Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Niebo w pierwszym tygodniu października 2017 roku
2017-10-03. Ariel Majcher
W najbliższych dniach na nocnym niebie najbardziej zauważalny będzie silny blask Księżyca bliskiego pełni. Po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce Księżyc znajdzie się prawie dokładnie w środku tygodnia, w czwartek 5 października, o 20:40 naszego czasu, zatem w poniedziałek 2 października i w niedzielę 8 października Srebrny Glob pokaże podobnie oświetloną tarczę, lecz najpierw po nocnej stronie znajdzie się lewy brzeg Księżyca, a po pełni ? prawy. Na początku tygodnia Srebrny Glob zakryje planetę Neptun, pod koniec ? gwiazdę ? Ceti. Oba zakrycia nie będą widoczne z Polski, ale gwiazdę Księżyc minie w odległości kilku minut kątowych.
Silny blask naturalnego satelity Ziemi spowoduje, że inne ciała niebieskie, szczególnie te mgławicowe będą widoczne słabo. Najbardziej dotyczy to wędrującej przez gwiazdozbiór Perseusza komety C/2017 O1 (ASASSN), która w połowie października przejdzie przez peryhelium swej orbity, a kilka dni później ? najbliżej naszej planety. Również dwie ostatnie planety Układu Słonecznego raczej zginą w blasku Księżyca, zwłaszcza, że Srebrny Glob przejdzie bardzo blisko nich. Wieczorem coraz bliżej widnokręgu wędruje planeta Saturn, zaś wysoko nad nim coraz jaśniejsza staje się gwiazda zmienna ? Cygni. Nad ranem można obserwować dwie najbliższe sąsiadki Ziemi, czyli planety Wenus i Mars. W tym tygodniu obie planety znajdą się z perspektywy Ziemi prawie na jednej linii. Znane od starożytności planety Układu Słonecznego są na tyle jasne, że blask Księżyca nie przeszkadza w ich obserwacjach aż tak bardzo.
Choć w tym tygodniu głównym aktorem nocnego nieba jest Księżyc w okolicach pełni, opis zdarzeń na początku października zacznę od tego, co można obserwować po zachodniej stronie nieba, niewiele po zmierzchu. Wtedy nisko nad południowo-zachodnim widnokręgiem świeci planeta Saturn. Powoli zbliża się ona do grudniowej koniunkcji ze Słońcem, ale jest jeszcze prawie 70° od niego. Jednak niskie położenie na nieboskłonie sprawia, że planeta widoczna jest słabo. Zanim zrobi się ciemno Saturn zejdzie na wysokość poniżej 10° nad horyzontem, a zniknie za nim niewiele po godzinie 21. Zatem na obserwacje Saturna czasu jest niewiele. Blask i średnica planety maleją, ale dzieje się to bardzo wolno. Obecnie Saturn świeci z jasnością +0,5 magnitudo, zaś jego tarcza ma średnicę 16?. W tym tygodniu Tytan nie zdąży przejść od maksymalnej elongacji wschodniej do zachodniej, ale najdalej od swojej planety macierzystej księżyc znajdzie się na początku tygodnia na wschód od niej, zaś pod koniec tygodnia ? na zachód.
Znacznie wyżej od Saturna po nieboskłonie wędruje miryda ? Cygni, zbliżająca się do maksimum swojej jasności. Blask ? Cygni urósł już do +4,7 wielkości gwiazdowej, czyli niewiele mniej, niż podczas zeszłorocznego maksimum, gdy miała +4,5 magnitudo. Do maksimum blasku gwiazdy pozostał ponad miesiąc, więc jest duże prawdopodobieństwo, że gwiazda jeszcze pojaśnieje. W 2015 roku ? Cygni pojaśniała do +4,1 magnitudo, lecz rok wcześniej było to tylko +6,5 wielkości gwiazdowej. Wyraźnie widać, że w tym roku mamy do czynienia z wysokim maksimum. Z drugiej strony minima również są różnej głębokości. W pierwszej połowie tego roku blask gwiazdy zatrzymał się na poziomie +12,4 magnitudo, podczas gdy rok wcześniej była ciemniejsza o 1 wielkość gwiazdową. ? Cygni góruje około godziny 19:30, ale przez jeszcze następne ponad 6 godzin gwiazda znajduje się powyżej 30° nad widnokręgiem.
Wieczorem po drugiej stronie nieba widoczne są planety Neptun i Uran oraz wędrujący między nimi Księżyc. W tym tygodniu Srebrny Glob odwiedzi gwiazdozbiory Wodnika, Ryb, Wieloryba, Barana i Byka. Na początku tygodnia Księżyc minie pierwszą z wymienionych planet. W poniedziałek 2 października Księżyc świecił na tle gwiazdozbioru Wodnika, a o godzinie podanej na mapce jego tarcza była oświetlona w 90%. Do planety Neptun Księżycowi zabrakło niecałe 10°. Do godziny 3:30, czyli do zachodu naturalnego satelity Ziemi, zbliży się on do Neptuna na odległość 7°, zaś około 21:20 następnego dnia Srebrny Glob przesunie się na pozycję 4° na wschód od Neptuna, a jego faza urośnie do 95%. W międzyczasie dojdzie do zakrycia planety przez Księżyc, co będzie widoczne m.in. z Nowej Zelandii, Tasmanii i Antarktydy. Będzie to trzecie od końca zakrycie Neptuna w serii 20 zakryć, trwającej w latach 2016-2017. Przed nami jeszcze zakrycie Neptuna 30 października oraz 27 listopada, oba widoczne z Antarktydy, a pierwsze dodatkowo z południowych krańców RPA i Madagaskaru. Następna seria zakryć planety, tym razem 21 zjawisk, wydarzy się w latach 2023-25. Do tego czasu planeta dotrze już do gwiazdozbioru Ryb. Na razie jednak planeta wędruje przez gwiazdozbiór Wodnika i ? gdyby nie jasny blask Księżyca ? byłaby stosunkowo łatwa do odnalezienia, ponieważ znajduje się niecałe 40? od gwiazdy 4. wielkości ? Aquarii oraz znajdującego się blisko niej charakterystycznego układu gwiazd 7. i 8. wielkości w kształcie trójkąta. Jasność samej planety wynosi +7,8 magnitudo.
W czwartek 5 października Księżyc przejdzie przez pełnię. Tej doby odwiedzi gwiazdozbiór Wieloryba. Niecałe 20° na południe od niego widoczna będzie najjaśniejsza gwiazda konstelacji Wieloryba, choć oznaczana na mapach nieba grecką literą ?, Deneb Kaitos. Natomiast niecałe 15° na północny wschód od Księżyca znajdzie się planeta Uran. Dużo bliżej siódmej planety Układu Słonecznego Srebrny Glob znajdzie się następnej doby, gdy drugi raz w tym tygodniu odwiedzi gwiazdozbiór Ryb. W piątek blask Księżyca nieco spadnie, jego faza zmniejszy się do 98%. O godzinie podanej na mapce oba ciała niebieskie oddzieli dystans niecałych 5°. Planeta zbliża się do opozycji w drugiej dekadzie października i porusza się dość szybko ruchem wstecznym. Uran przesunął się wyraźnie na północny zachód od gwiazdy o Psc, oddalając się od niej na prawie 1,5 stopnia. Planeta pojaśniała już do +5,7 magnitudo i utrzyma tę jasność przez najbliższe kilka tygodni. Osoby z dobrym wzrokiem mogą próbować na ciemnym niebie dostrzec ją gołym okiem. Oczywiście nie wtedy, gdy blisko niej znajduje się Księżyc w pełni.
Sobotę 7 października Księżyc spędzi w Wielorybie i również będzie to drugi raz w tym tygodniu. Tego wieczoru faza naturalnego satelity Ziemi spadnie do 94%, a Księżyc przemierzał będzie pogranicze gwiazdozbiorów Wieloryba i Barana. Do drugiego z wymienionych gwiazdozbiorów wejdzie około godziny 1, już w niedzielę 8 października naszego czasu. Wcześniej Srebrny Glob przejdzie bardzo blisko gwiazdy 4. wielkości ? Ceti. W środkowej Polsce mniej więcej o 21:30 brzeg księżycowej tarczy minie gwiazdę w odległości niecałych 5?, natomiast w pasie od północno-zachodniej Afryki, przez południowo-wschodnią Europę, po północną część Azji widoczne będzie zakrycie tej gwiazdy przez Księżyc.
Noc z niedzieli 8 października na poniedziałek 9 października Srebrny Glob spędzi w gwiazdozbiorze Byka. Wieczorem jego faza wyniesie 88% i zajmie on pozycję niecałe 11° na południe od Plejad i jednocześnie nieco ponad 13° na zachód od Aldebarana. Przez całą noc dystans do najjaśniejszej gwiazdy Byka systematycznie będzie się zmniejszał i nad ranem spadnie o ponad 3°. Po zachodzie Księżyc nadal będzie się zbliżał do Aldebarana i nawet go zakryje, ale zjawiska nie da się zobaczyć z Europy. W poniedziałkowy wieczór, po następnym wschodzie ujrzymy Księżyc niecały stopień na wschód od niego.
Przez całą noc można obserwować kometę C/2017 O1 (ASASSN). Zdecydowałem się zacząć zamieszczać ją w swoich cotygodniowych wpisach, ponieważ wędruje ona przez obszar nieba bliski opozycji o tej porze roku i jej warunki obserwacyjne są bardzo dobre. No, może nie w tym i następnym tygodniu, gdy w jej obserwacjach przeszkadzać będzie silny blask naturalnego satelity Ziemi, lecz mimo to warto o niej napisać już teraz, ponieważ kometa 14 października przejdzie przez peryhelium swojej orbity (1,5 AU od Słońca), zaś 4 dni później przejdzie najbliżej naszej planety, w odległości około 108 mln km. Według różnych źródeł kometa świeci blaskiem jakieś 7-8 wielkości gwiazdowej, powinna być zatem widoczna w niezbyt dużych teleskopach. Kometa wędruje po niebie prawie dokładnie na północ i każdego kolejnego dnia jest wyraźnie wyżej nad widnokręgiem. Od tego tygodnia wejdzie ona w obszar nieba, który nad Polską nigdy nie zachodzi i pozostanie tam przez dłuższy czas. Obecnie kometa przemierza wschodnią cześć gwiazdozbioru Perseusza, przy granicy z Woźnicą. W piątek 6 października minie ona gwiazdę 4. wielkości 58 Persei w odległości mniejszej od 1°. Najwyżej nad widnokręgiem kometa znajduje się około godziny 5, zajmując wtedy pozycję na wysokości około 80°, a w drugiej dekadzie miesiąca przejdzie nawet przez zenit. Dokładniejsza mapka z trajektorią komety w październiku jest do pobrania tutaj.

Z nieba porannego zniknęła planeta Merkury, szykująca się do koniunkcji górnej ze Słońcem, do którego dojdzie w niedzielę 8 października. Potem planeta przeniesie się na niebo wieczorne, gdzie 24 listopada osiągnie maksymalną elongację wschodnią, prawie 22°, jednak ze względu na to, że swoją pętlę zakreśli na południe od ekliptyki, będzie wtedy praktycznie niewidoczna.
Bez kłopotów można za to obserwować dwie najbliższe nam sąsiadki w Układzie Słonecznym. Widoczność Marsa powoli się poprawia, natomiast widoczność Wenus ? stopniowo pogarsza. Obie planety w najbliższym czasie znajdą się prawie na jednej linii. Niestety do zakrycia Marsa przez Wenus nie dojdzie, choć brakowało będzie niezbyt dużo, gdyż w czwartek 5 października na godzinę przed wschodem Słońca obie planety oddzieli dystans 23 minut kątowych, zaś dobę później będzie to jeszcze mniej ? 21?. Mieszkańcy przeciwnej strony Ziemi będą mieli więcej szczęścia i np. z wysp Pacyfiku widoczne będzie zbliżenie obu planet na odległość niecałych 13?. W odległości mniejszej, niż rozmiar tarczy Księżyca obu planetom potowarzyszy gwiazda 4. wielkości ? Leonis.
Obie planety znajdują się na tle gwiazdozbioru Lwa, lecz niedługo przejdą do sąsiedniej Panny. Pierwsza zrobi to Wenus, która uczyni to w poniedziałek 9 października. Mars zrobi to samo też w przyszłym tygodniu, lecz w piątek 13 października. Również obie planety świecą raczej stabilnie. Blask Wenus wynosi -3,9 wielkości gwiazdowej, natomiast Marsa ? +1,8. Tarcza Czerwonej Planety ma obecnie minimalny rozmiar, niecałe 4?, podobnie jak Wenus, której rozmiar jest również bliski minimum, które w przypadku tej planety wynosi 11?. Niewiele się różnią także fazy obu planet: 99% tarcza Marsa i 91% tarcza Wenus.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/10/03/niebo-w-pierwszym-tygodniu-pazdziernika-2017-roku/

Niebo w pierwszym tygodniu października 2017 roku.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu października 2017 roku2.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu października 2017 roku3.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu października 2017 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemia mogła być o 40 proc. większa

2017-10-03.

Naukowcy przyjrzeli się tworzeniu planet skalistych, takich jak Ziemia i Mars. Odkryli, że duża część naszej planety odparowała podczas burzliwego okresu niemowlęcego.

Najnowsze badania wykazały, że gdy planeta rośnie poprzez akrecję materiału z mgławicy planetarnej, zderza się z dużą liczbą mniejszych lub większych ciał niebieskich. Te zderzenia wytwarzają ciepło, które stopniowo powoduje złączanie mniejszych fragmentów, ale także odparowanie skał. Dopóki planeta jest mniejsza od Marsa, atmosfera ucieka do przestrzeni kosmicznej.

