Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Pradawny obiekt kosmiczny zdziwił astronomów: składa się z dwóch galaktyk
2024-03-15.
Teleskop Jamesa Webba wykrył w młodym wszechświecie gigantyczny obiekt, składający się z dwóch łączących się galaktyk. Związane z nim obserwacje pozwalają sądzić, że krótko po Wielkim Wybuchu gwiazdy mogły powstawać dużo szybciej, niż zakładano - konstatują astronomowie.
Międzynarodowa grupa naukowców dokonała szczegółowych obserwacji najwcześniejszego łączenia się galaktyk, jakie kiedykolwiek zauważono. Masywny obiekt, zbadany z pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, istniał 510 mln lat po Wielkim Wybuchu, czyli ok. 13 mld lat temu.
"Kiedy prowadziliśmy te obserwacje, galaktyka ta była 10 razy bardziej masywna, niż jakakolwiek inna, obecna we wczesnym wszechświecie" – zaznacza dr Kit Boyett z University of Melbourne, główny autor pracy opublikowanej w piśmie "Nature Astronomy". Publikacja ma 27 autorów, pochodzących aż z 19 ośrodków: w Australii, Tajlandii, Włoch, USA, Japonii, Danii i Chin.
Naukowcy podkreślają, że dzięki JWST dalekie, pradawne obiekty, które kiedyś były widoczne jako pojedyncze punkty, ujawniają swoją złożoną budowę.
"To niesamowite widzieć, jak moc JWST pozwala dostrzec szczegóły galaktyk na skraju obserwowalnego wszechświata, a tym samym cofać się w czasie. To kosmiczne obserwatorium odmienia nasze rozumienie powstawania wczesnych galaktyk" – mówi współautor odkrycia, prof. Michele Trenti.
Nowe obserwacje ukazują galaktykę zbudowaną z kilku grup gwiazd, z dwoma dużymi obiektami w centrum oraz długim ogonem. Taka budowa wskazuje na łączenie się dwóch galaktyk w jedną – tłumaczą astronomowie.
"Połączenie jeszcze się nie zakończyło. Możemy to stwierdzić ze względu na obecność dwóch obiektów. Długi ogon prawdopodobnie powstał z materii wyrzucanej przez łączące się galaktyki. Kiedy do takiego łączenia dochodzi, część materii zwykle jest odrzucana. Mówi nam to więc, że mamy do czynienia z fuzją. To najodleglejsza fuzja galaktyk, jaką kiedykolwiek widziano” – mówi dr Boyett.
Nowe obserwacje zmuszają naukowców do zrewidowania obecnych modeli.
"Dzięki Teleskopowi Jamesa Webba widzimy w młodym wszechświecie więcej obiektów, niż byśmy się spodziewali. Do tego obiekty te są bardziej masywne, niż sądziliśmy. Nasze kosmologiczne modele niekoniecznie są złe, ale nasze rozumienie tempa powstawania galaktyk prawdopodobnie jest błędne, ponieważ są one bardziej masywne, niż wydawało nam się to możliwe" – podkreśla ekspert.
Jednak nie tylko rozmiar galaktyk i prędkość ich powstawania zaskoczyły badaczy. JWST ukazał też niespodzianki związane z samą populacją gwiazd.
"Kiedy porównaliśmy analizę spektralną ze zdjęciami, odkryliśmy dwie różne rzeczy. Obrazy wskazywały na populację młodych gwiazd, a dane spektroskopowe – na gwiazdy raczej starsze. Obie obserwacje są prawdziwe, ponieważ mamy dwie populacje gwiazd, a nie jedną" – informuje dr Boyett.
"Populacja starych gwiazd istniała w tym miejscu już od długiego czasu i według nas połączenie się galaktyk spowodowało powstanie nowych gwiazd. Widzimy teraz młode gwiazdy na tle starych" – dodaje badacz.
Poprzednie obserwacje ukazywały młode gwiazdy, ale prawdopodobnie działo się tak dlatego, że są one jaśniejsze i łatwiej jest je zauważyć. JWST pozwala natomiast na rozróżnienie gwiazd o różnej jasności. "To nie jest aż tak bardzo niezwykłe. Wiemy, że w historii wszechświata istniały z różnych powodów szczyty produkcji nowych gwiazd, co skutkuje wieloma ich populacjami. Jednak to pierwszy raz, kiedy udało się to zobaczyć z takiej odległości" – mówi dr Boyett. (PAP)
Marek Matacz
mat/ zan/
Adobe Stock
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101121%2Cpradawny-obiekt-kosmiczny-zdziwil-astronomow-sklada-sie-z-dwoch-galaktyk

Pradawny obiekt kosmiczny zdziwił astronomów składa się z dwóch galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest przełom w sprawie Voyagera 1. Awaria trwa już 5 miesięcy
2024-03-15. Autor:
Jakub Szyda

Inżynierowie NASA otrzymali pierwszy sygnał od kosmicznej sondy Voyager 1 od ponad pięciu miesięcy - informuje CNN. Wśród specjalistów budzi to nadzieję na naprawienie problemów z komunikacją, z jakimi boryka się stary komputer pokładowy. Chociaż statek w dalszym ciągu przekazuje sygnał radiowy swojemu zespołowi kontroli misji na Ziemi, to od listopada sygnał ten nie zawierał żadnych użytecznych danych.
Awaria trwa już pięć miesięcy
Brak istotnych danych, zawartych w sygnale radiowym sondy, zdaniem specjalistów ma wskazywać na uszkodzenie jednego z trzech komputerów pokładowych. Od miesięcy inżynierowie bezskutecznie starali się rozwiązać ten problem. Ostatnia akcja Voyagera wzbudziła nadzieję wśród pracowników NASA.
Naukowcy wysłali w stronę statku "poke", czyli pojedynczy sygnał, którego celem było "szturchnięcie" podzespołów sondy. Zadziałało i Voyager odpowiedział podobnym sygnałem.
Komunikacja kosmiczna się załamała
Zespół misji NASA po raz pierwszy zauważył problemy z komunikacją z Voyagerem 1 14 listopada 2023 roku. Wtedy jednostka modulacji telemetrycznej systemu danych lotu zaczęła wysyłać powtarzający się wzór kodu.
Jest to o tyle martwiące, ponieważ system danych o locie zbiera informacje z przyrządów naukowych statku kosmicznego i łączy je z danymi inżynieryjnymi, które odzwierciedlają aktualny "stan zdrowia" sondy. Kontrola misji na Ziemi otrzymuje te dane w kodzie binarnym, czyli ciągu jedynek i zer. Jednak od listopada system ten utknął w pętli - zawiesił się.
Statek kosmiczny może nadal odbierać i wykonywać polecenia przekazywane od inżynierów, ale problem z jednostką telekomunikacyjną oznaczał, że z sondy Voyager 1 nie przesyłano na Ziemię żadnych danych naukowych ani inżynieryjnych.
Od wykrycia problemu zespół misji próbował wysyłać polecenia w celu ponownego uruchomienia systemu komputerowego i uzyskania dodatkowych informacji na temat przyczyny zawieszenia się kodu.
Specjaliści NASA osiągnęli mały sukces
1 marca zespół wysłał do Voyagera 1 polecenie zwane "poke", aby uruchomić w kodzie konkretne zmienne, pozwalające na wykrycie przyczyn błędu.
3 marca inżynierowie zauważyli, że aktywność w jednej części systemu danych o locie wyróżnia się na tle pozostałych. Informacja ta wymagała jednak odszyfrowania ze strony specjalistów z sieci Deep Space Network NASA, ponieważ sygnał dotarł w formacie niecodziennym dla Voyagera
Deep Space Network to system anten radiowych na Ziemi, który pomaga agencji komunikować się z sondami Voyager i innymi statkami kosmicznymi badającymi nasz Układ Słoneczny.
Specjaliści NASA osiągnęli mały sukces
1 marca zespół wysłał do Voyagera 1 polecenie zwane "poke", aby uruchomić w kodzie konkretne zmienne, pozwalające na wykrycie przyczyn błędu.
3 marca inżynierowie zauważyli, że aktywność w jednej części systemu danych o locie wyróżnia się na tle pozostałych. Informacja ta wymagała jednak odszyfrowania ze strony specjalistów z sieci Deep Space Network NASA, ponieważ sygnał dotarł w formacie niecodziennym dla Voyagera.
Deep Space Network to system anten radiowych na Ziemi, który pomaga agencji komunikować się z sondami Voyager i innymi statkami kosmicznymi badającymi nasz Układ Słoneczny.
"Zespół porówna odczyt danych z tym, który nastąpił przed wystąpieniem problemu. Poszukamy rozbieżności w kodzie i zmiennych, aby znaleźć potencjalne źródło bieżącego problemu" - pisze CNN, powołując się na blog NASA.
Nie jest to pierwszy problem Voyagera
Ostatni raz Voyager 1 doświadczył podobnego problemu z systemem danych lotu w 1981 roku. Jednak obecny problem nie wydaje się być powiązany z innymi usterkami, które sonda miała w ostatnich latach.
Wcześniej Voyager 1 napotkały nieoczekiwane przerwy w działaniu. Jedną z dłuższych był siedmiomiesięczny okres "ciszy" w 2020 roku.
Zamiast pięciu lat jest niemal 50
Sondy Voyager, pierwotnie zaprojektowane zostały na pięć lat. Obecnie są to dwa najdłużej działające statki kosmiczne w historii.
Wystrzelona w 1977 roku sonda Voyager 1 i jej bliźniak Voyager 2 podróżują przez niezbadaną przestrzeń kosmiczną wzdłuż zewnętrznych krańców Układu Słonecznego.
Voyager 1 jest obecnie najdalszym statkiem kosmicznym od Ziemi, oddalonym o około 24 mld kilometrów.
Sonda Voyager 1 - zdjęcie ilustracyjne /Shutterstock

https://www.rmf24.pl/nauka/news-jest-przelom-w-sprawie-voyagera-1-awaria-trwa-juz-5-miesiecy,nId,7392432#crp_state=1

Jest przełom w sprawie Voyagera 1. Awaria trwa już 5 miesięcy.jpg

Jest przełom w sprawie Voyagera 1. Awaria trwa już 5 miesięcy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Francuskie satelity wzmocnieniem potencjału obronnego Polski [ANALIZA]
2024-03-15. Aleksandra Radomska
Współcześnie wkraczamy w erę, w której budowanie potencjału militarnego w przestrzeni kosmicznej, skoncentrowanego przynajmniej na zdolnościach do pozyskiwaniu danych satelitarnych staje się obowiązkowym elementem rozwoju sił zbrojnych. Działania w tym obszarze podjęła również Polska – zarówno w wymiarze formalno–prawnym, jak i organizacyjnym.
27 grudnia 2022 roku została podpisana umowa pomiędzy konsorcjum lotniczo–kosmicznym Airbus Defence & Space a Skarbem Państwa – Agencją Uzbrojenia, dotycząca dostarczenia dwóch satelitów obserwacyjnych wchodzących w skład konstelacji optycznej Pléiades Neo. Wybór daty wydarzenia uwarunkowała wizyta ministra sił zbrojnych Francji – Sébastiena Lecornu – który spotkał się z ówczesnym Ministrem Obrony Narodowej – Mariuszem Błaszczakiem.
Inicjatywa miała stanowić pierwszy kamień milowy w procesie tworzenia zdolności Sił Zbrojnych RP do pozyskiwania i przetwarzania danych satelitarnych za pośrednictwem optoelektronicznej obserwacji Ziemi. Całkowitą wartość umowy szacuje się na około 575 mln EUR netto (około 2,7 mld PLN). Zatem jakie możliwości operacyjne będą zapewniać satelity konstelacji Pléiades Neo w potencjale obronnym Polski?
Uzyskanie dostępu do konstelacji Pléiades Neo nie zostało pozostawione przypadkowi. Zaledwie trzy miesiące później, w dniu 31 marca 2023 roku, ogłoszono podpisanie „Głównych kierunków rozwoju Sił Zbrojnych RP oraz ich przygotowań do obrony państwa na lata 2025–2039” przez Prezydenta Polski i Zwierzchnika Sił Zbrojnych – Andrzeja Dudę – podczas wizyty w Ośrodku Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Orzyszu. Dokument ten opracowano przy współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.
Trzeba nadmienić, że wyznacza on priorytety rozwoju Sił Zbrojnych RP z piętnastoletnim horyzontem czasu. Całość publikacji nie jest dostępna i posiada status niejawny, lecz ogólne założenia odnoszą się do potrzeb pozyskania zdolności do realizacji działań operacyjnych w środowisku sieciocentrycznym, uwzględniającym rozwijanie satelitarnych systemów komunikacji, obserwacji Ziemi i środków rozpoznania w domenie kosmicznej. Wprowadzenie zagadnień dotyczących technologii kosmicznych oraz ich eksploatacji w przestrzeni pozaziemskiej do dokumentu określającego kierunki zintensyfikowania Sił Zbrojnych RP stanowi zapowiedź rozbudowy podobnej infrastruktury w przyszłości.
Architektura techniczna konstelacji Pléiades Neo
Analizując techniczną infrastrukturę konstelacji Pléiades Neo trzeba zauważyć, że składa się ona obecnie z dwóch satelitów rozmieszczonych względem siebie pod kątem 180° na wysokości 620 km. Pierwszy satelita Pléiades Neo 3 wyniesiony został w przestrzeń kosmiczną 28 kwietnia 2021 roku, a Pléiades Neo 4 wystrzelono 16 sierpnia 2021 roku. W dniu 20 grudnia 2022 roku misja rozmieszczenia kolejnych dwóch satelitów – Pléiades Neo 5 i 6 – została zakończona niepowodzeniem z powodu awarii rakiety nośnej Vega–C, doprowadzając do zniszczenia ładunku. W takiej konfiguracji satelity miały być usytuowane w płaszczyźnie 90° względem siebie.
Pléiades Neo to w pełni operacyjna konstelacja optyczna znajdująca się na orbicie heliosychronicznej, czyli posiadającej synchronizację ze Słońcem. Oznacza to, iż kąt wyznaczający płaszczyznę pomiędzy orbitą okołoziemską a kierunkiem Słońca pozostaje niezmienny. W praktyce przekłada się to na możliwości wykonania przelotu przez satelitę dwukrotnie w ciągu doby ze stałym oświetleniem nad obszarami o rozpiętości wynoszącej 14 km. Posiada to bardzo duże znaczenie w przypadku zobrazowań wielospektralnych. Zdolności zobrazowania wielospektralnego bez wątpienia stanowią atut dla Sił Zbrojnych RP w uwagi na możliwości wykonywania rejestracji danych obszarów w pełnej przestrzeni barw zawierających się w zakresie światła widzialnego, mikrofal, podczerwieni i ultrafioletu.
Z oficjalnych informacji wynika, że satelity konstelacji Pléiades Neo wyposażone są w system optyczny Naomi. Wobec tego, konstelacja cechuje się bardzo wysokimi parametrami rozdzielczości optycznej wynoszącymi 30 cm w trybie panchromatycznym i 1,2 m dla pasm wielospektralnych. Drugim istotnym komponentem infrastruktury kosmicznej Pléiades Neo jest Europejski System Przekazywania Danych Satelitarnych (ang. European Data Relay System – EDRS) stanowiący system komunikacyjny, składający się z satelitów rozmieszczonych na orbicie geostacjonarnej.
Poprzez łącza dedykowane kosmicznej komunikacji laserowej z wykorzystaniem pasma X fal elektromagnetycznych stworzono możliwości przesyłania pozyskanych obrazów bezpośrednio do komponentu naziemnego. Znajduje się on w Tuluzie i stanowi centrum kontroli, którego funkcją jest zadaniowanie satelitów za pośrednictwem komend sterujących w paśmie S fal radiowych lub przez usługę SpaceDataHighway w paśmie Ka. Przewidywany nominalny okres użytkowania konstelacji określono na 10 lat.
Możliwości użycia satelitarnego rozpoznania obrazowego w Siłach Zbrojnych RP
Rozpoznanie obrazowe (ang. Imagery Intelligence – IMINT) jest podstawową zdolnością do realizacji wywiadu geoprzestrzennego, polegającego za zbieraniu i gromadzeniu różnorodnych danych w formie fotografii wykonywanych w bardzo wysokiej rozdzielczości, którą zapewniają urządzenia optyczne. Współcześnie, do przeprowadzenia operacji IMINT w siłach zbrojnych najczęściej wykorzystuje się do tego satelity.
Praktycznym zastosowaniem rozpoznania obrazowego jest możliwość mapowania danego obszaru w celu zidentyfikowania jego szczegółowych charakterystyk. Stwarza to perspektywy do wczesnego określenia potencjalnych wrogich obiektów przeznaczonych do ataku kinetycznego, rozmieszczenie centrów dowodzenia, ruchów oddziałów wojsk, a także innych aktywności, do których można zaliczyć m.in. obecność wsparcia inżynieryjnego działań bojowych.
W efekcie, całokształt tych przedsięwzięć sprzyja precyzyjnemu planowaniu przyszłych operacji na mapowanym terenie. Rozpoznanie obrazowe jest techniką pozyskiwania informacji satelitarnych gwarantującą również nadzorowanie zmian zachodzących w środowisku naturalnym. Ich wystąpienie może być losowe (np. klęski żywiołowe) lub wywołane w sposób celowy (np. wysadzenie mostów i zapór inżynieryjnych). IMINT bez wątpienia może być uznany za technologię podwójnego zastosowania. W związku z tym istnieje możliwość wykorzystania go w sferze niemilitarnej, do jakiej należy zaliczyć m.in. aktualizowanie map i planowanie przestrzenne.
Rozpoznanie obrazowe musi każdorazowo zostać zainicjowane dokładnym planowaniem, które polega głównie na gromadzeniu danych. W następnej kolejności są one poddawane krytycznej ocenie, uwzględniającej dwie podstawowe zmienne: stopień ich uszczegółowienia oraz zmian zachodzących w jednostce czasu. IMINT realizowany przy użyciu satelitów optycznych wciąż jest stosunkowo nowoczesną techniką i z tego powodu musi być nieustannie doskonalone, aby pozyskane obrazy były proste w interpretacji.
Istnieje również szereg czynników niezależnych tj. warunki atmosferyczne, które mogą stanowić utrudnienie w zbieraniu informacji. Mając na uwadze powyższe, zasadne jest łączenie IMINT z innymi rodzajami wywiadu, np. rozpoznaniem z ogólnodostępnych źródeł (ang. Open–source intelligence – OSINT) nazywanego zamiennie „białym wywiadem”, czyli metodą pozyskiwania danych z powszechnie dostępnych baz.
Udział Polski w rozbudowie konstelacji Pléiades Neo
Warto wspomnieć, że Polska od 2023 roku posiada dostęp do konstelacji Pléiades Neo. Warunkiem koniecznym było dostarczenie dedykowanego wyposażenia wchodzącego w skład komponentu naziemnego, który został zlokalizowany w Ośrodku Rozpoznania Obrazowego w Białobrzegach. Do 2027 roku planuje się wyniesienie polskich satelitów i włączenie ich do konstelacji Pléiades Neo. Wówczas, możliwe będzie kontrolowanie i przetwarzanie danych dostarczanych przez satelity, a także ich bieżące zadaniowanie przy pomocy wydawanych komend z białobrzeskiego centrum sterowania.
Konstelację Pléiades Neo należy sklasyfikować jako technologię podwójnego zastosowania (ang. dual–use), czyli rozwiązanie technologiczne, przeznaczone zarówno do eksploatacji w celach militarnych (na potrzeby Sił Zbrojnych RP), jak i niemilitarnych (na potrzeby jednostek administracji publicznej). Oznacza to, że stanowi ona element defensywnego potencjału militarnego w przestrzeni kosmicznej, a zatem potencjału przeznaczonego do zbierania, gromadzenia oraz archiwizowania informacji, w tym przypadku obrazowych, które mogą zostać wykorzystane w sferze wojskowej.
Szczegółowe dane na ten temat nie są dostępne, lecz na podstawie innych funkcjonujących technologii podwójnego zastosowania (np. globalny system nawigacji satelitarnej GPS–NAVSTAR) można stwierdzić, iż z uwagi na konieczność obsługi jednostek administracji publicznej będzie implementowane niekodowane pasmo częstotliwości radiowej.
Autor. Airbus
Autor. Kacper Bakuła/Defence24.p

