Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Mars - najczęściej badana planeta w Układzie Słonecznym
2018-11-25
Mars jest najczęściej badaną przez sondy kosmiczne planetą w Układzie Słonecznym. Sonda InSight, która w poniedziałek ma wylądować na powierzchni Marsa, dołączy do kilku innych urządzeń, badających obecnie tę Czerwoną Planetę.
Od dawna nie było dnia, aby na Marsie lub na jego orbicie nie działało kilka bezzałogowych sond. Więcej służących do badań i obserwacji sztucznych satelitów w historii miała tylko Ziemia.
Na orbicie okołomarsjańskiej od lat znajduje się amerykańska sonda 2001 Mars Odyssey. Była ona wystrzelona z Ziemi 7 kwietnia 2001 roku, a na orbitę dotarła 24 października 2001 roku. Jej głównym zadaniem było poszukiwanie śladów wody i lodu wodnego na powierzchni Marsa i pod nią, a także badania aktywności wulkanicznej. Sonda działa do dzisiaj, kontynuuje badania, a dodatkowo służy jako przekaźnik telekomunikacyjny dla różnych innych sond lądujących na powierzchni planety.
Kolejną "starą" misją jest Mars Express prowadzona przez Europejską Agencją Kosmiczną (ESA). Sondę wystrzelono 2 czerwca 2003 r. z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Misja obejmowała sondę orbitalną Mars Express Orbiter (MEO) oraz brytyjski lądownik Beagle 2. Niestety część związana z lądowaniem się nie udała. Na początku 2015 roku na zdjęciach wysokiej rozdzielczości udało się odnaleźć lądownik. Okazało się, że miękko wylądował na powierzchni planety, ale przyczyną porażki było prawdopodobnie niepełne otwarcie paneli baterii słonecznych, co zablokowało antenę służącą do komunikacji z sondą orbitalną. Beagle 2 być może nawet przez kilka miesięcy zbierał dane naukowe, ale nie był w stanie ich przesłać na Ziemię.
Natomiast ta część misji, która dotyczyła sondy orbitalnej Mars Express Orbiter, to zdecydowany sukces ESA. Sonda działa już kilkanaście lat i przekazała na Ziemię tysiące zdjęć planety wykonanych w wysokiej rozdzielczości. Misja ma szeroki obszar badań obejmujący atmosferę, klimat, mineralogię i geologię Marsa. Dodatkowo zbadała marsjański księżyc Fobos. Pomaga też czasem w przekazywaniu danych z amerykańskich łazików i lądowników marsjańskich.
Kolejną amerykańską misją spośród obecnie funkcjonujących jest Mars Reconnaissance Orbiter (MRO). Sondę wystrzelono z Ziemi 12 sierpnia 2005 r., a na orbitę marsjańską dotarła 10 marca 2006 r. Do jej podstawowych dokonań należy przesłanie ogromnej liczby zdjęć planety w dużej rozdzielczości. Projekt zajmuje się poszukiwaniem złóż minerałów i innych dawnych obszarów, na których mogła występować woda (a potencjalnie także życie), badaniami klimatu planety (szczególnie transportem pyłu i wody w atmosferze oraz dawnymi przepływami wody i lawy na powierzchni) oraz badaniami geologii Marsa. Obecnie sonda MRO wspomaga także inne misje w przekazywaniu danych na Ziemię. NASA planuje użytkowanie tej sondy do połowy lat dwudziestych.
Dużo młodsza jest amerykańska sonda MAVEN. Była wystrzelona 18 listopada 2013 r., a na orbicie marsjańskiej znalazła się 21 września 2014 r. Zadaniem tego projektu są badania górnej atmosfery Marsa oraz jej oddziaływań ze Słońcem i wiatrem słonecznym. Do tej pory dostarczyła m.in. dowodów na to, że stopniowa utrata atmosfery w przestrzeń kosmiczną była głównym powodem zmian klimatycznych na Marsie. Odkryła też np. dwa nowe rodzaje zórz polarnych na Marsie.
Nie wszyscy wiedzą, iż Marsa badają także Indie. Ich sonda Mars Orbiter Mission (MOM) została wystrzelona 5 listopada 2013 r., jako pierwsza indyjska sonda międzyplanetarna. Do Marsa dotarła 24 września 2014 r., wchodząc na orbitę wokół planety. Tym samym Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) stała się czwartą agencją kosmiczną na świecie, której sonda dotarła na orbitę marsjańską. Zadaniem misji MOM są badania morfologii, topografii i mineralogii Czerwonej Planety, a także analiza składu atmosfery i dynamiki jej górnych warstw oraz procesu utraty atmosfery w przestrzeń kosmiczną.
Jeszcze młodsza jest sonda ExoMars, a dokładniej ExoMars Trace Gas Orbiter (TGO). Projekt jest efektem współpracy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i rosyjskiej agencji Roskosmos. Wystrzelenie z Ziemi nastąpiło 14 marca 2016 r., a wejście na orbitę 19 października 2016 r. Trzy dni wcześniej od sondy odłączył się lądownik Schiaparelli, jednak manewr lądowania nie udał się, lądownik rozbił się o powierzchnię planety. Podobnie jak w misji Mars Express, orbitalna część projektu działa jednak dobrze. Jej zdaniem są badania metanu i innych gazów śladowych w marsjańskiej atmosferze.
Do niedawna na Marsie działał amerykański łazik Opportunity umieszczony na powierzchni planety 25 stycznia 2004 r. Niestety wygląda na to, że nie przetrwał trwającej wiele tygodni burzy pyłowej sprzed kilku miesięcy. Zamilkł i nie ponowił kontaktu z Ziemią. Łazik Opportunity był wysłany razem z bliźniaczym łazikiem Spirit, który lądował w innym miejscu planety. Spirit przestał funkcjonować w 2010 roku. Misje Spirit i Opportunity dostarczyły mnóstwo informacji o geologii i atmosferze Marsa oraz poszukiwały wody i warunków zdatnych do istnienia życia mikrobiologicznego. Przykładowo udało się znaleźć różne minerały świadczące o tym, że kiedyś na Marsie występowało wilgotne środowisko, a w skałach przepływała woda. Obecność obu łazików przez kilkanaście lat na powierzchni dostarczyła nam także wiele informacji na temat aktualnego klimatu i warunków pogodowych panujących na Marsie.
Po powierzchni planety jeździ obecnie łazik Curiosity. Wylądował w kraterze Gale 2 sierpnia 2012 r. Dokonuje m.in. wierceń w skałach. Badając skały, o których uważa się, że powstały kiedyś w wodzie, wykazał, że są w nich składniki sprzyjające życiu mikrobiologicznemu. Znalazł np. minerały ilaste i niezbyt dużo soli, co sugeruje, że kiedyś w tym miejscu płynęła woda, być może nawet zdatna do picia. Innym przykładowym odkryciem jest detekcja metanu i zmian jego poziomu w atmosferze. Nie wiadomo na razie jaki proces za to odpowiada ? potencjalne źródło to reakcje chemiczne pomiędzy skałami, a wodą, ale metan może być też np. wytwarzany przez organizmy żywe.
Na 26 listopada br. planowane jest lądowanie amerykańskiej sondy InSight. Przy pomocy m.in. badań sejsmologicznych i odwiertów do 5 metrów w głąb powierzchni ma ona pomóc naukowcom w badaniach wnętrza Marsa, a w konsekwencji także w zrozumieniu historii powstawania planet skalistych.
To jednak nie koniec badań Marsa, naukowcy i inżynierowie mają w planach już kolejne misje do tej planety. Drugi etap europejsko-rosyjskiej misji ExoMars planowany jest na 2020 rok. Amerykanie szykują swój kolejny łazik Mars 2020 (w ostatnich dniach ogłoszono decyzję o wyborze miejsca lądowania), a Japończycy chcą wysłać sondę MMX, która zbada księżyce Marsa. Chińczycy także chcą mieć udział w badaniach Marsa i na 2020 rok planują wystrzelenie swojego własnego orbitera i lądownika.
Dyskutuje się także o możliwościach załogowego lotu na Marsa. NASA ogłosiła, że powróci do załogowych badań Księżyca (plany stacji orbitalnej oraz lądowania) i ma to być etapem w przygotowywaniu załogowego lotu na Marsa. Z kolei firma SpaceX zapowiada, że swoją misję załogową wyśle tam w 2024 roku. Jest też np. holenderska fundacja Mars One, która co prawda nie buduje własnych rakiet, ale zbiera fundusze na załogowy lot na Marsa z lądowaniem w 2032 roku. Mars One chce założyć stałą kolonię na powierzchni Marsa. (PAP)
cza/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31855%2Cmars-najczesciej-badana-planeta-w-ukladzie-slonecznym.html

Mars - najczęściej badana planeta w Układzie Słonecznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W atmosferze odległej egzoplanety wykryto ślady wody
2018-11-25. Autor. John Moll
Astronomowie powiadomili o wykryciu wody w atmosferze egzoplanety, oddalonej o 179 lat świetlnych od Ziemi. Odkrycia dokonano w planecie znacznie masywniejszej od Jowisza dzięki Teleskopom Kecka.
Mowa o egzoplanecie , która znajduje się w systemie gwiezdnym HR 8799 w Gwiazdozbiorze Pegaza. Gazowy gigant, 7-krotnie masywniejszy od Jowisza, krąży wokół gwiazdy macierzystej wraz z trzema innymi planetami, które odkryto w 2008 i 2010 roku.
Najnowsze obserwacje planety HR 8799c potwierdziły obecność wody w jej atmosferze oraz brak metanu. Astronomowie doszli do takiego wniosku dzięki danym, które pozyskano w wyniku połączenia spektrometrii i optyki adaptatywnej.
Naukowcy dotychczas zobrazowali zaledwie kilkanaście egzoplanet, a HR 8879 to pierwszy system wieloplanetarny, który został poddany takim badaniom. Dzięki instrumentom, zawartym w Teleskopach Kecka, astronomowie mają nadzieję przestudiować planety podobne do Ziemi, aby poszukać na nich śladów życia.
Źródło:
https://www.universetoday.com/140610/astronomers-detect-water-in-the-atmosphere-...

W atmosferze odległej egzoplanety wykryto ślady wody.jpg

W atmosferze odległej egzoplanety wykryto ślady wody2.jpg

W atmosferze odległej egzoplanety wykryto ślady wody3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od promieniowania gamma do promieniowania rentgenowskiego: nowa metoda wyznaczania emisji pulsarów
2018-11-25.Autor. Agnieszka Nowak
Opierając się na nowym modelu teoretycznym, zespół naukowców zbadał bogate archiwum danych z obserwatoriów kosmicznych XMM-Newton i Chandra, w celu znalezienia pulsujących emisji promieniowania X z trzech źródeł. Odkrycie, opierające się na wcześniejszych obserwacjach pulsarów w promieniach gamma, dostarcza nowatorskiego narzędzia do badania tajemniczych mechanizmów emisji pulsarów, które będą ważne dla zrozumienia tych fascynujących obiektów i wykorzystania ich w przyszłości w kosmicznej nawigacji.
Latarnie Wszechświata ? pulsary ? są szybko rotującymi gwiazdami neutronowymi, które emitują wiązki promieniowania. Gdy pulsar obraca się a wiązki naprzemiennie zbliżają się i oddalają od Ziemi, źródło oscyluje między jaśniejszymi i ciemniejszymi stanami, dając sygnał, który wydaje się ?pulsować? z okresem kilka milisekund do sekund, a ich regularność rywalizuje nawet z zegarami atomowymi.

Pulsary są niesamowicie gęstymi, niezwykle magnetycznymi reliktami masywnych gwiazd i należą do najbardziej ekstremalnych obiektów we Wszechświecie. Zrozumienie, w jaki sposób zachowują się cząsteczki w tak silnym polu magnetycznym, ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia, jak materia i pola magnetyczne oddziałują bardziej ogólnie.

Pierwotnie wykryto je poprzez emisję fal radiowych, ale obecnie pulsary emitują również inne rodzaje promieniowania, choć zwykle w mniejszych ilościach. Część tej emisji to standardowe promieniowanie cieplne ? takie, które emituje wszystko o temperaturze powyżej zera absolutnego. Pulsary wyzwalają promieniowanie cieplne na przykład gdy gromadzą materię od innej gwiazdy.

Ale pulsary emitują także promieniowanie nietermiczne, które często powstaje w najbardziej ekstremalnych środowiskach kosmicznych. W pulsarach promieniowanie nietermiczne może być wytworzone za pomocą dwóch procesów: promieniowania synchrotronu i promieniowania krzywiznowego. Obydwa procesy obejmują naładowane cząstki, które są przyspieszane wzdłuż linii pola magnetycznego, co powoduje emisję promieniowania mogącą zmieniać się w zakresie długości fal od radiowych do promieniowania gamma.

Promieniowanie nietermiczne wynika głównie z promieniowania synchrotronowego, podczas gdy promieniowanie gamma może przechodzić z tak zwanej emisji synchro-krzywiznowej ? kombinacji dwóch mechanizmów. Stosunkowo łatwo jest znaleźć pulsary, które emitują promieniowanie gamma ? Kosmiczny Teleskop Fermiego wykrył ponad 200 z nich w ciągu ostatniej dekady, dzięki możliwości skanowania całego nieba. Ale stwierdzono, że tylko około 20 pulsuje w nietermicznych promieniach rentgenowskich.

Mając świadomość, że powinno być wiele pulsarów emitujących wcześniej niewykryte nietermiczne promieniowanie X, Diego Torres z Institute of Space Sciences w Barcelonie opracował model, który łączy promieniowanie synchrotronowe i krzywiznowe, aby przewidzieć, czy pulsary wykryte w promieniach gamma mogą również pojawić się w promieniach rentgenowskich.

Model opisuje emisję gamma pulsarów wykrytych przez teleskop Fermiego ? w szczególności jasność obserwowaną na różnych długościach fali ? i łączą tę informację z trzema parametrami, które określają emisję pulsara. Pozwala to przewidzieć ich jasność na innych długościach fali, na przykład w promieniowaniu X.

Torres nawiązał współpracę z zespołem naukowców pod kierownictwem Jian Li z Deutsches Elektronen Synchrotron w Zeuthen koło Berlina, aby wybrać trzy znane pulsary emitujące promieniowanie gamma, w stosunku do których oczekiwano, w oparciu o modele, że świecą jasno także w promieniowaniu X. Przejrzeli archiwa danych z XMM-Newton i Chandra, aby znaleźć dowody na nietermiczną emisję promieniowania rentgenowskiego pochodzącego od każdego z nich.

Zespół nie tylko odkrył pulsacje rentgenowskie ze wszystkich trzech obiektów, ale także to, że widmo promieni X było prawie takie samo, jak przewidywał model. Oznacza to, że model bardzo dokładnie opisuje procesy emisji w pulsarze.

W szczególności dane XMM-Newton pokazały wyraźną emisję promieniowania rentgenowskiego z PSR J1826-1256 ? radiowo cichego pulsara gamma z okresem 110,2 milisekundy. Widmo światła otrzymane z tego pulsara było bardzo bliskie spektrum przewidywanemu przez model. Emisja promieniowania X z pozostałych dwóch pulsarów (obydwa rotują nieco szybciej), została pokazana przy użyciu danych z teleskopu Chandra.

Odkrycie to stanowi już znaczący wzrost całkowitej liczby pulsarów, o których wiadomo, że emitują nietermiczne promieniowanie rentgenowskie. Zespół spodziewa się, że w ciągu najbliższych kilku lat zostanie odkrytych o wiele więcej tych obiektów, ponieważ model można wykorzystać do dokładnego ich wyszukiwania.

Znalezienie kolejnych pulsarów rentgenowskich jest ważne dla ukazania ich właściwości globalnych, w tym charakterystyki populacji. Lepsze zrozumienie pulsarów jest również istotne dla potencjalnego wykorzystania ich dokładnych sygnałów czasowych do przyszłych działań nawigacji kosmicznej.

