Skocz do zawartości

Ekolog

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 107
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez Ekolog

  1. Po angielsku ... ... cichutko zamykając za sobą drzwi ? dobrze, że nie wątki ;) a tak poważnie Nie uważasz, że regulmin to zły doradca bo jak się chce psa uderzyć to się kija znajdzie. Każemu mozna wciskać, że prezentuje mowę nienawiści interpretując nawet naukowe wypowiedzi jako sztafarz. I co sądzisz o rozumowaniu, że jak kilku ludzi pisze słowa "od dawna śmieci na forum" to to już jest "podstawa" do oceny. Co z milczącą większością i czy wypada cytować takie słowa (ataki "ad personal" - bo nie odnoszące sie do tez jednego czy dwóch postów) ? TAK CZY SIAK oceniam, że powyższe to chyba Ciebie Janko dziś nie dotyczy - zmieniłeś się pięknie jak widzę w tym wątku Buziaczek od Ciebie przyjmuję z satysfakcją Pozdrawiam
  2. Brzmi tajemniczo-ciekawie-poliglocko-forthebestonly ale ... :( To jest akurat poważny wątek. Dlatego proponuję wierszem, albo między wierszami, tu nie pisać. Najlepiej "kawa na ławę", "jak krowie na rowie", cycuś takiego :) A tak poważnie. Włączę sie w tutejszy spór Janko-Anna z udziałem Daniela (Paether). To Daniel, w praktyce, wywołał mnie tu do zabrania głosu. Bo zaczyna wyglądać to na 2:1 ;) Post Janko o tajemniczej jasnej kresce nad horyzontem, która zadawała sie przemieszczać jak obiekt astronomiczny (wraz ze strefą gwiazd stałych) oprócz tej informacji zawierał sporo poezji o funkcjonowaniu obserwatora lornetkowego. I - ostatecznie - ten "oprócz" stanowił jego zasadniczą masę. Powinien był zatem trafić raczej do innego działu. Tego. No chyba, że uznamy tę kreskę za Nibiru to do Nibirowego, ale ja, tu akurat, wierzę w Janko! Ewentualna podpowiedź: Najlepiej by było IMHO gdyby Janko założył był wtedy uprzednio nowy wątek: "Piszemy o naszej pasji literacko lub poetycznie" może w takim wątku i inni ludzie (w swoim mniemaniu nieźli poeci - nierzadko słusznym przyjmuję) odważyli by się napisać coś. Pozdrawiam p.s. żeby było całkiem "kawa na ławę" Córka żali mi sie razu pewnego. Czasem szukam jakiejś informacji. Trafiam na odpowiednie (z nazwy) forum do odpowiedniego, zdawałoby się, działu. Musze przekopywać się przez ogromne ilości tekstu przedziwnego rodzaju zanim znajdę to czego szukam. Jeśli w ogóle. No myślę, że ona poezji nie szuka wtedy. ;) p.s.2. I żeby nie było, że się czepiam. Sam temat, owej kreski przylepionej do nieboskłonu, jak zrozumiałem tezę Janko: znikającej za horyzontem z prękościa kątową taką jak okoliczne gwiazdy (gdyby je widziano), był teoretycznie ciekawy, gdyby ktoś go teoretycznie poanalizował {sic!}
  3. Jednakowoż, skoro już się pojawił to kto jak kto ale ja tam nikomu wątków (fajny tytuł taki trochę w moim stylu) nie żałuję. A zabieram głos bo mnie bardzo zdziwiła (i zachwyciła) pewna chmura. Załączam. Zdjęcie zrobione stosunkowo niedawno, osobiście, moją własną komórką. Moje w 100%. Pierwszy raz zamieszczam w internecie! Pozdrawiam. p.s. Rozumiem Twoją myśl Anno ale podziałam tu jak rozjemca - patrz słowa "od czasu do czasu" ;) Poezja (Janko) , podobnie jak tutaj, od czasu do czasu pojawiająca się, bywa jednak wzruszająca. Poezji non-stop to bym już nie polecał, ale nie ma chyba takiego zagrożenia. Fragment z Bema pamięci ... był wspaniały. Także "Jam z serca mego rwał kawały, a wyszła ... " swego czasu mi się spodobał. p.s.2. aby nie ożywiać już innego wątku Cieszę się, że zauważyłaś Anno, że nigdy Cię nie atakuję personalnie (albo "ad personam" - ostatnio mój konik lingwistyczny) ale to by było zupełnie wbrew (mojej) naturze. Prędzej już zastanawiam się czemu Wrocław i Gdańsk zostały zbudowane tak niefortunnie daleko od siebie ;) Swego czasu baaardzo dziwiłem się Szuu (na Priwa), że jeszcze Cię nie odwiedził w realu (ma bliżej). Ciamajda. :)
