Skocz do zawartości

gruchalo

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    61
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez gruchalo

  1. Nie twierdze, że astrofoto jest ciekawsze. Moim skromnym zdaniem jest przeciwnie z prostej przyczyny. Jakbym chciał pooglądać fajne zdjęcia to sobie pooglądam takie z Hubble'a itp. W astronomii ciągnie mnie to co widoczne gołym a także uzbrojonym okiem i nie potrzebuje do tego ani kamerki ani aparatu. Myślę, że podobnie do tematu podchodzi chociaż mała część forumowiczów i cenie możliwość ekspresji na forum, także podczas np. IKA
  2. Spójrzcie na to z tej strony, że do konkursu astrofoto przystąpiło dwa razy więcej uczestników i tyle samo razy więcej osób w nim zagłosowało, więc patrząc na taką statystykę konkursową IKA wzbudziło podobne zainteresowanie. Spójrzcie też na to, że nawet postów na naszym forum w subforach o tematyce astrofoto jest o wiele więcej niż w części forum o zabarwieniu relacyjno-obserwacyjnym. Świadczy to o tym, że zainteresowanie fotografowaniem kosmosu jest najzwyczajniej w świecie większe niż relacjonowaniem obserwacji. A co za tym idzie jakikolwiek konkurs tyczący się relacji nie wzbudzi nigdy większego zainteresowania niż konkurs na najlepszą fotografię.
  3. Przy następnej okazji nie omieszkam pominąć ich w szkicowniku. Może niebo też trafi się ciemniejsze. Teraz strasznie czułem presję czasu. Sesje kończyłem krótko przed 1 a o 4.45 była pobudka do pracy
  4. Ogromny miałem apetyt na gwiezdne łowy nocą z soboty na niedzielę, ale... no właśnie. Ta diabelna pogoda nieskora do współpracy wcale a wcale. Blisko zmierzchu był krótki moment, w którym wydawać by się mogło chmurwy rozwiać się zechcą i jednak na coś się moje przygotowania zdadzą, lecz po chwili wszystkie nadzieje prysły jak bańka wraz z nadejściem drugiej fali zachmurzenia. No trudno. Trzeba obejść się smakiem, przeżyć jeszcze jeden tydzień porannych zmian w pracy, kiedy to wyjście na lornetkowanie jest jak strzał w kolano, przecież trzeba wstawać rano. I nadeszła niedziela i jak na złość bezchmurne niebo cały dzień zapraszało na nocną ucztę. A ja jak ten tygrysek chciałem skakać i brykać i paczeć, a nie mogłem przecież bo jutro ten okropniasty poniedziałek Chwile skomlałem, ciut posmutniałem, lecz koło południa nastąpił przełom w mym rozumowaniu. A stało się to gdy rozstawiłem statyw i chciałem tylko troszeczkę posmakować. Ociupinkę słońca wpuściłem w obiektywy nikonki, uprzednio przez własnej roboty filtry większość fotonów odsiałem i do oczu wleciało ich tylko troszeczkę i to troszeczkę w zupełności mi wystarczyło żebym odrzucił obawy o następny poranek i po paru godzinkach pędził na miejscówkę z jęzorem na wierzchu poskramiać apetyt na niebo... Po tym przydługim wstępie coś o już wspomnianym słonku bym rzekł zanim przejdę do relacji właściwej. W samym centrum tarczy widać było sporych rozmiarów plamę. Później sprawdziłem na spaceweatherlive, że to region 2662 z kilkoma plamami słonecznymi. Poniżej rzucił mi się w oczy jeszcze jeden region (2663), ten o wiele jednak mniejszy i ledwo w 10x50 zauważalny. O 22.45 rozstawiłem statyw, rozłożyłem leżak. Wyjąłem segregator z atlasem, piórnik, podkładkę, notatnik i byłem gotowy. Na pierwszy ogień poszło to co najjaśniejsze. Z uwagi na wczesną jeszcze porę innych opcji niż Jowisz i Saturn jeszcze nie dostrzegałem. Jowisz pięknie dziś się prezentował. Ciężka, jasna kropa z wiernymi towarzyszami w kolejności od lewej: Europa, Io, Ganimedes i Kalisto. Europa na lewo od giganta, reszta po przeciwnej stronie. Wszystkie z Jowiszem ułożone niemalże w linii, tylko Ganimedes ciut do góry podskoczył jakby chciał się wyrwać grawitacyjnej uprzęży swego pana. Najpiękniej jednak jawiło mi się to towarzystwo godzinkę później gdy kolejno, poczynając na Kalisto cała piątka zaczęła tulić się do wiszącej w polu widzenia lornetki gałęzi z listowiem, by po chwili całkiem już czmychnąć za zasłoną lasu. Władca pierścieni natomiast na trzy dni po opozycji znajduję