Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lornetka' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

  1. Wrażenia ogólne Walizka z wypełnieniem piankowym bardzo solidna, z uszczelką i zaworem ciśnieniowym. Ogumowanie lornetki solidne, bardzo chwytne i wyraźnie antypoślizgowe. Ogumowanie sięga do krawędzi tubusów, więc bez obaw o porysowanie krawędzi można stawiać lornetkę w pionie. Drążek centralny mostka zabezpieczony solidną gumową otuliną. Skala rozstawu okularów to trzy kreski bez oznaczenia w milimetrach. Nie ma też określonego punktu wg którego można ustawiać IPD. To pewnie skutek zastosowania obszernego korpusu z pryzmatami, który blokuje widok ramienia mostka. Okulary szerokie, muszle oczne bardzo elastyczne, łatwo się odwijają. Mechanika Rozstaw okularów pracuje bardzo pewnie i płynnie, z należytym oporem. Regulacja ostrości w okularach pracuje zaskakująco płynnie i lekko. Bez problemów można regulować ostrość dwoma palcami w czasie obserwacji. W większości lornetek regulacja ostrości w okularach pracuje dość opornie. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Nic nie mlaska, a nawet nie mlaszcze. Przy maksymalnym wykręceniu okularów widać odsłonięty smar, ale nie jest to typowe mazidło, a raczej delikatna w konsystencji substancja-film. Podziałka dioptrii to cztery punkty po każdej stronie ustawienia "zerowego". Muszle oczne otulają niemal całe okulary i w części regulacyjnej mają wygodne karbowanie. Ogumowana jest również powierzchnia przy soczewkach ocznych. Jak na mój gust, część oczna muszli jest nieco za długa i żeby objąć całe pole widzenia muszę mocno wcisnąć je w oczodoły. Muszle mają też pogrubioną krawędź, która uwiera przy dociśnięciu do oczodołów. I teraz kilka ciekawostek fizjonomicznych: muszle oczne w najszerszej części, przy krawędzi ocznej mają... 5 cm średnicy. Dla ułatwienia to tyle, ile soczewki obiektywowe lornetek 50 mm ;) Mierzyłem to kilka razy, bo nie wierzyłem własnym oczom. To może sprawiać problemy w zależności od budowy twarzy obserwatora. Przy małych i średnich rozstawach źrenic może brakować miejsca na nasadę nosa pomiędzy muszlami. Optyka Soczewki obiektywów i okularów robią bardzo pozytywne wrażenie. Powłoki są najwyższej jakości, na obiektywach zielonkawo-seledynowe, na pryzmatach niebieskawo-fioletowawe, a na okularach zielonkawo-seledynowo-fioletowe. Wnętrze tubusów jest całkiem dobrze wyczernione i zmatowione, choć gdzieniegdzie widać ślady jasnego kleju. Oprawy pryzmatów są solidne, ale w dwóch miejscach widać biały klej, a kilka elementów konstrukcyjnych jest miedzianych. Średnica soczewek ocznych to 26 mm. Niech załączone zdjęcia pokażą to, czego nie da się ubrać w słowa. W wątku daję trzy zdjęcia, a reszta dostępna jest pod linkiem: http://s78.photobucket.com/user/ms_polaris/library/Celestron%20Echelon%2016x70?sort=9&page=1 Wrażenia obserwacyjne później, o ile pogoda pozwoli.
  2. Wiry, noc 15/16.06.2015 Tak faktycznie to obserwacje rozpocząłem i zakończyłem 16 czerwca (0.30-1.30). Z pracy wróciłem o północy i z minuty na minutę uchodziła ze mnie chęć przebierania, pakowania i jechania za miasto. Jednak krystalicznie czyste niebo w kierunku południowym szeptało mi do ucha, że takie warunki przy nowiu nie zdarzają się często. Wybrałem wersję minimalistyczną - statyw, lornetka, czerwona latarka i atlas. To miała być też premiera duetu 15x85 i atlasu Interstellarum. Miejsce - rozwidlenie dróg na skraju WPN zaraz przy torach kolejowych. To niezła miejscówka na krótkie wypady. Za placami zostawiamy miasto, na południu mamy ciemno z odkrytym horyzontem. Przy białych nocach to wystarcza. Moim głównym celem było złapanie gromady otwartej M7, która tu wznosi się tu na ok. 3°. Niby dużo, ale to nie ocean i widnokrąg nie pokrywa się z linią horyzontu. Do górowania gromady miałem nieco czasu, więc skorzystałem i wyłapałem nieco innych obiektów. Niebo było czyste do samego "dołu". Bez trudu dostrzegłem ? i ? Lupi oraz parkę N i H Scorpii (deklinacja tej drugiej to -35°17'). Wydaje mi się, że w tym miejscu widnokrąg jest na wysokości ok. 2°. Potem zerknąłem na nieco zapomniane Messiery: M107, M9 (z NGC 6356), M19 i M62. Oczywiście nie obyło się bez M4 i M80. Odwiedziłem całe bogactwo mgiełek Strzelca, Tarczy oraz Węża, zahaczyłem o słabą kulkę NGC 6366 i podjąłem desperacką próbę dostrzeżenia NGC 6822, co się nie udało. Była tam za to planetarka NGC 6818. Stąd przesunąłem się na zachód do NGC 6774, rozległej gromady otwartej. Cóż za piękny widok! Pole 3,5° idealnie skadrowało gromadę, a jej widok już na pierwszy rzut oka skojarzył mi się z wielkim ptaszyskiem które leci prosto na obserwatora. Gromada tworzy tułów i głowę widoczne od przodu, a okoliczne jaśniejsze gwiazdy rozchodzą się niemal idealnie łukami na północny wschód i północny zachód zakrzywiając się pod koniec lekko w dół. Orzeł, sowa, kto co lubi, ale ptaszysko jako żywo! Nadszedł czas na M7. Wycelowałem na południe i bez trudu dostrzegłem charakterystyczny kształt M6. Po chwili, przeczesując krawędź linii lasu zauważyłem spore zgrupowanie gwiazdek, które właśnie pojawiło się w przerwie między drzewami. To była M7. Przesuwała się leniwie na linii drzew, zwiększając nieco swoją wysokość i w końcu udało mi się ją objąć niemal całą. Przejrzystość nieba była doskonała, szkoda, że gruba warstwa atmosfery i dość jasne tło (choć niebieskie) mocno tłumią piękno tego regionu. Muszę znaleźć w okolicy miejsce, z którego uda mi się dostrzec ? i ? Scorpii. To będzie wyczyn :) Na koniec odwiedziłem obiekty miesiąca - wspaniałą parkę gromad otwartych IC 4756 i NGC 6633. Zacząłem oczywiście od pięknej podwójnej Alyi (? Serpentis), a potem przeskoczyłem na zachód od IC 4756. Wielka, wspaniała gromada, wypełnia ponad połowę pola widzenia i ciężko byłoby określić jej granice, gdyby nie kilka jaśniejszych gwiazdek, które ją otaczają i "izolują" od pól gwiazdowych Drogi Mlecznej. Nieco na północny zachód od niej leży równie piękna, co różna, NGC 6633. Mniejsza, wyraźniej odcięta od gwiazd tła, z jasnymi gwiazdami ułożonymi w lekki wydłużony łuk. W polu 3,5° nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nierozłączną częścią gromady jest zawijas jaśniejszych gwiazdek kierujący się na północny wschód, a następnie ostro skręcający na północny zachód. Przy jednoczesnym zwężaniu się, przypomina mi bicz, który zaraz strzeli, a trzymająca go dłoń to NGC 6633. Całość może też przypominać węża lub smoka. W wizualu wygląda to dużo bardziej sugestywnie niż na zdjęciach, bo eliminujemy gwiazdy spoza zasięgu sprzętu. Szkoda, że w 15x85 nie można nacieszyć wzroku obiema gromadami ładnie skadrowanymi w jednym polu widzenia. Obserwacje w samotności mają swój klimat. Nieodzownym elementem jest dreszczyk emocji, gdy nieopodal coś zaszura, mruknie czy zachrząka :) A co do duetu - całkiem przyjemnie się starhoppinguje z atlasem Interstellarum. Pakowanie i odjazd. Baterie naładowane.
