Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 477
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Odpowiedzi dodane przez Paweł Baran

  1. Co do tego tematu dodałem właśnie w AWI można sobie poczytać, zaś, gdy ja zacząłem coś mówić działać w tym kierunku, to dostałem odpowiedź taką ty masz tu nic do powiedzenia, i po nie długim czasie dodali więcej lamp jak było na dodatek, niektóre z nich święcą prawie proso w górę zamiast w dół oślepiając swoim blaskiem tak daleko, że nawet moim zdaniem szkodzą nocnym zwierzętom, co więcej, stoi słup energetyczny u sąsiadki nie daleko mojego domu, w tym miejscu nie dodali lampy ulicznej, ale już mówią, że by się zdała, bo w tym miejscu jest ciemno. Na dodatek to nie jest droga  gdzie powinny świecić się lampy uliczne, tylko ścieżka w mapie, drogę zrobiło się jako dojazdową do mojego domu prywatnie, jeśli w tym miejscu dodadzą kiedyś lampę to mogę pożegnać się z obserwacją przez teleskopy będzie oświetlać w prosto w teleskop a to nie jest miłe. W sumie napiszę tak wolałbym, aby tych lamp nie było wcale, zmienianie lamp na nowe nic nie daje, ta akcja jest po to byśmy cicho siedzieli, każda lampka nocą, która się świeci, w ciemnościach razi po oczach a nie pisząc tu o lampach ulicznych a więc nie tylko u mnie, ale naprawdę jest źle a będzie jeszcze gorzej. >:( :)

  2. Wybierz się w najciemniejsze miejsca w Polsce

    W Twojej miejscowości niebo jest na tyle jasne, że nie możesz zobaczyć gwiazd? Zabierzemy Cię w miejsca, gdzie zanieczyszczenie świetlne jest najmniejsze w Polsce, gdzie panują przysłowiowe egipskie ciemności. Zobaczysz fragment Drogi Mlecznej.

    Zbliża się zima, noce są coraz dłuższe i coraz ciemniejsze, a przez to można zobaczyć nawet te najbardziej nikłe gwiazdy. Jednak w mieście ich nie ujrzymy. Warto więc zaplanować wyprawę w najciemniejsze regiony naszego kraju i spędzić noc pod gwiazdami. Gwarantujemy, że będzie to niezapomniane przeżycie.

    Aż 4,5 miliarda ludzi na świecie nie może zobaczyć nocami czarnego, usianego gwiazdami nieba, z powodu zanieczyszczenia świetlnego. Wszystkiemu winna jest charakterystyczna pomarańczowa łuna unosząca się nad miastami, która osłabia czerń nieba.

    To efekt nadmiernego używania energii elektrycznej, począwszy od lamp ulicznych po tablice reklamowe. W największych metropoliach, gdzie ludzie od młodości po starość niemal nie ruszają się z miejsca, miliony ludzi nigdy nie widziało gwiazd.

    Według najnowszych badań naukowych szacuje się, że ten problem dotyczy aż 2/3 ludzkości, co jest bardzo poważną liczbą. Na poniższej grafice można porównać jaka jest widoczność gwiazd w poszczególnych miejscach, w samym centrum miasta, na jego przedmieściach czy też na obszarach wiejskich.

    W sercu największych miast niemożliwe jest dostrzeżenie nawet większych gwiazd. Nieco lepiej jest na przedmieściach, gdzie możemy odnaleźć na niebie jasne gwiazdy, lecz słabszych nie ujrzymy. W całkowitej głuszy, pośród lasów, niebo jest tak ciemne, że możliwe jest zobaczenie nawet fragmentu Drogi Mlecznej.

    Od lat 80. ubiegłego stulecia z jeszcze gwałtowniejszych rozwojem przemysłowym, zanieczyszczenie świetlne powiększa się w sposób dramatyczny. Każdego dnia w miastach pojawiają się nowe neony, podświetlane są wciąż to nowe historyczne budynki, zwiększa się też liczba samochodów.

    Miasta pogrążają się w smogu, czyli toksycznej mgiełce, która sprawia, że światło odbija się od warstwy zanieczyszczeń i powraca na powierzchnię ziemi. Tworzy się wyspa świetlna, bardzo podobna do tej znanej nam z efektu cieplarnianego.

    W największych miastach świata, takich jak Meksyk, Tokio, Nowy Jork, Pekin, Hongkong czy Moskwa, gwiazd na niebie nie można zobaczyć przez cały rok. W mniejszych miastach zobaczenie obiektów na niebie możliwe jest tylko przez kilka, kilkanaście dni w roku, oczywiście tylko wtedy, kiedy na niebie nie ma chmur.

    W skali całego świata gwiazd nie można zobaczyć szczególnie w całej wschodniej części Stanów Zjednoczonych, w Europie i w rejonie Japonii, która jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych światłem krajów na naszej planecie.

    W skali całej Europy najgorzej jest w Krajach Beneluksu, na zachodzie Niemiec, północy Włoch oraz w Anglii. Najłatwiej dostrzec gwiazdy na północy Skandynawii oraz na wschodzie kontynentu.

    W Polsce najbardziej zanieczyszczony światłem jest Górnośląski Okręg Przemysłowy z Katowicami na czele. Problem z dostrzeżeniem wszystkich gwiazd mają zwłaszcza mieszkańcy całej południowej i środkowej części naszego kraju. Najmniej zanieczyszczone światłem są dzielnice wschodnie, a zwłaszcza północny wschód.

    W naszym kraju jak dotąd powstały dwa parki ciemnego nieba. Jeden z nich, Izerski Park Ciemnego Nieba, w zachodniej części Sudetów, obchodzi właśnie swoje 5. urodziny. W dolinie Izery i Jizery, w tym w okolicach schronisk Chatka Górzystów i Orle, nocne niebo jest dwukrotnie jaśniejsze od nieba nieskażonego zanieczyszczeniem światłem, ale i tak jest znacznie ciemniejsze od nieba miejskiego, gdzie jasność nocnego nieba może być ponad 40 razy większa od naturalnej.

    Na obszarze o powierzchni 75 kilometrów kwadratowych turyści mogą zachwycać się niezwykle ciemnym niebem usianym milionami gwiazd, z dala od obszarów zabudowanych. Pomysł utworzenia parku ciemnego nieba w Górach Izerskich powstał z potrzeby przekazania społeczeństwu wiedzy na temat zanieczyszczenia światłem.

    Zadanie to ważne, ponieważ wciąż zbyt mało informacji o tym zjawisku dociera do społeczeństwa a przeciwdziałanie zanieczyszczeniu świtałem powinno być uwzględnione w naszych działaniach mających na celu ochronę środowiska naturalnego. Projekt był realizowany podczas Międzynarodowego Roku Astronomicznego w porozumieniu ze stroną czeską.

    Szlak prowadzący przez Halę Izerską i schronisko ma długość 10-15 kilometrów. Najwięcej gwiazd można dostrzec oczywiście w najdłuższą noc w roku, czyli z 21 na 22 grudnia, jednak także latem niebo usiane jest miliardami świecących punkcików, których w takiej liczbie w mieście nie zobaczymy.

    Szczególnie polecamy wycieczkę Drogą Izerską, ponieważ przy niej w skali 1:1 miliarda rozstawione są kamienie z symbolami planet krążących wokół Słońca. Tymczasem w budynku dawnej huty Karsthal w osadzie Orle, powstała nowoczesna pracownia dydaktyczna wyposażona w teleskopy, komputery, sprzęt fotograficzny i inne urządzenia do prowadzenia obserwacji astronomicznych.

    Wszyscy, którzy planują w najbliższym czasie wybrać się szlakiem Izerskiego Parku Ciemnego Nieba powinni się wyposażyć w latarkę i bardzo ciepło się ubrać, nawet pomimo wiosennych temperatur na nizinach, bo przy pogodnym niebie, temperatura może być bardzo niska.

    Drugie takie miejsce to Park Gwiezdnego Nieba "Bieszczady", który oficjalnie został powołany do życia 8 marca 2013 roku. Obejmuje on 114 tysięcy hektarów obszaru w Ciśniańsko-Wetlińskim Parku Krajobrazowym, Parku Krajobrazowym Doliny Sanu i Bieszczadzkim Parku Narodowym.

    Najciemniejszym niebem może się poszczycić rejon dawnej wsi Bukowiec, około 1,5 kilometra od granicy polsko-ukraińskiej. Znajduje się tam pole biwakowe kontrolowane przez Straż Graniczną, która pozwala amatorom gwieździstego nieba na nocne obserwacje.

    Źródło; Twoja Pogoda

    http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114253,wybierz-sie-w-najciemniejsze-miejsca-w-polsce

    Mapa zanieczyszczenia świetlnego na świecie. Dane: NOAA.

    Mapa zanieczyszczenia świetlnego w Polsce. Dane: NOAA.

    Mapa zanieczyszczenia świetlnego w rejonie Hali Izerskiej. Dane: NOAA / www.astro.uni.wroc.pl

    post-31-0-91533100-1416387460.jpg

    post-31-0-18494800-1416387474.jpg

    post-31-0-95712300-1416387482.jpg

    post-31-0-13997700-1416387494.jpg

    • Like 2
  3. Pierwsza włoszka poleci na ISS. Rakieta Sojusz wystartuje 24 listopada

    Włoska astronautka Samantha Cristoforetti przygotowuje się do misji, podczas której poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną ISS. W kosmos wyniesie ją rakieta Sojusz, a start odbędzie się z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie 24 listopada. Cristoforetti będzie pierwszą włoszką, która przebywać będzie w ISS.

    ? Samantha Cristoforetti jest kapitanem włoskich sił powietrznych. W maju 2009 roku została wybrana przez Europejską Agencję Kosmiczną na astronautę. 24 listopada na pokładzie kapsuły Sojusz poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

    Astronautka z Europejskiej Agencji Kosmicznej

    Samantha Cristoforetti dołączyła do Europejskiej Agencji Kosmicznej we wrześniu 2009 roku i zakończyła podstawowy trening w październiku 2010 roku. W lipcu 2012 roku została wybrana również przez włoską Agencję Kosmiczną na astronautkę, która poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

    - Na ISS będzie dużo pracy, ale jestem pewna, że w czasie wolnym będę publikować zdjęcia w mediach społecznościowych, tak aby każdy mógł ze mną dzielić to doświadczenie - powiedziała Cristoforetti.

