Skocz do zawartości

Wychowanie dzieci wczoraj i dziś


Gość Paweł Trybus

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Paweł Trybus
Hej,
Właśnie wróciłem z rodzinnych wczasów w Rabce-Zdroju. Miejsce idealne dla rodzin z dziećmi i właśnie takich wczasowiczów było tam najwięcej. W ciągu kilkunastu dni miałem okazję przyjrzeć się, w jaki sposób rodzice pilnują dzieci, a w zasadzie trzymają pod kloszem, w kółko czegoś zabraniając.
Sam jestem zdecydowanym przeciwnikiem wychowywania pociech w sterylnych warunkach i żona nieraz mi wypomina, że na zbyt wiele pozwalam. Ale gdy wspomnę swoje własne dzieciństwo...
Przeczytajcie poniższy tekst, który co najmniej w 75% mogę odnieść do siebie i swoich dziecięcych lat. Łezka się w oku kręci, ale "to se ne vrati", niestety... 
I jakim tu być rodzicem? Jak znaleźć złoty środek?
 
 
My, dzieci tamtych rodziców! 
Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego miasteczka -właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy spędzić nasz wiek dziecięcy.
Wspominany z nostalgią nasze szalone lata 80. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo Higieny Zabaw). Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna.Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy.Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem. Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle. Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać. Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję, żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych. Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka. W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami-bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem.Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce. Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka. Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo. Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły - on chodził pięć kilometrów. Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział,że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot. Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii. Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień. Nikt się nie brzydził. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi.Nikt nie umarł. Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie - bez beczenia i wycierania ust rękawem. Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Nikt nas nie chronił przed złym światem.Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania.Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy,przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest tak Pawle świat się zmienił, ludzie się zmienili, nastawienie rodziców, że moje dzieci są kimś idealnym, skarbem jak czasem słyszę, lub reklamą w internecie na FB czy NK zaraz, kiedy tylko bocian zostawi wiecie gdzie sami :D , dzisiaj widzi się dzieci w reklamach TV, sens w tym, że te skarby, gdy dorosną wiecznie pragną i mówią, że im się należy, dzieci są rozpuszczane, rodzice za dużo słodzą, czyli bez bicia dania klapsa od rodzica nie da się wychować na ludzi, którzy wiedzą, kiedy i co chcą od życia.

Brak szacunku do starszych

Nie mówią zwykłego Dzień Dobry czy też Wieczór

Chodzą spuszczonymi głowami.

Lubią być kimś wywyższać się ponad podziałami.

Brak zainteresowania jakimś hobby

Po prostu można by było wymienić i wymieniać, oni wolą jednak swój świat, nasze życie i to, co przeszliśmy to tak jak powietrze, które jest a nie widać.

Czyli bez stresowe wychowywanie dzieci.

Nasze pociechy do 18 już nie mówiąc, gdy mają 18 lat mają nas za nic, czyli nasz, idąc drogą spotkałem 5 wyrostków i co się dowiedziałem ja mając już prawie 40 lat mógłby być ich ojcem powiedzieli mi, że starsi mają prawo odezwać się najpierw do młodych, nie odwrotnie.

Świat schodzi na złą stronę i jeśli się coś nie zrobi w tej sprawie, to nie liczcie na miłość od swoich pociech, bo nas oddadzą do domu starców a nasze dobro rozdzwonią. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny ten felieton czy jak to się nazywa. Ja bym to rozwinął tak jeszcze, że chodzi przede wszystkim aby dzieciom nie dawać antybiotyków. Bardzo się mści to potem na ich zdrowiu jakieś uczulenia są i inne rzeczy. I żenić się trzeba nie na stare lata. Bo potem dmucha się i chucha na dziecko bo to ostatnia szansa jest. Jak dawniej ludzie pierwsze dziecko mieli zaraz po 20-tce to mogło się normalnie chować, a nie pod kloszem. Moja babcia na wsi miała 13 dzieci. Prawie wszystkie pokończyły nawet studia, jedno zostało księdzem. Dwoje z tych dzieci zmarło za młodu i nikt lekarza nie wzywał. Jedno, najmłodsze, co nie opuściło ojcowizny, to jest bardzo miła ciocia. Została na wsi pomagać ojcu i mamie. Ale też ma dzieci. Nie przesadzajmy. Może to tylko żeby ręce przed i zęby po jedzeniu myć. Darmowego dentysty nie ma. Jedna z cioć, co za długo zwlekała z zamążpójściem, to takiego maminsynka potem wychowała, że głowa boli ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztofie ja pisałem o nowych rodzicach, nawet wspomniałem o reklamie na FB i NK pokazywaniu dzieci, ja wiem, że są rodzice, którzy wychowują jak należy swoje dzieci i wiem, ale przypuszczam, że ty się do nich zaliczasz. A ja wiem że jesteś spoko fajny kolega. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)