  4. ad vocem (też do innego postu gdzie wymieniłas mój Nick wprost) Nie rób mi tego Anno, nie utożsamiaj mnie z jakimś "tercetem egzotycznym" ;) Co do gilotynowania czyli zamykania lub kasowania wątków. Nikt (nawet wspomniany J.P.) nie powinien tego robić inaczej niż w oparciu o regulamin. I to regulamin czytany ostrożnie, z rozstrzyganiem wątpliwości na rzecz "oskarżonego". Niedawno tu widziałem "regulaminowy" (nawet z cytatem z regulaminu) postulat przeciwko pewnemu wątkowi w oparciu o rzekomą mowę nienawiści. A tymczasem okazuje się, że to bardzo łatwo pomylić się nawet doświadczonemu modowi w ocenie takiej sprawy. Dowodem na to, że łatwo o pomyłką niesłusznego zgilotynowania/zamknięcia kogoś/czegoś jest to co orzekł w maga głośnej sprawie na pewno prezycyjny człowiek wyznaczony do tego zadania - nie pierwszy z brzegu prokurator! {Patrz obrazek} Rozstrzygnął sprawę przychylnie dla "bitego teraz z wszystkich stron" byłego Prezydenta. Postąpił prawidłowo. IMHO. Pozdrawiam serdecznie Bo mimo tego "technicznego" ad vocem Nie odczuwam i nie odczuwałem nigdy z Twojej strony mowy nienawiści przeciwko mnie. {nie ma ikonki "kwiatek" a bym wstawił}
  5. W przeciweństwie do powyżej opisanej zabawy, która świetnie integruje ludzi szachy to gra mało towarzyska. No chyba, że byś zabrał ze sobą kilka lub kilknaście szachownic i zrobił pokazową symultanę. Czyli spacerował od jednej deski do drugiej i natychmiast prawie wykonywał ruch przeciwko kolejnemu amatorowi. Ciekawostką związaną poniekąd z astro jest fakt, że dobrym szachistom w grze kompletnie nie przeszkadza brak światła. Grają w pamieci (na ślepo) podając koordynaty kolejnego ruchu. Np Goniec z f1 na b5. Mistrz świata Alechin grał na ślepo (nie patrząc) symultanę na chyba 20 tu szachownicach naraz i wtedy zapowiedział i przeprowadził kombinację z poświeceniem skoczka, którą nawet nie na ślepo i patrząc tylko na jedną szachownicę trudno było mi szybko odgadnąć (fachowo: "policzyć"). Najwiecej ruchów naprzód liczył mistrz świata z USA niejaki Boby Fisher. Ja grałem na ślepo ale tylko dwie partie naraz (przeciwko dwóm kompletnym amatorom, z których każdy miał swoją szachownicę przed oczami). Było to o tyle śmieszne, że siedziałem do nich tyłem, na brzegu piaskownicy, w pełnym słońcu, na podwórku mojego bloku, a ludzie zerkający z okien i balkonów nie kumali o co biega :) Pozdrawiam
  6. Od kilkudziesięciu lat gra ta jest z entuzjazmem uprawiana nie tylko wśród moich znajomych. Bywała także ważnym, oficjalnym punktem programu obozów w moich, odległych czasach studenckich. Wtedy jako otwarty teleturniej dla wszystkich zgromadzonych na danej sali. Można też grać w plenerze, tylko nie na stojąco, bo trochę trwa. Albo w pociągu. Albo na zlocie - jak jeszcze za jasno. Ktoś pełni rolę lektora i czyta kolejne zdania jakiejś książki lub artykułu czasopisma. Zatrzymuje się zawsze przed ostatnim słowem kolejnego, czytanego zdania. Pomija tylko nazwy własne nie znanych ludzi czy rzeczy. W tym momencie wszyscy przez jakiś czas mogą zgadywać jakie to słowo. Kto pierwszy ten lepszy. Zdobywa punkt, który mu się zapisuje. Gdy grających jest tylko dwóch lub trzech to gra wygląda nieco inaczej. Każdy jest lektorem i ma swoją książkę jako materiał do zgadywania dla przeciwników lub przeciwnika. Warto wybrać książki o podobnym stopniu trudności i nie znane nikomu. Wtedy czyta się kolejno. Czyli co chwila (na przemian) kontynuuje jedną z dwóch lub trzech historii. Warto zatem pamiętać o czym było wcześniej. Gdy grają tylko dwie osoby to nie ma kto pierwszy ten lepszy więc jest tylko jedna próba zgadnięcia. Tak czy siak punkty trzeba notować. Długopis i papier są obowiązkowe! Zdarzają sie prześmieszne historie wynikające z pośpiechu. Przykład: "Mężczyzna miał złamany wskazujący palec prawej ..." ? "Nogi" :) Albo "Komandos położył jej palec na ..." ? "ustach" - tu padła dobra odpowiedź. Następnie było: "Potrząsnęła ..." ? "Ustami" :) Miało być oczywiście "głową". Wszyscy ukradkiem zaczęli sprawdzać na sobie czy potrafią Razu pewnego lektor się przejęzyczył albo nie doczytał. Miało być "... smutnookim". A przeczytał: "Mężczyzna jechał pod górę na swoim smukłookim osiołku" :) No chyba, że z Japonii ;) Córka zmusza mnie i swojego chłopaka do tej gry godzinami. Wymyśliłem ją w moich czasach studenckich. Grę tę nazwałem grą w "Ostatnie słowo zdania". Pozdrawiam
