Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Najmniejsze „trzęsienia gwiazdy”, jakie kiedykolwiek wykryto
2024-04-10.
Korzystając ze spektrografu ESPRESSO zespół astronomów wykrył najmniejsze „trzęsienia gwiazdy”, jakie kiedykolwiek zarejestrowano.
Epsilon Indi, (ε Indi) pomarańczowy karzeł znajdujący się 11,9 lat świetlnych od nas, ma średnicę równą 71% średnicy Słońca. Zespół naukowców pod kierownictwem Tiago Campante z Instituto de Astrofísica e Ciências do Espaço (IA) zbadał tę gwiazdę za pomocą spektrografu ESPRESSO zamontowanego na Bardzo Dużym Teleskopie (VLT) i wykrył najmniejsze „trzęsienia gwiazdy”, jakie kiedykolwiek zaobserwowano.
Zespół badawczy wykorzystał technikę zwaną asterosejsmologią, która polega na pomiarze drgań gwiazd. Dzięki temu można uzyskać pośredni wgląd w ich wnętrze, podobnie jak trzęsienia ziemi dostarczają nam informacji o wnętrzu Ziemi. W przypadku ε Indi amplituda szczytowa zmierzonych oscylacji wynosi zaledwie 2,6 cm/s (około 14% oscylacji obserwowanych na Słońcu), co czyni ją najmniejszym i najchłodniejszym karłem, u którego do tej pory potwierdzono oscylacje podobne do słonecznych.
Pomiary te są tak precyzyjne, że wykryta prędkość jest mniejsza niż prędkość leniwca! Niezwykła precyzja tych obserwacji jest wyjątkowym osiągnięciem technologicznym. Co ważne, ta detekcja ostatecznie pokazuje, że precyzyjna asterosejsmologia jest możliwa aż do chłodnych karłów o temperaturach powierzchniowych tak niskich jak 4200 K, około 1000 K niższa niż powierzchnia Słońca, skutecznie otwierając nową dziedzinę w astrofizyce obserwacyjnej – powiedział Campante, współautor artykułu.
Taki poziom precyzji może pomóc naukowcom rozstrzygnąć długotrwały spór między teorią a obserwacjami dotyczący relacji między masą a średnicą tych chłodnych karłów. Wiadomo, że modele ewolucji gwiazd zaniżają średnicę karłów typu K o 5-15% w porównaniu ze średnicą uzyskaną metodami empirycznymi. Badanie oscylacji karłów typu K za pomocą asterosejsmologii pomoże zidentyfikować niedociągnięcia obecnych modeli gwiazdowych, a tym samym je ulepszyć, aby wyeliminować tę rozbieżność – powiedziała badaczka IA Margarida Cunha.
Te „trzęsienia gwiazd” można teraz wykorzystać do planowania przyszłego teleskopu kosmicznego PLATO Europejskiej Agencji Kosmicznej. Amplitudy oscylacji zmierzone w tym badaniu można przeliczyć na amplitudy w fotometrii, ponieważ będą one mierzone przez PLATO, co jest kluczową informacją pomagającą dokładnie przewidzieć wydajność sejsmiczną PLATO, którego start zaplanowano na 2026 rok.
Pomimo początkowego sceptycyzmu, że wykrycie takich oscylacji może być poza zasięgiem naszych obecnych możliwości instrumentalnych, Mário João Monteiro (IA & DFA-FCUP) wyjaśnił, że po wykryciu obecności oscylacji podobnych do słonecznych w ε Indi, teraz mam nadzieję wykorzystać oscylacje do badania złożonej fizyki warstw powierzchniowych karłów typu K. Gwiazdy te są chłodniejsze i bardziej aktywne niż nasze Słońce, co czyni je ważnymi laboratoriami do badania kluczowych zjawisk zachodzących w ich warstwach powierzchniowych, których jeszcze nie badaliśmy szczegółowo w innych gwiazdach.
O tym, dlaczego zespół wykorzystał ESPRESSO, Nuno Cardoso Santos (IA & DFA-FCUP), lider grupy badawczej Towards the detection and characterization of other Earths w IA, powiedział: Spektrograf ESPRESSO został opracowany przez międzynarodowe konsorcjum. Głównym celem ESPRESSO jest wykrywanie i charakteryzowanie planet o niskiej masie krążących wokół innych gwiazd oraz badanie zmienności stałych fizycznych przyrody. Wynik ten pokazuje potencjał spektrografu ESPRESSO do badania innych najnowocześniejszych przypadków naukowych.
Ponieważ pomarańczowe karły i ich układy planetarne mają bardzo długą żywotność, stały się ostatnio głównym celem poszukiwań światów nadających się do zamieszkania i życia pozaziemskiego. Wynik ten pokazuje, że moc asterosejsmologii może być teraz potencjalnie wykorzystana do szczegółowej charakterystyki takich gwiazd i ich planet nadających się do zamieszkania, z naprawdę daleko idącymi implikacjami. Co więcej, precyzyjne określenie wieku pobliskich chłodnych karłów, możliwe dzięki asterosejsmologii, może mieć kluczowe znaczenie w interpretacji sygnatur biologicznych na bezpośrednio zobrazowanych egzoplanetach.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Tiniest “starquakes” ever detected
•    Expanding the frontiers of cool-dwarf asteroseismology with ESPRESSO
Źródło: Instituto de Astrofísica e Ciências do Espaço
Na ilustracji: Wizja artystyczna fal dźwiękowych o różnych częstotliwościach przemieszczających się po wewnętrznych warstwach gwiazdy. Źródło: Tania Cunha (Planetário do Porto - Centro Ciência Viva)/Instituto de Astrofísica e Ciências do Espaço
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/najmniejsze-trzesienia-gwiazdy-jakie-kiedykolwiek-wykryto

Najmniejsze trzęsienia gwiazdy, jakie kiedykolwiek wykryto.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto najsłabszy znany układ gwiazd krążący wokół Drogi Mlecznej
2024-04-11.
Zespół astronomów wykrył starożytny układ gwiazdowy podróżujący wokół naszej Galaktyki, będący najsłabszym i najmniej masywnym satelitą Drogi Mlecznej, jakiego kiedykolwiek odkryto.
Zespół prowadził badania z Hawajów korzystając z obu obserwatoriów Maunakea, a także University of Hawaiʻi Institute for Astronomy Pan-STARRS (Panoramic Survey Telescope and Rapid Response System) na Haleakala, Maui; wyniki badań opublikowano w The Astrophysical Journal.
Układ UMa3/U1 zlokalizowany jest w kierunku konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy, domu Wielkiego Wozu. Znajduje się na naszym kosmicznym podwórku, w odległości około 30 000 lat świetlnych od Słońca – powiedział Simon Smith, absolwent astronomii na Uniwersytecie Wiktorii i główny autor badania. UMa3/U1 do tej pory umykał wykryciu ze względu na swoją wyjątkowo niską jasność.
Obserwacje wykazały, że układ gwiazdowy jest malutki i składa się zaledwie z około 60 gwiazd w wieku ponad 10 miliardów lat rozciągających się na przestrzeni zaledwie 10 lat świetlnych. UMa3/U1 ma wyjątkowo małą masę – 16 razy mniejszą od masy Słońca, a więc 15 razy mniejszą od najsłabszej znanej galaktyki karłowatej.
UMa3/U1 wykryto po raz pierwszy przy użyciu danych z Ultraviolet Near Infrared Optical Northern Survey (UNIONS) na CFHT i Pan-STARRS.
Następnie zespół zbadał układ gwiazdowy bardziej szczegółowo za pomocą Deep Imaging Multi-Object Spectrograph (DEIMOS) Obserwatorium Kecka i potwierdził, że UMa3/U1 jest układem związanym grawitacyjnie, galaktyką karłowatą lub gromadą gwiazd.
W UMa3/U1 jest tak mało gwiazd, że można mieć uzasadnione wątpliwości, czy jest to tylko przypadkowe zgrupowanie podobnych gwiazd. Keck miał kluczowe znaczenie w wykazaniu, że tak nie jest – powiedziała współautorka Marla Geha, profesor astronomii i fizyki na Uniwersytecie Yale. Nasze pomiary DEIMOS wyraźnie pokazują, że wszystkie gwiazdy poruszają się w przestrzeni kosmicznej z bardzo podobnymi prędkościami i wydają się mieć podobny skład chemiczny.
Co ciekawe, niepewny rozkład prędkości wśród gwiazd w układzie może potwierdzać wniosek, że UMa3/U1 jest galaktyką zdominowaną przez ciemną materię – to kusząca możliwość, którą mamy nadzieję zbadać za pomocą większej liczby obserwacji Kecka – powiedział Will Cerny, drugi autor badania, absolwent Uniwersytetu Yale.
To, jak tym gwiazdom udało się utrzymać zwartą grupę, jest niezwykłe. Jednym z możliwych wyjaśnień jest to, że ciemna materia może utrzymywać je razem.
Obiekt jest tak mały, że jego długotrwałe przetrwanie jest bardzo zaskakujące. Można by się spodziewać, że silne siły pływowe pochodzące z dysku Drogi Mlecznej rozerwałyby układ na strzępy, nie pozostawiając żadnych obserwowalnych pozostałości – powiedział Cerny. Fakt, że układ wydaje się nienaruszony prowadzi do dwóch równie interesujących możliwości. Albo UMa3/U1 jest maleńką galaktyką stabilizowaną przez duże ilości ciemnej materii, albo jest to gromada gwiazd, którą zaobserwowaliśmy w bardzo szczególnym momencie przed jej nieuchronnym zgonem.
W przypadku pierwszego scenariusza, otrzymanie bezpośrednich potwierdzeń, że UMa3/U1 jest słabym, starożytnym układem gwiazdowym, byłoby niezwykle ekscytującym osiągnięciem, gdyż potwierdziłoby to przewidywania zawarte w głównej teorii dotyczącej powstania Wszechświata. Zgodnie z modelem Lambda Cold Dark Matter (Λ-CDM), naukowcy postulują, że gdy galaktyki, takie jak Droga Mleczna, formowały się po raz pierwszy, wywołały one przyciąganie grawitacyjne podczas procesu ich formowania, co skutkowało przyciągnięciem setek satelitarnych układów gwiazdowych, które wciąż krążą wokół tych galaktyk.
Towarzyszące badanie dotyczące implikacji UMa3/U1 dla teorii Λ-CDM zostało przyjęte do publikacji w The Astrophysical Journal i jest dostępne w formacie preprint na arXiv.org.
Niezależnie od tego, czy przyszłe obserwacje potwierdzą, czy odrzucą, że układ ten zawiera dużą ilość ciemnej materii, jesteśmy bardzo podekscytowani możliwością, że obiekt ten może być wierzchołkiem góry lodowej – że może być pierwszym przykładem nowej klasy niezwykle słabych układów gwiazdowych, które do tej pory wymykały się wykryciu – powiedział Cerny.
Decydujący dowód na obecność lub brak ciemnej materii w UMa3/U1 stanowi klucz do ustalenia, czy ten układ gwiazdowy jest galaktyką karłowatą czy też gromadą gwiazd. Dopóki nie zostanie wyjaśniona jego klasyfikacja, Ursa Major III/UNIONS 1 funkcjonuje pod dwiema nazwami. Zwykle skrajnie-słabe galaktyki satelitarne Drogi Mlecznej są nazywane od konstelacji, w której zostały odkryte (w tym przypadku Ursa Major), podczas gdy skrajnie-słabe gromady gwiazd są zazwyczaj określane według projektu badawczego, w ramach którego zostały zidentyfikowane (tutaj UNIONS).
Chociaż tożsamość tego układu gwiazdowego jest nadal niejednoznaczna, UMa3/U1 toruje drogę nowym perspektywom w kosmologii.
Odkrycie to może podważyć nasze rozumienie formowania się galaktyk, a być może nawet definicję „galaktyki” – powiedział Smith.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Faintest Known Star System Orbiting The Milky Way Discovered From Hawaiʻi
•    The Discovery of the Faintest Known Milky Way Satellite Using UNIONS
•    Ursa Major III/UNIONS 1: the darkest galaxy ever discovered?
Źródło: Keck Observatory
Na ilustracji: Na tym zdjęciu głębokiego nieba (po lewej) ukryta jest UMa3/U1, maleńka grupa gwiazd (po prawej) połączonych razem własną grawitacją (być może nawet ciemną materią!) na orbicie wokół Drogi Mlecznej. Źródło: CFHT/S. Gwyn (z prawej)/S. Smith (z lewej)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/odkryto-najslabszy-znany-uklad-gwiazd-krazacy-wokol-drogi-mlecznej

Odkryto najsłabszy znany układ gwiazd krążący wokół Drogi Mlecznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiej czarnej dziury naukowcy jeszcze nie widzieli. Polacy na tropie zagadki
2024-04-11. Bogdan Stech
Międzynarodowa grupa naukowców z programu LIGO-Virgo-KAGRA ogłosiła ekscytujące odkrycie: analizę sygnału fal grawitacyjnych, pochodzącego z nieznanego dotąd źródła. To niezwykłe wydarzenie otwiera nowe okno na Wszechświat i niesie ze sobą ogromny potencjał naukowy. Mają w tym udział także badacze z Polski.
Fale grawitacyjne to drgania czasoprzestrzeni, rozchodzące się niczym fale na wodzie po rzuceniu kamienia. Powstają one w wyniku gwałtownych wydarzeń kosmicznych, takich jak zderzenia gwiazd neutronowych czy czarnych dziur.
Obserwatoria LIGO (Stany Zjednoczone), Virgo (Włochy) i KAGRA (Japonia) wykorzystują niezwykle czułe instrumenty do pomiaru mikroskopijnych deformacji czasoprzestrzeni wywołanych przez fale grawitacyjne.
Czarna dziura rozerwała gwiazdę neutronową
W maju 2023 r., wkrótce po rozpoczęciu czwartej serii obserwacyjnej programu LIGO-Virgo-KAGRA, detektor LIGO Livingston zaobserwował sygnał fali grawitacyjnej po zderzeniu gwiazdy neutronowej, ze obiektem o masie od 2,5 do 4,5 razy większej niż masa naszego Słońca. Zderzenie miało miejsce w odległości 650 mln lat świetlnych.
Sygnał, oznaczony symbolem GW230529, jest intrygujący z powodu masy cięższego obiektu. Jak się okazało jest to obiekt z przedziału mas tzw. dolnej przerwy masowej. Co kryje się za tym tajemniczym naukowo - technicznym określeniem?
Oznacza to, że jest to obiekt niemal na granicy pomiędzy najcięższymi znanymi gwiazdami neutronowymi a najlżejszymi czarnymi dziurami. Sam sygnał fal grawitacyjnych nie był na tyle silny, by ujawnić naturę tego obiektu.
Naukowcy opublikowali wyniki analizy sygnału GW230529 i swoich badań na serwerze Arxiv.
Analiza danych z detektorów oraz astrofizyka gwiazd neutronowych i innych zwartych obiektów jak czarne dziury są głównymi tematami badań grupy LIGO-Virgo-KAGRA w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk. Członkami współpracy LVK w CAMK są:  Michał Bejger, Paweł Ciecieląg, Przemysław Figura, Brynmore Haskell, Mateusz Pietrzak, Mariusz Suchenek, Sudhagar Suyamprakasam, Nikesh Yadav.
Kosmiczna zagadka
Przed wykryciem fal grawitacyjnych w 2015 r. masy czarnych dziur o masach gwiazdowych wyznaczano głównie za pomocą obserwacji rentgenowskich, natomiast masy gwiazd neutronowych ustalano za pomocą obserwacji radiowych. Teraz używa się do tego także fal grawitacyjnych.
Większość odkrytych tak zwanych zwartych obiektów to, albo gwiazdy neutronowe, albo czarne dziury. Na przestrzeni lat niewielka liczba obiektów w kosmosie wkroczyła w szczelinę tzw. dolnej przerwy masowej, która pozostaje przedmiotem gorących dyskusji wśród astrofizyków.
Informacje o GW230529. Grafika przygotowana przez Virgo i Bartosza Fornala
https://spidersweb.pl/2024/04/nietypowe-zderzenie-w-kosmosie.html

 

Takiej czarnej dziury naukowcy jeszcze nie widzieli. Polacy na tropie zagadki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

POLSA i NASA rozmawiały o współpracy w przyszłych misjach
2024-04-11.
Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) oraz NASA Jet Propulsion Laboratory (JPL), prowadzą zaawansowane rozmowy o współpracy naukowej i technologicznej w przyszłych misjach. W dniach 27-28 lutego br. Oskar Karczewski, dyrektor Departamentu Badań i Innowacji w POLSA spotkał się z Indrani Graczyk, kierownikiem Programów Strategicznych (NASA JPL), oraz z przedstawicielami kadry kierowniczej NASA JPL odpowiedzialnymi za badania z zakresu Astrofizyki i Układu Słonecznego.
Spotkania związane były z budowaną od kilkunastu miesięcy długoterminową współpracą z NASA JPL, której celem jest udział polskiego środowiska naukowego i polskiego przemysłu w pełnym cyklu realizacji przyszłych misji naukowych JPL. Podczas spotkań omawiane były możliwości udziału Polski w tworzeniu koncepcji i kontrybucji do przyszłych misji w tzw. głęboki kosmos oraz misji eksploracyjnych na Księżyc lub Marsa.
Polska już uczestniczy w misjach NASA. Centrum Badań Kosmicznych PAN buduje instrument GLOWS (GLObal solar Wind Structure), jeden z 10 instrumentów planowanych jako ładunek naukowy sondy IMAP (Interstellar Mapping and Acceleration Probe), której celem będzie badanie zewnętrznej warstwy atmosfery Słońca. Instrument GLOWS aktualnie przechodzi testy kalibracyjne. Działania POLSA mają na celu stworzenie ram formalnych, aby umożliwić stałą współpracę naukową i technologiczną z udziałem polskiego sektora kosmicznego w szeregu kolejnych misji.
Współpraca z NASA JPL jest naturalnym kolejnym krokiem w rozwijaniu współpracy międzynarodowej w tym szczególnym momencie dla Polski. Ponad cztery dekady doświadczenia w misjach kosmicznych i 12 lat członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej umożliwiły opracowanie w Polsce wyjątkowych kompetencji i ponad 100 technologii. Udział Polski w tych najbardziej ambitnych przedsięwzięciach, których podejmuje się człowiek, nie tylko daje pozytywny impuls polskiemu środowisku naukowemu, ale również inspiruje młodych Polaków i wspiera polskie firmy w ekspansji na nowe rynki” - podkreślił Oskar Karczewski.
POLSA zintensyfikowała rozmowy z NASA w 2022 roku, jako jeden z priorytetów w relacjach międzynarodowych prof. Grzegorza Wrochny, prezesa POLSA. W drugiej połowie 2022 roku, delegacja z Polski obejmująca 10 podmiotów uczestniczyła w warsztatach stacjonarnych w JPL. Od tamtego czasu, ponad 20 podmiotów, zarówno instytucji badawczych, jak i firm, wyraziło zainteresowanie zacieśnieniem współpracy z NASA. W grudniu 2023 roku, POLSA zrealizowała trzy raporty, które umożliwiły zidentyfikowanie najbardziej obiecujących obszarów technologicznych pod kątem przyszłej współpracy z JPL.
Rok 2024 jest wyjątkowy dla polskiego sektora kosmicznego. Dzięki zwiększonej inwestycji w ramach ESA, polski sektor rozpoczyna teraz realizację wielu projektów o potencjale komercyjnym. Jednocześnie trwają rozmowy o długoterminowej współpracy z NASA JPL, a kilkanaście polskich zespołów badawczych przygotowuje się do misji naukowo-technologicznej z udziałem polskiego astronauty na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Źródło: POLSA
Ilustracja: NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]
SPACE24

https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polsa-i-nasa-rozmawialy-o-wspolpracy-w-przyszlych-misjach

