Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 477
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Odpowiedzi dodane przez Paweł Baran

  1. Ja mogę doradzić tak, że swojej praktyki jak szukać odnajdywać gwiazdozbiory na nocnym niebie. Mój pierwszy gwiazdozbiór wybrałem Wielki Wóz i od tego byłego gwiazdozbioru zacząłem szukać Mały Wóz, Smoka, Cefeusza itd. W tym, że każdy gwiazdozbiór sam rysowałem na kartce, który poznałem jak wygląda, potem jak już miałem kupioną gazetę Młody Technik była na ostatniej stronie mapka, którą używałem ucząc się w pochmurne noce gwiazdozbiorów, koledzy doradzili program astronomiczny też jestem tego samego zdania, co i oni, ale ja proponuję poznawanie nocnego nieba w czasie obserwacji nic tak nie wpływa jak to w nauce, na koniec dodam warto też mieć program Nocny Obserwator Polski Program Astronomiczny autorstwa Janusza Wilanda, też dla początkujących jest bardzo dobry, masz wypisane większe miasta blisko swojej miejscowości, takie ustawienia na początek pomagają w zabawie i poznawaniu nie tylko programu, ale też nieba. :) http://astrojawil.pl/blog/moje-programy/nocny-obserwator/

  2. Tajemnicza forma terenu na Marsie wprawia naukowców w zakłopotanie

    Zarówno powierzchnia jak, i wnętrze Czerwonej Planety nadal stanowi zagadkę dla naukowców. Badacze obecnie zastanawiają się nad pochodzeniem zaskakującej formy terenu na powierzchni Marsa, której zdjęcie zrobił specjalny przyrząd HiRISE. Okazuje się, że wzniesienie nie jest jedyne na terenie, na którym występuje, tylko sąsiaduje z wieloma podobnymi rzeźbami.

    Obiekt widoczny na zdjęciu, ma zaskakująco foremny kształt - jest okrągły, a jego struktura przypomina powierzchnię ludzkiego mózgu.

    Szerokie na dwa kilometry wzniesienie otoczone jest wygładzoną powierzchnią potoków lawy, które tworzą "morze" rozciągające się na około 300 km.

    Młoda forma

    Wzgórze znajduje się w tak zwanym regionie Athabasca, który znany jest z wylewów magmy. Eksperci uważają, że w tym miejscu znajdują się jedne z najmłodszych formacji tego typu na powierzchni Czerwonej Planety (liczą sobie zaledwie 100-500 milinów lat). W całym regionie znajduje się wiele podobnych wzniesień, które stały się łamigłówką dla naukowców.

    Eksperci zastanawiają się nad pochodzeniem tej zagadkowej formy. Na razie naukowcy twierdzą, że to właśnie rozżarzona materia skalna jest odpowiedzialna za jej powstanie.

    Kapryśna magma

    ? Badacze przypuszczają, że przepływ lawy został zakłócony pod powierzchnią wzniesienia, co spowodowało wypiętrzenie się góry.

    Wygląda na to, że lawa nie wypełnia powstałej formy. Naukowcy biorą pod uwagę możliwość, że we wnętrzu zniesienia znajdowała się znacząca ilość lodu, który wyparł rozżarzoną materię skalną.

    Dobry sprzęt

    Zdjęcie obiektu opublikowała Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA 3 grudnia. Zrobił je przyrząd HiRISE (z ang. Naukowy Eksperyment Przetwarzania Obrazu Wysokiej Rozdzielczości), który znajduje się na marsjańskiej sondzie kosmicznej Mars Reconnaissance Orbiter (MRO).

    Naukowcy mają nadzieję, że zdjęcia wykonane przez HiRISE i inny sprzęt kosmiczny ułatwi im pracę i będą na tyle dobre, że będzie z nich można "wyczytać" genezę rzeźb powstałych naszej sąsiedniej planecie.

    Źródło: jpl.nasa.gov, huffingtonpost.com,dailymail.co.uk

    Autor: AD/map

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/tajemnicza-forma-terenu-na-marsie-wprawia-naukowcow-w-zaklopotanie,151899,1,0.html

     

    post-31-0-80551100-1418026289.jpg

    • Like 1
  3. Życzę zdrowia szczególności

    Oby dopisywało podczas obserwacji nieba

    Teleskopu tak wielkiego byś odkrył

    Wszechświat na nowo przez niego

    Radości obcowania

    Oraz samych miłych wspaniałych chwil w życiu

    Pozdrawiam serdecznie wiadomo, kto Paweł ;)

  4. Życzę zdrowia szczególności

    Oby dopisywało podczas obserwacji nieba

    Teleskopu tak wielkiego byś odkrył

    Wszechświat na nowo przez niego

    Radości obcowania

    Oraz samych miłych wspaniałych chwil w życiu

    Pozdrawiam serdecznie wiadomo, kto Paweł ;)

    Ja dostałem to co widać na zdjęciu :D

    A tak na poważnie to nie było Mikołaja u mnie wcale :)

    post-31-0-08602400-1417946416.jpg

  5. Japońska sonda Hayabusa 2 opuściła Ziemię

    Rozpoczęła się misja do asteroidy 1999JU3. Według oficjalnej strony jaxa.jp sonda bez przeszkód przemierza kosmos a jej stan jest stabilny. Udało się rozłożyć sampler, zwolnić blokady sterowania silniczków jonowych oraz przetestować stabilizację trójosiową.

    Trudno nazwać to lotem do celu, bo asteroida 1999JU3 obiega Słońce z okresem 473 dni. Tak więc od chwili startu (3 grudnia) do przylotu (czerwiec 2018 r.), zarówno sonda jak i asteroida wykonają więcej niż jeden pełny obieg. Asteroida należy do grupy Apollo czyli asteroid przecinających orbitę Ziemi (odległość od Słońca 0,96 do 1,41 jednostki astronomicznej, nachylenie orbity 5 stopni - dla porównania odległość Ziemi zawiera się w granicach 0,98 do 1,01 j.a. a Marsa 1,38 do 1,66 j.a.). Powierzchnia asteroidy jest bardzo ciemna (albedo 0,07), należy do typu C. Zdalnie ustalono, że znajdują się na niej związki organiczne oraz być może woda. Dokładne rozmiary obiektu nie są znane, podaje się przybliżoną wartość 980 metrów.

    Hayabusa 2 jest ulepszoną wersją sondy Hayabusa z 2003 roku. Wykorzystano korpus taki jak w poprzedniej sondzie ale dodano mocniejsze silniczki jonowe i lepsze anteny. Nowa Hayabusa jest wyposażona w pięć markerów czyli odblaskowych kul zrzucanych na powierzchnię, trzy skoczki Minerva II oraz skaczący lądownik Mascot (Mobile Asteroid Surface Scout) zbudowany wspólnie przez francuską agencję CNES i niemiecką DLR. Masa startowa sondy wyniosła 590 kg. Użyto rakiety nośnej H-IIA o nośności do 15 ton na niską orbitę (LEO) i do 6 na transferową do geostacjonarnej (GTO). Dla porównania rosyjski Proton-M wynosi do 22 ton na LEO i prawie 7 ton na GTO.

    Razem z Hayabusa 2 została wyniesiona jeszcze malutka sonda testowa PROCYON, w kształcie sześcianu o boku około pół metra. Stan tej sondy także jest bardzo dobry i nawiązano z nią łączność. Jej cel nie został jeszcze wybrany ale ma ona przelecieć koło trzech asteroid po roku 2018 aby zademonstrować, że można nawigować w misjach do asteroid wyłącznie za pomocą nawigacji optycznej.

    Poniżej można obejrzeć przydługi ale szczegółowy film HD o tym jak będzie wyglądać misja sondy Hayabusa 2 oraz jakie były dokonania poprzedniej misji Hayabusa. Film pochodzi z oficjalnego kanału agencji JAXA na YouTubie.

    Dodał: Michał Baranowski

    Uaktualnił: Michał Baranowski

    Źródło: JAXA - Japan Aerospace Exploration Agency

    http://news.astronet.pl/7530

    • Like 1
  6. Ostatnie wybudzenie sondy New Horizons przed jej historycznym zbliżeniem do Plutona

    admin

    Statek kosmiczny New Horizons, wystrzelony przez NASA zostanie dzisiaj wybudzony z głębokiego uśpienia. Technicy rozpoczną tym samym przygotowania do spotkania z Plutonem i jego księżycami. Pierwsze dane powinniśmy zacząć otrzymywać w 2015 roku.