  3. Kontynuując wątek z zaprzyjaźnionego forum zatytułowany Lornetkarium polowe chciałbym opisać skompletowany niedawno najlżejszy zestaw do komfortowych obserwacji lornetkowych . Składa się on z lornetki 15x56, kijka-laski trekkingowej z funkcją monopodu (gwint ??), małej głowicy kulowej oraz złączki statywowej. Złączka tu zaprezentowana jest dwuczęściowa i otrzymałem ją w zestawie z lornetką Vortex Kaibab. Głowica fotograficzna (tutaj Gitzo G0077) jest maleńka (nośność 1 kg) i na pewno nie wystarczyłaby do zawieszenia sporej lornetki. Jednak ponieważ lornetka i tak musi być oparta o oczodoły i (lub) dodatkowo przytrzymywana ręką, nawet tak mała nośność wystarcza do w miarę stabilnego podtrzymywania. Ostatnim choć nie najmniej ważnym składnikiem zestawu jest lekki fotelik turystyczny z podłokietnikami i ruchomym oparciem. Uprzedzam pytanie ? a jak to się sprawdza w terenie? Jeszcze nie wiem, ponieważ próby wykonywałem na balkonie.Wiem jednak na pewno, że z takim zestawem mogę bez wysiłku wędrować przez las w poszukiwaniu dogodnego miejsca obserwacyjnego np. na wylesionej wydmie, a na tym mi właśnie zależało.
  4. Z wczorajszej nocy. Obiekt piękny, typowo lornetkowy, więc pomyślałem, że postawię kilka kropek.
  5. Poprzedniej nocy (17/18 II 2015) wybraliśmy się z Kraterem i Grzegorzem Guzikiem na obserwacje na południe od Krakowa. Na cel naszej wyprawy wybraliśmy Przełęcz Marszałka Rydza-Śmigłego - miejscówkę, którą już dwa razy sprawdzałem, ale miałem pecha i trafiałem na ciągnące się po niebie, podświetlnone przez odległe miasta cirrusy. Tym razem w końcu się udało. Niebo było bezchmurne i piękne. Na miejscu byliśmy dopiero około północy. Od razu sprawdziłem jasność tła nieba przy pomocy SQM-L. Wyszło 21.17 (mag/"2), jakąś godzinę później SQM-L pokazywał średnio 21.23 (mag/"2) , czyli całkiem nieźle. Dwie noce wcześniej na Koskowej było w najlepszym momencie 20.97 (mag/"2), tyle że wtedy obserwowaliśmy przed północą. Ze sobą mieliśmy Taurusa 13", Syntę 8" i refraktor 120/500. Zanim rozłożyliśmy sprzęt, rzuciliśmy okiem na świecącą już dość nisko kometę C/2014 Q2 (Lovejoy). Choć była ona widoczna gołym okiem, to wygladała znacznie gorzej niż w poprzednich dniach. Warkocz był ledwie widoczny w lornetce 10x50, a i sama kometa sprawiała wrażenie słabszej, choć wpływała na to z pewnością niewielka wysokość nad horyzontem oraz fakt, że znajdowała się ona w nieco rozjaśnionej części nieba. Jej jasność oceniłem tej nocy na 5.1 mag, a średnicę jej głowy na 8'. Tej nocy obserwowaliśmy głównie stosunkowo jasne obiekty. Rozpoczęliśmy od Tripletu Lwa - M 65, M 66 i NGC 3628. Każda z trójki galaktyk prezentowała się bardzo ładnie. M 65 i M 66 pokazały wyraźnie swoje nietypowe kształty, a ciemne pasmo przecinające NGC 3628 na pół było widoczne bez najmniejszego trudu. Później przeszliśmy do M 51, której olbrzymie ramiona z mnóstwem nieregularności najlepiej wyglądały chyba w Radianie 5 mm dającycm powiększenie aż 255x. Również M 82 najlepiej prezentowała się w dużych powiększeniach - 255x i 340x, pełna nieregularnych, jasnych i ciemnych obszarów i ciągnąca się niemal przez całe pole widzenia. Nieco podobna (choć mniej spektakularna) była świecąca w innej części Wielkiej Niedźwiedzicy M 108, której sąsiadka - M 97 (Mgławica Sowa) pokazała dość wyraźnie dwa ciemne oczy. Następnie obejrzeliśmy sobie kilka słabszych galaktyk w Wielkiej Niedźwiedzicy. Najpierw przyjrzeliśmy się dwóm niewielkim galaktykom spiralnym - NGC 2742 i NGC 2768, które dzieli na sferze niebieskiej mniej niż 1 stopień. Pierwsza z nich była całkiem jasna, druga wyraźnie słabsza, choć także widoczna bardzo dobrze. Dość jasna, ale niewyróżniająca się niczym specjalnym była NGC 2950. Za to NGC 3079 okazała się być jednym z hitów tej nocy. Duża, jasna, lekko wygięta i asymetryczna. Obok niej świeciła jeszcze słabiutka NGC 3073, której nie miałem zaznaczonej na mapce. Również NGC 3310 była dość ciekawa, choć w jej przypadku nieregularności struktury nie były tak oczywiste. Później przenieśliśmy się na chwilę na południowe niebo. Przyglądneliśmy się mgławicy planetarnej NGC 4361, która była bardzo ładnie widoczna z filtrem O-III, a następnie skierowaliśmy teleskop w kierunku pary zderzających się galaktyk - NGC 4038 i NGC 4039, które wspólnie tworzyły jeden obiekt o kształcie serca. Obok nich zlokalizowałem też galaktykę NGC 4027, nie poświęciliśmy jej jednak zbyt