Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lornetka' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

  1. Jeziory Wielkie 10/11.04.2015 21:30-00:30 Ucio - Meade LB 12" Acidtea - Synta 10" Dob Jules - lornetka 22x85 Polaris - lornetka 12x50 Po wielu dniach załamania pogody i niemal obserwacyjnego załamania psychicznego, nadszedł wyż, który przyniósł prawdziwie letnie temperatury, niską wilgotność i ciepłe noce. Tak jak przewidziały serwisy pogodowe, noc z piątku na sobotę okazała się bezchmurna. Na wykresach meteo warunki zbliżały się do idealnych, ale jak się okazało, nasz wspaniały klimat jeziorski zaserwował nam powtórkę z rozrywki w postaci mocno rozproszonej wilgoci, która trzymała się dość wysoko nad gruntem. Sprzęt nie parował, optyka sucha, jednak niebo szare, bez kontrastu. Mimo tego, zaliczyliśmy udaną sesję obserwacyjną, choćby w części nawiązującą do tych sprzed 2-3 lat. Za oborą pierwszy zameldował się Acidtea, po chwili dotarłem ja. Za kilkanaście minut przyjechał Ucio, a za nim Jules. Korzystając z okazji, ustawiłem Nikonka na Wenus w towarzystwie Plejad. Piękny widok. Płaskie pole widzenia lornetki wspaniale pokazało idealnie skadrowaną parkę. W miarę upływ czasu parka była coraz niżej i nie mogłem przegapić okazji do podziwiania widoku, jaki uwielbiam - obiekty na niebie widoczne z elementami krajobrazu. W tym przypadku była to Wenus przedzierająca się przez korony pobliskich drzew, a nad nią pięknie widoczne Plejady. Pamiętałem też o niedawnym przeboju - komecie C/2014 Q2 (Lovejoy), która obecnie przemierza powoli gwiazdozbiór Kasjopei. Nie miałem żadnej aktualnej mapki, ale pamiętałem gdzie była podczas ostatnich obserwacji, więc znając jej tempo i kierunek ruchu wśród gwiazd, po chwili miałem ją w polu widzenia lornetki. Była świetnie widoczna, jako mocno skondensowany, niewielki obiekt mgławicowy nieco na północny zachód od gwiazdy psi Cas (4,7mag). Była zaskakująco jasna, jaśniejsza niż przypuszczałem. Jej szarość była nieco inna niż szarość typowych obiektów głębokiego nieba. Czy to złudzenie, czy obecnie można jeszcze wychwycić jej subtelną, kometarną kolorystykę? Oprócz lornetkowych szlagierów, warte wymienienia obiekty, które dostrzegłem w lornetce 12x50 (a pamiętajmy, że warunki były dalekie od idealnych), to: NGC 4631 (9,1/13,0 mag) - galaktyka Wieloryb. Mam ten rejon nieba obcykany teleskopowo, więc dotarcie do niej to łatwizna. Wieloryb widoczny na wprost, ale lepiej zerkaniem, bo mocniej wyskakiwał z tła i "rósł". Takie poziome, szare maźnięcie pędzla na tle nieba. M108 i M97 - galaktyka i mgławica planetarna Sowa. Wyraźnie widoczne w jednym polu widzenia, Sowa nieco wyraźniejsza. Doświadczenie karkołomne, bo obiekty były niemal w zenicie. NGC 4565 (9,5/13,2 mag) - galaktyka Igła. Było ciężko ze względu na małą szerokość kątową obiektu. Ale po dłuższym wpatrywaniu się wyskoczyła z tła jako słaba, wąziutka kreseczka. NGC 4559 (9,8/13,9 mag) - klasyczna galaktyka w Warkoczu Bereniki. Standard dla średnich i dużych teleskopów. Ładnie widoczna szara poświata, podświetlona gwiazdkami na jej tle. NGC 3184 (9,9/14,1 mag) - galaktyka w Wielkiej Niedźwiedzicy, w bardzo łatwym miejscu. Widoczna zerkaniem (najjaśniejsza część centralna) jako bardzo słaba poświata przy dość jasnej gwiazdce. W sumie do poprawki w lepszych warunkach. NGC 5466 (9,2mag) - gromada kulista w Wolarzu. Muszę tu przyznać się do błędu, bo skojarzyłem ją z Międzygalaktycznym Wędrowcem, którym okazała się inna kulka (NGC 2419 w Rysiu). Dość wyraźnie widoczna okrągła plamka, spora kątowo. Na NGC 5466 zerknęliśmy też przez 12" - zaprezentowała się wspaniale rozbita na całej swojej szerokości. Mnogość szpileczek gwiezdnych tworzących gromadę robiła wrażenie. Przez całą sesję dzieliliśmy sprzęt między siebie podziwiając znalezione obiekty i wymyślając kolejne. Okulary krążyły między 10" a 12" i co pewien czas padały pytania w stylu: "Gdzie jest czternastka?" lub "Masz może siódemkę?". A co udało się złapać w teleskopach? W 12" wycelowałem we wspomnianą już NGC 2419 (10,3mag). Kulka już chyliła się ku zachodowi, ale była bez problemu widoczna jako mglista, okrągła plamka. Wprawne oko jest wstanie wychwycić pewne rozbicie na obrzeżach halo gromady. Przy okazji trafiliśmy również w ulotną NGC 5053 (9,0mag) w Warkoczu Bereniki. Ucio nie mógł na nią trafić, ale mi udało się wypatrzeć słabe kaszkowanie blisko gwiazdy 9,7mag. To był oczywisty znak, że w polu widzenia jest NGC 5053. Muszę też pochwalić Acidtea. Przez swoje 10" zaczyna wymiatać coraz słabsze kłaczki. Dzięki niemu miałem okazję podziwiać tej nocy wspaniały kwintet w Małym Lwie, nieco na południe od gwiazdy 46 LMi. Na pierwszy rzut oka widać było NGC 3430 (11,6/13,8 mag) i NGC 3424 (12,6/13,3 mag), a nieco dalej parkę NGC 3395-6 (12,0/12,9 mag i 12,2/13,4 mag). Faktycznie, po bliższym przyjrzeniu się całkiem wyraźnie widać było dwa osobne, jaśniejsze rdzenie centralne i słabsze poświaty galaktyk zlewające się ze sobą. Przy NGC 3430 i 3424 dało się jeszcze dostrzec małą NGC 3413 (12,2/12,8 mag). Piękny widok! Na poniższym obrazie DSS galaktyki 3430 i 3424 przypominają mniejszą wersję parki M81/82: Również w 10" udało nam się ustrzelić małą galaktyczkę NGC 5263 (13,4/12,8 mag). Do jej odnalezienia zainspirowało mnie jedno ze zdjęć gromady kulistej M3, zamieszczone na forum przez Antoniego. Atrakcyjność tej galaktyki polega przede wszystkim na bliskości pięknej M3. Miałem wydruk negatywu zdjęcia, więc wycelowanie było banalnie proste. W okularze 14 mm była widoczna zerkaniem, a chwilami na wprost jako jednorodne, podłużne pojaśnienie blisko gwiazdki 9,6mag. W okularze 7 mm kontrastowe tło pozwoliło na uzyskanie jeszcze wyraźniejszego obrazu. Poniżej zdjęcie oryginalne, obrócone o 90° by odpowiadało kierunkom NSEW. Jak widać, dojście do galaktyki jest banalne, nawet bez mapy... Gromada kulista M3 i galaktyka NGC 5263. Fot. Antoni Chrapek Ta sesja była dla mnie ważna również z innych względów. Po dłuższej przerwie w obserwacjach teleskopowych miałem okazję przysiąść się do dużego Dobsona i stwierdziłem, że pewnych rzeczy się nie zapomina! Z pewnością nie wymieniłem wszystkich wspaniałości z tej sesji, ale o tym dopowiedzą pewnie koledzy, być może w osobnych relacjach. Dość powiedzieć (poetycko), że Triplety i Łańcuchy padały jak muchy :) Pierwszy uciekł z pola Ucio, ale krótko po nim stwierdziliśmy, że na nas też już czas. Paradoksalnie, Acidtea spakował się najszybciej z naszej trójki i pożegnawszy się, pojechał. Jules i ja jeszcze trochę postaliśmy pod gwiazdami, spasowaliśmy moją głowicę statywową z lornetą 22x85 (combo pracowało pięknie!), po czym zaczęliśmy się żegnać. Jakimś cudem mój wzrok padł na ziemię i dostrzegłem coś błyszczącego na srebrno. Jestem przeczulony na tle ewentualnych strat w sprzęcie na miejscówce obserwacyjnej, więc schyliłem się i okazało się, że to... śrubka statywowa Manfrotto 3/8"! Szybko sprawdziliśmy z której odpadła głowicy i okazało się, że z mojej. Zwykle śrubka spoczywa wkręcona od spodu w głowicę (w specjalnie przeznaczonym na to miejscu), ale w końcu się odkręciła. Co za wstyd. A jeszcze większe szczęście, że ją zauważyłem. O 1.05 byłem w domu. http://www.astronoce.pl/obserwacje.php?id=192