POLSA i NASA rozmawiały o współpracy w przyszłych misjach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10. edycja European Rover Challenge zagości w Krakowie
2024-04-11. Szymon Ryszkowski  140 odsłon
Setki młodych inżynierów rozpoczęło rywalizację o szansę uczestnictwa w finałach 10. jubileuszowej edycji European Rover Challenge (ERC). W tym roku 69 elitarnych drużyn, gotowych podjąć wyzwania naśladujące misje kosmiczne NASA, podjęło rękawicę rzuconą przez Organizatorów. Wydarzenie odbędzie się w dniach 6–8 września 2024 roku na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Niezwykłe zmagania kosmiczne
Nie ma znaczenia, czy roboty poruszają się na kołach, gąsienicach czy wykorzystują mechanizmy kroczące – kluczowa jest efektywność wykonywania zadań. Roboty biorące udział w zawodach muszą stawić czoła wielu konkurencjom mającym odzwierciedlić wyzwania eksploracji kosmosu. Na test wystawiane są takie umiejętności jak zdolność autonomicznej nawigacji w terenie, przeprowadzanie odwiertów, analiza składu próbek geologicznych oraz operowanie ramieniem robotycznym. To niepowtarzalne wydarzenie, które od dekady stanowi centralny punkt innowacji i inspiracji w dziedzinie kosmicznej robotyki, przyciąga nie tylko studentów, lecz także przedstawicieli nauki i biznesu z całego świata. Jego istotą jest nie tylko rywalizacja, ale także integracja społeczności związanej z eksploracją kosmosu.
„W tym roku wśród zgłoszonych zespołów znajdują się drużyny z uznanych uniwersytetów m.in. z Australii, Japonii, Niemiec, Kostaryki, Kanady czy Francji. Z roku na rok coraz więcej nowych drużyn dowiaduje się o możliwości udziału w zawodach ERC i dopytuje o szczegóły. Szczególnie cieszą nas debiutanckie zespoły studentów z Serbii, Rumunii, Kazachstanu i Pakistanu – to pokazuje, że docieramy coraz dalej, a idea zawodów jest tak samo atrakcyjna w Europie, Azji, Australii i Ameryce. Oczywiście ciężko nie zwrócić uwagi na potężną reprezentację Polski.”
– mówi Konrad Lippert, koordynator zespołów międzynarodowych zawodów łazików marsjańskich ERC
Kosmiczne doświadczenie dla każdego na ERC 2024
Podczas ERC 2024 odbędą się nie tylko zawody robotyczne, ale również biznesowa konferencja z udziałem czołowych ekspertów sektora kosmicznego, astronautów i naukowców. Podzielą się oni swoją wiedzą i doświadczeniem w obszarach takich jak przyszłość ludzkich osad na Księżycu i Marsie, zrównoważony rozwój Ziemi czy komercjalizacja kosmosu.
Dla spragnionych wiedzy przygotowane zostanie idealne miejsce dla pasjonatów kosmosu i technologii w każdym wieku – Strefa Inspiracji. Można tam dowiedzieć się więcej o kosmosie, astronomii, spotkać popularyzatorów nauki oraz zobaczyć z bliska kosmiczne technologie, które na co dzień znajdują się na orbicie. Bez względu na to, czy jest się studentem, profesjonalistą czy po prostu entuzjastą kosmosu, Strefa Inspiracji ma coś dla każdego.
Jubileuszowa edycja ERC – kosmiczne święto na uniwersytecie AGH
„10. edycja European Rover Challenge to nie tylko największe wydarzenie do tej pory, ale przede wszystkim szansa na wspólną celebrację dekady innowacji i pasji podczas oficjalnej Jubileuszowej Gali. W tym roku, z okazji 10-lecia projektu, zaplanowaliśmy specjalny program z udziałem gości specjalnych z Międzynarodowej Federacji Astronautycznej, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i NASA. Od 2014 roku, blisko 100-osobowa grupa pasjonatów, ekspertów i naukowców, wspierana przez wolontariuszy, realizuje ten unikatowy projekt, który z dumą prezentujemy światu. W Krakowie, stolicy Małopolski, która należy do sieci regionów kosmicznych NEREUS; uczestnicy i goście będą mieli okazję doświadczyć wyjątkowej atmosfery i naszej niesłabnącej pasji, która sprawia, że European Rover Challenge jest czymś więcej niż tylko wydarzeniem – to marzenie o sięgnięciu gwiazd, które staje się rzeczywistością.”
– podsumowuje Łukasz Wilczyński, pomysłodawca i główny organizator wydarzenia
Głównym organizatorem wydarzenia jest Europejska Fundacja Kosmiczna – wielokrotnie nagradzana organizacja non-profit, wspierająca inicjatywy stawiające na pierwszym miejscu przyszłość nowego pokolenia, opartą na naukach STEAM i technologiach kosmicznych. Współorganizatorem i gospodarzem została Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym Ministra Edukacji, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), Międzynarodowej Federacji Astronautycznej (IAF), Wicemarszałka Województwa Małopolskiego oraz Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Do grona Partnerów dołączyli już: Konsulat Generalny USA w Krakowie, Mars Society Polska, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego (PSPA), MathWorks, JoinThe.Space, Pokojowy Patrol oraz Centrum Business in Małopolska.
Projekt finansowany jest ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna odpowiedzialność nauki II”.
Źródła:
•    Tekst prasowy European Rover Challenge
11 kwietnia 2024
 Zdjęcie w tle: European Rover Challenge
Infografika organizatorów przedstawiająca wyniki rejestracji zespołów. Źródło: European Rover Challenge
Źródło European Rover Challenge
https://astronet.pl/wydarzenia/10-edycja-european-rover-challenge-zagosci-w-krakowie/

10. edycja European Rover Challenge zagości w Krakowie.jpg

10. edycja European Rover Challenge zagości w Krakowie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uznański: CERN czeka i jest głodny nowych odkryć na miarę odkrycia Higgsa
2024-04-11.
Urszula Kaczorowska

 Dzięki odkryciu „boskiej cząstki” Peter Higgs rozsławił Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) na cały świat. Dla naukowców pracujących w CERN, również dla mnie, to była ogromna motywacja, żeby mieć swój wkład w zdobywanie nowej wiedzy - powiedział PAP Sławosz Uznański, były pracownik CERN i rezerwowy astronauta ESA.
„Śmierć Petera Higgsa to bardzo smutna wiadomość dla środowiska naukowego zajmującego się fizyką cząstek i środowiska CERN-owego, z którego ja się wywodzę” – powiedział PAP Sławosz Uznański, który pracował w CERN przed tym, jak w 2022 r. został wybrany na rezerwowego astronautę Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
W 2012 r. Sławosz Uznański pracował w CERN ósmy miesiąc, kiedy spotkał Petera Higgsa na konferencji.
„Pierwszy raz spotkałem go w CERN–ie w lipcu 2012 r. na ogłoszeniu jego wielkiego odkrycia, będącego rezultatem pracy dwóch detektorów – ATLAS i CMS. Pamiętam, że aula, w której zorganizowano konferencję wypełniła się po brzegi już godzinę przed rozpoczęciem” – opowiadał Uznański.
I dodał: „To było dla wszystkich wielkie poruszenie. Sam Peter Higgs też wydawał się być wzruszony. Mówił, że się cieszy, że takie odkrycie mogło mieć miejsce za jego życia. Podkreślał też, że po to właśnie został zbudowany Wielki Zderzacz Hadronów: żeby odkryć ostatni element układanki w standardowym modelu fizyki”.
Rok później – w 2013 r. tłumy zebrały się w CERN, żeby oglądać wręczenie Nagrody Nobla Peterowi Higgsowi. Jest on jak dotąd ostatnim fizykiem specjalizującym się w fizyce cząstek, który za swoje odkrycie dostał Nagrodę Nobla, w której także CERN miał swój udział.
Na pytanie, czy odkrycie „boskiej cząstki” miało wpływ na pracę Uznańskiego w CERN – naukowiec odpowiedział: „Zostałem zatrudniony, żeby pracować nad Wielkim Zderzaczem Hadronów – czyli urządzeniem, które pomogło odkryć ‘boską cząstkę’ (a konkretnie nad jego dwoma detektorami). Pracowałem nad tym, żeby usprawniać jeden z jego głównych systemów, który zajmuje się kontrolą i dystrybucją energii elektrycznej; po to właśnie – żeby sterować cząsteczkami, które zderzają się w czerech głównych detektorach LHC (ATLAS, CMS, LHCb i ALICE). Dla naukowców pracujących w CERN – również dla mnie – osiągnięcie Higgsa było ogromną motywacją, żeby mieć swój wkład w zdobywanie nowej wiedzy”.
Uznański przyznaje, że „każde odkrycie trochę zamyka, ale też otwiera nowy rozdział w danej dziedzinie naukowej; wiadomo wtedy, w jakim kierunku należy pogłębiać badania, ale jednocześnie stymuluje zadawanie nowych pytań”. Astronauta przypomniał, że od stworzenia teorii dotyczącej „boskiej cząstki” do jej odkrycia minęło ponad 60 lat. Ta historia pokazuje też – jego zdaniem – że do nowych odkryć nauka dochodzi też dzięki budowaniu ogromnej infrastruktury naukowej – na wzór Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC).
„CERN – na podstawie odkrycia bozonu Higgsa, ale też po to, żeby kontynuować badania nad kolejnymi fenomenami w fizyce cząstek, przygotowuje się do budowy kolejnej dużej maszyny FCC (Future Circular Collider) – to jest projekt na kolejne 20 lat samej budowy i potem 40 lat badań naukowych z wykorzystaniem tej maszyny. To będzie następca LHC” – przypomniał Uznański.
I dodał: „Ostatnie dwa lata mojej pracy w CERN poświęciłem wraz z zespołem właśnie na rozwój pomysłów, jak zbudować tak wielką maszynę jak FCC, która będzie tunelem o długości 80-100 km. Zastanawialiśmy się, jak go będziemy zasilali – właśnie po to, by móc doprowadzać do zderzeń cząstek”.
Uznański przyznaje, że maszyny z CERN mają ciągle potencjał do odkrywania nowej fizyki. Jego zdaniem środowisko naukowe „potrzebuje kolejnej stymulacji. CERN czeka i jest głodny nowych odkryć na miarę odkrycia Higgsa. I nigdy nie wiadomo, kto będzie odkrywcą, więc czekamy na nową generację naukowców”.(PAP)
Nauka w Polsce, Urszula Kaczorowska
uka/ bar/ mow/
10.03.2024. Projektowy astronauta European Space Agency Sławosz Uznański. PAP/Jarek Praszkiewicz

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101517%2Cuznanski-cern-czeka-i-jest-glodny-nowych-odkryc-na-miare-odkrycia-higgsa

Uznański CERN czeka i jest głodny nowych odkryć na miarę odkrycia Higgsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UFO na Księżycu? NASA bada sprawę kosmicznego "surfera"

2024-04-11. Karolina Majchrzak
NASA wystrzeliła sondę Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) już w 2009 roku, ale dopiero teraz jej możliwości zostały wystawione na prawdziwy test. Wszystko za sprawą tajemniczego obiektu na powierzchni Księżyca przypominającego... deskę surfingową.

Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) to amerykańska sonda kosmiczna wysłana w kosmos 15 lat temu w celu przeprowadzenia obserwacji na potrzeby programu lotów załogowych na Księżyc. Ma za zadanie wykonać szczegółowe mapy topograficzne powierzchni naszego naturalnego satelity, obserwować regiony biegunowe, zidentyfikować potencjalne miejsc lądowań dla przyszłych załogowych i bezzałogowych misji księżycowych, zmierzyć promieniowanie kosmiczne na orbicie wokółksiężycowej oraz zidentyfikować złoża lodu wodnego i innych potencjalnych surowców.
Tajemniczy obiekt na Księżycu
I program idzie naprawdę dobrze, bo LRO stworzył już mapę około 98,2 proc. powierzchni Księżyca (z wyłączeniem głęboko zacienionych obszarów na obszarach polarnych), ale ostatnio napotkał prawdziwe wyzwanie, a mianowicie inny obiekt przelatujący nad powierzchnią naszego satelity z prędkością ok. 11 tys. km/h. W sieci z miejsca pojawiły się mniej lub bardziej poważne sugestie, że to marvelowski "Silver Surfer" albo obca cywilizacja, ale prawda okazała się zupełnie inna.
Nie oznacza to wcale, że "odkrycie" Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) jest mniej ekscytujące, bo jak wyjaśnia NASA, sonda zdołała uchwycić na zdjęciach południowokoreański orbiter Danuri, co wymagało niebywałego szczęścia. Został on wystrzelony w kosmos w 2022 roku, a jego misją jest opracowywanie i testowanie technologii - w tym kosmicznego Internetu - oraz tworzenie mapy topograficznej powierzchni Księżyca.
Bliskie spotkania kosmiczne
W pewnym sensie jego możliwości i zadania pokrywają się więc z LRO, bo mapa ma pomóc wybrać przyszłe miejsca lądowania i zidentyfikować zasoby takie jak uran, hel-3, krzem, aluminium i lód wodny, ale jednej rzeczy amerykańska sonda może mu zazdrościć. Bo poza spektrometrem, magnetometrem i różnymi standardowymi kamerami ma na pokładzie kamerę pozwalającą na wykonywanie zdjęć zacienionych regionów polarnych, co wykracza poza możliwości sprzętu NASA.


Absolutnie nie chodzi tu jednak o rywalizację, bo to amerykańska agencja przyczyniła się do sukcesu Koreańskiego Instytutu Badań Kosmicznych (KARI) i sondy Danuri, opracowując wspomniany instrumnet o nazwie Shadowcam. Mówiąc krótko, LRO mogła niejako przybić piątkę swojemu towarzyszowi podróży kosmicznych, a co więcej to nie pierwszy raz, kiedy ta para orbiterów bierze udział w zabawie w zdjęcia. W kwietniu 2023 r. to Danuri, znajdując się ok. 18 km nad LRO, cyknął fotkę amerykańskiej sondzie.

NASA rozwiązuje zagadkę szybko poruszającej się "deski surfingowej" na Księżycu /NASA/Goddard/Arizona State University /domena publiczna

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-ufo-na-ksiezycu-nasa-bada-sprawe-kosmicznego-surfera,nId,7444983

 

UFO na Księżycu NASA bada sprawę kosmicznego surfera.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA znalazła przyczynę problemów z sondą Voyager-1

2024-04-11. Filip Mielczarek
Astronomowie z NASA w końcu odkryli źródło problemu natury komunikacyjnej, przez który słynna sonda Voyager-1 wysyła do nas dane będące cyfrowym bełkotem. Pojawiła się wielka szansa, że uda się przywrócić urządzenie do życia i pozyskiwać cenne dane na temat kompletnie nieznanej nam przestrzeni międzygwiezdnej.

W historii ludzkości tylko dwie sondy kosmiczne przekroczyły heliopauzę i skierowały się w przestrzeń międzygwiezdną, opuszczając umowne granice Układu Słonecznego. Są to zbudowane przez NASA urządzenia o nazwie Voyager-1 i Voyager-2. Niestety, pierwszy ze statków ponownie sprawia problemy i kolejny raz dotyczą one komunikacji z Ziemią.

Tym razem stan sondy spędza sen z powiek naukowców do tego stopnia, że jeszcze kilka miesięcy temu przygotowywano się do spisania jej na straty. Jednak właśnie pojawiło się światełko w tunelu. Jak tłumaczy jeden z inżynierów NASA Voyager: "We wrześniu ubiegłego roku, urządzenie nagle zaczęło przesyłać na Ziemię naprzemiennie tylko jedynki i zera. W rzeczywistości połączenie między statkiem kosmicznym a Ziemią było nadal nawiązane, ale głos Voyagera został zastąpiony monotonnym sygnałem wybierania numeru".

