Skocz do zawartości

Panasmaras

Moderator globalny
  • Liczba zawartości

    3 043
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    49

Zawartość dodana przez Panasmaras

  1. Może się czepiam, ale tytuł wątku powinien raczej brzmieć "van den Bergh 142". Poniżej wyguglane zdjęcie całej IC 1396 - tam widać, jaką niewielką część całego kompleksu mamy na zdjęciu Tadka (widać za to dobrze Trąbę Słonia, czyli własnie vdB 142). Jasna pomarańczowa gwiazda u góry kadru to Mu Cephei. Kadr w pionie obejmuje około 3° pola. Przy okazji, na zdjęciu Tadka złapały się też dwa Barnardy. Przy lewej krawędzi kadru (bliżej góry zdjęcia) jest esowaty Barnard 365, a na prawo od Struve 2816 jest zwarta plama Barnarda 161. Nie miałem jeszcze przyjemności ich wyłapać, ale ponoć są to stosunkowo łatwe obiekty w wizualu.
  2. O, dzięki za podpowiedź! Przy najbliższej okazji podejdę do tego Berka. Prawdę mówiąc, tyle jeszcze mam do wyłowienia w Kasjopei, że potrzebowałbym chyba super-nowiu z tygodniem czystego nieba, żeby wyłapać te wszystkie gromadki. I trochę Stocków, i Kingów i nawet NGC...
  3. Dziękuję za motywujące odezwy. Mam jedną uwagę do (swojego) opisu screenu z Photopic Sky Survey. Zaznaczona przeze mnie IC 1318 to tylko mały fragment całego kompleksu, którego najbardziej znana część jest w ścisłych okolicach Sadru. Kółeczko ze screenu zaznacza tylko fragment mgławicy, o którym mowa w tekście.
  4. Późnoletnia i jesienna Droga Mleczna jest jednym wielkim cudem. Można wracać w ten rejon wielokrotnie i ciągle mieć niedosyt z powodu mnogości obiektów, które zostały do wyłapania. Przed udaniem się na ostatnią sesję powziąłem postanowienie, żeby jej część poświęcić na spojrzenie na nasze Ramię Oriona i Ramię Perseusza w nieco inny sposób. Przede wszystkim chciałem skorzystać z ostatnich nocy, kiedy Droga Mleczna w Łabędziu znajduje się wysoko, żeby móc wyłapać parę ciemnych mgławic. Nie tracąc więc czasu na Letnie Hity 2012, od razu skupiłem się na ciemnej stronie mocy. Pierwszymi dwoma obiektami na mojej liście były Barnardy o numerach 144 i 145. Pierwszy z nich nosi uroczą nazwę "Ryba na Talerzu". To ogromny obszar wielkości 3°×6°, przylegający od zachodu do długiej szyi Łabędzia, w okolicach Ety Cygni. Poszukiwania zacząłem od północnej części mgławicy, której należy szukać w linii łączącej gwiazdy 25 i 28 Cyg. Dzięki kontrastowi z jasną Chmurą Gwiezdną Łabędzia, nie miałem problemów z wyłapaniem mgławicy w tym miejscu. Obszar wydawał się być niejednorodny, poprzecinany równoleżnikowo ułożonymi, podłużnymi pociemnieniami, jakby nakładało się tam parę planów mgławicy. W okolicy 27 Cyg widać było wcięcie w pociemnieniu - jakby ktoś odkroił kawał ciemnej plamy, tnąc półkolisty fragment w odległości 40' od wspomnianej gwiazdy. Przesuwając wzrok dalej na południe, pociemnienie traciło na intensywności, stawało się mniej wyraźne, lecz wypatrzenie jego południowej i zachodniej granicy nie nastręczało większych trudności. Szukając tego obiektu należy mieć na uwadze, że ze względu na swoje rozmiary, może być on łatwo przeoczony. Oberwerk dawał nieco przyciasne pole, dopiero w Resoluxie 10x50 z 6,5-stopniowym polem mogłem bez problemu wyłapać cały obrys mgławicy (choć nie na jeden raz). Nie bez znaczenia był świetny kontrast lornetki. Druga z wymienionych mgławic, Barnard 145, jest niewielką sąsiadką Ryby na Talerzu i leży niecały stopień na północ od "górnej" granicy B144. Potrzebowałem trochę czasu, żeby wypatrzeć w Oberwerku pociemnienie poniżej trójkąta 7- i 8-magowych gwiazd. Wschodnia część była wyraźniejsza i węższa, a szerszej ? zachodniej - ledwo się domyślałem. Efekt przyniosło ponowne przerzucenie się na mniejszy sprzęt - Resolux pokazał zauważalnie lepiej cały obszar mgławicowy. Kolejnym przystankiem był rejon Ameryki Północnej. I tu ciekawe spostrzeżenie, jak umysł reaguje szukając czegoś innego niż zwykle. Łowiąc NGC7000, zazwyczaj szukamy pojaśnienia rejonu Zatoki Meksykańskiej, Florydy i innych jaśniejszych partii nieba. Nastawiając się natomiast na ciemne mgławice, pierwsze, co rzuciło mi się w tym rejonie, to wielka i wyraźna LDN935. Amerykę zauważyłem dopiero chwilę później. Moim głównym celem w okolicy NGC7000 była Zatoka Hudsona - tak czasem jest określany Barnard 352. Cel jest łatwy - mgławica ta to stosunkowo niewielkie, ale wyraźne, owalne pociemnienie wyznaczające granicę wodorowego kontynentu. A kilkanaście minut kątowych na południe ma mniejszą, ale jeszcze wyraźniejszą, towarzyszkę - B353. Ten obiekt z kolei widać było jako szerszą i raczej krótką kreseczkę. Gdy wróciłem do tej parki parę godzin później, kiedy ogon Łabędzia był już w połowie swej drogi ku linii widnokręgu, oba pociemnienia były wciąż nieźle widoczne - w przeciwieństwie do dogorywającego pojaśnienia Ameryki. Stopień na północny-wschód dało się wypatrzeć kolejną ciemną plamę - był to Barnard 356. Zauważalnie większy od poprzednich dwóch, chciałoby się rzec - o mniejszej jasności powierzchniowej. Dalej na wschód czekał kolejny łatwy cel - B361. Choć Uranometria 2000.0 pokazuje ją jako nieco wyciągnięty owal, mnie skojarzyła się z kijanką po ciemnej stronie mocy. Większa, wyraźniejsza, kolista wschodnia część tego Barnarda była głową, a zachodnia wąska odnoga - ogonkiem. Dalej na wschód widać było kolejne pociemnienia, ułożone południkowo (pionowo), lecz muszą one poczekać do następnej okazji na identyfikację. Szukałem też leżącego nieopodal M39 Barnarda 363, ale nie znalazłem nic przekonującego w miejscu, gdzie powinien on być. Blask dość jasnych pobliskich gwiazd skutecznie utrudnił jego zaobserwowanie. Obiekt do poprawki. Osobnym rozdziałem w tej sesji było przyjrzenie się wybranym obiektom w lornecie TS 20x80 z filtrami UHC. Moment był dobry, gdyż Resolux i Oberwerk były już na tyle wychłodzone, że momentalnie łapały wilgoć. Suszyły się więc dłuższy czas w aucie, a ja na spokojnie mogłem oderwać się od ciemnych myśli, choć wciąż mglistych ;) Wróciłem do Ameryki Północnej. Po ogarnięciu się po pierwszym szoku związanym z wygaszeniem gwiazd przez filtr i lepszym zaadaptowaniu wzroku, mgławica dużo wyraźniej zaznaczyła swoje granice, także te północne. Bez filtra przyjrzałem się też gromadzie NGC6997, która pięknie się zaprezentowała, pokazując lekką ziarnistość. Następnie dałem się ponieść nieco chaosowi i przeniosłem wzrok w okolice gwiazdy Sadr. LDN889 ładnie zaznaczona, ale znów nie udało się wyłapać zewnętrznych granic Mgławicy Motyl. Odświeżając sobie parę okolicznych gromad, natrafiłem na sporej wielkości pojaśnienie, leżące bardziej na zachód od Gammy Cygni. Po konsultacji z atlasem okazało się, że to północno-zachodnia część mgławicy IC1318 - widoczna jako wyraźne pionowe pojaśnienie o kształcie wydłużonego, stosunkowo wąskiego trójkąta. Mgławica bez filtrów również była dość wyraźna, choć już nie rzucała się tak w oczy (wątpiący mogliby wziąć ją za zlewający się blask słabszych gwiazd). Spróbowałem też, choć bez przekonania, zmierzyć się z Mgławicą Półksiężyc (Crescent, NGC6888). Przy jednej z gwiazd tworzących mały, kształtny romb widoczne było podłużne, mgliste pojaśnienie - najjaśniejszy fragment Crescenta. Próby wyłuskania całego łuku mgławicy nie przyniosły efektu. Może w bardziej przejrzystą noc?... Kolejnym celem był Kokon (IC5146). Obserwowany z filtrami był w zasadzie całkowicie zgaszony. Za to bez filtrów było widać pojaśnienie zarówno po wschodniej, jak i zachodniej parki najjaśniejszych gwiazd leżących na tle środka mgławicy. Późniejsza konsultacja ze zdjęciami pokazała, że w tych miejscach znajdują się najjaśniejsze partie Kokonu. Podczas tej sesji nie podchodziłem do niego w Oberwerku, lecz wydaje mi się, że jakiś rozdział mogę uznać za zamknięty. Twierdza Kokon została ostatecznie zdobyta. Z innych celów wyłapanych w TS 20x80, warte wspomnienia są jeszcze dwa. Pierwszy z nich to NGC281 (Pacman). Choć jest to obiekt w zasięgu małej lornetki, w ?Teresce? prezentował się znakomicie. Owalny, podłużny, dość symetryczny z gwiazdą w okolicy centrum. Po wprowadzeniu filtrów w tor optyczny, mgławica wyraźnie zwiększyła swoje rozmiary, o około półtora raza. Żuchwy Pacmana się nie dopatrzyłem. Drugim z ciekawych obiektów była mgławica IC410, widoczna na tle gromady NGC1893. Wyglądała jak pojaśnienie nieba o bardzo rozmytych granicach. Bez filtrów UHC była prawie niewidoczna. Kiedy i lorneta TS 20x80 zaczęła coraz częściej parować, wróciłem do Resoluxa i Ultraska z zamiarem odwiedzenia paru mniej znanych i opiewanych gromad otwartych w Kasjopei i okolicach. Najpierw jednak skorzystałem z górowania Cefeusza i kolejny raz zagapiłem się na rozległą IC1396. Z każdym kolejnym powrotem coraz bardziej upewniam się, że pojaśnienie w centrum obiektu, na tle wyciągniętej gromadki gwiazd (skatalogowanej również pod numerem IC1396) nie jest poświatą słabych słońc, a obszarem mgławicowym. Udało mi się też wyłuskać kolejne, łukowate pojaśnienie bardziej na południe. W wyodrębnieniu tego fragmentu z pewnością pomaga wyraźna, zewnętrzna granica strzeżona przez kilka ciemnych Barnardów, która nadaje kontrast temu obszarowi. Samych ciemnych mgławic jednak nie wyłapałem - ale sądzę, że przy odrobinie większej dozy cierpliwości powinno się udać następnym razem. Przeskoczyłem do Kasjopei. Postanowiłem poświęcić nieco więcej uwagi dwóm łatwym, ale traktowanym dotychczas po macoszemu gromadom z katalogu Stock. Pierwsza z nich, oznaczona numerem piątym, na pierwszy rzut oka prezentował się mało atrakcyjnie. Ot, cztery w miarę jasne gwiazdki na południowym krańcu małego łańcuszka słońc w okolicach Epsilon Cas. Kiedy jednak dałem temu rejonowi chwilkę, do najjaśniejszych gwiazd dołączyły kolejne, słabsze. Koniec końców, obiekt całkiem przyjemny. Bardzo podobna sytuacja była z Gromadą Pazmina (Stock 23). Tam jeszcze wyraźniej do równoległoboku najjaśniejszych słońc dołączyły kolejne. Obiekt bardziej skondensowany niż poprzedni - łatwiej było tu wydobyć gromadę z tła. I co ważniejsze, Stock 23 przestał być dla mnie małym, zagubionym "kwadracikiem" na niebie. Ostatecznie