Rezultatem jest krok w kierunku zrozumienia zależności między emisją pulsarów w różnych częściach widma elektromagnetycznego, umożliwiając w ten sposób przewidywanie jasności pulsara na dowolnej długości fali. To pomoże nam lepiej zrozumieć wzajemne oddziaływanie między cząsteczkami i polami magnetycznymi w pulsarach i poza nimi.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ESA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2018/11/od-promieniowania-gamma-do.html

Od promieniowania gamma do promieniowania rentgenowskiego nowa metoda wyznaczania emisji pulsarów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie kosmosu: Neil deGrasse Tyson
2018-11-25. Anna Wizerkaniuk
W świecie astronomii mało kto nie słyszał o Neilu deGrasse Tysonie ? astrofizyku i prężnie działającemu popularyzatorowi astronomii. Jednak Ci o nim jeszcze nie słyszeli, warto by zapoznali się z tą postacią.
Neil Tyson wychował się w afroamerykańskiej rodzinie mieszkającej w Bronksie w Nowym Jorku. Już w wieku 9 lat przejawiał zainteresowanie astronomią i brał udział w pokazach odbywających się w Hyden Planetarium mieszczącym się w Muzeum Historii Naturalnej. Przez całą swoją edukację rozwijał się w kierunku nauk ścisłych. W okresie nauki w liceum uczęszczał też na wykłady z astronomii prowadzone przez dyrektora Hyden Planetarium, który stał się jego mentorem i osobą, na której wzorował swoje podejście do nauki astronomii. Zapał i chęci do nauki oraz dzielenia się nią z innymi spowodowały, że Tyson już wieku 15 lat prowadził pierwsze wykłady z tej dziedziny.
Zainteresował się nim Carl Sagan, który próbował przekonać Tysona do rozpoczęcia studiów na Uniwersytecie Cornell. Zaprosił go nawet do obejrzenia uczelni. Jednak Neil Tyson zdecydował się kontynuować naukę w dziedzinie astrofizyki na Uniwersytecie Harvarda, później na Uniwersytecie Texasu w Austin, a studia doktoranckie ukończył na Uniwersytecie Columbii. W pracy doktorskiej prowadził obserwacje przy pomocy teleskopu w Chile. Dane z przeprowadzonych badań dotyczących supernowych typu Ia przyczyniły się do lepszego oszacowania odległości w kosmosie oraz poprawiły pomiary stałej Hubble?a. Jak sam przyznał, poza samym zainteresowaniem zagadnieniami z dziedziny astronomii, duży wpływ miała również chęć, by stać się specjalistą, który będzie pojawiał się w mediach i opowiadał o różnych zjawiskach astronomicznych. Tym samym pokazałby, że również Afroamerykanie mogą być wykształconymi ludźmi, którzy specjalizują się nie tylko w tematyce dotyczącej ich rasy. Był to jego sprzeciw przeciwko stereotypom i segregacji rasowej.
W 1996 r. Neil Tyson został dyrektorem planetarium, w którym rozpoczął swoją przygodę z astronomią. Pozycję tę piastuje do dzisiaj. Ponadto, za kadencji Georga Busha, był doradcą prezydenckim oraz członkiem komisji do spraw aeronautyki i eksploracji kosmosu. W 2006 roku był też jedną z pierwszych osób, które zdegradowały Plutona i sklasyfikowały go jako planetę karłowatą, co później podtrzymała Międzynarodowa Unia Astronomiczna.
Ponadto Neil Tyson aktywnie działa jako popularyzator astronomii i astrofizyki. W swojej karierze prowadził już wiele programów i audycji radiowych. Między innymi pomógł w reaktywacji programu ?Cosmos: Personal Voyage? (Kosmos: Osobista podróż) Carla Sagana, który został wypuszczony jako ?Cosmos: Spacetime Odyssey? (Czasoprzestrzeń). Wydał również wiele książek. ?Śmierć przez czarną dziurę? czy ?Archiwum Plutona: Powstanie i upadek ulubionej planety Amerykanów?. Niestety w Polsce ukazał się zaledwie dwie pozycje wydane przez Wydawnictwo Insignis: ?Astrofizyka dla zabieganych? oraz ?Kosmiczne zachwyty?, która miała swoją premierę tydzień temu.
https://news.astronet.pl/index.php/2018/11/25/ludzie-kosmosu-neil-degrasse-tyson/

Ludzie kosmosu Neil deGrasse Tyson.jpg

Ludzie kosmosu Neil deGrasse Tyson2.jpg

Ludzie kosmosu Neil deGrasse Tyson3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd będziemy wiedzieć czy InSight wylądował?
2018-11-25. Anna Wizerkaniuk
Jutro wieczorem (26 listopada) lądownik InSight wejdzie w atmosferę Marsa i spróbuje wylądować na jego powierzchni. Zespół nadzorujący lądownik zadbał o to, by miał on już wcześniej wgrany program, który umożliwi mu wykonanie odpowiedniej sekwencji manewrów w celu przeprowadzenia bezpiecznego lądowania. Jeszcze z samego rana zostanie skontrolowane czy wszystko przebiega zgodnie z planem. Jeśli tak, to nie będą wprowadzane żadne poprawki.
Najszybciej o powodzeniu misji dowiemy się, jeśli dwie eksperymentalne sondy typu CubeSat ? Mars Cube One (MarCO) zapewnią komunikację pomiędzy InSight a Ziemią. Jeśli nie, to będzie trzeba poczekać trochę dłużej, aż połączenie zostanie nawiązane poprzez Mars Reconnaissance Orbiter lub Mars Odyssey, który wykona też kilka zdjęć z lądowania. Oba satelity są podstawowym ogniwem w ścieżce komunikacyjnej InSight. Informacja przekazana tą drogą dotrze dopiero po kilku godzinach po lądowaniu.
Sygnału będą nasłuchiwać również radioteleskopy: jeden znajdujący się w Wirginii Zachodniej w Obserwatorium Green Bank, a drugi w Obserwatorium Instytutu Maxa Plancka w Niemczech. Od nich nie dowiemy się zbyt wiele. Jednak wykorzystując efekt Dopplera, będzie można określić m.in. czy InSight otworzył spadochron. Jeśli lądownik bezpiecznie dotrze na powierzchnię Czerwonej Planety, nada również dwa sygnały w odstępnie 7 minut. Będzie to swojego rodzaju wiadomość ?Wylądowałem! Nic mi nie jest!?. Tych sygnałów będzie nasłuchiwać sieć teleskopów Deep Space Network należąca do NASA.

Centrum Kontroli w Laboratorium Napędów Odrzutowych spodziewa się informacji na temat lądownika InSight w następujących godzinach:
?    20:47 ? InSight wchodzi w atmosferę z prędkością 19 800 km/h,
?    20:51 ? otworzony zostaje spadochron, 15 sekund później odrzucona zostaje osłona termiczna, a zaraz po tym (10 sekund później) wysunięte zostają nogi lądownika,
?    20:52 ? włączony zostaje radar, który będzie mierzył odległość do powierzchni planety
?    20:53 ? InSight odbiera pierwszy sygnał z radaru, po 20 sekundach odrzucony zostaje spadochron i w przeciągu 0,5 sekundy odpalone zostają silniki opadania (tzw. retrorockets). Następnie lądownik zostaje ustawiony w odpowiedniej orientacji i po 24,5 sekundach od odpalenia silników zaczyna wytracać prędkość z 27 km/h do 8 km/h.
?    20:54 ? PRZEWIDYWANA GODZINA LĄDOWANIA,
?    21:01 ? nadanie przez InSight sygnału ?Wylądowałem!? za pomocy radia nadającego w paśmie X,
?    21:04 ? możliwa godzina odebrania pierwszych zdjęć wykonanych przez InSight. Termin ten może przesunąć się na następny dzień,
?    02:35 (27 listopada) ? potwierdzenie za pośrednictwem sondy Mars Odyssey, że InSight rozłożył panele słoneczne.
Warto przypomnieć, że choć NASA jest głównym wykonawcą, to swój wkład w budowę lądownika InSight miały również kraje europejskie, w tym Polska. Elementem instrumentu HP3 jest Kret ? urządzenie, które wbije się na głębokość 5 metrów w glebę Marsa. Głównym wykonawcą Kreta jest polska firma Astronika, natomiast podwykonawcy to Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, Instytut Lotnictwa, Instytut Spawalnictwa, Politechnika Łódzka i Politechnika Warszawska.
https://news.astronet.pl/index.php/2018/11/25/skad-bedziemy-wiedziec-czy-insight-wyladowal/

Skąd będziemy wiedzieć czy InSight wylądował.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sonda InSight wyląduje bezpiecznie na Marsie?
2018-11-26. Radek Grabarek
Sonda NASA InSight wyląduje na Marsie 26 listopada 2018 roku około 21 polskiego czasu. Lądownik InSight ma na pokładzie instrument wykonany w Polsce ? penetrator, który wbije się na 5 metrów pod powierzchnię Czerwonej Planety. Będzie to pierwsze lądowanie na Marsie sondy NASA od 6 lat! Czy udane?
O całej misji InSight pisałem dokładnie w maju, z okazji startu sondy. Chcesz wiedzieć jakie zadania stoją przed lądownikiem InSight? Na czym dokładnie polegał polski wkład w misję? Przeczytaj artykuł poniżej:
Lądowanie sondy NASA InSight
?    Data: 26 listopada 2018
?    Godzina: ~21:00 czasu polskiego
?    Ładunek: Sonda NASA InSight
?    Miejsce lądowania: Elysium Planitia
Techniczne trudności lądowania sondy InSight na Marsie
Posłuchaj eksperta z Jet Propulsion Laboratory, który opowie o szczegółach lądowania sondy NASA InSight na Marsie.
Trzymaj kciuki. Miejmy nadzieję, że dziś pójdziemy spać z tą miłą świadomością, że kolejna sonda wylądowała szczęśliwie na Marsie i że od jutra zacznie odkrywanie Czerwonej Planety.
https://weneedmore.space/czy-sonda-insight-wyladuje-bezpiecznie-na-marsie/

Czy sonda InSight wyląduje bezpiecznie na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smuga nad wulkanem Arsia Mons na Marsie wciąż się powiększa
2018-11-26
Już od ponad miesiąca bezustannie obserwowana jest przez astronomów smuga wydobywająca się z wulkanu Arsia Mons na Czerwonej Planecie. Zjawisko zwiększa swoją skalę.
Na najnowszych zdjęciach Marsa, wykonanych przez instrument Visual Monitoring Camera (VMC), zainstalowany na pokładzie sondy Mars Express, możemy zobaczyć, że smuga zwiększyła swój zasięg w kierunku północnym planety, ale za to zmniejszyła swoją objętość w okolicach samego wulkanu Arsia Mons.
Naukowcy z NASA oświadczyli, że dziwna smuga o długości tysięcy kilometrów nie jest efektem erupcji wulkanu, a jedynie pyłem zawierającym również cząsteczki lodu wodnego, który rozprzestrzenia się po szczątkowej atmosferze Marsa na skutek prądów powietrznych, będących naturalnym skutkiem nadejścia zimy na półkuli południowej.
Pomimo tego faktu, tuż po ustąpieniu globalnej burzy pyłowej, która szalała na planecie od maja do września, zjawisko to stało się obecnie najbardziej charakterystycznym i zwróciło uwagę astronomów z całego świata. Dzięki niemu będziemy mogli lepiej poznać dynamikę procesów atmosferycznych determinowanych przez zmianę pór roku. Taka widza przyda się nam przy okazji misji załogowych i kolonizacji planety.
Oficjalnie uważa się, że obecnie żaden z marsjańskich wulkanów nie wykazuje aktywności i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie się to zmieniło. Jednak istnieje pewna grupa badaczy, którzy są pewni, że wulkany wciąż mogą być aktywne, ale od milionów lat pogrążone w głębokim śnie.
Na jedną i drugą hipotezę nie mamy niezbitych dowodów. Załogowe misje na Marsa powinny na tę sprawę rzucić nieco więcej światła. Gdyby okazało się, że Czerwona Planeta wciąż jest aktywna wulkanicznie, to byłaby to wspaniała wiadomość nie tylko z punktu widzenia dostarczenia energii na potrzeby egzystencji tam ludzi, ale również transformacji tego globu w drugą Ziemię.
Arsia Mons to najbardziej wysunięty na południe wulkanu tarczowej formacji Tharsis Montes, leżącej w regionie Tharsis. Wulkan wznosi się 9000 metrów ponad otaczającą go wyżyną, a średnica jego kaldery wynosi ok. 110 kilometrów. Wulkan posiada 29 otworów w skorupie, którymi możne wydobywać się lawa.
Najnowsze badania wulkanu wskazują, że ostatnio był on aktywny ok. 50 milionów lat temu, a szczyt aktywności miał miejsce 150 milionów lat temu. Z danych uzyskanych za pomocą sondy Mars Express wynika, że zestalona lawa na zboczach wulkanów liczy sobie od 115 do zaledwie 2 milionów lat.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/ESA / Fot. NASA/ESA
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-26/smuga-nad-wulkanem-arsia-mons-na-marsie-wciaz-sie-powieksza/

Smuga nad wulkanem Arsia Mons na Marsie wciąż się powiększa.jpg

Smuga nad wulkanem Arsia Mons na Marsie wciąż się powiększa2.jpg

Smuga nad wulkanem Arsia Mons na Marsie wciąż się powiększa3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk: Wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi
2018-11-26
Wielu uważa, że Czerwona Planeta najpierw stanie się przyszłym domem dla miliarderów, dla których ma pełnić rolę bezpiecznej przystani na wypadek globalnego kataklizmu.
W komentarzach do ostatniego odcinku czteroczęściowej serii filmów dokumentalnych Axios w HBO, szef SpaceX przyznał, że najbardziej wpływowi ludzie na naszej planecie nie będą chcieli tam zamieszkać i tworzyć pierwszych kolonii. Proces tworzenia pierwszych habitatów będzie bardzo powolny i zajmie wiele dekad, jak nie stuleci. Miliarder jest pewien, że bogacze nie tylko nie będą chcieli brać w tym udziału, ale również nie będą na powierzchni Marsa bezpieczniejsi, niż na Ziemi, bo człowiek nie jest stworzony do życia poza naszą planetą.
Miliarder jest pewien, że pierwsze loty na Marsa odbędą śmiałkowie, szaleńcy i pionierzy, tacy sami, którzy dotarli do Stanów Zjednoczonych i wyruszyli na podbój dzikiego zachodu. Tymi ludźmi nie będą miliarderzy i ludzie wpływowi. To będzie ludzie ciężko pracujący, nie mający czasu na rozrywkę, a i bezustannie żyjący tam ze świadomością, że mogli dostać bilet w jedną stronę i na Ziemię już nigdy nie wrócą.
Sugestie, że miliarderzy wyszykują sobie schronienia na Marsie i w porę uciekną tam przed zagładą naszej planety, są wyssane z palca. Musk uważa, że nic takiego nie będzie mogło być zrealizowane przez co najmniej 4 dekady. Jeśli chodzi o bilety na podróż na Czerwoną Planetę, to uważa on, że na początku będą kosztowały kilkaset tysięcy dolarów. Takie sumy będą w zasięgu milionerów, ale ich raczej interesować będą tylko podróże, a nie kwestie wzięcia udziału w kolonizacji planety, która w ogóle może nie dojść do skutku. Nawet sam szef SpaceX nie chce udać się tam w pierwszej wyprawie, a rozważa lot tam dopiero, gdy będzie istniała tam już podstawowa infrastruktura i warunki do normalnej egzystencji dla wielu ludzi.
Musk jakiś czas temu zapowiedział, że chciałby polecieć na Marsa, mieszkać tam, a nawet tam umrzeć ze starości. Teraz ponownie zabrał głos w tej sprawie. Powiedział, że nie zmienił swojego zdania i wciąż ma takie plany, ale w tej chwili daje jakieś 70 procent szans na ich realizację. Miliarder zdaje sobie sprawę z faktu, że pomimo dużych postępów, jakie dokonuje jego firma w rozwoju przemysłu kosmicznego i technologii kosmicznych, wciąż pozostaje jeszcze daleka droga do pierwszej załogowej misji na Czerwoną Planetę i stworzenia tam odpowiedniej infrastruktury do potrzymania życia, aby mógł zaryzykować i się tam bezpiecznie wybrać, a nawet zamieszkać.
Tak więc, ani pierwsi, ani drudzy, ani nawet trzeci, na Czerwonej Plancie nie pojawią się miliarderzy, tylko śmiałkowie, którzy nie zapłacą ani grosza za tę wyprawę, gdyż koszta w pełni pokryje NASA, rząd Stanów Zjednoczonych oraz najróżniejsze organizacje. Jeśli chcecie uczynić coś dobrego dla przyszłości ludzkości i myślicie o Marsie, to całkiem możliwe, że Musk mówi właśnie o Was. To jest Wasza szansa.
Źródło: GeekWeek.pl/HBO/YouTube / Fot. SpaceX
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-26/elon-musk-wplywowi-bogacze-nie-uciekna-na-marsa-przed-zaglada-ziemi/