    Sonda New Horizons została wystrzelona w styczniu 2006 roku i od tego czasu przeleciała już 4,6 miliarda kilometrów. Ponad dwie trzecie tego dystansu sonda przeleciała w hibernacji. Co kilka miesięcy sonda jest wybudzana, aby sprawdzić czy wszystkie systemy działają. Właśnie dzisiaj dojdzie do takiego testowego uruchomienia, które zakończy się przesłaniem na Ziemię z prędkością światła wiadomości testowej. Obecnie sonda znajduje się tak daleko, że dotarcie sygnału do nas trwa 4 godziny 25 minut.

    W lipcu 2014 roku, podczas jednego z planowych uruchomień, sonda New Horizons zrobiła już zdjęcia Plutona wraz z Charonem. Jest to jego księżyc, który jest też największym w Układzie Słonecznym, jeśli chodzi o proporcje wielkości względem planety, którą obiega. Średnica Charona to 1207 km wiec jest on tylko dwa razy mniejszy od Plutona. Jako ciekawostkę można dodać, że księżyc ten został on odkryty dopiero w 1978 roku.

    Teraz podczas zbliżenia sondy do Plutona możemy oczekiwać niesamowitych zdjęć, co pozwoli rozszerzyć stopień skatalogowania tej części przestrzeni kosmicznej. Głównym celem, jaki ma ziemski pojazd jest zbadanie obiektów w Pasie Kuipera.

    Po drodze tam New Horizons zdołał już wykonać zdjęcia Jowisza, którego asysta grawitacyjna nadała sondzie odpowiednią prędkość. Teraz cały astronomiczny świat oczekuje na przelot w odległości 12500 km od Plutona, który z pewnością pozwoli na dokładne sfotografowanie tego niezwykłego ciała niebieskiego i towarzyszącego mu księżyca.

    http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/ostatnie-wybudzenie-sondy-new-horizons-jej-historycznym-zblizeniem-plutona

    Dodaj ten artykuł do społeczności

    Sonda New Horizons zbliża się do Plutona - Źródo: NASA

    Porównanie wielkości Plutona i Charona

    Zdjęcie z przelotu w okolicy Jowisza - Źródło: NASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Southwest Research Institute

    post-31-0-73385400-1417943966.jpg

    post-31-0-30024900-1417943976.jpg

    post-31-0-79457900-1417943989_thumb.jpg

    • Like 2
  7. "Kosmiczna kruszynka" pod czujnym okiem współpracujących teleskopów

    Europejscy eksperci zdołali zarejestrować najdrobniejszą ze wszystkich asteroid, jakie dotychczas "wpadły w oko" kosmicznych teleskopów. Tak zwana kosmiczna kruszyna, orbitująca wokół Marsa, ma średnicę zaledwie 100 metrów. Naukowcy ESA nie kryją dumy, nazywając to dowodem na zdolność do międzynarodowej kooperacji naukowej w celu wykrywania Obiektów Bliskich Ziemi mogących zagrozić w przyszłości naszej planecie.

    ? Naukowcy pracujący z Wielkim Teleskopem Dwuobiektywowym (Large Binocular Telescope, w skrócie LBT), znajdującym się w Międzynarodowym Obserwatorium na górze Mount Graham w Arizonie na wysokości 3221 m n.p.m., zarejestrowali obiekt 2014 KC46 podczas obserwacji wykonywanych w noc 28 października i 30 października.

    Współpraca kontynentalna

    Ze względu na trudności i ograniczenia sprzętu eksperci zdecydowali się na "połączenie sił" kilku innych obserwatoriów. Zaangażowano w tym celu instrumenty na kontynencie europejskim, w tym obsługiwane przez włoskie zespoły teleskopy.

    Nawiązano także współpracę ze znajdującym się w pobliżu Rzymu Centrum Koordynacyjnym Europejskiej Agencji Kosmicznej, które bierze udział w projekcie NEO - Near-Earth Object, tj. Obiektów Bliskich Ziemi. Do tej grupy klasyfikuje się wszystkie kosmiczne skały, których orbita przebiega w odległości mniejszej niż 1,3 j.a. (jednostek astronomicznych - przyp. red.) od Słońca.

    Kosmiczna kruszynka

    Wszystkie zaangażowane zespoły i instrumenty potwierdziły, że obiekt istnieje, czyniąc go tym samym najmniejszą "kruszynką" spośród wszystkich dotychczas odnotowanych obiektów z kategorii NEO. Zgodnie z poczynionymi pomiarami jego średnica wynosi "zaledwie" 100 metrów. Niestety niedługo później "kruszynka" zniknęła z teleskopowych oczu.

    Obserwujący kosmiczną drobinę naukowcy z Włoskiego Narodowego Instytutu Astrofizyki potwierdzili ustalenia kolegów pracujących z arizońskim LBT, rejestrując obiekt mierzący zaledwie 100 metrów na orbicie Czerwonej Planety. Potwierdzono także jednoznacznie, że orbitująca wokół Marsa kosmiczna kruszynka nie stanowi absolutnie żadnego zagrożenia dla sąsiedniej planety, tj. dla Ziemi.

    Międzynarodowa zdolność kooperacyjna

    - Sukces w obserwacjach jest potwierdzeniem zdolności do kooperacji wszystkich zaangażowanych elementów jakim jest projekt NEO - podkreśla Detlef Koschny, dyrektor pionu projektu ESA NEO odpowiedzialny za biuro ds. programu świadomości sytuacyjnej. - To potwierdzenie, że wykorzystywane teleskopy dają wymierne efekty wykrywając nie tylko duże, ale i niewielkie obiekty szczegółowo określając ich położenie - dodał.

    Segment Europejskiej Agencji Kosmicznej ds. NEO zajmuje się pozyskiwaniem i analizowaniem danych, określaniem stopnia ryzyka kolizyjnego obiektów pozaziemskich ze sobą i z Ziemią oraz prowadzeniem własnych obserwacji i pomiarów obijanego przez kosmiczne skały światła.

    Unijne uznanie

    Pomiary, dostarczone przez zespoły badawcze zostały zaakceptowane i uznane przez Międzynarodową Astronomiczną Unię Obiektów Minorowych kolekcjonującą dane na temat wszystkich niewielkich obiektów znajdujących się na przestrzeni Układu Słonecznego.

    Źródło: ESA

    Autor: mb/rp

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/kosmiczna-kruszynka-pod-czujnym-okiem-wspolpracujacych-teleskopow,151786,1,0.html

    • Like 1
  8. "Daj Boże dożyjemy, czy daj Boże przeżyjemy?" Ekspert na temat przemagnesowania Ziemi

    Ostatnimi dniami świat obeszła wiadomość o przyśpieszeniu zmiany pola magnetycznego Ziemi. Łukasz Badowski z Centrum Nauki Kopernik w programie "Wstajesz i Weekend" uspokaja, że proces ten nie przyniesie tak katastrofalnych skutków dla naszej planety jak przedstawiono na popularnym filmie "Pojutrze".

    Z ostatnich badań wynika, że przebiegunowanie Ziemi postępuje szybciej niż myślano (w tempie 5 proc. co 10 lat). Łukasz Badowski, ekspert z Centrum Nauki Kopernik, odwołuje się do analiz naukowców.

    - To dobrze, że przemagnesowanie następuje szybciej, ponieważ tym samym będzie trwało krócej - informuje Łukasz Badowski z Centrum Nauki Kopernik - Z tego powodu będzie mniej negatywnych ewentualnych skutków tego zjawiska. Na pewno nie będzie to miało wpływu na wędrówkę kontynentów - uspokaja naukowiec.

    Ucierpią organizmy żywe?

    Jak wpłynie to na zachowanie zwierząt? Czy odnajdą się w nowym polu magnetycznym Ziemi? Badowski tłumaczy, że zwierzęta w orientacji w terenie nie opierają się jedynie na polu magnetycznym.

    - Większość stworzeń kieruje się przede wszystkim obrazem nieba, gwiazd, linii brzegowej - informuje Badowski - jedynie zwierzęta morskie wykorzystują pole magnetyczne do orientacji w terenie - dodaje.

    Zwierzęta, które wykorzystują pole magnetyczne nie są zagrożone. Badowski podkreśla, że gatunki te żyją na Ziemi już dość długo, żeby doświadczyć takie wydarzenie i jak widać obecnie nadal chodzą po naszej planecie.

    Ziemia nie raz doświadczyła zmiany biegunów

    Przemagnesowanie jest zjawiskiem cyklicznym i występuje średnio raz na 450-500 tys. lat.

    - Obecne mniemane przemagnesowanie trochę się spóźnia - informuje specjalista.

