Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 595
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez Paweł Baran

  1. Nowe dowody na aktywność wulkaniczną Wenus 2020-01-12. Krzysztof Kanawka Niektóre z wylewów lawy na Wenus mogą mieć zaledwie kilka lat. Jest to ważne odkrycie z perspektywy procesów zachodzących na planetach skalistych. Już na początku lat 90 XX wieku, na podstawie danych z misji Magellan, odkryto rozległe obszary pokryte lawą na Wenus. Późniejsze dane z misji Venus Express także poszerzyły naszą wiedzę o wulkanizmie na Wenus Dotychczas (oprócz Ziemi) w Układzie Słonecznym wykryto jedynie aktywność wulkaniczną na Io ? jednym z czterech dużych księżyców Jowisza. Aktywność wulkaniczna na tym księżycu jest jednak efektem potężnych oddziaływań pływowych od pobliskiego Jowisza. W przypadku Ziemi (oraz prawdopodobnie Wenus) sytuacja jest inna. Jest to ważne dla zrozumienia procesów jakie mogą zachodzić na innych planetach skalistych ? tych krążących wokół innych gwiazd. Następnie, analiza danych ze wszystkich misji do Wenus sugerowała, że do dziś na tej planecie mogą się znajdować aktywne wulkany. Udało się m.in. zidentyfikować cztery regiony o wyższej temperaturze niż typowa dla powierzchni Wenus oraz zarejestrowano nagły wzrost ilości dwutlenku siarki w atmosferze tej planety. Na początku tego roku pojawiła się ciekawa publikacja, która skupiła się na próbie ustalenia wieku poszczególnych wylewów lawy na Wenus. Ta publikacja jest wynikiem prac zespołu naukowców pod przewodnictwem Justina Filiberto z Lunar and Planetary Institute w Houston w USA. Dotychczas naukowcom nie udało się ocenić wieku, a szacunki zawierały się w zakresie od kilku lat nawet do kilkudziesięciu milionów lat. Nowa publikacja sugeruje, że najmłodsze wylewy lawy na Wenus mogą mieć zaledwie kilka lat. Tak młody wiek lawy jest związany z reakcjami chemicznymi oliwinu ? minerału wchodzącego w skład bazaltu. Naukowcy wykazali, że oliwin szybko reaguje z atmosferą Wenus i w ciągu zaledwie od kilku tygodni do kilku lat na nim pojawia się pokrywa różnych tlenków żelaza. Warstwa tlenków żelaza zmienia kolor, co także wyraźnie widać w bliskiej podczerwieni. Dane z misji kosmicznych, w szczególności obserwacje na zakresie bliskiej podczerwieni z sondy Venus Express, pozwoliły na precyzyjniejsze ustalenie stosunków poszczególnych minerałów w obszarach wylewów wulkanicznych. Oczywiście, gruba atmosfera Wenus ogranicza możliwości obserwacji spektralnych powierzchni tej planety. Jest jednak kilka ?okienek? (1,01, 1,10 i 1,18 mikrometra), które pozwalają na obserwacje powierzchni Wenus. Pozwala to na próbę ustalenia składu mineralnego powierzchni ? jednakże przydatne są też eksperymenty na Ziemi, które pozwalają na porównanie wyników. Uzyskanie wyniki sugerują, że Wenus jest nadal aktywna wulkanicznie. Oznacza to, że aktualne i przyszłe misje wenusjańskie mogą badać potencjalnie aktywne regiony, co ma duże znaczenie dla procesów zachodzących wewnątrz tej planety ? jak również i innych skalistych planet (w tym i tych nieaktywnych, takich jak Mars). (AAAS) https://kosmonauta.net/2020/01/nowe-dowody-na-aktywnosc-wulkaniczna-wenus/
  2. 4 Autor: Paweł Baran Miejsce: Przysietnica Data: 2020-01-10 Obiekt: Półcieniowe zaćmienie Księżyca Montaż: EQ1 Refraktor OTA Sky-Watcher SK804A Foto. Aparat SONY 20.1 Ekspozycja ISO 400. Czas naświetlania automatyczny Akceptuję regulamin konkursu. ?
  3. 5 Autor: Paweł Baran Miejsce: Przysietnica Data: 2020-01-10 Obiekt: Zachód Księżyca Montaż: EQ1 Refraktor OTA Sky-Watcher SK804A Foto. Aparat SONY 20.1 Ekspozycja ISO 100. Czas naświetlania automatyczny Akceptuję Regulamin Konkursu
  4. Takiej eksplozji tęczowych obłoków jeszcze nie widziano. Wysoko nad nami dzieje się coś niepokojącego 2020-01-12. Mieszkańcy północnej Europy w ostatnim czasie mogli podziwiać na rekordowa skalę obłoki perłowe, niezwykłe chmury mieniące się kolorami tęczy, które świadczą o tym, że wysoko w stratosferze dzieje się coś bardzo niecodziennego. Co takiego? Temperatura na wysokości przeszło 30 kilometrów nad ziemią spadła do niemal 100 stopni. Była więc nawet o 20 stopni niższa od tej, którą mierzy się zazwyczaj. To spowodowało utworzenie się miniaturowej dziury ozonowej, która zaowocowała niezwykłym zjawiskiem, chmurami perłowymi. Obłoki wieczorami mieniły się kolorami tęczy zachwycając wielu mieszkańców północnej Europy. W niektórych miejscach takiej eksplozji tych niecodziennych chmur jeszcze nigdy nie widziano. Obłoki były tak intensywne, że niektórzy myśleli, że patrzą na zorzę polarną. Skąd wzięły się te chmury? Na wysokości 15-20 kilometrów nad ziemią wilgotność powietrza jest minimalna i dlatego też nie dochodzi w niej do zjawiska parowania, a więc nie tworzą się zwyczajne chmury. Jednak, gdy wir polarny powoduje drastyczny spadek temperatury, w warstwie ozonowej zaczynają się tworzyć niewielkie dziury. To one sprzyjają tworzeniu się Polarnych Chmur Stratosferycznych, nazywanych potocznie obłokami perłowymi. To specyficzne chmury, które zbudowane są głównie w kryształków lodowych, ale w ich składzie wyróżnić można też kwas siarkowy i azotowy. Dzięki temu obłoki te są zdolne odbijać promienie słoneczne w taki sposób, że wyglądają jakby świeciły kolorami tęczy o świcie i zmroku. Można je też porównać do plamy benzyny. Obłoki perłowe najczęściej zobaczyć można na dalekiej północy Skandynawii, na Alasce, na północy Kanady i Syberii, ale zdecydowanie najwięcej jest ich ponad Antarktydą, czyli tam, gdzie dziura ozonowa jest największa. W okresie zimowym, przy bardzo niskich temperaturach w stratosferze, można je zaobserwować również z obszaru Polski. Powyżej możecie zobaczyć, jak wyglądał niesamowity spektakl obłoków perłowych z ostatnich dni w Skandynawii. Źródło: TwojaPogoda.pl https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-01-12/takiej-eksplozji-teczowych-oblokow-jeszcze-nie-widziano-wysoko-nad-nami-dzieje-sie-cos-niepokojacego/
  5. Naukowcy otrzymują sprzeczne wyniki dla tempa ekspansji Wszechświata Autor: John Moll (2020-01-12) Najnowsze badania nad tempem rozszerzania się Wszechświata nie tylko przyniosły nieoczekiwany rezultat, ale także pogłębiły kryzys w astrofizyce. Okazało się, że zastosowanie zupełnie nowej metody obliczeniowej dostarczyło nam wynik, który jest niezgodny z poprzednimi badaniami. Prawie sto lat temu, amerykański astronom Edwin Hubble jako pierwszy próbował obliczyć tempo ekspansji Wszechświata. To właśnie od jego nazwiska pochodzi tzw. stała Hubble'a, której do dziś nie potrafimy obliczyć. Naukowiec zauważył wtedy, że każda galaktyka w kosmosie odsuwa się od Ziemi w tempie proporcjonalnym do jej odległości od naszej planety. Innymi słowy, Wszechświat rozszerza się i istnieje bezpośredni związek między odległością dwóch obiektów oraz szybkością, z jaką oddalają się od siebie. W ostatnich latach, różne zespoły badawcze próbowały określić stałą Hubble'a. Pomiary oparte o mikrofalowe promieniowanie tła, które jest pozostałością po Wielkim Wybuchu, dostarczyły nam wynik równy 67,4 km/s na megaparsek. Jednak inne analizy, które z kolei oparto o pulsujące gwiazdy zwane cefeidami, przyniosły zupełnie inny rezultat ? 73,4 km/s na megaparsek. Co prawda różnica wydaje się niewielka, lecz w skali Wszechświata ma ona ogromne znaczenie. Rozbieżność pokazuje również, że jedna z zastosowanych metod obliczeniowych mogła być wadliwa, choć do dziś nie udało się wykazać błędów w pomiarach. Najnowsza analiza, której dokonano w ramach międzynarodowego programu H0LiCOW (H0 Lenses in COSMOGRAIL's Wellspring), mogła przynieść nadzieję na rozwiązanie tego problemu. Naukowcy zastosowali nową metodę, która skupia się na świetle pochodzącym z odległych kwazarów. Z pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, zespół zbadał światło z sześciu kwazarów oddalonych od 3 do 6,5 miliardów lat świetlnych od Ziemi, biorąc pod uwagę jego zakrzywienie spowodowane obecnością galaktyk. Światło docierało na Ziemię w różnym czasie, w zależności od przebytej trasy. Właśnie to opóźnienie zostało wykorzystane do obliczenia tempa ekspansji Wszechświata. Naukowcy obliczyli stałą Hubble'a i niestety również uzyskali sprzeczny wynik ? 73,3 km/s na megaparsek. Choć wartość ta jest bardzo zbliżona do badań opartych o cefeidy to jednak nie jest zgodna z obserwacjami mikrofalowego promieniowania tła. W ostatnim czasie, różne zespoły uzyskały w sumie aż cztery niezgodne ze sobą rezultaty. Jeśli naukowcy nie popełnili błędów, może to oznaczać, że współczesne modele Wszechświata są wadliwe. https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-otrzymuja-sprzeczne-wyniki-dla-tempa-ekspansji-wszechswiata