Elon Musk Wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi.jpg

Elon Musk Wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi2.jpg

Elon Musk Wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywiad z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu PW-Sat2
2018-11-26. Redakcja
Już za kilka dni (nie wcześniej niż 28.11) rakieta Falcon 9 wyniesie na orbitę polskiego satelitę PW-Sat2, który przetestuje innowacyjny system deorbitacyjny. Zapraszamy do wywiadu z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu, odpowiedzialnym za analizy misji.
Czwarty, polski nanosatelita na rakiecie która poleci już trzeci raz, widzicie się częścią space 4.0?
Na pewno, chociaż trochę u nas w zespole śmiejemy się że należymy do kosmicznego ?old schoolu?. Sparzyliśmy się na pierwszym PW-Sacie który z powodu awarii nie był w stanie przeprowadzić zaplanowanego eksperymentu deorbitacji. Przy pracach nad PW-Sat2 staraliśmy się zadbać o jakość tak bardzo, jak to się da. Czasami odnoszę wrażenie, jakby niektórzy myśleli, że można w kosmos wysłać cokolwiek. Kiedyś, gdy prezentowałem PW-Sat2, zapytano mnie, ile by kosztowało zrobienie i wysłanie satelity. Odpowiadam, że wysłanie kosztuje tyle i tyle i tego nie da się zmienić. No dobra, ale ile zbudowanie. Odpowiedź na takie pytanie jest skomplikowana. Dlatego, że można wysłać na orbitę Iphona i on być może zadziała. NASA wysłała CubeSaty, które miały w środku elektronikę ze zwykłego smartphona. Trochę ją przerobili i napisali oprogramowanie od zera i to działało. Tylko pytanie, jak długo chcemy żeby nasz satelita działał, i jaką chcemy mieć pewność, że on w ogóle zadziała. Płacąc 130 000 euro za lot rakietą, wolimy mieć pewność że nie stracimy tych pieniędzy, plus te tysiąc złotych za smartphona. Oczywiście, dostęp do kosmicznych technologii staje się coraz łatwiejszy. To, że sami budujemy CubeSata, jest tego najlepszym przykładem. Pewne komponenty kupiliśmy gotowe, te które zrobiliśmy, będzie można też wstawić do innego satelity. Jest to przejaw zupełnie innego myślenia o kosmosie. Kiedyś wszystkie komponenty do satelitów były robione na zamówienie, nie dało się ich wyjąć z jednego satelity i przełożyć do drugiego tak łatwo. Zwiększają się też możliwości małych satelitów. Standard CubeSat powstał paręnaście lat temu. Na początku były to tylko projekty studenckie. Dzisiaj NASA i amerykańskie wojsko też korzysta z takich rozwiązań.
Jak grupa studentów zebrała fundusze na wysłanie satelity w kosmos?
Pierwszy PW-Sat zdobył fundusze w ramach PECS czyli Plan For European Cooperating State. Polska nie była jeszcze wtedy członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej i PECS był funduszem przygotowującym kraje ubiegające się o członkostwo. W przypadku PW-Sat2, zostało nam jeszcze 70 tysięcy euro z programu PECS, dzięki którym rozpoczęliśmy prace nad nowym satelitą a pozostałe fundusze na projekt włącznie z wystrzeleniem, zapewniło Ministerstwo Nauki, wpłacając 180 tysięcy euro do ESA jako zwiększenie polskiej składki członkowskiej. Oczywiście oba projekty powstały też ze wsparciem Politechniki Warszawskiej.
Jak wyglądały prace nad budową PW-Sat2?
Żagiel deorbitacyjny to nie jedyny eksperyment który umieścimy na PW-Sat2. Zrobiliśmy własny układ zasilania i czujnik światła słonecznego na podstawie którego, możemy ustalić jak satelita jest skierowany względem Słońca i przez to określić jego orientacje. Jest to szczególnie ważne w przypadku satelitów obserwacyjnych. Skonstruowaliśmy też drobny czujnik pochłoniętego promieniowania kosmicznego. Wiele podzespołów naszego CubeSata, takich jak moduł akumulatorów, moduł kontroli orientacji, anteny, moduł komunikacji i panele słoneczne, nabyliśmy od firmy, która organizuje nam wyniesienie na rakiecie. Od innej firmy kupiliśmy kamery a nasz komputer pokładowy został zbudowany na południowoafrykańskim uniwersytecie. Niestety, nie jest to takie proste, że kupuje się komponent który wstawia się do satelity i to leci. Często jest z tym dużo problemów i trzeba włożyć mnóstwo pracy by zintegrować wszystkie podzespoły. Z drugiej strony, wiele innych zespołów studenckich pytało nas, jak to jest, że kupujecie komputer, przecież to nie jest takie trudne, żeby zrobić ten komputer. No niby tak, o każdym z tych podsystemów wiedzy nie brakuje, to nie są tak skomplikowane rzeczy, by zespół inżynierów nie mógł tego zrobić, tylko jeżeli każdy komponent jest eksperymentem, to jeśli jeden zawiedzie, nie wiemy czy pozostałe w ogóle działały. W przypadku awarii układu zasilania, nie mamy pojęcia jak funkcjonowały inne części satelity. Jeśli satelita się nie odezwie to nie wiemy, czy nie zadziałał moduł komunikacji czy komputer pokładowy czy moduł zasilania. Dlatego w przemyśle kosmicznym, jeśli wysyłamy nowy komponent, to jest on eksperymentem i zawsze zostanie on zdublowany sprawdzonym komponentem który w razie awarii sprawnie go zastąpi.
W projekt PW-Sat2 zaangażowało się wiele polskich firm. Jak oceniasz tą współprace?
Nasz partner strategiczny ? firma Future Processing z Gliwic, kupił dla nas komputer pokładowy, było to około 5 tysięcy euro. Ale to, co nie jest uwzględnione w tym budżecie to oprogramowanie komputera. Kilku programistów naszego partnera pracowało przez prawie 3 lata pisząc razem z nami oprogramowanie dla komputera PW-Sata2. To był świetny przykład na to jak może wyglądać współpraca między uczelnią, a przemysłem. My wiedzieliśmy jakie warunki musi spełniać oprogramowanie satelity i uczyliśmy tego naszych kolegów z FP, oni wnieśli doświadczenie z pracy nad komercyjnym oprogramowaniem. Gdybyśmy chcieli podsumować koszty ich pracy po normalnych kosztach w branży IT to byłoby kilkaset tysięcy złotych. Bardzo podobnie wyglądała nasza praca nad aplikacją dla radioamatorów, dzięki której każdy kto ma odpowiednie radio może odebrać sygnał PW-Sata2 i poprzez aplikację zinterpretować go i przesłać do nas aby pomóc nam w naszej misji. Ta aplikacja była tworzona dla nas przez firmę SoftwareMill jako ich wkład w PW-Sata2. Taka współpraca jest bezcenna dla obu stron. My dostaliśmy profesjonalne oprogramowanie stworzone na nasze potrzeby i nasz zespół mógł czerpać najlepsze wzorce od doświadczonych pracowników branży IT, firmy natomiast mogły się nauczyć jak pracować ze sprzętem, który ma lecieć w kosmos i jak sprostać wyzwaniom tak ekstremalnych warunków. Dzięki temu teraz rozwijają już swoje własne projekty kosmiczne bogatsi o doświadczenie z PW-Sata2. Partnerów w tej współpracy było znacznie więcej, od firm wytwarzających części mechaniczne po kancelarię prawną, która objęła nasz projekt swoim programem Pro Bono. To pokazuje jak skomplikowanym i wielowymiarowym przedsięwzięciem jest budowa satelity, i że w branży kosmicznej jest miejsce dla znacznie szerszego spektrum firm i specjalistów niż, jak mogłoby się wydawać, tylko inżynierów. Wracając do budżetu, 1 mln zł to pieniądze, które zostały wydane na projekt, ale ta kwota pomija wkład wszystkich naszych partnerów, który po podliczeniu mógłby pewnie podwoić koszty całego projektu.
PW-Sat1 został wyniesiony na orbitę rakietą Vega, teraz lecicie Falconem 9. Jak wyglądały kulisy wyboru rakiety i czym z waszej perspektywy różni się lot Falconem od lotu Vegą?
Do przetargu na wyniesienie satelity zgłosiła się holenderska firma o niefortunnej nazwie ISIS (Innovative Solution in Space). Ich spółka córka, o nazwie Innovative Space Logistics organizuje starty na rakietach dla małych satelitów. Amerykański rynek jest jednak bardzo trudny dla europejskich pośredników, dlatego Holendrzy potrzebowali partnera z USA, firmę Spaceflight, która wzięła na siebie kupno lotu rakiety Falcon 9. Odpowiadając na drugie pytanie, z inżynierskiego punktu widzenia, inna rakieta ma inne wymagania dotyczące testów, które satelita musi przejść wcześniej, by pokazać że się nie rozleci i przy okazji nie uszkodzi całej rakiety. Dla nas różnica między Vegą a Falconem to kwestia organizacji. W przypadku Vegi, był to konkurs ESA a tutaj mamy zwykły komercyjny start. W tamtym starcie leciało tylko kilka satelitów, więc kontakt między zespołem a ESA był bardziej bezpośredni. Tutaj mamy dwie firmy pomiędzy nami a SpaceX i jesteśmy jednym z kilkudziesięciu ładunków, więc informacje które do nas docierają są dosyć rzadkie, często gdy zadajemy jakieś pytania to czekamy tygodniami na odpowiedź albo w ogóle jej nie dostajemy.
Jest jakaś specjalna orbita na jakiej wam zależy czy chodzi tylko o wystrzelenie w kosmos?
Głównie chodziło o kosmos, ale rzeczywiście w przetargu były pewne wymagania. Z reguły w przemyśle kosmicznym jest tak, że jak wysyłamy dużego satelitę i jeśli zostaje trochę miejsca, to znajduje się jakieś dodatkowe mniejsze satelity, na przykład studenckie CubeSaty. Właściciele tych dodatkowych satelitów nie mają nic do powiedzenia co do terminu startu ani orbity. U nas jest trochę inaczej, bo cała rakieta została wykupiona przez firmę która zajmuje się takimi dodatkowymi satelitami. Nie ma jednego, głównego ładunku, największe satelity ważą 150 kg. To wciąż małe satelity. Firma Spaceflight kupiła lot biorąc pod uwagę potrzeby projektów takich jak nasz i odpowiadając długo na proste pytanie, dla nas było ważne by nie była ani zbyt wysoko, ani zbyt nisko, dlatego że działanie żagla deorbitacyjnego opiera się na tarciu atmosferycznym. Musimy mieć jeszcze trochę tej atmosfery. W symulacjach zakłada się wpływ atmosfery do wysokości 1000 km, z tym że na takiej wysokości działanie żagla mogło by trwać latami. Z drugiej strony, gdybyśmy polecieli na zbyt niską orbitę, satelita spadłaby po paru miesiącach bez względu czy żagiel byłby rozwinięty czy też nie. Z tego powodu, nie chcieliśmy wysyłać naszego satelity na Międzynarodową Stacje Kosmiczną, której wysokość jest zbyt niska na nasze potrzeby. Po prostu, nie udowodnilibyśmy na takiej orbicie skuteczności naszego żagla. Z naszych analiz wyszło że to musi być orbita między 500 a 780 kilometrów.
Jak widzicie wykorzystanie w normalnych komercyjnych satelitach waszej technologii?
Jak zaczynaliśmy nasz projekt, nie było żadnego żagla deorbitacyjnego poza jednym projektem NASA, na którego temat dane nie były udostępnione publicznie. Aktualnie jest już parę projektów w trakcie realizacji. Niedawno z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej został wysłany brytyjski satelita który będzie między innymi testował własny system żagla deorbitacyjnego. Ze względu na niższą orbitę na pewno spadnie szybciej niż nasz satelita. Także wyższy stopień pojazdu Spaceflight wypuszczający małe satelity bez własnego napędu będzie miał pewną formę żagla deorbitacyjnego. Jak widać, idea żagla już cieszy się pewną popularnością i w najbliższym czasie zostanie parokrotnie wykorzystana w praktyce. Innowacyjność naszych rozwiązań polega między innymi to, że nie używamy silników elektrycznych. Żeby uruchomić żagiel PW-Sat2, wystarczy puścić przez chwile prąd o wysokim natężeniu, który przetopi linkę z tworzywa sztucznego, i cała reszta żagla otwiera się sama. Jest to dosyć proste. Silnik elektryczny jest bardziej zawodny i znacznie cięższy, także kosztowny gdy zakładamy że zostanie wykorzystany tylko jeden raz. Silniki opłaca się zabierać w kosmos gdy przewidujemy ich wielokrotne użycie, jeżeli nie ma takiej potrzeby, inżynierowie starają się je zastąpić prostszym mechanizmem. Mamy nadzieje że przewagą rozwiązań w PW-Sat2 będzie prostota i niezawodność. Nawet jeśli nie zdecydujemy się komercjalizować naszych rozwiązań, to udostępnienie naszego projektu pozwala studentom z całego świata na odtworzenie naszego żagla.
Ostatnie pytanie, ulubione ciało niebieskie?
(śmiech)W liceum dostałem piątkę za wypracowanie o Słońcu. Od tego czasu to mój faworyt.
Dziękujemy Panu Fryderykowi Brunowi za przeprowadzenie wywiadu.
https://kosmonauta.net/2018/11/wywiad-z-arturem-lukasikiem-wicekoordynatorem-projektu-pw-sat2/

Wywiad z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu PW-Sat2.jpg

Wywiad z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu PW-Sat2.2.jpg

Wywiad z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu PW-Sat2..3.jpg

Wywiad z Arturem Łukasikiem, wicekoordynatorem projektu PW-Sat2.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepis na tunel czasoprzestrzenny: wrzuć ciemną energię do czarnej dziury?
2018-11-26. Ludwika Tomala
Kiedy nakarmi się czarną dziurę ciemną energią, może z niej powstać tunel czasoprzestrzenny - mówi w rozmowie z PAP astrofizyk prof. Marek Rogatko. Z symulacji wynikło też, że ciemna energia czyniłaby taki tunel "przejezdnym".
Prof. Marek Rogatko w swoich badaniach wziął na warsztat obiekty astrofizyczne, które działają na wyobraźnię nie tylko naukowcom, ale i twórcom science-fiction: czarne dziury, tunele czasoprzestrzenne, a także ciemną materię i ciemną energię.
"W naszych symulacjach komputerowych badaliśmy, co by się stało, gdyby czarna dziura połknęła ciemną materię albo ciemną energię" - mówi naukowiec.
To nie jest głupie pytanie. W skali Wszechświata zwykła materia, z której zrobieni jesteśmy my, planety czy gwiazdy, gromadzi niecałe 5 proc. energii całego Wszechświata. Szacuje się, że znacznie więcej energii gromadzić powinna ciemna materia (prawie 27 proc.) i ciemna energia (ponad 68 proc.). O istnieniu ciemnej materii wiemy, bo zakrzywia ona tor promieni świetlnych na obrzeżach galaktyk. A ciemna energia z kolei sprawia, że nasz Wszechświat ciągle jeszcze coraz szybciej się rozszerza.
A skoro ciemnej materii i ciemnej energii jest we Wszechświecie tak dużo, to - w teorii - czarne dziury mają ogromne szanse wciągnąć również je.
ZMIENIĆ CZARNĄ DZIURĘ W TUNEL
"Nie wiemy, co to jest ciemna energia, ale znamy pewne jej cechy. W naszych symulacjach sprawdzamy, co by się stało, gdyby pole mające cechy charakterystyczne dla ciemnej energii wpadło do czarnej dziury. Okazało się, że czarna dziura przestaje być czarną dziurą, a zaczyna być wormohole`em" - komentuje astrofizyk.
Wormhole?e (czyli tunele czasoprzestrzenne) to teoretyczne konstrukcje, z których chętnie korzystają twórcy filmów science fiction ("Ukryty wymiar", "Interstellar" czy "Kontakt"). Scena, w której bohater pokazuje, na czym polega tunel czasoprzestrzenny, przebijając zagiętą kartkę papieru długopisem, to już niemal schemat w gatunku science-fiction.
https://www.youtube.com/watch?v=MywwqjqKF6Y
Prof. Marek Rogatko wyjaśnia, że wormhole`e, czyli drogi na skróty we Wszechświecie, na gruncie aktualnej wiedzy naukowej ciągle mają rację bytu. I wyjaśnia, że ogólna teoria względności Einsteina nie wyklucza istnienia takich obiektów.
Astrofizyk powołuje się na modele, które pokazały, że aby wormhole był drogą na skróty, musi być wypełniony dziwną materią fantomową, której energia kinetyczna jest ujemna. "A wychodzi na to, że ciemna energia może być utożsamiona właśnie z polami fantomowymi" - komentuje naukowiec.
CIEMNA ENERGIA UCZYNI TUNEL PRZEJEZDNYM?
"Ciemna energia powodowałaby, że gardziel wormhole?a nie rozsypywałaby się, gdyby obiekt spadał do tunelu. Czyniłaby tunel przejezdnym. W ten sposób można byłoby podróżować z jednej części Wszechświata do innej" - opowiada badacz.
Pytany o to, co się stanie z całą materią, która wcześniej wpadła do czarnej dziury, kiedy z czarnej dziury powstanie tunel czasoprzestrzenny, prof. Rogatko odpowiedział: "No właśnie. Trudno to jeszcze powiedzieć". Ale - jak się spodziewa - materia ta gdzieś się musi wydostać... "Teoria Einsteina dopuszcza, że będą się działy takie dziwne rzeczy" - podsumowuje.
CIEMNA MATERIA W CZARNEJ DZIURZE
Jak dodaje, wrzucenie do czarnej dziury ciemnej materii nie da już aż tak ciekawego i spektakularnego efektu, jak wrzucenie tam ciemnej energii. Pewnym wyjątkiem jest wrzucona do czarnej dziury struna kosmiczna zbudowana z ciemnej materii.
ŁYSE CZARNE DZIURY
Prof. Rogatko w swoich badaniach sprawdzał też, czy tunele czasoprzestrzenne, tak jak i czarne dziury... nie mają "włosów".
Chodzi o to, czy własności obiektów, które wpadną do tunelu czasoprzestrzennego, zmieniają właściwości tunelu. "Wiemy już, że czarne dziury nie mają włosów. Charakteryzuje się je tylko kilkoma parametrami, takimi jak masa, ładunek elektryczny, moment obrotowy. Te parametry są zależne od tego, co do dziury wpada. Ale nic ponad to. Nie można więc np. poznać, czy czarna dziura połknęła jakiegoś typu pole, np. pole typu Diraca albo pole fotonowe. "Tego nie widać. Zmienia się tylko masa i dwa inne parametry" ? informuje prof. Rogatko. Fizycy mówią więc, że czarne dziury "nie mają włosów".
"Nam wyszło, że i wormhole`e nie mają włosów. Niezależnie od tego, co przez nie przepływa, one się charakteryzują trzema cechami" - zapewnia.
NADPRZEWODNIKI A CIEMNA MATERIA
Naukowiec w badaniach prowadzonych z prof. Karolem I. Wysokińskim z UMCS wskazał też nowe możliwości eksperymentalnego poszukiwania ciemnej materii. Zgodnie z ich modelem ciemna materia może zmieniać cechy nadprzewodników i plazmy kwarkowo-gluonowej. I tak np. opór elektryczny dla materii nadprzewodzącej może się odrobinę zmieniać w obecności ciemnej materii. Naukowcom pozostaje teraz kwestia zaprojektowania doświadczenia - i sprawdzenia tego. Być może więc w poszukiwaniu ciemnej materii na Ziemi pomocne okażą się doświadczenia z zakresu nadprzewodników wysokoenergetycznych czy plazmy kwarkowo-gluonowej.
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31809%2Cprzepis-na-tunel-czasoprzestrzenny-wrzuc-ciemna-energie-do-czarnej-dziury

 

