Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Polskie urządzenia po drugiej stronie Księżyca. Kulisy współpracy z Chinami
Polski program kosmiczny to już od dawna nie powód do żartów. Nasz wkład w lądowanie Chin na Księżycu to najlepszy dowód na powagę tematu. Dr Hanna Rothkaehl w rozmowie z WP Tech mówi, dlaczego Państwo Środka to dobry partner, jak zmienia się układ sił i gdzie jest miejsce Polski.
Urządzenia Centrum Badań Kosmicznych PAN-u poleciały na drugą, "ciemną" stronę Księżyca. Jak do tego doszło?
Już mniej więcej 10 lat temu powstała odpowiednia inicjatywa w środowiskach naukowych. To, co obserwujemy z Ziemi, jest zanieczyszczane emisjami elektromagnetycznymi. Ziemia szumi jak wielkie radio. Dlatego pierwszym pomysłem było umieszczenie instalacji pomiarowej na Księżycu bądź daleko od Ziemi.
Czemu akurat Księżyc?
Bo jest tam cisza radiowa. Kolejnym pomysłem było umieszczanie zespołów odbiorników. Im więcej punktów radiowych, tym lepsza intensywność i możliwości lokalizacji nasłuchiwanego obiektu.
Ten pomysł realizujemy również na Ziemi, choćby w ramach systemu LOFAR. To europejski system obserwacji, najnowocześniejszy na świecie. Składa się z 52 skupisk stacji pomiarowych, a jedna z nich należy do CBK. Obserwujemy dzięki niej bliską jonosferę [od 60 km od powierzchni Ziemi wzwyż - przyp. red], Słońce, ale też odległe galatyki. Pełny zakres diagnostyki radiowej. Otwierają się przed nami zupełnie nowe światy.
Chcieliśmy zrobić coś podobnego, ale w przestrzeni kosmicznej. Mieliśmy nawet przygotowany projekt, ale program nie przeszedł w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Powód był prozaiczny - konkurencja była ogromna.
I tutaj pojawiają się Chiny
Postanowili zrobić własną, prototypową misję. W związku z tym dwa lata temu Chińczycy zaproponowali nam współpracę w tej dziedzinie. Ten kraj posiada bardzo duży program - Chang'e - którego celem jest właśnie badanie Księżyca. W szerokim zakresie odpowiada za diagnostykę Księżyca - jego bardzo małej atmosfery, struktury i geologii.
Ale długofalowym celem programu jest budowa bazy.
To ogólnoświatowy program eksploracji. Uważa się, że Księżyc będzie miejscem, z którego będą odbywały się starty w daleką przestrzeń. A także bazą, z której będzie można wydobywać minerały.
Jak Hel-3?
Też. Nikt o tym głośno nie mówi, ale zasoby energetyczne są jednym z głównych celów tej eksploracji.
I tam będą polskie instrumenty.
Tak, zostaliśmy zaproszeni do istniejącej już misji Chang'e-4. Dostaliśmy wolne miejsce na satelicie, który miał lecieć na Księżyc. Umieściliśmy tam dwa małe satelity. Wylądował on po drugiej stronie Księżyca. Ale cisza radiowa oznacza, że nie prześle stamtąd danych.
I co teraz?
Cała misja składa się z czterech satelitów. Jest jeszcze przekaźnik. Krąży wokół satelity, który wylądował na powierzchni Księżyca. Na końcu jest satelita, który przekazuje dane na Ziemię. To system anten, powstały we współpracy holendersko-chińskiej.
Ale oprócz anten wzięto też nasiona. A te, jak wiemy, wykiełkowały i zwiędły.
Cóż, zapewne zabiło je promieniowanie. To całkowicie normalne. Księżyc nie ma takiej atmosfery jak Ziemia. Wszystkie cząstki wysokoenergetyczne ze Słońca, które mają właściwości zabijające i niszczące elektronikę, trafiają na jego powierzchnię. To nie jest latanie przy Ziemi, gdzie jest względnie bezpiecznie, ale skok na naprawdę głęboką wodę. I trzeba o tym pamiętać. Do tego dochodzi niska temperatura.
Jak niska?
130 w słońcu?
Nie brzmi jak niska.
...i minus 130 w cieniu.
Już rozumiem.
Temperatura nie zmienia się też stopniowo przez kilka godzin. Jak jesteśmy w cieniu, od razu jest zimniej. Czasem satelita jest oświetlony i zacieniowany jednocześnie. Na jego obudowie jest amplituda wynosząca niemal 300 stopni. Dlatego sprzęt musi być naprawdę wytrzymały. Inaczej może popękać. Dlatego również używa się radioizotopów do ogrzewania łazików, kiedy przebywają w cieniu.
Czy misja Chang'e 4 jest znakiem, że amerykańska hegemonia w kosmosie została złamana?
Do tego doszło wiele lat temu. Rocznie Chiny wysyłają w kosmos 30 rakiet. To najbardziej aktywny kraj pod tym kątem, a NASA i ESA tylko połowę tego. To kosmiczny potentat. Daje ogromne pieniądze i realizuje nierealne - wydawać by się mogło - projekty. Jeszcze kilka lat temu nic nie wiedzieli na temat przemysłu kosmicznego. Teraz stworzyli własny. Ten postęp jest niewyobrażalny. Jak byłam w centrum kosmicznym, zobaczyłam komorę próżniową dla satelitów. Czegoś takiego nie ma żaden inny kraj.
NASA i ESA zostają w tyle.
Mają doświadczenie, są bardziej skrupulatni. Ale Chiny mają pieniądze i statki kosmiczne. Do tego dochodzą bogate programy eksploracji kosmosu. Pamiętajmy, że to kraj, który jako trzeci wysłał samodzielnie swojego astronautę w kosmos.
Już wiemy, że Chiny są kosmiczną potęgą. A co z Polską? Co nam przyniesie ta misja?
Jeśli chodzi o nasz eksperyment - obiekt został wystrzelony, a anteny z sukcesem otworzone. Początkowo wysłano dwa satelity, ale z jednym Chińczycy stracili łączność. Ten drugi ciągle jednak pracuje i przesyła dane, także z naszych anten i wzmacniaczy.
I czego się z nich dowiemy?
Kojarzy pan Wielki Wybuch?
Oczywiście.
Na początku nie było atomów, jonów, była tylko specjalna materia, która się rozszerzała. A jeśli coś się rozszerza, to jego fala zmienia częstotliwość. Kilkaset tysięcy lat po Wielkim Wybuchu świat był jeszcze tak gęsty, że nie było światła.
Promieniowały tylko ciemne atomy na częstotliwości wodoru. I my chcemy uzyskać obraz wszechświata przed jonizacją, kiedy był tylko wodór. Interesuje nas to, jak wtedy wyglądał. To bardzo mały sygnał, do którego pomiaru potrzebujemy wielu instrumentów, ciszy radiowej i kilku lat nasłuchu. Dzięki temu poznamy początki uniwersum. Taka mapa początków wszechświata odpowiedziałaby na wiele pytań.
Do tej pory nikt tego nie zrobił?
Nauka ciągle się rozwija, stawia hipotezy. Istnieje wiele modeli Wielkiego Wybuchu, ale to teorie. Potrzebny jest twardy punkt do weryfikacji. To, co próbujemy obecnie zrobić, można porównać do nasłuchiwania brzęczenia komara w hucie. Dlatego próbujemy wyrwać się z ziemskich zakłóceń.
To koniec obserwacji z Ziemi?
Ależ skąd. Obserwacja optyczna z Ziemi już jest lepsza niż przez Teleskop Hubble'a i jest stale usprawniania. Są pewne pasma, których nie damy rady zobaczyć, na przykład podczerwieni. Najwięcej takich sygnałów wysyłają planety pozasłoneczne czy obszary, gdzie takie planety się rodzą.
Jakie są główne problemy w dalszej eksploracji?
Pieniądze. Głównym problemem jest bardzo odległy czas potencjalnego zwrotu. Do tego jest on zazwyczaj nieoczywisty. Budowa bazy na Księżycu przełoży się finansowo, ale w postaci nowych technologii, które wprowadzi się do użytku na Ziemi.
No i jeszcze dochodzi polityka. Lądowanie na Księżycu było pokłosiem Zimnej Wojny. Ale potem było 40 lat niczego, nie było motywacji. Rywalizacja dalej jest, ale gdzie indziej.
Mamy USA i Rosję. Mamy Chiny i?
Indie. Oba kraje mają misje księżycowe, a Indie też są dość zaawansowane. Z perspektywy Europy tego nie widać, ale mają swoje ambicje na loty załogowe, czyli najdroższe. Z kolei Chiny nie chcą współpracować w tym momencie z USA, ale koszty wysyłania ludzi w kosmos są tak duże, że kooperacja jest nieunikniona.
A co z Polską na tej mapie?
Naszym miejscem jest nawiązywanie kontaktów i ukazywanie swojej siły w pewnych technologicznych niszach. Tak jak w przypadku Chang'e i naszych anten. Jeśli mamy dobrze rozwinięty poziom innowacji, to możemy przewidywać pewne trendy.
Takim przykładem są małe satelity. Kilka lat temu taka koncepcja była wyśmiewana, jako pomysł dla grupki studentów, zabawka. Ale teraz kto może, to je buduje. I wykorzystuje je do obserwacji. Dodatkowo w tej branży podmioty muszą być jak szewc.
Ciekawe porównanie.
Ale słuszne. Oznacza ono, że jeśli masz zrealizować jakiś projekt, to musisz najpierw pokazać, że potrafisz go zrobić. Zaczynasz powoli, jako uczeń, a potem powoli pniesz się do góry. Ktokolwiek chce wziąć nasze części, patrzy na naszą ocenę poziomu technologii. A potem mówi "wchodzicie".
CBK jest takie dobre?
Mamy 9 poziom - najwyższy z możliwych. Spełniliśmy procedury, zdaliśmy testy i ta ocena jest takim znakiem jakości. Po 30 latach pracy w naszej niszy wiemy, co trzeba zrobić.
Mamy wieloletnie doświadczenie w budowaniu instrumentów, które obserwują i diagnozuję plazmę wokółziemską, diagnozują warunki na Słońcu, wiatru słonecznego i jakie są warunki najbliższego otoczenia kosmicznego. Budujemy te instrumenty od 30 lat. Początkowo umieszczaliśmy je na pokładach satelitów w ramach misji Interkosmosu. Teraz współpracujemy z całym światem. Uczestniczymy we flagowej misji ESA, Juice, która będzie badać lodowe księżyce Jowisza i układ tej planety.
Wywiad nieautoryzowany. Mimo kilkukrotnych prób kontaktu, przez ostatnie 30 dni nie otrzymaliśmy autoryzacji tej rozmowy. Wobec tego publikujemy ją w wersji, którą przesłaliśmy do rozmówczyni.
https://tech.wp.pl/polskie-urzadzenia-po-drugiej-stronie-ksiezyca-kulisy-wspolpracy-z-chinami-6352261081900673a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"FarFarOut" to nowy najbardziej odległy obiekt w Układzie Słonecznym
Autor: John Moll (25 luty, 2019)
Całkiem niedawno, astronomowie odkryli planetę karłowatą o nazwie FarOut (2018 V18) i było to najbardziej odległe znane nam ciało niebieskie w Układzie Słonecznym, aż do teraz. Ten sam zespół badawczy namierzył kolejną planetę karłowatą i nazwał ją... FarFarOut.
Nowy obiekt, o którym mowa, znajduje się w odległości 140 jednostek astronomicznych od Słońca, tj. o 20 AU dalej niż FarOut. Wciąż bardzo niewiele wiemy o tych dwóch odległych planetach karłowOdkrycia dokonał Scott Sheppard z Instytutu Carnegiego w Waszyngtonie. Naukowiec poszukuje tajemniczej Planety X, która może znajdować się na obrzeżach Układu Słonecznego. O jej istnieniu świadczą specyficzne orbity niewielkich odległych obiektów w Pasie Kuipera.
Badacze nie zdołali jeszcze ustalić orbit planet karłowatych FarOut i FarFarOut, ponieważ są bardzo daleko od Słońca. Astronomowie zastrzegają, że może to potrwać nawet dwa lata. Im więcej dalekich obiektów kosmicznych poznamy, tym łatwiej będzie nam zlokalizować Planetę X ? jeśli faktycznie istnieje.
Źródło:
https://www.sciencealert.com/astronomers-have-discovered-an-even-farther-outer-o...
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/farfarout-nowy-najbardziej-odlegly-obiekt-w-ukladzie-slonecznym

FarFarOut to nowy najbardziej odległy obiekt w Układzie Słonecznym.jpg

FarFarOut to nowy najbardziej odległy obiekt w Układzie Słonecznym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urania nr 1/2019 z nową szatą graficzną
2019-02-25
Ukazała się "Urania" nr 1/2019. To pierwszy numer w rocznicowym roku stulecia naszego czasopisma. W nową setkę "Urania" wchodzi z kompletnie nową szatą graficzną. Mamy nadzieję, że spodoba się Wam nowoczesny "layout" polskiego czasopisma o astronomii i kosmosie.
Dzisiaj "Urania" nr 1/2019 została wysłana do prenumeratorów, a w dystrybucji kioskowej powinna być dostępna od środy. Znajdziecie ją w salonach EMPiK, Relay, Inmedio, wybranych kioskach Ruchu oraz w dobrych planetariach i w dobrych sklepach ze sprzętem astronomicznym.
Tym, którzy jeszcze nie odnowili prenumeraty, przypominamy, że można tego łatwo dokonać w naszym sklepie internetowym. Dostępna jest także cyfrowa wersja "Uranii" nr 1/2019 - w systemie Google Play.
W numerze 1/2019 znajdziecie wiele ciekawych materiałów. Okładkowym tematem jest kosmiczny łowca planet, czyli Teleskop Keplera. Na okładce reklamujemy także artykuł o tajemnicach ciemnej materii oraz tekst o neutrinach z kwazara, a także "kosmiczne wejście smoka", czyli okazja do poznania astronomicznego świata Chin - państwo to w ostatnich latach mocno inwestuje w badania kosmosu, w tym w astronomię.
Nie zdziwcie się dwoma wkładkami do tego numeru. Pierwszą stanowi plakat pozwalający określić widoczność planet i Księżyca w całym 2019 roku. Drugą są wspomnienia pierwszego redaktora Uranii, przedrukowane z jednego z dawnych numerów.
W galerii prezentujemy najlepsze zdjęcia z konkursu AstroCamera 2018 i przy okazji zachęcamy do wzięcia udziału w tegorocznej edycji. Z kolei młodzież zachęcamy do wzięcia udziału w International Astronomical Youth Camp (IAYC), który w tym roku świętuje 50-lecie.
Numer dopełnia mnóstwo stałych działów, takich jak Komeciarz, Cyrqlarz o meteorach, astronomia i muzyka, kącik olimpijczyka, kalendarz astronomiczny na najbliższe dwa miesiące, astropodróże, czy relaks z Uranią.
Więcej informacji:
?    Spis treści numeru 1/2019
?    Urania nr 1/2019 - zamów w sklepie internetowym
?    Urania nr 1/2019 - wersja cyfrowa
?    Prenumerata Uranii
?    Kalendarz astronomiczny na rok 2019
?    Darmowy "Almanach Astronomiczny na rok 2019" (wersja cyfrowa)
?    Promocja dla prenumeratorów "Uranii" na reprint dziel Kopernika
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/urania-nr-1-2019-z-nowa-szata-graficzna

