Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 543
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez Paweł Baran

  1. Zachód Słońca 2014-09-08. Foto. Kamera Acuter. ;)
  2. Księżyc 2014-09-07. Foto. Aparat Canon A580.ISO 100, czas naświetlania automatyczny Refraktor paralaktyczny OTA Sky-Watcher SK804A. Pryzmat Amiciego 45 stopni 1,25. :)
  3. Na niebie zalśnił superksiężyc. To ostatnia szansa na zobaczenie go w tym roku To była wyjątkowa noc. Tam, gdzie niebo było pogodne, po raz kolejny zobaczyliśmy superksiężyc. Nasz satelita osiągnął perygeum, czyli pozycję na orbicie okołoziemskiej najbliższą Ziemi. Jego tarcza była optycznie większa i jaśniejsza. To była ostatnia taka pełnia w tym roku. Już po godzinie 20.00 Księżyc pojawił się nad południowo-wschodnim horyzontem. Z biegiem godzin wędrował coraz wyżej po sklepieniu niebieskim. Pozycję perygeum nasz satelita osiągnął jeszcze 8 września o godz. 21.38. Natomiast pełnia przypadła na godzinę 3.38 we wtorek. Otrzymujemy od Was zdjęcia Poprzednie pełnie superksiężyca zachwycały internautów. Na Kontakt Meteo otrzymywaliśmy zdjęcia naszego satelity, który lśnił na lipcowym i sierpniowym niebie. Najbliżej nas O superksiężycu mówimy, kiedy nasz satelita znajdzie się w perygeum, czyli najbliższej możliwej odległości od Ziemi na swojej orbicie. Wynosi ona około 358 tys. kilometrów, podczas gdy średni dystans między tymi obiektami to 384 tys. kilometrów. W perygeum Srebrny Glob jest o 50 tys. km bliżej nas niż podczas przechodzenia przez przez apogeum, czyli najbardziej oddalony punkt swojej orbity. Trzy razy z rzędu W tym roku superksiężyc pojawił się w trzech następujących po sobie pełniach. Mieliśmy okazję obserwować go w już lipcu i sierpniu. Dziś była ostatnia taka pełnia. - Ogólnie rzecz biorąc, pełnie Księżyca w pobliżu jego perygeum występują co 13 miesięcy i 18 dni, więc to nie jest aż tak niezwykłe. W zeszłym roku również księżyc w perygeum mieliśmy trzy razy z rzędu, ale tylko jeden z tych przypadków był powszechnie oglądany - powiedział Geoff Chester z US Naval Observatory. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/na-niebie-zalsnil-superksiezyc-to-ostatnia-szansa-na-zobaczenie-go-w-tym-roku,141735,1,0.html
  4. Dlaczego gwiazdy świecą Wreszcie jesteśmy pewni, co się dzieje we wnętrzu Słońca. I skąd się wziął węgiel, podstawowy budulec życia. Ostatnie eksperymenty postawiły kropkę nad i. W ostatnie letnie wieczory często spoglądamy w gwiazdy, być może nawet potrafimy rozpoznać niektóre gwiazdozbiory - teraz doskonale widać Łabędzia, Wielką i Małą Niedźwiedzicę, Kasjopeję, Cefeusza. Pomimo gigantycznej odległości, która nas od nich dzieli, świecą dość wyraźnie. A właśnie - świecą. Skąd to światło? Tylko ja wiem, dlaczego świecą Pierwszym, który zbliżył się do rozwiązania tej zagadki, był brytyjski fizyk Artur Eddington. Odgadł on, że każda gwiazda jest olbrzymim reaktorem jądrowym, w którym w sposób ciągły spalany jest wodór - podstawowy budulec Wszechświata. Nie jest to spalanie, jakie znamy z kuchni czy ogniska. Proces ten to synteza jądrowa, w której z jąder wodoru powstają jądra helu. Wydziela się przy tym olbrzymia ilość energii, która między innymi dociera do nas jako światło. Legenda głosi, że wieczorem tego dnia, gdy Eddington skończył prace nad procesem syntezy helu z wodorem w gwiazdach, poszedł na randkę. Usiadł z dziewczyną na ławce pod rozgwieżdżonym niebem, a na jej uwagę: "Popatrz, jak pięknie świecą gwiazdy", pochwalił się: "Tak, a ja jestem teraz jedynym człowiekiem na świecie, który wie, dlaczego one w ogóle świecą". Ale tak naprawdę Eddington nie miał pewności, czy w jądrze Słońca zachodzą takie reakcje. Ich bezpośrednim i ubocznym efektem powinny być neutrina, niezwykle lekkie i przenikliwe cząstki elementarne, które natychmiast uciekają ze Słońca w przestrzeń kosmiczną. Jak wynika z rachunków, w każdej sekundzie każdy centymetr kwadratowy naszego ciała przeszywa około stu miliardów słonecznych neutrin! Nie widzimy ich ani nie czujemy. Fizycy wprawdzie umieją już zarejestrować neutrina ze Słońca, ale nie były to te cząstki, które pochodzą z kluczowych i podstawowych reakcji syntezy wodoru (tzw. reakcji p-p). Dopiero kilka dni temu w "Nature" naukowcy przeprowadzający eksperyment Borexino w laboratorium w masywie Gran Sasso we włoskich Apeninach poinformowali, że udało im się złapać te cząstki. Ich wykrycie to wspaniałe potwierdzenie tego, że Eddington i jego następcy mieli rację. Skąd w kosmosie tyle węgla? Jednak reakcje w gwiazdach na helu się nie kończą. Badając widmo światła gwiazd, stwierdzono, że są tam także obecne cięższe pierwiastki - lit, beryl, bor, węgiel. W latach 30. XX wieku Hans Bethe uzupełnił ideę Eddingtona o kolejne reakcje, które zachodzą w gwiazdach, szczególnie tych znacznie cięższych od Słońca. Proces ten, nazwany cyklem C-N-O (węglowo-azotowo-tlenowym), znany jest dziś jako cykl Bethego. Wszystko wydawało się poukładane, ale dokładniejsze obliczenia pokazały, że w bilansie energetycznym tego cyklu coś się nie zgadza. Jedną z przemian, którym podlegają jądra helu, nazywane cząstkami alfa, jest tzw. proces 3-alfa. Dwie cząstki alfa łączą się w nietrwałe jądro berylu-8, a jeśli takie jądro zderzy się z kolejną cząstką alfa, to powstanie jądro węgla-12 (zbudowane z sześciu protonów i sześciu neutronów). Problem w tym, że ten ostatni proces wydawał się za mało wydajny, aby wyjaśnić istnienie sporej ilości węgla we Wszechświecie. Problem rozwiązał Fred Hoyle, z wykształcenia matematyk, z zawodu astrofizyk i kosmolog, który był wielkim przeciwnikiem teorii Wielkiego Wybuchu. To właśnie Hoyle wymyślił jej nazwę, która miała być ironiczno-prześmiewcza, ale dziś stała się uznanym pojęciem kosmologicznym. W 1954 roku Hoyle doszedł do wniosku, że jądro węgla-12 musi mieć pewną nadwyżkę energii. Mówiąc bardziej fachowym językiem, musi być we względnie trwałym stanie wzbudzonym. W innym wypadku zawartość tego budulca życia w kosmosie byłaby zdecydowanie mniejsza, a nasze istnienie - jako pewnej formy związków węgla - zagrożone. Istnienie takiego stanu rezonansowego węgla-12 zostało dość szybko potwierdzone doświadczalnie, ale do niedawna nie było jasne, jaka jest struktura geometryczna tego jądra. Część fizyków uważała, że 12 oddziałujących na siebie nukleonów (taką nazwę noszą cząstki składowe jądra - protony i neutrony) jest po prostu wymieszanych, ale inni twierdzili, że jądro węgla to tak naprawdę trzy związane z sobą cząstki alfa, które znajdują się w wierzchołkach trójkąta równobocznego. Ba, rozważania teoretyczne ostatnich lat przyniosły jeszcze inny model, w którym jądro zbudowane jest na schemacie trójkąta rozwartokątnego. Jak jest naprawdę, mogło rozstrzygnąć tylko doświadczenie. I właśnie przed miesiącem zespół fizyków z Birmingham, pracujący pod kierunkiem Martina Freera, ogłosił wyniki eksperymentu, w którym bombardowano strumieniem cząstek alfa tarczę wykonaną z węgla-12. Badania dowiodły, że struktura jądra jest całkowicie symetryczna, a więc przypomina idealny trójkąt równoboczny. Po 60 latach można więc powiedzieć, że teoretyczne rozważania Freda Hoyle'a znalazły ostateczne potwierdzenie. Dlaczego nie ma tyle tlenu Warto jeszcze dopowiedzieć kilka słów do tej całej historii. Wydawałoby się logiczne, że skoro istnieje proces łączenia trzech cząstek alfa w jądro węgla, to może warto pójść dalej i zastanowić się, czy przypadkiem nie da się dołożyć jeszcze jednej. Powstałoby wtedy znane nam (i obecne na Ziemi) jądro tlenu. Hoyle jako wytrwały tropiciel zaraz poszedł tą ścieżką. Ale pomimo tego, że próbował dopasować elementy tej nowej układanki, nic nie pasowało. Nie dało się postulować istnienia wysokoenergetycznego atomu tlenu, choć wydawało się, że jest to logiczna konsekwencja. Czy powinno nas to martwić? Wprost przeciwnie! Gdyby to było możliwe, Wszechświat byłby pełen tlenu, ale byłoby w nim za mało węgla, aby powstało życie w takiej formie, jaką znamy. Inaczej mówiąc - byłoby czym oddychać, ale nie byłoby oddychających. Proces opisany przez Hoyle'a i potwierdzony doświadczalnie przez innych fizyków jest czasami też wykorzystywany jako jeden z argumentów w dyskusji o tzw. zasadzie antropicznej. W uproszczeniu mówi ona o tym, że Wszechświat jest tak skonstruowany, aby umożliwić powstanie życia. Gdyby bowiem nie istniał stan energetyczny węgla-12 mający konkretną wartość energii, to w procesie syntezy pierwiastków zabrakłoby węgla w takiej ilości, która pozwala na to, żeby istniało życie organiczne. No a w efekcie nie byłoby ani Hoyle'a, ani autora tego tekstu. Ale o tym wy, drodzy Czytelnicy, też byście się nie dowiedzieli, ponieważ was też by nie było. http://wyborcza.pl/1,75476,16609060,Dlaczego_gwiazdy_swieca.html
  5. W Nikaragui spadł meteoryt. Pozostawił 12-metrowy krater Meteoryt spowodował wybuch koło lotniska w Managui, stolicy Nikaragui, i pozostawił po sobie spory krater - poinformowały nikaraguańskie władze. Rzecznik rządu Rosario Murillo podał, że władze powołały specjalną komisję, mającą zająć się zjawiskiem określanym jako "relatywnie niewielki" meteoryt, który "najprawdopodobniej odpadł od asteroidy przelatującej w pobliżu Ziemi". Jest krater Krater, który pozostał po nocnej eksplozji, ma średnicę 12 i głębokość 5 metrów - relacjonował przywoływany przez AP wulkanolog, Humberto Saballos. Dodał, że nie wiadomo jeszcze, czy meteoryt uległ spaleniu, czy też jest zakopany. - Musimy to lepiej przebadać, gdyż mógł to być lód, albo skała - powiedział. W celu wyjaśnienia tego, co zaszło, Nikaragua zwróci się o pomoc do międzynarodowych ekspertów. Nikt nie widział? Zaskakujące jest to, że nikt nie zgłaszał "smugi świetlnej" - mówił członek komisji ds. badania zjawiska, Wilfied Strauch. - Musimy zapytać, czy ktoś ma jakieś zdjęcie, albo coś innego - zauważył. Mieszkańcy okolicy w nocy z soboty na niedzielę poinformowali o głośnej eksplozji, ale nikt nie widział nic niezwykłego na niebie. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/w-nikaragui-spadl-meteoryt-pozostawil-12-metrowy-krater,141582,1,0.html
