Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

W końcu jest dowód. Ingenuity już nigdzie nie poleci
2024-02-28. Radek Kosarzycki
Kiedy NASA poinformowała o niefortunnym lądowaniu helikoptera Ingenuity na Marsie pod koniec 72. lotu nad powierzchnią Marsa, wstępne informacje wskazywały na uszkodzenie końcówek łopat wirnika. Wiele osób pytało wtedy, dlaczego agencja nie spróbuje mimo wszystko polecieć ponownie. Teraz mamy już odpowiedź.
Niespełna dwukilogramowy dron, który dotarł na powierzchnię Czerwonej Planety na pokładzie łazika Perseverance, pierwotnie miał wykonać maksymalnie pięć lotów na przestrzeni 30 dni. Ewidentnie jednak mały robot nie znał tych swoich ograniczeń i niemal przez trzy lata wykonał ponad siedemdziesiąt udanych lotów nad Marsem. Jego szczęście jednak musiało się kiedyś skończyć. 18 stycznia 2024 roku podczas lądowania helikopter uderzył wirnikiem o powierzchnię Marsa i doznał uszkodzeń łopat.
Od samego początku było wiadomo, że Ingenuity już z tego miejsca lądowania nigdzie się nie przemieści i pozostanie w nim na długie lata (aż pojawią się tam ludzie, którzy zabiorą go albo do muzeum, albo otoczą go barierkami z kasą sprzedającą bilety pozwalające zobaczyć pierwszy aparat latający nad powierzchnią tej planety).
Znajdujący się w pobliżu helikoptera łazik Perseverance podjechał w ostatnim czasie nieco bliżej helikoptera i wykonał zdjęcia, które pozwoliły ustalić, co tak naprawdę wydarzyło się podczas lądowania.
Teraz jednak okazuje się, że Ingenuity stracił nie tylko „końcówkę łopaty wirnika”. Zdjęcia wykonane 25 lutego 2024 r. za pomocą kamery SuperCam zainstalowanej na pokładzie łazika Perseverance pokazują wyraźniej, że co najmniej jedna z czterech łopat została całkowicie oderwana od helikoptera. Lądowanie było zatem znacznie bardziej niszczące, niż się dotychczas wydawało.
Paradoksalnie to równy teren pozbawiony mniejszych i większych głazów mógł się przyczynić do problemów podczas lądowania. To właśnie na głazach znajdujących się w pobliżu miejsca lądowania opierały się systemy nawigacyjne helikoptera.
Nie zmienia to jednak faktu, że misja helikoptera Ingenuity jest spektakularnym sukcesem i z pewnością już za kilka, kilkanaście lat na powierzchni Marsa pojawi się kolejny, być może większy dron, który będzie bazował na wiedzy wyciągniętej z dokonań Ingenuity.
Pierwotnie udało się zobaczyć uszkodzenia końcówek łopat wirnika.

https://www.pulskosmosu.pl/2024/02/ingenuity-urwana-lopata/

 

W końcu jest dowód. Ingenuity już nigdzie nie poleci.jpg

W końcu jest dowód. Ingenuity już nigdzie nie poleci2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda LRO fotografuje Odyseusza na powierzchni Księżyca
2024-02-28. Radek Kosarzycki

22 lutego lądownik Nova-C firmy Intuitive Machines nazwany Odysseus po siedmiodniowej podróży z Ziemi na Księżyc wylądował w pobliżu krateru Malapert A w rejonie bieguna południowego Księżyca. Już dwa dni później, 24 lutego sonda kosmiczna Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) przeleciała nad miejscem lądowania na wysokości około 90 km i sfotografowała nowego mieszkańca Księżyca.
Odyseusz zatrzymał się na 80,13 stopnia szerokości geograficznej południowej, 1,44 stopnia długości geograficznej wschodniej i na wysokości 2579 metrów, w zdegradowanym kraterze o średnicy jednego kilometra, gdzie lokalny teren jest nachylony pod kątem 12 stopni.
Misja IM-1 zakończyła się pierwszym udanym miękkim lądowaniem amerykańskiego statku kosmicznego na powierzchni Księżyca od ponad 50 lat. Jest to także pierwsza doprowadzona do końca misja realizowana w ramach programu komercyjnych transporterów księżycowych CLPS (Commercial Lunar Payload Services).
Strzałką zaznaczono położenie (bardzo dobre w tym kontekście słowo) lądownika Nova-C

Pech chciał jednak, że lądownik w ostatniej fazie lądowania, przy kontakcie z księżycową powierzchnią przesuwał się nie tylko w pionie, ale także w poziomie. W efekcie zamiast w pionie Odyseusz wylądował na boku.

To z kolei sprawia, że jego panele słoneczne nie są w stanie generować energii. Wszystko wskazuje na to, że energia na pokładzie lądownika już się wyczerpała, a tym samym jego misja przedwcześnie dobiegła końca.

https://www.pulskosmosu.pl/2024/02/sonda-lro-fotografuje-odyseusza/

Sonda LRO fotografuje Odyseusza na powierzchni Księżyca.jpg

Sonda LRO fotografuje Odyseusza na powierzchni Księżyca2.jpg

Sonda LRO fotografuje Odyseusza na powierzchni Księżyca3.jpg

Sonda LRO fotografuje Odyseusza na powierzchni Księżyca4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt ustawy o działalności kosmicznej. Znamy szczegóły
2024-02-28.
Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowało projekt ustawy o działalności kosmicznej, która ma regulować m. in. zasady wykonywania działalności kosmicznej, warunki i tryb wydawania niezbędnych zgód lub zasady prowadzenia Krajowego Rejestru Obiektów Kosmicznych. Z informacji podanych przez stronę rządową wynika, że planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to III kwartał 2024 r.
Ministerstwo Rozwoju i Technologii opracowało projekt ustawy o działalności kosmicznej. Polski sektor kosmiczny odnotowuje dynamiczny rozwój, uwzględniając przy tym działalność podmiotów prywatnych. Niestety, jak wynika z rządowego komunikatu, ”w krajowym porządku prawnym brak jest przepisów kompleksowo regulujących zasady wykonywania działalności kosmicznej i nadzoru nad tą działalnością”.
W oświadczeniu wielokrotnie podkreślono rolę firm prywatnych, które planują wynieść lub już wyniosły w przestrzeń kosmiczną technologię własnej produkcji. Zwrócono również uwagę na realizowane projekty rządowe - CAMILA oraz Mikroglob. Przypomnijmy, że pierwszy z nich zakłada zaprojektowanie, budowę i wyniesienie do końca 2027 r. co najmniej czterech satelitów obserwacyjnych, głównie na użytek cywilny, oraz rozwój urządzeń segmentu naziemnego. Umowa między Ministerstwem Rozwoju i Technologii a Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) została zawarta w październiku 2023 r., a jej wartość to 85 mln EUR.
Projekt Mikroglob zakłada natomiast zapewnienie autonomicznej zdolność do dostarczania wysokorozdzielczych zobrazowań satelitarnych dla użytkowników związanych z sektorem bezpieczeństwa i obronności państwa (MON, MSWiA), a także z administracją publiczną.
Resort rozwoju dodał, że tego typu projekty wymagają regulacji w krajowym porządku prawnym, m. in. w celu zapewnienia najwyższych standardów bezpieczeństwa oraz poszanowania zasad zrównoważonego korzystania z przestrzeni kosmicznej. Jednym z instrumentów mających na celu realizację tych działań będzie Krajowy Rejestr Obiektów Kosmicznych (KROK), który będzie prowadzony przez Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA).
W komunikacie czytamy, że ustawa będzie regulowała: (1) zasady wykonywania działalności kosmicznej; (2) warunki i tryb wydawania zezwolenia na prowadzenie działalności kosmicznej; (3) zasady i tryb sprawowania nadzoru nad wykonywaniem działalności kosmicznej; (4) zasady odpowiedzialności za szkody wyrządzone w związku z wykonywaną działalnością kosmiczną; (5) zasady prowadzenia KROK; (6) odpowiedzialność z tytułu niezgodnego z prawem działania podmiotów wykonujących działalność kosmiczną na terytorium RP, w postaci administracyjnych kar pieniężnych.
Dużą uwagę poświęcono zasadom wykonywania działalności kosmicznej oraz niezbędnym zgodom. Regulacja, oprócz terytorium RP, będzie dotyczyć m. in. wyniesienia zarejestrowanego w KROK obiektu z terytorium innego państwa, Międzynarodowej Stacji Kosmicznej lub alternatywnego statku kosmicznego. Działalność będzie mogła zostać podjęta po uzyskaniu zezwolenia udzielonego przez Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej. Wszelkie naruszenia ustawy mogą spotkać się z karami finansowymi, nakładanymi przez Prezesa POLSA.
W trwającym wyścigu kosmicznym, dynamicznie rozwijający się polski sektor potrzebuje opracowania krajowych regulacji. Warto również dodać, że niezwykle istotne jest zapewnienie zgodności przepisów krajowych ze zobowiązaniami międzynarodowymi, m. in. Traktatem o przestrzeni kosmicznej z 1967 r., konwencją o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne i konwencją o rejestracji obiektów wypuszczonych w przestrzeń kosmiczną.
Zgodnie z dostępnymi informacjami, planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to III kwartał 2024 r. Więcej szczegółów na temat projektu ustawy znajdą Państwo TUTAJ.
Źródło: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska/projekt-ustawy-o-dzialalnosci-kosmicznej-znamy-szczegoly