    Załoga zastępcza

    Włoszka, razem z kosmonautami Antonem Shkaplerovem i Terrym Virtsem z NASA jest częścią zastępczej załogi, która poleci na ISS 24 listopada.

    Źródło: Reuters TV

    Autor: mab/mk

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/pierwsza-wloszka-poleci-na-iss-rakieta-sojusz-wystartuje-24-listopada,149965,1,0.html

     

    post-31-0-15714700-1416383520_thumb.jpg

  4. Po raz kolejny niebo rozbłysło nad Rosją

    W zeszły piątek nad Rosją - a dokładniej rzecz biorąc nad obwodem swierdłowskim znajdującym się niemal idealnie w centrum kraju - po raz kolejny doszło do jakiegoś dziwnego zdarzenia. Jeden z kierowców na rejestratorze trasy uchwycił coś co wyglądało na potężną eksplozję bolidu w atmosferze.

    Tak wygląda to z innego ujęcia:

    Na razie nawet rosyjskie media nie wiedzą/nie podają co to dokładnie mogło być. Czekamy na dalsze informacje.

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21053/po-raz-kolejny-niebo-rozblyslo-nad-rosja

    Krzysiek Dzieliński

    post-31-0-78216000-1416383365.jpg

  5. Polscy naukowcy mają nadzieję na ponowne badanie komety Churyumov-Gerasimenko

    Polskie urządzenie, które wraz z lądownikiem osiadło na komecie Churyumov-Gerasimenko, wbiło się w jej powierzchnię na niedużą głębokość. Naukowcy liczą jednak, że gdy kometa doleci bliżej Słońca i akumulatory lądownika się naładują, urządzenie ponownie zadziała.

    Stukilogramowy lądownik Philae sondy Rosetta 12 listopada osiadł na powierzchni jądra komety 67P/Churyumov-Gerasimenko. Ponieważ przez większość czasu znajdował się w cieniu wysokiego wzniesienia na powierzchni jądra komety, jego baterie słoneczne nie otrzymywały wystarczającej ilości energii ze Słońca i wyczerpywały się. To przełożyło się na pracę wszystkich urządzeń badawczych, które znalazły się na lądowniku, w tym przyrządu Mupus, skonstruowanego w Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK PAN). Mupus miał się wbić w powierzchnię komety i m.in. zmierzyć jej temperaturę.

     

    "Nasze sensory termiczne pokazują, że Mupus wbił się w powierzchnię komety, ale na niedużą głębokość. Dwa pierwsze, które są najbliżej grota wskazują znacznie niższą temperaturę niż pozostałe. To oznacza, że mogły być w gruncie, a pozostałe powyżej niego. Otrzymane wyniki muszą być jednak zweryfikowane" - powiedział PAP inż. Jerzy Grygorczuk z CBK PAN, który w poniedziałek wrócił ze specjalnego spotkania Europejskiej Agencji Kosmicznej, organizującej misję Rosetta.

     

    Podkreślił, że ze względu na wyczerpywanie się baterii lądownika próbę wbijania Mupusa ograniczono do pięciu minut. Wiele eksperymentów, które znalazły się na lądowniku, przeprowadzono w 20-30 proc. Poza tym polskie urządzenie wbijające - młotek - ważyło tylko 30 gramów, więc było przewidziane do działania na gruncie miększym niż znaleziono na komecie.

     

    "Pod uwagę brano również takie scenariusze, że lądownik zakopie się w miękki śnieg i wpadnie w kometę. Trochę nas ona zaskoczyła, nie tylko swoim kształtem, ale i powierzchnią. Okazała się zdecydowanie twardsza niż się spodziewano" - podkreślił inż. Grygorczuk.

     

    Przyznał, że efekt wbijania Mupusa nie jest imponujący, ale nawet on stanowi istotną informację dla przyszłych inżynierów. Dzięki temu wiadomo, że powinni oni budować bardziej masywne urządzenia.

     

    Naukowcy mają jednak nadzieję, że to nie koniec misji Mupusa. "Jeżeli kometa po kilku miesiącach doleci bliżej Słońca i akumulatory lądownika zostaną podładowane, to można się spodziewać, że różne zadania będzie można powtórzyć. Być może Mupus dostanie wtedy drugą szansę. Na razie nie jest to jeszcze pewne, ale potencjalnie możliwe" - zaznaczył rozmówca PAP.

     

    Podkreśla jednak, że pod względem inżynieryjnym polscy naukowcy swoje urządzenie wykonali "perfekcyjnie". "Mieliśmy osiem systemów i wszystkie zadziałały, więc z tego punktu widzenia trudno narzekać. Natomiast jest taka nuta braku całkowitej satysfakcji. To kometa nam nie pozwoliła (na pełne wykonanie zadania - PAP), a nie nasze urządzenie. To tak jakby komuś dano mały skuterek i powiedziano mu, aby wygrał rajd" - ocenił Grygorczuk.

     

    Sonda Rosetta swoją misję rozpoczęła w 2004 roku. Wtedy wystrzelono ją w przestrzeń kosmiczną. Z hibernacji wybudzono ją w styczniu br. Naukowcy mają nadzieję, że pobrane i przeanalizowane przez przyrządy lądownika próbki pomogą poszerzyć wiedzę na temat powstania planet oraz życia, gdyż tworzące materię komet lód i skały pochodzą z czasów formowania się Układu Słonecznego. Zakłada się, że działalność badawcza próbnika Rosetta potrwa do końca 2015 roku. (PAP)

     

    http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402740,polscy-naukowcy-maja-nadzieje-na-ponowne-badanie-komety-churyumov-gerasimenko.html

    • Like 1
  6. Astronomowie zaobserwowali mechanizm potężnych burz na Uranie

    Pogoda, jaką zaobserwowali na Uranie ziemscy naukowcy jest zaskakująco aktywna. Naukowcy nie ukrywają, że pojawienie się burzliwego periodu na tej lodowej planecie jest trudne do wytłumaczenia.

    Aktywność pogodową na Uranie zaobserwowano po raz pierwszy dopiero w 2007 roku, gdy Słońce świeciło bezpośrednio na Urana. Zwiększona aktywność pogody na tej planecie była wtedy wyjaśniana ustawieniem planet i zbliżeniem do Słońca, które występuje raz na 42 lat. Ale dlaczego teraz na siódmej planecie od Słońca szaleją potężne burze? Astronomowie nie udają, że rozumieją co się tam dzieje.

    Ludzkość nadal nie posiada orbitera, który mógłby zbierać informacje na temat Urana. Wiemy jednak, że planeta ta składa się z lodu stworzonego z wody, metanu i amoniaku i posiada chmury. Aktualne burze zaobserwowano przy użyciu obserwatorium Keck. Specjaliści są zaskoczeni jak potężne są te burze i usiłują znaleźć jakieś wyjaśnienie.

    Oczywiście jedną z możliwości jest aktywność słoneczna, ale nie wiadomo, dlaczego pojawiło się to dopiero teraz. Być może przyczyną jest metan, który wznosi się w atmosferze Urana i może się przyczyniać do bardziej ekstremalnych burz. Uran jest zazwyczaj nazywany stabilną planetą, bo nie dzieje się tam zbyt wiele. Tym bardziej dziwią te nagłe zmiany.

    http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/astronomowie-zaobserwowali-mechanizm-poteznych-burz-uranie

    Dodaj ten artykuł do społeczności

    Burza na Uranie - Źródło: Keck Observatory

    post-31-0-78541400-1416383089.png

    post-31-0-71032000-1416383099.jpg

    • Like 1
  7. Wystrzelony przez Rosjan niezidentyfikowany obiekt w lata w kosmosie

    Od czterech miesięcy niezidentyfikowany obiekt wystrzelony przez Rosjan przemierza kosmos - informuje "Financial Times".

    Zachodnie agencje kosmiczne przez ostatnie tygodnie śledzą lot obiektu 2014-28E, który początkowo został uznany za kosmiczny śmieć, pozostałość po rakiecie nośnej wystrzelonej w maju wraz z trzema satelitami komunikacyjnymi. Śmieć jednak okazuje się być urządzeniem, które utrzymuje się na orbicie, po drodze odwiedzając inne rosyjskie obiekty kosmiczne

    Jak pisze brytyjski dziennik, tajemniczy obiekt, uruchomiony przez rosyjskie wojsko, może pochodzić z czasów zimnej wojny i jego celem może być zniszczenie innych satelitów. Rozważna jest też opcja, iż urządzenie może mieć zupełnie inne przeznaczenie i służyć np. do tankowania lub naprawy już istniejących satelitów.

    Aktywność urządzenia zwiększyła się w miniony weekend - podkreśla gazeta.

     

    Jak powiedział "Financial Times" anonimowy rosyjski ekspert wojskowy, Rosja, widząc postęp związany z kosmosem innych mocarstw, a także wzrost napięcie pomiędzy Moskwą a Zachodem, planuje ożywić swój program kosmiczny.

     

    Sprawą zajmuje się już NORAD, amerykańska agencja obrony kosmicznej.

    Źródło: IAR, ft.com

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Wystrzelony-przez-Rosjan-niezidentyfikowany-obiekt-w-lata-w-kosmosie,wid,17040888,wiadomosc.html

  8. 20 lat wybuchów kosmicznych skał

    NASA przygotowała bardzo interesującą grafikę, na której możecie zobaczyć miejsca rozbłysków małych planetoid (bolidów), jakie miały miejsce w ziemskiej atmosferze w ciągu ostatnich 20 lat (1994-2013). Wszystkie zaprezentowane obiekty miały wielkość większą niż metr, ponieważ technologia nie pozwala na wykrycie mniejszych kosmicznych skał.

    Pomarańczowe kropki oznaczają, że bolid wszedł w ziemską atmosferę w ciągu dnia, natomiast niebieskie w nocy. Wielkość kropek powie Wam, jak dużą energię wygenerował każdy z tych obiektów. NASA w przeciągu tych 20 lat zarejestrowała 556 tego typu zjawisk, a trzeba tu zaznaczyć, że to tylko kropla w morzu małych planetoid uderzających w atmosferę naszej planety.