dużo czasu, a szkoda, bo to też jak się okazuje całkiem ciekawy obiekt. Po tej krótkiej podróży na południe, postanowiłem poszukać kometę 32P/Comas Sola świecącą wysoko w Lwie. Kometa była widoczna dość słabo. Jej jasność oceniłem na 13.7 mag, przy średnicy 1.2', a wygladała ona jak niewielki, z grubsza okrągły, lekko skondensowany obiekt. Po komecie wróciliśmy do galaktyk. Na pierwszy ogień poszła piękna, skierowana do nas bokiem galaktyka NGC 4111. Miała ona bardzo jasne zgrubienie centralne, a cała była całkiem wąska. W jej pobliżu odnalazłem jeszcze malutką, jasną NGC 4143. Dalej przyszła kolej na jedną z moich ulubionych galaktyk - NGC 4449. Galaktyka ta najlepiej prezentowała się w dużych powiększeniach - 182x, 255x i 340x. Oprócz tego, że jej kształ jest nietypowy - zbliżony do prostokąta, to była ona pełna wyraźnych pojaśnień, z których jedne były gwiazdopodobne, inne natomiast wyraźnie rozciągłe. Nie zawiodła także M 106, całkiem wyraźnie widoczna w szukaczu. W teleskopie oczywiste były jej zakrzywione, lekko asymetryczne ramiona spiralne. Obok niej świeciła dość słaba i niewielka, ale oczywista NGC 4248, która była obiektem wyraźnie rozciągniętym. Nieco dalej, ale ciągle mniej niż 1 stopień od M 106 widoczna wyraźnie była kolejna galaktyka spiralna - NGC 4220. W promieniu mniej niż 1 stopnia od M 106 odnaleźliśmy też galakykę NGC 4217, niemal przyklejoną do dość jasnej gwiazdy, podobną nieco do galaktyki M 104 (Sombrero), tylko zdecydowanie słabszą oraz niewielką NGC 4346. Kolejnym celem była niesamowita para galaktyk - NGC 4485 i NGC 4490. Galaktyka NGC 4490 o dość nieregularnym kształcie była wyraźnie wygięta w kierunku NGC 4485, niemalże się z nią stykając. Kolejna parka - NGC 4618 i NGC 4625 była już mniej spektakularna, niemniej jednak w przypadku pierwszej z tych galaktyk dość oczywiste było jedno, asymetryczne ramię. Także NGC 4625 wydawała się być asymetryczna, choć w jej przypadku było to dość trudne do zauważenia. Później przyszła kolej na trzecią tej nocy kometę - C/2013 A1 (Siding Spring) - tę, która kilka miesięcy temu nieomal uderzyła w Marsa. Kometa ta, choć niezbyt jasna, była widoczna zerkaniem bez wielkiego trudu. Jej jasność oceniłem na 12.0 mag, przy średnicy 2'. Była umiarkowanie skondensowanym, praktycznie okrągłym obiektem. Po komecie wróciliśmy do galaktyk, zahaczając po drodze o piękną gromade kulistą M 3. Następna obserwowana przez nas galaktyka - NGC 4151 była średniej jasności, owalnym obiektem, któremu towarzyszyły jeszcze dwie galaktyki - NGC 4145 i NGC 4156. Za to obserwowana po nich NGC 4214 okazała się być obiektem naprawdę interesującym, podobnym nieco do NGC 4449, zarówno z kształtu jak i wewnętrznych niejednorodności (choć były one mniej wyraźnie niż w przypadku NGC 4449). Zmarznięci rzuciliśmy jeszcze okiem na kilka charakterystycznych galaktyk - niesamowitą i olbrzymią NGC 4631 (Wieloryb) z sąsiadką - NGC 4627, słabszą, ale także wyjątkową jeśli chodzi o kształt i niejednorodności struktury NGC 4656 (Motyka). Na chwilę przeskoczyliśmy do Wielkiej Niedźwiedzicy, aby zerknąć na wypełniającą niemal całe pole widzenia w powiększeniu 114x galaktykę M 101, po czym wracając do Warkocza Bereniki do wspaniałej NGC 4565 (Igła) zahaczyliśmy jeszcze o niewielką, ale całkiem ładną NGC 4314 i jasną spiralną NGC 4559, która pokazała zarych "pochylonych" ramion. Około godziny 3:00 zza pobliskich drzew wyłoniła się świecąca nisko nad horyzontem M 83. Widoczna była ona natychmiast w lornetce, jako całkiem pokaźnych rozmiarów, okrągły obiekt. W teleskopie widoczne było jasne jądro otoczone olbrzymim halo, w którym ledwie ledwie majaczył zarys dwóch ramion spiralnych. Ze względu na niskie położenie tej galaktyki, obserwowało się ją fatalnie. Robiło się już zresztą całkiem zimno i zaczął powiewiać lekki wiatr. Zanim zakończyliśmy obserwacje, spojrzeliśmy jeszcze na fantastyczną M 13 oraz świecącą obok niej galaktyką NGC 6207. Przed 3:30 zaczęliśmy się pakować, a chwilę po 5:00 byliśmy już w przymglonym, zadymionym Krakowie. W tym miejscu zwrócę jeszcze uwagę, że ta miejscówka jest naprawdę niezła. Dojazd do samego końca jest asfaltowy, drogą znacznie lepszą niż ta, która wiedzie na Koskową Górę. Niebo też, jeśli odstaje od tego, co można zastać na Koskowej Górze, to tylko na plus. Miejsce znajduje się prawie 700 m.n.p.m., więc podobnie jak Koskowa Góra, często znajduje się powyżej mgieł.