  6. Czy eksplozja Betelgezy może zagrozić życiu na Ziemi? Autor: John Moll (2020-01-11) Jedna z najjaśniejszych gwiazd na niebie zachowuje się dość nietypowo. Astronomowie zwracają uwagę, że Betelgeza ściemniała w ostatnich miesiącach. Prowadzi to do licznych spekulacji o jej zbliżającej się eksplozji. Zespół z Uniwersytetu Villanova w Pennsylvanii jako pierwszy zauważył nietypowe zachowanie czerwonego nadolbrzyma z gwiazdozbioru Oriona. Betelgeza w ciągu dwóch tygodni przygasła do tego stopnia, że spadła w rankingu najjaśniejszych gwiazd na naszym niebie z miejsca 10. na 21. Astronomowie oczywiście nie wiedzą, dlaczego Betelgeza ściemniała i jakie mogą być tego konsekwencje. Jedynym wyjściem pozostaje prowadzić dalsze obserwacje. Zachowanie tej gwiazdy można tłumaczyć na różne sposoby. Może się okazać, że Betelgeza doznała chwilowego spadku jasności i wkrótce sytuacja wróci do normy. Jednak druga opcja zakłada, że czerwonemu nadolbrzymowi skończyło się paliwo, a gwiazda zaczęła się zapadać. Proces ten nieuchronnie prowadzi do eksplozji supernowej. Naukowcy nie są w stanie potwierdzić, czy wkrótce zobaczymy spektakularną śmierć tej odległej gwiazdy. Astronomowie uspokajają również, że ewentualny wybuch Betelgezy nie zagrozi życiu na Ziemi ? gwiazda znajduje się około 640 lat świetlnych od nas. Jednak jej śmierć sprawi, że będziemy mogli ją obserwować nawet w ciągu dnia, a nocą będzie jaśniejsza niż Księżyc. Ostatnią eksplozję supernowej, jaką zaobserwowano w Drodze Mlecznej, była supernowa Keplera, która pojawiła się w 1604 roku i była widoczna w ciągu dnia przez ponad trzy tygodnie, choć znajdowała się w odległości około 20 tysięcy lat świetlnych od Słońca. Ponieważ Betelgeza jest kilka razy bliżej Ziemi, jej śmierć byłaby iście spektakularna, ale astronomowie zaznaczają, że istnieje bardzo niewielka szansa (około 0,1%), abyśmy mogli zobaczyć eksplozję supernowej w najbliższych dekadach. https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/czy-eksplozja-betelgezy-moze-zagrozic-zyciu-na-ziemi
  7. Przypadek otwiera bramy do krainy attofotografii 2020-01-11. Redakcja Zniknęła jedna z ostatnich przeszkód utrudniających fotografowanie i filmowanie procesów zachodzących w skali attosekund, a więc miliardowych części miliardowej części sekundy. Klucz do jej usunięcia krył się w przypadkowej naturze procesów odpowiedzialnych za powstawanie rentgenowskich impulsów laserowych. Na świecie działa obecnie zaledwie kilka laserów rentgenowskich. Te wyrafinowane urządzenia mogą być używane do rejestrowania nawet tak ekstremalnie szybkich procesów jak zmiany stanów elektronowych atomów. Impulsy generowane przez współczesne lasery rentgenowskie są już wystarczająco krótkie, by można było myśleć o wykonywaniu attozdjęć, a nawet attofilmów. Problemem pozostawała jednak sama optyka rentgenowska. Gdy ultrakrótki impuls promieniowania rentgenowskiego opuszcza laser, w którym powstał, może być nawet kilkunastokrotnie rozciągnięty w czasie. Międzynarodowa grupa fizyków pod kierunkiem dr. hab. Jakuba Szlachetko i dr Joanny Czapli-Masztafiak z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk (IFJ PAN) w Krakowie oraz dr. Yvesa Kaysera z Physikalisch-Technische Bundesanstalt w Berlinie (Niemcy) udowodniła na łamach czasopisma ?Nature Communications?, że optyka rentgenowska nie powinna być dłużej przeszkodą. Publikacja to rezultat badań przeprowadzonych przy laserze rentgenowskim Linac Coherent Light Source (LCLS) w SLAC National Accelerator Laboratory w Menlo Park w Kalifornii. ?Najlepszą metodą na pozbycie się problemów z optyką rentgenowską okazało się? pozbycie się optyki rentgenowskiej?, śmieje się dr Szlachetko. ?Zamiast rozwiązać problem, znaleźliśmy metodę jego obejścia. Ciekawy jest przy tym fakt, że optykę zastąpiliśmy? przypadkiem. Dosłownie! Pokazaliśmy bowiem, że znacznie lepsze od dotychczasowych parametry rentgenowskich impulsów laserowych można otrzymać poprzez umiejętne wykorzystanie procesów o naturze stochastycznej?. Nie pierwszy to przypadek w historii laserów rentgenowskich, gdy na pomoc konstruktorom przychodzi sama fizyka. W klasycznych laserach elementem o kluczowym znaczeniu jest rezonator optyczny. Jest to układ zwierciadeł wzmacniający wyłącznie fotony o określonej długości fali, poruszające się w określonym kierunku. Lasery rentgenowskie przez długi czas uchodziły za niemożliwe do skonstruowania z uwagi na brak zwierciadeł zdolnych do odbijania promieniowania rentgenowskiego. Przeszkodę tę udało się wyeliminować gdy zauważono, że rezonator można zastąpić? samą fizyką relatywistyczną. Gdy rozpędzony do prędkości bliskich prędkości światła elektron przelatuje wzdłuż układu wielu naprzemiennie zorientowanych magnesów, nie porusza się po prostej, lecz się wokół niej zatacza, tracąc jednocześnie energię. Efekty relatywistyczne zmuszają wówczas elektron do emitowania wysokoenergetycznych fotonów nie w dowolnym kierunku, lecz właśnie wzdłuż pierwotnego biegu wiązki elektronów (stąd nazwa: laser na swobodnych elektronach, czyli Free-Electron Laser ? FEL). Wielkie nadzieje wiązane z laserami rentgenowskimi wynikają z faktu, że za ich pomocą można rejestrować przebiegi reakcji chemicznych. Każdy pojedynczy impuls laserowy może bowiem dostarczyć informacji o aktualnym stanie elektronowym obserwowanego układu (atomu lub cząsteczki). Energia impulsu jest przy tym tak duża, że tuż po zarejestrowaniu obrazu oświetlone obiekty przestają istnieć. Na szczęście proces obserwacji można wielokrotnie powtarzać. Zgromadzone w trakcie dłuższej sesji zdjęcia umożliwiają naukowcom dokładne zrekonstruowanie wszystkich etapów badanej reakcji chemicznej. ?Sytuację można porównać do prób fotografowania zdarzeń tego samego typu za pomocą aparatu z lampą błyskową. Gdy zrobimy dostatecznie dużo zdjęć dostatecznej liczby takich samych zdarzeń, możemy zbudować z nich film z dużą dokładnością przedstawiający to, co się dzieje w czasie pojedynczego zdarzenia?, tłumaczy dr Czapla-Masztafiak i precyzuje: ?Problem w tym, że impulsy generowane w laserach rentgenowskich powstają w procesie spontanicznej samowzmacniającej się emisji wymuszonej i nie można ich w pełni kontrolować?. Spontaniczna natura impulsów powoduje, że w laserach rentgenowskich parametry kolejnych impulsów nie są dokładnie takie same. Impulsy pojawiają się raz wcześniej, raz nieco później, różnią się też nieznacznie energią fotonów i ich liczbą. W przedstawionej analogii odpowiadałoby to sytuacji, gdy kolejne zdjęcia są wykonywane różnymi lampami błyskowymi, na dodatek uruchamianymi w przypadkowych chwilach. Nieunikniona przypadkowość impulsów rentgenowskich zmuszała fizyków do montowania w laserach FEL dodatkowej, optycznej aparatury diagnostycznej. W efekcie nawet jeśli laser generował pierwotny impuls o czasie trwania attosekund, był on poszerzany przez optykę rentgenowską do femtosekund. Teraz się okazuje, że do rejestrowania stanów elektronowych atomów czy cząsteczek w sposób umożliwiający rekonstrukcję przebiegu reakcji chemicznych wcale nie potrzeba impulsów o precyzyjnie kontrolowanych parametrach. ?Usunięcie optyki rentgenowskiej pozwoliło ponadto na użycie impulsów o wyjątkowo dużych energiach do badania efektów nieliniowych. Powodują one, że atomy zaczynają być w pewnym momencie przezroczyste dla promieniowania rentgenowskiego, z czym z kolei wiąże się wzrost absorpcji w innym zakresie promieniowania?, wyjaśnia dr Szlachetko. Opracowana przez zespół metoda zostanie wprowadzona przy współpracy z IFJ PAN w eksperymentach realizowanych przy dwóch obecnie działających w Europie laserach rentgenowskich: European XFEL pod Hamburgiem (Niemcy) i SwissFEL w Villigen w Szwajcarii. Prace związane z testowaniem nowej techniki w kontekście badań chemicznych zrealizowano w ścisłej współpracy z dr. hab. Jacinto Sá z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i Uniwersytetu w Uppsali. W kontekście zaproponowanej techniki warto podkreślić, że w przypadku zwykłej optyki istnieją pewne czysto fizyczne ograniczenia związane z rozdzielczością przyrządów optycznych, na przykład słynny limit dyfrakcyjny. W nowej metodzie nie ma fizycznych ograniczeń ? bo nie ma optyki. Jeśli więc pojawią się lasery rentgenowskie o jeszcze krótszych impulsach niż te generowane obecnie, nową technikę będzie można w nich z powodzeniem stosować. Instytut Fizyki Jądrowej PAN (IFJ PAN) w Krakowie zajmuje się strukturą materii i własnościami oddziaływań fundamentalnych od skali kosmicznej po wnętrza cząstek elementarnych. Wyniki badań ? obejmujących fizykę i astrofizykę cząstek, fizykę jądrową i oddziaływań silnych, fazy skondensowanej materii, fizykę medyczną, inżynierię nanomateriałów, geofizykę, biologię radiacyjną i środowiskową, radiochemię, dozymetrię oraz fizykę i ochronę środowiska ? są każdego roku przedstawiane w ponad 600 artykułach publikowanych w recenzowanych czasopismach naukowych. Częścią Instytutu jest nowoczesne Centrum Cyklotronowe Bronowice, unikalny w skali europejskiej ośrodek obok badań naukowych zajmujący się terapią protonową nowotworów. IFJ PAN jest członkiem Krakowskiego Konsorcjum Naukowego ?Materia-Energia-Przyszłość? o statusie Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW) na lata 2012-2017. Instytut zatrudnia ponad pół tysiąca pracowników. W kategoryzacji MNiSW Instytut został zaliczony do kategorii naukowej A+ w grupie nauk ścisłych i inżynierskich. PUBLIKACJE NAUKOWE: ?Core-level nonlinear spectroscopy triggered by stochastic X-ray pulses? Y. Kayser, Ch. Milne, P. Juranić, L. Sala, J. Czapla-Masztafiak, R. Follath, M, Kavčič, G. Knopp, J. Rehanek, W. Błachucki, M. G. Delcey, M. Lundberg, K. Tyrała, D. Zhu, R. Alonso-Mori, R. Abela, J. Sá, J. Szlachetko Nature Communications 10, 4761 (2019) DOI: https://doi.org/10.1038/s41467-019-12717-1 /IFJ PAN/ https://kosmonauta.net/2020/01/przypadek-otwiera-bramy-do-krainy-attofotografii/