    - Sam moment przemagnesowania może zająć zaledwie 100 lat, a nie tysiące jak jeszcze niedawno podejrzewano.W trakcie zmiany biegunów pole magnetyczne wygaśnie i ponownie się nasili już po przebiegunowaniu. Dokładnie nie wiemy jak to będzie wyglądać bo ludzkość jeszcze nie doświadczyła tego procesu w trakcie swojego istnienia - tłumaczy Badowski.

    Utrudnienia w energetyce

    Pole magnetyczne pełni przede wszystkich funkcję ochronną dla organizmów żywych na naszej planecie, a jego zmiany wpływają także na pracę linii przesyłowych i wysokiego napięcia.

    - Gwałtowny spadek pola magnetycznego Ziemi wzbudziłby prąd elektryczny - informuje Badowski - Ponadto zakłóciłby pracę satelitów na orbicie Ziemskiej - dodaje.

    Koncepcja filmów katastroficznych

    Zmniejszenie się pola magnetycznego na Ziemi stanowi pewien problem dla życia na Ziemi, ponieważ jest to naturalna tarcza, chroniąca naszą planetę przed wysokoenergetycznymi cząstkami, które dolatują do nas ze Słońca.

    Badowski podkreśla, że przebiegunowanie nie powinno być tak dużym problemem dla ludzkości jak prezentują producenci niektórych filmów katastroficznych.

    - Właściwie nie wiem czy powinniśmy powiedzieć daj Boże dożyjemy, czy daj Boże przeżyjemy - żartuje naukowiec.

    Kompas wyląduje w koszu?

    Naukowiec w rozmowie zawiadamia, że kompas, który wskazuje nam magnetyczną północ, na czas zamiany biegunów straci swoją "moc" i wiarygodność. Jednak, gdy biegun północny będzie już na miejscu południowego wystarczy odwrócić igiełki w naszym kompasie i nadal będziemy mogli się nim posługiwać.

    - Jak się cały proces zakończy (przemagnesowanie) to nadal jeden biegun magnetyczny będzie na północy a drugi na południu tylko będzie trzeba przemalować tą igiełkę - informuje Badowski.

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/daj-boze-dozyjemy-czy-daj-boze-przezyjemy-ekspert-na-temat-przemagnesowania-ziemi,151826,1,0.html

    • Like 1
  9. Zielone światło dla budowy E-ELT

    Podczas swojego najnowszego spotkania, Rada - organ zarządzający ESO [1] - dała zielone światło dla dwuetapowej budowy Ekstremalnie Wielkiego Teleskopu Europejskiego (E-ELT). Autoryzowano wydatkowanie około miliarda euro podczas pierwszej fazy, która będzie obejmować koszty budowy w pełni sprawnego teleskopu, razem z zestawem instrumentów oraz obserwacje ?pierwszego światła? w ciągu 10 lat. Pozwoli to na niesamowite odkrycia na polu planet pozasłonecznych, badań gwiazd w pobliskich galaktykach oraz w odległym Wszechświecie. Największy w historii kontrakt ESO na kopułę i główną strukturę teleskopu zostanie rozstrzygnięty w przyszłym roku.

    E-ELT będzie teleskopem optycznym i podczerwonym o aperturze 39 metrów, umieszczonym na Cerro Armazones na chilijskiej pustyni Atakama, 20 km od teleskopu VLT, pracującego na Cerro Paranal. Stanie się największym ?okiem? świata na niebo.

    ?Decyzja podjęta przez Radę oznacza, że możemy teraz budować teleskop, a główne przemysłowe prace konstrukcyjne mają zapewnione finansowanie i mogą być realizowane zgodnie z planem. Nastąpił już znaczny postęp prac w Chile na górze Armazones, a kolejne kilka lat będzie bardzo ciekawych? powiedział Tim de Zeeuw, Dyrektor Generalny ESO.

    Budowa E-ELT została zaakceptowana przez Radę ESO w czerwcu 2012 r. pod warunkiem, że kontrakty większe niż 2 miliony euro zostaną rozstrzygnięte gdy całkowity koszt teleskopu (1,03 miliarda euro w cenach z 2012 roku) otrzyma finansowanie na poziomie 90%. Wyjątkiem były prace budowlane na miejscu, które uroczyście rozpoczęto w czerwcu 2014 roku i które obecnie trwają.

    W międzyczasie 10% całkowitych kosztów projektu zostało przeniesionych do drugiej fazy. Dzięki akcesji Polski do ESO, obecne finansowanie dla E-ELT osiągnęło poziom ponad 90% całkowitych kosztów pierwszej fazy. Dodatkowe zobowiązanie od Brazylii (przyszłego członka ESO, umowa w trakcie ratyfikacji) jest spodziewane w najbliższych latach.

    Aby uniknąć opóźnienia projektu, Rada ESO zdecydowała, że pierwsza faza budowy 39-metrowego teleskopu może już zostać rozpoczęta. Etap ten obejmuje kontrakt na główną strukturę i kopułę teleskopu. Ten największy w historii ESO kontrakt zostanie przyznany pod koniec 2015 roku i doprowadzi do w pełni działającego E-ELT.

    Elementy teleskopu, które nie mają jeszcze całkowitego finansowania, obejmują część systemu optyki adaptatywnej, niektóre z instrumentów, pięć najbardziej wewnętrznych pierścieni zwierciadła głównego teleskopu (210 segmentów) oraz zapasowy komplet segmentów potrzebny do efektywnej pracy teleskopu w przyszłości. Opóźnienie w budowie tych elementów nie redukuje nadzwyczajnego potencjału naukowego teleskopu. Zostaną one dokończone pod koniec fazy pierwszej, po zaaprobowaniu dodatkowych funduszy, w szczególności oczekiwanych po zostaniu Brazylię krajem członkowskim ESO.

    Więcej szczegółowych informacji zawarto w FAQ w artykule w ?Messengerze?.

    ?Zadeklarowane obecnie fundusze pozwolą na budowę w pełni działającego E-ELT, który będzie najpotężniejszym ze wszystkich ekstremalnie wielkich teleskopów spośród obecnie planowanych projektów i będzie mieć największą powierzchnię zbierającą światło oraz zestaw instrumentów. Pozwoli to na wstępne scharakteryzowanie egzoplanet o masie Ziemi, badania populacji gwiazdowych w pobliskich galaktykach, a także na niezmiernie czułe obserwacje głębokiego Wszechświata? podsumowuje Tim de Zeeuw.

    Uwagi

    [1] Decyzja wymagała dziesięciu głosów akceptujących (spośród czternastu głosujących krajów). Uzyskano jedenaście głosów akceptujących. Trzy głosy zostały oddane ad referendum, co oznacza, że wstępnie są uznane jako pozytywne, ale potrzebują jeszcze akceptacji władz w odpowiednich Krajach Członkowskich przed kolejnym spotkaniem Rady ESO. Uzyskanie potwierdzenia będzie oznaczać jednomyślną decyzję Rady ESO.

    Źródło: ESO | Tłumaczenie: Krzysztof Czart

    http://orion.pta.edu.pl/zielone-swiatlo-dla-budowy-e-elt

    Artystyczna wizja 39-metrowego teleskopu E-ELT.

    ESO/L. Calçada

     

    post-31-0-67539500-1417854221.jpg

    • Like 2
  10. Badanie: kosmos bezpieczniejszy dla astronautów niż sądzono

    Kosmos okazał się nieco mniej wrogi człowiekowi niż się pierwotnie wydawało - wykazał międzynarodowy eksperyment. W jego przeprowadzeniu pomagali naukowcy z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, którzy przygotowali detektory rejestrujące dawki kosmicznego promieniowania.

    Międzynarodowy eksperyment Matroshka przeprowadziła Europejska Agencja Kosmiczna we współpracy z instytucjami naukowymi Niemiec, Polski, Austrii, Szwecji i Rosji. Był to pierwszy kompleksowy pomiar rzeczywistych dawek promieniowania kosmicznego, które należy do czynników w największym stopniu zagrażających zdrowiu astronautów i silnie ogranicza czas przebywania ludzi w przestrzeni kosmicznej.

     

    Dawki promieniowania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i w otwartej przestrzeni kosmicznej przez kilka lat rejestrował ludzki fantom, naszpikowany kilkoma tysiącami detektorów, wyprodukowanych m.in. przez Instytut Fizyki Jądrowej PAN (IFJ PAN) w Krakowie. Później naukowcy z krakowskiego IFJ PAN, Niemieckiego Centrum Kosmicznego (DLR) w Kolonii i Politechniki Wiedeńskiej prowadzili żmudną analizę danych zebranych przez detektory.