  6. Prawie każdy potrafi powiedzieć, jakie warunki obserwacyjne są dobre. Więc przede wszystkim takie, gdy jest ciemno ? bez świateł naturalnych i sztucznych. Tymczasem wczoraj było i jedno i drugie. Wiadomo, jak świeci Warszawa, jeszcze lepiej wiadomo, co to znaczy Księżyc tuż po pełni. Tymczasem stała się rzecz niesłychana ? wypogodziło się niebo i stan ten miał trwać nawet przez pół nocy. Z naocznych obserwacji wiem, że Księżyc co noc wschodzi coraz później. Widać to szczególnie dobrze po pełni. Sprawdzam godziny i widzę, że zachód Słońca jest ok. 15.30 zaś wschód Księżyca ok. 17.30. Światła naturalne będą więc przez moment wyłączone lub chociaż przyćmione. Co zrobić ze sztucznymi? Zwiać od nich! Tylko, że na tak krótko to najwyżej za Wisłę, do Lasów Otwockich. Mam tam miejscówkę, co prawda dość dawno nie odwiedzaną. Rzut oka z balkonu po zachodzie ukazuje czyste niebo a na nim Wenus. Jak Wenus, to w pobliżu powinien być Merkury. Rzeczywiście, przez lornetkę widać go w tym samym polu, nie dalej niż 4-5°. Wszystko więc sprzyja z wyjątkiem towarzystwa. Dwaj najpewniejsi współtowarzysze zaalarmowani w ostatniej chwili, nie podejmują wyzwania. Więc wybieram się sam ?na ciężko? ? ze statywem, leżaczkiem i dwiema torbami. Nie wiem jeszcze, co mnie czeka w związku z tym. Droga w tamtą stronę zawsze się dłuży bardziej, niż z powrotem. Jednak obiektywnie trwa raptem 45 minut a i to tylko dlatego, że jest dość okrężna. Innej jednak nie ma przez Wisłę, przynajmniej na razie. Gdy wjeżdżam w las, doceniam mroźną pogodę. W odwilż lepiej tam się nie pchać, bo można nie wrócić. Trochę wybojów to nie to samo, co błotniste kałuże głębokie na pół metra. W miarę komfortowo dojeżdżam do duktu prowadzącego na znajomą polanę a tu zaskoczenie - nowy szlaban blokuje wjazd. Szybko żegnam się z myślą o złamaniu prawa (i podrapaniu karoserii). Idę! Udaje mi się zawiesić cały majdan na ramionach, leżak w dłoni i za chwilę jestem na miejscu. Rozgrzewka też się przyda. Pierwsze spojrzenie to rewelacja ? Orion wschodzi zza pagórka, Byk z Woźnicą wysoko. Nawet Andromedę widać zza gałęzi. Na bardziej odsłoniętą górkę niestety nie wejdą, bo w międzyczasie obsadzono ją szkółką leśną. Rozkładam leżak, torby z lornetkami lądują na ziemi. Statyw też już stoi. Jednak wyciągnięta czołówka oczywiście nie chce się zapalić. Trudno. Za chwilę wzrok się przyzwyczai i będę miał różowe oświetlenie od Warszawy i Otwocka. Rewelacji więc jednak nie będzie ale i tak czuję się szczęśliwy. Ile to już miesięcy nie byłem pod otwartym niebem? Osiągi obserwacyjne nie są imponujące, bo i jak? Jednak Galaktykę Andromedy (M31) oglądam, wbrew oczekiwaniu widzę także M33 w Trójkącie. Jednak M81 ani M82 w Wielkiej Niedźwiedzicy nisko wiszącej nad najbardziej zaświetloną północą nie dostrzegam. Pracują w zasadzie tylko mniejsze lornetki i jak zawsze leżaczek. Głowica pistoletowa nie chce współpracować z Miyauchi i przy ?zadarciu? lornety wyżej puszcza, grożąc opadaniem sprzętu. Jednak w niskiego Oriona mogę się pogapić, rozdzielić Trapez i podziwiać Wielką Mgławicę (M42). Innych mgławic nie widać, co sprawdzam tylko z poczucia obowiązku. Wprawdzie Orion jest na wciąż najciemniejszym wschodzie, jednak powietrze jest nieco przymglone a i Księżyc filuje zza horyzontu. Za chwilę całkiem wylezie. Jeszcze Plejady i Hiady ? zachłystuję się nimi. I oczywiście Woźnica. Niezawodnie ukazuje nie tylko asteryzm Kota z Cheshire i drabinkę Rakiety do Lacrosse (Melotte 31) lecz także wszystkie trzy messierowskie gromady otwarte ? idąc od góry: M38 (najsłabiej widoczna), M36 i M37. Nie walczę już o ich rozdzielenie, patrzę przy 15x ?z ręki? na leżaczku, robi się zresztą coraz widniej. Zaczynam myśleć o odwrocie, Księżyc jest już nad horyzontem, choć ciągle zakryty przez drzewa. Gdy się zwijam, na dukcie ukazuje się odległe światło. Trochę to niepokoi, gdy w lesie ktoś się kręci w pobliżu samochodu. Jednak światło się zbliża i wkrótce mija mnie samotny biegacz z czołówką. Ludzie to jednak mają samozaparcie a i odwagi co nieco! Powrót jest sprawny, kręgosłup też się nie zbuntował. Więc z tym dobrem to nie jest tak, że to dobre, co dobre. Dobre jest to, co mamy! Zaś Księżyc nie jest specjalnie sprytny i dał się wymanewrować. Widać go było jeszcze rano, w towarzystwie nieodległego Jowisza.
