Skocz do zawartości

tasti

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    197
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez tasti

  1. "Za dwa lata wsadzimy ludzi w rakiety" W 2018 roku wyślemy pierwszych turystów w przestrzeń kosmiczną - zapowiedział amerykański miliarder Jeff Bezos, właściciel Blue Origin. Bezos, który znany jest także jako założyciel i właściciel Amazona, ujawnił plany firmy Blue Origin podczas spotkania z dziennikarzami w Waszyngtonie. Spółka od dziesięciu lat pracuje nad tym, aby wysłać ludzi w kosmos. W listopadzie ubiegłego roku i w styczniu tego roku firma z powodzeniem wysłała rakietę w przestrzeń kosmiczną. Obie misje zakończyły się szczęśliwym lądowaniem. Prawie gotowi Bezos twierdzi, że Blue Origin jest już prawie gotowa, aby rozpocząć podróże z ludźmi na pokładzie. Jeżeli testy będą przeprowadzane zgodnie z oczekiwaniami, to pierwsze rakiety z pilotami wystartują w 2017 roku. Rok później mają dołączyć do nich turyści. Blue Origin zbuduje sześć rakiet New Shepard. Każda z nich będzie zabierała sześć osób i wynosiła je na wysokość ok. 100 kilometrów nad powierzchnię Ziemi. Pasażerowie będą doświadczać stanu nieważkości i podziwiać widoki zarezerwowane dotychczas wyłącznie dla astronautów. Każdy z kosmicznych turystów otrzyma po powrocie film z podróży. Start będzie odbywał się z zachodnim Teksasie, a chętni będą musieli pojawić się tam dzień przed lotem, aby przejść krótki trening. Ile to kosztuje? Bezos nie podał, ile trzeba będzie zapłacić za lot w kosmos, ale podkreślił, że cena będzie konkurencyjna do tej, którą proponują konkurenci. Virgin Galactic, firma Richarda Bransona, rozpoczęła dwa lata temu sprzedaż biletów na loty od poziomu 250 tys. dolarów. W przypadku Blue Origin również możemy się więc spodziewać sześciocyfrowej kwoty. http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/bezos-za-dwa-lata-wyslemy-ludzi-w-przestzren-kosmiczna,626684.html
  2. Poziom oceanów nieustannie wzrasta. Najnowsze dane są alarmujące NASA stworzyła wizualizację zmian poziomu oceanów pomiędzy rokiem 1992 a 2014. Od tego czasu wody przybyło średnio 7 cm. Co roku jest jej więcej o ponad 3 mm. Dane do opracowania pozyskano dzięki satelitom TOPEX/Poseidon, Jason-1 i Jason-2. Na stworzonej przez NASA wizualizacji widać maksymalny poziom wód na Ziemi. W miejscach zaznaczonych na niebiesko poziom oceanów obniżył się, a w tych, które są pomarańczowo-czerwone się podniósł. Niebezpieczny wzrost Od 1992 roku poziom mórz i oceanów na świecie wzrósł średnio o 7 cm. Na skali widać wartości od -7 do +7 cm, jednak dane pomiarowe rozciągają się w zakresie powyżej i poniżej 7 cm. Ten przedział został wybrany, by najlepiej zobrazować i podkreślić różnice w zmianach poziomu światowych oceanów. Według NASA poziom wody na świecie rośnie o 3,41 mm na rok. Ostatni pomiar wykonano w listopadzie 2015 roku. Poziom mórz i oceanów wynosił wtedy 76,13 mm. Zdaniem naukowców z Amerykańskiej Agencji Kosmicznej, na wzrost ilości wody w światowych akwenach wpływają dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest dodatkowa woda, która powstaje z topniejących lodowców, druga to rozszerzanie się coraz cieplejszej wody. Najbardziej zagrożone wzrostem poziomu światowych oceanów są małe wyspy, które mogą zostać doszczętnie zalane. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/poziom-oceanow-nieustannie-wzrasta-najnowsze-dane-sa-alarmujace,196002,1,0.html
  3. Kometa zbliżyła się do Marsa i wywołała kompletny chaos Co się stanie, gdy kometa zbliży się do Czerwonej Planety na odległość 140 tys. km? Sprawi, że zapanuje na niej chaos, co zarejestrowały czujniki na należącej do NASA sondzie orbitującej wokół Marsa. Przelot komety C/2013 A1 (Siding Spring) nad Czerwoną Planetą w październiku 2014 roku był znakomitą okazją dla czujników i aparatów, jakimi naukowcy naszpikowali marsjańskie łaziki i satelity okrążające ciało niebieskie. Zebrano dzięki nim bardzo dużą ilość danych. Najważniejszego nie widać Magnetometr (przyrząd do pomiaru wielkości, kierunku oraz zmian pola magnetycznego) umieszczony na sondzie MAVEN zarejestrował poważne zakłócenia w magnetosferze, jakie wywołał przelot kosmicznej skały obok Marsa. - Kometa Siding Spring pogrążyła pole magnetyczne Marsa w kompletnym chaosie - podkreślił Jared Espley z NASA. - To spotkanie zmiotło część górnej partii atmosfery planety tak, jak robi to bardzo silna burza słoneczna - wyjaśniał. Słaba i dziurawa Atmosfera Marsa jest słaba. Ewentualne zaburzenia, np. wynikłe po przejściu silnego podmuchu burzy słonecznej, nie są więc czymś zupełnie niespotykanym. Zadziwiająca jest jednak siła zjawiska wywołanego przez kometę, której jądro miało szerokość nieco ponad 500 m, a koma - czyli charakterystyczny dla komet "ogon" - rozciągała się na długość 966 tys. km w chwili okrążania planety. Naukowcy zaznaczają, że kiedy jądro komety nagrzewa się od Słońca, zaczyna ona emitować własne pole magnetyczne, rozciągające się również na ogon. Kometa Siding Spring, zbliżając się do Marsa, trafiła na tzw. dziurę w atmosferze, wywołując "brutalne wstrząsy" w jego polu magnetycznym. Szczęśliwy traf Obserwacja tego zjawiska to w dużej mierze szczęśliwy traf. Sonda MAVEN, która była na odpowiednim miejscu od zaledwie tygodnia, była w stanie uśpienia. Większość urządzeń pomiarowych, jakimi naukowcy naszpikowali sztucznego satelitę, pozostawała prewencyjnie wyłączona, aby nie ulec uszkodzeniu w trakcie bliskiego przelotu komety. - To pomoże nam zrozumieć, jak Słońce i wiatr słoneczny wpływają na atmosferę Czerwonej Planety - podkreślał Bruce Jakosky z Uniwersytetu w Kolorado, będący na czele zespołu oddelegowanego do obsługi sondy MAVEN. - Obserwując jak magnetosfera komety reaguje z magnetosferą Marsa, możemy lepiej pojąć, co nimi steruje i jakie są tego skutki, jak oba ciała na siebie wpływają - zaznaczył. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/kometa-zblizyla-sie-do-marsa-i-wywolala-kompletny-chaos,196115,1,0.html