  6. W nocy pełnia Księżyca żniwiarzy Dzisiejszego wieczora Księżyc wzejdzie w pełni, która we wrześniu nazywana jest w tradycji ludowej Księżycem żniwiarzy. Źródła tego określenia pochodzą jeszcze z czasów starożytnego Egiptu i były związane z wylewami Nilu. Dowiedzmy się o nich czegoś więcej. Księżyc znajdujący się we wrześniowej pełni bywał w tradycji ludowej nazywany Księżycem żniwiarzy. Przez kilka dni przed i po pełni wschodzi bowiem tradycyjnie już wraz z zachodzącym słońcem, co w dawnych czasach pozwalało kończyć zbieranie plonów przy księżycowym świetle. Wschodzący w najbliższych dniach po zachodzie Słońca nisko nad horyzontem Księżyc, będzie się wydawał większy niż wysoko na niebie, ale to tylko złudzenie optyczne związane z refrakcją promieni słonecznych w niskich warstwach atmosfery. Nasz naturalny satelita wejdzie w pełnię najbliższej nocy z poniedziałku na wtorek (8/9.09). Znajdzie się na jednej linii z Ziemią i Słońcem dokładnie o godzinie 3:38 nad ranem, jeszcze przed świtem i wschodem Słońca, który będzie miał miejsce około godziny 6:00. Księżyc żniwiarzy był jednym z elementów kultury Egipcjan. Wrześniowa pełnia była oznaką zbliżania się pory deszczowej, która kończyła półroczną porę suszy i pustynnych upałów. Wskazówką była również gwiazda Syriusz, świecąca przed świtem wysoko na południowym niebie. Egipcjanie zawsze o tej porze przygotowywali się do pierwszych jesiennych wylewów Nilu, które były niezbędne do uprawy tropikalnych roślin na polach, w ogrodach i sadach nad brzegami tej jednej z najdłuższych na Ziemi rzeki. W dzisiejszych czasach się to zmieniło, ponieważ po wzniesieniu tamy w Asuanie, do niekontrolowanych wylewów Nilu już nie dochodzi. Kultura dawnych Egipcjan zaczęła się więc zacierać. Nie jest też już zagadką dlaczego Nil wylewa. We wrześniu, znad krajów środkowej Afryki, na północ, zaczynają się przemieszczać chmury burzowe, związane z mokrym monsunem. Obecnie dotarły znad Kenii, Tanzanii i Etiopii nad Sudan, który od południa graniczy z Egiptem. To właśnie tam pierwszy raz pojawiają się powodzie, gdy ulewne deszcze spadają na dorzecze górnego Nilu. Fala wezbraniowa wolno przesuwa się na północ w kierunku Egiptu, aby ostatecznie ujść, znacznie spłaszczona, rozległą deltą do Morza Śródziemnego. http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114007,w-nocy-pelnia-ksiezyca-zniwiarzy
  7. Sieradzka Konferencja Kosmiczna już w październiku V Sieradzka Konferencja Kosmiczna odbędzie się w dniach 8 i 9 października 2014 r. w Muzeum Okręgowym w Sieradzu pod hasłem "Astronomia z Kosmosu". Jej celem jest spopularyzowanie informacji na temat postaci urodzonego w Sieradzu 14 maja 1905 r. twórcy podstaw kosmonautyki, światowej sławy uczonego, Arego Szternfelda oraz polskich dokonań w dziedzinie kosmonautyki. "Sieradzkie Konferencje Kosmiczne" są elementem programu pod hasłem "Dziedzictwo Arego Szternfelda". Na konferencji spodziewani są liczni goście z kraju i z zagranicy, m.in. córki Arego Szternfelda i Honorowy Obywatel Sieradza gen. Mirosław Hermaszewski. Wśród prelegentów i gości konferencji obecne będą także władze i pracownicy naukowi Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN i Centrum Badań Kosmicznych PAN, które jest współorganizatorem konferencji. Prof. Zbigniew Kłos z CBK PAN będzie przewodniczył jednej z części konferencji. Więcej informacji, w tym program konferencji, przekażemy niebawem. Zapraszamy na strony Muzeum Okręgowego: http://muzeum-sieradz.com.pl/?page_id=1061 http://orion.pta.edu.pl/sieradzka-konferencja-kosmiczna-juz-w-pazdzierniku Ary Szternfeld (1905 - 1980) Źródło: Wikipedia
  8. Aparatura m.in. z Polski trafi na Międzynarodową Stację Kosmiczną Aparaturę badawczą do badania promieniowania kosmicznego najwyższych energii - w tym elementy z Polski - pomyślnie przetestowano w balonie stratosferycznym na wysokości ponad 38 km. Wkrótce urządzenia te zostaną zamontowane na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Testy z wykorzystaniem balona stratosferycznego to część projektu EUSO (Extreme Universe Space Obserwatory), w ramach którego badane ma być promieniowania kosmicznego najwyższych energii. W międzynarodowym zespole naukowców aktywnie biorą udział fizycy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ), którzy wykonali układy zasilania wysokiego napięcia detektorów. Poinformował o tym rzecznik NCBJ Marek Sieczkowski w przesłanym PAP komunikacie. W Timmins, w Kanadzie na wysokość ponad 38 km wysłano stratosferyczny balon z modułem detektora EUSO. Naukowcy testowali dzięki niemu skomplikowaną aparaturę składającą się z 36 fotopowielaczy, tj. 2304 pikseli oraz specjalnie dostosowanego układu soczewek Fresnela. Badano nie tylko elementy detektora UV, telemetrię układu optycznego (błyski UV pochodziły z lecącego równolegle helikoptera), kamerę na podczerwień, ale również wykonano pomiar tła UV, które jest ważne w pomiarach Wielkich Pęków Atmosferycznych. Układy zasilania wysokiego napięcia, niezbędne dla prawidłowego działania aparatury zaprojektowano i wykonano w łódzkim Zakładzie Fizyki Promieniowania Kosmicznego (obecnie część Zakładu Astrofizyki) NCBJ. 140 takich jak przebadany w Kanadzie modułów zostanie zamontowanych w niedalekiej przyszłości na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Wtedy to eksperyment EUSO rozpocznie właściwe prace nad badaniem promieniowania kosmicznego najwyższych energii. ?Celem satelitarnej misji EUSO jest pomiar energii i kierunków promieniowania kosmicznego najwyższych energii, tzn. powyżej 3x10^19eV (30 miliardów miliardów elektronowoltów - PAP) ? zaznacza dr Jacek Szabelski z Zakładu Astrofizyki NCBJ ? choć sami umiemy już w CERN rozpędzić cząstki do energii 7x10^12eV (7 tysięcy miliardów elektronowoltów - PAP), to jednak wciąż nie potrafimy wyjaśnić w jaki sposób cząstki promieniowania kosmicznego uzyskują energie i to milion razy większe. Mamy nadzieję, że przez trzy lata obserwacji naszej aparatury w kosmosie znajdziemy odpowiedź na to pytanie nurtujące fizyków na całym świecie?. Ultrafioletowy teleskop z bardzo szybką kamerą będzie zamontowany do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i skierowany w kierunku Ziemi. Pomiary z kosmosu pozwolą na równoczesne monitorowanie wielkiego obszaru atmosfery, porównywalnego z powierzchnią Polski. Cząstki promieniowania kosmicznego wielkich energii w wyniku oddziaływań tworzą kaskady cząstek zwane Wielkimi Pękami Atmosferycznymi (WPA). Największe zaobserwowane WPA miały ponad 100 milionów cząstek (materii i antymaterii). Obserwacje będą mogły być prowadzone tylko nocą (po ciemnej stronie Ziemi). Detektor jest bardzo szybki (obserwowane zjawisko trwa mniej niż 1/10 milisekundy) i ma wielką czułość, żeby zobaczyć słabe poruszające się źródło światła UV powstające w wyniku oddziaływania milionów cząstek WPA z atmosferą (wzbudzone cząsteczki azotu w atmosferze emitują światło ultrafioletowe). Eksperyment EUSO pozwoli na pomiar około tysiąca kaskad o najwyższych energiach w czasie trzech lat pracy teleskopu. Pomiary będą polegały więc na mierzeniu strumieni fotonów ultrafioletowych i zliczaniu pojedynczych fotonów w każdym pikselu (400 tys. razy na sekundę). Dodatkowym utrudnieniem będzie tło świateł z powierzchni Ziemi i odbitego od atmosfery (w tym chmur) promieniowania nieba. Fizycy chcą również poznać źródła powstawania cząstek promieniowania kosmicznego wysokich energii, jak również zbadać inne zjawiska atmosferyczne, np. pioruny czy TLE (Transient Luminous Events ? wyładowania na zewnątrz atmosfery ? mało zbadane i najbardziej energetyczne zjawiska w atmosferze). Lot balonu zorganizował Instytut Astrofizyki i Planetologii (IRAP) oraz Francuska Agencja Kosmiczna (CNES) z bazy balonowej Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej w Timmins (Ontario, Kanada). We współpracy EUSO-Balloon biorą udział naukowcy z Francji, Włoch, Japonii, Niemiec, USA, Hiszpanii, Korei, Meksyku i Polski. PAP - Nauka w Polsce http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401757,aparatura-min-z-polski-trafi-na-miedzynarodowa-stacje-kosmiczna.html
