Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Zorze polarne nad Polską. To efekt bardzo silnej burzy geomagnetycznej

2024-03-25. Dawid Długosz
Nad Polską ponownie pojawiły się zorze polarne, których zaobserwowano naprawdę dużo. Co je wywołało? Jest to efekt bardzo silnej burzy geomagnetycznej, która w pięciostopniowej skali osiągnęła poziom G4. Spowodował ją koronalny wyrzut masy (CME) ze Słońca z zeszłego tygodnia.

Zorze można obserwować również nad Polską i w niedzielę oraz dziś w sieci pojawiło się wiele zdjęć, na których uwieczniono to zjawisko nad naszym krajem. Niektóre fotografie są naprawdę spektakularne. Co spowodowało powstanie tak niesamowitych widoków? Oczywiście ponownie aktywność Słońca.
Koronalny wyrzut masy ze Słońca
"Winowajcą" zorz widocznych w ostatnim czasie nad Polską jest koronalny wyrzut masy (CME) ze Słońca. Zjawisko bazuje na bardzo namagnesowanym obłoku plazmy, który przyspiesza w koronie słonecznej. Następnie jest wyrzucany z ogromną prędkością w danym kierunku. Nierzadko przybiera formy w postaci rozmiarów kilkukrotnie większych od Ziemi.


Koronalny wyrzut masy (CME), który dotarł do Ziemi w weekend, miał miejsce w nocy z 22 na 23 marca. Był to rozbłysk klasy X1.2. Z prognoz udostępnionych przez NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) wynikało, że CME miał dotrzeć do Ziemi 24 marca w godzinach wieczornych oraz spowodować silną burzę geomagnetyczną. Jej prognozy miały charakter ostrzegawczy.

Burza geomagnetyczna mogła być naprawdę silna
Wspomniana burza geomagnetyczna, wywołana przed koronalny wyrzut masy ze Słońca z zeszłego tygodnia, mogła być naprawdę silna. Centrum Badań Kosmicznych PAN poinformowało w niedzielę, że osiągnęła ona poziom G4 w pięciostopniowej skali. Co niestety mogło mieć także negatywne skutki, w tym związane z zakłóceniami łączności. Poniżej treść niedzielnego komunikatu opublikowanego na mediach społecznościowych CBK PAN.

Uwaga, aktualizacja z naszego Centrum Prognoz Heliogeofizycznych! Burza geomagnetyczna osiągnęła poziom G4 w pięciostopniowej skali. Mogą wystąpić problemy z sieciami energetycznymi. Możliwe problemy ze śledzeniem satelitów na orbicie Ziemi. Zorze polarna mogą wystąpić na całym obszarze Polski.
czytamy w komunikacie CBK PAN z niedzieli

Nad Polską pojawiły się liczne zorze
Burza geomagnetyczna, która dotarła do Ziemi, a jej skutki według informacji udostępnionych przez NOAA mogą potrwać do 25 marca, przyniosła ze sobą liczne zorze. Tym razem widoczne również w Polsce. Rodzimi obserwatorzy oczywiście nie zawiedli i występujące na niebie zjawiska zostały uchwycone na licznych filmach oraz zdjęciach. Część z nich widzicie w artykule.
Tym razem zorze mogły być widoczne w całej Polsce. Najpierw zaobserwowano je nad wybrzeżem i w północnej części kraju. Zjawisko było również widoczne na Mazowszu oraz w innych regionach, czego dowodem są udostępnione przez internautów zdjęcia. Trzeba przyznać, że na wielu z nich uchwycono piękne widoki. Osoby oglądające je gołym okiem z pewnością mogą mieć powody do zadowolenia.

Zorze polarne nad Polską. To efekt bardzo silnej burzy geomagnetycznej. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-zorze-polarne-nad-polska-to-efekt-bardzo-silnej-burzy-geomag,nId,7411226

Zorze polarne nad Polską. To efekt bardzo silnej burzy geomagnetycznej.jpg

Zorze polarne nad Polską. To efekt bardzo silnej burzy geomagnetycznej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd wzięła się krucha harmonia podtrzymująca życie na Ziemi?
Autor: admin (2024-03-26)
Nasza planeta, Ziemia, jest niezwykłym miejscem, które przez miliardy lat utrzymuje warunki sprzyjające rozwojowi życia. Jednak ta zdolność do podtrzymywania życia nie jest czymś oczywistym - jest wynikiem delikatnej równowagi pomiędzy złożonymi cyklami biogeochemicznymi, które zachodzą na naszej planecie. Ostatnie badania zespołu naukowców z Uniwersytetu w Chicago, Uniwersytetu Rice i Kalifornijskiego Instytutu Technologii rzucają nowe światło na ten fascynujący mechanizm.
Dotychczas uważano, że to złożony "taniec żywiołów" - obieg pierwiastków między oceanami, atmosferą i lądem - odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu stabilności klimatu Ziemi. Jednak ten mechanizm jest na tyle skomplikowany, że nie został do tej pory w pełni zbadany i zrozumiany. W nowym badaniu opublikowanym w czasopiśmie Proceedings of the National Academy of Sciences, naukowcy zaproponowali znacznie prostsze podejście.
Zamiast koncentrować się na całej złożoności układu, badacze przyjrzeli się Ziemi przez pryzmat specjalnie opracowanego zestawu narzędzi matematycznych. Ich celem było określenie zależności pomiędzy różnymi cyklami chemicznymi zachodzącymi na naszej planecie. Jak wyjaśnia pierwszy autor, Preston Cosslett Kemeny, "Nasze podejście zapewnia nowy sposób identyfikacji podstawowych elementów składowych stabilności chemicznych składników klimatu Ziemi - podstawowych sposobów, w jakie klimat może ustabilizować się w czasie geologicznym poprzez ruch pierwiastków przez ocean, atmosferę i skały".
Przeprowadzona przez naukowców analiza matematyczna objęła szeroki zakres reakcji chemicznych, w tym podstawowe cykle obiegu pierwiastków. Na podstawie wyników obliczeń opracowano kompleksowy system, który definiuje wszystkie główne i mniejsze kombinacje reakcji, odpowiedzialne za równoważenie obiegu węgla na Ziemi oraz ich wzajemne relacje. W efekcie, klimat Ziemi został po raz pierwszy przedstawiony jako zbiór wzajemnie powiązanych równań chemicznych.
Kluczowe odkrycie badaczy polega na tym, że w tym systemie zachowana jest równowaga, ale tylko przez określone okresy czasu. Jeśli na przykład dojdzie do globalnego ochłodzenia, w przyszłości zostanie ono zrównoważone przez globalne ocieplenie, a cykl się powtórzy. Innymi słowy, Ziemia posiada wbudowany mechanizm samoregulacji, który pozwala jej utrzymywać warunki sprzyjające rozwojowi życia.
Jak podkreśla starsza autorka artykułu, profesor Clara Blattler, "Mamy nadzieję, że będzie to świetny sposób na zrozumienie wszystkich procesów chemicznych niezbędnych do uczynienia Ziemi bezpiecznym miejscem do rozwoju życia". Badanie to stanowi ważny krok w kierunku lepszego zrozumienia delikatnej równowagi, która umożliwia istnienie życia na naszej planecie.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/skad-wziela-sie-krucha-harmonia-podtrzymujaca-zycie-na-ziemi

Skąd wzięła się krucha harmonia podtrzymująca życie na Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkowite zaćmienie Słońca 2024. Czy zobaczymy je w Polsce?

2024-03-26. Paula Drechsler
Zaćmienie Słońca to wydarzenie, które zawsze przyciąga ogrom obserwatorów - zarówno profesjonalistów, jak i amatorów. W tym roku do zaćmienia Słońca dojdzie dwukrotnie. Najbliższy taki spektakl wydarzy się już niedługo, bo 8 kwietnia. Będzie to zaćmienie całkowite. Czy będzie je widać w Polsce?

Zjawisko, jakim jest zaćmienie Słońca, wzbudza zawsze spore zainteresowanie. Jak przypomina przy okazji takich wydarzeń Departament Edukacji Polskiej Agencji Kosmicznej, niegdyś tego typu zjawiska kojarzone były ze zwiastunami nieszczęść. Dziś wiemy, czym jest zaćmienie i z ciekawością obserwujemy, jak przebiega.
Kiedy jest najbliższe zaćmienie Słońca?
Każdego roku może wystąpić więcej niż jedno zaćmienie Słońca - standardowo od dwóch do pięciu. Ostatnio takie zjawisko miało miejsce 14 października 2023 roku. Wówczas było to pierścieniowe zaćmienie, czyli takie, gdy Księżyc nie zakrywa całkowicie tarczy słonecznej. Przez to wokół niej tworzy się swego rodzaju pierścień, czerwona obwódka.
Najbliższe zaćmienie Słońca będzie natomiast miało miejsce 8 kwietnia i w dodatku będzie wyjątkowe, ponieważ chodzi o całkowite przysłonienie tarczy słonecznej. Maksymalnie wystąpić mogą tylko dwa całkowite zaćmienia każdego roku, ale w praktyce zdarza się to dużo rzadziej. W ciągu kolejnych 10 lat na świecie odbędą się 22 różnego rodzaju zaćmienia Słońca.

 8 kwietnia całkowite zaćmienie Słońca. Czy będzie widoczne w Polsce?
Nie każde takie zjawisko jest widzialne ze wszystkich punktów na Ziemi. Powodem jest choćby to, że na części planety w momencie właściwego ustawienia Księżyca, Słońca i Ziemi panuje noc. W Polsce tym razem zjawisko nie będzie widoczne. Widowisko będą mogli oglądać mieszkańcy USA, Meksyku i Kanady. Najdłużej spektakl obserwowalny będzie w mieście Kerrville w Teksasie. Ze względu na specyficzne położenie miejscowości w pobliżu linii wyznaczającej środek ścieżki zaćmienia, Księżyc przesłaniający Słońce oglądać będzie można tu aż 4 minuty i 25 sekund.
W naszym kraju zaćmienie 8 kwietnia da się śledzić wyłącznie za pośrednictwem transmisji internetowej. Najbliższe przesłonienie Słońca przez Księżyc, które będzie obserwowalne na żywo z Polski, wydarzy się 9 marca 2025 roku. Będzie to zaćmienie częściowe. Całkowite zaćmienie Słońca w Polsce odbędzie się natomiast dopiero 7 października 2135 roku. Poza tym w Polsce w najbliższych latach obserwowalne będą:

•  12 sierpnia 2026 r. (częściowe zaćmienie Słońca);
•  2 sierpnia 2027 r. (częściowe zaćmienie Słońca);
•  26 stycznia 2028 r. (częściowe zaćmienie Słońca);
•  1 czerwca 2030 r. (obrączkowe zaćmienie Słońca, w Polsce widoczne jako częściowe).

Jak wygląda zaćmienie Słońca?
Zaćmienie Słońca to naturalne zjawisko astronomiczne. Powstaje, gdy Księżyc znajdzie się między Słońcem i Ziemią, przysłaniając tym samym światło słoneczne. Obserwując takie wydarzenie z perspektywy Ziemi widać, że naturalny satelita zasłania część lub całość tarczy słonecznej.
Rozróżniamy cztery rodzaje zaćmień Słońca:
•    Częściowe zaćmienie Słońca
•    Całkowite zaćmienie Słońca
•    Obrączkowe zaćmienie Słońca
•    Hybrydowe zaćmienie Słońca

Do zaćmień dochodzi dość rzadko ze względu na atrybuty naszego naturalnego satelity. Gdyby Księżyc miał idealnie kołową orbitę, był bliżej Ziemi i znajdował się w tej samej płaszczyźnie ekliptyki, to zaćmienia Słońca występowałyby podczas każdego nowiu.

8 kwietnia 2024 roku dojdzie do całkowitego zaćmienia Słońca. /123RF/PICSEL

Podczas zaćmienia Słońca można obserwować różne fazy tego zjawiska. /123rf.com /123RF/PICSEL

2024 Total Solar Eclipse: Through the Eyes of NASA (Official Broadcast)
https://www.youtube.com/watch?v=2MJY_ptQW1o

Wyróżniamy kilka rodzajów zaćmień Słońca. /Karol Janik, slideplayer.pl /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-calkowite-zacmienie-slonca-2024-czy-zobaczymy-je-w-polsce,nId,7413432

Całkowite zaćmienie Słońca 2024. Czy zobaczymy je w Polsce.jpg

Całkowite zaćmienie Słońca 2024. Czy zobaczymy je w Polsce2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble odkrywa, że starzejące się brązowe karły stają się samotne
2024-03-26.
Do tanga trzeba dwojga, ale w przypadku brązowych karłów, które zostały kiedyś sparowane jako układy podwójne, związek ten nie trwa zbyt długo. Tak sugerują najnowsze badania przeprowadzone przy pomocy HST.
Brązowe karły to obiekty międzygwiazdowe większe od Jowisza, ale mniejsze od gwiazd o najniższej masie. Rodzą się jak gwiazdy – z obłoku gazu i pyłu, który zapada się – ale nie mają wystarczającej masy, aby utrzymać syntezę wodoru jak normalna gwiazda.
Astronomowie korzystający z Teleskopu Hubble'a potwierdzają, że towarzysze występują niezwykle rzadko wokół najzimniejszych brązowych karłów o najniższej masie. Teleskop Hubble'a jest w stanie wykryć układy podwójne tak blisko siebie, jak odległość między Słońcem a pasem planetoid. Jednakże w próbce w sąsiedztwie Słońca nie znaleziono żadnych podwójnych brązowych karłów. Sugeruje to, że podwójne brązowe karły są tak słabo powiązane grawitacyjnie, że oddalają się od siebie w ciągu kilkuset milionów lat pod wpływem przyciągania omijających je gwiazd.
W analogicznym badaniu przeprowadzonym kilka lat temu przez Clémence Fontanive, główną autorkę artykułu, Teleskop Hubble'a przyjrzał się niezwykle młodym brązowym karłom, z których niektóre miały towarzyszy. To potwierdziło, że mechanizmy gwiazdotwórcze mogą tworzyć układy podwójne wśród brązowych karłów o niskiej masie. Brak towarzyszy w przypadku starszych brązowych karłów sugeruje, że niektóre z nich mogły początkowo tworzyć układy podwójne, lecz z czasem się rozdzieliły.
Nowe odkrycia HST, opublikowane w The Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, dodatkowo potwierdzają teorię, że brązowe karły powstają w sposób podobny do gwiazd, poprzez grawitacyjne zapadanie się chmury molekularnego wodoru. Główna różnica polega na tym, że brązowe karły nie posiadają wystarczającej masy, by podtrzymać reakcje jądrowe wodoru niezbędne do generowania energii, w przeciwieństwie do gwiazd. Ponad połowa gwiazd w naszej Galaktyce ma towarzysza, który powstał w wyniku tych procesów tworzenia, przy czym masywne gwiazdy częściej występują w układach podwójnych. Clémence Fontanive powiedziała, że motywacją do przeprowadzenia tego badania było zbadanie występowania niskich mas wśród układów wielokrotnych gwiazd.
Nasze badanie z wykorzystaniem Teleskopu Hubble'a dostarcza bezpośrednich dowodów na to, że obserwowane przez nas młode układy podwójne prawdopodobnie nie przetrwają do późnego wieku i ulegną rozpadowi. Kiedy są młode, są częścią obłoku molekularnego, a w miarę starzenia się, obłok ten rozprasza się. W takiej sytuacji wszystko zaczyna się przemieszczać, a gwiazdy mijają się nawzajem. Ze względu na niską masę brązowych karłów, grawitacja utrzymująca szerokie pary układów podwójnych jest bardzo słaba, co sprawia, że mijające gwiazdy mogą łatwo je rozerwać – oświadczyła Fontanive.
Zespół wybrał próbkę brązowych karłów zidentyfikowanych wcześniej przez Wide-File Infrared Survey Explorer (WISE). Wybrano jedne z najzimniejszych i najmniej masywnych brązowych karłów w sąsiedztwie Słońca. Te stare brązowe karły są tak chłodne (w większości przypadków o kilkaset stopni cieplejsze niż Jowisz), że ich atmosfery zawierają parę wodną, która ulega kondensacji.
Aby znaleźć najchłodniejszych towarzyszy, zespół skorzystał z dwóch różnych filtrów bliskiej podczerwieni. Jeden z tych filtrów wykazuje, że zimne brązowe karły są jasne, podczas gdy drugi obejmuje określone długości fal, na których wydają się one bardzo słabe z powodu absorpcji wody w ich atmosferach.
To najbardziej przekonujący do tej pory dowód obserwacyjny na to, że pary brązowych karłów oddalają się od siebie w czasie – stwierdziła Fontanive. Bez ostrego wzroku i czułości Hubble'a nie bylibyśmy w stanie przeprowadzić tego rodzaju badań i potwierdzić wcześniejszych modeli.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    NASA’s Hubble Finds that Aging Brown Dwarfs Grow Lonely
•    An HST survey of 33 T8 to Y1 brown dwarfs: NIR photometry and multiplicity of the coldest isolated objects
Źródło: NASA
Na ilustracji: Wizja artystyczna brązowego karła. Źródło: NASA, ESA, Joseph Olmsted (STScI)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/hubble-odkrywa-ze-starzejace-sie-brazowe-karly-staja-sie-samotne