  4. Zobacz, jak cień Księżyca sunie po Ziemi Mieszkańcy południowo-wschodniej Azji, Australii i Alaski byli świadkami zaćmienia Słońca. Nasza dzienna gwiazda została zasłonięta przez Księżyc, który rzucał cień na Ziemię. W Indonezji wystąpiło całkowite zaćmienie Słońca. Rozpoczęło się 9, a zakończyło 8 marca. Zjawisko było także widoczne na półkuli południowej. Mieszkańcy m.in. południowo-wschodniej Azji, Chin, Japonii i Australii mogli obserwować częściowe zaćmienie. Ziemia-Księżyc-Słońce Zaćmienie Słońca polega na zakryciu Słońca przez Księżyc. Przez to, że nasz satelita znajduje się pomiędzy Słońcem a Ziemią, rzuca na nią cień. To dlatego podczas całkowitego zaćmienia, które miało miejsce w Indonezji 9 i 8 marca, zrobiło się całkowicie ciemno. W momencie, gdy Księżyc całkowicie zasłonił tarczę Słońca, widoczna była tylko jego korona, czyli atmosfera gwiazdy. Cień Księżyca Na zdjęciach wykonanych przez japońskiego satelitę Himawari 8 można zaobserwować ostatnie zaćmienie Słońca. Księżyc, oświetlany z tyłu przez gwiazdę, rzuca wyraźny cień na Ziemię. Widać, jak przesuwa się po niej, przysłaniając Słońce w poszczególnych krajach. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/zobacz-jak-cien-ksiezyca-sunie-po-ziemi,195843,1,0.html
  5. Chmury na Plutonie. Zauważono je po raz pierwszy Atmosfera Plutona jest bogatsza niż nam się wydawało. Ostatnio naukowcy zauważyli na nim chmury. Znaleziono je dzięki zdjęciom wykonanym przez sondę New Horizons. Na raport dotyczący pogody panującej na obrzeżach Układu Słonecznego pewnie jeszcze trochę poczekamy. Jednak ostatnie odkrycie sprawia, że jesteśmy coraz bliżej poznania kosmicznych warunków atmosferycznych. Dzięki sondzie kosmicznej New Horizons najprawdopodobniej odkryto chmury na Plutonie. Złożona atmosfera Opublikowane ostatnio zdjęcia powstały podczas przelotu New Horizons nad Plutonem w lipcu 2015 roku. Widać na nich, jak zadziwiająco rozwinięta jest atmosfera tej karłowatej planety. Fotografie pokazują, że ma wiele warstw, które niczym mgiełka otaczają glob. Jednak naukowcy posunęli się jeszcze dalej i zdaje się, że odkryli nad Plutonem poszczególne chmury. Świadczy to o jeszcze większej różnorodności i złożoności jego atmosfery niż sądzono. Wiele niewiadomych Póki co nie wiadomo, co mogło doprowadzić do rozwoju chmur ani z czego się składają. Według naukowców jest jednak prawdopodobne, że mają one podobny skład co atmosfera Plutona, czyli zawierają azot i śladowe ilości metanu, acetylenu, etylenu i etanu. Zdjęć stworzonych przez satelitę New Horizons jest bardzo dużo, jednak przesyłanie ich na Ziemię trwa bardzo długo. Być może gdzieś w przestrzeni kosmicznej istnieją także inne dowody na to, że na Plutonie rzeczywiście są chmury. Może już w bliskiej przyszłości dowiemy się czegoś więcej. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/chmury-na-plutonie-zauwazono-je-po-raz-pierwszy,195599,1,0.html
  6. Czesi walczą z polską żywnością skarżąc się na "świetlny smog" Dwa miliony dolarów wyda firma z Bogatyni na zasłonięcie szklarni, które przeszkadzają Czechom. Przedsiębiorstwo reaguje w ten sposób na kolejną odsłonę polsko-czeskiej wojny o żywność. Sprawa dotyczy szklarni w pobliżu Bogatyni, nieopodal czeskiej granicy. W okresie zimowym są one sztucznie doświetlane, aby przedłużyć okres wegetacji hodowanych tam owoców i warzyw. Pomysł nie spodobał się czeskim astronomom, którzy oskarżyli Polaków o to, że emitują świetlny smog. Mimo iż sprawa ma charakter lokalny, zaangażowano w nią czeskiego ministra środowiska, który interweniował w Warszawie. Pojawiła się również zapowiedź poruszenia kwestii na forum europejskim. Dlatego firma zadeklarowała, że do jesieni zasłoni wszystkie swoje szklarnie. Koszt tej inwestycji wyniesie co najmniej 2 miliony dolarów. Temat został wykreowany i jest nagłaśniany przez media należące do czeskiego wicepremiera i ministra finansów Andreja Babisza, który jednocześnie jest właścicielem holdingu Agrofert - największego w Czechach producenta żywności. Już wcześniej Andrej Babisz prowadził głośną kampanię przeciwko polskim producentom żywności, rozpowszechniając nieprawdziwe informacje dyskredytujące polskich rolników. Z kolei po aferze solnej media należące do czeskiego wicepremiera wielokrotnie manipulowały informacjami dotyczącymi polskich produktów spożywczych. http://biznes.onet.pl/wiadomosci/ue/czesi-walcza-z-polska-zywnoscia-skarzac-sie-na-swietlny-smog/3sekx0
  7. Wojsko USA utraciło kontrolę nad cennym satelitą Amerykański satelita wojskowy bez wyraźnego powodu przestał odpowiadać na komendy kontroli naziemnej. DMSP F-19 jest najnowszą latającą stacją meteorologiczną Pentagonu, która powinna dostarczać strumienia cennych informacji o pogodzie. - Nie wiemy, co spowodowało anomalię i czy da się odzyskać satelitę - stwierdził rzecznik USAF. Kontakt z DMSP F-19 (Defense Meteorological Satellite Program Flight 19 - Program Wojskowego Satelity Meteorologicznego Lot nr 19) został utracony już 11 lutego, ale wojsko przyznało się do tego dopiero teraz w odpowiedzi na pytanie portalu spacenews.com. - Cały czas próbujemy odzyskać łączność. Satelita jest na stabilnej orbicie - zapewnił przedstawiciel wojska. Usterka miała dotknąć systemu odpowiadającego za przyjmowanie komend z Ziemi. Nadal działają systemy satelity przesyłające informacje o jej stanie, więc kontrola naziemna wie, że ogólnie nic jej nie dolega. Teoretycznie nadal mógłby wypełniać swoje zadania, ale bez komend z Ziemi dane uzyskiwane przez jego urządzenia są niedokładne i nie mogą być używane przez meteorologów. Starszy model na zastępstwo Technicy USAF nie mają pojęcia co spowodowało problemy. DMSP F-19 jest najnowszym satelitą z całej długiej serii zapoczątkowanej jeszcze w latach 60. Ich głównym zadaniem jest informować o pogodzie. Wbrew pozorom nie jest to sprawa trywialna. Dokładne i szybkie przewidywanie pogody ma wielkie znaczenie dla sprawnego działania sił zbrojnych. Przez pierwsze lata istnienia program DMSP był z tego powodu utajniony. Jednocześnie na orbicie są łącznie cztery satelity tego rodzaju. Dwa aktywne i dwa rezerwowe. Uszkodzony satelita, jako najnowszy, należał do tych pierwszych. Wobec jego awarii trzeba było wyciągnąć z uśpienia jednego ze starszych satelitów przesuniętych do rezerwy lata temu. Ma działać, więc Pentagon zapewnia, że możliwości bojowe wojska nie ucierpiały z powodu awarii. Technicy USAF dali sobie miesiąc na odzyskanie kontroli nad satelitą. Termin ten mija już w przyszłym tygodniu. Nie jest jeszcze pewne, co stanie się później z uszkodzonym urządzeniem, które ma być na stabilnej orbicie, czyli w najbliższym czasie nie spadnie samo na Ziemię. Utrata najnowszego satelity będzie jednak problemem dla Pentagonu, bo ze względu na cięcia budżetowe odwołano zaplanowany na 2015 start DMSP F-20 i skasowano cały program. Satelity czysto meteorologiczne mają zostać zastąpione przez nowe, bardziej uniwersalne. Co więcej program DMSP przeżył w minionym roku widowiskową wpadkę, po tym jak DMSP F-13 krążący na orbicie od 1995 roku z niewyjaśnionych powodów eksplodował. http://www.tvn24.pl/satelita-dmsp-f-19-nie-reaguje-problem-pentagonu-z-satelita,624757,s.html