  2. Poprzedniej nocy (17/18 II 2015) wybraliśmy się z Kraterem i Grzegorzem Guzikiem na obserwacje na południe od Krakowa. Na cel naszej wyprawy wybraliśmy Przełęcz Marszałka Rydza-Śmigłego - miejscówkę, którą już dwa razy sprawdzałem, ale miałem pecha i trafiałem na ciągnące się po niebie, podświetlnone przez odległe miasta cirrusy. Tym razem w końcu się udało. Niebo było bezchmurne i piękne. Na miejscu byliśmy dopiero około północy. Od razu sprawdziłem jasność tła nieba przy pomocy SQM-L. Wyszło 21.17 (mag/"2), jakąś godzinę później SQM-L pokazywał średnio 21.23 (mag/"2) , czyli całkiem nieźle. Dwie noce wcześniej na Koskowej było w najlepszym momencie 20.97 (mag/"2), tyle że wtedy obserwowaliśmy przed północą. Ze sobą mieliśmy Taurusa 13", Syntę 8" i refraktor 120/500. Zanim rozłożyliśmy sprzęt, rzuciliśmy okiem na świecącą już dość nisko kometę C/2014 Q2 (Lovejoy). Choć była ona widoczna gołym okiem, to wygladała znacznie gorzej niż w poprzednich dniach. Warkocz był ledwie widoczny w lornetce 10x50, a i sama kometa sprawiała wrażenie słabszej, choć wpływała na to z pewnością niewielka wysokość nad horyzontem oraz fakt, że znajdowała się ona w nieco rozjaśnionej części nieba. Jej jasność oceniłem tej nocy na 5.1 mag, a średnicę jej głowy na 8'. Tej nocy obserwowaliśmy głównie stosunkowo jasne obiekty. Rozpoczęliśmy od Tripletu Lwa - M 65, M 66 i NGC 3628. Każda z trójki galaktyk prezentowała się bardzo ładnie. M 65 i M 66 pokazały wyraźnie swoje nietypowe kształty, a ciemne pasmo przecinające NGC 3628 na pół było widoczne bez najmniejszego trudu. Później przeszliśmy do M 51, której olbrzymie ramiona z mnóstwem nieregularności najlepiej wyglądały chyba w Radianie 5 mm dającycm powiększenie aż 255x. Również M 82 najlepiej prezentowała się w dużych powiększeniach - 255x i 340x, pełna nieregularnych, jasnych i ciemnych obszarów i ciągnąca się niemal przez całe pole widzenia. Nieco podobna (choć mniej spektakularna) była świecąca w innej części Wielkiej Niedźwiedzicy M 108, której sąsiadka - M 97 (Mgławica Sowa) pokazała dość wyraźnie dwa ciemne oczy. Następnie obejrzeliśmy sobie kilka słabszych galaktyk w Wielkiej Niedźwiedzicy. Najpierw przyjrzeliśmy się dwóm niewielkim galaktykom spiralnym - NGC 2742 i NGC 2768, które dzieli na sferze niebieskiej mniej niż 1 stopień. Pierwsza z nich była całkiem jasna, druga wyraźnie słabsza, choć także widoczna bardzo dobrze. Dość jasna, ale niewyróżniająca się niczym specjalnym była NGC 2950. Za to NGC 3079 okazała się być jednym z hitów tej nocy. Duża, jasna, lekko wygięta i asymetryczna. Obok niej świeciła jeszcze słabiutka NGC 3073, której nie miałem zaznaczonej na mapce. Również NGC 3310 była dość ciekawa, choć w jej przypadku nieregularności struktury nie były tak oczywiste. Później przenieśliśmy się na chwilę na południowe niebo. Przyglądneliśmy się mgławicy planetarnej NGC 4361, która była bardzo ładnie widoczna z filtrem O-III, a następnie skierowaliśmy teleskop w kierunku pary zderzających się galaktyk - NGC 4038 i NGC 4039, które wspólnie tworzyły jeden obiekt o kształcie serca. Obok nich zlokalizowałem też galaktykę NGC 4027, nie poświęciliśmy jej jednak zbyt dużo czasu, a szkoda, bo to też jak się okazuje całkiem ciekawy obiekt. Po tej krótkiej podróży na południe, postanowiłem poszukać kometę 32P/Comas Sola świecącą wysoko w Lwie. Kometa była widoczna dość słabo. Jej jasność oceniłem na 13.7 mag, przy średnicy 1.2', a wygladała ona jak niewielki, z grubsza okrągły, lekko skondensowany obiekt. Po komecie wróciliśmy do galaktyk. Na pierwszy ogień poszła piękna, skierowana do nas bokiem galaktyka NGC 4111. Miała ona bardzo jasne zgrubienie centralne, a cała była całkiem wąska. W jej pobliżu odnalazłem jeszcze malutką, jasną NGC 4143. Dalej przyszła kolej na jedną z moich ulubionych galaktyk - NGC 4449. Galaktyka ta najlepiej prezentowała się w dużych powiększeniach - 182x, 255x i 340x. Oprócz tego, że jej kształ jest nietypowy - zbliżony do prostokąta, to była ona pełna wyraźnych pojaśnień, z których jedne były gwiazdopodobne, inne natomiast wyraźnie rozciągłe. Nie zawiodła także M 106, całkiem wyraźnie widoczna w szukaczu. W teleskopie oczywiste były jej zakrzywione, lekko asymetryczne ramiona spiralne. Obok niej świeciła dość słaba i niewielka, ale oczywista NGC 4248, która była obiektem wyraźnie rozciągniętym. Nieco dalej, ale ciągle mniej niż 1 stopień od M 106 widoczna wyraźnie była kolejna galaktyka spiralna - NGC 4220. W promieniu mniej niż 1 stopnia od M 106 odnaleźliśmy też galakykę NGC 4217, niemal przyklejoną do dość jasnej gwiazdy, podobną nieco do galaktyki M 104 (Sombrero), tylko zdecydowanie słabszą oraz niewielką NGC 4346. Kolejnym celem była niesamowita para galaktyk - NGC 4485 i NGC 4490. Galaktyka NGC 4490 o dość nieregularnym kształcie była wyraźnie wygięta w kierunku NGC 4485, niemalże się z nią stykając. Kolejna parka - NGC 4618 i NGC 4625 była już mniej spektakularna, niemniej jednak w przypadku pierwszej z tych galaktyk dość oczywiste było jedno, asymetryczne ramię. Także NGC 4625 wydawała się być asymetryczna, choć w jej przypadku było to dość trudne do zauważenia. Później przyszła kolej na trzecią tej nocy kometę - C/2013 A1 (Siding Spring) - tę, która kilka miesięcy temu nieomal uderzyła w Marsa. Kometa ta, choć niezbyt jasna, była widoczna zerkaniem bez wielkiego trudu. Jej jasność oceniłem na 12.0 mag, przy średnicy 2'. Była umiarkowanie skondensowanym, praktycznie okrągłym obiektem. Po komecie wróciliśmy do galaktyk, zahaczając po drodze o piękną gromade kulistą M 3. Następna obserwowana przez nas galaktyka - NGC 4151 była średniej jasności, owalnym obiektem, któremu towarzyszyły jeszcze dwie galaktyki - NGC 4145 i NGC 4156. Za to obserwowana po nich NGC 4214 okazała się być obiektem naprawdę interesującym, podobnym nieco do NGC 4449, zarówno z kształtu jak i wewnętrznych niejednorodności (choć były one mniej wyraźnie niż w przypadku NGC 4449). Zmarznięci rzuciliśmy jeszcze okiem na kilka charakterystycznych galaktyk - niesamowitą i olbrzymią NGC 4631 (Wieloryb) z sąsiadką - NGC 4627, słabszą, ale także wyjątkową jeśli chodzi o kształt i niejednorodności struktury NGC 4656 (Motyka). Na chwilę przeskoczyliśmy do Wielkiej Niedźwiedzicy, aby zerknąć na wypełniającą niemal całe pole widzenia w powiększeniu 114x galaktykę M 101, po czym wracając do Warkocza Bereniki do wspaniałej NGC 4565 (Igła) zahaczyliśmy jeszcze o niewielką, ale całkiem ładną NGC 4314 i jasną spiralną NGC 4559, która pokazała zarych "pochylonych" ramion. Około godziny 3:00 zza pobliskich drzew wyłoniła się świecąca nisko nad horyzontem M 83. Widoczna była ona natychmiast w lornetce, jako całkiem pokaźnych rozmiarów, okrągły obiekt. W teleskopie widoczne było jasne jądro otoczone olbrzymim halo, w którym ledwie ledwie majaczył zarys dwóch ramion spiralnych. Ze względu na niskie położenie tej galaktyki, obserwowało się ją fatalnie. Robiło się już zresztą całkiem zimno i zaczął powiewiać lekki wiatr. Zanim zakończyliśmy obserwacje, spojrzeliśmy jeszcze na fantastyczną M 13 oraz świecącą obok niej galaktyką NGC 6207. Przed 3:30 zaczęliśmy się pakować, a chwilę po 5:00 byliśmy już w przymglonym, zadymionym Krakowie. W tym miejscu zwrócę jeszcze uwagę, że ta miejscówka jest naprawdę niezła. Dojazd do samego końca jest asfaltowy, drogą znacznie lepszą niż ta, która wiedzie na Koskową Górę. Niebo też, jeśli odstaje od tego, co można zastać na Koskowej Górze, to tylko na plus. Miejsce znajduje się prawie 700 m.n.p.m., więc podobnie jak Koskowa Góra, często znajduje się powyżej mgieł.