Hubble odkrywa, że starzejące się brązowe karły stają się samotne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starship testowany przed czwartym lotem
2024-03-26. Wojciech Kaczanowski
Po udanym, trzecim locie próbnym systemu nośnego Starship/Super Heavy, SpaceX podjęło się rozpoczęcia kampanii testowej segmentów najpotężniejszej rakiety na świecie. Z dostępnych informacji wynika, że kolejna próba lotu może odbyć się już na początku maja br.
Najważniejsza i najpotężniejsza rakieta na świecie ma za sobą już trzeci lot próbny. Tym razem Starship zaprezentował się znacznie lepiej, niż w przypadku poprzednich prób. Pomimo utraty dwóch stopni rakiety SpaceX udało się zrealizować większość założeń, w tym cel główny, którym był lot suborbitalny. W przestrzeni kosmicznej (na wysokości ponad 200 km n.p.m.) udało się także wykonać demonstrację transferu paliwa, co było szczególnie ważne w kontekście księżycowego programu Artemis. Firma Elona Muska nie zwleka i podjęła się kampanii testowej przed czwartym lotem (IFT-4).
Inżynierowie w Starbase pracują na pełnych obrotach, aby jak najszybciej przystąpić do kolejnej próby lotu Starshipa. 22 marca br. SpaceX poinformowało o przeniesieniu Shipa 29 na platformę suborbitalną, na której przeprowadzana jest kampania testowa, w tym testy statyczne 6 silników Raptor oraz pojedynczej jednostki, co ma symulować uruchomienie Raptora w przestrzeni kosmicznej.
Na test statyczny górnego stopnia systemu nośnego nie trzeba było długo czekać. W poniedziałek, 25 marca br. SpaceX poinformowało o uruchomieniu sześciu silników Raptor, które pozostały włączone przez około 11 s. Dolny stopień - Booster 11 - zaliczył już testy kriogeniczne i również jest bliski próbie statycznej.
W tle trwają także prace nad nową wersją Starshipa. Wraz z początkiem 2024 r. Elon Musk ogłosił, że Starship - V3 będzie mierzyć 140-150 metrów, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę w kwestii skonstruowania wyższego systemu nośnego przez inne podmioty. Na ten moment w pełni zintegrowana rakieta, którą dobrze znamy ma 120 metrów wysokości. Dodatkowo, zapowiedziano również budowę drugiej Orbitalnej Wieży Startowej w Starbase, co można już zaobserwować na terenie obiektu w Teksasie.

Autor. SpaceX via X

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/starship-testowany-przed-czwartym-lotem

Starship testowany przed czwartym lotem.jpg

Starship testowany przed czwartym lotem2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amerykański lądownik zakończył historyczną misję
2024-03-26. Mateusz Mitkow
Firma Intuitive Machines poinformowała, że misja lądownika księżycowego Nova-C, zwanego także Odyseuszem, oficjalnie dobiegła końca. Ostatnia próba wybudzenia sondy i nawiązania z nią łączności zakończyła się niepowodzeniem.
W lutym br. sonda Nova-C, należąca do firmy Intuitive Machines wylądowała na powierzchni Srebrnego Globu. Był to pierwszy od 1972 r. (Apollo 17) lądownik Stanów Zjednoczonych, któremu udało się bezpiecznie osiąść na Księżycu. Wylądował w pobliżu południowego bieguna naturalnego satelity Ziemi. To jedyny przypadek w historii, w którym tego typu misja została zrealizowana przez prywatną sondę.Historyczna misja o oznaczeniu IM-1 dobiegła jednak końca.
Oficjalnie poinformowała o tym 23 marca br. firma Intuitive Machines. W komunikacie opisano, że po siedmiu dniach od lądowania sonda przestała działać w wyniku nadejścia księżycowej nocy. Odyseusz nie był zaprojektowany, aby przetrwać ekstremalnie trudne warunki podczas tego okresu, ale inżynierowie mieli nadzieję, że uda się go wybudzić, jak to było w przypadku japońskiego lądownika SLIM. Próby nawiązania łączności okazały się jednak nieskuteczne.
”Przewidywaliśmy, że wystarczająca ilość światła słonecznego potencjalnie naładuje system zasilania lądownika i włączy jego radio. Kontrolerzy lotu zdecydowali, że ich prognozy były prawidłowe i system zasilania Odyseusza jednak nie wykona kolejnego połączenia. To potwierdza, że zgasł na zawsze po utrwaleniu swojego dziedzictwa w historii jako pierwszy komercyjny lądownik, który wylądował na Księżycu.” - przekazała firma Intuitive Machines.
Lądownik Nova-C został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w czwartek, 15 lutego br. przy pomocy systemu nośnego Falcon 9. Zadaniem sondy było m.in. przetransportowanie ładunku dla klientów komercyjnych i NASA w ramach programu Commercial Lunar Payload Services (CLPS). Lądowanie na powierzchni Srebrnego Globu nie było od początku zbyt pewne. W pierwszej kolejności, kontrolerzy lotu próbowali odzyskać łączność z amerykańską sondą, co udało się po ok. 15 minutach. Ponadto odnotowano problemy z instrumentami nawigacyjnymi.
Podczas późniejszej konferencji potwierdzono, że lądownik uległ wypadkowi w wyniku złamania jednej z nóg, co było spowodowane zbyt dużą prędkością opadania i wywarciem większego nacisku. Po wylądowaniu na Księżycu i wyłączeniu silnika, Odyseusz po prostu przechylił się na bok, lecz mimo to Tim Crain, dyrektor misji IM-1 potwierdził, że „Odyseusz znalazł swój nowy dom”.
Nova-C jest pierwszym prywatnym lądownikiem, który osiadł na naturalnym satelicie Ziemi, ale w przeszłości podejmowano już tego typu inicjatywy. Przykładowo w 2023 r. japońska firma ispace wysłała lądownik , który jednak rozbił się o powierzchnię Srebrnego Globu. Pod koniec ubiegłego roku z kolei, podobną próbę podjęła firma Astrobotic z USA, jednak jej sonda doznała wycieku paliwa, a następnie spłonęła w atmosferze Ziemi. W 2019 r. o powierzchnię Księżyca rozbił się izraelski lądownik Beresheet, należący do organizacji non-profit SpaceIL.

Autor. Intuitive Machines

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/amerykanski-ladownik-zakonczyl-historyczna-misje

Amerykański lądownik zakończył historyczną misję.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cząstka, która warunkuje grawitację. Choć nie znaleziono jej w kosmosie, naukowcy dostrzegli ją gdzie indziej
2024-03-27. Aleksander Kowal
Albo coś, co bardzo ją przypomina. Zacznijmy jednak od początku. Grawitony mają hipotetyczny charakter, ponieważ jak na razie nie udało się znaleźć dowodów potwierdzających ich istnienie. Pozbawione masy i ładunku elektrycznego, miałyby odpowiadać za istnienie oddziaływań grawitacyjnych.
Niestety, teoria to jedno, a praktyka – coś zgoła odmiennego. Grawitonów nigdy nie wykryto w przestrzeni kosmicznej, lecz wyniki ostatnich badań mogą dostarczyć naukowcom koła ratunkowego. Eksperymenty doprowadziły bowiem do wykrycia cząstki podobnej do grawitonu w… półprzewodniku. I nawet jeśli niekoniecznie chodzi o tę hipotetyczną cząstkę, to znalezienie podobnej i zebranie informacji na jej temat mogłoby być iście przełomowe.
O jakie korzyści chodzi? Przede wszystkim o lepsze rozeznanie w zakresie łączenia założeń ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej, które obecnie wydają się stać ze sobą w sprzeczności. Najnowsze ustalenia naukowców – zaprezentowane na łamach Nature – sięgają badań prowadzonych około 30 lat wstecz, bo w 1993 roku. Przeprowadził je między innymi Aaron Pinczuk, którego studenci i współpracownicy niedawno również dołożyli własnych starań w tym zakresie.
W toku najnowszych eksperymentów wzięli pod uwagę elektrony występujące w półprzewodnikowym arsenku galu. Materiał ten został następnie umieszczony w niskiej temperaturze i wystawiony na działanie silnego pola magnetycznego. W takich okolicznościach, ze względu na dziwactwa kwantowego świata, elektrony zachowują się dość nietypowo. Zaczynają silnie ze sobą oddziaływać i tworzą ciecz nieściśliwą.
Hipotetyczna cząstka, która miałaby odpowiadać za oddziaływania grawitacyjne, jest określana mianem grawitonu
Elektrony w takiej cieczy poruszają się w zgodny sposób, co może prowadzić do wzbudzeń przypominających cząstki. W celu ich zbadania naukowcy skierowali wiązkę lasera na półprzewodnik, a następnie przeanalizowali sposób, w jaki rozpraszało się światło. Spin kwantowy wykryty w owym wzbudzeniu okazał się naprawdę nietypowy. O jego istnieniu mówiono wcześniej tylko hipotetycznie i to w odniesieniu do wspomnianych grawitonów.
Fizycy podkreślają, iż nie chodzi o sam grawiton, ale wciąż mowa o czymś, co jest mu najbliższe jak do tej pory. To wielkie osiągnięcie członków zespołu badawczego, którzy zamierzają kontynuować swoje działania. Co ciekawe, sugestie o istnieniu tych wzbudzeń pojawiły się już przed laty, jednak brakowało dowodów, które by to bez wątpienia potwierdzały.

O dystans, jak czytamy na łamach New Scientist, apeluje Zlatko Papic z Uniwersytetu w Leeds. Zdaniem badacza nie powinno się utożsamiać dokonanego odkrycia z potwierdzeniem istnienia grawitonów w przestrzeni kosmicznej. Z drugiej strony, naukowiec przyznaje, że zidentyfikowane wzbudzenia mogą jak najbardziej sprawdzić się w formie “poligonu doświadczalnego” dla niektórych teorii grawitacji kwantowej. Nie będą natomiast nadawały się do eksperymentowania dotyczącego każdego zjawiska kwantowego zachodzącego w czasoprzestrzeni.
https://www.chip.pl/2024/03/ukraina-artyleria-bogdana-3-0-produkcja

Cząstka, która warunkuje grawitację. Choć nie znaleziono jej w kosmosie, naukowcy dostrzegli ją gdzie indziej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orbitalna Rafa coraz bliżej. Prywatna stacja kosmiczna zaliczyła właśnie ważny test
2024-03-27. Radek Kosarzycki
Życie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej powoli zbliża się do końca. Nic zatem dziwnego, że przemysł stara się jak najszybciej stworzyć komercyjne stacje kosmiczne, które będą gotowe na przyjęcie astronautów jeszcze zanim ISS spłonie w atmosferze Ziemi. Stacja budowana przez Blue Origin jest coraz bliżej realizacji.
Przeprowadzone niedawno testy miały sprawdzić niezawodność działania krytycznych systemów znajdujących się na pokładzie przyszłej stacji kosmicznej, która miałaby trafić na orbitę okołoziemską jeszcze w 2027 roku, czyli zaledwie za trzy lata. Firma pochwaliła się kilka temu, że wszystkie testy zakończyły się sukcesem.
Warto zwrócić uwagę na to, że tak jak każda z budowanych obecnie komercyjnych stacji kosmicznych, tak i Orbitalna Rafa budowana przez firmę Jeffa Bezosa oraz Sierra Space będzie służyła zarówno astronautom, jak i turystom kosmicznym. Zgodnie z planem agencje takie jak NASA będą jedynie wynajmowały miejsce do prowadzenia eksperymentów w warunkach mikrograwitacji. Operator będzie musiał sam zadbać o utrzymanie stacji i zapewnienie jej rentowności.
Już na etapie projektowania i budowy NASA, która w części finansuje budowę stacji kosmicznych, wymaga testów potwierdzających prawidłowe działanie systemów podtrzymywania życia. Specjaliści z agencji przeprowadzili ostatnio testy systemów oczyszczania, przechowywania i recyklingu wody i powietrza na pokładzie stacji. Wszystkie testy zakończyły się pełnym sukcesem.
Zaliczenie tych testów stanowi ważne kroki milowe na drodze do stworzenia nowej osady dla astronautów na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Specjaliści badali między innymi zdolność filtrów powietrza do usuwania zanieczyszczeń. Jakby nie patrzeć na pokładzie stacji kosmicznej nie da się otworzyć okna i wywietrzyć stacji. Filtry muszą zatem skutecznie usuwać zanieczyszczenia i zapewniać odpowiednią jakość powietrza na pokładzie stacji. To samo zresztą dotyczy oczyszczania wody, odzyskiwania wody z moczu i jej odpowiedniego magazynowania i przechowywania.
Warto jednak pamiętać, że to dopiero początek testów powstającej stacji kosmicznej. Wraz z powstawaniem kolejnych komponentów, będą prowadzone kolejne testy.
Orbital Reef: Your Address, In Orbit
https://www.youtube.com/watch?v=vbeZFBGP4qc
Announcing Orbital Reef - Your Address in Orbit
https://www.youtube.com/watch?v=SC3ooNXfcGE&t=6s
https://www.pulskosmosu.pl/2024/03/orbitalna-rafa-coraz-blizej/

Orbitalna Rafa coraz bliżej. Prywatna stacja kosmiczna zaliczyła właśnie ważny test.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziane z orbity: katastrofa mostu w Baltimore
2024-03-27.
W Stanach Zjednoczonych miała miejsce potężna kolizja statku handlowego, który wpłynął w most Key w mieście Baltimore. W wyniku wypadku infrastruktura zawaliła się, a sześć osób, które zaginęły w wyniku uderzenia uznano za zmarłe. Sytuacja została ukazana na zdjęciach satelitarnych od firmy Maxar Technologies.
26 marca br. kontenerowiec Dali, pływający pod banderą Singapuru, wbił się w pylon mostu Key nad ujściem rzeki Patapsco, gdy wypływał z portu w Baltimore w kierunku Sri Lanki. Załoga widząc, że statek nagle traci kontrolę, próbowała spowolnić jego kurs rzucając kotwicę, lecz kolizji nie udało się uniknąć. W wyniku zderzenia runął cały wiszący odcinek mostu, z czego część zawaliła się na unieruchomiony statek. Tragedia została ukazana na zdjęciach satelitarnych od firmy Maxar Technologies.
W wyniku zdarzenia do rzeki Patapsco wpadło ośmiu pracowników, którzy w chwili uderzenia kontenerowca Dali firmy Maersk w podporę mostu prowadzili prace drogowe - poinformował na konferencji szef marylandzkiego Departamentu Transportu Paul Wiedefeld. Dwóch z nich zostało uratowanych, z czego jeden przebywa w szpitalu. Sześć pozostałych zostało jednak uznanych za zmarłe.
Jak powiedział Moore, ofiar mogło być znacznie więcej, gdyby nie to, że załoga statku zgłosiła władzom awarię i utratę napędu, co pozwoliło na zamknięcie mostu tuż przed katastrofą. Podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, by incydent był zamachem terrorystycznym. Zbudowany w 1977 r. most był według niego w dobrym stanie, spełniającym wszelkie standardy. Lecz mimo utraty napędu, kontenerowiec płynął z szybkością 8 węzłów (ok. 15 km/h).
Moore nie potrafił ocenić, jak długo zajmie odbudowa przeprawy - której budowa trwała pięć lat - ani tego, jak długo ruch statków w porcie w Baltimore zostanie wstrzymany. Podkreślił, że most był dobrze znaną wszystkim mieszkańcom konstrukcją, używaną do dojazdu do pracy przez 30 tys. ludzi każdego dnia.
Biały Dom poinformował, że prezydent Biden polecił udostępnić „wszelkie federalne środki” w odpowiedzi na katastrofę. W akcji udział bierze Straż Wybrzeża USA oraz korpus inżynierów sił lądowych. Federalny resort transportu miał ponadto udostępnić fundusze na ten cel.
Czteropasmowy most o długości 2,6 km, zbudowany w latach 70. ubiegłego wieku, znajdował się w południowo-zachodniej części Baltimore, dużego amerykańskiego miasta przemysłowo-portowego, położonego około 60 kilometrów na północny wschód od stolicy Waszyngtonu. Tamtejszy port stanowi centralny ośrodek gospodarki wschodniego wybrzeża USA.
Źródło: PAP / Space24.pl
Zbliżenie na moment uderzenia statku handlowego w most Key w Baltimore
Autor. Maxar Technologies via Baltimore
Most Key w Baltimore; zdjęcie z maja 2023 r.
Autor. Maxar Technologies via X
Zniszczony most Key w Baltimore
Autor. Maxar Technologies via Baltimore
Statek handlowy uderza w most Key w Baltimore
Autor. Maxar Technologies via Baltimore
SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/widziane-z-orbity-katastrofa-mostu-w-baltimore

