Obawiam się, ze do takiej triangulacji w przestrzeni potrzebujemy wówczas czterech a nie trzech punktów i to przy założeniu, że ten czwarty nie leży w tej samej płaszczyźnie co trzy pozostałe. Proszę mnie poprawić jeśli się mylę. Jeśli mamy trzy punkty odniesienia to możemy wyznaczyć płaszczyznę, na której leżą wszystkie te punkty. A jeśli tak, to możemy znaleźć takie dwa punkty po obu stronach tej płaszczyzny, które mimo iż znajdują się po dwóch stronach tej płaszczyzny to znajdują się w równej odległości od każdego z tych punktów. A zatem nie możemy wówczas jednoznacznie określić, który z dwóch punktów jest opisywany tymi trzema odległościami. Mam rację czy popełniam jakiś szkolny błąd w rozumowaniu? A jeśli tak, to pozwolę sobie na jeszcze jedno pytanie laika. Na czym polega "stałość" tych czterech gwiazd w sensie współczesnej astronomii? Czy jest to "tylko" ich stały sposób pojawiania się na ziemskim nieboskłonie czy też realne odległości między tymi gwiazdami rozumianymi jako ciała niebieskie znajdujące się w przestrzeni kosmosu są faktycznie niezmiennie? A jeśli odległości te są niezmienne, to czy z matematycznego punktu widzenia, oczywiście przyjmując pewne przybliżenie w pomiarach odległości, moglibyśmy układ takich czterech gwiazd potraktować jako punkt odniesienia i zbudować system "lokalizowania" obiektów w kosmosie w oparciu o odległości do tych czterech "stałych"' (???) ciał? Mam nadzieję, że nie zagmatwałem zanadto. p.s. Ze skruchą przyznaję, że moje przeszukiwanie sieci było nader pobieżne, i owa stałość tych gwiazd występuje tylko w sensie astrologicznym :( a nie astronomicznym, ale będę wdzięczny za wyjaśnienie i ewentualne, towarzyszące mu, potępienie ;)