  8. Wyjątkowy piątkowy wieczór z półcieniowym zaćmieniem Księżyca 2020-01-10. W piątkowy wieczór ci, którym nie przeszkodziła pogoda, mieli szansę oglądać półcieniowe zaćmienie Księżyca. Jeśli uda ci się sfotografować półcieniowe zaćmienie Księżyca, podziel się swoim zdjęciem na Kontakt 24. Zaćmienie Księżyca to zjawisko, które występuje, kiedy Słońce, Ziemia i Księżyc ustawiają się w jednej linii. Nasza planeta rzuca wtedy cień na Księżyc, który w efekcie "lśni" nieco słabiej. Jak zauważa Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach", cień Ziemi nie jest jednorodny. Wyróżnia się strefę głównego cienia i tak zwanego półcienia. W piątek wieczorem nasz satelita w 90 procentach swojej średnicy "zanurkował" właśnie w strefę półcienia. Półcieniowe zaćmienie Księżyca - kiedy oglądać? Zjawisko teoretycznie można było oglądać w całym kraju. O godzinie 18.07 rozpoczęła się się faza półcieniowa. Do maksimum doszło o godzinie 20.10. Zaćmienie zakończyło się po godz. 22. Tak prezentował się Księżyc w innych krajach: Wilcza Pełnia Oprócz półcieniowego zaćmienia Księżyca o 18.07 mogliśmy podziwiać Pełnię Wilka zwaną też Pełnią Starego Księżyca. Tego typu nazw używali rdzenni Amerykanie oraz ludność średniowieczna. Imiona dla zjawisk powstawały od cech charakterystycznych danego miesiąca. Źródło: Z głową w gwiazdach, space.com Autor: kw,dd/aw,map https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/wyjatkowy-piatkowy-wieczor-z-polcieniowym-zacmieniem-ksiezyca,310616,1,0.html
  9. ASTROHUNTERS - Rodzina w Kosmosie - 21.01.2020 godzina 18:00 21 Stycznia 2020, 18:00-19:30 (Wtorek) Dawid Rafał Barteczko Kolejna okazja do spotkania z Wami już 21 stycznia. Zapraszamy całymi rodzinami na kosmiczny wieczór w Astrolabie. UWAGA!!! Nowy program !!! https://evenea.pl/event/astrolabrodzina20200121/?fbclid=IwAR25HLr7PmexujZzlrqCzZFqrH5N6SGqHGXXZcXZSdNUVzTctOJRueKRXoI
  10. Nowa grupa astronautów NASA i CSA 2020-01-11. Krzysztof Kanawka NASA zaprezentowała nową grupę astronautów. Ta grupa absolwentów składa się z 11 Amerykanów i 2 Kanadyjczyków. Nowa grupa astronautów została wybrana w czerwcu 2017 roku. NASA wspólnie z kanadyjską agencją CSA wybrała 14 kandydatów do misji kosmicznych. Szkolenie astronautyczne ukończyło 13 kandydatów ? jeden Amerykanin zrezygnował w trakcie szkolenia. NASA zaprezentowała 10 stycznia 2020 absolwentów szkolenia astronautycznego. Są nimi: Matthew Dominick, Kayla Barron, Warren Hoburg, Bob Hines, Frank Rubio, Jasmin Moghbeli, Jessica Watkins, Raja Chari, Jonny Kim, Zena Cardman, Loral O?Hara z NASA oraz Joshua Kutryk i Jennifer Sidey-Gibbons z CSA. Poza Raja Chari, Bob Hines i Frank Rubio, którzy urodzili się w latach 70. XX wieku, wszyscy absolwenci tego szkolenia astronautycznego urodzili się w latach 80. XX wieku. NASA ogłasza tych astronautów jako pierwszą grupę programu Artemis. W pewnym sensie jest to prawda, gdyż pierwsze misje tych astronautów-kandydatów przypadną prawdopodobnie nie wcześniej niż w 2022-2025 roku. Jest zatem dość prawdopodobne, że niektórzy z tych absolwentów wejdą w skład załóg misji Artemis-3 i późniejszych ? oczywiście wraz z bardziej doświadczonymi astronautami-weteranami. Ponadto, pojawia się pytanie ? czy któryś z tych astronautów-kandydatów będzie nadal aktywny/a w momencie przygotowań do pierwszej załogowej misji na Czerwoną Planetę? Aktualnie przewiduje się, że ta misja nastąpi nie wcześniej niż w połowie lat trzydziestych XXI wieku. (NASA) https://kosmonauta.net/2020/01/nowa-grupa-astronautow-nasa-i-csa/
  11. Styczniowe imprezy astronomiczne w Warszawie, Grudziądzu i Poznaniu 2020-01-10. Będzie się działo! Kilka ośrodków zaprasza na ciekawe wydarzenia otwarte, związane z 28 Finałem WOŚP - i nie tylko. W imieniu Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika PAN serdecznie zapraszamy na wykłady Anety Siemiginowskiej (CfA, Harvard-Smithonian), które odbędą się w dniach 28-30 stycznia 2020 w sali wykładowej CAMK w Warszawie. Z kolei Planetarium w Grudziądzu zaprasza na 28 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz na inne otwarte spotkania w styczniu: 12 stycznia - 28 Finał WOŚP w Planetarium: - godz.13:00 - seans 1: "Opowieść o gwiazdach i gwiazdozbiorach" Opis: Seans opowiada o najbardziej charakterystycznych konstelacjach zarówno zimowego, jak i letniego nieba. Wyjaśnia skąd bierze się pozorny, dobowy ruch gwiazd na niebie, roczny ruch Słońca na tle gwiazd oraz wiele innych podstawowych informacji o niebie gwiaździstym. Wstęp: 5pln (lub więcej)/osoba do puszki WOŚP. - godz.14:00 - seans 2: "Odległe światy" Opis: Seans "Odległe światy" to opowieść o planetach pozasłonecznych, których astronomowie odkrywają coraz więcej. Widzowie dowiadują się jak mogą wyglądać planety spoza Układu Słonecznego, okrążające inne gwiazdy. Wstęp: 5pln (lub więcej)/osoba do puszki WOŚP. - godz.15:00 - seans 3: "Nasz Wszechświat" Opis: Seans zabiera nas w kosmiczną podróż do krańców znanego Wszechświata. Na początku omawiane są wszystkie planety Układu Słonecznego, następnie przelatujemy przez Drogę Mleczną aby polecieć dalej aż do odległych galaktyk oddalonych o miliardy lat świetlnych. Wstęp: 5pln (lub więcej)/osoba do puszki WOŚP. Pozostałe otwarte spotkania w styczniu: 14 stycznia (wtorek), godz. 18:00 Obserwacje astronomiczne. W przypadku złej pogody seans w planetarium oraz omówienie aktualnego nieba. Wstęp wolny. 15 stycznia (środa), godz. 16:00 Seans w planetarium "Podróż do centrum Drogi Mlecznej" z opowieścią o aktualnym nocnym niebie. Seans opowiada o Galaktyce w której żyjemy - Drodze Mlecznej. Wyjaśnia jak jest zbudowana oraz przenosi nas w magiczną podróż do jej centrum, które jeszcze do niedawna było wielką zagadką Wstęp wolny. 29 stycznia (środa), godz. 12:00 oraz 13:00 - godz.12:00 Seans w planetarium pt. "Nasz Wszechświat" + obserwacje Słońca (w przypadku dobrej pogody). Seans zabiera nas w kosmiczną podróż do krańców znanego Wszechświata. Na początku omawiane są wszystkie planety Układu Słonecznego, następnie przelatujemy przez Drogę Mleczną aby polecieć dalej aż do odległych galaktyk oddalonych o miliardy lat świetlnych. Wstęp wolny. - godz.13:00 Seans w planetarium pt. "W poszukiwaniu ciemnej materii" + obserwacje Słońca (w przypadku dobrej pogody). Seans opowiada o jednej z największych zagadek Wszechświata - ciemnej materii. Ciemna materia prawdopodobnie otacza nas, przenika nasze ciała w każdej sekundzie naszego życia jednak nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć, poczuć a nawet wykryć najczulszymi przyrządami naukowymi. Astronomowie obserwują przejawy istnienia ciemnej materii w odległych zakątkach kosmosu, a fizycy próbują wykryć ją w super zderzaczach cząstek elementarnych. Seans zabiera widzów na poszukiwania ciemnej materii Wszechświata. Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika w Z.S.T., ul. Hoffmanna 1 86-300 Grudziądz Czytaj więcej: ? Rezerwacja seansów w Grudziądzu Polecamy również vipowskie wejścia na wykłady otwarte w Obserwatorium Astronomicznym w Poznaniu - z okazji 28 Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Obserwatorium przygotowało dwie gwarantowane wejściówki VIP na wszystkie wykłady otwarte oraz inne imprezy popularnonaukowe, które odbędą się w 2020 roku. Licytacje trwają do 16 stycznia 2020, do godz. 12:00. Źródło: Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne w Grudziądzu, Obserwatorium Astronomicznym w Poznaniu, CAMK Opracowanie: Elżbieta Kuligowska Na zdjęciach: Obserwatorium Astronomicznym w Poznaniu https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/styczniowe-imprezy-astronomiczne-w-warszawie-grudziadzu-i-poznaniu
  12. Teleskop TESS zaobserwował zaćmienie odległej gwiazdy Autor: John Moll (2020-01-10) Astronomowie dokonali ciekawego odkrycia. Z pomocą teleskopu TESS zauważono zaćmienie gwiazdy podwójnej Alfa Draconis. Okazuje się, że obie gwiazdy należące do tego układu regularnie zasłaniają się, a z naszej perspektywy, zjawisko to przyjmuje postać zaćmienia. Alfa Draconis, znana również jako Thuban, to gwiazda podwójna, która znajduje się około 270 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Smoka. Naukowcy znali wcześniej ten układ podwójny gwiazd i teraz zastanawiają się, w jaki sposób mogli nie zauważyć regularnych zaćmień. Teleskop TESS obserwuje poszczególne sektory nieba bez przerwy przez 27 dni. W ten sposób może śledzić zmiany jasności odległych gwiazd. Choć teleskop TESS służy przede wszystkim do wykrywania planet pozasłonecznych, pozyskane dane można również wykorzystać do badania wielu innych zjawisk. Już w 2004 roku zauważono, że gwiazda podwójna Thuban wykazywała niewielkie zmiany jasności, które trwały około jedną godzinę. Wtedy sugerowano, że jaśniejsza gwiazda tego układu może pulsować, jednak były to tylko przypuszczenia. Teraz naukowcy z Uniwersytetu w Aarhus, Uniwersytetu w Sydney oraz Uniwersytetu Villanova postanowili sprawdzić te niezwykłe spadki jasności, posługując się danymi z teleskopu TESS. Z wcześniejszych obserwacji wiadomo, że gwiazdy okrążają się co 51,4 dnia w średniej odległości około 61 milionów kilometrów. Wstępny model wyjaśnia, że z naszej perspektywy, gwiazdy zasłaniają się, lecz żadna z nich nie pokrywa drugiej w całości podczas zaćmień. Gwiazda główna jest 4,3 razy większa od Słońca, a jej temperatura powierzchni wynosi 9 700 stopni Celsjusza, czyli jest o 70% gorętsza niż Słońce. Natomiast jej towarzysz jest pięć razy ciemniejszy, połowę mniejszy i o 40% gorętszy od Słońca. Naukowcy planują przeprowadzać dalsze obserwacje naziemne gwiazdy podwójnej Thuban. https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/teleskop-tess-zaobserwowal-zacmienie-odleglej-gwiazdy