Aby zbadać, jaki był pierwotny Układ Słoneczny, astronomowie badają meteoryty zbudowane z chondrytów, kamienistych materiałów niemetalicznych budujących nasze planety. Struktura ułożenie chondrytów w meteorytach różni się od struktury charakterystycznej dla planet. Może to wynikać z gwałtownego procesu ich tworzenia lub różnic w pierwotnej mgławicy. Badania wskazują jednak, że bardziej prawdopodobne są gwałtowne procesy planetotwórcze, podczas których zostało utracone aż 40 proc. masy Ziemi.

- Nasze badania zmieniają poglądy o tym, jak planety osiągają swoje właściwości fizyczne i chemiczne. Udowodniliśmy, że utrata pary wodnej podczas wysokoenergetycznych zderzeń z akrecją planetarną ma wpływ na skład naszej planety - powiedział dr Remco Hin z Uniwersytetu w Bristolu.

Odkrycia są związane z ilością magnezu znalezionego w planetach i planetoida. Ziemia, Mars i planetoida Vesta mają różne stosunki izotopów magnezu, co sugeruje, że ich wartość kształtowała się w wyniku różnej liczby doświadczanych kolizji.

 
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-ziemia-mogla-byc-o-40-proc-wieksza,nId,2446789

Ziemia mogła być o 40 proc. większa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krater po misji SMART-1 odnaleziony
2017-10-03. Krzysztof Kanawka
Obrazy uzyskane z orbitera LRO pozwoliły na odnalezienie miejsca upadku pierwszej europejskiej misji księżycowej ? SMART-1.
Aż do początku lat 90. XX wieku w kierunku Księżyca jedynie USA i ZSRR wysyłały swoje sondy i lądowniki. W 1990 roku japońska misja Hiten została wysłana ku Srebrnemu Globowi ? była to pierwsza misja spoza Ameryki czy Rosji w kierunku naszego naturalnego satelity.
Czwartą organizacją, która dokonała własnego lotu w kierunku Księżyca stała się Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) dzięki misji SMART-1 (Small Missions for Advanced Research in Technology-1). Jej start przypadł na 27 września 2003 roku, kiedy to sonda została wyniesiona jako ładunek dodatkowy na pokładzie rakiety Ariane 5. Co ciekawe, SMART-1 dotarł na orbitę Księżyca ponad rok po starcie ? 15 listopada 2004 roku.
Misja SMART-1 miała przede wszystkim znaczenie technologiczne ? sonda miała przetestować silnik bazujący na tzw. efekcie Halla. Ten silnik charakteryzował się bardzo niewielkim przyśpieszeniem, rzędu około 0,2 mm/s2, co przekładało się na zmianę prędkości o około 0,7 m/s na godzinę. Ten silnik mógł jednak operować przez bardzo długi czas ? w momencie zakończenia misji czas pracy osiągnął 5000 godzin. Jednocześnie, w trakcie tych 5000 godzin zużyto zaledwie 82 kg paliwa (gaz ksenon), który łącznie wygenerował delta V o wielkości 3,9 km/s.
Całkowita masa SMART-1 wyniosła 367 kg, z czego wspomniane 82 kg przypadło na paliwo. Misja SMART-1 była stosunkowo niewielka i tania ? jej koszt wyniósł 110 milionów EUR. Głównym wykonawcą tej sondy była firma Swedish Space Corporation. Na pokładzie SMART-1 zainstalowano kilka zminiaturyzowanych detektorów, w tym kolorowej kamery AIME (Advanced Moon micro-Imager Experiment) czy teleskopu na promieniowanie rentgenowskie D-CIXS (Demonstration of a Compact X-ray Spectrometer).
Misja SMART-1 zakończyła się celowym uderzeniem w Księżyc w dniu 3 września 2006 roku. Uderzenie było obserwowane przez naziemne obserwatoria astronomiczne, które m.in. dokonały analizy spektralnej wybitego materiału. Nie udało się jednak odkryć krateru powstałego po uderzeniu sondy SMART-1. Przewidywano jedynie, że sam krater będzie mieć nie więcej niż około 10 metrów średnicy.
Dwudziestego piątego września na konferencji European Planetary Science Congress 2017 w Rydze poinformowano o odkryciu krateru powstałego po uderzeniu sondy SMART-1. Krater został odkryty dzięki danym z amerykańskiego orbitera Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) przez Dr Phila Stoke z kanadyjskiego Western University.
Krater po misji SMART-1 ma dość nietypowy wygląd ? jest podłużny i zawiera pewną ?przerwę?. Sugeruje to, że sonda SMART-1 uderzyła z niewielką prędkością względną pod niewielkim kątem w powierzchnię Księżyca i nawet się od niego odbiła, po czym ?potoczyła?. Jest to zgodne z końcową trajektorią sondy. Typowe kratery powstają inaczej ? prędkość i kąt impaktu są większe. Długość żlebu to około 20 metrów a jego średnica to około 4 metry. Dookoła krateru do odległości kilkudziesięciu metrów znajduje się jaśniejsza materia, która prawdopodobnie częściowo pochodzi od sondy a częściowo od wybitego podpowierzchniowego regolitu księżycowego.
(ESA, EPSC)
http://kosmonauta.net/2017/10/krater-po-misji-smart-1-odnaleziony/

Krater po misji SMART-1 odnaleziony.jpg

Krater po misji SMART-1 odnaleziony2.jpg

Krater po misji SMART-1 odnaleziony3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podkarpackie/ Ok. 80 mln kosztować ma Podkarpackie Centrum Nauki
2017-10-03.
Samorząd woj. podkarpackiego planuje wybudowanie Podkarpackiego Centrum Nauki (PCN). Placówka ma edukować najmłodszych i popularyzować naukę. Koszt inwestycji szacowany jest na ok. 80 mln zł, pieniądze mają pochodzić m.in. z funduszy unijnych.
Jak poinformował PAP rzecznik prasowy marszałka woj. podkarpackiego Tomasz Leyko, centrum oprócz popularyzacji nauki ma również wspierać system szkolnictwa.
 
"Chcemy, aby instytucja ta stała się ważnym narzędziem edukacji nieformalnej, popularyzującej naukę, o wyjątkowej w skali kraju ofercie programowej, powiązanej z inteligentnymi specjalizacjami województwa, a są to m.in. lotnictwo, kosmonautyka i informatyka" ? dodał.
 
Leyko zaznaczył, że dzięki tym powiązaniom możliwe będzie "tworzenie kadr" dla firm w regionie.
 
"Odpowiednio sprofilowana działalność centrum wpływać będzie na wybory przez młodych ludzi takich ścieżek edukacji, które zwiążą ich zawodowe losy z regionem i lokalnym rynkiem pracy w takich branżach, które są naszymi specjalizacjami" ? powiedział Leyko.
 
Zadaniem centrum ma być również przybliżanie wyników badań naukowych, innowacji - zwłaszcza technologicznych, ma także zachęcać i propagować nawyk aktywnego uczenia się przez całe życie.
 
Według wstępnych szacunków budowa centrum ma kosztować ok. 80 mln zł. Inwestycja ma być sfinansowana z Regionalnego Programu Operacyjnego (RPO) woj. podkarpackiego i budżetu regionu.
 
Obecnie zarząd województwa oczekuje na zatwierdzenie przez Komisję Europejską zmian w RPO, które pozwolą uruchomić pieniądze z tego programu.
 
W ocenie Leyki decyzja KE powinna być znana w połowie października.
 
"Wówczas uruchomione zostaną procedury związane z procesem realizacji projektu m.in. zabezpieczenie środków w budżecie województwa na współfinansowanie inwestycji, zlecenie wykonania studiom wykonalności. Gdy podpisana zostanie umowa na dofinansowanie projektu, rozpoczną się postępowania na wykonanie dokumentacji technicznej, wybudowanie oraz wyposażenie centrum nauki" ? dodał. Jak podkreślił, nie wybrano jeszcze lokalizacji centrum.
 
Placówka mogłaby powstać najszybciej za trzy lata. (PAP)
 
autor: Wojciech Huk
 
Nauka w Polsce
 
huk/ zan/
Tagi: podkarpackie centrum nauki
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459911,podkarpackie-ok-80-mln-kosztowac-ma-podkarpackie-centrum-nauki.html

Podkarpackie Ok. 80 mln kosztować ma Podkarpackie Centrum Nauki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba pojawi się na orbicie później niż planowano
John Moll.
Data uruchomienia Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba znów została przełożona. Agencja NASA powiadomiła, że zaawansowany teleskop jednak nie zostanie wysłany na orbitę w 2018 roku. Musimy uzbroić się w cierpliwość i zaczekać do 2019 roku. Kto wie, czy jest to ostateczna data.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba jest wart niemal 9 miliardów dolarów - tj. prawie 6 razy więcej niż zakładano na początku. Nowy teleskop miał pojawić się na orbicie już w 2011 roku, lecz data startu była cały czas przekładana. Dotychczasowy plan zakładał, że Teleskop Jamesa Webba zostanie wysłany do punktu libracyjnego L2 za pomocą rakiety Ariane 5 z kosmodromu w Gujanie Francuskiej w październiku 2018 roku. Teraz dowiadujemy się, że start odbędzie się gdzieś między marcem a czerwcem 2019 roku.
NASA poinformowała nas, że opóźnienie nie ma żadnego związku z problemami natury technicznej. Okazało się, że integracja poszczególnych elementów tej aparatury zajmuje więcej czasu niż przypuszczano.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba ma zastąpić starzejący się Teleskop Hubble?a, który znajduje się na orbicie od 1990 roku. Urządzenie posiada 18 heksagonalnych luster ułożonych na wzór plastra miodu. Zwierciadło posiada średnicę 6,5 metra i jest 2,5 raza większe niż w Teleskopie Hubble?a.
Nowy zaawansowany teleskop przechodzi przez liczne testy. NASA chce się upewnić, że urządzenie będzie pracowało bezawaryjnie i przetrwa ekstremalnie niskie temperatury. Byłoby naprawdę szkoda, gdyby po 20 latach prac nad nowym teleskopem projekt zakończył się porażką.
Źródło:
https://www.nasa.gov/feature/nasa-s-james-webb-space-telescope-to-be-launched-sp...

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kosmiczny-teleskop-jamesa-webba-pojawi-sie-na-orbicie-pozniej-niz-planowano

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba pojawi się na orbicie później niż planowano.jpg

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba pojawi się na orbicie później niż planowano 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagroda Nobla w fizyce za odkrycie fal grawitacyjnych
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/10/2017
Po tym jak nie udało się to w ubiegłym, tak w dniu dzisiejszym trzech naukowców, którzy zapewnili największy wkład w powstanie obserwatorium LIGO otrzymało Nagrodę Nobla w Fizyce za rok 2017.
Rainer Weiss podzieli się nagrodą z Kipem Thornem i Barrym Barishem. Nagrodę przyznano za wkład w odkrycie fal grawitacyjnych, zmarszczek w czasoprzestrzeni, których istnienie przewidział Albert Einstein. Weiss oraz Thorne zaprojektowali eksperyment, a menedżer projektu Barish zasłużył się odświeżając borykający się z problemami eksperyment przyczyniając się w ten sposób do odkrycia.
?Uważam, że nagroda ta stanowi uznanie dla pracy około 1000 ludzi?, powiedział Weiss w trakcie sesji pytań i odpowiedzi, która miała miejsce tuż po ogłoszeniu laureatów. ?To naprawdę potężny wysiłek, który ? aż wstyd przyznać ? trwa już od 40 lat?.
Trzeci twórca LIGO, naukowiec Ronald Drever zmarł w marcu br. Nagrody Nobla nie są przyznawane pośmiertnie.
Zgodnie z ogólną teorią względności Einsteina, w trakcie najbardziej energetycznych zderzeń we Wszechświecie dochodzi do uwalniania części energii w formie fal przemieszczających się w tkance czasoprzestrzeni z prędkością światła. Detektor LIGO jest w stanie wykryć te zniekształcenia w momencie gdy prowadzą one do zaburzenia symetrii między przejściem identycznych promieni laserowych przemieszczających się na identyczne odległości.
Detektor LIGO wygląda jak gigantyczne L, w którym każde ramie ma około 4 kilometrów długości. Naukowcy rozdzielają promień lasera na dwie części i każda z nich przemieszcza się swoim ramieniem detektora. Gdy oba promienie dobiegną do końca detektora odbijane są od zwierciadła i wracają do miejsca, z którego zostały wyemitowane.
Zazwyczaj dwie połówki promienia powracają dokładnie w tym samym czasie. Gdy jednak przestają się ze sobą zgrywać ? naukowcy wiedzą, że coś się dzieje. Fale grawitacyjne skracają czasoprzestrzeń w jednym kierunku i rozciągają w drugim, przez co jeden promień przemieszcza się po krótszej drodze, a drugi po dłuższej. Detektor LIGO jest na tyle czuły, że jest w stanie wykryć różnicę długości rzędu tysięcznej części średnicy jądra atomowego.
Naukowcy z LIGO oraz partnerskiego eksperymentu Virgo ogłosili pierwsze odkrycie fal grawitacyjnych w lutym 2016 roku. Fale zostały wyemitowane w momencie zderzenia dwóch czarnych dziur o masie 29 i 36 mas Słońca jakieś 1,3 miliarda lat temu. Fale grawitacyjne z tego zdarzenia dotarły do detektora LIGO gdy naukowcy przeprowadzali jego testy inżynieryjne.
?Zanim przekonaliśmy się, że zaobserwowaliśmy zewnętrzne zderzenie, które faktycznie było falą grawitacyjną, minęły dobre dwa miesiące?, powiedział Weiss.
Źródło: symmetry / nobelprize
http://www.pulskosmosu.pl/2017/10/03/nagroda-nobla-w-fizyce-za-odkrycie-fal-grawitacyjnych/

Nagroda Nobla w fizyce za odkrycie fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna strona Saturna

Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/10/2017

Z przyzwyczajenia chciałem dzisiaj wrzucić jakieś nowe zdjęcie Saturna lub jego księżyców i? dopiero po chwili przypomniałem sobie, że Cassini już nie ma i nowych zdjęć tej planety nie zobaczymy jeszcze przez długie lata. Dobrze, że mamy spore zapasy zdjęć wykonanych przez Cassini w ciągu ostatnich 13 lat ? będzie musiało wystarczyć.