  8. Do mnie też już dotarł AstroHub. Dzięki Jolo.
  9. "Ogromny błysk jasnego niebieskiego światła" na szkockim niebie Niebieska kula przeszyła niebo nad Szkocją w poniedziałek po południu. Tamtejsza policja dostała mnóstwo zgłoszeń o zjawisku. Niektórzy podejrzewali, że może to być katastrofa lotnicza. Meteoryt widziano w miejscowościach Aberdeen i Inverness w okolicach godziny 18.45. Świadkowie opisali zdarzenie jako "ogromny błysk jasnego niebieskiego światła". Niektórzy słyszeli towarzyszący mu głośny świst w momencie, w którym uderzał w atmosferę. Asteroida? Szkocja policja dostała mnóstwo zgłoszeń od zaniepokojonych mieszkańców. Chociaż nie była w stanie potwierdzić, że nad Szkocją rzeczywiście przelatywał meteor, to mogła zapewnić, że nie był to wypadek lotniczy, jak niektórzy myśleli. W mediach społecznościowych pojawiło się wiele komentarzy odnoście przelatującego meteoru. Niektórzy sugerowali, że to rozbijająca się asteroida. Profesor Keith Horne z Uniwersytetu St Andrews po obejrzeniu powyższego wideo nie miał wątpliwości, że to meteor przeszył niebo nad północno-wschodnią Szkocją. Według niego miał średnicę ok 10 cm i leciał z prędkością 30 km/s. Według naukowca spalił się na wysokości 32 km nad ziemią i żaden jego odłamek nie uderzył w szkocki ląd. Meteoryt nad Polską Przepiękny, superjasny meteor - tzw. bolid - nad naszym krajem widziano 1 grudnia 2015. Przeszył niebo nad Toruniem: http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/ogromny-blysk-jasnego-niebieskiego-swiatla-na-szkockim-niebie,195069,1,0.html
  10. Projekt QueSST. NASA pokazuje nowego Concorde'a Najszybszy z dotychczasowych i niezwykle cichy - taki ma być komercyjny samolot pasażerski obsługiwany przez NASA. Amerykanie wybrali do współpracy w projekcie, na który chcą przeznaczyć w kolejnych latach miliardy dolarów, konsorcjum Lockheed Martin. NASA ogłosiła zwycięzcę wstępnego projektu w poniedziałek. Jak podkreślono w komunikacie, w którym gratulowano sekcji kosmicznej konsorcjum pomysłu, "minęło prawie 70 lat, od kiedy Chuck Yeager złamał barierę dźwięku w swoim samolocie Bell X-1. (?) Teraz będziemy kontynuować tradycję naddźwiękowych samolotów X, tworząc projekt bardziej cichy, którego celem ma się stać samolot pasażerski". Specjaliści z Lockheed Martin, którzy pracują w ośrodku w Kalifornii, dostaną w ciągu kolejnych 17 miesięcy 20 mln. dol. na stworzenie modelu samolotu i opracowanie jego podstawowych parametrów. Potem model przejdzie testy w tunelu aerodynamicznym. NASA zdecydowała się na rozpoczęcie projektu wraz z otwarciem zapowiedzianego na 2017 rok projektu New Aviation Horizons (Nowe Horyzonty Lotnicze). Projekt będzie miał 10-letni budżet. Naukowcy i specjaliści chcą, by w tym czasie powstał samolot, który będzie przyjazny środowisku i da początek orbitalnym lotom okołoziemskim, a nawet w dalszą przestrzeń kosmiczną. Program przyszłych podróży naddźwiękowym NASA określa na razie mianem QueSST (Quiet Supersonic Technology - Cichej Technologii Naddźwiękowej). http://www.tvn24.pl/nasa-wybrala-projekt-naddzwiekowego-samolotu,623664,s.html
  11. Technologie z kosmosu, które zrewolucjonizowały nasze życie Robisz zdjęcia, odkurzasz czy wygodnie śpisz dzięki technologiom, które kilka dekad temu dostępne były wyłącznie astronautom. Wiele wynalazków trafiło do życia codziennego, w niektórych dziedzinach totalnie je rewolucjonizując. Poznajcie najciekawsze technologie NASA, które na dobre znalazły zastosowanie w kuchni, sporcie czy też modzie. Amerykańska Agencja Kosmiczna (NASA) zajmuje się przede wszystkim programem lotów kosmicznych i badaniami przestrzeni kosmicznej. Pracują tam najwybitniejsi inżynierowie, naukowcy i piloci. Dokładnie od 40 lat agencja prowadzi laboratorium badawcze, gdzie największe mózgi świata tworzą technologię, aby podbój kosmosu był jeszcze efektywniejszy i szybszy. Z okazji tej okrągłej rocznicy NASA opublikowało listę technologii kosmicznych, które znalazły zastosowanie w naszym codziennym życiu. Poniżej prezentujemy 10 przełomowych wynalazków prosto z nieba, które zmieniły nasze życie: 1. Cyfrowe czujniki obrazu Matryce CMOS zrewolucjonizowały fotografię Niezależnie od tego, czy robimy zdjęcia lustrzanką cyfrową, telefonem komórkowym, czy kamerą GoPro, zawsze używamy technologii NASA, która jako pierwsza zastosowała matrycę CMOS. Wynaleziono ją, kiedy potrzebna była miniaturyzacja kamer dla misji międzyplanetarnych. Matrycę wykorzystuje się m.in. w obrazowaniu medycznym i stomatologicznych urządzeniach rentgenowskich. 2. Wzbogacone mleko modyfikowane Sztuczne mleko wzbogacone omeg-3 Podczas pracy nad podtrzymywaniem życia astronautów na marsjańskich misjach, naukowcy NASA odkryli naturalne źródło kwasu tłuszczowego omega-3, wcześniej znanego głównie w mleku matek. Omega-3 odgrywa kluczową rolę w rozwoju niemowląt. Od momentu tego odkrycia omega-3 zaczęło być dodawane do większości sztucznych mlek dla dzieci. Pomaga rozwijać zdrowy mózg, oczy i serce noworodków. 3. Pianka poliuretanowa Elastyczne pianki miały pierwotnie chronić pilotów Jeden z najpowszechniejszych wynalazków NASA. Początkowo miała być tanim sposobem na skuteczną amortyzację pilotów testowych w czasie lotu. Dzisiaj dzięki jej zastosowaniu mamy wygodniejsze łóżka, materace i krzesła, lepsze buty, kaski czy sportowe piłki. 4. Szczelne opakowania Szczelne opakowania dzięki technologii NASA Dla NASA szczególnie ważne było absolutne bezpieczeństwo paczkowanych produktów spożywczych, które astronauci mieli zabierać w przestrzeń kosmiczną. Popsute jedzenie mogło grozić im śmiercią głodową. Dzięki temu udało się stworzyć skuteczne metody pakowania produktów przemysłowych, które utrzymują żywność wolną od potencjalnych zagrożeń chemicznych, fizycznych i biologicznych, a do tego niezwykle trwałą. 5. Kostiumy kąpielowe Kostiumy pływackie bazowały na strojach astronautów Skafandry astronautów testowane w tunelu aerodynamicznym w siedzibie NASA - LangleyResearch Center - odegrały kluczową role w rozwoju strojów kąpielowych profesjonalnych pływaków. Udało się wynaleźć materiały i szwy, zmniejszające tarcie w momencie, w którym zawodnik przecina wodę. Zadebiutowały na Igrzyskach Olimpijskich w 2008 r. Miał je prawie każdy medalista i rekordzista świata. Szybko zostały zabronione w międzynarodowych zawodach, ale ich zmodyfikowana wersja nadal jest popularna wśród profesjonalnych pływaków. 6. Soczewki UV odporne na zarysowania Szkła bez zarysowań tylko dzięki NASA Na początku chodziło o wynalezienie efektywnych soczewek chroniących pilotów przed silnym promieniowaniem słonecznym. Potem doszła do tego technologia, która miała poprawiać kolory i dodatkowo być odporna na zarysowania. Wszystko dla lepszego pola widzenia i komfortu astronautów pracujących w kosmosie. W efekcie każdy z nas może latem korzystać z trwałych okularów przeciwsłonecznych, a zimą z funkcjonalnych gogli. 7. Odkurzacz bezprzewodowy Gdyby nie kosmiczne misje, nasze życie byłoby trudniejsze Żeby pobrać próbki z Księżyca, czy jakiegokolwiek innego ciała niebieskiego, astronauci do swoich narzędzi badawczych potrzebowali zasilania bateryjnego. Technologia bezprzewodowa doprowadziła do rozwoju ręcznych urządzeń akumulatorowych, szeroko wykorzystywanych w medycynie i przemyśle. Dzięki niej mamy np. bezprzewodowy odkurzacz, niezbędnik każdej perfekcyjnej pani domu. 8. Koce ratunkowe Nie byłoby folii NRC gdyby nie skafandry astonautów Folia NRC została pierwszy raz opracowana w laboratoriach NASA w 1964 r. Teraz wysoce odblaskowe izolatory wykorzystywane są w ratownictwie medycznym i powszechnie stosowane m.in. przez biegaczy długodystansowych po zakończeniu biegu, aby uniknąć dużych wahań temperatury ciała. Stosuje się ją także w przemyśle odzieżowym, czy w turystyce do produkcji śpiworów. 9. Technologia odmrażania Gdyby nie NASA, zimą byśmy nie polatali NASA poświęciła dziesięciolecia na pozbycie się problemu gromadzenia lodu na skrzydłach i silnikach samolotów. Teraz wynaleziona przez nią technologia pozwala na odladzanie nie tylko samolotów, ale i torów kolejowych. 10. Skafandry strażackie Strażaków chroni taka sama technologia co astronautów NASA rozwinęła linię tekstyliów polimerowych, które wykorzystywane są w skafandrach i pojazdach kosmicznych. Technologia ognioodpornych włókien stosowana jest też w ubraniach straży pożarnej, wojska czy kombinezonach kierowców Formuły 1. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/technologie-z-kosmosu-ktore-zrewolucjonizowaly-nasze-zycie,194730,1,0.html