    Co ciekawe, szacuje się, że każdego dnia do powierzchni ziemi dociera nawet do 2 ton materiału pochodzenia kosmicznego. Takie obiekty mogą poczynić poważne szkody, jak chociażby słynny meteor Czelabiński, dlatego NASA chce jeszcze wnikliwiej obserwować wszystko to, co niebezpiecznie zbliża się do naszej planety.

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21045/20-lat-wybuchow-kosmicznych-skal

    Filip Geekowski

    post-31-0-32156800-1416334917.jpg

    post-31-0-32619600-1416335001.jpg

    • Like 2
  9. Philae odkrył "cegiełkę życia" na komecie

    Filip Geekowski

    Naukowcy od dawna uważali komety za siewców życia, ponieważ zgodnie z teorią panspermii, mają one odgrywać kluczową rolę w transporcie cegiełek życia, takich jak np. aminokwasy. Sądzi się, że w taki właśnie sposób życie zostało przyniesione na Ziemię, mogło też być rozpowszechnione na inne planety oraz planetoidy.

    Jak do tej pory była to tylko teoria, której nie sposób było potwierdzić. Jednak po historycznym lądowaniu próbnika Philae na komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko, teorię można wreszcie sprawdzić w praktyce. Tuż przed wyczerpaniem się energii, próbnik wykonał odwiert w jądrze komety i pobrał materiał do analizy.

    Naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) wstępnie go przebadali i już wiadomo, że jest niezwykle cenny. Stanowi też przełom, ponieważ po raz pierwszy możemy zbadać to, co niesie ze sobą kometa. Okazuje się, że wykryto atomy węgla, które są jednymi z cegiełek wszelkiego życia na Ziemi. Badacze mają nadzieję, w toku dalszych analiz, odnaleźć bardziej złożone struktury, np. aminokwasy, również będące podstawowymi budulcami życia.

    Niestety, dalsza misja lądownika Philae stoi pod znakiem zapytania, ponieważ wraz z prawie całkowitym wyczerpaniem się energii, lądownik został przez naukowców uśpiony. Jeśli nie uda się go obudzić, kolejne cenne dane mogą nigdy nie zostać przesłane na Ziemię. Pozostaje nam trzymać kciuki za udany finał misji i za jej odkrycia.

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21050/philae-odkryl-cegielke-zycia-na-komecie

    Zdjęcia pokazują kolejne fazy odbijania się lądownika Philae od powierzchni jądra komety oraz miejsce jego ostatecznego spoczynku. Dane: ESA.

    post-31-0-33813900-1416334804.jpg

    • Like 1
  10. Sekrety jądra naszej Galaktyki

    Czy materia opada na masywną czarną dziurę znajdującą się w centrum Drogi Mlecznej, czy też jest ona za jej sprawą wyrzucana w przestrzeń? Tego jeszcze nie wiemy, ale naukowcy z University of California, Santa Barbara, właśnie szukają odpowiedzi na to i podobne pytania.

    Carl Gwinn, profesor fizyki z UCSB, wraz ze swym zespołem przeanalizował zdjęcia wykonane przez rosyjską sondę RadioAstron. RadioAstron została wystrzelona w Kosmos z ośrodka Bajkonur w Kazachstanie w lipcu 2011. Jednym z celów misji było dokładne zbadanie rozpraszania promieniowania pulsarów ? jąder umarłych gwiazd ? przez gaz międzygwiazdowy. Jednak jej pierwsze obserwacje skłoniły również naukowców do bliższego przyjrzenia się obszarowi Sagittarius A*, odpowiadającemu położeniu supermasywnej czarnej dziury w naszej Galaktyce. Sagittarius A* jest obserwowany na falach radiowych, podczerwonych i rentgenowskich.

    Źródłem tak silnej emisji nie jest sama czarna dziura o masie rzędu 4 milionów mas Słońca, ale otaczający ją, rozgrzany gaz. Gaz ten jest poddany działaniu bardzo silnego pola grawitacyjnego czarnej dziury. Fale o tych długościach, jakie sprawiają, że Sagittarius A * jest dla nas widoczny, są rozpraszane przez międzygwiezdny gaz wzdłuż naszej linii wzroku - w taki sam sposób, jak światło rozproszone przez mgłę na Ziemi.

    Gwinn i jego koledzy odkryli jednak, że obrazy tego obszaru zebrane przez RadioAstron miały też w sobie niewielkie plamki ? jak gdyby grudki, które wydawały się być porozrzucane po całym zdjęciu. Okazało się, że już dosyć dawne teorie przewidywały podobny efekt grudek, nazwanych przez naukowców substrukturami. Zdaniem teoretyka Michaela Johnsona, doktoranta z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, tego typu anomalie mogą być wykorzystane w celu oszacowania rzeczywistego rozmiaru źródła emisji.

     

    Dodatkowe obserwacje przeprowadzone przy pomocy techniki VLBI (Very Long Baseline Array) i 100-metrowego radioteleskopu z Green Bank w Wirginii Zachodniej również wykazały istnienie owych substruktur na zdjęciach obszaru Sagittarius A*. Niedawne unowocześnienia techniczne znacznie podwyższyły czułość obu tych urządzeń, dowody na ich istnienie są więc dosyć mocne. Co jednak z tego wszystkiego wynika?

     

    Johnson uważa, że na bazie teorii w połączeniu z obserwacjami można już wysnuć pewne wnioski na temat międzygwiazdowego gazu odpowiedzialnego za rozpraszanie i wielkości obszaru emisji związanego bezpośrednio z czarną dziurą. Okazuje się, że jego rozmiar to jedynie około 20 średnic jej widzianego z Ziemi horyzontu zdarzeń. Aby jednak lepiej zrozumieć skomplikowane, zachodzące tam procesy, będziemy zapewne potrzebowali kolejnych obserwacji.

     

    Choć żaden zespół naukowy nie był jak dotychczas w stanie opracować pełnego obrazu emisji czarnej dziury, astronomowie wyciągnęli pewne wnioski o rozpraszaniu tej emisji przez gaz dzięki obserwacjom na dłuższych falach. Naukowcy nie tylko zdołali oszacować rozmiar centralnego obszaru aktywności Sagittarius A*, ale i uzyskali nowe informacje na temat fluktuacji w ośrodku międzygwiazdowym generującym to rozpraszanie. Ciągle jeszcze pozostaje jednak pytanie, kto jako pierwszy naprawdę zobrazuje obszar emisji czarnej dziury ? i, co się z tym wiąże, czy gaz okaże się opadać na czarną dziurę, czy też może jest z niej odrzucany w postaci przeciwstawnych dżetów. Naukowcy planują wykonać dokładniejsze testy statystyczne dla występowania substruktur oraz przeprowadzić nowe obserwacje na niższych długościach fal radiowych, na których obszar emisji będzie prawdopodobnie mniejszy i bliższy czarnej dziurze.

    Cały artykuł: Gwinn, C.R. Et al., Discovery of Substructure in the Scatter-broadened Image of Sgr A*

    Więcej: Fish,Vincent L. Et al., Imaging an Event Horizon: Mitigation of Scattering toward Sagittarius A*

     

    Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

    http://orion.pta.edu.pl/sekrety-jadra-naszej-galaktyki

    Kompozycja obrazów przedstawiających centralny obszar aktywności naszej Galaktyki - Sagittarius A*. Połączenie obserwacji wykonanych interferometrem radiowym VLA (zieleń), danych z BIMA (czerwień), oraz obserwacji z Teleskopu Spitzera (błękit). Źródło: NRAO

     

    post-31-0-39235300-1416334723.jpg

    • Like 1
  11. Niebo w trzecim tygodniu listopada 2014 roku

    W piątek 21 listopada Słońce osiągnie deklinację -20° i tym samym zacznie się dwumiesięczny okres najkrótszych dni i najdłuższych nocy na półkuli północnej, z kulminacją w dniu przesilenia zimowego 22 grudnia. W tym czasie Słońce zmieni swoją deklinację jedynie o 3,5 stopnia. Najbliższe noce będą prawie bezksiężycowe: Srebrny Glob zacznie tydzień w fazie wąskiego sierpa, aby w sobotę 22 listopada przejść przez nów, a dzień wcześniej minąć Merkurego. Na porannym niebie widoczny będzie także Jowisz, ale tę planetę można obserwować już dwie godziny przed północą. Zaś na niebie wieczornym poprawiają się warunki obserwacyjne Marsa i coraz krócej widoczne są planety Uran z Neptunem.

    Ponowną deklinację -20° nasza Gwiazda Dzienna osiągnie 21 stycznia przyszłego roku, gdy już będzie w drodze na północ i dzień się będzie wydłużał. W piątek 21 listopada w centralnej Polsce Słońce wzejdzie o godzinie 7:11, zajdzie o godzinie 15:45, zatem dzień będzie trwał 8 godzin i 34 minuty. Do przesilenia zimowego dzień skróci się jeszcze o prawie godzinę: 22 grudnia wschód Słońca nastąpi o 7:47, a zachód - o 15:34, czyli dzień będzie trwał 7 godzin i 43 minuty.

    Oczywiście im bardziej na północ, tym ta różnica jest większa, a im bardziej na południe - mniejsza. W trzeciej dekadzie grudnia różnica długości dnia między przylądkiem Rozewie, a miejscowością Wołosate w Bieszczadach będzie wynosiła około 60 minut.

    Natomiast w najbliższych dniach najwięcej będzie się działo na porannym niebie: w pierwszej części tygodnia będą na nim gościć Księżyc z Merkurym oraz meteory z corocznego roju Leonidów, a przez cały tydzień będzie na nim planeta Jowisz. Największa planeta Układu Słonecznego pojawia się obecnie nad widnokręgiem mniej więcej o godzinie 22 i w momencie pokazanym na mapkach animacji jest ona bliska górowania, przebywając na wysokości ponad 50° nad południowym horyzontem.