  7. @Janko Ja bardzo starannie ważę słowa w moich postach - gdziekowiek piszę czy pisałem w internecie (przeczytajcie ponownie jak nie wierzycie) i, wbrew pozorom, skutecznie uważam, żeby nie okazać nienawiści itp. Miło i sympatycznie jest czasem komuś choć trochę ustąpić. To się nazywa kompromis. Skoro szykuje się piękna sprawa, Zlot, potem wspomnienia i relacje to jeszcze tylko dorzucę coś na inny temat (żeby nie upierać się przy ostatnim) i, jak nikt nie podejmnie polemiki ze mną wprost, to pomilczę tu do końca Marca. Ale zachęcam do dyskusji nawet, chwilowo, beze mnie. Wątek jest dla wszystkich. A to aktualny bardzo temat: Nowa nowoczesność "ochrona praw pracobiorców od A do Z" Moim skromnym zdaniem, oczywiście mogę się mylić, już przesadna się robi. Wystarczyłaby ochrona wypłaty i względnie zdrowych warunków pracy (temperatura, zapylenie, chemia i mikroorganizmy w powietrzu). Znany mi autentyk! Mój bliski kolega był jednym z opisanych ludzi. Kanada. Właściciel firmy projektowo-reklamowej nie ma na wypłatę. Pracownicy biorą sami (bez czekania na jakąkolwiek zgodę) sprzęty o wartości odsprzedażnej równej poborom, spisują odpowiednią liste i żegnają sie z tą firmą. Policja i urządy tamtejsze nie czepiają się. Bo tam akceptuje się, normalne, logiczne rozwiązania. Prawo zawsze broni normalnej racji. Szef "okradł" pracowników z pensji oni "okradli" go ze sprzętów. Może to nie była pierwsza pensja, może druga, ale zdarzenie, co by nie mówić, u nas niewyobrażalne. Ale gdyby oni w innych okolicznościach rzekli mu nagle, że strajkują to by ich zdyscyplinował poleceniem opuszczenia terenu firmy - za "sabotaż" na jego terenie i jego sprzęcie. Biurko, krzesło, podłoga, maszyna jest jego i on nimi dysponuje. Może i ja przesadzam. Ale czy na pewno? Pozdrawiam
  8. Dzięki M.Rudy Z przyjemnościa pojechałbym na taki zlot gdyby nie kontrahenci co mnie atakują (gonią do roboty) od 9 rano do 2 w nocy ostatnio :( Pozdrawiam p.s. tak przy okazji, bo nigdzie się tu nie przedstawiłem W realu mam nieco ponad 50, córkę lat 25 (czyli 2+1 wstyd przyznać), ale czuję się zdecydowanie młodziej ;)
  9. Zdarzyło mi się otrzeć (intelektualnie) w naszym kraju o środowiska, w swoim mniemaniu, ultra nowoczesne, mega postępowe. Co do rzekomo rzekomego zagrożenia całkowitej wymiany populacji w Europie, w skali kilku stuleci, na po-emigracyjną (kierunek głównie z południa) obligują one nas (jeśli chcemy zasłużyć na miano "naprawdę inteligentnych") do takiego oto myślenia - prawie cytuję: Dzieci i wnuki napływowych populacji nie ugruntują tu swojej, żywcem przeniesionej skądinąd kultury i obcego języka, gdyż już w drugim, a najdalej w trzecim, czy czwartym pokoleniu, eksponowani na lokalną kulturę (telewizja itp) zaczną jak prawie wszyscy w Europie - unikać wielodzietności czyli przejdą na (niefortunnie nasz obecnie) model rodziny 2+1 lub 2+2 A także pięknie się zasymilują. Moim zdaniem to jest pięknie uspokajająca idea, ale nie trafna, przynajmniej w obecnym systemie prawno-polityczno-oświatowym w państwach Europejskich. Może jednak mylę się i należy założyć, że jakoś to będzie, "natura sama się obroni" ? A właśnie (w kwestii oświaty i natury). Co do ?nowoczesnego? rozumienia natury sporo eksperymentów rysuje się na horyzoncie. Aż strach ;) Ale może Ekolog (zacytuje tu redaktora Sz.) "plecie" i Polkom nigdy nie zabraknie tego, czego ja im serdecznie życzę, zdecydowanych mężczyzn (Polaków), w sam raz do udanego, wieloletniego związku? Pozdrawiam p.s. W nowoczesnych społeczeństwach krajów I świata ostatnio pojawiła się moda na uliczne marsze i parady być może podpatrzona w krajach III świata. Nie wiem jak Wy, ale ja, z różnych, szkodliwych względów (korki, wpływy) uważam to za nie dobre. O ile nie odbywają się w jedynej, moim skromnym zdaniem, rozsądnej części doby, gdy złe wpływy (także na dzieci) są względnie najmniejsze: 23:30 - 23:59 Poza tymi godzinami to powinno być zakazane przez prawo, a zakaz egzekwowany. Prawo jest prawem. Nie kwestionuje go. Wyglądam tęsknie demokratycznie dokonanej zmiany. Chodzi tu o wszelkie parady i marsze: miłości, równości, solidarności, itp (także grup co niosą jakieś sprzęty "nacisku" - niechby duże śruby w kieszeniach) ;)
