Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Czy Betelgeza może eksplodować za naszego życia? Według nowych badań odpowiedź brzmi: tak
Autor: admin (31 Lipiec, 2023)
Jedna z najjaśniejszych i najbardziej znanych gwiazd na nocnym niebie, Betelgeza, znajduje się w gwiazdozbiorze Oriona i jest czerwonym nadolbrzymem, który od dawna fascynuje i intryguje astronomów. Jej niezwykłe zachowanie, takie jak okresowe zmiany jasności i rozmiaru, może zwiastować nadchodzący wybuch supernowej, zdarzenie, które byłoby jednym z najbardziej spektakularnych w obserwowalnym wszechświecie.
Betelgeza została sklasyfikowana jako czerwony olbrzym pod koniec swojego życia. Historia obserwacji tej gwiazdy sięga czasów Ptolemeusza, który opisał ją jako pomarańczowo-brązową, podczas gdy chińscy astronomowie widzieli ją jako żółtą. Ostatnio jednak zespół astronomów kierowany przez Hideyuki Sayo z Uniwersytetu Tohoku odkrył, że Betelgeza jest znacznie większa, niż wcześniej sądzono - ponad 1200 razy szerzej niż Słońce.
Ta niezwykła wielkość może oznaczać, że gigantycznej gwieździe może brakować paliwa węglowego. Spalanie węgla w jądrze jest jednym z ostatnich etapów życia gwiazdy przed jej wybuchem jako supernowa. Model stworzony przez Sayo i jego współpracowników pozwala symulować pulsacje, które zachodzą wewnątrz Betelgezy, i przewidywać, jak zmieni się jej jasność w przyszłości. Odkrycia te, w połączeniu z ostatnimi obserwacjami, które pokazują znaczące pociemnienie gwiazdy w ciągu ostatniego miesiąca, wywołały niepokój wśród astronomów.
Przy bliższym przyjrzeniu się życiu gwiazd, można zrozumieć, dlaczego Betelgeza może zbliżać się do swojego końca. Gwiazdy powstają z gazu, głównie wodoru i helu. Kiedy gaz zapada się, jądra wodoru łączą się, uwalniając energię. Jednak z czasem paliwo wodorowe wyczerpuje się, a gwiazda zaczyna spalać cięższe pierwiastki, takie jak węgiel. To powoduje, że gwiazda rozszerza się i zmienia kolor na czerwony, prowadząc ostatecznie do wybuchu supernowej.
Dalsze badania Betelgezy są niezbędne, aby z całą pewnością stwierdzić, czy jest to prekursor supernowej, czy tylko tymczasowa zmiana. Jednak najnowsza hipoteza naukowców z Uniwersytetu Tohoku sugeruje, że Betelgeza może być bliżej swojej supernowej niż wcześniej myślano. Jeśli okaże się to prawdą, może to stanowić wyjątkową okazję dla astronomów do badania procesów zachodzących podczas wybuchów supernowych w pobliskich galaktykach.
Czy Betelgeza eksploduje za naszego życia? Według nowych badań, odpowiedź może brzmieć: tak. To stawia astronomów na krawędzi odkrycia, które może zrewolucjonizować nasze zrozumienie życia i śmierci gwiazd. Betelgeza kontynuuje fascynowanie nas swoją tajemniczą naturą i obietnicą niewiarygodnego zjawiska, które może się rozegrać na naszych oczach.
Źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/czy-betelgeza-moze-eksplodowac-za-naszego-zycia-wedlug-nowych-badan-odpowiedz-brzmi-tak

 

Czy Betelgeza może eksplodować za naszego życia Według nowych badań odpowiedź brzmi tak.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczna erupcja wulkanu jako klucz do tajemnicy Ziemskiej kuli śnieżnej
Autor: admin (2023-07-31)
Ogromna erupcja wulkanu, która miała miejsce około 717 milionów lat temu, mogła być przyczyną jednego z najbardziej zagadkowych wydarzeń w historii naszej planety, znanego jako "Ziemskiej kuli śnieżnej". Odkrycie to rzuca nowe światło na procesy, które mogły doprowadzić do ekstremalnego ochłodzenia klimatu i pokrycia Ziemi lodowcami przez okres 57 milionów lat.
Naukowcy od dawna zastanawiają się, co mogło spowodować tak drastyczną zmianę w klimacie. Jednak najnowsze badania wskazują na gigantyczną erupcję wulkanu Franklin Large Igneous Province (LIP) w północnej Kanadzie.
Te erupcje były na tak dużą skalę, że obejmowały obszar przekraczający rozmiar Chin. Wyjątkowość Franklin LIP polega na tym, że lawa mogła przebić się przez skały bogate w minerały zawierające siarkę, a także na procesie wietrzenia, który usuwał dwutlenek węgla z atmosfery. W efekcie mogło to spowodować znaczne obniżenie temperatury na Ziemi.
Różnica w czasie działania aerozoli i wietrzenia jest kluczowa dla zrozumienia tego, co mogło doprowadzić do zdarzenia Snowball Earth. Aerozole działają szybko, tworząc efekt chłodzenia w ciągu miesięcy lub lat, podczas gdy wietrzenie jest wolniejszym procesem, który może trwać nawet miliony lat.
Dzięki analizie minerałów cyrkonu, zawierających śladowe ilości uranu i ołowiu, naukowcy ustalili, że erupcja Franklin LIP trwała ponad 2 miliony lat. Ta data jest zgodna z czasem, kiedy miało miejsce wydarzenie Ziemskiej kuli śnieżnej, co wskazuje na rolę wietrzenia w procesie ochłodzenia.
Wyniki badania stanowią znaczący krok naprzód w zrozumieniu, jak aktywność wulkaniczna wpływa na klimat naszej planety. Wyjaśnienie tej tajemnicy może również dostarczyć cennych informacji o dynamice Ziemi i jej zdolności do adaptacji do ekstremalnych zmian klimatycznych.
Badanie to nie tylko rzuca nowe światło na przeszłość naszej planety, ale również może pomóc w lepszym zrozumieniu, jak różne procesy geologiczne i atmosferyczne wpływają na klimat. W obliczu obecnych wyzwań związanych z globalnym ociepleniem, odkrycia te mogą mieć kluczowe znaczenie dla przyszłego zarządzania i ochrony naszego globalnego środowiska.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/gigantyczna-erupcja-wulkanu-jako-klucz-do-tajemnicy-ziemskiej-kuli-snieznej

Gigantyczna erupcja wulkanu jako klucz do tajemnicy Ziemskiej kuli śnieżnej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 2023 FW13 - nowy quasi-księżycowy satelita Ziemi
Autor: admin (31 Lipiec, 2023)
Asteroida 2023 FW13: nowy quasi-księżycowy satelita Ziemi, to ciekawe odkrycie, które zrewidowało nasze zrozumienie towarzyszących nam obiektów w Układzie Słonecznym. Odkrycie to miało miejsce 28 marca 2023 roku dzięki teleskopowi Pan-STARRS Survey Telescope na Hawajach, a jego obecność została potwierdzona przez kilka obserwatoriów.
Ta niewielka asteroida, o średnicy około 15 metrów, krąży wokół Słońca w tempie podobnym do Ziemi, ale jednocześnie zatacza swoiste kręgi wokół naszej planety, tworząc unikalną trajektorię. Dzięki tej wyjątkowej orbicie, 2023 FW13 zyskała określenie "quasi-księżyc" lub "quasi-satelita", w zależności od opinii różnych ekspertów.
Ciekawym aspektem odkrycia jest to, że symulacje wykazały, że asteroida ta towarzyszy Ziemi od co najmniej 100 lat p.n.e. i prawdopodobnie będzie kontynuowała to towarzyszenie do około 3700 r. n.e. Mimo swojej bliskości, nie ma ryzyka kolizji z Ziemią, co potwierdza jej stabilną i bezpieczną orbitę.
Odkrycie to nie jest tylko ciekawostką astronomiczną, ale ma również potencjalne znaczenie dla przyszłych misji kosmicznych. Astronomowie, tacy jak Richard Binzel z Massachusetts Institute of Technology, zwracają uwagę, że asteroidy takie jak 2023 FW13 mogą służyć jako "odskocznie" dla przyszłych misji na Marsa. Ze względu na stosunkowo małą prędkość statków kosmicznych w stosunku do takich obiektów, misje te mogą być bardziej dostępne i ekonomiczne.
W kontekście rosnącego zainteresowania eksploracją kosmosu, asteroida 2023 FW13 oferuje unikalny wgląd w potencjalne możliwości i wyzwania przyszłych misji. W miarę jak będziemy dążyć do zrozumienia i opanowania naszego miejsca w kosmosie, takie odkrycia będą kluczowym elementem w budowaniu naszej wiedzy i doświadczenia. To odkrycie służy jako przypomnienie, że Układ Słoneczny nadal kryje wiele tajemnic, a kontynuacja badań i obserwacji może prowadzić do fascynujących i nieoczekiwanych odkryć.
Źródło: Pixabay.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/asteroida-2023-fw13-nowy-quasi-ksiezycowy-satelita-ziemi

Asteroida 2023 FW13 - nowy quasi-księżycowy satelita Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida nas ocali? "Kosmiczny parasol" zniweluje globalne ocieplenie
2023-08-01. Mateusz Tomiczek
Uczeni z Hawajów zaproponowali ciekawą propozycję na zniwelowanie części skutków globalnego ocieplenia klimatu. Cała sprawa rozbija się o zmniejszenie ilości słonecznego promieniowania docierającego do naszej planety. Mielibyśmy osiągnąć to przy użyciu... parasolki.
Ze względu na szybkie ocieplanie się klimatu na naszej planecie naukowcy szukają różnych metod walki z tym postępującym zagrożeniem. Jednym z takich rozwiązań może być osłona słoneczna umieszczona w kosmosie, która ograniczy napływ promieni słonecznych do naszej planety i w efekcie spowoduje, że będzie ona musiała wypromieniować w przestrzeń mniej ciepła, aby warunki na jej powierzchni pozostały stabilne. Prowadzący prace István Szapudi głosi, że aby w najbliższych dziesięcioleciach zrealizować ten projekt powinniśmy natychmiast rozpocząć prace inżynieryjne nad "kosmiczną parasolką".
Ciężki ten parasol
Propozycja Szapudiego to blokująca promienie słońca osłona zakotwiczona do asteroidy na orbicie pomiędzy Ziemią a Słońcem. Choć sam pomysł przechwycenia przez osłonę ułamka promieniowania słonecznego, by obniżyć temperaturę planety nie jest nowy, to do tej pory nie był przez ekspertów rozważany na poważnie ze względu na dużą masę osłony, która miałaby wystarczającą powierzchnię. Masa musiałaby być duża ze względu na konieczność zrównoważenia siły grawitacji zarówno Słońca, jak i Ziemi oraz ze względu na konieczność opierania się ciśnieniu wytwarzanemu przez słoneczny wiatr.
Niestety nawet najlżejsze z rozważanych dotąd materiałów okazywały się zbyt kosztowne w transporcie na orbitę w wymaganej ilości. I tutaj ze swoim rozwiązaniem wchodzi Szapudi i jego zespół, gdyż w ich wariancie osłona słoneczna wcale nie musi być tak masywna. Ostatecznie dzięki zastosowaniu przeciwwagi z przechwyconej asteroidy masa osłony może być nawet 100 razy mniejsza od przewidywanej.
Jak zamontować "kosmiczny parasol"
Pierwotnym celem hawajskich uczonych było osiągnięcie zmniejszenia docierającego do naszej planety światła słonecznego 1,7 proc. Jest to szacunkowa wielkość pozwalająca na zahamowanie katastrofalnego wzrostu temperatur w najbliższej przyszłości. Osłona, która mogłaby to osiągnąć i pozostać na stabilnej orbicie między Słońcem a Ziemią musiałaby ważyć około 3,5 miliona ton (inne projekty osłon miały masę liczoną w setkach milionów ton).
3,5 miliona ton nadal znacznie przekracza zdroworozsądkowe limity wystrzeliwania rzeczy w kosmos, jednak jedynie 1 proc. tej masy (ok. 35 tys. ton) stanowiłaby sama osłona, którą musielibyśmy wysłać z Ziemi. Pozostałe 99 proc. stanowiłaby przeciwwaga w postaci przechwyconej asteroidy. Budowa takiej konstrukcji byłaby więc już dużo szybsza i łatwiejsza, oczywiście o ile udałoby się znaleźć i skierować na właściwą orbitę odpowiedni asteroidę (misja DART udowodniła, że mamy możliwości pozwalające na korektę orbit asteroid).
Jako że najpotężniejsze dzisiejsze rakiety mogą wynosić na orbitę tylko około 50 ton na raz, to osiągnięcie wymaganych 35 tys. ton materiału na osłonę może zająć trochę czasu. Mimo to przeszliśmy od czegoś, co było zupełnie niemożliwe do zrealizowania, do wariantu, który już tak całkiem niemożliwy nie jest. Jeśli dodatkowo uda się nam stworzyć lżejsze i bardziej odporne materiały, to masa ta dodatkowo uległaby pomniejszeniu.
Mateusz Tomiczek, dziennikarz Wirtualnej Polski
Źródło zdjęć: © Uniwersytet Hawajów
WPtech.
https://tech.wp.pl/asteroida-nas-ocali-kosmiczny-parasol-zniweluje-globalne-ocieplenie,6925873729383040a

Asteroida nas ocali Kosmiczny parasol zniweluje globalne ocieplenie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrycie ważnej cząsteczki węgla w Mgławicy Oriona to nowy przełom w badaniach przestrzeni międzygwiezdnej
Autor: admin (1 Sierpień, 2023)
W niezwykłych głębinach Mgławicy Oriona, znanego obiektu astronomicznego, pełnego pyłu i gazu, doszło do odkrycia, które może zrewolucjonizować nasze pojmowanie procesów chemicznych w kosmosie. Naukowcy zidentyfikowali tam ważną cząsteczkę węgla, zwaną metenem, czyli kationem metylu (CH3+). To odkrycie zaskoczyło środowisko naukowe, ponieważ nigdy wcześniej nie zaobserwowano tej substancji w przestrzeni międzygwiezdnej.
Meten, choć trudny do wykrycia poza naszym Układem Słonecznym, odgrywa kluczową rolę w chemii organicznej kosmosu. Uważa się, że jest jednym z głównych budulców bardziej złożonych cząsteczek węgla, które mają związek z powstawaniem życia w innych częściach galaktyki.
Odkrycie to stało się możliwe dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Jamesa Webba (JWST), którego niezrównana czułość w podczerwieni pozwoliła na badanie ośrodków międzygwiazdowych na zupełnie nowym poziomie. To właśnie JWST wykrył CH3+ w dysku pyłowo-gazowym otaczającym młodą gwiazdę, czerwonego karła o nazwie d203-506. Dysk ten jest typowym miejscem powstawania młodych gwiazd i innych obiektów, takich jak planety czy asteroidy.
To odkrycie nie tylko potwierdza wyjątkową skuteczność i czułość JWST, ale również ma głębokie znaczenie dla naszego rozumienia procesów, które doprowadziły do powstania naszego Układu Słonecznego oraz życia na Ziemi. Jak podkreśla astronom Marie-Aline Martin-Drumel z University of Paris-Saclay, odkrycie CH3+ w Mgławicy Oriona jest kamieniem milowym w badaniach nad chemią międzygwiezdną.
To przełomowe odkrycie przyczynia się do rosnącego zrozumienia, jak wyjątkowe i złożone są procesy zachodzące w kosmicznej przestrzeni. Otwiera nowe drogi badawcze i pozwala naukowcom patrzeć na wszechświat z nowej perspektywy, rozumiejąc nie tylko niezwykłą różnorodność obiektów kosmicznych, ale także procesy, które mogą prowadzić do powstawania życia w najbardziej odległych i nieznanych zakątkach wszechświata.
Źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/odkrycie-waznej-czasteczki-wegla-w-mglawicy-oriona-nowy-przelom-w-badaniach-przestrzeni

Odkrycie ważnej cząsteczki węgla w Mgławicy Oriona to nowy przełom w badaniach przestrzeni międzygwiezdnej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA utraciła kontakt z Voyager 2. Sonda przestała przesyłać dane na Ziemię
2023-08-01. Autor: kw/dd Źródło: NASA, Universe Today, tvnmeteo.pl

Sonda Voyager 2 od połowy wieku mknie w przestrzeń kosmiczną i poszerza naszą wiedzę na jej temat. Jednak jak podała NASA, od kilkunastu dni naukowcy nie są w stanie skontaktować się z urządzeniem. Okazuje się, że winna za to jest antena, a dokładniej - jej niewłaściwe ustawienie. Na kiedy planowane jest przywrócenie łączności?