  12. Producent akcesoriów fotograficznych Tether Tools zaprezentował rozwiązanie, dzięki któremu już nigdy nie będziemy musieli przerywać pracy aparatu przy zmianie akumulatora. Specjalne adaptery pozwalające na podłączenie do aparatu stałego źródła zasilania nie są nowością na rynku. Brakowało jednak patentu, który pozwoliłby na nieprzerwane zasilanie aparatu podczas pracy w plenerze i wszędzie tam gdzie nie mamy wygodnego dostępu do źródła prądu. Według producenta akcesoriów fotograficznych Tether Tools oferowany przez niego system Case Relay jest pierwszy tego typu rozwiązaniem na rynku. Jest to specjalny akumulator o pojemności 1200 mAh, który z jednej strony podłączamy do wspomnianego wyżej adaptera znajdującego się w aparacie, a z drugiej, poprzez złącze USB do zewnętrznego źródła prądu, którym mogą być popularne battery packi. Gdy zewnętrzna bateria się wyczerpie, wtedy jego rolę przejmuje pośredni akumulator, a my mamy czas na jej podładowanie lub podmianę. Rozwiązanie to może okazać się przydatne szczególnie w przypadku rejestracji długich time-lapsów, produkcji filmowych, transmitowania materiału wideo na żywo i wszędzie tam gdzie wymagana jest ciągła, nieprzerwana praca aparatu. Case Relay nie jest jednak tani. Za urządzenie będziemy musieli zapłacić $99. Do tego dochodzi jeszcze koszt adaptera, który będzie nas kosztować kolejne $30. Na stronie producenta znajdziemy je w wersjach do aparatów Canon, Nikon, Panasonic i Sony. http://www.fotopolis.pl/n/22123/Case-Relay-przenosny-system-stalego-zasilania/
  13. Droga Mleczna tak dokładna jak nigdy dotąd Naukowcy zakończyli przegląd naszej Galaktyki. Z tej okazji opublikowali ośmiominutowy film, na którym widoczna jest cała płaszczyzna i podzielili się szeregiem zdjęć, które zostały wykonane radioteleskopem APEX. Jest to pierwszy tak dokładny przegląd Drogi Mlecznej w historii. Teleskop APEX jako pierwszy stworzył mapę całej widocznej płaszczyzny Drogi Mlecznej. Jest to widok z półkuli południowej (tam stoi teleskop) w zakresie promieniowania submilimetrowego, czyli między promieniowaniem podczerwonym a radiowym. Jest to najdokładniejszy przegląd jaki kiedykolwiek wykonano z przestrzeni kosmicznej. Cudowna maszyna Radioteleskop APEX ma 12 metrów średnicy. Znajduje się na wysokości 5100 m n.p.m., na płaskowyżu Chajnantor, na pustyni Atacama w Chile. Maszyna pozwala na badanie chłodnego Wszechświata: gazu i pyłu o temperaturze zaledwie kilkudziesięciu stopni powyżej zera absolutnego. Sercem teleskopu są bardzo czułe instrumenty. Jeden z nich ? LABOCA (LArge BOlometer Camera) mierzy docierające do teleskopu promieniowanie, rejestrując delikatny wzrost temperatury wywoływany przez promieniowanie na detektorze. Instrument może wykryć emisję od chłodnych, ciemnych pasm pyłu przesłaniających promieniowanie gwiazd. Innowacyjna mapa Nowe zdjęcia obejmują większość regionów gwiazdotwórczych Drogi Mlecznej widocznej z półkuli południowej. Jest to obszar nieba o długości 140 stopni i szerokości 3 stopni, czyli są ponad cztery razy większe od pierwotnych map wykonywanych przez astronomów. Charakteryzują się także wyższą jakością, dzięki temu, że niektóre obszary były powtórnie badane w celu uzyskania jednorodnych danych na całym obszarze badania. Połączone dane Nowe opublikowane zdjęcia uzupełniają obserwacje wykonane przez satelitę Planck (ESA). Połączenie danych z Plancka oraz APEX pozwoliło astronomom na odkrycie emisji rozłożonej na większym obszarze nieba i oszacowanie z niego zawartości gęstego gazu w wewnętrznych obszarach Galaktyki. Dane z przeglądu posłużyły także do stworzenia kompletnego katalogu chłodnych i masywnych obłoków w rejonach powstawania nowych generacji gwiazd. - Przegląd zarejestrował obszary formowania się kolejnych generacji gromad i gwiazd o wysokiej masie. Łącząc te dane z obserwacjami z Plancka możemy zrozumieć ich związek z wielkoskalowymi strukturami olbrzymich obłoków molekularnych - mówi Timea Csengeri z Max Planck Institute for Radio Astronomy w Bonn, która kierowała pracami nad połączeniem danych z APEX z danymi z Plancka. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/droga-mleczna-tak-dokladna-jak-nigdy-dotad,194463,1,0.html
  14. Podróż na Marsa w pół godziny? Według NASA to możliwe już teraz Od wielu lat marzymy o szybszych formach napędu statków kosmicznych. Teraz jeden z naukowców twierdzi, że ma pewien pomysł i to całkiem realny. Tzw. napęd skierowanej energii wiąże się ze skierowaniem wiązki lasera na mały statek tak, by przyspieszyć go do ułamka prędkości światła. Dzięki temu podróż na Marsa mogłaby trwać mniej niż godzinę, zamiast, jak obecnie, wiele miesięcy. Niektórzy twierdzą, że mogłoby to zająć nawet 30 minut. Pomysł ten został zbadany przez naukowców NASA, pracujących przy programie innowacyjnych i zaawansowanych konceptów NIAC (ang. Innovative Advanced Concepts). Philip Lubin z Grupy Kosmologii Eksperymentalnej University of California w Santa Barbara objaśnia, na czym polega ten innowacyjny pomysł i jakie są jego możliwości. Wiele miejsc do zbadania - Moglibyśmy wysłać na Marsa 100-kilogramowy zautomatyzowany statek w ciągu kilku dni - twierdzi Lubin. - Na przestrzeni 25 lat świetlnych od Ziemi jest sporo potencjalnych egzoplanet i miejsc możliwych do zamieszkania. Oczywiście nie wiadomo, czy na pewno mogłyby być zamieszkane. Ale istnieje wiele obiektów do wyboru. Najbliżej jest Alpha Centauri, około czterech lat świetlnych stąd - dodaje. Lubin opisał, jak można by użyć bardzo cienkiej sondy z metrowym laserowym żaglem, nazywanej przez niego DE-STAR (Directed Energy System for Targeting of Asteroids and ExplorRation). Następnie trzeba by nakierować na statek najpotężniejszy laser na orbicie Ziemi (o mocy dziesiątek gigawatów), aby przyspieszyć go w pozbawionej tarcia próżni kosmicznej. Technologia już jest dostępna Naukowiec uważa, że dałoby się to zrobić już teraz. Napęd bezpośredniej energii można bowiem osiągnąć przy zastosowaniu obecnych technologii. Jest on też skalowalny, co oznacza, że dałoby się go zastosować także w większych statkach. - Ta technologia to nie science fiction. Wiele się zmieniło - twierdzi Lubin. Niestety obecnie nie ma żadnych projektów, wykorzystujących tę nowoczesną technologię. Jednak sam pomysł jest bardzo ekscytujący. Trzeba jednak zaznaczyć, że gdyby sonda kosmiczna była bardzo cienka, jak przewidują badania, nie dałoby się na niej umieścić wielu przyrządów. A potrzebne byłyby chociaż te, które mogłyby później przywieźć pobrane próbki na Ziemię. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/podroz-na-marsa-w-pol-godziny-wedlug-nasa-to-mozliwe-juz-teraz,194430,1,0.html