     

    Jak informuje IFJ PAN w przesłanym komunikacie, wyniki eksperymentu wykazały, że podróże na Księżyc czy Marsa byłyby dla astronautów nieco bezpieczniejsze niż się dotychczas wydawało. Niestety, choć pochłonięte dawki promieniowania byłyby mniejsze od oczekiwanych, nadal pozostawałyby ryzykownie duże.

     

    ?Można powiedzieć, że kosmos okazał się nieco mniej wrogi człowiekowi niż się nam pierwotnie wydawało. Efektywne dawki promieniowania, obliczone na podstawie pomiarów dokonanych naszymi detektorami, były mniejsze niż można było sądzić na podstawie wskazań dozymetrów noszonych przez astronautów? - mówi dr hab. Paweł Bilski z IFJ PAN.

     

    Do pomiarów dawek promieniowania użyto odpowiednio zaadaptowanego fantomu medycznego, wykonanego z prawdziwych ludzkich kości zatopionych w tworzywach symulujących tkankę mięśniową i płuca. Pozbawiony nóg manekin był pocięty na 33 plastry grubości 2,5 cm. Wewnątrz plastrów umieszczono aparaturę pomiarową, w tym rurki zawierające zestawy pasywnych detektorów termoluminescencyjnych. W ten sposób w fantomie powstała przestrzenna sieć sześciu tysięcy detektorów, z których połowę wykonano w IFJ PAN.

     

    "Tak zaprojektowany eksperyment pozwolił najpierw wyznaczyć przestrzenny rozkład dawki wewnątrz fantomu, następnie dawki pochłonięte w poszczególnych narządach, a w końcu tzw. dawkę efektywną, którą uważa się za najlepszą miarę rzeczywistego narażenia człowieka na promieniowanie" - informuje IFJ PAN w przesłanym komunikacie.

     

    Oprócz detektorów wewnętrznych, manekin na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej był ubrany w ponczo z dodatkowymi detektorami. Imitowały one osobiste dozymetry, noszone przez astronautów. Naukowcy mogli więc ustalić, w jakim stopniu dawki promieniowania zarejestrowane przez dozymetry odpowiadają rzeczywistym dawkom pochłoniętym przez ludzi.

     

    Podczas eksperymentu, w latach 2004-2009, manekin poddano trzem seriom kilkunastomiesięcznych ekspozycji na promieniowanie kosmiczne. Dwie z nich przeprowadzono wewnątrz rosyjskich modułów stacji kosmicznej, a jedną na zewnątrz, w otwartej przestrzeni kosmicznej. Fantom umieszczono wtedy w obudowie imitującej własności ochronne skafandra kosmicznego. Nigdy wcześniej nie wykonywano pomiarów tego typu.

     

    Analiza danych wykazała, że podczas pobytu we wnętrzu stacji dozymetry astronautów podają dawkę promieniowania zawyżoną o ok. 15 proc. w stosunku do rzeczywistej dawki zmierzonej wewnątrz fantomu. Jednak w otwartej przestrzeni kosmicznej dawki zarejestrowane przez dozymetry były ponad 200 proc. większe od faktycznych.

     

    ?Musimy jednak pamiętać, że pomiary w ramach eksperymentu Matroshka były dokonywane na niskiej orbicie wokółziemskiej, a więc w obrębie ziemskiej magnetosfery, która znacząco redukuje docierającą do nas liczbę cząstek naładowanych. W przestrzeni międzyplanetarnej takiej osłony nie ma" - zauważa dr Bilski.

     

    Rozbudowaną analizę danych zebranych w eksperymencie Matroshka przeprowadzono dzięki projektowi Hamlet w ramach 7. Programu Ramowego Unii Europejskiej. Zespół polski był dodatkowo współfinansowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

     

    PAP - Nauka w Polsce

     

    ekr/ agt/

    http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402950,badanie-kosmos-bezpieczniejszy-dla-astronautow-niz-sadzono.html

  11. Orion poleciał w kosmos. Najdalej od 40 lat. Ale czy doleci na Marsa?

     

    Po raz pierwszy od przeszło 40 lat - czyli od czasów lotów na Księżyc - załogowy statek kosmiczny poleciał dziś dalej niż na niską orbitę okołoziemską. Dziś jeszcze bez astronautów na pokładzie, ale w czwartej dekadzie tego stulecia Orion ma zawieźć ludzi na Marsa.

     

    Start Oriona był planowany na czwartek. Niestety, najpierw wiał zbyt silny wiatr, potem pojawiły się problemy z zaworami paliwa. Nim je rozwiązano, zamknęło się tzw. okno startowe, czyli dwuipółgodzinny przedział, w którym statek mógł wystartować, aby trafić na zaplanowaną orbitę. Start przełożono więc o 24 godziny, na piątkowy poranek. W Polsce była to godzina 13.05.

     

    Tym razem wystartował o czasie. Cały lot trwał zaledwie 4,5 godziny.

     

    Kluczowe momenty misji

     

    Kilka minut po wystrzeleniu z przylądka Canaveral na Florydzie, tuż przed tym zanim statek dotarł na orbitę, został odrzucony tzw. system ucieczki. Składa się on z niewielkiej rakiety, która umożliwia natychmiastowe oddzielenie i odrzucenie kapsuły z astronautami od rakiety nośnej i jej zbiorników paliwa, gdyby tuż po starcie nastąpiła jej awaria. Ten system ewakuacji jest potrzebny w czasie kilku pierwszych minut lotu.

     

    Separacja systemu ucieczki się powiodła, Orion wszedł na wokółziemską orbitę i okrążył Ziemię. Wtedy nastąpił drugi kluczowy moment. Ostatni stopień rakiety nośnej, wciąż doczepiony do kapsuły, rozpędził ją i oddalił od Ziemi na odległość 5,8 tys. km. To 15 razy dalej niż wysokość, na jakiej orbituje Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Od roku 1972, gdy na Ziemię powróciła ostatnia księżycowa misja Apollo-17, żaden statek załogowy nie oddalił się tak bardzo od naszej planety.

     

    Na przełaj przez promieniowanie

     

    Orion przeciął jeden z pasów radiacji Van Allena, czyli obszar intensywnego promieniowania, jaki otacza Ziemię. Krążą tam chmury naładowanych cząstek przechwyconych przez ziemskie pole magnetyczne. Inżynierowie z NASA chcieli sprawdzić, czy elektroniczne systemy statku wytrzymają tę nawałnicę, i to dwukrotnie - podczas wznoszenia się i powrotu.

     

    Cała kapsuła została naszpikowana czujnikami. Było ich blisko 1,2 tys. - mierzyły natężenie promieniowania, temperaturę, przeciążenia. Wszystko po to, by się upewnić, że statek i ludzie, którzy będą w nim siedzieli, komfortowo przetrwają tę przejażdżkę.

     

    Ten etap również przebiegł bez zakłóceń.

     

    Najtrudniejszy był powrót

     

    Po dwóch okrążeniach wokół Ziemi Orion odrzucił ostatni człon rakiety i już samodzielnie - za pomocą swoich pomocniczych silników - skierował się w dół i zaczął spadać z coraz większą prędkością. W momencie zetknięcia się z atmosferą pędził 32 tys. km na godz.

    Z głową w gwiazdach - ORION

     

    Główną siłę uderzenia w powietrze przejął owalny spód statku wykonany ze specjalnej osłony, częściowo zbudowanej w podobnej technologii jak poszycie promów kosmicznych. Musiała ona wytrzymać temperaturę ponad 2,2 tys. st. C, dwa razy wyższą niż temperatura płynnej lawy. To dlatego, że przy wchodzeniu w atmosferę z taką prędkością warstwa powietrza wokół spadającego Oriona zamieniła się w rozpaloną plazmę pod wpływem gwałtownego sprężania gazu przez pędzący statek.

     

    Kiedy statek wyhamował do prędkości 500 km na godz., rozwinęły się jego spadochrony - najpierw mniejsze pilotowe, potem trzy główne czasze. Tak wielkie, że mogłyby przykryć boisko. Wszystko po to, by ważąca ponad 20 ton kapsuła łagodnie opadła na powierzchnię Oceanu Spokojnego. Wodowała około 1000 km na południowy zachód od San Diego, zaledwie 2 km od miejsca, które zaplanowano przed misją.

     

    Wyłowiły ją stamtąd okręty marynarki wojennej USA. Podobnie wodowały statki Apollo w latach 60. i 70 ubiegłego wieku.