Urania nr 12019 z nową szatą graficzną.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie była zwykła zorza. Zielony smok na islandzkim niebie
2019-02-25
Już sam widok zorzy polarnej potrafi zapierać dech w piersi. Jednak fascynujący kształt tego zjawiska może znacznie spotęgować to wrażenie ? na przykład, gdy zorza przybierze kształt smoka.
W pierwszej połowie lutego efektowne zjawisko ujrzały na islandzkim niebie Jingyi Zhang oraz Wang Zheng.
"Ten spektakl był tak fascynujący, że matka fotograficzki wybiegła do przodu, by to zobaczyć, i została uchwycona na pierwszym planie" - czytamy o okolicznościach powstania zdjęcia zorzy na blogu NASA "Astronomy Picture od the Day".
Różnokolorowe smugi na niebie
Zorza polarna, nazywana również Światłami Północy, nie stanowi jedynie pięknego widoku, lecz także jest świadectwem fascynujących zjawisk zachodzących w Układzie Słonecznym - konkretnie na Słońcu.
Zorzą nazywamy zjawisko świetlne, które występuje w górnych warstwach atmosfery. Powstaje w wyniku interakcji magnetosfery Ziemi i wiatru słonecznego. Naładowane cząstki wyrzucane przez Słońce ulegają wzbudzeniu i uwalniają swoją energię w ziemskiej jonosferze (na wysokości 100 kilometrów), co na niebie przybiera wygląd różnokolorowych smug światła.
Jej kolor zależy od gazu, który dociera do ziemskiej atmosfery. Za czerwony i zielony kolor odpowiada tlen, azot zapewnia barwę purpurową i bordową, a wodór i hel - niebieską lub fioletową. Jeśli chodzi o kształt, jest to tylko kwestia przypadku. Jingyi Zhang i Wang Zheng miały zwyczajnie szczęście, że zobaczyły akurat tak oryginalny kształt zjawiska.
Jak najbliżej bieguna
Zorze są widoczne na wysokich szerokościach geograficznych, głównie za kołami podbiegunowymi. Na półkuli północnej zorza jest określana łacińską nazwą Aurora borealis, a południowa zorza polarna nosi nazwę Aurora australis.
W połowie lutego zorza pojawiła się również na niebie nad fińską Laponią. Czytaj więcej tutaj.
Źródło: NASA, iflscience.com
Autor: ao,kw
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/to-nie-byla-zwykla-zorza-zielony-smok-na-islandzkim-niebie,284830,1,0.html

To nie była zwykła zorza. Zielony smok na islandzkim niebie.jpg

To nie była zwykła zorza. Zielony smok na islandzkim niebie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga na zorzę polarną. Powinna być widoczna nad Polską
2019-02-26. łz, to

Zgodnie z prognozami amerykańskiej Narodowej Administracji ds. Oceanu i Atmosfery (NOAA), w nocy ze środy na czwartek w Ziemię uderzy strumień wiatru słonecznego. Dla naszego kraju oznacza to, że tej nocy na polskim niebie powinna pojawić się zorza polarna.
Zorza polarna to w Polsce niezwykle rzadkie zjawisko. Ostatni raz mogli ją obserwować jesienią ubiegłego roku mieszkańcy północnej części kraju. Teraz powinna pojawić się kolejna okazja.
W kierunku Ziemi ponownie skierowała się pokaźnych rozmiarów dziura koronalna na Słońcu? ? informuje popularyzator nauki Karol Wójcicki. Jak tłumaczy autor kanału ?Z głową w gwiazdach?, ta sama wyrwa w polu magnetycznym niemal miesiąc temu wywołała jedną z dwóch najsilniejszych zórz w sezonie 2018/2019. Dostrzegli ją wówczas obserwatorzy z Niemiec, niestety w naszym kraju panowały złe warunki i nie można było przeprowadzić obserwacji.
Zorza powinna pojawić się na naszym niebie w nocy z 27 na 28 lutego. Zaobserwują ją mieszkańcy północnej i centralnej Polski. NOAA szacuje, że strumień wiatru słonecznego uderzy pomiędzy godz. 22 a 1 czasu polskiego. Zorza może potrwać do kilkudziesięciu minut. Zjawisko najlepiej obserwować w miejscach oddalonych od świateł miasta.
https://www.tvp.info/41486367/uwaga-na-zorze-polarna-powinna-byc-widoczna-nad-polska

Uwaga na zorzę polarną. Powinna być widoczna nad Polską.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekordowy okres bez plam słonecznych
2019-02-26. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego czwartego lutego został pobity rekord w długości czasu bez plam słonecznych dla obecnego cyklu aktywności.
Aktualnie trwa okres minimum aktywności słonecznej. Jest to okres, w którym obserwowanych jest mało plam słonecznych, które zazwyczaj są także niewielkie i nie prezentują skomplikowanej konfiguracji magnetycznej. W konsekwencji następuje także mniej rozbłysków słonecznych ? ostatnie klasy C z końca stycznia 2019 mogły być ostatnimi (nieco) silniejszymi rozbłyskami w całym tym cyklu.
Dwudziestego czwartego lutego został pobity rekord w długości czasu bez plam słonecznych dla obecnego cyklu aktywności. Łącznie przez ponad 25 dni na widocznej z Ziemi tarczy słonecznej nie zanotowano żadnej plamy. Poprzedni tak długi okres nastąpił pomiędzy 18 października a 11 listopada 2018.
Jest prawdopodobne, że w tym roku zobaczymy kolejne bardzo długie okresy bez żadnych plam słonecznych. Możliwe jest także, że pod koniec roku zaczną częściej pojawiać się obszary aktywne z nowego cyklu słonecznego. Pierwsze takie obszary zanotowano już we wrześniu 2017. Jednakże przez większą część 2019 roku aktywność słoneczna prawdopodobnie pozostanie na bardzo niskim poziomie.
Aktywność słoneczna jest komentowana na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także listę najsilniejszych rozbłysków w tym roku oraz najsilniejszych w całym 24. cyklu aktywności słonecznej.
(PFA, SDO)
https://kosmonauta.net/2019/02/rekordowy-okres-bez-plam-slonecznych/

Rekordowy okres bez plam słonecznych.jpg

Uwaga na zorzę polarną. Powinna być widoczna nad Polską2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiezdne wiatry starych gwiazd pozwalają stwierdzić obecność gwiezdnych towarzyszy
2019-02-26. Radek Kosarzycki
Czerwone olbrzymy to stare gwiazdy, które pozbywają się gazowej materii i pyłu pod postacią wiatru słonecznego. Niektóre czerwone olbrzymy zdawały się tracić wyjątkowo dużą część swojej masy w ten sposób. Niemniej jednak, nowe obserwacje wskazują, że tak nie jest. Wiatr gwiezdny w ich przypadku nie jest bardziej intensywny niż normalnie, ale wpływa na niego niezauważony dotąd gwiezdny towarzysz ? druga gwiazda, która krąży wokół czerwonego olbrzyma. Takie wnioski wyciągnęli naukowcy z międzynarodowych badań kierowanych przez belgijski uniwersytet KU Leuven.
Ludzie żyją za krótko, aby to zobaczyć, ale gwiazdy rodzą się, starzeją i umierają. To proces, który często trwa miliardy lat. Gdy gwiazda się starzeje, staje się większa, chłodniejsza i bardziej czerwona ? stąd i nazwa czerwonych olbrzymów. Nasze Słońce stanie się takim czerwonym olbrzymem za 4,5 miliarda lat.
Na ostatnich etapach swojego życia, czerwone olbrzymy odrzucają swoja masę ? gaz i materię stałą ? w formie wiatru gwiezdnego. Wcześniejsze obserwacje pozwoliły potwierdzić, że czerwone olbrzymy tracą w ten sposób znaczącą część swojej masy. Astronomów od kilkudziesięciu lat szczególnie intryguje dwanaście takich gwiazd, których tempo utraty masy jest niezwykle wysokie. Te czerwone olbrzymy odrzucają równowartość 100 mas Ziemi rocznie przez 100-2000 lat na raz. Nawet w skali astronomicznej, to mnóstwo materii w bardzo krótkim okresie czasu.
Proces ten był bardzo trudny do wyjaśnienia, mówi prof. Leen Decin z KU Leuven: ?Jeżeli przyjrzymy się masie takiej gwiazdy w kolejnej fazie jej życia, intensywne wiatry gwiezdne nie trwają wystarczająco długo, aby tłumaczyć obserwowaną ilość odrzuconej przez nie masy. Co więcej, statystycznie nieprawdopodobne jest odkrycie 12 takich czerwonych olbrzymów, skoro wiemy, że obserwujemy fazę, która trwa tylko kilkaset czy kilka tysięcy lat w trakcie trwającego miliardy lat życia gwiazdy. To by przypominało znalezienie 12 igieł w stogu siana?.
Nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą teleskopu ALMA w Chile rzucają nowe światło na to co się działo w przypadku dwóch z tych czerwonych olbrzymów. ?W przypadku tych gwiazd, wiatr gwiezdny układa się w spiralę. To pośredni wskaźnik tego, że czerwony olbrzym nie jest sam, a jest składnikiem układu podwójnego. Czerwony olbrzym jest główną gwiazdą, a wokół niego krąży druga gwiazda. Obie gwiazdy oddziałują na siebie i na swoje otoczenie grawitacyjnie na dwa sposoby:z jednej strony wiatr gwiezdny wyciągany jest w kierunku drugiej gwiazd, a z drugiej strony czerwony olbrzym sam się trochę wierci. Te ruchy nadają wiatrom gwiezdnym kształt spirali?.
Odkrycie drugiej gwiazdy sprawiło, że wszystko zaczęło do siebie pasować. Decin dodaje: ?Myśleliśmy, że te czerwone olbrzymy są rekordzistkami w kategorii tempa utraty masy, ale tak nie jest. Tylko nam się wydawało, że tracą one dużo masy,bowiem istnieje obszar między dwoma gwiazdami, gdzie wiatr gwiezdny jest dużo bardziej skoncentrowany dzięki grawitacji drugiej gwiazdy w układzie. Te czerwone olbrzymy nie tracą równowartości 100 mas Ziemi rocznie, a jedynie 10 ? tak jak typowy czerwony olbrzym. Jako takie owe gwiazdy umierają także nieco wolniej niż wcześniej zakładaliśmy. Mówiąc inaczej, te stare gwiazdy żyją dłużej niż sądziliśmy?.
Astronomowie sprawdzają teraz czy układ podwójny może także tłumaczyć resztę tych wyjątkowych czerwonych olbrzymów.
Wyniki badań opublikowano w periodyku Nature Astronomy.
Źródło: KU Leuven
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.1038/s41550-019-0703-5
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/26/gwiezdne-wiatry-starych-gwiazd-pozwalaja-stwierdzic-obecnosc-gwiezdnych-towarzyszy/

Gwiezdne wiatry starych gwiazd pozwalają stwierdzić obecność gwiezdnych towarzyszy.jpg

Gwiezdne wiatry starych gwiazd pozwalają stwierdzić obecność gwiezdnych towarzyszy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa misja NASA może odkryć ponad 1000 nowych planet
2019-02-26. Radek Kosarzycki

Nowy teleskop, który da ludzkości największy, najgłębszy i najwyraźniejszy obraz wszechświata od czasów Kosmicznego Teleskopu Hubble?a może znaleźć nawet 1400 nowych planet poza Układem Słonecznym ? wskazują wyniki najnowszych badań.
Nowy teleskop przeciera szlaki do bardziej dokładnych, bardziej skoncentrowanych poszukiwań życia pozaziemskiego
Badania przeprowadzone przez zespół astronomów z Ohio State University dostarczają najbardziej szczegółowych dotąd szacunków dotyczących potencjalnego zakresu misji Wide Field Infrared Survey Telescope (WFIRST). Misja została zaprojektowana przez NASA oraz astronomów z USA do poszukiwania nowych planet oraz badania ciemnej energii, tajemniczej siły, która przenika pustą przestrzeń i która skrywa tajemnice pozwalające zrozumieć w jaki sposób rozszerza się wszechświat. Wyniki prac zespołu opublikowano 25 lutego w periodyku Astrophysical Journal Supplement Series.
?Chcielibyśmy się dowiedzieć jakiego typu układy planetarne istnieją we wszechświecie? mówi Matthew Penny, główny autor opracowania oraz badacz na Ohio State University. ?W tym celu nie możemy skupiać się tylko na tym co oczywiste i łatwe. Musimy patrzeć na wszystko?.
Planety, które WFIRST będzie w stanie odkryć będą znajdowały się dalej od swoich gwiazd niż większość planet dotąd odkrytych, mówi Penny. Misja będzie bazowała na wynikach misji Kepler, teleskopu kosmicznego, który odkrył ponad 2600 planet pozasłonecznych. Misja Keplera zakończyła się 30 października 2018 roku.
?Kepler rozpoczął poszukiwania od szukania planet krążących wokół swoich gwiazd w odległości mniejszej niż odległość Słońce-Ziemia? mówi Penny. ?WFIRST zakończy poszukiwania odkrywając planety na większych orbitach?.
Do odkrywania nowych planet, WFIRST będzie wykorzystywał zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego ? technikę bazującą na fakcie zaginania i intensyfikowania promieniowania gwiazd przez grawitację gwiazd i planet.
Zjawisko mikrosoczewowania umożliwia teleskopowi odkrywanie planet krążących wokół gwiazd tysiące lat świetlnych od Ziemi ? znacznie dalej niż jakakolwiek inna znana technika poszukiwania planet. Jednak z uwagi na fakt, że mikrosoczewkowanie zachodzi tylko wtedy gdy grawitacja planety lub gwiazdy zakrzywia promienie światła pochodzące z innej gwiazdy, efekt ten pochodzący z dowolnej planety czy gwiazdy widoczny jest tylko przez kilka godzin raz na kilka milionów lat. WFIRST będzie przez długie okresy czasu monitorował 100 milionów gwiazd w centrum Galaktyki.
Najnowsze badania szacują, że około 100 z tych jeszcze nieodkrytych planet może mieć masę taką samą bądź mniejszą od Ziemi.
Nowy teleskop będzie w stanie tworzyć mapy Drogi Mlecznej i innych galaktyk 100 razy szybciej niż Kosmiczny Teleskop Hubble?a wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w 1990 roku.
Misja WFIRST z budżetem około 3,2 miliarda dolarów, będzie skanował niewielki wycinek wszechświata ? około dwóch stopni kwadratowych ? z rozdzielczością wyższą od jakiejkolwiek misji realizowanej dotychczas. Taka rozdzielczość pozwoli WFIRST dostrzec więcej gwiazd i planet niż wszelkie wcześniej organizowane poszukiwania.
?Choć to tylko mały wycinek nieba, to jest on ogromny w porównaniu do tego co robią inne teleskopy kosmiczne? mówi Penny. ?To wyjątkowe połączenie szerokiego pola widzenia oraz wysokiej rozdzielczości sprawia, że WFIRST jest tak doskonały do poszukiwania planet metodą mikrosoczewkowania. Wcześniejsze teleskopy kosmiczne, w tym Hubble i JWST, musiały wybierać albo rozdzielczość albo szerokie pole?.
WFIRST według Penny?ego powinien dać astronomom, astrofizykom i innym badaczom znacznie więcej informacji o planetach poza Układem Słonecznym.
Jak dotąd badacze odkryli prawie 700 układów planetarnych zawierających więcej niż jedną planetę. Łącznie odkryto nieco ponad 4000 planet pozasłonecznych. Jednak choć ludzie przeszukiwali bliskie i dalekie galaktyki w poszukiwaniu śladów życia, najczęściej odkrywano planety znajdujące się znacznie bliżej gwiazd niż Ziemia.
?Podczerwień? (ang. infrared) w nazwie Wide Field Infrared Survey Telescope jest także niezwykle ważna.
?Promieniowanie podczerwone pozwoli WFIRST zajrzeć za pył leżący w płaszczyźnie Drogi Mlecznej między nami a centrum galaktyki ? coś czego teleskopy obserwujące w pasmie optycznym nie mogły zrobić. Dzieki temu WFIRST zapewni nam dostęp d tych fragmentów nieba, w których znajduje się znacznie więcej gwiazd?.
Misja WFIRST wciąż znajduje się na etapie planowania. NASA ogłosiła plan realizacji WFIRST w lutym 2016 roku. Pierwsze plany zaczęto tworzyć w maju 2018 roku.
Źródło: OSU
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.3847/1538-4365/aafb69
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/26/nowa-misja-nasa-moze-odkryc-ponad-1000-nowych-planet/