  3. Prawie każdy potrafi powiedzieć, jakie warunki obserwacyjne są dobre. Więc przede wszystkim takie, gdy jest ciemno ? bez świateł naturalnych i sztucznych. Tymczasem wczoraj było i jedno i drugie. Wiadomo, jak świeci Warszawa, jeszcze lepiej wiadomo, co to znaczy Księżyc tuż po pełni. Tymczasem stała się rzecz niesłychana ? wypogodziło się niebo i stan ten miał trwać nawet przez pół nocy. Z naocznych obserwacji wiem, że Księżyc co noc wschodzi coraz później. Widać to szczególnie dobrze po pełni. Sprawdzam godziny i widzę, że zachód Słońca jest ok. 15.30 zaś wschód Księżyca ok. 17.30. Światła naturalne będą więc przez moment wyłączone lub chociaż przyćmione. Co zrobić ze sztucznymi? Zwiać od nich! Tylko, że na tak krótko to najwyżej za Wisłę, do Lasów Otwockich. Mam tam miejscówkę, co prawda dość dawno nie odwiedzaną. Rzut oka z balkonu po zachodzie ukazuje czyste niebo a na nim Wenus. Jak Wenus, to w pobliżu powinien być Merkury. Rzeczywiście, przez lornetkę widać go w tym samym polu, nie dalej niż 4-5°. Wszystko więc sprzyja z wyjątkiem towarzystwa. Dwaj najpewniejsi współtowarzysze zaalarmowani w ostatniej chwili, nie podejmują wyzwania. Więc wybieram się sam ?na ciężko? ? ze statywem, leżaczkiem i dwiema torbami. Nie wiem jeszcze, co mnie czeka w związku z tym. Droga w tamtą stronę zawsze się dłuży bardziej, niż z powrotem. Jednak obiektywnie trwa raptem 45 minut a i to tylko dlatego, że jest dość okrężna. Innej jednak nie ma przez Wisłę, przynajmniej na razie. Gdy wjeżdżam w las, doceniam mroźną pogodę. W odwilż lepiej tam się nie pchać, bo można nie wrócić. Trochę wybojów to nie to samo, co błotniste kałuże głębokie na pół metra. W miarę komfortowo dojeżdżam do duktu prowadzącego na znajomą polanę a tu zaskoczenie - nowy szlaban blokuje wjazd. Szybko żegnam się z myślą o złamaniu prawa (i podrapaniu karoserii). Idę! Udaje mi się zawiesić cały majdan na ramionach, leżak w dłoni i za chwilę jestem na miejscu. Rozgrzewka też się przyda. Pierwsze spojrzenie to rewelacja ? Orion wschodzi zza pagórka, Byk z Woźnicą wysoko. Nawet Andromedę widać zza gałęzi. Na bardziej odsłoniętą górkę niestety nie wejdą, bo w międzyczasie obsadzono ją szkółką leśną. Rozkładam leżak, torby z lornetkami lądują na ziemi. Statyw też już stoi. Jednak wyciągnięta czołówka oczywiście nie chce się zapalić. Trudno. Za chwilę wzrok się przyzwyczai i będę miał różowe oświetlenie od Warszawy i Otwocka. Rewelacji więc jednak nie będzie ale i tak czuję się szczęśliwy. Ile to już miesięcy nie byłem pod otwartym niebem? Osiągi obserwacyjne nie są imponujące, bo i jak? Jednak Galaktykę Andromedy (M31) oglądam, wbrew oczekiwaniu widzę także M33 w Trójkącie. Jednak M81 ani M82 w Wielkiej Niedźwiedzicy nisko wiszącej nad najbardziej zaświetloną północą nie dostrzegam. Pracują w zasadzie tylko mniejsze lornetki i jak zawsze leżaczek. Głowica pistoletowa nie chce współpracować z Miyauchi i przy ?zadarciu? lornety wyżej puszcza, grożąc opadaniem sprzętu. Jednak w niskiego Oriona mogę się pogapić, rozdzielić Trapez i podziwiać Wielką Mgławicę (M42). Innych mgławic nie widać, co sprawdzam tylko z poczucia obowiązku. Wprawdzie Orion jest na wciąż najciemniejszym wschodzie, jednak powietrze jest nieco przymglone a i Księżyc filuje zza horyzontu. Za chwilę całkiem wylezie. Jeszcze Plejady i Hiady ? zachłystuję się nimi. I oczywiście Woźnica. Niezawodnie ukazuje nie tylko asteryzm Kota z Cheshire i drabinkę Rakiety do Lacrosse (Melotte 31) lecz także wszystkie trzy messierowskie gromady otwarte ? idąc od góry: M38 (najsłabiej widoczna), M36 i M37. Nie walczę już o ich rozdzielenie, patrzę przy 15x ?z ręki? na leżaczku, robi się zresztą coraz widniej. Zaczynam myśleć o odwrocie, Księżyc jest już nad horyzontem, choć ciągle zakryty przez drzewa. Gdy się zwijam, na dukcie ukazuje się odległe światło. Trochę to niepokoi, gdy w lesie ktoś się kręci w pobliżu samochodu. Jednak światło się zbliża i wkrótce mija mnie samotny biegacz z czołówką. Ludzie to jednak mają samozaparcie a i odwagi co nieco! Powrót jest sprawny, kręgosłup też się nie zbuntował. Więc z tym dobrem to nie jest tak, że to dobre, co dobre. Dobre jest to, co mamy! Zaś Księżyc nie jest specjalnie sprytny i dał się wymanewrować. Widać go było jeszcze rano, w towarzystwie nieodległego Jowisza.