  10. Refraktor polecany przez Marvaza ma zbliżoną "moc" optyczną do Maka 150, gdyż nie zachodzą straty (obstrukcja) na lusterku wtórnym, a ponadto lustro główne Maka też nie odbija w 99% światła. Soczewki obiektywu Refraktora są nieco mniej stratne (w %). Miałem ten montaż (EQ3-2) pod nieco mniejszym tubusem (90/900) i wypraktykowałem, że, nie demontując głowicy do końca, można ten zestaw stosunkowo szybko składać i rozkładać oraz łatwo wozić w bagażnku Fabii (nie kmobi bynajmniej), lub nawet na tylnym siedzeniu. Przy takiej promocji (1500zł) to spora okazja! Okular do planet tak czy siak chyba musisz dokupić. Czy akurat 5mm ogniskowej to nie upieram się, są tu lepsi znawcy od okularów. Jeśli jesteś młody to może wystarczy 5mm (=>200x) bo zawsze jest coś za coś (spada jakość gdy przesadzamy z powiększeniem) a i tak osiągalny detal, w tej zdolności rozdzielczej, zobaczysz. Nieco tylko większa (teoretycznie) rozdzielczość Maka to niby atutut ale wtedy kiepsko wyjdzie realizacja postulatu w miarę dobrej uniwersalności (wspomniałeś o galaktykach i mgławicach). Stalowy statyw czyni ten EQ3-2 ciut lepszym (stabilniejszym) ponadto. Pozdrawiam
  11. Mnie spotkało to samo dokładnie rok temu dlatego też coś od siebie napiszę. Znam to i współczuję. To jest straszna strata (dla nas), jakby czterech osób jednocześnie. :( Kobiety, Żony, Matki, Przyjaciółki. Pozdrawiam
  12. Uważam, że dla ludzi posiadających możliwość wyjazdu lub wyjścia pod ciemne niebo jest to absolutnie najlepszy teleskop w sensie jakość / cena! (gdy nie stać nas na chyba optimum w tej materii ...Dobson 10 cali; Optimum ekonomiczne i "wagowe" - bo obie cześci ważą tyle co cięższa cześć Dobsona 8 cali, więc na to samo wychodzi z dźwiganiem, a średnica zbierania światła 2 cale większa) Wracając do tytułowego (130 mm) : Najmniejsze powiększenie (co jest zaletą gdy istotna jest obserwowana subiektywnie jasność powierzchniowa galaktyk, mgławic) wynosi 650 / 25 = 26x Źrenica wyjściowa zatem 130 / 26 = 5 mm. Aż 5 mm! To wyjątkowo duża jasność, rzadko osiągana ze standardowymi okularami. Przyjemny w obsłudze szukacz, najlepszy ze wszystkich ! (do zasadniczej pracy szukacza - wycelowania w startową gwiazdę - "latarnię" znalezioną wcześniej gołym okiem) Dalej w tym teleskopie mamy już sporo nieba w powiększeniu 26 x więc można spokojnie dokonać dalszego star-hoppingu (z mapkami) przez okular. Z drugiej strony. Uważa się powszechnie, że power 65x (tu osiągalny z okularem 10mm) jest stosunkowo najlepszym powerem "uniwersalnym" (jeśli już musielibyśmy - z racji naturalnych ! ! ! u wielu początkujących ograniczeń finansowych - jeden wybrać) Gromady kuliste dajmy na to. Skoro kulki (np. Messier 13) wygladają już bardzo atrakcyjnie w SCT 5 (127mm) to tu też nie powinny zrobić zawodu :) Cóż, wstępnie Księżyca "po kawałku" nie zobaczymy ale czy nie warto zacząć od podziwiania jego estetyki i barwności na swój sposób unikalnej w średnim powerze? Kiedyś można sobie dokupić okular pod Łysego (może 4 mm ogniskowej?). Pozdrawim p.s. Mam mniejszą wersję tego teleskopu. Z mechaniki jestem zadowolony. Co prawda fizyka i geometria mówią, że 2 x większy teleskop waży aż 8x więcej, a spoiny klejowe i przekroje czynne desek (gdyby miały się złamać) rosną co najwyżej 4-krotnie ale ... bez przesady. Ktoś chyba testował ten model przed uruchomieniem wersji seryjnej! p.s.2. Czy ktoś widział go w akcji? Albo chociaż w sklepie? Bo nie ukrywam, że chodzi mi po głowie, coraz bardziej, chęć kupienia go. Bo to jest tak jak z samochodami. Znawcy twierdzą, że użytkownika określonej, marki podczas zmiany auta na nowe, bardzo trudno przekonać do innej. Do starej ma zaufanie. Ja, do mojego, drewnianego teleskopu - co teraz mam - też mam. :) [ Tak samo jak Skody Fabii na żaden inny model bym nie zamienił ! ] p.s.3. Widzę teraz liczne promocje na ten model tu i ówdzie. Może warto zrobić taki prezent kochanej (lub zdobywanej) Kobiecie? Dzisiaj Dzień Kobiet. Z tej okazji dużo zdrowia, szcześcia, pieniędzy i miłości życzę wszystkim Kobietom. Szkoda, że nie mogę się rozdwoić. Byłbym dziś z kwiatami w całej Polsce. Od Wrocławia do Wolnego Miasta Gdańska.