     

    Załoga okrętu USS Anchorage obserwuje dzisiejsze udane lądowanie Oriona na Pacyfiku:

     

    Rakieta jeszcze nie ta

    W przyszłości Oriona będzie wynosić w kosmos najpotężniejsza rakieta w dziejach, zwana roboczo SLS i projektowana od trzech lat. Wciąż nie jest gotowa i w dzisiejszym teście nie brała udziału - kapsuła została wystrzelona na czubku słabszej rakiety Delta IV.

    Wszystko jednak przebiegło bez zakłóceń i można mieć nadzieję, że amerykański program  kosmiczny nabierze teraz tempa.

    Ambitny projekt budowy nowej flotylli kosmicznej, która miała zastąpić promy kosmiczne, rozpoczął poprzedni prezydent USA George W. Bush. Obama mocno zmodyfikował jego plany: wyznaczył NASA nowy cel - lot na planetoidę i Marsa (zamiast jak chciał jego poprzednik - powrót na Księżyc).

     

    Ma to być więc pojazd do długich i dalekich podróży w Układzie Słonecznym, przygotowany na zmierzenie się z zabójczym promieniowaniem kosmicznym poza kokonem ochronnym, jaki wysoko nad nami roztacza pole magnetyczne Ziemi. Będzie wehikułem astronautów przez długie miesiące, a nawet lata (podróż na Marsa i z powrotem ma zabrać ponad półtora roku).

     

    Kosmiczne taksówki, nad którymi pracują teraz Boeing i SpaceX, mają kursować tylko na niską orbitę, ledwie kilkaset kilometrów nad powierzchnię naszej planety. One są jak biegacze na 400 metrów, podczas gdy Oriona można porównać do maratończyka. Pierwszego takiego długodystansowca od dekad.

     

    Czy z tego pieca będzie chleb?

     

    To zapewne dlatego dzisiejszy udany test tego statku wywołał niemal euforię w mediach, nie tylko amerykańskich.

     

    Komentatorzy podkreślają, że po raz pierwszy od bardzo długiego czasu wystrzeliliśmy załogowy statek dalej niż tylko na niską orbitę wokółziemską. Wprawdzie jeszcze bez ludzi na pokładzie, ale... od czegoś trzeba zacząć. Orion sprawnie wystartował, doleciał 15 razy wyżej niż orbituje Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, po czym wylądował bez szwanku. To niewątpliwy sukces.

     

    Tyle że jego misja przypominała do złudzenia misję Apollo-4 z roku 1967 r., która też była bezzałogową, testową misją nowego statku załogowego. Oczywiście, dziś w budowie kapsuły zastosowano nowsze technologie, lotem sterują o niebo potężniejsze komputery, ale wygląd statku, schemat i przebieg misji był prawie dokładnie taki sam. Trudno się pozbyć wrażenia, że to wszystko, czego dziś byliśmy świadkiem, już kiedyś osiągnęliśmy. Blisko 50 lat temu.

     

    Pół wieku czekaliśmy na powtórkę!

     

    Tę długą przerwę w realizacji kosmicznych marzeń zawdzięczamy po trosze i ekonomii, i polityce. Amerykanie nie są już tak bardzo zainteresowani kosmosem jak w czasach zimnej wojny i wyścigu z ZSRR. A kosmos wciąż kosztuje krocie. W ciągu 10 lat, odkąd firma Lockheed Martin dostała kontrakt na zbudowanie Oriona, NASA wydała na ten cel 9 mld dol. Wraz z nową rakietą koszty programu mają sięgnąć 30 mld dol. I to zanim Orion wybierze się w swą pierwszą poważną misję pozaziemską.

     

    Na razie gotowa jest bowiem tylko sama kapsuła. Potrzeba jeszcze modułu serwisowego (w dzisiejszym teście ten moduł był tylko makietą), potężniejszej rakiety (dopiero jest konstruowana), a w dalekim locie na Marsa - dodatkowego wygodnego modułu mieszkalnego (bo Orion jednak jest zbyt ciasny, by można było spędzić w nim więcej niż kilka tygodni życia).

     

    Kongres zaś skąpi środków, prace się ślimaczą. Rakieta SLS ma odbyć pierwszy lot za trzy lata, pierwszy testowy lot orbitalny z astronautami na pokładzie planowany jest dopiero na rok 2021 r., a warto pamiętać, że NASA lubi spóźniać wszelkie terminy...

     

    Dzisiejszy test się udał, NASA odetchnęła z ulgą, ale wciąż można mieć wątpliwości, czy Orion z astronautami na pokładzie kiedykolwiek wyruszy na Czerwoną Planetę.

     

    http://wyborcza.pl/1,75476,17087109,Orion_polecial_w_kosmos__Najdalej_od_40_lat__Ale_czy.html

  12. Nasz człowiek na Marsie. Orion będzie w połowie europejski

    Tomasz Ulanowski

    Amerykanie cieszą się po wczorajszym, udanym pierwszym testowym locie orbitalnym swojej kapsuły załogowej, która w latach 30. zabierze ich na Marsa. Ale prawie na pewno na jej pokładzie będzie wtedy także Europejczyk.

     

    Połowa Oriona będzie bowiem zbudowana w Europie. Tzw. moduł serwisowy, który w dalekim kosmosie zapewni czwórce astronautów tlen, wodę i napęd, powstanie w fabrykach europejskiego Airbusa (głównie w Niemczech). Umowę na jego konstrukcję podpisała w połowie listopada... ESA, czyli Europejska Agencja Kosmiczna.

     

    Budowa modułu serwisowego w Europie to element wartego 390 mln euro barteru pomiędzy ESA a NASA. Rozliczamy się w ten sposób z Amerykanami (my, bo Polska od niedawna należy do ESA) za ich przyszły wkład w utrzymanie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Europejska część Oriona zostanie prawdopodobnie oparta na konstrukcji bezzałogowego statku transportowego ATV, za pomocą którego ESA od kilku lat wysyła zaopatrzenie do stacji. Moduł serwisowy ma być gotowy do testów w kosmosie w 2017 r.

     

    Kapsuła, którą w piątek testowała NASA i którą wyprodukował amerykański Lockheed Martin, to w zasadzie ledwie połowa Oriona. Sama, po oddzieleniu kilku segmentów rakiety nośnej, nie byłaby w stanie ani dolecieć na Marsa, ani po drodze utrzymać przy życiu astronautów.

     

    Można więc przypuszczać, że kiedy Orion wyruszy w stronę Czerwonej Planety, znajdzie się w nim miejsce dla astronauty albo astronautki z Europy.

     

    Na razie jednak NASA zabiera się za analizę danych przywiezionych wczoraj przez kapsułę załogową Oriona. Po raz pierwszy od blisko 40 lat wysłaliśmy taki statek poza niską orbitę Ziemi (na wysokość kilku tysięcy kilometrów), w okolice, w których panuje bardzo silne promieniowanie. Amerykanie chcą więc dowiedzieć się, jak spisały się tarcze ochronne kapsuły, których zadaniem jest osłona delikatnej aparatury i załogi.

     

    W następną misję testową Oriona wyniesie już nowa, ciężka rakieta SLS, którą szykuje NASA. Statek ma wtedy wejść na orbitę wokół Księżyca.

     

    http://wyborcza.pl/1,75476,17087546,Nasz_czlowiek_na_Marsie__Orion_bedzie_w_polowie_europejski.html

  13. Pierwszy statek kosmiczny dalekiego zasięgu od 40 lat oczekuje na wystrzelenie

    NASA przygotowuje się systematycznie do eksploracji Marsa. Aby tego dokonać budowany jest nowy statek kosmiczny - Orion. W ciągu najbliższych godzin dojdzie do próbnego lotu tej kapsuły, co umożliwi zebranie ważnych danych, które mogą posłużyć przy udoskonaleniu konstrukcji.

    Kapsuła kosmiczna Orion nie jest wersją rozwojową kapsuł Apollo znanych z amerykańskiego programu księżycowego. Jest od nich większa. Może pomieścić 6 astronautów, czyli dwa razy więcej. Oczywiście zmieniła się też technologia i materiały, z których buduje się tak ekstremalne pojazdy.

    Podczas planowanej testowej misji, której wystrzelenie dzisiaj opóźniono, kapsuła znajdzie się najdalej 5800 kilometrów nad Ziemią. To ponad dziesięć razy dalej niż typowa orbita Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

    Jeśli dane z zamontowanej wewnątrz aparatury będą odpowiednie być może dojdzie do lotu załogowego, a w perspektywie najbliższych lat może dojść do oczekiwanego od tak dawna lotu na Marsa. Zresztą NASA oficjalnie nazywa ten testowy lot pierwszym krokiem w kierunku Marsa.

