Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy mają już dosyć. „Przestańcie bredzić o UFO”
2024-04-17. Radek Kosarzycki
UFO, czyli niezidentyfikowane obiekty latające stanowią istotny element popkultury już niemal od stu lat. Nie ma roku, aby przez media nie przewinął się temat statków kosmicznych, którymi przedstawiciele obcych cywilizacji mieliby przemierzać całe lata świetlne, aby po dotarciu na Ziemię bezustannie chować się przed nami i tylko od czasu — zapewne przez nieostrożność — dać się fotografować przypadkowym osobom.
W XXI wieku wiemy, jak ogromną przeszkodę w podróżach międzygwiezdnych stanowią odległości między poszczególnymi gwiazdami. Najbliższa nam gwiazda Proxima Centauri znajduje się nieco ponad cztery lata świetlne od Ziemi. Oznacza to, że nawet światło, które porusza się z prędkością nieosiągalną dla żadnego obiektu posiadającego masę, potrzebuje ponad czterech lat, aby do nas dotrzeć. Najszybsze sondy kosmiczne (bezzałogowe) kiedykolwiek wysłane z powierzchni Ziemi w przestrzeń kosmiczną do tejże najbliższej nam gwiazdy leciałyby kilkadziesiąt tysięcy lat. Oczywiście, można założyć, że rozwój technologii i nowatorskie napędy w przyszłości skrócą ten czas w przyszłości, ale jednak raczej nie skrócą go w jakiś sposób znaczący. Warto przy tym pamiętać, że wciąż mówimy o najbliższej nam gwieździe.
Średnica naszej galaktyki to jednak 100 000 lat świetlnych, więc nawet jeżeli gdzieś istnieje cywilizacja bardziej zaawansowana od naszej, której udało się wyjrzeć poza swój układ planetarny i dotrzeć do sąsiednich gwiazd, to musielibyśmy mieć dużo szczęścia, aby ta cywilizacja nie tylko istniała w naszej galaktyce, ale na dodatek w naszej części galaktyki, skąd można by było dolecieć do nas.
Tymczasem pojawiające się informacje o zaobserwowaniu i sfotografowaniu tajemniczych statków kosmicznych pojawiają się w mediach tak często, że już nawet media o tym nie piszą, bo nikogo to nie interesuje.
Temat UFO został wywołany w rozmowie z Billem Diamondem, prezesem i dyrektorem Instytutu SETI w Mountain View w Kalifornii. SETI to skrót od Search for Extraterrestrial Intelligence, czyli programu poszukiwań kontaktu z pozaziemskimi cywilizacjami. Mamy tutaj zatem do czynienia z ludźmi, którzy na co dzień zajmują się tematyką poszukiwania zaawansowanych cywilizacji w odległej przestrzeni kosmicznej.
Diamond przekonuje, że powinniśmy nieco ochłonąć i spojrzeć trzeźwo na obecny stan rzeczy. Według naukowca nie ma aktualnie żadnych dowodów, ani nawet wiarygodnych informacji, które wskazywałyby na obecność jakichkolwiek „obcych technologii” na ziemskim niebie. Co więcej, nigdy takich dowodów czy informacji nie było.
Równie krytycznie Diamond odnosi się do teorii spiskowych, według których amerykański rząd w jakichś tajnych ośrodkach przetrzymuje rozbite statki kosmiczne, czy jakiekolwiek komponenty zaawansowanych obcych technologii. Badacz przekonuje, że takie działanie nie miałoby żadnego sensownego uzasadnienia.
Można zatem powiedzieć, że takie słowa wypowiedziane przez osobę na co dzień poszukującą obcych cywilizacji są dużym kubłem zimnej wody wylanej na gorące głowy miłośników teorii spiskowych.
Warto tutaj zrobić pewne zastrzeżenie. Diamond dopuszcza możliwość, że w przyszłości uda nam się odkryć dowody na obecność obcej technologii na naszym niebie. Dopóki jednak nie zostaną przedstawione twarde dowody, nie ma sensu się tymi tematami zajmować.
Badacz wskazuje także w rozmowie z portalem Space, że cywilizacja, która posiada technologię pozwalającą jej na podróże międzygwiezdne, wyprzedzałaby nas pod kątem technologii na tyle, że jej technologia dla nas byłaby nie do pojęcia. Przepaść między nami byłaby porównywalna do tej, która dzieli współczesnego człowieka od neandertalczyka. Jeżeli zatem widzimy coś nietypowego na niebie, to prawdopodobieństwo tego, że obiekt ten został stworzony na Ziemi, jest nieporównywalnie większe od tego, że mamy do czynienia ze statkiem obcych.
Nie zmienia to jednak faktu, że Diamond jest przekonany, że życie we wszechświecie, poza Ziemią istnieje. Problem w tym, że aby dotarło ono na Ziemię, to musi istnieć w tym samym punkcie historii wszechświata co my oraz stosunkowo blisko nas, aby móc tu dotrzeć, a to już znaczące ograniczenia.
Możemy zatem odetchnąć, żaden statek z przedstawicielami obcych cywilizacji raczej nas nie porwie podczas wieczornego spaceru pod rozgwieżdżonym niebem (podobno wtedy, podczas spoglądania w otchłań kosmiczną takie myśli pojawiają się najczęściej). Z drugiej strony, spoglądając już w to rozgwieżdżone niebo, warto mieć gdzieś z tyłu głowy informację o tym, że wokół niemal każdej widocznej na niebie gwiazdy krąży jedna lub kilka planet. Więcej, całkiem duża część z tych gwiazd ma także planety skaliste, na których w odpowiednich warunkach mogłoby rozwinąć się życie. Możliwe zatem, że patrząc na ładne gwiazdki, nieświadomie spoglądamy w kierunku jakiejś gwiazdy, wokół której krąży planeta, na której istnieje jakaś forma życia.
https://www.chip.pl/2024/04/nie-ma-zadnego-ufo

Naukowcy mają już dosyć. Przestańcie bredzić o UFO.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prezes Thorium Space: to kluczowy moment dla naszej firmy [WIDEO]
2024-04-17. Mateusz Mitkow
„Polski satelita telekomunikacyjny to korowy projekt naszej firmy, na który czekaliśmy od początku działalności. Jesteśmy na etapie finalizacji uzgodnień technicznych i dokumentacji z Europejską Agencją Kosmiczną […] Chcemy wyrobić się z tym projektem w przeciągu najbliższych czterech, pięciu lat. Przed nami ciężka praca, pojawili się nowi klienci, dlatego jest to bardzo intensywny czas dla Thorium […] ” - mówił wywiadzie dla Space24.pl Paweł Rymaszewski, prezes polskiej spółki kosmicznej Thorium Space.
Polska firma Thorium Space pracuje nad stworzeniem satelity telekomunikacyjnego w ramach umowy z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA). Jest to obecnie najważniejszy z projektów spółki, natomiast nie jedyny. Zaangażowanie firmy Thorium Space możemy dostrzec także w innych działaniach, które zyskują zainteresowanie klientów z całego świata. O postępach w głównym projekcie polskiej spółki Thorium Space, planach dalszego rozwoju oraz łączności, jako kluczowej zdolności dla bezpieczeństwa kraju opowiedział dla Space24.pl Paweł Rymaszewski, CEO Thorium Space.
MATERIAŁ SPONSOROWANY

Autor. Defence24.pl

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/prezes-thorium-space-to-kluczowy-moment-dla-naszej-firmy-wideo

Prezes Thorium Space to kluczowy moment dla naszej firmy [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starliner zintegrowany z rakietą. Przed nami pierwszy lot załogowy
2024-04-17. Mateusz Mitkow
NASA oraz firma Boeing są coraz bliżej historycznego momentu w kwestii współpracy przy projekcie kapsuły Starliner. Już za kilka tygodni statek zabierze dwójkę amerykańskich astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) w ramach pierwszej misji załogowej.
Z najnowszych informacji wynika, że najprawdopodobniej już w najbliższych tygodniach doczekamy się pierwszego lotu załogowego kapsuły CST-100 Starliner. Będzie to misja testowa - Crew Flight Test (CFT) - mająca na celu przetestowanie wszystkich głównych systemów z astronautami na pokładzie. Udział w niej wezmą amerykańscy astronauci Barry„Butch” Wilmore i Suni Williams.
W ostatnich dniach przygotowania do misji wkroczyły w decydującą fazę. Boeing oraz NASA poinformowały, że kapsuła została przetransportowana do obiektu, gdzie znajduje się system nośny Atlas V firmy United Launch Alliance (ULA), a następnie pomyślnie zintegrowany z ową rakietą. To właśnie za jej pomocą Starliner z załogą wyruszy w kierunku ISS. Po zakończeniu niezbędnych przeglądów, w tym zweryfikowania komunikacji między systemami, zostaną one przetransportowane na platformę startową LC-41 w Centrum Kosmicznym im. Johna F. Kennedy’ego.
Obecny harmonogram przewiduje, że start załogowej misji testowej kapsuły Starliner odbędzie się 6 maja br. CFT miał odbyć się wcześniej, ale projekt napotkał na swojej drodze wiele problemów, głównie technicznych, o czym nieraz informowaliśmy na naszym serwisie. Na stacji kosmicznej astronauci spędzą ok. dziesięć dni, po czym wrócą na Ziemię. Z kolei pierwsza, w pełni operacyjna misja, podczas której załoga zostanie przetransportowana do ISS na sześciomiesięczny pobyt odbędzie się w 2025 r.
Do tej pory odbyły się dwie misje testowe kapsuły Boeinga kolejno w 2019 i 2022 r., ale żadna z nich nie była w formie załogowej. Pierwsza z nich nie została zaliczona do udanych, gdyż mimo udanego wyniesienia kapsuły na orbitę nie zdołała ona jednak dotrzeć do ISS na skutek komplikacji przy wykonywaniu manewru podwyższania orbity. Kapsuła zdołała jednak bezpiecznie wylądować z powrotem na Ziemi. W przypadku drugiej próby poszło już znacznie lepiej, gdyż pojazd zacumował do jednego z modułów ISS i mimo małych opóźnień proces zakończył się powodzeniem.
Firma Boeing opracowuje Statek kosmiczny CST-100 Starliner w ramach kontraktu z NASA. Pojazd przeszedł przez burzliwy proces rozwoju i testów, ale mimo to, po ostatecznej certyfikacji będzie drugim amerykańskim pojazdem do transportu załóg na ISS, obok pojazdu Crew Dragon od SpaceX. Prace nad powstawaniem statku CST-100 Starliner trwają co najmniej od 2010 r.

Autor. Boeing/X

Autor. Boeing
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/starliner-zintegrowany-z-rakieta-przed-nami-pierwszy-lot-zalogowy

 

Starliner zintegrowany z rakietą. Przed nami pierwszy lot załogowy.jpg

Starliner zintegrowany z rakietą. Przed nami pierwszy lot załogowy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrzuty strumieni magnetycznych mogą nam powiedzieć o formowaniu się gwiazd
2024-04-17.
Zespół naukowców odkrył, że dysk wokół młodej gwiazdy wyrzuca pióropusze energii i materii, co uwalnia strumień magnetyczny w dysku i może być kluczowe dla formowania się gwiazd.
Naukowcy z Uniwersytetu Kyushu odkryli, że dysk wokół młodej gwiazdy wyrzuca pióropusze materii i energii. Te „kichnięcia” uwalniają strumień magnetyczny w dysku i mogą być kluczowe dla formowania się gwiazd. Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie The Astrophysical Journal.
Gwiazdy, w tym nasze Słońce, rozwijają się z tak zwanych gwiezdnych żłobków, dużych koncentracji gazu i pyłu, które ostatecznie kondensują się, tworząc gwiezdne jądro, małą gwiazdę. Podczas tego procesu gaz i pył tworzą wokół gwiazdy pierścień zwany dyskiem protogwiazdowym.
Struktury te są stale penetrowane przez pola magnetyczne, co niesie ze sobą strumień magnetyczny. Gdyby jednak cały ten strumień magnetyczny został zatrzymany w trakcie rozwoju gwiazdy, wygenerowałby pole magnetyczne o wiele rzędów wielkości silniejsze niż te obserwowane w jakiejkolwiek znanej protogwieździe – powiedział Kazuki Tokuda z Wydziału Nauk Uniwersytetu Kyushu i pierwszy autor badania.
Naukowcy uważają, że podczas formowania się gwiazdy musi istnieć mechanizm, który usuwa strumień magnetyczny. Wcześniej sądzono, że pole magnetyczne stopniowo słabnie w miarę wciągania materii do jądra gwiazdy.
Aby dotrzeć do sedna tego tajemniczego zjawiska, zespół skupił się na MC 27, gwiezdnym żłobku znajdującym się około 450 lat świetlnych od Ziemi. Obserwacje zostały zebrane za pomocą macierzy ALMA w Chile.
Analizując nasze dane, odkryliśmy coś zupełnie nieoczekiwanego. Były to struktury przypominające kolce, rozciągające się na kilka jednostek astronomicznych od dysku protogwiazdowego. Gdy wniknęliśmy głębiej, odkryliśmy, że były to kolce wyrzuconego strumienia magnetycznego, pyłu i gazu – powiedział Tokuda.
Jest to zjawisko zwane „niestabilnością wymiany”, w którym niestabilności w polu magnetycznym reagują z różnymi gęstościami gazów w dysku protogwiazdowym, powodując wyrzucenie strumienia magnetycznego na zewnątrz. Nazwaliśmy to „kichnięciem” młodej gwiazdy, ponieważ przypominało nam to wyrzucanie pyłu i powietrza przy dużych prędkościach.
Dodatkowo zaobserwowano inne kolce w odległości kilku tysięcy jednostek astronomicznych od tego dysku protogwiazdowego. Zespół postawił hipotezę, że były to oznaki innych „kichnięć” w przeszłości.
Zespół oczekuje, że ich odkrycia poprawią nasze zrozumienie skomplikowanych procesów kształtujących Wszechświat, które nadal przyciągają zainteresowanie zarówno społeczności astronomicznej, jak i opinii publicznej.
Podobne struktury przypominające kolce zaobserwowano w innych młodych gwiazdach i staje się to coraz częstszym odkryciem astronomicznym – podsumował Tokuda. Badając warunki, które prowadzą do tych „kichnięć”, mamy nadzieję poszerzyć naszą wiedzę na temat tego, jak powstają gwiazdy i planety.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Twinkle twinkle baby star, 'sneezes' tell us how you are
•    Discovery of Asymmetric Spike-like Structures of the 10 au Disk around the Very Low-luminosity Protostar Embedded in the Taurus Dense Core MC 27/L1521F with ALMA
Źródło: Kyushu University
Na ilustracji: Ilustracja przedstawiająca „kichnięcie” strumienia magnetycznego młodej gwiazdy. Źródło: ALMA (ESO/NAOJ/NRAO)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wyrzuty-strumieni-magnetycznych-moga-nam-powiedziec-o-formowaniu-sie-gwiazd

Wyrzuty strumieni magnetycznych mogą nam powiedzieć o formowaniu się gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwycięzcy konkursu Direction: Space odwiedzają najlepsze ośrodki kosmiczne w Europie
2024-04-18.
Urszula Kaczorowska