Ponieważ Ziemia znajduje się bliżej Słońca niż Saturn, obserwatorzy znajdujący się na Ziemi mogą obserwować tylko dzienną stronę tej planety. Dzięki sondom kosmicznym możemy wykonywać zdjęcia miejsc niedostępnych z Ziemi nawet za pomocą największych teleskopów.

Powyższe zdjęcia przedstawia oświetlony przez Słońce fragment pierścieni widziany z położenia jakieś 7 stopni nad płaszczyzną pierścieni. Zdjęcie zostało wykonane w zakresie widzialnym za pomocą szerokokątnej kamery sondy Cassini w dniu 7 czerwca 2017 roku.

Zdjęcie wykonano z odległości około 1,21 miliona kilometrów od Saturna.

Źródło: NASA

http://www.pulskosmosu.pl/2017/10/03/ciemna-strona-saturna/

Ciemna strona Saturna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto egzoplanetę podobną do młodej Ziemi

2017-10-03.

 

Odkryto nową egzoplanetę - EPIC 247589423 b. Zdaniem naukowców przypomina ona młodą Ziemię.


Egzoplaneta jest jedną z trzech odnalezionych metodą tranzytu w gromadzie Hiady oddalonej od Ziemi o ok. 195 lat świetlnych. Gwiazdą, którą okrąża EPIC 247589423 b jest czerwony karzeł typu K, który jest tylko nieco mniej jasny od Słońca i ma zaledwie 800 mln lat.

Najbardziej niezwykły w EPIC 247589423 b jest fakt, że promień egzoplanety wynosi 0,99 promienia Ziemi. Oznacza to, że jest to jedna z niewielu znanych nam tak młodych planet wielkości Ziemi. Dwie inne planety w układzie oznaczone literami c i d są większe - to superziemia 1,45 razy większa od naszej planety i minineptun o promieniu 2,91 Ziemi. Przewiduje się, że planety okrążają gwiazdę w 7,9 (a), 17,3 (c) i 25,6 (d) dni.

Astronomowie uważają, że odkrycie to daje "możliwość studiowania historii i ewolucji planety wielkości Ziemi". Bliskość planety do gwiazdy (z uwagi na krótki okres obiegu) raczej wyklucza możliwość występowania na niej życia. Naukowcy są jednak przekonani, że badając EPIC 247589423 b możemy odtworzyć historię naszej planety.

EPIC 247589423 b to druga tak młoda nam znana egzoplaneta. Analizy wykazały, że młodsza jest tylko planeta Kepler-78, o której wciąż nie wiemy zbyt wiele.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-egzoplanete-podobna-do-mlodej-ziemi,nId,2447944

Odkryto egzoplanetę podobną do młodej Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FabSpace 2.0: 30 X ? 24 XI
2017-10-03. Redakcja.
W ramach projektu FabSpace 2.0 w dniach 30 października ? 24 listopada organizowany jest Bootcamp. Wydarzenie to miesięczny, bezpłatny kurs online skierowany do wszystkich zainteresowanych tematyką danych przestrzennych i satelitarnych.

Celem Bootcampu jest wsparcie techniczne uczestników w rozwijaniu swoich pomysłów oraz pozyskiwanie nowych umiejętności w opracowywaniu danych przestrzennych i przetwarzania danych satelitarnych. Dodatkowo będą prowadzone tematy biznesowe dotyczące pisania biznesplanu czy zarządzania projektami.
Warunkami udziału jest rejestracja oraz przesłanie pomysłu na zastosowanie danych przestrzennych lub satelitarnych do 22.10, które mogłyby zostać rozwinięte dzięki umiejętnościom zdobytym podczas Bootcampu. Przesłane pomysły mogą dotyczyć rozwiązania jednego z Wyzwań FabSpace 2.0 dostępnych pod linkiem: http://fabspace.pl/?page_id=135 lub dowolnego innego, który wiąże się z tematyką szkolenia.
Szkolenia będą dostępne poprzez platformę MOODLE, do której będą mieć dostęp uczestnicy po spełnieniu warunków.
Bootcamp poprowadzą partnerzy projektu FabSpace 2.0 z firm i uczelni zarówno z Polski jak i Niemiec, Francji, Włoch, Grecji i Belgii. Polskimi partnerami projektu jest firma OPEGIEKA Sp. z o. o. oraz Wydział Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej.
Do każdego tematu odbędą się godzinne konsultacje online, gdzie każdy będzie mógł zadać pytania prowadzącemu. W celu przedyskutowania pytań lub wspólnej dyskusji nad tematami będą organizowane spotkania uczestników w Laboratorium FabSpace 2.0.
Tematy będą dotyczyć m. in. Machine Learning Techniques, Neural Networks for Remote Sensing, Technical session on Earth Observation, Strategic Marketing, Business Model Design.
Więcej informacji o bootcampie: http://fabspace.pl/?page_id=666
oraz na fanpage?u projektu https://www.facebook.com/FabSpace2.0Poland/
Rejestracja do 22.10 pod linkiem: https://goo.gl/forms/tPUSyWm6kdFI1Y7E3
(FabSpace 2.0)
http://kosmonauta.net/2017/10/42407/

FabSpace.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nobel z fizyki za fale, które wstrząsnęły Wszechświatem
2017-10-03.
Tegoroczną Nagrodę Nobla przyznano Rainerowi Weissowi, Barry C. Barishowi i Kipowi S. Thorne, dzięki którym powstał detektor LIGO i po raz pierwszy zaobserwowano fale grawitacyjne ? echo zderzenia odległych czarnych dziur.
Połowę nagrody pieniężnej (9 milionów koron szwedzkich, czyli 4 miliony złotych) otrzyma Rainer Weiss, drugą połową podzielą się Barry C. Barish i Kip S. Thorne.
 
Istnienie fal grawitacyjnych przewidział już Albert Einstein w ogólnej teorii względności opublikowanej 20 marca 1916 roku. Jednak po raz pierwszy udało się je zaobserwować dopiero 14 września 2015. Wówczas dotarły do Ziemi fale grawitacyjne wywołane przez zderzenie dwóch czarnych dziur (jedna o masie 29, a druga 36 mas Słońca), oddalonych od nas o 1,3 miliarda lat świetlnych. Tuż przed zderzeniem zbliżały się one do siebie z prędkością równą połowie prędkości światłą (150 000 kilometrów na sekundę). Powstała czarna dziura 62 razy cięższa niż Słońce - brakujące 3 masy Słońca to energia wypromieniowanych fal grawitacyjnych. Jako że fale grawitacyjne rozchodzą się z prędkością światła, to kiedy zdarzył się ten kosmiczny kataklizm, na naszej planecie żyły tylko prymitywne organizmy jednokomórkowe.
 
Choć fale grawitacyjne odebrane z tak wielkiej odległości są bardzo słabe, potwierdzenie ich istnienia może oznaczać przewrót w astrofizyce. Pozwalają bowiem w zupełnie nowy sposób obserwować najbardziej gwałtownie zjawiska kosmiczne i poszerzać granice naszej wiedzy. Badania nad nimi umożliwił interferometr LIGO (Laser Interferometer Gravitational Wave Observatory) ? wspólny projekt 1300 badaczy z ponad 20 krajów (w tym z Polski). Idea zbudowania takiego urządzenia ma niemal 50 lat, a do jej urzeczywistnienia szczególnie przyczynili się tegoroczni laureaci. (Natomiast Weiss, w czasie wtorkowej rozmowy telefonicznej podczas uroczystości ogłoszenia nazwisk laureatów w Sztokholmie podkreślił, że nagrodę postrzega "jako uznanie dla pracy tysiąca ludzi").
 
W połowie lat 70. XX wieku Rainer Weiss przeanalizował potencjalne źródła zakłóceń, mogących zaburzać prowadzenie pomiarów fal grawitacyjnych. Zaprojektował również odpowiedni detektor ? laserowy interferometr. Już wówczas Kip Thorne i Rainer Weiss byli przekonani, że fale grawitacyjne uda się wykryć.
 
Fale te powstają zawsze, gdy jakaś masa przyspiesza ? zarówno w przypadku wykonującego piruet łyżwiarza, jak i pary okrążających się nawzajem czarnych dziur. Gdy taka fala przenika przez Ziemię, wszystko na niej minimalnie zmienia swoje wymiary. Jednak nawet fale wytwarzane przez czarne dziury są tak słabe, że Einstein uważał ich wykrycie za niemożliwe. W rzeczywistości okazało się to "tylko" bardzo trudne ? potrzeba było pary ogromnych interferometrów laserowych, oddalonych od siebie o 3 tysiące km, aby wykryć zmianę długości interferometrów, tysiące razy mniejszą od rozmiarów jądra atomowego. Każdy z detektorów (jeden w stanie Waszyngton, drugi ? w Luizjanie) ma dwa tunele w kształcie litery L. Długość takiego tunelu to 4 kilometry. W ich wnętrzu odbijają się wiązki laserowa, a odpowiednia aparatura sprawdza, czy długość jednego ramienia nie zmieniła się w stosunku do drugiego. Zwykle wyniki pomiaru są takie same ? chyba, że fala grawitacyjna odkształci czasoprzestrzeń.
 
Wszystkie znane rodzaje promieniowania elektromagnetycznego i cząstek elementarnych ? w tym promieniowanie kosmiczne ? znalazły już zastosowanie w badaniach Wszechświata. Jednak właściwości fal grawitacyjnych pozwalają na bezpośrednią obserwację zaburzeń czasoprzestrzeni, otwierając zupełnie nowe perspektywy w astrofizyce.
 
Możemy się spodziewać wielu nowych odkryć dokonanych dzięki nieuchwytnym dotychczas falom. Pierwszym było samo odkrycie podwójnego układu czarnych dziur, których trwające 0,12 sekundy zderzenie zarejestrowano 14 września 2015. Czarne dziury nie generują światła ani fal radiowych ? za to mogą wytwarzać fale grawitacyjne. Możliwe, że uda się wykrywać także zderzenia gwiazd, rotujące gwiazdy neutronowe czy wybuchy supernowych. (PAP)
 
Autor: Paweł Wernicki
Edytor: Anna Ślązak
 
pmw/zan/
Tagi: nobel , fizyka
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459953,nobel-z-fizyki-za-fale-ktore-wstrzasnely-wszechswiatem.html

Nobel z fizyki za fale, które wstrząsnęły Wszechświatem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Jaranowski: nobel z fizyki ma polski posmak
2017-10-03.
Tegoroczna Nagroda Nobla z fizyki ma polski posmak, bo nasi naukowcy już od kilkunastu lat zgłębiali tematykę fal grawitacyjnych - powiedział PAP prof. Piotr Jaranowski z Uniwersytetu w Białymstoku.
Laureatami tegorocznej Nagrody Nobla z fizyki zostali Rainer Weiss, Barry C. Barish oraz Kip S. Thorne. Komitet Noblowski docenił ich "decydujący wkład w detektor LIGO i obserwacje fal grawitacyjnych". Ich nazwiska ogłoszono we wtorek w Sztokholmie.
 
Dla prof. Piotra Jaranowskiego z Zakładu Astronomii i Astrofizyki Uniwersytetu w Białymstoku tegoroczna Nagroda Nobla z dziedziny fizyki nie jest zaskoczeniem. Jak zaznaczył w rozmowie z PAP, już od kilku miesięcy typowano, iż tegoroczna Nagroda Nobla będzie związana z odkryciem fal grawitacyjnych.
 
Naukowiec przypomniał, że polski wkład w odkrycie fal grawitacyjnych jest niemały, i że w Polsce od ponad dekady działa Polgraw - grupa kilkunastu naukowców (w tym właśnie - prof. Jaranowski), zajmujących się tematyką fal grawitacyjnych. Badacze ci reprezentują dziewięć polskich instytucji naukowo-badawczych. "Tegoroczna Nagroda Nobla ma posmak polski" - zaznaczył.
 
Jaranowski przypomniał, że Polgraw jest częścią międzynarodowego konsorcjum VIRGO Collaboration - konsorcjum współpracującego z LIGO Collaboration. To właśnie LIGO Collaboration dysponuje dwoma detektorami, które we wrześniu 2015 r. odkryły w sposób bezpośredni fale grawitacyjne.
 
"Zasadnicza praca, która ukazała się w czasopiśmie +Physical Review Letters+ i donosi o bezpośrednim odkryciu fal grawitacyjnych, ma ponad tysiąc autorów z kilkudziesięciu krajów" - zaznaczył naukowiec. Dlatego - jak sugerował - Komitetowi Noblowskiemu zapewne trudno było wybrać trzy najbardziej zasłużone osoby. "Na pewno te osoby, które dostały (Nagrody Nobla) - to nie są jedyne osoby, które są ojcami tego sukcesu" - podkreślił współautor wspomnianego artykułu.
 