Przepis na tunel czasoprzestrzenny wrzuć ciemną energię do czarnej dziury.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska firma SatRevolution tworzy pierwszą polską konstelację satelitów
2018-11-26
Przemysł kosmiczny w naszym kraju rozwija się w szybkim tempie. Polskie firmy i uczelnie biorą udział w wielu przełomowych misjach kosmicznych. Teraz nadszedł więc czas na coś nowego.
Polska niebawem dołączy do takich wielkich mocarstw jak: Japonia, Stany Zjednoczone i Chiny, które posiadają i rozbudowują od jakiegoś czasu swoje konstelacje satelitów. Nasz kraj może się w tej materii stać pionierem, a to ze względu na coraz większe zainteresowanie mikrosatelitami, które są małe i tanie w produkcji, ale oferują potężnie możliwości, jakie niegdyś były zarejestrowanie tylko dla dużych instalacji kosmicznych.
SatRevolution zamierza już do 2026 roku umieścić na orbicie ponad sześćdziesiąt satelitów. Stworzą one pierwszą polską konstelację REC (Real-time Earth-observation Constellation) i umożliwią obrazowanie Ziemi w czasie rzeczywistym. Dzięki nim, polskie władze i firmy będą mogły rozwijać technologie z zakresu SmartCity, a także gromadzić cenną wiedzę na temat zmian w przyrodzie, jakie zachodzą na przestrzeni lat oraz pozwolić lepiej reagować służbom w przypadku wystąpienia klęsk żywiołowych.
?Naszym celem od samego początku było stworzenie konstelacji ScopeSat do obrazowania Ziemi w czasie rzeczywistym. Najważniejszym aspektem tego rozwiązania jest rozkładany teleskop o modułowej aparaturze, który znacząco zredukuje objętość i masę ładunku wynoszonego na orbitę. Pozwoli nam to uzyskać rozdzielczość zbliżoną do 0,5m przy jednoczesnym skróceniu czasu rewizyty (odświeżania zdjęć) danego miejsca, do 1 godziny. Pierwsze 16 satelitów planujemy umieścić na orbicie już w 2023 roku, stopniowo zwiększając liczbę obiektów w konstelacji? ? opowiada Grzegorz Zwoliński.
Podstawą konstelacji stanie się satelita ScopeSat. Na jego pokładzie znajdzie się modułowy układ optyczny z aperturą syntetyczną. Dzięki temu obserwacje z jego pomocą będą mogły odbywać się ze znakomitą rozdzielczością obrazowania poniżej 1 metra. Pierwszy satelita ma kosztować ok. 5 milionów euro, jednak kolejne już zaledwie po 1 milion euro. Tak małe koszty umieszczenia instalacji na orbicie wiążą się z drastycznym obniżeniem ich masy, co udało się uzyskać poprzez wykorzystanie najnowocześniejszych, lekkich komponentów.
Na orbicie znajdują się już polskie satelity takie jak: KrakSat, AMICal Sat oraz niebawem Światowid. W kolejnych latach zaczną do nich dołączać kolejne, które łącznie stworzą całą konstelację. Rodzime instalacje kosmiczne pozwalają inżynierom testować sprzęt i komponenty. Pod tym względem nasi specjaliści są bardzo doceniani m.in. przez władze Europejskiej Agencji Kosmicznej i Amerykańskiej Agencji Kosmicznej. Dzięki temu Polacy uczestniczą ze swoimi wynalazkami w wielu kluczowych misjach dla eksploracji przestrzeni kosmicznej, o czym niedawno informowaliśmy Was w ciekawym newsie na ten temat (zobaczcie tutaj).
Źródło: GeekWeek.pl/SatRevolution / Fot. SatRevolution
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-25/polska-firma-satrevolution-tworzy-pierwsza-polska-konstelacje-satelitow/

Polska firma SatRevolution tworzy pierwszą polską konstelację satelitów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na to wszyscy czekamy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać?
2018-11-26
Czekamy na to już niemal pół roku, czyli od momentu, kiedy dzień zaczął się skracać. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać, a nocy ubywać? Ile jeszcze do tego czasu godzin ze Słońcem odbierze nam noc? Mamy dobrą wiadomość.
Nie do uwierzenia, a jednak, już od 5 miesięcy, a więc od końca czerwca, dzień z każdą kolejną dobą skraca się, a to oznacza, że Słońce świeci nad horyzontem coraz to krócej. Niekorzystny wpływ niedostatecznych ilości promieni słonecznych większość z nas odczuwa na własnej skórze, i to w tym roku podwójnie, bo wiosna i lato zapisały się wśród najsłoneczniejszych w historii pomiarów.
Jesteśmy wobec tego senni, niechętni do aktywności, rozdrażnieni i bardziej podatni na choroby chłodnej pory roku, w tym głównie przeziębienie i grypę. Dlatego czekamy z utęsknieniem, a więc na chwilę, gdy nastąpi odwrócenie, dnia zacznie przybywać, a nocy ubywać.
Stanie się to już za miesiąc. Dlaczego? Ponieważ najkrótszy dzień w tym roku przypada 22 grudnia. Poprzedzającej ten dzień nocy, a dokładniej o godzinie 23:22, rozpocznie się astronomiczna zima, która oznacza również przesilenie zimowe. 23 grudnia będzie od niego o kilka sekund dłuższy.
Nie od razu przybywanie dnia będzie dla nas zauważalne. Zachód Słońca następować będzie coraz to później już między 16 a 19 grudnia, jednak na coraz wcześniejszy wschód naszej gwiazdy będziemy musieli poczekać dłużej, do 3-5 stycznia.
Niestety, do tego czasu dnia jeszcze nam ubędzie i to dosyć sporo. Dzień obecnie najkrótszy jest na północnych krańcach Polski, gdzie np. w Gdańsku trwa 7 godzin 54 minuty. Dla porównania noc panuje przez 16 godzin 7 minut. W ciągu niecałego miesiąca dzień skróci się o prawie godzinę. To oznacza, że zmrok zacznie zapadać już około godziny 15:00, a jaśnieć nie będzie wcześniej niż krótko przed 8:00.
Im dalej na południe naszego kraju, tym dzień jest dłuższy i tym mniej się jeszcze skróci. W Krakowie od wschodu do zachodu słońca mija 8 godzin 33 minuty. W ciągu miesiąca dnia ubędzie o 30 minut. Noc trwa obecnie 15 godzin 28 minut, a więc jest o całe pół godziny krótsza niż w Trójmieście.
Jednak mieszkańcy północnej Polski nic na tym nie tracą, ponieważ latem to u nich dzień jest dłuższy, a noc krótsza niż na południu, więc wychodzi po równo. Pozostaje nam jeszcze uzbroić się w cierpliwość i korzystać z pogodnych dni ile tylko możemy. Spacery w promieniach jesiennego i zimowego słońca są nieocenionym źródłem energii, poprawiają humor i sprawiają, że pozytywniej patrzymy na otaczający nas świat.
Źródło: TwojaPogoda.pl
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2018-11-26/na-to-wszyscy-czekamy-z-utesknieniem-kiedy-dnia-zacznie-wreszcie-przybywac/

Na to wszyscy czekamy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać.jpg

Na to wszyscy czekamy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać2.jpg

Na to wszyscy czekamy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełomowa misja na Marsa. Sonda InSight wylądowała
2018-11-26.
Adam Bednarek

Sonda InSight bezpiecznie wylądowała na powierzchni Marsa, jest to pierwsze udane lądowanie na tej planecie od 2012 roku. Misja zabrała polski sprzęt, który wwierci się na głębokość 5 m - nikt do tej pory tego nie dokonał.
Sonda wylądowała na powierzchni Marsa około 20:53 naszego czasu. Lądowanie to ryzykowny proces, bo statek w ciągu siedmiu minut musiał zwolnić z 20 tys. km/h do zera.
W ramach misji na Marsa bezzałogowy lądownik InSight ma dokonać historycznego zbadania tej planety. Jednym z trzech głównych urządzeń, które ze sobą zabrał, jest HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package). To instrument do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. HP3 będzie wykonywać pomiary za pomocą "Kreta" ? zaawansowanego technologicznie próbnika, który zostanie wprowadzony na głębokość 5 m w marsjański grunt.
To coś w rodzaju termometru, który zbada przepływy ciepła pod powierzchnią planety. Na podstawie zebranych danych będzie można stwierdzić, z jakiego materiału jest zbudowana skorupa Marsa. Polskie rozwiązanie ma nie tylko odpowiednie wymiary, ale i wydatek energetyczny. Dzięki temu sonda nie wyłączy się z powodu braku energii, którą zużyła na wwiercenie się pod powierzchnię Marsa. Misja ma potrwać 2 ziemskie lata.
https://tech.wp.pl/przelomowa-misja-na-marsa-sonda-insight-wyladowala-6321113745004673a?fbclid=IwAR1U-GnSBH78Ot1cLX6ccJiM5RjhMKeGZolQWeSIGYuCnnudY84up8xCytc

Przełomowa misja na Marsa. Sonda InSight wylądowała.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda...

2018-11-26

Sonda InSight dotarła do celu swej podróży. Po siedmiu miesiącach lotu z prędkością dochodzącą do 10 tysięcy km/h, krótko przed 21:00 wpadła w atmosferę Marsa i wylądowała na Czerwonej Planecie. Ostatnie minuty lotu to była prawdziwie ostra jazda, InSight weszła w atmosferę z prędkością dochodzącą nawet do 20 tysięcy km/h, wykorzystując najpierw jej opór, potem opór zwiększony przez spadochron, wreszcie hamujące silniki rakietowe zwolniła do 8 km/h. To wystarczyło, by bezpiecznie osiąść na trzech nogach. Było to pierwsze udane lądowanie na Marsie od misji łazika Curiosity w 2012 roku. Nieco ponad dwa lata temu podczas próby lądowania rozbił się tam demonstracyjny lądownik Schiaparelli, wspólne dzieło Europejskiej Agencji Kosmicznej i rosyjskiego Roskosmosu.


Do momentu lądowania InSight (Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport) przeleciała z Ziemi odległość 484773006 kilometrów. Jako pierwsza marsjańska sonda w historii zajmie się badaniami nie powierzchni Czerwonej Planety, ale jej wnętrza. Znajdująca się na jej pokładzie aparatura ma badać wstrząsy sejsmiczne, wahania osi obrotu planety, wreszcie procesy przewodzenia ciepła z wnętrza Marsa. Wszystko to ma pomóc ustalić wewnętrzną budowę planety, odpowiedzieć między innymi na pytanie, czy ma wciąż częściowo płynne jądro, czy wreszcie z wnętrza płynie wystarczająco dużo ciepła, by pod powierzchnią utrzymać wodę w stanie ciekłym. Istotnym elementem sondy termicznej jest urządzenie wbijające, tzw. Kret, zbudowany przez polską firmę Astronika we współpracy z innymi instytucjami naukowymi i technicznymi w naszym kraju. Zadaniem Kreta będzie wbicie "termometru" aż 5 metrów pod powierzchnię.


W niedzielę wieczorem po raz ostatni włączono silniki korygujące trajektorię lotu, na dwie godziny przed wejściem sondy w atmosferę zaplanowano przesłanie jej ostatnich korekt algorytmu, który poprowadzi procedurę EDL (entry, descent, landing). To był już ostatni kontakt z InSight przed lądowaniem, które przebiegło już całkowicie automatycznie. Jeden z dwóch mniejszych satelitów, podążających za InSight, MarCO-B, który miał pomóc przekazać informację o lądowaniu jak najszybciej, sfotografował tymczasem cel wędrówki. Na opublikowanym przez NASA czarno-białym zdjęciu widać coraz bliższą planetę i... elementy anten samego satelity.

Plan wejścia w atmosferę opadania i lądowania sondy był dziełem naukowców i inżynierów Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie i Lockheed Martin Space w Denver. Zestaw precyzyjnie zaprogramowanych komend miał zapewnić, że InSight bezpiecznie osiądzie na marsjańskim gruncie. Miejsce lądowania, w rejonie Elysium Planitia dobrano tak, by nie było tam przeszkód terenowych.

 Centrum kontroli lotu monitorowało przebieg ostatniej fazy lotu na bieżąco. No, prawie na bieżąco, bo sygnał radiowy z rejonu Marsa potrzebuje na dotarcie do Ziemi około 8 minut i 7 sekund. Musi przebyć 146 milionów kilometrów, dystans tylko nieco mniejszy od średniej odległości Ziemi od Słońca. Wysyłane przez InSight sygnały radiowe będą monitorowane i przekazywane na Ziemię różnymi drogami, z pomocą rożnych satelitów.

Bezpośrednich sygnałów z sondy InSight będą nasłuchiwać dwa radioteleskopy na Ziemi, należące do National Science Foundation Green Bank Observatory w stanie Wirginia i obserwatorium Max Planck Institute for Radio Astronomy w Effelsbergu w Niemczech. Sygnały nie przyniosą wielu informacji, ale związane z efektem Dopplera zmiany częstotliwości pokażą zmiany prędkości towarzyszące manewrom lądowania.

Kluczowe znaczenie dla szybkiego przekazania na Ziemię informacji o stanie InSight miały podążające za nią miniaturowe sondy Mars Cube One (MarCO). Próbniki należące do klasy względnie prostych i wciąż testowanych satelitów CubeSats nie zawiodły i przesłały informację o lądowaniu krótko przed 21:00.  

 W chwili lądowania InSight wysłał pierwszy, informujący o zakończeniu manewru, sygnał. Siedem minut później kolejny, jeszcze mocniejszy, który potwierdził ogólny dobry stan lądownika. Nieco później informacje na temat całego manewru lądowania prześlą na Ziemię krążące wokół Czerwonej Planety sondy Mars Reconnaissance Orbiter i Mars Odyssey.
Przejście z sondą InSight od fazy koncepcji po pojazd zbliżający się do Marsa, zajęło nam ponad 10 lat, a biorąc pod uwagę pierwsze idee takiej misji, nawet dłużej - mówił Bruce Banerdt z Jet Propulsion Laboratory - Ale nawet po tym jak sonda wyląduje, zanim zaczną się badania, będziemy musieli uzbroić się jeszcze w cierpliwość.
Kierownictwo misji planuje, że miną dwa do trzech miesięcy zanim sonda rozłoży na powierzchni Marsa aparaturę badawczą. Przez ten czas naukowcy będą dokładnie monitorować jej otoczenie. W siedzibie JPL w Kalifornii naukowcy mają replikę sondy w piaskownicy, którą będą chcieli ukształtować na podobieństwo rzeczywistego terenu wokół lądownika. Prowadzone na takim modelu ćwiczenia mają im pomóc precyzyjnie i bezpiecznie rozmieścić zarówno sejsmometr, jak i Kreta z sondą termiczną.
Podczas pracy na powierzchni InSight będzie wykorzystywać do przesyłania sygnału na Ziemię całą flotę satelitów, nie tylko Mars Odyssey i Mars Reconnaissance Orbiter, ale też Mars Atmosphere and Volatile Evolution mission (MAVEN) Trace Gas Orbiter Europejskiej Agencji Kosmicznej.
(j.)
Grzegorz Jasiński


 
https://www.rmf24.pl/fakty/news-sonda-insight-wyladowala-na-marsie-to-byla-ostra-jazda,nId,2696851

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda....jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda... 2.jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda... 3..jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda...4.jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda...5.jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda...6.jpg

Sonda InSight wylądowała na Marsie. To była ostra jazda...7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rząd zajmie się zmianami w ustawie o Polskiej Agencji Kosmicznej
2018-11-26

 

 
We wtorek rząd zajmie się projektem zmian w ustawie o Polskiej Agencji Kosmicznej - przewiduje porządek obrad najbliższego posiedzenia Rady Ministrów.
Celem nowelizacji - jak czytamy w uzasadnieniu projektu - jest uporządkowanie i doprecyzowanie zakresu zadań Polskiej Agencji Kosmicznej m.in. tak, by mogła ona "zapewniać potrzebne wsparcie eksperckie i wiedzę technologiczną organom administracji publicznej odpowiedzialnym za przygotowanie i koordynację wdrażania Krajowego Programu Kosmicznego".
Projekt zakłada, że PAK będzie podlegała "ministrowi właściwemu do spraw gospodarki, a główną jej siedzibą będzie Warszawa" (obecnie jest to Gdańsk - PAP). Dotychczasowa centrala będzie mogła zostać przekształcona w oddział, "tak aby jak najlepiej wykorzystać już poczynione inwestycje".
Istotną zmianą, wynikającą z przyjętej przez Radę Ministrów Polskiej Strategii Kosmicznej "jest umożliwienie Agencji w celu realizacji jej zadań, w szczególności dotyczących opracowania i wdrażania Krajowego Programu Kosmicznego, udzielania wsparcia niefinansowego".
Chodzi m.in. o: "doradztwo w dziedzinie użytkowania przestrzeni kosmicznej, promocji polskiej gospodarki i myśli naukowej w dziedzinie użytkowania przestrzeni kosmicznej na arenie międzynarodowej, działalności informacyjnej i promocyjnej w dziedzinie użytkowania przestrzeni kosmicznej, (...) wspierania czy organizacji i przedsięwzięć promujących warunki sprzyjające do prowadzenia badań naukowych i prac rozwojowych w dziedzinie użytkowania przestrzeni kosmicznej".
Jeśli chodzi o pracowników PAK, to przewiduje się, że stosunki pracy w Agencji "wygasną po upływie 3 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy, jeżeli przed upływem tego terminu pracownicy PAK nie otrzymają propozycji nowych warunków pracy lub płacy na dalszy okres albo w razie nieprzyjęcia w ciągu miesiąca od ich zaproponowania nowych warunków pracy lub płacy".
"Koszty odpraw pieniężnych dla pracowników, z którymi nie zostaną przedłużone stosunki pracy i którym powinna przysługiwać odprawa pieniężna (...), będą pokryte z obecnego budżetu Agencji, po dokonaniu w nim niezbędnych przesunięć. Oszacowanie liczby pracowników, z którymi nie zostaną przedłużone rozmowy o prace możliwe będzie po wejściu w życie ustawy. Projektodawca zaprojektował, (...) aby pracownikom posiadającym odpowiednie przygotowanie, wiedzę merytoryczną, doświadczenie i umiejętności, pozwalające na właściwe funkcjonowanie i odpowiednie wykonywanie zadań PAK mogły zostać zaproponowane nowe warunki pracy lub płacy na dalszy okres" - napisano.
Zgodnie z uzasadnieniem "nowelizacja ustawy o PAK nie ma bezpośredniego wpływu na rynek pracy, natomiast w dłuższej perspektywie zakłada się, że usprawnienie funkcjonowania PAK oraz opracowanie i wdrożenie przez nią Krajowego Programu Kosmicznego pozytywnie wpłynie na zwiększenie zatrudnienia w polskim sektorze kosmicznym." (PAP)
autor: Ewa Wesołowska
ewes/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31872%2Crzad-zajmie-sie-zmianami-w-ustawie-o-polskiej-agencji-kosmicznej.html