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/satelity-pleiades-neo-w-potencjale-obronnym-polski-analiza

Francuskie satelity wzmocnieniem potencjału obronnego Polski [ANALIZA].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksplozja japońskiej rakiety Kairos
2024-03-15. Wojciech Kaczanowski
Kairos, japońska rakieta opracowana prze prywatną firmę Space One zaliczyła nieudany debiut. Lot zakończył się wybuchem kilka sekund po starcie.
We wtorek, 12 marca br. o godzinie 15:01 czasu polskiego z kosmodromu Kii wystartowała rakieta Kairos, opracowana przez prywatną firmę z Japonii - Space One. Debiut systemu nośnego zdecydowanie można zaliczyć do nieudanych, gdyż około 5 sekund po starcie Kairos eksplodował w wyniku uruchomienia systemu bezpieczeństwa FTS (Flight Termination System). Na obecną chwilę nie wiemy, co dokładnie doprowadziło do rozpoczęcia sekwencji.
Według Reuters, Kairos przewoził w swojej ładowni eksperymentalnego satelitę wojskowego, który może zastąpić satelity rozpoznawcze, jeśli zostaną one wyłączone. Prezes firmy Masakazu Toyoda stwierdził na konferencji prasowej, że start nie może być nazwany porażką, gdyż każda próba przynosi nowe doświadczenie. Na transmisji wideo widzimy, że część fragmentów rakiety Kairos spadło w okolice platformy startowej, która prawdopodobnie nie odniosła większych uszkodzeń.
Kairos to lekka rakieta nośna o wysokości około 18 m, średnicy 1,35 m oraz masie całkowitej 23 t. System składa się z trzech stopni na paliwo stałe oraz czwartego na ciekły materiał pędny. Według informacji podanych przez producenta, Kairos ma być w stanie wynieść na orbitę synchroniczną ze Słońcem do 150 kg ładunku użytecznego oraz do 250 kg na niską orbitę okołoziemską (LEO).

Autor. Space One
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/eksplozja-japonskiej-rakiety-kairos

Eksplozja japońskiej rakiety Kairos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany lot Starshipa doceniony przez NASA. Krok w kierunku Księżyca
2024-03-15. Mateusz Mitkow

14 marca br. firma SpaceX przeprowadziła trzeci lot testowy w pełni zintegrowanego systemu nośnego Starship/Super Heavy. Mimo utraty dwóch stopni rakieta zdołała wykonać większość kluczowych założeń misji, co zostało docenione m.in. przez Billa Nelsona, będącego administratorem amerykańskiej agencji kosmicznej NASA.
SpaceX osiągnęło kolejny kamień milowy w projekcie swojej najważniejszej rakiety, jaką jest system nośny Starship/Super Heavy. 14 marca br. firma Elona Muska wykonała jej trzeci lot testowy, który zdecydowanie można nazwać sukcesem pomimo utraty obu segmentów, w tym wypadku był to Booster 10 (dolny stopień) oraz Ship 28 (górny człon). Była to próba znacznie lepsza od dwóch poprzednich, podczas której udało się zrealizować większość założeń, np. demonstrację transferu paliwa w przestrzeni kosmicznej.
Jest to kluczowa zdolność w kontekście realizowanego przez NASA wraz z partnerami programu Artemis, którego celem jest przywrócenie stałej obecności człowieka na Srebrnym Globie. To właśnie technologia firmy SpaceX została wybrana przez amerykańską agencję kosmiczną do przeprowadzenia pierwszego od ponad 50 lat załogowego lądowania na Księżycu. Wczorajsza próba nie umknęła uwadze administratorowi amerykańskiej agencji, który pogratulował sukcesu firmie Elona Muska.
Gratulacje dla SpaceX za udany lot testowy! […] Razem robimy wielkie postępy, aby przywrócić ludzkość na Księżyc, a następnie spojrzeć w kierunku Marsa” - napisał na platformie X (dawniej Twitter) Bill Nelson. Wpis skomentował sam Elon Musk, który podkreślił, że z niecierpliwością czeka, aby wesprzeć powrót astronautów na naturalnego satelitę Ziemi. Obecnie misja Artemis III, która zakłada załogowe lądowanie na księżycowym regolicie jest planowana na 2026 r., choć należy podkreślić, że jest to optymistyczne założenie.
Trzeci lot testowy rakiety Starship pokazał, że SpaceX dokonało znacznego postępu w projekcie, co tym samym jest krokiem w kierunku zrealizowania takiej misji już w najbliższych latach. Jak zapowiedział Elon Musk, w tym roku powinniśmy zobaczyć Starshipa w locie około sześć razy, dlatego przed nami bardzo ciekawe miesiące, podczas których, miejmy nadzieję, będziemy oglądać jeszcze lepsze testy. Musimy poczekać na dokładne raporty firmy SpaceX po opisywanej próbie, ale już teraz można stwierdzić, że jednym z głównych wyzwań będzie poprawa stabilności segmentów podczas fazy powrotu na ląd.
Cieszą jednak zmiany, których dokonano na przestrzeni ostatnich miesięcy. Zwróćmy uwagę, na fakt, że podczas fazy wnoszenia silniki zarówno w Shipie, jak i Boosterze działały poprawnie, a platforma startowa nie ucierpiała podczas startu, gdy wszystkie z 33 jednostek napędowych Raptor dolnego stopnia zostają odpalone. Separacja stopni (tzw. hot staging) przebiegła bez większych problemów, co przybliża dolny stopień do pełnego stanu operacyjnego jeszcze w tym roku.
Warto także przypomnieć, że wraz z początkiem 2024 r. Elon Musk ogłosił, że trwają pracę nad nową wersją Starshipa - V3, który ma być wyższy od poprzednich wersji. System będzie mierzyć 140-150 metrów, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę w kwestii skonstruowania wyższego systemu nośnego przez inne podmioty. Na ten moment w pełni zintegrowana rakieta, którą dobrze znamy ma 120 metrów wysokości. Dodatkowo, zapowiedziano również budowę drugiej Orbitalnej Wieży Startowej w Starbase.

Autor. Elon Musk/X
Autor. SpaceX

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/starship-udany-lot-doceniony-przez-nasa

Udany lot Starshipa doceniony przez NASA. Krok w kierunku Księżyca.jpg

Udany lot Starshipa doceniony przez NASA. Krok w kierunku Księżyca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczna żywność. Polscy naukowcy otrzymali grant na badania
2024-03-15.TM.
Czy w kosmosie można uprawiać rośliny? Projekt dotyczący badań w tym kierunku, opracowany przez zespół z Politechniki Warszawskiej, został nagrodzony w konkursie Direction: Space.
Proponowane badania mają dostarczyć informacji o uprawie roślin w warunkach mikrograwitacji. Taka wiedza jest ważna dla przyszłych załogowych misji kosmicznych, podczas których samowystarczalne systemy uprawy roślin będą odgrywać kluczową rolę.
Nasz eksperyment koncentruje się na zastosowaniu światła laserowego do stymulacji siewek do wzrostu w warunkach mikrograwitacji – mówi Yelyzaveta Leshchenko, liderka nagrodzonego zespołu GrowLight.
Konkurs Direction: Space, organizowany przez New Space Foundation oraz Fundację Empiria i Wiedza, był skierowany do studentów i doktorantów z polskich uczelni.
Laureaci konkursu otrzymali dostęp do opieki mentorskiej, mikrogrant w wysokości 26 000 zł na rozwój prototypu eksperymentu, a także możliwość rozwoju koncepcji projektu podczas wyjazdu studyjnego do m.in. Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN.
Jest szansa, że proponowane eksperymenty zostaną przeprowadzone na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej podczas misji ESA, w której będzie brał udział polski astronauta Sławosz Uznański.
Zespół GrowLight tworzą głównie członkowie Studenckiego Koła Inżynierii Fotonicznej oraz zaproszona ekspertka z dziedziny botaniki – lic. Katharina Hanke z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
źródło: PW
Nagrodzony projekt ma służyć wzbogaceniu diety astronautów (fot. NASA)
TVP INFO
https://www.tvp.info/76455458/kosmiczna-zywnosc-polscy-naukowcy-z-pw-otrzymali-grant-na-badania

Kosmiczna żywność. Polscy naukowcy otrzymali grant na badania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maksymalna masa nierotującej gwiazdy neutronowej dokładnie określona na 2,25 masy Słońca
2024-03-15.
Naukowcy wykazali że maksymalna masa grawitacyjna nierotującej gwiazdy neutronowej wynosi około 2,25 masy Słońca z niepewnością wynoszącą zaledwie 0,07 masy Słońca.
Badania prowadzone pod kierunkiem prof. FAN Yizhonga z Obserwatorium Purple Mountain Chińskiej Akademii Nauk osiągnęły znaczną precyzję w określeniu górnego limitu masy dla nierotujących gwiazd neutronowych, co jest kluczowym aspektem w badaniach fizyki jądrowej i astrofizyki. Wyniki badań opublikowano w Physical Review D.

Ostateczny los masywnej gwiazdy jest ściśle związany z jej masą. Gwiazdy o masie mniejszej niż osiem mas Słońca kończą swój cykl życia jako białe karły, podtrzymywane przez ciśnienie degeneracji elektronów z dobrze znanym górnym limitem masy, granicą Chandrasekhara, bliską 1,44 masy Słońca. W przypadku gwiazd cięższych niż osiem, ale lżejszych niż 25 mas Słońca, powstają gwiazdy neutronowe, które są utrzymywane głównie przez ciśnienie degeneracji neuronów. Dla nierotujących gwiazd neutronowych istnieje również krytyczna masa grawitacyjna (tj. MTOV) znana jako granica Oppenheimera, powyżej której gwiazda neutronowa zapada się w czarną dziurę.

Ustalenie dokładnej granicy Oppenheimera jest dość trudne. Na podstawie pierwszej zasady można wyznaczyć jedynie luźne granice. Wiele konkretnych ocen jest silnie zależnych od modelu. Wynikowe MTOV są zróżnicowane, a niepewności są duże.

Zespół prof. FAN udoskonalił wnioski dotyczące MTOV, włączając do niego solidne obserwacje z wykorzystaniem wielu satelitów i wiarygodne dane z zakresu fizyki jądrowej, omijając niepewności obecne we wcześniejszych modelach. Obejmuje to wykorzystanie ostatnich postępów w pomiarach masy/promienia z detektorów fal grawitacyjnych LIGO/Virgo i Neutron star Interior Composition Explorer (NICER).

W szczególności uwzględnili oni informacje o maksymalnym odcięciu masy wywnioskowane z rozkładu masy gwiazdy neutronowej i znacznie zawęzili przestrzeń parametrów, co doprowadziło do niespotykanej dotąd precyzji wywnioskowanego MTOV. Zastosowano trzy różne modele rekonstrukcji równania stanu (czyli EoS) w celu złagodzenia potencjalnych błędów systematycznych, uzyskując niemal identyczne wyniki dla MTOV i odpowiadającego mu promienia, który wynosi 11,9 km z niepewnością 0,6 km w trzech niezależnych podejściach do rekonstrukcji EoS.

Dokładna ocena MTOV niesie ze sobą głębokie implikacje zarówno dla fizyki jądrowej, jak i astrofizyki. Wskazuje ona na umiarkowanie sztywne równanie stanu dla materii gwiazd neutronowych i sugeruje, że zwarte obiekty o masach w zakresie od około 2,5 do 3,0 mas Słońca, wykryte przez LIGO/Virgo, są z większym prawdopodobieństwem najlżejszymi czarnymi dziurami. Co więcej, pozostałości po fuzji układów podwójnych gwiazd neutronowych przekraczających całkowitą masę około 2,76 masy Słońca, zapadłyby się w czarne dziury, podczas gdy lżejsze układy doprowadziłyby do powstania (supermasywnych) gwiazd neutronowych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    CAS
•    Urania
Wizja artystyczna układu podwójnego gwiazd neutronowych.
Źródło: NASA/Goddard Space Flight Center
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/03/maksymalna-masa-nierotujacej-gwiazdy.html

Maksymalna masa nierotującej gwiazdy neutronowej dokładnie określona na 2,25 masy Słońca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicze sygnały miały pochodzić z kosmosu. Prawda rozczarowuje

2024-03-15, Sandra Bielecka
10 lat temu w miejscu, gdzie rzekomo spadł meteoryt, naukowcy zarejestrowali sygnały sejsmiczne. Jednak z czasem okazało się, że zebrane dane nie mają nic wspólnego z obcymi cywilizacjami. Gdy prześledzono ścieżkę sygnału, okazało się, że jego kierunek dokładnie dopasowuje się do drogi biegnącej obok sejsmometru.
Naukowcy odkrywają nowe fakty na temat sławnego uderzenia meteorytu
Kiedy jakaś zagubiona kosmiczna skała podejdzie zbyt blisko Ziemi, bardzo prawdopodobne jest, że zostanie przyciągnięta przez grawitację naszej planety i dostanie się do atmosfery. Czasami eksplodują, czasami uderzają w Ziemie jako ogniste kule. Naukowcy szacują, że takich pocisków rocznie uderza około kilkudziesięciu. Jednak większość z nich wpada do wód oceanów.
Tak też było w przypadku głośnego uderzenia kosmicznej skały w zeszłym roku. Kiedy to zespół naukowców postanowił odnaleźć meteoryt, by móc mu się przyjrzeć z bliska. Obecnie dysponujemy na tyle wyrafinowanymi systemami śledzenia, że badacze są w stanie określić, w którym miejscu meteoryt dostał się do atmosfery i z jaką siłą eksplodował. Jednym z takich systemów śledzenia są dane sejsmiczne. Pochodzą one zarówno z wibracji spowodowanych przez infradźwięki generowane przy wejściu skały do atmosfery, jak i wibracji wytwarzanych podczas uderzenia w Ziemię.
Meteor CNEOS 2014-01-08
Meteor o nazwie CNEOS 2014-01-08 został skutecznie wyśledzony przez rządowe satelity Stanów Zjednoczonych. Astrofizycy Aci Loeb i Amir Siraj z Harvardu postanowili udać się na wyprawę w poszukiwaniu kosmicznej skały. Dzięki danym z monitoringu sejsmicznego udało im się wyśledzić rzekomą ścieżkę obiektu prosto do morza u wybrzeży Papui-Nowej Gwinei. Wydobyli z dna morskiego maleńkie kuleczki. Powstały spekulacje, że są one fragmentami obcej technologii.  
Jednak teraz okazuje się, że dane mogą nie wskazywać miejsca uderzenia meteorytu w planetę, a raczej przejeżdżającą pobliską drogą ciężarówkę... „Sygnał zmieniał z biegiem czasu kierunek, dokładnie dopasowując się do drogi biegnącej obok sejsmometru” – wyjaśnia sejsmolog planetarny Benjamin Fernando z Johns Hopkins University.
Badacze postanowili jeszcze raz prześledzić dokładną drogę rzekomego lotu meteorytu. Szybko zauważyli coś dziwnego w danych sejsmicznych. Precyzja wykonanych pomiarów była znacznie wyższa niż w przypadku innych porównywalnych danych zebranych nie z jednej, a z kilku stacji sejsmicznych.  
Sygnał został zinterpretowany błędnie, a wibracje zostały wytworzone przez przejeżdżającą pobliską drogą ciężarówkę. Niezwykłe jednak jest to, że naukowcy znaleźli coś na dnie oceanu, co było całkowicie niezwiązane z poszukiwanym meteorytem. „Cokolwiek znaleziono na dnie morskim, jest całkowicie niezwiązane z tym meteorytem” – mówi Fernando.  
Po kolejnych obliczeniach okazało się również, że nie tylko lokalizacja była błędnie oszacowana, ale również prędkość rzekomego obiektu. Co za tym idzie, dowody zaprezentowane we wstępnym druku w zeszłym roku od początku były błędne.   
Meteoryt /loft39studio /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-tajemnicze-sygnaly-mialy-pochodzic-z-kosmosu-prawda-rozczaro,nId,7385370

Tajemnicze sygnały miały pochodzić z kosmosu. Prawda rozczarowuje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kryminalne zagadki kosmosu. Czym będzie astrokryminalistyka?

2024-03-16. Wiktor Piech
Profesor Graham Williams z University of Hull przedstawił intrygujący aspekt podboju kosmosu. Wraz z coraz większą liczbą ludzi w kosmosie, będą narastały konflikty, które mogą doprowadzić do zbrodni. Jak będzie wyglądało wyjaśnianie jej okoliczności w bezmiarze Wszechświata? Jakich metod użyć, by ujawnić prawdę? Odpowiedź ma przynieść astrokryminalistyka.

Graham Williams jest profesorem kryminalistyki na University of Hull. Pracował jako biolog sądowy, a obecnie jest biegłym sądowym m.in. w zakresie profilowania DNA, analizy wzorów plam krwi, czy analizy uszkodzeń odzieży. Naukowiec w ostatnim czasie zajął się nietypowym zagadnieniem, otóż zadał pytanie: jak rozwiązać zagadkę hipotetycznej zbrodni dokonanej w kosmosie?
Ekstremalne środowisko, ograniczone zasoby, izolacja, czy nadwyrężenie psychiczne - z tymi problemami musiałby się mierzyć astronauta. Jak mogłoby wyglądać kosmiczne dochodzenie?
Problem zbrodni popełnionej w kosmosie
W najbliższych latach planowany jest powrót człowieka na Księżyc oraz wysłanie pierwszych ludzi na Marsa. Do stworzenia stałych baz na tych ciałach niebieskich nadal jest daleko droga. Jednakże już w tym momencie ludzkość powinna się zastanowić nad niektórymi aspektami życia, również tymi bardziej mrocznymi.
Ograniczona przestrzeń, a także izolacja mogą powodować bardzo silne rozdrażnienie, które może wpływać na ludzką psychikę. Natomiast ograniczone zasoby mogą skutkować bardzo dużym rozwarstwieniem kosmicznego społeczeństwa, wskutek czego może dochodzić do napięć i konfliktów. Z kolei napięcia i konflikty mogą skutkować również dokonywaniem... zbrodni. Jak stwierdza prof. Williams, astrokryminalistyka jest w powijakach. Zauważa, że na Ziemi "główną siłą" jest grawitacja, która odpowiada za naszą rzeczywistość. Jednakże w kosmosie tej grawitacji nie ma, lub jest bardzo słaba, dlatego też obecnie nie wiadomo, w jaki sposób w takich warunkach mogłyby zachować się dowody zbrodni.
Według badacza te zmiany mają kluczowe znaczenie dla nauk sądowych, w tym dla analizy wzorów plam krwi. Na naszej planecie analizy te opierają się na efektach grawitacyjnych i służą do określenia okoliczności zdarzenia. Tutaj wykorzystuje się dynamikę płynów, a także fizykę i matematykę do zrozumienia lotu i pochodzenia krwi, a także służą w dalszej interpretacji i w ujawnianiu prawdy.

