Prognozy na sobotę były obiecujące od połowy tygodnia. Cele na ten dzień były dwa. Wschód Słońca z Babiej góry i obserwacje Księżyca. O koniunkcji nie wiedziałem. Późnym popołudniem tuż po zachodzie Słońca wyszedłem na dwór i spojrzałem na Łysego jeszcze zanim rozstawiłem sprzęt. Gołym okiem widziałem że coś na jego powierzchni mocno "świeci" zaraz przy terminatorze. Uzbroiłem oczy w powiększenie 8x i okazało się że to Kopernik jest sprawcą całego zamieszania. W tym momencie w polu widzenia lornetki od zachodu pojawił się satelita o niedużej jasności, który był na kursie kolizyjnym z Księżycem. Obserwowałem z ręki i niestety, ale tuż przed cięciem zgubiłem obiekt. Dostrzegłem go znowu kawałek za Księżycem. Zły na siebie że nie chciało mi sie powiesić lornetki na statywie, poszedłem po powiększenie 20x. Rozłożyłem statyw, zarzucałem większą dwururkę i wycelowałem w Księżyc. Popatrzyłem na Kopernika, później przerzuciłem się na terminatora i oświetlone zbocza kraterów za jego linią. Jakaś chwila minęła. Chcąc ustawić Księżyc na środku pola widzenia, zupełnie przypadkiem dostrzegłem całkiem jasno świecąca gwiazdę. Przejechałem jeszcze kawałem dalej i zdziwiłem się jak zobaczyłem Plejady. Trochę popatrzyłem przez obie lornetki na zmianę. Poszedłem do domu trochę się zagrzać i po jakimś czasie wyszedłem, żeby jeszcze rzucić okiem na Łysego i Plejady i zrobić pamiątkową fotkę przez lornetkę 8x. W międzyczasie wleciała też M42, w lornetce 20x która nic nie urwała przy tej fazie Księżyca. Jako bonus wrzucam Tatry w akompaniamencie Wenus przed wschodem Słońca 😉