Projekt ustawy o działalności kosmicznej. Znamy szczegóły.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita Korei Północnej. "Nie wykazuje oznak funkcjonowania"
2024-02-28,
Północnokoreańskie fabryki amunicji działają na pełnych obrotach, aby dostarczać broń do Rosji – powiedział minister obrony Korei Południowej Shin Won-sik, cytowany we wtorek przez agencję Yonhap. Minister podkreślił również, że satelita szpiegowski Pjongjangu nie wykazuje oznak funkcjonowania.
„Zakłady zbrojeniowe Korei Północnej wykorzystują około 30 proc. swoich mocy, z powodu niedoborów surowców i energii, ale są fabryki, które działają na pełnych obrotach i są to zakłady produkujące głównie broń i pociski dla Rosji” – powiedział szef resortu obrony w Seulu podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami.
Shin dodał, że od wrześniowego spotkania dyktatorów Kima Dzong Una i Władimira Putina Północ wysłała do Rosji ok. 67 tys. kontenerów z amunicją, która wykorzystywana jest na wojnie z Ukrainą. Ta liczba może przekładać się na ok. 3 mln pocisków artyleryjskich kalibru 152 mm lub 500 tys. pocisków kalibru 122 mm.
W zamian Pjongjang prawdopodobnie otrzymuje żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby oraz surowce i części używane do produkcji broni. Shin przewiduje, że w związku z rosnącą zależnością Rosji od północnokoreańskich dostaw zakres rosyjskiej pomocy w zakresie technologii wojskowych może się w przyszłości rozszerzyć.
Jak wskazał, dotychczas Rosja prawdopodobnie przekazała Pjongjangowi technologię satelitarną, na co wskazuje umieszczenie przez Północ w listopadzie pierwszego satelity szpiegowskiego na orbicie.
Szef resortu obrony wyraził sceptycyzm wobec twierdzeń Północy, że jest on w stanie prowadzić rekonesans obiektów wojskowych w Korei Południowej i USA. „Nie wykazuje żadnych oznak funkcjonowania i jedynie krąży po orbicie bez żadnej aktywności” – stwierdził Shin, dodając, że Pjongjang planuje wystrzelenie kolejnych wojskowych satelitów rozpoznawczych już w marcu.
Z drugiej strony pojawiają się informacje na temat zdolności satelity do manewrowania, co podkreślił Marco Langbroek, ekspert ds. satelitów na Uniwersytecie Technologicznym w Delft w Holandii. Langbroek, powołując się na dane z amerykańskiego Centrum Połączonych Operacji Kosmicznych, również stwierdził, że satelita podwyższył swoje perygeum o kilka kilometrów. Ekspert dodał, że wciąż nie możemy być pewni, czy urządzenie jest zdolne prowadzić działania rozpoznawcze.
Źródło: PAP / Reuters
SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/satelita-korei-polnocnej-nie-wykazuje-oznak-funkcjonowania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska jakość. Urządzenia do obsługi misji kosmicznych ESA
2024-02-28.
W zadbaniu o powodzenie i bezpieczeństwo misji jeszcze przed jej startem, kluczową rolę odgrywają urządzenia do obsługi naziemnej (MGSE). Ich działanie chroni przede wszystkim przed usterkami działającego w przestrzeni kosmicznej sprzętu, dzięki czemu ogranicza ryzyko strat finansowych oraz zaburzeń w prowadzonych badań. Wiele z tych urządzeń powstaje w naszym kraju, w firmach takich jak Sener, w którego warszawskim oddziale tworzone są zestawy MGSE na potrzeby misji Europejskiej Agencji Kosmicznej, m.in.: Euclid, Comet Interceptor czy ostatnio – misji FORUM.
Mechanical Ground Support Equipment (MGSE) to specjalistyczne urządzenia naziemne, których rola polega na wspieraniu i nadzorowaniu misji kosmicznych, od momentu przygotowań na ziemi, aż po udane zakończenie zadania w przestrzeni kosmicznej. Zaliczają się do nich między innymi urządzenia transportowe, kontenery, adaptery do testów czy stabilizujące stelaże, odznaczające się imponującymi rozmiarami i wagą nawet kilkunastu ton.
MGSE służą do szeregu niezbędnych działań, takich jak testy, transport i montaż sprzętu kosmicznego przed wystrzeleniem w kosmos. Pozwala to na optymalizację parametrów sprzętu i identyfikację potencjalnych problemów jeszcze na ziemi, a tym samym ograniczenie ryzyka niepowodzenia misji.
Często skupiamy się na zaawansowanych technologicznie mechanizmach, które wysyłane są w kosmos, ale równie istotne są te pełniące rolę wsparcia podczas wszelakich operacji naziemnych. Wymagające procedury testowe, precyzyjna integracja sprzętu kosmicznego i satelity czy zadbanie o bezpieczny transport delikatnych części, zarówno na terenie hal produkcyjnych, jak i pomiędzy różnymi lokalizacjami testowymi oraz integracyjnymi na całym świecie. Wszystko to przekłada się na późniejsze działanie satelitów i znajdujących się na nich instrumentów w przestrzeni kosmicznej, minimalizuje ryzyko i ewentualne straty. Rozwój kompetencji i technologii kosmicznych nie byłby możliwy bez zaawansowanych urządzeń z pola MGSE – mówi Jakub Pierzchała, Business Development Manager w polskim oddziale Sener.
Polska specjalizacja
MGSE są jedną z kluczowych specjalizacji polskiego sektora kosmicznego. Jednym z jego przedstawicieli jest firma Sener, której inżynierowie pracowali chociażby przy misji Euclid, gdzie odpowiedzialni byli za zaprojektowanie, wyprodukowanie i przetestowanie zestawu 13 mechanizmów do urządzeń naziemnych wspomagających montaż satelity Euclid. Był to do tej pory największy tego typu zestaw wyprodukowany w całości w Polsce.
Dziś firma pracuje nad dostarczeniem nowego, rekordowego w swojej historii zestawu 15 urządzeń MGSE, do planowanej na 2029 rok misji Comet Interceptor, która ma na celu zbadanie komet i innych obiektów z Układu Słonecznego, które po raz pierwszy zbliżą się do Słońca, a także pozyskuje zupełnie nowe kontrakty, w tym do misji ESA FORUM.
Badając zmiany klimatyczne z kosmosu
W ramach projektu FORUM polscy inżynierowie z Sener zajmą się produkcją czterech urządzeń MGSE, które posłużą do integracji i testów instrumentu optycznego. Mowa tu o: Ramie Integracji Instrumentu (Instrument Integration Frame), Urządzeniu Podnoszącym Instrument (Instrument Lifting Device), Urządzeniu do obsługi testów termiczno-próżniowych (Thermal-Vacuum Fixture) i Mechanicznym Adapterze Testowym (Mechanical Test Adapter). Pierwsza część projektu zakończy się w lipcu, a druga w październiku 2024 roku. Za projekt odpowiada OHB DE.
W kontekście misji FORUM, gdzie dokładność pomiarów promieniowania jest kluczowa dla powodzenia projektu, a wysokie wymagania dotyczące czystości dla urządzeń MGSE są niezwykle ważne, MGSE odgrywają również istotną rolę w dostosowywaniu całego sprzętu do wymagających i zaawansowanych standardów nakładanych przez OHB oraz ESA.
Dostosowaliśmy mechanizmy do poziomu ISO-5, standardu dotyczącego czystości powietrza, który narzuca bardzo surowe wymagania odnośnie ilości mikroskopijnych cząstek, takich jak kurz czy pył, które mogą być obecne w powietrzu. - podkreśla Przemysław Rudziński, Project Manager projektu FORUM w polskim oddziale Sener.
Ekspert tłumaczy, że w praktyce, utrzymanie takiej czystości oznacza minimalizację potencjalnych zanieczyszczeń, co jest kluczowe w skomplikowanych procesach pomiarowych i uzyskaniu najwyższej jakości danych. To z kolei przekłada się na pełniejsze zrozumienie wpływu gazów cieplarnianych na klimat, stanowiąc fundamentalny wkład w globalne badania atmosferyczne i zmiany klimatu.
FORUM (Far-infrared Outgoing Radiation Understanding and Monitoring) to dziewiąta misja programu Earth Explorer Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), mająca na celu pomiar promieniowania podczerwonego emitowanego przez Ziemię w obszarze dalekiej podczerwieni. Zadaniem misji jest zrozumienie efektu cieplarnianego, poprawienie precyzji ocen zmian klimatu i wsparcie decyzji politycznych dotyczących ochrony środowiska.
Źródło: Komunikat prasowy firmy Sener
Autor. Sener Polska

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polska-jakosc-urzadzenia-do-obslugi-misji-kosmicznych-esa

Polska jakość. Urządzenia do obsługi misji kosmicznych ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowo narodzona gwiazda neutronowa wykryta w pobliskiej supernowej
2024-02-28.
Międzynarodowy zespół astronomów odkrył pierwszy niezbity dowód na istnienie gwiazdy neutronowej w centrum SN 1987A.
Supernowe są efektownym wynikiem zakończonego cyklu życia gwiazd o masie przekraczającej 8-10 mas Słońca. Stanowią one główne źródło pierwiastków chemicznych, takich jak węgiel, tlen, krzem i żelazo, które są niezbędne do istnienia życia. Kolaps jądra tych wybuchających gwiazd może prowadzić do powstania znacznie mniejszych gwiazd neutronowych, składających się z najgęstszej materii w znanym Wszechświecie, lub też do utworzenia czarnych dziur.
Supernowa 1987A, znajdująca się w Wielkim Obłoku Magellana, sąsiedniej galaktyce karłowatej, była najbliższą, najjaśniejszą supernową widzianą na nocnym niebie od 400 lat.
Neutrina, niewyobrażalnie małe cząstki subatomowe, zostały wyprodukowane w supernowej i wykryte na Ziemi (23 lutego 1987 roku) dzień przed obserwacją supernowej, co wskazuje, że musiała powstać gwiazda neutronowa. Nie wiadomo jednak, czy gwiazda neutronowa przetrwała, czy zapadła się w czarną dziurę, ponieważ gwiazdę przesłonił pył powstały po eksplozji.
W nowym badaniu, opublikowanym w czasopiśmie Science, naukowcy wykorzystali dwa instrumenty zainstalowane na Kosmicznym Teleskopie Jamesa Webba (JWST) – MIRI i NIRSpec – do obserwacji supernowej w podczerwieni. Znaleźli oni dowody na istnienie ciężkich atomów argonu i siarki, których zewnętrzne elektrony zostały usunięte (czyli zostały zjonizowane) w pobliżu miejsca, w którym nastąpiła eksplozja gwiazdy.
Zespół przeprowadził modelowanie różnych scenariuszy i odkrył, że atomy te mogły zostać zjonizowane jedynie przez promieniowanie UV i rentgenowskie z gorącej, stygnącej gwiazdy neutronowej. Alternatywnie, mogły zostać zjonizowane przez wiatry relatywistycznych cząstek przyspieszanych przez szybko rotującą gwiazdę neutronową i oddziałujących z otaczającą materią supernowej (mgławica synchrotronowa).
Jeżeli pierwszy scenariusz jest prawdziwy, powierzchnia gwiazdy neutronowej miałaby około miliona stopni, po ochłodzeniu ze 100 miliardów stopni w momencie formowania się w jądrze zapadnięcia się ponad 30 lat wcześniej.
Współautor pracy, profesor Mike Barlow, powiedział: Nasze wykrycie za pomocą spektrometrów MIRI i NIRSpec Jamesa Webba silnie zjonizowanych linii emisyjnych argonu i siarki z samego centrum mgławicy otaczającej SN 1987A jest bezpośrednim dowodem na obecność centralnego źródła promieniowania jonizującego. Nasze dane można dopasować tylko do gwiazdy neutronowej jako źródła tego promieniowania jonizującego.
Promieniowanie to może być emitowane z powierzchni gorącej gwiazdy neutronowej o temperaturze miliona stopni, a także przez mgławicę wiatru pulsarowego, która mogła powstać, gdy gwiazda neutronowa szybko rotuje i ciągnie wokół siebie naładowane cząstki.
Tajemnica tego, czy gwiazda neutronowa ukrywa się w pyle, ciągnie się od ponad 30 lat i ekscytujące jest, że ją rozwiązaliśmy.
Supernowe są głównym źródłem pierwiastków chemicznych, które umożliwiają istnienie życia – dlatego chcemy, aby nasze modele były poprawne. Nie ma innego obiektu podobnego do gwiazdy neutronowej z SN 1987A, który znajdowałby się tak blisko nas i powstał tak niedawno. Ponieważ otaczająca ją materia rozszerza się, w miarę upływu czasu będziemy widzieć jej coraz więcej.
Profesor Claes Fransson, główny autor badania, powiedział: Dzięki wspaniałej rozdzielczości przestrzennej i doskonałym instrumentom na JWST po raz pierwszy udało nam się zbadać centrum supernowej i to, co tam powstało.
Teraz wiemy, że istnieje zwarte źródło promieniowania jonizującego, najprawdopodobniej z gwiazdy neutronowej. Szukaliśmy tego od czasu eksplozji, ale musieliśmy czekać na JWST, aby móc zweryfikować przewidywania.
Dr Patrick Kavanagh, drugi autor badania, powiedział: Pierwsze obserwacje SN 1987A za pomocą JWST były niezwykle ekscytujące. Kiedy sprawdziliśmy dane MIRI i NIRSpec, wyskoczyła bardzo jasna emisja argonu w centrum SN 1987A. Od razu wiedzieliśmy, że to coś wyjątkowego, co może wreszcie odpowiedzieć na pytania o naturę tego zwartego obiektu.
Profesor Josefin Larsson, współautorka badania, powiedziała: Ta supernowa wciąż oferuje nam niespodzianki. Nikt nie przewidział, że zwarty obiekt zostanie wykryty przez bardzo silną linię emisyjną argonu, więc to trochę zabawne, że właśnie w ten sposób znaleźliśmy go w danych z JWST.
Modele wskazują, że ciężkie atomy argonu i siarki są produkowane w dużych ilościach w wyniku nukleosyntezy wewnątrz masywnych gwiazd tuż przed ich wybuchem.
Podczas gdy większość masy eksplodującej gwiazdy rozszerza się teraz z prędkością do 10 000 km/s i jest rozłożona na dużej objętości, zjonizowane atomy argonu i siarki zaobserwowano w pobliżu centrum, w którym nastąpiła eksplozja.
Promieniowanie UV i rentgenowskie, które, jak się uważa, zjonizowało atomy, zostało przewidziane w 1992 roku jako unikalna sygnatura nowo powstałej gwiazdy neutronowej.
Te zjonizowane atomy zostały wykryte przez instrumenty MIRI i NIRSpec JWST przy użyciu techniki zwanej spektroskopią, w której światło jest rozpraszane na widmo, umożliwiając astronomom pomiar światła o różnych długościach fal w celu określenia właściwości fizycznych obiektu, w tym jego składu chemicznego.
Zespół UCL w Mullard Space Science Laboratory zaprojektował i zbudował źródło kalibracyjne NIRSpec, które pozwala instrumentowi na wykonanie bardziej precyzyjnych pomiarów poprzez zapewnienie równomiernego, referencyjnego oświetlenia detektorów.
O supernowej 1987A
SN 1987A jest najlepiej zbadaną i zaobserwowano supernową ze wszystkich.
Wybuch supernowej SN 1987A miał miejsce 23 lutego 1987 roku w Wielkim Obłoku Magellana, w odległości 160 000 lat świetlnych, co uczyniło ją najbliższą supernową od czasu ostatniej zaobserwowanej nieuzbrojonym okiem przez Jana Keplera w 1604 roku. Przez kilka miesięcy, zanim zgasła, SN 1987A była widoczna nieuzbrojonym okiem nawet z tej odległości.
Co więcej, jest to jedyna supernowa, która została wykryta za pomocą neutrin. To istotne, ponieważ przewidywano, że 99,9% ogromnej energii wyemitowanej w tym zdarzeniu zostanie utracone w postaci wyjątkowo słabo oddziałujących cząstek.
Pozostałe 0,1% pojawia się w energii ekspansji pozostałości i jako światło. Z ogromnej liczby (około 1058) wyemitowanych neutrin, około 20 zostało wykrytych przez trzy różne detektory wokół Ziemi, w wyniku zapadnięcia się jądra gwiazdy 23 lutego o godzinie 7:35:35 UT.
SN 1987A była również pierwszą supernową, w przypadku której gwiazdę, która eksplodowała, można było zidentyfikować na podstawie zdjęć wykonanych przed wybuchem. Poza neutrinami, najbardziej interesującym wynikiem zapadnięcia się i eksplozji jest przewidywanie, że pozostała czarna dziura lub gwiazda neutronowa. Stanowi ona jedynie centralny rdzeń zapadniętej gwiazdy, o masie 1,5 razy większej niż masa Słońca. Reszta jest wyrzucana z prędkością do 10% prędkości światła, tworząc rozszerzającą się pozostałość, którą obserwujemy bezpośrednio dzisiaj.
„Długi”, 10-sekundowy czas trwania wybuchu neutrin wskazywał na powstanie gwiazdy neutronowej. Pomimo kilku interesujących wskazówek z obserwacji radiowych i rentgenowskich, do tej pory nie znaleziono rozstrzygających dowodów na istnienie zawartego obiektu, co stanowi główny nierozwiązany problem pozostałości SN 1987A.
Ważnym tego powodem może być duża masa cząstek pyłu, o których wiemy, że powstały w latach po wybuchu. Pył ten może blokować większość światła widzialnego z centrum, a tym samym ukrywać zwarty obiekt na widzialnych długościach fal.
Dwa scenariusze gwiazdy neutronowej
W swoim badaniu autorzy omawiają dwie główne możliwości: albo promieniowanie z gorącej, nowo narodzonej gwiazdy neutronowej o temperaturze milionów stopni, albo, alternatywnie, promieniowanie z cząstek energetycznych przyspieszanych w silnym polu magnetycznym z szybko wirującej gwiazdy neutronowej (pulsara). Jest to ten sam mechanizm, który działa w słynnej Mgławicy Kraba z pulsarem w centrum, która jest pozostałością po supernowej zaobserwowanej przez chińskich astronomów w 1054 roku.
Modele tych dwóch scenariuszy skutkują podobnymi przewidywaniami dla widma, które dobrze zgadza się z obserwacjami, ale są trudne do rozróżnienia. Dalsze obserwacje za pomocą JWST i naziemnych teleskopów w świetle widzialnym, a także Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, mogą być w stanie rozróżnić te modele.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Newly born neutron star detected in nearby supernova
•    Emission lines due to ionizing radiation from a compact object in the remnant of Supernova 1987A
Źródło: UCL
Na ilustracji: Połączenie obrazu SN 1987A wykonanego przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a oraz zwartego źródła argonu. Źródło: Hubble Space Telescope WFPC-3/James Webb Space Telescope NIRSpec/J. Larsson
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowo-narodzona-gwiazda-neutronowa-wykryta-w-pobliskiej-supernowej