Naukowcy wiedzą, co się dzieje z sondą Voyager-1
Obsługa sondy nie jest prosta, ponieważ to bardzo stary układ elektroniczny z lat 70. ubiegłego wieku. Wystarczy wspomnieć, że pamięć komputerów pokładowych liczy zaledwie 69,63 kilobajtów, a działają one na kodzie pierwotnie napisanym w archaicznym języku komputerowym Fortran 5. "Przycisk, który naciskasz, aby otworzyć drzwi w nowym samochodzie, ma większą moc obliczeniową niż statki kosmiczne Voyager" — przyznała Suzanne Dodd, kierownik projektu Voyager.
Niestety, awaria sprawiła, że obecnie naukowcy z NASA nie otrzymują żadnych danych naukowych ani aktualizacji na temat stanu pojazdu kosmicznego. W ostatnich miesiącach próbowano znaleźć rozwiązanie tego problemu, ale poszukiwania spełzły na niczym. Teraz jednak pojawiła się nadzieja. Otóż astronomom udało się ustalić, że uszkodzeniu uległ procesor w jednym z komputerów pokładowych: "chip mógł zostać uderzony przez energetyczną cząstkę z kosmosu lub po prostu zużył się po 46 latach".
Pojawiła się szansa na naprawienie sondy Voyager-1
Z tą cenną wiedzą, naukowcy obecnie próbują znaleźć obejście, które umożliwi wysłanie informacji do sondy i zlecenie jej wykonywania działań w nieco inny sposób, niż wcześniej zaprogramowano. Nie będzie to proste zadanie, ale naukowcy uważają, że da się to uczynić. Potrzebują na to jeszcze kilku tygodni. Zespół musi również stawić czoła presji czasu. Sonda napędzana jest plutonem, a jego zapas zaczyna się kończyć.


 Za kilka lat sonda Voyager-1 nie będzie już miała dostępnego źródła energii do pracy i przepadnie na zawsze. Zanim to jednak nastąpi, możemy ją jeszcze przywrócić do życia i pozyskać niezwykle cenne dane na temat przestrzeni międzygwiezdnej, czyli miejsca, które ludzkość być może nie odwiedzi fizycznie jeszcze przez tysiące lat. Voyager 1 obecnie znajduje się ponad 162 jednostki astronomiczne od nas (jedna określa średnią odległość Ziemi od Słońca, czyli ok. 150 milionów kilometrów).

NASA znalazła przyczynę problemów z sondą Voyager-1 /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-znalazla-przyczyne-problemow-z-sonda-voyager-1,nId,7445358

NASA znalazła przyczynę problemów z sondą Voyager-1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Antarktyda skrywa skarby nie z tej ziemi. Przepadną przez nas

2024-04-11. Marcin Jabłoński
Pośród lodów Antarktydy znajdują się prawdziwe skarby, które pochodzą spoza naszej planety - meteoryty. Astronomowie z całego świata wyruszają na zimny kontynent w poszukiwaniu tych kapsuł wiedzy na temat kosmosu. Jednak większość z nich może przepaść na zawsze przez zmiany klimatyczne.

Antarktyda to mekka astronomów
Nasza planeta to jest bombardowana elementami z odległych skrajów kosmosu. Tym którym udaje się dolecieć do jej powierzchni, czyli meteorytom, naukowcy poświęcają największą uwagę. Podrzucone "pod nasz nos" meteoryty zawierają w sobie bowiem ogromne ilości danych o pozaziemskim świecie. Mogą stanowić kapsuły czasu, w których znajdują się informacje o początkach wszechświata. Dlatego astronomowie równie często, jak odległe skrawki kosmosu, przeczesują różne kontynenty Ziemi w poszukiwaniu meteorytów.
Ich największym skarbcem jest Antarktyda. Szacuje się, że ponad 60 proc. znalezionych meteorytów, pochodzi właśnie z lodowego kontynentu na południowej półkuli. Znajduje się je w obszarach tzw. niebieskiego lodu, które stanowią tylko 1 proc. powierzchni kontynentu. Są to miejsca, gdzie warstwy śniegu i lodu są usuwane z powierzchni w wyniku połączenia procesów przepływu lodu i lokalnych warunków meteorologicznych. Tam odsłaniają się meteoryty, które po uderzeniu osiadły w lodzie.
Niektóre znalezione tam meteoryty spędziły w lodzie nawet tysiące lat. Wiele z nich dalej pozostaje ukrytych. Według szacunków Antarktyda może skrywać nawet do 850000 meteorytów, które znajdują się pod nosem badaczy. Niemniej w przyszłości ten ukryty skarb może zostać pogrzebany na dobre, zanim astronomowie do niego dotrą. Wszystko przez zmiany klimatu.
Grupa naukowców z Brukseli, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii oszacowała dzięki algorytmom uczenia maszynowego, że rosnące temperatury zwiększą liczbę meteorytów, które nie będą mogły pozostać na powierzchni niebieskiego lodu wystarczająco długo, zanim uda się je znaleźć. Skutki będą katastrofalne dla badań astronomów.

Zmiany klimaty grzebią meteoryty
Gdy meteoryty Antarktydy znajdą się na powierzchni, przez swój ciemny kolor nagrzewają się przez promienie słoneczne. Wokół takiego meteorytu zaczyna topić się lód, co prowadzi do jego "zatopienia" i zapadania pod powierzchnię. Badania wskazują, że aby meteoryt zaczął zapadać się pod lodem potrzebna jest temperatura powierzchni na poziomie -9 stopni Celsjusza i -10 przy temperaturze powietrza. Gdy meteoryt zapadnie się wystarczająco głęboko z czasem jest chowany przez wiatr i przepływ lodu. Wtedy naukowcy nie mogą go znaleźć.
Badacze wskazują, że wraz z rosnącymi globalnymi temperaturami powietrza coraz ciężej utrzymać warunki pozwalające na pozostanie meteorytom na powierzchni. Według przewidywań z każdym wzrostem o 0,1 stopnia Celsjusza astronomowie mogą stracić od 5100 do 12200 meteorytów w skali roku. Dla porównania obecnie astronomowie znajdują na Antarktydzie ok. 1000 meteorytów rocznie. W stworzonym przez badaczy modelu przy uwzględnieniu obecnych zmian klimatu i rosnącej temperatury do 2050 roku 24% meteorytów na Antarktydzie "zatopi" się w lodzie i nie uda się ich odzyskać. I jest to scenariusz

niezależny od poziomu emisji gazów cieplarnianych, któremu nie da się zapobiec. Jeszcze gorsza sytuacja nastąpi, gdy założeniu najwyższej emisji. Według niego do 2100 roku Antarktyda pochłonie na zawsze aż 76% swoich wszystkich meteorytów.
Autorzy badania mówią wprost, że aby nie dopuścić do wielkiej utraty kosmicznego skarbu Antarktydy, potrzebne są działania hamujące zmiany klimatyczne. "Naukowcy doszli do wniosku, że w dłuższej perspektywie jedynym sposobem na zachowanie większości pozostałych nieodkrytych meteorytów z Antarktydy jest szybkie ograniczenie emisji gazów cieplarnianych" - podsumowuje fragment badań opublikowanych w czasopiśmie Nature.
Ze strony samych astronomów pozostaje kwestia uratowania jak największej liczby meteorytów wobec zmian klimatycznych, których już nie da się odwrócić. Mogą tego dokonać zarówno poprzez zwiększenie liczby wypraw na Antarktydę, jak i wykorzystania w nich nowych technologii.
Krajobraz Antarktydy /123RF/PICSEL

Meteoryt odkryty na Antarktydzie /Twitter / @SPACEdotcom /Twitter

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-antarktyda-skrywa-skarby-nie-z-tej-ziemi-przepadna-przez-nas,nId,7444835

 

Antarktyda skrywa skarby nie z tej ziemi. Przepadną przez nas.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do trzech razy sztuka. Rosja wystrzeliła rakietę Angara A5
2024-04-11. Wojciech Kaczanowski
Po dwóch awariach, które wymusiły przełożenie kolejnego lotu testowego rosyjskiej rakiety Angara A5, Roskosmos w końcu przeprowadził udaną próbę. Rodzina rakiet Angara to bowiem „flagowy” projekt kosmiczny Rosji - pierwszy w pełni opracowany i skonstruowany przez spadkobiercę Związku Radzieckiego.
W czwartek, 11 kwietnia br. o godzinie 11 czasu polskiego z nowo wybudowanej platformy startowej w kosmodromie Wostocznyj wystartował system nośny Angara A5, którego celem było wyniesienie na niską orbitę okołoziemską testowej makiety ładunku użytecznego. Czwarta próba w historii tego systemu nośnego następuje po nieudanym locie w grudniu 2021 r., w którym głównym winowajcą był najwyższy stopień transportowy Persei (określany również jako Block DM-03).
Początkowy etap startu mogliśmy obserwować dzięki kamerom naziemnym, które w kolejnej fazie zostały zastąpione animacją na żywo. W wyniku braku lub niedziałania aparatów pokładowych nie byliśmy w stanie zobaczyć momentu odłączenia boosterów (URM-1), separacji drugiego (również URM-1) i trzeciego stopnia (URM-2), lub wypuszczenia ładunku. Cała misja trwała około 13 minut.
Specyfikacja techniczna
Jak już zostało wspomniane wyżej, Angara A5 wykorzystuje segment URM-1, do którego doczepione są identyczne boostery, napędzane przez pojedyncze silniki RD-191. W trzecim stopniu (URM-2) znajduje się natomiast jednostka napędowa RD-0124A. Całość zasilana jest przez mieszankę kerozyny RP-1 i ciekłego tlenu.
Ciekawym aspektem jest kwestia ostatnich stopni, które wykorzystywane były w próbach rakiety Angara A5. W pierwszej i drugiej próbie lotu rosyjskiego systemu nośnego doczepione zostały segmenty Briz-M, które pierwotnie używane były w startach rakiet Proton-M. Toksyczna mieszanka paliwowa wymusiła zastąpienie zarówno Protona, jak i Briz-M nowymi rozwiązaniami.
W trzeciej próbie (2021 r.) wykorzystano stopień Persei. Segment miał zapewnić etapowe podnoszenie orbity przewożonego testowego ładunku, czego finalnie nie udało się wykonać. Ostatecznie Block DM-03 pozostawiony na zaniżonej orbicie wszedł w gęste partie ziemskiej atmosfery nad Pacyfikiem, aby spaść w rejonie otwartego oceanu, na wschód od wysp Polinezji Francuskiej. Persei wymagał zatem pewnych modyfikacji, w wyniku których powstał Orion wykorzystany w czwartej próbie. Zarówno Persei, jak i Orion zasilane są tą samą mieszanką, co pozostałe stopnie rakiety Angara A5.
Przełom w rosyjskim arsenale rakietowym?
Zdecydowanie nie! Angara A5 wystartowała po raz pierwsze w 2014 r., a zatem przez 10 lat odbyły się zaledwie cztery próby, gdzie finalnie wyniesiona została jedynie makieta testowa. Tego samego zdania jest sam szef rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos Jurij Borysow, który w jednym z wywiadów powiedział, że „dziś pracujemy (red. - Rosja) na starych rakietach nośnych, jest to rodzina rakiet Sojuz, Proton jest praktycznie nieczynny, ponieważ ze względów środowiskowych już nam nie odpowiada. „Angara” również nie jest nowością.”.
Kadr z transmisji na żywo.
Autor. Roskosmos TV via Youtube

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/do-trzech-razy-sztuka-rosja-wystrzelila-rakiete-angara-a5

Do trzech razy sztuka. Rosja wystrzeliła rakietę Angara A5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IAC 2024: sesje specjalne
2024-04-12. Krzysztof Kanawka
Wybór specjalnych sesji na tegoroczną konferencję IAC.
Międzynarodowa Federacja Astronautyczna (IAF) ogłosiła tematy sesji specjalnych na tegoroczną konferencję IAC.
International Astronautical Congress (IAC), czyli Międzynarodowy Kongres Astronautyczny, to największa konferencja branży kosmicznej. Co roku IAC odbywa się w innym mieście, zwykle na innym kontynencie. W 2022 roku IAC odbyło się w Paryżu – był to prawdopodobnie największy z dotychczasowych kongresów astronautycznych w historii.
W 2023 roku, w dniach 2-6 października, IAC odbyło się w Baku w Azerbejdżanie. Na tym wydarzeniu, choć mniejszym od Paryża, przyjechało kilka tysięcy specjalistów z całego świata. Polska była reprezentowana przez wiele podmiotów oraz agencję POLSA.
W 2024 roku IAC znów będzie w Europie. Tym razem ta konferencja odbędzie się w dniach 14-18 października w Mediolanie. Aktualnie (początek kwietnia 2024) trwa ocena przesłanych abstraktów. Można założyć, że wśród wybranych zaakceptowanych publikacji znajdzie się kilkadziesiąt z Polski.
Trzeciego kwietnia IAF poinformowała o wyborze 18 specjalnych sesji na konferencję IAC 2024. Te specjalne sesje mają na celu szersze spojrzenie na jedno z ważnych zagadnień dotyczących sektora kosmicznego. Na IAC 2024 wybrano następujące sesje (spośród aż 150 kandydatów):
•    #1 | Mauro Gaggero| Plant Cultivation in Space for Food Production and Resource Regeneration: Opportunities, Constraints, and Advances in Technology
•    #2 |Giuseppe Governale| Empowering Tomorrow’s Space Visionaries: Exploring Multidisciplinary Pathways to Space Exploration
•    #3 | Darren McKnight | Orbital Debris Remediation – Accelerating Active Debris Removal (ADR)
•    #4 | Valentina Sumini | AI-enabled Self-Reliant Design, Construction, and Operations of Adaptable Deep Space Habitats
•    #5 | Charles Norton | The Next Technology Breakthrough to Drive Transformational Space Science Discovery
•    #6 (do połączenia z drugą propozycją #6) | Thomas Wolf | In-Space Servicing Assembly & Manufacturing (ISAM) – Service Solutions for Safe, Secure and Sustainable Space
•    #6 (do połączenia z pierwszą propozycją #6) | Stéphanie Behar-Lafenetre | On-Orbit Servicing: shaping the Future Space Ecosystem?
•    #7 | Maria Antonia Brovelli | Sustainable Cities and Communities: which role for Cubesats?
•    #8 | Vera Pinto Gomes | Space Supporting a World of 8 Billion People
•    #9 | Guy Seguin | Responsible and Sustainable Advances in SAR Mission and Technology
•    #10 | Haroon B. Oqab | Future Solar Power Satellites: Space Sustainability for Clean and Secure Energy from Space for Earth
•    #11 | Cheryl Gramling | Excuse Me, Can You Direct Me to Shackleton Crater? Applying Novel Solutions to the Challenges of Lunar Position, Navigation, and Timing
•    #12 | Sona Guliyeva | Geoinformation Technologies for Sustainable Development (GIT4SD): Promoting Responsible Space Data Analysis in Emergency Response
•    #13 | Nicholas H. Crisp | Very Low Earth Orbits (VLEO) – Development and Engagement of the Growing Community of Interest towards Sustainable Lower Altitude Operations
•    #14 | Erasmo Carrera | Space It Up! Collaborative Innovation in Space Science & Technology
•    #15 | Julie Nekola Novakova | It’s Full of Stars: Storytelling for Space Outreach
•    #16 | Mahhad Nayyer | Interactive Workshop on Space Sustainability: Defining Space Sustainability, Together
•    #17 | Christian Walter | ESA Moonlight: Lunar Communication and Navigation Services for the Lunar Economy
•    #18 | Sirio Zolea | A Hard Working Sol on Mars: a Governance Role-Play
Gospodarzem IAC 2026 będzie Turcja.
(IAF)
https://kosmonauta.net/2024/04/iac-2024-sesje-specjalne/

 

IAC 2024 sesje specjalne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Superziemia Kua'kua jest jak ziemski Księżyc. Panuje tam wieczna noc

2024-04-12. Dawid Długosz
Kua'kua to superziemia, która jest około 1,3 razy większa od naszej planety. Astronomowie potwierdzili coś, co przypuszczano już wcześniej. Egzoplaneta jest silnie związana z własną gwiazdą. Podobnie jak Księżyc z Ziemią. Dlatego Kua'kua jest cały czas zwrócona jedną stroną do Batsũ̀, a na drugiej panuje wieczna noc.

Superziemie to egzoplanety, których w Drodze Mlecznej jest całkiem sporo. Jedną z nich jest obiekt o dźwięcznej nazwie Kua'kua (znana również jako LHS 3844b) w pobliżu gwiazdy Batsũ̀. Astronomowie przyjrzeli się dokładniej planecie i doszukali się czegoś, co podejrzewali już wcześniej.
Kua'kua jest trochę jak ziemski Księżyc
Księżyc jest mocno związany z Ziemią. Do tego stopnia, że Srebrny Glob jest zwrócony w stronę naszego świata cały czas tą samą stroną. W przypadku superziemi Kua'kua jest podobnie, co wykazały badania przeprowadzone przez astronomów. W zasadzie podejrzewano to już wcześniej, co potwierdził zespół, którym kierował Xintong Lyu z Uniwersytetu Pekińskiego w Chinach.

Kua'kua znajduje się bardzo blisko czerwonego karła i jest cały czas zwrócona jedną stroną w kierunku gwiazdy. Jeden "rok" trwa tam zaledwie 11,1 h. Oczywiście po stronie dziennej jest tam bardzo gorąco. Temperatury przekraczają 525 stopni Celsjusza. Dla porównania na piekielnej Wenus sięgają około 467 stopni Celsjusza. Natomiast po drugiej stronie planety panuje wieczna noc.
System znajduje się zaledwie około 48 lat świetlnych od nas. Gwiazda Batsũ̀ to czerwony karzeł, którego promień stanowi około 19 proc. promienia Słońca. W układzie znajduje się co najmniej jedna egzoplaneta, którą jest superziemia Kua'kua. Jest około 1,3 razy większa od Ziemi, a jej masę wyliczono na 2,25 razy w porównaniu do naszego świata. Planeta orbituje w odległości zaledwie 0,006 jednostki astronomicznej od gwiazdy. Jedna określa średnią odległość Ziemi od Słońca.
Superziemie powszechne w Drodze Mlecznej
Egzoplanety typu superziemia są dosyć powszechne w naszej galaktyce. Do tej pory w Drodze Mlecznej potwierdzono blisko 1700 takich obiektów, ale szacuje się, że są ich nawet dziesiątki miliardów!
W ramach ciekawostki warto dodać, że najbliższa superziemia znajduje się zaledwie 6 lat świetlnych od nas i orbituje w pobliżu czerwonego karła. To Gwiazda Barnarda b w gwiazdozbiorze Wężownika. Planeta jest 3,2 razy większa od Ziemi i jest bardzo zimna, gdyż otrzymuje bardzo mało energii. Zaledwie 2 proc. tego, co nasz świat ze Słońca.
***

Superziemia Kua'kua jest jak ziemski Księżyc. Panuje tam wieczna noc. /NASA, ESA, CSA, Dani Player (STScI) /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-superziemia-kua-kua-jest-jak-ziemski-ksiezyc-panuje-tam-wiec,nId,7442766

 

Superziemia Kua'kua jest jak ziemski Księżyc. Panuje tam wieczna noc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazdy neutronowe kluczem do zrozumienia nieuchwytnej ciemnej materii
2024-04-12.
Naukowcy mogą być o krok bliżej odkrycia jednej z największych tajemnic Wszechświata po tym, jak obliczyli, że gwiazdy neutronowe mogą być kluczem do zrozumienia ciemnej materii.
W artykule opublikowanym 4 kwietnia 2024 r. w czasopiśmie The Journal of Cosmology and Astroparticle Physics fizycy z ARC Centre of Excellence for Dark Matter Particle Physics pod kierownictwem Uniwersytetu w Melbourne wyliczyli, że energia uwalniana podczas zderzeń i anihilacji cząstek ciemnej materii wewnątrz zimnych, martwych gwiazd neutronowych może bardzo szybko podgrzać te gwiazdy.

