Wystarczy przyjąć, że nie ma czegoś takiego jak próżnia. To co tak nazywamy a znajduje się w przestrzeni międzygwiezdnej jest czymś, czego nie umiemy uchwycić i wykorzystać potencjalnej energii. To moja osobista teoria, wysnułem ją na podstawie dwóch cech:
1.Każdy zna powiedzenie, że w "przyrodzie nic nie ginie", i tak rzeczywiście jest. Otaczający Nas świat cały czas pokazuje, że nie może pozwolić sobie na jakiekolwiek marnotrawstwo i wszystko co materialne jest po coś, spełnia jakąś określoną rolę dając i biorąc korzyści dla innych.Dlatego należy założyć, że przyroda nie pozwoliłaby na taki deficyt niczego co nazywamy próżnią.
2. Nawiązanie do powyższego, kiedyś dawno temu w czasach "nienaukowych" ludzie oddychali powietrzem nie za bardzo zastanawiając się czym to powietrze jest, później odkryli że aby rozpalić ogień potrzebują powietrza a żeby zgasić wody (lub braku powietrza) ale nadal nie potrafili określić czymże jest ta "pustka" którą oddychają. Przeskakując do czasów nowożytnych, niejaki Dedal i Ikar obserwując ptaki stwierdzili, że można tą pustkę wykorzystać do wzbicia się w powietrze, no i tutaj chyba nastąpił punkt zwrotny cywilizacja zaczęła sobie zdawać sprawę, że ta pustka (nie wiem, kiedy ktoś wymyślił nazwę powietrze) ma potencjał, który można wykorzystać, powstawały min. Wiatraki, balony, później szybowce a dalej nastała era pierwiastków i wszystko stało się oczywiste. To samo mamy teraz, wiemy że coś w przestrzeni gwiezdnej jest, ale nie potrafimy tego "złapać" wykazać potencjał i nauczyć się wykorzystywać do własnych celów.....historia się powtarza, zawsze na różnych poziomach.