Widziane z orbity katastrofa mostu w Baltimore.jpg

Widziane z orbity katastrofa mostu w Baltimore2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polscy studenci wygrali konkurs łazików w Australii
2024-03-27.
Pięć złotych medali i zwycięstwo w całym konkursie. Reprezentanci Politechniki Wrocławskiej z Uniwersytetu w Adelajdzie wrócą jako zwycięzcy zawodów Australian Rover Challenge - podano w komunikacie uczelni.
W zawodach konkurowały łaziki zaprojektowane i zbudowane przez studenckie zespoły z Australii, Indii, Bangladeszu i Polski. Poszczególne zadania symulowały misje, z jakimi mierzą się łaziki na powierzchni Księżyca. Studenckie zespoły stawały więc przed wyzwaniami związanymi z nawigacją, pozyskiwaniem surowców i konstruowaniem. Warto zaznaczyć, że był to dopierodebiut nowego łazika Projektu Scorpio.
”Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi, że już podczas swoich pierwszych zawodów nasz łazik spisał się tak dobrze […] Zaczynaliśmy ze stratą punktów za dokumentację, ale dzięki pracy zespołowej nadrobiliśmy straty. I właśnie z tego, jak dobrze przebiegała komunikacja między nami i jak świetnie współdziałaliśmy, jesteśmy najbardziej dumni” - podkreśliła Zofia Stypułkowska z zespołu Koła Naukowego Pojazdów Niekonwencjonalnych Off-Road (Projekt Scorpio).
Sprawna praca zespołowa była kluczowa dla naszego wyniku na zawodach. Podobnie jak odpowiednie przygotowania. Znajomość najdrobniejszych szczegółów regulaminu zawodów pozwoliła nam bezbłędnie zaplanować podejście do każdej konkurencji. Jestem bardzo dumna z naszego zespołu” - dodała cytowana w komunikacie uczelni Zofia Stypułkowska. Studentom i studentkom z Politechniki Wrocławskiej najlepiej poszło w konkurencji Space Resources Task (92 punkty na 100). Misja polegała na zbadaniu i wydobyciu wody z próbek regolitu.
”Na początku zidentyfikowaliśmy próbkę z większą zawartością procentową lodu, wydobyliśmy z niej możliwie dużo wody za pomocą modułów zamontowanych na łaziku. Kolejnym krokiem było zbadanie zawartości procentowej ilmenitu w pozostałych próbkach. Na koniec prezentowaliśmy oficjalnie wyniki oraz moduły wykorzystane podczas misji. Punktowana była dokładność z jaką ocenimy poszczególne próbki, a maksymalne punkty wymagały dokładności aż do 0,5%” - relacjonowali studenci.
Jak podkreślają członkowie Projektu Scorpio, jako pierwszej drużynie w historii australijskich zawodów udało im się pozyskać czystą wodę z regolitu, a do tego uzyskali jej najwięcej spośród wszystkich zespołów. – I zrobiliśmy to w pełni na łaziku! – dodali. Scorpio Infinity dokonywał też inspekcji bazy księżycowej i wykonał podstawowe zadania, takie jak tankowanie czy wpisanie sekwencji na panelu Oczyszczał pole z kamieni i transportował regolit, czyli księżycową glebę. Mapował również teren i udowadniał, że potrafi poruszać się po nim autonomicznie.
Scorpio Infinity, z którym studenci i studentki PWr wystartowali w konkursie, jest już ósmą konstrukcją naszych reprezentantów. Waży około 40 kg. Powstał głównie z aluminium, włókna węglowego i tworzyw sztucznych wykonanych metodą druku 3D. Przed Scorpio Infinity jeszcze kolejne starty w tym sezonie – m.in. w USA i Turcji.
Źródło: Politechnika Wrocławska
Autor. Australian Space Agency
https://www.youtube.com/watch?v=h_rJCFSq1UQ
Rover Challenge 2024 Day 4
SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/polscy-studenci-wygrali-konkurs-lazikow-w-australii

Polscy studenci wygrali konkurs łazików w Australii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fantastyczne Święta, czyli aż cztery nowe opowiadania SF na portalu
2024-03-27.
Zapraszamy do przeczytania czterech opowiadań science-fiction nadesłanych na konkurs literacki Uranii „Fantasia Copernicana”, które pojawiły się niedawno na Portalu w dziale „Fantastyka naukowa” oraz do zapoznania się z postaciami Autorów. Zachęcamy też do nadsyłania swoich prac na konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe!
 
Istoty i nadistoty
„Istoty i nadistoty” to opowiadanie autorstwa Edwina Sieredzińskiego. Jak sam o sobie mówi, Autor to „pasjonat nauki, który czasem próbuje ją czynnie uprawiać”:
W dawniejszych, jeszcze studenckich czasach udało mi się zorganizować ekspedycję na Jezioro Ochrydzkie w celu badania fauny najstarszego jeziora Europy. Stąd niektórzy nadal mnie określają jako zoologa. Jestem również amatorem pisarstwa, próbującym swoich sił w różnych gatunkach, choć na razie tworzę głównie do szuflady. Byłem czynnym uczestnikiem szeregu konwentów fantastyki, włączając w to również imprezy w randze Polconu, takie jak krakowski Imladris w 2022 roku czy łódzki Kapitularz w 2023 roku.
Aktualnie próbuję z różnym skutkiem przebranżowić się w stronę biologii molekularnej i komórkowej, lecz nie wiadomo, czy stare, młodzieńcze miłostki do przygody w terenie i w poszukiwaniu zwierząt nie zwyciężą – powiadają, że stara miłość nie rdzewieje.
Prywatnie jestem zagorzałym melomanem, doceniającym rzeczy dobre w niemalże każdym gatunku czy rodzaju: od muzyki poważnej przez rock, jazz po muzykę elektroniczną. Gdybym miał wybierać grupę wszechczasów, uznałbym za taką King Crimson. W kręgu moich zainteresowań leży również historia, głównie wieku dwudziestego, co jest zapewne za sprawą znalezionej dawno temu karabinowej łuski z karabinu Mannlicher z czasów pierwszej wojny światowej.
 
Rewers
„Rewers” to opowiadanie autorstwa Andrzeja Gwizdałły.
Pochodzę z Łodzi. Z wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem oraz informatykiem – mówi o sobie pan Andrzej. Na co dzień mój czas pochłania praca (jestem programistą w branży Automotive) oraz wychowywanie trzyletniej córki. W wolnych chwilach staram się jednak znaleźć czas na pisanie  Książki z gatunku fantastyki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Wśród ulubionych autorów wymieniłbym Stanisława Lema, Stephena Kinga, Cormaca McCarthyego czy Jozefa Karika. Zdecydowanym numerem jeden jest jednak dla mnie Philip K Dick oraz jego niezwykle oryginalna twórczość. Pisaniem zajmuję się hobbystycznie od lat, jednak dopiero w tym roku zdecydowałem się na pierwsze próby opublikowania mojej twórczości.
Dla Autora, główną inspiracją dla powstania tego opowiadania było najsłynniejsze odkrycie Mikołaja Kopernika, czyli heliocentryczny układ planetarny opisany w dziele jego autorstwa pod tytułem „O obrotach sfer niebieskich”. W tekście zawarto także wiele odniesień do innych wydarzeń i elementów z życia polskiego astronoma jak na przykład nazwy powiązanych z nim miejscowości, inne odkrycia czy nawiązanie do jego obecności w życiu Kościoła. Wpływ na powstanie tego opowiadania, miała także powieść Stanisława Lema pt. „Solaris”.
 
Spójrz na gwiazdy i Wadliwy towar
„Spójrz na gwiazdy” i „Wadliwy towar” to opowiadania autorstwa Sergiusza Kołowrotnego.
Jestem filologiem, językoznawcą, absolwentem Narodowego Uniwersytetu im. Mecznikowa w Odessie, a obecnie zdobywam drugie wyższe wykształcenie: jestem studentem Wyższej Szkoły Nauk Pedagogicznych w Warszawie – mówi o sobie pan Sergiusz. Przez wiele lat pracowałem jako dziennikarz i nauczyciel języka i literatury w zakładach edukacyjnych. Jestem autorem czterech wydanych książek dla dzieci, a także dwóch monografii naukowych na temat wdrażania zaawansowanych technologii informatycznych do branży edukacyjnej. Około stu moich opowiadań zostało opublikowanych w gazetach, czasopismach, almanachach w czterech krajach. Swoje opowiadania piszę w trzech językach-polskim, ukraińskim i rosyjskim.
Dodała: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Zdjęcie ilustracyjne: PxHere Licencja CC0. Domena publiczna.
Na zdjęciu: Edwin Sieredzińaki, autor opowiadania „Istoty i nadistoty”. Źródło: zbiory własne Autora.
Na zdjęciu: Andrzej Gwizdałła, autor opowiadania „Rewers". Źródło: zbiory własne Autora.
Sergiusz_Kołowrotny - Fantasia Copernicana Sergiusz Kołowrotny, autor opowiadań „Spójrz na gwiazdy" i „Wadliwy towar”. Źródło: zbiory własne Autora.
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/fantastyczne-swieta-czyli-az-cztery-nowe-opowiadania-sf-na-portalu

Fantastyczne Święta, czyli aż cztery nowe opowiadania SF na portalu.jpg

Fantastyczne Święta, czyli aż cztery nowe opowiadania SF na portalu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EarthKAM i uczniowie, czyli kolejne warsztaty dla nauczycieli w MOA
2024-03-27.
W sobotę i niedzielę 27 i 28 kwietnia br. w Niepołomicach odbędzie się kolejne szkolenie przeznaczone dla nauczycieli szkół wszystkich typów w używaniu zdjęć satelitarnych z projektu Sally Ride EarthKAM @ Space Camp do badania naszej planety.
Sally Ride EarthKAM (Earth Knowledge Acquired by Middle school students) to edukacyjny program NASA, który umożliwia uczniom, nauczycielom i społeczeństwu poznanie Ziemi z wyjątkowej kosmicznej perspektywy.
Lista zagadnień, jakie będą w polu zainteresowania na kwietniowych warsztatach w Młodzieżowym Obserwatorium Astronomicznym obejmuje:
•    Zasady projektowania zdjęć przez uczniów
•    Opracowanie zdjęć archiwalnych – rozpoznawanie pokrycia terenu oraz obiektów antropogennych
•    Wykrywanie zmian na wybranych obszarach
•    Określanie skali i kierunków świata, wykonywanie prostych pomiarów z wykorzystaniem metod geometrycznych
•    Osadzenie badanych obszarów w realiach historii i kultury z nawiązaniem do podstaw programowych przedmiotów szkolnych
•    Opisywanie zdjęć z użyciem programów FastStone oraz GIMP
•    Wykonanie plakatów oraz wpisów internetowych zawierających podsumowanie rezultatów ze szczegółowym ich opisaniem
 
Uczestnicy sięgną do archiwów MOA, aby doskonalić umiejętności i szlifować biegłość w posługiwaniu się narzędziami internetowymi.
Korzystne będzie wcześniejsze utworzenie bezpłatnego konta na stronie projektu, co przyda się w późniejszej praktyce szkolnej.
Organizatorzy zapowiadają dodatkową niespodziankę, ale szczegóły zostaną podane w ostatniej chwili.

Zapisy wyłącznie przez stronę Małopolskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli, co gwarantuje otrzymanie stosownego certyfikatu.
Liczba miejsc ograniczona.
Termin: 27-28 kwietnia 2024 r.
Miejsce: Młodzieżowe Obserwatorium Astronomiczne w Niepołomicach
Liczba godzin: 18
Cena: bezpłatnie
Adresaci: nauczyciele przedmiotów matematyczno-przyrodniczych szkół wszystkich typów

Więcej:
•    Zapisy na warsztaty
•    Blog MOA
•    Strona internetowa projektu Sally Ride EarthKAM @ Space Camp
 
Opracowanie: Magda Maszewska
Źródło: MOA

Ilustracja: San José de Jáchal w Argentynie. Źródło: Sally Ride EarthKAM @ Space Camp
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/earthkam-i-uczniowie-czyli-kolejne-warsztaty-dla-nauczycieli-w-moa

