przy użyciu pięciu teleskopów kosmicznych i naziemnych.

W perspektywie przyszłych badań, ostatnie odkrycie dostarcza społeczności naukowej nowych składników do zrozumienia pochodzenia niestabilności akrecyjnej. Teraz planujemy rozszerzyć tego typu badania na inne bardzo świecące układy, aby rzucić światło na czarne dziury i gwiazdy neutronowe, gdy akreują materię z ekstremalnymi prędkościami – podsumowuje Vincentelli.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
IAC

Urania
Wizja artystyczna płonącej erupcji gwiazdy neutronowej Swift J1858.6-0814 w porównaniu z czarną dziurą GRS 1915+105. Źródło: Gabriel Pérez Díaz (IAC)

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/03/wybuch-gwiazdy-neutronowej-ujawnia.html

Wybuch gwiazdy neutronowej ujawnia naturę zjawisk obserwowanych tylko w czarnych dziurach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rada Naukowa TVP Nauka z prof. Adamem Woźniakiem
2023-03-07.
Rada Naukowa TVP Nauka powiększyła swoje grono. W jej skład został powołany Prorektor ds. Rozwoju Politechniki Warszawskiej prof. dr hab. Inż. Adam Woźniak.
W imieniu prezesa zarządu Telewizji Polskiej S.A. Mateusza Matyszkowicza, akt powołania wręczył dyrektor TVP Nauka Robert Szaj.
Prof. dr hab. inż. Adam Woźniak specjalizuje się w metrologii współrzędnościowej. Prorektor ds. Rozwoju Politechniki Warszawskiej w kadencji 2020–2024. W latach 2012–2020 pełnił funkcję Dyrektora Instytutu Metrologii i Inżynierii Biomedycznej, a następnie Dziekana Wydziału Mechatroniki Politechniki Warszawskiej. W latach 2005–2006 pracował jako visiting professor w Polytechnique de Montréal w Kanadzie.
Autor ponad 150 publikacji naukowych, w tym 2 monografii oraz kilkudziesięciu artykułów w prestiżowych międzynarodowych czasopismach. Organizator i kierownik kilkunastu projektów innowacyjnych i badawczych, realizowanych również we współpracy z polskimi przedsiębiorstwami. Wypromował 6 doktorów nauk technicznych oraz kilkudziesięciu magistrów i inżynierów. Członek Rady Metrologii, ekspert Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, a także wielu innych instytucji. Profesor swoją funkcję w Radzie Naukowej TVP Nauka pełni społecznie.
Prof. Adam Woźniak (z prawej) z dyrektorem Robertem Szajem
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/68352854/rada-naukowa-tvp-nauka-z-prof-adamem-wozniakiem

Rada Naukowa TVP Nauka z prof. Adamem Woźniakiem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieudany start japońskiej rakiety. Trzeba było ją zniszczyć
2023-03-07.ŁZ.KAS.
Rakieta H3 z satelitą na pokładzie została we wtorek zniszczona na sygnał z Ziemi po tym, jak nie odpalił silnik jej drugiego członu – poinformowała Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA).
Mierząca 57 m wysokości rakieta, która wystartowała z kosmodromu Tanageshima, miała wynieść na orbitę okołoziemską satelitę ALOS-3 przeznaczonego do obserwacji meteorologicznych.
Według agencji JAXA satelita był także wyposażony w eksperymentalny przyrząd do wykrywania północnokoreańskich prób rakietowych.
Części z drukarki 3D
Zasilana nowym, prostszym i tańszym silnikiem, który zawiera części drukowane w 3D, rakieta H3 została zaprojektowana w celu umieszczania na orbicie satelitów rządowych i komercyjnych. Ma również dostarczać zaopatrzenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
W ramach pogłębiającej się współpracy Japonii i USA w kosmosie rakieta ma także docelowo przewozić ładunki i ludzi na księżycową stację kosmiczną Gateway, którą NASA zamierza zbudować w ramach programu powrotu na Księżyc.
Rakieta H3 z satelitą na pokładzie została zniszczona na sygnał z Ziemi (fot. PAP/EPA/JIJI PRESS)
źródło: PAP, portal tvp.info
TVP INFO
https://www.tvp.info/68343734/japonia-nieudany-start-rakiety-h3-jaxa

Nieudany start japońskiej rakiety. Trzeba było ją zniszczyć.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik Curiosity sfotografował śreżogę na Marsie. Sienkiewicz byłby zachwycony
2023-03-08. REDAKTOR  Radek Kosarzycki
Żyjemy w czasach prawdziwego podboju kosmosu. Najlepszym dowodem na to jest nasza aktywność na powierzchni czwartej planety od Słońca. Owszem ludzi na Marsie jednak nie było, jednak odwieczna cisza i szum wiatru, które dominowały na powierzchni Czerwonej Planety od 2004 roku, zakłócane są przez dźwięk metalicznych kół łazików przysłanych na miejsce przez cywilizację zamieszkującą trzecią planetę od Słońca. To one, jako nasi wysłannicy pokazują nam, jak wygląda powierzchnia Marsa i obserwowane z niej niebo.
W trakcie dziewiętnastu lat łaziki sfotografowały na Marsie naprawdę dużo. Początkowo fascynowały nas zdjęcia nieba marsjańskiego, które ze względu na inną od ziemskiej atmosferę oraz jej zapylenie troszeczkę różni się od naszego. O ile w dzień niebo wydaje się rdzawe, o tyle wieczorem, tuż przed zachodem, staje się błękitne.
Z czasem kamery instalowane na łazikach zaczęły wykonywać zdjęcia Ziemi widzianej jako gwiazda na marsjańskim niebie. Mieliśmy okazję także obserwować niewielkie księżyce Marsa: Fobosa i Deimosa, mknące po niebie z zaskakującą prędkością. Więcej, udało się nawet zaobserwować nieudolne zaćmienie Słońca na Marsie, które urokiem nawet nie zbliża się do tego, które możemy obserwować na powierzchni Ziemi (Fobos jest za mały i nie zakrywa całej tarczy Słońca).
Niezwykle urokliwe są też zdjęcia delikatnych chmur formujących się wysoko w rzadkiej atmosferze Marsa. Niby to tylko chmury, ale na powierzchni obcej planety to i one będą kiedyś mieszkańcom Marsa przypominać o tym, co zostawili na Ziemi.
Teraz jednak dostaliśmy jeszcze jedno ciekawe zdjęcie
Na żadnym z tysięcy zdjęć marsjańskiego nieba nie widzieliśmy jeszcze tak wyraźnie promieni słonecznych przedzierających się przez chmury. Henryk Sienkiewicz w swoim „W pustyni i w puszczy” nazywał takie promienie śreżogą. Alternatywnie, nieco mniej archaicznym określeniem takich promieni są po prostu promienie zmierzchowe. Zostańmy jednak przy sienkiewiczowskim określeniu, bo z pewnością bardziej przyciąga uwagę do pozornie nudnego zdjęcia.
Zdjęcie zostało wykonane 2 lutego 2023 r. tuż po zachodzie Słońca, kiedy ostatnie promienie słoneczne oświetlały jeszcze chmury znajdujące się w polu widzenia łazika Curiosity, który jeździ po powierzchni Marsa od 5 sierpnia 2012 roku.
Widoczne na zdjęciu chmury znajdują się na wysokości ponad 60 km nad powierzchnią Marsa, zważając na warunki panujące na tych wysokościach, można założyć, że składają się one z kryształków zamrożonego dwutlenku węgla. To właśnie takie zdjęcia chmur astronomowie wykorzystują do poznawania atmosfery Marsa i panujących w nich warunków pogodowych, temperatur, wilgotności i siły wiatrów. Wiedza ta okaże się niezwykle cenna, kiedy w końcu człowiek pojawi się na Marsie.
Zachód Słońca na Marsie sfotografowany 19 maja 2005 r. przez łazik Spirit. Źródło: NASA/JPL/Texas A&M/Cornell
NASA's Perseverance Rover Sees Solar Eclipse on Mars
https://www.youtube.com/watch?v=aKK7vS2CHC8
Promienie zmierzchowe na Marsie oczami łazika Curiosity
https://spidersweb.pl/2023/03/curiosity-promienie-zmierzchowe.html

 

Łazik Curiosity sfotografował śreżogę na Marsie. Sienkiewicz byłby zachwycony.jpg

Łazik Curiosity sfotografował śreżogę na Marsie. Sienkiewicz byłby zachwycony2.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucy odwiedzi planetoidę 1999 VD57
2023-03-08. y Krzysztof Kanawka
Dodatkowy cel misji Lucy.
Zmierzająca do planetoid trojańskich Jowisza sonda Lucy odwiedzi dodatkową planetoidę – 1999 VD57.
Szesnastego października 2021 o godzinie 11:34 CEST nastąpił start misji Lucy – wyprawy bezzałogowej do planetoid trojańskich Jowisza.
Misja podstawowa Lucy została zaplanowana na 12 lat. Dwie asysty grawitacyjne obok Ziemi zostały zaplanowane (na 2022 i 2024 rok – zeszłoroczna przebiegła prawidłowo), co skieruje ten pojazd bezzałogowy na orbitę z najdalszym punktem w pobliżu orbity Jowisza.
Następnie, w 2025 roku nastąpi przelot obok planetoidy 52246 Donaldjohanson (obiekt Pasa Planetoid), po czym w 2027 Lucy odwiedzi „chmurę planetoid” w pobliżu punktu L4 w układzie Jowisz-Słońce. W tym otoczeniu Lucy zbada cztery planetoidy: 3548 Eurybates (i jego księżyc), 15094 Polymele, 11351 Leucus oraz 21900 Orus. Następnie, dzięki asyście grawitacyjnej w 2029 roku obok Ziemi, w 2021 roku Lucy odwiedzi „chmurę planetoid” w pobliżu punktu L5 w układzie Jowisz-Słońce i przeleci w pobliżu planetoidy 617 Patroclus (i jego dużego księżyca).
Pod koniec stycznia 2023 NASA poinformowała, że sonda Lucy odwiedzi jeszcze jedną planetoidę. Jest nią obiekt o oznaczeniu 1999 VD57. Planetoida otrzymała nazwę “Dinkinesh” – nazwa jest związana z imieniem “Lucy” – czyli szkieletu istoty dwunożnej, dalekiego przodka rodzaju ludzkiego.
O planetoidzie 1999 VD57 wiemy dość niewiele – prawdopodobnie obiekt ma średnicę około 700 metrów. Orbita 1999 VD57 jest dobrze poznana, co pozwoli na wykonanie przelotu Lucy. Aktualnie szacuje się, że przelot nastąpi w odległości około 65 tysięcy km. Przelot nastąpi 1 listopada 2023.
Problem z jednym z paneli słonecznych Lucy
Warto tu dodać, że jeden z paneli słonecznych sondy Lucy nie otworzył się w całości. Po kilku testach i próbach panel słoneczny udało się trochę “domknąć”, ale nie całkowicie. NASA ocenia, że ten panel się otworzył w 98 procentach. W październiku 2022 NASA zakończyła próby “domykania” tego panelu i uznała, że jego sztywność oraz poziom generowanej energii elektrycznej jest wystarczający.
Misja Lucy jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA)
Lucy mission trajectory from multiple angles
https://www.youtube.com/watch?v=5SphnD95b0c
Podróż sondy Lucy do planetoid trojańskich Jowisza / Credits – NASA Scientific Visualization Studio

Porównanie wielkości dwóch małych znanych planetoid (które odwiedziły już sondy kosmiczne) z 1999 VD57 (kolor niebieski) / Credits – NASA Goddard, ESA, NASA, University of Arizona