"Jest rzeczą niezwykle przyjemną, że człowiek ma do czynienia z badaniami, które honorowane są Nagrodą Nobla" - powiedział prof. Jaranowski. Jego własna praca doktorska napisana w latach 90. XX w. dotyczyła detekcji tego samego sygnału, który został ostatecznie wykryty we wrześniu 2015 r.
 
Wkład prof. Jaranowskiego w badania uhonorowane Nagrodą Nobla polegał m.in. na wymyślaniu algorytmów, za pomocą których poszukuje się fal grawitacyjnych. "Mamy tu do czynienia z sygnałem, który jest głęboko ukryty w szumie i za pomocą specjalnych procedur analizy trzeba ten sygnał wydobyć" - mówi naukowiec. Pracę w tym zakresie - wykonaną przez niego i innych polskich specjalistów - można więc określić jako "odszumianie".
 
Wszyscy trzej nobliści to emerytowani profesorowie. Prof. Jaranowski przypomniał, że Kip S. Thorne jest teoretykiem, zaś Barry C. Barrish i Rainer Weiss to fizycy doświadczalni. Weissa określił jako "znakomitego eksperymentatora", który wymyślił interferometr laserowy - urządzenie, które wykryło fale grawitacyjne. Z kolei Thorne złożył do National Science Foundation projekt badawczy związany z budową LIGO i silnie lobbował za tym przedsięwzięciem.
 
"Sam pamiętam, jak byłem wtedy doktorantem jeszcze, to pisaliśmy do kongresu USA specjalnie listy (...) wspierające ideę budowy LIGO" - wspomina prof. Jaranowski.
 
W kluczowym momencie budowy detektora LIGO w latach 90. ubiegłego wieku Barish został jego dyrektorem. Prof. Jaranowski podkreślił w rozmowie z PAP, że budowa detektora była bardzo trudna i nie obywało się bez problemów. Jednak dzieki organizacyjnym zasługom dyrektora Barisha udało się doprowadzić do zakończenia.
 
"Przyszłość jest niezwykle obiecująca, dlatego że to odkrycie to jest początek nowej historii" - ocenił prof. Jaranowski. Jak przypomniał, do tej pory wykryto już cztery sygnały związane ze zderzeniami dwóch masywnych czarnych dziur. "Ale jest ogromna ilość innych sygnałów, innych źródeł, które produkują fale grawitacyjne. Spodziewamy się, że w miarę tego, jak te detektory będą wciąż ulepszane, nowe rodzaje źródeł będą wykrywane" - podsumował prof. Jaranowski.(PAP)
 
autor: Szymon Zdziebłowski
eytor: Anna Ślązak
 
Nauka w Polsce
 
szz/ zan/
Tagi: nobel , fale grawitacyjne , fizyka , nagrody nobla 2017
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459950,prof-jaranowski-nobel-z-fizyki-ma-polski-posmak.html

Prof. Jaranowski nobel z fizyki ma polski posmak.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Bejger: nobliści reprezentują to, co najlepsze w astrofizyce
2017-10-03.
Tegoroczni nobliści reprezentują wszystko, co w astronomii najlepsze: łączą podejście eksperymentalne z teoretycznym zrozumieniem fal grawitacyjnych - mówi PAP dr hab. Michał Bejger z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN.
We wtorek ogłoszono, że laureatami tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki zostali Rainer Weiss, Barry C. Barish oraz Kip S. Thorne. Jak poinformował Komitet Noblowski, uhonorowano ich za "decydujący wkład w budowę detektora LIGO i obserwacje fal grawitacyjnych".
 
"Nagroda ta jest jak najbardziej zasłużona - ci trzej dżentelmeni są bowiem ojcami-założycielami projektu LIGO, który dokonał pierwszej bezpośredniej obserwacji fal grawitacyjnych" - mówi PAP dr hab. Michał Bejger z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk w Warszawie (CAMK).
 
Ekspert podkreśla przy tym, że wśród tegorocznych laureatów znalazł się zarówno teoretyk, jak i eksperymentatorzy. "Grupa ta reprezentuje wszystko, co w astronomii najlepsze: łączy podejście eksperymentalne z teoretycznym zrozumieniem zaobserwowanych sygnałów."
 
Częścią międzynarodowego konsorcjum LIGO-Virgo jest zespół Virgo-POLGRAW, w którego skład wchodzą również astrofizycy z CAMK - w tym Bejger.
 
"W ramach współpracy z projektem LIGO analizujemy pochodzące z niego dane, rozwijamy kody numeryczne, modelujemy źródła astrofizyczne fal i badamy charakterystykę detektorów - uczestniczymy we wszystkich najważniejszych aspektach projektu" - opowiada rozmówca PAP. - "Przez wiele lat staraliśmy się, by ten pierwszy, a później następne sygnały były w sposób przekonywujący wykrywane; jesteśmy bardzo zadowoleni, że ta nagroda została przyznana - to w końcu też trochę nasza nagroda" - stwierdza.
 
Jak tłumaczy prof. Bejger, wykrywanie fal grawitacyjnych jest zupełnie nowym sposobem spojrzenia na nasz świat. "Można powiedzieć, że jest to tak jakby +ucho+ na Wszechświat - w odróżnieniu od teleskopów, które są raczej +okiem+. Dzięki niemu możemy z dużą dokładnością wykrywać rzeczy, których nie widać, jak np. czarne dziury" - mówi.
 
Fale grawitacyjne to zaburzenia odległości w czasoprzestrzeni, przewidziane jeszcze przez ogólną teorię względności Einsteina. "Siła grawitacji jest w rzeczywistości skutkiem geometrii: zakrzywienia czasoprzestrzeni. Jeśli znajdujące się w niej duże masy poruszają się, to czasoprzestrzeń zniekształca się i faluje - trochę jak powierzchnia wody. Powstałe fale rozprzestrzeniają się w czasoprzestrzeni i docierają do nas. Wykrywanie drgań pozwala nam na obserwację obiektów, które nie świecą - takich właśnie jak np. czarne dziury" - tłumaczy rozmówca PAP.
 
Dodaje przy tym, że choć już samo stworzenie interferometrów - czyli urządzeń wykrywających fale grawitacyjne - jest ogromnym osiągnięciem tegorocznych laureatów Nobla z fizyki, to warto również pamiętać o tym, że wielkim sukcesem było również doprowadzenie do realizacji całego projektu.
 
"LIGO wymagało nie tylko mnóstwa sprawności naukowej - ale również politycznego lobbingu: trzeba przekonać agencje fundujące, że w ogóle opłaca się przekazać kwotę rzędu 100 mln dolarów na stworzenie takiego detektora" - podkreśla.
 
Pod koniec września br. poinformowano o czwartej już obserwacji fal grawitacyjnych wytworzonych podczas zlewania się dwóch czarnych dziur. "Zaczyna się teraz epoka, w której detekcje fal grawitacyjnych robią się rutynowe, przynajmniej te dotyczące układów podwójnych czarnych dziur" - stwierdza prof. Bejger. - "Teraz będziemy dalej ulepszać detektory, poprawiać ich czułość. Będą one sięgały coraz dalej w kosmos, w związku z czym będziemy mieć coraz więcej detekcji - i to nie tylko detekcji z układów czarnych dziur. Spodziewamy się także fal grawitacyjnych emitowanych z innych obiektów, np. ze zderzeń gwiazd neutronowych, pulsarów czy wybuchów supernowych. To pozwoli na zbadanie różnych obiektów kosmicznych za pomocą tego nowego okna obserwacyjnego, którym są fale grawitacyjne" - stwierdza.
 
Dlaczego jednak zajmować się falami grawitacyjnymi? "Po to, aby lepiej zrozumieć nasz świat" - mówi Bejger. - "Chcemy wiedzieć więcej o podstawowych prawach rządzących naszym światem, lepiej je rozumieć. Mamy w naturze różne oddziaływania, ale grawitacja jest spośród nich najbardziej tajemnicza, tak naprawdę nie wiadomo jak ona działa np. na poziomie kwantowym" - podkreśla rozmówca PAP, dodając, że obserwacje fal grawitacyjnych pomagają nam lepiej poznać tę siłę.
 
"Owszem, nie da się obiecać, że w ciągu najbliższych pięciu lat dzięki tym badaniom powstanie np. jakiś lepszy telewizor - mówimy tutaj o badaniach fundamentalnych. Na dłuższą metę wiedza pochodząca z tych badań będzie jednak bezcenna" - dodaje ekspert. (PAP)
 
autor: Katarzyna Florencka
edytor: Ewelina Krajczyńska
 
kflo/ ekr/
Tagi: nobel , bejger , nagroda nobla 2017
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459951,prof-bejger-noblisci-reprezentuja-to-co-najlepsze-w-astrofizyce.html

Prof. Bejger nobliści reprezentują to co najlepsze w astrofizyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Królak: to dopiero początek badań nad falami grawitacyjnymi
2017-10-03.
Nagroda Nobla została przyznana za rejestrację fal grawitacyjnych, mimo że wykryto dopiero pierwsze sygnały. A wkrótce ogłoszony ma być kolejny ważny wynik w tym zakresie ? może też na miarę Nobla ? skomentował prof. Andrzej Królak.
Rainer Weiss, Barry C. Barish oraz Kip S. Thorne zostali we wtorek laureatami tegorocznej Nagrody Nobla z fizyki. Komitet Noblowski docenił ich decydujący wkład w budowę detektora LIGO i obserwacje fal grawitacyjnych.
 
W ramach liczącego ponad tysiąc naukowców z całego świata projektu badawczego LIGO-Virgo współpracuje także kilkunastu polskich naukowców z różnych instytutów (w ramach grupy o nazwie Virgo-POLGRAW). Kierownikiem polskiego projektu jest prof. Andrzej Królak z Instytutu Matematycznego PAN.
 
"Nagrodzone zostały pierwsze obserwacje sygnały fal grawitacyjnych. Ale mamy już kolejne ? za dwa tygodnie ogłosimy następny bardzo ważny wynik ? być może na miarę następnego Nobla" ? powiedział w rozmowie z PAP prof. Królak.
 
Według niego decyzja Komitetu Noblowskiego była zgodna z oczekiwaniami. "To był tak jednoznaczny wynik i tak duże osiągnięcie? Fal grawitacyjnych poszukiwano przez dziesiątki lat" - powiedział.
 
Wyjaśnił, że badania były trudne m.in. ze względu na konieczność budowy niezwykle czułych instrumentów.
 
"Jeszcze kilka lat temu nie było żadnej gwarancji, że uda się zaobserwować fale grawitacyjne. Były tylko przewidywania" ? powiedział prof. Królak. Dodał, że na szczęście okazało się, że jest tyle źródeł fal grawitacyjnych, iż detektorom już na początku działania udało się takie "zmarszczki czasoprzestrzeni" zaobserwować.
 
Prof. Królak miał nadzieję, że komitet noblowski bardziej doceni wkład Kipa Thorne?a. Według badacza Thorne był "motorem" i "reżyserem" przedsięwzięcia, jakim był projekt obserwacji fal grawitacyjnych. Wyjaśnił, że sporą zasługą Thorne?a jest to, że potrafił zmobilizować do pracy ogromną grupę ludzi. I przekonać inwestorów do wyłożenia pieniędzy na budowę detektora. A ? jak zauważył prof. Królak ? kiedy powstał pomysł na projekt LIGO, nie było żadnej gwarancji, że fale grawitacyjne zostaną kiedykolwiek wykryte.
 
"Mam z nim styczność od ponad 30 lat" ? powiedział prof. Królak. Wyjaśnił, że w grupie noblisty pracował m.in. nad tym, jak wykrywać sygnały grawitacyjne w szumie detektorów. "To jedyna w życiu sytuacja, kiedy można być częścią tak dużego osiągnięcia" - dodał wzruszony. (PAP)
 
Autor: Ludwika Tomala
Edytor: Anna Ślązak
 
Nauka w Polsce
 
lt/ zan/
Tagi: nobel , królak , fizyka , nagrody nobla 2017
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459952,prof-krolak-to-dopiero-poczatek-badan-nad-falami-grawitacyjnymi.html

Prof. Królak to dopiero początek badań nad falami grawitacyjnymi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Lewandowski: szkoda, że za fale grawitacyjne nie nagrodzono prof. Trautmana
2017-10-03.
Nagroda Nobla za badania fal grawitacyjnych należała się także Polakowi, prof. Andrzejowi Trautmanowi, który w latach 50. XX w. wniósł wielki wkład w badania nad promieniowaniem grawitacyjnym ? przekonywał w rozmowie z PAP prof. Jerzy Lewandowski z Wydziału Fizyki UW.
Laureatami tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki zostali we wtorek: Rainer Weiss, Barry C. Barish oraz Kip S. Thorne. Komitet Noblowski docenił ich decydujący wkład w budowę detektora LIGO i obserwacje fal grawitacyjnych.
 
"Wiadomość o tegorocznych laureatach Nagrody Nobla przyjęliśmy z mieszanymi uczuciami. Bardzo liczyliśmy na uznanie prac prof. Trautmana, któremu nagroda się należała? ? powiedział w rozmowie z PAP prof. Jerzy Lewandowski, kierownik Katedry Teorii Względności i Grawitacji Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
 
Według niego prace prof. Trautmana dotyczące fal grawitacyjnych pojawiły się w decydującym momencie dla rozwoju tej dziedziny. "Z prac Einsteina, opublikowanych w latach 30. wynikało, że Einstein wątpi w istnienie fal grawitacyjnych. A Trautman po raz pierwszy dostarczył prawidłowego opisu zjawiska promieniowania grawitacyjnego przy pomocy ogólnej teorii względności? ? zauważył prof. Lewandowski.
 