"Utrata kontaktu ze statkiem kosmicznym to największy koszmar każdej misji kosmicznej. W najlepszym przypadku udaje się go od razu odzyskać. W najgorszym - nigdy więcej nie słyszymy o sprzęcie" - przekazała NASA w komunikacie. Jak dodano, inżynierowie stracili połączenie z sondą 21 lipca. Teraz muszą poczekać na rozwój wydarzeń.
Nie trafiają w Ziemię
Według ostatnich informacji, sonda znajdująca się w odległości prawie 20 miliardów kilometrów od Ziemi, miała się całkiem dobrze. Co więc mogło się stać? Prawdopodobnie urządzenie nieustannie wysyła wszelkiego rodzaju komunikaty z powrotem na Ziemię. Problem w tym, że strumień danych zaczął uciekać w przestrzeń kosmiczną, zamiast kierować się na nas. Stało się tak, ponieważ sonda przechyliła swoją antenę o zaledwie dwa stopnie. Tym samym utraciła kontakt z Deep Space Network, siecią dużych anten zarządzaną przez Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL) NASA.
Okazuje się jednak, że antena nie przechyliła się z powodu uderzenia jakiegoś obiektu czy podlegania siłom promieniowania kosmicznego. Stało się tak przypadkiem, w wyniku interpretacji serii zaplanowanych przez inżynierów poleceń.
"Na szczęście nie wszystko jest stracone" - pociesza NASA. Voyager 2 jest zaprogramowany tak, by resetować się kilka razy w roku. Proces jest odbierany jako chwilowa, krótkotrwała przerwa w pobieraniu danych. Co prawda do kolejnego resetu zostało jeszcze trochę czasu (jest zaplanowany na 15 października), ale naukowcy zamierzają cierpliwie poczekać na przywrócenie łączności. Ponieważ żadne potencjalne niebezpieczeństwa sondzie nie zagrażają, będzie kontynuować swój lot w przestrzeń poza Układem Slonecznym, tylko bez kontroli zespołu inżynierów.
Niemal pół wieku misji
Sonda Voyager 2 i jej bliźniaczka Voyager 1 rozpoczęły swoją misję w 1977 roku i przez te wszystkie lata dokonały ogromnych odkryć dotyczących odległych obszarów Układu Słonecznego, a po przekroczeniu heliopauzy (strefy, w której kończy się oddziaływanie wiatru słonecznego, umownie krańca Układu Słonecznego) - także i nieznanej przestrzeni naszej galaktyki. Dzięki obrazom i danym, które dostarczają, kształtują nowy sposób patrzenia na najbliższą nam część Wszechświata.
Sonda jest tak daleko, że obecnie na odebranie zebranych przez nią danych trzeba czekać około 17,5 godziny. Wraz z jej oddalaniem się od naszej planety, czas oczekiwania się wydłuża.
Oba urządzenia obrały bardzo różne trajektorie. Mimo upływu lat wciąż mają wystarczającą moc, by działać. Prawdopodobnie do 2025 roku będą w stanie przesyłać nam dane o swoim otoczeniu z pełną mocą. Jednak inżynierom pracującym nad projektem prawdopodobnie udało się znaleźć sposób, by przedłużyć ich życie o kolejne kilka lat. Dopiero gdy ich rezerwy pokładowe się wyczerpią, sondy zamilkną. Trwający obecnie brak łączności Voyagera 2 daje inżynierom przedsmak tego, jak może wyglądać codzienność bez ich obecności.
Autor:kw/dd
Źródło: NASA, Universe Today, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA/JPL-Caltech
Artystyczna wizja sondy Voyager w dalekim kosmosieNASA/JPL-Caltech
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/nasa-utracila-kontakt-z-voyager-2-sonda-przestala-przesylac-dane-na-ziemie-7273724

NASA utraciła kontakt z Voyager 2. Sonda przestała przesyłać dane na Ziemię.jpg

NASA utraciła kontakt z Voyager 2. Sonda przestała przesyłać dane na Ziemię2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska zaangażowana w budowę pierwszej komercyjnej stacji kosmicznej? Trwają rozmowy
2023-08-01.
W poniedziałek (tj. 30 lipca br.) przedstawiciel firmy Axiom Space - Tejpaul Bhatia, Chief Revenue Officer, odbył spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Rozwoju i Technologii, odwiedził siedzibę Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) oraz rozmawiał z reprezentantami polskiego sektora kosmicznego. Resort rozwoju poinformował, że tematem spotkań była współpraca Polski z amerykańską firmą przy budowie pierwszej komercyjnej stacji kosmicznej.
30 lipca br. Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało, że w siedzibie resortu wiceminister Kamila Król odbyła spotkanie z przedstawicielem firmy Axiom Space - Tejpaulem Bhatią, pełniącym funkcję Chief Revenue Officer. Jak poinformowano w komunikacie, rozmowy dotyczyły współpracy polskiego sektora kosmicznego z Axiom Space przy budowie pierwszej komercyjnej stacji kosmicznej.
W następnej kolejności Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) opisała, że Tejpaul Bhatia odwiedził warszawską siedzibę agencji gdzie dyskutowano o możliwej współpracy oraz wsparciu polskich firm w dostępie do amerykańskiego łańcucha dostaw. Zaprezentowano mu także cele oraz plany związane z długookresową współpracą w sektorze kosmicznym z USA, w tym NASA, JPL i podmiotami komercyjnymi o strategicznym znaczeniu.
W spotkaniach b2b z przedstawicielem firmy Axiom udział wzięli reprezentanci pięciu polskich podmiotów: Creotech Instruments S.A., KP Labs, N7 Space, PIAP Space oraz Łukasiewicz - ILOT.
W kwestii współpracy Polski z firmą Axiom Space warto przypomnieć, że podczas wizyty Billa Nelsona, będącego szefem NASA w Polsce, która miała miejsce na początku czerwca br. poinformował on, że prowadzone są obecnie negocjacje właśnie z Axiom Space, aby Sławosz Uznański (obecnie rezerwowy astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej) wziął udział w misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS).
Axiom Space to firma, która organizuje komercyjne loty na ISS przy pomocy technologii SpaceX (system nośny oraz kapsuła załogowa). Pierwszy taki lot został przeprowadzony 8 kwietnia 2022 r. i wówczas cele naukowo-edukacyjne załogi polegały na przeprowadzeniu 25 eksperymentów dotyczących m.in. zbadania wpływu lotów kosmicznych na starzejące się komórki, kondycję serca oraz tkanki rdzeniową i mózgową. W drugim prywatnym locie o nazwie Ax-2 wzięło udział dwóch astronautów ze Stanów Zjednoczonych i dwóch członków załogi z Królestwa Arabii Saudyjskiej.
Źródło: Ministerstwo Rozwoju i Technologii/Polska Agencja Kosmiczna/Space24.pl
Fot. Ministerstwo Rozwoju i Technologii
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska-zaangazowana-w-budowe-pierwszej-komercyjnej-stacji-kosmicznej-trwaja-rozmowy

 

Polska zaangażowana w budowę pierwszej komercyjnej stacji kosmicznej Trwają rozmowy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lockheed Martin stworzy dla NASA rakietę nuklearną, która zabierze ludzi na Marsa
autor: tallinn (2023-08-01)
NASA i DARPA wybrały firmę Lockheed Martin do opracowania statku kosmicznego z jądrowym termicznym silnikiem rakietowym. Zademonstrowanie funkcjonalności technologii planowane jest nie później niż w 2027 roku, a w przyszłości odegra ważną rolę w misjach na Marsa. Jądrowy silnik cieplny jest idealny do misji dalekiego zasięgu, ponieważ wymaga mniej paliwa i pozwala statkom kosmicznym osiągnąć większe prędkości, zasięgi i zwrotność.
Projekt ten, znany jako Demonstration Rocket for Flexible Circumlunar Operations (DRACO), został ogłoszony w styczniu. W ramach inicjatywy BWX Technologies dostarczy reaktor i paliwo do silnika jądrowego.
Jądrowy napęd termiczny (NTP) ma wiele zalet w porównaniu z rakietami chemicznymi. NTP jest od 2 do 5 razy wydajniejszy, umożliwiając statkom podróżowanie szybciej i dalej z większą manewrowością. Zmniejszenie zapotrzebowania na paliwo pozwala zwolnić miejsce na przechowywanie sprzętu naukowego oraz innych niezbędnych materiałów i zasobów. Jądrowe silniki odrzutowe ułatwiają również zmianę trajektorii statku, co otwiera możliwości scenariuszy przerwania misji i szybszego powrotu na Ziemię w razie potrzeby. Wszystko to sprawia, że wykorzystanie napędu jądrowego może być idealną opcją na wyprawę na Marsa.
System NTP wykorzystuje reaktor jądrowy do podgrzewania paliwa wodorowego do bardzo wysokich temperatur. Ten ogrzany gaz jest kierowany przez dyszę silnika, tworząc ciąg dla statku kosmicznego. Do ogrzewania wykorzystuje się wysokiej jakości nisko wzbogacony uran (HALEU) i superzimny gaz, taki jak ciekły wodór. Gdy gaz się nagrzewa, szybko się rozszerza i wytwarza ciąg, umożliwiając statkowi kosmicznemu poruszanie się wydajniej niż konwencjonalne silniki spalinowe.
NASA i DARPA planują zapobiegać wyciekom radioaktywnym do atmosfery ziemskiej poprzez ustanowienie środków bezpieczeństwa dla jądrowego statku kosmicznego. Nie uruchomią reaktora jądrowego, dopóki statek nie osiągnie „jądrowo bezpiecznej orbity”. Oznacza to, że ewentualne zdarzenia wystąpią poza strefą, w której mogą zaszkodzić Ziemi. Agencje planują demonstrację takiego statku kosmicznego w 2027 roku. Statek zostanie wystrzelony za pomocą konwencjonalnej rakiety, po czym osiągnie „odpowiednie miejsce” na niskiej orbicie okołoziemskiej i włączy silnik.
Reaktory jądrowe prawdopodobnie odegrają kluczową rolę w zabezpieczeniu przyszłych siedlisk marsjańskich. NASA rozpoczęła testowanie małych i przenośnych wersji tej technologii w 2018 roku.
Źródło: Pixabay.com
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/lockheed-martin-stworzy-dla-nasa-rakiete-nuklearna-ktora-zabierze-ludzi-na-marsa

Lockheed Martin stworzy dla NASA rakietę nuklearną, która zabierze ludzi na Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełnia i superksiężyc 2023. Co to za zjawisko na niebie?

2023-08-01. Dawid Szafraniak
Pełnia Księżyca to cykliczne zjawisko, które z jednej strony przyciąga uwagę obserwatorów, a z drugiej pobudza nas do myślenia nad jego wpływem na ludzkie życie na Ziemi. Dodajmy do tego Superksiężyc i mamy przepis na istny spektakl na nocnym niebie. Czym jednak jest pełnia i Superksiężyc oraz jak wpływają na naszą planetę?

 Kiedy będzie pełnia? Wyjątkowy sierpień
Sierpień to w tym roku miesiąc wyjątkowy. Jednym z powodów jest to, że w jego trakcie aż dwukrotnie wystąpi pełnia Księżyca i tzw. Superksiężyc. To wyjątkowe zjawiska, a pojawienie się ich dwa razy w ciągu miesiąca zdarza się raz na 33 miesiące. Średnio dwa Superksiężyce jednego miesiąca można zaobserwować 44 razy w ciągu 100 lat. Brzmi zachęcająco?
Zdecydowanie tak. Zanim jednak przystąpimy do obserwacji tego zjawiska (w Polsce 1 sierpnia o 21:03 i 31 sierpnia o 3:37), warto dowiedzieć się więcej na jego temat. Mowa w zasadzie o dwóch zjawiskach, bo będzie to jednocześnie pełnia Księżyca i Superksiężyc. Czym cechują się te dwie rzeczy i co o nich wiemy?
Pełnia Księżyca - co to jest i kiedy występuje?
Pełnia Księżyca to jedna z faz, podczas której Księżyc znajduje się po stronie przeciwnej do Słońca względem Ziemi. Jak czytamy w definicji Encyklopedii PWN, pełnia Księżyca występuje, gdy długości ekliptyczne Słońca i Księżyca różnią się o 180 stopni. Oznacza to, że pełen Księżyc widzimy, gdy ten swoim położeniem jest w pełnej opozycji do Słońca. Dzięki temu widoczna strona Księżyca jest w całości oświetlona, a jego tarcza przypomina koło.
Jak często występuje pełnia Księżyca? Okres oczekiwania na pełnię wynosi 29 dni, 12 godzin, 44 minuty i 3 sekundy. Jak łatwo się domyślić, średnio zauważyć można jedną pełnię Księżyca w miesiącu. Nie jest to jednak niepodważalna zasada, bo zdarzają się wyjątki. Może być tak, że w ciągu miesiąca zobaczymy aż dwie pełnie. Tak jest na przykład teraz w sierpniu. Pierwsza pełnia i Superksiężyc przypada na 1 sierpnia, drugi raz to zjawisko będzie widoczne 31 sierpnia.
Z drugiej strony może się zdarzyć tak, że w danym miesiącu pełni Księżyca nie będzie. Mowa tutaj o lutym, czyli najkrótszym miesiącu w roku. Ostatni raz brak pełni Księżyca miał miejsce w 2018 roku. Zdecydowanie częściej przytrafiają nam się dwie pełnie w ciągu jednego miesiąca.