  4. Zatom 22/23.09.2012, 21:30-03:30 Sprzęt zaczęliśmy rozstawiać około 21:30, kiedy na niebie zauważyliśmy wyraźne oznaki nadciągającej pogody. Druga część soboty minęła pod znakiem ulew, burz i wichrów, ale wszystkie prognozy wskazywały na przejście frontu po godzinie 22 i przewidywały całkowicie czyste niebo do rana. Obawialiśmy się jedynie wilgoci, ale obecny całą noc wiaterek, mimo obniżania temperatury odczuwalnej, był zbawienny dla optyki która praktycznie, przy zachowaniu podstawowych zasad ochrony przed wilgocią, nie "rosiła". Jeszcze przez niknące chmury udało nam się popatrzeć na nisko zawieszony nad drzewami Księżyc w pierwszej kwadrze, a po godzinie wyczyściło się całkowicie, i oprócz ostatnich niegroźnych obłoków, do rana mieliśmy do dyspozycji piękne, klarowne i przejrzyste niebo. Nie wspomniałem jeszcze z czym przyjechałem do Zatomia. Jako podstawowy sprzęt wziąłem swój nowy nabytek - lornetkę Vixen Giant Ark 16x80, oraz dodatkowo Nikona EX 10x50. Okazało się, że całą noc przesiedziałem przy Vixenie, a Nikona wziąłem tylko na dzienną wycieczkę po lesie. Co więcej, ani razu w czasie sesji nie podszedłem do innych teleskopów, a obok stały 8-, 10-, a nawet 16-calowce. Słyszałem rozmowy "Mam Sowę!", "Jest Veil!", a ja spokojnie to samo miałem w lornetce :) Jedynie pod sam koniec obserwacji zerknąłem przez 10" Marka z Gdańska z nasadką bino na Jowisza, oraz przez 16" Heńka na Koński Łeb w paśmie H?. Warunki, jak już wspomniałem, były bliskie ideału (wioska przeżyła zaciemnienie z okazji zlotu!). Powietrze było przewiane, nic nie "wisiało", wiatr zapobiegał osiadaniu wilgoci, jedynie temperatura mogłaby być wyższa. Między 3 a 4 nad ranem zanotowaliśmy +4°C, a odczuwalną oceniliśmy na od 1°C do 2°C. Całą niedzielę odczuwałem skutki bliskiego kontaktu dłoni z zimnymi elementami statywu. A trzeba było wziąć rękawiczki. Thomas by powiedział: "Lepiej nosić niż się prosić". Jak tylko zaszedł Księżyc, zabrałem się za obiekty głębokiego nieba. To była, po pewnej pięknej nocy w Zwoli, dopiero moja druga sesja pod ciemnym niebem z Vixenem, więc chciałem ją w pełni wykorzystać na wyciśnięcie z lornetki całej mocy apertury 2x80 mm. Zacząłem nietypowo, bo od nisko wiszącej Wielkiej Niedźwiedzicy (do której zresztą wróciłem w drugiej połowie nocy). Oczywiście zaliczyłem standardy, czyli M51 z NGC 5195 - widoczne jako wyraźne dwie plamki, M101, M81/M82 wraz z towarzyszkami NGC 3077 oraz NGC 2976. Dużo niżej wyłapałem też parkę M108 i M97 (Sowa). M108 była dość wyraźną podłużną smużką, a M97 jeszcze wyraźniejszą, sporą okrągłą plamką. Następnie przesunąłem się na wstęgę letniej Drogi Mlecznej, w okolice gwiazdozbiorów w okolicy równika niebieskiego, stopniowo idąc na północ. W Orle wypatrzyłem mój osobisty hit tego gwiazdozbioru - kompleks ciemnych mgławic Barnard 142 i 143 czyli "E Barnarda", gromadę kulistą NGC 6760 (z pomocą Panasamarasa), oraz gromadę otwartą NGC 6755. Niestety, nie udało mi się wypatrzeć pobliskiej NGC 6756, ale pamiętając ile mi to maleństwo napsuło krwi w 8", nie spodziewałem się tu zwycięstwa. Oczywiście, nie odmówiłem sobie przyjemności spojrzenia na parkę jakże różnych gromad otwartych na pograniczu Wężownika i Ogona Węża - mniejszej i jaśniejszej NGC 6633 oraz większej i bardziej eterycznej IC 4756. Pobliski Delfin kusił aby powtórzyć podejście do jego dwóch małych kulistych. Leżąca niecałe 4° na południe od gwiazdy ? Del NGC 6934 jest nieco jaśniejsza. Leży pół stopnia na północ od parki gwiazd o jasnościach 6,5 mag i 7mag (BD+06 4584 i BD+06 4576) i była widoczna w Vixenie jako składnik dwóch ciasnych parek słabych gwi azd (ok. 9-10 magnitudo). Przy dokładnym przyjrzeniu się parce wschodniej widać było, że wschodnia "gwiazdka" jest nieco rozmyta, a zerkanie jeszcze pogłębiało to wrażenie. Słabsza z kulistych Delfina - NGC 7006 - jest bardzo trudnym celem dla lornetki. Mała i słaba, leży w dość nieciekawym polu gwiazdowym, choć przy odrobinie wyobraźni można tu zastosować starhopping. Około 3,5° dokładnie na wschód od gwiazdy ? Del natkniemy się na spory trójkąt równoramienny, który z nieco słabszą gwiazdką na południowym wschodzie tworzy bardzo pochylony romb. Jeśli wrócimy od tej gwiazdki pół stopnia w kierunku trójkąta, natkniemy się na słabiutkie, niemal gwiazdowe, pojaśnienie. Leży ono na przedłużeniu linii w kierunku północnego wschodu tworzonej przez dwie gwiazdki. To będzie NGC 7006. Należy uważać aby nie pomylić jej z pobliską słabą gwiazdką (jedną z dwóch tworzących linię na północny wschód). Gromadka widoczna była zerkaniem, wyskakując raz po raz z tła. W Lisku padł oczywiście Wieszak czyli Cr 399, a także, ku mojej radości, wypatrzyłem w końcu słabą, podłużną gromadkę otwartą NGC 6802. W lornetce pokazała swój charakterystyczny kształt rozciągnięty w linii północ-południe. Z luźnych, rozległych gromad otwartych warto wspomnieć NGC 752 w Andromedzie oraz NGC 1647 i NGC 1746 w Byku, które tej jesieni rozdzielone są jasnym Jowiszem. Kiedy niebo letnie przesunęło się ku zachodowi, a na południowym wschodzie zaczęły piąć się gwiazdozbiory jesienne, skierowałem się najpierw ku Łabędziowi, a następnie w rejony na południowy wschód od Pegaza. W Łabędziu odwiedziłem rejon Sadra gdzie padły gromady otwarte: NGC 6910 (którą uwielbiam w teleskopie), Cr 421, oraz najprawdopodobniej Dolidze 6. Po drugiej stronie Sadra zwróciła moją uwagę M29 - malutka gromada otwarta. Pokazała ona wyraźny czworoboczny kształt z ładnie rozdzielonymi głównymi gwiazdkami gromady. Ze szlagierów, oczywiście Ameryka Północna czyli NGC 7000, która w polu 4° po prostu fenomenalnie odcinała się od tła pokazując kształt znany z fotografii. Obszar na wschód od niej również nie był całkowicie ciemny - widać było, że tam również rozlega się spory, ale bardzo słaby, obszar mgławicowy. Dał się też wyzerkać kształt pobliskiego Pelikana (IC 5070). Na pograniczu Łabędzia i Cefeusza odwiedziłem znaną parkę NGC 6946 (galaktyka) i NGC 6939 (gromada otwarta), a po drugiej stronie Łabędzia wspaniałą lornetkową M39 z ciągnącym się od niej ciemnym, nieregularnym pasem ciemnej mgławicy Barnard 168. Muszę tu wspomnieć o wspaniałej widoczności gołym okiem detali pasa Drogi Mlecznej, wraz z potężnymi "dziurami" i "pasmami" ciemnych mgławic przecinających go na północ od Deneba. Nie sposób było pominąć kompleksu Veila. W polu 4° mieścił się cały, choć nie tak komfortowo abym mógł się tym widokiem delektować. Wolałem osobno centrować w polu widzenia najpierw jaśniejsze NGC 6992/5, a potem słabszą NGC 6960 przechodzącą przez gwiazdkę 52 Cyg. Pomiędzy dało się dostrzec pojaśnienie przypominające o obecności Trójkąta Pickeringa. Pod Veilem zahaczyłem jeszcze gromadę otwartą NGC 6940. Wcześniej z przyjemnością odwiedzałem ją w lornetce 10x50. W większej 16x80 wygląda ona tak różnie, że z łatwością można ją pomylić, a nawet przeoczyć! Jest to świetny przykład obiektu który zupełnie inaczej wygląda w różnych konfiguracjach sprzętowych. Przesuwając się na wschód, trafiłem do Pegaza. Oczywiście, w teleskopach szlagierem jest tu NGC 7331 z pobliskim Kwintetem Stephana. Równie oczywiste jest to, że Kwintetu w lornetce nie upoluję, ale galaktykę NGC 7331 i owszem. Dojście do tego obszaru jest dość łatwe, chociaż pierwszy skok musimy wykonać nieco "na oko". Mając w polu widzenia dwie jasne gwiazdy ? i ? Peg (odległe od siebie o 5°, więc mając lornetkę o polu mniejszym, musimy to zrobić "skanując" tę odległość), przesuwamy się o kolejne 5° na północ, z lekkim odchyleniem na zachód, aż do granicy z Jaszczurką, gdzie w polu widzenia pojawią się dwie gwiazdki o jasności ok. 6mag (HR 8609 i HR 8604). Wtedy wracamy pół stopnia na południe do dwóch gwiazdek o jasności ok. 8,5mag położonych w linii naszego przesuwania (południe z lekkim wychyleniem na wschód). Od nich, kolejne pół stopnia na południe, powinniśmy dostrzec słabą, podłużną smużkę wyskakującą z tła przy zerkaniu. W nacelowaniu pomocna może być parka słabych gwiazdek ok. 9mag będąca miniaturką parki na granicy z Jaszczurką, leżąca nieco na północny zachód od galaktyki. Wszystkie opisywane gwiazdy starhoppingu z łatwością mieszczą się w polu widzenia nawet większych lornetek, więc nie powinniśmy mieć trudności z celowaniem nie tracąc żadnego z punktów odniesienia z pola. W tej okolicy Panasmaras naprowadził mnie na jeszcze jedną galaktykę - NGC 7217. Jest ona mniejsza i słabsza od NGC 7331, ale mając wyższą jasność powierzchniową, daje się wyzerkać w lornetce. Rozochocony zwycięstwami przygotowałem się na porażkę w starciu ze słabiutką galaktyką w Andromedzie - NGC 891. Dojście do niej nie jest trudne. Startując od gwiazdy ? And skierowałem się na wschód, w kierunku gromady otwartej M34. Nieco wcześniej niż w połowie drogi (trochę