wyłapałem w tym rejonie dobrych kilkanaście gwiazd gromady. Następnie przeskoczyłem do gromady Trumpler 3. Bardzo ładna, choć nie poraża bogactwem, jest łatwa do wyłapania. Ma nieco wyciągnięty kształt, da się w niej zauważyć dość wyraźne zróżnicowanie jasności słońc wchodzących w jej skład. Kolejnym celem na liście był Collinder 463 w północnych rewirach Kasjopei. Gromada ta ma spore rozmiary kątowe, jest wyraźnie podłużna, a jej najjaśniejsze gwiazdy układają się w delikatny łuk. Północna część sprawia wrażenie rozdzielającej się na dwa pomniejsze łańcuszki słońc. Bardzo ładny widok zarówno w 15x70, jak i 10x50. Zdecydowanie jedna z najpiękniejszych perełek z tej sesji. Przeskoczyłem na chwilę do Żyrafy w poszukiwaniu Collindera 464. Choć nawigacja w tej konstelacji nie jest specjalnie łatwa, samą gromadę namierzyłem bardzo szybko za sprawą paru najjaśniejszych jej gwiazd widocznych gołym okiem. Sama gromada jest bardzo uboga, a do tego jej rozmiary sięgające całych dwóch stopni powodują, że niełatwo ją wydzielić z (również ubogiego) tła, nawet w polu 6,5°. Po tak mało spektakularnym obiekcie, trzeba było się zachichocić. Żeby jednak nie skończyło się na tym, co zwykle, poszukałem kolejnych, oprócz Stocka 2, pobliskich gromad. Pierwsza na liście była NGC744. Bez dokładnej konsultacji z mapą, ruszyłem "na azymut" w jej kierunku. Wypatrzyłem na niebie pojaśnienie o średnicy kilkunastu minut kątowych. Konsultacja z Pocket Sky Atlasem i... nic. To nie NGC744. Star-Guide również milczy. Więc jeszcze raz, Resolux w dłoń - pojaśnienie jest. Tym razem świecę latarką po karcie Uranometrii. Jest! To Stock 4. Oberwerk częściowo rozbił gromadę, wyciągając kilka najjaśniejszych jej składników, resztę pozostawiając w lekko ziarnistym sosie. Tymczasem, do tej pory zachodzę w głowę, dlaczego Stocka 4 nie ma (poza jednym znanym mi wyjątkiem) na mapach. Szczególnie, że gromada sama się napatoczyła, w dodatku w najmniejszej z moich lornetek. Zdecydowanie odkrycie tej sesji. Na samą 744 przyszedł czas chwilę później. W 10x50 była małym, mgiełkowatym pojaśnieniem koło drobnego łańcuszka gwiazd. Większy kaliber nadał gromadzie ziarnistej nieregularności na obrzeżach. Podchodziłem też do NGC957, małej gromady na wschód od Podwójnej w Perseuszu. Zamajaczyło słabe pojaśnienie na końcu małego zygzaczka gwiazd, ale zmęczenie nie pozwoliło na dokładniejsze przyjrzenie się temu miejscu. Obiekt do poprawki. Chociaż miałem w planach dokładniejszą penetrację Serca, Duszy i ich gromad, chwilowa dekoncentracja i znużenie zrobiły swoje. Odnotowałem więc tylko, że pomimo pozornego ubóstwa w gwiazdy, w gromadach tych (Melotte 15, NGC1805, NGC1027) da się wyzerkać całkiem sporo słońc. Szczególnie duży kontrast był w Resoluxie, gdzie na wprost początkowo było widać dosłownie 3-4 gwiazdy, zerkaniem zaś nie było wątpliwości, że patrzę na gromadę. Oberwerk pokazał wszystkie te gromady dużo okazalej - następnym razem trzeba będzie zacząć ze świeżymi siłami właśnie od tego regionu. Tym bardziej, że czeka tam jeszcze ładnych parę celów, w tym wypatrzenie całego obszaru mgławicowego, który jest w zasięgu małych i średnich dwururek. Końcówka sesji przyniosła jeszcze trzy zdobycze. Pierwszą był Barnard 34. Chociaż Woźnica nie wspiął się wysoko, dało się wyłapać delikatne pociemnienie nieco poniżej linii łączącej M36 z M37. Warto będzie wrócić do tego obiektu zimą - teraz obecność mgławicy była bardzo słabo zaznaczona i pewnie gdyby nie potwierdzenie Krzyśka, który też ją wyłapał - nie dopisywałbym jeszcze tego obiektu do listy zaobserwowanych obiektów. Drugą i najciekawszą zdobyczą z końcówki sesji był Stock 12. Pewnie gdybym się wcześniej nie napalał na wyłapanie tej gromady, odpuściłbym ją i zapakował się do domu. Podejście do obiektu jest łatwe. Chociaż sama gromada stosunkowo słabo odcina się w bogatym polu gwiezdnym, to da się jednak zauważyć pewną koncentrację słońc we wskazywanym przez atlas miejscu. Sam obiekt jest dość spory (20'), a jego najjaśniejsze gwiazdy układają się w podkowę. Nie sposób było stwierdzić, które ze słabszych gwiazd, lub tych leżących na obrzeżach, należą jeszcze do gromady, a które nie. Mimo to, obiekt dawał się zauważyć bez problemów, szczególnie w szerszym polu Resoluxa. Ostatnim celem, znacznie mniej spektakularnym był Stock 11, leżący parę stopni dalej na północ. Gromada wyglądała na ciasną zbitkę paru gwiazd stłoczonych koło jednej, jaśniejszej i nie przedstawiała ciekawego widoku w lornetce (przynajmniej w moich zmęczonych już wtedy oczach). O ile rejon Stocka 12 mocno intrygował od pierwszego wejrzenia, o tyle Stocka 11 można bardzo łatwo przegapić. Dochodziła już godzina trzecia i trzeba było pakować się z powrotem. Sesja unaoczniła mi jedną, banalną może rzecz. Tak jak łowienie kłaków w Pannie i Warkoczu Bereniki unaocznia nam bogactwo galaktyk w centrum Lokalnej Supergromady, tak solidne przeczesanie Kasjopei wzdłuż i wszerz pozwala przekonać się na własne oczy, jak gęsto usiane gromadami potrafi być ramię Galaktyki.