 Czy pełnia Księżyca wpływa na człowieka?
Wpływ pełni Księżyca na nasze codzienne życie nie jest do końca zbadany. Spotkać można wiele mniej lub bardziej abstrakcyjnych teorii, jednak większość z nich nie ma kompletnie żadnego poparcia w badaniach. Czasem przeprowadzone eksperymenty dotyczą natomiast zbyt niewielkiej liczby osób. Tak było w przypadku badania wpływu pełni Księżyca na epizody maniakalne u osób cierpiących na chorobę afektywną dwubiegunową.
Jest jednak pewien obszar, który sprawdzono dość dokładnie. Chodzi o nasz sen. Okazuje się, że pełnia Księżyca wpływa na to, jak śpimy. U grupy kontrolnej z różnych kontynentów stwierdzono krótszy czas snu podczas pełni (blisko 20 minut krócej). Skróceniu uległ też czas fazy snu głębokiego (nREM) o około 30%. Oznacza to, że wpływ pełni Księżyca istnieje - choć nie w tak dużym stopniu, jak moglibyśmy to sobie wyobrażać.
Czym jest Superksiężyc i co to za zjawisko?
Superksiężyc to potoczna nazwa, którą przyjęto się nazywać Księżyc w pełni, który na dodatek znajduje się najbliżej Ziemi spośród wszystkich punktów swojej orbity. Nazywa się to syzygijnym perygeum orbity, a efekt potrafi wprawić w podziw. Szacuje się, że Superksiężyc wydaje się wówczas większy o 14% i świeci nawet 30% jaśniej. Terminu "Superksiężyc" po raz pierwszy użyto w 1979 roku, a jego autorstwo przypisuje się astronomowi Richardowi Nolle.

Jak wygląda sprawa z faktyczną odległością Superksiężyca od Ziemi? Trzeba przyznać, że różnica względem największej odległości jest całkiem spora. Apogeum Księżyca (największa odległość od Ziemi) to 406 700 kilometrów, podczas gdy Superksiężyc zbliża się do Ziemi na 363 603 kilometry - właśnie taką odległość osiągnie Superksiężyc 31 sierpnia 2023 roku.

Superksiężyc i pełnia - co to jest? /Zhou Guoqiang/Xinhua News/East News /East News

INTERIA.
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-pelnia-i-superksiezyc-2023-co-to-za-zjawisko-na-niebie,nId,6937375

Pełnia i superksiężyc 2023. Co to za zjawisko na niebie.jpg

Pełnia i superksiężyc 2023. Co to za zjawisko na niebie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce tak niespokojne nie było aż od 20 lat. Naukowcy biją na alarm. Co nam grozi?
2023-08-01.
Tak dużej aktywności słoneczniej nie notowano od 20 lat. Naukowcy ostrzegają, że jeśli spełni się czarny scenariusz, to wybuch na Słońcu może nas pozbawić prądu i łączności oraz zniszczyć wszelkie urządzenia elektroniczne.
Aktywność słoneczna systematycznie rośnie i to znacznie szybciej niż wynikało to z ostatnich prognoz naukowców z NASA. Zaskakuje zarówno liczba ciemnych plam, czyli obszarów aktywnych, jak i siła wybuchów, które produkują. Nie było tak od 2003 roku.
Wszystko wskazuje na to, że szczyt aktywności słonecznej nadejdzie szybciej niż w 2025 roku, w dodatku będzie silniejszy niż wcześniej przewidywano, a to bardzo niepokojące informacje.
Niebezpieczne „czarne piegi” na Słońcu
Na obrazach z sond kosmicznych najbliższa nam gwiazda wygląda jakby była pokryta piegami. Jest ich kilkanaście. To obszary aktywne (zwane plamami), które nie tylko generują rozbłyski promieniowania rentgenowskiego, ale również wyrzucają gigantyczne ilości plazmy w przestrzeń kosmiczną.
Jedne plamy zmniejszają się zanikają, a inne powiększają się. Niektóre są wielokrotnie większe od Ziemi. Pochodzące z nich impulsy ekstremalnego promieniowania ultrafioletowego jonizują górne warstwy ziemskiej atmosfery.
Powodują przy tym częste przerwy w odbiorze fal krótkich. Incydenty związane z zakłóceniami łączności telekomunikacyjnej mają charakter regionalny i w ostatnim czasie zdecydowanie się nasilają. Praktycznie codziennie mamy zakłócenia fal radiowych klasy R1.
Czeka nas powtórka z 1859 roku?
Gdyby jedna z takich olbrzymich plam znajdowała się w środkowej części słonecznej tarczy, naprzeciw Ziemi i doszło w niej do wybuchu skierowanego w naszą stronę. To istnieje zagrożenie, że gigantyczne ilości słonecznej plazmy dotarłyby do ziemskich biegunów magnetycznych.
Wówczas grozi nam niezwykle silna burza geomagnetyczna, której efektem będą spektakularne zorze polarne, w skrajnym przypadku widoczne niemal na całej planecie, daleko od obszarów polarnych. To świadczyłoby o bardzo poważnym zagrożeniu.
Mogłoby się to skończyć dla ludzkości tragicznie, znacznie gorzej niż we wrześniu 1859 roku, gdy miało miejsce tzw. zjawisko Carringtona. Wiatr słoneczny dotarł do ziemskich biegunów magnetycznych w ciągu niecałych 20 godzin, a więc 2-3 razy szybciej niż zazwyczaj.
Doszło do zakłóceń i awarii w sieci telegraficznej w Europie i Ameryce Północnej. Zorze polarne, zwykle widoczne nad obszarami polarnymi, tym razem obserwowano niemal na całym świecie, nawet w krajach położonych w pobliżu równika.
Ludzkość nie dysponowała wówczas urządzeniami, które mogłyby odnotować tego typu zdarzenie. Nie miało ono też większego wpływu na normalne funkcjonowanie społeczeństwa, bo nie istniała wówczas żadna powszechna elektronika, a pierwsza na świecie sieć elektroenergetyczna na wysoką skalę powstała dopiero przeszło 20 lat później.
Mógłby nastąpić reset cywilizacji
Dobry przykład, jak groźny może być olbrzymi rozbłysk na Słońcu, mieliśmy w 1989 roku. Podczas burzy magnetycznej w marcu i sierpniu doszło do awarii sieci energetycznej w kanadyjskim stanie Quebec. 6 milionów odbiorców nie miało prądu przez 9 godzin, w dodatku pracę musiała przerwać główna kanadyjska giełda papierów wartościowych, co przyniosło gigantyczne straty finansowe.
Dzisiaj, gdy nasze codzienne życie, od transportu po łączność, uzależnione jest od energii elektrycznej, skutki takiego zjawiska, jak w 1859 roku, byłyby katastrofalne. Naukowcy sądzą, że przy odpowiednio silnej burzy magnetycznej, powstałej po wybuchu na Słońcu, uszkodzenie sieci energetycznej może objąć nawet całe kraje.
Setki milionów odbiorców straciłoby prąd na całe tygodnie, a nawet miesiące. W skrajnych przypadkach przywracanie dostaw energii trwałoby kilka lat. Naprawa całych systemów energetycznych byłaby niezwykle czasochłonna i kosztowna. Według szacunków niemieckiej firmy ubezpieczeniowej Allianz straty materialne takiego zdarzenia mogłyby sięgać nawet bilionów dolarów.
To może się okazać gorsze dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa niż odbudowa po przejściu tornada czy nawet największej powodzi. Zjawiska te dotykają miasta, regiony i kraje, zaś wpływ Słońca obejmuje całe kontynenty, całą naszą planetę jednocześnie.
Coraz mniej czasu na przygotowania
Naukowcy kilkukrotnie obserwowali za pomocą sond kosmicznych gigantyczne burze na powierzchni Słońca, jednak te największe szczęśliwie nie były skierowane ku Ziemi. Należy jednak zakładać, że w przyszłości olbrzymia chmura plazmy nas nie ominie, a wówczas kataklizm jest gotowy.
Mając na uwadze 11-letni cykl słoneczny, obecnie znajdujemy się w trakcie cyklu wzrostowego. Do 2025 roku czeka nas kolejne maksimum aktywności Słońca. To oznacza, że w najbliższych latach sytuacja może się skomplikować. Aby lepiej poznać naszą gwiazdę i opracować skuteczne metody ochrony mamy już bardzo niewiele czasu.
Słońce bezustannie obserwowane jest przez kilka sond kosmicznych. Jedną z nich jest Solar Dynamics Observatory (SDO), która każdego dnia gromadzi aż 1,5 TB danych. Specjaliści mozolnie analizują te informacje pod kątem kosmicznych prognoz pogody, których zadaniem jest informowanie o możliwych zagrożeniach dla sond kosmicznych, satelitów czy samolotów.
Jednak to zbyt mało, aby można było poczuć się bezpiecznie. Dlatego astronomowie z Uniwersytetu Stanforda pracują już nad inteligentnym systemem wyposażonym w specjalne algorytmy, które sprawią, że będzie on przygotowywał precyzyjne prognozy, na podstawie całej masy danych, a także uczył się, zbierał potrzebne doświadczenie i polepszał swoją skuteczność.
Sztuczna inteligencja będzie pracowała na podstawie określonych wzorów, a swoją wiedzę będzie czerpała z bazy ponad 2 tysięcy regionów, które obecnie obserwowane są przez sondę SDO. Efektem pracy systemu ma być niezwykle szybka i szczegółowa prognoza dotycząca nadchodzących wybuchów i rozbłysków słonecznych.
Takie rozwiązanie jest bardzo istotne dla normalnego funkcjonowania naszej cywilizacji, gdyż pozwoli nam to odpowiednio wcześniej zabezpieczyć się przed nadciągającym kosmicznym kataklizmem i, tym samym, maksymalnie ograniczyć jego skutki.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
Tak wygląda słoneczna protuberancja. Fot. NASA.
Tak wyglądało Słońce wraz z ciemnymi plamami w poniedziałek. Fot. NASA / SDO.
Tak wyglądało Słońce w poniedziałek. Fot. NASA / SDO
Tak wygląda wyrzut słonecznej materii. Fot. NASA.
Słońce ma potężną moc i wpływ na Ziemię. Fot. Pixabay.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2023-08-01/slonce-tak-niespokojne-nie-bylo-az-od-20-lat-naukowcy-bija-na-alarm-co-nam-grozi/

Słońce tak niespokojne nie było aż od 20 lat. Naukowcy biją na alarm. Co nam grozi.jpg

Słońce tak niespokojne nie było aż od 20 lat. Naukowcy biją na alarm. Co nam grozi2.jpg

Słońce tak niespokojne nie było aż od 20 lat. Naukowcy biją na alarm. Co nam grozi3.jpg

Słońce tak niespokojne nie było aż od 20 lat. Naukowcy biją na alarm. Co nam grozi4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japonia: kolejny lądownik spróbuje osiąść na Księżycu
2023-08-01. Mateusz Mitkow
Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) przygotowuje się do rozpoczęcia misji księżycowego lądownika SLIM (Smart Lander for Investigating Moon), który ma wyruszyć w swoją misję już pod koniec przyszłego miesiąca na pokładzie systemu nośnego H-IIA, stworzonego przez firmę Mitsubishi. Urządzenie SLIM przeprowadzi pierwszą próbę załogowego lądowaniu na Księżycu, za którą odpowiedzialna będzie JAXA. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu próbę taką podjął lądownik prywatnej firmy z Japonii (Hakuto-R), który niestety nie zdołał wykonać swojego zadania.
Przed Japonią kolejna próba bezzałogowego lądowania na powierzchni Srebrnego Globu. W kwietniu br. byliśmy świadkami misji prywatnego lądownika Hakuto-R, opracowanego przez firmę ispace, który niestety rozbił się o Księżyc. Podczas ostatniego etapu misji utracono kontakt z urządzeniem, co wynikało z błędu dotyczącego oprogramowania. Tym razem próbę podejmuje agencja kosmiczna Japonii - JAXA, która pod koniec sierpnia br. przeprowadzi start rakiety H-IIA, mający na celu wyniesienie w przestrzeń kosmiczną pojazdu SLIM (Smart Lander for Investigating Moon). Jego zadaniem będzie przede wszystkim zademonstrowanie dokładnych technik przyziemienia małego lądownika na naturalnym satelicie Ziemi, które utorują drogę dla przyszłych misji eksploracyjnych.
Opisywany lądownik, znany także jako "Moon Sniper", o masie startowej 590 kg (210 kg w momencie przyziemienia), 2,4 m wysokości oraz 2,7 m szerokości został zaprojektowany z myślą o precyzyjnym lądowaniu na Księżycu, przy jednoczesnym zmniejszenia rozmiaru i wagi sprzętu używanego podczas tego typu misji. Ma to pomóc w uczynieniu trudniejszych obszarów do przyziemienia urządzeń eksploracyjnych bardziej dostępnymi. JAXA postara się, aby SLIM wylądował w odległości 100 m od punktu docelowego, znajdującego się na obszarze krateru Shioli (o szerokości 300 m). Wybór ten został dokonany na podstawie danych obserwacyjnych z japońskiego orbitera SELENE (Kaguya), który został wystrzelony w 2007 r.
Innymi celami misji SLIM, dzięki którym japońska agencja kosmiczna stara się przyczynić do rozwoju zdolności wykonywania przyszłych misji eksploracji Księżyca, a także innych planet Układu Słonecznego są m.in. wzrost poziomu dokładności nawigacji oraz opracowanie wysoce wydajnego sprzętu do obserwacji terenu. W związku z tym SLIM zostanie wyposażony w radar lądowania, nawigację dopasowującą obraz i systemy wykrywania przeszkód, a także wielozakresową kamerę do badania lokalnego środowiska mineralogicznego. Dodatkowo, aby zamortyzować uderzenie podczas lądowania, zastosowano odporną na zgniatanie podstawę z pianki aluminiowej.
Jeśli SLIM zadziała zgodnie z planem, Japonia może stać się czwartym krajem, który wyląduje na powierzchni Srebrnego Globu, po Stanach Zjednoczonych, Rosji oraz Chinach. Warto także pamiętać, że do tego grona państw starają się dołączyć Indie, które rozpoczęły kilka tygodni temu swoją misję księżycową - Chandrayaan-3, której sukces będzie oznaczać co najwyżej piąte miejsce w tym rankingu dla Japonii. Etap lądowania na Księżycu powinien odbyć się pod koniec sierpnia br., czyli mniej więcej w tym samym czasie, kiedy start japońskiej misji niewielkiego lądownika SLIM. Końcówka sierpnia zapowiada się zatem bardzo interesująca.
Trzeba jednak podkreślić, że jak pokazały ostatnie lata, przyziemienie na powierzchni naturalnego satelity Ziemi nie zalicza się do łatwych misji, czego przykładem jest również wspomniany wcześniej japoński lądownik Hakuto-R, który był owocem pracy prywatnej firmy ispace. Na pokładzie sondy znajdowały instrumenty badawcze oraz dwa łaziki. Jak poinformowała firma po porażce, procedury lądowania działały prawidłowo, z kolei w wyniku błędu oprogramowania utracono kontakt z urządzeniem i Hakuto spadł z wysokości ok. 5 km i tym samym po prostu rozbił się o powierzchnię Księżyca.
Zarówno JAXA oraz indyjska agencja kosmiczna (ISRO) przekonują, iż są do tego odpowiednio przygotowane oraz, że nie powielą błędów innych podmiotów. Pozostaje zatem trzymać kciuki, żeby obie misje się udały i żeby krajów, które mogą wykonywać takie przedsięwzięcia było coraz więcej. To właśnie dzięki takim projektom będziemy mogli wznosić zdolności eksploracyjne na jeszcze wyższy poziom i tym samym odpowiadać na pytania, które od lat nurtują naukowców.
Koncepcja artystyczna lądownika SLIM na Księżycu.
Fot. Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA)
Fot. JAXA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/japonia-kolejny-ladownik-sprobuje-osiasc-na-ksiezycu

Japonia kolejny lądownik spróbuje osiąść na Księżycu.jpg

Japonia kolejny lądownik spróbuje osiąść na Księżycu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jego poprzednia firma utopiła Titana, teraz zamierza wysłać ludzi w kosmos

2023-08-01. Daniel Górecki
Od katastrofy łodzi podwodnej Titan, na pokładzie której zginęło pięć osób, minął dosłownie miesiąc, a współzałożyciel OceanGate informuje o ambitnych planach swojej firmy - chodzi o wysłanie 1000 osób w kosmos, a konkretniej na Wenus.