Prof. Williams wraz z innymi specjalistami zajął się wspomnianą kwestią w nowo opublikowanym artykule naukowym. Niezbędne eksperymenty zostały wykonane w specjalnym parabolicznym samolocie badawczym, który wywoływał krótkie okresy mikrograwitacji.
Badania polegały na tym, że podczas spadania samolotu (wywoływanie mikrograwitacji) syntetyczny analog krwi był rzutowany na kartkę papieru. W ten sposób powstawała plama, która w dalszej części była analizowana przy użyciu rutynowych ziemskich protokołów. Ekspertyzy w samolocie były wykonywane w przerobionej komorze inkubacyjnej dla dzieci. Takie urządzenia są używane w badaniach medycyny kosmicznej do analizy kontroli krwotoku.
Jak się okazało, mikrograwitacja zmieniała zachowanie kropel krwi i plam. W ziemskich warunkach krew ma tendencje do spadania w sposób paraboliczny, zaś grawitacja ciągnie ją w dół. Natomiast w nowych badaniach krew przez cały czas poruszała się w linii prostej, dopóki nie uderzyła w daną powierzchnię.

Kolejnym spostrzeżeniem była zmiana w rozprzestrzenianiu się krwi po uderzeniu w powierzchnię. Na Ziemi krew przechodzi przez szereg etapów tworzenia plamy, w tym dochodzi do "zapadania się" kropli i tworzenia małej fali i rozbryzgu. Jednakże przy mikrograwitacji to rozprzestrzenianie się jest hamowane przez siłę napięcia powierzchniowego i spójności kropli. Skutkuje to zmniejszeniem różnorodności powstających plam - powoduje to, że wiele różnych zdarzeń może skutkować powstaniem niemal identycznych plam (jest to olbrzymi problem w kryminalistyce).

\ Prof. Williams wskazuje, że ludzkość stoi na początku nowej ery badawczej. Jednocześnie badania te mogą być również pomocne w innych dziedzinach, np. w dynamice płynów, która jest wykorzystywana w projektowaniu statków kosmicznych, czy przy analizie awarii statku kosmicznego.
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Forensic Science International: Reports.

Człowiek podczas podboju kosmosu zapomniał o swojej mrocznej stronie. Naukowcy ujawniają /twindesigner /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-kryminalne-zagadki-kosmosu-czym-bedzie-astrokryminalistyka,nId,7385297

Kryminalne zagadki kosmosu. Czym będzie astrokryminalistyka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nanosatelita CUTE, mały badacz egzoplanet
2024-03-16. Fay Jaskiewicz  
Jesienią 2021 roku wystartowała nanosatelita w ramach misji CUTE (Colorado Ultraviolet Transit Experiment). Stworzona została w celu lepszego poznania atmosfer egzoplanet i powinna pozwolić nam poznać skład uciekających z atmosfery gazów egzoplanet bliskich swoim gwiazdom.
Zjawisko ucieczki gazów z atmosfery
Do tej pory odkryto prawie 5,500 egzoplanet, wiele z nich w niewielkiej odległości od swojej gwiazdy. Te planety poszerzają nam możliwości na badanie ważnych i ciekawych zjawisk, takich jak interakcje z ich najbliższą gwiazdą, czy utrata masy atmosferycznej, czyli zjawiska, w którym gazy w atmosferze planety osiągają prędkość pozwalającą im przeciwstawić się grawitacji planety i wylecieć w kosmos, gdzie możemy je zaobserwować przy pomocy wielu instrumentów naukowych.
Ucieczka gazów z atmosfer jest procesem ważnym dla ewolucji wielu planet skalistych naszego układu słonecznego i najpewniej w większym lub mniejszym stopniu oddziałuje na wcześniejsze formowanie się egzoplanet o krótkim okresie orbitowania wokół swojej gwiazdy, scharakteryzowane przez misje Kepler. Sama ucieczka gazów może być determinująca w sprawie tego, czy egzoplaneta może sprzyjać życiu. Zjawisko to pierwszy raz zostało zaobserwowane w Lini widmowej wodoru lyman-alfa o długości fali 121 nm w roku 2003. Problem jest taki, że zanieczyszczenie neutralnym wodorem w przestrzeni kosmicznej oraz w górnej atmosferze ziemskiej utrudnia zbieranie wysokiej jakości pomiarów lyman-alfa od egzoplanet. Dla kontrastu, gwiazdy obserwowanych egzoplanet w bliskim ultrafiolecie różnią się bardzo od swoich planet, więc mierząc linię lyman-alfa możemy łatwiej i dokładniej zaobserwować tranzyt egzoplanety.
O samej satelicie
Wiedza ta zmotywowała Dr. Kevina Franca i jego zespół z Uniwersytetu w Colorado, aby zaprojektować misję CUTE. Zespół odpowiedzialny za misje CUTE postanowił, że swój projekt przedstawią NASA w ich programie ROSES. Projekt udało się ufundować w lipcu 2017 r. CUTE do badań używa 2 technologie, posiada prostokątny teleskop Cassegraina z lustrem o wymiarach 20 na 8 cm pokrytym dodatkową warstwą aluminium oraz warstwą fluorku magnezu, aby zminimalizować formowanie się warstwy tlenków, która może absorbować światło UV. Satelita na pokładzie posiada również miniaturowy spektrograf o niskiej rozdzielczości operujący na długościach fal od 250 do 330 nm.
Nietypowym ruchem było umieszczenie na pokładzie prostokątnego teleskopu, lecz było to potrzebne, aby przystosować go do wielkości samej satelity. Adaptacja ta umożliwiała powiększyć ilość zbieranego światła nawet 3-krotnie w porównaniu do teleskopu klasycznego. Kompaktowy spektrograf ma rozdzielczość, która spełnia wymagania misji, używając mniejszych komponentów zaadoptowanych z teleskopu Hubble’a.
Sposób zaprojektowania spektrografu umożliwił misji CUTE na dokonywanie pomiarów w bliskim ultrafiolecie z podobną precyzją, co większe misje, nawet w trudniejszym i bardziej wymagającym środowisku doświadczanym przez satelitę. W dodatku sonda potrafi zmierzyć jony żelaza i magnezu w dalekich częściach atmosfery, czego nie mogą dostrzec instrumenty na Ziemi. Instrumenty badawcze CUTE znajdują się w obudowie od Blue Canyon Technologies, która odpowiada za zasilanie, sterowanie, przetrzymywanie danych, kontrolę wysokości oraz komunikację.
Wystrzelenie i obserwacje satelity
Satelita CUTE została wystrzelona jako ładunek na satelicie LANDSAT-9, 27 września 2021 r. na orbitę synchroniczną ze słońcem z apogeum 560 km. W 2024 r. CUTE zaobserwowała pomiędzy 6 i 11 tranzytów siedmiu różnych systemów egzoplanet. Na przykład, obserwacje bardzo gorącej egzoplanety, WASP-189b pokazują daleko wysuniętą atmosferę. Obserwowane jony magnezu są niezwiązane grawitacyjnie z planetą, co oznacza, że aktywnie uciekają stamtąd ciężkie pierwiastki.
Podsumowanie
Misja CUTE pokazuje, jak tak drobna satelita z tak małymi instrumentami badawczymi może dorównywać znacznie droższym misjom. Wydaje się, że NASA i inne agencje kosmiczne to zauważyły i zaczynają chętniej fundować takie małe misje.
Źródła:
•    science.nasa.gov: The CUTE Mission: Innovative Design Enables Observations of Extreme Exoplanets from a Small Package
27 lutego 2024

•    lasp.colorado.edu: CUTE mission overview
16 marca 2024
 Zdjęcie w tle: NASA
Instalacja nanosatelity CUTE na ładunek satelity LANDSAT-9. Źródło: NASA, CUTE Team, University of Colorado
Wnętrze satelity CUTE. Źródło: NASA, CUTE Team, University of Colorado

https://astronet.pl/loty-kosmiczne/nanosatelita-cute-maly-badacz-egzoplanet/

 

Nanosatelita CUTE, mały badacz egzoplanet.jpg

Nanosatelita CUTE, mały badacz egzoplanet2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska technologia zastąpi łaziki na Księżycu?
2024-03-16.
Polscy inżynierowie stworzyli mechanizm nogi skoczka księżycowego. Robot, powstający na zlecenie Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), ma stanowić alternatywę dla łazików, które nie zawsze radzą sobie w trudnym terenie Księżyca.
Polska firma Astronika przedstawiła w środę w Centrum Badań i Technologii Kosmicznych Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA-ESTEC) w Noordwijk (Holandia) ukończony mechanizm nogi skoczka księżycowego - podano w czwartek w komunikacie prasowym.
Polacy na zlecenie ESA pracują nad zrobotyzowanym pojazdem, który mógłby wyręczać łaziki. Te tradycyjnie wykorzystywane na Księżycu maszyny nie zawsze radzą sobie w tamtejszym nierównym terenie, pokrytym regolitem (luźną warstwą skał i pyłu). W księżycowych górach, które często stanowią dla łazików barierę nie do pokonania, skoczek będzie mógł swobodnie się poruszać. A właśnie regiony górzyste satelity najbardziej interesują teraz naukowców badających m.in. przeszłość Układu Słonecznego i zasoby złóż naturalnych.
W pierwszej fazie projektu polscy inżynierowie zaprojektowali, wykonali i przetestowali nogi skoczka. To kluczowy element dla działania całego robota. Po udanej prezentacji w Centrum Badań i Technologii Kosmicznych firma Astronika liczy, że projekt będzie kontynuowany, a ESA zleci jej wykonanie pełnego modelu maszyny, która miałaby być wykorzystywana podczas misji księżycowych.
Zapotrzebowanie na podobne roboty będzie z pewnością wzrastać – już wiadomo, że w najbliższej dekadzie na Księżyc, Marsa i asteroidy tylko NASA, ESA i Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna chcą wysłać przynajmniej kilkanaście lądowników. Podobne plany mają też inne kraje i prywatne firmy.
Opracowana przez Polaków technologia to rozwiązanie wielu problemów, z jakimi spotykały się dotychczasowe misje kosmiczne podczas lądowań na ciałach niebieskich. Lądowniki przewracały się albo grzęzły w trudnym terenie.
Testowane wcześniej roboty skaczące innych producentów sprawdzały się jedynie w warunkach mikrograwitacji (miały niską energię skoku), nie mogłyby więc skutecznie przemieszczać się na Księżycu albo Marsie. Inne maszyny były budowane jako wieloczłonowe konstrukcje kroczące, zużywające dużo energii w krótkim czasie – a to skraca czas operacyjny i ogranicza eksplorację większego terenu.
Polski skoczek waży mniej niż 10 kg i jest efektywny energetycznie. Jego twórcy zapewniają, że na Księżycu może skakać na wysokość nawet powyżej 3 m.
„Nasze rozwiązanie wykorzystuje koncepcję odpychania się od powierzchni za pomocą lekkich nóg – tak jak robi to konik polny. Skoczek zaprojektowany do grawitacji księżycowej jest łatwo skalowalny także do mniejszych grawitacji. Nasza konstrukcja bazuje na prostocie i wytrzymałości przy bardzo małym poborze mocy” – mówi cytowany w komunikacie inżynier mechanik Łukasz Wiśniewski, kierownik Podczas misji księżycowej zadaniem skoczka mogą być m.in.: określanie składu pyłu księżycowego, prowadzenie pomiarów spektrometrycznych, fotografowanie lądownika-matki z różnych perspektyw oraz analizowanie nośności powierzchni. Wyposażony w kamery skaczący robot może również badać właściwości mechaniczne regolitu. Wiedza na temat księżycowej gleby ma kluczowe znaczenie m.in. dla prac nad przemieszczaniem się pojazdów i ludzi po powierzchni naszego satelity i budowaniem tam ewentualnych baz. Zdobywanie takich informacji dzięki stosunkowo niedrogiemu narzędziu, jakim będzie skoczek, może wpłynąć na zmniejszenie kosztów przyszłych misji kosmicznych.
To, jak księżycowy robot będzie ostatecznie wyglądał, okaże się w kolejnych fazach projektu. Twórcy skoczka zakładają połączenie w maszynie kół i skaczących nóg: koło będzie umieszczone na nodze, a ta umożliwi robotowi wybicie się ponad powierzchnię gruntu za pomocą urządzenia, które zostało właśnie zaprezentowane w Centrum Badań i Technologii Kosmicznych ESA.
„Dotychczas większość misji eksploracyjnych planowanych było bardzo zachowawczo. Łaziki i lądowniki wysyłano tylko na stosunkowo płaski, bezpieczny teren, który niestety daje informację naukową tylko na temat najświeższej historii ciała niebieskiego. A i tak często maszyny te lądowały w nieprzewidzianie trudnych warunkach albo przewracały się i stawały się powoli bezużyteczne” – mówi Łukasz Wiśniewski.
Dodaje, że dużo ciekawsze jest kierowanie instrumentów naukowych w tereny trudno dostępne, np. na klify i skały albo w kaniony. W takich formacjach widać bowiem przekroje skał tworzących ciało niebieskie.
„Nikt jednak nie odważy się wysłać łazika wartego kilkaset milionów euro w potencjalnie samobójczą misję. Mały robot skaczący jest stosunkowo niedrogi i łatwo go zabrać na pokład. Jest niczym sprytny i pomocny skaut, który może wykonać zwiad w ryzykownym terenie, zanim wjedzie tam łazik” – tłumaczy szef projektu.
Jego zdaniem wykorzystanie skoczka zwiększa bezpieczeństwo i naukową wartość misji – choćby dzięki zdobywaniu informacji o właściwościach mechanicznych powierzchni Księżyca.
„Jeżeli skoczek gdzieś ugrzęźnie, to nie szkodzi. Takie właśnie jest jego zadanie, aby dotrzeć tam, gdzie jeszcze nikt nie próbował i wykonać pionierskie pomiary. Jednocześnie misja nie utraci zdolności wykonania swoich głównych celów za pomocą lądownika matki albo łazika” – uważa Wiśniewski.
Polacy należą do pionierów w rozwoju tej technologii, która może okazać się przełomowa w sposobie eksploracji ciał niebieskich.
Prace nad stworzeniem skoczka zostały sfinansowane przez Europejską Agencję Kosmiczną w ramach programu PLIIS (Polish Industry Incentive Scheme) we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Projekt był możliwy dzięki współdziałaniu polskiego sektora kosmicznego, Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Polskiej Agencji Kosmicznej.
Źródło:: PAP
Autor. ESA

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polska-technologia-zastapi-laziki-na-ksiezycu

Polska technologia zastąpi łaziki na Księżycu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak powstaje promieniowanie kosmiczne?
2024-03-16. Iga Świętorecka  300 odsłon
Ziemia jest stale bombardowana przez tajemnicze cząstki o ogromnej energii. Pochodzą one z głębi kosmosu i poruszają się z prędkościami bliskimi prędkości światła. Zjawisko to nazywane jest promieniowaniem kosmicznym, a mechanizm jego powstawania już od ponad 100 lat stanowi dla naukowców zagadkę.
Czym jest promieniowanie kosmiczne?
Promieniowanie kosmiczne to strumienie wysokoenergetycznych cząstek, pochodzących z odległych części kosmosu. Zostały one odkryte na początku dwudziestego wieku, a określenie „promieniowanie kosmiczne” wprowadził fizyk Robert Millikan w 1925 roku. Zdecydowana większość cząstek promieniowania kosmicznego jest blokowana przez ziemską magnetosferę i atmosferę, jednak jest ich ogromna ilość. Każdego dnia więc biliony z nich docierają do powierzchni Ziemi. Ponad 90% cząstek stanowią jądra wodoru, czyli pojedyncze protony, 9% to jądra helu, a pozostały 1% stanowią jądra ciężkich pierwiastków. Składają się one z hadronów (protonów i neutronów), które zbudowane są z cząstek elementarnych zwanych kwarkami. W skład promieniowania kosmicznego wchodzą także elektrony i pozytrony, a niektórzy uwzględniają także fotony i neutrina.
W jaki sposób promienie kosmiczne uzyskują energię?
Aby móc poruszać się z prędkościami bliskimi prędkości światła, cząstki promieniowania kosmicznego muszą posiadać mnóstwo energii. Wszechświat potrafi nadać im energię wynoszącą nawet do 1020eV, podczas gdy wybudowane przez człowieka akceleratory, takie jak Wielki Zderzacz Hadronów w CERN, są w stanie osiągnąć co najwyżej 1013eV. Naukowcy wciąż próbują zrozumieć, w jaki sposób promienie kosmiczne uzyskują tak olbrzymią energię.
Jedna z hipotez na ten temat głosi, że gdy pędząca cząstka uderza w poruszający się z dużo mniejszą prędkością ośrodek, powstaje turbulentne pole magnetyczne. Może ono działać jak kosmiczny akcelerator cząstek i w odpowiednich warunkach posiadać ogromną moc. Osiągnięcie takich warunków jest możliwe podczas supernowej, czyli wybuchu następującego po śmierci masywnej gwiazdy. Jej zewnętrzne warstwy są wówczas wyrzucane z ogromną prędkością, a następnie uderzają w ośrodek międzygwiazdowy, czyli  poruszające się wolno obłoki gazu. W ten sposób cząstki mogą uzyskać energię ok. 109-1012 eV. Supernowe stanowią możliwe źródło promieniowania kosmicznego pochodzącego z Drogi Mlecznej, lecz cząstki o wyższych energiach rzędu 1020 eV muszą z całą pewnością pochodzić z innych galaktyk.
Jednym z możliwych źródeł takich cząstek są aktywne jądra galaktyk AGN, w których znajdują się supermasywne czarne dziury o masach miliony lub miliardy razy większych od masy Słońca. Są one otoczone materią, którą stopniowo się żywią, zasilając tym samym jądra galaktyk. Materia ta wiruje pod wpływem ogromnego wpływu grawitacyjnego i świeci jaśniej od otaczających ją gwiazd. Materia, która nie jest doprowadzana do centralnej części czarnej dziury, może zostać skierowana na jej bieguny, skąd zostaje wyrzucona w postaci strumieni materii z prędkością bliską prędkości światła. Kiedy taka wypluta materia uderzy w materię międzygwiazdową, mogą powstać promienie kosmiczne o olbrzymiej energii. Jeszcze innym źródłem promieniowania kosmicznego mogą być takie galaktyki, w których proces formowania się gwiazd zachodzi wyjątkowo szybko, czemu towarzyszą rozbłyski gamma.
Dlaczego badanie promieniowania kosmicznego jest trudne?
Skoro powstawanie promieniowania kosmicznego towarzyszy najbardziej gwałtownym i spektakularnym wydarzeniom we Wszechświecie, dlaczego naukowcy mają problemy z badaniem jego źródeł?
Jednym z powodów jest fakt, że zdecydowana większość cząstek promieniowania kosmicznego posiada ładunek elektryczny. To powoduje, że mają one zdolność oddziaływania z polem magnetycznym. Podczas swej długiej podróży promienie kosmiczne wielokrotnie poddawane są działaniu takiego pola, przez co zmieniają kierunek ruchu. To czyni odtworzenie przebytej przez nie drogi niemal niemożliwym. Istnieje jednak inny,  pośredni sposób, aby poznać pochodzenie cząstek promieniowania kosmicznego.
Gdy promienie kosmiczne wchodzą w interakcję z gazem, powstają fotony i neutrony. Są to neutralne cząstki, które przemierzają Wszechświat bez żadnych przeszkód. Zamiast więc bezpośrednio badać promienie kosmiczne, można badać wyprodukowane przez nie neutralne cząstki. Być może stworzenie dokładnych modeli 3D opartych na wynikach pomiarów neutrin i fotonów wyemitowanych w wyniku interakcji promieniowania kosmicznego z gazem pozwoliłoby w przyszłości zrozumieć pochodzenie promieni kosmicznych.
Korekta – Zofia Lamęcka
Źródła:
•    space.com
17 lutego 2024
 Zdjęcie w tle: Webb Space Telescope
Ziemia bombardowana przez cząstki promieniowania kosmicznego. Źródło: Robert Lea/ NASA
Ilustracja przedstawiająca artystyczną wizję wybuchu z rozbłyskami gamma. NASA/GSFC through Wikimedia Commons
https://astronet.pl/wszechswiat/jak-powstaje-promieniowanie-kosmiczne/

Jak powstaje promieniowanie kosmiczne.jpg

Jak powstaje promieniowanie kosmiczne2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rogata kometa 12P/Pons-Brooks po 70 latach odwiedzi ponownie Ziemię

2024-03-16. Sandra Bielecka
Mimo że do najbliższego podejścia komety do Ziemi pozostało jeszcze trochę czasu, to w swojej drodze ku Słońcu jest ona widoczna na naszym niebie. Wystarczy dobra lornetka bądź teleskop, by cieszyć się jej widokiem. Astronomowie przewidują, że 2 czerwca 2024 roku znajdzie się najbliżej Ziemi, jednak z Polski będzie wtedy niewidoczna.