  13. Kilka lat temu spory artykuł w Świat Nauki dotyczył zagadnienia rasowego. Stwierdzono w nim, że nowoczesne i skuteczne leczenie ludzi musi polegać na uwzględnianiu ich cech rasowych, etnicznych, a konkretniej, jakich pacjent miał przodków. Inaczej diagnostyka brnie w niepotrzebne kierunki, a także przebieg choroby wygląda inaczej! W USA ostatnio zakazano ankieterom statystycznym pytania i zapisywania rasy. W szczególności podkreślając ciemniejszy kolor skóry. Wydaje się, na pierwszy rzut oka, że ochrona człowieka przed dyskryminacją to cenna sprawa i trzeba wybrać mniejsze zło (brak dokładnych danych rasowych). Jak rozumiem, po to, żeby oferty pracy i inne nie trafiały tylko do białych mężczyzn. Kto wie czy za jakiś czas absolutnie dyskryminujące nie będzie pytanie o ... PŁEĆ ! W Australii (która może najdalej poszła w tolerancji/opiece) już obecnie, w rubryce płeć, dopuszcza się wybór trzeciej. Moim skromnym zdaniem to jest złe podejście. I tak nie zmusi się pracodawców czy banków do współpracy z tym kogo akurat nie darzy zaufaniem. Ponadto koloru skóry, czy płci wcale nie trzeba sie wstydzić. W masowej skali ekonomia i tak doceni osobę takiej czy innej rasy lub płci jeśli potrafi sumiennie, dobrze pracować na określonym stanowisku. No i nowoczesna medycyna traci pewne możliwości analizy danych. W powyższej kwestii - płci. Autentyk sprzed kilku dni. Anna Grodzka w Polskim sejmie to wielkie zwycięstwo tolerancji, w skali światowej (tak się przynajmniej o tym pisze ... no to "cytuję"). Ale w okoliczności posiadania w umysłach tak nowej informacji nasz świat już nie jest taki sam. Jest niestety znacznie trudniejszy "rozpoznawczo". Wysoka osoba o twardych rysach twarzy, jak moje, grubo ubrana, to już nie zawsze "prawie na pewno" jest mężczyzna. I może dlatego miałem taki "dylemat" ;) Wchodzę (w czapce, ale nadal mam spory wzrost) do sklepiku z drukarkami i akcesoriami do nich. Przed ladą, ale tak nieco z boku od stanowiska sprzedawcy stoją dwie osoby płci żeńskiej. Sprzedawca aby mnie ośmielić (żebym nie zgadywał czy jest kolejka i rzekł co chcę) rzuca nieco nieuprzejme w swej zwięzłości: - Pan? Odpowiadam: - Tak. Mężczyzna. Śmiech na sali. A i tak byłem miły i nie ukarałem gościa bardziej zajadłą pedagogicznością. Mogłem jeszcze dodać: "Heteroseksualny" :) W sumie to była okazja poderwać jedną z tych panienek (wstępne rozśmieszenie to najlepszy chwyt). Ale bez przesady ... zwłaszcza w zimie ;) A propo zimy. Nawet wtedy jestem sceptyczny wobec nowej mody poznawania Kobiety, celem znajomości niewirtualnej potem, przez internet! Wszystko powyższe doprowadziło do głównej chyba kwestii tego postu. Moim zdaniem z kilku powodów szukanie miłości przez internet to jest zły pomysł. 1. Znam, z doświadczeń znajomych, zakończenia takch znajomości generalnie zawsze nie szczęśliwe. Po wielu tygodniach uzgadniania poglądów, itd, łowcą jednorazowej przygody potrafiła okazać się także Kobieta. 2. Po długim czasie interenetowego angażowania się w znajomość w realu może okazać się, że fotki były dobierane bardzo "korzystne". Głos natomiast może bardzo zaskoczyć (akurat mocno nie pasować). Wszyscy pamiętamy niespodziewany, "dziwny" śmiech rywalki do uczuć bohatera w "Bezsenność w Seatle". 3. Osoby szukające znajomości poza swoją miejscowością lub swoją społecznością mogą mieć jakiś ukryty powód, za ukrycie którego przed wejściem w znajomość (gdy w końcu wyjdzie) u siebie mogłyby być ostro piętnowane. Ktoś może nawet ukryć stan cywilny, albo chorobę, której raczej nie należało ukrywać. Ja akurat tak sądzę, zarówno w kwestii wspomnianych ankiet statystycznych, jak odnośnie szukania udanej miłości przez internet. Pozdrawiam
  14. @Robert >>>może odstręczyć Cię od tego procederu Rozsądny człowiek uczy się całe życie. Dlatego na wszelki wypadek zerknąłem do Słownika Wyrazów Obcych PWN PROCEDER <łac.procedeus = postępuję naprzód> 1.postępowanie,działanie zwłaszcza niewłaściwe, podejrzane. 2.(przestarzałe) praca uprawiana zawodowo, fach, rzemiosło WELL dla wielu ludzi podejrzane ale nie dla wszystkich OR nie zawsze Rozumiem, że nie chciałeś wszystkich tu forumowiczów "spacyfikować" i na zawsze zniechęcić do odpowiadania na moje pytania w omawianym tu czy jakimkolwiek innym wątku ... w Wolnych Tematach? 8) BTW skoro o takich subtelnościach językowych to, w ten deseń, mikro-dowcip: Ile pielęgniarka wypija kaw dziennie? - Strzykawki :) Pozdrawiam
  15. Ostatnio ucieszyłem się bo zauważyłem, że nie tylko w show-biznesie mamy piękną Polkę. Także w bardziej intelektualnych, nakowo-technicznych dziedzinach. Na pewnym forum tematycznym, Kobieta ta bardzo szlachetnie i bezstronnie stanęła niedawno w obronie uczuć pewnej mniejszości (przynajmniej w Polsce), do której i ja należę. Nawiązując do temtu wątku mamy teraz ... Polska:USA 3:2 :) Pozdrawiam p.s. To w ramach podziękowania specjalnie dla niej tu zamieszczam ten, niezły moim zdaniem, dowcip. Autostopowicz zatrzymuje wielką ciężarówkę. Jadą, jadą ale coraz wolnej. Kierowca wysiada i dużym młotkiem uderza w metalową obudowę paki. Po kilku kilometrach historia się powtarza. O co chodzi? - pyta autostopowicz To auto ma dopuszczalność ładowność 6 ton, a ja wiozę 12 ton kanarków. Połowa musi latać!