Nowa misja NASA może odkryć ponad 1000 nowych planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warszawscy astronomowie odkryli dwie nowe planety swobodne
2019-02-26
Dwie nowe planety swobodne - niezwiązane grawitacyjnie z żadną gwiazdą i przemierzające samotnie naszą Galaktykę - odkryli naukowcy z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Hipotezy tłumaczące powstawanie układów planetarnych, takich jak nasz Układ Słoneczny, przewidują istnienie planet swobodnych, niezwiązanych grawitacyjnie z żadną gwiazdą i przemierzających samotnie naszą Galaktykę. Naukowcy z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego odkryli dwie nowe planety swobodne. Informację o odkryciu przekazał we wtorek PAP prof. Andrzej Udalski z Obserwatorium Astronomicznego UW.
Do tej pory odkryto i zbadano prawie cztery tysiące planet krążących wokół innych niż Słońce gwiazd. Większość metod służących do znajdowania planet pozasłonecznych polega na obserwacji ich macierzystych gwiazd. Można mierzyć ruch gwiazdy wywołany przez obiegającą ją planetę lub szukać niewielkich spadków jasności spowodowanych przejściem planety na tle tarczy gwiazdy - czytamy w informacji przesłanej PAP.
"Metody te umożliwiają znajdowanie setek planet pozasłonecznych, ale nie możemy ich zastosować do szukania planet swobodnych" ? mówi Przemysław Mróz, doktorant w Obserwatorium Astronomicznym UW. - "Samotne planety nie emitują światła, nie możemy więc obserwować ich bezpośrednio. Do ich wykrywania stosujemy metodę mikrosoczewkowania grawitacyjnego".
Jeżeli planeta znajdzie się niemal dokładnie między obserwatorem na Ziemi a jakąś odległą gwiazdą (źródłem) w centrum naszej Galaktyki, to grawitacja planety może zadziałać tak, jak olbrzymia soczewka, i skupić światło gwiazdy-źródła. Teleskopy na Ziemi mogą wtedy zarejestrować krótkotrwałe pojaśnienie źródła, zwane zjawiskiem mikrosoczewkowania grawitacyjnego.
Metodą tą możemy znajdować obiekty, które w ogóle nie emitują światła, takie jak planety swobodne. Czas trwania zjawiska zależy od masy soczewki ? im mniejsza, tym wywołane przez nią zjawisko mikrosoczewkowania jest krótsze. Typowe zjawiska wywołane przez gwiazdy trwają kilkanaście dni, zjawiska wywołane przez planety ? zaledwie kilka godzin.
"Aby dokładnie mierzyć masy planet swobodnych, oprócz czasu trwania zjawiska potrzebne są dodatkowe informacje. Trzeba między innymi zmierzyć prędkość soczewki względem źródła. W tym celu stosujemy technikę +Hollywood+, czyli przyglądamy się największym gwiazdom" ? mówi Przemysław Mróz. - "Dosłownie największym, bo gwiazdy-olbrzymy mogą być nawet kilkadziesiąt razy większe niż nasze Słońce".
Naukowcy wykorzystali technikę "Hollywood" do zbadania dwóch zjawisk mikrosoczewkowania, odkrytych w ramach przeglądu nieba OGLE, prowadzonego przez astronomów z UW od wielu lat. Jedno ze zjawisk zostało wywołane prawdopodobnie przez planetę nieznacznie większą niż Ziemia. Jest to jedna z najmniej masywnych planet swobodnych odkrytych do tej pory. Drugie zjawisko zostało wywołane przez obiekt podobny do Jowisza.
"Odkrycia te są zgodne z naszymi wcześniejszymi przewidywaniami, że w Drodze Mlecznej na każdą gwiazdę przypada co najmniej jedna małomasywna planeta swobodna" ? podsumowuje wyniki pracy prof. dr hab. Andrzej Udalski, kierownik projektu OGLE.
W publikacji na temat odkrycia wykorzystano obserwacje zebrane przy użyciu Teleskopu Warszawskiego, znajdującego się w Obserwatorium Las Campanas w Chile, a także innych teleskopów ? położonych w Nowej Zelandii, Australii, Afryce Południowej i Izraelu.
Artykuł opisujący odkrycie ukazał się w najnowszym wydaniu czasopisma "Astronomy & Astrophysics" i został wyróżniony przez redaktorów pisma jako jeden z najciekawszych w bieżącym numerze.
Współautorami odkrycia i publikacji jest grupa ekspertów z OA UW oraz naukowcy z USA, Korei, Japonii, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, Niemiec, Chon, Hiszpanii i Izraela.
Przemek Mróz jest laureatem Stypendium Start Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej i grantu Etiuda Narodowego Centrum Nauki. Projekt OGLE jest współfinansowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (granty naukowe Ideas i Iuventus plus, Stypendia dla Wybitnych Młodych Naukowców, Diamentowe Granty, SPUB), Narodowe Centrum Nauki (granty MAESTRO, Opus, Harmonia, Sonata, Symfonia, Etiuda) oraz Fundację na Rzecz Nauki Polskiej (subsydia profesorskie, programy Team, Homing, Focus oraz Start).
PAP - Nauka w Polsce
zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32986%2Cwarszawscy-astronomowie-odkryli-dwie-nowe-planety-swobodne.html

Warszawscy astronomowie odkryli dwie nowe planety swobodne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w marcowe niebo 2019
2019-02-26
?Marzec zielony, zwiastuje dobre plony? - powiada staropolskie przysłowie, a zatem nie tylko dla obserwacji astronomicznych życzmy sobie w tym miesiącu bezchmurnego nieba. Po emocjach związanych ze śnieżną, mroźną, wietrzną i smogową zimą czeka nas wreszcie upragniona wiosna.
Słońce
Słońce powoli, ale systematycznie wznosi się po Ekliptyce coraz wyżej i wyżej, aby wreszcie przeciąć równik niebieski 20 marca o godzinie 22.58, w punkcie równonocy wiosennej ? zwanym punktem Barana. Słońce ?przechodzi? wtedy z półkuli południowej nieba na północną, ze znaku Ryb w znak Barana. Rozpocznie się wówczas astronomiczna wiosna. Ze względu na zjawisko refrakcji atmosferycznej faktyczne zrównanie dnia z nocą wystąpi już 17/18 marca.
W Krakowie i jego okolicy w  dniu 1 marca Słońce wschodzi o 6.24, a zachodzi o 17.21, zaś ostatniego dnia marca wschodzi (już według czasu letniego) o 6.20, a zachodzi o 19.10. Wtedy też dzień będzie trwał 12 godzin i 50 minut. Zatem w marcu w Małopolsce przybędzie dnia już o 113 minut!
Aktywność magnetyczna Słońca będzie mała, a w nocy z 30 na 31 marca czeka nas zmiana czasu z zimowego na czas letni.
Księżyc
Ciemne, bezksiężycowe noce dogodne do obserwacji astronomicznych przypadają na pierwszą dekadę miesiąca - kolejność faz Księżyca w marcu będzie następująca:
Nów - 6 III o godz. 17.04 (Popielec)
Pierwsza kwadra - 14 III o godz. 11.27
Pierwsza wiosenna astronomiczna pełnia - 21 III o godz. 02.43
Ostatnia kwadra - 28 III o godz. 05.10.
Wielkanoc przypadnie dopiero 21 IV, bowiem wypada ona po pierwszej wiosennej paschalnej pełni Księżyca, przypadającej po 21 marca (19 IV). Daty kościelnej pełni Księżyca zostały wyznaczone i stabelaryzowane w czasie Soboru Nicejskiego w 325 roku n.e. Dlatego kościelna pełnia Księżyca różni się czasem od astronomicznej, czego efektem będzie właśnie późna Wielkanoc w 2019 roku. Najdalej od Ziemi (w apogeum) znajdzie się Księżyc 4 III o godz. 12, a najbliżej Ziemi (w perygeum) będzie 19 III o godz. 19. Ponadto 1 III i 29 III Księżyc zakryje Saturna, a 2 III i 29 III Plutona, ale te zjawiska nie będą u nas widoczne.  
Widoczność planet
Merkurego będzie można zaobserwować wieczorem nisko nad południowo?zachodnim horyzontem, tylko do 8 marca, a następnie po 22 marca, tuż przed wschodem Słońca, na porannym niebie.
Wenus jako Gwiazda Poranna widoczna będzie przez cały miesiąc, nisko na wschodnim niebie, poprzedzając o dwie godziny wschód Słońca.
Czerwonawego Marsa znajdziemy na wieczornym niebie w konstelacji Barana a potem Byka. Ta wędrówka planety na niebie powoduje, iż z upływem wiosennych dni coraz krócej będzie on przebywał nad horyzontem.
Jowisza tuż przed północą znajdziemy nisko na wschodnim niebie w gwiazdozbiorze Wężownika, podziwiając przy okazji przez lunetę jego gromadkę satelitów.
W drugiej połowie nocy w gwiazdozbiorze Strzelca widoczny będzie Saturn z imponującymi pierścieniami.
Uran dostępny będzie do obserwacji wieczorem w gwiazdozbiorze Barana, ale końcem marca, skryje się w promieniach Słońca. Natomiast  Neptun, przebywający w gwiazdozbiorze Wodnika, pojawi się na porannym niebie dopiero końcem miesiąca, wyprzedzając wschód Słońca.
Inne zjawiska
W tym miesiącu nie przewiduje się bogatych deszczy meteorów, choć 25 marca przypada maksimum mało aktywnego, rozciągłego roju Wirginidów, promieniującego z okolicy Spiki, najjaśniejszej gwiazdy w Pannie. Księżyc (4 dni po pełni) będzie jednak przeszkadzał od północy w obserwacjach maksimum tego roju. Wypada tylko nam życzyć bezchmurnego nieba, a w marcu taka pogoda często u nas występuje. Zatem spoglądając wieczorem, w środku nocy lub wczesnym rankiem, w rozgwieżdżone niebo, przypomnijmy sobie jeszcze jedno przysłowie:
? Zima starym dokucza, zaś Wiosna młodych poucza?
-dlatego wszystkim Państwu stosownej aury wiosennej serdecznie życzę.
 
Adam Michalec
MOA, Niepołomice, 16 stycznia 2019
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Sierp Wenus widoczny o zmierzchu, grudzień 2010. Źródło: APOD.pl
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/spojrzenie-w-marcowe-niebo-2019

Spojrzenie w marcowe niebo 2019.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak teraz wygląda pierwsza w historii planetoida zbombardowana przez ludzkość
2019-02-26
21 lutego japońska sonda, jako pierwsza w historii ludzkości, zbombardowała powierzchnię bardzo starej i tajemniczej planetoidy Ryugu, która potencjalnie zagraża naszej planecie, a następnie zbadała jej powierzchnię.
Naukowcy opublikowali pierwsze zdjęcie powierzchni planetoidy już po zbombardowaniu. Obraz został wykonany z sondy Hayabusa-2 z odległości zaledwie 25 metrów. Możemy na nim zobaczyć cień samej sondy i zabarwioną na ciemny kolor cześć powierzchni planetoidy, która ma średnicę ok. 9 metrów. Urządzenie Japończyków pomyślnie wznieciło pył i rozbiło skały, dzięki czemu udało się pobrać cenne próbki na potrzeby dalszych badań.
Krater został wydrążony dzięki impaktorowi Small Carry-on Impactor (SCI), będącym 2,5 kilogramowym blokiem miedzi. Miedź została uformowana w impaktor pod wpływem eksplozji 4,5 kilograma plastycznego materiału wybuchowego typu HMX. Zderzenie z planetoidą odbyło się z prędkością ok. 1100 km/h. Efekt pozytywnie zaskoczył samych naukowców.
Sonda Hayabusa-2 dostarczy pobrane próbki o masie 100 miligramów na Ziemię, w celu ich bardziej wnikliwych badań. Dlatego misja ta jest uważana za historyczną. Sonda powinna rozpocząć powrót na Ziemię w grudniu 2019. Próbki natomiast powinny wpaść w ręce naukowców rok później. Dlaczego są one tak ważne? Japońska misja pozwoli nam lepiej poznać niezwykłe cało niebieskie, które od miliardów lat podróżuje po przestrzeni kosmicznej i skrywa w sobie tajemnice powstania Układu Słonecznego i naszej planety.
Należy ona również do grupy Apollo, co oznacza, że w przyszłości może stanowić zagrożenie dla naszej planety. Dlatego też Japończycy (we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną) chcą ją lepiej zbadać, by dowiedzieć się więcej na temat tego typu obiektów, a nawet sprawdzić w praktyce, czy można je będzie skutecznie zneutralizować.
Sonda zakończyła swoją podróż do Ryugu i znalazła się ok. 280 milionów kilometrów od Ziemi w czerwcu ubiegłego roku. We wrześniu na jej powierzchni wylądowały dwa łaziki o nazwie MINERVA II-1 i II-2, które wykonały zdjęcia powierzchni obiektu i zebrały dane na potrzeby przygotowań do lądowania sondy Hayabusa-2. W październiku na powierzchni planetoidy pojawił się również niemiecko-japoński próbnik o nazwie MASCOT.
Planetoida Ryugu ma średnicę ok. 900 metrów i okrąża naszą dzienną gwiazdę w ciągu 474 ziemskich dni. Z najnowszych analiz wynika, że na powierzchni obiektu nie ma regolitu, czyli drobnego pyłu powstałego na skutek bombardowania skał przez wysokoenergetyczne cząstki wiatru słonecznego i mikrometeoroidy. Zamiast niego licznie występują tam bloki skalne z ostrymi i zaokrąglonymi brzegami. Obiekt jest o wiele bardziej wilgotny i bardziej usiany głazami, niż początkowo zakładano.
To bardzo zdziwiło naukowców. Ten obraz nie pasuje do naszej wizji tworzenia się Układu Słonecznego. Planetoida ta należy do grupy C, czyli obiektów bogatych w węgiel, więc reprezentujących obiekty, które liczą sobie ponad 4,5 miliarda lat. Były one podstawowym budulcem planet, wówczas formujących się w naszym Układzie Słonecznym. Naukowcy wyliczają, że w okolicach Ziemi krąży ok. 17 tysięcy takich obiektów.
Źródło: GeekWeek.pl/JAXA / Fot. JAXA
http://www.geekweek.pl/news/2019-02-26/tak-teraz-wyglada-pierwsza-w-historii-planetoida-zbombardowana-przez-ludzkosc/

Tak teraz wygląda pierwsza w historii planetoida zbombardowana przez ludzkość.jpg

Tak teraz wygląda pierwsza w historii planetoida zbombardowana przez ludzkość2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Eksplozje światła". W ziemskiej atmosferze odkryto zjawisko nieznanego pochodzenia

2019-02-26

Eksperci wykorzystujący rosyjskiego satelitę geofizycznego MVL-300 Łomonosow twierdzą, że wykryli z jego pomocą nieznane wcześniej zjawisko fizyczne w atmosferze ziemskiej. Roboczo nazywają je "eksplozjami światła".

MVL-300 to obserwatorium orbitalne uruchomione w 2016 roku w celu zbadania promieniowania kosmicznego. Pozwala ono również na analizę właściwości rozbłysków gamma, do których dochodzi we wszechświecie. Oprócz tego prowadzi badania w zakresie efektów luminescencyjnych w atmosferze ziemskiej i na temat magnetosfery Ziemi.