Prawdopodobny wygląd sondy Lucy z jednym częściowo otwartym panelem słonecznym / Credits – NASA

https://kosmonauta.net/2023/03/lucy-odwiedzi-planetoide-1999-vd57/

Lucy odwiedzi planetoidę 1999 VD57.jpg

Lucy odwiedzi planetoidę 1999 VD57.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka planeta mogłaby zniszczyć życie na Ziemi
2023-03-08. Grzegorz Jasiński
Nasz Układ Słoneczny jest systemem znacznie bardziej wrażliwym niż przypuszczaliśmy - przekonuje na łamach czasopisma "The Planetary Science Journal" astrofizyk z University of California w Riverside. Przeprowadzone przez niego symulacje pokazały, że obecność dodatkowej planety miedzy orbitami Marsa i Jowisza mogłaby wytrącić Ziemię z obecnej orbity i zniszczyć nasze życie. Na szczęście dla nas, żadnej planety tam nie ma. Zdaniem autora, jego obliczenia mogą sugerować, że w pozasłonecznych układach planetarnych szanse powstania życia są mniejsze niż nam się wydawało.
Autor pracy chciał odpowiedzieć na dwa pytania, które pojawiły się w miarę odkrywania coraz większej liczby planet pozasłonecznych. Pierwsze z nich dotyczy różnicy mas między największymi planetami skalnymi i najmniejszymi gazowymi. W przypadku Układu Słonecznego Ziemia jest największą planetą skalistą, a Neptun najmniejszą planetą gazową. Ich masy różnią się aż 17-krotnie. I nie ma nic pomiędzy.
W innych układach planetarnych tak dużej luki nie ma, są tam znacznie bardziej masywne skaliste planety, które nazywamy super-Ziemiami - tłumaczy astrofizyk, Stephen Kane z UCR. Kolejną luką jest względnie duża, pusta przestrzeń między orbitami Marsa i Jowisza. Astronomowie zastanawiają się często, dlaczego żadnej planety tam nie ma. Ten rejon wydaje się zmarnowaną dobrą lokalizacją - dodaje Kane.
układach planetarnych szanse powstania życia są mniejsze niż nam się wydawało.
Autor pracy jest przekonany, że wyjaśnienie tych zagadek może istotnie pomóc zarówno w zrozumieniu architektury Układu Słonecznego, jak i ewolucji Ziemi. Przeprowadził szereg symulacji komputerowych, w których w obszar między orbitami Marsa i Jowisza wstawiał dodatkowe planety o różnej masie. Wyniki okazywały się... katastrofalne.
Taka dodatkowa planeta ma delikatny, ale istotny wpływ na Jowisza, co z kolei prowadzi do destabilizacji całego układu. Choć wielu astronomów chciałoby widzieć tam dodatkową planetę, wygląda na to, że lepiej dla nas, że jej tam nie ma - mówi Kane.
Jowisz jest zdecydowanie potężniejszy od innych planet naszego układu. Jego masa sięga 318 mas Ziemi, co sprawia, że jego grawitacyjne oddziaływanie jest potężne. Gdyby jakaś super-Ziemia z naszego układu albo inny obiekt niebieski zakłócił ruch Jowisza, nawet w niewielkim stopniu, skutki dla pozostałych planet byłyby bardzo poważne.
Symulacje pokazały, że w zależności od swej masy i dokładnej lokalizacji super-Ziemia mogłaby wyrzucić z Układu Słonecznego Merkurego i Wenus czy nawet Ziemię. Mogłaby też na tyle zdestabilizować orbity Urana i Neptuna, że te gazowe olbrzymy też w końcu wyleciałyby poza nasz system. Taka superplaneta mogłaby też zmienić kształt orbity Ziemi na tyle, że stałaby się znacznie mniej przyjazna życiu. To mogłoby zakończyć życie, jakie znamy. Gdy Kane zmniejszył masę dodatkowej planety i umieścił ją w szczególnym rejonie, pośrodku miedzy orbitami Marsa i Jowisza, udało mu się zachować stabilność całego Układu Słonecznego. Jak podkreśla jednak, ta równowaga nie była w pełni stabilna i już lekka zmiana prowadziła do poważnych zaburzeń.
Wyniki tych symulacji mogą mieć istotne znaczenie dla oceny szans powstania życia poza Ziemią. Podobne do Jowisza gazowe olbrzymy, krążące dość daleko od swoich gwiazd, znajdywane są przeciętnie w co dziesiątym układzie pozasłonecznym. Wygląda jednak na to, że ich obecność być kluczowa dla stabilizacji orbit innych planet i w związku z tym dla stworzenia na tych planetach odpowiednich dla życia warunków przez wystarczająco długi czas. To pokazuje, jak wyrafinowany jest porządek planet w naszym Układzie Słonecznym.
Nasz Układ jest bardziej precyzyjnie dostrojony niż mi się wcześniej wydawało. Działa jak mechanizm zegara, do którego nie można niczego dorzucać - podsumowuje Kane.
Rysunkowe wyobrażenie Super-Ziemi Kepler-62f, znajdującej się około 1200 lat świetlnych od Ziemi /NASA Ames/JPL-Caltech/Tim Pyle /Materiały prasowe

/NASA/JPL/ASU /Materiały prasowe
Źródło: RMF FM
https://www.rmf24.pl/nauka/news-taka-planeta-moglaby-zniszczyc-zycie-na-ziemi,nId,6642076#crp_state=1

Taka planeta mogłaby zniszczyć życie na Ziemi.jpg

Taka planeta mogłaby zniszczyć życie na Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Promienie słoneczne na Marsie. Łazik Curiosity zrobił oszałamiające zdjęcie

2023-03-08. Sandra Bielecka
Łazik Curiosity czekał cały rok marsjański, aby uchwycić ten niezwykły moment. Najnowsze zdjęcie ukazuje promienie słoneczne przebijające się przez kłęby chmur na Marsie. Spektakularne zjawisko występuje bardzo rzadko.

•  Czasami nawet łazik marsjański spogląda z nostalgią w niebo, w przerwach między prowadzonymi badaniami skał.
•  2 lutego wykonał niesamowite zdjęcie promieni słonecznych przebijających się przez chmury na Marsie.
•  Jest to również ważne pod względem badania atmosfery czerwonej planety i poszerza naszą wiedzę na jej temat.  

Badanie chmur na Marsie Curiosity prowadzi od 2021 roku, jednak do tej pory korzystał tylko z czarno-białej kamery. W styczniu naukowcy postanowili wykorzystać drugą, masztową kamerę, która pozwala na prowadzenie obserwacji w kolorze. To dzięki niej możemy cieszyć wzrok tym niecodziennym obrazem.

Marsjańskie chmury w promieniach Słońca
Mimo że zdjęcie przypomina nasze ziemskie widoki, to dla naukowców jest źródłem wielu cennych informacji. Zwykle chmury na Marsie składają się z lodu wodnego, jednak przez to nie wznoszą się wyżej niż na wysokość 60 kilometrów.
Te widoczne na zdjęciu muszą znajdować się dużo wyżej ze względu na kąt padania promieni słonecznych. W związku z tym nie są zbudowane z lodu wodnego a z zamrożonego dwutlenku węgla, co pozwala im - jak tłumaczą naukowcy - wznosić się dużo wyżej.
Ze względu na orbitę planety, chmury na Marsie nie są powszechnym widokiem. W zależności od tego w jakim punkcie planeta znajduje się względem Słońca, temperatura znacznie się zmienia, co wpływa na warunki meteorologiczne na czerwonej planecie.
Co za tym idzie, łazik Curiosity musiał czekać cały marsjański rok (to prawie dwa ziemskie lata), aby móc zaobserwować niezwykłe widowisko w niespotykanej dotąd jakości.
Badając chmury, łazik musiał monitorować zmiany dotyczące atmosfery. Na podstawie danych wysłanych z Marsa naukowcy doszli do wniosku, że wysokość, na jakiej znajdują się chmury, można oszacować na podstawie kolorów, które przybierają. Podobnie sprawa ma się na Ziemi, gdy możemy zaobserwować promienie słońca w chmurach srebrzystych.  

 
Tego typu promienie słoneczne są rzadko obserwowane na Ziemi, a co dopiero na Marsie, dlatego to zdjęcie jest tak niezwykłe. Słońce musi znaleźć się wysoko w atmosferze, aby wyróżnić odpowiednią warstwę chmur. Zazwyczaj ten moment następuje tuż przed zachodem lub tuż po wschodzie Słońca.
 
W takiej jakości chmur na Marsie jeszcze nie oglądaliśmy /NASA/JPL-Caltech/MSSS/SSI /NASA

Takie zjawisko jest bardzo rzadkie na Marsie /NASA/JPL-Caltech/MSSS /NASA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-promienie-sloneczne-na-marsie-lazik-curiosity-zrobil-oszalam,nId,6642056

Promienie słoneczne na Marsie. Łazik Curiosity zrobił oszałamiające zdjęcie.jpg

Promienie słoneczne na Marsie. Łazik Curiosity zrobił oszałamiające zdjęcie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa C/2023 A3 zaświeci jaśniej niż gwiazdy! Bądźcie gotowi!

2023-03-08. Sandra Bielecka
Przygotujcie się na niezwykłe widowisko. Kometa C/2023 A3, która w 2024 roku zbliży się do Ziemi, będzie jaśniejsza niż gwiazdy. Warto sobie zanotować datę tego niesamowitego widowiska.

Kometa o wdzięcznej nazwie C/2023 A3 zbliżając się do Słońca, a następnie do naszej planety, może nam zafundować niezwykłe widowisko, ale dopiero za rok. Szacuje się, że największe zbliżenie komety do Słońca będzie miało miejsce 28 września 2024 r. Dopiero 13 października dotrze do najbliższego punktu Ziemi.

Po raz pierwszy ta kometa została zauważona przez astronomów z obserwatorium Purple Mountain w Chinach. Przez jakiś czas nie było słychać nic o C/2023 A3, jednak została zaobserwowana ponownie 22 lutego 2023r. z teleskopu ATLAS w Afryce Południowej. Oprócz tego, że zwraca na siebie uwagę swoim niezwykłej siły blaskiem, również jej prędkość jest imponująca. Podróżuje z prędkością 290 664 kilometrów na godzinę, aktualnie znajdując się między orbitami Saturna i Jowisza.

Najjaśniejszy punkt na niebie
Naukowcy starają się oszacować, jak jasny będzie przelot tej komety. Magnitudo, czyli jednostka miary blasku gwiazdy, może wynieść 0,7. Dla porównania liczby niższe w skali jasności reprezentują jaśniejsze obiekty, z Betelgezą dziewiąta pod względem jasności gwiazda na nocnym niebie w konstelacji Oriona, to około 0,42, a Antares – najjaśniejsza gwiazda w konstelacji Skorpiona – powyżej 1, której jasność w zakresie widzialnym przekracza około 10 000 razy jasność Słońca.
W punkcie najbliższym Ziemi kometa może osiągnąć jeszcze bardziej olśniewające -0,2, co czyni ją jednym z najjaśniejszych obiektów na nocnym niebie. Dodajmy do tego efekt rozpraszania, gdzie pył i lód komety odbijają światło słoneczne, a może nawet osiągniemy jasność -5 magnitudo.
Należy w tym miejscu podkreślić, że jasność komety jest rozpraszana przez ruch, w którym się znajduje i tworzy ogon, inaczej jest w przypadku gwiazd, które są jednym punktem światła bez dodatkowych efektów specjalnych. Całe widowisko uzależnione jest od tego, czy kometa przetrwa spotkanie ze Słońcem i powróci na drogę w stronę Ziemi.