  16. Dziekuję Robercie. Załóżmy nawet, że jestem samotnym człowiekiem w realu i mam nadmiar wolnego czasu (osoby znające mnie bliżej pewnie się dobrze bawią w tym momencie). To nie jest tak, że szukałbym znajomości drogą pisania wolnych tematów na FA. Są łatwiejsze i liczniejsze nieastronomiczne ale tematyczne fora SPOŁECZNOŚCIOWE. Zakładałbym jednak, bo w to wierzę, ża na forach astronomicznych spotykamy, z oczywistych względów, ludzi mądrzejszych, bystrzejszych, o szerszych zainteresowaniach. Skoro nie ma głupich pytań to dlaczego nie takim, cennym ludziom, zadać pytanie o to czy owo. O wszystkim można rozmawiać, z kulturą, nie raniąc niczyich uczuć (poza osobami niezwykle przesadnie i całkiem niezasadnie uczulonymi na jakiś temat). Zapytałem o czas pracy i pensje ludzi na stanowiskach nisko opłacanych. Starannie czytajac mój post doszlibyście wszyscy do wniosku, że nie wyraziłem wrogości wobec nich. I tak samo jest z każdą inną grupą społeczną, a nawet z jakimiś dwiema skonfliktowanymi grupami, o których można rozmawiać nie wrogo tylko racjonalnie (byle nie w oparciu o własne ostre alergie czy sympatie, już lepiej w oparciu poważne doniesienia naukowe). Podziękowałem Robertowi bo wyraził on cenną myśl Moderatorską. Taki moderator nie ocenia człowieka (piszącego) za przeszłość i za całokształt. Tylko analizuje konkretny post, sprawdzając czy jest dopuszczalny. A jeśli post jest głupi to znajdzie się (miejmy nadzieje minimalnie odważny) forumowicz, który jego wady wypunktuje od razu. Nie czekając na jakąś "grupową" okazję, żeby zrobić rzecz niskiej klasy, czyli napisać ogólną krytykę czyjejś działalności. Bo taka krytyka to znany w świecie dyskusji naukowo-technicznym i poważnych for "atak ad personam". Typu, na przykład: "Ja omijam wzrokiem wszystkie jego posty", "jego posty są nic nie warte", "przynudzasz/śmiecisz od pewnego czasu". Nie ważne czy taki atak wyraża (może mylny) pogląd 7% czy 27% czy 77% ludzi danej społeczności. Jako "ad personam" nie powinien się pojawić lub być natychmiast wycięty przez pierwszego moderatora, który go zobaczy bo ... cel nie uświęca środków! No chyba, że się mylę. To bardzo przepraszam. Pozdrawiam
  17. Dziekuję za tę przestrogę. Zatem proszę wszystkich o spokojną dyskusję. Wszystko zależy od tego jak się potoczy. Miejmy nadzieje, że spokojnie, bez ataków "ad personam" czy innych uszczypliwości. W tym kontekście dodam tu myśl znanego człowieka: Dla wielkiego umysłu nie ma rzeczy małych. (A.C.Doyle - Studium w szkarłacie) Pozdrawiam
  18. Co sądzicie o modach na nowoczesność i "postępowość" zwłaszcza idących do nas z zachodniej Europy. Ostatnio lansowane jest w Polsce słowo "ministra" na określenie Kobiety, o której normalnie powiedzielibyśmy Pani minister. To ma iść dalej - ostatecznie mają istnieć już tylko słowa bez-rodzajowe o osobach w takim kontekście. - w tym przypadku prawdopodobnie "ministro". Wtedy usłyszymy w mediach, że "Ministro Oświaty rozmawiała z Mnistro Obrony Narodowej". Niektóre współczesne myślicielki, studentki dostrzegają dyskryminację gdy słyszą na wykładzie: "Pamiętajcie! Na egzamin każdy przychodzi z indeksem". Bo "każdy" to brzmi za męsko! :( Wiem to z sytuacji zaobserwowanej w realu. Kilka lat temu pewna Szwedka zrobiła straszną aferę na całą Europę (bodajże w Brukseli) bo podczas wycieczki po byłej Jugosławii punkt programu "Monastyr" czyli zwiedzanie siedziby na skale, wykluczał udział Kobiet. A w jej mniemaniu należą jej się równe prawa dostępu do wszystkiego zawsze i wszędzie nawet jak ktoś (usługodawca, oferent zwiedzania swojej naskalnej wioski za drobną opłatą) sobie tego nie życzy. Zastanawiam się czy, na nieco analogicznej zasadzie, gdybym był dużo młodszy, mógłbym "wystartować do egzaminów" i zaskarżyć potem (w Brukseli) szkolę pilotów wojskowych o wielkie odszkodowanie za ograniczenie mi równych szans edukacyjnych ze względu na "defekt" wysokiego wzrostu? {obrazek} Całkiem niedawno w zachodniej Europie uważano, że skracanie czasu procy to bardzo postępowe działanie. Rozumując, że skoro jest dużo bezrobotnych to jak każdy bedzie pracował tylko 6 godzin to więcej ludzi dostanie pracę. Nikt nie pomyślał, że właściciele firm ostro konkurują ze sobą i z całym światem - ciężko walczać o "być albo nie być" swoich firm i wolą trzech dobrych pracowników przez 8 godzin niż czterech średnio dobrych przez 6. Mimo, że 3x8 = 4x6. I do tego trzeba płacić cztery pensje, a nie trzy, a co jakiś czas ktoś w polityce wpada na "genialny" pomysł (jako rzekomy obrońca zwykłych pracobiorców) podnoszenia minimalnych pensji do jego zdaniem godziwej kwoty. I nawet gdyby 4 zwykłe pensje w sumie równały sie 3-em lepszym pensjom to po takiej, kolejnej zmianie w przepisach, ekonomika firmy (i ona sama) by padła! Pozdrawiam
  19. Razu pewnego w samolocie lecieli przypadkiem obok siebie Albert Einstein i Jaś Fasola. Nudzący się Einstein w końcu odezwał się: Proponuję panu zabawę. Jak pan nie odpowie dobrze na moje pytanie płaci mi 5 dolarów. A jak ja nie odpowiem na pana to płacę panu 50 dolarów. Jaś: Zgoda! Einstein: Jaka jest odległość z Ziemi do Księżyca? Jaś bez słowa dał mu 5 dolarów i pyta: Co wchodzi trzema nogami a schodzi czterema? Einstein długo myślał, w końcu dał Jasiowi 50 dolarów i pyta: Co to było? Jaś bez słowa oddał mu 5 dolarów :) ___________________________________________________________________ Zastanawiam się czy Einstein nie padł ofiarą swojego zbyt nikłego zainteresowania astronomią. Kto wie, czy nie ma gwiazdozbioru, który wchodzi na niebo swoimi trzema nogami, a schodzi czterema? Nie mówię, że w naszej szerokości geograficznej ale może w Afryce lub Australii?