  9. Drużyna z Wrocławia zwyciężyła w międzynarodowych zawodach łazików Zespół z Politechniki Wrocławskiej z łazikiem Scorpio zwyciężył w rozgrywanych po raz pierwszy, międzynarodowych zawodach łazików marsjańskich European Rover Challenge. European Rover Challenge (ERC) to konkurs skierowany do studentów, absolwentów oraz pracowników uczelni. Uczestniczące w nim drużyny muszą zaprojektować i zbudować łazik marsjański. Trwające dwa dni zawody przeprowadzono w Podzamczu Chęcińskim koło Kielc. Rywalizowało w nim dziesięć drużyn z Polski, Egiptu, Indii i Kolumbii. Zwyciężył zespół z Politechniki Wrocławskiej z robotem Scorpio. W nagrodę laureaci otrzymali m.in. czek na tysiąc dolarów. Zespół ma już sporo doświadczenia, bo w konkursach łazików marsjańskich m.in. w amerykańskich zawodach University Rover Challenge, startował już czterokrotnie. Droga do niedzielnej wygranej wcale nie była jednak łatwa. Choć w konkursie startowali jako pierwsi, to pierwsza konkurencja nie przyniosła im punktów m.in. z powodu problemów z kompasem i łącznością. Złożyli jednak odwołanie, które sędziowie uznali. Ponowny zakończony sukcesem przejazd, dodał im tyle pewności siebie, że szybko wyrośli na faworytów zawodów. W kolejnych konkurencjach radzili sobie już bez problemów. ?Cały rok ciężkiej pracy wreszcie mógł się zrealizować. Musimy teraz ulepszać naszego łazika. Te zawody ujawniły kilka niedociągnięć. Będziemy angażować nowych członków zespołu, aby pokazać kilka jego nowych zastosowań? - powiedział PAP po ogłoszeniu wyników członek drużyny Jędrzej Górski. Podkreślił, że elementem zapewniającym sukces w zawodach jest zgrany zespół, który przeszedł kilka ciężkich prób. ?Nasza efektywność nie wynika z tego, że jesteśmy geniuszami, tylko zgranym zespołem? - wyjaśnił Górski. Drugie miejsce w konkursie zajęła drużyna ?Impuls? z Politechniki Świętokrzyskiej. Na trzeciej pozycji uplasował się zespół z Uniwersytetu Kairskiego ?Lunar and Mars Rover Team?. Dla łazików, które uczestniczą w rozgrywanym po raz pierwszy konkursie, przygotowano specjalny tor, przypominający powierzchnię Marsa. Roboty brały udział w trzech widowiskowych konkurencjach terenowych musiały m.in. dojechać jedynie z pomocą GPS i kompasu do wyznaczonego miejsca, przejechać tor na czas, pobrać próbkę gruntu. Członkowie drużyn podczas wykonywania zadań nie widzą swoich łazików i sterują nimi zdalnie. Zupełnie jak prawdziwymi łazikami na Marsie. Na każdej z maszyn znajduje się kamera, dzięki której zawodnicy mogli wszystko zobaczyć i odpowiednio pokierować łazikiem. W 2015 roku, kolejna edycja European Rover Challenge, również odbędzie się w Polsce w tym samym miejscu. Organizatorem wydarzenia jest Mars Society Polska we współpracy z agencją Planet PR, Urzędem Marszałkowskim Województwa Świętokrzyskiego oraz Regionalnym Centrum Naukowo-Technologicznym w Podzamczu k. Chęcin. Konkurs jest europejską wersją prestiżowych zawodów University Rover Challenge (URC), które corocznie odbywają się na pustyni Utah w Stanach Zjednoczonych. Od dwóch lat pierwsze miejsca w tym konkursie zajmuje drużyna z Politechniki Białostockiej z łazikiem Hyperion i Hyperion 2. Studenci z Białegostoku wygrali zawody również w 2011 roku z łazikiem Magma2. PAP - Nauka w Polsce http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401763,druzyna-z-wroclawia-zwyciezyla-w-miedzynarodowych-zawodach-lazikow.html
  10. Eksperyment pokaże, czy nasz wszechświat jest holgramem Wszyscy, których trapi pytanie, czy żyjemy w Matriksie, będą mogli wkrótce dostać odpowiedź. Naukowcy z Fermi National Accelarator Lab w Chicago postanowili to sprawdzić eksperymentalnie. Koncepcja holograficznego Wszechświata pojawiła się w 1997 roku. Fizyk Juan Maldacena przedstawił wtedy teorię mówiącą, że nasza rzeczywistość przypomina trójwymiarowy obraz, zakodowany na dwuwymiarowej przestrzeni, czyli hologram. Jeśli tak jest, to powinniśmy móc odnaleźć podstawowe jednostki, z których nasz obraz został wykonany. Koncepcję można porównać do oglądania ekranu telewizora. Kiedy patrzymy z odpowiedniej odległości obrazy wydają się żywe i naturalne. Kiedy jednak zaczniemy się do ekranu zbliżać i patrzeć uważnie, dostrzegamy pojedyncze piksele. Naukowcy z Chicago chcą sprawdzić, czy w czasoprzestrzeni uda się takie piksele odnaleźć. Stoi przed nimi nie lada zadanie, bo wedle teorii piksele musiałyby być biliony razy mniejsze od atomu, czyli funkcjonować w tzw. skali Plancka opisującej najkrótszy możliwy okres czasu i najkrótszą możliwą odległość w fizyce. Zespół z Fermilab do polowania na ewentualne piksele wykorzysta urządzenie zwane holometrem. Składa się z ono dwóch laserów. Wiązka każdego z nich jest rozdzielana na dwie, które pokonują nieco inne drogi, odbijając się od systemu umieszczonych w tunelach luster. Następnie obie wiązki ponownie łączą się w jedną i trafiają do czujnika, który mierzy ich właściwości, takie jak czas dotarcia i wszelkiego rodzaju zakłócenia. Występowanie specyficznych rodzajów takich zakłóceń może, zdaniem badaczy, być spowodowane kwantowymi drganiami pikseli, z których zbudowana jest nasza rzeczywistość. - Powtarzające się zakłócenia, których nie będzie można w żaden sposób wyeliminować mogą dać nam fundamentalną prawdę o naturze, o czymś co jest wbudowane w czasoprzestrzeń - mówi Aaron Chou, szef pracującego nad projektem zespołu. Rezultaty eksperymentu powinniśmy poznać do końca przyszłego roku. Więcej na jego temat można dowiedzieć się tutaj http://wyborcza.pl/1,75476,16607474,Eksperyment_pokaze__czy_nasz_wszechswiat_jest_holgramem.html
  11. Niebo w drugim tygodniu września 2014 roku We wtorek 9 września Księżyc przejdzie przez pełnię, zatem początek tygodnia będzie silnie zaświetlony jego blaskiem. W środku tygodnia Księżyc w bliskiej odległości minie Urana i zakryje dość jasną gwiazdę ? Psc, a następnie powędruje w kierunku gwiazdozbioru Byka. Wieczorem słabo widoczne są planety Mars i Saturn, natomiast nad ranem dość wysoko jest już Jowisz, zaś Wenus szybko zbliża się do widnokręgu i w praktyce przestaje być widoczna. Przez całą noc można obserwować Kometę Jacquesa, ale w tym tygodniu będzie ona trudna do dostrzeżenia ze względu na przeszkadzający Księżyc. W najbliższych dniach Księżyc odwiedzi gwiazdozbiory Wodnika, Ryb, Barana i Byka. Dwa pierwsze gwiazdozbiory nie zawierają jasnych gwiazd, a dodatkowo we wtorek o godzinie 3:38 naszego czasu Srebrny Glob przejdzie przez pełnię, stąd należące do tych konstelacji gwiazdy będą bardzo trudne do dostrzeżenia gołym okiem. Pomoże w tym zasłonięcie Księżyca ręką, lub jakąś przeszkodą terenową. Pierwsze ciekawe spotkanie Księżyca z innym ciałem niebieskim będzie miało miejsce w nocy ze środy 10 na czwartek 11 września, gdy naturalny satelita Ziemi zbliży się do Urana. Tej nocy Księżyc będzie miał fazę 95% i o godzinie podanej na mapce oba ciała niebieskie będą oddalone od siebie o 2,5 stopnia. Jednocześnie 25' na północ od Księżyca znajdowała się będzie świecąca z jasnością +5,7 wielkości gwiazdowej gwiazda 96 Psc, ale ze względu na wciąż silne światło Srebrnego Globu do jej odnalezienia potrzebny będzie teleskop. Niecałe 5 godzin później Księżyc minie Urana w odległości niecałe 0,5 stopnia (brzeg księżycowej tarczy będzie oddalony o zaledwie 10 minut kątowych). Kolejnej nocy Księżyc przesunie się kilkanaście stopni na wschód, docierając na wschodni kraniec głównej figury konstelacji Ryb. Do tego czasu jego faza zmniejszy się do 88%. Na sam koniec czwartku 11 września, około godziny 23:00 Księżyc zakryje jedną z gwiazd tej konstelacji, o Psc. Świeci ona z jasnością +4,3 wielkości gwiazdowej i będzie ginąć w powodowanej przez Księżyc poświacie, jednak w teleskopach będzie ona widoczna. Zakrycie zajdzie przy jasnym brzegu i będzie mniej atrakcyjne od odkrycia. W Polsce zakrycie będzie prawie centralne, a więc Księżyc zakryje gwiazdę prawie środkiem swojej tarczy. Poza Polską zjawisko będzie widoczne m.in. w całej Europie, ale na Półwyspie Iberyjskim tuż po wchodzie obu ciał niebieskich. W Polsce zakrycie zajdzie od mniej więcej godz. 22:50 w Bieszczadach, do ok. godz. 23:00 na Mazurach, zaś odkrycie - od godz. 23:54 w Polsce południowej, do 0:02 w Polsce północnej. Przez weekend (a nawet jeszcze w poniedziałek 15 września) naturalny Satelita Ziemi będzie gościł w konstelacji Byka. W nocy z soboty 13 września na niedzielę 14 września Księżyc będzie miał fazę 72% i będzie wędrował ponad 9° na południe od Plejad. Dobę później faza Srebrnego Globu zmaleje już do 62%, a wieczorem będzie się on znajdował wewnątrz Hiad. Niestety Księżyc nie zakryje jednej z jasnych gwiazd tej gromady, ale o godzinie podanej na mapce będzie się on znajdował mniej więcej 1° na południe od grupy gwiazd ? 1, 2 i Tauri i na północ od gwiazd ?1 i 2 Tauri. Jednocześnie trochę ponad 2° na południowy wschód od Księżyca będzie się znajdował Aldebaran, czyli najjaśniejsza gwiazda Byka. Srebrny Glob minie go około godziny 2 w nocy, już w poniedziałek 15 września w odległości około 40 minut kątowych. Po obserwacjach Księżyca można poczekać na pojawienie się Jowisza i Wenus. Pierwsza z planet pokazuje się nad widnokręgiem już przed godziną 3:00 i świeci na tle gwiazdozbioru Raka z jasnością -1,8 wielkości gwiazdowej, a przez teleskopy można obserwować jej tarczę o średnicy 33". 45 minut przed świtem Jowisz znajduje się już na wysokości ponad 25° i wyraźnie przewyższa blaskiem wszystkie okoliczne gwiazdy, zatem nie powinno być kłopotów z jego identyfikacją. W układzie księżyców galileuszowych będzie można dostrzec następujące zjawiska: ? 9 września, godz. 2:52 - Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia), ? 9 września, godz. 5:56 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia), ? 10 września, godz. 2:48 - od wschodu Jowisza Io na tarczy planety, ? 10 września, godz. 3:18 - zejście Io z tarczy Jowisza, ? 12 września, godz. 3:44 - wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza, ? 