"Pytaniem, na które wtedy nie znano odpowiedzi, było, czy fale grawitacyjne istnieją jako zjawisko polegające na przemieszczaniu się energii przez czasoprzestrzeń i +wyciekaniu+ z tej czasoprzestrzeni. Trautman to udowodnił, Wytłumaczył, jak rozumieć teorię względności. Wytłumaczył, że fale grawitacyjne istnieją? ? przypomniał fizyk z UW.
 
W 1958 r. Andrzej Trautman przedstawił 4 prace. ?On nawet nie był wtedy jeszcze doktorem ? podkreślił prof. Lewandowski. - To miał być doktorat, którego miał bronić. W jednej z prac Trautman udowodnił, że istnieje zjawisko promieniowania grawitacyjnego, podał wzór, według którego można obliczyć energię tego promieniowania, wykazał, że ta energia jest nieujemna?.
 
Wynik tych prac jego promotor ? Leopold Infeld ? przedstawił w King?s College w Londynie. Polak dostarczył w ten sposób brakującego elementu całej grupie angielskiej i amerykańskiej specjalistom od teorii względności. Dzięki tym badaniom ? jak ocenił prof. Lewandowski - można było dalej rozwijać tę dziedzinę.
 
Trautman został do King?s College zaproszony i przez trzy miesiące prowadził tam kurs o swojej przyszłej pracy doktorskiej. Prof. Lewandowski dodał, że na te kursy chodził również Peter Higgs (odkrywca tzw. cząstki Higgsa, nagrodzony za to odkrycie Noblem z fizyki w 2013 r.), który pomagał Trautamnowi np. w poprawianiu błędów językowych.
 
?Prace Trautmana to nie była tylko ciekawostka oderwana od dalszego rozwoju wydarzeń. O pracach Trautmana dowiedział się Kip Thorne? ? powiedział prof. Lewandowski.
 
Rozmówca PAP wyjaśnił, że pierwsza praca Kipa S. Thorna o falach grawitacyjnych zaczyna się od odniesienia do pracy Trautmana. ?Thorne pisze, że nie stosuje aż tak zaawansowanych metod matematycznych jak Trautman, więc swój temat będzie rozpatrywał w pewnym przybliżeniu? ? przypomniał Lewandowski. Jego zdaniem Trautman wywarł znaczny wpływ na Thorna. (PAP)
 
autor: Ludwika Tomala
 
edytor: Agnieszka Tkacz
 
Nauka w Polsce
 
lt/ agt/
Tagi: nobel , lewandowski
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459957,prof-lewandowski-szkoda-ze-za-fale-grawitacyjne-nie-nagrodzono-prof-trautmana.html

Prof. Lewandowski szkoda, że za fale grawitacyjne nie nagrodzono prof. Trautmana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Bulik o badaniach fal grawitacyjnych: to korzyści dla nauki i technologii
2017-10-03.
Badania fal grawitacyjnych pozwolą spojrzeć na zjawiska, do których nie mieliśmy wcześniej dostępu; dzięki nim rozwijanych jest też wiele nowych technologii ? ocenił prof. Tomasz Bulik z UW, odnosząc się do Nobla z fizyki przyznanego m.in. za obserwacje fal grawitacyjnych.
Laureatami tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki zostali: Rainer Weiss, Barry C. Barish oraz Kip S. Thorne. Komitet Noblowski docenił ich decydujący wkład w budowę detektora LIGO i obserwacje fal grawitacyjnych.
 
Prof. Tomasz Bulik z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego nie był zaskoczony taką decyzją Komitetu Noblowskiego. ?Kiedy pojawiały się plotki o tym, kto może dostać Nagrodę Nobla, fale grawitacyjne były zawsze wymieniane w czołówce? ? powiedział.
 
Prof. Bulik wchodzi w skład polskiego zespołu Virgo-POLGRAW zaangażowanego w projekt badawczy LIGO-Virgo - dotyczący fal grawitacyjnych. ?W ramach zespołu LIGO-Virgo pracowaliśmy nad tym sukcesem przez 10 lat. Cieszymy się z faktu, że projekt ten został uhonorowany? ? powiedział prof. Bulik.
 
Obserwacje fal grawitacyjnych zdaniem prof. Bulika ?to otwarcie nowej dziedziny astronomii - astronomii fal grawitacyjnych. Dzięki niej będzie można obejrzeć Wszechświat na nowy sposób, zajrzeć w te rejony Wszechświata, gdzie do tej pory nie mogliśmy zajrzeć?.
 
Podczas krótkiego wykładu, który prof. Bulik wygłosił na Wydziale Fizyki UW zaraz po ogłoszeniu laureatów Nobla, naukowiec mówił m.in. o tym, co można będzie zbadać w przyszłości dzięki obserwacjom fal grawitacyjnych. Wymienił, że za ich pomocą będzie można dokonać testów ogólnej teorii względności tam, gdzie do tej pory nie były one możliwe. Poza tym ? mówił - będziemy mogli m.in. zbadać, jak wygląda bardzo gęsta materia, z której składają się np. gwiazdy neutronowe. Będzie też można powiedzieć więcej o tym, jak powstają pulsary albo czarne dziury, a nawet badać, jak wyglądał Wszechświat na bardzo wczesnym etapie istnienia.
 
To jednak nie wszystko. ?Przy okazji tworzenia takich detektorów rozwijanych jest mnóstwo technologii, które znajdują potem zastosowanie w przeróżnych dziedzinach. Wychowywanych jest mnóstwo świetnych naukowców, którzy wpływają na rozwój społeczeństwa, techniki. Korzyści jest znacznie więcej niż tylko znalezienie fal grawitacyjnych? ? zwrócił uwagę prof. Bulik w rozmowie z PAP.
 
Prof. Bulik pytany był podczas spotkania na UW o koszt badań nad falami grawitacyjnymi. ?Koszt LIGO jest rzędu 250 mln dol. Moim zdaniem jak na urządzenie badawcze takiej skali, to niewiele? - powiedział. Porównał, że średniej klasy satelita rentgenowski czy gamma to koszt rzędu kilkuset milionów, a duży teleskop może kosztować nawet 2 mld dolarów. ?Moim zdaniem, jeśli chodzi o wynik naukowy w stosunku do ceny, to jest to projekt bardzo tani? ? ocenił.
 
Pytany przez PAP czy fale grawitacyjne - wykrywane przez detektory - przechodzą również przez nas odpowiedział: ?Gdyby przechodziła przez nas bardzo silna fala grawitacyjna, ona by nas rozciągnęła wzwyż, a skurczyła w poprzek; a potem rozciągnęła w poprzek, a skurczyła wzwyż. Najpierw stalibyśmy się wysocy i chudzi, a potem niscy i grubi. I tak na przemian? ? śmiał się prof. Bulik. Zaznaczył jednak, że te zmiany są tak maleńkie, że tego zupełnie nie widać. (PAP)
 
autor: Ludwika Tomala
 
edytor: Ewelina Krajczyńska
 
lt/ ekr/
Tagi: nobel , tomasz bulik
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459963,prof-bulik-o-badaniach-fal-grawitacyjnych-to-korzysci-dla-nauki-i-technologii.html

Prof. Bulik o badaniach fal grawitacyjnych to korzyści dla nauki i technologii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej Trautman ? polski badacz fal grawitacyjnych
2017-10-03.
Tegorocznego Nobla z fizyki otrzymali naukowcy z USA i Niemiec, dzięki którym pierwszy raz zaobserwowano fale grawitacyjne. Ich dokonania pewnie by nie było bez prac polskiego fizyka prof. Trautmana - który przekonał wszystkich, że fale te faktycznie istnieją, a ich detekcja jest możliwa.
Andrzej Trautman (ur. 1933) zajmował się fizyką teoretyczną, w tym grawitacją oraz ogólną teorią względności. Jego prace z lat 50. i początku lat 60. XX wieku wniosły istotny wkład do teorii fal grawitacyjnych, których istnienie udało się potwierdzić doświadczalnie dopiero w roku 2015.
 
Po raz pierwszy o falach grawitacyjnych wspomniał Albert Einstein w ogólnej teorii względności, opublikowanej w roku 1916. Przewidział, że fale, emitowane przez przyspieszające masy, rozchodzą się w czasoprzestrzeni, powodując jej odkształcenia (trochę jak fale na powierzchni wody). Nie miał jednak pewności, czy fale te rzeczywiście istnieją ? mogły być równie dobrze efektem matematycznych przekształceń skomplikowanych równań. Inni fizycy także mieli wątpliwości ? pojawiały się opinie, że fale grawitacyjne nie niosą ze sobą energii, są więc matematycznym złudzeniem, niewykrywalnym fenomenem o wyłącznie teoretycznym znaczeniu.
 
Taki pogląd reprezentował również kierujący Instytutem Fizyki Teoretycznej UW prof. Leopold Infeld. Trautmanowi udało się jednak udowodnić, że fal grawitacyjnych nie da się wyeliminować ze wzorów za pomocą przekształceń równań - są zatem realne i powinny dać się wykryć. Na zaproszenie brytyjskiego fizyka Felixa Piraniego, profesora King's College w Londynie, w 1958 roku Trautman wygłosił trzymiesięczny cykl wykładów w Londynie.
 
W roku 1960 wspólnie z Amerykaninem Ivorem Robinsonem opublikował on opis fal grawitacyjnych, będący rozwiązaniem równań Einsteina. Pracę "Spherical Gravitational Waves" zamieszczono na łamach "Physical Review Letters".
 
Późniejsze prace prof. Trautmana dotyczą między innymi teorii Einsteina?Cartana, zajmującej się grawitacją.
 
Gdy 11 lutego 2016 oficjalnie potwierdzono wykrycie fal grawitacyjnych, kilkudziesięciu polskich fizyków w oficjalnym piśmie podziękowało prof. Andrzejowi Trautmanowi za to, że przed laty udowodnił teoretycznie ich istnienie. W ten sposób przyczynił się do podjęcia działań, które doprowadziły do ich wykrycia. Nie wydano by setek milionów dolarów na interferometr laserowy LIGO, gdyby nie było przesłanek teoretycznych dających nadzieję na powodzenie eksperymentu. Dzięki pracom prof. Trautmana powstały też metody pozwalające na obliczanie emisji fal podczas zderzeń czarnych dziur i innych zdarzeń na skalę kosmiczną.
 
"Chociaż detekcja fal grawitacyjnych jest osiągnięciem przede wszystkim doświadczalnym, nie byłaby ona możliwa bez zdefiniowania, czym są fale grawitacyjne w pełnej teorii Einsteina" ? pisali polscy fizycy w otwartym liście do profesora Trautmana. List ten w 2016 r. opublikowała Wyborcza. "Pańskie prace, z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, leżą u samych podstaw teorii promieniowania grawitacyjnego i między innymi podają jego definicję".
 
"Prace te pokazały: po pierwsze, jak fale grawitacyjne wyglądają daleko od źródeł; po drugie, że układ emitujący fale grawitacyjne ma w każdej chwili dobrze określoną energię, która maleje w czasie (wzory Trautmana i Bondiego); i po trzecie, zawierały pierwsze ścisłe rozwiązania próżniowych równań Einsteina opisujące fale grawitacyjne od ograniczonych źródeł (metryki Robinsona-Trautmana)" - napisali.
 
Fizycy przypomnieli też w liście "o niezmiernie inspirującej roli", jaką dla całej dziedziny odegrał cykl wykładów prof. Trautmana, wygłoszonych w King's College w Londynie w 1958 roku: "Pański wkład w podstawy teorii fal grawitacyjnych jest nie do przecenienia: był to de facto początek rozważań, które dopiero w ostatnim czasie doprowadziły do numerycznych i perturbacyjnych wyników, koniecznych do porównania mierzonych sygnałów z teoretycznym modelem procesu zlewania się czarnych dziur. Podkreślamy też, że to Pańska szkoła fizyki relatywistycznej w Warszawie wykształciła znaczną część polskiej grupy badaczy będących w zespole LIGO/VIRGO".
 
Andrzej Trautman urodził się w Warszawie. Gdy miał 12 lat, jego rodzina przeniosła się do Paryża, ale po maturze wrócił do Polski. Jest członkiem PAN i emerytowanym profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.
 