  15. Piach z Sahary przykrył niebo nad Hiszpanią. Niedawno trafił nad Polskę Piasek znad Sahary przykrył niebo nad Hiszpanią. Zjawisko było doskonale widać z kosmosu. W Pirenejach stoki pokryły się brunatną barwą. Co ciekawe - tydzień temu saharyjski pył pojawił się w Polsce. Półwysep Iberyjski zrobił się pomarańczowy od saharyjskiego piachu. Przez kilka dni Hiszpanie doświadczali tego, co w ich języku nazywa się kalima, a po polsku brzmi - warstwa powietrza saharyjskiego. Czym jest calima? To napływ bardzo suchego powietrza znad Afryki Północnej na wilgotne powietrze blisko powierzchni Oceanu Atlantyckiego. Ta sucha warstwa formuje się nad Saharą, gdzie rozpościera się na kilka kilometrów od powierzchni Ziemi. Zawiera piasek pochodzący z burz piaskowych powstałych nad pustynią. Ten piasek potrafi tak szczelnie przykryć niebo, że ledwo można dostrzec słońce. Osadza się na budynkach i samochodach. Potrafi powodować problemy z oddychaniem zwłaszcza u dzieci i osób starszych. Jest też dobra strona calimy. Podnosi temperaturę powietrza i zawiera składniki odżywcze i minerały, które korzystnie wpływają na glebę i wodę morską. Tym razem piasek znad Sahary dostał się nie tylko na południe Półwyspu Iberyjskiego, gdzie zazwyczaj kończy swoją wędrówkę, ale widać go było nawet nad Madrytem, a w Pirenejach zabarwił stoki na pomarańczowo. Calima w Polsce Saharyjski piasek dotarł w zeszłym tygodniu także do Polski. A to za sprawą specyficznego układu ciśnień nad Europą. Dał on szansę na napływ ciepłego powietrza z południa, a z nim również saharyjskiego pyłu. Calima w Ameryce Calima potrafi przywędrować nie tylko do Europy Środkowej. Jest w stanie nawet przemierzyć Atlantyk. To bardzo ciekawe zjawisko sfotografowały amerykańskie satelity. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/piach-z-sahary-przykryl-niebo-nad-hiszpania-niedawno-trafil-nad-polske,194359,1,0.html
  16. Asteroida zbliży się do Ziemi. Być może naprawdę mocno Na początku marca asteroida 2013 TX68, która ma do 52 metrów długości, zbliży się do Ziemi. Naukowcy nie wiedzą, w jakiej odległości od nas będzie. Obiekt przemieszcza się z prędkością 54,7 tys. km/h i zbliży się do Ziemi 7 marca. Astronomowie zgadzają się co do tego, że ogromna skała nie uderzy w naszą planetę, nie są jednak pewni jak blisko niej przeleci. - Może być tak blisko jak 32 tys. km lub tak daleko jak 16 mln km, więc to dość duża rozbieżność - mówi astronom Gerald McKeegan. Może pochodzić z pasa planetoid McKeegan potwierdził istnienie asteroidy 2013 TX68 w Centrum Naukowo-Kosmicznym Chabota w Oakland, po tym, jak 13 października 2013 roku odkrył ją zespół naukowców w Arizonie. Badacz twierdzi, że asteroida może pochodzić z pasa planetoid znajdującego się pomiędzy Jowiszem i Marsem oraz że zbliża się do Ziemi raz na kilka lat. Jednak tym razem przeleci bardzo blisko nas. Asteroida 2013 TX68 ma od 24 do 52 metrów długości i minie Ziemię pomiędzy godz. 14.30 7 marca a godz. 1.06 8 marca naszego czasu. A gdyby jednak? Naukowcy z instytutu badawczego Lawrence Livermore National Laboratory mają oni rewolucyjny plan w przypadku, gdyby asteroida zmieniła nieco swój kurs. Chcą wystrzelić w jej stronę statek kosmiczny. Według badaczy, istnieje 14 tys. obiektów, które są blisko Ziemi. Ponad 40 ton skał dochodzących do rozmiarów pięści spada codziennie na Ziemię, jednak nie docierają one na powierzchnię, bo spalają się w naszej atmosferze. Tyle, że to są małe fragmenty kosmicznych skał. Gdyby w Ziemię uderzyła asteroida wielkości 2013 TX68, wyrządziłaby wiele szkód. Zdaniem McKeegana byłyby one podobne do tych, które spowodował meteor w Rosji w 2013 roku. - Ponieważ eksplodował on na niebie, fala uderzeniowa po wybuchu wywołała wiele szkód i raniła kilka osób - mówi McKeegan. Skoro asteroida w nas nie uderzy, pozostaje nam jej obserwacja. Naukowcy z Centrum Naukowo-Kosmicznego Chabota twierdzą, że najlepsza szansa na zaobserwowanie kosmicznej skały będzie na około tydzień przed 7 marca. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/asteroida-zblizy-sie-do-ziemi-byc-moze-naprawde-mocno,194314,1,0.htmlzie na około tydzień przed 7 marca.
  17. Już jest w moich łapkach. Dzięki wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania.
  18. 400 ton uderzyło w wioskę. Katastrofa, która zmieniła Chiny Wszyscy patrzyli, jak rakieta zaczyna lecieć poziomo i eksploduje, uderzając o ziemię. Centrum kontroli misji wstrząsnął silny podmuch i zapadła ciemność - tak wspominał jeden z dziennikarzy katastrofę chińskiej rakiety w 1996 roku. 20 lat temu nie tylko wywołała kryzys w relacjach pomiędzy Chinami a USA, ale też nieodwracalnie zmieniła oblicze chińskiego programu kosmicznego. W połowie lat 90. XX wieku, po zakończeniu zimnej wojny, rozpoczęła się biznesowa rywalizacja państw dysponujących technologiami kosmicznymi. Niemal wszystkie komercyjne wystrzelenia rakiet kosmicznych wykonywano wówczas w Europie lub Stanach Zjednoczonych, jednak ceny i czas oczekiwania na start coraz bardziej rosły. Tworzyło to szansę dla tańszej konkurencji, takiej jak Rosja i Chiny, które atrakcyjnymi cenami mogły zdobyć część lukratywnego rynku. "Tani przewoźnik" na orbitę Co więcej, po katastrofie amerykańskiego wahadłowca Challenger w 1986 roku możliwości Amerykanów do wynoszenia komercyjnych satelitów zostały ograniczone, a Waszyngton został zmuszony do korzystania z drogich, europejskich rakiet. W związku z tym w 1989 roku Kongres USA, mimo oporów, zezwolił amerykańskim firmom na korzystanie również z chińskich rakiet. Zezwolenie to obwarowane było szeregiem warunków ze względu na brak wolnorynkowej gospodarki w Chinach oraz amerykański zakaz eksportu do tego państwa wielu zaawansowanych technologii. Miało to zapobiec zarówno kradzieży technologii, jak też nieuczciwej konkurencji ze strony chińskich przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo. Nie zmieniło to jednak faktu, że przed chińskim przemysłem kosmicznym otworzyła się perspektywa zostania kosmicznym "tanim przewoźnikiem". Rola ta zapewniałaby Pekinowi nie tylko prestiż wciąż tylko marzącego o swej mocarstwowości państwa, ale też dopływ gotówki potrzebnej do rozwoju własnego programu kosmicznego. Dziewiczy start Długiego Marszu 3B Pierwsze starty w latach 90. odbyły się bez większych zakłóceń, dzięki czemu do chińskich usług zaczęło przekonywać się coraz więcej zagranicznych klientów. Przełomowe miało być jednak wyniesienie na orbitę geostacjonarną amerykańskiego satelity komunikacyjnego Intelsat 708, które zaplanowano na 15 lutego 1996 roku. Satelita ten miał zostać wyniesiony na orbitę przez całkowicie nową rakietę Chang Zheng 3B (Długi Marsz). Był to pierwszy start do dziś najsilniejszej i najcięższej z chińskich rakiet kosmicznych, który miał na lata umocnić pozycję Chin na rynku usług kosmicznych. Koncernu Intelsat, globalnego lidera w dziedzinie budowy i obsługi satelitów, nie wystraszyła wizja nieprzewidywalności dziewiczego startu, ponieważ jego koszt był dwukrotnie niższy niż w Europie. Starannie przygotowywane wystrzelenie nowej rakiety 15 lutego 1996 roku było na żywo transmitowane przez chińską