Wygląda na to, że katastrofa łodzi podwodnej Titan i dramatyczna międzynarodowa akcja ratunkowa nie wpłynęły w żaden sposób na plany nowej firmy współzałożyciela OceanGat - Humans2Venus, a przynajmniej tak wynika z wywiadu, jakiego udzielił on portalowi Insider. Guillermo Söhnlein uważa, że niedawna tragedia nie powinna zniechęcać ludzi do dalszych prób dotarcia do dna oceanu w jednostkach podobnych do Titana oraz innych przełomowych misji:

Zapomnij o OceanGate. Zapomnij o Titanie. Zapomnij o Stocktonie. Ludzkość może być na skraju wielkiego przełomu i nie skorzystać z niego, ponieważ jako gatunek zostaniemy zamknięci i zepchnięci z powrotem do status quo
mówi w wywiadzie.

Od dna oceanu po kosmos. Ambitne plany OceanGate
Dlatego osobiście ma jeszcze większe i ambitniejsze plany, a mianowicie zdradził, że do 2050 roku chce wysłać 1000 osób w kosmos, a mówiąc precyzyjniej w atmosferę Wenus. Jak przekonuje w rozmowie z dziennikarzem Insidera, zdaje sobie sprawę z faktu, że jako najcieplejsza planeta Układu Słonecznego, Wenus nie jest najbardziej sprzyjającym dla ludzi środowiskiem, ale jednocześnie powołuje się na badania wskazujące, że obszar 50 km nad jej powierzchnią "teoretycznie pozwoliłby ludziom przetrwać".
Myślę, że jest to mniej ambitne niż umieszczenie miliona ludzi na powierzchni Marsa do 2050 roku
twierdzi Söhnlein.

Uważa on, że ludzie mogliby żyć w tym obszarze, gdyby udało się zaprojektować stację kosmiczną w taki sposób, aby wytrzymała działanie kwasu siarkowego. I choć eksploracja kosmosu to ostatnio gorący temat i w normalnych warunkach podobne propozycje spotkałyby się z dużym entuzjazmem, wydaje się, że zapowiedzi Söhnleina nie mogły paść w gorszym momencie.

Mimo że rozstał się z OceanGate w 2013 roku, to w sprawie katastrofy Titana (na pokładzie którego znajdował się też drugi z założycieli, Stockton Rush) toczy się właśnie śledztwo, a informacje sugerujące, że firma mogła świadomie przez lata ignorować zagrożenie, nie wyglądają w tym kontekście najlepiej.
Przypominamy, że były pracownik OceanGate miał informować przełożonych o wadach kadłuba z włókna węglowego i nalegać na certyfikację ze strony zewnętrznej agencji, ale zamiast tego jego ostrzeżenia zostały zignorowane, a on sam zwolniony. Guillermo Söhnlein wydaje się jednak przechodzić nad tym do porządku dziennego, przekonując, że odkrywcy muszą podejmować skalkulowane ryzyko w przedsięwzięciach przesuwających granice. Pytanie tylko, czy faktycznie uda się ich znaleźć aż 1000?

Od dna oceanu po kosmos. Ambitne plany OceanGate /OceanGate /123RF/PICSEL

INTERIA.
https://geekweek.interia.pl/podroze/news-jego-poprzednia-firma-utopila-titana-teraz-zamierza-wyslac-l,nId,6937350

Jego poprzednia firma utopiła Titana, teraz zamierza wysłać ludzi w kosmos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To odkrycie jest jednym, wielkim znakiem zapytania. Tylko skąd w kosmosie wziął się pytajnik?
2023-08-01.
Maciej Gajewski
AUTOR

W sensie dosłownym. Nie jest to żadna przenośnia, a literalnie ogromny znak zapytania na niebie. Co więcej, owego znaku zapytania nie stworzył żaden człowiek.
Poniżej znajduje się fotografia młodego, oddalonego o 1470 lat świetlnych od Ziemi systemu Hebrig-Haro 46/47. Widać na nim parę formujących się gwiazd ów system współtworzących, na zawsze związanych ze sobą siłami grawitacji.

Przepiękny, fascynujący widok. Ale, jak to mawiają, diabeł tkwi w szczegółach. Tu nieco dosłowniej.
Po powiększeniu dolnej części zdjęcia widać coś pozornie niesamowitego. To znak zapytania, jakby ktoś dorysował go po wykonaniu tejże fotografii. Nie jest to jednak dzieło żadnego człowieka, nie jest to też wada teleskopu. Podobieństwo widocznych tu obiektów do wykorzystywanego w piśmie symbolu jest tu czysto przypadkowe. Choć z drugiej strony, uczeni nie są jeszcze do końca pewni, czym jest ów znak.
Znak zapytania na zdjęciu z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba - co to jest?
Na razie naukowcy mogą tylko spekulować. Popularną i wydającą się być najbardziej prawdopodobną teorią jest ta, że znak zapytania to galaktyka lub dwie galaktyki wchodzące ze sobą w interakcję. By to potwierdzić, konieczne będą jednak dalsze obserwacje. Prawdopodobnie górna część znaku to większa galaktyka, ale tracąca swój kształt z powodu siły grawitacyjnej tej drugiej.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba to najnowszy i najpotężniejszy teleskop kosmiczny, który ma za zadanie badać najdalsze i najstarsze zakątki Wszechświata. Został zbudowany przez NASA, ESA i CSA. Był wystrzelony w kosmos 25 grudnia 2021 r. Teleskop ma zwierciadło o średnicy 6,5 m i pracuje w zakresie podczerwieni. Jego główne cele naukowe to obserwowanie pierwszych gwiazd i galaktyk, badanie formowania się i ewolucji galaktyk, badanie powstawania gwiazd i systemów planetarnych oraz poszukiwanie życia poza Ziemią. Teleskop jest nazwany na cześć Jamesa Webba, drugiego administratora NASA.
Teleskop Jamesa Webba zdążył już dokonać wielu ciekawych odkryć, które pomagają nam lepiej zrozumieć wszechświat i jego historię. Odkrył najdalszą i najstarszą galaktykę, która powstała zaledwie 325 mln lat po Wielkim Wybuchu. Galaktyka ta, nazwana JADES-GS-z13-0, znajduje się aż 33 mld lat świetlnych od Ziemi.
Teleskop odkrył też grupę galaktyk z początków wszechświata, które są znacznie większe i bardziej rozwinięte niż przewidywały dotychczasowe teorie. Te galaktyki, zwane protogromadami, mogą być kluczem do zrozumienia, jak powstawały pierwsze struktury kosmiczne.
Hebrig-Haro 46/47
Znak zapytania na powiększeniu zdjęcia z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba
https://spidersweb.pl/2023/08/teleskop-znak-zapytania.html

To odkrycie jest jednym, wielkim znakiem zapytania. Tylko skąd w kosmosie wziął się pytajnik.jpg

To odkrycie jest jednym, wielkim znakiem zapytania. Tylko skąd w kosmosie wziął się pytajnik2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dane z sondy Gaia ujawniają skład Drogi Mlecznej
2023-08-01. Franek Badziak
Dzięki najnowszej, bo już trzeciej, publikacji danych z sondy Gaia (DR3), a także danych z Wieloobiektowego Światłowodowego Teleskopu Spektroskopowego Dużego Obszaru Nieba (LAMOST), o krok naprzód podążyła współczesna chemiczna kartografia — tym razem, przyniosła astronomom nowe dane dotyczące składu chemicznego Drogi Mlecznej. I chociaż nawet z tymi informacjami, wiemy tylko około 1% na ten temat, pozostaje to ogromnym progresem.
Badania Drogi Mlecznej można porównać do rozglądania się wokół siebie w centrum Warszawy. Nie zobaczymy niczego poza budynkami nas otaczającymi — nie będzie nam dane poznać dokładnej topografii miasta, będąc w jego wnętrzu. Żeby wykonać dokładne pomiary i stworzyć jego mapę, powinniśmy zobaczyć go z lotu ptaka.
Analogicznie, ciężko jest nam obserwować dokładną strukturę Drogi Mlecznej, dlatego wiemy o niej względnie niewiele. Wiemy, że jest to galaktyka spiralna z poprzeczką (typ Sb), a że jej ramiona “wyłaniają się” z tak zwanego centralnego zgrubienia galaktycznego — jądra galaktyki z Saggitariusem A* w centrum i najgęstszego jej obszaru. Pod znakiem zapytania jednak pozostaje wiele podstawowych, zdawałoby się, informacji — przede wszystkim tych, dotyczących struktury Drogi Mlecznej. Nie jesteśmy nawet pewni dokładnej liczby ramion spirali.
Z pomocą przychodzą dane spektroskopowe, chociażby te z Gai DR3, czy też LAMOSTu. Chociaż, jak już wspomniałem, więcej pozostaje do odkrycia, niż jest już poznane, badania takie, jak te przeprowadzone ostatnimi tygodniami przez naukowców z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, będą nas przybliżać do głębszego poznania i zrozumienia mechanizmów rządzących naszą ojczystą galaktyką.
Badania profesora Keitha Hawkinsa, bo o nich mowa, skupiły się przede wszystkim na potwierdzeniu pewnej teorii. Mianowicie, jako że w jądrach gwiazd na początku ewolucji galaktyki tworzyły się metale pod wpływem ciśnienia i temperatury, które potem zostawały rozrzucane w gwałtownych wybuchach zwanych supernowymi, teraz pył międzygwiazdowy zdaje się bardziej metaliczny. Stąd metaliczność młodych gwiazd. Co dodatkowo je wyróżnia, to także wyjątkowa jasność — stąd możliwość badania struktury naszej galaktyki za pomocą pomiarów spektroskopowych jej składu, a więc i metaliczności.
Aby potwierdzić tę teorię, a także utworzyć ogólną mapę metaliczności naszej galaktyki, Hawkins zbadał najpierw na naszą okolicę — spojrzał na galaktyczne podwórko naszego Układu Słonecznego, które obejmuje gwiazdy oddalone o około 32 000 lat świetlnych od Słońca. Biorąc tak uzyskaną mapę, astronom porównał ją z innymi obszarami Drogi Mlecznej utworzonymi różnymi technikami, stwierdzając, że pozycje ramion spiralnych się pokrywają. A ponieważ użył metaliczności do sporządzenia mapy ramion spiralnych, na mapie Hawkinsa pojawiły się dotychczas niewidoczne obszary ramion spiralnych Drogi Mlecznej. Jak sam mówi Hawkins, “Dużym wnioskiem jest to, że ramiona spiralne są rzeczywiście bogatsze w metale.”
Badania tego typu będą w najbliższej przyszłości przechodzić niewątpliwy renesans z racji na boom w świecie technologii i coraz to nowsze przyrządy i techniki pomiarowe. Okrycie profesora Hawkinsa tylko pokazuje znaczenie tego typu pomiarów i analiz. Jak sam kwituje, “To kompletnie nowa era.”
Źródła:
•    Robert, Lea, "Milky Way galaxy's spiral arms revealed in stunning detail by chemical mapping"
1 sierpnia 2023
 Ilustracja Drogi Mlecznej z czerwonymi i niebieskimi plamami pokazującymi obszary z kilkoma (obszar zaznaczony na niebiesko) i wieloma (obszar zaznaczony na czerwono) ciężkimi pierwiastkami.
https://astronet.pl/wszechswiat/dane-z-sondy-gaia-ujawniaja-sklad-drogi-mlecznej/

Dane z sondy Gaia ujawniają skład Drogi Mlecznej.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sierpniowa pełnia Księżyca
2023-08-01.
Przypadająca 1 sierpnia pełnia to doskonała okazja do obserwacji naturalnego satelity Ziemi. Czy Księżyc jest zauważalnie większy niż podczas innych pełni?
Średnia odległość Księżyca od Ziemi wynosi około 384 tys. km i ze względu na eliptyczną orbitę zmienia się w czasie. Podczas apogeum, czyli momentu największego oddalenia Srebrny Glob znajduje się około 407 tys. km od Ziemi, a w perygeum zbliża się nawet na 356 tys. km. Ta zmiana odległości sprawia, że rozmiary i jasność na niebie naturalnego satelity Ziemi zmieniają się. Księżyc staje się do 30 procent większy i 14 procent jaśniejszy. Gdy pełnia przypada w okresie bliskim perygeum, nazywana jest ''Superpełnią” ze względu na pozornie większe rozmiary Księżyca. Zjawisko to wystąpi 1 sierpnia 2023 roku.
,, To czy Księżyc jest większy czy też mniejszy jest niedostrzegalne gołym okiem bez bezpośredniego porównania rozmiarów tarczy podczas perygeum i apogeum.
Robert Szaj, dyrektor TVP Nauka
Jednak w okolicach pełni Księżyc pojawia się nad horyzontem w okolicach zmierzchu, co ułatwia obserwację, a horyzont będący naszą skalą odniesienia sprawia, że naturalny satelita Ziemi wydaje się większy niż wtedy, kiedy jest wysoko na niebie – dodaje Robert Szaj.

