Skocz do zawartości

Piotr K.

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    194
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez Piotr K.

  1. pguzik: > Generalnie rzecz biorąc, im większa źrenica wyjściowa, tym większa obserwowana jasność powierzchniowa. Czy to znaczy, że moje rozważania kilka postów wyżej, dot. refraktorów 80/400 i 150/750, są prawidłowe? > Tyle, że w małej aperturze jasność całkowita jest niewielka i czasem opłaca się zebrać więcej światła (większe obiektywy), > nawet jeśli wiąże się to z jakiegoś powodu z mniejszą źrenicą wyjściową. Więc jak w obiektywny sposób można porównać jasności obrazu w lornetkach TS15x70 i TS28x110, jeśli wielkość źrenicy wyjściowej nie jest reprezentatywna? (pomijam najbardziej oczywistą odpowiedź pt. "popatrzeć przez obie i porównać" :) )
  2. Uuu, to faktycznie inaczej to u Ciebie wygląda niż u mnie...
  3. AstroLutek > Musisz wykręcić okulary. Bogdan, niczego nie musisz wykręcać, i nawet nie próbuj! Gwinty są od zewnątrz, na krawędzi otworów otaczających soczewki okularów. Na pierwszy rzut oka w ogóle ich nie widać, sam się zdziwiłem gdy zdałem sobie sprawę że one tam faktycznie są. Po prostu spróbuj wkręcić filtr w to miejsce gdzie jest szkło okularu - zobaczysz że gwint "złapie" :) (no chyba, że AstroLutek pisze o jakiejś innej odmianie TS15x70 :) )
  4. Heh, jednak tutaj grupa lornetkowa jest faktycznie silna :) Na Astropolis ten sam post wisi od rana, i jak na razie nikt nie odpisał. A tutaj ledwo wrzuciłem, to już są pierwsze odpowiedzi :) Dzięki, panowie. A teraz do rzeczy: Janko: > Wprost przeciwnie. Źrenica wyjściowa będzie nieco mniejsza, lecz znacznie lepiej oświetlona. Przecież do oka dotrze całe (no, prawie całe ;-) światło zebrane przez duże obiektywy. > Nie dość, że masz w lornecie 28x110 zebrane znacznie więcej światła, to jeszcze wiązka wychodząca z okularu jest bardziej skoncentrowana (mniejszy krążek światła). > Tak więc filtry będą miały sens. A zatem czegoś tu nie rozumiem, i to mocno. Jak na razie z lektury forów wynika mi, że jasność obrazu odbierana przez obserwatora zależy przede wszystkim właśnie od średnicy źrenicy wyjściowej (chwilowo pomijam wpływ transmisji, ściętych pryzmatów itp.). Czyli że niezależnie od tego jaki teleskop czy lornetkę stosujemy, to przy takiej samej średnicy źrenicy wyjściowej obraz będzie miał podobną jasność - i to niezależnie od średnicy obiektywu (plus poprawka, że ta sama źrenica wyjściowa w Newtonie 150 mm i refraktorze 150 mm da ciemniejszy obraz w Newtonie, z uwagi na obecność obstrukcji centralnej). Przykład - refraktory 80/400 i 150/750 + okular ES 30 mm / 82* (a co tam, zaszalejmy ;) ). Oba teleskopy mają taką samą światłosiłę F/5, więc w obu przy tym samym okularze uzyskamy źrenicę 6 mm, a co za tym idzie - bardzo podobną jasność obrazu. Różnice będą w powiększeniach, i w liczbie dostrzegalnych szczegółów. Innymi słowy, większe apertury stosuje się nie po to, by uzyskać jaśniejsze obrazy, ale po to, by uzyskać większe powiększenia i większą liczbę szczegółów (większa apertura = większa rozdzielczość) przy tej samej jasności. Tak to rozumiem, i potwierdza to np. lukost, pisząc o lornetce 10x70 - że w niej obraz jest jaśniejszy, i ma jeszcze "zapas" na to co obetną filtry. Ma to sens, ponieważ w lornecte 10x70 źrenica wyjściowa ma 7 mm, czyli jasność obrazu jest o wiele większa niż w lornecie 15x70 ze źrenicą 4,6 mm. Zgodnie z tym co pisze Janko, popełniam w tym rozumowaniu jakiś błąd - tylko nie wiem gdzie? lukost: > Piotrze, troszkę jestem zdziwiony Twoim opisem widoczności Veila. W Delcie Extreme 15x70 (też seria BA8) z wkręconymi filtrami UHC-S Baadera cały kompleks jest dla mnie oczywisty, > a 10.5x70 zaopatrzona w filtry OIII to już w ogóle bajka - Veil, Ameryka i Pelikan czy Laguna po prostu świecą. Może zwyczajnie nie trafiłeś z tą lornetą pod naprawdę przyzwoite niebo? Niebo w Zwardoniu raczej było bardzo dobre - Droga Mleczna widoczna gołym okiem, razem z wyraźnymi pociemnieniami. Nie zrobiłem oszacowania NELM, ale raczej stawiam na to że było tam wystarczająco ciemno. Być może to wina samych filtrów - nie pamiętam jakich były marek (UHC-S chyba Baadera). Być może to mój wzrok - ale tego raczej nie podejrzewam :) Dlatego doszedłem do wniosku, że problemem może być za mała apertura mojej lornetki...