W 2016 r. za wybitne zasługi w pracy naukowo-badawczej i za osiągnięcia w międzynarodowej współpracy naukowej został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Wcześniej otrzymał Nagrodę Państwową I stopnia, zaś Polskie Towarzystwo Fizyczne wyróżniło go medalem im Mariana Smoluchowskiego. (PAP)
 
Autor: Paweł Wernicki
Edytor: Anna Ślązak
 
pmw/ zan/
Tagi: nobel , fale grawitacyjne , prof. trautman , nagrody nobla 2017
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,459966,andrzej-trautman--polski-badacz-fal-grawitacyjnych.html

Andrzej Trautman ? polski badacz fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykle atrakcyjna galaktyka
2017-10-03. Laura Meissner
W samym środku dużej gromady galaktyk położonej w konstelacji Warkocza Bereniki znajduje się galaktyka, która otoczona jest przez liczne gromady gwiazd. NGC 4874 jest wielką eliptyczną galaktyką, 10 razy większą niż Droga Mleczna i należy do Gromady Coma (Abell 1656). Ponad 30 000 gromad kulistych oraz kilka galaktyk karłowatych jest przyciąganych przez jej potężne pole grawitacyjne i znajduje się w bliskim sąsiedztwie kosmicznym tej galaktyki.
Na nowym zdjęciu z Kosmicznego Teleskopu Hubble?a widać w prawym górnym rogu galaktykę NGC 4874 otoczoną przez gęste halo galaktyczne. W pozostałej części obrazu znajdują się inne galaktyki należące do tej gromady galaktyk. Najciekawszym elementem tego zdjęcia są jednak małe jasne punkty otaczające NGC 4874, które w rzeczywistości są gromadami kulistymi skupiającymi się wokół tej galaktyki. W skład każdej z tych gromad wchodzi kilkaset tysięcy gwiazd.
Po szczegółowych analizach najnowszych danych grupa naukowców stwierdziła, że niektóre z tych obiektów nie są gromadami gwiazd, lecz niezwykle gęstymi galaktykami karłowatymi, które również znajdują się pod grawitacyjnym wpływem NGC 4874. Takie galaktyki składają się głównie ze starych gwiazd, a ich średnica wynosi około 200 lat świetlnych, dlatego przypominają trochę większe gromady kuliste. Podejrzewa się, że były one jądrami galaktyk eliptycznych, ale wskutek różnych kolizji, zostały pozbawione zewnętrznych warstw gazu i gwiazd.
To zdjęcie z Hubble?a pokazuje również obiekty, które nie należą do Gromady Coma. Widoczne są jako niewielkie smugi w tle, a ich światło podróżowało miliony lub miliardy lat zanim do nas dotarło.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/10/03/niezwykle-atrakcyjna-galaktyka/

Niezwykle atrakcyjna galaktyka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lockheed Martin planuje misję na Marsa

2017-10-04.

Nie tylko Elon Musk chce nas zabrać na Marsa. Swoje plany dotyczące misji na Czerwoną Planetę ujawniła amerykańska firma Lockheed Martin.

Marsjański projekt Lockheed Martin ma nazywać się po prostu Mars Base Camp. Zakłada on budowę stacji Deep Space Gateway niedaleko Księżyca, która spełniłaby kluczową rolę przy kolonizacji Czerwonej Planety. Mars Base Camp miałby zostać w całości zbudowany z dala od ziemskiej grawitacji.

Początkowo marsjańska baza orbitowałaby wokół planety. Byłaby wyposażona w jednostopniowy lądownik wielokrotnego użytku - pojazd wznoszący/opuszczający Marsa (MADV) - który mógłby odłączać się od stacji i zabierać astronautów na powierzchnię Czerwonej Planety. Podczas jednego kursu byłoby możliwe 2-tygodniowe okrążanie planety z maksymalnie czterema astronautami na pokładzie.

- Wysyłanie ludzi na Marsa zawsze było częścią science fiction, ale dzisiaj mamy możliwość przekucia tego w rzeczywistość - powiedziała Lisa Callahan, wiceprezes Commercial Civil Space w Lockheed Martin.

Stacja kosmiczna miałaby cztery główne sekcje, w tym panele słoneczne, dwa kriogeniczne stopnie napędowe i dwa habitaty dla astronautów. Za paliwo stacja wykorzystywałaby ciekły wodór i ciekły tlen, który mógłby być pozyskiwany z lodu na Marsie lub jego księżyców.

Przedstawiciele Lockheed Martin mają nadzieję, że w ciągu 10 lat uda się im zrealizować ten plan, a astronauci wykonają 1000-dniową misję na Marsa i z powrotem.

NASA obecnie rozważa kilka opcji głębokiej eksploracji kosmosu, więc nie jest jasne, czy ten projekt kiedykolwiek ujrzy światło dzienne.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-lockheed-martin-planuje-misje-na-marsa,nId,2447712

Lockheed Martin planuje misję na Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot 2017 SX17 (02.10.2017)
2017-10-04. Krzysztof Kanawka
Drugiego października nastąpił bliski przelot planetoidy 2017 SX17. Obiekt znalazł się w minimalnej odległości około 88 tysięcy kilometrów.
Moment największego zbliżenia 2017 SX17 do Ziemi nastąpił 2 października około godziny 12:20 CEST. W momencie zbliżenia 2017 SX17 znalazł się w odległości około 88 tysięcy kilometrów od Ziemi. Odpowiada to około 0,23 średniego dystansu do Księżyca.
Średnicę 2017 SX17 wyznaczono na około 10 metrów. Dla porównania bolid czelabiński, który 15 lutego 2013 roku rozpadł się nad Rosją, miał średnicę 17-20 metrów. 2017 SX17 jest zatem obiektem nieco mniejszym i w przypadku wejścia w atmosferę naszej planety z dużym prawdopodobieństwem pewne jego fragmenty mogłyby dotrzeć do powierzchni Ziemi.
Jest to trzydziesty czwarty wykryty bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2017 roku. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 roku było takich odkryć 24, a w 2014 roku było ich 31. Do tych odkryć należy dołączyć te, które nie zostały dopisane do ogólnodostępnych baz danych. W 2017 roku można się spodziewać kolejnych kilkudziesięciu odkryć meteoroidów i planetoid, które przelecą blisko Ziemi. Wciąż jednak bardzo dużo przelotów nie zostaje wykrytych. Dzieje się tak w szczególności w przypadku przelotów po stronie dziennej, kiedy niemożliwe lub bardzo trudne są naziemne obserwacje astronomiczne.
(HT)
http://kosmonauta.net/2017/10/bliski-przelot-2017-sx17-02-10-2017/

Bliski przelot 2017 SX17 (02.10.2017).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

World Space Week Wrocław 2017
Wysłane przez nowak
W imieniu organizatorów serdecznie zapraszamy na pierwszą w Polsce imprezę w ramach międzynarodowego święta kosmosu World Space Week Wrocław 2017, która odbędzie się w dniach 7 i 8 października (sobota i niedziela) we Wrocławiu.
Podczas imprezy uczestnicy będą mogli zapoznać się z wieloma działaniami naukowymi, technologicznymi i promującymi kosmos oraz branżę kosmiczną, w szczególności z tymi, które związane są z Wrocławiem i Dolnym Śląskiem.
W sobotę ? 7 października ? w Szkole Podstawowej nr 26 przy ul. Suwalskiej 5 ? dzieci, młodzież, dorośli oraz nauczyciele będą mogli uczestniczyć w specjalnie przygotowanych ponad 25 warsztatach edukacyjnych (m. in. wystrzelić rakietę, ugotować kometę, zbudować satelitę, teleskop i zaprogramować łazik) oraz skorzystać z takich atrakcji jak pokaz w planetarium, wirtualna rzeczywistość, quizy i obserwacje nieba przez teleskop.
W niedzielę ? 8 października ? w Centrum Kongresowym Hali Stulecia ? odbędzie się konferencja popularno-naukowa przeznaczona dla wszystkich zainteresowanych Wszechświatem (gośćmi specjalnymi będą Michele Armano z Europejskiej Agencji Kosmicznej, Karol Wójcicki oraz Marcin Stolarski). Specjalny kącik VIP gwarantuje dostęp dla każdego, kto będzie chciał porozmawiać z prelegentami indywidualnie. We foyer, przed salą konferencyjną odbywać się będą minitargi branży kosmicznej, którą reprezentowały będą Scanway, Space is More, Kell Ideas, Centrum Badań Kosmicznych PAN, FREDE i PWr, Atomic Atelier, OptoPasja, Instytut Astronomiczny, PTMA Wrocław oraz Urania. We foyer również odnaleźć będzie można pokazy teleskopów, wirtualnej rzeczywistości oraz galerię astro zdjęć i obrazów. Na zewnątrz Hali ? przy fontannie - pokaz eksperymentów naukowych, start balonu stratosferycznego (ok. godz. 12.00) i pokaz wrocławskich łazików marsjańskich, a pod wieczór (ok godz. 19.00) Karol Wójcicki przy specjalnie zgaszonym świetle opowie nam co można zobaczyć na niebie (pod warunkiem dobrej pogody).
Na wszystkie wydarzenia wstęp jest darmowy, ale na większość obowiązują zapisy.
Szczegóły na stronie World Space Week oraz na FB: WSW Wrocław
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/world-space-week-wroclaw-2017-3634.html

World Space Week Wrocław 2017.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzenie podwójne: naukowcy odkrywają pary czarnych dziur
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/10/2017
Astronomowie zidentyfikowali kolejne pary supermasywnych czarnych dziur w centrach galaktyk. Odkrycie to może pomóc astronomom lepiej zrozumieć w jaki sposób rosną gigantyczne czarne dziury i jak mogą one emitować najsilniejsze fale grawitacyjne we Wszechświecie.
Nowe dowody obejmują pięć par supermasywnych czarnych dziur, z których każda charakteryzuje się masą milionów mas Słońca. Owe pary czarnych dziur powstały wskutek kolizji galaktyk, które z czasem się ze sobą łączyły, przez co ich supermasywne czarne dziury zaczęły się do siebie zbliżać.
Pary czarnych dziur zostały odkryte w danych zebranych za pomocą takich obserwatoriów jak Obserwatorium Rentgenowskie Chandra, Wide-Field Infrared Sky Explorer Survey (WISE) czy naziemny Wielki Teleskop Lornetkowy (LBT) w Arizonie.
?Astronomowie odkrywają pojedyncze supermasywne czarne dziury w całym Wszechświecie?, mówi Shobita Satyapa z George Mason University w Fairfax w Wirginii, która jest autorką jednego z dwóch artykułów opisujących te wyniki. ?Choć przewidywaliśmy, że one rosną szybko gdy ze sobą oddziałują, rosnące podwójne supermasywne czarne dziury było niezwykle trudno znaleźć?.
Przed tymi badaniami znano mniej niż dziesięć par rosnących czarnych dziur i zazwyczaj były to przypadkowe odkrycia. Aby przeprowadzić systematyczne poszukiwania zespół badaczy musiał szczegółowo przeanalizować dane z teleskopów obserwujących niebo w różnych zakresach promieniowania.
Począwszy od projektu Galaxy Zoo badacze wykorzystali dane optyczne z przeglądu Sloan Digital Sky Survey (SDSS) do zidentyfikowania galaktyk, które potencjalnie wskazywały na obecnie zachodzące łączenie dwóch mniejszych galaktyk. Z tego zestawu następnie wybrano obiekty, w których odległość między centrami obu galaktyk w danych SDSS jest mniejsza niż 30 000 lat świetlnych, a dane w podczerwieni zebrane przez WISE zgadzają się z przewidywaniami dla gwałtownie rosnących supermasywnych czarnych dziur.
Dzięki zastosowaniu tej techniki odkryto siedem łączących się układów zawierających po co najmniej jednej supermasywnej czarnej dziurze. Ponieważ silne promieniowanie rentgenowskie jest oznaką obecności rosnącej supermasywnej czarnej dziury, Satyapal wraz ze współpracownikami obserwowali te układy za pomocą Chandry. Ciasno związane pary źródeł promieniowania rentgenowskiego odkryto w pięciu z tych układów, co wskazuje, że mogą się w nich znajdować po dwie rosnące supermasywne czarne dziury.
Zarówno dane rentgenowskie z Chandry jak i obserwacje w podczerwieni wskazują, że supermasywne czarne dziury skryte są w olbrzymich ilościach pyłu i gazu.
?Nasze prace wskazują, że połączenie obserwacji w podczerwieni z obserwacjami w zakresie rentgenowskim stanowi skuteczny sposób odkrywania tych par czarnych dziur?, mówi Sara Ellison z University of Victoria w Kanadzie, autorka drugiego artykułu opisującego odkrycie. ?Promieniowanie rentgenowskie i podczerwone są w stanie przeniknąć przez przesłaniające nam źródło obłoki gazu i pyłu, a ostry wzrok Chandry pozwala nam je rozdzielić?.
Badania autorstwa Ellison wykorzystywały dodatkowe dane optyczne z przeglądu Mapping Nearby Galaxies at Apache Point Observatory (MaNGA) do zlokalizowania jednej z nowych par czarnych dziur. Jeden ze składników tej pary jet szczególnie ciekawy, ponieważ jego jasność w zakresie rentgenowskim jest najwyższą dotąd obserwowaną za pomocą Chandry.
Opisywane prace mają istotny wpływ na dopiero powstającą dziedzinę astrofizyki fal grawitacyjnych. Podczas gdy naukowcy z obserwatorium LIGO czy VIRGO odkryli sygnały wyemitowane przez łączące się czarne dziury, były to czarne dziury znacznie mniejsze ? ich masa mieściła się w zakresie od około ośmiu do 36 mas Słońca.
Łączące się czarne dziury w centrach galaktyk są znacznie większe. Gdy te supermasywne czarne dziury zbliżają się do siebie, powinny zacząć emitować fale grawitacyjne. Ewentualne połączenie dwóch supermasywnych czarnych dziur za kilkaset milionów lat doprowadzi do powstania jeszcze większej czarnej dziury. Proces ten doprowadzi do wyemitowania niesamowitych ilości energii gdy część masy obu czarnych dziur zostanie przekształcona w fale grawitacyjne.
?Wiedza o tym jak często występują podwójne supermasywne czarne dziury pozwoli nam oszacować ilość sygnałów, które mogą rejestrować obserwatoria fal grawitacyjnych. Dzięki już działającym eksperymentom, jak i przyszłym ? żyjemy w czasach niesamowicie ciekawych dla badaczy czarnych dziur. Znajdujemy się na wczesnym etapie nowej ery badania kosmosu?.
LIGO/VIRGO nie są w stanie wykrywać fal grawitacyjnych emitowanych przez pary supermasywnych czarnych dziur. Aktualnie ich poszukiwanie prowadzi North American Nanohertz Observatory for Gravitational Waves (NANOGrav). W przyszłości takich fal będzie mogło poszukiwać obserwatorium LISA (Laser Interferometer Space Antenna).
Źródło: Chandra X-ray Center
http://www.pulskosmosu.pl/2017/10/04/widzenie-podwojne-naukowcy-odkrywaja-pary-czarnych-dziur/