EarthKAM i uczniowie, czyli kolejne warsztaty dla nauczycieli w MOA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chandra identyfikuje czarną dziurę o słabych parametrach
2024-03-27.
Astronomowie ujawnili, że supermasywna czarna dziura obserwowana przez teleskop Chandra nie spełnia pokładanych w niej nadziei.
Chociaż jest odpowiedzialna za wysoki poziom promieniowania i potężne strumienie, ta gigantyczna czarna dziura nie jest tak wpływowa, jak wiele jej odpowiedników w innych galaktykach.
W najnowszych badaniach przeprowadzonych za pomocą Obserwatorium Rentgenowskiego Chandra przyjrzano się najbliższemu Ziemi kwazarowi znajdującemu się w gromadzie galaktyk. Kwazary to rzadka i ekstremalna klasa supermasywnych czarnych dziur, które gwałtownie pochłaniają materię do wewnątrz, emitując intensywne promieniowanie oraz czasami potężne strumienie energii. Ten nowo zbadany kwazar, znany jako H1821+643, jest oddalony o około 3,4 miliarda lat świetlnych od Ziemi i zawiera czarną dziurę o masie około cztery miliardy razy większej od masy Słońca.
Większość rosnących supermasywnych czarnych dziur pochłania materię wolniej niż te w kwazarach. Astronomowie zbadali wpływ tych bardziej powszechnych czarnych dziur, obserwując je w centrach gromad galaktyk. Regularne erupcje tych czarnych dziur przeciwdziałają ochładzaniu gazu w ich otoczeniu, co ogranicza tworzenie się nowych gwiazd w galaktykach macierzystych oraz ilość materiału zasilającego czarną dziurę.
Znacznie mniej wiadomo na temat wpływu kwazarów w gromadach galaktyk na ich otoczenie.
Odkryliśmy, że kwazar objęty naszymi badaniami najwyraźniej utracił znaczną część kontroli narzuconej przez wolniej rosnące czarne dziury – powiedziała Helen Russell z Uniwersytetu Nottingham w Wielkiej Brytanii, która kierowała nowym badaniem. Apetyt czarnej dziury nie jest równy jej wpływowi.
Aby dojść do tego wniosku, zespół wykorzystał Chandra do zbadania gorącego gazu, którym spowite są H1821+643 i jego galaktyka macierzysta. Jasne promieniowanie rentgenowskie z kwazara utrudniało jednak badanie słabszego promieniowania rentgenowskiego z gorącego gazu.
Musieliśmy ostrożnie usunąć odblaski rentgenowskie, aby ujawnić wpływ czarnej dziury – powiedział współautor Paul Nulsen z Center for Astrophysics | Harvard & Smithsonian. Mogliśmy wtedy zobaczyć, że w rzeczywistości ma ona niewielki wpływ na swoje otoczenie.
Korzystając z Chandry, zespół odkrył, że gęstość gazu w pobliżu czarnej dziury w centrum galaktyki jest znacznie większa, a temperatura gazu jest znacznie niższa niż w bardziej oddalonych obszarach. Naukowcy przewidują, że gorący gaz zachowuje się w ten sposób, kiedy nie ma znaczącego wpływu energii (typowo pochodzącej z erupcji czarnej dziury), co zapobiega ochłodzeniu gorącego gazu i przepływowi w kierunku centrum gromady.
Gigantyczna czarna dziura generuje znacznie mniej ciepła niż większość innych w centrach gromad galaktyk – powiedziała współautorka Lucy Clews z Open University w Wielkiej Brytanii. Pozwala to gorącemu gazowi na szybkie schłodzenie się i uformowanie nowych gwiazd, a także działa jako źródło paliwa dla czarnej dziury.
Naukowcy ustalili, że gorący gaz o masie około 3000 mas Słońca rocznie stygnie do tego stopnia, że staje się niewidoczny w promieniowaniu rentgenowskim. Ten szybki proces chłodzenia może dostarczyć wystarczającą ilość materiału do powstania nowych gwiazd o masie 120 Słońc rocznie w galaktyce macierzystej, oraz stanowi źródło 40 mas słonecznych, które są pochłaniane przez czarną dziurę rocznie.
Zespół badał również hipotezę, że promieniowanie z kwazara bezpośrednio wpływa na ochładzanie gorącego gazu w gromadzie. Proces ten polega na tym, że fotony światła z kwazara oddziałują z elektronami w gorącym gazie, co powoduje zwiększenie energii fotonów i jednocześnie spadek energii elektronów, prowadząc do ochłodzenia. Badania przeprowadzone przez zespół wykazały, że ten mechanizm chłodzenia prawdopodobnie zachodzi w gromadzie zawierającej H1821+643, jednak jest zbyt słaby, aby wyjaśnić znaczną ilość obserwowanego chłodzenia gazu.
Chociaż ta czarna dziura może osiągać słabe wyniki, nie pompując ciepła do swojego otoczenia, obecny stan rzeczy prawdopodobnie nie będzie trwał wiecznie – powiedział współautor Thomas Braben z Uniwersytetu Nottingham. W końcu szybki pobór paliwa przez czarną dziurę powinien zwiększyć moc jej strumieni i silnie ogrzać gaz. Wzrost czarnej dziury i jej galaktyki powinien wtedy drastycznie spowolnić.
Artykuł opisujący te wyniki ukazał się w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society i jest również dostępny online.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    NASA's Chandra Identifies an Underachieving Black Hole
•    A cooling flow around the low-redshift quasar H1821+643
Źródło: Chandra
Na ilustracji: Zdjęcie przedstawia kwazar H1821+643, znajdujący się około 3,4 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Źródło: Promieniowanie X: NASA/CXC/Univ. of Nottingham/H. Russell i inni; Radiowe: NSF/NRAO/VLA; Obróbka zdjęcia: NASA/CXC/SAO/N. Wolk
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/chandra-identyfikuje-czarna-dziure-o-slabych-parametrach

 

Chandra identyfikuje czarną dziurę o słabych parametrach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwór w samym sercu Drogi Mlecznej. Nowe zdjęcie naszej czarnej dziury
2024-03-27. Bogdan Stech
Astronomowie zaprezentowali nowe, fascynujące zdjęcie Sagittariusa A*, supermasywnej czarnej dziury w centrum naszej galaktyki. Obraz, uzyskany dzięki teleskopowi Event Horizon Telescope (EHT), nie tylko pokazuje sam obszar czarnej dziury, ale ujawnia również jej pole magnetyczne w świetle spolaryzowanym.
W samym sercu naszej galaktyki, ukryty wśród gwiazd konstelacji Strzelca, leży obiekt o niewyobrażalnej mocy - Sagittarius A*. To supermasywna czarna dziura, która za pomocą grawitacji rządzi całą Drogą Mleczną.

Sagittarius A* to potworna bestia o masie 4,3 mln razy większej od masy Słońca. Jest tak masywna, że gdyby znajdowała się w miejscu Słońca, jej horyzont zdarzeń sięgałby orbity Jowisza. Znajduje się w odległości 26 000 lat świetlnych od Ziemi i jest oczywiście niewidoczna gołym okiem. Naukowcy mogą jednak badać ją za pomocą teleskopów radiowych, takich jak EHT.
EHT łączy ze sobą osiem teleskopów radiowych rozmieszczonych na całym świecie, tworząc wirtualny teleskop o rozmiarze Ziemi. Dzięki temu możliwe jest uzyskanie niezwykle szczegółowych obrazów obiektów astronomicznych, nawet tak odległych jak Sagittarius A*.
Pole magnetyczne w akcji
Nowe zdjęcie Sagittarius A* nie tylko pokazuje samą czarną dziurę, ale również ujawnia jej pole magnetyczne. Na fotografii widać bezwzględną siłę tych tajemniczych obiektów, których grawitacja dosłownie skręca przestrzeń w sąsiedztwie. Potęga, której nie morze się oprzeć nawet czas czy światło.
Po raz pierwszy astronomom udało się zmierzyć polaryzację, czyli sygnaturę pól magnetycznych, tak blisko krawędzi Sagittarius A*. Pola te odgrywają kluczową rolę w wielu procesach zachodzących w pobliżu czarnej dziury, takich jak akrecja materii i emisja promieniowania. Zdjęcie pokazuje, jak gaz i przegrzana materia w bezpośrednim sąsiedztwie czarnej dziury poruszają się wokół niej.
Powyższe zdjęcie przedstawia spolaryzowany widok czarnej dziury Drogi Mlecznej. Linie nałożone na to zdjęcie wyznaczają orientację polaryzacji, która jest powiązana z polem magnetycznym wokół cienia czarnej dziury.
Światło to oscylująca lub poruszająca się fala elektromagnetyczna, która pozwala nam widzieć obiekty. Czasami światło oscyluje w preferowanej orientacji i nazywamy je spolaryzowanym. Chociaż otacza nas światło spolaryzowane, dla ludzkich oczu jest ono nie do odróżnienia od normalnego światła.
W plazmie wokół czarnych dziur cząstki wirujące wokół linii pola magnetycznego nadają wzór polaryzacji prostopadły do pola. Dzięki temu astronomowie mogą widzieć z coraz większą szczegółowością, co dzieje się w obszarach czarnych dziur i mapować linie ich pola magnetycznego.
Teraz czekamy na filmy
Pierwsze zdjęcie centralnego skupiska masy w centrum Drogi Mlecznej ujawniono w 2022 r. Ponowne obserwacje Sgr A* zaplanowano na kwiecień 2024 r. Każdego roku obrazy stają się coraz lepsze, ponieważ EHT wykorzystuje nowe teleskopy, większe pasmo i nowe częstotliwości obserwacyjne.
Rozbudowa planowana na następną dekadę umożliwi nagrywanie filmów Sgr A* w wysokiej jakości, może ujawnić ukryty dżet i pozwolić astronomom obserwować podobne cechy polaryzacji w innych czarnych dziurach.
Sagittarius A* w świetle spolaryzowanym. Fot. ESA/EHT
https://spidersweb.pl/2024/03/nowe-zdjecie-naszej-czarnej-dziury.html

Potwór w samym sercu Drogi Mlecznej. Nowe zdjęcie naszej czarnej dziury.jpg

Potwór w samym sercu Drogi Mlecznej. Nowe zdjęcie naszej czarnej dziury2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy rakietowy lot Talon-A
2024-03-28. Krzysztof Kanawka

Pierwszy rakietowy test prywatnego pojazdu hipersonicznego.
Pojazd Talon-A wykonał pierwszy lot z uruchomionym napędem rakietowym.
Pojazdy Talon mogą być przede wszystkim interesująca opcją dla amerykańskiego wojska. Możliwość przeprowadzania wielu lotów hipersonicznych oznacza lepszą wiedzę na temat zakresu prędkości, który jest dość słabo poznany. W ostatnich latach pociski hipersoniczne (zarówno ofensywne jak i defensywne) znajdują coraz większe zainteresowanie w największych armiach całego świata. Aby tego typu broń poprawnie wykorzystywać potrzebna jest wystarczająca wiedza na temat różnych profili lotu przy prędkościach hipersonicznych.
Pierwszy lot prototypu pojazdu Talon-A (o oznaczeniu “0”) został wykonany w październiku 2022 roku. Od tego czasu do końca lutego 2024 łącznie wykonano sześć lotów, w tym dwa loty pojazdu Talon-A w wersji lotnej “1”). Wśród tych lotów warto zwrócić uwagę na test z 13 maja 2023, podczas którego wykonano zrzut pojazdu spod samolotu Stratolaunch.
Talon-A po raz pierwszy pod napędem
W dniu 9 marca 2024 pojazd Talon-A (wersja “1”) wykonał pierwszy lot z uruchomionym silnikiem rakietowym. Firma Stratolaunch opublikowała 26 marca nagranie z tego lotu. W tym locie wykonano poprawnie wszystkie zaplanowane testy: zrzut, zapłon silnika, przyśpieszenie, wzlot oraz kontrolowane zakończenie misji (wodowanie w oceanie).
Czym był a teraz jest Stratolaunch?
Stratolaunch był projektem potężnego samolotu, służącego za pierwszy stopień w wynoszeniu małych satelitów na orbitę. Do 2019 roku ideą Stratolaunch było wynoszenie małej rakiety na pewną wysokość, skąd nastąpiłoby uwolnienie rakiety i jej lot na orbitę z satelitą na pokładzie. Taki sposób wynoszenia satelitów pozwoliłby m.in. na zwiększenie wynoszonej masy, większą dowolność w wyborze miejsca startu oraz większą niezależność od czynników pogodowych.
Projekt rozpoczął się w 2010 roku, a oficjalnie został ogłoszony w 2011 roku. Przez lata doszło do kilku zmian, m.in. rakiet, jakie miały by być wynoszone przez ten samolot. W ostatniej “orbitalnej” wersji (styczeń 2019) planowano korzystanie jedynie z rakiety Pegasus XL. W kolejnych miesiącach plany uległy znacznym modyfikacjom.
Po pierwszym locie Stratolaunch (13 kwietnia 2019) doszło do dużych zawirowań wokół Stratolaunch. Pojawiły projekt Stratolaunch może być zakończony albo też “sprzedany” do innego wykonawcy. 15 czerwca 2019 pojawiła się informacja, że samolot Stratolaunch został wystawiony na “sprzedaż”. Cena nabycia tego samolotu to około 400 milionów USD. Pojawiła się także informacja, że prowadzone są rozmowy z Richardem Bransonem, właścicielem koncernu Virgin (w tym Virgin Galactic i Virgin Orbit). Wówczas pojawiła się także informacja, że istniały duże rozbieżności co do wyceny tego projektu.
W drugim tygodniu października 2020 pojawiła się informacja, że Stratolaunch zmienił właściciela. Co ciekawe, nie podano do publicznej wiadomości nowego właściciela Stratolaunch. Nie podano także wartości transakcji przejęcia Stratolaunch.
Talon-A i dalej
Pod koniec marca 2020 strona Stratolaunch przedstawiła nową ofertę tej firmy. Zamiast wynoszenia satelitów Stratolaunch będzie oferować loty hipersoniczne za pomocą własnych pojazdów. Przedstawiono także pojazdy hipersoniczne: Talon-A, Talon-Z oraz kosmiczny Black Ice. Najwięcej informacji jest dostępnych o Talon-A: ma to być pojazd w całości odzyskiwalny o masie startowej 2720 kg, długości 8,5 m i rozpiętości skrzydeł 3,4 m. Talon-A ma osiągać prędkości rzędu 6 Mach. Talon-A ma lądować na tradycyjnych lotniskach, a nawet pod własnym napędem startować z tradycyjnych lotnisk.
TA-1 First Flight
Pierwszy lot rakietowy Talon-A / Credits – Stratolaunch
https://www.youtube.com/watch?v=9UYj6jOXDV8
Porównanie wielkości największych samolotów świata, w tym Stratolaunch / Credits – Clem Tillier (clem AT tillier.net)
Grafika pojazdu Talon-A / Credits – Stratolaunch
https://kosmonauta.net/2024/03/pierwszy-rakietowy-lot-talon-a/

Pierwszy rakietowy lot Talon-A.jpg

Pierwszy rakietowy lot Talon-A2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znamy dokładną datę, kiedy ostatni raz zmienimy czas i pozostaniemy na stałe w czasie letnim
2024-03-28.
Zbliża się definitywny koniec dwukrotnej w ciągu roku zmiany czasu. Komisja Europejska podała ostateczną datę, kiedy ostatni raz zmienimy czas na letni i pozostaniemy w nim na stałe.
W nocy z 30 na 31 marca punktualnie o godzinie 2:00 przestawimy wskazówki zegarów na godzinę 3:00 i wracamy do czasu letniego. Tym razem zmiana czasu będzie bardzo bolesna, bo dojdzie do niej w Niedzielę Wielkanocną, a to oznacza, że będziemy spać godzinę krócej.
Wyjątkowa data nie jest wcale przypadkowa, ponieważ czas zmieniamy zawsze w ostatnią niedzielę marca i października. Nie ma od tej reguły żadnych odstępstw, nawet jeśli w tym czasie przypadają dni świąteczne.
Czas zmienimy w tym roku dwukrotnie, bo jeszcze z 26 na 27 października, gdy przejdziemy z czasu letniego na zimowy. Niestety, nowa władza nie przyspieszy procesu zniesienia zmiany czasu, ponieważ decyzja ta podporządkowana jest Unii Europejskiej.
Jeśli wierzyć oficjelom z Komisji Europejskiej, przed nami jeszcze pięć zmian czasu, a ta ostatnia czeka nas w nocy z 28 na 29 marca 2026 roku, gdy na stałe pozostaniemy w czasie letnim, podobnie jak większość krajów europejskich.
Wcześniej, bo do końca 2025 roku, musimy ostatecznie zdecydować, ale sądząc po sondażach, Polacy wątpliwości nie mają. Z ankiety przeprowadzonej przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii wynika, że ponad 74 procent badanych chce pozostania w czasie letnim.
Co oznacza wieczny czas letni?
W wiecznym czasie letnim zimą otrzymalibyśmy dodatkową godzinę dnia po południu. Na północnym wschodzie kraju, gdzie dzień kończy się wtedy najszybciej, bo już o godzinie 15:05, zmrok zapadłaby godzinę później, po 16:00. Na południowym zachodzie, gdzie z kolei Słońce zachodzi zimą najpóźniej, jasno byłoby jeszcze nawet krótko po godzinie 17:00.
Zyskalibyśmy dodatkową godzinę na zrobienie zakupów, odebranie dzieci ze szkoły czy też załatwienie spraw jeszcze w świetle dziennym, bez przymusu chodzenia po nocy. To właśnie rozwiązanie najczęściej wskazywali Polacy, decydując się na pozostanie w czasie letnim.
Problem może się pojawić jedynie o poranku, ponieważ Słońce wstawałoby godzinę później niż obecnie w okresie zimowym. Na południowym wschodzie jasno robiłoby się dopiero około 8:00, zaś na północnym zachodzie około 8:45.
Niektórzy twierdzą, że dzieci musiałyby zmierzać do szkoły jeszcze w ciemnościach, ale przecież obecnie często wracają do domu, gdy jest już po zmroku, o zajęciach pozalekcyjnych nie wspominając. Argument ten okazał się niewystarczający i dotyczący jedynie niewielkiej rzeszy uczniów.
Wolimy zmierzać do pracy w ciemnościach aniżeli z niej wracać do domu. Godzina dnia po południu większości z nas wynagradza przedłużające się ciemności o poranku, gdy tak naprawdę światła słonecznego nie potrzebujemy.
Co ciekawe, wśród zwolenników czasu zimowego znaleźli się przedstawiciele grupy społecznej, która najwcześniej przystępuje do pracy, a więc rolnicy, niewykwalifikowani robotnicy oraz niepracujące gospodynie domowe. W przypadku czasu letniego większość odnotowano we wszystkich grupach społeczno-demograficznych i zawodowych.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Kiedy ostatni raz zmienimy czas? Fot. Pixabay.
Zbliża się koniec ciągłej zmiany czasu. Fot. Pixabay.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-03-28/znamy-dokladna-date-kiedy-ostatni-raz-zmienimy-czas-i-pozostaniemy-na-stale-w-czasie-letnim/

Znamy dokładną datę, kiedy ostatni raz zmienimy czas i pozostaniemy na stałe w czasie letnim.jpg

Znamy dokładną datę, kiedy ostatni raz zmienimy czas i pozostaniemy na stałe w czasie letnim2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budował rakiety dla Muska i Bezosa. Teraz będzie pracował dla polskiego instytutu naukowego
2024-03-28.
Amerykański inżynier Bradley Neuse, który pracował wcześniej dla firm kosmicznych Jeffa Bezosa i Elona Muska, dołączył do Centrum Badań Kosmicznych PAN. Projektował między innymi dla SpaceX silniki Raptor, które są częścią rakiety Starship. Teraz nowy pracownik CBK PAN jest częścią zespołu budującego obserwatorium egzoplanet Ariel. Neuse był gościem programu "Kijek w kosmosie" w TVN24 BiS, gdzie opowiedział o przyczynach
przeprowadzki do Warszawy oraz o swoich zawodowych doświadczeniach. W programie także rozmowa z prezesem firmy PIAP Space, które konstruuje jeden z najważniejszych elementów lądownika księżycowego ESA Argonaut, czyli ramię robotyczne.
https://tvn24.pl/go/programy,7/kijek-w-kosmosie-odcinki,607116/odcinek-119,S00E119,1327143

Budował rakiety dla Muska i Bezosa. Teraz będzie pracował dla polskiego instytutu naukowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA ma ambitny plan. Chce wylądować na księżycu Saturna

2024-03-28.
Enceladus to skuty lodem księżyc Saturna, gdzie może znajdować się życie. ESA ma bardzo ambitny plan i chce zrealizować misję, która ma polegać na wylądowaniu na powierzchni tego obiektu. Jest to jeden z pomysłów nowego programu Europejskiej Agencji Kosmicznej o nazwie Voyage 2050. ESA w trakcie misji na Enceladusa chce wykorzystać doświadczenie zdobyte m.in. w trakcie Cassini-Huygens.

