Skocz do zawartości

Panasmaras

Moderator globalny
  • Liczba zawartości

    3 044
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    49

Odpowiedzi dodane przez Panasmaras

  1. Dziś miała miejsce cicha premiera czterech nowych lornetek na naszym rynku - Delta Optical Extreme 7x50, 10x50, 10,5x70 i 15x70.

    20121108_124641_402003.jpg

    Zdjęcie ze strony Delta Optical

    Coś nowego? I tak, i nie. To kolejna odsłona klonu Fujinona ze stajni United-Optics, czyli serii BA8, którą znamy pod postacią takich brandów jak TS Marine, Oberwerk Ultra, Garrett Optical Signature Series czy Orion Resolux. Z cech wspólnych dla całej serii - możemy spodziewać się pancernego wykonania, bardzo dobrych powłok FMC, bardzo dobrego wyczernienia i wzorowej mechaniki. No i oczywiście pracy na pełnej aperturze za sprawą solidnie umocowanych dużych pryzmatów :)

    Główna cecha wyróżniająca serię DO spośród bliźniaczej konkurencji to użycie szkła niskodyspersyjnego (ED) w obiektywach. Warto wspomnieć też, że oprawy okularów mają gwint filtrowy 1,25" (podobnie jak seria TS Marine). Widoczną, ale wyłącznie estetyczno-kosmetyczną różnicą jest kolor gumy - ze zdjęć wynika, że jest zbliżony do brązu znanego z lornet William Optics.

    Do modeli 10,5x70 i 15x70 dołączana jest walizka do przenoszenia, a do mniejszych - 7x50 i 10x50 - dołączane jest pół-sztywne etui (wygląda na identyczne z tym dołączanym do lornet WO ED). Trochę szkoda - wydaje mi się, że w przypadku mniejszych lornet lepiej sprawdziłaby się torba na ramię (jak w przypadku "zielonych bliźniaczek" - m.in mojego Resoluxa).

    Bardzo ciekawi mnie ewentualne porównanie modelu DO Extreme z którymś z modeli brandów nie-ED (chociażby moim Oberwerkiem Ultra) lub z lornetkami WO 10x50 ED i 7x50 ED. I chociaż przyznam, że ani w moim Resoluxie 10x50 ani Oberwerku 15x70 aberra specjalnie mi nie dokuczała, to intryguje mnie, czy to, co znam jako bardzo dobre może się okazać lepsze - w tym samym budżecie. Ostrość obrazu w moim Resoluxie oceniam jako bardzo dobrą - a jednak WO 10x50 ED dawała jeszcze delikatnie ostrzejszy rysunek (różnica subtelna, ale dająca się zauważyć).

    Jeśli tylko jakość powłok, wykończenia i bardzo dobra powtarzalność będzie stała na takim samym poziomie jak w przypadku lornet większych firm (Teleskop Service, Oberwerk), to możemy się spodziewać prawdziwego hitu.

    Z miłych niespodzianek - na dzień dobry Astromarket objął wszystkie cztery modele promocją zdejmującą 5% ceny.

    http://astromarket.pl/lornetka-delta-optical-extreme-7x50-ed.html

    http://astromarket.pl/lornetka-delta-optical-extreme-10x50-ed.html

    http://astromarket.pl/lornetka-delta-optical-extreme-10-5x70-ed.html

    http://astromarket.pl/lornetka-delta-optical-extreme-15x70-ed.html

  2. Pytasz bardziej o planety, planetoidy i koniunkcje czy szukasz jakichś propozycji obiektów DS?

    Co do pierwszej grupy obiektów, polecam zajrzeć do magazynu Astronomia Amatorska. Tam znajdziesz bieżące informacje o obiektach Układu Słonecznego.

    Jeśli zaś szukasz jakichś ciekawych obiektów głębokiego nieba, napisz co już widziałeś - postaram się w miarę możliwości podpowiedzieć gdzie jeszcze warto skierować wzrok.

    (tak naprawdę mam nadzieję utworzyć osobny temat z takimi podpowiedziami, ale realizacja tego będzie musiała poczekać jeszcze tydzień, może dwa).

  3. Witaj,

    Jeśli pytasz o dwururkę, generalnie na początek bardzo dobrym rozwiązaniem jest lornetka 10x50 (czyli powiększenie 10x, 50mm średnicy obiektywów).