  5. A czemu miałbym nie czytać? Czasem początkujący potrafią przez swoje relacje naładować fajną energią na obserwy nie gorzej niż starzy wyjadacze. A co do samych obiektów - każdy kiedyś zaczynał i podniecał się pierwszą galaktyką, pierwszą gromadą kulistą itp. Fajnie, że konsekwentnie opisujesz swoje zmagania. Oby więcej takich jak Ty :)
  6. Literówka - M31 (a nie M33). Zlewanie (i nie zlewanie) się Galaktyki Andromedy z towarzyszkami bierze się z tego, co widać na zdjęciach. Teleskop nie pokaże dysku tej galaktyki jako pojaśnienia o rozpiętości 3°. Zdecydowanie łatwiej o to w lornetce (w szerszym polu łatwiej wyłapać granicę rozległego pojaśnienia). Wieloryb o którym piszesz to Ryby (Pisces), natomiast te cztery galaktyki są w Wielorybie (Cetus), a nie Erydanie. Ale tak, przy Delcie (Wieloryba).
  7. Pawle, z jakiego atlasu namierzałeś tę parkę z UGC?
  8. Bardzo dobre niebo ma czasem to do siebie, że potrafi ogłupić. Obserwator może wtedy wycisnąć absolutne maksimum ze swojego sprzętu, ale biada temu, kto się nie przygotuje na taką sesję. Nieszczęśnik obdarzony wspaniałym niebem będzie się miotał między szlagierami nocnego nieba (żeby zobaczyć co naprawdę pokazują w sprzęcie X), a kłakami, których nie sposób wypatrzeć na standardowych miejscówkach. Właśnie coś takiego przytrafiło mi się w Zatomiu. Prolog Mimo skrajnie różnych prognoz, mieliśmy nadzieję na chociaż parę godzin czystego nieba. Jeszcze jadąc z Markiem (Gdańsk) i żoną jego, Aleksandrą, zadałem pytanie, czy warto by było brać "w ciemno" takie niebo jak obecnie (była bardzo dobra widoczność, żadnych wysokich chmur, ale sunące niskie chmury zasłaniały 1/3 nieboskłonu). W końcu dobra przejrzystość i dziury w chmurach nie są taką straszną konfiguracją. Ja bym brał w ciemno taką pogodę. Marek - nie. I miał rację. Mimo wiszącego nad zachodnim horyzontem wału chmur wszelkiej maści i wysokości, wieczór był bardzo pogodny. Jeszcze przed zejściem Słońca poniżej przepisowych 18° udało mi się wypatrzeć gołym okiem M13. Pierwsze godziny zmroku upłynęły na radosnym bieganiu między sprzętami i pokazywaniu nieba osobom mającym pierwszy lub jeden z pierwszych kontaktów z niebem za pośrednictwem teleskopów i lornet. Potem przyszło spodziewane pogorszenie pogody. Jedynym zwiastunem, że będzie inaczej, był donośny głos Marka: - SkippySky pokazuje, że po północy będzie lepiej, a o 3:00 czysto! I chyba tylko dlatego tak wiele osób zostało na placu boju. W międzyczasie zdążyłem się zdrzemnąć, dzięki czemu miałem siły na późniejsze harce z dwururkami. Ostatecznie niebo po północy zaczęło pokazywać pazur. Choć właściwszym byłoby określenie, że ludzie nie wiedzieli czy najpierw szukać swoich szczęk na ziemi czy poprawiać opadnięte gacie. Stwierdziwszy, że na podwórku Pyrlandii (ośrodka goszczącego zlotowiczów) nie da się obserwować (czapki z czerwonymi diodami, choć fajne podczas ustawiania sprzętu, świeciły podczas samych obserwacji zdecydowanie za mocno - tym bardziej, że były w powszechnym użyciu), poszliśmy z Markiem za ostatnie zabudowania - i to był strzał w dziesiątkę. Mimo miłego towarzystwa, trudno o skupienie obserwując w większej grupie. We dwójkę mogliśmy łupać co popadnie w zupełnej ciszy - co okazało się kluczowe dla wyłapania niektórych obiektów wymagających dużego skupienia. Na miejscu wytrwaliśmy do rana. Kolejna noc była pochmurna, a następna, czyli ostatnia zlotowa - cudem. O 21:00 zachmurzenie było pełne, choć serwisy pogodowe kazały spoglądać optymistycznie na samą noc. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu minut przeczyściło się zupełnie, dodatkowo wiał wiatr (przeważnie mało uciążliwy), co zapobiegało roszeniu optyki. Główny plac obserwacyjny tym razem był na polu za Pyrlandią, a mi, pomimo sporego ruchu, udało się skupić na obserwacjach. Nie licząc małej przerwy, siedzieliśmy bite siedem godzin, od 22 do 5 rano - choć przy takim niebie miałem wrażenie, że minęły ledwo dwie godziny. Obserwacje Same obiekty opiszę regionami, bez dzielenia na pierwszą czy druga noc - tym bardziej, że do pewnych regionów wracałem wielokrotnie, dodając jakieś nowe spostrzeżenie do wcześniejszych. Oczywiście podstawą obserwacji był Oberwerk 15x70, a jeśli coś wypatrzyłem w innym sprzęcie - będzie to opisane dodatkowo. Zatomska Łupanina Dwururkami na Statywach zaczęła się zupełnie niewinnie - ot, Grupa M81. Mimo niskiego położenia, cztery ciasno upakowane składniki były bardzo wyraźne. M81 spora z jaśniejszym jądrem, M82 