Warto sobie zarezerwować termin na oglądanie takiego widowiska, choć nie ma pewności, czy ujrzymy kometę. Naukowcy mają zbyt mało danych, by wykonać dokładne obliczenia. Możemy mieć tylko nadzieję, że w przyszłym roku ujrzymy ją jasno świecącą na niebie. Obserwacje potencjalnie będzie można rozpocząć już w czerwcu przyszłego roku.

Kometa jaśniejsza niż gwiazdy /James Bonser /Pixabay.com

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-kometa-c-2023-a3-zaswieci-jasniej-niz-gwiazdy-badzcie-gotowi,nId,6640184

Kometa C2023 A3 zaświeci jaśniej niż gwiazdy! Bądźcie gotowi!.jpg

Kometa C2023 A3 zaświeci jaśniej niż gwiazdy! Bądźcie gotowi!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejni Rosjanie polecą amerykańską kapsułą do ISS
2023-03-08. Mateusz Mitkow
Z najnowszych informacji wynika, że NASA negocjuje z Roskosmosem w kwestii porozumienia, dzięki któremu dojdzie do przeprowadzenia kolejnych lotów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) z udziałem mieszanych załóg. Kolejni Rosjanie mają polecieć do orbitującej placówki na pokładzie kapsuły Dragon, należącej do amerykańskiej firmy SpaceX w ramach misji Crew-7 oraz Crew-8.
Niecały tydzień temu byliśmy świadkami startu misji Crew-6, która polegała na przetransportowaniu członków Ekspedycji 68 na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W ramach startu rakieta nośna Falcon 9 wyniosła dwóch astronautów NASA Stephena Bowena i Woody'ego Hoburga, rosyjskiego kosmonautę Andrieja Fedajewa oraz Sultana Al-Neyadiego ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Obecność rosyjskiego kosmonauty jest związana z wcześniejszym porozumieniem NASA i Roskosmosu, które dotyczyło wymiany załóg astronautyczno-kosmonautycznych w amerykańsko-rosyjskich lotach na ISS.
Z najnowszych informacji wynika, że przed nami jeszcze co najmniej jedna taka misja, gdyż rosyjska agencja prasowa TASS poinformowała, że kosmonauta Konstantin Borysow będzie członkiem załogi misji Crew-7, która jest zaplanowana na drugą połowę 2023 roku, a Aleksander Grebyonkin najprawdopodobniej zostanie włączony do Crew-8, która ma wystartować w pierwszej połowie 2024 roku. Loty będą oczywiście przeprowadzone w wykorzystaniem kapsuły Dragon, należącej do amerykańskiej firmy SpaceX. Oryginalna umowa z lipca ubiegłego roku mówiła, że kosmonauci Anna Kikina i Andrey Fedyaew polecą odpowiednio w misjach Crew-5 i Crew-6, ale nie podała przydziałów na późniejsze misje. Obecnie trwają ostatnie prace nad aktualizacją wcześniejszej umowy. Nie będzie ona jednak obejmować lotów pojazdu CST-100 Starliner firmy Boeing, przed którym pierwszy lot załogowy.
Współpraca w tym zakresie ma zapewnić, że przynajmniej jeden kosmonauta lub astronauta będzie zawsze na pokładzie ISS, w "narodowej" części stacji, aby zapewnić poprawne funkcjonowanie. Podczas pierwszego wspólnego lotu NASA podkreśliło także, że ma to także inne cele, takie jak m.in. złagodzenie napięcia między stronami, które jest wywołane obecną sytuacją międzynarodową. Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę wiele międzynarodowych projektów stanęło pod znakiem zapytania. Jednym z obszarów współpracy z Federacją Rosyjską jest utrzymanie w sprawności Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W projekcie prócz Rosji zaangażowane są także takie agencje jak NASA, ESA i JAXA.
Pomimo groźby całkowitego zatrzymania kooperacji oraz w obliczu amerykańsko-europejskich sankcji relacje pomiędzy załogami orbitującej stacji nie uległy pogorszeniu, co potwierdził jeden z astronautów misji Crew-3. Podkreślał w swojej wypowiedzi, że udało się utrzymać dobre i bezpieczne relacje, wykonując dużo pożytecznej pracy, aby utrzymać stację w odpowiednim stanie i zapewnić ciągłość jej funkcjonowania i wszystko wskazuje na to, że sytuacja w dalszym ciągu się nie zmieniła. Pomimo toczącej się wojny w Ukrainie, Stany Zjednoczone zdają się próbować podtrzymać wspólną działalność naukową z Rosją, tym bardziej przy tak krytycznym projekcie jakim jest utrzymanie badań prowadzonych na ISS.
Ostatnia misja Crew-6 była szóstą operacyjna misją załogową SpaceX wykonaną w ramach programu komercyjnych lotów załogowych NASA - Commercial Crew. Dzięki pomyślnemu dotarciu do orbitującej placówki badawczej, astronauci stali się oficjalnie członkami Ekspedycji 68 na ISS. Obecnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej znajduje się także załoga misji Crew-5, która zgodnie z założeniami ma rozpocząć drogę powrotną na Ziemię już w najbliższym czasie.

Dokowanie kapsuły Dragon
Fot. NASA

Fot. NASA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/kolejni-rosjanie-poleca-amerykanska-kapsula-do-iss

Kolejni Rosjanie polecą amerykańską kapsułą do ISS.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja za zwiększeniem ograniczeń zbrojeń w przestrzeni kosmicznej [KOMENTARZ]
2023-03-08. Wojciech Kaczanowski
W ostatnim czasie Siergiej Riabkow, będący wiceministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej stwierdził, że programy realizowane przez USA i ich sojuszników wymagają opracowania dokumentu o zapobieganiu wyścigowi zbrojeń w kosmosie. Przygotowanie międzynarodowego dokumentu leży w interesie bezpiecznej eksploracji kosmosu, natomiast powód podany przez rosyjskiego polityka wydaje się co najmniej groteskowy.
Na początku marca br. w Genewie odbyło się wielostronne forum zajmujące się negocjacjami w sprawach międzynarodowego rozbrojenia. Państwa w ramach konferencji gromadzą się co roku, a podczas rozmów wysokiego szczebla podejmowane są decyzję, które następnie mogą przyjąć formę konwencji międzynarodowych. Przykładami tego typu dokumentów mogą być Konwencja o zakazie broni chemicznej z 1992 r. lub Układ o powszechnym zakazie prób jądrowych z 1996 r. Rozwój narzędzi używanych w konfliktach zbrojnych, w tym technologii kosmicznych, nabiera tempa i podczas tegorocznej Konferencji Rozbrojeniowej wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej zabrał głos w tej sprawie.
Cała wypowiedź Siergieja Riabkowa, wiceministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, jest pełna kłamstw i naginania rzeczywistości, co właściwie jest obecne w każdym komunikacie wydanym przez rosyjskiego polityka. Kłamstwo jest powszechnie zawarte w narracji politycznej tego państwa. Z punktu widzenia bezpieczeństwa międzynarodowego oraz polityki zagranicznej, Riabkow stwierdził, iż Stany Zjednoczone wraz z innymi państwami zachodnimi dążyły do "strategicznego pokonania" Rosji w totalnej wojnie hybrydowej, co było sprzeczne z preambułą New START (New Strategic Arms Reduction Treaty) i zmusiło Rosję do ogłoszenia zawieszenia traktatu.
To, co wydaje się najistotniejsze z punktu widzenia przestrzeni kosmicznej oraz rozwoju technologii, to zaznaczenie przez rosyjskiego polityka w związku z realizacją przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników wojskowych programów kosmicznych znacznie wzrosła potrzeba stworzenia wielostronnego, prawnie wiążącego instrumentu zapobiegającego wyścigowi zbrojeń w przestrzeni kosmicznej. Co więcej, wszelkiego rodzaju instrumenty prawne, które były proponowane przez kraje Zachodu były nieskuteczne, a ich głównym celem było przykrycie rzeczywistego rozwoju broni, która mogłaby razić cele w kosmosie. Tym samym podczas Konferencji, Rosja oraz Chiny przedłożyły projekt traktatu o zapobieganiu umieszczania broni w przestrzeni kosmicznej oraz groźbie użycia siły wobec obiektów kosmicznych.
Warto również zauważyć, że to nie pierwszy raz, kiedy przedstawicielstwo Federacji Rosyjskiej zgłasza na międzynarodowym forum potrzebę przyjęcia dokumentu, który ograniczałby rozwój nowych technologii, które uniemożliwiłyby pokojowe korzystanie z domeny kosmicznej. W 2022 r. Pierwszy Komitet Zgromadzenia Ogólnego ONZ przyjął projekt rezolucji Rosji „Dalsze praktyczne środki zapobiegania wyścigowi zbrojeń w przestrzeni kosmicznej".
Kwestia ograniczenia rozwoju zbrojeń w kosmosie jest niezwykle istotna i podejmowanie kroków zapobiegawczym temu zagadnieniu, szczególnie na tak dużym forum jaki jest Zgromadzenie Ogólne ONZ, wydaje się odpowiednim ruchem dyplomatycznym państw. Kluczowe jednak w opisywanej przeze mnie sprawie jest pytanie, czy faktycznie przygotowywanie projektów rezolucji, a już w szczególności obwinianie Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników powinno być kierunkiem Federacji Rosyjskiej. Obserwując testy broni antysatelitarnej tego państwa, manewrowanie satelitami i powodowanie chmury kosmicznych śmieci, które zagrażają działaniu urządzeń na orbicie innych państw wydaje się co najmniej groteskowe. Czy jednak społeczność międzynarodowa powinna się dziwić? Każda wypowiedź rosyjskiego polityka przyzwyczaja do narracji tego państwa, a jednocześnie wciąż powoduje swego rodzaju oburzenie.
W kwestii projektów rezolucji przeciwko wyścigowi zbrojeń w domenie kosmicznej Federacja Rosyjska zajmuje różne stanowiska. Dla przykładu przyjrzyjmy się głosowaniu w trakcie ostatniej, 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Wówczas Zgromadzenie przyjęło projekt rezolucji “Destructive direct-ascent anti-satellite missile testing”, która wzywała państwa do nieprzeprowadzania testów broni ASAT. Federacja Rosyjska była wówczas przeciwna.
Słowa wiceministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, Siergieja Riabkowa, i wspomniane wyżej argumenty skłaniają do przywołania przykładów z praktyki, a zatem rzeczywistego rozwoju broni antysatelitarnej Rosji oraz działania stwarzającego zagrożenie w przestrzeni kosmicznej. 15 listopada 2021 r. Federacja Rosyjska przeprowadziła test ASAT, którego celem był niedziałający rosyjski satelita szpiegowski Ikar 38. W wyniku zniszczenia powstało, jak podał Departement Stanu USA, ponad 1500 mniejszych obiektów, które zaczęły stanowić potencjalne zagrożenie dla innych satelitów.
W przeciwieństwie do pocisków wystrzeliwanych z Ziemi, Rosja posiada również zdolności w postaci satelitów, które mogą zagrozić działaniu urządzeń innych podmiotów. Przykładem jest wydarzenie z 2015 r., kiedy rosyjski satelita Olymp-K zbliżył się na odległość ok. 10 km od należącego do komunikacyjnego giganta satelity Intelsat 901 i znalazł się pomiędzy nim, a drugim satelitą Intelsat 7. Zdaniem przedstawicieli koncernu Intelsat, działania Rosjan w przestrzeni kosmicznej stwarzały zagrożenia kolizji dla obiektów firmy Intelsat. Z kolei w 2018 r. ówczesna minister obrony Francji powiedziała, że rosyjski satelita Olymp-K zbliżył się do włosko-francuskiego satelity telekomunikacyjnego. Misja ATHENA-FIDUS zapewnia zdolność komunikacyjną francuskim i włoskim siłom wojskowym, a bliskie podejście Olymp-K mogło stanowić zostało potępione przez stronę francuską jako możliwy akt szpiegowski.
W styczniu 2020 r. dwa rosyjskie satelity, Kosmos-2542 i Kosmos-2543 zbliżyły się do amerykańskiego wojskowego satelity rozpoznawczego KH-11. Zaledwie kilka miesięcy później, w lipcu 2020 r., rosyjski satelita Kosmos 2543 wystrzelił pocisk o dużej prędkości, który mógłby stanowić zagrożenie dla statków kosmicznych.
Podane przeze mnie przykłady działania Rosji w przestrzeni kosmicznej zdecydowanie nie służą ograniczeniu zbrojeń w tej domenie, ani nie przyczyniają się do pokojowego jej wykorzystywania. Niewątpliwie społeczność międzynarodowa powinna opracować dokumenty prawnie zobowiązujące, które regulowałyby tego typu zachowania. Uważam jednak, co staram się argumentować powyżej, że zdanie strony rosyjskiej, jeśli chodzi o słowa ministra Riabkowa jest absolutnie nie na miejscu. Warto jednak zadać sobie ponownie pytanie, czy tego typu narracja może jakkolwiek dziwić? Moim zdaniem zdecydowanie nie, natomiast stanowisko Rosji było warte odnotowania.
Ilustracja: Departament Obrony USA via Wikimedia Commons