    Taka lornetka daje dobry przegląd pola (zazwyczaj 6,5° pola widzenia), dzięki czemu jest nieocenioną pomocą w poznawaniu nieba. Choć rozmiary ma skromne, w jej zasięgu jest ładnych parę setek obiektów głębokiego nieba. Gromady kuliste i otwarte, mgławice jasne i ciemne, no i oczywiście galaktyki.

    Część z tych obiektów będzie się prezentowała jako słabe mgliste plamki - ale w każdym sprzęcie dochodzi się do obiektów, które właśnie tak się prezentują. Taki jest ten nasz sport ;)

    Lornetka dużo gorzej sprawdza się na obiektach Układu Słonecznego, chociaż i tu może na początek dać trochę satysfakcji. Księżyc pokaże dziesiątki kraterów, Jowisz - swoją tarczę i cztery największe księżyce, w korzystnym położeniu Wenus pokaże swój sierp. Dodatkowo zlokalizujesz Urana i Neptuna. Reszta planet będzie wyglądała w zasadzie tak samo, jak gołym okiem.

    Jeśli dokupisz folię ND5, będziesz mógł też obserwować plamy i pochodnie słoneczne.

    Generalnie, jeśli przede wszystkim interesuje Cię głęboki kosmos, lornetka jest świetnym rozwiązaniem na początek (i nie tylko na początek). Jeśli bardziej kręcą Cię planety i Księżyc, rozważ raczej kupno teleskopu.

    Daj znać, jaką kwotę chciałbyś przeznaczyć na lornetkę, postaramy się doradzić możliwie najlepszy sprzęt.

  4. I wydaje mi się, czy Zeta Lyrae (gwiazda podwójna) lekko się rozjeżdża?

    Faktycznie, jakby trochę wydłużona. Kierunek rozciągnięcia z grubsza się zgadza. Wg Stellarium wyciągnięcie powinno iść prosto w kierunku Sulafata, tu idzie trochę bardziej na północ. Ale też nie raz przekonałem się, że zawartość Stellarium potrafi różnić się od zawartości nieba ;)

  5. Z niecierpliwością wyczekuję recenzji i opisów dalszych doznań :)

    Mieszkam na polnocno-zachodnim krancu jednego z najwiekszych miast Europy wiec nie trudno sobie wyobrazic jak wyglada tu niebo.

    Trochę przesadziłeś z opisem Poznania ;) Ale niech Ci będzie...

    PS

    Tak, wiem. Lądek. Lądek-Zdrój :)

  6. A ja polecam :)

    Według mnie to całkiem przyzwoita i solidna lornetka. Daje bardzo przyjemne obrazy, o ile mnie pamięć nie myli - naprawdę ładnie punktuje gwiazdy. Co rzuca się w oczy - bardzo dobrze odwzorowuje biel, daje naturalne kolory. Ostrość, kontrast i klarowność obrazu również powinna być co najmniej zadowalające (moim zdaniem są na naprawdę dobrym poziomie, choć klasa premium to jeszcze nie jest).

    Z wad - dawno i pobieżnie przeprowadzony test latarkowy dał wynik 44 mm efektywnej apertury (być może gdybym go przeprowadził ponownie, solidniej wyszłoby trochę więcej, ale nie podejrzewam, żeby miało to być ponad 45 mm). Spowoduje to, że stracisz ok. 0,1mag zasięgu w porównaniu do lornetek, które korzystają z pełnej apertury. Czy to dużo czy mało? Cóż, czasem może zdecydować, czy zobaczysz jakiś obiekt czy nie.

    Dla porównania podam Ci jeden przykład. Obserwowałem w tych samych warunkach gromadę kulistą w Herkulesie, NGC6229. W lornetce klasy premium (świetne powłoki, 50mm efektywnej apertury) widziałem ją na wprost. W DO Silver nie widziałem jej na wprost, ale była dość łatwa do wyłapania zerkaniem. Lidletka (39-40mm efektywnej apertury) z ogromnym trudem pozwoliła na wyzerkanie obiektu. Gdybym zaczaił się na inny, słabszy obiekt, jedna z lornetek mogłaby nie pokazać go wcale.

