Wczoraj były poprawiny. Też nie było lekko, lecz w sumie wypadło całkiem nieźle.
Najpierw, przed wieczorem, niebo było niemal czyste. Wyciągnąłem z komórki fotelik ogrodowy z opuszczanym oparciem a torbę fotograficzną z lornetkami umieściłem w ceratowej torbie na zakupy, w celu ochrony przed rosą. Zamysł był taki, że pójdę z tym koksem na pobliską łąkę osłoniętą nieco od świateł wsi.
Jednak gdy się ściemniło a pomarańczowy rogal młodego Księżyca pochylił się ku horyzontowi, nalazło stado drobnych chmur i sutecznie pozasłaniało pierwsze gwiazdy. Fotelik powędrował więc z powrotem do komórki a lornetki wyjąłem z osłony. Zrezygnowany siedziałem na ganku myśląc o pójściu spać.
No a wtedy chmurki myk, myk, zaczęły znikać. Jeszcze w to do końca nie wierząc, wyniosłem fotelik z komórki, opakowałem lornetki w dodatkową torbę a siebie w polary. Przy wtórze dziamdziających psów ruszyłem na upatrzoną miejscówkę.
Skłamałbym, że była idealna. Poświata od pobliskiej miejscowości wisiała nad horyzontem a i światła wsi przebijały miejscami przez osłaniające od północy krzaki. Jednak i tak była to rewelacja w porównaniu z podwórkiem. M 33, Galaktyka Trójkąta, nie robiła najmniejszych trudności. Podobnie było z M 51 w Psach Gończych. Była oczywista w powiększeniu nie tylko 15×, lecz także 12×. Nie poszło mi natomiast z niedaleką M 101 w Wielkiej Niedźwiedzicy. Cóż, ona wymaga lepszego nieba, pomimo sporych rozmiarów kątowych.
Pogrzebałem jeszcze w okolicach Strzały i Liska. Gromada kulista M 71 nie jest obiektem wybitnie lornetkowym, lecz dała się wyłuskać. Za to jasne mgławice planetarne były wczoraj wdzięcznymi obiektami. Hantle - M 27 biły po oczach. Prawdziwym zaskoczeniem była dla mnie jednak znakomita widoczność Pierścienia, czyli M 27. W lornetce Vortex Kaibab 15×56 mgławica była i jasna i calkiem spora. W każdym razie nie miałem żadnych wątpliwości, że ją widzę. I nie był to mglisty jak dymek z papierosa Obwarzanek, który widywałem w dużych teleskopach.
Nic nie trwa wieczne, zwłaszcza chwile szczęścia. Chmurki znów nadbiegły od zachodu, stopniowo zasłaniając nieboskłon. Jeszcze próba dostrzeżenia w Żyrafie galaktyki IC 342, niezbyt udana, jeszcze spojrzenie na asocjację Perseusza połyskującą jak garść diamentów i ruszyłem z powrotem, dzwigając swoje brzemię przy akompaniamencie wiejskich burków.
Pięknie było! 🙂