 Według Michaiła Panasiuka, dyrektora Instytutu Badań Fizyki Jądrowej na Uniwersytecie Moskiewskim, dzięki obserwatorium, napotkano nowe zjawiska fizyczne. Kilkakrotnie MVL-300 wykrył bardzo potężne "eksplozje światła" niewiadomego pochodzenia.

 "Nie było pod nimi żadnych chmur burzowych" - powiedział Panasiuk. "Nie wiemy jeszcze, jaka jest ich fizyczna natura".
Właśnie z powodu braku chmur i burzy w trakcie obserwacji tych zjawisk naukowcy doszli do wniosku, że to nieodkryte dotychczas zjawisko, przypominające nieco tak zwane duszki i elfy występujące w wyższych partiach atmosfery. Jednak w tym przypadku ich pojawianie się tłumaczono występowaniem burz znajdujących się poniżej.
Eksperci badający naturę fenomenu zdołali również wyeliminować przyczyny antropogeniczne, takie jak wybuchy naziemne czy pociski rakietowe. Warto zauważyć, że to nowe zjawisko fizyczne zostało wykryte przed 30 czerwca 2018 roku, kiedy satelita MVL-300 doznał awarii systemu transmisji danych. Do teraz jego status pozostaje nieznany.

Zmianynaziemi.pl
https://nt.interia.pl/technauka/news-eksplozje-swiatla-w-ziemskiej-atmosferze-odkryto-zjawisko-ni,nId,2854314

Eksplozje światła. W ziemskiej atmosferze odkryto zjawisko nieznanego pochodzenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA dostrzega dwa niezależne strumienie gazu z jednej gwiazdy
2019-02-26. Radek Kosarzycki

Astronomowie odkryli enigmatyczne pochodzenie dwóch różnych strumieni gazu pochodzące z młodej gwiazdy. Za pomocą obserwatorium ALMA badacze odkryli, że powolny wypływ i szybki dżet z protogwiazdy mają niezgodne z sobą osie, i że pierwszy z nich został wyemitowany wcześniej niż drugi. Pochodzenie tych dwóch wypływów jest nieznane, ale obserwacje dostarczają oznak na to, że te dwa strumienie mają źródło w różnych fragmentach dysku otaczającego protogwiazdę.
Gwiazdy we Wszechświecie mają szeroką paletę mas, od setek mas Słońca do mniej niż 1/10 masy Słońca. Aby zrozumieć pochodzenie tej różnorodności, astronomowie badają procesy powstawania gwiazd, gromadzenie się gazu i pyłu kosmicznego.
Powstające gwiazdy zbierają gaz ze swojego otoczenia grawitacyjnie niemniej jednak część tej materii wyrzucana jest przez protogwiazdy w przestrzeń kosmiczną. Ta odrzucona materia stanowi oznakę narodzin gwiazdy, która z kolei dostarcza informacji umożliwiających nam zrozumienie procesu gromadzenia masy.
Yuko Matsushita, doktorantka na Kyushu University wraz ze swoim zespołem wykorzystała obserwatorium ALMA do obserwowania szczegółowej struktury sygnału narodzin gwiazdy MMS5/OMC-3 i odkryła dwa różne wypływy gazowe: powolny wypływ oraz szybki dżet. Znamy już kilka przykładów dwóch wypływów obserwowanych w zakresie radiowym, ale MMS5/OMC-3 jest wyjątkowy.
?Mierząc przesunięcie dopplerowskie fal radiowych, możemy oszacować prędkość i czas życia wypływu gazowego? mówi Matsushita, główna autorka opracowania, które pojawiło się na łamach periodyku Astrophysical Journal. ?Odkryliśmy, że dżet oraz wypływ wyemitowane zostały odpowiednio 500 i 1300 lat temu. Te strumienie gazowe są dość młode?.
Co ciekawsze, badacze odkryli, że osie tych dwóch wypływów odchylone są od siebie o 17 stopni. Osie wypływów mogą się zmieniać w długich okresach czasu wskutek precesji gwiazdy centralnej. Ale w tym przypadku, zważając na ekstremalnie młody wiek tych strumieni gazu, badacze doszli do wniosku, że odchylenie nie jest spowodowane precesją, ale procesem, który doprowadził do ich wyemitowania.
Istnieją dwa konkurencyjne modele mechanizmu formowania wypływów i dżetów z protogwiazd. Część badaczy zakłada, że oba strumienie powstają niezależnie w różnych częściach dysku gazowego wokół nowo narodzonej gwiazdy, podczas gdy inni twierdzą, że dżet powstaje pierwszy, następnie wzbudza wolniejszy wypływ w otaczającej gwiazdę materii. Pomimo rozległych badań, astronomowie nie są w stanie jeszcze wyeliminować żadnej z tych możliwości.
Odchylenie osi obu wypływów może mieć miejsce w ?modelu mówiącym o niezależnym powstaniu?. Co więcej badacze odkryli, że wypływ został wyemitowany znacznie wcześniej niż dżet, co także wspiera ten model.
?Nasze obserwacje zgadzają się z wynikami moich symulacji? mówi Masahiro Machida, profesor na Kyushu University. Dziesięć lat temu Machida przeprowadził pionierskie symulacje za pomocą superkomputera należącego do National Astronomical Observatory of Japan (NAOJ). W jego symulacji, rozwartokątny wypływ emitowany jest z zewnętrznej części gazowego dysku otaczającego protogwiazdę, podczas gdy skolimowany dżet emitowany jest niezależnie z wewnętrznej części dysku. ?Obserwowane odchylenie osi tych dwóch strumieni gazu może wskazywać, że dysk wokół protogwiazdy jest zakrzywiony?.
?Wysoka czułość oraz rozdzielczość kątowa ALMA pozwoli nam znajdować kolejne młode, energetyczne układy wypływów i dżetów takich jak MMS 5/OMC-3? mówi Satoko Takahashi, astronom z NAOJ i współautor opracowania. ?Pozwolą nam one lepiej zrozumieć mechanizmy napędzające dżety i wypływy. co więcej, badanie takich obiektów powie nam także jak działają procesy akrecji i emisji masy na najwcześniejszym etapie formowania gwiazd?.
Źródło: NAOJ
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/26/alma-dostrzega-dwa-niezalezne-strumienie-gazu-z-jednej-gwiazdy/

ALMA dostrzega dwa niezależne strumienie gazu z jednej gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdjęcie: co pozostaje po gwiazdach?
201902-26. Radek Kosarzycki

Powyższa wirująca paleta barw przedstawia cykl życia gwiazd w galaktyce spiralnej NGC 300.
Znajdująca się jakieś sześć milionów lat świetlnych od Ziemi galaktyka NGC300 jest stosunkowo bliskim nam obiektem. To jednak z najbliższych galaktyk spoza Grupy Lokalnej ? gromady galaktyk, do której należy także nasza Droga Mleczna. Dzięki tej bliskości, jest ona ulubionym celem badań astronomów analizujących procesy gwiazdowe w galaktykach spiralnych.
Populacja gwiazd w kwiecie wieku przedstawiona jest na tym zdjęciu w kolorze zielonym przedstawiającym obserwacje w zakresie optycznym przeprowadzone za pomocą instrumentu WFI (Wide Field Imager) zainstalowanego na 2,2-metrowym teleskopie MPG/ESO w La Silla w Chile. Czerwony kolor wskazuje poświatę kosmicznego pyłu w ośrodku międzygwiezdnym wypełniającym galaktykę: ta informacja pochodzi z obserwacji w podczerwieni wykonanych za pomocą teleskopu kosmicznego Spitzer i może służyć do śledzenia gwiezdnych żłobków i przyszłych pokoleń gwiazd w NGC 300.
Uzupełnieniem składu tej galaktyki są dane zebrane w zakresie rentgenowskim przez obserwatorium kosmiczne XMM-Newton, przedstawione kolorem niebieskim. Dane te przedstawiają końcowe etapy cyklu życia gwiazd, w tym masywne gwiazdy znajdujące się na krawędzi eksplozji supernowej, pozostałości po superowych, gwiazdy neutronowe i czarne dziury. Wiele z tych źródeł promieniowania rentgenowskiego znajduje się w NGC 300, podczas gdy inne ? szczególnie te przy krawędziach kadru ? to obiekty pierwszego planu znajdujące się w naszej Galaktyce lub galaktyki tła znajdujące się jeszcze dalej.
Szczególnie interesująca jest sporych rozmiarów niebieska plama po lewej stronie od centrum galaktyki ? znajdują się w niej dwa intrygujące źródła, które wydają się być częścią NGC 300 i jasno świecić w zakresie rentgenowskim.
Jedno z nich, znane jako NGC 300 X-1, to w rzeczywistości układ podwójny składający się z gwiazdy Wolfa-Rayeta ? starzejącej się, gorącej, masywnej i jasnej gwiazdy, która emituje silne wiatry w swoje otoczenie, oraz czarnej dziury, kompaktowej pozostałości po drugiej masywnej i gorącej gwieździe. Gdy materia z gwiazdy przepływa w stronę czarnej dziury, rozgrzewana jest do milionów stopni, przez co zaczyna intensywnie świecić w zakresie rentgenowskim.
Drugie źródło, znane jako NGC ULX1, początkowo zidentyfikowano jako eksplozję supernowej w 2010 roku. Jednak późniejsze obserwacje sprawiły, że astronomowie ponownie rozważyli tę interpretację, wskazując, że źródło to także skrywa układ podwójny składający się z bardzo masywnej gwiazdy i kompaktowego obiektu ? gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury ? karmiącego się materią ze swojego gwiezdnego towarzysza.
Dane uzyskane w 2016 roku za pomocą obserwatoriów XMM-Newton oraz NuSTAR pozwoliły dostrzec regularne zmiany sygnału radiowego pochodzącego z NGC 300 ULX1, co wskazuje, że kompaktowy obiekt w tym układzie podwójnym jest silnie namagnetyzowaną, szybko rotującą gwiazdą neutronową, tzw. pulsarem.
Duża, niebieska plama w górnym lewym rogu jest znacznie odleglejszym obiektem: to gromada galaktyk znajdująca się ponad miliard lat świetlnych dalej, której jasna poświata rentgenowska spowodowana jest gorącym gazem rozproszonym między galaktykami gromady.
Źródło: ESA
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/26/zdjecie-co-pozostaje-po-gwiazdach/

Zdjęcie co pozostaje po gwiazdach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemy lądownika Beresheet
2019-02-26. Krzysztof Kanawka
Pojawiły się doniesienia o problemach izraelskiego lądownika księżycowego Beresheet. Drugi z serii manewrów podnoszących orbitę nie został wykonany.
Dwudziestego drugiego lutego 2019 o godzinie 02:45 CET z wyrzutni LC-40 na przylądku Canaveral wystartowała rakieta Falcon 9 z trzema ?pasażerami? na pokładzie. Jednym z nich jest izraelski lądownik księżycowy Beresheet. Start przebiegł prawidłowo i wszystkie satelity znalazły się na prawidłowej wstępnej orbicie (typu GTO ? geostacjonarnej transferowej). Stąd też miały się rozpocząć manewry lądownika Beresheet, których celem był Księżyc.
Początek misji był prawidłowy ? wkrótce po starcie lądownik rozłożył swoje nogi a następnie wykonał pierwszy manewr (24 lutego). W poniedziałek (25 lutego) lądownik nie wykonał drugiego z zaplanowanych manewrów zmiany orbity. Manewr miał być wykonany tego dnia o godzinie 11 CET. Jednakże, podczas przygotowań przed tym manewrem nastąpiło automatyczne zatrzymanie przygotowań do odpalenia silnika lądownika. Nastąpił także reset komputera lądownika Beresheet.
Z dostępnych informacji wynika, że zanotowano problem z małymi kamerkami ? szukaczami gwiazd. Te kamerki służą do ustalania orientacji lądownika względem gwiazd (ang. star tracker). W tym manewrze miało dojść do podniesienia perygeum Beresheet o 600 km.
Jak na razie trwa ocena sytuacji przez zespół SpaceIL. W tej chwili nie wiadomo, kiedy ten manewr zostanie powtórzony. Można się jednak spodziewać, że problem z pierwszym manewrem spowoduje opóźnienia w całym planie misji.
Lądownik wykonuje prawidłowe sesje komunikacyjne z Ziemią. Pozwala to na analizę telemetrii oraz utrzymywanie pojazdu w prawidłowej orientacji na obecnej orbicie.
Misja izraelskiego lądownika Beresheet jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2019/02/problemy-ladownika-beresheet/

 

