Skocz do zawartości

pguzik

Obserwacje
  • Liczba zawartości

    1 072
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    30

Zawartość dodana przez pguzik

  1. Ja z kolei nie lubię, kiedy dyskusja wypada z torów, ale przeczytałem coś, obok nie potrafię przejść obojętnie: To jest wierutna bzdura!!! Przecież mamy do czynienia z ekstynkcją atmosferyczną, tzn. rozpraszaniem światła przez atmosferę. Jeśli Słońce znajduje się niżej nad horyzontem, to patrzymy przez grubszą warstwę atmosfery, przez co więcej światła zostanie rozproszone. Na wysokości 20 stopni nad horyzontem Słońce jest już (w zakresie widzialnym) średnio o około 0.5 mag słabsze, co oznacza że daje nam (w zakresie widzialnym) o około 40% mniej energii, niż gdyby znajdowało się w zenicie. Druga (jeszcze ważniejsza) sprawa, to fakt, że w różnych częściach globu jest różny klimat. W szczególności w Europie środkowej mamy znacznie mniej słonecznych dni niż np. na Saharze. Globalny wzrost temperatury jest rzędu 1 stopnia w ciągu ostatnich 150 lat, z czego około 0.5-0.6 stopnia to wzrost, który nastąpił w przeciągu ostatnich 30-40 lat. Przy czym mówimy tu o globalnej średniej temperaturze. Lokalnie bywają miejsca, gdzie jest wręcz odwrotnie. W szczególności w Europie wzrost ten nie był jakiś szczególnie duży, znacznie większy natomiast zanotowano w obrębie Arktyki. Co do średniowiecza, to średnia globalna temperatura podczas tego ciepłego okresu była porównywalna do średniej globalnej temperatury z lat 80-tych i 90-tych dwudziestego wieku. Obecnie już (w sensie średniej globalnej temperatury) jest już cieplej. Co do "nienormalnego" śniegu w październiku i maju, to ja się zapytam, czy normalne według Ciebie jest +20 stopni, które zanotowano na południu Polski około Świąt Bożego Narodzenia 2 lub 3 lata temu? I od razu odpowiem - tak, obydwa zjawiska (sporadyczne opady śniegu w maju czy październiku oraz sporadyczne wysokie temperatury w grudniu i styczniu) są czymś normalnym w naszym klimacie. Zmiana temperatury o 1 stopień nie jest jeszcze katastrofą, ale tempo tych zmian każe się zastanowić, co będzie dalej. Obecnie prognozy wskazują, że do końca XXI wieku temperatura wzrośnie (cały czas mowa o średniej temperaturze dla całej Ziemi) o kolejne 2-5 stopni. Taka zmiana nie będzie już zmianą "kosmetyczną". Ktoś może zapytać, dlaczego taka zmiana (o 2, 3 czy 5 stopni) miałaby mieć poważne konsekwencje. Jednym z głównych efektów takiego stanu rzeczy, oprócz lokalnych zmian klimatu (w Polsce jak w południowej Europie itp.) jest to, że im cieplej, tym więcej mamy w atmosferze pary wodnej. Z kolei para wodna w procesie parowania pobiera gigantyczne ilości energii z powierzchni, z której paruje. Ta energia jest później uwalniana podczas burz i huraganów. Energia zgromadzona przez parę wodną znajdującą się w atmosferze będzie znacznie większa, jeśli temperatura powietrza wzrośnie średnio o 1 stopień Celsjusza, a co dopiero, jeśli ten wzrost wyniesie 5 stopni. A wracając jeszcze do metanu - to prawda, że wpływa on na efekt cieplarniany 25x bardziej od dwutlenku węgla, tyle że w atmosferze jest go około 200 razy mniej niż dwutlenku węgla... Na tym zamierzam zakończyć swój udział w tym wątku, chyba że ktoś zamierza podjąć dyskusję, używając argumentów bardziej merytorycznych (opierających się o poważne badania naukowe). Pozdrawiam Piotrek Guzik