    Co do innych wad DO Silver - czasem dokucza aberracja chromatyczna. Może specjalnie nie razi w dzień czy na gwiazdach, ale Jowisz może mieć już zauważalnie kolorową obwódkę. Najbardziej to odczujesz, jeśli będziesz chciał dokupić filtry ND5 by móc obserwować Słońce przez tę lornetkę. Tu właśnie aberracja chromatyczna zaboli najbardziej. Objawi się to zlewaniem plamy i półcienia w jedną plamę, a każda większa plama będzie miała niebieski kontur z jednej strony i czerwony z drugiej. Można to zminimalizować ustawiając oczy idealnie w osi optycznej, ale to tylko częściowe rozwiązanie problemu. Słowem, zauważysz zauważalnie mniej detalu na naszej Dziennej Gwieździe niż można to osiągnąć sprzętem 10x50.

    Inną rzeczą nieco irytującą są wysokie i sztywne muszle oczne. Żeby ogarnąć pole lornetki, trzeba dość mocno docisnąć gumy do oczodołów. Można też je wykręcić, ale wtedy ciężko będzie obserwować z ręki (zbytnie zbliżenie lornetki do oczu da efekt fasolki, czyli pociemnienie niektórych partii pola). Optymalne byłoby zastosowanie wykręcanych muszli ocznych, ale z jakichś powodów zastosowano zwykłe, gumowe. Dodam, że aż tak strasznie nie jest, jeśli umieścisz lornetkę na statywie z wykręconymi muszlami, łatwo znajdziesz odległość, w której ogarniesz całe pole bez efektu pociemnienia.

    Jeśli możesz nagiąć nieco budżet, poszukaj Nikona Ex 10x50. Dla wielu jest to już docelowy sprzęt w tej klasie. Różnica 100zł, ale z pewnością jest tego warta.

    Jeśli jednak z jakichś powodów nie chcesz przekraczać założonej kwoty, śmiało idź w ten sprzęt. Upewnij się tylko, że kupujesz dobrze skolimowany egzemplarz, a będziesz naprawdę zadowolony :)

    PS

    jeśli przeszła Ci przez myśl "lidletka" - porzuć tę myśl. DO Silver naprawdę da Ci zupełnie inną jakość i przyjemność obserwacji. Oczywiście to tylko moje zdanie.

  7. Mi również pozostaje tylko życzyć sobie jak najwięcej osób zarażonych taką formą obserwacji i wspólnego nakręcania się na wyzwania małe i duże.

    Mam kilka pomysłów na wkręcenie Was w temat, w najbliższym czasie niektóre z tych projektów (mam nadzieję, że to nie zbyt szumne słowo) powinny ruszać. Pewnie duża część z nich będzie skierowana do osób początkujących, ale może i wyjadacze bardziej obeznani z niebem znajdą w tych tematach coś dla siebie.

    Także w kwestii sprzętowej postaram się pomagać w miarę moich możliwości, choć tu odczuwam większe braki w wiedzy. Modeli jest dużo, a czasu na testy mało :)

    Przyznam, że sam miałem i mam pewne wątpliwości, czy tworzenie aż dwóch działów nie jest nieco na wyrost (w porównaniu do standardowego ruchu na forum), ale liczę, że bino-wariactwo dosięgnie nas w wystarczająco dużej skali, żeby oba działy nie zarosły pajęczynami.

    A niezależnie, co z tego wyniknie (wybaczcie, nie mogę się powstrzymać i muszę(!) to napisać) - pamiętajcie, że dwoje oczu jest lepsze od jednego!

  8. Gratuluję zakupu. Sam mam przeglądową 10x50 Orion Resolux i bardzo ją sobie chwalę.

    Choć podobno (co pewnie wiesz, skoro badałeś już temat) różnica między 10x50 BA8 a 10x50 Fujinona jest znacznie bardziej zauważalna. Prawdę mówiąc, sam chętnie sprawdziłbym ile prawdy jest w tym fujinonowym polu naprawdę ostrym aż po diafragmę :)

  9. Chwilę obserwowałem przez oba sprzęty (postawione obok siebie). Fujinon daje większe pole ostrego obrazu, ale nie jest to różnica powalająca. Tak, jak Oberwerk Ultra ma ok 50-60% bardzo ostrego pola i dalsze 20% użytecznego, tak Fujinon miał ok. 60-70% ostrego pola i też dalsze 20% użytecznego. Prawdę mówiąc spodziewałem się bardzo zauważalnej różnicy, a dostałem w sumie niuanse. Odniosłem wrażenie, że obraz w Oberwerku Ultra (BA8) był nieco jaśniejszy - i bardziej mi się przez to podobał (źrenica 4,7 wobec 4,4 w Fuji). Nie wiem czy to miało jakieś znaczenie, ale Fujinon miał już chyba dekadę albo niewiele mniej. Nie wiem czy nowe F16x70 różnią się jakoś optycznie od wersji, przez którą się gapiłem (wizualnie są pewne różnice).