  5. Hej :) Mam pytanie odnośnie związku między wielkością źrenicy wyjściowej, widocznością słabych DSów a sensownością stosowania filtrów (Anti Light Pollution, UHC, OIII, UB Orion) w lornetkach. Posiadam TS Marine 15x70, jestem przez nią w stanie zobaczyć np. triplet w Lwie - widoczny jako trzy zwiewne mgiełki na granicy widoczności. Tak jest przy zaświetlonym niebie w okolicach Wrocławia, ale dość podobnie było też pod całkiem niezłym niebem w Zwardoniu. Natomiast leżących niedaleko od tripletu M95, M96 i M105 nie jestem w stanie zobaczyć, chociaż próbowałem kilkakrotnie (teraz mi przyszło do głowy, że może mają za małe rozmiary kątowe, sprawdzę to później...). W Zwardoniu Veila udało mi się ledwo-ledwo wyzerkać przy założonym OIII w jednym okularze, a UHC-S w drugim (akurat nie było dwóch takich samych filtrów do dyspozycji :) ). Zacząłem się więc zastanawiać, czy nie zainwestować w większą aperturę, tzn. w TS 28x110. Tylko że TS 28x110 ma źrenicę wyjściową ok. 3,9 mm, czyli mniejszą od TS 15x70, która ma ok. 4,6 mm. Czy dobrze rozumiem, że w związku z tym obraz w TS 28x110 będzie ciemniejszy niż w TS 15x70? A co za tym idzie - sens stosowania filtrów w TS 28x110 jest chyba jeszcze mniejszy, bo skoro przy źrenicy 4,6 mm z filtrami Veila widzę ledwo-ledwo, to przy źrenicy 3,9 mm z filtrami będzie zapewne jeszcze gorzej...?
  6. Heh, z tym przechylaniem to racja, i też tak robię :) Ale traktuję to raczej jako rozwiązanie awaryjne, bo jednak obraz trochę wtedy lata. A poza tym od czasu gdy miałem okazję polukać przy użyciu żurawia jestem fanem obserwacji na stojąco, w postawie w pełni wyprostowanej. Obserwacje krzesełkowe to taka trochę "zasiadka" - tezeba usiąść, umościć się, postawić bliżej statyw, znaleźć obiekt, ustawić wysokość i kąt lornetki, coś tam poprawić, nogi ułożyć tak żeby nie kopać w statyw - robi się z tego cała operacja ;) A jak już się w końcu człowiek odpowiednio skonfiguruje, tworząc razem ze statywem coś w rodzaju dwuelementowego puzzla 3D, to potem odplątanie się, np. żeby zmienić obiekt, albo podejść do stanowiska kumpla z innym sprzętem, to znowu cała następna operacja. Na stojąco wrażenie jest kompletnie inne, całkowita wolność, chcę to stoję i się gapię, chcę to odchodzę a lornetka czeka, nic nie muszę przestawiać - jest to niesamowicie wygodne. No i dodatkowo "rock solid" obraz, gdy żadną częścią ciała nie dotyka się sprzętu przy obserwacji :) Dlatego kombinuję nad odpowiednio wysokim statywem - bo statyw jest jednoelementowy i bardziej poręczny niż żuraw z przeciwwagą. OK, dzięki za info że te moje założenia z przysłonięciem części mapki są słuszne. Może skołuję kawałek półprzezroczystej folii i przykleję ją na stałe, na spodniej stronie "okienka".