  13. Wieczorem Księżyc wejdzie w półcień Ziemi. Sprawdź, jak, gdzie i kiedy obserwować zaćmienie 2020-01-10. W piątkowy wieczór będziemy świadkami niecodziennego zjawiska astronomicznego. Księżyc w pełni wejdzie w półcień Ziemi, co spowoduje jego zaćmienie. Tarcza Srebrnego Globu pociemnieje. Gdzie, kiedy i jak obserwować? Mamy dla Was poradnik. W piątkowy (10.01) wieczór szykuje się niecodzienne zjawisko astronomiczne, które będzie mógł zobaczyć każdy z nas, o ile pozwoli na to pogoda. Księżyc wejdzie w tzw. półcień Ziemi, a to oznacza, że jego tarcza nieco pociemnieje. Nie będzie to jednak zaćmienie całkowite, które jest zdecydowanie bardziej widowiskowe, ponieważ Srebrny Glob wkraczając w główny cień Ziemi, okrywa się wówczas krwistą czerwienią. Tym razem Księżyc przemknie tuż obok niego, ale wcale nie oznacza to, że spektakl nie będzie wart uwagi. Wręcz przeciwnie. Zjawisko rozpocznie się o godzinie 18:07, gdy Księżyc znajdować się będzie wysoko na niebie wschodnim na tle konstelacji Bliźniąt. Z każdą kolejną minutą nasz naturalny satelita coraz bardziej będzie się zatapiać w ziemskim półcieniu. en moment, na który wszyscy szczególnie czekamy, nastąpi o godzinie 20:10. Wówczas Księżyc znajdzie się w 90-procentach w półcieniu Ziemi, a dolna część jego tarczy wyraźnie pociemnieje. Warto to zjawisko uwiecznić na zdjęciach lub filmie, który genialnie będzie się prezentować w przyspieszeniu (timelapse). Chwilę później, o godzinie 20:21 Księżyc znajdzie się w pełni, która w styczniu zwana jest Pełnią Wilczego Księżyca. Następnie nasz satelita zacznie powoli wyłaniać się z ziemskiego półcienia. Proces ten zakończy się, wraz z całym zaćmieniem, do godziny 22:12. Co zobaczymy na tarczy Księżyca? Przy okazji zaćmienia i pełni Księżyca warto bliżej przyjrzeć się jego tarczy. Ciemne obszary nazywane są ?morzami?. To nic innego jak tereny występowania bazaltu, a więc ciemnej skały wulkanicznej. Jest ona efektem uderzeń olbrzymich meteorytów, które wywołały wgłębienia w księżycowej glebie. Jaśniejsze obszary nazywane są wyżynami i górami, ponieważ wznoszą się ponad ciemnymi ?morzami?. Głównym ich elementem są olbrzymie kratery uderzeniowe. Jeden z nich o nazwie Arystoteles znajduje się w pobliżu górnego brzegu tarczy Księżyca. Jednak najlepiej widoczny z Ziemi jest krater Tycho wznoszący się w dolnej części tarczy. Gołym okiem możemy zobaczyć system promieni wokół krateru, którego wiek szacuje się na ponad 100 milionów lat. Czy pogoda będzie sprzyjać? Najważniejsza podczas obserwacji jest pogoda. Ta najbardziej będzie sprzyjać na południu, zachodzie i w centrum kraju. Tam spodziewamy się przynajmniej przejaśnień, a miejscami również rozpogodzeń. najmniej szczęścia będą mieć obserwatorzy we wschodnich regionach, gdzie chmur zgromadzi się najwięcej. Nie są to wymarzone warunki do obserwacji, ale pogoda lubi płatać figle, już nieduże przejaśnienie może sprawić, że księżycowa tarcza, zwłaszcza podczas pełni, gdy jest najjaśniejsza, będzie chociaż przez chwilę widoczna. Warto więc być cierpliwym i spoglądać na niebo. Jeśli się nie uda, to na następne zaćmienie poczekamy do 5 czerwca. Wówczas tylko połówka księżycowej tarczy znajdzie się w półcieniu Ziemi, w dodatku zaćmienie będzie widoczne tylko częściowo podczas wschodu Księżyca. Na całkowite, czyli to najbardziej widowiskowe, zaćmienie poczekamy do 16 maja 2022 roku. Jednak będzie ono u nas widoczne tylko częściowo, bez fazy głównej. Pełne zaćmienie przyjdzie nam podziwiać dopiero 20 grudnia 2029 roku, o ile dopisze aura. Źródło: TwojaPogoda.pl https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-01-10/wieczorem-ksiezyc-wejdzie-w-polcien-ziemi-sprawdz-jak-gdzie-i-kiedy-obserwowac-zacmienie/
  14. Na Wenus nadal mogą być aktywne wulkany 2020-01-10. Planeta Wenus często jest postrzegana jako piekielny bliźniak Ziemi. Najnowsze badania sugerują, że wciąż mogą występować tam aktywne wulkany. Wcześniejsze obserwacje Wenus ujawniły przepływ lawy na powierzchni planety liczącej mniej niż 2,5 mln lat. Nowe obserwacje idą krok dalej i sugerują, że część z tej lawy jest świeża. Może liczyć zaledwie kilka lat. Takie wnioski wyciągnięto na podstawie symulacji interakcji lawy z gęstym powietrzem Wenus, które ma ciśnienie 90 atmosfer i składa się głównie z dwutlenku węgla. W tych warunkach lawa błyskawicznie się zmienia. Obecność minerałów takich jak oliwiny sugeruje, że powstały one w ciągu ostatnich kilku, a nie setek tysięcy lat. - Jeżeli Wenus rzeczywiście jest planetą aktywną wulkanicznie, byłoby to świetne miejsce do odwiedzin. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć wnętrze planet. Na przykład, moglibyśmy zbadać, w jaki sposób chłodzą się planety i dlaczego na Ziemi oraz Wenus odnotowujemy aktywność wulkaniczną, a na Marsie nie - powiedział dr Justin Filiberto z Universities Space Research Association, główny autor badań. W warunkach laboratoryjnych wykazano, że oliwiny pokrywają się minerałami tlenku żelaza, takimi jak magnetyty i hematyty w ciągu kilku tygodni. Konieczne jest potwierdzenie tych rewelacji, ale wiele wskazuje, że na Wenus faktycznie są aktywne Źródło: INTERIA https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-na-wenus-nadal-moga-byc-aktywne-wulkany,nId,4250206
  15. Kosmiczny teleskop TESS odkrył planetę podobną do tej z ?Gwiezdnych Wojen? 2020-01-10. Umieszczony w ubiegłym roku na okołoziemskiej orbicie Transiting Exoplanet Survey Satellite wykrył pierwszą w swojej karierze planetę krążącą wokół podwójnego układu gwiazd. W odkryciu pomógł uczeń szkoły średniej. W czasie konferencji zorganizowanej w Honolulu przez American Astronomical Society, naukowcy z NASA Goddard Space Flight Center i San Diego State University (SDSU) przedstawili nietypowe odkrycie nowego "łowcy planet" - teleskopu Transiting Exoplanet Survey Satellite. Chodzi o TOI-1338 b - ważącą 6,9 razy tyle, co Ziemia planetę, która wielkością przypomina Saturna. Jest od nas odległa o 1300 lat świetlnych. Co istotne, co 95 dni okrąża ona dwie gwiazdy jednocześnie. Jedna z gwiazd jest przy tym bardziej masywna i znacznie jaśniejsza od drugiej. Kiedy planeta, okrążając ten układ, przechodzi przez linię łączącą jaśniejszą gwiazdę z Ziemią, blokuje część światła gwiazdy. W ten sposób udało się wykryć TOI-1338 b. Taka metoda poszukiwania pozasłonecznych planet nosi nazwę detekcji tranzytów. Sygnał planety jako pierwszy zidentyfikował odbywający staż w NASA uczeń szkoły średniej, który przeanalizował setki dostarczonych przez TESS sygnałów podwójnych układów gwiezdnych. "Nasza analiza potwierdziła, że tranzyt wywołany był okrążającą obie gwiazdy planetę i byliśmy w stanie zmierzyć jej właściwości" - mówi Jerome Orosz z SDSU. Naukowcy mówią o takich obiektach, że przypominają Tatooine - okrążającą układ podwójny planetę przedstawioną w "Gwiezdnych Wojnach". Badacze spodziewają się kolejnych nowości. TESS w czasie swojej pracy ma bowiem pozwolić na "przeczesanie" całego obrazu nieba. Astronomowie liczą na odkrycie nawet setki planet, krążących wokół dwóch gwiazd. Pozwoli to na dokładną analizę właściwości tego rodzaju układów. Nie było to dotąd możliwe, nawet po odkryciu kilkudziesięciu takich planet przez teleskop Keplera, umieszczony na orbicie w 2009 roku. W czasie konferencji eksperci z SDSU przedstawili także inną planetę z układu podwójnego (KOI-3152 b), odkrytą właśnie przez wspomniany instrument. "Pierwszy raz zarejestrowaliśmy silne przesłanki za istnieniem tej planety już w 2012 roku, jednak potwierdzenie tego wymagało dodatkowych danych i modeli komputerowych. W szczególności, kłopoty sprawiały plamy na macierzystej gwieździe i słaby sygnał zaćmienia tworzonego przez drugą gwiazdę" - opowiada, William Welsh z SDSU. KOI-3152 b znajduje się 1,3 tys. lat świetlnych od Ziemi i jest 3,9 raza od niej większa. Okrąża gwiazdy w czasie 175 dni. Jest gazową planetą o niskiej gęstości, więc życie, jakie znamy nie mogłoby się na niej rozwinąć, choć znajduje się na gorącej granicy strefy sprzyjającej życiu. Więcej informacji na stronie. (PAP) mat/ zan/ http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C80220%2Ckosmiczny-teleskop-tess-odkryl-planete-podobna-do-tej-z-gwiezdnych-wojen