Rząd zajmie się zmianami w ustawie o Polskiej Agencji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida Bennu z 136 km
2018-11-27. Krzysztof Kanawka
Sonda OSIRIS-REx zbliża się do planetoidy 101955 Bennu. Najnowsze opublikowane zdjęcie pochodzi z odległości 136 km.
Sonda Origins, Spectral Interpretation, Resource Identification, Security, Regolith Explorer (OSIRIS-REx) została wystrzelona 8 września 2016 roku. W drodze do celu, planetoidy 101955 Bennu, 22 września 2017 sonda przeleciała w pobliżu Ziemi.
Podobnie jak w przypadku sondy Hayabusa 2, końcowe zbliżanie OSIRIS-REx do swojego celu przebiega w kilku etapach. 17 sierpnia rozpoczęła się faza zbliżania sondy planetoidy, i potrwa ona do 30 listopada 2018.
Na przełomie października i listopada NASA opublikowała pierwsze zdjęcia Bennu pozwalające na rozróżnienie poszczególnych szczegółów powierzchni tej planetoidy. Serie zdjęć wykonano z odległości 203 i 196 km. Trzy tygodnie później NASA opublikowała kolejny obraz Bennu ? tym razem z odległości 136 km. Zdjęcie zostało wykonane 16 listopada. Opublikowane zostało przetworzone zdjęcie o zwiększonym kontraście dla uwydatnienia kontrastu pomiędzy poszczególnymi obszarami tej planetoidy.
Na zdjęciu można przede wszystkim zobaczyć powierzchnię planetoidy, na której znajduje się duża ilość mniejszych i większych głazów. Może to oznaczać, że pobranie próbek z powierzchni Bennu nie będzie prostym zadaniem. Co więcej, wyraźnie widać duże różnice w kolorystyce powierzchni planetoidy ? zauważalne są obszary jaśniejsze. Wydaje się jednak, że te jasne obszary są stosunkowo małe i mogą być jedną ze stron głazów na powierzchni Bennu.
Na przełomie listopada i grudnia można się spodziewać kolejnych zdjęć planetoidy. Prawdopodobnie jednak dopiero później pojawi się szansa, by przyjrzeć się bliżej różnym detalom powierzchni tej planetoidy.
101955 Bennu
Planetoida 101955 Bennu została odkryta w 1999 roku. Szacuje się, że ma około 500 metrów średnicy i masę 86 milionów ton. Jej okres obrotu własnego wynosi około 4,3 godziny. Jest ona klasyfikowana jako planetoida typu B (podtyp typu C), czyli bogata w węgiel. Bennu obiega Słońce co 437 dni, zbliżając się do Ziemi co 6 lat.
Badania planetoidy Bennu powinny, oprócz zdobyczy naukowych, przynieść także praktyczną wiedzę z zakresu nawigowania i lądowania na małych obiektach. Podobnie rezultaty z misji Hayabusa 2 powinny poszerzyć naszą wiedzę na temat planetoid Układu Słonecznego ? w szczególności tych bliskich Ziemi (NEO).
Misja OSIRIS-REx jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(At, PFA)
https://kosmonauta.net/2018/11/planetoida-bennu-z-136-km/#prettyPhoto

Planetoida Bennu z 136 km.jpg

Planetoida Bennu z 136 km2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reaktor Wendelstein 7-X ustanawia nowy rekord świata w utrzymaniu plazmy
2018-11-27
Niemieckie sztuczne słońce powraca do gry o okiełznanie technologii fuzji jądrowej, która stanie się niebawem tanim i ekologicznym źródłem energii przyszłości dla całego świata.
Stellarator W7-X działający w Niemczech, ustanowił właśnie nowy rekord wydajności wśród reaktorów fuzyjnych tego typu, pod względem osiągniętej temperatury plazmy i czasu jej utrzymania. To pokazuje, że przyszłość czystej energii rysuje się w jasnych barwach. Sztuczne słońce działające w Instytucie Fizyki Plazmowej im. Maxa Plancka w Greifswaldzie jakiś czas temu przeszło gruntowną modyfikację. Na jej efekty długo nie trzeba było czekać. Naukowcy poinformowali, że podczas najnowszego eksperymentu reaktor pobił wszelkie światowe rekordy wśród tego typu urządzeń.
W większości krajów świata, które pracują nad technologiami okiełznania fuzji jądrowej, eksperymentuje się głównie z tokamakami. Jednak Niemcy postawili na zupełnie inną, unikalną konstrukcję. Może w tej chwili nie osiąga takich wyników jak konkurencja, ale potencjał tej konstrukcji w przyszłości zaowocuje o wiele większą od nich wydajnością, przy sporo mniejszych nakładach finansowych.
Podczas testów, w niemieckim sztucznym słońcu udało się rozgrzać plazmę do 20 milionów stopni Celsjusza, przy gęstości 2 x 10/20 cząstek na metr sześcienny. Pozwoliło to uzyskać energię plazmy na poziomie aż 1 megadżula, i to bez zbędnego nagrzewania ścian stelleratora. To niesamowity sukces, który świetnie rokuje na przyszłość. Naukowcom może udać się uzyskać ciągłą reakcję termojądrową bez potrzeby osiągania 100 milionów stopni Celsjusza.
Ale to nie wszystko. W stellaratorze W7-X w Instytucie Fizyki Plazmy Maxa Plancka (IPP) plazmę udało się utrzymać przez aż 100 sekund, co wraz z temperaturą, daje wynik aż 18 razy lepszy, niż w 2015 roku i 4 razy lepszy od tego z lata bieżącego roku. Teraz naukowcy zamierzają zmodyfikować wnętrze stellaratora, zmieniając płytki grafitowe na kompozytowe zbrojone włóknem węglowym. Pozwoli to na uzyskiwanie jeszcze lepszych wyników.
Magnetyczna klatka Wendelsteina 7-X jest wytwarzana przez pierścień 50 nadprzewodnikowych cewek magnetycznych o wysokości około 3,5 metra. Konstrukcja tej maszyny jest bardzo skomplikowana, jednak nie może to dziwić, bo wewnątrz stellaratora odwzorowane mają być warunki zachodzące we wnętrzu gwiazd. Co ciekawe, jedna szklanka wody dawać ma tyle energii, ile pół miliona baryłek ropy naftowej.
Aby w ogóle można było rozpocząć syntezę termojądrową potrzebne jest rozgrzanie wodoru do 80-100 milionów stopni Celsjusza. Wówczas lżejsze jądra atomowe połączą się w jedno cięższe. I tak z jąder izotopów wodoru powstanie cięższy hel i dodatkowy neutron oraz to, co najważniejsze, czyli energia.
Dzięki tej technologii w ciągu najbliższych 7 lat powstaną pierwsze użytkowe elektrownie termojądrowe (tzw. sztuczne słońca), które zapewnią nam nieograniczone źródło taniej energii. Ich sprawność będzie tysiące razy większa od nawet największych działających dziś elektrowni jądrowych, przy czym produkowany przezeń prąd będzie dużo tańszy, a cały proces jego uzyskania niezwykle bezpieczniejszy i ekologiczny.
Przypomnijmy, że w ten niezwykły projekt zaangażowana jest Polska. W projekcie uczestniczy Instytut Fizyki Jądrowej PAN, Politechnika Warszawska, Instytut Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, Uniwersytet Opolski i Narodowe Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Polska przeznaczyła na ten cel ok. 6,5 miliona euro.
Źródło: GeekWeek.pl/Instytut Fizyki Plazmowej im. Maxa Plancka / Fot. Instytut Fizyki Plazmowej im. Maxa Plancka
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-27/reaktor-wendelstein-7-x-ustanawia-nowy-rekord-swiata-w-utrzymaniu-plazmy/

 

 

Reaktor Wendelstein 7-X ustanawia nowy rekord świata w utrzymaniu plazmy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany drugi lot rakiety BIGOS 4
2018-11-27. Krzysztof Kanawka
Rakieta BIGOS 4 w swoim drugim locie przekroczyła pułap 15 km.
Rakieta BIGOS 4 to konstrukcja rakietowa, służąca do rozwijania technik napędowych firmy SpaceForest. Ma masę startową 100 kg i długość 5,5 metra. Rakieta ma być zdolna do osiągnięcia maksymalnej prędkości 1,9 Mach i pułapu około 15 km (aktualny limit pułapu w Polsce). BIGOS 4 ma być zdolny do ponownego lotu w ciągu 72 godzin.
Pierwszy lot rakiety BIGOS 4 odbył się 2 listopada 2018 roku. Był to lot krótki lot, którego celem było sprawdzenie poprawnej pracy silnika rakietowego oraz odzyskanie całej rakiety.
Trzy tygodnie później rakieta BIGOS 4 wystartowała po raz drugi. Tym razem był to dłuższy i szybszy lot ? rakieta osiągnęła maksymalny pułap ponad 15 km i przekroczyła prędkość 2 Mach. Lot odbył się z poligonu wojskowego w Drawsku Pomorskim. Z dostępnych informacji wynika, że rakieta po tym locie wylądowała zaledwie 4 km od miejsca startu.
Firma SpaceForest sp. z o.o. ma siedzibę w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni i zatrudnia ponad 25 osób. Realizuje m.in. projekty technologiczne dla Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) oraz w ramach programów badawczo rozwojowych Unii Europejskiej. Ponadto, SpaceForest realizuje własne projekty badawczo-rozwojowe, m.in. w dziedzinie napędów rakietowych. Jest to aktualnie jedna z najdynamiczniej rozwijających się firm polskiego sektora kosmicznego, opierająca prace o własne, zaawansowane koncepcje i technologie.
(SF)
https://kosmonauta.net/2018/11/udany-drugi-lot-rakiety-bigos-4/

 

 

Udany drugi lot rakiety BIGOS 4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkrótce kret HP3 wbije się w powierzchnię Marsa
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 27/11/2018
Już za kilka tygodni kret HP3 zacznie automatycznie wbijać się pod powierzchnię Czerwonej Planety, aby mierzyć tam temperaturę wnętrza planety.  Eksperyment HP3 wylądował na Marsie jako element misji InSight 26 listopada 2018 roku o godzinie 20:52:59 CET.  To geofizyczne obserwatorium przeleciało prawie 500 milionów kilometrów zanim osiadło miękko na równinie Elysium Planitia nieco na północ od marsjańskiego równika.
Sonda InSight wystartowała z bazy Vandenberg w Kalifornii 5 maja 2018 roku. Od wlotu w marsjańską atmosferę z prędkością 19 800 km/h sonda zwolniła do zaledwie 8 km/h w zaledwie siedem minut. Trzy nogi lądownika dotknęły powierzchni Czerwonej Planety o 20:52:59 CET.  ?Nie możemy się doczekać analizy miejsca, w którym osiadł lądownik. Gdy już je zbaday, wraz z naszymi współpracownikami z NAA wybierzemy najlepsze miejsce na umieszczenie naszych instrumentów? mówi Tilman Spohn, główny badacz eksperymentu Hp3 z DLR w Berlinie.
Gdy sonda InSight dostarczy już pierwsze zdjęcia otoczenia lądownika, następnym krokiem będzie stworzenie trójwymiarowego modelu powierzchni. Później badacze wykorzystają ten model do podjęcia decyzji gdzie ? w promieniu 150 centymetrów od lądownika ? robotyczne ramię umieści kreta HP3. Do tego dojdzie na początku stycznia 2019 roku. Opuszczenie sejsmometru SEIS (Seismic Experiment for Interior Structure) zaplanowano już na grudzień.
?Idealną lokalizacją dla naszego kreta jest możliwie najbardziej piaszczyste miejsce, bez żadnych skał? mówi Christian Krause z DLR Microgravity User Support Center (MUSC), który będzie zdalnie kontrolował Kreta wraz ze swoimi współpracownikami, początkowo z JPL w Kalifornii, a później z centrum kontroli w Kolonii. Kret będzie małymi krokami wkopywał się na głębokość pięciu metrów, ciągnąc za sobą przewód wyposażony w niezwykle precyzyjne czujniki temperatury. Co 50 centymetrów Kret będzie przerywał proces zagłębiania się, aby zmierzyć przewodnictwo cieplne marsjańskiej gleby. Łącznie, czujniki temperatury powinny dostarczyć dane o gradiencie temperatury pod powierzchnią Marsa przez dwa (ziemskie) lata. Następnie naukowcy wykorzystają te dane oraz informacje o przewodnictwie cieplnym do obliczenia ciepła emitowanego przez wnętrze Marsa. ?Naszym celem jest wykorzystanie tych pomiarów do określenia temperatury wnętrza Marsa oraz do scharakteryzowania obecnej aktywności geologicznej pod skorupą Marsa? mówi Spohn. ?Dodatkowo chcemy się dowiedzieć jak rozwijało się wnętrze Marsa, czy wciąż posiada gorące, ciekłe jądro i dlaczego Ziemia tak bardzo różni się od Marsa?. Jak na razie badacze nie posiadają precyzyjnej wiedzy o budowie skorupy, płaszcza i jądra Marsa, ich cech oraz tego dlaczego dynamika rozwoju wnętrza tak szybko zwolniła w porównaniu z Ziemią.
Źródło: DLR
https://www.pulskosmosu.pl/2018/11/27/wkrotce-kret-hp3-wbije-sie-w-powierzchnie-marsa/

Wkrótce kret HP3 wbije się w powierzchnię Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

InSight łapie promienie słoneczne na Marsie
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 27/11/2018
Sonda InSight przesłała na Ziemię sygnały potwierdzające rozłożenie paneli słonecznych i rozpoczęcie ładowania akumulatorów. Na Ziemię sygnały dotarły dzięki sondzie Mars Odyssey, która znajduje się na orbicie wokół Czerwonej Planety, a która odebrała sygnały od lądownika InSight. Rozłożenie paneli słonecznych pozwoli sondzie na codzienne ładowanie akumulatorów lądownika. Za pomocą orbitera Odyssey na Ziemię dotarły także dwa zdjęcia przedstawiające miejsce lądowania InSight.
?Zespół misji Insight może spokojnie dzisiaj odpocząć wiedząc, że panele słoneczne zostały rozłożone i akumulatory już się ładują? powiedział Tom Hoffman, menedżer projektu InSight w Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii, który kieruje misją. ?To był długi dzień dla całego zespołu, ale jutro zaczynamy zupełnie nowy rozdział misji InSight: prace na powierzchni oraz fazę rozkładania instrumentów?.
Każdy z dwóch paneli słonecznych lądownika InSight ma szerokość 2,2 metra, a po rozłożeniu obu paneli cały lądownik ma rozmiary rzędu potężnego amerykańskiego kabrioletu z lat sześćdziesiątych. Mars otrzymuje mniej promieniowania słonecznego niż Ziemia, bowiem znajduje się znacznie dalej od Słońca. Jednak lądownik nie potrzebuje dużo, aby prawidłowo funkcjonować na powierzchni Czerwonej Planety: panele zapewniają 600-700W w bezchmurny dzień ? to wystarczająco dużo, aby wszytkie instrumenty prowadziły badania naukowe na powierzchni Marsa. Nawet jeżeli pył pokryje panele ? co może się zdarzyć na Marsie od czasu do czasu ? powinny one zagwarantować co najmniej 200-300 W.
Panele przypominają te zainstalowane na lądowniku Phoenix, aczkolwiek te zainstalowane na pokładzie InSight są nieznacznie większe, dzięki czemu dostarczą więcej energii. Zmiana rozmiarów była niezbędna, aby zapewnić prawidłowe działanie lądownika przez cały rok marsjański (dwa lata na Ziemi).
W najbliższych dniach członkowie zespołu misji rozłożą robotyczne ramię i wykorzystają przymocowaną do niego kamerę do wykonania zdjęcia powierzchni wokół lądownika, dzięki czemu będą mogli zdecydować gdzie umieścić instrumenty naukowe. Pełne rozłożenie i przygotowanie instrumentów naukowych zajmie od dwóch do trzech miesięcy.
W międzyczasie sonda InSight wykorzysta swoje czujniki pogodowe oraz magnetometr do wykonania pomiarów w miejscu lądowania na równinie Elysium Planitia, która jest teraz jego domem.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2018/11/27/insight-lapie-promienie-sloneczne-na-marsie/

InSight łapie promienie słoneczne na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dane z Marsa z misji InSight trafią także do Polski
2018-11-27. Karolina Duszczyk
Dane uzyskane w ramach marsjańskiej misji InSight, która w poniedziałek wylądowała na Marsie, trafią także do Polski. Pierwszeństwo ich analiz będzie miał współtwórca mechanizmu wbijającego - Kreta, opracowanego do zbadania temperatury wnętrza Marsa.
W poniedziałek ok. godz. 20:40 czasu środkowoeuropejskiego lądownik InSight wylądował na powierzchni Marsa i wysłał pierwsze zdjęcie. Na fotografii widać linię horyzontu Czerwonej planety. Obraz był jednak niewyraźny, gdyż na soczewce kamery znajduje się jeszcze filtr ochronny, osłaniający kamerę od tumanu kurzu i pyłu, wzbitego w powietrze przez dwanaście hamujących silników odrzutowych podczas lądowania - powiedział PAP Łukasz Wiśniewski z firmy firmy technologiczno-naukowej Astronika. We współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN i firmami oraz ośrodkami badawczymi - opracowała ona i wykonała mechanizm penetratora gruntu.
"InSight wylądował na płaskiej powierzchni Równiny Elysium Planitia. To miejsce jest najlepsze dla dokonania pomiarów geologicznych" ? ocenił Wiśniewski.
Przez najbliższe tygodnie sonda InSight będzie szukała najlepszego miejsca do wbicia się pod powierzchnię Marsa na głębokość 5 metrów. Będzie to właśnie zadanie Kreta.
Celem eksperymentu będzie zmierzenie temperatury pod powierzchnią planety. "Wiertło", które przetransportuje czujniki temperatury do wnętrza Czerwonej Planety.
Łukasz Wiśniewski podkreślił, że głębokość 5 m. wystarczy, żeby badać wnętrze planety. "Już poniżej 3 m przestają mieć znaczenie wahania termiczne, wywołane cyklem dzień-noc czy sezonowe zmiany temperatury. Dlatego na tej głębokości można zmierzyć faktyczną temperaturę, jaka +dociera+ spod powierzchni Marsa" - opowiada inżynier.
Jak tłumaczy, dane zebrane przez instrumenty naukowe w ramach trzech eksperymentów trafią najpierw do głównego badacza z NASA. Następnie zostaną udostępnione kilkudziesięciu badaczom współpracującym. Jest wśród nich także Polak, dr Jerzy Grygorczuk. Polski inżynier - jako pracownik Centrum Badań Kosmicznych i jeden z założycieli firmy technologiczno-naukowej Astronika - opracował wiele mechanizmów kosmicznych, m.in. technologię wykorzystaną podczas misji Rosetta. Będzie on miał pierwszeństwo i wyłączność, jeśli chodzi o analizę danych, zanim zostaną one upublicznione przez NASA.
Lot na Marsa trwał 6 miesięcy, lądownik przebył ponad 400 mln kilometrów. Krytycznym momentem było lądowanie.
"To było zaledwie nieco ponad 6 minut, ale to jest dramatyczny moment dla lądownika. Trzeba precyzyjnie trafić pod odpowiednim kątem natarcia w atmosferę - aby udało się od niej nie odbić, a także nie spłonąć. Bardzo dużo rzeczy musi się udać bezbłędnie. Tak się stało, sonda wylądowała i pierwsze emocje opadły" ? podsumował inż. Wiśniewski.
Eksperyment z udziałem polskiej technologii rozpocznie się w styczniu. Cała misja zakończy się po upływie roku marsjańskiego, czyli 2 lat ziemskich.
PAP - Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk
kol/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31877%2Cdane-z-marsa-z-misji-insight-trafia-takze-do-polski.html