się o troszkę ponad 9 jednostek astronomicznych (AU) od Ziemi i w lornetce wyraźnie prezentuje jajowaty kształt, spłaszczony od północy i południa. Według mych notatek z planami obserwacji tuż przy Saturnie, na prawo od niego winien znajdować się największy z jego 62 księżyców czyli Tytan. Księżyc ten na sto procent jest tam gdzie być powinien, nie uciekł przecież lecz nie dostrzegłem go mimo usilnych starań. Pierwsza godzina łowów to głównie przeskoki od Jowisza do Saturna, od Saturna do Antaresa (strasznie mi się podoba ta gwiazda, jej barwa jest wręcz olśniewająca i zwyczajnie piękna). Na szybko spojrzałem też na Wegę i jej najbliższe otoczenie. Tutaj od razu w oczy się rzuca piękny układ gwiazd Epsilon Lyrae. Tak sobie teraz myślę, że następna sesja poświęcona będzie na przeniesienie tej okolicy na kartkę szkicownika. Układ ? Lyr widoczny w nikonce jako dwie bliźniacze kolorem i jasnością gwiazdy sam się prosi o uwiecznienie na szkicu. Patrząc na epsilony odruchowo podleciałem do kolejnego, pięknego układu Mizara i Alkora, lub jak go zwali Arabowie konia i jeźdźca. Krótko po godzinie 23 głód mój zaczęły zaspokajać główne bohaterki mojej poprzedniej relacji czyli Herkulesowe kuleczki M13 i M92, przy okazji na ząb wrzuciłem kolejny układ podwójny podpowiedziany przez Harringtona a znajdujący się w pobliskiej Koronie Północy. Gwiazdy Układu Ni Korony Północnej (V CrB) są bliźniaczo do siebie podobne, tak jak epsilony z Lutni. Posiadają jednak cieplejszy od epsilonów odcień wpadający w delikatną pomarańcz. Następny w kolejce był Arktur, który miał mnie zaprowadzić do kolejnego zaplanowanego celu w postaci asteryzmu co się zwie "Czapka Napoleona". Niestety nie podołałem i celu nie osiągnąłem. Siedem gwiazdek tego asteryzmu zbyt małą ma jasność (około 9-10 mag każda) by móc je zaobserwować o tej porze roku. Białe noce a także blask Arktura skutecznie zablokowały mi dojście do celu zaobserwowania tego pięknego jak słyszałem układu gwiazd. Minęła północ i nadeszła już pora na główne dania tej sesji. Wpierw upolowałem Jedną z największych gromad kulistych naszego nieba, liczącą około pól miliona gwiazd M3 w Psach Gończych. By ją odnaleźć zacząłem od Arktura, przebiegłem do Muphrida (Eta Bootis) po czym wykonałem zwrot o 90 stopni i przeskoczyłem o dwa pola widzenia w kierunku północno zachodnim. Pieknie jawiła się moim oczom, niemożliwością jest jej nie zauważyć. Tak jak to pisze Harrington wraz z dwiema pobliskimi gwiazdami tworzy trójkąt prostokątny, w którym sama obrała miejsce przy kącie prostym tejże figury. Poniższy szkic prezentuje gromadę M3 widzianą w mojej nikonce. M3 w centrum, razem z gwiazdą HIP 67028 oraz HIP 66725 tworzy trójkąt zaproponowany przez Harringtona jako pomoc przy jej odnalezieniu Dalej ustrzeliłem aż dwa obiekty w jednym polu widzenia a konkretnie kolejne eMki, tym razem M10 i M12 z gwiazdozbioru Wężownika. Bardzo łatwo jest do nich trafić. Wystarczy przebyć drogę od gwiazdy Han (Zeta Oph), w kierunku północnym poprzez gwiazdę 23 Oph do 30 Oph by już praktyczne być u celu. M10 leży tuż tuż a ustawiając ją w centrum pola widzenia na północny zachód od niej łatwo dostrzegalna jawi się także M12. Ostatnie pół godziny obserwacji ucztowałem w okolicy gwiazdy Cebalrai (beta Oph), w której starożytni Arabowie dostrzegali psa pasterskiego strzegącego pastwiska, pasterzem według nich była gwiazda Rasalhauge (alfa Oph). A według mnie owieczkami na pastwisku mogły być gwiazdy pięknej gromady otwartej umiejscowionej na północ od bety Wężownika. IC 4665 bo o niej mowa pięknie wygląda w szerokim polu nikonki. Jej jasne gwiazdy o zimnym zabarwieniu mocno biją swym blaskiem po oczach i mocno prosiły mnie o jeszcze jeden szkic. No takim cudom się nie odmawia i mimo późnej pory dałem się namówić na jeszcze kilka minut pod gołym niebem na chwilę przed krótkim snem i tym okropniastym poniedziałkiem w pracy... IC 4665, najjaśniejsza gwiazda widoczna na szkicu to Cebalrai (? Oph) Dziękuję i pozdrawiam wszystkich astrozakręconych.