Zwycięskie zespoły konkursu Direction: Space rozpoczęły wyjazd studyjny do najlepszych ośrodków kosmicznych w Europie. W czasie tygodniowej podróży zaprezentują i skonsultują swoje projekty z ekspertami Europejskiej Agencji Kosmicznej i CERN.
Wyjazd studyjny jest nagrodą w konkursie dla studentów i doktorantów polskich uczelni Direction: Space, którego pomysłodawcą był Sławosz Uznański, astronauta projektowy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
Ideą konkursu było zachęcenie młodych ludzi do zaprojektowania eksperymentu, który w przyszłości mógłby zostać́ przeprowadzony na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Chodziło o pokazanie, że wyzwania kosmiczne potrzebują różnorodnych kompetencji, i że dzięki osiągnięciom w kosmosie można skuteczniej rozwiązywać́ problemy na Ziemi.
„Organizując konkurs, zależało nam na zaangażowaniu studentów i doktorantów, którzy nie mają jeszcze możliwości brania udziału w innych projektach umożliwiających dostęp do ISS” – powiedziała PAP dr Milena Ratajczak z Fundacji New Space, współorganizującej konkurs Direction: Space.
„Wyjazd studyjny, podczas którego laureaci konkursu mają okazję skonsultować swoje projekty z ekspertami ESA i CERN potwierdza dojrzałość ich koncepcji zarówno od strony naukowej, jak i inżynieryjnej. Ci młodzi naukowcy bez wątpienia w najbliższych latach będą w stanie tworzyć silne synergie z polskim i europejskim sektorem kosmicznym” - dodała.
Wszystkie zwycięskie zespoły składają się ze studentów i doktorantów, którzy są również członkami kół naukowych na swoich uczelniach. Na trasie wyjazdu studyjnego znalazły się trzy ośrodki: Europejskie Centrum Technologii Kosmicznych i Badań Inżynieryjnych (ESTEC) w Noordwijk (Holandia), Europejskie Centrum Astronautów (EAC) w Kolonii (Niemcy) oraz ośrodek naukowo-badawczy CERN w Szwajcarii.
„Poszerza mi się horyzont myślenia na temat tego, jak mogą wyglądać nauki biologiczne w przyszłości. Bardzo korzystam z rozmów ze specjalistami na miejscu. Widać, że to są ludzie z ogromną wiedzą, doświadczeniem i w związku z tym są też inspiracją dla mnie. A najbardziej wartościowe jest to, że ktoś słucha o naszym pomyśle i przyznaje, że to co wymyśliliśmy ma sens. Głosów wsparcia pojawiło się naprawdę dużo, co utwierdza nas jeszcze bardziej w tym, że idziemy w dobrym kierunku” – powiedziała PAP Emilia Malik, studentka IV roku medycyny na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach.
Jej zespół, w skład którego wchodzą: Julia Karpierz, Anna Zielazek, Miłosz Knura, Michał Piotrowski, Ewa Krężel, Jędrzej Sztajura - w ramach przygotowań do konkursu Direction: Space natrafił na rosyjskie badania z lat 80. nad komórkami hematopoetycznymi i postanowił wykorzystać udokumentowane już w literaturze zjawiska naukowe. Swój projekt nazwali HematopoiesISS.
„Komórki hematopoetyczne macierzyste szpiku są wyjątkowe, bo to są komórki, z których powstają wszystkie składniki krwi. Te komórki dawno temu ktoś wsadził do maszyny symulującej mikrograwitację i okazało się, że zaczynają się z nimi dziać różne ciekawe rzeczy. Na przykład przestają się mnożyć” – powiedziała Malik.
Dodała, że komórki wyhodowane w przestrzeni mikrograwitacji (nie symulowanej mikrograwitacji) nie powinny utracić swoich właściwości. "Podejrzewamy, że po powrocie na Ziemię uzyskałyby zdolność do szybszego podziału i mogłyby poprawić jakość przeszczepu komórek krwiotwórczych u pacjentów chorujących na nowotwory. Uważamy, że lepiej by się przyjmowały i miałyby wpływ na obniżenie ryzyka choroby ‘przeczep przeciwko biorcy’” – stwierdziła.
Zdaniem Malik wyniki prac zespołu powinny też w znaczący sposób wpłynąć na stworzenie nowych sposobów leczenia astronautów, którzy często cierpią na anemię po powrocie z misji.
Drugi zwycięski zespół tworzą członkowie koła naukowego AGH Space Systems: Barbara Szaflarska, Magdalena Król, Karolina Gocyk, Kamil Puchalski, Przemysław Kaczorowski, Piotr Słonka, Jakub Lasak, Kajetan Gudowski.
„Robiliśmy już eksperymenty, które latały w rakietach kosmicznych i balonach stratosferycznych, więc udział w konkursie był naturalnym, następnym krokiem” – powiedziała w rozmowie z PAP Barbara Szaflarska. Przyznała, że choć technologie kosmiczne rozwijają się bardzo szybko, to nie nadąża za nimi medycyna, badająca wpływ pobytu w kosmosie na zdrowie człowieka.
„Chcemy zbadać komórki kostne albo macierzyste, co jest zaliczane do techniki inżynierii tkankowej. Chcemy stworzyć model in vitro, który mógłby służyć za model kości, na którym można by badać wpływ leków na kości – czyli badać, jak się zmienia kość. Do tej pory większość badań w kosmosie była na komórkach wyizolowanych. My chcemy stworzyć model bliższy ludzkiemu organizmowi” – tłumaczyła Szaflarska.
Zespół dołożył starań, by ich eksperyment realizowany w kosmosie był w pełni autonomiczny.
„Żeby utrzymać komórki przy życiu w kosmosie, chcemy stworzyć bioreaktor, który będzie w pełni autonomiczny. Umożliwi on utrzymanie odpowiedniej temperatury i automatyczną wymianę płynów ze składnikami odżywczymi, tak by nie musiał tego robić astronauta” – wyjaśniła Szaflarska.
Przypomniała również, że astronauci mają podobne problemy zdrowotne, jak ludzie chorujący na osteoporozę, więc wszystko, co zostanie przetestowane na astronautach, będzie można zastosować u ludzi na Ziemi.
Wyjazd studyjny jest dla Szaflarskiej okazją do „zdobycia informacji, których nie da się znaleźć w internecie”.
„Mamy spotkania z ekspertami, ludźmi którzy na co dzień zajmują się przygotowywaniem i wysyłaniem eksperymentów na stację kosmiczną. Dzielą się z nami swoim doświadczeniem i to jest dla mnie największa wartość. Oni nam doradzają jakie rozwiązania możemy zastosować w swoich eksperymentach. Jest też okazja usłyszeć o rozwiązaniach pochodzących z innych dziedzin nauki - biologia, elektronika i mechanika mieszają się ze sobą” – podkreśliła laureatka konkursu.
Projekt o nazwie Grow Light stworzyli studenci z Politechniki Warszawskiej i Uniwersytetu Warszawskiego. W jego skład wchodzą: Yelyzaveta Leshchenko, Paweł Rukat, Karolina Joachimczyk, Filip Łabaj, Katharina Hanke. Wpadli oni na pomysł wykorzystania laserów do hodowli roślin jadalnych na stacji kosmicznej.
„Chcemy za pomocą laserów stymulować wzrost nasion roślin, który normalnie w warunkach mikrograwitacji jest zaburzony. Dieta astronautów jest bardzo ważna, a ciągle brakuje pomysłów na to, żeby była bardziej urozmaicona” – powiedziała PAP Yelyzaveta Leshchenko. (PAP)
Nauka w Polsce, Urszula Kaczorowska
uka/ agt/
Fot. PAP/ Urszula Kaczorowska

Fot. PAP/ Urszula Kaczorowska

Fot. PAP/ Urszula Kaczorowska

Fot. PAP/ Urszula Kaczorowska

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101659%2Czwyciezcy-konkursu-direction-space-odwiedzaja-najlepsze-osrodki-kosmiczne-w

Zwycięzcy konkursu Direction Space odwiedzają najlepsze ośrodki kosmiczne w Europie.jpg

Zwycięzcy konkursu Direction Space odwiedzają najlepsze ośrodki kosmiczne w Europie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapsuły SpaceX stały się kluczowe dla przyszłości lotów załogowych USA
Autor: admin (2024-04-18)
SpaceX dokonało prawdziwego przełomu w branży lotów kosmicznych, wprowadzając na rynek swoje wielokrotnie użytkowane kapsuły Dragon. W przeciwieństwie do jednorazowych radzieckiej rakiety Sojuz czy amerykańskich wahadłowców, elementy systemu SpaceX mogą być odzyskiwane i ponownie wykorzystywane, znacząco obniżając koszty lotów załogowych.
Obecnie SpaceX dysponuje czterema kapsułami Dragon zdolnymi do lotów w kosmos - Endeavour, Resilience, Endurance i Freedom. Te pojazdy wielokrotnego użytku, choć bardzo wytrzymałe, nie mogą latać w przestrzeń kosmiczną w nieskończoność. Ich elementy ulegają stopniowemu zużyciu pod wpływem ekstremalnych warunków panujących na orbicie.
Każda z kapsuł Dragon jest przygotowana do około siedmiomiesięcznego pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Po tym czasie ich niezawodność może okazać się niewystarczająca dla bezpieczeństwa załogi. Szczególnie narażone na zniszczenie są panele słoneczne znajdujące się w module techniczno-towarowym, który oddzielany jest podczas lądowania.
Dotychczas kapsuły SpaceX odbyły łącznie 13 lotów orbitalnych, wynosząc na orbitę 49 astronautów. Większość misji była realizowana na zamówienie NASA, ale były też loty prywatne, jak Inspiration4. Początkowo Dragon miał lądować z wykorzystaniem silników, ale ostatecznie powrót na Ziemię odbywa się w tradycyjny sposób - w oceanie.
Choć część elementów kapsuły musi być wymieniana po każdym locie, to większość pojazdu może być poddana renowacji i ponownie użyta. NASA zgodziła się na wielokrotne loty Dragonami, ustalając jednak limit pięciu lotów dla każdej kapsuły. Po przekroczeniu tej liczby nie będą one już spełniały wymagań agencji dotyczących bezpieczeństwa.
Endeavour, który właśnie wrócił z misji, osiągnął ten limit, a kolejne kapsuły zbliżają się do granicy. Zamiast budować zupełnie nowe jednostki, SpaceX i NASA postanowiły zbadać możliwość przedłużenia przydatności istniejących pojazdów. Być może uda się uzyskać certyfikację na kolejne pięć lotów dla każdej kapsuły, po czym proces ten będzie powtarzany.
Choć SpaceX deklaruje, że Dragony są zdolne do nawet 15 lotów, realnie liczba ta będzie prawdopodobnie niższa. Niemniej jednak wielokrotne wykorzystywanie tych samych pojazdów kosmicznych to prawdziwa rewolucja, która znacząco obniża koszty lotów załogowych. To właśnie SpaceX będziemy pamiętać jako firmę, która otworzyła nowy rozdział w kosmicznej eksploracji.

Źródło: ZmianynaZiemi

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/kapsuly-spacex-staly-sie-kluczowe-dla-przyszlosci-lotow-zalogowych-usa

Kapsuły SpaceX stały się kluczowe dla przyszłości lotów załogowych USA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy polski satelita gotowy do misji. Start w połowie roku
2024-04-18.
Firma Creotech Instruments poinformowała o zakończonych z sukcesem testach kwalifikacyjnych największego i najbardziej zaawansowanego satelity obserwacyjnego w historii Polski – EagleEye. Dzięki temu już w połowie tego roku możliwe będzie rozpoczęcie przełomowej dla polskiego sektora kosmicznego misji obserwacji Ziemi.
W ostatnich tygodniach satelita przeszedł rygorystyczne testy w warunkach symulujących przestrzeń kosmiczną. W ciągu najbliższych sześciu tygodni EagleEye zostanie przekazany do integracji z rakietą Falcon-9, firmy Elona Muska. Misja rozpocznie się od umieszczenia EagleEye na orbicie ok. 510 km, skąd nastąpi manewr zejścia satelity na bardzo niską orbitę (VLEO – ang. Very Low Earth Orbit) o wysokości ok. 350 km. To tam ostatecznie nastąpi sprawdzenie możliwości jego operowania i obrazowania Ziemi.
W skład konsorcjum odpowiedzialnego za realizację misji wchodzi Creotech Instruments S.A. (lider projektu), Scanway S.A. oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN. EagleEye został zbudowany na autorskiej platformie HyperSat firmy Creotech Instruments, która już teraz stanowi kluczowy element szeregu projektów cywilnych i obronnych na szczeblu krajowym i europejskim.
Rygorystyczne testy kwalifikacyjne satelity EagleEye przebiegały przy udziale przedstawicieli SpaceX w Berlinie. Na początku zostały zweryfikowane systemy pod kątem sprawności i gotowości do współdziałania. W kolejnym etapie odbyły się najbardziej wymagające testy wibracyjne, podczas których satelita wykazał się odpornością na wymagające warunki, przewyższające tym, które są przewidziane podczas startu misji.
EagleEye został również poddany testom obciążeniowym w jeszcze bardziej restrykcyjnym środowisku, niż podczas lotu. Wszystkie próby zakończyły się pomyślnie. Po przeprowadzonych testach w Niemczech, odbyły się również testy termiczno-próżniowe w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, podczas których sprawdzone zostało funkcjonowanie satelity w warunkach środowiskowych próżni kosmicznej. Również tutaj wszystkie próby zostały zakończone z sukcesem, tym samym satelita udowodnił gotowość do podróży na orbitę.
Sukces tak złożonego inżynieryjnego projektu był możliwy dzięki połączeniu potencjału partnerów konsorcjum, nowatorskiej platformy satelitarnej HyperSat i zachowaniu zgodności z wysokimi standardami jakości ECSS, stosowanymi przez Europejską Agencję Kosmiczną. Wystrzelenie satelity w kosmos, na rakiecie Falcon 9 przewidziane jest z Kalifornii w połowie tego roku. Dokładna data zostanie podana w późniejszym terminie przez dostawcę usługi wystrzelenia, czyli firmę SpaceX.
”To ogromna duma móc już oficjalnie zakomunikować, że nasz satelita EagleEye z sukcesem przeszedł wszystkie wymagane testy, udowadniając działanie zastosowanej technologii w przewidywanych, symulowanych warunkach misji kosmicznej. Dzięki temu nasz projekt osiągnął kluczowy poziom gotowości technologicznej TRL8” - powiedział dr hab. Grzegorz Brona, Prezes Zarządu Creotech Instruments S.A.
”Obecnie rozpoczynamy przygotowania satelity do wysyłki do USA, do bazy Vandenberg, gdzie odbędzie się ostatnie ładowanie baterii pokładowych oraz integracja z rakietą Falcon-9. Kolejnym, końcowym już etapem będzie przygotowanie satelity do startu, za co jest odpowiedzialny nasz partner, firma SpaceX” - dodał dr hab. Grzegorz Brona.
EagleEye stanowi przełom dla polskiego sektora kosmicznego!
Satelita EagleEye powstał przy zaangażowaniu polskich firm, budując tym samym narodowe kompetencje w zakresie tworzenia małych satelitów i stanowiąc kamień milowy dla rozwoju rodzimego sektora kosmicznego. Jego masa wynosi ok. 55 kg, co odpowiada łącznej masie wszystkich polskich satelitów zbudowanych od początku naszego udziału w eksploracji kosmosu. Wymiary satelity wynoszą odpowiednio 55 cm x 150 cm x 90 cm po rozłożeniu paneli słonecznych.
”Zaprojektowanie i zbudowanie w Polsce satelity tej wielkości wymagało unikalnych zdolności i doświadczenia” - zaznacza Prezes Zarządu Creotech Instruments S.A.
Należy podkreślić, że EagleEye to jednocześnie najbardziej zaawansowany w historii kraju mikrosatelita, który ma szansę wprowadzić Polskę do elitarnego grona państw posiadających zdolności tworzenia tak zaawansowanych systemów kosmicznych na potrzeby krajowe, Europejskiej Agencji Kosmicznej, czy też komercyjnych klientów z całego świata. Do tej pory tylko osiem podmiotów w Europie udowodniło swoją zdolność do zbudowania i przetestowania w przestrzeni kosmicznej satelity ważącego przynajmniej 50 kg.
Zarządzamy misją, która ma ogromne znaczenie dla całego rodzimego sektora kosmicznego. Otwieramy krajowym podmiotom drzwi na szybko rosnący i dochodowy rynek projektowania, budowy, integracji oraz wynoszenia małych satelitów na orbitę okołoziemską. To wielki zaszczyt i jednocześnie odpowiedzialność” – konkluduje dr hab. Grzegorz Brona.
Wyróżnikiem misji jest zdolność do operowania na bardzo niskiej orbicie (VLEO – ang. Very Low Earth Orbit). Satelita, schodzący na wysokość ok 350 km, zapewni lepszą jakość obrazowania Ziemi, co ma ogromne znaczenie między innymi w zastosowaniach cywilnych, jak i obronnych.
”Margines błędu w kosmosie jest niezwykle mały. Dotarcie na orbitę i operowanie tam z sukcesem wymaga wykorzystania najbardziej zaawansowanych zdobyczy inżynierii. Podczas startu satelita narażony jest na wibracje spowodowane gwałtownym przyspieszeniem i przebijaniem się rakiety przez warstwy atmosfery. Do tego wystawiony będzie na wahania temperatury +/- 80 stopni Celsjusza, a także promieniowanie kosmiczne” – mówi dr inż. Marcin Bieda, Główny Architekt Systemów w Creotech Instruments SA.
Firma Creotech, jako lider konsorcjum, odpowiada w projekcie EagleEye za przeprowadzenie całej misji, tj. przygotowanie platformy satelitarnej HyperSat oraz jej elementów składowych, integrację satelity, jak również wyniesienie na orbitę okołoziemską we współpracy z firmą ExoLaunch, która jest partnerem obsługującym dla SpaceX.
”Budowa zaawansowanego urządzenia jakim jest satelita wymagało zaangażowania setek ludzi, zarówno po stronie naszej firmy, jak i konsorcjantów zaangażowanych w to przedsięwzięcie. W ten sposób budujemy kompetencje nie tylko Creotech, ale całego sektora kosmicznego w Polsce”- dodaje Marcin Mazur, Kierownik Projektu EagleEye.
Satelita EagleEye wyposażony jest w teleskop optyczny zaprojektowany i wykonany przez polską firmę Scanway oraz komputer instrumentu opracowany przez Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Obecnie platforma satelitarna HyperSat firmy Creotech, na której został zbudowany EagleEye cieszy się dużym zainteresowaniem. Została wybrana przez niemiecką firmę OHB w misji pierwszego testowego tankowania satelity na orbicie okołoziemskiej. Z kolei ESA powierzyła spółce fazę 0-A misji Twardowski, której celem jest mapowanie zasobów naturalnych Księżyca i będzie oparta na autorskiej platformie.
HyperSat ma także stać się jednym ze standardów w projekcie Europejskiego Funduszu Obronności REACTS, związanego z budową europejskich zdolności szybkiego reagowania na wypadek zaistnienia sytuacji kryzysowej. Jest również podstawą dla krajowych misji, m.in. PIAST, czy potencjalnej przyszłej konstelacji satelitów obserwacyjnych dla polskiego wojska.
Źródło: Komunikat prasowy Creotech Instruments S.A.
Polski satelita EagleEye.
Autor. Creotech Instruments S.A.

Polski satelita EagleEye.
Autor. W. Kaczanowski/Space24.pl

Polski satelita EagleEye.
Autor. Creotech Instruments S.A.

SPACE24

https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/najwiekszy-polski-satelita-gotowy-do-misji-start-w-polowie-roku

 