Nowo narodzona gwiazda neutronowa wykryta w pobliskiej supernowej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supermasywna czerwona dziura. Teleskop Jamesa Webba odkrywa fascynujący obiekt
2024-02-28. Radek Kosarzycki
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) zaskakuje po raz kolejny (choć prawdę mówiąc, zaskoczeniem byłoby, gdyby nie zaskakiwał). Naukowcy z Uniwersytetu Ben-Guriona w Negewie odkryli za jego pomocą czerwoną czarną dziurę. Na pierwszy rzut oka brzmi to abstrakcyjnie, bowiem czarna dziura nie może mieć innej barwy.
Tutaj należy się wyjaśnienie. Co do zasady nigdy nie obserwujemy jedynie czarnej dziury, a raczej wnioskujemy o jej obecności z zachowania materii znajdującej się w jej otoczeniu. W tym konkretnym przypadku mówimy o supermasywnej czarnej dziurze znajdującej się w bardzo wczesnym wszechświecie. Co więcej, obiekt ten widzimy tylko dzięki temu, że jest on soczewkowany grawitacyjnie przez inny masywny obiekt znajdujący się dokładnie między nim a Ziemią. Nietypowa czerwona barwa czarnej dziury wynika najprawdopodobniej z tego, że jest on skryty za grubą i gęstą zasłoną pyłu przesłaniającą jasną materię znajdującą się w bezpośrednim otoczeniu czarnej dziury.
Mimo tego naukowcy zdołali zmierzyć masę czarnej dziury. Wynik tego pomiaru także okazał się zaskoczeniem, bowiem okazało się, że stosunek masy czarnej dziury do masy całej galaktyki jest znacznie wyższy niż w innych obserwowanych dotąd galaktykach.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba od dwóch lat regularnie dostarcza zdumiewających danych o wczesnym wszechświecie. Jego 6,5-metrowe pozłacane zwierciadło bezustannie wykrywa bardzo odległe galaktyki, które wcześniej znajdowały się całkowicie poza naszym zasięgiem.
W trakcie opisywanych tutaj obserwacji prowadzonych w ramach programu UNCOVER astronomowie odkryli nietypowy obiekt, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak soczewkowany kwazar ze wczesnego wszechświata, czyli aktywne jądro galaktyczne, w którego sercu znajduje się supermasywna czarna dziura aktywnie pochłaniająca materię ze swojego otoczenia.
Obiekt ten został zniekształcony i powiększony przez gromadę galaktyk Abell 2744, która była celem obserwacji. Z uwagi na ogromną masę, gromada w tym przypadku działa jako gigantyczna soczewka grawitacyjna powiększająca obiekty znajdujące się daleko za nią.
„Byliśmy bardzo podekscytowani, gdy JWST zaczął wysyłać swoje pierwsze dane. Skanowaliśmy dane, które nadeszły w ramach programu UNCOVER i naszym oczom ukazały się trzy bardzo kompaktowe, ale czerwono lśniące obiekty” – mówi dr Lukas Furtak, doktor habilitowany badacz w BGU i główny autor artykułu opublikowanego w periodyku Nature.
Badacze nimal natychmiast rozpoczęli dokładniejszą analizę odkrytego obiektu. Dopiero numeryczne modele soczewkowania pozwoliły ustalić, że trzy czerwone kropki znalezione w gromadzie Abell 2744 to w rzeczywistości trzy obrazy tego samego źródła, które widzimy takim, jakie było gdy wszechświat miał zaledwie 700 milionów lat.
Wstępna analiza pozwoliła ustalić, że owym źródłem nie jest galaktyka gwiazdotwórcza. Alternatywą pozostała zatem supermasywna czarna dziura. To było intrygujące odkrycie, bowiem obiekt ten różni się od innych kwazarów odkrywanych w tej odległości od Ziemi. Z tego też powodu naukowcy postanowili przyjrzeć się obiektowi za pomocą instrumentu NIRSpec. Połączenie wszystkich trzech obrazów oraz powiększenie za pomocą soczewki pozwoliło naukowcom uzyskać widmo równoważne 1700 godzinom obserwacji za pomocą JWST bez soczewki. Jest to zatem najdokładniejsze widmo, jakie teleskop Jamesa Webba wykonał dla pojedynczego obiektu we wczesnym wszechświecie.
„Korzystając z widm, udało nam się nie tylko potwierdzić, że czerwony zwarty obiekt jest supermasywną czarną dziurą i zmierzyć jego dokładne przesunięcie ku czerwieni, ale także uzyskać rzetelne oszacowanie jego masy na podstawie szerokości linii emisyjnych” – mówi główny autor dr. Furtak. „Gaz krąży w polu grawitacyjnym czarnej dziury i osiąga bardzo duże prędkości, niespotykane w innych częściach galaktyk. Ze względu na przesunięcie Dopplera światło emitowane przez akreującą materię jest przesunięte w stronę czerwieni z jednej strony i w kierunku niebieskiego po drugiej stronie, zgodnie z jego prędkością. To powoduje, że linie emisyjne w widmie stają się szersze.
Pomiary przyniosły jednak kolejną niespodziankę: masa czarnej dziury wydaje się być zbyt wysoka w porównaniu z masą galaktyki macierzystej.
Astronomowie nie wiedzą, czy takie supermasywne czarne dziury powstają na przykład z pozostałości gwiazd, czy może z materiału, który bezpośrednio zapadł się w czarne dziury we wczesnym Wszechświecie. Naukowcy przyznają zatem, że jak na razie nie są w stanie ustalić, co tak naprawdę powstaje jako pierwsze: galaktyki czy czarne dziury. Im więcej czerwonych kropek jednak będziemy odkrywali w nadchodzących latach, tym bardziej będziemy przybliżali się do odpowiedzi na to pytanie.
Źródło: 1
https://www.pulskosmosu.pl/2024/02/supermasywna-czerwona-dziura/

Supermasywna czerwona dziura. Teleskop Jamesa Webba odkrywa fascynujący obiekt.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta gwiazda zniszczyła, a następnie pożarła jedną ze swoich planet
2024-02-28. Radek Kosarzycki
Gdy gwiazda podobna do Słońca zaczyna się starzeć, najpierw przechodzi w stadium czerwonego olbrzyma, w którym może pochłonąć otaczające ją planety i planetoidy. Po odrzuceniu zewnętrznych warstw, po czerwonym olbrzymie pozostaje jedynie gorący biały karzeł, w którego wnętrzu nie zachodzą już procesy fuzji termojądrowej. Teraz okazuje się, że na powierzchni białego karła mogą znajdować się dowody takiego planetarnego kanibalizmu.
Korzystając z Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) w Chile, należącego do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO), naukowcy po raz pierwszy w historii odkryli unikalną sygnaturę tego procesu, swoistą bliznę odciśniętą na powierzchni białego karła.
„Dobrze wiadomo, że niektóre białe karły – powoli stygnące „pozostałości po gwiazdach, takich jak Słońce” – kanibalizują fragmenty swoich układów planetarnych. Odkryliśmy, że pole magnetyczne gwiazdy odgrywa kluczową rolę w tym procesie, dając efekt w postaci blizny na powierzchni białego karła” mówi Stefano Bagnulo, astronom z Armagh Observatory and Planetarium w Irlandii Północnej (Wielka Brytania), pierwszy autor artykułu naukowego opublikowanego w periodyku The Astrophysical Journal.
Owa blizna, o której mówi Bagnulo, to w rzeczywistości skupisko metali znajdujące się na powierzchni białego karła skatalogowanego pod numerem WD 0816-310. Jak każdy biały karzeł, także i ten jest jedynie pozostałością po gwieździe podobnej do Słońca (nieznacznie od niego masywniejszej). Naukowcom udało się dowieść, że owe metale mają swoje źródło we fragmentach planet/planetoid o rozmiarach co najmniej 500 kilometrów (rozmiary Westy, drugiej największej planetoidy w Układzie Słonecznym).
Obserwacje dostarczyły także wskazówek, w jaki sposób gwiazd otrzymała metalową bliznę. Astronomowie zauważyli, że intensywność sygnatury metali zmienia się wraz z obrotem gwiazdy, co sugeruje, iż są one skoncentrowane tylko na określonym obszarze powierzchni białego karła, a nie rozmieszczone na nim równomiernie. Odkryto także, iż zmiany te są zsynchronizowane ze zmianami pola magnetycznego białego karła, co z kolei wskazuje na to, że metalowa blizna znajduje się na jednym z biegunów magnetycznych. Wszystko zatem wskazuje na to, że to pole magnetyczne przechwyciło metale z otoczenia białego karła i skierowało je na jego powierzchnię, tworząc w miejscu wejścia linii pola magnetycznego opisywaną wyżej bliznę.
“Co zaskakujące, materia nie była równomiernie wymieszana na powierzchni gwiazdy, tak jak przewidywała teoria. Zamiast tego blizna jest wyraźnym skupiskiem szczątków planety, utrzymywanym w tym samym miejscu przez pole magnetyczne, które te szczątki tam przywiodło. Nigdy wcześniej nie obserwowano takich blizn” mówi współautor opracowania John Landstreet, profesor na Western University w Kanadzie.
Aby dojść do tych wniosków, badacze wykorzystali instrument FORS2 zainstalowany na pokładzie Bardzo Dużego Teleskopu. To właśnie dzięki niemu udało się najpierw wykryć metalową bliznę, a następnie powiązać ją z polem magnetycznym białego karła. „ESO posiada unikatowe połączenie możliwości potrzebnych do obserwacji słabych obiektów, takich jak białe karły, oraz precyzyjnego pomiaru gwiezdnych pól magnetycznych” tłumaczy Bagnulo.
W swoich badaniach naukowcy wykorzystali także archiwalne dane z innego instrumentu VLT, o nazwie X-shooter, który potwierdził ich wstępne ustalenia.
Źródło: ESO
Metal scar found on cannibal star | ESOcast Light
https://www.youtube.com/watch?v=v8z9jxZR0xs

Artist’s animation of the white dwarf WD 0816-310 ingesting planetary fragments
https://www.youtube.com/watch?v=uQm-Q2FwQtw

https://www.pulskosmosu.pl/2024/02/ta-gwiazda-zniszczyla-a-nastepnie-pozarla-jedna-ze-swoich-planet/

Ta gwiazda zniszczyła, a następnie pożarła jedną ze swoich planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto drugą Drogę Mleczną we wczesnym kosmosie
Autor: admin (28 luty, 2024)
Międzynarodowy zespół astronomów korzystający z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba zagłębił się w odległą kosmiczną przeszłość, gdzie ujrzał wczesną galaktykę, przypominającą swoimi cechami naszą Droga Mleczną. Galaktyka ta została nazwana „Firefly” i stanowi fascynujący obiekt badań naukowych.
Według informacji przekazanych przez Phys.org, Firefly skrywa w sobie sieć masywnych gromad gwiazd, które dają badaczom nowe spojrzenie na powstawanie i ewolucję galaktyk we wczesnym Wszechświecie. Szczególnie zadziwiające jest to, że galaktyka ta pojawiła się zaledwie 600 milionów lat po Wielkim Wybuchu, podczas gdy wiek Wszechświata szacuje się na około 13,7 miliarda lat. Dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Webbowi udało się zarejestrować sygnał z Firefly, pochodzący sprzed ponad 13 miliardów lat.
 
