Udało się 🙂
W końcu prognozy się sprawdziły. Wracając z pracy i obserwując piękne bezchmurne niebo wiedziałem że dzisiaj poobserwuję. Szybki obiadek i wrzuciłem klamoty do auta po to by wyruszyć na oddaloną o jakieś 7 km miejscówkę nad Zalewem na Prężycach. Niby miałem jechać nieco później żeby księżyc zdążył schować się za horyzont, jednak nie mogłem się doczekać więc już o 19.30 byłem w aucie. O 20.00 byłem już w zasadzie rozstawiony a czekanie na nadejście ciemności osłodziłem zerkaniem na prześliczny dzisiejszego dnia rogalik księżyca. W 24mm es prezentował się pięknie, bardzo ostro. Ponieważ wzywał już Orion , więc po raz kolejny postanowiłem sprawdzić czy jego koronna mgławica nie jest aby przereklamowana. Nie była, prezentowała się fenomenalnie i nawet maleńki księżyc w ogóle nie przeszkadzał w odbiorze. Po paru chwilach powolutku zaczynając od najjaśniejszych zacząłem wyszukiwać to po co przyjechałem. Nie będę wymieniał oglądanych galaktyk. Z pewnością było ich kilkanaście. Trochę w Niedźwiedzicy, jeszcze więcej w Lwie a nawet w Psach Gończych. Nic czego bym wcześniej nie widział, ale trzeba przyznać że wskakiwały w pole widzenia nadzwyczaj łatwo. Przez cały czas nad moim bezpieczeństwem czuwał zabrany na obserwację mój beagielek Benio. Co i rusz ujadał, wył i prychał odganiając zapewne stada zwierząt czyhających na mnie w ukryciu. Po prawie 4 godzinach nieco już zmarzłem, szron pokrył sukienkę teleskopu tak samo okulary. Benio jak tylko otworzyłem auto wskoczył do środka i za nic nie chciał wyjść. Straciwszy obrońcę i ze świadomością że skoro świt muszę zebrać się do pracy, spakowałem sprzęt.
Było super. Przejrzystość niezła. Es 24 mm sprawdza się coraz bardziej. Jedyne czego mi jeszcze brakuje to krzesełka regulowanego. Cztery godziny tuptania, stania i wyginania się w różne pozycje jest nieco męczące.
Mam nadzieję że teraz już przyjemniej raz w tygodniu będzie można wybrać się w jakieś ciemne odludne miejsce żeby poobcować z naturą i pogapić się w niebo.
😉