    Ed Zarensky pisze, że w nocy można pomylić oba sprzęty. Poszukaj jego recenzji Oberwerka Ultra na CN, jest w niej wiele odniesień do Fujinona (nieśmiało podejrzewam, że znasz tę recenzję).

    Jeśli chodzi o moje spostrzeżenia, pewnie byłbym bardziej ich pewny, gdyby nie wilgoć, która momentalnie osadzała się na optyce i choroba, która mnie wtedy kładła. Dodam jeszcze, że gapiłem się tylko na obiekty DS, na Słońcu, Księżycu i w dzień nie porównywałem.

  10. Kompletnie się na tym nie znam dlatego proszę o rady :) Pozdrawiam

    A możesz powiedzieć jak u Ciebie ze znajomością nieba? Czy znasz kilka gwiazdozbiorów, kilkanaście czy kilkadziesiąt? Czy umiesz określić jakość nieba u siebie (jaki masz zasięg gwiazdowy)?

    I czy możesz powiedzieć skąd jesteś? Może się okazać, że masz w okolicy kilku zapaleńców, do których mógłbyś zaczerpnąć odrobinę praktyki - takie spotkanie mogłoby wiele Tobie wyjaśnić.

  11. Co do M39 miałem podobne odczucia jak do M29, ale dla mnie jeszcze gorzej było ją wyodrębnić z tła niż poprzedniczkę.

    Jakiego okularu użyłeś? Dawno nie obserwowałem tej gromady przez teleskop, ale wydaje mi się, że dopiero od okolic dwóch stopni pola ta gromada ma wystarczająco duży margines, żeby dać się łatwo wyodrębnić. W polu 3° i szerszym wychodzi bez najmniejszego problemu i pięknie się prezentuje.

    Z jednej strony byłem zadowolony, bo kilka nieznanych mi obiektów padło. Ale z drugiej strony wydajność mam strasznie kiepską, jak porównam ile obiektów w tym samym czasie są w stanie odnaleźć bardziej zaawansowani koledzy. Wiem, że musi to potrwać trochę czasu, ale 6-7 obiektów na 3 godziny to trochę mało...

    Tym się nie przejmuj. Nowe obiekty tak mają. Po sobie widzę, że jak wyłapię 10-15 nowych obiektów (i zrobię notatki) to właściwie mam dosyć na pewien czas. Muszę wtedy albo pogapić się bez lornetki, albo połupać jakieś Top20 ;) i dopiero po paru kwadransach mogę wracać do dalszych łowów.

    Możesz jeszcze napisać jakim okularem długoogniskowym dysponujesz? Czasem odnoszę wrażenie, że operujesz zbyt ciasnym polem widzenia, przez co dodatkowo utrudniasz sobie star-hopping. A jeśli na to nakłada się (tu zgaduję) problem z z orientacją na mapie związaną z odwróconym obrazem w teleskopie, to szukanie obiektów będzie po prostu trwało trochę dłużej. O ile dobrze pamiętam, pisałeś niedawno, że z lornetką nie miałeś takich problemów?

    A, jeszcze dwa pytania - czy masz szukacz prosty i czy kontrolujesz obraz w szukaczu drugim okiem (próbując nałożyć na siebie najjaśniejsze gwiazdy widoczne nieuzbrojonym okiem i przez szukacz - żeby mieć pewność, gdzie celujesz).

  12. Może się czepiam, ale tytuł wątku powinien raczej brzmieć "van den Bergh 142".

    Poniżej wyguglane zdjęcie całej IC 1396 - tam widać, jaką niewielką część całego kompleksu mamy na zdjęciu Tadka (widać za to dobrze Trąbę Słonia, czyli własnie vdB 142). Jasna pomarańczowa gwiazda u góry kadru to Mu Cephei. Kadr w pionie obejmuje około 3° pola.

    IC1396_demartin_960.jpg

    Przy okazji, na zdjęciu Tadka złapały się też dwa Barnardy. Przy lewej krawędzi kadru (bliżej góry zdjęcia) jest esowaty Barnard 365, a na prawo od Struve 2816 jest zwarta plama Barnarda 161.

    Nie miałem jeszcze przyjemności ich wyłapać, ale ponoć są to stosunkowo łatwe obiekty w wizualu.