    Podstawowe wyzwanie jakie staje przed tego typu pojazdem to skuteczna ochrona przed promieniowaniem kosmicznym i słonecznym. To właśnie jest czynnikiem największego ryzyka, ponieważ nie ma dobrych sposobów radzenia sobie ze skutkami burzy słonecznej, której komponent dosięgnąłby lecącą w przestrzeni kapsułę. Zanim wsadzi się tam ludzi trzeba być zupełnie pewnym, że kapsuła podtrzyma życie wewnątrz i promieniowanie słoneczne nie spowoduje śmierci astronautów.

    Kapsuła Orion jest zaprojektowana tak, aby znosiła wysokie temperatury panujące podczas wchodzenia w atmosferę. Jej kształt przypominający kapsułę z programu Apollo świadczy o tym, że jest on optymalny. Osiąga się wysokie prędkości a na dodatek duża powierzchnia ochronna przy wejściu w atmosferę stanowi dodatkowe zabezpieczenie.

    Podczas testu Orion będzie wykorzystywał rakietę nośną Delta 4, o największej mocy startowej z wszystkich rakiet, jakimi dysponują obecnie Amerykanie. Docelowo jednak przy przyszłych misjach planowane jest wykorzystywanie potężnych rakiet typu SLS (Space Launch System). Pierwsze loty testowe odbędą się w 2017 roku, a pierwsza realna data dla misji załogowej to 2021 rok.

    Dodaj ten artykuł do społeczności

    http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/pierwszy-statek-kosmiczny-dalekiego-zasiegu-40-lat-oczekuje-wystrzelenie

  14. Orion nie wystartował. NASA przekłada rozpoczęcie testów na piątek

    NASA musi jeszcze poczekać na rozpoczęcie fazy testowej Oriona. Z powodu silnego wiatru i problemów technicznych bezzałogowy statek kosmiczny nie wystartował zgodnie z planem. Kolejne próby zostaną podjęte w piątek o godz.13.05 naszego czasu.

    Pracownicy NASA przez kilka godzin z niecierpliwością oczekiwali na start statku kosmicznego Orion, który miał wznieść się na orbitę okołoziemską 4 grudnia. Z powodu silnego wiatru i problemów technicznych rozpoczęcie fazy testowej przeniesiono na piątek 5 grudnia (13.05 naszego czasu).

    Etap ten miał rozpocząć przygotowania do jednej z najważniejszych misji, które podejmuje się w ostatnich latach NASA. Jeśli faza testowa się powiedzie, to po 2030 czterech astronautów będzie mogło stanąć na Marsie.

    Przełożony strat

    Start miał nastąpić 4 grudnia chwilę po godz. 13 naszego czasu ze Space Launch Complex 37 na terenie Centrum Kosmicznego im. Johna F. Kennedy?ego, kosmodromu zajmującego 567 kilometrów kwadratowych przylądka Canaveral (stan Floryda, USA). Jednak z powodu silnego wiatru naukowcy opóźnili rozpoczęcie fazy testowej. Kiedy wiatr ustał, pojawił się kolejny problem. Zespół techników poinformował, że zawory układu paliwowego silników startowych nie działają prawidłowo. Z tych powodów rozpoczęcie fazy testowej przesunięto o 24 godziny.

    Jeśli 5 grudnia uda się Orionowi wystartować, to na orbicie ziemskiej znajdzie się on po 17 minutach od chwili uruchomienia silników rakiety Delta IV Heavy. Rakieta, na grzbiecie której ważący 21 tys. kg Orion wzniesie się na orbitę okołoziemską, wraz z ładunkiem i paliwem waży aż 740 tys. kg. Na Ziemię wróci jednak tylko sama kapsuła, w której w przyszłości znajdowałaby się załoga. Jej waga to jednak "zaledwie" 8600 kg.

    Tysiące kilometrów w kilka godzin

    Podczas trwającego ogółem 4 godz. i 24 min. lotu naukowcy planują sprawdzić działanie szeregu

    instrumentów pokładowych. Statek, dwukrotnie okrążając Ziemię, pokona w sumie dystans 96 600 kilometrów.

    Podczas drugiego okrążenia Orion osiągnie wysokość maksymalną, wznosząc się na 5800 kilometrów. Dla porównania - Międzynarodowa Stacja Kosmiczna orbituje na wysokości "zaledwie" 420 kilometrów.

    Chwila krytyczna

    Pierwsza faza testów ujawni wszelkie braki i ewentualne pomyłki inżynierskie statku wybudowanego za miliony dolarów. Krytyczny jest zwłaszcza manewr polegający na osadzeniu maszyny z powrotem na powierzchni Ziemi. Podczas schodzenia z kilku tysięcy kilometrów Orion rozwinie prędkość 32 tys. km/h, co podniesie temperaturę do 2200 st. Celsjusza.

    Jeśli sprawdzi się mający wyhamować kapsułę system otwierających się kolejno spadochronów, a temperatura w kapsule utrzyma się na poziomie bezpiecznym dla człowieka, będzie można rozpocząć przygotowania do kolejnej, tym razem załogowej, fazy testów.

    Źródło: NASA

    Autor: mb/mk/ja// pw/rp

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/orion-nie-wystartowal-nasa-przeklada-rozpoczecie-testow-na-piatek,151571,1,0.html

  15. Leszczyna: pieniądze na start agencji kosmicznej są w rezerwach KPRM

    W 2015 r. tworzona Polska Agencja Kosmiczna będzie działać w oparciu o pieniądze z rezerw celowych KPRM - poinformowała w czwartek w Sejmie wiceminister finansów Izabela Leszczyna.

    Jak wyjaśniła, ustawę, na mocy której tworzy się Polską Agencję Kosmiczną, opublikowano już po przyjęciu przez rząd projektu budżetu na 2015 r., jej przepisy - oprócz jednego, o powołaniu prezesa - wchodzą w życie w lutym. Agencja dopiero się tworzy i w związku z tym nie ma swojego planu finansowego - dodała.

     

    Leszczyna przypomniała, że w ustawie o PAK zapisano, że Agencję "tworzy się", co oznacza, że do czasu jej utworzenia koszty przygotować pokrywa KPRM. Co też zapisano w tej ustawie - wskazała.

     

    "Do czasu nadania Agencji statutu i stworzenia planu finansowego nie było możliwe precyzyjne zaplanowanie środków, a budżet planuje wydatki precyzyjnie. Dopiero plan finansowy będzie podstawą zaplanowania na kolejny rok - będzie dotacja podmiotowa i być może dotacja celowa na projekty, które Agencja zaplanuje" - wyjaśniała wiceminister. Nie było podstawy prawnej do wydzielenia rezerwy stricte na PAK, a na podstawie zapisów projektu ustawy o Agencji nie dało się stworzyć precyzyjnej rezerwy - dodała.

     

    Podkreśliła, że projekt budżetu państwa na 2015 r. zawiera możliwości finansowania zadań, które pojawiły się po jego przyjęciu przez rząd i dotyczy to m.in. finansowania nowych bytów. "Środki są zagwarantowane w rezerwie celowej KPRM pod nazwą rezerwa na zmiany systemowe i niektóre zmiany organizacyjne, w tym nowe zadania" - wskazała wiceminister. Zapewniła, że to obszerna rezerwa, w której działalność Agencji się zmieści.

     

    Koszty funkcjonowania Agencji w ustawie o niej oszacowano na 5-10 mln zł rocznie.

     

    Polska Agencja Kosmiczna ma realizować zadania w zakresie badania przestrzeni kosmicznej i wykorzystywania tych badań w rozwoju technologii kosmicznych dla celów przemysłowych, obronnych i bezpieczeństwa państwa oraz dla celów nauki.

     

    W uzasadnieniu ustawy wskazano, że Polska w związku z uczestnictwem w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) wpłaca do niej kwotę rzędu kilkudziesięciu milionów euro rocznie, natomiast polski sektor kosmiczny, mimo potencjału i chęci, w minimalnym stopniu uczestniczy w programach ESA. Polska przystąpiła do ESA we wrześniu 2012 r. Przez pierwszych pięć lat naszego członkostwa w ESA 45 proc. wynoszącej ok. 20 mln euro rocznej składki będzie wracało do Polski w ramach projektów realizowanych przez polskie firmy. Później to właśnie PAK ma ułatwiać zdobywanie tych środków.