więcej niż 2° od ?) znajduje się specyficzny asteryzm złożony z 6 gwiazd w kształcie drabinki - dwa rzędy po trzy gwiazdki. Środkowa para celuje niemal dokładnie w galaktykę. Wystarczy przedłużyć linię wyznaczoną przez dwie środkowe gwiazdki drabinki o dwie odległości na wschód z lekkim przesunięciem na południe (nieco dalej na tej linii leży gwiazda 6,7mag BD+41 453). Wcześniej powinienem dostrzec zerkaniem lekkie, podłużne pojaśnienie tła poprzeczne do wspomnianej linii. JEST! Uważne, dłuższe wpatrywanie się zerkaniem ujawniło, że smużka lekko się wydłuża, a część centralna jest dobrze widoczna. Ten obiekt również dobrze znam z 8" - nie jest łatwy ze względu na niską jasność powierzchniową. Kluczowe są tu warunki, a przede wszystkim przejrzystość atmosfery. Po dłuższym badaniu NGC 891, przeszedłem przez M34, aby trafić w rejon mgławicy Kalifornia (NGC 1499). Jest to duży obszar mgławicowy który nie sposób zmieścić w polu okularu teleskopu. Pamiętam, jak zeszłej jesieni w Jeziorach Wielkich złapaliśmy Kalifornię w ED80 z okularem Nagler 31mm i filtrem UltraBlock. Było to po prostu pojaśnienie tła widoczne tylko jako kontrast do ciemniejszego tła poza mgławicą. W lornetce widać było podłużne, ulotne pojaśnienie tła bez szczegółów. Od Kalifornii jest już tylko jeden krok do Plejad - pięknie skadrowane w polu 4° z widocznymi mgławicami, szczególnie Merope (NGC 1435) rozciągającą się na południowy wschód od "swojej" gwiazdy. Z nieba zimowego wróciłem jeszcze na jesienne. Korzystając z ciemnego południowo-wschodniego widnokręgu postanowiłem zapolować na mało popularne u nas trio: galaktykę NGC 247 w Wielorybie oraz galaktykę NGC 253 i gromadę kulistą NGC 288 w Rzeźbiarzu. Z tego co pamiętam, NGC 253 (Galaktyka Rzeźbiarza) oraz mętne przebłyski kulistej NGC 288 widziałem już w Zwoli, ale chciałem wyłuskać całe trio pod naprawdę ciemnym niebem. I udało się. Wyraźne mgiełki NGC 253 i NGC 288 w jednym polu, z charakterystycznymi pobliskimi układami gwiazd wraz z widocznymi też w lornetce wierzchołkami drzew nad którymi wschodziła ta parka to widok jak z obrazka. Niezapomniane połączenie widoku pobliskich drzew z odległymi obiektami głębokiego nieba - gromady kulistej leżącej 30 tysięcy lat świetlnych i galaktyki leżącej ponad 11 milionów lat świetlnych od nas. Udało mi się też w końcu wyłuskać z tła podłużną smugę galaktyki NGC 247, która "rosła" przy zerkaniu o jakieś 30%. Leży ona w charakterystycznym miejscu, jedynie 3° pod gwiazdą ? Cet, nad północno-wschodnim wierzchołkiem trójkąta prostokątnego z dość jasnych gwiazd. Jej południowy koniec dotyka gwiazdki 9,5mag. W Wielorybie zaliczyłem również galaktykę M77 i pobliską NGC 1055 (z pomocą Panasamarasa), która tworzy ładny trójkącik z dwiema gwiazdkami w pobliżu ? Cet, oraz jasną i sporą mgławicę planetarną NGC 246 w zachodniej części gwiazdozbioru. W Wodniku odwiedziłem Ślimaka - NGC 7293. Pod koniec sesji skierowałem się ponownie na niebo zimowe. Na wschodzie królował już Orion, więc po nasyceniu wzroku okolicami M42, podszedłem do mgławicy Płomień, czyli NGC 2024. Po namierzeniu ciemnej szczeliny na wschód od Alnitaka, wyzerkałem też lekkie pojaśnienia po obu jej stronach. W Woźnicy wyłuskaliśmy z Panasemmarasem gromadę otwartą NGC 1893. Wspomnę też nasze zmagania z Barnardem 33 czyli słynnym Końskim Łbem. Ta ciemna mgławica leży na tle "jasnej" mgławicy IC 434. Ze względu na specyfikę IC, zalecanym filtrem do wydobycia na jej tle B33 jest H?, który szczęśliwie mieliśmy na podorędziu. W 16", okularem ES 24 mm oraz filtrem, po dłuższym wpatrywaniu się w końcu dostrzegłem ciemniejsze, spore wcięcie w bladej poświacie IC 434. Ponieważ znałem już ten rejon po zmaganiach w 12", łatwiej mi było zorientować się w układzie słabych gwiazdek przy których widać Łeb. Po nakierowaniu kolegów, każdy potwierdził widoczność Barnarda 33. W sieci znalazłem zdjęcie, które nieco przerobiłem na użytek wizualizacji widoku w okularze, choć ostrzegam, że i tak odbiega ona od rzeczywistości. W okularze całość jest ulotna i dużo ciemniejsza niż na zdjęciu. Oprócz ciemnego nieba, B33 i IC 434 wymagają cierpliwości i dobrze opanowanej techniki zerkania. Ale jeśli wiemy czego możemy się spodziewać, obiekt jest spokojnie do wyłapania. Jak już wycelujemy w ten region, kluczowe jest zorientowanie się w okolicy i odnalezienie dwóch gwiazdek (w tym górna jest podwójna, ale tego raczej nie dostrzeżemy) leżących na południowy-wschód od nasady szyi Łba. Wiele obiektów w powyższym opisie pominąłem, jako standardy których nie trzeba przedstawiać (np. potężne pole z gromadami na pograniczu Perseusza i Kasjopei, M31 i M33, region M42...), ale mimo wszystko zachęcam do podejścia do nich w tak z pozoru banalnym sprzęcie jak lornetka. W szerszym polu przedstawiają się one zupełnie inaczej niż w okularze teleskopu. Niektóre z nich w ogóle nie nadają się do obserwacji w wąskim polu teleskopu, a część z nich niemal lub wręcz całkowicie "ginie" w powiększeniach rzędu 30x i wyższych. Sporo powyższych opisów jest też dość chaotycznych (za co przepraszam), ale w tym szaleństwie po prostu nie robiłem notatek... Wybaczcie staremu zgredzie ;) Na koniec przytoczę opinię Panasamarasa wyrażoną na prelekcji o lornetkach, a którą w pełni popieram: "Nie docenimy walorów i wartości obserwacyjnych lornetki, dopóki będzie ona tylko dodatkiem do stojącego obok teleskopu. Musimy wybrać się pod rozgwieżdżone niebo tylko z lornetką - wtedy okaże się, że wcale nie tęsknimy za teleskopem".
  5. W świąteczną noc (25/26 XII 2014) około 20:00 zauważyłem, że niebo się wypogodziło. Ze względu, że wyglądało to nieźle, a i na zdjęciach satelitarnych dziura w chmurach wyglądała na całkiem sporą, zabrałem brata i pojechaliśmy na południe od Krosna. Jako pierwsze miejsce obserwacji wybraliśmy przełęcz na skrzyżowaniu nad Mszaną (między miejscowościami Chyrowa i Mszana). Na miejscu byliśmy tuż przed godziną 21:00. Niebo było bardzo ładne i przejrzyste, jedynie nisko nad północnym horyzontem wisiały chmury podświetlone przez Krosno, a tuż nad południowym horyzontem było pasemko chmur, które gołym okiem wyglądały na zupełnie ciemne. Jeszcze w drodze zorientowałem się, że nie wziąłem mapki z położeniem komety, na szczęście nie było to żadnym problemem. Krótka lustracja okolic południowego horyzontu lornetką 10x50 wystarczyła, aby wypatrzeć dość duży, rozmyty, okrągły obiekt wyłaniający się zza wiszących tuż nad horyzontem chmur. Kometa była w tym czasie zaledwie 5 stopni nad horyzontem. Ze względu, że na północy i zachodzie zbierało się szybko coraz więcej chmur, postanowiłem że nie będę wyciągał teleskopu z samochodu. Zamiast tego wyciągnąłem lekki statyw i zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć. Po kilkunastu minutach chmury zakryły całe niebo. Już mieliśmy wracać, kiedy na zachodzie i północy pojawiły się ponownie gwiazdy. Po 10 minutach niebo znów było zupełnie czyste. Kometa wzniosła się nieco przez ten czas i teraz dało się ją już z trudem wyzerkać gołym okiem. Po kolejnych kilkunastu minutach niebo ponownie się zachmurzyło i wyglądało na to, że to już koniec na tę noc. Postanowiliśmy zatem przejechać jeszcze doliną przez Mszanę i Tylawę, wypatrując sów. Po kilkuset metrach zauważyliśmy puszczyka siedzącego na środku drogi. Kiedy zatrzymaliśmy się, żeby mu się przyjrzeć, przeleciał na drzewo, za którym widoczne były pięknie gwiazdy. Skręciliśmy więc w jedną z polnych dróg prowadzących pod las. Tam okazało się, że niestety, południowy horyzont jest zasłonięty przez pobliską górę, za to na drodze siedział kolejny puszczyk. Pojechaliśmy dalej na południe, do Tylawy, gdzie brat pokazał mi kolejną wiodącą do lasu żwirową drogę, z której pięknie widoczny był zupełnie odsłonięty południowy horyzont. Niebo było fantastyczne, gwiazdy były widoczne praktycznie po sam horyzont. Świecące kilka stopni nad horyzontem najjaśniejsze gwiazdy Gołębia były widoczne gołym okiem natychmiast po wyjściu z samochodu. Po kilku chwilach kometa także stała się dość oczywista dla gołego oka, choć widoczna jedynie zerkaniem. Ogólnie miejscówka byłaby świetna, gdyby nie fakt, że na południowym wschodzie świeciło kilka latarni położonych wzdłuż drogi krajowej prowadzącej do przejścia granicznego w Barwinku. Ze względu, że z północy i zachodu znów zaczęły zbliżać się chmury, postanowiłem na szybko przyjrzeć się kilku dużym, jasnym obiektom przez lornetkę. Szczególnie warto tu odnotować wielką, widoczną zerkaniem bez trudu mgławicę Rozeta. Także mgławica Płomień w Orionie była widoczna całkiem nieźle. Około godziny 23:30 wsiedliśmy do samochodu i powoli wróciliśmy przez Daliową i Szklary, zahaczając po drodze o Przełęcz Szklarską. W drodze powrotnej niebo zasnuło sie chmurami całkowicie.