Wcześniej sądzono, że ten transfer energii może trwać bardzo długo, w niektórych przypadkach dłużej niż wiek samego Wszechświata, co czyni to ogrzewanie nieistotnym.

Profesor Nicole Bell z Uniwersytetu w Melbourne powiedziała, że nowe obliczenia po raz pierwszy pokazują, że większość energii zostałaby zdeponowana w ciągu zaledwie kilku dni.

Poszukiwanie ciemnej materii to jedna z największych zagadek w nauce. Ciemna materia stanowi 85% materii w naszym Wszechświecie, ale nie możemy jej zobaczyć. Dzieje się tak dlatego, że ciemna materia nie wchodzi w interakcje ze światłem – nie pochłania go, nie odbija ani nie emituje. Oznacza to, że nasze teleskopy nie mogą jej bezpośrednio obserwować, mimo że wiemy o jej istnieniu. Zamiast tego, jej przyciąganie grawitacyjne do obiektów, które widzimy, mówi nam, że musi tam być.

Teoretyczne przewidywania ciemnej materii to jedno, ale jej eksperymentalna obserwacja to zupełnie inna sprawa. Eksperymenty na Ziemi są ograniczone wyzwaniami technicznymi związanymi z wykonaniem wystarczająco dużych detektorów. Jednak gwiazdy neutronowe działają jak ogromne naturalne detektory ciemnej materii, które zbierają ciemną materię przez astronomicznie długi czas, więc są dobrym miejscem, w którym możemy skoncentrować nasze wysiłki – powiedziała profesor Bell.

Gwiazdy neutronowe powstają, gdy supermasywnej gwieździe kończy się paliwo i zapada się. Mają masę podobną do masy naszego Słońca, ściśniętą w kule o średnicy zaledwie 20 km. Gdyby były gęstsze, stałyby się czarnymi dziurami.

Podczas gdy ciemna materia jest dominującym rodzajem materii we Wszechświecie, jest ona bardzo trudna do wykrycia, ponieważ jej interakcje ze zwykłą materią są bardzo słabe. W rzeczywistości tak słabe, że ciemna materia może przechodzić bezpośrednio przez Ziemię, a nawet przez Słońce.

Ale gwiazdy neutronowe są inne – są tak gęste, że prawdopodobieństwo interakcji cząstek ciemnej materii z gwiazdą jest znacznie większe. Jeżeli cząstki ciemnej materii zderzą się z neutronami w gwieździe, stracą energię i zostaną uwięzione. Z czasem doprowadziłoby to do akumulacji ciemnej materii w gwieździe – powiedziała prof. Bell.

Doktorant z Uniwersytetu w Melbourne, Michael Virgato, powiedział, że oczekuje się, że podgrzeje to stare, zimne gwiazdy neutronowe do poziomu, który może być w zasięgu przyszłych obserwacji, a nawet spowoduje zapadnięcie się gwiazd do czarnej dziury.

Jeżeli transfer energii nastąpi wystarczająco szybko, gwiazda neutronowa zostanie podgrzana. Aby tak się stało, ciemna materia musi przejść wiele zderzeń w gwieździe, przenosząc coraz więcej energii ciemnej materii, aż w końcu cała energia zostanie zdeponowana w gwieździe – powiedział Virgato.

Wcześniej nie było wiadomo, jak długo potrwa ten proces, ponieważ w miarę jak energia cząstek ciemnej materii staje się coraz mniejsza, prawdopodobieństwo ich ponownej interakcji jest coraz mniejsze. W rezultacie uważano, że przeniesienie całej energii zajmie bardzo dużo czasu – czasami dłużej niż wiek Wszechświata. Zamiast tego naukowcy obliczyli, że 99% energii jest przekazywana w ciągu zaledwie kilku dni.

To dobra wiadomość, ponieważ oznacza, że ciemna materia może ogrzać gwiazdy neutronowe do poziomu, który można potencjalnie wykryć. W rezultacie obserwacja zimnej gwiazdy neutronowej dostarczyłaby istotnych informacji na temat interakcji między ciemną i zwykłą materią, rzucając światło na naturę tej nieuchwytnej substancji.

Jeżeli mamy zrozumieć ciemną materię – która jest wszędzie – niezwykle ważne jest, abyśmy wykorzystali każdą dostępną nam technikę, aby dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest ukryta materia naszego Wszechświata – powiedział Virgato.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Centre Dark Matter
•    Urania
Wizja artystyczna gwiazdy neutronowej. Źródło: ARC
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/04/gwiazdy-neutronowe-kluczem-do.html

Gwiazdy neutronowe kluczem do zrozumienia nieuchwytnej ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polak potrafi. Satelita z Gliwic dostarczył pierwsze zdjęcia wykonane w kosmosie
2024-04-12.KS.
Wielki sukces gliwickiej firmy KP Labs. Stworzony przez nich, a wyniesiony przez rakietę SpaceX satelita Intuition-1 dostarczył właśnie wyjątkowe zdjęcia wykonane w komosie. Obrazy powierzchni Ziemi wykorzystując nowatorską metodę hiperspektralną.
Polskie projekty coraz częściej zaznaczają swoją obecność w tworzeniu kosmicznych technologii. Jednym z nich jest KP Labs – firma z Gliwic, która w listopadzie 2023 roku wystrzeliła na pokładzie Falcona 9 własnego satelitę.
Intuition-1 jest w stanie dostarczyć wyjątkowe obrazy naszej planety. Wyjątkowe, bo pozyskane metodą hiperspektralną i przetworzone już w kosmosie, na pokładzie satelity, a w dodatku za pomocą sztucznej inteligencji.
Według gliwickiej firmy, zastosowanie tej metody pozwoli na wielki postęp w dziedzinie obserwacji Ziemi.
Obrazowanie hiperspektralne to technika używana do rejestrowania światła w wielu pasmach. W przeciwieństwie do używającego trzech szerokich pasm obrazowania RGB, technika stosowana przez Polaków pozwala na podzielenie ich na mnóstwo wąskich pasm. Sensor Intuition-1 zawiera ich aż… 192.
Co to oznacza? Ten typ obrazowania pozwala na precyzyjną identyfikację i analizę różnych substancji, minerałów oraz typów roślin. To z kolei zapewni mnóstwo korzyści dla badań: środowiska, rolnictwa, czy oceanów.
źródło: TVP.INFO
Pierwsze zdjęcia objęły tereny m.in. Burkina Faso (fot. KP Labs)
TVP INFO
https://www.tvp.info/76949464/sukces-firmy-z-gliwic-polski-satelita-intuition-1-dostarczyl-zdjecia-z-kosmosu

Polak potrafi. Satelita z Gliwic dostarczył pierwsze zdjęcia wykonane w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europa zrobi własne zaćmienia Słońca. Będzie trwać godzinami
2024-04-12. Bogdan Stech
Europejska Agencja Kosmiczna postanowiła sama zrobić sobie całkowite zaćmienie Słońce. I to nie takie trwające cztery minuty, ale godziny. Agencja użyje do tego dwóch sond kosmicznych.
Proba-3 to misja wyjątkowa pod każdym względem i pierwsza taka w historii badania kosmosu. Europejska Agencja Kosmiczna ESA wystrzeli dwie sondy, które będą lecieć w formacji z precyzją niewyobrażalną na Ziemi.
Proba-3 składa się z dwóch niezależnych, stabilizowanych w trzech osiach statków kosmicznych: statku kosmicznego Coronagraph (CSC) i statku kosmicznego Occulter (OSC). Sondy będą lecieć blisko siebie po wysoce eliptycznej orbicie wokół Ziemi, z apogeum na wysokości 60 500 km.
Satelity utworzą razem koronograf słoneczny o długości 144 m, umożliwiający badanie korony Słońca bliżej krawędzi Słońca, niż kiedykolwiek wcześniej. Będzie to możliwe dzięki zastosowaniu szerokiej gamy  nowych technologii.
Ważące 300 kg Coronagraph i 250 kg Occulter mają wystartować we wrześniu 2024 r. na pokładzie indyjskiej rakiety PSLV-XL i wejść na wysoce eliptyczną orbitę o wymiarach 600 na 60 500 km. Europejska Agencja Kosmiczna podaje, że obie sondy przystąpią do badania lecąc w formacji w odległości 144 m.
Para satelitów będzie latać razem, utrzymując stałą konfigurację niczym "duża sztywna konstrukcja" w przestrzeni kosmicznej. Tandem będzie utrzymywać formację z dokładnością do kilku milimetrów i wykonywać pomiary przez sześć godzin bez przerwy. W efekcie para będzie tworzyć wirtualnego gigantycznego satelitę. Zostanie to osiągnięte autonomicznie, bez sterowania z Ziemi.
Nasze własne zaćmienie Słońca
Satelity ustawią się w precyzyjnej formacji, blokując światło słoneczne i tworząc sztuczne zaćmienie. To pozwoli naukowcom na obserwowanie korony słonecznej bez zakłócania przez oślepiające światło słoneczne.
Occulter zasłoni słońce dyskiem o średnicy 1,4 m, tak jakby statek kosmiczny był mini-Księżycem. Umożliwi to Coronagraphowi zbadanie wysoce zjonizowanej, niezwykle gorącej atmosfery naszej gwiazdy w świetle widzialnym, ultrafioletowym i spolaryzowanym przez wiele godzin.
Ten tajemniczy region jest ważny jako miejsce powstawania koronalnych wyrzutów masy - rozległych erupcji naładowanych cząstek wywołujących burze słoneczne, a także wpływa na prędkość wiatru słonecznego, który ma kluczowe znaczenie dla określenia pogody kosmicznej.
Kosmiczne latanie w formacji
Oprócz walorów naukowych eksperyment będzie doskonałym narzędziem do testowania precyzyjnego pozycjonowania statków kosmicznych. Dlatego też w trakcie lotu obie sondy będą zmieniać położenie, tworząc różne konfiguracje formacji.
Proba-3 będzie kosmicznym laboratorium sprawdzającym strategie, naprowadzanie, nawigację i kontrolę oraz inne algorytmy, takie jak względna nawigacja GPS, wypróbowane wcześniej w symulatorach naziemnych.
Jest to próba technologii przed przyszłymi, bardziej ambitnymi i złożonymi lotami w formacjach. Pozwoli to przygotować się na przyszłe misje wielosatelitarne latające jako jedna wirtualna struktura. Osiągnięcie precyzyjnego lotu w formacji otwiera zupełnie nową erę w nauce i zastosowaniach. Przyszłe misje można by organizować na znacznie większą skalę.
Misja Proba-3 to ekscytujący krok naprzód w badaniach kosmicznych. Sztuczne zaćmienia Słońca i testy precyzyjnych technologii orbitalnych otworzą nowe możliwości poznawania Wszechświata i zbliżą nas do zrozumienia tajemnic Słońca.
Satelity misji Proba-3.
https://spidersweb.pl/2024/04/europa-zrobi-wlasne-sztuczne-zacmienia-slonca.html

 