Astronomowie byli w stanie uchwycić tę galaktykę jedynie za pomocą techniki soczewkowania grawitacyjnego, co oznacza, że obserwowali ją przez naturalne „szkło powiększające”, które w pierwszym planie miało masywne gromady galaktyk. Oprócz Firefly, w pobliżu odkryto jeszcze dwie wczesne galaktyki, nazwane „Najlepszym przyjacielem” i „Nowym najlepszym przyjacielem”.
Autorzy badania zauważyli, że Firefly posiada cechy charakterystyczne dla przyszłej galaktyki typu Drogi Mlecznej, uchwyconej we wczesnym i bogatym w gaz etapie powstawania. Masa tej młodej galaktyki skoncentrowana jest w 10 gromadach, których masy oscylują między około 200 000 a 630 000 mas Słońca.
Klastry gwiazdowe w Firefly są kluczowe dla zrozumienia procesów wzrostu galaktyk. Dzięki nim naukowcy mogą dokładniej analizować wiek gromad i historię formowania gwiazd. Wybuch aktywności gwiazdotwórczej, który zarejestrowano w tym obszarze, pokrył się w czasie z emisją światła przez młodą galaktykę, które dopiero teraz dotarło do nas z odległych czasów.
 
Analizując gromadę centralną, badacze stwierdzili, że temperatura w niej osiąga niespotykanie wysokie wartości, sięgające aż 40 000 stopni Celsjusza. Dodatkowo, ustalono, że Firefly powstała w środowisku ubogim w metale. Wszystkie te obserwacje wskazują, że ta galaktyka może być przodkiem galaktyk podobnych do Drogi Mlecznej.
 
„Firefly stanowi niezwykłe źródło wiedzy o galaktyce przypominającej Drogę Mleczną w najwcześniejszych etapach jej powstawania we Wszechświecie, który wtedy miał zaledwie 600 milionów lat” - podsumowują autorzy artykułu.
Źródło: JWST/NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/odkryto-druga-droge-mleczna-we-wczesnym-kosmosie

Odkryto drugą Drogę Mleczną we wczesnym kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Włoscy astronomowie zbadali gromadę Pandora
Autor: admin (28 luty, 2024)
Korzystając z Teleskopów Magellana w Chile, włoscy astronomowie dokonali fascynujących obserwacji gigantycznej gromady galaktyk Abell 2744, znanej również jako gromada Pandora. Wyniki ich kampanii obserwacyjnej, opublikowane niedawno na serwerze preprint arXiv, przedstawiają nowe i istotne informacje dotyczące właściwości tego niezwykłego klastra.
Gromada Pandora, usytuowana około 4 miliardów lat świetlnych od Ziemi, stanowi imponującą skupisko galaktyk o masie szacowanej na około 4 biliony mas Słońca. Naukowcy zauważyli, że ta gromada wykazuje jedno z najbardziej skomplikowanych zjawisk łączenia się w historii, co wzbudziło szczególne zainteresowanie zespołu astronomów, na czele z Davide Abriolą z Uniwersytetu w Mediolanie.
Nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą kamery MegaCam na Teleskopach Magellana ujawniły, że przewidywana całkowita masa gromady Pandora wynosi około 2,56 biliarda mas Słońca, rozlokowana w odległości 7,66 miliona lat świetlnych od najjaśniejszej galaktyki w południowo-zachodniej części klastra. To czyni gromadę Pandorą jednym z najbardziej masywnych konglomeratów galaktyk znanych obecnie.
Analiza rozkładu masy gromady ujawniła trzy obszary o dużej gęstości, które stanowią podstruktury w centralnej części gromady Pandora. Jedna z tych struktur znajduje się w południowo-wschodnim regionie gromady, bardzo blisko najjaśniejszej galaktyki w klastrze, podczas gdy pozostałe dwie lokalizacje to północno-zachodni narożnik.
 Autorzy badania podkreślają, że uzyskane wyniki potwierdzają, iż gromada nie ulega osłabieniu, lecz jest efektem skomplikowanej fuzji galaktyk, zgodnie z wcześniejszymi analizami.
 Wnioski astronautów z Włoch z pewnością rzucają nowe światło na tajemnice gromady Pandora, nadal pozostawiając wiele zagadek do rozwiązania. Ich praca stanowi cenny wkład w zrozumienie niezwykłych zjawisk zachodzących na skalach kosmicznych, otwierając nowe perspektywy dla dalszych badań nad galaktycznymi zespołami.
Źródło: Uniwersytet w Mediolanie
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wloscy-astronomowie-zbadali-gromade-pandora

Włoscy astronomowie zbadali gromadę Pandora.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pas Kuipera może rozciągać się dalej, niż sądzono
Autor: admin (28 luty, 2024)
Badania przeprowadzone przez sondę New Horizons należącą do NASA przyniosły zaskakujące odkrycia dotyczące Pasa Kuipera – obszaru znajdującego się na obrzeżach naszego Układu Słonecznego, znacznie dalej od Słońca niż Ziemia. Naukowcy odkryli, że ta odległa strefa może rozciągać się o wiele dalej, niż dotychczas sądzono, co przynosi nowe spojrzenie na strukturę tego obszaru.
Przelatując przez zewnętrzne obszary Pasa Kuipera, New Horizons zarejestrowała wyższy niż przewidywany poziom pyłu. To odkrycie sugeruje, że zewnętrzna granica tego obszaru może być znacznie bardziej oddalona niż dotychczas rozumiano, lub też istnieje możliwość istnienia drugiego pasa Kuipera, o którym dotychczas nie mieliśmy pojęcia.
Wyniki tych badań zostały opublikowane w renomowanym czasopiśmie naukowym „Astrophysical Journal Letters”, co potwierdza ich istotność i wiarygodność. W trakcie dalszych obserwacji naukowcy zauważyli, że wysokie wartości pyłu mogą być spowodowane różnymi czynnikami, takimi jak ciśnienie radiacyjne czy inne siły wypychające pył poza granice wewnętrznego Pasa Kuipera. Istnieje również możliwość, że sonda napotkała krótkotrwałe cząsteczki lodu, które dotychczas nie zostały uwzględnione w obecnych modelach tego obszaru.
Te nowe informacje otwierają wiele możliwości badawczych i skłaniają naukowców do dalszych analiz oraz eksploracji Pasa Kuipera. Odkrycia te mogą znacząco wpłynąć na naszą wiedzę na temat struktury i złożoności tej odległej strefy Układu Słonecznego, a także poszerzyć nasze zrozumienie procesów zachodzących w tym obszarze.
Wraz z rozwijającymi się technologiami i możliwościami badawczymi, naukowcy będą mogli zgłębiać tajemnice Pasa Kuipera i docierać do nowych odkryć, które pomogą nam lepiej zrozumieć nasze kosmiczne sąsiedztwo. Dzięki nowym spostrzeżeniom dotyczącym rozciągłości Pasa Kuipera, możemy być świadkami rewolucyjnych zmian w naszej wiedzy o strukturze Układu Słonecznego.
Źródło: kadr z Youtube
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/pas-kuipera-moze-rozciagac-sie-dalej-niz-sadzono

Pas Kuipera może rozciągać się dalej, niż sądzono.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda uderzyła w asteroidę. Zmieniła ją w "zupełnie inne ciało"
2024-02-28. Źródło: CNN, space.com, tvnmeteo.pl


Sonda DART, która niemal półtora roku temu, w pierwszym teście obrony planetarnej, uderzyła w asteroidę Dimorphos, nie pozostawiła na niej krateru uderzeniowego, ale prawdopodobnie zmieniła jej kształt - twierdzą naukowcy na łamach pisma "Nature Astronomy". Przeprowadzili setki symulacji, aby odtworzyć skutki tej celowej kolizji.
Pod koniec września 2022 roku sonda DART (Double Asteroid Redirection Test) uderzyła w asteroidę Dimorphos. Był to pierwszy w historii test obrony planetarnej, którego celem było sprawdzanie, jak uderzenie w niewielkie ciało niebieskie, potencjalnie zagrażające Ziemi, zmieni jego kurs.
Dimorphos to mały satelita o średnicy 160 metrów, który jest księżycem większej planetoidy Didymos. Żadna z nich nie stanowiła i nie stanowi niebezpieczeństwa dla Ziemi, ale uznano je za idealny cel do sprawdzenia możliwości modyfikacji kursu kosmicznej skały, rozmiar Dimorphosa jest bowiem porównywalny z asteroidami, które mogą być zagrożeniem dla naszej planety. Do zderzenia doszło z prędkością 21 160 kilometrów na godzinę, a masa sondy wynosiła wówczas około pół tony.
Test się powiódł i to lepiej, niż się spodziewano. Czas obiegu Dimorphosa wokół drugiej planetoidy został skrócony o 32 minuty, choć - jak zaznaczano - dużym sukcesem byłoby spowolnienie orbity już o około 10 minut.
Uderzenie mogło zmienić kształt asteroidy
Naukowcy poinformowali właśnie, że w wyniku kontrolowanej kolizji sondy z planetoidą nie doszło do powstania na jej powierzchni krateru, ale zmienił się cały kształt obiektu. Badanie opisujące to odkrycie ukazało się w poniedziałek na łamach czasopisma "Nature Astronomy".
Zespół astronomów z Uniwersytetu Berneńskiego przeprowadził setki symulacji, aby sprawdzić skutki uderzenia sondy. Wynika z nich, że Dimorphos jest luźnym skupiskiem skalistego materiału wyrzuconego z asteroidy Didymos. Ustalono, że nie ma na jego powierzchni dużych głazów. Ze względu na dużą odległość Dimorphosa od Ziemi jego skład wcześniej nie był znany.
Obliczenia naukowców pokazały, że w wyniku kolizji około jednego procenta materii składającej się na planetoidę zostało wyrzucone w przestrzeń kosmiczną, natomiast osiem procent zmieniło swoje miejsca położenia, doprowadzając do zmiany kształtu kosmicznej skały.
"Odkryje zupełnie inne ciało"
W październiku tego roku ma zostać wysłana kolejna sonda w kierunku asteroidy Dimorphos. Według planu Hera dotrze do niej w 2026 roku. To misja Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA0), której celem jest szczegółowe zbadanie następstw kolizji.
Hera prawdopodobnie nie będzie w stanie znaleźć żadnego krateru pozostawionego przez DART - przyznała dr Sabina Raducan z Uniwersytetu Berneńskiego. - Zamiast tego odkryje zupełnie inne ciało - dodała.
Autorka/Autor:ps / prpb
Źródło: CNN, space.com, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA/Johns Hopkins APL
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/misja-nasa-sonda-dart-uderzyla-w-asteroide-zmienila-ja-w-zupelnie-inne-cialo-st7796486

Sonda uderzyła w asteroidę. Zmieniła ją w zupełnie inne ciało.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczna plama na Słońcu osiągnęła wielkość 10 razy większą od Ziemi
Autor: admin (2024-02-28)
Ostatnie obserwacje Słońca ujawniły zaskakujące zjawisko w postaci gigantycznej plamy słonecznej, którą zidentyfikowano jako region AR3590. To nadzwyczajne wydarzenie przyciągnęło uwagę naukowców i miłośników astronomii z całego świata, ponieważ rozmiar tej plamy przekroczył dziesięciokrotnie wielkość Ziemi i przypomina pod tym względem słynną plamę z 1859 roku, która wywołała monstrualny rozbłysk zwany wydarzeniem Carringtona.
W obszarze tej gigantycznej plamy słonecznej zarejestrowano trzy silne rozbłyski X, z których najmocniejszy osiągnął poziom X6,3. Wywołane przez nie strumienie promieniowania zjonizowały górne warstwy atmosfery nad Oceanem Spokojnym, wpływając negatywnie na komunikację radiową w zachodnich regionach Stanów Zjednoczonych. Przerwy w działaniu systemów komunikacyjnych trwały około 30 minut, co potwierdza, jak duży wpływ mogą mieć zjawiska słoneczne na naszą technologię.
Eksperci wyrazili zdumienie, że mimo tak dramatycznego zwiększenia się wielkości plamy, nie doszło jeszcze do wyrzutu koronalnego, co mogłoby mieć jeszcze poważniejsze konsekwencje dla Ziemi. Dodatkowo, zwrócono uwagę na niezwykle spokojne środowisko magnetyczne naszej planety, co w kontekście tak silnych zjawisk słonecznych wydaje się być niespotykane.
Szczególnie niepokojące dla naukowców okazało się być to, że wielkość strefy aktywnej plamy na dzień 26 lutego osiągnęła około 60% powierzchni grupy plam, które w 1859 roku spowodowały Zdarzenie Carringtona – jedną z najsilniejszych burz magnetycznych w historii. To przypomnienie o potencjalnej mocy zjawisk słonecznych i ich wpływie na Ziemię.
Dodatkowo, przypomniano o innym znaczącym wydarzeniu, które miało miejsce w czerwcu 2023 roku, gdy na Słońcu pojawiła się ogromna plama słoneczna o wielkości około 3,5 miliarda kilometrów kwadratowych. Rozbłysk klasy X, który został przez nią wygenerowany, również spowodował przerwy w odbiorze sygnałów radiowych w niektórych stanach USA.
Te zjawiska stanowią ważne ostrzeżenie przed aktywności Słońca i jego wpływem na życie oraz technologię na Ziemi. Naukowcy z całego świata kontynuują monitorowanie aktywności słonecznej, aby lepiej rozumieć te dynamiczne procesy i być przygotowanym na ewentualne przyszłe wyzwania.
Źródło: NASA/SDO
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/gigantyczna-plama-na-sloncu-osiagnela-wielkosc-10-razy-wieksza-od-ziemi