Widzenie podwójne naukowcy odkrywają pary czarnych dziur.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harmonogram startów ? październik 2017
2017-10-04. Miłosz Kierepka
W tym miesiącu, oprócz rakiet startujących z USA, kosmodromy w Chinach, Japonii, Kazachstanie i Rosji dodadzą coś od siebie. Trzy loty Falcona 9, z czego dwa z nich są planowane do zrealizowania w 48 godzin, a także trzy starty w ciągu doby (z ChRL, Kalifornii i Kraju Kwitnącej Wiśni) ? to tylko niektóre atrakcje, które czekają nas w ciągu najbliższego miesiąca.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/10/04/harmonogram-startow-pazdziernik-2017/

Harmonogram startów ? październik 2017.4.jpg

Harmonogram startów ? październik 2017.2.jpg

Harmonogram startów ? październik 2017.3.jpg

Harmonogram startów ? październik 2017.jpg

Harmonogram startów ? październik 2017.5.jpg

Harmonogram startów ? październik 2017.6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej #36
Wysłane przez grabianski w 2017-10-04
Załoga Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przygotowuje się do pierwszego z trzech zaplanowanych na październik spacerów kosmicznych. Dwóch amerykańskich astronautów wyjdzie na zewnątrz kompleksu orbitalnego w ten czwartek. Oprócz tego na pokładzie stacji cały czas trwają prace naukowe. Część z nich opisujemy w kolejnym odcinku Aktualności z ISS.
W ubiegłą środę przycumowany do stacji rosyjski statek zaopatrzeniowy Progress 67 odpalił swoje silniki na 3 minuty i 40 sekund, aby podnieść orbitę stacji przed planowanymi przylotami statków: zaopatrzeniowego Progressa 68 w połowie października i załogowego Sojuza MS-07 w grudniu. W najbliższym czasie odbędą się jeszcze dwa takie podniesienia.
Dwóch astronautów przygotowuje się już do czwartkowego spaceru kosmicznego. Randy Bresnik i Mark Vande Hei wyjdą przed południem na zewnątrz kompleksu orbitalnego. Ich głównym celem będzie wymiana jednej z funkcjonalnych końcówek ramienia robotycznego Canadarm2.
Randy Bresnik będzie dowodził spacerem. Do tej pory wykonał on dwa spacery w listopadzie 2009 roku, kiedy poleciał do stacji jako specjalista misji STS-129. Acaba również wykonał dwa spacery w marcu 2009 roku podczas misji STS-119. Astronauci już przymierzali w weekend kombinezony, w których wyjdą na spacer.
Oprócz czwartkowego spaceru, NASA planuje wykonać dwa kolejne w październiku. Wtedy astronauci skupią się na naoliwieniu zamontowanej w pierwszym spacerze końcówki i montażu dwóch zewnętrznych kamer HD.
Moduł BEAM na dłużej?

NASA wspólnie z firmą Bigelow Aerospace zastanawia się nad przedłużeniem misji dmuchanego modułu stacji BEAM. Rozkładany moduł poleciał na stację w 2016 roku. Po zamontowaniu do Tranquility i wypełnieniu powietrzem rozpoczęła się dwuletnia misja mająca na celu sprawdzenie zachowania i możliwości nietypowego habitatu. Wewnątrz zainstalowano sensory, które miały stale monitorować jak moduł zachowuje się przy ekstremalnych zmianach temperatur na orbicie, stałym promieniowaniu i uderzających mikrometeoroidach.
NASA chce teraz użyć modułu jako długoterminowego magazynu. Firma potwierdza tym samym, że może produkować w przyszłości moduły do różnych misji na niskiej orbicie, a przedłużenie działania modułu pozwoli zgromadzić jeszcze więcej danych.
Do tej pory astronauci wchodzili do modułu 13 razy odkąd został on rozwinięty w maju 2016 roku. Załoga przeprowadziła testy różnych osłon radiacyjnych wewnątrz modułu, zbierała regularnie próbki mikrobiologiczne z powietrza i powierzchni. Analiza tych próbek jest już przeprowadzana na Ziemi.
Nowy kontrakt pozwoli na używanie modułu 3 lata powyżej początkowego planu z opcjami kolejnych przedłużeń. Wewnątrz BEAM zmieści się od 109 do 130 standardowych toreb załadunkowych. Zwolnienie miejsca na stacji pozwoli na więcej pracy naukowej na pokładzie!
Naukowe podsumowanie tygodnia

Joe Acaba przygotował na pokładzie stacji nową instalację hodowli roślin Veggie. Nowa seria eksperymentu przetestuje wydajność hodowli trzech rodzajów sałaty, które po raz pierwszy będą rosły razem w tym samym czasie. Podczas wcześniejszych testów członkowie stacji hodowali zarówno sałaty jak i kwiaty.
Hodowla własnej żywności będzie koniecznością podczas przyszłych dalekich misji kosmicznych. Veggie to platforma zapewniająca światło i składniki odżywcze potrzebne roślinom do wzrostu. Modularny system jest tak skonstruowany, by nie wymagał dużej ingerencji ze strony załogi. Z rozmów z astronautami, którzy wykonywali już hodowle można wnioskować, że oprócz ?domowego? jedzenia hodowla ma na nich relaksujący wpływ.
Paolo Nespoli z Europejskiej Agencji Kosmicznej zakończył kolejną serię eksperymentu Circadian Rhythms, który bada zaburzenia rytmu dobowego wśród astronautów na orbicie. Nietypowe warunki i ponad tuzin wschodów i zachodów słońca w ciągu doby przyczyniają się do problemów z regulacją zegara biologicznego. Swoje trzy grosze dorzuacają też: zmniejszona aktywność fizyczna, mikrograwitacja oraz sztucznie wytwarzane środowisko na pokładzie.
Również skład ciała czy zmienność jego temperatury mogą zachwiać biologiczną równowagę. Naukowcy chcą jak najwięcej dowiedzieć się o tych czynnikach i ich dokładnym wpływie. Wiedza taka może w przyszłości poprawić zdrowie i wydajność przyszłych załóg kosmicznych.
Na stacji rozpoczyna się eksperyment ACME (Advanced Combustion Microgravity Experiment), który sprawdzi płomień wytwarzany podczas spalania różnych substancji w specjalnej komorze. Naukowcy chcą stale poprawiać proces spalania paliw, redukując przy tym szkodliwe produkty takie jak sadza i związki węgla. Eksperyment jednocześnie pomaga przeciwdziałać pożarom w przestrzeni kosmicznej, testując palność materiałów.
Źródło: NASA
Więcej informacji:
?    oficjalny blog NASA dot. ISS
?    naukowe podsumowanie tygodnia na pokładzie ISS
?    informacja o możliwym przedłużeniu misji rozkładanego habitatu BEAM
?    poprzedni odcinek cyklu
Na zdjęciu: Astronauta NASA Joe Acaba pracujący w module Cupola. Przez okna stacji widać Ocean Indyjski w pobliżu Australii. Źródło: NASA.
http://www.urania.edu.pl/iss/36

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie czarne dziury, które dzieli "zaledwie" rok swietlny
Wysłane przez kuligowska w 2017-10-04
Największy obecnie na świecie interferometr radiowy VLBA (ang. Very Long Baseline Array) pomógł astronomom w odkryciu kolejnego układu dwóch wzajemnie okrążających się, supermasywnych czarnych dziur. Układ ten znajduje się w centrum oddalonej od nas o około 400 milionów lat świetlnych galaktyki NGC 7674.
Łączna masa jego składników wynosi w przybliżeniu 40 milionów mas Słońca. Same czarne dziury dzieli od siebie odległość "zaledwie" jednego roku świetlnego. Jest to zatem najbardziej bliska sobie ze znanych nam par czarnych dziur. Poprzedni podobny rekord należał do czarnych dziur odległych od siebie o 24 lata świetlne. Także ta para została odkryta dzięki obserwacjom z użyciem sieci VLBA.
Źródło: NASA, ESA, the Hubble Heritage Team
Nowo odkryte czarne dziury okrążają się nawzajem (krążą wokół wspólnego środka mas układu) z okresem rzędu 100 000 lat. Skąd jednak w centrum galaktyki galaktyki aż dwie supermasywne czarne dziury? Najprawdopodobniej są one wynikiem zlania się ze sobą dwóch dużych galaktyk. Oznacza to, że sama NGC 7674 przeszła w swym długim życiu etap galaktycznego mergera, czyli stopniowego łączenia się z inną galaktyką o zbliżonej masie. Jak dawno temu miało to miejsce? Tego jeszcze nie wiadomo, ale naukowcy z pewnością spróbują to niebawem ocenić na podstawie najnowszych obserwacji.
Odkrycia dokonali astronomowie z Narodowego Centrum Astrofizyki Radiowej (Tata Institute of Fundamental Research) w indyjskim Pune, we współpracy z uczonymi z Rochester Institute of Technology w Nowym Yorku. Artykuł naukowy na jego temat ukazał się już w prestiżowym czasopiśmie Nature Astronomy.

Czytaj więcej:
?    Oryginalny artykul
?    Informacje na temat VLBI
?    Oświadczenie prasowe
 
Źródło: VLBI/Dave Finley, Public Information Officer
Na zdjęciu: dwa zwarte składniki układu czarnych dziur oddalone od siebie o nie więcej niż rok świetlny, znajdujące się w centrum galaktyki NGC7674. Źródło: TIFR-NCRA/RIT
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/dwie-czarne-dziury-ktore-dzieli-zaledwie-rok-swietlny-3633.html

Dwie czarne dziury, które dzieli zaledwie rok swietlny.jpg

Dwie czarne dziury, które dzieli zaledwie rok swietlny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyślij swoje nazwisko na Marsa i stań się częścią statku InSight!
2017-10-04. Piotr.
Bezzałogowy lądownik InSight wyląduje na marsie w listopadzie 2018 roku. Wyposażony będzie w kilka przyrządów naukowych oraz chip, na którym zapisane zostaną nazwiska mieszkańców naszej planety. Każdy z Was może stać się częścią lądownika. Być może za kilka tysięcy lat ktoś odczyta je wspominając tę ciekawą misję, której celem będzie zbadanie wnętrza Marsa.
W 2015 roku blisko 827 000 osób zgłosiło się o dodanie swoich nazwisk do mikroczipa krzemowego na pokładzie statku kosmicznego. NASA dodaje teraz drugi mikroukład, dając mieszkańcom Ziemi kolejną szansę na przesłanie nazwisk na Marsa. Nowe zgłoszenia będą przyjmowane od 2 października do 1 listopada 2017, pod następującym adresem: https://mars.nasa.gov/syn/insight

"Mars wciąż podnieca entuzjastów przestrzeni w każdym wieku", powiedział Bruce Banerdt, główny badacz InSight z misji Jet Propulsion Laboratory firmy NASA w Pasadenie w Kalifornii. "Ta szansa pozwala im stać się częścią statku kosmicznego, który zbada wnętrze Czerwonej Planety".

"Fly-your-name" jest wyposażona w punkty "częstych pilotów" odzwierciedlające osobisty udział w badaniu Marsa przez NASA. Punkty te obejmują wiele misji. Uczestnicy, którzy wysłali swoje imiona w 2015 roku, mogą pobrać "kartę pokładową? i zobaczyć się na liście.

InSight będzie pierwszą misją, której celem będzie zbadanie głębokiego wnętrza Marsa. Te i inne badania InSight przyczynią się do lepszego zrozumienia formowania i ewolucji wszystkich skalistych planet, w tym Ziemi. Start InSight planowany jest na maj 2018 roku z bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Przypomnieć wypada, że start był zaplanowany na marzec 2016 roku, jednak w grudniu 2015 roku z przyczyn technicznych start odwołano.
Źródło: mars.nasa.go
http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=665

Wyślij swoje nazwisko na Marsa i stań się częścią statku InSight!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uprawa sałaty na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej właśnie się rozpoczyna!
2017-10-04. Piotr.
Uprawa warzyw na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej właśnie się rozpoczyna. To nie tylko dobra zabawa i urozmaicenie dla załogi, ale też istotne badania. W przyszłości misje kosmiczne będą jeszcze dłuższe. Niezbędnym elementem każdej z nich będzie więc uprawa własnych produktów. Trzeba jednak ustalić jak warunki kosmiczne wpływają na ich rozwój. Zahamowanie wzrostu kilka miesięcy po starcie z Ziemi byłoby gigantycznym problemem...
Na pewno oglądaliście film Marsjanin, gdzie Matt Damon zbudował szklarnie i na powierzchni Czerwonej Planety uprawiał warzywa. M.in. dzięki temu przetrwał.

Tymczasem astronauta NASA Joe Acaba przygotował system Veggie w celu posiania trzech różnych rodzajów sałaty na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Po raz pierwszy nasiona pochodzą z różnych gatunków roślin i rosną w tym samym miejscu.

Członkowie załogi stacji już wcześniej uprawiali sałatę oraz kwiaty. Ta nowa seria badań rozszerza poprzednie testy, które w efekcie mają potwierdzić czy określone czynności i systemy rzeczywiście prowadzą do zaplanowanych wyników.