wydłużona i sprawiająca wrażenie nieco poszarpanej, NGC3077 mała, ale nie punktowa, blisko parki gwiazd 8mag, oraz NGC2976 dopełniająca widoku - całkiem wyraźna, o eliptycznym kształcie, choć nie rzucająca się w oczy. Letnie ostatki Obie noce przyniosły kilka ciekawych "nowości" w Łabędziu, choć pewnie z wcześniejszym przygotowaniem można by wyłowić więcej obiektów. Zacząłem oczywiście od NGC7000 (Ameryki Północnej), która była widoczna gołym okiem, jako dość wyraźne pojaśnienie nieba na wschód od Deneba. Spróbowałem podejścia do gromady otwartej NGC6996, leżącej na tle tej mgławicy w jej północnej, "kanadyjskiej" części. Wcześniej jednak rzuciło mi się w oczy małe, ale całkiem wyraźne pojaśnienie nieco na południe (w okolicy Ohio ). Po konsultacji z atlasem okazało się, że to inna gromada otwarta - NGC6997. W żadnej lornetce nie pokazała rozbicia na gwiazdy, ale jednoznacznie udało się potwierdzić jej widoczność w 10x50. Co do NGC6996, w jej miejscu znalazłem tylko grupkę słabych gwiazd (ok. 9-11mag), niezbyt wyraźnie wycinającą się z tła, blisko w miarę wyraźnej północnej granicy Ameryki. Późniejsze konsultacje z fotografiami sugerują, że mogła to być szukana przeze mnie gromada. Później, po ochłonięciu i konsultacjach z Polarisem, uświadomiłem sobie, że dość wyraźna w tym miejscu północna krawędź Ameryki mogła być Barnardem 353, określanym czasami jako Zatoka Hudsona. Szkoda, że pamiętam to miejsce bardziej jako okolice szukanej gromady, a podczas obserwacji nie miałem świadomości obecności dodatkowego obiektu. Cóż, może następnym razem... Oczywiście nie omieszkałem wyłapać pojaśnienia po drugiej stronie ciemnej smugi LDN935, czyli Mgławicy Pelikan (IC5070). Między 56 i 57 Cygni dało się wyłapać pojaśnienie tła, z pewnością nie będące poświatą gwiazd. Drugiej nocy, oprócz potwierdzenia obserwacji, dodatkowo udało się wyłuskać ciemny pas (nie znalazłem oznaczenia katalogowego, być może jest to część LDN935) oddzielający dziób wodorowego ptaszora od jego tułowia. Dużo działo się również w okolicach gwiazdy Sadr (zdjęcie z opisem na dole postu). Poświęciłem parę dłuższych chwil gromadzie otwartej NGC6910. Choć wyraźna, niewiele pokazuje w lornetce. Parę bardzo jasnych gwiazd, łańcuszek słabych w środku gromady pomiędzy dwoma jaśniejszymi słońcami i... w zasadzie tyle. Bardzo pomógł mi na miejscu Polaris, który przybliżył mi widok tego obiektu w ośmiocalówce, dzięki czemu zwróciłem uwagę na najjaśniejsze i najbardziej charakterystyczne cechy tego gwiezdnej gromady. Kolejnym celem był Collinder 421 - nie było go w PSA (Pocket Sky Atlas), ale wyraźne pojaśnienie tej dość zwartej gromady samo rzuciło się w oczy. Następnie spróbowaliśmy wyłapać mało znaną Dolidze 6 (niektóre źródła piszą, że to tylko asteryzm). Chociaż w polu daliśmy za wygraną, późniejsza konsultacja zdjęciowa pokazuje, że poprawnie zidentyfikowaliśmy kilka najjaśniejszych słońc tworzących ten obiekt - i jest to chyba najlepsze świadectwo jego małej (żadnej?) spektakularności. Próbowałem wyłapać też Mgławicę Motyl (IC1318), ale to, zdaje się, trudna sztuka. Blask Sadra nie pomaga, a dodatkowo okolica ta mieni się setkami gwiazd tworzących północno-wschodnią krawędź Chmury Gwiezdnej Łabędzia. Co udało się natomiast wyłapać bez dwóch zdań, to wyraźny, lekko wygięty pas LDN889. Pojaśnienie po bokach tej ciemnej mgławicy musiało być szukaną Mgławicą Motyl, jednak nie sposób było określić jej zewnętrznych krawędzi. Szarpnęliśmy się też z Polarisem na poszukiwanie Dolidze 10, ale poszukiwania nie przyniosły skutku. Przegapiłem też pobliskiego Collindera 419. Ech, ten chaos... W zachodnim skrzydle Łabędzia znalazłem dwie łatwe dla lornetki gromady otwarte z katalogu NGC: 6866 i 6811. Pierwsza z nich, leżąca mniej więcej w połowie drogi między Sadrem a Deltą Cygni jest mała, jasna, na pierwszy rzut oka mgiełkowata. Po chwili dało się zauważyć ziarnistość gromady, a po kolejnej chwili kilka gwiazd wyszło z tła. Druga z gromad była około dwukrotnie większa od poprzedniej. W 10x50 widoczna była jako jednolita mgiełka o równomiernej jasności na całej powierzchni, Oberwerk zaś wyodrębnił około tuzina słabych gwiazd, z których żadna nie sprawiała wrażenia jaśniejszej od pozostałych. Nie mogłem sobie oczywiście odmówić zerknięcia pod wschodnie skrzydło Łabędzia i poświęcić paru chwil mgławicy Veil. 15x70 pokazała niejednorodną szerokość łuku mgławicy, 22x85 mocno te nierówności uwydatniła. Próbowałem się doszukać "dziury" między dwoma