telewizję CCTV. Sygnał wysyłany był także do USA. Na kosmodrom Xichang w południowo-zachodnich Chinach przybyła również niewielka grupa amerykańskich inżynierów, którzy mieli obserwować start rakiety. Oklaski zamarły Odliczanie do odpalenia rakiety zostało dwukrotnie wstrzymane i uruchomienie silników opóźniło się o 10 minut. Parametry rakiety były prawidłowe, być może chodziło więc o opóźnienie startu do godziny 3.00, szczęśliwszej w chińskiej numerologii niż zaplanowana godzina startu 2:51. Rutynowo sprawdzone zostały wszystkie systemy rakiety i w centrum panowało pełne napięcia oczekiwanie. Dokładnie o godzinie 3:01 w nocy czasu pekińskiego (w Polsce był to jeszcze 14 lutego) spod Długiego Marszu 3B buchnęły płomienie, oznaczające odpalenie silnika głównego i czterech potężnych dopalaczy. Rakieta z amerykańskim satelitą zaczęła powoli wznosić się znad platformy, a w centrum wybuchły gromkie brawa. Po 2 sekundach zaczęło się jednak dziać coś niespodziewanego, a oklaski natychmiast zamarły. Rakieta straciła pion i zaczęła nagle przechylać się mocno na bok, zbaczając z przewidywanej trajektorii lotu. Wkrótce, ku przerażeniu obserwujących ludzi, zaczęła lecieć całkiem poziomo, nisko ponad drogą dojazdową do kosmodromu. W tym momencie powinna zostać uruchomiona autodestrukcja niekontrolowanej rakiety, ponieważ stanowiła ona olbrzymie zagrożenie dla otoczenia. System ten jednak nie zadziałał. Po 22 sekundach od odpalenia rakieta zanurkowała i rozbiła się w odległości niecałych 2 kilometrów od miejsca startu. "W centrum zapadła ciemność" Uderzenie ważącej 425 ton, pełnej paliwa rakiety nastąpiło na zboczu przy wiosce Mayelin i miało siłę szacowaną nawet na 50 ton trotylu. Gigantyczna kula ognia rozświetliła nocne niebo, zaś podmuch zrównał z ziemią zabudowania w promieniu kilkuset metrów. W promieniu kilku kilometrów wyleciały wszystkie szyby. Przez okno wyleciał jeden z obserwujących start inżynierów, a wstrząs spowodował awarię prądu w centrum kontroli misji. - Wszyscy patrzyli, jak rakieta zaczyna lecieć poziomo i eksploduje, uderzając w ziemię. Centrum kontroli misji wstrząsnął silny podmuch i zapadła w nim ciemność - relacjonował przebywający w centrum kontroli misji chiński dziennikarz Shi Wei. Kwadrans po katastrofie zasilanie zostało przywrócone, a Shi wyszedł na zewnątrz. Zobaczył pustą platformę startową, a na południu olbrzymią, rozświetloną chmurę w kształcie grzyba, jakby po wybuchu atomowym. Wszędzie leżały kawałki rozbitego szkła. Dlaczego rakiety nie zniszczono? Cały teren został natychmiast otoczony przez wojsko, a po dziennikarzy i inżynierów zostały podstawione pozbawione szyb autobusy, które wywiozły ich z miejsca katastrofy. Większość, bez słowa wyjaśnienia, jeszcze tego samego dnia została wysłana samolotem do Pekinu. Natychmiast powołana została komisja ds. zbadania przyczyn tragedii, a w trakcie późniejszych badań w jej pracach udział wzięli również międzynarodowi eksperci. Przyczyną katastrofy okazała się prawdopodobnie awaria mechaniczna, a dokładniej niskiej jakości element układu zasilania, który doprowadził do awarii systemu nawigacji. Nie jest jednak jasne, dlaczego nie zadziałał system autodestrukcji, w który wyposażone są wszystkie chińskie rakiety kosmiczne. System ten pozostawał nieaktywny przez pierwszych 15 sekund od startu, aby chronić kosmodrom. Inżynierom pozostało jednak kolejnych 7 sekund, by zdetonować rakietę, nim dotrze do wioski Meyelin. Dlaczego decyzja ta nie została podjęta, a śmiertelnie niebezpiecznej rakiecie pozwolono rozbić się w przypadkowym miejscu, pozostaje niewyjaśnione. Spór o liczbę ofiar Oficjalnie agencja Xinhua poinformowała o śmierci sześciu osób i obrażeniach u 57 innych. Wśród ofiar miało być dwóch inżynierów oraz czterech okolicznych mieszkańców, którzy wcześniej odmówili ewakuacji. Szacunki te były podważane przez wielu zachodnich ekspertów, m.in. w oparciu o nagranie prezentujące katastrofalne zniszczenia okolicznej wioski Mayelin. Eksperci szacowali, że zginąć mogło nawet kilkaset osób, co czyniłoby katastrofę rakiety kosmicznej z 1996 roku najtragiczniejszą w historii. Z drugiej jednak strony oficjalny bilans ofiar może być zgodny z prawdą, ponieważ z okolicznych wiosek ewakuowano przed startem mieszkańców, a ewakuacje te były restrykcyjnie przestrzegane, ponieważ już rok wcześniej doszło na kosmodromie w Xichang do katastrofy, gdy bezpośrednio na platformie eksplodowała starsza rakieta Chang Zheng 2D. Amerykańskie technologie na chińskiej ziemi Eksplozja rakiety z amerykańskim satelitą okazała się jednak zdarzeniem o konsekwencjach znacznie poważniejszych niż strata najnowszej rakiety z cennym ładunkiem. Jak szybko wyszło na jaw, do miejsca uderzenia rakiety o ziemię przez wiele godzin nie byli dopuszczani amerykańscy eksperci. Tymczasem Intelsat 708 zawierał najnowocześniejsze amerykańskie technologie, w tym wyrafinowane systemy łączności i moduły kodowania. Amerykanie oskarżyli Chińczyków o kradzież zaawansowanych podzespołów z miejsca katastrofy, co wywołało poważny kryzys w stosunkach dwustronnych. Pekin oficjalnie zaprzeczał wszystkim oskarżeniom, najcenniejszych elementów Amerykanie nigdy jednak nie znaleźli wśród szczątków rakiety. Po katastrofie na kosmodromie Xichang Amerykanie zaostrzyli zakaz eksportu technologii kosmicznych do Chin, a także spowodowali nałożenie na odpowiedzialne za satelitę Intelsat firmy Hughes Electronics i Boeing Sattelite Systems wielomilionowych kar za pogwałcenie zakazu eksportu technologii. Za zezwolenie na wynoszenie tak zaawansowanego satelity przez Chińczyków krytykowana była również administracja Billa Clintona. Katastrofa rakiety i zaufania klientów Najpoważniejsze konsekwencje poniosły jednak same Chiny. W ciągu 22 sekund nieudanego, dziewiczego lotu rakiety Chang Zheng 3B, prysły ich marzenia o szybkim zdobyciu znaczącej części światowego rynku usług kosmicznych. Komercyjne starty chińskich rakiet zostały na pewien czas w ogóle wstrzymane, a Państwo Środka zostało zmuszone do skupienia się na rozwijaniu państwowego programu podboju kosmosu. Wznowione z powodzeniem późniejsze starty Chang Zheng 3B ograniczone były już do zleceń krajowych lub pochodzących z najuboższych na kosmicznym rynku państw, takich jak Filipiny, Pakistan czy, w styczniu 2016 roku, Białoruś. Okazało się, że jedna katastrofa z 15 lutego 1996 roku kosztowała Chińczyków 20 lat starań, by odbudować międzynarodowe zaufanie do własnych rakiet kosmicznych. http://www.tvn24.pl/400-ton-uderzylo-w-wioske-katastrofa-ktora-zmienila-chiny,620080,s.html
  19. Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn w jednej linii W nocy jest ostatnia możliwość podziwiania pięciu planet, które ustawią się w jednej linii - pomiędzy Księżycem, a horyzontem. Nie przegapcie. Teoretycznie to już ostatnia szansa na obejrzenie koniunkcji pięciu planet na nocnym niebie. Tylko do 20 lutego można podziwiać Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna w jednej linii. Jednakże, Merkury znajdzie się bardzo nisko nad horyzontem, co znacznie utrudni obserwacje. Dla zachęty, Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik i prowadzący fanpage z głową w gwiazdach, prześle list gratulacyjny dla osoby, która uwieczni na zdjęciu wszystkie pięć planet. Nie przegapcie, ponowna okazja, żeby zobaczyć koniunkcję, zdarzy się w sierpniu 2016 roku, a kolejna dopiero w październiku 2018 roku. Oby tylko pogoda dopisała. Jak oglądać koniunkcję? Wszystkie planety możemy zobaczymy w jednej prostej linii, między Księżycem, a horyzontem. Tanya Hill z planetarium w Melbourne poinformowała, że należy się dobrze przygotować, żeby dostrzec wszystkie planety. Merkury znajdzie się bardzo nisko, dlatego należy wybrać się na otwartą przestrzeń, z dala od wysokich drzew i budynków. Aby dostrzec blask planet należy również pojechać z dala od miast i innych źródeł światła. Ze znalezieniem Wenus i Jowisza nie powinno być problemu. Mars rozpoznać można po charakterystycznym czerwonym zabarwieniu. Jeśli znajdziesz choć jedną z tych planet to zlokalizuj Księżyc. Reszta planet znajduje się w linii między tymi obiektami. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/merkury-wenus-mars-jowisz-i-saturn-w-jednej-linii,193878,1,0.html