  13. Późnoletnia i jesienna Droga Mleczna jest jednym wielkim cudem. Można wracać w ten rejon wielokrotnie i ciągle mieć niedosyt z powodu mnogości obiektów, które zostały do wyłapania. Przed udaniem się na ostatnią sesję powziąłem postanowienie, żeby jej część poświęcić na spojrzenie na nasze Ramię Oriona i Ramię Perseusza w nieco inny sposób. Przede wszystkim chciałem skorzystać z ostatnich nocy, kiedy Droga Mleczna w Łabędziu znajduje się wysoko, żeby móc wyłapać parę ciemnych mgławic. Nie tracąc więc czasu na Letnie Hity 2012, od razu skupiłem się na ciemnej stronie mocy.

    Pierwszymi dwoma obiektami na mojej liście były Barnardy o numerach 144 i 145. Pierwszy z nich nosi uroczą nazwę "Ryba  na Talerzu". To ogromny obszar wielkości 3°×6°, przylegający od zachodu do długiej szyi Łabędzia, w okolicach Ety Cygni. Poszukiwania zacząłem od północnej części mgławicy, której należy szukać w linii łączącej gwiazdy 25 i 28 Cyg. Dzięki kontrastowi z jasną Chmurą Gwiezdną Łabędzia, nie miałem problemów z wyłapaniem mgławicy w tym miejscu. Obszar wydawał się być niejednorodny, poprzecinany równoleżnikowo ułożonymi, podłużnymi pociemnieniami, jakby nakładało się tam parę planów mgławicy. W okolicy 27 Cyg widać było wcięcie w pociemnieniu - jakby ktoś odkroił kawał ciemnej plamy, tnąc półkolisty fragment w odległości 40' od wspomnianej gwiazdy. Przesuwając wzrok dalej na południe, pociemnienie traciło na intensywności, stawało się mniej wyraźne, lecz wypatrzenie jego południowej i zachodniej granicy nie nastręczało większych trudności. Szukając tego obiektu należy mieć na uwadze, że ze względu na swoje rozmiary, może być on łatwo przeoczony. Oberwerk dawał nieco przyciasne pole, dopiero w Resoluxie 10x50 z 6,5-stopniowym polem mogłem bez problemu wyłapać cały obrys mgławicy (choć nie na jeden raz). Nie bez znaczenia był świetny kontrast lornetki.

    Druga z wymienionych mgławic, Barnard 145, jest niewielką sąsiadką Ryby na Talerzu i leży niecały stopień na północ od "górnej" granicy B144. Potrzebowałem trochę czasu, żeby wypatrzeć w Oberwerku pociemnienie poniżej trójkąta 7- i 8-magowych gwiazd. Wschodnia część była wyraźniejsza i węższa, a szerszej ? zachodniej - ledwo się domyślałem. Efekt przyniosło ponowne przerzucenie się na mniejszy sprzęt - Resolux pokazał zauważalnie lepiej cały obszar mgławicowy.

    Kolejnym przystankiem był rejon Ameryki Północnej. I tu ciekawe spostrzeżenie, jak umysł reaguje szukając czegoś innego niż zwykle. Łowiąc NGC7000, zazwyczaj szukamy pojaśnienia rejonu Zatoki Meksykańskiej, Florydy i innych jaśniejszych partii nieba. Nastawiając się natomiast na ciemne mgławice, pierwsze, co rzuciło mi się w tym rejonie, to wielka i wyraźna LDN935. Amerykę zauważyłem dopiero chwilę później.

    Moim głównym celem w okolicy NGC7000 była Zatoka Hudsona - tak czasem jest określany Barnard 352. Cel jest łatwy - mgławica ta to stosunkowo niewielkie, ale wyraźne, owalne pociemnienie wyznaczające granicę wodorowego kontynentu. A kilkanaście minut kątowych na południe ma mniejszą, ale jeszcze wyraźniejszą, towarzyszkę - B353. Ten obiekt z kolei widać było jako szerszą i raczej krótką kreseczkę. Gdy wróciłem do tej parki parę godzin później, kiedy ogon Łabędzia był już w połowie swej drogi ku linii widnokręgu, oba pociemnienia były wciąż nieźle widoczne - w przeciwieństwie do dogorywającego pojaśnienia Ameryki.