Krótko po wschodzie i tuż przed zachodem Księżyc wydaje się większy niż gdy jest wysoko na niebie. Fot. NASA/Bill Ingalls

Porównanie wielkości i jasności księżyca podczas "Superpełni" i "Mikropełni". Fot. NASA

What Makes a Supermoon Super? (Animation)
https://www.youtube.com/watch?v=qZaxqMyP9tU

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/71689153/sierpniowa-pelnia-ksiezyca

Sierpniowa pełnia Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nuklearna rakieta poleci na Marsa?
2023-08-01.
Znamy więcej szczegółów technicznych planowanej rakiety kosmicznej o napędzie atomowym. Jeżeli projekt okaże się sukcesem, to taka właśnie technologia zostanie zastosowana w statku, który zaniesie ludzi na Marsa.
Defense Advanced Research Projects Agency (DARPA - Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych Departamentu Obrony) powierzyła projekt opracowania i dokonania demonstracji statku kosmicznego o napędzie atomowym koncernowi zbrojeniowemu Lockheed Martin. To część programu Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations (DRACO – Demonstracyjna Rakieta dla Lekkich Operacji Podksiężycowych).
Silniki jądrowego napędu termicznego zapewniają w przestrzeni kosmicznej ciąg tak samo duży, jak konwencjonalny napęd chemiczny, przy od dwóch do pięciu razy większej wydajności. Oznacza to, że tak napędzany statek kosmiczny będzie mógł podróżować szybciej i dalej, przy mniejszym zapotrzebowaniu na paliwo.
Z komunikatu prasowego opublikowanego przez Lockheed Martin wynika, że te badania mają doprowadzić do powstania pojazdu, którym będzie mogła polecieć załogowa misja na Marsa. Podkreśla się tu zwłaszcza możliwość przerwania lotu i powrotu na Ziemię w sytuacji awaryjnej, co przy obecnie stosowanych rakietach z chemicznym napędem nie jest możliwe.
,, Te potężniejsze i wydajniejsze atomowe systemy napędowe mogą zapewnić krótszy czas tranzytu między miejscami docelowymi. Skrócenie czasu podróży ma kluczowe znaczenie dla misji załogowych na Marsa, aby ograniczyć narażenie załogi na promieniowanie.
Kirk Shireman, wiceprezes Lunar Exploration Campaigns w Lockheed Martin Space.
Pierwsze projekty są jednak nieco mniej ambitne niż podróż na Czerwoną Planetę. Dotyczą przede wszystkim wykonywania zadań dla amerykańskiego Departamentu Obrany, oraz działań na trasie Ziemia – Księżyc.
- To pierwszorzędna technologia, która może być wykorzystana do transportu ludzi i materiałów na Księżyc. Bezpieczny holownik jądrowy wielokrotnego użytku zrewolucjonizowałby operacje cislunarne. Dzięki większej prędkości, zwinności i zwrotności jądrowy napęd termiczny ma również wiele zastosowań bezpieczeństwa narodowego w bliskiej przestrzeni kosmicznej – dodaje Shireman.
Opracowywany system napędu wykorzystuje reaktor jądrowy do szybkiego podgrzania wodoru do bardzo wysokich temperatur, a następnie przepuszcza gaz przez dyszę silnika, aby wytworzyć ciąg. Reaktor będzie wykorzystywał specjalny, niskowzbogacony uran o wysokiej jakości zwany HALEU, do przekształcania kriogenicznego wodoru w bardzo gorący gaz pod ciśnieniem. Reaktor nie zostanie włączony, dopóki statek kosmiczny nie osiągnie orbity jądrowej, co ma zwiększyć bezpieczeństwo systemu
Demonstracja lotu w kosmosie pojazdu z jądrowym silnikiem rakietowym ma nastąpić nie później niż w 2027 roku.
źródło: DARPA, Lockheed Martin
Czy napęd jądrowy pozwoli nam lecieć na inne planety? Fot: Lockheed Martin
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/71691660/nuklearna-rakieta-poleci-na-marsa

 

Nuklearna rakieta poleci na Marsa.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasowa utrata kontaktu z sondą Voyager 2
2023-08-01.
Błąd w poleceniu wysłanym do sondy Voyager 2 sprawił, że doszło do chwilowego zerwania łączności. Nie ma jednak ryzyka trwałej utraty kontaktu.
Astronomowie regularnie odbierają dane i wysyłają polecanie do sondy NASA Voyager z wykorzystaniem sieci Deep Space Network. 21 lipca 2023 roku w kierunku urządzenia został wysłany zbiór poleceń, jednak jedno z nich okazało się błędne. Spowodowało zmianę orientacji sony o 2 stopnie. Taka zmiana nachylenia sprawiła, że antena Voyagera 2 nie jest w stanie nawiązać połączenia z siecią Deep Space Network. Nie jest możliwe wysłanie polecenia korygującego pozycję sondy. Awaria jest jednak jedynie tymczasowa.

Sonda Voyager 2 znajduje się obecnie około 19 mld kilometrów od Ziemi. Ze względu na dużą odległość, komunikacja jest utrudniona. Zanim wysłany z Ziemi sygnał dotrze do urządzenia mija około 18 godzin. Pełny cykl komunikacji trwa więc 36 godzin. Odchylenie pozycji sondy zostanie skorygowane automatycznie 15 października, kiedy to urządzenie automatycznie skoryguje położenie wykorzystując w tym celu instrumenty pokładowe.  

Agencja NASA poinformowała, że sonda Voyager 2 jest w dobrej kondycji a misja nie jest zagrożona. Naukowcy sieci Deep Space Network wysyłają w kierunku urządzenia sygnały z nadzieją, że zostaną odebrane, co w konsekwencji doprowadzi do szybszego skorygowania położenia Voyagera 2.  
 
źródło: NASA
Artystyczna wizja sondy Voyager w przestrzeni międzygwiezdnej. Fot. NASA/JPL-Caltech
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/71691847/tymczasowa-utrata-kontaktu-z-sonda-voyager-2

Tymczasowa utrata kontaktu z sondą Voyager 2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni lot rosyjsko-ukraińskiej wersji rakiety Antares
2023-08-02. Mateusz Mitkow
W nocy z 1 na 2 sierpnia br. byliśmy świadkami ostatniego lotu systemu nośnego Antares w wersji zawierającej rosyjskie oraz ukraińskie części. Misja o oznaczeniu "CRS NG-19" dotyczyła dostarczenia na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) zaopatrzenia o łącznej masie prawie 4 t. W nadchodzącym roku rakieta zostanie zastąpiona nowszą, w pełni amerykańską wersją.
Wraz z początkiem obecnego miesiąca firma Northrop Grumman przeprowadziła start misji NG-19, która dotyczyła wyniesienia w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej bezzałogowego statku kosmicznego Cygnus. Zawierał on niezbędne zaopatrzenie dla załogi znajdującej się na pokładzie ISS, w tym prowiant oraz eksperymenty naukowe. Wydarzenie było wyjątkowe z uwagi na fakt, iż był to ostatni w historii lot rakiety Antares w wariancie 230+, który opiera się na rosyjskich oraz ukraińskich komponentach.
Przypomnijmy, że pierwszy stopień systemu był produkowany przez Ukraińskie Państwowe Biuro Konstrukcyjne Jużnoje i zakłady budowy maszyn Jużmasz, a dodatkowo był on napędzany rosyjskimi silnikami RD-181, co skutkowało uzależnieniem prac rozwojowych od wschodnich dostawców. W związku z działaniami wojennymi prowadzonymi przez Federację Rosyjską na terenach Ukrainy na Rosję zostały nałożone liczne zachodnie sankcje, w tym także dotyczące sektora kosmicznego. Rosja w odpowiedzi wstrzymała sprzedaż silników rakietowych amerykańskim firmom. W związku z tym pojawiła się potrzeba pełnej amerykanizacji systemów nośnych.
Wracając do samej misji, rakieta pomyślnie wystartowała o godz. 02:30 czasu polskiego z kosmodromu Wallops (należącym do NASA) znajdującym się w amerykańskim stanie Virginia. Po ok. 8 min lotu od drugiego stopnia rakiety Antares oddzielił się statek kosmiczny Cygnus, który zawierał dokładnie 3,7 t zaopatrzenia dla obecnej załogi ISS. Eksperymenty naukowe do przeprowadzenia na międzynarodowej stacji dotyczą m.in. badań nad łatwopalnością w przestrzeni kosmicznej, jak również badań biologicznych skoncentrowanych na zdrowiu ludzkim. Będą one badać techniki regeneracji układu sercowo-naczyniowego, zaburzeń neurologicznych i genetycznych oraz chorób zwyrodnieniowych siatkówki.
Pełna lista eksperymentów, które dotrą za kilka dni na ISS znajduje się na stronie NASA . Harmonogram misji przewiduje, że zadokuje on do orbitującej placówki 4 sierpnia br. i jak zawsze będzie można oglądać tenże proces na mediach społecznościowych NASA. Warto zaznaczyć, że jest to już 19. misja statku Cygnus i zarazem 16. lot w kierunku ISS. W ramach misji CRS NG-19 przyznano mu nazwę SS Laurel Clark, na cześć poległej astronautki promu kosmicznego Columbia w 2003 r.
Opisywany start był ostatnim lotem rakiety Antares 230+, natomiast nie jest to koniec użytkowania systemów nośnych firmy Northrop Grumman. W odpowiedzi na brak możliwości dalszego rozwoju rakiety opierającej się na rosyjskich oraz ukraińskich elementach, poinformowano, że Northrop Grumman zawarł umowę z firmą Firefly Aerospace, na podstawie której nowy wariant - Antares 330 będzie posiadać zbudowany przez Firefly pierwszy stopień, zasilany siedmioma silnikami Miranda, zbudowanymi przez firmę Firefly i napędzanymi mieszanką nafty lotniczej (RP-1 kerozyna) oraz ciekłego tlenu (LOX). Ich moc ma zapewnić wyniesienie na orbitę ładunków o wadze do 10,5 t i dostarczenie dzięki temu o 5 t więcej towaru na ISS niż jest to obecnie możliwe. Jej debiut planowany jest obecnie na okres letni 2025 r.
Dodatkowo, Northrop Grumman dogadał się z firmą SpaceX w sprawie wykonania kilku następnych misji statków towarowych Cygnus, które dzieki temu polecą na pokładzie rakiety Falcon 9. Dwudziesta misja zaopatrzeniowa Grummana (NG-20) zaplanowana jest na listopad bieżącego roku.
Fot. Northrop Grumman

Fot. NASA via Twitter [twitter.com/NASA]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/ostatni-lot-rosyjsko-ukrainskiej-wersji-rakiety-antares

Ostatni lot rosyjsko-ukraińskiej wersji rakiety Antares.jpg

Ostatni lot rosyjsko-ukraińskiej wersji rakiety Antares2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziane z orbity: Chiny rozwijają bazę morską w Kambodży
2023-08-02. Wojciech Kaczanowski
W ostatnim czasie amerykańska firma BlackSky udostępniła zobrazowania satelitarne prezentujące rozwój chińskiej bazy morskiej w Kambodży. Według informacji podanych przez Financial Times, Państwo Środka poczyniło znaczne postępy w rozwoju infrastruktury, do której rzekomo będą mogły cumować nawet lotniskowce.
W ostatnim czasie amerykańska firma BlackSky, zajmująca się dostarczaniem danych satelitarnych, udostępniła serię zdjęć ukazujących rozwój chińskiej bazy morskiej w Kambodży w obszarze Zatoki Tajlandzkiej. Pierwsza fotografia została wykonana w sierpniu 2021 r., natomiast największe postępy są widoczne od 2022 r. Jak możemy zaobserwować Chiny są bliskie ukończenia molo, które jak poinformował Financial Times , "jest uderzająco podobne pod względem wielkości i konstrukcji do molo używanego przez chińskie wojsko w jedynej zagranicznej bazie w Dżibuti". Dodatkowo portal sugeruje, że infrastruktura może być przystosowana również dla lotniskowców.
Jak zauważył w analizie BlackSky Craig Singleton, senior fellow w Fundacji Obrony Demokracji w Waszyngtonie, gdzie analizuje rywalizację wielkich mocarstw oraz politykę Chin, istnieje niemal dokładne podobieństwo między molo znajdującym się na zachodnim brzegu bazy Ream a innym molo wojskowym w bazie w Dżibuti. Oba główne pirsy mają 363 m długości i są wystarczająco duże, aby pomieścić każdy statek będący w arsenale chińskiej marynarki wojennej, w tym nowy 300-metrowy lotniskowiec Typ 003 Fujian. Warto zauważyć, że zarówno Państwo Środka, jak i Kambodża sprzeciwiają się zarzutom USA.
Sprawę drugiej zamorskiej bazy Chin skomentował również Piotr Miedziński, redaktor portalu Defence24.pl. "W USA od dawna alarmuje się, że chińska inicjatywa Pasa i Szlaku, mająca na celu budowę portów i innej infrastruktury, której częścią jest nawet Ameryka Łacińska, utoruje Pekinowi drogę do budowy większej liczby baz wojskowych na całym świecie, aby stać się światowym mocarstwem. To, że Chiny chcą panować na morzach i oceanach jest faktem, zwłaszcza kiedy spojrzymy na rozbudowę chińskiej marynarki." - skomentował.
Analityk zauważył również, że według Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie (Center for Strategic and International Studies - CSIS) od 2015 roku chińska marynarka wojenna przewyższyła pod względem wielkości marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych, i cały czas się rozwija. Szacuje się, że marynarka wojenna Państwa Środka składała się w 2021 roku z 348 okrętów i okrętów podwodnych – jak podaje Congressional Research Service (CRS). Z kolei, jak wynika z danych Departamentu Obrony USA, można szacować, że Chińska Republika Ludowa (ChRL) posiada 355 okrętów.
Warto zauważyć, że Chiny rozwijają swoje zdolności wojskowe za pomocą budowy infrastruktury w innych krajach nie tylko w kwestii marynarki wojennej. Podobne działania możemy zaobserwować w kwestii technologii satelitarnych, które mogą zostać wykorzystane w celach szpiegowskich. Przykład stanowi stacja naziemna Espacio Lejano położona w Patagonii, która jest owiana kontrowersjami od 2012 roku, kiedy Argentyna wydzierżawiła Chinom prawie 500 akrów ziemi pod budowę obiektów kosmicznych. Społeczność międzynarodowa poczuła niepokój z powodu zapisków w umowie, które wyłączały możliwość najmniejszej kontroli stacji przez rząd argentyński. W szczególności obawy podniosły Stany Zjednoczone, które znajdują się w niedalekiej odległości od stacji.
"Podobnie jak amerykańskie bazy zapewniają wolny przepływ na wielu morzach i ocenach, tak Chiny w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku, chcą powiększać swoje wpływy w regionie, tworząc chińskie punkty na mapie. Te punkty w postaci baz czy portów sprawiają, że zasięg chińskiej floty będzie się powiększał, co będzie stanowiło wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych. Państwo Środka powoli, ale systematycznie budują swoją potęgę. W zeszłym roku, Pekin podpisał pakt bezpieczeństwa z Wyspami Salomona i rozważa utworzenie tam kolejnej chińskiej bazy morskiej. Póki co, miedzy USA a Chinami obywa się wyścig o to, które z mocarstw uzyska dostęp do większej liczby baz czy partów w wielu krajach na Indo-Pacyfiku." - dodaje Piotr Miedziński
Źródło: Space24.pl / Defence24.pl / BlackSky / Financial Times
Fot. BlackSky
SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/widziane-z-orbity-chiny-rozwijaja-baze-morska-w-kambodzy

Widziane z orbity Chiny rozwijają bazę morską w Kambodży.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA udostępnia pierwsze zdjęcia z Euclid. Teleskop zbada ciemną materię i energię

2023-08-02. Dawid Długosz
uclid to teleskop kosmiczny agencji ESA, który został wystrzelony kilka tygodni temu. Teraz mamy okazję zobaczyć pierwsze zdjęcia wykonane przez statek. Europejska Agencja Kosmiczna udostępniła testowe obrazy przechwycone przez instrumenty o nazwach VIS i NISP. Przy okazji potwierdzono, że działają one zgodnie z założeniami.