  2. A ja się z grubsza zgadzam z ekologiem. Czytałem co nieco na te tematy i (niestety) rozsądne argumenty obserwacyjne przemawiają za tym, że ocieplenie z ostatnich 100 - 200 lat to jednak efekt działalności człowieka. Wystarczy poszukać w internecie wykresów przedstawiających stężenie CO2 w atmosferze w porównaniu do średniej temperatury powietrza na Ziemi, np. tu: http://zfacts.com/metaPage/lib/zFacts-CO2-Temp.gif W perspektywie 10 000 lat stężenie CO2 w atmosferze wygląda tak: http://www.skepticalscience.com/images/co2_10000_years.gif a w perspektywie około 500 000 lat tak: http://www.daviesand.com/Choices/Precautionary_Planning/New_Data/IceCores1.gif Na ostatnim wykresie warto zauważyć, że każdy wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze kończył się szybkim wzrostem temperatury, który zwykle był trochę opóźniony względem wzrostu stężenia dwutlenku węgla w atmosferze. Jeśli więc ktoś pisze, że nie ma globalnego ocieplenia, albo że nie ma problemu z szybkim wzrostem stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, to lekko mówiąc "mija się z prawdą". MrVinquer, nie chcę być niegrzeczny, ale stosując Twoją retorykę, muszę napisać, że mieszasz prawdę z g-prawdą :( Co do faktu, że oceany emitują gazy cieplarniane, to trzeba tu jeszcze napisać, że także je pochłaniają, czego niestety nie można powiedzieć o naszej cywilizacji... Co więcej, w przyrodzie panuje pewna równowaga, którą człowiek coraz bardziej zaburza. Co do wulkanów, to z tego co wiem, ich aktywność nie jest wcale większa niż przez ostatnie kilka czy kilkanaście tysięcy lat, a mimo tego stężenie dwutlenku węgla z roku na rok osiąga rekordowe poziomy. Nigdy nie spotkałem się w poważniejszych publikacjach ze stwierdzeniem, że dziura ozonowa powoduje topnienie Antarktydy. Co do samej Antarktydy, to problem leży nie tyle w topnieniu wiecznego lodowca w centrum kontynentu (gdzie roczne średnie temperatury wynoszą -40 do -55 stopni Celsjusza), ale odrywanie się fragmentów lodowca szelfowego, który znajduje się w obszarze, gdzie średnie roczne temperatury są rzędu -10 czy -20 stopni, a średnie temperatury w miesiącach letnich są bliskie 0 stopni Celsjusza. Takie oderwane fragmenty dryfują w kierunku północnych, cieplejszych wód, gdzie ulegają stopieniu... Zresztą od topnienia Antarktydy obecnie większym problemem jest chyba topnienie Arktyki - tu ocieplenie jest widoczne najwyraźniej - w perspektywie kilkudziesięciu lat oczekuje się, że te obszary ocieplą się o 5 - 10 stopni Celsjusza, a to już jest naprawdę ogromna zmiana. Dziura ozonowa jest efektem cząsteczek ozony pod wpływem chloru wydzielonego z freonów. Chlor powstaje w rozpadzie freonów pod wpływem promieniowania ultrafioletowego, dlatego chlor eliminuje ozon z atmosfery w trakcie dnia polarnego. Freony są gazami cieplarnianymi, wiec twierdzenie, że gazy cieplarniane nie przyczyniają się do powstania dziury ozonowej jest błędne. Inna sprawa, że dwutlenek węgla czy metan rzeczywiście nie mają wiele wspólnego z dziurą ozonową. Biorąc pod uwagę wszystko to co napisałem wyżej, uważam, że twierdzenie iż powinniśmy ograniczać emisję gazów cieplarnianych ma sens. Nie jestem jednak przekonany, czy działania podejmowane w tym kierunku rzeczywiście są rozsądne. Dlatego na pewno nie napiszę tu "kupujcie tylko żarówki energooszczędne", albo "nakładajcie limity CO2" na firmy. Z pewnością natomiast zgodzę się z tymi, którzy powiedzą "inwestujmy w rozwój przemyślanych technologii mających na celu zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych", "wyłącz światło kiedy wychodzisz na dłużej z pokoju" itd. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  3. M.Rudy Perseidy częściej są żółte, za to Leonidy (których maksimum miało być wczoraj) najczęściej są właśnie zielone.