    Naturalny satelita Ziemi powoli zbliża się do nowiu, który będzie miał miejsce w sobotę 22 listopada o godzinie 13:32 naszego czasu i jest teraz w fazie cienkiego sierpa, który z każdym kolejnym dniem będzie się robił coraz węższy. Każdego kolejnego poranka Księżyc będzie wschodził coraz później i o tej samej porze będzie znajdował się coraz niżej nad widnokręgiem, świecąc coraz słabiej i coraz mniej przeszkadzając w obserwacjach innych ciał niebieskich, zwłaszcza mgławicowych.

    W poniedziałkowy poranek 17 listopada Księżyc miał fazę 26% i przebywał na granicy gwiazdozbiorów Lwa i Panny. 45 minut przed świtem (na tę porę wykonane są mapki animacji) znajdował się on na wysokości około 36° nad horyzontem SSE. 15° na północ od niego znajdowała się wtedy druga co do jasności gwiazda konstelacji Lwa, czyli Denebola, znajdująca się na wschodnim krańcu głównej figury tego gwiazdozbioru, zaś 2 razy dalej w kierunku północno-zachodnim znajdował się Jowisz. Nieco bliżej w tym samym kierunku, co Jowisz, bo tylko w odległości 23° świecił Regulus, czyli najjaśniejsza gwiazda Lwa.

    Odległość między Ziemią a Jowiszem powoli się zmniejsza. Na razie tempo zbliżania się nie jest duże, ponieważ Jowisz wciąż porusza się ruchem prostym, czyli z zachodu na wschód. Ale za około miesiąc zmieni on kierunek ruchu na wsteczny i wtedy jego jasność i rozmiary kątowe będą wyraźnie rosły z tygodnia na tydzień. Obecnie piąta planeta Układu Słonecznego świeci z jasnością -2,2 wielkości gwiazdowej i przebywa na tle gwiazdozbioru Lwa, około 8° na północny zachód od Regulusa, którego jasność obserwowana to +1,3 wielkości gwiazdowej, a więc świeci on ponad 20 razy słabiej. Już przez lornetki da się dostrzec pasy na jowiszowej tarczy, której średnica w najbliższych dniach to 38".

    Również lornetka wystarczy do obserwacji ruchu księżyców galileuszowych wokół swojej planety macierzystej, jednak do podziwiania przejść ich oraz ich cieni na tle tarczy Jowisza potrzebny jest teleskop o średnicy przynajmniej zbliżającej się do 10 cm i powiększeniu przynajmniej duże kilkadziesiąt razy.W tym tygodniu z terenu Polski będzie można dostrzec następujące zjawiska:

    ? 17 listopada, godz. 2:18 - wejście Io w cień Jowisza (początek zaćmienia),

    ? 17 listopada, godz. 5:56 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

    ? 17 listopada, godz. 22:13 - od wschodu Jowisza Europa na tarczy planety (na wschód od środka tarczy),

    ? 17 listopada, godz. 23:38 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

    ? 18 listopada, godz. 0:12 - zejście Europy z tarczy Jowisza,

    ? 18 listopada, godz. 0:56 - wejście Io na tarczę Jowisza,

    ? 18 listopada, godz. 1:58 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,

    ? 18 listopada, godz. 3:12 - zejście Io z tarczy Jowisza,

    ? 18 listopada, godz. 4:16 - wejście cienia Kalisto na tarczę Jowisza,

    ? 19 listopada, godz. 0:24 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

    ? 19 listopada, godz. 4:28 - wejście Ganimedesa w cień Jowisza (początek zaćmienia),

    ? 22 listopada, godz. 21:55 - od wschodu Jowisza cień Ganimedesa na tarczy planety (blisko zachodniej krawędzi tarczy),

    ? 22 listopada, godz. 22:06 - zejście cienia Ganimedesa z tarczy Jowisza,

    ? 22 listopada, godz. 23:28 - wejście Ganimedesa na tarczę Jowisza,

    ? 23 listopada, godz. 2:56 - wejście Europy w cień Jowisza (początek zaćmienia),

    ? 23 listopada, godz. 3:08 - zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,

    ? 23 listopada, godz. 7:02 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

    ? 24 listopada, godz. 4:12 - wejście Io w cień Jowisza (początek zaćmienia).

     

    Trzy następne dni Srebrny Glob ma zarezerwowane na odwiedziny gwiazdozbioru Panny. We wtorek 18 listopada jego faza zmniejszy się do 18%, a 45 minut przed wschodem Słońca będzie on na wysokości około 30° nad południowo-wschodnim horyzontem. Tego ranka niecałe 7° na lewo od Księżyca znajdowała się będzie Porrima, czyli jedna z jaśniejszych gwiazd Panny, oznaczana na mapach nieba grecką literą ?. Dobę później faza naturalnego satelity Ziemi spadnie do 11%, a jego wysokość nad widnokręgiem o tej samej porze zmniejszy się do niewiele ponad 20°. Trochę ponad 6° na wschód od niego (na godzinie 7) znajdowała się będzie Spica, czyli najjaśniejsza gwiazda w całej Pannie. W czwartek 20 listopada tarcza Srebrnego Globu zmniejszy swoją fazę już do 7%, a jego wysokość nad widnokręgiem - do 15°. Tego ranka Spica będzie się znajdowała w odległości 7° na zachód od Księżyca, czyli na godzinie 2.

     

    W czwartek 20 listopada Księżyc zbliży się już na niedużą odległość do Merkurego. Tego dnia odległość między tymi ciałami niebiańskimi będzie wynosiła około 17°. Jeszcze ciekawsze spotkanie czeka nas w piątek 21 listopada. Jednak będzie one trudne do zaobserwowania, ponieważ o godzinie podanej na mapce dla tego dnia Księżyc będzie się znajdował na wysokości nieco ponad 5° nad południowo-wschodnim horyzontem, a jego faza będzie wynosiła już tylko 2%. Zatem nie wystarczy tylko wcześnie wstać, trzeba też jeszcze dysponować odpowiednio odsłoniętą częścią tego widnokręgu. Zwłaszcza, że Merkury będzie jeszcze niżej - tylko 1° nad horyzontem (i około 5° od Księżyca, na godzinie 7). Jeśli jednak pogoda na to pozwoli to warto wybrać się na obserwację tego złączenia i próbę uwiecznienia go na fotografii. Dodatkowo na zdjęciu powinna zarejestrować się gwiazda Zuben Elgenubi, która będzie się wtedy znajdowała 2° pod Księżycem.

     

    Sam Merkury w tym tygodniu będzie szybko zbliżał się do Słońca i w naszych szerokościach geograficznych będzie widoczny w pierwszej części tygodnia, bardzo nisko nad widnokręgiem. W poniedziałek 17 listopada na 45 minut przed świtem Merkury będzie zajmował pozycję nieco ponad 3° nad horyzontem ESE, natomiast w niedzielę 23 listopada o tej samej porze będzie się on znajdował jeszcze pod horyzontem i jego obserwacje nie będą już możliwe. Przez cały tydzień jasność pierwszej planety od Słońca będzie wynosiła -0,8 magnitudo, zaś jej średnica kątowa będzie równa około 5 sekund kątowych. Powoli będzie za to rosła faza od 93% w poniedziałek 17 listopada do 97% w niedzielę 23 listopada. Na początku tygodnia, zanim to jeszcze zrobi Księżyc, Merkury minie gwiazdę Zuben Elgenubi. We wtorek 18 listopada odległość między tymi ciałami niebiańskimi będzie wynosiła mniej więcej 76', dobę później - 58', zaś w czwartek 20 listopada - już prawie 140' (ponad 2°).

     

    Na pewno nie ostatnim, ale jednak opiszę go na końcu, akcentem porannego nieba są meteory z roju Leonidów. Radiant roju znajduje się w zachodniej części gwiazdozbioru Lwa, wewnątrz charakterystycznego sierpa gwiazd, zaczynającego się od Regulusa. Leonidy promieniują do końca listopada, z maksimum aktywności co roku około 17 listopada. W tym roku prognozowana aktywność roju, to około 15 meteorów na godzinę, czyli mało w porównaniu do lat poprzednich, ale warto zapolować na nie, ponieważ często są one źródłem bolidów. W tym tygodniu Księżyc, mimo swojej obecności na porannym niebie, praktycznie nie będzie przeszkadzał w obserwacjach Leonidów, zwłaszcza, że radiant pokazuje się nad horyzontem około godziny 22, czyli kilka godzin przed pojawieniem się na nim Księżyca.

    W porównaniu do nieba porannego niebo wieczorne jest mniej atrakcyjne, ale wciąż można obserwować na nim 3 planety Układu Słonecznego. Tak samo, jak przed tygodniem, najlepiej z nich widoczny jest Mars, którego można obserwować na coraz ciemniejszym niebie, ponieważ zwiększa się powoli kąt, który z wieczornym widnokręgiem tworzy ekliptyka. Godzinę po zmierzchu Mars znajduje się na wysokości ponad 10° nad horyzontem SSW, a o godzinie podanej na mapce - już na ciemnym niebie - na wysokości około 7%deg;. Mars zmniejsza powoli jasność i rozmiary kątowe. W najbliższych dniach będzie on świecił blaskiem +1 magnitudo, a jego tarcza będzie miała średnicę 5 sekund kątowych, czyli praktycznie tyle samo, co tarcza Merkurego. Podobna do Merkurego jest również faza Czerwonej Planety, która wynosi obecnie 92%.

    Czerwona Planeta nadal wędruje przez gwiazdozbiór Strzelca, ale w tym tygodniu opuści już główną figurę tej konstelacji i podąży w kierunku sąsiedniej konstelacji Koziorożca. W poniedziałek 17 listopada Mars będzie znajdował się niecałe 3° na południe od gwiazdy ? Sagittarii (zwanej również Albaldah), czyli najbardziej na wschód wysuniętej gwiazdy z charakterystycznego łuku gwiazd w północno-wschodniej części Strzelca. Jednocześnie Mars będzie oddalony o jakieś 4,5 stopnia na wschód od gwiazdy Nunki. Do niedzieli 23 listopada Mars oddali się od gwiazdy Nunki o kolejne 4,5 stopnia, zaś jego odległość do gwiazdy ? Sgr urośnie do 5,5 stopnia.