Europejska Agencja Kosmiczna planuje różne misje i wśród nowych pomysłów pojawia się wysłanie sondy na księżyc Saturna o nazwie Enceladus. Wybór celu nie jest przypadkowy, ale sama misja będzie skomplikowana i nie zostanie szybko zrealizowana. Jeśli do niej dojdzie, to efekty poznamy dopiero za kilkadziesiąt lat.
ESA chce wysłać sondę na Enceladusa
Enceladus to jeden z wielu księżyców Saturna, który pod pewnymi względami jest wyjątkowy. Pod jego grubą skorupą lodu skrywa się płynny ocean. Świat ten ma trzy elementy, które sprzyjają dla rozwoju życia. Jednym z celów misji ESA ma być szukanie jego oznak. Ponadto Europejska Agencja Kosmiczna chce przyjrzeć się budowie tego obiektu.
Zalecone przez nas koncepcje misji pozwolą na uzyskanie ogromnych korzyści naukowych. Umożliwią dokonanie ogromnego postępu w rozwoju naszej wiedzy i będą fundamentalne dla wykrycia sygnatur życia na lodowych księżycach.
mówi astrobiolożka Zita Martins

Enceladus ma płynny ocean, który wykazuje chemiczne źródła energii, a to może sprzyjać powstawaniu życia. Znajdują się tam również gejzery zawierające związki organiczne, które mogą stanowić budulec organizmów.
Europejska Agencja Kosmiczna wykorzysta doświadczenie z innych misji
Wiemy, że ESA w trakcie próby wysłania sondy na Enceladusa chce wykorzystać wiedzę, która zdobyto wcześniej. Dotyczy to misji Jupiter Icy Moons Explorer (Juice) oraz Cassini-Huygens. W ramach tej drugiej wysłano lądownik na powierzchnię księżyca Tytan.

Sama misja nie zostanie jednak zrealizowana w niedługim czasie. Sonda mogłaby zostać wystrzelona najwcześniej w latach 40. Do celu leciałaby około 10 lat. Finalnie maszyna miałaby wylądować na jednym z biegunów, gdzie badałaby gejzery oraz wyrzucaną przez nie wodę.

Misja ESA w ramach programu Voyage 2050
Wspomniana misja zostałaby zrealizowana w ramach programu Voyage 2050 i należałaby do tych "dużych". W planach ESA są także "małe" i "średnie" przedsięwzięcia, które również mają dotyczyć księżyców gazowych olbrzymów Układu Słonecznego.
Nigdy dotąd nie szukano śladów przeszłego lub obecnego życia wokół Saturna. Taka misja zagwarantowałaby ESA przewodnictwo w badaniu planet na kolejne dekady. Dzięki precyzyjnemu planowaniu programu Voyage 2050 mamy pewność, że w ramach naukowego programu ESA związanego z badaniami kosmosu będą prowadzone światowej klasy, przyszłościowe misje organizowane z myślą o przyszłych pokoleniach.
mówi dyrektor ds. nauki ESA, prof. Carole Mundell.

Enceladus to księżyc Saturna, gdzie może być życie. /igorfilonenko /123RF/PICSEL

Enceladus ma gejzery, przez które wydostają się związki. /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-esa-ma-ambitny-plan-chce-wyladowac-na-ksiezycu-saturna,nId,7417949

ESA ma ambitny plan. Chce wylądować na księżycu Saturna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najsilniejsza burza słoneczna od 2017 roku
Autor: admin (2024-03-28)
W ostatnim czasie Słońce zaskoczyło nas potężną aktywnością, wywołując najsilniejszą burzę słoneczną od 2017 roku. Choć miłośnicy obserwacji nieba liczyli na zachwycające widowisko zorzy polarnej, rzeczywistość okazała się nieco inna. Burza geomagnetyczna kategorii G4, która nawiedziła naszą planetę, przyniosła zarówno efektowne, jak i problematyczne skutki.
Słońce, nasz dzienna gwiazda, co jakiś czas przechodzi okresy wzmożonej aktywności. Zjawiska te są naturalną częścią cyklu słonecznego, trwającego około 11 lat. W trakcie okresów wzrostu aktywności Słońce emituje więcej promieniowania i cząstek naładowanych, które mogą oddziaływać z ziemską atmosferą i polem magnetycznym. Jednym z najbardziej spektakularnych efektów takich interakcji są zorze polarne, malownicze tańce świateł na niebie widoczne zwłaszcza w okolicach biegunów.
Tym razem rozbłysk na Słońcu miał miejsce 23 marca o 1:45 czasu uniwersalnego. Został on sklasyfikowany jako rozbłysk klasy X, co oznacza, że był to jeden z najsilniejszych tego typu wybuchów. W kierunku Ziemi wyemitowana została plazma w postaci koronalnego wyrzutu masy. Ta wysokoenergetyczna chmura cząstek dotarła do naszej planety 24 marca około 14:37, wywołując silną burzę geomagnetyczną.
Burze geomagnetyczne są klasyfikowane w skali od G1 do G5, gdzie G1 oznacza burzę słabą, a G5 - ekstremalnie silną. Tym razem eksperci spodziewali się burzy kategorii G4, co rodziło nadzieje wśród miłośników zjawisk na niebie. Zorze polarne są bowiem najlepiej widoczne podczas umiarkowanych burz geomagnetycznych, kiedy cząstki naładowane wnikają w górne warstwy atmosfery, ale nie powodują poważniejszych zakłóceń.
Niestety, tym razem kluczowy etap burzy przypadł na godziny dzienne, co znacznie utrudniło obserwację zorzy polarnej. Choć w nocy zjawisko to z pewnością było widoczne, to straciło na intensywności w porównaniu z tym, co moglibyśmy zaobserwować w bardziej sprzyjających warunkach. Dla wielu obserwatorów była to spora niespodzianka i rozczarowanie.
Burze geomagnetyczne, choć efektowne, mogą nieść ze sobą także poważne konsekwencje. Silne interakcje cząstek naładowanych z ziemskim polem magnetycznym mogą powodować zakłócenia w działaniu systemów komunikacyjnych, nawigacyjnych czy energetycznych. W skrajnych przypadkach burze słoneczne mogą nawet doprowadzić do blackoutów na dużych obszarach.
Na szczęście tym razem skutki burzy nie okazały się tak dotkliwe. Odnotowano jedynie niewielkie zakłócenia w działaniu niektórych satelitów oraz chwilowe problemy z łącznością radiową. Poważniejsze konsekwencje udało się uniknąć dzięki temu, że burza nie osiągnęła najwyższej, piątej kategorii w skali G.
Mimo to naukowcy podkreślają, że tego typu zjawiska stanowią realne zagrożenie i warto być na nie przygotowanym. Gwałtowna aktywność Słońca może bowiem w przyszłości doprowadzić do poważniejszych zakłóceń w funkcjonowaniu naszej cywilizacji. Dlatego ważne jest, aby stale monitorować sytuację na Słońcu i opracowywać skuteczne procedury reagowania na tego typu sytuacje kryzysowe.
Burza słoneczna, która nawiedziła Ziemię w ostatnim czasie, była bez wątpienia spektakularnym zjawiskiem. Choć miłośnicy obserwacji nieba musieli obejść się smakiem, jeśli chodzi o widowisko zorzy polarnej, to sama aktywność Słońca pozostaje niezwykle interesującym tematem badań. Lepsze zrozumienie procesów zachodzących na naszej gwieździe może pomóc w lepszym przygotowaniu się na przyszłe, potencjalnie groźniejsze burze.
Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/najsilniejsza-burza-sloneczna-od-2017-roku

 

Najsilniejsza burza słoneczna od 2017 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo nad Hiszpanią, Włochami i Brazylią rozbłysło blaskiem meteorów
Autor: admin (2024-03-28)
Niebo nad wschodnią Hiszpanią rozbłysło w piątkowy wieczór za sprawą imponującego meteoru. Mieszkańcy prowincji Tarragona i Castellón mogli podziwiać jasny, niebieski ślad świetlny, jaki pozostawił po sobie ten kosmiczny gość. Tego rodzaju zjawiska zachodzą, gdy cząstki skalne lub metaliczne pochodzenia pozaziemskiego wchodzą w atmosferę Ziemi.
Podobne widowisko miało miejsce również dwa dni później, 23 marca, nad Włochami i sąsiednimi krajami. Amerykańskie Towarzystwo Meteorytowe otrzymało aż 31 zgłoszeń od obserwatorów, którzy widzieli wtedy na niebie ognistą kulę. Relacje naocznych świadków oraz pojedyncze nagranie wideo i zdjęcie potwierdzają tę spektakularną obserwację.
Niespełna tydzień później, 26 marca, meteor rozbłysnął na nocnym niebie pięciu miast w południowym regionie Brazylii. Kamery systemu Clima ao Vivo i Bramon zarejestrowały ten niezwykły widok, który rozegrał się wczesnym rankiem.
 Zjawiska tego typu, choć niepokojące, są w istocie dość powszechne. Każdego roku setki, a nawet tysiące meteorów wpadają w ziemską atmosferę, a część z nich staje się widoczna gołym okiem. Niekiedy, jak w opisanych przypadkach, ich przejście przez niebo wywołuje prawdziwe poruszenie wśród obserwatorów. Choć większość tego rodzaju obiektów spala się w atmosferze, część z nich dociera do powierzchni Ziemi, tworząc kratery bądź rozpadając się na mniejsze fragmenty.
Warto podkreślić, że obserwacje meteorów, a także badanie ich pochodzenia i właściwości, mają istotne znaczenie naukowe. Dostarczają bowiem cennych informacji na temat struktury i składu Układu Słonecznego, a także procesów zachodzących w kosmosie. Dzięki nim naukowcy mogą lepiej zrozumieć historię ewolucji naszej planety i całego systemu planetarnego.
Wśród najciekawszych aspektów badań nad meteorami znajduje się kwestia ich wieku i składu chemicznego. Analiza tych parametrów pozwala ustalić, z jakich części Układu Słonecznego dany obiekt pochodzi. Niektóre meteory mogą być bowiem pozostałościami po zderzeniach planet lub innych ciał niebieskich, które miały miejsce miliardy lat temu. Innymi słowy, stanowią one swoiste "okruchy" historii naszego kosmicznego sąsiedztwa.
Równie fascynujący jest proces, w którym meteory wnikają w atmosferę Ziemi. Nagłe tarcie o powietrze powoduje gwałtowne nagrzewanie się obiektu, co z kolei prowadzi do jego stopniowego rozpadu lub całkowitego spalenia. Zjawisko to można porównać do płonięcia komety, której jądro sublimuje pod wpływem promieniowania słonecznego, tworząc charakterystyczny warkocz.
Warto również wspomnieć, że niezwykłe zjawiska niebieskie, takie jak przelot meteorów, od zawsze budziły wyobraźnię ludzi. Już w starożytności obserwacje tego typu obiektów były interpretowane w różnorodny sposób - od zwiastunów nadchodzących wydarzeń po manifestacje gniewu bogów. Współcześnie, choć nasza wiedza na ten temat znacznie się poszerzyła, meteory wciąż fascynują obserwatorów, dostarczając im niezapomnianych wrażeń wizualnych.
Źródło: ZmianynaZiemi
AMS event #1570-2024 caught from IT
https://www.youtube.com/watch?v=Rrsf4raUArs
Brilliant Blue Fireball Captured Flying Through the Sky Over Spain
https://www.youtube.com/watch?v=5ANzyWZdo-0
Meteoro cruza o céu de 5 cidades da região Sul do Brasil - 26/03/24
https://www.youtube.com/watch?v=AzlTpti0eA0
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niebo-nad-hiszpania-wlochami-i-brazylia-rozblyslo-blaskiem-meteorow

Niebo nad Hiszpanią, Włochami i Brazylią rozbłysło blaskiem meteorów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztuczne słońce wielokrotnie gorętsze od naszej gwiazdy. Genialny wynik eksperymentu
2024-03-29. Aleksander Kowal
Do niesamowitych wydarzeń doszło w Korei Południowej, gdzie naukowcy uzyskali temperaturę siedmiokrotnie wyższą od przypuszczalnie występujących w jądrze Słońca.
W tym celu azjatyccy naukowcy wykorzystali KSTAR, czyli tokamak pozwalający na prowadzenie kontrolowanej reakcji termojądrowej. Korea Superconducting Tokamak Advanced Research, bo tak brzmi pełna nazwa tego urządzenia, umożliwił osiągnięcie temperatury wynoszącej 100 milionów stopni Celsjusza i utrzymanie jej przez ponad sto sekund.
Reakcja termojądrowa stanowi potencjalnie rewolucyjne źródło energii, z którego moglibyśmy korzystać na Ziemi. I choć normalnie zachodzi ona wewnątrz gwiazd, to naukowcy postanowili naśladować zjawiska występujące we wszechświecie, by znaleźć alternatywę dla stosowanych u nas paliw kopalnych. Postępy, choć dość powolne, cały czas zachodzą, a inżynierowie zrobili niedawno kolejny krok w stronę sukcesu.
Członkowie zespołu badawczego odnotowali dwa imponujące wyniki. Najpierw utrzymywali bowiem temperaturę 100 milionów stopni Celsjusza przez 48 sekund. To około siedmiokrotnie wyższa wartość od spotykanej wewnątrz Słońca, gdzie szacowana temperatura wynosi 15 milionów stopni Celsjusza. Gdy tokamak został przełączony na tryb H, w którym plazma pozostaje w stabilnym stanie, tę samą temperaturę udało się utrzymać przez ponad 100 sekund.
Sztuczne słońce z Korei Południowej, czyli tokamak KSTAR, zostało wykorzystane do uzyskania temperatury rzędu 100 milionów stopni Celsjusza
W czym tkwił przepis na sukces? Wydaje się, że jednym z najważniejszych aspektów były tzw. dywertory wolframowe. O ile do tej pory wykonywano je z węgla, tak od niedawna naukowcy postawili na wolframową alternatywę. Tego typu elementy umieszcza się na dnie naczynia próżniowego, w urządzeniu, w którym zachodzi synteza magnetyczna. Ich zadaniem jest usuwanie gazów i zanieczyszczeń z reaktora, a przy okazji muszą uporać się ze skrajnie wysokimi temperaturami.
Taka zmiana, choć z pozoru mało istotna, stanowi jeden z elementów skomplikowanej układanki. Jej końcowy rezultat będzie zależny od wielu czynników, ale gra zdecydowanie jest warta świeczki. Jeśli naukowcy będą w stanie dostarczyć technologię pozwalającą na uzyskanie wyraźnie dodatniego bilansu energetycznego netto, reakcja termojądrowa okaże się wybawieniem dla ziemskiej energetyki. To wydajny proces, który można prowadzić stosunkowo tanio, a przy tym niemal bezemisyjnie.
Wspomniane dywertory wolframowe, w odróżnieniu od tych opartych na węglu, wykazały zaledwie 25-procentowy wzrost temperatury powierzchni przy podobnych warunkach cieplnych. Prawdziwy przełom może nastąpić w zakresie prowadzenia fuzji jądrowej dzięki uruchomienia reaktor ITER. Międzynarodowy projekt jest realizowany na terenie Francji, a jego start przewiduje się na 2025 rok. Eksperci spodziewają się, iż to właśnie on powinien stanowić kluczowy etap w badaniach nad reakcją termojądrową. Wyzwanie jest ogromne, ale i potencjalna nagroda bez wątpienia wypada kusząco.
https://www.chip.pl/2024/03/sztuczne-slonce-tokamak-kstar-rekord-temperatury