  7. W świąteczną noc (25/26 XII 2014) około 20:00 zauważyłem, że niebo się wypogodziło. Ze względu, że wyglądało to nieźle, a i na zdjęciach satelitarnych dziura w chmurach wyglądała na całkiem sporą, zabrałem brata i pojechaliśmy na południe od Krosna. Jako pierwsze miejsce obserwacji wybraliśmy przełęcz na skrzyżowaniu nad Mszaną (między miejscowościami Chyrowa i Mszana). Na miejscu byliśmy tuż przed godziną 21:00. Niebo było bardzo ładne i przejrzyste, jedynie nisko nad północnym horyzontem wisiały chmury podświetlone przez Krosno, a tuż nad południowym horyzontem było pasemko chmur, które gołym okiem wyglądały na zupełnie ciemne. Jeszcze w drodze zorientowałem się, że nie wziąłem mapki z położeniem komety, na szczęście nie było to żadnym problemem. Krótka lustracja okolic południowego horyzontu lornetką 10x50 wystarczyła, aby wypatrzeć dość duży, rozmyty, okrągły obiekt wyłaniający się zza wiszących tuż nad horyzontem chmur. Kometa była w tym czasie zaledwie 5 stopni nad horyzontem. Ze względu, że na północy i zachodzie zbierało się szybko coraz więcej chmur, postanowiłem że nie będę wyciągał teleskopu z samochodu. Zamiast tego wyciągnąłem lekki statyw i zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć. Po kilkunastu minutach chmury zakryły całe niebo. Już mieliśmy wracać, kiedy na zachodzie i północy pojawiły się ponownie gwiazdy. Po 10 minutach niebo znów było zupełnie czyste. Kometa wzniosła się nieco przez ten czas i teraz dało się ją już z trudem wyzerkać gołym okiem. Po kolejnych kilkunastu minutach niebo ponownie się zachmurzyło i wyglądało na to, że to już koniec na tę noc. Postanowiliśmy zatem przejechać jeszcze doliną przez Mszanę i Tylawę, wypatrując sów. Po kilkuset metrach zauważyliśmy puszczyka siedzącego na środku drogi. Kiedy zatrzymaliśmy się, żeby mu się przyjrzeć, przeleciał na drzewo, za którym widoczne były pięknie gwiazdy. Skręciliśmy więc w jedną z polnych dróg prowadzących pod las. Tam okazało się, że niestety, południowy horyzont jest zasłonięty przez pobliską górę, za to na drodze siedział kolejny puszczyk. Pojechaliśmy dalej na południe, do Tylawy, gdzie brat pokazał mi kolejną wiodącą do lasu żwirową drogę, z której pięknie widoczny był zupełnie odsłonięty południowy horyzont. Niebo było fantastyczne, gwiazdy były widoczne praktycznie po sam horyzont. Świecące kilka stopni nad horyzontem najjaśniejsze gwiazdy Gołębia były widoczne gołym okiem natychmiast po wyjściu z samochodu. Po kilku chwilach kometa także stała się dość oczywista dla gołego oka, choć widoczna jedynie zerkaniem. Ogólnie miejscówka byłaby świetna, gdyby nie fakt, że na południowym wschodzie świeciło kilka latarni położonych wzdłuż drogi krajowej prowadzącej do przejścia granicznego w Barwinku. Ze względu, że z północy i zachodu znów zaczęły zbliżać się chmury, postanowiłem na szybko przyjrzeć się kilku dużym, jasnym obiektom przez lornetkę. Szczególnie warto tu odnotować wielką, widoczną zerkaniem bez trudu mgławicę Rozeta. Także mgławica Płomień w Orionie była widoczna całkiem nieźle. Około godziny 23:30 wsiedliśmy do samochodu i powoli wróciliśmy przez Daliową i Szklary, zahaczając po drodze o Przełęcz Szklarską. W drodze powrotnej niebo zasnuło sie chmurami całkowicie.
  8. Od jakiegoś czasu posiadam lornetkę Celestron SkyMaster 15x70. Z racji tego że na nocne obserwy zbytnio nie miałem czasu a do tego kupiłem ją na początku przerwy w nocach astronomicznych, więc pomyślałem, że warto wyposażyć ją w filtry słoneczne, aby podziwiać naszą dzienną Gwiazdę. Poszukałem w necie jak się do tego zabrać, żeby choć trochę nabrać pojęcia i postanowiłem zrobić to sam :) Nie mniej jednak chciałem podzielić się swoim sposobem, który może ktoś zechce wykorzystać. Sama "robocizna" zajęła mi około dwóch godzin, więc jak na pierwszy raz i wiedzę jedynie teoretyczną uważam, że jest to na prawdę proste i wszystkich, którzy mają lornetki zachęcam do wyposażenia się w taki filtr. Efekt jest na prawdę super zwłaszcza, że zrobiło się samemu :). Oto co było mi potrzebne: Plus oczywiście folia ND5 :) Koszt filtrów to praktycznie tylko koszt folii (2x 8zł, folia 10x10 cm). Klej kupiłem i nawet użyłem, ale w trakcie tworzenia stwierdziłem, że nie jest niezbędny. Wszystko można załatwić taśmą :) Na początku zmierzyłem obwód tuby i na tę długość wyciąłem dwa paski z kartonu (szerokość około 3 cm). Następnie zgniotłem kartonowe paski (użyłem buta i ciężaru własnego ciała), żeby nabrały elastyczności a następnie okleiłem je taśmą, aby były wytrzymałe i nie przemakały. spasowałem długość już na samej lornetce i połączyłem dwa końce w tubę. Tu zauważyłem kolejny plus taśmy, którą złączyłem dwa końce. Dzięki temu była na tyle elastyczna, że mogłem ją lekko rozciągnąć, aby "na styk" weszła na tubę lornetki. rys.1 Następnie wyciąłem z kartonu 4 obręcze (po dwa na każdą tubę) i je również okleiłem taśmą. rys.2 Średnica zewnętrzna to średnica zewnętrza tuby a szerokość obręczy to około 7mm. Następnie umieściłem folię pomiędzy dwie obręcze (tu właśnie użyłem kleju, ale można by było zrobić to taśmą, choć klej jest pewnie wygodniejszy i szybszy w użyciu). Następnie zostawiłem na kilka minut do wyschnięcia pod naciskiem ( tu użyłem już książki i wazonu :))). Choć to klej typu ,, supre glu" wolałem mieć pewność, że się nie rozpadnie. Kolejny etap to złożenie wszystkiego do kupy. nasunąłem moją tubę na lornetkę, osłoniętą torebeczką śniadaniową, aby zabezpieczyć optykę. Następnie przyłożyłem obręcz z filtrem i wszystko spasowałem tak, żeby obręcz i koniec mojej kartonowej tuby były w jednej płaszczyźnie. rys.3 Pozostało tylko zmontować tubę z filtrem. Zrobiłem to na lornetce, dzięki czemu mogłem od razu dokładnie spasować wszystko ze sobą. Łączenie również zrobiłem z taśmy, co przedstawia rys. 4 Nie szczędząc taśmy, skleiłem tubę z obręczą, pasek przy pasku, dzięki czemu całość jest wytrzymała. Na koniec okleiłem jeszcze zewnętrzną ścianę tuby dookoła paskiem taśmy aby zabezpieczyć montaż filtra z obręczą. Po kilku, a nawet wielu użyciach moje filtry nadal wyglądają na nienaruszone a przy tym są lekkie. Ważne jest, żeby spasować wszystko na lornetce, dzięki czemu możemy wyeliminować luzy. dodatkowo gumowe "obicie" lornetki i lekko gumowa w dotyku taśma stabilnie trzymają się razem i nie ma obaw, że filtry mogą się zsunąć. Podsumowując jestem bardzo zadowolony, że udało mi się je zrobić samemu i zachęcam do tego każdego posiadacza dwururek. To na prawdę proste a przy tym wrażenia z obserwacji Słońca przez własny sprzęt są nieopisane. Nie ma to jak obudzić się w słoneczny poranek i zerknąć co tam się działo na naszym Słoneczku przed ośmioma minutami :) Poniżej efekt końcowy :)