Największy polski satelita gotowy do misji. Start w połowie roku.jpg

Największy polski satelita gotowy do misji. Start w połowie roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Flagowe misje ESA z polskim oprogramowaniem na pokładzie
2024-04-18.
W tym roku planowany jest finał dwóch ważnych misji Europejskiej Agencji Kosmicznej z polskim udziałem. Jesienią wystrzelona ma zostać sonda HERA, która rozpocznie swoją kilkuletnią podróż w celu zbadania skutków kontrolowanego zderzenia amerykańskiej sondy DART z księżycem asteroidy Didymos, w drugiej połowie roku przewidziane jest również wyniesienie w przestrzeń kosmiczną misji Proba-3, której celem jest badanie aktywności Słońca oraz demonstracja lotu w precyzyjnej formacji. W obu tych misjach oprogramowanie pokładowe powstało przy udziale spółki N7 Space.
W tym roku upływa 10 lat od momentu utworzenia Polskiej Agencji Kosmicznej. Rok 2024 jest także pierwszym rokiem funkcjonowania polskiego przemysłu kosmicznego w realiach nowej, kilkukrotnie zwiększonej składki do ESA, z której znaczna część (100 mln euro) przeznaczona jest na program eksploracyjny i udział polskich podmiotów w misjach ESA. Ale bieżący rok jest ważny dla polskiego sektora kosmicznego z jeszcze jednego powodu.
Do końca roku planowane jest wyniesienie kilku flagowych misji ESA, jak Arctic Weather, Biomass, HERA czy Proba-3, z których część powstawała przy współudziale firm i jednostek naukowych z Polski. Jednym z podmiotów zaangażowanych w prace nad dwoma ostatnimi misjami jest spółka N7 Space, specjalizująca się w dostarczaniu usług i komponentów programowych związanych z wytwarzaniem i kwalifikacją krytycznego oprogramowania pokładowego do misji kosmicznych.
Celem misji Proba-3, której start zgodnie z aktualnym harmonogramem planowany jest na wrzesień tego roku, będzie obserwacja korony słonecznej z użyciem ogromnego koronografu utworzonego w przestrzeni kosmicznej dzięki precyzyjnej formacji dwóch satelitów oddalonych od siebie o ok. 150 metrów, z których jeden, o masie 300 kg, jest nośnikiem instrumentu (Coronagraph Spacecraft, CSC), drugi zaś, nieco mniejszy (250 kg) pełnić będzie funkcję przesłony tarczy słonecznej (Occulter Spacecraft, OSC). Obie sondy poruszały się będą po silnie ekscentrycznej i eliptycznej orbicie Ziemi, z apogeum wynoszącym ok. 60 500 km.
Udział N7 Space w misji Proba-3 polegał na wytworzeniu i walidacji kompletnego oprogramowania (zarówno niskopoziomowego, jak i aplikacyjnego) do komputera sterującego głównym instrumentem misji, czyli koronografem ASPIICS. Projekt był realizowany we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN, które jest dostawcą komputera koronografu ASPIICS.
Misja HERA jest z kolei częścią międzynarodowego projektu AIDA (Asteroid Impact & Deflection Assessment) – inicjatywy z obszaru bezpieczeństwa kosmicznego i obrony planetarnej mającej na celu demonstrację sztucznego odchylenia toru lotu asteroidy. Projekt składa się z misji z impaktora kinetycznego DART (Double Asteroid Redirection Test) realizowanej przez NASA, oraz misji HERA prowadzonej przez ESA, której zadaniem jest zbadanie skutków zderzenia sondy DART z księżycem asteroidy Didymos, Dimorfosem.
Sonda DART wystartowała w 2021 roku i osiągnęła swój cel we wrześniu 2022 roku, natomiast wyniesienie misji HERA planowane jest w październiku br., z przewidywanym dotarciem do Didymosa pod koniec 2026 roku. Pierwsza faza badania przez sondę HERA skutków misji DART rozpocznie się z odległości od 20 do 30 km od powierzchni asteroidy w celu określenia kształtu i pola grawitacyjnego.
Faza szczegółowej charakterystyki skutków uderzenia zostanie przeprowadzona z odległości około 10-20 km od asteroidy, podczas tej fazy zostaną też wypuszczone nanosatelity Milani i Juventas wspomagające wykonywanie badań i pomiarów. Pod koniec misji przewidywane są przeloty bardzo blisko powierzchni Didymosa zakończone próbą lądowania cubesatów oraz samej sondy na jego powierzchni.
W ramach misji HERA udział N7 Space dotyczy wsparcia rozwoju głównego oprogramowania platformy satelitarnej sondy HERA (Central Software – CSW) i skupia się na dwóch obszarach – realizacji części oprogramowania sterującego dla instrumentów naukowych na pokładzie misji głównego satelity misji HERA oraz walidacji modułów CSW przy wykorzystaniu dedykowanego środowiska Software Validation Facility (SVF). Udział w misji HERA jest jednym z większych projektów związanym z kwalifikacją i walidacją oprogramowania pokładowego w portfolio spółki.
”Obie misje z udziałem N7 Space startujące w 2024 roku odegrały znaczącą rolę w historii spółki” – mówi Michał Mosdorf, prezes N7 Space. – „Wsparcie w zakresie rozwoju i walidacji oprogramowania pokładowego sondy HERA w kulminacyjnych momentach angażowało nawet połowę zespołu technicznego spółki, co ze względu na wysoki priorytet misji z jednej strony, a realizowane równolegle inne projekty z drugiej oznaczało duże wyzwanie organizacyjno-logistyczne.”
”Z kolei początki działalności firmy w sektorze kosmicznym, wówczas realizowane jeszcze w spółce N7 Mobile (dzisiaj będącej współwłaścicielem N7 Space), sięgają 2014 roku i związane są właśnie z projektem rozwoju oprogramowania dla głównego instrumentu misji Proba-3. Start tej misji nie tylko zatem kończy pewien etap najstarszego projektu w historii firmy, ale zarazem wieńczy dekadę doświadczeń zespołu N7 Space w zakresie wytwarzania oprogramowania pokładowego” – dodaje.
Przechodząc od przeszłości do teraźniejszości, warto wspomnieć także o przyszłych misjach z udziałem N7 Space, nad którymi już teraz pracuje spółka.
Celem planowanej na przełom lat 20. i 30. misji Comet Interceptor, złożonej ze statku-matki (Spacecraft A) oraz dwóch sond (Probe 1, Probe 2), będzie „zaparkowanie” w punkcie L2 w oczekiwaniu na jedną z nieznanych lub rzadkich komet przelatujących przez Układ Słoneczny, a następnie dokonanie obserwacji i pomiarów tej komety z użyciem instrumentów znajdujących się na pokładzie obu sond.
Wkładem N7 Space w misję Comet Interceptor jest rozwój i kwalifikacja krytycznego oprogramowania niskiego poziomu dla instrumentów MIRMIS (Modular Infrared Molecules and Ices Sensor) oraz EnVisS (Entire Visible Sky Camera).
ARIEL to z kolei misja ESA ukierunkowana na obserwację egzoplanet, rozwijana równolegle do misji Comet Interceptor – wyniesienie obu misji planowane jest w ramach tego samego startu Ariane 6-2, do tej samej lokalizacji (punkt Lagrange’a L2). W misji ARIEL spółka N7 Space dostarcza oprogramowanie rozruchowe do instrumentu FGS (Fine Guidance System) rozwijanego przez Centrum Badań Kosmicznych PAN.
EnVision jest najbardziej odległą w czasie spośród wymienionych misji ESA, a także największą – masa startowa satelity wynieść ma ok. 2,5 tony. Celem misji – rozwijanej we współpracy z NASA – będzie Wenus i całościowe badanie tej planety, w tym analiza jej atmosfery i zachodzących w niej zjawisk, dokładne mapowanie jej powierzchni (z użyciem sensorów optycznych i radarowych) oraz badania geologiczne z użyciem podpowierzchniowych radarów sondujących.
Aktualnie N7 Space jest dostawcą niskopoziomowego oprogramowania komputera sterującego optycznym spektrometrem wysokiej rozdzielczości (VenSpec-H), którego głównym zadaniem będzie obserwacja w paśmie podczerwieni skutków erupcji wulkanicznych na Wenus dla atmosfery tej planety.
Uzyskanie przez firmę doświadczenia lotnego w zakresie rozwijanych przez nią technologii jest niewątpliwie przełomowym momentem jej rozwoju, a waga tego wydarzenia z punktu widzenia pozyskanych kompetencji jest nie do przecenienia, zwłaszcza jeżeli udział w projekcie dotyczy komponentów krytycznych misji. Ale start samej misji nie zawsze oznacza zakończenie prac nad projektem.
O ile bowiem zmiana na orbicie konfiguracji sprzętowej statku kosmicznego w fazie operacyjnej jest zasadniczo niewykonalna, o tyle rekonfiguracja czy aktualizacja oprogramowania umożliwiająca zmianę konfiguracji systemu lub celów misji są często stosowanym rozwiązaniem.
Dlatego wyniesienie misji w przestrzeń kosmiczną i rozpoczęcie jej fazy operacyjnej (czyli w nomenklaturze inżynierii kosmicznej przejście z fazy D do fazy E), choć są jednymi z najważniejszych i najbardziej spektakularnych kamieni milowych każdego projektu lotnego, z punktu widzenia firmy dostarczającej oprogramowanie pokładowe często oznaczają zamknięcie dużego rozdziału pewnej historii, która jest dopiero początkiem fascynującego etapu naukowego misji.
N7 Space specjalizuje się w wytwarzaniu niskopoziomowego oprogramowania pokładowego (embedded on-board software) do zastosowań kosmicznych, w szczególności w rozwoju oprogramowania krytycznego kwalifikowanego zgodnie z normami ECSS. Więcej informacji na temat firmy znajdą Państwo na stronie internetowej.
Źródło: N7 Space
Wizja artystyczna europejskiej misji Comet Interceptor.
Autor. ESA

Sondy badawcze w ramach misji Proba-3
Autor. ESA

Sonda badawcza w ramach misji Hera.
Autor. ESA

Wizja artystyczna misji Envision.
Autor. ESA

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/flagowe-misje-esa-z-polskim-oprogramowaniem-na-pokladzie

Flagowe misje ESA z polskim oprogramowaniem na pokładzie.jpg

Flagowe misje ESA z polskim oprogramowaniem na pokładzie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk liczy kasę, a nam grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Naukowiec bije na alarm
2024-04-18. Bogdan Stech

Nocne niebo rozświetlone tysiącami gwiazd- niestety, ten piękny obraz coraz częściej zakłócają sztuczne obiekty. Martwe satelity i inne kosmiczne śmieci. Choć wydają się odległe i nieszkodliwe, ich nagromadzenie na orbicie Ziemi może mieć katastrofalne skutki. Jedną z nich jest potencjalne zaburzenie ziemskiego pola magnetycznego, chroniącego nas przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym.
Pole magnetyczne to niczym niewidzialna tarcza, która od miliardów lat otacza naszą planetę. Składa się z naładowanych cząstek poruszających się wokół Ziemi, tworząc pole siłowe. Ta tarcza chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym, emitowanym przez Słońce i inne gwiazdy. Promieniowanie to może uszkadzać komórki DNA, powodując choroby nowotworowe i inne problemy zdrowotne.
Niestety, martwe satelity i inne kosmiczne śmieci mogą zakłócać działanie ziemskiego pola magnetycznego.
Megakonsetalcje wokół Ziemi
Jednorazowe satelity telekomunikacyjne będą dla koncernów kluczem do nowego źródła bogactwa. Obecnie na orbicie jest 10 000 aktywnych satelitów, ale firmy pracują tak szybko, jak to możliwe, aby wynieść na orbitę dziesiątki tysięcy kolejnych. W ciągu trzech najbliższych dekad będzie ich krążyć wokół Ziemi ponad milion, zgrupowanych w megakonstelacje.
Oznacza to naturalnie, że część tych satelitów będzie się psuła, co będzie wymagać ich wymiany i spalenia tych niedziałających w atmosferze naszej planety. To już się dzieje. SpaceX spala w ten sposób setki urządzeń Starlink. Wkrótce jeden satelita telekomunikacyjny, każdy wielkości samochodu, będzie tak niszczony co godzinę. Przez całą dobę i siedem dni w tygodniu.
Problem w tym, że przestrzeń, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest tak naprawdę gigantyczną, samooczyszczającą się pustką. W przestrzeni kosmicznej znajdują się systemy takie jak magnetosfera, które utrzymują nas przy życiu i zaopatrują w tlen, chroniąc naszą atmosferę. Przestrzeń wokół naszej planety to kokon, w którym istnieje życie
- pisze na łamach The Guardian, Sierra Solter, fizyczka.
W ten sposób możemy zniszczyć Ziemię
Sierra Solter jest autorem niedawnych badań, które wykazały, że śmieci kosmiczne generowane przez martwe satelity komercyjne mogą zagrozić naszej jonosferze i magnetosferze.
Łatwo założyć, że magnetosfera jest zbyt rozległa i solidna, aby ludzkość mogła kiedykolwiek mieć na nią jakikolwiek wpływ, ale nie sądzę, że to prawda. Sam ogrom tego zanieczyszczenia w taki czy inny sposób zakłóci nasze delikatne środowisko
- dodaje fizyczka.
Podkreśla ona, że satelity wielkości SUV-a wkrótce będą płonąć w atmosferze z częstotliwością co godzinę. W przeciwieństwie do meteorytów, które są małe i zawierają jedynie śladowe ilości aluminium, wraki statków kosmicznych są duże i składają się wyłącznie z aluminium i innych egzotycznych, wysoce przewodzących materiałów. Materiały te mogą działać jak tarcza magnetyczna.
Jeśli wszystkie te materiały przewodzące zgromadzą się w ogromnej warstwie śmieci, może to odchylić całość, lub część naszego pola magnetycznego. Ziemia to magnes w kształcie kuli, który otaczają szybko poruszające się metalowe śmieci.
Sierra Solter obawia się, że nawet jeśli wywołamy zaburzenia jonosfery jedynie regionalnie – powiedzmy w regionach lotów kosmicznych – może to spowodować powstanie dziur ozonowych. To z kolei może z czasem spowodować erozję naszej atmosfery i sprawić, że nasza planeta nie będzie nadawać się do zamieszkania.
Skutki takiego zjawiska byłyby katastrofalne. Bez ochrony pola magnetycznego, promieniowanie kosmiczne docierałoby do powierzchni Ziemi w znacznie większych ilościach. Oznaczałoby to wzrost zachorowań na nowotwory, uszkodzenia układu odpornościowego, a nawet problemy z elektroniką i satelitami.
Kosmiczne śmieci coraz groźniejsze
Aby chronić Ziemię przed zagrożeniem ze strony kosmicznych śmieci, konieczne są działania na arenie międzynarodowej. Potrzebne są nowe technologie umożliwiające usuwanie martwych satelitów z orbity oraz zapobieganie powstawaniu nowych śmieci. Ważne jest również podnoszenie świadomości społecznej na temat tego problemu i edukowanie ludzi o jego potencjalnych skutkach.
Przyszłość Ziemi zależy od tego, czy uda nam się opanować problem kosmicznych śmieci. Musimy działać teraz, aby chronić naszą planetę i zapewnić bezpieczeństwo przyszłym pokoleniom.
https://spidersweb.pl/2024/04/satelity-wplyw-na-pole-magnetyczne-ziemi.html

Elon Musk liczy kasę, a nam grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Naukowiec bije na alarm.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy proponują nowy model formowania się masywnych gorących podkarłów
2024-04-18.
Naukowcy opublikowali wyniki badań, w których zaproponowali nowy model formowania się masywnych gorących podkarłów wyjaśniający bogate w hel podkarły.
W badaniu opublikowanym w The Astrophysical Journal, dr Li Zhenwei i jego współpracownicy z Obserwatoriów Yunnan Chińskiej Akademii Nauk (CAS) oraz dr ZHANG Yangyang z Zhoukou Normal University, zaproponowali nowy model formowania się masywnych gorących podkarłów, oferując wyjaśnienie dla podzbioru bogatych w hel gorących podkarłów obserwowanych w kosmosie.
Gorące podkarły należą do gwiazd ekstremalnej gałęzi horyzontalnej. Niektóre z tych gwiazd, odkryte w kontaktowych układach podwójnych, są uważane za potencjalne źródła fal grawitacyjnych dla przyszłych kosmicznych detektorów tychże. Charakterystyczne właściwości chemiczne, zwłaszcza obfitość helu (He) na ich powierzchniach, są cennymi narzędziami do zrozumienia procesów formowania się i ewolucji tych ciał niebieskich.
Gorące podkarły powstają na ogół w wyniku ewolucji układów podwójnych, kiedy gwiazda w pobliżu wierzchołka gałęzi czerwonych olbrzymów (RGB) zrzuca swą wodorową otoczkę na towarzysza, zanim rozpocznie spalanie helu w jądrze. Ten scenariusz jest znany jako ścieżka RGB. Jednak niedawne odkrycie gwiazdy SMSS J1920, trzeciej znanej gwiazdy podwójnej składającej się z gorącego podkarła i akreującego białego karła, przeczy ścieżce RGB. Wyraźne linie wapnia, wodoru i potasu przesunięte ku fioletowi sugerują, że układ podwójny prawdopodobnie powstał w wyniku niedawnego wyrzutu wspólnej otoczki (wiek wyrzutu ~10 000 lat). Z kolei w przypadku gorących podkarłów powstałych na ścieżce RGB, czas od wyrzucenia wspólnej otoczki do obecnego stanu wynosi kilkadziesiąt milionów lat.
Aby objaśnić powstawanie SMSS J1920, naukowcy zaproponowali nową ścieżkę dotyczącą gorących podkarłów. Ta teoria obejmuje gorące podkarły powstałe w wyniku wspólnego procesu wyrzucania otoczki z asymptotycznej gałęzi olbrzymów (AGB),  co jest określane jako ścieżka AGB. W odróżnieniu od gorącego podkarła pochodzącego z gwiazdy RGB, gorące podkarły z gwiazd AGB zawierają duże jądro z węgla i tlenu (CO), otoczone powłokami spalającymi hel i otoczką wodorową.
Wykorzystując najnowocześniejszy kod ewolucji gwiazd, naukowcy porównali modele ewolucyjne gorących podkarłów powstałych w kanale AGB. Wyniki symulacji są zgodne z większością ważnych obserwowanych parametrów SMSS J1920, takich jak wiek ewolucyjny, masa gorących podkarłów, temperatura efektywna i grawitacja powierzchniowa.
Ścieżka AGB może wyjaśnić nie tylko SMSS J1920, ale także niektóre obserwowane specjalnie gorące podkarły. Ścieżka AGB może produkować gorące podkarły o masach przekraczających 0,48 masy Słońca. Jednak na ścieżce RGB większość gorących podkarłów miała masę mniejszą niż 0,48 masy Słońca. Sugeruje to, że część masywnych gorących podkarłów może pochodzić ze ścieżki RGB.
Co więcej, naukowcy odkryli, że gorące podkarły ze ścieżki AGB generalnie wykazują wysokie obfitości helu, co można przypisać częściowemu spalaniu wodoru w otoczce. Dlatego też gorące podkarły ze ścieżki AGB mogą w naturalny sposób wyjaśniać część gorących podkarłów bogatych w hel obserwowanych w kosmosie.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Researchers Propose New Formation Model for Massive Hot Subdwarfs
•    A New Route to Massive Hot Subdwarfs: Common Envelope Ejection from Asymptotic Giant Branch Stars
Źródło: CAS
Na ilustracji: Wizja artystyczna układu HD265435. Źródło: University of Warwick/Mark Garlick
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/naukowcy-proponuja-nowy-model-formowania-sie-masywnych-goracych-podkarlow

Naukowcy proponują nowy model formowania się masywnych gorących podkarłów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiany klimatyczne widziane z kosmosu. Podwójny satelita przeprowadzi pomiary
2024-04-19.MK.
Zmiany klimatu dają się niemal wszystkim we znaki, a z biegiem lat będą stanowić coraz poważniejszy problem. Inżynierowie, zajmujący się na co dzień kosmosem, postanowili przyjrzeć się zmianom klimatu z perspektywy pozaziemskiej. Jak podaje TVP Nauka, rozpoczęto prace nad podwójnym satelitą badającym zmiany klimatu.
Wystrzelenie satelity na orbitę planowane jest na koniec 2028 roku.
Zadanie opracowania bliźniaczego statku kosmicznego otrzymali inżynierowie z Airbusa. Będzie on wykorzystany do misji GRACE-C, realizowanej przez NASA i Niemiecką Agencję Kosmiczną. „To kolejny etap działań w trwającym od dwudziestu lat programie, który rozpoczął się w 2002 roku za pomocą satelity GRACE i trwa z wprowadzonym 2018 roku GRACE Follow-On” – czytamy.  Jak podaje TVP Nauka, „to kryptonim eksperymentu dotyczącego grawitacji i ciągłości klimatu”.
W ciągu pięciu lat misji GRACE-C będzie kontynuował serię pomiarów, obserwując, jak z miesiąca na miesiąc zmieniają się wody gruntowe, oceany, pokrywy lodowe i przesunięcia lądu na Ziemi oraz mierząc zmiany pola grawitacyjnego planety” – wyjaśniono. Dzięki temu dowiemy się m.in. jak szybko topnieją nasze lodowce.
Jak czytamy, „porównanie map grawitacyjnych oraz ewolucja stężeń masowych na przestrzeni miesięcy i lat umożliwi naukowcom ocenę globalnego bilansu wodnego, w tym zwierciadła wód gruntowych i pokryw lodowych, a także wpływu zmian klimatycznych”.
„Zapewni także wgląd w prądy głębinowe i powierzchniowe w oceanach oraz czynniki wpływające na wysokość akwenów wodnych” – wyjaśnia TVP Nauka.