  16. Dżet z czarnej dziury w M87 osiąga prędkości bliskie prędkości światła 2020-01-10. Autor. Vega W kwietniu 2019 r. współpracownicy projektu EHT opublikowali pierwszy obraz czarnej dziury z zaobserwowanym masywnym, ciemnym obiektem w centrum galaktyki M87. Ta czarna dziura ma masę ok. 6,5 mld razy większą niż Słońce i znajduje się ok. 55 mln lat świetlnych od Ziemi. Czarna dziura została nazwana przez astronomów M87*, a ostatnio otrzymała hawajską nazwę ?Powehi?. Przez lata astronomowie obserwowali promieniowanie ze strumienia wysokoenergetycznych cząstek ? zasilanego przez czarną dziurę ? wystrzeliwujące z M87. Badali dżet w świetle radiowym, optycznym i rentgenowskim. Teraz, korzystając z obserwacji Chandra, naukowcy zauważyli, że części dżetu poruszają się z prędkością bliską prędkości światła. Kiedy materia zbliży się wystarczająco do czarnej dziury, opadnie na dysk akrecyjny. Część materii z wewnętrznego regionu dysku akrecyjnego opadnie na czarną dziurę a część zostanie przekierowywana z dala od niej w postaci wąskich strumieni materii wzdłuż linii pola magnetycznego. Ponieważ proces opadania jest nieregularny, dżety zbudowane są z węzłów, które czasem można zidentyfikować za pomocą teleskopu Chandra i innych. Naukowcy wykorzystali obserwacje Chandra z 2012 i 2017 roku, aby śledzić ruch dwóch rentgenowskich węzłów znajdujących się w dżecie około 900 i 2500 lat świetlnych od czarnej dziury. Dane rentgenowskie pokazują ruch z pozorną prędkością 6,3 razy większą od prędkości światła dla węzła bliższego czarnej dziurze, i 2,4 razy większą niż prędkość światła dla drugiego. ?Jednym z niezniszczalnych praw fizyki jest to, że nic nie może się poruszać szybciej, niż prędkość światła. Nie złamaliśmy zasad fizyki, ale znaleźliśmy przykład niesamowitego zjawiska zwanego ruchem nadświetlnym? ? powiedział współautor badania Brad Snios z CfA. Ruch nadświetlny występuje, gdy obiekty poruszają się z prędkością bliską prędkości światła w kierunku zbliżonym do naszej linii widzenia. Strumień leci w naszą stronę niemal tak szybko, jak światło, które wytwarza, co daje złudzenie, że jego ruch jest znacznie szybszy niż prędkość światła. W przypadku M87* dżet celuje bardzo blisko naszego kierunku, co powoduje te pozorne egzotyczne prędkości. Astronomowie widzieli wcześniej taki ruch w dżecie M87* na radiowych i optycznych długościach fali, ale nie byli w stanie ostatecznie wykazać, że materia w strumieniu porusza się z prędkością zbliżoną do prędkości światła. Zespół zauważył, że cecha poruszająca się z prędkością 6,3 razy większą niż prędkość światła zanikła o ponad 70% między rokiem 2012 a 2017. To zanikanie prawdopodobnie było spowodowane utratą energii przez cząstki ze względu na wytwarzane promieniowanie, gdy krążyły wokół pola magnetycznego. Aby to mogło nastąpić, zespół musiałby widzieć promieniowanie X z tych samych cząsteczek w obu momentach a nie poruszającą się falę. Dane z Chandra stanowią doskonałe uzupełnienie danych z EHT. Wielkość prędkości wokół czarnej dziury widziana za pomocą Event Horizon Telescope jest około 100 mln razy mniejsza niż wielkość dżetu widzianego z Chandra. Kolejna różnica polega na tym, że EHT obserwował M87 przez sześć dni w kwietniu 2017 roku, dając ostatni obraz czarnej dziury. Obserwacje Chandra badają wyrzuconą materię w strumieniu wystrzelonym z czarnej dziury setki i tysiące lat wcześniej. Opracowanie: Agnieszka Nowak Źródło: Chandra Urania https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/01/dzet-z-czarnej-dziury-w-m87-osiaga.html
  17. Podróż kosmiczna może sprawić, że krew płynie w odwrotnym kierunku 2020-01-10. NN.MNIE Naukowcy opisali niezwykły eksperyment przeprowadzony na orbicie Ziemi. Nie przebiegł on do końca tak, jak planowała NASA ? pisze ?Gazeta Wyborcza?. I dodaje, że ?stawia to pod znakiem zapytania możliwość dalekich podróży w kosmosie?. O zagrożeniu informuje ?The New England Journal of Medicine?, najbardziej prestiżowy magazyn medyczny na świecie. ?Od czasu ogłoszenia planów powrotu na Księżyc i wyprawy na Marsa większość eksperymentów medycznych na orbicie w ten czy inny sposób dotyczy dalekich podróży. Tak było i tym razem? ? podaje. Dodano, ?w doświadczeniu udział wzięło 11 zdrowych astronautów (dziewięciu mężczyzn i dwie kobiety), którzy podczas swoich misji spędzili dłuższy czas (przeciętnie siedem miesięcy) w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)?. ?Celem było sprawdzenie, jak w stanie nieważkości zachowują się płyny w ludzkim ciele. Jednym z elementów eksperymentu ? badanie budowy i funkcjonowania żyły szyjnej wewnętrznej, głównego naczynia odprowadzającego krew z twarzy, jamy czaszki i szyi? ? wyjaśniono. Zaznaczono, że ?u wszystkich astronautów zarówno przed startem, w trakcie pobytu na orbicie (w 50. i 150. dniu), jak i po powrocie na Ziemię wykonano badanie ultrasonograficzne (w różnych pozycjach) naczyń szyjnych. Podkreślono, że ?już pierwsze wyniki testów opublikowane dwa miesiące temu na łamach ?JAMA? wzbudziły zaniepokojenie. ?Okazało się, że podróż kosmiczna, przebywanie w stanie nieważkości, jest w stanie zahamować normalny przepływ krwi, a nawet sprawić, by czasami krew ta płynęła w odwrotnym kierunku! Zaobserwowaliśmy to u sześciu astronautów. To duży problem, jeżeli rozpatrujemy go w kontekście długo trwających misji, jak np. planowana na Marsa? ? mówił wówczas dr Michael Stenger z Laboratorium Układu Krążenia w Centrum Kosmicznym Johnsona w Houston, główny autor pracy. ?Największy niepokój wzbudził przypadek astronauty (jego nazwiska nie podano), u którego podczas misji na orbicie w lewej żyle szyjnej wewnętrznej zauważono coś, co przypominało w pełni uformowany zakrzep?, pisze gazeta. ?Badanie powtórzono, a jego wyniki oceniało, niezależnie od siebie, dwóch radiologów na Ziemi. Ich diagnoza brzmiała jednoznacznie ? to jest zakrzep. A pojawił się on, przypomnijmy, po ledwie 50 dniach pobytu w kosmosie u całkiem zdrowego człowieka (bo generalnie na orbitę wysyła się najzdrowszych z najzdrowszych)? ? zaznaczono. źródło: PAP https://www.tvp.info/46135600/lot-w-kosmos-szkodliwy-dla-zdrowia
  18. Kosmiczna gorączka złota. Kto podbije asteroidy warte tryliony dolarów? Autor: Marcin Kozera (2020-01-10) Wszechświat jest pełen tajemniczych i majestatycznych obiektów oraz zjawisk, które mają swoją wartość ekonomiczną. Ile są więc warte bogactwa, które czekają na nas w otchłani Uniwersum? Asterank jest ekonomicznym i naukowym katalogiem planetoid Układu Słonecznego. Znajduje się w nim ponad 600 tysięcy tego typu obiektów. Jednym z najbardziej spektakularnych biznesów przyszłości będzie gospodarcze wykorzystanie zasobów ukrytych w asteroidach, kometach, księżycach, planetach i innych strukturach Wszechświata. Każda z grup planetoid przedstawia inną wartość pod względem ekonomicznym. Wiele z nich zawiera cenne metale (np. platyna), powszechnie używane przemysłowo na Ziemi i do których dostęp zaczyna być coraz trudniejszy. Między innymi dlatego powstał katalog Asterank, który jest próbą oszacowania wartości ekonomicznej i naukowej tych obiektów. W tej chwili katalog Asterank podzielony jest na cztery grupy: największego zysku, największej wartości, najlepszego stosunku zysku do kosztów oraz dostępności. Są to wartości teoretyczne, wyliczone przez twórcę strony na podstawie dostępnych danych naukowych. Duże planetoidy naszego Układu Słonecznego, np. 253 Mathilde, przedstawiają ogromną wartość (szacowaną na ponad 100 bilionów dolarów), ale dotarcie do nich jest bardzo trudne. Mniejsze planetoidy, w szczególności te zbliżające się do Ziemi, oferują lepszy stosunek zysku do kosztów czy dostępności. I w tej kategorii najbardziej interesującym obiektem wydaje się być planetoida 2000 BM19, z której zysk po sprowadzeniu materiałów, mógłby wynieść nawet 7 bilionów dolarów. Najbardziej dostępną planetoidą wydaje się być 2009 WY7, która pomiędzy 2032 a 2066 rokiem dokona jedenastu dość bliskich zbliżeń do Ziemi. Najdroższa jest warta prawie 27 trylionów dolarów (1 i 18 zer) asteroida Davida. Wartość całego pasa asteroid pomiędzy Marsem a Jowiszem oceniana jest na 700 trylionów dolarów. Nie są to jednak najdroższe obiekty w dotychczas przez nas zbadanej przestrzeni kosmicznej. Numerem jeden jest w tej kategorii znajdująca się 40 lat świetlnych od Ziemi tzw. ?Diamentowa Planeta? 55 Cancri e. Jej wartość jest szacowana na 26,9 kwintyliona dolarów (1 i 30 zer). Jakiekolwiek sprowadzenie na Ziemię większej ilości cennego metalu (złota, platyny, palladu itp.) doprowadzi do gwałtownego spadku cen i w konsekwencji ? spadku opłacalności. W miarę eksploatacji kolejnych zasobów Układu Słonecznego, ceny metali spadną w zasadzie do zera. Co mógłby oznaczać taki scenariusz? Banki centralne państw gromadzą część swych rezerw w złocie. Złoto zachowujące swoją wysoką wartość stanowi podporę stabilności systemów finansowych. Polska ma 100 ton złota, USA ponad 8 tysięcy ton. Gdyby nagle na światowy rynek trafiło 10 tys. ton żółtych sztabek, to zapasy każdego z krajów stałyby się z dnia na dzień o wiele mniej warte. Konsekwencje są trudne do opisania. Od dramatów ludzi, którzy w złocie lokowali oszczędności życia, po głęboki chaos w całej światowej gospodarce. Może więc lepiej nie inwestować oszczędności w żaden metal szlachetny, bo to może być wkrótce najgorsza z możliwych lokat kapitału. Nie ulega wątpliwości, że z chwilą gdy ktoś zacznie wydobywać i sprowadzać na Ziemię kosmiczne surowce, staniemy przed koniecznością przedefiniowania całej ekonomii. https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/kosmiczna-goraczka-zlota-kto-podbije-asteroidy-warte-tryliony-dolarow