    Stopień na północny-wschód dało się wypatrzeć kolejną ciemną plamę - był to Barnard 356. Zauważalnie większy od poprzednich dwóch, chciałoby się rzec - o mniejszej jasności powierzchniowej. Dalej na wschód czekał kolejny łatwy cel - B361. Choć Uranometria 2000.0 pokazuje ją jako nieco wyciągnięty owal, mnie skojarzyła się z kijanką po ciemnej stronie mocy. Większa, wyraźniejsza, kolista wschodnia część tego Barnarda była głową, a zachodnia wąska odnoga - ogonkiem. Dalej na wschód widać było kolejne pociemnienia, ułożone południkowo (pionowo), lecz muszą one poczekać do następnej okazji na identyfikację.

    Szukałem też leżącego nieopodal M39 Barnarda 363, ale nie znalazłem nic przekonującego w miejscu, gdzie powinien on być. Blask dość jasnych pobliskich gwiazd skutecznie utrudnił jego zaobserwowanie. Obiekt do poprawki.

    Osobnym rozdziałem w tej sesji było przyjrzenie się wybranym obiektom w lornecie TS 20x80 z filtrami UHC. Moment był dobry, gdyż Resolux i Oberwerk były już na tyle wychłodzone, że momentalnie łapały wilgoć. Suszyły się więc dłuższy czas w aucie, a ja na spokojnie mogłem oderwać się od ciemnych myśli, choć wciąż mglistych ;)

    Wróciłem do Ameryki Północnej. Po ogarnięciu się po pierwszym szoku związanym z wygaszeniem gwiazd przez filtr i lepszym zaadaptowaniu wzroku, mgławica dużo wyraźniej zaznaczyła swoje granice, także te północne. Bez filtra przyjrzałem się też gromadzie NGC6997, która pięknie się zaprezentowała, pokazując lekką ziarnistość. Następnie dałem się ponieść nieco chaosowi i przeniosłem wzrok w okolice gwiazdy Sadr. LDN889 ładnie zaznaczona, ale znów nie udało się wyłapać zewnętrznych granic Mgławicy Motyl. Odświeżając sobie parę okolicznych gromad, natrafiłem na sporej wielkości pojaśnienie, leżące bardziej na zachód od Gammy Cygni. Po konsultacji z atlasem okazało się, że to północno-zachodnia część mgławicy IC1318 - widoczna jako wyraźne pionowe pojaśnienie o kształcie wydłużonego, stosunkowo wąskiego trójkąta. Mgławica bez filtrów również była dość wyraźna, choć już nie rzucała się tak w oczy (wątpiący mogliby wziąć ją za zlewający się blask słabszych gwiazd).

    Spróbowałem też, choć bez przekonania, zmierzyć się z Mgławicą Półksiężyc (Crescent, NGC6888). Przy jednej z gwiazd tworzących mały, kształtny romb widoczne było podłużne, mgliste pojaśnienie - najjaśniejszy fragment Crescenta. Próby wyłuskania całego łuku mgławicy nie przyniosły efektu. Może w bardziej przejrzystą noc?...

    Kolejnym celem był Kokon (IC5146). Obserwowany z filtrami był w zasadzie całkowicie zgaszony. Za to bez filtrów było widać pojaśnienie zarówno po wschodniej, jak i zachodniej parki najjaśniejszych gwiazd leżących na tle środka mgławicy. Późniejsza konsultacja ze zdjęciami pokazała, że w tych miejscach znajdują się najjaśniejsze partie Kokonu. Podczas tej sesji nie podchodziłem do niego w Oberwerku, lecz wydaje mi się, że jakiś rozdział mogę uznać za zamknięty. Twierdza Kokon została ostatecznie zdobyta.

    Z innych celów wyłapanych w TS 20x80, warte wspomnienia są jeszcze dwa. Pierwszy z nich to NGC281 (Pacman). Choć jest to obiekt w zasięgu małej lornetki, w ?Teresce? prezentował się znakomicie. Owalny, podłużny, dość symetryczny z gwiazdą w okolicy centrum. Po wprowadzeniu filtrów w tor optyczny, mgławica wyraźnie zwiększyła swoje rozmiary, o około półtora raza. Żuchwy Pacmana się nie dopatrzyłem.

    Drugim z ciekawych obiektów była mgławica IC410, widoczna na tle gromady NGC1893. Wyglądała jak pojaśnienie nieba o bardzo rozmytych granicach. Bez filtrów UHC była prawie niewidoczna.

    Kiedy i lorneta TS 20x80 zaczęła coraz częściej parować, wróciłem do Resoluxa i Ultraska z zamiarem odwiedzenia paru mniej znanych i opiewanych gromad otwartych w Kasjopei i okolicach.

