Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'obiekt tygodnia jones emberson 1' .
-
Pogoda nas nie rozpieszcza, ale ? na szczęście ? zachomikowałem nieco materiału obserwacyjnego na ciężki czas przednówku. By podtrzymać cykl przy życiu, proponuję powrót do konstelacji Rysia i przyjrzenie się jednej z tych mniej znanych mgławic planetarnych, oznaczonej jako Jones Emberson 1. W katalogu Perek ? Kohoutek obiekt został uwzględniony pod pozycją 164+31.1, a szerszej publiczności znany jest jako Headphone Nebula (co jest nazwą wyjątkowo trafną). Mgławica została odkryta w 1939 roku przez R. Jones i R. Embersona. Gdyby nie ten tandem, obiekt trafiłby pewnie do katalogu George'a Abella; pasowałby tam świetnie, bo ? posługując się terminologią mojego kolegi Jurka (Kratera) - śmiało można zaliczyć go do obserwacyjnych "paskudztw". ;) Starhopping nie jest łatwy, z uwagi na ubogie gwiezdne tło i brak punktów odniesienia; ja nawiguję zwykle od strony Wielkiego Misia. Wiele wyjaśnia tam mapka wygenerowana przez niezastąpionego w takich sytuacjach kol. Rokitę: W sieci (i wchodzących w skład mojej astrobiblioteczki publikacjach papierowych) odnalazłem bardzo rozbieżne dane co do jasności mgławicy - od 12.1 do 14mag. Te wartości nie wydaja się dramatycznie niskie, lecz tylko do momentu, gdy nie poznamy jej rozmiarów ? ok. 6'x6'. Teraz możemy sobie wyobrazić, jaką toto ma jasność powierzchniową. Z tego powodu obiekt bywa wymieniany jako dostępny wyłącznie dla dużych (kilkunastocalowych) apertur. Z położonym w centrum białym karłem też nie jest za wesoło ? jego jasność to ok. 16.8mag. Cały ten kosmiczny grobowiec znajduje się w odległości ok. 1600 lat świetlnych od Przełęczy Knurowskiej. Ale, ale ? przecież istnieją filtry mgławicowe. Jeśli w pakiecie mamy także dostęp do dobrego nieba, okaże się, że wystarcza 150 mm soczewy. Rok temu, tuż po zakupie achromatu 150/750, trafiła mi się całkiem udana sesja; w jej trakcie rozłożyłem na śniegu karimatę, wkręciłem filtr OIII i przyjąwszy zdecydowanie niewygodną pozycję (obiekt w zenicie), uskuteczniłem starhopping w kierunku mgławicy. Po upewnieniu się, że celuję we właściwe miejsce przyłożyłem oko do okularu i ... jakież było moje zdziwienie, gdy po chwili wyskoczył widoczny zerkaniem, spory, blady owal, z biegiem czasu prześwitujący coraz śmielej i ujawniający niejednorodną strukturę (w sensie zróżnicowanej jasności poszczególnych rejonów mgławicy). Myślałem, że będzie trudno (w ubiegłym roku przeprowadziłem mocno niepewną obserwację z użyciem sześciocalowego newtona), a tu taka miła niespodzianka. Gdyby ktoś doszedł do wniosku, że mój opis jest nieco, hmm..., podkolorowany, polecam odpalić stronę deepskypedia.com. Są specjaliści, którym wystarcza refraktor 130 mm... W ośmiu calach, pod - zapewne niezłym - fińskim niebem, obiekt prezentuje się tak: źródło: http://www.elisanet.fi Dwanaście i więcej cali plus OIII pozwalają bezproblemowo wyodrębnić cel z tła, przy czym pierwsze co zobaczymy, to dwa naprzeciwległe pojaśnienia na obwodzie, którym obiekt zawdzięcza swą zwyczajową nazwę. Krawędzie mgłwicy są dość "miękko" i delikatnie zarysowane, a wnętrze nieco zamglone. Jak to przy tego rodzaju rozlazłych słabiznach bywa, nie przesadzamy z powiększeniem (źrenica wyjściowa na poziomie 5 mm będzie w sam raz). Co tam jeszcze? No tak, fota; tak widzi ją pan Astroanarchista (notabene, też Fin): źródło: http://astroanarchy.zenfolio.com PS Przy okazji pisania tego odcinka zacząłem się zastanawiać nad fenomenem mojej (nieszkodliwej) planetarkowej dewiacji. Wyszło na to, że powody fascynacji są dwa ? bardziej i mniej prozaiczny. Przyczyna "przyziemna" to ich uroda ? ten subtelny kolor i niejednokrotnie skomplikowana struktura; na drugim biegunie lokuje się poczucie, że patrzę na coś bardzo ulotnego, trwającego mgnienie oka w kosmicznej skali czasu. Te mgławice są jak motyle ? piękne, ale żyjące tylko kilka dni. Bohaterka niniejszego odcinka rozpłynie się w nicości w ciągu kilku, góra kilkunastu tysięcy lat... Uff, koniec tego pitolenia ? po prostu sam spróbuj i daj znać, jak poszło!