    Kolejne dwie planety Układu Słonecznego można obserwować, jak się już dobrze ściemni, ponieważ są to Uran i Neptun, czyli dwie najdalej od Słońca krążące planety, których obecna jasność obserwowana wynosi odpowiednio +5,7 i +7,9 magnitudo, zatem nie są one widoczne na tle zorzy wieczornej (chyba, że wykona się kilkusekundową ekspozycję). Neptun obecnie wykonuje zakręt na swoje drodze po niebie i w przyszłym tygodniu będzie już poruszał się ruchem prostym, a tym samym zacznie dość szybko oddalać się od naszej planety. W najbliższych dniach Neptun będzie stał prawie nieruchomo względem okolicznych gwiazd, mniej więcej 55 minut kątowych na zachód od świecącej z jasnością +4,8 wielkości gwiazdowej ? Aquarii.

     

    Uran z kolei dalej porusza się ruchem wstecznym i zszedł z linii łączącej gwiazdę ? Piscium z gwiazdą 96 Piscium, ale wciąż można go odnaleźć nieco ponad 3° na południe od pierwszej z wymienionych gwiazd. Zaś sama gwiazda ? Psc znajduje się mniej więcej 11,5 stopnia na południowy wschód (mniej więcej na godzinie 8) od gwiazdy Algenib, leżącej w lewym dolnym rogu znanego Kwadratu Pegaza. Jednak w przypadku Urana i Neptuna różnica odległości 300 milionów km (mniej więcej średnica orbity ziemskiej) stanowi mały ułamek ich całkowitej odległości od Słońca, stąd zmiana odległości między nimi a Ziemią w ciągu roku nie ma dużego znaczenia i jasności oraz średnicę kątowe obu planet zmieniają się bardzo niewiele.

    Dodał: Ariel Majcher

    Uaktualnił: Ariel Majcher

    http://news.astronet.pl/7524

    • Like 1
  12. Dlaczego Wielka Czerwona Plama na Jowiszu jest czerwona?

    Filip Geekowski

    Jowisz, czyli największa planeta naszego Układu Słonecznego, skrywa wiele tajemnic, które z biegiem czasu są odkrywane przez kolejne sondy kosmiczne. Jednak planeta, która ma średnicę 11 razy większą od ziemskiej, nie nadaje się do zamieszkania. Jowisz jest planetą gazową, a to oznacza, że nie ma stałej powierzchni. Wypełnia go głównie wodór.

    Planeta obraca się wokół własnej osi z olbrzymią prędkością 45 tysięcy kilometrów na godzinę, dlatego też doba trwa tam zaledwie 10 godzin. Dzięki temu Jowisz jest najszybciej obracającą się planetą w naszym Układzie Słonecznym. Gigant potrzebuje jednak aż 11 lat na to, aby obiec Słońce, mimo iż pędząc po orbicie w ciągu każdej sekundy pokonuje dystans 13 kilometrów.

    Jednym z najciekawszych elementów jego atmosfery jest Wielka Czerwona Plama, która szaleje co najmniej od 350 lat. Antycyklon (ośrodek wysokiego ciśnienia) wiruje przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, czyli zachowuje się podobnie jak cyklony (ośrodki niskiego ciśnienia) na północnej półkuli Ziemi, i potrzebuje około 6 dni na jeden pełny obrót. Jednak jego rozmiary są nieporównywalne, gdyż jest długi na 25-40 tysięcy kilometrów i szeroki na 12-14 tysięcy kilometrów.

    Oznacza to, że mega burza na Jowiszu jest dwa, a nawet trzy razy większa niż cała Ziemia. Wiatr w jej wnętrzu potrafi przekraczać 500 km/h. Wielka Czerwona Plama jest zbudowana z chłodnych chmur w górnych warstwach atmosfery. Nie wiadomo do końca, co ją wytworzyło, ale według najnowszych teorii mogła ona powstać wskutek uderzenia w Jowisza olbrzymiej komety lub planetoidy.

    Naukowcy zadają sobie także pytanie, dlaczego plama jest czerwona. Zgodnie z popularną teorią, to efekt unoszenia się materii z niższych do wyższych warstw jowiszowej atmosfery. Teoria ta jednak nie była w pełni potwierdzona. Nową teorię zaprezentowano podczas niedawnego spotkania sekcji planetarnej Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego.

    Po przeanalizowaniu danych pochodzących z sondy Cassini, jeszcze z 2000 roku, a następnie przeprowadzeniu szeregu eksperymentów, naukowcy są zdania, że czerwony kolor plama wzięła od światła słonecznego. Najpierw badacze sprawdzili, jak pod wpływem światła słonecznego wygląda rozkład złożonych cząsteczek wodorosiarczku amonu, występującego w jednej z warstw chmur. Wynikiem był materiał o zabarwieniu zielonkawym.

    Nie tego oczekiwali naukowcy, którzy dla odmiany wystawili na promieniowanie ultrafioletowe mieszaniny amoniaku z węglowodorami, które występują na dużych wysokościach w atmosferze Jowisza. Rozpad cząsteczek mieszaniny amoniaku i acetylenu dał materiał o czerwonawym zabarwieniu. Dane następnie zostały porównane z tymi, które zebrała sonda Cassini. Okazało się, że do siebie pasują.

    Naukowcy liczą na ostateczne potwierdzenie swoich badań już jesienią 2016 roku, gdy na orbitę wokół Jowisza dotrze sonda Juno, wystrzelona z Ziemi w 2011 roku. To będzie pierwsza sonda dedykowana wyłącznie największej planecie naszego Układu Słonecznego.

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21021/dlaczego-wielka-czerwona-plama-na-jowiszu-jest-czerwona

     

    post-31-0-00241000-1416158619_thumb.jpg

  13. Powrót największej od 25 lat plamy na Słońcu

    Filip Geekowski

    Zza wschodniego skraju słonecznej tarczy wyłonił się kompleks plam o numerze 2209 (wcześniej 2192), który przed miesiącem okrzyknięty został największym na Słońcu od 25 lat. Obawiano się, że plamy wygenerują na tyle olbrzymi rozbłysk i koronalny wyrzut materii, że dojdzie do uszkodzeń satelitów i przerw w dostawach prądu.

    Tak się jednak nie stało, pomimo tego, że plama była odpowiedzialna aż za sześć rozbłysków klasy X. Od tego czasu kompleks zmniejszył swoje rozmiary, ale nadal jest duży i, co najważniejsze, znów się powiększa. Jego aktywność nasila się, o czym świadczą rozbłyski klasy M3.2 i M3.7, które wygenerował wczoraj (15.11), o godzinie 13:03 i 21:46.

    Niestety, tym razem nie zarejestrowano koronalnego wyrzutu masy (CME), więc zorzy nie będzie. Jednak nie traćmy nadziei, plama ma predyspozycje do kolejnych, potężniejszych rozbłysków. Czy za tydzień, gdy znajdzie się naprzeciw Ziemi, znów nam zagrozi? Poczekamy, zobaczymy.

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21020/powrot-najwiekszej-od-25-lat-plamy-na-sloncu

    post-31-0-94800600-1416158476_thumb.jpg

    • Like 3
  14. Polak w misji Rosetta. Andrzej Olchawa opowiada nam o pogoni za kometą

    Lądowanie Philae na powierzchni komety było wielkim wydarzeniem ostatnich dni. W rozmowie z tvnmeteo.pl Andrzej Olchawa, menedżer systemów danych pracujący w ESA opowiada o misji Rosetta oraz jak całe przedsięwzięcie wygląda od wewnątrz.

    Przy misji Rosetta pracuje Polak, Andrzej Olchawa. Podczas rozmowy z tvnmeteo.pl opowiada o pracy i szczegółach tego ważnego wydarzenia.

    - Jestem członkiem Mission Control Team i pracuję na stanowisku Data System Manager (menedżer systemów danych). Jestem przydzielony do misji międzyplanetarnych i "deep space" takich jak Mars Express, Venus Express czy właśnie Rosetta - powiedział Olchawa w rozmowie z tvnmeteo.pl -  Moja praca ogólnie polega na tworzeniu oraz zarządzaniu systemem do kontroli satelitów, który jest używany przez kontrolerów - dodaje.

    Praca zespołowa

    Sześcioosobowy zespół inżynierów łącznie z Andrzejem Olchawą odpowiedzialny jest za zarządzanie i dystrybucję danych do naukowców, którzy będą je potem szczegółowo analizować.

    - W kontekście misji Rosetta, dane te to pomiary z instrumentów lądownika Philae oraz orbitera Rosetta, na przykład zdjęcia z instrumentu OSIRIS orbitera, instrumentu CIVA lądownika, czy dane z Penetratora zbudowanego przez Polaków na lądowniku Philae - wyjaśnia mężczyzna. - Podczas operacji krytycznych, jak w tym wypadku lądowanie na komecie, razem z kolegami z innych zespołów przeprowadzamy i nadzorujemy całą operację z Mission Control Room, które mieści się w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych (ESOC, European Space Operations Centre - dodaje.

    Początki misji Rosetta

    Andrzej Olchawa dołączył do Europejskiej Agencji Kosmicznej w 2013 roku, uczestniczył w ostatnich etapach misji Rosetta.

    - Rosetta została wystrzelona w 2004, ale prace nad nią zaczęły się dużo wcześniej. Dla wielu moich kolegów jest to dzieło ich życia, niektórzy nadal mają pierwsze notatki ręcznie pisane z lat 90, sam pomysł zaś narodził się bodajże w 1989 roku - mówi Olchawa. - Ja sam dołączyłem w maju 2013 roku i wtedy przydzielono mnie do misji Rosetta - dodaje.

    Wielkie wydarzenie w historii ludzkości

    W rozmowie z tvnmeteo.pl mężczyzna opowiadał o istocie misji Rosetta. Naukowcy dogonili pędzącą z ogromną prędkością kometę, wykonali wokół obiektu tak zwane randevu (manewry wykonywane przez kontrolerów z ziemi). Po odpowiednich wyliczeniach lądownik Philae zaczął opadać na powierzchnię komety.

    - Dwadzieścia lat starań i wysiłku wielu ludzi, aby znaleźć się tu gdzie jesteśmy teraz, badając nowe miejsca we wszechświecie, otwierając drzwi naukowcom do zbadania tego jedynego, wyjątkowego ciała niebieskiego - opowiada Olchawa.