Rogata kometa coraz bliżej
Co prawda najbliższe podejście komety 12P/Pons-Brooks do Ziemi ma nastąpić dopiero w czerwcu, to od jakiegoś czasu możemy ją zaobserwować nad Polską. Jeszcze jest dosyć słaba, dlatego też potrzebujemy odpowiedniego sprzętu do tego, by móc ją zauważyć. Jednak najciekawszy czas jej widoczności dopiero przed nami.  
12P/Pons-Brooks to kometa okresowa, która powraca do Słońca co 71 lat. Dlatego też w tym roku mamy niepowtarzalną okazję do tego, by móc ją zaobserwować nawet nieuzbrojonym okiem! Jej szczytowa jasność będzie wynosiła nawet około 4,4 mag, więc jeśli warunki pogodowe będą sprzyjające to lornetka czy teleskop będą tylko dodatkiem do obserwacji. Ostatnio kometa 12P/Pons-Brooks była widoczna w 1954 roku.
Jak obserwować?
Przede wszystkim musimy zaopatrzyć się w lornetkę bądź teleskop, by móc w ogóle ją dostrzec na nocnym niebie. Jest niezwykle aktywnym obiektem, a swój przydomek zawdzięcza strumieniom pyłu i gazu, które układają się wokół jądra w charakterystyczne rogi.  
Widoczna jest najlepiej wieczorem około godziny 19. Dostrzec ją można aktualnie w okolicy Galaktyki Andromedy M31. Na ten moment jej jasność czyni ją widoczną przez lornetkę. Jej ogon jednak uwidacznia się jedynie na zdjęciach.  


 Jak donosi Polski AstroBloger: „na przełomie pierwszego i drugiego tygodnia marca kometa przemknie zaledwie 10 stopni nad galaktyką Andromedy”. Wypatrywać jej należy około 25 stopni nad horyzontem. Co więcej, aktualnie możemy się cieszyć bezksiężycowymi nocami, co sprzyja prowadzeniom obserwacji.  

Warto zwrócić uwagę na kometę już podczas pierwszych dni kwietnia, ponieważ wtedy nastąpi peryhelium. Co za tym idzie, kometa rozbłyśnie i może osiągnąć jasność 5 mag. i będzie stawała się prawdopodobnie coraz jaśniejsza. 10 kwietnia nastąpi koniunkcja 12P/Pons-Brooks z Księżycem, Jowiszem i Uranem. Przed nami najciekawszy okres obserwacji komety, ponieważ podczas najbliższego podejścia do Ziemi nie będzie ona widoczna z Polski.  

Ponowne spotkanie z Ziemią
Obecnie „rogata” kometa pędzi w kierunku Słońca. Jej okres obiegu wynosi 71 lat, a biorąc pod uwagę fakt, że jest jedną z najjaśniejszych znanych komet okresowych, czeka nas wspaniałe widowisko. 12P/Pons-Brooks została odkryta w 1812 roku przez Jean-Louisa Ponsa, a następnie w 1883 roku przez Williama Roberta Brooksa.   
Najbliższe podejście do Ziemi nastąpi 2 czerwca 2024 roku.   

Kometa C/2020 F8 (SWAN)/ zdjęcie poglądowe /materiały prasowe

Kometa 12P/Pons-Brooks - widoczność od lutego do kwietnia 2024 nad Polską
https://www.youtube.com/watch?v=UJH3rz6HbF8
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-rogata-kometa-12p-pons-brooks-po-70-latach-odwiedzi-ponownie,nId,7383235

Rogata kometa 12PPons-Brooks po 70 latach odwiedzi ponownie Ziemię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misje kosmiczne XX wieku: Program Gemini
2024-03-17. Milena Nowak  
Program Gemini, realizowany w latach 1963-1966, był kolejnym kamieniem milowym w wyścigu na Księżyc. Początkowo miał nosić nazwę Mercury Mark II, w nawiązaniu do poprzedniego projektu Mercury, tylko, że z dodaną rzymską dwójką, bo w nowych misjach zakładano loty dwuosobowe. Jednak ostatecznie wybrano nazwę Gemini – inspirację stanowiła konstelacja Bliźniąt.
Głównym celem programu było wyćwiczenie czynności nieodzownych do przeprowadzenia udanego lotu na Księżyc: dokowania na orbicie, wytrzymywania w nieważkiej kapsule przez około dwa tygodnie, a także wykrywania potencjalnych problemów i niedociągnięć, póki jeszcze był na to czas. Najważniejsze osiągnięcia programu obejmują udane spotkania orbitalne, pierwszy w historii astronautyki USA spacer kosmiczny oraz znaczne zwiększenie precyzji manewrów orbitalnych.
Nowy program, nowi astronauci
Na potrzeby programu Gemini zrekrutowano dziewięciu nowych śmiałków, a potem jeszcze czternastu, myśląc przyszłościowo o programie Apollo. Nowa dziewiątka, tak jak Siódemka Mercurego, w procesie rekrutacji musiała przejść rygorystyczną serię badań, zarówno psychologicznych, jak i fizycznych. Nowi kosmiczni bohaterowie również cieszyli się zainteresowaniem mediów, choć nie w tak dużym stopniu, ale podobnie jak poprzednicy mieli podpisany kontrakt z magazynem Life. Opiewał on na tę samą kwotę – 500 000 dolarów rocznie – do równego podziału między całą dziewiątkę; wcześniej tę samą kwotą dzieliła się siódemka, więc nowicjusze nie byli tak zmobilizowani do udzielenia wywiadów jak poprzednicy.
„Ostatnia Czternastka”, wśród której figurowały takie nazwiska jak Collins i Aldrin, znała się lepiej od poprzedników na kwestiach techniczno-naukowych, ale za to miała mniej doświadczenia jako piloci. Nowi astronauci byli też nieco młodsi od swoich poprzedników.
Kapsuła jak na pilota przystało
Kapsuła użyta w programie Gemini szybko otrzymała miano Gusmobile – drugi Amerykanin w kosmosie, Vigil Ivan „Gus” Grissom, był bardzo zaangażowany w jej projekt i budowę. Jako, że był pilotem, zależało mu na stworzeniu statku dla pilota z prawdziwego zdarzenia. Podczas gdy ten użyty w programie Mercury spotykał się z wyśmiewaniem ze strony lotników niezaangażowanych w wyścig kosmiczny, kapsułę Gemini traktowano z dużo większą powagą. Przede wszystkim pilot mógł nią w pełni sterować we wszystkich osiach; rola naziemnej kontroli lotów ograniczała się do aktualizowania danych komputerowych.
Mój pojazd kosmiczny Gemini był orbitalnym odpowiednikiem samolotu myśliwskiego, […] moim ulubionym statkiem powietrznym. – Walter Schirra, jeden z Siódemki Mercurego
Mimo ulepszeń, statek Gemini, podobnie jak Mercury, był ciasny – na jednego astronautę przypadał 1 m³ przestrzeni. Zachował również stożkowaty kształt aerodynamiczny podobny do poprzednika. Całkowita długość statku wynosiła 5,6 metrów, a średnica w najszerszym miejscu – 3 metry. Składał się z dwóch modułów – załogowego i silnikowego. W dziobie modułu załogowego znajdowały się spadochrony oraz radar. Między sekcją dziobową a kabiną załogi zamontowano zbiorniki paliwa wraz z utleniaczem oraz osiem silników korygujących orientację statku podczas wchodzenia w atmosferę. W kabinie znajdowały się fotele, prymitywny komputer pokładowy oraz inne instrumenty niezbędne do sterowania kapsułą. W module silnikowym umiejscowiono m.in. cztery silniki na paliwo stałe oraz systemy podtrzymywania życia.
100% udanych startów
W 1961 roku firma Glenn L. Martin zaproponowała NASA, by w nowym programie kosmicznym jako rakiety użyć ich pocisku balistycznego, Titan II. Inżynierowie przystali na tę propozycję, jako że Titan II była mocniejsza niż pozostałe rakiety, do jakich NASA ówcześnie miała dostęp.
W maju 1963 Titan borykał się z problemem – na skutek niestabilnego spalania w silniku siła ciągu ulegała zmianie, przez co cała konstrukcja oscylowała. Drgania nie stanowiłyby przeszkody w lotach bezzałogowych, aczkolwiek dla astronauty lot w wibrującym statku byłby groźny dla zdrowia.
USAF rozpoczęło prace nad niezbędnymi poprawkami. Ich tempo nie zadowalało NASA; wszyscy w agencji spieszyli się, by sprostać celowi wyznaczonemu przez Kennedy’ego – wysłać człowieka na Srebrny Glob do końca dekady. W pewnym momencie mieli nawet zrezygnować ze współpracy i użyć rakiety Von Brauna, Saturna I. Wkrótce jednak USAF wprowadziło niezbędne ulepszenia – m.in. dodało rury ciśnieniowe w przewodach utleniacza – dzięki czemu Titan był gotowy do lotu.
Nowa dwustopniowa rakieta miała niemal 33 m wysokości oraz 3 m średnicy. Pierwszy człon napędzany był przez dwa silniki o łącznej sile ciągu 195 ton, a drugi przez jeden silnik o ciągu 45 ton. Te parametry pozwalały na wyniesienie do 3600 kg ładunku na LEO. Przez cały okres działania rakiety wystartowała ona 12 razy, a każdy z tych lotów należał do udanych.
Loty bezzałogowe
Przed oczekiwanymi lotami z astronautami na pokładzie musiały odbyć się loty próbne – Gemini 1 oraz Gemini 2. Ta pierwsza, Gemini 1, była misją orbitalną, która miała na celu przetestowanie sprawności rakiety oraz jej integralności z kapsułą. Pozostałe cele obejmowały: pomiary osiągów rakiety, zmierzenie precyzji wejścia na orbitę, a także test systemu wykrywania usterek. Obserwacje oraz pomiary trwały zgodnie z planem 4 godziny i 50 minut. Po tym czasie kapsuła okrążała Ziemię jeszcze ponad 3 dni, zanim, również zgodnie z planem, spłonęła w atmosferze.
Misja Gemini 2 była natomiast suborbitalna i skupiała się na sprawdzeniu trwałości osłony termicznej oraz systemów statku Gemini. Lot trwał nieco ponad 18 minut i tym razem odzyskano kapsułę; dziś można ją zobaczyć na wystawie w muzeum na przylądku Canaveral.
Incydent z kanapką z wołowiną
Na początku 1964 roku ogłoszono składy załóg Gemini 3: pierwotnej i zapasowej. Jako, że u Alana Sheparda, członka załogi pierwotnej i pierwszego Amerykanina w kosmosie, zdiagnozowano chorobę Ménière’a, to tej drugiej załodze – Walter’owi Schirrze oraz John’owi Youngowi – przyszło lecieć w kosmos w ramach tej misji.
Była to pierwsza wieloosobowa misja kosmiczna USA, ale nie na świecie – tu znowu wiedli prym Sowieci, którzy kilka miesięcy wcześniej wysłali w kosmos trzech astronautów. Co ciekawe, Gemini 3 była jedyną misją w programie, w której kapsuła miała swoją nazwę. Gus Grissom, zainspirowawszy się musicalem Niezatapialna Molly Brown, zasugerował, by nazwać statek The Molly Brown. Było to nawiązaniem do jego debiutanckiej misji, w trakcie której jego kapsuła zatonęła. NASA z początku uznała, że nazwa jest dla agencji ośmieszająca, jednak po usłyszeniu kolejnej propozycji – Titanic – zgodziła się na tę pierwszą nazwę.
Mimo naukowego podejścia, w środowisku astronautów i inżynierów NASA nie brakowało przesądów. Przed pięciogodzinną misją astronauci zostali tradycjonalnie obudzeni przez Deke’a Slaytona, by następnie zjeść śniadanie złożone z jajek i steka (to samo jadł Shepard przed swoim debiutanckim lotem, z którego wrócił żywy).
Jednakże najwyraźniej astronauci nie byli najedzeni – niedługo po starcie zjedli po kilka kęsów kanapki z wołowiną, którą nieopierzony Young przemycił w kieszeni skafandra. Kontrola lotów nakazała schowanie kanapki – w stanie nieważkości dryfujące okruchy mogły zniszczyć układy elektroniczne kapsuły. Po powrocie na Ziemię załoga dostała reprymendę i zaczęto uświadamiać nowe załogi przed negatywnymi konsekwencjami niepożądanych zachowań.
Poza opisanym incydentem lot był udany – zrealizowano podstawowe cele misji z wyjątkiem jednego. Z sukcesem zmieniono parametry orbity i przetestowano możliwości kapsuły; nie udało się natomiast precyzyjnie ustawić kąta natarcia statku podczas wejścia w atmosferę. Poza tym, zrezygnowano z wykonania jednego z trzech eksperymentów naukowych, a pozostałe wykonano częściowo.
Amerykański Orzeł
Kolejna misja, Gemini 4, była już dłuższa niż poprzednie – trwała 4 dni. Czas ten pozwalał na przetestowanie, jak ludzki organizm odnajduje się w kosmicznych warunkach przez dłuższy czas.
Najważniejszym kamieniem milowym misji był pierwszy w historii USA spacer kosmiczny. Podczas spaceru kapsuła Eda White’a oraz Jamesa McDivitta miała utrzymywać stałą odległość – 6 metrów – względem drugiego stopnia rakiety Titan II, by za pomocą pistoletu odrzutowego White mógł się do niego przedostać. Niestety nie udało się dokonać ostatniego założenia, jednak pozostałe elementy EVA uznano za sukces.
Spacer White’a trwał 20 minut. Podczas niego astronauta podziwiał piękno naszej planety, dryfując w otchłani kosmosu. Był tak zachwycony, że ciężko go było namówić, by wrócił na pokład. Mimo, że NASA zabroniła nadawania misji kryptonimów, załoga na pamiątkę tego wydarzenia ochrzciła misję American Eagle, czyli Amerykański Orzeł.
Kosmiczne rendezvous
Dzięki innowacji, jaką było zasilanie statków ogniwami paliwowymi, misje począwszy od Gemini 5 trwały dłużej, bo aż do 2 tygodni. Pierwszym czternastodniowym lotem był Gemini 7, z Frankiem Bormanem oraz Jamesem Lovellem na pokładzie.
Podczas misji przeprowadzono aż 20 eksperymentów naukowych – więcej, niż podczas jakiejkolwiek innej. Jednak najważniejszym osiągnięciem misji było spotkanie orbitalne ze statkiem Gemini 6A, na pokładzie którego znajdowali się Walter Schirra oraz Thomas Stafford. W szczytowym momencie obydwie kapsuły zbliżyły się na odległość 30 cm, co wymagało nie lada precyzji.
Inną istotną kwestią było utrzymywanie higieny – nietrudno domyślić się, że siedząc dwa tygodnie w ciasnej puszce bez okien łatwo o zaniedbanie tej kwestii. Aby uniknąć gromadzenia się płatów skórnych wewnątrz kabiny, astronauci myli włosy szamponem przeciwłupierzowym codziennie przez 2 tygodnie poprzedzające misję, a wyleciawszy w kosmos, zdjęli skafandry ciśnieniowe, by ich skóra mogła zachować lepsze nawilżenie.
Mimo starań, podjęte kroki nie rozwiązały problemu braku higieny w kosmosie. Po wodowaniu dwaj z trzech nurków zabezpieczających kapsułę otworzywszy właz, zwymiotowało.
Pierwsze dokowanie z Ageną
Agena była statkiem kosmicznym bez załogi, który był wykorzystywany do ćwiczeń dokowania w programie Gemini, począwszy od misji Gemini 8. Statek ten wystrzelano zwykle kilka godzin przed startem misji załogowej, by mógł dolecieć na założone parametry orbity i tam czekać na załogę.
Podczas misji Gemini 8 przeprowadzono pierwsze dokowanie z Ageną. Po namierzeniu statku i zbliżeniu się na odległość 46 metrów, załoga przez pół godziny obserwowała obiekt, by upewnić się, że nie uległ żadnym uszkodzeniom podczas startu. Gdy astronauci otrzymali przyzwolenie na dokowanie, Armstrong zaczął zbliżać się do Ageny z prędkością 8 centymetrów na sekundę; proces dokowania przebiegł pomyślnie.
Po dokowaniu niespodziewanie pojawił się poważny problem. Gdy astronauci znajdowali się poza zasięgiem komunikacji z kontrolą lotów, połączone ze sobą statki zaczęły się obracać. Nie znając przyczyny zaistniałej sytuacji, piloci zdecydowali na wszelki wypadek odłączyć się od Ageny. Wbrew intencjom sprawiło to, że zaczęli wirować jeszcze szybciej. Mimo tego, iż prędkość dochodziła już do jednego obrotu na sekundę i astronauci byli bliscy utraty przytomności, Armstrong z zimną krwią znalazł przyczynę. Okazało się, że silnik numer 8, który odpowiadał za regulację nachylenia osi pionowej, zaciął się w położeniu włączonym.
Cały proces hamowania wirowania trwał 30 minut, a podczas niego zużyto 75 procent paliwa. Z tego powodu dla bezpieczeństwa załogi kontrola zadecydowała o awaryjnym wodowaniu kapsuły. Neil Armstrong, mający tendencję do umniejszania wagi problemów, skwitował przebieg misji następującymi słowami:
Była to nietrywialna sytuacja.
Dalszy ciąg programu
Kolejne loty odbywały się regularnie, co dwa miesiące. Przez ten czas zainteresowanie prasy lotami kosmicznymi zdążyło osłabnąć – przestrzeń kosmiczna nie wydawała się publice już tak obca i pełna niebezpieczeństw, jak za czasu programu Mercury.
Ostatnie cztery loty obejmowały doskonalenie takich elementów jak: spotkania orbitalne, dokowania oraz spacery kosmiczne. Podczas gdy dokowania i spotkania szły książkowo, każdy z kosmicznych spacerowiczów, prócz Aldrina, zmagał się z mnogością problemów. Za większością z nich stała trzecia zasada dynamiki Newtona, nazywana akcja-reakcja. Utrudniała ona poruszanie się i dotykanie czegokolwiek w przestrzeni kosmicznej. Poza tym, praca w dwudziestojednowarstwowym skafandrze kosmicznym stanowiła nie lada wyzwanie dla młodych śmiałków. Sam Eugene Cernan z załogi Gemini 9 porównał sztywność skafandra do zardzewiałej zbroi – podczas EVA jego tętno dochodziło do 195 uderzeń na minutę, a w wyniku wyczerpania podczas czterodniowej misji schudł sześć kilogramów.
Spacer podczas misji Gemini 10 również nie należał do najłatwiejszych – Collins po wykonaniu zaledwie kilku z powierzonych mu zadań utknął między kapsułą Gemini a Ageną. Wydostawszy się z niefortunnej pozycji, zaplątał się w piętnastometrowy przewód łączący go ze statkiem. W wyniku tejże niefortunnej serii zdarzeń spacer Collinsa został przerwany zaledwie po 39 minutach.
Misja Gemini 11 nie przyniosła większych postępów w zakresie poruszania się poza statkiem. Zaplanowany dwugodzinny spacer Dicka Gordona, mimo jego dobrego przygotowania, trwał jedynie 44 minuty. Astronauta całkowicie wyczerpany i oślepiony własnym potem dostał rozkaz powrotu do wnętrza statku.
Pod jednym względem wspomniana misja wyprzedziła pozostałe – za sprawą pierwszego czynnego satelity komunikacyjnego, Telstara 1, widzowie z osiemnastu krajów mogli na żywo oglądać start Titana II.
Przygotowanie do spaceru kosmicznego Gemini 12 i sam spacer zostały wykonane o wiele bardziej profesjonalnie. Wyciągnięto wnioski z poprzednich EVA (Extravehicular activity, czyli określenie spaceru kosmicznego), co pozwoliło na dopracowanie treningów. Rewolucją było ćwiczenie spacerów w basenie – warunki, jakie panują pod wodą najbardziej przypominają poruszanie się w nieważkości.
Aldrin podczas lotu odbył aż trzy spacery trwające łącznie pięć i pół godziny, co znacznie przewyższyło wyniki jego prekursorów. Podczas wspomnianych spacerów zamontował kamerę na boku statku, przeprowadził eksperyment na temat mikrometeorytów, wykonał kilka fotografii, a także zajmował się innymi, relatywnie nieskomplikowanymi manualnymi zadaniami. Główny cel misji Gemini 12 został osiągnięty – udowodniono, że w stanie nieważkości da się pracować w sposób bezpieczny i efektywny.
Podczas misji przeprowadzono większość z planowanych celów drugoplanowych, w tym eksperymentów naukowych. Między innymi badano, jak rozwija się kijanka żaby w warunkach zerowej grawitacji, a także wykonano szereg fotografii nieba. Nie udało się natomiast zmienić orbity na wyższą z powodu problemów z silnikiem.
Podsumowanie
Program Gemini był ogromnym sukcesem NASA – każda z misji zrealizowała zarówno swój główny cel, jak i większość tych drugoplanowych. Misje, poza drobnymi wyjątkami, przebiegały podręcznikowo. Wszystko to stanowiło fundament sukcesu programu Apollo.
Źródła:
•    en.wikipedia.org: Project Gemini
23 grudnia 2023