12 września, godz. 5:26 - wejście cienia Kalisto na tarczę Jowisza. Szczególnie ciekawie zapowiada się piątek 12 września, gdy po jowiszowej tarczy będą wędrować cienie dwóch największych księżyców planety. Natomiast druga planeta wschodzi już zaledwie na godzinę przez wschodem Słońca i szybko zbliża się do niego. Na początku tygodnia o godzinie podanej na mapce Wenus znajdowała się niecałe 4° nad wschodnim widnokręgiem, natomiast w niedzielę 14 września będzie to już niecałe 2,5 stopnia. Zatem Wenus, mimo dużej jasności -3,9 wielkości gwiazdowej dostrzec będzie bardzo trudno, a w przyszłym tygodniu będzie to już praktycznie niemożliwe. W jej szukaniu na pewno przyda się lornetka. Pod koniec tygodnia planeta oddali się już od Regulusa na ponad 10°. Wieczorem, jeszcze zanim blask Księżyca zacznie bardzo przeszkadzać, bo jeszcze zanim zrobi się ciemno, można próbować dostrzec przebywające na tle gwiazdozbioru Wagi planety Saturn i Mars. Godzinę po zmierzchu obie planety znajdują się około 7° nad południowo-zachodnim widnokręgiem, zatem nie można liczyć na wiele, nawet obserwując je przez teleskop. Obecnie Mars ma już mniejszą jasność od Saturna (odpowiednio 0,7 i 0,6 magnitudo) i z biegiem czasu ta różnica będzie się pogłębiać. Tarcza Saturna ma średnicę 16", natomiast tarcza Marsa jest o 10" mniejsza, jednak obie planety są tak nisko, że nawet dostrzeżenie pierścieni Saturna jest wyzwaniem. Czerwona Planeta pod koniec tygodnia przejdzie już do sąsiedniego Skorpiona, zbliżając się do charakterystycznego łuku gwiazd w północno-zachodniej części tego gwiazdozbioru. W niedzielę 14 września Mars będzie zajmował pozycję nieco ponad 2° od Dschubby. Natomiast Saturn oddalił się już do linii łączącej gwiazdy Zuben Elgenubi i Zuben Eschamali na 2,5 stopnia, a od pierwszej z wymienionych gwiazd - już na ponad 4°. W tym tygodniu niedaleko Saturna przejdzie planetoida Westa, o której pisałem wiosną. Pod koniec tygodnia oba ciała niebieskie będzie dzielił dystans nieco ponad 1° (dokładnie 72 minuty kątowe). Ale ze względu na mały już blask planetoidy (+6,9 magnitudo) na próby jej odnalezienia trzeba poczekać, aż się dość mocno ściemni, czyli tuż przed zachodem obu ciał niebieskich. Co jeszcze utrudni ich obserwacje. Przez całą noc można obserwować wciąż dość jasną kometę Jacquesa (C/2014 E2), która w tym tygodniu będzie wędrowała wzdłuż szyi gwiazdozbioru Łabędzia, mijając w małej odległości sporo ciekawych obiektów z tego bogatego gwiazdozbioru. Jednak w tym tygodniu jej obserwacje będą mocno utrudnione przez będący w pobliżu pełni Księżyc, mimo tego, że naturalny satelita Ziemi będzie daleko od niej (w poniedziałek 8 września w odległości prawie 60°, w następnych dniach - jeszcze dalej). Trochę to osłabi jego wpływ na widoczność komety, ale i tak nie będzie ją łatwo wyłowić z jasnego tła nieba. Kometa Jacquesa świeci obecnie z jasnością około 7 magnitudo, a jej odnalezienie może ułatwić jej bliskie sąsiedztwo z innymi ciałami niebieskimi. Kometa góruje na niebie około godziny 21:20. Na początku tygodnia będzie ona przechodziła wtedy prawie przez zenit, w następnych dniach - nieco na południe od niego. W poniedziałek 8 września kometa będzie zajmowała pozycję prawie 5° na południowy zachód od gwiazdy Sadr i jednocześnie około 2° od znanej astrofotografom Mgławicy Półksiężyc. Dobę później o godzinie podanej na mapce kometa będzie się znajdowała nieco ponad 2° na północny zachód od świecącej z jasnością +3,9 magnitudo gwiazdy ? Cygni. Około godziny 4 rano kometa minie tę gwiazdę w odległości mniejszej, niż 1°. Natomiast w niedzielę 14 września kometa minie znaną gwiazdę podwójną Albireo w odległości mniejszej, niż 1°, wkrótce potem opuszczając gwiazdozbiór Łabędzia. Dokładniejsza mapka z położeniem Komety Jacquesa pośród gwiazd jest dostępna tutaj. http://news.astronet.pl/7494 Mapka pokazuje położenie Księżyca i Urana w drugim tygodniu września 2014 roku. Animacja pokazuje położenie Jowisza i Wenus w drugim tygodniu września 2014 roku. Mapka pokazuje położenie Marsa i Saturna w drugim tygodniu września 2014 roku. Animacja pokazuje położenie Komety Jacquesa (C/2014 E2) w drugim tygodniu września 2014 roku.
  12. Nazywana Pitbullem asteroida 2014 RC minęła Ziemię W niedzielę około godziny 16.15 w odległości "zaledwie" 40 tys. kilometrów naszą planetę minęła 20-metrowa asteroida 2014 RC. Kosmiczna skała była kilkukrotnie bliżej niż nasz własny satelita, Księżyc, oddalony o ponad 300 tys. kilometrów. O asteroidzie, nazywanej przez badaczy Pitbullem opowiada dr Kamil Złoczewski. Dziś około godzinie 16.15 czasu polskiego wyjątkowo blisko Ziemi przeleciał meteor - 20-metrowa asteroida 2014 RC. Skała bywa nazywana w środowisku naukowców Pitbullem. - Czterdzieści tysięcy kilometrów to bardzo blisko, o włos od Ziemi. Odległość Ziemi od Księżyca wynosi około 360 tys. km, wiec to zaledwie jedna dziesiąta drogi do Księżyca - powiedział dr Kamil Złoczewski z Planetarium Niebo Kopernika. 2014 RC nie była widoczna gołym okiem - trzeba było użyć średniego rozmiaru teleskopu, kierując go w stronę gwiazdozbioru Ryb. Planetoida przelatywała najbliżej Nowej Zelandii. Częste bliskie spotkania Planetoidy przelatujące blisko Ziemi zdarzają się dość często. Ostatni taki przelot był odnotowany 15 lutego 2013, kiedy meteor 2013 DA 2014 w podobnej odległości minął naszą planetę. Wykrycie 2014 RC nastąpiło zaledwie tydzień temu. Ta planetoida jest małym ciałem niebieskim, dlatego tak w późnym czasie badacze ją zaobserwowali. Naukowcy są w stanie wyliczyć trajektorię lotu planetoidy, z dużą pewnością są w stanie stwierdzić czy grozi ciałom niebieskim kolizja. Trasę większych obiektów można przewidzieć dużo wcześniej. Każda taka skała kosmiczna, która przelatuje w pobliżu Ziemi może wrócić. Planetoidy, które zbliżyły się do Ziemi należy śledzić, kolejny przelot potencjalnie może być kolizyjny. - Na szczęście rzadko zdarzają się uderzenia w Ziemię - powiedział Złoczewski. Deszcz meteorów Zderzenie jakie miało miejsce w pobliżu miasta Czelabińsk w Rosji bardzo rzadko się zdarza, ostatnio sto lat temu w 1908 roku. Na dalekiej Syberii obiekt eksplodował w atmosferze i zniszczył wielkie połacie lasu. Prędkość z jaką porusza się meteor wynosi kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów na sekundę, czyli tysiące kilometrów na godzinę. - Gdy przelatuje w pobliżu Ziemi to są prędkości rzędu 30 km/s, bo z taką prędkością Ziemia obiega słońce - wyjaśnia Złoczewski. Gdyby taka planetoida uderzyła w Ziemię czekałby nas podobny scenariusz jak w przypadku meteorytu w Czelabińsku. Mocno świecąca asteroida w atmosferze prawdopodobnie wyparowałaby lub eksplodowała powodując deszcz meteorytów. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/prognoza,45/nazywana-pitbullem-asteroida-2014-rc-minela-ziemie,141511,1,0.html
  13. W galaktyce Cygaro odkryto czarną dziurę, która udaje polski pączek. Zdradziła ją muzyczna kwinta To brzmi jak żart, ale zdarzyło się naprawdę. Dzięki zagadkowym wibracjom astrofizycy odkryli bowiem niezwykłą czarną dziurę. To pierwsza potwierdzona czarna dziura "wagi średniej" - o masie 400 słońc. Dotychczas istnienie takich pośrednich dziur - dużo większych niż pojedyncza gwiazda, ale wciąż maciupkich wobec olbrzymich behemotów drzemiących w centrach galaktyk - nie było pewne. Kiedy jednak trzy tygodnie temu naukowcy z Uniwersytetu Maryland napisali o tym odkryciu w wydaniu internetowym pisma "Nature", mało kto zwrócił na to uwagę. W tamtym czasie większe zainteresowanie budziły doniesienia o znalezieniu życia w jeziorze ukrytym pod lodem Antarktydy, nowych hipotezach na temat neandertalczyków czy też o szansach na leczenie zakażonych wirusem ebola. Praca trzech amerykańskich astrofizyków zatytułowana "Czarna dziura o masie 400 słońc w galaktyce M82" przeszła prawie niezauważona, zwłaszcza w Polsce. Tymczasem to bardzo smaczna historia, w której pojawiają się nie tylko tajemnicze wibracje i nie mniej intrygujące czarne dziury, lecz także swojsko brzmiące... polskie pączki. Oczywiście chodzi o kosmiczne pączki, których nadzieniem zamiast marmolady jest niewielka czarna dziura. Kto pali to cygaro? Galaktyka M82 nazywana jest Cygarem, bo w teleskopie wygląda właśnie jak cygaro, które się w dodatku żarzy (to blask bardzo aktywnego rejonu, w którym się rodzą nowe gwiazdy): Dzieli nas od Cygara 12 mln lat świetlnych. W 2004 roku odkryto w tej galaktyce silne źródło promieniowania rentgenowskiego. Podejrzenie padło na czarną dziurę. Można by spytać: dlaczego? Na zdrowy rozum czarne dziury nie powinny wysyłać żadnych sygnałów. One przecież, jak wiadomo, pochłaniają wszystko, co tylko do nich wpadnie, także światło, a tego, co zjadły, już nigdy nie wypuszczają na zewnątrz swego horyzontu. Ten horyzont jest granicą, którą można pokonać tylko w jedną stronę i już na zawsze. To wszystko prawda. Jednak myli się ten, kto sądzi, że z tego powodu czarne dziury nie świecą. Jest wręcz przeciwnie - często świecą jaśniej niż gwiazdy, a czasem przyćmiewają swym blaskiem całe galaktyki. Mają bowiem sporą masę, działają więc z dużą siłą grawitacji na wszystko, co je otacza. Ściągają z sąsiedztwa materię, która wpada do ich wnętrza, ale zanim zniknie za horyzontem, to rozkręca się wokół niego, tworząc gigantyczny wir. Mniej więcej taki jak w wannie z wodą, z której wyciągnie się korek z odpływu. Astrofizycy nazywają ten wir dyskiem akrecyjnym, bo zwykle jest spłaszczony, jak to dysk. W tym wirze materia trze i rozgrzewa się do milionów stopni, emitując wszystkie możliwe typy promieniowania - radiowe, podczerwone, widzialne, ultrafioletowe, ale przede wszystkim - bardzo energetyczne i przenikliwe fale rentgenowskie. Promieniowaniu udaje się uciec dosłownie w ostatnim momencie, zanim jeszcze materia przestąpi granice czeluści bez powrotu. Podejrzany: pączek z Polski Nic dziwnego, że gdy 10 lat temu satelita Chandra odkrył w galaktyce M82 bardzo jasne, punktowe i pulsujące źródło promieniowania rentgenowskiego (w literaturze fachowej znane pod kryptonimem ULX), to od razu zaczęto podejrzewać