Problemy lądownika Beresheet.jpg

Problemy lądownika Beresheet2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo na przełomie lutego i marca 2019 roku
2019-02-27. Ariel Majcher
Kończy się drugi i zaczyna trzeci miesiąc 2019 roku. Od jego początku czas przebywania Słońca nad widnokręgiem wydłużył się o ponad 2 godziny, do ponad 10 godzin, a do pierwszego dnia wiosny (21 marca) dnia przybędzie o kolejne 2 godziny. Tym samym skraca się czas, w którym można obserwować nocne niebo. Na przełomie lutego i marca ekliptyka na niebie wieczornym tworzy duży kąt z widnokręgiem, zaś nad ranem ? mały. Co oczywiście przekłada się na widoczność znajdujących się blisko niej i blisko Słońca ciał niebieskich. Szczególnie wyraźny efekt jest przy porównaniu warunków obserwacyjnych Wenus i Urana, które są w podobnej odległości kątowej od Słońca. Pierwsza z planet pojawia się na nieboskłonie 1,5 godziny przed Słońcem i na początku świtu cywilnego (około godz. 6) zdąży się wznieść na wysokość jakichś 7°, natomiast druga planeta na początku zmierzchu cywilnego (12 godzin później) wznosi się na wysokości mniej więcej 35° i zachodzi 4,5 godziny po Słońcu. Z pozostałych planet Układu Słonecznego tylko Neptun przebywa blisko Słońca i jest niewidoczny. Wieczorem nisko nad widnokręgiem widoczny jest Merkury, który 27 lutego osiągnie maksymalną elongację wschodnią, a na północ y wschód od Urana ? planeta Mars. Natomiast nad ranem można obserwować jeszcze planety Jowisz i Saturn. Jowisza, Saturna i Wenus w najbliższych dniach odwiedzi zdążający do nowiu Księżyc. Na niebie wieczornym wciąż całkiem jasne są mirydy o Ceti i R Leonis.
W nadchodzących dniach najciekawiej zapowiada się niebo poranne, gdzie do trzech, świecących o tej porze doby planet dołączy Księżyc w fazie cienkiego sierpa. We wtorek 26 lutego, tuż po południu naszego czasu, Księżyc przeszedł przez ostatnią kwadrę, wędrując wtedy przez gwiazdozbiór Wężownika. Przed świtem tego samego dnia można było zobaczyć Księżyc w fazie 53%, znajdujący się tuż nad łukiem jasnych gwiazd z północno-zachodniej części gwiazdozbioru Skorpiona. Do Graffias, najbardziej na północ wysuniętej jasnej gwiazdy łuku, zabrakło Srebrnemu Globowi nieco ponad 2°, do Dschubby ? 3° więcej, natomiast w odległości 10° na godzinie 7 względem Księżyca znajdowała się gwiazda Antares, najjaśniejsza gwiazda Skorpiona.
Ostatnie dwa dni lutego naturalny satelita Ziemi ma zarezerwowane na spotkanie z Jowiszem. Największa planeta Układu Słonecznego wschodzi już dobrze przed godziną 3 i do momentu pokazanego na mapce wznosi się już na wysokość około 15°, czyli niestety niewiele mniej, niż jej maksymalna wysokość nad widnokręgiem w tym sezonie obserwacyjnym. W środę 27 lutego Księżyc w fazie 43% dotrze na odległość 5° do Jowisza, minie go za dnia i następnego ranka pojawi się na firmamencie prawie 7° na wschód od niego, już z sierpem zwężonym do 34%. W odległości 2-3 stopnie na wschód od Księżyca znajdzie się tego ranka para mgławic M8 i M20. Sam Jowisz w najbliższych dniach świeci z jasnością -2 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 37?.
W układzie księżyców galileuszowych planety w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie Almanachu Astronomicznego na 2019 r. Tomasza Ściężora oraz programu Starry Night):
?    25 lutego, godz. 2:48 ? o wschodzie Jowisza Europa na tarczy planety (w I ćwiartce),
?    25 lutego, godz. 3:40 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    25 lutego, godz. 5:08 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    28 lutego, godz. 3:23 ? minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 14?, 78? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    4 marca, godz. 2:25 ? o wschodzie Jowisza cień Europy i Ganimedes na tarczy Jowisza (w IV ćwiartce),
?    4 marca, godz. 3:38 ? Io chowa się w cień Jowisza, 19? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    4 marca, godz. 3:47 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    4 marca, godz. 3:52 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    4 marca, godz. 4:14 ? zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza.
Najciekawiej zapowiada się następny poniedziałek 4 marca, gdy przy wschodzącej planecie widoczne będą trzy księżyce galileuszowe (brakujący czwarty można będzie dostrzec przez teleskop, jak wędruje na tle tarczy swojej planety macierzystej, niedaleko cienia innego księżyca galileuszowego). Do rana znajdująca się na zachód od Jowisza Io wejdzie w jego cień, natomiast wędrującego na tle tarczy planety Ganimedesa zastąpi Europa. A zatem w pewnym momencie przez małe instrumenty optyczne da się dostrzec tylko Kallisto. Lecz w dalszej części nocy Ganimedes zejdzie z tarczy i pokaże się na zachód od Jowisza.
Natomiast wędrujący dalej na wschód Księżyc przez pierwsze dwa dni marca dokończy przejście przez gwiazdozbiór Strzelca, gdzie znajduje się planeta Saturn i początkowo również planeta Wenus. Ta druga 1 marca wieczorem wkroczy do gwiazdozbioru Koziorożca, w którym pozostanie do trzeciej dekady miesiąca, czyli praktycznie do końca okresu swojej porannej widoczności. W kwietniu Wenus zginie w zorzy porannej, tak samo, jak oddalony na początku przyszłego miesiąca o ponad 27° od Słońca Merkury. Bliżej równika i na półkuli południowej obie planety przez cały kwiecień utworzą dość ciasną parę, zbliżając się do siebie maksymalnie na mniej więcej 4,5 stopnia w połowie miesiąca.
Wracając jednak do najbliższych dni: 1 marca Księżyc w fazie 24% zbliży się na niecałe 7° do Saturna i jednocześnie 4° do Nunki, jednej z jaśniejszych gwiazd Strzelca. Dobę później naturalny satelita Ziemi wzejdzie między Saturnem a Wenus, jakieś 5° od pierwszej i 8° od drugiej z planet, prezentując sierp w fazie 17%. Ostatniego dnia tygodnia na godzinę przed świtem Księżyc będzie dopiero wschodził i tym razem łatwiej da się dostrzec planetę Wenus, zaś Księżyc znajdzie się 4° pod nią, z tarczą oświetloną w zaledwie 10%. W tym tygodniu planeta Saturn świeci blaskiem +0,6 magnitudo, z tarczą o średnicy 16?. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem wschodnia, przypadła w poniedziałek 25 lutego. Planeta Wenus do końca tygodni podwoi odległość do Saturna, zwiększając ją z 7 do 14°. Do tego czasu jej jasność utrzyma się na poziomie -4,1 wielkości gwiazdowej, tarcza skurczy się do 15?, a faza zwiększy się do 73%.
Na niebie wieczornym dobrze widoczna jest planeta Merkury. W środę 27 lutego Merkury osiągnie maksymalną elongację wschodnią, wynoszącą nieco ponad 18°. Tego wieczora godzinę po zachodzie Słońca planeta pokaże się na wysokości około 7°, prawie dokładnie nad punktem kardynalnym ?W? widnokręgu. Jak już pisałem w kwietniu Merkury oddali się od Słońca o dodatkowe 9°, lecz mimo to pozostanie niewidoczny ze względu na niekorzystne nachylenie ekliptyki do porannego horyzontu. Mieszkańcy dużych północnych szerokości geograficznych muszą zadowolić się elongacją lutowo-marcową. Do końca tygodnia jasność planety spadnie z -0,6 do +0,6 magnitudo, a w tym czasie jej tarcza urośnie do ponad 8?, zaś faza zmniejszy się do 27%.
Para planet Mars-Uran robi się coraz szersza. Do końca tygodnia dystans między planetami urośnie do 12°. Uran powoli wędruje wgłąb gwiazdozbioru Barana, oddalając się już od gwiazdy o Psc na ponad 2°, natomiast planeta Mars dotarła prawie do środka konstelacji. Czerwona Planeta minęła już najjaśniejsze gwiazdy Barana i do Hamala, najjaśniejszej z nich, brakuje już mu jakieś 9°. Jasność Urana wynosi +5,9 wielkości gwiazdowej, natomiast jasność Marsa do niedzieli 3 marca spadnie do +1,3 magnitudo, przy tarczy o średnicy 5?, a zatem już wyraźnie mniej niż 2-krotnie większej od tarczy Urana, której średnica to mniej więcej 3,5 sekudny kątowej.
Nadal można prowadzić obserwacje zmiennej długookresowej Miry Ceti, jednak jest to coraz trudniejsze, gdyż zbliża się do niej zachodzące coraz później Słońce, co powoduje, że każdego kolejnego dnia Mira jest zauważalnie niżej. Jasność Miry obniżyła się już do +6 magnitudo, czyli przestaje być ona widoczna gołym okiem. To, oraz szybko pogarszające się jej warunki obserwacyjne sprawiają, że jest to ostatni wpis z jej udziałem w tym sezonie obserwacyjnym. Wygenerowaną na stronie AAVSO mapkę okolic Miry z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania można znaleźć tutaj.
W przeciwieństwie do Miry, miryda R Leonis jest widoczna bardzo dobrze, gdyż obszar nieba, w którym się znajduje jest obecnie bliski opozycji względem Słońca, o czym można było się przekonać kilka dni temu. Księżyc przeniósł się już na niebo poranne, a dodatkowo jego blask znacznie się zmniejszył i nie przeszkadza w obserwacjach wieczornych. O godzinie podanej na mapce R Leo wznosi się na wysokość 40°, a do swojego górowania 2,5 godziny później wzniesie się jeszcze o dodatkowe 10°. Blask R Leo również niestety spadł już prawie do +6 magnitudo i nie wzrośnie aż do następnego maksimum. Wygenerowaną na stronie AAVSO mapkę okolic R Leo z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania można znaleźć tutaj.
https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/27/niebo-na-przelomie-lutego-i-marca-2019-roku/

 

Niebo na przełomie lutego i marca 2019 roku.jpg

Niebo na przełomie lutego i marca 2019 roku2.jpg

Niebo na przełomie lutego i marca 2019 roku3.jpg

Niebo na przełomie lutego i marca 2019 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda ATHENA zbada powstawanie galaktyk i czarnych dziur
2019-02-27. Piotr
ATHENA to jedna z największych misji Europejskiej Agencji Kosmicznej. Firma SENER Polska wygrała przetarg na zaprojektowanie i produkcję mechanizmów podtrzymująco-zwalniających ogromne lustro teleskopu. Projekt finansowany jest z programu służącego rozwijaniu innowacyjnych technologii o kluczowym znaczeniu dla przyszłych europejskich misji kosmicznych.
Celem misji ATHENA (Advanced Telescope for High Energy Astrophysics) będzie znalezienie odpowiedzi na wielkie naukowe pytania dotyczące tego, jak formują się grupy galaktyk oraz czarne dziury. Sonda to w praktyce ogromny, 12-metrowy teleskop rentgenowski, który umożliwia badanie takich zjawisk, jak rozbłyski gamma, magnetyczne interakcje między planetami pozasłonecznymi i ich gwiazdami, gazy otaczające grupy galaktyk, zorze polarne Jowisza oraz komety w naszym układzie słonecznym. ATHENA to druga misja klasy L (Large ? duża) w ramach programu naukowego ?Kosmiczna Wizja? Europejskiej Agencji Kosmicznej. Budżet misji przekroczy 900 milionów euro, a start sondy planowany jest na 2028 rok. SENER Polska podpisał kontrakt z ESA na zaprojektowanie, wyprodukowanie i przetestowanie prototypu mechanizmu podtrzymująco-zwalniającego HDRA (Hold Down and Release Actuator) do lustra teleskopu ATHENA.

Żeby wyjaśnić działanie HDRA konieczne jest przedstawienie działania innego mechanizmu, za który również odpowiadają inżynierowie z SENER Polska - Mechanizmu Wyboru Instrumentu (ISM ? Instrument Selection Mechanism). Teleskop ATHENA przenosi dwa instrumenty naukowe: spektrometr i przetwornik wizyjny do pomiaru promieniowania rentgenowskiego. ISM służy do zmiany ustawienia lustra teleskopu tak, aby wiązka promieni trafiała do jednego z tych instrumentów. Umożliwia zatem wykorzystywanie jednego wielkiego lustra na potrzeby dwóch instrumentów. Celem mechanizmu podtrzymująco-zwalniającego HDRA jest zapewnienie, że ogromne lustro teleskopu pozostanie unieruchomione aż do momentu, gdy sonda znajdzie się na właściwej orbicie. Wówczas nastąpi zwolnienie mechanizmu i możliwe stanie się poruszanie lustrem teleskopu.
Największe wyzwanie w tym projekcie stanowią wysokie obciążenia wynikające z ogromnych rozmiarów lustra ? jego średnica wyniesie ponad dwa metry, a masa ponad tonę. Mechanizmy zwalniające muszą być niezawodne. Lustro będzie przytrzymywane przez sześć urządzeń. Jeśli nie wytrzymają obciążeń i ustąpią podczas startu, to dojdzie do uszkodzenia lustra. Z kolei, jeśli którykolwiek z nich nie zadziała poprawnie i nie zwolni lustra, to pozostanie ono nieruchome i sonda nie będzie mogła zrealizować swojej misji. ? mówi Marcin Wygachiewicz, kierownik projektu w SENER Polska.

Przetarg ESA na mechanizmy zwalniające HDRA skierowany był tylko do firm z Polski i finansowany jest z Science Core Technology Programme (CTP), który służy rozwijaniu nowych technologii dla przyszłych misji naukowych. Misje naukowe są jednymi z najbardziej wymagających i w największym stopniu przyczyniają się do postępu naukowego i technologicznego. Dokonywanie nowych odkryć wymaga bowiem urządzeń, które działają lepiej niż te stworzone w przeszłości.
Program CTP pełni ważną rolę dla europejskiego przemysłu kosmicznego. ESA prowadzi bowiem przygotowania do misji z wieloletnim wyprzedzeniem i zleca prace nad nowymi technologiami firmom z naszego kontynentu. W ten sposób wzmacnia innowacyjność i konkurencyjność europejskiej branży kosmicznej. ? mówi dr Ilona Tobjasz, dyrektor rozwoju SENER Polska.

Projekt mechanizmów podtrzymująco-zwalniających to także przykład pozytywnego wpływu członkostwa w ESA dla polskiej gospodarki. Wszystkie etapy projektu będą realizowane przez SENER Polska we współpracy z innymi firmami z naszego kraju. Dodatkowo, kontrakt pozwoli SENER Polska rozwinąć technologię dla nowej gamy produktów, które będą mogły w przyszłości być wykorzystywane w kolejnych misjach kosmicznych i sprzedawane komercyjnie.
Informacja prasowa: planetpartners.pl
https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=892

Sonda ATHENA zbada powstawanie galaktyk i czarnych dziur.jpg

Sonda ATHENA zbada powstawanie galaktyk i czarnych dziur2.jpg

Sonda ATHENA zbada powstawanie galaktyk i czarnych dziur3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszej nocy na polskim niebie może pojawić się zorza polarna
2019-02-27
Niecodzienne, jak na Polskę, widowisko może pojawić się dzisiejszej nocy. Na niebie na północy i prawdopodobnie w centrum kraju może pojawić się delikatna poświata - zorza polarna.
Dzisiejszej nocy może pojawić się niesamowity i nietypowy spektakl. Jak podał Karol Wójcicki z "Z głową w gwiazdach", popularyzator astronomii, który od kilku lat intensywnie obserwuje i rejestruje zorze polarne podczas arktycznych podróży, mieszkańcy północnej części kraju mogą mieć szansę na zaobserwowanie zorzy na naszym niebie. Być może zjawisko będzie widoczne również w centralnej Polsce.
W późnych godzinach wieczornych w naszą planetę uderzy strumień tak zwanego wiatru słonecznego. Zdarzenie nie jest niebezpieczne i zdarza się kilka razy w miesiącu, a w efekcie powoduje silne zorze polarne na dużych szerokościach geograficznych. Przy burzach magnetycznych może zdarzyć się, że występują nisko nad horyzontem również na średnich wysokościach geograficznych, w tym w Polsce.
Zorzę polarną mogli ostatnio podziwiać mieszkańcy Islandii. Miała kształt zielonego smoka. W połowie lutego zaobserwowano ją również w Finlandii.
Delikatna poświata
Zorze polarne obserwowane z Polski są dużo słabsze od tych obserwowanych na dalekiej północy Europy. Możemy spodziewać się, że jeśli zorza się w ogóle pojawi, to w formie delikatnej poświaty nisko nad północnym horyzontem - podał Wójcicki. Najprawdopodobniej będzie też zbyt słaba, by gołym okiem zobaczyć kolory.
Zorza nie będzie zjawiskiem całonocnym. Na naszym niebie może pojawić się tylko w czasie swojej największej aktywności, czyli pomiędzy godziną 22 a 4 rano. Najczęściej zdarza się, że występuje pomiędzy godz. 23 a 1. - Nie jest to jednak zasadą i należy być czujnym w ciągu całego czasu obowiązywania alertu zorzowego - stwierdził Wójcicki. Zjawisko może potrwać od kilku do kilkunastu minut, ale nie sposób dokładnie przewidzieć, kiedy się pojawi.
Jak przygotować się na obserwacje?
Przede wszystkim należy znaleźć odpowiednie miejsce. - Jeśli tylko możesz - udaj się na polskie wybrzeże. Na zorze możesz jednak zapolować również nad jeziorem czy na rozległej łące lub polu. Ważne, aby mieć widok na otwarty, północny horyzont - zalecił Wójcicki. Warto, aby nasz punkt obserwacyjny był oddalony od sztucznego, miejskiego światła.
Na ewentualną zorzę można czekać nawet kilka godzin, dlatego trzeba być ciepło ubranym. Obserwatorzy muszą być też bardzo czujni, ponieważ zjawisko może pojawić się znienacka w ciągu kilkudziesięciu sekund i utrzymywać się na niebie tylko przez chwilę. Wójcicki zaleca też zabranie ze sobą aparatu fotograficznego. - Ustaw go wcześniej na statywie, przygotuj odpowiednie ustawienia ekspozycji, wykonaj kilka zdjęć testowych - wszystko po to, aby w momencie fotografowania zorzy nie tracić czasu na eksperymenty z ustawieniami aparatu. Nie będzie na to ani chwili! - stwierdził.
Aparat fotograficzny może ułatwić nam obserwację, ponieważ intensywność zorzy może być zbyt słaba dla ludzkiego oka. - Istnieje szansa, że dostrzeżesz ją wyłącznie na kilkusekundowych ekspozycjach fotograficznych. Dlatego co kilka minut wykonuj testową fotografię - zalecił Wójcicki.
Jeśli uda ci się uchwycić zorzę na zdjęciu lub filmie, pochwal się materiałami na Kontakt 24.
Źródło: Z głową w gwiazdach / Karol Wójcicki
Autor: kw/map
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/dzisiejszej-nocy-na-polskim-niebie-moze-pojawic-sie-zorza-polarna,285016,1,0.html