Europa zrobi własne zaćmienia Słońca. Będzie trwać godzinami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na 40. urodziny poleci w kosmos. Kim jest Polak, który ma szansę stanąć na Księżycu?
2024-04-12. Marek Szymaniak Rafał Pikuła
Loty w kosmos to nie tylko eksploracja, ale przede wszystkim rozwój technologii. Doskonale widać to po tym, jak dziś wyglądają kariery astronautów. Dawniej byli to przede wszystkim piloci wojskowi, a dziś to w dużej mierze naukowcy, inżynierowie – mówi w rozmowie z Magazynem Spider’s Web+ Sławosz Uznański, czyli drugi Polak, który poleci w kosmos. A może i pierwszy, który stanie na Księżycu.
Po 45 latach nieobecności Polak znów poleci w kosmos. Sławosz Uznański to 40-letni inżynier i doktor elektroniki oraz pracownik CERN (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych). W kosmos poleci na ISS (International Space Station), czyli Międzynarodową Stację Kosmiczną w ramach misji ESA (European Space Agency) już w sierpniu 2024 roku.
Droga do tego etapu dla Polaka była długa i wyboista. W listopadzie 2022 roku Sławosz Uznański, pokonując ponad 22 tysiące innych kandydatów, trafił na listę rezerwową Europejskiej Agencji Kosmicznej, która wybrała astronautów do korpusu podstawowego. Procedura rekrutacyjna obejmowała testy sprawnościowe, na inteligencję, z wiedzy o kosmosie i technologii używanej podczas lotów. Oczywiście uczestnicy przeszli również szereg testów medycznych i psychologicznych. Sito selekcji było więc niezwykle gęste. A jednak udało się i w czerwcu 2023 roku ogłoszono, że to Polak poleci w kosmos.
O tym, jak wyglądają przygotowania do lotu i skąd w ogóle u Uznańskiego pojawiła się myśl, że może zostać astronautą, rozmawiamy w Magazynie Spider's Web+.
Dziś 12 kwietnia. To dla Ciebie wyjątkowa data. Twoje urodziny, ale i rocznica lotu Jurija Gagarina w kosmos. Bycie astronautą było Ci pisane?
Nie wiem! (śmiech), ale faktycznie ta część eksploracji kosmosu towarzyszyła mi od dzieciństwa. W dniu moich urodzin w telewizji zawsze wspominano lot Gagarina, a ja jako mały chłopiec marzyłem, żeby zostać astronautą. Zresztą mama składała mi życzenia, mówiąc "szczęśliwego dnia kosmonauty".
I jak widać na Twoim przykładzie, marzenia mogą się spełniać. Jesteś na ostatniej prostej, aby polecieć w kosmos.
Ta droga zaczęła się lata temu. W 2008 roku, czyli już 16 lat temu, zacząłem świadomie myśleć o takiej ścieżce kariery, obserwując poprzednią selekcję Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wybrałem wtedy temat mojego doktoratu dotyczący budowania sprzętu kosmicznego, podczas którego pracowałem we francuskim przemyśle przy projektowaniu technologii półprzewodnikowych układów scalonych dla przemysłu kosmicznego.
Dla wielu mężczyzn 40. urodziny to przełomowy moment. Niektórzy odczuwają kryzys wieku średniego; kupują kabriolety, motocykle, a Ty polecisz w kosmos…
Swój pierwszy motocykl kupiłem, gdy miałem nieco ponad dwadzieścia lat, więc ten etap już za mną (śmiech).
Ale tak, zawsze lubiłem eksplorować. Dużo podróżowałem, chodzę po górach, także wysokich. Kosmos to kolejny poziom odkrywania, który chciałbym przekroczyć. Zobaczymy, czy się uda.
Czy wiek może być przeszkodą? Współcześnie 40 lat to chyba nie tak dużo, szczególnie gdy się dba się o zdrową dietę, regularnie ćwiczy.
W poprzedniej selekcji koledzy faktycznie byli trochę młodsi, ale nie sądzę, aby wiek był tutaj przeszkodą. Ta granica się przesuwa. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w tym roku w kosmos poleci również Don Pettit, astronauta NASA, który ma 69 lat. Decydujące jest tutaj jego niesamowicie bogate doświadczenie, bo w przeszłości odbywał podobne misje. A kiedy będzie wracał z tej misji, będzie już po siedemdziesiątce. Zatem jestem spokojny, szczególnie że jestem dobrze przygotowany od strony fizycznej. Nie odczuwam w żaden specjalny sposób, że przekraczam czterdziestkę. Uprawiam dużo sportu, wspinam się po górach…
Don Pettit pokazuje, że kariera astronauty może być długa. Czyli przed Tobą jeszcze 30 lat do emerytury.
Zobaczymy, ale mam nadzieję, że się nie mylisz. Mam nadzieję też, że moja kariera rozwinie się tak jak u Dona Pettita. Dziś mogę o tym marzyć.
Mama życzyła Ci zostania kosmonautą, ale Twoi rodzice są z zupełnie innej planety. Są historykami sztuki, prowadzą dom aukcyjny. Jak wpłynęło na Ciebie wychowanie w domu pełnym sztuki?
Rodzice poznali się na studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Prowadzili galerię sztuki i domy aukcyjne i faktycznie sztuka zawsze była obecna w moim życiu. Natomiast ja byłem matematyczno-techniczną czarną owcą. Już w szkole podstawowej wiedziałem, że będę studiował na politechnice. Rzeczy techniczne mnie kręciły od najmłodszych lat. Pamiętam, że w dzieciństwie pewnego razu rozmontowaliśmy z bratem starą szafę i zbudowaliśmy z niej rampę do skakania na deskorolce. To wymagało niezłego wyczucia i wiedzy technicznej.
Czyli czarna owca nie polubiła sztuki?
Polubiła! Doceniam sztukę, lubię współczesnych malarzy. Szczególnie te obrazy, które są uniwersalne, czyli trafiają do nas wszystkich niezależnie od języka, kultury, pochodzenia. Przemawiają bezpośrednio do emocji i są narzędziem do opowiadania historii.
To których twórców obrazy masz w domu?
Nie mam obrazów w domu. Nie kolekcjonuję sztuki. Ale moja mama zainteresowała mnie nowymi formami wyrazu w sztuce. Połączenie z technologią może dawać niezwykłe efekty, o czym sam przekonałem się w zeszłym roku. W ramach Lubelskiego Festiwalu Nauki zrobiliśmy ciekawy projekt filmowo-wizualny. Efekt, czyli animację wyświetlono na fasadzie Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Wyglądało to niesamowicie, a ja świetnie się przy tym bawiłem.
Pytam o sztukę, bo kiedyś w kanale "Tropiciel" na YouTubie powiedziałeś ciekawe zdanie, że „matematyka i sztuka łączą się jak rzeki”. Co to znaczy?
Na pewnym poziomie matematyka i fizyka wchodzą w obszar filozofii. Zadają najważniejsze pytania dotyczące ludzkości: skąd my, ludzie się wzięliśmy, skąd wziął się wszechświat i jak się formował, dlaczego tak, a nie inaczej? Te pytania pchają od wieków naukę do przodu, motywują naukowców do szukania odpowiedzi.  
Wrócę jeszcze do Twojego taty. W jednym z wywiadów mówił, że jest z Ciebie bardzo dumny, ale też przyznał, że Twoja kosmiczna misja go przeraża. I wcale mnie to nie dziwi. Wprawdzie kosmos znam tylko z filmów, ale tam poza eksploracją astronautów były też pozostawione na Ziemi rodziny, bliscy, którzy zawsze odczuwali strach, obawę, czy ich bliscy wrócą. Nie da się ukryć, że taki lot to także ryzyko i niebezpieczna sprawa.
Lot w kosmos jest ryzykowny i z tym ryzykiem trzeba się pogodzić. Z drugiej strony, wszystko, co robimy w życiu, jest ryzykowne. Chodzenie po górach też i wydaje mi się, że nawet dużo bardziej niebezpieczne. Mamy dane i statystyki pokazujące, jakie ryzyko wiąże się z lotami w kosmos.
Zgadza się. W kosmosie było około 600 ludzi i 18 z nich zginęło.
Wiadomo, że w przeszłości zdarzały się wypadki. Każdy z nich jest szczegółowo analizowany, co potem pozwala opracować procedury minimalizujące ryzyko kolejnych. Dziś jesteśmy o wiele bezpieczniejsi, niż było to dawniej, także dlatego, że technologia jest o wiele bardziej rozwinięta niż w czasach pierwszych misji kosmicznych.  
Zresztą moja specjalizacja to niezawodność systemów elektronicznych i sterowania. Jestem w stanie policzyć, jak duże jest to ryzyko i czy jestem na nie gotowy.
I jesteś?
Tak, i tak staram się opowiadać o tym swojej rodzinie, bliskim.
Wspomniałeś, że wyprawy w góry, wspinaczka są dużo bardziej ryzykowne, a sam taką uprawiasz. Kiedy alpiniści giną w górach, pojawiają się pytania: po co tam idą, dlaczego egoistycznie wybierają góry, a nie bliskich, co chcą sobie udowodnić, komu i czemu służy to, że jako kolejna osoba weszli na Mount Everest. Czy z kosmosem jest tak samo?  
Jest dość podobnie. My, jako ludzie, staramy się zdobywać "nowe szczyty", odkrywać nowe miejsca, zrozumieć, jak działa świat, doświadczyć czegoś nowego i podzielić się tym z innymi. Zainspirować społeczeństwo. Pokazać, kto jest najlepszy, najszybszy, kto jest w stanie poradzić sobie w trudnych warunkach. Ta rywalizacja przyciąga ludzi do sportu, który zresztą poprzez ciężką pracę kształtuje charakter.
Ale współczesny kosmos ma też warstwę naukową, której często brakuje dziś wspinaczce górskiej. Ta sprowadza się coraz częściej “tylko” do chęci ustanowienia nowego rekordu lub udowodnienia samemu sobie, że weszliśmy na jakiś szczyt.
Tak, zdecydowanie. Loty w kosmos to nie tylko eksploracja, nie tylko odkrycie nowego miejsca, ale przede wszystkim rozwój technologii. Doskonale widać to po tym, jak dziś wyglądają kariery astronautów. Dawniej byli to przede wszystkim piloci wojskowi, a dziś to w dużej mierze naukowcy, inżynierowie. W kosmosie budujemy olbrzymią infrastrukturę, od której jesteśmy zależni na Ziemi. Na co dzień nie dostrzegamy tego, że możemy np. komunikować się przez telefon komórkowy, mieć w nim nawigację GPS dzięki satelitom i wcześniejszym wyprawom w kosmos. Te osiągnięcia wpływają dziś na życie każdego z nas.   
A która z tych perspektyw do Ciebie bardziej przemawia? Ta naukowa ciekawość czy chęć osobistej eksploracji i przejścia do historii?
Zawsze byłem ciekawy świata, dlatego wybrałem karierę naukową. Chcę też być częścią czegoś większego. Chcę wykonać badania naukowe, które zmienią życie setek ludzi na Ziemi. Dostarczyć danych i odkrywać nowe rzeczy, aby dołożyć cegiełkę do naukowego i technicznego postępu ludzkości.
Zanim dojdzie do lotu, jest masa przygotowań, w tym szkolenie. Ale zacznę od kombinezonu astronauty. Przymierzyłeś go już?
Nie, nie jest jeszcze uszyty. Ale miałem okazję zobaczyć, jak będzie wyglądał, kiedy odwiedziłem siedzibę SpaceX w Hawthorne w Kalifornii. Zdjęto tam ze mnie wszelkie wymiary; długość palców, szerokość dłoni, obwód głowy. Zmierzono całe ciało. Szycie kombinezonu może potrwać kilka miesięcy.
Trochę jak u panny młodej przed ślubem. Pomiary do sukni ślubnej zdjęte i nie można ani przytyć, ani schudnąć.
Trochę tak (śmiech). Ale ja na szczęście nigdy nie miałem problemów z wagą.
Szczęściarz! A jak wygląda szkolenie? Zwykli śmiertelnicy znają je tylko z filmów, a tam widzimy najbardziej widowiskowe elementy: wirówkę, loty paraboliczne, pływanie w kombinezonie w basenie. Ile to ma wspólnego z rzeczywistością?
Faktycznie na filmach często pokazane są wirówki, loty paraboliczne i spacery kosmiczne w basenie. Jest tak, bo budzi to emocje i jest atrakcyjne wizualnie. Tymczasem rzeczywistość jest mniej ekscytująca. Większość czasu to siedzenie na wykładach. Nauka dziedzin, które nie są moimi specjalizacjami, czyli biologia, fizjologia, medycyna. To nie wyglądałoby na ekranie zbyt interesująco.
Nie zaskoczę cię, ale nie mogę doczekać się części praktycznej, czyli lotów parabolicznych, wirówek i tak dalej.
Szkolenia teoretyczne to też uczenie się różnych scenariuszy na wypadek awarii. W czasie misji sporo złego może się zdarzyć. Od wycieku ze stacji kosmicznej i utraty ciśnienia, przez dostanie się do kabiny amoniaku, który wykorzystywany jest w systemie chłodzenia, aż po pożar, bo może dojść do zwarcia. Jak się w tych sytuacjach zachować?
Oczywiście zdarzają się awarie i astronauci są szkoleni na wypadek wszystkich scenariuszy. Wymieniłeś te najbardziej krytyczne. Jesteśmy uczeni, jak sobie poradzić, ugasić ogień. Mamy też procedury na wypadek utraty atmosfery, bo wiadomo, że bez tlenu człowiek nie może przeżyć zbyt długo. To, jak mamy się zachować, musi być wyuczone, wręcz automatyczne. W przypadku niebezpiecznej sytuacji na ISS po pierwsze musimy ostrzec resztę załogi, zebrać się w bezpiecznym miejscu, gdzie życie nie jest zagrożone. A następnie wdrożyć procedurę i postępować zgodnie z tym, co w niej zaplanowano.
Twój pobyt na orbicie jest dokładnie zaplanowany, doba jest podzielona na 5-minutowe odcinki. Każda minuta na orbicie to duży koszt, który musi się zwrócić w postaci technologii i badań naukowych. Jednak musisz też odpoczywać. Co chcesz robić w czasie wolnym?
Czasu wolnego nie ma za dużo, bo faktycznie jest bardzo cenny. Poza tym musimy nie tylko spróbować się wyspać, ale też ćwiczyć. Treningi są obowiązkowe, bo trzeba zadbać o sprawność fizyczną, aby bez kłopotu wrócić na Ziemię. A jeśli będę miał chwilę i będzie taka możliwość, to na pewno chciałbym popatrzeć na Ziemię przez okno Cupola. To musi być niezapomniany widok.
Jak mówiliśmy, każda minuta Twojego pobytu w kosmosie to spory koszt. Jak, będąc tam, sprawisz, że koszty się zwrócą? Wytłumaczmy to naszym czytelnikom, którzy na misję składają się, płacąc podatki.   
Europejska Agencja Kosmiczna publikuje takie informacje. Programy eksploracyjne zwracają się mniej więcej w stosunku 3-4 do jednego. To znaczy, że każde zainwestowane euro generuje około 3 euro na Ziemi w postaci późniejszych odkryć naukowych, badań, rozwiązań technologicznych, które wykorzystuje też biznes. A jeśli chodzi o programy i misje nawigacyjne, to stosunek jest jeszcze większy - około 7-8 do jednego.
Widząc takie zwroty, inwestycje w sektor kosmiczny powinny być dla naszego kraju priorytetem. Myślisz, że to, że wybrano Cię do tak ważnej misji, sprawi, że coś się w tej kwestii zmieni?
Dla mnie bardzo ważna jest nie tylko perspektywa bezpośredniego zwrotu finansowego, ale inspiracji młodego pokolenia do nauki. To oczywiście inwestycja długoterminowa, ale zwroty z edukacji są wielokrotnie większe. Kraje, które inwestują w dobre nauczanie, naukę, technologie, później budując na tym przemysł, tworzą produkty o wysokiej wartości dodanej, przyciągają międzynarodowy kapitał. Jestem przekonany, że inwestując dziś w takie dziedziny, jak eksploracja kosmosu, sztuczna inteligencja czy transformacja cyfrowa, możemy w przyszłości zyskać ogromny potencjał ekonomiczny. Właściwie to nie stać nas na to, abyśmy nie byli częścią tych technologicznych zmian, które dzieją się na naszych oczach.
A widzisz szansę obecnie, abyśmy do tego pociągu czy rakiety wskoczyli?
Rakieta już leci bardzo szybko i stoimy przed wyborem, czy się z nią zabierzemy, czy też nie. Myślę, że powinniśmy zrobić wszystko, aby obiema nogami na nią wskoczyć. Szczególnie że mamy w Polsce ogromny potencjał, mnóstwo talentów, które dziś jeszcze nie są w pełni wykorzystane. Trzeba tworzyć warunki, aby młodzi ludzie, którzy mają duże ambicje budowania światowej technologii, nauki, chcieli to robić u nas. Jesteśmy krajem, który dokonał ogromnego postępu w ostatnich dekadach i mamy szansę wskoczyć na pozycję europejskiego lidera w niektórych dziedzinach technologicznych.
Kilka tygodni temu, 22 lutego, lądownik Odyseusz stanął na Księżycu. Udało się to pierwszy raz od misji Apollo 17, czyli ponad 50 lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Coraz większe znaczenie mają inwestycje i firmy prywatne. NASA nie zaprojektowała ani nie zbudowała Odyseusza, lecz wynajęła miejsce na pokładzie. Odyseusz wyznacza nową erę w eksploracji kosmosu i Księżyca?
To konsekwencja zmiany sprzed dekady. W 2014 roku NASA uwolniła niską orbitę okołoziemską do zastosowań komercyjnych i dziś możemy zobaczyć, jak wiele się zmieniło. Mamy ogromne komercyjne konstelacje satelitarne jak Starlink czy inicjatywy prywatnych stacji kosmicznych.
To chyba dobrze w kontekście tego, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna się starzeje, a koszty nie tylko jej budowy, ale i utrzymania oraz doskonalenia są ogromne. Przekroczyły już łącznie 100 miliardów dolarów.
Dlatego zmienia się koncept stacji kosmicznej, którą dotąd utrzymywały agencje kosmiczne. W przyszłości będą to raczej prywatne jednostki, do których agencje będą miały dostęp, za który będą płacić.  
W erze firm prywatnych priorytetowe mogą stać się inne cele, np. prowadzenie działalności wydobywczej na Księżycu, eksploracji złóż złota, a nawet wożenia tam turystów, aby… zrobili sobie selfie. Jak na to patrzysz?
Jeżeli ktoś będzie w stanie zapłacić za to, aby polecieć na Księżyc, by tam zrobić sobie selfie, to w przyszłości pewnie będzie miał taką możliwość. Niemniej prywatne firmy już dziś umożliwiają dalszą eksplorację kosmosu. A ich inicjatywy być może sprawią, że nasza cywilizacja stanie się multiplanetarna. Myślę, że nie ma od tego odwrotu, a rynek kosmiczny z roku na rok rośnie. Prognozy  pokazują, że inicjatyw kosmicznych będzie przybywać.
Czyli wydobycie złóż na Księżycu to już nie science fiction?
Na Księżycu mamy np. duże złoża helu-3, który mógłby gwarantować nam długoterminową niezależność energetyczną. To byłaby zielona energia, co dla naszej cywilizacji w kontekście walki ze zmianami klimatu i ograniczaniem spalania paliw kopalnych mogłoby mieć ogromne znaczenie. A to tylko jedna z potencjalnych dziedzin eksploracji. Niemniej czy do tego dojdzie, dziś trudno powiedzieć. To raczej odległa perspektywa.
Kluczowa jest tu też geopolityka. Kosmiczne ambicje ma też Rosja, a przede wszystkim Chiny. Uczysz się już chińskiego?
Nie, na dziś nie uczę się, choć to pewnie byłaby ciekawa przygoda. Ale faktycznie Chińska Agencja Kosmiczna bardzo mocno się rozwija. Mają ambitne plany eksploracyjne, a to na pewno po stronie amerykańskiej jest jednym z motorów napędowych.
Zmusza Amerykanów do działania?
To jest rywalizacja, ale rywalizacja technologiczna zawsze była dla ludzkości siłą napędową, bo pozwala na rozwój w wielu różnych kierunkach. Zresztą Polska współpracuje z Chińską Agencją Kosmiczną np. przy projekcie Polar-2, więc nauki chińskiego wcale nie wykluczam.
Wróćmy na koniec do astronauty Sławosza Uznańskiego. Jak widać, misji kosmicznych w przyszłych latach nie zabraknie. Ma przecież powstać międzynarodowa stacja kosmiczną o nazwie Gateway. To będzie Twój kolejny cel? A może masz inne wymarzone misje?
Gateway będzie nową stacją kosmiczną na orbicie okołoksiężycowej i wszyscy astronauci z Europy na pewno o niej myślą. Gateway w większości będzie stacją autonomiczną, niezamieszkałą na stałe, jak to jest na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, od 20 lat ciągle jest ktoś obecny. Jednak na kilka czy kilkanaście tygodni w roku będą tam wysyłani astronauci z możliwością transferu na powierzchnię Księżyca.
Czyli Sławosz Uznański, drugi Polak w kosmosie i pierwszy na Księżycu?
Czas pokaże, ale takie prawdopodobieństwo istnieje.
Zdjęcie okładkowe: Science Now Studio
Sławosz Uznański fot. Europejska Agencja Kosmiczna (European Space Agency)
Fasada Centrum Spotkania Kultur w Lublinie fot. Science Now
Tak wyglądają ćwiczenia. Na zdjęciu francuski astronauta Thomas Pesquet fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna
Sławosz Uznański poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna
Fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna
https://spidersweb.pl/plus/2024/04/slawosz-uznanski-polak-leci-w-kosmos

Na 40. urodziny poleci w kosmos. Kim jest Polak, który ma szansę stanąć na Księżycu.jpg

Na 40. urodziny poleci w kosmos. Kim jest Polak, który ma szansę stanąć na Księżycu2.jpg

Na 40. urodziny poleci w kosmos. Kim jest Polak, który ma szansę stanąć na Księżycu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronauci z Japonii polecą na Księżyc. Historyczne porozumienie
2024-04-12. Mateusz Mitkow
NASA oraz Japonia zawarły porozumienie, którego celem jest rozszerzenie współpracy w zakresie eksploracji Księżyca. Na podstawie umowy Kraj Kwitnącej Wiśni opracuje dla amerykańskiej agencji kosmicznej pojazd ciśnieniowy, który będą mogli przemieszczać się astronauci po Srebrnym Globie. Porozumienie gwarantuje także udział japońskich naukowców w dwóch misjach programu Artemis.
9 kwietnia br. administrator NASA Bill Nelson oraz japoński minister edukacji, kultury, sportu, nauki i technologii Masahito Moriyama podpisali historyczne porozumienie w sprawie wspierania zrównoważonej eksploracji Księżyca przez astronautów nadchodzących misji, które będą wykonywane w ramach programu Artemis.
W ramach umowy Japonia zobowiązała się do opracowania pojazdu księżycowego z kabiną ciśnieniową, który umożliwi astronautom przemieszczanie się po powierzchni naturalnego satelity Ziemi na dalekie odległości. Najważniejszym elementem dokumentu jest zapis, gwarantujący udział japońskich astronautów w dwóch misjach na Księżyc.
Co więcej, prezydent USA Joe Biden i premier Japonii Fumio Kishida ogłosili, że ”celem obu krajów jest, aby obywatel Japonii był pierwszym nieamerykańskim astronautą, który wyląduje na Księżycu podczas przyszłej misji Artemis”. Oficjalne podpisanie dokumentu w tej sprawie odbyło się w siedzibie NASA w Waszyngtonie. Oprócz Nelsona i Moriyamy w podpisaniu umowy uczestniczył także prezes Japońskiej Agencji Kosmicznej (JAXA) Hiroshi Yamakawa.
W komunikacie NASA czytamy, że księżycowy pojazd od Japonii zagwarantuje nowe możliwości eksploracyjne Srebrnego Globu. Przemieszczanie się na odległe obszary to tylko jeden z elementów, które przyczynią się do lepszego zbadania Księżyca przez człowieka. Oprócz tego będzie on wyposażony w kabinę ciśnieniową, dzięki czemu będzie mógł pełnić funkcję mobilnego siedliska i laboratorium, w którym astronauci będą mogli mieszkać i pracować przez dłuższy czas.
Zagłębiając się w szczegóły zapowiedzianej technologii, należy zwrócić uwagę, że pojazd będzie mógł pomieścić dwóch astronautów przez maksymalnie 30 dni podczas przemierzania obszaru w pobliżu księżycowego bieguna południowego. Obecnie NASA planuje wykorzystanie opisywanego środka transportu w ramach misji Artemis VII, a także kolejnych przez około 10 lat. „To symbol nowej ery partnerstwa Japonii i Stanów Zjednoczonych w zakresie eksploracji Księżyca” - podkreślił premier Japonii.
NASA przypomina, że porozumienie podlega umowie ramowej między rządem Japonii a rządem Stanów Zjednoczonych, dotyczącej współpracy w badaniu przestrzeni kosmicznej i jej wykorzystaniu, w tym Księżyca i innych ciał niebieskich, w celach pokojowych, która została podpisana 13 stycznia 2023 r. Wydarzenie było częścią wizyty premiera Japonii Fumio Kishidy w USA, w ramach której oba kraje zobowiązały się również do pogłębienia współpracy wojskowej.
Obecnie NASA planuje załogowy lot na Srebrny Glob w 2026 r., co tym samym zapoczątkuje budowanie stałej bazy. W 2025 r. ma natomiast odbyć się jeszcze misja Artemis II, która jest pierwszym lotem załogowym w programie Artemis. Nie zakłada on jednak lądowania, lecz w ramach przetestowania załogowej kapsuły kosmicznej Orion dojdzie jedynie do okrążenia Księżyca na wysokości 8900 km nad jego powierzchnią. Udział w tej 10-dniowej podróży weźmie czwórka astronautów.
Źródło: NASA/Space24.pl
Autor. NASA
SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/astronauci-z-japonii-poleca-na-ksiezyc-historyczne-porozumienie