źródło: TVP Nauka

Kosmiczne obserwacje zmian klimatycznych (fot. Shutterstock/Bilanol)
TVP INFO

https://www.tvp.info/77079721/zmiany-klimatyczne-widziane-z-kosmosu-podwojny-satelita-przeprowadzi-pomiary

Zmiany klimatyczne widziane z kosmosu. Podwójny satelita przeprowadzi pomiary.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne partnerstwo USA bogatsze o kolejne kraje z Europy
2024-04-19. Mateusz Mitkow
W ostatnich dniach poznaliśmy nowych sygnatariuszy Artemis Accords, czyli programu prowadzonego przez Stany Zjednoczone w celu zrównoważonej eksploracji kosmosu i ustanowienia stałej obecności człowieka na Księżycu. Tym razem porozumienia podpisały dwa kraje ze Starego Kontynentu, które wniosą do programu istotne wsparcie.
W kwietniu br. do programu Artemis Accords dołączyły kolejne państwa. Tym razem grupa sygnatariuszy programu została wzbogacona o kolejne kraje europejskie, a dokładniej Szwajcarię i Szwecję. To ważna informacja dla przyszłości międzynarodowego porozumienia, a także dla państw dołączających, które dzięki temu wzmacniają swoje strategiczne partnerstwa z USA. Szwedzki minister edukacji Mats Persson podkreślił, że współpraca przemysłów kosmicznych wzmacnia również potencjał obronny.
Szwajcaria oraz Szwecja stały się 37. oraz 38 krajem, które dołączyły do Artemis Accords. „Nasze narody współpracowały, aby odkryć nowe tajemnice Układu Słonecznego, a teraz witamy Was w globalnej koalicji, która jest zaangażowana w odkrywanie nieba w sposób otwarty, przejrzysty, odpowiedzialny i w pokoju” - oznajmił Bill Nelson, pełniący funkcję administratora amerykańskiej agencji kosmicznej NASA.
Artemis Accords to porozumienie ustanowione przez NASA, w koordynacji z Departamentem Stanu USA, w 2020 r. zapisy porozumienia odwołują się do Traktatu ONZ o przestrzeni kosmicznej z 1967 r. i głównych konwencji ONZ, a mianowicie podstaw międzynarodowego prawa kosmicznego. Pierwszymi państwami, które podpisały porozumienia były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada, Australia, Japonia, Włochy, Luksemburg i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Warto pamiętać, że 26 października 2021 r. prezes Polskiej Agencji Kosmicznej Grzegorz Wrochna - w obecności ówczesnego zastępcy administratora NASA, Pameli A. Melroy również podpisał Artemis Accords, dzięki czemu nasz kraj stał się jednym z sygnatariuszy opisywanego porozumienia. Umożliwia to Polsce szeroki i skoordynowany udział w wielostronnych programach NASA, ze szczególnym uwzględnieniem eksploracji Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich.
Artemis Accords to niejedyny program, który ma na celu stworzenie księżycowej bazy. W tym samym czasie również Chiny starają się pozyskać partnerów do swojego projektu, który prowadzą wspólnie z Rosją. Chińsko-rosyjskie porozumienie w zakresie projektu Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS) zostało podpisane w 2021 r i przewiduje stworzenie placówki badawczej na Srebrnym Globie do 2035 r.
Sygnatariusze tego porozumienia mają jednak o wiele mniejsze doświadczenie w projektach kosmicznych, niż w przypadku członków porozumień Artemis Accords. Są nimi m.in. Kolumbia, Azerbejdżan, Tajlandia, Białoruś oraz RPA. W ostatnim czasie swój wniosek o dołączenie złożyła również Turcja. Jednym z problemów w pozyskiwaniu nowych kooperantów jest m.in. udział Rosji w tym projekcie.
Rywalizacja o Księżyc nabiera tempa. Obecnie NASA planuje załogowy lot na Srebrny Glob w 2026 r., co tym samym zapoczątkuje budowanie stałej bazy. Chiny informowały, że planują zrealizować ten sam cel przed końcem 2030 r.To fakt: bierzemy udział w wyścigu kosmicznym i prawdą jest, że lepiej uważajmy, aby nie dotarli do miejsca na Księżycu pod pozorem badań naukowych. Nie jest też wykluczone, że powiedzą: Nie zbliżaj się, jesteśmy tutaj, to nasze terytorium” -podkreślał już w 2023 r. Bill Nelson, będący administratorem NASA.

Autor. NASA

Autor. South African National Space Agency (SANSA)/CNSA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/kosmiczne-partnerstwo-usa-bogatsze-o-kolejne-kraje-z-europy

Kosmiczne partnerstwo USA bogatsze o kolejne kraje z Europy.jpg

Kosmiczne partnerstwo USA bogatsze o kolejne kraje z Europy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszłość robotyki kosmicznej rozstrzygnie się w Polsce!
2024-04-19.
Setki młodych inżynierów, przekraczając granice wyobraźni i własnych słabości, rozpoczęło rywalizację o szansę uczestnictwa w finałach 10. jubileuszowej edycji European Rover Challenge (ERC) – najtrudniejszych zawodach robotyki kosmicznej na świecie. W tym roku, 69 elitarnych drużyn, gotowych podjąć wyzwania naśladujące misje kosmiczne NASA, podjęło rękawicę rzuconą przez Organizatorów.
To nie tylko pojedynek o prestiżowy tytuł; ale przede wszystkim unikatowa okazja do rozwoju i sprawdzenia własnych dla przyszłych inżynierów planujących karierę w sektorze kosmicznym i robotycznym. Wydarzenie to, będące celebracją nauki i technologii, odbędzie się w dniach 6–8 września 2024 roku na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Niezwykłe zmagania kosmiczne
Nie ma znaczenia, czy roboty poruszają się na kołach, gąsienicach czy wykorzystują mechanizmy kroczące – kluczowa jest efektywność wykonywania zadań. Roboty biorące udział w zawodach muszą stawić czoła wielu konkurencjom mającym odzwierciedlić wyzwania eksploracji kosmosu. Na test wystawiane są takie umiejętności jak zdolność autonomicznej nawigacji w terenie, przeprowadzanie odwiertów, analiza składu próbek geologicznych oraz operowanie ramieniem robotycznym.
To niepowtarzalne wydarzenie, które od dekady stanowi centralny punkt innowacji i inspiracji w dziedzinie kosmicznej robotyki, przyciąga nie tylko studentów, lecz także przedstawicieli nauki i biznesu z całego świata. Jego istotą jest nie tylko rywalizacja, ale także integracja społeczności związanej z eksploracją kosmosu.
W tym roku wśród zgłoszonych zespołów znajdują się drużyny z uznanych uniwersytetów m.in. z Australii, Japonii, Niemiec, Kostaryki, Kanady czy Francji” – mówi Konrad Lippert, koordynator zespołów międzynarodowych zawodów łazików marsjańskich ERC. – „Z roku na rok coraz więcej nowych drużyn dowiaduje się o możliwości udziału w zawodach ERC i dopytuje o szczegóły. Szczególnie cieszą nas debiutanckie zespoły studentów z Serbii, Rumunii, Kazachstanu i Pakistanu – to pokazuje, że docieramy coraz dalej, a idea zawodów jest tak samo atrakcyjna w Europie, Azji, Australii i Ameryce. Oczywiście ciężko nie zwrócić uwagi na potężną reprezentację Polski” – dodaje.
Kosmiczne doświadczenie dla każdego na ERC 2024!
Podczas ERC 2024 odbędą się nie tylko zawody robotyczne, ale również biznesowa konferencja z udziałem czołowych ekspertów sektora kosmicznego, astronautów i naukowców. Podzielą się oni swoją wiedzą i doświadczeniem w obszarach takich jak przyszłość ludzkich osad na Księżycu i Marsie, zrównoważony rozwój Ziemi czy komercjalizacja kosmosu.
Dla spragnionych wiedzy, przygotowane zostanie idealne miejsce dla pasjonatów kosmosu i technologii w każdym wieku – Strefa Inspiracji. Można tam dowiedzieć się więcej o kosmosie, astronomii, spotkać popularyzatorów nauki oraz zobaczyć z bliska kosmiczne technologie, które na co dzień znajdują się na orbicie. Bez względu na to, czy jest się studentem, profesjonalistą czy po prostu entuzjastą kosmosu, Strefa Inspiracji ma coś dla każdego.
Jubileuszowa edycja ERC – kosmiczne święto na uniwersytecie AGH!
1.    edycja European Rover Challenge to nie tylko największe wydarzenie do tej pory, ale przede wszystkim szansa na wspólną celebrację dekady innowacji i pasji podczas oficjalnej Jubileuszowej Gali. W tym roku, z okazji 10-lecia projektu, zaplanowaliśmy specjalny program z udziałem gości specjalnych z Międzynarodowej Federacji Astronautycznej, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i NASA. Od 2014 roku, blisko 100-osobowa grupa pasjonatów, ekspertów i naukowców, wspierana przez wolontariuszy, realizuje ten unikatowy projekt, który z dumą prezentujemy światu.
W Krakowie, stolicy Małopolski, która należy do sieci regionów kosmicznych NEREUS1; uczestnicy i goście będą mieli okazję doświadczyć wyjątkowej atmosfery i naszej niesłabnącej pasji, która sprawia, że European Rover Challenge jest czymś więcej niż tylko wydarzeniem – to marzenie o sięgnięciu gwiazd, które staje się rzeczywistością. – podsumowuje Łukasz Wilczyński, pomysłodawca i główny organizator wydarzenia.
Głównym organizatorem wydarzenia jest Europejska Fundacja Kosmiczna wielokrotnie nagradzana organizacja non-profit, wspierająca inicjatywy stawiające na pierwszym miejscu przyszłość nowego pokolenia, opartą na naukach STEAM i technologiach kosmicznych. Współorganizatorem i gospodarzem została Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym Ministra Edukacji, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), Międzynarodowej Federacji Astronautycznej (IAF), Wicemarszałka Województwa Małopolskiego oraz Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Do grona Partnerów dołączyli już: Konsulat Generalny USA w Krakowie, Mars Society Polska, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego (PSPA), MathWorks, JoinThe.Space, Pokojowy Patrol oraz Centrum Business in Małopolska. Projekt finansowany jest ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna odpowiedzialność nauki II”.
Więcej informacji o wydarzeniu i zespołach biorących udział w zawodach znajduje się na stronie internetowej
Źródło: European Rover Challenge
Autor. European Rover Challenge/X

Autor. ERC

Autor. ERC

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/przyszlosc-robotyki-kosmicznej-rozstrzygnie-sie-w-polsce

Przyszłość robotyki kosmicznej rozstrzygnie się w Polsce!.jpg

Przyszłość robotyki kosmicznej rozstrzygnie się w Polsce!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korea Północna przygotowuje się do wystrzelenia drugiego satelity
2024-04-19 Mateusz Mitkow
Z ostatnich informacji wywiadowczych wynika, że Korea Północna szykuje się do wystrzelenia drugiego satelity wojskowego. Jednostka ma wzmocnić zdolności rozpoznawcze Pjongjangu, co jest traktowane przez USA oraz Koreę Południową jako aktywność destabilizująca bezpieczeństwo w regionie.
W listopadzie 2023 r. Korea Północna z powodzeniem umieściła na orbicie pierwszego w historii kraju satelitę wojskowego o nazwie Malligyong-1. Wydarzenie osobiście obserwował Kim Dzong Un, który zapowiedział, że jego kraj zamierza w przyszłości umieścić na orbicie kolejne satelity w celu zapewnienia możliwości nadzoru nad Koreą Południową i innymi regionami. Wygląda na to, że w najbliższym czasie na orbitę trafi druga jednostka rozpoznawcza.
W ostatnich tygodniach południowokoreańscy eksperci Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) przedstawili w swojej analizie informacje, wskazujące na trwające przygotowania do wystrzelenia kolejnego satelity Pjongjangu. Co więcej, miało się to odbyć 15 kwietnia br., jednak z nieznanych przyczyn start rakiety Chollima-1 został odwołany. Zdaniem urzędników wojskowych Korei Południowej, decyzja zapadała w związku z potrzebą dokonania ulepszeń technicznych.
Obecnie ocenia się, że wystrzelenie drugiego z północnokoreańskich satelitów wojskowych z kosmodromu Sohae powinno dojść do skutku do końca bieżącego miesiąca. Zwraca się przy tym uwagę, że każda tego typu aktywność Pjongjangu wiąże się z wykorzystaniem technologii rakiet balistycznych, która jest obecnie zakazana przez ONZ. Po danym wyniesieniu pierwszego satelity, Biały Dom określił to jako „rażące naruszenie licznych rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, które wzmaga napięcia i grozi destabilizacją sytuacji bezpieczeństwa w regionie i poza nim”.
Rywalizacja na Półwyspie Koreańskim pod względem krajowych zdolności rozpoznawczych nabiera tempa. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu z pomocą firmy SpaceX na orbitę trafił satelita radarowy (SAR) Korei Południowej. Jest to również dopiero druga jednostka budowanego systemu systemu rozpoznania - 425 Project. Północ z kolei posiada w tym zakresie wsparcie od Rosji, która pomaga w zakresie przygotowania technicznego. To element zacieśniającego się partnerstwa, w ramach którego Korea Północna wysyła Rosji amunicję, w tym głównie pociski artyleryjskie.
Agencje wywiadowcze USA i Korei Południowej uważnie przyglądają się poczynaniom Korei Północnej, szczególnie w kontekście zbrojeniowym. Pod koniec ubiegłego roku Kim Dzong Un oświadczył, że jego kraj nie ma innego wyjścia jak tylko dalsze rozwijanie broni jądrowej oraz pogłębianie relacji z innymi państwami sprzeciwiającymi się Stanom Zjednoczonym. Wykluczył również możliwość zjednoczenia z Koreą Południową. W najbliższym czasie będziemy zapewne świadkami kolejnych prowokacji, a co za tym idzie dalszej eskalacji.
Źródło: CSIS Korea Chair/Space24.pl

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/korea-polnocna-przygotowuje-sie-do-wystrzelenia-drugiego-satelity

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katalog Caldwella: C94
2024-04-19. Amelia Lenarcik  115 odsłon
O obiekcie:
Caldwell 94, znany również jako NGC 4755, to gromada otwarta, która została odkryta przez Nicolasa-Louisa de Lacaille w 1752 r. Zawiera w sobie blisko 100 gwiazd i znajduje się około 6500 lat świetlnych od Ziemi. Jest względnie młoda, ponieważ ma tylko 16 milionów lat.
C94 była pierwszą gromadą otwartą sfotografowaną w ultrafiolecie, świetle widzialnym i podczerwieni. Teleskopy naziemnie nie są w stanie dostrzec światła o krótszych falach, dlatego zdjęcie zostało wykonane z kosmosu przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a.
Gromady otwarte są idealne do badań. Ich gwiazdy mogą mieć różne masy, ale dystans między nimi jest podobny, poruszają się w tym samym kierunku i mogą być w podobnym wieku oraz mieć podobny skład chemiczny, bo wszystkie powstały z jednej chmury gazu i pyłu. Porównując i badając gwiazdy formujące gromadę, naukowcy mogą odkryć coś więcej na temat ewolucji gwiazd czy wieku gromad.
Podstawowe informacje:
•    Typ obiektu: gromada otwarta
•    Numer w katalogu NGC: 4755
•    Jasność obserwowalna: 4,2 mag
•    Gwiazdozbiór: Krzyż Południa
•    Deklinacja: –60° 20′ 53″
•    Rektascensja: 12h 53m 39s
•    Rozmiar kątowy: 10′
Jak obserwować:
Caldwell 94 jest ciekawym obiektem do obserwacji ze względu na swoje kolory. Znajduje się on w gwiazdozbiorze Krzyża Południa, który jest widoczny z półkuli południowej. Najlepszy czas na obserwacje gromady to jesień. Jest ona widoczna gołym okiem, lecz przypomina wtedy pojedynczą gwiazdę. Patrząc przez lornetkę, możemy rozróżnić poszczególne gwiazdy, a widok jest jeszcze bardziej spektakularny, kiedy do obserwacji użyjemy teleskopu.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    science.nasa.gov: NASA Hubble's Caldwell Catalog: Caldwell 94
19 kwietnia 2024

•    esahubble.org: Opening up a colourful cosmic Jewel Box
19 kwietnia 2024

•    astrodrudis: NGC 4755 - Caldwell 94
19 kwietnia 2024
 Zdjęcie w tle: ESO
Zdjęcie C94 wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a. Na zdjęciu widzimy kilka jasnych, bladoniebieskich nadolbrzymów, rubinowoczerwonego nadolbrzyma  oraz wiele ciemniejszych gwiazd. Masa jaśniejszych gwiazd wynosi od 15 do 20 mas Słońca, a gwiazdy ciemniejsze mają mniej niż połowę masy Słońca. Źródło: NASA/ESA and Jesús Maíz Apellániz (Instituto de Astrofísica de Andalucía, Spain)
C94 na mapie nieba. Źródło: Image courtesy of Stellarium
https://astronet.pl/wszechswiat/katalog-caldwella/katalog-caldwella-c94/

 

Katalog Caldwella C94.jpg

Katalog Caldwella C94.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy NEO w 2024 roku
2024-04-19. Krzysztof Kanawka
Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2024 roku.
Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2024 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć.
Bliskie przeloty w 2024 roku
Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji.
Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2024 roku (stan na 19 kwietnia 2024). Jak na razie, w 2024 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi, jest planetoida o oznaczeniu 2024 GD, o szacowanej średnicy około 35 metrów.
W ciągu dekady ilość odkryć obiektów przelatujących w pobliżu Ziemi wyraźnie wzrosła:
•    w 2023 roku odkryć było 113,
•    w 2022 roku – 135,
•    w 2021 roku – 149,
•    w 2020 roku – 108,
•    w 2019 roku – 80,
•    w 2018 roku – 73,
•    w 2017 roku – 53,
•    w 2016 roku – 45,
•    w 2015 roku – 24,
•    w 2014 roku – 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2024 roku
2024 AA, 2024 AB i 2024 AC – trzy pierwsze planetoidy odkryte w 2024 roku to obiekty NEO.
2024 BX1: mały meteoroid o średnicy około jednego metra, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę Ziemi. Odkrycie nastąpiło w dniu 20 stycznia za pomocą węgierskiego Konkoly Observatory przez Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami. Poniższa animacja prezentuje trajektorię podejścia 2024 BX1 do Ziemi.
Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami)
2024 GJ2: mały obiekt odkryty na 2 dni przed przelotem. Pole grawitacyjne Ziemi mocno zmieniło trajektorię tego meteoroidu.
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(PFA)
Bliskie przeloty w 2024 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net

Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska).
https://kosmonauta.net/2024/04/planetoidy-neo-w-2024-roku/

Planetoidy NEO w 2024 roku.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku2.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zza zasłony chmur wyjrzały światła północy
2024-04-19. Źródło: Z głową w gwiazdach, tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Zorza polarna pojawiła się na polskim niebie w sobotnią noc. W jej obserwacji nie przeszkodziły nawet chmury, których gruba warstwa otulała w nocy część naszego kraju. Zdjęcie zjawiska otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Na Kontakt 24 otrzymaliśmy zdjęcie zorzy polarnej, która w sobotnią noc zostało wykonane w Puńsku (woj. podlaskie). Widać na nim przebijający się zza chmur świetlny spektakl.