  6. Od jakiegoś czasu posiadam lornetkę Celestron SkyMaster 15x70. Z racji tego że na nocne obserwy zbytnio nie miałem czasu a do tego kupiłem ją na początku przerwy w nocach astronomicznych, więc pomyślałem, że warto wyposażyć ją w filtry słoneczne, aby podziwiać naszą dzienną Gwiazdę. Poszukałem w necie jak się do tego zabrać, żeby choć trochę nabrać pojęcia i postanowiłem zrobić to sam :) Nie mniej jednak chciałem podzielić się swoim sposobem, który może ktoś zechce wykorzystać. Sama "robocizna" zajęła mi około dwóch godzin, więc jak na pierwszy raz i wiedzę jedynie teoretyczną uważam, że jest to na prawdę proste i wszystkich, którzy mają lornetki zachęcam do wyposażenia się w taki filtr. Efekt jest na prawdę super zwłaszcza, że zrobiło się samemu :). Oto co było mi potrzebne: Plus oczywiście folia ND5 :) Koszt filtrów to praktycznie tylko koszt folii (2x 8zł, folia 10x10 cm). Klej kupiłem i nawet użyłem, ale w trakcie tworzenia stwierdziłem, że nie jest niezbędny. Wszystko można załatwić taśmą :) Na początku zmierzyłem obwód tuby i na tę długość wyciąłem dwa paski z kartonu (szerokość około 3 cm). Następnie zgniotłem kartonowe paski (użyłem buta i ciężaru własnego ciała), żeby nabrały elastyczności a następnie okleiłem je taśmą, aby były wytrzymałe i nie przemakały. spasowałem długość już na samej lornetce i połączyłem dwa końce w tubę. Tu zauważyłem kolejny plus taśmy, którą złączyłem dwa końce. Dzięki temu była na tyle elastyczna, że mogłem ją lekko rozciągnąć, aby "na styk" weszła na tubę lornetki. rys.1 Następnie wyciąłem z kartonu 4 obręcze (po dwa na każdą tubę) i je również okleiłem taśmą. rys.2 Średnica zewnętrzna to średnica zewnętrza tuby a szerokość obręczy to około 7mm. Następnie umieściłem folię pomiędzy dwie obręcze (tu właśnie użyłem kleju, ale można by było zrobić to taśmą, choć klej jest pewnie wygodniejszy i szybszy w użyciu). Następnie zostawiłem na kilka minut do wyschnięcia pod naciskiem ( tu użyłem już książki i wazonu :))). Choć to klej typu ,, supre glu" wolałem mieć pewność, że się nie rozpadnie. Kolejny etap to złożenie wszystkiego do kupy. nasunąłem moją tubę na lornetkę, osłoniętą torebeczką śniadaniową, aby zabezpieczyć optykę. Następnie przyłożyłem obręcz z filtrem i wszystko spasowałem tak, żeby obręcz i koniec mojej kartonowej tuby były w jednej płaszczyźnie. rys.3 Pozostało tylko zmontować tubę z filtrem. Zrobiłem to na lornetce, dzięki czemu mogłem od razu dokładnie spasować wszystko ze sobą. Łączenie również zrobiłem z taśmy, co przedstawia rys. 4 Nie szczędząc taśmy, skleiłem tubę z obręczą, pasek przy pasku, dzięki czemu całość jest wytrzymała. Na koniec okleiłem jeszcze zewnętrzną ścianę tuby dookoła paskiem taśmy aby zabezpieczyć montaż filtra z obręczą. Po kilku, a nawet wielu użyciach moje filtry nadal wyglądają na nienaruszone a przy tym są lekkie. Ważne jest, żeby spasować wszystko na lornetce, dzięki czemu możemy wyeliminować luzy. dodatkowo gumowe "obicie" lornetki i lekko gumowa w dotyku taśma stabilnie trzymają się razem i nie ma obaw, że filtry mogą się zsunąć. Podsumowując jestem bardzo zadowolony, że udało mi się je zrobić samemu i zachęcam do tego każdego posiadacza dwururek. To na prawdę proste a przy tym wrażenia z obserwacji Słońca przez własny sprzęt są nieopisane. Nie ma to jak obudzić się w słoneczny poranek i zerknąć co tam się działo na naszym Słoneczku przed ośmioma minutami :) Poniżej efekt końcowy :)
  7. Korzystając ze sprzyjających warunków pogodowych, które panowały wczoraj, wyskoczyłem do ogródka na krótkie obserwacje. Towarzyszyła mi lorneta 20x80. Na rozgrzewkę rzuciłem okiem na kilka znanych Deesów w rejonie Trójkąta Letniego, z ciekawszych mogę wymienić: NGC 6992 ? Wschodni Veil widoczny był wyraźnie, jasna wstęga odcinała się na tle gwiazd. M27 (NGC 6853) ? Hantle widoczne doskonale, miałem wrażenie że na granicy percepcji majaczyły jakieś niejednorodności. Następnie przyszła pora na danie główne czyli kilka gromad w Kasjopei i okolicach: NGC 663 (C10) ? duża, ładna, jasna gromada. Prezentowała się doskonale! NGC 654 ? gromada widoczna w jednym polu z NGC 663. Mniejsza kątowo, choć równie jasna. NGC 752 (C28) ? olbrzymia, rzadka gromada otwarta. Z powodu niebagatelnego rozmiaru szerokie pole widzenia jest na nią jak znalazł. Garść pojedynczych gwiazdek rozrzuconych po nieboskłonie wygląda super. M34 (NGC 1039) ? kolejna jasna gromada, bogata w liczne jasne gwiazdy. Na deser obejrzałem oczywiście Chichoty, ponadto upajałem się długi czas poprzecinaną ciemnymi mgławicami wstęgą Drogi Mlecznej na pograniczu Łabędzia i Cefeusza. Doznania wręcz mistyczne... Czystego nieba!
  8. Jak to jest z tymi obserwacjami podczas białych nocy? Czy warto cisnąć ile się da, czy może jednak odpuścić wszystko? Nic nie musieć, nic nie planować i dać się porwać niebu, nie dbając o jakikolwiek plan, listę obiektów... i najzwyczajniej w świecie delektować się kosmosem. Po ostatniej relacji Janka nie mam wątpliwości, że to idealna taktyka na białe noce. Szczególnie łatwa do zrealizowania, jeśli masz przy oczach lornetkę, dwoje oczu naturalnie otwarte, głowę zwróconą w tym samym kierunku, gdzie leży obserwowany obiekt... Jak do tego dodać zestaw świetnych lornetek o tak bajecznej transmisji, że nie czuć i nie widać, że patrzysz przez ładnych parę warstw szkła, kosmos pochłania cię bez reszty. I czy nie o to właśnie chodzi? Zapraszam na Astronoce do pełnej lektury tej pięknej relacji - http://astronoce.pl/obserwacje.php?id=190
  9. Cześć wszystkim, jestem baaardzo początkujący w obserwacjach astronomicznych, właściwie to dopiero chciałbym zacząć. I mam do Was pytanie. Otóż znalazłem w domu taką lornetkę Travelera: Chciałbym się dowiedzieć, jeśli ktoś ją rozpoznaje (niestety nie mam żadnej dokumentacji do niej, a sam póki co nie znam się na sprzęcie optycznym), jakie może ona mieć parametry, do czego może się nadawać przy obserwacjach i czy w ogóle nadaje się do oglądania nieba. Z góry dzięki za odpowiedzi.