czarną dziurę. I to nie byle jaką. Jej masę szacowano na pomiędzy 100 i 1000 słońc. Byłaby to więc dziura o masie pośredniej - dużo większa niż dziura, która powstaje w wyniku śmierci gwiazdy, ale też znacznie mniejsza niż monstra rezydujące w środku większości, a może nawet we wszystkich bez wyjątku galaktykach, które mają w sobie miliony i miliardy słońc. Małe dziury i wielkie monstra znano od dawna. Dowód na istnienie także pośrednich dziur byłby niemałą sensacją, gdyż wciąż nie wiemy, jak się takie rodzą. Pewności jednak nie było, bo istniała możliwość, że jest to... polski pączek. Cóż to takiego? To maleńka czarna dziura, którą otacza bardzo gruby i gęsty obłok spadającej materii. Promieniowanie rentgenowskie przedziera się przez ten obłok tylko dwoma wąskimi strumieniami wzdłuż osi rotacji czarnej dziury. Jeśli jednak taki skoncentrowany strumień przez przypadek celuje w Ziemię, to może nas zmylić. Będziemy podejrzewać, że to silne promieniowanie ogromnej czarnej dziury o masie setek lub tysiąca słońc. Nazwę "polski pączek" (Polish Doughnut) dla grubych dysków akrecyjnych wprowadził sir Martin Rees z Cambridge (dziś nosi tytuł królewskiego astronoma), bo taki scenariusz opracowali teoretycznie w latach 80. w Warszawie prof. Bohdan Paczyński i kilku jego współpracowników - Michał Jaroszyński, Marek Sikora, Maciek Kozłowski i Marek Abramowicz. Dziury grają kwintę Zagadkę mógłby rozstrzygnąć tylko pomiar masy czarnej dziury. Niestety, zmierzenie masy obiektu w galaktyce odległej o 12 mln lat świetlnych, który daje o sobie znać tylko za pomocą promieniowania rentgenowskiego, wydawało się marzeniem ściętej głowy. I pozostałoby w sferze marzeń, gdyby nie pomysł, na jaki wpadło dwóch polskich astrofizyków - prof. Marek Abramowicz (Uniwersytet w Goeteborgu i Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika w Warszawie) i Włodek Kluźniak (Centrum Astronomiczne PAN im. Mikołaja Kopernika w Warszawie) - oraz ich amerykańscy koledzy Jeffrey McClintock z Harvardu i Ronald Remillard z MIT. Pomysł opierał się na tym, że kilku czarnym dziurom znacznie nam bliższym, znajdującym się w naszej Drodze Mlecznej, w sposób bezsporny zmierzono masę. Co więcej, astrofizycy zauważyli, że promieniowanie emitowane przez te czarne dziury pulsuje z charakterystyczną częstotliwością. Gdyby to były fale akustyczne, to te czarne dziury wygrywałyby dwa tony - nieprzypadkowe, bo we wszystkich analizowanych przypadkach współbrzmiały one w konsonansie zwanym w muzyce kwintą, tj. stosunek ich częstości był równy 3:2. Co istotne, częstotliwość tych tonów była odwrotnie proporcjonalna do masy czarnej dziury. Im więc dziura większa, tym niższe tony. Z tego faktu właśnie zrodził się następujący zamysł: gdyby udało się w przyszłości odkryć pulsujące promieniowanie rentgenowskie, w którym są dwa tony współbrzmiące jak kwinta, to by znaczyło, że trafiliśmy na czarną dziurę, a co więcej - z pomiaru częstotliwości moglibyśmy określić jej masę. - Każdy dzień zaczynam od sprawdzenia na internetowym portalu http://arxiv.org, czy ktoś nie donosi o takim właśnie odkryciu - mówił nam 10 lat temu prof. Abramowicz. Trzy tygodnie temu jego cierpliwość została wreszcie nagrodzona - Amerykanie przeanalizowali dane z satelity RXTE i odkryli "kwintę" w promieniowaniu dobiegającym z galaktyki Cygaro. Prof. Abramowicz napisał do mnie wtedy podekscytowany z konferencji w Pekinie: "Czy wie Pan, że dostęp do Wyborczej w chińskim internecie jest zablokowany?", zaraz potem dodając: "Wygląda na to, że udało się zrobić to, co sugerowaliśmy przed laty, i znaleźć czarną dziurę o pośredniej masie 400 mas Słońca". Czarna dziura na bas i perkusję Pozostaje pytanie: co takiego drga i oscyluje w tej czarnej dziurze? Co jest źródłem kwinty? Prof. Włodek Kluźniak nie ma wątpliwości, że to są tzw. drgania własne "dysku" akrecyjnego. Jak napisał nam w e-mailu: "Nie ma powszechnie przyjętej teorii, choć my mamy swój model, uważamy, że stosunek 3:2 jest wynikiem (nieliniowego) rezonansu". Mniej pewny jest prof. Abramowicz. W naszym najnowszym "Magazynie Świątecznym" wspomniał o tym w swoim pięknym eseju, inspirowanym filmem "Wielkie piękno" Paola Sorrentino: "Od z górą dekady próbuję wyjaśnić zagadkowe obserwacje szybkich i regularnych wibracji promieniowania rentgenowskiego pochodzącego z bezpośredniego otoczenia masywnych czarnych dziur. Wibracje rejestrują teleskopy umieszczone na sztucznych satelitach krążących ponad atmosferą Ziemi. Nie potrafię pokonać matematycznych trudności (nikt na razie nie potrafi), aby odpowiedzieć na najbardziej oczywiste pytanie: co właściwie tam wibruje?" Tak czy inaczej, niezależnie od tego, co wibruje, wiemy, jaki jest tego efekt - a dzięki zespołowi rockowemu BETATEST z Zielonej Góry możemy to nawet usłyszeć! Muzycy zabawili się bowiem z tymi kosmicznymi dźwiękami i zrobili utwór muzyczny na bas i perkusję, dostrajając (a raczej odstrajając) bas do odpowiednich częstotliwości czarnych dziur: klip muzyczny poprzedzony jest krótkim wstępem prof. Janusza Gila, dyrektora Centrum Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego http://wyborcza.pl/1,75476,16601124,W_galaktyce_Cygaro_odkryto_czarna_dziure__ktora_udaje.html
  14. Ostatni superksiężyc z triady będzie już 8 września W czasie minionych wakacji aż dwukrotnie mogliśmy obserwować tak zwany superksiężyc. Jutro będziemy mieli okazje do tego, aby zobaczyć to zjawsko po raz trzeci w tym roku, dlatego nazywa się to triadą. Z superksiężycem mamy do czynienia wtedy gdy Księżyc w perygeum znajduje się w linii ze Słońcem i Ziemią. Gdy w takim ustawieniu jest on w pełni możemy podziwiać zdecydowanie większą tarczę księżycową. Moment największego zbliżenia ziemskiego satelity wystąpi dzisiaj wieczorem o 19:38 czasu uniwersalnego. Księżyc znajdzie się wówczas w odległosci 356 896 kilometrów. W okresie gdy dochodzi do takiego zbliżenia jego tarcza świeci 15% jaśniej i jest około 7% większa niż przy normalnej pełni. http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/ostatni-superksiezyc-triady-bedzie-juz-8-wrzesnia Zmierzyli odległość do Plejad za pomocą radioteleskopów i... wyszła inna niż zmierzona za pomocą satelitów Astronomowie użyli światowej sieci teleskopów, aby rozwiązać spór o odległość do słynnej gromady otwartej, Plejad. Wyniki pokazują, że wcześniejszy rezultat uzyskany za pomocą satelity Hipparcos był nieprawidłowy. Artykuł napisała Katarzyna Mikulska. Plejady to najbardziej znana gromada otwarta, zawdzięczająca swą nazwę siedmiu mitycznym siostrom. Znajduje się w gwiazdozbiorze Byka i jest widoczna nawet gołym okiem, a z obszaru Polski można ją obserwować od października do marca. Gromada obejmuje setki młodych, gorących gwiazd, uformowanych około 100 mln lat temu (czyli około 50 razy młodszych od Słońca). Plejady, jako przykład młodej gromady gwiazd, znajdującej się w stosunkowo niewielkiej odległości od Ziemi, ułatwiają astronomom oszacowanie odległości do bardziej oddalonych gromad oraz pomagają zrozumieć proces formowania takich skupisk. Do 1990 roku przyjmowano, że Plejady są od nas oddalone o około 430 lat świetlnych. Jednak pomiary przeprowadzone wówczas za pomocą satelity Hipparcos dały zaskakująco niski wynik, zaledwie 390 lat świetlnych. Ta różnica, choć nie wydaje się aż tak duża, stanowiła duże wyzwanie dla naukowców. Rezultat otrzymany przez Hipparcosa, w połączeniu z fizyczną charakterystyką gwiazd tej gromady, nie zgadzał się ze standardowym modelem formowania i ewolucji gwiazd oraz skłaniał do przeanalizowania na nowo tego procesu. Na podstawie takich wyników niektórzy astronomowie sugerowali nawet, że w młodych gwiazdach dzieją się zjawiska do tej pory niepoznane. Aby rozwiązać spór, użyto światowej sieci radioteleskopów, która pozwoliła dokonać możliwie najdokładniejszego pomiaru. W jej skład weszła sieć VLBA (Very Long Baseline Array, system 10 radioteleskopów), oraz rekordziści: radioteleskop Green Bank (największy na świecie sterowalny radioteleskop), radioteleskop Obserwatorium Arecibo (o największej pojedynczej czaszy na świecie, średnica 305 metrów) oraz radioteleskop Effelsberg (największy w Europie). Za pomocą tych teleskopów astronomowie przez ponad 1,5 roku obserwowali pozorne przemieszczanie gwiazd Plejad, spowodowane ruchem Ziemi wokół Słońca. Niedaleki obiekt obserwowany z przeciwnych stron ziemskiej orbity zdaje się przesuwać na tle bardziej odległych obiektów. Mierząc kąt takiego przemieszczenia można w prosty sposób wyliczyć odległość obserwowanego obiektu. Ta metoda, nazywana paralaksą, jest dla astronomów najbardziej precyzyjną techniką pomiaru odległości, choć opiera się na prostej trygonometrii. Z przeprowadzonych pomiarów wynika, że Plejady są od nas oddalone o 443 lata świetlne, z dokładnością do 1%. Jest to rezultat bardzo zbliżony do tych sprzed pomiaru Hipparcosa, naukowcy mogą więc odetchnąć z ulgą. Pojawia się za to pytanie, co było nie tak z Hipparcosem. Przez ponad cztery lata swojej pracy zmierzył on odległość do 118 tys. gwiazd, jednak z nieznanych przyczyn przy ocenie odległości do Plejad otrzymał błędny wynik. Następczynią Hipparcosa jest sonda kosmiczna Gaia, wyniesiona na orbitę w grudniu 2013 roku. Jej zadaniem będzie m.in. zmierzenie odległości do około miliarda gwiazd, a wiarygodność i precyzja pomiarów sondy zostanie zweryfikowana za pomocą wypróbowanych już systemów radioteleskopów. http://news.astronet.pl/7493 Zjawisko paralaksy heliocentrycznej. Obserwując obiekt z różnych stron ziemskiej orbity można wyznaczyć odległość do tego obiektu.