Sztuczne słońce wielokrotnie gorętsze od naszej gwiazdy. Genialny wynik eksperymentu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozbłysk X 1.1 na Słońcu - rośnie aktywność naszej gwiady
Autor: admin (2024-03-29)
Aktywny regionu 3615 na Słońcu, wygenerował kolejne silne rozbłyski. W czwartek, 28 marca 2024 roku, Słońce zaskoczyło nas kolejnym potężnym wybuchem. Około godziny 20:56 UTC z Aktywnego Regionu 3615 wydobył się silny rozbłysk klasy X1.1.
Całe zdarzenie rozpoczęło się o 20:50 i trwało do 21:01 UTC. To już trzeci rozbłysk klasy M6+ tego dnia, po wcześniejszych erupcjach o 06:29 UTC (M7.1) oraz 15:56 UTC (M6.1). Podobnie jak w przypadku tych wcześniejszych wybuchów, nie zaobserwowano żadnych sygnałów radiowych, które mogłyby sugerować wyrzut masy korony (CME).
W trakcie rozbłysku najbardziej zakłócone były częstotliwości radiowe nad południowo-zachodnimi Stanami Zjednoczonymi oraz Oceanem Spokojnym. Region 3615 ma złożoną konfigurację magnetyczną typu beta-gamma-delta, co oznacza, że jest on w stanie generować kolejne silne i potężne erupcje na powierzchni Słońca. Biorąc pod uwagę, że ten aktywny region znajduje się już blisko zachodniego horyzontu Słońca, w ciągu najbliższych 2-3 dni istnieje zwiększone ryzyko burz promieniowania słonecznego.
Obserwacje z instrumentów satelitarnych GOES i SUVI na pokładzie sondy GOES-16 dostarczyły szczegółowych danych na temat przebiegu tego niezwykłego rozbłysku. Dane z czujnika rentgenowskiego GOES pokazują, że natężenie promieniowania X osiągnęło swoje maksimum w trakcie kulminacji wydarzenia. Obrazy z instrumentu SUVI w kanałach 304 Å i 131 Å uwieczniły dynamikę wybuchu, ukazując intensywne wyrzuty plazmy i materiału słonecznego w atmosferze naszej dziennej gwiazdy.
Aktywność słoneczna oczekiwana jest na umiarkowanym do wysokiego poziomie również w piątek, 29 marca. Istnieje 25% szansa na wystąpienie rozbłysku klasy X, głównie z powodu potencjału erupcyjnego Regionu 3615. Prawdopodobieństwo to maleje do szansy na rozbłyski klasy M w sobotę, 30 marca, gdy AR 3615 oddali się za zachodni horyzont Słońca. Przez cały ten czas utrzymuje się również ryzyko wystąpienia burz promieniowania słonecznego kategorii S1 (Minor) - głównie ze względu na potencjał i lokalizację AR 3615.
Szansa na takie zdarzenie maleje w sobotę, gdy ten aktywny region przestanie być widoczny. Parametry wiatru słonecznego w ciągu ostatnich 36 godzin odzwierciedlały zanikający wpływ wyrzutu masy korony, który opuścił Słońce 23 marca. Oczekuje się, że do późnego piątku warunki wiatru słonecznego powrócą do normy. Ponownie mogą się one nieznacznie pogorszyć pod koniec soboty, 29 marca, pod wpływem słabego strumienia wiatru z ujemnie namagnesowanej dziury koronalnej. Pole geomagnetyczne Ziemi utrzymuje się na spokojnym poziomie i oczekuje się, że będzie tak również 29 i 30 marca, ponownie z powodu wspomnianych wcześniej słabych wpływów strumienia wiatru ze strugi koronalnej.
Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/rozblysk-x-11-na-sloncu-rosnie-aktywnosc-naszej-gwiady

Rozbłysk X 1.1 na Słońcu - rośnie aktywność naszej gwiady.jpg

Rozbłysk X 1.1 na Słońcu - rośnie aktywność naszej gwiady2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pył znad Sahary znów dotrze do Polski. "Świąteczna dawka już w drodze"
2024-03-29 Źródło: IMGW, tvnmeteo.pl

W okresie Świąt Wielkanocnych dotrze do nas, wraz z napływem ciepłego powietrza znad północnej Afryki, pył znad Sahary. Jak przekazała synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, będzie można zaobserwować pokrywający obiekty żółty nalot, szczególnie po opadach deszczu.
W piątek przemieszcza się nad Polską słabo aktywny front ciepły, który zaznacza się tylko zachmurzeniem warstwowym, cienkim, przez które "prześwieca" słońce.
To "mleko" na niebie oznacza, że zaczyna płynąć w naszym kierunku ciepłe powietrze. Jego obszarem źródłowym jest Afryka Północna, pustynia Sahara - przekazała synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek. Wraz z napływem ciepłego powietrza dotrze do nas pył znad Sahary.
- Świąteczna dawka pyłu znad Sahary już w drodze - napisano na profilu IMGW-PIB Centrum Modelowania Meteorologicznego w mediach społecznościowych.
Pył znad Sahary
Porcja pustynnego pyłu dotrzeć ma do Polski w sobotę wraz z kolejną porcja ciepłego powietrza płynącego z południa, z rejonu Algierii, Tunezji i Libii. Jak przekazała synoptyk tvnmeteo.pl, pierwsze cząsteczki mają znaleźć się nad Polską najpierw nad południowo-zachodnią częścią kraju, a później stopniowo obejmować całe niebo nad naszym krajem.
W Niedzielę Wielkanocną najsilniejsze stężenie pyłu prognozowane jest nad południową i wschodnią Polską, gdzie najsilniejszy będzie też napływ afrykańskiego powietrza. To tam spodziewane jest najmocniejsze uderzenie ciepła. Na zachodzie, wraz z napieraniem powietrza polarnego znad Atlantyku, stężenie pyłu w atmosferze zmniejszy się.
W lany poniedziałek, wraz z postępowaniem w głąb kraju frontu atmosferycznego, z opadami deszczu pył będzie wypłukiwany z powietrza, ale wciąż przed frontem, nad wschodnią Polską, będzie go spora ilość. Miejscami deszcz zostanie zabarwiony na żółto-pomarańczowo.
Jak przekazała synoptyk, stężenie pyłu nad Polską nie będzie tak silne jak nad basenem Morza Śródziemnego, ale miejscami spokojnie będzie można zaobserwować pokrywający obiekty żółty nalot, szczególnie po opadach deszczu.
Kiedy opuści Polskę?
We wtorek, wraz ze zmianą cyrkulacji powietrza z południowej na zachodnią, saharyjski pył przestanie docierać do Polski.
Autorka/Autor:anw/dd
Źródło: IMGW, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: IMGW, Barcelona Dust
Stężenie pyłu w sobotę 30 marca podane w mikrogramach pyłu na metr sześcienny powierzaCopernicus
Stężenie pyłu w niedzielę 31 marca podane w mikrogramach pyłu na metr sześcienny powierzaCopernicus
Stężenie pyłu w poniedziałek 1 kwietnia podane w mikrogramach pyłu na metr sześcienny powierzaCopernicus
https://tvn24.pl/tvnmeteo/pogoda/pyl-znad-sahary-znow-dotrze-do-polski-swiateczna-dawka-juz-w-drodze-st7845055

Pył znad Sahary znów dotrze do Polski. Świąteczna dawka już w drodze.jpg

Pył znad Sahary znów dotrze do Polski. Świąteczna dawka już w drodze2.jpg

Pył znad Sahary znów dotrze do Polski. Świąteczna dawka już w drodze3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie odkrycie w pobliżu czarnej dziury Drogi Mlecznej. Udział Polaków

2024-03-29. Dawid Długosz
Czarna dziura Drogi Mlecznej została uchwycona na nowym obrazie z Teleskopu Horyzontu Zdarzeń. Na zdjęciu można dostrzec polaryzację światła i są to silne spiralne pola magnetyczne, które zauważono również na obrazie czarnej dziury M87*. Udział w badaniach brali m.in. polscy naukowcy.

Czarna dziura Drogi Mlecznej (znana pod nazwą Sagittarius A*) to ogromny obiekt znajdujący się w centrum naszej galaktyki. Niespełna dwa lata temu mogliśmy zobaczyć pierwsze zdjęcie tego tworu, które zrobiono z wykorzystaniem Teleskopu Horyzontu Zdarzeń. Teraz mamy okazję zobaczyć nowy obraz z EHT, który ujawnia ciekawe struktury.
Czarna dziura Drogi Mlecznej ma silne spiralne pola magnetyczne
Na nowym zdjęciu zrobionym z wykorzystaniem Teleskopu Horyzontu Zdarzeń w pobliżu czarnej dziury naszej galaktyki można dostrzec ciekawe struktury, które uchwycono w świetle spolaryzowanym. Linie wyznaczają kierunek polaryzacji, który jest związany z silnym polem magnetycznym w pobliżu obiektu.
Podobne zjawisko udało się zobaczyć wcześniej na innej supermasywnej czarnej dziurze. Mowa o M87*, która była pierwszą uchwyconą na zdjęciu z Teleskopu Horyzontu Zdarzeń w 2019 r. Tam również dostrzeżono silną polaryzację. To oznacza, że Sagittarius A* nie jest pod tym względem wyjątkiem i podobne zjawiska występują także w okolicy innych obiektów tego typu.

Mając próbkę dwóch czarnych dziur - o bardzo różnych masach i w bardzo różnych galaktykach macierzystych - ważne jest, aby ustalić, w czym są one zgodne, a w czym nie. Ponieważ obie kierują w naszą stronę silne pola magnetyczne, sugeruje to, że może to być uniwersalna, a być może fundamentalna cecha tego rodzaju systemów. Jednym z podobieństw pomiędzy obydwiema czarnymi dziurami może być dżet, ale o ile zobrazowaliśmy bardzo oczywisty dżet w M87*, nie znaleźliśmy takowego w Sgr A*.

wyjaśnia Mariafelicia De Laurentis, profesor z Uniwersytetu Naples Federico II we Włoszech

Wspomniane pole magnetyczne przebiega po spiralach od brzegów czarnych dziur i jest bardzo silne. Widać to na zdjęciach M87* oraz Sagittariusa A*, które widać powyżej. Autorami opisów badań jest m.in. dwoje Polaków. Są to Monika Mościbrodzka i Maciek Wielgus.

Teleskop Horyzontu Zdarzeń rozbudowywany
Teleskop Horyzontu Zdarzeń nie jest jednym obserwatorium, a siatką składającą się z wielu rozmieszczonych po całym świecie. W ten sposób naukowcom udało się uzyskać potężny teleskop o rozmiarach Ziemi, który ciągle jest rozbudowany. Dzięki dołączaniu kolejnych obserwatoriów udało się zwiększyć pasmo oraz częstotliwości obserwacji.
Warto dodać, że istotny element stanowi tu sieć radioteleskopów ALMA, która z ramienia Starego Kontynentu zarządzana jest przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO). Jego częścią jest Polska.
W centrum Drogi Mlecznej znajduje się czarna dziura Sagittarius A*. /Wikimedia Commons /domena publiczna

 Obrazy czarnych dziur M87* i Sagittarius A* z Teleskopu Horyzontu Zdarzeń. /EHT Collaboration /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-wielkie-odkrycie-w-poblizu-czarnej-dziury-drogi-mlecznej-udz,nId,7420220

Wielkie odkrycie w pobliżu czarnej dziury Drogi Mlecznej. Udział Polaków.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SOHO 5000!
2024-03-29. Krzysztof Kanawka
Kolejny rekord sondy SOHO!
Obserwatorium SOHO odkryło w marcu 2024 pięciotysięczną kometę “muskającą Słońce”.
W pobliżu Słońca dość często przelatują małe odłamki kometarne. W większości te komety należą do rodziny komet Kreutza. Te małe obiekty są prawdopodobnie pozostałością po jednej dużej komecie, która kilkaset lat temu zbliżyła się do Słońca i doświadczyła fragmentacji na drobne odłamki. Typowa średnica takiej komety “muskającej Słońce” to zaledwie kilkadziesiąt metrów, choć zdarzały się większe obiekty, takie jak kometa C/2011 W3 (Lovejoy). Z tego też powodu do połowy lat 90. XX wieku takie obiekty zwykle umykały detekcji – aż do czasu wprowadzenia do służby sondy SOHO (Solar and Heliospheric Observatory).
Co ciekawe, podstawowym zadaniem SOHO jest obserwacja Słońca – badania komet są prowadzone niejako “przy okazji”. Niemniej jednak dzięki sondzie SOHO wiadomo, że tych komet jest bardzo dużo.
Dwudziestego piątego marca 2024 roku Hanjie Tan z Czech odkrył pięciotysięczną kometę sondy SOHO. Ta kometa należy do grupy Marsden – jednej z grup komet, które się zbliżają do Słońca.
Poprzednie odkrycia komet SOHO
W sierpniu 2005 roku SOHO 1000 odkrył Toni Scarmato. Pod koniec grudnia 2010 roku polski astronom-amator Michał Kusiak wykrył dwutysięczną kometę SOHO. Prawie pięć lat później tajlandzki astronom-amator Worachate Boonplod odkrył kometę SOHO 3000. Większość odkryć tych obiektów nastąpiła dzięki internetowi i szybkiej publikacji zdjęć z SOHO na stronach NASA. Rekordziści poszukujący komet SOHO poprzez internet odkryli ich ponad sto. Przykładowo, do 2020 roku Norweg Trygve Prestgard odkrył ponad 120 komet ze zdjęć SOHO oraz sond STEREO. Odkrywcą komety SOHO nr 4000 był właśnie Trygve Prestgard w czerwcu 2020 roku.
Polecamy dział słoneczny na Polskim Forum Astronautycznym.
(SOHO)
Volunteers Help ESA & NASA Mission to Discover 5,000 Comets
https://www.youtube.com/watch?v=K8yUa8_EAUc
5000 komet sondy SOHO! / Credits – ESA, NASA

https://kosmonauta.net/2024/03/soho-5000/

SOHO 5000!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Hubble'a uchwycił narodziny gwiazdy. Niesamowity widok

2024-03-29. Dawid Długosz
Kosmiczny Teleskop Hubble'a dostarczył nowy obraz, który jest bardzo spektakularny. Tym razem na zdjęciu uwieczniono narodziny gwiazdy sklasyfikowanej pod nazwą FS Tau B. Na obrazie z teleskopu można dostrzec potężny dżet wybuchający z urodzeniowej otoczki gazu i pyłu oddalonego obiektu.