    Zmiana celu misji

    Celem misji Rosetta według informacji uzyskanych od Andrzeja Olchawy była zupełnie inna kometa - 46P/Wirtanen. W 2002 roku doszło do katastrofy podobnej rakiety, dlatego naukowcy postanowili, że start misji zostanie odwołany.

    - Wtedy jedyne możliwe okno na wystrzelenie Rosetta przepadło. Podczas gdy inżynierowie pracowali nad zrozumieniem katastrofy rakiety i zapobiegnięciem podobnej sytuacji w przyszłości, naukowcy i inni inżynierowie szukali kolejnej komety. Ostatecznie padło na nieco masywniejszą, 67P/Churyumov-Gerasimenko - wyjaśnia Olchawa.

    Wyczerpały się baterie

    Lądownik Philae jest obecnie w stanie głębokiego uśpienia.

    - Mamy nadzieję, że wraz ze zbliżaniem się do słońca, energia słoneczna będzie silniejsza i baterie słoneczne będę odbierać więcej energii, która możliwe, że pozwoli na pełne naładowanie baterii i przebudzenie lądownika - tłumaczy Olchawa.

    Rosetta natomiast krąży po orbicie w odległości 20 km od komety. Według informacji podanych przez Olchawę, wkrótce przeniesie się na 30 km. Misja orbitera będzie trwała do końca 2015 roku, do tego czasu będzie badać procesy jakie zachodzą na komecie w trakcie zbliżania się do słońca. Naukowcy planują także zbliżyć się do ciała niebieskiego na 8 km.

    Zbieranie danych

    Philae pomimo kłopotów z lądowaniem, skutecznie zatrzymał się na powierzchni po czym nawiązał kontakt z Rosetta przekazując jej dane z pierwszych badań. Orbiter przekazał następnie informację na Ziemię.

    - Wykonana została prawie cała pierwsza sekwencja badań i pomiarów przez instrumenty na lądowniku, oraz wszystkie dane dotychczasowo zebrane zostały przesłane do orbitera i dalej do nas, na ziemię. Ostatni kontakt z Philae Rosetta miała w nocy z piątku na sobotę około 01:30 czasu lokalnego. Naukowcy aktualnie sprawdzają dane, które udało się odebrać i czy są w nich m.in. dane z odwiertu w powierzchni komety ? opowiada Olchawa. - Na koniec dokonaliśmy operacji podniesienia głównego modułu lądownika i obrócenia go o 35 stopni, tak, aby wyeksponować większą cześć paneli słonecznych na promienie - dodaje.

    Wiedza o początkach Układu Słonecznego

    Naukowcy sądzą, że komety dostarczą wiedzy o chemicznych i fizycznych procesach, jakie zachodziły na początku powstawania Układu Słonecznego.

    - Pokładane są głębokie nadzieje, że odkryte zostaną cegiełki, z których zbudowane to co my nazywamy życiem i odpowie na jedno z odwiecznych pytań: jak życie zaczęło się na ziemi - mówi Olchawa.

    Źródło: tvnmeteo.pl

    Autor: mab/rp

    http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/polak-w-misji-rosetta-andrzej-olchawa-opowiada-nam-o-pogoni-za-kometa,149598,1,0.html

    Andrzej Olchawa w Mission Control Room

     

    post-31-0-10488900-1416127831.jpg

  15. Wysokoenergetyczne promieniowanie we Wszechświecie ? skąd pochodzi?

    Droga Mleczna wypełniona jest stygnącymi pozostałościami po gwiazdach. Gdy najbardziej masywne gwiazdy ?zakończą? swoje życie jako supernowe, nie znikają, ale często bardzo mocno świecą w zakresie wysokoenergetycznych promieni gamma. Ale jakie siły sprawiają, że te pozostałości tak promieniują?

    Artykuł napisała Bernadetta Fryczkowska.

    Z pomocą w rozwiązaniu tej zagadki przychodzi Nuclear Spectroscopic Telescope Array ((NuSTAR) - satelita astronomiczny agencji NASA zawierający teleskop kosmiczny przeznaczony do obserwacji wysokoenergetycznego promieniowania rentgenowskiego (w zakresie energii od 8 do 80 keV), a w szczególności do spektrometrii promieniowania gamma. Urządzenie to było w stanie przyjrzeć się konkretnemu źródłu i odkryć skąd pochodzi jego promieniowanie gamma. Okazało się, że odpowiada za nie pulsar, czyli bardzo szybko wirujące pozostałości po wybuchu supernowej.

    Nie jest to pierwszy raz, kiedy odkryto, że to właśnie pulsar jest źródłem intensywnego promieniowania gamma. Jednakże użycie NuSTAR znacznie pomogło w identyfikacji ze względu na znaczną odległość do przedmiotu badań. NuSTAR dołączyło do należącego do NASA teleskopu rentgenowskiego Chandra, kosmicznego teleskopu promieniowania gamma Fermi oraz obserwatorium H.E.S.S. (High Energy Stereoscopic System ) ulokowanego w Namibii, z których każdy ma własne mocne strony, w prowadzeniu badań nad ewolucją tych martwych, ale niezbyt spokojnych gwiazd.

    ?Energia z tych gwiezdnych pozostałości jest wystarczająca do generowania promieni gamma, które obserwujemy?, mówi Eric Gotthelf z Columbia University w Nowym Jorku, główny autor prac na ten temat, opublikowanych na łamach ?Astrophysical Journal?. Według niego, pomimo, że źródłami promieni gamma najczęściej są pulsary, nie można wykluczyć innych obiektów. Jako przykłady wymienia zewnętrzne powłoki pozostałe po wybuchu supernowej, układy podwójne gwiazd świecące promieniami rentgenowskimi i obszary formowania się gwiazd.

    W ostatnich latach dzięki projektowi Max-Planck Institute for Astronomy o nazwie H.E.S.S., zidentyfikowano w naszej Drodze Mlecznej ponad 80 niesamowicie potężnych obszarów promieni gamma, nazywanych wysokoenergetycznymi źródłami gamma. Większość z nich została powiązana z dawnymi supernowymi, ale dla wielu główne źródło promieniowania pozostaje nieznane.

    Odkryte przez to obserwatorium źródło promieni gamma zostało nazwane HESS J1640-465 i jest jednym z najmocniej świecących ze znanych nam obiektów. Dotychczas wiedziano, że jest ono w jakiś sposób powiązane z supernową, ale nie znano pochodzenia jego mocy. Dane, które zostały dostarczone z teleskopów Chandra i XMM-Newton sugerowały, że jest możliwym iż to pulsar jest źródłem promieni gamma, jednak potwierdzenie tego faktu nie było możliwe ze względu na chmury gazu przesłaniające widok i utrudniające wnikliwsze badania.

     

    Na szczęście NuSTAR pomógł uzupełnić dane z teleskopów Chandra i XMM-Newton dzięki swojej zdolności obserwowania promieniowania rentgenowskiego, które potrafiło się przebić przez przeszkadzający gaz. Dodatkowo teleskop NuSTAR potrafi zmierzyć zmienność tego promieniowania z bardzo dużą dokładnością. Dzięki tej właśnie zdolności NuSTAR miało możliwość zarejestrować wysokoenergetyczne promienie X wysyłane regularnie w szybkim tempie przez HESS J1640-465. Pozwoliło to odkryć pulsara, który rotuje w tempie 5 obrotów na sekundę i jest podstawowym źródłem obydwu rodzajów promieniowania ? rentgenowskiego i gamma.

     

    W jaki sposób pulsar produkuje wysokoenergetyczne promieniowanie? Bardzo silne pole magnetyczne wytwarzane wokół pulsara generuje pole elektryczne, które przyspiesza cząstki znajdujące się w pobliżu jego powierzchni do niezwykle wielkich prędkości, bardzo bliskich prędkości światła. Te szybko poruszające się cząstki wchodzą w interakcje z polem magnetycznym i produkują potężne wiązki wysokoenergetycznych promieni rentgenowskich i gamma.

    Odkrycie co jest źródłem mocy pulsara HESS J1640-465 pozwala astronomom testowanie modeli podstawowych praw fizyki, które generują powstawanie tych nadzwyczajnych i rzadkich źródeł promieni gamma?, mówi Gotthelf. Autorzy tych badań sądzą, że całkiem możliwe jest, że inne źródła promieni gamma tak naprawdę też są pulsarami, ale na razie nie umiemy ich wykryć - przy użyciu NuSTAR powinniśmy znaleźć więcej ukrytych pulsarów.

    Ponadto nowe dane pozwoliły astronomom zmierzyć dlaczego tempo rotacji pulsara spada (o około 30 mikrosekund na rok), jak i również jak to spowolnienie zmienia się w wraz z upływem czasu. Wyniki badań pomogą badaczom zrozumieć w jaki sposób te wirujące magnesy ? jądra pozostałe po gwiazdach ? mogą być źródłami tak ekstremalnego promieniowania w naszej galaktyce.

    Dodała: Redakcja AstroNETu - 2014-11-15 21:17:02+01

    Źródło: Jet Propulsion Labolatory - NASA

    http://news.astronet.pl/7523

    Niebieska kropka na tym zdjęciu to pulsar ? pozostałość po wybuchu supernowej.

    Zdjęcie przedstawia teleskop projektu H.E.S.S.

    Schemat pulsara

    Dodała: Redakcja AstroNETu -

     

    Źródło: Jet Propulsion Labolatory - NASA

     

    post-31-0-50038700-1416127475_thumb.jpg

    post-31-0-56885300-1416127510_thumb.jpg

    post-31-0-22906000-1416127538_thumb.jpg

    • Like 1
  16. Próbnik Philae zapada w sen, a kometa mu... śpiewa

     

    Karol Wójcicki

    Po dramatycznym lądowaniu Philae przeprowadził całą serię eksperymentów, które miał w planach. Wczoraj wyczerpały się jego akumulatory i próbnik zapadł w stan hibernacji.