  5. 2 czerwca wypełzłem ze swej jamy i popełniłem szkic asteryzmu Wieszak znanego też pod nazwą Gromada Brocchiego. Dwie godziny poświęcone na obserwacje przyniosły mi także miłe spotkanie z pięknym układem podwójnym Epsilon Lyrae. W mojej Nikonce 10x50 widoczne były dwie, bliźniaczo podobne gwiazdki o zimnym zabarwieniu. Na koniec chciałem odnaleźć gromady otwarte NGC 6885 i NGC 6940 lecz niechcący wleciałem do Łabędzia i zatopiłem się w blasku setek widocznych gwiazd Galaktyki, tylko tak patrzyłem i patrzyłem... A oto Cr 399 ujęte w szkicu: Cr 399 - "Wieszak" lub jak kto woli "Gromada Brocchiego". Jasna gwiazda widoczna na lewo i w dół od asteryzmu to 9 Vulpeculae Dziękuję i pozdrawiam wszystkich astrozakręconych.
  6. Dzięki bardzo fajna strona, przyda się. A co do statywu to posiadam i używam lecz do obiektów w zenicie wygodniej mi póki co z leżaka. Żuraw to może z czasem się zrobi, też już o tym myślałem.
  7. Fajna relacja. Gratuluję postępów z H 400. Też tej nocy spojrzałem w stronę Strzelca na Saturna. W lornetce 10x50 dopatrzyć mogłem się jego jałowego kształtu
  8. Dzięki za miłe słowa. Na pewno jeszcze nie raz coś naskrobie. I zachęcam wszystkich by czynili podobnie. Podczas patrzenia w gwiazdy zbierasz pewne emocje, które potem podczas opisywania tego co się widziało nabierają ciut innego wydźwięku pozwalając ci przeżyć to samo jeszcze raz. Tylko, że już trochę inaczej.
  9. Jest 22.45 sobota jadę z moją nikonką na wcześniej już odwiedzaną, pieczołowicie wybraną pozycję oddaloną 3 kilometry od domu. Kierując wzrok na zachód widać diabelnie mocną łunę światła bijącego od schowanego za horyzont słońca. Mimo, że zaszło ono coś koło 21 to skutecznie zaświetla mi w tej chwili 40 procent nieboskłonu. Faktem tym się jakoś nie przejąłem, w końcu to od ponad roku (odkąd jestem szczęśliwym posiadaczem lornetki) pierwszy taki, starannie zaplanowany wypad. Czasu co niemiara - cała, choć krótka noc. Rzadko mi się zdarza dzień gdy nie trzeba rano zrywać się na nogi by brnąć przez życie a jeżeli już się zdarzy to pogoda niełaskawa jest dla obserwacji. Dziś wszystko zdaje się dopisywać, niebo bez chmurki, patrząc na wschód widać mrowie gwiazd, odpalając samochód termometr pokazał zacne 17 stopni, jak to się mówi - "bedzie baja". Słów jeszcze kilka o mych planach obserwacyjnych na nadchodzącą noc, a te są dość przepastne. Wyszedłem z założenia, że lepiej obrać więcej celów i dobrnąć tylko do części, niźli być słabiej przygotowanym i zmarnować czas na oglądanie tego co już się zna skoro tyle nieznanego czeka na odkrycie Tak więc w obserwacjach za towarzysza obrałem Pana Harringtona i kilka z jego wspaniałych artykułów z serii Binocular Universe. Gwiazdozbiory, które chcałbym dziś odwiedzić to kolejno: Panna, Warkocz Bereniki, Wolarz, Korona Północy oraz Herkules. Kierunek, skręt w lewo i hop w polną dróżkę... stop, biorę leżak i plecak z zawieszonym nań statywem. Z głową skierowaną w stronę tego co tygryski lubią najbardziej wyruszyłem w górę wzgórza, po około 100 metrach dotarłem na miejsce, rozstawiłem statyw, usadowiłem lornetkę, rozłożyłem leżak. Jedziemy... Zacząłem w Pannie i Warkoczu Bereniki, zanim jednak otworzyłem Harringtona ustawiłem sobie ostrość korzystając z pomocy kilku obecnych w pobliżu gwiazd po czym spojrzałem w stronę króla planet Jowisza. Ten biednie mi jakoś wygląda a przyczyną tego jest to, że zanadto przytulił dziś do siebie Ganimedesa, Io i Europę. Dla mnie do wyłuskania pozostawił jedynie Kalisto płynącą samotnie po zachodniej stronie króla. Piękny jednak to widok i jak zawsze