Astronauci z Japonii polecą na Księżyc. Historyczne porozumienie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX zrealizowało misję dla Sił Kosmicznych USA
2024-04-12. Mateusz Mitkow
11 kwietnia br. firma SpaceX zrealizowała kolejną misję dla amerykańskich sił kosmicznych. Tym razem w ramach lotu o oznaczeniu USSF-62 na orbitę został wyniesiony zaawansowany satelita, który jest pierwszą z dwóch planowanych jednostek obserwacyjnych nowej generacji.
Start misji USSF-62 odbył się 11 kwietnia br. o godz. 16:15 czasu polskiego. Wybranym do tego lotu był system nośny Falcon 9, który wyruszył w kierunku przestrzeni kosmicznej z bazy sił kosmicznych Stanów Zjednoczonych Vandenberg, znajdującej się w Kalifornii. Wyniesienie przebiegło bezproblemowo, a pierwszy stopień rakiety bezpiecznie powrócił na Ziemię, lądując w wyznaczonej strefie lądowania (Landing Zone 4). Chwilę później zespół zaangażowany w misję potwierdził umieszczenie satelity na orbicie.
Opisywana misja o charakterze bezpieczeństwa narodowego, miała na celu umieszczenie w przestrzeni okołoziemskiej pierwszej z dwóch planowanych jednostek obserwacyjnych dla Departamentu Obrony USA. Satelita WSF-M 1 (Weather System Follow-on - Microwave) został wyprodukowany przez Ball Aerospace, czyli firmę niedawno przejętą przez BAE Systems. Jego zadaniem jest gromadzenie danych z wykonywanej obserwacji atmosfery i powierzchni oceanu, która odbywać się będzie za pomocą promieniowania mikrofalowego.
Pozyskiwane w ten sposób dane pogodowe dotyczą m.in. pomiarów prędkości i kierunku wiatru przy powierzchni oceanu, siły cyklonów tropikalnych, grubości warstw lodu czy wilgotności gleby. Jak opisała firma BAE Systems, satelita posiada również czujnik do badania pogody kosmicznej. To wszystko ma zapewnić „krytyczne i przydatne informacje pogodowe na potrzeby operacji wojskowych we wszystkich obszarach działań wojennych”.
Druga jednostka, czyli WSF-M 2 (Weather System Follow-on - Microwave) trafi na orbitę do 2028 r. Oba satelity będą działać na niskiej orbicie polarnej. „Wystrzelenie satelity WSF-M stanowi znaczący krok naprzód w naszej misji zwiększania możliwości kosmicznych naszego kraju” – podkreślił pułkownik Mark Shoemaker , dowódca Space Launch Delta 30. Dodał on także, że niezbędne dane pogodowe przyczynią się zwiększenia bezpieczeństwa nnie tylko USA, ale również krajów sojuszniczych.
Warto zauważyć, że misja USSF-62 to już 37. start orbitalny, wykonany przez SpaceX w obecnym roku oraz drugi dla Sił Kosmicznych USA. W tym roku firma SpaceX planuje wykonać ponad 140 lotów. Priorytetem jest jednak pobicie rekordu z zeszłego roku, kiedy to udało się wykonać 96 pomyślnych lotów. Na ten moment wygląda, że spółka Elona Muska jest na dobrej drodze, aby tego dokonać.
Źródło: USSF, Space24.pl
Autor. SpaceX
SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/spacex-zrealizowalo-misje-dla-sil-kosmicznych-usa

SpaceX zrealizowało misję dla Sił Kosmicznych USA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrocław/ Studenci Politechniki Wrocławskiej będą testować kosmiczne "macki"
2024-04-12.
Studenci Politechniki Wrocławskiej będą analizować, jak w warunkach mikrograwitacji sprawdzają się silikonowe +macki+, czyli silikonowe rurki do chwytania i przemieszczania przedmiotów. Swoje badania przeprowadzą podczas lotów parabolicznych w ośrodku Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Jak poinformowała w piątek wrocławska uczelnia, jej studenci przeprowadzą testy w ramach programu ESA Academy Experiments - jako pierwszy zespół z Polski.
PWr przekazała w komunikacie, że udział w ESA Academy Experiments to dla osób zainteresowanych branżą kosmiczną ogromna szansa, by zdobyć doświadczenie w realizacji ambitnego projektu badawczego, ale także pracować ze specjalistami z Europejskiej Agencji Kosmicznej, jej ośrodków badawczych i współpracujących z nią firm.
W tegorocznej edycji ESA wybrała siedem zespołów, które będą mogły przeprowadzić swoje eksperymenty, korzystając z infrastruktury agencji. Do programu zakwalifikowały się zespoły z Francji, Belgii, Włoch, Wielkiej Brytanii, międzynarodowe: austriacko-słoweńsko-niemiecki i islandzko-brytyjski oraz studenci z Koła Naukowego PWr in Space ze swoim doświadczeniem M.A.C.K.I. Project.
Pod skrótem M.A.C.K.I. kryje się projekt o nazwie Microgravity Actuated Capturing Kinetic Instrument, czyli kinetyczny instrument przechwytujący uruchamiany mikrograwitacją. Studenci z koła naukowego PWr in Space będą mogli przeprowadzać eksperymenty na swoim prototypie, korzystając z infrastruktury ESA.
"Będziemy analizować, jak w warunkach mikrograwitacji sprawdzają się silikonowe +macki+, czyli silikonowe rurki, które pod wpływem wprowadzanego do nich powietrza pod odpowiednim ciśnieniem, zaplątują się i są w stanie złapać konkretny przedmiot i podnieść go czy przesunąć" – powiedział cytowany w komunikacie uczelni Michał Kos z M.A.C.K.I. Project.
Projekt ma szansę znaleźć zastosowanie np. na stacjach kosmicznych. Stąd potrzeba wykonania testów w odpowiednich warunkach. Eksperymenty będą przeprowadzane na pokładzie samolotu wykonującego loty paraboliczne, dzięki czemu będzie można doświadczyć stanu nieważkości.
"Swoje badania przeprowadzimy podczas trzech lotów. W trakcie każdego samolot wykonuje 31 paraboli, z których jedna to 22 sekundy mikrograwitacji. To ogromna pula czasu na analizy w warunkach zbliżonych do kosmicznych" - przekazał Michał Kos.
Loty zaplanowano na początek listopada w ośrodku Novespace w okolicy Bordeaux (Francja). Trwają prace nad budową prototypu, który zostanie wykorzystany do badań. Zadaniem chwytaka podczas testów będzie złapanie i pociągnięcie przygotowanego obiektu.
"Do końca wakacji musimy zaprojektować i zbudować wszystkie systemy – eksperyment i platformę testową, a wszystko oczywiście musi być zgodne z bardzo szczegółowymi standardami ESA dotyczącymi przygotowania eksperymentów kosmicznych oraz wymogami firmy Novespace. We wrześniu odwiedzi nas przedstawiciel spółki, który we Wrocławiu, przyjrzy się naszym rozwiązaniom i może jeszcze zasugerować ewentualne zmiany" - powiedziała cytowana w komunikacie Wiktoria Mrowiec z M.A.C.K.I. Project.
W tegorocznej edycji programu wezmą udział zespoły z Belgii, Francji, Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch, a także dwa zespoły międzynarodowe.(PAP)
Nauka w Polsce, Michał Torz
mt/ agt/
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101546%2Cwroclaw-studenci-politechniki-wroclawskiej-beda-testowac-kosmiczne-macki

Wrocław Studenci Politechniki Wrocławskiej będą testować kosmiczne macki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie spore i potencjalnie niebezpieczne asteroidy przelecą blisko Ziemi
2024-04-13. Opracowanie:
Cezary Faber
Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi poinformowało, że w poniedziałek w pobliżu Ziemi przelecą dwie całkiem spore planetoidy (asteroidy). Astronomowie zapewniają jednak, że miną one naszą planetę w bezpiecznej odległości.
Pierwsza z planetoid nosi oznaczenie 517681 (2015 DE198), a druga 439437 (2013 NK4). Oba przeloty nastąpią w odstępie jednej godziny; w pierwszym przypadku o godzinie 15:08, a w drugim - o godz. 15:50 (obie godziny według czasu polskiego).
Rozmiary pierwszej z planetoid szacowane są na od 440 do 990 metrów, a druga ma średnicę od 460 metrów do być może nawet 1 kilometra. Tej wielkości ciała to zdecydowanie rzadsze przypadki niż występujące prawie codziennie przeloty obiektów o rozmiarach, kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu metrów.
Tego samego dnia, 15 kwietnia, naszą planetę miną jeszcze trzy inne planetoidy, ale dużo mniejsze - o wielkościach kilku i kilkudziesięciu metrów.
Nie grozi nam zderzenie z asteroidami
Jak wyliczyli astronomowie, obie większe planetoidy miną Ziemię w bezpiecznej odległości i nie grozi nam zderzenie. Asteroida 517681 (2015 DE198) minie nas, będąc w odległości 18 razy większej niż Księżyc (0,05 au), z prędkością 14 km względem naszej planety. Z kolei 439437 (2013 NK4) przeleci trochę ponad 8 razy dalej niż Księżyc (0,02 au), a szacowana prędkość wyniesie około 16,5 km/s.
O istnieniu pierwszego z obiektów astronomowie wiedzą od 2015 roku, został odkryty w ramach amerykańskiego programu obserwacyjnego Pan-STARRS. Drugi odkryto w 2013 roku dzięki projektowi Siding Spring Survey realizowanemu w obserwatorium Siding Spring w Australii.
Oba ciała należą do kategorii planetoid zwanych potencjalnie niebezpiecznymi (ang. potentially hazardous asteroids, w skrócie PHA). Do tej grupy trafiają te ciała, które zbliżają się do Ziemi na 0,05 jednostki astronomicznej (19,5 odległości do Księżyca) lub mniej i mają takie rozmiary, że w razie zderzenia wywołałyby katastrofę o skali regionalnej (średnice większe niż 140 metrów).
Informacje o przewidywanych bliskich przelotach planetoid są publicznie dostępne w internecie. Można je śledzić m.in. na stronie internetowej Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (ang. Center for Near Earth Object Studies, w skrócie CNEOS).
Źródło: PAP
Zdjęcie ilustracyjne /Shutterstock
https://www.rmf24.pl/nauka/news-dwie-spore-i-potencjalnie-niebezpieczne-asteroidy-przeleca-b,nId,7449130#crp_state=1

Dwie spore i potencjalnie niebezpieczne asteroidy przelecą blisko Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie asteroidy mkną w kierunku Ziemi. Jedna z nich ma średnicę kilometra
2024-04-13.BM.
W poniedziałek 15 kwietnia w pobliżu Ziemi przelecą dwie całkiem spore asteroidy – wynika z danych udostępnionych przez Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (CNEOS). Oba obiekty – wyjaśniają astronomowie – ominą naszą planetę w bezpiecznej odległości.
Pierwsza z planetoid nosi oznaczenie 517681 (2015 DE198), a druga 439437 (2013 NK4). Oba przeloty nastąpią w odstępie jednej godziny. W pierwszym przypadku o godzinie 15.08, a w drugim o godz. 15.50 polskiego czasu.
Większa niż Burdż Chalifa
Rozmiary pierwszej z planetoid szacowane są na od 440 do 990 metrów, a druga ma średnicę od 460 metrów do być może nawet 1 kilometra. Tej wielkości ciała to zdecydowanie rzadsze przypadki niż występujące prawie codziennie przeloty obiektów o rozmiarach, kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu metrów.
Tego samego dnia, 15 kwietnia, naszą planetę miną jeszcze trzy inne planetoidy, ale dużo mniejsze – o wielkościach kilku i kilkudziesięciu metrów.
Jak wyliczyli astronomowie, obie większe planetoidy miną Ziemię w bezpiecznej odległości i nie grozi nam zderzenie. Asteroida 517681 (2015 DE198) minie nas, będąc w odległości 18 razy większej niż Księżyc (0,05 au), z prędkością 14 km względem naszej planety. Z kolei 439437 (2013 NK4) przeleci trochę ponad 8 razy dalej niż Księżyc (0,02 au), a szacowana prędkość wyniesie około 16,5 km/s.
O istnieniu pierwszego z obiektów astronomowie wiedzą od 2015 roku, został odkryty w ramach amerykańskiego programu obserwacyjnego Pan-STARRS. Drugi odkryto w 2013 roku dzięki projektowi Siding Spring Survey realizowanemu w obserwatorium Siding Spring w Australii.

Klasyfikacja: potencjalnie niebezpieczne

Oba ciała należą do kategorii planetoid zwanych potencjalnie niebezpiecznymi (ang. potentially hazardous asteroids, w skrócie PHA). Do tej grupy trafiają te ciała, które zbliżają się do Ziemi na 0,05 jednostki astronomicznej (19,5 odległości do Księżyca) lub mniej i mają takie rozmiary, że w razie zderzenia wywołałyby katastrofę o skali regionalnej (średnice większe niż 140 metrów).
Informacje o przewidywanych bliskich przelotach planetoid są publicznie dostępne w internecie. Można je śledzić m.in. na stronie internetowej Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (ang. Center for Near Earth Object Studies, w skrócie CNEOS).
Obie planetoidy sklasyfikowano jako „potencjalnie niebezpieczne” (fot. Nicolas Economou/NurPhoto via Getty Images)
Trajektoria lotu asteroidy 2015 DE198
TVP INFO
https://www.tvp.info/76967686/dwie-duze-asteroidy-przeleca-obok-ziemi-w-poniedzialek-15-kwietnia-astronomowie-uspokajaja

Dwie asteroidy mkną w kierunku Ziemi. Jedna z nich ma średnicę kilometra.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwny obiekt wytworzył fale grawitacyjne. Pojawił się tajemniczy trop

2024-04-13. Wiktor Piech
W poprzednim roku wykryto fale grawitacyjne, które wędrowały przez Wszechświat. Ich powstanie było skutkiem oddziaływania dwóch masywnych obiektów. Jednym z nich była gwiazda neutronowa, jednakże określenie drugiego obiektu wciąż umykało naukowcom. Nowe wyniki badań wskazują, że jest on jeszcze dziwniejszy, niż się początkowo wydawało.

Fale grawitacyjne to swoiste odkształcenie w czasoprzestrzeni przemieszczające się z prędkością światła - są to w zasadzie rozchodzące się drgania pola grawitacyjnego. Ich istnienie zostało potwierdzone w 2015 roku. Dwa lata później odkrywcy otrzymali Nagrodę Nobla z dziedziny fizyki "za decydujący wkład w stworzenie detektora LIGO i obserwację fal grawitacyjnych".
Źródłami fal grawitacyjnych mogą być układy podwójne obiektów o gigantycznych masach, które poruszają się wokół siebie z ogromnymi prędkościami, może to być m.in. układ dwóch czarnych dziur. Ponadto fale tego typu mogą powstać w przypadku zderzenia się obiektów o niezwykle dużych masach.


Obiekt istnieje tam, gdzie nie powinien?
Jak już wcześniej wspomniano, naukowcy w swoich nowych badaniach określili źródło powstania fali grawitacyjnej z 2023 roku - było to wzajemne oddziaływanie dwóch kosmicznych obiektów. Jednym była gwiazda neutronowa, z kolei określenie charakteru drugiego obiektu spowodowało wiele komplikacji.
Ciało to pod względem swojej masy znajdowało się w tzw. dolnej luce masowej - jest to brak obiektów w zakresie mas od około 2,3 do 5 mas Słońca, czyli między najbardziej masywnymi gwiazdami neutronowymi a najmniej masywnymi czarnymi dziurami.
Gwiazdy neutronowe są tym, co pozostało po śmierci gwiazdy. Gwiazdy o masie wyjściowej od 8 do 30 mas Słońca u kresu swego życia wyrzucają w przestrzeń kosmiczną materię zewnętrzną, zaś pozostałe jądro zapada się w ultragęsty obiekt o średnicy zaledwie 20 km. Gwiazdy neutronowe mają masę do 2,3 masy Słońca.
Natomiast czarne dziury powstają wskutek zapadania się gwiazd o znacznie większej masie wyjściowej. Powstaje wówczas obszar w czasoprzestrzeni o ekstremalnie silnej grawitacji i masie. Masy czarnych dziur wynoszą od 5 do kilkunastu mas Słońca, chociaż istnieją takie obiekty, których masa przekracza miliony mas Słońc. Zastanawiający jest w zasadzie brak obiektów, których masa wynosi od 2,3 do 5 mas Słońca.
Kosmiczny dziwak wykryty za pomocą fal grawitacyjnych
Badacze z zespołu LIGO, Virgo i KAGRA donoszą, że po raz pierwszy zaobserwowali falę grawitacyjną powstałą wskutek oddziaływania gwiazdy neutronowej i obiektu z luki masowej. Wydarzenie to zostało nazwane GW230529.