W Drodze Mlecznej cały czas powstają nowe gwiazdy i jeden z takich obiektów został uchwycony przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a, który dostarcza nam niesamowite obrazy z kosmosu od ponad trzech dekad. W tym tygodniu udostępniono nowe zdjęcie z tego obserwatorium i trzeba przyznać, że widok zapiera dech w piersiach.
Narodziny gwiazdy uchwycone w systemie FS Tau
Kosmiczny Teleskop Hubble'a uchwycił narodziny gwiazdy znajdującej się w systemie FS Tau. Jest on od nas oddalony o około 450 lat świetlnych i bardzo młody. Jego wiek szacuje się na zaledwie 2,8 mln lat. Dla porównania Układ Słoneczny ma 4,6 mld lat.

Na zdjęciu z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a widać młodą gwiazdą FS Tau A, która jest jasnym punktem znajdującym się w pobliżu centralnej części obrazu. Natomiast obok można dostrzec dopiero rodzący się obiekt tego typu i jest to FS Tau B (Haro 6-5B).
FS Tau B to nowo powstająca gwiazda, czyli protogwiazda i jest ona otoczona dyskiem protoplanetarnym, który ma kształt naleśnika. Na zdjęciu widać go z boku i jest to połączenie gazu oraz pyłu, z którego z czasem mogą powstać jakieś planety.
Naukowcy wiedzą nie od dziś, że protogwiazdy wybuchają z szybko poruszającymi się kolumnami wysokoenergetycznych cząstek. Są to dżety i nowe zdjęcie z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a tylko to potwierdza. W tym przypadku widać to w postaci niebieskich strumieni wyrzuconych w dwóch przeciwnych kierunkach.

Kosmiczny Teleskop Hubble'a nie przechodzi na emeryturę
Kosmiczny Teleskop Hubble'a znajduje się w kosmosie od ponad trzech dekad i choć czasem sprawia pewne problemy związane z prawidłowym działaniem, tak nadal jest operacyjny i służy naukowcom do prowadzenia przeróżnych obserwacji. Pomimo tego, że w kosmosie od ponad dwóch lat znajduje się oferujący większe możliwości Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.

Oczywiście Kosmiczny Teleskop Hubble'a nie będzie działać bez końca. NASA już teraz rozważa misję serwisową, która umożliwi wydłużenie jego przydatności. Pod uwagę brane jest wykorzystanie kapsuły załogowej Dragon firmy SpaceX, którą astronauci latają na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Konkretnych planów "ratowania" tego obserwatorium na razie jednak nie ma.

System FS Tau uchwycony przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a. Widać narodziny gwiazdy. /NASA, ESA, and K. Stapelfeldt (NASA JPL); Image Processing: Gladys Kober (NASA/Catholic University of America) /materiał zewnętrzny

Kosmiczny Teleskop Hubble'a znajduje się w kosmosie od ponad trzech dekad. /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-kosmiczny-teleskop-hubble-a-uchwycil-narodziny-gwiazdy-niesa,nId,7417841

Kosmiczny Teleskop Hubble'a uchwycił narodziny gwiazdy. Niesamowity widok.jpg

Kosmiczny Teleskop Hubble'a uchwycił narodziny gwiazdy. Niesamowity widok2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Galileo - nowe standardy radionawigacyjne dla lotnictwa [ANALIZA]
2024-03-29. Aleksandra Radomska
Aktualizacja oprogramowania w satelitach wchodzących w skład budowy segmentu kosmicznego systemu Galileo niesie za sobą duże zmiany dla lotnictwa cywilnego. Implementowanie ich było konieczne, by poprawiać parametry nawigacyjne, a w efekcie – zapewnić wysoki poziom bezpieczeństwa lotniczego.
Współcześnie trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie bez dostępności do systemów nawigacji satelitarnej, które stały się nieodzownym elementem życia codziennego oraz fundamentem działań sił zbrojnych państw na całym świecie. Znane systemy nawigacji satelitarnej, takie jak GPS–NAVSTAR czy GLONASS pozostają pod jurysdykcją krajów, w jakich zostały wytworzone. Galileo stanowi względem nich atrakcyjną alternatywę, ponieważ jest kontrolowany przez europejskie instytucje, a co ważne – został dedykowany wyłącznie eksploatacji w celach cywilnych. Jednym z wiodących sektorów wykorzystujących system Galileo jest lotnictwo komunikacyjne.
Europejski system nawigacji satelitarnej Galileo został uruchomiony w 2016 roku. Powstał on z inicjatywy Unii Europejskiej (ang. European Union) oraz Europejskiej Agencji Kosmicznej (ang. European Space Agency). Galileo stanowi jeden z sześciu systemów wchodzących w skład infrastruktury Globalnego Systemu Nawigacji Satelitarnej (ang. Global Navigation Satellite System – GNSS). Pozostałe to: amerykański GPS–NAVSTAR, rosyjski GLONASS, chiński BeiDou, japoński QZSS i francuski DORIS.
Architektura techniczna systemu Galileo i jego współpraca z awioniką pokładową statków powietrznych
Budowa techniczna globalnego systemu nawigacji satelitarnej Galileo składa się z trzech komponentów technicznych: segmentu kosmicznego, liczącego docelowo 30 sztucznych satelitów rozmieszczonych na wysokości 23222 km na średniej orbicie okołoziemskiej (ang. Medium Earth Orbit – MEO) zdolnych do wykonania obiegu wokół Ziemi w czasie 14 godzin 5 minut, segmentu naziemnego, do którego zalicza się główna stacja kontrolująca i komponent nasłuchu, oraz segmentu użytkownika, czyli wszelkich urządzeń odbiorczych.
Pomimo że planowana jest rozbudowa konstelacji satelitów, system Galileo jest w pełni operacyjny i przeznaczony do eksploatacji wyłącznie przez cywilnych użytkowników. Zapewnia on pozycjonowanie w licznych sektorach, takich jak: transport (np. lokalizacja obiektów, wyszukiwanie tras, kontrola prędkości, systemy naprowadzania), usługi społeczne (np. pomoc dla osób niepełnosprawnych lub starszych), wymiar sprawiedliwości i służby celne (np. lokalizacja podejrzanych, kontrole graniczne), roboty publiczne (np. systemy informacji geograficznej), systemy poszukiwawczo–ratownicze (ang. Search and Rescue – SAR) lub rekreacja (np. określanie kierunku na morzu lub w górach).
Warto nadmienić, że nawigacja satelitarna jest niezbędna do funkcjonowania lotnictwa. Samoloty pasażerskie są w stanie odbierać sygnał przekazywany przez system Galileo, jeśli posiadają urządzenie nadawczo–odbiorcze ADS–B (ang. Automatic Dependent Surveillance – Broadcast). Pozwala ono na określenie i wizualną prezentację przemieszczającego się obiektu w czasie rzeczywistym. Informacje o pozycji są ustalane na podstawie danych przesyłanych z konstelacji satelitów wszystkich systemów wchodzących w skład GNSS.
Dotyczą one m.in. kierunku, pułapu lotu, numeru lotu, a także podstawowych danych meteorologicznych i ostrzeżeń terenowych. Transmisja odbywa się w kanale nadawczym z częstotliwością 1030 MHz, a w kanale odbiorczym z częstotliwością 1090 MHz. Niestety, odbierane i nadawane informacje są obarczone dużą możliwością wystąpienia błędu. Z tego powodu konieczne jest doskonalenie rozwiązań technologicznych ukierunkowanych na poprawę funkcjonalnych charakterystyk nawigacji lotniczej.
Nowe standardy nawigacyjne dedykowane lotnictwu komunikacyjnemu
Satelity wchodzące w skład komponentu kosmicznego systemu nawigacji satelitarnej Galileo nadają różne rodzaje danych za pośrednictwem czterech komunikatów: komunikatów nawigacyjnych F/NAV i I/NAV, komercyjnego komunikatu nawigacyjnego C/NAV oraz rządowego komunikatu nawigacyjnego G/NAV. W sierpniu 2023 roku przeprowadzono aktualizację oprogramowania wybranych satelitów, która obejmowała wdrożenie nowych funkcji, w tym udoskonalenie komunikatu I/NAV przenoszonego przez sygnał E1–B.
Według Agencji Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego (ang. European Union Agency for the Space Programme – EUSPA) ulepszony sygnał Galileo I/NAV zawiera teraz zewnętrzną korekcję błędów Reeda Solomona (RS FEC2), umożliwiającą szybsze i bardziej niezawodne pozycjonowanie statków powietrznych.
RS FEC2 zwiększa odporność demodulacji sygnału w czasie rzeczywistym, zwiększając jego czułość i jednocześnie poprawiając ogólny czas pobierania danych zegara i efemeryd (ang. Clock and ephemeris data – CED) dzięki transmisji dodatkowych, nadmiarowych informacji. Pozwala to urządzeniu odbiorczemu, wchodzącemu w skład wyposażenia pokładowego statku powietrznego na autonomiczne przywracanie potencjalnie uszkodzonych bitów danych.
Wystosowano również rozwiązanie oparte na komponencie pomniejszonego CED (ang. Reduced CED – RedCED), który umożliwia początkowe pozycjonowanie z dokładnością niższą niż nominalna poprzez dekodowanie pojedynczego słowa I/NAV w oczekiwaniu na otrzymanie czterech kolejnych słów I/NAV zawierających CED. W praktyce funkcja ta pozwala użytkownikowi na znacznie szybsze uzyskanie informacji na temat przybliżonej, pierwotnej pozycji.
Rezultatem jest znacznie krótszy czas do momentu ustalenia pierwszej pozycji, szczególnie podczas pracy w trudnych warunkach atmosferycznych. Ulepszenia przynoszą również korzyści użytkownikom pracującym w trybie wspomagania GNSS (ang. Assisted GNSS – A–GNSS), dzięki nowym możliwościom wykorzystującym synchronizację wtórną (ang. Secondary Synchronization Pattern – SSP). W trybie A–GNSS, gdy dane nawigacyjne są odbierane z kanałów innych niż GNSS, a wiedza odbiornika o czasie efemeryd systemu Galileo jest obarczona stosunkowo dużym błędem, synchronizacja wtórna zapewnia dostarczenie precyzyjnych informacji na temat pozycji statku powietrznego.
Zmiany implementowane do komunikatu I/NAV są w pełni operacyjne. Aktualnie Agencja Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego rozpoczęła kampanię testową otwartą dla producentów odbiorników, dzięki którym możliwe będzie ich dostosowanie do odbioru danych nawigacyjnych, a także dostarczenie wiedzy w zakresie procesu wdrożenia nowych funkcji w ramach komunikatu I/NAV. Testy zostaną przeprowadzone w laboratoriach Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej w Isprze we Włoszech oraz ośrodku badawczym Europejskiej Agencji Kosmicznej (ang. European Space Research and Technology Centre – ESTEC) w Noordwijk w Holandii.

Ilustracja: European GNSS Agency (GSA) [gsa.europa.eu]

Autor. EUSPA/GSA [euspa.europa.eu]

Ilustracja: ESA-J. Huart

SPACE24
https://space24.pl/satelity/nawigacja/galileo-nowe-standardy-radionawigacyjne-dla-lotnictwa-analiza

 

Galileo - nowe standardy radionawigacyjne dla lotnictwa [ANALIZA].jpg

Galileo - nowe standardy radionawigacyjne dla lotnictwa [ANALIZA]2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japoński lądownik przetrwał drugą noc księżycową
2024-03-29. Mateusz Mitkow
Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) przekazała światu kolejne, zaskakujące wieści. Lądownik SLIM przetrwał już drugą, niezwykle mroźną noc na Księżycu, pomimo że nie był do tego zaprojektowany. Jako dowód nawiązania łączności przesłano nowe zdjęcie z powierzchni Srebrnego Globu wykonane przez kamerę sondy.
Japoński lądownik księżycowy SLIM (Smart Lander for Investigating Moon), znany także jako „Moon Sniper”, zdołał przetrwać już drugą noc księżycową. Poinformowała o tym agencja kosmiczna Kraju Kwitnącej Wiśni (JAXA) publikując dodatkowo zdjęcie z powierzchni Srebrnego Globu, które udało się wykonać za pomocą jednego z instrumentów sondy - kamery MBC (Multi-Band Camera). To duży sukces japońskich inżynierów, którzy nie spodziewali się, że SLIM przetrwa choćby jedną noc na Księżycu (ok. 14 dni ziemskich).
Większość lądowników nie jest w stanie poradzić sobie z ekstremalnym zimnem księżycowej nocy. Podczas niej temperatura powierzchni w tym miejscu spada do ok. -133°C. Aby jeszcze bardziej podkreślić ten sukces zwróćmy uwagę, że SLIM zrealizował już swoje główne cele misji, czyli precyzyjne lądowanie (osiadł tylko 55 m na wschód od pierwotnego miejsca docelowego), a także rozmieszczenie dwóch małych łazików i wykonanie różnorodnych badań naukowych.
Przypomnijmy także, że po przybyciu na powierzchnię Srebrnego Globu (19 sycznia br.), SLIM nie wylądował w odpowiedniej pozycji, przez co panele słoneczne nie były w stanie wytwarzać wystarczającej ilości energii. Lądownik finalnie odzyskał zasilanie, co było możliwe dzięki zmianie kierunku padania promieni Słońca. Po nadejściu nocy lunarnej, podczas której niszczy się m.in. elektronika, nikt nie spodziewał się, że sondę ponownie uda się wybudzić, a już z pewnością nie dwa razy.
Trudne warunki odbijają się jednak na lądowniku. Jak poinformowała JAXA, „z uzyskanych danych wynika, że niektóre czujniki temperatury i ogniwa akumulatorowe zaczynają działać nieprawidłowo”. We wpisie dodano, że większość funkcji, które przetrwały pierwszą noc księżycową, zostały ponownie zachowane, co również jest warte podkreślenia. Teraz naukowcy spróbują kontynuować prowadzenie badan naukowych.
Lądowanie SLIM na Srebrnym Globie było historycznym wydarzeniem, dzięki któremu Japonia stała się już piątym krajem w historii, któremu udało się przyziemić na Księżycu rodzimą technologią. Sonda o masie startowej 590 kg (210 kg w momencie przyziemienia), 2,4 m wysokości oraz 2,7 m szerokości została zaprojektowany z myślą o precyzyjnym lądowaniu na Księżycu, przy jednoczesnym zmniejszenia rozmiaru i wagi sprzętu używanego podczas tego typu misji.

Autor. JAXA
Autor. JAXA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/japonski-ladownik-przetrwal-druga-noc-ksiezycowa

Japoński lądownik przetrwał drugą noc księżycową.jpg

Japoński lądownik przetrwał drugą noc księżycową2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy lądownik od czasów Apollo. Kolejna misja księżycowa USA
2024-03-29. Wojciech Kaczanowski
Nieudana misja prywatnego lądownika Peregrine to już historia. Amerykańska firma Astrobotic przygotowuje się do wysłania kolejnej sondy na powierzchnię Księżyca. Lądownik Griffin będzie znacznie większy, a w jego ładowni znajdzie się niezwykle cenny ładunek NASA - łazik VIPER, którego celem będzie poszukiwanie lodu oraz innych cennych surowców na naturalnym satelicie Ziemi.
Astrobotic to amerykańska, prywatna firma, która w styczniu br. wystrzeliła lądownik Peregrine na szczycie rakiety nośnej Vulcan Centaur. Misja księżycowa okazała się katastrofą w wyniku wycieku paliwa z wyniesionego ładunku. Skutkiem tego Peregrine skierował się w stronę Ziemi, aby ostatecznie spłonąć w jej atmosferze. Każde niepowodzenie to dodatkowa lekcja dla Astrobotic, która już pod koniec 2024 r. zamierza ponowić próbę misji na Księżyc za sprawą lądownika Griffin transportującego ważny łazik NASA o nazwie VIPER.
Jeśli Griffin z powodzeniem wyląduje na powierzchni naturalnego satelity Ziemi z pewnością zostanie zapamiętany na długo. Sonda od Astrobotic będzie bowiem największa tego typu technologią od czasów modułu księżycowego z programu Apollo. Zgodnie z informacjami podanymi przez producenta, Griffin posiada 4,5 m szerokości oraz 2 m wysokości, mogąc przy tym pomieścić 625 kg ładunku. Długość pracy lądownika na Srebrnym Globie jest szacowana na około 14 dni, czyli jeden dzień księżycowy.
Griffin będzie kolejnym lądownikiem, który weźmie udział w programie NASA CLPS (Commercial Lunar Payload Services), który polega na dostarczeniu ładunków na powierzchnię Księżyca. Sonda wyposażona jest w platformę zdolną do umieszczania na niej dużych urządzeń. Na dostępnych wizualizacjach możemy zauważyć rozkładane rampy, z których po wylądowaniu będą mogły zjeżdżać łaziki, w tym zaplanowany na daną misję VIPER (Volatiles Investigating Polar Exploration Rover). Griffin zostanie wyniesiony przez rakietę Falcon Heavy od firmy SpaceX.
Łazik VIPER natomiast to ważna technologia NASA, szczególnie w kontekście przyszłej kolonizacji Księżyca. Zadaniem pojazdu będzie badanie przez 100 dni południowego bieguna Srebrnego Globu i tego, co znajduje się pod jego powierzchnią pod kątem poszukiwań lodu wodnego oraz innych ważnych związków chemicznych, które mogą przydać się człowiekowi w stałej obecności.
Pod koniec lutego br. NASA poinformowała, że VIPER jest już gotowy w 80%, co umożliwia przeprowadzenie testów sprawdzających wytrzymałość konstrukcji i zainstalowanych instrumentów naukowych.