  7. Hej :) Jestem na etapie rozważań nad zakupem czegoś o aperturze większej niż posiadana lornetka 15x70, i oczywiście ponownie pojawił się ten sam dylemat co kiedyś - "lornetka [wieksza] czy teleskop?" :) Teleskop to m.in. możliwość łatwej obserwacji w zenicie, dlatego postanowiłem sprawdzić, ile nieba tak naprawdę się traci, używając lornetki na statywie foto. Z doświadczenia wychodzi mi, że maksymalny kąt pod jakim można jeszcze w miarę wygodnie obserwować lornetką na statywie to ok. 60-70 stopni. Więc zrobiłem tak: Wziąłem obrotową mapkę nieba, i odrysowałem z niej kontur "okienka" oraz linie kierunków świata. Każdą linię podzieliłem mniej-więcej na trzy równe części, i zaznaczyłem kreseczkę w odległości 1/3 od zenitu (bo przecięcie linii to zenit, no nie?). Następnie kreseczki te połączyłem owalem, rysowanym odręcznie i na oko, tak, aby w miarę dokładnie odpowiadał kształtem dużemu owalowi całego "okienka" mapy. Powstałą figurę wyciąłem i przykleiłem na mapce nieba tak, aby punkty przecięcia linii na mapce i na owalu się pokrywały. O ile dobrze rozumiem, mam obecnie symulator tego co widać przez lornetkę umieszczoną na statywie foto, mającą efektywny zakres wychyłu od 0* do ok. 66* nad horyzontem. To co zasłania wycięty przeze mnie owal to niebo od 66* w górę, aż do zenitu. Dzięki temu mogę sobie łatwo sprawdzić, kiedy dany obiekt będzie w zasięgu wygodnych obserwacji lornetkowo-statywowych. Pytanie brzmi - czy moje rozumowanie jest słuszne?
  8. Dzisiaj wysyłam lornetkę do serwisu, dam znać jak już będzie znana diagnoza :)
  9. Nie bardzo. Być może całość zjechała się we w miarę jeden obraz, w większym stopniu niż to było wcześniej, ale nie udało się usunąć tego zacienienia.
  10. Nie, chodzi mi o zacienienie (o ile jest to dobra nazwa).
  11. Hej :) Dzięki za tak liczny odzew :) Obejrzałem lornetkę dokładnie. Faktycznie pod gumą na górze korpusu są śrubki do kolimacji - po jednej na każdy obiektyw. Są zalane jakimś miękkim przezroczystym klejem - coś jak akwarystyczny silikon, tylko bardziej miękkie i lekko żółtawe. Nie wiem czy to przypadkiem nie pełni funkcji uszczelniacza, zapobiegającego ucieczce azotu z wnętrza lornetki? Przyjrzałem się źrenicom wyjściowym w obu okularach. Lewa jest OK. Gdy patrzę na wprost, przyłożywszy oko do okularu, to cały obraz równomiernie pokrywa koło ograniczone czarną, ostrą granicą diafragmy (tak to się chyba nazywa?). Prawa źrenica natomiast jest "ścięta" nieco z lewej strony od góry - to znaczy gdy patrzę na wprost to widać, że tor optyczny tak jakby "zahacza" o krawędź obiektywu. Dopiero jak popatrzę w lewo i w górę, tzn. przesunę trochę oko względem środka soczewki okularu, to to zacienienie znika, i wtedy ze wszystkich stron widać wyraźną granicę diafragmy (ponownie - o ile to się nazywa diafragma :) ). Co ciekawe, jeszcze wczoraj tego efektu tak wyraźnie nie widziałem. Wcześniej, gdy używałem tej lornetki normalnie do obserwacji, też tego raczej nie było. Ponadto od kiedy mam TS15x70 ta Delta leży u mnie w domu w walizce, i nawet nie jest wożona autem po jakichś wertepach - więc nie bardzo wiem, kiedy mogła się dodatkowo "rozjechać"...? No w każdym razie wydłubałem trochę tego miękkiego kleju, który był w dziurze w której siedzi śrubka kolimacyjna prawego obiektywu, i pokręciłem tą śrubką delikatnie najpierw w jedną stronę, a potem w drugą. Niestety wychodzi na to, że to jakaś grubsza sprawa - zacienienie pola widzenia wprawdzie przemieszcza się z lewa na prawo, ale nie znika, nawet gdy wykonam ok. 2 pełne obroty śrubką kolimacyjną. Nie chcę kręcić dalej, bo wygląda na to, że jeszcze kawałek, i śrubka kolimacyjna wykręci się całkiem i wypadnie, a tego chciałbym uniknąć :) Więc zdaje się, że nie mam innego wyjścia jak wysłać lornetkę do Delty Optical, żeby się nią porządnie zajęto...