Chociaż poprzednie dowody na istnienie obiektów z luki masowej opisywano zarówno w falach grawitacyjnych, jak i elektromagnetycznych, ten układ jest szczególnie ekscytujący, ponieważ jest to pierwsza detekcja za pomocą fali grawitacyjnej obiektu z luki masowej w połączeniu z gwiazdą neutronową - mówi astrofizyk Sylvia Biscoveanu z Northwestern University w USA.
Dodała również: - Obserwacja tego układu ma ważne implikacje zarówno dla teorii ewolucji układu podwójnego, jak i elektromagnetycznych odpowiedników łączenia się obiektów zwartych.
Odnaleziona gwiazda neutronowa miała masę od 1,2 do 2 mas Słońca. Z kolei tajemniczy obiekt miał masę od 2,5 do 4,5 masy Słońca. Badacze sugerują, że może być to maleńka czarna dziura, chociaż jak sami stwierdzają, obecnie nie ma sposobu, aby się tego dowiedzieć.
- Zanim zaczęliśmy obserwować Wszechświat za pomocą fal grawitacyjnych, o właściwościach zwartych obiektów, takich jak czarne dziury i gwiazdy neutronowe, można było pośrednio wywnioskować z obserwacji elektromagnetycznych układów w naszej Drodze Mlecznej - mówi astrofizyk Michael Zevin z Adler Planetarium w USA.

Stwierdza także: - Idea luki pomiędzy masami gwiazdy neutronowej i czarnej dziury, koncepcja istniejąca już od ćwierć wieku, zrodziła się na podstawie obserwacji elektromagnetycznych. GW230529 jest ekscytującym odkryciem, ponieważ wskazuje na to, że "przerwa masowa" jest mniej pusta, niż wcześniej sądzili astronomowie. Ma to konsekwencje dla eksplozji supernowych, w wyniku których powstają zwarte obiekty, a także dla potencjalnego światła, które pojawia się, gdy czarna dziura rozrywa gwiazdę neutronową.
Wyniki badań zostały opublikowane na stronie internetowej projektu LIGO.
***

Po raz pierwszy wykryto tak dziwny obiekt. W tle zaburzenia fal grawitacyjnych /marhandamp /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-dziwny-obiekt-wytworzyl-fale-grawitacyjne-pojawil-sie-tajemn,nId,7447171

Dziwny obiekt wytworzył fale grawitacyjne. Pojawił się tajemniczy trop.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robot-pies uczy się chodzić po terenie przypominającym powierzchnię Marsa
2024-04-13. Źródło: BBC, Reuters

Naukowcy uczą czworonożnego robota-psa poruszania się po górzystym terenie. Ćwiczenia odbywają się na terenie Mount Hood w amerykańskim stanie Oregon. Teren ten ma symulować ekstremalne warunki panujące na Księżycu i Marsie.
Robot-pies o nazwie Spirit powstał w ramach projektu LASSIE (Legged Autonomous Surface Science in Analog Environments), który tworzą specjaliści z NASA, Texas A&M University, Georgia Institute of Technology, Oregon State University, Temple University i University of Pennsylvania.
Uczą robota-psa poruszania się po górzystym terenie
Na terenie stratowulkanu Mount Hood w stanie Oregon naukowcy uczą czworonożnego robota poruszania się po trudnym i zmiennym podłożu.
Kiedy my chodzimy po nierównych powierzchniach, to po pewnym czasie możemy wyczuć, czy podłoże pod naszymi stopami się osunie czy nie. Czworonożny robot robi dokładnie to samo - powiedziała doktor Cristina Wilson z Oregon State University.
Nogi robota zostały przystosowane do chodzenia po kilku różnych terenach, zwłaszcza takich, które do tej pory pozostawały poza zasięgiem robotów na kółkach. Twórcy projektu LASSIE uważają, że Spirit będzie mógł przemieszczać się z powodzeniem nawet po małych i trudnodostępnych jaskiniach.
Robot-pies ma bardzo zaawansowany system przesyłania danych. Każdy krok, każde dotknięcie łapy analizuje powierzchnię, po której porusza się robot. Te dane są na tyle ważne, że będą analizowane przez naukowców - mówiła Wilson.

Autorka/Autor:anw
Źródło: BBC, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/robot-pies-uczy-sie-chodzic-po-terenie-przypominajacym-powierzchnie-marsa-st7868476

Robot-pies uczy się chodzić po terenie przypominającym powierzchnię Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy nadmuchać jak materac. Innowacyjna stacja kosmiczna Max Space

2024-04-13. Daniel Górecki
Startup Max Space ogłosił ambitne plany opracowania nadmuchiwanych modułów przypominających balony, które można przekształcić w stacje kosmiczne "wielkości stadionu". Czy tak będzie wyglądać przyszłe ISS?

Czy to możliwe, że nadmuchiwana architektura zrewolucjonizuje kolonizację kosmosu? Tak przekonuje startup Max Space, wskazując na fakt, że rozszerzalny materiał można łatwo schować we wnętrzu statku kosmicznego, bezpiecznie zapakować tak, aby zajmował mniej miejsca, jest niedrogi oraz prosty w rozmieszczeniu, zarówno na powierzchni Księżyca, jak i na orbicie. Aby udowodnić swoje racje, firma ogłosiła ambitne plany opracowania nadmuchiwanych modułów przypominających balony, które można przekształcić w stacje kosmiczne "wielkości stadionu".
Celem Max Space jest stworzenie w ten sposób "możliwych do rozbudowywania siedlisk kosmicznych dla ludzi i magazynów, które będą wysokiej jakości, dużej objętości i znacznie tańsze w utrzymaniu i wynoszeniu w przestrzeń kosmiczną". Max Space chce uruchomić pierwszy taki moduł już w 2026 r., pokazując, że stacja kosmiczna może zostać rozmieszczona podczas jednego lotu, co jest ogromną oszczędnością pieniędzy i nie wymaga takich nakładów pracy jak dotychczas stosowane rozwiązania.
Zastępstwo dla ISS poszukiwane
Na przykład do wybudowania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej potrzeba było wielu lat i ponad 40 lotów kosmicznych, więc całkowity koszt tej inwestycji przekroczył 100 miliardów dolarów. I agencje kosmiczne już od dłuższego czasu myślą nad jej zastępstwem, bo ISS ma wyjść z użycia jeszcze pod koniec dekady. Oznacza to, że wyścig nowych technologii nabiera tempa i jeśli szacunki Max Space mówiące o objętości ISS w cenie 200 mln dolarów (i to już z lotem) okażą się możliwe do wykonania, firma może wyjść na prowadzenie.
A jak to w ogóle ma działać? Nadmuchiwane elementy zmieniać mają się na orbicie w "sztywne struktury o wysokiej wytrzymałości", co wynika z zastosowania tzw. architektury izotensoidalnej. Metoda ta pozwala, aby część włókien konstrukcyjnych pozostała nieskrępowana, co oznacza, że nie jest ograniczona ani utwierdzona przez otaczające elementy. Ta swoboda umożliwia włóknom przyjęcie idealnej geometrii lub kształtu, który maksymalizuje ich zdolność do przenoszenia obciążeń.

Balony bezpieczniejsze niż metal
Ponadto firma przekonuje, że stosuje nowatorskie podejście, dzięki któremu elementy rozszerzalne są bezpieczniejsze i mocniejsze w użyciu przez ludzi niż typowe moduły sztywne. Mowa o "wielowarstwowym systemie opartym na włóknach ekranowania balistycznego o znacznie większej odporności niż aluminium i tytan".
Rozwiązanie to ma być tak bezpieczne i wytrzymałe, że Max Space widzi je nie tylko w formie orbitującej stacji kosmicznej, ale i habitatów na Księżycu i ostatecznie również Marsie. Firma ma nadzieję, że do roku 2030 będzie produkować skalowalne siedliska w przestrzeniach o powierzchni od 20 m3 do 1000 m3, ale wiele zależeć będzie od sukcesu modułu testowego.

Warto też wspomnieć, że Max Space nie jest jedyną firmą opracowującą nadmuchiwaną stację kosmiczną, bo podobny pomysł ma Sierra Space. Ta planuje do 2030 roku działającą trzypiętrową nadmuchiwaną stację kosmiczną znaną jako Duże Zintegrowane Elastyczne Środowisko (LIFE - Large Integrated Flexible Environment). Prototyp przeszedł niedawno pełnowymiarowy test ciśnienia rozrywającego, tzn. celowo doprowadzono do jego eksplozji, aby sprawdzić środki bezpieczeństwa.

Czy tak będzie wyglądać nowa ISS? Max Space twierdzi, że tak /Max Space /materiały prasowe

Członkowie startupu Max Space przy prototypie swojego dmuchanego rozwiązania /Max Space /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/technologia/news-wystarczy-nadmuchac-jak-materac-innowacyjna-stacja-kosmiczna,nId,7443253

Wystarczy nadmuchać jak materac. Innowacyjna stacja kosmiczna Max Space.jpg

Wystarczy nadmuchać jak materac. Innowacyjna stacja kosmiczna Max Space2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowe ambicje Turcji. Dołączy do Chin i Rosji?
2024-04-13. Wojciech Kaczanowski
Turcja złożyła wniosek o dołączenie do chińsko-rosyjskiej inicjatywy Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS), która ma stanowić konkurencję dla amerykańskiego programu Artemis. Turcja może być pierwszym, tak wyraźnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, zaangażowanym w tego typu projekt.
W międzynarodowym wyścigu o Księżyc świat zaczyna dzielić się na dwa obozy. Z jednej strony mamy do czynienia z amerykańskim programem Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Srebrnym Globie i utworzenie tam stałej placówki naukowej. Drugą opcją są Chiny i Rosja wraz z planowaną Międzynarodową Stacją Badań Księżycowych (ILRS). To właśnie o dołączenie do tej ostatniej wniosek złożyła Turcja, o czym donoszą media państwowe i chińskie.
Czym jest Międzynarodowa Stacja Badań Księżycowych?
Według informacji podanych na stronie China National Space Administration, celem projektu jest ustanowienie stałej bazy na naturalnym satelicie Ziemie we współpracy z Rosją, która zapewni elementy, tj. rakieta nośna Sojuz-2 lub misje eksploracyjne z serii Łuna. Ponadto rozważane są misje we współpracy z innymi partnerami.
Chińsko-rosyjskie porozumienie w zakresie projektu Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych zostało podpisane w 2021 r. i to właśnie od tego momentu rozpoczęła się faza rozpoznawcza, która uwzględnia wykorzystanie wniosków naukowych z misji, tj. Chang’e 4 lub przeprowadzenie kolejnych - Chang’e 6 oraz 7.
Zadaniem Rosji jest natomiast realizacji misji Łuna 25-27. Faza rozpoznawcza powinna zakończyć się w 2025 r., ale już teraz pojawiają się opóźnienia wynikające z nieudanej misji Łuna 25 w sierpniu 2023 r. lub szacowanych datach startu kolejnych z nich.
Faza konstrukcyjna, według ówczesnych założeń, powinna rozpocząć się w 2030 r. Oprócz kolejnych misji naukowych, planowane jest dostarczenie dużej ilości cargo na powierzchnię Księżyca, a następnie budowa obiektów, w ramach pięciu misji z serii ILRS, w tym centrum dowodzenia, stacje badawcze lub instalacje energetyczne. Całość powinna powstać do 2035 r., a w dalszej kolejności nastąpi rozwój istniejącej placówki.
Turcja w globalnej rywalizacji o Księżyc
Według zagranicznych serwisów internetowych, informację o złożeniu wniosku przez Turcję potwierdził Anatolij Petrukowicz, dyrektor Instytutu Badań Kosmicznych Rosyjskiej Akademii Nauk. Sektor kosmiczny Ankary nie jest obecnie na poziomie Stanów Zjednoczonych, Chin, Rosji lub Europy. W ostatnich miesiącach widoczne są jednak niemałe postępy. Doskonałym przykładem jest misja Ax-3 na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), w załogę której wszedł Turek Alper Gezeravcı.
W jednym z wywiadów na Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym w 2023 r. prezes agencji kosmicznej Turcji powiedział o programie księżycowym, w ramach którego do 2026 r. na Srebrny Glob powinna trafić krajowa technologia do przeprowadzania badań naukowych.
Podczas Kongresu, strona turecka odbyła również spotkanie z reprezentacją Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, a rozmowa została określona jako „owocna”. „Jak wiemy, ILRS jest jednym z największych projektów Chin, a także projektem międzynarodowy. Dlatego jesteśmy zaproszeni do przyłączenia się do tego projektu, oceniamy go.” - powiedział w wywiadzie w 2023 r. prezes tureckiej agencji kosmicznej.

Kadr z animacji prezentującej zamysł wspólnej budowy chińsko-rosyjskiej bazy księzycowej. Ilustracja: CNSA [cnsa.gov.cn]

Autor. South African National Space Agency (SANSA)/CNSA
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/ksiezycowe-ambicje-turcji-dolaczy-do-chin-i-rosji

Księżycowe ambicje Turcji. Dołączy do Chin i Rosji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fale grawitacyjne skrywały coś niesamowitego. To obiekt, którego szukano od dawna
2024-04-14. Aleksander Kowal
Już samo wykrycie fal grawitacyjnych stanowiło okazję do świętowania, ale na przestrzeni lat fizycy zaczęli wykorzystywać je na coraz więcej sposobów. W ostatnich miesiącach takie badania doprowadziły do wykrycia praktycznie niespotykanego obiektu.
Do powstawania fal grawitacyjnych mogą przyczyniać się potężne kolizje zachodzące we wszechświecie. Biorą w nich udział na przykład gwiazdy neutronowe, ale sygnał odebrany w maju ubiegłego roku nie powstał wyłącznie z udziałem takiej gwiazdy. Drugim uczestnikiem okazał się obiekt, który zdaniem astronomów zalicza się do grona rzadko spotykanych ciał o masach pomiędzy najcięższymi gwiazdami neutronowymi a najmniejszymi czarnymi dziurami.
Sprawa wzbudziła szczególne zainteresowanie badaczy ze względu na to, że badany przez nich układ był źródłem pierwszej w historii detekcji za pomocą fali grawitacyjnej dotyczącej takiego obiektu w parze z gwiazdą neutronową. Wnioski wyciągnięte w tej sprawie będą więc rzutowały na to, jak naukowcy rozumieją ewolucję układów podwójnych i zachodzących w przestrzeni kosmicznej fuzji.
Gwiazdy neutronowe i czarne dziury mają ze sobą sporo wspólnego, lecz różni je masa pierwotnych obiektów, z których powstały. W myśl obecnie uznawanych teorii gwiazdy neutronowe powstają z gwiazd o masach wynoszących od 8 do 30 mas Słońca. Po zrzuceniu wierzchnich warstw i zapadnięciu jądra takiego obiektu będzie on miał masę wynoszącą maksymalnie 2,3 Słońc oraz średnicę wynoszącą nie więcej niż 20 kilometrów.
Obiekt, o którego istnieniu świadczą fale grawitacyjne odebrane w maju ubiegłego roku, zalicza się do kategorii, która od lat zastanawia astronomów
W przypadku czarnych dziur potrzeba już znacznie masywniejszych ciał. Naprawdę interesująco robi się, gdy weźmiemy pod uwagę obiekty o relatywnie niskich masach: od 2,3 do 5 mas Słońca. Jest ich zaskakująco mało, a jeśli już zostaną wykryte, to naukowcy mają problem z określeniem, czy chodzi o gwiazdę neutronową czy może czarną dziurę. Ta pierwsza, jak na swój rodzaj, byłaby bardzo duża, natomiast druga – wyjątkowo mała.
Detekcja wprowadzająca dodatkową porcję zamieszania w całej sprawie dotyczyła obiekty nazwanego GW230529. Odebrane fale grawitacyjne sugerowały, że jeden z obiektów biorących udział w kolizji miał masę od 1,2 do 2 mas Słońca. Mógł więc być gwiazdą neutronową, podczas gdy drugi – mający szacowaną masę od 2,5 do 4,5 masy Słońca – wykraczał poza uznawane granice.
Członkowie zespołu badawczego skłaniają się ku wyjaśnieniu, jakoby chodziło o czarną dziurę o zaskakująco niskiej masie. Dalsze badania, które wykorzystają detektory fal grawitacyjnych LIGO, Virgo oraz KAGRA, powinny dostarczyć jeszcze więcej informacji. Być może dzięki temu uda się wyjaśnić, jakie są faktyczne limity mas obiektów występujących we wszechświecie, takich jak czarne dziury i gwiazdy neutronowe.
https://www.chip.pl/2024/04/darpa-defiant-marynarka-wojenna-usa

 