Dane z Marsa z misji InSight trafią także do Polski.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda InSight wysłała na Ziemię nowe zdjęcie powierzchni Marsa
2018-11-27
NASA opublikowała kolejne zdjęcie wykonane przez sondę InSight, która wczoraj, 26.11, pomyślnie wylądowała na Marsie. Nowe zdjęcie jest świetnej jakości.
Agencja poinformowała, że sonda żyje i ma się dobrze. Najnowsze dane uzyskane z sondy Mars Odyssey, która krąży na orbicie planety, wskazują na to, iż panele solarne sondy InSight otworzyły się w pełni, więc urządzenie zostało już zasilone w energię. Pozwoli ona funkcjonować instrumentom badawczym oraz realizować kolejne etapy tej wielkiej i ważnej misji.
Nowe zdjęcie zostało wykonane przez robotyczne ramię sondy. Dzięki temu urządzeniu naukowcy będą mogli rozłożyć na marsjańskim gruncie dwa inne instrumenty pomiarowe. Jednym z nich będzie polski Kret drążący HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package), czyli próbnik do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety, a także urządzenie do pomiaru warunków atmosferycznych.
Na dobrej jakości zdjęciu możemy zobaczyć część sondy i instrumenty na niej znajdujące się oraz okolicę jej miejsca lądowania, czyli wulkaniczną równinę Elysium Planitia, która leży w okolicach równika planety. W miejscu lądowania urządzenia znajduje się kilka sporych skał, ale nie stanowią one zagrożenia dla urządzenia i nie będą przeszkadzały w dalszej realizacji zaplanowanych punktów misji. Główna część misji, czyli odwierty w marsjańskiej glebie, rozpoczną się za ok. 2 miesiące.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-27/sonda-insight-wyslala-na-ziemie-nowe-zdjecie-powierzchni-marsa/

Sonda InSight wysłała na Ziemię nowe zdjęcie powierzchni Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wygląda Czerwona Planeta z pokładu mikrosatelity Mars Cube One
2018-11-27
NASA zaprezentowała nowe zdjęcie wykonane przez jednego z mikrosatelitów MarCO, które udały się w podróż na Marsa wraz z sondą InSight. Urządzenia obserwowały lądowanie sondy.
Misja InSight jest nie tylko wyjątkowa z uwagi na fakt, że z jej pomocą ludzkość będzie mogła przeprowadzić zupełnie nowy rodzaj badań skupionych wokół poznaniu tajemnic wnętrza planety, ale również przez wysłanie na Czerwoną Planetę pierwszych w historii mikrosatelitów typu CubeSat.
Zadaniem urządzeń o nazwie Mars Cube One, a dokładnie MarCO-A i MarCO-B, było obserwowanie sondy InSight i przesyłanie najnowszych danych na temat przebiegu poszczególnych faz manewru lądowania do centrum kontroli misji NASA w JPL w Kalifornii. Agencja poinformowała, że urządzenie spisały się na medal. Oznacza to, że będą one bardzo przydatne w przyszłych misjach na Czerwoną Planetę.
Na zdjęciu opublikowanym przez NASA możemy zobaczyć Marsa w obiektywie mikrosatelity MarCO-B z odległości ok. 3500 kilometrów od powierzchni planety oraz panel solarny zasilający urządzenie. Dzięki takim urządzeniem, Amerykańska Agencja Kosmiczna chciała sprawdzić nowy system komunikacji międzyplanetarnej. Wszystko wskazuje na to, że naukowcy właśnie stworzyli podwaliny pod budowę kosmicznego Internetu.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
http://www.geekweek.pl/news/2018-11-27/tak-wyglada-czerwona-planeta-z-pokladu-mikrosatelity-mars-cube-one/

Tak wygląda Czerwona Planeta z pokładu mikrosatelity Mars Cube One.jpg

Tak wygląda Czerwona Planeta z pokładu mikrosatelity Mars Cube One2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksperci: lądowanie na Marsie to pełen sukces misji InSight
2018-11-27. Karolina Duszczyk
Lądowanie na Marsie to pełen sukces misji InSight; sondzie raczej nic już nie grozi - ocenili planetolodzy z Centrum Badań Kosmicznych (CBK PAN). Naukowcy czekają teraz na obudzenie się przyrządów i sygnał, że są sprawne.
Amerykańska sonda InSight, wystrzelona z Bazy Sił Powietrznych Vandenberg (USA) w maju 2018 r., po trwającej sześć miesięcy podróży, wylądowała w poniedziałek na Czerwonej Planecie. Lądownik InSight osiadł na powierzchni Marsa ok. godz. 20:40 czasu środkowoeuropejskiego. Na pierwszy sygnał trzeba było czekać około ośmiu minut - tyle czasu trwa przesłanie informacji z Marsa na Ziemię. Dochodzące po kolei dane potwierdziły sukces misji na jej kluczowym etapie ? w fazie wejścia w atmosferę i lądowania.
Na tym etapie wiele manewrów mogło się nie udać - zwrócił uwagę w rozmowie z PAP dr Piotr Witek z Zakładu Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii Centrum Badań Kosmicznych PAN.
"Wejście w atmosferę z prędkością ponaddźwiękową pod złym kątem może doprowadzić do uszkodzenia osłony cieplnej i spłonięcia. Sonda, zamiast wejść w atmosferę i wylądować, może też odbić się od niej jak ciśnięta do wody +kaczka+ z kamienia. Przejście przez atmosferę odbywa się bez kontroli z Ziemi. Również to, co dzieje się potem, musi być zaprogramowane. Trzeba ustawić lądownik tak, aby nie zderzył się z elementami odrzucanymi - najpierw osłoną termiczną, potem tylną tarczą, którą ciągnął spadochron? ? wylicza dr Witek.
Naukowiec wspomina incydent, który zdarzył się na Ziemi w europejskim demonstratorze lądowania, kiedy nie zadziałały odrzutowe silniki hamujące lądownika. Akcelerometr kontrolujący przyspieszenie przesłał do sondy informację, że już wylądował - choć ten wciąż znajdował się wysoko nad powierzchnią ziemi. W efekcie silniki zostały wyłączone i sonda testowa upadła. Nic podobnego nie stało się z InSightem. W ostatniej fazie lądowania wykorzystano 12 silników, które sprawiły, że lądownik miękko osiadł na powierzchni.
"Sonda wylądowała i zadziałała. Na pierwszym zdjęciu z pokrytej pyłem kamery zobaczyliśmy horyzont Marsa. Czekamy na dalsze szczegóły. Nasz +Kret+ wbije się dopiero w styczniu, jednak instrumenty zaraportują gotowość w ciągu najbliższych kilku dni" - przypomniała dr Natalia Zalewska z tego samego zakładu.
Sondzie prawdopodobnie już nic nie grozi. Zdaniem badaczy z Zakładu Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii CBK PAN trudności mogłyby sprawić burze pyłowe. Czasem zmniejszają one dopływ światła do paneli słonecznych, a więc i prądu do urządzeń.
"Doświadczenie pokazuje, że Mars jedną ręką zabiera, a drugą daje. Łaziki też są zasilane z baterii słonecznych i mają problemy podczas burz, ale przechodzące nad nimi wiry pyłowe zabierały czasem pył, który osiadł na kamerach urządzeń. Mieliśmy dzięki temu lepszy obraz. Tylko globalne burze pyłowe są dużym zagrożeniem, ale taka właśnie zakończyła się na Marsie i na następną raczej poczekamy kilka lat" ? uspokaja dr Witek.
"Na miejsce lądowania została wybrana równina Elysium, to jest duży obszar wulkaniczny, co mnie - jako geologa - bardzo cieszy" ? dodała dr Zalewska.
Aby wszystkie urządzenia rozpoczęły pracę, niezbędne jest rozłożenie paneli słonecznych sondy. Lądownik przetransportował tam m.in. polski mechanizm wykonany przez Astronikę we współpracy z CBK. Instrument umożliwi wykonanie pomiarów temperatury we wnętrzu planety na głębokości 5 m. W ten sposób dowiemy się, czy z jądra Marsa wydobywa się ciepło. Na penetrację powierzchni trzeba jednak poczekać do stycznia. Należy wybrać najlepsze miejsce wokół lądownika, tak aby urządzeniom nie przeszkodził żaden kamień leżący na powierzchni albo płytko pod nią.
Naukowcy czekają na dane sejsmologiczne. "Oprócz zarejestrowania upadku małych planetoid na powierzchnię Marsa, sonda InSight może też zarejestrować ruchy masowe, czyli osunięcie się materii na jakimś zboczu, ale również i sygnały z wnętrza planety. Być może w głębi Marsa tli się aktywność związana z przepływani magmy, która w całości nie zastygła" ? tłumaczy dr Piotr Witek. Dodaje, że niezależnie od źródła zarejestrowanych fal sejsmicznych, to sam sposób ich rozchodzenia się zdradzi naukowcom, jaka jest wewnętrzna struktura planety, jak gruba jest jej skorupa - i czy jądro Marsa jest zestalone.
Dzięki zdjęciom z kamer InSighta zostanie wykonany bardzo szczegółowy model okolic jego lądowania z dokładnością do poszczególnych kamieni. Dopiero potem wysuną się instrumenty, które muszą być umieszczone w pewnej odległości od lądownika - czyli właśnie sejsmometr oraz Kret.
PAP - Nauka w Polsce
kol/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31878%2Ceksperci-ladowanie-na-marsie-pelen-sukces-misji-insight.html

Eksperci lądowanie na Marsie to pełen sukces misji InSight.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała książka o wielkich astronomach ? mądry pomysł na prezent
2018-11-27. Aleksandra Stanisławska

?O kosmosie słów kilka? to przełomowe odkrycia astronomiczne skupione na niespełna 100 przystępnie napisanych stronach. Ta książka świetnie się sprawdzi jako prezent dla wczesnego nastolatka.
Nie spodziewajcie się tu wystrzałowej oprawy graficznej. ?O kosmosie słów kilka? to surowo wydany tytuł, który jednak ma inne, ważniejsze zalety: przede wszystkim wysokiej jakości, przystępnie podaną treść, której konsultantami naukowymi było dwóch profesorów fizyki. Wartością samą w sobie jest również to, że przychód ze sprzedaży tej książki przeznaczony jest na cele charytatywne ? promocję nauk ścisłych wśród dzieci i młodzieży. Tak więc, kupując ?O kosmosie słów kilka?, czynisz dobro.
Książka dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich opisuje bliski nam kosmos i podstawowe prawa fizyczne nim rządzące, wyjaśniając przy okazji, komu zawdzięczamy ich poznanie i zrozumienie. Pokazuje też, jak z biegiem czasu zmieniały się poglądy ludzi na miejsce Ziemi we wszechświecie i Układzie Słonecznym.   
Druga część książki to zwięzłe kompendium wiedzy o ludziach najbardziej zasłużonych dla nowożytnej astronomii, a więc spełnienie obietnicy danej w podtytule: ?Czyli o znanych i mniej znanych astronomach i astronomkach?. Znajdziecie tu opowieści m.in. o Johannesie Keplerze, Janie i Elżbiecie Heweliuszach, Edwinie Hubble?u czy Aleksandrze Wolszczanie, których odkrycia okazały się kolejnymi przełomami w poznawaniu kosmosu.
Bardzo mnie cieszy, że swoje miejsce w panteonie astronomicznych sław znalazła m.in. Katherine Johnson, czarnoskóra matematyczka, należąca do kobiecej grupy ?ludzkich komputerów? pracujących dla NASA w latach 60. XX wieku, której obliczenia pozwoliły na wysłanie pierwszych amerykańskich astronautów na ziemską orbitę, a potem, w 1969 roku, również na Księżyc.
Historię Katherine Johnson i kilku innych wybitnych matematyczek z NASA opowiada bardzo fajny film ?Ukryte działania?, który można sobie rodzinnie obejrzeć w ramach rozwijania informacji wyczytanych w książce (moja 12-letnia córka Lena była tym filmem zachwycona).
Na początku napisałam, że książka ?O kosmosie słów kilka? skierowana jest do wczesnych nastolatków, czyli osób, które zdobywają podstawową wiedzę o kosmosie. Ale prawda jest taka, że nawet jeśli nie jesteś już wczesnym nastolatkiem, to też warto, żebyś ją przeczytała/przeczytał. W naprawdę telegraficznym skrócie przypomnisz sobie o odkryciach i ludziach, o których miałaś/miałeś już prawo zapomnieć od czasów szkoły. Weź też pod uwagę to, że kiedy Ty chodziłaś/chodziłeś do szkoły, to części z tych odkryć jeszcze nie dokonano ? serio, w astronomii kilkanaście czy kilkadziesiąt lat badań może całkowicie zmienić nasze wyobrażenie o wszechświecie! Weźmy choćby dokonane przez prof. Wolszczana odkrycia pierwszych planet pozasłonecznych, których dziś, po 27 latach, znamy już tysiące!
Astronomia jest fascynująca, a jeśli chcecie podzielić się tym z dziećmi, to podarowanie im książki ?O kosmosie słów kilka? będzie na to świetnym sposobem
?O kosmosie słów kilka?
Autor: Beata Kenig
Wydawca: Fundacja Wega
2018
https://www.crazynauka.pl/mala-ksiazka-o-wielkich-astronomach-madry-prezent/

Mała książka o wielkich astronomach ? mądry pomysł na prezent.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa data startu satelity PW-Sat2
Wysłane przez grochowalski w 2018-11-27
Zespół studentów Studenckiego Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej poinformował na profilu misji PW-Sat2 o nowym terminie startu rakiety Falcon 9 z polskim satelitą na pokładzie. Start nastąpi 28 listopada 2018 r. o godz. 19:32 CET
Aktualnie przewidywany termin wyniesienia satelity PW-Sat2 na orbitę to 28 listopada o godzinie 19:32 CET. Studenci SKA zapraszają do oglądania transmisji ze startu rakiety Falcon 9 na stronie www.spacex.com/webcast lub oglądania uroczystej relacji z zespołem PW-Sat2 z krużganków Aulii Głównej Politechniki Warszawskiej od 18:30 CET. Na to drugie wydarzenie na terenie PW należy zapisac się formularzu:https://goo.gl/forms/jQgZ1bEKf6P14KLW2
Ponieważ terminy startów rakiet często ulegają zmianom, będziemy obserwować profil facebookowy PW-Sat2, na którym studenci podająinformacje o wszelkich zmianach. I będziemy Was informowali na bieżąco.
Chociaż start misji się opóźnia, to studenci SKA nie próżnują i przygotowali na stronie internetowej poświęconej satelicie PW-Sat2 pakiet zdjęć oraz filmy podsumowujące 6 lat pracy nad satelitą. Zapraszają nie tylko do ich oglądania, ale także do pobrania i wykorzystania w artykułach.
11-osobowy zespół PW-Sata2, który jest aktualnie w Kaliforni w USA, w oczekiwaniu na start spotyka się z innymi młodymi ludźmi z różnych krajów, którzy także oczekują na wyniesienie ich satelitów rakietą Falcon 9. Studenci na wideo pochwalili się, że budują kontakty i nawiązują współpracę., która przyda się im w przyszłości. Nie tracą też nadziei na obejrzenie startu na żywo. Dzięki wsparciu polskiego Konsulatu Generalnego w Los Angeles studenci mieli możliwość zwiedzania kalifornijskich uczelni. Odwiedzili m.in. siedzibę Caltech (California Institute of Technology) oraz zwiedzali Occidental College.
W nagraniu wideo umieszczonym na profilu PW-Sata2 młodzi inżynierowie z Politechniki Warszawskiej złożyli podziękowania polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych za dofinansowanie przelotu i pobytu dla pięciu osób z ich zespołu.
PW-Sat2 to czwarty polski satelita. Zostanie wyniesiony na orbitę okołoziemską na rakiecie Falcon9 firmy SpaceX. Prace nad projektem satelity PW-Sat2 rozpoczęły się w 2013 roku w Studenckim Kole Astronautycznym przy Wydziale Mechaniczny m Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Głównym celem PW-Sata2 jest przetestowanie technologii deorbitacji, czyli usunięcia satelity z orbity po zakończeniu jego misji. Sukces tego eksperymentu pozwoli na zastosowanie go w przyszłych misjach kosmicznych, a dzięki temu skuteczną walkę z problemem kosmicznych śmieci.