•    smithsonianmag.com; D.C. Agle: Flying the Gusmobile
23 grudnia 2023

•    astronautix.com; Mark Wade: Titan II GLV
23 grudnia 2023

•    popsci.com: Why Did NASA Choose an Untested Missile to Launch Gemini?
27 grudnia 2023

•    en.wikipedia.org: Gemini 1
27 grudnia 2023

•    en.wikipedia.org: Gemini 2
27 grudnia 2023

•    en.wikipedia.org: Gemini 3
27 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini IV
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini V
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini VII
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini VIII
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini IX
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini X
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini XI
30 grudnia 2023

•    nasa.gov: Gemini XII
30 grudnia 2023
 Zdjęcie w tle: NASA

Logo programu Gemini. Źródło: NASA
Kontrola lotów w Houston. Źródło: NASA
Źródło: Wikimedia Commons

Start rakiety Titan II, 23 marca 1965 roku. Źródło: Wikimedia Commons

Kapsuła Gemini 2 na wystawie w muzeum na przylądku Canaveral. Źródło: Wikimedia Commons

Astronauci Gemini 3 (od lewej): John Young oraz Gus Grissom. Źródło: Wikimedia Commons

Śniadanie poprzedzające misję Gemini 7. Przy stole siedzą (zgodnie z ruchem wskazówek zegara): James A. Lovell Jr., Walter M. Schirra Jr., Donald K. Slayton, Virgil I. Grissom, Charles Conrad Jr., Frank Borman. Źródło: NASA

Ed White podczas spaceru kosmicznego, 3 czerwca 1965 roku: NASA via Wikimedia Commons

Widok na Agenę z pokładu Gemini 8. Źródło: Wikimedia Commons

Edwin Aldrin na spacerze kosmicznym, 12 listopada 1966 roku. Źródło: NASA

https://astronet.pl/loty-kosmiczne/misje-xx-wieku/misje-kosmiczne-xx-wieku-program-gemini/

 

Misje kosmiczne XX wieku Program Gemini.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Gemini2.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Gemini3.jpg

Misje kosmiczne XX wieku Program Gemini4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy twierdzą, że satelity płonące w atmosferze mogą zaszkodzić ziemskiemu polu magnetycznemu
Autor: tallinn (2024-03-17)
Konstelacje satelitów komunikacyjnych, takich jak sieć Starlink, oprócz oczywistych problemów w obserwacjach astronomicznych i śmieci orbitalnych, mogą stwarzać także inne, jeszcze nieznane zagrożenia. Zdaniem amerykańskiej fizyk i kandydatki nauki z Uniwersytetu Islandzkiego, Sierra Solter-Hunt, cząstki metali z satelitów spalające się w atmosferze mogą w przyszłości mieć katastrofalny wpływ na pole magnetyczne Ziemi z wieloma nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Każdego dnia około 50 ton skał z kosmosu wyparowuje do atmosfery planety. Pozostawiają po sobie 450 kg zjonizowanego pyłu (w wyniku interakcji ze zjonizowanymi gazami w powietrzu). Zanieczyszczenie to reprezentują głównie minerały, podczas gdy jeden satelita Starlink drugiej generacji to 800 kg praktycznie czystego metalu. Kiedy satelita płonie, do atmosfery wyrzucane są metale przewodzące i ich tlenki. Pył przewodzący może potencjalnie stworzyć warunki do awarii i w najbardziej krytycznym przypadku po prostu wpływać na pole magnetyczne Ziemi, aż do jego zniszczenia.
W swojej pracy Sierra Salter-Hunt bada taki pył, który nazywa pyłem plazmowym. Napisana przez nią praca nie została jeszcze zrecenzowana i jest dostępna wyłącznie w witrynie arXiv jako przeddruk. Naukowcy, którzy się z nią spotkali, uważają wnioski jej koleżanki za przesadzone, choć dostrzegają także potrzebę dyskusji na ten temat.
Oczywiste jest, że jeśli zostanie rozmieszczona pełnowymiarowa konstelacja Starlink złożona z 42 tysięcy satelitów (nie mówiąc już o innych), na Ziemię będą spadać codziennie dziesiątki urządzeń. Ilość drobnego pyłu metalicznego w atmosferze zacznie rosnąć w imponującym tempie. Objętość przewodzącej zawiesiny w atmosferze może szybko konkurować z pasami radiacyjnymi wokół Ziemi.
Naukowca szczególnie niepokoi utrata stabilności warstwy ozonowej, która chroni życie na Ziemi przed promieniowaniem ultrafioletowym Słońca. Nawiasem mówiąc, już wcześniej w recenzowanych czasopismach publikowano już prace dotyczące destrukcyjnego wpływu spalania aluminium z satelitów w atmosferze na warstwę ozonową.
Zagrożenie, co warto zauważyć, nie jest wcale iluzoryczne. W zeszłym roku NASA przeprowadziła badania stratosfery i górnych warstw atmosfery, które wykazały obecność ponad 20 metali i minerałów, których nie ma w meteorytach. Przynoszą je tam spadające i płonące satelity.
Może to bezpośrednio wpłynąć na klimat planety, na przykład poprzez zmniejszenie nasłonecznienia lub przyspieszenie opadów. Zdecydowanie nie można odkładać tej kwestii na później i przynajmniej należy ją teraz omówić.
Źródło: kadr z Youtube
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-twierdza-ze-satelity-plonace-w-atmosferze-moga-zaszkodzic-ziemskiemu-polu

Naukowcy twierdzą, że satelity płonące w atmosferze mogą zaszkodzić ziemskiemu polu magnetycznemu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiosenny powrót Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) nad wieczorne polskie niebo
2024-03-17. Andrzej
Już 20 marca będziemy mogli cieszyć się powrotem wiosny, a co za tym idzie bardziej sprzyjającymi temperaturami, które z całą pewnością będą usprawniać obserwacje wieczornego nieba. Warto więc wykorzystać ten czas m.in. na obserwacje Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) nad polskim niebem. O tym, że przeloty stacji (ISS) są bardzo widowiskowe nie musimy chyba nikogo przekonywać. Cieszyć swój wzrok tą popularną wśród miłośników astronomii atrakcją będziemy mogli od 13 do 31 marca.
Wyobraźmy sobie, że nagle nad naszym domem przelatuje olbrzymi statek kosmiczny, szeroki niczym boisko do piłki nożnej, zbudowany z ogniw słonecznych. Ten niesamowity obiekt pojawia się niemal codziennie na nocnym niebie i możemy obserwować go bez większego wysiłku nieuzbrojonym okiem.

Stacja jest na tyle duża, a jej moduły baterii słonecznych odbijają tyle światła słonecznego, że jest widoczna z Ziemi jako bardzo jasny obiekt poruszający się po niebie z jasnością nawet do -5,8 magnitudo podczas perygeum przy 100% oświetleniu. Przy obecnych danych dostępnych w internecie oraz możliwości śledzenia położenia stacji na żywo jesteśmy w stanie przewidzieć pojawienie się jej na nocnym niebie z dokładnością do kilkunastu sekund.
Poniżej przedstawiamy widoczne przeloty stacji (ISS) na najbliższe dni. Przypominamy również o możliwości śledzenia aktualnego położenia stacji na naszym portalu.
W zależności od naszej lokalizacji, różnica w pojawieniu się stacji (ISS) na niebie może wynieść +/- 5 minut od danych zamieszczonych w tabeli.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS)
fot. NASA
Dane przelotów zostały wygenerowane przez portal heavens-above.com
Astronomia24
https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1367

Wiosenny powrót Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) nad wieczorne polskie niebo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosnące znaczenie Polski w przemyśle kosmicznym. Mamy się czym pochwalić!

2024-03-17. Sandra Bielecka
Przemysł kosmiczny i technologie wykorzystywane podczas tego typu misji kojarzą się wielu z nas z USA, NASA i Elonem Muskiem. Jednak Polska też może się pochwalić na tym polu nie lada osiągnięciami. Co więcej, polskie firmy i przedsiębiorstwa w sektorze technologii kosmicznych doceniane są na przykład przez Europejską Agencję Kosmiczną i nie tylko. Polskie podmioty zaczynają stawać się godną konkurencją dla zagranicznych, biorąc udział w przełomowych misjach i dokładając cegiełkę do rozwoju światowej technologii kosmicznej.

Polacy biorą udział w ważnych misjach, tworząc podwaliny do dalszej eksploracji kosmosu
Cudze chwalicie, swego nie znacie, można by rzecz, ponieważ polski sektor kosmiczny prężnie się rozwija i zyskuje coraz większe uznanie na arenie międzynarodowej. Firma SpaceForest może pochwalić się osiągnięciami związanymi z rakietą Perun, która stanowi jeden z flagowych projektów kosmicznych obecnie prowadzonych w Polsce.  W czerwcu zeszłego roku pisaliśmy o tym, że rakieta Perun polskiej firmy SpaceForest wykonała pomyślnie lot testowy, wznosząc się na wysokość 22 kilometrów.  

W listopadzie w ramach misji Transporter-9 firma SpaceX, której dyrektorem generalnym jest Elon Musk, wysłała na pokładzie Falcona 9 satelitę z Gliwic. Satelita Intuition-1 to urządzenie, którego zadaniem jest między innymi gromadzenie i analiza danych na potrzeby rolnictwa, gospodarki leśnej oraz ochrony środowiska. Zbudowany został przez gliwicką firmę KP Labs, która znana jest przede wszystkim z dostarczania nowoczesnych rozwiązań na potrzeby przedsięwzięć kosmicznych.  

udział również polskie podmioty, jest związany eksploracją Księżyca i kosmicznym górnictwem. W listopadzie zeszłego roku Europejska Agencja Kosmiczna zatwierdziła projekt Twardowski. Zakłada on współpracę między polskimi podmiotami i zagranicznymi firmami, jednak kluczowe realizacje celów mają zostać utrzymane po stronie Polski. Projekt Twardowski to pierwszy od 20 lat tak duży wkład Polski w europejski rozwój przemysłu kosmicznego. Polskie firmy odegrają kluczową rolę w drugim tego rodzaju projekcie realizowanym przez Unie Europejską.   

W ramach misji polskie konsorcjum na czele z firmą Creotech Instruments zaprojektuje misję mającą na celu zmapowanie Księżyca dla przyszłych misji załogowych na Srebrny Glob. Dzięki temu będzie można w przyszłości skutecznie wydobywać i przetwarzać minerały i surowce naturalne.
Kolejna polska firma, PIAP Space, konstruuje ramię robotyczne, które posłuży do eksploracji Księżyca w przyszłych misjach. Urządzenie zostanie zamontowane na lądowniku należącym do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Zadaniem ramienia robotycznego będzie przede wszystkim przenoszenie ładunków. Polska firma zaangażowana jest w misję w ramach projektu Argonaut. Zakłada ona zaprojektowanie lądownika księżycowego, który pomoże wykonać roboty niezbędne do budowy baz księżycowych w przyszłości.  
Jedną z najbardziej znamiennych misji, w której wzięły udział również polskie podmioty, była misja ESA Euclid. Przełomowa sonda została wystrzelona 1 lipca 2023 roku, a jej głównym celem jest badanie ciemnej energii i ciemnej materii. Polska również ma swój wkład w budowę sondy. Inżynierowie z Sener Polska zaprojektowali, wykonali i przetestowali mechanizmy niezbędne do bezpiecznego montażu ogromnej sondy. Misja ma trwać sześć lat z możliwością ewentualnego jej przedłużenia w zależności od ilości gazu użytego do napędu.  
Warto również podkreślić fakt, że najprawdopodobniej już w tym roku na jesień, polski astronauta, Sławosz Uznański poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Będzie się tam zajmował między innymi projektami naukowymi i eksperymentami zaproponowanymi przez polskich naukowców i placówki badawcze, które zostały przyjęte do realizacji przez POLSĘ i Europejską Agencję Kosmiczną.

SENER Polska stworzy dla Europejskiej Agencji Kosmicznej największy zestaw MGSE w swojej historii
Mechanical Ground Support Equipment (MGSE) to specjalistyczne urządzenia naziemne, których rolą jest wspieranie i nadzorowanie misji kosmicznych. Odbywa się to od momentu przygotowań na Ziemi, aż po prowadzenie i zakończenie misji w przestrzeni kosmicznej. Są to urządzenia niezbędne do prowadzenia misji między innymi pod względem logistycznym i technicznym.  
Są to takie urządzenia jak adaptery do testów, kontenery, stabilizujące stelaże, urządzenia transportowe, które odznaczają się nie tylko imponującymi rozmiarami, ale i wagą przekraczającą nawet kilkanaście ton. Bez tych urządzeń misje nie mogłyby zostać przeprowadzone, ponieważ umożliwiają testy, transport oraz montaż sprzętu kosmicznego. Dzięki temu identyfikacja potencjalnych problemów oraz optymalizacja sprzętu odbywają się jeszcze przed rozpoczęciem misji.
Często skupiamy się na zaawansowanych technologicznie mechanizmach, które wysyłane są w kosmos, ale równie istotne są te pełniące rolę wsparcia podczas wszelakich operacji naziemnych. Wymagające procedury testowe, precyzyjna integracja sprzętu kosmicznego i satelity czy zadbanie o bezpieczny transport delikatnych części, zarówno na terenie hal produkcyjnych, jak i pomiędzy różnymi lokalizacjami testowymi oraz integracyjnymi na całym świecie. Wszystko to przekłada się na późniejsze działanie satelitów i

znajdujących się na nich instrumentów w przestrzeni kosmicznej, minimalizuje ryzyko i ewentualne straty.
Mówi Jakub Pierzchała, Business Development Manager w polskim oddziale Sener.

Polskie urządzenia MGSE doceniane są na świecie
Firma Sener Polska od 10 lat pracuje nad doskonaleniem urządzeń, stale budując swoje kompetencje na polu inżynierii kosmicznej. Zaczynając od produkcji pojedynczych komponentów, z czasem zyskali tak duże uznanie, by aktualnie realizować największe w swojej historii zamówienie dla Europejskiej Agencji Kosmicznej.  
Sener Polska bierze udział w misji FORUM (Far-infrared Outgoing Radiation Understanding and Monitoring) programu Earth Explorer Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Ma ona na celu pomiar promieniowania podczerwonego emitowanego przez Ziemię w obszarze dalekiej podczerwieni. Głównym założeniem misji jest zrozumienie efektu cieplarnianego oraz zebranie danych niezbędnych do dokonania precyzyjnej oceny zmian klimatu, co pozwoli wesprzeć decyzje światowych rządów w sprawie przeciwdziałaniu tych zmian. W projekcie FORUM Sener Polska współpracuje między innymi z CBK PAN.
Jako podwykonawca Centrum Badań Kosmicznych PAN odpowiedzialne jest za analizę systemu termicznego i projekt Urządzenia do obsługi testów termiczno-próżniowych (Thermal-Vacuum Fixture). Natomiast lokalni dostawcy odpowiedzialni są za obróbkę i spawanie części niezbędnych do budowy urządzeń.  W kontekście misji FORUM urządzenia MGSE są niezwykle ważne, odgrywając kluczową rolę w dostosowaniu całego sprzętu do wymagających i zaawansowanych standardów, które narzucane są przez OHB oraz ESA.  