  19. Odkryto krater po uderzeniu sprzed 800 000 lat 2020-01-10. 790 000 lat temu meteoryt uderzył w Ziemię. Naukowcy właśnie znaleźli krater, który pozostał po tym zdarzeniu. Około 790 000 lat temu w Ziemię uderzył meteoryt z taką siłą, że eksplozja pokryła ok. 10 proc. naszej planety błyszczącymi bryłami skalistych gruzów. Te fragmenty stopionej skały zwane tektytami zostały rozrzucone po całym świecie - od Indochin po wschodnią Antarktydę. Przez sto lat naukowcy poszukiwali krateru uderzeniowego tego meteorytu. Właśnie go znaleziono. Analiza geochemiczna i lokalne odczyty grawitacyjne wykazały, że krater znajduje się w południowym Laosie na płaskowyżu Bolaven. Krater został ukryty pod polem schłodzonej lawy wulkanicznej o powierzchni ponad 5000 km2. Naukowcy uważają, że meteoryt, który spadł na Ziemię 790 000 lat temu, doprowadził do najsilniejszej eksplozji w tej części świata. Nie wiadomo było, jak duży krater powstał. Szacunki średnicy wahały się między 15 a 300 km, a dokładna wartość pozostawała niepewna. W ramach nowego badania naukowcy zbadali kilka obiecujących kraterów w południowych Chinach, północnej Kambodży i środkowym Laosie, ale szybko wykluczyli te miejsca. We wszystkich przypadkach kratery okazały się znacznie starsze. Wreszcie udało się namierzyć prawidłową lokalizację krateru. To płaskowyż Bolaven w Laosie. Anomalie odkryte pod polem lawy wskazują, że prawdopodobnie właśnie tam znajduje się krater. Ma on 13-17 km średnicy. Źródło: INTERIA https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-odkryto-krater-po-uderzeniu-sprzed-800-000-lat,nId,4252090
  20. Biznes w kosmosie? Nie tak łatwo! 2020-01-09. Marek Matacz Choć można odnieść wrażenie, że za obecnym podbojem kosmosu stoją głównie prywatne firmy, to eksploracja przestrzeni jest nadal ogromnym wyzwaniem. Sukces wciąż zależy głównie od państwowych i międzynarodowych przedsięwzięć. Biznes ma jednak w nich niemały udział, a to także szansa dla Polski ? mówi dr Piotr Kaczmarek-Kurczak z Akademii Leona Koźmińskiego. Nauka w Polsce: Chyba już powoli można się przyzwyczaić do coraz nowszych, przełomowych wręcz osiągnięć takich firm jak SpaceX czy Blue Origin. Czy stoimy u progu przełomu, po którym eksploracja kosmosu się sprywatyzuje? Dr Piotr Kaczmarek-Kurczak, ekspert ds. innowacji i przedsiębiorczości: Odpowiedź na to pytanie będzie skomplikowana. Można powiedzieć ? i tak, i nie. Wszystko zależy bowiem od tego, kto za działania w przestrzeni kosmicznej zapłaci. W tej chwili specjalna ustawa umożliwia NASA płacenie prywatnym firmom za wykonanie zatwierdzonych przez kongres konkretnych zadań w kosmosie, na przykład za dowożenie ładunków na stację kosmiczną. Oczywiście wiele z technologii opracowanych na potrzeby NASA jest wykorzystywanych czysto komercyjnie, jak chociażby przy wynoszeniu satelitów na orbitę. W ten sposób wykorzystywane są np. rakiety Falcon firmy SpaceX. Sam rynek wynoszenia satelitów jest rzeczywiście całkiem spory, gdyż jego wartość szacuje się na około 9 mld dolarów rocznie. Jednak nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, kiedy prywatne firmy podjęłyby się jakichś poważnych pozaorbitalnych przedsięwzięć kosmicznych, pokrywając ich koszt całkowicie z własnych kieszeni. Za takie działania dzisiaj płacą podatnicy poprzez agencje kosmiczne i granty rządowe. Żadne z takich, nawet planowanych działań, które byłyby w pełni zrealizowane przez podmioty prywatne, jeszcze nie zostało wprowadzone w życie. Nawet budowa nadmuchiwanej stacji orbitalnej Bigelow Aerospace (opartej zresztą na technologii Transhab kupionej od NASA), czy lot na Księżyc zapowiadany przez SpaceX. NwP: Czego więc można się spodziewać? PK-K: Jeśli ten system się utrzyma, jeżeli kongres USA zgodzi się na przekazywanie kolejnych obowiązków prywatnym przedsiębiorstwom i rozszerzenie finansowania, będziemy widzieli rosnącą liczbę firm wykonujących tego typu zlecenia zarówno na orbicie, jak i w głębokim kosmosie. Jeśli jednak model zostanie uznany za niewłaściwy i wycofana zostanie jego akceptacja w kongresie, firmy te będą miały poważne problemy finansowe, być może nawet nie będą w stanie przetrwać. Są to w większości spółki, które nie mają stałego dopływu pieniędzy. Środki, które przeznaczają miliarderzy na działalność kosmiczną, są dużo mniejsze od tych, którymi dysponuje NASA. Na przykład SpaceX jest warta 30,5 mld dolarów. Dla porównania ? budżet NASA to mniej więcej 25 miliardów dolarów. Na dodatek spora część przychodów SpaceX to pieniądze NASA i rządu USA. Dlatego wycena SpaceX jest bardzo zależna od tego, czy ta firma jest w stanie zdobywać zlecenia rządowe na wynoszenie satelitów. Stąd kłótnia o zlecenie Departamentu Obrony na wynoszenie satelitów wojskowych po wygraniu kontraktu przez SpaceX. Wówczas zaprotestowało na przykład Blue Origin Jeffa Bezosa (założyciela Amazona), oskarżając SpaceX o budowanie monopolu. Obecnie, jedyne prywatne przedsięwzięcie niezwiązane z działalnością rządu, które może przynosić prawdziwe korzyści finansowe, to projekty, nad którymi pracuje SpaceX, Google czy Facebook. Firmy te chcą umieścić na orbicie sieć satelitów dostarczających Internet na całym globie, niezależnie od infrastruktury istniejącej na tym obszarze. Dzięki temu będą mogły docierać ze swoimi usługami do potencjalnych użytkowników na całym świecie, bez ograniczeń politycznych, które tworzą np. Chiny czy Rosja. To powiększy zasięg ich usług o kolejnych setki milionów użytkowników i ogromnie powiększy ich dochody. Jednak z lotów na Księżyc czy na Marsa nie ma i jeszcze długo nie będzie pieniędzy. Owszem, SpaceX może wysłać trochę statków i sond na Księżyc czy nawet Marsa, ale to są demonstratory technologiczne, które mają pokazać ich potencjalnym klientom, na co stać tę firmę. Natomiast większe i systematyczne zakupy różnego rodzaju usług w przestrzeni kosmicznej wciąż leżą w rękach polityków. NwP: Można jednak odnieść wrażenie, że prywatnej aktywności w kosmosie jest coraz więcej. PK-K: Rzeczywiście ostatnie lata wyglądają tak, jakby ludzkość pełną parą wyruszyła na podbój kosmosu. Prawda jednak jest taka, że nie nastąpiła żadna fundamentalna zmiana. Wszystko to jest silnie ugruntowane historycznie i wynika w dużej mierze z rozczarowania modelem opracowanym w latach 60. i 70. Stworzenie finansowanej z budżetu, niezwiązanej z wojskiem agencji kosmicznej skupiającej najświatlejsze umysły wydawało się niesłychanie atrakcyjne. Panowała opinia, że to właściwy model eksploracji przestrzeni kosmicznej i działań w imię dobra ludzkości. Problem pojawił się jednak wtedy, gdy w czasie prezydentury Nixona uchwalono ważną zmianę. Wcześniej określano cele i pytano, ile NASA potrzebuje pieniędzy. Agencja dostawała więc środki według potrzeb. Później jednak prezydent Nixon wprowadził stały budżet i w jego ramach NASA sama miała sobie wyznaczać cele. W latach 90., po katastrofie Challengera, opinia publiczna uświadomiła sobie, że agencja jest mocno obciążonym politycznie tworem i że wydatki zależą właśnie od czynników politycznych. Doskonałym przykładem były promy kosmiczne, których wiele elementów wyprodukowano nie tam, gdzie było to najbardziej uzasadnione technologicznie i kosztowo, ale tam, gdzie byli wyborcy głosujący na konkretnych senatorów i kongresmenów zapewniających finansowanie. NwP: Jaki był tego skutek? PK-K: Pojawili się ludzie, którzy krytykowali taki system. Należał do nich Robert Zubrin, autor słynnej książki ?The Case for Mars? i inspirator ruchu Mars Underground, przekształconego w The Mars Society. Już w latach 90. zaproponował zmianę sposobu finansowania misji kosmicznych. Zubrin pracował dla podwykonawcy NASA ? firmy Martin Marietta ? i dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak niewydolny jest system oparty na klasycznych zamówieniach publicznych według zasady ?koszty plus?. Tradycyjny system polegał na tym, że NASA pytała podwykonawców: ?za ile zbudujecie nam ten system??. To z kolei zachęcało firmy do zawyżania kosztów. Liczyły się też wpływy polityczne i lobbing ? jeśli NASA uznawała, że jakaś wycena przekracza jej możliwości finansowe, firmy naciskały na senatorów i kongresmenów, by dorzucali NASA pieniędzy w miarę potrzeb pod warunkiem, że pieniądze zostaną przeznaczone na projekty realizowane przez te firmy. System był bardzo lukratywny, ale niemal wszystkie projekty NASA z tego powodu grubo przekraczały budżet i terminarze realizacji. Jakość również bardzo spadła, co spowodowało całą serię spektakularnych wpadek ? utraconych sond kosmicznych, awarii i katastrof. Zubrin zaproponował więc ustanowienie systemu, w którym za wykonanie konkretnych zadań firmy prywatne otrzymują konkretne nagrody: umieszczenie ładunku na orbicie, sprowadzenie ładunku z orbity, dokowanie dwóch statków na orbicie itd. O kontrakty mogły się ubiegać firmy prywatne, ale nie mogły przekroczyć budżetu. Warunki konkursów i udzielenia kontraktu też były bardzo surowe, transparentne i uniezależnione od wpływów politycznych. Po katastrofie Columbii w 2003 roku krytyka NASA wzrosła do tego stopnia, że Agencja poczuła konieczność zmiany dotychczasowego stanu rzeczy. Wtedy pomysły Zubrina wróciły do łask. Wycofano się z systemu wahadłowców, który miał być zastąpiony przez nowy system rakiet nośnych, ale jego realizacja była bardzo niepewna. Jedynym środkiem do wynoszenia zaopatrzenia i obsługi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej były rosyjskie rakiety Sojuz i Proton, co do których Stany były niemal pewne, że są znacząco przepłacone. W tej sytuacji NASA nie miała nic do stracenia. Uruchomiła program COTS (Systemy Komercyjnego Transportu Orbitalnego), który sfinansował próby rakiet takich firm jak SpaceX (rakiety Falcon i kapsuły Dragon) czy Orbital Science (rakiety Antares i statki towarowe Cygnus). Tu zresztą ujawniła się siła programu COTS: kiedy jedna z firm (Rocketplane) okazała się niezdolna do