  20. Przy tak małych prędkościach opór powietrza jest jeszcze bardzo nikły dlatego opóźnienie mniejszego kamienia będzie nieuchwytne dla ludzkiego oka. Jednakże ... Stosunek powierzchni do objętości w bryłach podobnych wcale nie jest taki sam. W mniejszych jest większy i dlatego dokładne miniatury czegoś są zdecydowanie bardziej podatne na przewrócenie przez wiatr niż oryginał. Dlatego dzieci w górach podczas silnego wiatru muszą trzymać się dorosłego, który sam też dałby sobie radę. Swego czasu przeżyłem prawie halny na miejcówce w górach Sowich i małe teleskopy co rusz padały, a 16 calowy nie. Sześcian metr na metr na metr ma powierzchnią czołową wystawioną "na wiatr" oczywiście metr kwadratowy. Sześcian dwa razu większy 2x2x2 ma 8 metrów sześciennych objętości ale tylko 2x2 = 4 metry kwadratowe powierzchni czołowej. Zatem 4 x większa siła oporu powietrza ma do zatrzymania aż 8 razy więcej objętości kamienia. Dlatego duży kamień hamowany jest wolniej. Atmosfera działa jak 10 metrowy słup wody. Stąd bierze się ciśnienie atmosferyczne. Czyli zamiast atmosfery można wyobrażać sobie ocean 10 metrowej głębokości. Tyle samo masy powietrza zasłania, od kosmosu, metr kwadratowy powierzchni ziemi co zasłaniałaby masa 10 metrów wody nad nim. Dotarcie bolidu pędzącego szybko do ziemi jest prawie tak samo "brutalnie" hamowane przez atmosferę (zwłaszcza na niższych wysokościach) jak przez wodę zawodnik skaczący do niej z wysokiej wieży. Co prawda bolid hamowany jest na dłuższej "drodze" niż człowiek w wodzie ale bolid szybciej leci czyli "zbiera" przed sobą bardzo dużo powietrza na sekundę! Wychodzi na to samo! To nie jest byle co. O tym że woda jest wtedy prawie jak beton wiedzą skoczkowie, zwłaszcza w momencie gdy źle się ustawią podczas wpadania do niej. Zabrzmi śmiesznie, a jest tu akurat prawdą: Powietrze jest jak beton! :) Pozdrawiam
  21. Ta lista to jednak mniejszy kaliber. W Oslo to raptem dziura w dachu budynku na działce i meteoryt o średnicy kilku centymetrów. "Prawie impakt" to jednak bierzmy pod uwagę ciała o średnicach rzędu dziesięciu metrów, czyli, mniej więcej, od 3 do 30 metrów "na wejściu" w atmosferę (na wysokości 100 km). Doniesienie o tym, że największy od 100 lat gdzieś widziałem. Nawiązując do mojego pierwszego postu. Pierwszy film na poniżej linkowanej stronie pokazuje niezwykle precyzyjnie, że był to praktycznie wybuch i dalej niewiele już poleciało (praktycznie nic). Swoją drogą mamy wielkie szczeście, że auto skręcało w prawo i film objął całe zjawisko :) http://www.se.pl/wydarzenia/swiat/meteoryty-w-rosji-dzeszcz-meteorytow-w-czelabinsku-zobacz-wszystkie-wideo_307068.html Pozdrawiam p.s. Meteoryty pochodzące (powstałe) w różnych miejscach pradawnego US różnią się od siebie swoją budową wewnętrzną. Tak zwane chondry, ich otoczka, itd. Można na tej podstawie częstokroć oszacować czy w pierwotnej mgławicy (prawie 5 mld lat temu) utworzył się gdzieś daleko za Marsem czy też tu w rejonie gdzie i Ziemia. W tym ostanim przypadku byłby jednym z ostatnich maleństw swego czasu pracowicie zbieranych przez pra-Ziemię rosnącą na jej orbicie. Czekamy na rzetelne badania nie fałaszywych okazów pochodzących z tego "prawie impaktu". Okaże się (może) skąd najprawdopodobniej przyleciał i dlaczego. Z trajektorii pewnie też można coś wywnioskować.