    Najpierw jednak skorzystałem z górowania Cefeusza i kolejny raz zagapiłem się na rozległą IC1396. Z każdym kolejnym powrotem coraz bardziej upewniam się, że pojaśnienie w centrum obiektu, na tle wyciągniętej gromadki gwiazd (skatalogowanej również pod numerem IC1396) nie jest poświatą słabych słońc, a obszarem mgławicowym. Udało mi się też wyłuskać kolejne, łukowate pojaśnienie bardziej na południe. W wyodrębnieniu tego fragmentu z pewnością pomaga wyraźna, zewnętrzna granica strzeżona przez kilka ciemnych Barnardów, która nadaje kontrast temu obszarowi. Samych  ciemnych mgławic jednak nie wyłapałem - ale sądzę, że przy odrobinie większej dozy cierpliwości powinno się udać następnym razem.

    Przeskoczyłem do Kasjopei. Postanowiłem poświęcić nieco więcej uwagi dwóm łatwym, ale traktowanym dotychczas po macoszemu gromadom z katalogu Stock. Pierwsza z nich, oznaczona numerem piątym, na pierwszy rzut oka prezentował się mało atrakcyjnie. Ot, cztery w miarę jasne gwiazdki na południowym krańcu małego łańcuszka słońc w okolicach Epsilon Cas. Kiedy jednak dałem temu rejonowi chwilkę, do najjaśniejszych gwiazd dołączyły kolejne, słabsze. Koniec końców, obiekt całkiem przyjemny. Bardzo podobna sytuacja była z Gromadą Pazmina (Stock 23). Tam jeszcze wyraźniej do równoległoboku najjaśniejszych słońc dołączyły kolejne. Obiekt bardziej skondensowany niż poprzedni - łatwiej było tu wydobyć gromadę z tła. I co ważniejsze, Stock 23 przestał być dla mnie małym, zagubionym "kwadracikiem" na niebie. Ostatecznie wyłapałem w tym rejonie dobrych kilkanaście gwiazd gromady.

    Następnie przeskoczyłem do gromady Trumpler 3. Bardzo ładna, choć nie poraża bogactwem, jest łatwa do wyłapania. Ma nieco wyciągnięty kształt, da się w niej zauważyć dość wyraźne zróżnicowanie jasności słońc wchodzących w jej skład.

    Kolejnym celem na liście był Collinder 463 w północnych rewirach Kasjopei. Gromada ta ma spore rozmiary kątowe, jest wyraźnie podłużna, a jej najjaśniejsze gwiazdy układają się w delikatny łuk. Północna część sprawia wrażenie rozdzielającej się na dwa pomniejsze łańcuszki słońc. Bardzo ładny widok zarówno w 15x70, jak i 10x50. Zdecydowanie jedna z najpiękniejszych perełek z tej sesji.

    Przeskoczyłem na chwilę do Żyrafy w poszukiwaniu Collindera 464. Choć nawigacja w tej konstelacji nie jest specjalnie łatwa, samą gromadę namierzyłem bardzo szybko za sprawą paru najjaśniejszych jej gwiazd widocznych gołym okiem. Sama gromada jest bardzo uboga, a do tego jej rozmiary sięgające całych dwóch stopni powodują, że niełatwo ją wydzielić z (również ubogiego) tła, nawet w polu 6,5°.

    Po tak mało spektakularnym obiekcie, trzeba było się zachichocić. Żeby jednak nie skończyło się na tym, co zwykle, poszukałem kolejnych, oprócz Stocka 2, pobliskich gromad. Pierwsza na liście była NGC744. Bez dokładnej konsultacji z mapą, ruszyłem "na azymut" w jej kierunku. Wypatrzyłem na niebie pojaśnienie o średnicy kilkunastu minut kątowych. Konsultacja z Pocket Sky Atlasem i... nic. To nie NGC744. Star-Guide również milczy. Więc jeszcze raz, Resolux w dłoń - pojaśnienie jest. Tym razem świecę latarką po karcie Uranometrii. Jest! To Stock 4. Oberwerk częściowo rozbił gromadę, wyciągając kilka najjaśniejszych jej składników, resztę pozostawiając w lekko ziarnistym sosie. Tymczasem, do tej pory zachodzę w głowę, dlaczego Stocka 4 nie ma (poza jednym znanym mi wyjątkiem) na mapach. Szczególnie, że gromada sama się napatoczyła, w dodatku w najmniejszej z moich lornetek. Zdecydowanie odkrycie tej sesji.