     

    Prezesem Agencji został prof. Marek Banaszkiewicz, wcześniej dyrektor Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. (PAP)

     

    wkr/ jbr/

    http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402960,leszczyna-pieniadze-na-start-agencji-kosmicznej-sa-w-rezerwach-kprm.html

  16. No cóż, od czego ma się sąsiadki :D , więc jeśli chodzi o obserwacje, nie wierzę, aby nie dało się obserwować w mieście przez lornetkę niebo, w sumie coś zawsze da się zobaczyć, obiekty planetarne, jasne gwiazdy, itd. Ważne, aby był zapał do obserwacji astronomicznych bez tego ani nie ma, co myśleć, bo hobby się znudzi szybko, a lornetka przyda się na wczasy pod ciemne niebo w Bieszczady czy gdzie indziej. :)

    • Like 1
  17. Wczoraj miałem w sumie okazję zrobić zdjęcia Słońca i Księżyca, ale niebo nie nadawało się, aby na spokojnie robić zdjęcia i przeprowadzić jakoś konkretną obserwacje nieba, wschodnia część nieba było bez chmur zaś zachodnia z chmurami do tego doszła mgła dzisiaj świeci Słońce może uda się, chociaż zdjęcie zrobić nie jest czyste niebo. Mgła i jakieś tam obłoki sobie snują po niebie. :)

  18. Życzę zdrowia szczególności

    Oby dopisywało podczas obserwacji nieba

    Teleskopu tak wielkiego byś odkrył

    Wszechświat na nowo przez niego

    Radości obcowania

    Oraz samych miłych wspaniałych chwil w życiu

    Pozdrawiam serdecznie wiadomo, kto Paweł ;)

  19. LOFAR odkrywa atomy węgla poza Drogą Mleczną

    Międzynarodowy zespół astronomów pod kierownictwem Leah Morabito z Obserwatorium w Lejdzie po raz pierwszy w historii dowiódł występowania największych atomów węgla poza naszą Drogą Mleczną. Posłużył im do tego nowoczesny interferometr radiowy LOFAR. W przyszłości naukowcy będą w stanie zmierzyć temperaturę i gęstość środowiska znalezionych właśnie poza naszą Galaktyką atomów węgla. Mogą mieć one wpływ na formowanie się i ewolucję galaktyk.

    Typowe atomy węgla są około pół miliona razy mniejsze od grubości ludzkiego włosa. Mogą być jednak całkiem duże, jeśli występują w zimnym i rzadkim gazie. Wówczas ich najbardziej zewnętrzne elektrony krążą po bardzo odległych od jądra atomowego orbitach. Taki odległy elektron może być także przechwycony przez inny atom z wolną ostatnią powłoką elektronową. Wtedy obserwowana jest charakterystyczna linia spektralna w widmie obłoku gazu. Takie linie są chemicznymi odciskami palców dla różnych atomów, także dla węgla.

    Już w roku 1970 naukowcy przewidzieli, że linie spektroskopowe węgla będą możliwe do wykrycia również poza naszą Galaktyką. Jednak na ich pierwsze bezpośrednie zaobserwowanie trzeba było poczekać aż 40 lat. Są one trudne do wykrycia, bowiem jawią się nam jako słabe, gdy gaz, w którym osadzone są atomy węgla, jest zbyt ciepły i gęsty. Jednak w gazie rzadkim i chłodniejszym, który występuje w galaktykach intensywnie produkujących gazdy (tzw. galaktyki typu starburst), można je zaobserwować dużo łatwiej.

    Większość współczesnych radioteleskopów pracuje na częstotliwościach radiowych, na których promieniowanie atomów węgla jest nie do wykrycia. Inne z kolei są za mało czułe, by ?zauważyć je? na niskich częstotliwościach (długich falach). Jednak interferometr LOFAR, którego poszczególne elementy rozciągają się z centrum operacyjnego usytuowanego w północnej Holandii na niemal całą Europę, jest z punktu widzenia przeprowadzania takich badań wprost idealny. W pewnym sensie otwiera on całkiem nowe okno radiowe na Wszechświat.

    Atomy węgla są więc na pewno obecne w samym sercu galaktyki M82. To wyjątkowa galaktyka, w której w tym samym czasie rodzi się 10 razy więcej gwiazd niż w Drodze Mlecznej. Zimny, rzadki gaz ma silny wpływ na procesy formowania się gwiazd i ogólną ewolucję M82. Od momentu znalezienia tam linii emisyjnej wodoru na fali o długości 21 cm przez holenderskich, amerykańskich i australijskich astronomów naukowcy ciągle poszukiwali sposobów na niezależne, dodatkowe wyznaczenie właściwości tego zimnego gazu, takich jak jego temperatura i gęstość. Zdaniem astronoma Huuba Röttgeringa (Leiden Observatory) sposobność taka już istnieje ? właśnie dzięki nowym obserwacjom linii emisyjnej węgla. Pozwoli to również ? według niego - porównać charakterystyki gazu w M82 z pewnymi przewidywaniami modeli teoretycznych.

     

    Cały artykuł: Leah K. Morabito et al., Discovery of Carbon Radio Recombination Lines in M82

    Więcej na temat interferometru LOFAR:

    http://www.wgigp.uwm.edu.pl/?q=node/301

     

    http://www.astron.nl/general/lofar/lofar

     

    Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

    http://orion.pta.edu.pl/lofar-odkrywa-atomy-wegla-poza-droga-mleczna

    Na zdjęciach: galaktyka ?starburst? M82, porównanie wielkości atomów węgla, i zaobserwowana linia widmowa.

    Źródło: NASA/ESA/The Hubble Heritage Team (STScI/AURA)

     

    post-31-0-39724600-1417678116.jpg

    • Like 1
  20. Tym statkiem Amerykanie chcą lecieć na Marsa. Dziś jego pierwszy test w kosmosie

     

    Po raz pierwszy od przeszło 40 lat - czyli od czasów lotów na Księżyc - załogowy statek kosmiczny poleci dziś dalej niż na niską orbitę okołoziemską. Choć jeszcze bez astronautów na pokładzie.

     

    Będzie to test nowego statku NASA, który nazywa się Orion. To nim w ciągu najbliższej dekady Amerykanie polecą na którąś z planetoid, a w latach 30. na Marsa. Ma to być więc pojazd do długich i dalekich podróży w Układzie Słonecznym, przygotowany na zmierzenie się z zabójczym promieniowaniem kosmicznym poza ochronnym kokonem, jaki wysoko nad nami roztacza pole magnetyczne Ziemi.

     

    Kosmiczne taksówki, nad którymi pracują teraz Boeing i SpaceX, mają kursować tylko na niską orbitę, ledwie kilkaset kilometrów nad powierzchnię naszej planety. Oriona można za to porównać do dalekobieżnego autokaru. W razie problemu nie będzie mógł szybko wrócić na Ziemię. Będzie musiał zapewnić astronautom warunki do życia przez długie miesiące, a nawet lata (podróż na Marsa i z powrotem ma zabrać ponad półtora roku).

     

    Orion ma kształt stożka o zaokrąglonej podstawie - podobnie jak statki Apollo, w których trzech astronautów leciało na Srebrny Glob - ale ma większą średnicę i jest o połowę obszerniejszy. Dlatego na dalekich trasach wygodnie zmieści się w nim ekipa czteroosobowa. A w lotach do stacji orbitalnej zabierze aż sześć osób.

     

    Oriona będzie wynosić w kosmos najpotężniejsza rakieta w dziejach, zwana roboczo SLS i projektowana od trzech lat. Wciąż nie jest gotowa i w dzisiejszym teście nie weźmie udziału. Statek zostanie wystrzelony na czubku słabszej rakiety Delta IV.

     

    Jak będzie przebiegała ta misja?

     

    Cały lot ma trwać 4,5 godziny. W kilka minut po wystrzeleniu z przylądka Canaveral na Florydzie, gdy Orion dotrze na orbitę, zostanie odrzucony tzw. system ucieczki. Składa się on z niewielkiej rakiety, która umożliwia natychmiastowe oddzielenie i odrzucenie kapsuły z astronautami od rakiety nośnej i jej zbiorników paliwa, gdyby tuż po starcie nastąpiła jej awaria. Ten system ewakuacji jest potrzebny w czasie kilku pierwszych minut lotu. Potem już zawadza i gdyby się nie oddzielił, Orion nie mógłby wylądować.