Gigantyczna plama na Słońcu osiągnęła wielkość 10 razy większą od Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radar planetarny NASA zbadał powoli obracającą się planetoidę
2024-02-29.
Amerykańska agencja kosmiczna NASA pokazała rezultaty badania radarowego planetoidy (asteroidy), która przeleciała w pobliżu Ziemi w odległości kilkukrotnie większej niż dystans Ziemia-Księżyc.
Całkiem spora planetoida przeleciała w pobliżu naszej planety 2 lutego br. Był to bezpieczny dystans 2,9 miliona kilometrów. Obiekt nosi oznaczenie 2008 OS7, odkryto go 30 lipca 2008 r. podczas rutynowych obserwacji w ramach projektu obserwacyjnego Catalina Sky Survey, prowadzonego przez University of Arizona w Tucson. Planetoida należy do kategorii tzw. obiektów bliskich Ziemi (ang. Near-Earth Object, w skrócie NEO).
Naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory w Południowej Karolinie w USA postanowili wykorzystać tę okazję do dokładniejszego zbadania kosmicznego ciała przy pomocy techniki radarowej, aby lepiej oszacować rozmiary obiektu, jego kształt i powierzchnię.
Rozmiary były do tej pory szacowane na od 200 do 500 metrów. Na podstawie obserwacji zmian krzywej blasku wiadomo było też, że obraca się bardzo powoli, z okresem 29,5 godziny.
Podczas zbliżenia obiektu do Ziemi, użyto 70-metowej anteny w systemu radarowego Goldstone Solar System Radar w pobliżu Barstow w Kalifornii. Uzyskane obrazy radarowe planetoidy pokazały, że jej powierzchnia jest mieszanką okrągłych i bardziej kanciastych obszarów, z niewielką wklęsłością. Okazało się, że obiekt jest mniejszy niż sądzono, bo mierzy od 150 do 200 metrów średnicy. Natomiast potwierdzono ustalenia dotyczące powolnego tempa rotacji.
Pomiar radarowe pozwoliły także na zmierzenie dokładnej odległości planetoidy od Ziemi, co pomoże w dokładniejszych obliczeniach orbity. Planetoida okrąża Słońce co 2,6 lat, a jej orbita przebiega od okolic orbity Wenus aż poza orbitę Marsa.
Planetoida jest klasyfikowana jako potencjalnie niebezpieczna, ale skorygowane obliczenia wskazują, że spotkanie 2 lutego było najbliższym przez co najmniej następne 200 lat.
Agencja kosmiczna NASA jest zobowiązana przez amerykański Kongres do wykrywania i śledzenia obiektów o rozmiarach 140 metrów i większych, czyli takich, których uderzenie w Ziemię spowodowałoby bardzo dużą katastrofę.(PAP)
cza/ agt/
Fot. Adobe Stock
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C100870%2Cradar-planetarny-nasa-zbadal-powoli-obracajaca-sie-planetoide.html

Radar planetarny NASA zbadał powoli obracającą się planetoidę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oceany pary wodnej w miejscu powstawania planet
2024-02-29. Opracowanie:
Joanna Potocka
Przy pomocy sieci radioteleskopów ALMA naukowcy wykryli parę wodną w takim miejscu w dysku wokół gwiazdy, w którym mogą formować się planety – informuje Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO).
Woda to kluczowy składnik dla życia na Ziemi. Uważa się, że ma istotną rolę w procesach powstawania planet. Zespół naukowców, którym kierował Stefano Facchini, astronom z Uniwersytetu Mediolańskiego we Włoszech, zaprezentował wyniki, które pokazują, że przypuszczenia o wpływie wody na formowanie się planet mogą być jak najbardziej słuszne.
Astronomowie zbadali dysk wokół młodej gwiazdy HL Tauri, która jest podobna do Słońca (tylko dużo młodsza) i znajduje się 450 lat świetlnych od nas. Okazuje się, że w wewnętrznym dysku wokół tej gwiazdy znajduje się trzy razy więcej wody niż we wszystkich oceanach na Ziemi.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będziemy w stanie uzyskać obraz oceanów pary wodnej w tym samym obszarze, w którym przypuszczalnie powstaje planeta - wskazał Facchini.
Naukowcy uzyskali obrazy i byli w stanie rozdzielić przestrzennie parę wodną w tak odległym dysku okołogwiazdowym. Znaczną ilość wody znaleziono w rejonie, w którym występuje przerwa w dysku. Taka przerwa może być oznaką powstającej planety, bowiem w zasobnych w gaz i pył dyskach, zalążki planet rosną gromadząc materię i wytwarzając przy okazji przerwy w kształcie pierścieni.
Źródłem dla formującej się planety są ziarna pyłu w dysku. Zderzają się one ze sobą i łączą w większe obiekty. Tam, gdzie jest wystarczająco zimno, aby woda mogła zamarznąć na ziarnach pyłu, proces ten staje się efektywniejszy. Takie warunki są najbardziej sprzyjające powstaniu planety i zapewne podobnie działo się w początkach powstawania Układu Słonecznego.
Obserwacje wody w kosmosie przy pomocy teleskopu naziemnego to trudne zadanie, bowiem w atmosferze naszej planety jest sporo pary wodnej, która zakłóca słabe sygnały z kosmosu. Odkrycie było możliwe dzięki sieci radioteleskopów Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA). To sieć kilkudziesięciu anten radiowych rozmieszczonych na płaskowyżu Chajnantor w Chile na wysokości aż pięciu kilometrów nad poziomem morza, w suchym środowisku, aby ziemska para wodna jak najmniej wpływała na obserwacje.
Sieć radioteleskopów ALMA jest globalnym projektem, w którym nasz kontynent reprezentuje Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), do którego należy także Polska.
Woda w dysku wokół gwiazdy HL Tauri /ESO

Zooming in on HL Tauri
https://www.youtube.com/watch?v=M0NX8O3o1cw

Żródło; PAP
https://www.rmf24.pl/nauka/news-oceany-pary-wodnej-w-miejscu-powstawania-planet,nId,7362003#crp_state=1

Oceany pary wodnej w miejscu powstawania planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie obserwują wpływ ciemnej materii na ewolucję galaktyk
2024-02-29.
Nowe badania dostarczyły obserwacyjnych dowodów na to, że ewolucja i właściwości galaktyk są uwarunkowane nie tylko masą zawartych w nich gwiazd, ale także wpływem otaczających je halo ciemnej materii.
Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie Nature Astronomy.
Ciemna materia stanowi 85% całej materii we Wszechświecie. Podczas gdy zwykła materia pochłania, odbija i emituje światło, ciemnej materii nie można zobaczyć bezpośrednio, co utrudnia jej wykrycie. O jej istnieniu wnioskuje się na podstawie jej wpływu grawitacyjnego na materię widzialną, materiał tworzący gwiazdy, planety i inne obiekty w kosmosie.
Galaktyki składają się z tych dwóch rodzajów materii. Ciemna materia jest rozproszona w halo, które są ogromnymi strukturami otaczającymi galaktyki, podczas gdy zwykła materia jest obecna głównie w centralnych regionach, gdzie znajduje się większość gwiazd.
Tradycyjnie badania dotyczące ewolucji galaktyk skupiały się na roli zwykłej materii, pomimo że stanowi ona jedynie niewielki ułamek masy galaktyki. Od długiego czasu istnieją teoretyczne przewidywania dotyczące wpływu ciemnej materii na ewolucję galaktyk. Jednak mimo licznych wysiłków, nie ma jasnego konsensusu w tej kwestii.
Badania przeprowadzone przez zespół z IAC po raz pierwszy potwierdziły wpływ ciemnej materii na ewolucję galaktyk na podstawie obserwacji. Ciemna materia ma wyraźny wpływ na galaktyki, co możemy zmierzyć, ale wpływ na ich ewolucję, który odkryliśmy, to coś, co zostało zaproponowane, chociaż nie mieliśmy wcześniej techniki umożliwiającej przeprowadzenie obserwacji – powiedziała Laura Scholz Díaz, badaczka przed doktoratem w IAC i pierwsza autorka artykułu.
Aby zbadać wpływ ciemnej materii, zespół skoncentrował się na różnicy między masą gwiazd w galaktyce a masą, którą można wywnioskować z jej rotacji, zwaną całkowitą masą dynamiczną. Badania wykazały, że wiek, zawartość metali, morfologia, moment pędu i tempo powstawania gwiazd zależą nie tylko od masy tych gwiazd, ale także od całkowitej masy, a to oznacza uwzględnienie składnika ciemnej materii, który pasuje do szacunków masy halo.
Zauważyliśmy, że w galaktykach o równych masach gwiazd ich populacje zachowują się inaczej w zależności od tego, czy halo zawiera więcej czy mniej ciemnej materii, innymi słowy ewolucja galaktyki, od jej powstania do chwili obecnej, jest modyfikowana przez halo, w którym się znajduje. Jeżeli ma bardziej lub mniej masywne halo, ewolucja galaktyki w czasie będzie inna, co znajdzie odzwierciedlenie we właściwościach gwiazd, które zawiera – powiedział Ignacio Martín Navarro, badacz IAC, który jest współautorem artykułu.
W przyszłości zespół planuje wykonać pomiary populacji gwiazd w różnych odległościach od centrum galaktyki i wykazać, czy ta zależność właściwości gwiazd od halo ciemnej materii utrzymuje się na wszystkich promieniach. Kolejny etap badań pozwoli na zbadanie związku między halo ciemnej materii a wielkoskalową strukturą Wszechświata.
Te halo ciemnej materii nie są tworzone samodzielnie – są one połączone włóknami, które tworzą część wielkoskalowej struktury, zwanej Kosmiczną Ścianą – powiedziała Scholz. Masa halo wydaje się modyfikować właściwości jego galaktyki, ale może to być wynikiem pozycji zajmowanej przez każde halo w kosmicznej sieci. W nadchodzących latach chcemy zobaczyć efekt tej wielkoskalowej struktury w kontekście, który badamy – dodała.
Badanie to  opiera się na 260 galaktykach CALIFA (Calar Alto Legacy Integral Field Area), międzynarodowego projektu, w którym IAC aktywnie uczestniczy pod kierownictwem Jesúsa Falcóna Barroso, innego współautora artykułu. Badanie to dostarcza informacji spektralnych i zapewnia bezprecedensowe pokrycie przestrzenne galaktyk – powiedział. Galaktyki te były obserwowane w konfiguracji o wysokiej rozdzielczości, aby uzyskać szczegółowe pomiary ich właściwości kinematycznych, co pozwoliło nam bardzo dokładnie zbadać ruch tych gwiazd, a tym samym wywnioskować całkowitą masę galaktyk.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Astronomers observe the effect of dark matter on the evolution of the galaxies
•    Baryonic properties of nearby galaxies across the stellar-to-total dynamical mass relation
Źródło: IAC
Na ilustracji: Zdjęcie galaktyki pokazujące po lewej stronie jej składnik gwiezdny, a po prawej (w negatywie) ciemną materię obecną w jej halo. Źródło: Gabriel Pérez, SMM (IAC)/Zespół EAGLE
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-obserwuja-wplyw-ciemnej-materii-na-ewolucje-galaktyk

Astronomowie obserwują wpływ ciemnej materii na ewolucję galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki wyczyn fizyków. Zmierzono najmniejszą siłę grawitacji
2024-02-29.PA.JG.
Fizycy zmierzyli siłę grawitacji produkowaną przez cząstkę o mikroskopijnej masie. Planują też dalsze eksperymenty, chcąc zejść do poziomu rządzonego przez mechanikę kwantową, by lepiej zrozumieć naturę grawitacji i prawa rządzące wszechświatem.
Naukowcy z University of Southampton (Wielka Brytania) twierdzą, że dzięki ich najnowszemu eksperymentowi fizyka zbliżyła się do lepszego zrozumienia tego, czym jest kwantowa grawitacja.
Połączenie mechaniki kwantowej rządzącej światem subatowmowym i grawitacji działającej w makroskali wszechświata to jeden z najważniejszych celów fizyki. W badaniu opisanym na łamach magazynu „Science Advances” naukowcy tłumaczą, jak – za pomocą lewitujących magnesów – zmierzyli grawitację pochodzącą od cząstki o masie 0,43 mg.
Generowana przez nią siła miała wartość zaledwie 30 aN (attoniutonów).
Zmniejszając masę cząstki, naukowcy chcą ostatecznie zejść ze swoim eksperymentem do świata rządzonego prawami mechaniki kwantowej.
Przez cały wiek naukowcy bezskutecznie próbowali zrozumieć, jak mechanika kwantowa i grawitacja współdziałają. Teraz zmierzyliśmy grawitacyjne sygnały pochodzące od najmniejszej masy w historii. Oznacza to, że jesteśmy o krok bliżej zrozumienia, jak mechanika kwantowa i grawitacja działają razem – podkreśla główny autor badania, Tim Fuchs.
Od teraz będziemy jeszcze schodzić w dół ze skalą, aż dojdziemy do kwantowego poziomu. Poprzez zrozumienie kwantowej grawitacji, będziemy mogli rozwiązać niektóre z zagadek wszechświata – jak się zaczął, co się dzieje wewnątrz czarnych dziur – czy połączyć wszystkie znane siły w jedną teorię – wyjaśnia naukowiec.

