Musiało to być w okolicach 2009 roku, z pewnością na Warmii. Kwietniowa noc, podskórna bliskość świtu, szybkie łapanie messierów i wrzucanie ich do worka z trofeami. Wtedy zetknąłem się z Messierem 24 po raz pierwszy i było to spotkanie tak przeraźliwie powierzchowne, jak tylko można sobie wyobrazić. Odhaczona luźna grupa kilkunastu, może dwudziestu paru gwiazd, dziękuję bardzo, mogę pędzić dalej. Czas pokazał, że M 24 nie znosi dwóch rzeczy: pośpiechu i powierzchowności. Proponuję go zatem smak