realizacji kontraktu, zastąpiła ją właśnie firmą Orbital Science. Na oba te zlecenia NASA wydała ułamek swoich zwykłych kosztów ? cały program wraz z realizacją 20 lotów kosztował zaledwie 3 miliardy dolarów, podczas gdy szacowany koszt jednego lotu wahadłowców oscylował od 500 milionów do 1 miliarda dolarów. Jednak warto pamiętać, że cały rozwój obu firm został w znaczący sposób sfinansowany przez NASA. Stąd zgryźliwe uwagi szefa NASA po konferencji SpaceX, na której firma Elona Muska przedstawiła koncepcję swojego statku Starship. Szef NASA zwrócił uwagę, że powinna się ona raczej skupić na realizacji zlecenia NASA na lot załogowej kapsuły Dragon do stacji kosmicznej, zamiast zajmować się lotami na Marsa, za które Agencja nie płaci. NwP: A jak jest na naszym kontynencie? PK-K: Europejskie wydatki na projekty kosmiczne są dużo mniejsze niż wydatki USA, chociaż PKB Unii Europejskiej jest z grubsza podobne do PKB Stanów Zjednoczonych. Budżet ESA jest prawie czterokrotnie mniejszy niż NASA, w liczbach bezwzględnych jest to prawdopodobnie druga pod względem budżetu agencja kosmiczna na świecie. Europa umiarkowanie wierzy w sektor prywatny, powierzając wykonanie najważniejszych zadań firmom kontrolowanym przez sektor państwowy. Kluczowy program budowy rakiet nośnych Ariane jest realizowany przez przedsiębiorstwa, które w dużej mierze są kontrolowane przez państwo (Francję, Niemcy, w mniejszym stopniu pozostałe kraje członkowskie). Firmy w pełni prywatne wykonują zaś różne pomocnicze zadania. Następuje jednak zmiana nastawienia wobec sektora prywatnego, idąca w kierunku jego szerszego udziału w projektach Agencji. Europa bardzo chce wziąć udział w kosmicznym wyścigu i ma do tego odpowiednie warunki. Jednak żadne przedsiębiorstwo z Europy prawdopodobnie nie podejmie się także takich zadań, jak robi to SpaceX czy Blue Origin. Europejskie firmy nie mają jak na razie odpowiedniego doświadczenia, na rynku europejskim trudniej o odpowiedni personel, nie ma też odpowiedniego wsparcia kapitałowego ze strony inwestorów prywatnych (SpaceX w 48 proc. należy do funduszy inwestycyjnych venture capital). ESA otwiera szeroko drzwi dla małych i średnich przedsiębiorstw, ale raczej nie widać szans na powstanie takich podmiotów, jak amerykańskie spółki kosmiczne. Jednocześnie warto nadmienić, że inne kraje, takie jak Japonia, Rosja i Chiny, realizują programy praktycznie w 100 proc. państwowe, więc amerykański program COTS i amerykański prywatny sektor kosmiczny jest światowym ewenementem. NwP: Jednak europejskie, w tym polskie przedsiębiorstwa biorą nieustannie udział w różnorodnych przedsięwzięciach, choć nie tak spektakularnych jak głośne amerykańskie projekty. PK-K: Zgadza się. Także w Polsce mamy dobrze funkcjonujący przemysł kosmiczny. Rodzime firmy, jak np. CreoTech czy Astronika, produkują m.in. komponenty do satelitów i sond kosmicznych. Polska ma też długą tradycję działań na polu wykorzystania przestrzeni kosmicznej, m.in. za sprawą Centrum Badań Kosmicznych PAN działającego już w latach 70. Dzięki udziałowi CBK w projektach kosmicznych do Polski zaczęły trafiać pierwsze zlecenia na wykonanie instrumentów, rozwijała się kadra inżynierów i specjalistów. NwP: Według Polskiej Strategii Kosmicznej, krajowe firmy miałyby do 2030 roku zagospodarować 3 proc. europejskiego rynku. Czy to ambitny plan i czy Pana zdaniem jest wykonalny? PK-K: Z polskimi planami i strategiami niestety często bywa, że nie wiadomo, czy są wykonalne. Ich realizacja zależy bowiem od determinacji politycznej, jaką włożymy w ich realizację. Polska ma wciąż bardzo dobry przelicznik jakości i kosztów pracy, więc przy naprawdę dużym wysiłku osiągnięcie celu jest raczej możliwe. Jednak wiele planów w naszym kraju nie jest kontynuowanych, czy dostatecznie finansowanych. Polskie firmy kosmiczne są młode i stosunkowo słabe pod względem kapitalizacji. Ich kapitał to są kwoty rzędu kilkunastu, być może kilkudziesięciu milionów złotych. Jak na branżę kosmiczną to bardzo mało, spółki internetowe w Polsce pozyskują kapitalizację na poziomie 2-3-krotnie wyższym. Bez wsparcia rządowego i koordynacji ze strony odpowiedniej instytucji, zrealizowanie postawionego celu może być bardzo trudne. Ponadto, Polska Strategia Kosmiczna wciąż nie uzyskała konsensusu politycznego, co może oznaczać, że kolejne rządy wcale mogą się nie czuć zobligowane do jej kontynuacji. NwP: W jakich dziedzinach mamy największe szanse? PK-K: Należy rozdzielić dwie rzeczy. Pierwsza sprawa to medialne, spektakularne projekty, np. misje do dalekich planet. Już w latach 80. powstawały na ich potrzeby polskie podzespoły. Jednak ten sektor nie jest szczególnie znaczący ekonomicznie. Projekty te trwają długo, organizuje się je rzadko. Sonda może lecieć do celu np. 10 lat. Trudno z takich zleceń się utrzymać. Z drugiej strony, udział w takich misjach mocno podnosi nasze kompetencje i zapewnia naszym firmom odpowiednią reputację, pozwalającą ubiegać się o bardziej ?przyziemne?, ale też bardziej lukratywne kontrakty. W szerszej perspektywie ważniejszy jest udział w ciągłych aktywnościach ESA, czyli np. w produkcji satelitów, tworzeniu nowego typu czujników, anten, systemów przetwarzania obrazu. Tutaj kryją się naprawdę spore pieniądze. Takie zlecenia dają bowiem szansę rozwoju całego spektrum firm i podwykonawców, powiększają i dają zatrudnienie specjalistom i inżynierom. Tworzą także silne sieci powiązań i kooperacji międzynarodowej, które są bardzo ważne w tym sektorze. Jako podwykonawcy mamy naprawdę bardzo wiele atutów, a nasz sektor kosmiczny może się stać bardzo ważną częścią naszej gospodarki, napędzającą innowacje w innych sektorach, na przykład lotniczym, informatycznym, czy nawet w rolniczym. Możemy myśleć o udziale Polski w trudnych, prestiżowych misjach, a nawet w lotach załogowych, jako sposobie reklamy naszych możliwości, ale jednocześnie musimy mieć na uwadze, co przyczynia się do stałego, długofalowego rozwoju naszego sektora wysokich technologii. NwP: Czyli powinniśmy postawić na pragmatyzm... PK-K: Sektor kosmiczny ma ogromną moc kreowania romantycznych wizji, pobudzania wyobraźni. Przyciągania talentów. Tworzenia długofalowej wizji. Jednak w perspektywie najbliższych lat konsekwencje np. pierwszego prywatnego oblotu Księżyca przez jakiegoś miliardera, czy zbudowania taniej, szybkiej, globalnej, satelitarnej sieci komputerowej są nieporównywalne. Jeśli takie przedsięwzięcia jak Starlink się powiodą, skutki ekonomiczne, polityczne, czy społeczne będą porównywalne do powstania komercyjnego Internetu na przełomie XX i XXI wieku. Nastąpi ogromny przełom w dziedzinie telepracy, zwiększy się zasięg sterowania dronami i zwiększy się ich komercyjne wykorzystanie, powiększy się dostęp do monitoringu satelitarnego w czasie rzeczywistym, globalizacja dóbr cyfrowych przyspieszy, szybko powiększać się będzie rynek usług streamingowych itd. Nowe szanse zyskają firmy informatyczne, które uzyskają dostęp do nowych rynków i możliwości. To będzie nowa rewolucja, w której możemy wziąć aktywny udział ? w Polsce szykowana jest na przykład produkcja seryjna mikrosatelitów HyperSat opartych na wspólnej, modułowej platformie. Nasze firmy zajmujące się kompresją danych, przetwarzaniem danych satelitarnych, optymalizacja łączności itp. zyskają nowe możliwości. I dlatego nasze działania powinny łączyć romantyzm z pragmatyzmem: powinniśmy włączać się w projekty związane z eksploracją kosmosu, by zachęcać młodzież do studiowania, a potem pracy w sektorze kosmicznym. A później wykorzystywać szanse, jakie tworzy sektor kosmiczny, żeby uczestniczyć w rewolucji biznesowej i technologicznej odbywającej się przy jego udziale. Tak właśnie działa SpaceX, konkurując o młodych inżynierów z NASA ? co jest bardziej podniecające: naprawa toalety na stacji kosmicznej, czy wysłanie czerwonego roadstera w stronę Marsa? I mimo, że NASA robi na co dzień tysiąc razy bardziej skomplikowane rzeczy niż SpaceX, wysyła sondy na Plutona, naprawia teleskop Hubble?a na orbicie itd., to w umysłach młodego pokolenia utalentowanych absolwentów studiów inżynierskich wygrywa właśnie czerwona Tesla w drodze do pasa asteroid. A dzięki nim SpaceX może realizować inne swoje projekty, dużo bardziej biznesowe, takie jak nowe generacje rakiet i podbój rynku usług satelitarnych. PAP - Nauka w Polsce, Marek Matacz mat/ ekr/ http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C80186%2Cbiznes-w-kosmosie-nie-tak-latwo.html
