No - powiem szczerze, bez obwijania w bawełnę i zasypiania gruszek w popiele, że 5 września w godzinach porannych, Neksio naprawdę stanął na wysokości zadania. Nie spodziewałem się tego po nim, bo w sumie taki zwykły i taki pomarańczowy... A jednak! Neksio wychwycił detale księżycowej powierzchni z precyzją, jakiej chyba dotąd nie uzyskałem 8-calowym lustrem. Ładnie wyrysował wszystko i w jaśniejszych, mniej kontrastowych partiach - i w cieniach. To rzadko się zdarza, często kontrastowe obiekty na granicy terminatora są mocno masakrowane rozmyciami, poświatami itp. Zwróćcie uwagę, że tutaj nawet posteryzacja jest śladowa.
Trochę Neksiowi pomogłem kolimując go przed samymi zdjęciami - tak aby uzyskać możliwie centralne pierścienie dyfrakcyjne na minimalnie rozogniskowanym obrazie gwiazdy. Wiem że to uciążliwe - zwłaszcza teraz, gdy korektor zachodzi szybko mgłą bez odrośnika. Ale w takim wypadku można po prostu na chwilę go zasłonić pokrywką, mgiełka powinna się cofnąć. Za to efekt jest - no bo cudów nie ma. Jak jest kolimacja, to jest efekt. Z tego powodu podjęliśmy z Neksiem zobowiązanie, że będziemy się kolimować przed każdą sesją - tak jak to robią poważni astrofotograficy Srebrnego Globu...