Dostosowaliśmy mechanizmy do poziomu ISO-5, standardu dotyczącego czystości powietrza, który narzuca bardzo surowe wymagania odnośnie do ilości mikroskopijnych cząstek, takich jak kurz czy pył, które mogą być obecne w powietrzu. W praktyce, utrzymanie takiej czystości oznacza minimalizację potencjalnych zanieczyszczeń, co jest kluczowe w skomplikowanych procesach pomiarowych i uzyskaniu najwyższej jakości danych.
Podkreśla Przemysław Rudziński, Project Manager projektu FORUM w polskim oddziale Sener.

MGSE kluczową specjalizacją polskiego sektora kosmicznego
Urządzenia MGSE są kluczowe dla powodzenia misji. Niezbędne są również przy dbaniu o bezpieczeństwo misji jeszcze przed jej startem. Dzięki nim inżynierowie są w stanie wyeliminować wszelkie usterki jeszcze na Ziemi.  
Ogranicza to ryzyko niepowodzenia misji oraz zaburzeń w prowadzonych badaniach. Wiele z tych urządzeń powstaje właśnie w naszym kraju. Polscy inżynierowie, w tym ci pracujący dla Sener Polska, pracowali przy takich projektach jak misja Euclid ESA. Teraz firma Sener Polska pracuje nad kolejnym gigantycznym projektem, w ramach którego ma zostać dostarczonych zestaw 15 urządzeń MGSE do zaplanowanej na 2029 rok misji Comet Interceptor.
W ramach misji Comet Interceptor badane będą komety i inne obiekty znajdujące się w Układzie Słonecznym. Jak czytamy na stronie Centrum Badań Kosmicznych PAN, w misji mają wziąć udział trzy sondy nazwane roboczo „A”, „B1” i „B2”. Mają one trafić w 2028 roku na orbitę tymczasową, by czekać tam na odpowiedni obiekt do przeprowadzenia badań.  
Konkretniej chodzi o zbadanie tak zwanej „świeżej” komety. Od ich odkrycia do zbliżenia się do Słońca mija czasami zaledwie kilka miesięcy, co za tym idzie, sprzęt musi już czekać w gotowości do działania. Autorzy projektu zaproponowali rozwiązanie do tej pory niepraktykowane. Sonda zostanie „zaparkowana” w przestrzeni kosmicznej, by tam spokojnie czekać na odpowiedni obiekt.  

Polski sektor kosmiczny rozwija się niezwykle dynamicznie
Oprócz urządzeń MGSE aktualnie polski sektor kosmiczny skupia się na obszarach aplikacji i przetwarzania danych satelitarnych.  
Według Przemysława Rudzińskiego, Projekt Managera w Sener Polska: “Polski sektor kosmiczny obecnie skupia się między innymi na obszarach aplikacji i przetwarzania danych satelitarnych, bezpieczeństwa kosmicznego, elektroniki i komunikacji satelitarnej, mechanizmów, struktur i robotyki kosmicznej, instrumentów i systemów satelitarnych oraz systemów wynoszenia. W ciągu ostatniej dekady Polacy zrealizowali w ramach ESA około pięciuset projektów, których wartość szacowana jest nawet na 115 milionów euro”.

W tym roku polski astronauta wyruszy na ISS /123RF/PICSEL

SpaceX/ Falcon 9 /materiały prasowe

Sławosz Uznański ma 39 lat. Może być drugim Polakiem w kosmosie. /Paweł Wodzyński /East News

Teleskop kosmiczny Euclid /ESA. Acknowledgement: Work performed by ATG under contract for ESA., CC BY-SA 3.0 IGO /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-rosnace-znaczenie-polski-w-przemysle-kosmicznym-mamy-sie-czy,nId,7383662

Rosnące znaczenie Polski w przemyśle kosmicznym. Mamy się czym pochwalić!.jpg

Rosnące znaczenie Polski w przemyśle kosmicznym. Mamy się czym pochwalić!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oferują obiad z widokiem na... Ziemię! Ma być kosmicznie pyszny

2024-03-17. Paula Drechsler
Firma SpaceVIP, która zajmuje się turystyką kosmiczną, wprowadza do swojej oferty zupełnie nowe doświadczenie - posiłek przygotowany przez szefa kuchni z gwiazdką Michelin, spożywany podczas obserwacji wschodu słońca nad krzywizną Ziemi. W tym celu przedsiębiorstwo nawiązało współpracę z duńskim szefem kuchni Rasmusem Munkiem, który projektuje iście "kosmiczne" menu. Zainteresowanie lotami przerosło oczekiwania przedsiębiorców.

Turystyka kosmiczna to jedna z tych form podróżowania, które wciąż dostępne są wyłącznie dla osób z bardzo zasobnymi portfelami. Takie doświadczenia w przestworzach kosztują bowiem fortunę.
Mimo ograniczonego dostępu do tego typu usług wiele specjalizujących się w nich firm nie ustaje w wymyślaniu ciekawych pozycji do swojej oferty. SpaceVIP wpadł na przykład na pomysł zorganizowania wykwintnego posiłku z widokiem na Ziemię.
Zjedz obiad w przestworzach. SpaceVIP zorganizuje specjalną wyprawę
Jak by to było polecieć w kosmos i zjeść pyszny posiłek z gwiazdką Michelin podczas obserwowania wschodu słońca nad Ziemią? Poniekąd przekonać się mogą o tym chętni, którzy są skłonni zapłacić za podobną sposobność gigantyczną sumę. Firma SpaceVIP postanowiła bowiem wprowadzić do swojej oferty specjalną opcję właśnie w postaci raczenia się smakołykami na pokładzie kapsuły, która zostanie wyniesiona na 30 km nad poziomem morza.


Za granicę pomiędzy ziemską atmosferą a przestrzenią kosmiczną przyjmuje się natomiast wysokość 100 km nad powierzchnią globu. Na takim pułapie przebiega umowna linia Kármána. Ściśle wytyczonej granicy między przestrzenią powietrzną a przestrzenią kosmiczną tak naprawdę jednak nie ma. Fizycy przyjmują tutaj ok. 80-100 km, a podróż ze SpaceVIP to osiągnięcie pułapu stratosfery. Taka odległość od Ziemi umożliwia już jednak podziwianie słońca wstającego nad jej krzywizną.
- Z radością ogłaszamy, że SpaceVIP będzie gospodarzem pierwszego stratosferycznego posiłku z szefem kuchni Michelin Rasmusem Munkiem z restauracji Alchemist na pokładzie Neptuna firmy Space Perspective, pierwszej na świecie kapsuły kosmicznej neutralnej węglowo - podała firma na Instagramie.
Kosmicznie smaczny posiłek i kosmiczne ceny za lot. Oferta SpaceVIP tylko dla bogaczy
Pomysł SpaceVIP to pierwsza taka okazja w historii, ale skorzystać będą mogli z niej tylko najbogatsi. Koszt to bowiem prawie 500 tys. dolarów od osoby. W cenie jest przelot, posiłek inspirowany wszechświatem i oglądanie wschodu słońca, a także szyte na miarę skafandry.

Odkrywcy wznoszą się na 30 tys. metrów nad poziomem morza, gdzie będą jeść, oglądając wschód słońca nad krzywizną Ziemi. Każdy pasażer będzie ubrany przez francuski dom mody Ogier w stylizacje szyte na wymiar - informuje firma.
Dochód z wyprawy ma zostać przekazany na szczytny cel. Środki mają być skierowane do The Space Prize, w celu wspierania równości płci w nauce i technologii. "Wspieramy kobiety w udziale w rozwijającej się gospodarce kosmicznej. Space Prize Challenge daje im możliwość rozpoczęcia kariery w kosmosie", pisze o sobie organizacja.
Dziesiątki zainteresowanych lotem ze SpaceVIP. Kusi jedzenie inspirowane kosmosem
Kapsuła ma pomieścić sześciu gości, a pierwszy rejs z oferowanym na pokładzie wykwintnym posiłkiem odbędzie się w przyszłym roku. Loty testowe rozpoczną się natomiast już niedługo, w przyszłym miesiącu. Firma twierdzi, że zainteresowanie nowym doświadczeniem przeszło ich oczekiwania.

- Pojawiły się już dziesiątki zakwalifikowanych uczestników, którzy wyrazili ogromne zainteresowanie tym doświadczeniem - powiedział Bloombergowi założyciel SpaceVIP, Roman Chiporukha.
Natomiast szef kuchni i współwłaściciel restauracji Michelin - Alchemist w Kopenhadze powiedział Bloombergowi, że projektowany przez niego posiłek, które zostanie zaserwowany na pokładzie chętnym, nawiązuje do przestrzeni kosmicznej. Menu ma być tematyczne i inspirowane m.in. aerożelami oraz innymi atrybutami kojarzonymi z podróżami w kosmos. SpaceVIP twierdzi ponadto, że to zaledwie początek nowych pomysłów do ich oferty.

To pierwsza z serii wypraw we współpracy z najlepszymi specjalistami, której celem jest wykorzystanie mocy podróży pozaziemskich do podniesienia ludzkiej świadomości i promowania powszechnej wiedzy o kosmosie - powiedział Roman Chiporukha, założyciel SpaceVIP.
Kapsuła Neptune z balonem kosmicznym SpaceBalloon ma wystartować pod koniec 2025 roku z Kennedy Space Center na Florydzie. "Kapsuła statku kosmicznego Neptune pozostaje przymocowana do SpaceBalloon przez cały lot od startu do wodowania, zapewniając płynnie bezpieczny i delikatny lot", zapewnia Space Perspective.
Firma zajmująca się turystyką kosmiczną wprowadza do oferty nowe doświadczenie - wykwintny posiłek z widokiem na Ziemię. Zdj. ilustracyjne. /123RF/PICSEL /123RF/PICSEL

Już niedługo chętni będą mogli polecieć w kapsule nad Ziemię, by skosztować smakołyków od szefa kuchni Michelin. /SpaceVIP, joinspacevip /Instagram

Chętni wyruszą na sześć godzin na wysokość trzy razy wyższą niż w przypadku standardowego samolotu pasażerskiego. /SpaceVIP, Space Perspective /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-oferuja-obiad-z-widokiem-na-ziemie-ma-byc-kosmicznie-pyszny,nId,7395414

Oferują obiad z widokiem na... Ziemię! Ma być kosmicznie pyszny.jpg

Oferują obiad z widokiem na... Ziemię! Ma być kosmicznie pyszny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski astronauta przygotowuje się do misji na ISS. Kiedy wystartuje?

2024-03-17. Sandra Bielecka
Sławosz Uznański, polski astronauta, który jeszcze w tym roku ma polecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną, prężnie przygotowuje się do misji. Na swoich mediach społecznościowych dzieli się rewelacjami z ćwiczeń przed czekającym go wyzwaniem. Między innymi tłumaczy, jak spać w warunkach mikrograwitacji.

Sławosz Uznański leci na ISS
Astronauta Sławosz Uznański, jako drugi Polak w historii ma polecieć w kosmos. Pierwszym naszym rodakiem, który odbył lot w kosmos, był Mirosław Hermaszewski, który niestety zmarł w 2022 roku. Dlatego też kolejna osoba z naszego kraju, która ma odbyć taką podróż, wzbudza tyle pozytywnych emocji.  
Sławosz Uznański na swoich mediach społecznościowych prowadzi cykl #edu dotyczący ciekawostek związanych z pracą astronauty oraz przechodzonych przed misją ćwiczeń. W najnowszym poście dzieli się informacjami na temat tego, jak wygląda życie astronauty w warunkach mikrograwitacji. Dokładniej chodzi o sposób, w jaki śpi się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nasz astronauta poleci w kosmos prawdopodobnie już w sierpniu.
Warunki mikrograwitacji są wyzwaniem dla człowieka
Myśląc o misjach kosmicznych, zapewne nie zastanawiamy się o bardziej przyziemnych rzeczach, które w warunkach mikrograwitacji mogą wyglądać trochę inaczej niż na Ziemi. W ciągu dnia astronauci mają wiele obowiązków związanych z funkcjonowaniem Międzynarodowej Stacji Kosmicznej praz z prowadzonymi przez załogę badaniami.  
Jednak po wielu godzinach pracy zawsze przychodzi czas na sen. Jak to wygląda w kosmosie? Sławosz Uznański opisuje warunki, w jakich śpią, co do złudzenia przypomina sposób, w jaki sypiają nietoperze, czyli wszystko staje na głowie.  
W poście możemy przeczytać, że każdy astronauta znajdujący się na pokładzie ISS ma do swojej dyspozycji „jednoosobową zamykaną kajutę”. W związku z tym, że w warunkach mikrograwitacji nie ma większego znaczenia, gdzie jest góra, a gdzie dół, czasami „niektórzy astronauci śpią de facto do góry nogami” – czytamy dalej.   
Śpimy pionowo w specjalnych śpiworach przyczepionych do ściany. Przywiązujemy się pasami, żeby nie dryfować po całej kabinie, bo groziłoby to obrażeniami. W mikrograwitacji w trakcie snu ciało rzeczywiście odpoczywa, nic nie cierpnie, nic nie uciska. Odpoczywamy dosłownie w locie.
Pisze Uznański.

Polak na ISS będzie prowadził „eksperymenty technologiczne”
Sławosz Uznański będzie przede wszystkim zajmował się przeprowadzaniem eksperymentów zatwierdzonych przez Europejską Agencję Kosmiczną, będą to również projekty zgłoszone przez polskie placówki naukowe.
Dzięki udziałowi Polaka mamy okazję przeprowadzić badania, których realizacja wymaga specjalnych warunków, w tym wypadku chodzi o mikrograwitację. Ma przede wszystkim skupić się na eksperymentach technologicznych. Będą to między innymi testy innowacyjnych technologii krajowych firm oraz realizacja programu edukacyjnego skierowanego do uczniów.  

 
Polski astronauta Sławosz Uznański /Cezary Pecold / Forum /Agencja FORUM


https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-polski-astronauta-przygotowuje-sie-do-misji-na-iss-kiedy-wys,nId,7385473

 

Polski astronauta przygotowuje się do misji na ISS. Kiedy wystartuje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczne działo wystrzeli samoloty w kosmos. Imponujący plan Chińczyków
2024-03-17.PSZL.
Chiny planują stworzenie ogromnych rozmiarów działa, które pozwoli na wystrzeliwanie samolotów hipersonicznych w przestrzeń kosmiczną – informuje serwis South China Morning Post.
„Za podstawę całego przedsięwzięcia należy uznać elektromagnetyczny pas startowy, dzięki któremu można rozpędzić wystrzeliwany pojazd do prędkości 1,6 Macha. Kiedy już do tego dojdzie, taki samolot uruchomi swoje silniki, trafiając w przestrzeń kosmiczną z prędkością siedmiokrotnie wyższą od prędkości dźwięku. Sam pojazd jest przy tym równie imponujących rozmiarów, co wspomniany pas, ponieważ waży około 50 ton i ma długość większą od Boeinga 737” – opisuje inicjatywę portal focus.pl.
„W realizacji założeń programu bierze udział firma CASIC będąca gigantem branży lotniczej i obronnej. To właśnie dzięki tej firmie powstał obiekt o długości 2 kilometrów, gdzie prowadzone są testy w warunkach niskiego podciśnienia” – czytamy.
Imponująca prędkość

„Na tym torze testowym obiekty są rozpędzane do prędkości bliskiej prędkości dźwięku. I choć próg 1000 km/h brzmi imponująco, to w kolejnych latach naukowcy chcieliby wydłużyć tor testowy, by osiągnąć wartości rzędu 5000 km/h” – podaje portal.

W Stanach Zjednoczonych pierwsze podobne eksperymenty prowadzono już w latach 90. ubiegłego wieku. Zostały one jednak przerwane ze względu na brak funduszy.
źródło: focus.pl, South China Morning Post
(fot. VCG via Getty Images, zdjęcie ilustracyjne)
TVP INFO
https://www.tvp.info/76481949/gigantyczne-dzialo-wystrzeli-samoloty-w-kosmos-imponujacy-plan-chinczykow

Gigantyczne działo wystrzeli samoloty w kosmos. Imponujący plan Chińczyków.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa znana galaktyka we wczesnym Wszechświecie
2024-03-17.
Szczegółowe zdjęcia jednej z pierwszych galaktyk pokazują, że wzrost we wczesnym Wszechświecie był znacznie szybszy niż początkowo sądzono.

Udane uruchomienie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), następcy Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, przesunęło granice tego, co możemy zobaczyć.

Obserwacje wkraczają obecnie w pierwsze 500 milionów lat po Wielkim Wybuchu, kiedy Wszechświat miał mniej niż 5% swojego obecnego wieku. Z perspektywy ludzkiej, ten okres umieszcza Wszechświat we wczesnej fazie rozwoju, podobnej do niemowlęcia.

Jednak galaktyki, które obserwujemy, z pewnością nie są niemowlęce. Nowe obserwacje ujawniają, że istnieją galaktyki bardziej masywne i dojrzałe niż wcześniej oczekiwano w tak wczesnym okresie. To z kolei pomaga nam w rewizji naszego zrozumienia procesu formowania się i ewolucji galaktyk.

Międzynarodowy zespół badawczy przeprowadził niedawno bezprecedensowo szczegółowe obserwacje jednej z najwcześniejszych znanych galaktyk – nazwanej Gz9p3, które zostały opublikowane w Nature Astronomy.

Jej nazwa pochodzi od współpracy Glass (nazwa międzynarodowego zespołu badawczego) i faktu, że galaktyka ma przesunięcie ku czerwieni z=9,3, gdzie przesunięcie to jest jednym ze sposobów opisania odległości od obiektu – stąd G i z9p3.

Zaledwie kilka lat temu Gz9p3 pojawiła się jako pojedynczy punkt światła widziany przez HST. Jednak dzięki wykorzystaniu JWST mogliśmy obserwować ten obiekt w stanie, w jakim znajdował się 510 milionów lat po Wielkim Wybuchu, około 13 miliardów lat temu.

Odkryliśmy, że Gz9p3 była znacznie bardziej masywna i dojrzała niż oczekiwano dla tak młodego Wszechświata, posiadając już kilka miliardów gwiazd.

Bez wątpienia, najmasywniejszy obiekt potwierdzony w tym czasie został obliczony jako 10 razy masywniejszy niż jakakolwiek inna znaleziona galaktyka na tak wczesnym etapie istnienia Wszechświata.

Łącznie wyniki te sugerują, że aby galaktyka osiągnęła taki rozmiar, gwiazdy musiałyby rozwijać się znacznie szybciej i wydajniej, niż początkowo sądzono.

Najodleglejsze połączenie galaktyk we wczesnym Wszechświecie
Gz9p3 jest nie tylko masywna, ale jej złożony kształt natychmiast identyfikuje ją jako jedną z najwcześniejszych galaktyk, jakie kiedykolwiek zaobserwowano.