Doskonałe warunki zorzowe
Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach", poinformował w piątek wieczorem, że na półkuli północnej zapanowały korzystne warunki do obserwacji zorzy polarnej. W Polsce zjawisko mogło być widoczne nawet w południowych regionach.
"Mamy w tej chwili doskonałe warunki i zorza na polskim niebie to niemal pewniak! Na szczęście nie zapowiada się, żeby miało nagle się pogorszyć" - napisał w mediach społecznościowych.
Wójcicki wyjaśnił, że zorzy należy wypatrywać nad północnym horyzontem, z daleka od miejskich świateł. Polowanie na zjawisko mogliśmy rozpocząć zaraz po zmierzchu.
Na drodze do podziwiania świateł północy nie stanęła nam nawet pogoda. Zgodnie z prognozami synoptyk tvnmeteo.pl Arlety Unton-Pyziołek, w większości kraju noc była pochmurna i deszczowa, jednak pojawiło się wystarczająco dużo przejaśnień, by zorza była widoczna na polskim niebie.
Zorza polarna - czym jest i jak powstaje?
Zorza polarna jest zjawiskiem świetlnym, które występuje głównie w okolicach bieguna północnego i południowego. Naukowa nazwa zorzy polarnej to aurora borealis w obrębie bieguna północnego i aurora australis w okolicach bieguna południowego.
Zjawisko to powstaje, kiedy naenergetyzowane cząstki gazu wysyłane przez Słońce uderzają w górną warstwę atmosfery Ziemi z dużą prędkością. Planeta jest chroniona przed "atakiem" dzięki polu magnetycznemu. Przekierowuje ono cząstki w kierunku bieguna północnego i południowego, a cząsteczki wchodzą w interakcję z gazami znajdującymi się naszej atmosferze, powodując występowanie charakterystycznych, wielobarwnych świateł.
Autorka/Autor:as/dd
Źródło: Z głową w gwiazdach, tvnmeteo.pl, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24/ valdas
Zorza nad Puńskiem
Autor: valdas
https://tvn24.pl/tvnmeteo/polska/zorza-polarna-nad-polska-w-sobotnia-noc-czy-dopisze-pogoda-st7878884

 

Zza zasłony chmur wyjrzały światła północy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13. Międzynarodowa Konferencja “Development Trends on Space Propulsion Systems”
2024-04-19. Redakcja
Zaproszenie na konferencję, która odbędzie się w dniach 5-6 grudnia 2024 w Warszawie.
Sieć Badawcza Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa oraz Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej zapraszają do udziału w 13. Międzynarodowej Konferencji „Development Trends on Space Propulsion Systems”, która odbędzie się w dniach 5-6 grudnia 2024 w Warszawie.
Hasło przewodnie konferencji to „Thrusting towards tomorrow. Exploring new space propulsion”.
Konferencja będzie doskonałym miejscem do zapoznania się z realizowanymi projektami i najnowszymi osiągnięciami w polskim i międzynarodowym przemyśle kosmicznym. Do głównych tematów należeć będą kosmiczne systemy napędowe, ekologiczne materiały pędne, modelowanie numeryczne silników rakietowych, obiekty testowe i inne tematy związane z projektowaniem, rozwojem lub zastosowaniami napędów kosmicznych.
Honorowy patronat nad wydarzeniem objęły: Polska Agencja Kosmiczna, Polska Akademia Nauk, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Konferencja będzie prowadzona w języku angielskim.
Więcej informacji można znaleźć na stronie: www.spacetrends.pl.
(ILOT)
https://kosmonauta.net/2024/04/13-miedzynarodowa-konferencja-development-trends-on-space-propulsion-systems/

13. Międzynarodowa Konferencja Development Trends on Space Propulsion Systems.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwycięzcy Direction: Space rozpoczęli wyjazd studyjny
2024-04-20.
Wizyta trzech zespołów w ESA i CERN.
Zespoły HematopoiesISS, GraviTE Team oraz LASPA rozpoczęły wyjazd studyjny do wiodących ośrodków kosmicznych w Europie.
Zwycięskie zepoły konkursu Direction: Space – HematopoiesISS, badający komórki krwiotwórcze szpiku, AGH Space Systems GraviTE Team, realizujący badania komórek macierzystych w mikrograwitacji oraz LASPA, koncentrujący się na zastosowaniu światła laserowego do stymulacji siewek w kosmosie rozpoczęły wyjazd studyjny do wiodących ośrodków kosmicznych w Europie. W czasie tygodniowej podróży zaprezentują i skonsultują swoje projekty z ekspertami Europejskiej Agencji Kosmicznej i CERN.
Rozpoczął się wyjazd studyjny dla laureatów konkursu na najlepsze studenckie projekty kosmiczne możliwe do realizacji na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Już pierwszego dnia zespoły studenckie miały niepowtarzalną okazję zaprezentować swoje projekty w Europejskim Centrum Technologii Kosmicznych i Badań Inżynieryjnych (ESTEC), największym ośrodku Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), znajdującym się w Noordwijk, w Holandii.
ESTEC stanowi kluczowe centrum dla rozwoju projektów i technologii kosmicznych w Europie. To właśnie tutaj zaprojektowano i przetestowano większość satelitów i sond kosmicznych ESA. I tu studenci mieli możliwość nie tylko zaprezentować swoje prace, ale również uzyskać cenne uwagi i opinie od doświadczonych specjalistów pracujących na co dzień nad rozwojem kosmicznych technologii.
W najbliższych dniach, uczestnicy wyjazdu studyjnego będą kontynuować swoją edukacyjną przygodę, odwiedzając inne kluczowe europejskie centra kosmiczne i naukowe. W planie jest zwiedzanie Europejskiego Centrum Astronautów (EAC) w Kolonii, gdzie astronauci przygotowują się do misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną, a także wizyta w Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych (CERN) w Genewie, znanym z prowadzenia pionierskich badań nad cząstkami elementarnymi.
„Ten wyjazd to nie tylko szansa na zdobycie wiedzy, ale również możliwość nawiązania wartościowych kontaktów w branży kosmicznej. Bez wątpienia przyczyni się do dalszego rozwoju młodych talentów i realizacji ich ambitnych projektów, w tym wesprze starania o realizację eksperymentów na pokładzie ISS” – dr Milena Ratajczak wiceprezes Fundacji New Space, która współorganizuje konkurs Direction: Space.
“Direction: Space” to unikalna inicjatywa skierowana do studentów i doktorantów z polskich uczelni mająca na celu inspirowanie młodych ludzi do tworzenia innowacyjnych projektów badawczych, które mogłyby zostać zrealizowane na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Pomysłodawcą konkursu był dr Sławosz Uznański, polski astronauta projektowy ESA. Przy jego wsparciu i ekspertów polskiego i europejskiego sektora kosmicznego, “Direction: Space” pozwala młodym naukowcom reprezentujacym różne dziedziny realizować ich projekty z wykorzystaniem potencjału, jaki daje eksploracja kosmosu.
Najlepsze projekty zostały wyłonione przez Jury konkursu złożone ze specjalistów sektora kosmicznego z dr Anną Fogtman z Europejskiej Agencji Kosmicznej na czele. Zadaniem młodych naukowców było przygotowanie projektu badawczego, który mógłby zostać zrealizowany w warunkach mikrograwitacji na stacji kosmicznej. Ocenie podlegały: rzetelność naukowa i techniczne przygotowanie eksperymentu, a także niezwykle ważne w sektorze kosmicznym – organizacja zespołu i zarządzanie projektem. Najlepsze drużyny otrzymały dostęp do opieki mentorskiej, grant na rozwój prototypu eksperymentu, a także możliwość rozwoju koncepcji projektu podczas wyjazdu studyjnego do Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN, Europejskiego Centrum Badań i Technologii Kosmicznych ESA ESTEC i Europejskiego Centrum Astronautów ESA EAC. Wyjazd studyjny potrwa do 21 kwietnia. Po powrocie zwycięskie zespoły będą kontynuowały prace nad prototypami eksperymentów.
Organizatorami konkursu “Direction: Space” są: Fundacji Empiria i Wiedza oraz Fundacja New Space. Konkurs został ogłoszony podczas obchodów Europejskiej Stolicy Młodzieży Lublin 2023, a laureaci konkursu zostali przedstawieni podczas Tygodnia Kosmicznego Europejskiego Miasta Nauki Katowice 2024. Konkurs organizowany jest w partnerstwie z inicjatywą Europejskiej Agencji Kosmicznej Direction Earth/Space, Europejską Organizacją Badań Jądrowych CERN i studiem Science Now. Patronatu honorowego konkursowi udzielili: Prezes Rady Ministrów, Ministerstwo Rozwoju i Technologii, Bank Gospodarstwa Krajowego oraz Polska Agencja Kosmiczna.
Więcej o projekcie można przeczytać na stronie: http://www.direction.space
(DS)
https://kosmonauta.net/2024/04/zwyciezcy-direction-space-rozpoczeli-wyjazd-studyjny/

 

Zwycięzcy Direction Space rozpoczęli wyjazd studyjny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cefeida o rekordowym okresie pulsacji w Drodze Mlecznej
2024-04-20.

Astronomowie z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, pracujący w ramach prowadzonego w Obserwatorium projektu OGLE, odkryli cefeidę klasyczną o najdłuższym okresie pulsacji w naszej Galaktyce. Nowo zidentyfikowana gwiazda została wyselekcjonowana przez profesora Igora Soszyńskiego, światowego lidera badań nad gwiazdami zmiennymi, i otrzymała oznaczenie katalogowe OGLE-GD-CEP-1884. Pulsuje ona z okresem 78,14 dni, czyli prawie o 10 dni dłuższym niż wynosi okres pulsacji dotychczasowej rekordzistki, cefeidy S Vulpeculae.
Cefeidy klasyczne są masywnymi gwiazdami zmiennymi, które znalazły niezwykle ważne zastosowania astrofizyczne. Dokładnie 100 lat temu, w 1924 roku, amerykański astronom Edwin Hubble wykorzystał spełnianą przez cefeidy zależność okres-jasność do udowodnienia, że Wszechświat składa się z niezliczonej liczby galaktyk, a nie, jak wcześniej sądzono, tylko z naszej Drogi Mlecznej. Kilka lat później cefeidy obserwowane w sąsiednich galaktykach posłużyły Hubble’owi do odkrycia faktu rozszerzania się Wszechświata, co w niedługim czasie doprowadziło do sformułowania teorii Wielkiego Wybuchu. Dzisiaj cefeidy klasyczne są powszechnie wykorzystywane do mierzenia odległości międzygalaktycznych oraz do badania struktury galaktyk. Między innymi na cefeidach opiera się najdokładniejszy obecnie pomiar stałej Hubble’a, czyli wielkości określającej tempo rozszerzania się Wszechświata.
Zespół badawczy OGLE, kierowany przez profesora Andrzeja Udalskiego, ma ogromne doświadczenie w odkrywaniu i badaniu gwiazd pulsujących. W przybliżeniu połowa wszystkich cefeid klasycznych znanych obecnie w Drodze Mlecznej została odkryta przez warszawskich astronomów. Kilka lat temu badacze pod kierunkiem prof. Doroty Skowron opublikowali trójwymiarową mapę naszej Galaktyki uzyskaną na podstawie rozkładu przestrzennego cefeid odkrytych przez zespół OGLE. Mapa ta jednoznacznie pokazała, że dysk Drogi Mlecznej nie jest płaski, ale wygina się w kształt litery S.
Nowo odkryta gwiazda OGLE-GD-CEP-1884 należy do nielicznej grupy cefeid o ekstremalnie długich okresach pulsacji (ang. ultra-long-period Cepheids, w skrócie ULPC). Cechą tego typu obiektów jest ich duża jasność, co wykorzystywane jest do mierzenia odległości do galaktyk położonych nawet 300 milionów lat świetlnych od nas. Dotychczas ani jeden obiekt typu ULPC nie był znany w naszej Galaktyce, chociaż większość przebadanych galaktyk zawiera po kilka tego typu cefeid. Gwiazda OGLE-GD-CEP-1884, mimo że jest ponad 25 000 razy jaśniejsza od Słońca, nie była wcześniej prawidłowo zaklasyfikowana jako cefeida, ponieważ znajduje się za grubą warstwą materii międzygwiazdowej, która pochłania światło biegnące od obiektu, szczególnie w niebieskiej części widma. Wieloletnie obserwacje fotometryczne tej gwiazdy prowadzone w świetle czerwonym przez zespół OGLE w połączeniu z pomiarami prędkości radialnych wykonanymi przez teleskop kosmiczny Gaia pozwoliły jednoznacznie wykazać, że OGLE-GD-CEP-1884 jest cefeidą klasyczną. Odkrycie tego obiektu wskazuje, że Droga Mleczna nie jest wyjątkiem wśród innych galaktyk pod względem występowania długookresowych cefeid, a dotychczasowy brak obserwacji tego typu gwiazd w naszej Galaktyce wynikał prawdopodobnie z tego, że ULPC są zasłonięte przez gęste obłoki pyłu międzygwiazdowego.
OGLE-GD-CEP-1884 jest nie tylko najjaśniejszą, ale też prawdopodobnie najmłodszą znaną cefeidą klasyczną w Drodze Mlecznej. Wiek tej gwiazdy został oszacowany na 22 miliony lat. Dzięki wykorzystaniu zależności okres-jasność dla cefeid, możliwe było zmierzenie odległości do OGLE-GD-CEP-1884 i zaznaczenie jej położenia na mapie naszej Galaktyki. Gwiazda ta znajduje się 14,5 tysiąca lat świetlnych od nas w Ramieniu Spiralnym Węgielnicy wśród innych stosunkowo młodych cefeid klasycznych. Odkrycie OGLE-GD-CEP-1884 przyczyni się do dokładniejszej kalibracji zależności okres-jasność dla cefeid oraz do lepszego zrozumienia ewolucji masywnych gwiazd.
Praca prezentująca odkrycie cefeidy klasycznej o najdłuższym okresie pulsacji ukazała się w czasopiśmie The Astrophysical Journal Letters: „Discovery of the Longest-period Classical Cepheid in the Milky Way” I. Soszyński, D. M. Skowron, A. Udalski, P. Pietrukowicz, M. Gromadzki, M. K. Szymański, J. Skowron, P. Mróz, R. Poleski, S. Kozłowski, P. Iwanek, M. Wrona, K. Ulaczyk, K. Rybicki, M. Mróz, 2024, ApJL, 965, L17.
 
Więcej:
•    Strona internetowa Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego
•    Projekt OGLE w Astronarium (odc. 9)
•    Obserwatorium warszawskie w programie Astronomia niepodległa (odc. 3)
•    Wszystkie odcinki Astronarium
 
Źródło: Andrzej Udalski, Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego
Opracowanie: Magda Maszewska
 
Ilustracja: Droga Mleczna nad teleskopem projektu OGLE w Obserwatorium Las Campanas w Chile. Symbol gwiazdy wskazuje położenie nowo odkrytej cefeidy OGLE-GD-CEP-1884 na niebie. Pozostałe żółte kropki to inne znane cefeidy, w większości odkryte przez projekt OGLE. Autorzy: J. Skowron, K. Ulaczyk
Niebieskie punkty przedstawiają obserwowane zmiany jasności cefeidy OGLE-GD-CEP-1884 w paśmie czerwonym (część lewa) i paśmie żółtym (wizualnym – część środkowa) oraz krzywą zmian prędkości atmosfery gwiazdy na skutek pulsacji (część prawa). Pomarańczowe krzywe przedstawiają modelowe krzywe blasku i krzywą prędkości obliczone dla cefeidy o okresie pulsacji 78,14 dni. Bardzo dobra zgodność między obserwowanymi a teoretycznymi danymi dowodzi tego, że OGLE-GD-CEP-1884 jest cefeidą klasyczną. Autor: I. Soszyński

Mapa Drogi Mlecznej w rzucie na płaszczyznę równika galaktycznego, uzyskana na podstawie pomiarów położenia 2388 cefeid klasycznych. Różne kolory punktów oznaczają różny wiek cefeid, zgodnie ze skalą po prawej stronie. Położenie OGLE-GD-CEP-1884 pokazane jest za pomocą symbolu granatowej gwiazdki. Autor: I.Soszyński

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/cefeida-o-rekordowym-okresie-pulsacji-w-drodze-mlecznej

 

Cefeida o rekordowym okresie pulsacji w Drodze Mlecznej.jpg

Cefeida o rekordowym okresie pulsacji w Drodze Mlecznej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie pochodzi z kosmosu? Kluczowe składniki mogły powstać na asteroidach

2024-04-20. Karol Kubak
Międzynarodowy zespół naukowców przeprowadził badania, według których niezbędne do życia peptydy mogły tworzyć się w przestrzeni kosmicznej i docierać do pierwotnej Ziemi na asteroidach.

Według tego, co obecnie wiemy o Ziemi i kosmosie, wiek naszej planety to około 4,5 miliarda lat. Około 4 miliardy lat temu powstało pierwsze życie. Uważa się, że rozpoczęło się z tzw. zupy pierwotnej (zupy prebiotycznej lub zupy Ureya), czyli mieszanki związków organicznych. Natomiast jak i gdzie wytworzone zostały jej poszczególne składniki, pozostaje w dalszym ciągu zagadką dla naukowców. Według ostatnich badań niezbędne do utworzenia życia aminokwasy, lipidy i cukry mogły tworzyć się w przestrzeni kosmicznej i być dostarczone na Ziemię za pośrednictwem meteorytów. Jak ustalił francusko-niemiecki zespół naukowców taki scenariusz oferuje najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie pojawienie się niezbędnych do życia elementów.

