Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'rpoptix' .
-
Wyobraźcie sobie świat obserwacji wizualnych bez teleskopów 10-calowych i bez ich bezsprzecznych zalet: gabarytów nieznacznie większych od reflektorów 6- i 8-calowych, ale dużo mniejszych od sprzętów 12-calowych. Świat bez ich możliwości pozwalających nawiązać walkę z lustrami nastocalowymi, czy bycia remedium na dwucalicę złośliwą*. Byłoby ciężko, prawda? W świecie lornet jest podobnie. Swoistym odpowiednikiem dziesięciocalowców są lornety 20x80. Tutaj podobnie: mamy większe możliwości sięgania w głąb Kosmosu niż w przypadku lornet 15x70, ale wciąż operujemy sprzętem znacznie poręczniejszym niż wielkie i ciężkie zazwyczaj lornety 25x100. Oba światy przestają być równoległe, kiedy dochodzi do polecania sprzętu: o ile nie ma z tym problemu w przypadku reflektorów, lorneciarze mają utrudnione zadanie z powodu rynkowej bolączki - niestety, ani celestronowski SkyMaster, ani brandowana przez Teleskop Service dwururka z serii BA5 nie osiągały takiej jakości, by można je było z czystym sumieniem polecać. Na tym tle, nieźle prezentowała się starsza seria BA3 - przyzwoita optycznie i mechanicznie, lecz nieco krucha (choć i tak o wiele solidniejsza niż znane SkyMastery). Mnie jednak zawsze marzyła się lorneta solidna, o niezłej optyce, nawiązująca walkę z bardzo udaną, cenioną (i niestety - drogą) serią BA8. Pod względem parametrów stosunkowo blisko plasowała się bardzo udana konstrukcja 22x85, lecz ktoś, kto miał w rękach zarówno tę lornetę, jak i jakąś 20x80 wie, że są to zupełnie inne gabaryty. Dlatego, gdy parę lat temu na rynek weszła seria BA10, wydawało mi się, że w końcu pojawił się produkt, który byłby solidną propozycją dla obserwatorów oczekujących dobrej optyki, lecz niekoniecznie za równowartość średniej krajowej. Pozytywne opinie na obcojęzycznych forach zachęcały do przyjrzenia się tej lornecie, lecz z powodu jej niedostępności w dystrybucji krajowej, ów sprzęt jest bardzo rzadki nad Wisłą. Zestaw, który na parę tygodni trafił w moje ręce, to używany egzemplarz brandowany przez włoską firmę RPOptix. Standardowo, lorneta przywędrowała do mnie w klasycznym, tanim chińskim kuferku o konstrukcji żywo reagującej na wszelkie dziwaczne akcje - w rodzaju podnoszenia za uchwyt celem przetransportowania. Za to sama lorneta już na pierwszy rzut oka wygląda bardzo solidnie. Mocna konstrukcja, dobrze spasowane elementy i okrycie dobrej jakości gumą, przywołują silne skojarzenia ze sprzętem z półki premium. Jeśli do tego dodamy całkiem ładne wzornictwo, otrzymujemy jeden z ładniejszych sprzętów wśród masowo produkowanych lornet. Lorneta dobrze leży w rękach, mechanicznie nie sygnalizuje żadnych niedomagań. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, w tym i zaślepki, które bardzo dobrze trzymają się opraw chroniących optykę - w żadnej konfiguracji nie mają tendencji do spadania. Pierwszym zaskoczeniem jest barwa powłok na obiektywach. Zawsze byłem przyzwyczajony do zielonkawo-seledynowych warstw, tymczasem tutaj dostałem przesoczystą ultramarynę zmieszaną z cyjanem. Przyznam, że wygląda to i efekciarsko i dziwnie zarazem. Z rekonesansu w sieci wynika, że są to powłoki dość zbliżone do tych, które Lunt aplikuje w swoich dwururkach z serii Magnesium. Podczas rozmów na forach spotkałem się z opinią, jakoby takie powłoki miały maskować niedokładności w korekcji obiektywu w pewnym zakresie barw, wycinając nieznacznie ów gorzej skorygowany zakres, przez co - kosztem transmisji - otrzymujemy obiektyw wyglądający na lepiej skorygowany, niż jest w rzeczywistości. Czy jest to poprawna interpretacja - nie wiem. Mam jednak na tyle zaufania do kolegi, że nie waham się przytoczyć jego słów. Co ciekawe, pod pewnym kątem kolor powłok uciekał w stronę czerwieni złamanej magentą - zatem czasem na podstawie niektórych zdjęć można odnieść mylne wrażenie, że mamy do czynienia z rubinowymi powłokami. Okulary są otulone w wykręcane muszle oczne. Ich pozbawiony stopów mechanizm chodzi dobrze, z pewnym oporem, dzięki czemu można zatrzymać wykręcenie na pożądanej wysokości. Sam najczęściej zostawiałem muszle w pozycji