  9. Jak to jest z tymi obserwacjami podczas białych nocy? Czy warto cisnąć ile się da, czy może jednak odpuścić wszystko? Nic nie musieć, nic nie planować i dać się porwać niebu, nie dbając o jakikolwiek plan, listę obiektów... i najzwyczajniej w świecie delektować się kosmosem. Po ostatniej relacji Janka nie mam wątpliwości, że to idealna taktyka na białe noce. Szczególnie łatwa do zrealizowania, jeśli masz przy oczach lornetkę, dwoje oczu naturalnie otwarte, głowę zwróconą w tym samym kierunku, gdzie leży obserwowany obiekt... Jak do tego dodać zestaw świetnych lornetek o tak bajecznej transmisji, że nie czuć i nie widać, że patrzysz przez ładnych parę warstw szkła, kosmos pochłania cię bez reszty. I czy nie o to właśnie chodzi? Zapraszam na Astronoce do pełnej lektury tej pięknej relacji - http://astronoce.pl/obserwacje.php?id=190
  10. Tymek

    Pytanie

    Mam lornetkę 12x25 celestron. Co mógłbym przez to obejrzeć ??? ;D
  11. Cześć wszystkim, jestem baaardzo początkujący w obserwacjach astronomicznych, właściwie to dopiero chciałbym zacząć. I mam do Was pytanie. Otóż znalazłem w domu taką lornetkę Travelera: Chciałbym się dowiedzieć, jeśli ktoś ją rozpoznaje (niestety nie mam żadnej dokumentacji do niej, a sam póki co nie znam się na sprzęcie optycznym), jakie może ona mieć parametry, do czego może się nadawać przy obserwacjach i czy w ogóle nadaje się do oglądania nieba. Z góry dzięki za odpowiedzi.
  12. W końcu ma się tę parę w łapach, nie? :D Na poważnie: mój statyw pod lornetę jest stabilny, ale to samoróbka i nie ma wysuwanej kolumny. Z tego powodu przy obserwacji obiektów w okolicach zenitu jestem skazany na klęczenie tudzież leżenie pod nim. Jako że podłoże jest zimne, nie miałem z sobą nic do podłożenia pod kolona i desperacja nie była wielka postanowiłem zdjąć lornetę ze statywu. Obserwacje przebiegały całkiem fajnie, choć pod koniec trochę czułem już ból w nadgarstkach. Pójdę po kolei gwiazdozbiorami: M51 ? duża, jasna galaktyka. Bardzo dobrze się prezentowała, choć wiem że można wycisnąć więcej (widziałem w lecie podwójną strukturę, ale ze statywu). M63 ? mniejsza kątowo i ciemniejsza od M51, choć także ładna. W odróżnieniu od okrągłego kształtu M51 wyraźnie podłużna. Widok oczywiście lepszy niż w refraktorku 80/400 i powerze 16x. M94 ? mimo większej jasności wydawała się ciemniejsza od M63 (może z powodu wyższego położenia a tym samym większych drgań rąk). Wyraźnie zbliżona do okrągłego kształtu. M101 ? olbrzymia, choć słaba galaktyka. Dopiero za drugim podejściem ją wyłuskałem, mimo że dojście do niej jest bardzo łatwe. Widok podobny jak w przypadku M51, choć Wiatraczek był większy i słabszy. M57 ? pierścionek ewidentnie widoczny, choć przypominał bardziej gwiazdę niż tarczkę ;) M56 ? wisząca w LP gromada kulista w Lutni była widoczna słabo, właściwie tylko za pomocą zerkania. M13 ? sztandarowa gromada kulista naszego nieba. Widoczna bardzo dobrze. Mimo to, jej widok we wspomnianym refraktorku bardziej mi odpowiadał. M92 ? kulka widoczna bardzo ładnie. Wyraźnie mniejsza i słabsza od pobliskiej M13. M53 ? gromada kulista w rejonie obfitującym w galaktyki. Ładna, jasna choć mniejsza kątowo od opisanych wyżej. M104 ? Galaktyka Sombrero widoczna bez problemów, choć dość marnie (pewnie z powodu niskiego położenia). W pobliżu oczywiście widoczne Szczęki i Gwiezdne Wrota. Przymierzałem się do także do Gromady w Pannie, ale po szybkim rozeznaniu sytuacji (lorneta już na statywie) stwierdziłem, że nie ma sensu. Nie obserwowałem oczywiście cały czas z ręki, robiłem przerwy. Sesję, choć krótką uważam za udaną :) Pozdrawiam!
  13. Witam! Właśnie pragnę rozpocząć swój romans z astronomią i wszelkimi rzeczami z tym związanymi.Dlatego poszukuję sprzętu na początek.Oczywiście pod uwagę wchodzi jedynie lornetka.Niestety tu pojawia się problem,a mianowicie niski budżet(jestem studentem). Mam odłożone jedynie 100-150.Doskonale wiem,że nie kupię nic nawet średniego jakościowo,ale od czegoś trzeba zacząć.Niestety nie wchodzi w grę opcja:poczekaj i kup coś lepszego.Z tego co się orientuję najlepsze rozwiązanie to lornetka 10x50,która ma być mobilna,bo statyw nie wchodzi w grę.Jej przeznaczeniem ma być oglądanie piękna kosmosu w okolicznych wioskach lub na terenie własnego ogródka.Jeżeli to pomoże to mieszkam w Kędzierzynie-Koźlu.Z góry dziękuję za porady czy linki do lornetek. Pozdrawiam
  14. Witam wszystkich. To pierwszy post, chociaż na forum zaglądam od dłuższego czasu. Zaczynam przygodę z astronomią mając wcześniej do czynienia z astronawigacją. Myślałem długo o zakupie teleskopu, ale postanowiłem przejść drogę od obserwowania nieba za pomocą wzroku, przez lornetkę do wspomnianego wyżej. Jestem marynarzem. Większość obserwacji będę prowadził z dala od sztucznego oświetlenia. Ze względu na budżet (<500 zł) zdecydowałem się na aperturę 70 mm ze świadomością tego jakie obiekty będę mógł zobaczyć. Zastanawiam się, czy lepiej będzie wybrać tę z powiększeniem 15, czy 25 krotnym. Czy jasność oglądanego obiektu będzie wystarczająca przy większym powiększeniu i danych warunkach obserwacji? Czy 25 x 70 nie sprawdzi się lepiej w warunkach miejskich? Jak myślicie, czy obiekty naziemne w promieniu np. 1000 m będą dobrze widoczne (pomijam seeing)? Zobaczę sutki Pani z bloku na przeciwko? Dzięki, pozdrawiam.