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/rosja-za-zwiekszeniem-ograniczen-zbrojen-w-przestrzeni-kosmicznej-komentarz

Rosja za zwiększeniem ograniczeń zbrojeń w przestrzeni kosmicznej [KOMENTARZ].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Hubble'a zarejestrował uderzenie sondy DART w asteroidę
2023-03-08.
Kosmiczny Teleskop Hubble'a zarejestrował kolizję sondy DART z asteroidą Dimorphos. Zgodnie z planem półtonowy próbnik uderzył w Dimorphosa, aby sprawdzić możliwości ochrony Ziemi. Teleskop dokładnie pokazał, w jaki sposób pył i skalne odłamki rozproszyły się w przestrzeni. To niezwykle ważne informacje dla naukowców.
W ramach misji DART (Double Asteroid Redirection Test) ważąca ponad pół tony sonda uderzyła w asteroidę Dimorphos okrążającą inną asteroidę - Didymosa. Choć obiekty te nie grożą Ziemi, to stanowiły dobry cel do sprawdzenia, czy w razie groźby uderzenia jakiejś asteroidy w planetę, można zmienić jej trajektorię. Misja zakończyła się powodzeniem - Dimorphos zmienił swoją orbitę wokół Didymosa.
Kolizja uwolniła jednocześnie w przestrzeń ponad 100 tys. ton pyłu i skał. Materiału rozproszonego na duże odległości nie zdołał w całości zarejestrować mały, towarzyszący sondzie DART satelita. Dokonał tego jednak Kosmiczny Teleskop Hubble'a, który dokładnie pokazał, w jaki sposób pył i skalne odłamki rozproszyły się w przestrzeni. To niezwykle ważne informacje dla naukowców.
„Uderzenie w misji DART dotyczyło podwójnego układ asteroid. Dotąd, nigdy nie byliśmy świadkami kolizji jakiegoś obiektu z asteroidą w układzie podwójnym zarejestrowanej w czasie rzeczywistym. Wyniki są zaskakujące. Myślę, że to fantastyczne. Wiele się tutaj dzieje i zajmie trochę czasu, zanim wszystko uda się zrozumieć" - powiedział pracujący nad misją naukowiec, dr Jian-Yang Li.
Nagranie rozpoczyna się ponad godzinę przed uderzeniem. Później widać na nim stożek utworzony z wyrzucanego materiału i pozostający za asteroidą ogon, powstający pod wpływem ciśnienia wiatru słonecznego. W międzyczasie, przez oddziaływanie z układem asteroid, powstają obracające się struktury przypominające wiatrak.„Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem te zdjęcia, nie mogłem uwierzyć w to, co się na nich ukazało. Pomyślałem, że może nagranie jest rozmyte" - opowiadał dr Li. Wyjątkowemu wydarzeniu przyglądały się także inne instrumenty - kosmiczne i naziemne, w tym Teleskop Jamesa Webba.
Sondę DART wystrzelono z Ziemi 24 listopada 2021 roku z bazy Vandenberg w Kalifornii. Posłużono się do tego rakieta nośną Falcon 9. Misja była pierwszym eksperymentem mającym przetestować jeden ze sposobów obrony planetarnej przed kolizją Ziemi z niebezpiecznymi ciałami niebieskimi. W przyszłości NASA chce przetestować m.in. metodę "ciągnika grawitacyjnego". Polega ona na umieszczeniu, na dłuższy czas, statku kosmicznego w pobliżu obiektu, co doprowadzić ma do odchylenia jego orbity za pomocą siły przyciągania.
Choć żadna ze zidentyfikowanych dotąd planetoid nie stanowi zagrożenia dla Ziemi w przewidywalnej przyszłości, wciąż wiele potencjalnie niebezpiecznych obiektów nie zostało jeszcze wykrytych. NASA szacuje, że odkryte zostało ok. 90 % asteroid o średnicy większej niż 1 km, ale tylko ok. 40 % tych mniejszych. Tymczasem zaledwie 150-metrowa asteroida byłaby w stanie zniszczyć duże miasto i wywołać daleko idące skutki odczuwalne na sporym obszarze.
Fot. NASA
Źródło: PAP SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/zagrozenia-kosmiczne/teleskop-hubblea-zarejestrowal-uderzenie-sondy-dart-w-asteroide

Teleskop Hubble'a zarejestrował uderzenie sondy DART w asteroidę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak delikatny jest Układ Słoneczny. Wystarczy jedna planeta więcej i nas nie ma
2023-03-08. REDAKTOR Radek Kosarzycki
W 1800 roku astronomowie prowadzący obserwacje za pomocą największego w Europie teleskopu w obserwatorium Lilienthal zawiązali nieformalną grupę, której głównym zadaniem miało być poszukiwanie brakującej - jak się wtedy zdawało - planety Układu Słonecznego. Miałaby ona znajdować się w przestrzeni między orbitą Marsa i Jowisza.
Już 1 stycznia 1801 roku, pierwszego dnia XIX wieku dokładnie w tym miejscu znaleziono Ceres. Przez kilka dekad była ona uważana za planetę, następnie została „zdegradowana” do planetoidy, aby w końcu w 2006 roku otrzymać awans do kategorii planet karłowatych. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to tylko jeden z milionów obiektów znajdujących się między orbitami Marsa i Jowisza i tworzących Pas Planetoid. Co by jednak było, gdyby zamiast niego faktycznie była tam planeta.
Układ Słoneczny na pierwszy rzut oka zdaje się bardzo uporządkowanym miejscem. Oddalając się od Słońca mamy najpierw cztery planety skaliste, z których Ziemia jest największa, potem mamy rzeczoną przerwę z pasem gruzu skalnego, a następnie mamy królestwo gazowych i lodowych olbrzymów, które fundamentalnie różnią się od planet skalistych niemal pod każdym względem.
Obserwacje planet pozasłonecznych, krążących wokół gwiazd innych niż Słońce pokazały nam jednak, że na naszym podwórku planetarnym nie mamy pełnego kompletu. We wszechświecie dość licznie występują także planety, których u nas nie ma. Wśród nich są tak zwane superziemie, czyli planety skaliste kilkukrotnie większe i masywniejsze od Ziemi, ale jednocześnie znacznie mniejsze od najmniejszej planety gazowe. Można nawet zadać sobie pytanie: co by było, gdyby w Układzie Słonecznym znalazła się taka pośrednia planeta i to najlepiej od razu tam gdzie jej poszukiwano, czyli w Pasie Planetoid.
Stephen Kane, astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside postanowił sprawdzić jak wprowadzenie takiej planety wpłynęłoby na Układ Słoneczny. Wyniki przeprowadzonych przez niego symulacji są jednoznaczne: być może byłoby ciekawie, na pewno byłoby inaczej, ale przede wszystkim nie byłoby nas tutaj, aby się nad tym zastanawiać.
Delikatna równowaga Układu Słonecznego.
Obecny układ planet w naszym układzie jest efektem trwającego wiele milionów lat procesu docierania się orbit i ustalania jakiejś równowagi. Wprowadzenie dowolnego masywnego ciała szybko taką równowagę mogłoby zaburzyć. Symulacje wskazują, że umieszczenie superziemi na orbicie zbliżonej do orbity Ceres grawitacyjnie wpłynęłoby na orbitę Jowisza.
Z Jowiszem natomiast jest tak, że on tak naprawdę gra w zupełnie innej lidze niż wszystkie pozostałe planety. Wystarczy tutaj podkreślić, że masa Jowisza jest wyższa od masy wszystkich pozostałych planet razem wziętych. Jakakolwiek zmiana orbity Jowisza natychmiast odbiłaby się na orbitach pozostałych planet Układu Słonecznego. W najbardziej pesymistycznych scenariuszach umieszczenie superziemi na orbicie w Pasie Planetoid mogłoby doprowadzić do wyrzucenia z Układu Słonecznego Wenus, Merkurego i Ziemi. Taka fundamentalna zmiana mogłaby z czasem doprowadzić do wyrzucenia w przestrzeń międzygwiezdną Urana i Neptuna. Można zatem powiedzieć, że cały układ planetarny momentalnie poszedłby w rozsypkę.
Ziemia przeżyje. Życie na niej to już inna sprawa.
Nawet gdyby nie doszło do tak drastycznych zmian, to obecność nowej planety zmieniłaby na skutek oddziaływań grawitacyjnych orbitę Ziemi. Być może nasza planeta znalazłaby się bliżej, być może dalej od Słońca. Możliwe też, że orbita stałaby się bardziej eliptyczna, przez co zakres odległości od Słońca w ciągu roku by się zwiększył. W każdym z takich przypadków doszłoby do drastycznych zmian w klimacie Ziemi, a tym samym nasza planeta stałaby się mniej przyjazna dla życia.
Jakby nie patrzeć powinniśmy się zatem cieszyć, że jednak między Marsem a Jowiszem lata tylko trochę gruzu, zamiast masywnej planety. Po przeczytaniu tej pracy naukowej w mojej głowie pozostaje jednak jeszcze jedna myśl. Oczywiście, w pracy opisano hipotetyczną sytuację, w której w Układzie Słonecznym pojawia się inna planeta. Teoretycznie to niemożliwe, ale…
Warto zwrócić uwagę na to, że kilka lat temu do Układu Słonecznego wleciała planetoida 'Oumuamua, która okrążyła Słońce i poleciała sobie dalej. Oczywiście taki obiekt nic nie zrobi, bo jego masa jest pomijalna. Nie zmienia to jednak faktu, że w Drodze Mlecznej, między gwiazdami podróżują tak zwane samotne planety, które na jakimś etapie ewolucji swoich układów planetarnych zostały z nich po prostu wyrzucone. Obiektów takich mogą być całe miliardy, aczkolwiek odkrywanie i obserwowanie ich jest niezwykle trudne, bowiem same z siebie nie emitują promieniowania widzialnego, a też nie krążą wokół żadnej gwiazdy, aby odbijać jej światło. Powstaje zatem pytanie o to, co by było, gdyby do Układu Słonecznego wleciała przypadkiem taka planeta. Czy nie mogłaby ona zaburzyć orbity Jowisza i tym samym uruchomić łańcucha niekorzystnych zmian?
https://spidersweb.pl/2023/03/delikatny-uklad-sloneczny.html

 