  15. Kosmiczny teleskop zaobserwował efekt zderzenia planetoid Kosmiczny Teleskop Spitzera dostrzegł wybuch pyłu wokół młodej gwiazdy. Naukowcy przypuszczają, że może to być efekt zderzenia pomiędzy dużymi planetoidami i element procesu powstawania planet skalistych w pobliżu gwiazdy - informuje NASA. Naukowcy zbadali gwiazdę o oznaczeniu NGC 2547-ID8. W okresie od sierpnia 2012 roku do stycznia 2013 roku zaobserwowano w jej pobliżu dużą ilość świeżego pyłu. Jak wyjaśnił Huan Meng z University of Arizona w Tucson (USA), kierujący zespołem badawczym, naukowcy przypuszczają, że pył jest efektem zderzenia pomiędzy dwoma dużymi planetoidami. O ile pyłowe efekty kolizji pomiędzy planetoidami były już obserwowane za pomocą Spitzera, to tym razem dostępne są dane zarówno sprzed zdarzenia, jak i po. Daje to unikalny wgląd w cały proces. Gwiazda NGC 2547-ID8 ma około 35 milionów lat i znajduje się 1200 lat świetlnych od Słońca. Widać ja na niebie w gwiazdozbiorze Żagla. Wcześniejsze obserwacje odnotowały zmiany w ilości pyłu wokół gwiazdy, dlatego astronomowie skierowali na nią teleskop Spitzera, pracujący w podczerwieni, mając nadzieję, że staną się świadkami większej kolizji. Gwiazdę obserwowano regularnie od maja 2012 roku, czasami nawet codziennie. Gdy zaczęło się "coś dziać", teleskop musiał niestety zaprzestać obserwacji z powodu zbyt bliskiego położenia NGC 2547-ID8 na niebie w stosunku do Słońca. Po pięciu miesiącach można było ponownie bezpiecznie skierować Spitzera na gwiazdę i wtedy naukowcy uzyskali bardzo ciekawe dane. - Nie tylko byliśmy świadkami obecności materiału pozostałego po dużej kolizji, ale mogliśmy śledzić zachodzące zmiany "sygnał słabł w miarę jak chmura pyłu ulegała samozniszczeniu" - tłumaczy Kate Su z University of Arizona, współautorka publikacji, która ukazała się w internetowym wydaniu czasopisma "Science". Obecnie sytuacja w układzie NGC 2547-ID8 wygląda następująco: gruby obłok pyłu i "kosmicznego gruzu" okrąża gwiazdę w strefie, w której mogą powstawać planety skaliste. Sygnał pochodzący od obłoku zmienia się w zależności warunków jego usytuowania względem Ziemi. Badacze są ciekawi jak długo obłok będzie istniał w obecnej formie, co pozwoli na oszacowanie częstotliwości tego typu zdarzeń w pobliżu innych gwiazd. Mają też nadzieję na zaobserwowanie kolejnej kolizji. - Patrzymy na powstawanie planet skalistych, które dzieje się na naszych oczach! - ekscytuje się George Rieke z University of Arizona. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Kosmiczny-teleskop-zaobserwowal-efekt-zderzenia-planetoid,wid,16859398,wiadomosc.html
  16. Aby pogoda dopisała nie było mgły to może się uda coś zobaczyć. ;)
  17. Prosto z niebaSpotkania z wybitnymi naukowcami Chciałbyś zostać wyniesiony na orbitę okołoziemską w statku pilotowanym przez znakomitych astronomów, astrofizyków i innych badaczy przestrzeni kosmicznej? Teraz masz taką możliwość! Zapraszamy na niezwykłe spotkania z wybitnymi specjalistami połączone z multimedialnymi pokazami w planetarium. W ich trakcie dowiesz się więcej o najnowszych osiągnięciach nauki, badaniach kosmosu i gwiezdnych ciekawostkach. Spotkaniom towarzyszyć będą wycieczki po kosmosie, a Ty będziesz mógł podyskutować z prawdziwymi naukowcami. W tym roku odwiedzili nas m.in.: prof. Małgorzata Królikowska-Sołtan, która opowiadała o spotkaniu sondy Rosetta z kometą 67P/Czuriumow-Gierasimienko, a także Mark McCaughrean, doradca naukowy z Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz dr Natalia Zalewska z Centrum Badań Kosmicznych PAN ? Kolejne spotkanie odbędzie się we wrześniu. ? 11 września, godz. 19.00 GAIA ? KARTOGRAF DROGI MLECZNEJ prof. Gerry Gilmore ? kierownik naukowy misji Gaia Wykład tłumaczony na język polski Sonda astronomiczna Gaia to największa kamera obserwująca kosmos. Została zbudowana przez Europejską Agencję Kosmiczną i wystrzelona w kosmos w grudniu 2013 roku. Jej zadaniem jest wyznaczenie odległości do około miliarda gwiazd i wykonanie pierwszego spisu gwiazd w naszej Galaktyce. Gaia mierzy nie tylko odległości ale również prędkości gwiazd, ich temperaturę, skład chemiczny i rozmiary. Dlatego dzięki tej misji będziemy mogli dowiedzieć się więcej o tym, jak powstawała i zmieniała się Droga Mleczna. ? 2 października, godz. 19.00 PIERWSZY POLSKI SATELITA NAUKOWY Tomasz Zawistowski, koordynator projektu BRITE-PL Od listopada 2013 roku na orbicie ziemskiej znajduje się pierwszy polski satelita naukowy BRITE ?Lem?. Jak powstawał i w jaki sposób bada najjaśniejsze gwiazdy w naszej Galaktyce? Jakie korzyści dało Polsce zaangażowanie w budowę nano-satelitów (czyli takich, których waga nie przekracza 10 kg)? W jakich okolicznościach logo planetarium Niebo Kopernika poleciało w kosmos? Tomasz Zawistowski ? (Laboratorium Satelitarnych Aplikacji Układów FPGA, Centrum Badań Kosmicznych PAN) jest koordynatorem projektu pierwszych polskich satelitów naukowych (BRITE-PL). Pracował także w NASA Goddard Space Flight Center i prowadził polskie biura uznanych firm inżynierskich takich jak Exponent oraz MSC.Software. Cena biletu: 18 zł normalny / 13 zł ulgowy http://www.kopernik.org.pl/planetarium/prosto-z-nieba/ Prof. Gerry Gilmore ? pracuje w Instytucie Astronomicznym Uniwersytetu w Cambrige, jest także członkiem Królewskiego Towarzystwa Naukowego oraz kierownikiem naukowym misji Gaia. Zapraszamy!