  20. Niesamowity bolid przeszył niebo. Pozostawił po sobie zielone światło W środę niebo nad Włochami, Francją i Szwajcarią przeszył bolid, który pozostawił po sobie na kilka minut zieloną poświatę. Koniecznie obejrzyj nagranie. W środę wieczorem na południu Włoch można było podziwiać spadający meteor. Tlił się on zielonymi barwami. Widać było w kilku krajach Zjawisko można było obserwować we Włoszech, a nawet na południu Francji i w Szwajcarii. Ślad po meteorze utrzymywał się na niebie jeszcze przez kilka minut. Straż pożarna przyjęła zgłoszenia o "zielonej kuli ognia". Część mieszkańców snuła teorie spiskowe, że było to UFO. Eksperci jednak uspokajają - to na pewno był spalający się w atmosferze bolid. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/niesamowity-bolid-przeszyl-niebo-pozostawil-po-sobie-zielone-swiatlo,193870,1,0.html
  21. ?Z głową w gwiazdach? z Sony Author: Sony Polska Czy znacie już cykl internetowych transmisji pod tytułem ?Z głową w gwiazdach?? Jeśli jeszcze nie, z przyjemnością przedstawiamy bliżej ich pomysłodawcę i autora, a także sam projekt, którego oficjalnym partnerem została właśnie marka Sony. Karol Wójcicki jest pracownikiem Centrum Nauki Kopernik. Wielki miłośnik kosmosu i popularyzator astronomii w Polsce, z pasją komentuje rozmaite zjawiska widoczne na niebie. Jest częstym gościem programów popularnonaukowych na antenach Discovery Science oraz TVN Turbo, a cykl jego artykułów o tej samej tematyce publikowany jest na łamach Gazety Wyborczej. W połowie grudnia wyróżniony został prestiżowym tytułem ?Popularyzator Nauki 2015? przyznawanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Polską Agencję Prasową. Od kilku lat prowadzi na Facebooku Fan Page ?Z głową w gwiazdach?, rok temu zapoczątkował także pionierski projekt na portalu You Tube ?Z głową w gwiazdach LIVE?. Pokazuje tu na żywo obraz najciekawszych zjawisk astronomicznych dziejących się nad naszymi głowami. Takich transmisji nie było jeszcze nigdzie na świecie! Razem z Karolem widzowie kanału mogli do tej pory obejrzeć między innymi tzw. brzegowe zakrycie Aldebarana (streamowane online po raz pierwszy w historii ludzkości!), częściowe zaćmienie Słońca, maksimum Perseidów, całkowite zaćmienie Księżyca, przeloty superjasnych meteorów z roju Taurydów, liczne koniunkcje planet czy nawet bliski przelot wyjątkowo dużej planetoidy. W grudniu odbył podróż za koło podbiegunowe, gdzie jako pierwszy w Polsce nagrał obraz zorzy polarnej realtime, to znaczy tak, jak wygląda ona w rzeczywistości. Kilkanaście dni temu o Karolu zrobiło się głośno, a kontynuacja projektu stanęła pod dużym znakiem zapytania? Głos w sprawie błyskawicznie zajęła firma Sony, która zdecydowała o przekazaniu Karolowi aparatu A7S II. Dzięki temu, zebrane środki finansowe przeznaczone zostaną na zakup dodatkowego, specjalistycznego sprzętu, dzięki czemu kolejne transmisje ?Z głową w gwiazdach LIVE? staną się jeszcze bardziej wyjątkowe. https://community.sony.pl/t5/blog-sony/z-glowa-w-gwiazdach-z-sony/ba-p/2113303?cid=DM14628&bid=576792215&src=eml&resp_id=5258560&ccid=97867FCE6BDE68B7B6807AF36626DF3DDFAC3FF0
  22. Efekt cieplarniany może zabić życie w Kosmosie Według najnowszych badań, silny efekt cieplarniany może unicestwić szanse powstania życia na odległych planetach. Dopóki nie zostanie to udowodnione, naukowcy zakładają, że do powstania życia na planecie potrzebna jest woda. A co jeśli wyparuje? W badaniach dotyczących poszukiwania życia poza Układem Słonecznym naukowcy skupiają się na "strefie do zamieszkania" wokół innych gwiazd. W takiej strefie planety podobne do Ziemi nie są ani za zimne, ani za gorące, tak więc hipotetycznie na ich powierzchni może występować woda w płynnej postaci. A woda jest niezbędna do życia. Planeta, która okrąża gwiazdę w zbyt małej odległości, może zostać upieczona. Teraz jednak, naukowcy uważają, że ekstremalny efekt cieplarniany także może doprowadzić do wysuszenia planety, jak jak było to w przypadku Wenus. Ocieplenie przez dwutlenek węgla Nowe badania ujawniają, że ocieplenie przez dwutlenek węgla może być tak samo silne, jak przez to, wygenerowane przez ciepło słoneczne. - To ciekawe, bo to oznacza, że żeby stwierdzić, czy na danej planecie może istnieć życie, trzeba wiedzieć więcej niż tylko to, gdzie się ona znajduje - mówi główny autor badań Max Popp z Instytutu Meteorologii Maxa Plancka w Hamburgu. Wilgotny efekt cieplarniany W przypadku gorącej Wenus, woda, która wyparowała z powierzchni planety, przeniosła się do górnych warstw atmosfery, a w końcu uciekła w Kosmosu. Zjawisko to nazywane jest wilgotnym efektem cieplarnianym. Dziś atmosfera Wenus składa się prawie wyłącznie z dwutlenku węgla. Ziemia jest w stanie utrzymać wodę na swojej powierzchni, ponieważ wyższe warstwy atmosfery są dosyć suche. W trakcie badań Popp wraz z kolegami stworzyli model 3D planety podobnej do Ziemi całej pokrytej wodą. Miało to na celu wyeliminowanie oddziaływania kontynentów i pór roku. Naukowcy odkryli, że kiedy poziom dwutlenku węgla w modelu osiągnął 1520 część miliona (1520 cząsteczek dwutlenku węgla na każdy milion cząsteczek powietrza), klimat planety stawał się niestabilny. Temperatura na jej powierzchni nagle skakała do ok. 57 st. C, tworząc ciepły wilgotny system cieplarniany. - Klimat planety takiej jak Ziemia w końcu stanie się bardzo ciepły i nastąpi to stosunkowo nagle - mówi autor badań. Według badaczy, takie zmiany na dużą skalę wpłyną na rozwój chmur, a następnie ciepłego, wilgotnego efektu cieplarnianego. Miejsce i grubość warstwy chmur może zmieniać ilość energii słonecznej uwięzionej na planecie. Nie grozi nam zagłada Choć badania sugerują, że gazy cieplarniane mogą być dla planety tak śmiercionośne, jak zbytnie zbliżenie się do Słońca, taki proces miałby miejsce, gdyby poziom dwutlenku węgla był znacznie wyższy niż ten, który dziś występuje na Ziemi. Popp twierdzi, że to, żeby działalność człowieka wywołała podobny wilgotny efekt cieplarniany na Ziemi jest prawie niemożliwe. Żeby tak się stało, ludzie musieliby znacznie podnieść stężenie CO2 w atmosferze. Nawet bardziej niż wtedy, gdyby zostały spalone wszystkie dostępne rezerwy paliw kopalnych. - To wyidealizowane badanie, mające na celu porównanie ogrzewania słonecznego i tego, wywoływanego dwutlenkiem węgla - tłumaczy Popp. Według naukowców, w najbliższym czasie podobny scenariusz na pewno nie będzie miał miejsca na Ziemi. Choć efekt cieplarniany nas nie zabije, temperatura na Ziemi wzrośnie. NASA opublikowała model klimatyczny temperatury i opadów do 2100 roku, pokazujący jak zmienią się te parametry z powodu rosnącego nagromadzenia gazów cieplarnianych w ziemskiej atmosferze. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/efekt-cieplarniany-moze-zabic-zycie-w-kosmosie,193201,1,0.html