źródło: PAP

Fizycy zmierzyli siłę grawitacji produkowaną przez cząstkę o mikroskopijnej masie (fot. UNIVERSITY OF SOUTHAMPTON)

TVP INFO
https://www.tvp.info/76183716/wielki-wyczyn-fizykow-zmierzono-najmniejsza-sile-grawitacji

Wielki wyczyn fizyków. Zmierzono najmniejszą siłę grawitacji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy można złamać nogę na Księżycu? Amerykanie udowodnili, że tak
2024-02-29.
Bogdan Stech
AUTOR

Przepiękne, niezwykle dynamiczne zdjęcie z lądowania na Księżycu udostępniła firma Intuitive Machines. To pierwsze prywatne przedsiębiorstwo, które wylądowało na Srebrnym Globie, choć nie obyło się bez problemów.
Amerykanie są dumni z sukcesu. Po ponad 50 latach na Księżycu znów wylądowała maszyna made in USA. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Po raz kolejny przekonaliśmy się, jak trudne jest wysłanie lądownika na Srebrny Glob.
Misja IM-1 firmy Intuitive Machines była dziwną mieszaniną sukcesów i wpadek. Jeśli udane lądowanie nazywamy miękkim, a katastrofę twardym, to w tym przypadku mieliśmy do czynienia z szorstkim lądowaniem. W wyniku kaskady błędów, które rozpoczęły się na Ziemi, statek kosmiczny Odysseus złamał podczas lądowania jedną z nóg. Teraz sam lądownik leży na boku, a nieszczęsna nóżka spoczywa w jego pobliżu.
Są też dobre wiadomości
To jednak koniec złych wiadomości. Odysseus okazał się wytrzymały i przetrwał te na wpół udane lądowanie. Co więcej, przesłał na Ziemię porcję fantastycznych zdjęć. To, które widzicie niżej, myślę, że śmiało nazwać można jednym z najlepszych zdjęć kosmicznych dekady. Widzimy na nim księżycowy pył, regolit, i drobne fragmenty księżycowych skał rozpraszane z ogromną siłą przez silnik Odysseusa.
Zdjęcie zostało wykonane dokładnie w momencie, gdy lądownik Odysseus po raz pierwszy zetknął się z powierzchnią Księżyca. Widać na nim również jak noga po lewej stronie pęka i łamie się.
Aparatura przetrwała uderzenie
Kolejna dobra wiadomość to fakt, że pomimo niezaplanowanego ułożenia lądownika - na boku - wszystkie przyrządy działały bez problemu. Zebrano 350 megabitów informacji do dalszej analizy. Cała aparatura NASA, która znajdowała się na pokładzie zbierała dane, tak jak zaplanowano. Podczas lądowania zebrano też dane dotyczące nawigacji, które pomogą w przyszłości poprawić precyzję lądowania, a wszystkie trzy aparaty naukowe przeznaczone do działania na powierzchni również działały.   
Niżej zobaczycie lądownik Odysseus leżący na boku, po tym jak jedna z nóg złamała się. Doskonale widać powierzchnię Srebrnego Globu. Statek kosmiczny złamał jedną z nóg, ponieważ na Ziemi, podczas przygotowań, wyłącznik bezpieczeństwa w laserowym systemie nawigacji statku kosmicznego pozostawiono w pozycji OFF.
Złamana noga na zdjęciu
Co gorsza, był to przełącznik, który aktywowałby laserowy system nawigacji statku kosmicznego podczas lądowania. Odysseus musiał przejść na tryb awaryjny i polegać na swoim inercyjnym systemie naprowadzania i algorytmach nawigacji optycznej. Oznaczało to, że lądownik nie miał wysokościomierza, który wskazywałby wysokość, na jakiej się znajdował, gdy schodził na powierzchnię Księżyca.
Doprowadziło to do lądowania z większą prędkością i dość silnym uderzeniu, które skończyło się złamaniem jednej z nóg. Zobaczyć ją możecie na zdjęciu niżej, po prawej stronie.
Lądownik typu Nova-C o nazwie Odysseus wylądował na Księżycu w ramach misji IM-1 firmy Intuitive Machines. Lądowanie miało miejsce 22 lutego 2024 r. w rejonie bieguna południowego naszego satelity. Na pokładzie znajdowały się instrumenty naukowe NASA, które miały energii na kilka dni działania i zbierania danych.
Jeszcze w tym roku w kierunku srebrnego Globu wyruszyć ma kolejny lądownik firmy Intuitive Machines, tym razem w ramach misji IM-2.
https://spidersweb.pl/2024/02/nowe-zdjecia-z-ksiezyca.html

Czy można złamać nogę na Księżycu Amerykanie udowodnili, że tak.jpg

Czy można złamać nogę na Księżycu Amerykanie udowodnili, że tak2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec misji Odyseusza. Co dalej z lądownikiem USA na Księżycu?
2024-02-29. Wojciech Kaczanowski
Amerykańska firma Intuitive Machines poinformowała, że misja lądownika księżycowego Nova-C dobiega końca w wyniku nastającej nocy na Srebrnym Globie. Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej wspólnie z NASA, potwierdzono, że sonda uległa wypadkowi w wyniku złamania jednej z nóg. Pomimo tego większość instrumentów na pokładzie zadziałała poprawnie, a misja została określona sukcesem.
Amerykański lądownik Nova-C, zwany również Odyseuszem kończy swoją historyczną misję na Księżyc, o czym poinformowała firma Intuitive Machines podczas konferencji prasowej, zorganizowanej we współpracy z NASA. Przypomnijmy, że Odyseusz był pierwszym w historii prywatnym lądownikiem, który osiadał na naturalnym satelicie. Z drugiej strony misja była pierwszą udaną podróżą na Księżyc w wykonaniu Stanów Zjednoczonych od misji Apollo 17 w 1972 r.
Podczas konferencji potwierdzono, że lądownik uległ wypadkowi w wyniku złamania jednej z nóg, co było spowodowane zbyt dużą prędkością opadania i wywarciem większego nacisku. Sonda przewróciła się i obecnie opiera się o pewien obiekt. Steve Altemus, dyrektor naczelny Intuitive Machines, powiedział, że po wylądowaniu na Księżycu i wyłączeniu silnika, Odyseusz po prostu przechylił się na bok. Najnowsze zdjęcia wykonane przez kamery lądownika potwierdzają pozycję w jakiej się znajduje.
Przedstawiciele NASA oraz Intuitive Machines określili misję jako sukces, a lądowanie Odyseusza nazwali „miękkim”. Część mediów zagranicznych oraz analityków ma jednak wątpliwości wynikające ze sposobu przyziemienia oraz złamanej nogi. Przypomnijmy również, że jeszcze przed lądowaniem kontrolerzy loty próbowali nawiązać łączność z Odyseuszem, natomiast udało się to po około 15 minutach. Problemem były również instrumenty nawigacyjne, które zastąpił transportowany przez lądownik ładunek NASA NDL (Navigation Doppler Lidar).
Stany Zjednoczone miały jednak dużo szczęścia. Upadek mógł wiązać się z uszkodzeniem wielu istotnych elementów, natomiast okazało się, że większość zadziałało poprawnie. Ponadto aktywne ładunki nie były skierowane w stronę powierzchni Srebrnego Globu w momencie upadku. Przy użyciu niektórych anten udało się przesłać dane z lądownika.
„Mieliśmy bardzo ambitne cele misji, polegające na delikatnym i bezpiecznym wylądowaniu na powierzchni Księżyca oraz dostarczeniu danych naukowych naszym klientom. Obydwa te cele zostały osiągnięte, więc naszym zdaniem jest to niekwestionowany sukces” - powiedział Steve Altemus. Wcześniej administrator NASA Bill Nelson stwierdził, że Odyseusz to sukces z punktu widzenia NASA.
Warto również dodać, że przy lądowniku została umieszczona kamera EagleCam, która została zbudowana przez studentów. Instrument miał zostać wyrzucony z sondy podczas opadania, a jego zadaniem było robienie zdjęć na wysokości około 30 m. Ostatecznie aparat został odłączony od Odyseusza 28 lutego i obecnie znajduje się około 4 m od niego. Wciąż nie uzyskano jednak obrazów z urządzenia.
Co czeka Odyseusza? Niestety jego misja dobiega końca. Na Księżycu nastąpiła noc, podczas której panują ekstremalnie zimne warunki. Z informacji podanych przez Intuitive Machines wynika, że za około 2-3 tygodnie podjęta zostanie próba nawiązania łączności z lądownikiem, który być może wytrzyma w niekorzystnym środowisku. Firma oraz NASA mają nadzieję, że Odyseusz podzieli los japońskiej sondy SLIM, która przetrwała ujemne temperatury pomimo, że nie była do tego zaprojektowana.

Autor. Intuitive Machines via X (dawniej Twitter)

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/koniec-misji-odyseusza-co-dalej-z-ladownikiem-usa-na-ksiezycu

Koniec misji Odyseusza. Co dalej z lądownikiem USA na Księżycu.jpg

Koniec misji Odyseusza. Co dalej z lądownikiem USA na Księżycu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iran: nowy satelita trafił na orbitę z pomocą Rosji
2024-02-29.
Rosja umieściła na orbicie irańskiego satelitę - podały w czwartek państwowe media w Teheranie. Satelita badawczy Pars 1 - wyniesiony przez rosyjską rakietę Sojuz, odpaloną z kosmodromu Wostocznyj - jest wyposażony w trzy kamery umożliwiające przesyłanie obrazów o wysokiej rozdzielczości.
Według informacji podanych przez irańskie media państwowe, Rosja wyniosła na orbitę okołoziemską satelitę badawczego Pars-1 dla Iranu. Satelita będzie krążył na wysokości 500 km nad Ziemią. Jak wynika z informacji podanych przez zagraniczne media, satelita waży około 134 kg i jest wyposażony w instrumenty, które pozwolą skanować topografię Iranu.
Jak stwierdził minister informacji i komunikacji Issa Zarepour, cytowany przez Reuters, powodem skorzystania z pomocy rosyjskiej jest brak posiadania odpowiednich baz startowych do wynoszenia ładunków pod odpowiednim kątem na orbitę synchroniczną ze Słońcem.
Przypomnijmy, że jest to kolejny satelita Iranu, który został wyniesiony na orbitę w tym roku. W styczniu nowa jednostka, należąca do Irańskiej Organizacji Kosmicznej, została umieszczony na orbicie, 750 km od powierzchni Ziemi. Nie poinformowano, jakie zadania będzie wykonywał satelita, natomiast przypuszcza się, że służy do obserwacji Ziemi.
Wówczas do startu została wykorzystana trzystopniowa rakieta na paliwo stałe - Qaem 100, która tym samym zaliczyła swój debiut. Stany Zjednoczone obawiają się, że ta sama technologia balistyczna dalekiego zasięgu, używana do umieszczania satelitów na orbicie, może być również wykorzystana do wystrzeliwania głowic jądrowych. Teheran zaprzecza twierdzeniom USA, że taka działalność jest przykrywką dla rozwoju rakiet balistycznych i twierdzi, że nigdy nie dążył do rozwoju broni jądrowej.
Iran ma jeden z najbardziej rozwiniętych programów rakietowych na Bliskim Wschodzie. Pierwsza rakieta tego kraju osiągnęła orbitę w 2008 r., z kolei rok później udało się Iranowi wystrzelić na orbitę pierwszego satelitę. Na przestrzeni kolejnych lat program kosmiczny Iranu doświadczył kilku niepowodzeń, w szczególności ze względu na problemy techniczne rodzimych konstrukcji nośnych.
Źródło: PAP / Reuters / Space24.pl
Autor. Pixabay

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/iran-nowy-satelita-trafil-na-orbite-z-pomoca-rosji

 

Iran nowy satelita trafił na orbitę z pomocą Rosji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiceszef MON zapowiedział wystrzelenie polskich satelitów
2024-02-29. Wojciech Kaczanowski
W czwartek w Sztabie Generalnym odbyła się odprawa kierownictwa MON z najwyższymi dowódcami Wojska Polskiego, w tym szefem Sztabu Generalnego WP gen. Wiesławem Kukułą. Podczas spotkania głos zabrał wiceszef resortu obrony Cezary Tomczyk, który zapowiedział wyniesienie pierwszych, polskich satelitów obserwacyjnych już w przyszłym roku.
„Już w przyszłym roku jako Ministerstwo Obrony, jako Wojsko Polskie, chcemy wynieść na orbitę nasze pierwsze polskie satelity. To jest rzeczywiście sprawa przełomowa, jeśli chodzi w ogóle o historię Rzeczypospolitej. Planujemy pozyskać satelitarny system obserwacji Ziemi, zarówno w technologii radarowej, jak i optycznej. To pozwoli na obserwację ziemi bez względu na warunki atmosferyczne.” - powiedział wiceminister Cezary Tomczyk podczas czwartkowej odprawy kierownictwa MON z z najwyższymi dowódcami Wojska Polskiego, w tym szefem Sztabu Generalnego WP gen. Wiesławem Kukułą.
Wiceszef MON dodał, że prace planistyczne w tym zakresie trwały już od jakiegoś czasu, natomiast na dobre ruszyły kilka tygodni temu. W pracach wykorzystywana jest technologia polska oraz zachodnia. Na moment pisania artykułu nie dowiedzieliśmy się, jaki projekt konkretnie miał na myśli wiceminister obrony Cezary Tomczyk. Przypomnijmy, że obecnie prowadzonych jest kilka programów związanych z obserwacją Ziemi.
Przykładowo projekt Mikroglob, zakłada zapewnienie autonomicznej zdolność do dostarczania wysokorozdzielczych zobrazowań satelitarnych dla użytkowników związanych z sektorem bezpieczeństwa i obronności państwa (MON, MSWiA), a także z administracją publiczną. W grudniu 2023 r. firma Creotech Instruments poinformowała o przekazaniu Agencji Uzbrojenia przemysłowego studium wykonalności projektu.
Z drugiej strony spółka realizuje program PIAST (Polish ImAging SaTelites), który ma zagwarantować pierwsze stworzone w Polsce instrumenty narodowego systemu satelitarnej obserwacji Ziemi na potrzeby Sił Zbrojnych RP. Konstelacja trzech nanosatelitów obserwacyjnych „PIAST” posłuży do prowadzenia optoelektronicznego rozpoznania obrazowego. Z informacji podanych w kwietniu 2023 r. wynika, że Creotech Instruments planuje budowę i umieszczenie na orbicie okołoziemskiej w 2025 r. konstelacji trzech satelitów opartych na autorskiej platformie HyperSat.
W grudniu 2022 r. natomiast, Agencja Uzbrojenia i firma Airbus Defence & Space podpisały umowę na dostawę dwóch satelitów obserwacyjnych wraz ze stacją odbiorczą. Już od 2023 r. Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej otrzymały dostęp od zasobów obecnie funkcjonującej konstelacji francuskich satelitów Pleiades Neo, natomiast wyniesienie polskich urządzeń ma nastąpić do 2027 r.