Tak delikatny jest Układ Słoneczny. Wystarczy jedna planeta więcej i nas nie ma.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Startuje projekt "Spójrz na Kopernika"!
2023-03-08.
W Roku Mikołaja Kopernika jesteśmy świadkami wielu interesujących działań ukazujących i podkreślających dorobek Wielkiego Polskiego Astronoma. 550. rocznica urodzin Mikołaja Kopernika skłania też do refleksji, co tak naprawdę wiemy  na temat dzieła  De Revolutionibus, które podważało panujący w średniowiecznej nauce pogląd o nieruchomości Ziemi, wprowadzając nowy, heliocentryczny model, w którym Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca.
Jak to się stało, że mając do dyspozycji tak skromne instrumenty astronomiczne można było dojść do takich rewolucyjnych wniosków? Biorąc udział w kopernikańskim projekcie SPÓJRZ NA KOPERNIKA! możemy... sami odpowiedzieć sobie na te i inne pytania.
Cel projektu
Projekt SPÓJRZ NA KOPERNIKA ma na celu aktywne zwiększanie ogólnej wiedzy o Koperniku i  De Revolutionibus. Skłania do podjęcia pewnego wysiłku – trzymając w ręce Księgę O Obrotach Ciał Niebieskich – i do prześledzenia toku rozumowania Mikołaja Kopernika oraz przeprowadzenia samodzielnych działań i obserwacji wzorem tych, które doprowadziły Kopernika do jego niesamowitego odkrycia.
Adresaci projektu
Projekt skierowany jest do wszystkich, którzy chcą poszerzyć i pogłębić swoją wiedzę o odkryciu Kopernika i naprawdę zrozumieć, jak tego dokonał. Także tych, dla których ważna jest wiedza i szukanie odpowiedzi na zagadki Kosmosu. Do wzięcia udziału w projekcie szczególnie zapraszamy młodzież szkolną wraz z nauczycielami i rodzicami.
Co będziemy robić?
Będziemy wczytywać się w De Revolutionibus, konstruować instrumenty astronomiczne, obserwować dzienne i nocne niebo, rysować, liczyć  i wyciągać wnioski jak Kopernik!
Ile czasu zajmie nam realizacja tego projektu i  kiedy rozpoczynamy?
Co najmniej dwie równonoce i dwa przesilenia słoneczne. Początek projektu już przed najbliższą równonocą wiosenną!
Co osiągniesz, biorąc udział razem z nami w projekcie
•    Zapoznasz się z ciekawymi fragmentami De Revolutionibus, docenisz wielkość tego dzieła i zrozumiesz, w jaki sposób Mikołaj Kopernik doszedł do tych rewolucyjnych odkryć.
•    Zbudujesz instrumenty astronomiczne, którymi posługiwał się Mikołaj Kopernik (zrobisz to sam, przy znikomych kosztach i będziesz się nimi posługiwał jak Kopernik).
•    Dojdziesz do niesamowitych wniosków – m.in. sam wyznaczysz i obliczysz, jakie jest pochylenie równika niebieskiego do płaszczyzny ekliptyki.
•    Dowiesz się sporo na temat trójkątów płaskich i sferycznych (tych kreślonych na kuli), okręgu, kątów…
•    Poznasz nocne niebo, nauczysz się mierzyć kąty oraz wysokości gwiazd i planet – wszak to robił Kopernik, by dojść do swoich odkryć.
•    Zgłębisz wiedzę o planetach, Księżycu i gwiazdach.
 
…W czasie, w którym autor podał swój nowy układ, nie znano jeszcze ani teleskopów, ani zegarów wahadłowych, nie miano środków i pomocy jakich dziś mechanika i fizyka dostarcza. Autor jedynie siłą swego rozumu przeniknął przestrzeń i czas, i zapowiedział przyszłym pokoleniom prawdy i odkrycia, których później dokonać miano, a któremi się imiona Galileusza, Keplera i Newtona na zawsze uwieczniły…. tak o Koperniku ponad półtora wieku temu w 1854, we wstępie do pierwszego wydania  De Revolutionibus  w  języku polskim  „N. Copernici Opera – Dzieła Kopernika”  pisał astronom, tłumacz  Jan Baranowski.
Aby to wszystko osiągnąć, trzeba będzie jedynie poświęcić trochę czasu i wykazać się cierpliwością. Przeczytać wskazane  materiały  (fragmenty dzieła Kopernika i nasze opracowania) oraz zrealizować określone działania. Będzie  to wymagało również pewnej systematyczności i samozaparcia, by prowadzić jak Mikołaj Kopernik obserwacje gwiazd, Słońca, planet i Księżyca lub majsterkować przy instrumentach astronomicznych. Na koniec będziemy prosić Cię o prowadzenie DZIENNIKA, w którym będziesz raportować i zapisywać wszystkie ważniejsze swoje działania, zamieszczać szkice, rysunki, zdjęcia i obliczenia. Dziennik staranie zabezpieczysz, uzupełniając go w razie potrzeby co kilka lat,  i otworzysz go Ty sam  lub kolejni odkrywcy za 50 lat, w 600 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika!
Swoje działania będziesz mógł zaprezentować podczas naszego spotkania kopernikańskiego, które zaplanowaliśmy po przesileniu letnim lub równonocy jesiennej.
Zgłoszenie udziału w projekcie
Wszystkich zainteresowanych  udziałem w projekcie prosimy o kontakt na adres: [email protected] – prześlemy dokumenty projektowe oraz pierwsze materiały i działania, które należy zrealizować.
Organizator i koordynator projektu
Klub Myśli Naukowej De Revolutionibus – Obserwatorium Astronomiczne CWINT
Dziękujemy wszystkim, którzy będą nas wspierać i pomagać  podczas realizacji projektu.
 
Czytaj więcej:
•    Strona projektu
•    Kartka pocztowa i datownik z okazji 100 lat Polskiego Towarzystwa Astronomicznego
 
Opracowanie: Centrum Wiedzy i Nowych Technologii im. Jana Pawła II,
Obserwatorium Astronomiczne CWINT
Na zdjęciu: Wizerunek Kopernika – Jan F. Piwarski, 1952
50 lat temu, a więc w okrągłą 500 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika nasz przyjaciel profesor Józef Stasiński – jeden z najwybitniejszych polskich medalierów – uczcił Mikołaja Kopernika okolicznościowym medalem. To piękne dzieło sztuki znajduje się również w zasobach muzealnych CWINT (awers medalu)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/startuje-projekt-spojrz-na-kopernika

 

Startuje projekt Spójrz na Kopernika.jpg

Startuje projekt Spójrz na Kopernika2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie znaleźli brakujące ogniwo dla wody w Układzie Słonecznym
2023-03-08.
Korzystając z Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA), astronomowie wykryli gazową wodę w dysku, w którym powstają planety wokół gwiazdy V883 Orionis. Niesie ona chemiczną sygnaturę, która wyjaśnia podróż wody z gazowych obłoków gwiazdotwórczych do planet i wspiera koncepcję, że woda na Ziemi jest starsza nawet od naszego Słońca.
Odkrycia dokonano badając skład wody w V883 Orionis, dysku formującym planety, około 1300 lat świetlnych od Ziemi. Gdy obłok gazu i pyłu zapada się, tworzy gwiazdę w swoim centrum. Materia z obłoku tworzy również dysk wokół gwiazdy. W ciągu kilku milionów lat materia w dysku łączy się w komety, planetoidy i ostatecznie w planety. Tobin i jego zespół użył ALMA, w którym Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) jest partnerem, do zmierzenia chemicznych sygnatur wody i jej ścieżki od obłoku gwiazdotwórczego do planet.
Woda zwykle zawiera jeden atom tlenu i dwa atomy wodoru. Zespół Tobina analizował nieco cięższą odmianę wody, w której jeden z atomów wodoru jest zastąpiony deuterem – ciężkim izotopem wodoru. Ponieważ zwykła i ciężka woda tworzą się w różnych warunkach, ich stosunek może służyć do prześledzenia kiedy i gdzie powstała dana woda. Na przykład stosunek tych dwóch odmian wody w niektórych kometach Układu Słonecznego jest podobny do wody na Ziemi, sugerując, że mogły one dostarczyć wodę na Ziemię.
Jak powstawała woda?
Podróż wody od obłoków do młodych gwiazd, a następnie z komet na planety, była już wcześniej obserwowana, ale do tej pory brakowało powiązania na tej ścieżce pomiędzy młodymi gwiazdami, a kometami. - V883 Orionis to brakujące ogniwo - mówi John J. Tobin, astronom z National Radio Astronomy Observatory (USA), pierwszy autor nowych badań opublikowanych w „Nature”. - Skład wody w dysku jest bardzo podobny do jej składu w kometach w naszym własnym Układzie Słonecznym. To potwierdzenie koncepcji, że woda w systemach planetarnych powstała miliardy lat temu, zanim powstało Słońce, w przestrzeni międzygwiazdowej i została oddziedziczona zarówno przez komety, jak i Ziemię, względnie niezmieniona.
Jednak obserwacje okazały się trudne. - Większość wody w dyskach tworzących planety jest zamarznięta do postaci lodu, więc zwykle jest ukryta przez naszym wzrokiem: - wskazuje współautorka Margot Leemker, doktorantka w Leiden Observatory w Holandii. Wodę w formie gazowej można wykrywać dzięki promieniowaniu emitowanemu przez cząsteczki, gdy obracają się i wibrują, ale gdy woda jest zamarznięta, jest to bardziej skomplikowane, gdy ruchy cząsteczek są bardziej ograniczone. Wodę w formie gazowej znajdujemy w kierunku centrów dysków, blisko gwiazdy, gdzie jest cieplej. Ale te wewnętrzne rejony są ukryte przez dysk pyłowy i są zbyt małe, aby uzyskać ich obrazy teleskopami.
Zespół badawczy wykorzystał ALMA, sieć radioteleskopów w północnym Chile, do obserwacj gazowej wody w V883 Orionis. Dzięki czułości instrumentu i jego zdolności do rozróżniania małych szczegółów, naukowcy byli w stanie zarówno wykryć wodę i ustalić jej skład, jak i wykonać mapę jej rozmieszczenia w dysku. Na podstawie obserwacji ustalono, że dysk zawiera co najmniej 1200 razy więcej wody niż wszystkie ziemskie oceany.
źródło: ESO
Formowanie się wody w dysku planetarnym. Fot ESO
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/68380898/astronomowie-znalezli-brakujace-ogniwo-dla-wody-w-ukladzie-slonecznym