Paweł Z. Grochowalski
Źródło: strona PW-Sat2, profil fb PW-Sat2
Foto: kadr z wideo zespołu PW-Sat2 w Kaliforni
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowa-data-startu-pw-sata2-4877.html

Nowa data startu satelity PW-Sat2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

POLSA przypomina o polskich badaniach Marsa
Wysłane przez grochowalski w 2018-11-27
Z okazji lądowania na Marsie sondy InSight, a wraz z nią polskiego penetratora HP3, Polska Agencja Kosmiczna przygotowała opracowanie dotyczące polskiego udziału w badaniach Marsa. Rozpoczęły się one w 1924 r. obserwacjami Czerwonej Planety dokonanymi przez Stanisława Andruszewskiego wraz ze studentami z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
"Obserwacje powierzchni Marsa z Ziemi rozpoczęły się w II połowie XIX wieku, kiedy rozdzielczość teleskopów była już na tyle dobra, aby można było dokonać przy ich pomocy identyfikacji cech powierzchni planety? - rozpoczyna się materiał prasowy przygotowany przez Polską Agencję Kosmiczną.
Najpierw jest krótki opis badań teleskopowych powierzchni Marsa, w tym udział Polaków w tych badaniach, a następnie opis misji wykonanych przez sondy automatyczne i łaziki marsjańskie z udziałem polskich inżynierów oraz naukowców w tych badaniach, zarówno z Centrum Badań Kosmicznych PAN, jak i firm prywatnych. Dodatkowo można przeczytać o działaniach "marsjańskich" podejmowanych na Ziemi. Są to m.in. polska misja EXO.17 w bazie marsjańskiej na pustyni w Utah, czy polska baza księżycowa i marsjańska Lunares w Pile oraz inne działania polskich młodych naukowców i studentów związanych z Marsem. W opracowaniu zabrakło opisu polskiego udziału w misji Mars One.
Poniżej można przeczytać wybrane fragmenty opracowania Poslkiej Agencji Kosmicznej dotyczące polskich badań Marsa.
Dnia 5 września 1877 roku włoski astronom Giovanni Schiaparelli dokonał obserwacji Czerwonej Planety za pomocą swojego 22-centymetrowego teleskopu i stworzył pierwszą mapę Marsa. Zobaczył ciemne i jasne obszary, które nazwał odpowiednio morzami i lądami. Ponadto zauważył długie proste struktury, które łączyły ?morza? i ?lądy?. Nazwał je po włosku canali, co zbliżone jest w znaczeniu do polskiego słowa ?rowy?. Uznał je za naturalne zjawisko i nadał im nazwy znanych ziemskich rzek. Zaobserwowane kształty były oczywiście złudzeniem optycznym, ale efekt jego obserwacji zatoczył szersze kręgi. Słowo canali zostało błędnie przetłumaczone na język angielski jako kanały ? w znaczeniu sztucznych tworów, co wywołało falę spekulacji o istniejącej na Marsie cywilizacji.
Francuski badacz Camille Flammarion uważał, że kanały na Marsie były budowane przez jego inteligentnych mieszkańców. Według niego czerwona barwa planety miała pochodzenie roślinne, a sam Mars jest na późniejszym etapie ewolucji niż Ziemia. W 1698 roku holenderski uczony Christiaan Huygens w swojej książce ?Cosmotheoros? wyraził pogląd, że ?na Marsie istnieje roślinność i żyją na nim istoty żywe dostosowane do surowszych warunków niż na Ziemi?. Na przełomie XIX i XX wieku istnienie kanałów i ?jezior? głosili także, jako wynik swych obserwacji, Wiliam Henry Pickering oraz Parcival Lowell, który okresowe zmiany barw powierzchni planety tłumaczył sezonowymi etapami wegetacji tamtejszych roślin.
Kolejni uczeni korzystający z dokładniejszych przyrządów obalali powoli teorię kanałów na rzecz nieregularnych detali na powierzchni, które w związku z odległością obserwowanej planety tworzą złudzenia optyczne.
I tu pojawia się pierwszy polski ślad w teleskopowych obserwacjach Marsa. W 1924 roku nasz uczony ? Stanisław  Andruszewski, który prowadził badania wspólnie ze studentami w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Poznańskiego, również nie potwierdził istnienia ?kanałów?. Uznał, że ?ich dostrzeganie było złudzeniem spowodowanym złymi warunkami obserwacji przy dużej presji psychologicznej ogólnego pragnienia zobaczenia śladów życia i działania istot żywych poza Ziemią?.
Kiedy problem istnienia ?kanałów? na Marsie został ostatecznie wyjaśniony, rozpoczęto teleskopowe badanie atmosfery planety i starano się określić zawartość w niej m.in. pary wodnej. Jednym z badaczy był prof. Andrzej Woszczyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który w latach 1968-69 na podstawie obserwacji ustalił średnie ciśnienie atmosferyczne i zakres różnic wysokości poszczególnych punktów planety.
Dalsze badania prowadzone przy pomocy stopniowo doskonalonych teleskopów dostarczały coraz dokładniejszych i bardziej szczegółowych danych na temat warunków geologicznych i atmosferycznych Czerwonej Planety. Niestety, w ten sposób nie można było zbadać wszystkich zagadnień interesujących naukowców. Aby dowiedzieć się więcej o najbliższej nam planecie, należałoby zbadać ją na miejscu. Ponieważ lot załogowy na Marsa w drugiej połowie XX wieku był jeszcze niemożliwy, zdecydowano się na eksplorację planety przy pomocy sond automatycznych.
Badania Marsa z wykorzystaniem sond rozpoczęły się w roku 1960 ale pierwszą, która dotarła do Czerwonej Planety, był amerykański Mariner 4, który 14 lipca 1965 roku przeleciał w pobliżu Marsa i przesłał na Ziemię 21 zdjęć.
Od tej pory niemal co roku leciały w kierunku planety kolejne sondy. Były to głównie obiekty radzieckie (później rosyjskie) i amerykańskie. Dopiero w 1998 roku próbę umieszczenia własnej sondy na orbicie planety podjęła Japonia. W roku 2003 do wyścigu dwóch mocarstw kosmicznych dołączyła ESA, w roku 2011 Chiny, a w 2013 ? Indie.  
* * *
Polska na Marsie
W dniach 24 sierpnia - 2 września 1976 roku odbył się kongres w Grenoble, na którym Międzynarodowa Unia Astronomiczna, po przeanalizowaniu zdjęć dostarczonych min. przez sondę Mariner 9 i badań wykonanych przez próbnik Viking 1, zdecydowała się nadać nazwy niektórym zlokalizowanym na powierzchni Marsa kraterom. Miały one zostać wybrane spośród nazw niewielkich miast i wsi z różnych krajów na Ziemi. Według przyjętych kryteriów nazwy musiały być maksymalnie trójsylabowe i mieć brzmienie wymawialne w większości ziemskich języków. W gronie wybranych 271 nazw znalazły się także swojsko brzmiące nazwy: Grójec, Puławy, Puńsk i Rypin. W kongresie brało udział około 20 polskich naukowców, w tym wiceprezydent Międzynarodowej Unii Astronomicznej, prof. Wilhelmina Iwanowska.
Zatem polski ślad na Marsie pojawił się szybciej niż komponenty techniczne tworzone przez rodzimych naukowców. To był nasz pierwszy krok w stronę Czerwonej Planety? .
* * *
Polska miała udział w wielu misjach największych agencji kosmicznych, wysyłając na Marsa zbudowane przez siebie instrumenty. Początkowo współpracowała w badaniu Czerwonej Planety ze Związkiem Radzieckim, następnie z jego sukcesorem ? Rosją, a  później także z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) oraz z Amerykańską Agencją Kosmiczną (NASA).  
W 1994 roku Polska podpisała z Europejską Agencją Kosmiczną umowę o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Otworzyła ona możliwości szerszej kooperacji polskich podmiotów z ESA. Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN), we współpracy z kilkunastoma polskimi firmami, zbudowało szereg instrumentów naukowych uczestniczących w większości flagowych misji badawczych agencji.
W listopadzie 2012 roku Polska stała się dwudziestym państwem członkowskim Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pozwoliło to na finansowanie wielu projektów realizowanych przez krajowe przedsiębiorstwa, instytucje naukowo-badawcze i uczelnie wyższe. Otworzyło także możliwości intensywnego rozwoju technologicznego dzięki uczestnictwu w licznych programach i ambitnych misjach ESA. Otwarcie na świat pozwoliło na nawiązanie ściślejszej współpracy z wieloma zachodnimi partnerami.
MISJE NA MARSA Z POLSKIM UDZIAŁEM
Fobos 1 (7 lipca 1988) i Fobos 2 (12 lipca 1988)
Misja Fobos zakładała wysłanie w stronę jednego z księżyców Marsa dwóch niemal identycznych statków kosmicznych, z których każdy był wyposażony w ponad dwadzieścia instrumentów naukowych. Sondy zostały wyniesione odpowiednio 7 i 12 lipca 1988 roku.
Głównymi zadaniami sond Fobos 1 i Fobos 2 było przeprowadzenie analiz środowiska międzyplanetarnego i środowiska plazmowego w najbliższych okolicach Marsa. Miały także przeprowadzić analizy składu powierzchni Fobosa.
Misja została zrealizowana dzięki kooperacji 14 krajów, w tym Polski. Naukowcy z naszego kraju byli odpowiedzialni za dwa analizatory plazmowe niskiej częstotliwości wykonane w Instytucie Lotnictwa przy udziale specjalistów z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Rakieta nośna Proton-K/D-2 z sondą Fobos 1 na pokładzie wystartowała z kosmodromu Bajkonur 7 lipca 1988 roku. Niestety, w oprogramowaniu komputera pokładowego sondy pojawił się błąd, który spowodował wyłączenie silników orientacji przestrzennej. W wyniku utraty kontroli 2 września 1989 roku została przerwana łączność z Fobos 1. Kolejna rakieta nośna z sondą Fobos 2 na pokładzie wystartowała 12 lipca 1988 roku. 27 marca 1989 roku w fazie zbliżania do powierzchni księżyca kontakt z sondą został utracony najprawdopodobniej na skutek awarii komputera. Jedyne dane, jakie udało się uzyskać z zamieszczonych na sondzie przyrządów, to wzrost aktywności falowej związany z przecinaniem granic sektorów międzyplanetarnego pola magnetycznego.
Doświadczenie zdobyte przez naukowców przy realizacji tego projektu zostało wykorzystane podczas prac nad przyrządem realizowanym na potrzeby misji Mars 96.
Mars 96 (16 listopada 1996)
Rosyjska sonda Mars 96 składała się z orbitera marsjańskiego, dwóch małych lądowników powierzchniowych i dwóch penetratorów gruntu. Została wystrzelona 16 listopada 1996 roku.
Głównymi zadaniami sondy było zbadanie historii ewolucji Marsa, jego atmosfery, powierzchni i budowy wewnętrznej. Duży nacisk położono na fotografowanie planety oraz wykonywanie map mineralogicznych i pierwiastkowych jego powierzchni. Sonda miała za zadanie poszukiwać oznak aktywności wulkanicznej i sejsmicznej, monitorować występowanie śladowych składników atmosfery (w tym wody, tlenku węgla czy ozonu) oraz badać rozkład temperatury. Analizie miało podlegać także pole magnetyczne planety. Przyrządy przygotowane do misji miały badać zagadnienia związane z jej ewolucją poprzez analizę zachodzących tam procesów fizycznych i chemicznych.
Polscy naukowcy stworzyli podsystemy wchodzące w skład trzech projektów. Jednym z nich był przyrząd o nazwie ELISMA przystosowany do pomiaru pola elektrycznego w zakresie częstotliwości 2-200 kHz oraz pola magnetycznego. Jego zadaniem było badanie procesów elektromagnetycznych zachodzących w magnetosferze i jonosferze Marsa oraz obszarów powstałych na granicach oddziaływania wiatru słonecznego na planetę. Polski zespół opracował także instrument o nazwie ASPERA-C (ang. Energy-mass Ion Spectrograph and Neutral-particle Imager) ? jonowy spektrograf masowo-energetyczny służący do detekcji strumieni jonów i atomów w pobliżu Marsa. Polacy stworzyli również detektor obrazowy cząstek neutralnych oraz PFS (ang. Planetary Fourier Spectrometer) - dwukanałowy spektrometr fourierowski do badania składu atmosfery planety.  
Rakieta nośna Proton-K z sondą Mars 96 wystartowała na orbitę z platformy startowej kosmodromu Bajkonur 16 listopada 1996 roku. Niedługo po starcie nastąpiła jednak awaria ostatniego stopnia rakiety nośnej, a oprogramowanie rakiety mylnie odebrało wyłączenie silnika jako sygnał do oddzielenia sondy. Dzięki własnemu silnikowi sonda przeniosła się na orbitę wykonując jeden obieg, a następnie uległa zniszczeniu wchodząc w atmosferę ziemską. Prawdopodobnie wpadła do oceanu w pobliżu terytorium Chile i Boliwii.
Mars Express (2 czerwca 2003)
Europejska sonda Mars Express była niejako odpowiedzią na nieudany start sondy Mars 96. Koncepcja wysłania sondy stwarzała możliwość wykorzystania zaplecza badawczego i technicznego przygotowywanego do rosyjskiej misji. Naukowcy chcieli wykorzystać projekty badawcze oraz ocalałe zapasowe egzemplarze przyrządów, które wówczas powstały. W 1999 roku Europejska Agencja Kosmiczna ostatecznie zdecydowała o realizacji przedsięwzięcia. Dzięki istnieniu wspomnianego zaplecza misja była przygotowana w stosunkowo krótkim czasie i zdecydowanie mniejszym kosztem.
Misja Mars Express składała się z orbitera marsjańskiego oraz lądownika Beagle 2. Zadaniem orbitera było sfotografowanie w wysokiej rozdzielczości całej planety oraz stworzenie map mineralogicznych jej powierzchni, a także analiza struktur podpowierzchniowych pod kątem istnienia wody w różnych stanach skupienia. Dostępne na orbiterze przyrządy miały także zbadać atmosferę i jej wzajemne oddziaływania z wiatrem słonecznym. Głównym zadaniem lądownika Beagle 2 miało być jednak poszukiwanie śladów życia na Marsie.
CBK PAN uczestniczyło w wykonaniu przyrządu zwany planetarnym spektrometrem fourierowskim (ang. Planetary Fourier Spectrometer, PFS). Eksperyment koordynowany był przez stronę włoską. Polscy naukowcy byli współwykonawcami urządzenia oraz współtwórcami jego programu naukowego. Spektrometr służył do analizy widmowej promieniowania odbitego i emitowanego przez powierzchnię oraz atmosferę planety.
Do spektrometru, skonstruowanego przez międzynarodową grupę naukowców z Włoch, Francji, Hiszpanii, USA, Japonii, Centrum Badań Kosmicznych PAN dostarczyło zasilacz i skaner. Zaletą spektrometru była jego wysoka czułość optyczna i energetyczna. Instrument dawał także możliwość pomiaru całego spektrum w tym samym momencie oraz bezpośredniej obróbki i interpretacji danych uzyskiwanych.
Sonda Mars Express weszła na orbitę Marsa i od 2004 roku zaczęła przeprowadzać badania jego atmosfery, klimatu, mineralogii i geologii oraz struktur podpowierzchniowych. Dzięki obserwacjom poczynionym podczas misji po raz pierwszy stwierdzono prawdopodobieństwo obecności metanu w atmosferze planety, który mógłby wskazywać na działalność wulkaniczną bądź procesy biologiczne zachodzące na lub pod powierzchnią planety.
Misja Mars Express odniosła spektakularny sukces także dzięki zaangażowaniu polskich naukowców. Prof. Vittorio Formisano na konferencji w ESA/ESTEC 25 lutego 2005 roku ogłosił wyniki eksperymentu PFS: ?W atmosferze Marsa znaleźliśmy metan i formaldehyd. Metan może być biomarkerem. Rozmieszczenie pary wodnej blisko powierzchni w dużej mierze odpowiada zobrazowaniu metanu.?
Dzięki pomiarom wykonanym przez siedem instrumentów naukowych znajdujących się na pokładzie Mars Express dokonano w trakcie dziesięciu lat wielu przełomowych odkryć. Między innymi po raz pierwszy wykryto uwodnione minerały, stwierdzono obecność metanu, odkryto, iż ostatni epizod marsjańskiej aktywności wulkanicznej mógł mieć miejsce nawet 2 miliony lat temu, oszacowano także tempo ucieczki gazów z atmosfery marsjańskiej.
W tym miejscu warto zauważyć, że powodem dla którego Mars posiada nikłą atmosferę jest słabsze od ziemskiego pole magnetyczne planety, które, de facto, stanowi jedyną naturalną ochronę przed tzw. wiatrem słonecznym. Odpowiednio silne pole magnetyczne planety zapewnia także naturalną ochronę przed szkodliwym dla istot żywych promieniowaniem kosmicznym. Niestety, na powierzchni Marsa ochrona ta jest dla ludzi dalece niewystarczająca.
Kapsuła lądownika Beagle 2 oddzieliła się od sondy Mars Express 19 marca 2003 roku i sześć dni później miała wylądować na powierzchni Marsa. Jednak lądownik nigdy nie nawiązał łączności z Ziemią. Został po pewnym czasie zidentyfikowany na zdjęciach wykonanych kamerą HiRISE z sondy Mars Reconnaissance Orbiter. Zdjęcia dowodzą, że wejście i przelot przez atmosferę, a także samo lądowanie przebiegło pomyślnie, natomiast problemy zaczęły się podczas rozkładania paneli słonecznych. Częściowe ich rozłożenie (dwa z czterech paneli) mogłoby wyjaśniać, dlaczego lądownik nie wysyłał żądnych sygnałów z powierzchni Marsa. Do odsłonięcia nadajnika radiowego konieczne było rozłożenie wszystkich czterech paneli.
Fobos-Grunt (8 listopada 2011)
Głównym celem rosyjskiej misji bezzałogowej Fobos-Grunt było zbadanie dynamiki atmosfery Fobosa oraz marsjańskich burz pyłowych i sezonowych zmian klimatycznych. Lądownik miał także wykonać pomiary gruntu księżyca ? osiąść na jego powierzchni, pobrać próbki i powrócić z nimi na Ziemię.
Jednym z trzech przyrządów przeznaczonych do tego celu był penetrator geologiczny o nazwie Chomik, zaprojektowany i zrealizowany przez Centrum Badań Kosmicznych PAN w Laboratorium Mechatroniki i Robotyki Satelitarnej. Przyrząd przeznaczony był do zbierania próbek z powierzchni i badań geologicznych w warunkach mikrograwitacji.
Wykonana przez polskich naukowców konstrukcja zabezpieczała przyrząd przed ewentualnym wywróceniem wywołanym uderzeniami penetratora w warunkach nikłej grawitacji. Chomik przenosił na lądownik niewielkie siły reakcji amortyzując je podczas pracy dzięki ściankom wbijanego kontenera.
Odpowiednie ukształtowanie pojemnika i specjalne algorytmy sterujące procesem wbijania umożliwiały pobranie materiału z różnego typu podłoża: skalistego, porowatego i sypkiego. Pomiary przeprowadzone przez instrument Chomik oraz analiza pobranej za jego pomocą próbki pomogłyby rozwikłać zagadkę, czy marsjański księżyc został przechwycony przez planetę czy uformował się na jej orbicie.
Tydzień po wylądowaniu na Fobosie sonda miała wystrzelić moduł powrotny (z kapsułą zawierającą m.in. próbkę gruntu), który miał dolecieć na Ziemię i osiąść na terenie Kazachstanu w połowie 2014 roku. Po udanym starcie nie doszło jednak do dwukrotnego odpalenia silnika rakietowego i sonda pozostała na niskiej orbicie ziemskiej. Pomimo licznych prób nie zdołano nawiązać z nią łączności i 15 stycznia 2012 roku sonda uległa zniszczeniu w atmosferze. Misja nie powiodła się z powodu błędów w oprogramowaniu, które doprowadziły do zresetowania głównego i zapasowego komputera sondy.  
Mars Science Laboratory, MSL (26 listopada 2011)
Celem tej bezzałogowej misji było poznanie procesów przebiegających w atmosferze i na powierzchni Marsa poprzez szereg badań wykonywanych za pomocą łazika Curiosity. Misja rozpoczęła się 26 listopada 2011 roku wystrzeleniem sondy z Cape Canaveral Air Force Station.
Na pokładzie łazika Curiosity działają opracowane i wyprodukowane przez polską firmę VIGO System niechłodzone detektory na podczerwień MCT będące częścią przestrajalnego spektrometru laserowego. 6 sierpnia 2012 roku łazik wylądował na Marsie, gdzie m.in. za pomocą polskich detektorów zajmuje się wykrywaniem śladów metanu.
Curiosity jest zautomatyzowanym laboratorium naukowo-badawczym. Zaawansowane instrumenty naukowe znajdujące się na pokładzie łazika pozwalają badać geologię, atmosferę oraz warunki środowiskowe na Marsie. Prowadzone są dzięki nim badania warunków meteorologicznych, a także przejawy istnienia w składzie mineralogicznym powierzchni wody oraz minerałów od niej zależnych. Odpowiednie przyrządy analizują także promieniowanie naturalne.
Uzyskane dane służą do badania warunków sprzyjających powstaniu i podtrzymywaniu życia organicznego. W trakcie prowadzonych badań odkryto, że zawartość metanu w kraterze Gale, zlokalizowanym w pobliżu równika, zmienia się sezonowo w okresie marsjańskiego roku. Maksymalny jego poziom na półkuli północnej występował pod koniec lata, a minimalny wiosną i pod koniec jesieni. W warunkach marsjańskich metan jest nietrwały i ulega rozkładowi, stąd występowanie jego miejscowych nadwyżek sugeruje zmiany związane z wegetacją (choć można wskazać również nieorganiczne procesy prowadzące do powstawania tego gazu). Podobne sugestie nasuwają się w związku z odkryciem molekuł organicznych w poczynionych odwiertach. Czas pracy sondy, planowany początkowo na jeden rok marsjański, przedłużono w 2014 roku bez wyznaczania terminu końca misji.
ExoMars (14 marca 2016, II część misji planowana na 2020 rok)
Exo Mars Trace Gas Orbiter (TGO) jest pierwszą z serii misji podjętych wspólnie przez ESA i Roscosmos. Projekt składa się z dwóch misji. Pierwsza rozpoczęta 14 marca 2016 roku startem z kosmodromu Bajkonur. Celem misji było wysłanie na Marsa sondy z lądownikiem. W jej skład wchodził orbiter TGO (ang. Trace Gas Orbiter) i lądownik Schiaparelli. Druga część misji, planowana na 2020 rok, ma przetransportować na powierzchnię Marsa dwa łaziki: jeden przygotowany przez ESA, drugi przez Roskosmos.
Badania przeprowadzone w czasie pierwszej tury misji miały być wykorzystane w trakcie kolejnej fazy projektu. Głównym jej celem jest poszukiwanie biologicznych śladów życia na Marsie. Misja ma się przyczynić do poszerzenia wiedzy na temat metanu i innych gazów atmosferycznych występujących w niewielkiej koncentracji (mniej niż 1% atmosfery), sugerujących potencjalną aktywność biologiczną lub geologiczną na planecie. Sonda ma przeanalizować, gdzie na powierzchni Czerwonej Planety znajdują się źródła metanu i czy jego ilość zmienia się wraz z marsjańskimi porami roku.
Polski udział w projekcie związany jest zarówno z budową orbitera, jak i lądownika. W prace zaangażowane było Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz polskie firmy: Creotech Instruments S.A., SENER Sp. z o.o. oraz VIGO System S.A.
CaSSIS jest kamerą o wysokiej rozdzielczości (5 metrów na piksel) wykonującą kolorowe zdjęcia stereoskopowe. Jest w stanie uzyskać kolorowe fotografie powierzchni Marsa w tym formacji skalnych związanych z emisją śladowych ilości gazów. Kamera miała zbadać szeroki kontekst geologiczny źródeł tych gazów, które mogą być przejawem procesów geologicznych, ale także wskazywać na istnienie teraz lub w przeszłości życia na Marsie.  
CBK PAN jako członek konsorcjum odpowiedzialnego za budowę orbitera ExoMars wykonało moduł zasilania do kamery CaSSIS, zaś zadaniem firmy Creotech Instruments S.A. był montaż powierzchniowy elementów systemu zasilania kamery.
Moduł Schiaparelli natomiast miał wykonać min. szereg testów technologicznych, które pozwoliłyby udoskonalić procesy wykorzystywane w kolejnych misjach ESA, takich jak test osłony ablacyjnej (chroniący przed wysokimi temperaturami przy wejściu w atmosferę) czy technologię hamowania za pomocą silników rakietowych.
Do przeprowadzenia testów podczas wejścia w atmosferę i lądowania Schiaparelli na Marsie wykorzystany miał być system Comars+, monitujący zewnętrzną powłokę lądownika. Jednym z jego elementów były wąskopasmowe radiometry wykorzystujące detektory podczerwieni wyprodukowane przez firmę VIGO System.
Od 2018 roku sonda TGO wykonuje trójwymiarowe zdjęcia krążąc na wysokości 400 km nad powierzchnią Marsa. Dostarczyła m.in. bardzo ciekawe zdjęcie fragmentu krateru uderzeniowego Korelova znajdującego się na północnej półkuli planety. Naukowcy docenili bardzo dobrą jakość zobrazowań biorąc pod uwagę warunki oświetleniowe w jakich pracuje sprzęt. Orbiter dokonuje także licznych pomiarów przestrzeni gazowej.
Niestety lądownik Schiaparelli w wyniku nieudanego lądowania rozbił się na powierzchni planety.
W drugiej części misji, w 2020 roku, na powierzchnię Marsa ma być wysłany łazik, który będzie badał jej powierzchnię. Firma SENER Polska, na zlecenie Airbus Defence and Space, zaprojektowała i wyprodukowała jeden z kluczowych mechanizmów łazika ? tzw. ?pępowinę? czyli mechanizm zwalniający połączenia elektrycznego między łazikiem a lądownikiem. Firma SENER współpracowała przy projekcie z grupą polskich partnerów.
Łazik wejdzie w atmosferę Marsa wewnątrz lądownika. Na powierzchni lądownik rozłoży panele słoneczne i rozpocznie ładowanie łazika. Zostanie on uruchomiony poprzez zasilanie przekazywane za pośrednictwem mechanizmu stworzonego przez polską firmę. Po naładowaniu łazik uniesie się na kołach i odłączy od ?pępowiny?.
System mechanizmu składa się z podstawowego i rezerwowego układu zasilania, działających w skrajnych warunkach atmosferycznych zarówno jeśli chodzi o spektrum temperatur jak i zapylenie, a także wstrząsy mechaniczne przy lądowaniu. SENER Polska odpowiada za całość projektu, począwszy od etapu koncepcyjnego, produkcji i testów, po wyprodukowanie modelu lotnego.
InSight (5 maja 2018)
Misja NASA pod nazwą InSight (ang. Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport) ma za zadanie umieszczenie na powierzchni Marsa bezzałogowego lądownika w celu przeprowadzenia badań geofizycznych wnętrza planety. Badania pomogą odpowiedzieć na pytania związane z procesami kształtowania się Marsa.
Jednym z trzech instrumentów umieszczonych na lądowniku jest tzw. Kret. Głównym wykonawcą mechanizmu wbijającego Kreta HP3 była spółka Astronika, a w proces produkcyjny zaangażowanych było kilka polskich podmiotów, m.in. Centrum Badań Kosmicznych PAN, Instytut Lotnictwa, Instytut Spawalnictwa, Politechnika Łódzka oraz Politechnika Warszawska. Prace nad instrumentem były koordynowane przez niemiecką agencję kosmiczną DLR, która zleciła polskiej firmie zaprojektowanie mechanizmu młotkującego dla penetratora HP3. Instrument ma zmierzyć strumień ciepła płynący z wnętrza planety i jego właściwości fizyczne wbijając się na głębokość około 5 metrów. Jeśli istnieje na planecie życie, dadzą o tym znać zmienne zjawiska chemiczne, w tym uwalnianie się gazów (min. metanu).
Próbnik HP3 (ang. Heat Flow and Physical Properties Package) to jedno z trzech głównych urządzeń pomiarowych, które zabrała ze sobą misja InSight. W związku z przesunięciem startu misji niemiecka strona zlecała firmie Astronika wykonanie kolejnych, ulepszonych wersji urządzenia.
Astronika zaangażowała Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk do produkcji części napędowych mechanizmu. W CBK PAN  zaprojektowano instrument oraz przeprowadzono część testów. Kret będzie pierwszym kompletnym podsystemem dostarczonym na tak istotną amerykańską misję przez polskie podmioty sektora kosmicznego.
* * *
Polskie instytuty badawcze i przedsiębiorstwa prywatne z sektora kosmicznego coraz częściej zostają wykonawcami elementów urządzeń do kolejnych misji kosmicznych. Komponenty produkowane przez polskie podmioty każdorazowo musiały spełniać ścisłe wymagania związane z wysoką odpornością na uszkodzenia mechaniczne, podwyższone temperatury i warunki próżni.
Docenione projekty, takie jak mechanizm młotkujący Kret HP3, moduł zasilania kamery CaSSIS czy czujniki i detektory podczerwieni w łaziku Curiosity ? to przykłady potencjału polskich producentów. Sprawdzone i skuteczne projekty mogą się przyczynić do wkroczenia polskiego sektora kosmicznego na nowy etap rozwoju. Krajowe podmioty są na najlepszej drodze, aby w niedługim czasie wykonywać nie tylko pojedyncze komponenty, ale także kompletne systemy mechanizmów do kolejnych misji kosmicznych.
Źródło: Polska Agencja Kosmiczna; skróty: Redakcja Urania - Postępy Astronomii
Zdjęcie: Stanisław Andruszewski/Instytut Obserwatorium Astronomiczne, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/polsa-przypomina-polskich-badaniach-marsa-4876.html

