Pomijając kwestie tego, że sprzęt wystawiony jest na najwyższą próbę i na pewno wpływa to w jakimś stopniu na wyniki. Chyba po raz drugi lub trzeci zdecydowałem się na fotografowanie przy dość silnym mrozie (u mnie było około -15 stopni) i efektem w sumie jestem zawiedziony. Nie wiem czy to taka specyfika mojego miejsca (czyli płasko jak na stole bilardowym) czy po prostu przy tak niskiej temp. przejrzystość jest przeciętna. Sporą część jednej sesji poświęciłem na kraba, ale po złożeniu okazało się, że materiał z 2013r. (z września) jest o niebo lepszy. Jakie są Wasze przemyślenia?
Wrzucam porównanie obu sesji.