https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/wiceszef-mon-zapowiedzial-wystrzelenie-polskich-satelitow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olsztyn/ Od piątku w obserwatorium astronomicznym rusza "Doświadczalnia Kopernika"
2024-02-29.
Od piątku w obserwatorium astronomicznym będzie można zwiedzać interaktywną wystawę "Doświadczalnia Kopernika". Jest ona kierowana do tych, którzy chcieliby wiedzieć, w jaki sposób Kopernik dokonał swoich genialnych ustaleń w dziedzinie astronomii.
"+Doświadczalnia Kopernika+ pozwoli odwiedzającym to miejsce zrozumieć, na czym polegała zmiana w postrzeganiu wszechświata przed Kopernikiem, i po nim. To nie są łatwe tematy, ale prezentujemy je w atrakcyjny, interaktywny sposób. Sala jest bardzo kameralna, ponieważ cały czas będzie obecny astronom odwiedzający będą z nim mogli porozmawiać" - powiedział PAP pomysłodawca i kurator "Doświadczalni Kopernika", astronom dr Ernest Świerczyński.
W "Doświadczalni" znajdzie się m.in. urządzenie, które za pomocą laserów pozwala śledzić wędrówkę Słońca w dowolnym miejscu na Ziemi, czy układ kół zębatych pokazujących Układ Słoneczny. Będą także projekcie 3D i wahadła z laserem. Świerczyński powiedział PAP, że niektóre z urządzeń zostały wykorzystane na tego typu wystawie po raz pierwszy w kraju.
"Mamy nadzieję, że nasza +Doświadczalnia+ udowodni odwiedzającym, że choć matematyka jest trudną dziedziną, to po rozłożeniu jej na prostsze elementy da się ją zrozumieć. Bo Kopernik przy pomocy matematyki dochodził do swoich ustaleń" - powiedział Świerczyński.
"Doświadczalnia Kopernika" jest przeznaczona dla dzieci powyżej 10 lat. Ze względów lokalowych jednorazowo może ją odwiedzać 10 osób.
Zorganizowanie w olsztyńskim obserwatorium "Doświadczalni Kopernika" nie jest przypadkowe - genialny astronom większą część swojego życia spędził na Warmii, tu opracował "De revolutionibus", w samym Olsztynie (wówczas Allenstein) Kopernik mieszkał przez 5 lat. (PAP)
Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ pat/
Fot. Adobe Stock
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C100891%2Colsztyn-od-piatku-w-obserwatorium-astronomicznym-rusza-doswiadczalnia

Olsztyn Od piątku w obserwatorium astronomicznym rusza Doświadczalnia Kopernika.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Ariane 6 gotowa do złożenia. Przywiózł ją polski statek

2024-02-29. Dawid Długosz
Ariane 6 to nowa rakieta kosmiczna, nad którą ESA z partnerami pracuje od lat. Jej części przetransportowano do portu w Gujanie Francuskiej, gdzie następnie zostanie złożona w całość. W tym celu wykorzystano statek zbudowany w Polsce o nazwie Canopée, który został zwodowany w Szczecinie.

Ariane 6 to duża rakieta, która ma zapewnić Europie niezależność w trakcie realizowania misji kosmicznych. Jej pierwszy lot ma odbyć się jeszcze w tym roku. Elementy konstrukcji zostały przetransportowane do centrum lotów należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej, który znajduje się w Gujanie Francuskiej.
Rakieta Ariane 6 opracowywana przez ESA i ArianeGroup od lat
Ariane 6 zastąpi wysłużoną rakietę Ariane 5 i zapewni Europie większe możliwości z zakresu realizowania misji. Jest to wielki projekt, przy którym udział brało kilkaset firm z 13 krajów Starego Kontynentu. Konstrukcja będzie składać się z dwóch stopni o łącznej wysokości 60 m. Mocniejszy wariant rakiety ma pozwolić na dostarczanie ładunków o masie do ponad 20 t (niska orbita okołoziemska) lub 11,5 t (orbita geostacjonarna).
Ładownia została zaprojektowana w taki sposób, aby wynosić w przestrzeń różnego rodzaju ładunki. W tym wiele mniejszych, co pozwoli na obniżenie kosztów misji kosmicznych. Konstrukcja jest zasilana ciekłym wodorem.

Ariane 6 to projekt, który spotkał się z opóźnieniami. ArianeGroup rozpoczęło prace we wczesnych latach poprzedniej dekady. Napotkano jednak problemy, które wpłynęły na zmiany w harmonogramie. Teraz przyjdzie czas na złożenie rakiety i przygotowania przed pierwszym lotem, który według założeń agencji ESA ma odbyć się latem tego roku.

Rakieta została przetransportowana statkiem zbudowanym w Polsce
Do transportu rakiety Ariane 6 wykorzystano wielki statek Canopée, który został zbudowany w Polsce. Za kadłub odpowiada Partner Stocznia z Polic. Wodowanie nastąpiło w Szczecinie w 2022 r. Konstrukcja została wybrana w 2023 r. w roli "Statku Roku".
Canopée ma 121 m długości i jest projektem dwusilnikowego ro-ro napędzanego energią wiatru. W tym celu umieszczono cztery ogromne maszty o wysokości aż 37 m, na których zamontowano specjalne żagle. Statek rozwija prędkość do 16,5 węzła i dzięki nowoczesnemu rozwiązaniu jest w stanie zaoszczędzić do 30 proc. paliwa. Transport elementów rakiety Ariane 6 do Gujany Francuskiej trwa tylko około 10 dni na każdy rejs, których do tej pory było kilka.

Statek Canopée, który ESA wykorzystała do transportu części rakiety Ariane 6. /Tom Van Oossanen /materiał zewnętrzny

Ariane 6 launch animation
https://www.youtube.com/watch?v=6iIIFCCEcmU

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-rakieta-ariane-6-gotowa-do-zlozenia-przywiozl-ja-polski-stat,nId,7361391

Rakieta Ariane 6 gotowa do złożenia. Przywiózł ją polski statek.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było blisko. Satelita NASA niemal uderzył w rosyjski statek kosmiczny

2024-02-29. Dawid Długosz
Na orbicie okołoziemskiej znajduje się pełno satelitów oraz starych statków kosmicznych, które mogą ewentualnie się ze sobą zderzyć. Do takiej sytuacji niemal doszło 28 lutego. Satelita NASA o nazwie TIMED minął o włos nieużywany rosyjski statek kosmiczny Kosmos 2221. Oba obiekty były naprawdę bardzo blisko siebie.

Ludzkość co chwilę wystrzeliwuje w kosmos kolejne satelity i na orbicie okołoziemskiej robi się coraz ciaśniej. Rośnie też problem kosmicznych śmieci. To powoduje, że może dojść do ewentualnych kolizji orbiterów i niebezpieczna sytuacja miała miejsce w środę, gdy dwa satelity minęły się niemal o włos.

Rosyjski statek kosmiczny niemal zderzył się z satelitą NASA
Do niebezpiecznego przelotu doszło 28 lutego na wysokości około 608 km nad Ziemią. Dla porównania Międzynarodowa Stacja Kosmiczna porusza się nad planetą na wysokości około 400 km. Sytuacja dotyczy działającego satelity NASA o nazwie TIMED oraz przestarzałego statku kosmicznego Rosjan — Kosmos 2221.
Oba satelity minęły się w kosmosie w bardzo niebezpiecznej odległości, bo szacunkowo mniejszej niż 20 m. Gdyby doszło do zderzenia, to oba statki uległyby zniszczeniu. Byłby to szczególny cios dla agencji NASA, bo TIMED to działający satelita, który ciągle prowadzi badania. Mimo że został wystrzelony w kosmos ponad dwie dekady temu.
Na szczęście nie doszło do zderzenia i oba statki po minięciu siebie odleciały we własne strony. Zagrożenie było jednak spore. Na pocieszenie jest fakt, że satelity w najbliższym czasie nie znajdą się już tak blisko siebie.

Chociaż dwa niesterowne satelity ponownie się do siebie zbliżą, było to ich najbliższe przejście w bieżących przewidywanych ustaleniach orbit, ponieważ stopniowo oddalają się od siebie na wysokości.
czytamy w oficjalnym oświadczeniu NASA

Satelita TIMED bada atmosferę Ziemi
TIMED to orbiter ważący 660 kg wystrzelony w kosmos w grudniu 2001 r. Celem misji statku jest badanie wpływu Słońca i człowieka na najmniej zbadany oraz rozumiany obszar ziemskiej atmosfery — mezosferę i niższą termosferę/jonosferę. Jest to obszar, który stanowi umowną granicę pomiędzy naszą planetą a kosmosem. Cała misja pochłonęła grubo ponad 200 mln dolarów, z czego najwięcej pieniędzy potrzebowano na zbudowanie i wystrzelenie satelity.
Natomiast Kosmos 2221 to rosyjski satelita, który został wystrzelony w listopadzie 1992 r. Czasem nieużywane statki kosmiczne wpadają w atmosferę Ziemi. Tak było niedawno w przypadku ERS-2 należącego do agencji ESA.

Satelita NASA TIMED niemal zderzył się z rosyjskim statkiem kosmicznym. /NASA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-bylo-blisko-satelita-nasa-niemal-uderzyl-w-rosyjski-statek-k,nId,7361297

Było blisko. Satelita NASA niemal uderzył w rosyjski statek kosmiczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Antarktydę spadła duża asteroida
Autor: admin (2024-02-29)
Odkrycie meteorytu ważącego 7,6 kilograma na Antarktydzie może wydawać się kolejnym zwykłym znaleziskiem w świecie nauki. Jednak za tym szczególnym odkryciem kryje się fascynująca historia, która rzuca nowe światło na zdarzenie z odległej przeszłości. Naukowcy po dokładnej analizie chemicznej ponad 100 małych próbek skał znalezionych na Białym Kontynencie doszli do wniosku, że około 2,5 miliona lat temu nad Antarktydą eksplodowała asteroida. Takie odkrycie, opublikowane w czasopiśmie Earth and Planetary Science Letters, zalicza się do najstarszych znanych eksplozji asteroid w historii Ziemi.
Zespół badaczy pod kierunkiem kosmochemika Matthiasa van Ginnekena przeanalizował dokładnie 116 małych próbek skał zebranych na lodowcach Antarktydy. W wyniku badań odkryli minerały charakterystyczne dla asteroid, w tym oliwin i spinel. To, co stanowi o wyjątkowości tych próbek, to fakt, że ich skład wskazuje na powstanie w wyniku eksplozji asteroidy w powietrzu. Takie zjawisko jest szczególnie niszczycielskie, bowiem asteroida unosząca się w powietrzu działa podobnie do ogromnej pochodni, przekształcając energię kinetyczną w fale uderzeniowe, ciśnienie i ciepło, co może doprowadzić do wyparowania wszystkiego, co znajduje się w jej otoczeniu.
Choć zderzenia asteroid z Ziemią i innymi ciałami niebieskimi często pozostawiają po sobie widoczne kratery, czasem jednak obiekt rozpada się w atmosferze zanim dotrze do powierzchni, nie zostawiając po sobie krateru. Takie eksplozje, znane jako eksplozje powietrzne, mają ogromną moc niszczycielską, przekształcając energię kinetyczną w fale uderzeniowe, ciśnienie i ciepło. Przykładem takiego zdarzenia może być wybuch nad Czelabińskiem w 2013 roku, kiedy to około 20-metrowa asteroida rozpadła się wysoko nad miastem, powodując zniszczenia na dużą skalę. Jeszcze bardziej niszczycielski był wybuch nad Tunguską w 1908 roku, który zrównał z ziemią ponad 2 tysiące kilometrów kwadratowych lasu.
Oczywiście, odnalezienie dowodów na eksplozję, która miała miejsce miliony lat temu, jest wyzwaniem. Jednak analiza chemiczna mikroskopijnych fragmentów skał z Antarktydy pokazała, że odpowiadają one typowi asteroidy znanemu jako zwykły chondryt, który rozpadł się w atmosferze między 2,3 a 2,7 miliona lat temu. Takie odkrycie jest początkiem dalszych badań, jak podkreśla Van Ginneken, który zamierza poszukiwać więcej dowodów na eksplozje powietrzne w zapisie geologicznym.
To fascynujące, jak pojedyncze odkrycie może rzucać światło na zdarzenia, które miały miejsce miliony lat temu, oferując nam unikalny wgląd w historię naszej planety. Odkrycia takie jak to nie tylko podkreślają znaczenie badań naukowych, ale również przypominają o dynamicznym charakterze naszego świata, który cały czas ewoluuje pod wpływem różnorodnych czynników, w tym tych pozaziemskich.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/na-antarktyde-spadla-duza-asteroida

Na Antarktydę spadła duża asteroida.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studenci budują satelitę, będzie miała swój selfie stick
2024-03-01. Źródło: TVN24 GO, "Kijek w kosmosie"

Studenci z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie mają w planach wysłanie w kosmos własnego satelity o nazwie HYPE. Trwa faza projektowania urządzenia, które na orbitę dotrzeć ma na jesieni tego roku. Sprzęt pozwoli na monitorowanie zmian klimatu, a młodzi inżynierowie chcą skupić się na problemie smogu.
HYPE, bo tak ma nazywać się satelita, będzie badał zanieczyszczenie atmosfery, kondycję lasów i wykonywał zdjęcia Ziemi. W projekcie bierze udział ponad 30 osób. Czym się wyróżnia? Studenci z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie próbują od podstaw wybudować najmniejszego dotychczas satelitę w Polsce.
Nie chcieliśmy wykorzystywać tutaj żadnych kupnych komponentów, jak miało to miejsce dotychczas w innych misjach, tylko chcieliśmy zbudować relatywnie prostego satelitę kompletnie od podstaw, by móc wszystko zrozumieć i zbudować wiedzę na przyszłość - przekazał Filip Tomczyk, lider techniczny projektu HYPE, w rozmowie z dziennikarzem TVN24 BiS Hubertem Kijkiem.