Astronomowie znaleźli brakujące ogniwo dla wody w Układzie Słonecznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 50 latach człowiek ponownie poleci na orbitę Księżyca
Autor: admin (2023-03-09)
Projekt Artemis NASA to program lotów załogowych i bezzałogowych na Księżyc, który ma na celu przygotowanie do zorganizowania trwałej obecności ludzi na Księżycu oraz do podróży na Marsa.
Projekt Artemis ma ambicję przyspieszyć rozwój technologiczny potrzebny do wysłania astronautów na Marsa, poprzez rozwój nowych systemów i technologii, takich jak nowe rakiety, statki kosmiczne, lądowniki księżycowe oraz systemy życiowe. Planuje się również wykorzystanie Księżyca jako testowej platformy do badań, które mogą pomóc w dalszym rozwoju podboju kosmosu.
Ostatni raz człowiek chodził po Księżycu w 1972 roku, w ramach misji Apollo 17. Od tamtej pory żaden człowiek nie był na Księżycu, ale NASA planuje powrót na Księżyc w ramach programu Artemis. Projekt Artemis zakłada również, że pierwsza kobieta i kolejny mężczyzna staną na Księżycu w ramach misji Artemis III planowo już w 2024 roku, ale raczej się to opóźni.
Jednak zanim do tego dojdzie odbyła się już misja Artemis I. Podczas misji, rakieta nośna SLS i statek Orion były testowane w czasie lotu na orbitę Księżyca. Misja trwała około miesiąca, a statek Orion osiągnął orbitę Księżyca, a następnie wrócił na Ziemię. Rakieta SLS wystartowała 16 listopada 2022 z Centrum Kennedy'ego na Florydzie. Wodowanie kapsuły miało miejsce na Oceanie Spokojnym, na zachód od Kalifornii, 11 grudnia 2022.
Był to pierwszy testowy lot rakiety nośnej Space Launch System (SLS) i drugi lot statku kosmicznego Orion, który ma przewieźć ludzi na Księżyc w najbliższej przyszłości. Misja miała na celu przetestowanie i potwierdzenie wydajności systemów rakiety nośnej i statku Orion w bezzałogowym trybie lotu, co pozwoliło na dalszy rozwój programu Artemis i przygotowanie do misji z załogą już w przyszłym roku. Jak poinformowało NASA misja Artemis II została zaplanowana na listopad 2024 roku. Po raz pierwszy od ponad pięćdziesięciu lat ludzie polecą w kierunku Księżyca, okrążą go, a następnie powrócą na Ziemię.
Misja Artemis II ma na celu testowanie systemów statku kosmicznego Orion z załogą na pokładzie w warunkach przypominających lot do Księżyca. Podczas misji Artemis II statek kosmiczny Orion zostanie wyniesiony przez rakietę SLS na orbitę okołoziemską, a następnie przeprowadzi kilka manewrów i korekt trajektorii, by zbliżyć się do Księżyca. Statek kosmiczny nie wejdzie jednak na orbitę Księżyca, a wróci na Ziemię, co będzie kolejnym testem systemów statku kosmicznego przed lądowaniem na Księżycu.
Misja Artemis II będzie pierwszą misją załogową od ponad 50 lat, która będzie przeprowadzać lot w odległości od Ziemi większej niż niska orbita Ziemi. Załoga misji składać się będzie z dwóch astronautów, którzy będą poddawani intensywnym treningom przed startem. Misja Artemis II jest ważnym krokiem w kierunku powrotu ludzi na Księżyc i przygotowania do przyszłych misji na Marsa. W najbliższych dniach NASA zaprezentuje nowy skafander kosmiczny, który zostanie użyty podczas lotu w przyszłym roku.
Program Artemis  jest ważnym krokiem w kierunku powrotu ludzi na Księżyc i przygotowania do przyszłych misji na Marsa. Amerykanie muszą się pospieszyć z Księżycem bo wyrósł im groźny konkurent w eksploracji kosmosu czyli Chiny.
Chiny już przeprowadziły kilka misji kosmicznych na Księżycu, w tym trzy misje bezzałogowe Chang'e. Pierwsza misja Chang'e 1 została wystrzelona w 2007 roku i miała na celu badanie powierzchni Księżyca, a Chang'e 2, która została wystrzelona w 2010 roku, skupiła się na badaniu orbity Księżyca. Chang'e 3 była pierwszą chińską misją, podczas której umieszczono na powierzchni Księżyca lądownik z małym łazikiem o nazwie Yutu. Misja ta została przeprowadzona w 2013 roku.
W 2019 roku Chiny przeprowadziły swoją czwartą misję Chang'e 4, podczas której na Księżycu wylądował kolejny lądownik i łazik. Tym razem misja skupiała się na badaniu południowego bieguna Księżyca, co było pierwszym takim badaniem w historii. Chiny mają również plany na przyszłość, a ich plany kosmiczne obejmują kolejne misje na Księżycu, w tym planowane lądowanie załogowe na Księżycu do 2030 roku. Chiński program kosmiczny rozwija się bardzo szybko i staje się coraz bardziej zaawansowany, co pozwala na podejmowanie coraz ambitniejszych celów, w tym badanie Księżyca i innych ciał niebieskich w Układzie Słonecznym.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/po-50-latach-czlowiek-ponownie-poleci-na-orbite-ksiezyca

Po 50 latach człowiek ponownie poleci na orbitę Księżyca.jpg

Po 50 latach człowiek ponownie poleci na orbitę Księżyca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA zaprezentuje futurystyczne skafandry dla misji na Księżyc

2023-03-09. Filip Mielczarek
NASA zapowiada na 15 marca wielką konferencję, w trakcie której oficjalnie zaprezentuje skafandry kosmiczne dla astronautów, którzy wylądują na Księżycu w 2025 roku. Wiemy też, na jakim obszarze mogą pojawić się ludzie.

Już 15 marca agencja ma pierwszy raz pokazać najnowsze skafandry. NASA nie ukrywa, że będą one futurystyczne. Nie zabraknie w nich najnowocześniejszych na świecie technologii. Mają być one bardziej elastyczne od swoich poprzedników (co znacznie ułatwić ma poruszanie się w nich), łatwiejsze do zakładania, pozbawione zamków (przez które do środka mógłby dostawać się księżycowy pył), pasować na wiele rozmiarów ciała (tym razem na Księżyc lecą też kobiety) i przede wszystkim wytrzymywać ekstremalne temperatury oraz ich wahania, typowe dla naszego naturalnego satelity.

Skafandry nowej generacji, z których astronauci będą korzystać podczas przyszłych lotów na Międzynarodową Stację Kosmiczną i podczas misji na Księżyc, wyprodukują Axiom Space i Collins Aerospace. Kontrakt opiewa na 228 milionów dolarów. NASA wyznaczyć miała standardy techniczne i bezpieczeństwa dla nowego wyposażenia xEMU, ale design, rozwój, testy, certyfikacja, a także niezbędne wyposażenie wspierające, to zadanie dla wybranych podwykonawców.

NASA zaprojektowała skafander dla misji Artemis III
Skafandry są projektowane tak, aby wytrzymać szeroki zakres temperatur, od -157 stopni Celsjusza w cieniu do 121 stopni Celsjusza. Naukowcy informują, że przenośny system podtrzymywania życia (PLSS) kombinezonu ma być zamontowany w formie plecaka. System ma doprowadzać powietrze do skafandra i jednocześnie usuwać dwutlenek węgla i nadmierną wilgoć.
PLSS ma też za zadanie regulować temperaturę, ciśnienie oraz monitorować funkcje życiowe astronauty. W przypadku problemów poinformuje o tym lub wyśle alert do centrum kontroli misji. Sam skafander Podszewka został wykonany z kilku warstw. Pierwsza jest odporna na rozdarcie i jednocześnie wodoodporna, druga powstała z materiału, z którego szyje się kamizelki kuloodporne, natomiast trzecia jest ognioodporna.
Zastosowane technologie robią wrażenie
Testy skafandra odbywają się na pustyni, pod wodą i w wyjątkowych laboratoriach NASA, które mogą symulować grawitację Księżyca, Marsa lub w ogóle jej brak. Efektem końcowym jest skafander kosmiczny, który będzie miał większą elastyczność, większą moc i większe możliwości, aby umożliwić astronautom eksplorację jak nigdy dotąd.

Astronomowie przez ostatnie lata wnikliwie analizowali dane pozyskane przez sondy kosmiczne, w celu wybrania potencjalnych kandydatów na najbardziej dogodne miejsce do lądowania. Przede wszystkim chodziło o cele naukowe i badawcze, ale nie bez znaczenia ma też stała możliwość komunikacji z Ziemią, mniejsze promieniowanie, dostęp do lodu wodnego czy kratery, w których można schronić się przed ekstremalną temperaturą.
To będzie futurystyczny skafander do eksploracji Księżyca


NASA niedawno ogłosiła wybór kilku regionów, w których mogą pierwszy raz w XXI wieku wylądować astronauci. Wszystkie wybrane miejsca są skupione w pobliżu południowego bieguna Księżyca. Ta wiadomość nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ od jakiegoś czasu naukowcy wskazywali ten rejon ze względu na występowanie kraterów i znajdującego się w nich lodu wodnego. Jest on kluczowym elementem kolonizacji, ponieważ będzie z niego można pozyskać nie tylko wodę, ale również tlen i paliwo do zasilenia pojazdów.
Agencja nie ukrywa, że obszar południowego bieguna Księżyca ma też wymiar eksploracyjny. Inżynierowie chcą tam przetestować wszelkiej maści pojazdy górnicze, które posłużą do wydobywania cennych surowców. W przyszłości na Srebrnym Globie mają powstać fabryki na potrzeby budowy obiektów kolonizacyjnych i rakiet z misjami np. na Marsa.

NASA zaprezentuje futurystyczne skafandry dla misji na Księżyc /NASA /materiały prasowe
INTERIA

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-zaprezentuje-futurystyczne-skafandry-dla-misji-na-ksiez,nId,6645055

NASA zaprezentuje futurystyczne skafandry dla misji na Księżyc.jpg

NASA zaprezentuje futurystyczne skafandry dla misji na Księżyc2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwołano start rakiety Terran 1
2023-03-09. Wojciech Kaczanowski
W środę amerykańska firma Relativity Space podjęła pierwszą próbę startu swojej rakiety nośnej Terran 1, której części zostały wyprodukowane przy pomocy drukarki 3D. Chwilę przed uruchomieniem silników w dolnym stopniu systemu, kontrolerzy misji musieli przerwać odliczanie z uwagi na problemy w górnym stopniu rakiety. Zgodnie z komunikatem Relativity Space kolejna próba startu odbędzie się 11 marca.
Relativity Space podjęło się próby startu swojego wyjątkowego w porównaniu z innymi rakietami nośnymi, systemu Terran 1, którego części zostały wyprodukowane przy pomocy drukarki 3D. Zgodnie z planami start miał odbyć się 8 marca o godzinie 20:45 czasu polskiego z kompleksu startowego nr 16 na Przylądku Canaveral. Dokładnie 70 sekund przed uruchomieniem silników w dolnym stopniu Terran 1, kontrolerzy lotu musieli przerwać misję z uwagi na problemy z temperaturą materiału pędnego w górnym stopniu rakiety nośnej. Firma planowała ponowne uruchomienie około godziny później, natomiast zrezygnowała z tego pomysłu 20 minut przed startem.
Misja "Good Luck, Have Fun" została zapowiedziana przez Relativity Space 22 lutego br. Firma po serii testów zarówno pierwszego, jak i drugiego stopnia uzyskała licencję na start od Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), która zezwoliła również na przeprowadzenie testu statycznego rakiety nośnej. Relativity Space zrezygnowało jednak z tej możliwości, gdyż jak powiedział rzecznik firmy w jednym z wywiadów dla SpaceNews, cała kampania testowa "znacznie zmniejszyła ryzyko niepowodzenia" i dała firmie pewność, że będzie mogła przystąpić do startu bez kolejnego odpalenia silników pierwszego stopnia. Po nieudanej próbie lotu w środę Relativity Space poinformowało z kolei, że podejmie się zadania w sobotę, 11 marca br.
Terran 1 to innowacyjny system nośny, który znacząco wyróżnia się na tle innych, używanych rakiet, ponieważ części wykorzystane do jego budowy zostały skonstruowane przy pomocy drukarki 3D. Misja "Good Luck, Have Fun" ma być lotem testowym, podczas którego na pokładzie rakiety nie będzie żadnego ładunku użytecznego. Warto również podkreślić, że system od Relativity Space ma szanse stać się pierwszą rakietą nośną zasilaną ciekłym metanem, która zaliczy lot orbitalny, pokonując dwie znacznie większe rakiety - Vulcan Centaur od United Launch Alliance oraz Starship od SpaceX.
Terran 1 to rakieta zaprojektowana z myślą o wynoszeniu małych satelitów o masie do 1,25 t na LEO oraz do 900 kg na orbitę synchroniczną ze Słońcem. W dolnym stopniu systemu nośnego znajduje się 9 silników Aeon 1, które jak wszystkie z silników z serii Aeon, są skonstruowane przy pomocy drukarki 3D i mogą być napędzane ciekłym metanem (LCH4) lub mieszanką ciekłych tlenu i gazu ziemnego. Według informacji podanych przez producenta, ostatnia mieszanka jest nie tylko najlepsza do zasilania silników rakietowych, ale również najłatwiej jest ją wyprodukować, np. na Marsie. W górnym stopniu rakiety znajduje się natomiast pojedynczy silnik Aeon Vac.
Relativity Space prowadzi również prace nad rozwojem większej rakiety Terran R, która według założeń będzie systemem wielokrotnego użytku oraz umożliwi wysyłanie komercyjnego ładunku na powierzchnię Czerwonej Planety. Terran R zasili 7 silników Aeon R w dolnym stopniu rakiety, natomiast w górnym stopniu znajdzie się jeden Aeon Vac. Start tego systemu nośnego został zaplanowany na 2024 r. z Przylądka Canaveral.
Zamysł amerykańskiego przedsiębiorstwa polega na wykorzystaniu technologii druku 3D, która powinna zmniejszyć zależność od łańcuchów dostaw, skrócić czas realizacji oraz ograniczyć koszty produkcji. Jeśli lot testowy Terran 1 powiedzie się, a rozwój Terran R będzie kontynuowany, Relativity Space może stać się poważnym konkurentem na globalnym rynku kosmicznym.
Fot. Relativity Space via Twitter