  4. Cześć, Ta cała obserwacja to w najlepszym razie niezbyt wyszukany żart... Jeśli kolega pisze "z nudów spojrzałem sobie w Księżyc", o Księżycu zaledwie 11 godzin po nowiu, to wyjątkowo trudno w to uwierzyć, zważywszy na to, ile trzeba wysiłku włożyć w odnalezienie w dzień Księżyca 2-dniowego lub młodszego. Druga sprawa, to fakt, że Merkury znajdował się w tym czasie blisko nowiu, a jego jasność wynosiła zaledwie około +3 mag. Dostrzeżenie tak słabego obiektu w odległości od Słońca równiej 7.5 stopnia, o ile w ogóle możliwe byłoby nie lada wyczynem. Gdyby Merkury znajdował się w tym czasie blisko pełni, to w tej samej elongacji byłby nieco jaśniejszy od -1 mag i wtedy w dobrych warunkach z pewnością można byłoby go dostrzec w teleskopie. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  5. Niestety, nie zapowiada się ciekawie... U nas będzie widoczna mniej więcej do początku kwietnia 2013, ale do tego czasu nie powinna być jaśniejsza niż 13-14 mag. Później znajdzie się zbyt blisko Słońca, żeby móc ją obserwować i oddali się od niego dopiero w sierpniu. W tym czasie będzie mieć też maksymalną jasność, jednak nie powinna być wtedy jaśniejsza niż około 11 - 12 mag. Co więcej będzie się ona mieć wtedy na tyle "południową" deklinację, że u nas będzie wschodzić tuż przed Słońcem i jej obserwacje nie będą możliwe. W kolejnych miesiącach warunki będą się jeszcze systematycznie pogarszać, a kometa będzie dodatkowo słabnąć... Pozdrawiam Piotrek Guzik
  6. Ja bym powiedział - "do większości zastosowań astro". Jeśli oceniam jasność komety lornetką, to potrzebuję rozogniskować obraz komety równomiernie w obu okularach - zdecydowanie wygodniej robi się to przy centralnej regulacji ostrości.
  7. Sprawdziłem przed chwilą, w jakich warunkach znajdowały się dwie jasne komety - C/2002 V1 (NEAT) i C/2006 P1 (McNaught), kiedy je obserwowałem na jasnym niebie niedaleko od Słońca. Okazało się, że podczas kilku z tych obserwacji warunki (pod względem geometrycznym) były bardzo zbliżone do tych, w jakich znajdzie się kometa C/2011 L4 (PANSTARRS). A obserwacje te wyglądały tak: 12 II 2003: Kometa C/2002 V1 w odległości E=16.5 stopnia od Słońca, hk=6 stopni nad horyzontem, przy Słońcu hs=10 stopni pod horyzontem - jasność +2.4 mag, kometa wyraźnie widoczna w lornetce na jasnym niebie jako jasny, złocisty obiekt z długim na 2 stopnie warkoczem. Gołym okiem kometa na granicy widoczności. Przejrzystość powietrza dobra, ale nie idealna. Kometa C/2011 L4 w bardzo podobnych warunkach (E=16.8, hk=7, hs=-10) znajdzie się 15 III 2013 wieczorem. Jej jasność będzie wtedy prawdopodobnie znajdować się w przedziale pomiędzy +2 mag, a -0.5 mag. 5 I 2007 (rano): Kometa C/2006 P1 (McNaught) E=15.0, hk=5, hs=-7. Jasność komety +1.0 mag. Kometa bardzo jasna w lornetce, wyraźnie widoczna na jasnym niebie z krótkim warkoczem. Gołym okiem widoczna słabo. Niebo przejrzyste, a kometa widoczna pomiędzy niskimi chmurami. Kometa C/2011 L4 w bardzo podobnych warunkach (E=15.2, hk=5, hs=-7) znajdzie się 11 III 2013 wieczorem. Jej jasność będzie wtedy prawdopodobnie w przedziale pomiędzy +2 mag a -1 mag. 8 I 2007 (rano): Kometa C/2006 P1 (McNaught) E=13.8, hk=4, hs=-6. Jasność komety -0.8 mag. Kometa bardzo jasna w lornetce i dość wyraźnie widoczna gołym okiem na bardzo jasnym niebie. W lornetce warkocz rozciągał się na 2 stopnie, z czego 15' widoczne gołym okiem. Niebo przejrzyste. Kometa C/2011 L4 w podobnych warunkach (E=15.2, hk=4, hs=-6) znajdzie się 10 III 2013 wieczorem. Jej jasność będzie wtedy prawdopodobnie w przedziale pomiędzy +2 mag a -1 mag. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  8. Obserwacje brałem z: http://www.observatorij.org/cobs/ http://shopplaza.nl/astro/ http://cometas.liada.net/recientes-observaciones.html oraz obserwacje, które Terry Lovejoy opublikował na liście comets-ml Analizę wykonałem w programie Origin (standardowo - dopasowując prostą do wykresu zależności jasności heliocentrycznej od logarytmu odległości komety od Słońca). Co do zestawu obserwacji, to fakt, że mamy ich podobną ilość jeszcze niczego nie mówi - pytanie, jaka część z nich się pokrywa... Pozdrawiam Piotrek Guzik
  9. Postanowiłem zebrać dostępne obserwacje i przeanalizować je. Do analizy wziąłem: 118 obserwacji wizualnych wykonanych przez 9 obserwatorów 38 obserwacji CCD w filtrze R (te Jakuba Cernego) 18 obserwacji CCD bez filtra (które wykonał Terry Lovejoy) Otrzymałem następujące wyniki: A) Wszystkie obserwacje: H0 = 3.78 +/- 0.34 n = 3.93 +/- 0.23 B) Tylko obserwacje wizualne: H0 = 3.70 +/- 0.59 n = 3.95 +/- 0.41 C) Obserwacje wizualne z wykluczeniem odstających obserwacji z lipca i sierpnia 2012: H0 = 4.04 +/- 0.48 n = 3.76 +/- 0.33 Co do obserwacji CCD w filtrze R, to w przypadku, gdy mamy do czynienia z kometą, w której głowie świeci głównie pył, to jasności w filtrze R mogą być zbliżone do tych wizualnych. Jeśli chodzi o obserwacje bez filtra, to ich wynik jest zbliżony do tych w filtrze R. Wszystkie obserwacje zebrane są na wykresie poniżej: Zieloną linią zaznaczyłem prognozę optymistyczną - kometa aż do peryhelium będzie jaśnieć w takim samym tempie jak do tej pory. Maksymalna jasność w takim scenariuszu to -0.7 mag. Niebieską linią zaznaczyłem prognozę ostrożną - w okolicy odległości 1.5 AU od Słońca współczynnik aktywności maleje do 3.0 - tak się często dzieje w przypadku komet jednopojawieniowych. Maksymalna jasność przy takim scenariuszu to +0.7 mag. Czerwoną linią zaznaczyłem scenariusz pesymistyczny - w okolicy odległości 1.5 AU od Słońca współczynnik aktywności komety maleje do 2.4 - byłaby to sytuacja analogiczna do tej, która przydarzyła się słynnej komecie Kohoutka. Przy takim scenariuszu maksymalna jasność wyniosłaby +1.7 mag. Nie uwzględniałem tu żadnych poprawek na średnicę użytego do obserwacji sprzętu. Na załączonym wykresie widać dość spory rozrzut obserwacji. Warto tu zauważyć, że znacznie częściej zdarza się, ze jasność komety zostaje niedoszacowana (ze względu na trudne warunki zdarza się, że nie widać całej komy, w związku z czym ocenia się jasność jedynie najjaśniejszej jej części). Wyznaczając parametry fotometryczne, brałem wszystkie obserwacje z taką samą wagą, co w związku ze wspomnianym wyżej efektem może oznaczać, że wyznaczona przez mnie jasność absolutna jest o kilka dziesiątych wielkości gwiazdowej zaniżona. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  10. Maćku, Okazało się, że J. Cerny wyznaczał te jasności w filtrze R (oznaczenie dk przed oceną jasności). Jedynie jedna ocena z 5 II 2012 wykonana została w filtrze V (oznaczenie dV). Wiem, wiem - pisałem Ci na czacie, że Jakub Cerny chyba wykonuje oceny jasności w filtrze V - okazało się, że się myliłem :(