Badanie smogu i pożarów
Młodzi naukowcy za pomocą satelity chcą monitorować zmiany klimatu na terenie całego kraju oraz na całym świecie.
- Chcemy skupić się głównie na problemie smogu, ponieważ jest on powszechnym zjawiskiem w Polsce i ma duży wpływ na zdrowie społeczeństwa. Chcemy również monitorować pożary lasów, które są coraz częstszym zjawiskiem w ostatnich latach, by móc szybciej reagować w sytuacji, kiedy to zjawisko wystąpi - opowiadał Konrad Rotter, lider podsystemu spektroskopii. Dane pozyskane z satelity będą udostępniane publicznie.
Kosmiczny selfie stick
Satelita będzie wyposażony w dodatkowy instrument - niewielką kamerę skierowaną na ekran zamontowany na jednej ze ścian urządzenia. Będzie to odpowiednik kosmicznego selfie sticka, który ma pozwolić na wykonanie zdjęcia HYPE na tle Ziemi, wraz z materiałem zaprezentowanym na wyświetlaczu. To ma dostarczyć studentom nie tylko niepowtarzalną okazję do nabrania niezwykle cennego doświadczenia, ale również będzie stanowiło zaawansowane narzędzie naukowe i edukacyjne.
Patronami medialnymi tego projektu są program "Kijek w kosmosie" oraz TVN24 BiS.
Autorka/Autor:dd
Źródło: TVN24 GO, "Kijek w kosmosie"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 GO/"Kijek w kosmosie"
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/studenci-buduja-satelite-bedzie-miala-swoj-selfie-stick-st7799606

Studenci budują satelitę, będzie miała swój selfie stick.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiego czegoś jeszcze nie widzieliście. Filmy sci-fi się chowają
2024-03-01. Radek Kosarzycki
Nagrań z przestrzeni kosmicznej mamy już pod dostatkiem, zarówno tych w niskiej, jak i wysokiej jakości. Jednak takiego nagrania wejścia w atmosferę Ziemi przez sondę kosmiczną jeszcze nie widzieliście. Te 27 minut nagrania to prawdziwe arcydzieło.
Autorem nagrania jest startup Varda Space Industries, firma z sektora kosmicznego, której kapsuła kilka dni temu powróciła na Ziemię z przestrzeni kosmicznej. Sam powrót był bardzo energetycznym wydarzeniem, bowiem kapsuła weszła w atmosferę Ziemi z prędkością 25 razy wyższą od prędkości dźwięku. Na pokładzie kapsuły jednak znajdowała się kamera, która w rewelacyjnej jakości nagrywała całość powrotu, od momentu oddzielenia od rakiety jeszcze w przestrzeni kosmicznej do dotknięcia powierzchni Ziemi.
Na początku nagrania widzimy, jak kapsuła odłącza się od rakiety i unosi się na tle czerni przestrzeni kosmicznej. Po kilku minutach kapsuła obraca się tak, że w polu widzenia kamery pojawia się Ziemia. Mniej więcej w połowie nagrania sonda zaczyna wchodzić w górne warstwy atmosfery, a jej otoczenie zaczyna się rozgrzewać. Paleta kolorów tym samym zmienia się na pomarańcze, a potem czerwień rozpalonego otoczenia sondy. Ostatecznie czerń przestrzeni kosmicznej i czerwień gorącego gazu hamującego kapsułę zamienia się w dobrze nam znany błękit nieba.
Trudno w to uwierzyć, ale przedstawiciele startupu przekonują, że nagranie to praktycznie surowy obraz z kamery niepoddany żadnej obróbce. Jeżeli tak, to faktycznie natura może konkurować z największymi twórcami kina sci-fi.
Warto tutaj przy okazji wspomnieć o tym, że to, co widzimy na nagranie to jedynie ostatni etap misji kosmicznej, która trwała osiem miesięcy, choć pierwotnie zakładano, że będzie ona trwała zaledwie jeden miesiąc. Sonda kosmiczna W-1 dostarczona została w przestrzeń kosmiczną na szczycie rakiety Proton w lipcu 2023 roku. Na jej pokładzie w warunkach mikrograwitacji prowadzono eksperyment, w ramach którego naukowcy hodowali kryształy leku przeciwwirusowego. Twórcy eksperymentu przekonywali, że w warunkach mikrograwitacji można bowiem tworzyć kryształy wyższej jakości niż na powierzchni Ziemi. Choć sam eksperyment przebiegł prawidłowo, to we wrześniu 2023 roku firma napotkała pewne problemy: ani Siły Kosmiczne USA, ani Federalna Administracja Lotnictwa nie chciały bowiem wydać pozwolenia na powrót sondy z przestrzeni kosmicznej na Ziemię. Ostatecznie, zezwolenie zostało wydane dopiero pod koniec lutego. I całe szczęście, bowiem w przeciwnym razie nie mielibyśmy tego nagrania.
Varda Capsule Reentry - Full Video from LEO to Earth
https://www.youtube.com/watch?v=BWxl921rMgM

https://www.pulskosmosu.pl/2024/03/varda-w-1-powrot-na-ziemie/

Takiego czegoś jeszcze nie widzieliście. Filmy sci-fi się chowają.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA i SpaceX testują moduł łączący statek Starship z kapsułą Orion

2024-03-01. Dawid Długosz
NASA planuje wrócić z astronautami na Księżyc za dwa lata i agencji pomoże w tym SpaceX. W roli lądownika wybrano statek Starship. Dowiadujemy się, że ma on łączyć się z kapsułą załogową Orion. Będzie to możliwe poprzez specjalny moduł, śluzę i obecnie trwają testy tego rozwiązania w placówce NASA.

NASA chce wrócić z ludźmi na Księżyc w 2026 r. w ramach misji Artemis. Będzie to złożone przedsięwzięcie, które zostanie poprzedzone licznymi przygotowaniami oraz testami planowanych rozwiązań. Wśród nich jest moduł umożliwiający dokowanie statku Starship z kapsułą załogową Orion.

NASA i SpaceX testują moduł dokowania dla misji na Księżyc
Starship, który został wybrany przez NASA w roli księżycowego lądownika, ma na orbicie Srebrnego Globu łączyć się z kapsułą załogową Orion, która zabierze astronautów z powierzchni Ziemi. W tym celu trzeba stworzyć specjalną śluzę, która umożliwi ludziom przejście z jednego statku na drugi. Zdecydowano się wykorzystać sprawdzone rozwiązania.

Inżynierowie z Centrum Kosmicznego Johnsona spędzili 10 dni, korzystając ze sprzętu mającego trafić do lądownika Starship i orbitera Orion. Testy prowadzono przy różnych kątach podejścia i prędkościach. Łącznie wykonano ponad 200 prób.
System dokujący po stronie Starshipa bazuje na rozwiązaniach z kapsuły Dragon 2, którą NASA wraz ze SpaceX wykorzystuje w trakcie misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną od kilku lat. Testy były udane i zostały przeprowadzone w różnych scenariuszach.
Starship ciągle nie jest gotowy
Starship, który będzie księżycowym lądownikiem dla misji Artemis, nie został jeszcze ukończony. Na razie wielka rakieta SpaceX odbyła tylko dwa próbne loty orbitalne i obecnie czekamy na trzeci. Prace nad statkiem w tym roku mają jednak ulec przyspieszeniu. Do 2026 r., kiedy to NASA planuje lądowanie astronautów w okolicy południowego bieguna Księżyca, nie pozostało już zbyt wiele czasu.

Z czasem na orbicie Księżyca zostanie umieszczona niewielka stacja kosmiczna o nazwie Gateway. To do niej będą dokowały późniejsze (po misji Artemis 3) kapsuły załogowe Orion oraz Starshipy, które to następnie mają zabierać ludzi na powierzchnię Srebrnego Globu. Jednak początkowo oba statki mają łączyć się ze sobą i w ten sposób załoga będzie się pomiędzy nimi przemieszczać. Rakieta SpaceX nie będzie zabierała astronautów bezpośrednio z Ziemi i w tym celu NASA wykorzysta własną o nazwie SLS (Space Launch System).

Starship firmy SpaceX został wybrany przez NASA w roli lądownika na Księżyc. /SpaceX /materiały prasowe

Elementy modułu mającego pozwolić na łączenie się statku Starship z kapsułą Orion. /SpaceX /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-i-spacex-testuja-modul-laczacy-statek-starship-z-kapsul,nId,7363759

 

NASA i SpaceX testują moduł łączący statek Starship z kapsułą Orion.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alarm w kosmosie. Rosyjski moduł uległ awarii

2024-03-01. Filip Mielczarek
NASA poinformowała właśnie, że na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wystąpił wyciek powietrza, który inżynierowie starają się zlokalizować i wyeliminować, żeby mieszkańcy kosmicznego domu ponownie mogli czuć się tam bezpiecznie.

Amerykańska Agencja Kosmiczna szuka właśnie dokładnego źródła wycieku powietrza i zapewnia, że choć życie astronautów nie jest obecnie zagrożone, to jednak woli dmuchać na zimne, bo bez reakcji, sytuacja może wymknąć się spod kontroli i jednak zagrozić astronautom.
Wyciek zlokalizowano w rosyjskim module Zwiezda (Gwiazda). Sytuacja się szybko zmienia, ponieważ wielkość wycieku w ostatnim czasie podwoiła się i wynosi ok. 0,9 kg tlenu dziennie. To wciąż daleko od stworzenia zagrożenia dla załogi, ale niebawem na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej uda się załoga Crew-8.

Wyciek powietrzna w kosmicznym domu
Co ważne, astronauci są przeszkoleni w zakresie podobnych sytuacji i mają za sobą symulacje takich wycieków, bo w przypadku średniego półrocznego pobytu na stacji muszą być gotowi na wszystko. NASA przypomina też, że to nie pierwszy raz, kiedy astronauci muszą radzić sobie z wyciekiem powietrza, bo podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku, a wyciek był wtedy dużo większy niż obecnie.
Władimir Sołowjow, dyrektor rosyjskiej korporacji Energia, ujawnił, że co najmniej 80 procent systemów zainstalowanych na rosyjskiej części Stacji jest już bardzo przestarzałych i mogą przestać działać w każdej chwili. Dlatego NASA tak bardzo obawia się awarii powstających po rosyjskiej stronie kosmicznego domu.
Rosyjska część Stacji zaczyna się rozpadać
Rosjanie jakiś czas temu zapowiedzieli, że nie mają zamiaru w dalszym ciągu finansować swojego uczestnictwa na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Eksperci uważają, że za kilka lat część rosyjska rozpadnie się i stanie się kosmicznymi śmieciami lub zostanie zdeorbitowana, o ile stanie się to przed katastrofą. Jeśli zrealizuje się ten pierwszy scenariusz, to zagrożeni będą astronauci i moduły należące do innych krajów.
Przy okazji NASA przypomina, że choć na stacji panuje tzw. środowisko koszuli, w którym nie trzeba nosić skafandrów kosmicznych, to ISS nigdy nie jest całkowicie hermetyczne i trochę powietrza z czasem przecieka, przez co wymagane jest rutynowe zwiększenie ciśnienia za pomocą azotu i tlenu wysyłanego w kosmos w czasie misji towarowych.

Alarm w kosmosie. Rosyjski moduł uległ awarii /NASA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-alarm-w-kosmosie-rosyjski-modul-ulegl-awarii,nId,7364419

Alarm w kosmosie. Rosyjski moduł uległ awarii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)