Wizualizacja lądownika Griffin.
Autor. ESA

Wizualizacja lądownika Griffin na Księżycu.
Autor. Astrobotic

Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/najwiekszy-ladownik-od-czasow-apollo-kolejna-misja-ksiezycowa-usa

Największy lądownik od czasów Apollo. Kolejna misja księżycowa USA.jpg

Największy lądownik od czasów Apollo. Kolejna misja księżycowa USA2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomiczne podstawy czasu
2024-03-29
Jak co roku od prawie ponad 40 lat, tak i w tym roku z soboty 30 marca na niedzielę 31 marca nastąpi zmiana czasu środkowoeuropejskiego (zimowego) na czas wschodnioeuropejski (letni). Technicznie oznacza to przesunięcie zegarków o 1 godzinę do przodu, czyli o godzinie 2 przesuwamy wskazówki zegara na godzinę 3. Przyjęty po tej zmianie czas letni nazywa się czasem Daylight Saving Time, czyli strefą czasową umożliwiającą oszczędzanie światła (wieczorem).
Od zarania dziejów człowiek był mniej lub bardziej świadomy otaczających go zjawisk przyrodniczych. Zdawał sobie sprawę z naturalnych cykli tj. cykl dobowy oraz roczny. Człowiek próbował dokonać pomiaru upływającego czasu, a do tego celu wykorzystywał naturalne cykle występujące w przyrodzie i to dzięki tym cyklom opracował rachubę czasu. Obieg Ziemi wokół Słońca wykorzystał do utworzenia dłuższej jednostki czasu, jaką jest rok. W oparciu o cykl synodyczny Księżyca wprowadzono jednostkę miesiąca, natomiast doba oparta była na ruchu obrotowym Ziemi wokół własnej osi.
Początkowo człowiek dzielił dobę na dzień i noc. Taki podział był całkiem naturalny, ponieważ był wyznaczony przez Słońce. Dzień, to była ta część doby, kiedy Słońce znajdowało się nad horyzontem, a noc wtedy, kiedy Słońce było pod horyzontem. Wraz z rozwojem cywilizacji dokonano podziału doby na mniejsze części (pierwszy taki podział zaproponowany został przez Egipcjan w 3000 r. p. n. e.). Zarówno dzień, jak i noc podzielono na 12 równych części: wyodrębniono 12 godzin dziennych oraz 12 godzin nocnych. Ich długość była zależna od deklinacji Słońca oraz od szerokości geograficznej miejsca obserwacji, zatem długość poszczególnych godzin zmieniała się wraz z porami roku. Latem godziny dzienne były długie, a zimą krótkie. Długość godzin nocnych była największa w okresie zimy, a najkrótsze występowały latem.
Ponadto długość godzin zależała od punktu obserwacji na Ziemi. Poruszając się w kierunku bieguna północnego, np. latem, długość godzin dziennych wydłużała się, a nocnych skracała. Po dotarciu do koła podbiegunowego godziny nocne nie występowały, a to dlatego, że Słońce na tym obszarze nie zachodziło, występował dzień polarny. Dokładniej, kiedy uwzględni się refrakcję, wówczas z obliczeń wynika, że raz w roku Słońce nie zachodzi na szerokości 65°59’ i raz w roku nie wschodzi na szerokości 67°7’. Zatem w kontekście maksymalnych obszarów, gdzie występuje dzień polarny oraz noc polarna, rolę odgrywają powyższe równoleżniki. Poza okresem stanowisk letniego i zimowego rozmiary obszarów występowania dni i nocy polarnych zmieniają się.
W czasach starożytnych obserwacjami astronomicznymi zajmowali się kapłani, którzy znali astronomię oraz sztukę astrologii. Wierzono wówczas, że każdą godziną władało określone mitologiczne bóstwo powiązane z konkretnymi planetami, przy czym do grona planet zaliczano także Słońce i Księżyc. Kolejnym godzinom przyporządkowano planety w kolejności nie przypadkowej, ale zgodnie z porządkiem chaldejskim, który oparty był na szybkości, z jaką poruszają się planety na sferze niebieskiej, czyli od Saturna, który porusza się najwolniej, do Księżyca, którego prędkość na tle gwiazd jest największa. Każdego dnia po wschodzie Słońca pierwsza godzina dzienna była władana przez innego władcę. Wynikało to z logiki opartej na tym, że władca pierwszej godziny dziennej był równocześnie władcą danego dnia. Poniedziałkiem władał Księżyc, wtorkiem Mars, środą Merkury, czwartkiem Jowisz, piątkiem Wenus, sobotą Saturn oraz niedzielą Słońce. Taka rachuba czasu jest jednak mało wygodna, ponieważ czas był ściśle związany z danym miejscem zamieszkania. W czasach starożytnych, gdzie społeczeństwa przywiązane były do miejsca zamieszkania, taka rachuba czasu była do zaakceptowania, ale wraz z rozwojem techniki, kiedy ludzie mogli przemieszczać się z jednego regionu do drugiego, wymagało to zmiany podejścia do rachuby czasu.
Wraz z rozwojem astronomii wprowadzono inne rozwiązanie. Astronomowie próbowali powiązać ruch obrotowy Ziemi z jakimś stałym punktem na sferze niebieskiej i mierzyć odstępy czasu, jakie upływają między dwoma przejściami tego punktu przez południk niebieski. Naturalnym wydaje się wybór jakiejś gwiazdy. W perspektywie długości życia ludzkiego wydawało się, że gwiazdy zachowują stałe położenie na sferze niebieskiej. W końcu każdego dnia człowiek widział na niebie te same kształty gwiazdozbiorów. Jednak już wtedy astronomowie zdawali sobie sprawę, że wybór gwiazdy jako punktu stałego nie jest dobrym pomysłem, ponieważ gwiazdy w przestrzeni poruszają się, a więc w długiej perspektywie czasu nie zachowują stałego położenia. Innym naturalnym punktem odniesienia stał się punkt równonocy wiosennej, czyli inaczej punkt Barana. Ten wybór był o tyle trafny, że był związany z układem współrzędnych równikowych, a zatem współrzędne można było wybrać do pomiaru czasu.
I rzeczywiście do pomiaru czasu wybrano kąt godzinny, a czas taki nazwano czasem gwiazdowym. Odstęp czasu, jaki upływał między dwoma kulminacjami górnymi punktu Barana, nazwano dobą gwiazdową. Dobę gwiazdową podzielono na 24 części, czyli na 24 godziny gwiazdowe, każdą godzinę dzielono na 60 minut gwiazdowych, a minutę na 60 sekund gwiazdowych. Jednak tak skonstruowana doba gwiazdowa nie jest ściśle zsynchronizowana z okresem obrotu Ziemi wokół własnej osi. Przyczyn należy upatrywać w precesji i nutacji punktu Barana. Te zjawiska powodują, że długość doby gwiazdowej jest krótsza od okresu obrotu Ziemi wokół własnej osi o 0,008 sekundy. Należy jednak podkreślić, że ta różnica czasu nie jest stała.
Rozwiązanie zaproponowane przez astronomów spowodowało, że długość godziny nie była już związana z deklinacją Słońca oraz nie zależała od szerokości geograficznej. Czy takie rozwiązanie było korzystne? Jak się można domyśleć nie do końca. Doba gwiazdowa nie rozpoczyna się każdego dnia o tej samej porze. W dniu równonocy wiosennej rozpoczynała się w samo południe, ale każdego kolejnego dnia nieco wcześniej. Dlatego takie rozwiązanie nie było satysfakcjonujące. Codzienne życie związane jest z cyklem słonecznym, dlatego też wprowadzono inne rozwiązanie, a mianowicie pomiar czasu oparty na Słońcu. Wprowadzono pojęcie prawdziwej doby słonecznej, która była równa interwałowi czasu, jaki upływał między dwoma następującymi po sobie kulminacjami górnymi Słońca. Każda doba słoneczna prawdziwa rozpoczynała się w południe. Podczas kulminacji górnej Słońca było prawdziwe południe, a podczas kulminacji dolnej była prawdziwa północ. Długość doby słonecznej prawdziwej podzielono na 24 godziny, każdą godzinę na 60 minut, a minutę na 60 sekund. Prawdziwy czas słoneczny wskazują zegary słoneczne.
Związanie rachuby krótkich odstępów czasu ze Słońcem wydawało się, że rozwiąże oczekiwania, niestety tak się nie stało. Pierwszym problemem było to, że doba rozpoczynała się w południe, co z punktu widzenia codziennego życia nie było dobrym rozwiązaniem. Z tym małym problemem łatwo się uporano. W 1925 roku do kąta godzinnego Słońca podczas kulminacji górnej dodano 12 godzin i tym sposobem doba rozpoczyna się podczas kulminacji dolnej środka tarczy Słońca. Drugim problemem okazała się stałość długości prawdziwej doby słonecznej. Jak wiadomo, kąt godzinny środka tarczy Słońca nie zmienia się jednostajnie, co powoduje, że długość doby słonecznej nie jest stała. Kiedy Ziemia znajduje się w peryhelium swojej orbity, co w obecnej epoce astronomicznej wypada na początku stycznia, porusza się najszybciej, zatem długość prawdziwej doby słonecznej jest największa. Najkrótsze prawdziwe doby słoneczne przypadają na początek lipca, kiedy to Ziemia znajduje się w aphelium swojej orbity. W okresie stanowisk letniego i zimowego przyrosty rektascensji Słońca są największe, zatem długość doby słonecznej również jest największa. Podczas równonocy przyrosty rektascensji Słońca są najkrótsze, czyli długość doby słonecznej jest najkrótsza. Złożenie tych dwóch efektów daje w rezultacie najdłuższe prawdziwe doby słoneczne występujące pod koniec grudnia.
Astronomowie i tym razem poradzili sobie z tym problemem. Wprowadzili fikcyjne Słońce, które musiało spełniać zasadniczy warunek, a mianowicie kąt godzinny musiał narastać jednostajnie. Fikcyjne Słońce to punkt matematyczny będący średnim Słońcem poruszającym się po równiku niebieskim ze stałą prędkością kątową. Stałą prędkość kątową średniego Słońca otrzymano w wyniku uśrednienia rzeczywistego Słońca po ekliptyce. Po takim zabiegu rektascensja środka średniego Słońca zmienia się jednostajnie, tak jak kąt godzinny - otrzymano średnią dobę słoneczną. Dzięki temu rozwiązaniu długość średniej doby słonecznej była stała.
Różnicę między prawdziwym czasem słonecznym i czasem średnim słonecznym nazwano równaniem czasu. Równanie czasu to tak naprawdę poprawka, jaką należy odjąć od prawdziwego czasu słonecznego, aby otrzymać czas średni słoneczny. Różnica czasu zawiera w sobie dwie poprawki: wynikającą z ruchu obiegowego Ziemi po orbicie eliptycznej i stanowiącą redukcję na równik.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia: długość średniej doby słonecznej była stała, ale czas jej rozpoczęcia zależał od długości geograficznej. Jedynie w miejscowościach leżących na tym samym południku doba rozpoczynała się o tej samej porze oraz był ten sam czas. Poruszając się np. na równiku co 464 metry czasy lokalne różniły się o 1 sekundę. Na innych szerokościach geograficznych te odcinki się skracały. W czasach, kiedy nie było bardziej zaawansowanych środków komunikacji, a życie ludzkie toczyło się w miejscu zamieszkania, problem nie był dokuczliwy. W dzisiejszych czasach takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia. Dlatego wprowadzono czas strefowy.
W 1884 roku w konwencji waszyngtońskiej podjęto międzynarodową uchwałę, na mocy której wprowadzono czas strefowy. Idea takiego rozwiązania polegała na tym, że w obszarze ograniczonym określonymi południkami różniącymi się o 15° występował ten sam czas. Takie rozwiązanie było możliwe jedynie dlatego, że istnieje ścisły związek pomiędzy czasem słonecznym i długością geograficzną. Wprowadzono 24 strefy czasowe. W danej strefie obowiązuje czas z centralnego południka (np. czas środkowoeuropejski to czas strefowy zawarty między południkiem 7,5° E a 22,5° E). W obszarze tym występuje ten sam czas, jaki panuje na południku centralnym 15° E. W podziale strefowym uwzględniono rejony zamieszkałe oraz niezamieszkałe.
Podstawą czasów strefowych jest średni czas słoneczny południka Greenwich, który nazwany został czasem uniwersalnym. Na terenach zamieszkałych granice stref czasowych dostosowane są do granic administracyjnych państwa. Wzdłuż południka 180° przebiega linia zmiany daty. Wprowadzono zasadę, że ludność zamieszkująca obszary na zachód od niej posługuje się czasem będącym sumą czasu uniwersalnego i 12 godzin. Mieszkańcy wschodnich od niej obszarów posługują się czasem będącym różnicą czasu uniwersalnego i 12 godzin.
Nie wszystkie państwa przyjęły konwencję czasów strefowych. Celem ich polityki było wprowadzenie czasu urzędowego, który będzie najmniej różnił się od miejscowego średniego czasu słonecznego. Rozwiązanie, jakie w tych krajach zostało zaproponowane to takie, aby różnica między czasem w danym państwie a czasem strefowym wynosiła 30 minut. Ze względów energetycznych wiele państw wprowadziło czas letni, czyli do czasu zimowego dodawano jedną godzinę. Koncepcja DST ewoluowała, niektóre kraje przestawiają zegarki o parę tygodni wcześniej, zmieniało się to także z upływem lat. Polska pierwszy raz zastosowała zmianę w 1922 r., potem od 1949 z wyłączeniem lat 1957-1964, a na stałe od 1977 r. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej argumentom, że DST pozwala zaoszczędzić energię, to nie jest to takie oczywiste, czego dowodzą m.in. niektóre prace z dziedziny inżynierii.
Tak naprawdę, przyzwyczailiśmy się, że na wiosnę musimy przez kilka nocy oswoić się ze wczesnym wstawaniem, a jesienią sobie tę godzinkę snu „odebrać”. Tak pewnie będzie i w tym roku. Po paru tygodniach i tak wydłużający się dzień sprawi, że będziemy znowu wstawać za dnia, a nie głęboką nocą czy „bladym świtem”.
 

Więcej:
•    Opracowanie w ramach #AkademiaCMM w serwisie informacyjnym IMGW-PIB Centrum Modelowania Meteorologicznego
•    Czas - odc. 19. Astronarium
 
Autorzy: dr Grzegorz Duniec, dr Marcin Kolonko, IMGW-PIB CMM
Opracowanie: Magda Maszewska
 
Ilustracja: Koncepcja zmiany czasu w marcu na letni – przesunięcie z 2 na 3 rano czasu urzędowego. Źródło: Wikimedia Commons
Źródło: P. G. Kulikowski, Poradnik miłośnika astronomii, PWN, Warszawa, 1976.
Strefy czasowe na świecie obecnie. Źródło: Wikimedia Commons
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomiczne-podstawy-czasu

 

Astronomiczne podstawy czasu.jpg

Astronomiczne podstawy czasu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)