Fot. Relativity Space

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/odwolano-start-rakiety-terran-1

Odwołano start rakiety Terran 1.jpg

Odwołano start rakiety Terran 1.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy wykryli wodę w stanie gazowym w dysku, w którym powstają planety
2023-03-09.MD.MNIE.
Dzięki sieci radioteleskopów ALMA astronomom udało się wykryć wodę w stanie gazowym w dysku, w którym powstają planety. To obserwacje brakującego etapu w podróży wody z obłoków gwiazdotwórczych do planet – informuje Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO). Wyniki badań opublikowano w „Nature”.
Cząsteczka wody, którą znamy na co dzień, składa się z jednego atomu tlenu oraz dwóch atomów wodoru. Oprócz tej powszechnej odmiany wody istnieje też jej cięższy wariant, w którym jeden z atomów wodoru zastąpiony jest deuterem (izotop wodoru).
Jej obecność w kosmosie można wykrywać, gdy jest w formie gazowej – dzięki promieniowaniu, które jest emitowane przez cząsteczki, gdy obracają się i wibrują. Jednak większość wody w dyskach tworzących planety występuje w formie zamarzniętej (lód), a wtedy ruchy cząsteczek są bardziej ograniczone i w ten sposób woda jest zwykle ukryta przed naszym wzrokiem. Woda w formie gazowej znajduje się w rejonach bliżej gwiazdy, ale tam z kolei problemem jest przesłonięcie przez pył, a na dodatek są to obszary zbyt małe, aby uzyskać ich obrazy przy pomocy teleskopów.
Nowe obserwacje, prowadzone przez międzynarodową grupę badawczą, dotyczyły dysku w systemie V883 Orionis, położonym około 1300 lat świetlnych od Ziemi. Naukowcy analizowali występowanie w dysku V883 Orionis cięższej odmiany wody. Oba rodzaje wody powstają w różnych warunkach, więc ich stosunek może posłużyć do prześledzenia, kiedy i gdzie powstała dana woda.
W przypadku Ziemi stosunek ilości tych dwóch odmian wody w oceanach jest podobny do występującego na niektórych kometach. Może to być wsparcie dla hipotezy, że to komety dostarczyły wodę na naszą planetę.
„Skład wody w dysku V883 Orinis jest bardzo podobny do jej składu w kometach w naszym własnym Układzie Słonecznym. To potwierdzenie koncepcji, że woda w systemach planetarnych powstała miliardy lat temu, zanim powstało Słońce, w przestrzeni międzygwiazdowej i została oddziedziczona zarówno przez komety, jak i Ziemię względnie niezmieniona” – wskazuje John J. Tobin, astronom z National Radio Astronomy Observatory (USA), pierwszy autor pracy, która ukazała się w „Nature”.
Naukowcy, którzy wykryli wodę w dysku V883 Orionis, wykonali mapę jej rozmieszczenia, a nawet oszacowali, jaka jej ilość może się w nim znajdować. Okazuje się, że dysk zawiera co najmniej 1200 razy więcej wody niż znajduje się w ziemskich oceanach.
 
Sieć radioteleskopów ALMA składa się z 66 anten pracujących w zakresie fal milimetrowych i submilimetrowych. Rozmieszczone są na płaskowyżu Chajnantor w Chile na wysokości około 5000 metrów nad poziomem morza. ALMA to projekt globalny Europy, Ameryki Północnej i Azji Wschodniej, w którym Europę reprezentuje Europejskie Obserwatorium Południowe. Polska jest członkiem ESO.
Woda w formie gazowej znajduje się w rejonach bliżej gwiazdy (fot. ALMA (ESO/NAOJ/NRAO)

Źródło: PAP
TVP INFO
https://www.tvp.info/68397081/naukowcy-wykryli-wode-w-stanie-gazowym-w-dysku-w-ktorym-powstaja-planety

Naukowcy wykryli wodę w stanie gazowym w dysku, w którym powstają planety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryugu: dużo związków organicznych
2023-03-10. Krzysztof Kanawka
Pierwsze wyniki badań materii z planetoidy Ryugu.
Pojawiają się pierwsze wyniki analiz składu materii pobranej z planetoidy Ryugu.
Japońska sonda Hayabusa 2 została wystrzelona w grudniu 2014 roku. Jej celem była planetoida 162173 Ryugu. Dotarła do niej po ponad trzech latach lotu, 27 czerwca 2018. Misja w pobliżu tej planetoidy przebiegła sprawnie – dwa razy sonda pobrała próbki materii z powierzchni Ryugu.
Trzynastego listopada 2019 Hayabusa 2 rozpoczęła podróż powrotną na Ziemię. Na początku grudnia 2019 silniki jonowe sondy zostały przestawione na pełny ciąg. Podróż w kierunku Ziemi trwała rok – piątego grudnia 2020 kapsuła Hayabusy 2 wylądowała na terenie poligonu wojskowego w Australii w regionie Woomera. Sonda Hayabusa 2 wykonała w międzyczasie przelot obok Ziemi i rozpoczęła swoją misję rozszerzoną.
Przez kolejny rok trwało katalogowanie materii zebranej przez misję Hayabusa 2. 13 stycznia 2022 JAXA opublikowała katalog ziarenek materii. Katalog jest dostępny na stronie JAXA. Katalog ma możliwości przeszukania dostępnych zasobów, np pod względem rozmiarów. Katalog jest nadal aktualizowany
Równolegle do katalogowania ziaren trwały badania laboratoryjne. Już pierwsze wyniki potwierdzają, że w materii z Ryugu znajduje się dużo związków organicznych. Wykryto m.in. kilka rodzajów aminokwasów, amin oraz wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Ich obecność nie jest dużym zaskoczeniem – próbki podobnej materii na Ziemi już wykryto m.in. w meteorytach węglistych. Pobranie próbek bezpośrednio z powierzchni planetoidy wskazuje jednak, że materia organiczna jest w stanie utrzymywać się w górnych warstwach małych planetoid, pomimo promieniowania UV, promieniowania kosmicznego czy wystawienia na próżnię.
Choć misja Hayabusa 2 była zorganizowana przez japońską agencję kosmiczną JAXA, próbki zostały rozesłane do wielu laboratoriów na całym świecie. Wśród odbiorców próbek jest także NASA.
Misja Hayabusa 2 jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(JAXA, NASA)
A Box of Treasure from Asteroid Ryugu
https://www.youtube.com/watch?v=P6eNCo72FUQ
Materiał NASA dotyczący badań próbek z planetoidy Ryugu / Credits – NASA

https://kosmonauta.net/2023/03/ryugu-duzo-zwiazkow-organicznych/

Ryugu dużo związków organicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katalog Caldwella: C23
2023-03-10. Amelia Staszczyk  
Jeśli moglibyśmy podróżować w czasie i przestrzeni, tak aby ujrzeć naszą Galaktykę od zewnątrz, prawdopodobnie przypominałaby ona obiekt Caldwell 23. Ta galaktyka spiralna znajduje się około 35 milionów lat świetlnych od Ziemi. Odkryta została przez Williama Herschela w październiku 1784 roku. Sir Patrick Moore, twórca katalogu Caldwella, powiedział kiedyś, że C23 wygląda jak „dwa usmażone jajka złączone od tyłu”. Na zdjęciu wykonanym przez Teleskop Hubble’a w spektrum widzialnym i podczerwieni, przy użyciu Zaawansowanej Kamery Przeglądowej, „żółtko” galaktyki znajduje się poza kadrem, poniżej lewego dolnego rogu. Kilka gwiazd Drogi Mlecznej świeci jasno na pierwszym planie, natomiast bardziej oddalone galaktyki są widoczne w prawym dolnym rogu.
Astronomowie wykorzystali obserwacje C23 Hubble’a, aby dowiedzieć się więcej o budowie i ewolucji galaktyk spiralnych. Jedno z odkryć pomogło w zidentyfikowaniu źródła galaktycznego halo C23. Halo otacza galaktykę i składa się głównie z starych gwiazd. Niektóre z nich grupują się w ogromne, sferyczne zbiory nazywane gromadami kulistymi. Źródło tej materii pozostaje nieokreślone, gdyż teoretycznie może ona pochodzić z galaktyki albo została ona przyciągnięta grawitacyjnie z okolic. Przy użyciu Hubble’a naukowcy odkryli, że skład halo zbliżony jest do tego reszty galaktyki, co sugeruje trafność pierwszego scenariusza.
Zdjęcie z Hubble’a ukazuje wiotkie nici pyłu i gazu oddzielające się od płaszczyzny galaktyki do halo. Astronomowie uważają, że struktury te uformowały się, gdy materia została wyrzucona na zewnątrz przez supernową lub intensywne procesy powstawania gwiazd. Kiedy masywne gwiazdy zapalają się przy narodzinach, bądź kończą swoje życie eksplodując, powodują silne wiatry, które niosą pył i gaz przez setki lat świetlnych przestrzeni.
Podstawowe informacje:
•    Typ obiektu: galaktyka spiralna
•    Numer w katalogu NGC: 891
•    Jasność: +10,0m
•    Gwiazdozbiór: Andromeda
•    Deklinacja: +42° 21′ 03″
•    Rektascensja: 02h 22m 33s
•    Rozmiar kątowy: 13,5′ x 2,5′
•    Promień: 60 000 ly
Jak obserwować?
Galaktyka najlepiej widoczna jest z półkuli północnej w październiku, listopadzie oraz grudniu. W dobrych warunkach, czyli przy wyjątkowo ciemnym niebie, możliwe są obserwacje małym teleskopem, jednak widoczna jest wtedy wyłącznie jako słaba, wąska smuga światła.
W większości przypadków konieczne będzie posłużenie się większym teleskopem. Ośmiocalowe zwierciadło ukaże cienką mgławicę z jasnym centrum. Podczas nocy z dobrą widocznością dostrzegalny jest wąski pas pyłu przecinający oś galaktyki. Bardzo duże amatorskie teleskopy pozwalają zobaczyć nieregularność pasa pyłu, jak również wiele gwiazd dominujących pierwszy plan. Niezależnie od używanej aparatury najlepszy widok na C23 zapewnia ciemne niebo.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    NASA: Edward Henderson; Caldwell 23
10 marca 2023