    Na samą 744 przyszedł czas chwilę później. W 10x50 była małym, mgiełkowatym pojaśnieniem koło drobnego łańcuszka gwiazd. Większy kaliber nadał gromadzie ziarnistej nieregularności na obrzeżach. Podchodziłem też do NGC957, małej gromady na wschód od Podwójnej w Perseuszu. Zamajaczyło słabe pojaśnienie na końcu małego zygzaczka gwiazd, ale zmęczenie nie pozwoliło na dokładniejsze przyjrzenie się temu miejscu. Obiekt do poprawki.

    Chociaż miałem w planach dokładniejszą penetrację Serca, Duszy i ich gromad, chwilowa dekoncentracja i znużenie zrobiły swoje. Odnotowałem więc tylko, że pomimo pozornego ubóstwa w gwiazdy, w gromadach tych (Melotte 15, NGC1805, NGC1027) da się wyzerkać całkiem sporo słońc. Szczególnie duży kontrast był w Resoluxie, gdzie na wprost początkowo było widać dosłownie 3-4 gwiazdy, zerkaniem zaś nie było wątpliwości, że patrzę na gromadę. Oberwerk pokazał wszystkie te gromady dużo okazalej - następnym razem trzeba będzie zacząć ze świeżymi siłami właśnie od tego regionu. Tym bardziej, że czeka tam jeszcze ładnych parę celów, w tym wypatrzenie całego obszaru mgławicowego, który jest w zasięgu małych i średnich dwururek.

    Końcówka sesji przyniosła jeszcze trzy zdobycze. Pierwszą był Barnard 34. Chociaż Woźnica nie wspiął się wysoko, dało się wyłapać delikatne pociemnienie nieco poniżej linii łączącej M36 z M37. Warto będzie wrócić do tego obiektu zimą - teraz obecność mgławicy była bardzo słabo zaznaczona i pewnie gdyby nie potwierdzenie Krzyśka, który też ją wyłapał - nie dopisywałbym jeszcze tego obiektu do listy zaobserwowanych obiektów.

    Drugą i najciekawszą zdobyczą z końcówki sesji był Stock 12. Pewnie gdybym się wcześniej nie napalał na wyłapanie tej gromady, odpuściłbym ją i zapakował się do domu. Podejście do obiektu jest łatwe. Chociaż sama gromada stosunkowo słabo odcina się w bogatym polu gwiezdnym, to da się jednak zauważyć pewną koncentrację słońc we wskazywanym przez atlas miejscu. Sam obiekt jest dość spory (20'), a jego najjaśniejsze gwiazdy układają się w podkowę. Nie sposób było stwierdzić, które ze słabszych gwiazd, lub tych leżących na obrzeżach, należą jeszcze do gromady, a które nie. Mimo to, obiekt dawał się zauważyć bez problemów, szczególnie w szerszym polu Resoluxa.

    Ostatnim celem, znacznie mniej spektakularnym był Stock 11, leżący parę stopni dalej na północ. Gromada wyglądała na ciasną zbitkę paru gwiazd stłoczonych koło jednej, jaśniejszej i nie przedstawiała ciekawego widoku w lornetce (przynajmniej w moich zmęczonych już wtedy oczach). O ile rejon Stocka 12 mocno intrygował od pierwszego wejrzenia, o tyle Stocka 11 można bardzo łatwo przegapić.

    Dochodziła już godzina trzecia i trzeba było pakować się z powrotem. Sesja unaoczniła mi jedną, banalną może rzecz. Tak jak łowienie kłaków w Pannie i Warkoczu Bereniki unaocznia nam bogactwo galaktyk w centrum Lokalnej Supergromady, tak solidne przeczesanie Kasjopei wzdłuż i wszerz pozwala przekonać się na własne oczy, jak gęsto usiane gromadami potrafi być ramię Galaktyki.

    post-69-137699861002_thumb.jpg

    post-69-137699861013_thumb.jpg

    post-69-137699861017_thumb.jpg

  14. A czemu miałbym nie czytać?

    Czasem początkujący potrafią przez swoje relacje naładować fajną energią na obserwy nie gorzej niż starzy wyjadacze.

    A co do samych obiektów - każdy kiedyś zaczynał i podniecał się pierwszą galaktyką, pierwszą gromadą kulistą itp.

    Fajnie, że konsekwentnie opisujesz swoje zmagania. Oby więcej takich jak Ty :)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024