  11. A skąd masz te obserwacje w filtrze V - pytam, bo nie mogę znaleźć.
  12. Maćku, Aby wyznaczyć parametry fotometryczne komety, trzeba użyć ocen jasności komety wykonanych w ten sam sposób. W szczególności obserwacje muszą być wykonane w tym samym zakresie widmowym (filtrze) - obserwacjom wizualnym odpowiada filtr V. Dodatkowo oceny muszą dotyczyć całej komy, co w przypadku obserwacji wykonanych przy użyciu CCD niezbyt często ma miejsce, zwłaszcza że obserwacje fotometryczne są często wykonywane niejako przy okazji obserwacji astrometrycznych. W rzeczywistości, jeśli weźmiesz tylko obserwacje z CCD wykonane w filtrze V, gdzie wyznaczono jasność całej głowy komety i dołączysz do nich obserwacje wizualne, okaże się, że od odkrycia aż do końca września bieżącego roku kometa jaśnieje cały czas mniej więcej z tym samym współczynnikiem aktywności n = 4.0 - 4.5 (czyli jednak żadnego umiarkowanie gwałtownego pojaśnienia nie było). Jest to wartość typowa dla komet jednopojawieniowych w czasie, gdy znajdują się w dużej odległości od Słońca. Współczynnik aktywności takich komet, kiedy znajdą się bliżej Słońca (około 1.5 - 2.0 AU) prawie zawsze spada do przedziału 2.5 - 3.5. Pozwala to sądzić, że w przyszłym roku w marcu będziemy mieć kometę, której jasność w maksimum znajdzie się w przedziale mniej więcej od +1 mag do -1 mag. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  13. Maćku, Kilka uwag tak na szybko: 1. Cząsteczki OH, C2, C3, CN, NH i NH2 nie wchodzą w skład komety (jądra) - one powstają dopiero w jej komie pod wpływem promieniowania słonecznego. Jądro składa się głównie z wody (H20), amoniaku (NH3), metanu (CH4), azotu (N2), tlenku węgla (CO) i dwutlenku węgla (CO2). 2. Komety nie świecą dzięki promieniowaniu rentgenowskiemu. Świecą głównie dzięki promieniowaniu widzialnemu, które wzbudza atomy w głowie komety. Atomy te wracając do stanu podstawowego emitują światło o tej samej długości, co światło, które wcześniej pochłonęły. 3. Warto zauważyć, że za blask niektórych komet jest odpowiedzialny głównie pył (i rozpraszanie światła) a innych głównie gaz i emisja "własna". Dla przykładu, znakomita większość światła komety 17P/Holmes kilka tygodni po wybuchu była odbitym przez pył światłem słonecznym, z kolei w przypadku komet 2P/Encke czy 45P/Honda-Mrkos-Pajdusakowa większość światła pochodzi z emisji. 4. Substancje lotne raczej sublimują z komety niż parują (przechodzą do stanu gazowego z pominięciem fazy ciekłej). 5. Zdanie o warkoczu pyłowym jest trochę dziwne. Najprościej można o nim powiedzieć, że powstaje z pyłu pozostawionego przez kometę, a że drobinki pyłu są w mniejszym stopniu "odpychane" przez oddziaływanie z wiatrem słonecznym, nie są również "unoszone" przez oddziaływanie z polem magnetycznym (jak naładowane jony), to w efekcie wolniej oddalają się od komety i zostają za nią "z tyłu". Pozdrawiam Piotrek Guzik
  14. Astrodamian27, To nie jest żadna symulacja (chodzi mi oczywiście o wygląd komety), a co najwyżej mocno fantastyczna wizja artystyczna. Nawet nie postarałeś się, żeby zachować prawidłowy kierunek warkocza :( Jeśli chodzi o kometę, to jedyne, co się tutaj zgadza, to położenie komety w dniu 21 XI 2013 oraz to, że warkocz nie jest zakrzywiony - kometa C/2012 S1 poza mniej więcej dobą około peryhelium będzie się poruszać niemal prostoliniowo, przez co bez względu na rodzaj warkocza (pyłowy czy gazowy), będzie on układał się z grubsza wzdłuż linii prostej. Symulacja byłaby wtedy, gdybyś oparł to o jakiś model matematyczny, tzn. wyliczyłbyś np. długość warkocza, jasność komety itp. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  15. M.Rudy, Jeśli chodzi Ci o "polowanie" na dodatkowy fragment, to na razie nie masz czego żałować. Fragment ten jest na razie widoczny jedynie na zdjęciach z dużych teleskopów i to tylko po odpowiednim przetworzeniu tych zdjęć. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  16. Wygląda na to, że od jądra komety coś się oderwało. Jasność nowego fragmentu komety oceniono na 17 mag, a znajduje się on zaledwie 2" od głównego jądra komety. Więcej tu: http://remanzacco.blogspot.it/2012/10/splitting-event-in-comet.html Pozdrawiam Piotrek Guzik
  17. Masz rację Maćku, coś mi się tłukło w głowie, że ktoś ją widział gołym okiem, ale nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie była ta obserwacja. Skoro zaobserwowano ją gołym okiem z Niemiec, to i u nas pewnie przy odrobinie szczęścia (odpowiedniej pogodzie) mogło się udać. Ta kometa to była bardzo miła niespodzianka - została odkryta 18 marca 2002, w czasie kiedy na niebie jasno świeciła kometa 153P/Ikeya-Zhang. C/2002 F1 miała wtedy jakieś 10 mag, ale bardzo szybko jaśniała i już miesiąc później dogoniła jasnością kometę Ikeya-Zhang, z tym że znajdowała się na niebie bardzo blisko Słońca. Pomimo tego w lornetce prezentowała się pięknie, z wyraźnym jasnym warkoczem, a potem nawet dwoma. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  18. Cześć, Nie wpisałem tej komety, bo o ile dobrze pamiętam, nie pojawiła się żadna obserwacja gołym okiem, bo znajdowała się ona w tym czasie zbyt blisko Słońca, a pytanie było o komety widoczne z Polski gołym okiem.. Maksimum jasności natomiast miała ta kometa kilka dni przed peryhelium, około 20 kwietnia 2002 (chyba przydarzył się jej wtedy mały wybuch). Pozdrawiam Piotrek
  19. W XXI wieku z Polski gołym okiem można już było dostrzec kilkanaście komet. Wszystko co napisałem niżej odnosi się do tego, co było widać z Polski. Niewykluczone, że o jakiejś komecie zapomniałem. 1. C/2006 P1 (McNaught) - w maksimum miała około -6 mag i była widoczna w dzień kilka stopni od Słońca. Przez kilka wieczorów w styczniu 2007 była widoczna wyraźnie gołym (z kilkustopniowym złocistym warkoczem) tuż nad horyzontem, kilkanaście-kilkadziesiąt minut po zachodzie Słońca - w tym czasie jedynym jaśniejszym od niej obiektem na niebie była Wenus. 2. 17P/Holmes - w październiku 2007 wybuchła, jaśniejąc z około 16-17 mag do aż 2.5 mag, przez co stała się widoczna gołym okiem nawet z dużych miast. Początkowo była malutka i skondensowana, ale jej rozmiary szybko rosły, a jasność powierzchniowa malała. Gołym okiem była ponad 4 miesiące - aż do początku marca 2008, choć pod koniec tego okresu można ją było dostrzec jedynie z bardzo ciemnych miejsc. 3. 153P/Ikeya-Zhang - na przełomie marca i kwietnia 2002 osiągnęła jasność około 3.0 mag i była wyraźnie widoczna gołym okiem. Na ciemnym niebie gołym okiem widoczny był długi na ponad 5 stopni warkocz. Gołym okiem była dostrzegalna przez 3 miesiąca (marzec - maj 2002). 4. C/2001 Q4 (NEAT) - w Polsce można ją było obserwować mniej więcej od 10 maja 2004. Jej jasność wynosiła wtedy już około 3.0 - 3.5 mag. W kolejnych dniach była dość dobrze widoczna gołym okiem, przy czym jej warkocz był dostrzegalny jedynie na ciemnym niebie. W lornetce rozciągał się na mniej więcej 5 stopni. Gołym okiem było ją widać mniej więcej do połowy maja. 5. C/2004 Q2 (Machholz) - gołym okiem była widoczna od grudnia 2004 do lutego 2005. Początkiem stycznia 2005 osiągnęła jasność około 3.5 mag i była widoczna wysoko na ciemnym niebie. Jej warkocz był słaby, choć w lornetce na ciemnym niebie rozciągał się na jakieś 3 stopnie. 