najwyraźniejszymi pasmami włókien w południowej części Welonu - jakieś pociemnienie niby majaczyło, ale nie było ono do końca przekonujące. Za to w TS 20x80 z filtrami UHC dało się ono bez wątpliwości wyłapać. Potem upewniłem się jeszcze, że lornetka 10x50 jest w stanie wychwycić Miotłę Wiedźmy - a dokładniej, jej szerszą część na południe od 52 Cygni. Zastanawiam się, czy przy odrobinie większej cierpliwości udałoby się wyłapać północną część Miotły, ale chyba niepotrzebnie próbowałem zobaczyć za dużo tej i kolejnej nocy (w efekcie czego chyba zobaczyłem mniej). Głównym daniem w północno-wschodnich rewirach Łabędzia, tuż przy granicy z Jaszczurką, miał być Kokon (IC5146). W miejscu, gdzie powinien być, dało się momentami zauważyć bardzo subtelne pojaśnienie tła, lecz bardziej zwróciłem uwagę na półkolistą granicę mniejszego, nieco wyraźniejszego pojaśnienia bliżej pary najjaśniejszych gwiazd wewnątrz Kokonu. Po odtrąbieniu sukcesu, że oto złapałem IC5146, przyszła konfrontacja ze zdjęciem i... sam już nie wiem co o tym myśleć. Owo półkoliste pojaśnienie mogło pochodzić od paru słabszych gwiazd tworzących gromadę Cr470. Koniec końców, na szersze pojaśnienie nie zwróciłem należytej uwagi, więc do końca nie wiem czy liczyć je jako sam Kokon, czy też poświatę jakiejś gwiezdnej drobnicy. Ciężki przypadek - trzeba będzie podejść raz jeszcze. Muszę tu podkreślić, że ten rejon w lornetce jest piękny jak mało który. Co rusz pokazuje jasne gromady (samej M39 poświęciłem parę minut), zachwyca szerokimi kadrami, w których słońca mienią się różnymi barwami, a wisienką na torcie - oprócz M39 i pobliskich jasnych gromad w Jaszczurce - była oczywiście ciemna wstęga Barnarda 168, która nie była już tylko ciemnym, długim, prostym pasem, ale i wyraźnie pokazała niejednorodną szerokość. Paść w tych warunkach musiała także IC1396 w Cefeuszu - niezmiernie delikatna, ale zaznaczająca się wystarczająco wyraźnym pojaśnieniem nieba, żeby uznać ją jako złapaną. Z rejonów późnoletnich wyłapaliśmy z Polarisem parę obiektów w Orle, Lisku i Delfinie - tu odsyłam do relacji Polarisa: http://www.astronoce.pl/obserwacje.php?id=176 Esencja jesieni Kolejnym rejonem, któremu poświęciłem sporo czasu była Andromeda i Trójkąt. Nie szukałem żadnych nowych obiektów, ale owszem, szukałem czegoś nowego. Wczytując się w literaturę lornetkową natknąłem się na ciekawą wskazówkę dotyczącą pasów pyłowych w M31 - eliptyczne pojaśnienie dysku tej galaktyki wyraźniej się odcina od strony północno-zachodniej (czyli od strony M110, która na zatomskim niebie jest łatwym celem w każdej lornetce) niż południowo-wschodniej. Dzieje się tak dlatego, że strona północno-zachodnia jest bliższa Ziemi, a jej granicę wyznacza właśnie jeden z pasów pyłowych. Podczas wcześniejszych obserwacji w Blizinach miałem czasem wrażenie, że między tą granicą a jądrem jest jeszcze jeden wyraźny "schodek" jasności - podejrzewałem, że pochodzi on od drugiego, bardziej wewnętrznego pasa pyłowego, choć samej ciemnej smugi nie udawało mi się wyłapać. Przywoławszy do siebie Grubą Tereskę (22x85), próbowałem w różnych konfiguracjach wyzerkać pas, i coś ciemnego zaczęło majaczyć, ale nie byłem pewien czy poprawnie identyfikuję swoją "zgubę". Spodziewałem się mniejszego pociemnienia bliżej jądra, a tymczasem znalazłem sporej długości krechę w połowie drogi między jądrem a widoczną granicą M31 - przez co nie byłem pewien czy to jakieś zmęczenie nie próbuje spłatać mi psikusa. Na szczęście obok stał Marek ze swoją Syntą 10" i okazało się, że owa długa krecha była tym, na co polowałem od dłuższego czasu. Postanowiłem podnieść poprzeczkę i wyłapać pas pyłowy w Oberwerku - i tu też się udało (czytasz to, Pepinie? ). Było oczywiście trochę trudniej, ale bez dwóch zdań wąska, ciemna, łukowata krecha widniała na tle dysku sąsiedniej kosmicznej wyspy. Świetnie to uchwycił Rony de Laet na swoim szkicu (na dole postu). Kolejne porachunki miałem z M33. Phil Harrington pisze, że znajdujący się na końcu jednego z ramion obszar H II, skatalogowany jako NGC604, jest łatwym celem w lornetce. Owszem, w tym rejonie widziałem punktowe pojaśnienie, ale nigdy nie miałem pewności, czy nie biorę mgławicy za jedną z słabszych gwiazd Drogi Mlecznej. Ponownie posiłkując się tym, co zobaczyłem w Markowej Syncie, udało mi się jednoznacznie zidentyfikować gwiazdową NGC604. Co ciekawe, sama M33 pokazała coś więcej niż tylko niejednorodne, jakby poszarpane okolice jądra, ale również rozleglejsze, słabsze