maksymalnie obniżonej, dzięki czemu miałem swobodny dostęp do całego pola widzenia przy jednoczesnej możliwości dostępu powietrza między oko a soczewkę, co opóźniało parowanie optyki. Dodam, że maksymalne wyciągnięcie muszli nie skutkowało pełnym odcięciem bocznego światła (gdyż wykręcane muszle są sztywne z natury), a przy tym miałem wrażenie, że nie ogarniam całego pola widzenia lornetki bez trochę zbyt mocnego przytulania oczodołów do okularów. Dość duże soczewki oczne są wpuszczone na 6 mm w głąb oprawy okularów, dzięki czemu przy obserwacji z maksymalnie obniżonymi muszlami ocznymi miałem spory zapas przestrzeni między okiem a soczewką. Podejrzewam, że jest duże prawdopodobieństwo, że ten parametr docenią osoby obserwujące w okularach korekcyjnych. Lorneta ma gwint w standardzie ? cala, zatem większość popularnych głowic nie będzie z nim współpracować - o ile nie zaopatrzymy się w jakiś rodzaj przejściówki na popularny standard ? cala. Jest to jednocześnie sygnał dla posiadacza lornety, że warto zaopatrzyć się w statyw z solidną głowicą, która połączy się z dwururką przez grubszy gwint. Lornetka jest wyposażona w centralny system ogniskowania. Szerokie pokrętło chodzi dość płynnie, da się też usłyszeć delikatne mlaskanie smaru wewnątrz mechanizmu. Mechanizmu, który oceniam niestety dość nisko - jak się miało szybko okazać, pokrętło generuje luzy sięgające około 5 mm pustego ruchu, po którym następuje ?załapanie? i ruch okularów w górę czy dół. Efekt był zauważalny niezależnie od kierunku obracania pokrętłem. Podobnie luzy zauważyłem na pokrętle korekcji dioptrii na prawym okularze, jednak te były niemal nieszkodliwe, w okolicach połowy milimetra (inna sprawa, że nie dało się ich nie zauważyć). Koniec końców, ostrzenie wymagało pewnej dozy cierpliwości - korekta w drugą stronę to ponowny margines luzu i delikatne wyczekiwanie, kiedy mechanizm zaskoczy. Była to pierwsza tak poważna wpadka konstrukcyjna, na którą trafiłem, na szczęście - najpoważniejsza. Na pocieszenie dodam, że raz ustawiona ostrość nie miała tendencji do zmian, nawet pod wpływem mocniejszego nacisku na okulary. Oględziny wnętrza tubusów nie przyniosły żadnych sensacji, ukazując standardowe dla klasy średniej wyczernienie i wykończenie wnętrza (czyli zadowalające). Według zapewnień producenta, pryzmaty są mocowane w identyczny sposób, jak w serii BA8. Zatem lorneta powinna dzielnie stawiać opór wszelkim wstrząsom. Skoro mowa o solidnych pryzmatach, warto przy okazji wspomnieć, że te okazały się być jednak zbyt małe do ogarnięcia całego stożka światła wędrującego od obiektywów do okularów. Pomiar apertury efektywnej dał wynik 75,5 mm. Nie jest źle (wynik dla serii BA3 to 73 mm, a dla BA5 - 68 mm), ale zostawia pewien niedosyt - choć bardziej w głowie niż w realnej różnicy w zasięgu. Optycznie lorneta zaprezentowała się naprawdę nieźle. Obrazu nie zaliczę do bardzo ostrych, lecz pamiętajmy, że to jest konstrukcja niemal dwukrotnie tańsza od BA8. Oczywiście największą bolączką było ustawianie ostrości, której ustawienia nigdy nie byłem do końca pewien. Obraz dawany w dzień był bardzo ładny - kontrastowy, o dobrze zbalansowanych kolorach, choć nie grzeszył nadmierną głębią ostrości. Nie wyczerpując tematu (i zasłaniając się dwójką ruchliwych dzieci) przejdę od razu do wrażeń z obserwacji gwiazd. Pierwsze spojrzenie, poza ładnym kontrastem i dobrą (choć jakby nieidealną) ostrością, pokazało dość wyraźną aberrację chromatyczną, szybko narastającą od centrum ku brzegom, niemniej - w miarę nieuciążliwą. Inne wady optyczne zdają się narastać równomiernie. Nieco szybciej wybijają się astygmatyzm i koma (pierwsze oznaki pojawiają się już w okolicach 30% od centrum obrazu) oraz wspomniana aberracja chromatyczna. W okolicach połowy promienia pola widzenia, gwiazdy dostają ogonka skierowanego ku środkowi, dodatkowo stają się nieco plackowate, ukazując przy tym nadprogramowe kolory (kłania się aberracja chromatyczna). W okolicach 70% pola widzenia do głosu dochodzi płaskość pola (a raczej jej lokalny brak), zaś ostatnie 20% rozjeżdża się coraz mocniej, z czego połowa tej wartości - przy diafragmie - to juz klasyczna kiszka erflowa (gwiazdy wyciągnięte w małe łukowate pojaśnienia). Gdybym miał to ująć w liczbach, rzekłbym, że 25% pola widzenia jest maksymalnej ostrości, a wewnętrzne ? pola są w pełni użyteczne. Ostatnie 15% odpowiada wyłącznie za brak efektu studni, nie wnosząc żadnej dodatkowej wartości. Daje to wynik bardzo zadowalający - co prawda nie mamy komfortu rozglądania się po całym kadrze, lecz możemy się skupić na obiekcie, którego najbliższe otoczenie nie rozprasza nas nadmiarem wad optycznych. Dystorsja poduszkowa jest widoczna, ale nie uciążliwa. Czasami, szczególnie po porównaniu z lornetkami z wyższej półki miałem wrażenie nieznacznego zawijania obrazu podczas skanowania nieba, lecz wrażenie to nie było nadmiernie dokuczliwe. Korekcja astygmatyzmu nie jest, niestety, najmocniejszą stroną RPO 20x80. Skrzenie gwiazdek było widoczne już od samego centrum obrazu, co w połączeniu z nie najlepszym mechanizmem ustawiania ostrości powodowało utratę co najmniej pół minuty, a czasem - całej minuty na znalezienie właściwego punktu ostrości. Niemniej, gdy ten został szczęśliwie znaleziony, a sprzęt wychłodzony - obraz był naprawdę zadowalający. Lornetka bardzo dobrze sprawdza się na obiektach głębokiego nieba. Więcej niż przyzwoity kontrast, dobra klarowność obrazu dawały piękne widoki obiektów mgławicowych. Sprawdzało się to zarówno na gromadach (bardzo ładne kolory gwiazd!), na mgławicach jasnych (widoczna struktura pasm w M42) i ciemnych (jeszcze raz dobry kontrast). Niechętnie to przyznaję, ale abstrahując od estetyki obrazu możliwości obserwacyjne osiemdziesiątki były zauważalnie większe niż Fujinona 16x70. Oczywiście czasem brakowało pola wokół obiektów, niemniej ?zapas kontekstu? wokół namierzonego celu był wystarczający, a przy okazji - sam obiekt pokazywał zwykle bardzo ładny detal. Trzy stopnie pola okazały się również całkiem komfortowe do skanowania nieba, zgrubnego namierzania lub niedokładnego i radosnego star-hoppingu, który wielu lornetkowców sobie zwykle ceni. Obiekty Układu Słonecznego okazały się nieco bardziej wymagające. Księżyc chętnie pokazywał kolorowe obwódki swej tarczy i momentami w obrębie samych struktur na swej powierzchni - ów efekt można było zminimalizować pilnując osiowego patrzenia. Niemniej - obserwacje Srebrnego Globu tym sprzętem były naprawdę przyjemne, choć w porównaniu do 22x85 można było odnieść wrażenie mniejszej szczegółowości, niż wynikałoby to z 10-procentowej różnicy powiększenia. Słońce było znacznie mniej łaskawe dla RPO 20x80. Ogólnie - było zadowalająco. Oczywiście nie dało się nie zauważyć sporej aberracji chromatycznej na krawędzi tarczy słonecznej, lecz na szczęście, wewnątrz tarczy ta była nieuciążliwa. Plamy ciężko było dokładnie wyostrzyć, lecz ważne było to, że nie miałem problemów ze zlewaniem się półcieni z przylegającymi plamami (pamiętam taki objaw w Sky Masterach). W porównaniu do Fujinona 16x70 była jednak przepaść - zarówno pod względm kontrastu, jak i ostrości. Nie waham się powiedzieć, że przez mniejszą z lornet widziałem więcej - zarówno jeśli chodzi o detal plam, jak i wyrazistość pochodni. Podsumowanie: RPOptix WegaHQ 20x80 jest z pewnością ciekawą pozycją sprzętową na rynku. Bardzo dobre wykonanie, niezła mechanika (ach, to nieszczęsne pokrętło ostrości!) i zadowalające własności optyczne sprawiły, że nie waham się umieścić ją na pierwszym miejscu w osobistym rankingu lornet 20x80 w cenie do 1500 zł. Jeśli ktoś nie ma bardziej wyrafinowanych wymagań odnośnie jakości optyki, a szuka solidnego sprzętu o dobrym kontraście i transmisji, a przy tym - ma ochotę na nieco większy detal obiektów głębokiego nieba niż ten oferowany przez lornety 15x70, powinien zainteresować się tym sprzętem. Być może gdybym trafił na egzemplarz z lepszym pokrętłem ostrości, ogólna ocena byłaby lepsza. Niemniej, mając na uwadze pewne kompromisy, można śmiało polecić ten sprzęt miłośnikom rozgwieżdżonego nieba. ___________________________ * dwucalica złośliwa - przekonanie obserwatora o tym, że zmiana sprzętu optycznego na inny, większy o dwa cale, otworzy przed nim o wiele większe możliwości obserwacyjne.