Veggie to system produkcji warzywnej. Jest jednostką wzrostu roślin zdolną do rozmnażania, zdolną do produkcji roślin, aby zapewnić załodze smaczne, pożywne i bezpieczne źródło świeżego jedzenia. Jest to jednocześnie narzędzie wspomagające relaks i rekreację. Veggie dostarcza oświetlenie i składniki odżywcze. Wykorzystuje środowisko kabiny do kontroli temperatury i jako źródło dwutlenku węgla w celu pobudzania wzrostu.
Źródło: nasa.gov
http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=664

Uprawa sałaty na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej właśnie się rozpoczyna!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Struktura lodowych obiektów Układu Słonecznego
2017-10-04. Krzysztof Kanawka
Jaka jest struktura wewnętrzna dużych lodowych obiektów Układu Słonecznego?
W naszym Układzie Słonecznym znajduje się wiele różnej wielkości księżyców. Poza naszym Księżycem wszystkie większe księżyce krążą wokół gazowych gigantów. Część z nich jest ?lodowa?, to znaczy na ich powierzchni lub w ich wnętrzu znajduje się woda w pewnej postaci, zwykle stałej. We wnętrzu niektórych z księżyców znajduje się prawdopodobnie (lub z pewnością) także woda w stanie ciekłym.
Dwa najbardziej znane księżyce, u których występuje woda w stanie ciekłym pod skorupą lodową to Enceladus (księżyc Saturna) i Europa (księżyc Jowisza). Oba księżyce przykuwają zainteresowanie naukowców, gdyż mogą tam występować warunki odpowiednie dla powstania i utrzymania prostego życia bakteryjnego. W ostatnich latach księżyc Enceladus był z bliska badany przez sondę Cassini. Dziś proponuje się kilka misji, które nastąpią po niedawno zakończonej wyprawie Cassini ? w większości z nich badania Enceladusa to jeden z podstawowych celów naukowych.
Woda w Układzie Słonecznym
Woda jest powszechna w Układzie Słonecznym. U wielu księżyców oraz obiektów krążących poza orbitą Neptuna zidentyfikowano powierzchniowy lód wodny (zwykle wymieszany z innymi związkami chemicznymi). U niektórych obiektów podejrzewa się istnienie podpowierzchniowych pokładów wody ciekłej. Zwykle przewidywana grubość warstwy wody ciekłej jest znacznie mniejsza od szacowanej grubości warstwy lodu wodnego. Wyjątkiem tutaj jest księżyc Europa, u którego warstwa ciekłej wody prawdopodobnie jest grubsza od warstwy lodu.
Obecny ? mocno niepełny ? stan wiedzy na temat struktury wewnętrznej lodowych obiektów Układu Słonecznego został przedstawiony na grafice zaprezentowanej w tym artykule. Grafika skupia się jedynie na większych obiektach ?lodowych? ? nie ma wśród nich wulkanicznego księżyca Io ani mniejszych księżyców gazowych gigantów. Oprócz księżyców zaprezentowano także prawdopodobną strukturę wewnętrzną kilku większych obiektów Pasa Kuipera, w tym planety karłowatej Pluton.
U większości takich małych obiektów Układu Słonecznego warstwa lodu wodnego to duża część struktury całego obiektu. Przykładowo księżyce Rea i Ganimedes ?zawdzięczają? około połowę swojej średnicy właśnie warstwom lodu wodnego. Jest to wyraźny znak, że akumulacja wody podczas powstawania Układu Słonecznego była powszechnym zjawiskiem ? przynajmniej wokół dużych gazowych gigantów oraz w chłodnych odległych przestrzeniach poza orbitami większych planet.
Ciekawe wyjątki ? Ganimedes i Europa
Co ciekawe, naukowcy uważają, że tylko dwa obiekty ? Europa i Ganimedes ? mają w pełni zróżnicowaną strukturę z metalicznym jądrem. Pozostałe obiekty albo mają skaliste jądra albo skalisto-metaliczne. Przypadek księżyca Europa jest interesujący, gdyż ten księżyc jest wyraźnie mniejszy od Tytana czy Ganimedesa. Sugeruje to odmienne warunki formowania się tych księżyców, prawdopodobne ze znacznie innym udziałem wody i przy innej temperaturze.
Jednym z celów eksploracji planety Mars jest hasło ?podążaj za wodą?. Podobnie można napisać o badaniach lodowych obiektów Układu Słonecznego ? woda się tam znajduje, jednak dalsze badania, w tym misje typu ?sample return? są potrzebne.
(Pl)
http://kosmonauta.net/2017/10/struktura-lodowych-obiektow-ukladu-slonecznego/

Struktura lodowych obiektów Układu Słonecznego.jpg

Struktura lodowych obiektów Układu Słonecznego2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

60 lat temu na orbitę został wyniesiony pierwszy Sputnik
2017-10-04.
Sześćdziesiąt lat temu - 4 października 1957 roku - rakieta Sojuz wyniosła na orbitę okołoziemską Sputnika - pierwszego sztucznego satelitę. Zmodernizowana wersja tej rakiety do dziś jest podstawą rosyjskiego programu kosmicznego.
Sojuz jest obecnie jedyną rakietą, dostarczającą załogi na Międzynarodową Stację Kosmiczną ISS. Z kolei rakieta Proton, również zaprojektowana w czasach radzieckich, jest obecnie wykorzystywana do umieszczania komercyjnych satelitów na orbicie okołoziemskiej.
Obie te rakiety zyskały świetną reputację za swą niezawodność, ale zmieniło się to w ostatnich latach, kiedy seria nieudanych startów podała w wątpliwość zdolność rosyjskiego przemysłu kosmicznego do utrzymania wysokich standardów produkcji.
Winna fabryka
Ustalono, że winę za problemy z Sojuzem i Protonem, które wystąpiły w 2016 roku ponosi fabryka w Woroneżu, budująca silniki do tych rakiet. Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos odesłała do producenta ponad 70 silników rakietowych w celu wymiany wadliwych części. Starty Protona wstrzymano na rok.
W zeszłym roku Rosja po raz pierwszy straciła pozycję lidera w branży umieszczania komercyjnych satelitów na orbicie. Wyprzedziły ją USA i Chiny. Okazuje się, że klienci coraz częściej wybierają nowe, skuteczniejsze i tańsze rozwiązania, takie jak rakieta Falcon 9 firmy SpaceX. Pierwszy stopień tej rakiety może lądować i zostać użyty ponownie, co obniża koszty.
Nieodpowiednie stopy metali
Szef Roskosmosu Igor Komarow ujawnił w tym tygodniu, że zakłady w Woroneżu wykorzystywały stopy metali nie odpowiadające standardom. Powodem miała być "awaria logistyczna", do której doszło, kiedy zachorował jeden z pracowników magazynu.
Prace nad rakietą Angara, mającą zastąpić Sojuza i Protona, wielokrotnie odkładano i "jej przyszłość jest niepewna". Co prawda pomyślnie przeprowadzono pierwsze testy, ale w zakładach w syberyjskim Omsku nie zorganizowano dotąd produkcji na pełną skalę.
Konkurencją dla Sojuza, dostarczającego załogi na ISS, mają się wkrótce stać załogowe statki kosmiczne Dragon v2 firmy SpaceX oraz Starliner firmy Boeing. Ich testowe loty mają się rozpocząć w przyszłym roku.
Rosyjskie prace nad zastąpieniem statku kosmicznego Sojuz (ma tę samą nazwę co jego rakieta nośna) zaprojektowanego przed 50 laty, przebiegają powoli. Nowy statek ma się nazywać Federacja, jego pierwszy lot załogowy wstępnie zaplanowano na rok 2023. Na razie niewiele wiadomo o parametrach i funkcjonalności Federacji.
W kwietniu 2017 roku SpaceX wystrzelił po raz drugi rakietę Falcon 9. Ta z powodzeniem wylądowała na Ziemi. Udowadnia to, że wielokrotne loty tym samym statkiem kosmicznym są możliwe:
Źródło: PAP
Autor: AP/ja
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/60-lat-temu-na-orbite-zostal-wyniesiony-pierwszy-sputnik,242755,1,0.html

60 lat temu na orbitę został wyniesiony pierwszy Sputnik.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień Trytona na tarczy Ziemi? Czemu nie?
2017-10-04. Anna Wizerkaniuk
Naukowcy zajmujący się stratosferycznym obserwatorium SOFIA przygotowują się na jutrzejsze przejście cienia największego z księżyców Neptuna ? Trytona przez tarczę Ziemi. Po 16 latach znów nadarzyła się okazja by zbadać atmosferę tego satelity Neptuna. Do tej pory Tryton nie zakrył żadnej jaśniejszej gwiazdy, przez co obserwacje zjawiska okultacji były dość trudne do przeprowadzenia.
Złapanie cienia Trytona, który będzie przemieszczał się z prędkością ok. 17km/s nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza, że Boeing 747SP, w którym mieści się obserwatorium, będzie poruszał się ponad 50 razy wolniej. Przygotowania do tego wydarzenia objęły dokładne ustalenie położenia cienia podczas okultacji oraz wyznaczenia trajektorii lotu obserwatorium SOFIA. Dzięki temu Boeing ma znaleźć się przez dwie minuty w cieniu Trytona.
SOFIA nie jest jednak osamotniona, ponieważ w obserwacjach weźmie udział ponad 30 teleskopów naziemnych. Ma to zapewnić uzyskanie całościowego obrazu atmosfery Trytona, która zmienia swój kształt pod wpływem silnych wiatrów i pływów.
Środek cienia satelity Neptuna ma znaleźć się nad Europą, Oceanem Atlantyckim oraz wschodnią częścią Stanów Zjednoczonych. Z tego powodu, start obserwatorium stratosferycznego odbędzie się z tymczasowej bazy w Dayton Beach na Florydzie, a nie z Centrum Badania Lotu im. Armstronga mieszczącego się w Palmdale w Kalifornii. Z Florydy SOFIA będzie w stanie osiągnąć centrum cienia Trytona i wrócić do bazy podczas 9-godzinnego lotu.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/10/04/cien-trytona-na-tarczy-ziemi-czemu-nie/

 

Cień Trytona na tarczy Ziemi Czemu nie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lód na Merkurym?
Wysłane przez musiuk w 2017-10-04
Czy gorąca powierzchnia Merkurego może kryć w sobie lód? Nowe badania wskazują na to, że na biegunie północnym jest dużo więcej lodu niż do tej pory uważano. Ma się on znajdować zarówno wewnątrz kraterów, jak i na zacienionym terenie pomiędzy nimi. Naukowcy twierdzą, że odkrycie nowych skupisk lodu znacznie zwiększy jego ilość, która może znajdować się na powierzchni planety.
Merkury wydaje się być jednym z ostatnich miejsc w naszym Układzie Słonecznym, gdzie szukalibyśmy lodu. Jako planeta leżąca najbliżej Słońca, Merkury ma temperaturę o wiele za wysoką, aby utrzymać na powierzchni wodę w stanie płynnym, nie wspominając już o stałym. Mimo, że temperatura w nocy może spaść nawet do -170o C, w dzień szybuje ona nawet do 450o C, które skutecznie odparowałyby jakąkolwiek wodę na powierzchni.
Jednak ze względu na bardzo małe nachylenie planety (jedynie 0,034o) jej obszary biegunowe nie otrzymują zbyt dużo bezpośredniego nasłonecznienia. Naukowcy twierdzą, że sprawia to, że powierzchnia kraterów na biegunach znajduje się w wiecznym cieniu. Merkury nie posiada również atmosfery, która mogłaby więzić ciepło, więc temperatura w kraterach utrzymuje się na niskim poziomie, co umożliwia wodzie pozostanie w stanie stałym.
Idea lodu na Merkurym sięga lat 90tych, kiedy to teleskopy znajdujące się na powierzchni Ziemi po raz pierwszy zaobserwowały, że obszary polarne Merkurego odbijają dużą ilość padającego na nie światła. Ta hipoteza została zweryfikowana w 2012 roku przez sondę kosmiczną NASA Messenger, która weszła na orbitę Merkurego rok wcześniej. Messenger zakończył swoją misję w kwietniu 2015 roku rozbijając się na powierzchni planety.
W najnowszych badaniach naukowcy z Brown University przeanalizowali po raz kolejny dane pochodzące z misji Messenger. Wykorzystali oni informacje uzyskane przez wysokościomierz laserowy sondy ? urządzenie, które zwykle jest używane do określania wysokości, ale sprawdza się również do mierzenia albedo powierzchni, czyli stopnia, w jakim odbija ona światło.
Dane potwierdziły, że w 3 dużych kraterach zbadanych pod kątem, znajduje się lód. Ariel Deutsch z Brown University i główny autor badań szacuje, że te pokrywy lodowe mogą zawierać dodatkowe, wcześniej nie brane pod uwagę, 3400 km2 lodu. Małe pokłady lodu rozrzucone między kraterami mogą podnieść tę liczbę jeszcze bardziej. Naukowcy twierdzą, że Księżyc może kryć na swoich biegunach podobne skupiska lodu, co według najnowszych analiz zwiększyłoby nawet dwukrotnie powierzchnię naszego satelity, na której mogłaby znajdować się ta substancja.
Naukowcy wciąż jednak nie są pewni skąd na Merkurym wzięła się woda. Najbardziej wiarygodna obecnie hipoteza zakłada, że woda jest pozostałością po bogatych w ten związek kometach i asteroidach, które uderzyły w Merkurego w przeszłości. Według innej teorii woda powstaje już na powierzchni planety ze znajdującego się tam tlenu i wodoru dostarczanego przez wiatr słoneczny. Naukowcy twierdzą, że źródła pochodzenia wody na Merkurym to potencjalny temat na kolejne badania.

Źródło: Brown University
Więcej informacji:
?    Scorching-Hot Mercury Has a Surprisingly Icy North Pole
Na zdjęciu: biegun północny Merkurego. Źródło: Brown University.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/lod-na-merkurym-3638.html

Lód na Merkurym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)