pojaśnienie. Co jeszcze ciekawsze, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że owo słabsze pojaśnienie skręca na północ od jądra ku wschodowi, a na dole (na południe od jądra) ku zachodowi. Wcześniej, w Blizinach, również zdarzało mi się odnieść podobne wrażenie - choć to zabrzmi ryzykownie, powiedziałbym, że to nic innego, jak widok subtelnej struktury spiralnej Galaktyki Trójkąta w lornetce. Na wschód od M33 stara, bo licząca około dwa miliardy lat, gromada otwarta NGC752 lśniła blaskiem dwóch tuzinów słońc jak nigdy wcześniej. Choć zwykle nie mam problemów z jej rozbiciem w średniej lornetce, to jednak nigdy gwiazdy tworzące tę gromadę nie lśniły tak wyraziście. Drugiej nocy, głównie za sprawą Polarisa złapaliśmy jeszcze leżącą stosunkowo blisko NGC891, galaktykę spiralną, leżącą "kantem" do nas. Choć jej kreskowate pojaśnienie w lornetce nie rzuca się w oczy, identyfikacja tego obiektu nie sprawia większych problemów. Podobnie niewielką trudność przedstawiało wyłapanie NGC772 w Baranie. Jednak co ciemne niebo, to ciemne niebo. Niżej położone obiekty jesiennego nieba, choć mniej spektakularne, również dały się wyłapać całkiem chętnie. Zachwyciła mnie mgławica planetarna Ślimak (NGC7293), której nigdy nie widziałem tak wyraźnie. Oczywiście musiały także paść stosunkowo bliskie obiekty w Wielorybie i Rzeźbiarzu. Na pierwszy ogień poszła łatwa Galaktyka Rzeźbiarza (NGC253), którą Polaris co rusz wyzywał od srebrników, oraz leżąca parę stopni na południowy-wschód gromada kulista NGC288. Oba obiekty były widoczne także w 10x50, mimo niskiego położenia nad horyzontem. Trochę krwi napsuła mi za to galaktyka NGC247, którą widziałem wcześniej jeden raz, w Jodłowie rok temu (chociaż podchodziłem do niej ładnych parę razy). Padła w zasadzie w dwóch podejściach - za pierwszym razem była ledwie wychwytywalnym pojaśnieniem przylepionym do jednej z gwiazd na bliższym planie. Za drugim razem, dobrą godzinę później, kiedy znalazła się wyżej nad horyzontem, była na tyle wyraźna, żeby pozbyć się wątpliwości co do skutecznych łowów. Przy okazji, zauważalnie "urosła". Kolejne cele, położone wyżej, nie sprawiły większych trudności - ani blada tarcza mgławicy planetarnej NGC246 ani tym bardziej leżąca w okolicy wielorybiego łba jasna M77. Dłuższą chwilę zajęło jedynie wyłuskanie jej sąsiadki, NGC1055, tworzącą wraz z pobliskimi gwiazdami szóstej i ósmej wielkości trójkąt równoramienny. Sama galaktyka była widoczna zerkaniem jako słaba smużka światła o lekko eliptycznym kształcie. Jako ciekawostkę dodam, że był to (wraz z M77) najdalszy zaobserwowany przeze mnie obiekt tej nocy (a może i w ogóle - spośród obiektów, które widziałem w lornetce). Światło tych galaktyk potrzebuje - według różnych szacunków - od 50 do 70 milionów lat, aby dotrzeć do Ziemi. Padły także dwie niewiele bliższe galaktyki w Pegazie - NGC7331 i NGC7217 (tu źródła są zgodniejsze, podając odległość 50 milionów lat świetlnych). Obie prezentowały się w postaci drobnych, delikatnie wyciągniętych smużek światła, przy czym ta druga jest dużo trudniejszym wyzwaniem dla średnich lornetek. Wzdłuż jesiennego Mleka Po intensywnych łowach, w ramach relaksu przeskanowałem jesienną Drogę Mleczną, utrwalając w głowie położenie gromad w Kasjopei. M52 tradycyjnie stawiała dzielny opór Oberwerkowi, nie dając mu się rozbić (choć momentami jakby przebijała lekka kaszkowatość), lecz poległa w starciu z TS 22x85 - tu rozbicie na gwiazdy było wyraźne. Pobliska, niewielka kątowo kolejna otwarta, NGC7790 sama wpadła w kadr, a leżąca bardziej na południe ozdoba zachodniej Kasjopei, NGC7789 pokazała nie tylko swe dość rozległe pojaśnienie, ale i kilkanaście jaśniejszych słońc wchodzących w jej skład. Widoczne było także małe, plackowate pojaśnienie Pacmana (NGC281). Choć to nuda nad nudy i klasyk nad klasyki, długie minuty uciekły na gapieniu się na gromady z pogranicza Perseusza i Kasjopei. Chichoty niesamowicie lśniły na czarnym, zatomskim niebie i nie było teleskopu, który pokazał je piękniej niż małe czy średnie lornetki. Moim zdaniem, zobaczyć je w cztero- czy sześciostopniowym polu to zupełnie inna bajka. Kipiące blaskiem, w otoczeniu bogatych pól gwiazdowych, są jednym z tych widoków, które się nie potrafią znudzić. Pobliski Stock 2 wyskakiwał z otoczenia, a niewiele słabiej niż same Chichoty prezentowało się kolejne "zagłębie gromad" - grupa nieopodal M103 z NGC663 na czele. Sama "eMka" pokazała też nikły blask słabszych gwiazd gromady, często