Europejska Agencja Kosmiczna od lat pracowała nad projektem teleskopu kosmicznego o nazwie Euclid, który ma przede wszystkim pozwolić na lepsze zbadanie ciemnej energii oraz ciemnej materii. Statek został wystrzelony w kosmos na początku lipca z przylądka Canaveral na Florydzie. Po kilku tygodniach od startu mamy okazję zobaczyć pierwsze efekty pracy obserwatorium.
Pierwsze zdjęcia z teleskopu Euclid
Teleskop Euclid przesłał pierwsze zdjęcia na Ziemię 31 lipca. Tego dnia Europejska Agencja Kosmiczna odebrała obrazy przechwycone przez statek, które zostały wykonane instrumentami o nazwach VIS oraz NISP. Zdjęcia uchwycone przez pierwszą kamerę widać poniżej. Testowy obraz zawiera jeszcze liczne artefakty, ale tego ESA się spodziewała.

Kolejne obrazy zostały przechwycone przez instrument NISP. W tym celu teleskop Euclid musiał zbierać światło przez 100 s. W trakcie badań naukowych proces ma trwać mniej więcej pięć razy dłużej. Pozwoli to na przechwycenie większej ilości światła, a w konsekwencji na uchwycenie odleglejszych galaktyk.

"Wyjątkowe pierwsze zdjęcia uzyskane za pomocą instrumentów Euclid w zakresie widzialnym i bliskiej podczerwieni otwierają nową erę kosmologii obserwacyjnej i astronomii statystycznej" — powiedział w oświadczeniu Yannick Mellier, astronom z Institut d'Astrophysique de Paris i kierownik Konsorcjum Euclid.
ESA twierdzi, że instrumenty działają prawidłowo
Europejska Agencja Kosmiczna wyjaśnia, że choć pierwsze zdjęcia przesłane przez Euclid nie mają zbyt wielkiego znaczenia naukowego, tak pokazują, że instrumenty obserwatorium działają zgodnie z założeniami naukowców.
VIS (Visible Instrument) to kamera, która rejestruje kosmos poprzez część widma elektromagnetycznego, która jest widoczna dla ludzkich oczu, na długości fal między 550 a 900 nanometrów. Natomiast NISP (Near-Infrared Spectrometer and Photometer) to spektrometr i fotometr bliskiej podczerwieni, który pełni dwie role. Jego pierwszym zadaniem jest obrazowanie w świetle podczerwonym lub świetle niewidocznym dla ludzkich oczu, które mieści się w zakresie od około 950 do 2020 nanometrów. Po drugie może dokładnie zmierzyć, ile światła emituje każda galaktyka. Tego typu pomiary mają pozwolić na lepsze zbadanie ciemnej energii oraz materii, które nadal skrywają przed nami wiele tajemnic.
Teleskop kosmiczny Euclid /ESA. Acknowledgement: Work performed by ATG under contract for ESA., CC BY-SA 3.0 IGO /materiały prasowe

INTERIA.
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-esa-udostepnia-pierwsze-zdjecia-z-euclid-teleskop-zbada-ciem,nId,6939285

ESA udostępnia pierwsze zdjęcia z Euclid. Teleskop zbada ciemną materię i energię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wętrze Ziemi może zawierać pierwotną zupę, w której powstało życie
2023-07-02.
Obfitość wody na Ziemi, życie i unikalna tektonika płyt ukształtowały jej historię, jednak nowe badanie sugeruje, że tektonika płyt może być niedawnym zjawiskiem zachodzącym we wcześniej uwarstwionym płaszczu, który może ukrywać pierwotny materiał, tzw. pierwotną zupę, w której wykształciło sie ziemskie życie.
Ziemia jest wyjątkowa wśród planet Układu Słonecznego. Ma rozległe oceany wodne i obfite życie. Jednak unikatowość Ziemi wykracza poza jej różnorodność biologiczną i obecność oceanów - jest to jedyna planeta w Układzie Słonecznym, która doświadcza zjawiska tektoniki płyt, procesu nieodłącznie związanego z kształtowaniem się jej struktury geologicznej, klimatu i potencjalnie rozwoju samego życia .
Termin „tektonika płyt” oznacza dynamiczny ruch i skomplikowane interakcje płyt tektonicznych w skorupie ziemskiej. Te płyty są wprawiane w ruch przez niezwykle powolny, ciągły przepływ materii w płaszczu Ziemi, zwany konwekcją. Proces ten przenosi ciepło z wewnętrznego jądra na powierzchnię naszej planety.
Naukowcy uważają, że konwekcja w płaszczu, która rozpoczęła się wkrótce po uformowaniu się Ziemi 4,5 miliarda lat temu, zachodzi w skali całego płaszcza. Tak więc, kiedy płyty zderzają się na powierzchni Ziemi, jedna z nich ustępuje i zatapia się w gorącym płaszczu, a następnie kończy na czymś w rodzaju cmentarzyska płyt na szczycie metalicznego rdzenia Ziemi.
Jednak nowe badanie z Uniwersytetu w Kopenhadze opublikowane w czasopiśmie Nature sugeruje, że ten styl tektoniki płyt może być nowszą cechą historii geologicznej Ziemi.
„Nasze wyniki sugerują, że przez większą część historii Ziemi konwekcja w płaszczu była podzielona na dwie odrębne warstwy, a mianowicie górne i dolne regiony płaszcza, które były od siebie odizolowane” – mówi Zhengbin Deng, pierwszy autor publikacji.
Przejście między górnym a dolnym płaszczem następuje na głębokości około 660 km pod powierzchnią Ziemi. Na tej głębokości niektóre minerały przechodzą przemianę fazową. Deng i współpracownicy uważają, że to przejście fazowe może być powodem, dla którego regiony górnego i dolnego płaszcza pozostały w większości odizolowane.
„Nasze odkrycia wskazują, że w przeszłości recykling i mieszanie subdukowanych płyt z płaszczem ograniczało się do górnego płaszcza, gdzie występuje silna konwekcja. To bardzo różni się od tego, jak myślimy, że działa dziś tektonika płyt, gdzie płyty subdukcyjne opadają do niższego płaszcza”.
Naukowcy opracowali nową metodę wykonywania bardzo precyzyjnych pomiarów składu izotopowego pierwiastka tytanu w różnych skałach. Izotopy to wersje tego samego pierwiastka, które mają nieco różne masy. Skład izotopowy tytanu zmienia się, gdy na Ziemi tworzy się skorupa. To sprawia, że izotopy tytanu są przydatne do śledzenia, w jaki sposób materiał powierzchniowy, taki jak skorupa, jest przetwarzany w płaszczu Ziemi w czasie geologicznym. Korzystając z tej nowej techniki, badacze określili skład skał płaszcza, które powstały już 3,8 miliarda lat temu, aż do współczesnych law.
Pierwotna zupa zachowana w głębi Ziemi?
Gdyby recykling i mieszanie się płyt tektonicznych ograniczało się do górnego płaszcza, jak postuluje nowe badanie, dolny płaszcz mógłby zawierać niezakłócony pierwotny materiał. Koncepcja pierwotnego płaszcza odnosi się do rezerwuaru materiału płaszcza, który pozostał stosunkowo niezmieniony i zachowany od wczesnych etapów formowania się Ziemi, około 4,5 miliarda lat temu.
Pomysł, że pierwotny zbiornik istnieje w głębi Ziemi, nie jest nowy i został zasugerowany na podstawie składu izotopowego gazów uwięzionych w lawach z współczesnych głęboko osadzonych wulkanów. Jednak interpretacja tych danych jest niejednoznaczna, a niektórzy sugerują, że ten sygnał izotopowy pochodzi z jądra Ziemi, a nie z głębokiego płaszcza. Ponieważ tytan nie występuje w jądrze Ziemi, opublikowane badanie rzuca nowe światło na tę długotrwałą debatę.
„Badanie izotopów tytanu pozwala na wskazanie, które współczesne głęboko osadzone wulkany pobierają próbki pierwotnego płaszcza Ziemi. Jest to ekscytujące, ponieważ pozwala znadać pierwotny skład naszej planety i być może zidentyfikować źródło substancji lotnych na Ziemi, które były niezbędne do rozwoju życia”.
 
Więcej informacji: publikacja „Earth’s evolving geodynamic regime recorded by titanium isotopes”, Zhengbin Deng i in.,  26 lipca 2023, Nature. DOI: 10.1038/s41586-023-06304-0a
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
Na ilustracji: Wizualizacja powierzchni i wnętrza Ziemi. Źródło: publicdomainpictures.net
Na ilustracji: Schemat budowy wewnętrznej oraz warstw atmosfery Ziemi. Autor: Surachit. Źródło: Wikipedia.
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wetrze-ziemi-moze-ukrywac-pierwotna-zupe-w-ktorej-powstalo-zycie

Wętrze Ziemi może zawierać pierwotną zupę, w której powstało życie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wyewoluowane gwiazdy przyczyniły się do wczesnego ogrzewania Ziemi
2023-07-02.
Zespół astronomów zauważył starą gwiazdę asymptotycznej gałęzi olbrzymów przechodzącą przez młody region gwiazdotwórczy, co wcześniej uważano za niemożliwe.
Naukowcy zidentyfikowali tę interakcję w jednym z miejsc, w których ich zdaniem muszą tworzyć się gwiazdy takie jak nasze Słońce, wykorzystując satelitę Gaia, którego celem jest mapowanie pozycji miliardów gwiazd w naszej Galaktyce.

Najnowsze wydanie danych Gaia, czyli Data Release 3, umożliwia zespołowi naukowców dokładne zidentyfikowanie przenikających gwiazd – takich, które nie powstały w danym obszarze, ale przechodzą przez niego. Wcześniej zespół odkrył młode gwiazdy zmienne, ale teraz natrafili na znacznie starszą i wyewoluowaną gwiazdę, znaną jako asymptotyczna gałąź olbrzymów (AGB), która przemieszcza się przez ten region.

Wcześniejsze badania wykazały, że starsze gwiazdy AGB są źródłem dużej ilości radioaktywnych pierwiastków chemicznych, takich jak aluminium-26 i żelazo-60. Te pierwiastki zostały dostarczone do naszego młodego Układu Słonecznego w okresie formowania się planet. Uważa się, że ich obecność miała istotny wpływ na wczesne wewnętrzne ogrzewanie Ziemi.

Ostatecznie, obecność aluminium-26 i żelaza-60 może nawet pośrednio przyczynić się do tektoniki płyt na Ziemi, która odgrywa istotną rolę w utrzymaniu stabilnej atmosfery. Zespół badawczy przeprowadził obliczenia dotyczące ilości aluminium-26 i żelaza-60 pochodzących z gwiazd AGB, które mogły zostać przechwycone przez gwiazdę podobną do naszego Słońca w trakcie procesu tworzenia się planet.

Dr Richard Parker, wykładowca astrofizyki na Wydziale Fizyki i Astronomii na Uniwersytecie w Sheffield oraz główny autor badania, powiedział: Dotychczas naukowcy byli sceptyczni co do możliwości spotkania się starszych, wyewoluowanych gwiazd z młodymi gwiazdami, które tworzą planety. To odkrycie dostarcza nam znacznie więcej informacji na temat dynamiki, relacji i podróży gwiazd.

Pokazując, że gwiazdy AGB mogą spotykać się z młodymi układami planetarnymi, wykazaliśmy, że inne źródła aluminium-26 i żelaza-60, takie jak wiatry gwiazdowe i supernowe pochodzące z bardzo masywnych gwiazd, mogą nie być wymagane do wyjaśnienia pochodzenia tych pierwiastków chemicznych w naszym Układzie Słonecznym.

Dr Christina Schoettler, pracownik naukowy w dziedzinie astrofizyki na Wydziale Fizyki Imperial College London, zidentyfikowała gwiazdę AGB w danych Gaia DR3. Powiedziała: Gaia rewolucjonizuje nasze wyobrażenia o tym, jak powstają gwiazdy, a następnie przemieszczają się w Galaktyce. Odkrycie starej, wyewoluowanej gwiazdy w bliskim sąsiedztwie młodych gwiazd tworzących planety jest wspaniałym przykładem siły przypadku w badaniach naukowych.