Badanie opublikowane 17 kwietnia 2024 roku w czasopiśmie Science Advanced skupiało się przede wszystkim na tworzeniu peptydów, które są krótkimi łańcuchami składającymi się z 2 do 50 aminokwasów połączonych wiązaniami chemicznymi (wiązaniami peptydowymi). Peptydy są niezbędne do rozwoju życia na Ziemi, która na początku swojego istnienia wcale nie była przyjaznym miejscem do ich formowania. Związki te mają szereg funkcji, m.in. katalizowanie szeregu procesów biologicznych. Według naukowców mogły odgrywać również rolę w tworzeniu prymitywnych prekursorów błon komórkowych.
Jak i skąd Ziemia mogła otrzymać peptydy?
Autorzy badania, kierowani przez Serge'a Krasnokutskiego, astrofizyka z Instytutu Astronomii Maxa Plancka w Niemczech wskazali na miejsce, które wbrew pozorom jest zaskakująco przyjaznym miejscem do tworzenia się peptydów. To ośrodek międzygwiazdowy składający się z materii międzygwiazdowej i promieniowania, zajmujący ogromne przestrzenie pomiędzy gwiazdami w galaktyce. Naukowcy odtworzyli w laboratorium warunki panujące w ośrodku międzygwiazdowym i potwierdzili, że synteza peptydów zależy od trzech składników - węgla, tlenku węgla i amoniaku. Dzięki ich obecności mogą powstać cząsteczki aminoketonu, które mogą łączyć się w łańcuchy - peptydy.

Dzięki koagulacji pyłu w przestrzeni międzygwiazdowej cienki obłok molekularny mógł przekształcić się w gęstszy dysk protoplanetarny - obracający się wokółgwiazdowy dysk gęstego gazu i pyłu otaczający młodą, nowo powstałą gwiazdę, z którego powstają nowe gwiazdy, planety, księżyce i inne ciała niebieskie. Spośród różnych obiektów, które znajdziemy w kosmosie, najbardziej sprzyjające tworzeniu się peptydów mogą być właśnie komety lub asteroidy. Zawarty w nich amoniak łączy się z wodą, tworząc mieszaninę, która ze względu na zamknięcie pomiędzy skałami nie odparowuje i doskonale nadaje się do tworzenia cząsteczek aminoketonu. Względnie małe zmiany temperatury w długim okresie czasu sprzyjają syntezie peptydów, zapewniając czas na wystąpienie niezbędnych reakcji chemicznych. Jak sugerują naukowcy, mogły one dostać się na Ziemię, gdy w okresie jej tworzenia się była bombardowana przez skały potencjalnie zawierające niezbędne związki.

Literatura źródłowa: Serge A. Krasnokutski et al., Formation of extraterrestrial peptides and their derivatives.Sci. Adv.10,eadj7179(2024).DOI:10.1126/sciadv.adj7179, sciencealert.com

Jest coraz więcej dowodów, że życie powstało w kosmosie /Zdjęcie ilustracyjne /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-zycie-pochodzi-z-kosmosu-kluczowe-skladniki-mogly-powstac-na,nId,7463350

Życie pochodzi z kosmosu Kluczowe składniki mogły powstać na asteroidach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicza historia Wenus. Misja DAVINCI poszuka odpowiedzi
2024-04-20. Wojciech Kaczanowski
Według obecnych założeń NASA, pod koniec dekady w stronę Wenus wyruszy sonda badawcza w ramach projektu DAVINCI. Celem misji jest zbadanie nie tylko atmosfery siostrzanej planety Ziemi, ale również zejście na jej powierzchnię. Sonda będzie poszukiwać odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące historii Wenus.
Wenus to planeta, która określana jest jako bliźniaczą Ziemi z uwagi na podobne rozmiary oraz masę. Znaczącą różnicą jest jednak atmosfera Wenus - znacznie gęstsza. Temperatura powierzchni planety wynosi natomiast ponad 450 stopni Celsjusza! Pomimo tak niekorzystnych warunków życia naukowcy zastanawiają się, czy w przeszłości było to możliwe. Na poszukiwanie odpowiedzi wyruszy pod koniec dekady sonda NASA DAVINCI.
Deep Atmosphere Venus Investigation of Noble Gass, Chemistry, and Imaging to sonda, której wystrzelenie zaplanowane zostało obecnie na 2029 r., a jej celem jest zbadanie „pochodzenia, ewolucji i obecnego stanu Wenus”. W tym celu urządzenie wykona przeloty nad planetą, aby wykorzystać instrumenty pokładowe do badania chmur i tworzenia map obszarów górskich, w tym szczególnie regionu Alpha Regio.
Przelot nad Wenus to niejedyne zadanie misji DAVINCI. Kolejnym krokiem będzie wyrzucenie sondy w stronę powierzchni, gdzie podczas fazy opadania wypuszczony zostanie spadochron hamujący. W połowie drogi zostanie on jednak odczepiony, gdyż gęstość atmosfery sprawi, że prędkość sondy będzie zmniejszać się sama. Cały proces zostanie poświęcony przeprowadzaniu badań atmosfery Wenus.
Według informacji podanych przez NASA, sonda wysłana w ramach misji DAVINCI będzie zbudowana z trwałych materiałów, tj. tytan, co ma zapewnić przetrwanie w tak wymagających warunkach. Atmosfera Wenus jest ponad razy gęstsza niż Ziemi i składa się głównie z dwutlenku węgla. Warto również wspomnieć o różnicy pod względem ciśnienia - 92 razy większe w porównaniu z naszą planetą.
Sonda powinna wylądować na powierzchni Wenus w 2031 r. DAVINCI będzie zdecydowany przełomem w kategorii misji do badania Wenus. Po raz pierwszy bowiem zostanie wysłana sonda, która zakłada przeprowadzenie eksperymentów zarówno w ramach przelotu nad tą planetą, jak i podczas wchodzenia w atmosferę oraz ewentualnie na jej powierzchni. Według propozycji budżetowej NASA na br., koszt misji do 2028 r. wyniesienie blisko 1 mld USD. Ostatecznie nakłady finansowe mogą być znacznie większe.
Historia Wenus jest niezwykle interesująca, dzięki czemu w tej dekadzie NASA planuje wystrzelić nie tylko DAVINCI, ale również VERITAS. Celem misji będzie zbadanie powierzchni i wnętrza planety oraz stworzenie dokładnych map radarowych powierzchni Wenus.
W przeszłości państwa wysyłały już misje naukowe w stronę Wenus. Dokonali tego Związek Radziecki z programem Wenera oraz Stany Zjednoczone z programem Mariner. Projekty te były prowadzone jeszcze w czasie zimnej wojny.
Źródło: NASA
Autor. NASA

Fot. NASA/JPL-Caltech [nasa.gov]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/tajemnicza-historia-wenus-misja-davinci-poszuka-odpowiedzi

Tajemnicza historia Wenus. Misja DAVINCI poszuka odpowiedzi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA planuje kolejną misję na Tytana - z dronem
2024-04-20.
Trwają prace nad przeprowadzeniem misji, której celem będzie największy księżyc Saturna. Tytana zbada jednak nie łazik, a wiropłat - bezzałogowa maszyna podobna do drona.
W ostatnich dniach potwierdzono plan wysłania na Tytana wiropłatu. Dragonfly, czyli “Ważka”, to maszyna latająca, która porusza się za pomocą śmigieł, w jej przypadku - aż ośmiu. Przypominać będzie zatem dużego drona, a dzięki swojej budowie zaoferuje naukowcom nowe zasięgi i możliwości. O wyjątkowości projektu stanowi też fakt, że pierwszy raz tego typu sprzęt zostanie użyty poza Ziemią.
Tytan jest atrakcyjnym celem badawczym, gdyż nie wyklucza się szansy, by istniało na nim życie. To lodowy księżyc o gęstej atmosferze, w której wystrzelona niegdyś sonda Cassini wykryła już proste związki azotu, wodoru i węgla. Uważa się, że mogą to być zaczątki większych związków organicznych. Zadaniem Dragonfly będzie odnalezienie innych potencjalnych śladów życia.
Wzmianki o misji “Ważki” od początku ubiegłego roku pojawiają się coraz częściej, ponieważ to wtedy jej wstępny projekt spełnił niezbędne do dalszych prac kryteria. Od tego czasu, jak to nieraz bywa, w planach zaszły modyfikacje, opóźniając przewidywany termin rozpoczęcia misji o ponad dwa lata i dwukrotnie zwiększając jej budżet. Szacuje się, że wyniesie on około 3,35 miliarda dolarów. Termin startu ma nastąpić dość niedługo, bo w lipcu 2028 roku. Niestety jednak danych z Tytana nie otrzymamy przed 2034 rokiem, gdy dron dotrze do celu. Tam odwiedzi różne obszary powierzchni księżyca, wszystko to w poszukiwaniu śladów procesów chemicznych przypominających te, które występowały na młodej Ziemi. Decyzja o wysłaniu drona, a nie chociażby łazika, może być tu bardzo sprzyjająca - latając, Dragonfly niewątpliwie będzie w stanie przebadać znacznie większe połacie terenu.
Za prace nad “Ważką” odpowiada Laboratorium Fizyki Stosowanej Johna Hopkinsa w Maryland wraz z licznymi partnerami. Z projektem wiąże się duże nadzieje, gdyż to ogromny potencjał dla rozwoju zarówno nauki, jak i techniki. Oprócz oczywistej wartości badawczej, posłużenie się tak nowatorską maszyną w badaniu innego ciała niebieskiego podpowie nam wiele o możliwościach dronów i ich potencjale w kontekście podobnych misji.
Więcej informacji:
•    NASA’s Dragonfly Rotorcraft Mission to Saturn’s Moon Titan Confirmed
 
Opracowanie: Alicja Sklepik
Źródło: NASA
 
Na ilustracji:
Artystyczna wizja drona Dragonfly badającego Tytana. Źródło: NASA/Johns Hopkins APL/Steve Gribben.
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nasa-planuje-kolejna-misje-na-tytana

NASA planuje kolejną misję na Tytana - z dronem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkrywają emisję metanu na zimnym brązowym karle
2024-04-20.
Odkryto emisję metanu na brązowym karle. Naukowcy sugerują, że karzeł może generować zjawiska podobne do zorzy polarnej obserwowanej m.in. na Ziemi.
Korzystając z najnowszych obserwacji z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), naukowcy odkryli emisję metanu na brązowym karle, co stanowi niespodziewane odkrycie dla tak zimnego i odizolowanego obiektu. Wyniki tych badań, opublikowane w czasopiśmie Nature, sugerują, że ten brązowy karzeł może generować zjawiska atmosferyczne podobne do zorzy obserwowanej na naszej planecie, jak również na Jowiszu i Saturnie.
Brązowe karły, bardziej masywne od planet, ale lżejsze od gwiazd, są powszechne w naszym słonecznym sąsiedztwie – zidentyfikowano ich tysiące. W ubiegłym roku Jackie Faherty, starszy naukowiec i kierownik ds. edukacji w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej, przewodniczyła zespołowi badaczy, którzy otrzymali czas na JWST w celu zbadania 12 brązowych karłów. Wśród nich znalazł się CWISEP J193518.59–154620.3 (w skrócie W1935) – zimny brązowy karzeł oddalony o 47 lat świetlnych, odkryty przez naukowca-wolontariusza Backyard Worlds: Planet 9, Dana Caseldena, oraz zespół NASA CatWISE. W1935 to zimny brązowy karzeł o temperaturze powierzchni około 315 K. Jego masa nie jest dokładnie znana, ale szacuje się, że mieści się w przedziale od 6 do 35 mas Jowisza.
Po przeanalizowaniu obserwacji wielu brązowych karłów wykonanych przez JWST, zespół Faherty zauważył, że W1935 wyróżniał się spośród innych. Jako jedyny emitował metan, gaz, który wcześniej nie był obserwowany na brązowych karłach.
Metanu można się spodziewać na planetach olbrzymich i brązowych karłach, ale zwykle widzimy do pochłaniającego światło, a nie świecącego – powiedziała Faherty, główna autorka badania. Na początku byliśmy zdezorientowani tym, co widzimy, ale ostatecznie przekształciło się to w czyste podekscytowanie odkryciem.
Komputerowe modelowanie wykazało, że brązowy karzeł W1935, może posiadać inwersję temperatury, gdzie atmosfera staje się cieplejsza wraz ze wzrostem wysokości. Inwersje temperatury są powszechne na planetach krążących wokół gwiazd, ale W1935 jest odosobniony i nie ma wyraźnego zewnętrznego źródła ciepła.
Byliśmy mile zaskoczeni, gdy model wyraźnie przewidział inwersję temperatury – powiedział współautor Ben Burningham z University of Hertfordshire. Ale musieliśmy również dowiedzieć się, skąd pochodzi to dodatkowe ciepło w górnej atmosferze.
Aby to zbadać, naukowcy zwrócili się do naszego Układu Słonecznego. W szczególności przyjrzeli się badaniom Jowisza i Saturna, które wykazują emisję metanu i inwersję temperatury. Prawdopodobną przyczyną tej właściwości u olbrzymów Układu Słonecznego są zorze polarne, dlatego zespół badawczy przypuszczał, że odkryto to samo zjawisko na W1935.
Planetolodzy wiedzą, że zorze polarne na Jowiszu i Saturnie są spowodowane przez wysokoenergetyczne cząstki ze Słońca oddziałujące z polami magnetycznymi i atmosferami planet, co prowadzi do nagrzewania górnych warstw. To samo zjawisko powoduje zorze polarne na Ziemi, znane również jako zorza północna lub południowa, które są najjaśniejsze w pobliżu biegunów. Jednak ponieważ W1935 nie ma gwiazdy macierzystej, wiatr słoneczny nie może wyjaśnić tego zjawiska.
Istnieje jeszcze jeden kuszący powód obecności zorzy polarnych w naszym Układzie Słonecznym. Zarówno Jowisz, jak i Saturn mają aktywne księżyce, które okresowo wyrzucają materiał w przestrzeń kosmiczną, wchodząc w interakcje z planetami i wzmacniając zorze na tych światach. Księżyc Jowisza Io jest najbardziej aktywnym wulkanicznie światem w Układzie Słonecznym, wyrzucając fontanny lawy na wysokość dziesiątków kilometrów, podczas gdy księżyc Saturna Enceladus wyrzuca parę wodną ze swoich gejzerów, która jednocześnie zamarza i wrze, gdy uderza w przestrzeń kosmiczną. Potrzebne są dalsze obserwacje, ale naukowcy spekulują, że jednym z wyjaśnień zorzy na W1935 może być aktywny, jeszcze nieodkryty księżyc.
Za każdym razem, gdy astronom kieruje JWST na obiekt, pojawia się szansa na nowe, oszałamiające odkrycie – powiedziała Faherty. Emisja metanu nie była na moim radarze, gdy rozpoczynaliśmy ten projekt, ale teraz, gdy wiemy, że może tam być, a jej wyjaśnienie jest tak kuszące, nieustannie jej szukam. To część tego, jak nauka idzie naprzód.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Astronomers Uncover Methane Emission on a Cold Brown Dwarf
•    Methane emission from a cool brown dwarf
Źródło: American Museum of Natural History
Na ilustracji: Wizja artystyczna przedstawiająca brązowego karła W1935, oddalonego od nas o 47 lat świetlnych. Źródło: NASA, ESA, CSA, Leah Hustak (Space Telescope Science Institute)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-odkrywaja-emisje-metanu-na-zimnym-brazowym-karle

Astronomowie odkrywają emisję metanu na zimnym brązowym karle.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadkowe emisje na Wenus. Naukowcy nie mogą wyjaśnić tego, co wykryli
2024-04-21. Aleksander Kowal
Badania poświęcone wenusjańskiej atmosferze dostarczyły naprawdę zaskakujących informacji. Jak się okazuje, emitowane są tam pierwiastki takie jak tlen i węgiel, a naukowcy próbują zrozumieć, jakie jest ich źródło.
Oczywiście taka ucieczka atmosferyczna nie jest niczym niezwykłym. Występuje także na Ziemi, gdzie szacunkowo każdego dnia tracimy około 90 ton materii. W przypadku Wenus tego typu emisje mogą dostarczać informacji na temat tego, jak obiekt ten wyglądał w przeszłości i jak daleko idącej transformacji doświadczył.
Druga planeta od Słońca jest bowiem nieprzypadkowo nazywana bliźniaczką Ziemi. Nie chodzi jednak o obecnie panujące tam warunki, lecz parametry fizyczne, które sprawiają, że jest bardzo podobna do naszej planety. Jeśli zaś chodzi o tamtejszy klimat, to niewykluczone, iż dawniej było mu znacznie bliżej do ziemskiego.
W pewnym momencie nasilił się jednak efekt cieplarniany, który zmienił Wenus w coś, co można porównać do szklarni. Gruba atmosfera działa niczym koc zatrzymujący promieniowanie cieplne docierające ze Słońca, a tamtejsze środowisko jest wypełnione chmurami dwutlenku węgla i siarki.
Nowych informacji na temat Wenus dostarczyła sonda BepiColombo, która dokonała przelotu blisko tej planety i zbadała jej atmosferę
Dzięki przelotowi sondy BepiColombo, która w 2021 roku bardzo zbliżyła się do Wenus, naukowcy mieli okazję do poznania panujących tam warunków. Ich uwagę zwróciły emisje atomów tlenu i węgla uciekających z wenusjańskiej atmosfery. Dodajmy do tego doniesienia o utracie wodoru, a uzyskamy coraz bardziej zrozumiały obraz transformacji Wenus zachodzącej na przestrzeni lat.
O potencjalnych wnioskach płynących z ostatnich analiz badacze piszą na łamach Nature Astronomy. Jak wyjaśniają, pole magnetyczne Wenus najprawdopodobniej jest generowane za pośrednictwem interakcji między naładowanymi cząstkami w górnych warstwach atmosfery a polami magnetycznymi i poruszającymi się jonami wiatru słonecznego.
BepiColombo przeleciała między tzw. magnetopauzą a magnetosferą, wykrywając tlen i węgiel. W niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach atomy te zostały przyspieszone do tego stopnia, aby uciec przed grawitacją Wenus. To dziwne, ponieważ chodzi o ciężkie jony, które zwykle poruszają się powoli. W myśl jednej z hipotez elektrostatyczne podmuchy rozpędzają owe atomy, zapewniając im możliwość ucieczki atmosferycznej.
Jednym z najważniejszych pytań dotyczących Wenus jest kwestia istnienia tam życia. Jeśli jakiekolwiek jego formy tam występują, to naukowcy sugerują, że mogłyby to być mikroorganizmy ukryte w chmurach, gdzie temperatury są niższe niż przy powierzchni i nie zachodzą tam opady kwaśnych deszczy. Niestety, środowisko na Wenus jest tak ekstremalne, że nawet najlepiej przystosowane roboty nie są w stanie w nim przetrwać dłużej niż kilkanaście minut.
https://www.chip.pl/2024/04/sztuczna-inteligencja-przewidywanie-zachowan-ludzi