  18. Trzy zaskakująco suche egzoplanety Podczas badań mających na celu wykrycie pary wodnej w atmosferach trzech planet orbitujących wokół gwiazd podobnych do Słońca okazało się, że są one praktycznie suche. Te trzy planety ? HD 189733b, HD 209458b i WASP-12b ? znajdują się w odległości 60-900 lat świetlnych od nas. Ich temperatura wahająca się od 1000 do 2500 Kelwinów czyni z nich idealne kandydatki na obiekty, w których atmosferach powinna występować para wodna. Jednak, ku zaskoczeniu astronomów, badane planety miały tylko jedną dziesiątą do jednej tysięcznej ilości pary wodnej przewidzianej przez standardowe teorie dotyczące formowania się planet. Pomiary wody na HD 209458b są najdokładniejszymi pomiarami jakiegokolwiek związku chemicznego jakich dokonano na planecie poza Układem Słonecznym. Jednak małe zasoby wody są dość zdumiewające. Artykuł napisała Weronika Łajewska. Badania te rzucają pewne wyzwanie dla teorii powstawania egzoplanet. Oczekiwano, że wszystkie te badane planety będą bogate w zasoby wodne. Teraz musimy zweryfikować modele formowania i wędrówki planet olbrzymów (w szczególności gorących jowiszów) i odkryć jak są zbudowane. Wyniki badań, pomimo tego, że gorące gazowe olbrzymy znajdują się blisko gwiazd, mogą mieć znaczący wpływ na poszukiwanie wody na egzoplanetach, na których może występować życie. Możliwe, że narzędzia na przyszłych teleskopach kosmicznych będą musiały być zaprojektowane ze zwiększoną dokładnością, jeśli docelowe planety okażą się bardziej suche niż oczekiwano. Jest bardzo prawdopodobne, że zasoby wody będą znacznie mniejsze niż przypuszczano podczas badań superziem ? skalistych planet o masie kilka razy większej od masy Ziemi. Ilość pary wodnej w atmosferach planet oszacowano używając obserwacji w bliskiej podczerwieni wykonanych przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a oraz skomplikowanych modeli komputerowych i technik statystycznych do interpretacji danych. Do badań wybrano planety, które orbitują wokół gwiazd na tyle jasnych, że możliwe jest otrzymanie wystarczającej ilości promieniowania w zakresie światła widzialnego. Właściwości absorpcyjne pary wodnej w atmosferach tych planet wpływają na małą ilość światła gwiazdy, które przedziera się przez atmosferę planety. Wykrywanie wody z powierzchni Ziemi jest praktycznie niemożliwe dla planet w trakcie tranzytu, ponieważ ziemska atmosfera ma w sobie dużo wody, co zakłóca obserwacje. Jest do nich potrzebny Kosmiczny Teleskop Hubble?a. Obecnie przyjęta teoria dotycząca formowania się planet olbrzymów w naszym Układzie Słonecznym przewiduje, że planeta tworzy się wokół młodej gwiazdy w dysku protoplanetarnym składającym się głównie z wodoru, helu oraz drobin lodu i pyłu złożonego z innych pierwiastków chemicznych. Cząsteczki pyłu łączą się ze sobą tworząc coraz większe struktury. Siły grawitacji dysku działają na nie tak długo, aż uformuje się stałe jądro. Następnie ma miejsce nagromadzenie cząstek stałych i gazów, co ostatecznie daję nam planetę olbrzyma. Teoria ta przewiduje, że stosunek występowania różnych elementów w planecie jest większy niż w przypadku gwiazdy, w szczególności tyczy się to tlenu, którego ilość powinna być stosunkowo największa. Kiedy tworzy się planeta olbrzym, tlen zawarty w jej atmosferze w większości powinien znajdować się w cząsteczkach wody. Bardzo mała zawartość pary wodnej odkryta podczas ostatnich badań nasuwa wiele pytań dotyczących związków chemicznych związanych z formowaniem się planet olbrzymów. Tak wiele pytań dotyczących egzoplanet pozostaje wciąż bez odpowiedzi, że otwiera nam to nowy rozdział w odkrywaniu, jak tak naprawdę zbudowane są układy planetarne. Problem w tym, że zakładamy, iż woda musi występować obficie, tak jak w naszym Układzie Słonecznym. Natomiast ostatnie badania pokazały, że woda nie odgrywa tak znaczącej roli jak się spodziewaliśmy. Dodała: Redakcja AstroNETu - 2014-09-06 21:32:20+02 Źródło: NASA/ESA Hubble Space Telescope Home Page http://news.astronet.pl/7492 Artystyczna wizja gazowego olbrzyma HD 209458b położonego w odległości 150 lat świetlnych w gwiazdozbiorze Pegaza.
  19. W Świętokrzyskim jak na Marsie. Łaziki stanęły do walki Kosmiczne łaziki opanowały Świętokrzyskie. Jest prawie jak na Marsie - z tą różnicą, że czerwoną planetę pod Kielcami i niezwykłe pojazdy, które po niej jeżdżą mogą zobaczyć wszyscy. A jest na co popatrzeć, bo w zawodach bierze udział aż 10 drużyn z całego świata. Zawodnicy muszą zaprezentować najlepszy łazik marsjański, który być może poleci w Kosmos. European Rover Challenge (ERC) to europejska wersja znanych na całym świecie University Rover Challenge (URC), odbywających się w Stanach Zjednoczonych na pustyni Utah. - Zawody są niezwykłe, bo pierwszy raz na naszym kontynencie. Idea zawodów zawsze jest taka sama. Gromadzimy studentów z pasjami i zbieramy ich w jednym miejscu, w tym kotle marsjańskim, żeby mogli pokazać, co wymyślili i jakie będą przyszłe trendy w budowie łazików, które polecą na Marsa - wyjaśnił w rozmowie z reporterem programu "Polska i Świat" Wojciech Głażewski, członek Mars Society Polska. Jak informowali organizatorzy, do piątku w Podzamczu zarejestrowało się 10 ekip z czterech kontynentów. Europę reprezentuje siedem polskich drużyn, Azję studenci z Indii i z Bangladeszu, Afrykę drużyna z Egiptu, a Amerykę Południową konstruktorzy z Kolumbii. Chęcińskie Podzamcze prawie jak Czerwona Planeta Rywalizacja łazików odbywa się na specjalnie przygotowanej powierzchni symulującej marsjański krajobraz. Drużyny, za pomocą skonstruowanych przez siebie zdalnie sterowanych łazików, muszą wypełnić określone zadania, które zbliżone są do tych, jakie trzeba realizować w czasie kosmicznych misji. - Są cztery konkurencje, które odbywają się w specjalnie usypanym terenie. Jedna konkurencja polega na przejeździe na czas po nierównym gruncie. Wtedy sprawdzane jest zawieszenie łazików. Kolejne konkurencje to są zadania z użyciem manipulatorów. Trzeba na przykład pobrać próbkę ziemi, a później szybko zawieźć ją do namiotu. Wszystko jest na czas - powiedział Łukasz Wilczyński, Europejski Koordynator The Mars Society. Jeden z uczestników konkursu w rozmowie z reporterem programu "Polska i Świat" przyznał, że pokłada spore nadzieje w konkursie. - Mam nadzieję, że ten konkurs pomoże nam pokazać różne ciekawe, innowacyjne rozwiązania, które tu wykorzystaliśmy i mam też nadzieję, że ktoś nas tu znajdzie - powiedział Szymon Dzwończyk z Politechniki Wrocławskiej. Triumfatorzy z Utah gośćmi specjalnymi w Polsce Gościem specjalnym European Rover Challenge 2014 jest zespół konstruktorów z Politechniki Białostockiej. Młodzi naukowcy stworzyli łazik Hyperion 2, który triumfował na zorganizowanych w maju na pustyni w Utah światowych zawodach URC. - To bardzo mocna ekipa, która dwa raz z rzędu zwyciężyła w turnieju i jest dowodem na to, że Polska jest szczególnym miejscem, gdzie powstają fantastyczne inżynierskie projekty naukowe ? powiedział podczas otwarcia zawodów Robert Zubrin, znany amerykański inżynier lotniczy, pisarz oraz prezes Mars Society. Wręczył także przedstawicielowi drużyny z Białegostoku nagrodę specjalną za osiągnięcia w światowych konkursach. Podczas inauguracji konkursu jeden z białostockich konstruktorów wyjaśnił, że często przy projektowaniu konkursowych łazików niezbędny jest pomysł na zastosowanie istniejących już rozwiązań. Jako przykład podał koła, które pochodzą z modelarskiego egzemplarza samochodu Monster Truck, a w zawieszeniu znajdują się amortyzatory od roweru ze sprężyną od sprzęgła? ciągnika rolniczego Ursus. - Dodatkowo zastosowaliśmy amortyzator skrętu z wyścigowego motoru, oraz kamery wsteczne z urządzeń stosowanych w samochodach. W tym wszystkim najważniejsze jest to, by zaadaptować istniejące części na własne potrzeby ? powiedział. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/w-swietokrzyskim-jak-na-marsie-laziki-stanely-do-walki,141483,1,0.html
  20. Zachód Słońca 2014-09-05. Foto. Kamera Akuter ;)
  21. 10 śladów życia na Marsie? Zobacz niezwykłe fotografie, które wykonały marsjańskie łaziki Mózg płata nam figle, czy może naprawdę istnieje życie na Marsie? Sondy i marsjańskie łaziki rejestrują zdjęcia obiektów, które przypominają twarze i kości różnych stworzeń. Psychologowie twierdzą, że to nasz mózg szuka wzorów i porównań, dopatruje się znanych nam kształtów. Takie zjawisko w psychologi nazywane jest pareidolią. Sami zdecydujcie, czy patrzycie na złudzenie, czy na prawdziwe dowody życia na Czerwonej Planecie? Marsjańska twarz Po raz pierwszy została sfotografowana 25 lipca 1976 roku przez sondę Viking1. Parę dni później można było zobaczyć jej zdjęcie w prasie. Na fotografii ten twór geologiczny przypomina złudzenia ludzką twarz. Późniejsze obrazy tego obiektu nie były tak przekonujące. Kwiat W 2012 roku Curiosity pokazał światu marsjański kwiat. Oczywiście obiekt nie był pochodzenia biologicznego, ale wśród naukowców budził wiele wątpliwości. Planetolog Aileen Yingst ze space.com powiedziała: "nie jestem w stanie określić, co to jest". Klamka Podobnie było z klamką. Curiosity zarejestrował metaliczny obiekt na Marsie. Skała przypominała klamkę od drzwi. Kask W 2013 roku Curiosity pokazał zdjęcie, które mogłoby świadczyć o przebywających na Marsie budowniczych. Na Czerwonej Planecie leżał kask... a właściwie skała przypominająca kask. Donat W styczniu 2014 NASA opublikowała kolejne ciekawe zdjęcie. Na fotografii łazik Curiosity uchwycił skałę przypominającą pączka z dziurką w środku - w USA popularny jako donat. Czaszka W 2006 roku świat obiegły zdjęcia rzekomej czaszki. Dowodem na to miały być zdjęcia wykonane przez łazik Spirit. Jednak to tylko skała. Kość W sierpniu 2014 roku entuzjaści wierzący w istnienie życia na Czerwonej Planecie cieszyli się z nowego odkrycia. NASA opublikowała zdjęcie "kości udowej". Naukowcy studzą jednak entuzjazm. To tylko skała. "Marsjański szczur" W 2013 roku głośno było o nim nawet na Twitterze. Został odkryty w 2013 roku przez Curiosity. Niestety to kolejna pareidolia. Kobieta Kolejny dowód na istnienie życia na Marsie? Nie. Według naukowców obraz ludzkiej, kobiecej sylwetki zarejestrowany 2007 roku przez marsjański łazik Spirit to skała. Palec Taki palec, który nawet posiada paznokieć, został uchwycony na zdjęciu przez marsjański łazik Curiosity w 2012 roku. Marsjańska twarz Po raz pierwszy została sfotografowana 25 lipca 1976 roku przez sondę Viking1. Parę dni później można było zobaczyć jej zdjęcie w prasie. Na fotografii ten twór geologiczny przypomina złudzenia ludzką twarz. Późniejsze obrazy tego obiektu nie były tak przekonujące. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/10-sladow-zycia-na-marsie-zobacz-niezwykle-fotografie-ktore-wykonaly-marsjanskie-laziki,141460,1,0.html