Kolejnym krokiem tych badań jest poszukiwanie innych wyewoluowanych gwiazd w młodych regionach gwiazdotwórczych, aby ustalić, jak powszechni są ci starzy intruzi.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
University of Sheffield

Urania
Wizja artystyczne gwiazdy AGB przechodzącej przez młody region gwiazdotwórczy. Źródło: Mark Garlick
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/08/jak-wyewoluowane-gwiazdy-przyczyniy-sie.html

Jak wyewoluowane gwiazdy przyczyniły się do wczesnego ogrzewania Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy wulkan w Układzie Słonecznym mógł być kiedyś wyspą
2023-08-02. Dziennik Naukowy
Nowe badania wykazały podobieństwa między aktywnymi wyspami wulkanicznymi na Ziemi, a Olympus Mons – największym wulkanem w Układzie Słonecznym. Naukowcy sugerują, że ten wznoszący się na ponad 21 kilometrów wulkan mógł być kiedyś wyspą na rozległym morzu, w czasach gdy Mars był cieplejszy, miał gęstszą atmosferę i ciekłą wodę na powierzchni.
Mars był w przeszłości aktywny wulkanicznie. Świadczy o tym chociażby Olympus Mons – wygasły wulkan będący jednocześnie największą górą w Układzie Słonecznym. Wznosi się na ponad 21 kilometrów nad średnią powierzchnię planety. Uczeni sądzą, że powstał ponad trzy miliardy lat temu.
Jego średnica u podstawy to 624 kilometry. Sama podstawa jest wyraźnie zaznaczona skarpami, z których niektóre mają nawet 6 kilometrów wysokości. Krater znajdujący się na wierzchołku góry jest długi na 85 kilometrów, szeroki na 60 kilometrów i głęboki na trzy kilometry.
W nowych badania uczeni zasugerowali, że w zamierzchłej przeszłości, kiedy Czerwona Planeta nie była suchą i jałową pustynią, a po jej powierzchni płynęła woda, Olympus Mons mógł być wyspą i przypominać Stromboli, tylko na znacznie większą skalę.
Wyniki i opis badań ukazał się na łamach pisma "Earth and Planetary Science Letters" (DOI: 10.1016/j.epsl.2023.118302).
Olympus Mons był wyspą?
Olympus Mons jest podobny do wulkanicznych wysp na Ziemi. Tak przynajmniej twierdzą badacze w nowych analizach. "Pokazujemy, że gigantyczny wulkan Olympus Mons ma morfologiczne podobieństwa z aktywnymi wyspami wulkanicznymi na Ziemi" - napisali naukowcy kierowani przez geologa Anthony'ego Hildenbranda z Uniwersytetu Paryż-Saclay we Francji.
Według autorów badań świadczą o tym pęknięcia występujące na zboczach, ale nie tylko. Jego podstawa nie styka się z podłożem, jak zbocze. Na wysokości około 6 kilometrów, na dużej części swojego obwodu, zamienia się w wyraźny klif lub skarpę, która ostro opada w dół. Pochodzenie tej cechy może być związane z ciekłą wodą. "Sugerujemy, że górna krawędź 6-kilometrowej koncentrycznej głównej skarpy otaczającej Olympus Mons najprawdopodobniej została utworzona przez lawę wpływającą do ciekłej wody" - napisali badacze.
Hildenbrand i jego współpracownicy przyglądnęli się wulkanom tarczowym na Ziemi. W szczególności zbadali trzy aktywne wyspy wulkaniczne: wyspę Pico w Portugalii, Fogo w Kanadzie i Hawaje.
Zauważyli, że linie brzegowe tych wysp mają ostre skarpy, podobne do tej otaczającej Olympus Mons. Na Ziemi takie ukształtowanie terenu jest wynikiem zróżnicowanego chłodzenia lawy, gdy ta przechodzi z powietrza do wody. "To prowadzi nas do wniosku, że Olympus Mons był dawniej wyspą wulkaniczną otoczoną płynną wodą" – piszą naukowcy w publikacji.
Woda na Marsie
To może dać nam pewne wskazówki na temat historii wody na Marsie. Na przykład wysokość skarpy byłaby poziomem morza dawno nieistniejącego już oceanu. A wiek lawy, datowany na około 3,7 do 3 miliardów lat temu, mówi nam, kiedy ten ocean mógł tam być.
Co więcej, badacze znaleźli podobne cechy na innej marsjańskiej górze wulkanicznej, Alba Mons, położonej ponad 1500 kilometrów od Olympus Mons, na rozległym obszarze nizin. Może to oznaczać, że wody pradawnego oceanu wypełniały duże obszary powierzchni Marsa. Do podobnych konkluzji doszli w badaniach sprzed roku duńscy naukowcy, którzy zasugerowali, że wody na Marsie mogło być tak dużo, że pokrywała planetę w całości (więcej na ten temat w tekście: W zamierzchłej przeszłości Mars mógł być w całości pokryty oceanem).
Wyniki nowych analiz dają wskazówki dla przyszłych misji na Marsa, pokazując nowe kierunki badań dotyczących historii i ewolucji Marsa i ciekłej wody na nim. "Przyszłe misje, w których będą pobierane próbki oraz łaziki wyposażone przyrządy do datowania in situ w wybranych miejscach Olympus Mons, stanowią obiecujący kierunek badań na przyszłość, który może mieć znaczący wpływ na naszą wiedzą dotyczącą marsjańskich oceanów" – piszą naukowcy.
Źródło: Science Alert, fot. NASA/Corbis
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

WPtech
https://tech.wp.pl/s/dzienniknaukowy-pl/najwiekszy-wulkan-w-ukladzie-slonecznym-mogl-byc-kiedys-wyspa,6926275327208128a

Największy wulkan w Układzie Słonecznym mógł być kiedyś wyspą.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida o średnicy 180 metrów przeleci blisko Ziemi. Wykryta przez algorytm

2023-08-02. Robert Bernatowicz
Asteroidy mogą stanowić śmiertelne zagrożenie dla Ziemi. Naukowcy opracowali specjalny algorytm, który potrafi wykryć taki obiekt i ocenić, czy jest na kursie kolizyjnym z naszą planetą. Jedną asteroidę algorytm już znalazł - skała przemierzająca kosmos ma ponad 180 metrów średnicy. Naukowcy obawiają się, że takich obiektów może być więcej.

Często zapominamy o tym, że Ziemia jest cały czas narażona na zderzenie z asteroidami przemierzającymi kosmos. Te potencjalnie niebezpieczne zostały nazwane skrótem NEO (Near Earth Objects - w tłum. "Obiekty Blisko Ziemi"), a najgroźniejsze określa się jako PHA (Potentially Hazardous Asteroids - w tłum. "Asteroidy Potencjalne Niebezpieczne").
Obiektów typu PHA do tej pory znaleziono ok. 2300. Naukowcy nie mają złudzeń, że drugie tyle asteroid nie zostało po prostu dostrzeżonych przez astronomów. Do ich poszukiwania w kosmosie używa się sieci teleskopów, czego przykładem może być system poszukiwania asteroid ATLAS (Asteroid Terrestrial Impact Last Alert System). Sieć badawcza składa się z czterech teleskopów (dwa na Hawajach, jeden w Chile i jeden w RPA), automatycznie skanujących niebo każdej nocy.
System ATLAS ma niestety słabe strony, gdyż każdy teleskop może przeskanować całe niebo najwyżej dwukrotnie. To oznacza, że wielu kosmicznych wędrowców po prostu może nie zauważyć.
Do kwietnia 2023 roku w ramach programu ATLAS odkryto:
•    asteroidy bliskie Ziemi: 875
•    asteroidy zagrażające potencjalnie Ziemi: 83
•    komety: 80
•    supernowe: 14383
Algorytm do wykrywania asteroid
Eksperci NASA już dawno zwracali uwagę na niedoskonałość systemu ATLAS, którego zadaniem jest poszukiwanie potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi asteroid. Rozwiązaniem problemu okazał się bardzo sprytny algorytm nazwany HelioLinc3D, który został stworzony przez dwójkę naukowców. Ari Heinze i Siegfried Eggl napisali program komputerowy, który analizuje dane zebrane przez wszystkie teleskopy i potrafi wskazać podejrzane obiekty.

Naukowcy ogłosili właśnie, że algorytm HelioLinc3D wykrył pierwszą asteroidę typu PHA, która mogłaby stanowić zagrożenie dla Ziemi. Jej średnica wynosi ok. 180 metrów.
Asteroida została oznaczona skrótem 2022 SF289 i od tej pory jej lot przez Układ Słoneczny będzie uważnie monitorowany. Wcześniej nikomu nie udało się jej wykryć, gdyż trasa lotu kosmicznej skały przebiegała przez fragment nieba z ogromną liczbą wyjątkowo jasnych gwiazd, co utrudniało obserwację.

Dobra wiadomość jest taka, że odkryta przez algorytm asteroida nie stanowi żadnego zagrożenia dla naszej planety. Obiekt 2022 SF289 przeleci w bezpiecznej odległości od Ziemi, co potwierdziło kilka niezależnych grup poszukiwaczy asteroid.

Algorytm HelioLinc3D zostanie wykorzystany do sprawdzenia zdjęć nieba wykonanych przez teleskopy systemu ATLAS, które zostały wykonane w ostatnich latach. Naukowcy są pewni, że obiektów jak 2022 SF289 może być więcej.

Odkryta przez algorytm asteroida 2022 SF289 w żaden sposób nie zagraża Ziemi /123RF/PICSEL

INTERIA.
https://geekweek.interia.pl/news-asteroida-o-srednicy-180-metrow-przeleci-blisko-ziemi-wykryt,nId,6939620

Asteroida o średnicy 180 metrów przeleci blisko Ziemi. Wykryta przez algorytm.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najstarsze kratery znikają z powierzchni Ziemi
2023-08-02. Autor: as Źródło: American Geophysical Union

Badanie najwcześniejszej historii Ziemi to trudne zajęcie. Informacje na jej temat zagrzebane są pod warstwami młodszych osadów, które zdążyły nagromadzić się przez miliardy lat. Artykuł opublikowany na łamach czasopisma naukowego "Journal of Geophysical Research: Planets" pokazuje, że naukowcy muszą zmierzyć się z jeszcze jednym złodziejem geologicznej przeszłości - czasem.

Naukowcy z Republiki Południowej Afryki, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych postanowili znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego na Ziemi nie znaleźliśmy do tej pory kraterów starszych niż około dwa miliardy lat, skoro istnieją inne ślady starszych uderzeń asteroid. Za "równanie ich z ziemią" odpowiedzialne są procesy erozji i aktywność geologiczna, ale naukowców interesowało to, jak szybko potrafią one pochłonąć gigantyczną strukturę uderzeniową.
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, przyjrzeli się kraterowi uderzeniowemu Vredefort położonemu w RPA. Ma on około 300 kilometrów średnicy i powstał około dwóch miliardów lat temu, przez co uchodzi za drugi najstarszy na Ziemi. Uderzenie było tak silne, że tuż przed miejscem wbicia się kosmicznej skały w grunt płaszcz i skorupa Ziemi uniosły się, tworząc gigantyczną kopułę. Dzisiaj jednak jest ona zaledwie niskim pagórkiem. Matthew Huber z Uniwersytetu Western Cape w RPA, główny autor badania, wyjaśnił, że Vredefort to jedna z ostatnich struktur z tamtego okresu, jaką można dzisiaj badać, a i tak pozostały z niej jedynie najgłębsze fragmenty.
- To łut szczęścia, że te stare struktury w ogóle się zachowały - powiedział. - Jest wiele pytań, na które moglibyśmy odpowiedzieć, gdybyśmy mogli obejrzeć starsze kratery. Ale tak już jest w geologii, musimy składać historię z tego, co jest dostępne.
Dziesięć kilometrów erozji
Wyniki analizy próbek i modelowania uderzenia okazały się niezbyt przychylne dla poszukiwaczy prastarych kraterów. Chociaż w regionie Vredefort zachowały się resztki skał i minerałów przekształconych przez uderzenie asteroidy, większość struktury była zbudowana ze skał nie do odróżnienia od tych otaczających dawny krater. Naukowcy oszacowali, że przez ostatnie dwa miliardy lat erozja "zjadła" warstwę podłoża o grubości aż 10 kilometrów.
- Zajęło nam trochę czasu, aby naprawdę zrozumieć te dane - wyjaśnił Huber. - Dziesięć kilometrów erozji i wszystkie geofizyczne dowody uderzenia po prostu znikają, nawet w przypadku największych kraterów.
Naukowcy wyjaśnili, że był to najlepszy moment na obserwację Vredefort - jeśli procesy erozji się nasilą, struktura uderzeniowa całkowicie zniknie. Właśnie dlatego szanse na znalezienie zakopanych kraterów sprzed ponad dwóch miliardów lat są niskie.
- Aby krater uderzeniowy z archaiku [najstarszy eon w dziejach Ziemi, trwający od 4 do 2,5 mld lat temu - przyp. red.] zachował się do dziś, musiałby mieć do tego warunki. Ziemia pełna jest jednak wyjątkowych miejsc, więc może gdzieś kryje się coś nieoczekiwanego - dodał Huber.
Autor:as
Źródło: American Geophysical Union
Źródło zdjęcia głównego: stock.adobe.com
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/kratery-po-uderzeniach-meteorytu-znikaja-musimy-skladac-historie-z-tego-co-jest-dostepne-7275549

Najstarsze kratery znikają z powierzchni Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczny parasol i asteroida - kolejny szalony pomysł na walkę z tak zwanymi "zmianami klimatu"?
Autor: admin (2023-08-02)
Zmagając się z głoszonym przez media i globalistyczne elity rosnącym zagrożeniem tak zwanych zmian klimatycznych, naukowcy na całym świecie próbują znaleźć oryginalne i skuteczne metody zaradzenia tej sytuacji. Jednym z bardziej niekonwencjonalnych pomysłów jest wykorzystanie asteroidy jako przeciwwagi do gigantycznego parasola, który miałby zablokować część promieni słonecznych docierających do Ziemi.
Pomysłodawcą tego szalonego planu jest astronom István Szapudi z Uniwersytetu Hawajskiego. Jego koncepcja wykorzystuje zasadę tarczy słonecznej, która ma na celu zablokowanie niewielkiego procentu światła słonecznego, aby zwalczyć wzrost temperatur na naszej planecie.
Pomysł Szapudiego nie jest jednak prosty do zrealizowania. Żagiel takiej tarczy musiałby posiadać znaczną masę jako balast, aby nie został zdmuchnięty przez wiatr słoneczny. Rozwiązaniem może być przechwycenie asteroidy i przywiązanie do niej parasola. Szacuje się, że całkowita masa tarczy i przeciwwagi wyniosłaby 3,5 miliona ton. Ostateczna waga mogłaby zostać zmniejszona poprzez użycie lekkich materiałów, jak grafen.
Dlaczego więc asteroida? Istnieje punkt grawitacyjnej stabilności, znany jako Lagrange L1, gdzie przyciąganie Ziemi i Słońca jest zrównoważone. Umieszczenie przeciwwagi w tym miejscu znacznie obniżyłoby masę tarczy, dzięki zrównoważeniu sił grawitacyjnych.
Chociaż masa 3,5 miliona ton może wydawać się ogromna, to jest to około 100 razy mniej niż w przypadku niezwiązanej tarczy. Co więcej, tylko 1% tej masy miałby stanowić rzeczywista tarcza, a reszta spadłaby na asteroidę.
Czy pomysł ten jest realny? Na pewno nie jest to zadanie łatwe, a maksymalna nośność nowoczesnych rakiet nie zbliża się nawet do 35 000 ton. NASA pokazała, że możliwe jest przekierowanie asteroidy, ale nadal jest wiele do zrobienia, aby ten plan stał się rzeczywistością. István Szapudi twierdzi jednak, że jeśli prace zostaną rozpoczęte teraz, może się udać zrealizować go zanim będzie za późno dla klimatu. Dodatkową korzyścią mogłoby być wydobywanie zasobów na asteroidzie.
Pomysł ten jest ważnym przypomnieniem, że walka ze zmianami klimatycznymi dawno już wymknęła się spod kontroli. Kolejni dziwacy na miarę czarnych charakterów z Jamesa Bonda, wymyślają następne niestworzone rzeczy na zlecenie oszalałych elit, które finansują te dziwne badania mięzy innymi pieniędzmi publicznymi. Nie wygląda na to, aby ktoś zamierzał w najbliższym czasie powiedzieć dość ...
Źródło: Kadr z Youtube
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/gigantyczny-parasol-i-asteroida-kolejny-szalony-pomysl-na-walke-z-tak-zwanymi-zmianami