 

Dzisiejszej nocy na polskim niebie może pojawić się zorza polarna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz wieczorem zorze polarne i planetę, której ponoć nigdy nie widział sam Mikołaj Kopernik
2019-02-27
Merkury, pierwsza planeta od Słońca, będzie towarzyszyć nam podczas najbliższych wieczorów. Mamy dla Was garść wskazówek, jak ujrzeć ?gwiazdkę?, której podobno nie widział sam Kopernik. Niewykluczone, że spektakl uświetni też kolorowa zorza polarna.
Merkury znajduje się na tyle blisko Słońca, że wielu nawet największych astronomów, w tym Mikołaj Kopernik, nigdy nie widziało go na własne oczy. Obserwacje tej planety możliwe są tylko kilka razy do roku. W najbliższych dniach nadarzy się jedna z takich okazji, dlatego warto z niej skorzystać i wybrać się na wieczorne obserwacje.
Aby ujrzeć Merkurego nie będziemy potrzebować ani specjalistycznych teleskopów, ani też lornetki, bo planetę można dostrzec gołym okiem, nawet nosząc okulary. Wystarczy tylko 30-45 minut po zachodzie Słońca udać się na otwartą przestrzeń, aby nie przeszkodziły nam zabudowania i drzewa.
Wówczas patrzymy nisko nad zachodni horyzont. W gwiazdozbiorze Ryb powinniśmy dostrzec średnio jasną ?gwiazdkę?, która z biegiem minut będzie się znajdować coraz bliżej linii horyzontu.
Najlepszym dniem na obserwacje będzie 7 marca, kiedy poniżej i na lewo od Merkurego, niemal przy horyzoncie, znajdzie się Księżyc tuż po nowiu w postaci bardzo cienkiego sierpa. To będzie bardzo dobry moment nie tylko na obserwację, lecz również na fotografowanie spotkania Merkurego z naszym naturalnym satelitą.
Merkury jest najmniejszą planetą w naszym Układzie Słonecznym i ma prawie trzykrotnie mniejszą średnicę na równiku niż Ziemia, osiągającą niecałych 5 tysięcy kilometrów. Z wyglądu Merkury bardzo przypomina ziemski Księżyc. Jego atmosfera jest bardzo cienka, a powierzchnia pocięta bardzo wieloma kraterami meteorytowymi.
Zatańczy zorza polarna?
W nocy ze środy na czwartek (27/28.02) możemy być świadkami jeszcze jednego malowniczego zjawiska astronomicznego. W ostatnich dniach na Słońcu pojawiła się olbrzymia dziura koronalna, za sprawą której w kierunku Ziemi zaczął zmierzać strumień wiatru słonecznego.
Naładowane cząstki, zgodnie z prognozami NOAA, powinny zacząć wnikać w ziemskie bieguny magnetyczne i wywoływać w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery burzę geomagnetyczną. Póki co prognozuje się, że burza będzie miała klasę G1 (Kp=5).
Jednak jeśli będzie choć trochę silniejsza, co nie jest wykluczone, jest szansa na ujrzenie zorzy polarnej z terytorium Polski. Najlepszym miejscem na obserwacje będą północne krańce naszego kraju, ponieważ tam do zorzy będzie najbliżej.
Zorze polarne to zjawisko kapryśne, niezwykle trudne w prognozowaniu i obserwowaniu. Konieczna jest duża cierpliwość, bo żeby ujrzeć ten fantastyczny spektakl trzeba mieć nie lada szczęście, również do panującej pogody.
Obecnie Słońce znajduje się w trakcie minimum swojej aktywności, a to oznacza, że spektakularne zorze są mało prawdopodobne. Na powierzchni najbliższej nam gwiazdy charakterystyczne czarne plamy pojawiają się coraz rzadziej. Środa (27.02) jest już 28. dniem bez ani jednej plamy. Pobity został dotychczasowy rekord 25 dni przypadający między 18 października a 11 listopada 2018 roku.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2019-02-27/zobacz-wieczorem-zorze-polarne-i-planete-ktorej-ponoc-nigdy-nie-widzial-sam-mikolaj-kopernik/

Zobacz wieczorem zorze polarne i planetę, której ponoć nigdy nie widział sam Mikołaj Kopernik.jpg

Zobacz wieczorem zorze polarne i planetę, której ponoć nigdy nie widział sam Mikołaj Kopernik2.jpg

Zobacz wieczorem zorze polarne i planetę, której ponoć nigdy nie widział sam Mikołaj Kopernik3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko co powinieneś wiedzieć o misji demonstracyjnej załogowego statku Crew Dragon
2019-02-27
Już 2 marca z Florydy wystartuje rakieta Falcon 9, na szczycie której znajdzie się statek Crew Dragon. Będzie to testowy lot bez załogi kapsuły, która być może już tego lata po raz pierwszy od 8 lat wyniesie z amerykańskiej ziemi ludzi na orbitę. W tym artykule wyjaśniamy na czym polega ten test i dlaczego jest tak ważny.
Misja DM-1 w skrócie:
?    2 marca planowany jest start misji DM-1 - bezzałogowego lotu mającego demonstrować zdolność kapsuły Crew Dragon i rakiety Falcon 9 do wynoszenia astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną
?    Od końca ery wahadłowców amerykański program załogowy i loty wymiany załóg ISS są zależne od rosyjskiego systemu Sojuz
?    NASA chce zakończyć tą zależność komercyjnymi kontraktami na wynoszenie załóg, które wygrały firmy SpaceX i Boeing
?    Jeżeli lot testowy Crew Dragona firmy SpaceX się powiedzie i zostaną spełnione pozostałe wymagania, to już tego lata może zostać przeprowadzona druga misja demonstracyjna, tym razem z załogą na pokładzie
Co leci 2 marca w sobotę z kosmodromu w Kennedy Space Center na Florydzie?
Ze stanowiska LC-39A w Kennedy Space Center wystartuje rakieta Falcon 9, która wyniesie w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej kapsułę Crew Dragon. Zarówno rakieta jak i kapsuła należą do prywatnej firmy SpaceX.
Lot ten to bezzałogowy test systemu, który w niedalekiej przyszłości posłuży wynoszeniu astronautów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i sprowadzaniu ich z powrotem na Ziemię.
 
 

Jak Amerykanie wysyłają w tej chwili swoje załogi do ISS?
Odkąd w 2011 roku zakończono program promów kosmicznych, rosyjska rakieta Sojuz FG i statek Sojuz stały się jedyną na świecie możliwością wynoszenia załóg do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
W 2012 roku NASA udzieliła trzem firmom funduszy na rozwój komercyjnych systemów załogowych w ramach programu Commercial Crew Program: SpaceX, Boeing oraz Sierra Nevada. W 2014 roku do ostatecznej realizacji i certyfikacji swoich systemów dopuszczone zostały: Boeing i SpaceX.
Obie firmy zostały zakontraktowane na wykonanie po 6 misji rotacji załóg do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Żeby jednak misje te mogły zostać przeprowadzone, oba systemy muszą przeprowadzić dwie misje demonstracyjne: jedną bezzałogową i drugą z ludźmi na pokładzie. Obie firmy chcą przeprowadzić te demonstracje w 2019 roku, a pierwszy bezzałogowy test wykona SpaceX.
 
 

Czym jest statek Crew Dragon?
Crew Dragon to mierzący ponad 8 m wysokości i prawie 4 m średnicy statek kosmiczny, zdolny do przenoszenia załogi na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Statek w hermetyzowanej części może pomieścić 7 astronautów. Kapsuła po zejściu z orbity będzie wodować na spadochronach na Atlantyku. W niehermetyzowanej części Dragona oprócz systemów statku znajduje się sekcja dla dodatkowego ładunku.
Statek jest kontrolowany przez 16 silniczków Draco, jest też dodatkowo wyposażony w 8 silników SuperDraco, które stanowią system awaryjnej ucieczki kapsuły na wypadek awarii wynoszącej rakiety.
Statek bazuje na towarowej kapsule Dragon. Z zewnątrz wyróżnia się jednak m.in. silnikami SuperDraco, lotkami w niehermetyzowanej części statku oraz nieposiadaniem rozkładanych paneli słonecznych. Ogniwami fotowoltaicznymi wyłożona jest jedna połowa części niehermetyzowanej.
Kiedy w Dragonie poleci pierwsza załoga?
Jeżeli wszystkie warunki certyfikacji zostaną spełnione w locie demonstracyjnym. Firmę czeka test systemu ucieczkowego w warunkach lotu rakietowego. Jeśli ten test też się powiedzie, wówczas załoga w składzie Robert Behnken oraz Douglas Hurley będzie mogła wystartować w kierunku ISS jeszcze tego lata.
Po udanym załogowym locie demonstracyjnym (DM-2), jeszcze przed końcem 2019 roku może zostać przeprowadzona pierwsza z sześciu zakontraktowanych dla SpaceX misji rotacji załóg.
Jeśli jednak program dotkną kolejne opóźnienia albo loty demonstracyjne zarówno firmy SpaceX jak i Boeinga nie zakończą się całkowitym powodzeniem, to przyszłe załogi nadal będą korzystać z usług rosyjskiego Sojuza. NASA rozważa zakup na ten wypadek dwóch dodatkowych miejsc.
 
 

Na czym będzie dokładnie polegał test?
Sobotni start ma przypominać najbardziej jak to możliwe przyszły lot z załogą na pokładzie. Na pokładzie statku znajdzie się manekin ubrany w skafander kosmiczny SpaceX, który będzie naszpikowany sensorami mówiącymi w jakich warunkach przyjdzie lecieć astronautom.
Lot demonstracyjny sprawdzi wszystkie elementy operacji misji i działania wszystkich systemów - zarówno w rakiecie Falcon 9, jak i w kapsule Crew Dragon. Testowany będzie czas od przygotowania do startu na stanowisku, przez lot rakietowy, operacje orbitalne, dokowanie do portu na ISS, działanie zadokowanej kapsuły, oddokowanie, zejście z orbity, powrót na Ziemię i operację odzyskiwania kapsuły.
 
 

Jak będzie dokładnie wyglądać misja?
Procedura tankowania rakiety rozpocznie się około 35 minut przed startem. Po starcie rakiety jej trajektoria nie będzie taka sama jak w przypadku towarowych misji zaopatrzeniowych. Falcon 9 poleci ?mniej stromym? lotem, tak by na wypadek awarii i separacji kapsuły astronauci nie doznali zbyt wysokich przeciążeń. Z tego powodu, po separacji dolnego członu nie wróci on na ląd, a wyląduje na barce daleko od brzegu.
Lot rakietowy zakończy się po około 11 minutach. Wtedy kapsuła Crew Dragon odłączy się od górnego członu rakiety i po minucie otworzy osłonę chroniącą port cumowniczy na przodzie statku.
Następnie zacznie się faza lotu orbitalnego. W tym czasie kapsuła za pomocą serii manewrów ustawi się do spotkania z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Zbliży się w jej rejon około dobę od startu.
Po znalezieniu się w okolicy ISS rozpocznie się procedura ostatecznego zbliżania i dokowania. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to statek powinien połączyć się z Międzynarodową Stacją Kosmiczną w niedzielę 4 marca około godziny 12:00 czasu polskiego. Kilka godzin później załoga ISS powinna otworzyć właz kapsuły. Oddokowanie od stacji planowane jest na 8 marca
Podsumowanie
Bezzałogowa misja demonstracyjna kapsuły Crew Dragon to jeden z ostatnich kroków na drodze przywrócenia zdolności wynoszenia załóg kosmicznych z amerykańskiej ziemi. To też historyczny moment dla świata - jest to realizacja pierwszego komercyjnego kontraktu na wyniesienie załogi na orbitę w historii. NASA skupia się teraz na budowie ciężkiego systemu SLS i statku Orion, który ma umożliwić loty w okolice Księżyca i poza bliskie otoczenie Ziemi, a dla lotów na niską orbitę udostępniła rynek konkurencyjny, gdzie o świadczenie tych usług zabiegały prywatne firmy. Teraz po wielu latach pracy niewiele nas dzieli do realizacji tej koncepcji.
Zarówno NASA jak i SpaceX są świadome tego, że misja DM-1 wykaże problemy, z którymi w najbliższych miesiącach trzeba będzie sobie poradzić. Nawet jeśli wszystko pójdzie idealnie, to firmę SpaceX czekają jeszcze dokładne przeglądy procedury tankowania, do której obiekcje zgłaszała agencja. Nie ukończono też jeszcze certyfikacji spadochronów - krytycznego elementu dla misji załogowych.
Na podstawie: SpaceX/NASA
Więcej informacji:
?    blog komercyjnego programu lotów załogowych NASA
?    konferencja poświęcona przygotowaniom do misji DM-1 (Youtube)
 
Na zdjęciu tytułowym: Statek Crew Dragon na rakiecie Falcon 9 na stanowisku startowym w kosmodromie w Kennedy Space Center na Florydzie. Źródło: NASA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wszystko-co-powinienes-wiedziec-o-misji-demonstracyjnej-zalogowego-statku-crew-dragon

Wszystko co powinieneś wiedzieć o misji demonstracyjnej załogowego statku Crew Dragon.jpg

Wszystko co powinieneś wiedzieć o misji demonstracyjnej załogowego statku Crew Dragon2.jpg

Wszystko co powinieneś wiedzieć o misji demonstracyjnej załogowego statku Crew Dragon3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia może trafiać w odpowiednią nutę w małych galaktykach
2019-02-27. Autor. Agnieszka Nowak
Ciemna materia może się rozpraszać tylko wtedy, gdy osiągnie odpowiednią energię ? informują naukowcy w nowym badaniu. Ich pomysł pomaga wyjaśnić, dlaczego galaktyki od tych najmniejszych po największe, mają kształty takie, jakie mają.
Ciemna materia jest tajemniczą i nieznaną formą materii, która obejmuje ponad 80% materii w dzisiejszym Wszechświecie. Jej natura nie jest znana, ale uważa się, że jest odpowiedzialna za tworzenie się gwiazd i galaktyk poprzez przyciąganie grawitacyjne, które doprowadziło do naszego istnienia.

Astronomowie już odkryli, że ciemna materia nie wydaje tak bardzo się zbierać razem w grupy, jak sugerują to symulacje. Jeżeli grawitacja jest jedyną siłą, która napędza ciemną materię, wtedy powinna ona stawać się bardzo gęsta w kierunku centrum galaktyki. Jednakże, szczególnie w małych, słabych galaktykach karłowatych, zwanych sferoidalnymi, ciemna materia nie wydaje się być tak gęsta w kierunku centrum, jak tego oczekiwano.  

Jeden problem z tym pomysłem polega na tym, że ciemna materia zdaje się gromadzić w większych układach, takich jak gromady galaktyk. Międzynarodowy zespół naukowców opracował wyjaśnienie, które może pomóc rozwiązać tę zagadkę i ujawnić, czym jest ciemna materia.

Według zespołu takim wyjaśnieniem jest rezonans. Jednak naukowcy nie byli przekonani co do tego, że tak prosty pomysł wyjaśniłby poprawnie dane. ?Po pierwsze byliśmy trochę sceptyczni, że pomysł ten wyjaśni dane obserwacyjne. Ale kiedy spróbowaliśmy, zadziałało!? ? mówi kolumbijski badacz Camilo Garcia Cely z Deutsches Elektronen-Synchrotron (DESY) w Niemczech.

Zespół uważa, że nie jest przypadkiem, że ciemna materia może trafić dokładnie w odpowiednią nutę.