     

    Pierwsze w historii lądowanie na komecie stało się faktem. Nieco rozbawieni naukowcy podkreślali, że Philae wylądował nie jeden a trzy raz - po pierwszym dotknięciu podłoża odbił się na prawie dwie godziny, a następnie ponownie opadł i znowu się odbił. W efekcie dopiero za trzecim zetknięciem z jądrem komety zdołał się zatrzymać. Było to najpewniej spowodowane awarią dwóch systemów wspomagających lądowanie - silniczków odrzutowych mających dopchnąć lądownik do komety i harpunów uniemożliwiających odbicie się. Na domiar złego wysłany po zetknięciu się nóg z kometą sygnał "przyziemienie" aktywował część aparatury badawczej która rozpoczęła pomiary. To między innymi słabnący sygnał z pracującego magnetometru pozwolił stwierdzić naukowcom, że Philae oddala się od komety.

     

    Zmiana położenia lądownika względem pierwotnego miejsca lądowania sprawiła wszystkim nie lada problem. Okazało się, że jest to miejsce mocno zacienione dające zaledwie 90 minut ekspozycji na światło w 12-godzinnej dobie komety. To zdecydowanie za mało aby zasilić akumulatory poprzez panele słoneczne. Dodatkowo pech chciał, że panel o największej powierzchni ustawiony był tyłem od największej ekspozycji słonecznej. Akumulatory miały starczyć na ok. 2,5 dnia pracy. Brak możliwości ładowania baterii oznaczał że lądownik w piątek po ostatniej sesji łącznościowej z Rosettą ok. 22:00 stanie się bezużyteczny.

     

    Jeszcze w czwartek po burzliwych naradach zdecydowano się rozpocząć prace. Czas uciekał, energia z akumulatorów również. Nie była znana dokładna pozycja lądownika ani jego położenie w terenie. Nie można było ich jednak w pełni poznać a każda próba przemieszczenia lądownika była zbyt ryzykowna. Jeśli lądownik w czasie obracania przewróciłby się, byłoby to katastrofą. Zdecydowano się więc na podjęcie ryzyka i rozpoczęcie pracy eksperymentów - póki co tylko tych które nie wymagały ruchów lądownika. MUPUS, polski instrument który miał zadziałać jako pierwszy, musiał czekać na koniec sesji.

    Wszystkie eksperymenty przebiegły całkiem pomyślnie a Philae wysłał je na ziemię z pośrednictwem orbitera Rosetta. Po udanym odbiorze danych obsługa misji postanowiła zmierzyć się z najciekawszymi eksperymentami - MUPUS i SD2. Każdy z nich powoduje ruch lądownika. MUPUS ma wbić w jądro komety długi szpikulec którym zmierzy rozkład temperatury. SD2 pobierze z głębokości 20 cm próbki do badań spektroskopowych co pozwoli poznać skład chemiczny komety.

    Z uwagi na ograniczoną ilość zasilania nie uruchomiono jednego z polskich składników MUPUS-a, aktywnego miernika przewodności cieplnej PEN-THC. Ta część instrumentu opracowana została przez Uniwersytet w Munster i zbudowana w warszawskim Centrum Badań Kosmicznych PAN.

    W jakie przyrządy wyposażony jest Philae zobaczysz na infografice poniżej:

     

    Najważniejsze jest, że podczas ostatniej sesji łącznościowej udało się odebrać pakiety danych z wynikami eksperymentów. Naukowcom udało się wykonać plan jaki sobie postawili ponad 10 lat temu. Mieli nadzieję na więcej, jednak nie pozwalały jednak na to słabnące z każdą chwilą akumulatory.

     

    Dlatego też podczas ostatniej sesji łączności, gdy energia była na wyczerpaniu wydano lądownikowi komendę "obrót". Ten manewr miał ustawić największy z paneli słonecznych w kierunku, z którego dociera najwięcej światła. Wyczerpało to resztki energii i lądownik przełączył się w stan hibernacji. Naukowcy planowali, że dziś między 7:00 a 8:30 czasu polskiego, gdy na Philae padły promienie Słońca, panele słoneczne pozwolą podładować akumulatory i przedłużyć ich żywotność.

     

    Na godzinę 12 czasu polskiego planowana była kolejna sesja komunikacyjna Philae - Rosetta. Najwyraźniej jednak ogniwa słoneczne dały zbyt mało prądu, aby akumulatory naładować. Na blogu misji Rosetta ukazał się komunikat, że kontakt z Philae w najbliższych dniach jest bardzo mało prawdopodobny. Nic jednak straconego - próbnik będzie mógł ładować akumulatory, gdy pada na niego światło i być może odezwie się jeszcze w przyszłości.

     

    Niezależnie od tego lądowanie Philae na komecie okazało się gigantycznym sukcesem Europejskiej Agencji Kosmicznej - choćby pod względem technologicznym, bo prawie cały sprzęt zadziałał po 10 latach. Samo lądowanie na komecie było jednym z najtrudniejszych tego typu manewrów jakie wykonano w Układzie Słonecznym. Prawdziwym sukcesem będzie pełna analiza zebranych przez instrumenty danych naukowych. Naukowcy zapowiedzieli ich prezentację na początek grudnia.

     

    W międzyczasie naukowcy odkryli bardzo ciekawe zjawisko. Zaobserwowano, że w polu magnetycznym komety 67P/Czuriumow-Gerasimienko zachodzą drgania w paśmie 40-50 miliherców. Ta częstotliwość jest dla człowieka niesłyszalna, ale kiedy naukowcy z Rosetta's Plasma Consortium podbili ją ok. 10 000 razy, okazało się, że kometa... śpiewa. Nie wiadomo, skąd bierze się to zjawisko, podejrzewane są różne czynniki, jak zmiany w strukturze plazmy, wiatr słoneczny czy dynamika atmosfery komety. Pewne jest to, że dotychczas w przestrzeni kosmicznej niczego podobnego nie zaobserwowano.

     

    http://wyborcza.pl/1,75476,16973287,Probnik_Philae_zapada_w_sen__a_kometa_mu____spiewa.html

     

     

    post-31-0-77187100-1416069264_thumb.jpg

    post-31-0-22442500-1416069325_thumb.jpg

    • Like 1
  17. Mozaika krajobrazów obcych światów

    Póki co człowiek, poza Ziemią, stanął stopą na tylko jednym ciele niebieskim, a mianowicie na Księżycu, co stało się w 1969 roku. Teraz naszym kolejnym celem jest Mars. Jeśli wizje naukowców się sprawdzą, to pierwszy człowiek stanie na nim około 2025-2030 roku. A co będzie dalej?

    Póki co możemy jedynie oglądać obce nam światy, z całą ich niesamowitością, na zdjęciach z sond kosmicznych. Dzięki nim widzieliśmy jak krajobrazy planet, księżyców, planetoid i komet się między sobą różnią. Poniżej możecie zobaczyć mozaikę widoków prosto z planetoidy Itokawa (od lewej), Księżyca, Wenus, Marsa, Tytana (księżyca Saturna), Ziemi i najnowszy, z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko, po raz pierwszy uwieczniony przez lądownik Philae:

    I Wam się podobają nowe światy eksplorowane przez ludzkość?

    http://www.geekweek.pl/aktualnosci/21013/mozaika-krajobrazow-obcych-swiatow

    Filip Geekowski

    post-31-0-96115500-1416037547.jpg

  18. Kosmiczny Teleskop Hubble'a zaobserwował światło z martwych galaktyk

    Kosmiczny Teleskop Hubble'a  (NASA) zaobserwował słaby blask gwiazd wyrzuconych z bardzo starych galaktyk, rozerwanych miliardy lat temu na skutek oddziaływania grawitacyjnego z sąsiadami. Do procesu tego doszło 4 miliardy lat świetlnych od nas, w środku ogromnego skupiska około pięciuset galaktyk znanych jako Gromada Pandory lub też Abell 2744.  Rozproszone gwiazdy nie należą już do żadnej z galaktyk, mogą spokojnie dryfować pomiędzy galaktykami w gromadzie.

    Obserwując światło osieroconych gwiazd astronomowie zebrali dowody, ze aż sześć galaktyk w gromadzie zostało rozerwanych na kawałki w czasie 6 miliardów lat. Symulacje komputerowe dynamiki grawitacyjnej układu galaktyk w gromadzie sugerują, że galaktyki tak duże jak nasza Droga Mleczna są potencjalnymi kandydatkami na źródła osieroconych gwiazd.

    Wydaje się, że galaktyki, podczas spadania na centrum gromady, gdzie grawitacyjne siły pływowe są najsilniejsze,  były rozrywane jak toffi. Astronomowie od dawna sądzili,  że rozproszone światło gwiazd pozostałych po takiej katastrofie powinno zostać zaobserwowane. Taki sygnał jest jednak bardzo słaby, dlatego zarejestrowanie go było dużym wyzwaniem.

     

    Najnowsze obserwacje Kosmicznego Teleskopu Hubble'a stanowią bardzo ważny krok w kierunku zrozumienia natury ewolucji gromad galaktyk. Szacuje się, że łączne światło pochodzące od około 200 miliardów osieroconych gwiazd było w stanie wygenerować zaledwie 10 procent obserwowanej jasności gromady. Wyniki te są zgodne z dotychczasowymi przewidywaniami teoretycznymi.

     

    Obserwacji bardzo słabych gwiazd, dla których najmocniejszy sygnał obserwujemy w bliskiej podczerwieni, udało się dokonać dzięki bardzo dobrej czułości Teleskopu Hubble'a. Obserwacje te pokazy również, że gwiazdy osierocone są bogate w pierwiastki ciężkie takie jak tlen, azot czy węgiel. Oznacza to, że musi to być druga lub trzecia generacja gwiazd, które zostały wzbogacone o elementy powstałe w gwiazdach pierwszej generacji.

     

    Abell 2744 jest też potencjalnym obiektem kolejnych kampanii obserwacyjnych prowadzonych przez NASA. Masa gromady, równa około 4 bilionom mas Słońca, jest tak ogromna, że jej grawitacja ugina światło przechodzące przez nią w wyniku zjawiska soczewkowania grawitacyjnego. Astronomowie chcą wykorzystać soczewkowanie gromady, aby móc powiększyć obrazy dużo bardziej odległych galaktyk, które same w sobie są zbyt słabe, aby mogły je zaobserwować współczesne instrumenty.