Gigantyczny parasol i asteroida - kolejny szalony pomysł na walkę z tak zwanymi zmianami klimatu.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w sierpniu 2023 - Perseidy i Superksiężyce
2023-08-02.
Sierpień 2023 roku startuje od pełni Superksiężyca. Takie położenie zdarza się mniej więcej raz na 13 miesięcy, ale jeśli akurat w miesiącu zachodzą dwie pełnie, to mamy wyjątkową kumulację! Przebojem sierpniowego nieba są jednak Perseidy. Tegoroczne maksimum najpopularniejszego roju meteorów wypada nocą z 12 na 13 sierpnia. Blask Księżyca nie przeszkadza w obserwacjach, a jeśli dopisuje pogoda, jest na co popatrzeć! Szczegóły przynosi nasz kalendarz astronomiczny - zapraszamy do lektury i oglądania filmu.
Termin "Superksiężyc" wymyślił nie astronom, lecz astrolog Richard Nolle w 1979 roku. Oczywiście zjawisko nie ma na nas żadnego astrologicznego wpływu, ale astronomiczne znaczenie posiada jak najbardziej. Superksiężyc to określenie momentu, gdy Słońce, Księżyc i Ziemia znajdują się względem siebie w linii prostej, a nasz satelita dodatkowo jest najbliżej nas na swej orbicie, czyli w perygeum.
Różnica między perygeum a apogeum, czyli największym oddaleniem Księżyca sięga 50-ciu tysięcy km, co daje się zauważyć. Superksiężyc jest wizualnie o 14% większy i aż o 30% jaśniejszy, lecz tym razem jego wyjątkowo mała wysokość nad horyzontem mocno zredukuje blask za sprawą atmosferycznych pyłów i przyziemnych zamgleń. Oglądamy więc nie "srebrny", lecz "złoty" glob wędrujący nisko nad południowym horyzontem, za to wielki jak dynia! Robi wrażenie, a 03-go sierpnia dołącza do Saturna.
Pod koniec miesiąca (27.08.) "planeta w kapeluszu" osiąga opozycję, czyli maksymalną jasność na ziemskim niebie i jest widoczna przez całą noc. Nadarza się doskonała okazja do spojrzenia na Saturna przez teleskop. Taki o zwierciadle 20-cm średnicy i ok. 150-krotnym powiększeniu całkiem wyraźnie pokaże tarczę i pierścień planety. Jest on widoczny pod niewielkim kątem, ale być może uda się nam dostrzec w nim przerwę Cassiniego. Saturn otoczony jest licznymi księżycami (w sumie ma ich aż 146), ale efektywnie da się zobaczyć 3-4 największe z najjaśniejszym Tytanem na czele.
Świetnym celem dla teleskopów jest też Jowisz i jego satelity. Na tarczy planety wyraźnie widać pasy chmur, a po obu jej stronach - ułożone w linii cztery galileuszowe księżyce Jowisza. Rankiem 08 sierpnia dołącza do nich nasz Księżyc w ostatniej kwadrze, czyli w najbardziej plastycznym oświetleniu. Promienie Słońca padające z boku na powierzchnię Srebrnego Globu rzucają długie cienie kraterów i łańcuchów górskich. Piękny widok i zarazem wspaniała okazja do poznawania księżycowej topografii.
Przebojem sierpniowego nieba A.D. 2023 są jednak Perseidy. Nazwa bierze się stąd, że radiant, czyli miejsce, z którego zdają się wybiegać kolorowe iskierki na firmamencie, znajduje się w konstelacji Perseusza. Tegoroczne maksimum najpopularniejszego roju meteorów wypada nocą z 12 na 13 sierpnia. Blask Księżyca nie przeszkadza w obserwacjach, a jeśli dopisuje pogoda, jest na co popatrzeć. Teoretycznie na czystym, ciemnym niebie mamy szansę ujrzeć nawet 50-60 "spadających gwiazd" w ciągu godziny, ale w praktyce wygląda to trochę inaczej. Nasze oczy nie są bowiem w stanie ogarnąć całego nieboskłonu. Warto więc zmontować ekipę, np. 4-osobową, w której każdy skieruje się w jedną z czterech stron świata. Jeśli zaś prowadzimy obserwacje samodzielnie, po zapadnięciu zmroku stajemy plecami do gwiazdozbioru Perseusza (jeszcze wygodniej położyć się na leżaku lub materacu) i patrzymy wysoko w kierunku pd-zach. W ten sposób mamy okazję do zaobserwowania "spadających gwiazd", które - zamiast wpadać pod dużym kątem - "muskają" ziemską atmosferę w postaci iskierek kreślących długie kolorowe ślady. Po północy radiant Perseidów jest już na tyle wysoko, że możemy śledzić je w zasadzie w każdym kierunku, z wyjątkiem Perseusza i okolic.
A skąd się biorą Perseidy? Ich źródłem jest kometa 109/P Swift-Tuttle. Jej orbita przecina się z ziemską, co sprawia, że każdego roku w strumień drobin materii pozostawionych przez jej jądro wpada Ziemia na swej drodze wokół Słońca. Kometarne ziarenka nie większe od grochu pędząc z prędkością ok. 60 km/s wpadają w ziemską atmosferę spalając się w ułamku sekundy, a efektem są tzw. "spadające gwiazdy". Nierzadko są one tak jasne, że blaskiem przewyższają pozostałe obiekty na firmamencie. Zostawiają przy tym kolorowe i trwałe ślady przez wiele minut. Nazywamy je bolidami.
Namawiam do fotografowania Perseidów. Musimy uzbroić się w aparat unieruchomiony na statywie, szerokokątny obiektyw o dużej jasności oraz... duuużo cierpliwości. Z setek zdjęć, jakie zwykle wykonuję w "noc Perseidów", barwne iskierki rejestrują się zwykle na kilku-kilkunastu obrazach. Jeżeli jednak Perseidy "sypną" tak obficie, jak w 2016 roku, to może się uzbierać niezła mozaika ; ) Moje doświadczenie podpowiada, że w pierwszej części nocy lepiej skierować aparat na południe lub zachód, zaś po północy można próbować kierunku wschodniego i północnego.
Wspomniałem, że jeśli w jednym miesiącu zdarzają się dwie pełnie Superksiężyca, to mamy wyjątkową kumulację. Do takiej właśnie dochodzi w sierpniu 2023 roku. Ponieważ druga pełnia w miesiącu w kulturze anglosaskiej utrwaliła się pod nazwą Blue Moon, to tym razem 31.08. możemy mówić: Super Blue Moon. Przy okazji warto wyjaśnić, że w tym przypadku Księżyc nie jest ani "smutny", ani "niebieski". "Once in a blue moon" to idiomatyczny zwrot w języku angielskim, który po polsku znaczy tyle co "raz od wielkiego dzwonu", czyli po prostu coś, co się zdarza wyjątkowo rzadko. Powodzenia oraz pogodnego nieba!
Piotr Majewski
NIEBO W SIERPNIU 2023 | Perseidy i Superksiężyce
https://www.youtube.com/watch?v=vXACfEZYQ0c

URANIA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-sierpniu-2023-perseidy-i-superksiezyce

Niebo w sierpniu 2023 - Perseidy i Superksiężyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno odkrywa wulkaniczne tajemnice księżyca Jowisza Io
Autor: admin (3 Sierpień, 2023)
Jowisz, największa planeta w Układzie Słonecznym, przez wieki budził zainteresowanie astronomów i badaczy. Jednak to jego księżyc Io, znany z niezwykłej aktywności wulkanicznej, staje się teraz przedmiotem fascynujących badań, dzięki nadchodzącemu przelotowi sondy Juno.
Io, jeden z księżyców Jowisza, odkryty przez Galileusza, to miejsce, gdzie ogniste siły natury ujawniają się w pełnej krasie. Nieustannie rozciągany i ściskany przez grawitacyjne oddziaływania Jowisza i sąsiednich księżyców, Io jest domem dla licznych wulkanów, które wypluwają gorącą lawę i siarkowe gazy.
30 lipca sonda Juno, zasilana energią słoneczną, ma dokonać historycznego przelotu obok Io, zbliżając się na odległość zaledwie 22 000 km. Taki bliski kontakt z Io pozwoli naukowcom na poznanie jego wulkanicznej natury jak nigdy dotąd.
Głównym narzędziem w tej misji będzie włoski instrument JIRAM, który początkowo miał służyć do badania zorzy polarnej Jowisza. Okazał się jednak nieoceniony w identyfikacji aktywnych wulkanów na Io. Poprzednie misje, takie jak przelot w maju, dostarczyły fascynujących danych na temat dynamicznej natury wulkanicznej Io.
Podczas najbliższego przelotu, naukowcy będą w stanie zobaczyć i zmierzyć więcej szczegółów, takich jak potencjalne jeziora lawy czy ukryte wulkany. Odkrycia te mają kluczowe znaczenie dla zrozumienia procesów wulkanicznych na Io i dla dalszych badań nad tym niezwykłym zjawiskiem.
Misja Juno otwiera nowe horyzonty w zrozumieniu Io i jego wulkanicznego krajobrazu. Możliwości, jakie oferuje sonda, są imponujące, a naukowcy z niecierpliwością oczekują nowych odkryć, które pogłębią naszą wiedzę o tym księżycu Jowisza.
Nie ma wątpliwości, że przelot nad Io będzie kamieniem milowym w eksploracji systemu Jowisza i dostarczy nam cennych informacji na temat jego niezwykłego księżyca. Ta misja, pełna obietnic i niewiadomych, jest kolejnym krokiem na drodze do odkrywania tajemnic Układu Słonecznego i poznanie naszego miejsca we wszechświecie.
Źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/sonda-juno-odkrywa-wulkaniczne-tajemnice-ksiezyca-jowisza-io

Sonda Juno odkrywa wulkaniczne tajemnice księżyca Jowisza Io.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załoga misji Artemis II ćwiczy z marynarką wojenną
2023-08-03. Mateusz Mitkow
Wielkimi krokami zbliża się druga z misji programu Artemis, który jest realizowany przez NASA i zakłada powrót człowieka na Księżyc oraz długotrwałą obecność na jego powierzchni. W ostatnich dniach astronauci wytypowani do wzięcia udziału w misji Artemis II ćwiczyli z Marynarką Wojenną USA (US Navy). W manewrach zostały wykorzystane łodzie, helikoptery i okręt wojenny USS John P. Murtha.
Przez ostatnie tygodnie, czterech astronautów misji Artemis II brało udział w ćwiczeniach z amerykańską marynarką wojenną, które dotyczyły m.in. fazy odzyskania kapsuły załogowej Orion z oceanu. "Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych ma wiele unikalnych możliwości, które sprawiają, że jest idealnym partnerem do wspierania NASA" - stwierdzili przedstawiciele wojska. W komunikacie dodano, że do manewrów zostały wykorzystane m.in. łodzie, helikoptery, które korzystały z radarów 3D, a nawet okręt wojenny USS John P. Murtha.
Ostatni etap misji Artemis II będzie zbliżony do Artemis I, lecz tym razem z kapsuły Orion trzeba "ewakuować" załogę. Gdy załoga zejdzie na ląd, grupa nurków Marynarki Wojennej zbliży się do Oriona i upewni się, że astronauci mogą bezpiecznie opuścić statek kosmiczny. Następnie nurkowie otworzą kapsułę i pomogą astronautom wyjść. Załoga przemieści się na nadmuchiwaną tratwę, która owinie się wokół kapsuły i pozwali tym samym na zabranie załogi przez helikopter, który przetransportuje astronautów na statek ratunkowy.
W dalszej kolejności dojdzie do zabezpieczenia Oriona serią lin i odholowania go z powrotem do wnętrza statku. NASA opisuje, że przećwiczone procedury będą teraz szczegółowo analizowane i mogą zostać jeszcze zmodyfikowane, a wszystko ma na celu zapewnienia jak największego stopnia bezpieczeństwa załodze wracającej z misji. Lili Villarreal, dyrektor NASA ds. lądowania i odzyskiwania podkreśliła podczas konferencji, że "Dzięki wyjątkowym wysiłkom zespołu NASA i Departamentu Obrony, po raz kolejny bezpiecznie sprowadzimy astronautów z Księżyca do domu".
W skład załogi misji Artemis II wchodzą astronauci Christina Hammock Koch (specjalista misji), Victor Glover (pilot), Reid Wiseman (dowódca) oraz Jeremy Hansen z Kanady (również specjalista), dla którego będzie to pierwsza podróż w przestrzeń kosmiczną. Co ciekawe, zarówno dowódca misji - Reid Wiseman, jak i Victor Glover są kapitanami marynarki wojennej. Glover będzie także pierwszym czarnoskórym astronautą, który opuści niską orbitę okołoziemską, Christina Hammock Koch zostanie pierwszą kobietą, która tego dokona, a Christian Hansen pierwszym nieamerykańskim astronautą z tym samym osiągnięciem.
Przypomnijmy, że planowana na drugą połowę 2024 r. misja Artemis II będzie 10-dniową, załogową misją, podczas której czworo astronautów obleci Księżyc na wysokości 8900 km nad jego powierzchnią, sprawdzając przy tym działanie statku Orion i torując tym samym drogę do wyczekiwanego lądowania na Księżycu w ramach misji Artemis III. Ma ona wystartować rok później, czyli w 2025 r.
Dokładny harmonogram zależy natomiast od rozpoczęcia misji Artemis II oraz przygotowania w terminie lądownika - Starship HLS (Human Landing System), czyli księżycowego wariantu Starshipa, który zostanie wykorzystany do przyziemienia na powierzchni Srebrnego Globu w ramach trzeciej z misji Artemis. NASA opisuje, że lądowanie odbędzie się w okolicach południowego bieguna Księżyca.
W ramach programu Artemis działa także Artemis Accords, czyli porozumienie z agencjami kosmicznymi poszczególnych krajów. Porozumienie to proponuje wspólne, ogólnie obowiązujące cywilne zasady oraz model współpracy międzynarodowej w przestrzeni kosmicznej, w szczególności przy eksploracji Księżyca, a później także Marsa. Artemis Accords odwołuje się do Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 r., którego stronami jest obecnie 112 państw, a także do innych konwencji ONZ.
Wśród prawie 30 krajów, które podpisały porozumienie, jest Polska. W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami rozszerzenia międzynarodowego porozumienia o kolejnych, ważnych członków, w tym Argentyny oraz Indii.
Źródło: NASA /Space.com /Space24.pl
Ćwiczenia załogi Artemis II z udziałem amerykańskiej Marynarki Wojennej
Fot. NASA

Fot. NASA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/zaloga-misji-artemis-ii-cwiczy-z-marynarka-wojenna

Załoga misji Artemis II ćwiczy z marynarką wojenną.jpg

Załoga misji Artemis II ćwiczy z marynarką wojenną2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024