  22. Moim zdaniem powszechnie znany obrazek(mapa) podany na angielskiej wiki o tym wydarzeniu wprowadza w błąd. Gruba czerwona linia sugeruje jakby znacząca część masy dotarła do końcowego jeziorka. TO NIE JEST TAK, że taki bolid rozpada się stopniowo, co kilometr, gubiąc kolejny kawałek. On leci, w miarę cały, przez długi czas (atmosfera wysoko jest rzadka), a w końcu gdy ogromne ciśnienie i temperatura spowodują oderwanie pierwszej, znaczącej części, następuje bardzo ważne zjawisko matematyczno-fizyczne: Wzrost siły natarcia powietrza przypadającej, średnio, na kilogram masy (każdego z oddzielnych już kawałków). Skoro mniejsza masa jest hamowana taką samą siłą (patrz rysunek) to jest hamowana szybciej! Ponadto kula jest bardzo opływowym kształtem, natomiast fragmentacja rzadko kiedy wygeneruje kulę. I tak dalej - zjawisko fragmentacji postępuje kaskadowo i coraz szybciej. Osobom nie lubiącym fizyki opiszę to tak: Mały kamień wcale nie spada tak samo szybko jak duży "przez powietrze". Kot domowy może przeżyć upadek z 5 piętra na beton i wrócić do zdrowia ale tygrys nie! Jeżeli bolid potraktujemy jak odrzutowiec to rozpada się on bardzo szybko na wiele coraz to mniejszych odrzutowców, które w wielu przypadkach rozpadną się aż na pył, ostro przyhamowane przez powietrze. Od pierwszego rozpadu cały "dramat", rozgrywa się zatem na stosunkowo małym odcinku długości rzędu kilku kilometrów. Dlatego jest to coś zbliżonego do wybuchu, ze skutkami jak każdy wybuch bomby w atmosferze. Uważam też (wbrew doniesieniom), że takie przypadki zdarzają się częściej niż raz na sto lat - tylko najczęściej nad oceanem. Wystarczyłoby w tym celu zapytać ludy wyspiarskie o opowieści przekazywane przez przodków o takich widowiskach. To by chyba brzmiało w ich podaniach jak nasz "grom z jasnego nieba" albo "rydwany ognia" czy coś takiego. Cóż za paradoks. Etnograf, językoznawca, wysłani na koniec świata, przydaliby się astronomii, gdyby ta chciała poznać prawdę statystyczną o zjawisku średnio-małych "prawie impaktów" (które często nie pozostawiają "na widoku" dużych kraterów - zwłaszcza w oceanie). Nierzadko wyśmiewane legendy i podania starszych ludzi, na końcu świata, stałyby się nagle ważne i cenne. Pozdrawiam
  23. Przychodzi urzędnik skarbówki do synagogi i próbuje rozliczyć rabina. Co rabinie robicie z tych piętek i okruszków z chleba co wam zostają? , Rabin na to: - wszystkie pozostałości z chleba wsypujemy do woreczka i wysyłamy do piekarni, a oni przysyłają nam raz w miesiącu bochenek chleba. Urzędnik zanotował i pyta dalej: - a co rabinie robicie z pozostałościami ze świec i woskiem? Rabin odpowiada: - raz w miesiącu zbieramy wszystkie ogarki i wosk , wsypuje do woreczka i wysyłam do fabryki gdzie produkują świeczki a oni raz w miesiącu przysyłają nam jedną , dużą świecę. Urzędnik zanotował i pyta ponownie: - Rabinie to co w takim razie robicie z napletkami obrzezanych chłopców? - Hmmm. Rabin popatrzył uważnie na urzędnika i dopowiedział: - regularnie zbieram wszystkie napletki do woreczka i wysyłam do Urzędu Skarbowego.
  24. Ty? Bez ślubu? Nie wierzę! No nie wierzę i już! Pozdrawiam p.s. Gdyby Ci poglądy odmienić o 180 stopni to oczywiście skorzystałbym ciacho masz w porzo ! Ale takie cuda się nie zdarzają ... Ani w ogóle 8)
  25. W moim poście na temat "jak" walczyć z G.O. zapomniałem wspomnieć o naukowo ważnej metodzie walki z Globalnym Ociepleniem - dbaniu o jak największe zalesienie planety. One wyłapują i deponują w pniach drzew CO2. Całkiem poważny portal Money.pl przypomniał mi dzisiaj o tym w swoim newsletterze. Oczywiście nie polecam aż takiego zaangażowania. Ani przez myśl by to nie przeszło tu w Polsce ludziom, a jednak jest taki (dziwny?) kraj gdzie przechodzi. Niemniej - to ważny argument! - widzimy tu, że są na świecie ludzie, którzy bardzo mocno wierzą w szkodliwość CO2 i walczą z nim doprawdy ekstremalnie (kontrowersyjnie). Tak czy siak - pieniądze przeznaczane na "przekonywanie" Brazylii i innych państw rabujących swoje lasy do chronienia i powiększania ich to rozwiązanie jak najbardziej godne wdrażania Przy okazji ostatniej walki o budżet unijny wybitnie warto o tym wspomnieć! Zrzućmy się na lasy! Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024