  22. Rozpoczął się międzynarodowy turniej łazików marsjańskich Pierwsze międzynarodowe zawody łazików marsjańskich na Starym Kontynencie ? European Rover Challenge rozpoczęły się w Podzamczu Chęcińskim. Rywalizować będzie w nich 10 drużyn konstruktorów z czterech kontynentów. European Rover Challenge (ERC) to europejska wersja znanych na całym świecie University Rover Challenge (URC), odbywających się w Stanach Zjednoczonych na pustyni Utah. ?Polska to najlepsze miejsce na tego typu imprezę. To ważne, bo otwiera możliwości rywalizacji dla wielu zespołów, dla których największą barierą były koszty podróży do Stanów. Teraz mogą włączyć się do rywalizacji tutaj? ? powiedział członek zwycięskiej ekipy w amerykańskim turnieju Michał Grześ z Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej. Jak informują organizatorzy, do piątku w Podzamczu zarejestrowało się 10 ekip z czterech kontynentów. Europę reprezentuje siedem polskich drużyn, Azję studenci z Indii, Afrykę drużyna z Egiptu a Amerykę Południową konstruktorzy z Kolumbii. Jest szansa, że jeszcze w sobotę przyjadą zawodnicy z Bangladeszu. Rywalizacja łazików będzie odbywała się na specjalnie przygotowanej powierzchni symulującej marsjański krajobraz. Drużyny, za pomocą skonstruowanych przez siebie zdalnie sterowanych łazików będą musiały wypełnić określone zadania zbliżone do tych, jakie muszą realizować w czasie kosmicznych misji mobilne próbniki automatyczne. Gościem specjalnym European Rover Challenge 2014 jest zespół konstruktorów z Politechniki Białostockiej, których łazik Hyperion 2 triumfował na zorganizowanych w maju na pustyni w Utah światowych zawodach URC. ?To bardzo mocna ekipa, która dwa raz z rzędu zwyciężyła w turnieju i jest dowodem na to, że Polska jest szczególnym miejscem, gdzie powstają fantastyczne inżynierskie projekty naukowe? ? powiedział podczas otwarcia zawodów Robert Zubrin, znany amerykański inżynier lotniczy, pisarz oraz prezes Mars Society. Wręczył także przedstawicielowi drużyny z Białegostoku nagrodę specjalną za osiągnięcia w światowych konkursach. Jeden z białostockich konstruktorów przyznał w rozmowie z PAP, że często przy projektowaniu konkursowych łazików niezbędny jest pomysł na zastosowanie istniejących już rozwiązań. Jako przykład podał koła, które pochodzą z modelarskiego egzemplarza samochodu Monster Truck, a w zawieszeniu znajdują się amortyzatory od roweru ze sprężyną od sprzęgła? ciągnika rolniczego Ursus. ?Dodatkowo zastosowaliśmy amortyzator skrętu z wyścigowego motoru, oraz kamery wsteczne z urządzeń stosowanych w samochodach. W tym wszystkim najważniejsze jest to, by zaadaptować istniejące części na własne potrzeby? ? powiedział. Inauguracja zawodów łazików ERC połączona była z uroczystym otwarciem Centrum Nauki ?Leonardo Da Vinci? w Podzamczu Chęcińskim, które powstało za 18 mln zł w dużej mierze dzięki środkom unijnym. Można w nim oglądać m.in. prezentowaną po raz pierwszy w Polsce unikalną wystawę ?Świat Leonarda da Vinci?, która do tej pory była pokazywana m.in. w Tokio, Nowym Jorku i Chicago. W jej skład wchodzi kilkadziesiąt elementów. Wśród nich znalazło się m.in. interaktywne stanowisko ?Kodeks Atlantycki?, dzięki któremu zwiedzający poznają konstrukcje 50 maszyn autorstwa włoskiego geniusza. Centrum adresowane do odbiorców w różnym wieku ma być miejscem pogłębiania wiedzy nie tylko ze ścisłych dyscyplin naukowych, ale także z przedmiotów humanistycznych, m.in. z historii sztuki. ?Dla mnie po czterdziestu latach pracy naukowca, nauka to trzy ważne elementy ? po pierwsze to fundament światowej gospodarki, po drugie to próba poznania naszego miejsca we wszechświecie, po trzecie nauka to przyszłość naszych dzieci i kolejnych pokoleń? ? powiedział podczas uroczystości prof. Scott Hubbard, wieloletni pracownik Amerykańskiej Agencji Kosmicznej (NASA) oraz redaktor naczelny czasopisma ?New Space?. Wyraził nadzieję, że miejsca takie jak to będą zachęcały wielu młodych ludzi do wejścia w świat nauki. Symbolicznego otwarcia centrum dokonała 12-letnia niewidoma Julia Pluwak z Gdańska, która interesuje się kosmosem. Przez drzwi centrum przeprowadził ją białostocki łazik marsjański Hyperion 2. Centrum Nauki ?Leonardo da Vinci? oraz miejsce marsjańskiego turnieju zlokalizowane jest w położonym kilkanaście kilometrów na południe od Kielc Podzamczu Chęcińskim w kompleksie Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego. Znajduje się przy drodze krajowej nr 7 Warszawa?Kraków. PAP - Nauka w Polsce http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,401750,rozpoczal-sie-miedzynarodowy-turniej-lazikow-marsjanskich.html
  23. Wykryto kolejną asteroidę, 2014 RC, która przeleci bardzo blisko Ziemi Ledwie co donosiliśmy o wypatrzeniu asteroidy 2014 RA, która osiem godzin później minęła Ziemię, a już mamy kolejny taki przypadek. Tym razem obiekt, który znajduje się na kurie niemal kolizyjnym z naszą planetą wykryto na kilka dni przed przelotem. Obiekt wypatrzono 1 września jednocześne w projektach badawczych Catalina Sky Survey i Pan-STARRS. Asteroida 2014 RC ma około 20 metrów średnicy. Według astronomów, obiekt przeleci w nocy z 6 na 7 września i znajdzie się 40 tysięcy km od Ziemi. Jest to właściwie muśnięcie. Odległość ta to 0,1 LD czyli dziesięć kosmiczna skała znajdzie się 10 razy bliżej Ziemi niż Księżyc. Gdyby przelot takiego ciała niebieskiego jednak zakończył się kolizją, należałoby się spodziewać podobnych skutków do upadku podobnej wielkości asteroidy w lutym ubiegłego roku nad Czelabińskiem. Przejście asteroidy 2014 RC będzie można śledzić za pomocą transmisji online z niektórych teleskopów. W pogotowiu są już radioastronomowie, którzy zamierzają wykonać zdjęcia radarowe asteroidy 2014 RC. http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wykryto-kolejna-asteroide-2014-rc-ktora-przeleci-bardzo-blisko-ziemi Dodaj ten artykuł do społeczności
  24. 10 września zakończenie konkursu ?Astronomia z pokładów satelitów ? Projekt BRITE? Konkurs POLSKA W EUROPEJSKIEJ AGENCJI KOSMICZNEJ, Konkurs wiedzy kosmicznej dla młodzieży szkolnej pt. ?Astronomia z pokładów satelitów ? Projekt BRITE? oraz konkurs plastyczny pt. ?Polska w kosmosie za lat 5, 10, 15? wystartował 20 maja br. Organizatorzy czyli Muzeum Okręgowe w Sieradzu we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie i Kuratorium Oświaty w Łodzi czekają na odpowiedzi do części pisemnej i na prace plastyczne do 10 września 2014. Konkurs skierowany jest do uczniów 6. klasy szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponad gimnazjalnych (liceów, techników i zasadniczych szkół zawodowych). Prace pisemne oceniane będą z podziałem na dwie grupy wiekowe: ? junior - dla młodzieży VI klasy szkoły podstawowej oraz I, II i III klasy gimnazjum, oraz ? student - dla młodzieży szkół ponadgimnazjalnych. Prace pisemne i plastyczne można wysyłać na adres: [email protected] W temacie listu należy podać imię i nazwisko uczestnika oraz kategorię wiekową np. "Anna Nowak junior?. Więcej informacji w regulaminie konkursu pod linkiem: http://muzeum-sieradz.com.pl/wp-content/uploads/2014/09/Regulaminkonkursu.pdf Paweł Z. Grochowalski http://orion.pta.edu.pl/10-wrzesnia-zakonczenie-konkursu-astronomia-z-pokladow-satelitow-projekt-brite
  25. NASA stworzy centrum kontroli lotów dla dronów Drony w najlepsze podbijają świat do tego stopnia, że stały się prawdziwym utrapieniem dla służb miejskich. Coraz częściej bowiem zdarzają się wypadki spowodowane złą obsługą tych bezzałogowych maszyn. Uszkadzają one linie energetyczne i telefoniczne, wpadają na drzewa obrywając gałęzie, które później lądują na dachach samochodów, a nawet spadają na ulice, wprost pod koła nadjeżdżających samochodów. Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) ustanowiła surowe restrykcje dotyczące pułapu przelotów dronów i prędkości poruszania się ich w powietrzu. Jednak posiadacze tych maszyn raczej się nimi nie przejmują, co widać po drastycznym wzroście wypadów z udziałem. Problemem postanowiła zająć się więc NASA, która chce stworzyć system kontroli ruchu lotniczego dla maszyn poruszających się nisko nad ziemią. Każdy właściciel drona musiałby więc zgłosić start urządzenia, które miałoby się wznieść na wysokość do 150 metrów. W ten sposób agencje rządowe będą śledziły ruch wszystkich jednostek, które znajdą się w powietrzu, co ma przyczynić się do wzrostu bezpieczeństwa. Taki pomysł wydaje się być dobrym posunięciem ze strony rządu chcącego wiedzieć wszystko o wszystkim. Zważywszy na fakt, iż za moment w powietrzu znajdą się całe chmary dronów od Google, Amazona i innych koncernów, które będą dostarczały paczki czy pizzę, kontrolowanie ich na żywo z pewnością ułatwi życie zarówno służbom, jak i samym mieszkańcom miast. http://www.geekweek.pl/aktualnosci/20297/nasa-stworzy-centrum-kontroli-lotow-dla-dronow
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024