Fale grawitacyjne skrywały coś niesamowitego. To obiekt, którego szukano od dawna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten wspaniały obiekt to skutek potężnego kosmicznego zderzenia
2024-04-14. Radek Kosarzycki
To zdjęcie tylko z pozoru przedstawia zwykłą mgławicę. Astronomowie, którzy postanowili przyjrzeć się parze gwiazd znajdującej się w jej centrum, mocno się zdziwili, gdy okazało się, że jedna z gwiazd jest wyraźnie młodsza od drugiej i na dodatek jest gwiazdą silnie magnetyczną. Nowe dane z Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) sugerują, że w tym nietypowym układzie początkowo znajdowały się trzy gwiazdy. Tak się jednak złożyło, że na pewnym etapie ewolucji tego układu podwójnego doszło do zderzenia dwóch gwiazd. W taki właśnie sposób powstał ten bardzo nietypowy układ podwójny.
Opisany w najnowszym artykule naukowym w periodyku Science układ gwiazd to oddalony od nas o około 3800 lat świetlnych układ HD 148937. Jak już wyżej wspomniałem, mamy tutaj do czynienia z dwiema gwiazdami otoczonymi przez rozległą mgławicę gazu i pyłu. Obiekt ten przyciągał uwagę naukowców od dawna, bowiem praktycznie nie zdarza się, że dwie masywne gwiazdy otoczone są tak rozległą mgławicą, a więc historia tego układu musiała być interesująca.
Z układami podwójnymi jest tak, że zazwyczaj składają się one z dwóch gwiazd, które powstały w tym samym czasie i z tego samego obłoku materii. Fakt, że tutaj mamy do czynienia z dwoma gwiazdami, z których jedna wydaje się znacznie młodsza od drugiej, sprawiał, że zrozumienie ich historii nie było takie proste. Oszacowana przez naukowców różnica wieku wynosi aż 1,5 miliona lat. Powstało zatem pytanie, czy gwiazdy te powstały w różnych miejscach, czy też jedna z nich została w jakiś sposób odmłodzona.
Co ciekawsze, mgławica otaczająca obie gwiazdy (NGC 6164) ma zaledwie 7500 lat i bogata jest w ogromne ilości azotu, węgla i tlenu. Problem w tym, że w takim układzie pierwiastki te powinny wciąż znajdować się głęboko we wnętrzu obu gwiazd, a nie w ich otoczeniu. Ten fakt jednak wskazał naukowcom kierunek. Skoro pierwiastki te wydostały się na zewnątrz, to musiało tu dojść do jakiegoś poważnego kataklizmu.
W celu rozwiązania zagadki naukowcy postanowili przeanalizować dane zbierane niemal przez dekadę za pomocą instrumentów zarejestrowanych na interferometrze VLTI na pustyni Atakama. Użyto także archiwalnych danych z instrumentu FEROS z Obserwatorium La Silla.
Naukowcy zakładają, że w układzie pierwotnie znajdowały się trzy gwiazdy. Dwie z nich znajdujące się wewnątrz układu musiały się ze sobą zderzyć i stworzyć nową gwiazdę magnetyczną, wyrzucając przy tym część materii, z której czasem uformowała się mgławica. W ten sposób powstał układ podwójny złożony z gwiazdy magnetycznej i gwiazdy, która pierwotnie była bardziej oddalona od dwóch pozostałych.
Scenariusz ten wyjaśnia także, dlaczego jedna z gwiazd układu jest magnetyczna, a druga nie.
Co ważne, układ ten może stanowić wskazówkę do wyjaśnienia zagadki pola magnetycznego masywnych gwiazd we wszechświecie. O ile pola magnetyczne powszechnie występują w otoczeniu małych gwiazd, takich jak np. Słońce, to już gwiazdy masywne nie powinny być w stanie podtrzymać tak silnych pól magnetycznych w ten sam sposób. Być może właśnie są to gwiazdy powstałe z dwóch różnych gwiazd. HD 148937 wskazuje, że takie gwiazdy istnieją.
Ekstremalnie Wielki Teleskop (ELT), należący do ESO i budowany obecnie na chilijskiej pustyni Atakama, umożliwi badaczom dokładniejsze ustalenie, co zaszło w systemie, a być może nawet pokaże więcej niespodzianek.

Artist's animation: the violent history of stellar pair HD 148937
https://www.youtube.com/watch?v=cIlmZLMfa3s

Clash of stars solves stellar mystery | ESO News
https://www.youtube.com/watch?v=1pPnHX4YukE

Zooming in on the NGC 6164/6165 nebula surrounding the HD 148937 stellar pair
https://www.youtube.com/watch?v=DfYV0cZ9Ym0

https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/mglawica-zderzenie-dwoch-gwiazd/

Ten wspaniały obiekt to skutek potężnego kosmicznego zderzenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicza eksplozja w przestrzeni kosmicznej. Nie znamy takiego obiektu
2024-04-14. Radek Kosarzycki
Odkrycie pierwszych fal grawitacyjnych za pomocą detektora LIGO otworzyło nam zupełnie nowe okno na przestrzeń kosmiczną. Po raz pierwszy naukowcy mogli zobaczyć w danych obserwacyjnych zderzenia obiektów takich jak czarne dziury, czy gwiazdy neutronowe. W maju ubiegłego roku w falach grawitacyjnych wykryto zderzenie, którego do teraz nie udało się wyjaśnić.
Sytuacja wygląda tak, że wiemy, iż doszło do potężnego zderzenia, w którym w przestrzeń kosmiczną wyemitowane zostały fale grawitacyjne. Więcej, wiemy, że jednym z „uczestników” zderzenia była gwiazda neutronowa.
Problem stanowi jednak ustalenie tego, z czym ta gwiazda neutronowa się zderzyła. Wszystko bowiem wskazuje na to, że jest to obiekt, którego masa znajduje się gdzieś między masą najmasywniejszej znanej gwiazdy neutronowej a najlżejszej znanej czarnej dziury.
Mamy zatem do czynienia ze zderzeniem, którego uczestnikiem był obiekt z tzw. luki masowej. Nigdy wcześniej takiego obiektu w zderzeniu jeszcze nie obserwowano. Jedno jest pewne: choć nie wiemy, czym jest ten obiekt, to teraz wiemy, że one faktycznie istnieją. Więcej, sam fakt, że udało nam się taki obiekt wykryć, wskazuje na to, że muszą one powszechnie występować we wszechświecie.
Warto tutaj zwrócić uwagę, że tak naprawdę mówimy o tej samej klasie obiektów kosmicznych. Zarówno gwiazdy neutronowe, jak i czarne dziury o masie gwiazdowej powstają w ten sam sposób, tj. w eksplozji masywnej gwiazdy pod koniec jej życia. Zewnętrzne warstwy gwiazdy wyrzucane są gwałtownie w przestrzeń międzygwiezdną, a po rozszarpanej gwieździe pozostaje jedynie albo czarna dziura, albo gwiazda neutronowa. O tym, czym ta pozostałość będzie, decyduje pierwotna masa gwiazdy, która uległa eksplozji. Gwiazdy o masie do 30 mas Słońca produkują gwiazdy neutronowe, których masy nie przekraczają 2,3 masy Słońca. Jeżeli gwiazda jest znacznie masywniejsza, to i pozostałość po niej jest dużo masywniejsza i wtedy jest już czarną dziurą. Najlżejsze znane czarne dziury o masie gwiazdowej mają masę rzędu 5 mas Słońca.
Jak dotąd naukowcom udało się odkryć zaledwie kilka obiektów o masie między 2,3 a 5 mas Słońca i jak dotąd nie wiadomo, czy są to gwiazdy neutronowe, czy czarne dziury.
W opisywanym przypadku, w falach grawitacyjnych skatalogowanych pod numerem GW230529 udział z pewnością wzięła udział gwiazda neutronowa o masie między 1,2 a 2 masami Słońca. Drugi jednak obiekt miał masę między 2,5 a 4,5 masy Słońca. Możliwe zatem, że jest to najmniejsza znana czarna dziura. Nie ma co do tego pewności, ale gdyby to była gwiazda neutronowa, znacząco przekraczałaby ograniczenia teoretyczne. Fakt odkrycia zderzenia takiego obiektu z gwiazdą neutronową jest iście fascynujący.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/gw230529-zderzenie-gwiazdy-neutronowej/

 

Tajemnicza eksplozja w przestrzeni kosmicznej. Nie znamy takiego obiektu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiatry gwiazdowe trzech gwiazd podobnych do Słońca wykryte po raz pierwszy
2024-04-14.
Astrofizycy byli w stanie określić ilościowo utratę masy gwiazd na skutek wiatrów gwiazdowych.
Międzynarodowy zespół badawczy po raz pierwszy bezpośrednio wykrył wiatry gwiazdowe trzech gwiazd podobnych do Słońca, rejestrując emisję promieniowania rentgenowskiego z ich atmosfer, a także określił tempo utraty masy przez gwiazdy za pośrednictwem ich wiatrów gwiazdowych.

Astrosfery, gwiezdne odpowiedniki heliosfery otaczającej nasz Układ Słoneczny, to bardzo gorące pęcherzyki plazmy wydmuchiwane przez wiatry gwiazdowe do ośrodka międzygwiazdowego, przestrzeni wypełnionej gazem i pyłem. Badanie wiatrów gwiazdowych gwiazd o niskiej masie podobnych do Słońca pozwala nam zrozumieć ewolucję gwiazd i planet, a ostatecznie historię i przyszłość naszej własnej gwiazdy i Układu Słonecznego. Wiatry gwiazdowe napędzają wiele procesów, które powodują wyparowanie atmosfer planetarnych w przestrzeń kosmiczną, a tym samym prowadzą do utraty masy atmosferycznej.

Chociaż współczynniki ucieczki z planet w ciągu godziny lub nawet roku są niewielkie, działają one w długich okresach geologicznych. Straty kumulują się i mogą być czynnikiem decydującym o tym, czy planeta przekształci się w nadający się do zamieszkania świat, czy w pozbawioną powietrza skałę. Pomimo ich znaczenia dla ewolucji zarówno gwiazd, jak i planet, wiatry gwiazd podobnych do Słońca są niezwykle trudne do powstrzymania. Składają się one głównie z protonów i elektronów, ale zawierają również niewielką ilość cięższych, silnie naładowanych jonów (np. tlenu, węgla). To właśnie te jony, wychwytując elektrony z neutralnego ośrodka międzygwiazdowego wokół gwiazdy, emitują promieniowanie rentgenowskie.

Wykryto emisję promieniowania rentgenowskiego z astrosfer
Międzynarodowy zespół kierowany przez Kristinę Kislyakovą, starszego pracownika naukowego na Wydziale Astrofizyki Uniwersytetu Wiedeńskiego, po raz pierwszy wykrył emisję promieniowania X z astrosfer wokół trzech gwiazd podobnych do Słońca, tak zwanych gwiazd ciągu głównego, które są gwiazdami w początkowym okresie swojego życia, a tym samym po raz pierwszy bezpośrednio zarejestrował takie wiatry. co pozwoliło im na określenie tempa utraty masy gwiazd poprzez ich wiatry gwiazdowe.

Wyniki te, oparte na obserwacjach za pomocą teleskopu XMM-Newton, zostały opublikowane w Nature Astronomy. Naukowcy zaobserwowali spektralne odciski palców (tzw. linie widmowe) jonów tlenu i byli w stanie określić ilość tlenu, a ostatecznie całkowitą masę wiatru gwiazdowego emitowanego przez gwiazdy. W przypadku trzech gwiazd z wykrytymi astrosferami, nazwanych 70 Ophiuchi, epsilon Eridani i 61 Cygni, naukowcy oszacowali, że ich tempo utraty masy wynosi odpowiednio 66,5 +/- 11,1, 15,6 +/- 4,4 i 9,6 +/- 4,1 razy więcej niż tempo utraty masy przez Słońce. Oznacza to, że wiatry pochodzące z tych gwiazd są znacznie silniejsze niż wiatr słoneczny, co można wyjaśnić silniejszą aktywnością magnetyczną tych gwiazd.

W Układzie Słonecznym emisja wymiany ładunku wiatru słonecznego została zaobserwowana z planet, komet i heliosfery i stanowi naturalne laboratorium do badania składu wiatru słonecznego, wyjaśniła Kristina Kislyakova, główna autorka badania. Obserwacje tej emisji z odległych gwiazd jest znacznie trudniejsze ze względu na słaby sygnał. Ponadto odległość do gwiazd sprawia, że bardzo trudno jest oddzielić sygnał emitowany przez astrosferę od rzeczywistej emisji rentgenowskiej samej gwiazdy, której część jest „rozproszona” w polu widzenia teleskopu z powodu efektów instrumentalnych. Opracowaliśmy nowy algorytm, aby oddzielić gwiezdny i astrosferyczny wkład do emisji i wykryliśmy sygnały wymiany ładunku pochodzące z jonów tlenu wiatru gwiazdowego i otaczającego neutralnego ośrodka międzygwiazdowego trzech gwiazd ciągu głównego. Jest to pierwszy przypadek wykrycia rentgenowskiej emisji wymiany ładunku z astrosfer takich gwiazd. Oszacowane przez nas tempo utraty masy może być wykorzystane jako punkt odniesienia dla modeli wiatrów gwiazdowych i poszerzyć nasze ograniczone dowody obserwacyjne dla wiatrów gwiazd podobnych do Słońca.

Współautor publikacji, Manuel Güdel, również z Uniwersytetu Wiedeńskiego, dodał: Przez trzy dekady na całym świecie podejmowano wysiłki, aby potwierdzić obecność wiatrów wokół gwiazd podobnych do Słońca i zmierzyć ich siłę, ale jak dotąd tylko pośrednie dowody oparte na ich wtórnym wpływie na gwiazdę lub jej otoczenie wskazywały na istnienie takich wiatrów; nasza grupa wcześniej próbowała wykryć emisję radiową z wiatrów, ale mogła jedynie określić górne limity siły wiatrów, nie wykrywając samych wiatrów. Nasze nowe wyniki oparte na promieniowaniu rentgenowskim torują drogę do znalezienia, a nawet bezpośredniego obrazowania tych wiatrów i badania ich interakcji z otaczającymi planetami.

W przyszłości ta metoda bezpośredniego wykrywania wiatrów gwiazdowych w promieniowaniu X będzie łatwiejsza dzięki przyszłym instrumentom o wysokiej rozdzielczości, takim jak spektrometr X-IFU europejskiej misji Athena. Wysoka rozdzielczość spektralna spektrometru X-IFU pozwoli uchwycić dokładniejszą strukturę i stosunek emisji linii tlenu (a także innych słabszych linii), które są trudne do rozróżnienia przy rozdzielczości CCD XMM, i zapewni dodatkowe ograniczenia dotyczące mechanizmu emisji; emisja termiczna z gwiazd lub nietermiczna wymiana ładunków z astrosfer – wyjaśniła Dimitra Koutroumpa, badaczka z CNRS, współautorka badania.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Uniwersytet Wiedeński
•    Urania
Zdjęcie w podczerwieni fali uderzeniowej (czerwony łuk) utworzonej przez masywnego olbrzyma Zeta Ophiuchi w międzygwiezdnym obłoku pyłu. Wątłe wiatry gwiazd ciągu głównego podobnych do Słońca są znacznie trudniejsze do zaobserwowania. Źródło: NASA/JPL-Caltech; NASA oraz zespół Hubble Heritage (STScI/AURA); C. R. O'Dell, Vanderbilt University
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/04/wiatry-gwiazdowe-trzech-gwiazd.html

Wiatry gwiazdowe trzech gwiazd podobnych do Słońca wykryte po raz pierwszy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spójrz w niebo! Można sporo zobaczyć
2024-04-14.MK.
14 kwietnia przypada Międzynarodowy Dzień Patrzenia w Niebo. Jak się okazuje właśnie od połowy bieżącego miesiąca można zobaczyć sporo ciekawych zjawisk.
W kwietniu możemy gołym okiem zobaczyć na niebie nad Polską kilka rojów meteorów. Wśród nich są m.in. Lirydy i mniej znane pi Puppidy, których okres aktywności rozpocznie się w połowie miesiąca.
Spadające gwiazdy, czyli meteory, kojarzone są z okresem letnim. Jednak roje meteorów, jak i sporadyczne zjawiska tego rodzaju, zdarzają się przez cały rok.
W kwietniu aktywne są m.in. meteory z roju Lirydów. Okres ich aktywności rozpocznie się 14 kwietnia i potrwa do 30 kwietnia. Maksimum można spodziewać się 22 kwietnia o godzinie 8.00 polskiego czasu. Maksymalna liczba meteorów, jaką można zobaczyć w ciągu godziny to 18 (w idealnych warunkach, przy bezchmurnym niebie, gdy radiant roju jest w zenicie), chociaż bywały lata, w których odnotowywano po kilkaset meteorów na godzinę, a nawet deszcze meteorów w latach 1803 i 1922.
Lirydy są jednym z najstarszych znanych ludzkości rojów meteorów. Wspominane są już w starożytnych źródłach chińskich. Obecnie naukowcy wiedzą już, że ciałem macierzystym Lirydów jest kometa C/1861 G1 (Thatcher), która ma okres 415 lat.
Meteory z roju Lirydów są szybkimi zjawiskami. Ich prędkość wynosi 49 km/s. Wieczorem radiant Lirydów jest dość nisko nad horyzontem, później wnosi się coraz wyżej. W obserwacjach przeszkadzać będzie Księżyc, którego pełnia przypadnie 24 kwietnia.
Pi Puppidy
Drugim kwietniowym rojem meteorów, który jest widocznym gołym okiem są pi Puppidy, aktywne od 15 do 28 kwietnia, z maksimum 23 kwietnia i zmienną liczbą meteorów (do 40). Meteory z tego roju związane są z kometą 26P/Grigg-Skjellerup. Są one dużo wolniejsze od Lirydów, mają prędkość 18 km/s. Po raz pierwszy pi Puppidy zaobserwowano w 1972 roku.
Nieco później – 19 kwietnia, swoją aktywność rozpoczynają eta Akwarydy; można je obserwować do 28 maja. Swoje maksimum osiągną 5 maja. Znane są od średniowiecza. Poruszają się bardzo szybko (66 km/s) i w maksimum mogą osiągnąć liczbę 50 zjawisk na godzinę. Związane są ze słynną kometa Halleya.
Meteory można obserwować gołym okiem. Jeśli przedłużylibyśmy ich ślady na niebie, to wydawałoby się, że wybiegają z jednego punktu, zwanego radiantem.
Astronomowie radzą jednak, by w trakcie obserwacji patrzeć na obszary kilkadziesiąt stopni od radiantu, a nie na sam radiant. Położenie radiantu na niebie możemy wywnioskować z nazwy roju, pochodzącej od łacińskiej nazwy gwiazdozbioru, w którym znajduje się radiant.
Warto w najbliższych dniach spojrzeć w niebo (fot. Simon Robling/Getty Images)
źródło: PAP
TVP INFO
https://www.tvp.info/76983593/spojrz-w-niebo-mozna-sporo-zobaczyc

Spójrz w niebo! Można sporo zobaczyć.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)