Obraz JWST galaktyki pokazuje morfologię typową dla dwóch oddziałujących galaktyk. Fuzja jeszcze się nie zakończyła, ponieważ wciąż widzimy dwa składniki.

Kiedy dwa masywne obiekty łączą się w ten sposób, skutecznie wyrzucają część materii w tym procesie. Tak więc ta wyrzucona materia sugeruje, że to, co zespół zaobserwował, jest jednym z najodleglejszych połączeń, jakie kiedykolwiek zaobserwowano.

Następnie ich badanie sięgnęło głębiej, aby opisać populację gwiazd tworzących łączące się galaktyki. Korzystając z JWST, byli w stanie zbadać widmo galaktyki, rozszczepiając światło w taki sam sposób, w jaki pryzmat rozszczepia białe światło na tęczę.

W przypadku korzystania wyłącznie z obrazowania, większość badań tych bardzo odległych obiektów pokazuje tylko bardzo młode gwiazdy, ponieważ młodsze gwiazdy są jaśniejsze, a zatem ich światło dominuje w danych obrazowych.

Na przykład, młoda jasna populacja powstała w wyniku połączenia galaktyk, licząca mniej niż kilka milionów lat, przyćmiewa starszą populację liczącą już ponad 100 milionów lat.

Wykorzystując technikę spektroskopii możemy uzyskać tak szczegółowe obserwacje, że możliwe jest rozróżnienie tych dwóch populacji.

Nowe modele wczesnego Wszechświata
Niezwykle dojrzała populacja starszych gwiazd nie była przewidywana, biorąc pod uwagę, jak szybko musiałyby powstać gwiazdy, aby osiągnąć tak zaawansowany wiek kosmiczny. Dzięki szczegółowej spektroskopii jesteśmy w stanie zauważyć subtelne cechy starych gwiazd, które wskazują, że ich liczba jest większa, niż sądziliśmy.

Określone pierwiastki wykryte w widmie (w tym krzem, węgiel i żelazo) ujawniają, że ta starsza populacja gwiazd musi istnieć, aby wzbogacić galaktykę w obfitość związków chemicznych.

Zaskakujący jest nie tylko rozmiar galaktyk, ale także szybkość, z jaką osiągnęły one tak dojrzały chemicznie stan.

Te obserwacje dostarczają dowodów na szybkie, wydajne gromadzenie się gwiazd i metali bezpośrednio po Wielkim Wybuchu, co wiąże się z trwającymi zderzeniami galaktyk, co wskazuje, że masywne galaktyki z kilkoma miliardami gwiazd istniały wcześniej, niż sądzono.

Samotne galaktyki budują swoją populację gwiazd in situ ze swoich skończonych zbiorników gazu, jednak może to być powolny sposób wzrostu galaktyk.

Interakcje między galaktykami mogą przyciągać nowe strumienie nieskazitelnego gazu, zapewniając paliwo do szybkiego formowania się gwiazd, a fuzje zapewniają jeszcze bardziej przyspieszony kanał gromadzenia i wzrostu masy.

Największe galaktyki we współczesnym Wszechświecie mają za sobą historię fuzji, w tym nasza własna Droga Mleczna, która urosła do obecnych rozmiarów w wyniku kolejnych połączeń z mniejszymi galaktykami.

Te obserwacje Gz9p3 pokazują, że galaktyki były w stanie gromadzić masę we wczesnym Wszechświecie poprzez fuzję, z wydajnością formowania gwiazd wyższą niż się spodziewano.

Ta i inne obserwacje za pomocą JWST powodują, że astrofizycy dostosowują swoje modelowanie wczesnych lat Wszechświata.

Nasza kosmologia niekoniecznie jest błędna, ale nasze rozumienie tego, jak szybko formowały się galaktyki, prawdopodobnie jest, ponieważ są one bardziej masywne, niż kiedykolwiek sądziliśmy, że jest to możliwe.

Te nowe wyniki pojawiają się w odpowiednim momencie, gdy zbliżamy się do dwuletniego okresu obserwacji naukowych prowadzonych za pomocą JWST.

Wraz ze wzrostem całkowitej liczby obserwowanych galaktyk, astronomowie badający wczesny Wszechświat przechodzą z fazy odkryć do okresu, w którym dysponujemy wystarczająco dużymi próbkami, aby rozpocząć budowanie i udoskonalanie nowych modeli.

Nigdy nie było bardziej ekscytującego czasu, aby zrozumieć tajemnice wczesnego Wszechświata.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Uniwersytet Melbourne
•    Urania
Gz9p3, najjaśniejsza znana łącząca się galaktyka w ciągu pierwszych 500 milionów lat istnienia Wszechświata. Źródło: JWST
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/03/najwieksza-znana-galaktyka-we-wczesnym.html

 

Największa znana galaktyka we wczesnym Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mars ma ogromny wulkan. Skrywał się tam przez dziesiątki lat

2024-03-17. Dawid Długosz
Mars wydaje się być dosyć dobrze zbadaną planetą, ale okazuje się, że skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic. Dobrym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest ogromny wulkan położony w okolicy równika. Struktura jest wielka, bo rozciąga się na aż kilkaset kilometrów i ma wysokość ponad 9 km.

Mars to planeta, która ma największy wulkan w całym Układzie Słonecznym. Mowa o Olympus Mons, który jest trzy razy wyższy od Mount Everest i rozpościera się na powierzchni zbliżonej wielkościowo do Polski. Okazuje się, że przez lata Czerwona Planeta skrywała przed naukowcami inną strukturę tego typu, która również jest ogromna.

Mars ma ukryty wulkan, który jest ogromny
Naukowcy znaleźli na Czerwonej Planecie kolejny, ogromny wulkan, o czym poinformowano w trakcie wydarzenia 55. Lunar and Planetary Science Conference. Struktura znajduje się na południe od równika Marsa we wschodniej części Noctis Labyrinthus i na zachód od systemu kanionów Valles Marineris.
Wulkan nazwany roboczo Noctis jest ogromny, bo ma wysokość około 9 km i rozciąga się na obszarze o szerokości aż 450 km. Naukowcy twierdzą, że niegdyś musiał być bardzo aktywny i to sprawiło, że ma tak wielkie rozmiary. Przy okazji u jego podnóży doszukano się czegoś jeszcze.

Naukowcy twierdzą, że na południowo-wschodniej części prawdopodobnie znajduje się wodny lodowiec. Natomiast na jego górze kiedyś miało być jezioro.

Ten rejon Marsa znany jest z tego, że zawiera wiele uwodnionych minerałów, które powstały w różnych momentach jego historii. Od długiego czasu podejrzewano działanie w tym względzie wulkanów. Znalezienie wulkanu w tym miejscu może więc nie być aż tak zaskakujące. W pewnym sensie duży wulkan jest długo poszukiwanym śladem.
Sourabh Shubham z Uniwersytetu w Maryland

Warto tam szukać śladów pradawnego życia
Badacze dodają, że w okolicy ogromnego wulkanu znajdują się liczne osady wulkaniczne, które zajmują powierzchnię około 5 tys. km kwadratowych. Ponadto doszukano się różnych zmian, które są efektem zachodzących tam procesów erozyjnych oraz lodowcowych.
Dlatego według naukowców okolice wulkanu Noctis są dobrym miejscem dla przyszłych misji na Marsa, gdzie można szukać oznak pradawnego życia oraz dokładniej przyjrzeć się zmianom geologicznym zachodzącym na Czerwonej Planecie. Kto wie, a może z czasem wyląduje tam kolejny łazik, który dostarczy nam o tym obszarze znacznie więcej cennych informacji oraz danych? Jest to możliwe, ale konkretnych planów na razie nie ma.
Mars ma ogromny wulkan. /123RF/PICSEL
\
Lokalizacja nowego wulkanu na Marsie (Interpretacja geologiczna i opisy - Pascal Lee i Sourabh Shubham 2024) /NASA/USGS Mars globe /materiał zewnętrzny

Nowy wulkan Noctis (fot.: NASA Mars Global Surveyor (MGS) Mars Orbiter Laser Altimeter (MOLA); Interpretacja geologiczna i opisy - Pascal Lee i Sourabh Shubham 2024). /NASA /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-mars-ma-ogromny-wulkan-skrywal-sie-tam-przez-dziesiatki-lat,nId,7391686

Mars ma ogromny wulkan. Skrywał się tam przez dziesiątki lat.jpg

Mars ma ogromny wulkan. Skrywał się tam przez dziesiątki lat2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy NEO w 2024 roku
2024-03-17. Krzysztof Kanawka
Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2024 roku.
Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2024 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć.
Bliskie przeloty w 2024 roku
Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji.
Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2024 roku (stan na 17 marca 2024). Jak na razie, w 2024 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi, jest planetoida o oznaczeniu 2024 BJ, o szacowanej średnicy około 21 metrów.
W ciągu dekady ilość odkryć obiektów przelatujących w pobliżu Ziemi wyraźnie wzrosła:
•    w 2023 roku odkryć było 113,
•    w 2022 roku – 135,
•    w 2021 roku – 149,
•    w 2020 roku – 108,
•    w 2019 roku – 80,
•    w 2018 roku – 73,
•    w 2017 roku – 53,
•    w 2016 roku – 45,
•    w 2015 roku – 24,
•    w 2014 roku – 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2024 roku
2024 AA, 2024 AB i 2024 AC – trzy pierwsze planetoidy odkryte w 2024 roku to obiekty NEO.
2024 BX1: mały meteoroid o średnicy około jednego metra, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę Ziemi. Odkrycie nastąpiło w dniu 20 stycznia za pomocą węgierskiego Konkoly Observatory przez Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami. Poniższa animacja prezentuje trajektorię podejścia 2024 BX1 do Ziemi.
Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami)
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(PFA)
Bliskie przeloty w 2024 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net
Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska).

https://kosmonauta.net/2024/03/planetoidy-neo-w-2024-roku/

 

Planetoidy NEO w 2024 roku.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce spłatało nam figla. Dzień zrównał się z nocą kilka dni wcześniej. Co to oznacza?
2024-03-18.
Dlaczego dzień zrównał się z nocą kilka dni przed początkiem astronomicznej wiosny i dlaczego topić Marzannę będziemy dzień później? Tę skomplikowaną zagadkę spróbujemy wyjaśnić prostym językiem.
Na ten dzień niektórzy czekali przez ostatnie pół roku, gdy tylko rozpoczęła się zima. W środę (20.03) o godzinie 4:06 rozpocznie się astronomiczna wiosna. Nastąpi to w momencie, gdy Słońce znajdzie się w tak zwanym punkcie Barana, czyli w punkcie równonocy wiosennej.
W okolicach początku astronomicznej wiosny dnia przybywa najszybciej, o całe 4 minuty na dobę. Ziemia na swej orbicie oddala się od Słońca o około 40 tysięcy kilometrów każdego dnia.
Zrównanie dnia z nocą
Nie w pierwszy dzień astronomicznej wiosny, lecz kilka dni wcześniej, a dokładniej w niedzielę (17.03), dzień i noc zrównały się ze sobą. Czyżby równonoc wiosenna przyszła w tym roku wcześniej? Nic bardziej mylnego, żadnego kataklizmu z tego powodu nie musimy się obawiać.
Mimo, że potocznie mówi się, że dzień i noc trwają dokładnie tyle samo godzin w pierwszy dzień astronomicznej wiosny, to jednak rzeczywistość płata nam figla. Wszystko z powodu zjawisk optycznych zachodzących w ziemskiej atmosferze.
Promienie słoneczne, wchodzące w atmosferę, ulegają ugięciu, przez co Słońce podczas wschodu lub zachodu widzimy zdeformowane, przypominające naleśnik, babeczkę, pączka lub grzyb atomowy. Zjawisko to nazywane jest refrakcją astronomiczną.
Na jego skutek, gdy nasza dzienna gwiazda znajduje się nisko nad horyzontem, jest widoczna nieco dłużej, aniżeli normalnie powinna. Te dodatkowe 2-3 minuty wystarczą, aby równonoc nadeszła o kilka dni wcześniej. W niedzielę (17.03) dzień trwał 12 godzin. Z kolei noc z niedzieli na poniedziałek (17/18.03) była o 4 minuty krótsza od dnia.
Dlaczego jednak do 24 godzin brakuje kilku minut? Ponieważ noc z niedzieli na poniedziałek (18/19.03) była krótsza od niedzieli (18.03), zaś ta była dłuższa od kolejnej nocy. Dzięki temu biorąc pod uwagę ubiegłą dobę, tych brakujących kilka minut przeszło na rzecz poniedziałku (18.03).
Tym razem dzień zaczął być dłuższy od nocy przed równonocą wiosenną, jednak pół roku temu było odwrotnie. Wówczas noc zaczęła być dłuższa nie od dnia 23 września, a więc w pierwszy dzień astronomicznej jesieni, lecz dopiero 26 września, czyli 3 dni później. Nie są to duże różnice, ale jednak na tle całego roku dzień trwa nieco dłużej od nocy.
Wiosna przyszła o dzień za wcześnie?
Wiemy, że w przyrodzie nic nie stoi w miejscu. Ziemia obraca się wokół własnej osi, obiega Słońce, które z kolei również wykonuje ruch wirowy i obiega środek Drogi Mlecznej. Dzięki tym zmianom mamy dzień i noc oraz pory roku. Z pewnością każdy z nas zauważył, że ludowe przysłowia dotyczące zjawisk astronomicznych i pogodowych zawierają błędy.
Odpowiadały one bowiem sytuacji w swoich czasach, lecz z biegiem lat wszystko uległo zmianom, a nasze powiedzenia pozostały niezmienne. Tak jest na przykład z najdłuższym dniem w roku, który w czasach biblijnych przypadał na dzień św. Jana Chrzciciela, obchodzony 24 czerwca.
Do dzisiaj się to zmieniło i najdłuższy dzień, będący jednocześnie pierwszym dniem astronomicznego lata, przypada na 21 czerwca. Jeśli obecnie jest obchodzony 3 dni wcześniej niż 2 tysiące lat temu, to czy w przyszłości będzie jeszcze wcześniejszy? Oczywiście.
W 1987 roku po raz ostatni astronomiczne lato rozpoczęło się 22 czerwca. Obecnie zaczyna się 21 czerwca, ale i to się zmieni. Od 2020 roku lato witamy również 20 czerwca, początkowo na przemian z 21 czerwca.
Podobnie jest z astronomicznym początkiem wiosny, który 13 lat temu po raz ostatni był obchodzony 21 marca. Od 2012 roku początek kalendarzowej wiosny nie pokrywa się już z jej astronomicznym początkiem. Oznacza to, że Marzannę topić będziemy zgodnie z kalendarzem w czwartek (21.03), zaś oficjalnie powitamy wiosnę 20 marca.
Kolejna zmiana czeka nas w 2048 roku, kiedy astronomiczna wiosna rozpocznie się już 19 marca, a więc 2 dni wcześniej niż obecna kalendarzowa. Wszystko wróci do normy dopiero 21 marca 2102 roku, czyli za 80 lat.
Słońce, Ziemia i... kalendarz
Dlaczego daty astronomicznych pór roku będą coraz wcześniejsze? Ponieważ wpływ ma na to ruch obiegowy Ziemi wokół Słońca i nachylenie osi ziemskiej do płaszczyzny orbity tego ruchu. Podstawą wyznaczenia dat zmian astronomicznych pór roku jest górowanie Słońca w zenicie nad równikiem bądź zwrotnikami.
Nie bez znaczenia jest też, wciąż pozostawiająca wiele do życzenia, metoda liczenia czasu w formie kalendarza. Z tego powodu co 100 lat zmuszeni jesteśmy pomijać zwyczajowy „przestępny dzień”, mimo iż dodajemy go co każde 4 lata. W efekcie w 2000 roku musielibyśmy dodać dwa dni przestępne, ale dodaliśmy tylko jeden.
Dla bardziej wtajemniczonych wyjaśniamy, że mimo iż lata 1700, 1800 i 1900 (a także w przyszłości 2100, 2200 i 2300) według rytmu 4-letniego powinny być przestępne, to przestępne nie są. Jednakże rok 2000 (podobnie jak 1600 i 2400) był rokiem przestępnym, a to oznacza, że dzień 29 lutego zwyczajowo w nim wystąpił.
W ten sposób w okresie 400 lat mamy 303 lata zwykłe i 97 lat przestępnych, co daje nam łącznie 146097 dni i średnią długość roku rzędu 365.2425 dnia, czyli bardzo bliską rzeczywistej długości roku zwrotnikowego, która wynosi 365.2422 dnia.
Błąd wynosi więc tylko 0.0003 dnia na rok, co oznacza, że błąd jednego dnia narośnie po dopiero 3333 latach! A gdybyśmy jednak nie pominęli w cyklu 400-letnim tych 3 lat przestępnych w latach takich jak 1700, 1800, 1900 (czy też w przyszłości w latach 2100, 2200 i 2300)?
To błąd jednego dnia narósłby już po 128 latach, a to właśnie przytrafiło się starożytnym, kiedy to w ciągu kilku wieków równonoc wiosenna przesunęła się z 25 marca, w czasach Cezara, na 20 marca obecnie.
Dodajmy na koniec, że kwitnąca pora roku potrwa jak zwykle do dnia przesilenia letniego, a więc tym razem do 20 czerwca do godziny 22:50.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Dzień właśnie zrównał się z nocą. Fot. Pixabay.