  15. Odkryta przed tygodniem kometa C/2013 V3 (Nevski), która już oddala się od Słońca (a przez peryhelium przeszła w odległości około 1.4 AU, więc niezbyt blisko) od kilku dni, wbrew prognozom bardzo gwałtownie jaśnieje. Podczas odkrycia jej jasność wynosiła około 14-15 mag, ja widziałem ją 9 listopada, kiedy oceniłem ją na 13.5 mag, dwa dni później jej jasność oceniano na około 11 mag, dziś pojawiają się obserwacje wskazujące, że jej jasność sięga już 9 mag! Kometa świeci teraz w Raku, jednak za kilka dni przejdzie do Lwa. Ze względu, że zachowuje się wbrew prognozom, trudno cokolwiek powiedzieć o jej przyszłej jasności. Tak czy siak, polując na poranne komety, warto pamiętać i o tej.
  16. Ostatniej nocy (8/9 listopada 2013) ponownie wybrałem się na obserwacje poza miasto. Pierwotnie planowałem pojechać na południe od Krakowa około 22:00, jednak przez niebo ciągle przewalały się jakies cienkie chmury. I przed 23 postanowiłem się zdrzemnąć i sprawdzić sytuację ponownie po 1:00. Kiedy się obudziłem, okazało się, że sytuacja niespecjalnie się zmieniła, jednak mimo wszystko zdecydowałem się pojechać na obserwacje. Ze względu jednak, że ICM na południe od Krakowa zapowiadał chmury niskie, koniec końców pojechałem na północny wschód. Ze względu, że czasu na obserwacje było jeszcze dość dużo, postanowiłem odjechać trochę dalej od Krakowa. Pojechałem do miejscowości Czuszów do miejsca, gdzie już kilkukrotnie wcześniej obserwowałem niebo (37 km na NE od Krakowa). Niebo było bardzo ciemne, jedynie nisko nad północnym i wschodnim horyzontem snuły się jakieś chmury, które zresztą z upływem czasu coraz bardziej się oddalały. Pierwsze co zrobiłem, to spojrzałem gołym okiem na lewo od M 44, szukając komety C/2013 R1 (Lovejoy). Odnalazłem ją po kilkunastu sekundach (choć nie znałem jej dokładnej pozycji - wiedziałem tylko, że ma być niedaleko od M 44 i na lewo od niej). Była okrągłym, stosunkowo dużym i ładnie skondensowanym obiektem. Zerkaniem była widoczna bez większego trudu. Jej jasność oceniłem gołym okiem na 5.7 mag, a średnicę głowy na około 20'. W lornetce dodatkowo widoczny był dość długi, jednak słaby warkocz. Lornetką jasność komety oceniłem na 6.0 mag, średnicę jej głowy na 15', a długość warkocz na 1.2 stopnia. W 33 cm teleskopie kometa wyglądała jeszcze ciekawiej. Nawet w powiększeniu 50x głowa komety była olbrzymia. W samym jej środku widoczna była gwiazdopodobna centralna kondensacja (o jasności około 10-11 mag), która zanurzona była w jasnej, niewielkiej otoczce o dość skomplikowanej strukturze. Ze względu, że godzina była jeszcze dość wczesna jak na pozostałe jasne komety, postanowiłem zapolować na jedną słabszą - odkrytą przed kilkoma dniami kometę C/2013 V3 (Nevski). Kometa ta była słabym, lekko skondensowanym, okrągłym obiektem. Jej jasność oceniłem na około 13.5 mag, a średnicę jej głowy na 1'. Jej odnalezienie zajęło mi trochę czasu, bo na mapce, którą sobie wydrukowałem miałem zaznaczoną jej pozycję około północy, a od tego czasu zdążyła się ona trochę przesunąć. Przed godziną 4:00 od południowego zachodu zaczęły na niebo nachodzić cirrusy. W związku z tym postanowiłem odnaleźć kometę C/2012 S1 (ISON), choć znajdowała się wtedy jeszcze dość nisko nad horyzontem (na wysokości około 12 stopni). Pomimo, że świeciła ona w jasnej części światła zodiakalnego (które było bardzo dobrze widoczne), w lornetce znalazłem ja niemal natychmiast, wiedząc jedynie, że mam jej szukać kilka stopni poniżej gwiazdy beta Vir. Była ona obiektem niezbyt dużym, mocno skondensowanym (wydawała mi się być zauważalnie bardziej skondensowana niż 5 dni temu) i z dość wyraźnym warkoczem. Jej jasność oceniłem lornetką na 7.8 mag, średnicę jej głowy na 6', a długość warkocza na 0.6 stopnia. W teleskopie na pierwszy rzut oka wydawała się być mniejsza niż w lornetce, za to wyglądała na mocno skondensowany obiekt. Również warkocz był widoczny stosunkowo wyraźnie i rozciągał się na dużą część pola widzenia. Na jej obserwację teleskopową nie poświęciłem jednak zbyt wiele czasu, bo chciałem jeszcze zdążyć obejrzeć kometę C/2012 X1 (LINEAR) przed nadejściem cirrusów. Kometa C/2012 X1 (LINEAR) była w lornetce widoczna bez wielkiego trudu, choć była dość słaba (pod względem jasności powierzchniowej). W lornetce była obiektem dość dużym, mocno rozmytym, a lekko zaznaczoną centralną kondensacją. Jej jasność oceniłem na 7.6 mag, a średnicę jej głowy na 12'. Zerknąłem też na nią przez teleskop. W pierwszej chwili dostrzegłem jedynie jej centralną kondensację o średnicy około 1' i jasności około 11 mag. Po chwili wyzerkałem też olbrzymią otoczkę, która z jednej (odsłonecznej) strony była wyraźnie odcięta od tła nieba i nieco jaśniejsza, od drugiej natomiast stopniowo zlewała się z tłem nieba, a jej jasnosć powierzchniowa była mniejsza. Miałem też wrażenie, że delikatnie widoczna jest przypominająca warkocz struktura, w całości zawarta w głowie komety. Chmury dość szybko zajęły sporą część nieba i już miałem powoli kończyć obserwacje (rezygnując z komety 2P/Encke), jednak zauważyłem, że po północnej stronie nieba jest duża dziura w chmurach. Tam kilkanaście stopni nad horyzontem, w Łabędziu świeciła kometa C/2012 F6 (Lemmon), która kilka miesięcy temu była całkiem atrakcyjnym obiektem. Wycelowałem teleskop w jej okolice, jednak komety nie