Zagadkowe emisje na Wenus. Naukowcy nie mogą wyjaśnić tego, co wykryli.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakująca i intensywna burza geomagnetyczna nawiedziła Ziemię
Autor: admin (2024-04-21)
Dwa dni temu, 19 kwietnia 2024 r., Ziemia doświadczyła niespodziewanej i intensywnej burzy geomagnetycznej, która zaskoczyła naukowców i zafascynowała obserwatorów na całym świecie. Zjawisko to było związane z gwałtowną erupcją na Słońcu i wyrzuceniem olbrzymiej ilości naładowanych cząstek w kierunku naszej planety.
Wszystko zaczęło się o godzinie 4:13 czasu UTC, kiedy warunki wiatru słonecznego uległy znacznemu wzmocnieniu. Było to spowodowane uderzeniem wyrzutu masy chromosfery (CME) w pole magnetyczne Ziemi. W rezultacie, tuż przed godziną 20:00 UTC, doszło do niespodziewnago wystąpienia silnej, G3 burzy geomagnetycznej.
Po przybyciu CME, całkowita wartość pola magnetycznego osiągnęła 18 nT, a składowa Bz utrzymywała się w kierunku południowym po godzinie 4:10 UTC, osiągając szczyt -17 nT, zgodnie z danymi z Centrum Prognoz Pogody Kosmicznej (SWPC).
Próg geomagnetycznego indeksu K wynoszący 4 został osiągnięty o godzinie 7:50 UTC, a następnie indeks K osiągnął wartość 5 (G1 - Słaba burza geomagnetyczna) o 14:15 UTC. Próg indeksu K równy 6 (G2 - Umiarkowana burza geomagnetyczna) został osiągnięty o 19:40 UTC, a następnie indeks K osiągnął wartość 7 (G3 - Silna burza geomagnetyczna) o 19:52 UTC.
W warunkach silnej, G3 burzy geomagnetycznej (której wpływ jest odczuwalny głównie na szerokościach geograficznych powyżej 50 stopni), możliwe są irregularności w napięciu systemów energetycznych oraz fałszywe alarmy na niektórych urządzeniach zabezpieczających.
Systemy statków kosmicznych mogą doświadczać ładowania powierzchni, a niskie satelity orbitujące Ziemię mogą mieć problemy z orientacją i zwiększonym oporem aerodynamicznym. Prawdopodobne są również przerywane problemy z nawigacją satelitarną (GPS), w tym utrata sygnału i zwiększone błędy pomiaru. Łączność radiowa na falach krótkich może być niestabilna, a zorze polarne mogą być widoczne nawet tak nisko jak Pensylwania, Iowa i Oregon.
Chociaż ta silna burza trwała krótko, udało jej się wygenerować imponujące zorze polarne, w tym czerwone zorze widziane daleko na południei. Zorze polarne były również obserwowane w Europie, m.in. w Słowenii i na Korsyce na Morzu Śródziemnym. Czerwoną zorzę uchwycono również z Tasmanii.
Aktywność słoneczna osiągnęła umiarkowane poziomy w ciągu 24 godzin do godziny 00:30 UTC 20 kwietnia. Region 3647 wytworzył dwie rozbłyski klasy M, z których największy to rozbłysk M2.1 o godzinie 4:53 UTC 19 kwietnia. Drugi to rozbłysk M1.0 o 13:06 UTC.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/zaskakujaca-i-intensywna-burza-geomagnetyczna-nawiedzila-ziemie

Zaskakująca i intensywna burza geomagnetyczna nawiedziła Ziemię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA wysyłają misję wojskową w kosmos. Co czyha poza Ziemią?

2024-04-21. Wiktor Piech
Portal Arst Technica donosi, że Amerykańskie Siły Kosmiczne zamierzają przeprowadzić specjalną misję kosmiczną, która może być traktowana jako pierwsze w historii ćwiczenia wojskowe mające miejsce na orbicie okołoziemskiej. Jak będzie to wyglądać?

Amerykańskie Siły Kosmiczne w ramach misji Tactically Responsive Space Mission (TacRS) przeprowadzą operację VICTUS HAZE. Jak można przeczytać w komunikacie wydanym przez Dowództwo Systemów Kosmicznych Sił Kosmicznych USA: "przećwiczony zostanie realistyczny scenariusz reagowania na zagrożenia w ramach demonstracji świadomości domeny kosmicznej na orbicie".
W realizację misji zostały zaangażowane dwie firmy True Anomaly oraz Rocket Lab. Szacuje się, że całkowity koszt projektu wyniesie około 92 mln dolarów. Pierwsze ćwiczenia wojskowe w kosmosie mają nastąpić już w 2025 roku.

Jak będzie wyglądać pierwsza kosmiczna operacja wojskowa?
Arst Technica twierdzi, że operacja może polegać na symulacji "chaotycznego działania" jednego z satelitów, lub też nieautoryzowanego zbliżania się obcej sondy do satelity USA.
W takich scenariuszach Siły Kosmiczne chcą posiadać zdolność do szybkiego reagowania. Dlatego też mają zostać przećwiczone metody powstrzymania przeciwnika przed podjęciem przez niego działań. W grę ma wchodzić opcja obrony lub odstraszenia.
Ars Technica podaje, że statek kosmiczny od True Anomaly ma wystartować jako pierwszy. Ma on udawać satelitę potencjalnego przeciwnika. Z kolei Rocket Lab ma wysłać sondę, która miałaby przeciwdziałać działaniom pierwszego satelity. W kolejnym kroku oba urządzenia mają zamienić się rolami.
USA wysyłają misję wojskową w kosmos
Jak powiedział w oświadczeniu zapowiadającym demonstrację (wydanym w sierpniu 2023 r.) podpułkownik MacKenzie Birchenough, kierownik ds. materiałów w Space Safari: - Liczba i złożoność zagrożeń w przestrzeni kosmicznej stale rośnie. Aby szybko zareagować na te zagrożenia, musimy zapewnić najbardziej zaawansowane możliwości TacRS, jakie mają do zaoferowania Stany Zjednoczone. VICTUS HAZE pomoże zapewnić nam przewagę potrzebną do oceny zagrożeń i utrzymać naszą zdolność do swobodnego manewrowania w przestrzeni kosmicznej.
W ostatnim czwartkowym oświadczeniu pułkownik Bryon McClain, dyrektor wykonawczy programu Space Domain Awareness and Combat Power w Dowództwie Kosmicznym poinformował: - Dostrzegamy znaczącą szansę wykorzystania innowacji komercyjnego przemysłu kosmicznego w celu przeciwstawienia się Chinom będącym głównym zagrożeniem dla Ameryki.
Dodał również: - Stany Zjednoczone mają najbardziej innowacyjny przemysł kosmiczny na świecie. VICTUS HAZE zademonstruje, w realistycznych warunkach operacyjnych, naszą zdolność reagowania na nieodpowiedzialne zachowanie na orbicie.
***

Amerykanie przeprowadzą pierwszą w historii operację wojskową w kosmosie (zdjęcie ilustracyjne) /3dsculptor /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/militaria/news-usa-wysylaja-misje-wojskowa-w-kosmos-co-czyha-poza-ziemia,nId,7454824

 

USA wysyłają misję wojskową w kosmos. Co czyha poza Ziemią.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misje kosmiczne XX wieku: Program Apollo
2024-04-21. Milena Nowak  73 odsłon
Program Apollo, realizowany w latach 1961-1972, stanowił zwieńczenie zaciętego wyścigu kosmicznego między Związkiem Sowieckim a USA. Jego nazwa pochodzi z mitologii greckiej – bóg Apollo był patronem sztuki i piękna. Jest to dotychczas najdroższy projekt NASA – spełnienie celu Kennedy’iego wyniosło szacunkowo 178 miliardów dolarów (wg wartości dolara na 2022 rok).
Założenie przedsięwzięcia miało więcej związku z udowodnieniem potęgi USA, pokonaniem Sowietów i podbudowaniem morali społeczeństwa niżeli z nauką. Dopiero ostatnie misje, kiedy to zainteresowanie publiki kosmosem podupadło, skupiały się przede wszystkim na zdobywaniu wiedzy i badaniach; w tych poprzednich nauka była sprawą podrzędną. Aż 11 z 12 astronautów, którzy stanęli na powierzchni Księżyca, byli pilotami wojskowymi. Tylko jeden, Harrison Schmitt, był naukowcem – geologiem.
Saturn na Księżyc
Historia serii rakiet Saturn ma swój początek w 1957 roku, kiedy to Wernher von Braun ze swoim teamem wpadł na pomysł, by stworzyć rakietę klasy ciężkiej. Jej pierwszy stopień miał się składać z ośmiu kadłubów pocisku balistycznego Redstone zamocowanych do stopnia rakiety Jupiter znajdującego się w środku. Paliwem użytym w takiej rakiecie miały być nafta w stopniu pierwszym oraz ciekły wodór w drugim. Tak powstała koncepcja trzystopniowej rakiety Saturn I. Służyła do wynoszenia na orbitę okołoziemską statków Apollo oraz satelit naukowych Pegasus.
Saturn IB była poprawioną wersją Saturna I. Ulepszono m.in. silniki H-1, dzięki czemu stały się lżejsze, tym samym poprawiając ciąg rakiety. Dodano również silniki pozwalające na manewry orbitalne. W przeciwieństwie do poprzedniczki, ta rakieta była lepiej przystosowana do misji załogowych i rosnących wymagań programu Apollo. Przede wszystkim wynosiła statki Apollo na orbitę okołoziemską, a także ładunki w ramach misji Apollo-Soyuz oraz na stację Skylab. Wszystkie jej starty zakończyły się sukcesem.
Saturn V to największa z rakiet należących do rodziny Saturn i zarazem jedna z najpotężniejszych na świecie. Miała niemal 111 m wysokości i 10 m szerokości. Na dole pierwszego z trzech stopni umieszczone zostało pięć silników F1, których całkowity ciąg wynosił 34 MN. Użyto mieszanki paliwowej składającej się z ciekłego tlenu i wysoce zrafinowanej nafty. W pozostałych dwóch członach paliwem był wodór, co pozwoliło na uzyskanie wysokiego impulsu właściwego. Impuls właściwy to czas w sekundach, w jakim silnik spali ciężar równy jego sile ciągu i jest istotnym parametrem opisującym wydajność rakiety.
Apollo 1, czyli pierwsza tragedia
Sukcesy po prostu nas uśpiły. – kongresman Olin Teague
27 stycznia 1967 roku podczas ćwiczeń do pierwszego lotu załogowego Apollo w kabinie pojawił się pożar, w wyniku którego zmarli wszyscy trzej obecni tam astronauci. Choć był to test o nazwie AS-204, z szacunku do zmarłych ochrzczono go mianem Apollo 1.
Przyczyną pożaru było prawdopodobnie okablowanie, które było wrażliwe na uszkodzenia. Dodatkowo, kapsuła wypełniona była w 100% czystym tlenem, co przyspieszyło rozprzestrzenianie się ognia. Choć personel z zewnątrz próbował swoich sił, by otworzyć kapsułę w tak krótkim czasie jak tylko się da, szybkość otwierania kapsuły była ograniczona licznymi zabezpieczeniami i skomplikowaną konstrukcją. Dużą przeszkodę stanowił również fakt, że właz otwierał się do wewnątrz, a nie na zewnątrz.
Po wydarzeniu Apollo 1 NASA straciła pewność w swą niezawodność. Szefowie, personel jak i publika zrozumieli, że podróże kosmiczne są wysoce ryzykowne, a do zdobycia Srebrnego Globu potrzeba jeszcze wiele wysiłku. Agencja zaimplementowała niezbędne zmiany, takie jak stosowanie wyłącznie kapsuł otwieranych na zewnątrz czy zmiana składu gazów w środku statku.
Seria misji bezzałogowych
Po tragedii NASA chciała się upewnić, że nowa rakieta i jej systemy są bezpieczne. Dlatego też zdecydowano się wysłać trzy misje bezzałogowe przed rozpoczęciem oczekiwanych załogowych lotów.
Apollo 4 była pierwszą misją testową rakiety Saturn V. Jej cele obejmowały: przetestowanie ogólnej integralności i stabilności konstrukcji, kompatybilności kapsuły i rakiety, próba trwałości osłony termicznej oraz sprawdzenie wszelakich systemów. Lot uznano za sukces.
Do misji Apollo 5 użyto rakiety Saturn IB. Dlaczego nie Saturna V? W misji tej nie chodziło o przetestowanie rakiety, a modułu księżycowego LM. Zamierzano ocenić jego strukturę, sprawdzić działanie systemów napędzania oraz przetestować ogólne osiągi na orbicie. Poza drobnymi problemami misja należała do udanych.
Głównym celem misji Apollo 6 było przetestowanie manewru wejścia na wysoce eliptyczną orbitę umożliwiającą wysłanie statku na Księżyc. Wkrótce po tym manewrze moduł serwisowy SM miał odpalić silnik, by zwolnić konstrukcję i pokierować statkiem na Ziemię.
Założenia misji częściowo się udały, choć z trudem. Dwie minuty po starcie pojawiły się pierwsze komplikacje, tzw. efekt pogo. Rakieta została poddana pionowym oscylacjom, które byłyby niekomfortowe dla załogi, gdyby siedziała na czubku rakiety. Podczas zapłonu silników drugiego stopnia aż dwa z pięciu przedwcześnie się wyłączyły. Pozostałe trzy musiały działać dłużej, by zrekompensować za stracony ciąg. Silniki trzeciego stopnia i silnik LM również były włączone przez więcej czasu, co spowodowało straty paliwa i niemożliwość przestrzegania wszystkich wytycznych misji.
Pechowa siódemka
Nienaruszalnym warunkiem lotu załogi na Księżyc był, cytując George’a Lowa, administratora NASA – „bardzo dobry, jeśli nie doskonały” rezultat misji Apollo 7. Gdy rakieta Saturn IB wystartowała w kierunku orbity okołoziemskiej, wszystkie systemy pracowały poprawnie. Co innego było z załogą – już czternaście godzin po starcie Cunningham zgłosił, że Schirra z powodu przeziębienia odczuwa poważny ból głowy. Wkrótce dwaj pozostali członkowie załogi się zarazili, co bardzo negatywnie wpłynęło na nastrój astronautów i przełożyło się na niesubordynację, która przerodziła się w bunt. Według protokołu, przed powrotem na Ziemię załoga ze względów bezpieczeństwa musiała założyć skafandry ciśnieniowe i hełmy. Dowódca misji, Shirra, wraz z załogą odmówił włożenia hełmu. Uważał, że zatkane po przeziębieniu uszy astronautów nie wytrzymałyby zmiany ciśnienia. Z powodu nieposłuszeństwa wobec kontroli lotów cała trójka musiała słono zapłacić – żaden z nich już nigdy nie poleciał w kosmos.
Wschód Ziemi
Apollo 8 była jedną z najbardziej przełomowych misji w historii astronautyki. Początkowo planowano, by w ramach tej misji polecieć jeszcze raz na orbitę okołoziemską, jednak ze względu na presję czasu oraz odpowiednie przygotowanie do misji wokół Księżyca plany te zaniechano. Poza tym do szefostwa NASA dochodziły pogłoski o sowieckim projekcie N1 i planowanym przelocie Sowietów w pobliżu Srebrnego Globu.
Istotnym aspektem misji było uzyskanie bezcennego materiału – zdjęć powierzchni Księżyca. Pomogło to zmapować naszego naturalnego satelitę i wyznaczyć odpowiednie miejsce do przeprowadzenia lądowania. Inną ważną kwestią wymagającą dokładniejszego zbadania były różnice w gęstości Księżyca. Te skupiska masy mogły w zauważalny sposób wpłynąć na przyciąganie grawitacyjne, a każde takie zakłócenie mogło mieć diametralny wpływ na moduł księżycowy z ograniczonym zapasem paliwa.
Misja, śmiała i odważna, zawierała wiele nowych, wcześniej nietestowanych elementów. Przede wszystkim astronauci poruszali się w ogromnie odległe miejsce z równie niebotyczną prędkością wynoszącą około 40 000 km/h, albo 32 Machy. Gdy Borman z załogą był na orbicie okołoksiężycowej, za każdym razem gdy moduł księżycowy zbliżał się do ciemnej strony naszego naturalnego satelity, przez 36 minut załoga nie miała łączności radiowej z kontrolą naziemną. Były to krytyczne momenty misji – w razie zagrożenia astronauci musieliby poradzić sobie sami.
Start odbył się 21 grudnia 1968 roku, więc trójka śmiałków spędziła Wigilię i Święta Bożego Narodzenia na orbicie okołoksiężycowej. 24 grudnia wszyscy członkowie załogi po kolei czytali pierwsze wersety z Księgi Rodzaju, co było transmitowane w ogólnokrajowej telewizji.
Kolejną, historyczną chwilą było wykonanie słynnego zdjęcia wschodu Ziemi znad horyzontu Księżyca. Earthrise była jedną z najczęściej reprodukowanych i znanych fotografii XX wieku – to ona zmieniła sposób, w jaki postrzegamy naszą planetę. Zachwycony Anders, fotograf tak opisał widok naszej planety:
Dolecieliśmy aż do Księżyca, a naszym najważniejszym odkryciem okazała się Ziemia.
Próba generalna
Gdy planowano kolejne misje: Apollo 9, Apollo 10, Apollo 11 i dalsze, nie wiedziano dokładnie, której z nich przypadnie lądowanie na Księżycu. Wszystko zależało od stopnia progresu i poczucia gotowości administracji i inżynierów.
Apollo 9 był pierwszym testem modułu księżycowego LM w kosmosie. Dowódca załogi, Jim McDivitt, oddalił się od modułu dowodzenia/serwisowego i następnie powrócił, pomyślnie dokując. Poza tym przeprowadzono spacer kosmiczny jako ćwiczenie awaryjnego przejścia z jednego modułu do drugiego. Całość przebiegła celująco.
Przed misją Apollo 10 zastanawiano się, czy nie przeprowadzić próbnego lądowania, jednak szybko zrezygnowano z tego pomysłu. Na tym etapie było jeszcze zbyt wiele niewiadomych wymagających rozpracowania. W trakcie tego lotu, jak w poprzednim, również skupiano się na testowaniu LM, tylko tym razem astronauci zeszli za jego pomocą na wysokość zaledwie 14 km względem powierzchni. Astronauci wykonali mnóstwo zdjęć Morza Spokoju, tj. planowanego miejsca lądowania. Podczas lotu LM pojawiły się problemy – moduł zaczął się obracać, jednak uprzednio przygotowana załoga z zimną krwią stawiła czoła problemowi.
Wielki skok dla ludzkości
Zarówno Neil [Armstrong], jak i Buzz [Aldrin] nie tylko byli najbardziej odpowiednimi ludźmi do tego zadania; wręcz biła od nich pewność siebie. – Albert Jackson, instruktor z obsługi symulatora modułu księżycowego
W ciągu kilku miesięcy poprzedzających lot Neil Armstrong, Buzz Aldrin oraz Michael Collins intensywnie trenowali – często nawet po kilkanaście godzin dziennie. Choć byli kompetentnymi ludźmi o podobnym doświadczeniu, niewiele ze sobą rozmawiali – każdy z nich miał inny charakter. Mimo to świetnie razem współpracowali, zarówno podczas treningów jak i misji.
16 lipca 1969 z przylądka Canaveral wystartowała rakieta Saturn V i rozpędzając się od 0 do 40 000 km/h, weszła na trajektorię w kierunku Srebrnego Globu. Dla załogi sam lot w kierunku Księżyca był całkiem monotonny. Na ziemi natomiast zaniepokojone żony członków załogi musiały udzielać licznych wywiadów, a personel NASA martwił się sowiecką misją Łuną 15, która to znalazła się na orbicie wokoło Księżyca, a jej ładunek był nieznany. Ulgę przyniosła sowiecka depesza, która poinformowała o danych dotyczących trajektorii lotu sondy. Był to pierwszy raz, kiedy Sowieci ujawnili swoim zimnowojennym przeciwnikom szczegóły dotyczące misji jeszcze w czasie jej trwania.
Na poprawne lądowanie na powierzchni Księżyca pozwolił komputer pokładowy. Ważył około 30 kg, miał 32 KB pamięci i 4KB RAM. Ta niewielka pamięć wystarczała do uporania się z powierzonymi zadaniami, takich jak: pomiar zmian prędkości czy korygowanie kursu.
Gdy Aldrin i Armstrong rozpoczęli fazę zniżania, wszystko szło gładko. Eagle, czyli moduł księżycowy, nie był pojazdem, którym sterowało się w prosty sposób, jednak doświadczony Armstrong, spędziwszy wiele godzin latając LM na Ziemi, radził sobie wyśmienicie. Pierwsze problemy pojawiły się wraz z komunikatem 1202, który pojawił się na ekranie komputera. Kod ten oznaczał, że komputer jest przeładowany danymi. Naziemna kontrola lotów przekazała astronautom, by się nie przejmowali.
Potem pojawił się kolejny, niebagatelny problem. Wybranym przez komputer pokładowy miejscem był skraj krateru z głazami wielkości samochodów wokoło. Armstrong przejął manualną kontrolę nad lądowaniem – postanowił sam znaleźć odpowiednie miejsce do lądowania. Musiał wyrobić się w 12 minut, bo na tyle czasu starczyło paliwa. Wkrótce zostało tylko 60 sekund do ewentualnego lądowania – w tym momencie podczas symulacji statek zawsze już wylądował bądź rozbił się. Na szczęście powierzchnia Księżyca zaczęła być odpowiednio gładka, by móc bezpiecznie wylądować. Tętno Armstronga sięgało 150 uderzeń na minutę, jednak astronauta działał z zimną krwią.
Tu Baza Spokoju. Orzeł wylądował.
Astronauci przez kilka godzin przygotowywali się do spaceru księżycowego. 20 lipca 1969 roku Neil Armstrong został pierwszym człowiekiem na Księżycu. Szacuje się, że transmisję z tego wydarzenia oglądało 650 milionów ludzi. Wypowiedziawszy słynne słowa To mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości, na zawsze pozostawił swoje piętno w historii.
Dwukrotne uderzenie pioruna
14 listopada 1969 roku, 36 sekund po starcie rakieta Saturn V doznała uderzenia piorunem. To sprawiło, że wszystkie ogniwa paliwowe przestały zasilać kapsułę – zastąpiły je akumulatory. Zakłócona została także tzw. elektronika kondycjonowania sygnału (SCE). Sprawiło to, że personel z kontroli lotów otrzymywał zniekształcone dane.
Kolejne uderzenie, w 52. sekundzie po starcie, spowodowało, że platforma naprowadzania w module dowodzenia straciła swoje odniesienie. Na szczęście na tym etapie lotu to system naprowadzania Saturn V, a nie kapsuły, odpowiadał za kontrolę trajektorii lotu.
Pod koniec 2. minuty lotu jeden z kontrolerów nakazał załodze zresetować SCE, co naprawiło zaistniałe problemy i tym samym przesyłanie danych do kontrolerów znów zaczęło mieć sens. Wkrótce ponownie podłączono ogniwa paliwowe do statku i załoga mogła bezpiecznie kontynuować lot. Pete Conrad i Alan Bean wykonali dwa księżycowe spacery w ciągu dwóch dni, podczas których zebrali próbki regolitu. Po raz pierwszy rozlokowano paczkę księżycowych eksperymentów (ASLEP). Służyła do badań drgań sejsmicznych, pola magnetycznego, a także wiatru słonecznego. Szacowano, że ASLEP będzie działał przez rok, ale ostatecznie wysyłał dane na Ziemię aż osiem razy dłużej.
Houston, mamy problem
Krytyczna sytuacja pojawiła się w trakcie misji Apollo 13. 11 kwietnia 1970 roku Jim Lovell, Fred Haise oraz Jack Swigert poleciała na Księżyc. Niestety, z powodu wycieku tlenu ze zbiornika trójka śmiałków nie miała szansy na nim wylądować. Po odkryciu usterki wyłączono wszystkie niepotrzebne systemy, by starczyło im tlenu do powrotu na Ziemię. Gdy cały świat obserwował przebieg misji, astronauci musieli mierzyć się z poważnymi problemami. Z powodu zbyt wysokiego stężenia dwutlenku węgla musieli wykonać filtr zbierający ten gaz, by się nim nie zatruć. Części dostępne na statku były znacznie ograniczone, jednak inżynierowie na Ziemi znaleźli sposób na wykonanie działającego urządzenia i odpowiednio poinstruowali załogę.
Wkrótce załoga szczęśliwie wróciła na Ziemię. Astronauci byli wyziębieni i chorzy, lecz – co istotne – żywi. Historia ta wzmocniła świadomość o niebezpieczeństwach czychających w kosmosie.
Shepard znów w kosmosie
31 stycznia 1971 roku trzyosobowa załoga, w której składzie był pierwszy Amerykanin w kosmosie, wyruszyła w księżycową podróż. Celami misji, prócz tych powielających się z Apollo 12, były: fotografia kosmicznych zjawisk i badanie właściwości odbijających powierzchni Księżyca.
Lądowanie na Srebrnym Globie zostało wykonane z wyjątkową precyzją – Antares, czyli moduł księżycowy, wylądował zaledwie 27 m od zaplanowanego miejsca. Na Księżycu astronauci wykonali dwa spacery, a Shepard, przeszedłwszy 2743 metry, ustanowił nowy rekord dystansu przebytego na powierzchni naszego naturalnego satelity.
Pierwsze łaziki księżycowe
Apollo 15 była pierwszą misją programu Apollo, podczas której możliwe było pozostanie na powierzchni Księżyca na dłużej. Pojazdy księżycowe, umożliwiając większą mobilność, pozwoliły na zebranie większej ilości regolitu z różnych lokalizacji, a zmodyfikowany moduł księżycowy pozwolił na zebranie większej ilości masy z powrotem na Ziemię.
Innym głównym celem misji było wysłanie satelity na orbitę okołoksiężycową. Miał on badać wariacje grawitacyjne Księżyca, rozkład cząsteczek w próżni wokół, a także badanie interakcji pola magnetycznego Księżyca z tym Ziemi.
Podczas trzech spacerów kosmicznych, astronauci spędzili rekordowe 18 godzin i 37 minut i przejechali 28 kilometrów. Po raz pierwszy wydobyto próbkę z głębokości 3 metrów.
Innym wyjątkowym debiutem był pierwszy spacer Alfreda Wordena w tzw. głębokim kosmosie. Oznacza to, że jako pierwszy człowiek opuścił statek kosmiczny i wyszedł w kosmiczną próżnię, nie będąc jednocześnie na orbicie okołoziemskiej. Wyszedłwszy z modułu dowodzenia, wspiął się do tylnej części modułu serwisowego i wyjął kasety z filmami i zdjęciami z misji.
Pierwszy naukowiec na Księżycu
Po misji Apollo 16, w której dalej badano Księżyc i zbierano próbki, przyszła kolej na lot zwieńczający program Apollo. To właśnie w tej misji na Księżycu stopę postawił naukowiec – geolog. Jak dotąd, astronautami mogli zostać wyłącznie piloci wojskowi. Powodami były m.in. ich doświadczenie w lataniu, przystosowanie do przebywania w ciasnych przestrzeniach, odporność na przeciążenia oraz umiejętność podejmowania szybkich decyzji przy wysokiej dawce stresu.
W czasie misji zebrano aż 110 kg próbek – to niemal 1/3 wszystkich próbek zebranych podczas całego programu Apollo. Była to również najdłuższa misja – trwała ona 301 godzin 51 minut i 59 sekund, z czego na powierzchni Księżyca, w LM bądź na EVA, spędzono około trzy doby.
Program Apollo przeszedł do historii jako ogromny sukces. Przez wielu pierwsze lądowanie na Księżycu uważane jest za największe osiągnięcie w dziejach ludzkości. Pomimo wielkiej doniosłości i sukcesu, od ponad 50 lat ludzka stopa nie stanęła na Księżycu, co wkrótce ma zmienić program Artemis. Planuje się, że na Księżycu powstanie baza-laboratorium, która pozwoli poznać ludzkości wciąż nieodkryte tajemnice Srebrnego Globu.
Korekta – Szymon Ryszkowski
Źródła:
•    en.wikipedia.org: Apollo program
11 marca 2024