  23. "Kompletny odlot ". Fale grawitacyjne. Czym są i co oznacza ich odkrycie? Równo sto lat temu ich istnienie przewidywał Albert Einstein w swojej ogólnej teorii względności. Teraz amerykańscy naukowcy przedstawili dowody, że fale grawitacyjne faktycznie przemierzają wszechświat, a do tego można je zaobserwować i zmierzyć. Znawcy tłumaczą nam, czym one są. - Fale grawitacyjne to kompletny odlot - opisuje fizyk Tomasz Rożek. - Człowiekiem który sprawę rozumiał, ba, który ją wymyślił, a w zasadzie wyliczył, był nie kto inny tylko Albert Einstein. Z napisanej przez niego 100 lat temu Ogólnej Teorii Względności wynika, że ruch obiektów obdarzonych masą jest źródłem rozchodzących się w przestrzeni fal grawitacyjnych (lub inaczej, choć nie mniej abstrakcyjnie, zaburzeń czasoprzestrzennych) - zaznacza. Jak to sobie wyobrazić? - No właśnie tu jest problem. Bardzo niedoskonała analogia to powstające na powierzchni wody kręgi, gdy wrzuci się do niej kamień. W przypadku fal grawitacyjnych zamiast wody jest przestrzeń, a zamiast kamienia poruszające się obiekty. Czym większa masa i czym szybszy ruch, tym łatwiej zmarszczki przestrzeni powinny być zauważalne - opisuje Rożek, zaznaczając, że to zjawisko bardzo subtelne. Karol Wójcicki, astronom, porównuje wydarzenia astronomiczne do burzy. - Fale grawitacyjne byłyby słabym, delikatnym powiewem, wygenerowanym przez nią, gdy jest jeszcze bardzo daleko od nas - mówi. Co oznacza odkrycie? To bardzo ważne odkrycie, dające wiele nowych możliwości w badaniu Kosmosu i czasoprzestrzeni. - To może wydawać się nieznaczące, ale to, że dzisiaj doświadczyliśmy po raz pierwszy fal grawitacyjnych, sprawia, że będziemy mogli postrzegać Kosmos w zupełnie inny sposób. Te fale grawitacyjne wygenerowało niezwykle gwałtowne zjawisko: połączenie się dwóch masywnych czarnych dziur w odległości ok. 1,3 mld lat świetlnych od Ziemi - podsumowuje Wójcicki. Jak opisuje Rożek, z bardzo gwałtownego zjawiska, czyli Wielkiego Wybuchu, powstał Kosmos. - Obserwatoria grawitacyjne, np. takie jak LIGO (Laserowe Obserwatorium Interferometryczne Fal Grawitacyjnych, gdzie odkryto fale grawitacyjne), otworzą oczy na inne wielkie katastrofy, i to nie tylko te które będą, ale także te które były. Już prawie słychać zgrzyt przekręcanego klucza w drzwiach. Już za chwilę się otworzą. Najpierw przez wąską szparę, a później coraz wyraźniej i coraz śmielej będziemy obserwowali wszechświat przez nieznane dotychczas okulary - opowiada. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/kompletny-odlot-fale-grawitacyjne-czym-sa-i-co-oznacza-ich-odkrycie,193189,1,0.html
  24. Zauważono "zmarszczki czasoprzestrzeni", teoria Einsteina potwierdzona. Polacy współautorami przełomu w astronomii - Po raz pierwszy udało się zaobserwować na Ziemi fale grawitacyjne - ogłosili w czwartek polscy uczestnicy międzynarodowych badań, które pokazały, że we wrześniu przez naszą planetę przeszły zmarszczki czasoprzestrzeni, ślad kosmicznej katastrofy. Wyniki eksperymentu ogłoszono na konferencjach odbywających się równolegle w USA i we Włoszech. Swoją zorganizowała też w Warszawie Polska Akademia Nauk. W badaniach brali udział naukowcy z kilkunastu krajów - w tym z Polski. To badacze związani z eksperymentami przy detektorach LIGO w USA oraz Virgo we Włoszech - łącznie ponad 1300 osób (w tym 15 Polaków). To pierwszy raz 14 września ub.r. dwa detektory amerykańskiego obserwatorium LIGO oddalone od siebie o 3 tys. km (jeden w Waszyngtonie, drugi w Luizjanie) zarejestrowały niemal jednocześnie sygnał fal grawitacyjnych pochodzących ze zderzającego się układu dwóch czarnych dziur. - To pierwsza bezpośrednia rejestracja sygnału grawitacyjnego na Ziemi - powiedział prof. Andrzej Królak z Instytutu Matematycznego PAN w Warszawie i Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Prof. Królak jest liderem polskiej grupy naukowców uczestniczących w tym projekcie. Naukowiec zaznaczył, że choć samo zderzenie czarnych dziur trwało krócej niż mgnienie oka i nastąpiło ponad 1 mld lat temu, to było naprawdę potężne. Prędkość, jaką czarne dziury osiągnęły tuż przed zderzeniem, to połowa prędkości światła (150 tys. km/s). Pochodząca z tej kosmicznej katastrofy fala grawitacyjna podróżowała z prędkością światła przez Wszechświat i dopiero w zeszłym roku dotarła do Ziemi. - Sygnał, jaki zarejestrowaliśmy, trwał zaledwie 0,12 sekundy, ale był niezwykle wyraźny i zgadzał się bardzo dokładnie z modelami przewidzianymi przez ogólną teorię względności Einsteina - powiedział prof. Królak. Dotychczas odnaleziono jedynie pośrednie dowody na to, że fale grawitacyjne - przewidziane w teorii Einsteina - istnieją i że również ten punkt sławnej teorii był zgodny z prawdą. Przełom w astronomii - Otwiera się przed nami nowa dziedzina astronomii - astronomia fal grawitacyjnych. Jesteśmy w przełomowym momencie - zwrócił uwagę Królak. Wyjaśnił, że dalsze badania nad falami grawitacyjnymi być może rzucą światło na to, co się dzieje w czarnych dziurach. Amerykańskie detektory, które wykryły "zmarszczki" w czasoprzestrzeni, to monumentalne interferometry laserowe. Ich tunele mają kształt litery L, a każde z ich ramion ma po 4 km długości. We wnętrzu tych ramion biegnie światło lasera. W uproszczeniu chodzi o sprawdzanie z niezwykłą precyzją (do tysięcznych średnicy protonu), czy długość jednego ramienia instalacji zmienia się w stosunku do długości drugiego ramienia. Mogłoby się wydawać, że wyniki będą zawsze takie same. A okazuje się, że nie. Przechodząca przez Ziemię fala grawitacyjna - którą ciężko wychwycić, bo na chwilę odkształca całą czasoprzestrzeń wokół nas - może się zdradzić właśnie poprzez wyniki pomiarów w interferometrze. To właśnie zaobserwowano 14 września. - Polacy w tym projekcie nie tylko nosili halabardę, ale odegrali poważniejszą rolę - skomentował wiceprezes PAN prof. Paweł Rowiński. Jak wymienił, zadaniami Polaków w projekcie była analiza danych uzyskanych z amerykańskich detektorów LIGO, prowadzenie badań źródeł astrofizycznych fal grawitacyjnych, budowa modeli sygnałów fal grawitacyjnych oraz udział w rozbudowie detektora Virgo (to interferometr, który znajduje się we Włoszech i pracuje ramię w ramię z detektorami LIGO. Na razie przechodzi renowację, ale otwarty będzie pod koniec tego roku). Jak powiedział Rowiński, w projekcie uczestniczyli badacze z Instytutu Matematycznego PAN, Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN, Narodowego Centrum Badań Jądrowych, a także Uniwersytetów: w Białymstoku, Mikołaja Kopernika w Toruniu, Warszawskiego, Wrocławskiego i Zielonogórskiego. W marcu 2014 r. inny zespół naukowców badających fale grawitacyjne zaliczył sporą wpadkę i ogłosił odkrycie fal grawitacyjnych bazując na błędnych interpretacjach. Wtedy wyniki pochodziły z zupełnie innego typu badań - obserwacji mikrofalowego promieniowania tła za pomocą teleskopu BICEP2. Z czasem okazało się, że w badaniach tych jest pomyłka (nie uwzględniono pewnych istotnych czynników). Rok temu publikację publicznie odwołano. http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/zauwazono-zmarszczki-czasoprzestrzeni-teoria-einsteina-potwierdzona-polacy-wspolautorami-przelomu-w-astronomii,193180,1,0.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024