dostrzegłem. W ogóle cały obraz był jakiś taki przyćmiony - okazało się, że zaparował mi okular. Kiedy go "odparowywałem", cienkie chmury nasunęły się na północne niebo. Godzina była już na tyle późna (około 4:20), że postanowiłem zerknąć lornetką w stronę komety 2P/Encke. Okazało się, że tuż nad wschodnim horyzontem, gdzie miała ona świecić, widać w lornetce jakieś gwiazdy. Skierowałem tam też teleskop, przy czym ze względu, że znajdował się on wówczas tuż nad Ziemią, miejsce gdzie miała znajdować się kometa wypadło równo na lokalnym horyzoncie (który w przypadku ułożonego niemal poziomo teleskopu znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej). Dla tak niskiego obiektu okular położony był mniej niż pół metra nad ziemią i aby cokolwiek zobaczyć musiałem położyć się na boku obok okularu. Po chwili w teleskopie zza horyzontu wyłoniła się kometa. Wyglądała ona jak nieostra gwiazda. W lornetce w tym czasie nie byłem w stanie jej dostrzec. Postanowiłem jednak trochę odczekać do godziny 4:40 kometa trochę się wzniosła, a jednocześnie trafiła na nią dziura w chmurach. Wtedy w teleskopie prezentowała się jak niebyt duży, ale bardzo mocno skondensowany obiekt. W lornetce także była widoczna wyraźnie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest gwiazdą, choć była obiektem małym i bardzo mocno skondensowanym. Jej jasność oceniłem (lornetką) na 7.0 mag, a średnicę jej głowy na 5'. Około 10 minut później zasłoniły ją chmury. Po komecie 2P/Encke, zorientowałem sie, że pojawiła się ładna dziura w chmurach w okolicach bieguna niebieskiego. Tam z kolei, w Smoku świeciła kometa C/2011 J2 (LINEAR), którą także udało mi się w teleskopie wypatrzeć. Była ona słabym, małym, średnio skondensowanym obiektem. Jej jasność oceniłem na około 13.6 mag, a średnice głowy na 1'. Także w jej przypadku potrzebowałem chwili, aby ją zlokalizować, bo na mapce zaznaczyłem jej pozycję z jakiejś godziny wieczornej (a jak na złość drukarka nie wydrukowała linii z datą ;) ). Odnalazłem ja 7' od zaznaczonej pozycji. Na sam koniec spojrzałem jeszcze w stronę Jowisz, który bardzo ładnie się prezentował w powiększeniu 182x. Przez dużą część nocy, co jakiś czas z pobliskich drzew odzywały się dwa puszczyki, co dodawało uroku tym późnojesiennym obserwacjom. Ostatnio dość często zdarza mi się je słyszeć podczas obserwacji.
  17. Ostatniej nocy obudziłem się około 3:00. Niebo było bezchmurne, więc oczywiście wybrałem się na obserwacje porannych komet. Tym razem nie miałem zbyt wiele czasu, zdecydowałem się więc obserwować jedynie lornetką 10x50. Na miejsce obserwacji, wybrałem Biórków Mały (21 km na NE od centrum Krakowa). Kiedy przyjechałem na miejsce (około 3:40), okazało się, że oprócz tego, że niebo jest bezchmurne, przejrzystość jest bliska ideałowi. Gwiazdy na wschodzie były widoczne niemal do samego horyzontu. Wyraźnie widoczne było też światło zodiakalne. Musiałem się jednak spieszyć, bo od strony Krakowa powoli zbliżały się chmury pierzaste. Najpierw spojrzałem na kometę C/2013 R1 (Lovejoy). Była duża, mocno skondensowana, a zerkaniem widać było u niej bardzo słaby, wąski warkocz o długości 0.4 stopnia. Lornetką oceniłem jej jasność na 6.4 mag, a średnicę głowy na 14'. Tym razem była już zauważalnie jaśniejsza od M 67. Spróbowałem też dostrzec ja gołym okiem. Była widoczna nie gorzej niż przed 3 dniami, choć wtedy obserwowałem na ciemniejszym niebie. Gołym okiem jej jasność oceniłem na 6.2 mag. Kometa zbliża się do M44, którą minie pod koniec tygodnia w niewielkiej odległości. Kometę C/2012 S1 (ISON) dostrzegłem natychmiast po skierowaniu lornetki w kierunku gwiazdy tau Leo (kometa znajdowała się niecałe 1.5 stopnia od niej). Kometa świeciła na tle światła zodiakalnego, pomimo tego w jej okolicy gołym okiem widać było gwiazdy do około 6.5 mag. Pod względem trudności dostrzeżenia, kometa była co najmniej tak łatwa jak świecąca trochę wyżej i na nieco ciemniejszym niebie (w mniej jasnej części światła zodiakalnego) galaktyka M66, której jasność katalogowa to 9.0 mag. Jasność komety oceniłem na 8.6 mag, a średnicę jej głowy na 5'. Była obiektem średnio skondensowanym, a zerkaniem dość wyraźnie było widać u niej warkocz o długości 0.3 stopnia. Na kometę 2P/Encke musiałem polować kiedy świeciła jeszcze tylko 8 stopni nad horyzontem, bo cirrusy były coraz bliżej. Pomimo tego była ona widoczna w lornetce bez najmniejszego trudu (była obiektem łatwiejszym niż C/2012 S1 (ISON)). Wyglądała ona jak lekko rozmyta gwiazdka. Jej jasność oceniłem na 7.6 mag, a średnicę głowy na 6'. Na koniec zdążyłem jeszcze przyjrzeć się komecie C/2012 X1 (LINEAR) - była ona dość duża i mocno rozmyta. Świeciła pomiędzy dwoma stosunkowo jasnymi gwiazdami, co nieco utrudniało obserwację. Jej jasność oceniłem na 8.2 mag, a średnicę głowy na 10'. Około 4:20, kiedy niebo było już prawie całe zasnute cirrusami, zauważyłem na północnym wschodzie dość jasną gwiazdę wschodzącą zza lokalnego horyzontu. Okazało się, że była to alfa CrB, która w tym czasie znajdowała się na prawdziwej wysokości zaledwie około 3 stopni. Kilka minut później, zza horyzontu wyłoniła się też słabsza gamma CrB, widoczna gołym okiem bardzo słabo. Obserwacje tych gwiazd pokazują, jak bardzo przejrzyste było niebo tej nocy. Pozdrawiam Piotrek Guzik
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)