?Istnieje wiele innych układów w przyrodzie, które pokazują podobne przypadki: w gwiazdach cząsteczki alfa rezonują z berylem, który z kolei rezonuje z węglem, tworząc klocki, które dały początek życiu na Ziemi. Podobny proces zachodzi w przypadku cząsteczek subatomowych zwanych phi? ? mówi Garcia Cely.

?Może być to również znak, że nasz świat ma więcej wymiarów, niż widzimy. Jeżeli cząsteczka porusza się w dodatkowych wymiarach, ma energię. Nam, niewidzącym dodatkowych wymiarów, wydaje się, że energia jest faktycznie masą, dzięki równaniu Einsteina E=mc2. Być może niektóre cząsteczki poruszają się dwa razy szybciej, niż w dodatkowym wymiarze, dzięki czemu mają masę dwa razy taką, jak masa ciemnej materii? ? mówi chiński fizyk Xiaoyong Chu z Austrian Academy of Sciences.

Kolejnym krokiem zespołu będzie znalezienie danych obserwacyjnych, które poprą tę teorię.

?Jeżeli jest to prawda, to przyszłe i bardziej szczegółowe obserwacje różnych galaktyk ujawnią, że rozpraszanie ciemnej materii w rzeczywistości zależy od jej prędkości? ? mówi Hitoshi Murayama, autor pracy, prof. Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz Kavli Institute for the Physics and Mathematics of the Universe Principal Investigator i jednocześnie lider oddzielnej, międzynarodowej grupy, która zamierza to zrobić, wykorzystując niedokończony jeszcze Prime Focus Spectrograph. Instrument zostanie zamontowany na teleskopie Subaru na Mauna Kea na Hawajach i będzie zdolny do pomiaru prędkości tysięcy gwiazd w karłowatych galaktyka sferoidalnych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Uniwersytet Tokio

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/02/ciemna-materia-moze-trafiac-w.html

Ciemna materia może trafiać w odpowiednią nutę w małych galaktykach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztuczna inteligencja w poszukiwaniu nagłych rozbłysków radiowych
2019-02-27. Maria Puciata-Mroczynska
Naukowcy pracujący w ramach projektu Breakthrough Listen użyli algorytmów sztucznej inteligencji do szukania nagłych rozbłysków radiowych. Odkryli dzięki nim 72 wcześniej niezauważone krótkie rozbłyski radiowe ze źródła odległego o 3 miliardy lat świetlnych.
Breaktrough Listen jest programem mającym na celu znalezienie śladów pozaziemskich cywilizacji. Projekt rozpoczął się w 2016 roku i ma trwać 10 lat. Działa w ramach większego programu o nazwie Breakthrough Initiatives fundowanego przez Julię i Yuriego Milnerów.
Nagłe rozbłyski radiowe to emisje o długości rzędu milisekund pochodzące z odległych galaktyk. Tworzone są w wyniku jeszcze nieznanego mechanizmu. Teorii mówiących o ich kreacji jest bardzo wiele. Jedne mówią, że powstają one przez gaz opadający na gwiazdy neutronowe, następne, że źródłem rozbłysków są kontaktowe układy podwójne, a jeszcze inne, że jest to ślad wysoko rozwiniętej cywilizacji.
Przeważnie nagłe rozbłyski radiowe występują pojedynczo, ale bardzo ciekawe źródło o nazwie FRB 121102 emituje je powtarzalnie, przynajmniej od czasu jego odkrycia w 2012 roku. W 2017 roku Green Bank Telescope przez w sumie 5 godzin obserwował to źródło. Zebrał w tym czasie 400 terabajtów danych. Wstępna analiza, do której użyto tradycyjnych algorytmów, przyniosła 21 nagłych rozbłysków radiowych. Wszystkie pojawiły się w ciągu godziny.
Jednakże po ponownym przeanalizowaniu danych okazało się, że 72 rozbłyski pozostały niezauważone przez naukowców. Ponowna analiza została przeprowadzona przy pomocy algorytmu sztucznej inteligencji, który został  napisany przez Gerry?ego Zhanga oraz jego współpracowników. To odkrycie jest nie tylko bardzo pomocne w zrozumieniu nagłych rozbłysków radiowych, ale także pokazuje, jak obiecująco zapowiada się użycie algorytmów sztucznej inteligencji w nauce.
Niezależnie od tego, czy nagłe rozbłyski radiowe okażą się sygnałami wysyłanymi w kosmos przez pozaziemskie cywilizacje, czy nie, program Breakthrough Listen niezmiernie pomoże naukowcom zrozumieć otaczający nas Wszechświat.
Source :
Artificial intelligence used to find undetected fast radio bursts

https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/27/sztuczna-inteligencja-w-poszukiwaniu-naglych-rozblyskow-radiowych/

Sztuczna inteligencja w poszukiwaniu nagłych rozbłysków radiowych.jpg

Sztuczna inteligencja w poszukiwaniu nagłych rozbłysków radiowych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radzieckiej sondzie z Wenus nie udało się, po latach ma spaść na Ziemię
2019-02-27
Fragmenty sondy Kosmos 482 niebawem mogą spaść na Ziemię. Sonda miała dotrzeć na Wenus, ale po wystrzeleniu doszło do awarii i już niemal pół wieku jej prawie półtonowe szczątki krążą wokół Ziemi.
Radziecką sondę Kosmos 482 wystrzelono 31 marca 1972 roku. Jej celem była Wenus. Sondę udało się wynieść w przestrzeń kosmiczną, jednak po 125 sekundach od zapłonu timer uległ awarii, co spowodowało wyłączenie się jednego z silników. Ostatecznie sonda znalazła się na orbicie parkingowej, czyli takiej, która znajduje się przed orbitą docelową.
Jak podał badacz sowieckiej myśli kosmicznej Don Mitchell, mniejsze fragmenty Kosmosu 482 dość szybko po awarii opadły na powierzchnię Ziemi, jednak jej większe części wciąż dryfują nad naszą planetą.
- Przypuszczamy, że od 40 do 50 procent górnej części sondy nadal może tam być - powiedział obserwator satelitarny Thomas Dorman z Zeb, w północno-wschodniej Oklahomie w Stanach Zjednoczonych.
Sondę skonstruowano tak, aby była odporna na jak najwięcej kosmicznych utrudnień. Dzięki masie 495 kilogramów miała wytrzymać gęstą i pochmurną atmosferę Wenus oraz ciepło promieniowania słonecznego.
Może trafić na Ziemię
Jak twierdzą eksperci, istnieje ogromna szansa, że fragment Kosmos 482 przetrwa ponowne zejście na naszą planetę. Prawdopodobnie niebawem będziemy mogli przekonać się, czy mieli rację.
- Tak, jednostka przetrwa ponowne wejście bez żadnych problemów - powiedział Dorman. - Byłoby zabawnie, gdyby zauważono, że podczas spadania wystrzelił jej spadochron. Jestem jednak pewien, że baterie uwalniające spadochron już dawno się wyczerpały - dodał.
"Migoczący" obiekt
Kosmos 482 jest przedmiotem zainteresowań wielu obserwatorów. Astrofotograf Ralf Vandebergh z Holandii za pomocą specjalnego teleskopu przypatrywał się sondzie przez ostatnie osiem lat. - Według mojej wstępnej konkluzji, Kosmos 482 to wydłużony obiekt, który świeci ze zmienną intensywnością. Prawdopodobnie znajdują się tam też jego mniejsze odłamy, ale nie jest to potwierdzona informacja. Tajemnica dotycząca stanu Kosmosu 482 oraz tego, jakie elementy wciąż krążą po orbicie, pozostaje nierozwiązana - stwierdził Vandebergh.
Dorman wzbogacił informacje o sondzie dzięki badaniom na swoim sprzęcie. Stwierdził, że najwyższy punkt orbity Kosmosu 482 znajduje się w odległości 2735 kilometrów od Ziemi, najniższy zaś oddalony jest o około 321 km. Według jego obserwacji, to co zostało z sondy, ma sferyczny kształt i zdaje się migotać.
- Warto zauważyć, że szczyt orbity, po której krążą szczątki Kosmosu 482, powoli zaczyna się rozpadać. Nie wiemy jak aktywność słoneczna może wpłynąć na tempo jej zaniku - mówił obserwator. Mimo to badacze domyślają się, że Kosmos 482 powróci na Ziemię pod koniec tego roku lub do połowy przyszłego.
Kolejna misja się powiodła
Sonda Kosmos 482 była poprzedniczką i bliźniaczą siostrą lądownika Wenera 8, który w lipcu 1972 roku z powodzeniem wylądował na powierzchni Wenus. Przez 50 minut i 11 sekund dostarczał bezcennych informacji, po czym zaczął się topić w wyniku niesprzyjających warunków panujących na planecie. W czasie przelotu przez atmosferę Wenus Wenera 8 potwierdziła spekulacje co do występowania na znacznych wysokościach wiatru o sile huraganu.
Źródło: www.space.com
Autor: kw/map
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/radzieckiej-sondzie-z-wenus-nie-udalo-sie-po-latach-ma-spasc-na-ziemie,284891,1,0.html

Radzieckiej sondzie z Wenus nie udało się, po latach ma spaść na Ziemię.jpg

Radzieckiej sondzie z Wenus nie udało się, po latach ma spaść na Ziemię2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykła gwiazda w sąsiedniej galaktyce

2019-02-28

Naukowcy odkryli, że Galaktyka Andromedy ma nową, która eksploduje co roku.

M31N 2008-12a to nowa, która ma jedną z najgrubszych skorup materiału, jakie dostrzegli astronomowie, dzięki czemu wybucha częściej niż poprzednio badane obiekty.

- Kiedy po raz pierwszy odkryliśmy, że M31N 2008-12 wybucha co roku, byliśmy zaskoczeni - powiedział Allen Shafter z Uniwersytetu Stanowego w San Diego.

Zgodnie z obowiązującym stanem wiedzy, nowy wybuchają średnio co 10 lat. Jednak coroczne eksplozje M31N 2008-12a przez miliony lat doprowadziły do powstania niezwykłej skorupy materiału, która obecnie obejmuje prawie 400 lat świetlnych.

Uważa się, że regularnie wybuchająca nowa jest wywołana interakcją między białym karłem (pozostałością martwej gwiazdy) i inną gwiazdą. Biały karzeł kradnie materiał od towarzysza, a gdy zostaje on podgrzany, dochodzi do eksplozji. Jest to nowa, podczas której gwiazda może stać się aż milion razy jaśniejsza niż zwykle, a część materiału jest wyrzucana w przestrzeń, tworząc specyficzną skorupę.

Poza grubością powłoki i częstotliwością eksplozji, jest jeszcze jeden powód, dla którego międzynarodowy zespół naukowców jest zainteresowany tym obiektem. Obiekt posiada znamiona ogromnego białego karła, zbliżającego się do granicy przeistoczenia w supernową. Uchwycenie tej przemiany "na żywo" byłoby przełomowym wydarzeniem.

Astronomowie zastanawiają się, czy obiektów takich jak M31N 2008-12 jest więcej we wszechświecie, czy jest to jedynie egzotyczny wyjątek.

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-niezwykla-gwiazda-w-sasiedniej-galaktyce,nId,2856269

Niezwykła gwiazda w sąsiedniej galaktyce .jpg

Niezwykła gwiazda w sąsiedniej galaktyce 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa mapa odkrywa geologię i historię Charona
2019-02-28. Radek Kosarzycki

Jaką różnicę robi przelot w pobliżu planety! Charon, księżyc Plutona ? jeszcze niedawno rozmyta kropka złożona z kilku pikseli obok większej plamki ? doczekał się teraz swojej pierwszej mapy geologicznej, opublikowanej w periodyku Journal of Geophysical Research: Planets.
Nowa mapa została wykonana na podstawie danych i zdjęć zebranych w trakcie przelotu sondy New Horizons w 2015 roku, kiedy to udało się zebrać wystarczająco dużo danych, aby stworzyć mapę 1/3 powierzchni Charona.
Aby oszacować wysokość klifów, uskoków, kraterów i innych formacji, zespół badaczy przeanalizował liczne zdjęcia Charona wykonane gdy sonda przelatywała w jego pobliżu i stworzył na ich podstawie trójwymiarowe zdjęcia stereo. Zdjęcia te wykonano z różnych miejsc, zatem można je przeanalizować w ten sam sposób, w jaki nasz mózg nadaje głębi obrazowi, który rejestrujemy za pomocą oczu.
Nowa mapa przedstawia potencjalne dowody na glob, który mógł kiedyś pęknąć niczym rosnące w piekarniku ciasto, uwolnił lodową materię ze swojego wnętrza, która zalała znaczną część jego powierzchni. De facto, badacze odkryli, że Charon posiada prawdopodobnie jedne z najbardziej przekonujących przykładów dużych kriowypływów w Układzie Słonecznym.
Na nowych mapach badacze dostrzegli wiele zagadkowych cech Charona, w tym jego kraterów.
?Ku naszemu zaskoczeniu widzimy bardzo, bardzo mało starych kraterów? mówi Stuart Robbins z Southwest Research Institute i główny autor nowego artykułu. ?Na Marsie widzimy stare (zdegradowane) oraz nowe kratery. Na Charonie prawie każdy krater, który widzimy wygląda jakby powstał niedawno?. Albo faktycznie tak było, albo obserwowane przez nas kratery nie ulegają zmianom przez bardzo długie okresy czasu.
Jedno z wyjaśnień braku staro wyglądających kraterów może być jakiś proces, który usunął starsze kratery z powierzchni Charona. Mogły to być na przykład dawne wypływy lodowe ? kriowypływy ? które zostały wyniesione na powierzchnie Charona przez szczeliny w jego powierzchni i pogrzebały starsze kratery.
Jeżeli tak było, to być może na pewnym etapie historii Charona, jego wnętrze rozgrzało się i doświadczyło zmian chemicznych i fizycznych, które sprawiły, że się nieznacznie rozszerzył. Rozszerzanie to doprowadziło do pęknięcia powierzchni. Następnie cieplejsza materia z wnętrza wylała się na powierzchnię Charona. Materia ta przykryłaby sporą część starej powierzchni Charona, w tym znajdujące się na niej kratery.
Aby posegregować struktury na Charonie oparte na kriowypływach, autorzy mapy opisali i nazwali trzy główne epoki w historii Charona: ozyjska, wulkańska i spocka (ang. Ozian, Vulcanian, Spockian).
Epoka Oz trwała ponad 4 miliardy lat temu, gdy
uformowała się nosząca nieformalną nazwę Oz Terra część skorupy Charona.
Epoka Wulkańska była kolejna i zaczęła się ponad 4 miliardy lat temu i w trakcie jej trwania kriowypływy uformowały równinę Vulcan Planum przedstawioną w dolnej części mapy, w pobliżu równika Charona. Epoka Wulkańska prawdopodobnie trwała przez jakiś czas, kiedy różne części Charona ulegały ochłodzeniu.
Ostatnia epoka, spocka obejmuje okres po uformowaniu się równiny Vulcan Planum. To także okres, w którym ten sam obszar został usiany kraterami uderzeniowymi. Epoka spocka trwa do dzisiaj.
To tylko jedna z możliwych wersji historii Charona, ?możemy całkowicie się mylić? dodaje Robbins.
Źródło: AGU
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.1029/2018JE00568
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/28/nowa-mapa-odkrywa-geologie-i-historie-charona/

Nowa mapa odkrywa geologię i historię Charona.jpg

Nowa mapa odkrywa geologię i historię Charona2.jpg

Nowa mapa odkrywa geologię i historię Charona3.jpg

Nowa mapa odkrywa geologię i historię Charona4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe informacje o Planecie 9?
2019-02-28. Radek Kosarzycki