  10. Dziś skromnie, bo tylko dwie. Obydwie bardzo ładne. Ja obserwowałem je 20x60, ale rozdzieli je każda przyzwoita 10x50 czy 12x50. 24 Com STF 1657 5,1/6,3 20" pomarańczowa i niebieska iota Cnc STF 1268 4,1/6,0 31" żółta i biała
  11. Tymek

    Pytanie

    Mam lornetkę 12x25 celestron. Co mógłbym przez to obejrzeć ??? ;D
  12. W końcu ma się tę parę w łapach, nie? :D Na poważnie: mój statyw pod lornetę jest stabilny, ale to samoróbka i nie ma wysuwanej kolumny. Z tego powodu przy obserwacji obiektów w okolicach zenitu jestem skazany na klęczenie tudzież leżenie pod nim. Jako że podłoże jest zimne, nie miałem z sobą nic do podłożenia pod kolona i desperacja nie była wielka postanowiłem zdjąć lornetę ze statywu. Obserwacje przebiegały całkiem fajnie, choć pod koniec trochę czułem już ból w nadgarstkach. Pójdę po kolei gwiazdozbiorami: M51 ? duża, jasna galaktyka. Bardzo dobrze się prezentowała, choć wiem że można wycisnąć więcej (widziałem w lecie podwójną strukturę, ale ze statywu). M63 ? mniejsza kątowo i ciemniejsza od M51, choć także ładna. W odróżnieniu od okrągłego kształtu M51 wyraźnie podłużna. Widok oczywiście lepszy niż w refraktorku 80/400 i powerze 16x. M94 ? mimo większej jasności wydawała się ciemniejsza od M63 (może z powodu wyższego położenia a tym samym większych drgań rąk). Wyraźnie zbliżona do okrągłego kształtu. M101 ? olbrzymia, choć słaba galaktyka. Dopiero za drugim podejściem ją wyłuskałem, mimo że dojście do niej jest bardzo łatwe. Widok podobny jak w przypadku M51, choć Wiatraczek był większy i słabszy. M57 ? pierścionek ewidentnie widoczny, choć przypominał bardziej gwiazdę niż tarczkę ;) M56 ? wisząca w LP gromada kulista w Lutni była widoczna słabo, właściwie tylko za pomocą zerkania. M13 ? sztandarowa gromada kulista naszego nieba. Widoczna bardzo dobrze. Mimo to, jej widok we wspomnianym refraktorku bardziej mi odpowiadał. M92 ? kulka widoczna bardzo ładnie. Wyraźnie mniejsza i słabsza od pobliskiej M13. M53 ? gromada kulista w rejonie obfitującym w galaktyki. Ładna, jasna choć mniejsza kątowo od opisanych wyżej. M104 ? Galaktyka Sombrero widoczna bez problemów, choć dość marnie (pewnie z powodu niskiego położenia). W pobliżu oczywiście widoczne Szczęki i Gwiezdne Wrota. Przymierzałem się do także do Gromady w Pannie, ale po szybkim rozeznaniu sytuacji (lorneta już na statywie) stwierdziłem, że nie ma sensu. Nie obserwowałem oczywiście cały czas z ręki, robiłem przerwy. Sesję, choć krótką uważam za udaną :) Pozdrawiam!
  13. Witam! Właśnie pragnę rozpocząć swój romans z astronomią i wszelkimi rzeczami z tym związanymi.Dlatego poszukuję sprzętu na początek.Oczywiście pod uwagę wchodzi jedynie lornetka.Niestety tu pojawia się problem,a mianowicie niski budżet(jestem studentem). Mam odłożone jedynie 100-150.Doskonale wiem,że nie kupię nic nawet średniego jakościowo,ale od czegoś trzeba zacząć.Niestety nie wchodzi w grę opcja:poczekaj i kup coś lepszego.Z tego co się orientuję najlepsze rozwiązanie to lornetka 10x50,która ma być mobilna,bo statyw nie wchodzi w grę.Jej przeznaczeniem ma być oglądanie piękna kosmosu w okolicznych wioskach lub na terenie własnego ogródka.Jeżeli to pomoże to mieszkam w Kędzierzynie-Koźlu.Z góry dziękuję za porady czy linki do lornetek. Pozdrawiam
  14. Witam wszystkich. To pierwszy post, chociaż na forum zaglądam od dłuższego czasu. Zaczynam przygodę z astronomią mając wcześniej do czynienia z astronawigacją. Myślałem długo o zakupie teleskopu, ale postanowiłem przejść drogę od obserwowania nieba za pomocą wzroku, przez lornetkę do wspomnianego wyżej. Jestem marynarzem. Większość obserwacji będę prowadził z dala od sztucznego oświetlenia. Ze względu na budżet (<500 zł) zdecydowałem się na aperturę 70 mm ze świadomością tego jakie obiekty będę mógł zobaczyć. Zastanawiam się, czy lepiej będzie wybrać tę z powiększeniem 15, czy 25 krotnym. Czy jasność oglądanego obiektu będzie wystarczająca przy większym powiększeniu i danych warunkach obserwacji? Czy 25 x 70 nie sprawdzi się lepiej w warunkach miejskich? Jak myślicie, czy obiekty naziemne w promieniu np. 1000 m będą dobrze widoczne (pomijam seeing)? Zobaczę sutki Pani z bloku na przeciwko? Dzięki, pozdrawiam.
  15. Odkryta przed tygodniem kometa C/2013 V3 (Nevski), która już oddala się od Słońca (a przez peryhelium przeszła w odległości około 1.4 AU, więc niezbyt blisko) od kilku dni, wbrew prognozom bardzo gwałtownie jaśnieje. Podczas odkrycia jej jasność wynosiła około 14-15 mag, ja widziałem ją 9 listopada, kiedy oceniłem ją na 13.5 mag, dwa dni później jej jasność oceniano na około 11 mag, dziś pojawiają się obserwacje wskazujące, że jej jasność sięga już 9 mag! Kometa świeci teraz w Raku, jednak za kilka dni przejdzie do Lwa. Ze względu, że zachowuje się wbrew prognozom, trudno cokolwiek powiedzieć o jej przyszłej jasności. Tak czy siak, polując na poranne komety, warto pamiętać i o tej.
  16. Ostatniej nocy (8/9 listopada 2013) ponownie wybrałem się na obserwacje poza miasto. Pierwotnie planowałem pojechać na południe od Krakowa około 22:00, jednak przez niebo ciągle przewalały się jakies cienkie chmury. I przed 23 postanowiłem się zdrzemnąć i sprawdzić sytuację ponownie po 1:00. Kiedy się obudziłem, okazało się, że sytuacja niespecjalnie się zmieniła, jednak mimo wszystko zdecydowałem się pojechać na obserwacje. Ze względu jednak, że ICM na południe od Krakowa zapowiadał chmury niskie, koniec końców pojechałem na północny wschód. Ze względu, że czasu na obserwacje było jeszcze dość dużo, postanowiłem odjechać trochę dalej od Krakowa. Pojechałem do miejscowości Czuszów do miejsca, gdzie już kilkukrotnie wcześniej obserwowałem niebo (37 km na NE od Krakowa). Niebo było bardzo ciemne, jedynie nisko nad północnym i wschodnim horyzontem snuły się jakieś chmury, które zresztą z upływem czasu coraz bardziej się oddalały. Pierwsze co zrobiłem, to spojrzałem gołym okiem na lewo od M 44, szukając komety C/2013 R1 (Lovejoy). Odnalazłem ją po kilkunastu sekundach (choć nie znałem jej dokładnej pozycji - wiedziałem tylko, że ma być niedaleko od M 44 i na lewo od niej). Była okrągłym, stosunkowo dużym i ładnie skondensowanym obiektem. Zerkaniem była widoczna bez większego trudu. Jej jasność oceniłem gołym okiem na 5.7 mag, a średnicę głowy na około 20'. W lornetce dodatkowo widoczny był dość długi, jednak słaby warkocz. Lornetką jasność komety oceniłem na 6.0 mag, średnicę jej głowy na 15', a długość warkocz na 1.2 stopnia. W 33 cm teleskopie kometa wyglądała jeszcze ciekawiej. Nawet w powiększeniu 50x głowa komety była olbrzymia. W samym jej środku widoczna była gwiazdopodobna centralna kondensacja (o jasności około 10-11 mag), która zanurzona była w jasnej, niewielkiej otoczce o dość skomplikowanej strukturze. Ze względu, że godzina była jeszcze dość wczesna jak na pozostałe jasne komety, postanowiłem zapolować na jedną słabszą - odkrytą przed kilkoma dniami kometę C/2013 V3 (Nevski). Kometa ta była słabym, lekko skondensowanym, okrągłym obiektem. Jej jasność oceniłem na około 13.5 mag, a średnicę jej głowy na 1'. Jej odnalezienie zajęło mi trochę czasu, bo na mapce, którą sobie wydrukowałem miałem zaznaczoną jej pozycję około północy, a od tego czasu zdążyła się ona trochę przesunąć. Przed godziną 4:00 od południowego zachodu zaczęły na niebo nachodzić cirrusy. W związku z tym postanowiłem odnaleźć kometę C/2012 S1 (ISON), choć znajdowała się wtedy jeszcze dość