pomijanych lub niedostrzeganych w lornetkach (całą uwagę zazwyczaj skupiają cztery najjaśniejsze słońca). Najpiękniej jednak prezentowała się wspomniana NGC663 - zwarta, ale pokazująca lekkie rozbicie. Pobliskie gromady - NGC 645 i 659 - były słabszymi pojaśnieniami, dość marnymi przy okazałej NGC663. Na dole postu kolejny szkic Rony'ego, który dobrze oddaje ten widok. Po macoszemu potraktowałem rejon na wschód od gromady Stock 2, notując jedynie Gromadę Pazmina (Stock 23) i Melotte 15 - jednak nie szukałem pojaśnienia Serca i Duszy. Trochę czasu spędziłem też w południowej i zachodniej części Perseusza, jednak obyło się bez nowości. Padła więc mglista, lecz wyraźna NGC1245 poniżej olśniewającej jak zawsze Melotte 20, padła też leżąca bardziej na południe jaśniejsza NGC1342 pokazująca delikatne rozbicie. Pobliski Messier 34 prezentował się znakomicie, ukazując dwadzieścia, może trzydzieści gwiazd, wyraźny (jak na ten obiekt) był także równoleżnikowo ułożony pas Kalifornii (NGC1499). A Mgławica Merope w Plejadach była wyraźna jak Byk. Ostatnie godziny obu sesji obserwacyjnych poświęcone były oczywiście nadchodzącemu zimowemu niebu. Lwią część tego czasu skradła Wielka Mgławica w Orionie, musiała także paść cała karawana Messierów (35-38) zmierzających ku punktowi przesilenia letniego. Rozeta była dość łatwym celem - nie wiem tylko jaka w tym zasługa nieba, a na ile nauczyłem się ją po prostu dostrzegać. Obserwacje zamykały tradycyjnie M79 - dość łatwa nawet w 10x50 (największym problemem w jej dostrzeżeniu jest chyba tylko pogoda) oraz M41 na powoli jaśniejącym już niebie. Kończąc obserwacje (pierwszej nocy) zauważyłem też podłużne pojaśnienie biegnące pod kątem ok. 40° względem Drogi Mlecznej, wychodzące z powoli jaśniejącego horyzontu, ale na pewno nie będące już łuną. Biorąc pod uwagę, że środek tego pasa pojaśnienia zbiegał się niemal idealnie z linią ekliptyki, podejrzewam, że w końcu zaobserwowałem światło zodiakalne. Jeśli ktoś ma spostrzeżenia, jak ono wygląda czy wyglądać powinno (w wizualu, zdjęcia znam!) - dajcie znać. Epilog Czasem warto być upartym. Warto cisnąć obiekty, które zdają się być na granicy lub teoretycznie poza granicą naszego sprzętu. Po prostu trzeba poczekać na warunki. Warto cisnąć obiekty znane, te też czasem pokazują coś zupełnie nowego - mimo, że widzieliśmy je czasem i setki razy. Co do samych zdobyczy podczas zatomskich sesji, najbardziej się cieszę z wyłapania pasów pyłowych M31 w lornetce. Padły za bodajże piątym czy szóstym podejściem. I szkoda tylko, że kolejne obserwacje z Polarisem będą dopiero na wiosnę. ... Autorem zdjęcia jest nasz forumowy kolega Maquu http://www.forumastronomiczne.pl/index.php?topic=2442.0 Szkice pochodzą ze strony Rony'ego de Laeta http://rodelaet.xtreemhost.com/binocular_astronomy.html
  9. Jaasne... Patrząc na kierunek, który obrałeś (jeśli chodzi o dobór sprzętu obserwacyjnego), masz na myśli jakąś dobrą 8x40 :)
  10. A tak, te słynne co-pięćsetletnie pierniki... :)
  11. No, no... jeszcze parę osób z Waszego rocznika (lub ścisłych okolic) się odezwie i trzeba będzie wprowadzić pojęcie miotu świetlnego.
  12. Panasmaras

    Fotki 22"-ki :)

    Ciężko będzie z tym saskim pochodzeniem... Sprawdzę, czy może chociaż dziadek podpisywał volkslistę... Będzie się liczyło? ;)
  13. Noo, chłopie, toś się wkopał. Teraz zaczną zjeżdżać pielgrzymki astro-popaprańców żeby popatrzeć przez to cudeńko. Fotka z telepem i nocną mgłą szalenie klimatyczna. Czekamy na dalsze relacje!
  14. Panasmaras

    Fotki 22"-ki :)

    Napisałeś: Ale widzę, że miałeś na myśli Toć pewnie, że się czepiam, ale widzisz jaką różnicę robi mały przecinek? ;) :D Ależ oczywiście, że konstrukcja Pawła świetnie się komponuje z klimatem tego dworu, sama w sobie tez jest piękna. Dla mnie osobiście to jeden z najpiękniejszych teleskopów, jakie widziałem.
  15. Panasmaras

    Fotki 22"-ki :)

    Ho-ho, cóż za deklaracja... Owszem, Paweł nieźle się trzyma, ale czy od razu wygląda wspaniale...? Gwoli ścisłosci - klasycystycznych :P
  16. Panasmaras

    Fotki 22"-ki :)

    Piękny! Kurde, z tą światłosiłą, najdłuższy sensowny okular będzie musiał być w okolicach 25-26mm (pewnie Nagler 26 lub ES 25mm 100°). A i tak da powiększenie w okolicach 80x! PS co tam robi RDF? Nie byłoby lepiej tam dać coś w rodzaju Super Finder 80mm Lumicona?
  17. Wypraszam sobie! Nie jestem żadnym lokajem! Jestem kamerdynerem!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)