tak i teraz będąc w królewskim towarzystwie drgnęło coś we mnie i przepełniła mnie ta mieszanina uczuć nienazwana przez którą większość z nas tak bardzo kocha nocne niebo. No nic, dosyć ckliwości obecnych, lecę szukać tych przyszłych. Zjeżdżam w dół do M104 i asteryzmu szczęki rekina, który jak gdzieś wyczytałem zdaje się chce pożreć sąsiadkę. Niestety mimo usilnych starań nie udało mi się wypatrzyć choćby mgiełkopodobnej gwiazdki oznaczającej obecność Sombrera. Spojrzałem w okolice zenitu i przebiegłem wzrokiem przez nieboskłon kierując się ku zachodowi. Niebo jest tu strasznie jasne, po zachodniej stronie praktycznie nie widać gwiazd, tylko kilka najjaśniejszych. Myślę, że powodem mojego niepowodzenia przy M104 jest właśnie to zaświetlenie, choć kwestii niedoświadczenia też nie wykluczam. Jeszcze raz spojrzałem na segregator z atlasem Johnsona, Spika, Porrima a M104 powinna być w pobliżu wyimaginowanego punktu określającego trzeci wierzchołek trójkąta prostokątnego ułożonego z tychże składników. Spróbowałem jeszcze raz i nic. Trudno się mówi, jak starczy czasu to wrócę tu troszkę później gdy choć troszkę zgaśnie ta łuna od Słońca. Dalej już z pomocą Harringtona zacząłem polować na emki z "Królestwa Galaktyk" i tu czekała na mnie seria niepowodzeń. Tak jak kazał mój przewodnik odtwarzałem jego ścieżkę biegnącą od Deneboli poprzez te wszystkie cuda tylko tych cudów jakoś się wypatrzyć nie mogłem. Ciężko jest nawet coś konkretniejszego o tej według mnie zmarnowanej godzinie napisać bo... co tu pisać. Bitą godzinę od około 23 do północy śmigałem z nikonką w pobliżu granicy Panny i Warkocza i nic. Ale jak? Co? Dlaczego? Czy to ja robię coś żle? Możliwe. Może to przez tą łunę? Bardzo prawdopodobne. A może lornetka 10x50 to jednak za mało na te rewiry? Pewnie po części też, nawet Harrington przy niektórych obiektach pisze, że dla potwierdzenia ich wyłapania potrzebuje apertury rzędu 15x70. No ale tak będąc całkiem szczerym to nie mogę jednak tak stękać i biadolić gdyż coś tam jednak widziałem. Znalazłem w lornetce drogowskaz dany przez Harringtona, wzór z gwiazd układający się w kształt latawca a na północy wschód od niego zamajaczył mi jakiś duszek. Tak to nie było złudzenie, spojrzałem z ukosa, nie na wprost i jestem pewny, że ujrzałem M85... i znów, no nareszcie wróciło to uczucie... Dalej popłynąłem w kierunku gammy Warkocza Bereniki i znajdującej się tam gromady Melotte 111 znanej także jako Gromada Warkocza. Ta jawiła mi się wyraźnie i mocno biła po oczach bielą większości swoich składników. Z powodzeniem rozdzieliłem na dwie gwiazdę 17 Comae, po czym czując już lekkie wyziębienie wstałem z leżaka w celu rozprostowania kości. W połowie polowania w Pannie zdjąłem lornetkę ze statywu i wygodnie usadowiłem się w do połowy położonym leżaku co jednak dało się teraz odczuć jako drętwienie nóg. Niepokoiła mnie też temperatura, to zdecydowanie nie było żadne 17 stopni ani nawet nie 15, odczuwałem już chłód bijący od jeziora umiejscowionego jakieś 500 metrów od mojej pozycji. Tak sobie teraz myślę, że będzie trzeba poszukać czegoś lepszego. Tu na tym wzgórzu, tak blisko jeziora jest chłodniej no i wilgotność wyższa co może przy obserwacjach lornetkowych nie powinno być jakąś straszną zaporą, ale gdy dołączy do mnie moja wymarzona synta 8 to wilgoć może ciut przeszkadzać. Koniec rozmyślań, lecimy dalej do Herkulesa... Tak, to nie błąd do niego właśnie odpuszczając sobie zaplanowaną wizytę w Wolarzu i Koronie Północy, te dwa odwiedzę w innym terminie gdyż czas mnie już troszkę goni (jest 30 minut po północy) a