  12. Rozjeżdża się i w pionie, i w poziomie, więc muszę coś z tym zrobić. Trochę się boję, że coś do reszty popsuję, ale w sumie alternatywą jest i tak wysłanie tej lornetki do DO do kolimacji, więc nie zaszkodzi najpierw spróbować samemu.
  13. Super, serdeczne dzięki za linki :) Rozkręcać lornetki na pewno nie będę, ale znalazłem właśnie śrubki do kolimacji, i nie wykluczam, że popróbuję ją (kolimację) delikatnie poprawić.
  14. Phi, to ma być mocy laser? Drzewo jak stało tak stoi! ;) ;) ;) (a na serio, to niezły czadzik - chociaż w teren na obserwacje to chyba jednak za jasne; nie zbiegają się miejscowi ludzie z całej okolicy, zobaczyć co to za UFO świeci?)
  15. Windofrce: > Słabość wskaźnika nie bierze się ze zbyt niskiego napięcia zasilania, ale z przesunięć właściwości > masy półprzewodników umieszczonych wewnątrz. Innymi słowy, te lasery, które dobrze działają na dwóch paluszkach, mają nieco lepszą konfigurację elementów (elektroniczną, fizyczną, i jaką tam jeszcze), i to właśnie jest powód, dla którego dobrze świecą na takim zasilaniu? A'propos tego Twojego lasera - używasz go do astronomii? Masz jakieś fotki? Chętnie zobaczę, bo temat jest ciekawy :)
  16. Hej :) Czy jest możliwe wykonanie we własnym zakresie kolimacji lornetki DO Skyguide 15x70? Z tyłu jest 5 śrub (na fotce widać 4, bo piąta jest przysłonięta przez okular), ale to są raczej śruby mocujące metalową ściankę (tą z napisem) do korpusu lornetki, niż śruby mające cokolwiek wspólnego z kolimacją...
  17. Aha, Windforce, jeszcze mi jedna rzecz przyszła do głowy, ponieważ chyba zajarzyłem kontekst w jakim napisałeś to Twoje wyjaśnienie :) Otóż to nie jest tak, że hurraoptymistycznie wymyśliłem sobie, kierując się prostym rozumowaniem "więcej prądu = jaśniejsze światło", że dorzucę do wskaźnika jeszcze jedną baterię, to będzie jaśniej świecił. Nie jestem zwolennikiem podkręcania urządzeń ponad ich normatywne parametry :) Mój pomysł oparłem na fakcie, że znajomi posiadają podobne lasery, na oko identyczne, z których część świeci bardzo jasno na dwóch bateriach (tak jak mój po tuningu), i to od dłuższego czasu, a część (w zasadzie to większość) - świeci bardzo słabo, i tylko chwilami udaje się osiągnąć tą jasność którą traktuję jako "docelową" w tym sprzęcie. Świadczy to zapewne o bardzo dużym rozrzucie diod i układów elektronicznych używanych w takich laserkach. Niemniej, bazując na tych obserwacjach, założyłem, że "natywną" jasnością świecenia jest właśnie ten jasny promień. Dlatego mój pomysł na ATM laserka traktowałem raczej jako "tuning pozwalający na osiągnięcie mocy nominalnej", a nie "podkręcanie ponad normę, żeby wycisnąć jak najwięcej". Zgadzam się z Tobą - być może producenci ww. laserów mają jakiś powód dla którego można tam włożyć tylko dwie baterie, a nie trzy :) Najprawdopodobniej są to po prostu wskaźniki biurowe, które z definicji mają świecić słabo, a moja przeróbka jest (wbrew początkowym intencjom) przeciąganiem struny, a nie dociąganiem do mocy nominalnej. Ot, to tak tylko gwoli wyjaśnienia :)
  18. Windforce: > Za jakieś kilka godzin po prostu przestanie świecić i będziesz miał świetny, stuningowany trzema bateriami, niedziałający laserek. Ha, dzięki za szczegółowe wyjaśnienia :) Niezależnie jednak od tego, czy dioda woła o litość, czy nie, fakt pozostaje faktem - na dwóch bateriach ten sprzęcik i tak był bezużyteczny. A jak długo podziała na opisanej modyfikacji - czas pokaże :)
  19. polaris: > A taki nadmiar energii nie zmniejsza żywotności lasera? Nie mam zielonego (nomen-omen :) ) pojęcia, bo mam toto dopiero od tygodnia :) Ale biorąc pod uwagę, że na dwóch bateriach laser żywotności nie wykazuje niemal w ogóle - alternatywy są dwie: 1. Długowieczny laser niedziałający i nieprzydatny. 2. Nieco krócej-wieczny laser działający i przydatny :)