Słońce za sprawą refrakcji przybiera dziwaczny kształt. Fot. TwojaPogoda.pl

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-03-18/slonce-splatalo-nam-figla-dzien-zrownal-sie-z-noca-kilka-dni-wczesniej-co-to-oznacza/

Słońce spłatało nam figla. Dzień zrównał się z nocą kilka dni wcześniej. Co to oznacza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Administrator NASA składa hołd pionierowi kosmicznemu Thomasowi Staffordowi
2024-03-18.
Poniżej znajduje się oświadczenie administratora NASA Billa Nelsona w związku z poniedziałkową śmiercią Thomasa Stafforda, wieloletniego zwolennika eksploracji kosmosu, byłego astronauty NASA i generała Sił Powietrznych USA: „Dziś generał Tom Stafford udał się do wiecznych niebios, które tak odważnie eksplorował jako astronauta Gemini i Apollo, a także rozjemca w misji Apollo-Sojuz. Ci z nas, którzy mieli zaszczyt go znać, są bardzo smutni, ale jednocześnie wdzięczni, że znaliśmy olbrzyma. „Tom odegrał kluczową rolę w najwcześniejszych sukcesach naszego narodowego programu kosmicznego i odegrał kluczową rolę w rozwoju przestrzeni kosmicznej jako modelu współpracy międzynarodowej. Pomógł nam także wyciągnąć wnioski z naszych tragedii, rozwijać się i sięgać po osiągnięcia następnej generacji. Był ściśle związany z programem kosmicznym, dzieląc się swoimi przemyśleniami i sugestiami na temat misji NASA do końca swojego życia. „Tom był dżentelmenem i śmiałkiem. Poleciał podczas naszego pierwszego spotkania w kosmosie na Gemini 6 i pilotował drogę Gemini 9 na Ziemię za pomocą ołówka i papieru, gdy komputer naprowadzający statku kosmicznego zawiódł na orbicie. Dowodził Apollo 10, pierwszym lotem modułu księżycowego na Księżyc, krytycznym lotem testowym, który zakończył się pomyślnym lądowaniem na Księżycu podczas misji Apollo 11. Tom w trakcie swojej kariery latał także na ponad 100 różnych typach samolotów, przekraczając granicę naszych osiągnięć w powietrzu i kosmosie. Był niezwykłym rozjemcą, który dowodził pierwszym spotkaniem NASA międzynarodowego statku kosmicznego w ramach misji Apollo-Sojuz. Jego odpowiednik, generał Aleksiej Leonow, przez lata stał się jego najlepszym przyjacielem. Tom wygłosił pochwałę Aleksieja w 2019 r. na rosyjskim pogrzebie państwowym. „Oddanie Toma dla NASA nigdy nie osłabło. W późniejszych latach przewodniczył zespołowi, który niezależnie doradzał NASA w zakresie sposobu przeprowadzenia misji Prezydenta H.W. Busha i ukończył badanie „America at the Threshold” na temat potencjalnej przyszłości narodu z ludźmi w kosmosie. Był także współprzewodniczącym grupy zadaniowej ds. powrotu promu kosmicznego Stafford-Covey do lotu, która oceniała wdrożenie przez NASA zaleceń Komisji ds. badania wypadków Columbia dotyczących powrotu do lotu. „Nasz naród zawsze będzie wdzięczny odkrywcy, który nigdy nie stracił zachwytu. O swoim pobycie w kosmosie powiedział: „To cię zmienia, z pewnością”. Zmienia twoje nastawienie… Kiedy spoglądasz wstecz, widzisz małą niebiesko-białą piłkę baseballową, właściwie jest ona mniejsza niż piłka baseballowa. Ale trudno sobie wyobrazić, że są tam wszyscy ludzie, których znasz przez całe życie, gdzie chodziłeś do szkoły, gdzie są twoi przyjaciele i rodzina. Trudno też sobie wyobrazić, że na tym niebiesko-białym baseballu są trzy miliardy ludzi. „Niech Bóg błogosławi, Tomie Stafford”. Więcej informacji na temat kariery Stafforda w NASA i biografii jego agencji można znaleźć na stronie: https://www.nasa.gov/former-astronaut-thomas-stafford/ -koniec- Faith McKie / Cheryl Warner Siedziba, Waszyngton 202-358-1600 [email protected] /[email protected]
Źródło: NASA
(1966) — Portrait of astronaut Thomas P. Stafford, wearing his spacesuit.
Credits: NASA
https://www.nasa.gov/news-release/nasa-administrator-pays-tribute-to-space-pioneer-thomas-stafford/

Administrator NASA składa hołd pionierowi kosmicznemu Thomasowi Staffordowi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zacznie się wiosna astronomiczna, a kiedy kalendarzowa?
2024-03-18. Źródło: tvnmeteo.pl

Pierwszy dzień wiosny zarówno kalendarzowej, jak i astronomicznej 2024 już lada moment. W tym roku astronomiczną odmianę tej pory roku powitamy dzień wcześniej niż wiosnę kalendarzową
W ostatnich dniach zimy odchodząca pora roku przypomniała, że to jeszcze jej czas. Po wielu dniach, a nawet tygodniach wiosennego ciepła zrobiło się zimno, nocami chwycił mróz, a w niektórych częściach Polski sypnęło śniegiem.
Wiosna astronomiczna i kalendarzowa. Daty
W tym tygodniu wiosna nastanie oficjalnie. Wiosna astronomiczna zacznie się w środę, 20 marca dokładnie o godzinie 4.07. Jej początek na półkuli północnej, a więc także w Polsce, wyznacza moment równonocy wiosennej, czyli ten, w którym Słońce przechodzi przez punkt Barana. Najczęściej następuje to między 19. a 21. dniem marca. Wiosna astronomiczna potrwa do przesilenia letniego.
A kiedy zacznie się wiosna kalendarzowa? Ten rodzaj pory roku ma niezmienną datę. Kalendarzowa wiosna zaczyna się 21 marca (tym razem będzie to czwartek) i potrwa do 21 czerwca. Okres ten został ustalony przez meteorologów po to, by łatwiej porównywać obserwacje prowadzone w różnych miejscach.
Inne rodzaje wiosny
Pierwszego dnia marca zaczęła się wiosna meteorologiczna. Data ta została przyjęta przez meteorologów i klimatologów po to, aby móc porównywać okresy o takiej samej długości i obliczać dane statystyczne. Potrwa ona do 31 maja.
Wyróżnia się również wiosnę termiczną, która w tym roku nastała już mniej więcej w połowie lutego. Zaczyna się ona, gdy średnia dobowa temperatura powietrza utrzymuje się w przedziale od 5 do 15 stopni Celsjusza przez następnych co najmniej pięć dni.
Autorka/Autor:ps
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24/Jaga_
Niebo w marcu 2024Mateusz Krymski/PAP

Kiedy zaczyna się wiosnaIMGW-PIB

https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/pierwszy-dzien-wiosny-2024-kiedy-zacznie-sie-wiosna-astronomiczna-a-kiedy-kalendarzowa-daty-st7826640

Kiedy zacznie się wiosna astronomiczna, a kiedy kalendarzowa.jpg

Kiedy zacznie się wiosna astronomiczna, a kiedy kalendarzowa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorium zakopane pod Antarktydą odkryło siedem „cząstek duchów”

2024-03-18. Sandra Bielecka
IceCube Neutrino Observatory, czyli detektor neutrin znajdujący się głęboko pod lodami Antarktydy nieustannie poszukuje jakichkolwiek śladów „cząstek duchów”. Analiza danych zebranych na przestrzeni 9,7 lat przez IceCube wykazała siedem potencjalnych kandydatów na neutrina. Naukowcy są pełni nadziei, na to, że udało im się dostrzec nieuchwytne cząsteczki.

Potencjalne „cząstki duchów” odkryte przez IceCube
Naukowcy analizujący dane z IceCube odkryli siedmiu potencjalnych kandydatów wykazujących cechy neutrin. Neutrina są cząstkami elementarnymi pochodzącymi z kosmosu należącymi do leptonów. Badacze pracujący na danych zebranych przez IceCube wykryli prawdopodobnie neutrina taonowe, powstałe w reakcji rozpadu taonu.  
Siedem potencjalnych sygnałów wykryto w danych obserwacyjnych zgromadzonych w ciągu 9,7 lat. Pokazuje to, jak bardzo nieuchwytne są te cząsteczki. Według badaczy w ciągu sekundy przez ciało człowieka przechodzi około 100 bilionów neutrin. Są to najmniejsze znane nam cząsteczki, co oznacza, że nie składają się z mniejszych fizycznych cząsteczek, mają charakter fundamentalny. Obecnie wyniki badań można przeczytać na serwerze arXiv, docelowo mają zostać opublikowane w czasopiśmie „Physical Review Letters”.  
Neutrina możemy podzielić na trzy grupy: elektronowe, mionowe i taonowe. Przy czym należy podkreślić, że neutrina taonowe są wyjątkowo trudne do określenia. Dlatego też odkrycie ich przez IceCube jest nie lada osiągnięciem.   

Wykrycie w danych siedmiu potencjalnych zdarzeń na neutrina taonowe, w połączeniu z bardzo małą ilością oczekiwanego tła, pozwala nam stwierdzić, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby tła współdziałały w celu wytworzenia siedmiu oszustów w zakresie neutrin taonowych. Odkrycie astrofizycznych neutrin taonowych stanowi również mocne potwierdzenie wcześniejszego odkrycia IceCube’a dotyczącego rozproszonego strumienia neutrin astrofizycznych.
Powiedział Doug Cowen, fizyk na Penn State University i jeden z głównych autorów badania w wydaniu IceCube.

Lodowe obserwatorium IceCube
IceCube Neutrino Observatory lub po prostu IceCube  zlokalizowane jest na terenie Amundsen-Scott South Pole Station na Antarktydzie. Zostało ono umieszczone głęboko w lodzie, gdzie wprowadzono tysiące sferycznych czujników optycznych digital optical modules (DOMs). IceCube przeznaczone zostało do poszukiwania punktowych źródeł neutrin oraz zbadania najwyższych energii procesów astrofizycznych.  

IceCube wykrywa neutrina za pomocą DOM, których łącznie osadzono głęboko w lodzie 5160. W momencie, gdy neutrina oddziałują z cząsteczkami lodu, powstają naładowane cząsteczki, które podczas swojej podróży przez lód emitują niebieskie światło. Poszczególne DOM rejestrują i digitalizują ten sygnał. „Światło wytwarza charakterystyczne wzory, z których jeden to podwójne zdarzenia kaskadowe powstałe w wyniku interakcji wysokoenergetycznych neutrin taonowych w detektorze” – czytamy w artykule.  
Badacze zyskali nową motywację do poszukiwania neutrin, gdy wcześniejsze analizy wykazały pewne wskazówki z poszukiwań subtelnych sygnatur wytwarzanych przez neutrina taonowe. Każde wykryte podejrzane zdarzenie zostało wyrenderowane na trzy obrazy. Następnie, by odróżnić obrazy wytwarzane przez neutrina od obrazów wytwarzanych przez różne tła, badacze wytrenowali splotowe sieci neuronowe (CNN) zoptymalizowane pod kątem klasyfikacji obrazów.  
Przeprowadzone symulacje potwierdziły czułość na neutrina taonowe. W rezultacie bazując na danych zebranych w latach 2011-2020 naukowcy uzyskali siedem silnych potencjalnych zdarzeń na neutrina taonowe. „Prawdopodobieństwo naśladowania sygnału przez tło oszacowano na mniejsze niż jeden do 3,5 miliona” – dodaje jeden z badaczy, Doug Cowen.  
Tak małe cząstki pochodzące z głębi kosmosu są niezwykle trudne w obserwacji. Neutrina udało się uchwycić, jednak inne, takie jak hipotetyczny aksjon, wciąż pozostają nieuchwytne. Naukowcy mają nadzieję, że udowodnienie istnienia innych cząstek elementarnych pozwoli wytłumaczyć przynajmniej częściowo pochodzenie ciemnej materii we Wszechświecie.  
Detektor IceCube, największe na świecie obserwatorium neutrin /Nsf / Zuma Press / Forum /Agencja FORUM

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-obserwatorium-zakopane-pod-antarktyda-odkrylo-siedem-czastek,nId,7397047

Obserwatorium zakopane pod Antarktydą odkryło siedem cząstek duchów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkańcy Olsztyna wypatrują wiosny w planetarium
2024-03-18.
Mieszkańcy Olsztyna od soboty wypatrują wiosny podczas wydarzenia w planetarium pt. Nadchodzi wiosna. Będą mogli obejrzeć Słońce przez teleskop, rozwiązać kosmiczne zadania czy posłuchać koncertu połączonego z wizualizacjami.
"Astronomiczna wiosna rozpocznie się 20 marca, a my już 16 marca zapraszamy, aby wspólnie z nami wypatrywać nadejścia tej pory roku" – poinformowała Magdalena Pilska-Piotrowska, dyrektorka Planetarium w Olsztynie. Oprócz seansów przewidzianych w repertuarze, szykowanych jest dużo innych atrakcji.
W godz. 11–16 na tarasie przed Planetą 11 odbędą "Pokazy Słońca przez teleskop". W przypadku zachmurzenia odbędzie się pokaz teleskopu w hallu Planetarium. O godz. 13 zaplanowano specjalną projekcję "Wielkim Wozem do wiosny".
"Najjaśniejsze gwiazdy gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy, tworzące figurę zwaną u nas Wielkim Wozem, można dostrzec każdej pogodnej nocy, ale to wiosną świecą one najwyżej i są najlepiej widoczne. Wielki Wóz jest dobrym przewodnikiem po rozgwieżdżonym niebie, ponieważ łącząc odpowiednio jego gwiazdy można łatwiej trafić do innych gwiazd i gwiazdozbiorów. Najlepiej można to wykorzystać właśnie w wiosenne wieczory, gdy wszystkie wskazywane przez Wielki Wóz obiekty są widoczne" - wyjaśniła Magdalena Pilska-Piotrowska.
W ciągu dnia na dzieci i towarzyszące im osoby, które odwiedzą Planetarium, czekają "kosmiczne" zadania. Karty z wyzwaniem będą czekać "na stanowisku bileterek". Ponadto w godz. 10-18 prezentowane będą wybrane modele samochodów marki Tesla. Zainteresowani dorośli mogą zapisać się na jazdę testową.
Zwieńczeniem całodziennych działań będzie o godz. 17.00 koncert zespołu Żywioły, połączony z wizualizacjami autorstwa Joanny Paczkowskiej (Surrealka). Kwintet Żywioły to muzyczna kombinacja tango nuevo, new jazz musette, melodii klezmerskiej i klasyki. Skład zespołu: Mateusz Cwaliński – akordeon, Aleksandra Sitarz – skrzypce, Michał Gumkowski – wiolonczela, Natalia Vanessa Ciukszo-Wodzicka – kontrabas, Konrad "Domino" Wieteska – perkusjonalia.
Planetarium jest pomnikiem zbudowanym w hołdzie Mikołajowi Kopernikowi, który spędził kilka lat w Olsztynie pełniąc funkcję administratora okolicznych dóbr Kapituły Warmińskiej. Intensywnie w tym czasie pracował też naukowo. W zamku do dziś znajduje się wykonana ręką Kopernika tablica do wyznaczania równonocy wiosennej. To unikat w skali świata, jedyny istniejący dziś przyrząd wykonany własnoręcznie przez astronoma.(PAP)
autor: Agnieszka Libudzka
ali/ jann/
Olsztyn, 25.02.2005 r. Olsztyńskie Planetarium. PAP/Monika Kaczyńska mk/hm

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101155%2Cmieszkancy-olsztyna-wypatruja-wiosny-w-planetarium.html

Mieszkańcy Olsztyna wypatrują wiosny w planetarium.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA i Chiny. Kto wygra wyścig o Marsa?
2024-03-18. Wojciech Kaczanowski
W międzynarodowym wyścigu o Księżyc, w tle trwa rozgrywka o przeprowadzenie misji naukowej na Marsa. Stany Zjednoczone w ramach programu Mars Sample Return (MRS) wydają się być na prowadzeniu, natomiast kwestie budżetu pozostawiają kontynuację misji pod dużym znakiem zapytania. Z drugiej strony postępy odnotowują inżynierowie w Chińskiej Republice Ludowej.
Mars to kolejny przystanek po Księżycu, na którym planowane jest załogowe lądowanie. Czerwona Planeta wciąż pozostaje jednak w marzeniach naukowców, pracujących obecnie nad misjami robotycznymi. Wydaje się, że liderem wyścigu są Stany Zjednoczone, realizujące program Mars Sample Return, którego celem jest pobranie próbek marsjańskich, a następnie przetransportowanie ich na Ziemię.
Wszystko pięknie, ale...
NASA jest postrzegana jako lider w rywalizacji z Chinami ze względu na postępy w programie MRS. Łazik Perseverance przemierza obecnie pozostałości delty rzeki, która niegdyś wpadała do krateru Jezero. Dane znajdujące się przy Perseverance mają zostać zabrane przez specjalnie opracowany lądownik, który ma wylądować w pobliżu lokalizacji sondy.
Lądownik będzie wyposażonym w rakietę Mars Ascent Vehicle (MAV), oraz dwa drony, w dużym stopniu przypominające legendarny wiropłat Ingenuity, które zastąpiłyby łazika, gdyby ten nie był w stanie dostarczyć materiałów badawczych. Po przekazaniu przez Perseverance próbek do lądownika, mała rakieta MAV wystartuje w kierunku orbity Marsa, aby spotkać się z Earth Return Orbiter dostarczonym przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA). Statek kosmiczny następnie zabrałby próbki w dalszą drogę na naszą planetę.
W teorii próbki powinny dotrzeć na Ziemię około 2033 r., ale… Mars Sample Return zmaga się z potężnymi problemami finansowymi, o których informowaliśmy już na łamach naszego portalu latem 2023 r. Z najnowszych informacji wynika, że NASA pracuje nad ogólnym przeglądem misji MRS, który będzie obejmował dalsze rozłożenie kosztów oraz harmonogram. Dokument powinien zostać opublikowany w kwietniu br.
W 2020 r. zakładano, że Mars Sample Return będzie kosztować około 4 mld USD, natomiast z obecnych szacunków wynika, że kwota wzrosła przynajmniej dwukrotnie! Problem jest na tyle poważny, że we wniosku budżetowym Białego Domu na 2025 r. do omawianej misji marsjańskiej nie przypisano kwoty, a jedynie sformułowanie TBD (ang.To Be Determined).
Ukryty smok
Tymczasem, jak wynika z informacji podanych przez portal Spacenews.com, powołujący się na chińskie media, Państwo Środka odnotowuje znaczące postępy w przygotowaniach do misji Tianwen-3, która również zakłada pobranie próbek z Czerwonej Planety i przetransportowanie ich na Ziemię. Jak stwierdził Sun Zezhou, starszy inżynier w Chińskiej Akademii Technologii Kosmicznej (CAST), start powinien nastąpić około 2030 r.
Zakłada ona bowiem dwa starty z wykorzystaniem chińskich rakiet Długi Marsz 5, użycie lądownika z ramieniem robotycznym, przeznaczonym wyłącznie do pobierania próbek tylko z jednego, małego obszaru oraz wystrzelenie próbek na orbitującą wokół Marsa sondę, która odbierze niewielką rakietę. Proces ten wydaje się prostszy od planu NASA, ale wciąż niezwykle wymagający. Za szczególnie trudne uznaje się dokowanie na orbicie Marsa, przeniesienie próbek i powrót na Ziemię.
Według Zezhou, podstawy techniczne misji są już właściwie ukończone, a obecnie trwają pracę nad wybraniem konkretnego miejsca lądowania. Z artykułu w czasopiśmie JGR Planets wynika, że wybór padnie na Amazonis Planitia, Utopia Planitia lub Chryse Planitia. Ostatnia destynacja, jak wskazuje Spacenews.com, wydaje się jednak najbardziej prawdopodobna
Kto pierwszy?
Stany Zjednoczone mają zdecydowaną przewagę nad Chińską Republiką Ludową przede wszystkim ze względu na stopień rozwoju marsjańskiego programu. Barierą mogą okazać się kwestie budżetowe oraz administracyjne. Nie ma obecnie wątpliwości, że Mars Sample Return jest jednym z najważniejszych programów amerykańskiej agencji kosmicznej. Zakończenie prac byłoby potężnym ciosem, który pozostawiłby Czerwoną Planetę jedynie wśród marzeń Amerykanów.
Źródło: Spacenews.com / Space24.pl
Wizualizacja amerykańskiego programu Mars Sample Return
Autor. NASA

Łazik Perseverance przemierzający powierzchnię Marsa w ramach amerykańskiego programu Mars Sample Return
Autor. NASA

Wizualizacja chińskiej misji Tianwen-3
Autor. Chińska Akademia Nauk

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/usa-i-chiny-kto-wygra-wyscig-o-marsa

USA i Chiny. Kto wygra wyścig o Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)