W trzecią rocznicę ogłoszenia hipotezy istnienia dziewiątej planety Układu Słonecznego, Mike Brown oraz Konstantin Batygin z Caltech opublikowali dwa artykuły analizujące dowody na istnienie Planety 9.
Artykuły zawierają nowe informacje o możliwej naturze i położeniu planety, która jest przedmiotem intensywnych międzynarodowych poszukiwań od 2016 roku kiedy to Batygin i Brown przedstawili swoje podejrzenia.
Pierwszy z nich, zatytułowany ?Orbital Clustering in the Distant Solar System? został opublikowany 22 stycznia w periodyku The Astronomical Journal. Hipoteza Planety 9 opiera się na dowodach sugerujących, że zagęszczenie obiektów w Pasie Kuipera, obszarze lodowych ciał krążących wokół słońca, za orbitą Neptuna, spowodowane jest grawitacyjnym oddziaływaniem niewidzianej jeszcze planety. Otwartą kwestią pozostaje to czy takie zagęszczenie faktycznie istnieje czy też jest to artefakt wynikający z tego jak i gdzie obserwujemy obiekty pasa Kuipera.
Aby sprawdzić czy za obserwowanym zagęszczeniem orbit stoi błąd obserwacyjny, Brown i Batygin opracowali metodę kwantyfikowania ilości błędów w każdych pojedynczych obserwacjach, a następnie obliczyli prawdopodobieństwo tego, że zagęszczenie w rzeczywistości nie występuje. Prawdopodobieństwo wynosi 1 na 500.
?Choć ta analiza nie mówi nam nic o tym czy Planeta 9 istnieje, to potwierdza, że nasza hipoteza ma solidne podstawy? mówi Brown.
Drugi artykuł, zatytułowany ?The Planet Nine Hypothesis? stanowi przegląd, który zostanie opublikowany w następnym wydaniu Physics Reports. W artykule znalazły się tysiące nowych modeli komputerowych dynamicznej ewolucji odległych rejonów Układu Słonecznego oraz zaktualizowane szacunkowe informacje o naturze Planety 9. Opierając się na nowych modelach Batygin i Brown ? wraz z Fredem Adamsem i Juliette Becker (BS ?14) z University of Michigan ? doszli do wniosku, że Planeta 9 ma masę około pięciu mas Ziemi, a półoś wielka jej orbity to 400 AU ? co oznaczałoby, że jest mniejsza i bliżej niż wcześniej podejrzewaliśmy.
?Przy pięciu masach Ziemi, Planeta 9 może przypominać typową pozasłoneczną superziemię? mówi Batygin. Superziemie to planety o masie większej od masy Ziemi, ale znacząco mniejszej od gazowych olbrzymów. ?To swego rodzaju brakujące ogniwo wśród planet Układu Słonecznego. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat, przeglądy planet pozasłonecznych dowiodły, że tych rozmiarów planety powszechnie krążą wokół gwiazd podobnych do Słońca. Planeta 9 będzie naszym najlepszym oknem na właściwości typowej planety naszej galaktyki?.
Batygin i Brown zaprezentowali pierwsze dowody wskazujące na to, że w układzie słonecznym może istnieć gigantyczna planeta poruszająca się po osobliwej, bardzo wydłużonej orbicie 20 stycznia 2016 roku. W czerwcu tego roku Brown i Batygin podali więcej szczegółów, włącznie z obserwacyjnymi ograniczeniami położenia planety na jej orbicie.
W ciągu kolejnych dwóch lat, badacze opracowali teoretyczne modele planety tłumaczące inne znane zjawiska, takie jak o dlaczego niektóre obiekty Pasa Kuipera mają orbity prostopadłe do płaszczyzny Układu Słonecznego. Powstające w ten sposób modele zwiększały tylko ich przekonanie, że Planeta 9 faktycznie istnieje.
Po pierwszej konferencji, astronomowie na całym świecie wraz z Brownem i Batyginem, rozpoczęli poszukiwanie obserwacyjnych dowodów na istnienie nowej planety. Choć Brown i Batygin zawsze przyjmowali, że planeta może nie istnieć, to jednak twierdzą, że im dłużej badają dynamikę orbit w Układzie Słonecznym, tym silniej wskazuje ona na obecność brakującej planety.
Źródło: Caltech
Artykuł naukowy:
1.   http://dx.doi.org/10.1016/j.physrep.2019.01.009
2.   http://dx.doi.org/10.3847/1538-3881/aaf051
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/28/nowe-informacje-o-planecie-9/

Nowe informacje o Planecie 9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego niektóre procesy łączenia galaktyk prowadzą do ich zagłady?
2019-02-28. Radek Kosarzycki

Trzy zdjęcia z Kosmicznego Teleskopu Spitzer przedstawiają pary galaktyk na krawędzi kosmicznych konsolidacji. Choć obecnie galaktyki wydają się oddzielne, grawitacja przyciąga je do siebie i wkrótce połączą się w jedną. Niektóre łączące się ze sobą galaktyki doświadczą miliardów lat dalszego wzrostu. Inne z kolei łącząc się ze sobą zainicjują procesy, które z czasem zatrzymają procesy gwiazdotwórcze, przez co galaktyki zaczną przedwcześnie obumierać.
W bliskiej części wszechświata tylko kilka procent galaktyk aktualnie się ze sobą łączy, ale procesy łączenia galaktyk były dużo bardziej powszechne między 6 a 10 miliardów lat temu i to właśnie one w znacznym stopniu ukształtowały nasz obecny krajobraz galaktyczny. Od ponad 10 lat naukowcy pracujący nad przeglądem GOALS (Great Observatories All-Sky LIRG Survey) wykorzystują pobliskie galaktyki do badania szczegółów procesów łączenia galaktyk i do badania wcześniejszych okresów historii wszechświata. W ramach przeglądu naukowcy skupili się na 200 pobliskich obiektach, w tym wielu galaktykach znajdujących się na różnych stadiach procesu łączenia. Powyższe zdjęcia przedstawiają trzy takie obiekty uchwycone za pomocą Spitzera.
Na tych zdjęciach, różne barwy odpowiadają różnym długościom promieniowania podczerwonego niewidocznego dla ludzkiego oka. Kolor niebieski odpowiada 3,6 mikrona, a zielony 4,5 mikrona ? to promieniowanie intensywnie emitowane przez gwiazdy. Kolor czerwony odpowiada fali o długości 8,0 mikronów ? to zakres emitowany głównie przez pył.
Jeden z głównych czynników podejrzewanych o nagłe zatrzymywanie procesów gwiazdotwórczych wewnątrz łączących się galaktyk jest przejedzona czarna dziura. W centrum większości galaktyk znajduje się supermasywna czarna dziura ? potężna bestia o masie milionów, a nawet miliardów mas Słońca. Gdy galaktyki się ze sobą łączą, gaz i pył wpychane są do środka galaktyki, gdzie wspomagają tworzenie nowych gwiazd i karmią centralną czarną dziurę.
Jednak ten gwałtowny wzrost aktywności może spowodować powstanie niestabilnego środowiska. Fale uderzeniowe oraz silne wiatry emitowane przez rosnącą czarną dziurę przechodzą prze całą galaktykę, wywiewając z niej duże ilości gazu i wstrzymując procesy gwiazdotwórcze. Wystarczająco silne lub powtarzalne wypływy mogą hamować zdolność galaktyki do tworzenia nowych gwiazd.
Związki między procesami łączenia galaktyk, wzrostami aktywności gwiazdotwórczej oraz aktywnością czarnej dziury są złożone, i naukowcy wciąż starają się je dobrze zrozumieć. Jedna z nowych powstałych w takim procesie galaktyk jest przedmiotem szczegółowych badań prowadzonych za pomocą Obserwatorium W. M. Kecka na Hawajach, w których naukowcy z projektu GOALS poszukiwali galaktycznych fal uderzeniowych napędzanych przez centralne, aktywne jądro galaktyczne, niezwykle jasny obiekt napędzany przez supermasywną czarną dziurę. Brak oznak obecności fal uderzeniowych wskazuje, że rola aktywnych jąder galaktycznych w kształtowaniu wzrostu galaktyk w procesie łączenia galaktyk może nie być oczywista.
Łączące się ze sobą galaktyki w bliskim wszechświecie są szczególnie jasne w obiektywach teleskopów obserwujących w zakresie podczerwonym, takich jak Spitzer. Badania w ramach przeglądu GOALS obejmowały także obserwacje galaktyk prowadzone za pomocą teleskopów kosmicznych Hubble, Chandra, Herschel oraz naziemnych Keck, VLA oraz ALMA.
Źródło: JPL
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/28/dlaczego-niektore-procesy-laczenia-galaktyk-prowadza-do-ich-zaglady/

Dlaczego niektóre procesy łączenia galaktyk prowadzą do ich zagłady.jpg

Dlaczego niektóre procesy łączenia galaktyk prowadzą do ich zagłady2.jpg

Dlaczego niektóre procesy łączenia galaktyk prowadzą do ich zagłady3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia może trafiać w odpowiednią nutę w małych galaktykach
2019-02-28. Autor. Agnieszka Nowak
Ciemna materia może się rozpraszać tylko wtedy, gdy osiągnie odpowiednią energię ? informują naukowcy w nowym badaniu. Ich pomysł pomaga wyjaśnić, dlaczego galaktyki od tych najmniejszych po największe, mają kształty takie, jakie mają.
Ciemna materia jest tajemniczą i nieznaną formą materii, która obejmuje ponad 80% materii w dzisiejszym Wszechświecie. Jej natura nie jest znana, ale uważa się, że jest odpowiedzialna za tworzenie się gwiazd i galaktyk poprzez przyciąganie grawitacyjne, które doprowadziło do naszego istnienia.

Astronomowie już odkryli, że ciemna materia nie wydaje tak bardzo się zbierać razem w grupy, jak sugerują to symulacje. Jeżeli grawitacja jest jedyną siłą, która napędza ciemną materię, wtedy powinna ona stawać się bardzo gęsta w kierunku centrum galaktyki. Jednakże, szczególnie w małych, słabych galaktykach karłowatych, zwanych sferoidalnymi, ciemna materia nie wydaje się być tak gęsta w kierunku centrum, jak tego oczekiwano.  

Jeden problem z tym pomysłem polega na tym, że ciemna materia zdaje się gromadzić w większych układach, takich jak gromady galaktyk. Międzynarodowy zespół naukowców opracował wyjaśnienie, które może pomóc rozwiązać tę zagadkę i ujawnić, czym jest ciemna materia.

Według zespołu takim wyjaśnieniem jest rezonans. Jednak naukowcy nie byli przekonani co do tego, że tak prosty pomysł wyjaśniłby poprawnie dane. ?Po pierwsze byliśmy trochę sceptyczni, że pomysł ten wyjaśni dane obserwacyjne. Ale kiedy spróbowaliśmy, zadziałało!? ? mówi kolumbijski badacz Camilo Garcia Cely z Deutsches Elektronen-Synchrotron (DESY) w Niemczech.

Zespół uważa, że nie jest przypadkiem, że ciemna materia może trafić dokładnie w odpowiednią nutę.

?Istnieje wiele innych układów w przyrodzie, które pokazują podobne przypadki: w gwiazdach cząsteczki alfa rezonują z berylem, który z kolei rezonuje z węglem, tworząc klocki, które dały początek życiu na Ziemi. Podobny proces zachodzi w przypadku cząsteczek subatomowych zwanych phi? ? mówi Garcia Cely.

?Może być to również znak, że nasz świat ma więcej wymiarów, niż widzimy. Jeżeli cząsteczka porusza się w dodatkowych wymiarach, ma energię. Nam, niewidzącym dodatkowych wymiarów, wydaje się, że energia jest faktycznie masą, dzięki równaniu Einsteina E=mc2. Być może niektóre cząsteczki poruszają się dwa razy szybciej, niż w dodatkowym wymiarze, dzięki czemu mają masę dwa razy taką, jak masa ciemnej materii? ? mówi chiński fizyk Xiaoyong Chu z Austrian Academy of Sciences.

Kolejnym krokiem zespołu będzie znalezienie danych obserwacyjnych, które poprą tę teorię.

?Jeżeli jest to prawda, to przyszłe i bardziej szczegółowe obserwacje różnych galaktyk ujawnią, że rozpraszanie ciemnej materii w rzeczywistości zależy od jej prędkości? ? mówi Hitoshi Murayama, autor pracy, prof. Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz Kavli Institute for the Physics and Mathematics of the Universe Principal Investigator i jednocześnie lider oddzielnej, międzynarodowej grupy, która zamierza to zrobić, wykorzystując niedokończony jeszcze Prime Focus Spectrograph. Instrument zostanie zamontowany na teleskopie Subaru na Mauna Kea na Hawajach i będzie zdolny do pomiaru prędkości tysięcy gwiazd w karłowatych galaktyka sferoidalnych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Uniwersytet Tokio

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/02/ciemna-materia-moze-trafiac-w.html

Ciemna materia może trafiać w odpowiednią nutę w małych galaktykach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykła obserwacja astronomów
2019-02-28
Astronomowie odkryli młodą gwiazdę wyrzucającą dwa strumienie gazu. Tym, co czyni tę gwiazdę wyjątkową jest fakt, że zostały one uwolnione w różnym czasie, pod innymi kątami, a ponadto nie poruszają się z takimi samymi prędkościami. To niezwykłe zjawisko może pomóc naukowcom zrozumieć, w jaki sposób tworzą się dżety.

Dżety to strumienie plazmowej materii wyrzucane z relatywistycznymi prędkościami z biegunów jądra galaktyki lub gwiazdy. Pierwszy zaobserwowany dżet pochodził z galaktyki eliptycznej M87 w gromadzie Panny.

Podczas obserwacji gwiazdy MMS5/OMC-3 astronomowie zauważyli wyrzucane przez nią strumienie gazu wyrzucane w innych kierunkach i innym czasie. Zastosowane modele wskazują, że jeden z dżetów powstał 1300 lat temu, a drugi 500 lat temu.

- Mierząc przesunięcie fal radiowych możemy oszacować prędkość i czas trwania strumieni gazów. Odkryliśmy, że dżety zostały uruchomione odpowiednio 500 i 1300 lat temu. Są zatem one dość młode - powiedziała Yuko Matsushita z Uniwersytetu Kyushu, główna autorka badań.

Obserwacje były możliwe dzięki czułym antenom Atacama Large Millimeter / submillimeter Array (ALMA).

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-niezwykla-obserwacja-astronomow,nId,2859755

Niezwykła obserwacja astronomów .jpg

Niezwykła obserwacja astronomów 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy start dla OneWeb
2019-02-28. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego siódmego lutego nastąpił pierwszy start satelitów konstelacji OneWeb.
Do startu doszło 27 lutego o godzinie 22:37 CET z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. W tym locie wykorzystano europejską wersję rosyjskiej rakiety Sojuz-STB wraz z górnym stopniem Fregat-M. W tym pierwszym starcie na orbitę zostało wyniesionych sześć satelitów OneWeb oraz cztery niedziałające makiety ? symulatory masy.
W odróżnieniu od poprzedniego startu rakiety Sojuz (z EgiptSat-A), gdzie wystąpiły problemy, ten lot przebiegł perfekcyjnie ? satelity zostały umieszczone na wyznaczonej orbicie z dokładnością około 300 metrów. W kolejnych dniach te sześć satelitów OneWeb rozpocznie wędrówkę do końcowej orbity o wysokości 1200 km.
Celem OneWeb jest utworzenie satelitarnej sieci, pozwalającej na nieprzerwane świadczenie usług dostępu do telefonii bezprzewodowej oraz internetu w dowolnym miejscu na kuli ziemskiej. Megakonstelacja ma składać się z około 600 satelitów.
(PFA,A-S)
https://kosmonauta.net/2019/02/pierwszy-start-dla-oneweb/

Pierwszy start dla OneWeb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)