  21. Początek 2020: dwie grupy plam z nowego cyklu 2020-01-10. Krzysztof Kanawka Od początku 2020 roku obserwujemy na Słońcu obszary aktywne o magnetycznej konfiguracji z nowego, nadchodzącego cyklu słonecznego. Cykl aktywności słonecznej charakteryzuje się odpowiednią ?kolejnością? polaryzacji pola magnetycznego obszarów aktywnych. Ta polaryzacja zamienia się w każdym kolejnym cyklu. Aktualnie (24. cykl aktywności słonecznej) polaryzacja jest następująca: N (północ) za S (południe) dla półkuli północnej i S (południe) za N (północ) na półkuli południowej względem ruchu obrotowego Słońca. W poprzednim cyklu polaryzacja była odwrotna i w następnym cyklu również będzie odwrotna. Obszary o polaryzacji z nadchodzącego cyklu Pod koniec cyklu aktywności słonecznej mogą się pojawiać pierwsze obszary aktywne z nowego cyklu. Te obszary pojawiają się z dala od równika słonecznego. Natomiast w pobliżu równika wciąż pojawiają się obszary, które są z aktualnego cyklu. Taka sytuacja nastąpiła już ponad dwa lata temu: 28 sierpnia i 10 września 2017 roku. W przypadku 28 sierpnia 2017 przez kilka godzin na tarczy słonecznej w obszarze z dala od równika pojawiła się mała pojedyncza plama słoneczna. Z kolei 10 września 2017 pojawiły się dwie małe plamy, które również zniknęły po kilku godzinach. Na początku listopada 2019 pojawiła się grupa plam po południowej stronie Słońca. Grupa utrzymała się na tyle długo, by otrzymać oficjalny numer ? 2750. Następnie, dwudziestego trzeciego grudnia na południowej półkuli słonecznej pojawiła się nowa plama słoneczna ? o polaryzacji nadchodzącego cyklu. Dzień później pojawiła się druga grupa plam nowego cyklu słonecznego. Plamy otrzymały numery 2753 i 2754. Początek 2020 roku ? kolejne dwa obszary o konfiguracji nowego cyklu słonecznego Już pierwszego stycznia, tuż przy wschodnim brzegu tarczy słonecznej, pojawił się nowy obszar aktywny o polaryzacji z nowego cyklu. Obszar otrzymał numer 2755. Ten aktywny region utrzymał się cały tydzień, co jest aktualnym rekordem w długości utrzymania się plam z nowego cyklu. Poniższe nagranie prezentuje ewolucję tego obszaru aktywnego. Ósmego stycznia pojawił się kolejny obszar aktywny o konfiguracji magnetycznej z nowego cyklu. Ten obszar rozwija się na północnej półkuli Słońca. Słaby cykl słoneczny? Jak aktywny będzie 25. cykl słoneczny? Na początku grudnia 2019 pojawiła się nowa prognoza aktywności słonecznej. Wg tej prognozy minimum powinno nastąpić w kwietniu 2020 roku (plus minus 6 miesięcy). Oznacza to, że jest możliwe, że już w tej chwili Słońce ?przekracza? minimum swojej aktywności pomiędzy 24 a 25 cyklem aktywności. Maksimum 25 cyklu jest prognozowane na lipiec 2025 roku. Naukowcy uważają, że maksimum nadchodzącego cyklu będzie podobne do kończącego się właśnie cyklu i jednocześnie znacznie niższe niż większość cyklów z XX wieku. Warto tu jednak zaznaczyć, że prognozowanie wielkości oraz terminu maksimum cyklu słonecznego wciąż jest obarczone dużą niepewnością, choć wyraźne postępy w tej dziedzinie heliofizyki nastąpiły podczas poprzedniego minimum i na początku 24 cyklu. Niemniej jednak nadal jest dość prawdopodobne, że 25 cykl będzie mieć inny kształt oraz czas trwania niż jest to obecnie prognozowane. Aktywność słoneczna jest komentowana w dziale na Polskim Forum Astronautycznym. (NASA, PFA) Evolution of 2755 sunspot group Ewolucja grupy 2755 / Credits ? NASA, SDO https://kosmonauta.net/2020/01/poczatek-2020-dwie-grupy-plam-z-nowego-cyklu/
  22. Pełnia i zaćmienie w jednym. Wilczy Księżyc zjawiskowo rozpocznie lata 20. 2020-01-09. MK.MNIE Pierwsza pełnia w latach 20. będzie niezwykła, bo na niebie będziemy mogli obserwować Wilczy Księżyc. Tegoroczny będzie tym bardziej spektakularny, że Srebrny Glob zahaczy o półcień Ziemi. Dzięki temu nasz naturalny satelita będzie jednocześnie w pełni i zaćmieniu ? dokładnie w tzw. zaćmieniu półcieniowym. Punkt kulminacyjny już w piątek 10 stycznia wieczorem. Styczniowa pełnia zwyczajowo nosi nazwę Wilczego Księżyca lub Zaćmienia Księżyca Wilka. Określenie wywodzi się z legend rdzennych Amerykanów, ponieważ z początkiem roku, gdy było najzimniej, wilki podchodziły bliżej ludzkich osad w poszukiwaniu pożywienia. Wtedy też ich wycie było najlepiej słyszalne. Tegoroczne zjawisko będzie doskonale widoczne niemal w całej Polsce ? oczywiście w zależności od warunków meteorologicznych. Choć dla części kraju prognozowane jest zachmurzenie, może przy silnym wietrze uda się dostrzec pełnię. Piątkowa pełnia Księżyca będzie tym bardziej niezwykła, że Srebrny Glob w czasie swojej wieczornej wędrówki po niebie zahaczy o półcień naszej planety. Choć nie zanurzy się w nim całkowicie, to w maksymalnym punkcie (tuż po godz. 20) w cieniu znajdzie się nawet 90 proc. tarczy Księżyca. Do obserwacji nie potrzeba żadnego specjalistycznego sprzętu, jednak teleskop czy lornetka ułatwią podziwianie zjawiska. źródło: news.astronet.pl, portal tvp.info https://www.tvp.info/46121145/pelnia-i-zacmienie-w-jednym-wilczy-ksiezyc-zjawiskowo-rozpocznie-lata-20
  23. Astronarium nr 91 - śladami ogólnej teorii wględności 2020-01-09. Dzisiaj o godz. 17:00 w TVP 3 premiera nowego odcinka Astronarium. Będzie on podsumowaniem różnych wątków z 2019 roku nawiązujących do tematu ogólnej teorii względności, takich jak obraz cienia czarnej dziury, czy nowe badania fal grawitacyjnych. Einstein opublikował ogólną teorię względności w 1916 roku. Już trzy lata później, w 1919 roku, dokonano astronomicznego eksperymentu, który potwierdził jedno z jej przewidywań - podczas zaćmienia Słońca zmierzono pozycje gwiazd widocznych na niebie w pobliżu Słońca i okazały się one nieco zmienione (pozornie), tak jak to przewidywała teoria względności (na skutek tzw. soczewkowania grawitacyjnego zaburzającego bieg promieni świetlnych). Współcześnie naukowcy nadal testują teorię Einsteina w różnych ekstremalnych sytuacjach i środowiskach w kosmosie, takich jak bliskie otoczenie gwiazd neutronowych, czy czarnych dziur, a nawet potrafią coraz skuteczniej wykrywać fale grawitacyjne. W programie pokazane zostaną fragmenty kilku odcinków z roku 2019, nawiązujących do badań związanych z ogólną teorią względności, w tym także fragmenty rozmów, które z powodu limitu czasowego nie zmieściły się we wcześniejszych odcinkach. Producentami programu są Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Telewizja Polska (TVP), a partnerem medialnym czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii". Dofinansowanie produkcji zapewnia Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Więcej informacji: ? Witryna internetowa ?Astronarium? ? ?Astronarium? na Facebooku ? "Astronarium" na Instagramie ? ?Astronarium? na Twitterze ? Odcinki ?Astronarium? na YouTube ? Oficjalny gadżet z logo programu: czapka z latarką ? Ściereczka z mikrofibry z logo Astronarium ? Podkładka pod mysz z logo Astronarium https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-91-sladami-ogolnej-teorii-wglednosci
  24. Niebo w styczniu 2020 (odc. 1) - zaćmienie Księżyca 2020-01-09 W zapowiedzi najważniejszych wydarzeń na niebie gwiaździstym w 2020 roku wspomnieliśmy o braku efektownych zaćmień Słońca i Księżyca. Jest jednak drobny wyjątek, który stwarza namiastkę zaćmieniowych przeżyć. 10 stycznia dojdzie bowiem do półcieniowego zaćmienia Księżyca. Oznacza to, że Srebrny Glob pociemnieje, ale nie tak jak ma to miejsce przy zaćmieniu całkowitym lub częściowym. A że nie ma dwóch identycznych zaćmień, warto przekonać się jak będzie tym razem. Zapraszamy po szczegóły do naszego filmowego kalendarza astronomicznego. Jak wiemy, kula ziemska nieustannie oświetlana przez Słońce rzuca cień w kształcie stożka. Otacza go strefa półcienia, w której wieczorem 10 stycznia znajdzie się nasz satelita. Zamiast zaćmienia całkowitego lub częściowego będziemy świadkami zaćmienia półcieniowego. Objawia się ono delikatnym pociemnieniem tarczy Srebrnego Globu, zauważalnym raczej przez doświadczonych obserwatorów, więc łatwo je przegapić. Ponieważ światło słoneczne rozprasza się w ziemskiej atmosferze, granica między cieniem a półcieniem nie jest wyraźnie zaznaczona. 10 stycznia Księżyc ma niemal zahaczyć o strefę cienia, więc może spotkać nas miła niespodzianka w postaci wyraźnego pociemnienia dolnej krawędzi księżycowej tarczy około godz. 20:10, czyli w fazie maksymalnej zjawiska. Początek zaćmienia nastąpi o 18:06, zaś Księżyc ostatecznie uwolni się z półcienia Ziemi o godz. 22:15. Pogodnego nieba! Piotr Majewski https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-styczniu-2020-odc-1-zacmienie-ksiezyca
  25. Odkryto najdalszą znaną grupę galaktyk 2020-01-09. Międzynarodowy zespół astronomów zidentyfikował najdalszą znaną grupę galaktyk. Nazwana EGS77 składa się ona z trzech galaktyk, których światło dociera do nas od 680 mln lat po Wielkim Wybuchu. Istnieją bardziej odległe galaktyki, ale EGS77 to najdalsza grupa galaktyk, którą jesteśmy w stanie wykryć. Wszystkie składające się na nią obiekty emitują światło ultrafioletowe. - Młody wszechświat był wypełniony atomami wodoru, które tłumią światło ultrafioletowe w taki sposób, że widzimy tylko wczesne galaktyki. EGS77 to pierwsza grupa galaktyk złapana podczas usuwania tej kosmicznej mgły - powiedział James Rhoads z NASA. Obserwacje wykazały, że grupa galaktyk przyczynia się do "epoki rejonizacji". W ciągu pierwszych kilkuset milionów lat istnienia wszechświata, każdy obszar gwiazdotwórczy był spowity chmurami obojętnego wodoru. Atomy tego pierwiastka pochłaniają światło gwiazd, dopóki ich elektrony nie zostaną wyrwane z jądra przez konkretne długości fali. Proces ten nazywa się jonizacją - atomy wodoru zamieniają się w jony. Biorąc pod uwagę, że w historii wszechświata były dwie takie ery, drugą nazywamy mianem rejonizacji (nie ma nic wspólnego z rejonami). EGS77 jest pierwszą grupą galaktyk, która została potwierdzona jako odpowiedzialna za rejonizację. Nie jest jednak ostatnią. Kolejne mogą zostać namierzone choćby przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Źródło: INTERIA https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-najdalsza-znana-grupe-galaktyk,nId,4250227
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024