dające się już odczuć zmęczenie i ogólne schłodzenie organizmu nie są pomocne w lornetkowaniu. Herkulesa jednak nie śmiem odpuścić. Jakoś nie miałem z nim jeszcze okazji obcować a koniecznie chciałem się z nim zmierzyć, tak więc skierowałem gołe oczy w odpowiednią stronę dokładnie pomiędzy Alphekką a Wegą i zlokalizowałem czworobok gwiazd zwany zwornikiem. Uzbrajając oczy w nikonkę spojrzałem na gwiazdę eta Her i ciut niżej i... tak jest!!! Euforia! Najlepiej napisze wam słowo w słowo to co wtedy zapisałem w swoim podręcznym notatniku: "Dotarłem do Herkulesa. Tyle się naczytałem, że bez pomocy żadnej mapki rozłożywszy leżak i wklęśniwszy w oparcie z paskiem na szyi i lornetką na pasku ostrożnie wycelowałem i ujrzałem... Boże jedyny cudo nad cuda - GROMADA HERKULESA... jak piękny to widok". Zrobiłem także szkic, którym poniżej oficjalnie się chwalę. To mój szkic nr 3 licząc poprzedni niechlujny szkic pasa Oriona (tego nie widzieliście i mam nadzieje nie zobaczycie bo bym się ze wstydu spalił ) oraz szkic Słońca, który już gdzieś tam dałem. M13 w centrum, na lewo tuż przy niej gwiazda zmienna HIP 81848, jasna gwiazda przy granicy pola widzenia na północ od M13 to Eta Herkulesa Strasznie mi się spodobało to co tam ujrzałem. Już wiem, że jeszcze nieraz tu wrócę by napawać oczy tym widokiem, nie chodzi tu tylko o samą gromadę ale o okolicę bogatą w gwiazdy dostępne mojej nikonce. Wiele z nich niechcący lub trochę chcący musiałem odpuścić przy szkicowaniu by mnie świt nie zastał. Długo wpatrywałem się jeszcze po ukończeniu szkicu po czym ruszyłem na dalsze poszukiwania, wszak jeszcze jeden klejnot mnie ciągnął w Herkulesie. Ten jednak jest już poza zwornikiem i znajduję się na północ od gwiazd Eta i Pi Herkulesa. I znów wycelowałem i po krótkiej chwili upolowałem mniejszą siostrę M13 a mianowicie M92. Też pięknie jawiła się moim oczom, jest o około dwa razy mniejszym promieniu niźli większa siostrzyczka ale jasnością wiele nie odbiega. Nie sposób pomylić jej z czymkolwiek innym. To co ją od M13 odróżnia to fakt, że posiada pewne zimne pojaśnienie we wnętrzu tak jakby była bardziej skoncentrowana. Oczywiście ją także ująłem w szkicu tym razem nr 4. M92 w centrum z widocznym pojaśnieniem centralnym Szkicowanie M92 zajęło mi dużo czasu i na tym chciałem już zakończyć obserwacje lecz nie mogłem się powstrzymać i spróbowałem powrócić do moich ulubieńców do których mam duży sentyment z racji na to, że są to jedne z pierwszych zaobserwowanych przeze mnie obiektów. Są to Chichotki, Pierścionek z diamentem oraz M31. Oczywiście M31 widać było wyraźnie mimo, że była nisko i po tej jaśniejszej części nieboskłonu. Chichotek niestety nie upolowałem z powodu zaświetlenia właśnie a pierścionek jak zawsze śliczny z Polaris bijącą po oczach swym diamentowym blaskiem. Koniec sesji obserwacyjnej wspominam dosyć zabawnie. Po spakowaniu sprzętu i sturlaniu się ze wzgórza do samochodu wszystko wsadziłem do bagażnika, wsiadłem do auta, zapaliłem silnik i już miałem odjeżdżać gdy wyjazd na drogę zastawił mi jakiś samochód, patrze w lusterko wsteczne i w blasku od białego światła cofania widzę bok srebrnego samochodu z niebieskim paskiem i napisem Policja. Wysiadam, podszedł do mnie znany mi z widzenia policjant i pyta czy coś się stało. Chwilę się we mnie wpatrywał jak mu powiedziałem czym się zajmuje, chyba nie wiedział co powiedzieć, sprawdził dokumenty i pojechał. I tym oto policyjnym akcentem zakończę swoją relację z nadzieją, że dalej będzie tylko lepiej. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich astrozakręconych.