  20. Zapomniałem dodać, że jest w tym niestety łyżka dziegciu - mój zaprzyjaźniony ślusarz nie jest na tyle zaprzyjaźniony, żeby mi tą tulejkę zrobić za friko. Kosztowało mnie to 85 zeta, więc więcej niż sam wskaźnik :) Ale doszedłem do wniosku, że zamiast kupować nowy, akumulatorowy (są do kupienia za 60-70 zeta) - wolę upgrade'ować ten który mam, żeby nie mnożyć niepotrzebnie szpargałów walających się po domu :)
  21. Hej :) Jakiś czas temu kupiłem na Allegro zielony laser - ten klasyczny, za ok. 50 PLN, na dwa paluszki AAA. I oczywiście trafił mi się sprzęt bardzo kapryśny - na świeżych bateriach świecił odpowiednio jasno może z 10 minut (nie ciągłym świeceniem, tylko z przerwami - ot taka zwykła zabawa światełkiem po ścianach), potem mocno ciemniał, i było po zawodach. A na zimnie, w terenie, w ogóle zdychał i żadne ogrzewanie go w kieszeni nic nie pomagało. Dobry do prelekcji w sali wykładowej, ale nie do astronomii. Po konsultacjach z kolegą Kraterem z sąsiedniego forum dowiedziałem się, że diody używane w takich laserach dobrze działają przy ok. 3,2V - 4,6V (albo coś koło tego, nie pamiętam dokładnego zakresu), więc nawet na zwykłych paluszkach (nie akumulatorkach) napięcie jest ledwo-ledwo wystarczające - paluszek AAA ma 1,5V, więc dwa dają 3V. Na akumulatorkach jest jeszcze gorzej, bo akumulatorki AAA mają 1,2V. Zacząłem kombinować nad jakimś zewnętrznym zasilaczem albo czymś w rodzaju power-banku, ale ni stąd ni z owąd przyszedł mi do głowy pomysł najprostszy z możliwych: A gdyby tak po prostu dodać do wskaźnika trzeci akumulatorek? Bez żadnego wiercenia w obudowie wskaźnika i wyprowadzania na zewnątrz kabelków - wystarczy po prostu zwykła przedłużka. Metalowa tulejka nagwintowana z obu stron, którą da się wkręcić w gwinty obu części wskaźnika, a która powoduje, że w środku można zmieścić trzy akumulatorki AAA, a nie dwa. Znajomy ślusarz taką tulejkę mi dorobił, i okazało się to strzałem w dziesiątkę! Przedłużkę mam od ponad tygodnia, nie ma dnia żebym nie bawił się wskaźnikiem, świecąc w dzień i w nocy po różnych obiektach, albo po prostu w niebo - wciąż na tych samych, od dawna nie ładowanych akumulatorkach, z których jeden używam na bieżąco w myszy komputerowej, więc jest dodatkowo rozładowywany. Mimo to - laser świeci po prostu jak szatan >:D Jasny, mocny, wyraźnie widoczny promień, świetnie działa i w domu, i w nocy w terenie - tyle że w terenie, jak się trochę wychłodzi, to potrzebuje ok. 1-2 sekund po rozpoczęciu świecenia żeby się rozgrzać, i zacząć świecić pełną mocą. Krótko mówiąc - RE-WE-LAC-JA, i cieszę się tym ATMem jak dziecko :) - więc każdemu sfrustrowanemu użytkownikowi tanich allegrowych laserków polecam takie ulepszenie! (poza tym, jak wiadomo, w światku astronomii rację ma ten, kto ma dłuższy sprzęt - więc nie muszę chyba opisywać społecznych korzyści z takiego ATMa ;) )
  22. Ja póki co znalazłem to: http://astropolis.pl/topic/39399-wiarygodnosc-testu-latarkowego-w-badaniu-efektywnej-apertury-lornetek/ Kapitalnie napisane, wszystko wyłożone kawa na ławę, dydaktycznie, jasno i logicznie :) Fajna jest świadomość, że w wyniku samodzielnych rozmyślań przychodzą mi do głowy pytania, które już wcześniej ktoś zadał, i rozkminił bardzo dokładnie :) To pokazuje, że postęp i eksperymentowanie ma pewne cechy wspólne - jakiś taki, powiedzmy, wspólny dla różnych osób trend, tendencję do patrzenia w podobnym kierunku. Wytnę sobie opisane nakładki, i trochę się jeszcze pobawię TSką 15x70 (obym się nie załamał ;) ).