POLSA przypomina o polskich badaniach Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstawanie czarnych dziur
2018-11-27. Redakcja AstroNETu
Jednymi z najbardziej tajemniczych obiektów w naszym Wszechświecie są czarne dziury. Charakteryzują się one bardzo dużą masą, czego skutkiem jest otaczające je potężne pole grawitacyjne. W odpowiednio bliskiej odległości od czarnej dziury nawet prędkość światła nie wystarcza, aby pokonać siłę przyciągania i uciec w daleką przestrzeń. Taką odległość nazywamy promieniem Schwarzschilda, który wyznaczyć można ze wzoru R=2GM/c2, gdzie M oznacza masę obiektu, natomiast c ? prędkość światła w próżni.
Oznacza to, że człowiek w celu zostania czarną dziurą musiałby zmniejszyć się do rozmiarów kilka miliardów razy mniejszych od protonu. Sferę wokół czarnej dziury wyznaczoną przez promień Schwarzschilda nazwano horyzontem zdarzeń.
Ze względu na masę, czarne dziury możemy podzielić na kilka rodzajów.
Pierwszym typem są czarne dziury o wielkościach gwiazdowych. Powstają zazwyczaj w wyniku wybuchów supernowych. W gwiazdach o masach przekraczających 20 mas Słońca zaczyna w pewnym momencie brakować helu oraz wodoru. Rozpoczyna się wówczas proces spalania cięższych pierwiastków, jednak ciśnienie promieniowania przestaje równoważyć siłę grawitacji. Gwiazda początkowo się zapada, a następnie zewnętrzne warstwy odbijają się od jądra i zostają odrzucone. Jądro zamienia się w gwiazdę neutronową, która czasami ewoluuje dalej w czarną dziurę. Wyjątkowo masywne gwiazdy mogą bezpośrednio zapaść się w czarną dziurę, nie przechodząc przez etap supernowej.
Czarne dziury mogą być jednak znacznie masywniejsze i należą one wtedy do grupy supermasywnych czarnych dziur. Mogą one osiągać masę miliona, a nawet miliarda mas Słońca. Sposób, w jaki powstają, wciąż nie jest naukowcom znany, lecz istnieje na ten temat kilka teorii. Niektórzy sądzą, że pierwotnie były one rozmiarów gwiazd, lecz z biegiem czasu się rozrosły. Istnieje jednak grupa naukowców, która twierdzi, że supermasywne czarne dziury powstały tuż po Wielkim Wybuchu poprzez kolaps grawitacyjny niejednorodności materii. Możliwe jest także, że w młodym wszechświecie istniały gigantyczne gwiazdy, z których uformowały się tajemnicze obiekty. W takim wypadku jądra tych gwiazd zapadałyby się w czarne dziury, które wchłaniałyby zewnętrzne warstwy gwiazdy nierozproszone przez wybuch supernowej. Niektórzy badacze twierdzą także, że model Wielkiego Wybuchu jest nieprawdziwy, a supermasywne czarne dziury są pozostałościami z poprzednich Wszechświatów.
Istnieje jednak pewien pośredni rodzaj czarnych dziur, których masy są rzędu tysiąca mas Słońca. Ich powstawanie również nie jest jeszcze do końca wyjaśnione. Według jednej z istniejących teorii, gwiazdy w gęstych gromadach mogłyby się łączyć, tworząc wystarczająco potężne obiekty, aby powstały z nich takie czarne dziury. Naukowcy nie wykluczają także możliwości, że powstały one wskutek zapadania się gwiazd III populacji istniejących we wczesnych latach naszego Wszechświata.
Czwartym, hipotetycznym typem czarnych dziur są pierwotne czarne dziury (primordial black holes; PBH), które mogły powstać z niezwykle gęstej materii tuż po Wielkim Wybuchu. Ze względu na to, że nie powstały z gwiazd, mogłyby ważyć nawet mniej od Słońca. Obecnie nie posiadamy jednak żadnych dowodów na istnienie PBH.
Zapadanie grawitacyjne nie jest jedynym procesem prowadzącym do powstania czarnych dziur ? teoretycznie powinny się one formować również wskutek silnych zderzeń. Miniaturowe czarne dziury mogą się tworzyć przy wejściu wysokoenergetycznych cząsteczek promieniowania kosmicznego w atmosferę, a także w akceleratorach cząstek. Takie miniaturowe czarne dziury niemal natychmiast by wyparowały.
Czarne dziury wciąż skrywają przed nami wiele tajemnic i być może prowadzone w przyszłości badania dostarczą nam odpowiedzi na pytania dotyczące ich powstawania i ewolucji.
Artykuł napisał Kacper Dądela.
https://news.astronet.pl/index.php/2018/11/27/powstawanie-czarnych-dziur/

Powstawanie czarnych dziur.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe zdjęcie powierzchni Marsa

2018-11-28

Najnowsze zdjęcia Marsa pokazują, że planeta jest nadal aktywna.

Należący do ESA orbiter - Mars Express - wykonał szczegółowe zdjęcia regionu Marsa znanego jako Nili Fossae. Jest to największe złoże węglanów na Czerwonej Planecie i jest źródłem wykrywanego metanu. Gaz ten może być markerem procesów biologicznych, ale równie dobrze wcale nie musi być związany z organizmami żywymi.

Dzięki sondzie Mars Express naukowcy mogą przyjrzeć się Nili Fossae z dużą szczegółowością. Na marsjańskich skałach można dostrzec nie tylko efekt działania wiatru, ale także wody i lodu. Analiza chemiczna wykazała obecność minerałów ilastych, które są charakterystyczne dla terenów podmokłych.

Zdjęcia z sondy pokazują ciemne plamy w całym regionie Nili Fossae. To pył wulkaniczny, który został przetransportowany i zdeponowany przez wiejące wiatry. Ciemniejsze pola wydm to dowód erozji, która wciąż ma miejsce na Marsie.

Nili Fossae charakteryzuje się wieloma strukturami geologicznymi. Są tu skaliste doliny, małe wzgórza i płaskowyże. Sonda Mars Express została wystrzelona w 2003 r. i od tego czasu pomaga naukowcom badać Czerwoną Planetę.

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-niezwykle-zdjecie-powierzchni-marsa,nId,2698481

Niezwykłe zdjęcie powierzchni Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)