     

    Jeśli pierwszy element testu się powiedzie - statek okrąży Ziemię - nastąpi drugi kluczowy moment. Ostatni stopień rakiety nośnej, wciąż doczepiony do kapsuły, rozpędzi ją i oddali od Ziemi na odległość 5,8 tys. km. To 15 razy dalej niż wysokość, na jakiej orbituje Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Od początku lat 70. zeszłego wieku żaden statek załogowy nie oddalił się tak bardzo od naszej planety.

     

    Orion przetnie jeden z pasów radiacji Van Allena, czyli obszar intensywnego promieniowania, jaki otacza Ziemię. Krążą tam chmury naładowanych cząstek przechwyconych przez ziemskie pole magnetyczne. Inżynierowie z NASA chcą sprawdzić, czy elektroniczne systemy statku wytrzymają tę nawałnicę, i to dwukrotnie - podczas wznoszenia się i powrotu.

     

    Cała kapsuła została naszpikowana czujnikami - jest ich blisko 1,2 tys. i mierzą natężenie promieniowania, temperaturę, przeciążenia. Wszystko po to, by upewnić się, że statek i ludzie, którzy będą w nim siedzieli, komfortowo przetrwają tę przejażdżkę.

     

    Najtrudniejszy z technicznego punktu widzenia będzie powrót. Po dwóch okrążeniach wokół Ziemi Orion odrzuci ostatni człon rakiety i już samodzielnie - za pomocą swoich pomocniczych silników - skieruje się w dół i zacznie spadać z coraz większą szybkością. W momencie zetknięcia się z atmosferą będzie pędził 32 tys. km/godz. (to jeszcze nie rekord, statek Apollo 10 wracający z Księżyca miał na liczniku blisko 40 tys. km/godz.).

     

    Główną siłę uderzenia w powietrze przejmie owalny spód statku wykonany ze specjalnej osłony, częściowo zbudowanej w podobnej technologii jak poszycie promów kosmicznych. Musi ona wytrzymać temperaturę ponad 2,2 tys. st. C., dwa razy wyższą niż temperatura płynnej lawy. Warstwa powietrza wokół spadającego Oriona zamieni się w rozpaloną plazmę.

     

    Kiedy statek wyhamuje do prędkości 500 km/godz., rozwiną się jego spadochrony - najpierw pilotowe, potem trzy główne czasze. Tak wielkie, że mogłyby przykryć boisko. Wszystko po to, by ważąca ponad 20 ton kapsuła łagodnie opadła na powierzchnię Oceanu Spokojnego, skąd wyłowią ją okręty marynarki wojennej USA. Podobnie wodowały statki Apollo.

     

    Jeśli test się powiedzie, amerykański program kosmiczny nabierze wiatru w żagle. Ambitny projekt budowy nowej flotylli kosmicznej rozpoczął poprzedni prezydent USA George W. Bush. Obama mocno go zmodyfikował. Wyznaczył NASA nowy cel - lot na planetoidę i Marsa, zamiast - jak chciał jego poprzednik - na Księżyc.

     

    Problem są jak zwykle pieniądze. Amerykanie nie są już tak bardzo zainteresowani kosmosem, jak w czasach zimnej wojny i wyścigu z ZSRR. A kosmos wciąż kosztuje krocie. W ciągu 10 lat, odkąd firma Lockheed dostała kontrakt na zbudowanie Oriona, NASA wydała na ten cel 9 mld dol. Wraz z nową rakietą koszty programu mają sięgnąć 30 mld dol. I to zanim Orion wybierze się w swą pierwszą poważną misję pozaziemską.

     

    http://wyborcza.pl/1,75476,17073677,Tym_statkiem_Amerykanie_chca_leciec_na_Marsa__Dzis.html

    Orion na orbicie okołoziemskiej - wizja artysty. To statek, którym Amerykanie chcą w latach 30. tego wieku polecieć na Marsa (NASA)

     

     

    post-31-0-15864700-1417677962_thumb.jpg

    • Like 1
  21. Laniakea - próba sporządzenia szerszego obrazu sytuacji Drogi Mlecznej

    Richard Brent Tully z instytutu astrofizyki, wydziału Uniwersytetu Hawajskiego twierdzi, że jego zespół opracował nowy algorytm pozwalający dokonać ogólnej wizualizacji najbliższego otoczenia Drogi Mlecznej w lokalnym wszechświecie, z punktu widzenia odległego obserwatora.

    Galaktyki nie są rozmieszczone czysto losowo w znanym nam wszechświecie. Duże, trójwymiarowe mapy (np. ze "Sloan Digital Sky Survey") obliczają pozycję galaktyki w przestrzeni na podstawie jej przesunięcia w podczerwieni, wynikającego z ekspansji rozszerzającego się wszechświata. Natomiast Tully i jego współpracownicy do obliczeń użyli osobliwego przesunięcia w podczerwieni, związanego z lokalnym krajobrazem grawitacyjnym. Innowacyjność ich obliczeń polega na badaniu w jaki sposób poszczególne, stosunkowo bliskie galaktyki, wpływają na sposób przemieszczania się sąsiednich galaktyk.

    Na podstawie nowego algorytmu naukowcy odkryli, że lokalna supergromada rozciąga się na obszarze ponad 500 mln lat świetlnych. Mówiąc o tak dużych strukturach trudno jest ściśle zdefiniować granice określonej supergromady, dlatego że są zmienne w czasie i połączone ze sobą jak włókna. Co najwyżej można naszkicować miejsca zwiększonej gęstości materii, do której przyciągane są mniej masywne struktury, podobnie jak dopływy rzek.

    Nazwa supergromady - "Laniakea", w języku hawajskim oznacza "ogromne niebo" i została nadana ku czci polinezyjskich nawigatorów, którzy znani byli z umiejętności przemieszczania się po otwartym oceanie, bez użycia zaawansowanych technologii.

    Dodał: Andrzej Żukowsk

    Źródło: Universe Today

    http://news.astronet.pl/7529

    Obraz wygenerowany komputerowo (SDvision DP, CEA/Saclay) przedstawia strukturę lokalnej supergromady, w której znajduje się Droga mleczna (zaznaczona niebieskim kółkiem). Kolory oznaczają gęstość - od barwy czerwonej do niebieskich obszarów najmniejszej gęstości. Białe kropki symbolizują poszczególne galaktyki.

    Dodał: Andrzej Żukowski

    Źródło: Universe Today

     

    post-31-0-47300400-1417677852_thumb.jpg

  22. Japończycy wystrzelili sondę kosmiczną Hayabusa 2, która ma pobrać próbki asteroidy

    Japoński program kosmiczny zanotował kolejny sukces. Rakieta H-IIA F26 wyniosła skutecznie w przestrzeń kosmiczną sondę Hayabusa-2, która została zaprojektowana w celu pobrania próbek asteroidy 1999 JU3. Po około dwóch godzinach lotu pojazd odłączył się.

    JAXA informuje, że pojazd jest już w drodze, pracuje normalnie i udało się rozłożyć panele słoneczne, co zawsze jest najtrudniejszym momentem tego typu misji. Hayabusa-2 komunikuje się też z kontrolą lotów. Teraz rozpoczął się czas przelotu, który potrwa do 2018 roku. Potem nastąpi pobranie materiału z komety i powrót próbek mniej więcej w 2020.

    Jest to już drugi pojazd z serii Hayabusa. Poprzedni powrócił z próbkami asteroidy Itokawa w 2010 roku. Tamta misja nie była jednak tak bardzo udana i często dochodziło do problemów technicznych. Jednak sukcesem samym w sobie było to, że pojemnik z próbkami wylądował w Australii i był to pierwszy przypadek takiej dostawy na Ziemię materiału z asteroidy.

    Cel sondy Hayabusa-2 to asteroida 1999 JU3, która ma około 914 metrów średnicy czyli jest większa od poprzednio eksplorowanej asteroidy Itokawa. Okres obrotu wynosi 7,6 godzin. Przed lądowaniem w powierzchni asteroidy ma być wybity krater. Na pokładzie Hayabusa 2 znajduje się mini łazik, który ma być użyty na powierzchni. Oczywiście nowa japońska sonda kosmiczna ma zaimplementowane wiele udoskonaleń, między innymi nowy silnik jonowy i systemy nawigacyjne oraz komunikacyjne.

    Dodaj ten artykuł do społeczności

    http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/japonczycy-wystrzelili-sonde-kosmiczna-hayabusa-2-ktora-ma-pobrac-probki-asteroidy

    Porównanie wielkości  - Źródło: JAXA

    Źródło  JAXA

     

    post-31-0-95927000-1417677633.jpg

    post-31-0-93881400-1417677643.jpg

    post-31-0-03180600-1417678197.jpg

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)