  23. robert_sz > Dlatego te fotki wprowadzają w błąd bo nigdzie w teście nie ma wyjaśnienia sposobu pomiaru tej iluminacji. > Ja już się przyzwyczaiłem że każdy test ma najpierw podane "podwaliny". Dokładnie, też tak uważam. Zawsze powinna być podana metodyka, bo inaczej test nie jest testem, tylko beletrystyką. Tzn. nie ma powodów sądzić, że autor testu bez podanej metodyki coś ściemnia i konfabuluje - ale nie ma też powodu, żeby taki test traktować poważniej niż zwykłe opowiadanie albo wiersz :) W sensie - nie przywiązywać się za bardzo do podanych wyników :) Wychodzi na to, że żeby miarodajnie ocenić równomierność oświetlenia źrenicy, to trzeba by robić zdjęcia tego co widać w okularze, na jasnym, gładkim, równomiernie oświetlonym tle, i pomierzyć jasności poszczególnych pikseli. Przy zawsze tym samym oświetleniu i zawsze takich samych ustawieniach ekspozycji w aparacie. No i jeszcze aparat musiałby być w takiej odległości od okularów kolejnych testowanych lornetek, żeby zawsze objąć mniej-więcej taki sam fragment pola widzenia danego okularu.
  24. Janko: > Fajnie, ze interesujesz się lornetkami. Im nas więcej, tym lepiej. Niebo przez lornetkę jest piękne, > niezależnie od teorii pomiaru iluminacji źrenicy wyjściowej Hehe, no właśnie tak mi coś wychodzi, że chyba przestanę już z tym testowaniem i sprawdzaniem. Zwłaszcza że jak patrzę w obiektywy TSki z daleka, to widać, że kawałek pryzmatów wchodzi w tory optyczne - i wcale mi się to nie podoba ;)
  25. robert_sz: > Zróbcie sobie zdjęcie z odległości powiedzmy 5 czy 10 cm od obiektywu, a potem powiedzmy z 3 czy 4 metrów, > obojętne chodzi tylko o zasadę. Przelot wygląda zupełnie inaczej. Wydaje się większy im większa jest odległość do lornetki. To prawda, przed chwilką sprawdziłem :) Ale nie jestem pewien, czy wszyscy mówimy o tym samym. Względny rozmiar obrazu przelotu w obiektywie to jedno, a stopień w jakim obraz przelotu jest przycięty przez bafle/pryzmaty - to drugie. Gdy patrzę z bliska w obiektyw lornetki, mając na jednej linii krawędź obiektywu i pierwszą przeszkodę optyczną, to względna wielkość całego obrazu przelotu jest mała (względem średnicy obiektywu), oraz obraz przelotu jest przycięty. Gdy się oddalę na ok. 1,5 m, to względna wielkość obrazu przelotu wzrasta tak, że obraz przelotu wypełnia prawie całą średnicę obiektywu, oraz znika przycięcie - obraz przelotu staje się okrągły. Więc wynika z tego chyba tylko tyle, że "przycinane" są te promienie światła, które wpadają do obiektywu z bliska (czyli chyba pod dość dużym kątem). A im dalej, i im bardziej równoległe są promienie światła, tym to przycięcie jest mniejsze. Ale faktycznie wychodzi na to, że test Eda jest trochę bez sensu - bo z bliska obraz przelotu jest przycięty, a z daleka już nie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)