•    freestarcharts: NGC 891 - Silver Sliver - Unbarred Spiral Galaxy
10 marca 2023
 Źródło: ESA/Hubble & NASA; Acknowledgment: Nick Rose
Położenie C23 na mapie nieba Źródło: Freestarcharts
https://astronet.pl/wszechswiat/katalog-caldwella/katalog-caldwella-c23/

Katalog Caldwella C23.jpg

Katalog Caldwella C23.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX ponownie pomocne w rozwoju sieci OneWeb
2023-03-10. Mateusz Mitkow
Firma SpaceX przeprowadziła udane wyniesienia kolejnych zestawów złożonych z kilkudziesięciu urządzeń budowanej konstelacji komunikacji internetowej OneWeb na niską orbitę okołoziemską (LEO). To kolejna z misji amerykańskiego giganta mająca na celu wsparcie brytyjsko-indyjskiej firmy, której plany rozwoju swojej konstelacji w znacznym stopniu zostały utrudnione przez inwazję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Pokazuje to tym samym, że zachodnie przedsiębiorstwa bardzo dobrze radzą sobie bez korzystania z rosyjskich rakiet.
9 marca br. o godz. 20:13 czasu polskiego ze stanowiska SLC-40, znajdującym się na terenie amerykańskiego kosmodromu Cape Canaveral na Florydzie przeprowadzono udane wyniesienie 40 jednostek satelitarnych rozwijanej konstelacji sieci telekomunikacyjnej, która warto podkreślić, jest konkurencyjną konstelacją dla sieci Starlink Firmy SpaceX. Wykorzystanym do misji o nazwie OneWeb 17 został system nośny Falcon 9, który już po 9 minutach umieścił ładunek na wstępnej orbicie okołoziemskiej. Mimo rywalizacji rynkowej Elon Musk zdecydował się pomóc konkurencyjnej firmie w obecnej sytuacji pokazując tym samym, że zachodnie przedsiębiorstwa poradzą sobie bez korzystania z rosyjskich rakiet.
Po bezproblemowym starcie pierwszy stopień rakiety Falcon 9 wrócił na Ziemię, lądując w wyznaczonej do tego strefie (LZ-1) na wcześniej wspomnianym kosmodromie. Do opisywanej misji został wykorzystany dolny człon rakiety o oznaczeniu B1062. Wcześniej brał on udział w takich misjach jak m.in. Axiom-1, Nilesat-301, Inspiration4 oraz w siedmiu misjach mających na celu rozszerzenie sieci Starlink. Był to już 209. lot orbitalny systemu nośnego Falcon 9 w historii jego użytkowania oraz już 16. misja przeprowadzona przez firmę SpaceX w obecnym roku kalendarzowym.
Po udanym starcie rakiety Falcon 9 obecna liczba urządzeń opisywanej sieci wynosi 582. Jak informuje brytyjsko-indyjska firma, do uzyskania globalnego zasięgu potrzebne jest 600 satelitów na orbicie, co powinno zostać osiągnięte w ramach następnej misji. W zależności od zapotrzebowania, konstelacja może być później rozbudowana do ponad 900 urządzeń. Wraz z końcem pierwszego etapu ma ruszyć budowa znacząco poszerzonej sieci, która będzie obejmowała docelowo aż 6372 satelitów. Każdy z nich dysponuje masą ok. 150 kg i jest zasilany za pomocą paneli słonecznych. Za napęd służy elektryczny silnik jonowy.
Pomoc ze strony konkurenta, którym niewątpliwie jest SpaceX wynika z problemów jakie powstały poprzez skutki rozpoczęcia rosyjskiej inwazji militarnej na terenie naszych wschodnich sąsiadów. Przed rozpoczęciem wojny, brytyjska firma wynosiła swoje satelity na orbitę przy pomocy rosyjskiej rakiety Sojuz. Działania wojenne wywołały zachodnie sankcje, na co Rosja zareagowała żądaniem zerwania więzi pomiędzy OneWebem a władzami Wielkiej Brytanii. OneWeb odmówił, a Rosja skonfiskowała satelity oczekujące na start na kosmodromie Bajkonur w Kazachstanie.
Konsekwencją kar nałożonych na Rosję, a zarazem zaprzestania współpracy z nią, było pozostawienie firmy OneWeb bez podmiotu, który zajmował się przeprowadzaniem startów rakiet z urządzeniami budowanej konstelacji. Na ten moment rozwój realizowany jest dzięki SpaceX oraz przy użyciu indyjskiego systemu nośnego GSLV Mark 3.
System satelitarny firmy OneWeb obsługuje transmisję sygnału szerokopasmowego Internetu na lądzie, morzu i w powietrzu, zapewniając w założeniu szybką łączność o niskich opóźnieniach. Warto podkreślić, że w maju 2020 r. OneWeb złożył wniosek do Federalnej Komisji Łączności (FCC), w którym domaga się zwiększenia wielkości konstelacji do 48 tys. satelitów. Firma zapowiedziała również, że druga generacja sieci OneWeb będzie globalnym systemem nawigacji satelitarnej (GNSS), podobnie jak GPS. Firma OneWeb, mimo ogłoszonego bankructwa w 2020 roku, wyszła z trudnej sytuacji jako własność grupy inwestycyjnej Bharti Global i rządu brytyjskiego, dzięki temu ma teraz szanse dalej być główną konkurencją dla superkonstelacji SpaceX - Starlink.
Fot. Spacer

Fot. OneWeb

SPACE24

https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/spacex-ponownie-pomocne-w-rozwoju-sieci-oneweb

SpaceX ponownie pomocne w rozwoju sieci OneWeb.jpg

SpaceX ponownie pomocne w rozwoju sieci OneWeb2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziane z orbity: polsko-fińskie satelity wsparciem ukraińskiej armii
2023-03-10. Mateusz Mitkow
Jak poinformował Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, polsko-fińskie satelity wyposażone w syntetyczną aperturę radarową (SAR) firmy ICEYE pomogły zidentyfikować wiele rosyjskich pozycji oraz wykryć tysiące jednostek sprzętu wojskowego. To kolejny przykład przydatności technologii SAR w trakcie wojny, która dostarcza niezbędnych danych wywiadowczych z wysokości orbitalnej.
Specjalizująca się w dostarczaniu satelitarnych zobrazowań radarowych spółka ICEYE została wymieniona w komunikacie Głównego Zarządu Wywiadu (HUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy, w którym podziękowano firmie za pomoc w obronie kraju. Czytamy w nim, że w ciągu pięciu miesięcy od kupna systemu satelitarnego od polsko-fińskiej firmy, wywiad był w stanie zlokalizować prawie 1000 pozycji rosyjskich na tymczasowo okupowanych terenach Ukrainy i innych terytoriach znajdujących się w obszarze zainteresowania (zapewne chodzi głównie o uznane międzynarodowo terytorium Rosji). Wywiad opisuje, że dane pozyskiwane z satelitów pozwoliły na wykrycie 360 namiotów, gdzie przebywali rosyjscy żołnierze i lokalizacji łącznie ponad 7 tys. jednostek sprzętu wojskowego.
Umożliwiło to wykrycie 45 samolotów, 27 śmigłowców, sześciu systemów rakietowych Iskander, 36 systemów rakietowych obrony powietrznej S-300, 12 systemów obrony powietrznej Pantsir S1, 11 stacji radarowych, a także 10 parków pontonowych. W komunikacie GUR podkreślono, że znaczna część z tego sprzętu została zniszczona. Oczywiście nie było tak w każdym przypadku, bo nie zawsze uda się na czas wykonać uderzenie, a ukraińskie możliwości zwalczania celów w Rosji są mocno ograniczone. Nie zmienia to faktu, że system satelitarny walnie przyczynił się do zwiększenia świadomości sytuacyjnej i zadania agresorom bardzo poważnych strat.
Przedstawiciele wywiadu wojskowego Ukrainy jeszcze raz wyrazili wdzięczność wszystkim Ukraińcom, którzy włączyli się do akcji zbierania funduszy na wsparcie od firmy ICEYE, każdemu wolontariuszowi, który codziennie udziela pomocy naszym wschodnim sąsiadom oraz Fundacji Charytatywnej Serhija Prytuli. Fundacja, która wcześniej prowadziła m.in. zbiórki na bezzałogowce Bayraktar, we wrześniu ub. roku powiadomiła o podpisaniu umowy z firmą ICEYE, która zapewnia ministerstwu obrony dostęp do danych jednego z satelitów. Należy przy tym przypomnieć, że oferowane usługi pozwalają na dokonywanie obrazowań Ziemi zarówno w dzień, jak i w nocy niezależnie od warunków pogodowych. Jest to niezwykle istotne, biorąc pod uwagę poziom zachmurzenia w tej części Europy.
Technologia ta cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony Departamentu Obrony USA oraz społeczności wywiadowczej, gdyż dostarczyła kluczowych informacji na temat ruchów rosyjskich oddziałów na Ukrainie, co widzimy także w kontekście opisywanych informacji z Ministerstwa Obrony Ukrainy. Ta specjalistyczna forma teledetekcji pozwala na dokładne rejestrowanie obrazów terenu z zastosowaniem mikrofal. Umożliwia to prowadzenie obserwacji w warunkach nikłej widoczności – nawet w sytuacji pełnego zachmurzenia, zadymienia oraz w nocy. Warto nadmienić, że już jakiś czas temu przedstawiciele ukraińskiego wojska podkreślali, że kooperacja z firmą ICEYE doprowadziła do zwiększenia jakości działań prowadzonych przez SZU i samodoskonalenia formacji zajmujących się wywiadem satelitarnym.
ICEYE to koncern specjalizujący się w stałym monitoringu Ziemi z wykorzystaniem radarowego obrazowania satelitarnego oraz zapewnianiu precyzyjnych danych, m.in. na rzecz zwalczania skutków klęsk żywiołowych. Został on założony w 2014 r. przez Rafała Modrzewskiego i Pekkę Laurila, m.in. dlatego uznawany jest za polsko-fińską firmę. Wśród klientów firmy znajdują się różni odbiorcy państwowi (m.in. siły zbrojne Finlandii, Stanów Zjednoczonych, a także rządy Wielkiej Brytanii oraz Brazylii), którzy korzystają z konstelacji satelitów SAR należącej do ICEYE. Dostawca danych SAR wykazał się pełną skutecznością w dostarczeniu zleconych do tej pory zobrazowań, w tym dla tak ważnego klienta jak Narodowe Biuro Rozpoznania USA.
Przedsiębiorstwo przedstawiło w ubiegłym roku także ofertę dla Sił Zbrojnych RP, gdyż zaproponowało kompleksowe rozwiązanie obejmujące produkcję na potrzeby Polski konstelacji satelitów SAR wraz z segmentem naziemnym dla Narodowego Systemu Rozpoznania Satelitarnego. ICEYE zapewnia, że w razie oficjalnego zainteresowania ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej przedsiębiorstwo jest w stanie uzyskać pełną gotowość do wyniesienia pierwszych urządzeń w ciągu najbliższych 18 miesięcy, a sytuacja na Ukrainie pokazuje, jak istotnym elementem obrony narodowej są dane pozyskane w taki sposób.

Fot. ICEYE [iceye.com]

Fot. https://gur.gov.ua/en.htm

Fot. https://gur.gov.ua/en.html

Fot. https://gur.gov.ua/en.html
SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/widziane-z-orbity-polsko-finskie-satelity-wsparciem-ukrainskiej-armii

Widziane z orbity polsko-fińskie satelity wsparciem ukraińskiej armii.jpg

Widziane z orbity polsko-fińskie satelity wsparciem ukraińskiej armii2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)