  10. Z kometą to jeszcze spróbuje dziś w nocy jak Bóg da czyste niebo a co do gromady galaktyk z Panny to przeglądając Stellarium dochodzę do wniosku, że najlepsze dni na to by ją oglądać były gdzieś w marcu gdy sam gwiazdozbiór był już w miarę wysoko a słońce faktycznie chowało się o wiele głębiej niż obecnie. No nic będę jeszcze próbował. Pozdrawiam
  11. Tak chodziło o aperturę (telefon mi zmienił, sory). M13 i M92 wyłapałem około godziny pierwszej, zrobiłem nawet szkice, którymi później mam zamiar się pochwalić w osobnym poście dlatego nic o nich nie pisałem. Pytanie dotyczyło tylko obiektów z gromady Coma-Virgo, które podobno można wyłapać przez 10x50
  12. Witam wszystkich astrozakręconych. Chciałem wykorzystać minioną noc na obserwacje lornetkowe. Zaplanowałem sobie ścieżkę poprzez Pannę, Warkocz Bereniki, Wolarza i na koniec przez Koronę Północną do Herkulesa. Przez gwiazdozbiory prowadzić mnie miał Harrington wraz ze swymi artykułami i tak poczynając na jego "Królestwie galaktyk" w Pannie i Warkoczu nieco się zraziłem gdyż mimo usilnych starań spośród tych wszystkich emek, które tam się znajdują mój nikon ex 10x50 nie pokazał mi zupełnie nic. No może nie całkiem, gdyż wydaje mi się iż nie patrząc na wprost lecz lekko z ukosa zamajaczyła mi jakaś mgiełka poświata tam gdzie winna być m85. I teraz zastanawiam się czy wine ma tu niewystarczajacych rozmiarów sprzęt, jakość nieba, które to jeszcze o północy od zachodu było dosyć jasne od słońca, czy zwyczajna nieumiejętność znalezienia owych obiektów. Dodam iż amatorem lornetkowcem jestem już od ponad roku, parę wypadów mam już za sobą. Przez mojego nikona widziałem już wiele obiektów w Kasjopei, Perseuszu Andromedzie i kilku innych gwiezdnych zbiorach, mapę nieba (atlas Johnsona) czytać i kierować się nią potrafie. Wydaje mi się, że to przez zbyt jasne niebo i ciut przez aperturę. W sumie Harrington pisze, że potrzeba tu ciemnego nieba, a przy niektórych obiektach lornetki 15x70, ale Harrington swoje ja swoje a wy możecie mieć jeszcze inną cenną opinię, więc w czym rzecz według Was bardziej doświadczonych?
  13. gruchalo

    Słońce

    Dzięki za podpowiedź Następnym razem obiecuję się poprawić
  14. Witam, Oto moja pierwsza próba naszkicowania słońca. https://drive.google.com/file/d/0B74D8FyXVJSmdWtrcHU0Mkx1ejg/view?usp=sharing Sprawdziłem na spaceweatherlive i zaobserwowany przeze mnie obszar z plamą to region 2659 choć w lornetce umiejscowiony był nieco bardziej na prawo. Ogólnie to mój drugi szkic w życiu także proszę o wyrozumiałość :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024