Będzie krótko, ale nie może być przeca tak, żeby nie było nic. Ostatnio w oryginalnym cyklu Object of the Week na deepskyforum.com jeden z kolegów, który zawalił termin publikacji kolejnego odcinka, publicznie się pokajał. Ech, gdyby u nas tak to funkcjonowało...
Tym razem schodzimy dość (choć nie przesadnie) nisko, do konstelacji Tarczy. Kiedyś był to polski akcent na firmamencie, ale niestety ? wprowadzona przez Jana Heweliusza nazwa Scutum Sobiescianum nie przetrwała próby czasu...
Starhopping jest banalny ? wystarczy odbić niecałe 3 stopnie na południe od słynnej Dzikiej Kaczki (Messier 11). Nasz cel tworzy z grubsza równoramienny trójkąt z gwiazdami ? i ? Sct, stanowiąc jego dolny, lewy wierzchołek.
IC 1295 została odkryta w 1867 roku przez Trumana Safforda. Pierwszy raz spotkałem się z tym nazwiskiem, a i polska Wiki milczy na jego temat; jak się okazuje, to nietuzinkowa postać ? jako dziecko Safford słynął z nieprzeciętnych zdolności matematycznych; w kolejnych latach ukończył astronomię, by w końcu zostać dyrektorem najstarszego w Stanach Zjednoczonych, wyposażonego w siedmiocalowy refraktor Obserwatorium Hopkinsa. Opóźnienie publikacji wyników obserwacji Safforda sprawiło, że obiekt nie załapał się do katalogu NGC i został uwzględniony dopiero w Index Catalogue.
Po wklepaniu frazy "IC 1295" Google generuje całkiem sporo wyników, bo mgławica została swego czasu wzięta na warsztat przez astronomów z ESO, którzy sfocili ją z użyciem VLT.
IC 1295 leży w odległości szacowanej na 3300 lat świetlnych od Ziemi, a jej rozmiary kątowe to 1.7'x1.4'. Przy jasności 12.7mag nie należy do najłatwiejszych celów, ale jakimś ekstremum też nie jest. W teleskopie dwunastocalowych widać ją nawet bez filtra mgławicowego, jako ulotny, owalny, rozmyty bąbel, zawieszony w przestrzeni wśród mrowia gwiazd Drogi Mlecznej. Obserwując ją miałem wrażenie, że jakieś słabe gwiazdki widać także na jej tle (podobnie jak ma to miejsce w przypadku Messiera 27). Filtr OIII zdecydowanie poprawia widoczność ? krawędzie planetarki rysują się wówczas dość kontrastowo, niestety kosztem jej gwiazdowego otoczenia, które jest znacząco wygaszane.
Z moich doświadczeń wynika, że najlepiej łapać ją w niskich i średnich powiększeniach, generujących sporą źrenicę wyjściową, bo jasnością powierzchniową raczej nie grzeszy. Tego typu obserwacje mają dodatkową zaletę ? w polu widzenia okularu wyskakuje nam wówczas położona niecałe pół stopnia na zachód, całkiem jasna gromada kulista, skatalogowana jako NGC 6712 (8.1mag, 9.8'). Obie tworzą naprawdę fajny duet; u mnie najlepiej prezentowały się przy wykorzystaniu stustopniowego ES-a 14mm (pow. nieco ponad 100x, źrenica ok. 3 mm). Zewnętrzne partie kulki zostały delikatnie rozbite, a gromada jawiła się jako jaśniejsza i zdecydowanie większa powierzchniowo. Wkręcenie filtru OIII sprawiło, że role się odwróciły ? z NGC 6712 ostał się tylko jasny rdzeń, z kolei IC-ek mocno pojaśniał, stając się prawie tak samo oczywisty jak kulista sąsiadka. Fajne doświadczenie, ukazujące dobitnie, jak działają O - trójki. Widoczna na zdjęciach zielonkawa barwa zjonizowanego tlenu w wizualu jest nie do wyłapania - obiekt ma zbyt niską jasność, by pobudzić czopki w naszych oczach.
The Night Sky Observer's Guide podpowiada mi, że próby dorwania IC1295 mogą z powodzeniem podejmować posiadacze ośmiocalowych tubek. Sprawdziłem też, jak mają się sprawy, gdy korzystamy z dużej lornety. Niestety, w Argusie 25x100 nie było śladu mgławicy, choć pobliska NGC 6712 nie stanowiła dlań najmniejszego problemu. Gdyby jednak użyć nieco większej apertury (28x110) i/lub skorzystać z filtrów mgławicowych, to kto wie?
To jak, spróbujecie i dacie znać, jak poszło?