    Alicja Wierzcholska | Źródło: http://www.sciencedaily.com/releases/2014/10/141030132949.htm

    oraz http://hubblesite.org/

     

    http://orion.pta.edu.pl/kosmiczny-teleskop-hubblea-zaobserwowal-swiatlo-z-martwych-galaktyk

    Masywna gromada galaktyk Abell 2744, nazywana Gromadą Pandory,  uwieczniona przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a.

    Źródło: NASA, ESA, M. Montes (IAC) oraz J. Lotz, M. Mountain, A. Koekemoer, oraz HFF Team (STScI)

     

    post-31-0-80273800-1416037390.jpg

    • Like 1
  19. Eksperci: w staraniach o kontrakty z ESA potrzebna m.in. wytrwałość

    Na portalu EMITS, na którym Europejska Agencja Kosmiczna ogłasza swoje przetargi, zarejestrowano 190 podmiotów z Polski. W porównaniu z innymi krajami jest to liczba pokaźna. Aby skutecznie walczyć w przetargach rozpisanych przez ESA, rodzime instytucje muszą m.in. uzbroić się w wytrwałość i cierpliwość.

    Wśród polskich podmiotów są 133 firmy i 57 instytutów badawczych. "Jest to dość pokaźna liczba, którą możemy spokojnie konkurować z największymi krajami ESA" - ocenił podczas zorganizowanej w Warszawie konferencji "Polska w kosmosie wczoraj, dziś, jutro" Paweł Wojtkiewicz ze Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

     

    Anna Nałęcz-Kobierzycka z Ministerstwa Gospodarki podkreśliła, że bez dokonań polskich naukowców nie istniałby temat obecności Polski w ESA. "Wyzwaniem dla nas wszystkich jest teraz utrzymanie osiągnięć naukowych i przełożenie ich na aktywność komercyjną, rozwój firm, współpracę sektora naukowego z biznesem. Polska jako członek ESA ma prawo do odzyskania 80-90 proc. tej części składki, która jest przeznaczona na kontrakty przemysłowe. Aby móc uzyskać ten zwrot, to musi być odpowiednio rozwinięty krajowy sektor kosmiczny" - mówiła Nałęcz-Kobierzycka.

     

    Tymczasem - jak zauważyła - nawet zarejestrowanie się na portalu EMITS, nie jest takie proste. "To wiąże się z odpowiedziami na 1500 różnych pytań, np. o strukturę zatrudniania kobiet i mężczyzn w firmie. Nie można tego wypełnić od ręki" - podkreśliła prelegentka.

     

    Potem jest dokumentacja, procedury i formularze, które trzeba wypełnić, jeśli chce się startować w przetargu. "To może nie jest aż takie trudne, ale inne niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w działalności krajowej, ale też w programach ramowych Unii Europejskiej" - przyznała.

     

    Podkreśliła też, że procedura ewaluacji wniosków złożonych w konkursach ESA jest długotrwała. "Ten proces trwa 5 miesięcy, 7 miesięcy, 10 miesięcy. Trzeba się liczyć z tym, że od chwili, kiedy złożymy wniosek w przetargu minie kilka miesięcy zanim dostaniemy jakąś odpowiedź" - wyjaśniła Nałęcz-Kobierzycka.

     

    W wyścigu o kontrakty z ESA ważne znaczenie ma też konkurencja doświadczonych krajów członkowskich. "My jesteśmy najmłodszym krajem ESA, ale są państwa, które były tam od samego początku i mają bogate doświadczenia. Francja, Niemcy, Włochy doskonale poruszają się w ESA, znają ludzi, formalności i procedury, więc jest im dużo łatwiej. W programach opcjonalnych (skierowanych do wszystkich członków ESA - PAP) konkurujemy z podmiotami z innych krajów na takich samych zasadach, musimy udowodnić, że jesteśmy tak samo dobrzy" - podkreśliła.

     

    Jej zdaniem jednostki, które chcą startować w przetargach ESA przede wszystkim powinny korzystać z kursów i szkoleń organizowanych m.in. przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. "Ważne jest też bycie widocznym. Trzeba bywać, pokazywać się. Jeśli ESA organizuje tematyczne Industry Days, związane z realizacją dużych misji, to trzeba na nie jeździć, zostawiać wizytówki. Jeśli nie jest się rozpoznawalnym, to się nie istnieje" - mówiła Nałęcz-Kobierzycka.

     

    Ważna jest też wytrwałość. "To nie jest tak, że złoży się jeden wniosek w przetargu i się go wygra. Złoży się jeden, drugi, trzeci, a dostanie się piąty. Nie można się zniechęcać, trzeba próbować do skutku" - przestrzegła.

     

    PAP - Nauka w Polsce

     

    ekr/ agt/

    Tagi: esa

    http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402696,eksperci-w-staraniach-o-kontrakty-z-esa-potrzebna-min-wytrwalosc.html

  20. Szlakiem Heweliusza ? Seminarium Astronomiczne w Gdańsku

    W dniach 24-28 października 2014 r. miało miejsce kolejne spotkanie miłośników astronomii z Klubu Astronomicznego Almukantarat. Tym razem spotkaliśmy się w Gdańsku, na seminarium zorganizowanym przez Małgorzatę Otłowską i Kacpra Lawerę.

    Relację napisała Małgorzata Otłowska.

    Jak zawsze, atrakcji było wiele, a spania mało. Zaraz po przyjeździe uczestników zabraliśmy ich na wieczorne zwiedzanie pięknej Starówki, która o tej porze wygląda naprawdę wyjątkowo.

    Następny dzień rozpoczęliśmy od spaceru szlakiem Jana Heweliusza. Ulicą jego imienia udaliśmy się pod pomnik tego wybitnego gdańskiego astronoma, gdzie podziwialiśmy także malowidło nieba północnego według wizji Heweliusza, wykonane przez studentów gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

    Na placu obok czekała na nas kolejna tablica pamiątkowa oraz zegar słoneczny poświęcony pamięci astronoma. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się w kościele św. Katarzyny ? miejscu pochówku Heweliusza, gdzie oddaliśmy mu cześć, zapalając znicz.

    Ruszyliśmy przed siebie, zwiedzając miejsca zapamiętane z wieczornego spaceru poprzedniego dnia. Mijaliśmy wspaniałe kamienice, różnorodne uliczki z wystawami bursztynu ? kolejnego symbolu Gdańska. Weszliśmy także do Bazyliki Mariackiej, gdzie wspięliśmy się schodami na wieżę i podziwialiśmy piękną panoramę Gdańska. Spacerowaliśmy dalej, aż trafiliśmy pod Ratusz Głównego Miasta przy słynnej Fontannie Neptuna ? to w tym Ratuszu urzędował niegdyś Heweliusz.

    Następnie nadszedł czas na odwiedziny w Centrum Hewelianum ? ośrodku naukowo-technicznym, łączącym historię z interaktywnymi wystawami. Tam uczestniczyliśmy w wystawach ?Dookoła Świata?, ?Łamigłówka?, ?Zabawa z Historią?, ?Energia, Niebo i Słońce? oraz wykładzie ?Widmo ? tęcza informacji?, podczas których mieliśmy okazję rozwinąć zainteresowania astronomią, fizyką, ruszyć trochę szare komórki oraz przeżyć huragan czy odpocząć w igloo.

    Po szeregu atrakcji udaliśmy się na obiad, a stamtąd, tradycyjnie, na sesję referatową. Tym razem tematem przewodnim była ?Historia astronomii?. Każdy uczestnik przez 15-20 minut opowiadał o astronomii w starożytnej Grecji, Mezopotamii, Dalekim Wschodzie, Ameryce Południowej, ale też o wybitnych postaciach, m.in. o Galileuszu, Keplerze, Herschelu. Sesję urozmaicały wykłady kadry ? Mateusza Krakowczyka, Kuby Pawlikowskiego i Kacpra Lawery.

     

    W niedzielę od samego rana znów morze możliwości. Po mszy św. w Bazylice Mariackiej udaliśmy się na jedną z najpiękniejszych plaż Gdańska ? Westerplatte. Tam spędziliśmy urocze chwile spacerując po plaży i lesie, gdzie podziwialiśmy zachwycające widoki. Mieliśmy także okazję zwiedzić budynki fortu i oddać hołd poległym za ojczyznę.

    Po zwiedzaniu Westerplatte przyszedł czas na obiad i wyjazd do Gdyni, do planetarium najnowszej generacji z projektorem ZKP-4, które przerosło nasze oczekiwania. Uczestniczyliśmy we wspaniałym pokazie, rozmawialiśmy z panem Markiem J. Szczepańskim, który kręci niebem w Gdyni.

    Kolejnego dnia, prócz referatów, czekała na nas jeszcze jedna atrakcja ? obserwatorium przy Gdańskich Szkołach Autonomicznych. Tam uczestniczyliśmy w zajęciach z radioastronomii i astrofotografii. Pogoda nie była najlepsza, ale mimo to udało nam się sfotografować Mgławicę Pierścień (M57).

     

    Nadszedł czas rozstań i podsumowań. Podczas tradycyjnego świeczkowiska, umilanego śpiewankami, przyznaliśmy nagrody za wygłoszone przez uczestników referaty. Po naradzie kadry oceniającej i głosowaniu publiczności, doceniono 6 wystąpień. Główną nagrodę, za referat o astronomii starożytnych Majów, zdobyła Katarzyna Mikulska. Dwie równorzędne drugie nagrody podzielili między siebie Michał Grendysz (za referat o dorobku Jana Heweliusza) i Anna Kapłon (za przybliżenie postaci Johannesa Keplera). Przyznano również szczególne wyróżnienie dla Dawida Borysa i dwa wyróżnienia dla Mateusza Skóry i Aleksandra Łyczka.

     

    Gdańsk ? morze atrakcji, kolejne wspaniałe spotkanie z przyjaciółmi. Dziękujemy za nie i do zobaczenia następnym razem!

     

    Dodała: Redakcja AstroNETu

    http://news.astronet.pl/7522

    post-31-0-08121800-1416036954_thumb.jpg

    post-31-0-59040600-1416036995_thumb.jpg

    post-31-0-31896200-1416037010_thumb.jpg

    post-31-0-55188800-1416037058_thumb.jpg

    post-31-0-33505100-1416037073_thumb.jpg

    post-31-0-13593000-1416037090.jpg

    post-31-0-28116300-1416037103_thumb.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)