6. C/2004 F4 (Bradfield) - przeszła blisko Słońca i rozwinęła długi jasny warkocz. Gołym okiem widoczna zaledwie około 4 dni (25 - 28 kwietnia 2004). Jej jasność spadała wówczas od około 3 mag do 5 mag. Kometa znajdowała się w niedużej elongacji i była widoczna jedynie przez krótki czas około świtu. Posiadała długi na 5-10 stopni dość jasny warkocz. Najjaśniejsza część warkocza była dostrzegalna gołym okiem, pod warunkiem że obserwacje były prowadzone na przejrzystym niebie z dala od świateł dużych miast. 7. C/2002 V1 (NEAT) - przeszła bardzo blisko Słońca i przez krótki czas była bardzo jasna. Początkiem lutego 2003 można ją już było dostrzec gołym okiem. Miała wtedy około 5 mag i dość jasny, długi na 2-3 stopnie warkocz, niewidoczny jednak gołym okiem, bo kometa świeciła nisko nad horyzontem. Do 10 lutego pojaśniała już do około 3.5 mag, ale z dnia na dzień świeciła na coraz jaśniejszym niebie, przez co gołym okiem była widoczna bardzo słabo. W dniach 12-13 lutego 2003 miała już jasność około 2 mag i pięknie prezentowała się w lornetce na jasnym niebie kilkadziesiąt minut po zachodzie Słońca. Gołym okiem była wtedy ledwo dostrzegalna. 8. C/2001 A2 (LINEAR) - pomimo pierwotnych prognoz, wg których w maksimum jasności miała mieć około 10 mag, stała się obiektem widocznym gołym okiem. W Polsce pojawiła się jako obiekt widoczny gołym okiem kilka tygodni po maksimum jasności. Miała wtedy jakieś 4.5 mag. W kolejnych dniach nieco osłabła, ale po 10 lipca przydarzył jej się niewielki wybuch, dzięki któremu ponownie osiągnęła jasność około 4.5 mag. Gołym okiem była widoczna mniej więcej do 20 lipca. 9. C/2006 M4 (SWAN) - około 24 października 2006 przydarzył jej się niewielki wybuch, w wyniku którego pojaśniała z 5.5 mag do około 4.0 - 4.5 mag. Przez następne kilka dni była dość łatwo dostrzegalna gołym okiem. Później osłabła z powrotem do 5.5 - 6.0 mag, 10. C/2007 N3 (Lulin) - pod koniec lutego 2009 osiągnęła jasność około 5.0 mag. W lornetce widoczne były u niej warkocz i antywarkocz. Gołym okiem była dostrzegalna przez około 3 tygodnie. 11. 103P/Hartley - w październiku 2010 przeszła blisko Ziemi i przez kilka dni miała jasność około 5.0 mag. Gołym okiem była dostrzegalna przez około 3 tygodnie. 12. C/2009 R1 (McNaught) - około połowy czerwca 2010 osiągnęła jasność 5.0 - 5.5 mag i była słabo widoczna gołym okiem z ciemnych miejsc. 13. 8P/Tuttle - w styczniu 2008 przechodząc dość blisko Ziemi osiągnęła około 5.5 mag i na ciemnym niebie była przez kilka dni dostrzegalna gołym okiem. 14. 73P/Schwassmann-Wachmann - w maju 2006 przeszła bardzo blisko Ziemi, co więcej dwa powroty wcześniej rozpadła się. Gołym okiem na ciemnym niebie przez kilka dni były dostrzegalne 2 najjaśniejsze fragmenty: B, który w wyniku licznych wybuchów osiągnął na krótko jasność około 5.0 mag oraz C, który przez kilka dni miał jasność około 6.0 mag. Oba składniki posiadały widoczne w lornetce krótkie warkocze. A odnośnie tematu i bardzo jasnych komet, które będą w przyszłości, to na przyszły rok zapowiadają się dwie: C/2011 L4 (PANSTARRS) - w marcu powinna osiągnąć jasność około 0 mag, choć warunki do jej obserwacji nie będą najlepsze C/2012 S1 (ISON) - w grudniu, po przejściu przez peryhelium, może stać się jasnym obiektem z długim wyraźnie widocznym gołym okiem warkoczem Pozdrawiam Piotrek Guzik
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)