•    urania.edu.pl: Program
8 kwietnia 2024

•    daviddarling.info: Saturn launch vehicles
11 marca 2024

•    nasa.gov: Apollo 1
11 marca 2024

•    nssdc.gsfc.nasa.gov: Apollo 4
11 marca 2024

•    nssdc.gsfc.nasa.gov: Apollo 5
11 marca 2024

•    nasa.gov: The Legacy of Apollo 6
11 marca 2024

•    nasa.gov: Apollo 8
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 9: Mission
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 10: Mission Details
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 11
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 12 Day 1, part 1: Launch and Reaching Earth Orbit
2 kwietnia 2024

•    nasa.gov: More than SCE to AUX - Apollo 12 Lightning Strike Incident
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 15
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 17: Mission Details
8 kwietnia 2024

•    nasa.gov: Apollo 13
•    nasa.gov: Apollo 14
Zdjęcie w tle: NASA
Loga wszystkich załogowych misji programu Apollo. Źródło: NASA
Pierwszy start rakiety Saturn I, 27 października 1961. Źródło: NASA
Trzy rakiety: Saturn I, Saturn IB i Saturn V oraz ich silniki. Źródło: NASA
Pierwsza rakieta Saturn V, przed misją Apollo 4.Źródło: NASA
Portret astronauty Apollo 1 Gusa Grissoma (1964). Źródło: NASA

Zdjęcie obszaru Dallas-Fort Worth wykonane przez Apollo 6 (po lewej). Moduł dowodzenia Apollo 6 wkrótce po wodowaniu i wkrótce ma zostać podniesiony na pokład USS Okinawa (w środku) oraz wystawiony w Fernbank Science Center w Atlancie (po prawej). ). Źródło: NASA

Załoga Apollo 7: Walter Schirra, Walter Cunningham i Donn Eisele podczas ćwiczeń procedury wychodzenia z wody, 5 sierpnia 1968 r. Źródło: NASA

Ikoniczne zdjęcie ukazujące Ziemię wyłaniającą się znad spartańskiej powierzchni Księżyca, 24 grudnia 1968. Źródło: NASA

Załoga Apollo 11: Neil Armstrong, Michael Collins oraz Edwin „Buzz” Aldrin. Źródło: NASA

Buzz Aldrin obok amerykańskiej flagi, 20 lipca 1969 Źródło: NASA

Klatka z filmu przedstawiająca pierwsze uderzenie pioruna. Źródło: NASA

Prezydent Richard Nixon wygłaszający przemówienie przed wręczeniem członkom załogi Apollo 13 prestiżowego Medalu Wolności, 19 kwietnia 1970. Źródło: NASA

Dowódca Apollo 15 David Scott podczas jazdy pojazdem księżycowym. Źródło: NASA

Dwaj astronauci (od lewej) : Eugene A. Cernan oraz Ronald E. Evans. Źródło: NASA

https://astronet.pl/loty-kosmiczne/misje-xx-wieku/program-apollo/

 

Misje kosmiczne XX wieku Program Apollo.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Apollo2.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Apollo3.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Apollo4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez tego nie da się podbić Księżyca. NASA zaprojektowała… miotłę

2024-04-21. Marcin Jabłoński
Inżynierzy NASA zaprezentowali projekt kosmicznej miotły, która pozwoli astronautom na poradzenie sobie z ogromnym pyłem na Księżycu i Marsie.

Kosmiczna miotła NASA
Jeśli myślimy o wyzwaniach, z jakimi trzeba się zmierzyć przy podróżach na powierzchnię Księżyca, raczej nie myślimy o pozbywaniu się pyłu. Dla NASA to jednak jeden z priorytetów. Przez większe narażenie na czynniki atmosferyczne cząsteczki pyłu na powierzchni Księżyca są zupełnie inne niż te, jakie znamy na Ziemi. Tam przypominają niewielkie odłamki szkła. Dostając się do elementów sprzętu astronautów, mogą okazać się niezwykle niebezpieczny. Dodatkowo cząsteczki pyłu z powierzchni Księżyca są mocno naładowane elektrostatycznie.

Stąd inżynierzy NASA od lat pracują nad kosmicznymi "miotłami", specjalnie przygotowanymi do usuwania pyłu z powierzchni Księżyca. Wykorzystują do tego Electrodynamic Dust Shield (EDS), opracowywanej już od 2004 roku w Kennedy Space Center na Florydzie. Jak podaje samo NASA, technologia wykorzystuje przezroczyste elektrody i pola elektryczne, aby podnosić i usuwać kurz z różnych powierzchni w kosmosie. Może go "zmiatać" zarówno ze skafandrów astronautów, jak i paneli słonecznych na pojazdach kosmicznych.

NASA już używa kosmicznej miotły
Już wcześniej technologia EDS znalazła się w użyciu podczas misji w przestrzeni kosmicznej. Po raz pierwszy zamontowano ją na skafandrach i specjalnych panelach, wysłanych na Międzynarodową Stację Kosmiczną w 2019 roku. Tam przetestowano ją w próżni, gdzie spełniła oczekiwania inżynierów. EDS pojawił się już na Księżycu w ramach misji firmy Intuitive Machines, która umieściła swój łazik na srebrnym globie w lutym bieżącego roku. EDS znajduje się na soczewkach kamery EagleCam tego łazika, pomagając zapewnić dobry obraz z powierzchni.
Jeszcze w tym roku kolejna demonstracja technologii EDS ma wylądować na Księżycu w ramach misji inicjatywy CLPS NASA z komercyjnym partnerem Firefly Aerospace. Wszystkie te misje to jednak jeszcze testy, przed głównym zadaniem, jakie czeka przed EDS. Obecnie NASA przygotowuje urządzenia oparte na tej technologii do misji Artemis. Ma ona być "pierwszą linią obrony" dla astronautów. Według inżynierów pozwoli także na utrzymanie dłuższej prezencji ludzi na innych planetach.
***

NASA opracowuje urządzenia, które "odkurzą" Księżyc /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-bez-tego-nie-da-sie-podbic-ksiezyca-nasa-zaprojektowala-miot,nId,7457395

Bez tego nie da się podbić Księżyca. NASA zaprojektowała… miotłę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA chce czystej energii z kosmosu
2024-04-21.
W ramach nowej inicjatywy SOLARIS Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) wspiera badania nad technologią przesyłania energii z orbity na Ziemię. W przedsięwzięciu mają uczestniczyć przedsiębiorstwa, dostawcy energii i decydenci.
Jak przypominają specjaliści z ESA, ze względu na zmiany klimatyczne Europa dąży do osiągnięcia neutralności węglowej w 2050 roku. To oznacza znalezienie nowych źródeł energii. Odnawialne źródła, takie jak farmy wiatrowe i słoneczne, generują wiele wyzwań, w tym niestabilne dostawy prądu zależne m.in. od warunków pogodowych.
„Do roku 2050 zapotrzebowanie na energię w rozwijających się krajach ma znacząco wzrosnąć. W połączeniu z intensywnymi zmianami klimatycznymi oznacza to pilną potrzebę posiadania odnawialnych i niezawodnych źródeł energii, które można przy tym wykorzystywać w różnej skali” – mówi dr Sanjay Vijendran, kierujący w ESA programem SOLARIS.
W ramach programu SOLARIS, ESA promuje ideę, według której umieszczone na orbicie elektrownie mają chwytać energię słoneczną i z pomocą fal radiowych przesyłać ją do specjalnych, podłączonych do sieci odbiorników na Ziemi
„Stojąca za tym fizyka jest już stosowana w telekomunikacji – satelity przesyłają małe dawki energii w formie fal radiowych z orbity, do naziemnych stacji odbiorczych” – podkreśla dr Vijendran. „Różnica między komunikacją i słonecznymi elektrowniami w kosmosie jest taka, że trzeba przesłać dużo więcej energii. To stwarza wiele technologicznych wyzwań” – dodaje ekspert.
Same ogniwa działające na orbicie rozciągałyby się przy tym na setki metrów, a nawet na kilometry. Wymagałyby nie tylko złożenia w przestrzeni, ale także dalszego ich utrzymania czy ochrony przed meteorytami. Rzecz jednak w tym, że w przestrzeni nie ma chmur i innych zjawisk atmosferycznych, które utrudniają drogę słonecznym promieniom, a przy tym urządzenia tego typu można relatywnie łatwo dostosować pod względem skali do potrzeb – wyjaśniają eksperci.
Jak informuje ESA, w ubiegłym roku firmy Thales Alania Space i ENEL opracowały wstępny plan systemu tego typu, który z pomocą fal radiowych przesyłałby energię przez 24 godziny na dobę. Analizowane jest też inne, prostsze podejście. Miałyby być w nim wykorzystane duże, umieszczone na orbicie lustra, które dodatkowo oświetlałyby elektrownie słoneczne na Ziemi, zwiększając produkcję prądu.
Ze względu na większą prostotę, taki system mógłby zostać zbudowany szybciej. ESA zaprosiła już brytyjskie firmy do prac nad automatami, które pomogłyby w budowie i utrzymaniu kosmicznych słonecznych elektrowni. Zamierza też rozpocząć współpracę z ośrodkami naukowymi.
„Zagrożenie klimatycznym kryzysem wymaga wspólnej pracy w celu znalezienia nowych technologii, które pozwolą nam uzyskać neutralność węglową. Jeśli uda się je wprowadzić, kosmiczne elektrownie słoneczne mogłyby odegrać ważną rolę w poradzeniu sobie z wyzwaniami energetycznymi już od lat 30-tych” – mówi dr Vijendran. Inicjatywa przedstawiana jest właśnie na odbywającej się w Londynie „International Conference on Energy from Space”.
Źródło: PAP/Space24.pl
Autor. ESA

SOLARIS: Preparing for space-based solar power
https://www.youtube.com/watch?v=8ScTbb-43A4&t=8s

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/esa-chce-czystej-energii-z-kosmosu

ESA chce czystej energii z kosmosu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)