nisko nad horyzontem (na wysokości około 12 stopni). Pomimo, że świeciła ona w jasnej części światła zodiakalnego (które było bardzo dobrze widoczne), w lornetce znalazłem ja niemal natychmiast, wiedząc jedynie, że mam jej szukać kilka stopni poniżej gwiazdy beta Vir. Była ona obiektem niezbyt dużym, mocno skondensowanym (wydawała mi się być zauważalnie bardziej skondensowana niż 5 dni temu) i z dość wyraźnym warkoczem. Jej jasność oceniłem lornetką na 7.8 mag, średnicę jej głowy na 6', a długość warkocza na 0.6 stopnia. W teleskopie na pierwszy rzut oka wydawała się być mniejsza niż w lornetce, za to wyglądała na mocno skondensowany obiekt. Również warkocz był widoczny stosunkowo wyraźnie i rozciągał się na dużą część pola widzenia. Na jej obserwację teleskopową nie poświęciłem jednak zbyt wiele czasu, bo chciałem jeszcze zdążyć obejrzeć kometę C/2012 X1 (LINEAR) przed nadejściem cirrusów. Kometa C/2012 X1 (LINEAR) była w lornetce widoczna bez wielkiego trudu, choć była dość słaba (pod względem jasności powierzchniowej). W lornetce była obiektem dość dużym, mocno rozmytym, a lekko zaznaczoną centralną kondensacją. Jej jasność oceniłem na 7.6 mag, a średnicę jej głowy na 12'. Zerknąłem też na nią przez teleskop. W pierwszej chwili dostrzegłem jedynie jej centralną kondensację o średnicy około 1' i jasności około 11 mag. Po chwili wyzerkałem też olbrzymią otoczkę, która z jednej (odsłonecznej) strony była wyraźnie odcięta od tła nieba i nieco jaśniejsza, od drugiej natomiast stopniowo zlewała się z tłem nieba, a jej jasnosć powierzchniowa była mniejsza. Miałem też wrażenie, że delikatnie widoczna jest przypominająca warkocz struktura, w całości zawarta w głowie komety. Chmury dość szybko zajęły sporą część nieba i już miałem powoli kończyć obserwacje (rezygnując z komety 2P/Encke), jednak zauważyłem, że po północnej stronie nieba jest duża dziura w chmurach. Tam kilkanaście stopni nad horyzontem, w Łabędziu świeciła kometa C/2012 F6 (Lemmon), która kilka miesięcy temu była całkiem atrakcyjnym obiektem. Wycelowałem teleskop w jej okolice, jednak komety nie dostrzegłem. W ogóle cały obraz był jakiś taki przyćmiony - okazało się, że zaparował mi okular. Kiedy go "odparowywałem", cienkie chmury nasunęły się na północne niebo. Godzina była już na tyle późna (około 4:20), że postanowiłem zerknąć lornetką w stronę komety 2P/Encke. Okazało się, że tuż nad wschodnim horyzontem, gdzie miała ona świecić, widać w lornetce jakieś gwiazdy. Skierowałem tam też teleskop, przy czym ze względu, że znajdował się on wówczas tuż nad Ziemią, miejsce gdzie miała znajdować się kometa wypadło równo na lokalnym horyzoncie (który w przypadku ułożonego niemal poziomo teleskopu znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej). Dla tak niskiego obiektu okular położony był mniej niż pół metra nad ziemią i aby cokolwiek zobaczyć musiałem położyć się na boku obok okularu. Po chwili w teleskopie zza horyzontu wyłoniła się kometa. Wyglądała ona jak nieostra gwiazda. W lornetce w tym czasie nie byłem w stanie jej dostrzec. Postanowiłem jednak trochę odczekać do godziny 4:40 kometa trochę się wzniosła, a jednocześnie trafiła na nią dziura w chmurach. Wtedy w teleskopie prezentowała się jak niebyt duży, ale bardzo mocno skondensowany obiekt. W lornetce także była widoczna wyraźnie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest gwiazdą, choć była obiektem małym i bardzo mocno skondensowanym. Jej jasność oceniłem (lornetką) na 7.0 mag, a średnicę jej głowy na 5'. Około 10 minut później zasłoniły ją chmury. Po komecie 2P/Encke, zorientowałem sie, że pojawiła się ładna dziura w chmurach w okolicach bieguna niebieskiego. Tam z kolei, w Smoku świeciła kometa C/2011 J2 (LINEAR), którą także udało mi się w teleskopie wypatrzeć. Była ona słabym, małym, średnio skondensowanym obiektem. Jej jasność oceniłem na około 13.6 mag, a średnice głowy na 1'. Także w jej przypadku potrzebowałem chwili, aby ją zlokalizować, bo na mapce zaznaczyłem jej pozycję z jakiejś godziny wieczornej (a jak na złość drukarka nie wydrukowała linii z datą ;) ). Odnalazłem ja 7' od zaznaczonej pozycji. Na sam koniec spojrzałem jeszcze w stronę Jowisz, który bardzo ładnie się prezentował w powiększeniu 182x. Przez dużą część nocy, co jakiś czas z pobliskich drzew odzywały się dwa puszczyki, co dodawało uroku tym późnojesiennym obserwacjom. Ostatnio dość często zdarza mi się je słyszeć podczas obserwacji.
  17. Ostatniej nocy obudziłem się około 3:00. Niebo było bezchmurne, więc oczywiście wybrałem się na obserwacje porannych komet. Tym razem nie miałem zbyt wiele czasu, zdecydowałem się więc obserwować jedynie lornetką 10x50. Na miejsce obserwacji, wybrałem Biórków Mały (21 km na NE od centrum Krakowa). Kiedy przyjechałem na miejsce (około 3:40), okazało się, że oprócz tego, że niebo jest bezchmurne, przejrzystość jest bliska ideałowi. Gwiazdy na wschodzie były widoczne niemal do samego horyzontu. Wyraźnie widoczne było też światło zodiakalne. Musiałem się jednak spieszyć, bo od strony Krakowa powoli zbliżały się chmury pierzaste. Najpierw spojrzałem na kometę C/2013 R1 (Lovejoy). Była duża, mocno skondensowana, a zerkaniem widać było u niej bardzo słaby, wąski warkocz o długości 0.4 stopnia. Lornetką oceniłem jej jasność na 6.4 mag, a średnicę głowy na 14'. Tym razem była już zauważalnie jaśniejsza od M 67. Spróbowałem też dostrzec ja gołym okiem. Była widoczna nie gorzej niż przed 3 dniami, choć wtedy obserwowałem na ciemniejszym niebie. Gołym okiem jej jasność oceniłem na 6.2 mag. Kometa zbliża się do M44, którą minie pod koniec tygodnia w niewielkiej odległości. Kometę C/2012 S1 (ISON) dostrzegłem natychmiast po skierowaniu lornetki w kierunku gwiazdy tau Leo (kometa znajdowała się niecałe 1.5 stopnia od niej). Kometa świeciła na tle światła zodiakalnego, pomimo tego w jej okolicy gołym okiem widać było gwiazdy do około 6.5 mag. Pod względem trudności dostrzeżenia, kometa była co najmniej tak łatwa jak świecąca trochę wyżej i na nieco ciemniejszym niebie (w mniej jasnej części światła zodiakalnego) galaktyka M66, której jasność katalogowa to 9.0 mag. Jasność komety oceniłem na 8.6 mag, a średnicę jej głowy na 5'. Była obiektem średnio skondensowanym, a zerkaniem dość wyraźnie było widać u niej warkocz o długości 0.3 stopnia. Na kometę 2P/Encke musiałem polować kiedy świeciła jeszcze tylko 8 stopni nad horyzontem, bo cirrusy były coraz bliżej. Pomimo tego była ona widoczna w lornetce bez najmniejszego trudu (była obiektem łatwiejszym niż C/2012 S1 (ISON)). Wyglądała ona jak lekko rozmyta gwiazdka. Jej jasność oceniłem na 7.6 mag, a średnicę głowy na 6'. Na koniec zdążyłem jeszcze przyjrzeć się komecie C/2012 X1 (LINEAR) - była ona dość duża i mocno rozmyta. Świeciła pomiędzy dwoma stosunkowo jasnymi gwiazdami, co nieco utrudniało obserwację. Jej jasność oceniłem na 8.2 mag, a średnicę głowy na 10'. Około 4:20, kiedy niebo było już prawie całe zasnute cirrusami, zauważyłem na północnym wschodzie dość jasną gwiazdę wschodzącą zza lokalnego horyzontu. Okazało się, że była to alfa CrB, która w tym czasie znajdowała się na prawdziwej wysokości zaledwie około 3 stopni. Kilka minut później, zza horyzontu wyłoniła się też słabsza gamma CrB, widoczna gołym okiem bardzo słabo. Obserwacje tych gwiazd pokazują, jak bardzo przejrzyste było niebo tej nocy. Pozdrawiam Piotrek Guzik
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)